13.12.2023 Views

POST_SCRIPTUM_4_2023_24

POST SCRIPTUM – Niezależny kwartalnik literacko-artystyczny tworzony przez polsko-brytyjski zespół. W tym numerze m.in.: reliefy Piotra Michnikowskiego, Teatr Nikoli, wywiad z Anją Orthodox, obrazy Rafała Masiulańca, poezja Adama Gwary, wywiad z Justyną Majkowską i Piotrem Cajdlerem, esej prof. Izoldy Kiec o Karin Stanek.

POST SCRIPTUM – Niezależny kwartalnik literacko-artystyczny tworzony przez polsko-brytyjski zespół. W tym numerze m.in.: reliefy Piotra Michnikowskiego, Teatr Nikoli, wywiad z Anją Orthodox, obrazy Rafała Masiulańca, poezja Adama Gwary, wywiad z Justyną Majkowską i Piotrem Cajdlerem, esej prof. Izoldy Kiec o Karin Stanek.

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

SZTUKA SPRAWIA, ŻE JESTEŚMY LUDŹMI<br />

RAFAŁ MASIULANIEC<br />

4 / <strong>2023</strong> (<strong>24</strong>)<br />

LINORYTY JERZEGO GRANOWSKIEGO<br />

Kawałki wewnętrznego świata<br />

PIOTR MICHNIKOWSKI<br />

Gość specjalny<br />

HERSTORY ŁEMPICKIEJ<br />

G R U P P A S I E D E M<br />

MONIKA ŚLÓSARCZYK<br />

ICH DWOJE<br />

Justyna Majkowska i Piotr Cajdler<br />

KARIN STANEK<br />

PIERWSZA DZIEWCZYNA POLSKIEJ PIOSENKI<br />

prof. Izolda Kiec<br />

TEATR NIKOLI<br />

Mikołaj Wiepriew i Dominika Jucha<br />

Boska cząstka Nowosielskiego<br />

ANJA ORTHODOX<br />

Literatura bardzo mnie wzbogaciła<br />

www.postscriptum.uk<br />

www.postscriptumfundacja.com<br />

fb: post scriptum 1<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />

https://www.yumpu.com/user/postscriptum.mag<br />

DRUK NA ŻYCZENIE: <strong>24</strong>,95 zł<br />

ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />

https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />

Prawa do indywidualnych utworów pozostają przy twórcach.<br />

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych<br />

i zastrzega sobie prawo do redagowania tekstów.<br />

FUNDACJA WSPIERANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

05-092 Łomianki<br />

ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5,<br />

KRS 0000908539<br />

NIP 1182225810,<br />

e-mail: biuro@postscriptumfundacja.com<br />

www.postscriptum.uk postscriptum.mag@gmail.com fb: post scriptum redakcja@postscriptum.uk<br />

SPIS TREŚCI:<br />

inne sztuki wizualne poezja PROZA<br />

16. Robert Knapik – recenzja książek MARII MAMCZUR i MAGDALENY MIKOŁAJCZYK<br />

26. Felieton Bo Jaroszka<br />

28. Przymknięte oczy Paryża – esej Renaty Szpunar<br />

39. Nagroda Literacka „Nike” – Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

42. Jesień idzie przez park – Felieton Juliusza Wątroby<br />

48. Babalooka – Monika Janowska<br />

57. Włosy – opowiadanie Katarzyny Brus-Sawczuk<br />

82. Apatia – opowiadanie MARCINA MIELCARKA<br />

14. MAGDALENA ŁUBKOWSKA – wiersze<br />

<strong>24</strong>. Żegaryszki. Wiersze najmniejsze KRZYSZTOFA CZYŻEWSKIEGO – recenzja – Agnieszka Herman<br />

37. MAŁGORZATA BOBAK-KOŃCOWA – wiersze<br />

40. Wiersze polecane – ADAM GWARA<br />

47. JERZY FRYCKOWSKI – wiersz<br />

70. JAN STĘPIEŃ – rysunki i wiersze<br />

85. O jubileuszowym zlocie poetów w Wilnie – Wanda Dusia Stańczak<br />

86. Kącik satyryczny<br />

109. BOLESLAW LEŚMIAN – Lalka<br />

6. Wywiad z RAFAŁEM MASIULŃCEM – Renata Cygan<br />

32. GRUPPA SIEDEM / MONIKA ŚLÓSARCZYK – Izabela Winiewicz-Cybulska<br />

58. Wywiad z PIOTREM MICHNIKOWSKIM – Magdalena Adaszewska<br />

72. JERZY GRANOWSKI – linoryty<br />

78. Boska cząstka NOWOSIELSKIEGO – relacja z wystawy – Daniel Wójtowicz<br />

88. Herstory ŁEMPICKIEJ – relacja z wystawy – Daniel Wójtowicz<br />

4. Relacja z gali ARTYSTA ROKU 2022 – ArtAkty „Post Scriptum”<br />

18. Wywiad z ANJĄ ORTHODOX – Joanna Nordyńska<br />

50. Prof. Izolda Kiec o KARIN STANEK<br />

92. Wywiad z JUSTYNĄ MAJKOWSKĄ i PIOTREM CAJDLEREM – Renata Cygan<br />

98. Relacja z festiwalu w Macedonii „Kostoski” – Wanda Dusia Stańczak<br />

99. Płaszica na wagę pereł – Wanda Dusia Stańczak<br />

100. TEATR NIKOLI – Beata Anna Symołon<br />

110. GALERIA SZTUKI DIAMONDSCRAFT – Samanta Belling<br />

UWAGA! UWAGA!<br />

ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />

Renata Cygan (redaktor naczelna). Zastepczynie redaktor naczelnej: Joanna Nordyńska i Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

Sekretarz redakcji: Jacek Jaszczyk<br />

Redaktorzy: Juliusz Wątroba, Anna Maruszeczko, Izolda Kiec, Wanda Dusia-Stańczak, Renata Szpunar,<br />

Robert Knapik, Agnieszka Herman, Bo Jaroszek, Daniel Wójtowicz, Monika Janowska, Beata Anna Symołon<br />

Gościnnie: Izabela Winiewicz-Cybulska, Magdalena Adaszewska<br />

Korekta: Aleksandra Krasińska, Joanna Olszewska, Dominika Paluch i Małgorzata Nowak<br />

2<br />

Rysunek satyryczny: Jarosław Janowski. Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> Skład, łamanie i opracowanie graficzne: Renata Cygan


Na okładce:<br />

obraz Rafała Masiulańca<br />

4<br />

czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm – to słynne oświadczenie znanej<br />

aktorki Joanny Szczepkowskiej. Artystki, nie polityczki. Wielu twierdzi, że 15 października<br />

<strong>2023</strong> roku powstrzymaliśmy w Polsce, jeśli nie neokomunę, to na pewno<br />

pełzający autorytaryzm. Choć programowo (jak nasi stali Czytelnicy wiedzą) stronimy na<br />

łamach „Post Scriptum” od polityki, to uważamy jednak, że tak ważnego faktu nie wolno<br />

nam nie odnotować. Poza swym czysto politycznym, trudnym do przecenienia wymiarem,<br />

to zwycięstwo społeczeństwa obywatelskiego ma ogromne znaczenie dla środowiska<br />

twórców, artystów, ludzi sztuki i kultury. Wszystkich, dla których wolność – najszerzej<br />

rozumiana – jest największą wartością. Bowiem prawdziwej wolności twórczej z wszelką<br />

ideologią i zabobonem nie po drodze.<br />

WSTĘPNIAK<br />

W kulturze rok <strong>2023</strong> był rokiem 11 patronów ustanowionych przez Sejm i Senat,<br />

m.in.: Wisławy Szymborskiej, Aleksandra Fredry, Mikołaja Kopernika, Jana Matejki, Jerzego<br />

Nowosielskiego, Włodzimierza Przerwy-Tetmajera. W całej Polsce odbyło się mnóstwo<br />

okolicznościowych imprez na cześć tych, jakże ważnych dla polskiej kultury i sztuki, postaci.<br />

– W Pałacu Krzysztofory można było podziwiać przekrojową prezentację twórczości artystycznej<br />

Włodzimierza Tetmajera Włodzimierz Tetmajer. Siła barw i temperamentu.<br />

– Poczta Polska wydała okolicznościowy znaczek z portretem Mikołaja Kopernika z okazji<br />

550. rocznicy urodzin.<br />

– Wisławę Szymborską uhonorowano wieloma wydarzeniami, wystawami i konferencjami<br />

naukowymi w całej Polsce, m.in. w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie<br />

miała miejsce premiera spektaklu Szymborska. Kropki, przecinki, papierosy.<br />

– W Zamku Królewskim w Warszawie Rok Jana Matejki obfitował w wydarzenia poświęcone<br />

postaci i dziełom słynnego „artystycznego dziejopisa”, którego prace należą do<br />

najważniejszych w zamkowej kolekcji.<br />

Poza tym Iron Maiden zagrało w czerwcu w Krakowie, Zyta Rudzka została laureatką<br />

Literackiej Nagrody „Nike”, a Artystką Roku wg „Post Scriptum” została Iza Połońska (relacja<br />

z Gali na str. 5).<br />

Na szczęście kultura wciąż ma się dobrze, a niewątpliwie, w nowej Polsce będzie się<br />

miała jeszcze lepiej.<br />

A u nas, jak to u nas – ciekawie, bogato, artystycznie. Polecam reliefy Piotra Michnikowskiego,<br />

Herstory Łempickej, Babalookę Moniki Janowskiej, wiersze Adama Gwary, esej<br />

prof. Izoldy Kiec o Karin Stanek, wywiad z Anją Orthodox i Teatr Nikoli. Właściwie godne<br />

polecenia są wszystkie artykuły składające się na ten numer. Zachęcamy, zapraszamy<br />

i kłaniamy się nisko naszym Czytelnikom, wchodząc w Nowy Rok z nadzieją i radością,<br />

czego i Państwu z całego serca życzę.<br />

www.postscriptum.uk, fb: post scriptum, e-mail: redakcja@postscriptum.uk<br />

Wydawca: Post Scriptum LTD, Watford, UK<br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />

UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

3


GALA<br />

ARTYSTA ROKU 2022<br />

4<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


8<br />

października w legendarnej, niezwykle klimatycznej<br />

Piwnicy pod Baranami odbyło się uroczyste podsumowanie<br />

plebiscytu Artysta Roku 2022, zorganizowane<br />

przez redakcję kwartalnika „Post Scriptum”. Drodzy<br />

Czytelnicy, wiecie już od dawna, że Zwyciężczynią plebiscytu<br />

została Iza Połońska, która na gali odebrała statuetkę<br />

ArtAkty „Post Scriptum” z rąk redaktor naczelnej – Renaty<br />

Cygan. To Wasza nagroda – nagroda publiczności, Czytelników<br />

i miłośników sztuki. Wielkie brawa i gratulacje dla Izy,<br />

a dla Was podziękowania za to, że jesteście, że chcecie nas<br />

czytać i angażować się w krzewienie kultury i sztuki. Każdy<br />

głos się liczy, każda cegiełka jest nie do przecenienia – razem<br />

zawsze zdziałamy więcej!<br />

Na gali przedstawiliśmy sylwetki wszystkich nominowanych<br />

w formie prezentacji, a także wirtualną galerię prac<br />

artystów wizualnych. Wiersze nominowanych poetów<br />

zostały odczytane przez Katarzynę Brus-Sawczuk, Joannę<br />

Nordyńską, Agnieszkę Herman, Małgorzatę Bobak-Końcową<br />

i Renatę Cygan. Wisienką na torcie tego wydarzenia<br />

był recital Izy Połońskiej wespół z Leszkiem Kołodziejskim,<br />

który partnerował artystce przepiękną grą na akordeonie.<br />

Cóż to była za uczta!<br />

Licznie zgromadzona publiczność podchwyciła piosenki<br />

Ordonki i razem z Izą śpiewali wszyscy, nie dając wykonawcom<br />

zejść ze sceny. Były bisy i gromkie brawa. Repertuar dobrany<br />

do klimatu Piwnicy pod Baranami nastroił, ukołysał<br />

i zaczarował przybyłych. Ten niezwykły, pełen magii koncert<br />

na długo pozostanie w naszej pamięci.<br />

Gratulujemy całej dwudziestce nominowanych artystów.<br />

Wszyscy są znakomici w swoich dziedzinach, ale to Czytelnicy<br />

ostatecznie wyłonili Zwyciężczynię.<br />

Dziękujemy Piwnicy pod Baranami za gościnę oraz wszystkim,<br />

którzy przyczynili się do realizacji zarówno plebiscytu,<br />

jak i samej gali. Oprócz członków redakcji są to m.in.: lektor<br />

filmowy Bartosz Lichawski – ukłony za profesjonalny podkład,<br />

Adam Synyszyn – animacje i montaż materiałów filmowych,<br />

Robert Martyna – zdjęcia filmowe, Hektor Werios –<br />

zdjęcia filmowe do dżingla, Piotr Mendel – zdjęcia z gali.<br />

Specjalne podziękowania dla Violi Śpiechowicz (także naszej<br />

Laureatki), która stworzyła kreację dla prowadzącej ten wieczór<br />

– Agnieszki Herman. Suknia jest częścią kolekcji „Powiązana<br />

rzeczywistość” – nowatorska, kosmiczna i wyjątkowa.<br />

I tak też czuła się w niej Agnieszka.<br />

Dziękujemy również wszystkim przyjaciołom i miłośnikom<br />

„Post Scriptum”, na których wsparcie zawsze możemy liczyć.<br />

Do następnego plebiscytu, do następnej gali! [JN]<br />

Iza Połońska zwyciężczynią plebiscytu na Artystę Roku 2022<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

5


6<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


RAFAŁ MASIULANIEC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

7


Surrealizm<br />

Metaforyczny<br />

8<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Rafał<br />

Masiulaniec<br />

Rafał Masiulaniec urodził się<br />

w Bartoszycach w 1979 roku.<br />

W dzieciństwie nieustannie rysował,<br />

jednak jako nastolatek<br />

zamienił ołówek na gitarę. Od<br />

tego czasu muzyka stała się jego<br />

pasją numer dwa. Po kilkuletnich<br />

poszukiwaniach swojego<br />

miejsca na ziemi, przeprowadza<br />

się do Łodzi, gdzie wraca<br />

do swojej wcześniejszej pasji<br />

i zaczyna tworzyć pierwsze obrazy.<br />

Maluje w domowym zaciszu<br />

głównie po to, by wypełnić wolny<br />

czas. Nie zabiega o to, by na tym<br />

etapie prezentować się szerszej<br />

publiczności. Jego pierwsi recenzenci<br />

to przede wszystkim rodzina,<br />

przyjaciele i znajomi. Dopiero<br />

w 2016 roku decyduje się na pokazanie<br />

swojej twórczości światu.<br />

Akrylowe obrazy, które maluje,<br />

inspirowane są tematyką przemijania<br />

i śmierci. Tworzy metodą<br />

prób i błędów, starając się z każdym<br />

nowym obrazem poprawiać<br />

i doskonalić kreskę. Odkąd pamięta,<br />

towarzyszy mu potrzeba<br />

tworzenia i zostawienia po sobie<br />

jakiegoś śladu. Na swoim koncie<br />

ma kilka wystaw indywidualnych.<br />

Jego prace prezentowane są<br />

m. in. w Muzeum Sztuki Fantastycznej<br />

w Warszawie.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

9


10<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Jesteś samoukiem. Artyści bez wykształcenia<br />

kierunkowego mają trudniejszą drogę<br />

do przebycia niż ci, którzy odbyli studia<br />

w uczelniach plastycznych. Renomowane<br />

galerie zazwyczaj nie przyjmują do sprzedaży<br />

prac artystów „bez papierka”. Czy<br />

spotkałeś się z ograniczeniami wynikającymi<br />

z faktu, że malowania uczyłeś się<br />

sam?<br />

Na początku mojej przygody z malowaniem<br />

nie zabiegałem o to, by moje prace<br />

były sprzedawane w galeriach. Zdawałem<br />

sobie sprawę, że nie są dostatecznie dobre.<br />

Gdy po jakimś czasie uznałem, że czas pokazać<br />

je światu, umieściłem zdjęcia na jednym<br />

z portali społecznościowych. Niedługo<br />

po tym zadzwonił do mnie mój obecny menadżer.<br />

Dzięki niemu nie doświadczyłem –<br />

na szczęście – problemów związanych<br />

z „brakiem papierka”.<br />

Twoje obrazy inspirowane są modną<br />

ostatnio tematyką przemijania i śmierci.<br />

W niektórych Twoich pracach widoczne są<br />

wpływy Beksińskiego. Nie może się obyć<br />

bez porównań. Czy nie ciąży Ci ta łatka?<br />

Temat przemijania i śmierci jest moim ulubionym<br />

tematem i chyba jedynym, który<br />

maluję. Nie kryję się z tym, że twórczość<br />

Beksińskiego miała ogromny wpływ na<br />

moje prace. Dla mnie Zdzisław Beksiński<br />

jest jednym z najlepszych polskich malarzy<br />

nurtu surrealistycznego, ale bywa też przekleństwem<br />

dla wielu artystów w Polsce.<br />

Wszyscy znają jego twórczość i każdy malarz,<br />

który namaluje coś w podobnym klimacie,<br />

jest do niego porównywany. Mnie<br />

osobiście nie przeszkadza, gdy ktoś porównuje<br />

moje prace do Mistrza.<br />

Jak zdefiniowałbyś swój styl? Czy jest to<br />

realizm magiczny?<br />

Realizm magiczny kojarzy mi się z wróżkami,<br />

smokami itd. Ciężko mi zdefiniować<br />

mój styl, ale wydaje mi się, że bliżej mi do<br />

surrealizmu metaforycznego. Tworząc obraz,<br />

próbuję przekazać oglądającemu treść<br />

za pomocą symboli. Może nie każdy obraz<br />

niesie za sobą przesłanie, ale w znacznej<br />

większości, poza surrealistycznym klimatem,<br />

jest symbolika i metafora.<br />

Twoje prace nie mają tytułów. Dlaczego?<br />

Dla każdej pracy jest tytuł roboczy. Nie<br />

nazywam obrazów, ponieważ nie chcę<br />

nakierowywać oglądającego na treść,<br />

jaką chcę przekazać. Każdego zainteresowanego<br />

moimi pracami chcę zachęcić


PRZEMIJANIE i ŚMIERĆ<br />

to moje ulubione tematy malarskie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

11


Bez sztuki bylibyśmy tylko<br />

do chwili przemyśleń i poszukania tego czegoś.<br />

Na pytanie: „Co autor miał na myśli?” odpowiadam:<br />

„A co widzisz?”. Często interpretacje<br />

są zaskakująco odbiegające od tego,<br />

co chciałem przedstawić, malując dany obraz –<br />

właśnie dlatego moje prace nie mają tytułów. Człowiek<br />

widzi to, co chce zobaczyć.<br />

Czy malujesz tylko akrylami?<br />

Tak, maluję tylko akrylami. Ale chodzi mi po głowie,<br />

żeby się przerzucić na oleje.<br />

Hans Giger czy Beksiński?<br />

Obaj są wyjątkowi, każdy z nich ma swój niepowtarzalny<br />

styl i klimat. Kiedyś bardziej podobał<br />

mi się Giger, obecnie obrazy Beksińskiego mocniej<br />

do mnie przemawiają, szczególnie dlatego,<br />

że widziałem na żywo wiele z nich i za każdym razem<br />

wywołują u mnie ogromny podziw dla techniki,<br />

jaką wypracował. Pamiętam, kiedy pierwszy<br />

raz zobaczyłem jego obrazy na własne oczy – odjęło<br />

mi po prostu mowę. Spędziłem kilka godzin,<br />

studiując centymetr po centymetrze każdy z dostępnych<br />

obrazów.<br />

W pewnym momencie swojego życia zamieniłeś<br />

pędzel na gitarę, a po kilku następnych<br />

latach znów zająłeś się malarstwem. Czy to<br />

oznacza, że albo jedno, albo drugie? Grasz<br />

w wolnych chwilach?<br />

12<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


kolejnymi ssakami na planecie Ziemia<br />

W młodości grałem na gitarze<br />

w kilku zespołach. W jednym<br />

nawet śpiewałem, jeśli można<br />

to nazwać śpiewaniem. Chciałem<br />

zostać sławnym rockmanem<br />

(śmiech), ale w miarę upływu<br />

czasu życie zweryfikowało<br />

priorytety. Poszukując swojego<br />

miejsca do życia, trafiłem do Łodzi.<br />

Pewnie gdybym poznał ludzi<br />

o podobnych preferencjach muzycznych,<br />

grałbym w jakimś zespole<br />

i może nigdy nie zacząłbym<br />

malować. Stało się jednak inaczej<br />

i teraz na gitarze gram tylko<br />

w zaciszu domowym.<br />

Jakiej muzyki słuchasz?<br />

O, naprawdę różnej – począwszy<br />

od metalu poprzez rock do muzyki<br />

elektronicznej i industrialu.<br />

Mam oczywiście swoich ulubionych<br />

artystów, jednak nie zamykam<br />

się na nowych wykonawców.<br />

Muzyka jest nieodłącznym elementem<br />

w moim życiu. Nie wyobrażam<br />

sobie życia bez muzyki<br />

i nie wyobrażam sobie malowania<br />

obrazów w ciszy.<br />

Z tego co wiem, nie utrzymujesz<br />

się ze sztuki. Czym zajmujesz się<br />

na co dzień?<br />

Na co dzień pracuję w firmie zajmującej<br />

się technologiami komputerowymi.<br />

Jestem planistą<br />

i moim zadaniem jest zadbanie<br />

o to, aby wszystkie linie produkcyjne<br />

miały zapewnioną pracę.<br />

Czym jest dla Ciebie sztuka?<br />

Sztuka jest sposobem na wyrażanie<br />

siebie. To sztuka czyni z nas<br />

ludzi, określa nasze człowieczeństwo,<br />

sprawia, że jesteśmy tym,<br />

kim jesteśmy. Jest naszym kierunkowskazem<br />

w życiu. Bez sztuki<br />

bylibyśmy tylko jednym z wielu<br />

gatunków na planecie Ziemia.<br />

O czym marzy Rafał Masiulaniec?<br />

Marzę o tym, o czym śpiewał<br />

John Lennon w utworze Imagine.<br />

A tak bardziej egoistycznie marzę,<br />

aby moje obrazy były na tyle dobre,<br />

bym mógł rzucić normalną<br />

pracę i zająć się tylko sztuką.<br />

Plany na przyszłość?<br />

Spełniać marzenia. [RC]<br />

RENATA CYGAN<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

13


Magdalena Łubkowska<br />

NIEWIDZIALNA<br />

już nie jestem tą<br />

którą karmiłeś ciszą<br />

umarłych snów<br />

nie zakwitnę miękkim świtem<br />

nie zasnę na półwyspie przemilczanych marzeń<br />

czas uśpił miłość<br />

w kąciku moich ust<br />

niebo pękło<br />

spalonym zmierzchem<br />

już nie jestem tą<br />

która zbierała martwe minuty<br />

w połowie drogi do ciszy<br />

ciemne twarze chmur<br />

osiadają na rzęsach<br />

ostatnim żywym wspomnieniem<br />

bolesne gałęzie drzew<br />

rozproszą tęsknotę<br />

w porannej mgle<br />

jestem tą<br />

która codziennie<br />

odchodzi na palcach<br />

od nadmiaru milczenia<br />

MARIA<br />

ma więcej lat<br />

niż pamięta świtów i zmierzchów<br />

na jej oddechu<br />

przysiada szary kruk<br />

z jednym skrzydłem<br />

czasami<br />

przypomina sobie<br />

małą dziewczynkę z warkoczami<br />

która chowała się przed światem<br />

w małym domku na drzewie<br />

teraz świat ukrywa przed nią<br />

najgorsze lęki<br />

samotność<br />

odbija się echem<br />

od pustych białych ścian<br />

ale jeszcze nie czas<br />

na ostatnie słowo<br />

14<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Foto: Tatiana Averina<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

15


Dzwonisz znad Tamizy, a ja żrę pyzy<br />

16<br />

Czy grubi nie widzą, że są grubi? Czy trzeba im o tym<br />

przypominać?<br />

Nikt nie pragnie być gruby. Nikt nie chce mieć za dużo ciała.<br />

Nieważne, czy to „za dużo” oznacza zaledwie kilka kilogramów<br />

więcej, niż przewiduje standard, czy kilkadziesiąt.<br />

Gruby świetnie zna głodówki, efekt jo-jo, wskaźnik<br />

BMI, indeks glikemiczny, umie liczyć kalorie. Głodzi<br />

się i tyje. Toczy walkę ze swoim organizmem, z zaburzeniami<br />

metabolizmu, hormonalnymi, insulinoopornością<br />

i innymi chorobami, które prowadzą do<br />

otyłości albo są jej skutkiem. Walczy ze swoimi emocjami<br />

– z osobistymi, nieprzepracowanymi traumami,<br />

z niechęcią do swojego nadmiernego ciała, depresją, często<br />

też z zaburzeniami odżywiania. Czuje wstyd. Nie dlatego,<br />

że często tę walkę przegrywa, lecz dlatego, że w oczach<br />

innych staje się grubasem. Grubas to ktoś gorszy. Współczesny<br />

chłopiec do bicia. Na nim się jeszcze można odegrać,<br />

odreagować frustracje, podbudować własne ego.<br />

Można go bezkarnie nienawidzić, nękać, sprowadzić do<br />

parteru, upokorzyć. Wykluczyć. Bo grubas nie pasuje do<br />

współczesnej utopii, pięknego świata wiecznie młodych,<br />

zdrowych i bogatych, do którego większość aspiruje.<br />

Jesteś za gruba, za chuda, za wysoka, za niska, za mało życiowo<br />

zaradna, nie dość inteligentna, zbyt emocjonalna, zbyt nerwowa,<br />

chaotyczna, roztrzepana. Komunikaty tego typu najczęściej<br />

kierowane są do kobiet, chociaż i mężczyźni bywają ofiarami<br />

systemu, w którym trzeba być idealnym, pięknym i powabnym.<br />

A, jak wiadomo, ideały nie istnieją, chyba że nadejdzie czas całkowitej<br />

automatyzacji i roboty zajmą miejsce ludzi we wszystkich<br />

sferach. Stan utrzymania ludzi w wiecznym zakompleksieniu<br />

można by nazwać kulturą niedopasowania. Z tego trzymania<br />

w ryzach i ciągłego podnoszenia sobie poprzeczki zyski czerpią<br />

firmy kosmetyczne, cała branża fitness czy koncerny modowe.<br />

Nie jesteś dość, jak to śpiewała Nosowska w jednym utworze<br />

zespołu Hey, zbyt szczecińska dla Warszawy, a dla Szczecina zbyt<br />

warszawska (Cudoziemka w raju kobiet). Jeśli się położysz i zaczną<br />

po tobie chodzić, to znajdzie się i taki, który powie, że źle leżysz.<br />

Nie ma możliwości, żeby dogodzić każdemu. Osoby z niską samooceną,<br />

poczuciem winy i wstydu są łatwym łupem dla wszelakiej<br />

maści manipulantów i hochsztaplerów. Patriarchat, rewie mody,<br />

konkursy piękności, kult ciała i młodości – można wymieniać<br />

w nieskończoność. Kobiety mają rywalizować, walczyć o względy<br />

muskularnych i majętnych mężczyzn. A jeśli tego nie robią, no to<br />

mogą pojawić się nieprzychylne komentarze: przykro nam, ale nie<br />

wpisujesz się w nasz obrazek, jesteś inna, niewydolna, nie taka,<br />

jakbyśmy chcieli.<br />

Odkąd pamiętam, różniłem się i jakoś wcale nie chciało mi się<br />

wpisywać w obowiązujące wzorce i kanony. Kanony przeminą,<br />

a góra kompleksów zostanie. Jestem leworęczny. Teraz tej odmienności<br />

może się nie zauważa, ale na przykład sprawdźcie,<br />

w którym miejscu w toaletach publicznych zamontowane są podajniki<br />

do papieru. Autobusy, tramwaje – poręcze dla praworęcznych.<br />

Nierzadko sprzęty w domu też umiejscawia się tak, aby łatwiej<br />

było praworęcznym. Jakby tego było mało, mam odstające<br />

uszy. W obecnym czasie nie jest to tak dostrzegalne, ale w młod-<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Maria Mamczur, Gruba. Reportaż o wadze i uprzedzeniach<br />

Maria Mamczur Gruba. Reportaż o wadze i uprzedzeniach<br />

Magdalena Mikołajczyk jestem dość<br />

szym wieku z tego powodu spotykały mnie różne wyzwiska. Inność<br />

nie jest lubiana, bo za nią kryje się niewiedza, a za nią lęk. Lęk często<br />

napędza agresję. Moje uszy nie są winne, że są takie, jakie są,<br />

dlatego też jakże ważna jest rzetelna komunikacja. Apelowałem<br />

i pewnie nie raz jeszcze powtórzę, jak niezbędne są w szkole zajęcia<br />

z psychoedukacji, w tym podstaw komunikacji, nauki asertywności<br />

czy nauki tego, jak prawidłowo udzielać wsparcia innym. Empatii<br />

również można się nauczyć. Współpraca zamiast rywalizacji. Podanie<br />

ręki zamiast podłożenia nogi.<br />

Z tej przyczyny, że odstaję od norm różnego rodzaju, łatwiej mi zrozumieć,<br />

na czym polega owo niedostosowanie w dzisiejszym świecie.<br />

Normy, normatywność nigdy nie były mi bliskie. Mam niechęć<br />

do hierarchiczności, podlegania jakimś wymogom, którym mało<br />

kto umie sprostać. A jeśli nie dasz rady, przykro nam, nie wypełniasz<br />

normy, wylatujesz z królestwa korposzczurów oraz idealnych<br />

gospodyń domowych, dla których jedynym zmartwieniem jest<br />

czysta toaleta oraz lśniąca zastawa stołowa.<br />

Nie jesteś fit, nie dla ciebie kult ciała, nie mieścisz się w quasi-standardach<br />

ustalonych przez patotrenerki. No to zrobimy sobie z ciebie<br />

pośmiewisko, przynajmniej będzie wesoło. O tym i nie tylko<br />

o tym jest w gruncie rzeczy Gruba. Reportaż o wadze i uprzedzeniach<br />

Marii Mamczur. Na początku podszedłem z ostrożnością do<br />

tego, co w książce przedstawiła autorka. Nie mam oczywiście na<br />

myśli przewodniej idei reportażu, ukazania osób otyłych z całym<br />

spektrum uprzedzeń oraz przeinaczeń wobec otyłości – tutaj nie<br />

można mieć zastrzeżeń. Jestem raczej nieco zdziwiony, jak łatwo<br />

przychodzi ludziom dzielenie, segregacja, szukanie różnic, gdzie<br />

należałoby szukać podobieństw. Jesteś gruba/gruby, niestety nie<br />

należysz do nas (w domyśle: jesteś gorsza/gorszy). Fatfobia, czyli<br />

uprzedzenie do osób otyłych, jest dzisiaj większym zagrożeniem<br />

niż rasizm czy homofobia. Te formy wykluczania w przypadku fatfobii<br />

są może bardziej subtelne, chciałoby się powiedzieć: mało<br />

widoczne, ale – powiedzmy sobie szczerze – bardziej upokarzające.<br />

Są na przykład modelki plus size, ale im wyższy status, tym<br />

tych ubrań dla puszystych coraz mniej, chyba że, jak to stwierdza<br />

Maria Mamczur, chcemy się wybrać na imieniny do cioci Kazi. Na<br />

elitarnych spotkaniach biznesowych nie spotkasz osoby otyłej,<br />

bo przecież prezencja jest najważniejsza, a i takiej odzieży niestety<br />

nie da się kupić. Świat splendoru, brokatu i błysku fleszy nie<br />

jest dla grubych. Prezenterki prowadzące rozmaite programy to<br />

w znakomitej większości osoby szczupłe. Rzeczywistość jest pełna<br />

niuansów, bo przecież moglibyśmy powiedzieć, że w sumie nie<br />

ma w tym nic złego. Taki prezenter czy prezenterka ma wyglądać<br />

schludnie, tyle że, jak rozumiem, osoba z pewnym nadmiarem już<br />

schludna nie jest. Niby drobny szczegół. Swoją drogą, pragnę, żeby<br />

teleturnieje czy inne programy rozrywkowe prowadzili ludzie otyli,<br />

z nieproporcjonalną budową ciała czy na wózkach inwalidzkich.<br />

Dlaczego? Otóż media, kreując zafałszowany obraz rzeczywistości,<br />

same przyczyniają się do wykluczania, promują nudne obrazki bez<br />

różnorodności. Chciałbym mieć pewność, że każdy człowiek czuje<br />

się ważny, potrzebny i doceniony bez względu na jego wyznanie,<br />

orientację seksualną, kolor skóry, piegi czy nadmiarową ilość ciała.<br />

Jestem naiwnym idealistą, ciągle się na tym łapię.


Gruba Marii Mamczur to wydawnictwo, które daje promyk nadziei.<br />

Mam nadzieję, że takich publikacji będzie więcej. Naszą powinnością<br />

jest przełamywanie szkodliwych stereotypów, na przykład takich, że<br />

otyły to na pewno niechluj, leń, śmierdzi i sapie. A z innej beczki, jak<br />

homoseksualista, to na pewno zboczeniec, pedofil i człowiek niewyżyty<br />

seksualnie. Osoba na wózku inwalidzkim, no przecież, z pewnością<br />

roszczeniowa, robi z siebie ofiarę, z nieustannym żalem do<br />

świata. Jeszcze przed wydaniem książki niektórzy twierdzili, że Mamczur<br />

ma zamiar promować otyłość. Ale to nie jest tak, to zupełne<br />

pomylenie pojęć. Otyłość to nie zawsze wybór. Każdy, nie omieszkam<br />

tego zaakcentować, każdy chce wyglądać jak gwiazda na wybiegu,<br />

mieć jędrne kształty i móc uchować się przed zębem czasu. Nie jesteśmy<br />

jednak idealni, zresztą nie warto do tych ideałów na siłę dążyć.<br />

Paradoks jest taki, że człowiek pragnie wyglądać jak na obrazku<br />

obrobionym w Photoshopie, ale sam niespecjalnie lubi się zadawać<br />

z tymi niby idealnymi. Warto przy okazji pochylić się nad najnowszym<br />

amerykańskim filmem o lalce Barbie, gdzie poruszona jest owa<br />

kwestia. Świat lalek odstaje od życia. Nie chcemy brać udziału w maratonie<br />

tych najlepszych, najbardziej oryginalnych i przebojowych,<br />

bo to jest po prostu wykreowane sztucznie.<br />

Otyłość jest chorobą cywilizacyjną, od niej bierze swój początek<br />

mnóstwo innych schorzeń i nie zauważyłem bynajmniej, żeby autorka<br />

w jakikolwiek sposób to kwestionowała. Natomiast szkopuł tkwi<br />

w tym, że przyczyny otyłości mogą być różne i nie zawsze wynikają<br />

one wprost z obżarstwa. Zaburzenia odżywiania to jest w ogóle kolejny<br />

temat na niejeden reportaż. Maria Mamczur z troską słucha swoich<br />

bohaterów i z troską o nich opowiada, co wszak nie zdarza się tak<br />

często. Widząc osobę z nadmiarowym bagażem kilogramów, rzadko<br />

kto dostrzeże też bagaż traum i problemów rodzinnych. Mamczur<br />

przeprowadza rzetelne uświadamianie, odkrywa bolesne rany, które<br />

trzeba na nowo otworzyć, by cokolwiek można było uzdrowić. Następujące<br />

po sobie rozdziały są po trosze swego rodzaju misterium,<br />

wchodzenie z butami w cierpienie osób otyłych. I tak mamy wstyd,<br />

opresję, nienawiść, walkę oraz samoakceptację. Bez tego ostatniego<br />

nie rozpocznie się żadna zmiana. A otyłych, jak przekonamy się na<br />

kartach książki, spotyka niestety bezustanna stygmatyzacja (również<br />

ze strony „najbliższych”). Liczy się obrazek, kreacja i fałsz.<br />

Śledząc losy otyłych, przeważnie kobiet, Mamczur stosuje różne formy<br />

wypowiedzi, od zwierzeń, wypisków ze źródeł po wywiady. Nie<br />

streszcza, ale raczej opowiada, snuje wątpliwości, pytania, możliwe<br />

rozwiązania, korzysta z materiałów źródłowych. I ku mojej uciesze,<br />

pojawia się w Grubej teatr społecznie zaangażowany, gdzie ta cała<br />

transformacja mentalna, myślowa ma szansę się realnie dokonać.<br />

Reportażu Marii Mamczur nie chciano wydać, gdyż jej rozmówczynie<br />

nie katują się poczuciem winy, nie płaczą na zawołanie. Medialnie<br />

kreuje się przecież osoby otyłe jako wiecznie niedowartościowane,<br />

niepewne siebie. Ale gdy już schudną, od razu ich samoakceptacja<br />

ma wzrosnąć i mają się stać pewne siebie. Fałsz bije na kilometr.<br />

Mamy więc dowód na to, jak norma staje się terrorem, i nie waż się<br />

od niej odstawać. Pokażę to na przykładzie. Programy typu Hotel<br />

Paradise czy Love Island. Wyspa miłości dają taki oto przekaz: masz<br />

prawo do miłości, zabawy, wakacji w drogich kurortach, musisz być<br />

jednak wysportowany, opalony, atrakcyjny, pełen wdzięku, zawsze<br />

wesoły i figlarny. To jest norma, ale przecież osoba otyła, z niepełnosprawnością<br />

czy chora psychicznie też ma prawo do miłości, zabawy<br />

etc. No tak, ale nie wchodzi w kadr, jest kanciasta, pełna urazów<br />

i niedomówień. My w telewizji chcemy, żeby było przaśno, gwarno<br />

jak na wiejskiej potańcówce. A być może ja, ty, ona i on nie chcemy<br />

czuć się gorsi…<br />

Taka, jaka jesteś, jesteś niewystarczająca. Na kompleksach żeruje<br />

kapitalizm. Włosy nie takie – wezmę witaminkę. Cera nie taka – się<br />

pokremuję. Tam wstrzyknę, tu wklepię. Szarą codzienność wypełnia<br />

ciągłe zasmarowywanie kompleksów. Receptą na ten stan rzeczy<br />

zdaje się być jestem dość Magdaleny Mikołajczyk. Sam tytuł zwraca<br />

uwagę, jest wyraźnym komunikatem, być może stojącym w poprzek<br />

wszelakim hasłom promującym ultrapoprawność. Autorka pokiereszowana<br />

przez chorobę dziecka, własną depresję oraz fakt, że wraz<br />

z bratem była przez matkę oddana do ośrodka ma pełne prawo<br />

mówić o tym, że jest dość i zachęca czytelników, by też byli dla<br />

siebie wyrozumiali. Maluje w książce portret współczesnych neurotyków,<br />

nadwrażliwców – tych, co ze swoją pedanterią próbują<br />

uratować sypiący się świat. Nieraz te obrazki z życia są przyziemne,<br />

lekko przegadane, wręcz pretensjonalne, innym razem dotykające<br />

niepoznanego. Autorka łączy absurd z ironią, poczuciem humoru<br />

i jakąś nieokreśloną swojskością. Początek książki razi niekonsekwencją,<br />

jest kilka gaf, które jestem w stanie autorce wybaczyć.<br />

O radykalnym wybaczaniu też poczytamy, bo bez ściągnięcia z siebie<br />

bagażu krzywd i nieporozumień nie można iść dalej.<br />

Mikołajczyk stara się odpowiedzieć na pytanie trapiące już niejednego<br />

człowieka, który piórem próbował uleczyć swoje traumy.<br />

Na ile jestem stworzony z oczekiwań i opinii innych ludzi, a na ile<br />

jestem trwałą konsystencją różnych przeżyć i doświadczeń, które<br />

mnie ukształtowały? Między innymi nad tym zagadnieniem pochyliła<br />

się Sylvia Plath w Szklanym kloszu. W którymś momencie<br />

życia, czasem wcześniej, czasem później, zaczynamy oczyszczać<br />

się ze szkodliwych programów, „cennych” rad i wszystkiego, co nie<br />

służy, a powoduje jedynie zakłopotanie i zamęt. Carl Gustav Jung<br />

twierdził, że przypada to na wiek około czterdziestki. Trzeba dodać,<br />

że niektórzy w ogóle nie uwalniają się z tych toksyn. Kobiety żyją<br />

w świecie, w którym ktoś (najczęściej mężczyzna) mówi im, jak<br />

mają się ubierać, zachowywać, co mogą robić, a czego im nie wolno.<br />

Pełne hipokryzji są dysputy mężczyzn polityków dotyczące aborcji,<br />

jak gdyby kobieta była jedynie inkubatorem bez własnej woli.<br />

Podczas czytania odczuwa się niepewność, nieprzystosowanie,<br />

niedostosowanie, a jednocześnie wysiłki autorki, aby żyć we własnym<br />

tempie. Reminiscencje rzadko kiedy powodują uśmiech na<br />

twarzy. Razi przy tym ten nieco nachalny dydaktyzm. Jestem dość,<br />

jesteś dość, jesteśmy dość. Staram się zrozumieć ton wypowiedzi,<br />

ale naprawdę te opowiastki nie muszą się kończyć hasztagiem<br />

#jestemdość. Czytelnicy są na tyle inteligentni, że ten zabieg zrozumieją<br />

bez potrzeby powtarzania. Wygląda to tak, jakby autorka<br />

chciała wspomóc zmęczonych i poirytowanych życiem, ale ten<br />

sposób ciągłego indukowania przesłania #jestemdość irytuje jeszcze<br />

bardziej. Przypomina to niestety książki z tezą – do których nie<br />

mam zaufania.<br />

Na uwagę natomiast zasługuje niezwykle minimalistyczna szata<br />

graficzna wykonana przez Magdalenę Pankiewicz. Za każdym rysunkiem<br />

kryje się przesłanie, ale być może nie takie, o jakim myślała<br />

autorka czy ktokolwiek inny. I o to chodzi. Zawczasu ostrzegam –<br />

w książce nie ma wielkich liter. Przypomina to tekst roboczy, pozostawiony<br />

sam sobie i wydany, tak jak jest. Być może jest to ukłon<br />

w stronę poezji – tego, co niewymowne. Taka sobie szara, zwyczajna<br />

codzienność. [RK]<br />

Maria Mamczur, Gruba. Reportaż o wadze i uprzedzeniach, Wydawnictwo Krytyki<br />

Politycznej, Warszawa 2022.<br />

Magdalena Mikołajczyk, jestem dość, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2022.<br />

ROBERT KNAPIK<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

17


18<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Anja Orthodox<br />

Literatura bardzo mnie<br />

wzbogaciła<br />

rozmawia joanna nordyńska<br />

Zacznijmy może od tego, że miałaś<br />

być kimś zupełnie innym. Wybrałaś<br />

zootechnikę, zapewne z miłości do<br />

zwierząt…<br />

Jestem tak jakby niedoszłym genetykiem.<br />

Skończyłam zootechnikę, specjalizując<br />

się na katedrze genetyki<br />

zwierząt.<br />

A co powodowało Tobą, że poszłaś<br />

jednak w kierunku muzycznym? Pracę<br />

zaczęłaś w Teatrze Wielkim, a nie<br />

w jakiejś klinice.<br />

To nie było nic profesjonalnego. Kupa<br />

zabawy, przyjemnie i tyle. Dla młodych<br />

ludzi praca statysty to zawsze<br />

parę groszy.<br />

Ale kontynuowałaś później tę przygodę<br />

z teatrem grając np. w komedii<br />

O rany, nic się nie stało!!! u boku<br />

Wojciecha Malajkata.<br />

E, nieee. Ja jako aktorka to powinnam<br />

być umieszczona jako wyjątkowe kuriozum,<br />

czytaj: antytalent. Nie nadaję się.<br />

Potem były Wariacje Goldbergowskie…<br />

Owszem, miałam jeszcze kilka epizodów.<br />

Akurat w tym, o czym mówisz,<br />

to ja przede wszystkim śpiewałam, bo<br />

występowaliśmy tam z zespołem Closterkeller,<br />

grając po prostu zespół rockowy.<br />

Ale na aktorkę to ja się jednak nie<br />

nadaję.<br />

Bo jesteś bardzo spontaniczna?<br />

Taaak! Co innego recytowanie.<br />

W Closterkeller mam sporo partii mówionych<br />

i wychodzą mi one nieźle.<br />

U mnie talenty skupiły się jednak na muzyce.<br />

Z rysunkiem czy, nie daj Boże, malarstwem<br />

też jest u mnie żałośnie.<br />

Czy w dzieciństwie miałaś jakieś wyobrażenia<br />

o swoim dorosłym życiu,<br />

o tym, co będziesz robić zawodowo?<br />

Myślałaś o śpiewaniu?<br />

Kiedyś, będąc jeszcze malutką dziewczynką,<br />

wbiłam rodziców w stołki, mówiąc<br />

z pasją w oczach, że będę babcią<br />

klozetową. Bo ja się wtedy tym wszystkim<br />

babciom pchałam na kolana,<br />

a one były takie ciepłe, miękkie, dawały<br />

mi cukierki, głaskały. Ja kochałam<br />

te babcie. A potem chciałam być kominiarzem.<br />

Oni chodzili cali na czarno,<br />

w cylindrach, z taką kulą i szczotą,<br />

i to był magiczny widok. Jak już trochę<br />

zaczęłam kojarzyć rzeczywistość, to<br />

pomijając chęć bycia królewną, którą<br />

chciała być każda dziewczynka, zafascynowałam<br />

się kosmosem. Chciałam<br />

być astronautą, ale okazało się, że źle<br />

znoszę karuzelę, zamieniłam to więc<br />

na astronomię. Nawet dość długo<br />

w tym postanowieniu wytrwałam, aż<br />

przyszedł czas na konie. Zaczęłam jeździć<br />

w wieku 15 lat i to mnie bardzo<br />

wciągnęło. Byłam jeźdźcem na wyścigach<br />

konnych. Objeżdżałam wyścigowce<br />

na treningach. Zeszło mi na to<br />

z dziesięć lat. To był bardzo piękny<br />

czas w moim życiu. Marzyłam, że<br />

będę hodowcą koni. Stąd zootechnika.<br />

Pod koniec studiów dopadło mnie<br />

śpiewanie i wkrótce zostałam wokalistką<br />

zespołu Closterkeller.<br />

Kto powołał do życia zespół?<br />

Dwaj koledzy szukali reszty składu. Znaleźli<br />

mnie jako wokalistkę i niebawem<br />

basistę, z którym już wcześniej grywali,<br />

a ja pomogłam znaleźć perkusistę. I tak<br />

jakoś razem założyliśmy ten zespół.<br />

Od razu myśleliście o gotyku?<br />

Myśmy kochali taką muzykę, ale to<br />

jeszcze nie był gotyk, tylko zimna fala.<br />

Taką muzykę zaczęliśmy grać.<br />

Jednocześnie był, zdaje się, rock progresywny…<br />

Ale to dużo później i na boku Closter-<br />

19<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


keller. Równych 20 lat temu nagrałam,<br />

w moim obecnym odczuciu, przepiękną<br />

płytę z zespołem Svann, który powstał<br />

na gruzach legendarnego przedstawiciela<br />

rocka progresywnego, jakim<br />

był Abraxas. Płyta nosi tytuł Granica<br />

czerni i bieli. Napisałam do niej wszystkie<br />

teksty i oczywiście śpiewałam.<br />

A kiedy zaczęłaś pisać teksty?<br />

W tym nowym Closterkeller mi kazali.<br />

Foto: Katarzyna Tyśnicka<br />

(śmiech) Ja do nich przyszłam zupełnie<br />

zieloniutka jak wiosenna trawka.<br />

Coś tam zawyłam przez zaciśnięte<br />

gardło. A oni: „Hmm, no zostań, zobaczymy”.<br />

Zaczęli coś podgrywać, a ja<br />

pytam o teksty. „No jak to? Ty musisz<br />

pisać.” Nie miałam wtedy pojęcia o pisaniu<br />

tekstów. Skończyłam klasę matematyczno-fizyczną,<br />

umysł mam ścisły.<br />

Z polskiego na szczęście też byłam<br />

dobra, bo w Batorym był generalnie<br />

20<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

wysoki poziom. Zresztą już wcześniej<br />

bardzo dużo czytałam. Uwielbiałam<br />

bajki i jak już przeczytałam wszystkie<br />

ze szkolnej biblioteki w podstawówce,<br />

to bibliotekarka zaproponowała:<br />

„Może science fiction?”. I podsunęła<br />

mi Lema, mówiąc, że to w sumie<br />

też takie bajki… Miałam wówczas coś<br />

koło 10 lat. Wsiąkłam w to na całego<br />

i do dzisiaj. Z kolei w trzeciej licealnej<br />

któregoś dnia nasza polonistka, Alicja<br />

Wancerz, mówi tak: „Jest taki pisarz<br />

Marcel Proust, ale… wy nie dacie rady,<br />

to za trudne”. Wiedziała, jak nas podejść.<br />

Jak to nie damy rady?! Przeczytałam<br />

wszystkie tomy, bo oszalałam<br />

na jego punkcie. W ogóle przestawiłam<br />

się na jego postrzeganie świata.<br />

Obserwuję ludzi, zastanawiam się,<br />

analizuję, dywaguję nad wszystkim, co<br />

widzę.<br />

I to wszystko znajduje odzwierciedlenie<br />

w Twoich tekstach.<br />

Tak, literatura bardzo mnie wzbogaciła,<br />

a dodatkowo mam lekkie pióro.<br />

Nam w szkole jeszcze pozwalano na<br />

swobodę wypowiadania się i pisania<br />

o lekturach. Można było myśleć nieszablonowo<br />

i nie trzeba było liczyć<br />

wyrazów. To zaprocentowało właśnie<br />

w tekstach i chociaż wcześniej nie lubiłam<br />

poezji, nie potrafiłam „zahaczyć<br />

się” o żadne wiersze (lubiłam dosłownie<br />

kilka), pisanie tekstów w Closterkeller<br />

potraktowałam jako nowe wyzwanie.<br />

Na szczęście miałam wtedy<br />

chłopaka, też wokalistę, który pisał<br />

teksty, i on mi na początku podpowiadał,<br />

jak to robić. I ja się w tym znakomicie<br />

odnalazłam. Teksty do pierwszej<br />

płyty były jeszcze trochę koślawo-<br />

-szorstkie, ale szybko rozmiłowałam<br />

się w tym pisaniu. Lubię malować słowami<br />

nastroje i przyznam, że ludzie to<br />

wspaniale odbierają.<br />

Wiadomo, że w tego rodzaju utworach,<br />

w stylu, który uprawiacie, tekst<br />

jest niezwykle ważny. Dodatkowo<br />

podbity jest Twoim monumentalnym<br />

głosem.<br />

Głosem tak, ale i muzyką, brzmieniami.<br />

Wszystko u nas buduje ten klimat.<br />

Tak, tekst ma istotne znaczenie. Z niektórych<br />

nawet jestem dumna.<br />

Część z nich ma zabarwienie filozoficzno-egzystencjalne,<br />

ale napisałaś<br />

też mocne, rockowe teksty, takie<br />

jak Władza (1996), W moim kraju<br />

(1993).<br />

Jest jeszcze jeden, najsilniejszy, najcięższy<br />

zaraz po Władzy z tego mojego<br />

podgatunku. Nieduży, ale treściwy.<br />

To Zmierzch bogów, w którym odniosłam<br />

się do afery „Olina”. Bardzo byłam<br />

wtedy wkurzona. Wtedy wszystko<br />

zaczęło się przekręcać w niewłaściwą<br />

stronę. Musiałam zareagować. Żeby<br />

była jasność, ja jestem lewicowa.<br />

Za PRL-u nienawidziło się komuny,<br />

a jednak, jak przeczytałam programy<br />

wyborcze różnych partii, to ku memu<br />

zdziwieniu najbardziej przekonujące<br />

mnie były te lewicowe, i od lat głosuję<br />

na lewicę. W Boga przestałam wierzyć<br />

pod koniec podstawówki. Przestałam<br />

też chodzić na religię, choć wtedy prawie<br />

wszystkie dzieciaki chodziły, mimo<br />

że nie była obowiązkowa. Większość<br />

prób nawrócenia mnie kończyła się<br />

mocnym nadwątleniem wiary u nawracających.<br />

Tekstów ateistycznych<br />

też mam kilka, np. Miraż.


