POST SCRIPTUM 2-2020
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
ISSN 2633-1292<br />
PROZA POEZJA POEZJA PUBLICYSTYKA SZTUKI SZTUKI WIZUALNE WIZUALNE<br />
Wokółtwórczości<br />
fb:post scriptum post scriptum<br />
2/<strong>2020</strong> 2/<strong>2020</strong><br />
Olgi Tokarczuk<br />
Jak się fotografuje TEATR?<br />
KRZYSZTOF BIELIŃSKI<br />
Polscy Gość specjalny poeci Post Scriptum<br />
w Indiach<br />
XII Międzynarodowy Festiwal Poezji w Guntur<br />
MIŁOŚĆ W SZTUCE<br />
MAGDALENA PIEKORZ<br />
Wrażliwa strona silnego charakteru<br />
Ekologia czy Ekologizm?<br />
SŁAWOMIRMIKAWOZ<br />
CO TO JEST ORAPIZM?<br />
Słów kilka o kosmosie<br />
Dr MAREK STANISLAW ŻBIK<br />
UNIKALNA METODA OBRAZOWANIA<br />
Haruhisa Terasaki<br />
ŚWIATY ALTERNATYWNE<br />
w malarstwie Jarosława Jaśnikowskiego<br />
Foto: Krzysztof Bieliński<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
1
ZAPRASZAMY<br />
DO POBRANIA ZA DARMO:<br />
https://www.yumpu.com/xx/document/view/<br />
63157100/post-scriptum-1-<strong>2020</strong><br />
SPIS TREŚCI:<br />
PROZA:<br />
22. Co z tym okresem? – Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
36. Arcydzieła literatury<br />
58. Recenzja Potopu Salci Hałas – Robert Knapik<br />
62. Daria Galant – pisarka, która zaklina konie i życie<br />
70. Zaczyana Ewelka – FarMagia, Kroniki Skrzatów, Chwila na miłość<br />
88. Elżbieta Sidorowicz-Adamska – Okruchy gorzkiej czekolady<br />
SZTUKI WIZUALNE:<br />
14. Sztuka i medycyna – Katarzyna Saniewska<br />
24. Buduję własne aparaty fotograficzne – Haruhisa Terasaki<br />
38. Jak się fotografuje teatr? - rozmowa z Krzysztofem Bielińskim<br />
52. Ewa Matyja – malarstwo abstrakcyjne<br />
76. Rozmowa o malarstwie z Jarosławem Jaśnikowskim<br />
92. Co to jest ORAPIZM? - rozmowa z Krzysztofem Konopką<br />
POEZJA:<br />
52. Siergiej Glowiuk - poeta rosyjski<br />
66. Wiersze Joanny Fligiel i Joanny Wicherkiewicz<br />
98. Wiersze nadesłane<br />
100. Miniatury poetyckie<br />
104. Bronek z Obizy – wiersze<br />
106. Poetyckie nowości wydawnicze<br />
ROZMAITOŚCI:<br />
4. Magdalena Piekorz – Wrażliwa strona silnego charakteru<br />
32. Parę słów o kosmosie – Dr. Marek Stanisław Żbik<br />
74. Mama i córka – Monika i Karolina Sawickie<br />
84. Piosenka musi wzbudzać emocje – Żanna Gierasimowa<br />
104. Jacek Karczewski – Jej wysokość gęś –recenzja<br />
Okładka: Krzysztof Bieliński<br />
2<br />
ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />
Renata Cygan (redakror naczelna), Jarosław Prusiński, Robert Knapik, Katarzyna Brus-Sawczuk,<br />
Ewelina Kwiatkowska-Tabaczyńska, Katarzyna Saniewska, Joanna Nordyńska, Marcin Laskowski.<br />
Skład i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />
fb: post scriptum<br />
email: postscriptum.mag@gmail.com<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
WSTĘPNIAK<br />
Cień. Miraż. Złudzenie. Nieskończone światy, przewijające się przez naszą<br />
podświadomość. Senne wizje, w których niemożliwe staje się nieraz dotkliwie<br />
realne.<br />
Tymi słowami rozpoczynamy rozmowę z jednym z czołowych<br />
fotografów teatralnych, Krzysztofem Bielińskim – gościem specjalnym tego<br />
wydania, który opowie nam między innymi o tym, na czym polega bycie<br />
fotografem ciszy i jak się fotografuje emocje. Intrygujące, prawda?<br />
W ogóle dużo w tym numerze teatru. Teatru ambitnego,<br />
z najwyzszej półki, widzianego przez naszych gości z różnych zawodowych<br />
perspektyw – oczyma reżyserów, aktorki i fotografa.<br />
Mamy długi wywiad z Magdaleną Piekorz, wykonującą męski, bądź<br />
co bądź, zawód reżysera, która pokazuje nam, że w kruchym i wrażliwym<br />
ciele mieszka bardzo silny charakter. W rozmowie z Joanną Nordyńską,<br />
opowiada między innymi o eksperymentowaniu nowoczesnymi technikami<br />
w tradycyjnym teatrze.<br />
Z teatrem związana jest również Żanna Gierasimowa – aktorka<br />
dramatyczna, pieśniarka i reżyserka w jednym, która w rozmowie z Jarkiem<br />
Prusińskim zdradza jak łączy te trzy role.<br />
Poza teatrem prezentujemy nietuzinkowych malarzy (od Krzysztofa<br />
Konopki dowiadujemy się na przykład, co to jest Orapizm). Jest parę słów<br />
o kosmosie w rozmowie z Dr Żbikiem i, tradycyjnie już, dużo dobrej poezji<br />
i prozy oraz wiele innych ciekawych wywiadów, bo w Post Scriptum<br />
stawiamy na „żywą” rozmowę z artystami.<br />
Mamy też materiał eksportowy: japońskiego fotografa Haruhisa<br />
Terasaki z samego Tokio, który konstruuje własne aparaty fotograficzne,<br />
znanego rosyjskiego poetę z Moskwy, a także polską malarkę abstrakcyjną,<br />
Ewę Matyję, mieszkającą na Bali.<br />
Przyszło nam żyć w wyobcowanym świecie, w świecie<br />
wyobcowanych ludzi, uprawiamy sztukę w niełatwych dla artystów czasach,<br />
stąd stykanie się z Nią stało się tak ważne.<br />
Zapraszamy Państwa serdecznie do lektury, a my zabieramy się do<br />
pracy nad kolejnym numerem, który ukaże się już w październiku.<br />
Obiecujemy, że będzie równie ciekawie.<br />
Renata Cygan – Redaktor naczelna<br />
NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />
UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
3
Królowa Śniegu, praca przy greenboksie; fot: Piotr Dłubak<br />
W rażliwa strona<br />
silnego charakteru<br />
4<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Magdalena Piekorz – polska reżyserka i scenarzystka<br />
filmowa i teatralna, doktor sztuki filmowej, członkini<br />
Polskiej Akademii Filmowej, dyrektor artystyczna Teatru<br />
im. Adama Mickiewicza w Częstochowie. Ukończyła<br />
reżyserię na WRiTV im. Krzysztofa Kieślowskiego<br />
Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Od 2004 do 2016<br />
adiunkt i wykładowca reżyserii tejże uczelni, pełniła także<br />
funkcję Dyrektora artystycznego w Instytucji Filmowej<br />
„Silesia-Film”. Autorka wielu filmów dokumentalnych oraz<br />
fabularnych. Jej pierwszy film dokumentalny Dziewczyny<br />
z Szymanowa nagrodzony został Brązowym Lajkonikiem<br />
na XXXI Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Dokumentalnych<br />
i Krótkometrażowych w Krakowie, Franciszkański Spontan<br />
otrzymał Nagrodę Honorową Jury na II Małym Przeglądzie<br />
Form Dokumentalnych w Szczecinie, a Przybysze – Grand<br />
Prix Festiwalu Euroshorts’99 – wszystkie emitowane<br />
w cyklu Jedynki Czas na dokument. Grand Prix VIDEOPOLIS<br />
Italy przyniósł dokument Opuszczone miasto.<br />
Filmowy debiut fabularny Pręgi został obsypany<br />
nagrodami, otrzymał m.in. Złote Lwy na Festiwalu Polskich<br />
Filmów Fabularnych w Gdyni w 2004r. W 2005 roku film<br />
był kandydatem do Oscara. Senność z 2008 nagrodzona<br />
została Złotym Klakierem i otrzymała nagrody FFP<br />
w Nowym Yorku i Seattle. Zbliżenia z 2016 r. przyniosły<br />
nagrody za muzykę i zdjęcia na Festiwalu Prowincjonalia<br />
we Wrześni. Równolegle z twórczością filmową Magdalena<br />
Piekorz z powodzeniem realizuje spektakle teatralne.<br />
Od 2005 roku w dorobku reżyserki znalazły się następujące<br />
spektakle : Doktor Haust (monodram, w roli tytułowej<br />
– Michał Żebrowski) – Teatr Studio w Warszawie, Łucja<br />
szalona (współpraca m.in. z Krzysztofem Kolbergerem)<br />
– Teatr Słowackiego w Krakowie, Miłość i gniew – Teatr<br />
Słowackiego w Krakowie, Królewna Śnieżka i Siedmiu<br />
Krasnoludków – adaptacja i reżyseria – Teatr Rozrywki<br />
w Chorzowie, musical Oliver! – pięć lat w stałym<br />
repertuarze Teatru Rozrywki (120 osób w obsadzie,<br />
nominacje do Złotych Masek), Hotel Nowy Świat –<br />
Teatr Polski w Bielsku-Białej (nominacje do Złotych<br />
Masek), Wizyta Starszej Pani (z Anną Polony w roli<br />
tytułowej) – Teatr Śląski w Katowicach, Czyż nie dobija<br />
się koni? Teatr im. Adama Mickiewicza w Częstochowie,<br />
Orfeusz i Eurydyka w Warszawskiej Operze Kameralnej.<br />
Zrealizowała także Teatr Telewizji Techniki negocjacyjne<br />
z Agnieszką Grochowską i Mariuszem Bonaszewskim w<br />
rolach głównych oraz Panna Madonna, Legenda Tych<br />
Lat – koncert piosenek Ewy Demarczyk zrealizowany w<br />
ramach Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu.<br />
W styczniu 2019 roku ukazał się tomik poezji Ogrody<br />
pamięci, a w maju 2019 powieść Nieobecność, napisana<br />
we współpracy z pisarką Ewą Kopsik.<br />
Orfeusz i Eurydyka; fot. Jarosław Budzyński<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
5
Z natury jestem krucha<br />
i wrażliwa, ale przy tym<br />
również przekorna<br />
i pewnie to zadecydowało<br />
o pozostaniu przy reżyserii.<br />
Jednak za tę wrażliwość<br />
płaci się wysoką cenę.<br />
Opowiedz coś o sobie, o początkach twórczości. Kiedy<br />
zakiełkowała w Tobie chęć bycia reżyserem?<br />
Myśl, żeby zostać reżyserem, kiełkowała we mnie<br />
już od najmłodszych lat, choć przez dłuższy czas było to<br />
nieuświadomione pragnienie. Od dziecka uwielbiałam<br />
oglądać filmy. W weekendy, kiedy rodzice zawozili mnie<br />
do dziadków, czekałam, aż oboje zasną i oglądałam kino<br />
nocne, a następnego dnia, w niedzielę, kiedy przyjeżdżali<br />
rodzice, babcia robiła szarlotkę i kawę, i zasiadaliśmy całą<br />
rodziną przed telewizorem, słuchając najpierw wstępu<br />
Stanisława Janickiego (który wiele lat później był moim<br />
profesorem na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu<br />
Śląskiego), a potem oglądaliśmy wspólnie prezentowany<br />
w „Starym Kinie” film. Uwielbiałam te seanse rodzinne.<br />
Pamiętam też pierwszy film, na który zabrał mnie do kina<br />
tata. To był King Kong z Jessicą Lange.<br />
Kino i teatr właściwie zawsze mi towarzyszyły, tym<br />
bardziej, że moja mama wykładała na dziennikarstwie,<br />
co zresztą robi do dnia dzisiejszego, i to ona tę miłość<br />
do sztuki we mnie zaszczepiła.<br />
Na etapie szkoły podstawowej, a później liceum,<br />
realizowałam już jakieś swoje pomysły artystyczne,<br />
m.in. kawiarenki literackie. Współpracowałam<br />
z Telewizją Katowice, gdzie reżyserowałam programy,<br />
w których opowiadaliśmy o epokach literackich.<br />
Były one ilustrowane scenkami teatralnymi z udziałem<br />
kolegów z kółka teatralnego i studia aktorskiego,<br />
do których wówczas uczęszczałam. Były to: najpierw<br />
Grupa Amatorów Rozmaitości Teatralnych działająca<br />
6<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
w Pałacu Młodzieży, a później Studio Art Play Doroty<br />
Pomykały. Kilkakrotnie zdawałam do szkoły teatralnej,<br />
bo myślałam, że to zawód aktora jest moim<br />
przeznaczeniem, ale kiedy dowiedziałam się,<br />
że w Katowicach został właśnie otwarty pomaturalny<br />
wydział reżyserii, pojechałam na egzaminy.<br />
Uświadomiłam sobie, że reżyseria jest tym, co chciałabym<br />
robić. Bardzo szybko zrealizowałam pierwszy film<br />
dokumentalny, Dziewczyny z Szymanowa.<br />
Wiązało się to z faktem, że w szkole zaczął wykładać<br />
znakomity dokumentalista, profesor Andrzej Fidyk,<br />
autor cyklu Czas na Dokument, dla którego powstał ten<br />
debiutancki film. Moja droga zawodowa wiodła więc<br />
od telewizji, poprzez dokument, aż do fabuły i teatru.<br />
Jakie cechy trzeba mieć, by móc zaistnieć jako<br />
przywódca, będąc z wyglądu drobną, delikatną<br />
kobietą?<br />
Nigdy nie zastanawiałam się, czy mam cechy<br />
odpowiednie do wykonywania tego zawodu,<br />
ale faktycznie już w szkole podstawowej potrafiłam<br />
jakąś grupę ludzi za sobą porwać. Organizowaliśmy<br />
wspólnie akademie, przedstawienia, albo, tak jak<br />
wcześniej wspomniałam, kawiarenki literackie.<br />
Przystępując do takiego przedsięwzięcia, miałam<br />
wewnętrzne przekonanie, że się uda. Jednak gdybym<br />
wcześniej wiedziała, jak trudny psychicznie i fizycznie<br />
jest zawód reżysera, nie wiem, czy odważyłabym się go<br />
wykonywać.
