21.06.2021 Views

POST SCRIPTUM_2_2021

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

<strong>POST</strong><br />

NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />

LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />

<strong>SCRIPTUM</strong><br />

P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />

KRZYSZTOF BIELIŃSKI ARTYSTĄ ROKU 2020!<br />

fb: post scriptum<br />

2 / <strong>2021</strong> (12)<br />

Obrazy rodzą się same<br />

PIOTR KAMIENIARZ<br />

ADAM WIDEŁKA<br />

Jestem pastelistą<br />

Fotograf tańca<br />

PIOTR LECZKOWSKI<br />

Gość specjalny<br />

Uwaga: bomba zegarowa!<br />

FELIETON JULIUSZA WĄTROBY<br />

AURÈLE RICARD<br />

„LOST DOG” – pies w kolorze nadziei<br />

Barbara Gruszka-Zych: poezja<br />

BRONISŁAW KRZYSZTOF – Jestem wierny sobie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

1


DRUK NA ŻYCZENIE: 24,95 zł<br />

ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />

https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />

WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />

https://www.yumpu.com/xx/document/<br />

view/65729479/post-scriptum-2-<strong>2021</strong><br />

PARTNERZY<br />

MEDIALNI<br />

SPIS TREŚCI:<br />

https://issuu.com/home/published/post_scriptum_2_<strong>2021</strong><br />

PROZA:<br />

42. Arcydzieła Literatury – Marcin Laskowski<br />

56. Białe sny – esej Darii Galant<br />

62. Uwaga: Bomba zegarowa! – Felieton Juliusza Wątroby<br />

94. List do R. – Katarzyna Brus-Sawczuk – opowiadanie<br />

98. Kobieta w kwiecistej sukience – Marcin Laskowski<br />

SZTUKI WIZUALNE:<br />

4. ARTYSTA ROKU 2020 – artykuł o Krzysztofie Bielińskim<br />

12. Wywiad Juliusza Wątroby z rzeźbiarzem Bronisławem Krzysztofem<br />

26. Co odebrała ci pandemia? –Jarosław Prusiński<br />

30. Piotr Kamieniarz w rozmowie z Renatą Cygan<br />

44. Piotr Leczkowski, fotograf tańca – GOŚĆ SPECJALNY<br />

66. Adam Widełka – wywiad Jarosława Prusińskiego<br />

74. Aurele Ricard, LostDog – Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

84. Misterium współodczuwania. Mark Rothko –<br />

Renata Szpunar Kubczyk<br />

POEZJA:<br />

29. Józef Baran – wiersz<br />

40. Marek Wołyński – wiersze<br />

60. Kącik satyryczny<br />

72. Poezja – polecane – Barbara Gruszka-Zych<br />

82. Wiersze nadesłane<br />

90. Agnieszka Masalyte – wiersze<br />

96. Wierszopiosenki Przemysława Wróblewskiego<br />

ROZMAITOŚCI:<br />

92. Żółty świat Oli – Wanda Dusia Stańczak<br />

100. Radosław Jaśnikowski – Giclee, czyli łatwiej dostępna sztuka.<br />

2<br />

ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />

Renata Cygan (redaktor naczelna), Jarosław Prusiński, Katarzyna Brus-Sawczuk,<br />

Joanna Nordyńska, Juliusz Wątroba, Izolda Kiec, Marcin Laskowski, Wanda Dusia-Stanczak,<br />

Renata Szpunar Kubczyk. Gościnnie: Daria Galant i Radosław Jaśnikowski<br />

Rysunek satyryczny: Konrad Wieczorkowski.<br />

Korekta: Agnieszka Woźniak, Aleksandra Krasińska i Żaklina Sielska.<br />

Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan. Skład i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Foto na okładce:<br />

Piotr Leczkowski<br />

tancerka:<br />

Natalia Trafankowska<br />

WSTĘPNIAK<br />

„A miało być tak pięknie, wywiady miały być”. No właśnie… U nas trochę<br />

tak, jak w Seksmisji – m iała być w ystawna gala ( jako zwie ńc ze nie nasze go ple bisc y tu<br />

na Artystę Roku 2020), miało być uroczyście i szumnie, miało być dużo gości<br />

z kraju i zagranicy, miały być media, patroni medialni, wydawcy, itp. Niestety,<br />

przedłużająca się w nieskończoność pandemia, dała radę nas pokonać… To jest ta zła<br />

wiadomość. A dobra jest taka, że nie do końca. Bo ostro zawalczyliśmy i uroczystość<br />

wręczenia statuetki dla zwycięzcy plebiscytu jednak się odbędzie. W okrojonej formie,<br />

online, ale się odbędzie. Śledźcie nasz fanpage na Facebooku, tam będą się ukazywały<br />

informacje. Zapraszamy do oglądania relacji.<br />

A jeśli idzie o wywiady, to jak zwykle mamy ich w tym numerze sporo. Bo – jak<br />

wielokrotnie powtarzałam – wywiady są siłą Post Scriptum. Zapraszam do przeczytania<br />

rozmowy z naszym gościem specjalnym, fotografem tańca, Piotrem Leczkowskim.<br />

Jego zdjęcia to czysta (ze szczególnym naciskiem na słowo „czysta”) poezja! Katarzyna<br />

Brus-Sawczuk zarejestrowała niezwykle ciekawą rozmowę z artystą z Francji – Aurèle<br />

Ricardem – znanym jako Aurèle LostDog. Dlaczego LostDog? – dowiecie się z tekstu.<br />

Jarek Prusiński skłonił do zwierzeń pastelistę – Adama Widełkę. A Juliusz Wątroba<br />

przedstawia wywiad-rzekę ze wspaniałym rzeźbiarzem Bronisławem Krzysztofem.<br />

Jak zwykle, znajdą Państwo u nas dużo ilustracji, obrazów i zdjęć.<br />

A skoro jesteśmy przy obrazach, to warto wspomnieć o bardzo ciekawym<br />

artykule Renaty Szpunar Kubczyk o Marku Rothce. A w nim, między innymi, rozważania<br />

na temat tego, dlaczego nie wszyscy rozumieją jego sztukę. Przy okazji tego materiału,<br />

miałam przyjemność zapoznać się z malarstwem Marka Rothki „osobiście” – po raz<br />

pierwszy oglądałam jego prace na żywo, w Tate Gallery, w samym sercu Londynu.<br />

Muszę przyznać, że robią spektakularne wrażenie. Nie tylko jeśli chodzi o gabaryty,<br />

ale jest w nich coś, co przykuwa uwagę i wzbudza niepokój. Niepokój wzbudzają też<br />

prace Piotra Kamieniarza. Zachęcam do zapoznania się z jego obrazami malowanymi<br />

(rysowanymi?) bardzo ciekawą techniką.<br />

Zapraszam również do czytania wierszy, których zawsze u nas dużo. Bo dobrej<br />

poezji wszak nigdy dość. I – jak to u nas – poezja zazębia się z malarstwem, proza<br />

przeplata z fotografią, a wszystko się płynnie uzupełnia i współgra, tworząc interesującą<br />

całość.<br />

I na koniec (choć artykuł znajduje się na samym początku tego numeru)<br />

polecam Państwu materiał na temat zwycięzcy naszego plebiscytu na Artystę Roku<br />

2020 – fantastycznego fotografa teatralnego i abstrakcyjnego – Krzysztofa Bielińskiego.<br />

Krzysztofa gościliśmy już na naszych łamach. Tym razem, po raz kolejny, przybliżamy<br />

sylwetkę tego nietuzinkowego artysty, który nazywany jest fotografem ciszy.<br />

Artysty, który stara się, aby każda fotografia była osobnym dziełem sztuki. I znakomicie<br />

mu się to udaje.<br />

Życzę Państwu przyjemnej lektury.<br />

Redaktor Naczelna<br />

fb: post scriptum email: postscriptum.mag@gmail.com<br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />

UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

3


Fotografia, grafika, piktorializm, fotografika, fotomontaż,<br />

luksografia, rayografia, czy fotogram — to określenia<br />

opisujące działania fotograficzne. Wszyscy, zapewne<br />

z łatwością, odpowiedzą na pytanie, czym jest fotografia.<br />

Tak, to sposób utrwalenia momentu z rzeczywistości, czyli<br />

zrobienie zdjęcia. Niegdyś służyło temu m.in. malarstwo,<br />

którego zasadniczą cechą było oddanie rzeczywistości,<br />

bez upiększeń i innych ingerencji twórczych. Fotografia to<br />

technika, która poniekąd zastąpiła malarstwo realistyczne<br />

czy naturalistyczne, a o której istnieniu można mówić<br />

od czasu połączenia ze sobą kilku wynalazków. Przede<br />

wszystkim sposobu naświetlenia, utrwalenia obrazu na<br />

materiale światłoczułym oraz sposobu przekazania na<br />

ten materiał obrazu rzeczywistości za pomocą aparatu<br />

fotograficznego. Techniki fotograficzne już w XIX w. oprócz<br />

służenia utrwalaniu kadrów, były również narzędziami do<br />

eksperymentów wizualnych. Tak powstała np. rayografia<br />

(twórcą był Man Ray), czyli metoda uzyskiwania obrazu<br />

za pomocą naświetlania materiału światłoczułego bez<br />

użycia aparatu fotograficznego, a jedynie za pomocą<br />

oświetlania reagującego na światło tła poprzez mniej<br />

lub bardziej transparentne „przeszkody”. W ten sposób<br />

powstawały fotogramy. Niemniej fotografia przez lata<br />

postrzegana była jako metoda odtwórcza, reporterska.<br />

Jednak ambicje niektórych fotografów wybiegały poza<br />

rzemieślnicze ramy i tak w latach 70. XIX w. narodził się<br />

piktorializm. Ruch ten wywodzi się z Wielkiej Brytanii,<br />

gdzie w 1869 roku Henry Peach Robinson opublikował<br />

książkę Pictorial Effect in Photography. Autor twierdził,<br />

że prawdziwy artysta powinien własnoręcznie kreować<br />

swoje dzieło. Wówczas postawiono na fizyczną ingerencję<br />

w materiał źródłowy, czyli kreację sytuacji. Rozwój<br />

fotografii szedł od tej pory dwutorowo. Podstawowy<br />

nurt to ten dokumentacyjny, drugi to artystyczny,<br />

który przeobraził się w fotografikę, czyli połączenie<br />

fotografii i grafiki, choć to pojęcie jest raczej polskim<br />

mianem określającym fotografię artystyczną. Obecnie,<br />

po wynalezieniu metod cyfrowych, mamy ogromny<br />

wachlarz możliwości artystycznej ingerencji w zdjęcie czy<br />

fotografię na każdym etapie ich tworzenia, poczynając<br />

od drobnej korekcji ekspozycji do skomplikowanych<br />

przetworzeń barwnych i graficznych. Efekt końcowy<br />

zależy od wrażliwości i potencjału twórczego autora.<br />

Oczywiście nadal są zwolennicy „czystej” fotografii, która<br />

ma być dowodem zaistniałej faktycznie sytuacji i która<br />

pokaże prawdziwy kunszt fotografa, ale fotografika daje<br />

o wiele większe możliwości kreacyjne.<br />

Fotografia teatralna to szczególny rodzaj fotografii<br />

dokumentalnej. W latach 50. ubiegłego wieku<br />

nakreślono formułę wykonywania zdjęć teatralnych.<br />

Miały one być jak najbardziej neutralne, ukazujące<br />

spe ktakl w ramac h sc e ny, z wido c zną sc e no grafi ą,<br />

a postacie miały być fotografowane w całości, aby było<br />

widać kostiumy. Zenobiusz Strzelecki określił to w ten<br />

sposób: „Widz oglądający fotografie winien widzieć<br />

przedstawienie tak, jak je widzi widz na widowni”.<br />

Z czasem okazało się, że taka służebna fotografia, choć<br />

może daje pogląd na spektakl, nie jest dziełem samym<br />

w sobie. Fotosista robi zdjęcia z planu filmowego, prób<br />

teatralnych czy spektaklu w celach dokumentacyjnych,<br />

natomiast kreacja fotograficzna na potrzeby reklamowe<br />

to już domena fotografika. Inspirującą w tej dziedzinie<br />

okazała się twórcza otwartość Edwarda Hartwiga, który<br />

uznawał słuszność fotografii subiektywnej w teatrze.<br />

Artysta<br />

Roku<br />

2020<br />

Mamy zaszczyt i przyjemność<br />

przypomnieć naszym Czytelnikom<br />

sylwetkę znakomitego<br />

polskiego fotografa teatralnego<br />

i abstrakcyjnego, zwycięzcę<br />

organizowanego przez<br />

naszą redakcję plebiscytu na<br />

Artystę Roku 2020. Plebiscyt<br />

zmobilizował ponad 120 tys.<br />

artystów i odbiorców sztuki<br />

nie tylko z Polski, ale też: UK,<br />

USA, Indii, Australii, Rosji,<br />

Japonii i Włoch. Z dwudziestki<br />

finalistów wyłonionych<br />

przez grono ekspertów i redaktorów<br />

Post Scriptum na<br />

najwyższym stopniu podium<br />

stanął Krzysztof Bieliński.<br />

Jeszcze raz serdecznie gratulujemy<br />

wszystkim nominowanym<br />

i laureatowi i czujemy<br />

się zaszczyceni, że zdołalismy<br />

zgromadzić na naszych łamach<br />

tylu wspaniałych gości.<br />

4<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Krzysztof<br />

Bieliński<br />

„(…) Uzbrojone w możliwość i konieczność<br />

kadrowania oko fotografa widzi spektakl<br />

inaczej. W wypadku Krzysztofa Bielińskiego<br />

widzi go chyba tak, jak chciałby swoje dzieło<br />

pokazać widzom sam reżyser. W sposób<br />

widmowy, chwytający mikrostany emocji<br />

i sytuacji, skondensowany i skupiony (…)<br />

Sekunda spektaklu, która ma w sobie jego<br />

całą intensywność. Każda kolejna fotografia<br />

jest takim emocjonalnym ekstraktem.”<br />

Piotr Gruszczyński<br />

(fragment tekstu „Mieszczuchożerna<br />

donkiszoteria” z albumu „Lupa/Teatr”)<br />

Krzysztof Bieliński, rocznik 78. Zamierzał zostać wokalistą<br />

i aktorem, ale jak to często w życiu bywa, okazało się,<br />

że los zaplanował dla niego zupełnie inną rolę. Podczas<br />

prób do spektaklu Krystiana Lupy sięgnął po aparat, żeby<br />

zrobić kilka zdjęć na własny użytek. Od tego się zaczęło.<br />

Lupa zobaczył jego fotografie i zachwycił się nimi.<br />

A Krzysztof Bieliński zaczął badać możliwości, jakie daje<br />

zderzenie fotografii z teatrem i zaczął poszukiwać<br />

w fotografii wolności.<br />

Jego miłość do teatru, opery, malarstwa i fotografii<br />

okazały się czynnikiem niezbędnym do tworzenia<br />

aparatem. Tworzenia dzieł sztuki, malowania<br />

obiektywem. Poza miłością potrzebny jest talent,<br />

pomysł, a na końcu umiejętność, technika. Krzysztof<br />

Bieliński ma wszystkie te cechy i nieustannie dąży do<br />

perfekcji.<br />

„Teatr trzeba fotografować w bardzo subiektywny<br />

sposób, w pełni angażując swoją wrażliwość.<br />

Często powtarzam, że trzeba umieć zawłaszczyć sobie<br />

przestrzeń teatru i poczuć ją jako własną wizję,<br />

a następnie przelać tę wizję na fotografie. Zdjęcia,<br />

które są wypełnione znaczeniami, symboliką,<br />

emocjami, które są osobistą wypowiedzią, są w stanie<br />

przykuć uwagę odbiorców, ale też mogą funkcjonować<br />

jako autonomiczne, oderwane od teatru dzieła”.<br />

(Post Scriptum, rozmowa z Renatą Cygan)<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

5


FOTOGRAF CISZY<br />

6<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


„Bieliński okazał się<br />

fotografem fantastycznym. Bo ze zdjęciami<br />

„ a r t ys t yc z ny m i ” j e s t t a k j a k ze ws z ys t k i m<br />

w sztuce: albo są dobre i wtedy artysta<br />

wygrywa, albo złe i do widzenia.<br />

Zdjęcia Bielińskiego nie tylko są piękne<br />

same w sobie. (…) Niektóre szepczą jednym<br />

szczegółem wydobytym z otchłannego<br />

tła, inne krzyczą ostrym gestem, wyrazistą<br />

barwą kostiumu bądź dekoracji,<br />

konwulsyjnym układem ciał aktorów.“<br />

Tadeusz Nyczek „Czytanie na trawie… albo Lupa mistrzowsko<br />

opstrykany”, „Przekrój” 07/2010<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

7


„Wariactwo, komedianctwo i cierpienie – ma to tu swój nagi, radykalnie groteskowy wymiar. Aktorzy –<br />

pięknie bezwstydni. Tak, to również cecha obserwacji, upartych, cierpliwych obserwacji Krzysztofa Bielińskiego<br />

– obrazy, dokumenty ludzkiego bezwstydu aktorów. Aktor – jako ecce homo. Aby uzbierać taki zestaw<br />

fotografii, trzeba śledzić teatralne momenty jak ukryte życie płochliwych ptaków. Tu na nic się nie przydają<br />

standardowe, pozowane zdjęcia. Tu nie chodzi o zgrabne kompozycje, które można wywiesić w oszklonych<br />

witrynach. Zdjęcia Bielińskiego są dla mnie poruszającym ludzkim dokumentem. “<br />

Krystian Lupa w albumie „Lupa/Teatr” (fragment ekspresji na temat fotografii Krzysztofa Bielińskiego<br />

z albumu „Lupa/Teatr”)<br />

Nie myśli o spektaklu jako o serii fotografii, a o samej<br />

fotografii teatralnej jako dokumencie. Krzysztof stara<br />

się, aby każda fotografia była osobnym dziełem sztuki.<br />

Tworzy nastrój, wyzwalając migawkę w konkretnym<br />

momencie i ten decydujący moment ma tu ogromne<br />

znaczenie. Fotografie Krzysztofa są jak opowieść:<br />

wielowarstwowe, wielowymiarowe,<br />

o nieskończonych możliwościach interpretacji.<br />

„(…) Rok temu w rozmowie redakcyjnej „Teatru”<br />

Krzysztof Bieliński przyznał: „Obłęd, cisza, pustka – to<br />

interesuje mnie najbardziej. Stany ekstremalne, ale nie<br />

sama eksplozja, raczej stan na chwilę przed lub chwilę<br />

po wybuchu. Ciekawią mnie postaci zagłębione w<br />

swoim własnym świecie, będące w stanie wytrącenia,<br />

na krawędzi czy w nieumiejętności bycia z drugim<br />

człowiekiem”. (…)<br />

8<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

„Jak uwidocznić pustkę i w jaki sposób przekształcić<br />

ten akt w formę? (…) Autor jakby czekał na moment<br />

wymownego zachwiania równowagi, kiedy można<br />

przyłapać rzeczywistość nieupozowaną w sytuacji, która<br />

wymyka się spojrzeniu nawet najbardziej uważnego<br />

widza. Fotograf osadza świat w obrazie i powiększa<br />

pustą, znikającą, odległą rzeczywistość. Bieliński<br />

świadomie odrzuca rolę kopisty dostarczającego klatki,<br />

które dokładnie rejestrują otoczenie. Umożliwia mu to<br />

pójście za głosem abstrakcji.” (…) Susan Sontag nazywa<br />

fotografię cytatem. Jednak zdjęcia Bielińskiego są tak<br />

dalece przetworzonym przedstawieniem rzeczywistości<br />

scenicznej reżysera, że zyskują właściwie rangę autorskiej<br />

wypowiedzi. Piękna kompozycja i starannie dobrana<br />

perspektywa tworzą osobny spektakl, niemieszczący się<br />

w ramach teatru. (…) Autor nie dokumentuje bezdusznie<br />

i mechanicznie rzeczywistości, co często zarzuca się


Fotografie Krzysztofa są jak opowieść:<br />

wielowarstwowe, wielowymiarowe,<br />

o nieskończonych możliwościach interpretacji.<br />

autorom zdjęć scenicznych. Udowadnia, że fotografia<br />

teatralna może być buntem przeciwko tendencyjnym<br />

sposobom patrzenia i zasługuje na taki sam szacunek<br />

jak malarstwo.”<br />

Paweł Dobrowolski „Za głosem abstrakcji” (Teatr,<br />

7-8/2010) (fragment recenzji albumu „Lupa/Teatr”)<br />

Krzysztof Bieliński jest autorem fotografii do blisko 700<br />

spektakli krajowych i zagranicznych, twórcą plakatów<br />

teatralnych oraz albumów fotografii teatralnej: „Lupa/<br />

Teatr”, „Staniewski. Gardzienice. Antyk”, „Treliński”,<br />

„BTL/Lalki”, „Warlikowski/Teatr” (współautor), „Kudlicka.<br />

Volume I” (współautor).<br />

Z wykształcenia muzyk i wokalista. Współpracował<br />

z uznanymi reżyserami teatralnymi – m.in. z Krystianem<br />

Lupą, Włodzimierzem Staniewskim, Grzegorzem Bralem,<br />

Mariuszem Trelińskim i Krzysztofem Warlikowskim,<br />

fotografując w takich teatrach jak: Teatr Wielki –<br />

Opera Narodowa w Warszawie, Teatr Narodowy<br />

w Warszawie, TR Warszawa, Nowy Teatr w Warszawie,<br />

Teatr Dramatyczny w Warszawie, Teatr Studio<br />

w Warszawie, Stary Narodowy Teatr w Krakowie,<br />

Teatr Polski we Wrocławiu, Teatr Gardzienice, Teatr<br />

Pieśń Kozła czy Opéra National de Paris. Od 2008 r. jest<br />

stałym fotografem Teatru Wielkiego – Opery Narodowej.<br />

Współpracuje również na stałe z kilkunastoma innymi<br />

teatrami w Polsce. Wykładał fotografię teatralną oraz<br />

plakat w Warszawskiej Szkole Filmowej i na Fotografii<br />

UW. Nominowany do Teatralnej Nagrody Muzycznej<br />

im. Jana Kiepury za najlepszy plakat 2017 roku.<br />

W 2019 roku został jurorem V Konkursu Fotografii<br />

Teatralnej, organizowanego przez Instytut Teatralny<br />

im. Zbigniewa Raszewskiego. W 2020 roku prowadził<br />

pierwsze w Polsce Master Class z fotografii teatralnej<br />

online we współpracy z Instytutem Teatralnym im.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

9


09_Transcendencja_2012<br />

FOTOGRAFIA<br />

Bieliński o wolności w fotografii abstrakcyjnej:<br />

„W fotografii abstrakcyjnej sam decyduję o wszystkim, a wizja może być przelewana<br />

bezpośrednio na papier fotograficzny, kliszę czy matrycę aparatu, może być<br />

przemieniana w obraz bez żadnych ograniczeń. I tak jak Pani powiedziała, jedynie<br />

wyobraźnia może stanowić tu jakąś barierę. W moim sposobie pracy nad fotografiami<br />

abstrakcyjnymi wychodzę od wizji, a nie od technik tworzenia obrazu czy eksperymentu,<br />

mimo że to właśnie eksperyment jest dla mnie najważniejszym sposobem w pracy<br />

artystycznej. Od ponad dziesięciu lat tworzę cykl obrazów, dla których inspiracją były<br />

stany doświadczane pomiędzy jawą a snem, momenty, w których zasypiamy albo się<br />

budzimy. Chciałem zapisać na zdjęciach to, co dzieje się pod powiekami. Żeby oddać te<br />

senne wizje, majaki, powidoki, zacząłem szukać takich narzędzi, przy pomocy których<br />

mógłbym właśnie taki obraz stworzyć. Eksperyment i poszukiwania podążały<br />

za wizją. W kolejnych przetworzeniach dochodziłem do coraz bardziej wyrafinowanych<br />

obrazów.<br />

Do stworzenia każdej fotografii budowałem specjalne konstrukcje, czasem bardzo<br />

skomplikowane instalacje, które pozwalały mi osiągnąć zamierzony, wymarzony efekt.”<br />

culture.pl – wywiad z Martyną Kowalewską<br />

10<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


02_Opętanie_2009<br />

ABSTRAKCYJNA<br />

08_Obsesja_2015<br />

Zbigniewa Raszewskiego zakończone wystawą w Starej<br />

Galerii ZPAF. We wrześniu 2020 roku, na łamach pisma<br />

Teatr, ogłosił Manifest Twórczej Fotografii Teatralnej.<br />

Obecnie otwiera pierwszą na świecie Szkołę Fotografii<br />

Teatralnej.<br />

Jest twórcą cenionym i rozpoznawalnym. Dzięki<br />

psychologicznemu podejściu do każdego wyzwania<br />

teatralnego jego prace są bardzo ekscytujące.<br />

Przedstawienie charakteru i klimatu spektaklu obrazem<br />

jest niezwykłą umiejętnością.<br />

Jeśli tylko medium w postaci fotografii zostanie<br />

uwolnione ze stereotypowych ram, artysta dostaje<br />

szansę na własną wizję artystyczną, wytwarzanie iluzji.<br />

Krzysztof Bieliński świadomie przekształca sceniczną<br />

rzeczywistośc, aby uchwycić efemeryczność<br />

teatru nakładając na zastaną realność filtr swojej<br />

wrażliwości, w poszukiwaniu ulotnej natury teatru.<br />

Najbardziej pociągają go trudne do uchwycenia stany<br />

emocjonalne, jak obłęd albo z drugiej strony wsobność<br />

czy inercja.<br />

Ilość sztuk scenicznych prezentowanych okiem<br />

Krzysztofa Bielińskiego jest dowodem zaufania wielu<br />

twórców scenicznych. Bieliński, jak sam o tym mówi,<br />

obsesyjnie poszukuje skrajnych emocji. Fascynuje<br />

go analiza tych stanów i możliwość pokazania<br />

ich poprzez fotografię. Podobnie jest z fotografią<br />

abstrakcyjną, tutaj również poszukuje tego, co<br />

nieuchwytne, ukazując przy pomocy fotografii złożone<br />

stany emocjonalne, a jednocześnie zgłębiając stany<br />

doświadczane między jawą a snem. Jest kolorystą.<br />

Zwolennicy fotografii czarno-białej podkreślają siłę<br />

ekspresji kontrastów graficznych. On natomiast<br />

upatruje tej ekspresji w intensywnych kolorach oraz<br />

efektach ruchu i multiplikacji. Nadaje indywidualny<br />

rys swoim fotografiom, nie pozbawiając ich wyrazu<br />

charakteryzującego dany utwór. Lata pracy z aktorami<br />

i solistami operowymi zaowocowały doświadczeniem<br />

ułatwiającym znalezienie najwłaściwszych kadrów<br />

i ujęć postaci, a wrażliwość plastyczna dopełnia<br />

kreację artystyczną.<br />

Relację z wirtualnej uroczystości wręczenia<br />

statuetki (zaprojektowanej i wykonanej przez<br />

bułgarskiego rzeźbiarza, Iliana Szarkova) pokażemy<br />

na naszych łamach oraz w zaprzyjaźnionych mediach<br />

partnerskich.<br />

[PS]<br />

11<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


12<br />

BRONISŁAW KRZYSZTOF<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Muzyka


Moje rzeźby<br />

mogą funkcjonować<br />

w każdej przestrzeni.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

13<br />

13


14<br />

14<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

03_GWIAZDA A, 165 cm, brąz, 2002


Leopardy<br />

ZAWSZE WIERNY SOBIE<br />

Juliusz Wątroba<br />

B ronisław<br />

KRZYSZTOF<br />

Bronisławie, inspiracją do tej rozmowy stała się lektura<br />

znakomitej biografii Michała Anioła Udręka i Ekstaza Irvinga<br />

Stone’a. Gdy tylko zabierałem się do czytania kolejnych<br />

rozdziałów tej pasjonującej książki, widziałem… Ciebie,<br />

a właściwie Ciebie w Twoich rzeźbach – naprawdę.<br />

Urodziłeś się i pierwsze lata spędziłeś w Mszanie Górnej,<br />

urokliwej wsi, otoczonej szczytami Beskidu Wyspowego<br />

i Gorców. Jak wspominasz tamten czas, klimat, ludzi,<br />

pejzaże – miejsce, gdzie kształtowała się Twoja osobowość?<br />

W domu byłem do trzeciego roku życia, potem<br />

znalazłem się w Zakopanem na ponad trzy i pół roku,<br />

następnie wróciłem na parę kolejnych lat do Mszany,<br />

a jako piętnastolatek opuściłem dom i już więcej tam<br />

nie wróciłem… A książkę, którą wspominasz, znam,<br />

zaczytywałem się w niej i to było wielkie przeżycie.<br />

Wiedziałem, że kiedyś bywało trudno, choć wydawało się,<br />

że Leonardo czy wspomniany Michał Anioł mieli<br />

w życiu łatwiej, a okazało się, że klientów mieli też, tak<br />

jak my, z dużymi kłopotami realizacyjnymi. Artysta musi<br />

mieć realizacje, bo bez nich nie ma artysty, a z samego<br />

mówienia nie zawsze coś wynika.<br />

Ale z tamtych lat w Mszanie coś w Tobie zostało?<br />

To są moje ulubione wspomnienia. Podobno z wiekiem<br />

ludzie wracają myślami do czasu młodości i te 10 lat<br />

spędzonych w mojej miejscowości pozostanie ze mną<br />

na zawsze.<br />

Później znalazłeś się w Zakopanem – w legendarnej<br />

Szkole Kenara, instytucji wyjątkowej w kształceniu<br />

przyszłych artystów. Mnie, laikowi, kojarzy się ona<br />

głównie z Władysławem Hasiorem, Antonim Rząsą czy<br />

Karolem Stryjeńskim. Ty, nie dość, że miałeś szczęście do<br />

niej uczęszczać, to jeszcze później w niej przez jakiś czas<br />

wykładałeś. Co było niezwykłego, wyjątkowego w tej szkole?<br />

Z reguły wszystkie szkoły artystyczne to szkoły lokalne,<br />

a tutaj uczyli się koledzy, którzy pochodzili z całej Polski.<br />

Wielu wykładowców także pochodziło spoza Zakopanego.<br />

Gdyby nie mieszanka kulturowa – bo każdy region ma<br />

swoje, może mikro, ale jednak cechy – to nie byłoby tego<br />

charakteru, wymiany informacji i tej atmosfery. Człowiek<br />

dowiadywał się o wartościach, które wyznaje ktoś z okolic<br />

15<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Wrocławia albo z Pszczyny czy z Cieszyna. Ta kulturowa<br />

