You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
PORTRET25 - 33<br />
jako transparentnego medium do wyrażania myśli, lecz język sam w sobie był dla niego tworzywem<br />
artystycznym.<br />
Dlatego też wszelkie próby manipulacji Joyce’owską stylistyką muszą być podejmowane bardzo<br />
rozważnie, gdyż tak naturalna u tłumacza-filologa skłonność do wygładzania stylu nie zawsze przynosi<br />
dobre rezultaty, jeśli kryterium decydującym o ocenie ma być wierne przekazanie tego, co Joyce<br />
w swoim dziele zawarł. W recenzji zamieszczonej w „Tygodniku Powszechnym” (21/2005) Adam<br />
Poprawa zarzucił Batce zbytnią poetyzację języka Joyce’a, podając przykłady przesadnego w stosunku<br />
do oryginału liryzmu. Problem ten stanowi jednak część ogólniejszego zagadnienia, szczególnie<br />
istotnego w tłumaczeniu „Dublińczyków”. Chodzi o użycie odpowiedniego rejestru językowego.<br />
Stwarzając galerię postaci zaludniających zbiór opowiadań Joyce zadbał też bowiem o odpowiednie<br />
zróżnicowanie ich języka w zależności od statusu społecznego, wykształcenia, typu osobowości.<br />
Stylistyczna różnorodność jest ewidentna w „Ulissesie”, gdzie pisarz z niewiarygodną swobodą<br />
żongluje rozmaitymi odmianami angielszczyzny. Ale i wcześniej, w „Portrecie”, język każdej części<br />
odzwierciedla psychiczno-emocjonalno-intelektualne stadium rozwoju głównego bohatera. W Dublińczykach,<br />
sądząc po obu polskich przekładach, łatwiej jest tę cechę pisarstwa Joyce’a przeoczyć<br />
i w konsekwencji przeinaczyć w tłumaczeniu. Interesującym przykładem jest opowiadanie „Glina”,<br />
które, choć stosuje narrację trzecioosobową, napisane jest z punktu widzenia bohaterki, niekiedy<br />
przechodząc w mowę pozornie zależną. Stąd, na przykład, zdanie „The fire was nice and bright and<br />
on one of the side-tables were four very big barmbracks”, zawierające wyliczankę przyjemnych dla<br />
bohaterki cech otoczenia i posługujące się prościutką składnią z dwukrotnym powtórzeniem spójnika<br />
„and”, niewątpliwie ma ilustrować uproszczony, naiwnie pozytywny ogląd świata. Kalina Wojciechowska<br />
oddaje ten efekt mniej więcej („Jasny ogień trzaskał wesoło, a na jednym z bocznych stołów<br />
leżały cztery duże placki drożdżowe”) – Zbigniew Batko raczej mniej („Ogień buzował w piecu, a na<br />
jednym z bocznych stołów leżały cztery okazałe placki drożdżowe z rodzynkami.”) Często to jednak<br />
nowa wersja bliższa jest rejestrowi oryginału. Na przykład, na początku opowiadania „Zmarli” ferwor<br />
przygotowań do przyjęcia opisany został za pomocą nagromadzenia imiesłowów: „Miss Kate and<br />
Miss Julia were there, gossiping and laughing and fussing, walking after each other to the head of the<br />
stairs, peering down over the banisters and halling down to Lily to ask her who had come.” Kalina<br />
Wojciechowska wyraźnie „poprawia” Joyce’a, urozmaicając monotonną składnię: „Obie kręciły się po<br />
piętrze, zaaferowane tysiącem drobiazgów. Co chwila to jedna, to druga wychylała się przez poręcz<br />
schodów, żeby spojrzeć w dół i zapytać, kto przyszedł.” Zbigniew Batko poprawia mniej: „Krzątały<br />
się tam obie, plotkując i śmiejąc się, i co chwila to jedna, to druga wychylała się przez poręcz, by<br />
zapytać Lily, kto przyszedł.” O dobrym wyczuciu gramatyki przez Zbigniewa Batkę świadczy też<br />
odpowiednie użycie czasowników dokonanych i niedokonanych w tłumaczeniu. Rozróżnienie to w<br />
zasadzie w angielszczyźnie nie funkcjonuje, ale przekład polski niekiedy wymaga od tłumacza jego<br />
zastosowania. Okazuje się to mieć znaczenie, na przykład, w zakończeniu opowiadania „Arabia”,<br />
gdzie bohater doświadcza klasycznej Joyce’owskiej epifanii. Stąd wersja Batki „… i moje oczy zapłonęły<br />
udręką i gniewem” lepiej oddaje moment nagłego przejrzenia niż u Wojciechowskiej „Moje oczy<br />
płonęły udręką i gniewem”. Za to Wojciechowska rekompensuje tę niedokładność zachowaniem w<br />
pierwszym akapicie Joyce’owskiego powtórzenia przymiotnika „ślepy” w opisie ulicy, co niewątpliwie<br />
w zamyśle pisarza zwrócić ma naszą uwagę na proces przemiany, doświadczonej przez bohatera pomiędzy<br />
początkiem a końcem opowiadania. U Batki wzmianka o ślepocie jest tylko jedna.<br />
W większości wypadków znaczenie powtórzeń w „Dublińczykach” najwyraźniej jednak umknęło<br />
uwadze obojga tłumaczy, którzy „poprawiają” Joyce’a, wprowadzając większą różnorodność stylistyczną<br />
za cenę zagubienia stosowanych przez pisarza swoistych wewnątrztekstowych odsyłaczy.<br />
Tymczasem powtórzenia są celowe i pełnią w poszczególnych tekstach określone funkcje. W „Zmarłych”<br />
zwrot „snow is general all over Ireland” zasłyszany podczas przyjęcia powraca w myślach zasypiającego<br />
Gabriela i wywołuje pamiętny, zamykający opowiadanie obraz pokrywającego wszystko<br />
śniegu. Dlatego konieczne jest powtórzenie tego kluczowego zwrotu w tym samym brzmieniu.<br />
Tymczasem u Batki mamy dwie różne wersje: „cała Irlandia tonie w zaspach” (187) i „śnieg padał w<br />
całej Irlandii” (197). Jeszcze poważniejsze konsekwencje ma pozbycie się powtórzeń w opowiadaniu<br />
„Glina”. Pojawiają się one w opisie Marii: „Maria was a very, very small person indeed but she had<br />
a very long nose and a very long chin”. (99) Trzy razy też dowiadujemy się, że kiedy się śmiała, “the<br />
tip of her nose nearly met the tip of her chin” (101). W tłumaczeniu Batki: „Maria była kobietą bardzo<br />
niskiego wzrostu, ale miała niezwykle długi nos i podbródek”; „koniuszek nosa dotykał niemal<br />
czubka brody” (87), „jej nos dotknął brody” (88), „koniec nosa prawie dotknął jej czubka brody” (91).<br />
W oryginale powtórzenia z jednej strony odzwierciedlają powtarzalność i regularność codziennego<br />
życia Marii oraz jej sposób mówienia, z drugiej jednak strony nawiązują do języka baśni. To z kolei<br />
znajduje uzasadnienie w naiwności bohaterki, która tworzy sobie nieco ocukrowany obraz rzeczy-