Królowa Śniegu; fot: Piotr Dłubak<br />
Z natury jestem krucha i wrażliwa, ale przy tym również<br />
przekorna i pewnie to zadecydowało o pozostaniu<br />
przy reżyserii. Za tę wrażliwość płaci się jednak wysoką<br />
cenę. Również wszelkie słowa krytyki biorę głęboko do<br />
siebie, chociaż z biegiem czasu staram się dystansować.<br />
Spotkałam się i z hejtem, i z ostrą krytyką, ale kiedy<br />
za chwilę słyszę, że to, co zrobiłam, było dla kogoś ważne,<br />
to takie słowa mobilizują i utwierdzają w przekonaniu,<br />
że zrobiłam to „po coś”.<br />
Trzeba zaakceptować to, że w tym zawodzie jest się<br />
wystawionym na wieczną krytykę i cały czas<br />
weryfikowanym. Jeżeli to, co robię jest komuś potrzebne,<br />
muszę w tym wytrwać.<br />
Zawsze uważałam, że zawód aktora jest bardzo trudny,<br />
ale finalnie to reżyser odpowiada za całokształt dzieła<br />
i we mnie jest to poczucie odpowiedzialności<br />
za ostateczny efekt. Jeżeli np. któryś z aktorów,<br />
któremu powierzam rolę, zostanie skrytykowany,<br />
to jest to w pewnym sensie także moja porażka, bo być<br />
może dałam mu złe wskazówki. Podobnie rzecz się ma<br />
ze scenografią czy montażem w filmie. Nie mogę się<br />
widzom tłumaczyć, że ktoś mi coś źle przygotował.<br />
Biorę to na swoje barki. Myślę natomiast, że ważne jest<br />
to, że we wszystkim, co do tej pory zrobiłam, byłam<br />
wierna sobie i mogę się pod tym podpisać. Z tego jestem<br />
dumna. Projekty, które do tej pory zrealizowałam,<br />
wynikały z mojej głębokiej potrzeby wypowiedzenia się<br />
na dany temat.<br />
Po serii filmów dokumentalnych, które były nagradzane<br />
na wielu festiwalach, postanowiłaś spróbować<br />
swoich sił również w fabule. Udanie zadebiutowałaś<br />
dramatycznym, wzruszającym filmem Pręgi, który<br />
powstał na kanwie powieści Wojciecha Kuczoka Gnój<br />
opowiadającej o ciężkiej patologii rodzinnej. Film<br />
porusza bardzo trudny i ważny społecznie problem<br />
przemocy w rodzinie. Następnie powstał Twój film<br />
Senność, także psychologiczny, choć traktujący<br />
o zupełnie innych aspektach życia ludzi dorosłych.<br />
Po kolejnych kilku latach wyreżyserowałaś Zbliżenia –<br />
film o toksycznych relacjach matki z córką.<br />
W tym czasie tworzyłaś także w teatrze. Jesteś m.in.<br />
autorką scenicznej adaptacji słynnej Królewny Śnieżki<br />
i Siedmiu Krasnoludków. Spektakl z nietypową<br />
obsadą powstał w celu charytatywnym. Skąd w Tobie<br />
ta wrażliwość społeczna i potrzeba pokazywania<br />
trudnych tematów?<br />
Po pierwsze jestem idealistką i wierzę w to,<br />
że sztuka zmienia świat i nawet jeśli nie robi tego<br />
globalnie, ale poruszy coś w pojedynczym człowieku,<br />
to warto ją tworzyć. Zwykle zajmowałam się tematami,<br />
które mnie obchodziły lub osobiście dotykały.<br />
Dziewczyny z Szymanowa były dla mnie o tyle ciekawe,<br />
że ja właściwie byłam w wieku tych bohaterek.<br />
One – w czwartej klasie liceum, ja – na drugim roku<br />
studiów. Bardzo mnie interesowało, jak te dziewczyny<br />
radzą sobie w sytuacji pewnego odosobnienia, jakie<br />
narzucała szkoła prowadzona przez siostry zakonne,<br />
w sytuacji zamknięcia i oddzielenia od rodziców.<br />
Zawsze istniała we mnie potrzeba zrozumienia<br />
problemu. Z kolei film Znaleźć, zobaczyć, pochować,<br />
który uważam za jeden z ważniejszych w moim dorobku,<br />
był w pewnym sensie filmem granicznym, bo podczas<br />
realizacji zderzyłam się z ogromnym cierpieniem.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
7
Królowa Śniegu; fot: Hektor Werios<br />
...najbliższe mi są filmy<br />
psychologiczne<br />
Za namową Hanny Krall<br />
wraz z Wojciechem Tochmanem<br />
pojechałam do Bośni. Reporter<br />
Gazety Wyborczej przygotowywał<br />
się tam do pisania książki o dr Ewie<br />
Klonovski, wybitnej antropolożce,<br />
która pomaga w Bośni muzułmańskim<br />
kobietom w identyfikacji szczątków<br />
bliskich, którzy zginęli na wojnie<br />
w byłej Jugosławii. Bohaterki<br />
mojego filmu nie mogą uznać<br />
stanu żałoby, dopóki nie pogrzebią<br />
zmarłych. To jest trudne, bo masowe<br />
groby rozsiane są po całym kraju.<br />
Film pokazuje, że pochowanie<br />
najbliższych i oddanie im hołdu jest<br />
podstawowym nakazem moralnym<br />
niezależnie od tego, w jakiej<br />
szerokości geograficznej żyjemy<br />
i w jakiej kulturze i religii jesteśmy<br />
wychowani. Pojechałam do Bośni<br />
z poczuciem misji. Realizując ten<br />
materiał, zetknęłam się z wielką<br />
tragedią. Zrozumiałam wtedy,<br />
że jeśli chcę w dalszym ciągu<br />
opowiadać o człowieku, wchodzić<br />
8<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
głęboko w psychikę i dotykać jego<br />
najczulszych strun, muszę nauczyć się<br />
dystansu do tematu. Ja ten film wręcz<br />
fizycznie odchorowałam.<br />
Po powrocie do Polski bolały mnie<br />
mięśnie, miałam stan zapalny<br />
całego organizmu, co było efektem<br />
trzymiesięcznego stresu.<br />
Wtedy postanowiłam, że zwrócę się<br />
w stronę fabuły.<br />
Doszłam do wniosku, że najbliższe<br />
jest mi kino psychologiczne.<br />
Ceniłam filmy Krzysztofa Zanussiego<br />
i Krzysztofa Kieślowskiego. Generalnie<br />
miałam szczęście do profesorów.<br />
Najpierw Andrzej Fidyk, który nauczył<br />
mnie konstrukcji i dramaturgii<br />
filmu, potem właśnie Krzysztof<br />
Zanussi, którego intelektualnymi,<br />
nieco filozoficznymi filmami byłam<br />
zafascynowana. Chciałam robić<br />
podobne kino, ale jednak bardziej<br />
emocjonalne, wypływające z mojej<br />
natury i sposobu postrzegania<br />
świata.<br />
Wtedy zaczęła się moja współpraca<br />
z Wojtkiem Kuczokiem, która<br />
zaowocowała filmem Pręgi.<br />
Potem powstały kolejne: Senność<br />
i Zbliżenia. Za każdym razem był to<br />
„głos w sprawie”. W przypadku Pręg<br />
nie chodziło tylko o przemoc<br />
w rodzinie, ale o pokazanie pewnego<br />
modelu wychowania, który zrodził<br />
się z niemocy, z nieumiejętności<br />
okazywania uczuć, może nawet<br />
niewiedzy, że można inaczej.<br />
Ojciec Wojtka, grany przez Jana<br />
Frycza, kochał przecież syna, choć<br />
metody, które stosował, były okrutne.<br />
Akcja filmu toczy się w latach 80-tych.<br />
Pamiętajmy, jakie to były czasy,<br />
jak wtedy wyglądała szkoła, kościół,<br />
jaki panował dryl...<br />
Nasz drugi wspólny film Senność,<br />
też w pewnym sensie dotykał tematu<br />
niemocy. W przypadku jednego<br />
z bohaterów – pisarza była to niemoc<br />
twórcza, w wątku poświęconym<br />
historii młodego lekarza ze wsi,<br />
strach przed ujawnieniem swojej
seksualności, a w opowieści<br />
o Róży cierpiącej na narkolepsję,<br />
ograniczenia wynikające z jej choroby<br />
i niemożności dotarcia do prawdy<br />
o swoim związku.<br />
Jeśli chodzi o nasz trzeci film<br />
(Zbliżenia), natychmiast pojawiły<br />
się głosy, że to historia o mnie<br />
i o mojej mamie. Mam bardzo<br />
dobry kontakt z mamą, a po śmierci<br />
taty te relacje jeszcze bardziej się<br />
zacieśniły. Wówczas zrodziła się we<br />
mnie refleksja: co by było, gdyby ta<br />
miłość przekroczyła pewne granice<br />
i stała się miłością zaborczą? To był<br />
punkt wyjścia dla naszego filmu.<br />
Namówiłam Wojtka (Kuczoka –<br />
przyp.red.), żebyśmy razem napisali<br />
scenariusz. Film nie był najlepiej<br />
przyjęty przez krytykę, ale mam<br />
wrażenie, że nie został właściwie<br />
zinterpretowany. W końcówce<br />
filmu matka popełnia samobójstwo.<br />
Starałam się zrealizować tę scenę<br />
w taki sposób, żeby widz odebrał<br />
ją jako metaforę: pewnego, wręcz<br />
fizycznego odcięcia, niemożności<br />
porozumienia się.<br />
Być może zrobiłam jakiś błąd,<br />
bo zakończenie zostało odebrane zbyt<br />
dosłownie. Czasami myślę, że reżyser<br />
ma tylko do pewnego momentu<br />
wpływ na interpretację, potem film<br />
staje się własnością widzów.<br />
Zawsze byłam przekonana, że skoro<br />
mam szansę publicznej, artystycznej<br />
wypowiedzi, czy poprzez film,<br />
czy poprzez teatr, muszę robić to<br />
tak, żeby nawiązać dialog z drugim<br />
człowiekiem i podzielić się z nim<br />
swoimi spostrzeżeniami. Nigdy nie<br />
starałam się robić tego z pozycji<br />
osoby, która wie więcej. Myślę,<br />
że moje filmy są zaproszeniem do<br />
wspólnej podróży. Staram się stawiać<br />
zawsze w pozycji widza, to znaczy<br />
myśleć o tym, jak by widz to pytanie<br />
postawił.<br />
Poruszę teraz bardziej wewnętrzną<br />
nutę... Jakie emocje zostały w Tobie<br />
po przebytej wieloletniej uciążliwej<br />
chorobie?<br />
Tych emocji jest dużo<br />
i są bardzo różne. Z jednej strony<br />
jestem szczęśliwa, że mam to już<br />
za sobą, bo był moment, kiedy<br />
przestałam wierzyć, że tę chorobę<br />
pokonam. Byłam w naprawdę<br />
