LIFESTYLE psychologia albo potrzebie czułości, opieki, troski, adoracji. Mam wrażenie, że w tym dążeniu, by dorów<strong>na</strong>ć partnerowi – chociaż nie generalizuję – kobiety zatracają możliwość kontaktu z bardziej emocjo<strong>na</strong>lną i wrażliwą częścią własnej osoby. Czyli zarzucając mężczyznom, że nie są czuli i troskliwi, zwalczamy te potrzeby w sobie... Możliwe, że obawiamy się, że te potrzeby i pragnienia nie zostaną zaspokojone… I lepiej się asekurować… Dokładnie. Uzbroić, oddzielić tę emocjo<strong>na</strong>lną stronę. Możemy ją zagłuszyć, ale nie ma co się łudzić, że o<strong>na</strong> zniknie. A skoro już kobiety uzbrajają się, to z których cech męskich chętnie by skorzystały? Trudno powiedzieć o jakiejś konkretnej. Być może chętnie zamieniłyby kobiecą wrażliwość, spontaniczność i emocjo<strong>na</strong>lność <strong>na</strong> męska siłę i dystans. To może kobiety źle robią? Wdziewają rynsztunek, który jest niepotrzebny? Może przydałoby się im trochę „chłodnej męskiej głowy”? Wtedy mogłyby sobie poukładać wiele spraw i okazałoby się, że świat wcale nie jest taki skomplikowany? Pewnie nie trzeba się tak bojowo <strong>na</strong>stawiać. Ale nie oceniałabym, czy to jest dobre, czy złe. Zasta<strong>na</strong>wiałabym się raczej, dlaczego tak się dzieje. Myślę, że każda kobieta niesie swój bagaż doświadczeń i wkłada taką zbroję, która jest jej w tym momencie potrzeb<strong>na</strong>, w której potrafi się poruszać w otaczającym ją świecie i relacjach. Może bez niej czuje się bezbron<strong>na</strong>? Z pewnością potrzebuje czasu, żeby zrozumieć, dlaczego ją wkłada i co takiego pod nią ukrywa. Z<strong>na</strong>m kobietę, która ma męża i dziecko. Mąż wraca z<strong>na</strong>cznie wcześniej z pracy niż o<strong>na</strong>, ale czeka, aż żo<strong>na</strong> wróci i poda mu obiad. Najgorsze, że matka tej dziewczyny opowiada się po stronie mężczyzny. W tej sytuacji zasta<strong>na</strong>wiałabym się <strong>na</strong>d relacją matka – córka. Starsze pokolenie broni tego, co jest mu z<strong>na</strong>ne. To znowu ryzykowne, co powiem, ale być może takie mamy zazdroszczą córkom, które osiągnęły coś, co dla nich było niedostępne. I dlatego chcą, by córka wpasowała się w tradycyjną, z<strong>na</strong>ną rolę? Tak. Wtedy nie zobaczą, co straciły. Dotykamy problemu kobiet w starszym wieku, które odczuwają zmiany cywilizacyjne. Może jest to związane z okresem starzenia się lub konfrontacji z własną słabością, świadomością, że coś je ominęło. Starszym osobom nie mieści się w głowie np. rozwód. Czy decyzja kobiety o rozejściu się z mężem jest w <strong>na</strong>szych czasach konsekwencją niezależności i przez to zerwania z tradycją? Myślę, że teraz zmniejszyła się odporność i gotowość wytrzymywania kryzysów w związku. Nie mówię o przemocy. Chodzi mi o mniejszą odporność <strong>na</strong> stres, sytuacje, gdy dzieje się nie tak, jakbyśmy tego oczekiwały. Coraz mniej mamy czasu <strong>na</strong> bycie z partnerem, rozmawianie. Relację, która nie jest ideal<strong>na</strong>, utożsamiamy z porażką. Nie chodzi też o negowanie systemu starszego pokolenia albo zrywanie z tradycją. Sądzę, że pokolenie rodziców i dziadków pokazuje stały, stabilny związek (małżeństwo), który pozwala przeżywać dobre i złe chwile – to stanowi dla młodszych olbrzymią wartość. W takim razie może to kwestia kultu sukcesu? Jeśli coś jest za trudne, to łatwiej to zostawić. Tak. Wtedy łatwiej się rozstać, bo pochylanie się <strong>na</strong>d związkiem wymaga cierpliwości, czasu i uwagi. A w większości zajęci jesteśmy pracą i osiąganiem