29.03.2023 Views

POST_SCRIPTUM_1_23_21_

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury.

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury.

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

<strong>POST</strong><br />

NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />

LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />

<strong>SCRIPTUM</strong><br />

P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />

MAGDALENA ABAKANOWICZ<br />

ZŁOCI SIĘ W CZERNI<br />

MAGDALENA KAPELA<br />

T A T E M O D E R N W L O N D Y N I E<br />

O LISTACH POŚWIATOWSKIEJ<br />

I MORAWSKIEGO<br />

PROF. IZOLDA KIEC<br />

RUBAJATY PO POLSKU<br />

„RĘKA PISZĄCA” – WOJCIECH KASS<br />

W POSZUKIWANIU NADZIEI<br />

WYWIAD Z AGATĄ TUSZYŃSKĄ<br />

Ulice pełne obrazów<br />

L U I G I G R I E C O<br />

HYPERSPACE<br />

G R U P P A S I E D E M<br />

LESZEK ŻEGALSKI<br />

FASCYNUJĄCY BARBARZYŃCA<br />

1 / 20<strong>23</strong> (<strong>21</strong>)<br />

www.postscriptum.uk<br />

www.postscriptumfundacja.com<br />

fb: post scriptum<br />

Gość specjalny<br />

NIE-PROSTY ARTYSTA GRAFIK<br />

ADAM ŻEBROWSKI<br />

„Jeden z milionów zapomniany numer”<br />

POEZJA OBOZOWA<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

1


WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />

https://www.yumpu.com/user/postscriptum.mag<br />

DRUK NA ŻYCZENIE: 24,95 zł<br />

ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />

https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />

Prawa do indywidualnych utworów pozostają przy twórcach.<br />

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych<br />

i zastrzega sobie prawo do redagowania tekstów.<br />

FUNDACJA WSPIERANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

05-092 Łomianki<br />

ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5,<br />

KRS 0000908539<br />

NIP 1182225810,<br />

e-mail: biuro@postscriptumfundacja.com<br />

www.postscriptum.uk postscriptum.mag@gmail.com fb: post scriptum redakcja@postscriptum.uk<br />

SPIS TREŚCI:<br />

PROZA<br />

14 MICHAŁ PAWEŁ URBANIAK – Opowiadanie (Cz. 2)<br />

38 Prof. Izolda Kiec o listach Poświatowskiej i Morawskiego<br />

48 Recenzja Droga do siebie. O poczuciu wartości – Robert Knapik<br />

52 Wywiad z AGATĄ TUSZYŃSKĄ – Agnieszka Herman<br />

58 Felieton Juliusza Wątroby<br />

72 Ręka pisząca – WOJCIECH KASS<br />

86 BASIA SZYMANEK – Opowiadanie<br />

poezja<br />

sztuki wizualne<br />

16 JOANNA NORDYŃSKA – wiersze<br />

18 Wanda Dusia Stańczak o poezji obozowej<br />

<strong>23</strong> KLAUDIA W. CHUDOWOLSKA – wiersze<br />

37 MARTA BOCEK – wiersze<br />

45 Rubajaty po polsku – Beata Kulaga – recenzja<br />

46 ROBERT BARANOWSKI – wiersze<br />

50 NIELS HAV – wiersz<br />

56 IRENA SZYMAŃSKA – wiersze<br />

71 KASIA DOMINIK – wiersze<br />

96 Wiersze polecane – ENORMI STATIONIS<br />

100 ALICJA SANTARIUS – wiersze<br />

4 Wywiad z MAGDALENĄ KAPELĄ – Juliusz Wątroba<br />

24 Wywiad z ADAMEM ŻEBROWSKIM – Anna Maruszeczko<br />

62 LUIGI GRIECO – fotografia<br />

76 MAGDALENA ABAKANOWICZ w Tate Modern – Renata Cygan<br />

88 Wywiad z AGNIESZKĄ CHARUBĄ – Agnieszka Herman<br />

98 Gruppa Siedem – LESZEK ŻEGALSKI<br />

110 Łukasz Radwan o sztuce PIOTRA JAKUBCZAKA<br />

112 Orapizm w Rzymie – KRZYSZTOF KONOPKA<br />

inne<br />

12 Światowy Dzień Sztuki – Wanda Dusia Stańczak<br />

102 KĄCIK SATYRYCZNY<br />

104 HYPERSPACE – Irruptive Chora<br />

ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />

Renata Cygan (redaktor naczelna), Zastepczynie redaktor naczelnej: Joanna Nordyńska i Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

Redaktorzy: Juliusz Wątroba, Anna Maruszeczko, Izolda Kiec, Wanda Dusia-Stańczak, Renata Szpunar,<br />

Robert Knapik, Iza Smolarek, Alex Sławiński, Agnieszka Herman. Rysunek satyryczny: Jarosław Janowski<br />

Gościnnie: Beata Kulaga, Wojciech Kass, Łukasz Radwan, Ania Mokrzycka i Agata Kik<br />

Korekta: Aleksandra Krasińska, Joanna Olszewska, Dominika Paluch i Małgorzata Nowak<br />

Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan i Joanna Nordyńska<br />

2<br />

Skład, łamanie i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Na okładce:<br />

Rzeźba Magdaleny Abakanowicz.<br />

Foto: Renata Cygan<br />

Wiosenna magia powoli daje o sobie znać – świat zaczyna pączkować,<br />

zazielenia się, niebo coraz częściej błękitnieje (co prawda z doskoku<br />

i nieśmiało, ale zawsze…), na obrazach Magdaleny Kapeli złoci się czerń,<br />

Agata Tuszyńska zbiera poetyckie pomysły do błękitnej teczki, Juliusz Wątroba pisze<br />

o wariacjach niebieskiego ptaka, a na okładce „Post Scriptum” króluje brązowy<br />

abakan. Mieszkający w Muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Praniu poeta<br />

i eseista Wojciech Kass nasłuchuje tajemnic, którymi także niewątpliwie owiane<br />

są senne, rozmyte (głównie czarno-białe), wprowadzające nas w baśniowy nastrój<br />

zdjęcia-obrazy mediolańczyka Luigiego Grieca.<br />

WSTĘPNIAK<br />

Gość specjalny tego numeru, jeden z czołowych polskich plakacistów, Adam Żebrowski<br />

w wywiadzie udzielonym Annie Maruszeczko mówi, że w plakacie nie należy<br />

za bardzo kombinować, bo się przekombinuje. Przekonuje także, że mniej znaczy<br />

więcej, a my mu wierzymy.<br />

Polska sztuka podbija świat: Krzysztof Konopka i jego orapizm rama w ramę<br />

z Tamarą Łempicką rozgościli się na wystawie „Tamara” w galerii Micro Art Visive<br />

w Rzymie, a monumentalne, tkane rzeźby Magdaleny Abakanowicz zawładnęły<br />

Tate Modern w Londynie – uczta!<br />

Podobno czytanie stało się znów modne, więc zgodnie z najnowszymi trendami<br />

zaglądajcie do nas, drodzy Czytelnicy, nie tylko po to, by nacieszyć oczy pięknymi<br />

obrazami, lecz także – by napełnić duszę słowem pisanym. Na przykład esejem<br />

prof. Izoldy Kiec o listach Poświatowskiej i Morawskiego, czyli historią czułego<br />

związku chorej na serce poetki i niewidomego prozaika, albo refleksją nad przeszłością<br />

i przyszłością w artykule o nowatorskim projekcie HYPERSPACE w Londynie,<br />

albo rubajatami – trochę zapomnianym gatunkiem poetyckim.<br />

Jednym słowem: jest co czytać, jest co oglądać, jest się nad czym zadumać.<br />

Bardzo serdecznie zapraszamy Państwa do pierwszego w tym roku (a <strong>21</strong>. z kolei)<br />

numeru „Post Scriptum”. Życzymy miłej lektury i wielu artystycznych wrażeń.<br />

Redaktor naczelna<br />

www.postscriptum.uk, fb: post scriptum, e-mail: redakcja@postscriptum.uk<br />

Wydawca: Post Scriptum LTD, Watford, UK<br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />

UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

3


MAGDALENA KAPELA<br />

Magdalena Kapela urodziła<br />

się, mieszka i tworzy w Bielsku-Białej.<br />

Artystka malarka,<br />

absolwentka Wydziału Artystycznego<br />

na kierunku Grafiki<br />

i Malarstwa Akademii Sztuk<br />

Pięknych w Katowicach. Autorka<br />

licznych wystaw indywidualnych<br />

oraz zbiorowych. Jej<br />

prace znajdują się w prywatnych<br />

kolekcjach w Polsce i za<br />

granicą. Były prezentowane<br />

w telewizji. Artystka wszechstronna:<br />

uprawia malarstwo<br />

sztalugowe, portretowe, grafikę,<br />

tworzy murale i niezwykłymi<br />

dziełami „ożywia” zimne<br />

przestrzenie przemysłowe.<br />

Jako pierwsza kobieta w Polsce<br />

wprowadziła sztukę do<br />

przemysłu i sama wymalowała<br />

kilkadziesiąt silosów. Ostatnio<br />

łączy podróże z malowaniem,<br />

tworząc na żywo złote obrazy<br />

na czarnych płótnach w Barcelonie,<br />

Paryżu, Rzymie…<br />

4<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

5


M agdalena<br />

KAPELA<br />

6<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ZŁOCI SIĘ W CZERNI<br />

Magdalenę Kapelę poznałem przypadkiem – choć niektórzy mówią, że<br />

nie ma przypadków – na… Kongresie Kobiet! Nie, nie jestem kobietą,<br />

ale światłe kobiety, organizatorki tej spektakularnej imprezy, doszły do<br />

wniosku, że swoim głupim gadaniem mogę ubarwić już i tak wielobarwne<br />

wydarzenie. Nie miały chyba świadomości, co czynią! Główną atrakcją<br />

części artystycznej były dużego formatu fotografie aktów! autorstwa<br />

Magdaleny. Fotografie artystyczne, pełne tajemnic, kobiecości, niedomówień<br />

– bardziej do domyśleń i wyobraźni odbiorców, gdyż panie,<br />

uchwycone na oryginalnych zdjęciach, prezentowały swoje niewątpliwe<br />

wdzięki zawoalowane przejrzystymi tkaninami, muślinami, światłem,<br />

cieniem, mrokiem…<br />

W grupie przedsiębiorczych kobiet Magdalena od razu rzuciła mi się<br />

w szeroko otwarte… nie, nie ramiona, tylko oczy! Gdy nas sobie przedstawiono<br />

i zasugerowano, byśmy razem wyszli na scenę, nasza pierwsza<br />

rozmowa wyglądała tak:<br />

– Co pan będzie prezentował?<br />

– Nie mam pojęcia, ale najpierw uwiodę Panią, potem pozostałych<br />

sześćset kobiet na widowni, a dalej już samo pójdzie… – Wielkie piwne<br />

oczy Magdaleny zrobiły się jeszcze większe.<br />

– Ale jak my wyjdziemy razem na scenę? – zapytała z pewną nieśmiałością.<br />

– Normalnie: biorę cię za rączkę i udajemy się w objęcia reflektorów!<br />

Muszę tu wyjaśnić konsternację Magdy, wynikającą zapewne z tego, że<br />

prezentowana artystka mogłaby z powodzeniem być koszykarką, a ja…<br />

wyrośniętym krasnoludkiem! Dominującą tematyką jej twórczości jest<br />

miłość. Wypada więc rozpocząć rozmowę z artystką (kawę już zaczęliśmy)<br />

od tej właśnie tematyki, chyba najtrudniejszej.<br />

Wprawdzie wszyscy mieli do czynienia z miłością<br />

(z lepszym lub gorszym skutkiem), ale opowiedzieć<br />

o miłości pędzlem czy słowem, to już coś<br />

trudnego… Jeśli ma to być oryginalne, jedyne,<br />

rzucające się w oczy, wywołujące u odbiorcy skojarzenia,<br />

wspomnienia czy marzenia… A Twoje<br />

prace takie właśnie są. Najbardziej cenię te, na<br />

których złocą się w czerni, potraktowane syntetycznie,<br />

skrótowo, niemal beznamiętnie i zimno<br />

postacie w pozach niepozostawiających wątpliwości<br />

o co chodzi, wyłaniające się z czerni, w której<br />

skryć się może wszystko. Złoto też nieprzypadkowe…<br />

Wiem, że trudno mówić o swoich pracach,<br />

bo artysta prezentuje się za pomocą dzieł, ale jeśli<br />

możesz, powiedz, jak postrzegasz to, co robisz<br />

„w temacie miłości”, głównie w malarstwie?<br />

Temat miłości jest mi bliski, gdyż miłość jest<br />

wszechobecna. Jest naszym centrum, jest sercem,<br />

które ma ponad czterdzieści tysięcy neuronów<br />

i kilka tysięcy neuroprzekaźników. Jest więc potężna<br />

moc w tym wszystkim. Naszym najsilniejszym<br />

zmysłem – wzrokiem – przyciągamy to, na<br />

co patrzymy i na czym się koncentrujemy. Dlatego<br />

ten temat przewija się w moim malarstwie.<br />

Miłość to siła, afrodyzjak. Wizualizacja miłości<br />

za pomocą obrazów jest potężną afirmacją. Tak<br />

uważam ja i moi klienci, którzy patrzą na miłość<br />

i cenią sobie tę kolekcję. Maluję głównie akry-<br />

7<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


lem, używam czerni, szmaragdu<br />

oraz złota ukraińskiego. A to właśnie<br />

złoto ma największą wibrację<br />

z wszystkich kolorów. Serię miłości<br />

maluję od czasu pandemii, kiedy<br />

ludziom najbardziej brakowało miłości,<br />

przytulenia i bliskości, ale tak<br />

naprawdę temat jest cały czas aktualny,<br />

ponieważ najczęściej odrzucamy<br />

serce na rzecz racjonalności.<br />

A to w nas, w naszym sercu, znajdujemy<br />

odpowiedź na wszystko. „Jest<br />

gdzieś życie piękniejsze od wierszy.<br />

I jest miłość. I ona zwycięży. 1 ” – pisał<br />

Władysław Broniewski.<br />

Dobry początek mamy za sobą.<br />

A jaki był początek Twojej przygody<br />

ze sztuką, która stała się pasją,<br />

miłością, wreszcie zawodem?<br />

Już jako dziecko ceniłam sobie dobry<br />

styl, klasę i marzyłam o luksusie.<br />

Zainspirowała mnie nauczycielka od<br />

plastyki, która była osobą dystyngowaną<br />

i jednym z moich pierwszych<br />

mentorów. To właśnie ona obudziła<br />

we mnie głębokie pragnienie realizowania<br />

siebie poprzez sztukę.<br />

Zbudowała we mnie cel, aby pójść<br />

do liceum plastycznego. W drugim<br />

roku liceum pokazałam moje prace<br />

profesorom na plenerze malarskim<br />

i usłyszałam słowa zachwytu. Po raz<br />

pierwszy poczułam, że znalazłam<br />

się w swoim własnym środowisku.<br />

Poczułam, że sztuka jest mi bardzo<br />

bliska i jest częścią mnie. Uwierzyłam,<br />

że poprzez malarstwo nadaję<br />

czemuś sens, wyrazistość. Zanim<br />

ukończyłam ASP, Wydział Grafiki<br />

Artystycznej, a potem Wydział Malarstwa,<br />

próbowałam studiować<br />

cztery różne kierunki, w tym prawo<br />

i administrację, które były, tak sądzę,<br />

upewnieniem się tylko, że to<br />

nie dla mnie. Ukończyłam studia na<br />

Akademii Sztuk Pięknych na dwóch<br />

kierunkach. To był bardzo przydatny<br />

etap mojego życia. Przyniósł mi<br />

rozwój i docenienie tego wszystkiego,<br />

co dostałam od profesorów, wyposażenia<br />

uczelni i czasu, który dobrze<br />

i świadomie wykorzystany daje<br />

zaplecze na całe życie. Do tej pory<br />

czuję zapach sal, pamiętam porady,<br />

myśli, procesy tworzenia i nie<br />

zapomnę ich do końca życia. Zapragnęłam<br />

robić rzeczy z rozmachem.<br />

1 W. Broniewski, Poezja, za: [online] https://zcyklu.pl/wslowach/zywe-slowa/kto-jest-poeta-wladyslaw-broniewski-poezja/,<br />

data dostępu: 10.02.20<strong>23</strong>.<br />

8<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Zrozumiałam, że muszę wykonać<br />

pracę i działać na sto procent. Już<br />

wiedziałam, że marzenia, pasja stanowią<br />

nieodłączną część mojego<br />

życia. Przełomem było namalowanie<br />

portretów Martyny Wojciechowskiej<br />

i Zbigniewa Religi, z których<br />

ten ostatni znajduje się w jego<br />

prywatnym gabinecie w szpitalu<br />

w Zabrzu. Moje obrazy pojawiły<br />

się na wystawach w Warszawie,<br />

m. in. na Gali Business Woman and<br />

Life oraz w Zabrzu na Gali Fundacji<br />

im. prof. Zbigniewa Religi Dzisiaj<br />

poszukuję inspiracji w samym życiu<br />

i ludziach. Obserwuję i czerpię<br />

motywację z rzeczy dla mnie ważnych.<br />

Maluję obrazy z historią, o ludziach<br />

i ich wkładzie w życie świata.<br />

Bo sztuka to sens życia!<br />

Jestem w pracowni artystki,<br />

gdzie święta Rita w aureoli,<br />

(z portretu, który zadomowi<br />

się w… kościele) tuli się do goluśkiego<br />

atlety na czarnym tle,<br />

gdzie rozchybotaną gondolą<br />

przypłynie z Wenecji pewnie<br />

Casanowa, a bezwstydna para<br />

(robi bara-bara) i nie widzi nikogo,<br />

nie czuje zimna, bo tak to już<br />

jest w miłosnych uniesieniach,<br />

których pracownia Magdy pełna.<br />

W drugim kącie królowa<br />

Elżbieta II (jak żywa) spogląda<br />

z wyższością na prezydenta<br />

Warszawy Rafała Trzaskowskiego,<br />

a nieznany mi (nawet


z widzenia) nadęty osobnik patrzy<br />

na starożytne freski… Słowem<br />

galimatias, wielobarwność<br />

z czernią.<br />

Wybacz, Magdo, że się zapatrzyłem<br />

na Twoje królestwo,<br />

ale skoro nawet królowa na<br />

portrecie, prawda, że w podejrzanym<br />

towarzystwie, to trzeba<br />

zachować szacunek i – by<br />

nie naruszać etykiety – zapraszam<br />

Cię do kawiarni.<br />

W „naszej” kawiarni, przy „naszym”<br />

stoliku, tradycyjnie zamawiamy<br />

gorącą czekoladę.<br />

Widok na kamienice rynku podpowiada<br />

mi kolejne pytanie.<br />

Już jako dziecko<br />

ceniłam sobie<br />

dobry styl, klasę<br />

i marzyłam<br />

o luksusie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

9


celu wprowadzenie sztuki, malarstwa,<br />

a więc odpowiedniego koloru<br />

oraz aranżacji artystycznej, która<br />

dawałaby energię, a także mocno<br />

zwracała uwagę. Moje wstęgi energii<br />

z dominantą pomarańczu wygrały.<br />

I tak zaczęło się malarstwo w strefie<br />

wybuchu, gdzie każda iskra mogła<br />

spowodować eksplozję i rażenie na<br />

kilometr. Wyzwanie godne realizacji<br />

projektu, konieczność zmierzenia się<br />

z bardzo trudnymi warunkami. Tak<br />

więc „fruwałam” po rusztowaniach<br />

w obliczu przemysłowych kolosów,<br />

podpiętych pod prąd. Myślę, że Michał<br />

Anioł był na podobnych wysokościach,<br />

malując Kaplicę Sykstyńską.<br />

Później projekt rozwinął się tak<br />

ciekawie, że namalowałam na tych<br />

właśnie silosach fabrycznych również<br />

Mona Lisę i kilka znanych obrazów<br />

świata. Fabryka podlegająca ścisłym<br />

procedurom zapewniała pracownikom<br />

prawdziwą sztukę. To znacząco<br />

wpłynęło na poprawę jakości pracowniczej.<br />

Pewnego dnia pani pracująca<br />

w tym przemyśle 30 lat powiedziała:<br />

„Jak patrzę na malowane przez panią<br />

silosy, to znikają mi problemy”. Więc<br />

cel został osiągnięty.<br />

Magdo, miałem o tym nie wspominać,<br />

że zachciało Ci się uprawiać<br />

sporty walki! Jestem całym serce za!<br />

Wszak już starożytna sentencja głosi,<br />

że „w zdrowym ciele zdrowy duch.<br />

Mówię o tym celowo, bo jesteś autorką<br />

znakomitych, pełnych dynamiki<br />

i ruchu olejnych obrazów, prezentujących<br />

sportowców w akcji. Nim<br />

wydobrzejesz i pójdziesz na kolejny<br />

trening, powiedz coś na ten temat.<br />

Magdaleno, nie ograniczasz się tylko<br />

do tworzenia w pracowni, ale wychodzisz<br />

w plener, choćby miejski. Twoje<br />

(trójwymiarowe!) murale ozdabiające<br />

fasady firm czy parkanów świadczą<br />

o Twojej niezwykłej wszechstronności,<br />

ale i odwadze! Bo malowanie<br />

na oczach gapiów, kilka metrów nad<br />

ziemią, nie jest chyba proste. Ale Ty<br />

zrobiłaś coś jeszcze bardziej niezwykłego<br />

i nowatorskiego: w przemysłowej,<br />

zimnej i odhumanizowanej<br />

przestrzeni malowałaś na ogromnych<br />

zbiornikach gigantyczne obrazy, wdrapując<br />

się na chybotliwe rusztowania,<br />

tachając farby i wszystko, co sprawia,<br />

że dzięki Tobie ponure fabryczne hale<br />

10<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

nabierały życia. To coś niezwykłego.<br />

Podziwiałem Twoją kreatywność<br />

i małpią sprawność fizyczną!<br />

Moja przygoda z malarstwem<br />

w przemyśle zaczęła się od wygranego<br />

konkursu. Firma PPG, znana<br />

na całym świecie z produkcji farb,<br />

ogłosiła konkurs na wprowadzanie<br />

sztuki do przemysłu, a dokładnie<br />

na wymalowanie artystycznie kilkudziesięciu<br />

zawieszonych na sześciu<br />

metrach wysokości, ważących około<br />

dwudziestu ton silosów (egalizatorów)<br />

produkujących farby. Odpowiadając<br />

na zlecenie, przygotowałam<br />

projekty na słoikach. Projekt miał na<br />

Sport jest ważny w moim życiu. Gdybym<br />

nie zajmowała się sztuką profesjonalnie,<br />

na pewno byłabym częściej<br />

na macie. Oglądam często zawody<br />

boksu, MMA, to mnie odpręża. Trochę<br />

znam reguły walk i jest mi łatwiej<br />

zrozumieć to i poczuć.<br />

Magdaleno, inspiracją do Twoich<br />

obrazów są (jak przypuszczam!) nie<br />

tylko Twoje bujne przeżycia, ale i podróże<br />

po Europie, gdzie podziwiasz<br />

oryginały dzieł genialnych artystów<br />

oraz zachwycasz się cudami architektonicznymi,<br />

które utrwalasz na<br />

płótnach „na żywo” i w plenerze. Czy<br />

te artystyczne podróże wiele wnoszą<br />

w Twoje postrzeganie świata? Jaki<br />

mają wpływ na Twoją twórczość?<br />

Podróże to esencja życia. Nie wyobrażam<br />

sobie już, że mogłabym pojechać<br />

w podróż bez płótna i farb. Wybieram


Żyję i tworzę, kierując się<br />

coraz częściej intuicją<br />

miejsca, które mają dla mnie znaczenie,<br />

często historyczne, jak na<br />

przykład Plac Świętego Marka czy<br />

Koloseum. Ta ogromna siła płynąca<br />

z otoczenia, w którym jestem, sprawia,<br />

że pękam z dumy po zakończeniu<br />

malowania. To rodzaj spełnienia.<br />

Potem idę na pyszną kawę<br />

i cieszę się tym wszystkim.<br />

Magdo, pozwolisz, że zejdziemy<br />

jednak z obłoków albo chociaż<br />

z rusztowania, z którego szczęśliwie<br />

nie spadłaś, na ziemię. Jesteś<br />

nie tylko wyjątkową artystką,<br />

ale także musisz być, bo takie<br />

mamy czasy dla artystów, „kobietą<br />

wszechstronną”: zajmować się firmą,<br />

klientami, wyjazdami, by czerpać<br />

inspirację na kolejne dzieła,<br />

kupować materiały, wspierać różne<br />

fundacje, a feminizmem tknięta<br />

jesteś tam, gdzie być powinnaś;<br />

wreszcie realizujesz konkretne<br />

zamówienia. Może przychodzi Ci to<br />

nieco łatwiej, bo jesteś przebojowa,<br />

konkretna, wiesz, czego chcesz,<br />

nie dajesz się stłamsić niekompetentnym<br />

kreaturkom. Powiedz, jak<br />

się odnajdujesz w tym świecie, gdy<br />

wyobraźnię, artystyczne uniesienia,<br />

wrażliwość owocującą dziełami musisz<br />

odstawiać często w kąt i schodzić<br />

z Olimpu w szarzyznę codzienności,<br />

by załatwiać niezbędne przyziemne<br />

sprawki, by obronić siebie w sobie,<br />

a nie zginąć, czy się poddać, zamieniając<br />

powołanie do bycia artystą na<br />

komercyjne disco polo.<br />

To proste. Żyję i tworzę, kierując się<br />

coraz częściej intuicją. Nie koncentruję<br />

się na tym, co powinno być według<br />

innych ludzi. Jeśli mam coś do<br />

powiedzenia poprzez sztukę, to musi<br />

to mieć mój wymiar i styl. Swoją pracę<br />

traktuję zadaniowo. Kiedyś Pablo<br />

Picasso powiedział, że nie czeka się<br />

na natchnienie, tylko lenie czekają.<br />

Bardzo często łączę wiele czynności,<br />

które finalnie kończą się sztuką. Jest<br />

to proces. Ale oprócz tego jest wiele<br />

czynności, które sprowadzają się<br />

do prowadzenia firmy, udzielania się<br />

w fundacjach, wyjazdów, planów,<br />

spotkań, które sama organizuję<br />

i w których uczestniczę.<br />

Dziękuję, Magdaleno. Życzę wielu<br />

podróży, a mało… kontuzji oraz<br />

wielu inspirujących spotkań z wyjątkowymi<br />

ludźmi… słowem tego, byś<br />

w tym świecie znalazła swoje miejsce,<br />

w którym dobrze się czujesz<br />

i pięknie tworzysz! [JW]<br />

ROZMAWIAŁ:<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

11


Światowy Dzień Sztuki<br />

„Sztuka jest bez wątpienia jednym<br />

z najczystszych i najwyższych elementów<br />

ludzkiego szczęścia” – powtarzam<br />

za Johnem Lubbockiem, 1. baronem<br />

Avebury (1834–1913), angielskim<br />

antropologiem, archeologiem,<br />

biologiem, politykiem, arystokratą,<br />

członkiem parlamentu. Powtarzam,<br />

bo w pewnym sensie przemawia do<br />

mnie ten wywód. W ramy definicji<br />

bowiem nie da się sztuki wstawić najpełniej.<br />

Zawsze z którejś strony coś<br />

wystaje, nie pasuje, określenie zostawia<br />

niedosyt. Jest ona jednak niewątpliwie<br />

czymś wyjątkowym, co sprawi,<br />

że nie pozostaniesz obojętny, że coś<br />

poczujesz, poruszy cię. Obojętne,<br />

w którą stronę. Myślę zatem, że John<br />

Lubbock, mówiąc o szczęściu, miał na<br />

myśli twórcę, a nie odbiorcę, bowiem<br />

reakcje na takie samo dzieło bywają<br />

diametralnie różne, wywołują emocje<br />

od podziwu, poprzez zdziwienie,<br />

aż do oburzenia czy odrazy. A każda<br />

z tych emocji potwierdza właśnie, że<br />

mamy do czynienia ze sztuką.<br />

Ciekawa zdania na ten temat ludzi<br />

z tą dziedziną w różny sposób związanych<br />

pokusiłam się o odszukanie ich<br />

wypowiedzi, cytatów o sztuce. Ponad<br />

72 znalazłam na internetowej stronie<br />

ABAREN Art&Life. Pozwolę sobie kilka<br />

zacytować.<br />

Pablo Picasso podpowiadał – „Naucz<br />

się zasad jak profesjonalista, abyś<br />

mógł je łamać jak artysta”.<br />

„Sztuka ma budzić niepokój, uspokajanie<br />

jest rolą nauki” – Georges<br />

Braque.<br />

ale – z jakiegoś powodu – sądzi, że<br />

dobrym pomysłem byłoby im je przekazać”<br />

– Andy Warhol.<br />

„Liczy się nie to, na co patrzysz, ale to,<br />

co widzisz” – Henry David Thoreau.<br />

„Sztuka jest królową wszystkich nauk<br />

przekazujących wiedzę wszystkim pokoleniom<br />

świata” – Leonardo da Vinci<br />

„Jestem swoim własnym eksperymentem.<br />

Jestem swoim własnym<br />

dziełem sztuki” – Madonna.<br />

„Każdy artysta był najpierw amatorem”<br />

– Ralph Waldo Emerson.<br />

Ile wypowiedzi, tyle spojrzeń na sztukę.<br />

Świat ujrzał w niej jedno: skarb<br />

bezcenny, który trzeba chronić, pielęgnować<br />

w każdym zakątku. 15 kwietnia<br />

obchodzony jest Światowy Dzień<br />

Sztuki. Na święto wybrano dzień urodzin<br />

Leonarda da Vinci, wielkiego artysty,<br />

włoskiego malarza, rzeźbiarza,<br />

wynalazcy, muzyka, pisarza, filozofa<br />

epoki renesansu. Polska uczestniczy<br />

bardzo aktywnie w obchodach. Organizowane<br />

są wydarzenia artystyczne,<br />

spotkania, warsztaty, korowody taneczne,<br />

happeningi, pokazy, wykłady,<br />

najróżniejsze formy prezentacji artystycznych<br />

pod dachem i pod niebem.<br />

W dniu składania „Post Scriptum”<br />

wydarzenia były jeszcze w przygotowaniu,<br />

ale z pewnością zaskoczą<br />

pomysłowością, atrakcyjnymi magnesami<br />

na całym świecie. Warto śledzić<br />

zapowiedzi, by oddać się wspólnemu<br />

świętowaniu. [WDS]<br />

„Nie obawiaj się doskonałości – nigdy<br />

jej nie osiągniesz” – Salvador Dali.<br />

„Artysta to ktoś, kto produkuje przedmioty,<br />

których ludzie nie muszą mieć,<br />

12<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Obraz<br />

jest<br />

tajemnicą<br />

dotyczącą<br />

tajemnicy.<br />

Im<br />

więcej<br />

mówi,<br />

tym<br />

mniej<br />

wiesz<br />

Diane Arbus<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

13


Cz. 2<br />

Jakaś złuda. Jakiś los<br />

Michał Paweł Urbaniak<br />

Zaszyła się w kącie z Sebkiem.<br />

Nie mieli nawet okazji porozmawiać,<br />

trochę potańczyli<br />

w parze, ale muzyka była za głośna<br />

na wymianę uwag. Wreszcie miała go<br />

trochę dla siebie. Potrzebowała jego<br />

obecności.<br />

Zaprzyjaźnili się na studiach, a potem<br />

pracowali razem, spędzali też wspólnie<br />

sporo wolnego czasu. Lubili ze<br />

sobą rozmawiać, gotować, urządzać<br />

dwuosobowe karaoke, oglądać komedie<br />

romantyczne (zapłakani, podawali<br />

sobie chusteczki). Bywało, że spędzali<br />

noce w jednym łóżku – Justyna<br />

czasem żałowała, że między nimi nie<br />

mogło dojść do niczego więcej, nawet<br />

gdy się upili, ale potem mitygowała<br />

się, że tak jest łatwiej. Przy Sebku<br />

życie wydawało się wciągającym, ale<br />

odmóżdżającym filmem na wieczór –<br />

jakby się wpadło do świata kawałów,<br />

absurdalnego, zabawnego, ale bezpiecznego.<br />

– Hej, pani Czerniak! – zagadnął. –<br />

Gdybyśmy byli na evencie firmowym,<br />

robilibyśmy za lożę szyderców, ale to<br />

twój ślub, więc nie wypada.<br />

– Nie wypada, ale nie mam komu powiedzieć,<br />

że moja teściowa założyła<br />

garsonkę, która chyba wisiała w szafie<br />

od czasu potopu! – zaśmiała się.<br />

– Omal mnie mole nie obsiadły, gdy<br />

składała mi życzenia! Może chciały mi<br />

życzyć smacznych ubrań.<br />

– Wodzirejowi zabierz flaszkę, bo jeszcze<br />

każe nam śpiewać!<br />

– A orkiestra! Kapela z remizy!<br />

– Szkoda, że nie było tej eksi Nika, tej<br />

Cindy! Obejrzelibyśmy ją! Ale możemy<br />

ponabijać się tylko z jego siostruni!<br />

Widziałaś, jakie ma bryle?<br />

Przekomarzali się z wymuszeniem.<br />

Justyna starała się być zawsze miła<br />

14<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

i sympatyczna – i dla rodziny, i dla<br />

klientów, i dla szatniarek, i kelnerek,<br />

i parkingowych. Tak ją widzieli – córka<br />

zamożnych restauratorów, skazana na<br />

szczęście, ale nie zadzierała nosa. To<br />

nie była gra, naprawdę taka się stała.<br />

Tylko przy Sebku mogła pokazać swoją<br />

złośliwą stronę – tymczasem czuła,<br />

że już tak nie powinna.<br />

– Tyle przygotowań, że na końcu człowiek<br />

właściwie zapomina, po co to<br />

było – powiedział Sebek zdumiewająco<br />

poważnym tonem. – Śluby wypompowują<br />

z miłości. Oczywiście nie<br />

was, świeżynki – dodał asekuracyjnie,<br />

ale ton go zdradził. Nie wierzył, żeby<br />

w ich przypadku miało być inaczej. –<br />

Wszystko się dla ciebie teraz zmieni.<br />

Nie chciała mu mówić, że Niki go nie<br />

polubił.<br />

– Ale nie będziesz z nim trzymać po<br />

ślubie? To pedał – powiedział, jakby<br />

chodziło o misia, którego należało zostawić,<br />

aby dorosnąć.<br />

Mogli się wtedy po raz pierwszy<br />

pokłócić. Obyło się bez spięcia, ale<br />

pomyślała cieplej o Irku – on lubił Sebastiana.<br />

– A, wiem, co chciałam ci powiedzieć!<br />

Podszedł do mnie facet w naszym<br />

wieku i powiedział, że jest moim synem<br />

– nie miała zamiaru mu tego mówić<br />

(najlepiej, żeby nikt nie wiedział),<br />

ale musiała go jakoś odmarkotnić.<br />

– To jakiś nowy sposób na podryw?<br />

– Żenada! Kto by podrywał pannę<br />

młodą?<br />

– Znaleźliby się tacy amatorzy.<br />

Oglądali wesele, jakby znów siedzieli<br />

w kinie i patrzyli na film klasy B.<br />

– Syn? Jak Widmo z Wesela! – odezwał<br />

się Sebek i wyrecytował, rapując:<br />

„Miałem ci być poślubiony, moja<br />

ślubna ty. Bywałeś mój narzeczony,<br />

przyrzekałeś mi. Byłaś dla mnie słońce<br />

złote, w moim domku zimno mnie.<br />

Mróz jakiś od was wionie, zimnem<br />

ubiór dmie”. Coś tam dalej… Byłem<br />

Widmem, wystawialiśmy to w gimnazjum.<br />

Wyspiański prekursorem horrorów:<br />

dawny narzeczony zamieniony<br />

w upiora.<br />

– To nie jest mój narzeczony, tylko syn<br />

– zaprotestowała. – Syn też nie.<br />

– Ludziom się nudzi, skoro odwalają<br />

taką manianę. No, ale wesela są nudne.<br />

– Rzucił jej zaniepokojone spojrzenie.<br />

– Przejmujesz się tym? Hej,<br />

Dżusta?<br />

Chciała to zbagatelizować, ale nie potrafiła.<br />

Poczuła się osaczona, jak wtedy,<br />

gdy zdradziła Irka z kurierem, który<br />

potem zaczął ją niby szantażować,<br />

że wszystko Irkowi powie. Wtedy też<br />

pocieszał ją Sebek. Facet nie spełnił<br />

swoich gróźb.<br />

– Jest trochę podobny do Nikiego, jak<br />

tak mu się przyjrzeć. A zaraz znów mi<br />

się wydaje, że są zupełnie różni. Sama<br />

nie wiem. To takie głupie, ale… On tak<br />

na mnie patrzył.<br />

– Może to podpucha. Różne rzeczy się<br />

robi na weselach. Jak się mój kuzyn<br />

żenił, ten przystojny, z Połańca, Marek,<br />

to na jego wesele przyszedł facet<br />

przebrany za babkę i stwierdził, że jest<br />

jego żoną. Nawet fajnie wyszło.<br />

Zawsze potrafił jej rzucić koło ratunkowe.<br />

Wtedy dopadł ich ten cały Jacek.<br />

Sebek umiał odnaleźć się w takich<br />

sytuacjach, zaczął wypytywać Jacka<br />

o niego samego (tak, był synem<br />

mamy), pracę (był pisarzem, tworzył<br />

pod pseudonimem, podał nawet tytuły<br />

paru powieści), rodzinę (była<br />

żona, córka).


