POST SCRIPTUM_2_2021
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
<strong>POST</strong><br />
NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />
LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />
<strong>SCRIPTUM</strong><br />
P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />
KRZYSZTOF BIELIŃSKI ARTYSTĄ ROKU 2020!<br />
fb: post scriptum<br />
2 / <strong>2021</strong> (12)<br />
Obrazy rodzą się same<br />
PIOTR KAMIENIARZ<br />
ADAM WIDEŁKA<br />
Jestem pastelistą<br />
Fotograf tańca<br />
PIOTR LECZKOWSKI<br />
Gość specjalny<br />
Uwaga: bomba zegarowa!<br />
FELIETON JULIUSZA WĄTROBY<br />
AURÈLE RICARD<br />
„LOST DOG” – pies w kolorze nadziei<br />
Barbara Gruszka-Zych: poezja<br />
BRONISŁAW KRZYSZTOF – Jestem wierny sobie<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
1
DRUK NA ŻYCZENIE: 24,95 zł<br />
ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />
https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />
WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />
https://www.yumpu.com/xx/document/<br />
view/65729479/post-scriptum-2-<strong>2021</strong><br />
PARTNERZY<br />
MEDIALNI<br />
SPIS TREŚCI:<br />
https://issuu.com/home/published/post_scriptum_2_<strong>2021</strong><br />
PROZA:<br />
42. Arcydzieła Literatury – Marcin Laskowski<br />
56. Białe sny – esej Darii Galant<br />
62. Uwaga: Bomba zegarowa! – Felieton Juliusza Wątroby<br />
94. List do R. – Katarzyna Brus-Sawczuk – opowiadanie<br />
98. Kobieta w kwiecistej sukience – Marcin Laskowski<br />
SZTUKI WIZUALNE:<br />
4. ARTYSTA ROKU 2020 – artykuł o Krzysztofie Bielińskim<br />
12. Wywiad Juliusza Wątroby z rzeźbiarzem Bronisławem Krzysztofem<br />
26. Co odebrała ci pandemia? –Jarosław Prusiński<br />
30. Piotr Kamieniarz w rozmowie z Renatą Cygan<br />
44. Piotr Leczkowski, fotograf tańca – GOŚĆ SPECJALNY<br />
66. Adam Widełka – wywiad Jarosława Prusińskiego<br />
74. Aurele Ricard, LostDog – Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
84. Misterium współodczuwania. Mark Rothko –<br />
Renata Szpunar Kubczyk<br />
POEZJA:<br />
29. Józef Baran – wiersz<br />
40. Marek Wołyński – wiersze<br />
60. Kącik satyryczny<br />
72. Poezja – polecane – Barbara Gruszka-Zych<br />
82. Wiersze nadesłane<br />
90. Agnieszka Masalyte – wiersze<br />
96. Wierszopiosenki Przemysława Wróblewskiego<br />
ROZMAITOŚCI:<br />
92. Żółty świat Oli – Wanda Dusia Stańczak<br />
100. Radosław Jaśnikowski – Giclee, czyli łatwiej dostępna sztuka.<br />
2<br />
ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />
Renata Cygan (redaktor naczelna), Jarosław Prusiński, Katarzyna Brus-Sawczuk,<br />
Joanna Nordyńska, Juliusz Wątroba, Izolda Kiec, Marcin Laskowski, Wanda Dusia-Stanczak,<br />
Renata Szpunar Kubczyk. Gościnnie: Daria Galant i Radosław Jaśnikowski<br />
Rysunek satyryczny: Konrad Wieczorkowski.<br />
Korekta: Agnieszka Woźniak, Aleksandra Krasińska i Żaklina Sielska.<br />
Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan. Skład i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Foto na okładce:<br />
Piotr Leczkowski<br />
tancerka:<br />
Natalia Trafankowska<br />
WSTĘPNIAK<br />
„A miało być tak pięknie, wywiady miały być”. No właśnie… U nas trochę<br />
tak, jak w Seksmisji – m iała być w ystawna gala ( jako zwie ńc ze nie nasze go ple bisc y tu<br />
na Artystę Roku 2020), miało być uroczyście i szumnie, miało być dużo gości<br />
z kraju i zagranicy, miały być media, patroni medialni, wydawcy, itp. Niestety,<br />
przedłużająca się w nieskończoność pandemia, dała radę nas pokonać… To jest ta zła<br />
wiadomość. A dobra jest taka, że nie do końca. Bo ostro zawalczyliśmy i uroczystość<br />
wręczenia statuetki dla zwycięzcy plebiscytu jednak się odbędzie. W okrojonej formie,<br />
online, ale się odbędzie. Śledźcie nasz fanpage na Facebooku, tam będą się ukazywały<br />
informacje. Zapraszamy do oglądania relacji.<br />
A jeśli idzie o wywiady, to jak zwykle mamy ich w tym numerze sporo. Bo – jak<br />
wielokrotnie powtarzałam – wywiady są siłą Post Scriptum. Zapraszam do przeczytania<br />
rozmowy z naszym gościem specjalnym, fotografem tańca, Piotrem Leczkowskim.<br />
Jego zdjęcia to czysta (ze szczególnym naciskiem na słowo „czysta”) poezja! Katarzyna<br />
Brus-Sawczuk zarejestrowała niezwykle ciekawą rozmowę z artystą z Francji – Aurèle<br />
Ricardem – znanym jako Aurèle LostDog. Dlaczego LostDog? – dowiecie się z tekstu.<br />
Jarek Prusiński skłonił do zwierzeń pastelistę – Adama Widełkę. A Juliusz Wątroba<br />
przedstawia wywiad-rzekę ze wspaniałym rzeźbiarzem Bronisławem Krzysztofem.<br />
Jak zwykle, znajdą Państwo u nas dużo ilustracji, obrazów i zdjęć.<br />
A skoro jesteśmy przy obrazach, to warto wspomnieć o bardzo ciekawym<br />
artykule Renaty Szpunar Kubczyk o Marku Rothce. A w nim, między innymi, rozważania<br />
na temat tego, dlaczego nie wszyscy rozumieją jego sztukę. Przy okazji tego materiału,<br />
miałam przyjemność zapoznać się z malarstwem Marka Rothki „osobiście” – po raz<br />
pierwszy oglądałam jego prace na żywo, w Tate Gallery, w samym sercu Londynu.<br />
Muszę przyznać, że robią spektakularne wrażenie. Nie tylko jeśli chodzi o gabaryty,<br />
ale jest w nich coś, co przykuwa uwagę i wzbudza niepokój. Niepokój wzbudzają też<br />
prace Piotra Kamieniarza. Zachęcam do zapoznania się z jego obrazami malowanymi<br />
(rysowanymi?) bardzo ciekawą techniką.<br />
Zapraszam również do czytania wierszy, których zawsze u nas dużo. Bo dobrej<br />
poezji wszak nigdy dość. I – jak to u nas – poezja zazębia się z malarstwem, proza<br />
przeplata z fotografią, a wszystko się płynnie uzupełnia i współgra, tworząc interesującą<br />
całość.<br />
I na koniec (choć artykuł znajduje się na samym początku tego numeru)<br />
polecam Państwu materiał na temat zwycięzcy naszego plebiscytu na Artystę Roku<br />
2020 – fantastycznego fotografa teatralnego i abstrakcyjnego – Krzysztofa Bielińskiego.<br />
Krzysztofa gościliśmy już na naszych łamach. Tym razem, po raz kolejny, przybliżamy<br />
sylwetkę tego nietuzinkowego artysty, który nazywany jest fotografem ciszy.<br />
Artysty, który stara się, aby każda fotografia była osobnym dziełem sztuki. I znakomicie<br />
mu się to udaje.<br />
Życzę Państwu przyjemnej lektury.<br />
Redaktor Naczelna<br />
fb: post scriptum email: postscriptum.mag@gmail.com<br />
NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />
UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
3
Fotografia, grafika, piktorializm, fotografika, fotomontaż,<br />
luksografia, rayografia, czy fotogram — to określenia<br />
opisujące działania fotograficzne. Wszyscy, zapewne<br />
z łatwością, odpowiedzą na pytanie, czym jest fotografia.<br />
Tak, to sposób utrwalenia momentu z rzeczywistości, czyli<br />
zrobienie zdjęcia. Niegdyś służyło temu m.in. malarstwo,<br />
którego zasadniczą cechą było oddanie rzeczywistości,<br />
bez upiększeń i innych ingerencji twórczych. Fotografia to<br />
technika, która poniekąd zastąpiła malarstwo realistyczne<br />
czy naturalistyczne, a o której istnieniu można mówić<br />
od czasu połączenia ze sobą kilku wynalazków. Przede<br />
wszystkim sposobu naświetlenia, utrwalenia obrazu na<br />
materiale światłoczułym oraz sposobu przekazania na<br />
ten materiał obrazu rzeczywistości za pomocą aparatu<br />
fotograficznego. Techniki fotograficzne już w XIX w. oprócz<br />
służenia utrwalaniu kadrów, były również narzędziami do<br />
eksperymentów wizualnych. Tak powstała np. rayografia<br />
(twórcą był Man Ray), czyli metoda uzyskiwania obrazu<br />
za pomocą naświetlania materiału światłoczułego bez<br />
użycia aparatu fotograficznego, a jedynie za pomocą<br />
oświetlania reagującego na światło tła poprzez mniej<br />
lub bardziej transparentne „przeszkody”. W ten sposób<br />
powstawały fotogramy. Niemniej fotografia przez lata<br />
postrzegana była jako metoda odtwórcza, reporterska.<br />
Jednak ambicje niektórych fotografów wybiegały poza<br />
rzemieślnicze ramy i tak w latach 70. XIX w. narodził się<br />
piktorializm. Ruch ten wywodzi się z Wielkiej Brytanii,<br />
gdzie w 1869 roku Henry Peach Robinson opublikował<br />
książkę Pictorial Effect in Photography. Autor twierdził,<br />
że prawdziwy artysta powinien własnoręcznie kreować<br />
swoje dzieło. Wówczas postawiono na fizyczną ingerencję<br />
w materiał źródłowy, czyli kreację sytuacji. Rozwój<br />
fotografii szedł od tej pory dwutorowo. Podstawowy<br />
nurt to ten dokumentacyjny, drugi to artystyczny,<br />
który przeobraził się w fotografikę, czyli połączenie<br />
fotografii i grafiki, choć to pojęcie jest raczej polskim<br />
mianem określającym fotografię artystyczną. Obecnie,<br />
po wynalezieniu metod cyfrowych, mamy ogromny<br />
wachlarz możliwości artystycznej ingerencji w zdjęcie czy<br />
fotografię na każdym etapie ich tworzenia, poczynając<br />
od drobnej korekcji ekspozycji do skomplikowanych<br />
przetworzeń barwnych i graficznych. Efekt końcowy<br />
zależy od wrażliwości i potencjału twórczego autora.<br />
Oczywiście nadal są zwolennicy „czystej” fotografii, która<br />
ma być dowodem zaistniałej faktycznie sytuacji i która<br />
pokaże prawdziwy kunszt fotografa, ale fotografika daje<br />
o wiele większe możliwości kreacyjne.<br />
Fotografia teatralna to szczególny rodzaj fotografii<br />
dokumentalnej. W latach 50. ubiegłego wieku<br />
nakreślono formułę wykonywania zdjęć teatralnych.<br />
Miały one być jak najbardziej neutralne, ukazujące<br />
spe ktakl w ramac h sc e ny, z wido c zną sc e no grafi ą,<br />
a postacie miały być fotografowane w całości, aby było<br />
widać kostiumy. Zenobiusz Strzelecki określił to w ten<br />
sposób: „Widz oglądający fotografie winien widzieć<br />
przedstawienie tak, jak je widzi widz na widowni”.<br />
Z czasem okazało się, że taka służebna fotografia, choć<br />
może daje pogląd na spektakl, nie jest dziełem samym<br />
w sobie. Fotosista robi zdjęcia z planu filmowego, prób<br />
teatralnych czy spektaklu w celach dokumentacyjnych,<br />
natomiast kreacja fotograficzna na potrzeby reklamowe<br />
to już domena fotografika. Inspirującą w tej dziedzinie<br />
okazała się twórcza otwartość Edwarda Hartwiga, który<br />
uznawał słuszność fotografii subiektywnej w teatrze.<br />
Artysta<br />
Roku<br />
2020<br />
Mamy zaszczyt i przyjemność<br />
przypomnieć naszym Czytelnikom<br />
sylwetkę znakomitego<br />
polskiego fotografa teatralnego<br />
i abstrakcyjnego, zwycięzcę<br />
organizowanego przez<br />
naszą redakcję plebiscytu na<br />
Artystę Roku 2020. Plebiscyt<br />
zmobilizował ponad 120 tys.<br />
artystów i odbiorców sztuki<br />
nie tylko z Polski, ale też: UK,<br />
USA, Indii, Australii, Rosji,<br />
Japonii i Włoch. Z dwudziestki<br />
finalistów wyłonionych<br />
przez grono ekspertów i redaktorów<br />
Post Scriptum na<br />
najwyższym stopniu podium<br />
stanął Krzysztof Bieliński.<br />
Jeszcze raz serdecznie gratulujemy<br />
wszystkim nominowanym<br />
i laureatowi i czujemy<br />
się zaszczyceni, że zdołalismy<br />
zgromadzić na naszych łamach<br />
tylu wspaniałych gości.<br />
4<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Krzysztof<br />
Bieliński<br />
„(…) Uzbrojone w możliwość i konieczność<br />
kadrowania oko fotografa widzi spektakl<br />
inaczej. W wypadku Krzysztofa Bielińskiego<br />
widzi go chyba tak, jak chciałby swoje dzieło<br />
pokazać widzom sam reżyser. W sposób<br />
widmowy, chwytający mikrostany emocji<br />
i sytuacji, skondensowany i skupiony (…)<br />
Sekunda spektaklu, która ma w sobie jego<br />
całą intensywność. Każda kolejna fotografia<br />
jest takim emocjonalnym ekstraktem.”<br />
Piotr Gruszczyński<br />
(fragment tekstu „Mieszczuchożerna<br />
donkiszoteria” z albumu „Lupa/Teatr”)<br />
Krzysztof Bieliński, rocznik 78. Zamierzał zostać wokalistą<br />
i aktorem, ale jak to często w życiu bywa, okazało się,<br />
że los zaplanował dla niego zupełnie inną rolę. Podczas<br />
prób do spektaklu Krystiana Lupy sięgnął po aparat, żeby<br />
zrobić kilka zdjęć na własny użytek. Od tego się zaczęło.<br />
Lupa zobaczył jego fotografie i zachwycił się nimi.<br />
A Krzysztof Bieliński zaczął badać możliwości, jakie daje<br />
zderzenie fotografii z teatrem i zaczął poszukiwać<br />
w fotografii wolności.<br />
Jego miłość do teatru, opery, malarstwa i fotografii<br />
okazały się czynnikiem niezbędnym do tworzenia<br />
aparatem. Tworzenia dzieł sztuki, malowania<br />
obiektywem. Poza miłością potrzebny jest talent,<br />
pomysł, a na końcu umiejętność, technika. Krzysztof<br />
Bieliński ma wszystkie te cechy i nieustannie dąży do<br />
perfekcji.<br />
„Teatr trzeba fotografować w bardzo subiektywny<br />
sposób, w pełni angażując swoją wrażliwość.<br />
Często powtarzam, że trzeba umieć zawłaszczyć sobie<br />
przestrzeń teatru i poczuć ją jako własną wizję,<br />
a następnie przelać tę wizję na fotografie. Zdjęcia,<br />
które są wypełnione znaczeniami, symboliką,<br />
emocjami, które są osobistą wypowiedzią, są w stanie<br />
przykuć uwagę odbiorców, ale też mogą funkcjonować<br />
jako autonomiczne, oderwane od teatru dzieła”.<br />
(Post Scriptum, rozmowa z Renatą Cygan)<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
5
FOTOGRAF CISZY<br />
6<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
„Bieliński okazał się<br />
fotografem fantastycznym. Bo ze zdjęciami<br />
„ a r t ys t yc z ny m i ” j e s t t a k j a k ze ws z ys t k i m<br />
w sztuce: albo są dobre i wtedy artysta<br />
wygrywa, albo złe i do widzenia.<br />
Zdjęcia Bielińskiego nie tylko są piękne<br />
same w sobie. (…) Niektóre szepczą jednym<br />
szczegółem wydobytym z otchłannego<br />
tła, inne krzyczą ostrym gestem, wyrazistą<br />
barwą kostiumu bądź dekoracji,<br />
konwulsyjnym układem ciał aktorów.“<br />
Tadeusz Nyczek „Czytanie na trawie… albo Lupa mistrzowsko<br />
opstrykany”, „Przekrój” 07/2010<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
7
„Wariactwo, komedianctwo i cierpienie – ma to tu swój nagi, radykalnie groteskowy wymiar. Aktorzy –<br />
pięknie bezwstydni. Tak, to również cecha obserwacji, upartych, cierpliwych obserwacji Krzysztofa Bielińskiego<br />
– obrazy, dokumenty ludzkiego bezwstydu aktorów. Aktor – jako ecce homo. Aby uzbierać taki zestaw<br />
fotografii, trzeba śledzić teatralne momenty jak ukryte życie płochliwych ptaków. Tu na nic się nie przydają<br />
standardowe, pozowane zdjęcia. Tu nie chodzi o zgrabne kompozycje, które można wywiesić w oszklonych<br />
witrynach. Zdjęcia Bielińskiego są dla mnie poruszającym ludzkim dokumentem. “<br />
Krystian Lupa w albumie „Lupa/Teatr” (fragment ekspresji na temat fotografii Krzysztofa Bielińskiego<br />
z albumu „Lupa/Teatr”)<br />
Nie myśli o spektaklu jako o serii fotografii, a o samej<br />
fotografii teatralnej jako dokumencie. Krzysztof stara<br />
się, aby każda fotografia była osobnym dziełem sztuki.<br />
Tworzy nastrój, wyzwalając migawkę w konkretnym<br />
momencie i ten decydujący moment ma tu ogromne<br />
znaczenie. Fotografie Krzysztofa są jak opowieść:<br />
wielowarstwowe, wielowymiarowe,<br />
o nieskończonych możliwościach interpretacji.<br />
„(…) Rok temu w rozmowie redakcyjnej „Teatru”<br />
Krzysztof Bieliński przyznał: „Obłęd, cisza, pustka – to<br />
interesuje mnie najbardziej. Stany ekstremalne, ale nie<br />
sama eksplozja, raczej stan na chwilę przed lub chwilę<br />
po wybuchu. Ciekawią mnie postaci zagłębione w<br />
swoim własnym świecie, będące w stanie wytrącenia,<br />
na krawędzi czy w nieumiejętności bycia z drugim<br />
człowiekiem”. (…)<br />
8<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
„Jak uwidocznić pustkę i w jaki sposób przekształcić<br />
ten akt w formę? (…) Autor jakby czekał na moment<br />
wymownego zachwiania równowagi, kiedy można<br />
przyłapać rzeczywistość nieupozowaną w sytuacji, która<br />
wymyka się spojrzeniu nawet najbardziej uważnego<br />
widza. Fotograf osadza świat w obrazie i powiększa<br />
pustą, znikającą, odległą rzeczywistość. Bieliński<br />
świadomie odrzuca rolę kopisty dostarczającego klatki,<br />
które dokładnie rejestrują otoczenie. Umożliwia mu to<br />
pójście za głosem abstrakcji.” (…) Susan Sontag nazywa<br />
fotografię cytatem. Jednak zdjęcia Bielińskiego są tak<br />
dalece przetworzonym przedstawieniem rzeczywistości<br />
scenicznej reżysera, że zyskują właściwie rangę autorskiej<br />
wypowiedzi. Piękna kompozycja i starannie dobrana<br />
perspektywa tworzą osobny spektakl, niemieszczący się<br />
w ramach teatru. (…) Autor nie dokumentuje bezdusznie<br />
i mechanicznie rzeczywistości, co często zarzuca się
Fotografie Krzysztofa są jak opowieść:<br />
wielowarstwowe, wielowymiarowe,<br />
o nieskończonych możliwościach interpretacji.<br />
autorom zdjęć scenicznych. Udowadnia, że fotografia<br />
teatralna może być buntem przeciwko tendencyjnym<br />
sposobom patrzenia i zasługuje na taki sam szacunek<br />
jak malarstwo.”<br />
Paweł Dobrowolski „Za głosem abstrakcji” (Teatr,<br />
7-8/2010) (fragment recenzji albumu „Lupa/Teatr”)<br />
Krzysztof Bieliński jest autorem fotografii do blisko 700<br />
spektakli krajowych i zagranicznych, twórcą plakatów<br />
teatralnych oraz albumów fotografii teatralnej: „Lupa/<br />
Teatr”, „Staniewski. Gardzienice. Antyk”, „Treliński”,<br />
„BTL/Lalki”, „Warlikowski/Teatr” (współautor), „Kudlicka.<br />
Volume I” (współautor).<br />
Z wykształcenia muzyk i wokalista. Współpracował<br />
z uznanymi reżyserami teatralnymi – m.in. z Krystianem<br />
Lupą, Włodzimierzem Staniewskim, Grzegorzem Bralem,<br />
Mariuszem Trelińskim i Krzysztofem Warlikowskim,<br />
fotografując w takich teatrach jak: Teatr Wielki –<br />
Opera Narodowa w Warszawie, Teatr Narodowy<br />
w Warszawie, TR Warszawa, Nowy Teatr w Warszawie,<br />
Teatr Dramatyczny w Warszawie, Teatr Studio<br />
w Warszawie, Stary Narodowy Teatr w Krakowie,<br />
Teatr Polski we Wrocławiu, Teatr Gardzienice, Teatr<br />
Pieśń Kozła czy Opéra National de Paris. Od 2008 r. jest<br />
stałym fotografem Teatru Wielkiego – Opery Narodowej.<br />
Współpracuje również na stałe z kilkunastoma innymi<br />
teatrami w Polsce. Wykładał fotografię teatralną oraz<br />
plakat w Warszawskiej Szkole Filmowej i na Fotografii<br />
UW. Nominowany do Teatralnej Nagrody Muzycznej<br />
im. Jana Kiepury za najlepszy plakat 2017 roku.<br />
W 2019 roku został jurorem V Konkursu Fotografii<br />
Teatralnej, organizowanego przez Instytut Teatralny<br />
im. Zbigniewa Raszewskiego. W 2020 roku prowadził<br />
pierwsze w Polsce Master Class z fotografii teatralnej<br />
online we współpracy z Instytutem Teatralnym im.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
9
09_Transcendencja_2012<br />
FOTOGRAFIA<br />
Bieliński o wolności w fotografii abstrakcyjnej:<br />
„W fotografii abstrakcyjnej sam decyduję o wszystkim, a wizja może być przelewana<br />
bezpośrednio na papier fotograficzny, kliszę czy matrycę aparatu, może być<br />
przemieniana w obraz bez żadnych ograniczeń. I tak jak Pani powiedziała, jedynie<br />
wyobraźnia może stanowić tu jakąś barierę. W moim sposobie pracy nad fotografiami<br />
abstrakcyjnymi wychodzę od wizji, a nie od technik tworzenia obrazu czy eksperymentu,<br />
mimo że to właśnie eksperyment jest dla mnie najważniejszym sposobem w pracy<br />
artystycznej. Od ponad dziesięciu lat tworzę cykl obrazów, dla których inspiracją były<br />
stany doświadczane pomiędzy jawą a snem, momenty, w których zasypiamy albo się<br />
budzimy. Chciałem zapisać na zdjęciach to, co dzieje się pod powiekami. Żeby oddać te<br />
senne wizje, majaki, powidoki, zacząłem szukać takich narzędzi, przy pomocy których<br />
mógłbym właśnie taki obraz stworzyć. Eksperyment i poszukiwania podążały<br />
za wizją. W kolejnych przetworzeniach dochodziłem do coraz bardziej wyrafinowanych<br />
obrazów.<br />
Do stworzenia każdej fotografii budowałem specjalne konstrukcje, czasem bardzo<br />
skomplikowane instalacje, które pozwalały mi osiągnąć zamierzony, wymarzony efekt.”<br />
culture.pl – wywiad z Martyną Kowalewską<br />
10<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
02_Opętanie_2009<br />
ABSTRAKCYJNA<br />
08_Obsesja_2015<br />
Zbigniewa Raszewskiego zakończone wystawą w Starej<br />
Galerii ZPAF. We wrześniu 2020 roku, na łamach pisma<br />
Teatr, ogłosił Manifest Twórczej Fotografii Teatralnej.<br />
Obecnie otwiera pierwszą na świecie Szkołę Fotografii<br />
Teatralnej.<br />
Jest twórcą cenionym i rozpoznawalnym. Dzięki<br />
psychologicznemu podejściu do każdego wyzwania<br />
teatralnego jego prace są bardzo ekscytujące.<br />
Przedstawienie charakteru i klimatu spektaklu obrazem<br />
jest niezwykłą umiejętnością.<br />
Jeśli tylko medium w postaci fotografii zostanie<br />
uwolnione ze stereotypowych ram, artysta dostaje<br />
szansę na własną wizję artystyczną, wytwarzanie iluzji.<br />
Krzysztof Bieliński świadomie przekształca sceniczną<br />
rzeczywistośc, aby uchwycić efemeryczność<br />
teatru nakładając na zastaną realność filtr swojej<br />
wrażliwości, w poszukiwaniu ulotnej natury teatru.<br />
Najbardziej pociągają go trudne do uchwycenia stany<br />
emocjonalne, jak obłęd albo z drugiej strony wsobność<br />
czy inercja.<br />
Ilość sztuk scenicznych prezentowanych okiem<br />
Krzysztofa Bielińskiego jest dowodem zaufania wielu<br />
twórców scenicznych. Bieliński, jak sam o tym mówi,<br />
obsesyjnie poszukuje skrajnych emocji. Fascynuje<br />
go analiza tych stanów i możliwość pokazania<br />
ich poprzez fotografię. Podobnie jest z fotografią<br />
abstrakcyjną, tutaj również poszukuje tego, co<br />
nieuchwytne, ukazując przy pomocy fotografii złożone<br />
stany emocjonalne, a jednocześnie zgłębiając stany<br />
doświadczane między jawą a snem. Jest kolorystą.<br />
Zwolennicy fotografii czarno-białej podkreślają siłę<br />
ekspresji kontrastów graficznych. On natomiast<br />
upatruje tej ekspresji w intensywnych kolorach oraz<br />
efektach ruchu i multiplikacji. Nadaje indywidualny<br />
rys swoim fotografiom, nie pozbawiając ich wyrazu<br />
charakteryzującego dany utwór. Lata pracy z aktorami<br />
i solistami operowymi zaowocowały doświadczeniem<br />
ułatwiającym znalezienie najwłaściwszych kadrów<br />
i ujęć postaci, a wrażliwość plastyczna dopełnia<br />
kreację artystyczną.<br />
Relację z wirtualnej uroczystości wręczenia<br />
statuetki (zaprojektowanej i wykonanej przez<br />
bułgarskiego rzeźbiarza, Iliana Szarkova) pokażemy<br />
na naszych łamach oraz w zaprzyjaźnionych mediach<br />
partnerskich.<br />
[PS]<br />
11<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
12<br />
BRONISŁAW KRZYSZTOF<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Muzyka
Moje rzeźby<br />
mogą funkcjonować<br />
w każdej przestrzeni.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
13<br />
13
14<br />
14<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
03_GWIAZDA A, 165 cm, brąz, 2002
Leopardy<br />
ZAWSZE WIERNY SOBIE<br />
Juliusz Wątroba<br />
B ronisław<br />
KRZYSZTOF<br />
Bronisławie, inspiracją do tej rozmowy stała się lektura<br />
znakomitej biografii Michała Anioła Udręka i Ekstaza Irvinga<br />
Stone’a. Gdy tylko zabierałem się do czytania kolejnych<br />
rozdziałów tej pasjonującej książki, widziałem… Ciebie,<br />
a właściwie Ciebie w Twoich rzeźbach – naprawdę.<br />
Urodziłeś się i pierwsze lata spędziłeś w Mszanie Górnej,<br />
urokliwej wsi, otoczonej szczytami Beskidu Wyspowego<br />
i Gorców. Jak wspominasz tamten czas, klimat, ludzi,<br />
pejzaże – miejsce, gdzie kształtowała się Twoja osobowość?<br />
W domu byłem do trzeciego roku życia, potem<br />
znalazłem się w Zakopanem na ponad trzy i pół roku,<br />
następnie wróciłem na parę kolejnych lat do Mszany,<br />
a jako piętnastolatek opuściłem dom i już więcej tam<br />
nie wróciłem… A książkę, którą wspominasz, znam,<br />
zaczytywałem się w niej i to było wielkie przeżycie.<br />
Wiedziałem, że kiedyś bywało trudno, choć wydawało się,<br />
że Leonardo czy wspomniany Michał Anioł mieli<br />
w życiu łatwiej, a okazało się, że klientów mieli też, tak<br />
jak my, z dużymi kłopotami realizacyjnymi. Artysta musi<br />
mieć realizacje, bo bez nich nie ma artysty, a z samego<br />
mówienia nie zawsze coś wynika.<br />
Ale z tamtych lat w Mszanie coś w Tobie zostało?<br />
To są moje ulubione wspomnienia. Podobno z wiekiem<br />
ludzie wracają myślami do czasu młodości i te 10 lat<br />
spędzonych w mojej miejscowości pozostanie ze mną<br />
na zawsze.<br />
Później znalazłeś się w Zakopanem – w legendarnej<br />
Szkole Kenara, instytucji wyjątkowej w kształceniu<br />
przyszłych artystów. Mnie, laikowi, kojarzy się ona<br />
głównie z Władysławem Hasiorem, Antonim Rząsą czy<br />
Karolem Stryjeńskim. Ty, nie dość, że miałeś szczęście do<br />
niej uczęszczać, to jeszcze później w niej przez jakiś czas<br />
wykładałeś. Co było niezwykłego, wyjątkowego w tej szkole?<br />
Z reguły wszystkie szkoły artystyczne to szkoły lokalne,<br />
a tutaj uczyli się koledzy, którzy pochodzili z całej Polski.<br />
Wielu wykładowców także pochodziło spoza Zakopanego.<br />
Gdyby nie mieszanka kulturowa – bo każdy region ma<br />
swoje, może mikro, ale jednak cechy – to nie byłoby tego<br />
charakteru, wymiany informacji i tej atmosfery. Człowiek<br />
dowiadywał się o wartościach, które wyznaje ktoś z okolic<br />
15<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Wrocławia albo z Pszczyny czy z Cieszyna. Ta kulturowa<br />
wymiana między uczniami a nauczycielami, a także<br />
tolerancja, stanowiła niewątpliwą siłę tej uczelni.<br />
Dlaczego młodzież z całej Polski chciała tam uczęszczać?<br />
Dlatego że szkoła miała tradycyjne osiągnięcia, które<br />
się datowały jeszcze przed wojną. Ostatnia przed wojną<br />
wystawa, z której prace nigdy nie wróciły do Polski,<br />
odbyła się w Ameryce, w Chicago. Szkoła zdobywała też<br />
złote medale na wystawach światowych, m.in. w Paryżu,<br />
i to stwarzało mit, że jakość jest gwarantowana.<br />
A przecież góralscy nauczyciele (na przykład Wojciech<br />
Brzega) kończyli zachodnie akademie. To byli ludzie<br />
wykształceni poza granicami Polski.<br />
Następnie pożeglowałeś na wielkie wody, do stolicy,<br />
by zakotwiczyć w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie<br />
nie umiemy: nie umiemy rysować, nie umiemy malować,<br />
nie umiemy rzeźbić. Wszystkiego trzeba się było zacząć<br />
uczyć od nowa. Na szczęście, część z nas chciała się uczyć,<br />
część chciała pracować ponad siły. Ja chciałem. Ale też<br />
miałem niezwykłe szczęście do profesorów.<br />
Pytam o to dlatego, że staram się razem z Tobą dotrzeć<br />
do chwili, gdy już wiedziałeś, że będziesz rzeźbiarzem!<br />
I to takim, który wybierze najtrudniejszą bodaj<br />
technikę – rzeźbę w brązie, która wymaga perfekcyjnej<br />
znajomości skomplikowanego warsztatu, ale jest za to<br />
prawie niezniszczalna! Jak to się stało, że głównie brąz<br />
zawrócił Ci w głowie?<br />
Musimy wrócić do początków, czyli do Szkoły Kenara.<br />
Dyrektorem placówki był wtedy Kazimierz Fajkosz. Często<br />
opowiadał nam o tym, co widział we Francji<br />
17_DOTYK, brąz, h 204 cm, 2020<br />
14_BŁĘKIT II, h 140 cm, 2019, brąz<br />
10_TY II, 155 cm, brąz, 2015<br />
Rzeczywistość trzeba zamienić<br />
w nierzeczywistość.<br />
na Wydziale Rzeźby, którą ukończyłeś z wyróżnieniem. Jak się<br />
odnalazłeś w wielkim mieście? Jak tam odnaleziono Ciebie?<br />
Było kiedyś tradycją szkoły, że najlepszym doradzano,<br />
do jakich akademii powinni się udać, aby kontynuować<br />
edukację. Wtedy istniały tylko dwie akademie:<br />
w Warszawie i Krakowie. Myśmy poszli z koleżanką<br />
i kolegą do Warszawy. W tamtym systemie<br />
pedagogicznym wmawiano ci, że jesteś orłem, sokołem,<br />
bażantem… takim genialnym rzeźbiarzem czy malarzem.<br />
I młody człowiek w to szalenie wierzył. Co to dawało?<br />
Z jednej strony było pozytywne, a z drugiej fatalne.<br />
Udaliśmy się do Warszawy, przekonani, że jesteśmy<br />
najlepsi i genialni. Byliśmy bezczelnie odważni,<br />
w związku z tym warszawskie problemy nas nie dotyczyły.<br />
Uważaliśmy, że jesteśmy ponad to. A tu się okazało, że nic<br />
16<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
i we Włoszech. A widział odlewy antyczne i często<br />
opowiadał o tym najzdolniejszym uczniom. Próbowaliśmy<br />
odlewać już w Zakopanem, ale nic nam z tego nie<br />
wychodziło. Gdy przyszliśmy na studia, chcieliśmy<br />
realizować swoje prace w czymś, co było prawie<br />
nieosiągalne w Polsce, czyli w brązie czy w aluminium.<br />
Chodząc po wystawach rzeźby w tamtych czasach,<br />
dało się zauważyć, że większość prac stanowiły gipsy<br />
patynowane. Rzadko kiedy można było spotkać kamień<br />
i jeszcze rzadziej odlew w brązie, robiony zresztą bardzo<br />
nieudolnie. Wynikało to z faktu, że nie było<br />
u nas dostępu do kultury technicznej, do odlewu rzeźb<br />
na wysokim poziomie, i nikt w tej technologii nie umiał<br />
pracować. Kompletnie nikt. W związku z tym z dziką pasją<br />
rzuciliśmy się z kolegami do wykonywania wszelakich<br />
prób, bo nie było żadnych podręczników opisujących
05_z cyklu KATEDRA II, h 136 cm, brąz, 2008<br />
13_JEŹDZIEC V, brąz, h 195 cm, 2018<br />
06_z cyklu KATEDRA III, h 129 cm, brąz, 2008<br />
Próbuję, za pomocą<br />
wszelakich możliwych środków,<br />
zaangażować odbiorcę,<br />
żeby chciał dokładnie przyjrzeć się mojej pracy.<br />
taki proces. Żeby przeprowadzać próby, musieliśmy<br />
uzyskać specjalne pozwolenie od dziekana na naukę poza<br />
programem. Bez zgody mogliśmy najwcześniej robić to<br />
programowo na trzecim roku, a chcieliśmy od pierwszego,<br />
bo czuliśmy potrzebę realizacji, która daje gwarancję<br />
jakości. To nie było takie łatwe i cała edukacja zajęła<br />
nam w gruncie rzeczy parę lat, a skończyła się śmiesznie,<br />
dlatego, że w pewnym momencie nasz kolega, profesor<br />
na Wydziale Rzeźby, zresztą też po „Kenarze”, wysłał<br />
dwóch moich kolegów do NRD, do Berlina. Tam w ciągu<br />
trzech dni nauczono ich tego, czego myśmy się uczyli<br />
przez pięć lat, jeżdżąc po całej Polsce. Wcześniej, gdy<br />
tylko słyszeliśmy, że gdzieś odlewają techniką traconego<br />
wosku, gnaliśmy galopem do pociągu, a okazywało się,<br />