Biorąc pod uwagę Twój sceniczny image wraz z wydźwiękiem<br />

wykonywanej przez Was muzyki, pewnie<br />

co poniektórzy wyzywali Was od najgorszych, a księża<br />

wyklęli z ambony?<br />

Zdarzało się, a także na wielu listach zespołów ponoć satanistycznych,<br />

Closterkeller, nie wiedzieć czemu, bywał<br />

w czołówce zestawienia. My jesteśmy muzykami, klimaciarzami,<br />

a nie jakimiś satanistami czy działaczami jakiejkolwiek<br />

religii. Closterkeller jest często nazywany sztandarowym<br />

zespołem gotyckim, ale ja się z tym absolutnie<br />

nie zgadzam. My gramy z dużo większym rozrzutem gatunkowym,<br />

od delikatnych ballad do ciężkich metalowych<br />

numerów, aczkolwiek moim zdaniem, najlepszym naszym<br />

obliczem jest to gotyckie w niektórych utworach. Myślę,<br />

że bardziej pasuje do nas określenie: „zespół grający<br />

mrocznego rocka”. Ja jestem w Closterkeller jedynym reprezentantem<br />

gotyku tak w ogóle, choć jednocześnie też<br />

takim po prostu rockersem jak reszta. (śmiech)<br />

Choć jestem ateistką, to jak najbardziej moimi ideałami są<br />

te uniwersalne, dobro i miłość. I za to ci niektórzy kościółkowi<br />

mnie nie lubią, bo pokazuję to właśnie, że można być<br />

dobrym człowiekiem, nie wierząc w Boga. A to nie pasuje<br />

do niektórych prostych schematów. Wracając zaś do istoty<br />

samego gotyku jako subkultury, to brak wiary w Boga<br />

nie oznacza odrzucenia innych form mistycyzmu. Wiem<br />

i czuję, że istnieje jakiś świat obok naszej rzeczywistości<br />

albo będący jakimś jej rozszerzeniem. Tylko zdaje się, że<br />

nie mamy wystarczającej liczby zmysłów do ogarnięcia go.<br />

Czasami mam wrażenie, że jakaś ręka z innego wymiaru<br />

pomaga mi tak realnie, że nie mam wątpliwości! Mówią na<br />

to przeczucie albo opatrzność, ale ja to odbieram fizycznie!<br />

Jakieś coś, jakieś byty podpowiadały mi np. linię melodyczną,<br />

fragment tekstu do utworu, lecz także w normalnym<br />

życiu niekiedy jakby mnie ustawiały we właściwą stronę.<br />

Ale nie modlę się do tego zjawiska, a jedynie po prostu cieszę<br />

się, że jest, bo je lubię. Takie najwyraźniejsze wsparcie<br />

miałam przy tworzeniu płyty Bordeaux.<br />

Większość prób<br />

nawrócenia mnie<br />

kończyła się<br />

mocnym<br />

nadwątleniem<br />

wiary<br />

u nawracających<br />

Przytoczę fragment recenzji Piotra Michalskiego na<br />

łamach rockarea.pl: „Wraz z Bordeaux Closterkeller<br />

napisało kolejny chwalebny rozdział swej historii. Ta<br />

płyta to kwintesencja zespołu z gotyckim mrokiem,<br />

żarem w warstwie lirycznej i niemal metalowym ciężarem<br />

na czele. Nie jest to może album łatwy i wpadający<br />

w ucho od razu, ale czy dobry album nie powinien<br />

właśnie pomału dojrzewać wraz ze swym<br />

słuchaczem? Ja przeszedłem ten proces z Bordeaux<br />

i powiem Wam, że było warto! Anja Orthodox wraz<br />

z kolegami z zespołu po raz kolejny pokazała wszystkim<br />

jak po latach scenicznej bytności należy grać! Tak trzymać<br />

Królowo!”.<br />

Wracając do odbioru bodźców ponadrealnych, to przecież<br />

sny są takim światem pozarealnym. Nie wszystko<br />

da się wytłumaczyć metodą Freuda. Sama miewam sny<br />

tak abstrakcyjne, że jestem przekonana, że lekarze nie<br />

potrafiliby tego rozwikłać. Mówiłaś, że nie masz zmysłu<br />

plastycznego, a twierdzisz, że masz bardzo bogate sny.<br />

Jak to pogodzić?<br />

Nie umiem tego wytłumaczyć. Moje noce czasem wyglądają<br />

tak, jakbym poszła na maraton filmowy do kina. Ale<br />

dokładają się do tego także niewątpliwie środki antydepresyjne,<br />

które od lat zażywam.<br />

Foto: Katarzyna Tyśnicka<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

21


Najbardziej<br />

odpowiada<br />

mi muzyka<br />

ciężka<br />

i ponura.<br />

Taka, która<br />

się „leje”.<br />

Czarna<br />

lawa.<br />

A kto pracuje nad Twoim wizerunkiem<br />

scenicznym?<br />

Ja sama. Z tym szyciem to u mnie średnio,<br />

chociaż… szyć potrafię, jak każda<br />

przedstawicielka mojego pokolenia,<br />

no nie? (śmiech) Umiem też wbijać<br />

gwoździe młotkiem i tego typu rzeczy.<br />

Umiejętności z cyklu must have.<br />

Skoro sama kreujesz swój wizerunek<br />

sceniczny, to sztuki plastyczne też nie<br />

są Ci obce. Jakie malarstwo lubisz?<br />

Nie kumam tych awangardowych obrazów.<br />

Lubię obrazy, na których coś<br />

widać, np. konia – Zwycięzcę Derby<br />

na tle toru wyścigowego. Im bardziej<br />

fotograficznie, tym lepiej, ale te takie<br />

kropki i ciapki, hmm… Zetknęłam się<br />

kiedyś ze zjawiskiem synestezji. Anja<br />

Huwe, moja ulubiona wokalistka, od<br />

22<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

której zresztą zapożyczyłam pseudonim,<br />

w pewnym momencie rzuciła<br />

wokal i została malarką. Ja patrzę, a tu<br />

jakieś, kurka, kropki! No nie… Okazało<br />

się, że ona właśnie jest synestetyczką.<br />

Czyli kolory wiążą się z zapachami lub<br />

z dźwiękami. Znaczy, ona patrząc na te<br />

kolorowe kropki, widzi dźwięki!<br />

Ciekawe…<br />

No dobrze, wiemy już skąd Anja, to<br />

teraz zdradź, skąd wziął się pseudonim<br />

Orthodox. Jakiś związek z ortodoksją?<br />

Nieee, to były żarty. Trzeba było napisać<br />

zgłoszenie do jednego z pierwszych<br />

przeglądów młodych zespołów<br />

i oczywiście podać skład zespołów.<br />

Noo… dobrze byłoby mieć pseudonim<br />

artystyczny, a nie jakiś tam Jan<br />

Pipsztyński, no i zaczęły się heheszki<br />

w zespole. Anja to już było oczywiste,<br />

a dalej? Ponieważ właśnie złościłam<br />

się na pewien utwór, który zawierał<br />

elementy funky, więc nie był czysty<br />

stylowo, to przez to moje gderanie<br />

dostałam to określenie Orthodox.<br />

Na przeglądzie dostałam nagrodę za<br />

osobowość estradową. Za śpiewanie<br />

to jeszcze mi się bardzo nie należało.<br />

Bo tam zdjęcia z podpisem pojawiły<br />

się w prasie, i poszło!… I już się nie cofnie.<br />

(śmiech) A tak naprawdę, to żadna<br />

ze mnie konserwatystka czy ortodoksyjna<br />

baba. Ja jestem wręcz odwrotnie<br />

– wyjątkowo postępowa. Gdyby<br />

mnie ktoś zapytał, w jaką epokę chciałabym<br />

się cofnąć, to odpowiem, że<br />

w żadną! Won mi z antykami! Zwiedziłabym<br />

przyszłość najchętniej! Kiedyś<br />

przeczytałam jakąś książkę o marketingu<br />

i dowiedziałam się, że jestem…<br />

wczesnym entuzjastą, czyli takim<br />

z tych pierwszych kilku procent odbiorców,<br />

który wykupuje wszelkie nowinki.<br />

Hahaha… teraz to się mówi „gadżeciara”.<br />

(śmiech)<br />

Ech, no w sumie tak. (śmiech)<br />

Pracowałaś też jako serwisant komputerowy…<br />

czyli „kobieta pracująca,<br />

co to żadnej pracy się nie boi”.


Zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum artystki<br />

Prawie żadnej. Pod tym względem<br />

jestem bardziej facetem. Zresztą<br />

w domu, gdzie mieszkam tylko z synem,<br />

mawiam, że przydałaby mi się żona.<br />

A kto zarządza zespołem? Ty?<br />

Tak, jestem szefową zespołu, ustalam<br />

strategię, ale zależy mi przede wszystkim,<br />

żeby muzycy spełniali się jako artyści,<br />

więc chcę, aby wypowiadali się sami<br />

w muzyce. Jednak oczywiście ja mam<br />

zawsze rację. (śmiech) Raczej zawsze...<br />

A jakiej muzyki słuchasz?<br />

Ja prawie w ogóle nie słucham muzyki.<br />

Ja się spełniam w jej tworzeniu<br />

i wykonywaniu. No ale okej, czasami<br />

słucham. Ostatnio wracając<br />

z Gniezna z koncertu ze Svann, słuchałam<br />

ostatniej płyty zespołu Killing Joke,<br />

Pylon. Znów się zakochałam. Generalnie<br />

to, co mi odpowiada najbardziej,<br />

to muzyka ciężka i ponura. Taka, która<br />

się „leje”. Czarna lawa. Ale z pazurem.<br />

Uwielbiam też Pandemonium Killing<br />

Joke czy Etenal zespołu Samael. Jest<br />

jeszcze zespół Rotting Christ uprawiający<br />

muzykę z pogranicza gotyku<br />

i black metalu. Albo Last Rites. Ale<br />

wiesz, muzycy inaczej słuchają muzyki<br />

niż odbiorcy. Ci z reguły słuchają tylko<br />

tego, co lubią, a muzycy jakby szerzej.<br />

Czasem słucham czegoś zaciekawiona<br />

Nie idziemy z nurtem polskiego show-biznesu<br />

tą innością względem moich gustów<br />

i odczuć. Natomiast u mnie w domu<br />

jednak głównie króluje cisza.<br />

Szykujecie nową płytę?<br />

Tak, ale potrzebuję trzech dni, żeby<br />

mi się ułożyło w głowie, zanim zacznę<br />

pisać. I ciągle ich nie mogę wygospodarować!<br />

Nie stawiam sobie założeń.<br />

Nie mamy też przymusu czasowego.<br />

My nie tworzymy „miłej, słuchalnej<br />

muzyki”, więc nie idziemy z nurtem<br />

polskiego show-biznesu. Stawiamy na<br />

ciężkiego rocka, a to raczej się promuje<br />

przez internet, a i płytę też chcemy<br />

wydać raczej już sami.<br />

Zagraliśmy 15 lipca w Jarocinie koncert<br />

jubileuszowy z okazji 35-lecia zespołu,<br />

a na jesieni gramy właśnie z tej<br />

okazji trasę koncertową. Za nami już<br />

dziewięć koncertów, przed nami dwadzieścia.<br />

Gramy przekrój twórczości<br />

Closterkeller od najstarszych płyt po<br />

najnowsze. Bardzo długie koncerty<br />

i bardzo piękne, choć dla nas fizycznie<br />

jest to trasa wyczerpująca jak żadna<br />

wcześniej. Ale warto, bo przeżycia<br />

wielkie.<br />

W takim razie życzę doskonałej kondycji<br />

i oczywiście znakomitej frekwencji,<br />

jak zwykle! [JN]<br />

JOANNA NORDYŃSKA<br />

23<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Żegaryszki<br />

z ducha haiku<br />

Żegaryszki. Wiersze najmniejsze Krzysztofa Czyżewskiego to<br />

dwujęzyczny (polsko-angielski) zbiór trzywersowych utworów,<br />

które duchem i czystością formy nawiązują do japońskiego<br />

haiku. Mamy tu do czynienia z miniaturami zapisanymi<br />

w latach 2021–<strong>2023</strong>, a także wybranymi z poprzednich tomów<br />

Żegaryszki (2018) i Żegaryszki 2 i inne (2021) – każda<br />

z nich opatrzona jest datą dzienną funkcjonującą jako tytuł.<br />

Można więc nazwać ten tom dziennikiem poetyckim podobnym<br />

do tych, które prowadzili wspominani na kartach tej<br />

książki haijini Bashō Matsuo czy Issa Kobayashi. Tym bardziej,<br />

że całość składa się z czterech części odnoszących się<br />

do kolejnych pór roku i dominuje w nich czas teraźniejszy –<br />

świat dzieje się tu i teraz.<br />

Krzysztof Czyżewski to poeta, pisarz, reżyser, współtwórca<br />

Ośrodka „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów” w Sejnach<br />

oraz Fundacji Pogranicze. W 2011 r. wraz z zespołem Pogranicza<br />

otworzył Międzynarodowe Centrum Dialogu w Krasnogrudzie.<br />

Inicjator programów dialogu międzykulturowego<br />

w Europie Środkowej, na Bałkanach, Kaukazie, w Azji Środkowej,<br />

Indonezji, Bhutanie, Afryce Północnej i innych pograniczach<br />

świata. Wykładowca na wielu uniwersytetach<br />

w Europie i USA. Artysta nagradzany w kraju i za granicą<br />

zarówno za twórczość literacką, jak i działalność kulturalną.<br />

Otrzymał m.in. nagrodę im. Gábora Bethlena dla<br />

człowieka Europy Środkowej (Budapeszt, 1998), nagrodę<br />

„Małego Berła Kultury Polskiej” (1999); Srebrny Medal<br />

„Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (Warszawa, 2005),<br />

Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (2010), Don David<br />

Prize w dziedzinie „Przeszłość” (Tel Awiw, 2014), Honorową<br />

Złotą Gwiazdę Ministerstwa Kultury Republiki<br />

<strong>24</strong><br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Litewskiej za wybitny wkład i szczególne zasługi dla litewskiej<br />

kultury i sztuki (2016) i wiele innych.<br />

Czym są tytułowe żegaryszki? Samą nazwę, bardzo zresztą<br />

zgrabnie przez Krzysztofa Czyżewskiego wymyśloną, można<br />

wywieść od wsi Żegary, znajdującej się nad jeziorem Gaładuś,<br />

w okolicy której utwory powstają. Jednak znacznie pojemniejsze<br />

wydaje się znaczenie mające źródło w gwarowej nazwie<br />

drewnianej rozpałki przenoszonej z pieca do pieca. Można<br />

by rzec, symbol wiecznego ognia, dzięki któremu ciepło<br />

i jasność przenoszone są z miejsca na miejsce, od domu do<br />

domu, od człowieka do człowieka – „na rozpałkę dnia / żegaryszki<br />

wybieram / z pieca żar-słowa”.<br />

Książkę rozpoczyna tekst prozatorski Wciąż odpisuję na list<br />

matki, w którym autor wyjaśnia, skąd się wzięła jego wrażliwość<br />

na przyrodę, poczucie wewnętrznej wolności. Z czułością<br />

opowiada o poznawaniu świata poprzez słowa „zapisane<br />

znakami natury, wyrazem twojej twarzy, objawionym<br />

w zdaniu bez kropki – mogłem czytać je bez końca, zawsze<br />

było coś do dodania, także dzięki dotykowi. Za jednym razem,<br />

gdy tylko położyłaś sobie na twarzy moje dłonie, nauczyłem<br />

się całego abecadła”. Co może człowiek, który jako<br />

dziecko dostaje od matki tak potężną dawkę miłości, poczucia<br />

bezpieczeństwa i uwagi? Wszystko! Bo to, o czym czytamy<br />

w „wierszach najmniejszych”, to obserwacja rzeczywistości<br />

z poziomu serca, to zgoda na istnienie tu i teraz, to świadomość<br />

bycia częścią większego organizmu, odwaga mówienia<br />

własnym głosem, nazywania świata po swojemu. Bliska więź<br />

z niezwykłą mamą tworzy twórcę kompletnego. „Mówiłaś<br />

też, że wystarczy w pełni uwagi odczytać fragment świata, by<br />

objąć go w całości”.<br />

Zawsze lubię odnajdywać w czytanych wierszach dominującą<br />

porę dnia. U Krzysztofa Czyżewskiego jest to jasność, światło<br />

pod każdą postacią jako nośnik życia, idei wyższych, nadziei:<br />

„błysk złotawki”, „ciemne w świetlistym brodzi”, „przypływ<br />

słońca”, „świat się płomieni”, „ściegi światła”, „światłem<br />

ocienia ciało”, „deszcz tli światło”, „jest światło z cienia”,<br />

„skute światło”, „świeci słońcem jej twarzy”, „osad światło<br />

złocienia”, „światłospad barw”, „owoce światłobrania”, „krok<br />

w światło”, „spętać światłem”, „jest słowo i jest światło”,<br />

„światłoczuła łąka”, „za pazuchą światła” i proszę mi wierzyć<br />

– to nie wszystko. Nawet jeśli pojawia się żegaryszek<br />

nocny, jest w nim źródło światła i nadzieja – „(…) patrz w oczy<br />

/ gdzieś tam jest przejście” (9 PAŹDZIERNIKA). Ciemność znalazłam<br />

jedynie w dwóch miniaturach, w innej są spadające<br />

gwiazdy, ale generalnie to poezja jasna w wejrzeniu na wielu<br />

poziomach.<br />

Bohaterami Żegaryszek są przedstawiciele przyrody ożywionej<br />

– ludzie, niektórzy wymienieni z imienia i nazwiska:<br />

Stanisława Rakucewicz, Andrzej Strumiłło, Jan Jakubowski,


28 LUTEGO<br />

skrapla się światło<br />

na dno oczu przebitych<br />

źdźbłem oczeretu<br />

3 MARCA<br />

w zrywie miłości<br />

ptak zniża lot o ziemię<br />

skrzydłem się rani<br />

<strong>24</strong> MARCA<br />

lakierki na glanc<br />

życie prześpiewaj zatańcz<br />

wymuskaj do dna<br />

11 STYCZNIA<br />

jest w nas huśtawka<br />

wiatrem z innego brzegu<br />

rozkołysana<br />

22 STYCZNIA<br />

krzyk od granicy<br />

rozkuty szaman trąca<br />

drumlę jeziora<br />

17 KWIETNIA<br />

w chwilę po śmierci<br />

wzlatuje zimorodek<br />

wodę nam święci<br />

7 MAJA<br />

przemiana nie śmierć<br />

nie kamień nie słowo trwa<br />

to jedno – światło<br />

10 MAJA<br />

muska mi usta<br />

rozpalona czeremcha<br />

do naga pachnie<br />

<strong>24</strong> LUTEGO<br />

jeszcze śnieg zalega<br />

a już niebo się kołysze<br />

na skrzydłach łabędzi<br />

15 STYCZNIA<br />

wyjść do ogrodu<br />

za próg za siebie pod las<br />

bez pukania wejść<br />

1 KWIETNIA<br />

coś między nami<br />

rozszczelnia się czuć wilgoć<br />

nadchodzącego<br />

26 LIPCA<br />

lot czapli przez las<br />

utrąca kropkę nad i<br />

co tak w drzwiach stoisz?<br />

7 SIERPNIA<br />

żył był jedyny<br />

dom nasz ciepły od sierści<br />

ślad łapy w dłoni<br />

(Szaruś)<br />

Krystyna Szumińska, Rumi, wspomniani już poeci Basho<br />

i Issa, ale także pies Szaruś, lisy, sarny, motyle, ważki, zimorodki,<br />

żurawie, kruki, drgająca od wszelkiego życia łąka,<br />

ogród oraz cała galeria przedstawicieli przyrody nieożywionej<br />

(tej klasyfikacji na pewno nie wymyślił poeta): kamienie,<br />

rzeka, staw, kładki, deszcze, wiatr itp. Rzeczywistość poety<br />

jest gęsta i pojemna.<br />

Poeta buduje swój świat, szukając synestezji – to kolejne<br />

podobieństwo do zadań, jakie stawiają przed sobą twórcy<br />

haiku. Doświadczenia jednego zmysłu wywołują również<br />

odczucia charakterystyczne dla innych zmysłów, na przykład<br />

odbieranie niskich dźwięków wywołuje wrażenie miękkości,<br />

barwa pomarańczowa odczuwana jest jako ciepło, obraz litery<br />

lub cyfry budzi skojarzenia kolorystyczne itp.: „muska mi<br />

usta / rozpalona czeremcha / do naga pachnie” (10 MAJA).<br />

Znajdziemy tu również pytanie o czas i jego istotę z poglądem<br />

bliższym filozofii zen i symbolowi Ensō niż linearnemu<br />

postrzeganiu rzeczywistości: „Janka wciąż jeszcze / żyje po<br />

kole mówi że / deszcz padał jutro” (22 KWIETNIA).<br />

W Żegaryszkach nie ma interpunkcji i dużych liter poza nazwami<br />

własnymi. Język jest prosty, autor nie przesadza ze<br />

środkami artystycznymi, szczególnie interesujące są przerzutnie,<br />

dające ciekawe pole do interpretacji – w haiku to<br />

ruchome kireji. Uważny czytelnik znajdzie w Żegaryszkach<br />

nie tylko obrazy-chwile skojarzone ze szkicem myśli, lecz<br />

także charakterystyczny rytm utworów.<br />

Jako że w tym tomie nic nie jest przypadkowe, ale wszystko<br />

przemyślane i wysmakowane, druk jest niewielki, jakby<br />

słowa nie chciały zajmować zbyt dużo miejsca. Ważne jest<br />

światło, również na stronie, wedle zasady: im mniej tym<br />

więcej. A więcej zaprasza na kontemplację, na ciszę, na oddech.<br />

Zachwyca kunszt edytorski Żegaryszek. Książka wydana jest<br />

z wielką starannością i elegancją, w doskonałej harmonii<br />

z ascetycznym charakterem środka – biała, matowa okładka,<br />

twarda oprawa z wytłoczonym kwiatkiem koniczyny<br />

i typografią złożoną drobną, szarą czcionką, do tego żywa,<br />

ceglasta wyklejka i nieco ciemniejsza tasiemka. W środku<br />

każdy utwór sąsiaduje z czarno-białą fotografią zrobioną<br />

przez samego autora. Zdjęcia, często poruszone, bardziej<br />

oddają nastrój i ducha niż konkrety, zresztą tekst i obraz<br />

prowadzą ze sobą spokojną rozmowę charakterystyczną dla<br />

japońskiej haigi.<br />

Trudno w jednej krótkiej recenzji opowiedzieć o kosmosie<br />

Krzysztofa Czyżewskiego – poety, który tylko czasami wychyla<br />

się zza pleców swoich bohaterów. I to ukryte „ja”, to<br />

również ślad myślenia twórców japońskich, z pewnością<br />

niełatwy do zaakceptowania przez europejską literaturę<br />

eksponującą nade wszystko indywidualizm autora.<br />

Do lektury Żegaryszek, tych wierszy najmniejszych, jak tkliwie<br />

nazywa je poeta, potrzeba czystości i skupienia. Czystości<br />

rąk, patrząc na to całkiem literalnie, żeby biała okładka<br />

pozostała nienaruszona, ale przede wszystkim czystych intencji,<br />

wolniejszego oddechu, żeby usłyszeć ten cichy, ale<br />

bardzo istotny i osobny głos poety. [AH]<br />

AGNIESZKA HERMAN<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

25


AWERS I REWERS.<br />

Prawdziwa historia rantu,<br />

czyli<br />

Niech nie zwiodą cię<br />

czarne drogi<br />

Twórca jest jak moneta czy medal<br />

i tak jak one posiada nie<br />

dwie, ale trzy strony. Awers<br />

to nasza twarz publiczna. Objawia<br />

się nie tylko w stosunkach z pracodawcą<br />

czy z pracownikami, z kolegami<br />

z pracy – niezależnie od tego,<br />

czy lubianymi, czy nie – lecz także<br />

w kontaktach ze znajomymi czy<br />

przyjaciółmi, nawet bardzo bliskimi.<br />

Różnica polega na tym, że awers<br />

oglądają oni pod różnymi kątami<br />

i z różnych kierunków, podobnie jak<br />

pocztówkę trójwymiarową, z tym<br />

że nasz awers zawierać może wiele<br />

odmiennych obrazów, często diametralnie<br />

różnych, wręcz niespójnych.<br />

Rewers to strona zarezerwowana dla<br />

osoby najbliższej (lub osób). Zawiera<br />

w sobie całą naszą intymność, do<br />

której kogoś dopuściliśmy. Najgłębsza<br />

i najintymniejsza warstwa, którą<br />

świadomie jesteśmy w stanie ujawnić,<br />

odkryć się przed kimkolwiek. No<br />

i trzecia, niezauważana, a raczej niezauważalna<br />

strona – rant.<br />

To nasza tajemnica, ta część nas, której<br />

nie ujawnimy nigdy i nikomu.<br />

Nie dlatego, że nie chcemy, że się<br />

boimy lub skrywamy coś przed świa-<br />

26<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

tem, ale nie potrafimy, bo nie da się<br />

jej ujawnić. To nasze najgłębsze i nieuświadomione<br />

impulsy, nieuchwytna<br />

zmienna na granicy biologii i czynników<br />

pozabiologicznych, gdzieś na<br />

styku, niedająca się wyodrębnić,<br />

nazwać, usankcjonować, odkryć<br />

w podróży w głąb siebie czy wreszcie,<br />

choćby teoretycznie, umieścić<br />

w modelach osobowościowych. Niezwiązana<br />

z opiniami innych czy naszymi<br />

przemyśleniami ani z tym, co<br />

myślimy o sobie. Niezwiązana z nikim<br />

i z niczym. Wrośnięta w nas. Jeśli coś<br />

tworzymy, w/na rancie wydziela się<br />

cała nasza twórczość. Nieświadomie.<br />

Świadomość twórcy jest konieczna,<br />

aby odróżnić rzeczy wartościowe<br />

od guana, a jeszcze wyższy poziom<br />

świadomości to wykorzystanie owego<br />

guana jako nawozu dla dalszego<br />

tworzenia. Rant jest motorem twórczości,<br />

tym, co nas wciąż pcha lub<br />

ciągnie (co tam kto woli) w miejsca,<br />

w których dotychczas nikogo nie<br />

było. Nikogo. Miejsca, przestrzenie<br />

i artefakty z tym związane nie zaistniałyby,<br />

gdyby nie rant, gdybyśmy<br />

nie zawierzyli tej nieuświadomionej<br />

cząstce siebie, dzięki której idziemy<br />

w chaszcze, zapuszczamy się w miejsca,<br />

w których nikogo przed nami<br />

nie było. Ranimy ręce, karczując nie<br />

wiadomo co w niewiadomym celu<br />

i nieznanym kierunku. Ostre kolce tną<br />

twarz, targają ubranie, rozwichrzają<br />

włosy. Doskwiera pragnienie i głód.<br />

Jakby tego było mało, trzeba jeszcze<br />

mnóstwa samozaparcia i wiary, że<br />

to wszystko ma sens, bo malkontentów<br />

– wytrwale pukających się w czoła<br />

i prorokujących, że to wszystko nie<br />

jest warte funta kłaków, że TAM nic<br />

nie ma, więc po co marnować czas<br />

i energię – jest wokoło wielu. Potrafią<br />

iść wytyczonymi ścieżkami, jak nikt<br />

umieją wskazywać nam przeróżne<br />

szlaki i trasy, od ledwo widocznych<br />

wydeptanych ścieżynek, dróżek i leśnych<br />

duktów, przez żwirowe alejki,<br />

wybrukowane bulwary, aż po szerokie<br />

i wygodne szosy wyasfaltowane<br />

po horyzont. A ty, poddając się wewnętrznemu<br />

głosowi, twórco, kontynuuj<br />

swoją włóczęgę przez bezdroża,<br />

wertepy i chaszcze i… niech nie zwiodą<br />

cię czarne drogi. Jeśli potrafimy<br />

stanąć na sztorc, na rancie, możemy<br />

się potoczyć daleko. [BJ]<br />

BO JAROSZEK


OBRAZY: PIOTR KAMIENIARZ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

27


PRZYMKNIĘTE<br />

OCZY<br />

P A R Y Ż A<br />

28<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Dłoń ślepca muska gliniany dzban. Długie, smukłe<br />

palce, lekko pochylona szczupła sylwetka,<br />

blada karnacja, subtelne rysy twarzy, beret.<br />

Druga ręka trzyma niewielki chleb. Może to wieczór,<br />

a niewidomy mężczyzna właśnie zasiadł do kolacji?<br />

Cisza, zatrzymanie, niedostatek i ograniczenie. Scena<br />

ma silnie egzystencjalny wyraz. Statyczna kompozycja,<br />

utrzymana w wąskiej tonacji barw pomiędzy<br />

zgaszonym błękitem a brązem. Uderza prostota<br />

formy. To Posiłek ślepca Pabla Picassa z 1903 roku<br />

pochodzący z okresu błękitnego. Jeden z wielu obrazów,<br />

obecnych na wystawie Picasso. Błękit i róż<br />

w Muzeum d’Orsay w Paryżu, jesienią 2018 roku.<br />

W tym samym budynku, w którym w 1900 roku ten<br />

mały Hiszpan o czarnych świdrujących oczach i jego<br />

przyjaciel Casagemas, wysiedli z pociągu, który właśnie<br />

przywiózł ich z Barcelony.<br />

Obok wisi portret Celestyny. Doświadczona życiem kobieta<br />

uporczywie wpatruje się w widza. Jedno oko ma<br />

pokryte bielmem, ale nie ma to wpływu na siłę jej spojrzenia.<br />

Jej oczy są centralnym, magnetyzującym punktem<br />

płótna. To z bielmem jest równie żywe, reagujące.<br />

W oczach wszystkich postaci z tego okresu twórczości<br />

Picassa widać głębię egzystencjalnego smutku. Są na<br />

pewno bardziej po stronie śmierci niż życia. Bardziej<br />

z ducha niż materii.<br />

Picasso maluje swój wielki ból po stracie przyjaciela<br />

– wystawę otwiera portret pośmiertny Casagemasa.<br />

Zwrócenie w głąb siebie powoduje ogromną determinację<br />

twórcy w wyrażaniu swojej własnej wizji. Niemożliwe<br />

jest wyrwanie się spod tego wewnętrznego przymusu,<br />

dopóki on sam, w naturalny sposób, nie wypali się.<br />

I w stosownym czasie, gdy zelżał już ból żałoby, ten błękit<br />

człowieczej trwogi i nędzy zaczyna delikatnie ustępować<br />

miejsca nieśmiało pojawiającym się szarościom,<br />

ochrom i bladym różom. Powraca życie. Chwieje się balansujący<br />

na piłce mały ekwilibrysta. Inny chłopiec prowadzi<br />

konia. Obrazy z tego przełomowego okresu nie<br />

emanują już wcześniejszym bezdennym smutkiem, ale<br />

melancholijną zadumą. Powoli odradza się żywotność.<br />

Na kolejnych płótnach malarza kobiety stopniowo przyoblekają<br />

swego ducha w ciało. Odzyskują krągłe kształty<br />

i zmysłową radość istnienia. Stają przed lustrem i z kokieterią<br />

układają włosy.


Po opuszczeniu tej wystawy w ekspozycji<br />

stałej Muzeum d’Orsay odnajduję<br />

autoportret van Gogha – ten wirująco-<br />

-błękitny z 1889 roku, namalowany<br />

rok przed śmiercią. Znów zatrzymują<br />

mnie oczy – pełne ostrości widzenia aż<br />

do granicy szaleństwa. A może właśnie<br />

ich niepokojąca moc płynie z przekroczenia<br />

tego progu…? To oczy pełne<br />

skrajnych emocji: determinacji, uporu,<br />

bezdennej rozpaczy, wewnętrznej<br />

walki i tłumionego gniewu… Przed tym<br />

obrazem kłębi się nieustannie tłum.<br />

Jakby niemożliwe było przejść obojętnie<br />

wobec tych ostro widzących oczu,<br />

które zdają się patrzeć i jak sztylet<br />

przeszywać na wskroś. Bladoniebieskie<br />

precyzyjnie namalowane tęczówki<br />

są przeźroczyste i głębokie jak studnia.<br />

Ten człowiek nie miał sielskiego życia.<br />

W tym autoportrecie Vincent van<br />

Gogh, z całą mocą swego mistrzostwa,<br />

namalował własny dramat.<br />

Drugi dzień decyduję się zacząć od zderzenia<br />

ze sztuką współczesną – jadę do<br />

Centrum Pompidou. Przemierzam oba<br />

piętra wielkich przestrzeni galerii i zatrzymuję<br />

się przed portretem Jeana<br />

Dubuffeta. Wielki Mistrz Marginesu to<br />

karykaturalna, prześmiewcza i w swojej<br />

materii surowa ikona człowieka.<br />

Intuicyjna wizja, pozbawiona wzorców<br />

klasycznego piękna. Czy nie przypomina<br />

wyobrażeń bóstw pierwotnych plemion?<br />

Czy nie jest to, wolny od jarzma<br />

kultury i tradycji europejskiej, wyraz<br />

ekspresji ludzkiego bytu? Sztuka brutalna,<br />

surowa, płynąca z instynktownej<br />

potrzeby wyrażania świata i siebie<br />

samego w tym świecie? Bez intelektualnych<br />

spekulacji wydobywająca się<br />

bezpośrednio z głębi natury, z krwiobiegu<br />

jej twórcy? Stawiam znaki zapytania<br />

– czy taki zabieg jest wykonalny<br />

i czy mylił się Witold Gombrowicz, powątpiewając<br />

w szczerość artysty, kiedy<br />

pisał zaczepnie do Dubuffeta:<br />

Otóż dla mnie ten burżuazyjny czy<br />

arystokratyczny luksus, ten komfort,<br />

te rafinady to achillesowa pięta Paryża<br />

i Francji. Tutaj rewolucje są luksusowe.<br />

Wasz sposób widzenia, odczuwania<br />

i pojmowania świata jest zbyt<br />

dobrze odżywiony. (…) Pan kłamie,<br />

bo Pan jest artystą. Cóż to za kłamliwe<br />

plemię – artyści! Artysta nie szuka<br />

prawdy, tym, o co mu chodzi, jest<br />

stworzenie dobrego obrazu, dobrego<br />

wiersza, sukces twórczy. Wszystko<br />

jest dobre, co pomaga mu w osiągnięciu<br />

tego celu; na przykład będzie sięgał<br />

po najbardziej szalone pomysły…<br />

Nie, drogi przyjacielu, nigdy Pan nie<br />

umknie Papierosowi. (…) Krzyczy do<br />

Pana: Uwaga. Nie jestem befsztykiem.<br />

Jestem nałogiem. Całkiem jak<br />

sztuka, w znacznej części. Bo sztuka<br />

jest o wiele bardziej kunsztem niż<br />

spontanicznością, to zaszyfrowany<br />

język, którego najprzód trzeba się<br />

nauczyć, trzeba kultury, trzeba być<br />

wyedukowanym, żeby odróżnić dobre<br />

malowidło od złego. (…) Trzeba,<br />

by artysta nie ulegał swej władczej<br />

podmiotowości. Trzeba uznać rzeczywistość.<br />

Fakty.<br />

Czy Gombrowicz miał rację? Czy<br />

w pragnieniu powrotu do pierwotnej<br />

percepcji, do nieskażonej<br />

wiedzą niewinności dziecka,<br />

w kontekście sztuki uprawianej<br />

przez artystę – nie prymitywa, jest<br />

się skazanym na fałsz? Niewykonalnym<br />

absurdem wydaje się przecież<br />

polecenie sobie lub innemu: „bądź<br />

spontaniczny”. Potrzeba czegoś więcej.<br />

Dubuffet, w swym twórczym<br />

manifeście z 1946 roku powiedział:<br />

Nie ma sztuki bez upojenia. Ale musi<br />

to być upojenie szaleńcze! Szaleństwo!<br />

Precz z rozumem! W najwyższym<br />

stopniu szał!<br />

Dwie abstrakcje Cy Twombly’ego, będące<br />

tutaj w ekspozycji stałej, pokazują<br />

jak silna to pokusa dla twórczego<br />

umysłu i ogromna malarska przygoda,<br />

gdy uda się, w jakiś przedziwny<br />

sposób, z powodzeniem połączyć<br />

w jednym dziele antynomie instynktu<br />

i rozumu. Jedno z płócien to charakterystyczna<br />

dla niego kompozycja<br />

pt.: Achilles opłakujący śmierć Patroklosa<br />

z 1962 roku. Paleta tego malarza<br />

posiada doniosły ciężar dorobku<br />

całej historii cywilizacji europejskiej,<br />

a jednak jego gest twórczy zachowuje<br />

intuicyjną poetykę. Ten gruntownie<br />

wykształcony artysta, o wielkiej atencji<br />

do klasycznej kultury antycznej,<br />

tworzył abstrakcyjne dzieła, będące<br />

czystą formą ekspresji uczuć jakie posiada<br />

dziecko, nim nauczy się nadawać<br />

znaczenie pojęciowe temu, co<br />

widzi, doświadcza i poznaje… Czy to<br />

wystarczający dowód na możliwość<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

29


powrotu sztuki do czystego źródła?<br />

Cisną się na usta przewrotne słowa<br />

Picassa:<br />

Artysta musi umieć przekonywać ludzi<br />

o szczerości swoich kłamstw. (…)<br />

Wszyscy wiemy, że sztuka nie jest<br />

prawdą. Sztuka to kłamstwo, które<br />

pozwala uświadomić sobie prawdę,<br />

tę przynajmniej, jaką dane nam jest<br />

zrozumieć.<br />

Sztuka, jeśli trafi na czułego odbiorcę,<br />

bywa niekiedy katalizatorem procesów<br />

zmieniających subiektywny<br />

obraz rzeczywistości. Na ile staje się<br />

on prawdziwszy, a na ile jest zaledwie<br />

inną formą iluzji?<br />

Innym razem Picasso mówi jednak<br />

wyraźniej:<br />

Tym, co nas zaciekawia, jest niepokój<br />

Cézanne’a, lekcja, którą daje, udręki<br />

van Gogha – to znaczy dramat człowieka.<br />

Reszta jest fałszem.<br />

Gombrowicz natomiast w końcu sam<br />

przyznaje:<br />

O, jak dobrze rozumiem, Dubuffet,<br />

pańskie dążenie do wolności i spontaniczności…<br />

Wychodzę z Centrum Pompidou mimowolnie<br />

przepełniona sprzecznością.<br />

Z przygnębiającym, wszechogarniającym<br />

i obezwładniającym uczuciem<br />

chaosu i jednocześnie pewnego<br />

rodzaju przytłaczającej, bezbrzeżnej<br />

pustki. Potrzebuję przestrzeni, żeby<br />

uporządkować myśli. Zmierzam pieszo<br />

nad Sekwanę. W okolicach Rue<br />

Beaubourg napotykam kobietę<br />

w podeszłym wieku, leżącą na chodniku.<br />

Ma jasną twarz, zamknięte oczy<br />

i mokre policzki. Śpi, przykryta czystą<br />

kołdrą. Obok niej stoją równym rzędem<br />

schludne torby z jej dobytkiem.<br />

Przechodnie mijają ją spiesznie, nie<br />

zwracając na nią uwagi. W tym mieście<br />

nikogo nie dziwią ani wszechobecni<br />

bezdomni, ani żyjące wszędzie<br />

szczury.<br />

ne, zagracone wnętrze. Ktoś żyje tu<br />

w samym centrum nieprzerwanego<br />

hałasu, oddychając dusznym, pełnym<br />

kurzu powietrzem metropolii.<br />

Czuję zmęczenie, z uczuciem ulgi<br />

docieram do ogrodów Tuileries. Tu<br />

również różnonarodowy tłum bezładnie<br />

zalewa ścieżki. Trudno znaleźć<br />

zaciszne miejsce i kawałek cienia. Nagle<br />

dobiegają mnie kojące jak balsam<br />

dźwięki z wyczuciem granej muzyki<br />

klasycznej. Uliczny grajek próbuje zarobić<br />

na paryski wikt.<br />

Schodzę do Luwru. Znajduję ławkę<br />

między gablotami. Przysiadam na niej<br />

i z ulgą zamykam oczy. Tu jest cicho,<br />

spokojnie. Obok spoczywa tajemnicza<br />

egipska mumia misternie owinięta<br />

w bandaże. Jej postać wygląda jak<br />

we śnie. Ręce ma skrzyżowane na<br />

piersiach zapewne tysiące lat, ale jej<br />

dusza żyje wciąż w zaświatach, skoro<br />

ciało nie rozsypało się w pył…<br />

Jest wieczór, ciepłe miękkie światło<br />

dnia powoli gaśnie, obrazy zatapiają<br />

się w mroku. Strażnicy kierują ostatnich<br />

zwiedzających do wyjścia z muzeum.<br />

Schodzę do metra, na ostatniej<br />

stacji przesiadam się do pociągu, na<br />

Tego dnia mocno świeci słońce. Wczorajszy<br />

zimny, porywisty wiatr już nie<br />

daje się we znaki. Schodzę nad brzeg<br />

Sekwany. Powietrze nad bulwarem<br />

jest ciężkie i lepkie od upału i brudu.<br />

Nigdzie ani skrawka zieleni, ani źdźbła<br />

trawy. Na kamieniach chodników ludzie<br />

chodzą, siedzą, piją, jedzą… Powyżej<br />

wałów szeroką aleją Quai de la<br />

Mégisserie płynie nieustająca rzeka<br />

samochodów. Po drugiej stronie ulicy<br />

wiatr z nagła odsuwa firankę w oknie<br />

i moim oczom ukazuje się mrocz-<br />

30<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

kolejnym przystanku końcowym do<br />

autobusu. Wszędzie towarzyszy mi<br />

tłum pospiesznie przemieszczających<br />

się ludzi. Płyną wartkim, nieprzerwanym<br />

prądem, jak rzeka, w kierunkach<br />

określonych korytem utartych szlaków.<br />

Trudno w tej masie zobaczyć pojedynczego<br />

człowieka. Ludzie nie spotykają<br />

się wzrokiem – odwracają od<br />

siebie spojrzenia, patrzą w iPhone’y,<br />

gazety, ostatecznie za okno, w ruchomy<br />

pejzaż pędzącego dokądś miasta.<br />

Zauważam jednak, że przeważająca<br />

większość ma zmęczony, przygaszony<br />

wzrok.<br />

Wobec gwałtownej potrzeby skupienia<br />

myśli kolejny dzień planuję spędzić<br />

w Muzeum Rodina. Tam, w ogrodzie,<br />

wśród monumentalnych rzeźb znajduję<br />

upragniony spokój. Staję przed<br />

potężną postacią Myśliciela. Muskularny,<br />

nagi mężczyzna, w ogromnym<br />

napięciu przyciska do warg wierzch<br />

dłoni. Czoło ma zmarszczone od wysiłku<br />

intelektualnego i opuszczone<br />

powieki – to człowiek, który patrzy<br />

do wnętrza siebie. Ta postać magnetyzuje.<br />

Chciałoby się wniknąć w jego<br />

umysł i poznać dylemat, który tak<br />

intensywnie ześrodkowuje całą jego<br />

masywną i jednocześnie skuloną postać.<br />

Jest pełen wewnętrznej siły,<br />

która doskonale uzewnętrzniła się<br />

w wizji rzeźbiarza.<br />

Nieco podobny wyraz odnajduję<br />

w postaci św. Hieronima, w obrazie<br />

na wystawie Caravaggio. Przyjaciele<br />

i wrogowie w Muzeum Jacquemart-<br />

-André. Widoczny w świetle świecy,<br />

skupiony nad księgą starzec ma<br />

w sobie potencjał życia. We fragmencie<br />

twarzy, niewielkim z powodu<br />

skrótu pochylonej głowy, widać obraz<br />

jego intensywnych myśli, który wywołuje<br />

odczytywane pismo. To człowiek<br />

w stanie silnego natężenia uwagi.<br />

Trzeba być wielkim mistrzem pędzla,<br />

by z pomocą prostych środków<br />

w skromnym urywku rzeczywistości<br />

wyrazić głębię egzystencji, siłę ludzkiej<br />

myśli i woli.<br />

Podobny żar posiadają wiszące<br />

w Luwrze w odległych salach skrzydła<br />

Richelieu portrety Rembrandta,<br />

które jak intymny dziennik artysty,<br />

z doskonałą obserwacją i znajomością<br />

tematu wyrażają zmiany następujące<br />

z upływem lat w jego kondycji duchowej<br />

i fizycznej. Trafiają tam nieliczni<br />

zwiedzający, dzięki czemu nic nie<br />

Ilustracje:<br />

Auguste Rodin „Myśliciel”, Muzeum Rodina<br />

Jean Dubuffet „Wielki Mistrz Marginesu” olej na płótnie, 116x89 cm, 1947 r., Centrum Pompidou<br />

bóg Kuka’ilimoku z Hawajów, Muzeum du quai Branly<br />

Trrou Korrou z Archipelagu Vanuatu w Oceanii, Muzeum du quai Branly<br />

rzeźba Maja z Meksyku,VII-X w. Muzeum du quai Branly<br />

figurki z II w. p.n.e., tereny Francji, Muzeum Archeologiczne Saint-Germain-en-Lye<br />