ciężkim stanie. Spotkałam się też ze<br />
społecznym niezrozumieniem, jak<br />
to często bywa w przypadku chorób<br />
przewlekłych, szczególnie tych nie<br />
do końca rozpoznanych, takich jak<br />
borelioza, na którą cierpiałam.<br />
Biesiada u Hrabiny Kotłubaj; fot: Greg Noo-Wak<br />
Moje filmy są zaproszeniem do wspólnej podróży.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
9
Na naszej scenie pada śnieg,<br />
ożywa kwiat, a Królowa<br />
Śniegu potrafi łapać gwiazdy.<br />
Przez półtora roku nie miałam diagnozy, straciłam pracę<br />
na uczelni, pospadały mi także różne projekty. Zostałam<br />
bez środków do życia, a leczenie dużo mnie kosztowało.<br />
Oczywiście wiele osób mi pomogło, zwłaszcza po<br />
potwierdzeniu choroby, kiedy zaczęłam publicznie o niej<br />
mówić, ale pierwsze dwa lata były bardzo trudne.<br />
To, co na pewno z tej choroby wyniosłam, to przekonanie,<br />
że cierpienie nie uszlachetnia. Cierpienie rodzi bunt,<br />
rodzi lęk, rodzi jakiś sprzeciw. Po wtóre, nauczyłam<br />
się dystansu do wielu rzeczy, tego, że nie warto się<br />
przejmować drobiazgami, bo życie jest kruche, co zresztą<br />
pokazuje nam obecna sytuacja, w której z dnia na dzień<br />
może się wszystko zmienić. Po chorobie odzyskałam<br />
radość życia, która po drodze gdzieś się zatraciła. Mam<br />
też trochę inne podejście do pracy. Nigdy nie uderzyła<br />
mi do głowy tzw. woda sodowa, bo miałam zawsze dużo<br />
pokory wobec tego, co robię, ale wcześniej było we mnie<br />
poczucie, że ponieważ dosyć szybko osiągnęłam sukces<br />
zawodowy (za mój debiut fabularny dostałam Złote Lwy<br />
w Gdyni, film był także kandydatem do Oskara), to muszę<br />
udowodnić, że na niego zasłużyłam. Brałam to potwornie<br />
10<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
serio. Nie mówię, że dziś nie jest to dla mnie ważne,<br />
ale nie dążę już do sukcesu za wszelką cenę.<br />
Czy książką Nieobecność wyrzuciłaś z siebie wszystkie<br />
złe emocje? Czy teraz skupiasz się na dalszym<br />
tworzeniu ?<br />
Wiesz… ta książka była mi potrzebna, żeby choć<br />
trochę się pogodzić z tym czasem. Napisałam ją wspólnie<br />
z koleżanką pisarką. To ona namówiła mnie na tę pracę,<br />
uważała, że powinnam to wszystko z siebie wyrzucić.<br />
Nieobecność pozwoliła mi zakończyć pewien etap i wrócić<br />
do pracy, którą kocham najbardziej.<br />
W dniu, kiedy ją skończyłyśmy, zaproponowano mi funkcję<br />
dyrektora artystycznego w teatrze im. Adama Mickiewicza<br />
w Częstochowie. To był dla mnie wielki imperatyw,<br />
bo wtedy jeszcze byłam chora i nie wiedziałam,<br />
czy za te kilka miesięcy będę mogła wrócić do działalności<br />
artystycznej. Przez kolejnych 13 miesięcy przyjmowałam<br />
kroplówki, które pozwoliły mi w miarę szybko stanąć<br />
na nogi. Wkrótce po objęciu stanowiska dyrektora
Królowa Śniegu ; fot: Piotr Dłubak<br />
Teatr dał mi możliwość<br />
sprawdzenia się w różnych<br />
gatunkach, stał się płaszczyzną<br />
do eksperymentowania<br />
i artystycznych poszukiwań.<br />
artystycznego w teatrze częstochowskim, zrealizowałam<br />
spektakl Czyż nie dobija się koni?, a następnie<br />
wyreżyserowałam Orfeusza i Eurydykę w Operze<br />
Kameralnej w Warszawie.<br />
29 lutego w Teatrze im. Adama Mickiewicza<br />
w Częstochowie, miała miejsce premiera Królowej<br />
Śniegu w Twojej reżyserii. Na język polski zostało<br />
przetłumaczonych ponad 150 innych utworów<br />
Andersena. Królowa Śniegu była wielokrotnie<br />
adaptowana, zarówno jako sztuka sceniczna, jak i film.<br />
Czy wybór tej akurat baśni można wiązać<br />
z wyreżyserowaną wcześniej przez Ciebie w Operze<br />
Kameralnej w Warszawie sztuką Orfeusz i Eurydyka?<br />
Zachodzi tu bowiem między bohaterami podobna,<br />
lecz odwrócona relacja do tej pomiędzy Kajem i Gerdą.<br />
Co Cię zainspirowało?<br />
Ciekawe spostrzeżenie, coś w tym jest…<br />
Opowieść, w której odłamek szkła wpada Kajowi do oka<br />
i on staje się zły, a Gerda wyrusza, żeby go ratować,<br />
jest w jakimś sensie odwróceniem wspomnianego mitu,<br />
w którym to Orfeusz podąża za Eurydyką zabraną<br />
po śmierci do piekieł. Z tym że Orfeusz i Eurydyka<br />
jest spektaklem zdecydowanie dla dorosłych, natomiast<br />
Królowa Śniegu jest przeznaczona dla dzieci.<br />
Obie historie są opowieściami o miłości. Mam zresztą<br />
wrażenie, że wszystko co robię się o nią ociera.<br />
Ponadto oba spektakle są o tym, że człowiek może<br />
uratować drugiego człowieka. Ja w to wierzę!<br />
W Orfeuszu i Eurydyce nawiązywaliśmy do antyku,<br />
do rzeźb takich jak „Grupa Laokoona”, do rzeźb Rodina.<br />
Chcieliśmy pokazać, że pewne historie są archetypiczne,<br />
bo mimo osadzenia sztuki w tak dalekiej rzeczywistości<br />
ta historia i dziś mogłaby się wydarzyć.<br />
Z kolei w przypadku baśni kierowałam się przede<br />
wszystkim tym, że ma być magiczna i piękna, bo głównie<br />
dzieci będą jej odbiorcami. Oczywiście starałam się<br />
budować ją tak, żeby była ciekawa również dla dorosłych.<br />
Stąd pomysł współpracującego ze mną Hektora Weriosa<br />
– autora scenografii i wizualizacji do spektaklu, by historia<br />
rozpoczynała się w Częstochowie. Później akcja wykracza<br />
daleko poza granice Polski, Gerda przemierza za Kajem<br />
cały świat, ale to osadzenie akcji w rozpoznawalnym<br />
miejscu miało pokazać, jak aktualna jest ta historia.<br />
Chodziło o to, by dzieci mogły się utożsamić z bohaterami<br />
tej baśni. Osobiście nie przepadam za uwspółcześnianiem<br />
tekstów, uważam, że musi istnieć ku temu wyraźny<br />
pretekst. Dlatego nie jest to dosłowne przeniesienie<br />
do współczesnej Częstochowy, ale tej dawnej, znanej<br />
z rycin i starych fotografii, przedstawionej w baśniowy<br />
sposób.<br />
Co Twoim zdaniem jest trudniejsze – reżyseria teatralna<br />
czy filmowa?<br />
Moim zdaniem teatralna, ale mimo to, właśnie<br />
tych teatralnych mam w swoim dorobku najwięcej.<br />
W tej chwili to już kilkanaście tytułów. Teatr dał mi<br />
możliwość sprawdzenia się w różnych gatunkach, stał<br />
się płaszczyzną do eksperymentowania i artystycznych<br />
poszukiwań. Sama nigdy nie wpadłabym na to, żeby<br />
zrealizować operę, mimo że zawsze mnie fascynowała.<br />
To był pomysł dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej,<br />
Alicji Węgorzewskiej, którą bardzo podziwiam i cenię.<br />
Wcześniej zrealizowałam jeszcze musical Oliver! w Teatrze<br />
Rozrywki, Miłość i Gniew – to z kolei spektakl dramatyczny<br />
w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie, Wizytę Starszej<br />
Pani w Teatrze Śląskim z Anną Polony w roli głównej.<br />
Natomiast w zeszłym roku dzięki inicjatywie Jana Bończy-<br />
Szabłowskiego, znakomitego krytyka literackiego,<br />
z okazji setnej rocznicy urodzin Witolda Gombrowicza,<br />
wyreżyserowałam Biesiadę u Hrabiny Kotłubaj.<br />
Była to wielka artystyczna przygoda. W rolę Hrabiny<br />
wcielił się Jan Peszek, w rolę Markizy Jacek Fedorowicz,<br />
a w rolę Barona de Apfelbaum Prof. Jerzy Bralczyk.<br />
Bardzo lubię technikę filmową, uwielbiam montaż... To, że<br />
mogę wypuścić na światło dzienne film w dokładnie takim<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
11
Czyż nie dobija się koni; fot: Piotr Dłubak<br />
kształcie, w jakim go sobie wyobrażałam, daje mi poczucie<br />
komfortu.<br />
W teatrze zaś, za każdym razem przeżywam spektakl<br />
razem z aktorami i towarzyszy temu stres.<br />
W filmie nie ma tych bezpośrednich emocji związanych<br />
z reakcjami widzów.<br />
Zatrzymałabym się jeszcze na chwilę przy ostatniej<br />
premierze (to chyba zresztą naprawdę ostatnia<br />
premiera w skróconym w całej Polsce sezonie<br />
teatralnym). Wiemy, że Królowa Śniegu to lektura<br />
szkolna, ale czy ten spektakl jest skierowany wyłącznie<br />
do dzieci? Gdy Andersen pisał tę baśń, był rok<br />
1844. Nieznane było wówczas medyczne pojęcie<br />
„aleksytymia”, którym teraz można określić stan,<br />
w jakim znalazł się Kaj w krainie Królowej Śniegu.<br />
To pewna nabyta ułomność polegająca na trudności<br />
w uzmysłowieniu sobie własnych emocji. Andersen<br />
obdarzył Kaja taką cechą, choć o aleksytymii nie<br />
miał pojęcia. Nie wskazywał realnej przyczyny tego<br />
stanu, tylko baśniową fikcję. Był po prostu dobrym<br />
obserwatorem i umiał to wykorzystać. Dziś jednak<br />
możemy posłużyć się Kajem jako przykładem. Bohater<br />
tejże baśni jest uosobieniem zjawiska, które niestety<br />
nadal jest obecne wśród nas pomimo zmieniającego<br />
się modelu wychowawczego dzieci. Tu rodzi się pytanie,<br />
czy mądrym rodzicielstwem możemy temu zapobiec<br />
lub jakoś ograniczyć. Czy wierzysz w terapeutyczne,<br />
choć być może podświadome działanie przedstawianych<br />
zagadnień psychologicznych?<br />