że to tylko propaganda, że nikt nie umie tego robić.<br />
Wszyscy zapomnieli albo mieli jakieś stare, przedwojenne<br />
odlewy i udawali, że to jest ich. My działaliśmy metodą<br />
prób i błędów. Raz wychodziło, raz nie wychodziło.<br />
Wtedy funkcjonowały jeszcze tzw. tajemnice zawodowe.<br />
Musieliśmy mieć na zajęciach zeszyty, by wpisywać do<br />
nich uwagi odlewnika, który nie miał zielonego pojęcia<br />
o odlewaniu.<br />
Czyli wyważaliście otwarte drzwi!<br />
Tak, ze względu na socjalizm, na biedę. Główną<br />
przeszkodę stanowiła u nas tajemnica zawodowa,<br />
a na akademii enerdowskiej w Berlinie w ciągu trzech<br />
dni wszystko chłopakom pokazano. I od tego czasu<br />
odlewamy. Sam nauczyłem odlewania co najmniej<br />
dwudziestu kilku rzeźbiarzy, żeby oni nie mieli takich<br />
dylematów, tyle zmarnowanego wysiłku i czasu, co my.<br />
Nie bawiłem się nigdy w tajemnice zawodowe, które były<br />
główną przeszkodą w naszym dochodzeniu do wiedzy.<br />
No właśnie, powiedz, jak to wygląda od strony plastycznej.<br />
Wszystko zaczyna się od pomysłu. Potem robię dużo<br />
szkiców, które stanowią jakby selekcję pomysłów.<br />
Następnie, gdy mam już koncepcję, trzeba ją<br />
odwzorować w materiale, który pozwala zrobić formę<br />
do odlewu. To może być cokolwiek: glina, drewno,<br />
kamień, ale musi powstać rzeźba, którą chcemy odlać.<br />
Kiedyś się bawiłem, odlewałem liście, ptasie piórka,<br />
kwiatki, robiłem wprawki, żeby sprawdzić, na ile to jest<br />
możliwe. Jeśli masz już rzeźbę, musisz przygotować<br />
formę, by powstały modele woskowe. W unikatowej<br />
technologii traconego wosku, musi powstać model<br />
z wosku. Gdy już go mamy, przygotowujemy do odlewu<br />
formy ceramiczne, z których trzeba wytopić wosk.<br />
W powstałej w ten sposób przestrzeni umieszcza się brąz,<br />
który trzeba stopić, by zalać tę formę, a gdy ostygnie,<br />
rozwalić ją, wydobyć odlew i dalej cyzelować, patynować,<br />
spawać czy łączyć. Można mieszać różne materiały ze<br />
sobą. Są trzy gatunki brązu, a można go mieszać również<br />
ze stalą nierdzewną czy ze srebrem. Brąz można złocić,<br />
srebrzyć, polerować, malować…<br />
Po prostu wszystko można.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
17
Wróćmy jeszcze do Kenara.<br />
JEŹDŹCY APOKALIPSY<br />
U Kenara każdy pracował na siebie. To był kolejny, inny<br />
świat. Wieś była jednym światem, może najbardziej<br />
bajkowym, dziecięcym, bez zobowiązań. W momencie,<br />
kiedy idziesz do szkoły zawodowej, pewne rzeczy chcą<br />
z tobą zrobić na skróty i wiele się traci. Oczywiście, razem<br />
z paroma kolegami tworzyliśmy grupę działającą ponad<br />
program. Zawsze tworzą się takie grupy.<br />
Zawsze też należałem do takich grup, by robić coś<br />
dodatkowego. Moja postawa i moje pomysły były<br />
zauważane i akceptowane poza obszarem szkoły.<br />
Słynny Rząsa tylko mnie pozwalał rzeźbić w swojej<br />
pracowni. Mogłem też rzeźbić w internacie, a on<br />
przychodził i robił korekty. Wtedy za rzeźbienie<br />
w internacie można było z niego wylecieć, bo gdyby<br />
ktoś wbił sobie dłuto w rękę, odpowiadałby kierownik.<br />
Dodatkowo otrzymywaliśmy informacje z zewnątrz.<br />
Słynny Hasior jeździł po Europie, poza granicę socjalizmu<br />
i przywoził setki kolorowych slajdów. Później pokazywał<br />
to, co widział w muzeach i w przestrzeniach publicznych.<br />
To był dodatkowy atut tej szkoły.<br />
Rzeźba musi mieć przez cały<br />
czas swoje życie, musi angażować<br />
nie tylko twórcę, ale i odbiorcę.<br />
Na studiach nie było tak radosnego podejścia, tylko<br />
profesjonalizm – konkretne rzeczy, konkretne korekty.<br />
W szkole Kenara, gdy ktoś sobie nie dawał rady, profesor<br />
pomagał mu rzeźbić i pokazywał. Tu byłeś odpowiedzialny<br />
sam za siebie. To był kolejny, inny świat. Każdy robił błędy<br />
na swój rachunek.<br />
Miałeś jednak szczęście, że mimo tych trzech światów,<br />
uchroniłeś siebie w sobie.<br />
Tak, bo chcieliśmy więcej. Wielu moich kolegów<br />
pochodziło ze wsi. Praca była dla nas czymś naturalnym.<br />
Nasze zainteresowania wykraczały poza czas zajęć<br />
szkolnych.<br />
Mówiąc szczerze, jestem oszołomiony Twoją kreatywnością,<br />
wszechstronnością. Szczególnie tu, w Twoim niezwykłym<br />
domu, gdzie zewsząd spogląda mi w oczy artyzm i w każdej<br />
rzeczy widzę ślady Twojej ręki, a może jeszcze bardziej<br />
intelektu i serca. Jak wyglądają poczęcia Twoich dzieł,<br />
zanim jeszcze się urodzą, zmaterializują idee, zamysły?<br />
18<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
WIATR<br />
Musi być czynnik, który uruchamia całą procedurę<br />
realizacyjną. Tym czynnikiem jest inspiracja, czyli często<br />
jakaś symbolika, którą człowiek sobie przypomni i chce
Do swoich zabiegów<br />
artystycznych używam ciała,<br />
całej architektury wewnętrznej<br />
człowieka.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
19
18_JEŹDZIEC, granit<br />
19_ DAMA, granit<br />
21_POMNIK DNA, granit<br />
20_ SEN, granit<br />
zinterpretować na nowo. W moim przypadku jest to<br />
bardzo często utwór muzyczny. Muzyka stale we mnie<br />
gra. Moja rodzina, począwszy od dziadków, po młodsze<br />
ode mnie pokolenie, gra na skrzypcach i wszyscy są w tym<br />
mistrzami. Natomiast mnie Bozia nie dała szans, żebym<br />
to robił, a uważam że muzyk ma to szczęście, że w<br />
ułamku sekundy może wydać z siebie emocje, które<br />
towarzyszą mu w trakcie tworzenia procesu twórczego.<br />
Rzeźbiarz musi całe emocje podzielić na etapy. I muszą<br />
to być szalenie mocne emocje, żeby od pierwszej iskry,<br />
która uruchamia proces myślowy, napięcie wytrzymało<br />
do samego końca i nie osłabło, tylko najlepiej jeszcze<br />
się rozwijało w trakcie realizacji. A zainspirować może<br />
wszystko: rozmowa, spotkanie, ładny widok landszaftowy.<br />
Trzeba mieć tylko możliwość interpretacji tego w głowie.<br />
Nie ma wskazówek, że jeśli widzimy przysłowiowy zachód<br />
słońca, to musimy się tak, a nie inaczej zachowywać.<br />
Trzeba tak zinterpretować rzeczywistość, żeby stała się<br />
twoją rzeczywistością, twoim światem. W moich rzeźbach<br />
chcę tworzyć mój własny świat, nierealny, nierzeczywisty,<br />
żeby rzeźbę zamknąć w jakimś wymiarze, ale też żeby to<br />
było wielointerpretacyjne. Jednocześnie, jeżeli rzeźba<br />
trafia do odbiorcy w różnych kulturach, to żeby każdy<br />
znalazł jakiś istotny pierwiastek dla siebie.<br />
Przejdźmy wreszcie do konkretów. Oto mamy przed sobą<br />
rzeźbę – finalny, zmaterializowany obiekt Twojej wyobraźni<br />
zamknięty w kształt.<br />
Rzeczywistość trzeba zamienić w nierzeczywistość.<br />
Wiadomo, że brąz jako materiał, rzeźba jako koncepcja<br />
twórcza, musi zostać zmaterializowana w jakiejś bryle,<br />
w jakiejś przestrzeni, i to jest rzeczywistość,<br />
a emocje, jakie to dzieło powinno wywołać, mają być<br />
nierzeczywiste, nienaturalne, niestandardowe. Musimy<br />
dać szansę interpretacji indywidualnemu odbiorcy. Moim<br />
celem jest znalezienie drogi w danym temacie, choć nie<br />
tylko temat jest inspirujący, nie tylko muzyczna chwila,<br />
o której wspomniałem wcześniej. Każdy element można<br />
przekuć na dzieło sztuki, tylko trzeba mieć cel. Po co<br />
to robimy? Dla kogo? I czy jesteśmy w stanie rozwiązać<br />
problem w formie artystycznej, środkami artystycznymi?<br />
Czym się posłużymy? Żeby zdematerializować prace,<br />
które mają swój ciężar, swój kształt, swoją fizyczność,<br />
używałem przeróżnych, artystycznych zabiegów:<br />
operowanie światłem, nie tylko zewnętrzną formą,<br />
ale i wewnętrzną, mobilnością rzeźb – po prostu<br />
dematerializowałem je, rozkładając na czynniki pierwsze.<br />
20<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Albo też zmiana kolorów – kontrastowałem patyny,<br />
by nadać nastrój, bo człowiek musi się z rzeźbą dobrze<br />
czuć. Wiadomo, nie zadowolisz wszystkich, nie będziesz<br />
miał poklasku tysiąca osób, ale wystarczy, że znajdziesz<br />
choć jednego odbiorcę, który zrozumie.<br />
To już duży sukces i wystarczy.<br />
Głównym tematem Twojej twórczości jest człowiek.<br />
Skomplikowany byt, każdy inny, niepowtarzalny, jedyny.<br />
I takie są Twoje rzeźby, którymi próbujesz ogarnąć, zrozumieć<br />
te niepojęte istoty. Czasami tylko podpowiadasz odbiorcy<br />
tytułami pojedynczych prac czy też cykli, w jakim kierunku<br />
mogą za Tobą podążać albo szukać własnych dróg czy<br />
bezdroży.<br />
To jest dosyć proste, dlatego że musisz się poruszać<br />
w jakimś obszarze kulturowym. Musisz wiedzieć, do<br />
kogo swoje rzeźby adresujesz. Wiadomo, że na świecie<br />
są biegunowo różne koncepcje życia, bycia, podziałów<br />
społecznych. Ale nawet tu, w Europie, mamy potworne<br />
kontrasty kulturowo-społeczne i trzeba wybrać pewną<br />
grupę, do której swoje prace adresujesz. Oczywiście,<br />
najlepiej żeby to było czytane przez wszystkich, ale jeżeli<br />
używasz elementów z kultury łacińskiej, tylko część ludzi<br />
to zrozumie. Najlepsza w tym wypadku jest abstrakcja,<br />
bo abstrakcja tworzy kompozycję. Ja posługuję się ciałem<br />
ludzkim w sensie konstrukcyjnym, ale trzeba powiedzieć,<br />
że żadna moja rzeźba, gdyby ktoś umiał ją ożywić, nie<br />
mogłaby chodzić ani siedzieć. To złudzenie optyczne<br />
właściwych proporcji. Człowiek nie jest tak zbudowany.<br />
Do swoich zabiegów artystycznych używam ciała, całej<br />
architektury wewnętrznej człowieka.<br />
Dlatego często pojawiają się obcięcia. Jeżeli uważam,<br />
że ręka czy głowa utrudnia przekazanie pewnych<br />
treści, idei – to jest niepotrzebna. Chcę skupić uwagę<br />
na rzeczach istotnych. Oczywiście, jeżeli trzeba, mogę<br />
komuś zrobić portret. Mam wiele rzeźb wykonanych<br />
całopostaciowo, ale czasem pojawia się problem<br />
kompozycyjny, żeby głowa, nogi czy ręce były w tym,<br />
a nie innym miejscu. Cały czas bawię się kompozycją za<br />
pomocą zestawiania form, które iluzjonistycznie pokazują,<br />
że to jest postać figuratywna człowieka. Nie robię rzeźb<br />
z detalem, typu dziewiętnastowiecznej anatomii, choć<br />
anatomię bardzo dobrze znam. Wykorzystuję ją jednak<br />
w moich celach artystycznych.<br />
Rzeźby są statyczne, tkwią w niezmienności. Lecz cechą<br />
charakterystyczną, wyróżniającą Twoje prace, jest ruch –
– i ten dosłowny, wynikający z ruchomych części składowych,<br />
i ten w domyśle, będący efektem wewnętrznych napięć,<br />
dynamiki czy zaklętej w brązie energi, która wylewa się<br />
daleko poza skończone kształty. Czasem jeszcze bardziej<br />
podkreślone światłem, błyskającym z polerowań czy złoceń…<br />
To jest szukanie sensu swojej pracy, twórczości. Próbuję<br />
za pomocą wszelakich możliwych środków zaangażować<br />
odbiorcę, żeby chciał dokładnie przyjrzeć się mojej pracy.<br />
Żeby jej dotknął, żeby mógł uczestniczyć w odbiorze,<br />
w sensie nastroju, bo może wziąć odlew, by przestawić<br />
element. Wtedy zmienia się kompozycja, zmienia się<br />
automatycznie nastrój. Uruchamia się nowe środki<br />
wyrazu, często buduje się na nowo formę, choćby<br />
poprzez wpuszczanie światła do wnętrza. Ważne jest,<br />
żeby zaangażować człowieka, żeby nie tylko obszedł<br />
rzeźbę dookoła i stwierdził, czy mu się podoba, czy nie,<br />
ale też by zastanowił się, po co ten element jest ruchomy,<br />
jaką funkcję pełni, z czego ta idea wynika, z czego jest<br />
ta baza. Uważam, że można to porównać do sytuacji<br />
w fotografii, gdy trzeba wiedzieć, kiedy zrobić zdjęcie.<br />
W rzeźbieniu przychodzi taki moment, impuls, gdy wiesz,<br />
że tak rzeźba powinna wyglądać. Wtedy trzeba, jakby<br />
za pomocą rzeźby, zrobić zdjęcie tego szczególnego<br />
momentu, uwiecznić go tak, żeby był po prostu realny<br />
i niematerialny. Rzeźba musi mieć przez cały czas swoje<br />
życie, musi angażować nie tylko twórcę, ale i odbiorcę.<br />
Nie tylko twórca powinien być zadowolony z efektu.<br />
Również odbiorca powinien przez cały czas uczestniczyć<br />
i czerpać przyjemność z przebywania przy rzeźbie, brać<br />
udział w tworzeniu nastroju. Jedyny problem to fakt, że<br />
rzeźba jest materializacją pewnej koncepcji, natomiast<br />
malarstwo to jej dematerializacja. W malarstwie to my<br />
możemy umieścić przysłowiowy przedmiot dziesięć<br />
kilometrów dalej. Perspektywa działa inaczej, wrażenia są<br />
bardziej przestrzenne, mimo że obrazy pojawiają się na<br />
płaskiej powierzchi.<br />
Ale to jest też kwestia postrzegania. Na tym polegał między<br />
innymi spór Michała Anioła z Leonardem. Da Vinci twierdził,<br />
że to malarstwo jest szczytem, natomiast Buonarotti –<br />
– że rzeźba. I obaj mieli racje. Swoje!<br />
Z tym, że na pewno rzeźba ma większe szanse. Trzeba<br />
to tylko umieć zrobić. Ja się staram, zobaczymy,<br />
co z tego wyjdzie.<br />
Już wyszło! I… zaszło tak daleko!<br />
Bronku, znamy się od trzydziestu lat. O Twoim istnieniu<br />
dowiedziałem się w 1984 roku, gdy w Bielsku-Białej pojawił<br />
się w przestrzeni publicznej niezwykły monument (660 cm<br />
wysokości!) Twojego autorstwa: Poległym za Polskę. Ten<br />
pomnik, znany też pod nazwą Tors gorejący, wykonany<br />
z miedzi, robi na mnie do dziś niesamowite wrażenie, choć<br />
widziałem go setki razy. Dlatego tę mini (z konieczności)<br />
prezentację Twoich dokonań zacznę od „dużych formatów”,<br />
eksponowanych na okrągło pod słońcem i księżycem.<br />
Powiedz, proszę, o realizacjach innych Twoich prac.<br />
Nie stworzyłem za dużo realizacji przestrzennych,<br />
ale te, które zrobiłem, zaistniały. Cieszę się z tego,<br />
tym bardziej, że mieszkam w Bielsku-Białej, która nie jest<br />
centrum kulturowym, mimo, że ma świetne osiągnięcia,<br />
zwłaszcza w dziedzinie muzyki. Lokalizacja powoduje,<br />
że docierające do mnie zamówienia są ograniczone.<br />
Skąd się brały zamówienia w przeszłości? Dzisiaj<br />
jest to bez znaczenia, ale dawniej jeśli było oficjalne<br />
zamówienie, lądowało na jednej z dwóch akademii:<br />
w Krakowie lub w Warszawie. Było to ułatwienie dla<br />
zamawiającego – dany profesor gwarantował jakość.<br />
Gdy ktoś znajdzie w antykwariacie książki o rzeźbie<br />
z tamtych czasów, zauważy, że dziewięćdziesiąt procent<br />
rzeźbiarzy prezentowanych w wydawnictwach, to<br />
profesorowie akademii. Rzadko pojawia się osoba<br />
niezwiązana z uczelnią. Z tego powodu w tamtych<br />
czasach miałem tylko jedną pracę w przestrzeni<br />
publicznej. Wygrałem konkurs, a gdybym go nie wygrał,<br />
nie otrzymałbym zamówienia. Późniejsze realizacje to<br />
również wygrane konkursy. Gdy zmieniły się czasy, po<br />
tym jak częściowo upadł komunizm, mogła się w Polsce<br />
pojawić forma zamówień publicznych. Mówimy tutaj o<br />
skali realizacji, której rzeźbiarz prywatnie w Polsce nie<br />
udźwignie. Nie ma sponsora prywatnego czy firm, jak<br />
na Zachodzie, a ktoś musi za to zapłacić. U nas jeszcze<br />
się to nie wykształciło. Dzięki jednemu z zamówień,<br />
zrealizowałem piękny pomnik DNA w granicie, rzecz<br />
kompletnie niestandardową, postawioną we Wrocławiu,<br />
w przestrzeni publicznej. To było wyzwanie z punktu<br />
widzenia technicznego. Połączenie nici DNA, wychodzącej<br />
z postaci kobiety i mężczyzny, i światło – szalenie trudne<br />
do wykonania. Prócz pomników, stworzyłem wiele<br />
rzeźb, które teraz stoją w moim domu, a wcześniej brały<br />
udział w wystawach. Trzy lata temu zrealizowałem na<br />
zamówienie Szkotów rzeźbę poświęconą generałowi<br />
Stanisławowi Maczkowi w Edynburgu. Jako jeden<br />
z nielicznych Polaków wykonałem też elementy<br />
rzeźbiarskie na Père-Lachaise, dla rodziny Ornano.<br />
Trzeba wiedzieć, że Père-Lachaise mieści się w pierwszej<br />
czwórce najbardziej oglądanych obiektów w przestrzeni<br />
Paryża. Na tym cmentarzu są setki rzeźb, a miliony ludzi<br />
przychodzą tam jak do muzeum. Poza tym, wygrałem<br />
konkurs na rzeźbę Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie.<br />
Zrobiłem też rzeźbę do parku rzeźb przy Polskim<br />
Komitecie Olimpijskim w Warszawie, a w tym roku<br />
zostanie postawione popiersie Georgesa Clemenceau,<br />
również w stolicy. Jest tego trochę, nie o wszystkim<br />
wspomniałem. Realizacje przestrzenne są bardzo ważne,<br />
bo mówią o możliwościach i wszechstronności artysty.<br />
Tworzę także mikroskopijne rzeczy, ale potrafię zrobić<br />
nawet wielometrowe. Dużą realizacją, w którą jestem<br />
teraz zaangażowany, jest projekt Czterech Jeźdźców<br />
Apokalipsy. Ciągnie się od dwudziestu pięciulat. Niestety,<br />
nie mogę go ukończyć z powodu braku finansowania.<br />
Większość Twoich prac to rzeźby figuratywne, jak chociażby<br />
te w Twojej galerii, ale i te nabywane przez muzea i do<br />
prywatnych kolekcji przez możnych tego świata.<br />
Czy w procesie tworzenia ortodoksyjnie trzymasz się swoich<br />
nieugiętych zasad, czy jednak idziesz na kompromis?<br />
I gdzie granice tego kompromisu, jeśli już musi być?<br />
Na kompromisy raczej nie idę, co nie jest dobre w dobie<br />
poprawności politycznej w jakiej obecnie żyjemy.<br />
W pewnym sensie miałem szczęście, bo moje<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
21
Indywidualizm to najwyższa cena, jaką się płaci.<br />
16_z cyklu JAKI PIĘKNY, h 206 cm, brąz, 2010<br />
04_GWIAZDA B, 179 cm, brąz, 2003<br />
08_JUŻ IDĘ IV, 98 cm, brąz, 2014<br />
12_JUŻ IDĘ II, 102 cm, brąz, 2013<br />
22<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
wychowanie i wykształcenie zaczęły się w epoce, kiedy<br />
istniały wartości uznane za standardowe. Nikt nie<br />
podważał, nie obrażał i nie bluźnił na pewną symbolikę<br />
czy pewne wartości. Później szalenie istotnymi bodźcami,<br />
które budowały moją psychikę było to, że jednak<br />
warto się o coś bić, bo całe życie musiałem mocno<br />
walczyć z potworną głupotą i brakiem wyobraźni,<br />
które dominują w przestrzeni publicznej. Na przykład<br />
to, że nie można wykształcić żadnego społeczeństwa<br />
na poziomie wyższym. Nie ma tak bogatego państwa<br />
i nigdy nie będzie. A często najmniejsi mają najwięcej<br />
do powiedzenia. Miałem szczęście, że wśród moich<br />
odbiorców dominowali ludzie bardzo dobrze<br />
wykształceni, o szerokich horyzontach myślowych,<br />
wykształceni na tych samych podstawach, na których<br />
ja byłem wykształcony, którzy potrafili czytać moje prace<br />
jak książkę. Nie stanowiło to dla nich problemu,<br />
wręcz przeciwnie – to była dla nich przyjemność.<br />
Kim byłem, gdy zacząłem startować na Zachodzie?<br />
No nikim! Kolejnym Polakiem, który może się zajmować<br />
w Ameryce pracą w masarni, przy azbestach czy układać<br />
kafelki u Niemca. Tak byliśmy klasyfikowani, nie ma się co<br />
oszukiwać. Nikt nie spodziewał się po Polaku osiągnięć<br />
artystycznych. W związku z tym musiałem trafić do grupy<br />
osób, którzy przyjęli mój sposób myślenia, zaakceptowali<br />
mnie ponad poziomem i obiegową opinią na temat<br />
Polaków. Możemy sobie politycznie opowiadać, że<br />
jesteśmy sercem Europy, ale żaden przeciętny Niemiec,<br />
Francuz, Włoch czy Anglik tego nie powie. My jesteśmy<br />
Wschodem. I tak faktycznie, fizycznie jest. Czy kiedyś<br />
zostanie odwrócony ten sposób myślenia? Wtedy, gdy<br />
państwo będzie bogate. A jak może być bogate, gdy nie<br />
dba o kulturę? Nigdy nie będzie! Przecież nie będziemy<br />
się ścigać o jakość samochodu, tylko o jakość kultury.<br />
Nie męczyć się, idąc do teatru, czy kina, a zrelaksować<br />
się. A kiedy to możesz zrobić? Kiedy jesteś bogaty.<br />
Biedak nie pójdzie. Może by chciał, ale nie pójdzie.<br />
Kto ma to zrobić, skoro w Polsce nie ma pieniędzy,<br />
by uruchomić te procesy? Dlatego biłem się na<br />
Zachodzie, musiałem się tam odnaleźć. Naprawdę było<br />
ciężko, ale nigdy nie załamywałem się do końca. Gdy było<br />
tragicznie, zawsze znajdywał się ktoś sprzyjający temu,<br />
by się udało. To budowało, dodawało siły do kolejnego<br />
działania, pokazywało, że jednak warto.<br />
I tak przeczołgałem się do dziś.<br />
Dotknęliśmy rzeczy niezwykle istotnej. Artysta to skazany<br />
za wrażliwość na dożywocie osobnik, który lepiej lub gorzej,<br />
zazwyczaj jednak gorzej, radzi sobie z życiem w tym życiu.<br />
Jak Ty sobie z tym radzisz?<br />
Trzeba być dyplomatą, to jest główna cecha, która<br />
powinna towarzyszyć każdemu artyście. Ja miałem to<br />
szczęście, że byłem w iluś środowiskach, w iluś krajach,<br />
i często poznawałem w grupach decyzyjnych kogoś,<br />
kto lubił i kupował to, co robię. Stanowiło to dla mnie<br />
carte blanche i było przepustką do innych uczestników<br />
tej grupy. I tak w Ameryce miałem na przykład szczęście<br />
do właściciela Sotheby, pana Alfreda Taubmana.<br />
Współpracowałem też z Peterem Marino, uznanym<br />
w Nowym Jorku designerem i architektem światowej<br />
sławy. Jedną z rzeźb sprzedałem panu Gustavowi<br />
Cisnerosowi, który ma potężną kolekcję sztuki. Istnieje<br />
zresztą fundacja sztuki Cisneros w Toledo. Mógłbym<br />
wymienić nazwiska szalenie ważne, dobrze znane na<br />
świecie. Nazwiska kolekcjonerów, takich jak Basil i Elise<br />
Goulandris. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że<br />
w Polsce tylko nieliczne grono kilku osób może znać<br />
Ornano, Ferré czy innych. No chyba że pana Valentina<br />
Garavaniego, dla którego również tworzyłem na<br />
zamówienie. Miałem szczęście pracować dla wielu<br />
ważnych osób. To było gwarancją dla mnie i dla innych,<br />
że to, co robię, jest coś warte. Skoro zajmował się mną<br />
Jan Krugier, wielki marszand Picassa i Giacomettiego,<br />
to znaczyło, że reprezentuję jakąś wartość. Miałem<br />
szczęście do ludzi, ale wysiłek był potężny. Musiałem<br />
się dostosować do reguł gry i walczyć o siebie. Niestety,<br />
jestem sam. Nie miałem na zachodzie nikogo, kto by<br />
mnie wspierał w fizyczny sposób. Wspierano mnie tylko<br />
dobrym słowem czy przez gest zamówienia i kupienia<br />
czegoś ode mnie. Ale cały wysiłek organizacyjny,<br />
fizyczny, marketingowy, to była nasza, domowa działka,<br />
nasze działania. Wspierała mnie żona i moi najbliżsi.<br />
Poznałem wielu kolekcjonerów, spotykałem się z nimi<br />
osobiście, miałem szansę podziwiania ich kolekcji, ale<br />
nikt na świecie nie dał mi nigdy ani dolara, ani euro.<br />
Dostawałem tylko dobre słowo i wielkie zaufanie, którym<br />
mnie darzono. To jest oczywiście największa wartość,<br />
ale jednak pieniądze ułatwiłyby mi funkcjonowanie.<br />
Znam drogi i kariery wielu słynnych rzeźbiarzy, którzy nie<br />
zrealizowaliby niczego, gdyby nie pomoc finansowa. Ale<br />
jedni mieli szczęście,<br />
bo mieli sponsorów, a inni dostali dobre słowo…<br />
I talent – na szczęście.<br />
Małe jest piękne. Mam na myśli medale i plakietki.<br />
Tak jak i w większych obiektach nie ma w Twoich realizacjach<br />
miniaturek przypadkowości – proponujesz oryginalne<br />
rozwiązania zadanych tematów. Jak przypuszczam, znaczna<br />
część tych prac to zamówienia, ale i tu bronisz się znakomicie<br />
pomysłowością i formą, przedstawiającą konkret.<br />
Najbardziej podobają mi się te medale, które choć wykonane<br />
w metalu, stwarzają iluzję niemal zmysłowej lekkości<br />
i miękkości delikatnych tkanin. To coś niesamowitego!<br />
Inne miniaturki to korki do znanych perfum. Jakiego trzeba<br />
wyczucia i przeczucia, by oddać zapach i wczuć się w kobiecą<br />
mentalność tak, by panie chciały nabywać perfumy dla<br />
samego tylko… korka Twojego autorstwa! Od monumentu<br />
do miniaturki. Czy te przeskoki nastręczają Ci trudności?<br />
A może ten „płodozmian” korzystnie na Ciebie wpływa?<br />
Mam wielką łatwość wymyślania różnych tematów.<br />
Są to na przykład Czterej Jeźdźcy Apokalipsy czy<br />
okazjonalne medale dla Muzeum w Mińsku Mazowieckim<br />
zatytułowane Bitwa Warszawska.<br />
Nie mam problemów ze zmianą skali. Oczywiście trzeba<br />
wziąć pod uwagę to, że rzeźba ma czemuś służyć. Jeżeli<br />
ktoś życzy sobie i określa skalę, to znaczy, że musisz się<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
23
w tej skali, ze wszystkimi twoimi koncepcjami, zmieścić.<br />
Interesująca musi być zarówno malutka, jak i duża rzecz.<br />
Niemniej, u mnie zawsze jest to rzeźba. I być może tylko<br />
dlatego, że tak do tego podchodzę, to rzeczy, które<br />
stworzyłem w przypadku flakonów czy korków były<br />
na tyle intrygujące, że uzyskałem na Zachodzie miano<br />
designera, o którym się wykłada – ku mojemu<br />
zdumieniu – nawet w Nowym Jorku. Nie podczepiałem<br />
się pod wartości uznawane przez określone grupy<br />
społeczne. Chciałem być zawsze sam i ponosić za to<br />
konsekwencje. Wykonałem potężny wysiłek, żeby<br />
zachować wszystko to, co chciałem.<br />
Jesteś tak wszechstronny, że w jednej rozmowie nie sposób<br />
wszystkiego ogarnąć, ale nie mogę pominąć tak prozaicznie<br />
brzmiących rzeczy jak: stoły, stoliki, krzesła. To niezwykłej<br />
urody obiekty – wykonane najczęściej z brązu i kryształu,<br />
czysta poezja artyzmu na najwyższym poziomie.<br />
One wynikają z mojej prostej niewiedzy. W szkole<br />
podstawowej byłem małym orlątkiem, a studia<br />
skończyłem jako orzeł, który musiał się wszystkiego<br />
nauczyć. Okazało się, że połowa rzeczy na studiach nie<br />
miała sensu, żadnego znaczenia. Gdy rodzina Ornano<br />
obdarzyła mnie wielkim zaufaniem i zaproponowała,<br />
żebym zaprojektował korek do perfum, byłem niemalże<br />
zdumiony: jak to ja, taki rzeźbiarz, mam się zajmować<br />
jakimiś korkami? A dzisiaj jestem znany w kilkudziesięciu<br />
krajach dzięki designerskiej twórczości, związanej<br />
z firmą Sisley. Sama firma też zyskała szalenie na inności,<br />
ponieważ z reguły to się wszystko opiera na powielaniu<br />
form, a tutaj pojawiło się coś innego i niestandardowego.<br />
Potem – ponieważ ludzie widzą, że łatwo mi przychodzi<br />
wymyślanie i realizowanie pomysłów – zaproponowano<br />
mi zrobienie konkretnego mebla. Meble robię do dzisiaj<br />
tylko na zamówienie, ale robię wszystko tak, by mogły<br />
pojawić się na wystawie, a nie tylko były schowane<br />
w domu. Muszą pełnić funkcję publiczną i sprawdzić się<br />
w każdej sytuacji, muszą być dziełem sztuki, a dzieło<br />
sztuki w każdej sytuacji się obroni. Wiem, że muszę<br />
podejść do tematu tradycyjnie, jak w swoich rzeźbach.<br />
Nie kopiuję nikogo, ale i mnie nikt nie skopiuje.<br />
Połączyłem lany kryształ z brązem, co się okazało<br />
hitem. I część moich słynnych klientów kupiło moje<br />
unikatowe prace, a one obroniły się na świecie jako coś<br />
niestandardowego, coś, czego nie można znaleźć u kogoś<br />
innego. Ale jest też duża wada takiego zamówienia.<br />
Gdy dzisiejszy designer tworzy produkt, cały dowcip<br />
polega na tym, żeby móc go sprzedać w milionach<br />
egzemplarzy. A ja wykonuję tylko jeden, jedyny<br />
egzemplarz. Jeżeli śpiewasz i wydajesz płyty, możesz<br />
wydać ich miliony i dzięki temu mogą cię poznać<br />
miliony. Ale jeżeli zrobisz stół, żyrandol, lampę, fotel czy<br />
cokolwiek, co jest unikatowe, widzi to tylko jeden klient<br />
i jego rodzina. Nie zrobię na tym nazwiska, (zresztą mi na<br />
tym specjalnie nie zależy), ponieważ jest to adresowane<br />
do bardzo wąskiej grupy odbiorców, którzy potrafią to<br />
docenić i wolą oryginalność od unifikacji, powielania.<br />
W Polsce panuje tragiczna moda na minimalizm.<br />
Nie dość, że jesteśmy biedni, pozbawieni wielu<br />
elementów kulturowych w przestrzeni publicznej,<br />
to nowe domy muszą być czarno-szaro-białe.<br />
Tak samo wnętrza. Jak weźmiesz do ręki gazety<br />
z projektami wnętrz, zauważysz, że to pełna unifikacja.<br />
Może, ewentualnie, pojawiają się jakieś bibeloty,<br />
ale nie ma tam porządnej rzeźby, porządnej sztuki<br />
projektowanej. Więc jak ja mam się przebić czymś<br />
oryginalnym, z najwyższej półki?<br />
Najtrudniej być prorokiem we własnym kraju – historia<br />
Twojego artystycznego życia wydaje się potwierdzać tę<br />
ponadczasową mądrość. To wprawdzie nic nowego, ale<br />
smutno, że Ty – Europejczyk, obywatel świata, którego dzieła<br />
są ozdobą najbardziej prestiżowych muzeów i prywatnych<br />
kolekcji, wśród swoich jesteś niemal anonimową postacią.<br />
Czy potwierdzasz moją gorzką konstatację?<br />
No niestety… Tak, wystawiam w muzeach, ale niezbyt<br />
wielu. Pojawiam się w bardzo ważnych kolekcjach. Moje<br />
prace mają często drugie życie, bo ktoś je odsprzedaje.<br />
Ma prawo. Tak, że dzieła są w ciągłym ruchu, zmieniają<br />
miejsca. Nie mam złudzeń, że będę popularny w Polsce<br />
z tego prostego powodu, że nie chcę łapać wszystkich<br />
srok za ogon. Mając minimalne środki i małe możliwości,<br />
musiałem zdecydować w pewnym momencie, o co się<br />
bić. Dawniej w Polsce nie byłem w stanie przebić się,<br />
a nie należałem do organizacji, które to ułatwiały. Gdy<br />
czasy się zmieniły, było już za późno, bo nie mieszkałem<br />
w centrum, a dla człowieka działającego w mojej branży<br />
wiele więcej możliwości stwarza Warszawa niż Bielsko-<br />
-Biała. W związku z tym, gdy zaczęły się otwierać okienka<br />
na Zachodzie, poszedłem walczyć o Zachód, o siebie.<br />
W Polsce miałem wiele wystaw indywidualnych, ale zbyt<br />
mało, żeby o mnie ktoś specjalnie pamiętał. Jakieś pięć<br />
lat temu postanowiłem, że będę tu, ale tylko w jednym<br />
miejscu, w Warszawie. Trudno mi latać po całej Polsce,<br />
choć uwielbiam Kraków, Wrocław, i te trzy miejsca mi<br />
w zupełności wystarczają. To nie spowoduje jakiegoś<br />
aplauzu czy wielkiego zainteresowania. Rynek sztuki,<br />
który jeszcze w Polsce nie istnieje, został opanowany<br />
przez ludzi, którzy absolutnie nie akceptują nośnika<br />
kulturowego, jaki wytwarzam. Jestem dla nich obiektem<br />
archeologicznym, a to, co robię, to jakaś XIX-wieczna czy<br />
XX-wieczna zapaść, a nie sztuka współczesna. Dzisiaj są<br />
inne narzędzia w sztuce, decydujące o ważności danego<br />
artysty. Ja w tym nie biorę udziału, mimo że potrafię<br />
w każdej dyscyplinie coś zrobić. Potrafię namalować,<br />
narysować, zrobić plakietkę, płaskorzeźbę. Jestem<br />
w stanie podjąć każdy temat. Tylko uważam, że pewne<br />