wymiana między uczniami a nauczycielami, a także<br />

tolerancja, stanowiła niewątpliwą siłę tej uczelni.<br />

Dlaczego młodzież z całej Polski chciała tam uczęszczać?<br />

Dlatego że szkoła miała tradycyjne osiągnięcia, które<br />

się datowały jeszcze przed wojną. Ostatnia przed wojną<br />

wystawa, z której prace nigdy nie wróciły do Polski,<br />

odbyła się w Ameryce, w Chicago. Szkoła zdobywała też<br />

złote medale na wystawach światowych, m.in. w Paryżu,<br />

i to stwarzało mit, że jakość jest gwarantowana.<br />

A przecież góralscy nauczyciele (na przykład Wojciech<br />

Brzega) kończyli zachodnie akademie. To byli ludzie<br />

wykształceni poza granicami Polski.<br />

Następnie pożeglowałeś na wielkie wody, do stolicy,<br />

by zakotwiczyć w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie<br />

nie umiemy: nie umiemy rysować, nie umiemy malować,<br />

nie umiemy rzeźbić. Wszystkiego trzeba się było zacząć<br />

uczyć od nowa. Na szczęście, część z nas chciała się uczyć,<br />

część chciała pracować ponad siły. Ja chciałem. Ale też<br />

miałem niezwykłe szczęście do profesorów.<br />

Pytam o to dlatego, że staram się razem z Tobą dotrzeć<br />

do chwili, gdy już wiedziałeś, że będziesz rzeźbiarzem!<br />

I to takim, który wybierze najtrudniejszą bodaj<br />

technikę – rzeźbę w brązie, która wymaga perfekcyjnej<br />

znajomości skomplikowanego warsztatu, ale jest za to<br />

prawie niezniszczalna! Jak to się stało, że głównie brąz<br />

zawrócił Ci w głowie?<br />

Musimy wrócić do początków, czyli do Szkoły Kenara.<br />

Dyrektorem placówki był wtedy Kazimierz Fajkosz. Często<br />

opowiadał nam o tym, co widział we Francji<br />

17_DOTYK, brąz, h 204 cm, 2020<br />

14_BŁĘKIT II, h 140 cm, 2019, brąz<br />

10_TY II, 155 cm, brąz, 2015<br />

Rzeczywistość trzeba zamienić<br />

w nierzeczywistość.<br />

na Wydziale Rzeźby, którą ukończyłeś z wyróżnieniem. Jak się<br />

odnalazłeś w wielkim mieście? Jak tam odnaleziono Ciebie?<br />

Było kiedyś tradycją szkoły, że najlepszym doradzano,<br />

do jakich akademii powinni się udać, aby kontynuować<br />

edukację. Wtedy istniały tylko dwie akademie:<br />

w Warszawie i Krakowie. Myśmy poszli z koleżanką<br />

i kolegą do Warszawy. W tamtym systemie<br />

pedagogicznym wmawiano ci, że jesteś orłem, sokołem,<br />

bażantem… takim genialnym rzeźbiarzem czy malarzem.<br />

I młody człowiek w to szalenie wierzył. Co to dawało?<br />

Z jednej strony było pozytywne, a z drugiej fatalne.<br />

Udaliśmy się do Warszawy, przekonani, że jesteśmy<br />

najlepsi i genialni. Byliśmy bezczelnie odważni,<br />

w związku z tym warszawskie problemy nas nie dotyczyły.<br />

Uważaliśmy, że jesteśmy ponad to. A tu się okazało, że nic<br />

16<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

i we Włoszech. A widział odlewy antyczne i często<br />

opowiadał o tym najzdolniejszym uczniom. Próbowaliśmy<br />

odlewać już w Zakopanem, ale nic nam z tego nie<br />

wychodziło. Gdy przyszliśmy na studia, chcieliśmy<br />

realizować swoje prace w czymś, co było prawie<br />

nieosiągalne w Polsce, czyli w brązie czy w aluminium.<br />

Chodząc po wystawach rzeźby w tamtych czasach,<br />

dało się zauważyć, że większość prac stanowiły gipsy<br />

patynowane. Rzadko kiedy można było spotkać kamień<br />

i jeszcze rzadziej odlew w brązie, robiony zresztą bardzo<br />

nieudolnie. Wynikało to z faktu, że nie było<br />

u nas dostępu do kultury technicznej, do odlewu rzeźb<br />

na wysokim poziomie, i nikt w tej technologii nie umiał<br />

pracować. Kompletnie nikt. W związku z tym z dziką pasją<br />

rzuciliśmy się z kolegami do wykonywania wszelakich<br />

prób, bo nie było żadnych podręczników opisujących


05_z cyklu KATEDRA II, h 136 cm, brąz, 2008<br />

13_JEŹDZIEC V, brąz, h 195 cm, 2018<br />

06_z cyklu KATEDRA III, h 129 cm, brąz, 2008<br />

Próbuję, za pomocą<br />

wszelakich możliwych środków,<br />

zaangażować odbiorcę,<br />

żeby chciał dokładnie przyjrzeć się mojej pracy.<br />

taki proces. Żeby przeprowadzać próby, musieliśmy<br />

uzyskać specjalne pozwolenie od dziekana na naukę poza<br />

programem. Bez zgody mogliśmy najwcześniej robić to<br />

programowo na trzecim roku, a chcieliśmy od pierwszego,<br />

bo czuliśmy potrzebę realizacji, która daje gwarancję<br />

jakości. To nie było takie łatwe i cała edukacja zajęła<br />

nam w gruncie rzeczy parę lat, a skończyła się śmiesznie,<br />

dlatego, że w pewnym momencie nasz kolega, profesor<br />

na Wydziale Rzeźby, zresztą też po „Kenarze”, wysłał<br />

dwóch moich kolegów do NRD, do Berlina. Tam w ciągu<br />

trzech dni nauczono ich tego, czego myśmy się uczyli<br />

przez pięć lat, jeżdżąc po całej Polsce. Wcześniej, gdy<br />

tylko słyszeliśmy, że gdzieś odlewają techniką traconego<br />

wosku, gnaliśmy galopem do pociągu, a okazywało się,<br />

że to tylko propaganda, że nikt nie umie tego robić.<br />

Wszyscy zapomnieli albo mieli jakieś stare, przedwojenne<br />

odlewy i udawali, że to jest ich. My działaliśmy metodą<br />

prób i błędów. Raz wychodziło, raz nie wychodziło.<br />

Wtedy funkcjonowały jeszcze tzw. tajemnice zawodowe.<br />

Musieliśmy mieć na zajęciach zeszyty, by wpisywać do<br />

nich uwagi odlewnika, który nie miał zielonego pojęcia<br />

o odlewaniu.<br />

Czyli wyważaliście otwarte drzwi!<br />

Tak, ze względu na socjalizm, na biedę. Główną<br />

przeszkodę stanowiła u nas tajemnica zawodowa,<br />

a na akademii enerdowskiej w Berlinie w ciągu trzech<br />

dni wszystko chłopakom pokazano. I od tego czasu<br />

odlewamy. Sam nauczyłem odlewania co najmniej<br />

dwudziestu kilku rzeźbiarzy, żeby oni nie mieli takich<br />

dylematów, tyle zmarnowanego wysiłku i czasu, co my.<br />

Nie bawiłem się nigdy w tajemnice zawodowe, które były<br />

główną przeszkodą w naszym dochodzeniu do wiedzy.<br />

No właśnie, powiedz, jak to wygląda od strony plastycznej.<br />

Wszystko zaczyna się od pomysłu. Potem robię dużo<br />

szkiców, które stanowią jakby selekcję pomysłów.<br />

Następnie, gdy mam już koncepcję, trzeba ją<br />

odwzorować w materiale, który pozwala zrobić formę<br />

do odlewu. To może być cokolwiek: glina, drewno,<br />

kamień, ale musi powstać rzeźba, którą chcemy odlać.<br />

Kiedyś się bawiłem, odlewałem liście, ptasie piórka,<br />

kwiatki, robiłem wprawki, żeby sprawdzić, na ile to jest<br />

możliwe. Jeśli masz już rzeźbę, musisz przygotować<br />

formę, by powstały modele woskowe. W unikatowej<br />

technologii traconego wosku, musi powstać model<br />

z wosku. Gdy już go mamy, przygotowujemy do odlewu<br />

formy ceramiczne, z których trzeba wytopić wosk.<br />

W powstałej w ten sposób przestrzeni umieszcza się brąz,<br />

który trzeba stopić, by zalać tę formę, a gdy ostygnie,<br />

rozwalić ją, wydobyć odlew i dalej cyzelować, patynować,<br />

spawać czy łączyć. Można mieszać różne materiały ze<br />

sobą. Są trzy gatunki brązu, a można go mieszać również<br />

ze stalą nierdzewną czy ze srebrem. Brąz można złocić,<br />

srebrzyć, polerować, malować…<br />

Po prostu wszystko można.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

17


Wróćmy jeszcze do Kenara.<br />

JEŹDŹCY APOKALIPSY<br />

U Kenara każdy pracował na siebie. To był kolejny, inny<br />

świat. Wieś była jednym światem, może najbardziej<br />

bajkowym, dziecięcym, bez zobowiązań. W momencie,<br />

kiedy idziesz do szkoły zawodowej, pewne rzeczy chcą<br />

z tobą zrobić na skróty i wiele się traci. Oczywiście, razem<br />

z paroma kolegami tworzyliśmy grupę działającą ponad<br />

program. Zawsze tworzą się takie grupy.<br />

Zawsze też należałem do takich grup, by robić coś<br />

dodatkowego. Moja postawa i moje pomysły były<br />

zauważane i akceptowane poza obszarem szkoły.<br />

Słynny Rząsa tylko mnie pozwalał rzeźbić w swojej<br />

pracowni. Mogłem też rzeźbić w internacie, a on<br />

przychodził i robił korekty. Wtedy za rzeźbienie<br />

w internacie można było z niego wylecieć, bo gdyby<br />

ktoś wbił sobie dłuto w rękę, odpowiadałby kierownik.<br />

Dodatkowo otrzymywaliśmy informacje z zewnątrz.<br />

Słynny Hasior jeździł po Europie, poza granicę socjalizmu<br />

i przywoził setki kolorowych slajdów. Później pokazywał<br />

to, co widział w muzeach i w przestrzeniach publicznych.<br />

To był dodatkowy atut tej szkoły.<br />

Rzeźba musi mieć przez cały<br />

czas swoje życie, musi angażować<br />

nie tylko twórcę, ale i odbiorcę.<br />

Na studiach nie było tak radosnego podejścia, tylko<br />

profesjonalizm – konkretne rzeczy, konkretne korekty.<br />

W szkole Kenara, gdy ktoś sobie nie dawał rady, profesor<br />

pomagał mu rzeźbić i pokazywał. Tu byłeś odpowiedzialny<br />

sam za siebie. To był kolejny, inny świat. Każdy robił błędy<br />

na swój rachunek.<br />

Miałeś jednak szczęście, że mimo tych trzech światów,<br />

uchroniłeś siebie w sobie.<br />

Tak, bo chcieliśmy więcej. Wielu moich kolegów<br />

pochodziło ze wsi. Praca była dla nas czymś naturalnym.<br />

Nasze zainteresowania wykraczały poza czas zajęć<br />

szkolnych.<br />

Mówiąc szczerze, jestem oszołomiony Twoją kreatywnością,<br />

wszechstronnością. Szczególnie tu, w Twoim niezwykłym<br />

domu, gdzie zewsząd spogląda mi w oczy artyzm i w każdej<br />

rzeczy widzę ślady Twojej ręki, a może jeszcze bardziej<br />

intelektu i serca. Jak wyglądają poczęcia Twoich dzieł,<br />

zanim jeszcze się urodzą, zmaterializują idee, zamysły?<br />

18<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

WIATR<br />

Musi być czynnik, który uruchamia całą procedurę<br />

realizacyjną. Tym czynnikiem jest inspiracja, czyli często<br />

jakaś symbolika, którą człowiek sobie przypomni i chce


Do swoich zabiegów<br />

artystycznych używam ciała,<br />

całej architektury wewnętrznej<br />

człowieka.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

19


18_JEŹDZIEC, granit<br />

19_ DAMA, granit<br />

21_POMNIK DNA, granit<br />

20_ SEN, granit<br />

zinterpretować na nowo. W moim przypadku jest to<br />

bardzo często utwór muzyczny. Muzyka stale we mnie<br />

gra. Moja rodzina, począwszy od dziadków, po młodsze<br />

ode mnie pokolenie, gra na skrzypcach i wszyscy są w tym<br />

mistrzami. Natomiast mnie Bozia nie dała szans, żebym<br />

to robił, a uważam że muzyk ma to szczęście, że w<br />

ułamku sekundy może wydać z siebie emocje, które<br />

towarzyszą mu w trakcie tworzenia procesu twórczego.<br />

Rzeźbiarz musi całe emocje podzielić na etapy. I muszą<br />

to być szalenie mocne emocje, żeby od pierwszej iskry,<br />

która uruchamia proces myślowy, napięcie wytrzymało<br />

do samego końca i nie osłabło, tylko najlepiej jeszcze<br />

się rozwijało w trakcie realizacji. A zainspirować może<br />

wszystko: rozmowa, spotkanie, ładny widok landszaftowy.<br />

Trzeba mieć tylko możliwość interpretacji tego w głowie.<br />

Nie ma wskazówek, że jeśli widzimy przysłowiowy zachód<br />

słońca, to musimy się tak, a nie inaczej zachowywać.<br />

Trzeba tak zinterpretować rzeczywistość, żeby stała się<br />

twoją rzeczywistością, twoim światem. W moich rzeźbach<br />

chcę tworzyć mój własny świat, nierealny, nierzeczywisty,<br />

żeby rzeźbę zamknąć w jakimś wymiarze, ale też żeby to<br />

było wielointerpretacyjne. Jednocześnie, jeżeli rzeźba<br />

trafia do odbiorcy w różnych kulturach, to żeby każdy<br />

znalazł jakiś istotny pierwiastek dla siebie.<br />

Przejdźmy wreszcie do konkretów. Oto mamy przed sobą<br />

rzeźbę – finalny, zmaterializowany obiekt Twojej wyobraźni<br />

zamknięty w kształt.<br />

Rzeczywistość trzeba zamienić w nierzeczywistość.<br />

Wiadomo, że brąz jako materiał, rzeźba jako koncepcja<br />

twórcza, musi zostać zmaterializowana w jakiejś bryle,<br />

w jakiejś przestrzeni, i to jest rzeczywistość,<br />

a emocje, jakie to dzieło powinno wywołać, mają być<br />

nierzeczywiste, nienaturalne, niestandardowe. Musimy<br />

dać szansę interpretacji indywidualnemu odbiorcy. Moim<br />

celem jest znalezienie drogi w danym temacie, choć nie<br />

tylko temat jest inspirujący, nie tylko muzyczna chwila,<br />

o której wspomniałem wcześniej. Każdy element można<br />

przekuć na dzieło sztuki, tylko trzeba mieć cel. Po co<br />

to robimy? Dla kogo? I czy jesteśmy w stanie rozwiązać<br />

problem w formie artystycznej, środkami artystycznymi?<br />

Czym się posłużymy? Żeby zdematerializować prace,<br />

które mają swój ciężar, swój kształt, swoją fizyczność,<br />

używałem przeróżnych, artystycznych zabiegów:<br />

operowanie światłem, nie tylko zewnętrzną formą,<br />

ale i wewnętrzną, mobilnością rzeźb – po prostu<br />

dematerializowałem je, rozkładając na czynniki pierwsze.<br />

20<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Albo też zmiana kolorów – kontrastowałem patyny,<br />

by nadać nastrój, bo człowiek musi się z rzeźbą dobrze<br />

czuć. Wiadomo, nie zadowolisz wszystkich, nie będziesz<br />

miał poklasku tysiąca osób, ale wystarczy, że znajdziesz<br />

choć jednego odbiorcę, który zrozumie.<br />

To już duży sukces i wystarczy.<br />

Głównym tematem Twojej twórczości jest człowiek.<br />

Skomplikowany byt, każdy inny, niepowtarzalny, jedyny.<br />

I takie są Twoje rzeźby, którymi próbujesz ogarnąć, zrozumieć<br />

te niepojęte istoty. Czasami tylko podpowiadasz odbiorcy<br />

tytułami pojedynczych prac czy też cykli, w jakim kierunku<br />

mogą za Tobą podążać albo szukać własnych dróg czy<br />

bezdroży.<br />

To jest dosyć proste, dlatego że musisz się poruszać<br />

w jakimś obszarze kulturowym. Musisz wiedzieć, do<br />

kogo swoje rzeźby adresujesz. Wiadomo, że na świecie<br />

są biegunowo różne koncepcje życia, bycia, podziałów<br />

społecznych. Ale nawet tu, w Europie, mamy potworne<br />

kontrasty kulturowo-społeczne i trzeba wybrać pewną<br />

grupę, do której swoje prace adresujesz. Oczywiście,<br />

najlepiej żeby to było czytane przez wszystkich, ale jeżeli<br />

używasz elementów z kultury łacińskiej, tylko część ludzi<br />

to zrozumie. Najlepsza w tym wypadku jest abstrakcja,<br />

bo abstrakcja tworzy kompozycję. Ja posługuję się ciałem<br />

ludzkim w sensie konstrukcyjnym, ale trzeba powiedzieć,<br />

że żadna moja rzeźba, gdyby ktoś umiał ją ożywić, nie<br />

mogłaby chodzić ani siedzieć. To złudzenie optyczne<br />

właściwych proporcji. Człowiek nie jest tak zbudowany.<br />

Do swoich zabiegów artystycznych używam ciała, całej<br />

architektury wewnętrznej człowieka.<br />

Dlatego często pojawiają się obcięcia. Jeżeli uważam,<br />

że ręka czy głowa utrudnia przekazanie pewnych<br />

treści, idei – to jest niepotrzebna. Chcę skupić uwagę<br />

na rzeczach istotnych. Oczywiście, jeżeli trzeba, mogę<br />

komuś zrobić portret. Mam wiele rzeźb wykonanych<br />

całopostaciowo, ale czasem pojawia się problem<br />

kompozycyjny, żeby głowa, nogi czy ręce były w tym,<br />

a nie innym miejscu. Cały czas bawię się kompozycją za<br />

pomocą zestawiania form, które iluzjonistycznie pokazują,<br />

że to jest postać figuratywna człowieka. Nie robię rzeźb<br />

z detalem, typu dziewiętnastowiecznej anatomii, choć<br />

anatomię bardzo dobrze znam. Wykorzystuję ją jednak<br />

w moich celach artystycznych.<br />

Rzeźby są statyczne, tkwią w niezmienności. Lecz cechą<br />

charakterystyczną, wyróżniającą Twoje prace, jest ruch –


– i ten dosłowny, wynikający z ruchomych części składowych,<br />

i ten w domyśle, będący efektem wewnętrznych napięć,<br />

dynamiki czy zaklętej w brązie energi, która wylewa się<br />

daleko poza skończone kształty. Czasem jeszcze bardziej<br />

podkreślone światłem, błyskającym z polerowań czy złoceń…<br />

To jest szukanie sensu swojej pracy, twórczości. Próbuję<br />

za pomocą wszelakich możliwych środków zaangażować<br />

odbiorcę, żeby chciał dokładnie przyjrzeć się mojej pracy.<br />

Żeby jej dotknął, żeby mógł uczestniczyć w odbiorze,<br />

w sensie nastroju, bo może wziąć odlew, by przestawić<br />

element. Wtedy zmienia się kompozycja, zmienia się<br />

automatycznie nastrój. Uruchamia się nowe środki<br />

wyrazu, często buduje się na nowo formę, choćby<br />

poprzez wpuszczanie światła do wnętrza. Ważne jest,<br />

żeby zaangażować człowieka, żeby nie tylko obszedł<br />

rzeźbę dookoła i stwierdził, czy mu się podoba, czy nie,<br />

ale też by zastanowił się, po co ten element jest ruchomy,<br />

jaką funkcję pełni, z czego ta idea wynika, z czego jest<br />

ta baza. Uważam, że można to porównać do sytuacji<br />

w fotografii, gdy trzeba wiedzieć, kiedy zrobić zdjęcie.<br />

W rzeźbieniu przychodzi taki moment, impuls, gdy wiesz,<br />

że tak rzeźba powinna wyglądać. Wtedy trzeba, jakby<br />

za pomocą rzeźby, zrobić zdjęcie tego szczególnego<br />

momentu, uwiecznić go tak, żeby był po prostu realny<br />

i niematerialny. Rzeźba musi mieć przez cały czas swoje<br />

życie, musi angażować nie tylko twórcę, ale i odbiorcę.<br />

Nie tylko twórca powinien być zadowolony z efektu.<br />

Również odbiorca powinien przez cały czas uczestniczyć<br />

i czerpać przyjemność z przebywania przy rzeźbie, brać<br />

udział w tworzeniu nastroju. Jedyny problem to fakt, że<br />

rzeźba jest materializacją pewnej koncepcji, natomiast<br />

malarstwo to jej dematerializacja. W malarstwie to my<br />

możemy umieścić przysłowiowy przedmiot dziesięć<br />

kilometrów dalej. Perspektywa działa inaczej, wrażenia są<br />

bardziej przestrzenne, mimo że obrazy pojawiają się na<br />

płaskiej powierzchi.<br />

Ale to jest też kwestia postrzegania. Na tym polegał między<br />

innymi spór Michała Anioła z Leonardem. Da Vinci twierdził,<br />

że to malarstwo jest szczytem, natomiast Buonarotti –<br />

– że rzeźba. I obaj mieli racje. Swoje!<br />

Z tym, że na pewno rzeźba ma większe szanse. Trzeba<br />

to tylko umieć zrobić. Ja się staram, zobaczymy,<br />

co z tego wyjdzie.<br />

Już wyszło! I… zaszło tak daleko!<br />

Bronku, znamy się od trzydziestu lat. O Twoim istnieniu<br />

dowiedziałem się w 1984 roku, gdy w Bielsku-Białej pojawił<br />

się w przestrzeni publicznej niezwykły monument (660 cm<br />

wysokości!) Twojego autorstwa: Poległym za Polskę. Ten<br />

pomnik, znany też pod nazwą Tors gorejący, wykonany<br />

z miedzi, robi na mnie do dziś niesamowite wrażenie, choć<br />

widziałem go setki razy. Dlatego tę mini (z konieczności)<br />

prezentację Twoich dokonań zacznę od „dużych formatów”,<br />

eksponowanych na okrągło pod słońcem i księżycem.<br />

Powiedz, proszę, o realizacjach innych Twoich prac.<br />

Nie stworzyłem za dużo realizacji przestrzennych,<br />

ale te, które zrobiłem, zaistniały. Cieszę się z tego,<br />

tym bardziej, że mieszkam w Bielsku-Białej, która nie jest<br />

centrum kulturowym, mimo, że ma świetne osiągnięcia,<br />

zwłaszcza w dziedzinie muzyki. Lokalizacja powoduje,<br />

że docierające do mnie zamówienia są ograniczone.<br />

Skąd się brały zamówienia w przeszłości? Dzisiaj<br />

jest to bez znaczenia, ale dawniej jeśli było oficjalne<br />

zamówienie, lądowało na jednej z dwóch akademii:<br />

w Krakowie lub w Warszawie. Było to ułatwienie dla<br />

zamawiającego – dany profesor gwarantował jakość.<br />

Gdy ktoś znajdzie w antykwariacie książki o rzeźbie<br />

z tamtych czasów, zauważy, że dziewięćdziesiąt procent<br />

rzeźbiarzy prezentowanych w wydawnictwach, to<br />

profesorowie akademii. Rzadko pojawia się osoba<br />

niezwiązana z uczelnią. Z tego powodu w tamtych<br />

czasach miałem tylko jedną pracę w przestrzeni<br />

publicznej. Wygrałem konkurs, a gdybym go nie wygrał,<br />

nie otrzymałbym zamówienia. Późniejsze realizacje to<br />

również wygrane konkursy. Gdy zmieniły się czasy, po<br />

tym jak częściowo upadł komunizm, mogła się w Polsce<br />

pojawić forma zamówień publicznych. Mówimy tutaj o<br />

skali realizacji, której rzeźbiarz prywatnie w Polsce nie<br />

udźwignie. Nie ma sponsora prywatnego czy firm, jak<br />

na Zachodzie, a ktoś musi za to zapłacić. U nas jeszcze<br />

się to nie wykształciło. Dzięki jednemu z zamówień,<br />

zrealizowałem piękny pomnik DNA w granicie, rzecz<br />

kompletnie niestandardową, postawioną we Wrocławiu,<br />

w przestrzeni publicznej. To było wyzwanie z punktu<br />

widzenia technicznego. Połączenie nici DNA, wychodzącej<br />

z postaci kobiety i mężczyzny, i światło – szalenie trudne<br />

do wykonania. Prócz pomników, stworzyłem wiele<br />

rzeźb, które teraz stoją w moim domu, a wcześniej brały<br />

udział w wystawach. Trzy lata temu zrealizowałem na<br />

zamówienie Szkotów rzeźbę poświęconą generałowi<br />

Stanisławowi Maczkowi w Edynburgu. Jako jeden<br />

z nielicznych Polaków wykonałem też elementy<br />

rzeźbiarskie na Père-Lachaise, dla rodziny Ornano.<br />

Trzeba wiedzieć, że Père-Lachaise mieści się w pierwszej<br />

czwórce najbardziej oglądanych obiektów w przestrzeni<br />

Paryża. Na tym cmentarzu są setki rzeźb, a miliony ludzi<br />

przychodzą tam jak do muzeum. Poza tym, wygrałem<br />

konkurs na rzeźbę Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie.<br />

Zrobiłem też rzeźbę do parku rzeźb przy Polskim<br />

Komitecie Olimpijskim w Warszawie, a w tym roku<br />

zostanie postawione popiersie Georgesa Clemenceau,<br />

również w stolicy. Jest tego trochę, nie o wszystkim<br />

wspomniałem. Realizacje przestrzenne są bardzo ważne,<br />

bo mówią o możliwościach i wszechstronności artysty.<br />

Tworzę także mikroskopijne rzeczy, ale potrafię zrobić<br />

nawet wielometrowe. Dużą realizacją, w którą jestem<br />

teraz zaangażowany, jest projekt Czterech Jeźdźców<br />

Apokalipsy. Ciągnie się od dwudziestu pięciulat. Niestety,<br />

nie mogę go ukończyć z powodu braku finansowania.<br />

Większość Twoich prac to rzeźby figuratywne, jak chociażby<br />

te w Twojej galerii, ale i te nabywane przez muzea i do<br />

prywatnych kolekcji przez możnych tego świata.<br />

Czy w procesie tworzenia ortodoksyjnie trzymasz się swoich<br />

nieugiętych zasad, czy jednak idziesz na kompromis?<br />

I gdzie granice tego kompromisu, jeśli już musi być?<br />

Na kompromisy raczej nie idę, co nie jest dobre w dobie<br />

poprawności politycznej w jakiej obecnie żyjemy.<br />

W pewnym sensie miałem szczęście, bo moje<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

21


Indywidualizm to najwyższa cena, jaką się płaci.<br />

16_z cyklu JAKI PIĘKNY, h 206 cm, brąz, 2010<br />

04_GWIAZDA B, 179 cm, brąz, 2003<br />

08_JUŻ IDĘ IV, 98 cm, brąz, 2014<br />

12_JUŻ IDĘ II, 102 cm, brąz, 2013<br />

22<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


wychowanie i wykształcenie zaczęły się w epoce, kiedy<br />

istniały wartości uznane za standardowe. Nikt nie<br />

podważał, nie obrażał i nie bluźnił na pewną symbolikę<br />

czy pewne wartości. Później szalenie istotnymi bodźcami,<br />

które budowały moją psychikę było to, że jednak<br />

warto się o coś bić, bo całe życie musiałem mocno<br />

walczyć z potworną głupotą i brakiem wyobraźni,<br />

które dominują w przestrzeni publicznej. Na przykład<br />

to, że nie można wykształcić żadnego społeczeństwa<br />

na poziomie wyższym. Nie ma tak bogatego państwa<br />

i nigdy nie będzie. A często najmniejsi mają najwięcej<br />

do powiedzenia. Miałem szczęście, że wśród moich<br />

odbiorców dominowali ludzie bardzo dobrze<br />

wykształceni, o szerokich horyzontach myślowych,<br />

wykształceni na tych samych podstawach, na których<br />

ja byłem wykształcony, którzy potrafili czytać moje prace<br />

jak książkę. Nie stanowiło to dla nich problemu,<br />

wręcz przeciwnie – to była dla nich przyjemność.<br />

Kim byłem, gdy zacząłem startować na Zachodzie?<br />

No nikim! Kolejnym Polakiem, który może się zajmować<br />

w Ameryce pracą w masarni, przy azbestach czy układać<br />

kafelki u Niemca. Tak byliśmy klasyfikowani, nie ma się co<br />

oszukiwać. Nikt nie spodziewał się po Polaku osiągnięć<br />

artystycznych. W związku z tym musiałem trafić do grupy<br />

osób, którzy przyjęli mój sposób myślenia, zaakceptowali<br />

mnie ponad poziomem i obiegową opinią na temat<br />

Polaków. Możemy sobie politycznie opowiadać, że<br />

jesteśmy sercem Europy, ale żaden przeciętny Niemiec,<br />

Francuz, Włoch czy Anglik tego nie powie. My jesteśmy<br />

Wschodem. I tak faktycznie, fizycznie jest. Czy kiedyś<br />

zostanie odwrócony ten sposób myślenia? Wtedy, gdy<br />

państwo będzie bogate. A jak może być bogate, gdy nie<br />

dba o kulturę? Nigdy nie będzie! Przecież nie będziemy<br />

się ścigać o jakość samochodu, tylko o jakość kultury.<br />

Nie męczyć się, idąc do teatru, czy kina, a zrelaksować<br />

się. A kiedy to możesz zrobić? Kiedy jesteś bogaty.<br />

Biedak nie pójdzie. Może by chciał, ale nie pójdzie.<br />

Kto ma to zrobić, skoro w Polsce nie ma pieniędzy,<br />

by uruchomić te procesy? Dlatego biłem się na<br />

Zachodzie, musiałem się tam odnaleźć. Naprawdę było<br />

ciężko, ale nigdy nie załamywałem się do końca. Gdy było<br />

tragicznie, zawsze znajdywał się ktoś sprzyjający temu,<br />

by się udało. To budowało, dodawało siły do kolejnego<br />

działania, pokazywało, że jednak warto.<br />

I tak przeczołgałem się do dziś.<br />

Dotknęliśmy rzeczy niezwykle istotnej. Artysta to skazany<br />

za wrażliwość na dożywocie osobnik, który lepiej lub gorzej,<br />

zazwyczaj jednak gorzej, radzi sobie z życiem w tym życiu.<br />

Jak Ty sobie z tym radzisz?<br />

Trzeba być dyplomatą, to jest główna cecha, która<br />

powinna towarzyszyć każdemu artyście. Ja miałem to<br />

szczęście, że byłem w iluś środowiskach, w iluś krajach,<br />

i często poznawałem w grupach decyzyjnych kogoś,<br />

kto lubił i kupował to, co robię. Stanowiło to dla mnie<br />

carte blanche i było przepustką do innych uczestników<br />

tej grupy. I tak w Ameryce miałem na przykład szczęście<br />

do właściciela Sotheby, pana Alfreda Taubmana.<br />

Współpracowałem też z Peterem Marino, uznanym<br />

w Nowym Jorku designerem i architektem światowej<br />

sławy. Jedną z rzeźb sprzedałem panu Gustavowi<br />

Cisnerosowi, który ma potężną kolekcję sztuki. Istnieje<br />

zresztą fundacja sztuki Cisneros w Toledo. Mógłbym<br />

wymienić nazwiska szalenie ważne, dobrze znane na<br />

świecie. Nazwiska kolekcjonerów, takich jak Basil i Elise<br />

Goulandris. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że<br />

w Polsce tylko nieliczne grono kilku osób może znać<br />

Ornano, Ferré czy innych. No chyba że pana Valentina<br />

Garavaniego, dla którego również tworzyłem na<br />

zamówienie. Miałem szczęście pracować dla wielu<br />

ważnych osób. To było gwarancją dla mnie i dla innych,<br />

że to, co robię, jest coś warte. Skoro zajmował się mną<br />

Jan Krugier, wielki marszand Picassa i Giacomettiego,<br />

to znaczyło, że reprezentuję jakąś wartość. Miałem<br />

szczęście do ludzi, ale wysiłek był potężny. Musiałem<br />

się dostosować do reguł gry i walczyć o siebie. Niestety,<br />

jestem sam. Nie miałem na zachodzie nikogo, kto by<br />

mnie wspierał w fizyczny sposób. Wspierano mnie tylko<br />

dobrym słowem czy przez gest zamówienia i kupienia<br />

czegoś ode mnie. Ale cały wysiłek organizacyjny,<br />

fizyczny, marketingowy, to była nasza, domowa działka,<br />

nasze działania. Wspierała mnie żona i moi najbliżsi.<br />

Poznałem wielu kolekcjonerów, spotykałem się z nimi<br />

osobiście, miałem szansę podziwiania ich kolekcji, ale<br />

nikt na świecie nie dał mi nigdy ani dolara, ani euro.<br />

Dostawałem tylko dobre słowo i wielkie zaufanie, którym<br />

mnie darzono. To jest oczywiście największa wartość,<br />

ale jednak pieniądze ułatwiłyby mi funkcjonowanie.<br />

Znam drogi i kariery wielu słynnych rzeźbiarzy, którzy nie<br />

zrealizowaliby niczego, gdyby nie pomoc finansowa. Ale<br />

jedni mieli szczęście,<br />

bo mieli sponsorów, a inni dostali dobre słowo…<br />

I talent – na szczęście.<br />

Małe jest piękne. Mam na myśli medale i plakietki.<br />

Tak jak i w większych obiektach nie ma w Twoich realizacjach<br />

miniaturek przypadkowości – proponujesz oryginalne<br />

rozwiązania zadanych tematów. Jak przypuszczam, znaczna<br />

część tych prac to zamówienia, ale i tu bronisz się znakomicie<br />

pomysłowością i formą, przedstawiającą konkret.<br />

Najbardziej podobają mi się te medale, które choć wykonane<br />

w metalu, stwarzają iluzję niemal zmysłowej lekkości<br />

i miękkości delikatnych tkanin. To coś niesamowitego!<br />

Inne miniaturki to korki do znanych perfum. Jakiego trzeba<br />

wyczucia i przeczucia, by oddać zapach i wczuć się w kobiecą<br />

mentalność tak, by panie chciały nabywać perfumy dla<br />

samego tylko… korka Twojego autorstwa! Od monumentu<br />

do miniaturki. Czy te przeskoki nastręczają Ci trudności?<br />

A może ten „płodozmian” korzystnie na Ciebie wpływa?<br />

Mam wielką łatwość wymyślania różnych tematów.<br />

Są to na przykład Czterej Jeźdźcy Apokalipsy czy<br />

okazjonalne medale dla Muzeum w Mińsku Mazowieckim<br />

zatytułowane Bitwa Warszawska.<br />

Nie mam problemów ze zmianą skali. Oczywiście trzeba<br />

wziąć pod uwagę to, że rzeźba ma czemuś służyć. Jeżeli<br />

ktoś życzy sobie i określa skalę, to znaczy, że musisz się<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

23


w tej skali, ze wszystkimi twoimi koncepcjami, zmieścić.<br />

Interesująca musi być zarówno malutka, jak i duża rzecz.<br />

Niemniej, u mnie zawsze jest to rzeźba. I być może tylko<br />

dlatego, że tak do tego podchodzę, to rzeczy, które<br />

stworzyłem w przypadku flakonów czy korków były<br />

na tyle intrygujące, że uzyskałem na Zachodzie miano<br />

designera, o którym się wykłada – ku mojemu<br />

zdumieniu – nawet w Nowym Jorku. Nie podczepiałem<br />

się pod wartości uznawane przez określone grupy<br />

społeczne. Chciałem być zawsze sam i ponosić za to<br />

konsekwencje. Wykonałem potężny wysiłek, żeby<br />

zachować wszystko to, co chciałem.<br />

Jesteś tak wszechstronny, że w jednej rozmowie nie sposób<br />

wszystkiego ogarnąć, ale nie mogę pominąć tak prozaicznie<br />

brzmiących rzeczy jak: stoły, stoliki, krzesła. To niezwykłej<br />

urody obiekty – wykonane najczęściej z brązu i kryształu,<br />

czysta poezja artyzmu na najwyższym poziomie.<br />

One wynikają z mojej prostej niewiedzy. W szkole<br />

podstawowej byłem małym orlątkiem, a studia<br />

skończyłem jako orzeł, który musiał się wszystkiego<br />

nauczyć. Okazało się, że połowa rzeczy na studiach nie<br />

miała sensu, żadnego znaczenia. Gdy rodzina Ornano<br />

obdarzyła mnie wielkim zaufaniem i zaproponowała,<br />

żebym zaprojektował korek do perfum, byłem niemalże<br />

zdumiony: jak to ja, taki rzeźbiarz, mam się zajmować<br />

jakimiś korkami? A dzisiaj jestem znany w kilkudziesięciu<br />

krajach dzięki designerskiej twórczości, związanej<br />

z firmą Sisley. Sama firma też zyskała szalenie na inności,<br />

ponieważ z reguły to się wszystko opiera na powielaniu<br />

form, a tutaj pojawiło się coś innego i niestandardowego.<br />

Potem – ponieważ ludzie widzą, że łatwo mi przychodzi<br />

wymyślanie i realizowanie pomysłów – zaproponowano<br />

mi zrobienie konkretnego mebla. Meble robię do dzisiaj<br />

tylko na zamówienie, ale robię wszystko tak, by mogły<br />

pojawić się na wystawie, a nie tylko były schowane<br />

w domu. Muszą pełnić funkcję publiczną i sprawdzić się<br />

w każdej sytuacji, muszą być dziełem sztuki, a dzieło<br />

sztuki w każdej sytuacji się obroni. Wiem, że muszę<br />

podejść do tematu tradycyjnie, jak w swoich rzeźbach.<br />

Nie kopiuję nikogo, ale i mnie nikt nie skopiuje.<br />

Połączyłem lany kryształ z brązem, co się okazało<br />

hitem. I część moich słynnych klientów kupiło moje<br />

unikatowe prace, a one obroniły się na świecie jako coś<br />

niestandardowego, coś, czego nie można znaleźć u kogoś<br />

innego. Ale jest też duża wada takiego zamówienia.<br />

Gdy dzisiejszy designer tworzy produkt, cały dowcip<br />

polega na tym, żeby móc go sprzedać w milionach<br />

egzemplarzy. A ja wykonuję tylko jeden, jedyny<br />

egzemplarz. Jeżeli śpiewasz i wydajesz płyty, możesz<br />

wydać ich miliony i dzięki temu mogą cię poznać<br />

miliony. Ale jeżeli zrobisz stół, żyrandol, lampę, fotel czy<br />

cokolwiek, co jest unikatowe, widzi to tylko jeden klient<br />

i jego rodzina. Nie zrobię na tym nazwiska, (zresztą mi na<br />

tym specjalnie nie zależy), ponieważ jest to adresowane<br />

do bardzo wąskiej grupy odbiorców, którzy potrafią to<br />

docenić i wolą oryginalność od unifikacji, powielania.<br />

W Polsce panuje tragiczna moda na minimalizm.<br />

Nie dość, że jesteśmy biedni, pozbawieni wielu<br />

elementów kulturowych w przestrzeni publicznej,<br />

to nowe domy muszą być czarno-szaro-białe.<br />

Tak samo wnętrza. Jak weźmiesz do ręki gazety<br />

z projektami wnętrz, zauważysz, że to pełna unifikacja.<br />

Może, ewentualnie, pojawiają się jakieś bibeloty,<br />

ale nie ma tam porządnej rzeźby, porządnej sztuki<br />

projektowanej. Więc jak ja mam się przebić czymś<br />

oryginalnym, z najwyższej półki?<br />

Najtrudniej być prorokiem we własnym kraju – historia<br />

Twojego artystycznego życia wydaje się potwierdzać tę<br />

ponadczasową mądrość. To wprawdzie nic nowego, ale<br />

smutno, że Ty – Europejczyk, obywatel świata, którego dzieła<br />

są ozdobą najbardziej prestiżowych muzeów i prywatnych<br />

kolekcji, wśród swoich jesteś niemal anonimową postacią.<br />

Czy potwierdzasz moją gorzką konstatację?<br />

No niestety… Tak, wystawiam w muzeach, ale niezbyt<br />

wielu. Pojawiam się w bardzo ważnych kolekcjach. Moje<br />

prace mają często drugie życie, bo ktoś je odsprzedaje.<br />

Ma prawo. Tak, że dzieła są w ciągłym ruchu, zmieniają<br />

miejsca. Nie mam złudzeń, że będę popularny w Polsce<br />

z tego prostego powodu, że nie chcę łapać wszystkich<br />

srok za ogon. Mając minimalne środki i małe możliwości,<br />

musiałem zdecydować w pewnym momencie, o co się<br />

bić. Dawniej w Polsce nie byłem w stanie przebić się,<br />

a nie należałem do organizacji, które to ułatwiały. Gdy<br />

czasy się zmieniły, było już za późno, bo nie mieszkałem<br />

w centrum, a dla człowieka działającego w mojej branży<br />

wiele więcej możliwości stwarza Warszawa niż Bielsko-<br />

-Biała. W związku z tym, gdy zaczęły się otwierać okienka<br />

na Zachodzie, poszedłem walczyć o Zachód, o siebie.<br />

W Polsce miałem wiele wystaw indywidualnych, ale zbyt<br />

mało, żeby o mnie ktoś specjalnie pamiętał. Jakieś pięć<br />

lat temu postanowiłem, że będę tu, ale tylko w jednym<br />

miejscu, w Warszawie. Trudno mi latać po całej Polsce,<br />

choć uwielbiam Kraków, Wrocław, i te trzy miejsca mi<br />

w zupełności wystarczają. To nie spowoduje jakiegoś<br />

aplauzu czy wielkiego zainteresowania. Rynek sztuki,<br />

który jeszcze w Polsce nie istnieje, został opanowany<br />

przez ludzi, którzy absolutnie nie akceptują nośnika<br />

kulturowego, jaki wytwarzam. Jestem dla nich obiektem<br />

archeologicznym, a to, co robię, to jakaś XIX-wieczna czy<br />

XX-wieczna zapaść, a nie sztuka współczesna. Dzisiaj są<br />

inne narzędzia w sztuce, decydujące o ważności danego<br />

artysty. Ja w tym nie biorę udziału, mimo że potrafię<br />

w każdej dyscyplinie coś zrobić. Potrafię namalować,<br />

narysować, zrobić plakietkę, płaskorzeźbę. Jestem<br />

w stanie podjąć każdy temat. Tylko uważam, że pewne<br />

tematy i pewne postawy artystyczne stwarzają możliwość<br />

wtórności. Natomiast to, co robię, nie pozwala mi na<br />

wtórność, mogę być zawsze oryginalny. Jeżeli kiedyś<br />

będę tworzył fotografie czy instalacje, będą ciekawe.<br />

Kiedyś już to robiłem, więc wiem o czym mówię, ale<br />

wtedy nazywało się to inaczej. Dzisiaj słowotwórstwo<br />

jest ważne. Dzisiaj są to instalacje, a dawniej nazywano<br />

je happeningami. Kto dzisiaj używa słowa „happening”?<br />

Nikt! Kiedyś się mówiło projektowanie – dzisiaj, jeśli<br />

nie powiesz, że to jest design – to znaczy, że nie jest.<br />

Słowotwórstwo, a nie artysta, ma kreować od razu<br />

wartość sztuki. Jeżeli robisz w Polsce fotografię, to znaczy,<br />

że jesteś artystą współczesnym, a jeżeli realizujesz rzeźby<br />

w brązie, to jesteś w głębokim średniowieczu. Takie jest<br />

myślenie w Polsce, natomiast na Zachodzie jest tak,<br />

24<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Bronisław Krzysztof<br />

