e s e jMarek JędrasikBarbarzyństwowielokulturowości?Refleksja nad wielokulturowością, jeżeli ma mieć jakiś sens, musiopierać się na dokładnie sprecyzowanej kategorii kultury. Tylkodzięki temu możemy uniknąć jałowej retoryki i pseudoproblemówwystępujących w dyskursie o niej. Głos każdej osoby, biorącejudział w powyższych dyskusjach, można rozpatrywać z perspektywyprzyjmowanych przez nią w sposób świadomy lub nieświadomyzałożeń, definiujących jej rozumienie kultury.Osoby, głoszące normatywną ideę wielokulturowości, czyli uznającąją za pozytywną wartość dla systemu społecznego, w którymzjawisko to występuje, mają zupełnie inne rozumienie kultury niżosoby nastawione krytycznie do powyższej idei. Po zapoznaniu sięz wieloma głosami zwolenników wielokulturowości można dojść downiosku, że swoje stanowisko opierają na dość stereotypowym,powierzchownym i nieokreślonym rozumieniu zjawiska kultury.Widać u nich brak głębszej refleksji nad funkcjami, jakie spełniakultura we wzajemnych relacjach pomiędzy różnymi wspólnotami.Czytając różne teksty zwolenników wielokulturowości, ma się wrażenie,że kultura jest jakimś zbytecznym, nieistotnym dodatkiem,a nawet wręcz przeszkodą dla pełnego, wzajemnego zrozumieniajednostek między sobą. Wystarczy zrelatywizować własną kulturępoprzez poznanie odrębności innych, by nastąpił autentyczny dialogi powszechne bratanie się wszystkich ze wszystkimi. Pomijasię przy tym problem zaangażowania emocjonalnego nie tylkow różne, ale i przeciwstawne systemy wartości. W tej wizji kulturysą one zredukowane do różnych, odmiennych form, pod którymiznajduje się taka sama w swej istocie treść, jakim jest uniwersalnyhumanizm, oparty na kategorii takiego samego podmiotu ludzkiegowe wszystkich wspólnotach. Oczywiście, powyższą humanistycznąistotę wszystkich kultur w pełni poznała i zrozumiała do końcajedynie nasza współczesna zachodnia cywilizacja, jako najwyższaforma wszelakiego rozwoju, techniczno-naukowego, gospodarczegoi duchowego. Czy już w tym nie widać naszego poczciwegoeuropocentryzmu, tak dobrze znanego z czasów kolonialnych? Czyżnie widać nowej formy ideologii postkolonialnej, dążącej do stworzeniailuzji wśród innych kręgów kulturowych, że im własna kulturanie jest wcale potrzebna, że wystarczą standardy humanizmu, wypracowanew cywilizacji zachodniej? Problem polega na tym, że natę iluzję nabierają się jedynie osoby z naszego kręgu kulturowego.U Chińczyków, Hindusów czy muzułmanów oprócz milczenia bystrzejszyobserwator dostrzeże może jeszcze ironiczny uśmieszek.Prawdopodobnie będzie on oznaką zrozumienia przez daną osobę słabościnaszej cywilizacji. Kultury nie są względem siebie neutralne.One wzajemnie się niszczą. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyżmożna je porównać do układu immunologicznego, broniącegospołeczeństwo przed destrukcyjnymi wpływami konkurencyjnychwspólnot. Tam, gdzie mamy różne kultury, mamy zawsze do czynieniaz ich „zderzeniem”. Na poziomie retoryki indywidualizmu jakoideologii świata zachodniego hedonizmu kultura została zredukowanado dodatku, mającego poprawić trawienie zbyt obfitego żarcia.W związku z tym „zderzenie kultur” jako zjawisko wzajemnej ichdestrukcji z tej perspektywy jest niedostrzegalne. Jednak widać jejuż coraz wyraźniej na konkretnych przykładach wzajemnych relacjipomiędzy mniejszościami muzułmańskimi a resztą społeczeństweuropejskich. Przykład Kosowa pokazuje długofalowe skutki prowadzeniapolityki wielokulturowości dla społeczeństw