PasjeKursRośnie zainteresowaniezorganizowanymi podróżamido miejsc bardzo odległych,wciąż niedostępnychdla większości turystów.Jeśli o romantycznymweekendzie w Paryżu,słonecznych kąpielachna karaibskiej plaży myślimy– „nuda, to już było”, to znaczy,że gotowi jesteśmy na prawdziwąegzotyczną przygodęTTrendy związane z podróżowaniem, spędzaniem wolnegoczasu są zmienne. Obecnie odpoczynek i relaksnadal pozostają bardzo ważną cechą imprez turystycznych,jednakże autentyczna przygoda staje się corazbardziej istotnym elementem wyboru kierunku podróży.– Wzrasta popyt na wyjazdy do nowych, nieznanychi unikatowych, wręcz niedostępnych miejsc, gdzie brakjest telefonów komórkowych, a dostęp do internetuczy infrastruktura są ograniczone – mówi KrzysztofMichniewicz, dyrektor generalny Incentive Concept Poland,firmy specjalizującej się w organizowaniu wyjazdówmotywacyjnych i imprez integracyjnych, szkoleńnaegzotykêi konferencji. – Wśród naszych klientów (właścicielefirm i managerowie dużych korporacji) rośnie popyt naindywidualne wakacje, zawierające elementy sztuki,kultury i historii, tzn. wojaże o większych walorachedukacyjnych, związane z rozwojem duchowości.Robert Barczyk, prezes i współwłaściciel wielkopolskiejwytwórni WWŻ Profi, a także prezes ATON-HTSA wyjeżdżał już m.in. na Syberię, do Mongolii, Chin.W ubiegłym roku Incentive Concept Poland zorganizowaładla niego dziesięciodniową, prywatną wyprawędo Birmy (Myanmar).Birma to drugie po Indonezji, pod względem wielkości,30
Podróżepaństwo Azji Południowo–Wschodniej. Jest to krajcałkowicie bezpieczny dla turystów, choć oddalonyod cywilizacji. Piękno i egzotyka czyni go jednymz tych miejsc, które trzeba zobaczyć. A przy tym powszechnasympatia i życzliwość mieszkańców orazcharakterystyczny ubiór mężczyzn (lungi) – spódniczka,czy też makijaż mieszkanek malujących policzkii czoła na żółto tartą na proszek korą drzewa thanakapozostają w pamięci na długo.Wyprawa po Birmie rozpoczęła sie od stolicy Rangunu(Yangon). Miasto jest architektoniczną mieszaninąneoklasycznych budynków typowych dla brytyjskiegostylu kolonialnego. Nasi podróżnicy zwiedzili świątynięSule, Muzeum Narodowe, odwiedzili też komplekshandlowy zwany Scott Market – gdzie od ponad75 lat sprzedaje się wyroby artystyczne, pamiątki dlaturystów, jak i różnego rodzaju artykuły niezbędnemiejscowej ludności.Drugim miejscem na szlaku turystycznym był Bagan (Pagan),a w nim świątynia Anandy z 1105 roku, Shwezigonz 1000 roku, Dhammayangyi i Gubyaukyi. Malowniczapanorama świątyń, pagód i stup na tle zachodzącegosłońca okazała się niezapomnianym przeżyciem.Następnym punktem podróży był Mandalay, zwany„Miastem Klejnotów”, leżący w zakolu rzeki Irawadi.Jest to miasto handlu, targowisk i klasztorów (populacjamnichów liczy tu ponad 100 tysięcy), ekonomicznei religijne centrum górnej Birmy. Podczas wyprawy dostarożytnego miasta Inwa, założonego w 1364 roku, będącegood czasu upadku Bagan przez następne 400 latstolicą Górnej Birmy, uwagę przykuwa strzelista wieżaAva, bogato zdobiona sztukateria świątyni Maha AungmyeBonzan i wykonany z drewna tekowego klasztorBagaya Kyaung. W Amarapurze, stolicy Birmy na przełomieXVII i XVIII wieku, trzeba było zobaczyć świątynięMahagandayon, będącą także szkołą dla młodych mnichóworaz U Bein – ponad dwustuletni, najdłuższy naświecie most z drewna tekowego (ok. 1,2 km długości).Do Mingun, gdzie podróżnicy zwiedzili największąna świecie, nigdy nieukończoną ceglaną pagodę(jej budowę przerwała w 1819 roku śmierć królaBodawpaya) przemieścili się statkiem w górę rzekiIrawadi. Tam podziwiali największy niezniszczonyi ciągle działający dzwon na świecie.Dalsza droga prowadziła przez jezioro Inle (22 km długościi 11 km szerokości), które położone jest na wysokości1000 m n.p.m., gdzie żyją i mieszkają ludziez grupy etnicznej Inta. Tak doskonale przystosowali sięoni do warunków, w których przyszło im żyć, że swojedomy budują na palach na wodzie – także ich pola warzywnei targowiska unoszą się na powierzchni wody.Rybacy, siedząc na rufie wysmukłych łodzi, jedną nogąz łatwością sterują pomiędzy kępami poplątanychchwastów i grządkami warzywnymi, do wiosłowaniaużywając drugiej nogi. Dodatkową atrakcją w tymWrażenia z podróżyRobert Barczyk, uczestnik wyprawymiejscu była wizyta w dwustuletniej świątyni, w którejmnisi w taki sposób wytresowali koty, że skaczą oneprzez obręcze trzymane w rękach.Jednym z przystanków podczas podróży powrotnej byłMyanmar, gdzie atrakcją jest licząca ponad 2000 latświątynia Shwedagon (Szwedagon). Największa na świecie– 109-metrowa złota stupa, wbijającą się w błękitneniebo, otoczona mnóstwem mniejszych i większych posążków,zedi, stup, świątyń i budynków oraz niezliczonetłumy – wszystko to wprost zapierało dech w piersiach.Podróże to moja pasja, dlatego uważnie wybieram miejsca, które chciałbym zwiedzić z rodziną. Interesujenas świat, jakiego nie da się zobaczyć z okna luksusowego hotelu. I taka była wyprawa do egzotycznejBirmy, gdzie nie działają telefony komórkowe, za to ludzie na ulicach są uśmiechnięci. Udało nam się zobaczyćwiele obiektów, których istnienia nie podejrzewaliśmy i które olśniły nas swoją wspaniałością. Alew podróży nie liczy się tylko architektura, oczarowali nas także ludzie, których spotkaliśmy. Azja to światkontrastów – złotych, ważących tony stup oraz pagód i kruchych chatek, w których żyją jej mieszkańcy.Birma pokazała nam, jak różny jest świat wschodu i zachodu, ale zrobiła to w sposób bardzo sympatyczny.Trudno dziś znaleźć miejsca tak odległe, niedostępne i atrakcyjne dla ludzi, którzy mają otwarteumysły i ochotę, by aktywnie spędzać swój wolny czas.W podróżach ciekawi mnie wszystko, od życia codziennego mieszkańców danego kraju po tamtejszekulinaria, dlatego cenię sobie wyprawy, które oferują mi wszystko, czego chciałabym spróbować – czyto będzie rafting i aktywny wypoczynek, czy może zwiedzanie lokalnych marketów. Ale pozostawiają miwybór i nie narzucają zbyt sztywnych ram, co do tego, jak będę spędzał swój wolny czas.31