„Ty dzisiaj jesteś szczęśliwą,<br />

panno młoda – zaproś gości<br />

tych, którym gdzie złe wciórności<br />

dopiekają – którym źle –<br />

których bieda, Piekło dręczy”.<br />

Stanisław Wyspiański, Wesele, Warszawa 2002.<br />

– Czemu nie wziąłeś córki ze sobą? Dżusta<br />

chętnie poznałaby też wnuczkę.<br />

Jacek stał się czujny. Zrozumiał, że to<br />

nie ot taka sobie rozmowa. Przygryzł<br />

wargi. Niki robił tak samo, kiedy byli<br />

na granicy kłótni (jeszcze nieprzekroczonej),<br />

ale pewnie wiele ludzi tak<br />

robi.<br />

– To tylko dla dorosłych ten system,<br />

dopiero go testują. Nadal wzbudza<br />

kontrowersje. I ile się trzeba napodpisywać,<br />

że oni nie ponoszą odpowiedzialności,<br />

że… ech, zawsze się rozgaduję!<br />

Firma się nazywa Vehikulos.<br />

A Zosia ma dopiero siedem lat, w tym<br />

roku poszła do szkoły. – Na jego twarzy<br />

odbiła się ojcowska duma. – Poza<br />

tym to drogie. Wysyłają cię na dwie,<br />

trzy godziny, a u nich w kieszeni zostaje<br />

kilka tysięcy euro!<br />

– Nie lepiej było zostawić taką kasę<br />

we własnej? – zaśmiał się Sebek.<br />

– Terapeuta mi to zalecił. Czasem<br />

trzeba wybrać się do przeszłości, żeby<br />

coś zrozumieć, poradzić sobie z czymś<br />

teraźniejszym. Po tym, co się u nas<br />

działo… I chciałem mamę zobaczyć. –<br />

Uśmiechnął się do niej. – Moją kochaną<br />

mamę!<br />

– Ale zaraz, co się działo? – przerwała<br />

mu. Przed chwilą było jej gorąco, teraz<br />

zrobiło się zimno.<br />

– Ech, zawsze za dużo gadam! – Klepnął<br />

się w czoło. – Lepiej mi idzie mówienie<br />

na piśmie! Nie, mamo, nie<br />

teraz, nie chciałbym ci psuć ślubu,<br />

naprawdę…<br />

– Jeśli już musisz do mnie mówić,<br />

mów mi po imieniu!<br />

– Mamo, nie bądź zła, proszę cię…<br />

Przepraszam: Justyno. Przecież ja…<br />

– Skończ!<br />

Nie odrywała wściekłego wzroku od<br />

tego… nawet nie wiedziała, jak go nazwać.<br />

Uzurpatora? Wariata? Oszusta?<br />

Mitomana? Syna?<br />

*<br />

Niki świetnie tańczył. Jak ją wypiruetował,<br />

wyprzytulał, wycałował do<br />

„gorzko, gorzko, gorzko”, to na chwilę<br />

zapomniała o Jacku.<br />

Zaproponowała odpoczynek. Niki się<br />

zgodził, choć wolałby dalej tańczyć.<br />

Lew parkietu! Usiedli przy stole i obserwowali<br />

gości. Pomyślała o ślubnej<br />

fotografii wiszącej w kuchni czy<br />

w salonie, o młodych ludziach, którzy<br />

z latami przeobrażają się w stare małżeństwo.<br />

Dobrze się czuła przy Nikim.<br />

Wśród gości znów dostrzegła Jacka.<br />

Tańczył z ciocią Ludką. Mówił coś,<br />

a ona kiwała głową z uśmiechem.<br />

– Jestem trochę zmęczona – powiedziała.<br />

– Napij się kawy. To jedyna taka noc<br />

w życiu.<br />

– W Stanach para młoda nie zostaje<br />

na weselu. Tak jest na filmach.<br />

– Jesteśmy w Polsce.<br />

Pewna prostota jego myślenia bardzo<br />

ją pociągała. Według Nikiego życie nie<br />

było skomplikowane. Ktoś taki musiał<br />

być solidny. Niezależnie od tego, co<br />

twierdziła mama, był dobrym kandydatem<br />

na męża. Gdyby miał własną<br />

firmę albo ważne stanowisko, to i ona<br />

nie zgłaszałaby obiekcji – a tymczasem<br />

skreśliła go, jak tylko usłyszała, że<br />

jest piekarzem. Jeszcze tylko dopytała,<br />

czy Niki ma własne piekarnie. Niestety,<br />

był szeregowym pracownikiem,<br />

choć z nadzieją na awans.<br />

– A więc mezalians! – podsumowała<br />

mama.<br />

– Nie jesteśmy rodziną królewską –<br />

odcięła się Justyna.<br />

Tak się zaczęła wojna – mama udowadniała<br />

jej, że Niki dybie na pieniądze,<br />

na restauracje, że chce łatwo<br />

dostać mieszkanie, że to nie jest<br />

kandydat na męża, że jak już coś być<br />

musi, to romans – Justyna jest dorosła,<br />

a mama nie będzie jej do sypialni<br />

zaglądać. Ojciec dogadywał swoje<br />

spod pantofla. Justyna wypowiedziała<br />

standardową kwestię z Irkiem – ale<br />

tym razem to nie był koniec. Im natarczywiej<br />

starzy ją naciskali, tym bardziej<br />

chciała bronić Nikiego.<br />

Jeśli miała jakieś wątpliwości co do<br />

małżeństwa, to ogniskowały się w jednym<br />

punkcie: mityczna Cindy (właściwie<br />

Celina), jej poprzedniczka, z którą<br />

Niki zerwał, tuż zanim poznał Justynę.<br />

Wybuchowa jak petarda, trudna i fascynująca.<br />

Niki nie krył tej historii. Podobno<br />

to i tak było fiasko, ciągle zrywali<br />

i wracali do siebie, nie mogli się<br />

rozstać. Potem Justyna zrozumiała,<br />

że ta wersja została mocno okrojona.<br />

Żaneta, siostra Nikiego, przyjaźniła się<br />

z Cindy i żałowała, że się między nimi<br />

trochę schrzaniło po rozstaniu z Nikim.<br />

Bardzo chętnie sprzedała więcej<br />

szczegółów.<br />

– Słyszałaś jak się poznali? Mój brat<br />

dla jaj napisał w CV w zainteresowaniach<br />

„seks”, a ona zaprosiła go<br />

na rozmowę! Czaisz? Zupełnie jak<br />

z Greya czy coś! Pasowali do siebie!<br />

Tylko Cindy nie chce byle czego, ona<br />

wymaga. Bycie z nią, to jak walka<br />

z lwem w zamkniętej klatce. Chciałoby<br />

się niby uciec, bo to niebezpieczne,<br />

ale się nie da. Jak Nikuś odpuścił,<br />

to go olała. Jego strata. I tak będzie<br />

o niej myślał, takiej dziewczyny się<br />

nie zapomina. Ale ty też jesteś bardzo<br />

miła – zakończyła komplementem.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

15


foto: Pixabay<br />

Mama mogła wygrać, gdyby użyła<br />

właściwego argumentu: Cindy. Dobrze,<br />

że nie znała tej historii.<br />

– Zadowolona? – zapytał Niki.<br />

– Jasne! – zapewniła go, bo chciałaby,<br />

żeby jej się podobało. – I szczęśliwa!<br />

Pocałowali się namiętnie. Bywał wybuchowy!<br />

Mógłby równie dobrze<br />

wsunąć jej rękę pod ślubną kieckę.<br />

Tylko nie teraz! Nie była pruderyjna,<br />

ale przeszkadzał jej hałas, goście, wodzirej.<br />

I był jeszcze Jacek. Opowiedziała<br />

o nim Nikiemu.<br />

– Jeśli ktoś z twoich zrobił taki kawał,<br />

taki macie zwyczaj, to OK, ale mogłeś<br />

mnie przygotować.<br />

– Ale co ty, kotku, kto by sobie tym<br />

tyłek zawracał? – Niki się roześmiał. –<br />

Że takie pierdoły każdy ci może wmówić?<br />

To jakieś jaja!<br />

– On jest nawet do ciebie trochę podobny!<br />

– odparła, jakby potrzebowała<br />

się bronić. – A ja kiedyś chciałam<br />

nazwać syna Jacek, choć tych imion<br />

tyle było… Już nie wiem!<br />

– Zaraz to załatwimy.<br />

Przywołał swoich kolegów. Przypałętała<br />

się też Żaneta, wietrząc sensację<br />

16<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

jak hiena padlinę. Justyna poczuła się<br />

nieswojo. Niki streścił historię z Jackiem<br />

– w jego wersji brzmiało to jeszcze<br />

durniej niż w jej.<br />

– Który z was wyciął taki numer? Przyznać<br />

się!<br />

Tamci popatrzeli po sobie i zaczęli zaprzeczać,<br />

autentycznie zdumieni.<br />

– Stary, ale może to Cindy? – podsunął<br />

Zenek. – Mówiła, że jeszcze pożałujesz!<br />

– dodał, a pozostali go poparli<br />

aprobującymi mruknięciami.<br />

Justyna wzdrygnęła się na to imię,<br />

trochę ze złości, a trochę z poczucia<br />

winy. Umawiali się z Nikim, że więcej<br />

nie będą o niej rozmawiać. Irek też<br />

miał być tematem tabu. Zresztą kiedy<br />

Justyna zaczęła się spotykać z Nikim,<br />

Irek już miał żonę, nawet spodziewali<br />

się dziecka (nie lubiła o tym myśleć),<br />

a z Cindy było inaczej. Justyna wiedziała,<br />

że układa sobie życie na czyimś<br />

nieszczęściu. Może miała do tego prawo,<br />

Niki był wolny – a jednak gryzło ją<br />

sumienie. Starała się nigdy nie robić<br />

świństw, a wyszła za mąż za cudzego<br />

faceta... Nie! Niki był teraz jej. Tylko jej!<br />

– To wygląda na sprawkę Cindy! – odezwała<br />

się Żaneta. – Inna by wydzierała<br />

się pod kościołem, a ona nie, po co by<br />

jej było patrzeć na wasz ślub? Ja chyba<br />

nawet znam tego gościa, jestem<br />

chyba pewna, to jej kolega, trochę<br />

podobny do tego… no tego… na de…<br />

de… de… – poddała się. – To w stylu<br />

Cindy, co nie, Niki?<br />

– Z tą kurwą wszystko możliwe!<br />

Justyna patrzyła na niego, zażenowana.<br />

Ta Cindy musiała mu strasznie zaleźć<br />

za skórę.<br />

– Który to skurwiel?! – zwrócił się do<br />

niej. – Zaraz pokażemy mu wyjście,<br />

i szlus!<br />

Nie! Nie życzyła sobie żadnych bójek<br />

na weselu. I w ogóle nigdy. Mogła<br />

być wściekła na tego całego Jacka, ale<br />

mimo wszystko nie chciała, żeby znikał.<br />

Bo co, jeśli…?<br />

– Nie, nie, Niki, to jest nasz dzień! Gość<br />

się znudzi i sobie pójdzie, po co nam<br />

nerwy? To nasz dzień – powtórzyła.<br />

Przekonała go. Próbował jeszcze się<br />

czegoś dowiedzieć, ale wykorzystała<br />

powrót orkiestry. Zaciągnęła go na<br />

parkiet, choć sama nie miała ochoty<br />

na taniec. [PMU]<br />

Ciąg dalszy w następnym numerze.


***<br />

Za krótki dzień,<br />

i noc też krótka,<br />

na wszystko, co chcę – tak „po prostu”.<br />

Na wszystkie musy i niemusy.<br />

By poznać,<br />

zaznać…<br />

i zdążyć nacieszyć się<br />

… wszystkim.<br />

***<br />

W półśnie, w półuśmiechu,<br />

zastygam nagle,<br />

jak w gorącej lawie,<br />

w zadziwieniu.<br />

Jakby smyczek osunął się<br />

żałośnie po skrzypcach…<br />

Nie odwróciłeś się,<br />

nie spojrzałeś,<br />

nie zapytałeś<br />

o NIC.<br />

Nie ma NAS.<br />

***<br />

Znów czekam na peronie…<br />

na ciepłe powitanie,<br />

czuły taniec ust w półmroku<br />

i słowa muskające oczy.<br />

Nie wysiadł…<br />

Joanna Nordyńska<br />

***<br />

Zbyt szybko, zbyt czule, zbyt<br />

gwałtownie...<br />

Szalona miłość „bez znieczulenia”<br />

Pojawia się nagle, nieproszona.<br />

Bez sensu, wstępu czy romansu.<br />

Namiętna i nieznośna.<br />

Czy zostanie?<br />

Ilustracje: Joanna Nordyńska 17<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

17


Anioł czuwał nade mną<br />

Niecodzienne i silnie wzruszające<br />

spotkanie wpisać warto do majowego<br />

kalendarza AD 20<strong>23</strong>. W Perth<br />

w Australii już bukują bilety na samolot. Ile<br />

osób przyleci? Wiem na pewno, że Danuta<br />

Duszyńska i Vanda Longman. Pierwsza to<br />

autorka książki Anioł czuwał nade mną, druga<br />

– córka bohatera tomu, wydawca. Przylot<br />

rozważa też Hanna Lilpop, reprezentująca<br />

Związek Polskich Więźniów Politycznych<br />

w Australii. Przygotowania trwają już też<br />

w Warszawie. Pora zatem przybliżyć powód.<br />

Na warszawskich Włochach na murach jednego<br />

z centralnych budynków uwagę zwraca<br />

kotwica Polski Walczącej i napis Willa Jasny<br />

Dom.<br />

– Kamienica ta – mówi Marlena Piekarska-<br />

-Olszówka, prezes Fundacji „Willa Jasny<br />

Dom” – od lutego do października 1945 roku<br />

była siedzibą Głównego Zarządu Informacji<br />

Wojska Polskiego. W jej piwnicach urządzono<br />

cele więzienne, a na wyższych kondygnacjach<br />

znajdowały się pokoje przesłuchań<br />

i biura. Według historyków Instytutu Pamięci<br />

Narodowej przez budynek przeszło ponad<br />

tysiąc kobiet i mężczyzn, w tym żołnierzy Armii<br />

Krajowej. Potwierdzeniem ponurej, tragicznej<br />

przeszłości piwnic są zachowane do<br />

dziś wyryte na ceglanych ścianach napisy,<br />

kalendarze kreskowe oraz drzwi z wyciętymi<br />

judaszami.<br />

To właśnie tutaj 26 maja o godzinie 17 zabrzmią<br />

strofy, które narodziły się w innym<br />

miejscu kaźni, w innej rzeczywistości, ale<br />

tortury, ból, strach, bezradność, widmo<br />

śmierci były bliźniaczo tragiczne.<br />

autorka książki, Danuta Duszyńska. – Założył<br />

dzienniki poetyckie i w nich znalazły się<br />

utwory współwięźniów, którzy swój ból, tęsknoty,<br />

miłość, przelewali na papier. Zdzisław<br />

Bodzek zginął w 1944 roku podczas bombardowania<br />

fabryki broni przy obozie. Dzienniki,<br />

tak ważne, tak bezcenne, przejął Jan Tyrka.<br />

Miał je przy sobie podczas marszu śmierci<br />

z Buchenwaldu do Dachau, udało mu się wtedy<br />

uciec z kilkoma współwięźniami. Dzienników<br />

nie zostawił. Po kilku latach przyleciały<br />

z nim do Australii. Przeleżały w szafie aż do<br />

śmierci ich opiekuna.<br />

Dopiero córka, Vanda, zajęła się odkrywaniem<br />

ich kart, zbieraniem dokumentacji itp.<br />

Danuta Duszyńska aktywnie uczestniczyła<br />

w tych pracach. Owocem jest obszerny tom,<br />

który traktuje o bohaterstwie Jana Tyrki, harcerza<br />

Szarych Szeregów, i jego dwóch braciach,<br />

którzy zginęli. Tytuł rozdziału IX brzmi:<br />

„Poezja obozowa – Jeden z milionów zapomniany<br />

numer”, a kolejny poświęcony jest<br />

Zbigniewowi Bodzkowi i Obozowym dziennikom<br />

poetyckim. To właśnie tu znalazły się<br />

rękopisy, a także wiersze przepisane. To właśnie<br />

one zabrzmią w Willi Jasny Dom. Spotkanie<br />

organizowane pod patronatem Fundacji,<br />

a także Stowarzyszenia Autorów Polskich Oddziału<br />

Warszawskiego II. Danuta Duszyńska,<br />

mimo iż mieszka w tak wielkim oddaleniu,<br />

należy do Stowarzyszenia, jest ambasadorem<br />

polskiej poezji i kultury. Po spotkaniu przy<br />

ul. Świerszcza 2 (Willa Jasny Dom) odbędzie<br />

się w pobliskiej sali promocja książki Anioł<br />

czuwał nade mną, z udziałem córki bohatera,<br />

Vandy Longman. [WDS]<br />

– Dzienniki spisane zostały przez więźnia<br />

obozu koncentracyjnego Buchenwald, Zdzisława<br />

Bodzka z Żabna koło Tarnowa – mówi<br />

Zdjęcia – za zgodą Danuty Duszyńskiej<br />

18<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


POEZJA OBOZOWA – JEDEN Z MILIONÓW ZAPOMNIANY NUMER<br />

* * *<br />

Gdzież zaginął we mnie zuchwały młodzieniec,<br />

który humorem, piosenką czarował dziewczęta<br />

i żył miłością, majem, odrzucając cienie<br />

ścielące się w kręgu życia. I któż dziś pamięta<br />

tego, co śmiałą dłonią zrywał życia róże?<br />

W tym szarym, postrzępionym więziennym mundurze<br />

czem stałem się dzisiaj? – niegdyś ponoć człowiek,<br />

który szczycił się duszy nieśmiertnelnej mocą.<br />

Niegdyś… niegdyś… płyną łzy spod powiek<br />

i po licach cierpieniem zoranych się toczą.<br />

Zapomniałem przeszłości, rodziny, mienia<br />

i stałem się numerem – cyfra bez znaczenia.<br />

Paszport mój mam, na pewno! – Spójrz po lewej stronie,<br />

gdzie serce bić powinno, z dala się czerwieni<br />

trójkąt i kształt pisany czarnej P litery…<br />

Pod trójkątem na białej karteczce się mieni<br />

Numer: Sześć tysięcy pięćset dwadzieścia i cztery.<br />

autor wiersza – Ryszard Stańkowski<br />

LIST Z DALEKA<br />

Czekam na mały cudny list,<br />

pisany Twoją reką,<br />

a tęskni we mnie każdy zmysł,<br />

gdy patrzę w nieba błękit.<br />

Smutek chmur cieniem szczęście skradł,<br />

zamienił dnie w miesiące,<br />

gdy, jak zroszony deszczem kwiat,<br />

za słów tęsknię słońcem.<br />

Aż raz wybije szczęścia dzień,<br />

że nie na próżno czekam<br />

i wyczaruję z bajki sen,<br />

Twój mały list z daleka.<br />

w podpisie – Idzio lub Edzio<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

19


CZWARTY ROK BEZ OKRUCHÓW BIAŁEGO OPŁATKA<br />

MATKO!<br />

Poprzez daleką przestrzeń mil tysiące,<br />

w odległości czasu, przez życia odchłanie,<br />

zamknięty z drutów kolczastych okręgach,<br />

nękany losem, który nas rozłącza,<br />

w gwiazdy Najświętszej wpatrzony świtania,<br />

duchem się dzisiaj jeno z wami sprzęgam<br />

w długą, wieczorową popadłszy zadumę,<br />

jeden z milionów zapomniany numer...<br />

Wieczór jest taki cichy wigilijną ciszą,<br />

gwiazdy są takie srebrne, te same, co u nas.<br />

jeno bukowe drzewa w śniegowych całunach<br />

nieznanej się melodii falami kołyszą.<br />

Śpiewają stare buki obcej ziemi słowa...<br />

(Zerwała się kolęda – i łzy na powiekach).<br />

Duch ożył wpomnieniem i zamarł w okowach;<br />

gdzieś tam na krańcach ziemi Matka na mnie czeka.<br />

Pytasz o matkę moją? Nie, ja nie mam matki...<br />

Wynurza się ze wspomnień widmo czyjejś twarzy<br />

tak drogiej – takiej drogiej! A nocą się marzy<br />

ta twarz tak dziwnie droga, a taka daleka...<br />

Zapomnieć! Chcę zapomnieć...Gdzieś tam Matka czeka...<br />

Nie czekaj – ja nie wrócę! Bo taki szmat życia<br />

oddziela mnie od Ciebie, że wyda się wiekiem.<br />

Zapomnij! Cóż, nie możesz? Ja Twego oblicza<br />

już dawno nie pamiętam. To takie dalekie,<br />

obce... Lecz wyznać Ci muszę,<br />

żem zapomniał oblicza – a pamiętam duszę!<br />

Matko! Syn Twój był... był, ale go już nie ma.<br />

Poszedł za inną „Matką” - żyć, cierpieć, pamiętać!<br />

Jakże droga, przestrzenna, bezcenna jest Ziemia,<br />

którą zwałaś Ojczyzną– Ojczyzna jest święta!<br />

Twoje słowa: „Za matkę daj życie w potrzebie”:..<br />

Wybacz więc, że dla Ziemi odbiegłem od Ciebie.<br />

Budzę się, jak z letargu, wstaję, jak z uśpienia.<br />

Rzeczywistość ta sama, smutna i jałowa.<br />

Dźwięk kajdanów – głos niewoli. Znów dźwiga się z cieni.<br />

Ból, rozpacz, bunt!...Upadek... I znowu od nowa<br />

wstaję, by iść bezsilnie, aż do kresu męki...<br />

Szary orężny mundur – padło pióro z ręki.<br />

Już czwarty taki wieczór, czwarty rok rozstania.<br />

Czwarty rok, bez okruchów białego opłatka –<br />

mgła na źrednicach siadła, obraz przesłania –<br />

biały stół wigilijny – ojciec, brat i Matka.<br />

Podarki u stóp choinki – i znów się wyłania<br />

myśl twarda, jak granaty – wytrwać do ostatka!...<br />

Najdrożsi, kiedy wam pierwsza w zgrozie zabłyśnie<br />

narodzenia Gwiazda, gdy pierwsza kolęda<br />

goryczą łez stłumiona przy rodzinnym stole<br />

zabrzmi echem lat dawnych – przyjdę, jak przybłęda.<br />

Duch zabłąkany z wszechświatów zjawi się mgłą zwiewną...<br />

Zostawcie dla mnie miejsce – ja przyjdę na pewno!<br />

Przyjdę, zasiądę z wami i złożonych życzeń<br />

wysłucham tak, jak niegdyś, jak niegdyś przed laty,<br />

potem zniknę niczem, jak przyszedłem niczem.<br />

Wrócę w kolczastych drutów zamotane światy.<br />

Nie wiem, czy poprzez drutów kolczastych zasieki,<br />

poprzez światów granicę sięgną moje słowa<br />

w „Wasz świat – taki kochany, a taki daleki,<br />

który mi się we wspomnieniach dziś jawi od nowa.<br />

Nie wiem, lecz wierzę mocno, że przez granicę,<br />

związani ze mną duchem, falą świętych przeczuć<br />

posłyszycie gorące słowa moich życzeń,<br />

łamiąc biały opłatek w Wigilijny Wieczór...<br />

Całuję wasze ręce, kto wie? Kiedyś może...<br />

Idą ku mnie pragnienia nieprzerwanym tłumem.<br />

Żegnam... W koncentracyjnym zamknięty obozie<br />

jeden z milionów zapomniany numer.<br />

20<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Aleksander Marian Kubicki<br />

* * *<br />

Buchenwald, marzec 1944<br />

Kiedy zawisnę na drutach ciałem,<br />

jak sztandar protestu u progu Wolności,<br />

jak okrzyk goryczy i żalu,<br />

– to oni będą winni mojej śmierci!<br />

W waszych sercach będę żył dalej,<br />

a im myśl zatruje wieczna pamięć zbrodni.<br />

TO ONI<br />

BĘDĄ WINNI<br />

MOJEJ ŚMIERCI!<br />

– Ukamienowali żywego,<br />

opluwali zniewagą,<br />

zdeptali nerwy, ciało,<br />

– dusza czystością dumna, biała<br />

ukochała samotność…<br />

– Gdzieś w kraju, w rodzinnej wsi<br />

ojciec stary pójdzie zgarbiony karczować pnie,<br />

zapłacze krwawa, sieroca łza<br />

i wróci do pustej chaty na chłopski przednówek.<br />

– Mała siostra, z oczami<br />

błękitnemi, jak niebo,<br />

nie doczeka nigdy dobrego brata,<br />

co mówił wieczorową porą<br />

bajkę o chlebie,<br />

o szczęściu i lepszej dla ludzi doli…<br />

Nie będzie komu śpiewać<br />

piosneczki o jaworze i rozmarynie.<br />

– Tam, w kraju<br />

pamięć towarzyszy, serce bijące,<br />

co nigdy nie zapomni, Twoje.<br />

Za cały życia trud, mordęgę, znoje<br />

będę dla nich jasnym, żywym, bliskim…<br />

Człowiekiem.<br />

Zabiją numer.<br />

Zostaje jednak pamięć tragiczna,<br />

co będzie budzić po nocach niezasłużona krzywda<br />

i wreszcie fala deszczowa, smuga muzyczna<br />

kieleckim lasem, raszkowskim polem<br />

potoczy cię bruzda,<br />

aż zamknie ją ból szczęścia<br />

w polskiego dziecka oczach<br />

Zdjęcia – za zgodą Danuty Duszyńskiej<br />

W podpisie – Marian Kub<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

<strong>21</strong>


foto: Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

22<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


MIKORYZA<br />

Zmywanie talerzy nie pasuje do ciebie. Rdza na łyżkach. Zębach.<br />

Światłowody rąk. Pęcherzyki. Podróże. Do sklepu. Do miasta.<br />

Poza horyzont. Niespełnione.<br />

Guziki przyszywane do płaszcza. Małe smutki – nowa odmiana kwiatów.<br />

Lukrecja. Skóra pomarańczy. Czas kradnie oddech. Za mało tlenu. Za dużo azotu.<br />

Chciałbym abyś opuściła<br />

mikoryzę.<br />

Doiłbym twoje piersi.<br />

Zapuszczał korzenie.<br />

Codzienne zasypianie. Ścielenie łóżka. Polerowanie przezroczystych naczyń<br />

przez które widać świat w resztkach kobiecej skóry. Jedzenia. Wyblakła miłość.<br />

Poza horyzont. Niespełniona.<br />

Strącasz mnie w powierzchnię ziarna.<br />

Metr pod ziemią<br />

podróżują<br />

motyle.<br />

ONE NIE MIAŁY NIC Z WRÓŻEK<br />

one nie miały nic z wróżek<br />

półprzezroczyste nimfy<br />

na skraju brzytwy<br />

metaliczne zimne krwawnikowe<br />

trzymały swych mężczyzn<br />

na podwójnych powrozach<br />

wrastały w ziemię<br />

parzyły pokrzywami<br />

po kolei<br />

Klaudia W.Chudowolska<br />

topiły<br />

kradzione po wsi dzieci<br />

wkładały do trumienek z liści babki i mchu<br />

ozdabiały ciałka<br />

piórami dzikich ptaków<br />

nie płakały<br />

<strong>23</strong><br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


24<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Adam<br />

ŻEBROWSKI<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

25


NIE-PROSTY ARTYSTA GRAFIK<br />

ADAM ŻEBROWSKI<br />

26<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


„Reżyser ma na pokazanie spektaklu od 2 do 4 godzin,<br />

ja mam do dyspozycji jeden obrazek” – mówi Adam Żebrowski,<br />

artysta grafik, autor plakatów do oper i baletu<br />

w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej.<br />

Nadal mówisz o sobie: Adam Żebrowski,<br />

prosty grafik?<br />

Tak. Chociaż wkrótce wygaśnie mój<br />

adres mailowy prostygrafik@…<br />

To może znak, że nie jesteś już tylko<br />

prostym grafikiem?<br />

Jestem prostym grafikiem. Zawsze się<br />

tak przedstawiałem.<br />

Właściwie dlaczego?<br />

Trochę dla żartu, bo zwykle grafik jest<br />

rzeczywiście prostym grafikiem, który<br />

świadczy usługi – składa w całość<br />

to, co dostaje. Rzadko to analizuje.<br />

Ja niestety mam taką przypadłość,<br />

że czytam i oglądam. I mam z tym<br />

olbrzymi problem, bo gdy coś nie ma<br />

sensu albo czegoś nie rozumiem, to<br />

nie jestem w stanie z tym pracować.<br />

Czyli jednak nie jesteś prostym grafikiem.<br />

Jestem, bo także prosty grafik powinien<br />

czytać, oglądać, zanim coś złoży.<br />

Od kiedy tworzysz plakaty?<br />

Plakaty zdarzały mi się od zawsze.<br />

Robiłem dyplom z plakatu. Kilka musiałem<br />

zrobić, inaczej nie dostałbym<br />

piątki. Po studiach zajmowałem się<br />

tym od czasu do czasu. Plakat był<br />

i jest jedną z moich aktywności i to<br />

wcale nie tą, która zajmuje mi najwięcej<br />

czasu. W 2008 r. zacząłem współpracę<br />

z Teatrem Wielkim – Operą<br />

Narodową, no i wtedy zacząłem robić<br />

plakaty nałogowo. Zrobiłem ich 200.<br />

Niemało. Gdzie one są?<br />

Pod łóżkiem.<br />

(Śmiech) Naprawdę?<br />

Tak. Zbieram się od lat, żeby kupić szafę<br />

z szufladami w formacie B0, żeby<br />

sobie leżały poukładane, a ja miałbym<br />

do nich dostęp. Ale niestety tkwią<br />

w teczkach, poprzekładane karteczkami<br />

z tytułami, tak żebym wiedział<br />

z grubsza, gdzie który jest. No i te teczki<br />

leżą jedna na drugiej pod łóżkiem.<br />

Jak długie życie ma Twój plakat?<br />

Zwykle niezbyt długie. W repertuarze<br />

Opery jest do kilkunastu spektakli<br />

rocznie. To są krótkie cykle. Chociaż<br />

– fakt – niektóre plakaty żyją<br />

i kilkanaście albo kilkadziesiąt lat,<br />

ponieważ spektakle wracają, patrz<br />

sztandarowe Dziadki do orzechów.<br />

Kiedy rozpoczyna się współpracę<br />

z jakąś instytucją, wprowadza się<br />

tam dużo zmian, to koncepcja komunikacji<br />

dla wszystkich jest niezwykle<br />

istotna. Więc na początku plakat<br />

był pokazywany zawsze w ostatnim<br />

momencie, czyli 2 tygodnie przed<br />

premierą, czasami nawet 10 dni. Miał<br />

być niespodzianką. Koncept był komentowany<br />

w mediach społecznościowych,<br />

ludzie mówili, czy jest ładnie,<br />

czy brzydko. Na szczęście – raczej<br />

że ładnie. To rzeczywiście było coś.<br />

Był szum.<br />

To się zmieniło?<br />

Stało się normą. W tej chwili, ze<br />

względów marketingowych, projekty<br />

plakatów pokazywane są wcześniej,<br />

np. ostatni plakat, do Mocy przeznaczenia<br />

Giuseppe Verdiego w reżyserii<br />

Mariusza Trelińskiego, pokazałem<br />

dwa miesiące przed premierą. To był<br />

absolutny rekord, nigdy wcześniej się<br />

tak nie zdarzyło. Zresztą za każdym<br />

plakatem stoi osobna historia.<br />

Jedna nawet sensacyjna.<br />

Niemalże. Chodzi pewnie o plakat<br />

do Carmen. Podstawą konceptu było<br />

zdjęcie, do którego modelem był<br />

14-letni Tymek Skorupka. Po 5 latach<br />

spektakl wrócił na deski teatru i poza<br />

standardowych rozmiarów plakatami<br />

wyprodukowano jeszcze wielkoformatową<br />

reklamę zewnętrzną, co<br />

miało na tyle dużą siłę rażenia, że<br />

pewna „miła pani” zgłosiła wniosek<br />

do jakiegoś stowarzyszenia nadzoru<br />

nad czymś, że baner zawiera treści<br />

pedofilskie. Więc po 5. latach miałem<br />

taki kłopocik i musiałem się z tego<br />

wytłumaczyć.<br />

Kim jest Tymek?<br />

Tymek jest moim najmłodszym kumplem,<br />

który niedawno skończył 18<br />

lat. I synem przyjaciół. W spektaklu<br />

w reżyserii Andrzeja Chyry bardzo<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

27


28<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

istotna była grupa małych chuliganów,<br />

więc żeby nie zrobić kolejnego<br />

plakatu z bykiem albo czerwoną sukienką,<br />

wymyśliłem, że pokażę łobuza,<br />

który robi bycze rogi, przykładając<br />

do skroni dłonie z wysuniętymi<br />

palcami wskazującymi. Zdjęcie, które<br />

robił Łukasz Margrabia, powstało dosłownie<br />

w piętnaście minut. Tymek<br />

na zdjęciu miał nagi tors, więc bardzo<br />

pilnowałem, żeby literami przykryć<br />

wszystko, co mogłoby ewentualnie<br />

kogoś zgorszyć. Dmuchałem na zimne.<br />

Natomiast w porównaniu z innymi<br />

banerami, na przykład z paniami<br />

w samych majtkach, ta interwencja<br />

była bardzo zabawna, bo zdecydowanie<br />

nadmiarowa.<br />

Jaki wpływ na Twoją pracę mają<br />

twórcy opery czy baletu, choćby<br />

wielcy Mariusz Treliński czy Krzysztof<br />

Pastor? Mówiąc wprost: czy bardzo<br />

się wtrącają? (Śmiech)<br />

Pastor mniej, Treliński – bardziej.<br />

Aczkolwiek trudno to nazwać wtrącaniem<br />

się, bo ja nie robię plakatów dla<br />

siebie, tylko na zlecenie, do przedstawień<br />

konkretnych reżyserów. Więc<br />

mój przypadek to nie jest casus kontynuatorów<br />

polskiej szkoły plakatu,<br />

gdzie widać, czyj to jest plakat, tylko<br />

nie wiadomo do czego. Mam odwrotne<br />

podejście – mój styl, moja estetyka<br />

są drugorzędne.<br />

Czasy mamy takie, że w przedstawieniu<br />

Orfeusz i Eurydyka kupidyn<br />

może być kurierem DHL-u, więc na<br />

plakacie powinno być pokazane, czy<br />

ta konkretna realizacja utworu jest<br />

kanoniczną czy też uwspółcześnioną<br />

wersją klasycznego repertuaru.<br />

Co ciekawe, twórcy baletu zwykle nie<br />

wnikają w moją pracę, ale też chcą,<br />

żeby na plakacie baletowym był balet.<br />

Na plakacie do Draculi nie było.<br />

Nie było na plakacie do Draculi, nie<br />

było na plakacie do innego baletu<br />

Krzysztofa Pastora – do Tristana,<br />

który bardzo lubię. To był pierwszy<br />

plakat, który zrobiłem dla Teatru<br />

Wielkiego. Nie zmienia to faktu, że<br />

często zabiega się o to, by na plakacie<br />

widniała postać głównego bohatera.<br />

I nie ma mowy o modelach. To musi<br />

być zdjęcie tancerki albo tancerza,<br />

którzy grają w przedstawieniu. Mało<br />

tego, wszystko musi się zgadzać. Soliści<br />

pilnują, i wiąże się to dla nich<br />

z niemałym stresem, żeby na zdjęciu<br />

prezentować się idealnie poprawnie.<br />

Natomiast z Mariuszem jest zupełnie<br />

inaczej. Czytam jakieś streszczenie,<br />

czasami libretto, chociaż czytanie libretta<br />

ma umiarkowany sens…<br />

I pewnie chodzisz na próby?<br />

Niewiele by mi to dało. Na przestrzeni<br />

lat byłem dosłownie na kilku próbach.<br />

Tancerze biegają w dresach. Opowieść<br />

jest poszatkowana na kawałki.<br />

To się odbywa trochę tak jak kręcenie<br />

scen w filmie, niechronologicznie.<br />

W takim razie jak wygląda proces<br />

twórczy? Czym się kierujesz, czego<br />

potrzebujesz?<br />

Przed każdą realizacją odbywa się<br />

prezentacja, podczas której reżyser,<br />

dramaturg, scenograf opowiadają dokładnie<br />

o projekcie, łącznie ze szczegółami<br />

technicznymi, bo w spotkaniu<br />

biorą też udział dyrektorzy techniczni<br />

i osoby odpowiedzialne za to w operze.<br />

Wtedy okazuje się, czy realizacja<br />

będzie łatwa, trudna, tania, droga itd.<br />

Bardzo dokładnie jest też przybliżany<br />

charakter konkretnego przedstawienia<br />

i to mi bardzo dużo daje. Robię<br />

notatki, do których wracam. Natomiast<br />

w przypadku Trelińskiego po<br />

prezentacji spotykamy się jeszcze raz.<br />

Choćby na 10–15 minut.<br />

Już tête-à-tête?<br />

Tak, tylko we dwóch. On zwykle nie<br />

ma czasu, poza tym obaj lubimy robić<br />

szybko, nie rozwlekać. No i te rozmowy<br />

są najcenniejsze, bo wtedy pada<br />

jedno słowo albo jedno zdanie, które<br />

mnie zaindukuje. Chociaż zdarza się<br />

i tak, że nie pada. Tak czy owak, po<br />

tym briefingu tête-à-tête przystępuję<br />

do pracy. Warto zauważyć, że reżyser<br />

ma na pokazanie tego spektaklu od 2<br />

do 4 godzin, ja mam do dyspozycji jeden<br />

obrazek. Gdy powstaną wstępne<br />

koncepcje, najczęściej wysyłam je do<br />

wglądu i do wyboru, by nie dopracowywać,<br />

nie szlifować wszystkich na<br />

darmo. Po czym na ogół „rzeźbię”<br />

wszystkie wersje.<br />

No nie! Bo wszystkie się podobają<br />

i trzeba je dalej rozwijać?<br />

Różnie to bywa. Czasami plakat jest<br />

przyjęty „od strzału”, czyli od razu, tak<br />

jak w przypadku projektu do opery<br />

Donizettiego Lukrecja Borgia, mojego<br />

drugiego plakatu dla Opery.<br />

Co było w butelce? Biorąc pod uwagę,<br />

że Lukrecja – córka papieża – była<br />

rozpustnicą i trucicielką, to pewnie<br />

coś jadowitego, trującego…<br />

W butelce – po kroplówce – był skorpion.<br />

Więc ta butelka to był strzał<br />

w dziesiątkę. Dla odmiany, do kameralnej<br />

opery Thomasa Adèsa Powder<br />

Her Face w reżyserii Trelińskiego…


…przez środowiska konserwatywne<br />

określanej jako pornograficzna, inspirowanej<br />

prawdziwym skandalem<br />

seksualnym lat 60. I postacią „Don<br />

Juana wśród kobiet”…<br />

Tam padają wręcz nazwiska. Pierwowzorem<br />

głównej bohaterki była Margaret,<br />

księżna Argyll, brytyjska arystokratka,<br />

kobieta o nienasyconym apetycie<br />

seksualnym. Wtedy wymyśliłem<br />

plakat z dużym białym pudlem, który<br />

bardzo lubiłem. I miałem olbrzymi<br />

kłopot, żeby zrobić kolejne wersje, bo<br />

reżyserowi projekt się nie spodobał.<br />

Powstało 6 alternatywnych wersji, i to<br />

nie szkiców, tylko gotowych plakatów,<br />

takich, które mogłyby iść do druku.<br />

Żaden się nie podobał, po czym reżyser<br />

wrócił do pudla, bo „po co robić<br />

tyle wersji, skoro pudel był świetny”.<br />

(Śmiech)<br />

A Twój ostatni plakat – do Mocy<br />

przeznaczenia tego samego reżysera<br />

– okazał się „strzałem”?<br />

Tu też było sporo komplikacji, ale też<br />

jest to bardzo skomplikowana opera.<br />

Po premierze byłeś zachwycony.<br />

Rzadko który reżyser operowy podejmuje<br />

się realizacji tej opery. Pokazać<br />

to na jednej scenie jest niebywale<br />

trudno, a Treliński sobie poradził<br />

z wielością planów (kasyno, pole bitwy,<br />

pustelnia…). To było wyjątkowo<br />

trudne do pokazania. Sam, czytając<br />

libretto, streszczenia po kilka razy,<br />

będąc na prezentacjach, musiałem<br />

sprawdzać w notatkach, kto kogo zabił<br />

i dlaczego. No i przepiękna muzyka<br />

Verdiego, która momentami jest tak<br />

współczesna, że podczas spektaklu<br />

wydawało mi się, że słyszę syntezatory.<br />

Brzmienie zupełnie nieorkiestrowe,<br />

świetne.<br />

Temat tak naprawdę banalny – moc<br />

przeznaczenia. A dla mnie problem<br />

tym większy. Zresztą w operze generalnie<br />

trzeba mieć wiaderko krwi i jakieś<br />

narzędzia, żeby poradzić sobie ze<br />

stratą i zazdrością. Wszystkie są o tym<br />

samym. Plus minus.<br />

W operze sztuką jest uniknąć banału<br />

w libretcie. W plakacie też.<br />

Aczkolwiek w plakacie czasami banał<br />

jest wskazany. Nie można za bardzo<br />

kombinować, bo się przekombinuje.<br />

A więc szukałem jakiejś metafory,<br />

żeby zamknąć w niej tę nieuchronność.<br />

Mariusz sugerował kule bilardowe,<br />

ale upierałem się, że to nie jest<br />

trafne porównanie. Nie czułem tego.<br />

W bilardzie przecież kule się mogą<br />

różnie potoczyć. I wtedy wpadłem<br />

na pomysł kostki, która ma na każdej<br />

ściance jedynkę. Czyli z rachunku<br />

prawdopodobieństwa wynika, że<br />

zdarzenie losowe jest przewidywalne<br />

i jedyne możliwe. Po prostu nie może<br />

być inaczej, zawsze wypadnie jeden.<br />

W treści Mocy przeznaczenia tak właśnie<br />

było z bohaterem, którego nie<br />

dało się zabić z różnych powodów kilka<br />

razy. Aż w końcu zginął, bo takie<br />

było jego przeznaczenie.<br />

Zatem myślenie o plakacie zaczęło<br />

się od statycznego wizerunku kostki.<br />

Początkowo była to olbrzymia kostka<br />

na neutralnym tle, ale to się wydawało<br />

sztywne. Zrobiłem więc bardzo<br />

fabularną wersję z człowiekiem,<br />

który podrzuca 6 kostek z samymi<br />

jedynkami. Taki filmowy efekt, a akurat<br />

Mariusz Treliński lubi, żeby było<br />

filmowo, tak też zresztą stara się robić<br />

swoje opery. Moc przeznaczenia<br />

na pewno jest bardzo filmowa. Natomiast,<br />

o dziwo, ten plakat też nie<br />

wzbudził entuzjazmu. Nie był zły, ale<br />

widziałem, że nie o to dokładnie chodzi.<br />

Przepadła też kolejna wersja –<br />

z trzema portretami głównych bohaterów.<br />

Aż powstał plakat, który<br />

łączył to wszystko. Ostatecznie, żeby<br />

wyeksponować tytułową moc, skupiłem<br />

się głównie na mocnej typografii.<br />

Kostki z jedynką na każdej ściance zagrały,<br />

ale kluczowa była dłoń, która te<br />

kostki podrzuca.<br />

Wow! Rzeczywiście, myśl twórcy plakatu<br />

podąża rozmaitymi ścieżkami.<br />

W historii mojego projektowania jest<br />

to wyjątek, dziwny przypadek, bo<br />

ja zwykle robię to dużo oszczędniej.<br />

A tutaj sporo się dzieje, jest bardzo dynamicznie.<br />

I muszę przyznać, że moją<br />

faworytką nie była ostatnia wersja,<br />

29<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


30<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ZA KAŻDYM PLAKATEM STOI HISTORIA<br />

