16.01.2015 Views

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

WWW.SADECZANIN.INFO<br />

LISTOPAD 2012 ROZMAITOŚCI 97<br />

Po le mi ka<br />

Ach, ten<br />

karygodny<br />

Leśniak!<br />

Za nim na szym spor tem na ro do -<br />

wym sta nie się ska ka nie do gar deł,<br />

przy po mnę zło tą myśl pew ne go An -<br />

gli ka: naj bar dziej in te li gent nym<br />

czło wie kiem jest mój kra wiec, gdyż<br />

za ka żdym ra zem bie rze ze mnie<br />

mia rę na no wo.<br />

Bez złudzeń cytuję tę maksymę; spłynie<br />

jak woda po gęsi. Powtarzamy przecie:<br />

o zmarłych tylko dobrze albo wcale<br />

– i plugawimy ich pamięć bez skrupułów.<br />

Powtarzamy o miłowaniu bliźniego;<br />

o nie dawaniu fałszywego świadectwa…<br />

***<br />

Pan Maciej Rysiewicz szczodrze wypełnia<br />

łamy „Sądeczanina” nie tylko tekstami<br />

z historii najnowszej i nie tylko<br />

gawędami o pszczelarskiej pasji. Potrafi<br />

też felietonem smagnąć zawstydzające<br />

dziadostwo kolejowej stacji Stróże i dobrać<br />

się do skóry Jerzemu Leśniakowi<br />

– również płodnemu w piórze. Różni<br />

obu panów temperament i smak. Leśniak<br />

lu bi prze sło dzić i na ogół trzy ma się „po -<br />

prawności politycznej”. Rysiewicz woli<br />

raczej goryczkę, dosadne słowa i wyraziste<br />

oceny: karygodny serwilizm, wiernopoddańcze<br />

biogramy. Czasem<br />

wyrokuje: zdrajca Narodu!<br />

Dobre prawo demokracji – wolność<br />

myśli i słowa. Bez granic Bez zahamowań<br />

Wczy taj my się we frag ment tek -<br />

stu Rysiewicza: „w prawdziwie wolnej<br />

Ojczyźnie Józef Oleksy, jako były funkcjonariusz<br />

totalitarnej władzy, zostałby<br />

wy pchnię ty po za mar gi nes ży cia po li -<br />

tycznego”.<br />

Teraz ja: totalitaryzm w Polsce kończył<br />

się nie chlub nie w ro ku 1956, gdy<br />

Jó zef Olek sy miał 10 lat. Wra ca ją wte -<br />

dy do życia publicznego uwięzieni: prymas<br />

Ste fan Wy szyń ski, Wła dy sław<br />

Gomułka, gen. Marian Spychalski, gen.<br />

Stanisław Tatar – zastępca komendanta<br />

głównego AK, gen. Józef Kuropieska.<br />

Le śniak lu bi prze sło dzić<br />

i na ogół trzy ma się „po -<br />

praw no ści po li tycz nej”.<br />

Ry sie wicz wo li ra czej<br />

go rycz kę, do sad ne sło -<br />

wa i wy ra zi ste oce ny:<br />

ka ry god ny ser wi lizm,<br />

wier no pod dań cze bio -<br />

gra my.<br />

Zwol nio no wię zio nych żoł nie rzy AK<br />

i w większości zrehabilitowano (część<br />

po śmiert nie). Od pra wio no z kwit kiem<br />

ra dziec ką de le ga cję z Chrusz czo wem<br />

i Mołotowem, która bez zaproszenia lądo<br />

wa ła na Okę ciu. Za trzy ma no marsz<br />

czę ści sta cjo nu ją cej w Pol sce Ar mii<br />

Czerwonej na Warszawę. Chlubnie zacho<br />

wa li się nie tyl ko pol scy po li ty cy,<br />

studenci, młodzież robotnicza, ale także<br />

oddziały Ludowego Wojska Polskiego.<br />

Ode sła no do Mo skwy mar szał ka Ro -<br />