tematy i pewne postawy artystyczne stwarzają możliwość<br />
wtórności. Natomiast to, co robię, nie pozwala mi na<br />
wtórność, mogę być zawsze oryginalny. Jeżeli kiedyś<br />
będę tworzył fotografie czy instalacje, będą ciekawe.<br />
Kiedyś już to robiłem, więc wiem o czym mówię, ale<br />
wtedy nazywało się to inaczej. Dzisiaj słowotwórstwo<br />
jest ważne. Dzisiaj są to instalacje, a dawniej nazywano<br />
je happeningami. Kto dzisiaj używa słowa „happening”?<br />
Nikt! Kiedyś się mówiło projektowanie – dzisiaj, jeśli<br />
nie powiesz, że to jest design – to znaczy, że nie jest.<br />
Słowotwórstwo, a nie artysta, ma kreować od razu<br />
wartość sztuki. Jeżeli robisz w Polsce fotografię, to znaczy,<br />
że jesteś artystą współczesnym, a jeżeli realizujesz rzeźby<br />
w brązie, to jesteś w głębokim średniowieczu. Takie jest<br />
myślenie w Polsce, natomiast na Zachodzie jest tak,<br />
24<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Bronisław Krzysztof<br />
www.krzysztof.art.pl<br />
Zajmuje się realizacją rzeźb w przestrzeni publicznej oraz<br />
przeznaczonych do wnętrz. Dyplom Akademii Sztuk Pięknych<br />
w Warszawie otrzymał w 1981 roku. Realizuje swoje prace<br />
w takich obszarach sztuki jak: rzeźba w różnych materiałach,<br />
malarstwo, medalierstwo, rysunek, biżuteria. Realizuje też<br />
unikalne meble oraz obiekty sztuki przeznaczone do wnętrz.<br />
Od ponad 25 lat współpracuje z firmą SISLEY, realizując dla niej<br />
obiekty sztuki. Projektuje dla niej również flakony i korki do<br />
perfum. Pierwszy udział w wystawie zbiorowej miał w Grand<br />
Palais w Paryżu, a pierwszą wystawę indywidualną w Galerii<br />
ZPAP w Bielsku-Białej. Pierwszym marszandem była Helen de<br />
Borchgrave, Londyn. Jego prace były eksponowane w ponad<br />
150 wystawach zbiorowych w takich krajach jak: USA, Anglia,<br />
Japonia, Francja, Niemcy, Litwa, Włochy, Niderlandy, Szwajcaria,<br />
Słowacja, Węgry, Portugalia, Bułgaria. Jest autorem ponad 50<br />
w y s t aw ind y wi dualnyc h w Euro pie. A r t y s t a w sp ó ł p r a c owa ł<br />
z marszandami i designerami realizując prace dla m. in.: Petera<br />
Marino, Jeana-Marie Rossiego, Claude’a Bernarda, Alberta<br />
Pinta, Jana Krugiera. Realizował indywidualne zamówienia dla<br />
Susie Sainsbury, Hilary i Galena Westonów, Alfreda Taubmana,<br />
Davida Rothschilda, Alexis de Redé, Dodie Rosekrans, Rolanda<br />
de L’Espé, Valentina Garavaniego<br />
Jego prace znajdują się między innymi w zbiorach: Marchioness<br />
of Salisbury, Sir Tatton Sykes, Ann i Gordona Gettych, Gustava<br />
Ciesnerosa, Emilia Botína III, Huberta i Isabelle d’Ornano, Maryll<br />
Lanvin, Elise Goulandris, Francisa Ferrego, Stephen K. Schera,<br />
Józefa Grabskiego. Prace artysty znajdują się w miejscach<br />
publicznych i muzeach takich jak: British Museum w Londynie,<br />
Muzeum Sztuki Współczesnej Basil Elise Goulandris w Andros,<br />
Muzeum Monet i Medali w Kremnicy, Muzeum Miejskie we<br />
Wrocławiu, Muzeum Śląskie w Katowicach, Muzeum Miedzi w<br />
Legnicy, Muzeum Narodowe w Krakowie, Muzeum Miejskie w<br />
Bielsku-Białej, Muzeum POLIN w Warszawie. Wybrane realizacje<br />
w przestrzeni publicznej znajdują się również w Paryżu, Palermo,<br />
Kolonii, Warszawie, Wrocławiu, Bielsku-Białej, Edynburgu.<br />
że artyści najbardziej uznani i znani dalej korzystają<br />
z drewna, kamienia, brązu, stali nierdzewnej i nikt nie<br />
mówi, że są z XIX wieku. Jeśli ktoś w Polsce tego nie<br />
rozumie, powinien popatrzyć na prace Jeffa Koonsa oraz<br />
innych wielkich artystów, nie tylko rzeźbiarzy, bo to nie są<br />
artyści jednokierunkowi, ale wszechstronni.<br />
Na koniec filozoficzne niemal pytanie: w którym miejscu<br />
teraz jesteś? Czy dalej próbujesz doganiać przewrotny<br />
i pędzący, nie wiedzieć dokąd, świat? Czy też świat chce<br />
doganiać Ciebie – człowieka wielkiego talentu, pracowitości,<br />
poszukiwań, konsekwencji, uporu i wierności sobie?<br />
Dalej będę pracował. Nie będę się załamywał ani wpadał<br />
w depresję, jak często moi bardzo zdolni koledzy.<br />
Poznałem świat, wiem, jak to funkcjonuje i nie pozostaje<br />
mi nic innego, jak robić to, co robiłem – jak najlepiej.<br />
Wiadomo, że gdy dzisiaj patrzę na swoje prace sprzed<br />
trzydziestu lat, widzę, że to świadkowie tamtych czasów,<br />
ale ja jestem zawsze artystą współczesnym i muszę cały<br />
czas się rozwijać, robić współczesne rzeczy.<br />
Nie wpadłem w manierę, we wtórność, tylko się<br />
rozwijam. Dalej mam dużo pomysłów, które mogę<br />
realizować. Pomysły przychodzą i jestem w stanie<br />
kontynuować problemy artystyczne, a co najważniejsze,<br />
nie zostałem niewolnikiem układu i to ja decyduję o tym,<br />
co robię. To moje największe osiągnięcie.<br />
że artysta przemawia dziełami, a w Twoich dziełach, prócz<br />
tego, o czym rozmawialiśmy, zawarte są też tajemnice, nie do<br />
odsłonięcia. I może również to stanowi o niezwykłości Twojej<br />
Sztuki?<br />
Wydaje się, że w życiu zrobiłem dużo, ale to świadczy<br />
tylko o tym, że zrobiłem niezbyt wiele, bo można<br />
zawsze zrobić więcej. To nie jest takie pustosłowie.<br />
Różne sytuacje powodują, że można czas tak czy inaczej<br />
wykorzystać. Jestem uparty w swoich przemyśleniach<br />
i w celach realizacyjnych. Dlatego wracam często do<br />
tematów, uważam, że mogę coś zrobić lepiej. Na dany<br />
moment wydawało mi się, że coś jest bardzo dobre, ale<br />
po upływie paru lat stwierdzałem: mogę to zrobić lepiej –<br />
– zawsze mogę poprawić siebie. Rzeźby muszą wytrzymać<br />
i być aktualne choć przez parę lat. Powinny przetrwać<br />
dłużej, niż będę żył, i być ciągle aktualną siłą w czasach,<br />
w jakich przyjdzie im funkcjonować. Wbrew<br />
przeciwnościom robię to, co chcę. Moje rzeźby mogą<br />
funkcjonować w każdej przestrzeni. Część kolegów mówi,<br />
że mi zazdrości, część podziwia, ale znaczna część milczy…<br />
Indywidualizm to najwyższa cena, jaką się płaci, ale to nie<br />
koniec.<br />
Bronku, dziękuję pięknie i życzę pozytywnego sensu Twojej<br />
indywidualności, która jest przecież najważniejszą cechą [JW]<br />
Może chciałbyś, na zakończenie spotkania dodać jeszcze<br />
coś, czym warto się podzielić z czytelnikami? Wiem dobrze,<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
25
Co odebrała ci pandemia?<br />
Kiedy idę ulicami prawie pustego miasta,<br />
myślę o tym, że zwrócę się z tym pytaniem<br />
do kilkorga znajomych artystów. Jakaś<br />
zamaskowana kobieta z dzieckiem, patrząc na<br />
mnie podejrzliwie, czmycha w boczną uliczkę,<br />
jakbym był trędowaty. Za to dziarski emeryt<br />
z maseczką opuszczoną pod wydatnym nosem<br />
idzie tuż za mną, dysząc mi w plecy. Przyspieszam<br />
kroku i emeryt zostaje w tyle, najwyraźniej<br />
niezadowolony. Dyszy jeszcze bardziej, a nawet<br />
zaczyna charczeć. Co za dziwne czasy! Ciekawe,<br />
co o pandemii powiedzą artyści.<br />
Docieram do domu, włączam komputer<br />
i zaczynam nagabywać znajomych. Kiedy wrócą<br />
czasy spotkań twarzą w twarz? Przytulania<br />
na powitanie i buziaków w policzek? Zapachu<br />
perfum koleżanek i wody kolońskiej kolegów?<br />
Jesteśmy zwierzętami stadnymi, takie zwyczajne<br />
interakcje są nam potrzebne. Dodają nam sił.<br />
Tej wymiany pozytywnych fluidów nie ma,<br />
gdy kontaktujemy się jedynie przez sieć. Znika<br />
gdzieś w elektronicznych synapsach Internetu.<br />
Patrzę w zadumie na pojawiające się ikonki<br />
znajomych artystów. Witamy się, a potem zadaję<br />
swoje pytanie:<br />
– Co odebrała Ci pandemia?<br />
– Mnie? – dziwi się malarka Maja Borowicz.<br />
– Absolutnie nic. Robię to samo, co robiłam<br />
wcześniej, nie widzę wokół siebie żadnych<br />
zmian. Co najwyżej więcej osób pieprzy głupoty<br />
o rzeczach, na których się nie zna, udając<br />
ekspertów. Nie zauważyłam żadnego wpływu<br />
pandemii na moje życie, ani pozytywnego, ani<br />
negatywnego. Chociaż nie… Paliwo było przez<br />
jakiś czas tańsze – śmieje się.<br />
„Teraz za to wszystko jest droższe. Musisz się<br />
przejść na zakupy.” – myślę, ale nie komentuję<br />
na głos, bo wiem, że Maja powiedziała to<br />
z przymrużeniem oka.<br />
– Przebywanie w domu to najlepszy czas<br />
na kreację – wyjaśnia Krzysztof Konopka,<br />
malarz. Jest skupiony, szuka odpowiednich<br />
słów. – Przestrzeń tworzy naszą świadomość,<br />
„uważność” jest podstawą tworzenia. Lepiej<br />
poświęcić się sztuce, niż tracić czas na osoby<br />
o niskim poziomie energii życiowej, które<br />
próbują wciągnąć nas w swój nierzeczywisty<br />
świat. Martwię się tylko tym, że „syndrom łagru”<br />
pozostanie w nas po pandemii. Przez długie lata.<br />
– Po wojennych doświadczeniach jestem gotowa<br />
każdego dnia, żeby odejść, a że jestem wierząca,<br />
to czekam na to ze spokojem – mówi pisarka<br />
i tłumaczka Joanna Stovrag.<br />
– Obawiam się tylko o dzieci i młodzież,<br />
bo przyszło im spędzać młodość – najlepszy<br />
okres w życiu – w odosobnieniu, bez kontaktu<br />
26<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Zdjęcia: Pixabay<br />
z rówieśnikami.<br />
– Pandemia odebrała mi bardzo dużo. Zawód<br />
aktora, reżysera, pieśniarza. Odebrała mi teatr,<br />
który kocham najbardziej. Sztuka sceniczna<br />
nagrana na video czy puszczona on-line nie<br />
jest teatrem ani filmem, ani nawet teatrem<br />
telewizji. Nie ma tu tej energii, jaką się<br />
otrzymuje od widza, interakcji z publicznością.<br />
Transmisje przez Internet to nie teatr. To jakiś<br />
żenujący substytut. Ale może to jest czas na<br />
przemyślenia, nabranie dystansu do życia?<br />
Nie ma tego złego, co by na dobre nie<br />
wyszło – komentuje Żanna Gierasimowa,<br />
aktorka, pieśniarka, dyrektorka teatru.<br />
Uśmiecha się lekko, jakby wbrew temu,<br />
co ją boli.<br />
– Avant Art Festival w Warszawie<br />
i wystawę we Wrocławiu. – Fotografka<br />
Monika Cichoszewska wymienia bez<br />
chwili zastanowienia, jednym tchem. –<br />
I odwołali nam lot do Portugalii na plener<br />
z modelkami.<br />
– Możliwość swobodnego podróżowania –<br />
mówi pisarz Alek Rogoziński. – To był zawsze<br />
ważny, inspirujący element mojej pracy.<br />
Nie mówiąc już o tym, że wyrwanie się na kilka<br />
dni pomagało mi zachować higienę psychiczną,<br />
przewietrzało umysł.<br />
– Ale nie napiszesz tego, co powiedziałam? –<br />
upewnia się Maja Borowicz. – Gadałam bez<br />
zastanowienia. Muszę pomyśleć, żeby to było<br />
mądre i politycznie poprawne.<br />
Zapewniam ją, że nie przytoczę jej „surowej”<br />
wypowiedzi. A potem myślę, że czemu nie?<br />
Nie wszystko musi być politycznie<br />
poprawne. Gdzie jest miejsce dla szczerości,<br />
spontaniczności? Zostawię jej oryginalną<br />
wypowiedź, bo była naturalna i autentyczna.<br />
Wyłączam komputer i patrzę w okno. Dwóch<br />
mężczyzn rozmawia ze sobą, gwałtownie<br />
gestykulując. Mają maseczki, jak nakazuje<br />
przepis, ale na brodach, jak nakazuje<br />
wygoda. Myślę o moich przyjaciołach<br />
artystach. Zazdroszczę Mai i Krzysztofowi<br />
ich spokoju, Joannie – wiary. Mam nadzieję,<br />
że już wkrótce świat wróci na zwyczajne<br />
tory i znowu zaczniemy się spotykać realnie,<br />
a nie wirtualnie. A ludzie wrócą do galerii,<br />
kin, teatrów i czytelni. Oby jak najszybciej.<br />
[JP]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
27
28<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
foto: Renata Cygan<br />
Józef Baran<br />
AUTOPORTRET Z OPUNCJĄ W TLE<br />
ocalałem<br />
choć tylu silniejszych<br />
zabiła ta potworna wrażliwość<br />
z latami wyrosła mi gruba skóra<br />
wypuściłem chitynowe pazury<br />
przetrwałem biedę borzęcką<br />
grypę azjatycką<br />
parę nerwic<br />
wylizałem się z niejednej rany<br />
z raka<br />
z wypadku ulicznego<br />
z zapicia się na amen<br />
ocalałem<br />
i doniosłem siebie<br />
do hotelowego lustra<br />
w tym słabo odpornym<br />
naczyniu światłoczułym<br />
które wypełnia się<br />
co świt<br />
kosmosem<br />
w tej kruchej łupince<br />
ulepionej ze sprzeczności<br />
narażonej na pęknięcia wstrząsy<br />
na wieczne rozsypanie się<br />
ocalałem<br />
ja homo sapiens poeticus<br />
wymierający gatunek<br />
w epoce elektronicznej<br />
mam automatyczne skrzydła<br />
zatrzaskiwane błyskawicznie<br />
w razie potrzeby<br />
w pokrowcu<br />
o barwach ochronnych epoki<br />
z latami nauczyłem się<br />
skutecznie bronić<br />
przed samym sobą<br />
strzec do siebie przystępu<br />
jak kolczasty<br />
i kłujący z wierzchu<br />
opuncji owoc<br />
ocalałem<br />
to prawie cud<br />
po wielu latach<br />
stoję w hotelowym lustrze<br />
żywy i cały<br />
dziwiąc się sobie<br />
bo przecież tyle razy wydawało mi się<br />
że nie udźwignę<br />
w tej kruchej łupince duszy<br />
zdanej na kaprysy oceanu<br />
nawet jednego dnia<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
29
30<br />
30<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Na smyczy
Narcyz II<br />
AKRYL-PIÓRKO-KREDKA-OŁÓWEK-AKRYL-PIÓRKO-KREDKA-OŁÓWEK-AKRYL-PIÓRKO-KREDKA-OŁÓWEK<br />
PIOTR KAMIENIARZ<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
31<br />
31
Jeźdźcy apokalipsy<br />
Piotr<br />
Urodził się w 1964 roku, mieszka i pracuje w Salominie (woj. lubelskie). Nie ma wykształcenia<br />
plastycznego, mimo to rysowanie i malowanie jest jego pasją. Od 1994 roku bierze udział w wielu<br />
wystawach w Polsce i za granicą. Od 1996 roku na stałe współpracował z Galerie KK w niemieckim<br />
m ie śc ie Esse n. W 2007 ro ku brał udział w w ystawie zbio rowe j, na któ re j zo bac zyć można było<br />
m.in. prace słynnego pisarza i rysownika, Rolanda Topora oraz Gottfrieda Helnweina, którego<br />
twórczością pasjonuje się Marylin Manson. Od kilku lat prezentuje swoje prace głównie w Polsce,<br />
na wystawach w galeriach oraz na aukcjach sztuki.<br />
32<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Niech nie zmyli Was kaczuszka, lalkarz, arlekin,<br />
koń na biegunach, sprzedawczyni jabłek, królowie<br />
czy kochankowie złączeni plecami „na dobre<br />
i na złe”. Baśniowy i balladowy nastrój prac Piotra<br />
Kamieniarza jest jedynie piękną maską (tak<br />
częstym motywem twórczości artysty) za którą<br />
skrywają się: okrucieństwo, ból, przerażenie<br />
i nasze wstydliwe przywary. Te poetyckie rysunki,<br />
w niepowtarzalny sposób łączą w sobie dziecięcą<br />
niewinność i mroczną seksualność. Nie unikają<br />
poruszania częstokroć drażliwych tematów tabu,<br />
jak i czułości. Całość podszyta elementami<br />
groteski pozbawia je ciężkostrawnego patosu,<br />
dojmującego dramatyzmu, czyniąc z Piotra<br />
artystę świadomego swojej sztuki, ale także<br />
niezwykle wrażliwego obserwatora drugiego<br />
człowieka i życia.<br />
Kasia Tchórz<br />
Tekst pochodzi z „sZAFy”<br />
Wystawy:<br />
1994 - Wystawa indywidualna Volkshohschule w Essen;<br />
1995 - Wystawa indywidualna Westdeutsche Allgemeine Zeitung Galerie Katholishes;<br />
1996 - początek stałej współpracy z Galerie KK Esten;<br />
1997 - Wystawa indywidualna w Miejskim Domu Kultury w Stalowej Woli;<br />
1998 - Indywidualna wystawa w Galerie KK Essen;<br />
1998 - Wystawa zbiorowa “Arbeiten auf Papier” w Galerie KK Essen;<br />
2000 - Wystawa zbiorowa “Auf den Hund gekommen” w Galerie KK, Essen;<br />
2000 - Wystawa indywidualna w Galerie Streitenfeld, Oberursel;<br />
2001 - Wystawa indywidualna “Menschen, Engel, Vögel” w Galerie Gallus Zentrum,<br />
Frankfurt am Main<br />
2001 - Wystawa zbiorowa “Markwurdige Bilder” w Galerie KK, Essen;<br />
2002 - Wystawa indywidualna “Piotr Kamieniarz - Neue Arbeiten” w Galerie KK, Essen;<br />
2003 - Wystawa indywidualna w Galerii Bohema, Kazimierz Dolny;<br />
2004 - Wystawa indywidualna w Galerii Szarej, Kraśnik;<br />
2006 - Reprezentacja Galerii KK Essen w Międzynarodowych Targach Sztuki, Köln;<br />
2007 - Wystawa zbiorowa “Spitzentreffen” (Rolad Topor, Rudi Hurzmeier, Gottfried<br />
Helnwein) Galerie Fahre Bad Saulgau;<br />
2008 - Wystawa zbiorowa “Ansichten von ich” w Galerie KK, Essen;<br />
2008 - Nominacja do nagrody w prestiżowym Międzynarodowym Konkursie Rysunku<br />
Satyrycznego “Satyrykon” Legnica, udział w wystawach Satyrykon 2008;<br />
2009 - Udział w wystawach Satyrykon 2009;<br />
2009 - Wystawa indywidualna w Gminnym Ośrodku Kultury w Trzydniku Dużym.<br />
Stała ekspozycja w Erotik Art Museum, Duisburg (Niemcy).<br />
2010 - wspołpraca z Galeria Leonardo w Kazimierzu Dolnym<br />
2011 - udział w wystawie poplenerowej w Galerii Szur w Krasnobrodzie 2015.<br />
Indywidualna wystawa Galeria KK Essen -Maskenspiele Panopktikum des Piotr<br />
Kamieniarz<br />
2015 - Wspołpraca z Galeria Art ZPAP Lublin<br />
2016 - Zbiorowa wystawa w galerii Altes Kloster -Bad Saulgau (Niemcy) 2016<br />
Reprezentowanie Galeri KK na Międzynarodowych Targach Sztuki w Karlsruhe<br />
2016 - Nominacja do nagrody - Satyrykon 2016 Legnica<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
33
Hamlet<br />
Ewa<br />
„ Artysta – tuszem, ołówkiem i kredką – stwarza groteskowe światy zamieszkałe<br />
przez wzbudzające grozę arlekiny i lalki z pustymi oczodołami”<br />
Taunus Zeitung (2000)<br />
Obrazy rodzą się same<br />
Renata Cygan<br />
Od jak dawna Pan maluje i jak to się zaczęło?<br />
Tak naprawdę zacząłem rysować w latach 90.<br />
Jeszcze jako uczeń LO nie miałem pojęcia o sztuce.<br />
Na zaliczenie z plastyki malował dla mnie mój kolega.<br />
Jakoś intuicyjnie jednak czułem, że sztuka to ogromnie<br />
ważna rzecz. Pamiętam, jak na kronice filmowej<br />
zobaczyłem obrazy Dalego i Beksińskiego. To było jak<br />
uderzenie młotkiem w głowę! Pierwsze moje rysunki<br />
to ołówek. Potem poczułem, że stanąłem pod ścianą<br />
i że muszę sięgnąć po coś innego. Od tego czasu zaczęła<br />
się moja przygoda z piórkiem.<br />
Podkreśla Pan często, że jest Pan samoukiem, że nie<br />
odebrał Pan formalnego plastycznego wykształcenia.<br />
34<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Na ten temat krążą różne opinie, wśród nich taka,<br />
że wykształcenie jest ważne, ale też może stanąć<br />
na drodze do indywidualności. Jakie jest Pana<br />
zdanie w tej sprawie?<br />
Narażę się tu trochę nauczycielom<br />
i profesorom – sam jestem nauczycielem (śmiech).<br />
Jak Pani powiedziała, jestem samoukiem.<br />
Na początku mojej drogi byłem przekonany, że nie<br />
nadaję się do szkoły artystycznej, bo nic nie umiem<br />
i nie mam zdolności w tym kierunku. Myślę, że szkoła<br />
może pomóc w walce z materią, czyli w opanowaniu<br />
dobrej, bardziej różnorodnej wiedzy z zakresu techniki.<br />
Ale tak zwanej „iskry bożej” nie wskrzesi. Istnieje<br />
nawet spore niebezpieczeństwo, że autorytet profesora
Don Kichote<br />
Uskrzydlony<br />
„Z umiłowaniem szczegółu wskazuje Kamieniarz w swych doskonałych technicznie rysunkach<br />
bolączki współczesnego świata. W swej twórczości jawi się jako poszukujący filozof.”<br />
Westdeutsche Allgemeine Zeitung (2000)<br />
może stanąć na drodze do indywidualnego rozwoju.<br />
Bo zawsze pojawia się relacja wielkiego z mniejszym,<br />
doświadczonego z niedoświadczonym, władzy<br />
i uległości. Nawet studiując germanistykę, spotkałem się<br />
z autorytarną postawą niektórych wykładowców.<br />
Bo przecież wykładowca ma zawsze rację (nawet jeśli<br />
się myli). A sztuka to przecież indywidualne spojrzenie<br />
na świat, na kolor, na kreskę. Tu nie może być ingerencji<br />
typu: tej kreski nie może tu być. Właśnie, że może, bo to<br />
jest moje spojrzenie i moje widzenie świata. Sumując,<br />
szkoła na pewno jest w stanie wykreować dobrego<br />
rzemieślnika, ale czy artystę? Nie sądzę. Ale nie jestem<br />
żadnym autorytetem w tej dziedzinie. To tylko takie moje<br />
własne przemyślenia i obserwacje. Nawet jeśli się ma<br />
talent, to bez pracy i tak z tego nic nie będzie.<br />
A pracując bez pomocy nauczyciela, na pewno jest<br />
wolniej, mozolniej, ale i jest większa satysfakcja,<br />
że osiągnęło się coś samemu. Dla mnie jest to ważne.<br />
Ja sama jestem samoukiem, więc znam to zagadnienie<br />
z „własnego podwórka”. Zgadzam się z Panem w tej<br />
kwestii, ale u mnie czasami pojawia się frustracja,<br />
że trzeba wyważać otwarte drzwi, mozolić się<br />
w pojedynkę nad rzeczami, które dla innych mogą być<br />
oczywiste. Ale to prawda – satysfakcja tym większa.<br />
Jak nazwałby Pan swój styl malarski? Surrealizm?<br />
Realizm magiczny?<br />
Nie wiem… Surrealizm to moja pierwsza<br />
fascynacja sztuką. Realizm magiczny? Nie wiem...<br />
Realistycznie nie rysuję. Pokazuję świat realny,<br />
przefiltrowany jednak, widziany moimi oczami.<br />
Ale magii tam chyba nie ma?<br />
Moim zdaniem jest tam dużo magii…<br />
Tylko ja jej nie widzę To realistyczny, ale<br />
zamaskowany, zniekształcony świat, przedstawiony<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
35
Gorzka miłość<br />
to u mnie odbywa się to chyba na zasadzie, (jak<br />
kiedyś śpiewał Lubomski): Mam ręce w kieszeni,<br />
a kieszenie jak ocean, powoli chodzę i rozglądam<br />
się. Obrazy rodzą się same. Po prostu tak mam —<br />
— nie wiem skąd. Nie potrzebuję żadnych dopalaczy<br />
czy stymulatorów. To jest we mnie. Pewne rzeczy<br />
się ma albo nie. Tak samo jest ze specyficznym<br />
patrzeniem na świat.<br />
Pana obrazy mają niesamowite, oryginalne tytuły.<br />
Czy tytuł rodzi się przed czy po powstaniu obrazu?<br />
Czy dzieło jest starannie zaplanowane<br />
i przemyślane przed chwyceniem za ołówek,<br />
czy daje się Pan ponieść emocjom i to ręka<br />
Pana prowadzi?<br />
„ W świecie rysunków Piotra Kamieniarza<br />
wszystko kręci się wokół seksualności i śmierci.<br />
Ten polski artysta obchodzi się z tematem tabu<br />
w sposób bezceremonialny.”<br />
Westdeutsche Allgemeine Zeitung (1998)<br />
nieco przewrotnie, trochę z humorem. Humor czy<br />
groteskowe postacie są po to, żeby rozładować ciężkość<br />
tematu. Myślę, że poczucie humoru to podstawa ludzkiej<br />
egzystencji. Nie pozytywne patrzenie na świat, lecz<br />
patrzenie właśnie z poczuciem humoru.<br />
Pomijając Pana doskonałość warsztatową (która jest<br />
oczywista) tworzy Pan w swojej sztuce wspaniały,<br />
intrygujący świat. Każdy z obrazów jest odrębną historią,<br />
zostawiającą jednak szeroko otwarte drzwi<br />
do interpretacji. Skąd się biorą te historie?<br />
Dobre pytanie. Co do doskonałości warsztatu to<br />
bym mocno polemizował. Jeśli zaś chodzi o historie,<br />
36<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Najczęściej wiem, co mam rysować. Jeśli<br />
nie wiem, to siadam, biorę kartkę papieru i już<br />
po pierwszych kreskach zaczynam wiedzieć, co<br />
z tego będzie. Na początku może być jeszcze forma<br />
niewiadoma, natomiast treść jest jak najbardziej<br />
jasna. Oczywiście czasami coś do tego dochodzi,<br />
co rozwija rysunek. To samo z tytułem. Tytuł też<br />
mam w głowie, jeszcze przed rozpoczęciem pracy,<br />
ale, jak Pani zauważyła, moje rysunki stwarzają pole<br />
do interpretacji, to i tytuł może się zmieniać, żeby<br />
dobrze korespondował z obrazem. Nie wiem, czy<br />
dobrze jest nadawać tytuły, bo to jest sugerowanie<br />
interpretacji dla odbiorcy. U Beksińskiego trochę<br />
jednak brakowało mi tytułów, jako podszeptów<br />
do interpretacji. Ale może trzeba się trochę wysilić<br />
i bardziej zdać na własne myślenie? Nie wiem,<br />
co lepsze. Chyba wybrałem drogę pośrednią,<br />
starając się nadawać tytuły nie do końca oczywiste.<br />
Ale może mi się tak tylko wydaje?<br />
No właśnie, porównywano Pana prace do<br />
malarstwa Dudy-Gracza, Stasysa Eidrigeviciusa,<br />
Topora czy Beksińskiego. Kto jest Pana mistrzem?<br />
Co lub kto Pana inspiruje?<br />
To nawet chyba jest komplement, jeśli<br />
jest się porównywanym do Mistrzów. Myślę,<br />
że jakakolwiek twórczość zazwyczaj ma swoje<br />
korzenie w fascynacjach, może nawet w sumie<br />
fascynacji. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś, kto<br />
pisze książki, nie przeczytał w życiu żadnej książki.<br />
Wydaje mi się, że na początku drogi szukamy<br />
jakiegoś ideału, mistrza, czasem jest ich kilku.<br />
Potem w trakcie tej podróży dochodzi się do czegoś<br />
własnego, czego byśmy nie osiągnęli bez tych<br />
fascynacji. Nie można ruszać w podróż, zaczynając<br />
od środka albo od kresu podróży. Mój galerysta<br />
w Niemczech, który przyjaźnił się z R. Toporem,<br />
stwierdził, że jesteśmy mentalnie podobni, mamy<br />
podobne poczucie humoru, ale kreska jest zupełnie<br />
inna. Beksiński to fantastyczna kreska w rysunkach,<br />
Duda Gracz – fantastyczne plamy. Mówię to
oczywiście przez mój punkt widzenia. Do tego<br />
dochodzi jakiś indywidualny, wolny sposób patrzenia<br />
na świat. Na marginesie powiem (nawiązując trochę<br />
do wcześniejszego pytania), że takie fascynacje<br />
wpływają lepiej na twórczość niż sugestie profesorów<br />
na Akademii. Dowodem na to może być E Schiele,<br />
którego wyrzucono z akademii, a był niesamowitym<br />
malarzem. Nie wiem, czy mam jednego Mistrza.<br />
Fascynują mnie różni ludzie sztuki, ale nigdy pod<br />
kątem techniki, bardziej ich twórczości w ogóle i jak<br />
ona na mnie działa.<br />
Jest Pan niezwykle skromnym, pełnym pokory<br />
człowiekiem, choć odniósł Pan już wiele<br />
artystycznych sukcesów, miał Pan sporo wystaw<br />
w Polsce i za granicą, sprzedaje Pan swoje obrazy na<br />
całym świecie. Która wystawa była najważniejsza?<br />
Nie lubię zarozumiałych ludzi i sam nim nie<br />
jestem. Nie mam takiej potrzeby. Ponadto ktoś mądry<br />
powiedział, że zarozumiali ludzie najczęściej nie mają<br />
powodu do tego, żeby nimi być. Pokora jest, moim<br />
zdaniem, ważna. Nie jesteśmy pępkami świata i nie<br />
jesteśmy the best of the best. Im dłużej człowiek<br />
czegoś się uczy, tym bardziej zdaje sobie sprawę,<br />
jak dużo ma do nauczenia. Ta świadomość, że się mało<br />
wie i mało umie, popycha do tego, żeby starać się<br />
jeszcze bardziej i pracować jeszcze ciężej.<br />
To prawda, miałem kilka wystaw. Wystawy,<br />
ich ilość, nie jest jednak wyznacznikiem wielkości<br />
i talentu, czy nawet włożonej pracy artysty. Można<br />
nie mieć żadnej i być świetnym artystą. Myślę, że to<br />
kwestia potrzeby zaistnienia w świecie artystycznym.<br />
W obecnych czasach można dzielić się swoją sztuką,<br />
nie ruszając się z domu. Świat idzie do przodu,<br />
większość życia płynie w sieci, ale żywe wystawy są<br />
jednak czymś, co podnosi ważność artysty w oczach<br />
(zwłaszcza) kupującego. Podobnie wykształcenie,<br />
miejsce wykształcenia czy nazwisko profesora.<br />
Czasami mam wrażenie, że dla niektórych sztuka<br />
to tylko lokata kapitału albo chęć posiadania<br />
oryginalnego przedmiotu w domu. Często wcale to nie<br />
wynika z miłości do sztuki. Jest to towar luksusowy,<br />
więc ludzi mniej zamożnych po prostu na nią nie stać,<br />
mimo że ją naprawdę kochają. Cóż, jak to Niemcy<br />
mówią: „życie jest twarde, ale za to niesprawiedliwe”<br />
Moja pierwsza zbiorowa wystawa miała<br />
miejsce w galerii KK w Essen. To było wyborowe<br />
towarzystwo, śmietanką tej galerii byli: R. Topor,<br />
G. Helnwein, V. Stelzmann. J. Grutzke i inni. A ja – tak<br />
prosto z ulicy. To było dla mnie niezwykłe przeżycie.<br />
Nie myślałem nigdy, że znajdę się w tak doborowym<br />
towarzystwie. W galeriach w Polsce rzadko się to<br />
zdarza. Pierwsze pytanie, jakie mi zadano w galerii<br />
w Krakowie, to „Czy studiował pan na ASP?” Jeśli<br />
odpowiedź brzmiała „nie”, to nie było nawet oglądania<br />
Salome III<br />
obrazów. Podobnie w Warszawie. Ludzie w galeriach nie<br />
zadają sobie nawet trudu, by poznać twórcę. Nie mają<br />
w sobie ciekawości, żeby zobaczyć, co kryje się w teczce<br />
człowieka, który chce im coś pokazać. Nawet dla zabicia<br />
nudy. Ale czasem (rzadko, bo rzadko) zdarzają się galerie<br />
otwarte na artystów z tzw. ulicy.<br />
Spotkałam się ze stwierdzeniem, że Pana prace budzą<br />
lęk. Na pewno są niepokojące, złowieszcze, nawet<br />
czasem upiorne, ale dzięki temu przemawiają wprost<br />
do uczuć, bo jednocześnie są bardzo wyraziste,<br />
poruszające i zapadają w pamięć. Jednym słowem –<br />
– nie można przejść obok Pana twórczości obojętnie.<br />
To chyba największy komplement dla artysty?<br />
Tak, to niesamowity komplement. Nie bardzo<br />
jednak rozumiem, czemu budzą grozę. Na pewno nie jest<br />
to dobrze, jeśli chce się takie obrazy sprzedawać. Ludzie<br />
bardziej lubią pozytywne, milutkie i ładniutkie rzeczy.<br />
To, o czym Pani powiedziała, tzn. o tej grozie w moich<br />
obrazach, to myślę, że jest to argument przemawiający<br />
37<br />
37<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Wycieczka konna<br />
38<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
za tym, że nie jest to jednak realizm<br />
magiczny, który, przynajmniej mnie,<br />
kojarzy się z pogodnym, bajkowym<br />
nastrojem pozbawionym treści z tzw.<br />
pazurem lub bez treści w ogóle.<br />
Zdradzi nam Pan sekrety techniczne?<br />
Jak przebiega proces powstawania<br />
obrazu od strony czysto technicznej?<br />
Ja podchodzę do rysowania<br />
i malowania intuicyjnie i prawie zawsze<br />
eksperymentuję. Jeśli w czerni i bieli<br />
czuję się jak ryba w wodzie, to w kolorach<br />
trochę jak dziecko we mgle. Zaletą tego<br />
jest, że wciąż jest dużo rzeczy do odkrycia.<br />
Zasadnicze środki to akryl, piórko i kredki<br />
akwarelowe lub nawet farba akwarelowa.<br />
Rysunek powstaje na moim ulubionym<br />
papierze – fabriano accademia 200 mg.<br />
Najpierw powstaje szkic, na to nanoszę<br />
farbę akrylową „biel antyczna”. Później<br />
przychodzi piórko, kredka, Ścieranie<br />
nożykiem powstałego obrazu, potem<br />
znów nanoszenie kolejnej warstwy.<br />
Słowem – zabawa jest przednia.<br />
Jak długo powstaje jeden rysunek?<br />
Kiedyś trwało to dłużej, teraz mam<br />
więcej wprawy. Technika, którą uprawiam,<br />
jest dość czasochłonna, precyzyjna.<br />
Ponadto nie można się spieszyć.<br />
Średnio to ok. trzy dni w zależności od tego,<br />
ile się dzieje na obrazie. Ostatnio pracuję<br />
w formacie 63×45 cm, który jest dla mnie<br />
idealny, bo nie czuję znużenia pracą,<br />
a można więcej narysować.