Uważam, że w każdej przypowieści czy baśni kryje<br />
się jakieś przesłanie. To, że Kajowi utkwił w oku odłamek<br />
12<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
lustra, możemy potraktować całkowicie symbolicznie,<br />
metaforycznie. Spróbujmy wyobrazić sobie, że ten<br />
chłopiec z powodu braku zrozumienia ze strony rodziców,<br />
pozbawiony ich opieki czy kontaktu, staje się „wsobną”<br />
osobowością, pozbawioną empatii, oderwaną<br />
od rzeczywistości. Staje się jakby zamrożony. Dokładnie<br />
tak mówi Królowa Śniegu... że na chwilę zamrozi Kaja.<br />
Stan, w którym się znalazł Kaj, jest tożsamy dla wielu<br />
dzieci. Mamy bardzo duży odsetek nastolatków<br />
z zaburzeniami dezintegracyjnymi, które zamykają się<br />
w swoim świecie. Uważam, że właściwa interpretacja<br />
baśni, to kwestia umiejętnego spojrzenia na nią przez<br />
dorosłych, zarówno przez rodziców, jak i nauczycieli,<br />
a przede wszystkim uzmysłowienia sobie, że takie<br />
dziecko jest pod ich opieką i potrzebuje pomocy.<br />
To też kwestia wyciągnięcia odpowiednich wniosków.<br />
Wierzę w taką, terapeutyczną rolę sztuki. Królowa Śniegu<br />
nie jest tylko i wyłącznie opowieścią o dziewczynce,<br />
która wyrusza w poszukiwaniu swojego przyjaciela, to też<br />
historia o chłopcu, który został odcięty od realnego życia.<br />
Zwróćmy uwagę, jaki jest dzisiejszy dziecięcy świat, jakie<br />
jest podejście do przyjaźni. Dzieci często nie rozmawiają<br />
ze sobą, tylko uciekają w wirtualną rzeczywistość.<br />
Dodatkowo to, co się teraz dzieje z powodu pandemii<br />
jest nieprawdopodobnym testem dla ludzi. Testem na<br />
miłość, na zrozumienie, na obcowanie rodziny ze sobą,<br />
na umiejętność powrotu do rodzinnych więzi. Zatem<br />
wracając do odpowiedzi na Twoje pytanie uważam,<br />
że tak właśnie można i należy tę baśń interpretować.<br />
Czym jest dla Ciebie ten spektakl w kontekście<br />
twórczym? Skąd pomysł tak rozbudowanych
wizualizacji? Tego jeszcze w teatrze w aż takim stopniu<br />
nie było. Bywały tła aktywne, ale Ty po raz pierwszy<br />
chyba w historii teatru wprowadziłaś interakcje<br />
pomiędzy tym, co się dzieje na scenie, a tym, co się<br />
dzieje na ekranie. Powstaje tu pewien dialog.<br />
Z jednej strony to moja tęsknota za kinem,<br />
bo ostatni film zrobiłam w 2014 roku. Mam też<br />
świadomość, że świat się rozwija, technika galopuje,<br />
że dzieci są przyzwyczajone do gier komputerowych<br />
i baśni różnego typu. Mam na myśli wszelkie konwencje<br />
i stylistyki. Chcąc z jednej strony pozostać wierną<br />
temu mojemu klasycznemu ujęciu baśni, z pięknymi<br />
kostiumami, światłami, klimatem, chciałam jednocześnie<br />
tę sztukę trochę uwspółcześnić. Stąd takie połączenie<br />
technik. Okazało się, że przy tej realizacji możemy<br />
wykorzystać technikę greenbox. Nigdy wcześniej jej nie<br />
stosowałam, więc byłam ciekawa rezultatów. Mieliśmy<br />
też skomponowanych kilka piosenek do spektaklu.<br />
Muzykę napisał Adrian Konarski, z którym znam się<br />
od lat i który stworzył ścieżkę dźwiękową do większości<br />
moich produkcji. Ja natomiast jestem autorką tekstów.<br />
Uznaliśmy, że skoro korzystamy z wizualizacji, to śpiewane<br />
przez bohaterów utwory, również muszą mieć ekwiwalent<br />
obrazowy.<br />
Hektor Werios, który stworzył plastyczną oprawę<br />
spektaklu, zaproponował, żebyśmy zrealizowali<br />
teledyski, które pokażą wewnętrzny świat bohaterów,<br />
np. co dzieje się z Kajem, kiedy zabiera go z sobą Królowa<br />
Śniegu. Chodziło nam o wzbogacenie tego spektaklu<br />
na poziomie dramaturgicznym, ale i plastycznym.<br />
Na wizualizacjach, które stworzył Hektor, opiera się cała<br />
dramaturgia baśni. One wyznaczają tak naprawdę kolejne<br />
zmiany akcji, czasem ją dopełniają. Dodatkowo<br />
w spektaklu pojawiają się sztuki magiczne.<br />
Do współpracy zaprosiliśmy znakomitego iluzjonistę,<br />
Macieja Pola. Chcieliśmy trochę zaczarować ten świat<br />
z myślą o najmłodszych widzach. Na naszej scenie pada<br />
śnieg, ożywa kwiat, a Królowa Śniegu potrafi łapać<br />
gwiazdy.<br />
Czy masz zamiar również w przyszłości łączyć teatr<br />
z filmem na tych samych zasadach?<br />
Masz jakieś kolejne pomysły?<br />
Przede wszystkim chciałabym ten spektakl<br />
zrealizować w całości na greenbox’ie, ale to już na<br />
potrzeby telewizji. W zeszłym roku udało nam się,<br />
i jestem z tego szalenie dumna, nakręcić Orfeusza<br />
i Eurydykę w formie spektaklu na DVD, ale z podziałem<br />
na ujęcia, czyli trochę tak, jak kręci się film.<br />
W przypadku Królowej Śniegu chciałabym pójść krok<br />
dalej. Myślę, że byłoby to coś absolutnie niezwykłego.<br />
W planach mam kolejne produkcje dla młodych<br />
widzów np. Pinokia.<br />
Czyli mimo przymusowego przestoju związanego<br />
z koronawirusem jesteś pełna energii i zapału do<br />
dalszych działań artystycznych.<br />
Tak, jestem, choć wiadomo, że ten przestój jest<br />
dla wszystkich bardzo niepokojący. W marcu rozpoczęłam<br />
próby do monodramu z Ewą Ziętek wg bardzo ciekawego<br />
tekstu Remigiusza Grzeli W czerni, czerwieni, błękicie.<br />
Premiera miała się odbyć 18 kwietnia w Teatrze Kwadrat.<br />
Jest to historia o aktorce Zofii Książek-Bregułowej,<br />
która straciła wzrok w czasie Powstania Warszawskiego,<br />
ale nie zrezygnowała z aktorstwa.<br />
To także opowieść o cenie, jaką płaci się za wykonywanie<br />
tego zawodu. Próby do spektaklu zostały wstrzymane.<br />
Możemy mieć tylko nadzieję, że uda się szybko do nich<br />
wrócić.<br />
Co daje Ci relaks, tj. czy potrafisz odciąć się od pracy,<br />
nie myśleć o niej i po prostu wypoczywać?<br />
Nie bardzo. Ja po prostu żyję pracą. Nawet jeśli<br />
po powrocie do domu czytam coś czy oglądam, robię to<br />
pod kątem przyszłych projektów. Mam to szczęście,<br />
że praca jest dla mnie przyjemnością, bo obcowanie<br />
ze sztuką, poezją, malarstwem, daje mi możliwość<br />
ciągłego rozwoju. Odpoczynek natomiast przynoszą<br />
podróże. Sporo filmów dokumentalnych robiłam<br />
za granicą i wtedy latałam po całym świecie.<br />
Uwielbiałam to. Także taniec sprawia mi wiele radości.<br />
Kiedyś nawet się go uczyłam, miałam przygotowane<br />
solówki do Romea i Julii, Skrzypka na dachu…<br />
Teraz taniec jest moją słodką miłością, bo wiadomo,<br />
że profesjonalizm w każdej sztuce wymaga czasu<br />
i poświęcenia, a ja już swoją profesję wybrałam.<br />
Masz piękny uśmiech, co chyba świadczy o dużym<br />
optymizmie mimo przebytych trudnych chwil.<br />
Życzę Ci, aby już zawsze Ci towarzyszył i abyś mogła<br />
spełniać swoje pasje twórcze z korzyścią dla siebie<br />
i wszystkich widzów.<br />
Jestem niepoprawną optymistką i wierzę,<br />
że wiara w szczęśliwy los jest podstawą każdego sukcesu.<br />
Mam też takie zasłyszane motto, które powtarzam:<br />
„Podziwiam upór dzieci w niekończących się próbach<br />
wstawania”. Dziecko robi to uparcie, a dorosłemu<br />
człowiekowi dużo trudniej jest wstać po upadku.<br />
Obiecałam sobie, że ilekroć coś takiego się zdarzy,<br />
zawsze znajdę w sobie siłę, żeby się podnieść.<br />
Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia w teatrze,<br />
jak tylko będzie to możliwe.<br />
Również dziękuję i zapraszam wszystkich na spektakle.<br />
[JN]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
13
SZTUKA i MEDYCYNA<br />
– w poszukiwaniu<br />
szczepionki<br />
na przykładzie prac<br />
MARCINA<br />
ŁUKASIEWICZA<br />
14<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Pszczelarz<br />
Przekroczenie granicy skóry, tak<br />
w dziedzinie sztuki, jak medycyny,<br />
oznacza często złamanie pewnego<br />
uchwytnego pojęciowo porządku.<br />
Nie przypadkiem mówi się, że sztukę<br />
„czujemy przez skórę”, że czujemy ją<br />
„w brzuchu”... To w tym skojarzeniu<br />
możemy odnaleźć bezpośrednie,<br />
zapoczątkowane uzbrojoną w miecz<br />
ręką Apollina, zetknięcie sztuki<br />
i medycyny. Nie ma więc przesady<br />
w stwierdzeniu, że medycyna narodziła<br />
się dzięki sztuce... co więcej, przez<br />
pierwsze „mityczne” cesarskie cięcie.<br />
którym zatem miejscu kończy się<br />
W kreacja artystyczna, a zaczyna<br />
swobodny wypływ niekontrolowanych<br />
obrazów, których źródłem jest<br />
nieświadomość? Czy twórca jest<br />
w stanie zapanować do końca nad<br />
swoim obrazem? Czy obraz nie ma<br />
czasem natury podobnej chorobie,<br />
w której nikt nie jest w stanie do końca<br />
przewidzieć, jakie będą rokowania<br />
i jaki będzie jej dalszy przebieg? Poza<br />
tym, należy zadać sobie pytanie, na<br />
ile proces tworzenia zrośnięty jest<br />
z samym twórcą jako osobą prywatną,<br />
zawieszoną nie tylko w rzeczywistości<br />
danej kultury, ale także w rzeczywistości<br />
swoich wewnętrznych obrazów.