sukcesu. Nie mamy czasu, by popracować <strong>na</strong>d sobą, konstruktywnie pokłócić się z partnerem, wyjaśnić sobie problemy. Nie myślimy o partnerze, a on też może mieć kryzys lub z czymś sobie nie radzić. Trudno jest być z mężczyzną w chwili jego słabości, gdy <strong>na</strong>s potrzebuje. Może to obawa, by nie konfrontować się z własną słabością? W czasach kultu sukcesu, związek też powinien być sukcesem. To z<strong>na</strong>czy, że jesteśmy egoistkami? Nie. To wynika raczej ze strachu. Boimy się ponieść porażkę? Problemy budzą lęk, że sobie z nimi nie poradzimy albo przeżyjemy kolejną porażkę. Powtórzmy jeszcze raz – wszystko ma swój czas. Poz<strong>na</strong>wanie własnych możliwości i borykanie się z problemami adekwatnymi do wieku to proces dorastania do trudności. Tymczasem młode osoby z marszu wchodzą w dorosłość, od razu muszą być odpowiedzialne i nie mają czasu, by kochać pierwszą miłością, przeżywać rozstania, kłócić się, powracać do siebie… Dlatego jeśli w dorosłym życiu doświadczają w związku problemu, który wymaga wytrzymania, udźwignięcia, to pojawia się też strach. Kobieta nie wie, co ma zrobić w takiej sytuacji. Jeśli psuje się wyidealizowany wizerunek osoby radzącej sobie z trudnościami, to może lepiej się z problemem rozstać? Generalnie nie jesteśmy odporni, gdy dzieje się nie tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Zatem co jest <strong>na</strong>jwiększym problemem współczesnych kobiet? Lęk i samotność. A także trudności ze z<strong>na</strong>lezieniem osoby, z którą bezpiecznie moż<strong>na</strong> rozmawiać o swoich problemach. To dlatego kobiety coraz częściej żyją w wolnych związkach, <strong>na</strong> odległość? To iluzja związku, to raczej spotykanie się niż bycie ze sobą. Dotyczy to także sytuacji, gdy partner wyjeżdża np. szukać pracy. Kobiety chyba trudniej sobie z tym radzą? To różnie bywa. Spotykam się też z kobietami, które decydują się <strong>na</strong> wyjazd, zostawiając męża z dzieckiem. To one są bardziej zdobywczyniami. Czy nie jest zatem tak, że kobiety coraz częściej zachowują się jak mężczyźni? Myślę, że tak się zdarza. Jest to męczące i niszczące dla kobiet, ale w jakiś sposób także dla mężczyzn. Im jest bardzo trudno od<strong>na</strong>jdować się w relacjach z tzw. silnymi kobietami, które mogą postrzegać jako osoby atakujące i zagrażające. Może mylą atak z asertywnością? Kobiety powoli się jej uczą. Wzbudzanie samoświadomości u kobiet to dobry kierunek. Dobrze, gdy kobieta wie, że nie jest gorsza i słabsza, może mieć własne zdanie, werbalizować potrzeby. Jed<strong>na</strong>k często bycie asertywną jest trudne do przyjęcia przez rodzinę, z<strong>na</strong>jomych, którzy oczekują podporządkowania obowiązującym stereotypom. Rozmawiała Monika Brodowska 44 Farmacja i ja Marzec 2009
LIFESTYLE uroda Dr n. med. Carmen Vincent dermatolog, konsultant Centrum Naukowo- -Badawczego Dr Ire<strong>na</strong> Eris Aleksandra Artiuch kosmetolog, głów<strong>na</strong> konsultantka marki Olay Monika Wicińska kosmetyczka z Salonu Urody&SPA Royal Vital w Warszawie Fot. Shutterstock, archiwum prywatne Dr n. med. Dorota Kwiatkowska dermatolog z warszawskiego Centrum Laseroterapii Elite Specjalistki od urody: dermatolożki, kosmetyczki, wizażystki. Czy wzorem przysłowiowego szewca nie mają czasu zadbać o własne potrzeby, czy też przeciwnie – inwestują w swój wygląd bardziej niż przecięt<strong>na</strong> kobieta? Zadaliśmy im te same pytania dotyczące pielęg<strong>na</strong>cji skóry. Czy mają jakieś sekrety swojej pielęg<strong>na</strong>cji? Marzec 2009 Farmacja i ja 45