jednak gdy obejrzałem spektakl, uznałem,<br />

że to był bardzo dobry wybór.<br />

Jak się z tym ma Twoje ego?<br />

Niespecjalnie lubię, gdy mi się poprawia<br />

i grzebie w projekcie. Z Mariuszem Trelińskim<br />

jest inaczej. Nawet jeśli czasami<br />

jest stresująco, to wiem, że to się dobrze<br />

skończy, że to ma sens.<br />

Współpraca twórcy z twórcą. Czym to<br />

jest dla Ciebie, udręką czy przygodą poznawczą?<br />

Raczej przygodą. Jest to nawet przyjemne.<br />

W ciągu kilkunastu lat, bo tyle już<br />

współpracujemy, bywało, że czułem się<br />

poirytowany przy 4. wersji, ale to były<br />

początki.<br />

Patrzenie obiektywne w tym przypadku<br />

jest niemożliwe, ale staram się<br />

w miarę uczciwie oceniać to, co widzę,<br />

w tym siebie. I w momencie, kiedy robię<br />

coś, co uważam, za naprawdę świetne,<br />

a ktoś mi w tym grzebie, to rzeczywiście<br />

odczuwam dyskomfort. Natomiast<br />

w sytuacji, kiedy czuję, że jestem w stanie<br />

zrobić lepiej, to wtedy bardzo chętnie<br />

dyskutuję.<br />

Potrafisz się bronić, jak rozumiem?<br />

Zawsze, gdy wiem, że ma to sens, gdy<br />

to ja mam rację. Jednak mocować się<br />

muszę raczej w przypadku innych twórców<br />

niż Treliński, bo z nim się już chyba<br />

bardzo dobrze rozumiemy. I nawet ta<br />

jego magiczna prośba o nowe podejście,<br />

o zmianę, bez podania konkretów,<br />

w ogóle mnie nie deprymuje.<br />

Jak określiłbyś Waszą relację?<br />

Chyba się lubimy, wydaje mi się, że jakoś<br />

też się cenimy, ja go cenię na pewno.<br />

Również za to, że potrafi uczciwie ocenić<br />

swoją pracę. Pamiętam, jak powstawał<br />

album podsumowujący jego twórczość,<br />

taki około 200-stronicowy. Spotkania<br />

robocze odbywały się nawet u niego<br />

w domu. Ludzie w teatrze się dziwili,<br />

że on się z kimkolwiek z pracy spotyka<br />

u siebie. A przy wyborze zdjęć z poszczególnych<br />

spektakli czasem zasłaniał oczy<br />

i mówił, że to jest okropne i pokazywał<br />

dalej. Więc też nie jest tak, że uważa się<br />

za skończonego geniusza.<br />

Zmianę w podejściu do pracy bardzo<br />

widać u niego po ostatnim przedstawieniu.<br />

Pamiętam, że kiedyś, w czasie prób,<br />

trudno było rozmawiać z Mariuszem<br />

o czymkolwiek innym. On był tak zaangażowany<br />

w spektakl, że trzeba było<br />

się nagimnastykować, by porozmawiać<br />

o plakacie do tego spektaklu czy o czymkolwiek<br />

innym. A gdy podczas prób do<br />

Mocy przeznaczenia poprosiłem, żeby zadzwonił,<br />

bo mam klika pytań, to zadzwonił<br />

natychmiast. Na zakończenie tej rozmowy<br />

powiedziałem mu, że szkoda,<br />

że ma taki młyn, bo jest świetny film<br />

w kinie. On mówi: „Za godzinę kończę<br />

próbę, to chętnie pójdę. Jaki?”.<br />

A jaki?<br />

The Menu.<br />

A więc to są byty równoległe – tworzy<br />

się spektakl i tworzy się koncept<br />

plakatu. Mówisz, że do ostatecznej<br />

wersji Mocy przeznaczenia ostatecznie<br />

sam przed sobą się przekonałeś<br />

dopiero, obejrzawszy premierę…<br />

Tak. Wtedy uznałem, że to był słuszny<br />

wybór. Do momentu premiery cały<br />

czas miałem wątpliwości i uważałem,<br />

że moja opcja jest fajniejsza. I nawet<br />

miałem plan, że na swoim kanale<br />

na Instagramie, do którego założenia<br />

mnie zmuszono (śmiech) pokażę<br />

wszystkie trzy plakaty. Natomiast po<br />

premierze z tego planu zrezygnowałem.<br />

Nie widziałem sensu w prezentowaniu<br />

pozostałych dwóch.<br />

Do ilu przedstawień robisz plakaty?<br />

Do znacznej większości. Do wszystkich<br />

premier.<br />

Nigdy nie było kryzysu we współpracy<br />

z Teatrem Wielkim?<br />

No do tej pory nie, ale nie wywołujmy<br />

wilka z lasu. (Śmiech) Kryzysu nie<br />

było w relacjach. Natomiast ja kryzysu<br />

twórczego doświadczam przy każdym<br />

plakacie, bo naprawdę nie jest<br />

łatwo uniknąć banału czy powtórzeń.<br />

Nie lubię powtórzeń nawet samego<br />

siebie. Żadnego projektu ani nawet<br />

jego części nie pokazuję drugi raz<br />

w innej wersji. A biorąc pod uwagę,<br />

że Halki zrobiłem do tej pory 3, Królów<br />

Rogerów też 3, to bardzo utrudnia<br />

życie. Ale nie jestem w stanie się<br />

od tego uwolnić.<br />

Trzy razy podejść do tej samej opery<br />

bez autocytatów, to jest coś! Czy te<br />

plakaty wyraźnie się różnią od siebie?<br />

Wyraźnie, bo też to są różne przedstawienia.<br />

Jedna Halka jest bardziej<br />

romantyczna, druga trochę bardziej<br />

neurotyczna, jeden Król Roger jest<br />

bardziej mistyczny, drugi idzie w stronę<br />

psychologii. Plakat musi to odzwierciedlać.<br />

Zbiór toposów, symboli, metafor też<br />

jest skończony. Czy plakat zawsze<br />

obok czegoś nowego powinien zawierać<br />

coś starego, oczywistego,<br />

żeby był czytelny?<br />

Zawsze to nie jest dobre słowo. Ale ja<br />

nie boję się posłużyć choćby najprost-<br />

31<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


szym toposowym skojarzeniem. Pamiętam,<br />

że w Wilhelmie Tellu Rossiniego<br />

z obydwu liter „L” w tytule<br />

zrobiłem strzały do kuszy, a nad literą<br />

„T” umieściłem jabłko. Brzmi to<br />

strasznie.<br />

Bo dosłownie? Tell w operze ma<br />

strącić strzałą jabłko z głowy własnego<br />

syna, a po oddanym udanym<br />

strzale oznajmia, że gdyby stało się<br />

inaczej, kolejną strzałę skierowałby<br />

w stronę swego niecnego zleceniodawcy.<br />

Właśnie, banalnie, ale to był udany<br />

plakat.<br />

W obrazie się broniło, miało siłę.<br />

I bardzo dobrze działało, także dlatego,<br />

że było znajome. Ludzie lubią<br />

zobaczyć coś, co znają.<br />

Twoje najsilniejsze, rozpoznawalne<br />

środki wyrazu?<br />

Zajmują się tym raczej krytycy. Oni<br />

to robią wspaniale. Ja bym to ujął<br />

w ten sposób: jakimś cudem te<br />

plakaty stworzyły mój styl. Nie robię<br />

założenia, że powstanie plakat<br />

w moim stylu. Dostaję temat, wymyślam,<br />

jak go zrealizować i powstaje<br />

plakat, który w zestawieniu z innymi<br />

plakatami nie krzyczy, nie odstaje,<br />

jakoś do nich pasuje.<br />

Bardzo trudno pokazać mój styl na<br />

przykładzie dwóch-trzech plakatów,<br />

bo one są różne. Ów widać dopiero,<br />

gdy plakaty są pokazane w większym<br />

zbiorze.<br />

Bardzo często do tworzenia plakatu<br />

używam fotografii, którą czasem<br />

mocno przetwarzam, czasem – prawie<br />

wcale. Zwykle organizuję sesje<br />

zdjęciowe, głównie z Łukaszem Murgrabią.<br />

Jednocześnie twierdzę, że są<br />

zdjęcia, których nie da się zrobić,<br />

jakkolwiek dziwnie by to zabrzmiało.<br />

Trzeba je znaleźć. Niektórzy graficy<br />

uważają za zbrodnię korzystanie<br />

z tak zwanych gotowców. To jest ta<br />

jedna sekunda, kiedy powstaje to<br />

wyjątkowe zdjęcie, drugiego takiego<br />

nigdy nie będzie. A odtwarzanie<br />

fotografii nie ma sensu.<br />

Przedzierasz się przez stocki?<br />

W stockach nie szukam. Są inne biblioteki<br />

i miejsca, strony internetowe<br />

fotografów, gdzie można te<br />

zdjęcia znaleźć i po prostu je kupić.<br />

Tak było na przykład z plakatem do<br />

opery Sprawa Makropulos, w któ-<br />

32<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

rej tematem – jak wiadomo – jest<br />

duży majątek. Użyłem zdjęcia z lat<br />

70. przedstawiającego dłoń pełną<br />

biżuterii Tiffany‘ego. To były czasy,<br />

kiedy były duże budżety i olbrzymie<br />

nakłady luksusowych pism. Na<br />

zdjęciu wszystko jest prawdziwe,<br />

warte chyba kilkadziesiąt milionów<br />

dolarów. Brylanty są naprawdę<br />

duże. Takiego zdjęcia nie zrobi się<br />

na zawołanie.<br />

Plakat do opery Jolanta/Zamek Sinobrodego<br />

wymagał zdjęcia jelenia.<br />

Najlepiej pełnego emocji. Złapać<br />

jelenia i zrobić mu takie zdjęcie byłoby<br />

dość trudne, więc wpadłem na<br />

pomysł, by przeszukać stronę amerykańskiego<br />

towarzystwa, które zakłada<br />

fotopułapki na podczerwień<br />

na drzewach w lesie. W ten sposób<br />

powstaje ciekawa galeria zdjęć.<br />

Prawda w takim zdjęciu na plakat<br />

jest bardzo istotna, nawet jeśli<br />

nikt o tym nie wie?<br />

Zdecydowanie. Tak było z plakatem<br />

do Pasażerki. Akcja: była więźniarka<br />

obozu koncentracyjnego na<br />

transatlantyku w drodze do Stanów<br />

spotyka swoją oprawczynię.<br />

Na plakacie było mnóstwo walizek<br />

z Oświęcimia, a wśród nich jedna<br />

elegancka, wydizajnowana, nowiutka<br />

walizka Samsonite z lat 70.<br />

To zdjęcie było zrobione w Auschwitz.<br />

To nie są walizki kupione<br />

na rynku staroci na Kole, za 10 złotych.<br />

Może dlatego ten plakat na<br />

ludzi działa.<br />

W wielu zdjęciach do plakatów występują<br />

prawdziwe rekwizyty. To<br />

nie jest efekt z Adobe Photoshop.<br />

Wymyśliłem je, ktoś je wykonał<br />

i ktoś je sfotografował. Tak było<br />

z różową czaszką do Traviaty –<br />

powstała w rekwizytorni Teatru<br />

Wielkiego metodą, która się nazywa<br />

„flokowanie”. Istnieje specjalny<br />

rodzaj kleju, który się nakłada<br />

na dowolną powierzchnię (np. na<br />

papier), a potem napyla malutkie<br />

włókienka układające się w strukturę<br />

aksamitu. Różowa aksamitna<br />

czaszka jest właściwie nie do kupienia.<br />

Trzeba ją stworzyć. Potem<br />

się okazało, że bardzo trudno ją<br />

sfotografować. Próbowało kilku fotografów<br />

i dobrze zrobił to znowu<br />

Łukasz Murgrabia.<br />

Jest świetnym fachowcem. Mamy<br />

na tyle dobre porozumienie, że<br />

jak sobie coś wymyślę, to on się<br />

stara to zrealizować jak najbliżej


mojego pomysłu. To też silna osobowość,<br />

ale umiemy współpracować.<br />

Dowodem na to jest choćby<br />

plakat do opery Turandot. Plan był<br />

taki: chciałem mieć zdjęcie kobiety<br />

z alabastru, idealnie gładkiej, porcelanowej<br />

postaci o niewzruszonym<br />

wyrazie twarzy. I takie zdjęcie z Łukaszem<br />

zrobiliśmy, po czym wrzuciłem<br />

to na monitor i okazało się, że<br />

to jest nuda. Odbyła się sesja, koszty<br />

zostały poniesione. W nocy nagle<br />

wpadłem na pomysł, że to powinno<br />

być zupełnie odwrotnie. Na tę nieskazitelnie<br />

bielusieńką postać narzuciłem<br />

zdjęcie zakrwawionej areny z corridy,<br />

które zrobiłem kiedyś w Hiszpanii.<br />

I powstała zupełnie nowa jakość.<br />

Murgrabia nie miał do Ciebie pretensji<br />

za ten zamach na jego dzieło?<br />

Właśnie nie, chociaż się narobił, a ja<br />

mu to zepsułem. I za to go lubię. Bo<br />

też on dokładnie wie, że gdyby nie ta<br />

jego robota, to ja nie miałbym czego<br />

zepsuć.<br />

Wesele Figara – co tam „zepsułeś”?<br />

W szczurze w postprodukcji nie poprawiłem<br />

nawet ogonka. Tam trzeba<br />

było – ale na planie – zepsuć wykwintny<br />

tort. Wszak wesele w Weselu<br />

Figara było niewypałem.<br />

Czym jest dla Ciebie opera? Wcześniej<br />

trochę kpiłeś, mówiąc, że opery<br />

z grubsza są o tym samym.<br />

Wszyscy to wiedzą.<br />

Ale jedni to kochają, innych to mierzi.<br />

Jaki Ty masz stosunek do tego rodzaju<br />

widowiska?<br />

Mnie to absolutnie nie mierzi. Widzę<br />

i doceniam zaangażowanie olbrzymiej<br />

energii ludzi, bardzo wartościowych,<br />

którzy świetnie robią to, co<br />

robią. Najczęściej są to wybitni wykonawcy,<br />

dyrygenci, choreografowie,<br />

kostiumolodzy itd. Mam świadomość,<br />

że to jest tworzenie czegoś bardzo<br />

trudnego. Żałuję tylko, że te spektakle<br />

tak krótko żyją. Czasem mają raptem<br />

kilka przedstawień i nie wracają po<br />

latach, w przeciwieństwie do wspomnianego<br />

Dziadka do orzechów czy<br />

Carmen, które ludzie znają i wiedzą,<br />

że jak na nie pójdą, to nie ma obawy,<br />

że nie zrozumieją.<br />

W takiej sytuacji są spektakle do dzieł<br />

mniej lub bardziej współczesnych<br />

kompozytorów typu Powder Her Face<br />

Adèsa. Moc przeznaczenia to też<br />

rzadko wystawiana opera.<br />

A więc tak, ja operę doceniam,<br />

szczególnie w warstwie muzycznej.<br />

Do przedstawień mam stosunek<br />

ambiwalentny – na ogół lubię nowoczesne<br />

ujęcie oper, ale znowu<br />

okazuje się, że z odstępstwami.<br />

Niedawno byliśmy na premierze<br />

Giselle, czyli na spektaklu baletowym,<br />

w realizacji XIX-wiecznej.<br />

Dokładnie odtworzona choreografia,<br />

nawet długość sukienek była<br />

taka jak wtedy. Nóżkę podnoszono<br />

do wysokości takiej jak wtedy,<br />

a nie takiej jak dzisiaj. Ten balet był<br />

bardzo nowatorski wtedy i trudny<br />

do dziś. Zwykle jest tak, że tancerka<br />

podnosiła nogę i trzymała ją na<br />

pewnej wysokości, co jest oczywiście<br />

trudne, ale umiarkowanie w porównaniu<br />

z figurami w Giselle, gdzie<br />

tancerka podnosiła nogę i trzepotała<br />

nią bez przerwy. Noga jest cały<br />

czas w trzepocie! Spróbuj to zrobić.<br />

Ja ostatnio widziałam Draculę<br />

i także byłam zachwycona kunsztem<br />

tancerzy. Doskonałe były sceny<br />

zbiorowe, notabene do muzyki Wojciecha<br />

Kilara. Oszalałam na punkcie<br />

Hrabiego Draculi, a właściwie na ich<br />

punkcie, bo przecież było ich dwóch.<br />

Bilety na wiosenne przedstawienie<br />

były wyprzedane już zimą.<br />

Dracula wyparł Dziadka do orzechów<br />

w tym sezonie, tak więc nie ma żartów.<br />

Mało jest tych przedstawień, bo<br />

też artyści mają kalendarze pozapychane.<br />

I bardzo trudna jest synchronizacja<br />

tych kalendarzy w operach na<br />

całym świecie. Trzeba się jakoś podzielić<br />

śpiewakami z najwyższej półki.<br />

Dodatkowo w czasie pandemii wszystkie<br />

kalendarze się posypały. Większość<br />

oper łudziło się, że to się jednak<br />

zmieni, może za miesiąc, może za<br />

dwa, i cały czas kulawo, ale działało.<br />

Metropolitan Opera, jako jedna z niewielu,<br />

po prostu zamknęła się na rok.<br />

I to oni mieli rację. W innych teatrach<br />

były przygotowywane premiery, były<br />

próby, po czym jeden skrzypek miał<br />

covid i spektakl się nie odbywał.<br />

W 2022 r. doszły jeszcze ograniczenia<br />

z powodu wojny w Ukrainie. Odwołano<br />

Borysa Godunowa, a to był już<br />

gotowy spektakl, łącznie ze scenografią.<br />

W związku z tym, że to była ko-<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

33


produkcja z Japonią, w Tokio spektakl<br />

był pokazywany, bo tam wtedy mieli<br />

„gdzieś” wojnę.<br />

Zatem stałeś się miłośnikiem opery.<br />

Lubię operę, aczkolwiek z biegiem<br />

czasu polubiłem ją bardziej. Kiedyś<br />

wolałem wykonania koncertowe, bez<br />

teatralnego anturażu. Wydawało mi<br />

się, że dużo bardziej istotna jest sama<br />

muzyka. Lubię muzykę klasyczną<br />

i szczerze mówiąc, na ogół troszkę mi<br />

przeszkadzało, jak ktoś śpiewał. Więc<br />

do tego musiałem się przyzwyczaić.<br />

Ocena poziomu śpiewaków jest bardzo<br />

trudna. Podstawowe poziomy – zerowy,<br />

średni i wysoki – stosunkowo łatwo<br />

odróżnić, z czasem można się nauczyć<br />

dostrzegać niuanse. Aczkolwiek,<br />

gdy ktoś twierdzi, że zna się na operze,<br />

to powinien się dwa razy zastanowić,<br />

czy dobrze wie, co mówi. Tu wchodzi<br />

w grę nawet aspekt historyczny.<br />

34<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Zainteresowanie operą rosło wraz<br />

z pracą nad plakatami?<br />

Opera daje bardzo duże możliwości<br />

twórcze. Odkryłem to od razu i bardzo<br />

mnie to ucieszyło. Do pewnego<br />

momentu zajmowałem się głównie<br />

reklamą i pochodnymi. I w pewnym<br />

momencie naturalnie mnie przesunęło<br />

w kierunku kultury. Opera to nie<br />

jest jedyna instytucja, z którą pracuję.<br />

Ale rzeczywiście tak się złożyło, że<br />

współpracuję głównie z instytucjami<br />

kulturalnymi. Projektowałem m.in.<br />

oprawę wystaw dla Muzeum POLIN,<br />

dla Opery Szczecińskiej i in.<br />

Jaki spektakl najbardziej Cię poruszył?<br />

Nie lubię oceniać, nie jestem krytykiem<br />

teatralnym ani muzycznym, ale<br />

powiem. To był wieczór baletowy,<br />

dwa spektakle jeden po drugim.<br />

Pierwszy Exodus Anny Hop, drugi<br />

Izadory Weiss Bieguni-Harnasie. Przy<br />

pierwszym Viola, moja partnerka [Viola<br />

Śpiechowicz, projektantka mody –<br />

przyp. red.], prawie się popłakała. Sceny<br />

baletowe to były wręcz niewyobrażalne<br />

ewolucje. Czuło się exodus w tym<br />

ruchu. Bardzo odkrywcza choreografia,<br />

wydarzenie na skalę światową.<br />

Ale nie wiem, czy to dobrze, żebym<br />

mówił o operach, które mi się najbardziej<br />

podobały, bo zdarza się, że<br />

mój plakat jest świetny, a spektakl<br />

beznadziejny. I nie oskarżaj mnie<br />

o megalomanię. Jeden z najlepszych<br />

plakatów, jakie zrobiłem, powstał do<br />

beznadziejnego spektaklu, o którym<br />

wszyscy woleliby zapomnieć.<br />

Można wiedzieć do którego?<br />

Wolałbym nie rzucać tytułami. Każdy,<br />

kto to przeczyta, a ma jakikolwiek<br />

związek z operą, będzie wiedział,<br />

o który chodzi.<br />

Według definicji z Wikipedii plakat<br />

to artystyczny gatunek grafiki użytkowej<br />

spełniający funkcję informacji,<br />

reklamy i agitacji politycznej.<br />

Co powiesz o takiej definicji?<br />

W Wikipedii musi być prosto i bardzo<br />

ogólnie.<br />

A jak byś ją uzupełnił?<br />

Plakat ma swoją historię, jak każda<br />

dziedzina sztuki, grafiki, po prostu się<br />

zmieniał. Jego funkcja się zmieniała. Ja<br />

nie nazywam siebie plakacistą. Jestem<br />

grafikiem, który czasami robi plakaty,<br />

i robię to dokładnie tak jak wszystkie<br />

inne projekty graficzne, czyli logotypy,<br />

albumy, książki itd., zgodnie z ich przeznaczeniem.<br />

Plakat musi jasno mówić<br />

o tytule spektaklu, filmu, baletu, czyli<br />

zachęcić do bardzo konkretnego dzieła,<br />

niespecjalnie kłamiąc.<br />

Niespecjalnie kłamiąc?<br />

Tak, czyli nie można zrobić plakatu<br />

ultranowoczesnego, „pojechanego”<br />

typograficznie i wizualnie do spektaklu<br />

baletowego, który jest odtworzeniem<br />

choreografii z XIX w., bo byłoby<br />

to wprowadzanie w błąd. I byłoby to,<br />

za czym ja właśnie nie przepadam,<br />

robienie plakatu z jego autorem na<br />

pierwszym planie i twórcami spektaklu<br />

– na drugim.<br />

Przerost formy nad treścią?<br />

Artyści z takim podejściem do plakatu<br />

są momentalnie rozpoznawalni, wiadomo<br />

czyj to plakat, tylko nie wiadomo<br />

do czego. Mają swoje biblioteki –<br />

foldery z klatkami, ptaszkami, sukien-


kami, drzewkami i na dowolne zamówienie<br />

są w stanie w ciągu 25 minut<br />

złożyć z tych klocków plakat, cytując<br />

głównie siebie. Trochę się zapędziłem.<br />

Ale takie projektowanie jest mi<br />

kompletnie obce. Uważam też, że polska<br />

szkoła plakatu ma swoje miejsce<br />

w historii, ale to już minęło, ta szkoła<br />

się skończyła. Gdy ktoś stara się bardzo<br />

do tej szkoły nawiązać i udawać<br />

np. Henryka Tomaszewskiego, którego<br />

się nie da udawać, to moim zdaniem<br />

jest to lekko żałosne.<br />

A często ma miejsce?<br />

Tak, zdecydowanie. Pisałem pracę<br />

magisterską, w której dużą część poświęciłem<br />

Tomaszewskiemu, bo go<br />

uwielbiam. Ale też nigdy nie chciałbym<br />

się nawet zbliżyć do jego graficznych<br />

realizacji. Myślenie o grafice<br />

mamy podobne, czyli im prościej, tym<br />

lepiej, im mniej, tym lepiej, środki wyrazu<br />

– zupełnie inne. Nie chcę do niego<br />

nawiązywać, bo to się po prostu<br />

nie udaje. Tak zwani kontynuatorzy<br />

polskiej szkoły plakatu tworzą te bohomazy,<br />

które wyglądają identycznie.<br />

I gdyby zrobić wystawę tychże kontynuatorów,<br />

widownia byłaby pewna,<br />

że to jest dzieło jednego człowieka.<br />

Nie masz litości.<br />

Nie chciałbym oceniać i mówić, że<br />

to jest złe. Dla mnie jest to po prostu<br />

śmieszne. Bardzo się cieszę, że to<br />

mnie nie dotyczy. To jest dodatkowe<br />

obciążenie. Oceniając rzecz obiektywnie,<br />

nie da się zrobić lepiej niż Tomaszewski<br />

w stylu Tomaszewskiego.<br />

Czy umiałbyś stworzyć definicję<br />

plakatu współczesnego, obecnego<br />

A.D. 20<strong>23</strong>?<br />

Miałaby to być definicja plakatu moich<br />

marzeń czy ocena plakatów, które<br />

wiszą na mieście?<br />

Może wyjdźmy od tych drugich.<br />

Niewiele ma to wspólnego ze sztuką<br />

plakatu. Bardzo wielu grafików się<br />

z tego śmieje, bo obecnie plakat to<br />

jest po prostu kadr z filmu plus napis.<br />

Albo zdjęcie aktorów, którzy grają<br />

główne role w sztuce plus napis.<br />

Zdjęcie z napisem – tak to nazywam.<br />

Sam staram się unikać fotografowania<br />

postaci, które grają w spektaklu,<br />

żeby uniknąć tego zdjęcia z napisem.<br />

Plakat filmowy to już w ogóle nie jest<br />

plakat, tylko anons albo duża ulotka.<br />

Artystyczny plakat filmowy zdarza się,<br />

ale bardzo rzadko. Priorytetem producenta<br />

jest ściągnięcie jak największej<br />

liczby widzów do kin. Na plakacie<br />

musi być tytuł i data. Nazwisko reżysera<br />

jeśli nawet się pojawia, to małymi<br />

literami. Najważniejszy jest znany<br />

aktor, który przyciągnie masy do kin.<br />

Najważniejsza jest sprzedaż biletów.<br />

A więc jest to po prostu kartka ze<br />

zdjęciem i serią informacji.<br />

Gdybyś miał wskazać plakat, który<br />

dotyka Twojej definicji marzeń, to<br />

byłby plakat z krajobrazu polskiego<br />

czy światowego?<br />

W Polsce mamy wielu świetnych plakacistów.<br />

Wielu polskich grafików pracuje<br />

też za granicą. Gdy wybierzemy<br />

się na biennale plakatu, to tam duża<br />

część plakatów, nawet większość, to<br />

są bardzo dobre prace. Niezbyt pochlebnie<br />

wypowiedziałem się o tym,<br />

co wisi na ulicy w swojej masie, jednak<br />

muszę powiedzieć, że wśród nich<br />

zdarzają się prawdziwe perły. Plakaty,<br />

które trafiają na wystawy, wcześniej<br />

przecież wisiały na ulicy.<br />

A może tego „zdjęcia z napisem” jest<br />

tak dużo z powodu nadprodukcji.<br />

Jest mnóstwo filmów, spektakli, festiwali,<br />

koncertów, więc trzeba robić<br />

szybko, co dzieje się ze szkodą dla artystycznej<br />

warstwy przekazu.<br />

To nie jest kwestia ilości. Kiedyś jeden<br />

z warszawskich teatrów chciał<br />

nawiązać ze mną współpracę, żeby<br />

stworzyć własną stylistyczną linię<br />

plakatów na wzór tego, co robię<br />

w Teatrze Wielkim. I jako jedną z pierwszych<br />

wytycznych usłyszałem, żeby to<br />

ADAM ŻEBROWSKI, ARTYSTA GRAFIK<br />

Pracuje z wieloma instytucjami kultury,<br />

wydawnictwami, agencjami<br />

reklamowymi i firmami fonograficznymi.<br />

Zajmuje się tworzeniem<br />

strategii komunikacji wizualnej,<br />

projektowaniem graficznym i słowem.<br />

Projektuje znaki graficzne,<br />

systemy identyfikacji wizualnej,<br />

plakaty, albumy, książki, makiety<br />

magazynów, okładki płyt i serwisy<br />

internetowe.<br />

Od 2008 r. tworzy wizerunek Teatru<br />

Wielkiego – Opery Narodowej. Jest<br />

autorem ponad 120 plakatów do<br />

spektakli operowych i baletowych. Kolejnych 60 zaprojektował między<br />

innymi dla: Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, Festiwalu<br />

Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, Muzeum Narodowego w Warszawie<br />

czy Zachęty.<br />

https://www.instagram.com/adamzebrowskidesign/<br />

nie było zbyt artystyczne. Czyli chodziło<br />

o to, żeby plakat był łatwy do wykonania.<br />

To miał być rodzaj szablonu. Nie wziąłem<br />

tego zlecenia.<br />

I ostatnie pytanie na dziś: Twoi mistrzowie?<br />

Z tym mam problem. Nie śledzę rozwoju<br />

współczesnego plakatu na świecie. Jeżeli<br />

mam jakichś mistrzów, to nie w odniesieniu<br />

do ich środków artystycznego wyrazu<br />

– zresztą, powtórzę, to na ogół kończy<br />

się plagiatem albo nieudolnym naśladownictwem<br />

– tylko raczej w odniesieniu do ich<br />

sposobu myślenia o plakacie. Z powszechnie<br />

znanych artystów grafików cenię<br />

Henryka Tomaszewskiego, za jego skrótowe,<br />

proste, czytelne myślenie, które jednak<br />

często kończy się zapętloną grafiką.<br />

Po prostu inteligentne pokazanie tematu,<br />

dowolnymi środkami – tak bym to<br />

nazwał.<br />

A czy mam jakichś mistrzów? Pytanie<br />

jest trudne, spodziewałem się go, ale nie<br />

przejrzałem Internetu, żeby znaleźć sobie<br />

5 świetnych nazwisk.<br />

A ja myślałam, że daruję sobie to pytanie,<br />

ale dobrze, że je zadałam, bo odpowiedź<br />

jest brawurowa. [AM]<br />

ROZMAWIAŁA:<br />

https://open.spotify.com/show/3RjoeghoM8ZSU9RiAX2cmA<br />

https://www.youtube.com/channel/UCfU6CmCs29TF-<br />

0xmKZGDyMg<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

35


Foto: RC<br />

36<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


d<br />

RZEKI. SPIS KOCHANEK<br />

Marta Bocek<br />

RAJ<br />

Przecież był tylko<br />

widok, wąchanie wilgoci, zapamiętywanie plusków,<br />

czasem dotyk (dłoń, stopa), ukłucie komara, czasem tylko most.<br />

Wiele ich, kuszące, ciemne, ciężkie od meandrujących granic i znaczeń.<br />

Więcej cieków nie pamiętam, tylko które miałam naocznie, nadłonnie:<br />

Gwadalkiwir, Oulujoki, Sekwana, Tamiza, Morawa,<br />

Szprewa, Odra, Warta, Tanew,<br />

Douro, Dunaj, Sawa, Cisa,<br />

Dyja, Łaba, Niemen,<br />

Pad, Tyber, Nil, Tag,<br />

Wisła, nade wszystko San.<br />

I te, najbliższe ciału:<br />

Czarna Łada, Głuchówka,<br />

nade wszystko Olza, błogosławiona między rzekami.<br />

Gromadzić je jak kochanki, podziwiać ciek, wieczną cieczkę,<br />

zdrowaś Wisło, zdrowaś Olzo.<br />

Zawsze przy, pramatki, zamiast pytań<br />

zadawały kamienie, lubiły nadgryzać brzegi, spijać śnieg z gór,<br />

może dlatego kobiety, bo raz wąskie, tam szerokie, ciągłość wody,<br />

a nie do złowienia, nie.<br />

Wciąż płyną, to kiedy są sobą?<br />

W rybach, szuwarach, kamieniach,<br />

w nas płyną ku morzu, w nas.<br />

W latach dziewięćdziesiątych otwarto bramy raju<br />

i trochę z niego wywiało na nasze podwórko. Byliśmy wszyscy:<br />

babcia, dziadek, matka i ojciec, dzieci. I wszystkie zwierzęta:<br />

krowa, koń, świnia, kury, kaczki, koty i Pimpek. Tak zjawił się.<br />

Był drewniany dom z ogromnym piecem kaflowym,<br />

mrówkami pod podłogą i telewizorem pozbawionym obrazu,<br />

więc służył do rozwijania wyobraźni. Kipiącymi łychami jedliśmy<br />

zsiadłe mleko, dzieci pracowały w piaskownicy, a dorośli przy sianie.<br />

Dziwne, że nie pamiętam wieczorów, ale w raju nie mogło być<br />

znikającego świata, za to poranki były gęstą euforią:<br />

jajka, twaróg, masło, Lato z Radiem i dźwięk kociego języka chłepczącego mleko.<br />

Popołudniami żuło się szczaw, kwaśne jabłka i popijało oranżadą ze szkła.<br />

Wszystko wydawało się jasne, wiekuiste, czyli takie, jakie ma.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

37


O listach<br />

Poświatowskiej<br />

i Morawskiego<br />

CZWOROKĄT SERCA<br />

38<br />

PROF. Izolda Kiec<br />

„ Czasami całuję listy, ale coraz rzadziej,<br />

właściwie bardzo rzadko. Pocałowałam<br />

Twój list, bardzo mocno pocałowałam<br />

i położyłam pod poduszkę, co jest czynnością<br />

zgoła głupią, zważywszy, że się<br />

temu przyglądam z boku, ale przecież<br />

mówiłam już, że kocham każdy Twój<br />

list, każdy osobno i chyba także osobno<br />

od Ciebie. Pewnie dlatego, że Twoje listy<br />

są jak wspaniałomyślne lustro, można<br />

się w nich przeglądać ”.<br />

To fragment jednego z wielu listów,<br />

które w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych<br />

ubiegłego wieku pisała<br />

poetka Halina Poświatowska (1935-<br />

-1967) do Ireneusza Morawskiego<br />

(1935-2011), niewidomego prozaika,<br />

którego w swojej twórczości nazywała<br />

przyjacielem, choć on sam miał nadzieję<br />

być dla niej kimś więcej. Zauroczony,<br />

zakochany, snuł plany na wspólną<br />

przyszłość. Łączyło Halinę i Ireneusza<br />

zamiłowanie do sztuki, gwałtowność<br />

uczuć i zawłaszczająca istotne rejony<br />

życia choroba. Dzieliła – miara słowa<br />

„kocham”, inaczej przez tych dwoje<br />

pojmowana odpowiedzialność za miłosne<br />

deklaracje.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

***<br />

Poznali się w listopadzie 1956 roku w redakcji „Życia Częstochowskiego”<br />

podczas wieczoru autorskiego debiutującej<br />

pisarki, która mogła się już pochwalić wierszami opublikowanymi<br />

na łamach „Współczesności” i zapowiadała<br />

swój pierwszy tomik poetycki – Hymn bałwochwalczy,<br />

mający ukazać się w roku 1958. Morawski miał za sobą<br />

prasowy debiut – na fali popaździernikowej odwilży ogłosił<br />

opowiadanie Spotkanie z Marią.<br />

Ów moment pierwszej rozmowy młodych twórców tuż po<br />

zakończeniu spotkania z czytelnikami zanotowała Poświatowska<br />

w wydanej niemal dekadę później Opowieści dla<br />

przyjaciela. Dla Przyjaciela, dla Ireneusza.<br />

[…] ledwie skończyłam, zaczęli hałaśliwie wybierać się do<br />

kina, zapraszając i mnie, a kiedy odmówiłam, kiedy odmówiliśmy<br />

oboje, podeszłam do ciebie i zapytałam: – Dlaczego nie<br />

chce pan iść do kina?<br />

– Nie lubię chodzić do kina.<br />

Czarne okulary zasłaniały ci oczy. Nagle zrozumiałam. […]<br />

Chcąc naprawić moją niezręczność powiedziałam – ja także<br />

nie lubię chodzić do kina – i poprosiłam, żebyś mnie odprowadził<br />

do domu.<br />

Od tego dnia Ireneusz zaczął bywać u państwa Mygów,<br />

w rodzinnym domu Haliny. Ich ówczesną relację oddaje<br />

pozostający w maszynopisie, niepublikowany i niewystawiony<br />

nigdy dramat Poświatowskiej zatytułowany<br />

Dwie pary. Głównymi jego postaciami są siostry, Marta<br />

i Alina, oraz odwiedzający je koledzy, Piotr i Ryszard. Obie<br />

dziewczyny kochają się w tym drugim chłopaku, lecz Marta,<br />

która porusza się na inwalidzkim wózku, rezygnuje<br />

z rywalizacji z Aliną i gdy ta spotyka się z Ryszardem, ona<br />

prowadzi w domu długie rozmowy z Piotrem. Ten chory<br />

na gruźlicę chłopiec, uważny, mądry, darzy Martę nieodwzajemnionym<br />

uczuciem. Ranią się wzajemnie – oboje<br />

bezsilni i okrutni wobec siebie, zatraceni we własnych<br />

cierpieniach, pomiędzy buntem a rezygnacją.