Zalotnicy<br />
„Życiu i miłości towarzyszą nieodłącznie okrucieństwo, poniżenie i cierpienie.<br />
Mroczne rysunki artysty ukazują otchłanie ludzkiej egzystencji.<br />
Wiele spośród jego prac zawiera wyłącznie rysy przerażenia.<br />
Jednak od czasu do czasu przebłyskują z nich elementy komizmu,<br />
które ujmują całości nieco ciężaru i dramatyzmu”<br />
Frankfurter Rundschau (2001)<br />
Czy wierzy Pan w wenę?<br />
Wena? A co to takiego?<br />
Wróćmy do prezentowania prac w warunkach<br />
wirtualnych. Wiem, że przedstawia Pan swoje<br />
obrazy na Facebooku. Jaka jest Pana opinia na<br />
temat mediów społecznościowych?<br />
Internet daje niesamowite możliwości<br />
pokazywania swoich prac. Artysta nie potrzebuje,<br />
na dobrą sprawę, galerii, żeby być oglądanym.<br />
Kiedyś, dla ludzi mieszkających z dala od galerii,<br />
od większych miast, pozostawała przysłowiowa<br />
szuflada. Teraz, mieszkając na końcu świata, nawet<br />
w maleńkiej wiosce, można zaprezentować swoją<br />
twórczość na całym świecie. Bez wychodzenia z domu.<br />
To jest niesamowite z różnych względów. Do galerii<br />
przychodzą nieliczni, najwięcej na wernisaż, ale wciąż<br />
mówimy tu o niewielkiej liczbie odwiedzających.<br />
W Internecie nasze prace widzi tysiące ludzi. I nawet<br />
nie chodzi tu o sprzedaż, ale o uczucie, że jest się<br />
oglądanym, że nasza sztuka dociera do szerokiej<br />
publiczności. To motywuje i jest dla każdego artysty<br />
bardzo ważne, bo nie tworzymy dla siebie. Nawet<br />
mieszkańcy mojej miejscowości dowiedzieli się<br />
właśnie z Internetu, że jestem artystą.<br />
Dziękuję za rozmowę. [RC]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
39
UKOCHANA<br />
Urzekła go<br />
na pierwszej randce<br />
I chociaż<br />
była zimna<br />
wyzuta z wrażliwości<br />
bez choćby jednego<br />
miłosnego drżenia –<br />
od zawsze<br />
go zachwycała<br />
Miała bowiem w sobie<br />
ogromną moc<br />
a przed sobą –<br />
przepaść<br />
Mijały dni<br />
zmieniały się pory roku<br />
upływały lata –<br />
a on<br />
każdego dnia<br />
przychodził<br />
i powierzał jej<br />
swoje tajemnice<br />
MAREK WOŁYŃSKI<br />
Kiedy już był bardzo stary<br />
słaby i schorowany<br />
spotkał się z nią<br />
ostatni raz<br />
Wtedy<br />
po raz pierwszy<br />
się przytulił<br />
wypowiadając<br />
jedno jedyne zdanie –<br />
zawsze cię kochałem<br />
Chwilę później<br />
umarł<br />
A skała pękła<br />
i urodziła źródło<br />
ZMIERZCH<br />
Jakbyś czuł<br />
że jest ciebie<br />
coraz mniej<br />
a twój świat<br />
cały czas<br />
się kurczy<br />
i kawałek po kawałku<br />
znika wszystko<br />
co kochałeś<br />
i nie ma już niczego<br />
do pokochania<br />
Jakbyś<br />
był samotnym drzewem<br />
które już się poddało<br />
i jesienią zrzuca<br />
ostatnie liście<br />
CHMURNOŚĆ<br />
Tyle deszczu<br />
z nieba<br />
ile kropli<br />
w słowach<br />
o nim<br />
a w myślach<br />
wciąż za mało<br />
słonecznych<br />
promieni<br />
by nimi<br />
niebo<br />
przeniknąć<br />
40<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
JESIENNA RANDKA Z WIATREM<br />
Dziewczyna ma włosy rozwiane –<br />
z wiatrem rozmawia o miłości<br />
Wiatr<br />
skrzydłami podpiera<br />
deski skrzeczącego pomostu<br />
Ona wodę z jeziora<br />
podnosi do ust<br />
a później obmywa twarz<br />
On po jeziorze przebiega<br />
i fale w pięciolinie zamienia —<br />
na nich nuty układa<br />
z liści rozebranych drzew<br />
Jeszcze nocą<br />
chór ptaków<br />
o tym śpiewa<br />
Kwiaty płatki tulą<br />
do samego świtu<br />
ZAMKNIĘCI W DŁONIACH<br />
Zakochani<br />
zamiast łez<br />
mają w oczach krople rosy –<br />
a w nich<br />
kolory ogrodów<br />
Kosztują siebie<br />
jak soczysty owoc<br />
Zamykają się wtedy<br />
dłońmi<br />
i cząstka po cząstce<br />
obierają<br />
Środek<br />
smakuje im zawsze<br />
najbardziej –<br />
KATHARSIS<br />
Zerwałem maskę z twarzy<br />
Wysypały się<br />
jak spod kory starego drzewa –<br />
ruchliwe kłamstewka<br />
kawałki spróchniałej hipokryzji<br />
a nawet resztki zmurszałego<br />
wstydu<br />
I już po chwili usłyszałem<br />
krzątającą się<br />
z radosnym śpiewem<br />
po wysprzątanym domu<br />
duszę<br />
no i smakują pestki<br />
bez których nie byłoby<br />
kolejnych<br />
pokoleń<br />
zakochanych<br />
Zdjęcia: Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
41
CZARNOBYLSKA<br />
Śledztwo:<br />
modlitwa<br />
Stanisław Lem w kryminalnej odsłonie<br />
SWIETŁANA<br />
ALEKSIEJEWICZ<br />
Rok 1986, 26 kwietnia,<br />
godzina 1.23. Miasto Prypeć na<br />
Białorusi sąsiadujące z ukraińskim<br />
Czarnobylem. Strażacy, w tym<br />
młody chłopak dopiero po ślubie,<br />
zostali wezwani do pożaru<br />
w elektrowni. Zrzucali<br />
radioaktywny grafit z dachu.<br />
Łopatami. Bez kombinezonów<br />
ochronnych.<br />
Białoruś. Biała Rosja. Wszyscy<br />
słyszeli o Ukrainie i Czarnobylu,<br />
nikt nie słyszał o Białorusi. Musimy<br />
jeszcze opowiedzieć o sobie.<br />
Tak Swietłana Aleksiejewicz<br />
zaczyna swój reportaż.<br />
Historia zaczyna się<br />
zwyczajnie. Młoda kobieta miała<br />
rano pojechać do rodziców na<br />
sadzenie kartofli. W nocy jej<br />
mąż (strażak) został wezwany do<br />
pożaru. Nic w tym niezwykłego.<br />
Nie pierwszy to raz. Ot wezwanie,<br />
jak każde inne. A jednak tym<br />
42<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
razem było inaczej. Zupełnie<br />
inaczej. Rano ogłoszono<br />
ewakuację, a jej mąż nie wrócił<br />
do domu. Szybko się okazało,<br />
że Wasilij został napromieniowany<br />
i trafił do szpitala razem ze swoimi<br />
kolegami. Pobiegła, ale tam<br />
milicja, nie wpuszczali. Znajoma<br />
lekarka powiedziała, że muszą pić<br />
dużo mleka, więc pojechała na<br />
wieś i kupiła mleko. Takie prosto<br />
od krowy. A potem znowu pod<br />
szpital i płakać, błagać, prosić.<br />
Jakaś pielęgniarka się zlitowała<br />
i wpuściła ją na oddział po<br />
kryjomu. Chłopcy byli w dobrej<br />
kondycji. Śmiali się, żartowali,<br />
puszczali oko do Wasi, że ładną<br />
ma żonę i taką troskliwą. Ulżyło<br />
jej, że nie jest tak źle, jak niektórzy<br />
mówili. Nosiła mu mleko,<br />
gotowała zupy. Ale stan Wasilija<br />
się pogarszał. Już nie mógł jeść<br />
ani pić. Strażacy zaczęli umierać.<br />
Pierwszy był Szaszenok. Po nim<br />
inni. Wasilij umierał w foliowej<br />
klatce. Nikt tam nie chciał<br />
wchodzić, nawet pielęgniarki.<br />
Bały się. Ona wchodziła<br />
i zmieniała mu bandaże, które<br />
odchodziły razem ze skórą.<br />
Kiedy strażacy umarli, ze szpitala<br />
wyrzucono cały sprzęt. Skuto<br />
nawet tynki. Bo napromieniowane<br />
ciało jest zagrożeniem dla innych.<br />
Nadal promieniuje.<br />
Wtedy mówiło się i dziś<br />
się mówi, że zawinili ludzie. Jakieś<br />
dziwne eksperymenty w nocy<br />
robili i przez to bieda wyszła.<br />
To gadanie, a fakty?<br />
Cały świat stosuje<br />
podobne normy techniczne.<br />
Po każdym większym remoncie<br />
wymaga się ruchu próbnego<br />
na 110% wydajności nominalnej.<br />
Dotyczy to zarówno niewielkich<br />
kotłów gazowych, bloków<br />
elektrowni konwencjonalnych
jak i reaktorów jądrowych.<br />
Tak też było w Czarnobylu.<br />
Wykonano remont układu<br />
chłodzenia bloku nr 4 i przepisy<br />
wymagały przeprowadzenia próby.<br />
Zrobiono ją w nocy, 26 kwietnia<br />
1986 roku, kiedy zapotrzebowanie<br />
na moc jest najmniejsze (i można<br />
odłączyć blok od sieci).<br />
Z powodzeniem osiągnięto 110%<br />
mocy nominalnej, co odnotowano<br />
w dokumentach, i zaczęto<br />
zmniejszać intensywność reakcji<br />
poprzez zanurzanie prętów<br />
grafitowych w rdzeń reaktora.<br />
Do dziś nie wiadomo do końca<br />
dlaczego reakcja łańcuchowa<br />
zamiast się wyciszać, wzrosła.<br />
Po jakimś czasie reaktor<br />
nr 4 osiągnął moc 20 GW<br />
(z nominalnych 6 GW) i nadal<br />
się rozpędzał. Pręty grafitowe<br />
(służące reakcji jak hamulec<br />
w samochodzie) stopiły się,<br />
a temperatura rdzenia wciąż<br />
rosła. Wydano jedyną możliwą,<br />
racjonalną dyspozycję: zwiększyć<br />
ilość wody chłodzącej. A jednak<br />
temperatura rdzenia była<br />
tak wysoka, że woda (H2O)<br />
rozszczepiła się na tlen i wodór,<br />
który następnie wybuchł.<br />
Tak to wyglądało w skrócie.<br />
Na Białorusi zostało<br />
napromieniowanych 485 wsi,<br />
23% kraju zostało skażone.<br />
8553 likwidatorów zmarło<br />
wskutek choroby popromiennej,<br />
w tym Wasilij, bohater<br />
opowieści.<br />
Czarnobylska modlitwa,<br />
to książka o niezwykłych<br />
ludziach. Nie papierowych<br />
i zmyślonych, tylko o<br />
prawdziwych bohaterach,<br />
którzy poświęcając własne<br />
życie zapobiegli ekologicznej<br />
katastrofie i uratowali wiele<br />
istnień ludzkich. Gdyby grafit<br />
dostał się do ziemi, do wód<br />
gruntowych… Lepiej o tym nie<br />
Rysunek: Piotr Kamieniarz<br />
myśleć. Nie zapomnijcie oddać<br />
hołdu prawdziwym bohaterom.<br />
Zwykłym chłopakom z: Ukrainy,<br />
Białorusi, Rosji. Wielu z nich<br />
wiedziało, co się z nimi stanie.<br />
Nie wszyscy byli nieświadomi.<br />
A mimo to szli z łopatami, żeby<br />
usuwać grafit. Dla swoich kobiet<br />
i dzieci. Dla nas i dla naszych<br />
dzieci. Nie ma większego męstwa.<br />
Nie karabin, ale łopata jest<br />
atrybutem bohatera.<br />
Czarnobylska modlitwa, to też<br />
książka o miłości. Tej prawdziwej,<br />
wielkiej. Takiej, co jest w mleku<br />
prosto od krowy i domowych<br />
zupach, choć on już nie mógł<br />
jeść. Ale Ludmiła musiała przecież<br />
coś robić. Jakoś pomóc. Robiła<br />
co mogła, co umiała. Gotowała<br />
zupy, a potem zmieniała bandaże<br />
i modliła się...<br />
Po prostu polecam. [ML]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
43
F O T O G R A F I A<br />
Pio tr Le c zkowski uro dzo ny w Warszawie<br />
w 1971 r. Studiował na Wydziale Architektury<br />
Politechniki Warszawskiej. Przy wyborze drogi<br />
zawodowej zwyciężyła jednak jego pasja do<br />
projektowania graficznego i fotografii. Od ponad<br />
20 lat zajmuje się grafiką (jako właściciel<br />
i dyrektor artystyczny agencji reklamowej Formacja.pl)<br />
oraz fotografią architektury i wnętrz.<br />
Od wielu lat zajmuje się również fotografią artystyczną.<br />
Jej bohaterami są tancerze, szczególnie<br />
tancerze klasyczni. Ma szczęście i wielki honor<br />
współpracować z najważniejszymi nazwiskami<br />
polskiej sceny tańca, w szczególności członkami<br />
Polskiego Baletu Narodowego.<br />
Prace Piotra Leczkowskiego zostały wielokrotnie<br />
nagrodzone i wyróżnione na międzynarodowych<br />
konkursach fotograficznych. Ostatni<br />
sukces to wygrana Sony World Photography<br />
Awards – Poland National Awards 2019r. –<br />
konkursu znanego w branży jako Oscary fotografii.<br />
Fotografie Piotra zyskują uznanie nie tylko<br />
wśród jury konkursów. Swoim pięknem<br />
pobudzają zmysły zarówno samych tancerzy,<br />
jak i osób niezwiązanych z tańcem.<br />
Jego prace trafiają do kolekcjonerów sztuki<br />
w Polsce i za granicą.<br />
Tancerka: Marta Bart<br />
44<br />
44<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
P I O T R<br />
LECZKOWSKI<br />
Tancerka: Dominika Krzymowska<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
45<br />
45
Tancerka: Yuka Ebihara<br />
46<br />
46<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
PIOTR<br />
FOTOGRAF tańca<br />
LECZKOWSKI<br />
Zacząłeś fotografować już w liceum, po czym porzuciłeś<br />
tę czynność na 15 lat. Jednym z powodów był fakt,<br />
że (jak powiedziałeś) aparat odgradza od życia,<br />
że koncentrując się na robieniu zdjęć, nie czuje się<br />
tego, w czym się uczestniczy.<br />
Dlaczego więc wróciłeś do fotografii?<br />
Wróciłem, bo myślę obrazami. Fotografia daje mi<br />
możliwość wypowiedzi i bardzo za nią tęskniłem.<br />
Prawdą jest, że nie odłożyłem aparatu zupełnie<br />
na tych 15 lat. Miałem krótkie powroty i odwroty,<br />
fotografowałem rodzinę, robiłem zdjęcia w podróży.<br />
Jednak już nie noszę aparatu zawsze ze sobą, jak kiedyś.<br />
Wróciłem do fotografii jako przyjemności samej w sobie.<br />
I to całkowicie zmienia postrzeganie.<br />
Znalazłeś swoją niszę w postaci fotografii ruchu<br />
i tańca. Jak długo poszukiwałeś swojego tematu?<br />
Czy pamiętasz, co Cię skłoniło do pójścia w tę stronę?<br />
Powrót do fotografii nastąpił trochę z potrzeby<br />
zawodowej – zacząłem fotografować architekturę.<br />
Długi czas czułem się zaspokojony jako fotograf,<br />
ale potem okazało się, że brakuje mi czegoś więcej.<br />
Tu przypadek sprawił, że zacząłem się więc umawiać<br />
na sesje “beauty”. Zdjęcia były nawet ok, ale miałem<br />
poczucie, że te fotografie nie do końca stroją ze mną.<br />
To nawet trudno ująć mi w słowa, ale nie miałem sto<br />
procent pewności, że robię to, czego pragnę. Nie był<br />
to oczywiście czas zmarnowany, miałem dużo radości<br />
i bardzo rozwinęły się moje umiejętności. Nauczyłem się<br />
pracy w studio fotograficznym, współpracy z modelami,<br />
improwizacji na planie. W końcu, idąc dalej tą ścieżką,<br />
trafiłem na pierwszą tancerkę – Natalię. I po raz<br />
pierwszy w życiu poczułem, że jestem na swoim miejscu.<br />
No właśnie, z wykształcenia jesteś architektem,<br />
zajmowałeś się robieniem zdjęć urbanistycznych,<br />
to trochę odległe od fotografii tańca?<br />
Tak, obiekty architektoniczne są cierpliwe, nie zmieniają<br />
swojego położenia i, przede wszystkim, nie onieśmielają.<br />
Ale okazuje się, że mają też wiele wspólnego.<br />
Światło potrafi wydobyć z nich ich zalety. Zarówno<br />
budynek, jak i wyrzeźbione ciało pokazują swoje piękno<br />
odpowiednio oświetlone. Zasady kompozycji również są<br />
uniwersalne, więc ten przeskok nie jest tak odległy,<br />
jak może się wydawać. Dla mnie największa różnica<br />
to kontakt. Z budynkiem ciężko się zaprzyjaźnić.<br />
Wspomniałeś, że myślisz obrazami. Powiedziałeś też:<br />
„Fotografuje się okiem, a nie aparatem”. Co to oznacza?<br />
Tu przypomniał mi się świetny film Amator z Jerzym<br />
Stuhrem w roli głównej: główny bohater – fotograf –<br />
w kluczowych życiowych momentach widział je właśnie<br />
kadrami, które wyznaczał sobie dłońmi.<br />
W tym wypadku nie płynęła z tego pozytywna historia,<br />
ale coś w tym jest…<br />
Tak, fotografia jest bardzo głęboko zespolona ze mną,<br />
na co dzień „fotografuję okiem” – nie noszę przy sobie<br />
aparatu, a tego w komórce używam niezwykle rzadko,<br />
ale bardzo często łapię się na tym, że przymykam oko,<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
47 47
Tancerka: Nathalie Sonnenschine<br />
FOTOGRAFIA<br />
TAŃCA<br />
to trochę praca snajperska –<br />
muszę wiedzieć, kiedy nacisnąć<br />
spust, by sfotografować<br />
dokładną, doskonałą pozę.<br />
48<br />
48<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
M oja fotografia<br />
bierze się z podziwu<br />
dla niezwykłych<br />
możliwości ludzkiego ciała,<br />
dla harmonii.<br />
Tancerka: Polina Rusetskaya<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
49<br />
49
Bardzo<br />
wa żne<br />
jest<br />
k a żde,<br />
na jdrobniejsze<br />
ustawienie<br />
cia ł a.<br />
Pr awid ł owa<br />
poz ycja<br />
stopy,<br />
d ł oni,<br />
odpowiednie<br />
w ykręcenie,<br />
k ąt<br />
uniesionej<br />
nogi.<br />
50<br />
50<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Tancerka: Lillet Lamour
komponuję kadr w głowie. Niektórzy znajomi<br />
to zauważyli i jest to nawet powód do żartów.<br />
„Jak wyszłam?”– pyta mnie czasem ukochana.<br />
Niekiedy obcy ludzie zwracają uwagę, że jakoś<br />
dziwnie na nich patrzę.<br />
„Fotografowanie tańca jest wymagające<br />
i obnażające. Nie wystarczy być dobrym<br />
fotografem. Taniec, oprócz tego, że musi być<br />
pięknie sfotografowany, to przede wszystkim<br />
musi być poprawnie sfotografowany” – co to<br />
oznacza dla Ciebie jako fotografa?<br />
Gdy zacząłem fotografować tancerzy moim<br />
przekleństwem był brak głębszej wiedzy<br />
z zakresu baletu. Nie zdawałem więc<br />
sobie sprawy, jak bardzo ważne jest każde,<br />
najdrobniejsze ustawienie ciała. Prawidłowa<br />
pozycja stopy, dłoni, odpowiednie wykręcenie,<br />
kąt uniesionej nogi. Robiłem zdjęcie dla<br />
mnie idealne: piękna kompozycja, idealnie<br />
uchwycona poza, a mój model nie dość, że nie<br />
był zachwycony, to nie pozwalał na publikację,<br />
bo np. w skomplikowanej pozycji układ palców<br />
dłoni był absolutnie nie do przyjęcia.<br />
To może być frustrujące. Co ułożenie małego<br />
palca zmienia w postrzeganiu pięknej,<br />
skomplikowanej pozycji ciała w skoku<br />
szpagatowym?! Ale tak właśnie jest. W balecie<br />
liczy się właśnie najmniejszy detal. Dlatego<br />
każdy tancerz przez całe swoje zawodowe życie<br />
godzinami ćwiczy, powtarzając te pozycje.<br />
Tysiące, setki tysięcy powtórzeń, codziennie,<br />
by osiągnąć perfekcję. Dlatego na moich<br />
fotografiach pozy muszą być idealne. To dość<br />
rozległa wiedza, a nauczenie się jej to jak<br />
nauka obcego języka. Efektem ubocznym jest<br />
„zboczenie” w drugą stronę. Na sesji fitness czy<br />
sportowej często myślę, sprawdzając kadry,<br />
że hmm… stopa niedociągnięta, musimy<br />
poprawić to ujęcie!<br />
Opowiedz nam o projekcie „Sezon”.<br />
Teatr! Jako nastolatek chciałem zostać<br />
chemikiem i aktorem. Wiem, wiem, to są<br />
zupełnie różne drogi życiowe, ale w obu<br />
zawodach pociągała mnie „magia”. Nie<br />
odważyłem się zdawać do szkoły teatralnej,<br />
natomiast na drugim roku chemii zrozumiałem,<br />
że ten zawód nie ma w sobie nic teatralnie<br />
magicznego. Zrezygnowałem. Teatr to jest<br />
Magia! Fascynujące jest, jak z kilku drewnianych<br />
Tancerze: Masha Zhuk i Patryk Walczak<br />
listew, papieru i farby można wyczarować wspaniałe<br />
pałace. Teatr to maszyna. Jest taka fotografia, którą<br />
zrobiłem z tyłu sceny w kierunku widowni. Tam widać<br />
granicę, jaką wyznacza krawędź sceny. Widownia,<br />
eleganckie wnętrze, w którym widz ma czuć się<br />
ekskluzywnie, i wnętrze sceny – stal, aparatura, trochę<br />
jak dziewiętnastowieczne ilustracje maszynowni.<br />
Mam zaszczyt współpracować z wieloma<br />
najwybitniejszymi tancerzami Polskiego Baletu<br />
Narodowego, zapragnąłem, marzyłem o tym,<br />
by zobaczyć ich przy pracy. Jestem szczęśliwcem,<br />
bo udało mi się uzyskać zgodę na projekt<br />
dokumentujący sezon pracy baletu.<br />
Fotografowałem tancerzy na sali baletowej, tam,<br />
gdzie codziennie ćwiczą, w garderobach, podczas<br />
charakteryzacji. Fotografowałem podczas prób<br />
scenicznych, zarówno z widowni, jak i z kulis i to<br />
właśnie tam, za kulisami, znalazłem wymarzony<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
51 51
plan dla moich zdjęć. To miejsce, gdzie dzieje się drugi<br />
spektakl skąpany w niesamowitym teatralnym świetle.<br />
Świat, który w ten sposób odkryłem, był niezwykły:<br />
zawieszony pomiędzy realnym życiem a przedstawieniem<br />
scenicznym, wydawał się nawet bardziej baśniowy<br />
niż ten na scenie, a przecież to było prawdziwe życie!<br />
Zwieńczeniem projektu była wystawa „Kulisy”<br />
w Teatrze Wielkim.<br />
Odkryłam Cię na Facebooku. Wiem także, że regularnie<br />
prezentujesz swoje prace na Instagramie. Jak ważne są<br />
obecnie media społecznościowe w sztuce?<br />
Jeśli chcesz zaistnieć w tym rozpędzonym świecie, jeśli<br />
chcesz, by Twoja sztuka była rozpoznawalna, to media<br />
społecznościowe są nieodzowne. Szczególnie teraz, gdy<br />
zwyczajnie nie ma innych możliwości obcowania<br />
ze sztuką.<br />
Wygrałeś konkurs znany w branży jako Oscary<br />
fotografii. Mówię o Sony World Photography Awards.<br />
Opowiedz nam o zdjęciu, które zdobyło tę prestiżową<br />
nagrodę.<br />
Zdjęcie zostało zrobione w kulisach Teatru Wielkiego<br />
52<br />
52<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
podczas próby generalnej przedstawienia Twój Chopin.<br />
Para tancerzy Bianca Teixeira i Dan Ozeri odpoczywała<br />
między wejściami na scenę. Przedstawienie baletowe<br />
to seria wyjść na scenę. Czasem tancerz jest tam tylko<br />
minutę, ale występ jest forsowny jak sprint (dodatkowo,<br />
scena w Teatrze Wielkim jest jedną z największych na<br />
świecie – jej rozmiar to 36,5 m x 28 m!). Podszedłem.<br />
Widok, który ujrzałem, był przenikliwie piękny.<br />
Nie zauważyli mnie (to chyba wymarzony moment<br />
dla fotografa), a ja stałem oniemiały. Zapomniałem<br />
zupełnie, że mam aparat, że jestem tu, by fotografować.<br />
To była jedna z tych chwil, kiedy zupełnie zapomniałem<br />
o świecie. Trwała może kilka sekund, dla mnie bardzo<br />
długo. Prawie nie pamiętam, jak udało mi się jednak<br />
podnieść aparat do oka, jak to się stało, że mnie nie<br />
zauważyli, ale dzięki temu udało mi się uchwycić<br />
ten niezwykły moment skupienia i ciszy pomiędzy<br />
rzeczywistością a sztuką, w jakiej moi bohaterowie<br />
mieli za chwilę wystąpić.<br />
Czy dalej wysyłasz swoje zdjęcia na konkursy?<br />
Tak, jeśli zrobię zdjęcie, które jest dla mnie zachwycające<br />
(a tu poprzeczka z każdym następnym udanym<br />
zdjęciem się podnosi). Konkursy to ważna część mojego
Tancerz: Gregor Giselbrecht<br />
fotograficznego życia. Lubię ten dreszcz oczekiwania na<br />
wynik. Nagroda, bądź wyróżnienie, dodaje energii do<br />
dalszego działania. Trzeba mieć jednak nie tylko talent,<br />
ale również szczęście. Myślę, jak wielkie mam szczęście,<br />
że moja fotografia została zauważona. W tym roku na<br />
konkurs Sony nadesłano 330 tysięcy fotografii!<br />
Czy tancerze Ci pozują?<br />
Tak, moje fotografie są pozowane, co wcale nie jest<br />
łatwiejsze. To wymaga dużego skupienia zarówno od<br />
mojego modela, jak i ode mnie. Zwykle umawiamy się<br />
na 3-godzinną sesję. Może to wydawać się mało, ale<br />
przypominam, że podczas spektaklu tancerz, nawet<br />
solista, nie jest na scenie cały czas. Oczywiście, wyjścia<br />
na spektakl to w terminologii biegowej sprint, a sesja<br />
fotograficzna jest biegiem na długi dystans.<br />
Na sesję zwykle przygotowuję pomysły na ujęcia,<br />
tancerz również często ma swoje inspiracje i marzenia,<br />
co chciałby zrobić, ale są one punktem wyjścia,<br />
by tworzyć razem. To wspaniałe, że mogę pracować<br />
z tak wieloma wspaniałymi artystami, bo każdy ma inną<br />
osobowość i temperament.<br />
Czy wolisz pracę w studio, czy podczas występu na<br />
żywo, w teatrze, gdzie emocje buzują, a reakcje są<br />
nieprzewidywalne?<br />
Chyba częściej pracuję w studio, ale te dwie drogi<br />
to awers i rewers jednego medalu. Zacząłem od zdjęć<br />
studyjnych, teatr doszedł później, ale jako konsekwencja<br />
mojej drogi i fascynacji. Teraz już nie potrafię<br />
rozstrzygnąć, co wolę – jak muszę wybierać,<br />
wybieram obie drogi.<br />
Twoje zdjęcia są nieskazitelnie czyste, pozbawione tła.<br />
Głównym motywem jest postać w ruchu, widać każdy<br />
napięty mięsień, draperie stroju i emocje na twarzy.<br />
Dzięki temu Twoje prace są rozpoznawalne. Jak długo<br />
pracowałeś nad wykreowaniem własnego stylu?<br />
Od początku pracy z tancerzami interesuje mnie<br />
człowiek, jego ciało i możliwości. To powód, dlaczego<br />
umieszczam swoich bohaterów w nieokreślonej, czystej<br />
przestrzeni. Mówię – popatrzcie, to jest czyste piękno.<br />
Ogromnie mnie cieszy, że udało mi się wypracować<br />
rozpoznawalny styl.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
53<br />
53
To była jedna<br />
z tych chwil,<br />
kiedy zupełnie<br />
zapomniałem<br />
o świecie.<br />
Zwycięskie zdjęcie w konkursie<br />
Sony World Photography Awards:<br />
Poland National Awards 2019.<br />
54<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Tancerze: Bianca Teixeira i Dan Ozeri
Fotografia kolorowa czy czarno-biała?<br />
Twierdzę, że moje fotografie same wybierają,<br />
czy będą kolorowe, czy czarno-białe. Gdyby jednak<br />
ktoś policzył moje zdjęcia, to te czarno-białe będą<br />
w większości.<br />
Czy jesteś jednym z tych artystów-szczęściarzy,<br />
którzy żyją ze swojej pasji?<br />
Nie jestem pewien, czy życie z pasji jest<br />
szczęściem? Pewnie przez moment tak,<br />
ale potem prawdopodobnie przestaje to<br />
być pasją, a może zostać kalkulacją. Wyobrażam<br />
sobie, że można wpaść w pułapkę produkowania<br />
tego, co lepiej się sprzedaje. Mam to szczęście,<br />
że mogę, ale nie muszę – zarabiam na fotografii,<br />
ale mając również inne źródło dochodów, nie<br />
muszę fotografować, gdy nie mam na to ochoty.<br />
To wydaje się być zdrowe dla mojego<br />
samopoczucia. Oczywiście bardzo chętnie<br />
przyjmę stan, w którym to „nie muszę” będzie<br />
wystarczające do utrzymania rodziny.<br />
„Fotografowanie to dla mnie święto” – rozwiń,<br />
proszę, tę myśl.<br />
To wiąże się z poprzednim pytaniem – skoro<br />
fotografuję, to znaczy, że mam na to wielką<br />
ochotę i pomysł na nową realizację. Czasami<br />
jestem tym spięty, czasami zestresowany,<br />
ale to dobre cechy, świadczące o odkrywaniu<br />
czegoś nowego, twórczego. Są sesje, które nie<br />
dają mi spać na wiele dni przed zdjęciami, ale<br />
jak wchodzę do studia, wszystkie obawy mijają.<br />
Działam na 100%.<br />
Jak powstała galeria „The Fence”?<br />
Skąd ten pomysł?<br />
Pomysł zrodził się sam – skoro zamknięte są<br />
galerie, skoro odwoływane lub przesuwane w<br />
czasie są kolejne wystawy, a ludzie narzekają na<br />
brak dostępu do sztuki, to można zrobić galerię<br />
w miejscu, które w normalnych warunkach nie<br />
byłoby brane pod uwagę. W moim wypadku mini<br />
galerią stało się ogrodzenie mojego domu.<br />
Kończysz w tym roku 50 lat. Jakieś refleksje?<br />
Tancerz: EL Garouaz<br />
i może spokojniejszy. W środku ciągle jestem tym samym<br />
Piotrem, pełnym nadziei, planów, wątpliwości. Jako sposób<br />
na życie wybrałem kontrolowany dryf – daję się porwać<br />
prądom i dzięki temu dopływam w miejsca nieoczekiwane.<br />
To dla mnie bardzo ekscytujące, a doświadczenie mówi mi,<br />
że mogę być spokojny.<br />
Żyjemy w rozpędzonym świecie, w którym króluje<br />
powierzchowność i rozproszenie, w którym brak namysłu<br />
i skupienia. Jakich rad udzieliłbyś młodym, zagubionym<br />
artystom, którzy poszukują swojej drogi?<br />
Bycie artystą to nie stan portfela i ilość lajków na Facebooku,<br />
to wewnętrzna satysfakcja z tego, co robisz.<br />
Trzymaj się tego. To nie zawsze przyniesie ci wymierne<br />
korzyści, zyskasz jednak spełnienie.<br />
Czym jest dla Ciebie sztuka?<br />
Sztuka jest pięknem dla naszych zmysłów.<br />
Pięknie dziękuję za rozmowę. [RC]<br />
Wszystko, co najlepsze właśnie się wydarza.<br />
I tak od 50 lat…<br />
Niezależnie od wieku, w jakim jestem, lubię go,<br />
bo jest najlepszy. Kolejne lata sprawiają,<br />
że jestem dojrzalszy, pełniejszy od doświadczenia<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
55<br />
55
Białe<br />
Sny<br />
DARIA GALANT<br />
ESEJ<br />
O słowiańskiej wyobraźni literackiej<br />
rejonów Kurpiów Białych i moim domu.<br />
Dom, w którym mieszkam, znajduje się w Puszczy<br />
Białej, etnograficznie przynależnej do Kurpiów<br />
Białych. Dworek wraz z folwarkiem „Olchowe<br />
łąki” to niezwykłe miejsce, ponieważ granice tej<br />
posiadłości ziemskiej wytyczone są przez przyrodę w jej<br />
znaczeniu najważniejszym kulturowo – czyli w „sacrum”.<br />
Dom usytuowany jest bowiem pomiędzy rzeką i lasem,<br />
czyli dwiema przestrzeniami mediacyjnymi. Według<br />
wierzeń Słowian, a potem transformacji tej wyobraźni<br />
na folklor ludowy i jego wyobraźnię literacką, to granice<br />
dzielące przestrzeń człowieka (fizyczno-duchową) od<br />
przestrzeni niewidzialnej (tajemnej i nieznanej).<br />
Rzeka jest symbolem czasu i zmienności. Granica<br />
(koniec lub początek czegoś) na rzece – według wierzeń<br />
kulturowych – to ochrona życia i bezpieczeństwo<br />
ziemskiego trwania. To spokój, wodopój, życie. Życie<br />
dlatego, bo nie grozi susza. Płynąca woda jest bowiem<br />
symbolem przetrwania i opieki przyrody. Stwarza granicę<br />
mediacji. Na jej brzegu staje się w ważnych chwilach<br />
życia: urodziny i chrzest – początek. Oraz śmierć<br />
i przeprawa na „tamtą stronę”– koniec a zarazem<br />
początek nowego życia, nowej drogi. W wodach obmywa<br />
się ciało po chorobie, woda zmywa złą pamięć.<br />
Woda koi, przywraca pamięć i zdrowie.<br />
Granicę mojego domu od strony północnej zamyka las.<br />
Ściana zielonej toni stanowi świątynię (bożnicę według<br />
Słowian), w której do Boga modlą się ptaki swoim<br />
56<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
śpiewem, drzewa wspierają ziemię i siebie wzajemnie<br />
układem skomplikowanych korzeni. Zwierzęta kryją się<br />
w tym zielonym domu, tworząc ekosystem<br />
z rozproszonymi przez słońce mchami, duktami,<br />
ścieżkami.<br />
Las to tajemnica. Duchowość przyrody i wiara w jej<br />
moc. To też ciemność i nocna przestrzeń. Odgłosy<br />
nieznanych mieszkańców, podróże drapieżników, które<br />
wyszły właśnie na żer. Ale las to też życie – jak woda gasi<br />
pragnienie, tak las oddaje człowiekowi to, co wytwarza –<br />
– pożywienie. „(…) W palący dzień słońca (…)” 1 daje<br />
wytchnienie swoim cieniem.<br />
Pomiędzy rzeką a lasem falują łąki. Przecinają je arterie<br />
śródłąkowych strumyków, które to pojawiają się,<br />
to znikają. W zależności od pory wiosny, faz księżyca,<br />
intensywności słońca.<br />
Łąki konstytuują teren człowieka. Na nich stoi bowiem<br />
mój biały dom i owo miejsce krajobrazowo na<br />
postawienie domu było przynależne. To przestrzeń ludzi:<br />
do upraw, do spacerów, do zasiedlania, do zbierania<br />
siana. Latem wesołe, pełne kwiatów i kolorowe. Jesienią<br />
zadumane i mokre. Zimą uśpione, zaszyte gdzieś w głębi.<br />
Wczesną wiosną łąki ożywają, jak za dotknięciem<br />
czarodziejskiej różdżki. Śpiewy ptaków o świcie, wesołe<br />
1 fragment wiersza Darii Galant „Niezwykłość” z tomu Syrena słowiańska,<br />
wyd. Poligraf, 2018
OLCHOWE ŁĄKI<br />
(poemat)<br />
Przesunęły się chmury nad lasem<br />
Pociemniałe gniewem wiatru<br />
Pocieszone śpiewem ptaków<br />
Na chwilę<br />
Idziesz w tej otchłani przyrody<br />
I będziesz szedł<br />
Dopóki twoje kroki stąpają po ziemi<br />
A potem napotkasz światło<br />
Chmur słońca i łuny księżyca<br />
Zalśni<br />
Zabłyśnie<br />