Ta mnogość światów wymaga przekraczania<br />
granic – zarówno granicy własnej prywatności,<br />
jak i granicy lęku przed wyobrażeniem/przed<br />
obrazowaniem. Widać to wyraźnie w pracach<br />
na poły realistycznych, jakimi są obrazy Marcina<br />
Łukasiewicza. Przełamany zostaje w nich lęk przez<br />
upostaciowaniem tego, co w naszych myślach<br />
pozostaje nienazwane. Co ciekawe, sam twórca<br />
przyznaje, że nigdy nie zakłada namalowania cyklu<br />
obrazów. Natomiast w trakcie eksplorowania<br />
jakiegoś tematu cykl powstaje niejako sam. Obrazy<br />
namnażają się, mutują, łączą w sekwencje pełne<br />
skomplikowanej symboliki przywodzącej na myśl<br />
irracjonalną logikę snu.<br />
Historia bólu<br />
To,<br />
co odczytujemy w pracach Marcina<br />
Łukasiewicza z cyklu Medycyna, to co możemy<br />
odkryć jako widzowie, to przede wszystkim<br />
przekroczenie granicy cielesności – w rozumieniu<br />
jednostkowości. Warto dodać, że w malarstwie<br />
Łukasiewicza sztafaż figuralny pojawia się<br />
stosunkowo późno. Najpierw bowiem artysta<br />
interesował się przede wszystkim przestrzeniami<br />
o pewnej tajemniczej aurze, starymi, zrujnowanymi<br />
kamienicami o zagrzybionych ścianach pełnych<br />
zacieków. Bliska była mu również twórczość Gotfrieda<br />
Helnweina – artysty, któremu skonfiskowano<br />
pierwszą z wystaw przepełnioną formami chorymi,<br />
zniekształconymi, defekującymi, umierającymi...<br />
bądź też obdarzonymi perwersyjnym wdziękiem<br />
lolitkami o cechach przywodzących na myśl postaci<br />
z horrorów.<br />
świat malarstwa Łukasiewicza postaci<br />
W wkraczają powoli, pierwotnie w formie lalek,<br />
manekinów, a następnie dzieci... Tak, jakby ukazanie<br />
figur bardziej zindywidualizowanych, w pewien<br />
sposób ukształtowanych już przez kulturę, burzyło<br />
„naturalny” porządek. Wydaje się to zrozumiałe<br />
w kontekście cyklu Medycyna z tego powodu, że<br />
każdy z ludzi, postawiony w obliczu jakiejś sytuacji<br />
ostatecznej – wobec cierpienia, choroby, śmierci –<br />
staje się tylko kimś „jednym z wielu”, zatraca całą<br />
swoją indywidualność, pozbywając się<br />
nawarstwionego kulturowego osadu. Ludzkie ciało<br />
jawi się niczym zamknięte dzieło – przestrzeń<br />
przez nas teoretycznie posiadana, ale jednak<br />
w obliczu choroby zmieniająca się w pełne zagrożeń<br />
pole bitwy. Ciało stać się też może siedliskiem<br />
„obcego” – „obcy” to potencjalny sprawca choroby.<br />
Możemy być nosicielami „obcego” – możemy nosić<br />
w sobie przetrwalniki wirusów, ale i przetrwalniki<br />
wspomnień z innego czasu z wymiaru, którego<br />
drzwi teoretycznie zatrzasnęliśmy już za sobą.<br />
Poza tym nasza skóra podobnie jak pamięć, może<br />
być nośnikiem symbolicznych znaków – blizn,<br />
szwów, zadrapań, rytów, tatuaży... Opisując ciało,<br />
sprowadzamy je w pewien sposób do dzieła – staje<br />
się ono komunikatem, tekstem upamiętniającym<br />
pewne procesy czy koleje losu, przez które<br />
przechodziło, a wszystkie te znaki mogą być zarówno<br />
rodzajem piętna, jak i ozdobą.<br />
Porządek kompozycji, porządek wnętrza ciała<br />
– piękno sekcyjnego obrazu, wejrzenie<br />
w zakazane rewiry – obszar „piekielnego zapachu”<br />
wydobywającego się z otwartego nożem „zimnego<br />
chirurga” ciała, burzy tę kompozycję. Zapach gnicia,<br />
woń śmierci, wszystko to, co w swojej książce pt.: Trup<br />
opisuje Luis-Vincent Thomas, to coś, co wyrzucamy<br />
poza swoje wyobrażenie ciała. Ciało zawłaszczone<br />
przez śmierć, podobnie jak zawłaszczone przez<br />
chorobę, nie jest już naszym ciałem. Czy można<br />
je jednak uznać kiedykolwiek za obszar całkowicie<br />
autonomiczny? Podobne pytanie możemy zadać<br />
także dziełu sztuki. Ani granica płótna, ani granica<br />
skóry nie zamykają obrazu. O autonomii możemy<br />
mówić jedynie w obszarze swojego spojrzenia –<br />
całkowicie subiektywnego. Czy ciało możemy też<br />
określać w terminach jedności? Wydaje się to być<br />
niezwykle umowne, składa się ono wszak z miliardów<br />
mniej i bardziej wyspecjalizowanych komórek,<br />
które budują poszczególne organy i powłoki,<br />
funkcjonujące de facto na kształt roju.<br />
Zapytany o symbolikę pszczół w swoich obrazach,<br />
Łukasiewicz przyznaje im specjalne miejsce.<br />
Wywodzi ich pojawienie się w swojej malarskiej<br />
wyobraźni od momentu, gdy kładąc się na łące,<br />
słuchał ciszy, w której niby dźwięk krwi, która<br />
15<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Śpiączka<br />
Modlitwa<br />
16<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Oddziały dziecięce
przesuwa się w żyłach, brzmiało pulsujące buczenie<br />
owadów. Dźwięk, którego zazwyczaj nie słuchamy<br />
uważnie – dźwięk będący na poły muzycznym<br />
odzwierciedleniem idei „roju” – organizmu<br />
złożonego, w którym nie liczy się indywidualizacja,<br />
lecz współdziałanie dla dobra całej populacji.<br />
Każda z pszczół jest wyspecjalizowaną komórką<br />
jednego, większego organizmu. Poza tym rój jest też<br />
precyzyjnie zarządzany – tym samym, ze względu na<br />
ideę bezrefleksyjnego wykonywania powierzonych<br />
rozkazów, członkowie roju mogą zostać dowolnie<br />
zmanipulowani i przyjmować każdą narzuconą im<br />
ideologię.<br />
Czasami zdarzyć może się tak, jak w przypadku<br />
chorób nowotworowych, które podszywają się<br />
niejako pod centrum komórkowego zarządzania,<br />
sprawiając, że komórki (członkowie roju) zaczynają<br />
niszczyć siebie nawzajem na zasadzie wojny<br />
domowej.<br />
obrazach Łukasiewicza zaobserwować możemy<br />
W również dość płynne przejście od pszczelarza<br />
do strażnika. Jeśli zastanowimy się kim/czym są<br />
pszczoły w obrazie Śpiączka – mamy niejasne<br />
wrażenie „płynnej granicy” pomiędzy leczeniem<br />
a zagładą (jak w przypadku leczenia nowotworów,<br />
gdy chemia zabija zarówno najeźdźcę, jak i ofiarę,<br />
czy też w przypadku wywoływanych świadomie<br />
skażeń i tak zwanego bio-terroryzmu). Poza tym,<br />
co potwierdza autor, zapytany o obraz Oddziały<br />
dziecięce 1939 lub akcja T4, w grę wchodzi także<br />
kwestia zbiorowej odpowiedzialności i zbiorowej<br />
korzyści. Dzisiejsza medycyna korzysta na<br />
przykład z wyników eksperymentów medycznych<br />
przeprowadzanych w obozach koncentracyjnych.<br />
Czy dzieje się tak świadomie? Zapewne nie, bo<br />
pochodzenie owej wiedzy się zatarło.<br />
Czy jednak, patrząc sobie sami głęboko w oczy,<br />
zrezygnowalibyśmy z jakiejś metody leczniczej, znając<br />
nawet jej pierwotne źródła, ale wiedząc, że tylko ona<br />
może okazać się w przypadku naszego schorzenia<br />
skuteczna?<br />
pracach Łukasiewicza idea „roju” jest obecna<br />
W w wielu odsłonach, co wyraża się między<br />
innymi w tym, że przesycone są one wszystkie<br />
trudnym do zdefiniowania miodowym blaskiem.<br />
Może on oczywiście przywodzić na myśl miodową<br />
słodycz, jednak ze względu na treści przekazywane<br />
przez większość prac artysty, kojarzyć się też może<br />
z próbami wyrabiania złota za pomocą arszeniku.<br />
Wszystkie prace zdają się tonąć w takiej trującej<br />
złocistej poświacie. Choć na arszenik podawany<br />
w zwiększanych minimalnie dawkach można<br />
się powoli uodpornić, na prace Łukasiewicza<br />
uodpornić się nie da. Tak jak nie ma możliwości na<br />
uodpornienie się na lęk – a większość z nich właśnie<br />
o lęku traktuje. Lęk jest bowiem czymś, co stawia<br />
nas w sytuacji bez wyjścia. Chociażby lęk przed<br />
rozpadem, zniszczeniem, utratą cielesności – lęk<br />
przed śmiercią, rozkładem, okaleczeniem... Cienka<br />
granica wyobrażonej cielesności jest tylko pozornie<br />
czymś, co możemy uznać za wartość stałą,<br />
za pewnik. Obcując z pracami Łukasiewicza,<br />
zmagamy się nie tylko z lękami dotyczącymi choroby,<br />
bólu, przemijania, ale bardziej uniwersalnie,<br />
zmagamy się, chcąc nie chcąc, z pytaniami<br />
dotyczącymi naszego miejsca w świecie, w hierarchii.<br />
Przychodzi nam niejednokrotnie do głowy myśl, że<br />
być może jesteśmy tylko trawionymi manią wielkości<br />
pasożytami na ziemskim organizmie.<br />
pracy zatytułowanej Modlitwa widz jest<br />
W świadkiem jakiegoś osobistego nieszczęścia<br />
bohatera, który w żaden sposób nie może<br />
identyfikować się ze słowami: ”Bóg dał, Bóg<br />
wziął” – i cały jego świat ulega przeorganizowaniu.<br />
Rozkładowi ulega „normalna” hierarchia wartości,<br />
co doprowadza do stanu, w którym nie wie się, czy<br />
mamy w ogóle jakikolwiek wpływ na swoje życie,<br />
czy też jesteśmy bezwolnym organizmem, żyjącym<br />
na powierzchni, której granic nie potrafimy pojąć.<br />
Gdy patrzymy na krajobraz otaczający klęczącego,<br />
prawdopodobnie na stopniach kościoła mężczyznę<br />
i dostrzegamy złamane drzewo, tracimy pewność<br />
skali, w której egzystujemy – drzewo to może być<br />
bowiem równie dobrze złamanym włosem…<br />
obrazach Marcina Łukasiewicza pojawia się<br />
W również odniesienie do niezintegrowanych<br />
w jednolite ciało ludzkich szczątków.<br />
Szczątki tworzą osobną narrację – mogą być, jak<br />
wiadomo, ze wszech miar użyteczne w drodze<br />
transplantacyjnego recyklingu pozwalają „łatać”<br />
stare byty. Druga grupa szczątków to egzemplarze<br />
nieudane, niezdatne, fragmenty ciał niedoskonałych,<br />