fot. Renata Szpunar


przeszkadza w zanurzeniu się w kontemplacyjny<br />

świat dzieł wnikliwych<br />

Holendrów: Rembrandta, Vermeera,<br />

Halsa.<br />

Krążę po parterze skrzydła Denon –<br />

gdzieś tutaj były zawsze eksponowane<br />

rzeźby głów greckich filozofów<br />

– szukam realistycznej, o niezbyt<br />

regularnych rysach, myślącej twarzy<br />

Sokratesa. Bezskutecznie. Ateński<br />

myśliciel wyjechał w kolejną przymusową,<br />

pośmiertną podróż, tym razem<br />

na Bliski Wschód. Rzeźba eksponowana<br />

jest teraz w Abu Zabi, w Luwrze<br />

Zjednoczonych Emiratów Arabskich.<br />

Za to w innym z zakamarków muzeum<br />

przypadkiem trafiam na czasową ekspozycję<br />

rzeźb prymitywnych, wypożyczonych<br />

z Muzeum du quai Branly. Zatrzymuje<br />

mnie rzeźbiona w tufie wulkanicznym<br />

wspaniała głowa z Rapa<br />

Nui. Pochodzi z X/XV wieku. Ta silnie<br />

zredukowana twarz ma zdecydowany<br />

wyraz, twardy i uparty, co podkreśla<br />

kształt zaciśniętych wąskich ust i mocna<br />

linia wypukłego czoła oraz wyrazisty<br />

łuk brwi, ukrywający oczy w głębi.<br />

Tuż obok stoi figura, która tylko<br />

z pozoru wygląda jak dziecinnie sympatyczne<br />

i zabawne straszydło. To<br />

groźny bóg Kuka’ilimoku z Hawajów –<br />

„łapacz ziemi”, którego obłaskawiano<br />

ofiarami z ludzi.<br />

W kolejnej sali napotykam fantastyczną<br />

niebieską postać – Trrou Körrou<br />

z Archipelagu Vanuatu w Oceanii.<br />

Posąg jest niezwykły. Własne znaczenie<br />

ukrywa pod przymkniętymi powiekami,<br />

a jego uduchowiona twarz<br />

w kształcie migdała jest pełna wewnętrznej<br />

ciszy i równowagi. Nie ma<br />

w niej lęku i chaosu. To duch. Może<br />

opiekun, a może totem, który wchłania<br />

w siebie i niweczy człowiecze niepokoje.<br />

Nieziemsko błękitny. Piękny<br />

nieskażoną pierwotną harmonią.<br />

Co takiego mają w sobie te prymitywne<br />

rzeźby, figury, maski, że siłą rzeczy<br />

przyciągają uwagę i tak mocno działają?<br />

Może wyczuwa się w nich zaklęte<br />

i obezwładnione lęki pierwotnych<br />

artystów, ówczesnych ludzi, atawistyczne,<br />

dziedziczone po przodkach,<br />

a jednak tkwiące głęboko również<br />

w świadomości współczesnego człowieka,<br />

człowieka wszech czasów…?<br />

Ciekawe – Pablo Picasso, po czasie<br />

mroków błękitu i fazie stopniowego<br />

powrotu do odczuwania przyjemności<br />

życia w okresie różowym, również<br />

zmierzał w stronę pierwotnej maski.<br />

Do przełomowych w jego twórczości<br />

pustych spojrzeń w twarzach – maskach<br />

Panien z Awinionu. A potem<br />

jeszcze dalej – aż do powrotu we własny<br />

pierwotny świat niczym niepohamowanej<br />

twórczej ekspresji.<br />

Zajęło mi cztery lata, aby malować jak<br />

Rafael, ale uczyłem się całe życie, aby<br />

malować jak dziecko. (Pablo Picasso)<br />

W Muzeum Archeologicznym, w salach<br />

twierdzy w Saint-Germain-en-<br />

-Laye, zanurzam się głęboko w miniony<br />

świat. Z otchłani czasu wyłaniają<br />

się ku mnie, wyryte i narysowane na<br />

kamiennych blokach, paleolityczne<br />

wizerunki zwierząt i ludzi odnalezione<br />

na terenie Francji, a także<br />

figury, rzeźby i inne obiekty twórczości<br />

człowieka pierwotnego przywiezione<br />

z różnych części naszego<br />

globu. Udziela mi się ponadczasowy<br />

spokojny duch tego miejsca,<br />

w którym czuje się niezwykły potencjał<br />

człowieka do wiecznego<br />

odradzania się. Z głębin ludzkiej<br />

istoty, jak z wnętrza Ziemi, bije<br />

nieprzerwanie tajemnicze źródło<br />

niepohamowanej woli tworzenia.<br />

Opuszczam puste i ciche sale zamku.<br />

Zmierzam nad wysoki urwisty<br />

brzeg Sekwany szeroką aleją francuskiego<br />

parku, w którym przyroda<br />

została ujarzmiona do geometrycznych<br />

form kwiatowych rabat<br />

i równych szpalerów drzew. Patrzę<br />

na rozciągającą się przede mną<br />

rozległą przestrzeń, aż po daleki<br />

mglisty horyzont wypełnioną szarą<br />

dwunastomilionową aglomeracją<br />

z betonu. Mimo woli myślami odpływam<br />

bardzo daleko stąd – tam, gdzie<br />

w odległości dziesięciu tysięcy kilometrów<br />

i dystansie wielu tysięcy lat<br />

rozwoju cywilizacji, w dziewiczym<br />

lesie tropikalnej selwy, ostatni pierwotni<br />

Indianie Guarani, w instynktownym<br />

odruchu harmonii z naturą<br />

i odwieczną tradycją własnego plemienia,<br />

malują swoje twarze czerwonym<br />

sokiem owocu uruku. [RS]<br />

RENATA SZPUNAR<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

31


gruppa siedem<br />

32<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Monika<br />

Ślósarczyk<br />

Z<br />

tego wzniesienia – w Beskidzie Śląskim – roztacza się<br />

podobno jeden z najpiękniejszych widoków na Wisłę.<br />

Nic więc dziwnego, że Monika Ślósarczyk wybrała<br />

Krzywy jako swoje miejsce na ziemi – z dala od cywilizacji,<br />

w otoczeniu lasów i blisko nieba. Dojechać do jej Przytuliska,<br />

którym jest budynek służący dawniej gospodarce<br />

leśnej, to niemałe wyzwanie. Ale Monika lubi wyzwania,<br />

należy do odważnych, o czym świadczy jej malarstwo emanujące<br />

witalną siłą i afirmacją życia, choć czasem w życiu<br />

tym pojawiają się wyraźne problemy, do których artystka<br />

potrafi ustosunkować się na płótnie, dorzucając humorystyczny<br />

akcent ironii. Przytulisko wyróżnia się elewacją<br />

z drewnianych belek pomalowanych na kolorowo. Kolorowo<br />

jest też w środku, gdzie niepowtarzalnego uroku dodają<br />

ceramiczne mozaiki zrobione przez artystkę – znajdują<br />

się prawie wszędzie na dowód tego, że Monika ma właśnie<br />

„kolorową” osobowość. Mówi o sobie, że jest królewną<br />

pośród siedmiu krasnoludków, bo tylu artystów (poza nią,<br />

w sumie ośmiu) tworzy Gruppę Siedem – niebędącą oficjalnym<br />

artystycznym stowarzyszeniem, ale zwyczajnie – grupą<br />

przyjaciół. Choć każdy ma nieco inną wizję sztuki (są to<br />

bardzo różne twórcze osobowości), wszyscy tworzą zgrany<br />

zespół; pochodzą z różnych stron, spotykają się razem na<br />

wspólnych wystawach, które odbywają się w różnych miejscach<br />

Polski. Nad ich organizacją czuwa pomysłodawca<br />

Gruppy – Piotr Jakubczak. Można powiedzieć, że trzon<br />

Gruppy Siedem, jej większość, stanowią artyści z Beskidu<br />

Śląskiego, gdzie narodził się pomysł utworzenia tej formacji.<br />

Wszyscy zajmują się malarstwem figuratywnym,<br />

wychodząc z założenia, że nie musi być ono dosłownym<br />

nazywaniem rzeczy, choć – jak mówi Monika – wszyscy<br />

interpretują rzeczywistość podobnie. Ciągłe doskonalenie<br />

warsztatu malarskiego przyjęli jako nadrzędny cel.<br />

Monika Ślósarczyk poznała Piotra Jakubczaka jeszcze na<br />

studiach na krakowskiej ASP, gdzie w 1996 roku – w pracowni<br />

Jana Szancenbacha – uzyskała dyplom z aneksem<br />

w pracowni książki i typografii Jana Banaszewskiego. Po<br />

studiach rozwinęła skrzydła, nie stosując się do akademickiej<br />

zasady mówiącej o tym, że wzrost jest ograniczeniem<br />

formatu. Tworzy z rozmachem, a duże formaty są wyróżnikiem<br />

jej sztuki. Artystka potrafi jednocześnie rozgrywać<br />

malarsko kilka płócien. Ważny jest więc nie tylko efekt końcowy,<br />

ale sam proces tworzenia. Duże blejtramy ułożone<br />

są na ziemi, a farba jest po prostu wylewana w zależności<br />

od pomysłu albo zwyczajnie nanoszona miotłą. Nie jest to<br />

action painting, bo malarska plama zostaje tak umiejętnie<br />

poprowadzona, że ułoży się ostatecznie w figuralną kompozycję,<br />

która ma nie tylko czytelny motyw, lecz czasem<br />

także wyraźny przekaz z zawartą ironią podyktowaną paradoksami.<br />

Monika dostrzega je w otoczeniu (na przykład<br />

Sklep z Maryjkami czy Sacrum), dlatego jej malarstwo nazywane<br />

jest czasem „publicystycznym”.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

33


Obrazy artystki, podobnie jak pozostałych twórców<br />

z Gruppy, są często odważną interpretacją<br />

rzeczywistości. Zapytana w jednym z wywiadów<br />

o to, co ją inspiruje, odpowiedziała, że „dzianie<br />

się”, czyli wydarzenia aktualne, ale też wspomnienia<br />

z przeszłości i przede wszystkim ludzie, bo fascynuje<br />

ją ludzka natura. W dzieciństwie chciała<br />

być kierowniczką zoo i jak wynika z obrazów, kocha<br />

świat w każdym z jego przejawów (mieszka<br />

i tworzy blisko natury), więc w jej sztuce nie może<br />

zabraknąć zwierząt i ptaków. Często pojawiają się<br />

krowy – odtwarza je sugestywnie, ze zmysłem<br />

dobrego obserwatora i swoim malarskim metaforycznym<br />

językiem mówi, że mogą być one<br />

na przykład w kolorach tęczy. Są również krowy<br />

monochromatyczne – czarno-białe jak holenderska<br />

łaciata rasa, a tonacja obrazu stanowi wynik<br />

koloru i struktury wzorzystej tkaniny zastosowanego<br />

tu podobrazia. Bohaterami są też zmultiplikowane<br />

prosiątka w prostej kompozycji, która dla<br />

wzmocnienia wyrazu została celowo pozbawiona<br />

linearnej perspektywy.<br />

Monika maluje akrylem na wzorzystych tkaninach<br />

i jak mówi – jeśli ma pomysł, dobiera do<br />

niego płótno, szukając odpowiedniej tkaniny na<br />

przykład w ciucholandzie. Przez to obrazy zyskują<br />

dodatkowy efekt, choć patrząc na nie, można<br />

czasem odnieść wrażenie, że to wzór tkaniny podyktował<br />

temat. Artystka maluje też na płótnie<br />

oklejonym kawałkami gazet – Szachy są kolejnym<br />

dowodem na to, że efektowne pomysły z podobraziem<br />

to gra z materią, która kończy się powstaniem<br />

oryginalnej techniki własnej, charakteryzującej<br />

twórczość tej artystki. Kurtedra, gdzie stado<br />

kur tłoczy się w wysokim wnętrzu, jest trochę<br />

jak malarski żart. Gotyckie tło sprawia wrażenie<br />

koronkowej Bajki z mchu i paproci. Sceneria jest<br />

wyjątkowa, bo wnętrze katedry przyciąga oko, ale<br />

artystka przyzwyczaiła widzów do dynamicznych<br />

scen, w których bohaterowie to ludzie w różnych<br />

codziennych sytuacjach, często odbici w skrzywionym<br />

zwierciadle naszej rzeczywistości. Jeśli<br />

pojawiają się ptaki i zwierzęta, to zwykle w swoim<br />

naturalnym środowisku, choć czerwone i białe<br />

pióra pierwszoplanowych kur na obrazie Wolny<br />

wybieg z cyklu „Czas, którego (już) nie będzie”<br />

mogą wywołać u widza jednoznaczne skojarzenia.<br />

Do grupy obrazów Moniki Ślósarczyk ze światem<br />

natury jako bohaterem warto dołączyć kompozycję<br />

Wolna Ukraina, gdzie łan żółtych słoneczników<br />

sięga granicą do błękitu nieba i choć słoneczniki<br />

w sztuce już wielokrotnie się pojawiały,<br />

te są zupełnie inne. W tym malarstwie trudno<br />

odnaleźć czytelne inspiracje klasykami. Zresztą<br />

własny styl artystki wymyka się wszelkim kategoryzacjom.<br />

Skłonność do deformacji, kontrasty<br />

barwne, odniesienie do rzeczywistości to być<br />

może echa ekspresjonizmu. Wprowadzenie do<br />

obrazów pozamalarskich materiałów, jakimi są<br />

gazety, to osiągnięcie kubizmu. Zainteresowanie<br />

ruchem typowym dla współczesnej cywilizacji<br />

było domeną futurystów i dlatego Ścigacz, będący<br />

sugestywnym obrazem gwałtownego ruchu<br />

maszyny, 34 wydaje się bliski temu kierunkowi.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Monika Ślósarczyk<br />

Tworzy z rozmachem, a duże formaty są wyróżnikiem jej sztuki<br />

Oprócz pracowni w Wiśle Monika ma<br />

swoją malarską przystań także w Cieszynie,<br />

gdzie jest współtwórczynią niedawno<br />

otwartego Muzeum Realizmu<br />

Magicznego Przykopa 23 – nadzorowała<br />

tu prace budowlane, bo oprócz<br />

tradycyjnego malarstwa zajmuje się<br />

też takim, które służy architekturze,<br />

i nazywa to pracą w budowlance. Wykonuje<br />

sgraffita, mozaiki ceramiczne,<br />

sztukaterie, czyli to, co stanowi<br />

artystyczne wykończenie wnętrza.<br />

Jej prace z tej dziedziny (między innymi<br />

rekonstruowane freski) można<br />

podziwiać w krakowskiej Willi Decjusza<br />

i w restauracji Wierzynek. Monika<br />

Ślósarczyk jest niezwykle aktywna,<br />

chętnie uczestniczy w artystycznych<br />

akcjach, lubi warsztaty (zwłaszcza<br />

z dziećmi) i ma zawsze mnóstwo ciekawych<br />

pomysłów, jak na przykład ten<br />

z robieniem owiec ze starych szmat<br />

na drewnianym stelażu albo rzeźb<br />

z plastikowych butelek. Nie przeszkadza<br />

jej to, że w Cieszynie mówią<br />

o niej „artystka zwariowana”<br />

(albo „stuknięta”). Jest „artystką<br />

kolorową” – odważną w stosowaniu<br />

mocnych, nasyconych i kontrastowych<br />

barw, co widać nawet<br />

w sposobie ubierania się. Monika<br />

ma odwagę, temperament i mnóstwo<br />

pomysłów, a jej prace można<br />

zobaczyć w wielu galeriach w różnych<br />

miejscach w Polsce. Pojawia się<br />

na licznych wystawach zbiorowych<br />

i ma na swoim koncie 70 wystaw<br />

indywidualnych, uczestniczy w plenerach<br />

krajowych i zagranicznych.<br />

Na wystawach Gruppy Siedem wyróżnia<br />

się niewątpliwie swoim rozmachem<br />

i barwną osobowością.<br />

Monika Ślósarczyk, poruszając tematy<br />

zainspirowane codziennością, zwykłym<br />

otoczeniem, potrafi umiejętnie<br />

prowadzić grę z widzem, bo jej obrazy<br />

szybko przyciągają uwagę i to nie tylko<br />

ze względu na format. Malarstwo<br />

uzmysławia nam, że życie bez sztuki<br />

jest niemożliwe. Życie to tylko chwila<br />

– tu i teraz, więc trzeba tą chwilą<br />

żyć, cieszyć się i świętować. „Świętuj<br />

każdą chwilę” – mówi artystka. „Nie<br />

podsypiaj” – dodaje, i to swoje motto<br />

z powodzeniem zamyka w malarskim<br />

przekazie, którym potrafi także skłonić<br />

do głębszej refleksji. [IWC]<br />

IZABELA WINIEWICZ-CYBULSKA<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

35


36<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Ilustracja: R.C.


ZŁAMANA<br />

Dominice Lewickiej-Klucznik<br />

Małgorzata Bobak-Końcowa<br />

Możesz być mało kłopotliwa, zapewniać, że wyleczysz się<br />

na własny rachunek, ale jedną ręką szmaty nie wykręcisz.<br />

Możesz być cierpliwa, dzielna, pokorna do szczytu marzeń.<br />

Schować pod poduszkę wszystkie piekące warstwy<br />

i zaciśnięte usta, ale wtedy nikt nie domyśli się,<br />

żeby umyć ci włosy i skrócić paznokcie.<br />

Pociesz się, że jesteś singlem.<br />

Bez wyrzutów wyj po nocach i sikaj z bólu.<br />

Masz ten komfort, więc zluzuj.<br />

Dobrze zaliczyć morfologię i rezonans, zdać celująco<br />

i mieć poczucie dobrze spełnionego obowiązku.<br />

Na początek.<br />

Z GABINETU<br />

Annie Tlałce<br />

Przyszłam do pani,<br />

bo zabrakło szerszej perspektywy,<br />

a teraz czuję jakbym otwierała<br />

zardzewiałą kłódkę źdźbłem trawy.<br />

Tak, przemawiają do mnie mądrości<br />

dalekiego wschodu.<br />

Tyle w nich czułości, przestrzeni.<br />

Jeśli kilka osób mówi, że trzeba udać się do lekarza,<br />

to wypada zdobyć się na refleksję;<br />

usunąć migdałki, ząb mądrości,<br />

stanąć przed lustrem i powiedzieć<br />

coś modnego o miłości.<br />

Czuje się pani zagubiona?<br />

Proszę nie wkręcać żarówki w mysią norę,<br />

tylko usiąść na wygodnej kanapie.<br />

Sama ją pani wybrała.<br />

Kolor przyjemny, neutralny.<br />

Materiał miły w dotyku.<br />

Może przestanie Pani mówić,<br />

że spotkania ze mną są inspirujące, ale nieetyczne.<br />

Bo takie pajacowanie to strata czasu<br />

dla obu stron<br />

i nie można brać za to pieniędzy.<br />

PRZECINEK<br />

Irenie Tetlak<br />

Niedługo mam wizytę, ale wolałabym uniknąć. Usiądę,<br />

z pewnością się rozpłaczę, a doktorka będzie patrzeć.<br />

Tyle już widziała i nie dojrzy człowieka.<br />

Wiesz, jak się ma taką intuicję,<br />

to można samemu,<br />

raczej nie ma pomyłek.<br />

Zaczynasz nosić informację w oczach.<br />

Dokładnie opisujesz, co czujesz.<br />

Nikt kurwa nie rozumie.<br />

Otrzymujesz współczucie i chcesz je upchnąć<br />

na lepszą okazję.<br />

Przećwiczę kwestie.<br />

Wszystkie miejsca mam już odkryte.<br />

Układam się do dialogu.<br />

Do nowej więzi.<br />

Proszę się wygadać.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

37


Foto: R.C.<br />

38<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ZYTA RUDZKA<br />

Rysunek: R.C.<br />

Nagroda Literacka NIKE<br />

Kto ma ster?<br />

Zyta Rudzka zawładnęła sercami komisji i została<br />

bezkonkurencyjną laureatką Nagrody Literackiej<br />

„Nike” <strong>2023</strong> za książkę: Ten się śmieje,<br />

kto ma zęby (W.A.B., 2022).<br />

Inga Iwasiów, uzasadniając werdykt, powiedziała, że<br />

jury wyróżniło autorkę za „istotną, angażującą czytelniczo<br />

prozę, fikcję tak porywającą, że odpowiada<br />

na pytania zadawane realności”.<br />

Nagroda Nike przyznawana jest corocznie – w tym<br />

roku odbyła się 27 edycja konkursu. Oddzielną konkurencję<br />

stanowi nagroda czytelników. W tym roku<br />

czytelnicy nagrodzili Grzegorza Piątka za reportaż<br />

historyczny Gdynia obiecana. Miasto, modernizm,<br />

modernizacja 1920–1939 (W.A.B., 2022).<br />

Powieść Zyty Rudzkiej Ten się śmieje, kto ma zęby<br />

jest monologiem fryzjerki Wery, która stoi w obliczu<br />

utraty wszystkiego. Aby godnie pochować męża –<br />

dżokeja – jest zmuszona wyprzedać majątek. Wera<br />

i Karol przeżyli wspólnie życie w dostatku i w biedzie.<br />

„Rozwarł mnie na wielkie wrażenie” – mówi Wera.<br />

Jest mu winna buty – chodzi po starych miłościach,<br />

aby znaleźć najlepsze buty dla nieboszczyka.<br />

„Trudno o dobre buty dla nieboszczyka. Co innego<br />

buty do trumny, co innego do życia. Buty dla świeżo<br />

umarłego dobrze jak nowe. Albo noszone, a z wyglądu<br />

drogie. Najlepiej nowe i drogie. Jak umarlak<br />

ma szczęście, dostanie takie schodzone trumniaki,<br />

co wyglądają lepiej niż nówki prosto z pudełka.<br />

Z normalnego buta trumniak zrobisz. Odwrotnie nie<br />

da rady. Ubierz but do trumny, wyrwij się do życia,<br />

zelówa pójdzie po dwóch krokach”.<br />

Codzienne wartości są proste, uporządkowane, to<br />

śmierć jest skomplikowana.<br />

W biedzie Wera jest wojowniczką. Wybory nie muszą<br />

oznaczać słabości, pokazuje, że jest kobietą silną,<br />

dyktuje życiu warunki. Nie ustępuje i sama steruje<br />

rzeczywistością. Chodzi po starych miłościach. Szuka<br />

butów – białych, w sam raz do trumny. Chce sprzedać<br />

zegarek. Trafia do Dawida, amanta z przeszłości,<br />

który ma pracownię gorseciarską.<br />

„Jak żałobę odbębnię, to się za Dawida wydam”.<br />

„Świat spartaczony, ludzie do świata niedopasowani.<br />

Gdzie, za czym gnać, do kogo brykać? Dżokeja<br />

pochowam, rozejrzę się”.<br />

Dawid zegarka nie chce, butów nie ma, ale rozstaje<br />

się z garniturem i koszulami. Wery także nie chce,<br />

choć szanuje i obiecuje zorganizować jej pogrzeb, jeśli<br />

taka okoliczność się wydarzy. Chociaż miejsca w życiu<br />

na „wieczne odpoczywanie” Wera nie przewiduje.<br />

„Naharowałam się, o nieśmiertelność się nie staram.<br />

Jakie by życie nie było, przedśmiertne czy wieczne,<br />

w każdym życiu trzeba się narobić”.<br />

Ten się śmieje,<br />

kto ma zęby jest<br />

pewnego rodzaju<br />

bajką. Nie jest<br />

stomatologiczną<br />

opowieścią, choć<br />

zęby pojawiają<br />

się od tytułu,<br />

przez akcję, wyjścia,<br />

odwiedziny<br />

u różnych znajomych,<br />

w zakładzie<br />

pogrzebowym czy<br />

w przeszłości,<br />

u starych miłości.<br />

„Zęby w nożyczkach<br />

urodę<br />

włosom odbierają”.<br />

Autorka bawi się słowami, frazami, scenami,<br />

maluje je bardzo wyraziście, a jej Wera<br />

żyje ciekawym życiem – małomiasteczkowym,<br />

zmysłowym i wielowątkowym. Nie jest wierna,<br />

chociaż jest: „Inaczej pachnie ukochany, inaczej<br />

każdy inny. Jeszcze się za mną oglądają, to i ja się<br />

oglądam. Ja się umiem oglądać”. Po ukochanym<br />

przychodzi żałoba. Pozwala odbyć inną – po kochance:<br />

„Wzajemność uczucia nieprosta”.<br />

Zęby są szczere w uśmiechu.<br />

„Myśmy się często śmiały. Tak się śmiać – z nikim<br />

już potem. To się nic nie liczy, że Zośka umarła.<br />

Ta miłość ma ciągle kły i pazury”.<br />

„Kocha, kogo chce, i żyje, jak chce, stąd jej siła.<br />

Spotykam ciągle takie kobiety – chciałam oddać im<br />

głos” mówi o swojej bohaterce Zyta Rudzka.<br />

W książce opisana jest miłość – różna, prawdziwa.<br />

Życie, w którym przygoda trafia się często,<br />

a seksualność jest jego nieodłącznym elementem.<br />

Zakazy przynoszą późniejszy smutek i opłakiwanie.<br />

A Wera mówi: „(…) już swoje wypłakałam… Za płaczem<br />

nie jestem”.<br />

Autorka niezmiernie ciekawie buduje główną<br />

postać, a oryginalny, naturalistyczny, naiwny,<br />

a może nawet prostacki (w zamierzony sposób) język<br />

powoduje, że od książki nie można się oderwać.<br />

Jest to swoiście wytworzony świat. Celne obserwacje.<br />

Słowa kody. Pół-bajka. Prawda.<br />

Zyta Rudzka dotarła do finału konkursu Nike<br />

w 2019 r. za książkę Krótka wymiana ognia.<br />

Za tę samą książkę autorka została uhonorowana<br />

w 2019 r. Nagrodą Literacką „Gdynia”. Powieść<br />

była również nominowana do Nagrody Literackiej<br />

m.st. Warszawy (2019). Ponadto jest laureatką<br />

Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, Nagrody<br />

Radia Deutsche Welle, Nagrody im. Jarosława<br />

Iwaszkiewicza, Nagrody im. Stanisława Piętaka.<br />

W <strong>2023</strong> r. otrzymała Poznańską Nagrodę Literacką<br />

– Nagrodę im. Adama Mickiewicza. Urodzona<br />

w 1964 r. pisarka jest absolwentką Wydziału<br />

Psychologii Akademii Teologii Katolickiej<br />

w Warszawie (obecnie Uniwersytet Kardynała<br />

Stefana Wyszyńskiego). Jest również autorką<br />

sztuk teatralnych i scenariuszy. Jej twórczość była<br />

tłumaczona na język niemiecki, rosyjski, francuski,<br />

czeski, włoski, angielski, chorwacki i japoński.<br />

[KBS]<br />

KATARZYNA BRUS-SAWCZUK<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

39


POEZJA<br />

Polecane<br />

ADAM GWARA – Absolwent<br />

klasy sportowej II Liceum Ogólnokształcącego<br />

w Białymstoku.<br />

W 1979 r. ukończył studia na<br />

Wydziale Aktorskim PWSFTviT<br />

w Łodzi, gdzie w 1981 r. otrzymał<br />

dyplom. Przez rok grał w Teatrze<br />

im. Juliusza Osterwy w Gorzowie<br />

Wielkopolskim, a przez 9 lat –<br />

w Teatrze Nowym w Łodzi.<br />

W 1990 r. prowadził Teatr Impresaryjny<br />

w Wojewódzkim Domu<br />

Kultury w Piotrkowie Trybunalskim.<br />

Był aktorem, przedsiębiorcą,<br />

urzędnikiem państwowym<br />

i doradcą firm ubezpieczeniowych.<br />

Na emeryturze zamieszkał<br />

w Izabelinie pod Warszawą i zajął<br />

się pisaniem wierszy.<br />

40<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


MY, SZARLATANI<br />

My, szarlatani szarugi jesiennej.<br />

Nam w horoskopach wyszło czarne wino.<br />

Wypite między skutkiem i przyczyną,<br />

w te wszystkie noce, spędzane bezsennie.<br />

Wyczekujący nieuchronnych zdarzeń.<br />

Jak kanibale ust swoich niesyci.<br />

Brzydkich moteli piękni celebryci.<br />

Nasłuchujący kroków w korytarzu.<br />

Zwiadowcy ścieżek cicho wydeptanych.<br />

Skrytogrzesznicy wychłostani deszczem.<br />

Strażnicy zwierzeń niedopowiedzianych.<br />

Jak żółte liście tańczymy na wietrze,<br />

pod przeznaczenia ciemnymi gwiazdami.<br />

Drugiego życia za mało nam jeszcze.<br />

PO CO BŁOTO<br />

Za głupi, by się wadzić z Bogiem,<br />

w końcu już dawno po maturze,<br />

wiem. Nieśmiertelny być nie mogę.<br />

Lecz pytam – może mógłbym dłużej<br />

pożyć w zadumie i zachwycie?<br />

Nie martwiąc się zmęczeniem serca.<br />

Słyszę – najdroższym cudem życie!<br />

Dlaczego zatem mnie uśmiercać?<br />

Podobno po to mamy zimę,<br />

żeby się wiosną liść odrodził.<br />

Po co ten wieczny eksperyment?<br />

O co w nim tak naprawdę chodzi?<br />

Czy może coś się nie udało?<br />

Być może zmiany jest istotą<br />

fuszerka i niedoskonałość.<br />

I wszystkie te poprawki – w błoto?<br />

Jeśli o doskonałość idzie.<br />

Wybacz mi, proszę, że się mądrzę.<br />

Z błotem męczyłeś się przez tydzień.<br />

Spróbuj z powietrza. Raz, a dobrze.<br />

To tylko błoto. Może przyschło.<br />

Daruj mi proszę, że mam czelność.<br />

Lecz jeśli z ciałem słabo wyszło,<br />

drżę też o duszę nieśmiertelną.<br />

POEZJA<br />

NIEPOPRAWNYM JĘZYKIEM<br />

gdybym był twoim malarzem<br />

takie bym pisał pejzaże<br />

w dół po łagodnych pagórkach<br />

subtelną linią przez mostek<br />

mrówki przechodzą grzbiet dłoni<br />

dalej przez łęg gęsiej skórki<br />

aż po wyrostku zarostek<br />

niżej gdzie wzgórek się łoni<br />

przez zacienioną kępkę<br />

która już pęka w dwie strony<br />

złączone jeszcze niedawno<br />

tam bym się zgubił tak pięknie<br />

że miałbym za nic kanony<br />

i językową poprawność<br />

NIEDALEKO<br />

Zapadłem w sen i płynę rzeką.<br />

Raczej nie Jordan to, lecz Styks.<br />

Słyszę łabędzi niemych krzyk –<br />

Już niedaleko. Niedaleko!<br />

Mamo. Dziewczyno. Siostro. Żono.<br />

Bracia nieznani. Wszyscy bliscy.<br />

Bliźni, na obu brzegach Wisły,<br />

na których mosty popalono.<br />

Ojcze, idący przez ściernisko,<br />

drogą wiodącą na odludzie.<br />

Nadziejo, cenna nade wszystko.<br />

Dwukolorowe krwinki złudzeń<br />

pod skórą pulsujące płytko.<br />

Zawróćcie, kiedy się obudzę.<br />

OGRÓD<br />

Na tyłach domu stary ogród.<br />

Ktoś go założył i wyjechał<br />

w nieplanowaną długą podróż.<br />

Ponad cierpliwość ogród czeka.<br />

I rzedną liście oleandrom.<br />

Na kwintę spuszcza nos smolinos.<br />

Wyschnięte konwie rdzą się karmią.<br />

I coraz dziksze dzikie wino<br />

pożera trejaż i altanę<br />

schodząc w rozłogi jeżyn cierpkich.<br />

Ciernie się płożą pod łopianem.<br />

I ponad ciernie ogród cierpi.<br />

Ogród miłości zaniedbanej.<br />

Odczarowany przez nas ogród.<br />

Ogród w powoje zaplątany.<br />

Ogród skazany na niepowrót.<br />

DO DOMU<br />

W południe słońce jest nad twoim domem.<br />

Dobrze przychodzić do domu w południe.<br />

Leśnym gościńcem lub łąką znajomą.<br />

Kiedy się chmurzy powracać jest trudniej.<br />

A już najtrudniej przez biały atrament<br />

mgieł stumanionych. Po nieznanych ścieżkach.<br />

W końcu przystajesz przed zwichniętą bramą<br />

i wiesz, że za nią nikt bliski nie mieszka.<br />

Gdzie oni wszyscy, którzy cię czekali.<br />

Próbujesz wrócić po tych samych śladach.<br />

Złościsz się. Myślisz – Ech, diabli nadali!<br />

A to nieprawda. Tyś sam im się nadał.<br />

Spoglądasz w niebo. Szukasz gwiazd w potrzebie.<br />

Nie wierząc w diabła, który wierzy w ciebie.<br />

PRAWDA<br />

ty jesteś prawda<br />

prawda?<br />

ta jedna i jedyna<br />

najpierwsza i ostatnia<br />

prawdziwszej prawdy<br />

nie ma<br />

ty jesteś srebrnym życiem<br />

które przygasa we mnie<br />

a ja chudym księżycem<br />

wyczekującym pełni<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

41


Jesień idzie przez park<br />

J U L I U S Z W Ą T R O B A<br />

Jesiennieję razem z jesienią, stąd przyszedł mi na myśl<br />

tytuł piosenki Czerwonych Gitar sprzed lat.<br />

1Podobno podróże kształcą. Niewykształconych?<br />

Nie wiem, nie mam<br />

pewności, choć przemierzyłem kawał<br />

świata. Wiem jednak na pewno, że<br />

o ile podróże kształcą, to spacery dokształcają.<br />

Sam w nich uczestniczę<br />

z wielką ochotą i głodem wiedzy, by<br />

się nasycać i dosypywać nowych wrażeń<br />

do wora, który tacham na plecach<br />

już tyle lat. Bo spacery to nie bar piwny<br />

czy wydumany uniwersytet czwartego<br />

albo piątego wieku, gdzie młodzi<br />

patrzą na starszych jak na połamane<br />

dziadygi, a starsi to potulnie i spolegliwie<br />

akceptują, pozwalając na jeszcze<br />

jeden podział: na młodych i starych<br />

w tym już i tak podzielonym narodzie<br />

dwóch wrogich sobie plemion.<br />

Dodatkowo są obraźliwie przezywani<br />

seniorami!<br />

Douczanie spacerowe to także alternatywna<br />

szkoła podstawowa ucząca<br />

na nowo i od nowa znanych skądinąd<br />

prawd. Nie przymusowa i obowiązkowa<br />

obecność, z programem napisanym<br />

przez kolejne ekipy ekspertów od<br />

czynienia zamętu w mózgownicach<br />

uczniów, a dobrowolna, uśmiechnięta,<br />

zielona wiosną, a kolorowa jesienią<br />

okazja do dokształcania się tam,<br />

gdzie jedynym, za to obiektywnym<br />

i bezstronnym autorytetem, jest samo<br />

Życie, z niezliczonym bogactwem różnorodności.<br />

Poza tym spacery są krótsze niż podróże,<br />

a przez to łatwiej dostępne.<br />

Nie wymagają obcych walut, biur podróży,<br />

wiz, przymusowych szczepień<br />

czy ubezpieczeń, by się przemieszczać<br />

z krańca na kraniec – byle dalej, bo jak<br />

dalej to przecież ciekawiej. Nie trzeba<br />

mieć nawet końskiego zdrowia, by<br />

42<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

wytrzymywać egzotyczne (sprawiające<br />

kłopoty gastryczne) dania, tułaczkę<br />

w luksusowych warunkach czy narażanie<br />

się na różne niebezpieczeństwa<br />

począwszy od chorób tropikalnych<br />

i miejscowych zwyczajów aż po ubiory<br />

zasłaniające dosłownie wszystko,<br />

za to mające odsłaniać zasobne konta,<br />

by je uszczuplać.<br />

Przywołane powyżej przysłowiowe<br />

„końskie zdrowie” trzeba koniecznie<br />

zastąpić innym, bo już nie tylko miejskie<br />

dzieci nie wiedzą, co to koń czy<br />

krowa, o perliczce nie wspominając!<br />

Moje dokształcające spacery zostały<br />

wymuszone przez psa, który nie zamierzał<br />

odpuścić ani jednego dnia.<br />

I nie jest to bynajmniej bulterier – wymyślone<br />

przez ludzi skrzyżowanie iluś<br />

tam ras, by powstało dziwo o świńskich<br />

oczkach i nie psiej mordzie, za<br />

to o zgryzie tak mocnym, że drżyjcie<br />

kości nadgryzionych! Ale polubiłem<br />

nawet bulteriery, bo co mogą zrobić<br />

z tym, że tak wyglądają? One mnie<br />

też polubiły, bo co ja mogę zrobić<br />

z tym, że tak wyglądam?<br />

Mój pies jest wesołym, zawsze<br />

uśmiechniętym kundelkiem. Można<br />

go spokojnie nazwać psim seniorem,<br />

bo w przeliczeniu na ludzki wiek, ma<br />

już ponad sto lat! Nie jest nawet zbyt<br />

dziwne to, że tyle dożył, bo egzystuje<br />

niemal w psim raju, czyli w naszym<br />

domu, i zachowuje się prawie<br />

jak szczeniak, który ma w psim łebku<br />

pstro. Tylko słuch z wiekiem trochę<br />

słabszy. Zorek, bo tak się kundelek<br />

wabi, nie byłby moim psem,<br />

ale zadecydował o tym<br />

przypadek. W ostatniej<br />

chwili wyłowiłem<br />

go z rzeki, do której zły człowiek<br />

wrzucił szczeniaka w zawiązanym<br />

worku! Pewnie dlatego jest do mnie<br />

tak przywiązany – nie łańcuchem,<br />

a psią wdzięcznością i wiernością,<br />

której próżno szukać u ludzi.<br />

Zastanawiałem się często, skąd<br />

w moim leciwym psie taki optymizm,<br />

radość i chęć życia. Po długich przemyśleniach<br />

doszedłem do nie tylko<br />

słusznego, ale i uzasadnionego<br />

i logicznego wniosku: psina, w przeciwieństwie<br />

do ludzi, nie zna swojego<br />

peselu! Nie wie, ile ma lat, i nie<br />

zadręcza się z tego powodu, nie zapisuje<br />

się do psich seniorów. Nie ma<br />

nawet geriatrycznych weterynarzy,<br />

choć ilość specjalizacji speców od<br />

chorób szczekających czworonogów<br />

wzrasta wraz z liczebnością majętnych<br />

posiadaczy psów, którzy wysupłają<br />

wszystkie pieniądze, by ulżyć<br />

ukochanym zwierzętom w rzeczywistych<br />

czy urojonych cierpieniach. Nie<br />

dziwi więc psi kardiolog robiący echo<br />

serca czworonożnemu pacjentowi ani<br />

podłączony do kroplówki przerażony<br />

ratlerek, podobnie jak psycholog<br />

dla wspomnianych już bulterierów,<br />

próbujący wniknąć w psią psychikę.<br />

Dla jamnika z myślami samobójczymi<br />

jest inny spec od chorób psich dusz.<br />

(Wierzę, że zwierzęta też mają dusze<br />

i będą z nami w innej, lepszej rzeczywistości!)<br />

Jak już specjalizacja, to<br />

wąska, a nawet wąziutka, bo taki<br />

np. owczarek podhalański<br />

to nie marzący o rumie<br />

bernardyn! Kto wie,<br />

o czym mówię, zrozumie!


Miłość do żywych stworzeń objawić<br />

się może nawet humorystyczno-absurdalnie.<br />

Kiedyś byłem u fachowca<br />

od zwierzęcych dolegliwości z moim<br />

psem, bo się na coś albo kogoś uczulił.<br />

W kolejce siedziała obok mnie<br />

atrakcyjna pani, która przyszła do<br />

weterynarza z… pszczołą, która miała<br />

zwichnięte skrzydełko! Naprawdę,<br />

przysięgam, bo nie potrafiłbym tego,<br />

nawet z moją chorą wyobraźnią, wymyślić.<br />

Przyrzekłem sobie, patrząc na moje<br />

merdające ogonem stworzenie (jakie<br />

to głupie określenie, bo czymże<br />

miałoby merdać?), że jeśli szczęśliwie<br />

dożyję starości, będę się zachowywał<br />

podobnie do Zorka – wyrzucę w diabły<br />

dowód osobisty, a nawet darmowe<br />

lekarstwa dla seniorów! Nie będę<br />

się tylko uganiał za kobietami, bo nie<br />

wiem, co mam w sobie takiego, że to<br />

one uganiają się za mną! Cha, cha,<br />

cha!!!<br />

2<br />

Miało być o spacerach, a ja tu żegluję<br />

w niebezpieczne rejony wzburzonych<br />

oceanów damsko-męskich czy suczo-<br />

-psich sztormów. A spacery są spokojne,<br />

pełne refleksyjnych zamyśleń, zachwytów<br />

nad naturą (jeśli się jeszcze<br />

ostała), spotkań z ludźmi i sytuacjami,<br />

których nigdy by nie było, gdyby nie<br />

mój pies i krokomierz zmuszający<br />

do przejścia 8000 kroków dziennie,<br />

abym nie skorodował niczym rzucony<br />

w kąt niezakonserwowany rower!<br />

Spaceruję po jesiennym parku. O tej<br />

porze dnia spokojnie, jakby ludzi wywiał<br />

wiatr od Klimczoka, więc mogę<br />

Foto: Pixabay<br />

w samotności, ale nie samotnej, na<br />

nowo się dokształcać i uczyć. Od ptaków<br />

wolności, która w genach, a brutalnie<br />

i nachalnie chcą mi ją skraść<br />

politycy różnej maści – w swoich urojonych<br />

snach o potędze władzy chcą<br />

zawładnąć nawet moją duszyczką<br />

i manipulować, zniewalać, ubezwładniać,<br />

ogłupiać.<br />

Czemu zahaczam w tych felietonach<br />

o politykę, od której trzymam się jak<br />

najdalej, by nie zatruła mi umysłu, nie<br />

kradła czasu, nie wpędzała w beznadzieję,<br />

nerwicę i stany depresyjno-lękowe?<br />

Nie uczyła przekleństw i prostactwa,<br />

które prezentują z najwyższych<br />

trybun ludzie omotani rządzą<br />

władzy? Dlatego, że polityka wciska<br />

się nachalnie wszędzie, w każdą dziedzinę<br />

życia! Nawet w jesienny park,<br />

bo parkany, drzewa, a nawet ławki<br />

obwieszone są plakatami z uśmiechniętymi<br />

i wyretuszowanymi mordkami,<br />

przepraszam, bo miało być „twarzami”,<br />

ale pomyliło mi się z pieskami,<br />

które z polityką nie mają absolutnie<br />

nic wspólnego. Choć Zorek obsikał<br />

zerwany plakat kandydata – nie wiem<br />

czy przypadkowo, czy też celowo i złośliwie,<br />

bo nie znam politycznych poglądów<br />

swojego czworonoga.<br />

Plakatów tym razem jest więcej niż<br />

listków na drzewach! A jeśli się w nie<br />

wpatrzeć, prócz politowania, wzbudzają<br />

pusty śmiech, bo są zafałszowane,<br />

jak cała ta polityka. I tak np.<br />

kandydat, który na żywo ma twarz<br />

ozdobioną licznymi, nieestetycznymi,<br />

wielkimi brodawkami (jak baba<br />

jaga w dziecięcych horrorach, czyli<br />

bajkach), na przedwyborczej fotogra-<br />

fii gładziuśki i przystojny jak amant<br />

z amerykańskiego romansu. Leciwa<br />

pani, której nie będę przez przyzwoitość<br />

i takt wypominał wieku, bo dawno<br />

przekroczyła siedemdziesiątkę,<br />

a chce się załapać na kolejne cztery<br />

lata by „służyć” narodowi, tak się zapędziła<br />

w odmładzaniu swego wizerunku<br />

na plakacie, że umieściła na<br />

nim fotografię najprawdopodobniej<br />

z ostatniej klasy szkoły podstawowej<br />

albo z pierwszej licealnej, by wyglądać<br />

z klasą, atrakcyjnie i ponętnie,<br />

a przede wszystkim młodziej (jak to<br />

od wieków kobiety daremnie czynią),<br />

by jej spreparowany wygląd przełożył<br />

się na głosy otumanionego elektoratu!<br />

Ze śmiechu o mało nie spadłem<br />

z parkowej ławki, a na moje rozrechotanie<br />

ze zdumieniem spoglądały<br />

brązowe wiewiórki, bo tych tradycyjnych,<br />

rudych, coraz mniej. Mądrzy<br />

ludzie mówią, że brązowe przywędrowały<br />

do nas z Ameryki i wypierają nasze,<br />

rude, piastowskie jak obce kultury<br />

naszą kulturę. Ja mam inną teorię:<br />

może się dowiedziały, że ludzie mówią:<br />

rude – fałszywe i się przefarbowały<br />

jak farbowane lisy!<br />

3Nie przypuszczałem, że jestem aż tak<br />

znaną w mojej okolicy postacią. Przekonałem<br />

się o tym, siedząc spokojnie<br />

na swojej ulubionej ławce w parku.<br />

Piesek się zdrzemnął na dywaniku<br />

z listków. Przyglądam się fontannie<br />

przypominającej wielki dmuchawiec,<br />

obok którego fruwa niebieska ważka,<br />

daremnie szukająca w pobliżu choćby<br />

bajorka. Nagle podszedł do mnie<br />

znany parlamentarzysta z asystentem<br />

i zapytał, czy może sobie ze mną zrobić<br />

zdjęcie, jakbym był nowo wybraną<br />

miss(ką) albo chociaż Lewandowskim.<br />

Jeszcze nie zdążyłem ochłonąć<br />

i na nowo zanurzyć się w kontemplację,<br />

gdy zjawiła się – ni stąd, ni zowąd<br />

– posłanka kandydująca na kolejną<br />

kadencję, również z asystentem<br />

oraz z aparatem gotowym do strzału,<br />

pytając dokładnie o to samo, co poprzednik,<br />

nota bene z innej opcji! Dobrze,<br />

że się nie spotkali w tym samym<br />

czasie przy mojej ławce, bo jeszcze by<br />

się pozabijali ciupagami i nie dotrwali<br />

do wyborów, a ja byłbym ciągany po<br />

niezależnych (cha, cha) sądach jako<br />

świadek, a nawet przyczyna niedoszłej<br />

tragedii!<br />

Dziwna ta walka o władzę. Nie wiadomo,<br />

czym się kierują walczący<br />

o nią. Bo co robi władza? Władza się<br />

boi. Czego władza się boi? Że straci<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