Otuli jak ciepło<br />
Uniesie cię z dala od olszyn i kwiatów<br />
Zginanych przez wiatr<br />
Od słów padających jak strzały<br />
Od myśli trujących jak rozum<br />
Uniesie cię<br />
Uniesie<br />
Na skrzydłach przygodnego ptaka<br />
Umieści cię w przestrzeni<br />
Bez gwiazd<br />
I echa bez głosów<br />
Daleko<br />
(Daria Galant: Syrena słowiańska –<br />
– zbiór wierszy)<br />
przebudzanie się. Jak w bajce. Łąki te są niewątpliwie<br />
wytchnieniem dla światła i gospodarowania człowieka.<br />
Tu nie ma tajemnicy. Tu jest dynamika życia.<br />
Rzeka zamyka folwark „Olchowe łąki” ze strony<br />
południowej, a las – od strony północnej. Pomiędzy tymi<br />
granicami jest światło – wschód i zachód słońca. Dom<br />
mój ustawiony jest na osi światła: wschód–zachód i osi<br />
granicznej: północ–południe. Jest w przestrzeni świata –<br />
w centrum natury i jej struktur.<br />
WIARA<br />
Rejon Kurpiów Białych to nie tylko region etnograficzny,<br />
ale też kulturowy. Bardzo rozległy w odczuwaniu.<br />
Mieszkam na tych terenach od 1998 roku i z bliska<br />
mogłam przypatrzyć się sytuacjom kulturowym, badając<br />
je. Również podczas spotkań autorskich, dokonując<br />
Powraca chęć życia.<br />
Powrócą wraz z nią<br />
B I A Ł E S N Y<br />
swoistych wglądów w niezwykłą materię tych rzeczy.<br />
Granica pomiędzy słowiańskością a folklorem (polskością)<br />
jest niejednoznaczna. W zasadzie jej nie ma. Okalająca<br />
przyroda, wiara w świat nadprzyrodzony, bliskość zjawisk<br />
natury i trwałe wpisanie się w kontekst kulturowy<br />
obrzędów z dziedziny „zaklinania rzeczywistości”<br />
powodują, że moc wiary w duchowość natury jest tu<br />
niezachwiana. Silne związki mieszkańców Puszczy Białej<br />
z przyrodą przekazywane są z pokolenia na pokolenie<br />
i powodują swoisty stosunek człowieka do zjawisk<br />
duchowości natury. Bo burzę prosi się o spokojne<br />
odejście, ulewne deszcze (które mogą zniszczyć plony)<br />
o łagodne potraktowanie („Rzeko – zabierz swojego<br />
rozszalałego brata i ukój go lub zgań.” 2 )<br />
Wierzenia słowiańskie są tu bardzo trwałe.<br />
Przetransformowane zostały na folklor i literacką wizję<br />
2 Daria Galant: Deszcz – pieśni modlitewne.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
57
światowej niemieccy żołnierze byli wysyłani do<br />
pilnowania jej. Dlaczego? Ponoć, aby nikt nie zatruł<br />
wody… Najstarsi mieszkańcy pamiętają stojące tam<br />
patrole. I łunę księżyca, która padała niezwykłym<br />
blaskiem na stare lipy wokół studni.<br />
Tymczasem informacja jest tu powszechna, że przedtem<br />
i potem pobierano tę właśnie wodę do wykonywania<br />
chrztów, stosowano ją również jako lekarstwo, na ciężkie<br />
schorzenia. Teren mediacji z życiem.<br />
świata, lecz mają głęboką tradycję w folklorze europejskim<br />
i światowym. Przede wszystkim jest to wiara w drzewa<br />
magiczne. To czarny bez, lipa, choinka, dąb (bożnice<br />
słowiańskie).<br />
Wywary z kwiatów lipy tu do dziś stosuje się na choroby<br />
dróg oddechowych. Wierzy się, że czarny bez chroni<br />
przed złem, pomaga, uzdrawia, stanowi kadzidło. Witkami<br />
z czarnego bzu (jeszcze przed kwitnieniem) okadzano<br />
pomieszczenia przed nadejściem wiosny („Niech zimowe<br />
złe sny zwiędną, niech odejdą, niech przejdą. Radość<br />
nową wprowadzam. Czarnym bzem okadzam” 3 ).<br />
LIPY U MNIE, CZYLI „MIEJSCE MOCY”<br />
Wielkie lipy wyznaczały centra wszechświata – jak pisze<br />
w Leksykonie Znaki świata Piotr Kowalski 4 . Tym samym<br />
określały miejsca, które odpowiednie były do sprawowania<br />
sądów i odpowiednich dla społeczeństwa obrzędów.<br />
Drzewo chroniło znajdującą się przy nim studnię.<br />
A to, że studnia akurat znajduje się przy starych lipach<br />
oznaczało, że jej woda ma niezwykłe właściwości.<br />
Tak jest w „Olchowych łąkach”. Od dawien dawna<br />
znajduje się tu krąg starych lip. Ten krąg otacza właśnie<br />
studnię. Starzy ludzie mówią, że ta studnia była obdarzana<br />
szczególną troską. Do tego stopnia, że podczas II wojny<br />
3 Daria Galant: Rytuał wiosenny- czarny bez – pieśni modlitewne.<br />
4 Piotr Kowalski: Leksykon znaki świata. Wyd. PWN Wrocław- Warszawa, str. 285<br />
58<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
W moim domu znajduje się miejsce z lipami, które<br />
nazwałam „Miejscem mocy ”. Ma szczególne znaczenie.<br />
Tu naprawdę się wypoczywa, ale w sposób podnoszący<br />
energię. W sposób konstruktywny. Gdy jesteś zmęczony<br />
– usiądź pod lipami w „Olchowych łąkach”. Od razu<br />
zaczyna się chcieć działać. I umysł jest spokojny i twórczo<br />
zmotywowany.<br />
Powraca chęć życia. Powrócą wraz z nią białe sny.<br />
W opowieści o domu pomiędzy rzeką a lasem jest<br />
też miejsce na opowieść o białych snach. Ten termin<br />
usłyszałam dwa lata temu od Jana Długołęckiego –<br />
– człowieka niezwykle zacnego, erudyty, humanisty<br />
w starym stylu, polonisty, poety, społecznika. Pochodzi<br />
z terenów Puszczy Białej i chociaż mieszkał na zachodzie<br />
Polski przez długi czas, powrócił tu jednak wiele lat temu.<br />
Opowiadał mi wtedy, że ostatnio śni na biało.<br />
Czyli?<br />
„Kolory w tych snach są łagodne. Treści wspierają, nie ma<br />
tam obawy i lęku. Jest raczej wiara i nadzieja. Jest jasno.<br />
I spokój, że wszystko będzie dobrze”.<br />
– Co zrobić, by śnić „na biało” – pewnie wtedy zapytałam.<br />
A odpowiedź przychodzi za każdym razem podczas<br />
spacerów pomiędzy granicami mojego domu: lasem<br />
a rzeką.<br />
Uwierzyć w duchowość natury i pozwolić sobie na to,<br />
by być jej częścią.<br />
Śnijmy więc na biało. [DG]<br />
O autorce: Daria Galant – pisarka, poetka,<br />
dramatopisarka i reżyser. Autorka koncepcji<br />
artystyczno-filozoficznej Teoria białej emocji .<br />
Do swoich esejów i dzieł pisanych maluje<br />
obrazy i tworzy fotografię kontemplacyjną.<br />
DARIA GALANT
Zdjęcia: Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
59
Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />
MISTRZ KOTECKI<br />
BOGUCKA<br />
Miasto drewniane, wojewódzkie,<br />
dwie armie starły na popioły.<br />
Ocalał bruk na Nowogródzkiej,<br />
hrabiowski pałac i kościoły.<br />
Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />
Lat miałem pięć, a może siedem.<br />
Ach, jak zawodna pamięć ludzka!<br />
Jak jej na imię było – nie wiem.<br />
Pamiętam tylko, że Bogucka.<br />
Z Bogucką mnie łączyły sprawki<br />
i uniesienia nienazwane.<br />
Wspólne wyprawy nad sadzawkę,<br />
za internatem przedszkolanek.<br />
Zgodne milczenie o poranku<br />
i plucie na zieloną rzęsę,<br />
gdzie wygrzewały się kijanki.<br />
Malutkie, jak dziecięce szczęście.<br />
Nasz świat wyglądał, jak obrazek<br />
z pięknej historii hollywoodzkiej.<br />
I nagle plusk! Panika ważek.<br />
Na wodzie kręgi po Boguckiej.<br />
Ja, za Bogucką, plum! W płaszczyku.<br />
A potem zapalenie płucka.<br />
Dziś opisałem to w haiku.<br />
Tak mnie natchnęła ta Bogucka.<br />
*<br />
sadzawka<br />
plusk Boguckiej<br />
płoszy kijanki<br />
*<br />
Że to nie Basho? Że nie w kucki?<br />
Nie wiem. Odsyłam do Boguckiej<br />
Adam Gwara<br />
Wyrwa po ludziach. Ale o tym<br />
napiszę kiedyś. Nie chcę teraz.<br />
Dziś mam sześć lat i kilka złotych.<br />
I tuż przy Złotej mam fryzjera.<br />
Innych powoli zapominam<br />
a pana, panie Janie wskrzeszam.<br />
I nawet nie w tym tkwi przyczyna,<br />
że pan okropnie mnie uczesał.<br />
Pan sam się czesał “na pożyczkę”.<br />
Jednak nie o tym będzie mowa.<br />
Wzrokiem pan wskazał na tabliczkę.<br />
Jak dorosłego potraktował.<br />
Bo, czy się mogłem poczuć dzieckiem,<br />
gdy mi pan kazał czytać maczkiem,<br />
pan, mistrz fryzjerski, Jan Kotecki,<br />
„Proszę pluć tylko do spluwaczki”?<br />
Powtarzam często, jak zaklęcie.<br />
Słów nauczyłem się na pamięć.<br />
Tyle żyjemy, co w pamięci.<br />
Gdzie pan dziś strzyże, panie Janie?<br />
Adam Gwara<br />
60<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
PARADOKS KOTA<br />
Z KROMKĄ<br />
POSMAROWANĄ<br />
MASŁEM<br />
Kot ponoć spada zawsze<br />
na cztery łapy właśnie<br />
sprytny zwierz<br />
a kromka chleba z masłem<br />
masłem w dół<br />
(choć masz za złe)<br />
czy chcesz czy nie<br />
cóż by się stało otóż<br />
gdyby przytroczyć kotu<br />
naturze wbrew<br />
posmarowany zgrabnie<br />
masełkiem z zewnątrz ładnie<br />
do grzbietu chleb?<br />
Śmiem mniemać<br />
(znając koty)<br />
że czyniąc takie loty<br />
wylizałby<br />
masełko w kocim locie<br />
i upadł w półobrocie<br />
puszczając łzy<br />
doszłoby (nie bez racji)<br />
do antygrawitacji<br />
i zmiany ról<br />
paradoks kota z kromką<br />
wierzeniom przeczy gromko<br />
lecz bawi tłum<br />
Renata Cygan<br />
BĘDĄC NARWANĄ STARUSZKĄ<br />
kiedy już będę w takim wieku<br />
że wszystko będzie mi wypadać<br />
zadzwonię z prośbą do sąsiada<br />
by mi choć zęby pomógł wkładać<br />
a jeśli powie że się nie da<br />
że zęby trzeba wbić gwoździami<br />
zgodzę się – w końcu nie mam wyjścia<br />
przecież nie będę jeść dziąsłami<br />
a gdy się będą zbytnio ruszać<br />
bo gwoździe nagle strzelą focha<br />
pokażę zębom gdzie ich miejsce<br />
albo mi z gęby precz wynocha<br />
i wstawię sobie szczękę zgrabną<br />
lśniącą błyszczacą porcelaną<br />
na powrót stanę sie powabną<br />
i przez mężusia całowaną<br />
gdy mężusiowi też wypadnie<br />
ostatni ząbek – będzie składnie,<br />
albowiem żadną jest to męką<br />
dzielić się z mężem sztuczną szczęką<br />
Yvonne Maria Nowak<br />
Rysunki:<br />
Konrad Wieczorkowski<br />
***<br />
Po powrocie do domu pan z Faro<br />
spytał żonę: Skąd tutaj cygaro?<br />
Zza okiennej zasłony<br />
szept się rozległ stłumiony<br />
– Powiedz mu, że z Hawany, Barbaro!<br />
***<br />
Rzekła żona do Jana z Juraty:<br />
Już cię mężu spisałam na straty.<br />
Stale chodzisz pijany.<br />
Chcę rozwodu, kochany.<br />
Zdziwił się – To ja jestem żonaty?!<br />
***<br />
Na maturze Małgosi z Ponikła<br />
przydarzyła się wpadka niezwykła.<br />
Ślęcząc tępo nad testem<br />
Gosia „myślę, więc jestem”<br />
przeczytała zdziwiona... I znikła.<br />
***<br />
Mawiał grabarz z małego Kikoła:<br />
Już mnie w życiu nie cieszy nic zgoła.<br />
Wciąż się martwię o pracę,<br />
czy jej kiedyś nie stracę,<br />
a gdy w końcu ją mam, to mam doła<br />
Adam Gwara<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
61
ULA DZWONIK ,,GRY ULICZNE”<br />
Juliusz Wątroba<br />
Uwaga: bomba zegarowa!<br />
Nie znajdziesz już<br />
bezpiecznego miejsca pod słońcem<br />
i księżycem na udręczonej przez<br />
ludzi matce ziemi. Zaślepieni swoim<br />
geniuszem naukowcy bawią się<br />
w kreatorów, stwarzając a to<br />
lepszą, bo bardziej śmiercionośną<br />
bombkę, a to niewinną, choć bardziej<br />
krwawą grę komputerową. Grzebią<br />
w atomach i w genach. Wszystko<br />
to ponoć dla dobra ludzkości,<br />
ale zło musi być w równowadze,<br />
więc ludzkość ma się coraz gorzej.<br />
Bo i Nobel, wymyślając dynamit,<br />
chciał dobrze! Tak to jest, gdy chęci<br />
poznania czy zysku przesłaniają<br />
zdrowy rozsądek i zagłuszają instynkt<br />
samozachowawczy, ostrzegający<br />
przed niebezpiecznymi „zabawami”.<br />
To straszne, że ludzie tak sami<br />
siebie otumanili, że najdosłowniej<br />
baranieją! Wybaczcie poczciwe<br />
czterokopytne. Rozwój cywilizacji,<br />
zatruwającej atmosferę (w sensie<br />
dosłownym i metaforycznym),<br />
wodę i ziemię, degradującej<br />
ekosystem, od lasów, po rafy<br />
koralowe, to już coś normalnego,<br />
62<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
codziennego, nieodwracalnego…<br />
Faszerujemy się też, z własnej<br />
przecież (swa)woli (decydentów)<br />
wszelakimi truciznami z tablicy<br />
Mendelejewa – od konserwantów,<br />
po plastiki. Toksyczne związki<br />
znajdowano nawet w skorupkach jaj<br />
pingwinów na Antarktydzie. Co się<br />
jeszcze musi wydarzyć, by ludzkość<br />
przestała się samounicestwiać???<br />
Może czas pandemii to także<br />
czas dany nam na przemyślenia<br />
i opamiętanie?<br />
Nie chcę dzisiaj pisać<br />
o systematycznym, metodycznym(?),<br />
perfidnym i globalnym zabijaniu<br />
nas na raty, z wolna, nieustannie,<br />
acz skutecznie, o globalnych<br />
i lokalnych zagrożeniach, o efekcie<br />
cieplarnianym, o dwutlenku<br />
węgla, o pyłach zawieszonych,<br />
o tlenkach, o siarczkach, o ołowiu…<br />
W „konkurencjach” na najbardziej<br />
skażone miejsca zajmujemy<br />
niechlubne od lat najwyższe pozycje,<br />
mimo „dobrych zmian”, a nasz<br />
piękny kraj to czerwona plama na<br />
mapie skażeń i nie jest to powód<br />
do dumy.<br />
Chcę się podzielić<br />
niepokojem, wynikającym z zagrożeń<br />
nagłych, a niespodziewanych,<br />
wykluwających się w szalonych<br />
mózgach terrorystów różnej<br />
maści, od fanatyków religijnych,<br />
przez radykałów politycznych,<br />
po apolitycznych wariatów,<br />
materializujących się w zamachach,<br />
wybuchach, czy innych aktach<br />
barbarzyństwa i nieludzkich<br />
poczynań.<br />
Byłem w Turcji. Egzotyka.<br />
Seraje – ociekające złotem sułtańskie<br />
pałace. Piękne tancerki, którym za<br />
fikuśne staniki wsuwaliśmy dolary.<br />
Żółwie porozrzucane jak niemieckie<br />
hełmy w mojej wsi po straszliwej<br />
wojnie. Hałaśliwe targi, gdzie<br />
wszystko, a nie tylko to, co się świeci.<br />
Na nabytym tam mosiężnym młynku<br />
do dzisiaj, w wyjątkowych chwilach,<br />
mielę czarne ziarenka, by, zaparzone,<br />
pobudzały do intensywniejszego<br />
(z)myślenia. Widzę jeszcze<br />
pogardliwe i politowania pełne<br />
spojrzenie dromadera, któremu<br />
wdrapuję się na grzbiet w turbanie,<br />
by na fotce patrzeć dostojnie<br />
z wielbłądziego grzbietu w siną dal.<br />
A wszędzie skrupulatne kontrole,<br />
bo zagrożenie terrorystyczne.<br />
Szok przeżyliśmy już na początku
naszej eskapady, gdy w trakcie<br />
zebrania organizacyjnego, które<br />
odbywało się w reprezentacyjnej<br />
sali wielogwiazdkowego hotelu,<br />
dokładnie przetrzepano nasze<br />
bagaże. Nie zniknęło z nich nic,<br />
prócz… alkoholi, które zabraliśmy<br />
przezornie ze sobą, by jeszcze<br />
bardziej kolorowe zdały się<br />
tureckie atrakcje. Spowodowało<br />
to powszechne i zrozumiałe<br />
oburzenie. Już mieliśmy dzwonić do<br />
ambasady, by interweniowała gdzie<br />
trzeba z powodu tak „gościnnego”<br />
traktowania, ale ktoś przytomnie<br />
i rozsądnie myślący zadał krępujące<br />
pytanie z jednoczesną odpowiedzią:<br />
„A jak nam podrzucą narkotyki, to<br />
co??? Z pierdla do końca życia nie<br />
wyjdziemy!”.<br />
Zamilkliśmy i zrezygnowaliśmy ze<br />
swoich buńczucznych zamiarów,<br />
a złość i frustrację wynikającą<br />
z bezprecedensowych przeszukiwań<br />
prywatnych bagaży utopiliśmy<br />
w… alkoholu, ale… kupionym<br />
w hotelowym barze za wielkie<br />
pieniądze. Oczywiście – „taktowni”<br />
gospodarze tłumaczyli, że to dla<br />
naszego dobra, bo zagrożenie,<br />
bo może ktoś przemycał bombę<br />
zegarową! Zgrzytaliśmy ze złości<br />
i bezsilności na naturalnym uzębieniu<br />
(kto jeszcze je miał), ewentualnie<br />
na protezach (kto już musiał je<br />
mieć). „Jakie to szczęście, że żyję<br />
w Europie” – pomyślałem z ulgą.<br />
Byłem w Paryżu.<br />
Od dzieciństwa marzyłem o tym,<br />
by zobaczyć Luwr z Mona Lisą za<br />
pancerną szybą, czy Wenus z Milo –<br />
– ideał antycznego piękna,<br />
wprawdzie bez rąk, ale<br />
ważniejsze części jej ciała<br />
szczęśliwie przetrwały. Niestety,<br />
nie podziwiałem tajemniczego<br />
uśmieszku sprzed wieków, ani<br />
marmurowej zmysłowości. Pewnie<br />
bym to zobaczył, gdyby nie fakt,<br />
że pracującym w muzeach<br />
żabojadom ponurym zachciało<br />
się akurat w tym samym czasie…<br />
strajkować! Widziałem wprawdzie<br />
Moulin Rouge, Centrum Pompidou<br />
i Muzeum Salvadora Dali, włóczyłem<br />
się po Montmartre w towarzystwie<br />
duchów podchmielonych artystów,<br />
lustrowałem Pałacu Inwalidów,<br />
z wieży Eiffla podziwiałem miasto,<br />
a nocny rejs Sekwaną dopełniał<br />
dzienne wędrówki, ale niedosyt<br />
i niesmak pozostały…<br />
Zastanawiałem się<br />
też zdumiony, czemu na<br />
reprezentacyjnej Szanse li ze,<br />
choć czyściutko, nie uświadczysz<br />
koszy na śmieci. Wyjaśniono<br />
mi, że to dla bezpieczeństwa,<br />
bo kosze są znakomitą skrytką<br />
na ładunki wybuchowe. I choć<br />
co chwilę wybuchałem… złością<br />
na protestujących muzealników,<br />
z zadowoleniem pomyślałem:<br />
„Jakie to szczęście, że urodziłem się<br />
nad Wisłą!”.<br />
Byłem w Warszawie.<br />
Przywitała mnie Syrenka, machająca<br />
zalotnie ogonem i dumnie<br />
wypinająca pierś. Taksówkowej<br />
mafii (o naiwności moja!) za<br />
krótki kurs musiałem zapłacić<br />
dziesięciokrotnie wyższą kwotę,<br />
od tej, jaka się faktycznie należała.<br />
Gdy po ekscytujących spotkaniach<br />
w stolicy, szedłem na dworzec,<br />
niedaleko zrobił się tumult<br />
i zamęt, z aktywnym udziałem<br />
służb mundurowych. Pozamykano<br />
nawet ulice. Pocztą pantoflową<br />
błyskawicznie przekazywano<br />
informację, że jakiś wariat<br />
przygotował zamach bombowy<br />
na Sejm i inne ważne osobistości.<br />
A więc i na mnie! „Jakie to szczęście,<br />
że stolicą mojego powiatu jest<br />
Bielsko-Biała” – pomyślałem<br />
zadowolony o swoim bezpiecznym<br />
miejscu pod słońcem, otoczonym<br />
łagodnymi Beskidami.<br />
Byłem w Bielsku-Białej.<br />
W sądzie. Na szczęście, nie<br />
ULA DZWONIK ,,ŁAPACZ RYB NIE ZAWSZE JEST WĘDKARZEM”<br />
mnie sądzili. Miałem być tylko<br />
niewiarygodnym świadkiem.<br />
Na nieszczęście, w pewnej chwili<br />
zrobiło się wielkie zamieszanie i<br />
trzeba było ewakuować wszystkich<br />
z gmachu, bo ktoś zatelefonował, że<br />
w zacnym przybytku sprawiedliwości<br />
lokalnej podłożono bombę!<br />
Uciekaliśmy z budynku w popłochu,<br />
szybko jak strusie afrykańskie przed<br />
kłusownikami. „Jakie to szczęście,<br />
że urodziłem się i mieszkam<br />
w spokojnej, pięknej i wesołej<br />
wsi” – pomyślałem szczęśliwy<br />
63<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ULA DZWONIK ,,SYNERGIA”<br />
tak, jakbym już był w siódmym<br />
niebie, i poczłapałem na dworzec<br />
autobusowy.<br />
Siedzę w domu. Wyglądam<br />
przez okno. Po drugiej stronie<br />
ulicy działka, smutna, opuszczona.<br />
Kiedyś stał tu biały domek.<br />
Z różnokolorowymi malwami<br />
od południowej strony. Mieszkała<br />
w nim stara sąsiadka, której<br />
baliśmy się, będąc dziećmi,<br />
bo miała wygląd rasowej czarownicy,<br />
z nosem wielkim jak gasidło, którym<br />
mogłaby w naszym zabytkowym<br />
kościele spokojnie gasić świeczki.<br />
Później została tu jej córka, po niej<br />
wnuczka, a gdy wnuczka szczęśliwie<br />
wyszła za mąż, nieszczęśliwie<br />
porzuciła biały domek, który straszył<br />
czarnymi oczodołami okien. Zarastał<br />
pokrzywami i tylko malwy były tak<br />
samo piękne jak kiedyś. Domek<br />
zaczęto wynajmować: najpierw<br />
pani spod Tarnopola, ze wschodnim<br />
akcentem i czołem tak niskim (jak<br />
u australopiteka), że włosy niemal<br />
dotykały brwi. Po niej – młodemu<br />
małżeństwu z dzieckiem. A później<br />
już nikomu…<br />
Oburzona takim obrotem<br />
spraw chałupinka zaczęła się chylić<br />
64<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
ku upadkowi, aż wreszcie przyjechali<br />
właściciele i sami litościwie rozebrali<br />
rozpadający się zabytek. Została<br />
tylko kupka dachówek, desek, blach<br />
i rurek… Powiało jeszcze większym<br />
smutkiem. Ale przed kilkoma<br />
dniami pozostałościami po domku<br />
zainteresował się okoliczny menel,<br />
który codziennie penetrował stertę,<br />
wybierając co cenniejsze rzeczy:<br />
a to kawałek przewodu, arkusz<br />
blachy, czy oheblowaną deskę<br />
w całkiem dobrym stanie.<br />
Przynajmniej robił porządek. Dzisiaj<br />
też był. Mocował się z jakąś rurką<br />
wystającą prowokująco z ziemi.<br />
Nie miałem jednak czasu siedzieć<br />
w oknie i gapić się na okolicę.<br />
Nagle zadzwonił telefon,<br />
to sąsiad Romek, poinformował<br />
mnie przerażonym głosem, że słyszy<br />
„podejrzane syczenie” i czuje gaz!<br />
Okazało się, że nieproszony gość tak<br />
zapamiętale grzebał w poszukiwaniu<br />
„skarbów”, że wyrwał rurę od gazu,<br />
którą chciał zanieść do skupu złomu!<br />
Sąsiad poprosił o numer pogotowia<br />
gazowego, zadzwonił na policję<br />
i wezwał odpowiednie służby. Menel<br />
gonił dookoła wyrwanego przewodu<br />
jak „żyd po próznym sklepie” (jakby<br />
przed półwieczem powiedziała moja<br />
babcia Jadwiżka) i dla uspokojenia…<br />
zapalił papierosa! Przecież my też<br />
możemy wylecieć w powietrze!<br />
I to nie w Turcji, nie w Paryżu,<br />
nie w Warszawie, nie w Bielsku,<br />
ale w mojej Rudzicy – wsi „spokojnej<br />
i wesołej”.<br />
Przyjechał samochód<br />
pogotowia gazowego. Na szczęście<br />
zdążyli! Przyjechała Policja ochraniać<br />
pogotowie gazowe. Odetchnęliśmy<br />
spokojem. A sprawca tego<br />
zamieszania? Ulotnił się jak gaz<br />
z wyrwanej rury.<br />
Ja zaś uświadomiłem sobie, że nie<br />
ma już miejsca na tym świecie,<br />
gdzie byłoby naprawdę bezpiecznie.<br />
Pozostały nam tylko zaświaty…<br />
Tym bardziej, że po<br />
wszystkich dramatycznych<br />
przygodach nie czuję się bezpieczny<br />
już nawet z samym sobą. Moja<br />
skołatana głowa stała się nagle,<br />
a niespodziewanie bombą zegarową,<br />
nie wiem kiedy wybuchnie, a jeszcze<br />
nie wymyśliłem sposobu, jak ją<br />
rozbroić! [JW]
ULA DZWONIK ,,WYSPY PRAWIE BEZLUDNE”<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
65
Marzenie wodnika<br />
66<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ADAM WIDEŁKA<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
67
Druga tożsamość czerwonego kapturka<br />
NIE UWAŻAM, ŻE ZALICZAM SIĘ DO JAKIEGOKOLWIEK NURTU.<br />
JESTEM PASTELISTĄ<br />
Jarosław Prusiński<br />
Pana obrazy są urzekające. Mają w sobie to coś,<br />
jakiś magnetyzm. Kobieta w kapeluszu wygląda,<br />
jak prześwietlona fotografia. Inny obraz, jakby miał<br />
oddarty kawałek płótna. Kobieta bez rąk i nóg.<br />
Skazy na doskonałości. Dlaczego właśnie tak?<br />
Wizje moich obrazów przychodzą do mnie<br />
niespodziewanie. Nie zastanawiam się, czy kobieta<br />
w kapeluszu będzie wyglądała jak prześwietlona<br />
fotografia, czy inny obraz będzie miał obdarty kawałek<br />
płótna itd., itd. Cała wizja obrazu jest już dopracowana,<br />
gdy „przychodzi” do mnie. Jednak głównym celem<br />
tworzenia i równocześnie źródłem największej satysfakcji<br />
są dla mnie emocje wyzwalane w odbiorcach pasteli.<br />
Nie czekam na pochwały, ważne jest dla mnie to, czy dany<br />
obraz zaskoczył odbiorcę. Pragnę, by odbiorca dostrzegał<br />
68<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
w nim wielość wyrazu, lecz zarazem, by udzielał mu się<br />
wspaniały nastrój towarzyszący oglądaniu dzieła.<br />
Staram się rysować tak, by wywołać największą rozkosz<br />
zmysłową dla oka.<br />
I to się Panu udaje doskonale! Jakim malarzem jest<br />
Adam Widełka? Jaki nurt Pan reprezentuje?<br />
Nie uważam, że zaliczam się do jakiegokolwiek<br />
nurtu. Jestem pastelistą.<br />
To wspaniała rzecz – tworzyć, uruchamiać wyobraźnię<br />
i przenosić swoje pomysły na papier, karton, deskę,<br />
ścianę. I rzecz bardzo ważna – oczarować widza,<br />
zaskoczyć... Zachwycić końcowym efektem! Chciałbym<br />
też, aby widz stał i patrzył, patrzył, patrzył, patrzył i nie<br />
chciał odejść. I wracał oczami wyobraźni do moich prac.
Dorothea (dar boga)<br />
Adam Widełka, rocznik 1961. Zajmuje się malarstwem pastelowym, rysunkiem oraz<br />
malowaniem pastelami na tynkach wewnętrznych i zewnętrznych. Jego największy<br />
sukces zawodowy to zdobycie złotego medalu na III Ogólnopolskim Biennale<br />
Paste li – N ow y Sąc z 2000. Równie ważne i prze ło mowe o siągnię c ie to udział<br />
w Międzynarodowym Festiwalu Pasteli we Francji w 2007 roku.<br />
Prace artysty znajdują się w prywatnych kolekcjach w Polsce i za granicą.<br />
I opowiadał innym, co widział i jakie emocje nim targały.<br />
To są moje marzenia, które, żeby mogły się spełnić,<br />
muszą być realizowane przez konkretne działania.<br />
Posłużę się cytatem Olgi Boznańskiej:<br />
„Trzeba kształcić oko, dużo pracować, by pogłębić swoje<br />
widzenie i równocześnie wiedzę; przecież na malarstwo<br />
nie ma recepty; artysta musi mieć olbrzymią wiedzę<br />
malarską, by mógł coś zrobić.”<br />
Jak Pana doświadczyła pandemia? Nie pytam o osobę,<br />
ale o malarza.<br />
Pandemia zmieniła mój punkt widzenia<br />
odnośnie czasu, który jest bardzo ważnym elementem<br />
w twórczości. Czas na tworzenie został zagrożony.<br />
Jest takie powiedzenie: „Kamień, który się nie toczy,<br />
obrasta mchem”. Bałem się, że jeżeli zachoruję, to moja<br />
twórczość zostanie zablokowana. Człowiek chory nie ma<br />
w sobie radości życia. Ja, jako artysta, muszę mieć<br />
tę radość, aby móc tworzyć.<br />
Moje książki dręczą mnie na długo przed tym, zanim<br />
wystukam pierwsze zdanie. Widzę sceny, poznaję<br />
bohaterów i próbuję ich zrozumieć. Jak jest u Pana?<br />
Najpierw wizja, a potem pastel, czy może odwrotnie?<br />
Nigdy nie tworzę wstępnych szkiców do swoich<br />
prac. Siadam do sztalugi i od razu na czystym formacie<br />
płyty lub kartonu tworzę to, co jest zapisane w mojej<br />
głowie. Pomysły przychodzą niespodziewanie, trochę<br />
z zaskoczenia. Trudno to wytłumaczyć. Od 25 lat nie<br />
zmarnowałem ani jednego formatu kartonu lub płyty.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
69
Portret z bezsensownym szparagiem<br />
POMYSŁY PRZYCHODZĄ NIESPODZIEWANIE,<br />
TROCHĘ Z ZASKOCZENIA<br />
Pana najlepszy obraz? Wiem, że to wredne pytanie<br />
i nawet domyślam się odpowiedzi (coś w stylu<br />
„sp*****aj dziadu”). ;)<br />
Tak źle nie będzie (śmiech). Mój najlepszy obraz?<br />
Mam wybrać swój najlepszy obraz? Hm… Odpowiem<br />
humorystycznie na to pytanie. Zacznę od kuchni. Tutaj<br />
powiesiłbym pastel z motywem jajka sadzonego lub jajka<br />
surowego. Posiadam w swojej twórczości takie obrazy.<br />
W pracowni powiesiłbym portret mojej żony. A dlaczego?<br />
Bo to dla mnie najpiękniejsza i najmądrzejsza kobieta<br />
w moim życiu. Mobilizująca mnie do bardzo konkretnego<br />
działania w sferze życia i tworzenia.<br />
Przedpokój: tu akurat nic bym nie powiesił, bo nie<br />
posiadam tak małych formatów swoich pasteli.<br />
Sypialnia: to ulubiony obraz mojej żony – praca o tytule:<br />
Rdzą rysowana, mówiąca o przemijaniu życia.<br />
Pracownia mojej żony: to obraz, który jest wizytówką<br />
naszej współpracy. Mam tu na myśli łączenie naszej<br />
twórczości – pastel o tytule Urodziny atramentu.<br />
To portret miłej dla oka dziewczyny, w uchu której<br />
widnieje klips, przedstawiający szklany kałamarz<br />
z atramentem i zanurzony w nim mały metalowy<br />
kwiatek. To biżuteria, którą stworzyła moja żona.<br />
Element trójwymiarowy przytwierdzony do powierzchni<br />
obrazu. Obraz i klips tworzą całość (żona i ja też tworzymy<br />
całość).<br />
Łazienka: tu powiesiłbym pastel o tytule Marzenie<br />
Wodnika, przedstawiający portret pięknej dziewczyny<br />
w kartonowym kapeluszu, na którym poustawiane są<br />
szklane naczynia wypełnione wodą.<br />
70<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Leda? Pomyłka Zeusa<br />
CHCIAŁBYM, ABY WIDZ STAŁ I PATRZYŁ, PATRZYŁ, PATRZYŁ,<br />
I NIE CHCIAŁ ODEJŚĆ<br />
Spróbuję Pana namówić na trochę szerszy opis<br />
jednej z prac. Chodzi mi o Pomyłkę Zeusa. Co Pana<br />
zainspirowało?<br />
Leda z łabędziem – popularny motyw w sztuce,<br />
szczególnie renesansu, pochodzący z mitologii greckiej.<br />
Leda to żona króla Sparty Tyndareosa. W dziewczynie,<br />
według legendy, zakochał się Zeus, który zamienił się<br />
w łabędzia, by ją uwieść i posiąść. Po tym akcie Leda<br />
zniosła dwa jaja, z których przyszło na świat czworo<br />
dzieci. To tak dla przypomnienia. Dla Zeusa ludzie byli<br />
wcieleniem niedoskonałości, najniższą z najniższych<br />
form. Naturalnie, momenty słabości zdarzają się nawet<br />
najlepszym. Pod wpływem chwilowych kaprysów, bogom<br />
zdarzało się grzeszyć ze śmiertelniczkami.<br />
Mój obraz to scenka z naszego współczesnego życia.<br />
Są w nim Zeusi – mężczyźni, którzy uważają się za<br />
bogów i przybierają postać pięknych łabędzi, aby uwieść<br />
kobiety. Nie zagłębiają się w ich wnętrze, liczy się tylko<br />
powierzchowność wybranki. Jest piękna i to wystarczy<br />
(nieważne, że już kogoś ma). W naszym życiu zdarzają się<br />
też Ledy – piękne kobiety bez bogatego wnętrza, które<br />
pomimo że już kogoś mają, ulegają wdziękom Zeusów.<br />
Przeważnie z tych związków są dzieci.<br />
Pierwsze zauroczenie mija i jest problem.<br />
To są właśnie pomyłki naszych współczesnych Zeusów..<br />
Bardzo dziękuję za rozmowę. [JP]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
71
POEZJA<br />
Polecane<br />
foto: Marek Truszkowski<br />
Barbara Gruszka-Zych<br />
72<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Poetka, od ponad 30 lat dziennikarka „Gościa<br />
Niedzielnego”, pisarka. Wydała ponad dwadzieścia<br />
tomików wierszy. Ostatnio Mój cukiereczek (2020).<br />
Jej zbiorek Szara jak wróbel (2012), wybitny krytyk<br />
Tomasz Burek umieścił wśród dziesięciu najważniejszych<br />
książek, które ukazały się w Polsce po 1989.<br />
Opublikowała też zbiory reportaży Mało obstawiony<br />
święty. Cztery reportaże z Bratem Albertem w tle,<br />
Zapisz jako…, oraz książki wspomnieniowe: Mó j p o eta<br />
o Czesławie Miłoszu, Takie piękne życie. Portret Wojciecha<br />
Kilara a także wywiad-rzekę Życie rodzinne Zanussich.<br />
Rozmowy z Elżbietą i Krzysztofem. Laureatka wielu<br />
prestiżowych nagród za wiersze oraz wywiady i reportaże,<br />
m.in. nagrody poetyckiej Ks. Jana Twardowskiego<br />
i nagro dy Stowarzysze nia Dzie nnikarzy Po lskic h<br />
w dziedzinie kultury im. M. Łukasiewicza (2012) za<br />
rozmowę z Wojciechem Kilarem. Wybory jej wierszy<br />
zostały wydane po litewsku i rosyjsku w Kownie, Wilnie,<br />
Petersburgu. Była stypendystką wiedeńskiej fundacji<br />
Janineum (2002), Fundacji Jana Pawła II w Rzymie (2003),<br />
Fundacji „Heinrich & Jane Ledig-Rowohlt” w Lavigny<br />
w Szwajcarii (2014).