www.krzysztof.art.pl<br />

Zajmuje się realizacją rzeźb w przestrzeni publicznej oraz<br />

przeznaczonych do wnętrz. Dyplom Akademii Sztuk Pięknych<br />

w Warszawie otrzymał w 1981 roku. Realizuje swoje prace<br />

w takich obszarach sztuki jak: rzeźba w różnych materiałach,<br />

malarstwo, medalierstwo, rysunek, biżuteria. Realizuje też<br />

unikalne meble oraz obiekty sztuki przeznaczone do wnętrz.<br />

Od ponad 25 lat współpracuje z firmą SISLEY, realizując dla niej<br />

obiekty sztuki. Projektuje dla niej również flakony i korki do<br />

perfum. Pierwszy udział w wystawie zbiorowej miał w Grand<br />

Palais w Paryżu, a pierwszą wystawę indywidualną w Galerii<br />

ZPAP w Bielsku-Białej. Pierwszym marszandem była Helen de<br />

Borchgrave, Londyn. Jego prace były eksponowane w ponad<br />

150 wystawach zbiorowych w takich krajach jak: USA, Anglia,<br />

Japonia, Francja, Niemcy, Litwa, Włochy, Niderlandy, Szwajcaria,<br />

Słowacja, Węgry, Portugalia, Bułgaria. Jest autorem ponad 50<br />

w y s t aw ind y wi dualnyc h w Euro pie. A r t y s t a w sp ó ł p r a c owa ł<br />

z marszandami i designerami realizując prace dla m. in.: Petera<br />

Marino, Jeana-Marie Rossiego, Claude’a Bernarda, Alberta<br />

Pinta, Jana Krugiera. Realizował indywidualne zamówienia dla<br />

Susie Sainsbury, Hilary i Galena Westonów, Alfreda Taubmana,<br />

Davida Rothschilda, Alexis de Redé, Dodie Rosekrans, Rolanda<br />

de L’Espé, Valentina Garavaniego<br />

Jego prace znajdują się między innymi w zbiorach: Marchioness<br />

of Salisbury, Sir Tatton Sykes, Ann i Gordona Gettych, Gustava<br />

Ciesnerosa, Emilia Botína III, Huberta i Isabelle d’Ornano, Maryll<br />

Lanvin, Elise Goulandris, Francisa Ferrego, Stephen K. Schera,<br />

Józefa Grabskiego. Prace artysty znajdują się w miejscach<br />

publicznych i muzeach takich jak: British Museum w Londynie,<br />

Muzeum Sztuki Współczesnej Basil Elise Goulandris w Andros,<br />

Muzeum Monet i Medali w Kremnicy, Muzeum Miejskie we<br />

Wrocławiu, Muzeum Śląskie w Katowicach, Muzeum Miedzi w<br />

Legnicy, Muzeum Narodowe w Krakowie, Muzeum Miejskie w<br />

Bielsku-Białej, Muzeum POLIN w Warszawie. Wybrane realizacje<br />

w przestrzeni publicznej znajdują się również w Paryżu, Palermo,<br />

Kolonii, Warszawie, Wrocławiu, Bielsku-Białej, Edynburgu.<br />

że artyści najbardziej uznani i znani dalej korzystają<br />

z drewna, kamienia, brązu, stali nierdzewnej i nikt nie<br />

mówi, że są z XIX wieku. Jeśli ktoś w Polsce tego nie<br />

rozumie, powinien popatrzyć na prace Jeffa Koonsa oraz<br />

innych wielkich artystów, nie tylko rzeźbiarzy, bo to nie są<br />

artyści jednokierunkowi, ale wszechstronni.<br />

Na koniec filozoficzne niemal pytanie: w którym miejscu<br />

teraz jesteś? Czy dalej próbujesz doganiać przewrotny<br />

i pędzący, nie wiedzieć dokąd, świat? Czy też świat chce<br />

doganiać Ciebie – człowieka wielkiego talentu, pracowitości,<br />

poszukiwań, konsekwencji, uporu i wierności sobie?<br />

Dalej będę pracował. Nie będę się załamywał ani wpadał<br />

w depresję, jak często moi bardzo zdolni koledzy.<br />

Poznałem świat, wiem, jak to funkcjonuje i nie pozostaje<br />

mi nic innego, jak robić to, co robiłem – jak najlepiej.<br />

Wiadomo, że gdy dzisiaj patrzę na swoje prace sprzed<br />

trzydziestu lat, widzę, że to świadkowie tamtych czasów,<br />

ale ja jestem zawsze artystą współczesnym i muszę cały<br />

czas się rozwijać, robić współczesne rzeczy.<br />

Nie wpadłem w manierę, we wtórność, tylko się<br />

rozwijam. Dalej mam dużo pomysłów, które mogę<br />

realizować. Pomysły przychodzą i jestem w stanie<br />

kontynuować problemy artystyczne, a co najważniejsze,<br />

nie zostałem niewolnikiem układu i to ja decyduję o tym,<br />

co robię. To moje największe osiągnięcie.<br />

że artysta przemawia dziełami, a w Twoich dziełach, prócz<br />

tego, o czym rozmawialiśmy, zawarte są też tajemnice, nie do<br />

odsłonięcia. I może również to stanowi o niezwykłości Twojej<br />

Sztuki?<br />

Wydaje się, że w życiu zrobiłem dużo, ale to świadczy<br />

tylko o tym, że zrobiłem niezbyt wiele, bo można<br />

zawsze zrobić więcej. To nie jest takie pustosłowie.<br />

Różne sytuacje powodują, że można czas tak czy inaczej<br />

wykorzystać. Jestem uparty w swoich przemyśleniach<br />

i w celach realizacyjnych. Dlatego wracam często do<br />

tematów, uważam, że mogę coś zrobić lepiej. Na dany<br />

moment wydawało mi się, że coś jest bardzo dobre, ale<br />

po upływie paru lat stwierdzałem: mogę to zrobić lepiej –<br />

– zawsze mogę poprawić siebie. Rzeźby muszą wytrzymać<br />

i być aktualne choć przez parę lat. Powinny przetrwać<br />

dłużej, niż będę żył, i być ciągle aktualną siłą w czasach,<br />

w jakich przyjdzie im funkcjonować. Wbrew<br />

przeciwnościom robię to, co chcę. Moje rzeźby mogą<br />

funkcjonować w każdej przestrzeni. Część kolegów mówi,<br />

że mi zazdrości, część podziwia, ale znaczna część milczy…<br />

Indywidualizm to najwyższa cena, jaką się płaci, ale to nie<br />

koniec.<br />

Bronku, dziękuję pięknie i życzę pozytywnego sensu Twojej<br />

indywidualności, która jest przecież najważniejszą cechą [JW]<br />

Może chciałbyś, na zakończenie spotkania dodać jeszcze<br />

coś, czym warto się podzielić z czytelnikami? Wiem dobrze,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

25


Co odebrała ci pandemia?<br />

Kiedy idę ulicami prawie pustego miasta,<br />

myślę o tym, że zwrócę się z tym pytaniem<br />

do kilkorga znajomych artystów. Jakaś<br />

zamaskowana kobieta z dzieckiem, patrząc na<br />

mnie podejrzliwie, czmycha w boczną uliczkę,<br />

jakbym był trędowaty. Za to dziarski emeryt<br />

z maseczką opuszczoną pod wydatnym nosem<br />

idzie tuż za mną, dysząc mi w plecy. Przyspieszam<br />

kroku i emeryt zostaje w tyle, najwyraźniej<br />

niezadowolony. Dyszy jeszcze bardziej, a nawet<br />

zaczyna charczeć. Co za dziwne czasy! Ciekawe,<br />

co o pandemii powiedzą artyści.<br />

Docieram do domu, włączam komputer<br />

i zaczynam nagabywać znajomych. Kiedy wrócą<br />

czasy spotkań twarzą w twarz? Przytulania<br />

na powitanie i buziaków w policzek? Zapachu<br />

perfum koleżanek i wody kolońskiej kolegów?<br />

Jesteśmy zwierzętami stadnymi, takie zwyczajne<br />

interakcje są nam potrzebne. Dodają nam sił.<br />

Tej wymiany pozytywnych fluidów nie ma,<br />

gdy kontaktujemy się jedynie przez sieć. Znika<br />

gdzieś w elektronicznych synapsach Internetu.<br />

Patrzę w zadumie na pojawiające się ikonki<br />

znajomych artystów. Witamy się, a potem zadaję<br />

swoje pytanie:<br />

– Co odebrała Ci pandemia?<br />

– Mnie? – dziwi się malarka Maja Borowicz.<br />

– Absolutnie nic. Robię to samo, co robiłam<br />

wcześniej, nie widzę wokół siebie żadnych<br />

zmian. Co najwyżej więcej osób pieprzy głupoty<br />

o rzeczach, na których się nie zna, udając<br />

ekspertów. Nie zauważyłam żadnego wpływu<br />

pandemii na moje życie, ani pozytywnego, ani<br />

negatywnego. Chociaż nie… Paliwo było przez<br />

jakiś czas tańsze – śmieje się.<br />

„Teraz za to wszystko jest droższe. Musisz się<br />

przejść na zakupy.” – myślę, ale nie komentuję<br />

na głos, bo wiem, że Maja powiedziała to<br />

z przymrużeniem oka.<br />

– Przebywanie w domu to najlepszy czas<br />

na kreację – wyjaśnia Krzysztof Konopka,<br />

malarz. Jest skupiony, szuka odpowiednich<br />

słów. – Przestrzeń tworzy naszą świadomość,<br />

„uważność” jest podstawą tworzenia. Lepiej<br />

poświęcić się sztuce, niż tracić czas na osoby<br />

o niskim poziomie energii życiowej, które<br />

próbują wciągnąć nas w swój nierzeczywisty<br />

świat. Martwię się tylko tym, że „syndrom łagru”<br />

pozostanie w nas po pandemii. Przez długie lata.<br />

– Po wojennych doświadczeniach jestem gotowa<br />

każdego dnia, żeby odejść, a że jestem wierząca,<br />

to czekam na to ze spokojem – mówi pisarka<br />

i tłumaczka Joanna Stovrag.<br />

– Obawiam się tylko o dzieci i młodzież,<br />

bo przyszło im spędzać młodość – najlepszy<br />

okres w życiu – w odosobnieniu, bez kontaktu<br />

26<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Zdjęcia: Pixabay<br />

z rówieśnikami.<br />

– Pandemia odebrała mi bardzo dużo. Zawód<br />

aktora, reżysera, pieśniarza. Odebrała mi teatr,<br />

który kocham najbardziej. Sztuka sceniczna<br />

nagrana na video czy puszczona on-line nie<br />

jest teatrem ani filmem, ani nawet teatrem<br />

telewizji. Nie ma tu tej energii, jaką się<br />

otrzymuje od widza, interakcji z publicznością.<br />

Transmisje przez Internet to nie teatr. To jakiś<br />

żenujący substytut. Ale może to jest czas na<br />

przemyślenia, nabranie dystansu do życia?<br />

Nie ma tego złego, co by na dobre nie<br />

wyszło – komentuje Żanna Gierasimowa,<br />

aktorka, pieśniarka, dyrektorka teatru.<br />

Uśmiecha się lekko, jakby wbrew temu,<br />

co ją boli.<br />

– Avant Art Festival w Warszawie<br />

i wystawę we Wrocławiu. – Fotografka<br />

Monika Cichoszewska wymienia bez<br />

chwili zastanowienia, jednym tchem. –<br />

I odwołali nam lot do Portugalii na plener<br />

z modelkami.<br />

– Możliwość swobodnego podróżowania –<br />

mówi pisarz Alek Rogoziński. – To był zawsze<br />

ważny, inspirujący element mojej pracy.<br />

Nie mówiąc już o tym, że wyrwanie się na kilka<br />

dni pomagało mi zachować higienę psychiczną,<br />

przewietrzało umysł.<br />

– Ale nie napiszesz tego, co powiedziałam? –<br />

upewnia się Maja Borowicz. – Gadałam bez<br />

zastanowienia. Muszę pomyśleć, żeby to było<br />

mądre i politycznie poprawne.<br />

Zapewniam ją, że nie przytoczę jej „surowej”<br />

wypowiedzi. A potem myślę, że czemu nie?<br />

Nie wszystko musi być politycznie<br />

poprawne. Gdzie jest miejsce dla szczerości,<br />

spontaniczności? Zostawię jej oryginalną<br />

wypowiedź, bo była naturalna i autentyczna.<br />

Wyłączam komputer i patrzę w okno. Dwóch<br />

mężczyzn rozmawia ze sobą, gwałtownie<br />

gestykulując. Mają maseczki, jak nakazuje<br />

przepis, ale na brodach, jak nakazuje<br />

wygoda. Myślę o moich przyjaciołach<br />

artystach. Zazdroszczę Mai i Krzysztofowi<br />

ich spokoju, Joannie – wiary. Mam nadzieję,<br />

że już wkrótce świat wróci na zwyczajne<br />

tory i znowu zaczniemy się spotykać realnie,<br />

a nie wirtualnie. A ludzie wrócą do galerii,<br />

kin, teatrów i czytelni. Oby jak najszybciej.<br />

[JP]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

27


28<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


foto: Renata Cygan<br />

Józef Baran<br />

AUTOPORTRET Z OPUNCJĄ W TLE<br />

ocalałem<br />

choć tylu silniejszych<br />

zabiła ta potworna wrażliwość<br />

z latami wyrosła mi gruba skóra<br />

wypuściłem chitynowe pazury<br />

przetrwałem biedę borzęcką<br />

grypę azjatycką<br />

parę nerwic<br />

wylizałem się z niejednej rany<br />

z raka<br />

z wypadku ulicznego<br />

z zapicia się na amen<br />

ocalałem<br />

i doniosłem siebie<br />

do hotelowego lustra<br />

w tym słabo odpornym<br />

naczyniu światłoczułym<br />

które wypełnia się<br />

co świt<br />

kosmosem<br />

w tej kruchej łupince<br />

ulepionej ze sprzeczności<br />

narażonej na pęknięcia wstrząsy<br />

na wieczne rozsypanie się<br />

ocalałem<br />

ja homo sapiens poeticus<br />

wymierający gatunek<br />

w epoce elektronicznej<br />

mam automatyczne skrzydła<br />

zatrzaskiwane błyskawicznie<br />

w razie potrzeby<br />

w pokrowcu<br />

o barwach ochronnych epoki<br />

z latami nauczyłem się<br />

skutecznie bronić<br />

przed samym sobą<br />

strzec do siebie przystępu<br />

jak kolczasty<br />

i kłujący z wierzchu<br />

opuncji owoc<br />

ocalałem<br />

to prawie cud<br />

po wielu latach<br />

stoję w hotelowym lustrze<br />

żywy i cały<br />

dziwiąc się sobie<br />

bo przecież tyle razy wydawało mi się<br />

że nie udźwignę<br />

w tej kruchej łupince duszy<br />

zdanej na kaprysy oceanu<br />

nawet jednego dnia<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

29


30<br />

30<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Na smyczy


Narcyz II<br />

AKRYL-PIÓRKO-KREDKA-OŁÓWEK-AKRYL-PIÓRKO-KREDKA-OŁÓWEK-AKRYL-PIÓRKO-KREDKA-OŁÓWEK<br />

PIOTR KAMIENIARZ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

31<br />

31


Jeźdźcy apokalipsy<br />

Piotr<br />

Urodził się w 1964 roku, mieszka i pracuje w Salominie (woj. lubelskie). Nie ma wykształcenia<br />

plastycznego, mimo to rysowanie i malowanie jest jego pasją. Od 1994 roku bierze udział w wielu<br />

wystawach w Polsce i za granicą. Od 1996 roku na stałe współpracował z Galerie KK w niemieckim<br />

m ie śc ie Esse n. W 2007 ro ku brał udział w w ystawie zbio rowe j, na któ re j zo bac zyć można było<br />

m.in. prace słynnego pisarza i rysownika, Rolanda Topora oraz Gottfrieda Helnweina, którego<br />

twórczością pasjonuje się Marylin Manson. Od kilku lat prezentuje swoje prace głównie w Polsce,<br />

na wystawach w galeriach oraz na aukcjach sztuki.<br />

32<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Niech nie zmyli Was kaczuszka, lalkarz, arlekin,<br />

koń na biegunach, sprzedawczyni jabłek, królowie<br />

czy kochankowie złączeni plecami „na dobre<br />

i na złe”. Baśniowy i balladowy nastrój prac Piotra<br />

Kamieniarza jest jedynie piękną maską (tak<br />

częstym motywem twórczości artysty) za którą<br />

skrywają się: okrucieństwo, ból, przerażenie<br />

i nasze wstydliwe przywary. Te poetyckie rysunki,<br />

w niepowtarzalny sposób łączą w sobie dziecięcą<br />

niewinność i mroczną seksualność. Nie unikają<br />

poruszania częstokroć drażliwych tematów tabu,<br />

jak i czułości. Całość podszyta elementami<br />

groteski pozbawia je ciężkostrawnego patosu,<br />

dojmującego dramatyzmu, czyniąc z Piotra<br />

artystę świadomego swojej sztuki, ale także<br />

niezwykle wrażliwego obserwatora drugiego<br />

człowieka i życia.<br />

Kasia Tchórz<br />

Tekst pochodzi z „sZAFy”<br />

Wystawy:<br />

1994 - Wystawa indywidualna Volkshohschule w Essen;<br />

1995 - Wystawa indywidualna Westdeutsche Allgemeine Zeitung Galerie Katholishes;<br />

1996 - początek stałej współpracy z Galerie KK Esten;<br />

1997 - Wystawa indywidualna w Miejskim Domu Kultury w Stalowej Woli;<br />

1998 - Indywidualna wystawa w Galerie KK Essen;<br />

1998 - Wystawa zbiorowa “Arbeiten auf Papier” w Galerie KK Essen;<br />

2000 - Wystawa zbiorowa “Auf den Hund gekommen” w Galerie KK, Essen;<br />

2000 - Wystawa indywidualna w Galerie Streitenfeld, Oberursel;<br />

2001 - Wystawa indywidualna “Menschen, Engel, Vögel” w Galerie Gallus Zentrum,<br />

Frankfurt am Main<br />

2001 - Wystawa zbiorowa “Markwurdige Bilder” w Galerie KK, Essen;<br />

2002 - Wystawa indywidualna “Piotr Kamieniarz - Neue Arbeiten” w Galerie KK, Essen;<br />

2003 - Wystawa indywidualna w Galerii Bohema, Kazimierz Dolny;<br />

2004 - Wystawa indywidualna w Galerii Szarej, Kraśnik;<br />

2006 - Reprezentacja Galerii KK Essen w Międzynarodowych Targach Sztuki, Köln;<br />

2007 - Wystawa zbiorowa “Spitzentreffen” (Rolad Topor, Rudi Hurzmeier, Gottfried<br />

Helnwein) Galerie Fahre Bad Saulgau;<br />

2008 - Wystawa zbiorowa “Ansichten von ich” w Galerie KK, Essen;<br />

2008 - Nominacja do nagrody w prestiżowym Międzynarodowym Konkursie Rysunku<br />

Satyrycznego “Satyrykon” Legnica, udział w wystawach Satyrykon 2008;<br />

2009 - Udział w wystawach Satyrykon 2009;<br />

2009 - Wystawa indywidualna w Gminnym Ośrodku Kultury w Trzydniku Dużym.<br />

Stała ekspozycja w Erotik Art Museum, Duisburg (Niemcy).<br />

2010 - wspołpraca z Galeria Leonardo w Kazimierzu Dolnym<br />

2011 - udział w wystawie poplenerowej w Galerii Szur w Krasnobrodzie 2015.<br />

Indywidualna wystawa Galeria KK Essen -Maskenspiele Panopktikum des Piotr<br />

Kamieniarz<br />

2015 - Wspołpraca z Galeria Art ZPAP Lublin<br />

2016 - Zbiorowa wystawa w galerii Altes Kloster -Bad Saulgau (Niemcy) 2016<br />

Reprezentowanie Galeri KK na Międzynarodowych Targach Sztuki w Karlsruhe<br />

2016 - Nominacja do nagrody - Satyrykon 2016 Legnica<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

33


Hamlet<br />

Ewa<br />

„ Artysta – tuszem, ołówkiem i kredką – stwarza groteskowe światy zamieszkałe<br />

przez wzbudzające grozę arlekiny i lalki z pustymi oczodołami”<br />

Taunus Zeitung (2000)<br />

Obrazy rodzą się same<br />

Renata Cygan<br />

Od jak dawna Pan maluje i jak to się zaczęło?<br />

Tak naprawdę zacząłem rysować w latach 90.<br />

Jeszcze jako uczeń LO nie miałem pojęcia o sztuce.<br />

Na zaliczenie z plastyki malował dla mnie mój kolega.<br />

Jakoś intuicyjnie jednak czułem, że sztuka to ogromnie<br />

ważna rzecz. Pamiętam, jak na kronice filmowej<br />

zobaczyłem obrazy Dalego i Beksińskiego. To było jak<br />

uderzenie młotkiem w głowę! Pierwsze moje rysunki<br />

to ołówek. Potem poczułem, że stanąłem pod ścianą<br />

i że muszę sięgnąć po coś innego. Od tego czasu zaczęła<br />

się moja przygoda z piórkiem.<br />

Podkreśla Pan często, że jest Pan samoukiem, że nie<br />

odebrał Pan formalnego plastycznego wykształcenia.<br />

34<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Na ten temat krążą różne opinie, wśród nich taka,<br />

że wykształcenie jest ważne, ale też może stanąć<br />

na drodze do indywidualności. Jakie jest Pana<br />

zdanie w tej sprawie?<br />

Narażę się tu trochę nauczycielom<br />

i profesorom – sam jestem nauczycielem (śmiech).<br />

Jak Pani powiedziała, jestem samoukiem.<br />

Na początku mojej drogi byłem przekonany, że nie<br />

nadaję się do szkoły artystycznej, bo nic nie umiem<br />

i nie mam zdolności w tym kierunku. Myślę, że szkoła<br />

może pomóc w walce z materią, czyli w opanowaniu<br />

dobrej, bardziej różnorodnej wiedzy z zakresu techniki.<br />

Ale tak zwanej „iskry bożej” nie wskrzesi. Istnieje<br />

nawet spore niebezpieczeństwo, że autorytet profesora


Don Kichote<br />

Uskrzydlony<br />

„Z umiłowaniem szczegółu wskazuje Kamieniarz w swych doskonałych technicznie rysunkach<br />

bolączki współczesnego świata. W swej twórczości jawi się jako poszukujący filozof.”<br />

Westdeutsche Allgemeine Zeitung (2000)<br />

może stanąć na drodze do indywidualnego rozwoju.<br />

Bo zawsze pojawia się relacja wielkiego z mniejszym,<br />

doświadczonego z niedoświadczonym, władzy<br />

i uległości. Nawet studiując germanistykę, spotkałem się<br />

z autorytarną postawą niektórych wykładowców.<br />

Bo przecież wykładowca ma zawsze rację (nawet jeśli<br />

się myli). A sztuka to przecież indywidualne spojrzenie<br />

na świat, na kolor, na kreskę. Tu nie może być ingerencji<br />

typu: tej kreski nie może tu być. Właśnie, że może, bo to<br />

jest moje spojrzenie i moje widzenie świata. Sumując,<br />

szkoła na pewno jest w stanie wykreować dobrego<br />

rzemieślnika, ale czy artystę? Nie sądzę. Ale nie jestem<br />

żadnym autorytetem w tej dziedzinie. To tylko takie moje<br />

własne przemyślenia i obserwacje. Nawet jeśli się ma<br />

talent, to bez pracy i tak z tego nic nie będzie.<br />

A pracując bez pomocy nauczyciela, na pewno jest<br />

wolniej, mozolniej, ale i jest większa satysfakcja,<br />

że osiągnęło się coś samemu. Dla mnie jest to ważne.<br />

Ja sama jestem samoukiem, więc znam to zagadnienie<br />

z „własnego podwórka”. Zgadzam się z Panem w tej<br />

kwestii, ale u mnie czasami pojawia się frustracja,<br />

że trzeba wyważać otwarte drzwi, mozolić się<br />

w pojedynkę nad rzeczami, które dla innych mogą być<br />

oczywiste. Ale to prawda – satysfakcja tym większa.<br />

Jak nazwałby Pan swój styl malarski? Surrealizm?<br />

Realizm magiczny?<br />

Nie wiem… Surrealizm to moja pierwsza<br />

fascynacja sztuką. Realizm magiczny? Nie wiem...<br />

Realistycznie nie rysuję. Pokazuję świat realny,<br />

przefiltrowany jednak, widziany moimi oczami.<br />

Ale magii tam chyba nie ma?<br />

Moim zdaniem jest tam dużo magii…<br />

Tylko ja jej nie widzę To realistyczny, ale<br />

zamaskowany, zniekształcony świat, przedstawiony<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

35


Gorzka miłość<br />

to u mnie odbywa się to chyba na zasadzie, (jak<br />

kiedyś śpiewał Lubomski): Mam ręce w kieszeni,<br />

a kieszenie jak ocean, powoli chodzę i rozglądam<br />

się. Obrazy rodzą się same. Po prostu tak mam —<br />

— nie wiem skąd. Nie potrzebuję żadnych dopalaczy<br />

czy stymulatorów. To jest we mnie. Pewne rzeczy<br />

się ma albo nie. Tak samo jest ze specyficznym<br />

patrzeniem na świat.<br />

Pana obrazy mają niesamowite, oryginalne tytuły.<br />

Czy tytuł rodzi się przed czy po powstaniu obrazu?<br />

Czy dzieło jest starannie zaplanowane<br />

i przemyślane przed chwyceniem za ołówek,<br />

czy daje się Pan ponieść emocjom i to ręka<br />

Pana prowadzi?<br />

„ W świecie rysunków Piotra Kamieniarza<br />

wszystko kręci się wokół seksualności i śmierci.<br />

Ten polski artysta obchodzi się z tematem tabu<br />

w sposób bezceremonialny.”<br />

Westdeutsche Allgemeine Zeitung (1998)<br />

nieco przewrotnie, trochę z humorem. Humor czy<br />

groteskowe postacie są po to, żeby rozładować ciężkość<br />

tematu. Myślę, że poczucie humoru to podstawa ludzkiej<br />

egzystencji. Nie pozytywne patrzenie na świat, lecz<br />

patrzenie właśnie z poczuciem humoru.<br />

Pomijając Pana doskonałość warsztatową (która jest<br />

oczywista) tworzy Pan w swojej sztuce wspaniały,<br />

intrygujący świat. Każdy z obrazów jest odrębną historią,<br />

zostawiającą jednak szeroko otwarte drzwi<br />

do interpretacji. Skąd się biorą te historie?<br />

Dobre pytanie. Co do doskonałości warsztatu to<br />

bym mocno polemizował. Jeśli zaś chodzi o historie,<br />

36<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Najczęściej wiem, co mam rysować. Jeśli<br />

nie wiem, to siadam, biorę kartkę papieru i już<br />

po pierwszych kreskach zaczynam wiedzieć, co<br />

z tego będzie. Na początku może być jeszcze forma<br />

niewiadoma, natomiast treść jest jak najbardziej<br />

jasna. Oczywiście czasami coś do tego dochodzi,<br />

co rozwija rysunek. To samo z tytułem. Tytuł też<br />

mam w głowie, jeszcze przed rozpoczęciem pracy,<br />

ale, jak Pani zauważyła, moje rysunki stwarzają pole<br />

do interpretacji, to i tytuł może się zmieniać, żeby<br />

dobrze korespondował z obrazem. Nie wiem, czy<br />

dobrze jest nadawać tytuły, bo to jest sugerowanie<br />

interpretacji dla odbiorcy. U Beksińskiego trochę<br />

jednak brakowało mi tytułów, jako podszeptów<br />

do interpretacji. Ale może trzeba się trochę wysilić<br />

i bardziej zdać na własne myślenie? Nie wiem,<br />

co lepsze. Chyba wybrałem drogę pośrednią,<br />

starając się nadawać tytuły nie do końca oczywiste.<br />

Ale może mi się tak tylko wydaje?<br />

No właśnie, porównywano Pana prace do<br />

malarstwa Dudy-Gracza, Stasysa Eidrigeviciusa,<br />

Topora czy Beksińskiego. Kto jest Pana mistrzem?<br />

Co lub kto Pana inspiruje?<br />

To nawet chyba jest komplement, jeśli<br />

jest się porównywanym do Mistrzów. Myślę,<br />

że jakakolwiek twórczość zazwyczaj ma swoje<br />

korzenie w fascynacjach, może nawet w sumie<br />

fascynacji. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś, kto<br />

pisze książki, nie przeczytał w życiu żadnej książki.<br />

Wydaje mi się, że na początku drogi szukamy<br />

jakiegoś ideału, mistrza, czasem jest ich kilku.<br />

Potem w trakcie tej podróży dochodzi się do czegoś<br />

własnego, czego byśmy nie osiągnęli bez tych<br />

fascynacji. Nie można ruszać w podróż, zaczynając<br />

od środka albo od kresu podróży. Mój galerysta<br />

w Niemczech, który przyjaźnił się z R. Toporem,<br />

stwierdził, że jesteśmy mentalnie podobni, mamy<br />

podobne poczucie humoru, ale kreska jest zupełnie<br />

inna. Beksiński to fantastyczna kreska w rysunkach,<br />

Duda Gracz – fantastyczne plamy. Mówię to


oczywiście przez mój punkt widzenia. Do tego<br />

dochodzi jakiś indywidualny, wolny sposób patrzenia<br />

na świat. Na marginesie powiem (nawiązując trochę<br />

do wcześniejszego pytania), że takie fascynacje<br />

wpływają lepiej na twórczość niż sugestie profesorów<br />

na Akademii. Dowodem na to może być E Schiele,<br />

którego wyrzucono z akademii, a był niesamowitym<br />

malarzem. Nie wiem, czy mam jednego Mistrza.<br />

Fascynują mnie różni ludzie sztuki, ale nigdy pod<br />

kątem techniki, bardziej ich twórczości w ogóle i jak<br />

ona na mnie działa.<br />

Jest Pan niezwykle skromnym, pełnym pokory<br />

człowiekiem, choć odniósł Pan już wiele<br />

artystycznych sukcesów, miał Pan sporo wystaw<br />

w Polsce i za granicą, sprzedaje Pan swoje obrazy na<br />

całym świecie. Która wystawa była najważniejsza?<br />

Nie lubię zarozumiałych ludzi i sam nim nie<br />

jestem. Nie mam takiej potrzeby. Ponadto ktoś mądry<br />

powiedział, że zarozumiali ludzie najczęściej nie mają<br />

powodu do tego, żeby nimi być. Pokora jest, moim<br />

zdaniem, ważna. Nie jesteśmy pępkami świata i nie<br />

jesteśmy the best of the best. Im dłużej człowiek<br />

czegoś się uczy, tym bardziej zdaje sobie sprawę,<br />

jak dużo ma do nauczenia. Ta świadomość, że się mało<br />

wie i mało umie, popycha do tego, żeby starać się<br />

jeszcze bardziej i pracować jeszcze ciężej.<br />

To prawda, miałem kilka wystaw. Wystawy,<br />

ich ilość, nie jest jednak wyznacznikiem wielkości<br />

i talentu, czy nawet włożonej pracy artysty. Można<br />

nie mieć żadnej i być świetnym artystą. Myślę, że to<br />

kwestia potrzeby zaistnienia w świecie artystycznym.<br />

W obecnych czasach można dzielić się swoją sztuką,<br />

nie ruszając się z domu. Świat idzie do przodu,<br />

większość życia płynie w sieci, ale żywe wystawy są<br />

jednak czymś, co podnosi ważność artysty w oczach<br />

(zwłaszcza) kupującego. Podobnie wykształcenie,<br />

miejsce wykształcenia czy nazwisko profesora.<br />

Czasami mam wrażenie, że dla niektórych sztuka<br />

to tylko lokata kapitału albo chęć posiadania<br />

oryginalnego przedmiotu w domu. Często wcale to nie<br />

wynika z miłości do sztuki. Jest to towar luksusowy,<br />

więc ludzi mniej zamożnych po prostu na nią nie stać,<br />

mimo że ją naprawdę kochają. Cóż, jak to Niemcy<br />

mówią: „życie jest twarde, ale za to niesprawiedliwe”<br />

Moja pierwsza zbiorowa wystawa miała<br />

miejsce w galerii KK w Essen. To było wyborowe<br />

towarzystwo, śmietanką tej galerii byli: R. Topor,<br />

G. Helnwein, V. Stelzmann. J. Grutzke i inni. A ja – tak<br />

prosto z ulicy. To było dla mnie niezwykłe przeżycie.<br />

Nie myślałem nigdy, że znajdę się w tak doborowym<br />

towarzystwie. W galeriach w Polsce rzadko się to<br />

zdarza. Pierwsze pytanie, jakie mi zadano w galerii<br />

w Krakowie, to „Czy studiował pan na ASP?” Jeśli<br />

odpowiedź brzmiała „nie”, to nie było nawet oglądania<br />

Salome III<br />

obrazów. Podobnie w Warszawie. Ludzie w galeriach nie<br />

zadają sobie nawet trudu, by poznać twórcę. Nie mają<br />

w sobie ciekawości, żeby zobaczyć, co kryje się w teczce<br />

człowieka, który chce im coś pokazać. Nawet dla zabicia<br />

nudy. Ale czasem (rzadko, bo rzadko) zdarzają się galerie<br />

otwarte na artystów z tzw. ulicy.<br />

Spotkałam się ze stwierdzeniem, że Pana prace budzą<br />

lęk. Na pewno są niepokojące, złowieszcze, nawet<br />

czasem upiorne, ale dzięki temu przemawiają wprost<br />

do uczuć, bo jednocześnie są bardzo wyraziste,<br />

poruszające i zapadają w pamięć. Jednym słowem –<br />

– nie można przejść obok Pana twórczości obojętnie.<br />

To chyba największy komplement dla artysty?<br />

Tak, to niesamowity komplement. Nie bardzo<br />

jednak rozumiem, czemu budzą grozę. Na pewno nie jest<br />

to dobrze, jeśli chce się takie obrazy sprzedawać. Ludzie<br />

bardziej lubią pozytywne, milutkie i ładniutkie rzeczy.<br />

To, o czym Pani powiedziała, tzn. o tej grozie w moich<br />

obrazach, to myślę, że jest to argument przemawiający<br />

37<br />

37<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Wycieczka konna<br />

38<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

za tym, że nie jest to jednak realizm<br />

magiczny, który, przynajmniej mnie,<br />

kojarzy się z pogodnym, bajkowym<br />

nastrojem pozbawionym treści z tzw.<br />

pazurem lub bez treści w ogóle.<br />

Zdradzi nam Pan sekrety techniczne?<br />

Jak przebiega proces powstawania<br />

obrazu od strony czysto technicznej?<br />

Ja podchodzę do rysowania<br />

i malowania intuicyjnie i prawie zawsze<br />

eksperymentuję. Jeśli w czerni i bieli<br />

czuję się jak ryba w wodzie, to w kolorach<br />

trochę jak dziecko we mgle. Zaletą tego<br />

jest, że wciąż jest dużo rzeczy do odkrycia.<br />

Zasadnicze środki to akryl, piórko i kredki<br />

akwarelowe lub nawet farba akwarelowa.<br />

Rysunek powstaje na moim ulubionym<br />

papierze – fabriano accademia 200 mg.<br />

Najpierw powstaje szkic, na to nanoszę<br />

farbę akrylową „biel antyczna”. Później<br />

przychodzi piórko, kredka, Ścieranie<br />

nożykiem powstałego obrazu, potem<br />

znów nanoszenie kolejnej warstwy.<br />

Słowem – zabawa jest przednia.<br />

Jak długo powstaje jeden rysunek?<br />

Kiedyś trwało to dłużej, teraz mam<br />

więcej wprawy. Technika, którą uprawiam,<br />

jest dość czasochłonna, precyzyjna.<br />

Ponadto nie można się spieszyć.<br />

Średnio to ok. trzy dni w zależności od tego,<br />

ile się dzieje na obrazie. Ostatnio pracuję<br />

w formacie 63×45 cm, który jest dla mnie<br />

idealny, bo nie czuję znużenia pracą,<br />

a można więcej narysować.