niedorozwiniętych, wstydliwie, w czarnych workach<br />
wywożone poza obszar pamięci. Zdawać się może,<br />
że hałda takiego wysypiska znajduje się tuż poza<br />
kadrem obrazu: Śmieci.<br />
Wsłuchiwanie się w ciało i wsłuchiwanie się<br />
w dzieło mają zaskakująco podobny efekt –<br />
diagnoza równać się zaczyna interpretacji.<br />
pracach Marcina Łukasiewicza pewne pojęcia<br />
W zaczynają przeistaczać się w wielowarstwowe<br />
metafory, opowiadające tak jak np. opisane przeze<br />
mnie pszczoły, swoją historię. W wersji idyllicznej<br />
– gdy leżymy na pachnącej trawie i słuchamy<br />
17<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
uczenia pracujących pilnie owadów i w wersji mniej<br />
zeufemizowanej, gdy idea roju przywodzi na myśl<br />
zarządzane odgórnie i zdolne do wykonania każdego<br />
rozkazu wodza społeczeństwo. Można się tu jeszcze<br />
zagłębić w kwestie związane z władzą pojmowaną nie<br />
tylko jako „bio-władza”, ale także jako choroba,<br />
i to wysoce zakaźna. Szczególnie jeżeli przyjrzymy<br />
się uważnie, w jakie historyczne kostiumy przyobleka<br />
autor postaci zaludniające jego płótna. Zapytany<br />
o tę stylizację na lata 40-te, malarz nie udziela<br />
jednoznacznej odpowiedzi.<br />
Szczególnie że stylizacja wymyka się czasem<br />
i ku innym okresom historycznym.<br />
Jednak, jak sam mówi, to osadzenie w stylizowanych<br />
na dawne dekoracjach, ma na celu podwójne<br />
uwrażliwienie widza. Historia lubi się powtarzać, coś,<br />
co się już raz wydarzyło, może wydarzyć się znowu<br />
(możemy więc zadrżeć podwójnie, wyobrażając sobie<br />
działanie interpretowanych w nowych kontekstach<br />
maszyn śmierci i obozów zagłady). Nastrój tych<br />
przemyśleń nad epidemią okrucieństwa, pędem do<br />
władzy i śladami w postaci zagłady odnaleźć możemy<br />
w obrazie pt.: Epidemia. Łóżko wygląda tu niczym<br />
krematoryjny piec, z całym zestawem termometrów<br />
i ciśnieniomierzy, a zarazem niczym świetlista brama<br />
do innego wymiaru, jarząca się tak samo złociście,<br />
jak aureola Matki Boskiej, której wizerunek został<br />
nad nią umieszczony.<br />
Skąd, dokąd prowadzi to przejście? Czy jesteśmy<br />
w świecie gorączkowych majaków, czy całkiem<br />
realnie przekraczamy próg lęku?<br />
Lekarz-Kapłan siedzący przy boku pacjenta ubrany<br />
jest w maskę kojarzącą się z maskami z czasów<br />
epidemii dżumy – Ofiarą jakiego rodzaju epidemii<br />
jest postać leżąca na łóżku? Możemy na różne<br />
sposoby „czytać” tę i inne praca Łukasiewicza.<br />
Jestem przekonana, że w odniesieniu do prac<br />
Łukasiewicza pojęcie „czytania” jest znacznie<br />
stosowniejsze od pojęcia oglądania. Po pierwsze<br />
– ze względu na mnogość i skomplikowanie<br />
zgromadzonych w jego pracach sensów, po drugie<br />
ze względu na konieczność posługiwania się<br />
naprzemiennie „umysłowością logiczną”<br />
i „umysłowością mistyczną”. Pewne treści czytamy<br />
jako powszechnie rozumiane symbole czy alegorie,<br />
pozostałe zaś odczytujemy niejako „przez skórę”,<br />
zdając się na własną wrażliwość. Podobnie jak lekarz,<br />
przeprowadzający wywiad zaopatrzeni jesteśmy<br />
w aparat logicznego myślenia oraz sferę wrażliwości,<br />
która wymyka się racjonalnym interpretacjom.<br />
Nasze ciała złożone są z komórek, które<br />
wyspecjalizowane w konkretnych czynnościach<br />
pozwalają, aby „ich społeczność” uznawana była za<br />
18<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Wsłuchiwanie się w ciało<br />
i wsłuchiwanie się w dzieło<br />
mają zaskakująco podobny efekt –<br />
diagnoza równać się zaczyna<br />
interpretacji.
„jedność”, a tym samym za „nasze ciało”? Widać to<br />
szczególnie w momentach starcia dwóch wrogich<br />
„rojów”. Jeden z nich to np. białe ciałka naszej<br />
krwi, a drugi namnażające się w zastraszającym<br />
tempie chorobotwórcze drobnoustroje – działające<br />
z niezwykłą logiką i skutecznością zintegrowane<br />
niczym jedno ciało.<br />
Poza tym, jeśli chodzi o postrzeganie<br />
społeczeństwa, trudno byłoby powiedzieć,<br />
że nie jest ono połączone ze światem umarłych.<br />
Nie mówię tu tylko o kwestiach pamięci, ale także<br />
poszanowania dla tradycji, przejmowania jej po<br />
przodkach, kultywowaniu i przekazywaniu dalej.<br />
Za sprawą naukowości w społeczeństwie<br />
współczesnym odkrywamy okiem mikroskopów<br />
drogi, którymi świat umarłych i świat żywych<br />
łączy się – widać to na płaszczyźnie medycznej –<br />
począwszy od spraw związanych z dziedziczeniem,<br />
kwestiach związanych z hodowlą rozmaitego<br />
rodzaju komórek na specjalnych pożywkach,<br />
a także na przykładzie problemów powiązanych<br />
z transplantologią. Zmarli, można by powiedzieć,<br />
dają życie.<br />
Obcując z pracami Marcina Łukasiewicza, trudno<br />
na dobrą sprawę odgadnąć kim jest naprawdę<br />
wielki Medyk-Eksperymentator – bogiem czy „tylko”<br />
medykiem? Czy ta niejasna figura, dokonująca<br />
medycznych eksperymentów, zszywająca razem<br />
ciała żywych i umarłych jest tylko transplantologiemartystą,<br />
czy też stwarza nowe byty? Patrząc na obraz<br />
zatytułowany Podróż, można zastanawiać się, czy<br />
przyjmując jakiś genetycznie obcy, choć „tkankowo”<br />
zgodny kawałek ciała do swojego spójnego dotąd<br />
organizmu, umieramy jako dawni „my”?<br />
Co z pamięcią tkankową, z zamkniętymi w każdej<br />
komórce przeszczepionego ciała przenośnymi<br />
pamięciami DNA, będącymi miniaturowymi<br />
portretami innego człowieka? Poza tym, jak radzić<br />
sobie, gdy przeszczepiane zostają fragmenty<br />
ciała obdarzone również pewnym ciężarem<br />
symbolicznym, jak serce czy twarz? Obszar naszego<br />
ciała staje się w tej sytuacji dożywotnio polem bitwy,<br />
gaszonym zażywanymi codziennie lekami przeciwko<br />
odrzuceniu przeszczepu. Ten przeszczepiony „obcy”<br />
ratuje nam życie, ale jednocześnie walczymy z nim.<br />
Warto zatem zastanowić się jako to postać w masce<br />
unoszona jest na noszach z obrazu Podróż.<br />
Na jakim zatem poziomie: czysto estetycznym,<br />
racjonalno-logicznym, a może raczej<br />
mistycznym, powinniśmy rozpatrywać tak sam obraz<br />
Łukasiewicza, jak i poruszone zagadnienia?<br />
Śmieci<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
19
Ul<br />
Intrygująca w tym kontekście wydaje się praca<br />
Marcina Łukasiewicza pt. Czyściec.<br />
Na uwagę zasługuje zwłaszcza postać dziewczynki<br />
umieszczona w środkowej partii. Otaczają ją ludzie<br />
w kombinezonach chroniących przed skażeniem,<br />
jednak postać, którą mają oczyścić za pomocą<br />
szczotek, wydaje się tkwić w podświetlonym<br />
złociście pęcherzu niczym święta w mandorli.<br />
Należy zastanowić się: kto i dla kogo jest tu źródłem<br />
skażenia, zagrożenia? Łukasiewicz, zastanawiając się<br />
nad wolnością jednostki zanurzonej w kulturze,<br />
w rozmowie podaje przykład chrztu, jako pewnego<br />
rodzaju kulturowego skażenia. Dziecko poddawane<br />
jest mu niezależnie od swoich późniejszych<br />
przekonań – nosi, chcąc nie chcąc, znak pewnej<br />
wspólnoty, o której specyfice jeszcze nic przecież nie<br />
wie, ale z którą zaczyna być identyfikowane i przez<br />
jej pryzmat odbierane.<br />
Analizując prace Łukasiewicza, znajdujemy<br />
się na przykład w świecie rządzonym niejako<br />
przez specyficznie monumentalizowaną aparaturę<br />
medyczną. Nadany zostaje jej pozór maszynerii<br />
mających zdolność przenosić w inny wymiar, inny<br />
czas, inną rzeczywistość. Choroba, nie da się<br />
tego ukryć, jest przeniesieniem w inny wymiar<br />
rzeczywistości, nawet czas mierzony jest w tej<br />
rzeczywistości inaczej: na przykład okresami<br />
remisji. Jednak patrząc na te wszystkie medyczne<br />
20<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
urządzenia, przywodzące na myśl alchemiczne<br />
alembiki, na medyczne maszyny tworzące zwarty<br />
obieg, które wysysają, przetwarzają i destylują<br />
ludzkie ciała, trudno oprzeć się uczuciu „małości”<br />
w stechnicyzowanym świecie. Jesteśmy w tym<br />
świecie pożywką dla nauki, biologii i wyższych racji<br />
większości... jesteśmy robotnicami w pszczelim roju.<br />
(Oddziały dziecięce, Modlitwa)<br />
Można by tu włączyć myśl dotyczącą<br />
oczyszczającej roli sztuki, co także świadczy o jej<br />
pewnym pokrewieństwie z medycyną. Pitagorejczycy<br />
byli przekonani, że ciało to więzienie duszy, zaś dusza<br />
jest na nie skazana za popełnione winy – aby się<br />
wyzwolić z tego więzienia, musi się wpierw oczyścić.<br />
Owo oczyszczanie w celu wyzwolenia było uważane<br />
za nadrzędny cel człowieka, natomiast sposoby<br />
jego osiągania rozmaite, między innymi uznawano<br />
oczyszczającą rolę sztuki (konkretnie muzyki). Można<br />
zatem powiedzieć, że medycyna służyła oczyszczaniu<br />
ciała, sztuka zaś oczyszczaniu duszy. Czymże jednak<br />
tak naprawdę jest owa katarktyczna rola sztuki?<br />
Czy wyzwolone zostać mają jakiekolwiek uczucia, czy<br />
też wyłącznie negatywne bądź skrajnie euforyczne,<br />
byleby tylko dojść do pewnego ekstremum? Poza<br />
tym, czy chodzi o uwolnienie i oczyszczenie uczuć,<br />
czy też uwolnienie się od nich i z nich oczyszczenie?<br />
A może tylko uwolnienie się od uczuć negatywnych,<br />
niepokojących i destrukcyjnych?