POEZJA<br />
***<br />
lubiłeś nosić moje torby plecak<br />
a w nich ciężary których<br />
nie było widać nikt ich dotąd<br />
nie wyjął zostały gdzieś<br />
czym były naprawdę nie wiadomo<br />
wypuszcza się w podróż wyobraźnia<br />
stok łagodne długie podejście<br />
znów zabierasz mi plecak i niesiesz<br />
a ja czuję ciężar twojej nieobecności<br />
Praga<br />
dlaczego jeżdżą autobusy<br />
kiedy my się kochamy<br />
przymierzamy nasze ciała<br />
czy do siebie pasują<br />
i okazuje się że tak<br />
brakuje tylko skrzydeł<br />
które przywarłyby<br />
do siebie każdym piórem<br />
i uniosły nas nad Vinohrady<br />
szpital cmentarz krematorium<br />
tylko skrzydła mogą<br />
uratować nas od spalenia<br />
dlatego wsuwam<br />
swoje ramiona pod twoje<br />
a ty unosisz mnie<br />
nad lądowiskiem prześcieradła<br />
potem w łazience miłość<br />
spływa do więziennego<br />
okienka metalowej kratki<br />
zamiast we mnie krążysz<br />
w ciemnych obręczach rur<br />
z pulsem przejeżdżających<br />
autobusów nad głową<br />
z tomiku Zapinając kolczyki (2000)<br />
***<br />
pod koniec życia powinnam sobie kupić<br />
przyrząd do uzdatniania wody<br />
pić ją kilka razy dziennie z myślą<br />
że jest mnie coraz więcej czystszej szlachetniejszej<br />
usypiać spokojnie wierząc że wypłukuje wszystkie brudne myśli<br />
dać się porwać z jej nurtem zerwać tamy ciała<br />
wpaść w głęboką ziemię jak w koryto rzeki<br />
z tomiku Przyrząd do uzdatniania wody (2015)<br />
miłość<br />
ktoś rozbił<br />
nade mną<br />
dzban pełen ognia<br />
z tomiku Napić się pierwszej wody (1989)<br />
***<br />
w pociągu wszyscy przechodzący mężczyźni<br />
patrzą na dziewczynę obok mnie<br />
jestem obrażona na samą siebie<br />
że pozwalałam na wszystko czasowi<br />
może pomogłoby gdybyśmy zmieniły się miejscami?<br />
z tomiku Pali się mój próg (1997)<br />
***<br />
obudziłam się w nocy<br />
natychmiast zjadłam kromkę z sardynkami<br />
tak zajętemu organizmowi<br />
nie przyjdzie na myśl by umrzeć<br />
z tomiku Pali się mój próg (1997)<br />
***<br />
w popielec piłeś tylko<br />
czarną kawę jak czarną rozpacz<br />
po tych co umarli<br />
po długim i ciężkim cierpieniu<br />
teraz ciężkie powieki zamknęły się<br />
nad twoją kawą wystygłą<br />
przed zaparzeniem<br />
nie wskrzeszę filiżanki<br />
i warg najpiękniejszych<br />
z „Pieśni nad pieśniami”<br />
nawołujących – nie uciekaj<br />
pij mi z ręki nieśmiertelnie gładkiej –<br />
stukają kopytka smukłej łani<br />
po kamienistej ścieżce<br />
zostawionej na ziemi żeby trafić<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
73
74<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
AURÈLE<br />
RICARD<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
75
76<br />
76<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Au<br />
rè<br />
le<br />
Ri<br />
ca<br />
rd<br />
Aurèle Ricard to francuski artysta plastyk postindustrialny,<br />
który o sobie mówi: amator, znany jako Aurèle<br />
LostDog, urodził się w Paryżu 24 października 1963 roku.<br />
Imponująca jest jego droga artystyczna, ilość wystaw,<br />
projektów, instalacji, których był autorem lub współautorem<br />
w ciągu dwudziestu pięciu lat (ponad 120<br />
wystaw indywidualnych i zbiorowych).<br />
Żyje i pracuje pomiędzy Francją, Dalekim Wschodem,<br />
zafascynowany jest również Ameryką Północną. Jest znany<br />
ze swojej kreatywnej, charakterystycznej rzeźby Lost<br />
Dog – gigantycznych rzeźbionych bulterierów, które odzwierciedlają<br />
utratę ludzkości, w tym kryzysy związane<br />
z: wojnami, plagami, nierównością, wyzyskiem, religią<br />
i środowiskiem. Rozmiary rzeźby stale się powiększają.<br />
W 2006 roku jego gigantyczny bulterier Giant Lost<br />
Dog został zaprezentowany w Grand Palais w Paryżu<br />
we Francji, a ogromny The Lost Dog CO2 stwo rzo ny<br />
z samoregenerujących się, oddychających, oczyszczających<br />
powietrze roślin – był punktem przewodnim World<br />
Expo w 2010 roku w Szanghaju. Artysta planuje zbudować<br />
The Lost Dog Museum, gigantyczne muzeum<br />
sztuki zawierające rzeźbę bulteriera o wysokości 80<br />
metrów, w ramach koncepcji krytyki społeczeństwa<br />
ludzkiego, które ma obsesję na punkcie materialnych<br />
wartości.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
77<br />
77
Spotykamy się oddaleni od siebie tysiące kilometrów – mój bohater Aurèle Ricard – artysta<br />
postindustrialny, aktywista, człowiek orkiestra, w gorącym o tej porze roku Los Angeles, nasza<br />
tłumaczka i równocześnie artystka Ella Klemensowicz w wiosennym Paryżu i ja – w zimowej<br />
i śnieżnej Warszawie. O Aurèle, artyście samouku i jego artystycznej drodze oraz osiągnięciach<br />
można znaleźć imponującą ilość publikacji na całym świecie, nie tylko w rodzimej Francji, ale<br />
wszystkie, nawet w odległych krajach, publikowane były w języku angielskim lub francuskim. Tym<br />
bardziej jestem szczęśliwa, że materiał, który ukazuje się właśnie w czerwcowym wydaniu „ Post<br />
Scriptum” jest pierwszym i unikalnym – w języku polskim. Kilka dni temu artysta otworzył<br />
w Mieście Aniołów swoją kolejną, indywidualną wystawę „Lost in Los Angeles” w jednej z nowych,<br />
lecz zauważonych galerii sztuki współczesnej – Athenessa La Gallery, której fundatorem i kustoszem<br />
jest Vanessa Virag. (www.athenessagalery.com, www.vanessavirag.com)<br />
Internet wprawdzie pozbawia rozmowę intymności osobistego spotkania, ale przynajmniej<br />
zachowuje realia rzeczywistego czasu.<br />
Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
LOST DOG<br />
pies w kolorze nadziei<br />
Przede mną, na ekranie komputera facet<br />
o zmierzwionych włosach, otwartym uśmiechu,<br />
charakterystycznym, namiętnym, francuskim „r”<br />
i twarzy intelektualisty. Widać, że w Mieście Aniołów<br />
jest gorąco, nad jego głową kręci się wentylator,<br />
a Aurèle z wytatuowanym i opalonym torsem wygląda<br />
tak, jakby przed chwilą wyskoczył z basenu. W takich<br />
okolicznościach atmosfera od razu staje się mniej<br />
formalna. Gestykuluje – na jego dłoniach widzę<br />
staranny manicure i dobrane kolory lakieru<br />
do paznokci. „Niebieski bardziej niż niebieski”<br />
i ulubiony żółty.<br />
Mówią o Tobie artysta postindustrialny,<br />
Ty określasz się samoukiem? Kim jest Aurèle?<br />
Stanowczo jestem artystą amatorem, samoukiem,<br />
jednak sztuka i jej środki wyrazu wciągnęły mnie<br />
na dobre ponad ćwierćwiecze temu. Do tego,<br />
że określają mnie w mediach, publikacjach – artystą<br />
postindustrialnym przyzwyczaiłem się i rzeczywiście<br />
obiektywnie z takim nurtem sztuki się utożsamiam.<br />
Pierwsza moja praca, określona jako projekt po<br />
okresie industrializmu, powstała w 1987 roku i była<br />
prezentowana w Paryżu. Doczekała się bardzo prostej<br />
nazwy: Pierwsze postindustrialne dzieło sztuki.<br />
78<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Twoja droga jako artysty jest zadziwiająca. Imponująca<br />
ilość wystaw ze szczególnym społecznym przesłaniem,<br />
międzynarodowe projekty, prace realizowane na<br />
Dalekim Wschodzie, m. in. w Szanghaju, Japonii,<br />
Indiach, Stanach Zjednoczonych, Europie, nagrody.<br />
W 2016 roku zostałeś uhonorowany przez Ministerstwo<br />
Kultury Francji Orderem Sztuki i Literatury.<br />
Które z Twoich osiągnięć było dla Ciebie najważniejsze?<br />
Stanowczo udział z projektem The Lost Dog CO2 na<br />
World Expo 2010 w Szanghaju. Temat wystawy „Lepsze<br />
miasto, lepsze życie” zainspirował mnie zmierzeniem<br />
się z tematem zrównoważonego rozwoju i „nowych”<br />
technologii środowiskowych w obszarach miejskich.<br />
Efektem mojego pomysłu i pracy było stworzenie, wraz<br />
z chińskimi inżynierami, gigantycznej rośliny- rzeźby:<br />
psa pokrytego instalacjami filtrującymi powietrze<br />
z wykorzystaniem samoregenerujących się roślin<br />
(więcej o projekcie: https://www.youtube.com/<br />
watch?v=BFQCzVdYDO4 – film w języku francuskim<br />
z angielskimi napisami, przyp. red). Nagroda dla<br />
rzeźbiarza roku była dla mnie nobilitująca, jednak<br />
paradoksalnie pomysł ten, w którym inspirowałem się<br />
rzeźbą Puppy Jeffa Koonsa (1992), obrócił się przeciwko<br />
mnie, bo w kuluarach spekulowano o plagiacie. Moja<br />
rzeźba-roślina była zupełnie inna i miała ekologiczne<br />
przesłanie dla ludzkości, możliwość odradzania się,
dawania życia. Owszem – była psem. Jeff przede<br />
wszystkim jest artystą uprawiającym kicz, docenianym<br />
często przez nowobogackich miliarderów. Rzeźba,<br />
którą stworzył pokryta jest kolorowymi kwiatami, jeśli<br />
jakikolwiek z nich ginie, zostaje natychmiast zastąpiony<br />
nowym. Nie ma w niej nic z idei ratunku dla planety, czy<br />
jej samoodradzania. Do dzisiaj jest w ekspozycji<br />
na wolnym powietrzu w Muzeum Guggenheima<br />
w Bilbao i chociaż ma strzec sztuki współczesnej,<br />
bo tak jest rozumiane jej przesłanie, to jednak sporo<br />
kwiatów umarło…<br />
Jesteś aktywistą – czy to sztuka wyzwoliła taką<br />
potrzebę, czy byłeś nim od zawsze?<br />
Byłem aktywistą od najmłodszych lat. Sztuka pojawiła się<br />
później. Potem wszystko biegło równolegle i nieodłącznie.<br />
Dlaczego Lost Dog? I dlaczego to jest bulterier?<br />
Pewnego dnia, wiele lat temu natknąłem się na<br />
powieszony na słupie latarni plakat – ogłoszenie<br />
o poszukiwaniu zaginionego psa imieniem Bob.<br />
Właściciel oferował 100 dolarów uczciwemu znalazcy<br />
psa, który przyprowadzi go z powrotem do domu.<br />
Naiwny rysunek bulteriera ujęty w słowa: „100 $ za<br />
zaprzyjaźnionego Boba – poszukiwanego bulteriera”.<br />
Wtedy pomyślałem o człowieku – bezdomnym,<br />
bezimiennym, zagubionym, niewartym niczyjej troski,<br />
niemającym żadnej wartości. Złamanego dolara, a nawet<br />
centa. Tak zaczęła się historia. Mój pies to alegoria<br />
zagubionego, samotnego człowieka, a równocześnie<br />
utraconego człowieczeństwa.<br />
Dajesz jednak swojemu zagubionemu psu-człowiekowi<br />
odnaleźć się, w różnych odległych miejscach na świecie,<br />
pokazujesz nam drogę do niego?<br />
Tak. My jako cywilizacja pogubiliśmy ludzkie cechy,<br />
zwróciliśmy się do konsumpcjonizmu. Nadzieja,<br />
że potrafimy odnaleźć w nas człowieka pozwala nam<br />
przetrwać, szukać celu, zmian na lepsze. Więc pozwalam<br />
mojemu zagubionemu psu zostać odnalezionym<br />
w różnych miejscach świata. Zawsze z jakimś aktualnym,<br />
cywilizacyjnym przesłaniem. Lost Dog sprawia, że ludzie<br />
się uśmiechają, ale z niepokojem zastanawiają się nad<br />
obecną sytuacją na świecie. Wiara w niematerialne<br />
powinna dawać siłę.<br />
Powiedziałeś: In Dog we trust…<br />
Ku ironii – słowa, a tym samym motto USA: „In God We<br />
Trust” widnieją na wszystkich aktualnych banknotach<br />
dolarowych. W 1957 roku pojawiły się po raz pierwszy<br />
na jednodolarówce 1 (śmiech).<br />
1 „In God we trust ” to oficjalne motto Stanów Zjednoczonych<br />
Ameryki i stanu Floryda. Zostało ono przyjęte przez<br />
Kongres Stanów Zjednoczonych w 1956 r.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
79
Skąd żółty kolor?<br />
Byłem zafascynowany tym, że Yves Klein, jeden<br />
z awangardowych francuskich artystów przyjął<br />
ultramarynowy błękit jako kolor doskonały i uzyskał na<br />
niego patent. Od końca lat 50. stosował już praktycznie<br />
tylko wynaleziony przez siebie błękit. Ten niebieski<br />
bardziej niż niebieski Klein nazwał „IKB” (International<br />
Klein Blue). Byłem pewien, że nadzieja jest kolorem<br />
żółtym. I tak się potoczyło.<br />
Wynaleziona przez Ciebie chromowana żółcień uzyskała<br />
patent w 1989 roku i została zarejestrowana przez<br />
Narodowy Instytut Własności Przemysłowej (INPI) jako<br />
Międzynarodowy Żółty Aurèle” (IAY).<br />
Mam nadzieję, że zrobiłem piękną rzecz dla przyszłych<br />
pokoleń. Kolor nadziei TM .<br />
(śmiech)<br />
Nadzieja jest ludzka?<br />
Jest w nas.<br />
Znałeś Andy’ego Warhola. Czy on miał wpływ na Twój<br />
artystyczny rozwój? Chciałeś zrealizować z nim wspólny<br />
projekt?<br />
Andy’ego Warhola poznałem w latach osiemdziesiątych.<br />
Miałem entuzjastyczną wizję wspólnej artystycznej<br />
pracy nad wizerunkiem psa. Miała to być seria sitodruku.<br />
Niestety finalizację rozpoczętego projektu uniemożliwiła<br />
śmierć Andy’ego... 2 Jednak z całą pewnością mogę<br />
stwierdzić, że ten artysta miał wpływ na moją artystyczną<br />
drogę i przesłanie dla ludzkości.<br />
W hołdzie Andy’ emu Warholowi, w 1991 roku<br />
oświetliłeś obelisk Concorde na żółto. Z tego spektaklu<br />
powstał film Żółty obelisk. Teraz zapytam Cię o Grand<br />
Palais?<br />
Aaaah… Giant Lost Dog. To był monumentalny pies<br />
pokryty płatkami złota i równocześnie wirtualny projekt<br />
„Lost Dog Connection”. Jest to ponadto zbiór filmów<br />
odpowiadających na proste, ważne pytanie: „A ty co<br />
straciłeś?”.<br />
Katastrofa nuklearna w Fukushimie i jej następstwa –<br />
jakie miała dla ciebie znaczenie?<br />
W latach dziewięćdziesiątych byłem związany z Japonią.<br />
Katastrofa w Fukushimie to jedna z przerażających<br />
katastrof naszej cywilizacji. Zgubiliśmy po raz kolejny coś<br />
jako ludzkość. Zaangażowałem się w serial Singing in<br />
the rain poświęcony kwaśnym deszczom w Fukushimie.<br />
Moje Lost Dogs płakały prawdziwie błyszczącymi łzami.<br />
Miałem świadomość, że to my jako cywilizacja musimy<br />
się nad swoją przyszłością zastanowić. Płacz jest tylko<br />
symbolem. Potem były jeszcze wystawy: „Lost Dog No<br />
more Fukushima” i „Fukushima mon Amour” w 2014 i<br />
2015 roku, obie w Paryżu.<br />
Wracając do dzisiaj. Kilka dni temu miałeś wernisaż<br />
wystawy w Mieście Aniołów: „Lost in Los Angeles”.<br />
Czy pies się odnalazł?<br />
Cel: mobilizacja ludzi, aby odnaleźli siebie!!!<br />
2 Po śmierci Warhola Aurèle Ricard wystawił w Paryżu plakat „zaginionego psa”<br />
zbudowanego ze stopionej smoły i kawałków metalu odzyskanych i poddanych<br />
renowacji. Jest to hołd dla pioniera pop-artu, „pies zagubiony w smole” został<br />
opisany jako „pierwsze postindustrialne dzieło sztuki”.<br />
80<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Ludzie<br />
uśmiechają<br />
się<br />
na widok<br />
mojego<br />
Zagubionego<br />
Psa,<br />
on<br />
odpłaca<br />
się<br />
tym<br />
samym.<br />
Jakie są Twoje plany?<br />
Na chwilę zostanę w Stanach Zjednoczonych, dobrze się<br />
tutaj czuję. Mam w planach kolejne wystawy, między<br />
innymi na Dalekim Wschodzie. Świat boryka się z nowymi<br />
problemami, mój bulterier musi być czujny.<br />
Prywatnie: jesteś psem czy kotem?<br />
Psem naturalnie.<br />
Czytając o rasie: nie jest to łagodny piesek. Czy<br />
bulterier może ugryźć?<br />
Każdy pies oddaje dobro ludziom, którzy traktują<br />
go dobrze. Ludzie uśmiechają się na widok mojego<br />
Zagubionego Psa, on odpłaca się tym samym. Można<br />
spokojnie zostawić dziecko pod jego opieką, to prawdziwy<br />
Nanny Dog, ale nie chciałbym być w skórze tego,<br />
który chciałby zrobić krzywdę dziecku.<br />
W jednym z internetowych serwisów o sztuce, NoHo<br />
Arts District, pojawia się recenzja wystawy „Lost in<br />
Los Angeles”: „Bulteriery Aurèle przedstawiają obecny<br />
stan ludzkości: wędrowne, urocze, ale jednocześnie<br />
niebezpieczne”.<br />
Czyl twój Lost Dog potrafi pokazać zęby?<br />
Już pokazał.<br />
Dziękuję za rozmowę Aurèle [KBS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
81
GDY KWITNĄ CZEREŚNIE<br />
Coraz więcej nóg. Słońce świeci między nimi.<br />
Coraz wyżej i wyżej... Aż po brzeg koronek.<br />
Aż do spocenia pni wiekowych drzew czereśni.<br />
Aż po korek flaszki złotego rumu z miodem.<br />
Cmentarna ławka. Stary pijaczek<br />
Wspomina kumpli. Kos dźga dżdżownicę,<br />
Wiewiórka drapie lastrikowy krzyż,<br />
Pszczoła zapyla więdnące kwiaty.<br />
Tutaj najlepiej czuje się powrót<br />
Życia. Jeszcze kruchego, bladego...<br />
Z kilkoma kreskami termometru,<br />
Z kłuciem w płucach, ze sroczym skrzeczeniem.<br />
A tam, w mieście, wyprzedaż zajączków, kurczaczków,<br />
Baba na dworcu handluje pęczkami kotków.<br />
Trotuary puchną od żonkili, wron, psich srak.<br />
Odkryte kabriolety wonieją Paryżem.<br />
W opróżnionej flaszce wylądował<br />
Skradziony krokus. Świeżo sprzątnięty<br />
Nagrobek Janka wygląda godnie.<br />
Pijak odchodzi. Jutro tu wróci.<br />
PRZEDJUTRZE<br />
Późny poranek. Szare jezioro.<br />
Tępy dźwięk strzału. Lód pękł pod łyżwą.<br />
Suchy szuwar szemrze. Szron strzepuje.<br />
Kręcę piruet onomatopeją.<br />
Jutro już tu nie zatańczę. Jutro<br />
Południowy wiatr wypełni żagiel.<br />
Pomkniemy białą łodzią donikąd,<br />
Obsypani pierwszym kwieciem wiosny.<br />
Ugotujemy młodą pokrzywę.<br />
Z jajkiem - jak szpinak. Z młodym ziemniakiem.<br />
Bocian znowu da kotce duży brzuch.<br />
Głośniki odgrzeją album Jarre’a.<br />
Wzujesz lżejszy but. Zakaszlesz wierzbą.<br />
Odmaluję zmęczoną sypialnię.<br />
Ale to jutro. Dziś rękawiczką<br />
Wydrapię w śniegu serce. Niech grzeje.<br />
Alex Sławiński<br />
Alex Sławiński<br />
82<br />
Ü<br />
rozdarłeś mnie na papier na kredę i kamień<br />
otwartą dłonią która spadła z lustra wprost<br />
w moje oczy w kilka chwil od niczego<br />
może mój akord był fałszem być może<br />
zgubiłam ścieżkę i cień może przerosły mnie<br />
gamy pasaże pełne usterek być może zabolała<br />
myśl o kobietach które mogłyby zostać<br />
moją biologiczną żoną a szły przeklinając<br />
historię silną jak biodra<br />
być może twoja mama gdzie była wtedy<br />
w pobliżu kiedy kopałeś to zwierzę<br />
dobrze ułożone<br />
w znak zapytania w liść rododendronu<br />
w paprotkę i umlaut<br />
Iza Smolarek<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
PAST<br />
nie chcę urazić twojej dumy lekkiej jak pergamin<br />
porozkładanej między modną zastawą nie ma<br />
dostępu powietrze nie chowa się tu dań<br />
w czystych papilotach na straży<br />
od wczoraj siedzę na środku stołu<br />
z okiem w kieszeni staram się nie płakać<br />
nie ma się o co oprzeć to prawda<br />
żyrafy te panie śpią na jedno oko gibbony<br />
zajmują nam dwie trzecie rozmowy<br />
i tylko wyolbrzymiamy środek<br />
podczas gdy skóra rozkwita boli płynie<br />
kiedy dotyka się czasu przeszłego<br />
żywych byłych byłych<br />
Iza Smolarek
MOŻE TAK BYĆ (?)<br />
już od pewnego czasu nie interesuje mnie<br />
co w polityce<br />
i tv gdzie mecz jest sprzedany<br />
a benefis przypomina tort<br />
wyskakuje naga hostessa ze złotą szarfą<br />
obchodzę coraz mniej świąt nieruchomych<br />
ruchome ustanawiam sama<br />
piję wytrawne czerwone zachody słońca<br />
gorzkawy likier<br />
gwiazdy łaskoczą w podniebienie<br />
czasem z przyjaciółką z Warszawy<br />
pijemy wino<br />
opowiada historię o Różewiczu<br />
był jak skowronek jego nuta trafia do nieprzerobionych<br />
na masę papierową towarową towarzyską<br />
tacy ludzie boją się ściśniętego gardła<br />
a dla Różewicza literatura<br />
nie była zabawą z rzężącym jamnikiem<br />
który chowa się pod szafę<br />
nie zamykał nie kneblował wierszy<br />
nie perfumował głosu<br />
takich historii nie słyszałam wiele<br />
takich nut<br />
nie powtórzą ci co myślą że są poetami<br />
starają się usilnie<br />
czasem wydają oszczędności i tomik<br />
własnym sumptem w drukarni od reklam<br />
z nośnym tytułem i okładką<br />
też nieznośną<br />
moja przyjaciółka nie musi się starać<br />
kiedy unosi kieliszek<br />
– smakuje zachód słońca<br />
w pokoju pachnie Toskanią<br />
i wiatrem znad Valle del Maipo<br />
może tak być<br />
że wino nabiera jedwabistej tekstury<br />
dzięki rzece Maipo<br />
której źródło znajduje się w Andach<br />
na zboczach wulkanu Maipo<br />
może tak być<br />
że gleba pełna mułu i gliny<br />
nadaje bardziej owocowy smak<br />
naszym rozmowom o poezji<br />
może tak być<br />
że moja przyjaciółka<br />
jest zdolna czuć więcej<br />
i mówić co myśli<br />
bo przeszła w życiu niejedną grań<br />
i nie były one z tektury<br />
ale milczenie o tym uznałabym za bardziej wymowne<br />
może tak być<br />
że Różewicz też by o tym milczał<br />
WIERSZE<br />
NADESŁANE<br />
Małgorzata Anna Bobak Końcowa<br />
83<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
83
Misterium współodczuwania.<br />
Mark Rothko<br />
Renata Szpunar Kubczyk<br />
Gdy zbyt długo patrzysz w czeluść, czeluść zaczyna patrzeć na ciebie.<br />
Friedrich Nietzsche<br />
Niemożność porozumienia się z drugim człowiekiem jest jedną z największych męk życia na ziemi.<br />
Maria Dąbrowska<br />
Zanim Mark Rothko<br />
wykrystalizował swój bardzo<br />
osobisty i niepowtarzalny<br />
język wyrażania myśli i emocji<br />
poprzez obraz wizualny – długi czas<br />
rozmyślał, studiował dzieła greckich<br />
starożytnych klasyków i Narodziny<br />
tragedii Friedricha Nietzschego.<br />
Czy to stamtąd, od starożytnych<br />
Greków zaczerpnął swoją ideę<br />
tworzenia obrazów przepełnionych<br />
energią misteryjnego cyklu<br />
dionizyjskiej tragedii ludzkiego życia,<br />
podległego nieubłaganemu fatum,<br />
które nie zwiastuje niczego dobrego?<br />
Tymi, których Mark Rothko podziwiał<br />
byli m.in. Rembrandt van Rijn<br />
i William Turner. Obaj zafascynowani<br />
zjawiskiem światła w obrazie. Turner<br />
dodatkowo mocno osadzony<br />
w teoriach greckiego filozofa<br />
przyrody – Empedoklesa. Tego, który<br />
za pramaterię wszechświata - ἀρχή<br />
(arche) - uważał cztery żywioły:<br />
powietrza, wody, ognia i ziemi.<br />
Wydaje się, że spośród wszystkich<br />
żywiołów Mark Rothko pozostawił<br />
w swoich obrazach tylko powietrze<br />
i światło, jako energię życia, która<br />
jest na początku – u źródła. Jego<br />
dzieła to przedstawienie stanu<br />
kiedy świat jeszcze nie powstał,<br />
nie określił się w formie. Być może<br />
jest to stan pierwotnego chaosu –<br />
braku wszelkiej materii. Bezmiernej<br />
pustki, pierwotnej próżni, z której<br />
ostatecznie wyłonił się w pewnym<br />
84<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
momencie porządek świata –<br />
κόσμος (kosmos).<br />
Mark Rothko szukał prostoty<br />
tam, gdzie świat wydawał się<br />
skomplikowany – w samym centrum<br />
rozwijającego się Nowego Jorku.<br />
Swoją osobistą wizję ładu na płótnie<br />
doprowadził do kwintesencji –<br />
żywioły zamienił w ciszę, a formę<br />
sprowadził do minimalnych<br />
podziałów.<br />
Stając naprzeciw jego obrazów,<br />
odczuwamy bezradność umysłu.<br />
Nie ma tu już odniesień do<br />
czegokolwiek, co znane i nazwane.<br />
W momencie gdy owo „jak”<br />
obejmuje emocje artysty<br />
i jest również w stanie<br />
wyrażać subtelniejsze<br />
przeżycia, jego sztuka staje<br />
u początku drogi, na której<br />
niechybnie odnajdzie z<br />
czasem zagubione „co” – to<br />
„co”, które będzie duchowym<br />
pokarmem świtającego<br />
wewnętrznie przebudzenia.<br />
Owo „co” nie będzie już<br />
materialne i przedmiotowe,<br />
jak w epoce pozostawionej za<br />
nami, lecz stanie się treścią<br />
artystyczną, duszą sztuki, bez<br />
której jej ciało („jak”) nigdy<br />
nie będzie mogło żyć pełnym i<br />
zdrowym życiem.<br />
(W. Kandyński)<br />
Dlaczego wokół malarstwa Marka<br />
Rothki narosło tyle kontrowersji –<br />
o tak bardzo rozpiętym kolorycie?<br />
Jedni widzą w nim wręcz mistyka,<br />
a inni – hochsztaplera. Jedni<br />
zarzucają mu przystawanie do<br />
poglądów marksistowskiego<br />
komunizmu, a inni – bratanie<br />
się ze światem amerykańskiego<br />
kapitalizmu, opartym na sprytnym<br />
marketingu. Jedni mitologizują tę<br />
postać, czyniąc z niego ostatniego<br />
wielkiego romantyka w malarstwie,<br />
inni zaś widzą go przez pryzmat<br />
przyprawiających o zawrót głowy<br />
sum, które osiągają na aukcjach dzieł<br />
sztuki jego obrazy.<br />
Gdzie zatem leży w miarę<br />
obiektywna prawda o malarstwie<br />
Marka Rothki? I czy w ogóle w tym<br />
przypadku istnieje?<br />
Co tak naprawdę chciał wyrazić<br />
swoimi obrazami ten, niewątpliwie<br />
jednak, wielki artysta?<br />
Ja, w swoim rozważaniu na<br />
temat tego malarstwa, skupię się<br />
na własnych odczuciach, które<br />
zapamiętałam z bezpośredniego<br />
spotkania z dziełami autora,<br />
ponieważ uważam, że w przypadku<br />
tego rodzaju sztuki – która<br />
bazuje na odwoływaniu się do<br />
subtelnego świata naszych emocji<br />
– indywidualny kontakt z dziełem<br />
artysty odgrywa rolę kluczową.<br />
Szczególnie mocno wryły mi się<br />
w pamięć jego ostatnie obrazy, jedne
z cyklu tych, które zawisły w kaplicy<br />
w Huston. Wszystkie namalowane<br />
w jednym z moich ulubionych<br />
kolorów – szarości Payne’a.<br />
Kilka z nich wisiało obok siebie na<br />
jednej muzealnej ścianie, tworząc<br />
potężną płaszczyznę przytłaczającego<br />
smutku. Coś we mnie zarezonowało<br />
z nimi tak mocno, że musiałam<br />
natychmiast opuścić tę salę. Dopiero<br />
później dowiedziałam się, że Mark<br />
Rothko niedługo po namalowaniu<br />
tych obrazów, po wieloletniej<br />
depresji, popełnił samobójstwo –<br />
wiosną 1970 roku, tydzień przed<br />
moimi narodzinami.<br />
Zawsze mam w głowie<br />
tragiczny sens obrazu. Nie<br />
umiem tego wskazać. Nie ma<br />
tam czaszek ani kości…<br />
(Mark Rothko)<br />
Skąd we mnie taka silna reakcja na<br />
obrazy, które były po prostu potężną<br />
przestrzenią prostokątów płótna,<br />
równo aż po krawędzie zamalowaną<br />
delikatnie laserunkową, głęboką,<br />
ciemną, nieruchomą i przytłaczającą<br />
szarością, bez najdrobniejszego<br />
przebłysku światła?<br />
Czy tak zadziałał na mnie ten brak<br />
poruszenia w obrazie, który był tylko<br />
duszną nieruchomością niedającą<br />
żadnej nadziei?<br />
Widz czuje, że jest uwięziony<br />
w sali. A wszystkie drzwi<br />
i okna są zamurowane. Można<br />
już tylko walić głową w mur…<br />
Bez końca. (M. R.)<br />
Dlaczego obrazy Marka Rothki tak<br />
silnie uderzają w naszą emocjonalną<br />
nieświadomość?<br />
Czy to kwestia ich wielkości, kolorów,<br />
ich wewnętrznego światła lub<br />
mroku, kształtów ich prostych form,<br />
ich niezwykłej wibrującej barwami<br />
powierzchni?<br />
Zapewne to za sprawą wszystkich<br />
tych czynników – stąd taka siła ich<br />
oddziaływania. Dlaczego więc tak się<br />
dzieje tylko u niektórych odbiorców<br />
tych dzieł?<br />
Może dlatego, że obrazy Marka<br />
Rothki działają jak lustro.<br />
Black on Maroon, 1959, olej, akryl i tempera na płótnie; Tate Gallery; foto: Renata Cygan<br />
Wydobywają z nas, poprzez<br />
rezonowanie emocjonalno-<br />
-uczuciowe wywołane kolorem,<br />
te stany, które już w nas są. I tylko,<br />
lub może raczej, aż tyle. Być może<br />
przez te obrazy zaglądamy tak<br />
naprawdę w głąb siebie.<br />
Do swoich ukrytych uczuć.<br />
I jeśli ty widzisz w tych obrazach<br />
medytacyjny spokój – to może<br />
w tobie jest pokój i medytacja.<br />
A jeśli ja widzę smutek lub niepokój –<br />
to jest on mój. Gdyby go we mnie<br />
nie było, to by tak się nie zadziało.<br />
Może więc magia oddziaływania<br />
tych obrazów polega na naszym<br />
indywidualnym rezonansie z tym,<br />
co jest w nas?... Ich wibrujący<br />
kolor jest bodźcem, który działa,<br />
skojarzenia zaś pochodzą z naszego<br />
wnętrza. Może...<br />
W tym momencie muszę sięgnąć<br />
do wiedzy z zakresu dyscypliny<br />
naukowej zwanej neuroestetyką,<br />
na którą składają się badania nad<br />
neurobiologią, psychologią<br />
i fizjologią naszej percepcji<br />
wzrokowej – bo to tutaj, być może,<br />
jest ukryta odpowiedź na pytanie:<br />
dlaczego jedni przed obrazami Rothki<br />
doświadczają przeżyć wręcz<br />
z gatunku mistycznych, a inni<br />
zaledwie estetycznych?<br />
Przypuszczalnie to w zróżnicowanej<br />
indywidualnie anatomii<br />
i biochemii naszych mózgów,<br />
oraz różnej wrażliwości neuronów<br />
na bodźce wzrokowe, np. kolory,<br />
tkwi rozwiązanie tej zagadki.<br />
Stąd jedni widzą większe ich<br />
spektrum, a inni mniejsze.<br />
Posiadamy różnie wykształcone<br />
i rozbudowane obszary mózgu, np.<br />
ciało migdałowate, które decyduje<br />
o naszej empatii. Dlatego nie da<br />
się nakazać sobie widzenia<br />
w zgodzie z opinią drugiego<br />
człowieka, bo to się nigdy nie<br />
pokryje i nie uda. Można wówczas<br />
jedynie przeżywać rodzaj jakiejś<br />
konsternacji, że się czegoś nie widzi,<br />
lub przeciwnie – widzi więcej niż<br />
inni.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
85
Istnieje również gałąź neurobiologii<br />
nazwana neuroteologią, która<br />
bada hipotezę, iż posiadamy<br />
w mózgu tzw. ośrodek boga – obszar<br />
odpowiedzialny za przeżycia religijne,<br />
uniesienia i ekstazy.<br />
Dlatego niektórzy są z samej swojej<br />
natury religijni, a inni ateistyczni,<br />
ponieważ w różny sposób<br />
aktywizujemy obszary związane<br />
z duchowością.<br />
Sztuka wizualna wymyka się<br />
obiektywnemu opisowi, ponieważ<br />
nie można przeczytać czyjegoś<br />
opisu, a potem zobaczyć<br />
i poczuć to samo. Owszem, można<br />
zrobić odwrotnie – najpierw<br />
przeżyć doświadczenie wzrokowe,<br />
a potem je opisać – ale to nigdy nie<br />
pozwoli naprawdę zobaczyć tego<br />
samego, co autor tekstu.<br />
W tym świetle wiedzy należałoby<br />
stwierdzić, że wszyscy mają rację,<br />
bo każdy widzi według własnych<br />
możliwości poznawczych. I nie<br />
możemy wykazać – kto widzi obrazy<br />
Marka Rothki najbardziej podobnie<br />
jak on sam.<br />
zdystansowana od spraw tego<br />
świata.<br />
W moim odczuciu, przy tak<br />
wielkich formatach malowanych<br />
w ten sposób, artysta zanurza<br />
się bezwiednie w tzw.<br />
stan flow – przepływ. Stąd być<br />
może Rothko pisał o swoich<br />
przeżyciach “religijnych” w trakcie<br />
tworzenia... Może określał tak<br />
stany medytacyjne, lub euforyczne,<br />
które towarzyszą artyście w takich<br />
chwilach. Dzisiejsza neurobiologia<br />
bada te zjawiska fizjologii mózgu<br />
z pomocą rezonansu magnetycznego,<br />
odkrywając różnorodność stanów<br />
naszego umysłu w zależności<br />
od przepływających przezeń fal<br />
elektromagnetycznych.<br />
A w jaki sposób te indywidualne<br />
stany udzielają się odbiorcy poprzez<br />
obrazy? Niektórzy dają im się<br />
unieść i ponieść, jakby odbierając je<br />
całymi sobą. W ten sposób głęboko<br />
empatyzują z artystą.<br />
zawarcia doświadczeń z obcowania<br />
z dziełem sztuki w obrębie<br />
słowa, zamyka i zawęża odbiorcy<br />
pole do swobodnego przepływu<br />
informacji pozaintelektualnych,<br />
emocjonalnych. Trzeba rozumieć<br />
bowiem, że emocjonalność nie jest<br />
kwestią naszego intelektu – lecz<br />
spontaniczną i instynktowną reakcją<br />
przedrozumową naszego mózgu<br />
i całego naszego ciała na<br />
napływające do niego bodźce –<br />
wizualne, dotykowe, energetyczne,<br />
lub inne. A nasze emocje są<br />
po prostu złożonymi reakcjami<br />
automatycznymi.<br />
Być może słuszne byłoby w takim<br />
razie porównanie działania tych<br />
obrazów do zwizualizowanej muzyki<br />
medytacyjnej, np. koncertu na<br />
misach tybetańskich, gdyż jest to<br />
czysta medytacja kolorem i światłem.<br />
Black on Maroon, 1958, olej, akryl i tempera na płótnie;<br />
Tate Gallery; foto: Renata Cygan<br />
To dlatego, że w tym przypadku<br />
trzeba bazować na swoim własnym<br />
widzeniu, ponieważ nie ma w tych<br />
obrazach nic takiego, co dałoby<br />
się raz na zawsze zdefiniować jako<br />
określoną stałą konkretnego opisu,<br />
niezmienny pewnik, bo nie ma tam<br />
zawartej żadnej narracji.<br />
Nic nie dzieje się w obszarach logosu<br />
naszego umysłu – czyli obszarach<br />
działania logiki i słowa, pewnego<br />
typu matematycznego myślenia.<br />
Przed tymi obrazami ta część<br />
mózgu zapewne jest najmniej<br />
aktywna z uwagi na prostotę<br />
ich kompozycji, brak bodźców<br />
o graficznym oddziaływaniu.<br />
I to pewnie potwierdziłby<br />
rezonans elektromagnetyczny.<br />
Najbardziej niepotrzebne, moim<br />
zdaniem, jest doszukiwanie się<br />
ideologicznych przesłanek<br />
w działaniu tego artysty. To, czy<br />
Rothce bliżej było do kapitalizmu,<br />
czy do komunizmu, nie ma przecież<br />
żadnego wpływu na działanie<br />
jego obrazów. Ta sztuka jest<br />
86<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Ludzie, którzy szlochają<br />
przed moimi obrazami,<br />
doświadczają tego samego<br />
religijnego przeżycia co ja,<br />
kiedy je maluję. (M. R.)<br />
W świetle aktualnej wiedzy<br />
z dziedziny neuroestetyki<br />
można wysnuć wniosek,<br />
że teoretyzowanie na temat sztuki<br />
wizualnej – która bazuje głównie na<br />
przekazie emocjonalnym –<br />
jest bezcelowe, ponieważ próba<br />
Jednak żeby wejść w tak głęboki stan<br />
wewnętrznej koncentracji, oglądając<br />
je, muszą być spełnione konieczne<br />
warunki zarówno zewnętrzne, jak<br />
i wewnętrzne samego odbiorcy. Nie<br />
mamy żadnych szans na ten rodzaj<br />
przeżycia, widząc je na zatłoczonej<br />
wystawie.<br />
Oglądający musi się tym obrazom<br />
poddać, stracić nad sobą kontrolę.<br />
Być im całkowicie uległym. To jakby<br />
położyć się swobodnie na falującej<br />
powierzchni morza...