Zalotnicy<br />

„Życiu i miłości towarzyszą nieodłącznie okrucieństwo, poniżenie i cierpienie.<br />

Mroczne rysunki artysty ukazują otchłanie ludzkiej egzystencji.<br />

Wiele spośród jego prac zawiera wyłącznie rysy przerażenia.<br />

Jednak od czasu do czasu przebłyskują z nich elementy komizmu,<br />

które ujmują całości nieco ciężaru i dramatyzmu”<br />

Frankfurter Rundschau (2001)<br />

Czy wierzy Pan w wenę?<br />

Wena? A co to takiego?<br />

Wróćmy do prezentowania prac w warunkach<br />

wirtualnych. Wiem, że przedstawia Pan swoje<br />

obrazy na Facebooku. Jaka jest Pana opinia na<br />

temat mediów społecznościowych?<br />

Internet daje niesamowite możliwości<br />

pokazywania swoich prac. Artysta nie potrzebuje,<br />

na dobrą sprawę, galerii, żeby być oglądanym.<br />

Kiedyś, dla ludzi mieszkających z dala od galerii,<br />

od większych miast, pozostawała przysłowiowa<br />

szuflada. Teraz, mieszkając na końcu świata, nawet<br />

w maleńkiej wiosce, można zaprezentować swoją<br />

twórczość na całym świecie. Bez wychodzenia z domu.<br />

To jest niesamowite z różnych względów. Do galerii<br />

przychodzą nieliczni, najwięcej na wernisaż, ale wciąż<br />

mówimy tu o niewielkiej liczbie odwiedzających.<br />

W Internecie nasze prace widzi tysiące ludzi. I nawet<br />

nie chodzi tu o sprzedaż, ale o uczucie, że jest się<br />

oglądanym, że nasza sztuka dociera do szerokiej<br />

publiczności. To motywuje i jest dla każdego artysty<br />

bardzo ważne, bo nie tworzymy dla siebie. Nawet<br />

mieszkańcy mojej miejscowości dowiedzieli się<br />

właśnie z Internetu, że jestem artystą.<br />

Dziękuję za rozmowę. [RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

39


UKOCHANA<br />

Urzekła go<br />

na pierwszej randce<br />

I chociaż<br />

była zimna<br />

wyzuta z wrażliwości<br />

bez choćby jednego<br />

miłosnego drżenia –<br />

od zawsze<br />

go zachwycała<br />

Miała bowiem w sobie<br />

ogromną moc<br />

a przed sobą –<br />

przepaść<br />

Mijały dni<br />

zmieniały się pory roku<br />

upływały lata –<br />

a on<br />

każdego dnia<br />

przychodził<br />

i powierzał jej<br />

swoje tajemnice<br />

MAREK WOŁYŃSKI<br />

Kiedy już był bardzo stary<br />

słaby i schorowany<br />

spotkał się z nią<br />

ostatni raz<br />

Wtedy<br />

po raz pierwszy<br />

się przytulił<br />

wypowiadając<br />

jedno jedyne zdanie –<br />

zawsze cię kochałem<br />

Chwilę później<br />

umarł<br />

A skała pękła<br />

i urodziła źródło<br />

ZMIERZCH<br />

Jakbyś czuł<br />

że jest ciebie<br />

coraz mniej<br />

a twój świat<br />

cały czas<br />

się kurczy<br />

i kawałek po kawałku<br />

znika wszystko<br />

co kochałeś<br />

i nie ma już niczego<br />

do pokochania<br />

Jakbyś<br />

był samotnym drzewem<br />

które już się poddało<br />

i jesienią zrzuca<br />

ostatnie liście<br />

CHMURNOŚĆ<br />

Tyle deszczu<br />

z nieba<br />

ile kropli<br />

w słowach<br />

o nim<br />

a w myślach<br />

wciąż za mało<br />

słonecznych<br />

promieni<br />

by nimi<br />

niebo<br />

przeniknąć<br />

40<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


JESIENNA RANDKA Z WIATREM<br />

Dziewczyna ma włosy rozwiane –<br />

z wiatrem rozmawia o miłości<br />

Wiatr<br />

skrzydłami podpiera<br />

deski skrzeczącego pomostu<br />

Ona wodę z jeziora<br />

podnosi do ust<br />

a później obmywa twarz<br />

On po jeziorze przebiega<br />

i fale w pięciolinie zamienia —<br />

na nich nuty układa<br />

z liści rozebranych drzew<br />

Jeszcze nocą<br />

chór ptaków<br />

o tym śpiewa<br />

Kwiaty płatki tulą<br />

do samego świtu<br />

ZAMKNIĘCI W DŁONIACH<br />

Zakochani<br />

zamiast łez<br />

mają w oczach krople rosy –<br />

a w nich<br />

kolory ogrodów<br />

Kosztują siebie<br />

jak soczysty owoc<br />

Zamykają się wtedy<br />

dłońmi<br />

i cząstka po cząstce<br />

obierają<br />

Środek<br />

smakuje im zawsze<br />

najbardziej –<br />

KATHARSIS<br />

Zerwałem maskę z twarzy<br />

Wysypały się<br />

jak spod kory starego drzewa –<br />

ruchliwe kłamstewka<br />

kawałki spróchniałej hipokryzji<br />

a nawet resztki zmurszałego<br />

wstydu<br />

I już po chwili usłyszałem<br />

krzątającą się<br />

z radosnym śpiewem<br />

po wysprzątanym domu<br />

duszę<br />

no i smakują pestki<br />

bez których nie byłoby<br />

kolejnych<br />

pokoleń<br />

zakochanych<br />

Zdjęcia: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

41


CZARNOBYLSKA<br />

Śledztwo:<br />

modlitwa<br />

Stanisław Lem w kryminalnej odsłonie<br />

SWIETŁANA<br />

ALEKSIEJEWICZ<br />

Rok 1986, 26 kwietnia,<br />

godzina 1.23. Miasto Prypeć na<br />

Białorusi sąsiadujące z ukraińskim<br />

Czarnobylem. Strażacy, w tym<br />

młody chłopak dopiero po ślubie,<br />

zostali wezwani do pożaru<br />

w elektrowni. Zrzucali<br />

radioaktywny grafit z dachu.<br />

Łopatami. Bez kombinezonów<br />

ochronnych.<br />

Białoruś. Biała Rosja. Wszyscy<br />

słyszeli o Ukrainie i Czarnobylu,<br />

nikt nie słyszał o Białorusi. Musimy<br />

jeszcze opowiedzieć o sobie.<br />

Tak Swietłana Aleksiejewicz<br />

zaczyna swój reportaż.<br />

Historia zaczyna się<br />

zwyczajnie. Młoda kobieta miała<br />

rano pojechać do rodziców na<br />

sadzenie kartofli. W nocy jej<br />

mąż (strażak) został wezwany do<br />

pożaru. Nic w tym niezwykłego.<br />

Nie pierwszy to raz. Ot wezwanie,<br />

jak każde inne. A jednak tym<br />

42<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

razem było inaczej. Zupełnie<br />

inaczej. Rano ogłoszono<br />

ewakuację, a jej mąż nie wrócił<br />

do domu. Szybko się okazało,<br />

że Wasilij został napromieniowany<br />

i trafił do szpitala razem ze swoimi<br />

kolegami. Pobiegła, ale tam<br />

milicja, nie wpuszczali. Znajoma<br />

lekarka powiedziała, że muszą pić<br />

dużo mleka, więc pojechała na<br />

wieś i kupiła mleko. Takie prosto<br />

od krowy. A potem znowu pod<br />

szpital i płakać, błagać, prosić.<br />

Jakaś pielęgniarka się zlitowała<br />

i wpuściła ją na oddział po<br />

kryjomu. Chłopcy byli w dobrej<br />

kondycji. Śmiali się, żartowali,<br />

puszczali oko do Wasi, że ładną<br />

ma żonę i taką troskliwą. Ulżyło<br />

jej, że nie jest tak źle, jak niektórzy<br />

mówili. Nosiła mu mleko,<br />

gotowała zupy. Ale stan Wasilija<br />

się pogarszał. Już nie mógł jeść<br />

ani pić. Strażacy zaczęli umierać.<br />

Pierwszy był Szaszenok. Po nim<br />

inni. Wasilij umierał w foliowej<br />

klatce. Nikt tam nie chciał<br />

wchodzić, nawet pielęgniarki.<br />

Bały się. Ona wchodziła<br />

i zmieniała mu bandaże, które<br />

odchodziły razem ze skórą.<br />

Kiedy strażacy umarli, ze szpitala<br />

wyrzucono cały sprzęt. Skuto<br />

nawet tynki. Bo napromieniowane<br />

ciało jest zagrożeniem dla innych.<br />

Nadal promieniuje.<br />

Wtedy mówiło się i dziś<br />

się mówi, że zawinili ludzie. Jakieś<br />

dziwne eksperymenty w nocy<br />

robili i przez to bieda wyszła.<br />

To gadanie, a fakty?<br />

Cały świat stosuje<br />

podobne normy techniczne.<br />

Po każdym większym remoncie<br />

wymaga się ruchu próbnego<br />

na 110% wydajności nominalnej.<br />

Dotyczy to zarówno niewielkich<br />

kotłów gazowych, bloków<br />

elektrowni konwencjonalnych


jak i reaktorów jądrowych.<br />

Tak też było w Czarnobylu.<br />

Wykonano remont układu<br />

chłodzenia bloku nr 4 i przepisy<br />

wymagały przeprowadzenia próby.<br />

Zrobiono ją w nocy, 26 kwietnia<br />

1986 roku, kiedy zapotrzebowanie<br />

na moc jest najmniejsze (i można<br />

odłączyć blok od sieci).<br />

Z powodzeniem osiągnięto 110%<br />

mocy nominalnej, co odnotowano<br />

w dokumentach, i zaczęto<br />

zmniejszać intensywność reakcji<br />

poprzez zanurzanie prętów<br />

grafitowych w rdzeń reaktora.<br />

Do dziś nie wiadomo do końca<br />

dlaczego reakcja łańcuchowa<br />

zamiast się wyciszać, wzrosła.<br />

Po jakimś czasie reaktor<br />

nr 4 osiągnął moc 20 GW<br />

(z nominalnych 6 GW) i nadal<br />

się rozpędzał. Pręty grafitowe<br />

(służące reakcji jak hamulec<br />

w samochodzie) stopiły się,<br />

a temperatura rdzenia wciąż<br />

rosła. Wydano jedyną możliwą,<br />

racjonalną dyspozycję: zwiększyć<br />

ilość wody chłodzącej. A jednak<br />

temperatura rdzenia była<br />

tak wysoka, że woda (H2O)<br />

rozszczepiła się na tlen i wodór,<br />

który następnie wybuchł.<br />

Tak to wyglądało w skrócie.<br />

Na Białorusi zostało<br />

napromieniowanych 485 wsi,<br />

23% kraju zostało skażone.<br />

8553 likwidatorów zmarło<br />

wskutek choroby popromiennej,<br />

w tym Wasilij, bohater<br />

opowieści.<br />

Czarnobylska modlitwa,<br />

to książka o niezwykłych<br />

ludziach. Nie papierowych<br />

i zmyślonych, tylko o<br />

prawdziwych bohaterach,<br />

którzy poświęcając własne<br />

życie zapobiegli ekologicznej<br />

katastrofie i uratowali wiele<br />

istnień ludzkich. Gdyby grafit<br />

dostał się do ziemi, do wód<br />

gruntowych… Lepiej o tym nie<br />

Rysunek: Piotr Kamieniarz<br />

myśleć. Nie zapomnijcie oddać<br />

hołdu prawdziwym bohaterom.<br />

Zwykłym chłopakom z: Ukrainy,<br />

Białorusi, Rosji. Wielu z nich<br />

wiedziało, co się z nimi stanie.<br />

Nie wszyscy byli nieświadomi.<br />

A mimo to szli z łopatami, żeby<br />

usuwać grafit. Dla swoich kobiet<br />

i dzieci. Dla nas i dla naszych<br />

dzieci. Nie ma większego męstwa.<br />

Nie karabin, ale łopata jest<br />

atrybutem bohatera.<br />

Czarnobylska modlitwa, to też<br />

książka o miłości. Tej prawdziwej,<br />

wielkiej. Takiej, co jest w mleku<br />

prosto od krowy i domowych<br />

zupach, choć on już nie mógł<br />

jeść. Ale Ludmiła musiała przecież<br />

coś robić. Jakoś pomóc. Robiła<br />

co mogła, co umiała. Gotowała<br />

zupy, a potem zmieniała bandaże<br />

i modliła się...<br />

Po prostu polecam. [ML]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

43


F O T O G R A F I A<br />

Pio tr Le c zkowski uro dzo ny w Warszawie<br />

w 1971 r. Studiował na Wydziale Architektury<br />

Politechniki Warszawskiej. Przy wyborze drogi<br />

zawodowej zwyciężyła jednak jego pasja do<br />

projektowania graficznego i fotografii. Od ponad<br />

20 lat zajmuje się grafiką (jako właściciel<br />

i dyrektor artystyczny agencji reklamowej Formacja.pl)<br />

oraz fotografią architektury i wnętrz.<br />

Od wielu lat zajmuje się również fotografią artystyczną.<br />

Jej bohaterami są tancerze, szczególnie<br />

tancerze klasyczni. Ma szczęście i wielki honor<br />

współpracować z najważniejszymi nazwiskami<br />

polskiej sceny tańca, w szczególności członkami<br />

Polskiego Baletu Narodowego.<br />

Prace Piotra Leczkowskiego zostały wielokrotnie<br />

nagrodzone i wyróżnione na międzynarodowych<br />

konkursach fotograficznych. Ostatni<br />

sukces to wygrana Sony World Photography<br />

Awards – Poland National Awards 2019r. –<br />

konkursu znanego w branży jako Oscary fotografii.<br />

Fotografie Piotra zyskują uznanie nie tylko<br />

wśród jury konkursów. Swoim pięknem<br />

pobudzają zmysły zarówno samych tancerzy,<br />

jak i osób niezwiązanych z tańcem.<br />

Jego prace trafiają do kolekcjonerów sztuki<br />

w Polsce i za granicą.<br />

Tancerka: Marta Bart<br />

44<br />

44<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


P I O T R<br />

LECZKOWSKI<br />

Tancerka: Dominika Krzymowska<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

45<br />

45


Tancerka: Yuka Ebihara<br />

46<br />

46<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


PIOTR<br />

FOTOGRAF tańca<br />

LECZKOWSKI<br />

Zacząłeś fotografować już w liceum, po czym porzuciłeś<br />

tę czynność na 15 lat. Jednym z powodów był fakt,<br />

że (jak powiedziałeś) aparat odgradza od życia,<br />

że koncentrując się na robieniu zdjęć, nie czuje się<br />

tego, w czym się uczestniczy.<br />

Dlaczego więc wróciłeś do fotografii?<br />

Wróciłem, bo myślę obrazami. Fotografia daje mi<br />

możliwość wypowiedzi i bardzo za nią tęskniłem.<br />

Prawdą jest, że nie odłożyłem aparatu zupełnie<br />

na tych 15 lat. Miałem krótkie powroty i odwroty,<br />

fotografowałem rodzinę, robiłem zdjęcia w podróży.<br />

Jednak już nie noszę aparatu zawsze ze sobą, jak kiedyś.<br />

Wróciłem do fotografii jako przyjemności samej w sobie.<br />

I to całkowicie zmienia postrzeganie.<br />

Znalazłeś swoją niszę w postaci fotografii ruchu<br />

i tańca. Jak długo poszukiwałeś swojego tematu?<br />

Czy pamiętasz, co Cię skłoniło do pójścia w tę stronę?<br />

Powrót do fotografii nastąpił trochę z potrzeby<br />

zawodowej – zacząłem fotografować architekturę.<br />

Długi czas czułem się zaspokojony jako fotograf,<br />

ale potem okazało się, że brakuje mi czegoś więcej.<br />

Tu przypadek sprawił, że zacząłem się więc umawiać<br />

na sesje “beauty”. Zdjęcia były nawet ok, ale miałem<br />

poczucie, że te fotografie nie do końca stroją ze mną.<br />

To nawet trudno ująć mi w słowa, ale nie miałem sto<br />

procent pewności, że robię to, czego pragnę. Nie był<br />

to oczywiście czas zmarnowany, miałem dużo radości<br />

i bardzo rozwinęły się moje umiejętności. Nauczyłem się<br />

pracy w studio fotograficznym, współpracy z modelami,<br />

improwizacji na planie. W końcu, idąc dalej tą ścieżką,<br />

trafiłem na pierwszą tancerkę – Natalię. I po raz<br />

pierwszy w życiu poczułem, że jestem na swoim miejscu.<br />

No właśnie, z wykształcenia jesteś architektem,<br />

zajmowałeś się robieniem zdjęć urbanistycznych,<br />

to trochę odległe od fotografii tańca?<br />

Tak, obiekty architektoniczne są cierpliwe, nie zmieniają<br />

swojego położenia i, przede wszystkim, nie onieśmielają.<br />

Ale okazuje się, że mają też wiele wspólnego.<br />

Światło potrafi wydobyć z nich ich zalety. Zarówno<br />

budynek, jak i wyrzeźbione ciało pokazują swoje piękno<br />

odpowiednio oświetlone. Zasady kompozycji również są<br />

uniwersalne, więc ten przeskok nie jest tak odległy,<br />

jak może się wydawać. Dla mnie największa różnica<br />

to kontakt. Z budynkiem ciężko się zaprzyjaźnić.<br />

Wspomniałeś, że myślisz obrazami. Powiedziałeś też:<br />

„Fotografuje się okiem, a nie aparatem”. Co to oznacza?<br />

Tu przypomniał mi się świetny film Amator z Jerzym<br />

Stuhrem w roli głównej: główny bohater – fotograf –<br />

w kluczowych życiowych momentach widział je właśnie<br />

kadrami, które wyznaczał sobie dłońmi.<br />

W tym wypadku nie płynęła z tego pozytywna historia,<br />

ale coś w tym jest…<br />

Tak, fotografia jest bardzo głęboko zespolona ze mną,<br />

na co dzień „fotografuję okiem” – nie noszę przy sobie<br />

aparatu, a tego w komórce używam niezwykle rzadko,<br />

ale bardzo często łapię się na tym, że przymykam oko,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

47 47


Tancerka: Nathalie Sonnenschine<br />

FOTOGRAFIA<br />

TAŃCA<br />

to trochę praca snajperska –<br />

muszę wiedzieć, kiedy nacisnąć<br />

spust, by sfotografować<br />

dokładną, doskonałą pozę.<br />

48<br />

48<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


M oja fotografia<br />

bierze się z podziwu<br />

dla niezwykłych<br />

możliwości ludzkiego ciała,<br />

dla harmonii.<br />

Tancerka: Polina Rusetskaya<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

49<br />

49


Bardzo<br />

wa żne<br />

jest<br />

k a żde,<br />

na jdrobniejsze<br />

ustawienie<br />

cia ł a.<br />

Pr awid ł owa<br />

poz ycja<br />

stopy,<br />

d ł oni,<br />

odpowiednie<br />

w ykręcenie,<br />

k ąt<br />

uniesionej<br />

nogi.<br />

50<br />

50<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Tancerka: Lillet Lamour


komponuję kadr w głowie. Niektórzy znajomi<br />

to zauważyli i jest to nawet powód do żartów.<br />

„Jak wyszłam?”– pyta mnie czasem ukochana.<br />

Niekiedy obcy ludzie zwracają uwagę, że jakoś<br />

dziwnie na nich patrzę.<br />

„Fotografowanie tańca jest wymagające<br />

i obnażające. Nie wystarczy być dobrym<br />

fotografem. Taniec, oprócz tego, że musi być<br />

pięknie sfotografowany, to przede wszystkim<br />

musi być poprawnie sfotografowany” – co to<br />

oznacza dla Ciebie jako fotografa?<br />

Gdy zacząłem fotografować tancerzy moim<br />

przekleństwem był brak głębszej wiedzy<br />

z zakresu baletu. Nie zdawałem więc<br />

sobie sprawy, jak bardzo ważne jest każde,<br />

najdrobniejsze ustawienie ciała. Prawidłowa<br />

pozycja stopy, dłoni, odpowiednie wykręcenie,<br />

kąt uniesionej nogi. Robiłem zdjęcie dla<br />

mnie idealne: piękna kompozycja, idealnie<br />

uchwycona poza, a mój model nie dość, że nie<br />

był zachwycony, to nie pozwalał na publikację,<br />

bo np. w skomplikowanej pozycji układ palców<br />

dłoni był absolutnie nie do przyjęcia.<br />

To może być frustrujące. Co ułożenie małego<br />

palca zmienia w postrzeganiu pięknej,<br />

skomplikowanej pozycji ciała w skoku<br />

szpagatowym?! Ale tak właśnie jest. W balecie<br />

liczy się właśnie najmniejszy detal. Dlatego<br />

każdy tancerz przez całe swoje zawodowe życie<br />

godzinami ćwiczy, powtarzając te pozycje.<br />

Tysiące, setki tysięcy powtórzeń, codziennie,<br />

by osiągnąć perfekcję. Dlatego na moich<br />

fotografiach pozy muszą być idealne. To dość<br />

rozległa wiedza, a nauczenie się jej to jak<br />

nauka obcego języka. Efektem ubocznym jest<br />

„zboczenie” w drugą stronę. Na sesji fitness czy<br />

sportowej często myślę, sprawdzając kadry,<br />

że hmm… stopa niedociągnięta, musimy<br />

poprawić to ujęcie!<br />

Opowiedz nam o projekcie „Sezon”.<br />

Teatr! Jako nastolatek chciałem zostać<br />

chemikiem i aktorem. Wiem, wiem, to są<br />

zupełnie różne drogi życiowe, ale w obu<br />

zawodach pociągała mnie „magia”. Nie<br />

odważyłem się zdawać do szkoły teatralnej,<br />

natomiast na drugim roku chemii zrozumiałem,<br />

że ten zawód nie ma w sobie nic teatralnie<br />

magicznego. Zrezygnowałem. Teatr to jest<br />

Magia! Fascynujące jest, jak z kilku drewnianych<br />

Tancerze: Masha Zhuk i Patryk Walczak<br />

listew, papieru i farby można wyczarować wspaniałe<br />

pałace. Teatr to maszyna. Jest taka fotografia, którą<br />

zrobiłem z tyłu sceny w kierunku widowni. Tam widać<br />

granicę, jaką wyznacza krawędź sceny. Widownia,<br />

eleganckie wnętrze, w którym widz ma czuć się<br />

ekskluzywnie, i wnętrze sceny – stal, aparatura, trochę<br />

jak dziewiętnastowieczne ilustracje maszynowni.<br />

Mam zaszczyt współpracować z wieloma<br />

najwybitniejszymi tancerzami Polskiego Baletu<br />

Narodowego, zapragnąłem, marzyłem o tym,<br />

by zobaczyć ich przy pracy. Jestem szczęśliwcem,<br />

bo udało mi się uzyskać zgodę na projekt<br />

dokumentujący sezon pracy baletu.<br />

Fotografowałem tancerzy na sali baletowej, tam,<br />

gdzie codziennie ćwiczą, w garderobach, podczas<br />

charakteryzacji. Fotografowałem podczas prób<br />

scenicznych, zarówno z widowni, jak i z kulis i to<br />

właśnie tam, za kulisami, znalazłem wymarzony<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

51 51


plan dla moich zdjęć. To miejsce, gdzie dzieje się drugi<br />

spektakl skąpany w niesamowitym teatralnym świetle.<br />

Świat, który w ten sposób odkryłem, był niezwykły:<br />

zawieszony pomiędzy realnym życiem a przedstawieniem<br />

scenicznym, wydawał się nawet bardziej baśniowy<br />

niż ten na scenie, a przecież to było prawdziwe życie!<br />

Zwieńczeniem projektu była wystawa „Kulisy”<br />

w Teatrze Wielkim.<br />

Odkryłam Cię na Facebooku. Wiem także, że regularnie<br />

prezentujesz swoje prace na Instagramie. Jak ważne są<br />

obecnie media społecznościowe w sztuce?<br />

Jeśli chcesz zaistnieć w tym rozpędzonym świecie, jeśli<br />

chcesz, by Twoja sztuka była rozpoznawalna, to media<br />

społecznościowe są nieodzowne. Szczególnie teraz, gdy<br />

zwyczajnie nie ma innych możliwości obcowania<br />

ze sztuką.<br />

Wygrałeś konkurs znany w branży jako Oscary<br />

fotografii. Mówię o Sony World Photography Awards.<br />

Opowiedz nam o zdjęciu, które zdobyło tę prestiżową<br />

nagrodę.<br />

Zdjęcie zostało zrobione w kulisach Teatru Wielkiego<br />

52<br />

52<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

podczas próby generalnej przedstawienia Twój Chopin.<br />

Para tancerzy Bianca Teixeira i Dan Ozeri odpoczywała<br />

między wejściami na scenę. Przedstawienie baletowe<br />

to seria wyjść na scenę. Czasem tancerz jest tam tylko<br />

minutę, ale występ jest forsowny jak sprint (dodatkowo,<br />

scena w Teatrze Wielkim jest jedną z największych na<br />

świecie – jej rozmiar to 36,5 m x 28 m!). Podszedłem.<br />

Widok, który ujrzałem, był przenikliwie piękny.<br />

Nie zauważyli mnie (to chyba wymarzony moment<br />

dla fotografa), a ja stałem oniemiały. Zapomniałem<br />

zupełnie, że mam aparat, że jestem tu, by fotografować.<br />

To była jedna z tych chwil, kiedy zupełnie zapomniałem<br />

o świecie. Trwała może kilka sekund, dla mnie bardzo<br />

długo. Prawie nie pamiętam, jak udało mi się jednak<br />

podnieść aparat do oka, jak to się stało, że mnie nie<br />

zauważyli, ale dzięki temu udało mi się uchwycić<br />

ten niezwykły moment skupienia i ciszy pomiędzy<br />

rzeczywistością a sztuką, w jakiej moi bohaterowie<br />

mieli za chwilę wystąpić.<br />

Czy dalej wysyłasz swoje zdjęcia na konkursy?<br />

Tak, jeśli zrobię zdjęcie, które jest dla mnie zachwycające<br />

(a tu poprzeczka z każdym następnym udanym<br />

zdjęciem się podnosi). Konkursy to ważna część mojego


Tancerz: Gregor Giselbrecht<br />

fotograficznego życia. Lubię ten dreszcz oczekiwania na<br />

wynik. Nagroda, bądź wyróżnienie, dodaje energii do<br />

dalszego działania. Trzeba mieć jednak nie tylko talent,<br />

ale również szczęście. Myślę, jak wielkie mam szczęście,<br />

że moja fotografia została zauważona. W tym roku na<br />

konkurs Sony nadesłano 330 tysięcy fotografii!<br />

Czy tancerze Ci pozują?<br />

Tak, moje fotografie są pozowane, co wcale nie jest<br />

łatwiejsze. To wymaga dużego skupienia zarówno od<br />

mojego modela, jak i ode mnie. Zwykle umawiamy się<br />

na 3-godzinną sesję. Może to wydawać się mało, ale<br />

przypominam, że podczas spektaklu tancerz, nawet<br />

solista, nie jest na scenie cały czas. Oczywiście, wyjścia<br />

na spektakl to w terminologii biegowej sprint, a sesja<br />

fotograficzna jest biegiem na długi dystans.<br />

Na sesję zwykle przygotowuję pomysły na ujęcia,<br />

tancerz również często ma swoje inspiracje i marzenia,<br />

co chciałby zrobić, ale są one punktem wyjścia,<br />

by tworzyć razem. To wspaniałe, że mogę pracować<br />

z tak wieloma wspaniałymi artystami, bo każdy ma inną<br />

osobowość i temperament.<br />

Czy wolisz pracę w studio, czy podczas występu na<br />

żywo, w teatrze, gdzie emocje buzują, a reakcje są<br />

nieprzewidywalne?<br />

Chyba częściej pracuję w studio, ale te dwie drogi<br />

to awers i rewers jednego medalu. Zacząłem od zdjęć<br />

studyjnych, teatr doszedł później, ale jako konsekwencja<br />

mojej drogi i fascynacji. Teraz już nie potrafię<br />

rozstrzygnąć, co wolę – jak muszę wybierać,<br />

wybieram obie drogi.<br />

Twoje zdjęcia są nieskazitelnie czyste, pozbawione tła.<br />

Głównym motywem jest postać w ruchu, widać każdy<br />

napięty mięsień, draperie stroju i emocje na twarzy.<br />

Dzięki temu Twoje prace są rozpoznawalne. Jak długo<br />

pracowałeś nad wykreowaniem własnego stylu?<br />

Od początku pracy z tancerzami interesuje mnie<br />

człowiek, jego ciało i możliwości. To powód, dlaczego<br />

umieszczam swoich bohaterów w nieokreślonej, czystej<br />

przestrzeni. Mówię – popatrzcie, to jest czyste piękno.<br />

Ogromnie mnie cieszy, że udało mi się wypracować<br />

rozpoznawalny styl.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

53<br />

53


To była jedna<br />

z tych chwil,<br />

kiedy zupełnie<br />

zapomniałem<br />

o świecie.<br />

Zwycięskie zdjęcie w konkursie<br />

Sony World Photography Awards:<br />

Poland National Awards 2019.<br />

54<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Tancerze: Bianca Teixeira i Dan Ozeri


Fotografia kolorowa czy czarno-biała?<br />

Twierdzę, że moje fotografie same wybierają,<br />

czy będą kolorowe, czy czarno-białe. Gdyby jednak<br />

ktoś policzył moje zdjęcia, to te czarno-białe będą<br />

w większości.<br />

Czy jesteś jednym z tych artystów-szczęściarzy,<br />

którzy żyją ze swojej pasji?<br />

Nie jestem pewien, czy życie z pasji jest<br />

szczęściem? Pewnie przez moment tak,<br />

ale potem prawdopodobnie przestaje to<br />

być pasją, a może zostać kalkulacją. Wyobrażam<br />

sobie, że można wpaść w pułapkę produkowania<br />

tego, co lepiej się sprzedaje. Mam to szczęście,<br />

że mogę, ale nie muszę – zarabiam na fotografii,<br />

ale mając również inne źródło dochodów, nie<br />

muszę fotografować, gdy nie mam na to ochoty.<br />

To wydaje się być zdrowe dla mojego<br />

samopoczucia. Oczywiście bardzo chętnie<br />

przyjmę stan, w którym to „nie muszę” będzie<br />

wystarczające do utrzymania rodziny.<br />

„Fotografowanie to dla mnie święto” – rozwiń,<br />

proszę, tę myśl.<br />

To wiąże się z poprzednim pytaniem – skoro<br />

fotografuję, to znaczy, że mam na to wielką<br />

ochotę i pomysł na nową realizację. Czasami<br />

jestem tym spięty, czasami zestresowany,<br />

ale to dobre cechy, świadczące o odkrywaniu<br />

czegoś nowego, twórczego. Są sesje, które nie<br />

dają mi spać na wiele dni przed zdjęciami, ale<br />

jak wchodzę do studia, wszystkie obawy mijają.<br />

Działam na 100%.<br />

Jak powstała galeria „The Fence”?<br />

Skąd ten pomysł?<br />

Pomysł zrodził się sam – skoro zamknięte są<br />

galerie, skoro odwoływane lub przesuwane w<br />

czasie są kolejne wystawy, a ludzie narzekają na<br />

brak dostępu do sztuki, to można zrobić galerię<br />

w miejscu, które w normalnych warunkach nie<br />

byłoby brane pod uwagę. W moim wypadku mini<br />

galerią stało się ogrodzenie mojego domu.<br />

Kończysz w tym roku 50 lat. Jakieś refleksje?<br />

Tancerz: EL Garouaz<br />

i może spokojniejszy. W środku ciągle jestem tym samym<br />

Piotrem, pełnym nadziei, planów, wątpliwości. Jako sposób<br />

na życie wybrałem kontrolowany dryf – daję się porwać<br />

prądom i dzięki temu dopływam w miejsca nieoczekiwane.<br />

To dla mnie bardzo ekscytujące, a doświadczenie mówi mi,<br />

że mogę być spokojny.<br />

Żyjemy w rozpędzonym świecie, w którym króluje<br />

powierzchowność i rozproszenie, w którym brak namysłu<br />

i skupienia. Jakich rad udzieliłbyś młodym, zagubionym<br />

artystom, którzy poszukują swojej drogi?<br />

Bycie artystą to nie stan portfela i ilość lajków na Facebooku,<br />

to wewnętrzna satysfakcja z tego, co robisz.<br />

Trzymaj się tego. To nie zawsze przyniesie ci wymierne<br />

korzyści, zyskasz jednak spełnienie.<br />

Czym jest dla Ciebie sztuka?<br />

Sztuka jest pięknem dla naszych zmysłów.<br />

Pięknie dziękuję za rozmowę. [RC]<br />

Wszystko, co najlepsze właśnie się wydarza.<br />

I tak od 50 lat…<br />

Niezależnie od wieku, w jakim jestem, lubię go,<br />

bo jest najlepszy. Kolejne lata sprawiają,<br />

że jestem dojrzalszy, pełniejszy od doświadczenia<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