Marta: […] pozwalasz się litować nad sobą obcym ludziom?<br />

Piotr: Nie Marto, to mnie nie dotyczy.<br />

Marta: Jak to – nie czujesz tych wszystkich lepkich spojrzeń,<br />

które przylegają do twojej twarzy – nie widzisz uśmiechów,<br />

półuśmieszków, słówek w rodzaju: „biedna, biedna, a taka<br />

młoda” – czyżby istotnie na ciebie ludzie tak mało zwracali<br />

uwagi, czy może masz jakiś sposób, że chodzisz niewidzialny<br />

z tą swoją twarzą bladą i wychudłą?<br />

Piotr: No popatrz – nareszcie zauważyłaś, że mam twarz.<br />

Nie Marto, ludzie nie są obojętni nawet w moim wypadku,<br />

chociaż daleko mi do twojej urody, szepczą, uśmiechają się,<br />

przechodzą – a ja też przechodzę i nie widzę ich – tak wygodniej,<br />

nie lepiej, ale wygodniej.<br />

Marta: Zazdroszczę ci tego – ja nie potrafię nie widzieć.<br />

Piotr: Biedactwo – wiele rzeczy nie potrafisz… W gruncie<br />

rzeczy różnicie się charakterami z twoją siostrą ogromnie,<br />

powiedziałbym, zastanawiająco […].<br />

W tobie jest więcej ruchu pod pozorami spokoju […]. Na<br />

przykład teraz – milczysz, a przecież kipią w tobie niewypowiedziane<br />

myśli – w każdej minucie buntujesz się na nowo,<br />

ciągle na nowo, ciągle na nowo – masz w sobie wulkan […].<br />

Marta: Ślicznie potrafisz mówić, tylko że to nic nie pomaga.<br />

Piotr: Któż ci powiedział, że chcę ci pomóc – nie jestem lekarzem,<br />

Marto, nie mam żadnych parszywych pretensji do<br />

ulżenia twoim cierpieniom – tego niestety nie potrafię – jestem<br />

bezsilny – spójrz na mnie – to ci powinno wystarczyć,<br />

ode mnie nie spodziewaj się pomocy. Przyszedłem tu porozmawiać<br />

z tobą, przyniosłem ci książki.<br />

Marta: Pokaż.<br />

Piotr: Znów będziesz smutna i zła.<br />

Marta: Nie – lubię te książki, a smutno mi dlatego, że nie<br />

mogę sama nic przeżyć, nic z tych cudnych, dalekich rzeczy.<br />

Piotr: A mnie jest wesoło, gdy czytam te same książki,<br />

czasem miło, kochanie, dowiedzieć się, że życie może<br />

być równie podłe tu i pod równikiem – jest coś piekielnie<br />

wspólnego w losie gruźlika – jak ja – i tego tam nieudanego<br />

kapitana. Fatalizm – nie wiem jak to nazwać… Wiesz, czego<br />

im należy zazdrościć – śmierci, tylko tego jednego. Oni potrafią<br />

odważnie umierać.<br />

Marta: Jesteś okrutny.<br />

Piotr: Bo cię straszę, czy to istotnie takie nowe dla ciebie,<br />

założę się, że wszystkie te godziny, które tu spędzasz sama<br />

– myślisz o tym, tylko o tym i dręczysz się na śmierć. Czemu<br />

nie mielibyśmy porozmawiać razem? Śmierć, gdy się o niej<br />

mówi we dwoje, przestaje być straszna – wierz mi, Marto,<br />

nigdy nie powinnaś myśleć o śmierci samotnie…<br />

Marta: Skąd ty wiesz?<br />

Piotr: Zapominasz, czym jestem, choroba ma to do siebie,<br />

że zawsze jest taka sama – zdrowie może mieć tysiące odcieni,<br />

tysiące barw – choroba nie – zawsze szara.<br />

Marta: Piotrze, czy wiesz, że jesteś większym melancholikiem<br />

ode mnie?<br />

Piotr: Wiem – ty jesteś bardzo odległa od melancholii –<br />

w tobie jest bunt, we mnie rezygnacja.<br />

Marta: Kłamiesz – nigdy się nie rezygnuje.<br />

Piotr: Czasami tak – bardzo rzadko – ale bywa… […].<br />

Wkrótce Morawski wyjechał z Częstochowy na studia<br />

polonistyczne do Wrocławia. Wtedy zaczęli wymieniać<br />

z Poświatowską listy. I w tej formie kontynuowali znajomość<br />

podczas pobytu Haliny w Stanach Zjednoczonych,<br />

dokąd chora na serce kobieta udała się w roku 1958 na<br />

operację ratującą życie. „Jesteśmy sobie zamkniętym<br />

czworokątnym światem” – być może tak właśnie, jak<br />

w zakończeniu wiersza jestem dla ciebie czuła…, definiowała<br />

poetka tę ujętą na kartkach listowego papieru,<br />

zamkniętą w pocztowych kopertach, niezwykłą znajomość.<br />

Pisaną rozmowę artystów, kochanków, wyjątkowych,<br />

wrażliwych osobowości.<br />

Ireneusz uświadomił sobie ów literacki, a więcej nawet,<br />

bo jak się okazało – wydawniczy zamysł Poświatowskiej<br />

w roku 1959, gdy pani Stanisława Mygowa zwróciła się<br />

do niego z prośbą, by na życzenie córki udostępnił jej<br />

listy, które Halina pisała do niego przez trzy lata znajomości.<br />

Celem było wykonanie kopii tej korespondencji.<br />

Tym gestem, tą zadziwiającą prośbą poetka potwierdziła<br />

słowa, które tuż po pierwszych spotkaniach i po<br />

wymianie pierwszych listów z Morawskim napisała do<br />

krakowskiego aktora Jana Niwińskiego:<br />

Poznałam takiego początkującego literata – przyprowadzili<br />

mi go do domu – ślepy od urodzenia prawie – domyśla się<br />

Pan, że to zrobiło na mnie wrażenie – chciałabym Panu pokazać<br />

jego nowelkę – (ale on jej nikomu nie daje) – jakie to<br />

wszystko rozedrgane – jak ten człowiek się szamocze – i jakie<br />

okrutne, i jakie powiedzmy sobie w myśl zasad chrześcijańskich<br />

– celowe – gdyby miał oczy, nie mógłby tak pisać<br />

– na pewno!!! Zamykam oczy i usiłuję patrzeć na ciemno<br />

– odkryłam, że najbanalniejsze są porównania wzrokowe<br />

– gdybym potrafiła, to bym pisała wiersze jak ślepy – ale<br />

to mi nie bardzo wychodzi. Powie Pan, że ja mogę pisać jak<br />

chora na serce – cóż, kiedy nigdy nie doceniamy własnych<br />

wad, a mamy chrapkę na cudze – na cudze zdrowie i na<br />

cudze talenty.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

39


***<br />

byłeś dla mnie tylko czworokątem papieru<br />

lecz moje serce ma właśnie taki kształt<br />

byłeś więc moim sercem<br />

i ten sam pospieszny rytm ożywiał papier<br />

powiększał do rozmiaru drzewa<br />

twoje słowa były liśćmi<br />

a smutek mój wiatrem<br />

twoje słowa jaśniały kolorem<br />

od moich oczu<br />

i od moich ust chciwie chwytających słowa<br />

i od dłoni<br />

którymi rozrywałam koperty tak delikatnie<br />

jak gdybym na włókna<br />

rozrywała twoje bijące serce<br />

upłynęły dwa lata<br />

mój krzyk przysypał biały śnieg gęsiego pierza<br />

biały krzyk gęsiego pierza poplamiony czerwienią<br />

pociemniał zapach<br />

i tylko drzewo –<br />

pamięć rośnie zaborczą zielenią<br />

***<br />

ty miły jesteś ślepy<br />

więc cię nie winię<br />

ale ja miałam dwoje oczu widzących<br />

na nic<br />

widzącymi oczyma<br />

nie dostrzegłam twojego serca<br />

chwytnymi rękami<br />

nie ujęłam<br />

i wymknęło mi się<br />

jak ziemia bogu<br />

żeby zataczać się po orbitach<br />

samotności<br />

i stałeś się odległy<br />

jak mleczna droga<br />

widny już nocą tylko<br />

bezsenną z chłodu<br />

Ostatni wiersz<br />

to już ostatni wiersz<br />

dla ciebie<br />

więcej nie będzie<br />

powiedziałam<br />

potem<br />

zakleiłam list znaczkiem<br />

i wrzuciłam<br />

w podłużny otwór skrzynki<br />

płaskie kwadratowe serce<br />

teraz ludzie chodzą ostrożnie<br />

wokół skrzynki z listami<br />

pytają<br />

co to –<br />

czy w skrzynce z listami<br />

zamieszkał ptak<br />

bo tłucze<br />

skrzydłami o boki<br />

i nieledwie<br />

śpiewa<br />

40<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Wiersze Haliny Poświatowskiej dla Ireneusza Morawskiego<br />

[…] będę miała dla Pana ciekawą rzecz – listy<br />

Ireneusza – on jest ślepy i poeta – przytłacza<br />

mnie jego fantazja – musi mi go Pan trochę odmroczyć.<br />

Prośbie matki Poświatowskiej Morawski zdecydowanie<br />

odmówił. Zrozumiał, że to, co dla<br />

niego miało przybrać czworokątny kształt<br />

wspólnego domu, dla Haliny było jedynie<br />

czworokątem papieru. Wiele lat później Ireneusz<br />

Morawski napisał w liście do mnie:<br />

W sprawie tej korespondencji przechowuję pewien<br />

uraz. Halina prawdopodobnie już przy wymianie<br />

pierwszych listów umyśliła sobie, że one<br />

powinny być, muszą być i będą opublikowane.<br />

Pisanie listów pod opublikowanie jest „robieniem”<br />

literatury, a literatura do czytania przez<br />

wszystkich jest jakby spowiedzią, która tak długo<br />

manipuluje grzechem, aż grzech ten ukryje<br />

i przeinaczy. Obawiam się, że w listach przewidzianych<br />

pod opublikowanie musi – chcąc nie<br />

chcąc – przemieszkiwać duch nieszczerości.<br />

A wartości nieszczerych listów trzeba przyglądać<br />

się zupełnie szczególnie – nieprawdaż?<br />

W 1963 roku Morawski zerwał znajomość<br />

z Poświatowską. Rozgoryczony, w przekonaniu,<br />

że został oszukany, przestał odpowiadać<br />

na jej listy, choć Halina wciąż próbowała go<br />

nakłonić do odnowienia dawnej relacji:<br />

Ireneusz,<br />

przez wszystkie burze morza – gdzie jesteś?<br />

Znowu pewnie kłamię, jak zawsze. Matka mi<br />

to napisała, że moje listy to był stek kłamstw.<br />

Ona ma często rację, lecz jeśli kłamałam, to najpierw<br />

siebie. Ciągle to robię, nie chcę patrzeć,<br />

jak mi wszystko kurwieje w oczach i ja sobie też,<br />

aby obraz był pełny, niepozbawiony kolorów<br />

[…]. Nie trzepoczę więcej, nie umiem, jestem<br />

jak kawałek betonu, z którego robi się chodniki<br />

do chodzenia po nich. A Ty mnie nie kochasz,<br />

prawda? Bo to byłoby zbyt głupio […]. Pisz do<br />

mnie, bo inaczej udławię się swoją samotnością.<br />

Całuję – Halina.<br />

Nie odpisywał… I to właśnie wtedy powstała<br />

Opowieść dla przyjaciela, autobiograficzna<br />

książka Poświatowskiej, której adresat przez<br />

długie lata uchodził za postać fikcyjną, wykreowaną<br />

na użytek historii ujętej w epistolarnej<br />

konwencji szczerego, bezpośredniego<br />

zwierzenia:<br />

Będę mówić, przyjacielu. Najchętniej milczałabym,<br />

ale milczenie nie jest żadnym rozwiązaniem,<br />

milczenie nie wyjaśnia nic […]. Chcę ci<br />

przypomnieć siebie taką, jaką byłam poprzez<br />

wszystkie te lata, które mijały nam wspólnie,<br />

dni – podczas których nasze myśli płynęły równolegle<br />

świadome swej bliskości; wystarczyło<br />

napisać list, wyciągnąć rękę, żeby napotkać<br />

twoje słowa, twój przyjazny gest. […] Moje listy,<br />

uporządkowane dokładnie, związane papierowym<br />

sznurkiem, leżą na dnie twojej walizki. Pozwól<br />

mi je wyjąć stamtąd, pozwól mi rozwiązać<br />

sznurek, którym je związałeś; przeczytajmy je<br />

wspólnie raz jeszcze […].


foto: pocztówka wydana przez Muzeum Haliny Poświatowskiej<br />

Znajomy<br />

grymas<br />

na twojej<br />

twarzy. Unosisz<br />

kąciki ust, wydymając<br />

lekko wargi. Wiem,<br />

co myślisz o miłości. Nie musisz<br />

mówić, żebym wiedziała. Wiem<br />

nawet więcej niż ty sam. Twoja ironia nie jest<br />

szczera, ty także lękasz się miłości. Czy nie dosięgła cię poprzez<br />

ciemność i wzgardę, czy nie sprawiła ci bólu? Nie potrafisz<br />

zaprzeczyć, że kochałeś mnie poprzez wszystkie te lata i że<br />

kochasz mnie jeszcze. Wiem, że mnie kochasz, i jestem dość<br />

okrutna, aby ci powiedzieć, że nie podzielam tej miłości. Nie<br />

kocham ciebie. Nigdy cię nie kochałam i nigdy nie byłam dla<br />

ciebie dobra. Nigdy nie usiłowałam sprawić ci radości. A jednak<br />

jesteś mi równie bliski jak moje własne serce. Przywykłam<br />

do twoich słów, do tonu twojego głosu, do twoich myśli, które<br />

zawsze były moimi.<br />

Opowieść dla przyjaciela wydana została w roku poprzedzającym<br />

śmierć Poświatowskiej, która nie wyjawiła publicznie<br />

tożsamości adresata swoich słów. Sam Ireneusz<br />

milczał kolejnych dwadzieścia lat. Odnalazłam go, pisząc<br />

pracę magisterską o adresacie lirycznym w twórczości<br />

Haliny Poświatowskiej. Z każdym przeżywanym i analizowanym<br />

słowem mojej bohaterki utwierdzałam się bowiem<br />

w przekonaniu, że niewidomy przyjaciel z Opowieści<br />

nie został wymyślony… „Wszystko, co wiąże się z Haliną,<br />

chciałbym, aby było u mnie sprawą delikatnie chronioną”<br />

– napisał Ireneusz Morawski w pierwszym liście do mnie,<br />

latem 1988 roku. „Miło mi było istnieć w roli osoby fikcyjnej.<br />

Trudno! Widocznie taka jest konieczność. Może tak<br />

musi być, że żaden fragment twórczości sławnych i sławniejących<br />

poetów nie może pozostać incognito?”.<br />

A jednak odmawiał zgody na publikację złożonego z jego<br />

słów tomu, zatytułowanego przez Poświatowską Listy od<br />

przyjaciela. Po raz pierwszy odrzucił prośbę samej Haliny,<br />

która pisała:<br />

Ty nawet nie wiesz, ile Ty listów napisałeś do mnie i do matki<br />

[…]. Czytam je dosyć często w ciągu ostatnich trzech lat. Teraz są<br />

już ładnie posegregowane według dat i uczuć, tworzą tom objętości<br />

około 200 do 250 stron […]. Oczywiście, nie zrobię z nimi<br />

nic więcej bez Twojej zgody; dlatego proszę – zgódź się. Zgódź<br />

się, żebym<br />

je<br />

pokazała<br />

ludziom, żebym<br />

je pokazała<br />

wydawcom. Mnie nawet<br />

nie zależy tak bardzo,<br />

żeby były drukowane natychmiast,<br />

możesz czekać – możesz czekać<br />

i wydrukować je wtedy, kiedy mnie już nie będzie,<br />

ale chcę, koniecznie chcę wiedzieć, że one będą wydrukowane.<br />

One są piękne, lepsze, mój drogi, od mojej książki i, daruj, ale<br />

lepsze od Twoich opowiadań: im nie wolno umrzeć.<br />

Wobec konsekwentnego „nie” Morawskiego poetka spróbowała<br />

w kolejnym liście wyjaśnić mu swoje uczucia i decyzje,<br />

odkryć istotę ich relacji – tak jak ona ją postrzegała od<br />

początku, od owego listopadowego wieczoru w 1956 roku.<br />

Były to – jak się okazało – ostatnie słowa Haliny do Ireneusza.<br />

Pożegnanie z Przyjacielem:<br />

Mówisz, że często nie byłeś prawdomówny w listach, ja – ja<br />

chyba także, ale przecież pamiętam doskonale, że nigdy nie<br />

kłamałam, że nigdy nie kłamałam świadomie. Po prostu to, co<br />

czułam, czuję do Ciebie, nie pasowało w żadne schematy, a Ty<br />

mnie odbierałeś poprzez schematy i ja też nie miałam innych<br />

możliwości porozumiewania się z Tobą jak te schematyczne.<br />

Ostatecznie słowa takie jak: kocham, tęsknię, czekam są dość<br />

jednoznaczne – ja nie miałam prawa użyć tych słów pisząc do<br />

Ciebie. Bo nie kochałam Cię w sensie kochania, a więc pragnienia<br />

posiadania i bycia posiadanym: nie tęskniłam za Tobą, za<br />

Twoją cielesną bliskością, tak jak nie tęsknię i teraz – ale musiałam,<br />

chciałam wiedzieć, że jesteś przy mnie, że mogę myśleć<br />

z Tobą, nie o Tobie, ale z Tobą, czy do Ciebie […]. Mało – mówisz<br />

– ogromnie mało i rozgoryczasz się, bo Ty chciałeś mnie z mięsa<br />

i kości; jednym słowem to, co sobie bardzo cenię i w dodatku<br />

czym nie bardzo rozporządzam […]. Przyjaciel – mój drogi – to<br />

także słowo – konwencja, jeśli wolisz, to mogę napisać, że jesteś<br />

połową mojej duszy albo takim koniecznym zwierciadłem,<br />

w którym się dobrze mojej duszy przeglądać, bo wtedy nie jest<br />

zupełnie sama na tym naszym wystygłym świecie. Mało – powtarzasz<br />

– diabelnie mało – no to co chcesz jeszcze, mam Ci<br />

zapisać moje zwłoki, czy jak. A w końcu, co ja na to poradzę, że<br />

jesteś mi tak potrzebny, jak jesteś, a jesteś. Możesz nie pisać,<br />

możesz sobie milczeć choćby wieczność, to i tak nic nie zmieni.<br />

Nie piszę, że Cię kocham, bo to bzdura, ale pewnie Cię kocham.<br />

Halina.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

41


Ponad dwadzieścia lat później Ireneusz Morawski, pisząc<br />

do mnie, wracał po raz kolejny do minionych zdarzeń, by<br />

opowiedzieć o nich z własnej – czy odmiennej aniżeli intuicje<br />

Poświatowskiej? – perspektywy:<br />

Wielki czas istniejący sam dla siebie walił do przodu, uciekało<br />

życie. Nie mogliśmy ani naprawdę przyjść do siebie, ani naprawdę<br />

odejść, ani naprawdę rozmawiać, ani naprawdę zamilknąć.<br />

I kiedy wreszcie przestaliśmy wymieniać listy, to milczenie było<br />

też niepewne, niepostanowione, niedokończone tak bardzo, że<br />

nawet do nieżyjącej napisałem kilka listów. […] Rzeczy zostały<br />

na zawsze nienazwane, idee niepoznane, a między nami leżał<br />

ocean, ocean wody wzburzonej, zimnej i złej, a później także<br />

ocean wszechstronnych niemożliwości […]. Mnie jako mnie,<br />

z całą ohydą i dobrodziejstwem tego, co jest mną, w ogóle nie<br />

było w tej sprawie. Halinie potrzebny był dobrze rezonujący<br />

respondent, słuchacz, odbiorca. I uznała, że może właśnie ja,<br />

może nieco lepiej od innych spełniam tę rolę. I pełniłem tę rolę<br />

dopóki było to możliwe, a nawet dłużej, znacznie dłużej i owo<br />

dłużej było moim olbrzymim błędem. Ja byłem poza marginesem,<br />

poza marginesem – i tak właśnie wyglądała prawda o niej<br />

i o mnie, ale prawda o ludziach nie może być statyczna, bo ludzie<br />

wciąż idą i idą, i idą – zawsze, aż do upadnięcia. Prawda ta<br />

nie była wcale tak oczywista. Do diabła! Przecież nie mogę napisać<br />

Pani tego tak, jak pamiętam, bo prawdę, a przynajmniej<br />

to, co ja uważam i pamiętam jako prawdę, trzeba było gdzieś<br />

zgubić. I niechaj zginie – na zawsze!<br />

42<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Listy od przyjaciela nie zginęły na zawsze. Już po<br />

śmierci Ireneusza Morawskiego ukazały się w tomie<br />

Tylko mnie pogłaszcz…, który opracowała Mariola Pryzwan,<br />

a opublikowało wydawnictwo Prószyński i S-ka<br />

w 2017 roku. Przyzwolenie na ów gest ujawnienia –<br />

pomimo wszystko – czworokątnego świata kreowanego<br />

przez tych dwoje nieprzeciętnych ludzi, wyjątkowych<br />

osobowości, czytam w kolejnym, zachowanym<br />

przeze mnie liście Przyjaciela Haliny Poświatowskiej:<br />

[…] aczkolwiek lata naszej „przyjaźni” były dla mnie trudne,<br />

bo były przesycone chcianą miłością, postawioną<br />

wobec absolutnego braku nadziei, więc aczkolwiek pamiętam<br />

i czuję dręcząca trudność tamtego czasu, byłbym<br />

gotów, a nawet szczęśliwy przeżyć to jeszcze raz…<br />

[IK]<br />

Fragmenty listów Haliny Poświatowskiej do Ireneusza Morawskiego<br />

zostały udostępnione autorce tekstu przez ich adresata. Maszynopis<br />

dramatu Dwie pary przekazała Izoldzie Kiec Zofia Niwińska.<br />

Fotografie Poświatowskiej są własnością autorki.


foto: Luigi Grieco<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

43


Ilustracja: Elżbieta Wodała<br />

44<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


zewa prosto w rêce moje<br />

pomarszczonym z³ocie<br />

stem w tej mojej podró¿y<br />

y ju¿ mo¿e w locie<br />

Jak zamknąć życie w czterech krótkich wersach,<br />

czyli<br />

RUBAJATY PO POLSKU<br />

Wandy Dusi Stańczak<br />

WARSZAWA 2022<br />

Trzymam w dłoni jeszcze pachnący farbą drukarską<br />

tomik wierszy Wandy Dusi Stańczak Rubajaty po<br />

polsku, wydany pod patronatem Stowarzyszenia<br />

Autorów Polskich Oddziału Warszawskiego II. O redakcję<br />

i skład techniczny zadbał Kazimierz Linda. Poza egzotycznie<br />

brzmiącym tytułem uwagę przykuwa okładka autorstwa Elżbiety<br />

Wodały z bajecznymi postaciami wykonami wyłącznie<br />

z elementów suszonych roślin. Ale po kolei…<br />

Rubajaty podsumowują trzydziestoletnią działalność literacko-artystyczną<br />

Wandy Dusi Stańczak, dziennikarki, poetki,<br />

piosenkarki, aktorki, założycielki kabaretu literackiego<br />

„Pół-serio”, osoby o wielu pasjach. W notce biograficznej<br />

czytamy, że jej mottem są słowa amerykańskiej pisarki Susan<br />

Sontag: „Nie byłam wszędzie, ale wszędzie na pewno<br />

jest na mojej liście”. Dokąd tym razem zabiera nas poetka?<br />

Na mapie poetyckiej twórczości autorki pojawia się jeden<br />

z cenionych, choć rzadkich, gatunków orientalnych – rubajaty.<br />

Zaistnienie tego gatunku w literaturze zawdzięczamy<br />

Omarowi Chajjamowi (Gijasaddin Abolfatl Omar ibn Ibrahim<br />

an-Nisaburi Chajjam), perskiemu poecie, filozofowi,<br />

matematykowi, lekarzowi i astronomowi, żyjącemu blisko<br />

tysiąc lat temu. Kulturze europejskiej przybliżył rubajaty<br />

Edward FitzGerald. W języku polskim ukazały się m.in.<br />

w tłumaczeniu prof. Andrzeja Gawrońskiego. Jak podają<br />

źródła, rubajaty to czterowersowe liryki, przeważnie<br />

o charakterze filozoficznym, ale nie tylko. Cechą charakterystyczną<br />

tego gatunku jest układ rymów aaba, abab<br />

bądź aaaa. Pierwotnie rubajaty były utworami bez tytułu.<br />

W swojej twórczości sięgała po nie Maria Pawlikowska-<br />

-Jasnorzewska.<br />

Dzisiaj z ogromną przyjemnością przyglądam się światu<br />

przez pryzmat rubajatów Wandy Dusi Stańczak. Czytam<br />

pierwszy, ten z okładki tomiku:<br />

ZADUMA<br />

Smutny liść opadł z drzewa prosto w ręce moje<br />

zatopiłam spojrzenie w pomarszczonym złocie<br />

pomyślałam – gdzie jestem w tej mojej podróży<br />

czy jeszcze na gałęzi czy już może w locie<br />

I z wielkim apetytem sięgam po więcej.<br />

Autorka, która jest mistrzynią krótkiej formy wyrazu poetyckiego,<br />

co udowodniła w swoich poprzednich tomikach,<br />

zauroczona (jak sama się przyznaje) tą egzotyczną formą,<br />

na początku książki ściśle przestrzega reguł rymowania.<br />

NA DRUGĄ STRONĘ<br />

Dojrzewamy jak wino rozkwitamy w purpurze<br />

by się skurczyć i zniknąć po cichutku jak róże<br />

potem zbudzi ktoś pamięć o zapachu chryzantem<br />

aż kolejność się rzeczy nieuchronnie powtórzy<br />

W dalszej części książki układ rymów ewoluuje, pozostańmy<br />

jednak przy tych regularnych.<br />

Rubajaty po polsku Wandy Dusi Stańczak to swoista<br />

podróż przez życie, przez jego aspekty egzystencjalne<br />

i emocjonalne. Nie mogło tu więc zabraknąć motywu<br />

drogi, jak np. w rubajacie Pod prąd:<br />

Ja wiem są drogi proste łatwe ich przebycie<br />

ma niepokorna dusza szuka jednak skrycie<br />

wądołów i bezdroży krętych bocznych ścieżek<br />

wierząc że po wybojach mknie prawdziwe życie<br />

Inne dotykają najskrytszych, wręcz intymnych sfer:<br />

DRESZCZ<br />

Kiedy płaszcz ci podaję pożądanie rodzisz<br />

dotyk oddech muśnięcie na wiele się godzisz<br />

jak zatrzymać tę chwilę gdy byłaś tak blisko<br />

chociaż budzisz pragnienie znów obca odchodzisz<br />

Nad wieloma utworami tego tomiku ciąży fatum przemijania,<br />

o którym poetka przypomina bardzo pięknie<br />

i subtelnie, choć daleka jest od pogodzenia się z nim.<br />

W tej poetyckiej podróży towarzyszą nam ilustracje niezwykłej<br />

artystki z Wrocławia, Elżbiety Wodały, która tworzy<br />

swoje grafiki wyłącznie z części naturalnych roślin. Jak<br />

pisze Wanda: „Każda scena czy postać to dopieszczone<br />

w każdym elemencie dzieło, przemyślane, oparte na szerokiej<br />

wiedzy z wielu dziedzin, także historii sztuki”. I trudno<br />

się z tym nie zgodzić. To przenikanie się niecodziennej<br />

sztuki wizualnej ze słowem poetyckim o orientalnym rodowodzie<br />

tworzy niezwykły klimat i zabiera nas w cudowną<br />

egzotyczną podróż. [BK]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

45


***<br />

wsuwam<br />

palce<br />

w kryształy<br />

plaży<br />

mokre<br />

od wieczornego<br />

przypływu<br />

lepkie<br />

otaczają<br />

dłonie<br />

gruboziarnistą<br />

barierą<br />

bez<br />

przepustki<br />

do Twojej<br />

skóry<br />

* * *<br />

chodzę<br />

z Tobą<br />

za rękę<br />

a czuję<br />

Miniatury<br />

* * *<br />

jest coś<br />

pomiędzy<br />

ciszą a dotykiem<br />

jest coś<br />

co spada<br />

liściem bezszelestnie<br />

jest coś<br />

na rzeczy<br />

między nami<br />

jest coś<br />

co wraca<br />

sercu pamięć<br />

***<br />

lubię<br />

wiatr<br />

* * *<br />

wodzi<br />

chcę Cię<br />

na<br />

dotknąć<br />

pokuszenie<br />

oczami<br />

wplatam<br />

jedynie<br />

palce<br />

w Twoje<br />

musnąć<br />

włosy<br />

po skórze<br />

Robert Baranowski<br />

nasze<br />

zaplecione<br />

serca<br />

chłonę<br />

ich<br />

zapach<br />

jestem<br />

w niebie<br />

delikatnie<br />

niczym<br />

pawim<br />

piórem<br />

46<br />

siódmym<br />

niebie...<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


foto:R.C.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

47


(Neuro) różnorodni<br />

Ewa Woydyłło Droga do siebie. O poczuciu wartości<br />

Umiejętność jasnego określania i egzekwowania<br />

granic idzie w parze z poczuciem wartości.<br />

Osoby, które same siebie nie doceniają, łatwiej<br />

godzą się na byle jakie traktowanie. Dotyczy to<br />

wszystkich bliskich relacji, nawet tych między<br />

rodzicem a niewinnym maluchem, między nauczycielem<br />

i klasą szkolną czy szefem i podwładnymi.<br />

Osoba o niskiej samoocenie i niepewna<br />

siebie częściej spotyka się z wykorzystywaniem.<br />

Co więcej, wcale nierzadko skłonna jest uwierzyć,<br />

że gdy odczuwa niezadowolenie sama jest<br />

temu winna. W ogóle wiele rzeczy daje sobie<br />

wmawiać właśnie dlatego, że ma wobec siebie<br />

wiele zastrzeżeń, czuje się gorsza, nie taka, jaka<br />

powinna być. Podobna postawa przypomina postawę<br />

piorunochronu, ponieważ ściąga na taką<br />

osobę najróżniejsze formy dominacji i opresji.<br />

Dobra rodzina – rodzinna, małżeńska, przyjacielska,<br />

koleżeńska, czy związana z pracą – opiera<br />

się na wzajemnym szacunku. Szacunek nie musi<br />

być koturnowy czy pomnikowy, ale powinien<br />

uwzględniać obustronne granice i potrzeby.<br />

Tym geograficznym słowem określamy niedopuszczalność<br />

zachowań, na które dana osoba<br />

się godzi. Ktoś o niskiej samoocenie, kto nie<br />

ma śmiałości wyznaczyć swoich granic, naraża<br />

się na to, że każdy będzie robić z nim, co mu się<br />

żywnie podoba; może stawiać nieprzewidziane<br />

wymagania, lekceważyć i bezkarnie krzywdzić.<br />

A dlaczego bezkarnie? Ponieważ osoba o niskim<br />

poczuciu, uważa gdzieś na dnie swojej duszy, że<br />

nie jest warta godnego traktowania. Znosi cierpienie<br />

w poczuciu osamotnienia. Smutna, gorzka,<br />

sieroca egzystencja, o której – jeżeli nikomu<br />

nie powiesz – nikt się nie dowie. A wtedy znikąd<br />

pomocy.<br />

O poczuciu własnej wartości, samoocenie, stawianiu<br />

granic – zapewne nie raz będę wspominał. Należę do<br />

ludzi, którym poczucie własnej wartości przeszkadza<br />

w codziennym funkcjonowaniu. Mam na myśli sytuację,<br />

w której to poczucie jest zbyt niskie na skutek postępowania<br />

dorosłych w naszym dzieciństwie – raz dawali<br />

odrobinę ciepła, a następnie krytykowali i odrzucali niemożliwą<br />

do zniesienia liczbę razy. Zbyt niskie poczucie<br />

własnej wartości niestety owocuje tym, że człowiek już<br />

dorosły szuka na siłę akceptacji i zrozumienia – raz otrzyma<br />

trochę dobroci, raz chłód i obojętność. Zamaskowane<br />

twarze będą powtarzać, że przecież ludzie nie są źli,<br />

a ja będę się samobiczował, że nie jestem dość dobry.<br />

Będę się przymilał, szukał uwagi, później cierpiał, bowiem<br />

jest pewna granica poniżenia, której już znieść nie<br />

można. Ciągłe bycie atencjuszem, dowartościowywanie<br />

się tym, że ktoś nas dostrzegł – to niebezpieczna droga<br />

w przepaść. Obudziłem się w porę i przestałem się sta-<br />

48<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

rać, aby ludzie zwracali na mnie uwagę, a tym bardziej<br />

czekać na grzecznościowe gesty, które brałem jako szczególne<br />

znaki wysyłane właśnie do mnie. W erze emotikonów,<br />

buziek, serduszek każde takie poruszenie może<br />

być omylnie wzięte za gwarancję jakiegoś niebywałego<br />

połączenia dusz nadawcy i adresata. Warto w takim momencie<br />

wylać sobie kubeł zimnej wody na głowę. Osoby<br />

o niskim poczuciu wartości (z deficytami czułości, których<br />

nie da się w pełni zaspokoić, i brakiem zaufania)<br />

będą wyczulone na każdy znak, nawet jeśli będzie on<br />

fałszywy, przekonane, że każdy je lubi i docenia. Komplementy<br />

będą traktowały z przymrużeniem oka, natomiast<br />

przytyczki bacznie analizowały. Sam tak mam, próbuję się<br />

z tym uporać i więcej nie rozpamiętywać słów niekoniecznie<br />

przyjaznych mi ludzi, nie jest to jednak łatwe.<br />

Z pisaniem Ewy Woydyłło po raz pierwszy spotkałem się<br />

ponad dziesięć lat temu. Nie znałem wtedy takiego pojęcia<br />

jak DDA, przemoc domowa czy w rodzinie była bagatelizowana.<br />

O takich sprawach się nie mówiło. Czasem<br />

mam wrażenie, że dotąd nie wyszliśmy z kołtuńskiego<br />

zaścianka i nadal aktualne są powieści Gabrieli Zapolskiej<br />

(O czym się nie mówi; O czym się nawet myśleć nie chce).<br />

Czy można mieć udane życie po nieszczęśliwym dzieciństwie<br />

– o tym w skrócie jest Poprawka z matury Woydyłło.<br />

Pamiętam, że bardzo mnie zabolały tezy stawiane<br />

przez autorkę, że właściwie ofiary z dysfunkcyjnych rodzin<br />

same są sobie winne, nie można wiecznie rozpamiętywać<br />

doznanych urazów. Mentorski, oschły ton – jesteś<br />

sam odpowiedzialny za własne życie, „weź się w garść”.<br />

Łopatologia stosowana i to w dodatku napisana przez<br />

psychologa. Jak zbudować własne życie, jeśli permanentnie<br />

nie ufa się ludziom, jest się tzw. piłeczką odbijaną<br />

między wieloma obojętnymi twarzami. Woydyłło sama<br />

nie pochodzi z rodziny dysfunkcyjnej, nie zaznała od najmłodszych<br />

lat chłodu, lęku i bycia na drugim planie. Dodatkowo<br />

jeszcze stwierdza, że obojętnie jak nasze życie<br />

wyglądało, mamy być wdzięczni rodzicom za ten piękny<br />

dar. Rozumiem, że gwałcone i bite dzieci też powinny być<br />

rodzicom za to wdzięczne. Mając jeszcze nad sobą nimb<br />

świętości Jana Pawła II, apostoła rodziny, do niedawna<br />

w ogóle nic zdrożnego na temat rodziców nie można<br />

było powiedzieć. Czwarte przykazanie Dekalogu nakazuje<br />

czcić swoich rodziców. Nawet jeśli to oni zaszczepiali<br />

w nas wieczny lęk, wstyd, poczucie winy. Niestety to przykazanie<br />

jest mi zupełnie obce. Tak samo zupełnie obca,<br />

pozbawiona empatii była dla mnie postawa Woydyłło. Jej<br />

książki omijałem zatem szerokim łukiem.<br />

W zeszłym roku pojawiła się jednak publikacja, która na<br />

szczęście zmieniła mój stosunek do psycholożki. Droga do<br />

siebie. O poczuciu wartości. Temat jak rzeka. W mediach<br />

społecznościowych jest całe bogactwo myśli różnych autorów<br />

udostępniane i powielane na wszelakie sposoby.


Niektóre myśli są bardziej udane, inne mniej. Woydyłło<br />

tego mnóstwa wątków ani nie rozwija, ani też w jakiś szczególny<br />

sposób nie porządkuje. Przytacza rozmowy ze swoimi<br />

klientkami, ilustruje własne przemyślenia, czasem daje<br />

łopatologiczne porady. Zwraca się do czytelniczki, kobiety.<br />

Kobiety jako adresatki książki to dość sprytny i przemyślany<br />

zabieg. W odróżnieniu od innych krajów, chociażby<br />

zachodnich, w Polsce nadal dominuje w wielu obszarach<br />

prymitywny patriarchat. Mężczyzna odchodzi od kobiety,<br />

ponieważ była złą żoną. To kobieta jest na cenzurowanym,<br />

jest tą gorszą, można ją bezczelnie krytykować i oceniać.<br />

Kobieta ma wpojony wstyd, poczucie winy głęboko w swoich<br />

regułach istnienia. Nieświadomie potem przekazuje<br />

truciznę dalej. Wprawianie w poczucie winy to ukryty<br />

rodzaj manipulacji, próba przejęcia kontroli. Człowiek ma<br />

się czuć winny, a szczególnie ten, który przestał zgadzać<br />

się na dyktowanie racji przez innych. Dobrze, by miał niskie<br />

poczucie wartości – wtedy winę łatwiej wpoić. Masz<br />

się czuć zły, odrzucony – bo już przestałeś być pożyteczny.<br />

Ewa Woydyłło przekonuje, że nie musimy być zakładnikami<br />

cudzych wyobrażeń o nas. Niech sobie myślą, co chcą.<br />

W odróżnieniu od magicznych książek o byciu sobą – publikacja<br />

Ewy Woydyłło pokazuje oblicze niekoniecznie różowe,<br />

bardziej szarobure polskiego zaścianka. Poczucie<br />

własnej wartości tutaj to ciągle coś obcego i niekoniecznie<br />

miłego dla całego stada manipulatorów i przemocowców.<br />

Autorka z bliższej perspektywy przygląda się wybranym<br />

wątkom z całego mnóstwa refleksji. Jak słusznie oceniają<br />

czytelnicy, to taka trochę wieczorna pogawędka w pobliskiej<br />

kafejce. Ewa Woydyłło opowiada historie, przybliża<br />

i stara się je umieścić w szerszym kontekście, pokazać argumenty<br />

za i przeciw. Duża w tym doza przypadkowości.<br />

Ma to co prawda swój urok, ale na dłuższą metę jest nieco<br />

męczące. Dowiemy się na przykład, co psycholożka sądzi<br />

na temat spowiedzi dla dziewięciolatków. Poczucie własnej<br />

wartości odgrywa tu przecież jakże istotną rolę. Spowiedź<br />

taka wywołuje wiele szkód w umysłach młodych ludzi.<br />

Raz, dziecko nie ma jeszcze wtedy wykształtowanego systemu<br />

wartości. Dwa, widzi przecież dorosłych, którym do<br />

grzechu niedaleko. Trzy, od najmłodszych lat kształtuje się<br />

w dzieciach poczucie winy. Problem w tym, że może być<br />

ono strawą dla manipulatorów. Mam się czuć pełnowartościowy,<br />

a jednocześnie samobiczować za każde przewinienie.<br />

Prosta droga do choroby umysłowej. A może warto<br />

inaczej – porozmawiajmy o dobrych uczynkach. Złymi nie<br />

warto się zajmować, przynajmniej nie na tyle, by myśleć<br />

o nich nieprzerwanie.<br />

Z przemyśleń Woydyłło można wynieść sporo nauki. Sam<br />

też jestem otwarty na zmiany, na pewno takie, które ułatwiają<br />

codzienne funkcjonowanie. Nie warto trwać w gniewie<br />

i złości, chociaż akurat złości nie warto się wypierać.<br />

Autorka stwierdza, że to emocja jak każda inna, należy ją<br />

przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Złość potrafi być<br />

siłą napędową do zmian, działania, bylebyśmy tylko ochłonęli.<br />

Dajmy sobie czas, aby minął stan rozżalenia. Akceptacja<br />

odgrywa tutaj ważna rolę. W innej części książki jest<br />

z kolei mowa o uporze. Złość może być przydatna, upór<br />

niekoniecznie. Warto dać sobie pomóc, szczególnie w dziedzinach,<br />

w których niezbyt dobrze się orientujemy. Koniec<br />

z samobiczowaniem, nie jestem dość dobry/dobra, on/ona<br />

robi to lepiej. Nie porównujmy się, bo, jak przekonuje autorka,<br />

to wybór między bananem a pomarańczą, jednakowo<br />

przecież smacznymi owocami. Samobiczowanie może<br />

również przyjąć formę narcyzmu. Nie będę działać, no bo<br />

warunki mi nie pozwalają, gdyby tylko coś tam… manna<br />

z nieba, pomocni ludzie… Psycholożka nie bez przyczyny<br />

wspomina o (neuro)różnorodności. Zauważa, że jest sporo<br />

niesprawiedliwości w traktowaniu osób o innych psychicznych<br />

uwarunkowaniach – ma tu na myśli na przykład ludzi<br />

w spektrum autyzmu, często wykluczanych ze społeczeń-<br />

stwa. Takie osoby nie rozumieją społecznych konwenansów,<br />

kurtuazyjnych masek, odbierają za to inne sygnały,<br />

mają niepowtarzalną percepcję świata oraz nierzadko<br />

są bardzo inteligentne. Autorka pisze o autystykach, ale<br />

można by tu nawiązać do innej różnorodności: wyznania,<br />

orientacji seksualnej, sposobu ubierania się. Poczucie własnej<br />

wartości zależy przecież od tego, czy jestem akceptowany,<br />

szanowany przez innych. Niespecjalnie lubię słowo<br />

„tolerancja”, bo, jak stwierdził niegdyś aktor Andrzej Seweryn,<br />

kojarzy się ono z przymusem,<br />

z tym, że muszę kogoś<br />

tolerować, a nie o to przecież<br />

chodzi. Świat mieni się wielością<br />

barw, naszym zadaniem<br />

jest dostrzegać wszystkie jego<br />

Olga Lipińska, Mój pamiętnik potoczny…,<br />

Prószyński Media, Warszawa 2014.<br />

powaby – możemy zyskać przy<br />

tym pole do rozwoju poczucia<br />

własnej wartości. Warto jednak<br />

zauważyć, że na przeszkodzie<br />

może stać samoocena<br />

zbyt niska (drażliwość, niechęć<br />

do zmian, czarnowidztwo),<br />

jak również zbyt wysoka<br />

(wybujałe ego, przekonanie<br />

„jaki jestem wspaniały”).<br />

Mam się czuć dobrze ze sobą,<br />

bez potrzeby udowadniania i robienia czegokolwiek na pokaz.<br />

Szukanie uwagi jest niestety objawem niedostatków<br />

i deficytów, nad poczuciem własnej wartości i spełnienia<br />

należy wtedy popracować.<br />

Odnoszę wrażenie, że autorka nie byłaby sobą, gdyby nie<br />

powróciła do swojej łopatologicznej wersji rzeczywistości.<br />

Była nadzieja, pozostało rozczarowanie. Będzie dobrze,<br />

tylko skończmy z krytykanctwem, perfekcjonistycznymi nawykami.<br />

Najlepiej zapisać się na wizytę do urzędu pracy,<br />

z samego rana, bo zawiłe procedury mogą się przedłużyć.<br />

Droga pani, procedury w urzędach przeciągają się miesiącami<br />

i latami, chyba że zapiszemy się na kurs parzenia kawy<br />

i herbaty, to może przyjmą od razu. No i jeszcze kolejny<br />

kwiatek: po prostu zapytajmy ludzi, co im się w nas nie<br />

podoba. To, co się ludziom nie podoba, oczywiście należy<br />

zmienić. Ma to podobno pomóc w budowaniu poczucia<br />

własnej wartości. Jakby tego było mało, na koniec dostajemy<br />

towarzystwo wzajemnej adoracji, umizgi i prawienie<br />

komplementów. Woydyłło zaprosiła do rozmowy między<br />

innymi Urszulę Dudziak czy Dorotę Warakomską. Dowiemy<br />

się od gościń, co to sukces i poczucie własnej wartości. Tyle<br />

że te laurki w sumie nie za wiele wnoszą do treści książki,<br />

a szkoda. [RK]<br />

Ewa Woydyłło-Osiatyńska – doktor psychologii i terapeuta<br />

uzależnień. Autorka książek takich jak: Wybieram<br />

wolność, czyli rzecz o wyzwalaniu się z uzależnień;<br />

Zaproszenie do życia; Podnieś głowę; Buty<br />

szczęścia; Sekrety kobiet; My – rodzice dorosłych<br />

dzieci; W zgodzie ze sobą; Rak duszy. O alkoholizmie;<br />

Poprawka z matury. Spopularyzowała w Polsce leczenie<br />

oparte na modelu Minnesota, bazującym na<br />

filozofii Anonimowych Alkoholików.<br />

Ewa Woydyłło, Droga do siebie. O poczuciu wartości, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

49


CISZA<br />

Mowa jest srebrem<br />

a milczenie strachem:<br />

Żyjemy i umieramy z zaciśniętymi zębami,<br />

rzeczy niewypowiedziane zostają w niebycie.<br />

On stoi u szczytu domu i rozmyśla<br />

jak wariat, gdy światło zmienia się<br />

z porami roku. Nagle wraca<br />

jednak po swą myśliwską strzelbę.<br />

Jej sucha skóra pęka, od teraz<br />

ma ochotę tylko oglądać Koło fortuny<br />

i zagapić się na śmierć.<br />

Niels Hav<br />

Całą zimę kraczą kruki.<br />

Milczący parkuje samochod na skraju lasu;<br />

cisza.<br />

© Niels Hav przeł. Paweł Kaźmierczak<br />

50<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto: R.C.