Czy zatem Mark Rothko<br />
słusznie klasyfikowany jest do<br />
twórców amerykańskiego nurtu<br />
ekspresjonizmu abstrakcyjnego?<br />
Tak, ponieważ w jednej z jego gałęzi<br />
- color field painting (malarstwie<br />
barwnych płaszczyzn) elementem,<br />
który z założenia ma najmocniej<br />
oddziaływać na emocje odbiorcy,<br />
jest właśnie kolor – w kontrolowany<br />
sposób rozciągnięty na dużych<br />
przestrzeniach płótna – inaczej<br />
niż w action-painting (malarstwie<br />
gestu), które wynikało<br />
z instynktownego i spontanicznego<br />
działania twórcy, w głównej mierze<br />
bazującego na podświadomości.<br />
To nie samo niepodleganie<br />
procesu twórczego kontroli umysłu<br />
definiuje przynależność do nurtu<br />
ekspresjonizmu abstrakcyjnego<br />
(expressio łac. wyrażać) – lecz to,<br />
co jest w nim najistotniejsze – siła<br />
oddziaływania obrazu na emocje<br />
odbiorcy – jego celowe mocne<br />
poruszenie. A tego działania płótnom<br />
Marka Rothki w żaden sposób nie<br />
można odmówić. U niego w barwach<br />
toczy się potężny dramat obrazu.<br />
Rothko kolory nazywał aktorami.<br />
To one odgrywały w jego dziełach<br />
ponadczasową grecką tragedię<br />
ludzkiego życia.<br />
W moim pojmowaniu, ekspresja to<br />
wszelki ruch – życie, emocja –<br />
raczej odczuwane tak, jak określił<br />
to Friedrich Nietzsche (będący<br />
wykładowcą filologii klasycznej<br />
na Uniwersytecie w Bazylei)<br />
w swojej pierwszej, debiutanckiej<br />
książce Narodziny tragedii albo Grecy<br />
i pesymizm.<br />
Tę książkę czytał Mark Rothko...<br />
I może to stąd właśnie wywodził<br />
swoje pojmowanie dramatu<br />
w obrazie. Chciał wywołać uczucie<br />
niepokoju w odbiorcy, bo podobnie<br />
jak Nietzsche był zwolennikiem takiej<br />
postawy wobec świata. Chodziło<br />
mu o przebudzenie uśpionej uwagi<br />
oglądających do aktywnego poznania<br />
swojej ludzkiej kondycji,<br />
o wyrwanie ich ze strefy komfortu,<br />
o świadomość własnej egzystencji.<br />
O bycie głębokie.<br />
W tym przypadku abstrakcyjny<br />
ekspresjonizm Marka Rothki –<br />
to nietzscheańska dionizyjskość,<br />
misterium przejścia, wtajemniczenia,<br />
inicjacji w cykl życia i śmierci,<br />
zamknięte w apollińską formę<br />
doskonałej sztuki. Uciszony<br />
i poskromiony przez człowieczy<br />
talent nieokiełznany żywioł, który<br />
jest pramaterią i samą istotą życia,<br />
pierwotną nieokreślonością<br />
i chaosem samego początku.<br />
Stanem szalonego upojenia<br />
i ekstazy, który niekiedy umożliwia<br />
człowiekowi inne, głębsze<br />
doświadczenie i zrozumienie<br />
rzeczywistości, niż stworzony<br />
przez niego samego apolliński pozór<br />
uporządkowania i panowania nad<br />
materią tego świata.<br />
W misteryjnych rytuałach antycznej<br />
Grecji – odbywanych na cześć<br />
Dionizosa, boga dzikiej natury oraz<br />
wiecznego cyklu odradzania się<br />
życia ze śmierci – pokazywane były<br />
przeciwstawne sobie, lecz zwarte<br />
w jednym uścisku pierwotne siły<br />
wszechświata, jednoczesne popędy<br />
ku konstrukcji i destrukcji.<br />
W obrazach Marka Rothki zawiera<br />
się więc, według mnie, pewna<br />
sprzeczność. I to być może właśnie<br />
ona tworzy to, co w sztuce tak<br />
cenne i zawsze niezwykłe – napięcie<br />
pomiędzy przekazem a formą.<br />
Głębokie i silne jak przepaść<br />
pomiędzy Erosem a Tanathosem.<br />
Ponieważ ten malarz osiąga<br />
w obrazach stan idealnej harmonii<br />
form i kolorów – nietzscheańską<br />
apollińskość: umiar, rozsądek,<br />
porządek, opanowanie płótna<br />
ludzkim intelektem – a mówi do nas<br />
przecież o sprawach przeciwnych –<br />
o tym nieuchronnym<br />
i dramatycznym elemencie<br />
nieopanowanej dionizyjskości,<br />
którym jest nieubłagane zmierzanie<br />
wszystkiego, co żyje, ku śmierci.<br />
By obraz posiadał siłę ekspresji, czyli<br />
wyrazu, nie trzeba aż dramatycznego<br />
formalnie przekazu, drapieżności<br />
i brutalizmu kolorów i kształtów.<br />
By oddać dramat gwałtu i wojny<br />
nie potrzeba aż krzyku. Dramat<br />
ciszy, milczenia i pustki bywa<br />
także czeluścią. Cisza też ma swoją<br />
ogromną ekspresję. Ona także<br />
bywa przemocą. Choć pozornie jest<br />
brakiem wszelkiego gwałtu.<br />
Markowi Rothko chodziło nie tyle<br />
o analityczne kontemplowanie<br />
jego obrazów, ale raczej o głębokie<br />
ich przeżywanie całą pełnią swego<br />
człowieczeństwa.<br />
Przed jego pozornie harmonijnymi,<br />
wręcz medytacyjnymi płótnami,<br />
ludzie niekiedy doznają silnych<br />
i gwałtownych emocji, takich jak<br />
głęboki smutek, niepokój i rozpacz.<br />
Niektórzy wręcz szlochają. Jakby<br />
ten malarz, poprzez swoje dzieło,<br />
potrząsał widzem i przywracał nas<br />
samym sobie.<br />
Ludzka reakcja jest jedyną<br />
rzeczą, która może dać<br />
satysfakcję artyście. (M. R.)<br />
I właśnie to odczuwanie,<br />
a szczególnie współodczuwanie,<br />
czyni nas ludźmi. Im silniej i głębiej<br />
czujemy, tym bardziej stajemy się<br />
człowiekiem.<br />
Mark Rothko skupiał się na<br />
przekazywaniu tych najmocniejszych<br />
emocji – ekstazy, cierpienia,<br />
pożądania i lęku. Tym samym<br />
swoimi dziełami wciąga nas w głąb<br />
przeżywania, w głąb czucia.<br />
Rozwija w nas głębię istnienia.<br />
Chcę pokazywać tylko<br />
podstawowe ludzkie emocje:<br />
cierpienie, ekstazę, ból…<br />
Fakt, że ludzie załamują się i<br />
płaczą. kiedy stają przed moim<br />
obrazem świadczy, że umiem<br />
te emocje przekazać. (M. R.)<br />
Te monumentalne obrazy,<br />
skierowane bezpośrednio<br />
do naszych emocji potężnym<br />
krzykiem koloru, lub stłumionym<br />
jego szeptem, wyrażając dramat<br />
egzystencji człowieka, są jak<br />
rozpięcie przestrzeni naszego życia<br />
pomiędzy dwoma kolumnami:<br />
narodzin i śmierci. Rothko twierdził,<br />
że to początek podróży do kresu.<br />
A te potężne płótna – to miejsce,<br />
z którego przyszliśmy, lub w które<br />
odejdziemy.<br />
Aranżował powierzchnię obrazu<br />
poprzez wibrujące płaszczyzny<br />
barw, które zdają się wychodzić<br />
nam naprzeciw i zagarniać nas<br />
w nieskończoną, nieznaną, być może<br />
kosmiczną sferę, lub do innego<br />
wymiaru.<br />
87<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
To ten właśnie sposób – całkowicie<br />
bezpośredniego i silnego<br />
oddziaływania na nasze emocje,<br />
nie poprzez intelektualną analizę,<br />
lecz poprzez zmysł wzroku i głębokie<br />
wzruszenie, bezpośrednie dotknięcie<br />
naszych uczuć, odczuwane ponad<br />
wszelką spekulacją umysłu – to jest<br />
ten najważniejszy, według mnie,<br />
powód do zaklasyfikowania tego<br />
twórcy do nurtu ekspresjonizmu<br />
abstrakcyjnego.<br />
Ducha prowadzącego do krainy<br />
jutra można należycie ocenić<br />
tylko przez uczucie (do czego<br />
niezbędny jest talent artysty).<br />
Teoria jest latarnią oświetlającą<br />
skrystalizowane formy dnia<br />
wczorajszego, wczorajsze<br />
perspektywy. […]<br />
Sztuka nigdy nie postępuje za<br />
teorią, ani nie wyprzedza praktyki,<br />
tylko odwrotnie. Szczególnie<br />
zaś na początku wszystko jest<br />
kwestią wyczucia. Tylko opierając<br />
się o wrażliwość, zwłaszcza<br />
na początku drogi, można<br />
dojść do prawdy artystycznej.<br />
Ogólna konstrukcja dzieła może<br />
powstać na przesłankach czysto<br />
teoretycznych, ale zysk, będący<br />
fundamentem prawdziwej inspiracji<br />
twórczej (i jakby jej istotą), nie<br />
mógłby nigdy być osiągnięty lub<br />
wypracowany, gdyby nie został<br />
tchnięty w dzieło przez unoszące<br />
nas uczucie. Ponieważ sztuka<br />
działa na uczucia, może tego<br />
dokonać tylko przez uczucia. Przy<br />
najświetniejszych proporcjach,<br />
przy najsubtelniejszym wyważeniu,<br />
z samych mózgowych wyliczeń i<br />
dedukcyjnych deliberacji nigdy nie<br />
wyjdzie nic prawdziwego.<br />
Właściwe proporcje nie wynikają<br />
z obliczeń i nie można znaleźć<br />
gotowych, odpowiednich do tego<br />
odważników. Proporcje i odważniki<br />
są nie na zewnątrz, lecz w artyście;<br />
są tym, co można nazwać wyczuciem<br />
granicy, artystycznym taktem–<br />
cechami artyście wrodzonymi.<br />
Spotęgowane przez zachwyt stają<br />
się genialnym objawieniem. (W. K.)<br />
Czym w takim razie jest kolor?<br />
Z punku widzenia fizyki – wąską<br />
częścią widzialnego widma<br />
promieniowania, emitującego<br />
określone rodzaje energii<br />
88<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
w zależności od długości fali.<br />
Dlatego nieświadomie wpływa<br />
na nasze emocje i uczucia. Kolory<br />
w różny sposób stymulują nasz<br />
mózg i już Egipcjanie i Chińczycy<br />
łączyli ich wpływ z ideą uzdrawiania,<br />
zachęcając do poddawania się ich<br />
wpływom na wywoływanie w sobie<br />
pewnych stanów świadomości, bądź<br />
emocji. Nie jest więc kolor wyłącznie<br />
zjawiskiem optycznym, ale niesie<br />
z sobą także ciężar emocjonalny.<br />
Barwy posiadają przynależne im<br />
znaczenie, oddziałując na nasz mózg.<br />
W ten sposób sztuka bardzo często<br />
prowadzi nas do miejsc, gdzie kończy<br />
się już świat czystej logiki i zaczynają<br />
przestrzenie emocji.<br />
Kolor bezpośrednio<br />
wpływa na duszę. Kolor to<br />
klawiatura, oczy to młotki,<br />
dusza to fortepian z wieloma<br />
strunami. Artysta jest ręką,<br />
która gra, dotykając tego<br />
czy innego klawisza celowo,<br />
aby wprawić struny duszy w<br />
drgania. (W. K.)<br />
Poezję można tworzyć tylko<br />
poprzez układanie kolorów,<br />
tak, jak można przekazywać<br />
słowa pocieszenia poprzez<br />
muzykę. (Vincent van Gogh)<br />
Czym jest ta ludzka reakcja na<br />
wizualny dramat obrazów Marka<br />
Rothki?<br />
Być może jest to całkowicie<br />
spontaniczna i natychmiastowa<br />
emocjonalna odpowiedź płynąca<br />
z głębi naszych ciał, na określenie<br />
której Grecy posiadali jedno słowo–<br />
σπλαγχνίζομαι (splanchnizome) –<br />
poruszenie wnętrzności. Właśnie to<br />
słowo zostało użyte po raz pierwszy<br />
w języku greckim przez św. Łukasza<br />
Ewangelistę w nowotestamentowej<br />
przypowieści o miłosiernym<br />
Samarytaninie…<br />
Pewien zaś Samarytanin, będąc<br />
w podróży, przechodził również obok<br />
niego. Gdy go zobaczył, poruszyły<br />
się w nim wnętrzności: podszedł do<br />
niego i opatrzył mu rany, zalewając<br />
je oliwą i winem; potem wsadził go<br />
na swoje bydlę, zawiózł do gospody i<br />
pielęgnował go. (Łk 10, 30-37)<br />
Grecy wykazali się tutaj niezwykłą<br />
intuicją, którą potwierdza<br />
współczesna nauka, dowodząc, że<br />
nie tylko mózg jest odpowiedzialny<br />
za nasze życie emocjonalne, ale<br />
także właśnie i nasze wnętrzności –<br />
jelita, które są po mózgu najbardziej<br />
unerwioną częścią naszego ciała,<br />
tzw. drugim mózgiem, ponieważ to<br />
one zawiadują produkcją ważnego<br />
neuroprzekaźnika, serotoniny –<br />
i serce, o którym naukowcy dziś już<br />
wiedzą, że reaguje na nasze uczucia,<br />
posiada własną pamięć<br />
i może podejmować własne decyzje,<br />
od mózgu niezależne. Serce wysyła<br />
informacje bezpośrednio do ciała<br />
migdałowatego – części mózgu<br />
odpowiedzialnej za naszą empatię.<br />
Niezwykłe jest to, udowodnione<br />
naukowo, współbrzmienie serca<br />
z naszą uczuciowością. To właśnie<br />
z tego powodu tak głęboko,<br />
często wręcz całym organizmem,<br />
odczuwamy wszelkie wzruszenia<br />
emocjonalne. Może i dlatego także,<br />
nie potrzeba nam analiz umysłem,<br />
by zareagować empatią na ból<br />
bliźniego.<br />
To właśnie σπλαγχνίζομαι powoduje,<br />
że zanim spekulatywny umysł<br />
rozważy opłacalność przedsięwzięcia<br />
przez nas czynów – człowiek<br />
instynktownie broni, lub ratuje<br />
drugiego człowieka. Bo poruszenie<br />
wnętrzności aż boli, przeszywa<br />
jakby na przestrzał, i nie pozwala na<br />
bierność.<br />
I może to właśnie σπλαγχνίζομαι–<br />
instynktowna reakcja głębokiej<br />
empatii całego naszego ciała<br />
na komunikat płynący ze strony<br />
drugiego człowieka – jest największą<br />
szansą bliskiego z nim porozumienia.<br />
Nie tylko poprzez mózg, którego<br />
zdolności poznawcze neurobiologia<br />
mocno wśród nas różnicuje, nie<br />
poprzez logos – lecz poprzez<br />
emanację całego naszego ciała mamy<br />
możliwość doświadczyć bliskości<br />
porozumienia z drugim człowiekiem.
O to właśnie chodziło Markowi<br />
Rothce – o poruszenie naszych<br />
wnętrzności, potrząśnięcie nami<br />
mocno - aż do głębi naszej ludzkiej<br />
istoty, o dotknięcie wprost serca.<br />
O niepokój, spowodowany<br />
dogłębnym współodczuwaniem.<br />
Jest to możliwe poprzez sztukę,<br />
lecz jedynie wtedy, gdy<br />
zaangażujemy w proces poznawczy<br />
całych siebie – poddamy się tym<br />
obrazom w zupełności.<br />
[…] ludzie wrażliwi nie<br />
mogą przebywać w pokoju,<br />
w którym znajdował się<br />
człowiek im nieprzyjazny,<br />
nawet jeżeli zupełnie nie<br />
wiedzieli o jego obecności.<br />
(W. K.)<br />
Obraz żyje dzięki<br />
towarzystwu. Rośnie i ożywa<br />
w oczach wrażliwego<br />
obserwatora. Tak też umiera.<br />
Dlatego ryzykowne<br />
i bezwzględne jest wysyłanie<br />
go w świat. (M. R.)<br />
Faktyczny dramat Marka Rothki<br />
zaczyna się więc w chwili, gdy<br />
jego obrazy opuściły pracownię–<br />
bo okazuje się, że wymykają się<br />
jednoznacznemu odbiorowi. Jakby<br />
w nich samych był już zawarty<br />
ludzki dramat niemożności<br />
pełnego porozumienia z drugim<br />
człowiekiem– dramat braku<br />
współodczuwania. I utopijne<br />
pragnienie tego, co wydaje się<br />
często niemożliwe, a co tak bardzo<br />
stara się przezwyciężyć w nas<br />
Sztuka.<br />
Sztuka przemawia specyficznym<br />
językiem od rzeczy do duszy. Jest<br />
dla duszy chlebem powszednim,<br />
którym możemy karmić się tylko<br />
w tej formie.<br />
Jeżeli sztuka uchyli się od tej misji,<br />
pozostanie po niej niewypełniona<br />
luka, nic jej bowiem nie może<br />
zastąpić. W czasach, gdy ludzie<br />
żyją intensywniej duchowo, także<br />
i ona jest żywotniejsza, a to<br />
dlatego, że ludzki duch i sztuka<br />
powiązane są wzajemnie przez<br />
wielorakie wpływanie na siebie<br />
i uzupełnianie się. Natomiast<br />
w czasach, kiedy dusza jest<br />
lekceważona i otępiana przez<br />
materializm, niewiarę i płynące<br />
stąd zainteresowanie wyłącznie<br />
praktycznymi celami, rzecz ma<br />
się inaczej. […] Więzy łączące<br />
sztukę z człowiekiem zostają<br />
przez to na pół zerwane. Mści się<br />
to natychmiast, ponieważ artysta<br />
i publiczność (dialogujący za<br />
pomocą tego duchowego języka)<br />
przestają rozumieć się; ta ostatnia<br />
odwraca się plecami do malarza,<br />
widząc w nim najwyżej kuglarza<br />
podziwianego za efektowną<br />
zręczność i pomysłowość.<br />
O uzdrowienie sytuacji<br />
powinien starać się przede<br />
wszystkim artysta uznający swe<br />
zobowiązania wobec sztuki, a przez<br />
to i wobec siebie. […]<br />
Artysta musi mieć coś do<br />
powiedzenia, ponieważ jego<br />
głównym zadaniem nie jest<br />
opanowanie formy, ale<br />
dostosowanie jej do treści.(W.K.)<br />
Kiedy byłem młodszym,<br />
sztuka była samotna. Nie<br />
było galerii, kolekcjonerów,<br />
krytyków, ani pieniędzy…<br />
A jednak to były złote<br />
czasy. Bo nie mieliśmy nic<br />
do stracenia, za to wizję do<br />
przekazania.<br />
Dziś nie jest tak samo – to<br />
czas paplaniny, ruchliwości,<br />
konsumpcji… Jaki stan jest<br />
lepszy dla świata – nie będę<br />
dyskutował.<br />
Wiem jednak, że wielu z tych,<br />
których sprowadzono na ten<br />
świat, desperacko poszukuje<br />
oaz ciszy, gdzie mogliby się<br />
zakorzenić i rosnąć. Musimy<br />
wszyscy wierzyć, że je<br />
znajdziemy… (M.R.)<br />
Być może uda ci się kiedyś opuścić<br />
tłum i stanąć zupełnie samotnie<br />
przed obrazem Marka Rothki – zrób<br />
wtedy to, o co prosił ten artysta:<br />
stań bardzo blisko jego obrazu,<br />
by ten wypełnił całe twoje pole<br />
widzenia, otoczył cię sobą wokół…<br />
Byś był w nim.<br />
Wpatruj się w niego długo… Tak<br />
bardzo długo, aż ten, położony<br />
wieloma delikatnymi warstwami,<br />
postrzępiony miękko na<br />
krawędziach kolor, przestanie dla<br />
ciebie być pospolitym tworzywem–<br />
i zacznie falować, unosić się,<br />
wzdymać i wypływać z płótna<br />
substancją wszechświata ku tobie,<br />
i pochłaniać cię w głąb siebie.<br />
Poddaj się temu bezgranicznie ufnie<br />
i pozwól sobie zanurzyć się w niego<br />
głęboko. I daj unieść się tam, gdzie<br />
nawet nie wyobrażasz sobie, że<br />
pójść możesz…<br />
I wówczas, być może, uda ci się<br />
doświadczyć zespolenia z drugim<br />
człowiekiem za sprawą jego dzieła.<br />
Spełnić największe marzenie artysty.<br />
[RSK]<br />
RENATA SZPUNAR KUBCZYK<br />
Black on Maroon, 1958,<br />
olej, akryl i tempera na płótnie;<br />
Tate Gallery; foto: Renata Cygan<br />
Black on Maroon, 1958,<br />
olej, akryl i tempera na płótnie;<br />
Tate Gallery; foto: Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
89
AGNIESZKA MASALYTĖ<br />
Agnieszka Masalytė – ur. 10 lutego 1995 w Wilnie. Ukończyła Gimnazjum<br />
im. Adama Mickiewicza w Wilnie. Już od lat szkolnych brała udział w<br />
konkursach recytatorskich, pisała wiersze, uczestniczyła w konkursach<br />
literackich, które dały możliwość pierwszym próbkom literackim ujrzeć<br />
światło dzienne. Debiutowała w 2011 wierszem Nadzieja w „Rocie“ –<br />
dodatku do „Tygodnika Wileńszczyzny“. Ukończyła filologię polską na<br />
Uniwersytecie Wileńskim. Swoją pracę licencjacką poświęciła analizie<br />
zjawiska i twórczości grupy literackiej Wileńszczyzny „Nowa Awangarda<br />
Wileńska”. W 2016 wiersze poetki ukazały się w antologii młodych<br />
poetów Wileńszczyzny W zakolu Wilii. Jej wiersze były publikowane m.in.<br />
w „Zeszytach Ciechanowskich” i kwartalniku „Znad Wilii” i przełożone na<br />
języki: litewski oraz grecki. Od 2018 tłumaczy poezję z języka litewskiego<br />
na polski oraz z polskiego na litewski.<br />
RANDKA Z WILNEM<br />
Tu wąska uliczka, tam dach łaskocze chmury.<br />
Nieudane graffiti, odłamki baroku,<br />
Wilia leniwie płynąca, nie ma dokąd się śpieszyć,<br />
ty też przy niej chętnie zwalniasz kroku.<br />
Siadasz pod starym drzewem i z dala od ludzi.<br />
Nucisz dawną piosenkę sprzed wielu laty.<br />
Pieścisz okiem łakomie wysmukłość gotyku,<br />
gubisz rzeczywistość, zapominasz daty.<br />
Jesteś na randce z Wilnem. Nikogo ci nie trzeba.<br />
Wolisz go bardziej niż zamorskie skrawki nieba.<br />
Kto nie czyta poezji, nie naraża się na niebezpieczeństwo.<br />
Nie uzależnia się od przeczytanych strof,<br />
nie zapamiętuje rymów,<br />
nie wierzy, że poezja to most łączący ludzi,<br />
którzy mają do powiedzenia tak dużo<br />
i w tak krótki sposób.<br />
Kto nie czyta poezji, nie boi się spojrzeć w oczy<br />
dniu jutrzejszemu,<br />
nie tonie w otchłaniach białych niezapełnionych pól,<br />
nie rani go czasem ostra czcionka zbyt miękkich słów,<br />
które zostają w pamięci<br />
tak długo.<br />
KTO NIE CZYTA POEZJI<br />
90<br />
90<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Foto: Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
91<br />
91
ŻÓŁTY<br />
To n o rma l n e, że d zi eci<br />
i młodzież uczestniczą<br />
w konkursach literackich.<br />
Zd o by wa j ą n agro d y.<br />
Są dumą szkoły.<br />
Dlatego być może nie było<br />
nic szczególnego w tym,<br />
że Ola Wilk, uczennica<br />
warszawskiego gimnazjum,<br />
zdobyła nagrodę za<br />
wi ersz „ In ny ta n cerz ”.<br />
Ale ona wie, że od tego się<br />
wszystko zaczęło. I dlatego<br />
za szczególne wydarzenie<br />
uznać to wypada.<br />
Wczoraj Ola skończyła 19 lat,<br />
za dwa dni zdaje maturę.<br />
Ale chce się spotkać, książki niech<br />
odpoczną. Ona też. Przyjedzie.<br />
Czekam z kawą. Na pierwszy ogień<br />
idzie Inny tancerz. Pytam o tekst.<br />
Ola zaczyna recytować.<br />
„on tańczy ze mną<br />
ale nikt nie wierzy<br />
że zna kroki<br />
prowadzi mnie za rękę<br />
ale nikt nie wierzy<br />
że mnie nie zgubi<br />
ma ruchy inne<br />
niż wszyscy mają<br />
intrygujące<br />
zwinnie przechodzi<br />
z jednej do drugiej pozycji<br />
wszyscy patrzą na niego<br />
ale nie z podziwem<br />
czy nie widzą jak<br />
dobrze tańczy…”<br />
świat Oli<br />
Konkurs na wiersz ogłoszony<br />
został przez Stowarzyszenie Rodzin<br />
i Opiekunów Osób z Zespołem<br />
Downa „Bardziej kochani”.<br />
13-letnia Ola zmierzyła się<br />
z tym wyzwaniem. Z sukcesem.<br />
Sprawdziła się w niełatwym<br />
temacie. Przez kolejne 6 lat, jakie<br />
od tego czasu upłynęły, sprawdzała<br />
się, pokonywała bariery, a nawet<br />
przeciwstawiła się naturze…<br />
No właśnie. Natura. Stworzyła ją<br />
jako osobę praworęczną. Ale Ola<br />
lubi burzyć bariery. Kupiła książeczki<br />
ze szlaczkami. Nie dała lewej ręce<br />
próżnować. Ćwiczyła, ćwiczyła,<br />
aż wyćwiczyła. Do tego stopnia,<br />
że obecnie w zeszycie po lewej<br />
stronie pisze lewą ręką, po prawej<br />
prawą. Nie męczy się, operuje<br />
obiema bardzo sprawnie. A to było<br />
bardzo ważne, bo…<br />
No właśnie, ważne, bo Ola<br />
zaczęła wtedy pisać powieść.<br />
Zainspirował ją sen z dzieciństwa,<br />
a jego fabuła nie chciała odejść<br />
w zapomnienie. Wyobraźnia zaczęła<br />
pracę na pełen etat. Młoda autorka<br />
widziała rzeczy, których nie ma.<br />
Tworzyły razem z nią świat<br />
magiczny, tajemniczy, niezwykły.<br />
Powieść leży do dziś w szufladzie,<br />
nie było warunków, by ją wydać.<br />
Ale w każdej złej chwili sięgała po<br />
nią i przenosiła się w lepszy świat.<br />
To wszystko, co przelewała na kartki,<br />
pomagało jej pokonać smutek,<br />
ból, uciec od codzienności trudnej,<br />
przytłaczającej, w jakiej przyszło jej<br />
spędzać dzieciństwo.<br />
Rozmawiamy otwarcie, ale stawiam<br />
barierę. Proszę, by wyznaczyła<br />
granice, które uszanuję.<br />
– Nie. – Uśmiecha się. –<br />
Rozmawiajmy o wszystkim, jestem<br />
bardzo otwarta. Chcę, żeby to<br />
wszystko wyszło, to ważne. Dlatego<br />
nie będę nic ukrywać. Rodzina była<br />
bardzo poprawna na zewnątrz,<br />
pełna, dzieci dobrze ułożone,<br />
uczyłam się gry na skrzypcach,<br />
gram na pianinie. Ale to było na<br />
pokaz. Tylko. W środku natomiast –<br />
wszystko bardzo toksyczne. Bardzo.<br />
Rodzice niesamowicie się niszczyli.<br />
Trzeba było uciekać. Choćby<br />
w wyimaginowany świat.<br />
Robię drugą kawę, a Ola uderza<br />
w struny gitary. Pięknie, melodyjnie.<br />
Lubię też, jak gra na skrzypcach.<br />
I na pianinie. I jak gra na scenie.<br />
Bo gra. W kabarecie, który założyłam<br />
i od siedemnastu lat prowadzę. Jest<br />
świetna. Ale teraz słucham jej gitary.<br />
I odgaduję, że zaraz dotknie bardzo<br />
bolesnego tematu, dlatego próbuje<br />
muzyką złagodzić piętrzące się myśli.<br />
– Dusia – mówi opanowanym<br />
głosem – dziękuję, że mogę<br />
zaśpiewać Żółte kwiaty na scenie.<br />
One są chyba lekiem. Może pomogą,<br />
tak myślę…<br />
Oczywiście, że zaśpiewa.<br />
W najbliższym programie. I tu<br />
zdradzę coś za zgodą Oli, a może<br />
nawet na jej prośbę. Chociaż nawet<br />
jak piszę, nie czuję się komfortowo.<br />
A co dopiero ona musiała czuć,<br />
przeżywać, pokonać. Tata popełnił<br />
samobójstwo. Kilka dni po jej<br />
osiemnastych urodzinach, dokładnie<br />
w jej imieniny. Kiedy próbował rok<br />
wcześniej, dokładnie w siedemnaste<br />
92<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
urodziny Oli, informując ją<br />
telefonicznie, ubłagała go, by<br />
przyjechał. Wtedy go uratowała.<br />
Tym razem nie miała takiej<br />
możliwości. Ale obarcza się winą.<br />
– Wiesz – cicho mówi Ola – tak<br />
strasznie mi go brakuje. Życie bym<br />
oddała, żeby był znowu. I śni mi się<br />
co noc. Pewnie zapytasz, dlaczego<br />
żółte kwiaty. Uprzedzę pytanie.<br />
Żółty jest dla mnie najpiękniejszy.<br />
Jak mam na sobie coś żółtego albo<br />
żółty jest w pobliżu, to czuję wielkie<br />
szczęście. Ukochany kolor. Wszystko,<br />
co fascynujące, musi być żółte.<br />
I ja tacie chcę te kwiaty podarować<br />
piosenką…<br />
Oto fragment:<br />
„żółte kwiaty dla ciebie uszyję<br />
z pozostałości gwiazd na niebie<br />
na żółtej podam je tacy<br />
przyprawię żółtą kokardą<br />
podpiszę żółtym markerem<br />
żebyś nie miał cienia wątpliwości<br />
i zostawię gdzieś pod drzewem<br />
w czasie burzy<br />
(…)<br />
żółte kwiaty są uszyte<br />
tylko po to by nie zwiędły”<br />
Rozmawiamy jeszcze długo. Ale tu<br />
zostawiamy ten wątek. Uważam go<br />
za zbyt osobisty. W dalszą podróż<br />
po meandrach życia zabieramy tylko<br />
kolor żółty. I dodajemy jeszcze kilka.<br />
Po to, aby można było zapowiedzieć<br />
Wojnę Kolorów.<br />
– Denerwuje mnie – Ola kręci<br />
głową – że ludzie narzucili pewne<br />
filtry. Jak czarny, to człowiek smutny,<br />
żałoba. Zresztą na pogrzebach<br />
niemal obowiązkowy. W innych<br />
sytuacjach podpowiadają, że tu<br />
koniecznie w tym, a w tym nie<br />
wypada. Powstał we mnie bunt.<br />
I stąd wziął się najpierw wiersz,<br />
który był inspiracją do napisania<br />
powieści. O kobietach i czterech<br />
kolorach, z którymi nierozerwalnie<br />
były połączone ich cechy,<br />
charaktery, wizerunki. Ten wiersz<br />
zainspirował powieść, którą<br />
właśnie kończę. Nie do szuflady.<br />
To, co zadziało się w głowie<br />
młodej autorki, to był dla<br />
mnie, przyznam, kosmos. Tyle<br />
pomysłów, tyle różnych zdarzeń,<br />
malowanych oczami wyobraźni.<br />
Ograniczę się tylko do kilku zdań.<br />
Książka ma się bronić sama,<br />
a sięgać po nią należy – jak po<br />
każdą – niczym po tajemnicę.<br />
Czytelnicy znajdą się więc<br />
w czterech królestwach-światach,<br />
którymi rządzić będą: Lady in<br />
Yellow, Lady in Blue, Lady in<br />
Green i Lady in Black. A główna<br />
bohaterka, Emili, jest bez koloru.<br />
Ola zabiera się do drugiego tomu<br />
i po maturze robi rok przerwy,<br />
by zrealizować najważniejsze<br />
plany. Potem studia w Wielkiej<br />
Brytanii. Ale plany najbliższe to…<br />
Oczywiście książka. A także…<br />
stworzenie własnej marki<br />
odzieżowej. Modele będą<br />
przeznaczone dla wszystkich<br />
chętnych, oczywiście, ale<br />
projektując, chce mieć na uwadze<br />
przedział wiekowy 18-30 lat.<br />
Kolory – łatwo się domyślić. Będą<br />
to kolekcje Lady in Yellow, Lady in<br />
Blue, Lady in Green, Lady in Black<br />
i dodatkowo Lady in Red oraz<br />
Lady in White. Żadnego innego<br />
koloru u Oli się nie kupi. Ale to<br />
nie koniec planów. Do każdego<br />
modelu wraz z metką zostanie<br />
dołączona koperta z historią.<br />
A ta historia to będzie opowiadanie,<br />
w którym rolę istotną odgrywa<br />
ta konkretna sztuka odzieży.<br />
Natomiast filmiki promujące kolekcje<br />
będą nierozerwalnie powiązane<br />
z książką. I nie na modelkach będzie<br />
się oglądać i podziwiać projekty.<br />
Filmy będą się składać ze scenek<br />
z postaciami z Wojny Kolorów,<br />
a w scenki wpleciona zostanie<br />
promocja kolekcji.<br />
Ola opowiada mi o tym z taką pasją,<br />
że nie mogę ani przez chwilę wątpić<br />
w sukces jej planów. O filmiki się nie<br />
martwię, robi ich mnóstwo, kończy<br />
szkołę o profilu filmowym. A reszta?<br />
O resztę też jestem spokojna.<br />
W jej otoczeniu są ludzie<br />
o przeróżnych zainteresowaniach,<br />
o różnych profilach, bardzo się<br />
wspierają. Ola zdradziła mi, że już jej<br />
podpowiadają, szukają kontaktów,<br />
pomagają przetrzeć szlaki.<br />
To ludzie twórczy, niesztampowi.<br />
Na moje pytanie, czy nie za duże to<br />
wyzwanie, czy da radę – odpowiada:<br />
„Dusia, jak przyjaźnisz się z pięcioma<br />
milionerami, to będziesz szóstym”.<br />
Zaciekawiła mnie kolekcja Lady in<br />
Black. Mój kolor. Ale na razie czekam<br />
na książkę. W dodatku napisaną<br />
z pokonaniem jeszcze jednej bariery.<br />
Ola musiała nauczyć się pisać na<br />
maszynie. Bo jej książka tak ma się<br />
właśnie rodzić. Najpierw maszyna,<br />
zupełnie inny klimat przetwarzania<br />
myśli, a potem dopiero klawiatura<br />
laptopa. I tu klawiatura i tu<br />
klawiatura, a jaka ogromna różnica.<br />
Metaforycznie gaszę światło.<br />
Zapalam żółtą lampkę dla Oli.<br />
Na szczęście… [WDS]<br />
Wanda Dusia Stańczak<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
93
LIST DO R.<br />
Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
„– Nigdy nie rozumiałem, dlaczego<br />
Romeo tak szybko połknął<br />
truciznę. Mógł trochę poczekać.<br />
– W tamtych czasach to było<br />
normalne.” 1<br />
Romanie,<br />
Mój mężczyzno, z którym<br />
chciałam spędzić życie.<br />
No właśnie. Jaki miał być ten<br />
mężczyzna, z którym pragnęłam<br />
się dzielić troskami, sprawami<br />
dnia codziennego, także tymi<br />
wzniosłymi; wspierać, starzeć<br />
z dumą i bez wstydu, że mija czas?<br />
Ostatnie dni wzbudzają we mnie<br />
dużo refleksji. Zewnętrzny świat<br />
nie skłania do radości, zmęczenie<br />
potrafi rodzić konflikty.<br />
Odpowiadając na postawione<br />
pytanie:<br />
Szalony, bo nie lubię ludzi<br />
bezbarwnych, źle się z takimi czuję<br />
i momentalnie okazuję im, że<br />
mnie nie interesują. Inteligentny,<br />
bo wszystko zaczyna się w mózgu,<br />
a seks przede wszystkim tam ma<br />
swoje korzenie. Silny psychicznie.<br />
Pragnęłam, aby był mocniejszy<br />
ode mnie – pani Siłaczki, choć<br />
czasem miewam też słabe chwile.<br />
Chciałam, aby mnie rozumiał.<br />
Aby pomagał mi realizować się<br />
w życiu – rzecz jasna, ja byłam<br />
gotowa na dawanie tego samego.<br />
Aby był dla mnie murem z<br />
prawdziwej cegły. Wiem, że w<br />
związkach najważniejsze jest<br />
obustronne zaufanie. Mężczyzna,<br />
który miał dać mi wszystko, a nie<br />
tylko trochę.<br />
1 John Travolta, Karen Lynn Gorney –<br />
Gorączka Sobotniej Nocy.<br />
94<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
W moich związkach dawałam<br />
więcej, niż dostawałam. Być może<br />
dawałam więcej, niż oczekiwałam.<br />
Związek jest szczęśliwy, jeśli obie<br />
strony dają tyle samo dobrego<br />
i tyleż samo otrzymują. Chciałam<br />
otrzymywać tyle samo, a może<br />
nawet odrobinę więcej…<br />
Szczególną wartość ma wspólne<br />
spędzanie czasu. Radość z takich<br />
chwil. Oczy, w których obie strony<br />
widzą swoje odbicie. Rozświetlone<br />
blaskiem.<br />
Najlepszym jednak sprawdzianem<br />
dla związku jest problem, sytuacja<br />
ekstremalna.<br />
Mój mężczyzna powinien<br />
akceptować moje poczucie<br />
wolności. Nie oznacza to<br />
akceptacji nielojalności. Powinien<br />
mądrze mnie kochać. Jestem<br />
szalona, ale wiem, że posiadam<br />
w sobie rozsądek i poczucie<br />
niezachwianej odpowiedzialności.<br />
Chciałam, aby on był również<br />
odpowiedzialny w naszym<br />
związku.<br />
Z takim mężczyzną pragnęłam<br />
stworzyć dobry dom.<br />
Czy to byłeś ty? Przeczytaj<br />
uważnie to, co napisałam.<br />
Zniknąłeś. Nie miałam z tobą<br />
kontaktu przez miesiąc. Krótko czy<br />
długo? Wypłakałam łzy, chyba nie<br />
ma już ani jednej. Zanim przyszły<br />
przemyślenia, chodziłam jak<br />
nieprzytomna. Nie mogłam spać,<br />
ani jeść. Nie chciałam kontaktu z<br />
przyjaciółmi. Z trudem zmuszałam<br />
się do pójścia do pracy. Świat<br />
zatrzymał się, a telefon milczał.<br />
Po miesiącu pojawił się bunt.<br />
Potłukłam sporo naczyń,<br />
wyżywałam się na psie i kocie, na<br />
znajomych i współpracownikach.<br />
Nie zostawiłam suchej nitki na<br />
córce. Następnie przyszedł czas<br />
podsumowań.<br />
Nie wiem, co się wydarzyło.<br />
Nie dałeś mi szansy, abym<br />
zrozumiała. Brak informacji<br />
jest najgorszą rzeczą, jaka<br />
może spotkać zakochaną<br />
kobietę. Zniknąłeś, nie czując<br />
się zobowiązanym do żadnego<br />
tłumaczenia. Najwyraźniej<br />
kochałam cię bardziej, a ty być<br />
może niedostatecznie. Stało się,<br />
a moja wyobraźnia już nie musi<br />
sobie nic wyobrażać. Przyznasz mi<br />
rację, że jeśli to ja zniknęłabym,<br />
to ty – gwałtownik, mężczyzna<br />
pierwotny – wyobraziłbyś sobie<br />
kataklizm. A może tylko tak<br />
mi się wydaje? Lub chciałabym<br />
w to wierzyć. Mierząc mnie inną<br />
miarką niż siebie (a może wiedząc<br />
coś o sobie – miarką domyślną<br />
i adekwatną), gdybym to ja<br />
zniknęła, od razu wykreśliłbyś<br />
mnie całkowicie ze swojego życia.<br />
Przerysowane? Może.<br />
Uciąłeś skutecznie kontakt<br />
z kilkoma kobietami przede mną.<br />
Tę pierwszą zmusiłeś do tego,<br />
aby to ona była stroną, która<br />
podjęła decyzję o rozstaniu. Drugą<br />
stopniowo „odzwyczajałeś” od<br />
siebie przez ponad dziesięć lat.<br />
Trzeciej pozbyłeś się nie na ścieżce<br />
wojennej – wyeliminowałeś ją<br />
swoją ignorancją. Za każdym<br />
razem proces przebiegał na<br />
twoich warunkach.