55<br />

55


Białe<br />

Sny<br />

DARIA GALANT<br />

ESEJ<br />

O słowiańskiej wyobraźni literackiej<br />

rejonów Kurpiów Białych i moim domu.<br />

Dom, w którym mieszkam, znajduje się w Puszczy<br />

Białej, etnograficznie przynależnej do Kurpiów<br />

Białych. Dworek wraz z folwarkiem „Olchowe<br />

łąki” to niezwykłe miejsce, ponieważ granice tej<br />

posiadłości ziemskiej wytyczone są przez przyrodę w jej<br />

znaczeniu najważniejszym kulturowo – czyli w „sacrum”.<br />

Dom usytuowany jest bowiem pomiędzy rzeką i lasem,<br />

czyli dwiema przestrzeniami mediacyjnymi. Według<br />

wierzeń Słowian, a potem transformacji tej wyobraźni<br />

na folklor ludowy i jego wyobraźnię literacką, to granice<br />

dzielące przestrzeń człowieka (fizyczno-duchową) od<br />

przestrzeni niewidzialnej (tajemnej i nieznanej).<br />

Rzeka jest symbolem czasu i zmienności. Granica<br />

(koniec lub początek czegoś) na rzece – według wierzeń<br />

kulturowych – to ochrona życia i bezpieczeństwo<br />

ziemskiego trwania. To spokój, wodopój, życie. Życie<br />

dlatego, bo nie grozi susza. Płynąca woda jest bowiem<br />

symbolem przetrwania i opieki przyrody. Stwarza granicę<br />

mediacji. Na jej brzegu staje się w ważnych chwilach<br />

życia: urodziny i chrzest – początek. Oraz śmierć<br />

i przeprawa na „tamtą stronę”– koniec a zarazem<br />

początek nowego życia, nowej drogi. W wodach obmywa<br />

się ciało po chorobie, woda zmywa złą pamięć.<br />

Woda koi, przywraca pamięć i zdrowie.<br />

Granicę mojego domu od strony północnej zamyka las.<br />

Ściana zielonej toni stanowi świątynię (bożnicę według<br />

Słowian), w której do Boga modlą się ptaki swoim<br />

56<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

śpiewem, drzewa wspierają ziemię i siebie wzajemnie<br />

układem skomplikowanych korzeni. Zwierzęta kryją się<br />

w tym zielonym domu, tworząc ekosystem<br />

z rozproszonymi przez słońce mchami, duktami,<br />

ścieżkami.<br />

Las to tajemnica. Duchowość przyrody i wiara w jej<br />

moc. To też ciemność i nocna przestrzeń. Odgłosy<br />

nieznanych mieszkańców, podróże drapieżników, które<br />

wyszły właśnie na żer. Ale las to też życie – jak woda gasi<br />

pragnienie, tak las oddaje człowiekowi to, co wytwarza –<br />

– pożywienie. „(…) W palący dzień słońca (…)” 1 daje<br />

wytchnienie swoim cieniem.<br />

Pomiędzy rzeką a lasem falują łąki. Przecinają je arterie<br />

śródłąkowych strumyków, które to pojawiają się,<br />

to znikają. W zależności od pory wiosny, faz księżyca,<br />

intensywności słońca.<br />

Łąki konstytuują teren człowieka. Na nich stoi bowiem<br />

mój biały dom i owo miejsce krajobrazowo na<br />

postawienie domu było przynależne. To przestrzeń ludzi:<br />

do upraw, do spacerów, do zasiedlania, do zbierania<br />

siana. Latem wesołe, pełne kwiatów i kolorowe. Jesienią<br />

zadumane i mokre. Zimą uśpione, zaszyte gdzieś w głębi.<br />

Wczesną wiosną łąki ożywają, jak za dotknięciem<br />

czarodziejskiej różdżki. Śpiewy ptaków o świcie, wesołe<br />

1 fragment wiersza Darii Galant „Niezwykłość” z tomu Syrena słowiańska,<br />

wyd. Poligraf, 2018


OLCHOWE ŁĄKI<br />

(poemat)<br />

Przesunęły się chmury nad lasem<br />

Pociemniałe gniewem wiatru<br />

Pocieszone śpiewem ptaków<br />

Na chwilę<br />

Idziesz w tej otchłani przyrody<br />

I będziesz szedł<br />

Dopóki twoje kroki stąpają po ziemi<br />

A potem napotkasz światło<br />

Chmur słońca i łuny księżyca<br />

Zalśni<br />

Zabłyśnie<br />

Otuli jak ciepło<br />

Uniesie cię z dala od olszyn i kwiatów<br />

Zginanych przez wiatr<br />

Od słów padających jak strzały<br />

Od myśli trujących jak rozum<br />

Uniesie cię<br />

Uniesie<br />

Na skrzydłach przygodnego ptaka<br />

Umieści cię w przestrzeni<br />

Bez gwiazd<br />

I echa bez głosów<br />

Daleko<br />

(Daria Galant: Syrena słowiańska –<br />

– zbiór wierszy)<br />

przebudzanie się. Jak w bajce. Łąki te są niewątpliwie<br />

wytchnieniem dla światła i gospodarowania człowieka.<br />

Tu nie ma tajemnicy. Tu jest dynamika życia.<br />

Rzeka zamyka folwark „Olchowe łąki” ze strony<br />

południowej, a las – od strony północnej. Pomiędzy tymi<br />

granicami jest światło – wschód i zachód słońca. Dom<br />

mój ustawiony jest na osi światła: wschód–zachód i osi<br />

granicznej: północ–południe. Jest w przestrzeni świata –<br />

w centrum natury i jej struktur.<br />

WIARA<br />

Rejon Kurpiów Białych to nie tylko region etnograficzny,<br />

ale też kulturowy. Bardzo rozległy w odczuwaniu.<br />

Mieszkam na tych terenach od 1998 roku i z bliska<br />

mogłam przypatrzyć się sytuacjom kulturowym, badając<br />

je. Również podczas spotkań autorskich, dokonując<br />

Powraca chęć życia.<br />

Powrócą wraz z nią<br />

B I A Ł E S N Y<br />

swoistych wglądów w niezwykłą materię tych rzeczy.<br />

Granica pomiędzy słowiańskością a folklorem (polskością)<br />

jest niejednoznaczna. W zasadzie jej nie ma. Okalająca<br />

przyroda, wiara w świat nadprzyrodzony, bliskość zjawisk<br />

natury i trwałe wpisanie się w kontekst kulturowy<br />

obrzędów z dziedziny „zaklinania rzeczywistości”<br />

powodują, że moc wiary w duchowość natury jest tu<br />

niezachwiana. Silne związki mieszkańców Puszczy Białej<br />

z przyrodą przekazywane są z pokolenia na pokolenie<br />

i powodują swoisty stosunek człowieka do zjawisk<br />

duchowości natury. Bo burzę prosi się o spokojne<br />

odejście, ulewne deszcze (które mogą zniszczyć plony)<br />

o łagodne potraktowanie („Rzeko – zabierz swojego<br />

rozszalałego brata i ukój go lub zgań.” 2 )<br />

Wierzenia słowiańskie są tu bardzo trwałe.<br />

Przetransformowane zostały na folklor i literacką wizję<br />

2 Daria Galant: Deszcz – pieśni modlitewne.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

57


światowej niemieccy żołnierze byli wysyłani do<br />

pilnowania jej. Dlaczego? Ponoć, aby nikt nie zatruł<br />

wody… Najstarsi mieszkańcy pamiętają stojące tam<br />

patrole. I łunę księżyca, która padała niezwykłym<br />

blaskiem na stare lipy wokół studni.<br />

Tymczasem informacja jest tu powszechna, że przedtem<br />

i potem pobierano tę właśnie wodę do wykonywania<br />

chrztów, stosowano ją również jako lekarstwo, na ciężkie<br />

schorzenia. Teren mediacji z życiem.<br />

świata, lecz mają głęboką tradycję w folklorze europejskim<br />

i światowym. Przede wszystkim jest to wiara w drzewa<br />

magiczne. To czarny bez, lipa, choinka, dąb (bożnice<br />

słowiańskie).<br />

Wywary z kwiatów lipy tu do dziś stosuje się na choroby<br />

dróg oddechowych. Wierzy się, że czarny bez chroni<br />

przed złem, pomaga, uzdrawia, stanowi kadzidło. Witkami<br />

z czarnego bzu (jeszcze przed kwitnieniem) okadzano<br />

pomieszczenia przed nadejściem wiosny („Niech zimowe<br />

złe sny zwiędną, niech odejdą, niech przejdą. Radość<br />

nową wprowadzam. Czarnym bzem okadzam” 3 ).<br />

LIPY U MNIE, CZYLI „MIEJSCE MOCY”<br />

Wielkie lipy wyznaczały centra wszechświata – jak pisze<br />

w Leksykonie Znaki świata Piotr Kowalski 4 . Tym samym<br />

określały miejsca, które odpowiednie były do sprawowania<br />

sądów i odpowiednich dla społeczeństwa obrzędów.<br />

Drzewo chroniło znajdującą się przy nim studnię.<br />

A to, że studnia akurat znajduje się przy starych lipach<br />

oznaczało, że jej woda ma niezwykłe właściwości.<br />

Tak jest w „Olchowych łąkach”. Od dawien dawna<br />

znajduje się tu krąg starych lip. Ten krąg otacza właśnie<br />

studnię. Starzy ludzie mówią, że ta studnia była obdarzana<br />

szczególną troską. Do tego stopnia, że podczas II wojny<br />

3 Daria Galant: Rytuał wiosenny- czarny bez – pieśni modlitewne.<br />

4 Piotr Kowalski: Leksykon znaki świata. Wyd. PWN Wrocław- Warszawa, str. 285<br />

58<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

W moim domu znajduje się miejsce z lipami, które<br />

nazwałam „Miejscem mocy ”. Ma szczególne znaczenie.<br />

Tu naprawdę się wypoczywa, ale w sposób podnoszący<br />

energię. W sposób konstruktywny. Gdy jesteś zmęczony<br />

– usiądź pod lipami w „Olchowych łąkach”. Od razu<br />

zaczyna się chcieć działać. I umysł jest spokojny i twórczo<br />

zmotywowany.<br />

Powraca chęć życia. Powrócą wraz z nią białe sny.<br />

W opowieści o domu pomiędzy rzeką a lasem jest<br />

też miejsce na opowieść o białych snach. Ten termin<br />

usłyszałam dwa lata temu od Jana Długołęckiego –<br />

– człowieka niezwykle zacnego, erudyty, humanisty<br />

w starym stylu, polonisty, poety, społecznika. Pochodzi<br />

z terenów Puszczy Białej i chociaż mieszkał na zachodzie<br />

Polski przez długi czas, powrócił tu jednak wiele lat temu.<br />

Opowiadał mi wtedy, że ostatnio śni na biało.<br />

Czyli?<br />

„Kolory w tych snach są łagodne. Treści wspierają, nie ma<br />

tam obawy i lęku. Jest raczej wiara i nadzieja. Jest jasno.<br />

I spokój, że wszystko będzie dobrze”.<br />

– Co zrobić, by śnić „na biało” – pewnie wtedy zapytałam.<br />

A odpowiedź przychodzi za każdym razem podczas<br />

spacerów pomiędzy granicami mojego domu: lasem<br />

a rzeką.<br />

Uwierzyć w duchowość natury i pozwolić sobie na to,<br />

by być jej częścią.<br />

Śnijmy więc na biało. [DG]<br />

O autorce: Daria Galant – pisarka, poetka,<br />

dramatopisarka i reżyser. Autorka koncepcji<br />

artystyczno-filozoficznej Teoria białej emocji .<br />

Do swoich esejów i dzieł pisanych maluje<br />

obrazy i tworzy fotografię kontemplacyjną.<br />

DARIA GALANT


Zdjęcia: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

59


Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />

MISTRZ KOTECKI<br />

BOGUCKA<br />

Miasto drewniane, wojewódzkie,<br />

dwie armie starły na popioły.<br />

Ocalał bruk na Nowogródzkiej,<br />

hrabiowski pałac i kościoły.<br />

Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />

Lat miałem pięć, a może siedem.<br />

Ach, jak zawodna pamięć ludzka!<br />

Jak jej na imię było – nie wiem.<br />

Pamiętam tylko, że Bogucka.<br />

Z Bogucką mnie łączyły sprawki<br />

i uniesienia nienazwane.<br />

Wspólne wyprawy nad sadzawkę,<br />

za internatem przedszkolanek.<br />

Zgodne milczenie o poranku<br />

i plucie na zieloną rzęsę,<br />

gdzie wygrzewały się kijanki.<br />

Malutkie, jak dziecięce szczęście.<br />

Nasz świat wyglądał, jak obrazek<br />

z pięknej historii hollywoodzkiej.<br />

I nagle plusk! Panika ważek.<br />

Na wodzie kręgi po Boguckiej.<br />

Ja, za Bogucką, plum! W płaszczyku.<br />

A potem zapalenie płucka.<br />

Dziś opisałem to w haiku.<br />

Tak mnie natchnęła ta Bogucka.<br />

*<br />

sadzawka<br />

plusk Boguckiej<br />

płoszy kijanki<br />

*<br />

Że to nie Basho? Że nie w kucki?<br />

Nie wiem. Odsyłam do Boguckiej<br />

Adam Gwara<br />

Wyrwa po ludziach. Ale o tym<br />

napiszę kiedyś. Nie chcę teraz.<br />

Dziś mam sześć lat i kilka złotych.<br />

I tuż przy Złotej mam fryzjera.<br />

Innych powoli zapominam<br />

a pana, panie Janie wskrzeszam.<br />

I nawet nie w tym tkwi przyczyna,<br />

że pan okropnie mnie uczesał.<br />

Pan sam się czesał “na pożyczkę”.<br />

Jednak nie o tym będzie mowa.<br />

Wzrokiem pan wskazał na tabliczkę.<br />

Jak dorosłego potraktował.<br />

Bo, czy się mogłem poczuć dzieckiem,<br />

gdy mi pan kazał czytać maczkiem,<br />

pan, mistrz fryzjerski, Jan Kotecki,<br />

„Proszę pluć tylko do spluwaczki”?<br />

Powtarzam często, jak zaklęcie.<br />

Słów nauczyłem się na pamięć.<br />

Tyle żyjemy, co w pamięci.<br />

Gdzie pan dziś strzyże, panie Janie?<br />

Adam Gwara<br />

60<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


PARADOKS KOTA<br />

Z KROMKĄ<br />

POSMAROWANĄ<br />

MASŁEM<br />

Kot ponoć spada zawsze<br />

na cztery łapy właśnie<br />

sprytny zwierz<br />

a kromka chleba z masłem<br />

masłem w dół<br />

(choć masz za złe)<br />

czy chcesz czy nie<br />

cóż by się stało otóż<br />

gdyby przytroczyć kotu<br />

naturze wbrew<br />

posmarowany zgrabnie<br />

masełkiem z zewnątrz ładnie<br />

do grzbietu chleb?<br />

Śmiem mniemać<br />

(znając koty)<br />

że czyniąc takie loty<br />

wylizałby<br />

masełko w kocim locie<br />

i upadł w półobrocie<br />

puszczając łzy<br />

doszłoby (nie bez racji)<br />

do antygrawitacji<br />

i zmiany ról<br />

paradoks kota z kromką<br />

wierzeniom przeczy gromko<br />

lecz bawi tłum<br />

Renata Cygan<br />

BĘDĄC NARWANĄ STARUSZKĄ<br />

kiedy już będę w takim wieku<br />

że wszystko będzie mi wypadać<br />

zadzwonię z prośbą do sąsiada<br />

by mi choć zęby pomógł wkładać<br />

a jeśli powie że się nie da<br />

że zęby trzeba wbić gwoździami<br />

zgodzę się – w końcu nie mam wyjścia<br />

przecież nie będę jeść dziąsłami<br />

a gdy się będą zbytnio ruszać<br />

bo gwoździe nagle strzelą focha<br />

pokażę zębom gdzie ich miejsce<br />

albo mi z gęby precz wynocha<br />

i wstawię sobie szczękę zgrabną<br />

lśniącą błyszczacą porcelaną<br />

na powrót stanę sie powabną<br />

i przez mężusia całowaną<br />

gdy mężusiowi też wypadnie<br />

ostatni ząbek – będzie składnie,<br />

albowiem żadną jest to męką<br />

dzielić się z mężem sztuczną szczęką<br />

Yvonne Maria Nowak<br />

Rysunki:<br />

Konrad Wieczorkowski<br />

***<br />

Po powrocie do domu pan z Faro<br />

spytał żonę: Skąd tutaj cygaro?<br />

Zza okiennej zasłony<br />

szept się rozległ stłumiony<br />

– Powiedz mu, że z Hawany, Barbaro!<br />

***<br />

Rzekła żona do Jana z Juraty:<br />

Już cię mężu spisałam na straty.<br />

Stale chodzisz pijany.<br />

Chcę rozwodu, kochany.<br />

Zdziwił się – To ja jestem żonaty?!<br />

***<br />

Na maturze Małgosi z Ponikła<br />

przydarzyła się wpadka niezwykła.<br />

Ślęcząc tępo nad testem<br />

Gosia „myślę, więc jestem”<br />

przeczytała zdziwiona... I znikła.<br />

***<br />

Mawiał grabarz z małego Kikoła:<br />

Już mnie w życiu nie cieszy nic zgoła.<br />

Wciąż się martwię o pracę,<br />

czy jej kiedyś nie stracę,<br />

a gdy w końcu ją mam, to mam doła<br />

Adam Gwara<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

61


ULA DZWONIK ,,GRY ULICZNE”<br />

Juliusz Wątroba<br />

Uwaga: bomba zegarowa!<br />

Nie znajdziesz już<br />

bezpiecznego miejsca pod słońcem<br />

i księżycem na udręczonej przez<br />

ludzi matce ziemi. Zaślepieni swoim<br />

geniuszem naukowcy bawią się<br />

w kreatorów, stwarzając a to<br />

lepszą, bo bardziej śmiercionośną<br />

bombkę, a to niewinną, choć bardziej<br />

krwawą grę komputerową. Grzebią<br />

w atomach i w genach. Wszystko<br />

to ponoć dla dobra ludzkości,<br />

ale zło musi być w równowadze,<br />

więc ludzkość ma się coraz gorzej.<br />

Bo i Nobel, wymyślając dynamit,<br />

chciał dobrze! Tak to jest, gdy chęci<br />

poznania czy zysku przesłaniają<br />

zdrowy rozsądek i zagłuszają instynkt<br />

samozachowawczy, ostrzegający<br />

przed niebezpiecznymi „zabawami”.<br />

To straszne, że ludzie tak sami<br />

siebie otumanili, że najdosłowniej<br />

baranieją! Wybaczcie poczciwe<br />

czterokopytne. Rozwój cywilizacji,<br />

zatruwającej atmosferę (w sensie<br />

dosłownym i metaforycznym),<br />

wodę i ziemię, degradującej<br />

ekosystem, od lasów, po rafy<br />

koralowe, to już coś normalnego,<br />

62<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

codziennego, nieodwracalnego…<br />

Faszerujemy się też, z własnej<br />

przecież (swa)woli (decydentów)<br />

wszelakimi truciznami z tablicy<br />

Mendelejewa – od konserwantów,<br />

po plastiki. Toksyczne związki<br />

znajdowano nawet w skorupkach jaj<br />

pingwinów na Antarktydzie. Co się<br />

jeszcze musi wydarzyć, by ludzkość<br />

przestała się samounicestwiać???<br />

Może czas pandemii to także<br />

czas dany nam na przemyślenia<br />

i opamiętanie?<br />

Nie chcę dzisiaj pisać<br />

o systematycznym, metodycznym(?),<br />

perfidnym i globalnym zabijaniu<br />

nas na raty, z wolna, nieustannie,<br />

acz skutecznie, o globalnych<br />

i lokalnych zagrożeniach, o efekcie<br />

cieplarnianym, o dwutlenku<br />

węgla, o pyłach zawieszonych,<br />

o tlenkach, o siarczkach, o ołowiu…<br />

W „konkurencjach” na najbardziej<br />

skażone miejsca zajmujemy<br />

niechlubne od lat najwyższe pozycje,<br />

mimo „dobrych zmian”, a nasz<br />

piękny kraj to czerwona plama na<br />

mapie skażeń i nie jest to powód<br />

do dumy.<br />

Chcę się podzielić<br />

niepokojem, wynikającym z zagrożeń<br />

nagłych, a niespodziewanych,<br />

wykluwających się w szalonych<br />

mózgach terrorystów różnej<br />

maści, od fanatyków religijnych,<br />

przez radykałów politycznych,<br />

po apolitycznych wariatów,<br />

materializujących się w zamachach,<br />

wybuchach, czy innych aktach<br />

barbarzyństwa i nieludzkich<br />

poczynań.<br />

Byłem w Turcji. Egzotyka.<br />

Seraje – ociekające złotem sułtańskie<br />

pałace. Piękne tancerki, którym za<br />

fikuśne staniki wsuwaliśmy dolary.<br />

Żółwie porozrzucane jak niemieckie<br />

hełmy w mojej wsi po straszliwej<br />

wojnie. Hałaśliwe targi, gdzie<br />

wszystko, a nie tylko to, co się świeci.<br />

Na nabytym tam mosiężnym młynku<br />

do dzisiaj, w wyjątkowych chwilach,<br />

mielę czarne ziarenka, by, zaparzone,<br />

pobudzały do intensywniejszego<br />

(z)myślenia. Widzę jeszcze<br />

pogardliwe i politowania pełne<br />

spojrzenie dromadera, któremu<br />

wdrapuję się na grzbiet w turbanie,<br />

by na fotce patrzeć dostojnie<br />

z wielbłądziego grzbietu w siną dal.<br />

A wszędzie skrupulatne kontrole,<br />

bo zagrożenie terrorystyczne.<br />

Szok przeżyliśmy już na początku


naszej eskapady, gdy w trakcie<br />

zebrania organizacyjnego, które<br />

odbywało się w reprezentacyjnej<br />

sali wielogwiazdkowego hotelu,<br />

dokładnie przetrzepano nasze<br />

bagaże. Nie zniknęło z nich nic,<br />

prócz… alkoholi, które zabraliśmy<br />

przezornie ze sobą, by jeszcze<br />

bardziej kolorowe zdały się<br />

tureckie atrakcje. Spowodowało<br />

to powszechne i zrozumiałe<br />

oburzenie. Już mieliśmy dzwonić do<br />

ambasady, by interweniowała gdzie<br />

trzeba z powodu tak „gościnnego”<br />

traktowania, ale ktoś przytomnie<br />

i rozsądnie myślący zadał krępujące<br />

pytanie z jednoczesną odpowiedzią:<br />

„A jak nam podrzucą narkotyki, to<br />

co??? Z pierdla do końca życia nie<br />

wyjdziemy!”.<br />

Zamilkliśmy i zrezygnowaliśmy ze<br />

swoich buńczucznych zamiarów,<br />

a złość i frustrację wynikającą<br />

z bezprecedensowych przeszukiwań<br />

prywatnych bagaży utopiliśmy<br />

w… alkoholu, ale… kupionym<br />

w hotelowym barze za wielkie<br />

pieniądze. Oczywiście – „taktowni”<br />

gospodarze tłumaczyli, że to dla<br />

naszego dobra, bo zagrożenie,<br />

bo może ktoś przemycał bombę<br />

zegarową! Zgrzytaliśmy ze złości<br />

i bezsilności na naturalnym uzębieniu<br />

(kto jeszcze je miał), ewentualnie<br />

na protezach (kto już musiał je<br />

mieć). „Jakie to szczęście, że żyję<br />

w Europie” – pomyślałem z ulgą.<br />

Byłem w Paryżu.<br />

Od dzieciństwa marzyłem o tym,<br />

by zobaczyć Luwr z Mona Lisą za<br />

pancerną szybą, czy Wenus z Milo –<br />

– ideał antycznego piękna,<br />

wprawdzie bez rąk, ale<br />

ważniejsze części jej ciała<br />

szczęśliwie przetrwały. Niestety,<br />

nie podziwiałem tajemniczego<br />

uśmieszku sprzed wieków, ani<br />

marmurowej zmysłowości. Pewnie<br />

bym to zobaczył, gdyby nie fakt,<br />

że pracującym w muzeach<br />

żabojadom ponurym zachciało<br />

się akurat w tym samym czasie…<br />

strajkować! Widziałem wprawdzie<br />

Moulin Rouge, Centrum Pompidou<br />

i Muzeum Salvadora Dali, włóczyłem<br />

się po Montmartre w towarzystwie<br />

duchów podchmielonych artystów,<br />

lustrowałem Pałacu Inwalidów,<br />

z wieży Eiffla podziwiałem miasto,<br />

a nocny rejs Sekwaną dopełniał<br />

dzienne wędrówki, ale niedosyt<br />

i niesmak pozostały…<br />

Zastanawiałem się<br />

też zdumiony, czemu na<br />

reprezentacyjnej Szanse li ze,<br />

choć czyściutko, nie uświadczysz<br />

koszy na śmieci. Wyjaśniono<br />

mi, że to dla bezpieczeństwa,<br />

bo kosze są znakomitą skrytką<br />

na ładunki wybuchowe. I choć<br />

co chwilę wybuchałem… złością<br />

na protestujących muzealników,<br />

z zadowoleniem pomyślałem:<br />

„Jakie to szczęście, że urodziłem się<br />

nad Wisłą!”.<br />

Byłem w Warszawie.<br />

Przywitała mnie Syrenka, machająca<br />

zalotnie ogonem i dumnie<br />

wypinająca pierś. Taksówkowej<br />

mafii (o naiwności moja!) za<br />

krótki kurs musiałem zapłacić<br />

dziesięciokrotnie wyższą kwotę,<br />

od tej, jaka się faktycznie należała.<br />

Gdy po ekscytujących spotkaniach<br />

w stolicy, szedłem na dworzec,<br />

niedaleko zrobił się tumult<br />

i zamęt, z aktywnym udziałem<br />

służb mundurowych. Pozamykano<br />

nawet ulice. Pocztą pantoflową<br />

błyskawicznie przekazywano<br />

informację, że jakiś wariat<br />

przygotował zamach bombowy<br />

na Sejm i inne ważne osobistości.<br />

A więc i na mnie! „Jakie to szczęście,<br />

że stolicą mojego powiatu jest<br />

Bielsko-Biała” – pomyślałem<br />

zadowolony o swoim bezpiecznym<br />

miejscu pod słońcem, otoczonym<br />

łagodnymi Beskidami.<br />

Byłem w Bielsku-Białej.<br />

W sądzie. Na szczęście, nie<br />

ULA DZWONIK ,,ŁAPACZ RYB NIE ZAWSZE JEST WĘDKARZEM”<br />

mnie sądzili. Miałem być tylko<br />

niewiarygodnym świadkiem.<br />

Na nieszczęście, w pewnej chwili<br />

zrobiło się wielkie zamieszanie i<br />

trzeba było ewakuować wszystkich<br />

z gmachu, bo ktoś zatelefonował, że<br />

w zacnym przybytku sprawiedliwości<br />

lokalnej podłożono bombę!<br />

Uciekaliśmy z budynku w popłochu,<br />

szybko jak strusie afrykańskie przed<br />

kłusownikami. „Jakie to szczęście,<br />

że urodziłem się i mieszkam<br />

w spokojnej, pięknej i wesołej<br />

wsi” – pomyślałem szczęśliwy<br />

63<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ULA DZWONIK ,,SYNERGIA”<br />

tak, jakbym już był w siódmym<br />

niebie, i poczłapałem na dworzec<br />

autobusowy.<br />

Siedzę w domu. Wyglądam<br />

przez okno. Po drugiej stronie<br />

ulicy działka, smutna, opuszczona.<br />

Kiedyś stał tu biały domek.<br />

Z różnokolorowymi malwami<br />

od południowej strony. Mieszkała<br />

w nim stara sąsiadka, której<br />

baliśmy się, będąc dziećmi,<br />

bo miała wygląd rasowej czarownicy,<br />

z nosem wielkim jak gasidło, którym<br />

mogłaby w naszym zabytkowym<br />

kościele spokojnie gasić świeczki.<br />

Później została tu jej córka, po niej<br />

wnuczka, a gdy wnuczka szczęśliwie<br />

wyszła za mąż, nieszczęśliwie<br />

porzuciła biały domek, który straszył<br />

czarnymi oczodołami okien. Zarastał<br />

pokrzywami i tylko malwy były tak<br />

samo piękne jak kiedyś. Domek<br />

zaczęto wynajmować: najpierw<br />

pani spod Tarnopola, ze wschodnim<br />

akcentem i czołem tak niskim (jak<br />

u australopiteka), że włosy niemal<br />

dotykały brwi. Po niej – młodemu<br />

małżeństwu z dzieckiem. A później<br />

już nikomu…<br />

Oburzona takim obrotem<br />

spraw chałupinka zaczęła się chylić<br />

64<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

ku upadkowi, aż wreszcie przyjechali<br />

właściciele i sami litościwie rozebrali<br />

rozpadający się zabytek. Została<br />

tylko kupka dachówek, desek, blach<br />

i rurek… Powiało jeszcze większym<br />

smutkiem. Ale przed kilkoma<br />

dniami pozostałościami po domku<br />

zainteresował się okoliczny menel,<br />

który codziennie penetrował stertę,<br />

wybierając co cenniejsze rzeczy:<br />

a to kawałek przewodu, arkusz<br />

blachy, czy oheblowaną deskę<br />

w całkiem dobrym stanie.<br />

Przynajmniej robił porządek. Dzisiaj<br />

też był. Mocował się z jakąś rurką<br />

wystającą prowokująco z ziemi.<br />

Nie miałem jednak czasu siedzieć<br />

w oknie i gapić się na okolicę.<br />

Nagle zadzwonił telefon,<br />

to sąsiad Romek, poinformował<br />

mnie przerażonym głosem, że słyszy<br />

„podejrzane syczenie” i czuje gaz!<br />

Okazało się, że nieproszony gość tak<br />

zapamiętale grzebał w poszukiwaniu<br />

„skarbów”, że wyrwał rurę od gazu,<br />

którą chciał zanieść do skupu złomu!<br />

Sąsiad poprosił o numer pogotowia<br />

gazowego, zadzwonił na policję<br />

i wezwał odpowiednie służby. Menel<br />

gonił dookoła wyrwanego przewodu<br />

jak „żyd po próznym sklepie” (jakby<br />

przed półwieczem powiedziała moja<br />

babcia Jadwiżka) i dla uspokojenia…<br />

zapalił papierosa! Przecież my też<br />

możemy wylecieć w powietrze!<br />

I to nie w Turcji, nie w Paryżu,<br />

nie w Warszawie, nie w Bielsku,<br />

ale w mojej Rudzicy – wsi „spokojnej<br />

i wesołej”.<br />

Przyjechał samochód<br />

pogotowia gazowego. Na szczęście<br />

zdążyli! Przyjechała Policja ochraniać<br />

pogotowie gazowe. Odetchnęliśmy<br />

spokojem. A sprawca tego<br />

zamieszania? Ulotnił się jak gaz<br />

z wyrwanej rury.<br />

Ja zaś uświadomiłem sobie, że nie<br />

ma już miejsca na tym świecie,<br />

gdzie byłoby naprawdę bezpiecznie.<br />

Pozostały nam tylko zaświaty…<br />

Tym bardziej, że po<br />

wszystkich dramatycznych<br />

przygodach nie czuję się bezpieczny<br />

już nawet z samym sobą. Moja<br />

skołatana głowa stała się nagle,<br />

a niespodziewanie bombą zegarową,<br />

nie wiem kiedy wybuchnie, a jeszcze<br />

nie wymyśliłem sposobu, jak ją<br />

rozbroić! [JW]


ULA DZWONIK ,,WYSPY PRAWIE BEZLUDNE”<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

65


Marzenie wodnika<br />

66<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ADAM WIDEŁKA<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

67


Druga tożsamość czerwonego kapturka<br />

NIE UWAŻAM, ŻE ZALICZAM SIĘ DO JAKIEGOKOLWIEK NURTU.<br />

JESTEM PASTELISTĄ<br />

Jarosław Prusiński<br />

Pana obrazy są urzekające. Mają w sobie to coś,<br />

jakiś magnetyzm. Kobieta w kapeluszu wygląda,<br />

jak prześwietlona fotografia. Inny obraz, jakby miał<br />

oddarty kawałek płótna. Kobieta bez rąk i nóg.<br />

Skazy na doskonałości. Dlaczego właśnie tak?<br />

Wizje moich obrazów przychodzą do mnie<br />

niespodziewanie. Nie zastanawiam się, czy kobieta<br />

w kapeluszu będzie wyglądała jak prześwietlona<br />

fotografia, czy inny obraz będzie miał obdarty kawałek<br />

płótna itd., itd. Cała wizja obrazu jest już dopracowana,<br />

gdy „przychodzi” do mnie. Jednak głównym celem<br />

tworzenia i równocześnie źródłem największej satysfakcji<br />

są dla mnie emocje wyzwalane w odbiorcach pasteli.<br />

Nie czekam na pochwały, ważne jest dla mnie to, czy dany<br />

obraz zaskoczył odbiorcę. Pragnę, by odbiorca dostrzegał<br />

68<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

w nim wielość wyrazu, lecz zarazem, by udzielał mu się<br />

wspaniały nastrój towarzyszący oglądaniu dzieła.<br />

Staram się rysować tak, by wywołać największą rozkosz<br />

zmysłową dla oka.<br />

I to się Panu udaje doskonale! Jakim malarzem jest<br />

Adam Widełka? Jaki nurt Pan reprezentuje?<br />

Nie uważam, że zaliczam się do jakiegokolwiek<br />

nurtu. Jestem pastelistą.<br />

To wspaniała rzecz – tworzyć, uruchamiać wyobraźnię<br />

i przenosić swoje pomysły na papier, karton, deskę,<br />

ścianę. I rzecz bardzo ważna – oczarować widza,<br />

zaskoczyć... Zachwycić końcowym efektem! Chciałbym<br />

też, aby widz stał i patrzył, patrzył, patrzył, patrzył i nie<br />

chciał odejść. I wracał oczami wyobraźni do moich prac.


Dorothea (dar boga)<br />

Adam Widełka, rocznik 1961. Zajmuje się malarstwem pastelowym, rysunkiem oraz<br />

malowaniem pastelami na tynkach wewnętrznych i zewnętrznych. Jego największy<br />

sukces zawodowy to zdobycie złotego medalu na III Ogólnopolskim Biennale<br />

Paste li – N ow y Sąc z 2000. Równie ważne i prze ło mowe o siągnię c ie to udział<br />

w Międzynarodowym Festiwalu Pasteli we Francji w 2007 roku.<br />

Prace artysty znajdują się w prywatnych kolekcjach w Polsce i za granicą.<br />

I opowiadał innym, co widział i jakie emocje nim targały.<br />

To są moje marzenia, które, żeby mogły się spełnić,<br />

muszą być realizowane przez konkretne działania.<br />

Posłużę się cytatem Olgi Boznańskiej:<br />

„Trzeba kształcić oko, dużo pracować, by pogłębić swoje<br />

widzenie i równocześnie wiedzę; przecież na malarstwo<br />

nie ma recepty; artysta musi mieć olbrzymią wiedzę<br />

malarską, by mógł coś zrobić.”<br />

Jak Pana doświadczyła pandemia? Nie pytam o osobę,<br />

ale o malarza.<br />

Pandemia zmieniła mój punkt widzenia<br />

odnośnie czasu, który jest bardzo ważnym elementem<br />

w twórczości. Czas na tworzenie został zagrożony.<br />

Jest takie powiedzenie: „Kamień, który się nie toczy,<br />

obrasta mchem”. Bałem się, że jeżeli zachoruję, to moja<br />

twórczość zostanie zablokowana. Człowiek chory nie ma<br />

w sobie radości życia. Ja, jako artysta, muszę mieć<br />

tę radość, aby móc tworzyć.<br />

Moje książki dręczą mnie na długo przed tym, zanim<br />

wystukam pierwsze zdanie. Widzę sceny, poznaję<br />

bohaterów i próbuję ich zrozumieć. Jak jest u Pana?<br />

Najpierw wizja, a potem pastel, czy może odwrotnie?<br />

Nigdy nie tworzę wstępnych szkiców do swoich<br />

prac. Siadam do sztalugi i od razu na czystym formacie<br />

płyty lub kartonu tworzę to, co jest zapisane w mojej<br />

głowie. Pomysły przychodzą niespodziewanie, trochę<br />

z zaskoczenia. Trudno to wytłumaczyć. Od 25 lat nie<br />

zmarnowałem ani jednego formatu kartonu lub płyty.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

69


Portret z bezsensownym szparagiem<br />

POMYSŁY PRZYCHODZĄ NIESPODZIEWANIE,<br />

TROCHĘ Z ZASKOCZENIA<br />

Pana najlepszy obraz? Wiem, że to wredne pytanie<br />

i nawet domyślam się odpowiedzi (coś w stylu<br />

„sp*****aj dziadu”). ;)<br />

Tak źle nie będzie (śmiech). Mój najlepszy obraz?<br />

Mam wybrać swój najlepszy obraz? Hm… Odpowiem<br />

humorystycznie na to pytanie. Zacznę od kuchni. Tutaj<br />

powiesiłbym pastel z motywem jajka sadzonego lub jajka<br />

surowego. Posiadam w swojej twórczości takie obrazy.<br />

W pracowni powiesiłbym portret mojej żony. A dlaczego?<br />

Bo to dla mnie najpiękniejsza i najmądrzejsza kobieta<br />

w moim życiu. Mobilizująca mnie do bardzo konkretnego<br />

działania w sferze życia i tworzenia.<br />

Przedpokój: tu akurat nic bym nie powiesił, bo nie<br />

posiadam tak małych formatów swoich pasteli.<br />

Sypialnia: to ulubiony obraz mojej żony – praca o tytule:<br />

Rdzą rysowana, mówiąca o przemijaniu życia.<br />

Pracownia mojej żony: to obraz, który jest wizytówką<br />

naszej współpracy. Mam tu na myśli łączenie naszej<br />

twórczości – pastel o tytule Urodziny atramentu.<br />

To portret miłej dla oka dziewczyny, w uchu której<br />

widnieje klips, przedstawiający szklany kałamarz<br />

z atramentem i zanurzony w nim mały metalowy<br />

kwiatek. To biżuteria, którą stworzyła moja żona.<br />

Element trójwymiarowy przytwierdzony do powierzchni<br />

obrazu. Obraz i klips tworzą całość (żona i ja też tworzymy<br />

całość).<br />

Łazienka: tu powiesiłbym pastel o tytule Marzenie<br />

Wodnika, przedstawiający portret pięknej dziewczyny<br />

w kartonowym kapeluszu, na którym poustawiane są<br />

szklane naczynia wypełnione wodą.<br />

70<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Leda? Pomyłka Zeusa<br />

CHCIAŁBYM, ABY WIDZ STAŁ I PATRZYŁ, PATRZYŁ, PATRZYŁ,<br />

I NIE CHCIAŁ ODEJŚĆ<br />

Spróbuję Pana namówić na trochę szerszy opis<br />

jednej z prac. Chodzi mi o Pomyłkę Zeusa. Co Pana<br />

zainspirowało?<br />

Leda z łabędziem – popularny motyw w sztuce,<br />

szczególnie renesansu, pochodzący z mitologii greckiej.<br />

Leda to żona króla Sparty Tyndareosa. W dziewczynie,<br />

według legendy, zakochał się Zeus, który zamienił się<br />

w łabędzia, by ją uwieść i posiąść. Po tym akcie Leda<br />

zniosła dwa jaja, z których przyszło na świat czworo<br />

dzieci. To tak dla przypomnienia. Dla Zeusa ludzie byli<br />

wcieleniem niedoskonałości, najniższą z najniższych<br />

form. Naturalnie, momenty słabości zdarzają się nawet<br />

najlepszym. Pod wpływem chwilowych kaprysów, bogom<br />

zdarzało się grzeszyć ze śmiertelniczkami.<br />

Mój obraz to scenka z naszego współczesnego życia.<br />

Są w nim Zeusi – mężczyźni, którzy uważają się za<br />

bogów i przybierają postać pięknych łabędzi, aby uwieść<br />

kobiety. Nie zagłębiają się w ich wnętrze, liczy się tylko<br />

powierzchowność wybranki. Jest piękna i to wystarczy<br />

(nieważne, że już kogoś ma). W naszym życiu zdarzają się<br />

też Ledy – piękne kobiety bez bogatego wnętrza, które<br />

pomimo że już kogoś mają, ulegają wdziękom Zeusów.<br />

Przeważnie z tych związków są dzieci.<br />

Pierwsze zauroczenie mija i jest problem.<br />

To są właśnie pomyłki naszych współczesnych Zeusów..<br />

Bardzo dziękuję za rozmowę. [JP]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

71


POEZJA<br />

Polecane<br />

foto: Marek Truszkowski<br />

Barbara Gruszka-Zych<br />

72<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Poetka, od ponad 30 lat dziennikarka „Gościa<br />

Niedzielnego”, pisarka. Wydała ponad dwadzieścia<br />

tomików wierszy. Ostatnio Mój cukiereczek (2020).<br />

Jej zbiorek Szara jak wróbel (2012), wybitny krytyk<br />

Tomasz Burek umieścił wśród dziesięciu najważniejszych<br />

książek, które ukazały się w Polsce po 1989.<br />

Opublikowała też zbiory reportaży Mało obstawiony<br />

święty. Cztery reportaże z Bratem Albertem w tle,<br />

Zapisz jako…, oraz książki wspomnieniowe: Mó j p o eta<br />

o Czesławie Miłoszu, Takie piękne życie. Portret Wojciecha<br />

Kilara a także wywiad-rzekę Życie rodzinne Zanussich.<br />

Rozmowy z Elżbietą i Krzysztofem. Laureatka wielu<br />

prestiżowych nagród za wiersze oraz wywiady i reportaże,<br />

m.in. nagrody poetyckiej Ks. Jana Twardowskiego<br />

i nagro dy Stowarzysze nia Dzie nnikarzy Po lskic h<br />

w dziedzinie kultury im. M. Łukasiewicza (2012) za<br />

rozmowę z Wojciechem Kilarem. Wybory jej wierszy<br />

zostały wydane po litewsku i rosyjsku w Kownie, Wilnie,<br />

Petersburgu. Była stypendystką wiedeńskiej fundacji<br />

Janineum (2002), Fundacji Jana Pawła II w Rzymie (2003),<br />

Fundacji „Heinrich & Jane Ledig-Rowohlt” w Lavigny<br />

w Szwajcarii (2014).


