13.07.2015 Views

1 Historya Polska w Ameryce - tom VII - Liturgical Center

1 Historya Polska w Ameryce - tom VII - Liturgical Center

1 Historya Polska w Ameryce - tom VII - Liturgical Center

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

26 <strong>Historya</strong> <strong>Polska</strong> w <strong>Ameryce</strong> - <strong>tom</strong> <strong>VII</strong>to łatwa więc sprawa wami się zająć!” A oni na to: „A jeśli nasz ks. biskup Messmer pozwoli,czy zajmie się nami ks. proboszcz?” Ja im na to: „W takim razie — czemu nie? zajmie sięwami”. Lecz to im obiecując, ks. Kruszka był pewien, że ks. biskup Messmer — nie pozwolijemu, księdzu z obcej dyecezyi, mając przecie w swojej dyecezyi księży poddostatkiem.Otrzymawszy to przyrzeczenie, owi dwaj posłowie odjechali, a nazajutrz zaraz udali się doGreen Bay, do ks. biskupa Messmer. W 3 dni potem otrzymuje proboszcz z Ripon od ks.biskupa Messmer’a list z prośbą o przybycie do Green Bay. Ks. Kruszka pojechał. Ks.biskup, zapytawszy o kościół w Ripon, rzekł potem: „I w mojej dyecezyi, w Oshkosh,chciałbym, żebyś się zajął zorganizowaniem Polaków i budową kościoła!” „I owszem —odrzekł proboszcz z Ripon — ale wpierw muszę wiedzieć, czy mój biskup (Katzer) na to sięzgodzi, napiszę mu o tem”. Na to ks. biskup Messmer: „Sam zaraz napiszę do arcybiskupaKatzer’a, a tymczasem jedź do Eaton (Poland) i wysłuchaj tam Polaków wielkanocnejspowiedzi”. A kiedy po trzech dniach pracy w konfessyonale powrócił ks. Kruszka z Eaton,ks. biskup Messmer zacierając ręce, rzekł: „Well, well, już mam odpowiedź od arcybiskupatwego. Pozwala. Ale czekają cię wielkie trudności w Oshkosh, mianowicie ze strony ks. E.Scholter’a, któremu to nie na rękę będzie, że mu Polaków oderwiesz”. Na co proboszcz zRipon: „Uzbrojony posłannictwem biskupiem i arcybiskupiem, nie boję się nikogo; zresztą,miałem takie trudności i w Ripon ze strony ks. Goebla; daj mi błogosławieństwo, Biskupie, awszystko pójdzie pomyślnie”.Proboszcz z Ripon bezzwłocznie pojechał wprost do owego ks. R. Scholter’a, któremuPolaków w Oshkosh miał oderwać i choć go nie znał, zagadnął go obcesowo tak: „Ks. biskupMessmer upoważnił mię do zorganizowania tutaj polskiej parafii”.... Na to ks. Scholter zbladł,lecz odetchnął lżej, gdy usłyszał od proboszcza z Ripon następujące słowa: „Przyszedłemciebie, ks. Scholter, zapytać się, czy to się da uskutecznić, nikt bowiem lepszej rady dać mi niemoże jak ty, bo nikt nie zna lepiej położenia tutejszych Polaków od ciebie”. Te słowa dzwoniływ uszach ks. Scholtera jak dźwięczna muzyka i widząc, że proboszcz z Ripon do niego „poradę” przyszedł, był nadzwyczaj zadowolony, zaprosił go do stołu, a w ciągu tego udowodniłmu oczywiście jak dwa a dwa jest cztery, że z Polakami w Oshkosh nie ma co zaczynać. „Co teżto — mówił — biskupowi do głowy wpadło? ta garstka Polaków ma kościół budować ?”....Ale „mów wilkowi pacierz” — proboszcz z Ripou słuchał jego rad jednem uchem a drugiem jewypuszczał, w końcu rzekł: „Dalibóg, nie wiem nawet, gdzie tu Polacy mieszkają, nie znam ich.Ale pozwoli ks. Scholter, że, tak dla formy, zwołam Polaków na meeting do hali tutejszej, bojużcić trzeba coś uczynić, żeby życzeniu biskupa stało się zadość — nie da się nic zrobić, toPolacy pójdą, jak przedtem, do twojego kościoła i basta!” — „A i owszem —rzekł ks. Scholter— możecie mieć meeting”. I odbył się meeting jeden i drugi, po których ks. Scholter zawszeciekawie się pytał: „Coście uradzili?” — „Nic stanowczego” — odparł proboszcz z Ripon. Irzeczywiście na pierwszych posiedzeniach nic stanowczego nie powzięto, bądź, że nie wszyscyPolacy się zebrali, bądź, że i między tymi, co się zebrali, było dużo „małej wiary”, którzy niechcieli nic przyrzec na kościół, bo nie wierzyli, żeby przyszło do budowy. „Prędzej — mówiłjeden — tu mi na dłoni włosy wyrosną, aniżeli w Oshkosh polski kościół stanie”. Nie uwierzę— mówił drugi — dopóki murów nie zobaczę”. Lecz wtedy ks. Kruszka uderzył silnie pięściąw stół i krzyknął: „Stanie polski kościół w Oshkosh!” A ks. Scholter, który był dotychczasbardzo grzeczny dla proboszcza z Ripon, teraz gdy się dowiedział, że ostatecznie Polacy uchwalilizorganizować własną parafię, rzekł z oburzeniem do niego: „Jeżeli chcesz, to ci dam całą mojąparafię’’. „Całej parafii nie chcę, chcę tylko Polaków” — odpowiedział proboszcz z Ripon.Gniew ks. Scholtera o tyle był usprawiedliwiony, że w Polakach tracił dobrze płacącychparafian, a takich on potrzebował, gdyż jego kościół, raczej niedoszła katedra, mocno obdłużona.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!