1 maja - święto pracyPraca nasza kochanDziś, zaczyna się eliminować pracę z procesu produkcjigospodarczej i zdaniem ekspertów, za kilkadziesiąt lat tapowszechna i niezbędna każdemu ludzka praca zniknieprawdopodobnie w większości krajów rozwiniętychPo latach, gdy wszystko było ludowei nasze wspólne, wahadło poleciało w stronęprzeciwną i nastał czas Najjaśniejszej zjasnych, czas daleko posuniętej indywidualizacji,tak w życiu społecznym jak i wgospodarce. Ten proces nie ominął przedewszystkim sfery polityki i po czasach gdyjednostka była zerem doszliśmy do stanu,w którym co jednostka to partia, choć rozumiananie dosłownie. Oczywiście indywidualizacjaw polityce nie jest specjalnieuciążliwa dla zwykłego śmiertelnika i jeśliją w ogóle zauważa, to głównie przed wyborami,gdy łaskawie doszlusuje do wybranejpartii i odda na nią swój cenny głos.Czyni to coraz rzadziej i oporniej.O wiele bardziej, bezpośrednio, dotykaobywatela indywidualizacja upowszechnionai upowszechniająca się w sferze społeczneji w gospodarce. Wyrażana jest naco dzień cudownym słowem - bądź mobilnyi porzekadłem - każdy kowalem swegolosu - czy też - jak sobie pościelesz tak sięwyśpisz. Kowal... skiemu swego losu wcalenie łatwo dziś korzystać z możliwości braniasprawy w swoje ręce. W tych rękach niemieści się sprawa braku własnego mieszkania,życia na kredyt, obciążeń czynszowychczy kredytowych, sprawa własnego warsztatunie wspominając o innych koniecznościach:obywatelu, szukaj pały i broń sięsam, oby umiejętnie, czy prowadź się zdrowo,by nie zawracać głowy służbie zdrowia(np. nie pal).Na obecnym etapie rozwoju ludzkiejcywilizacji problemy są na ogół zbyt złożoneby je rozwiązywać „biorąc sprawy wswoje ręce”. Potrzebny jest raczej dobrzezorganizowany zbiorowy wysiłek, choćoczywiście różni powinni być jego organizatorzy.Od kilkunastu co najmniej lat żyjemypod parasolem ekonomii i prawa, a doludzkich uszu i oczu wlewa się szum informacyjnyprzesycony wskaźnikami, procentami,normami, paragrafami umacniając wświadomości przekonanie, że przyszłość ijakość naszej egzystencji, siła i zamożnośćnasza i państwa, to kwestia wspierająca sięjak na fundamencie owej statystyki. Gdzieśsię zagubiło przeświadczenie, niegdyśoczywiste najdurniejszym, że zasadniczymźródłem siły i bogactwa jest praca, nauka ipomyślunek, a wskaźniki i procenty są formąopisu efektów a nie samym efektem.Ekonomia zaś i prawo służą organizacjizbiorowego wysiłku, ale nie są w stanie gozastąpić. Winny wspomagać siły kreatywne,ale ich nie zastępować.Wynika stąd,że bez intelektualnegowysiłku czy pracyfizycznej wysiłki mikroczy makroekonomistówłatwo stają sięprzelewaniem z pustegow próżne.Obserwując naszeżycie publiczneodnoszę wrażenie, żeci, którzy na opiniępubliczną mają największywpływ jakbyo tych wszystkichoczywistościach naglezapomnieli: ukształtowałsię dosyć infantylnywizerunek kapitalistycznejekonomii jakoswoistego perpetuummobile. Na naszychoczach staje sięcoś, co należy nazwaćprzeżywaniem przełomowegomomentuw historii ludzkości inie jest to humbug słowny: społeczeństwupracy systematycznie... kończy się praca.Każda racjonalizacja ukierunkowanajest bowiem na to, żeby mniejsza liczba zatrudnionychwykonywała tyle samo, a najlepiejjeszcze więcej. Dlaczego? Cała racjonalnośćnowoczesnego myślenia i racjonalizacjaświata pracy polega właśnie na tym,że szukamy bezpośredniej, najkrótszej drogiprowadzącej do celu. Produkować corazwięcej, przy coraz mniejszych nakładach- oto definicja postępu prowadzącego dotego, że każdy nowy pomysł zakłada wyrzuceniena śmietnik tego, co było jeszczeużywane z braku czegoś lepszego.Dziś, zaczyna się eliminować pracę zprocesu produkcji