43


władzę. Robi więc wszystko, a i jeszcze<br />

więcej, by jej nie stracić. Ucieka<br />

się (przed ucieczką ze stanowisk?) do<br />

wszystkich poczynań: od kiełbasy wyborczej<br />

po podkładanie świń, z których<br />

ta kiełbasa jest zrobiona. Jeszcze<br />

dobrze, gdy te rozpaczliwe poczynania<br />

mieszczą się w granicach prawa.<br />

I przyzwoitości, z moralnością pod<br />

rękę. Choć niedobrze, gdy to prawo,<br />

ustanawiane przez aktualnie rządzących,<br />

jest takie, by było korzystne dla<br />

tych, którym się portki trzęsą. Jak tym<br />

z wiersza Gałczyńskiego:<br />

Gdy wieje wiatr historii,<br />

ludziom jak pięknym ptakom,<br />

rosną skrzydła<br />

natomiast trzęsą się portki pętakom<br />

Marzy mi się – a marzenia są, szkoda,<br />

głównie po to, by się nie spełniały – że<br />

kiedyś będą zajmować odpowiedzialne,<br />

najwyższe stanowiska mądrzy,<br />

dobrzy ludzie, z predyspozycjami<br />

i moralnością niezbędną by służyć<br />

innym. Słowa genialnego Juliana Tuwima<br />

nic nie straciły niestety z aktualności:<br />

już będzie po wyborach. Zapomni się<br />

o świństwach, o wykopanych dołkach,<br />

o kłodach rzucanych pod nogi,<br />

o nieuczciwościach przedwyborczych,<br />

licytacjach, która afera jest większa,<br />

o wywlekaniu brudów, opluwaniu<br />

itd., z Bogiem na ustach albo i nie,<br />

za to z nienawiścią w skamieniałych<br />

pompach ssąco-tłoczących, bijących<br />

na alarm w klatkach piersiowych. Ale<br />

plakaty, w ilościach niespotykanych<br />

nigdy wcześniej, walać się będą nawet<br />

po tym parku, pewnie aż do kolejnej<br />

kampanii…<br />

Dlatego modlę się do ciemnobrązowej<br />

wiewiórki, do stokrotek schowanych<br />

w zieleni, do kosa, który gwiżdże<br />

na wszystko, do sikorki bogatki (co<br />

mnie ubogaca), bym się tak zachwycał<br />

Naturą, że zapomnę o tym nieludzkim<br />

świecie chorych na władzę ludzi.<br />

4Z tych niewesołych zamyśleń wyrwała<br />

mnie babcia z wnuczką – spowodowały,<br />

że nie mogłem dłużej roztrząsać<br />

zawiłości, które kierują myślami,<br />

motywacjami i zachowaniami osobników<br />

marzących o sprawowaniu rządu<br />

dusz, ani się zastanawiać, co powodowało<br />

ludźmi odpowiedzialnymi za<br />

rewitalizację tego parku, w którym<br />

asfaltowe alejki są szerokości auto-<br />

strad, kosztem tak deficytowej miejskiej<br />

zieleni.<br />

Za to chcę zadać rządzącym, aktualnym<br />

czy przyszłym, pytanie: kiedy<br />

stanieją u nas rozwody, tak jak przed<br />

wyborami drożejące na świecie paliwo?<br />

To pytanie wydaje się bezzasadne<br />

i idiotyczne. Jednak nie do końca.<br />

Bo właśnie może odpowiedź na nie<br />

stanie się przyczyną wzrostu dzietności<br />

w naszym zamierającym kraju.<br />

I to mimo 500 plus, które niebawem<br />

ma się zamienić w 800! Wypadałoby<br />

strawestować nieco niegdyś modne<br />

hasło „każdy kłos na wagę złota”, na<br />

„każde dziecko na wagę złotówek”,<br />

których nie przysporzą młodzi Polacy<br />

na utrzymanie starych, gdy ich nie będzie<br />

– tych młodych Polaków, bo starzy<br />

na złość ZUS-owi żyją coraz dłużej!<br />

Zapytać może ktoś dociekliwy, skąd<br />

mi to wpadło do łba? Samo nie wpadło,<br />

bo było tak: jak już wyżej wspomniałem,<br />

usiadła na ławeczce obok<br />

starsza pani. W dodatku gadatliwa.<br />

Zaczęła mi opowiadać i się zwierzać<br />

ze swoich tajemnic, bo wzbudzam<br />

zaufanie głupkowatym i naiwnym<br />

wyglądem. Opowiadała o swoim niełatwym<br />

życiu, mężu alkoholiku, którego<br />

– gdy wrócił po raz enty kompletnie<br />

Lecz nade wszystko – słowom naszym,<br />

Zmienionym chytrze przez krętaczy,<br />

Jedyność przywróć i prawdziwość:<br />

Niech prawo zawsze prawo znaczy,<br />

A sprawiedliwość – sprawiedliwość<br />

To takie socjologiczne spojrzenie, żebym<br />

nie był posądzany o polityczne<br />

sympatie, niecne zamiary czy sprzyjanie<br />

tym lub owym, bo to, o czym<br />

piszę, dotyczy każdej władzy, więc<br />

i tej, która jest u steru (jeszcze) i tej,<br />

która będzie (też na jakiś czas), gdyż<br />

jak uczy historia, nie ma władzy sprawiającej<br />

służebną posługę(?) – wobec<br />

tych, którzy ją wybrali – po wsze<br />

czasy, czyli na wieki wieków. Amen.<br />

Każda władza po to się zaczyna, by się<br />

skończyć. Byle tylko nie wykończyła<br />

tych, nad którymi ją sprawuje.<br />

Brr… Znowu nawiązuję do polityki,<br />

której trudno się pozbyć, jak wrednej<br />

sąsiadki! Gdy ukaże się ten felieton<br />

– mam nadzieję, że unikająca polityki<br />

jak ognia, co chwalebne, Pani Naczelna<br />

go nie zakwestionuje – dawno<br />

44<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto RC


Foto RC<br />

pijany i wszczął kolejną pijacką awanturę<br />

– uciszyła wałkiem do ciasta.<br />

Nie przypuszczała, że na zawsze. Sąd<br />

ją uniewinnił! Z najwyższym trudem<br />

powstrzymałem się od śmiechu, bo<br />

myślałem, że tylko w kawałach i dowcipach<br />

nie najwyższego lotu, żony biją<br />

mężów wałkiem. A tu z pierwszej ręki<br />

dowiaduję się, że taki przypadek miał<br />

miejsce, i to tak blisko! Powiedziała<br />

mi nawet, że opisała to miejscowa<br />

gazeta! Po powrocie do domu sprawdziłem<br />

w Śląskiej Bibliotece Cyfrowej<br />

i rzeczywiście w archiwalnym numerze<br />

znalazłem artykuł pt. Wałkiem do<br />

ciasta zabiła męża.<br />

Opowiadała, jakie ciężkie miała życie<br />

i już sama nie wiedziała, czy lepiej byłoby<br />

jej z pijakiem mężem, którego<br />

zatłukła, choć przynosił pieniądze, czy<br />

lepiej samej, na trzeźwo i bez awantur,<br />

ale za to z koniecznością pracy<br />

i samotnego wychowywania córki.<br />

Z córki jest dumna, bo wykształcona<br />

i na wysokim stanowisku, ale co<br />

z tego, gdy mieszka w jej mieszkaniu<br />

z niegramotnym partnerem, z którym<br />

ma właśnie tylko to jedno – tu wskazała<br />

na baraszkującą w kolorowych liściach<br />

kilkulatkę – chorowite dziecko.<br />

– A marzyłam, że będę mieć więcej<br />

wnucząt, ale córka nie chce słyszeć<br />

o kolejnych dzieciach, bo nie mają nawet<br />

ślubu!<br />

– To dlaczego go nie wezmą – zapytałem<br />

dociekliwie?<br />

– Bo rozwody są takie drogie! – odpowiedziała<br />

zrozpaczona.<br />

Tu mnie olśniło: gdyby rozwody były<br />

tanie, panie brałyby śluby, których<br />

owocami byłyby liczne dzieci. A gdyby<br />

panowie im się znudzili, brałyby<br />

rozwody (tanie!), by po raz następny<br />

i kolejny brać śluby, płodzić dzieci, dostawać<br />

ileś tam plus i patrzeć z dumą,<br />

jak Polska rośnie w siłę i się rozmnaża!<br />

Można by, wychodząc naprzeciw<br />

potrzebom, a biorąc przykład z hipermarketów,<br />

obniżać ceny kolejnych<br />

rozwodów, by np. piąty był bezpłatny!<br />

Ale gdy o życiu młodych kobiet, a i zapewne<br />

o cenach rozwodów, decydują<br />

stare, bezzębne dziadygi, które o rozmnażaniu<br />

nie mają pojęcia albo zdążyli<br />

dawno zapomnieć, co to takiego,<br />

trudno liczyć na poprawę.<br />

U nas najlepiej rozmnażają się ślimaki,<br />

których ślimaczące towarzystwo<br />

uprzykrza życie roślinkom w ogródkach<br />

i przeklinającym na nie działkowiczom,<br />

a nie mają 800 plus (ślimaki,<br />

nie działkowicze!). I nie da się tego na<br />

zdrowy, a nawet chory rozum pojąć!<br />

Jesień idzie przez park, babcia kuśtyka,<br />

wnuczka podskakuje, a ja biegnę<br />

za moim Zorkiem, który zobaczył<br />

atrakcyjną suczkę rasy cavalier king<br />

charles spaniel, z równie rasową panią,<br />

która mi wpadła w oko, więc chcę<br />

jej wpaść w objęcia, ale odciągam na<br />

siłę podekscytowanego pieska, bo<br />

obaj nie mamy najmniejszych szans –<br />

nierasowe z nas kundelki. [JW]<br />

JULIUSZ WĄTROBA<br />

45<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Ilustracja: Renata Cygan<br />

46<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


JERZY FRYCKOWSKI<br />

***<br />

Kocham cię za to czego nie mówisz<br />

gdy potykam się palcami o twoje piersi<br />

a potem zatykam usta w zgięciu kolan<br />

Za to że nie umiesz latać<br />

i zostajesz ze mną na ziemi<br />

gdy kwitną kwiaty i umierają liście<br />

Kocham cię za to czego nie widzisz<br />

bez zamykania oczu<br />

a ja krwawię ostatnią diagnozą i leżę tuż obok<br />

Kocham cię za to czego nie słyszysz<br />

gdy wrzucam do pralki zmęczone koszule<br />

z zapachem moich zdrad<br />

i na wypadłej sierści psa skradam się<br />

do twojego oddechu<br />

Kocham cię za to czego nie udajesz<br />

za spalone ciasto w kolejne rocznice ślubu<br />

za słone zupy które połykam jak łzy na cmentarzu<br />

Kocham cię za wszystkie bluźnierstwa<br />

wykrzyczane pod moim adresem<br />

na słabo oświetlonych porodówkach<br />

gdzie śmierdzący alkoholem lekarze<br />

uczyli oddychać nasze dzieci<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

47


Adoptuj psa,<br />

pocałuj w dupę<br />

wójta…<br />

Niby chcesz dobrze, inicjatywa<br />

poniekąd szlachetna,<br />

taki impuls prosto<br />

z serca, a dopiero potem głowa<br />

pomyśli.<br />

„Nie kupuj – adoptuj” krąży po<br />

orbicie i wydawałoby się, że nie<br />

ma bata na mariana ani, tym bardziej,<br />

ryzyka z niespodzianką.<br />

Czyli będziemy mieli zwierzę.<br />

Piszę na grupie, że dam dom.<br />

Mam jakieś swoje małe marzenia,<br />

wolałabym bez kokardki, ale<br />

może być za to kulawy. I raczej<br />

nie za duży. Może nawet jakaś miniatura<br />

na kanapę. Nie musi być<br />

szczeniak. Mam lepsze podejście<br />

do starców niż do niemowlaków.<br />

Napiszę w skrócie, że stare próchno<br />

i że będę kochać jak swoje.<br />

Już w pierwszej minucie dostałam<br />

strzał, że wybrzydzam. „Tyle<br />

szczeniaczków z pseudohodowli<br />

potrzebuje ciepła, a pani się<br />

chce pobawić z nadzieją na szybki<br />

zgon”. Jeb! No to zmieniam kryteria<br />

na nowe. I że młody gniewny<br />

też mile widziany, piszę. Drugi<br />

grzmot przyszedł znienacka. „Pies<br />

to nie zabawka, Pani Mądralińska.<br />

Co, brakuje laleczki do torebki<br />

Diora?”. Zmieniam ustawienia<br />

na anonim. I się jeszcze nie poddaję.<br />

Mały biały piesek do kochania<br />

pełną piersią, piszę dalej. Poleciały<br />

już wtedy armaty z Koziej<br />

Wólki: „Pokaż cycki, jak ukrywasz<br />

twarz” i że tajniakom nie dajemy.<br />

Wracam więc do profilu po<br />

nazwisku. I piszę „adoptuję psa”.<br />

Zerwały się wszystkie Matki Polki,<br />

wciskając mi porzucone dzieci.<br />

I ani jednego cholernego kundla<br />

do adopcji. Opuszczam grupę<br />

i wchodzę na „bidula”. „Pokocham”<br />

piszę i proszę. Dostaję numer<br />

konta i informację, że wszystkie<br />

zajęte. Ale na karmę nie mają,<br />

więc wpłacam i dalej kombinuję.<br />

A jakby tak z drugiej mańki zacząć?<br />

Jeżeli ja szukam, to przecież<br />

ktoś pewnie też oddaje. Włączam<br />

powiadomienia. Wyskakują mi<br />

konie na rzeź. Ja bardzo przepraszam,<br />

ale ja nie chcę ogiera.<br />

„W dupie się poprzewracało” słyszę,<br />

ale piszę dalej. Już konkretnie<br />

i stanowczo. „Adoptuję PSA. Nie<br />

RUMAKA, nie KOZĘ, ale PSA. Wiek<br />

nie ma znaczenia. Rasa też. Wielkość<br />

również nie jest ważna. Ani<br />

temperament. Pochodzenie nieistotne.<br />

Wszystko jest mało znaczące,<br />

oprócz PSA, kumacie?” Nie<br />

zakumali. I to jeszcze jak bardzo.<br />

„Nieodpowiedzialna. Wszystko nieważne.<br />

Totalna ignorancja. Jak na<br />

dzień dobry podchodzi pani do<br />

przybłędy jak do bagateli, to nie<br />

zaufamy. Nieistotny, phi… myślałby<br />

kto”.<br />

Poddaję się. Poszukam hodowli<br />

pudla i będę kochać małą kulkę<br />

za 10 tysięcy. Wybiorę sobie kolor<br />

i może nawet krzyżówkę z maltańczykiem.<br />

Bez łaski i miłosierdzia.<br />

Bez winy i kary. Bez pardonu i bez<br />

względu. Bez sensu.<br />

A Wy?<br />

Wy pocałujta w dupę wójta.<br />

I mnie… [MJ]<br />

MONIKA JANOWSKA<br />

48<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Ilustracja: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

49


KARIN STANEK<br />

ilustracja pochodzi z czasopisma "Światowid" z 5 lipca 1964 r.<br />

czyli bigbit jako styl<br />

i filozofia życia<br />

PROF. IZOLDA KIEC<br />

50<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Fot. A. Wituszyński (okładka „Przekroju” z 10 czerwca 1962)<br />

Rodzicom<br />

Hance z warkoczami i Jankowi Włóczędze<br />

Pierwszą – i być może jedyną – dziewczyną<br />

polskiej piosenki była Karin<br />

Stanek. Jedyną, ponieważ jak żadna<br />

inna spośród jej rówieśnic, bigbit uczyniła<br />

stylem życia, własną filozofią istnienia –<br />

nie tylko na scenie, lecz także poza nią, na<br />

zawsze. I za tę wierność zapłaciła wysoką<br />

cenę. Wygnania i samotności…<br />

Historia Karin Stanek, urodzonej w połowie<br />

lat czterdziestych ubiegłego wieku<br />

bytomianki, to historia niezwykłej kariery,<br />

która rozpoczęła się w 1962 roku, kiedy<br />

nastoletnia dziewczyna, zmuszona przerwać<br />

naukę, by pomóc mamie w wychowaniu<br />

kilkorga rodzeństwa i w utrzymaniu<br />

domu, pracująca jako goniec w jednym<br />

z miejscowych przedsiębiorstw, wzięła<br />

udział w przesłuchaniu młodych talentów<br />

organizowanym przez zespół Czerwono-<br />

-Czarni. Zaśpiewała swój popisowy numer<br />

Hulla Tutulla, a potem jeszcze Tutti Frutti<br />

Little Richarda oraz Jimmy Joe – już za<br />

moment swój pierwszy ogólnopolski przebój<br />

– i tego samego dnia otrzymała angaż<br />

do Czerwono-Czarnych, najpopularniejszej<br />

wówczas grupy bigbitowej prowadzonej<br />

przez Franciszka Walickiego. Specyfiką<br />

zespołu była ciągła obecność w nim kilkorga<br />

wokalistów i wokalistek. Oprócz Karin<br />

śpiewali w Czerwono-Czarnych: Marek<br />

Tarnowski, Michaj Burano, Toni Keczer,<br />

Henryk Fabian, Wojciech Gąssowski, Jacek<br />

Lech, no i dziewczyny – Helena Majdaniec<br />

oraz Kasia Sobczyk. Wykonawcy rywalizowali<br />

o piosenki. Ten, kto trafił w przebój,


Karin się kłania i kłania,<br />

konferansjerzy stoją<br />

bezradni, a kilkutysięczna<br />

widownia Opery Leśnej<br />

wzywa Karin, aby<br />

śpiewała dalej.<br />

Karin Stanek i Helena Majdaniec (archiwum autorki)<br />

był ulubieńcem publiczności i występował najwięcej.<br />

Ale początkowo ta rywalizacja nie miała w sobie nic<br />

z destrukcji, przeciwnie – integrowała artystów, a głównie<br />

zapewniała dobrą zabawę razem z publicznością.<br />

Dopiero z czasem, gdy wykrystalizowały się osobowości<br />

sceniczne, a wraz z nimi gwiazdorskie ambicje – zespół<br />

zaczęła toczyć choroba. To jednak był już koniec dekady,<br />

który zbiegł się z wygaszaniem przez władzę bigbitowego<br />

buntu i z dojrzewaniem wczorajszej młodzieży, którą pochłaniało<br />

codzienne życie: praca, dom, wychowywanie<br />

własnych dzieci.<br />

Artystka próbowała jeszcze występować z innymi zespołami<br />

(z czeskim The Samuels i z poznańską kapelą Schemat).<br />

Wreszcie zdecydowała się na solową karierę, ale<br />

trudności, jakie przed nią piętrzono, wymusiły w połowie<br />

lat siedemdziesiątych decyzję o wyjeździe na stałe do<br />

Niemiec, gdzie od kilku lat mieszkała najbliższa rodzina<br />

piosenkarki. Karin wróciła do mamy. Nigdy nie stworzyła<br />

własnego domu, nagrywała niemiecko- i anglojęzyczne<br />

piosenki, występowała jako Baby Gun albo Cory Gun<br />

z zespołem Blackbird, ale nie potrafiła żyć bez swojej –<br />

polskiej – publiczności. Wracała do niej od 1991 roku,<br />

czyli od pierwszego wielkiego koncertu retrospektywnego<br />

rodzimego bigbitu, zorganizowanego przez Walickiego<br />

w sopockim amfiteatrze. Została wierna piosenkom<br />

młodości aż do końca, do samotnej śmierci w 2011 roku,<br />

w niemieckim miasteczku Wolfenbüttel.<br />

Anna Kryszkiewicz, menadżerka i przyjaciółka Karin<br />

Stanek, tak wspominała pierwsze po 15 latach<br />

niewidzenia spotkanie piosenkarki z fanami, już<br />

dorosłymi, doświadczonymi przez życie, pokaleczonymi<br />

codziennością, zawiedzionymi albo zauroczonymi<br />

polską transformacją, teraz – ponownie<br />

zjednoczonymi w bigbitowym rytmie:<br />

Karin wybiega na scenę, na widowni zrywa się<br />

burza braw. Podbiega do mikrofonu i kłania się,<br />

kłania, a brawa nie gasną. Publiczność wita Karin<br />

długo i gorąco, bez krzyków, tylko te długie, niegasnące<br />

brawa. Karin stoi przed mikrofonem bez ruchu,<br />

zdumiona, zaszokowana. […] trzyma w jednej<br />

ręce gitarę, drugą unosi do twarzy i zakrywa oczy.<br />

Płacze.<br />

Siedzę na widowni i rozglądam się wkoło, nikt nic<br />

nie mówi, jedni płaczą wraz z nią, reszta ma szklane<br />

oczy. W tym zawarta jest cała tragedia Karin,<br />

tragedia minionych lat spędzonych na obczyźnie.<br />

Tej sceny nie zapomni chyba nikt, trwa bardzo długo.<br />

Dopiero po wielu minutach Karin odzywa się<br />

do mikrofonu jeszcze niepewnym głosem: „Dziękuję,<br />

dziękuję, jesteście najukochańszą, najlepszą<br />

publicznością na świecie. Nikt nigdzie nie potrafił<br />

mnie tak witać, jak wy”.<br />

I znów brawa, tym razem radosne, z okrzykami.<br />

Karin jest szczęśliwa. Zespół zaczyna grać i Karin<br />

śpiewa głębokim, silnym głosem: „O Jimmy Joe, ja<br />

kocham ciebie”. I znów brawa. Publiczność bawi<br />

się razem z nią, śpiewają wszyscy razem. Wokół<br />

mnie 40-latki, a może i 50-latki śpiewają zawzięcie<br />

„O Jimmy Joe, ja kocham ciebie”. To jest istny szał,<br />

tego się nie da opisać, to trzeba przeżyć. […]<br />

Karin się kłania i kłania, konferansjerzy stoją bezradni,<br />

a kilkutysięczna widownia Opery Leśnej wzywa<br />

Karin, aby śpiewała dalej. […] Karin robi krótką<br />

próbę na scenie i po chwili zaczyna Jedziemy autostopem.<br />

Tego brakowało publiczności. Wszyscy<br />

śpiewają razem z nią, szaleją, tańczą. Czysty obłęd.<br />

Zapomnieli o swoich latach, mają znów 18 lat i jadą<br />

z Karin autostopem.<br />

Pierwsza idolka polskiej młodzieży nie chciała<br />

przyjąć do wiadomości dorastania i związanych<br />

z nim dramatów, konformizmów i zdrad pokolenia.<br />

Została na zawsze nastolatką, która wierzyła<br />

w marzenia, w przyjaźń, w to, że kobieta ma takie<br />

same prawa jak mężczyzna – w życiu prywatnym<br />

i w publicznej działalności. Grała na swojej ukochanej<br />

gitarze, nie widząc w tym gestu zawłaszczenia<br />

należącego do mężczyzn instrumentu, atrybutu<br />

zapewniającego dominację w świecie męskiej<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

51


Karin Stanek w teledysku do piosenki „Sobota to mój dzień”, 1967 r.<br />

(źródło: Wikimedia Commons)<br />

Wspólnota dziewcząt i chłopców z gitarami budowana<br />

była na poczuciu pokoleniowej i kulturowej odrębności.<br />

Na emocjach, które najlepiej wyraża nowa muzyka,<br />

gitarowe akordy, elektryzujące głosy wokalistów i ekspresja<br />

ciała, nareszcie uwolnionego z więzienia dobrych<br />

manier, na zachłyśnięciu radością i urodą życia. Przede<br />

wszystkim – na potrzebie bycia wolnym i niezależnym od<br />

schematów, od egzystencji podobnej do tej, jaką wiodą<br />

rodzice. Na przeczuciu istnienia lepszego, piękniejszego,<br />

twórczego świata. „Czułam, że chcę grać – wspominała<br />

po latach swe zauroczenie grą na gitarze Karin<br />

Stanek – że muszę, że siedzi we mnie coś, co może się<br />

wyzwolić właśnie dzięki tej gitarze”. Coś – czyli nieskrępowanie<br />

w wyrażaniu własnych uczuć i postaw. To od<br />

tej chwili właśnie nowa muzyka stanie się dla każdej kolejnej<br />

generacji młodych ludzi orężem buntu, wyrazem<br />

niezgody na to, co zastane. W oficjalnej wersji piosenki<br />

Chłopiec z gitarą dziewczyna z gitarą potwierdzała<br />

pokoleniową – bigbitową – wspólnotę i odrębność:<br />

muzyki. Przeciwnie – dla Karin był to znak pokoleniowej<br />

jedności – sposób na umacnianie wspólnoty młodych<br />

dziewcząt i chłopców:<br />

Z początku było nas bardzo mało,<br />

jak dobrych rymów w piosence.<br />

Chłopcy! Dziewczęta! Radio podało:<br />

jest nas już trzysta tysięcy!<br />

Chłopcy! Dziewczęta! Któż nam się oprze,<br />

aż trudno temu dać wiarę,<br />

właśnie sprzedano – radio podało –<br />

Trzystutysięczną gitarę.<br />

Trzysta tysięcy gitar nam gra,<br />

żyć – nie umierać!<br />

Trzysta tysięcy gitar co dnia,<br />

żyć – nie umierać!<br />

O tych gitarach każdy z nas śnił<br />

i forsę zbierał.<br />

Trzysta tysięcy woła od dziś<br />

żyć – nie umierać!<br />

Życie jest piękne, życie ma smak,<br />

więc nie martw się, no i kwita.<br />

Kto z nas się oprze, kiedy mu gra<br />

trzysta tysięcy gitar.<br />

Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą<br />

Chcę przez życie śpiewająco razem iść.<br />

Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą<br />

Może mnie o rękę prosić choćby dziś.<br />

Z nim by było szczęście moje,<br />

Dwie gitary i nas dwoje –<br />

To marzenie w sercu budzi niepokoje.<br />

Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą<br />

Ja zawrócę mu gitarę, a on mnie.<br />

Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą,<br />

Chłopca z gitarą chcę.<br />

Były bajeczki o pannie do wzięcia,<br />

O córce monarchy co chciała mieć księcia.<br />

Lecz ja nie jestem córką króla,<br />

Więc tytuł książęcy mnie nie rozczula.<br />

Choć by się znalazł królewicz czy książę,<br />

Ja nigdy na pewno z nim życia nie zwiążę,<br />

Chyba że oprócz tytułu by miał<br />

Gitarę i na niej grał.<br />

Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą…<br />

Każdy z gitarą byłby dla mnie parą<br />

Więc para najlepsza – gitara i ja!<br />

Pomnik Karin Stanek w Bytomiu (projekt J. Wichrowskiego; fot. A. Tyc; źródło: Wikimedia Commons)<br />

52<br />

Trzysta tysięcy gitar nam gra,<br />

żyć – nie umierać!<br />

Trzysta tysięcy gitar co dnia,<br />

żyć – nie umierać!<br />

[Trzysta tysięcy gitar]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Ale była jeszcze nieoficjalna wersja<br />

tej piosenki albo jej ciąg dalszy, którego<br />

w 1963 roku nie pozwolono Karin<br />

śpiewać podczas festiwalu w Opolu<br />

ani nagrać w radiowym studiu. Nie<br />

chodziło nawet o żarty z oficjalnej,<br />

wysokiej kultury i jej rodzimych, nobliwych<br />

przedstawicieli, ale o wyraźny<br />

gest sugerujący, że to ona – niska, pogardzana<br />

przez rzekome elity, kultura,<br />

tu reprezentowana przez dziewczynę<br />

z gitarą, rości sobie prawa do tego, by<br />

dyktować warunki wspólnej egzystencji,<br />

a zwłaszcza – sposoby i metody<br />

wywierania wpływu na młodych ludzi,<br />

bo to o nich przecież toczyła się kulturowa<br />

batalia lat sześćdziesiątych:<br />

Gdy mi się Breza oświadczy lub Dygat,<br />

To z góry im powiem, że zbędna fatyga,<br />

I nic nie wskóra sam Putrament,<br />

Choć znany mi z pism jego<br />

temperament.<br />

Gdy przez Waldorffa list prześle<br />

Wodiczko,<br />

Nic z tego nie będzie, nie spłonie mi<br />

liczko.<br />

Chyba że każdy z tych panów by miał<br />

Gitarę i na niej grał!<br />

Breza z gitarą byłby dla mnie parą,<br />

Może mnie o rękę prosić choćby dziś!<br />

Dygat z gitarą byłby dla mnie parą,<br />

Miałby przy goleniu jeszcze jedną myśl!<br />

Ale Waldorff i Putrament<br />

Wielki by podnieśli lament<br />

I uciekli z Brezą za Spiżową Bramę…<br />

Każdy z gitarą byłby dla mnie parą<br />

Niech piosenki dla mnie śpiewa<br />

Dla mnie gra.<br />

Nie mogło być zgody decydentów na<br />

ów gest podporządkowania wysokiej<br />

kultury piosence, bigbitowemu rytmowi,<br />

nastoletniej gwiazdce estrady.<br />

Mechanizm opresji bowiem działał<br />

wyłącznie w jedną stronę – o czym<br />

boleśnie przekonała się młoda dziewczyna,<br />

w ciągu całej swojej kariery<br />

traktowana protekcjonalnie, wyśmiewana<br />

z powodu nie najlepszej dykcji,<br />

mało ambitnego repertuaru, scenicznego<br />

image’u. Nazywana „smarkulą”,<br />

„dziewczynką z warkoczykami”,<br />

„pacynką”, „maskotką”, „dynamitem<br />

z przedszkola”, „sekskapiszonem”,<br />

wreszcie – „malowaną lalą”. Taki<br />

zresztą tytuł – Malowana lala – nosi<br />

jeden z największych przebojów pio-<br />

senkarki i jedyna<br />

biografia Stanek,<br />

napisana przez<br />

nią we współpracy<br />

z Anną Kryszkiewicz,<br />

a wybór<br />

ów wydaje się<br />

jednym z największych<br />

nieporozumień<br />

w artystycznym<br />

życiorysie<br />

wokalistki.<br />

Trudno zrozumieć<br />

decyzję autorek<br />

dotyczącą tytułu<br />

książki, skoro<br />

sama Karin wspominała<br />

historię<br />

wykonania piosenki<br />

autorstwa<br />

Marka Sarta (muzyka)<br />

i Andrzeja<br />

Bianusza (tekst)<br />

podczas festiwalu w Sopocie w 1962<br />

roku następująco:<br />

Najważniejszą sprawą była piosenka.<br />

Co będę śpiewać? I tu raptem,<br />

niespodziewanie zaczęły się przykre<br />

sprawy. Otóż na pierwszej próbie,<br />

w Warszawie, zaproponowano mi piosenkę<br />

Malowana lala, która była już<br />

przedtem wykonywana przez kwartet<br />

wokalny (nawet w programach<br />

telewizyjnych), ale przeszła bez echa,<br />

jakoś nikt nie zwrócił na nią uwagi.<br />

Zespół sprzeciwił się dość ostro,<br />

wręcz nie chciał jej opracować, twierdząc,<br />

że jest zła, nie w ich stylu – po<br />

prostu nie podobała się. […] Spór<br />

trwał dość długo, wreszcie doszli jakoś<br />

do porozumienia między sobą<br />

i zadecydowano, że będę śpiewała<br />

jednak Malowaną lalę, ale opracowaną<br />

w stylu beatowym. Wszyscy śmiali<br />

się z tej piosenki, na czele z Heleną<br />

[Majdaniec], dzięki czemu obrzydzili<br />

mi ją dokumentnie. No ale cóż ja mogłam<br />

tu zdziałać? Musiałam śpiewać<br />

to, co mi przydzielili.<br />

Jest w „Przekroju” z 29 lipca 1962<br />

roku satyryczny rysunek Kazimierza<br />

Wiśniaka, ilustrujący festiwalowe<br />

wspomnienia Jerzego Afanasjewa<br />

zatytułowane Ach te śliczne szansonetki!<br />

czyli sopockie li-li – la-la. Na<br />

rysunku widać wystrojone, ufryzowane<br />

diwy mizdrzące się przed zwierciadełkiem,<br />

przed mikrofonem albo<br />

triumfalnie obnoszące swój sceniczny<br />

sukces. Wszystkie śmiertelnie poważne,<br />

zanurzone we własnej wielkości<br />

i sztuce, celebrujące prywatne ego.<br />

Malowane lale… Wśród nich wyróżnia<br />

się jedna postać: niewysoka dziewczyna,<br />

uśmiechnięta pieguska z warkoczami<br />

związanymi wielką wstążką,<br />

ubrana w wąskie spodnie, trzymająca<br />

w rękach gitarę. Wcale nie jest<br />

malowana. I wcale nie przypomina<br />

Rysunek Kazimierza Wiśniaka ("Przekrój" z 29 lipca 1962)<br />

lali! Karin… Potwierdzają ów wyraźny<br />

kontrast fotografie uczestniczek konkursu<br />

zamieszczone obok rysunku,<br />

a i tekst Afanasjewa, który wspomina,<br />

że spośród polskich wokalistek,<br />

oprócz Stanek, wystąpiły w Sopocie<br />

Sława Przybylska i Violetta Villas:<br />

„Sława Przybylska była zamyślona<br />

jak księżyc. Violetta Villas śpiewała jak<br />

ptak na gałęzi, trzepotała skrzydłami<br />

i płakała jak ptak”. To dość typowy<br />

obrazek piosenkarki lat sześćdziesiątych<br />

– sporo melancholii, nostalgii,<br />

łez, dystyngowanego piękna. I dopiero<br />

wtargnięcie na estradę Karin Stanek<br />

przełamuje ów stereotyp:<br />

A potem jak wyskoczył malutki krasnoludek<br />

Karin Stanek, dziewczynka<br />

ze złotymi rogami, jak nie kropnie!,<br />

jak na rogi nie weźmie i zacznie bóść!,<br />

gitarą machać i hej siup swoje góralskie<br />

„malowane baby” śpiewać, że<br />

kamery telewizyjne poczęły z radości<br />

ogonem merdać. A warkocze to miała<br />

takie jak ogonki od kota, którego<br />

ciocia była myszką, a ta myszka miała<br />

wujka, który był kotem. Jasne?<br />

Ciekawe, że Afanasjew zmienia<br />

w swoim tekście „malowaną lalę”<br />

na „malowaną babę”. Każde z tych<br />

określeń znaczy przecież coś innego.<br />

Słownik języka polskiego podaje, że<br />

związek frazeologiczny „Stać, siedzieć<br />

itp. jak malowana lala” oznacza „stać,<br />

siedzieć itp. bezmyślnie, bez ruchu,<br />

nie reagując na nic”. Baba natomiast<br />

to wśród kilku różnych – mniej<br />

i bardziej kobietom przyjaznych znaczeń<br />

– także baba-jaga i baba-jędza,<br />

czyli czarownica albo wiedźma, oraz<br />

herod-baba, czyli władczyni, a nawet<br />

despotka. Krytyk zatem musiał<br />

dostrzec w młodziutkiej Karin tę siłę,<br />

której nie posiadały jej starsze koleżanki<br />

– zdolność do samodzielnego<br />

działania. Spontaniczność, natural-<br />

53<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Afisz zapowiadający występ Czerwono-Czarnych (źródło: Archiwum Państwowe w Radomiu).<br />

Znaleźli się nawet tacy, którzy dawali<br />

mi „doskonałe, życzliwe” rady, a więc<br />

przede wszystkim, żebym zmieniła<br />

styl – muzyka sentymentalna, łzawa,<br />

albo awangardowa, muzyka „podziemia”.<br />

A znalazł się nawet ktoś, kto obiecał<br />

wziąć mnie do swojego programu<br />

telewizyjnego, ale powinnam być zupełnie<br />

inna, a więc założyć długą suknię,<br />

rozpuścić włosy lub spiąć w poważny kok<br />

i z powagą i statecznością odśpiewać jakąś<br />

tragiczną piosenkę – chyba o zawiedzionej<br />

miłości. Miałam przestać już być<br />

dziewczyną, a stać się kobietą! Na siłę!<br />

Nie wypadało mi powiedzieć wprost, co<br />

o tym myślę, ale potem aż popłakałam<br />

się ze śmiechu, kiedy w wyobraźni zobaczyłam<br />

siebie w takiej roli. Więc chciano mi<br />

odebrać to, co było we mnie inne, co było<br />

tylko moje, co odróżniało mnie od innych<br />

piosenkarek. To równało się zniszczeniu<br />

mnie! O nie, na to sobie nie pozwoliłam,<br />

pozostałam taka sama jak zawsze, żywa<br />

i wesoła.<br />

Nie chciała stać się kobietą, bo taka przemiana<br />

oznaczałaby negację całego jej dotychczasowego<br />

świata – wszystkiego, w co wierzyła,<br />

czym dzieliła się ze swoją publicznością.<br />

Także zatem w piosence dała wyraz przywiązaniu<br />

do dziewczęcej fryzury jako znaku<br />

młodości, niczym nieskrępowanej wolności,<br />

nonkonformizmu i wierności – sobie:<br />

ność i szczerość porywające tłumy.<br />

Niezłomność – która pozwalała ocalić<br />

indywidualność w natłoku zakazów, nakazów,<br />

dobrych rad, wychowawczych<br />

metod, nagród i kar rozdzielanych przez<br />

starszych, lepszych i mądrzejszych.<br />

Znakiem młodzieńczej, konsekwentnej<br />

postawy Karin były wspomniane przez<br />

Afanasjewa, widoczne na rysunku Wiśniaka,<br />

charakterystyczne warkocze, które<br />

artystka zaplatała aż do śmierci – jako<br />

symbol niewinności, dziewczęcości, ale<br />

z czasem – także jako znak uwięzienia<br />

w schemacie, uwikłania w przeszłość,<br />

w ściśle splecionych konwencjach obowiązujących<br />

kobiety w domu, w procesie<br />

edukacji, na scenie.<br />

Karin Stanek nie chciała poddać się rytuałom<br />

dorosłości – symbolicznym oczepinom,<br />

podczas których dziewczynie<br />

obcinano warkocze na znak jej wejścia<br />

w dorosłość. Co nie znaczy, że kreatorzy<br />

ówczesnej sceny muzycznej nie próbowali<br />

jej do tego nakłonić, pozbawić wpływu<br />

na uwielbiających ją młodych fanów,<br />

nauczyć pokory, uległości, pokazać, jakie<br />

jest miejsce młodej kobiety w społecznej<br />

rzeczywistości. I tak na przykład w „Filipince”<br />

z 3 lutego 1963 roku ukazał się<br />

tekst niejakiego Mikołaja zatytułowany<br />

Malowana piosenka:<br />

Leży przede mną plik Waszych listów,<br />

a w co drugim liście prośba o piosenki<br />

z repertuaru Karin Stanek. Właściwie wcale<br />

Wam się nie dziwię. Ostatnio tyle się<br />

pisało i mówiło na jej temat, że prośby są<br />

usprawiedliwione. Zastanawiam się tylko,<br />

czy wszyscy piszący na temat tej miłej<br />

dziewczyny nie robią jej dużej krzywdy. Bo<br />

pomyślcie tylko. Zrobiono z niej gwiazdę<br />

i bożyszcze młodzieży, a nie dano jej ani<br />

czasu, ani możliwości do nauczenia się<br />

tak trudnego zawodu, jakim jest zawód<br />

piosenkarza. Znajomość kilku piosenek<br />

i rytmu, a nawet duża muzykalność, to<br />

jeszcze zbyt mało. Od tego wprawdzie<br />

trzeba zacząć, to jest punkt wyjścia, ale<br />

potem trzeba wielu, wielu godzin pracy.<br />

Trzeba uczyć się dykcji, trzeba rozwijać<br />

swoją muzykalność, bo wrodzona nie na<br />

54<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

długo starczy, trzeba ciągle opracowywać<br />

nowe piosenki, trzeba pracować<br />

z muzykiem i reżyserem. O ile wiem, Karin<br />

Stanek nie ma na to czasu, bo musi<br />

stale występować. Talentu zaś może jej<br />

starczyć na jakiś czas tylko. A co potem?<br />

A potem zostanie jej żal do ludzi, którzy<br />

kazali jej być wielką gwiazdą, a nie dali<br />

jej możliwości nauczenia się zawodu piosenkarki.<br />

To wszystko, co tu napisałem, nie jest<br />

podyktowane niechęcią do Karin, którą<br />

naprawdę lubimy. I właśnie dlatego, że<br />

ją lubimy, nie chcemy jej robić krzywdy.<br />

Życzymy jej serdecznie, żeby nauczyła się<br />

wielu rzeczy i żeby została naprawdę dobrą<br />

piosenkarką.<br />

W latach siedemdziesiątych, gdy kończyło<br />

się obowiązujące w poprzedniej<br />

dekadzie przyzwolenie na „mocne uderzenie”<br />

rodzimych rockandrollowców, na<br />

różne sposoby dawano do zrozumienia<br />

młodym ludziom, że oto pora spoważnieć,<br />

zejść ze sceny, a już na pewno –<br />

wyposażyć swój wizerunek w atrybuty<br />

dorosłości. Nie oszczędzono Karin ani<br />

pomówień, ani kar: zamkniętych drzwi<br />

studiów nagrań, odwołanych koncertów<br />

i udziałów w telewizyjnych programach,<br />

nieprawd recenzentów, kpin oraz zdrad<br />

redaktorów, krytyków, a nawet koleżanek<br />

i kolegów z tak zwanego środowiska.<br />

Po latach piosenkarka wspominała:<br />

Warkocze moje, gdy wam śpiewam,<br />

w rytm twista się gną,<br />

w piosence każdej pomagają mi.<br />

Warkocze moje, jak widzicie,<br />

potrzebne mi są,<br />

choć z warkoczyków niemal każdy drwi:<br />

Niemodny warkocz, warkocz, warkocz<br />

– powiadają,<br />

zetnij warkocz, warkocz<br />

– doradzają,<br />

po co do warkoczy się wtrącają<br />

– któż to wie.<br />

Niejednych kłuje w oczy urok tych warkoczy,<br />

o warkocze cały bój się toczy.<br />

Ja nie zetnę jednak mych warkoczy,<br />

nie.<br />

Warkocze moje, kiedy tańczę,<br />

w rytm tańca się gną,<br />

więc w tańcu także pomagają mi.<br />

Warkocze moje i do tańca<br />

potrzebne mi są,<br />

co mnie obchodzi,<br />

że z nich każdy drwi.<br />

Niemodny warkocz, warkocz, warkocz…<br />

[Piosenka o warkoczach]<br />

Oprócz gitary i warkoczy charakterystyczną<br />

cechą scenicznego wizerunku<br />

Karin Stanek były… spodnie, a do nich<br />

odpowiednie do tańca balerinki oraz biała<br />

bluzka (czasem kolorowy sweterek).<br />

To był widok niezwykły w 1962 roku –<br />

młoda dziewczyna w spodniach zamiast<br />

grzecznej spódniczki! Choć sama artystka<br />

tłumaczyła: „Od początku trasy zawsze<br />

występowałam w spodniach, bardzo<br />

przyzwyczaiłam się do tego stroju, zresztą<br />

mogłam w nich swobodnie wykonywać<br />

wszystkie swoje taneczne ewolucje”,<br />

to natychmiast pojawiły się plotki, że<br />

z pewnością chce ukryć krzywe nogi, tatuaże,<br />

a być może nawet – jedną nogę ma<br />

krótszą? Karin bawiły te domysły i plotki,<br />

odpowiadała – jak zwykle – piosenką:


Fot. M. Karewicz<br />

Gdy się na scenie zakończył twist,<br />

wtedy dostałam śmieszny list,<br />

a w nim pytanie, czy Karina<br />

to jest chłopak czy dziewczyna?<br />

Ubiór chłopięcy, chłopięcy gest<br />

i dwa warkocze – co to jest?<br />

Więc ja wszystkim odpowiadam,<br />

czemu taki ubiór wkładam.<br />

Biała bluzka, czarne spodnie,<br />

tak najmilej, najwygodniej.<br />

Chociaż piękne stroje w sklepach są.<br />

Niech się inne stroją modnie,<br />

mnie wystarcza bluzka, spodnie,<br />

gdy się twistem kręci świat,<br />

a ja mam naście lat.<br />

Niech spróbuje ta lub ta,<br />

która furę sukien ma,<br />

tańczyć twista tak jak ja<br />

w sukieneczkach, falbaneczkach.<br />

Biała bluzka, czarne spodnie,<br />

tak się tańczy najwygodniej,<br />

gdy do twista porwał świat,<br />

gdy się ma naście lat.<br />

Mnie nie obchodzi paryski szyk,<br />

w modzie rewolta, mody szyk,<br />

niechaj starają się kobiety<br />

od Kaliny do Violetty.<br />

Nich sobie będzie w komisach ruch,<br />

mnie nie olśniewa żaden ciuch.<br />

Niech się stroją inne gracje,<br />

a ja swoją mam kreację.<br />

Biała bluzka, czarne spodnie,<br />

tak się tańczy najwygodniej,<br />

gdy się twistem kręci świat,<br />

a ja mam naście lat,<br />

a ja mam naście lat,<br />

a ja mam naście lat!<br />

[Biała bluzka, czarne spodnie]<br />

W połowie lat sześćdziesiątych Karin<br />

Stanek była ikoną młodzieżowego<br />

stylu. Nie, nie mody, bo na temat<br />

trendów, obowiązujących w sezonie<br />

fasonów, długości i kolorów nie wiedziała<br />

nic. Ale wiedziała sporo o marzeniach<br />

rówieśników, o ich sposobach<br />

na życie, na szczęście, na dobre<br />

samopoczucie. Dlatego młodzi ludzie<br />

tak kochali jej Jedziemy autostopem<br />

oraz Motor i ja – kiedy z własnej gitary<br />

robiła dwukołowy pojazd i wraz z<br />

gitarzystą z zespołu pędziła po scenie!<br />

Ale przede wszystkim – identyfikowali<br />

się z piosenką Tato, kup mi dżinsy:<br />

Tato, kup mi dżinsy-spodnie,<br />

Tato, będzie mi wygodnie,<br />

Tato, wszyscy mają dżinsy,<br />

Kup je mi!<br />

Tato, nie mów, że są drogie,<br />

Jak to wytłumaczyć tobie,<br />

Dżinsy kup mi, nie myśl długo,<br />

Raz, dwa, trzy!<br />

Nie do prasowania,<br />

Nie do cerowania,<br />

Fajne, nawet z łatą,<br />

Wierz mi, tato!<br />

Wszystkim torby nie potrzeba,<br />

Po co plecak, po co chlebak<br />

Wszystko siedzi w ich kieszeniach –<br />

Cały świat!<br />

Tato, kup mi dżinsy, tato,<br />

Na mróz, tato, i na lato,<br />

Nie chcę nawet już skutera,<br />

Kup je mi!<br />

W dżinsach świat przebiegnę cały,<br />

Będą ze mną dorastały,<br />

Kiedyś ślicznie je wyczyszczę<br />

Na swój ślub.<br />

Bardzo istotne było to, że o dżinsy<br />

upominała się ze sceny dziewczyna.<br />

Bo niby dlaczego dziewczęta miały<br />

być gorsze od swoich kolegów? Co do<br />

chłopców bowiem nie było wątpliwości<br />

– nosili z dumą polską odmianę<br />

modnych spodni – tak zwane teksasy.<br />

Ale wobec dziewcząt wychowawcy,<br />

kuratorzy i nauczyciele byli nieubłagani.<br />

Aż do lat 1972–1973, czyli<br />

szkolnych reform Edwarda Gierka, nie<br />

wolno było uczennicom nosić w szkole<br />

spodni! Przypomnijmy sobie scenę<br />

z filmu Wojna domowa, kiedy Anula,<br />

marząca o tym, by móc choć w czasie<br />

wakacji założyć dżinsy, w ukryciu,<br />

w tajemnicy przed wujostwem przerabia<br />

spodnie kolegi, dopasowując je<br />

do swojej figury…<br />

Karin śpiewającą „Tato, kup mi dżinsy”<br />

kochały polskie dziewczęta właśnie<br />

dlatego, że odważyła się wyśpiewać<br />

ich skryte marzenia i życzenia. Była jedyną<br />

tak bliską ich świata gwiazdą estrady,<br />

a może po prostu – przyjaciółką w warkoczach,<br />

w dżinsach, z gitarą, na której<br />

wygrywała bigbitowe przeboje.<br />

Zakończenie tej niezwykłej dziewczęcej<br />

wspólnoty, co więcej – wyjątkowego porozumienia<br />

dziewcząt i chłopców – zapowiedziała<br />

już w 1964 roku koleżanka<br />

Karin z zespołu Czerwono-Czarni, Kasia<br />

Sobczyk, która swój przebój O mnie się<br />

nie martw rozpoczynała słowami: „Zgoda,<br />

możemy się rozstać”, dalej zaś dokonała<br />

symbolicznego podziału na dziewczęce<br />

piosenki i męski bigbit: „Zawsze<br />

lubiłam stare piosenki, / A ty wolałeś<br />

bigbit. / Wszystko się zmienia, teraz te<br />

dźwięki/ Humor poprawia mi w mig”…<br />

I oto nadchodziła era powrotu do starych<br />

piosenek, które z upodobaniem<br />

śpiewały równo wyglądające i równo<br />

operujące głosem uczennice z zespołu<br />

Filipinki albo harcerki z Alibabek. Pełne<br />

uroku, przesympatyczne i niezwykle<br />

utalentowane – ale reprezentujące ów<br />

dawny, sprzed młodzieżowej rewolucji,<br />

model kobiecości. Kobiecości podporządkowanej<br />

rodzicom i nauczycielom,<br />

wreszcie – symbolicznie, towarzysząc<br />

w chórkach znanym solistom – odsuwającej<br />

się na daleki plan, odzywającej się<br />

drugim, wspierającym kolegów artystów<br />

głosem. [IK]<br />

IZOLDA KIEC<br />

55<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


WŁOSY<br />

56<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto: Pixabay


– Czy mogliby państwo jej umyć włosy? Bo<br />

takie po tej gorączce są brudne…<br />

W zasadzie nie posiwiała, choć ponad<br />

dwa miesiące minęły od nałożenia farby.<br />

Ludzie mają takie przekonanie, że ze<br />

szpitala się nie wychodzi, więc na jej wyraźne<br />

życzenie córka nałożyła farbę. Tę<br />

samą od wielu lat. Ciemny kasztan. Przyszły<br />

z siostrą dziś wcześniej. Kiedy to się<br />

skończy? Przychodziły codziennie. Obie<br />

albo na zmianę od dwóch tygodni, kiedy<br />

po trudnej reanimacji została podłączona<br />

do setki kabli i pracującej za nią aparatury.<br />

Miarowy wdech, wydech, wdech. Piiip<br />

piiiip piiip. Zmieniające się liczby i światła.<br />

Nie odzyskała przytomności. Wpatrywały<br />

się codziennie w grymas jej twarzy unoszonej<br />

pod intubacyjną rurką respiratora,<br />

w zamknięte powieki, szukając śladów życia.<br />

Choćby najmniejszej chęci powrotu.<br />

Tylko te ciemne włosy na poduszce – nienaturalne,<br />

niepasujące do miejsca i okoliczności.<br />

Pielęgniarki patrzą ze zdziwieniem.<br />

– Może później, teraz mamy sporo roboty<br />

przy chorych. Jest też nowe przyjęcie. Nastolatek<br />

z wypadku.<br />

Chwilę później na oddziale intensywnej terapii<br />

zaczyna się zaludniać. Pośpiesznie, na<br />

łóżku w obstawie ratowników i przenośnej<br />

aparatury wjeżdża pacjent ze śmigłowca,<br />

który przed chwilą wylądował na dachu<br />

szpitala. Żaden z chorych leżących na<br />

tym oddziale nie patrzy. Każdy zanurzony<br />

w oddechu własnego respiratora. Siostry<br />

wychodzą, nie mogą zostać dłużej. Nikt nigdy<br />

nie jest przygotowany na czyjąś śmierć,<br />

każda z nich przychodzi za wcześnie albo<br />

nie w porę, albo nie w ten sposób. Śmierć<br />

pozbawia ludzi godności, pozostawia na<br />

ich twarzach grymas. Ci, którzy pozostają,<br />

muszą zmierzyć się z własną bezradnością,<br />

a potem w skupieniu przejść proces godzenia<br />

się ze stratą. Każdy człowiek niesie<br />

w sobie historię. Barwność przeżyć. Czasem<br />

nieznośny charakter. Każdy jest dla kogoś<br />

stratą w chwili, kiedy kreska na kardiomonitorze<br />

niknie, najpierw spłaszczając swoją<br />

amplitudę, tak jakby dawała jeszcze czas<br />

zgromadzonym naokoło, żeby oswoić się<br />

z nieuchronnością. Z brakiem dźwięku. Cisza<br />

na tym oddziale jest najstraszniejszym<br />

dla żywych elementem historii. Dla chorych<br />

jest możliwością ulgi. Odpoczynku.<br />

Tego samego dnia ośmioletnia Ewelina<br />

z Nysy ścięła sześćdziesiąt centymetrów<br />

swoich długich włosów. Decyzję tę podjęła<br />

z rodzicami, aby pomóc swojej chorej<br />

na raka przyjaciółce. Pani Monika<br />

z małego teatru z południa kraju podjęła<br />

się wykonania peruki na jedwabiu dla małej<br />

Ani.<br />

– Mamo, włosy rosną. Urosną.<br />

Dzień jak co dzień. Na piątce morfina<br />

w stałym wlewie. Na szóstym stanowisku<br />

dołączono silne leki nasercowe. Starsza<br />

córka sprawdza, czy u mamy te same leki<br />

co wczoraj płyną pod kontrolą komputera.<br />

Łóżko na końcu sali jest puste. Kobieta zawiesza<br />

pytające spojrzenie na pielęgniarkach.<br />

– Adam miał dużo szczęścia. Wrócił do żywych<br />

i jest na innym oddziale. Czeka go długa<br />

rehabilitacja.<br />

Chłopak z wypadku przywieziony tydzień<br />

temu helikopterem. Dlaczego mama nie<br />

ma takiego szczęścia? Mariola wzdycha.<br />

No tak, tak – oczywiście rozumie słowa<br />

lekarza o szansach. O możliwościach.<br />

A raczej ich braku. Medycyna nawet tutaj,<br />

wśród komputerów, pomp i leków nie ma<br />

nieograniczonych możliwości.<br />

– Mamo, dlaczego ty nie chcesz odpocząć?<br />

Piiiip piiiiiip piiiiip. Mijają dwie kolejne<br />

doby. Chociaż tu czas stoi w miejscu.<br />

Mariola budzi się w nocy zlana potem.<br />

Jezu, ten kolor na mamy głowie!!! Dopiero<br />

teraz uświadamia sobie, że nie pojawił<br />

się ani jeden odrost, ani grama siwizny.<br />

One nie rosną. Po prostu nie urosły<br />

nic od dwóch miesięcy. Do rana nie jest<br />

w stanie zasnąć. Nie śpi już czwartą noc.<br />

Nie będzie w stanie jutro pójść do pracy.<br />

Podchodzi do lustra. Nie może na siebie patrzeć.<br />

Wizytę u fryzjera odwoływała już kilka<br />

razy. Może nie będzie tego pogrzebu… może<br />

wcale nie musi. Boże, jaki odrost. Matka nie<br />

byłaby zadowolona, gdyby tak zobaczyła ją<br />

na pogrzebie. Tuż po ósmej wykręca numer<br />

telefonu. Umawia się z fryzjerką. W szpitalu<br />

jest pierwsza. Włosy Marioli lśnią świeżym<br />

blaskiem. Pielęgniarka mówi komplement.<br />

Córka dotyka twarzy mamy. Patrzy<br />

z czułością. Potem zaczyna pieścić jej włosy.<br />

Jakie delikatne. Umyte. Dwie godziny później<br />

na monitorze pojawia się ciągła kreska.<br />

[KBS]<br />

KATARZYNA BRUS-SAWCZUK<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

57


58<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ARTYSTA<br />

RZEŹBIARZ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

59


Kawałki<br />

wewnętrznego<br />

świata<br />

60<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Piotr<br />

Michnikowski<br />

Ukończył Warszawską<br />

Akademię Sztuk Pięknych.<br />

Dyplom na Wydziale<br />

Rzeźby uzyskał<br />

w 1985 roku. Twórca kameralnych<br />

rzeźb z brązu<br />

i ceramiki oraz autorskich<br />

instrumentów muzycznych<br />

i instalacji. Jednym<br />

z jego charakterystycznych<br />

i unikatowych projektów<br />

jest cykl reliefów<br />

ceramicznych wykorzystujących<br />

malarski charakter<br />

szkliwa. Pracuje,<br />

posługując się własnymi<br />

technikami i recepturami<br />

powstałymi na przestrzeni<br />

wielu lat. Oprócz<br />

rzeźby zajmuje się także<br />

muzyką i pisaniem.<br />

rozmawia magdalena adaszewska<br />

„Życie niekiedy rozpada się na kawałki.<br />

Jedyne, co można z tym zrobić,<br />

to poskładać z powrotem w jakąś<br />

całość. A tak naprawdę, to może jest<br />

tak, że ta całość zawsze składa się<br />

z różnych kawałków, które nie zawsze<br />

do siebie pasują. Nic nie jest idealne,<br />

choć wszystko jest”. Słowa te były<br />

mottem Twojej ostatniej wystawy<br />

zatytułowanej „Kawałki barw”. Co<br />

chciałeś za ich pomocą przekazać?<br />

Przesłanie moich słów i prac jest bardzo<br />

ludzkie. Każdego z nas może spotkać<br />

to, że rozpadnie się na kawałki.<br />

Życie przynosi rozmaite zawirowania,<br />

przechodzimy od radości do rozpaczy,<br />

wspinamy się na wierzchołek góry<br />

i nagle z niego spadamy. Ale zawsze<br />

możemy się podnieść, pozbierać kawałki<br />

siebie i ruszyć dalej. Jesteśmy<br />

całością. I nawet jeśli na chwilę, na jakiś<br />

czas ta całość zostanie zachwiana,<br />

straci kontury, powinniśmy dążyć do<br />

jej umocnienia, sklejenia tego, co się<br />

rozpadło. To da się zrobić. To jest jeden<br />

z warunków naszej egzystencji. A w dodatku<br />

to, co potem się objawia, wciąż<br />

emanuje i zaskakuje swoim pięknem.<br />

Wystawa „Kawałki barw” okazała<br />

się Twoim wielkim sukcesem. Miała<br />

świetnych patronów medialnych<br />

i sponsorów, obecnych na wernisażu.<br />

Wśród gości można było spotkać<br />

znanych ludzi sztuki, kultury, dziennikarzy,<br />

aktorów. PROM Kultury<br />

w Warszawie pękał w szwach!<br />

Bardzo mnie to cieszy, wszystkim<br />

moim gościom dziękuję za obecność<br />

i wiele miłych opinii. Może to zasługa<br />

innej formuły wernisażu? Zazwyczaj<br />

otwarcia wystaw ograniczają się do<br />

powitania i powiedzenia kilku słów<br />

61<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


o artyście, przy czym często jest on<br />

tłem dla osoby wprowadzającej i organizatora<br />

czy kuratora (nie lubię tego<br />

określenia, bo brzmi dziwacznie, jakby<br />

artysta musiał być pilnowany z tytułu<br />

prawa). A potem jest tylko smętne<br />

snucie po sali albo poklepywanie<br />

artysty po plecach, albo huczne zamieszanie<br />

niemające nic wspólnego<br />

z pokazywaną sztuką i jej duchem. Ja<br />

miałem inny plan, zdecydowałem, że<br />

mój wernisaż będzie wyglądał inaczej.<br />

Głównie dlatego, że prezentowane<br />

przeze mnie reliefy bardzo odbiegają<br />

zarówno od malarstwa, jak i od rzeźby,<br />

są czymś nowym. Chciałem wyjaśnić<br />

temat i bardziej go przybliżyć oglądającym.<br />

W pierwszej części odbyła<br />

się rozmowa ze mną o mojej pracy,<br />

prowadzona przez Katarzynę Mazur,<br />

redaktor naczelną „Gentleman Magazine”.<br />

Znakomity pianista Bogdan<br />

Hołownia oczarował muzyką podobną<br />

do tej, jaka zazwyczaj rozbrzmiewa<br />

w mojej pracowni. Wieczór prowadził<br />

mój przyjaciel Roman Dziewoński,<br />

z którym przecież znamy się od najmłodszych<br />

lat – nietrudno zgadnąć<br />

dlaczego. Następnie goście zostali zaproszeni<br />

i na coś miłego dla oka, czyli<br />

oglądanie prac, i coś miłego dla podniebienia.<br />

A to wszystko dzięki wielu<br />

wspaniałym osobom, które przyczyniły<br />

się do powstania wystawy i organizacji<br />

wydarzenia. Jestem im wszystkim<br />

ogromnie wdzięczny.<br />

Twoje reliefy ceramiczne, tak bardzo<br />

podziwiane na wystawie, niosą ze<br />

sobą wiele treści i komunikatów. Zobaczyłam<br />

w nich poszukiwanie siebie,<br />

miłości, bliskości, natury.<br />

Tworząc, opowiadam o tym, co dla<br />

mnie najważniejsze. Zawsze kochałem<br />

naturę, byłem blisko niej. To<br />

kwintesencja życia. Wszystko. Człowiek<br />

jest jej częścią, tylko się od niej<br />

odcina. Zapomina o swojej przynależności,<br />

o źródle. A przecież tylko<br />

tam można odnaleźć siebie. Odnaleźć<br />

sens tego wszystkiego. Przecież<br />

ona przenika nas na wskroś. Wystarczy<br />

spojrzeć do wewnątrz, by ją poznać.<br />

Doznać. Spotkać samego siebie.<br />

62<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Życie niekiedy rozpada się na kawałki.<br />

Jedyne, co można z tym zrobić,<br />

to poskładać z powrotem<br />

w jakąś całość.<br />

A tak naprawdę, to może jest tak,<br />

że ta całość zawsze składa się z różnych<br />

kawałków, które nie zawsze do siebie pasują...<br />

Nic nie jest idealne, choć wszystko jest<br />

To natura jest Twoją największą inspiracją?<br />

Natura, ludzie. Wszystko, co zostało<br />

stworzone. Pierwiastki zebrane, sklejone<br />

w całość. Ja, inni ludzie. Spojrzenie,<br />

słowo, uśmiech. Cudowny poranek<br />

i nieoczekiwane zdarzenie. Pretekstem<br />

do tworzenia może być drobiazg.<br />

Fascynuje mnie życie jako całość, jako<br />

coś codziennego, zwyczajnego, ale tylko<br />

pozornie, bo właśnie w tej zwyczajności<br />

jest wielkość. To cud. Tak niewiele<br />

i aż tyle… Żyjemy i na co dzień o tym<br />

nie myślimy, nie zastanawiamy się, nie<br />

patrzymy na świat i egzystencję w taki<br />

sposób. To takie proste i piękne. Dla<br />

mnie to najcudowniejsza inspiracja.<br />

Źródło wszystkiego.<br />

Kolorystyka Twoich reliefów jest<br />

wprost niesamowita, energetyczna<br />

i sprawia, że nie można oderwać od<br />

nich oczu. Czy tak widzisz świat?<br />

Świat właśnie taki jest! Wystarczy zatrzymać<br />

się w pędzie, nawet na chwilę,<br />

i spojrzeć na to, co dokoła, innym<br />

okiem. Niebywałe jest to, że człowiek<br />

sam to piękno niszczy. Przecież to tak,<br />

jakby niszczył swój dom. Tak, ja właśnie<br />

tak postrzegam świat, napawa mnie to<br />

radością, taką odwieczną i trochę dziecięcą.<br />

Bardzo lubię w sobie ten stan.<br />

W Twoich dziełach jest światło…<br />

Ono jest wszędzie. Ja je tylko dostrzegam<br />

i przenoszę. Widzę je w drobiazgach,<br />

w codziennych sytuacjach.<br />

W małych radościach, tworzących<br />

większą całość.<br />

Twoja sztuka ma taki mocny, pozytywny,<br />

pełen dobrych uczuć i emocji<br />

przekaz.<br />

Staram się wszystko budować opierając<br />

się na radości życia. Jestem daleki<br />

od stereotypu, według którego najlepsze<br />

dzieła powstają z nieszczęścia.<br />

Dla niektórych artystów proces twórczy<br />

bywa bolesny, jednak ja nie doświadczam<br />

męki twórczej. Wybieram<br />

radość. Chcę ją czerpać i dawać. Myślę,<br />

że ludzie bardzo tego potrzebują.<br />

Właśnie tego światła. Ono daje nam<br />

wszystkim nadzieję. Przynosi ukojenie.


Tworzysz reliefy ceramiczne. A może<br />

jest odwrotnie i to one tworzą Ciebie?<br />

Coś w tym jest… Bo moje prace mają<br />

być lustrem, w którym każdego dnia odbiorca<br />

może się przejrzeć tak jak ja się<br />

w nich przeglądam w trakcie tworzenia.<br />

Sztuka to jest przekaz nie tyle myśli, co<br />

subtelnych emocji i doznań, które często<br />

są przez nas niezauważane i ignorowane.<br />

A przecież to one tak naprawdę<br />

tworzą nasz świat. Ten świat.<br />

Dlaczego „reliefy”?<br />

Być może ryzykowne jest, pośród rzeźbiarzy<br />

zwłaszcza, nazywanie tych prac<br />

reliefami. Ale analogicznie nie wydaje<br />

mi się właściwe nazywanie ich obrazami,<br />

pomimo mnogości barw. Delikatne<br />

faktury, struktury powierzchni<br />

gliny pod szkliwem, obok głębokiej<br />

ingerencji podziałów w płaszczyznę<br />

koloru, zupełnie różnią je od malarstwa.<br />

Abstrahuję tu już od samego<br />

sposobu nakładania tego szkliwa pod<br />

postacią szaroburych zawiesin, które<br />

kolor ujawniają po wypaleniu. Użycie<br />

przeze mnie materii ceramicznej uzasadniałoby<br />

może nazywanie tych prac<br />

mozaiką, ale tutaj też są zasadnicze<br />

różnice: to nie jest układanie z barwnych<br />

kawałków, tylko tworzenie kawałków,<br />

które są barwione. Właściwie<br />

od samego początku, kiedy zacząłem<br />

tworzyć te dzieła, zastanawiam się<br />

nad nazwą. Bo niby to obraz, ale inny.<br />

Niby to ceramika, ale skupiam się tu<br />

na przekazie i na właściwościach materii,<br />

a nie na tworzeniu form użytkowych:<br />

dzbanków, kafelków czy talerzy.<br />

Kolorystycznie to jakby malarstwo:<br />

barwa i rysunek na czymś płaskim...<br />

a jednak tak bardzo inna historia.<br />

I to co najmniej z dwóch powodów.<br />

Po pierwsze, w trakcie tworzenia nie<br />

widzę, co mam pod pędzlem. Nakładam<br />

kolejne warstwy szaroburych<br />

i rdzawych zawiesin, które dopiero po<br />

procesie wypalenia ujawniają swój<br />

kolor i jego głębię (jakże bardziej intensywną<br />

od jakiejkolwiek farby),<br />

a dopiero po złożeniu fragmentów<br />

„obrazu” w całość – swoją interakcję<br />

z sąsiednimi kolorami. Tymczasem<br />

malarz widzi wszystko od razu. A po<br />

drugie, glina, na którą nakładam zawiesiny,<br />

nigdy nie jest płaska. Drobną<br />

i subtelną strukturę często rozrzeźbiam<br />

miejscami dość głęboko. Daje<br />

mi to możliwości malarzowi niedostępne.<br />

A więc relief. Ale czy płaskorzeźba?<br />

Taka „bardzo” płaskorzeźba.<br />

63<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Autorską technikę reliefu ceramicznego<br />

artysta rozwijał na przestrzeni<br />

lat, co wynikało z fascynacji<br />

z jednej strony wyjątkowymi właściwościami<br />

szkliw ceramicznych i malarskimi<br />

efektami, jakie dzięki nim<br />

można uzyskać, a z drugiej – pracą<br />

z fakturą i możliwościami kształtowania<br />

gliny, utwardzanej później<br />

w wysokiej temperaturze. Pozwoliła<br />

ona na powstanie unikalnej, malarsko-rzeźbiarskiej<br />

formy wypowiedzi.<br />

Okazuje się, że tę technikę można<br />

wykorzystać do opowiedzenia o czymś<br />

dużo głębszym, a jednocześnie dużo<br />

bardziej subtelnym niż samo piękno<br />

materii. Obrazy lub reliefy, jak<br />

woli je nazywać artysta, charakteryzują<br />

się wyjątkową intensywnością<br />

i trwałością barw, a także niezwykłą<br />

zmiennością w zależności od oświetlenia.<br />

Wynika to stąd, że szkliwa<br />

ceramiczne załamują światło w sobie<br />

tylko właściwy sposób. Efekt<br />

ten jest zależny również od struktury<br />

powierzchni gliny, na którą<br />

są nałożone. Kształty elementów,<br />

z których składają się prace, są<br />

przemyślanym zabiegiem formalnym,<br />

współistniejącym z ich treścią.<br />

Podział na kawałki barw, poza przesłaniem<br />

o cudzie składania rozsypanego<br />

życia, to też wymóg technologiczny.<br />

Tak, bo chociaż mógłbym tymi okruchami<br />

ceramicznej materii pokrywać<br />

nawet całe ściany, to jednak nie mam<br />

możliwości wypalenia zbyt dużej powierzchni<br />

w jednym kawałku. I to znowu<br />

z dwóch powodów: piec ma swoje<br />

wymiary, a poza tym, przez występujące<br />

różnice temperatur i właściwości<br />

samej gliny duża płaszczyzna w stosowanej<br />

przeze mnie technice i tak by<br />

popękała. Dlatego podział na „kawałki<br />

barw” jest nieunikniony. A skoro tak,<br />

to należy go świadomie wykorzystać<br />

i wpleść w twórczość jako rysunek,<br />

zasadę czy też formę siatki, jako integralną<br />

część wyrazu pracy czy też nawet<br />

jej przekazu.<br />

64<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Z ceramiki powstają dzieła sztuki.<br />

Twoje prace są wyjątkowe, nietuzinkowe.<br />

To rzadkość. Reliefy ceramiczne<br />

wykonujesz techniką, którą rozwijałeś<br />

na przestrzeni lat. Dochodziłeś<br />

do wszystkiego sam.<br />

Proces powstawania ceramiki zafascynował<br />

mnie przed laty, tak jak i dar natury,<br />

glina, występująca w różnych postaciach,<br />

częściej jednak jako skała niż<br />

miękka masa. Można ją odpowiednio<br />

kształtować. Poddać procesowi niesamowitemu<br />

z mojej perspektywy. Glina<br />

staje się miękka i plastyczna dzięki wodzie,<br />

o której mówi się przecież, że jest<br />

źródłem życia. Z tej gliny, dzięki naszym<br />

dłoniom, powstaje kształt. Ten kształt<br />

trzeba wysuszyć, czyli pozwolić, by<br />

woda wyparowała. Potem następuje<br />

wypalanie w bardzo wysokiej temperaturze,<br />

dosłownie przejście przez ogień.<br />

I to, co było miękkie dzięki wodzie, nagle<br />

staje się misą, która tę wodę może<br />

w sobie zawierać, lecz już w zupełnie<br />

inny sposób. Dopóki... nie rozpadnie<br />

się na kawałki. Symbolika tego procesu<br />

jest fascynująca. To takie odniesienie<br />

do życia. Glinę w dodatku można barwić,<br />

co ma dodatkową wartość. Można<br />

uzyskiwać niezwykłe powierzchnie<br />

i odcienie. Szukałem swoich barw<br />

i faktur pod kątem polichromii rzeźby.<br />

Zwykłe, błyszczące szkliwo nie pasowało<br />

do moich zamierzeń, eksperymentowałem<br />

więc z różnymi składnikami,<br />

by uzyskać matowe lub tzw. satynowe<br />

wykończenie. Wszystkiego uczyłem się<br />

sam. Testowałem. Odkryłem, że szkliwa<br />

ceramiczne mogą dawać niezwykłe<br />

efekty malarskie. I tak zrodził się<br />

w mojej głowie pomysł, by skupić się<br />

na kolorze i tworzyć wyjątkowe obrazy.<br />

Dochodziłem do tego na przestrzeni<br />

lat, zmieniając metody wypalania, docierając<br />

do nowych składników i znajdując<br />

różne rodzaje gliny.<br />

Jak wygląda proces twórczy od pomysłu<br />

do skończonego dzieła?<br />

To długa droga. Zdarzają się niespodzianki.<br />

Zazwyczaj po pierwszym wypale<br />

jestem nieco zawiedziony. Dopiero<br />

wtedy widzę, czy pierwotny zamysł<br />

był słuszny i wiem, jaki kolor nałożyć<br />

na poprzedni. Szkliwa w trakcie wypału<br />

„przegryzają” się i przenikają. Czasem<br />

można kolor zmienić zupełnie,<br />

czasem niewiele da się zrobić i trzeba<br />

poprawiać sąsiednie albo wręcz całą<br />

koncepcję. Niekiedy warto zrobić szalony<br />

eksperyment i nałożyć całkiem<br />

inne szkliwo. Co powien czas coś wychodzi<br />

za pierwszym razem, jakiś fragment<br />

„od strzału”. Jednak dopiero po<br />

drugim lub trzecim wypale to wszystko<br />

zaczyna do siebie pasować i grać.


Wtedy wystarczy już tylko niektóre<br />

elementy włożyć do pieca kolejny raz.<br />

Część z nich wypalam klasyczną techniką<br />

raku. Po dojściu do temperatury około<br />

965 stopni rozgrzane do czerwoności<br />

elementy wrzucam w trociny, powodując<br />

tzw. redukcję, czyli metalizację szkliwa<br />

na miedziany, złoty lub czarny kolor.<br />

Wtedy gliniany podkład czernieje, co<br />

bywa później widoczne w szczelinach<br />

między płytkami. Oko napotyka połysk,<br />

załamanie powierzchni, grubość, głębokość<br />

podziału i to, co jest pod spodem<br />

– wszystko może świadomie niezauważalne,<br />

ale budujące całościowe wrażenie.<br />

Każdy element jest tutaj ważny,<br />

nawet podkład, na który naklejone są<br />

ceramiczne kawałki czy materiał, z którego<br />

zbudowana jest rama.<br />

Mamy więc do czynienia nie z pomalowaną<br />

płaszczyzną płótna i swobodną<br />

ręką trzymającą pędzel, lecz z realną,<br />

namacalną i dotykalną materią…<br />

Dokładnie tak. Materia jest ważna. Materia,<br />

oprócz koloru, ma swoją wagę,<br />

temperaturę, gładkość lub porowatość<br />

i szorstkość. Ciało to czuje, dłoń może<br />

dotknąć. Oko to widzi. Oko widzi światło,<br />

blask, barwę, która też jest pochodną<br />

światła. Szkliwa ceramiczne są<br />

w swojej istocie cieniutką warstewką<br />

barwnego szkła, przejrzystego lub nie,<br />

nałożonego na powierzchnię gliny.<br />

To struktura tej powierzchni, oprócz<br />

ilości tego, co nakładamy pędzlem,<br />

warunkuje grubość warstwy szkliwa<br />

w miejscach niewielkich załamań<br />

i wgłębień. A to z kolei decyduje<br />

o sposobie, w jaki światło załamuje<br />

się na powierzchni obrazu, i o odbiorze<br />

wrażeń kolorystycznych. I to jest<br />

jedna z niezwykłych właściwości tych<br />

prac, która niezmiennie mnie zachwyca<br />

i powoduje, że chcę tworzyć kolejne<br />

i wciąż eksperymentować: ich zmienność<br />

w zależności od oświetlenia.<br />

Twoje reliefy wyglądają inaczej<br />

o różnych porach dnia. To tak, jakby<br />

się patrzyło – w zależności od światła<br />

– za każdym razem na trochę inny<br />

obraz. Niesamowity efekt.<br />

Nie raz miałem okazję do tego, żeby<br />

zaobserwować, że w zależności od<br />

pory dnia czy kąta padania światła, te<br />

moje obrazo-reliefy potrafią się zupełnie<br />

zmienić. Inne są rano, kiedy dzień<br />

się dopiero rozpędza. Inne są w południe,<br />

kiedy promień słońca potrafi<br />

wydobyć z nich np. ukryty metaliczny<br />

blask w zielonkawym szkliwie. Jeszcze<br />

inne są w półmroku lub prawie zupełnej<br />

ciemności, kiedy nikłe światełko<br />

padające z ulicznych lamp za firanką<br />

lub spod szpary drzwi sąsiedniego<br />

pokoju ujawnia tajemniczą obecność<br />

kształtów fragmentów materii.<br />

Materia to Twój żywioł?<br />

Jestem rzeźbiarzem, więc materia<br />

i jej właściwości to mój żywioł. Materia<br />

ma całe mnóstwo właściwości.<br />

Mało kto zdaje sobie sprawę, że<br />

w pewnym sensie jest także i dźwiękiem.<br />

A dźwięk jest materią. Mogę to<br />

także wytłumaczyć w czysto naukowy<br />

sposób, ale może innym razem. Tutaj<br />

tylko chcę zaznaczyć, jak ważna dla<br />

mnie jest moja ukochana muzyka,<br />

a obok niej cisza, również zawarta<br />

w materii. Część moich prac do muzyki<br />

nawiązuje i o niej mówi. Dość powie-<br />

65<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


dzieć, że gdybym nie był rzeźbiarzem,<br />

to na pewno byłbym kompozytorem.<br />

Wtedy to samo rzekłbym o muzyce.<br />

Jaka muzyka jest Ci najbliższa?<br />

Ta, którą uwielbiam słuchać przy pracy:<br />

jazz znad Sekwany, gypsy swing czy<br />

gitarowy fingerstyle jazz w wykonaniu<br />

np. Tommy'ego Emmanuela. Czyli<br />

coś, co z jednej strony wywołuje wewnętrznie<br />

rozpierającą radość i buja<br />

rozkołysanym rytmem, a z drugiej<br />

przynosi cudowne ukojenie i powala<br />

siłą spokoju. Moim marzeniem jest, by<br />

doznania, które przynoszą moje prace,<br />

były podobne do tych, które niesie<br />

muzyka. Oczywiście nie chcę nikogo<br />

„powalić” w sensie dosłownym, może<br />

też i nie w przenośni – na to jestem<br />

za skromny. Ale ukołysać i ukoić nerwy<br />

w tych nieco koszmarnych czasach –<br />

chętnie. Chcę, by delikatne rozedrganie<br />

powierzchni moich prac ukołysało<br />

różnych narzędzi. Ceramika jest jednym<br />

z nich.<br />

O tym, że zostaniesz rzeźbiarzem,<br />

zdecydowałeś w wieku sześciu lat.<br />

Pamiętam zdjęcia ołtarza Wita Stwosza<br />

w albumie u babci – to było coś!<br />

Patrzyłem na nie zafascynowany.<br />

I rzeźbiłem swoje małe dziełka z plasteliny.<br />

Tworzyłem też kasztanowe<br />

ludziki. Sprawiało mi to radość i frajdę.<br />

W ten oto sposób zacząłem swoją<br />

artystyczną drogę. W szkole rozwijałem<br />

ją pod kierunkiem znakomitych<br />

profesorów. Początkowo uważałem,<br />

że sztuka powinna być użytkowa,<br />

więc rozpocząłem studia na Akademii<br />

Sztuk Pięknych, na Wydziale<br />

Wzornictwa Przemysłowego. Szybko<br />

jednak zorientowałem się, że zawód,<br />

którego się uczę, nie ma przyszłości.<br />

To były lata 80. Spod ręki artystów<br />

mogły wyjść najpiękniejsze projekty,<br />

Twoje rzeźby zdobią domy prywatnych<br />

kolekcjonerów. Niektóre zostały<br />

wypożyczone od nich na wystawę.<br />

Białe, zawoalowane albo stworzone<br />

z barwnych kawałków. Każda niesie<br />

przekaz. Co wolisz tworzyć teraz, na<br />

aktualnym etapie swojej artystycznej<br />

drogi: rzeźby czy reliefy?<br />

I to, i to uwielbiam. Ale to są różne<br />

procesy. Reliefy fascynują mnie ze<br />

względu na światło, które zmienia je<br />

w zależności od pory dnia. Rzeźba to<br />

jest coś, co jest związane z dotykiem:<br />

dłońmi jesteśmy w stanie odkryć i poczuć<br />

kształt, bryłę i jej właściwości, jej<br />

piękno. Myślę o tym, żeby rzeźbę połączyć<br />

z reliefem, w formach trójwymiarowych<br />

wykorzystać możliwości,<br />

jakie daje ceramika traktowana w podobny<br />

sposób, co w przypadku moich<br />

bardzo płasko rzeźbionych form. Świadomie<br />

użycie jej kruchości, głębi barw,<br />

subtelności powierzchni w połączeniu<br />

z twardością i dodatkowo niemal metaliczną<br />

dźwięcznością może dać niesamowicie<br />

zaskakujący efekt.<br />

Tytuły Twoich prac są intrygujące.<br />

Widzę ciebie, a ty mnie, Pomiędzy<br />

ludźmi dziwnie jest, Kawałki wewnętrznego<br />

świata, Czasami próbuję<br />

odnaleźć się w pejzażu… Kiedy<br />

powstają w Twojej głowie?<br />

Najczęściej, kiedy praca jest już gotowa.<br />

Patrzę na to, co stworzyłem,<br />

i nagle pojawia się myśl. Kwintesencja<br />

tego, co chciałem przekazać. Cieszę<br />

Pracuję wielowątkowo, na pograniczu różnych technik i sztuk.<br />

Interesuje mnie głównie pogłębione odczuwanie i refleksja<br />

pozawerbalna, pozostająca w sferze niedostępnej rozumowej<br />

analizie, lecz żywo obecna: ta, w której człowiek może się<br />

jedynie odnaleźć, lecz nie może jej stworzyć. Ciekawią<br />

mnie wszelkie aspekty ludzkiego istnienia jako niezwykłego<br />

faktu. Nie interesuje mnie w sztuce ani prowokacja, ani<br />

przeciwstawianie się czemukolwiek. Zamiast tego wolę<br />

poszukiwanie uniwersalnych odniesień i wewnętrznego spokoju.<br />

oczy, a kształty rysunku i cisza materii<br />

utuliły zmysły. Bawi mnie fakt, że słowo<br />

„relief”, oznaczające płaskorzeźbę,<br />

w języku angielskim jest także „ulgą”<br />

czy też „wypoczynkiem” – czego życzę<br />

sobie i odbiorcom moich prac.<br />

Twoja ostatnia wystawa miała na celu<br />

zaprezentowanie reliefów i pokazanie,<br />

jak niezwykłe dają możliwości. Ale<br />

to jest tylko jeden z kierunków Twojej<br />

twórczości. Na wystawie „Kawałki<br />

barw” mogliśmy też podziwiać rzeźby,<br />

bo przede wszystkim jesteś rzeźbiarzem.<br />

Przez całe lata w centrum mojej twórczości<br />

były rzeźby. Teraz jestem rzeźbiarzem,<br />

który wykorzystuje elementy<br />

ceramiki jako środek wyrazu. Bo artysta<br />

to nie jest ktoś, kto umie coś sobie<br />

zręcznie stworzyć. Przede wszystkim<br />

to ktoś, kto ma coś do powiedzenia,<br />

chce coś przekazać i używa do tego<br />

66<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

które nie doczekawszy się realizacji,<br />

zostałyby wrzucone do szuflady.<br />

Na szczęście miałem zajęcia z rzeźby<br />

z prof. Krystianem Jarnuszkiewiczem,<br />

a jego brat, Jerzy Jarnuszkiewicz, prowadził<br />

pracownię na Wydziale Rzeźby.<br />

Zmieniłem więc wydział na rzeźbę.<br />

się, że tytuły się podobają i działają na<br />

wyobraźnię – każdy może zinterpretować<br />

mój przekaz, jak tylko chce.<br />

Czuć w nich pomysł nie tylko artysty<br />

rzeźbiarza, lecz także literata. Piszesz<br />

książkę. To, co już powstało, wciąga<br />

od pierwszego zdania. Zdradzisz czytelnikom,<br />

o czym będzie?<br />

Pisałem kilka miesięcy temu. Zrobiłem<br />

przerwę na czas przygotowywania wystawy.<br />

Teraz wrócę do pisania. Wolałbym<br />

nie zdradzać szczegółów, mogę<br />

jedynie powiedzieć, że książka będzie<br />

się składać z kawałków barw mojego<br />

dzieciństwa.<br />

Podczas pisania książki też słuchasz<br />

muzyki?<br />

Czasem, choć pisanie wymaga innego<br />

rodzaju skupienia. Akurat w tym rodzaju<br />

twórczości wolę ciszę.


Kochasz muzykę, masz swoją ulubioną<br />

do słuchania, ale też sam ją tworzysz.<br />

Grasz na gitarze i śpiewasz.<br />

Jesteś autorem tekstów, poruszających,<br />

subtelnych. Ale też śmiesznych<br />

i pikantnych limeryków.<br />

Lubię twórczość szeroko pojętą. Na<br />

pierwszym planie jest oczywiście rzeźba.<br />

Pisanie i komponowanie jest oddechem.<br />

Słyszę i wyczuwam muzykę, wibracje<br />

w glinie i ceramice. Dźwięki otaczają<br />

mnie i są we mnie. Naturalną koleją rzeczy<br />

jest więc sklejanie ich w całość.<br />

Tak, jak sklejasz kawałki barw…<br />

Nie myślałem o tym w ten sposób. Ale<br />

może tak właśnie jest?<br />

Tworzysz też instrumenty. To dla Ciebie<br />

forma wypowiedzi czy po prostu<br />

lubisz wiedzieć, na czym grasz, znać<br />

swój instrument od podszewki?<br />

Kiedyś wpadłem na pomysł, by udoskonalić<br />

moją gitarę. Rozebrałem ją<br />

więc i zbudowałem od nowa. Dotknąłem<br />

materii od strony technicznej.<br />

Zacząłem się zastanawiać, jaki to ma<br />

związek z rzeźbą. Fascynacja muzyką<br />

i dźwiękiem, wydobywanymi z przedmiotów,<br />

które tworzę, spowodowała,<br />

że zacząłem ich tworzyć coraz więcej.<br />

Uzyskiwanie brzmienia według mnie<br />

ściśle wiąże się z materią, a rzeźba to<br />

materia. Istnieje w przestrzeni tak jak<br />

rozchodzący się dźwięk. Jest zbiorem<br />

nieustannie wibrujących atomów.<br />

Wszystko wibruje. Ciekawe jest na<br />

przykład to, że nawet ta miękka glina<br />

wydaje różne dźwięki, kiedy się<br />

w niej pracuje. A po wypaleniu potrafi<br />

brzmieć jak dzwon. Instrumenty, które<br />

tworzę, są taką pierwotną formą czegoś,<br />

z czego można w zamierzony sposób<br />

wydobyć dźwięk, jeszcze niebędący<br />

muzyką. Choć na niektórych można<br />

też coś zagrać… Pamiętam, jak kiedyś<br />

znany kompozytor Krzesimir Dębski<br />

zobaczył moje „skrzypce”, złożone<br />

z drewnianego gryfu i ceramicznego<br />

pudła rezonansowego w kształcie skorupy<br />

żółwia, podtrzymywanego przez<br />

stalową konstrukcję i sznury, wyposażone<br />

w dwie struny od wiolonczeli.<br />

Wziął je i zagrał fajny kawałek.<br />

Twoja pracownia to królestwo pięknych<br />

prac, rzeźb, obrazów i ceramiki,<br />

ale nie tylko. To też półki zastawione<br />

słoikami z farbami, pojemnikami wypełnionymi<br />

substancjami o tajemniczych<br />

nazwach. Jesteś też alchemikiem.<br />

Muszę nim trochę być. Proces tworzenia<br />

wymaga praktycznej wiedzy<br />

na temat tych wszystkich substancji,<br />

proszków, tlenków, zawiesin, niekiedy<br />

śmierdzących mikstur. To nie tylko szkliwa,<br />

ale też mieszanki i kwasy do trawienia<br />

i patynowania brązu, płyny do<br />

oksydowania stali, wynalazki do rdzewienia<br />

tejże, odczynniki chemiczne,<br />

kleje, pasty, żywice, silikony do form,<br />

rozpuszczalniki do farb... pełno tego na<br />

półkach. Czasem zapominam, co gdzie<br />

mam, a najgorzej, kiedy zapominam<br />

napisać na jakimś słoiku, co jest w środku.<br />

Wtedy może być zabawnie…<br />

W tym królestwie są też niesamowite<br />

urządzenia, które zrobiłeś sam.<br />

Począwszy od drewnianych schodów,<br />

przez stelaż na obrazy, a na<br />

drukarce i frezarce 3D skończywszy.<br />

Jesteś jak człowiek renesansu.<br />

Mój piec ceramiczny i sterowanie<br />

do niego również w całości zrobiłem<br />

sam. Lubię być samowystarczalny<br />

i mieć poczucie, że tworzę wokół siebie<br />

świat, który jest tylko mój. Kiedy<br />

do danego procesu twórczego potrzebuję<br />

jakiegoś urządzenia – konstruuję<br />

je własnoręcznie, na podstawie własnych<br />

pomysłów, doświadczeń i projektów.<br />

Poza tym szkoda by mi było<br />

czasu na tłumaczenie fachowcom<br />

i wykonawcom, o co mi chodzi. Tak<br />

jest często dużo szybciej i taniej. To<br />

także wygoda i chęć poczucia, że ten<br />

cały proces twórczy to moja i tylko<br />

moja praca. Lubię mieć go w całości<br />

pod kontrolą.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

67


Jestem rzeźbiarzem,<br />

więc materia i jej właściwości<br />

to mój żywioł<br />

wybrane wystawy:<br />

INDYWIDUALNE<br />

1992 – Haus am See, Hanower<br />

1995 – Ceramika i Rzeźba, Galeria BRAMA, Warszawa<br />

1996 – Ceramika i Kolor, Galeria BRAMA, Warszawa<br />

1996 – Ceramika i Dźwięk, Galeria Dzielnicowego Centrum Promocji Kultury Praga-Południe, Warszawa<br />

2000 – Malarstwo i Rzeźba, Galeria BRAMA, Warszawa<br />

2000 – Rzeźba i Ceramika, Galeria BORKA – Miejsce Sentymentalne, Warszawa<br />

2001 – Wystawa „Obrazy i Obrazki Malowane Szkliwem”, Galeria BRAMA, Warszawa<br />

2001 – Rzeźba, Galeria Zapiecek, Warszawa<br />

2002 – Rzeźba, Galeria Poniatówka, Błonie<br />

2003 – Rzeźba, siedziba firmy Sybase, Warszawa<br />

2003 – Wystawa „Wariacje na Końskie Temata”, Zakrzów<br />

2005 – Wystawa „Rzeźba z Muzyką”, Galeria Zapiecek, Warszawa<br />

2017 – Wystawa obrazów i rzeźb, Galeria Za Regałami, Leszno<br />

2021 – Wystawa obrazów i rzeźb, internetowa Galeria GPS<br />

2022 – Wystawa obrazów i rzeźb, Willa Toscana, Warszawa<br />

<strong>2023</strong> – Wystawa „Kawałki barw” – reliefy ceramiczne i rzeźba, PROM Kultury, Warszawa<br />

ZBIOROWE<br />

1994 – Wystawa „Ceramika – Struktury, Znaczenia”, Centrum Rzeźby Polskiej, Orońsko<br />

2004 – Wystawa „Końskie Warsztaty”, Zakrzów<br />

2005 – Wystawa „Dwadzieścia lat później”, Galeria DAP, Warszawa<br />

2019 – Wystawa „PLEXUS”, Galeria Imaginarium, Łódź<br />

2020-2022 – szereg wystaw obrazów i rzeźb, Galeria SOPRA<br />

Kiedy tworzysz, masz wypracowany<br />

rytm pracy, dnia, tygodnia? Czy tak<br />

się nie da?<br />

Tworzenie sztuki wypełnia tak naprawdę<br />

cały czas. Myślę o niej w różnych<br />

sytuacjach. W mojej głowie wciąż rodzi<br />

się mnóstwo pomysłów. Zawsze,<br />

niezależnie od tego, czy jestem sam,<br />

czy w towarzystwie, w tle jest coś jeszcze.<br />

To trochę tak, jakbym miał w głowie<br />

kilka kanałów, które włączone są<br />

jednocześnie. Wyobraźnia uruchamia<br />

się w najmniej oczekiwanych momentach.<br />

Oko zatrzymuje się na ciekawych<br />

rzeczach. Tak wygląda życie, kiedy<br />

pasja jest pracą. To nie jest „od do”.<br />

Nie można tak tego ustalić: wychodzę<br />

z pracy o 16, oddycham z ulgą i każdego<br />

dnia tygodnia czekam na piątek.<br />

Kiedy mam duże zamówienie np. na<br />

rzeźbę, odlew z brązu albo przygotowuję<br />

prace na nową wystawę, to<br />

jest praca non stop. Czasem trzeba<br />

poczekać na wenę, czasem robię coś<br />

na ostatnią chwilę, na maksymalnej<br />

adrenalinie. Wiem, że pracę mógłbym<br />

rozłożyć w czasie, ale właśnie wtedy,<br />

gdy jestem cały nią pochłonięty (do<br />

tego stopnia, że dzień miesza się<br />

z nocą), powstają najlepsze rzeczy.<br />

Oczywiście bywa, że mówię sobie<br />

w duchu: ostatni raz. Nie wyobrażam<br />

sobie jednak innego zajęcia. To,<br />

co robię, jest ekspresją całego mojego<br />

życia.<br />

Co jest dla Ciebie najważniejsze<br />

w pracy, twórczości?<br />

Chęć wprawienia siebie i widza<br />

w delikatne wibracje, tak jak robi to<br />

muzyk. Wibracje łagodne i subtelne,<br />

a jednak potężne, bo potrafiące zmie-<br />

68<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Moje prace mają być lustrem, w którym każdego dnia<br />