POEZJA<br />

***<br />

lubiłeś nosić moje torby plecak<br />

a w nich ciężary których<br />

nie było widać nikt ich dotąd<br />

nie wyjął zostały gdzieś<br />

czym były naprawdę nie wiadomo<br />

wypuszcza się w podróż wyobraźnia<br />

stok łagodne długie podejście<br />

znów zabierasz mi plecak i niesiesz<br />

a ja czuję ciężar twojej nieobecności<br />

Praga<br />

dlaczego jeżdżą autobusy<br />

kiedy my się kochamy<br />

przymierzamy nasze ciała<br />

czy do siebie pasują<br />

i okazuje się że tak<br />

brakuje tylko skrzydeł<br />

które przywarłyby<br />

do siebie każdym piórem<br />

i uniosły nas nad Vinohrady<br />

szpital cmentarz krematorium<br />

tylko skrzydła mogą<br />

uratować nas od spalenia<br />

dlatego wsuwam<br />

swoje ramiona pod twoje<br />

a ty unosisz mnie<br />

nad lądowiskiem prześcieradła<br />

potem w łazience miłość<br />

spływa do więziennego<br />

okienka metalowej kratki<br />

zamiast we mnie krążysz<br />

w ciemnych obręczach rur<br />

z pulsem przejeżdżających<br />

autobusów nad głową<br />

z tomiku Zapinając kolczyki (2000)<br />

***<br />

pod koniec życia powinnam sobie kupić<br />

przyrząd do uzdatniania wody<br />

pić ją kilka razy dziennie z myślą<br />

że jest mnie coraz więcej czystszej szlachetniejszej<br />

usypiać spokojnie wierząc że wypłukuje wszystkie brudne myśli<br />

dać się porwać z jej nurtem zerwać tamy ciała<br />

wpaść w głęboką ziemię jak w koryto rzeki<br />

z tomiku Przyrząd do uzdatniania wody (2015)<br />

miłość<br />

ktoś rozbił<br />

nade mną<br />

dzban pełen ognia<br />

z tomiku Napić się pierwszej wody (1989)<br />

***<br />

w pociągu wszyscy przechodzący mężczyźni<br />

patrzą na dziewczynę obok mnie<br />

jestem obrażona na samą siebie<br />

że pozwalałam na wszystko czasowi<br />

może pomogłoby gdybyśmy zmieniły się miejscami?<br />

z tomiku Pali się mój próg (1997)<br />

***<br />

obudziłam się w nocy<br />

natychmiast zjadłam kromkę z sardynkami<br />

tak zajętemu organizmowi<br />

nie przyjdzie na myśl by umrzeć<br />

z tomiku Pali się mój próg (1997)<br />

***<br />

w popielec piłeś tylko<br />

czarną kawę jak czarną rozpacz<br />

po tych co umarli<br />

po długim i ciężkim cierpieniu<br />

teraz ciężkie powieki zamknęły się<br />

nad twoją kawą wystygłą<br />

przed zaparzeniem<br />

nie wskrzeszę filiżanki<br />

i warg najpiękniejszych<br />

z „Pieśni nad pieśniami”<br />

nawołujących – nie uciekaj<br />

pij mi z ręki nieśmiertelnie gładkiej –<br />

stukają kopytka smukłej łani<br />

po kamienistej ścieżce<br />

zostawionej na ziemi żeby trafić<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

73


74<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


AURÈLE<br />

RICARD<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

75


76<br />

76<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Au<br />

rè<br />

le<br />

Ri<br />

ca<br />

rd<br />

Aurèle Ricard to francuski artysta plastyk postindustrialny,<br />

który o sobie mówi: amator, znany jako Aurèle<br />

LostDog, urodził się w Paryżu 24 października 1963 roku.<br />

Imponująca jest jego droga artystyczna, ilość wystaw,<br />

projektów, instalacji, których był autorem lub współautorem<br />

w ciągu dwudziestu pięciu lat (ponad 120<br />

wystaw indywidualnych i zbiorowych).<br />

Żyje i pracuje pomiędzy Francją, Dalekim Wschodem,<br />

zafascynowany jest również Ameryką Północną. Jest znany<br />

ze swojej kreatywnej, charakterystycznej rzeźby Lost<br />

Dog – gigantycznych rzeźbionych bulterierów, które odzwierciedlają<br />

utratę ludzkości, w tym kryzysy związane<br />

z: wojnami, plagami, nierównością, wyzyskiem, religią<br />

i środowiskiem. Rozmiary rzeźby stale się powiększają.<br />

W 2006 roku jego gigantyczny bulterier Giant Lost<br />

Dog został zaprezentowany w Grand Palais w Paryżu<br />

we Francji, a ogromny The Lost Dog CO2 stwo rzo ny<br />

z samoregenerujących się, oddychających, oczyszczających<br />

powietrze roślin – był punktem przewodnim World<br />

Expo w 2010 roku w Szanghaju. Artysta planuje zbudować<br />

The Lost Dog Museum, gigantyczne muzeum<br />

sztuki zawierające rzeźbę bulteriera o wysokości 80<br />

metrów, w ramach koncepcji krytyki społeczeństwa<br />

ludzkiego, które ma obsesję na punkcie materialnych<br />

wartości.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

77<br />

77


Spotykamy się oddaleni od siebie tysiące kilometrów – mój bohater Aurèle Ricard – artysta<br />

postindustrialny, aktywista, człowiek orkiestra, w gorącym o tej porze roku Los Angeles, nasza<br />

tłumaczka i równocześnie artystka Ella Klemensowicz w wiosennym Paryżu i ja – w zimowej<br />

i śnieżnej Warszawie. O Aurèle, artyście samouku i jego artystycznej drodze oraz osiągnięciach<br />

można znaleźć imponującą ilość publikacji na całym świecie, nie tylko w rodzimej Francji, ale<br />

wszystkie, nawet w odległych krajach, publikowane były w języku angielskim lub francuskim. Tym<br />

bardziej jestem szczęśliwa, że materiał, który ukazuje się właśnie w czerwcowym wydaniu „ Post<br />

Scriptum” jest pierwszym i unikalnym – w języku polskim. Kilka dni temu artysta otworzył<br />

w Mieście Aniołów swoją kolejną, indywidualną wystawę „Lost in Los Angeles” w jednej z nowych,<br />

lecz zauważonych galerii sztuki współczesnej – Athenessa La Gallery, której fundatorem i kustoszem<br />

jest Vanessa Virag. (www.athenessagalery.com, www.vanessavirag.com)<br />

Internet wprawdzie pozbawia rozmowę intymności osobistego spotkania, ale przynajmniej<br />

zachowuje realia rzeczywistego czasu.<br />

Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

LOST DOG<br />

pies w kolorze nadziei<br />

Przede mną, na ekranie komputera facet<br />

o zmierzwionych włosach, otwartym uśmiechu,<br />

charakterystycznym, namiętnym, francuskim „r”<br />

i twarzy intelektualisty. Widać, że w Mieście Aniołów<br />

jest gorąco, nad jego głową kręci się wentylator,<br />

a Aurèle z wytatuowanym i opalonym torsem wygląda<br />

tak, jakby przed chwilą wyskoczył z basenu. W takich<br />

okolicznościach atmosfera od razu staje się mniej<br />

formalna. Gestykuluje – na jego dłoniach widzę<br />

staranny manicure i dobrane kolory lakieru<br />

do paznokci. „Niebieski bardziej niż niebieski”<br />

i ulubiony żółty.<br />

Mówią o Tobie artysta postindustrialny,<br />

Ty określasz się samoukiem? Kim jest Aurèle?<br />

Stanowczo jestem artystą amatorem, samoukiem,<br />

jednak sztuka i jej środki wyrazu wciągnęły mnie<br />

na dobre ponad ćwierćwiecze temu. Do tego,<br />

że określają mnie w mediach, publikacjach – artystą<br />

postindustrialnym przyzwyczaiłem się i rzeczywiście<br />

obiektywnie z takim nurtem sztuki się utożsamiam.<br />

Pierwsza moja praca, określona jako projekt po<br />

okresie industrializmu, powstała w 1987 roku i była<br />

prezentowana w Paryżu. Doczekała się bardzo prostej<br />

nazwy: Pierwsze postindustrialne dzieło sztuki.<br />

78<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Twoja droga jako artysty jest zadziwiająca. Imponująca<br />

ilość wystaw ze szczególnym społecznym przesłaniem,<br />

międzynarodowe projekty, prace realizowane na<br />

Dalekim Wschodzie, m. in. w Szanghaju, Japonii,<br />

Indiach, Stanach Zjednoczonych, Europie, nagrody.<br />

W 2016 roku zostałeś uhonorowany przez Ministerstwo<br />

Kultury Francji Orderem Sztuki i Literatury.<br />

Które z Twoich osiągnięć było dla Ciebie najważniejsze?<br />

Stanowczo udział z projektem The Lost Dog CO2 na<br />

World Expo 2010 w Szanghaju. Temat wystawy „Lepsze<br />

miasto, lepsze życie” zainspirował mnie zmierzeniem<br />

się z tematem zrównoważonego rozwoju i „nowych”<br />

technologii środowiskowych w obszarach miejskich.<br />

Efektem mojego pomysłu i pracy było stworzenie, wraz<br />

z chińskimi inżynierami, gigantycznej rośliny- rzeźby:<br />

psa pokrytego instalacjami filtrującymi powietrze<br />

z wykorzystaniem samoregenerujących się roślin<br />

(więcej o projekcie: https://www.youtube.com/<br />

watch?v=BFQCzVdYDO4 – film w języku francuskim<br />

z angielskimi napisami, przyp. red). Nagroda dla<br />

rzeźbiarza roku była dla mnie nobilitująca, jednak<br />

paradoksalnie pomysł ten, w którym inspirowałem się<br />

rzeźbą Puppy Jeffa Koonsa (1992), obrócił się przeciwko<br />

mnie, bo w kuluarach spekulowano o plagiacie. Moja<br />

rzeźba-roślina była zupełnie inna i miała ekologiczne<br />

przesłanie dla ludzkości, możliwość odradzania się,


dawania życia. Owszem – była psem. Jeff przede<br />

wszystkim jest artystą uprawiającym kicz, docenianym<br />

często przez nowobogackich miliarderów. Rzeźba,<br />

którą stworzył pokryta jest kolorowymi kwiatami, jeśli<br />

jakikolwiek z nich ginie, zostaje natychmiast zastąpiony<br />

nowym. Nie ma w niej nic z idei ratunku dla planety, czy<br />

jej samoodradzania. Do dzisiaj jest w ekspozycji<br />

na wolnym powietrzu w Muzeum Guggenheima<br />

w Bilbao i chociaż ma strzec sztuki współczesnej,<br />

bo tak jest rozumiane jej przesłanie, to jednak sporo<br />

kwiatów umarło…<br />

Jesteś aktywistą – czy to sztuka wyzwoliła taką<br />

potrzebę, czy byłeś nim od zawsze?<br />

Byłem aktywistą od najmłodszych lat. Sztuka pojawiła się<br />

później. Potem wszystko biegło równolegle i nieodłącznie.<br />

Dlaczego Lost Dog? I dlaczego to jest bulterier?<br />

Pewnego dnia, wiele lat temu natknąłem się na<br />

powieszony na słupie latarni plakat – ogłoszenie<br />

o poszukiwaniu zaginionego psa imieniem Bob.<br />

Właściciel oferował 100 dolarów uczciwemu znalazcy<br />

psa, który przyprowadzi go z powrotem do domu.<br />

Naiwny rysunek bulteriera ujęty w słowa: „100 $ za<br />

zaprzyjaźnionego Boba – poszukiwanego bulteriera”.<br />

Wtedy pomyślałem o człowieku – bezdomnym,<br />

bezimiennym, zagubionym, niewartym niczyjej troski,<br />

niemającym żadnej wartości. Złamanego dolara, a nawet<br />

centa. Tak zaczęła się historia. Mój pies to alegoria<br />

zagubionego, samotnego człowieka, a równocześnie<br />

utraconego człowieczeństwa.<br />

Dajesz jednak swojemu zagubionemu psu-człowiekowi<br />

odnaleźć się, w różnych odległych miejscach na świecie,<br />

pokazujesz nam drogę do niego?<br />

Tak. My jako cywilizacja pogubiliśmy ludzkie cechy,<br />

zwróciliśmy się do konsumpcjonizmu. Nadzieja,<br />

że potrafimy odnaleźć w nas człowieka pozwala nam<br />

przetrwać, szukać celu, zmian na lepsze. Więc pozwalam<br />

mojemu zagubionemu psu zostać odnalezionym<br />

w różnych miejscach świata. Zawsze z jakimś aktualnym,<br />

cywilizacyjnym przesłaniem. Lost Dog sprawia, że ludzie<br />

się uśmiechają, ale z niepokojem zastanawiają się nad<br />

obecną sytuacją na świecie. Wiara w niematerialne<br />

powinna dawać siłę.<br />

Powiedziałeś: In Dog we trust…<br />

Ku ironii – słowa, a tym samym motto USA: „In God We<br />

Trust” widnieją na wszystkich aktualnych banknotach<br />

dolarowych. W 1957 roku pojawiły się po raz pierwszy<br />

na jednodolarówce 1 (śmiech).<br />

1 „In God we trust ” to oficjalne motto Stanów Zjednoczonych<br />

Ameryki i stanu Floryda. Zostało ono przyjęte przez<br />

Kongres Stanów Zjednoczonych w 1956 r.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

79


Skąd żółty kolor?<br />

Byłem zafascynowany tym, że Yves Klein, jeden<br />

z awangardowych francuskich artystów przyjął<br />

ultramarynowy błękit jako kolor doskonały i uzyskał na<br />

niego patent. Od końca lat 50. stosował już praktycznie<br />

tylko wynaleziony przez siebie błękit. Ten niebieski<br />

bardziej niż niebieski Klein nazwał „IKB” (International<br />

Klein Blue). Byłem pewien, że nadzieja jest kolorem<br />

żółtym. I tak się potoczyło.<br />

Wynaleziona przez Ciebie chromowana żółcień uzyskała<br />

patent w 1989 roku i została zarejestrowana przez<br />

Narodowy Instytut Własności Przemysłowej (INPI) jako<br />

Międzynarodowy Żółty Aurèle” (IAY).<br />

Mam nadzieję, że zrobiłem piękną rzecz dla przyszłych<br />

pokoleń. Kolor nadziei TM .<br />

(śmiech)<br />

Nadzieja jest ludzka?<br />

Jest w nas.<br />

Znałeś Andy’ego Warhola. Czy on miał wpływ na Twój<br />

artystyczny rozwój? Chciałeś zrealizować z nim wspólny<br />

projekt?<br />

Andy’ego Warhola poznałem w latach osiemdziesiątych.<br />

Miałem entuzjastyczną wizję wspólnej artystycznej<br />

pracy nad wizerunkiem psa. Miała to być seria sitodruku.<br />

Niestety finalizację rozpoczętego projektu uniemożliwiła<br />

śmierć Andy’ego... 2 Jednak z całą pewnością mogę<br />

stwierdzić, że ten artysta miał wpływ na moją artystyczną<br />

drogę i przesłanie dla ludzkości.<br />

W hołdzie Andy’ emu Warholowi, w 1991 roku<br />

oświetliłeś obelisk Concorde na żółto. Z tego spektaklu<br />

powstał film Żółty obelisk. Teraz zapytam Cię o Grand<br />

Palais?<br />

Aaaah… Giant Lost Dog. To był monumentalny pies<br />

pokryty płatkami złota i równocześnie wirtualny projekt<br />

„Lost Dog Connection”. Jest to ponadto zbiór filmów<br />

odpowiadających na proste, ważne pytanie: „A ty co<br />

straciłeś?”.<br />

Katastrofa nuklearna w Fukushimie i jej następstwa –<br />

jakie miała dla ciebie znaczenie?<br />

W latach dziewięćdziesiątych byłem związany z Japonią.<br />

Katastrofa w Fukushimie to jedna z przerażających<br />

katastrof naszej cywilizacji. Zgubiliśmy po raz kolejny coś<br />

jako ludzkość. Zaangażowałem się w serial Singing in<br />

the rain poświęcony kwaśnym deszczom w Fukushimie.<br />

Moje Lost Dogs płakały prawdziwie błyszczącymi łzami.<br />

Miałem świadomość, że to my jako cywilizacja musimy<br />

się nad swoją przyszłością zastanowić. Płacz jest tylko<br />

symbolem. Potem były jeszcze wystawy: „Lost Dog No<br />

more Fukushima” i „Fukushima mon Amour” w 2014 i<br />

2015 roku, obie w Paryżu.<br />

Wracając do dzisiaj. Kilka dni temu miałeś wernisaż<br />

wystawy w Mieście Aniołów: „Lost in Los Angeles”.<br />

Czy pies się odnalazł?<br />

Cel: mobilizacja ludzi, aby odnaleźli siebie!!!<br />

2 Po śmierci Warhola Aurèle Ricard wystawił w Paryżu plakat „zaginionego psa”<br />

zbudowanego ze stopionej smoły i kawałków metalu odzyskanych i poddanych<br />

renowacji. Jest to hołd dla pioniera pop-artu, „pies zagubiony w smole” został<br />

opisany jako „pierwsze postindustrialne dzieło sztuki”.<br />

80<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Ludzie<br />

uśmiechają<br />

się<br />

na widok<br />

mojego<br />

Zagubionego<br />

Psa,<br />

on<br />

odpłaca<br />

się<br />

tym<br />

samym.<br />

Jakie są Twoje plany?<br />

Na chwilę zostanę w Stanach Zjednoczonych, dobrze się<br />

tutaj czuję. Mam w planach kolejne wystawy, między<br />

innymi na Dalekim Wschodzie. Świat boryka się z nowymi<br />

problemami, mój bulterier musi być czujny.<br />

Prywatnie: jesteś psem czy kotem?<br />

Psem naturalnie.<br />

Czytając o rasie: nie jest to łagodny piesek. Czy<br />

bulterier może ugryźć?<br />

Każdy pies oddaje dobro ludziom, którzy traktują<br />

go dobrze. Ludzie uśmiechają się na widok mojego<br />

Zagubionego Psa, on odpłaca się tym samym. Można<br />

spokojnie zostawić dziecko pod jego opieką, to prawdziwy<br />

Nanny Dog, ale nie chciałbym być w skórze tego,<br />

który chciałby zrobić krzywdę dziecku.<br />

W jednym z internetowych serwisów o sztuce, NoHo<br />

Arts District, pojawia się recenzja wystawy „Lost in<br />

Los Angeles”: „Bulteriery Aurèle przedstawiają obecny<br />

stan ludzkości: wędrowne, urocze, ale jednocześnie<br />

niebezpieczne”.<br />

Czyl twój Lost Dog potrafi pokazać zęby?<br />

Już pokazał.<br />

Dziękuję za rozmowę Aurèle [KBS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

81


GDY KWITNĄ CZEREŚNIE<br />

Coraz więcej nóg. Słońce świeci między nimi.<br />

Coraz wyżej i wyżej... Aż po brzeg koronek.<br />

Aż do spocenia pni wiekowych drzew czereśni.<br />

Aż po korek flaszki złotego rumu z miodem.<br />

Cmentarna ławka. Stary pijaczek<br />

Wspomina kumpli. Kos dźga dżdżownicę,<br />

Wiewiórka drapie lastrikowy krzyż,<br />

Pszczoła zapyla więdnące kwiaty.<br />

Tutaj najlepiej czuje się powrót<br />

Życia. Jeszcze kruchego, bladego...<br />

Z kilkoma kreskami termometru,<br />

Z kłuciem w płucach, ze sroczym skrzeczeniem.<br />

A tam, w mieście, wyprzedaż zajączków, kurczaczków,<br />

Baba na dworcu handluje pęczkami kotków.<br />

Trotuary puchną od żonkili, wron, psich srak.<br />

Odkryte kabriolety wonieją Paryżem.<br />

W opróżnionej flaszce wylądował<br />

Skradziony krokus. Świeżo sprzątnięty<br />

Nagrobek Janka wygląda godnie.<br />

Pijak odchodzi. Jutro tu wróci.<br />

PRZEDJUTRZE<br />

Późny poranek. Szare jezioro.<br />

Tępy dźwięk strzału. Lód pękł pod łyżwą.<br />

Suchy szuwar szemrze. Szron strzepuje.<br />

Kręcę piruet onomatopeją.<br />

Jutro już tu nie zatańczę. Jutro<br />

Południowy wiatr wypełni żagiel.<br />

Pomkniemy białą łodzią donikąd,<br />

Obsypani pierwszym kwieciem wiosny.<br />

Ugotujemy młodą pokrzywę.<br />

Z jajkiem - jak szpinak. Z młodym ziemniakiem.<br />

Bocian znowu da kotce duży brzuch.<br />

Głośniki odgrzeją album Jarre’a.<br />

Wzujesz lżejszy but. Zakaszlesz wierzbą.<br />

Odmaluję zmęczoną sypialnię.<br />

Ale to jutro. Dziś rękawiczką<br />

Wydrapię w śniegu serce. Niech grzeje.<br />

Alex Sławiński<br />

Alex Sławiński<br />

82<br />

Ü<br />

rozdarłeś mnie na papier na kredę i kamień<br />

otwartą dłonią która spadła z lustra wprost<br />

w moje oczy w kilka chwil od niczego<br />

może mój akord był fałszem być może<br />

zgubiłam ścieżkę i cień może przerosły mnie<br />

gamy pasaże pełne usterek być może zabolała<br />

myśl o kobietach które mogłyby zostać<br />

moją biologiczną żoną a szły przeklinając<br />

historię silną jak biodra<br />

być może twoja mama gdzie była wtedy<br />

w pobliżu kiedy kopałeś to zwierzę<br />

dobrze ułożone<br />

w znak zapytania w liść rododendronu<br />

w paprotkę i umlaut<br />

Iza Smolarek<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

PAST<br />

nie chcę urazić twojej dumy lekkiej jak pergamin<br />

porozkładanej między modną zastawą nie ma<br />

dostępu powietrze nie chowa się tu dań<br />

w czystych papilotach na straży<br />

od wczoraj siedzę na środku stołu<br />

z okiem w kieszeni staram się nie płakać<br />

nie ma się o co oprzeć to prawda<br />

żyrafy te panie śpią na jedno oko gibbony<br />

zajmują nam dwie trzecie rozmowy<br />

i tylko wyolbrzymiamy środek<br />

podczas gdy skóra rozkwita boli płynie<br />

kiedy dotyka się czasu przeszłego<br />

żywych byłych byłych<br />

Iza Smolarek


MOŻE TAK BYĆ (?)<br />

już od pewnego czasu nie interesuje mnie<br />

co w polityce<br />

i tv gdzie mecz jest sprzedany<br />

a benefis przypomina tort<br />

wyskakuje naga hostessa ze złotą szarfą<br />

obchodzę coraz mniej świąt nieruchomych<br />

ruchome ustanawiam sama<br />

piję wytrawne czerwone zachody słońca<br />

gorzkawy likier<br />

gwiazdy łaskoczą w podniebienie<br />

czasem z przyjaciółką z Warszawy<br />

pijemy wino<br />

opowiada historię o Różewiczu<br />

był jak skowronek jego nuta trafia do nieprzerobionych<br />

na masę papierową towarową towarzyską<br />

tacy ludzie boją się ściśniętego gardła<br />

a dla Różewicza literatura<br />

nie była zabawą z rzężącym jamnikiem<br />

który chowa się pod szafę<br />

nie zamykał nie kneblował wierszy<br />

nie perfumował głosu<br />

takich historii nie słyszałam wiele<br />

takich nut<br />

nie powtórzą ci co myślą że są poetami<br />

starają się usilnie<br />

czasem wydają oszczędności i tomik<br />

własnym sumptem w drukarni od reklam<br />

z nośnym tytułem i okładką<br />

też nieznośną<br />

moja przyjaciółka nie musi się starać<br />

kiedy unosi kieliszek<br />

– smakuje zachód słońca<br />

w pokoju pachnie Toskanią<br />

i wiatrem znad Valle del Maipo<br />

może tak być<br />

że wino nabiera jedwabistej tekstury<br />

dzięki rzece Maipo<br />

której źródło znajduje się w Andach<br />

na zboczach wulkanu Maipo<br />

może tak być<br />

że gleba pełna mułu i gliny<br />

nadaje bardziej owocowy smak<br />

naszym rozmowom o poezji<br />

może tak być<br />

że moja przyjaciółka<br />

jest zdolna czuć więcej<br />

i mówić co myśli<br />

bo przeszła w życiu niejedną grań<br />

i nie były one z tektury<br />

ale milczenie o tym uznałabym za bardziej wymowne<br />

może tak być<br />

że Różewicz też by o tym milczał<br />

WIERSZE<br />

NADESŁANE<br />

Małgorzata Anna Bobak Końcowa<br />

83<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

83


Misterium współodczuwania.<br />

Mark Rothko<br />

Renata Szpunar Kubczyk<br />

Gdy zbyt długo patrzysz w czeluść, czeluść zaczyna patrzeć na ciebie.<br />

Friedrich Nietzsche<br />

Niemożność porozumienia się z drugim człowiekiem jest jedną z największych męk życia na ziemi.<br />

Maria Dąbrowska<br />

Zanim Mark Rothko<br />

wykrystalizował swój bardzo<br />

osobisty i niepowtarzalny<br />

język wyrażania myśli i emocji<br />

poprzez obraz wizualny – długi czas<br />

rozmyślał, studiował dzieła greckich<br />

starożytnych klasyków i Narodziny<br />

tragedii Friedricha Nietzschego.<br />

Czy to stamtąd, od starożytnych<br />

Greków zaczerpnął swoją ideę<br />

tworzenia obrazów przepełnionych<br />

energią misteryjnego cyklu<br />

dionizyjskiej tragedii ludzkiego życia,<br />

podległego nieubłaganemu fatum,<br />

które nie zwiastuje niczego dobrego?<br />

Tymi, których Mark Rothko podziwiał<br />

byli m.in. Rembrandt van Rijn<br />

i William Turner. Obaj zafascynowani<br />

zjawiskiem światła w obrazie. Turner<br />

dodatkowo mocno osadzony<br />

w teoriach greckiego filozofa<br />

przyrody – Empedoklesa. Tego, który<br />

za pramaterię wszechświata - ἀρχή<br />

(arche) - uważał cztery żywioły:<br />

powietrza, wody, ognia i ziemi.<br />

Wydaje się, że spośród wszystkich<br />

żywiołów Mark Rothko pozostawił<br />

w swoich obrazach tylko powietrze<br />

i światło, jako energię życia, która<br />

jest na początku – u źródła. Jego<br />

dzieła to przedstawienie stanu<br />

kiedy świat jeszcze nie powstał,<br />

nie określił się w formie. Być może<br />

jest to stan pierwotnego chaosu –<br />

braku wszelkiej materii. Bezmiernej<br />

pustki, pierwotnej próżni, z której<br />

ostatecznie wyłonił się w pewnym<br />

84<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

momencie porządek świata –<br />

κόσμος (kosmos).<br />

Mark Rothko szukał prostoty<br />

tam, gdzie świat wydawał się<br />

skomplikowany – w samym centrum<br />

rozwijającego się Nowego Jorku.<br />

Swoją osobistą wizję ładu na płótnie<br />

doprowadził do kwintesencji –<br />

żywioły zamienił w ciszę, a formę<br />

sprowadził do minimalnych<br />

podziałów.<br />

Stając naprzeciw jego obrazów,<br />

odczuwamy bezradność umysłu.<br />

Nie ma tu już odniesień do<br />

czegokolwiek, co znane i nazwane.<br />

W momencie gdy owo „jak”<br />

obejmuje emocje artysty<br />

i jest również w stanie<br />

wyrażać subtelniejsze<br />

przeżycia, jego sztuka staje<br />

u początku drogi, na której<br />

niechybnie odnajdzie z<br />

czasem zagubione „co” – to<br />

„co”, które będzie duchowym<br />

pokarmem świtającego<br />

wewnętrznie przebudzenia.<br />

Owo „co” nie będzie już<br />

materialne i przedmiotowe,<br />

jak w epoce pozostawionej za<br />

nami, lecz stanie się treścią<br />

artystyczną, duszą sztuki, bez<br />

której jej ciało („jak”) nigdy<br />

nie będzie mogło żyć pełnym i<br />

zdrowym życiem.<br />

(W. Kandyński)<br />

Dlaczego wokół malarstwa Marka<br />

Rothki narosło tyle kontrowersji –<br />

o tak bardzo rozpiętym kolorycie?<br />

Jedni widzą w nim wręcz mistyka,<br />

a inni – hochsztaplera. Jedni<br />

zarzucają mu przystawanie do<br />

poglądów marksistowskiego<br />

komunizmu, a inni – bratanie<br />

się ze światem amerykańskiego<br />

kapitalizmu, opartym na sprytnym<br />

marketingu. Jedni mitologizują tę<br />

postać, czyniąc z niego ostatniego<br />

wielkiego romantyka w malarstwie,<br />

inni zaś widzą go przez pryzmat<br />

przyprawiających o zawrót głowy<br />

sum, które osiągają na aukcjach dzieł<br />

sztuki jego obrazy.<br />

Gdzie zatem leży w miarę<br />

obiektywna prawda o malarstwie<br />

Marka Rothki? I czy w ogóle w tym<br />

przypadku istnieje?<br />

Co tak naprawdę chciał wyrazić<br />

swoimi obrazami ten, niewątpliwie<br />

jednak, wielki artysta?<br />

Ja, w swoim rozważaniu na<br />

temat tego malarstwa, skupię się<br />

na własnych odczuciach, które<br />

zapamiętałam z bezpośredniego<br />

spotkania z dziełami autora,<br />

ponieważ uważam, że w przypadku<br />

tego rodzaju sztuki – która<br />

bazuje na odwoływaniu się do<br />

subtelnego świata naszych emocji<br />

– indywidualny kontakt z dziełem<br />

artysty odgrywa rolę kluczową.<br />

Szczególnie mocno wryły mi się<br />

w pamięć jego ostatnie obrazy, jedne


z cyklu tych, które zawisły w kaplicy<br />

w Huston. Wszystkie namalowane<br />

w jednym z moich ulubionych<br />

kolorów – szarości Payne’a.<br />

Kilka z nich wisiało obok siebie na<br />

jednej muzealnej ścianie, tworząc<br />

potężną płaszczyznę przytłaczającego<br />

smutku. Coś we mnie zarezonowało<br />

z nimi tak mocno, że musiałam<br />

natychmiast opuścić tę salę. Dopiero<br />

później dowiedziałam się, że Mark<br />

Rothko niedługo po namalowaniu<br />

tych obrazów, po wieloletniej<br />

depresji, popełnił samobójstwo –<br />

wiosną 1970 roku, tydzień przed<br />

moimi narodzinami.<br />

Zawsze mam w głowie<br />

tragiczny sens obrazu. Nie<br />

umiem tego wskazać. Nie ma<br />

tam czaszek ani kości…<br />

(Mark Rothko)<br />

Skąd we mnie taka silna reakcja na<br />

obrazy, które były po prostu potężną<br />

przestrzenią prostokątów płótna,<br />

równo aż po krawędzie zamalowaną<br />

delikatnie laserunkową, głęboką,<br />

ciemną, nieruchomą i przytłaczającą<br />

szarością, bez najdrobniejszego<br />

przebłysku światła?<br />

Czy tak zadziałał na mnie ten brak<br />

poruszenia w obrazie, który był tylko<br />

duszną nieruchomością niedającą<br />

żadnej nadziei?<br />

Widz czuje, że jest uwięziony<br />

w sali. A wszystkie drzwi<br />

i okna są zamurowane. Można<br />

już tylko walić głową w mur…<br />

Bez końca. (M. R.)<br />

Dlaczego obrazy Marka Rothki tak<br />

silnie uderzają w naszą emocjonalną<br />

nieświadomość?<br />

Czy to kwestia ich wielkości, kolorów,<br />

ich wewnętrznego światła lub<br />

mroku, kształtów ich prostych form,<br />

ich niezwykłej wibrującej barwami<br />

powierzchni?<br />

Zapewne to za sprawą wszystkich<br />

tych czynników – stąd taka siła ich<br />

oddziaływania. Dlaczego więc tak się<br />

dzieje tylko u niektórych odbiorców<br />

tych dzieł?<br />

Może dlatego, że obrazy Marka<br />

Rothki działają jak lustro.<br />

Black on Maroon, 1959, olej, akryl i tempera na płótnie; Tate Gallery; foto: Renata Cygan<br />

Wydobywają z nas, poprzez<br />

rezonowanie emocjonalno-<br />

-uczuciowe wywołane kolorem,<br />

te stany, które już w nas są. I tylko,<br />

lub może raczej, aż tyle. Być może<br />

przez te obrazy zaglądamy tak<br />

naprawdę w głąb siebie.<br />

Do swoich ukrytych uczuć.<br />

I jeśli ty widzisz w tych obrazach<br />

medytacyjny spokój – to może<br />

w tobie jest pokój i medytacja.<br />

A jeśli ja widzę smutek lub niepokój –<br />

to jest on mój. Gdyby go we mnie<br />

nie było, to by tak się nie zadziało.<br />

Może więc magia oddziaływania<br />

tych obrazów polega na naszym<br />

indywidualnym rezonansie z tym,<br />

co jest w nas?... Ich wibrujący<br />

kolor jest bodźcem, który działa,<br />

skojarzenia zaś pochodzą z naszego<br />

wnętrza. Może...<br />

W tym momencie muszę sięgnąć<br />

do wiedzy z zakresu dyscypliny<br />

naukowej zwanej neuroestetyką,<br />

na którą składają się badania nad<br />

neurobiologią, psychologią<br />

i fizjologią naszej percepcji<br />

wzrokowej – bo to tutaj, być może,<br />

jest ukryta odpowiedź na pytanie:<br />

dlaczego jedni przed obrazami Rothki<br />

doświadczają przeżyć wręcz<br />

z gatunku mistycznych, a inni<br />

zaledwie estetycznych?<br />

Przypuszczalnie to w zróżnicowanej<br />

indywidualnie anatomii<br />

i biochemii naszych mózgów,<br />

oraz różnej wrażliwości neuronów<br />

na bodźce wzrokowe, np. kolory,<br />

tkwi rozwiązanie tej zagadki.<br />

Stąd jedni widzą większe ich<br />

spektrum, a inni mniejsze.<br />

Posiadamy różnie wykształcone<br />

i rozbudowane obszary mózgu, np.<br />

ciało migdałowate, które decyduje<br />

o naszej empatii. Dlatego nie da<br />

się nakazać sobie widzenia<br />

w zgodzie z opinią drugiego<br />

człowieka, bo to się nigdy nie<br />

pokryje i nie uda. Można wówczas<br />

jedynie przeżywać rodzaj jakiejś<br />

konsternacji, że się czegoś nie widzi,<br />

lub przeciwnie – widzi więcej niż<br />

inni.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

85


Istnieje również gałąź neurobiologii<br />

nazwana neuroteologią, która<br />

bada hipotezę, iż posiadamy<br />

w mózgu tzw. ośrodek boga – obszar<br />

odpowiedzialny za przeżycia religijne,<br />

uniesienia i ekstazy.<br />

Dlatego niektórzy są z samej swojej<br />

natury religijni, a inni ateistyczni,<br />

ponieważ w różny sposób<br />

aktywizujemy obszary związane<br />

z duchowością.<br />

Sztuka wizualna wymyka się<br />

obiektywnemu opisowi, ponieważ<br />

nie można przeczytać czyjegoś<br />

opisu, a potem zobaczyć<br />

i poczuć to samo. Owszem, można<br />

zrobić odwrotnie – najpierw<br />

przeżyć doświadczenie wzrokowe,<br />

a potem je opisać – ale to nigdy nie<br />

pozwoli naprawdę zobaczyć tego<br />

samego, co autor tekstu.<br />

W tym świetle wiedzy należałoby<br />

stwierdzić, że wszyscy mają rację,<br />

bo każdy widzi według własnych<br />

możliwości poznawczych. I nie<br />

możemy wykazać – kto widzi obrazy<br />

Marka Rothki najbardziej podobnie<br />

jak on sam.<br />

zdystansowana od spraw tego<br />

świata.<br />

W moim odczuciu, przy tak<br />

wielkich formatach malowanych<br />

w ten sposób, artysta zanurza<br />

się bezwiednie w tzw.<br />

stan flow – przepływ. Stąd być<br />

może Rothko pisał o swoich<br />

przeżyciach “religijnych” w trakcie<br />

tworzenia... Może określał tak<br />

stany medytacyjne, lub euforyczne,<br />

które towarzyszą artyście w takich<br />

chwilach. Dzisiejsza neurobiologia<br />

bada te zjawiska fizjologii mózgu<br />

z pomocą rezonansu magnetycznego,<br />

odkrywając różnorodność stanów<br />

naszego umysłu w zależności<br />

od przepływających przezeń fal<br />

elektromagnetycznych.<br />

A w jaki sposób te indywidualne<br />

stany udzielają się odbiorcy poprzez<br />

obrazy? Niektórzy dają im się<br />

unieść i ponieść, jakby odbierając je<br />

całymi sobą. W ten sposób głęboko<br />

empatyzują z artystą.<br />

zawarcia doświadczeń z obcowania<br />

z dziełem sztuki w obrębie<br />

słowa, zamyka i zawęża odbiorcy<br />

pole do swobodnego przepływu<br />

informacji pozaintelektualnych,<br />

emocjonalnych. Trzeba rozumieć<br />

bowiem, że emocjonalność nie jest<br />

kwestią naszego intelektu – lecz<br />

spontaniczną i instynktowną reakcją<br />

przedrozumową naszego mózgu<br />

i całego naszego ciała na<br />

napływające do niego bodźce –<br />

wizualne, dotykowe, energetyczne,<br />

lub inne. A nasze emocje są<br />

po prostu złożonymi reakcjami<br />

automatycznymi.<br />

Być może słuszne byłoby w takim<br />

razie porównanie działania tych<br />

obrazów do zwizualizowanej muzyki<br />

medytacyjnej, np. koncertu na<br />

misach tybetańskich, gdyż jest to<br />

czysta medytacja kolorem i światłem.<br />

Black on Maroon, 1958, olej, akryl i tempera na płótnie;<br />

Tate Gallery; foto: Renata Cygan<br />

To dlatego, że w tym przypadku<br />

trzeba bazować na swoim własnym<br />

widzeniu, ponieważ nie ma w tych<br />

obrazach nic takiego, co dałoby<br />

się raz na zawsze zdefiniować jako<br />

określoną stałą konkretnego opisu,<br />

niezmienny pewnik, bo nie ma tam<br />

zawartej żadnej narracji.<br />

Nic nie dzieje się w obszarach logosu<br />

naszego umysłu – czyli obszarach<br />

działania logiki i słowa, pewnego<br />

typu matematycznego myślenia.<br />

Przed tymi obrazami ta część<br />

mózgu zapewne jest najmniej<br />

aktywna z uwagi na prostotę<br />

ich kompozycji, brak bodźców<br />

o graficznym oddziaływaniu.<br />

I to pewnie potwierdziłby<br />

rezonans elektromagnetyczny.<br />

Najbardziej niepotrzebne, moim<br />

zdaniem, jest doszukiwanie się<br />

ideologicznych przesłanek<br />

w działaniu tego artysty. To, czy<br />

Rothce bliżej było do kapitalizmu,<br />

czy do komunizmu, nie ma przecież<br />

żadnego wpływu na działanie<br />

jego obrazów. Ta sztuka jest<br />

86<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Ludzie, którzy szlochają<br />

przed moimi obrazami,<br />

doświadczają tego samego<br />

religijnego przeżycia co ja,<br />

kiedy je maluję. (M. R.)<br />

W świetle aktualnej wiedzy<br />

z dziedziny neuroestetyki<br />

można wysnuć wniosek,<br />

że teoretyzowanie na temat sztuki<br />

wizualnej – która bazuje głównie na<br />

przekazie emocjonalnym –<br />

jest bezcelowe, ponieważ próba<br />

Jednak żeby wejść w tak głęboki stan<br />

wewnętrznej koncentracji, oglądając<br />

je, muszą być spełnione konieczne<br />

warunki zarówno zewnętrzne, jak<br />

i wewnętrzne samego odbiorcy. Nie<br />

mamy żadnych szans na ten rodzaj<br />

przeżycia, widząc je na zatłoczonej<br />

wystawie.<br />

Oglądający musi się tym obrazom<br />

poddać, stracić nad sobą kontrolę.<br />

Być im całkowicie uległym. To jakby<br />

położyć się swobodnie na falującej<br />

powierzchni morza...