NOWOŚCI<br />
WYDAWNICZE<br />
Pokazałeś mi to swoim<br />
zachowaniem. Tego, czego nie<br />
pokazałeś, domyślam się, bo<br />
jestem dobrym obserwatorem.<br />
Choć niestety moja intuicja<br />
zawiodła mnie z kretesem.<br />
Nie jestem kobietą bez<br />
zainteresowań i bez celów<br />
w życiu, poza jedynym celem<br />
którym miałbyś być ty. Nie jestem<br />
również osobą bez przyszłości.<br />
Mam pasję, cieszy mnie wiele<br />
rzeczy i choć jestem wrażliwa,<br />
to silna. Mam pracę, a życie,<br />
które postawiło mnie wiele razy<br />
w trudnych sytuacjach, pokazało,<br />
że radzę sobie z nimi. Płaczę,<br />
oczyszczam się i staję do nowej<br />
walki. Żałoba jest procesem.<br />
W którymś momencie dobiega<br />
końca.<br />
Zrozumiałam – historia lubi<br />
się powtarzać. Nie byłam kimś<br />
lepszym lub gorszym. Byłam<br />
nimi wszystkimi. Tymi kobietami.<br />
Imiennymi i bezimiennymi.<br />
Musiałam przejść drogę, aby dojść<br />
do punktu, w którym ze spokojem<br />
do ciebie piszę. Jeśli przeczytasz–<br />
dobrze, jeśli nie – również<br />
wspaniale.<br />
Mój mężczyzna powinien być<br />
jednoznaczny. Powinien umieć<br />
podejmować decyzje i być za nie<br />
odpowiedzialny. Przed podjęciem<br />
decyzji nikt nie wie, jakie będą jej<br />
konsekwencje. Mężczyzna,który<br />
jest dobry dla mnie, nie przeoczy<br />
rzeczy ważnych.<br />
Więc to ja dzisiaj podejmuję<br />
decyzję.<br />
Julka.<br />
MAGDALENA PIEKORZ<br />
DZIENNIK POETYCKI<br />
Wydawnictwo: Austeria<br />
Projekt okładki: Sabina Wojtasiak<br />
KROPLE Z PARASOLA<br />
Międzynarodowa Antologia SAP<br />
Redakcja: Wanda Dusia Stańczak<br />
Wydanie, skład i redakcja techniczna:<br />
Kazimierz Linda<br />
Projekt okładki: Renata Cygan<br />
BARBARA GRUSZKA-ZYCH<br />
MÓJ CUKIERECZEK<br />
Wydawnictwo: Działania wizualne<br />
Projekt okładki: Dalibor Momcilovic<br />
DANUTA BLASZAK i ANNA MARIA MICKIEWICZ<br />
DO ZOBACZENIA<br />
(Literary Waves, Londyn <strong>2021</strong><br />
we współpracy z wydawnictwem<br />
Dreammee Little City, USA),<br />
Projekt Okladki: Agnieszka Herman<br />
PS. Temu wymarzonemu dam<br />
czerwone jabłko. Będę go kusić<br />
i pójdzie za mną. Świadomie. Tam,<br />
gdzie jest raj, zaczekam na niego.<br />
[KBS]<br />
JULIUSZ WĄTROBA, RENATA CYGAN<br />
OLŚNIENIA<br />
Wydawnictwo: Związek Literatów<br />
Polskich Oddz. Katowice<br />
Projekt okładki: Renata Cygan<br />
WANDA DUSIA STAŃCZAK<br />
KROPLE SŁÓW<br />
Wydanie, skład i red. techniczna:<br />
Kazimierz Linda<br />
Projekt okładki: Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
95
WIERSZOPIOSENKI<br />
PRZEMYSŁAWA WRÓBLEWSKIEGO<br />
BEZ WŁAŚCIWOŚCI<br />
za oklejoną folią szybą<br />
tylko zarysy bez konkretów<br />
ten nieistotny chyba widok<br />
świt przypomina albo wieczór<br />
kiedy niepewny światła migot<br />
zarys człowieka rys postaci<br />
ruch wytłumiony jakby stygnął<br />
nie całkiem jasne co on znaczy<br />
bez właściwości jego wygląd<br />
trudno to jakoś wytłumaczyć<br />
porusza się lecz jakby nie żył<br />
żyje lecz życiem pożyczonym<br />
choć nie rozumie własnych przeżyć<br />
próbuje dostrzec jasne strony<br />
tak by nie wierząc móc uwierzyć<br />
tak aby pojąć rzeczywistość<br />
która rozmywa jego postać<br />
zaakceptować oczywistość<br />
faktu że musi tu pozostać<br />
i więdnąc mimo wszystko kwitnąć<br />
często zastyga w niemożności<br />
ciężar refleksji go przygniata<br />
przekora tonie w uległości<br />
wobec wieczności wobec świata<br />
w którym tak trudno się umościć<br />
w którym nie dane nic na stałe<br />
staje się z czasem tylko mitem<br />
nieuprawnionym w sercu żalem<br />
wśród śpiewu wiosny cichym zgrzytem<br />
bez właściwości niemal wcale<br />
COKOLWIEK ZNACZY<br />
cokolwiek znaczy zakochanie<br />
pragniesz go jak niczego przedtem<br />
jak nigdy i niczego potem<br />
o czym byś mógł powiedzieć szeptem<br />
cokolwiek znaczy słowo miłość<br />
tęsknotę po nim nosisz w sobie<br />
głęboko czułą i najczystszą<br />
zamkniętą w jednym prostym słowie<br />
cokolwiek znaczy w niej wytrwanie<br />
dopóki tli się w środku płomyk<br />
do łzy ostatniej kropli walczysz<br />
oddając serce swe na dłoni<br />
cokolwiek znaczy ból rozstania<br />
nieznośny jak na skórze cięcie<br />
próbujesz płynąć z wodą w płucach<br />
by nie pogrążyć się w odmęcie<br />
cokolwiek znaczy niecierpliwość<br />
co dławi wszędzie albo nigdzie<br />
to jedno trzyma cię przy zmysłach<br />
wiara że kiedyś znowu przyjdzie<br />
a kiedy otrzesz się o niebyt<br />
zanim cię złe ogarną cienie<br />
pomyśl że może to uczucie<br />
cokolwiek znaczy ma znaczenie<br />
96<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
PIOSENKA PRZYTULNA<br />
PEJZAŻ WEWNĘTRZNY<br />
(za A. Stasiukiem)<br />
obrazy myśli i idee<br />
ciągle kolejne i następne<br />
na duszy ryją ślad i ciele<br />
postępujące i podstępne<br />
wijąca rzeka na równinie<br />
podmywa brzegi żłobi wąwóz<br />
zagłębia się jak język w ślinie<br />
dodając wodzie odcień brązu<br />
zjawiają się by szybko zniknąć<br />
ludzkie postacie znów po stracie<br />
coś chcą powiedzieć jednak milkną<br />
zostając w swoim dylemacie<br />
winy nie mają tu znaczenia<br />
są nieistotne jak zasługi<br />
ktoś trwa choć świat się wokół zmienia<br />
kogoś zabiorą deszczu strugi<br />
wyborem wolność jest wyboru<br />
w tym wymyślonym krajobrazie<br />
własny niepokój osią sporu<br />
gdy się spokojnie w poprzek kładzie<br />
trochę leniwie nie od razu<br />
świętoszkowaci bo nie święci<br />
poczęte dzieci krajobrazu<br />
bohaterowie bez pamięci<br />
mogą się nagłej oddać cnocie<br />
albo upodlić zgubnym czynem<br />
ich wolna wola jest w istocie<br />
tym co stanowi praprzyczynę<br />
ukształtowani przez krajobraz<br />
zarysem prostym i odręcznym<br />
dla zrozumienia własnych doznań<br />
szkicują pejzaż swój wewnętrzny<br />
na deszczowe chłody gdy nadchodzi jesień<br />
na zawroty głowy gdy się szarość niesie<br />
kiedy dzień tak krótki że nam niknie w oczach<br />
na krople za oknem i na ciepło koca<br />
przytulmy się!<br />
mimo ryzyka mimo że strzyka<br />
miło gdy ciało się z ciałem styka<br />
przytulmy się!<br />
na ten schyłek lata coraz bardziej słotny<br />
który czas zamiata motywem ulotnym<br />
na mgiełki na polach i rosę na niebie<br />
samotni w niedolach podejdźmy do siebie, i<br />
przytulmy się!<br />
mimo ryzyka mimo że strzyka<br />
miło gdy ciało się z ciałem styka<br />
przytulmy się!<br />
na zakręty życia na niedługie proste<br />
na małe odkrycia możliwie radosne<br />
bądźmy blisko siebie tak często jak można<br />
żeby nas uniosła krótka chwila doznań<br />
przytulmy się!<br />
mimo ryzyka mimo że strzyka<br />
miło gdy ciało się z ciałem styka<br />
przytulmy się!<br />
CZTERY DNI<br />
(W. Bonowiczowi)<br />
od nadziei poranka do zmęczenia wieczoru<br />
oczekiwań i potrzeb wśród zatargów i sporów<br />
pośród tego co drażni i rokuje złowieszczo<br />
kiedy światło zanika i odchodzi w zaprzeszłość<br />
od porannej depresji do wieczoru w zwątpieniu<br />
kiedy cele majaczą lub chowają się w cieniu<br />
gdy samotność przygniata swoim butem do ziemi<br />
nie wiadomo jak duszę choć w połowie dotlenić<br />
od zmęczenia po nocy do euforii wieczoru<br />
gdy się myśli zmieniają i tabletki pospołu<br />
gdy jak pisarz napisał czując życia ukłucie<br />
nie pieniądze lecz chemia daje szczęścia poczucie<br />
od skowronków o świcie do wieczoru w radości<br />
gdy już wszystko co przykre nie przenika do kości<br />
coś się w końcu układa by nie myśleć o końcu<br />
chce się życie pochłaniać sześć tygodni w miesiącu<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
97
Kobieta w kwiecistej sukience<br />
czyli opowieść zapisana w bliznach<br />
Marcin<br />
Laskowski<br />
Kobieta opiera się o płot. Wysoka, szczupła.<br />
Całe ramię ma pokryte bliznami. Uśmiecha się.<br />
Wygląda zwiewnie, dziewczęco w tej krótkiej,<br />
kwiecistej sukience, którą ma na sobie. Tylko twarz<br />
do niej nie pasuje. Pokryta siecią zmartwień, jakby<br />
należała do znacznie starszej kobiety.<br />
– Panie Marcinie... – Zna moje imię, choć ja nie znam<br />
jej. Wiem, że mieszka gdzieś w pobliżu. Mówimy<br />
sobie „dzień dobry”. Nic więcej o niej nie wiem.<br />
– Eksmitują mnie. Mój były mąż, pijak, mnie załatwił.<br />
Gdzie ja się podzieję z dziećmi? – Mąż pijak jest<br />
jedną z blizn na jej ramieniu. A może wszystkimi?<br />
– Chodziłam, pytałam po domach, czy ktoś jakiej<br />
przybudówki nie ma do wynajęcia, ale nikt nie chce.<br />
Mieszkania nie wynajmę. To teraz tysiąc czterysta<br />
złotych. A ja tyle mam pensji na miesiąc. Wcześniej<br />
dorabiałam na sprzątaniu, ale teraz to już nie mogę.<br />
Kręgosłup mi wysiadł. Lekarz mówi, żeby ciężko nie<br />
pracować.<br />
I tak pracuję ciężko, na zmiany. Co on wie o życiu?<br />
Jak mam nie pracować? A za co jedzenie kupić?<br />
Węgiel na zimę za co? Te pięćset dostaję, ale tylko<br />
na młodsze dziecko, bo starszy już osiemnaście lat<br />
skończył, choć jeszcze do technikum chodzi. Żyć<br />
jakoś się da, ale na wynajem nie mam. Mieszkanie<br />
socjalne mam dostać we wsi, trzydzieści kilometrów<br />
stąd. Patrzyłam. Warunki straszne. Milknie na<br />
chwilę, jakby zbierała siły. – Łazienki nie ma. Córka<br />
szkołę będzie musiała zmienić. Koleżanki zostawić.<br />
Z synem będziemy dojeżdżać do miasta, to i<br />
pieniądze na dojazdy pójdą. Żebrać mi przyjdzie.<br />
W jej oczach zaszkliły się łzy. Dotyka mnie dłonią.<br />
Właściwie się oparła o moją pierś. Jakoś tak<br />
odruchowo chyba. Zawstydzona chowa rękę za siebie<br />
i uśmiecha się nieśmiało. Znowu wygląda dziewczęco.<br />
– Mówiłam dzieciom, że to jak wakacje. Że to taka<br />
przygoda. Nie wierzą. Córka płacze, syn się nie<br />
odzywa… – Ona też milknie. Patrzy gdzieś w dal.<br />
Wtedy ja się odzywam, pieczołowicie wypełniam<br />
ciszę słowami, staram się coś doradzić. Staram się być<br />
użyteczny.<br />
– Mówi pan, żeby faceta znaleźć? Albo kobietę?<br />
Kawalarz z pana, panie Marcinie. – Znowu kładzie<br />
dłoń na mojej piersi, jakbym miał złożyć jakąś<br />
przysięgę.<br />
– Kto mnie zechce z dwójką dzieci? No, ciało to mam<br />
jeszcze całkiem. – Przytakuję. Ciało ma całkiem.<br />
Zgrabna jest.<br />
– Tak pan myśli? Żeby do tej knajpy iść, gdzie samotne<br />
kobiety chodzą? A pan jako moja przyzwoitka by<br />
był? – Kręci głową niepewna.– Wystraszyłby mi pan<br />
adoratorów. To już lepiej samej iść. Tylko, że się<br />
wstydzę – wzdycha.<br />
– Do internetu ogłoszenie? Toć w tym internecie<br />
to sami zboczeńcy. Wiem, bo jedna koleżanka przez<br />
internet szukała. Jakie propozycje od tych facetów<br />
miała, to wstyd nawet powtarzać. Lepiej nie. Nie.<br />
Co to, to nie. Nie! Jestem normalną kobietą.<br />
Zwyczajną. Ani brzydka, ani ładna, nie cnotka i nie<br />
rozpustnica. Wiem skąd się biorą dzieci, sama dwójkę<br />
urodziłam, to wiem. Seks nawet lubię, wie pan, ale<br />
taki zwyczajny. Żeby patrzeć w oczy i się cieszyć sobą.<br />
– Patrzy na mnie tak, że aż mi po plecach przeszły<br />
ciarki. – Rozumie pan, co mam na myśli? – Odrywa<br />
dłoń od mojej piersi i dyskretnie przeciera oczy.<br />
– Tylko, żeby w ciążę nie zajść, bo przerwać przecież<br />
nie można, a ja z kolejnym dzieckiem sobie<br />
98<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
RC<br />
nie poradzę. To chyba lepiej niech będzie, jak<br />
jest. Pomarzyć tylko sobie, ot i tyle. O bliskości,<br />
czułości… Marzenia sobie, a życie sobie. – Znowu<br />
wzdycha.– No, to pójdę już. Zakupy wyszłam zrobić.<br />
To pójdę. Do widzenia, panie Marcinie.<br />
Odchodzi szybkim krokiem. Ona zawsze chodzi<br />
szybko, jakby miała na głowie za dużo pilnych<br />
spraw. Pewnie tak jest. Patrzę na nią, gdy<br />
idzie wzdłuż ulicy. Nawet się wychylam, żeby<br />
odprowadzić ją wzrokiem, aż jej kwiecista sukienka<br />
zniknie w bocznej uliczce. „Ani brzydka, ani ładna”.<br />
Zapomniałem zaprzeczyć. Zdecydowanie ładna.<br />
Tylko ten smutek w oczach dodaje jej lat. I sieć<br />
drobnych zmartwień na twarzy.<br />
Biorę szpadel i wracam do przerwanej pracy.<br />
Ziemię trzeba skopać w jednym miejscu, wyrównać<br />
i zasadzić świeżą trawę. Wbijam szpadel. Gleba<br />
jest czarna, oleista, oporna, pełna kamieni. Kopię<br />
jak moi przodkowie, ich przodkowie i przodkowie<br />
ich przodków. Powoli, z mozołem, do bólu pleców.<br />
W powietrzu czuć wiosnę. Przecieram ramieniem<br />
czoło i wracam myślą do tej kobiety w kwiecistej<br />
sukience, której imienia nie pamiętam. Ile jest takich<br />
kobiet i podobnych historii? Ile opowieści zapisano<br />
w bliznach? Za dużo. Zdecydowanie za dużo. Ciemne<br />
chmury zbiły się w jedną całość i zastygły tuż nad<br />
moją głową. Zaczyna siąpić deszcz. Wracam do<br />
kopania. Ziemia jest czarna, oleista i pełna kamieni.<br />
[ML]<br />
99<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
GICLÉE<br />
łatwiej dostępna sztuka<br />
Radosław Jaśnikowski<br />
Na wstępie postawię<br />
jeszcze do niedawna dość<br />
kontrowersyjną tezę, że polska<br />
sztuka malarska ma się bardzo<br />
dobrze. Teraz już coraz trudniej<br />
z nią polemizować.<br />
Ceny oryginalnych obrazów polskich<br />
artystów wciąż idą w górę. Bliski<br />
mi surrealizm czy realizm magiczny<br />
bardzo zyskują na popularności<br />
w ostatnich latach. Kolejne<br />
aukcje sztuki tylko potwierdzają<br />
tę tendencję. Obrazy czołowych<br />
polskich artystów jak Maja Borowicz,<br />
Jarosław Jaśnikowski, Tomasz<br />
Alen Kopera, Maksymilian Novak-<br />
-Zempliński czy Marcin Kołpanowicz<br />
wyceniane są na 30, 50, 70, a nawet<br />
i 100 tysięcy złotych. Stać Cię na<br />
taki zakup? Jeśli tak, to świetnie!<br />
A taki obraz, poza niesamowitymi<br />
walorami wizualnymi, to trafiona<br />
inwestycja, nawet pomimo wydania<br />
takiej kwoty. Jestem tego pewien.<br />
Ale jeśli Cię nie stać lub po prostu<br />
uważasz, że wydanie takiej kwoty na<br />
obraz jest trochę szalone, a chciałbyś<br />
mieć takie piękne dzieło na swojej<br />
ścianie, wtedy z pomocą przychodzi<br />
Ci… GICLÉE!<br />
Wielu z Was wie co to jest, ale<br />
dla przypomnienia – giclée to<br />
bardzo wysokiej jakości wydruk<br />
obrazu na płótnie, podpisany przez<br />
artystę, wydany w ograniczonej<br />
liczbie (więcej nie będzie). Do<br />
giclée powinien być dołączony<br />
certyfikat autorski potwierdzający<br />
autentyczność. Giclée oprawione<br />
w pięknej ramie i passe-partout<br />
ciężko odróżnić od oryginalnego<br />
obrazu, na pierwszy rzut oka. Po<br />
bliższym przyjrzeniu się dostrzeżemy<br />
numer, np. 6/10, oznaczający,<br />
100<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
że wydano 10 egzemplarzy tego<br />
giclée, a ten jest oznaczony<br />
numerem 6.<br />
Zauważymy też brak widocznej farby<br />
lub innego nośnika geniuszu artysty,<br />
w końcu to wydruk. Ale w giclée<br />
też jest dusza artysty, też jest jego<br />
udział, i to niemały. Artysta powinien<br />
nadzorować proces powstawania<br />
giclée praktycznie na każdym etapie,<br />
a już na pewno podczas wydruków.<br />
To on ocenia, czy ustawienia<br />
kolorów na specjalnych drukarkach<br />
są odzwierciedleniem oryginału.<br />
Ciężko odwzorować kolorystykę<br />
1:1, ale zadaniem artysty i osoby<br />
obsługującej drukarkę (ploter) jest<br />
stworzenie wydruku jak najbardziej<br />
zbliżonego do oryginału. Jest to<br />
czasochłonne zadanie, ale efekt<br />
końcowy musi być perfekcyjny.<br />
„Rdzą rysowana” Adama Widełki<br />
Nie wiem, jak inni artyści<br />
podchodzą do tematu tworzenia<br />
giclée, ale moje doświadczenia<br />
z tak wybitnymi artystami jak<br />
Jarosław Jaśnikowski, Marcin<br />
Kołpanowicz czy Adam Widełka<br />
tworzą wizję profesjonalnego, wręcz<br />
perfekcyjnego procesu powstawania<br />
tego swoistego dzieła sztuki.<br />
Nic nie zastąpi oryginalnego obrazu,<br />
ale giclée też potrafi zachwycać,<br />
również pięknie się prezentuje,<br />
ma charakter inwestycyjny i tak<br />
jak oryginał, nie może powstać bez<br />
udziału artysty. Jest jeszcze jeden<br />
istotny aspekt przemawiający za<br />
giclée. To cena. Oryginalne obrazy<br />
Jaśnikowskiego czy Kołpanowicza<br />
kosztują kilkadziesiąt tysięcy złotych.<br />
Ich giclée – kilka tysięcy złotych.
Możemy<br />
wyodrębnić kilka<br />
charakterystycznych<br />
cech i korzyści giclée:<br />
1. Bardzo wysokiej jakości wydruk obrazu na płótnach fine art.<br />
2. Artysta osobiście nadzoruje proces tworzenia giclée, żeby wydruk<br />
był jak najbardziej zbliżony do oryginalnego dzieła.<br />
3. Giclée wydane są w ograniczonych seriach.<br />
4. Giclée są sygnowane przez artystę.<br />
5. Artysta dołącza swój certyfikat potwierdzający autentyczność<br />
każdego giclée.<br />
6. Giclée są oprawiane jak oryginalne obrazy, ich wizualność niewiele<br />
odbiega od oryginałów.<br />
7. Giclée są średnio dziesięciokrotnie tańsze niż oryginalne obrazy –<br />
kolekcjonerem świetnej sztuki mogą zostać osoby o średnim statusie<br />
majątkowym.<br />
8. Z tej formy kolekcjonowania sztuki korzystają również doświadczeni<br />
i zamożni kolekcjonerzy, wykupując pewne serie obrazów lub<br />
wybierając giclée obrazu, który nie jest już dostępny w sprzedaży.<br />
9. Giclée to świetny pomysł na udekorowanie biur lub pokoi<br />
hotelowych.<br />
10. Charakter inwestycyjny giclée – krótkie serie determinują wzrost<br />
cen w przyszłości; po wyprzedaży wszystkich egzemplarzy giclée staną<br />
się trudno dostępne i ich cenę będzie regulował rynek. Na wzrost cen<br />
giclée wpływ ma również rosnąca pozycja artysty na rynku sztuki (vide<br />
Jaśnikowski).<br />
11. Wzrastająca popularność tej formy kolekcjonowania sztuki – coraz<br />
większa liczba artystów wydaje swoje giclée, wpisując się w trendy<br />
z bardziej doświadczonych rynków sztuki na świecie.<br />
12. Sztuka takich artystów jak Borowicz, Jaśnikowski, Kołpanowicz,<br />
Kopera czy Widełka, którzy mają zamówienia na swoje obrazy<br />
na kilkanaście miesięcy wprzód, może trafić do szerszego grona<br />
odbiorców w krótkim czasie.<br />
13. Poszczególny egzemplarz giclée może mieć swój unikatowy<br />
domalunek wykonany przez artystę, co stwarza jeszcze większą<br />
wyjątkowość każdego egzemplarza – takie giclée z domalunkami<br />
artystów ma w swojej ofercie firma Goldenmark.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
101 101
„Rozbitek” Marcina Kołpanowicza (z numerem<br />
i podpisem) oraz z domalunkiem na giclee –<br />
– w tym egzemplarzu to krab.<br />
„Gigapolis” Jarosława Jaśnikowskiego (z numerem i podpisem).<br />
Obraz, dzięki któremu wygrał główną nagrodę Grand Prix<br />
na festiwalu Safadore we Francji.<br />
Wydawca giclée Jarosława<br />
Jaśnikowskiego, Wydawnictwo Lux<br />
Artis, ma je w swojej ofercie w cenie<br />
3000 lub 3500 zł, ale już w niezwykle<br />
ciekawym projekcie artystycznym<br />
z firmą Goldenmark giclée w wersji<br />
exclusive kosztują min. 7200 zł.<br />
W takiej samej cenie znajdziecie tam<br />
giclée Marcina Kołpanowicza. Czy to<br />
dużo? Niech każdy sobie odpowie<br />
na to pytanie. Trzeba jednak mieć<br />
na względzie również charakter<br />
inwestycyjny. Ograniczona ilość<br />
giclée powoduje, że po wyprzedaniu<br />
całego nakładu będą one trudno<br />
dostępne, a tym samym ich cena<br />
będzie wzrastać. Na cenę wpływ<br />
ma również pozycja samego artysty<br />
na rynku sztuki.<br />
Jeszcze w 2020 roku giclée<br />
z serii podstawowej obrazów<br />
Jaśnikowskiego kosztowały 2800 zł,<br />
teraz nie znajdziecie ceny niższej niż<br />
3500 zł. Goldenmark przyjął jeszcze<br />
inną metodę regulacji ceny giclée,<br />
wydanych tylko w 7 egzemplarzach.<br />
Po każdym sprzedanym giclée<br />
cena następnego wzrasta o 800 zł,<br />
sprawiając, że pierwszy nabywca<br />
automatycznie zawyża cenę<br />
rynkową tego giclee. Poza tym<br />
numery 1/7 i 7/7 są najdroższe,<br />
najbardziej elitarne i one od samego<br />
początku mają wyższe ceny niż<br />
numery środkowe. Giclée obrazów<br />
wydanych wspólnie przez Lux Artis<br />
i Goldenmark można obejrzeć<br />
w oddziałach tej firmy w całej<br />
Polsce oraz na stronie internetowej.<br />
Tam też można zamówić bezpłatny<br />
katalog, gdzie w interesujący sposób<br />
jest wszystko przedstawione.<br />
Przekonałem Cię do takiej formy<br />
obcowania ze sztuką? Moim<br />
głównym celem był aspekt<br />
edukacyjny, przekazanie mojego<br />
doświadczenia jako wydawcy<br />
giclée wybitnych polskich artystów,<br />
zaprezentowanie nowego trendu<br />
w sztuce i uświadomienie korzyści,<br />
Autor artykułu:<br />
jakie dają nam certyfikowane,<br />
elitarne i podpisane przez mistrza<br />
reprodukcje. Jak już wspomniałem,<br />
żadna reprodukcja nie zastąpi<br />
oryginalnego obrazu, ale pięknie<br />
wydane giclée może cieszyć nasze<br />
oko i zdobić nasze ściany przez<br />
wiele, wiele lat, za pieniądze, które<br />
jesteśmy w stanie wydać. A jeśli<br />
nie giclée, to może reprodukcja<br />
na magicznej jakości papierze?<br />
W świecie sztuki nazywamy to<br />
inkografią, serigrafią, printem.<br />
Też jest wydana w ograniczonej<br />
ilości, też podpisana i certyfikowana<br />
przez artystę i też pięknie wygląda,<br />
np. za szybą muzealną, na płycie<br />
kompozytowej dibond, w gustownej<br />
ramie i dopasowanym passe-<br />
-partout. Ale o inkografiach jeszcze<br />
Wam kiedyś opowiem… [RJ]<br />
Radosław Jaśnikowski (ur. 1980 r.) - pasjonat i promotor<br />
polskiej sztuki, właściciel Wydawnictwa Artystycznego „Lux<br />
Artis”, obejmującego swym patronatem wiele wydarzeń<br />
kulturalnych, związanych głównie z magicznym realizmem.<br />
102<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
QUADRIENNALE BETESDA<br />
II MIĘDZYNARODOWY<br />
K O N K U R S<br />
I WYSTAWA SZTUKI<br />
WSPÓŁCZESNEJ<br />
Czy zastanawialiście się kiedyś, co w Was potrzebuje odnowy?<br />
Jaką ziemią jesteście? Żyzną, suchą, poranioną czy wydającą piękne plony i owoce?<br />
Gdzie w Was można odnaleźć piękno, dobro i blask światła?<br />
O rganizato rzy zapraszaj ą do udziału<br />
w II Międzynarodowym Konkursie Sztuki<br />
Współczesnej w takich kategoriach sztuki jak:<br />
malarstwo, grafika, rysunek, rzeźba, ikony,<br />
sztuka synkretyczna, happening, instalacje,<br />
taniec, fotografia, plakat, ilustracja, grafika<br />
komputerowa, muzyka, film, video art, poezja.<br />
HOLY_SPIRIT2_ANN_KATE_ART<br />
Quadriennale Betesda – cykliczne wydarzenia artystyczne<br />
organizowane co cztery lata, skupiające międzynarodowych<br />
Twórców i Artystów różnych wyznań i poglądów. Twórcy<br />
zostają zaproszeni do artystycznej dyskusji i wzięcia<br />
udziału w Konkursie Pro Quadriennale Betesda dla<br />
Profesjonalistów, Open Quadriennale Betesda, Śpiewaj<br />
z nami dla wszystkich.<br />
W składzie Jury zasiądą m.in. Piotr Młodożeniec, Piotr<br />
Dmitrowicz, Steve Hauk, Artur Majka, Giorgi Kobiashvili,<br />
Marek Sajduk, Larry Flynn, Piotr Ostrowski, Marta Carillon,<br />
Piotr Zarębski, Artur Wąsowski, Daniele Bettuzzi i Georg<br />
Siebert. Laureaci i zwycięzcy wezmą udział w wystawach<br />
pokonkursowych.<br />
Podczas Quadriennale Betesda zobaczymy też sztukę<br />
zaproszonych gości m.in. Marka Jaromskiego, Jacka<br />
Hajnosa, Mai Borowicz, Krzysztofa Sokolovskiego.<br />
Prace na konkurs można zgłaszać do 31.07.<strong>2021</strong> roku<br />
na adres:<br />
office@betesdaart.com<br />
Więcej na oficjalnej stronie www wydarzenia:<br />
www.betesdaart.com<br />
Fb: https://www.facebook.com/Betesdaart/<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
103
104<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>