odbiorca może się przejrzeć, tak, jak ja się w nich<br />

przeglądam w trakcie tworzenia. Sztuka to jest przekaz,<br />

nie tyle myśli, co subtelnych emocji i doznań, które często<br />

są przez nas niezauważane i ignorowane, a to one tak<br />

naprawdę tworzą nasz świat. Ten świat.<br />

nić nastrój odbiorcy bez użycia myśli<br />

i słów. Przypomnienie albo pokazanie<br />

palcem wibracji najpotężniejszej,<br />

która, choć z pozoru niewidoczna,<br />

porusza ten świat. Niestety albo stety,<br />

do tego potrzebna jest jeszcze jedna<br />

ważna rzecz: ludzka wrażliwość u odbiorcy.<br />

Ta wrażliwość, która niekiedy<br />

bywa wstydliwa w naszej dziwacznej<br />

kulturze i jakże często traktowana po<br />

macoszemu. Jakże często jest tłumiona<br />

w szkole i w kościele, w procesie<br />

wychowania, w domowych kłótniach,<br />

ignorowana i deptana przez polityków,<br />

zagłuszana chamską muzyką, rozstrzeliwana<br />

na wojnach, uznawana za słabość…<br />

Mimo to niezmiennie na nią<br />

liczę.<br />

Przed Tobą kolejne wystawy w kraju<br />

i za granicą.<br />

Bardzo się cieszę. Mam propozycje<br />

zaprezentowania moich prac na<br />

wystawach w USA, we Włoszech,<br />

w Wiedniu i Londynie. Marzę o Japonii,<br />

z tego względu, że to właśnie<br />

stamtąd wywodzi się ceramiczna<br />

technika raku. Plany są szerokie i ambitne.<br />

Oby wszystkie się zrealizowały.<br />

[MA]<br />

MAGDALENA ADASZEWSKA<br />

69<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Rysunki i wiersze<br />

Jan Stępień<br />

70<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ŚNIEŻNY WIERSZ<br />

Poeta<br />

mrozem pisze wiersz<br />

na śniegu<br />

Wiersz parzy<br />

bo myśli poety<br />

są gorące<br />

Poeta<br />

podąża w śnieżną dal<br />

Marzy o tym<br />

aby jego wiersz<br />

nigdy się nie<br />

rozpłynął<br />

POLNY WIATR<br />

Nocą<br />

polny wiatr<br />

cichą pieśnią<br />

o miłości<br />

układa do snu<br />

czerwone maki<br />

Księżyc<br />

srebrną nitką<br />

oplata łany zbóż<br />

Strach na wróble<br />

czuwa nieprzerwanie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

71


72<br />

samotność<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


iwak cygański<br />

Jerzy<br />

Granowski<br />

dworcowe nuty<br />

Amelka<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

73


gdzieś w Beskidach<br />

na kotwicy<br />

karawela Nina 1492<br />

przywiązani<br />

LINORYTY<br />

74<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


na dworcu w Katowicach<br />

Jerzy Granowski<br />

Dziennikarz, poeta, grafik, rzeźbiarz i gitarzysta. Absolwent<br />

Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie<br />

Warszawskim oraz Wydziału Transportu Kolejowego<br />

na Politechnice Śląskiej. W latach 70. był członkiem<br />

Koła Młodych Literatów przy ZLP O/Katowice. Jest członkiem<br />

Stowarzyszenia Dziennikarzy RP. Publikował wiersze<br />

w prasie śląskiej, na antenie Polskiego Radia Katowice<br />

oraz w zbiorowych albumach poetyckich i antologiach.<br />

Autor e-booka Na żelaznych drogach (Wyd. SMFG, Katowice<br />

2008) ze słuchowiskami o tematyce kolejowej, książek<br />

poetyckich Wstaniemy o świcie i Kolej w poezji i grafice,<br />

poezji haiku Błyskawice dla dobrych ludzi oraz bajek Przygoda<br />

Ignasia i Przygoda Amelki. Współpracował z Redakcją<br />

Literacką, Ekspresem i Śląską Falą w Polskim Radiu Katowice<br />

(1979–1986), w latach 1986–1989 był wykładowcą<br />

na kursach kwalifikacyjnych II st. redaktorów radia zakładowego<br />

oraz prezenterów dyskotek w Wojewódzkim Ośrodku<br />

Kultury. Redagował piątkowy „Magazyn motoryzacyjny”<br />

Radia Plesino w Pszczynie (1994). Korespondent miesięcznika<br />

„Magazyn Wędkarski” (1997). Przewodniczący Zarządu<br />

Wojewódzkiego Klubu Pracowników Radia Zakładowego<br />

w Katowicach (1987–1990) oraz Zarządu Międzyredakcyjnego<br />

Koła Dziennikarzy Zakładowych SDRP (1990–2003)<br />

w Oddziale Katowickim.<br />

Wystawy:<br />

Linoryty prezentowane były na wielu wystawach<br />

indywidualnych oraz zbiorowych. Znalazły też swoje<br />

miejsce w książkach poetyckich różnych autorów<br />

jako ilustracje.<br />

Wyróżnienia:<br />

Nagroda główna PR Katowice za słuchowiska: Za pieniądze<br />

nawet do piekła (1983) oraz Decyzje (1984)<br />

(wyemitowane w PR Katowice).<br />

Nagroda główna Poleskiego Ośrodka Sztuki w Łodzi<br />

w ogólnopolskim konkursie songwriterskim „Czekamy,<br />

Czekamy!” im. Roberta Bryleskiego za tekst<br />

i kompozycję utworu Złota Rybka. Piosenka znalazła<br />

się na zbiorowej płycie CD Czekamy, Czekamy!, wydanej<br />

w Łodzi w marcu 2021 roku.<br />

Słuchowiska radiowe:<br />

26.12.1982 Polskie Radio Katowice – Za pieniądze<br />

nawet do piekła.<br />

04.03.1984 Polskie Radio Katowice – Decyzje. [PS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

75


lokomotywa Tx 26-427 lokomotywka w Rudach<br />

76<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


koleje śląskie na bocznicy<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

77


Jerzy Nowosielski był głęboko związany<br />

z prawosławiem, zafascynowany<br />

mistyką i stylistyką ikon. Uważał zapewne,<br />

że wszechobecne w nich złoto<br />

wnosi do każdego obrazu pełnię dobrego,<br />

ciepłego światła i tym samym<br />

zwiększa wrażenie jego wyjątkowości.<br />

Wydaje mi się, że zręcznie przeniósł<br />

tę moc światła do swoich prac,<br />

czyniąc je wszystkie niezwykłymi<br />

w jakimś tajemniczym wymiarze. Ich<br />

kolorystyka, wyrazista i znacząca,<br />

wręcz uwodzi. I pewnie właśnie dzięki<br />

temu wielu twierdzi, że wszystkie<br />

jego obrazy są uduchowione. Nawet<br />

bezludne pejzaże. Na krakowskiej wystawie<br />

pokazano ich kilka.<br />

Pejzaż miejski ukazuje zbiegające się<br />

ulice ze zwykłymi domami, pokazanymi<br />

prawie realistycznie, ale już<br />

z artystycznie przekształconą, jakby<br />

zagubioną perspektywą, w stylu malunków<br />

dziecka. I z właściwą dzieciom<br />

spontanicznością – wypełnione są żywymi<br />

kolorami. I oto nieciekawy fragment<br />

miasta objawia tutaj zawartą<br />

w nim radość życia.<br />

Kolejne pejzaże operują dalekimi<br />

uproszczeniami, zielonymi płaszczyznami<br />

łąk, zarysami kształtów cerkwi,<br />

drogi czy jakiegoś domu, położonymi<br />

jak pionki na planszy. Widać<br />

w nich jednak bez wątpienia wsie, malownicze<br />

i pogodne. A ostatni obraz<br />

Wieś w górach – 1961 r.<br />

Boska<br />

cząstka<br />

Nowosielskiego<br />

Daniel Wójtowicz<br />

To był rok Nowosielskiego. Oficjalnie<br />

ustanowiony dla upamiętnienia<br />

100. rocznicy urodzin<br />

artysty, uznawanego dziś za<br />

jednego z największych polskich malarzy<br />

współczesnych. Dla wielu ludzi<br />

dość luźno związanych z malarstwem<br />

zrodziło to różne okazje do bliższego<br />

wejrzenia w twórczość mistrza. Dla<br />

mnie sposobność taką stworzyła nieduża,<br />

ale znacząca wystawa okolicznościowa<br />

w Muzeum Narodowym w<br />

Krakowie. I wiodła do poszukiwania<br />

własnej odpowiedzi na pytanie: skąd<br />

ta wielkość?<br />

Od pierwszego kroku Nowosielski zyskał<br />

moją sympatię. Abstrakcyjny, geometryzujący<br />

obraz otwierający prezentację<br />

78<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

promieniował żywymi, jaskrawymi kolorami.<br />

To zdawało się odzwierciedlać<br />

pogodne, pozytywne nastawienie autora<br />

do życia. I jednocześnie budowało<br />

taki sam nastrój we mnie.<br />

w szeregu, całkowicie abstrakcyjny, nie<br />

przedstawia właściwie niczego konkretnego.<br />

Tło stanowią szare i niebieskie<br />

trójkąty, niczym wzburzone morze,<br />

a na nim różnokolorowe kwadraciki,<br />

na podobieństwo wodnych znaków<br />

nawigacyjnych. Niby nic, nie trzeba<br />

jednak wiele, by w tej kompozycji od<br />

razu dostrzec portową zatokę, co zresztą<br />

podpowiada tytuł pracy. Zdumienie<br />

budzi łatwość, z jaką malarz przechodzi<br />

od realizmu do abstrakcji i jak trafnie<br />

jego abstrakcja obrazuje realną rzeczywistość.<br />

A już prawdziwy zachwyt<br />

budzi dostrzeżenie w niej wyrazistego<br />

piękna.<br />

Pomyślałem, że Jerzy Nowosielski niczym<br />

poeta znalazł klucz do obrazowania


Kompozycja abstrakcyjna (Port) – 1966 r.<br />

Sztuka<br />

nas<br />

zbawi<br />

Wschód słońca – 1965 r.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

79


dobrego ducha otaczającego nas<br />

świata z pominięciem jego materii.<br />

Niczym alchemik duszy.<br />

Prawdziwe misterium piękna dokonuje<br />

się jednak u Nowosielskiego<br />

w spojrzeniu na kobiety. Są one, również<br />

w skali krakowskiej wystawy,<br />

najważniejszym obiektem malarstwa<br />

Nowosielskiego. Jak to u malarza,<br />

nie ma w tym temacie raczej niczego<br />

niezwykłego. W przeciwieństwie do<br />

formy, która tutaj niezwykłą jednak<br />

jest. W odróżnieniu od wielu innych<br />

malarzy nie koncentruje się on na dosłowności<br />

kobiecego powabu, na tych<br />

powszechnych i oczywistych urokach<br />

ciała powiązanych z siłą erotyzmu.<br />

U niego przedstawienie kobiecego<br />

aktu dokonuje się w zdecydowanym<br />

uproszczeniu kształtów, często w drodze<br />

ich dekompozycji, podziału wizerunku<br />

sylwetki na zarys „prawdziwego”<br />

ciała i jego odzwierciedlenie w lustrze.<br />

Ogromną rolę odgrywa w nich<br />

zdecydowana i nasycona kolorystyka,<br />

często kontrastowa, podbijająca siłę<br />

wyrazu, zderzenia różnych odczuć<br />

i powstające napięcia. Charakterystyczna<br />

gama barw jest zresztą szczególną<br />

wizytówką tego autora.<br />

W skrajnych przypadkach kontury<br />

kobiece nakreślone zostają już tylko<br />

liniami prostymi, zagiętymi w ostrych<br />

kątach. Tworzy to zatem wizerunki<br />

dość mało realistyczne, mało dosłowne,<br />

wręcz schematyczne. Pomimo<br />

tego nie można mieć wątpliwości co<br />

do ich piękna. Widziałem je i czułem.<br />

Było w tym coś magicznego: artysta<br />

ukazał oto wyraźnie wysublimowane<br />

piękno kobiety, rezygnując z dosłownego<br />

przedstawiania obrazu jej ciała.<br />

Jako piękno istniejące w swojej, jakby<br />

niezależnej, egzystencji.<br />

Jak twierdził Jerzy Nowosielski, „pełna<br />

synteza spraw duchowych z rzeczywistością<br />

dokonuje się właśnie<br />

w postaci kobiety” – odkrył tu sedno<br />

swoich poszukiwań twórczych.<br />

Uważał piękno za swoisty boski ślad,<br />

a kobietę za jego najdoskonalsze wcielenie.<br />

Poszukiwanie jego sedna, kwintesencji<br />

jawiło mu się widocznie jako<br />

specyficzna droga mistyczna. „Gdyby<br />

Kobieta z lustrem – 1973 r.<br />

Ja osobiście mam dwa stany –<br />

stan rozpaczy<br />

wtedy, gdy nie mogę zrealizować istotnych spraw<br />

w moim malarstwie,<br />

i stan euforii, gdy już je zrealizowałem<br />

80<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Pejzaż miejski zielony – 1964 r.<br />

Jestem przede wszystkim malarzem.<br />

Wszystko inne jest<br />

dodatkiem<br />

wiara była choć odrobinę łatwiejsza,<br />

to przestałaby być wiarygodna. Najbardziej<br />

wiarygodna jest tajemnica,<br />

której palcem nie możemy wskazać,<br />

dna nie możemy zgłębić” – wyznawał.<br />

Uparcie poszukiwał rozświetlenia<br />

tej tajemnicy, analizował kształty,<br />

proporcje, odniesienia, dociekał<br />

wyraźnej odpowiedzi na pytanie,<br />

w czym jest zawarta istota piękna,<br />

jego sedno.<br />

Obraz otwierający spojrzenie na piękno<br />

w swojej czystej, niematerialnej<br />

postaci, uczący odkrywania go w zwykłym<br />

otoczeniu może być – niezależnie<br />

od wiary – medium umożliwiającym<br />

człowiekowi ucieczkę na lepszą<br />

stronę tego świata, swoistym kamieniem<br />

filozoficznym naszej duszy. Jej<br />

boską cząstką. W tym widzę wielkość<br />

Nowosielskiego. [DW]<br />

Krajobraz miejski (Skrzyżowanie ulic) – 1965 r.<br />

DANIEL WÓJTOWICZ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

81


APATIA<br />

M A R C I N M I E L C A R E K<br />

APATIA<br />

Obudziła ją melodia wygrywająca<br />

każdego ranka nudne spokojem<br />

nuty. Kobieta przetarła zaspane<br />

oczy, odrzuciła niechętnie kołdrę, podniosła<br />

się i udała powolnym krokiem do<br />

kuchni. Śnieżnobiały chłód płytek kąsał<br />

bezlitośnie jej stopy. Wstawiła wodę na<br />

kawę, nalała również trochę wody do małego<br />

garnka na jajka. Wyciągnęła chleb<br />

i masło, wzięła dwa talerze. Przygotowywała<br />

śniadanie i podczas swojego zwykłego<br />

rytuału wyglądała przez zaparowane<br />

lekko okno na znajdujący się poniżej<br />

wciąż senny światek okolicy. Obrazek<br />

niezwykle stały, zmieniający się jedynie<br />

na kolejną porę roku. Cała reszta pozostawała<br />

taka sama, bezwzględnie cicha<br />

i nieruchoma, jakby odlana w betonowej<br />

formie. Zanim spojrzała na elektroniczny<br />

zegarek, wiedziała dobrze, która będzie<br />

godzina. Za chwilę usłyszy skrzypnięcie<br />

łóżka, potem zawiasy w drzwiach, jego<br />

ciężki krok oraz…<br />

– Czyli już wstałaś – stwierdził.<br />

Jego słowa nie miały prawie żadnego<br />

znaczenia, głos brzmiał zwyczajnie<br />

mdło, a ton był przewidywalny do granic.<br />

Od dawna każdy poranek wydawał<br />

się jej identyczny. Niczym nowa kopia<br />

i stara kalka, tapeta na ścianie i ekranie<br />

komputera. Zapętlony film, animacja,<br />

gif. Odgłos jego bosych stóp, zawsze<br />

równych jedenaście wilgotnych plaśnięć<br />

i plastikowe kliknięcie włącznika<br />

światła w łazience. Potem głośny i odpychający<br />

dźwięk moczu lądującego<br />

w klozetowym oku i spuszczona w toalecie<br />

woda. Mycie rąk i mycie twarzy<br />

w umywalce. Westchnienie – irytujące<br />

w swojej goryczy, niby chcące zrzucić<br />

ciężar całego życia. W końcu do niej<br />

przyszedł. Jej mąż. Jej mężczyzna. Jej<br />

miłość.<br />

– Zrobiłaś na miękko? – zapytał beznamiętnie.<br />

Skinęła głową potakująco z miną zrezygnowaną<br />

niczym najedzony kot,<br />

bo przecież zawsze gotowała jajka na<br />

miękko, za każdym razem je tak gotowała,<br />

a on ciągle o to pytał. Nie wiedziała,<br />

dlaczego tak jest, dlaczego taki<br />

82<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

jest. Kiedy zapytała go raz, dlaczego<br />

tak robi, nie wiedział, o co jej chodzi.<br />

Tak było i już. Zwyczajne i tak normalne<br />

jak świadomość, że przychodzi noc,<br />

a po niej nastaje dzień. On i jego rutynowe,<br />

bezcelowe pytania. Nic niewnoszące<br />

słowa, słowa niemające mocy,<br />

krwi, ducha. Jak na przykład następne:<br />

– Słodziłaś mi kawę?<br />

– Przecież nie słodzisz.<br />

– No właśnie. To słodziłaś?<br />

– Nie.<br />

– Dobrze.<br />

Byli małżeństwem od kilku lat. Jej mąż<br />

służył w policji, posiadał wiedzę, kompetencje<br />

i doświadczenie, ale możliwość<br />

awansu blokował brak wyższych studiów.<br />

Ona natomiast pracowała głównie<br />

z domu jako korektorka w dużym wydawnictwie.<br />

Pracowała – ponieważ została<br />

zwolniona. Cięcia stanowisk. Tak to wytłumaczyli.<br />

Przyjęła słowa przełożonego<br />

z dziwną pokorą, niemal kojącą obojętnością.<br />

Szybko zaczęła szukać pracy, ale<br />

przez miesiąc nie potrafiła znaleźć żadnej<br />

innej. Bezrobocie dotknęło ją swoją<br />

trupią dłonią. Nie przyznała się do tego<br />

mężowi.<br />

Zauważyła, jak jego twarz krzywi się po<br />

zrobieniu kilku łyków kawy – brązowe<br />

oczy nie mówiły jednak niczego, zupełnie<br />

jakby pochodziły z automatu na kauczukowe<br />

piłki. Matowa próżnia.<br />

– Oglądałam ostatnio ekspresy do kawy<br />

– wyznała nagle. – Nie są wcale takie<br />

drogie.<br />

– Pomyślimy – oznajmił.<br />

Znała ten ton, to jego „pomyślimy”.<br />

– Myślę, że przydałby się nam, wiesz?<br />

Taka kawa z ekspresu jest sto razy lepsza.<br />

– No dobrze. Pomyślimy.<br />

„Pomyślimy” zawsze oznaczało koniec<br />

tematu. Nigdy owego „pomyślimy” nie<br />

zamienili w czyn. On nigdy nie zamienił.<br />

Przez moment przeszło jej przez myśl,<br />

że mogłaby się odezwać. Tylko przez<br />

moment.<br />

Wrócili do jedzenia i przez dłuższą<br />

chwilę eter wypełniał dźwięk sztućców<br />

uderzających o talerze, jego mlaskanie,<br />

jego siorbanie z kubka oraz silny wiatr<br />

dmący za oknem. W końcu zjedli, on<br />

przetarł usta białą serwetką, a potem<br />

się odezwał:<br />

– Dzięki za śniadanie.<br />

Wstał od stołu, zabrał ich talerze i pocałował<br />

ją w czoło. Potem włożył brudne<br />

naczynia do zmywarki i udał się do łazienki.<br />

Po chwili usłyszała szum płynącej<br />

w rurach wody. Brał prysznic – jak<br />

każdego ranka. Kobieta siedziała jeszcze<br />

chwilę przy stole, wpatrując się<br />

w swoje dłonie. Obracała je raz przodem,<br />

raz tyłem. Oglądała też paznokcie.<br />

Miała piękne dłonie, zawsze miała<br />

– przynajmniej tak mówił jej kiedyś<br />

mąż. Teraz wydawały się dziwnie suche<br />

i zniszczone, stare – chociaż wcale nie<br />

była jeszcze stara. Nie miała nawet<br />

czterdziestki. Podniosła się w końcu<br />

z krzesła i zajęła resztą naczyń. Potem<br />

wróciła do łóżka, położyła się i zaczęła<br />

wpatrywać w sufit. Czuła się zmęczona,<br />

a przecież dopiero co przespała kilka<br />

godzin. Nie było to nic nadzwyczajnego.<br />

Ostatnio ciągle czuła się zmęczona,<br />

zupełnie jakby jej głowę wypełniał gęsty,<br />

ciężki kisiel. A przecież nic takiego<br />

wczoraj nie robiła. Nie robiła nic od felernego<br />

miesiąca.<br />

– Co masz dziś w planach? – wywołał<br />

ją niczym do tablicy, kiedy wszedł do<br />

sypialni.<br />

Przez chwilę przyglądała mu się, jak wybiera<br />

ubrania w szafie. Mogła zamknąć<br />

oczy, a potem je otworzyć, a i tak wiedziała,<br />

jak będzie wyglądał. Czarne<br />

skarpetki, ciemnoniebieskie jeansy,<br />

czarny pasek z metalową klamrą, gładka<br />

błękitna koszula. Do tego wypastowane<br />

półbuty, nad którymi wieczorami<br />

przesiadywał dłużej niż kiedykolwiek<br />

nad nią.<br />

– Pewnie pójdę dzisiaj na zakupy, lodówka<br />

świeci pustką – odparła. – Może<br />

trochę posprzątam i zajmę się pracą.<br />

Terminy mnie gonią, ciągle chcą wię-


cej i szybciej. A potem pewnie obejrzę<br />

jakiś film i ugotuję obiad. Myślę, żeby<br />

zrobić nam dziś indyka z ziemniakami<br />

w mundurkach.<br />

– Dobrze.<br />

Wiedziała, że cokolwiek by mu nie powiedziała,<br />

on podsumuje to kolejnym<br />

swoim słówkiem, czyli „dobrze”. Naszła<br />

ją ochota, by rzucić coś głupiego, coś<br />

o kochanku, którego tak naprawdę nie<br />

miała, albo o jego matce, która nigdy<br />

nie była matką dla niej. Może nawet się<br />

przyznać do tego, że od dawna nie pracuje.<br />

Chciała go sprowokować do czegoś<br />

– choć nie wiedziała dokładnie do<br />

czego. Ugryzła się jednak w język i przykryła<br />

szczelniej kołdrą. Nie było mowy<br />

o powrocie do snu, mimo to wybrała<br />

przyjemny chłód pościeli. Leniwy bezruch<br />

miał w sobie przyjemną obietnicę.<br />

Mąż w końcu zbliżył się do niej. Chociaż<br />

leżała zwrócona plecami, doskonale<br />

wiedziała, że się jej przygląda.<br />

Czuła jak jego wzrok wodzi po niej od<br />

przykrytych stóp po wystający czubek<br />

głowy. Potem się pochylił, pocałował<br />

ją w polik i wyznał, że ją kocha. Też mu<br />

o tym oznajmiła. Słowa przecież nie<br />

miały ceny, prawie nie bolały.<br />

Kiedy wyszedł z mieszkania, do środka<br />

wprowadziła się cisza, chociaż – być<br />

może – niema pustka była tutaj z nimi<br />

cały czas, tylko chowała się pod kocem<br />

błahych rozmów, odgłosu telewizora<br />

czy radia, gotującej się wody w czajniku<br />

czy szumu odkurzacza. Każdego<br />

dnia po wyjściu męża leżała nieruchomo,<br />

właśnie tak jak teraz, niczym<br />

spróchniała kłoda, sztywny, zimny<br />

trup. Myślała wtedy. Starała się myśleć<br />

o wielu sprawach, a te myśli były<br />

ciężkie jak ołowiane kule. Zastanawiała<br />

się nad dziećmi, których nie mieli –<br />

i nigdy mieć nie będą. Nad wszystkimi<br />

dużymi i małymi sprawami z nimi<br />

związanymi. Nad nocnym płaczem<br />

noworodków i męczącymi pytaniami<br />

przedszkolaków. Pierwszymi miłościami<br />

nastolatków i błędami, które trzeba im<br />

wybaczać. Ślubem, pracą, porażkami<br />

i sukcesami. Dniami światła i dniami<br />

wypełnionymi mrokiem. Czy niektórzy<br />

ludzie robią sobie dzieci tylko po to,<br />

aby zapełnić pustkę kosmosu własnego<br />

życia?<br />

Nie miała pojęcia, jak długo została<br />

w łóżku, ale kiedy odrzuciła kołdrę,<br />

słońce wisiało na niebie całkiem wysoko.<br />

Brak planów kłuł jej mózg. „Zrób<br />

coś!” – dźgał ją wewnętrzny głos. „Zrób<br />

coś w końcu. Zrób coś ze sobą. Coś<br />

ważnego. Coś pożytecznego. Coś dla innych.<br />

Dla siebie”.<br />

Zdobyła się na toaletę, a kiedy z niej<br />

wyszła, wpadła na pewien pomysł, który<br />

na moment rozpalił w niej odrobinę<br />

ciepła. Wzięła telefon i zadzwoniła do<br />

męża. Z podniecenia trzęsły się jej dłonie.<br />

Odebrał za drugim razem.<br />

– Coś się stało? – zapytał. – Zapomniałem<br />

czegoś?<br />

– Nie – odparła. – Pomyślałam, że moglibyśmy<br />

wziąć psa. Albo kota. Co ty na<br />

to?<br />

– Że co?<br />

– Dzwonię, bo wpadłam na pomysł, żebyśmy<br />

przygarnęli kota albo psa.<br />

– Psa?<br />

– Mogłabym chodzić z nim na spacery.<br />

– Dobrze.<br />

– Dobrze?<br />

– Nie wiem.<br />

– To jak?<br />

– Pomyślimy, jak wrócę.<br />

– Jak wrócisz?<br />

– Tak. Prowadzę teraz, nie mogę gadać.<br />

Pomyślimy wieczorem.<br />

Rozłączył się, a ona kilka sekund później<br />

zdała sobie sprawę, że to nie jest wcale<br />

żaden świetny pomysł. Przez chwilę<br />

myślała, że opieka nad zwierzęciem<br />

mogłaby tchnąć w nią trochę poczucia<br />

sensu, wprawić ją w jakiś ruch. Mąż jednak<br />

szybko zasiał w niej niechęć. Wiedziała,<br />

że wcale nie będzie chciał o tym<br />

rozmawiać albo wybije jej to skutecznie<br />

z głowy. Słaby płomień na świeczce<br />

zgasł, zanim na dobre się rozpalił.<br />

Poszła do salonu, włączyła laptop i zaczęła<br />

przeglądać ogłoszenia dotyczące<br />

zatrudnienia, ale błyskawicznie się zniechęciła.<br />

Nigdy nie przepadała za swoją<br />

pracą, właściwie nigdy nie przepadała<br />

za żadnym z zajęć, które wykonywała<br />

w przeciągu swojego życia. Zawsze uważała<br />

pracę za zło konieczne. Oczywiście<br />

jej mąż miał do tego znacznie inne<br />

podejście, uważał, że zajęcie zarobkowe<br />

nadaje sens egzystencji. Nigdy się<br />

w tej kwestii z nim nie zgadzała, ale<br />

ostatnio przerażał ją fakt, że tak naprawdę<br />

może mieć rację. A przynajmniej<br />

status bezrobotnej wpływał negatywnie<br />

na stan jej psychiki.<br />

Zmusiła się do przejrzenia ofert pracy<br />

i wysłała nawet CV do dwóch miejsc.<br />

Wiedziała, że musi coś znaleźć, potrzebowali<br />

przecież pieniędzy, nie mogli<br />

sobie pozwolić, aby jedno z nich nie<br />

pracowało, byli uwiązani kredytem<br />

mieszkaniowym. Zaczęła się zastanawiać<br />

nad tym, czy nie powinna czasem<br />

zarejestrować się w urzędzie dla zasiłku.<br />

Kiedy rozważała taką możliwość,<br />

w mieszkaniu rozległ się dźwięk domofonu.<br />

Pierwszy przeczekała, również<br />

drugi, za trzecim razem uznała jednak,<br />

że może to być coś ważnego. Podeszła<br />

i podniosła słuchawkę.<br />

– Tak? – zaczęła rozmowę z niewidzialnym<br />

nieznajomym.<br />

– Dzień dobry – odpowiedział piskliwy<br />

kobiecy głos. – Zechce mnie pani wpuścić<br />

do środka? Chciałabym porozmawiać<br />

o kilku kwestiach.<br />

– Porozmawiać?<br />

– Zgadza się.<br />

– O czym chce pani rozmawiać?<br />

– Dużo myśli pani o Bogu?<br />

– O Bogu?<br />

– Czy jest pani osobą wierzącą? Wierzy<br />

pani w Boga?<br />

Przez chwilę zastanawiała się nad<br />

odpowiedzią. Czuła, że powinna<br />

być łatwa, naturalna, przecież<br />

pochodząca z wnętrza, z duszy.<br />

Z tym że wcale nie była pewna, co czuje.<br />

„Czy wierzę w Boga?” – zapytała<br />

samą siebie.<br />

Wzięli z mężem ślub kościelny, ale raczej<br />

ze względu na tradycję niż przywiązanie<br />

do nauk Kościoła. I był to chyba<br />

ostatni raz, kiedy była w jego murach.<br />

W ich mieszkaniu, tuż nad wejściem,<br />

wisiał piękny, drewniany krzyż kupiony<br />

w Zakopanem, ale pełnił raczej funkcję<br />

talizmanu, niż stanowił wyraz głębokiej<br />

wiary. Nie modliła się chyba od wieków<br />

i na co dzień nie miała w głowie myśli<br />

o Bogu, zbawieniu, mszy, Jezusie, niebie<br />

czy piekle. Ale mimo tego nie potrafiła<br />

udzielić jednoznacznej odpowiedzi,<br />

więc zamiast odezwać się do nieznajomej<br />

kobiety, po prostu powoli odłożyła<br />

słuchawkę i zakończyła rozmowę.<br />

Wróciła do salonu, usiadła na kanapie<br />

i nie mogąc zbyt długo patrzeć w nagi<br />

chłód ściany, włączyła telewizor. Beznamiętnie<br />

migające obrazki wcale jej nie<br />

przejęły. W jej głowie wciąż gotowały<br />

się myśli o Bogu. Wiedziała, że niektórzy<br />

ludzie potrafili odnaleźć w wierze<br />

ukojenie bólu egzystencji, potrafili odkryć<br />

głębokie sedno wszechrzeczy. Być<br />

może ta droga była również dla niej.<br />

Nagła myśl zastukała od wewnątrz<br />

w jej czaszkę. Pójdzie do kościoła. Nie<br />

była przekonana do tego pomysłu, ale<br />

zawsze uważała to za lepsze niż martwy<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

83


ezruch. Nie wiedziała, kiedy odprawiane<br />

są msze w dni powszednie, ale<br />

przecież nie musiała od razu uczestniczyć<br />

w nabożeństwie. Mogła po prostu<br />

wejść do środka i – jak człowiek zagubiony<br />

– posiedzieć w zadumie, nawet<br />

spróbować się pomodlić. Postanowiła<br />

się przebrać – wybrała z szafy sukienkę<br />

z dzianiny, włożyła grubsze rajstopy.<br />

W korytarzu włożyła ciepłe, skórzane<br />

buty, szary płaszcz i wełnianą czapkę.<br />

Wyszła z mieszkania i zjechała windą na<br />

dół, wpatrując się w swoje samotne lustrzane<br />

odbicie. Najbliższy kościół znajdował<br />

się kilkaset metrów od jej apartamentowca.<br />

Niebo wyglądało na brudnoszare.<br />

Słońce, które jeszcze chwilę<br />

temu przebijało się przez chmury, jakby<br />

wyparowało. Wiał też silny wiatr, ale nie<br />

zanosiło się na deszcz. W powietrzu dało<br />

się wyczuć osobliwy zapach, jakby mokry<br />

torf wymieszany z ostrą wonią chloru.<br />

Nie miała pojęcia skąd ten zapach<br />

może dochodzić, nie miała też pewności,<br />

czy nie jest to wytwór jej zmęczonej<br />

głowy. Przejeżdżające po asfalcie samochody<br />

drażniły ją swoim dźwiękiem<br />

i kiedy w końcu znalazła się w pobliżu<br />

kościoła, napełniło ją to ulgą. Na moment<br />

przystanęła i zaczęła podziwiać<br />

budynek zainspirowany gotycką architekturą.<br />

Wysokie, strzeliste wieże<br />

wydawały się dosięgać nieba, dotykały<br />

go niczym palce rozwartej dłoni,<br />

a przynajmniej próbowały to robić. Zbliżyła<br />

się do metalowych drzwi i chwyciła<br />

za klamkę. Były zamknięte. Spróbowała<br />

znowu, ale ciężar nie chciał odpuścić.<br />

Postanowiła okrążyć kościół i sprawdzić,<br />

czy znajdzie inne wejście. Nie znalazła.<br />

Podeszła do drzwi po raz trzeci,<br />

ostatni. Ani drgnęły.<br />

Odwróciła się i poszła powoli do domu<br />

– tą samą drogą – szarym chodnikiem<br />

z popękanych betonowych płyt. Poczuła<br />

się dziwnie, poczuła się oszukana,<br />

poczuła, że w środku niej poruszyło<br />

się coś bardzo nieprzyjemnego, coś, co<br />

tkwiło w niej od tak dawna.<br />

Wróciła kilkanaście minut później, rozebrała<br />

się i poszła pod prysznic, aby zmyć<br />

brud rozczarowania, jaki ją spotkał. Gorąca<br />

woda spływająca ze słuchawki potrafiła<br />

jedynie dotknąć powierzchni jej<br />

ciała, nic więcej. Kiedy wyszła z łazienki,<br />

udała się od razu do łóżka. Leżała,<br />

ale nie mogła zasnąć. Wiedziała, że sen<br />

nie nadejdzie, bo być może nie była godna<br />

nawet tego rodzaju zbawienia. Potrafiła<br />

tylko leżeć z zamkniętymi oczami<br />

i myśleć. Nie podobały jej się myśli krążące<br />

wewnątrz jej głowy. Nie podobały.<br />

84<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Kiedy w końcu wstała, było już dawno<br />

po południu, więc wzięła się za robienie<br />

obiadu. Lubiła gotować, była to<br />

prosta czynność sprawiająca, że czuła<br />

się przydatna. Wyciągnęła całego indyka<br />

z lodówki, znalazła jakiś przepis<br />

w internecie i zaczęła według niego<br />

przygotowywać mięso. Posiekała cebulę<br />

i czosnek, przygotowała marynatę,<br />

włożyła indyka do naczynia<br />

żaroodpornego, wcześniej<br />

natarła ową złocistą marynatą,<br />

i wstawiła do rozgrzanego piekarnika.<br />

Potem wzięła się za sałatkę.<br />

Umyła pomidorki koktajlowe, rzodkiewki<br />

i ogórki gruntowe, skroiła je<br />

równo i wrzuciła do mieszanki rukoli<br />

i jarmużu, dodała trochę słonecznika<br />

i skropiła wszystko kremem balsamicznym.<br />

Na koniec wzięła się za obieranie<br />

ziemniaków. Kiedy dochodziło wpół do<br />

trzeciej, wstawiła je na gaz. Kilkanaście<br />

minut później zadzwonił do niej mąż.<br />

– Słuchaj, będę dzisiaj później w domu<br />

– powiedział.<br />

– O której? – zapytała.<br />

Jeszcze miesiąc temu zapytałaby, co takiego<br />

się stało. Pewnie otrzymałaby tę<br />

samą – jak zawsze – odpowiedź. Chodziło<br />

o służbę. Jej mąż, jak sam to określał,<br />

nie pracował – on służył. A służba<br />

przecież wymagała poświęceń.<br />

– Nie wiem – odparł. – Raczej wieczorem.<br />

Na pewno nie wcześniej.<br />

– Rozumiem.<br />

– Nie musisz robić obiadu przynajmniej.<br />

– Dobrze.<br />

– Widzimy się później, tak?<br />

– Tak.<br />

Rozłączyła się i wciąż trzymając<br />

w dłoni telefon, zaczęła się przyglądać<br />

szklanej pokrywce podskakującej<br />

z metalicznym brzękiem<br />

i wyciekającej z garnka wodzie, białej,<br />

spienionej, skwierczącej. Podeszła<br />

i wyłączyła gaz na palniku, a potem<br />

wyłączyła również cały piekarnik. Usiadła<br />

na krześle przy stole, dłonie złożyła<br />

na nogach, wyprostowała się i zaczęła<br />

wpatrywać w ścianę. Trwała w tej pozie<br />

podobna do egipskiej rzeźby, a żadna<br />

myśl nie chciała zakotwiczyć w jej głowie.<br />

Żywy posąg skamieniały apatią. [MM]<br />

MARCIN MIELCAREK<br />

STOP depresji!<br />

ULEPIONE Z GLINY I SŁOŃCA<br />

Ukazała się szczególna pozycja<br />

wydawnicza: antologia polsko-<br />

-peruwiańska Ulepione z gliny<br />

i słońca – Hechas de barro y sol.<br />

Książka wydana została pod egidą<br />

Stowarzyszenia Polsko-Iberyjskiego<br />

Arendi Cultural (ACAPI), pod<br />

honorowym patronatem Ambasady<br />

Peru w Polsce. Zadedykowana<br />

została wszystkim osobom<br />

zmagającymi się z różnymi chorobami,<br />

a w szczególności z depresją,<br />

która dotyka coraz wiecej<br />

osób w pospiesznym, niespokojnym<br />

życiu, w odhumanizowanej<br />

rzeczywistości.<br />

W tomie, liczącym 182 strony,<br />

znalazły się wiersze 15 kobiet<br />

z Peru i 15 z Polski. Każdy z nich<br />

w wersji polskiej i hiszpańskiej.<br />

Nad całością czuwała Katarina<br />

Lavmel z Portugalii, pomysłodawczyni,<br />

redaktor wydania. Okładkę<br />

zaprojektował szwajcarski artysta<br />

Paulo Themudo. Książka zrecenzowana<br />

została przez siedmiu<br />

krytyków z Hiszpanii, Argentyny,<br />

Peru i Polski. Odbyło się już kilka<br />

promocji, m.in. w Madrycie,<br />

Łodzi, Słupsku. Na wiosnę planowana<br />

jest promocja w Warszawie<br />

w Teatrze Poezji, Muzyki i Sztuki<br />

„Witraże” pod auspicjami Stowarzyszenia<br />

Autorów Polskich,<br />

a także na plenerach krajowych<br />

i zagranicznych.[WDS]


Mały<br />

jubileusz<br />

wielkiej<br />

sprawy<br />

X Jubileuszowy Zlot Poetów<br />

Polskiego Rodowodu WILNO <strong>2023</strong><br />

Wydawać by się mogło, że<br />

10 lat to skromny jubileusz<br />

– zbyt skromny dla fanfar<br />

i rozgłosu. Nie dla takich wydarzeń<br />

jednak jak te wpisane w wileński<br />

kalendarz i kilkadziesiąt innych rozrzuconych<br />

po świecie. A powodem<br />

Międzynarodowe Zloty Poetów Polskiego<br />

Rodowodu, które od 10 lat<br />

odbywają się w Wilnie, mieście bliskim<br />

chyba każdemu Polakowi.<br />

Zaczęło się wszystko w 2013 r. od<br />

promocji antologii Niosący słowa,<br />

zainicjowanej przez grupę autorów<br />

z Wielkiej Brytanii. Wtedy to Apolonia<br />

Skakowska, prezes-dyrektor<br />

Centrum Kultury Polskiej na Litwie,<br />

zauważyła ogromną potrzebę integracji<br />

środowiska polonijnych twórców<br />

i wzięła na swoje barki organizację<br />

zlotów, ustalając coroczne<br />

spotkania. Niżej podpisana doznała<br />

zaszczytu współorganizowania, jako<br />

reprezentantka Stowarzyszenia Autorów<br />

Polskich, i właśnie wróciła<br />

z X jubileuszowego Zlotu.<br />

Można chyba bez obawy o pomyłkę<br />

stwierdzić, że podczas Zlotów, które<br />

trwają tradycyjnie cztery dni, w spotkaniach<br />

przez te lata uczestniczyło<br />

ponad pięć tys. dzieci i młodzieży.<br />

Podczas każdego pobytu uczestnicy<br />

wyjeżdżają do czterech polskich<br />

szkół na Litwie, w których nauka<br />

odbywa się od klasy pierwszej<br />

do maturalnej. Prowadzą lekcje,<br />

dzielą się poezją, muzyką, słuchają<br />

uczniów, oglądają ich występy,<br />

nawiązują serdeczne kontakty.<br />

Zawsze przekazywane są książki,<br />

drobne upominki. Nie brakuje<br />

wzruszeń…<br />

Klamrą spinającą Zlot jest gala<br />

w sali teatralnej. Promuje się zawsze<br />

aktualną międzynarodową<br />

antologię. Na tegorocznej wybrzmiały<br />

wiersze z antologii Na<br />

krawędzi. Poprzednie dotykały<br />

wielu trudnych spraw, jak przemoc,<br />

relacje z matką, ojcem i wielu<br />

innych. Młodzież z chęcią uczestniczy<br />

w tej uroczystości, a znakomite<br />

polskie zespoły z Litwy grają na gali<br />

niezapomniane koncerty.<br />

Zloty obciążają finansowo uczestników,<br />

koszt nie jest mały. Tymczasem<br />

nie brakuje chętnych,<br />

nie tylko wracają stali bywalcy,<br />

ale dochodzą nowi. W tym roku<br />

z uczniami spotykali się poeci m.in.<br />

z Australii, Belgii, Niderlandów,<br />

Węgier, Szwecji, Wielkiej Brytanii,<br />

Niemiec. Zawiązało się wiele przyjaźni,<br />

które na pewno zaowocują<br />

nie tylko na gruncie prywatnym,<br />

lecz także pozwolą wspólnie rozwijać<br />

pasje. [WDS]<br />

WANDA DUSIA STAŃCZAK<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

85


Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />

86<br />

PO CO SĄ POECI<br />

Kochał mnie do szaleństwa. Mojego szaleństwa.<br />

Pisał wiersze i wzdychał. Wiadomo. Poeta.<br />

Lecz nie tego wymaga dojrzała kobieta.<br />

Od lat wyczekująca końca narzeczeństwa.<br />

Po zupie schab podałam, frytki i kalafior.<br />

Westchnął – Jesień przemija. Za progiem już zima.<br />

I wtedy powiedziałam – Dłużej nie wytrzymam.<br />

Kochaj mnie tu i teraz. Bez zbędnych metafor.<br />

Ach, jak teraz żałuję! Taki popłoch wzniecić.<br />

Do dzisiaj słów tych sobie wybaczyć nie mogę.<br />

Podobno to był zawał i od razu trzeci.<br />

Wierszami palę w piecu i spoglądam w ogień.<br />

Teraz wiem, jak wrażliwi bywają poeci.<br />

I, że trzeba uważać przy nich z każdym słowem.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Adam Gwara<br />

Rysunki: Jarosław Janowski<br />

Pixabay<br />

BOCIAN<br />

Gdzie się dróżka z zachodu na wschód<br />

z dróżką północ-południe przecina,<br />

skromne życie z rodziną swą wiódł<br />

pewien bocian na czubku komina.<br />

Gniazdo swoje przed laty tam wzniósł,<br />

bo z komina od lat nie dymiło,<br />

właścicieli los zabrał stąd już<br />

dawno temu, więc dobrze mu było.<br />

Z żoną dzieci wychował tu moc,<br />

bo dokoła mokradeł jest mrowie,<br />

więc co w dzioby im włożyć co noc<br />

nie roztrząsał w niewielkiej swej głowie.<br />

Aż tu roku pewnego, psia mać,<br />

za tak podłą, jak podły los cenę,<br />

domek ten trzeba było sprzedać<br />

i dziś stoi tu willa z basenem.<br />

No a bocian? Nieborak tu już<br />

nie zagląda, bo miejsce jest szpetne,<br />

a w dodatku nikt nie chce go tu,<br />

gdzie małżeństwo osiadło bezdzietne.<br />

Mariusz Parlicki


adam gwara<br />

LIMERYKI<br />

***<br />

Stary Pierre, który mieszka w Iowa,<br />

kiedy widzi, że już nie podoła<br />

zadowolić swej Clair,<br />

myśli, że to nie fair.<br />

Czuje smutek i żal. Ma Pierre doła.<br />

***<br />

Pytał ciągle Pierre lenia spod Wlenia,<br />

czy odezwie się, choć od niechcenia?<br />

Ale leń, jak to leń,<br />

ni mru mru cały dzień.<br />

W końcu rzecze – Mam dość! – Pierre do lenia.<br />

***<br />

Ukochanej Barbarze z Podolca<br />

młody Pierre czytać chciał Bohomolca.<br />

Lecz niewdzięczna Barbara<br />

dała chłopcu dolara,<br />

by nie czytał, więc dostał Pierre dolca.<br />

***<br />

Markiz Pierre z grafem Rauem w Lucernie<br />

pokłócili się niemiłosiernie.<br />

Wściekły jak chmara os Rau<br />

aż ze złości się posrau.<br />

O markizie mówiono, że Pierre - nie.<br />

POD PORTUGALSKIM NIEBEM<br />

Wypiętrzam zmysły, ostrzę wzrok<br />

pod portugalskim niebem.<br />

Skanuję plażę, prężę krok<br />

w poszukiwaniu ciebie.<br />

Portugalczyku setek słońc!<br />

Cud macho wytęskniony!<br />

Jak cię odnaleźć, gdzie mam dojść,<br />

by poczuć smak twój słony?<br />

Mdleję z bezmocy, spalam się<br />

(wiem, wiem – żałosne bzdety).<br />

Lecz kamień w wodę. Ciebie nie<br />

ma przy mnie wciąż. Niestetti.<br />

Jak nic za tobą poszłabym<br />

w toń morza i w zaświaty,<br />

w otchłanie nocy, w siwy dym!<br />

Mój piękny Osculati!<br />

Znajdę cię, dorwę – ja to wiem!<br />

Gotowam nawet platit<br />

pękniętem sercem, ciałem mem,<br />

lub cashem (lecz na raty).<br />

Renata Cygan<br />

Pewien chemik raz w barze w Bilbao<br />

bar dorzucił do szkockiej, więc BaO<br />

z niej uzyskał i wodór.<br />

Spalenizny zaś odór<br />

czuć dlatego, że bar wyebao.<br />

***<br />

Pewien chemik, co mieszkał w Miami,<br />

będąc w barze wylewał czasami,<br />

na podpitą dziewczynę<br />

fenoloftaleinę,<br />

żeby sprawdzić, co z jej zasadami.<br />

***<br />

Przestrzegając przed strontem w Piemoncie,<br />

wołał chemik – Niech każdy, co w stroncie<br />

trzymał prącie, go nie trze,<br />

gdyż wyleci w powietrze.<br />

Chrońcie prącie! Od strontu wręcz strońcie!<br />

Pixabay<br />

Pixabay<br />

87<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


D a n i e l W ó j t o w i c z<br />

Łempickiej<br />

Najbardziej popularną i uznaną<br />

Polką, przynajmniej<br />

w świecie kultury, została<br />

w tym roku Tamara Łempicka. Po<br />

raz pierwszy od wielu lat, a może<br />

i w ogóle, liczne jej obrazy oglądać<br />

można było aż na trzech wystawach<br />

w różnych miastach w kraju: w Lublinie,<br />

w Konstancinie k. Warszawy<br />

i w Krakowie. Zainteresowanie nimi<br />

było ogromne – doliczono się setek<br />

tysięcy odwiedzających.<br />

Wyobraźnię publiczności rozpalała<br />

oczywiście kosmiczna wartość rynkowa<br />

prac tej autorki. Ostatni wystawiony<br />

obraz Portret Marjorie Ferry<br />

osiągnął na aukcji w Londynie w 2020<br />

roku cenę 82 milionów złotych, stając<br />

się najwyżej wycenianym obrazem<br />

polskiego artysty. Musi to imponować,<br />

a nawet może delikatnie budzi<br />

„bezinteresowną zazdrość”. Ale sama<br />

88<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

magia tej fortuny nie wyjaśnia chyba<br />

wszystkiego.<br />

Wygląda na to, że Łempicka zwyczajnie<br />

zaczęła się nam, Polakom, podobać.<br />

Jakoś do niej dorośliśmy. Rzecz<br />

może w tym, że dziś ułatwia ona przeciętnemu<br />

widzowi głębsze wejście<br />

w świat malarskiej ekspresji. Jej<br />

warsztat łączył bowiem formy klasyczne<br />

z modernistycznymi. Tworzyła<br />

obrazy bardzo czytelne, zrozumiałe<br />

i wymowne, jednocześnie odczuwalnie<br />

nowoczesne, nawet według<br />

dzisiejszej miary. Stosowała geometryczne<br />

uproszczenia kształtów, które<br />

jednak nie zaburzają odbioru treści<br />

nawet nieprzygotowanemu oku.<br />

Wyostrzała wizerunki, dokonywała<br />

silnych podkreśleń. Stosowała wyłącznie<br />

ostre, nasycone kolory, czym<br />

zwiększała emocjonalność przekazu.<br />

Wprowadzanie widza w nowoczesność<br />

malarstwa na bazie prac sprzed<br />

stu lat jest absolutnie wyjątkowe.<br />

Obrazy Tamary Łempickiej są wyjątkowym<br />

manifestem siły kobiecości.<br />

Jest nią wszechobecna w jej obrazach<br />

(jak i w niej samej) głęboka, ekscytująca<br />

seksualność. Nawet portretując<br />

swoją ukochaną córkę Kizette, podlotka<br />

w skromnym stroju pensjonarki,<br />

nie pozwoliła nam zapomnieć , że jest<br />

to kobieta. Że „to coś” już w niej jest...<br />

W sztuce geniusz polega na tym, żeby<br />

wiedzieć, jak daleko można się posunąć<br />

za daleko – mówiła. I znajdowała<br />

tę odległość, posuwając się najdalej<br />

jak można, bulwersując, ale i uwodząc<br />

swoich współczesnych. Głównie<br />

ekscentrycznych mężczyzn z wyższych<br />

sfer, lecz również wyemancypowane<br />

kobiety. W połączeniu ze swoim<br />

śmiałym, wręcz skandalizującym<br />

wizerunkiem, tworzyła specyficzny,


Malowałam królów<br />

i prostytutki.<br />

Nie maluję ludzi,<br />

ponieważ są sławni.<br />

Maluję tych, którzy mnie<br />

inspirują<br />

dwuznaczny smak epoki art déco. Wtedy jednak<br />

Łempicka była tylko zjawiskiem w kręgach elit,<br />

dziś staje się istotnym kontrapunktem dla przebijających<br />

się przemian obyczajowych.<br />

Kobiety Łempickiej są śmiałe, nie ukrywają swojej<br />

seksualności, wręcz nią epatują. Nie kryje się ona<br />

jednak w wyuzdaniu czy nieobyczajności, lecz jest<br />

magicznie zawarta w damskim pięknie. W nim<br />

zawiera się kwintesencja wizerunku tych postaci<br />

i jego moc.<br />

Kobiety te są nie tylko pociągające, lecz także wyraźnie<br />

swobodne, niezależne i przebojowe. Przez<br />

swój powab mogą być sprawcze, a nawet dominujące.<br />

Nie istnieją, by dogadzać mężczyznom. Są<br />

w stanie nimi władać, jak czyniła to sama artystka<br />

w swym realnym życiu.<br />

To Tamara pogrążona w niekończącym się sporze<br />

ze swym mężem, któremu jakoś niespecjalnie<br />

się podobały jej ciągłe ekscesy, przerywa w złości<br />

pracę nad jego portretem i pozostawia go na zawsze<br />

z niedomalowaną ręką. Taki przechodzi do<br />

historii. Niedomalowany.<br />

89<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Żyję na marginesie<br />

społeczeństwa,<br />

a zasady<br />

normalnego<br />

społeczeństwa<br />

nie dotyczą tych,<br />

którzy żyją na<br />

marginesie<br />

90<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


To ona w obrazie wykonanym<br />

dla żurnalu „Die dame” osadza<br />

samą siebie za kierownicą<br />

ekscentrycznego zielonego<br />

bugatti i czyni siebie po wsze<br />

czasy symbolem kobiety wyzwolonej.<br />

Idolką dla niezliczonych,<br />

równie ambitnych<br />

i śmiałych pań na świecie.<br />

To ona, jak sama mówiła, afirmuje<br />

wzór kobiety, która trzyma<br />

ster swojego życia w swoich<br />

rękach. I nie jest w żadnej<br />

scenie postacią numer dwa.<br />

Wygląda na to, że taka właśnie<br />

wymowa i przesłanie prac Tamary<br />

Łempickiej kreują ją<br />

teraz w Polsce na orędowniczkę<br />

czegoś, co znacznie wychodzi<br />

poza sale wystawowe.<br />

W Polsce ciągle zaściankowej,<br />

z kościelnym, patriarchalnym<br />

pojmowaniem płci. I pełnej<br />

tłumionego buntu kobiet wobec<br />

takiej rzeczywistości. Obrazy<br />

Łempickiej są wręcz jego<br />

ikonami, a ona sama staje się<br />

bohaterką popkultury czasów<br />

przełomu.<br />

Fakt, że artystyczny manifest<br />

równości i feminizmu wnoszą<br />

do naszego współczesnego życia<br />

dzieła Polki sprzed stu lat,<br />

musi być uznany za fenomenalny.<br />

Życie jest jak podróż.<br />

Spakuj tylko to,<br />

co najbardziej potrzebne,<br />

bo musisz zostawić miejsce na<br />

to, co zbierzesz<br />

po drodze<br />

Życzyć należy wszystkim paniom<br />

w naszym kraju, żeby<br />

przesłanie sztuki Łempickiej<br />

konsekwentnie się spełniało.<br />

Chociaż pewnie dla nas, mężczyzn,<br />

nie zawsze będzie to<br />

łatwe. W każdej chwili możemy<br />

w oczach kobiet pozostać<br />

z niedomalowaną ręką czy też<br />

z jakąś inną odjętą częścią ciała.<br />

No ale trudno, trzeba się<br />

z tym pogodzić.<br />

Niezależnie bowiem od naszej<br />

woli, wyraźnie nadchodzą czasy,<br />

w których history zastępowana<br />

będzie przez herstory.<br />

[DW]<br />

DANIEL WÓJTOWICZ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

91


Spotkali się w latach 90. na festiwalu piosenki w Sieradzu. Śpiewająca<br />

aksamitnym głosem, drobna dziewczyna w ogrodniczkach i muzyk, twórca<br />

piosenek, Kapsel – późniejsi wokaliści Ich Troje i ZOO Cafe. Historia<br />

zatoczyła koło. Teraz śpiewają, nagrywają i koncertują razem. Zapraszam na<br />

rozmowę z Justyną Majkowską i Piotrem Cajdlerem.<br />

ICH DWOJE<br />

justyna majkowska<br />

piotr cajdler<br />

rozmawia renata cygan<br />

Justynko, nie mogę nie zapytać o Ich Troje… Wyśpiewałaś<br />

z Michałem Wiśniewskim i Jackiem Łągwą największe<br />

przeboje tego zespołu. Choć byłaś z nimi tylko dwa lata<br />

(aż trudno uwierzyć, że tylko tyle!), to Ty jesteś jednak<br />

wokalistką najbardziej kojarzoną z Ich Troje. Odeszłaś<br />

u szczytu kariery. Nie zapytam dlaczego, bo to już było<br />

wałkowane na wszystkie sposoby we wszystkich mediach<br />

w Polsce. Zapytam: nie brakuje Ci wielkich scen,<br />

koncertów i tłumu fanów?<br />

Justyna: Tempo pracy zespołu było przepotworne. Wiesz,<br />

niedawno byłam na koncercie w Opolu – wszystko sobie<br />

przypomniałam. Te próby od rana, ten maraton na najwyższych<br />

obrotach! Trzeba być robotem, żeby to wszystko<br />

wytrzymać. Pomyślałam sobie wtedy: jak to dobrze, że już<br />

tam nie jestem. Ja byłam naprawdę nieszczęśliwa na wielkich<br />

scenach – absolutnie nie jestem zwierzęciem scenicznym,<br />

za bardzo się spinam, nie jestem sobą. Owszem, lubię<br />

śpiewać, ale komfort psychiczny dają mi studio nagraniowe,<br />

malutki koncercik w garażu, niszowe wnętrza. Nie odnajduję<br />

się wśród tłumów. To nie moja bajka. Jestem dużo<br />

fajniejsza poza sceną.<br />

A nie żałujesz czasami?<br />

Justyna: Nigdy nie żałowałam. Może kiedyś, już jako babcia<br />

będę robiła jakieś podsumowania, to łezka mi się zakręci<br />

i postanowię zażałować… (śmiech)<br />

92<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Ale nie straciłaś kontaktu z zespołem?<br />

Justyna: Nie, Michał to fajny gość. Jesteśmy w kontakcie.<br />

Piotr: Michał Wiśniewski zaśpiewał nawet niedawno<br />

jedną z moich piosenek Taniec z Diabłem – nagraliśmy<br />

ją wspólnie. Lada dzień wychodzi nasz najnowszy singiel.<br />

Piotrze, w którym momencie swojego życia, i dlaczego,<br />

wyjechałeś do Wielkiej Brytanii?<br />

Piotr: W 2011 roku spakowałem walizkę, zabrałem gitarę<br />

i wyjechałem na Wyspy. Miało być na chwilę, siedzę<br />

do dziś i pewnie zostanę. Chociaż…<br />

Rok 2010 to był dla mnie bardzo zły czas. Prowadziliśmy<br />

z żoną niewielki biznes, kilka lat było okay, ale potem<br />

wielkie centra handlowe zebrały żniwo i takie maleństwa<br />

jak nasz sklep padały jeden po drugim. W Anglii<br />

miałem kuzynkę i po kilku SMS-ach zdecydowałem się<br />

na chwilę tam wyskoczyć. Sam wyjazd do Wielkiej Brytanii<br />

to pewna forma ratowania się – nie było czasu<br />

na muzykę. Moja rodzina potrzebowała najnormalniej<br />

w świecie chleba, a koncerty były lub nie.<br />

Rozumiem, że nie dało się wtedy w Polsce żyć z muzyki?<br />

Piotr: Dało, ale jakoś nie byłem zainteresowany. Razem<br />

z ZOO Cafe graliśmy sporo koncertów, lecz była to raczej<br />

forma ucieczki od codzienności – hobby, a nie sposób na<br />

życie. Dzisiaj trochę żałuję, mogłem tego przypilnować.