Czy zatem Mark Rothko<br />

słusznie klasyfikowany jest do<br />

twórców amerykańskiego nurtu<br />

ekspresjonizmu abstrakcyjnego?<br />

Tak, ponieważ w jednej z jego gałęzi<br />

- color field painting (malarstwie<br />

barwnych płaszczyzn) elementem,<br />

który z założenia ma najmocniej<br />

oddziaływać na emocje odbiorcy,<br />

jest właśnie kolor – w kontrolowany<br />

sposób rozciągnięty na dużych<br />

przestrzeniach płótna – inaczej<br />

niż w action-painting (malarstwie<br />

gestu), które wynikało<br />

z instynktownego i spontanicznego<br />

działania twórcy, w głównej mierze<br />

bazującego na podświadomości.<br />

To nie samo niepodleganie<br />

procesu twórczego kontroli umysłu<br />

definiuje przynależność do nurtu<br />

ekspresjonizmu abstrakcyjnego<br />

(expressio łac. wyrażać) – lecz to,<br />

co jest w nim najistotniejsze – siła<br />

oddziaływania obrazu na emocje<br />

odbiorcy – jego celowe mocne<br />

poruszenie. A tego działania płótnom<br />

Marka Rothki w żaden sposób nie<br />

można odmówić. U niego w barwach<br />

toczy się potężny dramat obrazu.<br />

Rothko kolory nazywał aktorami.<br />

To one odgrywały w jego dziełach<br />

ponadczasową grecką tragedię<br />

ludzkiego życia.<br />

W moim pojmowaniu, ekspresja to<br />

wszelki ruch – życie, emocja –<br />

raczej odczuwane tak, jak określił<br />

to Friedrich Nietzsche (będący<br />

wykładowcą filologii klasycznej<br />

na Uniwersytecie w Bazylei)<br />

w swojej pierwszej, debiutanckiej<br />

książce Narodziny tragedii albo Grecy<br />

i pesymizm.<br />

Tę książkę czytał Mark Rothko...<br />

I może to stąd właśnie wywodził<br />

swoje pojmowanie dramatu<br />

w obrazie. Chciał wywołać uczucie<br />

niepokoju w odbiorcy, bo podobnie<br />

jak Nietzsche był zwolennikiem takiej<br />

postawy wobec świata. Chodziło<br />

mu o przebudzenie uśpionej uwagi<br />

oglądających do aktywnego poznania<br />

swojej ludzkiej kondycji,<br />

o wyrwanie ich ze strefy komfortu,<br />

o świadomość własnej egzystencji.<br />

O bycie głębokie.<br />

W tym przypadku abstrakcyjny<br />

ekspresjonizm Marka Rothki –<br />

to nietzscheańska dionizyjskość,<br />

misterium przejścia, wtajemniczenia,<br />

inicjacji w cykl życia i śmierci,<br />

zamknięte w apollińską formę<br />

doskonałej sztuki. Uciszony<br />

i poskromiony przez człowieczy<br />

talent nieokiełznany żywioł, który<br />

jest pramaterią i samą istotą życia,<br />

pierwotną nieokreślonością<br />

i chaosem samego początku.<br />

Stanem szalonego upojenia<br />

i ekstazy, który niekiedy umożliwia<br />

człowiekowi inne, głębsze<br />

doświadczenie i zrozumienie<br />

rzeczywistości, niż stworzony<br />

przez niego samego apolliński pozór<br />

uporządkowania i panowania nad<br />

materią tego świata.<br />

W misteryjnych rytuałach antycznej<br />

Grecji – odbywanych na cześć<br />

Dionizosa, boga dzikiej natury oraz<br />

wiecznego cyklu odradzania się<br />

życia ze śmierci – pokazywane były<br />

przeciwstawne sobie, lecz zwarte<br />

w jednym uścisku pierwotne siły<br />

wszechświata, jednoczesne popędy<br />

ku konstrukcji i destrukcji.<br />

W obrazach Marka Rothki zawiera<br />

się więc, według mnie, pewna<br />

sprzeczność. I to być może właśnie<br />

ona tworzy to, co w sztuce tak<br />

cenne i zawsze niezwykłe – napięcie<br />

pomiędzy przekazem a formą.<br />

Głębokie i silne jak przepaść<br />

pomiędzy Erosem a Tanathosem.<br />

Ponieważ ten malarz osiąga<br />

w obrazach stan idealnej harmonii<br />

form i kolorów – nietzscheańską<br />

apollińskość: umiar, rozsądek,<br />

porządek, opanowanie płótna<br />

ludzkim intelektem – a mówi do nas<br />

przecież o sprawach przeciwnych –<br />

o tym nieuchronnym<br />

i dramatycznym elemencie<br />

nieopanowanej dionizyjskości,<br />

którym jest nieubłagane zmierzanie<br />

wszystkiego, co żyje, ku śmierci.<br />

By obraz posiadał siłę ekspresji, czyli<br />

wyrazu, nie trzeba aż dramatycznego<br />

formalnie przekazu, drapieżności<br />

i brutalizmu kolorów i kształtów.<br />

By oddać dramat gwałtu i wojny<br />

nie potrzeba aż krzyku. Dramat<br />

ciszy, milczenia i pustki bywa<br />

także czeluścią. Cisza też ma swoją<br />

ogromną ekspresję. Ona także<br />

bywa przemocą. Choć pozornie jest<br />

brakiem wszelkiego gwałtu.<br />

Markowi Rothko chodziło nie tyle<br />

o analityczne kontemplowanie<br />

jego obrazów, ale raczej o głębokie<br />

ich przeżywanie całą pełnią swego<br />

człowieczeństwa.<br />

Przed jego pozornie harmonijnymi,<br />

wręcz medytacyjnymi płótnami,<br />

ludzie niekiedy doznają silnych<br />

i gwałtownych emocji, takich jak<br />

głęboki smutek, niepokój i rozpacz.<br />

Niektórzy wręcz szlochają. Jakby<br />

ten malarz, poprzez swoje dzieło,<br />

potrząsał widzem i przywracał nas<br />

samym sobie.<br />

Ludzka reakcja jest jedyną<br />

rzeczą, która może dać<br />

satysfakcję artyście. (M. R.)<br />

I właśnie to odczuwanie,<br />

a szczególnie współodczuwanie,<br />

czyni nas ludźmi. Im silniej i głębiej<br />

czujemy, tym bardziej stajemy się<br />

człowiekiem.<br />

Mark Rothko skupiał się na<br />

przekazywaniu tych najmocniejszych<br />

emocji – ekstazy, cierpienia,<br />

pożądania i lęku. Tym samym<br />

swoimi dziełami wciąga nas w głąb<br />

przeżywania, w głąb czucia.<br />

Rozwija w nas głębię istnienia.<br />

Chcę pokazywać tylko<br />

podstawowe ludzkie emocje:<br />

cierpienie, ekstazę, ból…<br />

Fakt, że ludzie załamują się i<br />

płaczą. kiedy stają przed moim<br />

obrazem świadczy, że umiem<br />

te emocje przekazać. (M. R.)<br />

Te monumentalne obrazy,<br />

skierowane bezpośrednio<br />

do naszych emocji potężnym<br />

krzykiem koloru, lub stłumionym<br />

jego szeptem, wyrażając dramat<br />

egzystencji człowieka, są jak<br />

rozpięcie przestrzeni naszego życia<br />

pomiędzy dwoma kolumnami:<br />

narodzin i śmierci. Rothko twierdził,<br />

że to początek podróży do kresu.<br />

A te potężne płótna – to miejsce,<br />

z którego przyszliśmy, lub w które<br />

odejdziemy.<br />

Aranżował powierzchnię obrazu<br />

poprzez wibrujące płaszczyzny<br />

barw, które zdają się wychodzić<br />

nam naprzeciw i zagarniać nas<br />

w nieskończoną, nieznaną, być może<br />

kosmiczną sferę, lub do innego<br />

wymiaru.<br />

87<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


To ten właśnie sposób – całkowicie<br />

bezpośredniego i silnego<br />

oddziaływania na nasze emocje,<br />

nie poprzez intelektualną analizę,<br />

lecz poprzez zmysł wzroku i głębokie<br />

wzruszenie, bezpośrednie dotknięcie<br />

naszych uczuć, odczuwane ponad<br />

wszelką spekulacją umysłu – to jest<br />

ten najważniejszy, według mnie,<br />

powód do zaklasyfikowania tego<br />

twórcy do nurtu ekspresjonizmu<br />

abstrakcyjnego.<br />

Ducha prowadzącego do krainy<br />

jutra można należycie ocenić<br />

tylko przez uczucie (do czego<br />

niezbędny jest talent artysty).<br />

Teoria jest latarnią oświetlającą<br />

skrystalizowane formy dnia<br />

wczorajszego, wczorajsze<br />

perspektywy. […]<br />

Sztuka nigdy nie postępuje za<br />

teorią, ani nie wyprzedza praktyki,<br />

tylko odwrotnie. Szczególnie<br />

zaś na początku wszystko jest<br />

kwestią wyczucia. Tylko opierając<br />

się o wrażliwość, zwłaszcza<br />

na początku drogi, można<br />

dojść do prawdy artystycznej.<br />

Ogólna konstrukcja dzieła może<br />

powstać na przesłankach czysto<br />

teoretycznych, ale zysk, będący<br />

fundamentem prawdziwej inspiracji<br />

twórczej (i jakby jej istotą), nie<br />

mógłby nigdy być osiągnięty lub<br />

wypracowany, gdyby nie został<br />

tchnięty w dzieło przez unoszące<br />

nas uczucie. Ponieważ sztuka<br />

działa na uczucia, może tego<br />

dokonać tylko przez uczucia. Przy<br />

najświetniejszych proporcjach,<br />

przy najsubtelniejszym wyważeniu,<br />

z samych mózgowych wyliczeń i<br />

dedukcyjnych deliberacji nigdy nie<br />

wyjdzie nic prawdziwego.<br />

Właściwe proporcje nie wynikają<br />

z obliczeń i nie można znaleźć<br />

gotowych, odpowiednich do tego<br />

odważników. Proporcje i odważniki<br />

są nie na zewnątrz, lecz w artyście;<br />

są tym, co można nazwać wyczuciem<br />

granicy, artystycznym taktem–<br />

cechami artyście wrodzonymi.<br />

Spotęgowane przez zachwyt stają<br />

się genialnym objawieniem. (W. K.)<br />

Czym w takim razie jest kolor?<br />

Z punku widzenia fizyki – wąską<br />

częścią widzialnego widma<br />

promieniowania, emitującego<br />

określone rodzaje energii<br />

88<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

w zależności od długości fali.<br />

Dlatego nieświadomie wpływa<br />

na nasze emocje i uczucia. Kolory<br />

w różny sposób stymulują nasz<br />

mózg i już Egipcjanie i Chińczycy<br />

łączyli ich wpływ z ideą uzdrawiania,<br />

zachęcając do poddawania się ich<br />

wpływom na wywoływanie w sobie<br />

pewnych stanów świadomości, bądź<br />

emocji. Nie jest więc kolor wyłącznie<br />

zjawiskiem optycznym, ale niesie<br />

z sobą także ciężar emocjonalny.<br />

Barwy posiadają przynależne im<br />

znaczenie, oddziałując na nasz mózg.<br />

W ten sposób sztuka bardzo często<br />

prowadzi nas do miejsc, gdzie kończy<br />

się już świat czystej logiki i zaczynają<br />

przestrzenie emocji.<br />

Kolor bezpośrednio<br />

wpływa na duszę. Kolor to<br />

klawiatura, oczy to młotki,<br />

dusza to fortepian z wieloma<br />

strunami. Artysta jest ręką,<br />

która gra, dotykając tego<br />

czy innego klawisza celowo,<br />

aby wprawić struny duszy w<br />

drgania. (W. K.)<br />

Poezję można tworzyć tylko<br />

poprzez układanie kolorów,<br />

tak, jak można przekazywać<br />

słowa pocieszenia poprzez<br />

muzykę. (Vincent van Gogh)<br />

Czym jest ta ludzka reakcja na<br />

wizualny dramat obrazów Marka<br />

Rothki?<br />

Być może jest to całkowicie<br />

spontaniczna i natychmiastowa<br />

emocjonalna odpowiedź płynąca<br />

z głębi naszych ciał, na określenie<br />

której Grecy posiadali jedno słowo–<br />

σπλαγχνίζομαι (splanchnizome) –<br />

poruszenie wnętrzności. Właśnie to<br />

słowo zostało użyte po raz pierwszy<br />

w języku greckim przez św. Łukasza<br />

Ewangelistę w nowotestamentowej<br />

przypowieści o miłosiernym<br />

Samarytaninie…<br />

Pewien zaś Samarytanin, będąc<br />

w podróży, przechodził również obok<br />

niego. Gdy go zobaczył, poruszyły<br />

się w nim wnętrzności: podszedł do<br />

niego i opatrzył mu rany, zalewając<br />

je oliwą i winem; potem wsadził go<br />

na swoje bydlę, zawiózł do gospody i<br />

pielęgnował go. (Łk 10, 30-37)<br />

Grecy wykazali się tutaj niezwykłą<br />

intuicją, którą potwierdza<br />

współczesna nauka, dowodząc, że<br />

nie tylko mózg jest odpowiedzialny<br />

za nasze życie emocjonalne, ale<br />

także właśnie i nasze wnętrzności –<br />

jelita, które są po mózgu najbardziej<br />

unerwioną częścią naszego ciała,<br />

tzw. drugim mózgiem, ponieważ to<br />

one zawiadują produkcją ważnego<br />

neuroprzekaźnika, serotoniny –<br />

i serce, o którym naukowcy dziś już<br />

wiedzą, że reaguje na nasze uczucia,<br />

posiada własną pamięć<br />

i może podejmować własne decyzje,<br />

od mózgu niezależne. Serce wysyła<br />

informacje bezpośrednio do ciała<br />

migdałowatego – części mózgu<br />

odpowiedzialnej za naszą empatię.<br />

Niezwykłe jest to, udowodnione<br />

naukowo, współbrzmienie serca<br />

z naszą uczuciowością. To właśnie<br />

z tego powodu tak głęboko,<br />

często wręcz całym organizmem,<br />

odczuwamy wszelkie wzruszenia<br />

emocjonalne. Może i dlatego także,<br />

nie potrzeba nam analiz umysłem,<br />

by zareagować empatią na ból<br />

bliźniego.<br />

To właśnie σπλαγχνίζομαι powoduje,<br />

że zanim spekulatywny umysł<br />

rozważy opłacalność przedsięwzięcia<br />

przez nas czynów – człowiek<br />

instynktownie broni, lub ratuje<br />

drugiego człowieka. Bo poruszenie<br />

wnętrzności aż boli, przeszywa<br />

jakby na przestrzał, i nie pozwala na<br />

bierność.<br />

I może to właśnie σπλαγχνίζομαι–<br />

instynktowna reakcja głębokiej<br />

empatii całego naszego ciała<br />

na komunikat płynący ze strony<br />

drugiego człowieka – jest największą<br />

szansą bliskiego z nim porozumienia.<br />

Nie tylko poprzez mózg, którego<br />

zdolności poznawcze neurobiologia<br />

mocno wśród nas różnicuje, nie<br />

poprzez logos – lecz poprzez<br />

emanację całego naszego ciała mamy<br />

możliwość doświadczyć bliskości<br />

porozumienia z drugim człowiekiem.


O to właśnie chodziło Markowi<br />

Rothce – o poruszenie naszych<br />

wnętrzności, potrząśnięcie nami<br />

mocno - aż do głębi naszej ludzkiej<br />

istoty, o dotknięcie wprost serca.<br />

O niepokój, spowodowany<br />

dogłębnym współodczuwaniem.<br />

Jest to możliwe poprzez sztukę,<br />

lecz jedynie wtedy, gdy<br />

zaangażujemy w proces poznawczy<br />

całych siebie – poddamy się tym<br />

obrazom w zupełności.<br />

[…] ludzie wrażliwi nie<br />

mogą przebywać w pokoju,<br />

w którym znajdował się<br />

człowiek im nieprzyjazny,<br />

nawet jeżeli zupełnie nie<br />

wiedzieli o jego obecności.<br />

(W. K.)<br />

Obraz żyje dzięki<br />

towarzystwu. Rośnie i ożywa<br />

w oczach wrażliwego<br />

obserwatora. Tak też umiera.<br />

Dlatego ryzykowne<br />

i bezwzględne jest wysyłanie<br />

go w świat. (M. R.)<br />

Faktyczny dramat Marka Rothki<br />

zaczyna się więc w chwili, gdy<br />

jego obrazy opuściły pracownię–<br />

bo okazuje się, że wymykają się<br />

jednoznacznemu odbiorowi. Jakby<br />

w nich samych był już zawarty<br />

ludzki dramat niemożności<br />

pełnego porozumienia z drugim<br />

człowiekiem– dramat braku<br />

współodczuwania. I utopijne<br />

pragnienie tego, co wydaje się<br />

często niemożliwe, a co tak bardzo<br />

stara się przezwyciężyć w nas<br />

Sztuka.<br />

Sztuka przemawia specyficznym<br />

językiem od rzeczy do duszy. Jest<br />

dla duszy chlebem powszednim,<br />

którym możemy karmić się tylko<br />

w tej formie.<br />

Jeżeli sztuka uchyli się od tej misji,<br />

pozostanie po niej niewypełniona<br />

luka, nic jej bowiem nie może<br />

zastąpić. W czasach, gdy ludzie<br />

żyją intensywniej duchowo, także<br />

i ona jest żywotniejsza, a to<br />

dlatego, że ludzki duch i sztuka<br />

powiązane są wzajemnie przez<br />

wielorakie wpływanie na siebie<br />

i uzupełnianie się. Natomiast<br />

w czasach, kiedy dusza jest<br />

lekceważona i otępiana przez<br />

materializm, niewiarę i płynące<br />

stąd zainteresowanie wyłącznie<br />

praktycznymi celami, rzecz ma<br />

się inaczej. […] Więzy łączące<br />

sztukę z człowiekiem zostają<br />

przez to na pół zerwane. Mści się<br />

to natychmiast, ponieważ artysta<br />

i publiczność (dialogujący za<br />

pomocą tego duchowego języka)<br />

przestają rozumieć się; ta ostatnia<br />

odwraca się plecami do malarza,<br />

widząc w nim najwyżej kuglarza<br />

podziwianego za efektowną<br />

zręczność i pomysłowość.<br />

O uzdrowienie sytuacji<br />

powinien starać się przede<br />

wszystkim artysta uznający swe<br />

zobowiązania wobec sztuki, a przez<br />

to i wobec siebie. […]<br />

Artysta musi mieć coś do<br />

powiedzenia, ponieważ jego<br />

głównym zadaniem nie jest<br />

opanowanie formy, ale<br />

dostosowanie jej do treści.(W.K.)<br />

Kiedy byłem młodszym,<br />

sztuka była samotna. Nie<br />

było galerii, kolekcjonerów,<br />

krytyków, ani pieniędzy…<br />

A jednak to były złote<br />

czasy. Bo nie mieliśmy nic<br />

do stracenia, za to wizję do<br />

przekazania.<br />

Dziś nie jest tak samo – to<br />

czas paplaniny, ruchliwości,<br />

konsumpcji… Jaki stan jest<br />

lepszy dla świata – nie będę<br />

dyskutował.<br />

Wiem jednak, że wielu z tych,<br />

których sprowadzono na ten<br />

świat, desperacko poszukuje<br />

oaz ciszy, gdzie mogliby się<br />

zakorzenić i rosnąć. Musimy<br />

wszyscy wierzyć, że je<br />

znajdziemy… (M.R.)<br />

Być może uda ci się kiedyś opuścić<br />

tłum i stanąć zupełnie samotnie<br />

przed obrazem Marka Rothki – zrób<br />

wtedy to, o co prosił ten artysta:<br />

stań bardzo blisko jego obrazu,<br />

by ten wypełnił całe twoje pole<br />

widzenia, otoczył cię sobą wokół…<br />

Byś był w nim.<br />

Wpatruj się w niego długo… Tak<br />

bardzo długo, aż ten, położony<br />

wieloma delikatnymi warstwami,<br />

postrzępiony miękko na<br />

krawędziach kolor, przestanie dla<br />

ciebie być pospolitym tworzywem–<br />

i zacznie falować, unosić się,<br />

wzdymać i wypływać z płótna<br />

substancją wszechświata ku tobie,<br />

i pochłaniać cię w głąb siebie.<br />

Poddaj się temu bezgranicznie ufnie<br />

i pozwól sobie zanurzyć się w niego<br />

głęboko. I daj unieść się tam, gdzie<br />

nawet nie wyobrażasz sobie, że<br />

pójść możesz…<br />

I wówczas, być może, uda ci się<br />

doświadczyć zespolenia z drugim<br />

człowiekiem za sprawą jego dzieła.<br />

Spełnić największe marzenie artysty.<br />

[RSK]<br />

RENATA SZPUNAR KUBCZYK<br />

Black on Maroon, 1958,<br />

olej, akryl i tempera na płótnie;<br />

Tate Gallery; foto: Renata Cygan<br />

Black on Maroon, 1958,<br />

olej, akryl i tempera na płótnie;<br />

Tate Gallery; foto: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

89


AGNIESZKA MASALYTĖ<br />

Agnieszka Masalytė – ur. 10 lutego 1995 w Wilnie. Ukończyła Gimnazjum<br />

im. Adama Mickiewicza w Wilnie. Już od lat szkolnych brała udział w<br />

konkursach recytatorskich, pisała wiersze, uczestniczyła w konkursach<br />

literackich, które dały możliwość pierwszym próbkom literackim ujrzeć<br />

światło dzienne. Debiutowała w 2011 wierszem Nadzieja w „Rocie“ –<br />

dodatku do „Tygodnika Wileńszczyzny“. Ukończyła filologię polską na<br />

Uniwersytecie Wileńskim. Swoją pracę licencjacką poświęciła analizie<br />

zjawiska i twórczości grupy literackiej Wileńszczyzny „Nowa Awangarda<br />

Wileńska”. W 2016 wiersze poetki ukazały się w antologii młodych<br />

poetów Wileńszczyzny W zakolu Wilii. Jej wiersze były publikowane m.in.<br />

w „Zeszytach Ciechanowskich” i kwartalniku „Znad Wilii” i przełożone na<br />

języki: litewski oraz grecki. Od 2018 tłumaczy poezję z języka litewskiego<br />

na polski oraz z polskiego na litewski.<br />

RANDKA Z WILNEM<br />

Tu wąska uliczka, tam dach łaskocze chmury.<br />

Nieudane graffiti, odłamki baroku,<br />

Wilia leniwie płynąca, nie ma dokąd się śpieszyć,<br />

ty też przy niej chętnie zwalniasz kroku.<br />

Siadasz pod starym drzewem i z dala od ludzi.<br />

Nucisz dawną piosenkę sprzed wielu laty.<br />

Pieścisz okiem łakomie wysmukłość gotyku,<br />

gubisz rzeczywistość, zapominasz daty.<br />

Jesteś na randce z Wilnem. Nikogo ci nie trzeba.<br />

Wolisz go bardziej niż zamorskie skrawki nieba.<br />

Kto nie czyta poezji, nie naraża się na niebezpieczeństwo.<br />

Nie uzależnia się od przeczytanych strof,<br />

nie zapamiętuje rymów,<br />

nie wierzy, że poezja to most łączący ludzi,<br />

którzy mają do powiedzenia tak dużo<br />

i w tak krótki sposób.<br />

Kto nie czyta poezji, nie boi się spojrzeć w oczy<br />

dniu jutrzejszemu,<br />

nie tonie w otchłaniach białych niezapełnionych pól,<br />

nie rani go czasem ostra czcionka zbyt miękkich słów,<br />

które zostają w pamięci<br />

tak długo.<br />

KTO NIE CZYTA POEZJI<br />

90<br />

90<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Foto: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