kossowskiego (w 1937 r. uwięzionego<br />

i zmu szo ne go do przy zna nia się<br />

do szpie go stwa na rzecz… Pol ski!).<br />

Ode sła no ra dziec kich do rad ców. Go -<br />

mułka zatrzymał kolektywizację rolnictwa,<br />

wy wal czył re pa tria cję ogrom nej<br />

rze szy Po la ków z ZSRR i ure al nie nie<br />

wstecz cen wę gla wy sy ła ne go<br />

do Związku Radzieckiego.<br />

Jesz cze przez ćwierć wie ku zma ga li -<br />

śmy się z opre syj no ścią wła dzy, ale to nie<br />

była już władza totalitarna. A Józef Oleksy<br />

studiuje i zaczyna działać w schyłkowym,<br />

coraz bardziej bezzębnym okresie<br />

ustro ju a u t o r y t a r n e g o. Na pierw -<br />

szych stronach gazet pojawi się dopiero<br />

w nowej Polsce. Mogę przyjąć do wiadomości<br />

opinię p. Rysiewicza, że nie jest<br />

to „prawdziwie wolna Ojczyzna”. Ale<br />

wo lę już ta ką Pol skę, niż tę, któ ra ko go -<br />

kolwiek zweryfikowanego w powszechnych,<br />

wolnych, demokratycznych<br />

wyborach wypchnęłaby „poza margines<br />

życia politycznego”. I bardzo jestem ciekaw,<br />

jak owo „wypychanie poza margines”<br />

miałoby wyglądać. Natomiast<br />

„józiolenie” u Gudzowatego chluby naszemu<br />

ziomkowi nie przynosi. Ale czy<br />

akurat o tym powinien Leśniak koniecznie<br />

pi sać w swej księ dze Kwe stia sma -<br />

ku… Je śli ktoś na pi sze „101 Są de czan<br />

bez makijażu” na pewno znajdzie czytelników.<br />

Najlepiej się sprzeda gmeranie<br />

w cudzym żywobyciu, cudzołóstwo, odmienna<br />

orientacja seksualna, pijackie ble<br />

ble, hazard, narkotyki. Będzie bez przemil<br />

czeń, w sam raz dla wnu ków.<br />

Inny przykład raptowności pióra Pana<br />

Rysiewicza: zarzuca Leśniakowi „kary<br />

god ne błę dy fak to gra ficz ne”.<br />

Dowodem ma być przypisanie księdzu<br />

Henrykowi Ostachowi z Kamiannej prezesury<br />

światowej organizacji Apimondia.<br />

A on był tyl ko… pre zy den tem<br />

świa to we go kon gre su te jże pszcze lar -<br />

skiej organizacji. Karygodny błąd Szydło<br />

z worka wyłazi trochę dalej: Ostach<br />

po noć skon flik to wał „śro do wi sko<br />

pszcze lar skie do te go stop nia, że Kar -<br />

pac ki Zwią zek Pszcze la rzy nie wziął<br />

udzia łu w ostat niej dro dze „wład cy<br />

pszczół” na kamiański cmentarz. Wiem,<br />

że to nie brzmi krze pią co, ale ta kie są<br />

fakty! Czy z tego punktu widzenia dokonania<br />

ks. Henryka Ostacha nie nabierają<br />

przypadkiem innego wymiaru Ale<br />

Jerzy Leśniak wolał przemilczeć te historyczne,<br />

w końcu, wydarzenia”.<br />

Hi sto rycz ne wy da rze nia Prze mil -<br />

czanie A krzepiące jest poniewieranie<br />

zmarłego społecznika w sutannie, gdy<br />

trzy ma się stro nę tych, co nie po szli<br />

na cmentarz Konkluduję: nawet wartościo<br />

we tek sty Ma cie ja Ry sie wi cza in -<br />

kru sto wa ne są gwał tow nym<br />

uzur pa tor stwem. Pięk ną opo wieść

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!