Foto: RC 51<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


W POSZUKIWANIU NADZIEI<br />

Rozmowa z Agatą Tuszyńską, pisarką, poetką, reportażystką<br />

Jakie jeszcze interpretacje do ciebie dotarły?<br />

Niesny, czyli rzeczywistość, czyli jawa lub coś na jej kształt,<br />

specjalna dyspozycja ducha, zatrzymanie, moment, błysk.<br />

Posługuję się określeniem Julii Hartwig – błysk. Czyli chwila<br />

wielkiego widzenia, połączenia znaczeń, elektrycznego<br />

spięcia, ale też miejsce, z którego obserwuje się świat.<br />

I jest to jednak moment szczęśliwy.<br />

Dlaczego tak długo milczałaś?<br />

Ciągle się zastanawiam, dlaczego tyle czasu sobie tego<br />

odmawiałam. Może miałam wrażenie, że muszę wciąż gonić<br />

za kolejnym bohaterem, że to jest ważniejsze. Poezja<br />

wymaga większego skupienia, a może tylko innego – nie<br />

można się bać siebie, nie można bać się być ze sobą dłużej.<br />

Żeby wysnuć te wszystkie słowa. Ułożyć je odpowiednio.<br />

Natomiast proza nie zawsze wchodzi tak głęboko. Może<br />

też ciągle jest mi trudniej pisać wiersze? Chociaż to, że słowa<br />

się sobie dziwią i układają, jest dla mnie źródłem niezwykłej<br />

radości. Może trzeba bardziej szlifować i mieszać,<br />

i przestawiać. To trudniejsze zajęcie. A poza tym może<br />

byłam mniej pewna tamtych słów. Gdzieś kiedyś powiedziałam,<br />

że gdybym od początku była bardziej chwalona<br />

za wiersze, być może pisałabym więcej. Gdyby żył Wiktor<br />

Woroszylski, który bardzo wierzył w moją poetycką gwiazdę,<br />

zapewne byłoby inaczej. A tymczasem poszłam za innymi<br />

książkami. Za historiami innych ludzi.<br />

Mam wrażenie, że ten tomik jest nieco różny od poprzednich.<br />

Jesteś w nim bardziej ukorzeniona…<br />

W wodzie, w piasku?<br />

Dziesięć lat milczałaś w poezji. Pod koniec 2022 roku<br />

pojawił się zbiór wierszy niesny. Czytelnicy szukają odpowiedzi<br />

na pytanie, co oznacza ów neologizm w tytule.<br />

Na spotkaniu autorskim odmówiłaś podania swojej interpretacji...<br />

I dalej odmawiam…<br />

Marta Stefańczyk z książkowego bloga „Kot na książki”<br />

interpretuje niesny jako stan medytacji, próbę odnalezienia<br />

siebie po stracie, po bólu. Ktoś inny szuka w tym<br />

rzeczywistości jako zaprzeczenia snu. Czy taki rodzaj odczytania<br />

Cię satysfakcjonuje?<br />

Kocham moich czytelników i zawsze jestem ciekawa ich<br />

lektury. Każdy czyta sobą i każdy dopisuje własne zakończenia<br />

albo początki zdarzeń, fragmenty interpretacji,<br />

rozmyślania, szkice. Czyli im więcej interpretacji niesnów<br />

i twórczych znaków zapytania dotyczących tego, czym są,<br />

tym lepiej. Naprawdę jestem szczęśliwa, że moje wiersze<br />

są czytane, żyją. Jestem trochę zła na siebie, że pozwoliłam<br />

sobie tak długo nie dłubać w poezji.<br />

52<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Paradoksalnie tak. Plaża, morze to jednak miejsce konkretne.<br />

Człowiek, do którego się zwracasz, to też konkretny<br />

adresat. Poprzednie tomiki były bardziej związane<br />

z podróżami. Tam byłaś za oknem, najczęściej samolotu,<br />

pociągu, hotelu, czyli za szybą, oddzielona, bardziej<br />

obserwująca rzeczywistość. Tu wchodzisz w życie.<br />

Ten tomik rzeczywiście jest bardziej gdzieś. Być może<br />

dlatego, że brak żywych spotkań w czasie pandemii spowodował,<br />

że więcej zaczęłam pisać o byciu na miejscu,<br />

o byciu zamkniętą, o codzienności, o pieczeniu chleba,<br />

o niemożności podróży. To było uziemienie. Ale teraz,<br />

mimo że mam dużo spotkań autorskich i podróży, czuję<br />

silniej niż wcześniej przynależność do miejsca. Mam nadzieję,<br />

że nie jest to związane z wiekiem – chciałabym,<br />

żeby tak było. Stałam się bardziej świadoma tego, gdzie<br />

jest mój adres – Polska, Warszawa, i który z tych wszystkich<br />

języków, którymi potrafię się posługiwać, jest moim<br />

własnym. Ojczyzna polszczyzna. I rzeczywiście, jeśli można<br />

być ukorzenionym w morzu, w falach i w piasku oraz w takich<br />

miejscach, które dają więcej możliwości przystanięcia<br />

i pomyślenia, to tak jest. Od momentu, kiedy zaczęłam te<br />

wiersze przepisywać, pozwalam sobie na dłuższe przystanki,<br />

bycie ze sobą bez poczucia winy za nienapisaną prozę.


I myślę, że to widać w wierszach. Choć niektóre, jak<br />

sama wspomniałaś wzięły się również ze zbioru Miejsce<br />

przy oknie, wydanego w 2003 roku, czyli dwadzieścia lat<br />

temu. Wróćmy na chwilę do tych utworów. Wszystko<br />

jest w języku – historia i lęki naszych przodków przede<br />

wszystkim. Wynotowałam sobie sformułowania, które<br />

na pewno rozpoznasz w zdarzeniach, które nie były na<br />

szczęście Twoim udziałem: „misterium / rozebrania ze<br />

skóry”, „Obudziłam się / z pętlą na szyi”, „Ariadna uplotła<br />

ci / ocalenie”, „Może ten wyrok / jest łaską”, „las broczy<br />

złotem”, „iskry od popiołu”, „przeżyją nas drzewa”,<br />

„drut kolczasty / broni / dostępu / do ciebie”, „ziemia<br />

nam wspólnie / obiecana”. W Rodzinnej historii lęku<br />

opowiedziałaś o losach Twoich przodków, wielu z nich<br />

zostało zgładzonych. Jest w tym zbiorze wstrząsający<br />

wiersz pt. sen powtórzony o tym, jak w muzeum zagłady<br />

w Oświęcimiu przymierzasz okulary albo jeśli brzozy to<br />

„pod bandażami skóry”. W niesnach też znajdziemy takie<br />

odniesienia, choć jest ich znacznie mniej…<br />

Ja tego w ten sposób nie zapamiętałam, ale teraz to rzeczywiście<br />

słyszę. Zastanawiam się, o ile jest w nich teraz<br />

mniej wojennego echa. Tak, jest mniej, choć tak naprawdę<br />

każdego dnia myślę o getcie i każdego dnia w różnych<br />

wariantach i odsłonach przywołuję moją babkę, jej torebkę<br />

albo mur, albo dzieci w getcie, kawiarnię Sztuka<br />

albo Wierę Gran. Wszystko to, cała gettowa układanka<br />

jest we mnie. Mam przyjaciół, którzy twierdzą, że niszczy<br />

mnie smutek, zapatrzenie w przeszłość. A ja się już przyzwyczaiłam<br />

do obcowania z tym, co było. Nawet czerpię<br />

z tego coś w rodzaju siły. Wiem, że nastąpi taka chwila, gdy<br />

będę musiała wszystko zostawić i bez niczego wybrać się<br />

w drogę. Może będzie to już ostateczna droga, może jakaś<br />

inna, ale taka perspektywa mnie nie przeraża. Rozważam<br />

ją. Niekiedy myślę też o śmierci, której się nie boję. Rozumiem,<br />

że może nieść ulgę.<br />

Napisałaś „do raju / trzeba odejść”. Trzeba. Jakaś niekoniecznie<br />

interesująca możliwość. I jak się okazuje słowo,<br />

Twoje słowo, nie tylko ma zadanie ocalić historię życia<br />

Twoich kolejnych bohaterów (Twoją osobistą również),<br />

lecz może mieć także cechy profetyczne. W jednym<br />

z wierszy napisałaś: „ćwiczenia stylistyczne / z utraty //<br />

próba spektaklu / który się nie / zdarzy”. Długi czas po<br />

tym powstała książka Ćwiczenia z utraty, która była zapisem<br />

ostatnich miesięcy życia Twojego męża, Henryka<br />

Daski. Na ile świadomie zapisałaś takie właśnie słowa?<br />

Nieświadomie. Do tego stopnia, że ich nie pamiętam. Nie<br />

pamiętam wielu swoich myśli i sformułowań. Tytułu książki<br />

nie wzięłam z tego wiersza, wymyśliłam go jeszcze raz.<br />

Sądziłam, że go właśnie odkryłam. Zawsze wierzyłam, że<br />

w naszej parze to raczej ja jestem narażona na niebezpieczeństwo.<br />

Ja będę chora. Mnie coś złego się zdarzy.<br />

Henryk był w moich oczach człowiekiem niepokonanym,<br />

takim, któremu nic się nie może stać, bo jest królem życia.<br />

On panuje nad wszystkim, mądry, błyskotliwy, utalentowany.<br />

To nie jego miało spotkać. A jeśli ja? Nie bałam się<br />

tego. Czułam, że tak ma być. Utrata wpisana jest w każdy<br />

los. Żyje jeszcze moja mama, żyje mój pies, który ciągle<br />

pamięta Henryka. Drogie mojemu sercu istoty, które nie<br />

będą wieczne. Rozumiem, że tak dzieje się świat.<br />

Ale bardzo bym chciała, żeby ten dym przeszłości mógł<br />

się trochę rozrzedzić. Chociaż swojej rodzinnej historii nie<br />

odczuwam jako kary ani dopustu. To jest część mnie. Nie<br />

chcę jej zamazać ani unieważnić. To dotyczy również mojej<br />

mamy, dziewczynki z warszawskiego getta. Teraz łaska-<br />

RAZEM CZY OSOBNO<br />

najtrudniej nauczyć się<br />

pisowni „“nie”” z przymiotnikami<br />

i innymi częściami<br />

nas<br />

nie mój nie my nie sny<br />

razem czy osobno<br />

i jeszcze nie czuły nie wierny nie zapomniany<br />

jaki<br />

więc razem<br />

nie wiem<br />

• • •<br />

miłość<br />

ma więcej liter<br />

niż los<br />

i sens<br />

więcej niż<br />

ty i ja<br />

razem wzięci<br />

więcej niż<br />

świt i noc<br />

układa się<br />

jedynie<br />

ze śmiercią<br />

(niesny, 2022)<br />

koło ratunkowe<br />

koło ratunkowe<br />

ma trzynaście liter<br />

w języku pełnym<br />

chrząstek i gżegżółek<br />

taki ptak nieortograficzny<br />

szary z piegowatym brzuszkiem<br />

ma sześć sylab w tym samym dialekcie<br />

kołysanek pierwszych<br />

rysopisów rzeczy<br />

przytrzymam się uchwytu „“ł””<br />

nie istniejącego<br />

w żadnym innym<br />

alfabecie<br />

w naszym łączy<br />

łódź z miłością<br />

pozwala przepłynąć<br />

przez kolejne<br />

złudzenie<br />

do portu<br />

łaskawego lub mniej<br />

oto ja<br />

i mój dar<br />

kukułcze jajo<br />

(niesny, 2022)<br />

(niesny, 2022)<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

53


wa pamięć pozbawiła ją wojennych wspomnień. W wieku<br />

dziewięćdziesięciu jeden i pół roku jest małą dziewczynką,<br />

która wymaga opieki.<br />

Getto jest we mnie i wszystko, co tam się działo, i moja<br />

babka Dela z jej czarną torebką. Ale to nawet nie jest we<br />

mnie bólem, ale zgodą na określony los. Taki mi przydzielono.<br />

Gwiazdy? Przeznaczenie? Młodzi mówią, że nie chcą<br />

rozmawiać o zagładzie, że mają dosyć słuchania o śmierci,<br />

że za dużo tego w szkole. Ja się przed tym nie bronię. Nie<br />

odrzucam. Nie uciekam. Getto jest w moim krwiobiegu.<br />

Jest ważnym punktem odniesienia.<br />

Mam takie poczucie, że ludzie, którzy przeżyli wojnę<br />

w miejscu, gdzie się działa, nie w Paryżu, ale w Warszawie,<br />

w Łodzi czy w Radomiu, są inni niż tacy, który o niej słyszeli<br />

z dalekiej lub emigracyjnej perspektywy. Ich życie potem<br />

jest inne bez względu na to, w jakim stopniu zostali przez<br />

wojnę dotknięci. Świadkowie odchodzą, znikają ostatni,<br />

niedługo nie będzie z kim rozmawiać o głodzie, łapankach,<br />

powstaniu. O walce.<br />

Czego szukasz w getcie?<br />

Jest mi bliskie, jak dom. Dom, który mógłby być mój. Jak<br />

los. Przecież to mogło zdarzyć się właśnie mnie, gdybym<br />

urodziła się nieco wcześniej w tej samej żydowskiej rodzinie<br />

z Łęczycy. Szukam tam nadziei. Bo istniała, mimo zła<br />

i okrucieństwa istniało dobro. Niektórym udało się ocaleć.<br />

O tym jest opowieść Zosi Zajczyk w mojej książce Mama<br />

zawsze wraca. Także o stwórczej mocy słów. Z moimi bohaterami<br />

wchodziłam do getta wiele razy. Wiera Gran<br />

wymusiła na mnie pytania o granice kompromisu i cenę<br />

przeżycia. Konfrontacja z trudnymi wyborami z przeszłości<br />

pomaga refleksji na temat współczesności. Choć niekiedy<br />

mam wrażenie, że nie uczymy się historii. Wraca nienawiść<br />

i żądza władzy, upokarzanie innych i chęć dominacji.<br />

Trzeba o tym pisać, krzyczeć trzeba. Bo nawet w czasie<br />

hańby są ludzie, który przywracają wiarę w dobro. Ja właśnie<br />

tego dobra szukam.<br />

Twoja mama i babcia uciekły z getta. Im się udało.<br />

Udało im się opuścić dzielnicę za murami, ale zaraz potem<br />

zetknęły się ze szmalcownikiem. Musiały się wykupić,<br />

musiały się ukrywać. Babka przeżyła prawie. Zginęła<br />

trzy miesiące przed końcem wojny. Moja mama odcięła<br />

przeszłość. Latami nie wracała do niej. Bała się. I bała<br />

się zarazić mnie lękiem. A ja muszę, bo przecież to moja<br />

przestrzeń, moja tożsamość, którą stale tworzę. I szukam<br />

w niej paradoksalnie siły, siły w pokonywaniu lęku. Przyglądam<br />

się tym, którzy ocaleli i próbuję dociec, jak im się<br />

to udało. Rozwiązuję te sploty ludzi skazanych na śmierć.<br />

Inni interesują mnie znacznie mniej.<br />

Isaac Bashevis Singer pisał, że nawet człowiek szczęśliwy<br />

nie chce czytać o człowieku szczęśliwym. Musi być dramat.<br />

Musi być węzeł, konflikt, sprzeczności. Coś, co pokaże<br />

podszewkę życia. Walka, mierzenie się z losem, pokonywanie<br />

przeciwności. Dlatego tak ważna była dla mnie Irena<br />

Krzywicka, którą życie boleśnie doświadczyło, a która<br />

w latach 30. byłą królową świata. Kariera, rodzina, zacny<br />

mąż, sławny kochanek, synowie, modna kawiarnia Ziemiańska,<br />

przyjęcia, premiery, dom w Podkowie Leśnej…<br />

Wojna odebrała jej niemal wszystko. Ocalała. A los dalej ją<br />

doświadczał. Potrafiła mówić o tym z uśmiechem, mając<br />

wtedy 90 lat.<br />

54<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Agata Tuszyńska<br />

Pisarka, poetka, reportażystka. Autorka bestsellerowych<br />

biografii (Isaaca Bashevisa Singera, Ireny Krzywickiej,<br />

Wiery Gran, Józefiny Szelińskiej – narzeczonej Schulza),<br />

a także książek autobiograficznych (Rodzinnej historii lęku<br />

i Ćwiczeń z utraty). W ostatnich latach ukazały się Mama<br />

zawsze wraca oraz Żongler. Romain Gary. W kwietniu<br />

20<strong>23</strong> roku ukaże się, przy okazji 80. rocznicy wybuchu<br />

powstania w getcie warszawskim, Czarna torebka. Wydała<br />

kilka tomików wierszy (I znowu list, Adresat nieznany,<br />

Miejsce przy oknie, Nadzieja 2). Jej książki przetłumaczono<br />

na kilkanaście języków. W 2022 roku została odznaczona<br />

francuskim Orderem Sztuki i Literatury.<br />

Masz taki postulat dla świata – jeden wiersz do czytania<br />

dziennie. Czym jest dla Ciebie poezja, czym słowo?<br />

Jestem bardzo przywiązana do słów. Do ich znaczeń,<br />

dźwięku, kształtu, zapachu, ciężaru. Blasku i temperatury.<br />

„Ze słowa łódkę albo kamień…” – napisałam kiedyś. Słowo<br />

jest najważniejsze. Pozwala mi istnieć. Opowiada ból<br />

i żal i miłość. Bawię się nim, dotykam, odmieniam przez<br />

przypadki. Noszę ze sobą i w sobie. Litery, sylaby, wyrazy.<br />

Nazywam i opisuję. Znajduję słowa na piasku i w wodzie.<br />

Jako muszelkę, falę, księżyc.<br />

Wymyślam też słowa. Na przykład „jesienniejemy” albo<br />

„bezdusza” lub dzień „bez-list-ny”. Ten dziwny język pełny<br />

chrząstek i gżegżółek świetnie się do tego nadaje. Ma<br />

tyle dziwnych znaków i tak zaskakującą melodię. Nie mam<br />

innego sposobu, żeby wyrazić siebie. Nie znam nut ani<br />

sekretów malarstwa. Słowem próbuję opisać moją wewnętrzną<br />

rzeczywistość. Słowo jest bardzo plastyczne<br />

– niemal jak ceramika, która teraz mnie fascynuje, glina,<br />

którą ugniatam, lepię do momentu, kiedy powstanie wymyślony<br />

kształt. To nie jest zresztą takie łatwe. Podejrzani<br />

są dla mnie ludzie, którzy uważają, że pisanie to proste<br />

zajęcie. Praca w słowie to jest i rzeźbienie, i kamieniołomy,<br />

i łowienie motyli. Mozolne przebieranie muszli i grzebanie<br />

w piasku, gdzie czasem tylko pojawiają się bursztyny.<br />

Ostatnio zbieranie bursztynów pochłania mnie bez reszty.<br />

A co Cię tak bardzo w tym zbieraniu fascynuje?<br />

Może to, że jednego ranka na brzegu morza nie ma nic,<br />

a innego dnia pojawiają się te żółte, rdzawe, miodowe<br />

skarby. Nie ma reguł, które by tym rządziły. Ważny i zachwycający<br />

jest moment znalezienia – niekiedy tak się


dzieje ze słowem, że myślisz godzinami i ciągle to nie jest<br />

to słowo, czy też to właściwe połączenie słów. Liczy się<br />

ten błysk. Błysk pomiędzy słowami. Albo żywiczny, między<br />

ziarnami piasku.<br />

A jeśli zamiast bursztynu znajdziesz szkiełko?<br />

Szkiełek nie zbieram. Chyba że są to niebieskie koraliki.<br />

Ale nie nad morzem. Po latach doświadczeń umiem już<br />

doskonale rozpoznać bursztyny. Podobnie jest z pisaniem.<br />

Po latach praktyki widzę z daleka, co jest imitacją, a co<br />

szlachetnym surowcem. Szkiełko jest cięższe i bardziej<br />

świecące, bursztyn lżejszy i świeci inaczej. W tej chwili<br />

potrafię zobaczyć z góry nawet drobny okruch. Co za radość<br />

– mieć kieszenie napchane znalezionymi bursztynami.<br />

Jest to jakoś pewnie podobne do Nabokovowskiego<br />

łowienia motyli w siatkę. Nigdy tego nie robiłam, ale czuję,<br />

że to podobne. A poza tym to rodzaj uzależnienia, nigdy<br />

nie mam dość. Włóczę się kolejne godziny, żeby jeszcze raz<br />

przeżyć ten moment – mam, znalazłam!<br />

Czy po śmierci męża, który odchodził na Twoich oczach,<br />

nie straciłaś wiary w słowo?<br />

Oczywiście, że straciłam. Nawet więcej, poczułam się<br />

kompletnie zdradzona przez słowo. Pomyślałam – po co<br />

to wszystko, te biblioteki, które kompletowaliśmy przez<br />

lata, te powieści, poezje, traktaty. Henryk był pasjonatem<br />

książek. Wykupywał dodatkowy bagaż, żeby przewozić do<br />

Jak zmieniasz fokus – poezja jest innym rodzajem widzenia.<br />

Inaczej się zapisuje prozę, inaczej poezję…<br />

Mam inne zeszyty, inne kartki i teczki, w których zapisuję szkice<br />

wierszem lub prozą. Wszystko piszę piórem. Wszystko zaczynam<br />

piórem. Poetyckie notatki, fragmenty biografii, pomysły<br />

na internetowe wpisy. Potem przechodzę na klawiaturę komputera,<br />

ale pierwsza myśl, najważniejsza, idzie z brzucha przez<br />

rękę na papier. I to przez rękę, która jest zaopatrzona w pióro.<br />

Długopisów nie uznaję! Mam dużo ołówków, używanych na<br />

równi z piórami. Zawsze noszę kartki i pióro, na spacerze, w podróży,<br />

u przyjaciół. Pomysły na wiersze przychodzą nagle, w windzie,<br />

za zakrętem drogi, w poczekalni u okulisty. Coś się zdarza,<br />

co wymaga zapisania. Najpierw bez zobowiązań. Ale wyraźnie.<br />

Z czasem nabiera pełniejszych kształtów. Wtedy siadam przy<br />

biurku i majstruję dalej. Długo. Przy biurku w Warszawie lub<br />

w Sopocie, gdzie już też jestem prawie u siebie.<br />

Można powiedzieć, że w prozie oddajesz się na usługi innym,<br />

a w poezji możesz być dla siebie?<br />

Tak powiedział kiedyś Wiktor Woroszylski, z którym się przyjaźniłam.<br />

Ale teraz jest trochę inaczej. Mam wrażenie, że i w<br />

prozie jestem teraz ja sama. Proza, biografia, eseistyka jest<br />

pozornie o innych, ale już wiem, że to lustrzane odbicia. Że<br />

wciąż piszę o sobie. Nie napiszę każdej biografii na zamówienie.<br />

Pewne postaci mnie nie interesują, chociaż obiektywnie<br />

są fascynujące. Ja muszę widzieć w nich siebie i moje własne<br />

pytania.<br />

Getto jest we mnie i wszystko, co<br />

tam się działo, i moja babka Dela<br />

z jej czarną torebką<br />

Toronto kolejne tomy z Warszawy. Ustawialiśmy je w bibliotece,<br />

na trzech piętrach naszego wielkiego domu. Książki<br />

były u nas najważniejszymi lokatorami. Oboje fanatycznie<br />

im ufaliśmy, wierzyliśmy, że są lekarstwem na wszystko i że<br />

wszystko potrafią wyrazić. Znajdowaliśmy w nich mądrość<br />

i pocieszenie. I nagle, kiedy Henryk zachorował i kiedy chorował,<br />

okazało się, że słowo nie jest w stanie udźwignąć tragedii.<br />

Zawiodło. Pamiętam moje rozgoryczenie. Patrzyłam<br />

na te wszystkie książki, które nas otaczały i wydawały mi się<br />

wtedy kompletnie niepotrzebne. Bezradne jak ja. Jak my.<br />

Trwało to długo, kilkanaście miesięcy. Ale potem pomyślałam,<br />

że przecież pisanie to jedyna możliwość ocalenia. Jeśli<br />

nie chwycę się za słowo, dosłownie jak za koło ratunkowe,<br />

to mogę jedynie sobie strzelić w łeb. Miałam takie myśli,<br />

ale nie mogłam ich zrealizować ze względu na pamięć<br />

o Henryku. On tak brawurowo walczył o życie, że ja nie mogłam<br />

się go pozbawić. Byłam chora z rozpaczy. Poza tym<br />

nic mi nie było. Henryk zachęcał mnie do opowiedzenia<br />

naszej historii. Historii miłosnej. Czułam, że bardzo mnie<br />

kocha. Jako kobietę, Polkę, Żydówkę, Żydówko-Polkę, ale<br />

także jako pisarkę. Wiedział, jak ważne jest dla mnie pisanie,<br />

utwierdzał mnie w tym w chwilach moich wahań.<br />

Nigdy nie przyszłoby mu do głowy, żebym dla niego zrezygnowała<br />

z tej części siebie. Nie chciał, jak niektórzy, żeby<br />

żona rezygnowała ze swojej pasji na rzecz „miłości” albo<br />

wspólnego życia czy budowania kariery męża. Może czuł,<br />

że kiedy go zabraknie, zostanę sama. Dlatego bardzo mnie<br />

namawiał, żebym opisała to, co się z nami działo. I żebym<br />

pisała w ogóle.<br />

Twój nowy tom cieszy się wielkim zainteresowaniem czytelników,<br />

z którymi utrzymujesz dość bezpośredni kontakt<br />

poprzez media społecznościowe. Jak długo będziemy<br />

czekać na kolejne wiersze?<br />

W czasie covidowego zamknięcia, kiedy nie było bezpośrednich<br />

spotkań, kontakt z ludźmi w internecie był bezcenny.<br />

Zasilał taką energią, jaką zwykle czerpię ze spotkań<br />

autorskich. Zaczęłam zamieszczać dużo więcej postów<br />

i czułam narastającą z czytelnikami więź. Niezwykłe doświadczenie.<br />

Nie zdawałam sobie wówczas sprawy ze skali<br />

tego przedsięwzięcia. Wpisy o poezji, na przykład o Tuwimie<br />

czy Broniewskim lub o kobietach pisarkach (Kuncewiczowa,<br />

„Czajka” Stachowicz, Grodzieńska) mają tysiące<br />

odwiedzin i równie wiele komentarzy. W wielu miastach<br />

Polski, do których jeżdżę na spotkania autorskie, jestem<br />

poznawana na ulicy przez fejsbukowych fanów. To dla<br />

mnie wielka radość!<br />

Poczułam też, że moi czytelnicy czekali na moje wiersze.<br />

Piszą mi o tym i mówią. Mam już pomysł na kolejny tomik.<br />

Jest tytuł i kilka szkiców. I nowa teczka na poetyckie zapiski.<br />

Oczywiście niebieska. [AH]<br />

ROZMAWIAŁA:<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

55


SEN POETY<br />

LUNATYK<br />

milczę. księżyc w pełni<br />

rozmowy. prowadzę dialog<br />

z sobą. cisza klawikordu<br />

ptaków nocy. dotykam<br />

to co rozproszone. powroty<br />

odejścia. teraz<br />

potem. przeżuwam myśli<br />

ciężkostrawne – ja<br />

lunatyk błądzenia<br />

snem poety wiersz<br />

ten oczekujący narodzin<br />

zamknięty w muszli znaczeń<br />

drzemie ziarnami liter<br />

oddycha cząsteczkami<br />

światów tajemnych<br />

rozkwita piórówką<br />

uśpionych wersów<br />

najpiękniejszy wiersz<br />

snem<br />

56<br />

IRENA SZYMAŃSKA<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

ŚCIEŻKI SNÓW<br />

dygotają zmęczeniem<br />

poszarpane sny<br />

płoną ścieżki oniryczne<br />

niczym żyrafa Salvadora<br />

ręce pozbawione skóry<br />

stają się bezużyteczne<br />

nie znajduje oparcia ciało kościste<br />

bez pulsującej krwi<br />

bałagan w szufladach mózgu<br />

tyranizuje myśli –<br />

giną szkielety przeznaczenia<br />

wrasta w kamień czas


***<br />

PRAWDA<br />

wielka –<br />

nawet gdy malutka<br />

jak gryczany groszek<br />

słodko-gorzka<br />

w sukni z muślinu<br />

p-r-a-w-d-a<br />

w małych miasteczkach<br />

przy wąskich uliczkach<br />

stare domy<br />

mosty skrzypią znajomo<br />

jak schody na strych<br />

dzwony wybijają rytm ślubów i zgonów<br />

nocą – kwadraty okien<br />

świecą jak oko morskiej latarni<br />

tam tęsknoty pożądania lęki<br />

stałość i zmienność<br />

tajemnice księżyca<br />

atmosfera gry<br />

obce jej przystanki zagubienia<br />

choćby ją wciskano<br />

w zakamarki niepamięci<br />

wyciąga do niej rękę<br />

przeniewierca – wierzący<br />

że mu się uwierzy<br />

straceniec i szubrawiec<br />

ciskający kamieniami słów<br />

kłaniają się jej sztandarowi<br />

obłudnicy tego świata<br />

wysyłając żołnierzy<br />

w ostatni bój...<br />

a ona –<br />

jak pisklę krzyżodzioba<br />

rodzi się nawet w tęgi mróz<br />

ILUSTRACJE: JAKUB TURCZYŃSKI<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