zachodnich zatrzydzieści-czterdzieści lat. Z tego, że świat zachodni pozbywa sięw imię komfortu i hedonizmu własnej tożsamości kulturowej, jeszczenie wynika, że będą to samo czyniły osoby z innych kręgów kulturowych.Idea asymilacji mniejszości kulturowych w Europie poniosłacałkowite fiasko. Ewidentnym tego przykładem były zamachy terrorystycznew Anglii, zorganizowane przez osobników urodzonychi wychowanych na wyspie, a których rodzice pochodzili z krajów muzułmańskich.Absolutnym złudzeniem Zachodu jest idea, że możnastworzyć globalną wioskę w oparciu o czystą technologię – naukę,używaną w jedynym celu, jakim jest maksymalna idea konsumpcjii komfortu poszczególnych jednostek. Z jej perspektywy staje sięczymś nieistotnym kwestia istnienia przeciwstawnych wartościw różnych kręgach cywilizacyjnych. Pomija się w tym obrazie równieżskończoność zasobów ziemskich i wynikającą z tego konkurencjępomiędzy różnymi populacjami biologicznymi. Kultura to nienarzędzie sprawiania przyjemności poszczególnym jednostkom, jaksobie to roi wielu zwolenników wielokulturowości. Mam tu na myślinie tylko przyjemności materialne, ale także czysto duchowe,takie jak całkowite zrozumienie i zbratanie się wszystkich w ogólnoludzkimhumanizmie. Proponuję zwolennikom wielokulturowościporównanie humanizmu muzułmańskiego i zachodniego w odniesieniudo praw kobiet. Nie chodzi mi tu wcale o wyższość standardóweuropejskich pod tym względem, chcę jedynie zwrócić uwagę na to,że miejsce kobiety w społeczności muzułmańskiej doprowadza doabsolutnej przewagi tych wspólnot pod względem demograficznymnad społeczeństwami europejskimi. Na tym przykładzie wyraźniewidać, że kulturę należy rozpatrywać jako narzędzie zorganizowanejkonkurencji pomiędzy różnymi populacjami. W związku z tym,że jest ona systemowa, globalna, to jest niewidoczna dla poszcze-30 VariArt04/<strong>2010</strong>
gólnych jednostek. Można powiedzieć, że to walka pomiędzy różnymikodami kulturowymi, których nosicielami są określone zespołybiologiczno-genetyczne. Z perspektywy pojedynczej jednostki możebyć ona jedynie konkurencją na płaszczyźnie czysto aksjologicznej.Ale tak naprawdę jest to walka na wszystkich płaszczyznach, biologiczno-demograficznej,ekonomicznej, aksjologiczno-duchowej,na tyle globalna w sensie skal czasowo-przestrzennych, że dlaposzczególnych jednostek jest ona wręcz niedostrzegalna. Możnasię na koniec zapytać, czy cywilizacja zachodnia już tej walki nieprzegrała? Odpowiedź jest trudna i złożona, gdyż zależy od odpowiedzina podstawowe pytanie, czym jest w rzeczywistości fenomenwspółczesnej technologii i nauki. Przy pominięciu tej kwestii odpowiedźna zadane pytanie musi brzmieć następująco: cywilizacjazachodnia przegrywa i to na całej linii. Wszystkie jej idee zostały odrzuconelub złożone na ołtarzu maksymalizacji osobistego komfortujednostek. Na Zachodzie w średniowiecznych, gotyckich katedrachwidać już tylko błyski fleszy i słychać kroki turystów. Wielki wymalowanyskansen, jakim coraz bardziej staje się Europa, przyciąga ichze wszystkich stron świata. Błyszczące czystością formy staregokontynentu mają ukryć zasadniczy fakt, że poza nimi już nie ma żadnychżywych treści. Że ten świat jest jedynie powidokiem martwejprzeszłości. Można wyrazić ten stan społeczeństw Europy słowamipoety Konstandinosa Kafawisa – Rzym czeka na barbarzyńców.Być może niepotrzebnie, gdyż oni są, tylko że my tego faktu niemożemy już sobie uświadomić.Rys. Jan Przełomiec04/<strong>2010</strong>VariArt31