A gorsze momenty? Nie zawsze wszystko jest tak,jak sobie zaplanujemy, jak się spodziewamy…Nie pamiętam gorszych chwil. Mam oczywiście doczynienia z dobrymi, jak i złymi ludźmi – co okazujesię zwykle po fakcie. Takie jest życie – raz daje,innym razem zabiera. Nie można się buntowaćprzeciwko temu, to nie ma sensu. Mam w sobiezaciętość, wiem czego chcę i którędy mam po topójść. Jeśli coś mnie złego na tej drodze spotka,to nie walczę, omijam raczej, przechodzę obok,zapominam. Zbyt wiele mam do zrobienia, abyrozpamiętywać.Nic wobec tego nie jest Pani w stanie zranić?Nie sądzę. Jedynie krzywda ze strony najbliższych– dzieci, męża – mogłaby podciąć mi skrzydła.Tego się jednak nie obawiam. Czuję się kochanai jest to dla mnie ogromnym wsparciem.Pani marzenia?Od pięciu lat przeżywam miłość swojego życiai mam wspaniałe dzieci. Syn mieszka w Madrycie,a córka w tym roku wspaniale zdała maturę i właśniewyjechała na praktyki do Holandii. Będzie pracowaćw instytucie wody zajmującym się ekologiąi kwestiami ocieplenia klimatu, a potem w dużymholenderskim dzienniku – Amsterdam Telegraf. Powakacjach rozpocznie studia w Collegium Civitas.Moje marzenia dotyczą właśnie najbliższych. Chcęmieć fantastycznego zięcia i cudowną synową.w Warszawie wszystko śpi, a przy tym czynsze dlanajemców lokali gastronomicznych na starówcesą niewyobrażalnie wysokie. Nie ma też gdzie parkować,trudno jest się dostać samochodem lubjakąkolwiek komunikacją.Czy bycie restauratorem Pani sobie wymarzyłaczy był to przypadek?Ja nie jestem restauratorem. On robi daniai liczy kasę. Ja dbam o wystrój wnętrza, nastrój,zapach, tworzę menu. Jestem więc kimś więcej– reżyserem części życia, na którą składa sięspożywanie posiłków. W moich restauracjach, odmomentu wejścia rozgrywa się spektakl. Wszystko,choćby rozmowa z kelnerem, to część sztuki,w której klient gra główną rolę. Co wieczór jestwięc swojego rodzaju premiera, nie ma rutynyi nudy, powtarzalności.Pewnie nie ma sensu pytanie o to, czy biznesopiera Pani na chłodnych kalkulacjach, wyliczeniachekonomicznych, badaniach opinii i rynkuczy raczej na intuicji?Wyczuwam, co jest opłacalne, a co nie. Kieruję sięzasadą, że wszystko co dawane z serca zwróci sięz nawiązką. Nie godzę się jednak na to, żeby restauracjabyła interesem, który należałoby mocnokalkulować. Trzeba to czuć. To tak jak z domowymbudżetem. Dziś przyrządzam gołąbki, pojutrzeschabowy, popojutrze śledzia z ziemniakamiz wody. Nie planuję obiadów z ołówkiem w ręku,a jednak wszystko się jakoś dopina, na wyczucie.Tak działa każda gospodyni domowa i taka jestmoja intuicja. Na takiej zasadzie zbudowałamswoje restauracje. Takiego gospodarowania nauczyłamnie moja mama – najlepsza gospodynina świecie.A kiedy rozpocznie Pani ekspansję za granicę?Pamiętam Pani plany otwarcia restauracji z PlacidoDomingo...Również Sharon Stone zaproponowała mi wspólnyprojekt. Oprócz Stanów Zjednoczonych myślimyteż o Londynie czy Moskwie. Wciąż się jednakzastanawiam, gdyż aby to wszystko działało jaknależy, nie wystarczy stworzyć estetykę miejsca.Ja muszę tam być, aby miejsca i ludzie czerpaliradość z mojej obecności. Tymczasem tu, w kraju,mam zbyt wiele do zrobienia.Czy to prawda, że jest Pani każdego dnia w każdejze swoich restauracji?Tak, to prawda. Nigdy nie wiadomo, kiedy i gdziesię zjawię. W każdej coś zamawiam, sprawdzam,smakuję. Śpię po 3-4 godziny w ciągu doby.Pracuję do 6 rano. Po wizytach w restauracjachmaluję, tworzę menu, piszę nową książkę o tym,jak przygotować mężczyznę do dwutygodniowejsamotności. Nad nowymi potrawami zastanawiamsię nawet przez sen, więc właściwie wtedyteż pracuję. Taki też jest mój ojciec. Ma 77 lat i jestw tej chwili w Gruzji jako korespondent PAP. Napisałkilka książek. Tak jak i on odpoczywam, robiącto, co kocham i będąc z tymi, których kocham.•22
T h e o l d e s t r e s t a u r a n t i n W a r s a wTaste polish traditionan invitation fromU Fukiera, Warszawa, Rynek Starego Miasta 27,tel. 022 831 10 13, tel./fax 022 831 58 08www.ufukiera.pl23