57


Wariacje<br />

niebieskiego<br />

ptaka<br />

J<br />

u l i u s z W ą t r o b a<br />

1To Ona jest najważniejsza! We wszystkich<br />

budząca za każdym razem ten sam<br />

zachwyt. Niezależnie od płci i wieku,<br />

miejsca zamieszkania, pozycji społecznej<br />

czy stanu konta. To Ona rządzi się<br />

i szarogęsi, złotopawi i zielonosikorzy.<br />

Gdyby nie Jej coroczna, oczekiwana<br />

z utęsknieniem obecność, bylibyśmy<br />

szarzy jak popielcowy popiół, ponurzy<br />

jak miny grabarzy w jesienno-pochmurne<br />

popołudnia, załamani jak<br />

spróchniały mosteczek, co to kiedyś się<br />

uginał…<br />

Nikt Jej nie musi prosić, by się zjawiła,<br />

ani nakazywać ustawą, by objawiła się<br />

pod rygorem takim a takim. Nie musi<br />

obiecywać złotych gór czy bajońskich<br />

honorariów za to, że raczy nas zaszczycić,<br />

bo na szczęście jest za darmo. Za<br />

każdym razem nowa i jedyna, wywołująca<br />

zdumienie i zachwyt. To prawdziwy,<br />

a nie domniemany, cud! To Ona<br />

– niepowtarzalna – choć coroczna, najprawdziwsza<br />

Wiosna!<br />

A jeśli wiosna, to świetlista zieleń.<br />

A jeśli wiosna, to nowa nadzieja,<br />

więc porzuć smutki i dłużej się nie leń,<br />

by popękany świat dobrocią sklejać.<br />

58<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

To Ona sprawia, że słowa mi się same<br />

układają w grafomański wierszyk, ptaki<br />

wiją gniazda, wyblakłe oczy nabierają<br />

blasku, a złamane serca wierzą w nową<br />

miłość… Więc nie prześpijmy tej wiosny,<br />

bo nie jest sama dla siebie, ale dla<br />

nas – by podnieść, unieść, dodać skrzydeł<br />

i wiary w to, że życie warte życia!<br />

Ach, jak lekko się oddycha, gdzie nie<br />

spojrzeć, to Jej wszędzie pełno. Zima<br />

dawno już zrzuciła śniegowy kożuszek.<br />

Dziewczęta zrzucają zbędność kubraczków,<br />

które ciepełkiem otulały ich<br />

wdzięki, by pokazać światu, jak pięknie<br />

rozkwitają. Nawet w zalanych betonem<br />

miastach nie da się zabetonować<br />

wiosennego nastroju, bo jest w nas,<br />

w genetycznym kodzie, po przodkach,<br />

którzy byli zanurzeni w pięknie natury,<br />

jak my w brzydocie współczesności.<br />

Ale nawet w miejskich przestrzeniach<br />

ocalały parki: z parkami na ławeczkach,<br />

z wiewiórkami baraszkującymi wśród<br />

młodego listowia, z klombami rozkwitającymi<br />

pierwszymi kwiatami – pierwiosnkami<br />

i tulipanami. Można by się<br />

rozpisywać o każdym stworzonku: jak<br />

motylek się motyli, jak biedronka liczy<br />

kropki, nawet wróbel kolorowy, jakby<br />

tęczy się nadziobał… A jeśliby nawet<br />

szaleńcy, których coraz więcej na tej<br />

obłąkanej planecie, wycięli wszystkie<br />

drzewa i wyrwali każdą roślinkę, to i tak<br />

nie mają możliwości, by zabronić świecić<br />

słońcu. A słońce ze światłem i ciepłem<br />

zsyła wiosnę wibrującą najwspanialszą<br />

energią. Nawet w zanieczyszczonym<br />

i zbezczeszczonym powietrzu,<br />

którym musimy oddychać…<br />

2<br />

Niby zwyczajny dzień… a jednak niezwykły,<br />

bo to właśnie dzisiaj – pierwszy<br />

dzień wiosny! Zapukała zielonym paluszkiem<br />

w chłód serduszek, bocianim<br />

klekotem rozbudziła zaspane duszyczki,<br />

błękit nieba wlała w szare oczy, słońcem<br />

ogrzała zimne ręce… Nic, tylko się<br />

cieszyć, że żyjemy, że jesteśmy, że doczekaliśmy<br />

kolejnej.<br />

Jakie to szczęście, że wiosna jest apolityczna<br />

i całą szczodrobliwością obdarza<br />

wszystkich niezależnie od przekonań,<br />

świętych racji, laickich bezeceństw,<br />

także tych, którym wszystko jedno,<br />

byle tylko do pierwszego, do lepszego.<br />

Co by to było, gdyby wiosna była podatna<br />

na polityczne wpływy lub zależała<br />

od ludzi sprawujących władzę czy<br />

walczących o nią. Już widzę, jak się biją<br />

o jej względy: ci chcą słoneczko, tamci<br />

zieleń, kolejni lazur nieba, a najbardziej<br />

ofensywni zamierzają zawłaszczyć całość,<br />

bo im się należy! Na szczęście tak<br />

nie jest i nigdy nie będzie, bo nie zależy


to od bezmyślnych i pozbawionych instynktu<br />

samozachowawczego ludzi.<br />

Granica oddzielająca zimę i wiosnę<br />

jest wprawdzie umowna, ale umowy<br />

społeczne są wpisane w nasze stadne<br />

życie. Czyli wiosna, a jak wiosna – to<br />

budzące się życie, a jak budzące się życie<br />

– to rozmnażanie, a jak rozmnażanie<br />

– to miłość, a jak miłość – to szaleństwo!<br />

Wszak według najnowszych<br />

badań psychiatrów miłość jest wyjątkowym<br />

stanem, rodzajem choroby<br />

psychicznej, w czasie której człowiek<br />

jest nieświadomy tego, co czyni. Gdyby<br />

był świadomy, nigdy by nie popełniał<br />

głupstw, które są następstwem zakochania,<br />

że wymienię chociażby zawieranie<br />

w tym euforyczno-anormalnym<br />

stanie małżeństw…<br />

Ale Pierwszy Dzień Wiosny, o którym<br />

wiedzą prawie wszyscy, nie jest jedynym<br />

świętem w tym wyjątkowym<br />

dniu, jest to bowiem także Światowy<br />

Dzień Poezji, o czym są poinformowani<br />

tylko nieliczni. Oczywiście poeci są jeszcze<br />

większymi wariatami niż zakochani<br />

(czy to szczęśliwie, czy tragicznie), bo<br />

o ile miłość po jakimś czasie przechodzi,<br />

to wariat myślący i widzący inaczej,<br />

którego zowią pogardliwie poetą,<br />

w swoim nienormalnym stanie pozostaje<br />

do końca życia. Nie pomoże mu<br />

psycholog, psychiatra, terapia indywidualna,<br />

zbiorowa ani nawet ksiądz<br />

(który przecież wszystko wie najlepiej).<br />

3<br />

Dlatego Pierwszy Dzień Wiosny uczcijmy<br />

całodobową radością, a Światowy<br />

Dzień Poezji minutą… ciszy. Bo cisza<br />

jest nam tak samo potrzebna, a może<br />

jeszcze bardziej, jak szept, rozmowa,<br />

śmiech czy krzyk… Właśnie w ciszy,<br />

i z ciszy, rodzi się wszystko. Wprawdzie<br />

najmądrzejsza księga świata mówi, że<br />

na początku było słowo, ale prapoczątkiem<br />

słowa była cisza. Pomilczmy więc<br />

trochę. Może i z naszego milczenia,<br />

w naszej ciszy, zrodzi się pomysł na życie,<br />

na życzliwość, na szacunek dla bliźnich,<br />

nawet tych, którzy mają czelność<br />

myśleć inaczej, niż sobie ubzdurał ten<br />

czy ów nawiedzony polityk. Politycy<br />

przeminą szybciej, niż przypuszczali, bo<br />

skończy się kadencja, stanowiska oraz<br />

upajanie się władzą, a żądza władzy –<br />

która nie przeminie – jest po stokroć<br />

gorsza i niebezpieczniejsza niż miłość<br />

i poezja razem wzięte, szczególnie<br />

wiosną.<br />

Podobno też wraz z wiosną rozkwitają<br />

najpiękniej uczucia, ale z tym akurat,<br />

nauczony wieloletnimi doświadczeniami,<br />

się nie zgadzam, bowiem uczucia<br />

nie rozróżniają pór roku ani tempera-<br />

tur panujących dookoła. Zakochanym<br />

z bijącymi na szczęśliwe uniesienia<br />

sercami jest wszystko jedno (gdy są<br />

już jednością!), czy z nieba leci śnieg,<br />

grad, deszcz, czy żaby, czy słońce<br />

śmieje się od wschodu do zachodu,<br />

czy ciężkie chmury wiszą nad głową,<br />

czy też z ciepłym wiatrem aniołki ślą<br />

pozdrowienia. Bo też miłość, ta prawdziwa,<br />

nie serialowa, jest ponad porami<br />

roku, a nawet ponad czasem.<br />

Jeśli jednak trzeba jakoś określić<br />

porę roku miłości, można ją nazwać<br />

jedynie – nieudolnie – Nieustającą<br />

Wiosenną Wiosną. Wiem, że to idiotyczne,<br />

ale za to miłość jest tak piękna,<br />

że traci się dla niej głowę, rozum<br />

i co tam jeszcze kto ma do stracenia.<br />

Uczucia wymykają się obiektywnym<br />

i naukowym prawdom oraz – podobnie<br />

jak nałogi – traktują jednakowo<br />

mędrców, kmiotków i debili.<br />

By jednak zejść nieco na ziemię ze<br />

stratosfery uczuć, by wdychać pełną<br />

piersią wiosenne zachwyty, trzeba<br />

stwierdzić, że niewątpliwie wiosna<br />

jest również porą twórców, których<br />

trzeba piękniej nazwać artystami.<br />

Gdyż, niezależnie od wieku, nieustannie<br />

się rozwijają, rozkwitają, owocują<br />

nowymi dziełami. Wierzą naiwnie<br />

w perpetuum mobile, bo trawa sama<br />

się puszcza, kwiaty same kwitną, ptaki<br />

same śpiewają, słońce samo świeci…<br />

I tylko „samo się nie myśli, jako grzmi<br />

samo i samo się błyska” – jak słusznie<br />

zauważył Witkacy, choć nie wiem,<br />

czy był „czysty”, czy bujał w siódmych<br />

niebach narkotycznych wizji. Tak czy<br />

owak, myślenie to rzeczywiście wysiłek<br />

– niewidoczny i niewymierny,<br />

a jednak pochłaniający energię, wymagający<br />

skupienia, czasem prowadzący<br />

do wyczerpania. Byle tylko w słusznej<br />

sprawie, przynoszącej konkretne dobro:<br />

czy to wynalazki ułatwiające życie,<br />

czy udogodnienia wszelakie, czy nawet<br />

futurystyczne przewidywania. Choć<br />

z tymi wynalazkami też jest różnie.<br />

Gdzieś w świecie jest coroczny konkurs<br />

na „najbardziej nieprzydatny wynalazek<br />

roku” – na takie „cuda” szkoda wysiłku.<br />

59<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


4Siedzę w parku. Przez zamknięte powieki<br />

wciska się marcowe słońce żółto-<br />

-pomarańczowymi plamami, malując<br />

abstrakcyjne obrazy. Zamknąć uszu się<br />

nie da. Dolatują do mnie głosy latających<br />

przyjaciół. Choć każdy śpiewa na<br />

swoją nutę, nie przeszkadzają sobie,<br />

a ten chaotyczny, zdałoby się, śpiew,<br />

rozbrzmiewa tak harmonijnie, jakby<br />

ptasimi fruwającymi chórami dyrygował<br />

genialny dyrygent. Może w istocie<br />

tak jest? Pierwsze skrzypce grają,<br />

a właściwie gwiżdżą (także na wszystko)<br />

kosy. Właśnie nadszedł czas najwspanialszego<br />

skrzydlatego śpiewu,<br />

bo w ptasim świecie piękno śpiewu<br />

zależy od pory roku. Na wiosnę ptaki<br />

śpiewają najpiękniej, bo wprawdzie<br />

uwiły już gniazda i zniosły jaja, ale<br />

nie są jeszcze obarczone głodnym,<br />

wiecznie nienażartym potomstwem,<br />

któremu trzeba wkładać nieustannie<br />

w otwarte dzióbki świeże smakołyki.<br />

Wtedy ptasi rodzice są tak zalatani,<br />

że się im już nawet śpiewać nie chce,<br />

a gdy śpiewają, to tak cienko jak ja po<br />

dziesięcioleciach małżeństwa…<br />

Z myślenia rodzi się też sztuka: malarstwo<br />

wzbudzające zachwyt, literatura<br />

wzruszająca pięknem, muzyka trącająca<br />

struny serca… Słowem wrażliwość<br />

utrwalona różnymi alfabetami.<br />

A po co to komu? – zapytają malkontenci.<br />

Sam nie wiem, lecz przypuszczam,<br />

że w naszym genetycznym<br />

kodzie zapisane jest ręką Stwórcy<br />

wspomnienie raju, gdzie wszystko<br />

było idealne. Stąd pewnie odwieczne<br />

dążenie człowieka do szukania<br />

i tworzenia piękna. Od zarania. Wszak<br />

nasi przodkowie już przed tysiącami<br />

lat malowali na ścianach jaskiń zwierzęta<br />

czy sceny rodzajowe. Po co im<br />

to było? Pożyteczniej i praktyczniej<br />

mogli wykorzystać czas, polując na<br />

mamuty, rozniecając ogniska, waląc<br />

maczugami po łbach niebezpiecznych<br />

intruzów lub ciągnąc za włosy do grot,<br />

w wiadomych celach, wybranki swoich<br />

gruboskórnych i kosmatych serc. Coś<br />

w tym musiało być!<br />

Myślę o myśleniu. Od myślenia wszystko<br />

się zaczyna. Słowa i czyny. Dobre<br />

i złe. Myślenie to też jedyny azyl prawdziwej<br />

wolności, bo ze słowami trzeba<br />

60<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

się liczyć, a za czyny ponosi się konsekwencje.<br />

Myśli są jednak nieobliczalne<br />

i nieuchwytne. A przez to niebezpieczne.<br />

Szczególnie te objawiające<br />

się zadawaniem niewygodnych pytań.<br />

Niektórzy, a może i nazbyt liczni, gdyby<br />

tylko mogli, w każdym miejscu ustawialiby<br />

nowy znak zakazu. Na białym<br />

tle przekreślony mózg, co znaczyłoby:<br />

„surowy zakaz myślenia”. Albo wspaniałomyślnie<br />

poszliby na kompromis:<br />

wybiórcze myślenie dla poszczególnych<br />

grup. Dla elit rządzących: „myślenie<br />

przytakujące”, dla elektoratu:<br />

„myślenie wybierające” (oczywiście<br />

rządzących), dla niby-artystów: „myślenie<br />

oklaskujące” (nieszczęsnych<br />

widzów), dla właścicieli wielkich sieci<br />

handlowych: „myślenie kupujące” (zakupoholików)…<br />

Nie przypadkiem w powszechnym<br />

użyciu funkcjonuje termin „pranie<br />

mózgów”. Nad takimi „pralniami”<br />

myślą tęgie głowy, bynajmniej nie<br />

po to, by uszczęśliwić maluczkich…<br />

Z moim mózgiem też się dzieje coś<br />

niedobrego, bo ze świetlistej zieleni<br />

malowanej wiosną myśli dryfują<br />

w mroczne zaułki…<br />

Ale ptaki są szczęśliwsze od ludzi, bo<br />

nie mają, permanentnej u nas, kampanii<br />

wyborczej i nie są ani w totalnej<br />

władzy, ani w totalnej opozycji (choć<br />

niektóre są równie lekkomyślne, co<br />

może wynikać z namiętnych wiosennych<br />

uczuć). Przykładem tego może<br />

być choćby parka kosów, która uwiła<br />

sobie gniazdo na terenie mojego<br />

ogródka, na czereśni – akurat w miejscu<br />

złamania przez wichurę. Teraz nie<br />

mogę ruszać powalonego drzewa,<br />

a dodatkowo jestem zobowiązany<br />

zapewnić całodobową ochronę nieroztropnym<br />

zakochanym, bo kotka<br />

Pola tylko czeka stosownej chwili, by<br />

zamordować nieświadome ryzyka<br />

ptaszęta. Może to ich pierwsze gniazdo<br />

i nie załatwiły właściwej lokalizacji<br />

gdzie trzeba?<br />

Ech, mógłbym tak narzekać cały<br />

boży dzień na perfidne niegodziwości<br />

ludzkiego świata, ale wiosna jest<br />

na to zbyt piękną porą roku! A kiedy<br />

jeszcze ma się szczęście żyć w zielonej<br />

republice wiosennej wyobraźni,<br />

to szczęście jest pełne i niezniszczalne<br />

– nawet przez kampanię przedwyborczą,<br />

nieuczciwych sprzedawców<br />

szalejących wespół z inflacją,<br />

czy polityków, których ulubionym<br />

płynem są pomyje do oblewania adwersarzy.<br />

Mnie na szczęście nie obowiązują<br />

ludzkie prawa i bezprawia<br />

(w majestacie prawa), bo żyję w skrzydlatym<br />

świecie Pegaza i nie tylko –<br />

wszak jestem niebieskim ptakiem!


5<br />

Jednak z której strony by nie patrzeć na<br />

wiosenny świat, zewsząd słychać, jak<br />

niesie się (nie tylko po lesie) nawoływanie<br />

i zew natury: „Rozmnażajcie się!”.<br />

Skierowane do wszystkiego, co żyje,<br />

a przede wszystkim do ludzi, którzy<br />

w pogoni za dobrami materialnymi<br />

zagubili potrzebę posiadania dzieci:<br />

rozwrzeszczanych, sikających, chorujących,<br />

zabierających czas, wolność<br />

i niezależność. Ludzie! Bierzcie przykład<br />

z braci mniejszych, którzy gdy tylko<br />

poczują bożą wolę, nie dają się powstrzymać<br />

przed prokreacją! I to bez<br />

500+, żłobków, przedszkoli, wyprawek<br />

itd., itp. Ale zawzięły się wygodne ludziska,<br />

bo seksić się, to jak najbardziej, ale<br />

rozmnażać, to już uchowaj Panie Boże!<br />

A tu naród ginie, kurczy się, a najgorsze,<br />

że nie wiadomo tak naprawdę,<br />

dlaczego!<br />

Na siłę jednak niczego, nawet wiosną,<br />

a już szczególnie dzieci, nie da się zrobić.<br />

Napiszę im jednak dydaktyczną<br />

kołysankę, by szczególnie wiosną „rozmyślali<br />

w cichości o przyszłym spisie<br />

ludzkości…”.<br />

A może to taka moda na bezdzietność,<br />

taki trend, taka tendencja złośliwością<br />

podszyta? Ale chyba nie, bo mody się<br />

zmieniają, a raczej zmieniają wygląd<br />

– szczególnie podatne na chwilowe<br />

zmiany są piękne panie. Na początek<br />

modelki i celebrytki torturują się<br />

rozmaitymi dietami, by wystawiać<br />

swoje zmaltretowane ciała na podziw<br />

i zachwyt w najmodniejszych jednosezonowych<br />

kreacjach… Jakby tego<br />

było mało, po silikonowych biustach<br />

i pośladkach nadszedł czas manipulowania<br />

naturalnymi kształtami ust, by<br />

wyglądały jak wzdęte sztucznie i nachalnie<br />

parówki. Ale piękno to rzecz<br />

umowna. Podobne jak brzydota.<br />

I już sam nie wiem, czy piękniejsze jest<br />

brzydkie piękno, czy piękna brzydota.<br />

Mody się zmieniają, a Ona jest zawsze<br />

jednakowo, ciągle na nowo, corocznie<br />

tak samo piękna. Na szczęście nad naszymi<br />

głowami przewala się nie tylko<br />

wielka polityka małych ludzi, ale także<br />

błękitne niebo i jasne słońce. Wystarczy<br />

unieść głowę i uśmiechnąć<br />

się sercem, żeby dostrzec to, co najważniejsze:<br />

że nasze życie to nie tylko<br />

nurzanie się w bagnie, ale przede wszystkim<br />

dążenie do słońca i czystego błękitu,<br />

który unaocznia zarówno piękne idee,<br />

jak i realne piękno oraz dobroć, które są<br />

w zasięgu oczu, rąk i przeczuć. Przecież<br />

nie urodziliśmy się po to, by uprzykrzać<br />

życie bliźnim (a i sobie przy okazji), ale po<br />

to, by dojrzewać i owocować owocami<br />

godnymi rozumnych ludzi oraz by zmieniać<br />

świat na lepsze (a nie na gorsze), by<br />

cieszyć się życiem zamiast nienawidzić –<br />

nie tylko wiosną…<br />

Coś mi się ten felietonik myli z kazaniem,<br />

gdy wiosna puka zielonymi paluszkami<br />

pąków do naszych serc i łepetynek, ale<br />

tak to czuję, szczególnie teraz, gdy życie<br />

zielenieje i odradza się po zimie. I chciałoby<br />

się, i marzy mi się, i wierzyć chce się<br />

(choć to nie do wiary), że ludzie z wiosną<br />

spojrzą życzliwej na siebie po to, by życie<br />

było piękniejsze, po to, by zamiast niszczyć<br />

bliźniego, cieszyć się z tego, że jest…<br />

Tylko zanurzyć się w zieleń ziemi, błękit<br />

nieba i złoto słońca, bo w zieleni nadzieja,<br />

w błękicie spokój, a w słońcu energia.<br />

Tego wszystkiego możemy zaznać, jeżeli<br />

tylko chcemy, a warto… [JW]<br />

Zdjęcia:RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

61


62<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


LUIGI GRIECO<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

63


64<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Luigi<br />

Grieco<br />

Włoski artysta fotograf Luigi<br />

Grieco urodził się w 1962<br />

roku. Od wielu lat mieszka<br />

w Mediolanie. Zajmuje się fotografią społeczną,<br />

reportażem i portretem. Otrzymał<br />

Qualified Italian Photographer (QIP)<br />

w kategorii Portrait and Illustrative oraz<br />

Qualified European Photographer (QEP).<br />

Jego prace nagradzane są na arenie międzynarodowej<br />

w najbardziej prestiżowych<br />

konkursach na świecie, takich jak: IPA,<br />

PX3, Black&White Awards, Fiof Awards,<br />

Master Color, Loupe, i innych. Brał udział<br />

w wystawach w wielu znakomitych miejscach,<br />

a niektóre jego fotografie zostały<br />

pozyskane przez ważne muzea, takie jak<br />

Biblioteca Casanatense, Biblioteca nazionale<br />

di Roma i Wexford Art. Museum.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

65


Luigi Grieco fotografią artystyczną zainteresował<br />

się całkiem niedawno, ale<br />

odkąd po raz pierwszy zasmakował w tej<br />

dziedzinie sztuki – całkowicie jej się oddał.<br />

„Miłość do sztuki wpływa na moją wizję, a poprzez<br />

ciągłe eksperymentowanie i korzystanie<br />

z mediów cyfrowych staram się łączyć fotografię<br />

z innymi mediami. Za pomocą obrazów<br />

chcę stworzyć intymną i sugestywną formę<br />

wypowiedzi, która pozwala mi opowiedzieć<br />

o moich odczuciach i uwolnić emocje”.<br />

Jego fotografie są niezwykle klimatyczne, rozmyte,<br />

senne – taki nastrój uzyskuje przez długi<br />

czas naświetlania i kontrolowane poruszenia<br />

aparatem. Ostatecznej obróbki dokonuje<br />

w programie graficznym, w którym nakłada<br />

na siebie obrazy, tworząc tekstury, kontrasty<br />

i oryginalne efekty.<br />

„Lubię, gdy fotografia przypomina malarstwo<br />

– taki właśnie efekt chcę uzyskać w swojej<br />

twórczości – uwielbiam, gdy obraz jest rozmyty<br />

i efemeryczny, gdy wszystko się zmienia,<br />

przenika i odpływa… Robiąc zdjęcia, nie zastanawiam<br />

się, nie planuję – całkowicie podążam<br />

za swoim instynktem, co pozwoliło mi wypracować<br />

własny styl”.<br />

66<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

67


wszystko się zmienia i odpływa...<br />

SUSAN SONTAG O FOTOGRAFII<br />

Ludzkość wegetuje niezmiennie w jaskini Platona<br />

i, zgodnie z odwiecznym zwyczajem, wciąż<br />

znajduje upodobania w samych tylko przebłyskach<br />

prawdy. Ale przebłyski prawdy dostarczane<br />

przez fotografię różnią się od przebłysków<br />

dostarczanych przez starsze i bardziej rzemieślnicze<br />

obrazy. Ponadto mamy obecnie do czynienia<br />

z o wiele większą liczbą obrazów starających się<br />

przykuć naszą uwagę. Inwentaryzację tematów<br />

fotograficznych zaczęto sporządzać od 1839 roku<br />

i dziś trudno oprzeć się wrażeniu, że wszystko<br />

już chyba sfotografowano. Owo nienasycenie<br />

fotografującego oka zmienia warunki, na jakich<br />

przetrzymywani jesteśmy w naszym świecie,<br />

w jaskini. Ucząc nas nowego kodu wzrokowego,<br />

fotografie zmieniają i rozszerzają pojmowanie<br />

tego, co zasługuje na oglądanie, i tego, co mamy<br />

prawo zauważyć. Stanowią gramatykę i – co jeszcze<br />

ważniejsze – etykę widzenia. Wreszcie najbardziej<br />

pompatycznym wynikiem fotograficznego<br />

przedsięwzięcia jest poczucie, iż jesteśmy w stanie<br />

cały świat zmieścić w głowie jako antologię<br />

obrazków. Zbierać fotografie to zbierać świat. [SS]<br />

68<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


LUIGI GRIECO<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

69


70<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

foto: R.C.


NOC, KTÓRA ZABIŁA GWIAZDY<br />

Kasia Dominik<br />

Było po północy<br />

w deszczu i pod słońcem<br />

Pokora ugrzęzła pomiędzy<br />

szeptem ukrytego biodra<br />

a skostniałym paznokciem<br />

Czekałam długo<br />

tylko samotność<br />

odwiedziła mnie i została<br />

Nie pamiętam kiedy<br />

skrzydła stały się białą laską<br />

a milczenie<br />

które zabiło moje imię<br />

przyszło znikąd<br />

Stoczyłam się po klifie<br />

spękanego grobu<br />

Pchana do tyłu<br />

poza życie<br />

poza świt<br />

Jestem echem<br />

w dudniącej studni<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

71


Ręka pisząca<br />

fragmenty*<br />

1.<br />

WOJCIECH KASS<br />

Fenomenalnym, a zarazem fundamentalnym zjawiskiem<br />

kultury jest spotkanie z człowiekiem, z niego bierze się<br />

dalsze wszystko. W religii natomiast – spotkanie z Bogiem.<br />

Te dwie sfery na ogół się przenikają.<br />

Potęgowanie spotkania: spotkanie implikuje rozmowę, rozmowa<br />

– poznanie, samopoznanie. Ostatnie – myśl/ideę.<br />

Wtedy osamotnieliśmy.<br />

Pożałowałem homo faber.<br />

Pożałowałem konkretu bez człowieka.<br />

I człowieka bez konkretu.<br />

W dalszej kolejności zrozumienie i wybaczenie.<br />

2.<br />

Trzeba przekroczyć ten próg duchowy, poza którym pisanie<br />

przestaje być ambicją, a staje się sposobem istnienia,<br />

egzystencjalną koniecznością.<br />

Oddechem.<br />

Na gruncie oddechu wyrasta drzewo wewnętrznej wolności<br />

i uspokojenia.<br />

3.<br />

Żyć i życie znaczyć literą? O ile nie będzie ona słabszą od<br />

życia, bogactwa jego przejawów i możliwości. Litera nie<br />

dorówna mu nigdy, ale droga tworzenia i docelowy sen<br />

poezji polegał właśnie na tym, żeby dorównać i ustalić<br />

jeszcze lepsze warunki do życia i wartości dla jego fenomenu<br />

albo też bezwzględnie i spektakularnie, i w czym<br />

nasza epoka znalazła sobie powszechne upodobanie, nadając<br />

mu statut formy i normy, prawa i zadania.<br />

4.<br />

Minus dziesięć, słońce.<br />

Zimny wschodni wiatr wyprasza śnieg z drzew.<br />

Do karmnika zleciał grubodziób, niecodzienny gość.<br />

Zleciał na chwilkę, ale moje oko w tej właśnie chwilce go<br />

spostrzegło, w tej, a nie innej, ani wcześniej, ani później:<br />

tłuściutki, z siwym kołnierzem na karczku, usiłuje podlecieć<br />

do ziarna w karmniku i odlatuje, znów podlatuje po<br />

to, by cofnąć się na gałązkę jaśminu, zaniepokojony obecnością<br />

sikor i kowalika.<br />

Dobry znak, myślę sobie. Taki gość musi coś zmienić.<br />

W konkrecie, w zajęciach wiążących<br />

człowieka z konkretem<br />

i na odwrót, jest woda życia.<br />

Pożałowałem wieku, który wysadził istotę ludzką z obcowania<br />

z konkretem.<br />

5.<br />

Odzyskać obecność.<br />

Odzyskać obecność świata, jego realność.<br />

Odzyskać istnieniowość w codziennym u-obecnianiu świata.<br />

Odzyskać tożsamość w codziennym u-realnianiu się świata.<br />

Odzyskać święty związek słowa z rzeczywistością.<br />

W życiu? W poezji? Czy to się jeszcze da?<br />

6.<br />

Adagio Gnossienne Satiego, przejmujące.<br />

Niczego nie rozstrzygające.<br />

Zostało ci dane, zostało odjęte.<br />

7.<br />

Skrzydła są organem nader wrażliwym i dlatego należy<br />

je oszczędzać, dokonywać przeglądu, czyścić pióra, słowem<br />

– dbać. Nie mylić czyszczenia ze stroszeniem piór. Ani<br />

strojeniem, gdyż do strojenia najbardziej nadaje się dusza.<br />

Staram się w międzyludzkich środowiskach z najwyższą<br />

ostrożnością szafować własnymi frasunkami, szkodzi to<br />

bowiem rozwojowi poetyckiego fechtunku. Gdzieś napisałem<br />

o tym, że człowiek powinien mieć jedno czyste<br />

zajęcie: miłość do ludzi. Reszta przychodzi sama. Reszta<br />

zawsze przychodzi do „pańskiego stołu” lub „pod czyjąś<br />

rękę”. Dlatego jest resztą, czyli czymś rozmienionym.<br />

Rozmienianie na drobne, mimo że jest ono żywiołem życia,<br />

chyba nie sprzyja twórczej literze. Podobnie jak rozmijanie<br />

nie służy ułożeniu się z losem.<br />

– To zaś, co podchodzi z Ciebie, co cierpliwie wyharujesz<br />

i wydziergasz cierpieniem, to jest właśnie bijące serce<br />

skały, to jest czule zwrócona na wszystko inne twierdza –<br />

w sumie niepokonalna.<br />

– Reszta? Rozmaite strategie i dywersje typu: prowokacje,<br />

miny, pozy, uniki, mizdrzenia, maski, wesołkowatość,<br />

merdactwo (czym się tylko da), złośliwa ironia, umiłowanie<br />

płycizn i kuszenie nimi niby głębiami, podczas gdy głębin<br />

tych nigdy nie doznaliśmy i faktycznie boimy się ich<br />

oraz obchodzimy jak niebezpieczeństwo.<br />

72<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Reszta więc podchodzi i przychodzi,<br />

obwącha i odchodzi.<br />

W długiej perspektywie wszystkie strategie w poezji biorą<br />

w łeb. Dlaczego we współczesnej umysłowości znalazły<br />

one sobie tyle miejsca, tego nie wiem. Za to przekonany<br />

jestem, że to miejsce sobie umościły. Więcej – owa umysłowość<br />

ubzdurała sobie, że tędy droga.<br />

Nie tędy. Owa droga jest niczym innym, a pychą zadufanego<br />

w sobie, ekonomicznego, merkantylnego i marketingowego<br />

umysłu.<br />

Rozumiem potrzebę konfesyjności w poezji, ale odradzam<br />

posunięty do aktu donosicielskiego konfesyjny ekshibicjonizm,<br />

a w aspekcie społecznym bolszewizm, czyli donoszenie<br />

wersyfikatorów na ojców i matki, mężów i żony, szukania<br />

w rodzinie przyczyn własnych ułomności i niedociągnięć.<br />

Ziemskie zasoby wody pitnej maleją. Żałość mnie ogarnia,<br />

gdy w myjniach bezdotykowych widzę ludzi myjących samochody<br />

podczas złej pogody. A gdyby problem akwatyki<br />

przełożyć na ekwiwalent poetyki? Na przykład na zagadnienie<br />

wiersza/wody, wodolejstwa lub lania wody? Wydaje<br />

mi się, że jego racją jest ten wyższy etap, kiedy to<br />

wodę wiersza przemieniamy w wino wiersza, nasyconego<br />

cierpkością ziemi i ciemną czerwienią krwi własnej. Dalej –<br />

w winę wiersza. Ale to jest już jazda bez kierownicy.<br />

8.<br />

4.09.<br />

Kiedy poetę podchodzą kwasy żołądkowe,<br />

ta ostra, żerna i nieprzyjemna<br />

ciecz, to musi uważać, aby rzecz gastryczna<br />

nie psuła szyków Rzeczypospolitej<br />

Gramatycznej, dla niego przecież<br />

najważniejszej. Czytając niektóre<br />

współczesne wypasy poetyckie, odnoszę<br />

wrażenie, że te porządki, biologiczny<br />

i lingwistyczny, wiążą się ze sobą,<br />

ale i bywają mylone z sobą, a mianowicie:<br />

co jest gastryką, co jest gramatyką.<br />

Gra w ping-ponga, czyli odbijanie piłeczki ja do ty i ty do<br />

ja, przy czym chodzi o to, aby jeden drugiego „kiwnął”<br />

i przechytrzył. Niektóre loty piłeczki zwie się u nas „śmierdzielami”<br />

lub „fuksem”, kiedy to, dajmy na to, zawadzi ona<br />

o rant siatki lub trafi na kant stołu. Co się wtedy dzieje?<br />

Piłeczka nagle i niespodziewanie zmienia trajektorię lotu,<br />

całkowicie zaskakując i konsternując tego, który usiłuje ją<br />

dopaść i odbić. Przekładając rzecz na poezję: nagła zmiana<br />

trajektorii słowa, jego pędu, orbity, na której się znajduje,<br />

dobrze robi wierszowi, wprowadzając którąś jego cząstkę<br />

w obszar poza zasięg, niepochwytność.<br />

Na własny użytek nazywam to zjawisko nagłą zmianą<br />

losu/lotu słowa, skierowanie go na te terytoria językowe,<br />

które stawiają je na progu poznania, twarzą w twarz z niewidzialnym<br />

i niepojętym. Ten rodzaj poznania pozostaje<br />

poza zasięgiem naukowego ratio, doświadczenia potocznego,<br />

empirycznego i pragmatycznego.<br />

9.<br />

Wiersz to dar, coś jak wytrącenie z kontekstu codziennego<br />

zajęcia, zmiana koleiny mechaniczności i bezwiedności<br />

mowy; wstrząs duszy, a zaraz przy tym wybryk słowa – jakby<br />

to stara szkapa języka przypominała sobie od czasu do<br />

czasu, że kiedyś była źrebakiem, z nagła więc wierzgnie zadem,<br />

bryknie bokiem, zakręci kopytkiem.<br />

I zarzuci łbem wersu.<br />

10.<br />

Bezpłodne uniesienia, bezpłodne wysiłki.<br />

Mandelsztam po jednym z sympozjonów Stowarzyszenia<br />

Poetów powiedział: wydaje im się, że latają, lecz to latanie<br />

jakoś im nie wychodzi. Z kolei żona poety Nadieżda zapisuje,<br />

że poeta powinien nauczyć się nie tylko mówić, lecz<br />

także milczeć – zwłaszcza gdy wewnętrzny głos nakazujący<br />

nie dość jest silny.<br />

Niejasny stan sprzed tworzenia Goethe nazwał rozbudzoną<br />

rozpaczą, a Achmatowa – przedpiosennym niepokojem.<br />

Według reguły „milcz lub pisz”:<br />

– ile rękopisów zgromadzisz, tyle samo wyrzuć;<br />

– ile zapiszesz, tyle skreśl;<br />

– ile słów pokochasz, tyle znienawidź;<br />

– ile cudzych wierszy potępiłeś, tyle napisz lepszych;<br />

– ile cudzych wierszy uznałeś za pozorne lub samowolne, tyle<br />

napisz prawdziwych i wolnych.<br />

Wybrałeś nasłuchiwanie tajemnic, ufaj więc bardziej milczeniu<br />

niż mowie.<br />

11.<br />

foto:Pixabay<br />

Tradycja wiersza wolnego liczy sobie niewiele ponad sto<br />

lat. Może więcej, gdy poszuka się wierszy prekursorskich,<br />

które wylały mleko formy uwolnionej – i sprawiły, że weszła<br />

ona do ogólnego obiegu i powszechnego stosowania.<br />

Wydaje się jednak ten jeden wiek oseskiem w porównaniu<br />

z tysiącami lat uprawy wiersza i ustalania się jego wiązań,<br />

odrzucających jedne konwencje i przyjmujących inne,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

73


niemniej były to zawsze formy ścisłe, zorkiestrowane<br />

i zrytmizowane, organizujące się w metrum i rym, strojące<br />

struny rytmu i na ogół sterujące ku harmonice.<br />

Czesław Miłosz w którejś ze swoich ars poetica zapisał, że<br />

dąży do formy bardziej pojemnej, która nie byłaby zanadto<br />

poezją i zanadto prozą, a w jednym z esejów zapisał zdanie,<br />

że wiersz wolny jest „tanią przepustką do nowoczesności”.<br />

Nie są to formuły sprzeczne, niemniej druga, zawierająca<br />

przyganę, daje upust ironii. Poeta zdaje się mówić: no dobrze,<br />

rozwiązuję nieco gorset wiersza, zamierzam jednak<br />

zachować zdrowy balans między wiązaniami poezji, a „rozsznurowaną”<br />

prozą.<br />

Wiersz Różewicza w swoich wielu realizacjach zbliża się<br />

do granicy, , gdzie ustawiona jest tabliczka z ostrzeżeniem<br />

„uwaga, proza”. Dałoby się to ryzyko igrania z granicą przełożyć<br />

na literę niektórych wierszy Białoszewskiego. Materia<br />

języka w rękach majstrów nie jest już tą samą materią w<br />

posiadaniu epigonów i – co gorsza – w nader ubożuchnym<br />

repertuarze dyletantów, który na ogół jest całkowicie nieskuteczną<br />

rozwiązłością.<br />

Zaistniało więc w wierszoróbstwie ostatniego półwiecza –<br />

zjawisko wiersza postróżewiczowskiego: jego kontynuatorzy<br />

są już tylko psujami (jakby wiersz był wyłącznie domeną<br />

mechaniki) i bachorami strojącymi się w piórka kapłanów<br />

luzatorstwa mowy poezji. Do czego zmierzam? Dostrzegam<br />

niebezpieczną tendencję rozpuszczania się wiązań poezji<br />

w żywiole prozy. To jest tak, jakby jej twarda tkanka językowa<br />

(w suple, czyli metaforze mająca swój korzeń) z wolna miękła<br />

przybierając galaretowatą konsystencję. Obawiam się więc,<br />

że wolny wiersz nowoczesny jest nim coraz bardziej w sensie<br />

zewnętrznym, bo od wewnątrz to sprawa prozy rozpisanej na<br />

wersy, to proza udająca strukturę wiersza, podszywająca się<br />

pod jego konstrukcję, mocowania, zbrojenia.<br />

A już całkowitym fałszerstwem prawdziwej monety poezji<br />

jest wspomaganie się technicznymi możliwościami maszyny<br />

do pisania – jaką jest przecież komputer – kiedy to autor,<br />

przed lub po zapisie wiersza, wciska w „narzędziowni” funkcję<br />

układu tekstu, centrując wersyfikację lub równając ją do<br />

idealnego prostokąta strofy lub strofoidy. Te typograficzne<br />

sztuczki wiodące na manowce łatwizny, dyletanctwa, te drogi<br />

na skróty, którymi mamią technologie, stają się dość powszechną<br />

praktyką piszących wiersze mas.<br />

12.<br />

W 1773 roku niemiecki teolog Christian Tobias Damm<br />

wydał Betrachtung über Religion, w którym literę<br />

h w wielu niemieckich słowach uznał za nieprzydatną<br />

i całkowicie zbyteczną. Niedługo potem Johann<br />

Georg Hamann z Królewca opublikował polemiczny<br />

traktat zatytułowany Nowa obrona litery<br />

H. Damm zapragnął zracjonalizować język<br />

i uwolnić go od przypadkowych i nieuzasadnionych<br />

racjonalnie elementów. Hamann, przekonany<br />

o tym, że język tożsamy z myśleniem jest narzędziem<br />

pochodzącym wprost od Boga, a litera jest duchem<br />

i duch literą, zanegował ideę wyczyszczonego i ortodoksyjnie<br />

logicznego języka, który pozbawiony wszelkiej<br />

dziwności stałby się nudnym, jałowym i ponurym. Literka<br />

h, ten zbędny, przykry twór, była według Hamanna<br />

nieprzewidywalną i nieprzekładalną cząstką rzeczywistości,<br />

cząstką fantazyjnego polotu w boskim kierowaniu<br />

światem. W rezultacie czego traktat przemienia<br />

się – jak pisze Isaiah Berlin w swoim eseju Mag północy<br />

– „w diatrybę przeciwko czyściutkiemu, oschłemu<br />

światu i staje się peanem na cześć nieregularności<br />

i piękna tego, co irracjonalne”.<br />

74<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Dlatego bombarduj swój wiersz<br />

wojskiem świadomości literackiej<br />

i filozoficznej, historiozoficznej<br />

i eschatologicznej z każdej strony,<br />

z góry i dołu, przeprowadź nalot z powietrza,<br />

natrzyj z wody, napadnij z lądu, a jak<br />

trzeba, to zrzuć na niego napalm. Dopiefoto:Pixabay<br />

Dla Nerona takimi literkami h byli chrześcijanie, dla krucjat<br />

i inkwizycji – katarzy, dla Hitlera – Żydzi i Słowianie, dla Mao<br />

Tse-tunga – Tybetańczycy. Właściwie wszystkie szaleństwa<br />

tyranów, dyktatorów i dogmatyków, które sobie tłumaczyli<br />

jako wielkie, racjonalizatorskie i oczyszczające projekty społeczne,<br />

obierały sobie za wroga literę h w postaci bezradnych<br />

wspólnot i mniejszości ludzkich.<br />

Pewien Niemiec kupił we wsi Krzyże działkę, na której pobudował<br />

dom. Wiele czasu poświęcił na przygotowanie gruntu<br />

pod trawnik, jego zasianie, a potem na pielęgnację już wyrosłej,<br />

nieskazitelnej i niepomieszanej z żadnym innym zielem<br />

trawy. Wzruszał ramionami, gdy miejscowi przestrzegali go,<br />

13.<br />

Metafora jest wielookim zjawiskiem<br />

językowym. Poprzez nią<br />

spostrzegamy na raz, od razu.<br />

I tym żywotniejszym, intensywniejszym,<br />

nasyconym i pełnym,<br />

krwistym i soczystym, brzemiennym<br />

i promiennym, cierpkim<br />

i ciernistym, im bardziej medium,<br />

przez które się ona wyraża, zanurzonym<br />

pozostaje w istnieniu.<br />

że ten eksperyment na tych piaskach i pod tym lasem nie uda<br />

się, nie przejdzie. Po jesieni oraz zimie Niemiec znów zjechał<br />

do swojego mazurskiego domku i chwycił się obiema rękami<br />

za głowę, gdy pomiędzy źdźbłami zielonej trawy zobaczył panoszące<br />

się mchy, porosty, chwasty, takie rozmaite h. Rzeczy<br />

są myślami Boga, litery – Jego tchnieniem i nawet jeśli literka<br />

h jest biedna, bezradna, niepraktyczna, to według Hamanna<br />

ona mówi: twoje życie jest tym, czym ja jestem, ein Hauch<br />

(oddechem).<br />

14.<br />

Wiersz podchodzi poetę,<br />

a niekiedy osacza „ze<br />

wszystkich stron naraz”, jak<br />

w którymś ze swoich wierszy<br />

zapisałem. Cóż by to jednak<br />

było, gdyby to tylko wiersz<br />

nas podchodził? Byłoby łatwo.<br />

To pierwsze podejście<br />

wiersza domaga się wzajemności,<br />

czyli i wiersz chce, aby<br />

go podejść – nie raz, nie dwa<br />

i to „ze wszystkich stron naraz”.


o to, co po tym totalnym ataku ostanie się z pierwotnego<br />

budulca, zasługuje na dalszą uwagę, gdyż trwała ruina jest<br />

wiarygodniejsza niż nieudolnie wystawiona, choćby spięta<br />

fundamentem i dachem, budowla. Dlatego, ile wlezie bombarduj<br />

kościółek swojego wiersza, nie miej litości – ani dla<br />

niego, ani dla siebie. Niechaj sczezną w nim wszelkie złogi,<br />

nazbyt słabe wiązania, pozorne mocowania, łańcuchy girland,<br />

ławy makat i bluszczy, kombinatoryczne esy-floresy,<br />

retoryczne pustosze, słowem: te wszystkie nawyobracane<br />

w mowie i piśmie – i dlatego zdewastowane, zużyte – językowe<br />

konstrukcje.<br />

Niechaj odpadną od niego cząstki miałkie i treści banalne.<br />

Jeszcze o tym nie wiesz, ale to, co przetrwa, któryś z fragmentów<br />

wieży lub krypty, sklepienia lub posadzki, kaplicy<br />

albo empory, to – jak igła kompasu – wytyczy dalszy kierunek<br />

wierszowi.<br />

Jeszcze tego nie wiesz, ale przekonasz się, ile widać z wiersza<br />

po jego zbombardowaniu.<br />

Jeszcze nie domyślasz się, jak wiele tym bombardowaniem<br />

wyraziłeś.<br />

Jeszcze nie wiesz, jaką ulgę ono przynosi i nie wiesz, że szkielet<br />

wiersza, ta jego reszta, która po nim pozostała, wbrew<br />

wszelkim wyobrażeniom, dobrze się trzyma, niejako zwarła<br />

się w sobie i niczego już nie potrzebuje (zwłaszcza pochlebstw),<br />

bo dostała za swoje, przeszła próbę ognia.<br />

15.<br />

Warto sobie przedstawić rzecz następującą i zarazem niepokojącą,<br />

a mianowicie fakt, że każdemu wierszowi wyznaczony<br />

jest szyderca, czyli ktoś taki, kto pochylony nad – w naszym<br />

mniemaniu – dziełkiem, robi dziwne miny i wykonuje<br />

jeszcze dziwniejsze gesty, słowem, kpi sobie z tego wiersza,<br />

używa na nim jak na godnej politowania szkapie.<br />

Nawet jeśli wymyśliłem sobie takiego szydercę, to w chwili,<br />

kiedy decydujesz się wystawić swój wiersz na pokaz, warto<br />

sobie przynajmniej wyobrazić figurę takiego szydercy, coś<br />

jak figurę retoryczną lub jeszcze gorzej – losu, to może być<br />

wredny karzeł lub krasnoludek na pozór tylko filuterny.<br />

Jaki z tego morał? Wiersz należy uzbroić w takie środki,<br />

które szydercę oniemią i ogłuszą, a wtedy uda on, że<br />

nic nie widział, więcej – nic się nie wydarzyło. Ale czy ten<br />

unik szydercy, to jego udawanie, nie jest jeszcze większym<br />

szyderstwem? Gdyż brak sygnału odbioru, brak słowa<br />

zwrotnego – tej „zwrotki” na naszą zwrotkę (strofę, strofoidę)<br />

– to także szyderstwo, tyle że w masce, a więc zakryte.<br />

W nieznanym ci zaułku do stolika nakrytego obrusem<br />

w kratę podchodzi właśnie kelnerka, niosąc na tacy filiżankę<br />

napełnioną aromatyczną kawą i kieliszeczek aperitifu. Klient<br />

uśmiechając się do niej, odkłada na obrus małą książeczkę, to<br />

może być twój szyderca, ale ty przecież postanowiłeś wyprawić<br />

swój wiersz pomiędzy ludzi i krajobrazy.<br />

16.<br />

Poeta powinien być zdolny do przemiany, ćwiczyć się<br />

w przemianie.<br />

Poezja jest znakiem przemiany w Innego, w Inne.<br />

Czesław Miłosz: kultura wyłącznie artystyczno-literacka jest rodzajem<br />

klatki, w której odbywa się pogoń za własnym ogonem.<br />

17.<br />

Wiersz przeniknięty<br />

tym, co większe od niego,<br />

tym, co pochodzi spoza nawiasu konwencji,<br />

tym, co jeszcze nieustalone, a co chce się ustalić,<br />

tym ciemniejszym,<br />

tym jaśniejszym,<br />

to jest poezja.<br />

18.<br />

Krzysztof Kuczkowski: „Chodzi o więcej”.<br />

Wojciech Kass: „Poezja czyni miejsca większymi niż są”.<br />

Jarosław Ławski: „Tam, gdzie jest Poeta, jest i więcej”.<br />

19.<br />

Literatura to ciemne, zaborcze i żarłoczne bóstwo, które<br />

wymaga ofiary. Najczęściej tą ofiarą są najbliżsi krewni<br />

adorującego to bóstwo literata. Oni to poświęcani są<br />

w pierwszej kolejności, następnie przychodzi kolej na adoratora.<br />

Bóstwo podnosi jedno ze swoich ciężkich ramion<br />

i skazuje go na niedocenienie, po jakimś czasie drugie, równie ciężkie<br />

– i zakrywa literata oraz jego literę płaszczem zapomnienia.<br />

20.<br />

Wiersz jest meandrującą linią napięcia słowa.<br />

<strong>21</strong>.<br />

Ręka pisząca, która żmudnie wytycza myśl i papilarną linię ciała<br />

życia oraz ciała słowa.<br />

I ten puls krwi w nadgarstkach, dłoniach, kilku palcach, opuszkach.<br />

Bywa, że któryś z pulsów zaświeci. Nie wiem który, wiem tylko,<br />

że ciemny puls krwi potrafi na chwilę błysnąć.<br />

Gdy jednak ręka pisząca zaświeci na dłużej, nie będę już stawiał<br />

słów, będę istniał!<br />

Czegóż mógłbym chcieć więcej Panie!<br />

Więcej grzechów nie pamiętam. [WK]<br />

*Od końca 2008 do 2016 roku Wojciech Kass prowadził zapiski<br />

zatytułowane Notes, które publikowane są regularnie w dwumiesięczniku<br />

literackim „Topos”. W ostatnim kwartale 2013<br />

roku założył drugą linię swoich zapisków pt. Ręka pisząca, fragmentami<br />

i okazjonalnie publikowanych w polskich periodykach<br />

literackich. W 2011 roku w krakowskim wydawnictwie Austeria<br />

w książce Ręka pisząca ukazała się niewielka ich część.<br />

Poezja jest formą przemiany.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