W pracach Łukasiewicza idea „roju” jest<br />
obecna w wielu odsłonach, co wyraża się<br />
między innymi w tym, że przesycone są<br />
one wszystkie trudnym do zdefiniowania<br />
miodowym blaskiem.<br />
Mam wrażenie, że w sztuce Łukasiewicza jest coś<br />
z bólu, który, choć odbierany jest jako coś nad<br />
wyraz negatywnego i niepożądanego, jest przecież<br />
sygnałem ostrzegawczym... Jego obrazy zostawiają<br />
ślad. Są rodzajem tatuażu wykonanego na naszym<br />
postrzeganiu, w pierwszej chwili bolesnym, ale<br />
po zagojeniu pięknym a często pełniącym funkcje<br />
symboliczno-ochronne.<br />
Maszynka do wykonywania tatuażu jest<br />
połączeniem sił medycyny i sztuki – nakłuwanie skóry<br />
z chirurgiczną precyzją, a zarazem z artystycznym<br />
polotem, sprawianie ciału bólu i w efekcie<br />
otrzymanie pięknego obrazu. Krew na igle, niczym<br />
krew na igle iniekcyjnej, jednorazowe rękawiczki, ból<br />
i jednocześnie magia, bowiem każdy z tatuaży jest<br />
swego rodzaju zawijaniem rzeczywistości magiczną<br />
podszewką do góry. Zresztą igła, tak jak w obrazie<br />
Historia bólu, może mieć rozmaite oblicza. W tym<br />
znaczeniu można prace Łukasiewicza traktować jak<br />
szczepionkę – jednak jej przyjęcie powoduje szereg<br />
bardzo trudnych do zniesienia skutków ubocznych...<br />
czy może raczej myśli ubocznych.<br />
Można powiedzieć, że przy użyciu warsztatu<br />
malarza, zaś posługując się tematami<br />
medycznymi, artysta diagnozuje pewne kwestie<br />
natury ogólnoludzkiej. [KJS]<br />
Katarzyna Joanna Saniewska<br />
Słowo to mój ulubiony materiał plastyczny.<br />
Obraz to moje ulubione opowiadanie.<br />
Ukończyłam z wyróżnieniem: Wydział Grafiki<br />
Warsztatowej w EAS i Kulturoznawstwo na<br />
Uniwersytecie Humanistycznym SWPS.<br />
Następnie studia doktoranckie w Instytucie Mediów<br />
i komunikowania na UH SWPS w Warszawie.<br />
Należę do Związku Polskich Artystów Plastyków,<br />
jestem stypendystką Ministerstwa Kultury<br />
i Dziedzictwa Narodowego w dziedzinie literatury.<br />
Moje prace malarskie uczestniczyły w kilkudziesięciu<br />
wystawach w kraju i za granicą. Od 2003 roku<br />
współpracuję z Magazynem Sztuk na warszawskiej<br />
Ochocie. Uczę malarstwa i rysunku, i ogólnie<br />
„udzielam się kulturalnie” pędzlem i piórem.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
21
KATARZYNA BRUS-SAWCZUK<br />
Co z tym okresem?<br />
Renata Cygan<br />
Mała dziewczynka ma cztery lata. Urodzona<br />
z miłości. Dziecko kobiety i mężczyzny. Musiało<br />
zdarzyć się jajeczkowanie. Urodziła się mała Emilka.<br />
W zdrobnieniu Mi. Ona jeszcze nie wie, czym jest kobiecość.<br />
Jak to jest z kobietami? Mała dziewczynka rodzi się. Dorasta<br />
w rodzinie. W końcu ma 12 lat. Koleżanki ze szkoły mają<br />
piersi. Koleżanki ze szkoły prześcigają w chwaleniu się<br />
ich rozmiarami. De facto ledwo pączkującymi. Chłopaki<br />
prześcigają się w uważnych spojrzeniach skoncentrowanych<br />
na poziomie obu brodawek i niewybrednych dowcipach.<br />
Ona jest płaska jak deska. Piersi nie ma. Okres, o którym<br />
przeczytała w Wikipedii (inne dziewczyny czytały na<br />
stronach porno) podobno przychodzi po piersiach.<br />
To kobiece. Ona chciałaby mieć piersi. Czy piersi dają<br />
okres? Czy okres jest kobiecością? Pragnienie stania się<br />
kobietą i przejścia na tę drugą stronę (tych niezdarnie<br />
jeszcze wkładających podpaski do majtek) zaczyna być<br />
obsesją. Okres jej się śni. Na wzgórku łonowym pojawiają<br />
się pierwsze włosy. Burza hormonów. No i nareszcie jest<br />
– jej wyczekany upragniony okres. Rdzawo- paskudny. Boli<br />
brzuch. No i gdzie ta kobieta, przecież to jest okropne.<br />
Dodatkowo specyficzny zapach wskazuje na właścicielkę<br />
okresu… Bycie kobietą chyba jest przereklamowane. Mała<br />
Mi biega co pięć minut do ubikacji, na domiar wszystkiego<br />
chce się jej co chwilę siusiu. Okres nie da się wymyć,<br />
kolejna podpaska: skąd to się wszystko produkuje…? Matka<br />
jest wściekła – Zużywasz tyle podpasek, ile ja nie zużyłam<br />
w ciągu trzech miesięcy…???! Co z tego, że mała Mi<br />
pochwaliła się przed koleżankami (chłopaki pewnie też już<br />
wiedzą), kiedy ten okres jest… okropny. A może zniknie?<br />
Może to tylko raz i teraz kilka miesięcy go nie będzie…? Mi<br />
czyta podręcznik do biologii i ten pozbawia ją złudzeń, blog<br />
Aleksandry – jej starszej koleżanki również. Tylko w filmach<br />
porno nie ma okresu. Matka kiedyś wściekła się na nią,<br />
bo w historii wyszukiwania w google znalazła jakąś porno<br />
stronę. Jakby sama nie oglądała…? Mała Mi wie również<br />
22<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
(przez przypadek chcąc odnaleźć schowane bombki na<br />
choinkę), że mama ma kolekcję wibratorów. I że zażywa<br />
środki antykoncepcyjne. Mama ma 44 lata i podobno nie<br />
chce mieć więcej dzieci. Mama też używa tamponów.<br />
Tampony kojarzą się z kobiecością, mama stanowczo<br />
zabroniła jej próbować. Ciekawe dlaczego?<br />
Mała Mi przecież już dawno odkryła nieokreśloną<br />
przyjemność z dotykania się w tamtym miejscu, a przecież<br />
tampon jest niewiele większy od jej palca? No więc ten<br />
okres jest okropny. I na dodatek zaczął wydarzać się<br />
regularnie. Mama zaprowadziła małą Mi do ginekologa.<br />
Miła Pani doktor kazała jej się rozebrać i wdrapać na<br />
krzesło, które przypominało krzesło tortur. Włożyła jej coś<br />
w tamto miejsce, informując, że może poczuć chwilowy<br />
dyskomfort. Po chwili powiedziała – Piękna młoda<br />
kobieta. Po wszystkim. To jest bycie kobietą. Pani doktor<br />
rozmawia z nią o okresie. Czy regularnie, czy boli, ile trwa.<br />
Proponuje test na HPV (*wirus brodawczaka ludzkiego,<br />
jest to jeden z wirusów onkogennych, przy obecności<br />
HPV 16/18, obecnie zaleca się szczepienie, najlepiej przed<br />
rozpoczęciem współżycia seksualnego, jako profilaktykę<br />
raka szyjki macicy i raka jamy ustnej- przyp. aut.) i środki<br />
antykoncepcyjne. Mama oburza się. Mówi, że na razie nie<br />
będą potrzebne. Mała Mi chce się odezwać, ale mama<br />
nie daje jej dojść do głosu. Obrażone na siebie wychodzą<br />
z gabinetu. Piersi małej Mi znacząco podrosły, okresy były<br />
regularne i meczące.<br />
Tego dnia pojawił się Kamil. Tuż przed 16<br />
urodzinami. Chwilowa klucha w gardle, gorąco... – chyba<br />
się zaczerwieniła. Kamil patrzył na nią z podziwem. A potem<br />
zaczęli spędzać razem czas – Mamo, bo Kamil to…. Mamo,<br />
bo Kamil tamto. Wraz z burzą hormonów musiał nastąpić<br />
ten pierwszy raz. A po pierwszym wiele następnych. Mama,<br />
rzecz jasna domyśliła się, dlaczego tamtego wieczoru Mi<br />
wróciła nie o umówionej 22-giej, lecz nieumówionej 23-<br />
ciej. Szykowała się na awanturę, ale córka szybko uciekła
WRAZ Z BURZĄ HORMONÓW MUSIAŁ NASTĄPIĆ TEN PIERWSZY RAZ<br />
spać. I wcale, jak w starodawnych filmach, na prześcieradle<br />
nie było ani kropli krwi. Po którymś razie nie było też okresu.<br />
I chociaż mama w którymś momencie zaakceptowała<br />
antykoncepcję (mama i babcia i prababcia w końcu kiedyś<br />
też miały swój pierwszy raz), a Mi tabletkę przyjmowała<br />
skrupulatnie (w kościele i na lekcjach przygotowania do<br />
życia w rodzinie o antykoncepcji opowiadali niestworzone<br />
historie i niewiarygodne rzeczy) to jednak nie wierzyła do<br />
końca w jej skuteczność. Tak chciała mieć okres! Strach<br />
przed ciążą całkowicie zlikwidował zdolność racjonalnego<br />
myślenia. Wtedy jak upragniony okres nie przyszedł – Mi<br />
już trzeci raz z rzędu biegła do apteki po test ciążowy,<br />
jednak o dziwo żaden z nich nie chciał pokazać dwóch<br />
pasków. Diagnoza: niestabilna sytuacja hormonalna, trzeba<br />
zmienić środek antykoncepcyjny. Uffff… – a więc nie ciąża<br />
i okres w końcu powinien przyjść. I przyszedł. Mi, pomimo<br />
iż do kościoła przestała chodzić po 6 klasie, a mama nie<br />
nalegała, modliła się żarliwie nad plamą krwi. Potem okres<br />
był regularnie, Mi zaczęła wierzyć w antykoncepcję, na<br />
miejscu Kamila pojawił się Daniel, który jednak musiał po<br />
roku ustąpić miejsca Jerzykowi.<br />
Jerzyk wydawał się Mi kimś niezwykłym. Ich<br />
relacja dojrzewała stopniowo, po kilku latach zamieszkali<br />
razem. Mi studiowała psychologię, a Jerzyk matematykę.<br />
Ponoć matematyka to najbardziej humanistyczna nauka<br />
ze wszystkich, czego Mi nie mogła jednak zrozumieć. Ich<br />
więź zacieśniała się, w którymś momencie pojawiła się ta<br />
rozmowa – A co, gdybyśmy razem mieli dziecko…? Byłoby<br />
piękne jak Ty – to Kamil –Byłoby mądre jak ty – to Mi.<br />
No więc należałoby rozstać się z okresem. Ilość testów<br />
ciążowych, które zużyła Mi, równa się pewnie okrągłej<br />
liczbie i sumie. Jednak okres z uporem maniaka pojawiał<br />
się regularnie. Znów. I znów. Po kilku latach leczenia<br />
i walce z okresem, w końcu na teście ciążowym pojawiły<br />
się dwie upragnione kreski. Jak to dobrze jest nie mieć<br />
okresu przez kolejne 9 miesięcy!!! Burza hormonów<br />
przyprawia o zawrót głowy, czułość do małej istoty narasta<br />
z dnia na dzień, a i seks jest rewelacyjny. No i bez strachu.<br />
Wolność! Mała istota w końcu przychodzi na świat. Okres<br />
jednak nie wraca. Cieszyć się, czy nie? Znowu pojawia się<br />
niepokój. Ginekolog mówi, żeby poczekać jeszcze chwilę<br />
z antykoncepcją, w końcu istnieją prezerwatywy. Niestety<br />
ta pękła. Mi znowu wpatruje się w kreski na teście. Że też<br />
nikt nie wymyślił antykoncepcji dla mężczyzn. Uff… kreska<br />
jest, na szczęście jedna. Mi na wszelki wypadek powtarza<br />
test. Okres jednak wraca dopiero po trzech miesiącach.<br />
Ten czas jest dla Mi męczarnią. Mały bachor domaga się<br />
cały czas mleka, ciągnie ją blizna po cesarskim cięciu. Seks<br />
chowa się za kanapą. Mi wykręca się, Jerzyk nie nalega<br />
(za bardzo). Jednak któregoś razu Mi znowu biegnie po<br />
test. Nareszcie tabletka. Jest okres i miłość (podwójna)<br />
i seks. Dlaczego natura zrobiła to kobiecie? Dlaczego co<br />