gospodarczej i zdaniemekspertów, za kilkadziesiąt lat ta powszechnai niezbędna każdemu ludzka praca zniknieprawdopodobnie w większości krajówrozwiniętych. Już obecnie wiele czynnościwykonywanych przez inteligentnemaszyny zmniejsza zapotrzebowanie naludzką pracę a proces ten nabiera tempa.Nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale ponad75 proc. ludności czynnej zawodowow krajach rozwiniętych zajmuje się pracąmniej lub bardziej powtarzalną. Ta możebyć wykonywana przez coraz doskonalszesystemy automatyczne, skomputeryzowanie,robotyzację, co wymusza likwidowaniedotychczasowych stanowisk pracy. Jużdziś robotnicy, technicy, urzędnicy różnychszczebli i branż pracują w niepełnym wymiarzeczasu, robota ma charakter tymczasowy.Obserwujemy, że sektor usług już objętoburzliwym procesom automatyzacji, aczyni się to nadal w bankach, firmach ubezpieczeniowych,handlu hurtowym i detalicznym,administracji. W ślad za planamirestrukturyzacji, przedsiębiorstwa realizująplany zwolnień pracowników, likwiduje siętradycyjne struktury, procedury i standardy,kadry zastępuje niewielkimi zespołami specjalistówod informatyki i sieci telekomuni-28POWIAT SŁUPSKI NR 3-4 (109-110) • MARZEC-KWIECIEŃ 2010
co stanie się z milionami ludzi, dla których zabraknie pracy?a - zatracanakacyjnych. Wszystko po to, by zmniejszyćkoszty - wydatki na płacę i liczbę stanowiska przez to zwiększyć rentowność, utrzymaćsię na rynku, wygrać z konkurencją. Innymisłowy, postęp technologiczny i organizacyjnyskutkuje zawsze i wszędzie ograniczeniemmiejsc pracy a w świecie totalnej konkurencjirynkowej nikt z tego postępu niezrezygnuje. Rodzą się jednak pytania, którychpolitycy i ekonomiści nie mają żadnejochoty formułować. <strong>Co</strong> stanie się z owymimilionami ludzi, dla których zabraknie pracy?<strong>Co</strong> należy zrobić, robić już dziś, by dobrodziejstwai korzyści jakie daje gospodarkaoparta na wysokiej technologii, dystrybuowaćwe właściwy sposób? Jak do tejpory, całą śmietankę spijają akcjonariuszerozmaitych spółek, wszelakiej maści prezesii menadżerowie, no i elita pracownikówznana w ogólności jako „elita władzy”.Może ktoś powiedzieć, że pytania tegotypu są nie bardzo sensowne, są bliższegdybaniu, natury futurologicznej czy redakcyjnejatrakcyjności tematu i rozważań„co by było gdyby...”. Jakąś prawdą jest to,że nasz kraj jest w sytuacji psa gończegona wyścigowym ringu ścigającym zajączka- za unijną kasę próbującym nadrobić kilkudziesięcioletniezaniedbania i zapóźnieniaw stosunku do krajów rozwiniętych starejEuropy. Siłą rzeczy, rynek pracy na etapieelementarnego rozwoju jest mało czuły naw.w zagrożenia. Ale czy na pewno? Przezwyciężaniekryzysu gospodarczego tak,jakoby go nie było, nie ma tu nic do rzeczy?Póki co, rośnie stale rzesza bezrobotnychlub nie mogących po raz pierwszyznaleźć zatrudnienia. Pochwycona w spiralęobniżającą ich pozycję społeczną i pozbawionajakiegokolwiek sposobu zaradzeniatemu upadkowi, żeby przeżyć, zacznieszukać alternatyw i nie tylko „gasić światło”,artykułować swoje niezadowolenie, z któregonieparlamentarna brutalność na internetowychforach jest na razie tylko nieszkodliwympianiem. Na razie, a co <strong>dalej</strong>?Wepchnięci przez wyrafinowaną technikęw beznadziejną sytuację,coraz powszechniejbędą skłonni braćsiłą to, czego odmawiaim funkcjonującysystem gospodarczy.Módl się i pracuj,w świetle powyższegowydaje się, żejesteśmy na najlepszejdrodze do kroczeniaw mało świetlistąprzyszłość i do zapewnieniamożliwościrealizowania jedyniepierwszego członu tegowezwania: módlmysię, co i też ładnieczynimy.Czy jednak samamodlitwa wystarczy?Cześć frajerzy,dewaluacja pracy trwai jest to sytuacja czystokulturowa. W klimacieniemoralności przekrętstał się obowiązującąnormą, jeśli nie chce się wyjść na frajera,sposobem bycia, normą i etyką tworzącejsię subkultury. Tadeusz Różewicz w „Kartotece”powiedział: „...czasy są niby duże,ludzie trochę mali...”