Kto to jest Kapsel?<br />

Piotr: Kapsel to dwudziestoletni chłopak. W jego oczach<br />

jest wielka ciekawość świata i ocean nadziei. Zawsze<br />

w chmurach, ze swoim planem życia w dłoni. Kapsel to<br />

gitara i piosenki, których ma zawsze pełne kieszenie. Siada<br />

na parapecie, zamyka oczy i gra – ucieka w nich gdzieś<br />

w swój świat, w którym całuje swoją dziewczynę wśród<br />

gwiazd. Kapsel to niepoprawny romantyk z duszą ulicznego<br />

rozrabiaki i z sercem na dłoni. Często przeszkadza swojemu<br />

starszemu kumplowi Piotrkowi w jego nudnym życiu.<br />

Justyna: Kapsel to młody chłopak, który swego czasu nie<br />

miał sobie równych w grze w kapsle. (śmiech) To niesamowity<br />

facet – pozytywnie zakręcony, z pokładami dobrej<br />

energii, która udziela się innym. Ja go ciągle odkrywam.<br />

Będąc u niego w Anglii, obserwowałam, jak go traktują<br />

i widzą zwykli ludzie. Wszyscy go lubią. Jest taki prawdziwy –<br />

jak trzeba, to przeklnie, jak trzeba, to przyłoży. No, świetny<br />

z niego Kapsel jest po prostu. (śmiech)<br />

Jak się poznaliście?<br />

Piotr: Justynę poznałem w latach 90. na festiwalu w Sieradzu.<br />

Grała wtedy z Andrzejem Wawrzyniakiem. Taka mała<br />

dziewczyna w ogrodniczkach. Ślicznie śpiewała. Potem trafiłem<br />

do tego samego co ona Ośrodka Kultury w Zduńskiej<br />

Woli. Grywaliśmy na tych samych festiwalach, rywalizując ze<br />

sobą, ale zawsze jako kumple. Reprezentowaliśmy tę samą<br />

placówkę kulturalną (MDK Zduńska Wola). Fajne czasy.<br />

Justyna: Ja Piotra też pamiętam z festiwali. Zawsze był<br />

z ZOO Cafe. Myślałam często: matko, znowu ten Cajdler!<br />

(śmiech) Fajne czasy, świetni ludzie – w ogóle cały band był<br />

bardzo sympatyczny i imprezowy.<br />

W tym roku ukazała się na rynku nowa płyta pod tytułem<br />

Pragnienia, a na tej płycie… was dwoje. Zaprosiłeś<br />

Justynę do zaśpiewania jednej piosenki – skończyło się<br />

na całym albumie.<br />

Piotr: Tak, napisałem piosenkę Kolejny nudny dzień – singiel<br />

bardzo spodobał się fanom Justynki. Prosili o więcej.<br />

Potem były Spadające łzy – ponad 120 tys. wyświetleń<br />

(choć, mówiąc szczerze, wolałbym jej nigdy nie napisać).<br />

Potem były: Pa, Kołysanka dla zwyczajnej dziewczyny i jeszcze,<br />

i jeszcze… I mówię: Justyna, mamy całą płytę. Wydajemy,<br />

a co!<br />

Justyna: To w ogóle nie tak miało wyglądać. Nigdy w rozmowach<br />

nie padło słowo „płyta”. Bo ja na pewno powiedziałabym<br />

„nie” – nie miałam ani ciśnienia, ani chęci, ani<br />

wizji tego, że się to zamknie w cały album! To miał być singiel.<br />

Pamiętam, była jesień, Piotr zaproponował wspólne<br />

nagranie piosenki, a ja się chętnie zgodziłam. Pomyślałam<br />

sobie – w tym momencie mojego życia to dla mnie idealna<br />

sytuacja: na chwilę z pieluch wyskoczę, oderwę się, umaluję<br />

rzęsy, trochę sobie pośpiewam i będzie fajnie. Piosenka<br />

sobie wędrowała i odzew był dosyć sympatyczny, więc Piotrek<br />

stwierdził, że powinniśmy jeszcze coś nagrać. A potem<br />

były już trzy numery do nagrania. Tak się dobrze pracowało,<br />

że nagle mamy 5 numerów, a potem szybko zrobiło się<br />

Czujemy się<br />

razem na scenie<br />

i w studio<br />

(i wszędzie)<br />

bardzo dobrze<br />

9, 11… Więc Piotrek mówi „Słuchaj, mamy płytę! Wydajemy!”.<br />

I tak od słowa do słowa, bez żadnych planów i spinania się,<br />

mimochodem i pomimo, powstała nasza wspólna płyta.<br />

Dla mnie oznaczało to przyjemną wycieczkę do Małkowa<br />

[tam mieści się studio nagraniowe – przyp. red.]. Zresztą<br />

zaraz znowu jadę do Małkowa i właściwie okazuje się, że<br />

się z tego urodzi kolejna płyta. (śmiech)<br />

Bardzo bym się ucieszyła. Fani zapewne też.<br />

Justyna: Ja też bym się ucieszyła. Ja już niczego nie wykluczam.<br />

W sumie dobrze się stało, że żyłaś w nieświadomości,<br />

bo z tego, co mówisz, to gdybyś wiedziała o projekcie<br />

93<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


„płyta”, pewnie byś się nie zdecydowała,<br />

a tak powstał naprawdę dobry,<br />

klimatyczny krążek. No i widoki na<br />

dalszą współpracę z Piotrem.<br />

Justyna: Zdecydowanie inaczej bym<br />

do tego podeszła. Bałabym się. Ja nie<br />

mam czasu – co więcej – nie chcę mieć<br />

czasu na tego typu projekty. Teraz skupiam<br />

się na całkiem innych rzeczach.<br />

Lubię być w domu, lubię jechać z dzieciakami<br />

do szkoły muzycznej, lubię liście<br />

pograbić. Ja uwielbiam życie szarego<br />

człowieka. Taka nudna jestem…<br />

Piotrze, dlaczego żałujesz napisania<br />

Spadających łez? To jeden z moich<br />

ulubionych utworów na tej płycie.<br />

Piotr: Napisałem tę piosenkę kilka dni<br />

po wybuchu wojny w Ukrainie. Oglądałem<br />

w jakiejś telewizji ekshumację<br />

zwłok młodego chłopaka. Jego matka<br />

już nie miała siły płakać. Serce mi pękało.<br />

Tak powstała ta piosenka.<br />

Dlatego ma taką moc. Czuje się wielkie<br />

emocje.<br />

Bywały różnice zdań przy nagrywaniu<br />

płyty?<br />

Piotr: Nie. Wszystko „gadało” na 100<br />

procent. Wszystkie kawałki nagrywaliśmy<br />

razem. Nigdy nic osobno. Pełna<br />

zgoda.<br />

Justyna: Były malusieńkie niuanse,<br />

parę sugestii z mojej strony. Piotr na<br />

nie przystał, bo jest bardzo elastyczny.<br />

Była wolność i to było fajne. Współpracowaliśmy<br />

na luzie i spontanicznie.<br />

Widziałam Was razem na żywo, prywatnie<br />

i na scenie. Obejrzałam kilka<br />

teledysków i wywiad w telewizji –<br />

czuje się chemię między Wami. Widać,<br />

że się lubicie i rozumiecie.<br />

Piotr: Tak, czujemy się razem na scenie<br />

i w studio (i wszędzie) bardzo dobrze.<br />

Jesteśmy kumplami, gadamy<br />

sporo, czasem się opieprzamy, ale<br />

bardzo szanujemy. Lubię pracować<br />

z tą dziewczyną, ale też lubię z nią gadać,<br />

bywać z jej rodziną. Traktują mnie<br />

(tak myślę) jak swojego.<br />

Justyna: Oczywiście, że się lubimy –<br />

jak tu nie lubić Kapsla? Na pewno jest<br />

chemia i zrozumienie na scenie. I jesteśmy<br />

bardzo dobrymi kumplami.<br />

Obydwoje rozstaliście się z muzyką<br />

na jakiś czas. Piotr na 15 lat po przy-<br />

94<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Jak tu<br />

nie lubić<br />

Kapsla?<br />

jeździe do Anglii, Justyna po odejściu<br />

z Ich Troje. Kiedy przyszedł<br />

moment powrotu?<br />

Justyna: Troszkę się rozstawałam,<br />

trochę wracałam, bo jednak czasami<br />

ciągnie wilka do lasu. Muzyka przynosi<br />

mi satysfakcję i przyjemność.<br />

Natomiast od jakiegoś czasu, z wyboru,<br />

nie angażuję się już pełną parą,<br />

w sensie całkowitego poświęcenia<br />

(co by było właściwie wskazane przy<br />

tego typu projektach). Ja niestety<br />

nie mogę się oddać na 100 procent,<br />

bo pracuję w innej dziedzinie.<br />

Piotr: W 2016 roku chciałem coś<br />

zrobić. Nie wiem, nagrać płytę, zagrać<br />

z ZOO Cafe kilka koncertów,<br />

cokolwiek. Okazało się, że właśnie<br />

w tym roku przypadał mój jubileusz<br />

30 lat tak zwanej pracy artystycznej.<br />

I z tej okazji mój (nieżyjący<br />

już) przyjaciel, redaktor Krzysztof<br />

Lisiecki wpadł na pomysł uroczystego<br />

koncertu i rejestracji płyty koncertowej.<br />

Tak zaczęła się historia<br />

mojego powrotu. Koncert się odbył<br />

(a nawet dwa). Powstała też płyta<br />

pt.: …piosenki z mojej ulicy… – fajna,<br />

niepowtarzalna – ostatnia z moim<br />

ukochanym ZOO Cafe.<br />

Justynko, Ty też zaśpiewałaś z Piotrem<br />

na tym koncercie. Przyjechałaś<br />

z maleńką córeczką.<br />

Piotr: Tak, Justynka dosłownie<br />

chwilę po porodzie wystąpiła na<br />

moim benefisie. Zaśpiewaliśmy<br />

wspólnie piosenkę To jest miłość,<br />

którą napisałem dla niej, gdy odeszła<br />

z Ich Troje. Śpiewała ją na swoich<br />

koncertach. Piosenka w nowej<br />

aranżacji znajduje się na naszej płycie<br />

i obecnie też ją gramy.<br />

Justyna: Miałam wyznaczony termin<br />

porodu w okolicach tego benefisu.<br />

Piotr mnie poprosił o piosenkę,<br />

ale nie mogłam mu nic obiecać, bo<br />

przecież istniała realna możliwość,<br />

że będę w tym czasie na porodówce.<br />

Córeczka urodziła się miesiąc<br />

wcześniej, więc pojechałam z dwutygodniowym<br />

niemowlaczkiem<br />

i zaśpiewałam. Miałam właściwie<br />

odmówić, ale Piotrowi się nie odmawia.<br />

Bardzo się cieszę, że mnie<br />

namówił, bo od tego wszystko się<br />

zaczęło. Koncert był świetny, zaraz<br />

potem nasza współpraca nabrała<br />

trochę innego wymiaru.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

95


Jest chemia i zrozumienie<br />

na scenie<br />

96<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Justynko, Na co dzień pracujesz jako terapeutka<br />

dzieci potrzebujących kształcenia<br />

specjalnego (długie lata pracowałaś<br />

z dziećmi z autyzmem), czy czujesz<br />

się spełniona?<br />

Justyna: Pracuję jako rewalidator, czyli<br />

zajmuję się różnymi terapiami i różnymi<br />

deficytami – to mi przynosi satysfakcję.<br />

Ale wykonując tę pracę, trzeba mieć dużo<br />

cierpliwości, bo sukces nie jest natychmiastowy.<br />

Pomaga mi fakt, że w szkole<br />

jesteśmy zżytą społecznością. Znamy się<br />

z rodzicami i rodzinami podopiecznych.<br />

Nikt z nas nie jest anonimowy i to jest<br />

bardzo budujące.<br />

Jesteś cierpliwa?<br />

Justyna: Wydawało mi się, że nie. Jak byłam<br />

młoda, to byłam bardzo niecierpliwa<br />

– nie umiałam sobie iść powolutku do<br />

celu, jak normalny człowiek, tylko chciałam<br />

hopsa-już-od-razu. Bardzo trudno<br />

było mi przełamywać siebie. Nadal jestem<br />

w trakcie procesu wyciszania – nie<br />

jest to łatwe, bo z natury jestem bardzo<br />

żywiołowym człowiekiem. Ale z drugiej<br />

strony się okazuje, że gdzieś ta cierpliwość<br />

we mnie jest. Na pewno przyszła<br />

z wiekiem i doświadczeniem. Wszyscy<br />

się zmieniamy i dzieje się to naturalnie.<br />

Piotrze, w dobie wszechpanującej tekstowej<br />

sieczki, która zawładnęła rynkiem<br />

muzycznym (nie tylko w naszym<br />

kraju), piosenki z sensem są powiewem<br />

świeżości. Czy zawsze pisałeś teksty do<br />

swoich kompozycji?<br />

Piotr: Tak, zawsze. Czasami są to historie<br />

zupełnie zmyślone, czasami podpatrzone,<br />

bywa, że śpiewam też trochę o sobie<br />

i moich sprawach.<br />

A co jest pierwsze? Muzyka czy słowa?<br />

Piotr: Tekst jest pierwszy.<br />

Już raz wydałeś swoje wiersze/teksty<br />

w formie drukowanej, (nie)wyśpiewane<br />

piosenki, ale wiem, że pracujesz już<br />

nad nowym tomem.<br />

Piotr: Tak, to materiały, które powstały<br />

po 2020 roku. Jest ich ponad 170.<br />

Będą tam teksty z mojej płyty z Justyną,<br />

z ostatniego solowego krążka i dużo<br />

innych wierszy. Okładkę miał zaprojektować<br />

(tak jak w przypadku pierwszej<br />

książki) mój zmarły niedawno przyjaciel<br />

Darek Klimczak.<br />

W 2020 roku miałam zaszczyt przeprowadzić<br />

wywiad z Dariuszem Klimczakiem<br />

do jednego z numerów „Post Scriptum”<br />

– niezwykły artysta, wielki żal…


SPADAJĄCE ŁZY<br />

Modlę się za ciebie synku<br />

Rankiem w ciągu dnia i w nocy<br />

Spać nie mogę bo jak zamknąć<br />

Wypłakane oczy<br />

Słyszę jakby ktoś mnie wołał<br />

Powiedz Synku czy to ty<br />

Głosy głosy gdzieś z oddali<br />

Spadające łzy<br />

Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />

Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />

Martwię się o ciebie mamo<br />

Pewnie płaczesz po kryjomu<br />

Gdzieś zgubiłem nie wiem gdzie<br />

Drogę do domu<br />

Czasem głośno wołam mamo<br />

Mamo czy to ty<br />

Ta modlitwa gdzieś z oddali<br />

Spadające łzy<br />

Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />

Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />

Płaczą matki płaczą dzieci<br />

Lecz nie wzruszą swoich bogów<br />

Wokół pola pełne modlitw<br />

Miasta pustych domów<br />

Usta pełne pustych słów<br />

Co ich nie chce chyba nikt<br />

Noc i noc świt i świt<br />

Spadające łzy<br />

Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />

Spadające łzy jak gwiazdy gdy nie widzi nikt<br />

Justynko, piosenka poetycka nie jest<br />

Ci obca. Byłaś wokalistką zespołu<br />

Erato, z którym brałaś udział w Ogólnopolskich<br />

Festiwalach Piosenki Nieobojętnej.<br />

I tu natknęłam się na ciekawostkę<br />

– Ty także popełniłaś kilka<br />

własnych tekstów. Piszesz wiersze?<br />

Justyna: Pisałam, ale tak naprawdę<br />

nigdy ich nie pokazałam światu. Kiedyś<br />

ktoś mnie namawiał, żebym do<br />

nich stworzyła muzykę (bym wolała,<br />

szczerze mówiąc). Ja mam problem<br />

z tym, że nie jestem odporna na krytykę,<br />

lubię być dobrze odbierana.<br />

A nie wiem, czy te teksty są dobre,<br />

więc boję się ryzykować. Ta obawa<br />

siedzi w mojej głowie i mnie blokuje<br />

– zdecydowane nie jestem jeszcze<br />

gotowa. Może kiedyś się odważę. Jak<br />

uwierzę w siebie.<br />

Wspólne plany? Kolejna płyta? Bo<br />

zalążek już jest.<br />

Justyna: Co do płyty, to na razie jeszcze<br />

nie wiem, jak to się wszystko poukłada.<br />

Ale mamy w planach koncerty.<br />

Chcemy je zagrać, bo przecież wciąż<br />

jeszcze trzeba promować poprzedni<br />

krążek. Ale Piotruś pędzi, pisze nowe<br />

piosenki, w międzyczasie nagrywa kolejny<br />

album solowy, nadrabia stracony<br />

czas. I ja to rozumiem, cieszę się, że<br />

mu to wszystko tak dobrze wychodzi.<br />

Bardzo mu kibicuję. Ja nie mam tyle<br />

czasu. Ale nie ma co krakać – zobaczymy,<br />

co życie przyniesie.<br />

Piotr: Tak, właśnie skończyłem nagrywanie<br />

18 piosenek do mojej solowej<br />

płyty Mój kumpel Kapsel. Poza<br />

tym koncerty, koncerty, koncerty…<br />

A wspólna płyta już się pomalutku nagrywa.<br />

Marzenia?<br />

Justyna: Obecnie wiążę swoje marzenia<br />

ze szczęściem moich dzieci. Cieszą<br />

mnie małe rzeczy. Ja tak naprawdę<br />

mam wszystko, czego potrzebuję. Teraz<br />

tylko marzę, żeby się nie pogorszyło.<br />

Wiesz, bardzo dotknęła mnie wojna<br />

w Ukrainie. Przyjęłam nawet do mojego<br />

domu dwie Ukrainki. Napatrzyłam<br />

się, nasłuchałam i bardzo przeżywałam.<br />

A teraz znów przeżywam to, co<br />

się dzieje na Bliskim Wschodzie. I bardzo<br />

jestem wdzięczna losowi, bardzo<br />

się cieszę, że nam się tak dobrze żyje.<br />

I oby tak dalej.<br />

Piotr: Ja też chciałbym sobie spokojnie<br />

i powolutku żyć. A zawodowo –<br />

dokończyć moją płytę, książkę i kolejną<br />

płytę z Justyną.<br />

Życzę Wam spełnienia marzeń.<br />

A wszystkim nam – spokoju i bezpieczeństwa.<br />

[RC]<br />

RENATA CYGAN<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

97


Fotografie: Wanda Dusia Stańczak oraz od Gjoko Kostoski<br />

Festiwal „KOSTOSKI”<br />

klimat nie do powielenia<br />

To trzeba przeżyć, i dopiero wtedy<br />

dać odpowiedź, czy warto<br />

przemierzyć autokarem ponad<br />

1800 kilometrów, z noclegami po drodze.<br />

Po to, by wejść z flagą swojego<br />

kraju na scenę i dzielić się rodzimą<br />

kulturą, pasją, talentem przez dwa,<br />

trzy kwadranse. Odpowiadam: warto.<br />

Ten wyjątkowy szlak wiedzie do jednego<br />

z najpiękniejszych miejsc na mapie<br />

świata, ponad 40 lat temu wpisanego<br />

na listę światowego dziedzictwa UNE-<br />

SCO. To Ochryda i Jezioro Ochrydzkie<br />

w Macedonii. Pokusa poznania bliżej<br />

tych perełek była jednym z celów<br />

wyprawy. Głównym jednak stało się<br />

zaproszenie na Międzynarodowy Festiwal<br />

Kultur organizowany cyklicznie<br />

przez Biuro Gjoko Kostoski, które<br />

firmuje te barwne zjazdy. Na festiwal<br />

zjeżdżają reprezentacje wielu krajów,<br />

a ich różnorodność jest ogromna.<br />

Scena pod słonecznym niebem –<br />

z widokiem na jezioro – przytulona<br />

do domu kultury. Ale zanim popłyną<br />

pierwsze dźwięki, przez miasto przetacza<br />

się barwny korowód, witany,<br />

98<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Prosto z Macedonii<br />

pozdrawiany przez mieszkańców i turystów.<br />

Jest tak beztrosko i radośnie,<br />

przyjaźnie i wzruszająco, kiedy flagi<br />

kołysze lekki wiatr. To rozpala ciekawość.<br />

Nie mogę nie wspomnieć, że<br />

reprezentacja Polski wzbudzała szczególne<br />

zainteresowanie.<br />

Miałam przyjemność być w grupie zaproszonego<br />

kabaretu Pół-serio, który<br />

założyłam 19 lat temu, i zaprzyjaźnionego<br />

Zespołu Tańca Historycznego<br />

Chorea Antiqua, którego założycielkę,<br />

Marię Czerwińską, znam już 30 lat. Jej<br />

podopieczni paradowali w przepięknych<br />

kostiumach, a grupa kabaretowa,<br />

poszerzona o tancerki zespołu<br />

Magia Cygańskiego Tańca, przykuwała<br />

wzrok, aparaty fotograficzne<br />

i kamery bogactwem przepięknych<br />

strojów, wywodzących się z kultury<br />

Romów.<br />

Parada, prezentacja – ogromna przyjemność,<br />

ale na oklaskach się nie<br />

skończyło. Publiczność nie odpuściła<br />

wspólnej fotki z artystami. I trwało<br />

to, trwało, trwało, aż księżyc oświetlił<br />

reprezentacjom drogę do hotelu. Nie<br />

było żadnej rywalizacji ani problemu<br />

z porozumieniem się, za to był podziw,<br />

rozmowy, nowe znajomości.<br />

Prawie pięć wspólnych dni. Bo wiadomo,<br />

że na występach Festiwal się nie<br />

skończył…<br />

Gjoko Kostoski to profesjonalista<br />

w wielu dziedzinach, a na pewno<br />

jako przewodnik, organizator. Służył<br />

pomocą, zabrał na wycieczkę. Zwiedzaliśmy<br />

więc piękną Ochrydę. W tanecznym<br />

nastroju popłynęliśmy statkiem<br />

z zaprzyjaźnionymi artystami<br />

z Czech czy Chorwacji na drugi brzeg<br />

Jeziora Ochrydzkiego, do ekskluzywnej<br />

części, do St. Naum z klasztorem,<br />

plażą, malowniczymi zakątkami<br />

z klimatycznymi kawiarenkami i restauracyjkami.<br />

A wokół tajemnicze<br />

wzgórza. I kąpiel w jeziorze, którego<br />

przejrzystość wody obliczana jest na<br />

20 m. Po powrocie do hotelu – wieczory<br />

przy gitarze, osmucone jednak<br />

lekko myślą, że trzeba będzie to miejsce<br />

beztroskie opuścić wkrótce…<br />

Festiwalowe połączenie integracji<br />

różnych kultur z promowaniem<br />

miejsc, szczególnie cennych historycznie,<br />

przyrodniczo, turystycznie<br />

okazało się zamysłem bezcennym.<br />

Zainteresowanie festiwalem tu,<br />

w Ochrydzie, jest tak duże, że… na<br />

rok 20<strong>24</strong> zaplanowano 15 takich<br />

wydarzeń, od kwietnia do listopada,<br />

przy czym 4 odbędą się w lipcu, a aż 5<br />

w sierpniu! Scena – bez ograniczenia<br />

wiekowego – pozostaje otwarta dla<br />

chórów, orkiestr dętych, ludowych,<br />

symfonicznych, kameralnych i innych,<br />

dla zespołów jazzowych, dla mażoretek,<br />

zespołów tańca wszelkiego, ze<br />

starodawnym i współczesnym włącznie…<br />

Czy warto było przemierzyć autokarem<br />

prawie 1800 kilometrów? Ja nie<br />

mam żadnych wątpliwości, że tak…<br />

[WDS]<br />

WANDA DUSIA STAŃCZAK


W blasku królewskich szkatułek<br />

Płaszica na wagę… pereł<br />

Znane i cenione już w starożytnych kulturach. Symbolizowały<br />

delikatność, piękno, równowagę, spokój.<br />

Mongolscy władcy pili z nich wywar dający siłę,<br />

zdrowie. W Indiach były cennymi talizmanami. Dla Chińczyków,<br />

którzy widzieli w nich antidotum na choroby, stanowiły<br />

eliksir młodości. Egipcjanie chowali z nimi swoich<br />

zmarłych. Japończycy uważali je za łzy aniołów, syren, wróżek.<br />

Po dziś dzień są klejnotami magicznymi, pożądanymi<br />

przez arystokrację na całym świecie. Po prostu perły…<br />

Na pewno święta i karnawał uchylą wieka szkatułek. Blaskiem<br />

olśnią perły nie tylko naturalne, wyłowione z głębi<br />

oceanów, ale i wyhodowane okazy. A niżej podpisana wróciła<br />

właśnie z perłowego raju – z Ochrydy w Macedonii,<br />

gdzie kilka rodzin, z pokolenia na pokolenie, przekazuje<br />

tajemnice narodzin cenionych koralików, które odbywają<br />

się pod ich okiem. Wszystko zaczęło się od tajemniczego<br />

emigranta z Rosji, który zakotwiczył się w mieście – Jovana<br />

Subanovicha.<br />

Gość podczas pobytu zaprzyjaźnił się z Mihailem Filevem.<br />

Spędzali ze sobą dużo czasu, wiedli dysputy, spacerowali.<br />

Pewnego dnia spotkali nad Jeziorem Ochrydzkim rybaków<br />

i uwagę Jovana zwróciły złowione ryby. Wzbudziły<br />

jego ogromne zainteresowanie wyglądem oraz budową<br />

i uznał, że w dowód przyjaźni może wyjawić tajemnicę<br />

znad Bajkału. Wtedy to – jak głosi rodzinna legenda – narodził<br />

się pomysł produkcji pereł w płatkach z łusek płaszicy,<br />

niewystępującej<br />

w żadnym innym miejscu<br />

na świecie.<br />

Ochrydzka perła wytwarzana<br />

jest z wewnętrznej<br />

części muszli<br />

małż. Po odpowiednim<br />

przetworzeniu uzyskuje<br />

pożądany kształt, ale<br />

proces ten owiany jest<br />

tajemnicą. Wiadomo jedynie,<br />

że z łusek płaszic<br />

uzyskuje się specjalną emulsję, a każda perła jest nią pokrywana,<br />

przy pomocy pędzelka z końskiego włosia, pięcio-,<br />

a nawet sześciokrotnie. Po nałożeniu każdej kolejnej<br />

warstwy następuje przerwa w malowaniach trwająca 45<br />

minut. Pozostałe szczegóły pozostają zagadką. Już czwarte<br />

pokolenie potomków Mihaila Fileva pilnie strzeże tych<br />

sekretów, kontynuując tradycje rodzinne. Wymienia się<br />

również rodzinę Talevi jako drugą, która zgłębiła arkana<br />

produkcji ochrydzkich pereł, ale słyszałam głosy, że jest ich<br />

więcej.<br />

Certyfikat można dostać tylko w sklepie jubilerskim. Ceny,<br />

naturalnie, są tu wyższe niż na bazarze czy ulicznym kramie<br />

(naszyjnik z bransoletką i kolczykami z certyfikatem<br />

można kupić za 80-120 euro), ale klientów nie brakuje.<br />

Taki klejnot pamiątka nabiera jeszcze większego blasku,<br />

jeśli wiadomo, że ochrydzkie perły nosili bądź noszą m.in.<br />

królowa Elżbieta II, księżna Diana, szwedzki król Gustaw<br />

i jego małżonka Sylwia, duńska królowa Małgorzata, a także<br />

artyści i celebryci na całym świecie.<br />

A perły naturalne? Czy się obronią? Przecież na masową skalę<br />

trwa produkcja hodowlanych, które powstają w zaszczepionej<br />

muszli w ciągu ok. trzech lat. Robione są też z przeróżnych<br />

mas perłopodobnych. Dostępne, tanie. A jednak…<br />

A jednak klejnot, jak każda rzecz z historią, dla wielu ma<br />

inną wartość. Tak jak niezwykłe okazy pereł naturalnych,<br />

których cena bywa niewyobrażalna. Na przykład Perła Laoziego<br />

wyłowiona w rejonie wyspy Palawan, ważąca 6,4<br />

kg, kosztowałaby ok. 35 milionów dolarów. W pobiciu<br />

tego rekordu pomógł filipiński rybak, który wyłowił perłę<br />

ważącą 34 kg – jej wartość oszacowano na 100 milionów.<br />

dolarów. Naszyjniki bez takich okazów, ale z naturalnych<br />

pereł, kosztują od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów.<br />

A ja – póki co – zawieszam sobie na szyi moją perłę<br />

z Ochrydy. Aha, i muszę pamiętać, że nigdy nie powinnam<br />

nosić jej z brylantami – tak ostrzegają znawcy tematu. Ale<br />

to mi absolutnie nie grozi… [WDS]<br />

WANDA DUSIA STAŃCZAK 99<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Nocturny Chopina, foto: Jaroslav Veprev<br />

Mikołaj Wiepriew<br />

(Nikolai Veprev) twórca<br />

teatru Biały Klaun<br />

i Teatru Nikoli, zaliczany<br />

do kilkunastu najwybitniejszych<br />

mimów<br />

na świecie.<br />

Dominika Jucha<br />

w 2013 r. została<br />

ogłoszona najlepszą<br />

aktorką offową w Polsce.<br />

Wspólnie tworzą niezwykłe<br />

ekspresyjne<br />

przedstawienia, prezentowane<br />

w całej<br />

Polsce i na świecie.<br />

Jak powstaje fenomen<br />

teatralny? Dyskretnie<br />

uchylamy<br />

rąbka tajemnicy…<br />

100<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Mikołaj Wiepriew Dominika Jucha<br />

Dominika Jucha<br />

rozmawia beata anna symołon<br />

Chciałam zacząć od początku. Czy z talentem<br />

do pantomimy trzeba się urodzić?<br />

Gdy myślę o dzieciństwie, wspominam<br />

rodziców, którzy widzieli mnie wiecznie<br />

poruszającego się w nietypowy sposób,<br />

tańczącego swój niby-taniec. Kiedy odbywały<br />

się rodzinne spotkania albo ktoś<br />

przychodził do nas w gości, to zawsze tata<br />

siadał i prosił: „Mikołaj, proszę!”. A wtedy<br />

ja robiłem wygibasy. Co dokładnie robiłem?<br />

Tego nie pamiętam, ale wrażenie<br />

było szokujące. Wszyscy byli zainteresowani<br />

moimi ruchowymi improwizacjami<br />

oraz energią, jaka z nich płynęła. Potem<br />

tata brał mnie na ręce i przytulał, abym<br />

się uspokoił. Ruch w sposób naturalny<br />

przepływał przeze mnie od początku.<br />

Z czasem zacząłem się uczyć go kształtować,<br />

zainteresowałem się sztuką cyrkową,<br />

aż w końcu wpadłem w magię pantomimy.<br />

Sztuka cyrkowa – gdy zacząłem<br />

ją ćwiczyć – była dla mnie jako dziecka<br />

czymś niezwykłym, a pantomima była<br />

magią. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że<br />

to teatralna magia. Początkowo jej nie<br />

próbowałem, była dla mnie zbyt odległa.<br />

Wiedziałem, że powinienem zacząć od<br />

warsztatów, ale w naszym mieście nikt ich<br />

nie prowadził.<br />

W Związku Radzieckim w latach 40. i 50.<br />

uprawianie pantomimy było w ogóle niemożliwe.<br />

Ten, kto się nią wtedy zajmował,<br />

trafiał do więzienia – tak opowiadali mi<br />

moi wykładowcy. Dlatego, gdy w latach<br />

60. nastąpiła odwilż i dzięki Marcelowi<br />

Marceau rozpoczął się bum pantomimy<br />

w świecie i w naszym kraju, młodzież za<br />

jej pomocą zaczęła rozmawiać ze swoimi<br />

rówieśnikami i z publicznością. Zapanowała<br />

radość spotkania ze sztuką, zaczęto<br />

rozmawiać z publicznością bez słów, lecz<br />

przy pomocy gestów, obrazów i myśli,<br />

które rodziła sztuka pantomimy.<br />

Rozumiem, że studia w Kijowskiej Miejskiej<br />

Akademii Cyrku i Sztuki Teatralnej<br />

wybrałeś z pełnym przekonaniem.<br />

Tak.<br />

A co dokładnie studiowałeś?<br />

Pojechaliśmy z kolegami najpierw do Petersburga,<br />

potem do Moskwy, następnie<br />

do Kijowa i tam zostaliśmy przyjęci na<br />

studia. Kijowska szkoła łączyła sztukę<br />

cyrku, teatru oraz estrady, i wszystkie te<br />

sztuki musieliśmy znać. Uczyliśmy się grać<br />

na fortepianie, tańca klasycznego i współczesnego,<br />

pantomimy, akrobatyki oraz<br />

elementów cyrkowych. Zajmowaliśmy<br />

się także teatrem – pracowaliśmy z wybitnymi<br />

reżyserami. Już po zakończeniu<br />

studiów połączyłem teatr, pantomimę<br />

i cyrk w jedną sztukę, którą do tej pory<br />

prezentuję. Moi nauczyciele dali mi natchnienie,<br />

wytyczyli kierunek. Szkoła dała


Stary gołębnik<br />

TEATR NIKOLI<br />

wykształcenie, a doświadczenie teatralne<br />

zdobywałem już sam, podążając wybraną<br />

przez siebie drogą sztuki.<br />

Zanim powołałeś do życia własny teatr<br />

Biały Klaun, w latach 1985–1987 byłeś<br />

wykładowcą pantomimy w Kijowskiej<br />

Miejskiej Akademii Cyrku i Sztuki Teatralnej,<br />

a później w Instytucie Sztuki Teatralnej<br />

im. I. K. Karpenko-Kary (1987–1989).<br />

W przeciwieństwie do moich kolegów nie<br />

mogłem zaraz po studiach znaleźć swojego<br />

miejsca w teatrze dramatycznym,<br />

na estradzie ani w innych teatrach. Nie<br />

odpowiadała mi forma proponowana<br />

przez teatry. Próbowałem szukać własnego<br />

języka. Wierzyłem, że jeżeli go znajdę,<br />

to będę się nim posługiwać. To była dobra<br />

droga, lecz pogrążona we mgle, bo<br />

nie znalazłem autorytetu. Próbowałem<br />

ze wszystkich stron: jeździłem po całym<br />

kraju i oglądałem różne spektakle, oglądałem<br />

wszystkie przedstawienia prezentowane<br />

w Kijowie w czasie występów gościnnych<br />

teatrów z różnych stron naszego<br />

wielkiego kraju. To były wspaniałe przedstawienia,<br />

dzięki którym uwierzyłem,<br />

że teatr to coś cudownego, lecz trzeba<br />

znaleźć swój własny język. Język, którym<br />

trzeba się posługiwać, by wyznaczyć swoją<br />

drogę twórczego życia. Z tego powodu,<br />

gdy skończyłem studia, zacząłem wykładać<br />

pantomimę na obu wspomnianych<br />

uczelniach, żeby pomóc młodzieży otworzyć<br />

się na poszukiwanie, a nie zamykać<br />

się na jedną formę przekazu. To dało mi<br />

także ogromne możliwości twórcze. Na<br />

bazie studentów powstał teatr, w którym<br />

ja byłem odpowiedzialny za ruch,<br />

a za reżyserię – moi koledzy. Pod koniec<br />

lat 80. w teatrze, który prowadziłem<br />

z grupą młodzieży razem z moją uczennicą<br />

Iriną Afanasjewą, znalazłem wreszcie<br />

formę, która mi odpowiadała i chciałem<br />

ją wypróbować. Na początku 1990 r.<br />

w czasie karnawału zaprezentowaliśmy<br />

z Iriną kilka teatralno-pantomimicznych<br />

scenek. To był strzał w dziesiątkę. Publiczność<br />

była pod wielkim wrażeniem. Dało<br />

mi to możliwość kontynuowania wybranej<br />

drogi, i tak powstała forma własnego<br />

teatru Biały Klaun.<br />

To były scenki?<br />

Tak. To były scenki. Wiele ruchu, uśmiechu,<br />

reminiscencje z Charliego Chaplina,<br />

Jana Louisa Barro… Sztukę pantomimy<br />

połączyłem ze sztuką uśmiechu i to publiczność<br />

przyjęła z radością. Znalazłem<br />

swój obraz, który został później określony<br />

jako Biały Klaun. Klaun z czerwonym<br />

nosem rozśmieszał. Biały klaun jest<br />

postacią klasyczną, człowiekiem, który<br />

wywołuje uśmiech, ale także skłania do<br />

refleksji. Klaun, który żyje na scenie razem<br />

ze swoją partnerką rudym klaunem<br />

(Irina miała wtedy zaledwie 16 lat, ale<br />

była moją uczennicą już od 9. roku życia).<br />

Miała nie tylko rude włosy, lecz także<br />

ogromną energię. Połączenie pantomimy<br />

i teatru dało nam możliwość podążania<br />

swoją drogą.<br />

Czyli biały klaun to dobra energia. Ale<br />

pomyślałam, że może to było także<br />

związane z kolorem Twoich włosów?<br />

Myślałem, że mój obraz, który wtedy zaproponowałem,<br />

jest w procesie, ale się<br />

okazało, że publiczność już mnie odebrała<br />

jako postać Białego Klauna. Chciałem<br />

do tej postaci dojść, ale widzowie<br />

powiedzieli, że ja nim po prostu jestem.<br />

To pozwoliło mi iść dalej. Jednym z moich<br />

atrybutów stały się długie białe włosy.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

101


Dlaczego długie? Dlatego, że przez całe<br />

moje dzieciństwo i całą młodość zabraniano<br />

mężczyznom nosić długie włosy.<br />

Również na studiach, w nagraniach telewizyjnych<br />

mieliśmy być wszyscy jednakowi.<br />

Potem dopiero zrozumiałem, że<br />

włosy podkreślały obraz mojej postaci,<br />

którą wykreowałem. Niosła ona dobroć<br />

i uśmiech. Zresztą zawsze dzieliłem się<br />

uśmiechem np. ze studentami, z publicznością.<br />

Może to odziedziczyłem po moim<br />

tacie… Uśmiech nie powinien obrażać –<br />

ma podkreślać ważne chwile życia.<br />

Były zatem karnawałowe scenki. A później<br />

jakie spektakle prezentował teatr<br />

Biały Klaun?<br />

W 1990 r. powstał spektakl Rodzina Białego<br />

Klauna. Ja jako biały klaun i moja<br />

uczennica jako rudy klaun odtwarzaliśmy<br />

różne życiowe sytuacje. Prezentowaliśmy<br />

je wszędzie, bo wszędzie chcieli nas oglądać.<br />

W 1991 r. roku zaproszono nas na<br />

Krakowskie Reminiscencje Teatralne, później<br />

Festiwal Teatrów Ulicznych w Jelenie<br />

Górze, i od tego czasu zostałem w Polsce.<br />

Nie wyjeżdżałeś już do Kijowa?<br />

Wracałem do swojej rodziny, a moja<br />

uczennica, sceniczna partnerka, do rodziców.<br />

Cały czas byliśmy zapraszani na różne<br />

festiwale w Polsce.<br />

Wynotowałam, że Biały Klaun zdobył<br />

wiele nagród, grał nie tylko w Kijowie<br />

i Polsce, lecz także zdobył wiele nagród<br />

w Anglii, Szwecji, Holandii, Petersburgu…<br />

W latach 1990–1993 współpracował<br />

z krakowskimi teatrami STU i KTO. Wspólnie<br />

z polsko-francuską Fundacją EquiLibre<br />

byłeś pomysłodawcą i realizatorem projektu<br />

„Terapia przez śmiech" (1992–2002)<br />

przedstawianego w Polsce, Francji, Macedonii,<br />

Palestynie i Azerbejdżanie.<br />

Irina Afanasjewa na jednym z pierwszych<br />

festiwali na Ukrainie, w Krzywym Rogu,<br />

otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki<br />

festiwalu, claunessy. Także za nasz spektakl<br />

Rodzina Białego Klauna otrzymywaliśmy<br />

nagrody. Dla mnie jako twórcy to<br />

było normalne, a publiczność odbierała<br />

to jako coś wyjątkowego. W czasie spektakli<br />

ludzie byli pod ogromnym wrażeniem<br />

naszego uśmiechu, radości, energii.<br />

Obraz Białego Klauna utrwalał się i – dla<br />

niektórych kolegów w Polsce i innych krajach<br />

– istnieje do dzisiaj: Teatr Nikoli i ja<br />

jako Biały Klaun.<br />

Jakie były następne spektakle?<br />

Od 1990 do 2000 r. graliśmy spektakle<br />

Rodzina Białego Klauna i Happening. Dlaczego?<br />

Ponieważ byliśmy przez cały czas<br />

zapraszani na różne festiwale właśnie<br />

z tymi przedstawieniami. Byliśmy bardzo<br />

zapracowani. Później – jako osoba<br />

twórcza – potrzebowałem zmiany kierunku<br />

rozwoju, zmiany obrazu Białego<br />

Klauna, chciałem otworzyć się na nowe<br />

Biały klaun jest postacią<br />

klasyczną, człowiekiem, który<br />

wywołuje uśmiech, ale także<br />

skłania do refleksji<br />

możliwości. Dała mi to współpraca z Teatrem<br />

STU, KTO, potem z Teatrem GuGolander,<br />

który zaprosił mnie w 1995 r. do<br />

Katowic. Prowadzący Teatr GuGolander<br />

widzieli w mojej twórczości i pracy z nimi<br />

szansę na stworzenie młodej grupy teatralnej,<br />

posługującej się inną, ciekawą<br />

formą teatralną. W czasie dwóch sezonów<br />

pracy zgromadziłem grupę młodzieży<br />

i przekazałem warsztat teatralny. Powstała<br />

w efekcie grupa teatralna, która przekształciła<br />

się później w Teatr Gry i Ludzie.<br />

W ubiegłym roku teatr ten świętował 25-lecie<br />

swojego istnienia, występuje w całej<br />

Polsce, zdobywa nagrody na konkursach<br />

i festiwalach. Praca ta dała mi możliwość<br />

jeszcze bardziej otworzyć się teatralnie.<br />

Impresario, foto: Sebastian Góra<br />

Maruczella, foto: Beata Anna Symołon<br />

Doświadczenie i wiedzę zdobywałem,<br />

oglądając także różne teatry na świecie.<br />

To dobra szkoła. Te spotkania teatralne<br />

kształciły mnie jako aktora i reżysera.<br />

Około 2000 r. wiedziałem, że muszę już<br />

zmienić formułę teatru, że nie mogę dłużej<br />

zamykać się w formie Białego Klauna.<br />

Wtedy (2000 r.) pojawiła się nazwa Teatr<br />

Nikoli.<br />

Czyli najpierw ewoluowała forma, a potem<br />

domknęła ten proces zmiana nazwy<br />

teatru.<br />

Czy od początku działalności Teatru Nikoli<br />

wiedziałeś, że będą to spektakle prezentowane<br />

na scenie i w plenerze?<br />

102<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Od początku co roku przygotowuję premierę<br />

spektaklu plenerowego. Czasem<br />

spektakle te przenoszone są na scenę.<br />

Daje mi to możliwość podejścia do teatru<br />

jako teatru otwartego: nie zamykam<br />

się ani na scenie, ani w plenerze, nie<br />

zamykam się też w formie pantomimy,<br />

formach cyrkowych czy komediowych.<br />

Wszystko łączy scenariusz, którego jestem<br />

autorem. W ostatnich latach sięgam<br />

po wielką literaturę: Lolitę Vladimira Nabokova,<br />

Biednych ludzi Fiodora Dostojewskiego,<br />

by poczuć moc pisarzy. Ale łączę<br />

się z nimi nie za pomocą słów, ale poprzez<br />

formę mojego teatru, by przekazać ten<br />

dramat i połączyć się z publicznością.<br />

Znalazłam także inspirację Kazuo Ishiguro.<br />

Tak, dwa lata temu sięgnąłem po powieść<br />

Nie opuszczaj mnie. Wcześniej tego nie<br />

robiłem, nie miałem odwagi, by dotknąć<br />

literatury, lecz teraz gdy mam już swój<br />

warsztat – próbuję. Teraz już inaczej rozmawiam<br />

z publicznością.<br />

Zostańmy chwilę przy inspiracjach. To nie<br />

tylko literatura, lecz także historie, jak<br />

przedwojennego krawca i projektanta<br />

(Ptasia suita) czy artysty, a później stróża<br />

(Dawno temu na Montmartre). Opowieści<br />

o czyimś życiu także okazują się być dla<br />

Ciebie ciekawym materiałem…<br />

Od pierwszego spektaklu (Rodzina Białego<br />

Klauna) opowiadam o kobiecie. Kobieta<br />

w moich spektaklach jest postacią<br />

główną, wyraźną.<br />

Twój bohater odnosi się cały czas do kobiety,<br />

ona go inspiruje, nakręca, wiele<br />

rzeczy się dzieje dzięki jej obecności…<br />

Dokładnie. To wynika z obserwacji życia.<br />

W moich spektaklach można zobaczyć kobiecość,<br />

uśmiech, mądrość. Wydobywam<br />

sensy i podkreślam je na scenie.<br />

Niektóre spektakle wymienione na stronie<br />

Teatru Nikoli nadal znajdują się w<br />

repertuarze. Inne, które miałam okazję<br />

oglądać, już nie są grane. Które ze spektakli<br />

prezentowanych w latach 2000–<br />

<strong>2023</strong> uważasz za najważniejsze?<br />

Każdy spektakl, kiedy nad nim pracuję,<br />

jest dla mnie bardzo ważny. Niektóre<br />

z nich po prezentacji na festiwalowych<br />

scenach zostają na dłużej w repertuarze<br />

teatru, a niektóre odchodzą. Na przykład<br />

zrealizowany na 150-lecie urodzin Carla<br />

Gustava Junga spektakl Maski z kolekcji<br />

Doktora C. Junga został pokazany w czasie<br />

Międzynarodowej Konferencji Naukowej<br />

we Wrocławiu, potem zaprezentowaliśmy<br />

go na wielu festiwalach teatralnych,<br />

ale obecnie już go nie gramy. Następnym<br />

takim spektaklem była Teoria względności<br />

Alberta Einsteina, który prezentowaliśmy<br />

na różnych festiwalach. Spektaklu<br />

już dawno nie gramy, ale nadal na ulicach<br />

w kraju i poza krajem często słyszę: „Popatrz,<br />

Einstein idzie”. Oczywiście nie było<br />

dla mnie przede wszystkim ważne, żeby<br />

zagrać postać Einsteina, tylko to, że chciałem<br />

zaprezentować teatralną wersję teorii<br />

względności. Spektaklu tego również<br />

już nie gramy. Na 200-lecie urodzin Fryderyka<br />

Chopina stworzyliśmy teatralne<br />

Nokturny Chopina prezentowane na różnych<br />

festiwalach (Włochy, Bułgaria, Białoruś,<br />

Albania). To bardzo ważny dla nas<br />

poetycki spektakl. Muzyka Chopina połączona<br />

z ruchem, elementami pantomimy<br />

i żonglowaniem. Główny bohater nie gra<br />

na fortepianie, ale żongluje nutami… Był<br />

to dla publiczności bardzo ciekawy obraz.<br />

Przedstawienia takie jak Lolita Dolly, Maruczella,<br />

Impresario są klasyką naszego<br />

teatru. Gramy je do dzisiaj.<br />

Impresario to taki spektakl, który zyskuje<br />

na aktualności. Coraz bardziej<br />

potwierdza się Twoja intuicja, że młode<br />

talenty są wyzyskiwane i uniemożliwia<br />

się im rozwój. Trzeba o tym mówić i ten<br />

spektakl pokazywać jako ostrzeżenie.<br />

Sztuka działa na ludzi na różne sposoby.<br />

Zdjęcia z archiwum artysty<br />

Bohaterowie powieści Harukiego Murakamiego<br />

Tańcz, tańcz, tańcz to pisarz,<br />

jego żona fotografka i 13-letnia córeczka.<br />

Rodzice robili kariery, a córeczka błąkała<br />

się między jednym a drugim rodzicem.<br />

Czasami matka leciała gdzieś w świecie<br />

robić zdjęcia i zapominała o dziecku zostawionym<br />

w hotelu. Rodziców pochłaniała<br />

kariera, a córka Yuki miała unikalny<br />

dar – widziała nie tylko to, co było, ale<br />

i to, co się stanie. Przechodziły przez nią<br />

impulsy życia, śmierci. Przez 13 lat nie<br />

chodziła do szkoły. Pewnego dnia zobaczyła<br />

jakiś głupi serial, w którym aktor<br />

wcielił się w postać nauczyciela. Oglądając<br />

go, Yuki wyciągnęła wniosek, że w następnym<br />

roku ona sama pójdzie do szkoły.<br />

Nam trudno sobie wyobrazić, co działa<br />

na odbiorcę. Tej dziewczynce zwykły serial<br />

dał natchnienie. Dla innego to może<br />

być Idiota Dostojewskiego. Sztuka powinna<br />

być dla wszystkich i ponad wszystko,<br />

a kto jak ją odbierze, to wybór osoby, która<br />

się z nią styka.<br />

Powiedziałeś, że niektóre spektakle były<br />

grane w plenerze, a potem na scenie.<br />

Czym się różnią takie przedstawienia?<br />

Nokturny Chopina graliśmy zazwyczaj<br />

w plenerze, ale na zaproszenie organizatorów<br />

Roku Chopinowskiego w Bułgarii<br />

zgodziliśmy się zagrać ten spektakl na<br />

scenie. Okazało się, że przedstawienie,<br />

które tworzyliśmy z przeznaczeniem na<br />

przestrzeń plenerową, w delikatniejszym,<br />

scenicznym przekazie wzbudziło<br />

wzruszenie wśród publiczności, która<br />

nagrodziła nas owacjami na stojąco. Publiczność<br />

z dumą podkreślała, że taki poziom<br />

ma właśnie Teatr Polski.<br />

Czym się różnią odczucia aktora grającego<br />

spektakl plenerowy, uliczny od prezentacji<br />

scenicznej? Czy przeszkadza Ci, że publiczność<br />

się przemieszcza, czy w jakiś sposób<br />

ta energia widzów zakłóca pracę?<br />

Z doświadczenia wiem, że aktorzy, którzy<br />

grają tylko na scenie, oswojeni są z za-<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