75


76<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


foto: Renata Cygan (Tate Modern)<br />

T a t e M o d e r n w L o n d y n i e<br />

Every<br />

Ta n g l e<br />

o f<br />

Thread<br />

a n d<br />

Rope<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

77


Między mną<br />

a materiałem,<br />

z którego tworzę,<br />

nie ma pośrednictwa<br />

narzędzia.<br />

Wybieram go rękami.<br />

Rękami kształtuję.<br />

Ręce przekazują<br />

mu moją energię.<br />

Tłumacząc<br />

zamysł na kształt,<br />

zawsze przekażą one<br />

coś, co wymyka się<br />

konceptualizacji.<br />

Ujawnią<br />

nieuświadomione<br />

Magdalena Abakanowicz<br />

78<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Prześlizgujesz<br />

się<br />

przez<br />

przestrzenie<br />

między<br />

sękatymi<br />

drzewami<br />

sizalu.<br />

Stąpasz<br />

po<br />

rozpiętej<br />

lianie;<br />

zaglądasz<br />

w cieniste<br />

szczeliny<br />

szorstkiej<br />

tkaniny.<br />

Stoisz<br />

pośród<br />

mrocznych<br />

form<br />

i czarnych<br />

cieni<br />

Rachel Campbell-Johnston<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

79


MAGDALENA ABAKANOWICZ<br />

80<br />

Magdalena Abakanowicz urodziła się<br />

20 czerwca 1930 r. w podwarszawskich Falentach.<br />

Jej matka, Helena Domaszowska,<br />

wywodziła się ze starej polskiej arystokracji.<br />

Korzenie ojca, Konstantego Abakanowicza,<br />

sięgały Abak-chana — żyjącego<br />

w XIII w. mongolskiego władcy. Magdalena<br />

od maleńkości znała genealogię obu rodzin<br />

— aż do średniowiecza. Z dzieciństwa<br />

zapamiętała moment otwierania skrzyń<br />

(ze złotymi pieczęciami), które skrywały<br />

listy od polskich królów — Kazimierza Jagiellończyka,<br />

Jana Kazimierza i Stanisława<br />

Augusta.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Źródeł jej różnorodnych, wielowymiarowych<br />

prac, redefiniujących formę rzeźby<br />

należy szukać właśnie w dzieciństwie,<br />

w tych niespokojnych, najwcześniejszych<br />

latach. Będąc małą dziewczynką, przyglądała<br />

się pływającym w stawie kijankom,<br />

ich napęczniałym brzuchom, wypełnionym<br />

kłębowiskiem kiszek. Nieuważnie<br />

wyciągnięte patykiem ciała tych stworzeń<br />

pękały. „Siedziałam z bijącym sercem,<br />

wstrząśnięta tym, co się stało. Zniszczeniem<br />

miękkiego życia i bezbrzeżną tajemnicą<br />

zawartości miękkiego”, mówiła.<br />

Dom, właściwie dwór, w którym mieszkała<br />

z rodzicami i siostrą, był ogromny.<br />

Ojciec zajmował jedno skrzydło, do którego<br />

dzieci nie mogły wchodzić. Matka,<br />

zapamiętana przez Abakanowicz jako<br />

kobieta wielkiej urody, bywała w domu<br />

rzadko. Artystka wychowała się wśród<br />

szlacheckich rytuałów. Ojca całowało się<br />

w rękę przed obiadem – gdy siedział na<br />

honorowym miejscu przy stole. Kolejny<br />

zapamiętany z dzieciństwa ceremoniał to<br />

ojcowskie polowania i ich konsekwencje<br />

– ułożone w sieni dworu martwe ciała potężnych<br />

dzików i jeleni.<br />

Źródło: kultura.onet.pl


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

81


A B A K A N Y<br />

drażniły ludzi. Były nie w porę.<br />

W tkactwie gobelin francuski,<br />

w sztuce: pop-art i sztuka konceptualna,<br />

a tu [formy] magiczne,<br />

skomplikowane ogromne...<br />

Magdalena Abakanowicz o abakanach<br />

82<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

83


JESTEŚMY<br />

84<br />

Pasmo sukcesów Magdaleny Abakanowicz zostało<br />

rozpoczęte w 1965 roku wystawą indywidualną<br />

w warszawskiej galerii Zachęta, gdzie<br />

zaprezentowała wielkoformatowe gobeliny,<br />

następnie pokazane podczas biennale w São<br />

Paulo, gdzie otrzymała złoty medal. Zaprezentowana<br />

wówczas, autorska wersja gobelinu,<br />

została nazwana od jej nazwiska abakanami<br />

i rozsławiła polską szkołę gobelinu na całym<br />

świecie. Odtąd jej gobeliny stają się coraz bardziej<br />

monumentalne, wzbogacają swoje formalne<br />

komponenty o trzeci wymiar, początkowo<br />

poprzez faktury, grę cięć otworów oraz nietypowe<br />

kształty, odbiegające od tradycyjnej prostokątnej<br />

ramy tkackiej, aby w końcu stać się pełnowymiarowymi<br />

kompozycjami. Prace trafiają do<br />

prestiżowych międzynarodowych kolekcji – do<br />

Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku<br />

(MoMA), Museum Bellerive w Zürichu; Musée<br />

des Beaux-arts w Chaux-de-Fonds, Centre Georges<br />

Pompidou w Paryżu; Stedelijk Museum<br />

w Amsterdamie. A najsłynniejszy z nich „Abakan<br />

Red II” (1969) znajduje się dziś w zbiorach Tate<br />

Modern w Wielkiej Brytanii.<br />

Źródło: oficjalna strona ASP w Warszawie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Zapach owczego runa, świeżego torfu<br />

i sizalu – złudzenie jakby się było w lesie.<br />

Wszędzie wokół wznoszą się ogromne,<br />

ciemne, szorstkie, złowieszcze kształty-płachty<br />

zawieszone wysoko pod sufitem. Niektóre<br />

z nich wyglądają jak sękate, rozgałęzione drzewa<br />

splątane winoroślą, inne symbolizują człowieka,<br />

a jeszcze inne przypominają włókniste, skręcone,<br />

starożytne wykopaliska o bezimiennym charakterze<br />

– wstrząsające i wielowątkowe – zawsze<br />

nierozerwalnie zrośnięte z naturą, zaplątane<br />

w jej złożoność i przenikające się nawzajem.<br />

Sizal zwisa jak słowiański kołtun; gdzieniegdzie<br />

widać lnianą osnowę jak nitki pajęczej sieci. Puste<br />

pnie otwierają się i zapraszają do wnętrza,<br />

oferując schronienie przed nadchodzącą burzą.<br />

Ta dusząca instalacja przedstawia wyjątkowe<br />

prace o niezwykłej sile ekspresji. Wystawa<br />

prac Magdaleny Abakanowicz w Tate Modern<br />

w Londynie – to połączenie prastarego boru<br />

(pierwotnego, majestatycznego, tajemniczego)<br />

i człowieka z bagien podzielonego na tkanki,<br />

mięśnie i włókna, a wszystko to utkane z wełny.<br />

Wokół leżą liny, jutowe worki, zwierzęce rogi.


STRUKTURAMI WŁÓKNISTYMI<br />

Można zajrzeć w szczeliny i zagłębienia, można<br />

obserwować nieustannie zmieniającą się grę cieni.<br />

Nitki opadające kaskadą z powierzchni przypominają<br />

miękkie włosy lub sierść dzikiego zwierzęcia.<br />

To ogromny, mroczny świat, w którym<br />

dominująca moc natury obezwładnia, przytłacza<br />

i uczy pokory – to świat wyrażający wyobrażenia<br />

Abakanowicz na temat potęgi natury i naszego<br />

w niej miejsca.<br />

Magdalena Abakanowicz zawsze wychodziła<br />

poza ustalone ramy i zasady – osiągnięcia techniczne<br />

artystki były nowatorskie i oszałamiające.<br />

Improwizowane sploty powstawały bez wstępnych<br />

projektów – Abakanowicz płynnie przechodziła<br />

od tkaniny prosto w rzeźbę, a umiała tkać<br />

jednocześnie różne materiały, o rozmaitych naprężeniach<br />

i gęstości, sprytnie łącząc fragmenty<br />

w jedną, nierozerwalną całość.<br />

Konwencjonalny płaski gobelin, znany od tysięcy<br />

lat, w wydaniu Magdaleny Abakanowicz nabiera<br />

nowych przestrzennych cech, by objawić się jako<br />

oryginalna, gigantyczna rzeźba. Wynika to z chęci<br />

oderwania się od płaszczyznowości, dwuwymiarowości<br />

gobelinu.<br />

Magdalena Abakanowicz uważała, że włókno to „podstawowy<br />

element konstruujący świat organiczny…<br />

tkanka roślin, liści i nas samych, nasze nerwy, nasze<br />

kody genetyczne… Jesteśmy strukturami włóknistymi”.<br />

Rzeźby Magdaleny Abakanowicz to nie tylko dzieła<br />

sztuki o zabarwieniu stricte estetycznym (do podziwiania<br />

i kontemplacji) – to znacznie więcej – to<br />

wizja mrocznego, niezgłębionego świata, w którym<br />

siła natury pochłonęła cywilizację, przeszłość i samego<br />

człowieka, pozostawiając po sobie tylko to, co<br />

organiczne, pierwotne i piękne. W dziełach artystki,<br />

w lesie gigantycznych wełnianych istot można się<br />

dosłownie zanurzyć i doświadczyć wszechpotężnej<br />

energii natury.<br />

Gobelin ożył. [RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

85


Promyczek<br />

Natalia ma swój rytuał. Stać ją<br />

na to, po to tak ciężko pracuje.<br />

Czasem wydaje się jej,<br />

że nic innego nie robi, tylko pracuje<br />

i pracuje.<br />

Opiekunka do dziecka bierze trzydzieści<br />

złotych za godzinę: to nie tak<br />

dużo jak na poczucie wolności, które<br />

zapewnia.<br />

Natalia zmienia galerie handlowe,<br />

których bebechom daje się wchłonąć.<br />

Nie potrzebuje ciszy, tylko obcej<br />

obecności, zgiełku, w którym się odnajdzie,<br />

ale nie będzie uczestniczyć.<br />

Ma czas, więc w dni rytuału może jeździć<br />

po mieście. Ważne, żeby nie być<br />

za często w tym samym miejscu. Nie<br />

ma nic gorszego niż obsługa, która cię<br />

kojarzy.<br />

Najpierw idzie do sklepu z zabawkami<br />

i wybiera coś dla Ani. Takie zadośćuczynienie.<br />

A potem już tylko chłonie.<br />

Tym razem kupiła misia, pękatego<br />

i dużego: wygląda, jakby całe życie<br />

obchodził Wigilię. Na beżowej mordce<br />

ma uśmiech niepoddający się przeciwnościom<br />

losu. Natalia w myślach<br />

nadaje mu imię: Promyczek.<br />

Z Promyczkiem idzie do restauracji –<br />

zna dobrze tę sieć i wie, co wybrać<br />

z menu. Przy wejściu schludnie ubrana<br />

kelnerka pyta:<br />

– Stolik dla jednej osoby?<br />

Natalia pozwala sobie na żart. Unosi<br />

Promyczka i mówi z uśmiechem:<br />

– Dla dwojga.<br />

Kelnerka patrzy zdziwiona, ale błyskawicznie<br />

odwzajemnia uśmiech.<br />

Żarty gości zawsze są śmieszne.<br />

Natalia idzie z Promyczkiem do wskazanego<br />

stolika. Sadza misia na krześle<br />

obok i wyciąga gazetę. Kiedy podchodzi<br />

kelnerka z kartą, Natalia od razu<br />

składa zamówienie: kieliszek czerwonego<br />

wina i sałatka.<br />

Potem czeka i próbuje czytać, ale jak<br />

zawsze, pochłania ją otoczenie.<br />

Ciekawi ją powtarzalność obserwacji.<br />

Jest świadkiem sztywnych randek,<br />

podczas których pary przeistaczają się<br />

w słupy reklamowe. Widzi mężczyzn<br />

gromadzących się wokół jaśniejących<br />

kufli z piwem jak kiedyś wokół ognia.<br />

Patrzy na podchmielonych klientów,<br />

którzy jak tylko kelnerka zniknie, komentują<br />

jej wygląd. Słucha rozmów<br />

o pracy i wzdryga się na samą myśl<br />

o tym, że komuś chce się o tym gadać.<br />

Liczy „kurwy” padające podczas męskich<br />

rozmów o niczym i zastanawia<br />

się nad ich prawdziwym znaczeniem.<br />

Gazeta jest fortelem, akapity artykułów<br />

nie składają się w całość. Nie o to<br />

w tym niby-czytaniu chodzi.<br />

Natalia zamawia następny kieliszek<br />

wina. I nawet jeśli miałaby poprosić<br />

o pięć kolejnych, to nie weźmie butelki.<br />

Kobieta z kieliszkiem zawsze wygląda<br />

lepiej niż kobieta z całą butelką.<br />

Po trzech lampkach Natalia obojętnieje<br />

na wrażenie, jakie może wywoływać<br />

jej samotna obecność. Wygląda<br />

neutralnie, nie przyciąga uwagi, tylko<br />

ten miś czasem wywołuje uśmiech<br />

gości przechodzących obok. Ale kiedy<br />

spojrzenie pada na nią i stolik,<br />

uśmiech obojętnieje.<br />

To nic, Promyczku, myśli Natalia.<br />

Niech gadają.<br />

Ogarnia ją spokój, którego nie dopuszczała<br />

do siebie przez ostatni czas,<br />

jakby mógł wybić ją z odgrywanej na<br />

co dzień roli.<br />

Dla takich chwil Natalia udaje, że<br />

zawsze jest zajęta, że jeśli już może<br />

gdzieś wyjść, to z Anią, co skutecznie<br />

drenuje entuzjazm większości znajomych.<br />

Ma poczucie, że wszystkie<br />

ważne rozmowy zdążyła już przeprowadzić<br />

i teraz zasłużyła na niezobowiązujące<br />

tête-à-tête ze sobą.<br />

Wreszcie mięknie. Ciepłe ciało przestaje<br />

szukać sensu w wyścigu sekund.<br />

Jest tu i teraz, byle jak, ale po swojemu,<br />

bez zobowiązań.<br />

Kiedy już czuje, że rytuał się dopełnił,<br />

bierze rachunek. Zostawia napiwek,<br />

jak zawsze gotówką, bo mimo wszystko<br />

jest więźniem cudzych oczekiwań,<br />

i starając się iść jak najnormalniej,<br />

kieruje się do wyjścia.<br />

Czy właśnie o to w tym wszystkim<br />

chodzi, o tę miękkość i bezużyteczność?<br />

Ale jeśli w tym ma być sens, to<br />

lepiej się nie zastanawiać.<br />

Przy drzwiach mówi „do widzenia”,<br />

raczej sobie niż zbyt głośnemu otoczeniu.<br />

Taksówka już czeka.<br />

Promyczek siedzi przy stoliku, znad<br />

którego ledwo wystają mu uszy. Gdy<br />

pora zamykać, kelnerka podnosi go<br />

i przytula do siebie. Idą na zaplecze.<br />

– Wróci po niego? – pyta koleżanka.<br />

– Nie sądzę.<br />

Dziewczyna kładzie go obok klocków<br />

Lego, czapki i pary rękawiczek. Jeszcze<br />

robi zdjęcie, które potem wstawi<br />

na Instagram z hasztagiem: najlepszy<br />

klient.<br />

Jest zmęczona. Jutro zaczyna o dwunastej.<br />

[BS]<br />

86<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Foto: Pixabay<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

87


88<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


AGNIESZKA CHARUBA<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

89


Rozmowa z Agnieszka Charubą,<br />

architektką i fotograficzką<br />

AGNIESZKA HERMAN<br />

Kiedy zaczęła się Twoja przygoda<br />

z fotografią?<br />

Można powiedzieć, że fotografować<br />

zaczęłam jeszcze bez aparatu. Pamiętam<br />

taką scenę z dzieciństwa: stoję<br />

w kuchni i patrzę na tatę, który kroi<br />

wielki bochen chleba. Kuchnia jest<br />

rozświetlona słońcem, a ja obserwuję<br />

go gdzieś z boku, przez dziurkę zrobioną<br />

w pudełku od herbaty. Tak bardzo<br />

chciałam zapamiętywać te kadry.<br />

Rysowałam je później na małych karteczkach,<br />

żeby nie uleciały z pamięci.<br />

Czyli fotografia otworkowa, dzisiaj<br />

przeżywająca renesans… Studiowałaś<br />

później fotografikę?<br />

Nie. Poszłam na studia architektoniczne,<br />

które może nie rozwinęły<br />

90<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

mnie stricte w fotografii, natomiast<br />

z całą pewnością otworzyły przede<br />

mną wiele innych kierunków: nauczyły<br />

posługiwania się perspektywą, poszukiwania<br />

formy idealnej, postrzegania<br />

kolorów, widzenia światła. Poznałam<br />

całe spektrum geometrii, formy<br />

struktur, dowiedziałam się, co możemy<br />

czuć, a czego się możemy nauczyć.<br />

Kiedy w takim razie złapałaś za aparat?<br />

Kiedy dojrzałaś do tego, że to już teraz?<br />

Czułam potrzebę bycia twórczą<br />

i kreatywną, a zawód architekta nieco<br />

mnie ograniczał, nie dawał aż takich<br />

możliwości, jakich oczekiwałam.<br />

Odeszłam od architektury i założyłam<br />

studio graficzne. Aparat pojawił się<br />

jako moje narzędzie, a ściślej – moje<br />

medium. Używałam go na początku<br />

mniej śmiało, próbując się, rozpoznając<br />

swoją potrzebę, by w końcu odważnie<br />

stanąć za obiektywem. To było jakieś<br />

dwa lata temu.<br />

To całkiem niedawno… Co Ci dało odwagę,<br />

zważywszy na to, że teraz fotografują<br />

wszyscy i wszędzie?<br />

Odwaga przyszła poprzez ciało, a konkretnie<br />

poprzez hartowanie ciała zimnem,<br />

poprzez morsowanie. Takie doświadczenie<br />

umożliwia bardzo głęboki<br />

kontakt z samą sobą, ma charakter porządkujący<br />

i pokazuje, jaki powinien być<br />

kierunek działań. W trakcie morsowania<br />

wszystko się rozmyło i pojawiło tylko to,<br />

co najważniejsze. Odwaga i konfrontacja<br />

z zimnem dały mi impuls, strzał, decyzję<br />

– stawiam wszystko na jedną kartę,<br />

wychodzę do świata, ryzykuję. Takie zanurzenie<br />

w mroźnej wodzie oczyszcza<br />

i zostawia tylko to, co istotne.


Insati<br />

fotografia<br />

w uważności,<br />

fotografia<br />

przemiany<br />

Zadebiutowałaś w Galerii Bluszcz<br />

w Podkowie Leśnej. Właścicielka galerii,<br />

Aleksandra Widziewicz, zobaczyła<br />

w Tobie wielki potencjał…<br />

Tak, pierwszą formalną prezentacją<br />

była wystawa w Bluszczu. Bardzo ważna,<br />

bardzo mocna, przy dużym kredycie<br />

zaufania ze strony wspomnianej<br />

wcześniej pani Oli, która mnie zaprosiła<br />

w swoje gościnne progi.<br />

Wcześniej pokazałaś zdjęcia, które<br />

miałaś już gotowe. Czy zrobiłaś je na<br />

potrzebę tej konkretnej wystawy?<br />

Budowałam swoje portfolio już do tej<br />

wystawy. Gromadziłam zdjęcia przez<br />

rok. Wtedy jeszcze mniej z bohaterami,<br />

a więcej z naturą, ponieważ wydawała<br />

mi się bardziej dostępna, piękna<br />

i fascynująca. W wyniku tych sesji<br />

część prac przygotowałam jako dyptyki<br />

albo tryptyki, które, zestawione ze<br />

sobą, tworzyły wewnętrzną narrację,<br />

poetycką opowieść.<br />

W jaki sposób bohaterowie trafiają<br />

przed Twój obiektyw? Czujesz, że to<br />

jest właśnie ta osoba, którą chcesz<br />

fotografować, czy ludzie sami zgłaszają<br />

się do Ciebie?<br />

Zaczynają się zgłaszać i to jest fantastyczne.<br />

Nie ma w tym żadnego klucza,<br />

zresztą w ogóle w mojej fotografii<br />

klucz nie istnieje, bo wszystko oparte<br />

jest na intuicji i na mojej czułości<br />

i uważności. Tak też nazywam swoją<br />

fotografię – fotografia w uważności.<br />

Światłoczuła…<br />

Osoby, które się zgłaszają do mnie,<br />

też są z tego pola. Są z pola, które jest<br />

prawdziwe, które jest szczere. Które<br />

w prozaicznym ruchu czy momencie<br />

widzi coś pięknego i zatrzymuje się<br />

nad tym, i chce, żeby to również było<br />

zatrzymane.<br />

Twoja sesja fotograficzna dotycząca<br />

porodu lotosowego zrobiła na mnie<br />

ogromne wrażenie. Nie było tu biologii,<br />

której można się było spodziewać.<br />

Przedstawiłaś to wydarzenie<br />

bardziej na poziomie duchowym.<br />

Jak Ci się udało tak sfotografować<br />

emocje, wyjść poza materię, nadać<br />

fotografii wymiar duchowy?<br />

Zostałam do tego pomysłu i projektu<br />

zaproszona przez bohaterkę sesji.<br />

Był to efekt naszych wcześniejszych<br />

spotkań – rytuału w ciąży, który<br />

opierał się na skontaktowaniu się<br />

z dzieckiem, na nawiązaniu z nim<br />

91<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Otworzyłam się<br />

na<br />

na kontakt<br />

z odbiorcą<br />

i to mnie<br />

niesamowicie<br />

wzbogaca<br />

92<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


więzi, na przekazaniu linii życia łączącej z matką ziemią,<br />

z wszechświatem. I już te zdjęcia i te sesje były<br />

dla mnie czymś bardziej na poziomie energii i emocji<br />

niż wizualności. A ponieważ bohaterka sesji, Kasia,<br />

która jak sądzę, czuje podobnie, odważyła się mnie<br />

poprosić o sfotografowanie porodu, ja odważyłam się<br />

skorzystać z tego zaproszenia. I to było rzeczywiście<br />

niesamowite doświadczenie, bardzo, bardzo intymne.<br />

Nawet nie pamiętam go w wymiarze fizycznym.<br />

Rzeczywiście, tej biologicznej strony w tym reportażu<br />

nie ma, mimo że widzimy fragmenty ciała rodzącej,<br />

mocny dotyk dłoni, krzyczącą twarz z bólu<br />

lub z emocji.<br />

Tak, to było dla mnie raczej sczytywanie emocji i czegoś<br />

zupełnie niematerialnego, a nie fizycznego. Bohaterowie<br />

reportażu to nie tylko dziewczyna, która<br />

rodzi, ale również jej mąż i córeczka. Każde z nich<br />

przeżywa te chwile na swój sposób.<br />

Widzimy dziewczynkę, zagubienie męża, czujemy<br />

spokój i niepokój rodzącej. Rozumiem, że to poród,<br />

w którym uczestniczą wszyscy członkowie rodziny.<br />

Tak, to poród rodzinny do pewnego etapu, z udziałem<br />

kilkuletniej córki. Dzięki temu, że trwało to parę<br />

godzin, mogłam obserwować i fotografować całe<br />

spektrum emocji bohaterów. Sytuacja zmieniała<br />

się dynamicznie. Miejscem porodu był mały domek<br />

w Podkowie Leśnej, a dokładnie mały pokoik, w którym<br />

mogłam być z nimi, czyli byłam czwartym bohaterem.<br />

I jak się potem dowiedziałam, moja obecność<br />

była niewidoczna. Nie wiem, jak mi się udało wtopić<br />

w te ściany, ale nie byłam zauważalna, a jednocześnie<br />

byłam obecna w swojej czułości, miłości, uważności<br />

na to, co się dzieje. A to doświadczenie bardzo trudne<br />

i jedno z najmocniejszych, jakie możemy przeżyć.<br />

Okazuje się, że nie tylko na bohaterów tej sesji, ale<br />

też na tych, którzy odbierają ją, oglądając fotografie,<br />

działa terapeutycznie. Często słyszę, że zarówno ta,<br />

jak i inne moje sesje oddziałują na jakimś nie do końca<br />

rozpoznanym poziomie – być może jest to rodzaj<br />

leczenia, wyciszenia, ale możliwe, że dotyka to też<br />

naszych traum, które przeżyliśmy.<br />

Myślę, że to zasługa Twojego wielkiego spokoju,<br />

który się dalej rozlewa na innych. Masz wielką zdolność<br />

fotografowania duszy świata, co widać na kolejnych<br />

zdjęciach bez względu na to, czy są to portrety<br />

kamieni szlachetnych, paproci czy ludzi. Jest<br />

w Twoich obrazach cisza i elegancja. Co od czasu<br />

pierwszej wystawy wydarzyło się w Twoim życiu<br />

artystycznym?<br />

Wystawa w Bluszczu była dla mnie tym, czym dla<br />

ptaka wypuszczenie w powietrze. Rozpostarłam<br />

skrzydła. Pojawiło się po tym wydarzeniu zaproszenie<br />

do grupy cudoTWÓRCZYNIE, którą w tym momencie<br />

współtworzę i współprowadzę. Jest to grupa<br />

artystek z Podkowy Leśnej – razem działamy, mamy<br />

okazję twórczo się rozwijać i pokazywać efekty naszych<br />

działań. Wystawa zbiorowa w Muzeum Anny<br />

i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku pozwoliła<br />

nam zaprezentować się jako artystkom tworzącym<br />

w różnego rodzaju stylistykach. Moja osobista<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

93


wystawa dotycząca duszy i ciała, którą<br />

nazwałam „Soma Sati” opowiada<br />

o rytuałach dotyczących ciała<br />

i o wszystkim, co z nim związane –<br />

oddechu, ruchu, geście, głosie, wyglądzie<br />

skóry. Piękne wydarzenie<br />

w Domu Zabawy i Kultury DZiK przy<br />

ul. Belwederskiej w Warszawie. Udało<br />

mi się to połączyć z koncertem<br />

muzycznym i poetycką prezentacją<br />

wierszy Anny Świrszczyńskiej – temat<br />

macierzyństwa pięknie tu zagrał.<br />

Od roku właściwie co miesiąc swoje<br />

prace pokazuję na Targowisku Sztuki<br />

w Koneserze na Pradze. Otworzyłam<br />

się na kontakt z odbiorcą i to mnie<br />

niesamowicie wzbogaca, dodaje mi<br />

94<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

też większej odwagi artystycznej. Pod<br />

koniec roku, we wrześniu, wzięłam<br />

udział w konkursie „Kobieca Strona<br />

Sztuki” i tam jako jedna z kilkunastu<br />

artystek zostałam wybrana w temacie<br />

kobiecości. Szykuje się też kolejna<br />

wystawa w maju w Defabryce. Tych<br />

wydarzeń jest bardzo dużo, dużo zaproszeń<br />

do wspólnych projektów, do<br />

wspólnych działań. Czuję w tym roku<br />

jakieś otwarcie się na świat.<br />

Kto jeszcze zamówił u Ciebie sesję?<br />

Podczas wystawy w Stawisku, gdzie<br />

prezentowałam prace z porodu<br />

w dużym formacie na tkaninie, podszedł<br />

do mnie siedemdziesięcioletni<br />

mężczyzna, wyraźnie poruszony,<br />

i zapytał, czy nie zgodziłabym się go<br />

sfotografować. Powiedział, że ma poczucie,<br />

że nigdy siebie tak naprawdę<br />

nie widział, że chciałby się zobaczyć<br />

w takiej prawdzie, w jakiej zobaczył<br />

przedstawiony na wystawie poród,<br />

chciałby zobaczyć siebie poprzez<br />

moje widzenie. Zgodziłam się na tę<br />

sesję. Mojemu bohaterowi chodziło<br />

przede wszystkim o to, że zdjęcia<br />

mają być szczere. Dla mnie to ważne,<br />

ponieważ moje prace wyróżniają się<br />

tym, że nie zakłócam obrazu, który<br />

zobaczę, poprawkami. Zrozumiałam,<br />

że dla tego człowieka ważne jest<br />

przede wszystkim to, żeby go pokazać<br />

takiego, jakim jest. Ta sesja to bardzo<br />

piękne doświadczenie zatopione<br />

w starych albumach fotograficznych,<br />

skontrastowane momentami w ruchu,<br />

pracą z ciałem, w tańcu. Jest to<br />

historia o nim, o mężczyźnie, który<br />

odnajduje swoją siłę w działaniu,<br />

w ćwiczeniu swojego ciała. Przyznał,<br />

że moja zgoda na tę sesję dała mu<br />

jeszcze większą motywację i odwagę,<br />

by realizować ambitne wyzwania.<br />

To jest właśnie Insati? Co to dokładnie<br />

jest?<br />

Insati to autorski projekt sesji fotograficznych<br />

w uważności, która przejawia<br />

się w momencie skupienia, w oddechu,<br />

w czystej świadomości doświadczenia.<br />

Prezentuję prace nad obserwacją<br />

ludzi, momentów, emocji, rzeczy,<br />

stanów, natury zdarzeń. Wyrażam<br />

je poprzez fotografie, ale także słowa,<br />

symbole ukryte w tekstach. To mój<br />

stan wglądu, zbadany w danej chwili<br />

i ważny właśnie w tamtym momencie.<br />

W fotografii fascynuje mnie<br />

chwytanie takich fragmentów istnienia<br />

i zanurzanie się w nie z moją wrażliwością.<br />

Jest to rodzaj połączenia bez<br />

oceniania, pozwolenia na przepływ,<br />

często na chwilę przed zmianą. Obserwacja<br />

ukryta w przyjmowaniu rzeczy<br />

w ich naturalnym stanie, w Prawdzie.<br />

Obiektami moich prac są zarówno ludzie,<br />

jak i natura czy elementy materii,<br />

jednak wspólnym pierwiastkiem, któ-


AGNIESZKA CHARUBA – absolwentka Wydziału Architektury<br />

i Urbanistyki Politechniki Wrocławskiej. Współtworzy<br />

z partnerką studio graficzne Lili Projekt, w którym „w energii<br />

wyrażania niewyrażalnego odkrywamy, że projektowanie<br />

może być doświadczeniem mistycznym i wprowadzamy<br />

ten wymiar do sztuki. Nasze projekty są cenione za ich nieszablonowy<br />

i pozamaterialny charakter”. Współtworzy artystyczny<br />

kobiecy kolektyw – cudoTWÓRCZYNIE. Stworzyła<br />

autorski projekt sesji fotograficznych w uważności – Insati<br />

która przejawia się w momencie skupienia, w oddechu,<br />

w czystej świadomości doświadczenia. W swoim dorobku<br />

ma kilka wystaw i konkursów:<br />

Wystawy:<br />

* Galeria Bluszcz, Podkowa Leśna, grudzień 20<strong>21</strong>: „Przed<br />

myślą” (+ podcast i wywiad)<br />

* DZiK, Dom Kultury i Zabawy, Warszawa, maj 2022: „Soma Sati”<br />

* Muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku, Podkowa<br />

Leśna, wrzesień 2022: „Odrodzone” wystawa zbiorowa<br />

* Defabryka, Warszawa, grudzień 2022: „Kobieca Strona<br />

Sztuki” wystawa zbiorowa jako wygrana w konkursie<br />

Konkursy, wyróżnienia:<br />

* Ogólnopolski Konkurs Fotograficzny Portret 2022<br />

* Konkurs „Kobieca Strona Sztuki”<br />

Nie<br />

zakłócam<br />

obrazu,<br />

który<br />

zobaczę<br />

ry łączy te tematy, jest spojrzenie wewnętrzne.<br />

Moje zdjęcia stają się prześwietlone<br />

znaczeniem idącym z głębi.<br />

To szczególny pomysł na sztukę…<br />

Innowacyjność tego projektu jest<br />

oparta na działaniu terapeutycznym.<br />

Jakiś czas temu poprosiłam o rekomendację<br />

osoby, z którymi pracowałam.<br />

I niesamowite było zetknięcie<br />

się z tymi opiniami i zobaczenie, jak<br />

powtarza się pewien schemat myślenia<br />

i odbierania moich fotografii.<br />

Po pierwsze, ludzie odczuwają, że to<br />

jest proces. Zanim jeszcze zacznie się<br />

sesja, już coś się dzieje podczas rozmowy,<br />

spotkania, jest jakiś przepływ<br />

energii. Sama sesja jest aktywnością,<br />

która polega na przemianie tej osoby<br />

podczas naszego spotkania i fotografowania<br />

albo przy późniejszym oglądaniu,<br />

albo po jakimś czasie od jej zakończenia.<br />

Czyli sesja w tym procesie<br />

działa terapeutycznie, wywołuje jakąś<br />

zmianę. Mam nadzieję – przemianę,<br />

na którą ten człowiek czekał. [AH]<br />

ROZMAWIAŁA:<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

95


POEZJA<br />

Polecane<br />

ENORMI STATIONIS (Bartosz Radomski), filolog klasyczny,<br />

historyk idei, tłumacz, poeta. Członek Stowarzyszenia<br />

Autorów Polskich. Autor czterech tomów<br />

poetyckich: Centaurydy, Agharta, Gilgamesz. Theatrum<br />

Anatomicum, Duat. Swoje wiersze publikował<br />

w wielu czasopismach polskich i zagranicznych. Tłumaczony<br />

na włoski, rumuński, rosyjski, czeski.<br />

96<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

PSYCHOZA<br />

konie o ludzkich głowach<br />

tańczą w ciemnościach<br />

szaleni mieszkańcy lasów<br />

istoty do towarzystwa<br />

twórcy nienaturalnego szczęścia<br />

kołowrotek wprawiają w ruch<br />

słowa i myśli transmigrują<br />

głowa<br />

papier<br />

zamknięte w ciałach dusze<br />

osiągają ekstazę


POEZJA<br />

KOSMOGENEZA<br />

zanurzona w bezkresie wód<br />

odbywa wieczny sen<br />

omnipotencja<br />

wodnista nicość<br />

drzemie<br />

wypuszcza powietrze<br />

wydycha polikosmos<br />

puste bąble płyną<br />

unoszą się w prawodach<br />

wszechświaty tworzą się<br />

nieskończenie wiele<br />

nieruchome<br />

nurkują poza czasem<br />

hydroeteryczne bańki<br />

budzą się<br />

wprawione w ruch<br />

zaczynają działać na chwilę<br />

miliardy lat<br />

wydech<br />

bezsilne kończą się<br />

rozpryskują<br />

stwórca oddycha nieskończenie<br />

PROXIMA CENTAURI<br />

nieuzbrojonym okiem<br />

niewidoczny z ziemskiego świata<br />

mały czerwony karzeł<br />

wśród nieskończonej liczby gwiazd<br />

świecących we wszechświecie<br />

znajduje się najbliżej Słońca<br />

porządek kosmosu jednak<br />

nie pozwala im się zbliżyć<br />

wszystko jest poukładane chaotycznie<br />

KWAŚNY DESZCZ<br />

Nad miastem rozpościerają się<br />

czarne chmury.<br />

Ich ciężaru nie udźwignie nawet silny wiatr.<br />

Opadają kroplami na ziemię.<br />

Atmosferyczne zjawisko<br />

przekształca się w cud natury.<br />

Podziwiam jak z kwaśnego deszczu<br />

powstają tęczowe kałuże.<br />

MAGNIFICAT<br />

Nad ranem słyszę jeszcze jej dźwięk.<br />

Muzyka wciąż rozbrzmiewa w mojej głowie.<br />

Budzi się Słońce i rozświetla niebo.<br />

Mój świat dopiero kładzie się spać. Kołysze się.<br />

Nie jestem w stanie czytać nut<br />

z dzisiejszej pięciolinii mojego życia.<br />

Śpiewam i gram do własnej melodii.<br />

EURYTION<br />

walka weselna<br />

rozgrywa się o welon<br />

pijana panna młoda<br />

ma nowego wybranka<br />

zamiast nocy poślubnej<br />

centauromachia<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

97


Leszek Żegalski znany jest również<br />

jako „Maestro Michelangelo Buonarotti<br />

Żegalski” – polski malarz,<br />

autor portretów holenderskiej królowej<br />

Beatrycze, szwajcarskich bankierów<br />

oraz niemieckich przemysłowców. Urodzony<br />

w 1959 roku na Śląsku Cieszyńskim.<br />

Malarstwo studiował na Akademii<br />

Sztuk Pięknych w Katowicach, gdzie był<br />

uczniem Jerzego Dudy-Gracza. W 1982<br />

roku przeniósł się na Akademię Sztuk<br />

Pięknych w Krakowie, tam też otrzymał<br />

dyplom w 1984 roku.<br />

gruppa siedem<br />

Brał udział w najważniejszych artystycznych<br />

wydarzeniach Europy – m.in.<br />

w Targach Sztuki BIAF w Barcelonie,<br />

w Targach Sztuki w Basel i corocznej<br />

wystawie malarstwa figuratywnego<br />

„Figuration Critique” w Grand Palais<br />

w Paryżu. Ponad 200 wystaw indywidualnych,<br />

wystaw „Tercetu Nadętego”<br />

i zbiorowych w Niemczech, Holandii,<br />

Polsce, USA, Rosji, Szwajcarii, Belgii,<br />

Anglii, Japonii i Kanadzie, we Francji<br />

i Włoszech.<br />

Jest autorem śmiałych koncepcji współczesnego<br />

malarstwa plafonowego<br />

w starych pałacach i posiadłościach na terenie<br />

Francji, Szwajcarii, Niemiec i Włoch.<br />

Jego dzieło „Opus Dei”, czyli Jezus siedzący<br />

na toalecie, zostało odrzucone przez<br />

cenzurę po dwóch dniach od wystawienia.<br />

W 1981 r. 22-letni artysta wyjechał<br />

do Paryża jako student. Podczas pobytu<br />

w Luwrze porozwieszał wiele swoich<br />

krajobrazów w tamtejszych toaletach.<br />

Kilka lat później umieścił jedno ze swoich<br />

dzieł obok ideału Georges’a Braque’a<br />

w muzeum Kunstmesse w Kolonii.<br />

W 1989 r. Żegalski uczestniczył w Art<br />

Expo w Kolonii tylko po to, żeby zasypać<br />

tłum ulotką nazywającą organizatorów<br />

mafią, a nie artystami. Obecnie twórca<br />

nie publikuje już artystycznych manifestów.<br />

Twierdzi, iż sztuka zaczyna zanikać<br />

wśród kultury masowej – staje się<br />

sztuką dla wąskiego grona odbiorców.<br />

Jednak mimo to obrazy malarza znajdują<br />

się m.in. w zbiorach niemieckich<br />

i szwajcarskich kolekcjonerów.<br />

98<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

leszek Żegalski<br />

W sposobie wyrażania<br />

jest drastyczny, wstrząsa<br />

i prowokuje, ale robi to z klasą<br />

i elegancją profesjonalisty,<br />

i nie wstydzi się swoich<br />

europejskich korzeni<br />

Jerzy Duda Gracz


„Osobowość Leszka Żegalskiego była, moim<br />

zdaniem, ukształtowana «od zawsze» i to, co<br />

aktualnie kreuje, jest doskonaleniem i konsekwencją<br />

tej osobowości. Kiedy poznałem<br />

go, jako studenta w mojej «meister klasse»<br />

w Akademii Sztuk Pięknych, szybko zorientowałem<br />

się, że jego dalsze studia nie mają sensu<br />

i należałoby, wbrew przepisom, dać mu dyplom<br />

ukończenia Akademii – natychmiast. On<br />

był gotów! Mówiąc o rozwoju, konsekwencji<br />

czy doskonaleniu, mam na myśli przede wszystkim<br />

kwestie formalno-warsztatowe, a więc ów<br />

ścisły związek tego, co nazwałbym bezczelnie<br />

radykalną figuratywnością, połączoną z dążeniem<br />

do warsztatowej perfekcji.<br />

Fenomen Leszka Żegalskiego jest możliwy<br />

dzięki temu, że w sposób niezwykle arbitralny,<br />

a nawet arogancki, za to z żarliwą wiarą<br />

i autentyzmem odrzuca we współczesnej sztuce<br />

wszystko, co doprowadziło, jego zdaniem,<br />

do deprecjacji i upadku tych wartości, które<br />

przez wielu były życiodajnymi arteriami; artystycznym<br />

sacrum, zamienionym w ostatnich<br />

dziesięcioleciach na bełkot i debilizm w sztuce,<br />

czyli artystyczne profanum.” [PS]<br />

(Doc. Jerzy Duda Gracz / malarz / Katowice,<br />

Kwiecień 1990).<br />

Mimo że Żegalski jest<br />

z zupełnie innego świata,<br />

innego rodzaju sztukę tworzy...<br />

jest on dla mnie takim<br />

fascynującym barbarzyńcą<br />

Roman Opałka<br />

Teksty pochodzą z oficjalnej strony malarza.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