. Tzw. biznes, biznesmeniw nowych warunkach ustrojowych mielibyć solą ziemi naszej. Stali się bezkrytycznymineofitami dzikiego kapitalizmu, kapitalizmupolitycznego, pokerowego sukcesu:absolutnie wolnego rynku, bez zasadi ocen moralnych, bez etyki, bez tolerancjii poszanowania prawa. Ich moralność jestwytworem oświecającym kant blaskiemżyczliwości: obywają się bez honoru i kultury,bez szacunku do państwa i obywateli,bez dbałości o jedno i drugie. Jawnie zaprzeczajątezie o gospodarce rynkowej jakoustroju budowanym na fundamencie pracy,wymuszającym dobrą robotę, efektywnośći racjonalność zachowania. WykorzystanieFot. J. Maziejukluk prawnych, znajomości, układy, powiązania,koterie, kumoterstwo, nepotyzm dominujew biznesie dekorującym się wzniosłymibalami bogaczy, z których lichy dochódprzeznacza się na biednych.W dzisiejszej hierarchii społecznej pojęciaawansu w biznesie i kwalifikacji biznesmenanie są przejrzyste. Dawny cinkciarzrobi kasę w nieruchomościach lubcoś produkuje, księgowy handluje bursztynem,lekarz szyje ubrania, inżynier handlujepasmanterią lub ciuchami, nauczycielkasprzedaje mięso czy warzywa. Wszystkimbrakuje specjalistycznego wykształcenia,fachowości, przejrzystości widzenia światabiznesu, umiejętności zaprogramowaniasię na sukces, do tego wszystkiego posiadaniaswojego stylu i klasy. Nic dziwnego,że wielu tonie w morzu niespodzianek.Tzw. biznes jest taki jaki jest i nie możebyć inny, choćby dlatego lub m.in. dlatego,że Polska znajduje się na absolutnieszarym końcu pod względem innowacyjnościz powodu braku jej powiązania zkomercjalizacją, a tej z obopólną zyskownością.Świat nauki i postępu tworzy wizjei pomysły nie znajdujące zastosowaniana rynku, sobie a muzom, a biznes klepieto, co udaje się przenieść technologicznieczy produktowo z innych krajów. Czy słyszałktoś o markowych produktach, hitachpolskiej gospodarki? Problem innowacyjnościjest bardziej skomplikowany niż sięwydaje i dotyczy równie mocno szkolnictwai edukacji zawodowej, absolwentów,ich przydatności dla innowacyjnego rynkujak i przepisów prawa oddalających od siebienaukę i biznes. Dziesiątki polskich patentówkupuje Szwajcar czy Niemiec a niepolski biznesmen. Obraz nie jest zbyt ciekawy,a uzupełnia go biurokracja państwa,bezwolna i często skorumpowana do tegobezkarna w swoich poczynaniach za sutewynagrodzenie.Czy można nazwać płacą efektywnąkrociowe zarobki członków zarządu miasta,gminy, samorządowców różnych opcji politycznych,grzeszników bez winy, li tylko kłócącychsię bez umiaru o mizerię projektowądla miasta, gminy, czy zapyziałej wioszczyny?W politycznym biznesie znamy przykłady,kiedy ludzie postawieni do brania odpowiedzialnościza ład pracy społeczeństwa,robią głupstwa, brudzą ręce, potem zacinająsię chcąc zachować twarz i stanowisko zawszelką cenę nie bacząc na społeczne stratywynikające z takiej postawy.Faktycznie stwarzają klimat bezprawia,sankcjonują go i chcą, by im <strong>dalej</strong>czapkowano. Ludzie bez kręgosłupa moralnegołączą ignorancję i niekompetencjęz dobrym samopoczuciem. A mogłoby byćtak dobrze, w łonie klasy politycznej i klasybiznesu powinny się konstytuować nowoczesne,otwarte poglądy na świat ekonomiczny,nowe idee, sposoby myślenia, działania,powstawać nowoczesne produkty inowa organizacja pracy.dewaulacja pracy trwa i jest to sytuacja czysto kulturowaPOWIAT SŁUPSKI NR 3-4 (109-110) • MARZEC-KWIECIEŃ 201029