103


mkniętą przestrzenią i teatralną publicznością,<br />

dlatego niełatwo im będzie poradzić<br />

sobie od razu w plenerze. Z jakiego<br />

powodu? Teatr uliczny pojawił się w Europie<br />

po II wojnie światowej, a pierwszy<br />

festiwal teatrów ulicznych w Polsce odbył<br />

się w Jeleniej Górze. W kolejnym etapie<br />

powędrował na wschód. To była rewolucja.<br />

Publiczność teatrów ulicznych jest<br />

różnorodna: od tych, którzy specjalnie<br />

przychodzą na spektakl poprzez przypadkowych<br />

przechodniów, którzy wyszli<br />

na spacer z dzieckiem i zatrzymali się, by<br />

obejrzeć przedstawienie, aż do tych, którzy<br />

zupełnie nie interesują się teatrem,<br />

ale nagle z piwkiem w ręku dołączają do<br />

oglądających.<br />

A propos dziecka przypomniała mi się<br />

historia związana ze spektaklem Maruczella,<br />

gdy graliśmy go na Festiwalu<br />

Teatrów Ogródkowych w Warszawie.<br />

Mama przechodząca z dzieckiem przez<br />

park zobaczyła, że zbiera się publiczność.<br />

Bardzo chciała dołączyć i mimo że jej synek<br />

należał do niespokojnych chłopców,<br />

postanowiła spróbować. Wzięła go na<br />

ręce i okazało się, że była z nim od początku<br />

spektaklu aż do samego końca.<br />

Jak nam później opowiadała, jej synek po<br />

raz pierwszy oglądając spektakl, był spokojny<br />

i zainteresowany tym, co działo się<br />

na scenie. Po przedstawieniu podeszła<br />

do nas ze łzami w oczach i podzieliła się<br />

z nami swoimi wrażeniami. Jej synek miał<br />

zaledwie 2 latka. To coś niewyobrażalnego.<br />

Niemożliwego. Jak silnie działa forma<br />

teatru ulicznego! Czasami ludzie mówią<br />

mi, że po raz pierwszy oglądali przedstawienie.<br />

I od tamtej pory przychodzą na<br />

wszystkie festiwale teatrów ulicznych.<br />

Gdy przyjeżdżamy gdzieś po raz kolejny,<br />

pojawiają się widzowie, aby spotkać się<br />

z nami ponownie, albo dojeżdżają z innych<br />

miast, aby spotkać się ze sztuką. Forma<br />

teatru ulicznego działa poprzez swoją<br />

niewerbalność, nietypowość, otwartość.<br />

Aktor teatru ulicznego powinien być<br />

przygotowany na wszystko. Wiatr, słońce,<br />

deszcz, na spotkanie z pieskiem, pijakiem,<br />

chuliganem i nieoczekiwanymi<br />

sytuacjami, które mogą wydarzyć się<br />

w trakcie przedstawienia.<br />

Ale aktor jest także oglądany równocześnie<br />

z każdej strony. Na scenie prezentuje<br />

to, co chce lub co każe mu reżyser.<br />

Aktor na ulicy powinien umieć odnaleźć<br />

siebie w różnych sytuacjach. Osoba pod<br />

wpływem alkoholu albo chuligan może<br />

w każdej chwili wtargnąć na miejsce gry<br />

podczas spektaklu. Takie sytuacje zdarzają<br />

się sporadycznie, ale trzeba być<br />

na nie przygotowanym. Również trzeba<br />

mieć gotowość na zmienność warunków<br />

pogodowych. Byliśmy kiedyś zaproszeni<br />

przez Polski Instytut im. A. Mickiewicza<br />

z naszym spektaklem Maruczella do Mińska.<br />

Przyszła pani ambasador i inni goście,<br />

ale rozpadał się deszcz. Mimo tego<br />

104<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

liczne grono publiczności wraz z panią<br />

ambasador pod parasolkami oczekiwało<br />

na nasz spektakl. Zagraliśmy i wyszło<br />

cudowne przedstawienie, które zarówno<br />

goście, jak i my długo będziemy pamiętać.<br />

W czasie przedstawienia Dominika<br />

zaprosiła z publiczności starszego mężczyznę<br />

do współpracy w jednej ze scenek<br />

naszego spektaklu. Mężczyzna bardzo się<br />

ucieszył i mocno zaangażował. W trakcie<br />

improwizacji dając z siebie wszystko,<br />

poślizgnął się i wpadł do kałuży. Ku<br />

zaskoczeniu wszystkich wstał, odrzucił<br />

połamaną przez siebie parasolkę, którą<br />

uważał za winną swojej wywrotki i cały<br />

mokry podbiegł do białej, koronkowej<br />

Maruczelli z pełną gotowością dalszego<br />

współtworzenia. Dominika, również cała<br />

mokra, z radością westchnęła: „Ach…<br />

Pan jest taki brudny, a ja taka piękna”<br />

i kontynuowała dalszą improwizację, którą<br />

w efekcie uznała za najśmieszniejszą w całej<br />

swojej karierze. Wszyscy byli mokrzy,<br />

ale ta sytuacja rozśmieszyła publiczność<br />

do łez. Z uśmiechami pozostali z nami do<br />

końca i długo jeszcze po spektaklu dzielili<br />

się swoimi wrażeniami. Takie działanie<br />

może mieć właśnie teatr plenerowy!<br />

Z jednej strony trzeba grać, a z drugiej należy<br />

umieć wyciągnąć piękno z sytuacji,<br />

która się nieoczekiwanie pojawia.<br />

Gdy tworzysz taki teatr, ważne jest to,<br />

z kim pracujesz. Z białym klaunem współpracował<br />

rudy klaun – Irina. W opowieści<br />

o Maruczelli pojawiła się Dominika Jucha,<br />

która jest także Twoją uczennicą.<br />

Reżyser powinien dawać możliwość<br />

otwierania się aktorom, rzuca ziarenka<br />

i obserwuje. Jedni otwierają się szybciej,<br />

inni wolniej. Cały czas obserwuje i podnosi<br />

poprzeczkę podczas pracy nad spektaklami<br />

i postaciami, żeby nikt się nie zatrzymywał.<br />

Ważne jest dla mnie, aby osoby<br />

grające ze mną, utrzymywały balans<br />

w pracy teatralnej, przesadnie nie starały<br />

się na scenie, ale żyły tym, co robią. Irina<br />

moją uczennicą była od 9. roku życia,<br />

Dominika – od 20. Podczas współpracy<br />

razem z Dominiką wykształciła się nowa<br />

forma Teatru Nikoli, która w każdym<br />

spektaklu niesie inny rodzaj teatralnego<br />

przekazu. Nie jest ona stała, lecz wciąż<br />

ewoluuje.<br />

Przyglądałam się aktualnym spektaklom<br />

– obok Ciebie w Teatrze Nikoli występuje<br />

głównie Dominika. Ale są spektakle, do<br />

których zapraszasz przynajmniej dwie<br />

inne aktorki.<br />

Do każdego spektaklu robię casting, prowadzę<br />

rozmowy, tak jak wcześniej do<br />

spektaklu Biedni ludzie, a w tym roku do<br />

spektaklu Koliber. Do tego ostatniego na<br />

casting zgłosiła się ponad setka młodzieży.<br />

Dominika jest aktorką. Jest aktorką<br />

Teatru Nikoli, bierze udział w prowadzonych<br />

przez nas warsztatach. Wszyscy ją<br />

obserwują, jak się porusza, jak buduje<br />

obraz, jak pracuje z rekwizytem. Młodzież<br />

docenia jej perfekcję. Dominika już<br />

w 2013 r. została uznana przez krytyków<br />

teatralnych za najlepszą aktorkę teatru<br />

alternatywnego. Ale i ja staram się dawać<br />

jej cały czas szansę rozwoju.<br />

Wiele podróżowaliście po świecie, zdobywaliście<br />

nagrody na konkursach i festiwalach.<br />

Którą uważasz za najcenniejszą?<br />

To nie będzie o polityce… W latach 90. byliśmy<br />

zaproszeni do Palestyny przez polsko-francuską<br />

Fundację EquiLibre. Rządził<br />

tam wtedy Jaser Arafat, który w 1994 r.<br />

otrzymał pokojową Nagrodę Nobla (wraz<br />

z Shimonem Peresem i Icchakiem Rabinem)<br />

za starania na rzecz negocjacji pokojowych.<br />

Graliśmy we wszystkich większych<br />

miastach, także w Gazie, dla różnej<br />

publiczności. Osobny spektakl dla prezydenta<br />

– było to wyjątkowe przeżycie, bowiem<br />

publiczność siedziała dookoła nas,<br />

a pod ścianami sali stali żołnierze z automatami.<br />

Tylko raz w życiu grałem w takiej<br />

sytuacji. Graliśmy w Palestynie wiele razy<br />

dla dorosłych, młodzieży i dzieci. Po jednym<br />

ze spektakli podszedł do mnie i Iriny<br />

mężczyzna i powiedział przez tłumacza, że<br />

bardzo dziękuje za to wydarzenie, za radość,<br />

którą wytworzyliśmy. I dalej mówił,<br />

że on już od 20 lat się nie uśmiechał ze<br />

względu na ciężką sytuację, bo nie wypada<br />

się nawet uśmiechać. „Lecz wy daliście<br />

mi możliwość, aby otworzyć swoje serce,<br />

które było zamknięte”. Miał łzy w oczach.<br />

Podobnych sytuacji było dużo, ale ta jest<br />

szczególnie ważna dzisiaj. Bo polityka jest<br />

polityką, a człowiek człowiekiem. Jeżeli<br />

podchodzi się do człowieka z otwartością,<br />

sercem, radością, a on się otwiera<br />

– to jest to cudowne. Mój brat (Sergey<br />

Veprev), wielki malarz i plakacista, powiedział<br />

mi kiedyś „Jeżeli ktoś przychodzi do<br />

teatru, to powinien coś z niego wynieść”.<br />

I to są bardzo ważne słowa.<br />

A czy nie jest tak, że są spektakle, w których<br />

jest tak mało interesujących tematów,<br />

dobrej energii, że publiczność jest<br />

obojętna?<br />

To nie dotyczy mojej pracy. Ja od początku<br />

tak tworzę spektakle, aby wzruszyć<br />

człowieka. Jako aktor, gdy gram przed<br />

widownią 500-osobową, to gram przede<br />

wszystkim dla tych, którzy odnajdują<br />

w moim przekazie coś ważnego dla samego<br />

siebie. Prawdziwa sztuka polega na<br />

wymianie energii między aktorem a publicznością.<br />

Czy można powiedzieć, że pantomima<br />

to sztuka uniwersalna jak muzyka, że<br />

mówi językiem powszechnie zrozumiałym.<br />

Dzięki tworzeniu spektakli pantomimicznych<br />

możecie podróżować po całym<br />

świecie i jesteście zrozumiani. Pisał<br />

już o tym Marceau…<br />

W swoich przedstawieniach nie prezentuję<br />

tylko sztuki pantomimy. Dzięki temu,<br />

że studiowałem pantomimę, sztuki cyrkowe,<br />

aktorstwo teatralne, a Polska dała


Pantomima tak jak muzyka,<br />

ani nie zna granic, ani nie rozróżnia narodowości.<br />

Jeśli śmiech i łzy są cechą ludzkości,<br />

wszystkie kultury muszą być przesiąknięte<br />

naszą sztuką<br />

Marcel Marceau<br />

Lolita Dolly, foto: Natalia Wowk<br />

mi możliwość zapoznania się z teatrem<br />

plenerowym, od ponad 30. lat prezentuję<br />

własne autorskie przedstawienia.<br />

Zmieniają się one wraz ze zmieniającą się<br />

publicznością. Zasadniczo nie prezentuję<br />

jedynie pantomimy, lecz zamieniam słowa<br />

na teatr ruchu z elementami pantomimy,<br />

tańca, sztuki cyrkowej. Moja forma<br />

teatru rzeczywiście jest czytelna na całym<br />

świecie.<br />

Rozmawiamy o świecie, ale ja poznałam<br />

Teatr Nikoli w Krakowie na Woli Duchackiej.<br />

Przygotowywaliśmy Teatralny spacer<br />

po wolskim cmentarzu, kiedy prezentowałeś<br />

dawnych rzemieślników na ulicy<br />

Malborskiej. Gdy poprzez przedstawienia<br />

koło tzw. nowego dworu czy w czasie festynu<br />

Stara Wola Nie Rdzewieje walczyliśmy<br />

o utworzenie Parku Duchackiego,<br />

o zachowanie historii Woli Duchackiej.<br />

To także projekty i warsztaty, które prowadzisz<br />

tu, gdzie mieszkasz. W październiku<br />

udało się nam wspólnie stworzyć<br />

spektakl poetycki na podstawie tekstów<br />

Maurice’a Maeterlincka, Wisławy Szymborskiej<br />

i Władysława Broniewskiego.<br />

Łączysz zatem świat z najbliższą ojczyzną.<br />

I to, co niesamowite, to obie przestrzenie<br />

traktujesz na równi. Tak samo ważna jest<br />

dla Ciebie edukacja dzieci, jak i podróże<br />

teatralne po świecie.<br />

Osoba twórcza, która otrzymała radość<br />

tworzenia od siły wyższej, ma także odpowiedzialność,<br />

rozumie, że trzeba być<br />

otwartym dla każdego i trzeba się ze<br />

wszystkimi dzielić. Kiedyś po jakimś występie<br />

podeszła do mnie pani i powiedziała,<br />

że widać radość, którą czerpię z występowania<br />

na scenie, i że życzy mi, aby ona<br />

była zawsze. Ważne jest, aby radość była<br />

obustronna, niezależnie od tego, w jakim<br />

kraju występujemy, czy gramy dla prezydenta,<br />

dla dzieci czy dla osób chorych.<br />

W tym roku, 15 grudnia, w Muzeum<br />

Podgórza będziemy realizować kolejny<br />

festiwal, Festiwal Krótkometrażowych Filmów,<br />

poświęcony wielkiemu terapeucie<br />

Victorowi Franklowi (po wrześniowym<br />

Festiwalu Teatru Ruchu poświęconym<br />

Marcelowi Marceau).<br />

Niesamowity zbieg okoliczności: pierwsze<br />

filmy Teatru Nikoli były kręcone w Parku<br />

Duchackim, który na początku nie był<br />

jeszcze parkiem.<br />

Na festiwalu zaprezentujemy naszą formę<br />

filmów: kina bez słów. Dla wielu może to<br />

być pierwsze spotkanie z takim przekazem.<br />

Filmy te były stworzone na potrzeby<br />

Fundacji Wspomagającej Wychowanie<br />

„Archezja”, która posługiwała się nimi<br />

podczas prowadzenia swojego programu<br />

profilaktycznego w Polsce. Jak opowiadali<br />

mi członkowie fundacji, ludzie, którzy<br />

oglądali nasze filmy, niezależnie od tego,<br />

czy byli dziećmi, rodzicami, narkomanami,<br />

pijącymi… wychodzili po ich prezentacji<br />

ze łzami w oczach.<br />

Swoiste katharsis. Terapia przez sztukę.<br />

Gdyby widzowie sięgnęli po książkę Farnkla<br />

Człowiek w poszukiwaniu sensu może<br />

nie wszyscy tak silnie by to przeżyli.<br />

Na tak wiele osób obraz, żywa postać,<br />

sztuka działają o wiele silniej niż słowo.<br />

Na moment chciałam wrócić do tematu<br />

warsztatów, które prowadzicie z dziećmi<br />

i młodzieżą. Widziałam w czasie przygotowań<br />

do naszego spektaklu poetyckiego<br />

Wnętrze, jak za pomocą krótkich informacji<br />

jesteś w stanie otworzyć dzieci.<br />

Czy z dziećmi pracuje Ci się szczególnie<br />

dobrze?<br />

Gdy pracuję zarówno z dziećmi, jak<br />

i z dorosłymi nie zwracam się do abstrakcyjnej<br />

osoby, lecz do konkretnej, by dać<br />

jej informację, aby otworzyła się na to, co<br />

chcę osiągnąć. Ja chodzę na rękach, ale<br />

nie mówię wszystkim: teraz wy chodźcie.<br />

Młody człowiek powinien być zainteresowany,<br />

zainspirowany, powinien poczuć<br />

magię, mieć radość z działania. Po<br />

kilku latach pracy – tak jak w przypadku<br />

dziewczynek grających we Wnętrzu – wystarczy<br />

impuls ode mnie, żeby zrozumiały<br />

kierunek, w jakim mają tworzyć postać.<br />

I to się udało. Wszyscy widzowie byli<br />

zachwyceni tym, że one po prostu były<br />

granymi postaciami.<br />

Myślę, że ta sztuka na swój sposób głęboko<br />

dotknęła każdego widza. [BAS]<br />

BEATA ANNA SYMOŁON<br />

Więcej informacji o Teatrze Nikoli znajdą Państwo<br />

na oficjalnej stronie teatru – nikoli.pl<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> 105


Wnętrze, foto: Maria Leżańska<br />

Dominika Jucha<br />

Pantomima<br />

106<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Jakie były początki Twojej współpracy<br />

z Mikołajem Wiepriewem?<br />

Od najmłodszych lat rozwijałam się<br />

w kierunku artystycznym. Uczęszczałam<br />

do Studia Baletowego przy Operze<br />

i Operetce Krakowskiej, występowałam<br />

w spektaklach operetkowych,<br />

należałam do klubu łyżwiarskiego KKŁ<br />

Krakowianka, brałam udział w krajowych<br />

i międzynarodowych zawodach<br />

łyżwiarstwa figurowego. Związana byłam<br />

również z Eksperymentalnym Studiem<br />

Tańca Współczesnego EST Iwony<br />

Olszowskiej. Jeździłam na festiwale,<br />

uczestniczyłam w warsztatach z różnych<br />

technik tańca i pracy z ciałem. Zawsze<br />

pasjonowała mnie różnorodność<br />

i poszukiwanie w niej indywidualnego<br />

podejścia, przekazu i ruchu. Wędrując<br />

tak ze swoim plecaczkiem już nazbieranych<br />

doświadczeń, trafiłam na casting<br />

do Teatru Biały Klaun. Mikołaj zaproponował<br />

mi udział w spektaklu i tak<br />

rozpoczęła się nasza współpraca.<br />

Która z metod pracy Mikołaja jest dla<br />

Ciebie najbardziej inspirująca?<br />

Bardzo cenię różnorodność przeplatających<br />

się ze sobą form oraz improwizacje,<br />

w których zawsze mogłam wypakowywać<br />

ze swojego plecaczka swoje<br />

skarby i wzbogacać je o nowe odkrycia.<br />

Który ze spektakli Teatru Nikoli uważasz<br />

za najważniejszy?<br />

Wszystkie spektakle, w których biorę<br />

udział, są dla mnie ważne, bo ich<br />

efektem jest spotkanie z publicznością.<br />

Oczywiście jest kilka, które mają<br />

dla mnie wartość szczególną. Jednym<br />

z nich jest Maruczella, bo występuje<br />

w nim pierwsza postać, którą grałam<br />

w Teatrze Nikoli. Pełna werwy, radosna<br />

i nieustannie wibrująca sprawiała,<br />

że nadmiar energii i emocji, którymi<br />

emanowała, całkowicie pozbawiał<br />

mnie sił po spektaklu. Na wiadomość<br />

o kolejnych przedstawieniach z wielkimi<br />

oczami wzdychałam: „Ojej, znowu<br />

ONA”. Jednak to, co Maruczella dawała<br />

i wciąż daje publiczności, która<br />

przychodzi po każdym jej wystawieniu<br />

z uśmiechniętymi oczami i sercami,<br />

dzieląc się swoimi wrażeniami, spowodowało,<br />

że szczerze pokochałam tę<br />

bohaterkę, zaakceptowałam jej szaloną<br />

naturę i już mnie tak bardzo nie<br />

wykańcza. Mogę powiedzieć, że postać<br />

ta okazała się dla mnie ważną, energetyczną<br />

nauczycielką.<br />

Lolita Dolly – uwielbiany przeze mnie<br />

spektakl, ale doceniany też przez publiczność<br />

i krytyków teatralnych. Dotyka<br />

poważnych tematów, wzrusza i zachwyca.<br />

Jest mi bardzo bliski, bo ukształtowała<br />

się w nim forma teatru ruchu,<br />

w którą wniosłam dużo ze swoich tanecznych<br />

i ruchowych doświadczeń.<br />

Stary gołębnik<br />

Moim<br />

marzeniem<br />

jest<br />

wprowadzenie do spektaklu<br />

jeszcze więcej obrazu,<br />

symboliki, iluzji<br />

Impresario – również porusza temat<br />

ważny, aktualny i jest przestrogą, by<br />

nie ugrzęznąć w sieci tych, którzy<br />

w trosce o zabezpieczenie swojego<br />

bytu blokują talenty i nie dają im możliwości<br />

rozwinięcia skrzydeł.<br />

Z nowszych spektakli dodam jeszcze do<br />

mojej głównej kolekcji Stary Gołębnik,<br />

Dawno temu na Montmartre, Różowy<br />

Punk, Księżycowa droga i Biedni ludzie.<br />

Czy zagrałaś już rolę, z którą się utożsamiłaś?<br />

Taką, o której mogłabyś powiedzieć,<br />

że jest opowieścią o Tobie?<br />

Opowieścią o mnie jest moje życie,<br />

w którym, odkąd pamiętam, jestem<br />

poszukiwaczką prawdy w sobie, w ludziach<br />

i w tym, co naokoło mnie.<br />

Na scenie pojawiają się postacie,<br />

w które się wcielam, więc bez wątpienia<br />

daję im jakieś niuanse z głębi<br />

swojej osobowości, ale one żyją swoim<br />

życiem, bo niosą własne historie,<br />

przeżycia, myśli, radości i zmartwienia.<br />

Każda z tych postaci jest inna i tak jak<br />

ja je kształtuję, również i one w jakimś<br />

stopniu kształtują mnie. Po spotkaniach<br />

z nimi staję się bogatsza o ich<br />

doświadczenia, ale z żadną z nich się<br />

w pełni nie utożsamiam, chociaż na<br />

czas spektaklu zlewam się z każdą<br />

z nich z osobna w jedną istotę.<br />

Czy są takie festiwale teatralne, na<br />

które chętnie byś pojechała? A może<br />

chciałabyś na jakiś wrócić?<br />

Z ogromną chęcią zawsze jadę jako<br />

aktorka na spotkanie z publicznością,<br />

żeby dać od siebie, z siebie to, co<br />

mogę dać najlepiej. Uśmiech, wzruszenie,<br />

przemyślenie, oddech, zadumę<br />

i nadzieję poprzez formę teatru, którą<br />

od początku swojej działalności kreuję.<br />

Taki jest cel moich teatralnych wędrówek,<br />

procesów i tworzenia.<br />

Lubię wracać na festiwale, na których<br />

często bywamy, bo jedziemy tam jak<br />

na spotkanie z rodziną. Są nią nie tylko<br />

ich organizatorzy, ale również czekająca<br />

na nas w tych miastach publiczność.<br />

Jednak interesują mnie i przyciągają<br />

także, festiwale, na których jeszcze<br />

nie byłam. Dużo jest takich nowych<br />

miejsc, gdzie chciałabym się spotkać<br />

z publicznością.<br />

Występujesz w monodramie Fale według<br />

Virginii Woolf w reżyserii Eweliny<br />

Smereczyńskiej. Czy to kolejny<br />

etap Twojej artystycznej kariery? Jak<br />

się w tej formie odnajdujesz?<br />

Od dawna moim marzeniem było<br />

wprowadzenie do spektaklu jeszcze<br />

więcej obrazu, symboliki, iluzji i odrealnionego<br />

świata. Myślę, że w Falach,<br />

razem z Eweliną Smereczyńską, reżyserką<br />

tego monodramu, udało nam się<br />

uzyskać taki efekt.<br />

Żywy jest we mnie wciąż pomysł,<br />

z którym wędruję już od dłuższego<br />

czasu. Nasze Fale są bardzo ważnym<br />

krokiem również do jego realizacji.<br />

Dziękuję pięknie za rozmowę i życzę dalszych<br />

sukcesów artystycznych! [BAS]<br />

BEATA ANNA SYMOŁON<br />

107<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


108<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Autor: BOLESŁAW LEŚMIAN<br />

Jam – lal ka. W mych kol czy kach szkli się za świat dżdży sty<br />

Suk nia jawą atła su ze snem się ko ja rzy.<br />

Lu bię fa jans mych oczu i za pach kle isty<br />

Far by, ru mień cem śmier ci mło dzą cej mat twa rzy.<br />

Mówi tyl ko dwa sło wa: Papa albo Mama,<br />

Mama – mówi do śmier ci, a Papa – do gro bu,<br />

I śmie je się... Sen chwie je łbem u próż ni żło bu,<br />

A ona śmie chu swe go na słu chu je sama...<br />

Lu bię le żeć, gdy po kój sło necz nie je czyn nie,<br />

Na stroj ne go dy wa na na roż nej pur pu rze,<br />

Gdzie irys obok sar ny kwit nie bez ro ślin nie,<br />

A z wiecz no ści plu szo wej uno szą się ku rze.<br />

Ko niec mo jej po wie ści jest ten, że Pra ścież ka<br />

Od bie ra so bie ży cie... W mgle o tym są wzmian ki...<br />

Gi nie świat... Z ro dzi ca mi zni ka lal ka-śmiesz ka.<br />

Nic nie ma, prócz lu ster ka i prócz ma cie rzan ki.<br />

Dziew czyn ce, co się moim bawi nie ist nie niem,<br />

Wdzięcz na je stem, gdy w dło nie mój nie byt po ry wa,<br />

I mówi za mnie wszyst ko, ró żo wa na tchnie niem,<br />

I uda je, że wie rzy w to, iż je stem żywa.<br />

War toż pi sać tę po wieść? Baśń wy szła już z mody,<br />

Jak kry no li na z tę czy...! Módl się do ko ra la<br />

O wiersz barw ny...! Zsza rza ły du sze i ogro dy,<br />

A mnie wkrót ce do la lek po nio są szpi ta la!<br />

Pil nie wró ży mi z ręki, że w naj bliż szym maju<br />

W świat wy ru szę, a w dro gę we zmę chleb i zo rze,<br />

By piech ta mi wę dru jąc po Znasz li tym kra ju,<br />

W ustach chłop ca-włó czę gi ca ło wać bez dro że.<br />

Wy rwę w bio drach za skle pią, brew wzno wią nad okiem,<br />

War gom uśmiech na rzu cą taki, że aż zbrzyd nie,<br />

I na po kaz wy sta wią, abym się bez wstyd nie<br />

Do prze chod niów ła ta nym miz drzy ła uro kiem.<br />

Ubez dro żyć się mu szę na zie mi i nie bie,<br />

By w chwi li, kie dy naj mniej spodo bam się lo som,<br />

Zna leźć się nie spo dzia nie, na prze kór nie bio som,<br />

W po ło że niu – bez wyj ścia – bez śmier ci – bez sie bie.<br />

Stra cę war tość. Na stą pią cen spad ki i zniż ki.<br />

I wów czas, gdy już mro ki po czu ję w po bli żu,<br />

Wy cią gnę dło nie ści słe i wklę słe, jak łyż ki,<br />

Do Boga, co nie za mnie umie rał na krzy żu!<br />

Mam sta ły wy raz twa rzy, niby Czło wiek Śmie chu.<br />

Znam tę po wieść i inne. Ta sama dziew czyn ka<br />

Uczy ła mnie czy ta nia, jak się uczy grze chu,<br />

I je stem peł na wie dzy, jak do li stów skrzyn ka.<br />

On, wie dząc, jak mi trud no, choć sen się snem łata,<br />

Grać rolę sie bie sa mej na ży cia are nie,<br />

Dla prób nie śmier tel no ści, po zni żo nej ce nie<br />

Na bę dzie mnie – za jed ną łzę z tam te go świa ta!<br />

Mam za miar pi sać po wieść, któ rej bo ha ter ką<br />

Jest Pra ścież ka, wio dą ca urwi ska mi w Pra łaś,<br />

Gdzie ukry ła się lal ka – i nikt jej nie zna lazł!<br />

Du szę ma z ma cie rzan ki i pa trzy w lu ster ko.<br />

źródło: https://poezja.org/wz/Boleslaw_Lesmian/5539/<br />

Lalka<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

109


Galeria Sztuki Diamondscraft<br />

Sztuka, NFT i Współczesne Wyzwania<br />

Sztuka cyfrowa i technologie blockchain odgrywają<br />

w świecie artystycznym coraz większą<br />

rolę. Nasza galeria sztuki Diamondscraft – lider<br />

w dziedzinie sztuki współczesnej – nie tylko podąża<br />

za trendami, lecz także je kształtuje, wykorzystując<br />

najnowocześniejszą technologię do prezentacji i zabezpieczania<br />

dzieł sztuki.<br />

Tradycyjne potwierdzenie autentyczności dzieła sztuki<br />

często opierało się na zaufaniu do galerii lub ekspertów.<br />

Diamondscraft stosuje natomiast niezmiennie<br />

tokeny niematerialne (NFT) jako nowoczesny certyfikat<br />

autentyczności. Każdy fizyczny obraz w galerii<br />

połączony jest z odpowiadającym mu unikalnym tokenem<br />

NFT, co stanowi wirtualne potwierdzenie autentyczności<br />

dzieła.<br />

Bezpieczeństwo i zabezpieczenie<br />

przed fałszerstwem<br />

Dzięki technologii blockchain i NFT galeria minimalizuje<br />

ryzyko fałszowania dzieł sztuki. Każdy token NFT przechowuje<br />

unikalne dane trudne do sfałszowania, umożliwiające<br />

łatwą weryfikację autentyczności dzieła. Priorytetem<br />

staje się zapewnienie bezpieczeństwa kolekcji, co zdobywa<br />

aprobatę zarówno artystów, jak i pasjonatów sztuki.<br />

Śledzenie historii własności<br />

Innowacyjne wykorzystanie NFT przez galerię Diamondscraft<br />

pozwala na pełne śledzenie historii własności dzieł<br />

sztuki. Każda transakcja jest zapisywana w blockchainie,<br />

by udokumentować drogę, jaką obraz przebył od artysty<br />

110<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Foto: Kris Staszewski<br />

do obecnego właściciela. Ta transparentność przyczynia<br />

się do budowania zaufania do rynku sztuki i skutecznej<br />

walki z fałszerstwami.<br />

Sztuka a sztuczna inteligencja<br />

W erze sztucznej inteligencji (SI) Diamondscraft stawia<br />

pytania dotyczące istoty sztuki i roli artysty. Czy sztuczna<br />

inteligencja może zastąpić ludzkie emocje i przeżycia<br />

wzbudzane przez dzieła sztuki? W galerii SI staje się<br />

współtwórcą, a granice między mechanicznym działaniem<br />

a kreatywnością stają się coraz bardziej płynne.<br />

Innowacje w świecie sztuki<br />

Wprowadzenie NFT jako certyfikatu autentyczności dla<br />

dzieł sztuki w Diamondscraft przyczynia się do większej<br />

przejrzystości na rynku. Ta technologia nie tylko chroni prawa<br />

autorskie, lecz także daje artystom możliwość lepszego<br />

zabezpieczenia praw do dochodów z kolejnych transakcji<br />

ich dzieł. W połączeniu z innowacyjnym podejściem do<br />

sztucznej inteligencji Diamondscraft kreuje przestrzeń,<br />

w której sztuka i technologia współistnieją, oraz otwiera<br />

nowe możliwości dla artystów i kolekcjonerów.<br />

Diamondscraft NFT ART: oaza sztuki<br />

współczesnej<br />

Diamondscraft NFT ART to nie tylko galeria sztuki, lecz<br />

także przestrzeń, gdzie piękno sztuki współczesnej łączy<br />

się z bogatym dziedzictwem kulturowym. W naszych oddziałach<br />

w Warszawie i Berlinie prezentujemy najwyższej<br />

jakości dzieła sztuki współczesnej i sztuki abstrakcyjnej.<br />

Przez wyselekcjonowany wybór artystów wprowadzamy<br />

do galerii tętniącą życiem scenę artystyczną Warszawy<br />

i innych miast europejskich.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

111


Zdjęcia pochodzą z archiwum Samanty Belling<br />

112<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Rozwój Diamondscraft – in-<br />

NFT<br />

Rozwój Diamondscraft – in-<br />

nowacje w świecie sztuki<br />

Powstaliśmy w 2022 r. Nie oznacza to jednak,<br />

że zajmujemy się sztuką od tak krótkiego<br />

czasu. Przez wiele lat tworzyłam kanał na<br />

YouTubie Samanty Belling rozmowy o Sztuce,<br />

pisałam do magazynu „Artysta i Sztuka”<br />

oraz prowadziłam galerię Belle Arte – jestem<br />

na rynku sztuki już od kilkunastu lat. To doświadczenie<br />

i znajomość problematyki tego<br />

rynku pozwoliło nam stworzyć wyjątkowe<br />

miejsce, które staje się mostem pomiędzy<br />

tradycyjną sztuką, a tym, co nadchodzi. Dlatego<br />

Diamondscraft to nie tylko galeria, lecz<br />

także lider w tokenizacji dzieł sztuki. Organizujemy<br />

prestiżowe aukcje oraz zrzeszamy<br />

artystów tworzących zarówno cyfrowo, jak<br />

i tradycyjnie. Nasze wydarzenia odbywają<br />

się stacjonarnie oraz w wirtualnej galerii<br />

równolegle, łączą w ten sposób świat sztuki<br />

z nowoczesnymi technologiami.<br />

Fractional ownership<br />

w dziełach sztuki<br />

Naszym kolejnym projektem jest inwestowanie<br />

cząsteczkowe w dzieła sztuki. Wprowadzenie<br />

innowacyjnej możliwości inwestycji,<br />

jaką jest fractional ownership, to kolejny<br />

krok naprzód. Zachęcamy do włączenia się<br />

w fascynujący świat sztuki poprzez zakup<br />

udziałów w cennych dziełach. Rynek sztuki<br />

staje się w ten sposób dostępny dla szerszego<br />

grona inwestorów, a zarządzanie portfelem<br />

online i wspólnota inwestorów czynią tę<br />

formę inwestycji atrakcyjną i satysfakcjonującą.<br />

Podążamy za trendami i kształtujemy przyszłość.<br />

Dzięki wykorzystywaniu NFT jako<br />

certyfikatu autentyczności, eksploracji granic<br />

sztuki i technologii oraz wprowadzaniu<br />

innowacyjnych form inwestowania nasza galeria<br />

staje się nie tylko miejscem prezentacji<br />

dzieł sztuki, lecz także liderem otwierającym<br />

nowe perspektywy dla artystów, kolekcjonerów<br />

i miłośników sztuki współczesnej.<br />

Innowacyjne możliwości<br />

inwestycyjne<br />

Dlaczego warto zastanowić się nad inwestycją<br />

w sztukę? Rynek sztuki od dawna<br />

przyciąga uwagę inwestorów, gdyż oferuje<br />

atrakcyjne zwroty z inwestycji. Wprowadzenie<br />

współwłasności ułatwia klientom<br />

nabywanie udziałów w cennych dziełach<br />

i w miarę wzrostu ich wartości może<br />

prowadzić do osiągania zysków.<br />

Dywersyfikacja portfela<br />

Inwestowanie w sztukę stanowi doskonały<br />

sposób na dywersyfikację portfela<br />

inwestycyjnego. Rynek sztuki jest często<br />

niezależny od tradycyjnych rynków finansowych,<br />

co może pomóc w zminimalizowaniu<br />

ryzyka. Diamondscraft NFT ART<br />

poprzez fractional ownership umożliwia<br />

inwestorom czerpanie korzyści z różnorodności<br />

tego rynku, oferując jednocześnie<br />

atrakcyjne możliwości finansowe.<br />

Inwestorzy, lokując kapitał we współwłasność<br />

dzieł sztuki, uzyskują dostęp do ekskluzywnej<br />

kolekcji, której wartości może<br />

pozazdrościć wielu. To nie tylko inwestycja,<br />

lecz także szansa na czerpanie przyjemności<br />

z piękna i historii sztuki. Diamondscraft<br />

NFT ART kreuje przestrzeń,<br />

gdzie pasja do sztuki łączy się z radością<br />

z inwestycji i tworzy jednocześnie unikalne<br />

doświadczenie dla każdego uczestnika.<br />

Wprowadzenie fractional ownership<br />

przez Diamondscraft nie tylko obniża<br />

próg wejścia do świata inwestycji w sztukę,<br />

lecz także tworzy wspólnotę inwestorów.<br />

Ta społeczność staje się miejscem<br />

wymiany doświadczeń, pasji i wiedzy.<br />

Lokowanie kapitału w sztukę staje się<br />

jeszcze bardziej satysfakcjonujące, gdy<br />

można się dzielić swoimi spostrzeżeniami<br />

i odczuciami z innymi entuzjastami. [SB]<br />

SAMANTA BELLING<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

113


W duchu<br />

Strzeleckiego<br />

Rozmowy-spotkania z ludźmi.<br />

Czasem z no name, czasem<br />

z rozpoznawalnymi, czasem<br />

z ekspertami. Zawsze z takimi,<br />

którym zależy. Dzielimy się<br />

wiedzą i opowieściami o przełomach<br />

w życiu, w przekonaniu,<br />

że „opowiadanie historii<br />

to nasz ludzki sposób radzenia<br />

sobie z rzeczywistością",<br />

a kryzys to szansa.<br />

LINK DO PODCASTU:<br />

https://open.spotify.com/show/3RjoeghoM8ZSU9RiAX2cmA<br />

DO<br />

POETÓW ,<br />

ARTYSTÓW ,<br />

A N N A M A R U S Z E C Z K O<br />

MUZYKÓW<br />

Dziennikarka, freelancerka z wyboru. Kolekcjonerka poruszających<br />

historii i budujących rozmów. Lubi mówić<br />

i słuchać. Wierzy, że „opowiadanie historii to nasz ludzki<br />

sposób radzenia sobie z rzeczywistością”. Entuzjastka<br />

wielokulturowości i przyrody. Autorka kanału na IG<br />

pn. Między Bugiem a prawdą.<br />

Interesuje mnie metamorfoza, człowiek w zmianie.<br />

Moi bohaterowie to ludzie poszukujący i zaangażowani.<br />

Walczą, stawiając granice, postępując w zgodzie<br />

z sobą, dzieląc się. Czasem wygrywają bitwy ze światem<br />

zewnętrznym, jednak podkreślają, że najtrudniej wygrać<br />

z samym sobą. Opowiadają o wzlotach i upadkach na<br />

drodze do życiowego i zawodowego spełnienia. W tle<br />

często ważne zjawiska i trendy społeczne, energia kobiet,<br />

praktyki rozwojowe, etyczny biznes, fair travel i in.<br />

114<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Moi bohaterowie, to ludzie<br />

poszukujący<br />

i zaangażowani.<br />

Walczą, stawiając granice, postępując w zgodzie z sobą,<br />

dzieląc się.<br />

Wygrywają bitwy<br />

ze światem zewnętrznym,<br />

ale podkreślają, że najtrudniej<br />

wygrać z samym sobą.<br />

Opowiadają o wzlotach i upadkach<br />

na drodze do życiowego<br />

spełnienia.<br />

Inspirują.


REKLAMA<br />

Profesjonalna<br />

korekta tekstów<br />

ALEKSANDRA KRASIŃSKA<br />

Redakcja i korekta<br />

kontakt@krasinska.eu<br />

Piszesz książkę, e-book, pracę naukową, a może artykuły<br />

na blog albo stronę internetową? Ciągle się wahasz,<br />

gdzie postawić przecinek, i martwisz się, że w tekście są<br />

błędy, których nie widzisz? Skontaktuj się z naszymi korektorkami<br />

– z nimi Twój tekst będzie lepszy.<br />

Jestem magisterką bibliotekoznawstwa oraz absolwentką licznych kursów i szkoleń<br />

dla redaktorów i korektorów. Na co dzień współtworzę dwa czasopisma i poprawiam<br />

teksty użytkowe dla szkół wyższych. Chętnie pomogę zarówno przy tekstach krótszych,<br />

jak i dłuższych.<br />

MAŁGORZATA NOWAK<br />

malgorzata.nowak122@gmail.com<br />

Jestem literaturoznawczynią związaną obecnie z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza<br />

w Poznaniu. Najchętniej redaguję teksty naukowe, beletrystykę i eseje. Proces<br />

redakcyjny znam również od strony autora, dlatego zawsze dokładam starań, by tekst,<br />

stając się coraz lepszy, pozostawał w pełni Twój.<br />

DOMINIKA PALUCH<br />

Było słowo<br />

dominika.paluch@interia.pl<br />

Absolwentka Akademii korekty tekstu Ewy Popielarz. Licencjatka polonistyki-komparatystyki,<br />

magistrantka językoznawstwa ogólnego i licencjantka filologii klasycznej.<br />

Zakochana w słowach, czujna strażniczka przecinków.<br />

JOANNA OLSZEWSKA<br />

jot.olszewska@gmail.com<br />

Jestem absolwentką filologii słowiańskiej, ukończyłam profesjonalny kurs korekty<br />

tekstu oraz stale się dokształcam, uczestnicząc w szkoleniach dla korektorów. Obecnie<br />

współpracuję z czasopismem „Post Scriptum” oraz firmą copywriterską w zakresie<br />

korekty artykułów blogowych.<br />

Zapraszamy do kontaktu<br />

p a r t n e r z y m e d i a l n i :<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

115


FUNDACJA „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

Oprócz dzielenia się z czytelnikami aktualnościami<br />

w dziedzinie sztuki oraz literatury pragniemy<br />

wspierać młode talenty. W tym celu stworzyliśmy<br />

Fundację Wspierania Kultury „Post Scriptum”. Darowizny<br />

dla fundacji będą służyły szeroko pojętej<br />

promocji młodych artystów zarówno na łamach<br />

kwartalnika, jak i w formie pomocy w organizacji<br />

wystaw, warsztatów czy wydawaniu książek. Jeśli<br />

chcesz przekazać datek na działalność naszej fundacji,<br />

możesz zrobić to za pośrednictwem strony<br />

internetowej www.postscriptumfundacja.com lub<br />

wpłacić darowiznę bezpośrednio na konto fundacji:<br />

75114020040000310281956333. Dane kontaktowe:<br />

FUNDACJA WSPIERANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

05-092 Łomianki ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5,<br />

KRS 0000908539 NIP 1182225810,<br />

e-mail: biuro@postscriptumfundacja.com<br />

116<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!