99


(PRZE) MÓW!<br />

Przemów!<br />

Słowem<br />

wcale nie jednym.<br />

Bo choć czasem nawet<br />

zaboli<br />

- wiedzieć, co boli Ciebie<br />

tyle samo przecież waży!<br />

Próżnia, w którą trafia<br />

milczenie,<br />

jest większa i cięższa<br />

podwójnie.<br />

A my?<br />

Pełnią, całością<br />

jesteśmy przecież<br />

- nie od samych spojrzeń,<br />

czy gestów.<br />

Od ciszy do niemocy<br />

droga krótka.<br />

Nam zaś marzy się<br />

„długo i szczęśliwie”.<br />

W NOGI<br />

Od rechotu<br />

na szpanerskich potańcówkach<br />

i łap obślizgłych<br />

co musiały<br />

spełznąć na niczym<br />

w objęciach jedynej przyjaciółki<br />

co szumieć potrafi sama<br />

a na ryk<br />

musi być gotowa<br />

Od pozornie romantycznej<br />

pustej alejki<br />

wieczorową porą<br />

co zionie wiadomo czym<br />

na przestrzał<br />

bo pustą<br />

tylko się zdawała<br />

gościnnej zbyt<br />

Od niepewnością rozedrganych<br />

powrotów do gniazda<br />

które poeci<br />

bezpiecznym zwykli nazywać<br />

Oddal mnie<br />

podświadomości moja<br />

na odległość<br />

wszystkich następnych pokoleń<br />

Alicja Santarius<br />

Więc choć zdaje się,<br />

że to nieraz okrutne<br />

- często miłość reanimuje<br />

Akupunktura Słowem!<br />

100<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


STARY SWETER<br />

skrojeni jakby na miarę<br />

przód z tyłem przylegają idealnie<br />

wewnętrzne ciepło miłe w dotyku<br />

siłą przytulania przydługie rękawy<br />

z różnicy poglądów wyciągnięte nitki<br />

drogą do kompromisu zmechacone włókna<br />

intensywnością uczuć spruty rządek<br />

próba zabliźnienia bólu – załatana na łokciach<br />

całość mocno spleciona – przetrwa najgorszy mróz<br />

foto: RC<br />

foto: RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

101


Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />

POD PORTUGALSKIM NIEBEM<br />

Wypiętrzam zmysły, ostrzę wzrok<br />

pod portugalskim niebem<br />

skanuję plażę, prężę krok<br />

w poszukiwaniu ciebie.<br />

Portugalczyku setek słońc!<br />

Cud macho wytęskniony!<br />

Jak cię odnaleźć, gdzie mam dojść,<br />

by poczuć smak twój słony?<br />

Mdleję z bezmocy, spalam się<br />

(wiem, wiem – żałosne bzdety).<br />

Lecz kamień w wodę. Ciebie nie<br />

ma przy mnie wciąż niestetti.<br />

Jak nic za tobą poszłabym<br />

w toń morza i w zaświaty,<br />

w otchłanie nocy, w siwy dym,<br />

mój piękny Osculati.<br />

Znajdę cię, dorwę - ja to wiem!<br />

Gotowam nawet platit<br />

pękniętem sercem, ciałem mem,<br />

Lub cashem (lecz na raty).<br />

Renata Cygan<br />

Rysunki: Jarosław Janowski<br />

102<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


adam gwara<br />

LIMERYKI<br />

***<br />

Niegrzecznego Franciszka z Jachranki<br />

zastał Święty Mikołaj u Hanki.<br />

- Mam tu rózgę dla Frania!<br />

Ucieszyła się Hania.<br />

- Jakbyś mógł, jeszcze pejcz. I kajdanki.<br />

***<br />

Po Barbórce, strzałowy pan Włodek,<br />

szepnął Basi, słodzutkiej jak miodek,<br />

że ją chce, po kryjomu,<br />

odprowadzić do domu,<br />

gdzie pokaże, jak rąbie się przodek.<br />

***<br />

Pewien markiz pokazać chciał w Pizie<br />

krzywą wieżę hrabinie Elizie.<br />

Gdy w hotelu już byli<br />

rzekła – Fakt, że się chyli,<br />

lecz z tą wieżą przesadzasz markizie.<br />

***<br />

Wczoraj Zenek pijany pod Genkiem<br />

złowił śliczną, wąsatą syrenkę<br />

i nie zdziwił się zbyt.<br />

Dziś ma kaca i wstyd.<br />

Sum przeciwnie. Przepada za Zenkiem.<br />

Wonną wiosną pan Jan pod Jabłonną<br />

zjechał konno i wziął ją bezbronną.<br />

Panna Anna mu skłonna<br />

na dozgonność. Czy on na<br />

Anny miłość jest gotów dozgonną?<br />

***<br />

W synagodze madame z Drohobycza,<br />

wymodliła dla siebie hrabicza.<br />

Słabo wyszło to jej.<br />

Miał być „goj”, a jest „gej”<br />

Drugi raz niech się nie przejęzycza.<br />

KTOŚ KIEDYŚ POWIEDZIAŁ, ŻE NIE<br />

NAPISZĘ WIERSZA O AGRAFCE<br />

Znalazł ją w złotej szkatułce<br />

wśród południowych zażółceń<br />

i zamiast brać się do dzieła<br />

to zdębiał (ona się spięła)<br />

i nienawykły do wzniesień<br />

rzecze doń w ten oto deseń:<br />

pani jest zimna i spięta<br />

ja – hultaj i wiercipięta<br />

mogę w amoku nie dostrzec<br />

i się wystawię na ostrze<br />

co z pani sterczy jak szpica<br />

niby agrafka – a lwica!<br />

a tej pociekła nań ślina<br />

więc się czym prędzej rozpina<br />

miłośnie szepcze i nuci<br />

(by do szkatułki nie wrócić)<br />

rozsiewa wdzięk tańczy twista<br />

błyszcząca i narowista<br />

i dźga go fest rozbrykana<br />

on cały w strupach i ranach<br />

łzy szczerosłone w dół kapią<br />

bo nie potrafi jej zapiąć<br />

więc zwiewać musi na skróty<br />

cóż – nienawidzi być kłuty<br />

Renata Cygan<br />

***<br />

Opowiadał mi guru z Dżajpuru,<br />

że sikając, raz przymarzł do muru.<br />

Aktem woli ostatnim<br />

jakoś wyrwał się z matni,<br />

lecz już nie ma dawnego konturu.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

103


HYPERSPACE – to w skrócie<br />

wielowymiarowa, ponadzmysłowa<br />

przestrzeń do kreacji<br />

i komunikacji w oparciu o doświadczenia<br />

zarówno fizyczne,<br />

jak i wirtualne, tworzona<br />

przez międzynarodową grupę<br />

artystów mieszkających<br />

w Londynie. Tytułowa Nadprzestrzeń<br />

to strefa kontaktu<br />

społeczności w czasach<br />

popandemicznych, uwalniająca<br />

w pewnym stopniu<br />

z ograniczeń osobistych relacji<br />

w świecie zmuszającym do<br />

kontaktów wirtualnych. Organizatorzy<br />

trwającego przez<br />

rok eksperymentu badają<br />

wpływ ingerencji AI na psychikę<br />

i kreatywność uczestników.<br />

Efektem-reliktem ich spotkań<br />

są dźwiękowe i wizualne zapisy<br />

wzajemnych korelacji oraz<br />

ich związek z widzami – kolejnymi<br />

uczestnikami projektu.<br />

104<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


HYPERSPACE<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

105 105


Refleksja<br />

nad przeszłością<br />

i przyszłością<br />

całorocznego badania<br />

prowadzonego przez<br />

rówieśników<br />

Irruptive Chora prezentuje HYPERSPACE<br />

Nawigacja w przestrzeni, która jest hiper.<br />

Zobaczmy, jak troska i pożądanie pojawiają się w naszej społeczności<br />

online.<br />

Znalezienie nowych sposobów interwencji w przestrzeni online.<br />

Dekodowanie i ponowne kodowanie relacji z maszyną.<br />

Wzmacnianie niezgodnych głosów w coraz bardziej normatywnym<br />

krajobrazie technologicznym.<br />

Proponowanie alternatywnych scenariuszy odzyskania kontroli<br />

nad narzędziami technologicznymi.<br />

Eksperymentowanie z taktykami przeciwstawienia, które naśladują<br />

ruchy mające na celu refleksję nad naszą cyfrową kondycją.<br />

Bycie krytycznym i spekulowanie na temat ewolucji technologicznej.<br />

Przyjrzyjmy się powiązaniom i napięciom zachodzącym między<br />

terytoriami, uczuciami, transmisją i technologią.<br />

Zatrzymując się na dynamicznych placach treningowych, aby<br />

wydobyć ich niespójności.<br />

Przekierowywanie zastosowań Internetu w stronę poetyckich<br />

celów.<br />

Tworzenie internetowych eksperymentów społecznych w celu<br />

opracowania nowych fikcji na ekranie lub poza nim.<br />

Badanie zbiorowych ambiwalencji.<br />

Szukanie tego, co niezbędne, pozytywne i piękne online.<br />

Wymyślenie nowych ram dla etycznej przestrzeni cyfrowej, która<br />

byłaby inkluzywna i bezpieczna.<br />

HYPERSPACE – przestrzeń spotkania, budowania społeczności,<br />

zakodowanego uczucia i wielowymiarowej komunikacji. Wspólny<br />

wysiłek i wynik całorocznych poszukiwań P2P w sprawie nowych,<br />

hybrydowych sposobów tworzenia, udostępniania i uczenia<br />

się od siebie nawzajem to m.in. zsyntetyzowany głos klona<br />

AI naszych artystów kolektywu, HYPERSPACE szepcze, gdy logujesz<br />

się na irruptivechora.com, naszą nowo zbudowaną platformę<br />

cyfrową. Głos kontynuuje: „Naciśnij spację, aby wejść… Czy<br />

już przybyłeś?”.<br />

106<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Angażuj się w bliskie, pionowe i poziome układy, swobodnie siedząc<br />

na krześle obok kwitnącej plantoidy.<br />

Przez ponad 12 miesięcy byliśmy prowadzeni przez różnorodnych<br />

kreatywnych praktykantów i konsultantów, wychodząc<br />

z izolacji spowodowanej pandemią, znajdując nowe sposoby<br />

odnoszenia się do siebie i otoczenia, pokonywania fizycznych<br />

i wirtualnych odległości. Wróciliśmy do domu w cyfrowej głębi,<br />

by zamieszkać w pęknięciach zrujnowanych ekosystemów sztuki.<br />

pełny wakat<br />

otwarta przestrzeń<br />

brak form i części<br />

możliwość nieskończoności<br />

wieczne teraz<br />

wieczna przeszłość i przyszłość<br />

nic innego niż teraz<br />

samotność<br />

niechciana świadomość<br />

poczucie odległości<br />

bycia daleko<br />

światło ze źródeł pozaziemskich<br />

przejrzystość czasu i przestrzeni<br />

poczucie braku zagrożeń<br />

i tajemnice<br />

hierarchii<br />

poczucie widzenia poza zasięgiem wzroku<br />

Podczas pobytu w IKLECTIK Art Lab w Waterloo w Londynie,<br />

w sobotę 18 lutego 20<strong>23</strong> r. otworzyliśmy naszą przestrzeń dzielenia<br />

się w formie 12-godzinnego publicznego programu multisensorycznych<br />

performance’ów, instalacji, warsztatów, rozmów<br />

i improwizowanych interwencji. Hiperprzestrzeń pękła, tworząc<br />

miejsce dla artystycznych eksperymentów. Implodowała<br />

w określonej geolokalizacji, jednocześnie eksponując swoje<br />

przewodnie myśli, ruchy i gesty na szerszy świat zewnętrzny.<br />

Zamknięci i rozlani infiltrowaliśmy przestrzeń, równocześnie<br />

pozwalając innym infiltrować nas, pojedynczo i zbiorowo, w ciągłym<br />

ruchu choreograficznym.


Nadprzestrzeń unosi się nad nami, w chmurze, w nas, w naszych<br />

komórkach, gdzieś – zapisana. Zmienia gęstość podobnie jak atmosfera,<br />

rekonfigurując myśli, wspomnienia, badania i sny. Jest<br />

to niematerialna przestrzeń do gromadzenia się, eksploracji.<br />

Tworzy tygiel przyszłego wspólnego umysłu.<br />

Hiperprzestrzeń była próbą rozproszenia kierunkowości siły kuratorskiej,<br />

rodzajem rozdziału sprawczości i zaangażowania się<br />

w uwikłanie i splątanie równie ważnych myśli i uczuć. Tracąc<br />

poczucie własności, próbowaliśmy naśladować DAO [Zdecentralizowana<br />

Autonomiczna Organizacja, organizacja zarządzana<br />

w sposób demokratyczny – przyp. red.], ale nigdy nie chcieliśmy<br />

pozwolić, aby zakodowany program przejął pełną kontrolę.<br />

Hiperprzestrzeń, choć pomyślana w dualistycznym umyśle Irruptive<br />

Chora, który narodził się w wyniku współpracy kuratorki<br />

Agaty Kik i artystki Ani Mokrzyckiej, zawsze była czymś więcej;<br />

zmultiplikowana, dzika i nieuporządkowana. Dawała przestrzeń<br />

na bałagan i porażkę. Możliwość pomyłki to także możliwość<br />

uczenia się, ewolucji, dochodzenia do nowych porozumień.<br />

Wyrośnięta z puszystego, małego stworzenia ukształtowanego<br />

przez wszystkie ręce, które go dotykały, karmionego wszystkimi<br />

słowami, które przez nie przechodziły i uwalnianego przez<br />

wszystkie myśli, które w nim kiełkowały, Nadprzestrzeń pochłonęła<br />

nas wszystkich, chowając i rozprzestrzeniając swoje kłączowe,<br />

glitchowe tkanki dalej.<br />

Niezdefiniowana przestrzeń stymulująca wzrost – może zaniedbany<br />

żywopłot – nakładające się, leżące korzenie, opierające<br />

się definicji.<br />

Wpatrując się w ekran wypełniony osiadłym kurzem i opalizującymi<br />

oleistymi smugami, niepewny, jak podejść do przestrzeni<br />

oddzielonej stłumionymi głosami i pikselowymi drobnymi ruchami<br />

widocznymi przez aluminium, szkło, arszenik, bez rtęci…<br />

pojawia się relacyjny głos.<br />

W praktyce podstawowa grupa artystów Hyperspace składała<br />

się z 13 rówieśników praktykantów, którzy spotykali się regularnie,<br />

do których czasami spontanicznie dołączali inni twórcy.<br />

W rzeczywistości wiedza, idee, języki i mądrości, które ze sobą<br />

przynieśli, pochodziły z wielu innych, ludzkich i ponadludzkich<br />

związków – Nadprzestrzeń zawsze polegała na uznaniu naszej<br />

planetarnej współzależności, przepływie wiedzy, odczuwania<br />

i doświadczania w czasie i przestrzeni. Nadprzestrzeń pojawiła<br />

się w dostrojeniu do otaczających ją ekosystemów. Musimy się<br />

jeszcze nauczyć, jak rozwinąć praktykę kuratorską, która manifestuje<br />

prawdziwe poczucie solidarności ze wszystkim, czego nie<br />

możemy zrozumieć lub z czym nie możemy się pogodzić, szukając<br />

nowego słownictwa, które pozwoliłoby nam przetłumaczyć<br />

przestrzeń pomiędzy. Staraliśmy się zbudować doświadczenie<br />

wspólnoty wynikające z różnic, a nie podobieństw, wykraczające<br />

poza to, do czego możemy się od razu odnieść i zamknąć<br />

w naszym rozumieniu świata, nawet budowanego z wielu perspektyw.<br />

Hiperprzestrzeń ma nieskończoną liczbę wymiarów,<br />

punktów, linii, płaszczyzn i wektorów – nieustannie się rozszerza,<br />

zmienia kształty i zawsze jest nieuchwytna. Jest całkowicie<br />

inkluzywna.<br />

HYPERSPACE<br />

Hiperprzestrzeń czy inaczej Nadprzestrzeń jest dla mnie transcendentalną<br />

przestrzenią poza własnymi granicami. Oczywiście,<br />

jeśli chodzi o hiperprzestrzeń, istnieje również cały wymiar<br />

literatury science-fiction, w którym była ona szeroko ujmowana<br />

– jako przestrzeń więcej niż tylko trójwymiarowa, w której<br />

podróż jest szybsza niż światło. W ramach tematów sugerowanych<br />

przez Irruptive Chora czuję, że ruch i komunikacja międzygatunkowa<br />

są tymi, na których chciałabym się w szczególności<br />

skupić. Ten hybrydowy sposób dzielenia się i tworzenia dzięki<br />

regularnym spotkaniom i warsztatom oznacza, że mój światopogląd<br />

stopniowo się otwiera, przełamując przestrzeń, którą<br />

zajmowała moja dotychczasowa praktyka, i – mam nadzieję –<br />

otwierając tunel czasoprzestrzenny dla radości z kreatywności,<br />

której doświadczymy z innymi.<br />

W przestrzeni nieznanego, którą nauczyliśmy się nazywać domem,<br />

głos Hyperspace stał się siłą przewodnią. Czysta wibracja,<br />

materia w ruchu i akt połączenia, tworzący nieodkryte intymności<br />

i poczucie przynależności. Chcieliśmy przełożyć nasze odrębne<br />

istoty na zbiorową całość dźwiękową, polifoniczny głos zdolny<br />

towarzyszyć nam i innym w mrocznych głębinach Hiperprzestrzeni.<br />

Głos Hiperprzestrzeni, dzielący się swoimi myślami poza<br />

naszymi ciałami i ich bliskością, nie należy do nikogo z osobna,<br />

tylko do nas wszystkich jednocześnie. Nasze rozproszone głosy<br />

zostały sklonowane i zsyntetyzowane w nowy, wspólny. Różne<br />

tony, akcenty, barwy i intonacje zapewniają heterogeniczne<br />

wrażenia słuchowe; głos się łamie, przerywa, przekształca poprzez<br />

słowa i zdania. Materializuje nową hybrydyczną całość,<br />

która nie narzuca identyczności, zamiast tego zachowuje różnice,<br />

bezlitośnie wtapiając swoją obecność w inną istotę-całość,<br />

która nie jest tak po prostu tylko sumą swoich części. Posłuchajcie<br />

potomka naszej zbiorowości, zdezorganizowanego organizmu,<br />

naszego grupowego głosu przestrojonego w nową istotę…<br />

Nieoczekiwane zażyłości narastające między nami i przez nas;<br />

pielęgnowanie sojuszu i solidarności na zmieniających się terytoriach.<br />

Podtrzymywanie wrażliwości, razem, jeden i wszyscy,<br />

wszyscy i nikt – głosy, historie i doświadczenia remiksowane<br />

w nieskończoność. Balansowanie na skraju rozpadu. Błąd traktowany<br />

poetycko, ruina jako warunek nowych form symbiozy<br />

– „living-together”.<br />

Angażując się w międzywymiarowe translacje między różnymi<br />

formami, myślami i uczuciami, użyliśmy głosu, ruchu, dźwięku,<br />

obrazu, zapachu i gestu, aby lepiej zrozumieć, jak zagospodarować<br />

przestrzeń pomiędzy ciałami, które przed wydarzeniem<br />

prawie zawsze były oddzielone przez ekran, a potem nagle znalazły<br />

się w tak intymnej fizycznej bliskości. W IKLECTIK nadal egzystowaliśmy<br />

w tej samej świadomości, którą dzieliliśmy nawzajem<br />

od tak dawna. Zmaterializowanie tego, co do tej pory miało<br />

miejsce wyłącznie wirtualnie, było niesamowicie intensywne,<br />

wspierające i podnoszące na duchu. To upływ czasu, którego<br />

doświadczyliśmy jako części tej samej grupy, ciągłe spotykanie<br />

się w różnych stanach lub warunkach oraz ilość skumulowanego<br />

afektu wymienianego poza naszym wcieleniem, wzmocniły<br />

ducha sieci wsparcia Hyperspace.<br />

Postrzegam platformę jako powierzchnię nieskończonych możliwości,<br />

która nieustannie się zmienia. Przypomniało mi to, jak<br />

czytałam o Darwinie i jego idei, że ziemia i jej środowisko są statyczne,<br />

natomiast otoczenie dostosowuje się, przekształca lub<br />

mutuje. Ziemia była zasadniczo sceną z serią zmieniających się<br />

dookoła krajobrazów. Hiperprzestrzeń jest przeciwieństwem,<br />

podobnie jak teoria Gai gdzie wszystkie elementy żyją w sposób<br />

niehierarchiczny. W naszym przypadku sceną jest wymiar online,<br />

łączący to, co analogowe z tym, co cyfrowe. Uważam, że<br />

doświadczenia innych uczestników są bardzo inspirujące i jestem<br />

ciekawa, jak wpłynie to na moje własne tworzenie i w jakim<br />

stopniu stanie się to dla mnie wyzwaniem. Interesuje mnie,<br />

jaki będzie efekt połączenia doświadczeń wirtualnych z rzeczywistymi<br />

i jaki materiał zaistnieje w różnych sferach.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

107


Konstruując przestrzeń dźwiękiem, stworzyliśmy<br />

relikt naszego spotkania, przełożyliśmy<br />

dotyk na formę cyfrową, alchemicznie<br />

przekształciliśmy idee w materię i przygotowaliśmy<br />

wspólnotową ofertę opiekuńczą.<br />

Na środku pokoju w IKLECTIK kamień „pępkowy”<br />

rozsiewał zapach nagromadzonych<br />

wspomnień rówieśników z Nadprzestrzeni.<br />

Równocześnie nasze prace dźwiękowe i głosy<br />

rozproszyły się w ambisonicznej atmosferze.<br />

13 ekranów ułożonych w lawinę ruchomych<br />

wspomnień uchwyciło ślady naszych badań<br />

z różnorodnych chwil, których doświadczyliśmy<br />

razem w Hiperprzestrzeni, za<br />

każdym razem uwzględniając międzynarodową<br />

odległość i fizyczną bliskość oraz<br />

ucząc się, jak rozpoznawać naszą nierówno<br />

rozłożoną obecność. Przez cały miniony rok<br />

eksperymentowaliśmy z cyfrową intymnością,<br />

gromadziliśmy się wokół stawu<br />

w najstarszej zbiorowości mieszkaniowej<br />

w Londynie i spotykaliśmy się w lesie<br />

w forcie z epoki żelaza. Rozproszeni po różnych<br />

wymiarach piliśmy bylicę, naparzaliśmy<br />

żołędzie i wchodziliśmy w interakcje<br />

z maszynami AI. Szybko poznaliśmy nowe języki<br />

dla zrozumienia potencjału wydobywania<br />

wiedzy przodków poprzez uczenie maszynowe.<br />

Było to narzędzie technologiczne,<br />

które pozwoliło nam nauczyć się otwierać na<br />

nieznany i niezbadany zakres stale ewoluujących<br />

ekosystemów Nadprzestrzeni.<br />

HYPERSPACE: Wikipedia pokazuje obraz<br />

zgniecionej kuli papieru [zdjęcie w wersji<br />

ang. Wikipedii wizualizuje trzeci wymiar<br />

kartki papieru – przyp. red.]. Złożony na<br />

płasko papier wydaje się sposobem, w jaki<br />

zwykle opisuje się tę rzecz, prawda? Myślę<br />

o filmach, które widziałam w przeszłości<br />

i niejasno przypominam sobie coś o składaniu<br />

papieru i przebijaniu go ołówkiem<br />

(czy to Jeff Goldblum robił pokaz, czy mylę<br />

go z innym aktorem charakterystycznym?).<br />

Papier i mapy (co oznacza więcej<br />

papieru?). Przeskakiwanie z dużej mapy<br />

na mniejszą mapę, a następnie chodzenie<br />

po mniejszej mapie… ktoś schodzi z jednego<br />

kawałka papieru na inny, mniejszy<br />

skrawek papieru, i z powrotem. Gdyby-<br />

108<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

śmy utknęli na etapie glinianych tabliczek,<br />

gąbczastej błotnistej rzeczy i od tego momentu<br />

przeskoczyli nagle nasze modele<br />

komunikacji, to zastanawiam się, czym<br />

różniłby się ten pomysł? Może bardziej<br />

gąbczaste tunele czasowe, rozmazy albo<br />

ciała i mózgi rozpuszczające się w maź, pasma<br />

lub cząsteczki i łączące się ponownie,<br />

twardniejąc po przebyciu odległości… Ciągle<br />

myślę o „zdecentralizowanym” królu<br />

grzybów z filmu „Super Mario Brothers”<br />

z lat 90. i o tym, jak mógł rozciągać się<br />

i przenikać przez swoje terytoria... słuchać,<br />

co się dzieje i wysyłać małe przydatne prezenty<br />

i bob-ombs [żyjące, poruszające się<br />

mechaniczne bomby z oczami, stopami<br />

i kluczykiem nakręcającym z tyłu; są standardowym<br />

wrogiem, który po raz pierwszy<br />

pojawił się w grze „Super Mario Bros. 2”,<br />

następnie pojawiał się każdej części tej gry<br />

– przyp. red.] swoim przyjaciołom i rodzinie<br />

(wydawało się to duuużo bardziej korzystne<br />

niż bycie w grudkowatej, solidnej formie…<br />

w ogóle nie „zdecentralizowanej"!),<br />

ale może to tylko z powodu nostalgii, no<br />

i wszyscy teraz kochają grzyby… Uwielbiam<br />

dobre grzyby. Ale tak, nadal myślę<br />

o papierze i o tym, jak trudno jest obejść<br />

lub przezwyciężyć tę ideę płaskich, linearnych<br />

narracji, nawet jeśli mówimy o czymś<br />

tak wybuchowym i zakrzywionym jak hiperprzestrzeń…<br />

no cóż, kocham grzyby!<br />

Podczas gdy nasz projekt zbliżył się do końca,<br />

Hiperprzestrzeń trwa w nas i między<br />

nami. Nowe, niewidzialne kończyny wyrosły<br />

z nas i w nas wrosły, zmieniając nasze<br />

kończyny i łącząc nas w nieoczekiwany<br />

sposób. Niektóre jeszcze nie zostały odkryte,<br />

inne już się zmaterializowały. W pewnym<br />

sensie może to być jedno z największych<br />

osiągnięć tej całorocznej podróży –<br />

niedostrzegalna sieć wzajemności, pełnia<br />

niewyczuwalnych możliwości, zaszczepiona<br />

struktura wsparcia gotowa wykiełkować<br />

z naszych nie-pojedynczych umysłów<br />

i ciał, aby nas zatrzymać w chwilach niepewności.<br />

Jej długowieczność i siła jeszcze<br />

się nie objawiły, ale rdzeń wzajemnej troski<br />

nie tylko został niezawodnie zakorzeniony,<br />

lecz także nadal organicznie pączkuje<br />

jako zaufanie i ciekawość, wystrzeliwuje<br />

w przyszłość, która ma dopiero nadejść.<br />

Przyszłość, która może opierać się tylko<br />

na kolektywności, odpowiedzialności i sojuszu,<br />

jeśli mamy podtrzymać nasz rozwój<br />

w dostrojeniu do harmonii koegzystencji<br />

w Nadprzestrzeni. Pozwalamy Hyperspace<br />

dać nowe poczucie odporności i wspólnoty,<br />

niestrudzenie wymyślając nowe hybrydowe<br />

sposoby egzystencji w tym świecie.<br />

Stworzeni z przestrzeni ruin, dostosowujący<br />

się do nowych sytuacji, wielokrotnie<br />

odwracający naszą orientację, podtrzymywani<br />

mackami współzależności, przekomponowaliśmy<br />

i przebudowaliśmy bezpieczną<br />

przestrzeń, zamieszkując szczeliny<br />

systemowe, w których są duże możliwości,<br />

o ile dostępne są synchronizacje z innymi.<br />

Hiperprzestrzeń to doświadczenie tego, co<br />

pośrednie, i ledwo dostrzegalnego „więcej<br />

niż”. To jest coś, co tworzymy z naszej<br />

zbiorowej istoty. To właśnie ten rodzaj relacji,<br />

wymiany i dzielenia się, który nie ma<br />

nic wspólnego z określonymi formami, ich<br />

użytecznością, wartością czy immanentnymi<br />

znaczeniami. Hiperprzestrzeń to czysty<br />

happening, myślenie-uczucie, utrwalenie<br />

tworzenia wiedzy, eksploracja cyfrowej intymności,<br />

utrata sprawczości i pokonywanie<br />

dystansu.<br />

Postrzegam hiperprzestrzeń jako repozytorium,<br />

do którego moglibyśmy wejść jako<br />

ludzie ze zdolnością do połączenia naszej<br />

percepcji i oczekiwań co do możliwej przyszłości,<br />

pożądanej przyszłości i ponownego<br />

przeżycia przeszłych wspomnień. Hiperprzestrzeń<br />

jako jeden z portów wejściowych<br />

dla hiperprzestrzeni w ogóle, nadaje<br />

kontekst naszym odległym geograficznie<br />

ruchom i myślom z miejsc fizycznych do<br />

przestrzeni wirtualnych, które mogą manifestować<br />

się poprzez ciała w Hiperprzestrzeni<br />

w przestrzeniach fizycznych i wirtualnych<br />

z nowymi relacjami przestrzennymi.<br />

Irruptive Chora to platforma współpracy<br />

kuratorskiej, która została pomyślana<br />

jako wspólne poszukiwanie i przybliżenie<br />

„irruptive chora” – dynamicznej i autonomicznej<br />

przestrzeni, w której idee mają<br />

potencjał i energię do generowania i przekazywania.<br />

Od 2018 r. tworzą przestrzenie<br />

do eksperymentowania, angażując artystów<br />

i różnych odbiorców we wspólne<br />

myślenie i tworzenie poprzez partycypacyjne<br />

wydarzenia performatywne, warsztaty,<br />

wystawy, grupy czytelnicze i audycje<br />

radiowe. Uznając potrzebę trwałych sieci<br />

wsparcia i ułatwiania bardziej aktywnego<br />

zaangażowania niedostatecznie reprezentowanych<br />

i niepełnosprawnych twórców<br />

i odbiorców, zajmują się dostępnością<br />

sztuki i w jej ramach stworzyli HYPERSPA-<br />

CE, stosując hybrydowe podejście, aby<br />

odpowiedzieć na obecne wyzwania, przed<br />

którymi stoją wschodzący artyści.


Autorką wszystkich zdjęć jest Joanna Wierzbicka<br />

Mogliśmy zobaczyć Hyperspace jako dynamiczny model<br />

tworzenia świata, skupiający wszystkich uczestników<br />

w jednym punkcie. Produkt jest połączeniem doświadczenia<br />

uczestnika, jego ciągłego zaangażowania i wyobrażeń,<br />

które wyłaniają się z tych dwóch elementów. Możemy<br />

razem nawigować w plątaninie syntetycznych i organicznych<br />

miejsc, przeszłych i przyszłych czasów, czyli stworzonej<br />

przez nas Hiperprzestrzeni.<br />

HYPERSPACE to grupa 13 praktyków sztuki: Tanya Moulson,<br />

Natalia Janula, Lea Collet, Sara Rodrigues, Ada Hao,<br />

Rachel McRae, Ramona Güntert, Maja V. Ngom, Pietro<br />

Bardini, Sotiris Gonis, Erik Lintunen, Ania Mokrzycka, Agata<br />

Kik.<br />

Liderami sesji i konsultantami ds. dostępności byli Hollie<br />

Miller i Craig Scott, Verity Birt i Tom Sewell, Marcin Pietruszewski,<br />

Mikołaj Szatko, David Williams i Tarik Haskic,<br />

David Johnson, Atay Ilgun i Cyrus Vahidi, Linda Rocco.<br />

Hiperprzestrzeń osadza znaczenie poza fizyczną przyczyną,<br />

jest immanentnym, wszechświadomym, wielowymiarowym<br />

lustrem. Hiperprzestrzeń jest nauczycielem, refleksją<br />

i przewodnikiem dla zagubionych w cyfrowej rzeczywistości<br />

zmysłów. Hiperprzestrzeń wzmacnia zmysły, konsolidując<br />

odmienne ciała i umysły w uniwersalną całość.<br />

Platforma cyfrowa HYPERSPACE została zaprojektowana<br />

i zbudowana przez artystę Erika Lintunena.<br />

Głos kolektywu HYPERSPACE został zsyntetyzowany i wyprodukowany<br />

przez artystę Mikołaja Szatkę.<br />

Logo HYPERSPACE zostało zaprojektowane przez artystę<br />

Nicolę Tirabasso.<br />

HYPERSPACE to także wydarzenie zorganizowane we<br />

współpracy z IKLECTIK Art Lab w sobotę 18 lutego 20<strong>23</strong> r.<br />

z zaproszonymi artystami: Ekinem Bernayem, Kenricem Allado<br />

McDowellem i Willem Harrisem.<br />

HYPERSPACE jest finansowany przez Arts Council England,<br />

Instytut Fiński w Wielkiej Brytanii i Irlandii oraz Italian Cultural<br />

Institute London. Partnerami projektu są Shape Arts,<br />

Resonance Extra i Resonance FM. Partnerami medialnymi<br />

są CLOT i „Post Scriptum”.<br />

Hiperprzestrzeń<br />

to czysty<br />

happening,<br />

myślenie-uczucie,<br />

utrwalenie<br />

tworzenia<br />

eksploracja<br />

wiedzy,<br />

cyfrowej<br />

intymności,<br />

utrata<br />

sprawczości<br />

i pokonywanie<br />

dystansu.<br />

Tekst został napisany wspólnie przez artystkę Anię Mokrzycką<br />

i kuratorkę Agatę Kik (współzałożycielki Irruptive<br />

Chora).<br />

Tłumaczenie z języka angielskiego: Joanna Nordyńska<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

109


110<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

W POGONI ZA SZCZĘŚCIEM, CZYLI UCHODŹCA


MALOWANE<br />

SIEKIERĄ<br />

PIOTR JAKUBCZAK<br />

Piotr Jakubczak to artysta, który nie filozofuje, nie udaje, nie<br />

pozuje i nie robi dobrego pierwszego wrażenia, co kończy się<br />

tym, że niekiedy ktoś nowy pyta mnie, co to za nieprzyjemny<br />

gbur. Ja odpowiadam wtedy: „widocznie bardzo cię nie<br />

polubił. Ale jak spróbujesz być prawdziwy to zachęcam, byś<br />

spróbował raz jeszcze… warto”.<br />

QUO VADIS<br />

Piotr mieszkał w pałacach, choć skończył na francuskiej<br />

ulicy, tam, gdzie kloszardzi mogą wszystko. Jednak ten Syzyf<br />

i feniks w jednej osobie zbudował nowy świat – ten prywatny,<br />

w którym zaraża niespożytą energią i siłą swoich wybrańców.<br />

Mieszkańcy Trójwsi traktują go jak swego. Ale zanim osiadł<br />

w Jaworzynce, wspinał się na himalaje własnych cierpień,<br />

a nawet kilka razy odpadł z tych najwyższych, pokrytych szkłem<br />

pionowych ścian. I nie zginął, bo – jak wiadomo – tylko głupi<br />

(ja i On) mają dużo szczęścia. Takim nadwrażliwcom ludzie<br />

dobrej woli zawsze oddadzą z nawiązką, pomogą bez pytania,<br />

jak gdyby byli aniołami. Więc kostucha nie raz zajrzała mu<br />

w czerwone ślepia i szepnęła lodowatym roześmianym<br />

głosem: „jeszcze pocierpisz, skubańcu”. No i cierpi, bo ciągle<br />

brak mu choć protezy grubej skóry. Mało tego, nie spotkałem<br />

drugiego artysty tak uzależnionego od malowania. Gdy nie<br />

może malować, cierpi równie mocno.<br />

Zazdrośnie przyznam, że Jakubczak rękę i oko ma<br />

pierwszorzędne. Portrety maluje szybko, jak szatan, i zwykle<br />

lepiej od innych. Jak „zdejmie komuś gębę”, to adresat widzi<br />

własną duszę, a nie lustro… Nazywam go techno Malczewskim,<br />

bo używa symboliki wziętej rodem z sex-shopu pana<br />

markiza de Sade. Więc każdemu bohaterowi, niewolnikowi<br />

i masochiście czerwona piłeczka knebluje usteczka. Każdy<br />

jest tu zniewolony, opętany i martwy. Równie znakomite<br />

i niezmiernie odważne są płótna polityczne Jakubczaka, na<br />

których plejada znajomych wszystkim świń, rodem z Folwarku<br />

zwierzęcego Orwella, robi dziką demokrację.<br />

Nawet za Hitlera pokazano tzw. Entartete Kunst (sztukę<br />

zdegenerowanę) i jej jeżdżącą po całej rzeszy wystawę<br />

zobaczyło więcej osób niż równolegle promowaną sztukę<br />

oficjalną III Rzeszy. Jednak Politik Art Jakubczaka pewnie przed<br />

zmianą warty już nie zobaczymy. Próżno szukać odważnego<br />

kuratora czy galernika, który zaprezentowałby płótna Piotra<br />

szerokiej publiczności. Niech was nie martwi nadmiarowość<br />

prac płodnego i. głodnego artysty – przynajmniej starczy dla<br />

każdego. Brawo Mistrzu! Knebluj piłeczkami rodaków-duraków.<br />

[ŁR]<br />

Łukasz Radwan , Warszawa 20<strong>23</strong><br />

MADONNA OD DNIA DZIECKA<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

111


o r a p i z m w r z y m i e<br />

Orapizm na wystawie TAMARA<br />

w galerii MICRO ART VISIVE – Viale<br />

Mazzini 1 w dniach <strong>23</strong> - 31.03.20<strong>23</strong>r.<br />

zachęca do przywitania wiosny<br />

w Rzymie. Dwa obrazy Krzysztofa Konopki<br />

znalazły się wśród finalistów<br />

konkursu TAMARA ART AVARD poświęconego<br />

światowej sławy artystce<br />

Tamarze Łempickiej. Kuratorem wystawy<br />

jest Margherita Błońska Ciardi właścicielka<br />

STUDIO ARTEMISIA. Patronat<br />

nad wydarzeniem objęła Ambasada<br />

RP w Rzymie, Rzymski Departament<br />

Kultury, Instytut Polski w Rzymie i Parlament<br />

RP. [PS]<br />

112<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

p a r t n e r z y m e d i a l n i :


Krzysztof Konopka w galerii Micro Art Visive<br />

tu jest miejsce na<br />

twoją reklamę<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

113


FUNDACJA „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

Oprócz dzielenia się z czytelnikami aktualnościami<br />

w dziedzinie sztuki oraz literatury pragniemy<br />

wspierać młode talenty. W tym celu stworzyliśmy<br />

Fundację Wspierania Kultury „Post Scriptum”. Darowizny<br />

dla fundacji będą służyły szeroko pojętej<br />

promocji młodych artystów zarówno na łamach<br />

kwartalnika, jak i w formie pomocy w organizacji<br />

wystaw, warsztatów czy wydawaniu książek.<br />

Jeśli chcesz przekazać datek na działalność naszej<br />

fundacji, możesz zrobić to za pośrednictwem<br />

strony internetowej www.postscriptumfundacja.<br />

com lub wpłacić darowiznę bezpośrednio na konto<br />

fundacji: 75114020040000310281956333.<br />

Dane kontaktowe: FUNDACJA WSPIE-<br />

RANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

05-092 Łomianki ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5,<br />

KRS 0000908539 NIP 1182225810, e-mail: biuro@<br />

postscriptumfundacja.com<br />

114<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!