91<br />

91


ŻÓŁTY<br />

To n o rma l n e, że d zi eci<br />

i młodzież uczestniczą<br />

w konkursach literackich.<br />

Zd o by wa j ą n agro d y.<br />

Są dumą szkoły.<br />

Dlatego być może nie było<br />

nic szczególnego w tym,<br />

że Ola Wilk, uczennica<br />

warszawskiego gimnazjum,<br />

zdobyła nagrodę za<br />

wi ersz „ In ny ta n cerz ”.<br />

Ale ona wie, że od tego się<br />

wszystko zaczęło. I dlatego<br />

za szczególne wydarzenie<br />

uznać to wypada.<br />

Wczoraj Ola skończyła 19 lat,<br />

za dwa dni zdaje maturę.<br />

Ale chce się spotkać, książki niech<br />

odpoczną. Ona też. Przyjedzie.<br />

Czekam z kawą. Na pierwszy ogień<br />

idzie Inny tancerz. Pytam o tekst.<br />

Ola zaczyna recytować.<br />

„on tańczy ze mną<br />

ale nikt nie wierzy<br />

że zna kroki<br />

prowadzi mnie za rękę<br />

ale nikt nie wierzy<br />

że mnie nie zgubi<br />

ma ruchy inne<br />

niż wszyscy mają<br />

intrygujące<br />

zwinnie przechodzi<br />

z jednej do drugiej pozycji<br />

wszyscy patrzą na niego<br />

ale nie z podziwem<br />

czy nie widzą jak<br />

dobrze tańczy…”<br />

świat Oli<br />

Konkurs na wiersz ogłoszony<br />

został przez Stowarzyszenie Rodzin<br />

i Opiekunów Osób z Zespołem<br />

Downa „Bardziej kochani”.<br />

13-letnia Ola zmierzyła się<br />

z tym wyzwaniem. Z sukcesem.<br />

Sprawdziła się w niełatwym<br />

temacie. Przez kolejne 6 lat, jakie<br />

od tego czasu upłynęły, sprawdzała<br />

się, pokonywała bariery, a nawet<br />

przeciwstawiła się naturze…<br />

No właśnie. Natura. Stworzyła ją<br />

jako osobę praworęczną. Ale Ola<br />

lubi burzyć bariery. Kupiła książeczki<br />

ze szlaczkami. Nie dała lewej ręce<br />

próżnować. Ćwiczyła, ćwiczyła,<br />

aż wyćwiczyła. Do tego stopnia,<br />

że obecnie w zeszycie po lewej<br />

stronie pisze lewą ręką, po prawej<br />

prawą. Nie męczy się, operuje<br />

obiema bardzo sprawnie. A to było<br />

bardzo ważne, bo…<br />

No właśnie, ważne, bo Ola<br />

zaczęła wtedy pisać powieść.<br />

Zainspirował ją sen z dzieciństwa,<br />

a jego fabuła nie chciała odejść<br />

w zapomnienie. Wyobraźnia zaczęła<br />

pracę na pełen etat. Młoda autorka<br />

widziała rzeczy, których nie ma.<br />

Tworzyły razem z nią świat<br />

magiczny, tajemniczy, niezwykły.<br />

Powieść leży do dziś w szufladzie,<br />

nie było warunków, by ją wydać.<br />

Ale w każdej złej chwili sięgała po<br />

nią i przenosiła się w lepszy świat.<br />

To wszystko, co przelewała na kartki,<br />

pomagało jej pokonać smutek,<br />

ból, uciec od codzienności trudnej,<br />

przytłaczającej, w jakiej przyszło jej<br />

spędzać dzieciństwo.<br />

Rozmawiamy otwarcie, ale stawiam<br />

barierę. Proszę, by wyznaczyła<br />

granice, które uszanuję.<br />

– Nie. – Uśmiecha się. –<br />

Rozmawiajmy o wszystkim, jestem<br />

bardzo otwarta. Chcę, żeby to<br />

wszystko wyszło, to ważne. Dlatego<br />

nie będę nic ukrywać. Rodzina była<br />

bardzo poprawna na zewnątrz,<br />

pełna, dzieci dobrze ułożone,<br />

uczyłam się gry na skrzypcach,<br />

gram na pianinie. Ale to było na<br />

pokaz. Tylko. W środku natomiast –<br />

wszystko bardzo toksyczne. Bardzo.<br />

Rodzice niesamowicie się niszczyli.<br />

Trzeba było uciekać. Choćby<br />

w wyimaginowany świat.<br />

Robię drugą kawę, a Ola uderza<br />

w struny gitary. Pięknie, melodyjnie.<br />

Lubię też, jak gra na skrzypcach.<br />

I na pianinie. I jak gra na scenie.<br />

Bo gra. W kabarecie, który założyłam<br />

i od siedemnastu lat prowadzę. Jest<br />

świetna. Ale teraz słucham jej gitary.<br />

I odgaduję, że zaraz dotknie bardzo<br />

bolesnego tematu, dlatego próbuje<br />

muzyką złagodzić piętrzące się myśli.<br />

– Dusia – mówi opanowanym<br />

głosem – dziękuję, że mogę<br />

zaśpiewać Żółte kwiaty na scenie.<br />

One są chyba lekiem. Może pomogą,<br />

tak myślę…<br />

Oczywiście, że zaśpiewa.<br />

W najbliższym programie. I tu<br />

zdradzę coś za zgodą Oli, a może<br />

nawet na jej prośbę. Chociaż nawet<br />

jak piszę, nie czuję się komfortowo.<br />

A co dopiero ona musiała czuć,<br />

przeżywać, pokonać. Tata popełnił<br />

samobójstwo. Kilka dni po jej<br />

osiemnastych urodzinach, dokładnie<br />

w jej imieniny. Kiedy próbował rok<br />

wcześniej, dokładnie w siedemnaste<br />

92<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


urodziny Oli, informując ją<br />

telefonicznie, ubłagała go, by<br />

przyjechał. Wtedy go uratowała.<br />

Tym razem nie miała takiej<br />

możliwości. Ale obarcza się winą.<br />

– Wiesz – cicho mówi Ola – tak<br />

strasznie mi go brakuje. Życie bym<br />

oddała, żeby był znowu. I śni mi się<br />

co noc. Pewnie zapytasz, dlaczego<br />

żółte kwiaty. Uprzedzę pytanie.<br />

Żółty jest dla mnie najpiękniejszy.<br />

Jak mam na sobie coś żółtego albo<br />

żółty jest w pobliżu, to czuję wielkie<br />

szczęście. Ukochany kolor. Wszystko,<br />

co fascynujące, musi być żółte.<br />

I ja tacie chcę te kwiaty podarować<br />

piosenką…<br />

Oto fragment:<br />

„żółte kwiaty dla ciebie uszyję<br />

z pozostałości gwiazd na niebie<br />

na żółtej podam je tacy<br />

przyprawię żółtą kokardą<br />

podpiszę żółtym markerem<br />

żebyś nie miał cienia wątpliwości<br />

i zostawię gdzieś pod drzewem<br />

w czasie burzy<br />

(…)<br />

żółte kwiaty są uszyte<br />

tylko po to by nie zwiędły”<br />

Rozmawiamy jeszcze długo. Ale tu<br />

zostawiamy ten wątek. Uważam go<br />

za zbyt osobisty. W dalszą podróż<br />

po meandrach życia zabieramy tylko<br />

kolor żółty. I dodajemy jeszcze kilka.<br />

Po to, aby można było zapowiedzieć<br />

Wojnę Kolorów.<br />

– Denerwuje mnie – Ola kręci<br />

głową – że ludzie narzucili pewne<br />

filtry. Jak czarny, to człowiek smutny,<br />

żałoba. Zresztą na pogrzebach<br />

niemal obowiązkowy. W innych<br />

sytuacjach podpowiadają, że tu<br />

koniecznie w tym, a w tym nie<br />

wypada. Powstał we mnie bunt.<br />

I stąd wziął się najpierw wiersz,<br />

który był inspiracją do napisania<br />

powieści. O kobietach i czterech<br />

kolorach, z którymi nierozerwalnie<br />

były połączone ich cechy,<br />

charaktery, wizerunki. Ten wiersz<br />

zainspirował powieść, którą<br />

właśnie kończę. Nie do szuflady.<br />

To, co zadziało się w głowie<br />

młodej autorki, to był dla<br />

mnie, przyznam, kosmos. Tyle<br />

pomysłów, tyle różnych zdarzeń,<br />

malowanych oczami wyobraźni.<br />

Ograniczę się tylko do kilku zdań.<br />

Książka ma się bronić sama,<br />

a sięgać po nią należy – jak po<br />

każdą – niczym po tajemnicę.<br />

Czytelnicy znajdą się więc<br />

w czterech królestwach-światach,<br />

którymi rządzić będą: Lady in<br />

Yellow, Lady in Blue, Lady in<br />

Green i Lady in Black. A główna<br />

bohaterka, Emili, jest bez koloru.<br />

Ola zabiera się do drugiego tomu<br />

i po maturze robi rok przerwy,<br />

by zrealizować najważniejsze<br />

plany. Potem studia w Wielkiej<br />

Brytanii. Ale plany najbliższe to…<br />

Oczywiście książka. A także…<br />

stworzenie własnej marki<br />

odzieżowej. Modele będą<br />

przeznaczone dla wszystkich<br />

chętnych, oczywiście, ale<br />

projektując, chce mieć na uwadze<br />

przedział wiekowy 18-30 lat.<br />

Kolory – łatwo się domyślić. Będą<br />

to kolekcje Lady in Yellow, Lady in<br />

Blue, Lady in Green, Lady in Black<br />

i dodatkowo Lady in Red oraz<br />

Lady in White. Żadnego innego<br />

koloru u Oli się nie kupi. Ale to<br />

nie koniec planów. Do każdego<br />

modelu wraz z metką zostanie<br />

dołączona koperta z historią.<br />

A ta historia to będzie opowiadanie,<br />

w którym rolę istotną odgrywa<br />

ta konkretna sztuka odzieży.<br />

Natomiast filmiki promujące kolekcje<br />

będą nierozerwalnie powiązane<br />

z książką. I nie na modelkach będzie<br />

się oglądać i podziwiać projekty.<br />

Filmy będą się składać ze scenek<br />

z postaciami z Wojny Kolorów,<br />

a w scenki wpleciona zostanie<br />

promocja kolekcji.<br />

Ola opowiada mi o tym z taką pasją,<br />

że nie mogę ani przez chwilę wątpić<br />

w sukces jej planów. O filmiki się nie<br />

martwię, robi ich mnóstwo, kończy<br />

szkołę o profilu filmowym. A reszta?<br />

O resztę też jestem spokojna.<br />

W jej otoczeniu są ludzie<br />

o przeróżnych zainteresowaniach,<br />

o różnych profilach, bardzo się<br />

wspierają. Ola zdradziła mi, że już jej<br />

podpowiadają, szukają kontaktów,<br />

pomagają przetrzeć szlaki.<br />

To ludzie twórczy, niesztampowi.<br />

Na moje pytanie, czy nie za duże to<br />

wyzwanie, czy da radę – odpowiada:<br />

„Dusia, jak przyjaźnisz się z pięcioma<br />

milionerami, to będziesz szóstym”.<br />

Zaciekawiła mnie kolekcja Lady in<br />

Black. Mój kolor. Ale na razie czekam<br />

na książkę. W dodatku napisaną<br />

z pokonaniem jeszcze jednej bariery.<br />

Ola musiała nauczyć się pisać na<br />

maszynie. Bo jej książka tak ma się<br />

właśnie rodzić. Najpierw maszyna,<br />

zupełnie inny klimat przetwarzania<br />

myśli, a potem dopiero klawiatura<br />

laptopa. I tu klawiatura i tu<br />

klawiatura, a jaka ogromna różnica.<br />

Metaforycznie gaszę światło.<br />

Zapalam żółtą lampkę dla Oli.<br />

Na szczęście… [WDS]<br />

Wanda Dusia Stańczak<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

93


LIST DO R.<br />

Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

„– Nigdy nie rozumiałem, dlaczego<br />

Romeo tak szybko połknął<br />

truciznę. Mógł trochę poczekać.<br />

– W tamtych czasach to było<br />

normalne.” 1<br />

Romanie,<br />

Mój mężczyzno, z którym<br />

chciałam spędzić życie.<br />

No właśnie. Jaki miał być ten<br />

mężczyzna, z którym pragnęłam<br />

się dzielić troskami, sprawami<br />

dnia codziennego, także tymi<br />

wzniosłymi; wspierać, starzeć<br />

z dumą i bez wstydu, że mija czas?<br />

Ostatnie dni wzbudzają we mnie<br />

dużo refleksji. Zewnętrzny świat<br />

nie skłania do radości, zmęczenie<br />

potrafi rodzić konflikty.<br />

Odpowiadając na postawione<br />

pytanie:<br />

Szalony, bo nie lubię ludzi<br />

bezbarwnych, źle się z takimi czuję<br />

i momentalnie okazuję im, że<br />

mnie nie interesują. Inteligentny,<br />

bo wszystko zaczyna się w mózgu,<br />

a seks przede wszystkim tam ma<br />

swoje korzenie. Silny psychicznie.<br />

Pragnęłam, aby był mocniejszy<br />

ode mnie – pani Siłaczki, choć<br />

czasem miewam też słabe chwile.<br />

Chciałam, aby mnie rozumiał.<br />

Aby pomagał mi realizować się<br />

w życiu – rzecz jasna, ja byłam<br />

gotowa na dawanie tego samego.<br />

Aby był dla mnie murem z<br />

prawdziwej cegły. Wiem, że w<br />

związkach najważniejsze jest<br />

obustronne zaufanie. Mężczyzna,<br />

który miał dać mi wszystko, a nie<br />

tylko trochę.<br />

1 John Travolta, Karen Lynn Gorney –<br />

Gorączka Sobotniej Nocy.<br />

94<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

W moich związkach dawałam<br />

więcej, niż dostawałam. Być może<br />

dawałam więcej, niż oczekiwałam.<br />

Związek jest szczęśliwy, jeśli obie<br />

strony dają tyle samo dobrego<br />

i tyleż samo otrzymują. Chciałam<br />

otrzymywać tyle samo, a może<br />

nawet odrobinę więcej…<br />

Szczególną wartość ma wspólne<br />

spędzanie czasu. Radość z takich<br />

chwil. Oczy, w których obie strony<br />

widzą swoje odbicie. Rozświetlone<br />

blaskiem.<br />

Najlepszym jednak sprawdzianem<br />

dla związku jest problem, sytuacja<br />

ekstremalna.<br />

Mój mężczyzna powinien<br />

akceptować moje poczucie<br />

wolności. Nie oznacza to<br />

akceptacji nielojalności. Powinien<br />

mądrze mnie kochać. Jestem<br />

szalona, ale wiem, że posiadam<br />

w sobie rozsądek i poczucie<br />

niezachwianej odpowiedzialności.<br />

Chciałam, aby on był również<br />

odpowiedzialny w naszym<br />

związku.<br />

Z takim mężczyzną pragnęłam<br />

stworzyć dobry dom.<br />

Czy to byłeś ty? Przeczytaj<br />

uważnie to, co napisałam.<br />

Zniknąłeś. Nie miałam z tobą<br />

kontaktu przez miesiąc. Krótko czy<br />

długo? Wypłakałam łzy, chyba nie<br />

ma już ani jednej. Zanim przyszły<br />

przemyślenia, chodziłam jak<br />

nieprzytomna. Nie mogłam spać,<br />

ani jeść. Nie chciałam kontaktu z<br />

przyjaciółmi. Z trudem zmuszałam<br />

się do pójścia do pracy. Świat<br />

zatrzymał się, a telefon milczał.<br />

Po miesiącu pojawił się bunt.<br />

Potłukłam sporo naczyń,<br />

wyżywałam się na psie i kocie, na<br />

znajomych i współpracownikach.<br />

Nie zostawiłam suchej nitki na<br />

córce. Następnie przyszedł czas<br />

podsumowań.<br />

Nie wiem, co się wydarzyło.<br />

Nie dałeś mi szansy, abym<br />

zrozumiała. Brak informacji<br />

jest najgorszą rzeczą, jaka<br />

może spotkać zakochaną<br />

kobietę. Zniknąłeś, nie czując<br />

się zobowiązanym do żadnego<br />

tłumaczenia. Najwyraźniej<br />

kochałam cię bardziej, a ty być<br />

może niedostatecznie. Stało się,<br />

a moja wyobraźnia już nie musi<br />

sobie nic wyobrażać. Przyznasz mi<br />

rację, że jeśli to ja zniknęłabym,<br />

to ty – gwałtownik, mężczyzna<br />

pierwotny – wyobraziłbyś sobie<br />

kataklizm. A może tylko tak<br />

mi się wydaje? Lub chciałabym<br />

w to wierzyć. Mierząc mnie inną<br />

miarką niż siebie (a może wiedząc<br />

coś o sobie – miarką domyślną<br />

i adekwatną), gdybym to ja<br />

zniknęła, od razu wykreśliłbyś<br />

mnie całkowicie ze swojego życia.<br />

Przerysowane? Może.<br />

Uciąłeś skutecznie kontakt<br />

z kilkoma kobietami przede mną.<br />

Tę pierwszą zmusiłeś do tego,<br />

aby to ona była stroną, która<br />

podjęła decyzję o rozstaniu. Drugą<br />

stopniowo „odzwyczajałeś” od<br />

siebie przez ponad dziesięć lat.<br />

Trzeciej pozbyłeś się nie na ścieżce<br />

wojennej – wyeliminowałeś ją<br />

swoją ignorancją. Za każdym<br />

razem proces przebiegał na<br />

twoich warunkach.


NOWOŚCI<br />

WYDAWNICZE<br />

Pokazałeś mi to swoim<br />

zachowaniem. Tego, czego nie<br />

pokazałeś, domyślam się, bo<br />

jestem dobrym obserwatorem.<br />

Choć niestety moja intuicja<br />

zawiodła mnie z kretesem.<br />

Nie jestem kobietą bez<br />

zainteresowań i bez celów<br />

w życiu, poza jedynym celem<br />

którym miałbyś być ty. Nie jestem<br />

również osobą bez przyszłości.<br />

Mam pasję, cieszy mnie wiele<br />

rzeczy i choć jestem wrażliwa,<br />

to silna. Mam pracę, a życie,<br />

które postawiło mnie wiele razy<br />

w trudnych sytuacjach, pokazało,<br />

że radzę sobie z nimi. Płaczę,<br />

oczyszczam się i staję do nowej<br />

walki. Żałoba jest procesem.<br />

W którymś momencie dobiega<br />

końca.<br />

Zrozumiałam – historia lubi<br />

się powtarzać. Nie byłam kimś<br />

lepszym lub gorszym. Byłam<br />

nimi wszystkimi. Tymi kobietami.<br />

Imiennymi i bezimiennymi.<br />

Musiałam przejść drogę, aby dojść<br />

do punktu, w którym ze spokojem<br />

do ciebie piszę. Jeśli przeczytasz–<br />

dobrze, jeśli nie – również<br />

wspaniale.<br />

Mój mężczyzna powinien być<br />

jednoznaczny. Powinien umieć<br />

podejmować decyzje i być za nie<br />

odpowiedzialny. Przed podjęciem<br />

decyzji nikt nie wie, jakie będą jej<br />

konsekwencje. Mężczyzna,który<br />

jest dobry dla mnie, nie przeoczy<br />

rzeczy ważnych.<br />

Więc to ja dzisiaj podejmuję<br />

decyzję.<br />

Julka.<br />

MAGDALENA PIEKORZ<br />

DZIENNIK POETYCKI<br />

Wydawnictwo: Austeria<br />

Projekt okładki: Sabina Wojtasiak<br />

KROPLE Z PARASOLA<br />

Międzynarodowa Antologia SAP<br />

Redakcja: Wanda Dusia Stańczak<br />

Wydanie, skład i redakcja techniczna:<br />

Kazimierz Linda<br />

Projekt okładki: Renata Cygan<br />

BARBARA GRUSZKA-ZYCH<br />

MÓJ CUKIERECZEK<br />

Wydawnictwo: Działania wizualne<br />

Projekt okładki: Dalibor Momcilovic<br />

DANUTA BLASZAK i ANNA MARIA MICKIEWICZ<br />

DO ZOBACZENIA<br />

(Literary Waves, Londyn <strong>2021</strong><br />

we współpracy z wydawnictwem<br />

Dreammee Little City, USA),<br />

Projekt Okladki: Agnieszka Herman<br />

PS. Temu wymarzonemu dam<br />

czerwone jabłko. Będę go kusić<br />

i pójdzie za mną. Świadomie. Tam,<br />

gdzie jest raj, zaczekam na niego.<br />

[KBS]<br />

JULIUSZ WĄTROBA, RENATA CYGAN<br />

OLŚNIENIA<br />

Wydawnictwo: Związek Literatów<br />

Polskich Oddz. Katowice<br />

Projekt okładki: Renata Cygan<br />

WANDA DUSIA STAŃCZAK<br />

KROPLE SŁÓW<br />

Wydanie, skład i red. techniczna:<br />

Kazimierz Linda<br />

Projekt okładki: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

95


WIERSZOPIOSENKI<br />

PRZEMYSŁAWA WRÓBLEWSKIEGO<br />

BEZ WŁAŚCIWOŚCI<br />

za oklejoną folią szybą<br />

tylko zarysy bez konkretów<br />

ten nieistotny chyba widok<br />

świt przypomina albo wieczór<br />

kiedy niepewny światła migot<br />

zarys człowieka rys postaci<br />

ruch wytłumiony jakby stygnął<br />

nie całkiem jasne co on znaczy<br />

bez właściwości jego wygląd<br />

trudno to jakoś wytłumaczyć<br />

porusza się lecz jakby nie żył<br />

żyje lecz życiem pożyczonym<br />

choć nie rozumie własnych przeżyć<br />

próbuje dostrzec jasne strony<br />

tak by nie wierząc móc uwierzyć<br />

tak aby pojąć rzeczywistość<br />

która rozmywa jego postać<br />

zaakceptować oczywistość<br />

faktu że musi tu pozostać<br />

i więdnąc mimo wszystko kwitnąć<br />

często zastyga w niemożności<br />

ciężar refleksji go przygniata<br />

przekora tonie w uległości<br />

wobec wieczności wobec świata<br />

w którym tak trudno się umościć<br />

w którym nie dane nic na stałe<br />

staje się z czasem tylko mitem<br />

nieuprawnionym w sercu żalem<br />

wśród śpiewu wiosny cichym zgrzytem<br />

bez właściwości niemal wcale<br />

COKOLWIEK ZNACZY<br />

cokolwiek znaczy zakochanie<br />

pragniesz go jak niczego przedtem<br />

jak nigdy i niczego potem<br />

o czym byś mógł powiedzieć szeptem<br />

cokolwiek znaczy słowo miłość<br />

tęsknotę po nim nosisz w sobie<br />

głęboko czułą i najczystszą<br />

zamkniętą w jednym prostym słowie<br />

cokolwiek znaczy w niej wytrwanie<br />

dopóki tli się w środku płomyk<br />

do łzy ostatniej kropli walczysz<br />

oddając serce swe na dłoni<br />

cokolwiek znaczy ból rozstania<br />

nieznośny jak na skórze cięcie<br />

próbujesz płynąć z wodą w płucach<br />

by nie pogrążyć się w odmęcie<br />

cokolwiek znaczy niecierpliwość<br />

co dławi wszędzie albo nigdzie<br />

to jedno trzyma cię przy zmysłach<br />

wiara że kiedyś znowu przyjdzie<br />

a kiedy otrzesz się o niebyt<br />

zanim cię złe ogarną cienie<br />

pomyśl że może to uczucie<br />

cokolwiek znaczy ma znaczenie<br />

96<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


PIOSENKA PRZYTULNA<br />

PEJZAŻ WEWNĘTRZNY<br />

(za A. Stasiukiem)<br />

obrazy myśli i idee<br />

ciągle kolejne i następne<br />

na duszy ryją ślad i ciele<br />

postępujące i podstępne<br />

wijąca rzeka na równinie<br />

podmywa brzegi żłobi wąwóz<br />

zagłębia się jak język w ślinie<br />

dodając wodzie odcień brązu<br />

zjawiają się by szybko zniknąć<br />

ludzkie postacie znów po stracie<br />

coś chcą powiedzieć jednak milkną<br />

zostając w swoim dylemacie<br />

winy nie mają tu znaczenia<br />

są nieistotne jak zasługi<br />

ktoś trwa choć świat się wokół zmienia<br />

kogoś zabiorą deszczu strugi<br />

wyborem wolność jest wyboru<br />

w tym wymyślonym krajobrazie<br />

własny niepokój osią sporu<br />

gdy się spokojnie w poprzek kładzie<br />

trochę leniwie nie od razu<br />

świętoszkowaci bo nie święci<br />

poczęte dzieci krajobrazu<br />

bohaterowie bez pamięci<br />

mogą się nagłej oddać cnocie<br />

albo upodlić zgubnym czynem<br />

ich wolna wola jest w istocie<br />

tym co stanowi praprzyczynę<br />

ukształtowani przez krajobraz<br />

zarysem prostym i odręcznym<br />

dla zrozumienia własnych doznań<br />

szkicują pejzaż swój wewnętrzny<br />

na deszczowe chłody gdy nadchodzi jesień<br />

na zawroty głowy gdy się szarość niesie<br />

kiedy dzień tak krótki że nam niknie w oczach<br />

na krople za oknem i na ciepło koca<br />

przytulmy się!<br />

mimo ryzyka mimo że strzyka<br />

miło gdy ciało się z ciałem styka<br />

przytulmy się!<br />

na ten schyłek lata coraz bardziej słotny<br />

który czas zamiata motywem ulotnym<br />

na mgiełki na polach i rosę na niebie<br />

samotni w niedolach podejdźmy do siebie, i<br />

przytulmy się!<br />

mimo ryzyka mimo że strzyka<br />

miło gdy ciało się z ciałem styka<br />

przytulmy się!<br />

na zakręty życia na niedługie proste<br />

na małe odkrycia możliwie radosne<br />

bądźmy blisko siebie tak często jak można<br />

żeby nas uniosła krótka chwila doznań<br />

przytulmy się!<br />

mimo ryzyka mimo że strzyka<br />

miło gdy ciało się z ciałem styka<br />

przytulmy się!<br />

CZTERY DNI<br />

(W. Bonowiczowi)<br />

od nadziei poranka do zmęczenia wieczoru<br />

oczekiwań i potrzeb wśród zatargów i sporów<br />

pośród tego co drażni i rokuje złowieszczo<br />

kiedy światło zanika i odchodzi w zaprzeszłość<br />

od porannej depresji do wieczoru w zwątpieniu<br />

kiedy cele majaczą lub chowają się w cieniu<br />

gdy samotność przygniata swoim butem do ziemi<br />

nie wiadomo jak duszę choć w połowie dotlenić<br />

od zmęczenia po nocy do euforii wieczoru<br />

gdy się myśli zmieniają i tabletki pospołu<br />

gdy jak pisarz napisał czując życia ukłucie<br />

nie pieniądze lecz chemia daje szczęścia poczucie<br />

od skowronków o świcie do wieczoru w radości<br />

gdy już wszystko co przykre nie przenika do kości<br />

coś się w końcu układa by nie myśleć o końcu<br />

chce się życie pochłaniać sześć tygodni w miesiącu<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

97


Kobieta w kwiecistej sukience<br />

czyli opowieść zapisana w bliznach<br />

Marcin<br />

Laskowski<br />

Kobieta opiera się o płot. Wysoka, szczupła.<br />

Całe ramię ma pokryte bliznami. Uśmiecha się.<br />

Wygląda zwiewnie, dziewczęco w tej krótkiej,<br />

kwiecistej sukience, którą ma na sobie. Tylko twarz<br />

do niej nie pasuje. Pokryta siecią zmartwień, jakby<br />

należała do znacznie starszej kobiety.<br />

– Panie Marcinie... – Zna moje imię, choć ja nie znam<br />

jej. Wiem, że mieszka gdzieś w pobliżu. Mówimy<br />

sobie „dzień dobry”. Nic więcej o niej nie wiem.<br />

– Eksmitują mnie. Mój były mąż, pijak, mnie załatwił.<br />

Gdzie ja się podzieję z dziećmi? – Mąż pijak jest<br />

jedną z blizn na jej ramieniu. A może wszystkimi?<br />

– Chodziłam, pytałam po domach, czy ktoś jakiej<br />

przybudówki nie ma do wynajęcia, ale nikt nie chce.<br />

Mieszkania nie wynajmę. To teraz tysiąc czterysta<br />

złotych. A ja tyle mam pensji na miesiąc. Wcześniej<br />

dorabiałam na sprzątaniu, ale teraz to już nie mogę.<br />

Kręgosłup mi wysiadł. Lekarz mówi, żeby ciężko nie<br />

pracować.<br />

I tak pracuję ciężko, na zmiany. Co on wie o życiu?<br />

Jak mam nie pracować? A za co jedzenie kupić?<br />

Węgiel na zimę za co? Te pięćset dostaję, ale tylko<br />

na młodsze dziecko, bo starszy już osiemnaście lat<br />

skończył, choć jeszcze do technikum chodzi. Żyć<br />

jakoś się da, ale na wynajem nie mam. Mieszkanie<br />

socjalne mam dostać we wsi, trzydzieści kilometrów<br />

stąd. Patrzyłam. Warunki straszne. Milknie na<br />

chwilę, jakby zbierała siły. – Łazienki nie ma. Córka<br />

szkołę będzie musiała zmienić. Koleżanki zostawić.<br />

Z synem będziemy dojeżdżać do miasta, to i<br />

pieniądze na dojazdy pójdą. Żebrać mi przyjdzie.<br />

W jej oczach zaszkliły się łzy. Dotyka mnie dłonią.<br />

Właściwie się oparła o moją pierś. Jakoś tak<br />

odruchowo chyba. Zawstydzona chowa rękę za siebie<br />

i uśmiecha się nieśmiało. Znowu wygląda dziewczęco.<br />

– Mówiłam dzieciom, że to jak wakacje. Że to taka<br />

przygoda. Nie wierzą. Córka płacze, syn się nie<br />

odzywa… – Ona też milknie. Patrzy gdzieś w dal.<br />

Wtedy ja się odzywam, pieczołowicie wypełniam<br />

ciszę słowami, staram się coś doradzić. Staram się być<br />

użyteczny.<br />

– Mówi pan, żeby faceta znaleźć? Albo kobietę?<br />

Kawalarz z pana, panie Marcinie. – Znowu kładzie<br />

dłoń na mojej piersi, jakbym miał złożyć jakąś<br />

przysięgę.<br />

– Kto mnie zechce z dwójką dzieci? No, ciało to mam<br />

jeszcze całkiem. – Przytakuję. Ciało ma całkiem.<br />

Zgrabna jest.<br />

– Tak pan myśli? Żeby do tej knajpy iść, gdzie samotne<br />

kobiety chodzą? A pan jako moja przyzwoitka by<br />

był? – Kręci głową niepewna.– Wystraszyłby mi pan<br />

adoratorów. To już lepiej samej iść. Tylko, że się<br />

wstydzę – wzdycha.<br />

– Do internetu ogłoszenie? Toć w tym internecie<br />

to sami zboczeńcy. Wiem, bo jedna koleżanka przez<br />

internet szukała. Jakie propozycje od tych facetów<br />

miała, to wstyd nawet powtarzać. Lepiej nie. Nie.<br />

Co to, to nie. Nie! Jestem normalną kobietą.<br />

Zwyczajną. Ani brzydka, ani ładna, nie cnotka i nie<br />

rozpustnica. Wiem skąd się biorą dzieci, sama dwójkę<br />

urodziłam, to wiem. Seks nawet lubię, wie pan, ale<br />

taki zwyczajny. Żeby patrzeć w oczy i się cieszyć sobą.<br />

– Patrzy na mnie tak, że aż mi po plecach przeszły<br />

ciarki. – Rozumie pan, co mam na myśli? – Odrywa<br />

dłoń od mojej piersi i dyskretnie przeciera oczy.<br />

– Tylko, żeby w ciążę nie zajść, bo przerwać przecież<br />

nie można, a ja z kolejnym dzieckiem sobie<br />

98<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


RC<br />

nie poradzę. To chyba lepiej niech będzie, jak<br />

jest. Pomarzyć tylko sobie, ot i tyle. O bliskości,<br />

czułości… Marzenia sobie, a życie sobie. – Znowu<br />

wzdycha.– No, to pójdę już. Zakupy wyszłam zrobić.<br />

To pójdę. Do widzenia, panie Marcinie.<br />

Odchodzi szybkim krokiem. Ona zawsze chodzi<br />

szybko, jakby miała na głowie za dużo pilnych<br />

spraw. Pewnie tak jest. Patrzę na nią, gdy<br />

idzie wzdłuż ulicy. Nawet się wychylam, żeby<br />

odprowadzić ją wzrokiem, aż jej kwiecista sukienka<br />

zniknie w bocznej uliczce. „Ani brzydka, ani ładna”.<br />

Zapomniałem zaprzeczyć. Zdecydowanie ładna.<br />

Tylko ten smutek w oczach dodaje jej lat. I sieć<br />

drobnych zmartwień na twarzy.<br />

Biorę szpadel i wracam do przerwanej pracy.<br />

Ziemię trzeba skopać w jednym miejscu, wyrównać<br />

i zasadzić świeżą trawę. Wbijam szpadel. Gleba<br />

jest czarna, oleista, oporna, pełna kamieni. Kopię<br />

jak moi przodkowie, ich przodkowie i przodkowie<br />

ich przodków. Powoli, z mozołem, do bólu pleców.<br />

W powietrzu czuć wiosnę. Przecieram ramieniem<br />

czoło i wracam myślą do tej kobiety w kwiecistej<br />

sukience, której imienia nie pamiętam. Ile jest takich<br />

kobiet i podobnych historii? Ile opowieści zapisano<br />

w bliznach? Za dużo. Zdecydowanie za dużo. Ciemne<br />

chmury zbiły się w jedną całość i zastygły tuż nad<br />

moją głową. Zaczyna siąpić deszcz. Wracam do<br />

kopania. Ziemia jest czarna, oleista i pełna kamieni.<br />

[ML]<br />

99<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


GICLÉE<br />

łatwiej dostępna sztuka<br />

Radosław Jaśnikowski<br />

Na wstępie postawię<br />

jeszcze do niedawna dość<br />

kontrowersyjną tezę, że polska<br />

sztuka malarska ma się bardzo<br />

dobrze. Teraz już coraz trudniej<br />

z nią polemizować.<br />

Ceny oryginalnych obrazów polskich<br />

artystów wciąż idą w górę. Bliski<br />

mi surrealizm czy realizm magiczny<br />

bardzo zyskują na popularności<br />

w ostatnich latach. Kolejne<br />

aukcje sztuki tylko potwierdzają<br />

tę tendencję. Obrazy czołowych<br />

polskich artystów jak Maja Borowicz,<br />

Jarosław Jaśnikowski, Tomasz<br />

Alen Kopera, Maksymilian Novak-<br />

-Zempliński czy Marcin Kołpanowicz<br />

wyceniane są na 30, 50, 70, a nawet<br />

i 100 tysięcy złotych. Stać Cię na<br />

taki zakup? Jeśli tak, to świetnie!<br />

A taki obraz, poza niesamowitymi<br />

walorami wizualnymi, to trafiona<br />

inwestycja, nawet pomimo wydania<br />

takiej kwoty. Jestem tego pewien.<br />

Ale jeśli Cię nie stać lub po prostu<br />

uważasz, że wydanie takiej kwoty na<br />

obraz jest trochę szalone, a chciałbyś<br />

mieć takie piękne dzieło na swojej<br />

ścianie, wtedy z pomocą przychodzi<br />

Ci… GICLÉE!<br />

Wielu z Was wie co to jest, ale<br />

dla przypomnienia – giclée to<br />

bardzo wysokiej jakości wydruk<br />

obrazu na płótnie, podpisany przez<br />

artystę, wydany w ograniczonej<br />

liczbie (więcej nie będzie). Do<br />

giclée powinien być dołączony<br />

certyfikat autorski potwierdzający<br />

autentyczność. Giclée oprawione<br />

w pięknej ramie i passe-partout<br />

ciężko odróżnić od oryginalnego<br />

obrazu, na pierwszy rzut oka. Po<br />

bliższym przyjrzeniu się dostrzeżemy<br />

numer, np. 6/10, oznaczający,<br />

100<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

że wydano 10 egzemplarzy tego<br />

giclée, a ten jest oznaczony<br />

numerem 6.<br />

Zauważymy też brak widocznej farby<br />

lub innego nośnika geniuszu artysty,<br />

w końcu to wydruk. Ale w giclée<br />

też jest dusza artysty, też jest jego<br />

udział, i to niemały. Artysta powinien<br />

nadzorować proces powstawania<br />

giclée praktycznie na każdym etapie,<br />

a już na pewno podczas wydruków.<br />

To on ocenia, czy ustawienia<br />

kolorów na specjalnych drukarkach<br />

są odzwierciedleniem oryginału.<br />

Ciężko odwzorować kolorystykę<br />

1:1, ale zadaniem artysty i osoby<br />

obsługującej drukarkę (ploter) jest<br />

stworzenie wydruku jak najbardziej<br />

zbliżonego do oryginału. Jest to<br />

czasochłonne zadanie, ale efekt<br />

końcowy musi być perfekcyjny.<br />

„Rdzą rysowana” Adama Widełki<br />

Nie wiem, jak inni artyści<br />

podchodzą do tematu tworzenia<br />

giclée, ale moje doświadczenia<br />

z tak wybitnymi artystami jak<br />

Jarosław Jaśnikowski, Marcin<br />

Kołpanowicz czy Adam Widełka<br />

tworzą wizję profesjonalnego, wręcz<br />

perfekcyjnego procesu powstawania<br />

tego swoistego dzieła sztuki.<br />

Nic nie zastąpi oryginalnego obrazu,<br />

ale giclée też potrafi zachwycać,<br />

również pięknie się prezentuje,<br />

ma charakter inwestycyjny i tak<br />

jak oryginał, nie może powstać bez<br />

udziału artysty. Jest jeszcze jeden<br />

istotny aspekt przemawiający za<br />

giclée. To cena. Oryginalne obrazy<br />

Jaśnikowskiego czy Kołpanowicza<br />

kosztują kilkadziesiąt tysięcy złotych.<br />

Ich giclée – kilka tysięcy złotych.


Możemy<br />

wyodrębnić kilka<br />

charakterystycznych<br />

cech i korzyści giclée:<br />

1. Bardzo wysokiej jakości wydruk obrazu na płótnach fine art.<br />

2. Artysta osobiście nadzoruje proces tworzenia giclée, żeby wydruk<br />

był jak najbardziej zbliżony do oryginalnego dzieła.<br />

3. Giclée wydane są w ograniczonych seriach.<br />

4. Giclée są sygnowane przez artystę.<br />

5. Artysta dołącza swój certyfikat potwierdzający autentyczność<br />

każdego giclée.<br />

6. Giclée są oprawiane jak oryginalne obrazy, ich wizualność niewiele<br />

odbiega od oryginałów.<br />

7. Giclée są średnio dziesięciokrotnie tańsze niż oryginalne obrazy –<br />

kolekcjonerem świetnej sztuki mogą zostać osoby o średnim statusie<br />

majątkowym.<br />

8. Z tej formy kolekcjonowania sztuki korzystają również doświadczeni<br />

i zamożni kolekcjonerzy, wykupując pewne serie obrazów lub<br />

wybierając giclée obrazu, który nie jest już dostępny w sprzedaży.<br />

9. Giclée to świetny pomysł na udekorowanie biur lub pokoi<br />

hotelowych.<br />

10. Charakter inwestycyjny giclée – krótkie serie determinują wzrost<br />

cen w przyszłości; po wyprzedaży wszystkich egzemplarzy giclée staną<br />

się trudno dostępne i ich cenę będzie regulował rynek. Na wzrost cen<br />

giclée wpływ ma również rosnąca pozycja artysty na rynku sztuki (vide<br />

Jaśnikowski).<br />

11. Wzrastająca popularność tej formy kolekcjonowania sztuki – coraz<br />

większa liczba artystów wydaje swoje giclée, wpisując się w trendy<br />

z bardziej doświadczonych rynków sztuki na świecie.<br />

12. Sztuka takich artystów jak Borowicz, Jaśnikowski, Kołpanowicz,<br />

Kopera czy Widełka, którzy mają zamówienia na swoje obrazy<br />

na kilkanaście miesięcy wprzód, może trafić do szerszego grona<br />

odbiorców w krótkim czasie.<br />

13. Poszczególny egzemplarz giclée może mieć swój unikatowy<br />

domalunek wykonany przez artystę, co stwarza jeszcze większą<br />

wyjątkowość każdego egzemplarza – takie giclée z domalunkami<br />

artystów ma w swojej ofercie firma Goldenmark.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

101 101


„Rozbitek” Marcina Kołpanowicza (z numerem<br />

i podpisem) oraz z domalunkiem na giclee –<br />

– w tym egzemplarzu to krab.<br />

„Gigapolis” Jarosława Jaśnikowskiego (z numerem i podpisem).<br />

Obraz, dzięki któremu wygrał główną nagrodę Grand Prix<br />

na festiwalu Safadore we Francji.<br />

Wydawca giclée Jarosława<br />

Jaśnikowskiego, Wydawnictwo Lux<br />

Artis, ma je w swojej ofercie w cenie<br />

3000 lub 3500 zł, ale już w niezwykle<br />

ciekawym projekcie artystycznym<br />

z firmą Goldenmark giclée w wersji<br />

exclusive kosztują min. 7200 zł.<br />

W takiej samej cenie znajdziecie tam<br />

giclée Marcina Kołpanowicza. Czy to<br />

dużo? Niech każdy sobie odpowie<br />

na to pytanie. Trzeba jednak mieć<br />

na względzie również charakter<br />

inwestycyjny. Ograniczona ilość<br />

giclée powoduje, że po wyprzedaniu<br />

całego nakładu będą one trudno<br />

dostępne, a tym samym ich cena<br />

będzie wzrastać. Na cenę wpływ<br />

ma również pozycja samego artysty<br />

na rynku sztuki.<br />

Jeszcze w 2020 roku giclée<br />

z serii podstawowej obrazów<br />

Jaśnikowskiego kosztowały 2800 zł,<br />

teraz nie znajdziecie ceny niższej niż<br />

3500 zł. Goldenmark przyjął jeszcze<br />

inną metodę regulacji ceny giclée,<br />

wydanych tylko w 7 egzemplarzach.<br />

Po każdym sprzedanym giclée<br />

cena następnego wzrasta o 800 zł,<br />

sprawiając, że pierwszy nabywca<br />

automatycznie zawyża cenę<br />

rynkową tego giclee. Poza tym<br />

numery 1/7 i 7/7 są najdroższe,<br />

najbardziej elitarne i one od samego<br />

początku mają wyższe ceny niż<br />

numery środkowe. Giclée obrazów<br />

wydanych wspólnie przez Lux Artis<br />

i Goldenmark można obejrzeć<br />

w oddziałach tej firmy w całej<br />

Polsce oraz na stronie internetowej.<br />

Tam też można zamówić bezpłatny<br />

katalog, gdzie w interesujący sposób<br />

jest wszystko przedstawione.<br />

Przekonałem Cię do takiej formy<br />

obcowania ze sztuką? Moim<br />

głównym celem był aspekt<br />

edukacyjny, przekazanie mojego<br />

doświadczenia jako wydawcy<br />

giclée wybitnych polskich artystów,<br />

zaprezentowanie nowego trendu<br />

w sztuce i uświadomienie korzyści,<br />

Autor artykułu:<br />

jakie dają nam certyfikowane,<br />

elitarne i podpisane przez mistrza<br />

reprodukcje. Jak już wspomniałem,<br />

żadna reprodukcja nie zastąpi<br />

oryginalnego obrazu, ale pięknie<br />

wydane giclée może cieszyć nasze<br />

oko i zdobić nasze ściany przez<br />

wiele, wiele lat, za pieniądze, które<br />

jesteśmy w stanie wydać. A jeśli<br />

nie giclée, to może reprodukcja<br />

na magicznej jakości papierze?<br />

W świecie sztuki nazywamy to<br />

inkografią, serigrafią, printem.<br />

Też jest wydana w ograniczonej<br />

ilości, też podpisana i certyfikowana<br />

przez artystę i też pięknie wygląda,<br />

np. za szybą muzealną, na płycie<br />

kompozytowej dibond, w gustownej<br />

ramie i dopasowanym passe-<br />

-partout. Ale o inkografiach jeszcze<br />

Wam kiedyś opowiem… [RJ]<br />

Radosław Jaśnikowski (ur. 1980 r.) - pasjonat i promotor<br />

polskiej sztuki, właściciel Wydawnictwa Artystycznego „Lux<br />

Artis”, obejmującego swym patronatem wiele wydarzeń<br />

kulturalnych, związanych głównie z magicznym realizmem.<br />

102<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


QUADRIENNALE BETESDA<br />

II MIĘDZYNARODOWY<br />

K O N K U R S<br />

I WYSTAWA SZTUKI<br />

WSPÓŁCZESNEJ<br />

Czy zastanawialiście się kiedyś, co w Was potrzebuje odnowy?<br />

Jaką ziemią jesteście? Żyzną, suchą, poranioną czy wydającą piękne plony i owoce?<br />

Gdzie w Was można odnaleźć piękno, dobro i blask światła?<br />

O rganizato rzy zapraszaj ą do udziału<br />

w II Międzynarodowym Konkursie Sztuki<br />

Współczesnej w takich kategoriach sztuki jak:<br />

malarstwo, grafika, rysunek, rzeźba, ikony,<br />

sztuka synkretyczna, happening, instalacje,<br />

taniec, fotografia, plakat, ilustracja, grafika<br />

komputerowa, muzyka, film, video art, poezja.<br />

HOLY_SPIRIT2_ANN_KATE_ART<br />

Quadriennale Betesda – cykliczne wydarzenia artystyczne<br />

organizowane co cztery lata, skupiające międzynarodowych<br />

Twórców i Artystów różnych wyznań i poglądów. Twórcy<br />

zostają zaproszeni do artystycznej dyskusji i wzięcia<br />

udziału w Konkursie Pro Quadriennale Betesda dla<br />

Profesjonalistów, Open Quadriennale Betesda, Śpiewaj<br />

z nami dla wszystkich.<br />

W składzie Jury zasiądą m.in. Piotr Młodożeniec, Piotr<br />

Dmitrowicz, Steve Hauk, Artur Majka, Giorgi Kobiashvili,<br />

Marek Sajduk, Larry Flynn, Piotr Ostrowski, Marta Carillon,<br />

Piotr Zarębski, Artur Wąsowski, Daniele Bettuzzi i Georg<br />

Siebert. Laureaci i zwycięzcy wezmą udział w wystawach<br />

pokonkursowych.<br />

Podczas Quadriennale Betesda zobaczymy też sztukę<br />

zaproszonych gości m.in. Marka Jaromskiego, Jacka<br />

Hajnosa, Mai Borowicz, Krzysztofa Sokolovskiego.<br />

Prace na konkurs można zgłaszać do 31.07.<strong>2021</strong> roku<br />

na adres:<br />

office@betesdaart.com<br />

Więcej na oficjalnej stronie www wydarzenia:<br />

www.betesdaart.com<br />

Fb: https://www.facebook.com/Betesdaart/<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

103


104<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!