miesiąc? Dzięki tabletce krwawienie wprawdzie nie jest<br />
nasilone, ale objawy bólowe, które podobno miały być<br />
mniejsze, wcale nie są. Dwa dni w miesiącu Mi zamyka się<br />
w pokoju, nie chcąc widzieć nikogo. Jerzyk w tym czasie<br />
na zmianę z babcią zajmuje się małą. Mała Emma wyrasta<br />
na piękna nastolatkę. Mi wścieka się, że nawet córka mówi<br />
na nią Mi. To niepoważne… W końcu jest Emilią. Dlaczego<br />
nikt o tym nie pamięta? Wścieka się również na te nagłe,<br />
przyspieszone uderzenia serca i zimne poty. Pora to nazwać.<br />
Emilia ma kochanka. Seks z mężem przestał być tak<br />
ekscytujący, rutyna codzienności przerodziła się w dziwną<br />
stagnację i szarość. Daniel pojawił się niespodziewanie<br />
w jej życiu i w zasadzie ku swojemu zdziwieniu, bez żadnych<br />
oporów… poszła z nim do łóżka. Przedtem pisali na jednym<br />
z komunikatorów internetowych. Za każdym razem,<br />
kiedy pojawiała się zielona ikonka, serce zaczynało bić<br />
w przyśpieszonym tempie. Idiotka. Stara baba. Co z tego, że<br />
nadal ma okres. Potem zaczęła rodzić się ich namiętność.<br />
I coś jeszcze. Tego dnia umawia się z Danielem na oficjalne<br />
wyjście. Janek, jej kolega artysta, mieszkający pod miastem<br />
zaprosił ją na wernisaż. U niego w domu. Z noclegiem.<br />
400 m kwadratowych i biała sala do fotografii. Emilia czuje<br />
już od dawna, że Janek ma jakieś zamiary. Starszy od niej<br />
o 10 lat, wysłużony przez sztukę, alkohol i marihuanę<br />
zaczął szukać stabilnego portu. Chemia? Znali się od 30 lat.<br />
Uznała, że to świetny manewr, aby zabrać ze sobą Daniela.<br />
Jadą jakiś czas samochodem, przekomarzając się. (tak,<br />
cudowne są te gry słowne i podniecenie, które narasta<br />
mimo oddzielnych siedzeń, mimo tego, że są ubrani<br />
po uszy – no, może ona nie – podwiązka z pończoch na<br />
szczupłych nogach, wychyla się zalotnie spod czerwonej<br />
sukienki). Dotyka się tam, w to ciepłe miejsce. Przyjemnie…<br />
Powoli wyciąga rękę. Jezus Maria!!!!! Czerwona. Czy to ten<br />
pieprzony okres???!!! Klops. Nagle czuje gwałtowny ból<br />
w podbrzuszu. Szarpiący. Nie ustępuje. Skurcz – Daniel,<br />
k… coś nie tak ze mną…!!! Daniel zjeżdża na pobocze. Na<br />
fotelu pasażera pojawia się plama. Emilia nie pamięta,<br />
co było dalej. Podobno przekraczając prędkość, zawiózł<br />
ją do najbliższego szpitala. Podobno plama była coraz<br />
większa. Podobno lekarze powiedzieli, że to polip. Pytali,<br />
jak już odzyskała przytomność, o krwawienie kontaktowe<br />
– Że seks. Jaki seks? Na seks dopiero miała ochotę. Daniel<br />
zadzwonił do Janka. Nie znał go. Janek zgodził się, aby do<br />
niego przyjechał. Impreza w toku. Janek, podchmielony,<br />
rzuca przez zęby: Co? Bawiłeś się z nią…?<br />
– Daniel w ostatniej chwili powstrzymuje się od rękoczynu.<br />
Mi zostawiła Daniela. Zostawiła również Janka.<br />
Choć z nim być może mogłaby pomyśleć o porcie. Okres<br />
tak jak pojawił się, tak znikł. Na całe 9 miesięcy. Nie, to<br />
niemożliwe, przecież pewnie już nie jajeczkuje, jednak<br />
Mi po raz kolejny wpatruje się w kreski na teście. Janek.<br />
Ginekolog zaleca hormony. – Pani Emilio, antykoncepcja<br />
już najprawdopodobniej nie jest pani potrzebna, ale jeśli<br />
upiera się pani przy tym okresie, to te hormony powinny<br />
pomóc. Ja bym się nie upierała – dodaje lekarka. No jak<br />
to tak? Już na zawsze bez okresu…? Lęk przed utratą<br />
„kobiecości”? Mi wygląda najlepiej w swoim życiu. Okazuje<br />
się, że Jerzyk wymienił ją na młodszą (niewątpliwie ma<br />
okres). Seks jest świetny i bez strachu. W zasadzie, po co<br />
jej ten okres? [KBS]<br />
23<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Haruhisa<br />
Terasaki<br />
24<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Haruhisa Terasaki<br />
Urodzony w 1950 roku, w Nagasaki,<br />
w Japonii. Jest absolwentem Chuo<br />
University School of Science and<br />
Engineering, który ukończył w 1974 roku.<br />
Od 2017 roku zajął się na stałe fotografią,<br />
która odtąd stała się jego profesją<br />
i sposobem na życie. Ma na swoim<br />
koncie współpracę z takimi firmami jak:<br />
Microsoft Corporation, Toyota Motor<br />
Corporation i Hakuhodo. W kwietniu<br />
2017 roku zbudował, według własnego<br />
pomysłu, wielkoformatowy aparat<br />
fotograficzny, którym robi niezwykle<br />
oryginalne, klimatyczne zdjęcia, które<br />
przyniosły mu prestiż i sławę w świecie<br />
fotografii artystycznej. We wrześniu<br />
2017 roku wziął udział w VIII Festiwalu<br />
Fotografii – Plener Żory 2017. Jego<br />
niezwykłe prace prezentowane były na<br />
wystawie zbiorowej pt. Oczom nie wierzę.<br />
Ten 70-letni mieszkaniec Tokio, stworzył<br />
własną, unikalną metodę obrazowania.<br />
Jego fotografie są bardzo romantyczne,<br />
przypominające malarstwo dawnych<br />
mistrzów.<br />
25<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Haruhisa Terasaki<br />
Moje aparaty<br />
są niezwykle czułe na światło.<br />
Na każdą, najdrobniejszą<br />
różnicę tonalną<br />
26<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
PS: Jesteśmy zaszczyceni, że zechciał Pan<br />
przyjąć zaproszenie i zagościć w naszym<br />
magazynie. Zacznę od pytania, które mnie<br />
bardzo nurtuje. Wiem, że buduje Pan<br />
własne aparaty. Dlaczego? Czy mają one coś<br />
wspólnego z „kamerą otworkową”?<br />
Aparaty autorstwa Haruhisa Terasaki<br />
HT: Z wyglądu moje aparaty rzeczywiście<br />
przypominają „kamerę otworkową”,<br />
a może bardziej, stare, tradycyjne aparaty<br />
z początków fotografii. Mój aparat składa<br />
się z dwóch części. Obiektywu, który<br />
odwzorowuje rzeczywisty obraz na matówce<br />
i aparat cyfrowy, który fotografuje…<br />
matówkę. Wynika to z mojego zachwytu<br />
obrazowaniem, jakie powstaje na matówce.<br />
Takie trochę odrealnione, magiczne. Dlatego<br />
buduję własne aparaty. Wysyłam je też<br />
do zaprzyjaźnionych fotografów na całym<br />
świecie.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
27
28<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Haruhisa Terasaki<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
29
30<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Buduję własne aparaty<br />
Wysyłam je też do zaprzyjaźnionych fotografów na całym świecie.<br />
Dla pokazania możliwości aparatu opracowanego przez<br />
pana Terasaki zamieszczamy kilka fotografii pana Valerego<br />
Polevoya, za nadesłanie których dziękujemy autorowi.<br />
Valery Polevoy<br />
PS: No właśnie! Wiem, że wysłał Pan aparat do<br />
goszczącej niedawno na naszych łamach, Moniki<br />
Cichoszewskiej.<br />
HT: Tak. Wysyłam aparaty, żeby inni fotografowie<br />
mogli cieszyć się tą magiczną fotografią. Dzięki temu<br />
też lepiej poznaję możliwości swojej konstrukcji.<br />
PS: Oglądałem Pana piękne, magiczne, klimatyczne<br />
fotografie. To kwestia sprzętu czy talentu<br />
fotografa?<br />
HT: Moje aparaty są niezwykle czułe na światło. Na<br />
każdą, najdrobniejszą różnicę tonalną. Każdy może<br />
robić dość podobne zdjęcia, jeśli używa mojego<br />
aparatu. Tajemnica tkwi w sprzęcie.<br />
PS: To oczywiście skromność. Aparat to najwyżej<br />
pół sukcesu. Jakie ma Pan marzenia?<br />
HT: Moje marzenia związane są przede wszystkim<br />
z aparatami. Chciałbym doskonalić swoją konstrukcję<br />
i wysyłać ją do jak największej ilości fotografów na<br />
całym świecie, a potem cieszyć się efektami.<br />
PS: Był Pan w Europie? A może w Polsce?<br />
HT: Byłem w Europie na wyprawie fotograficznej.<br />
Polski niestety jeszcze nie odwiedziłem, ale mam<br />
nadzieję, że się kiedyś uda.<br />
PS: Jakie jest Pana najlepsze zdjęcie? A może to<br />
dopiero przed panem?<br />
HT: Z pewnością moje najlepsze zdjęcie dopiero<br />
czeka na zrobienie. Gdybym miał już takie, jaki sens<br />
byłby dalej próbować?<br />
PS: Bardzo dziękuję za przemiłą rozmowę.<br />
HT: Ja również dziękuję. Pozdrawiam czytelników i<br />
redakcję Post Scriptum. Może wydacie jakiś numer<br />
w języku japońskim?<br />
PS: Jeśli pan odwiedzi Polskę, to może my wydamy<br />
wersję japońską.<br />
HT: To jesteśmy umówieni. [JP]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
31
Dr Marek Stanisław Żbik jest<br />
absolwentem Wydziału Geologii<br />
Uniwersytetu Warszawskiego. Geolog<br />
i planetolog, w czasie swojej kariery<br />
naukowej, pracował w 10 uniwersytetach<br />
i placówkach akademii nauk w Polsce,<br />
ZSRR, Japonii i w Australii, w którym<br />
to kraju po roku 1992 osiadł na stałe.<br />
W swojej pracy naukowej zajmował<br />
się badaniami materii kosmicznej,<br />
w tym meteorytów, gruntu księżycowego<br />
i kraterów meteorytowych. Jest autorem<br />
wielu oryginalnych prac naukowych<br />
i popularnonaukowych z dziedzin<br />
geologii, planetologii i astronomii.<br />
Jako pracownik akademicki, w okresie<br />
swojej pracy, opublikował około 150<br />
artykułów naukowych w językach polskim<br />
i angielskim. W tym też czasie<br />
prowadził również czynną działalność<br />
oświatową, występując na odczytach,<br />
jak również w kilku programach<br />
telewizyjnych i radiowych. Był autorem<br />
szeregu wysokonakładowych książek<br />
popularyzujących naukę wydawanych<br />
przez Instytut Wydawniczy Nasza<br />
Księgarnia (NK), Ludową Spółdzielnię<br />
Wydawniczą (LSW), oraz Książka<br />
i Wiedza (KIW). Jest również autorem<br />
artykułów naukowych i popularnonaukowych<br />
w Przeglądzie Geologicznym,<br />
Uranii, Wszechświat i Astronomia.<br />
32<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Piszę SF, dlatego mogę sobie pozwalać na<br />
głupstwa, odważne teorie czy też kwestionowanie<br />
niekwestionowanych prawd. To mój przywilej. Przygotuj<br />
się więc na serię niedorzeczności (śmiech).<br />
Wyobraźmy sobie samochód jadący z prędkością<br />
50 km/h. Jeśli rzucimy piłkę w kierunku przedniej<br />
szyby także z prędkością 50 km/h, to dla obserwatora<br />
wewnętrznego piłka będzie leciała z prędkością 50<br />
km/h, ale dla zewnętrznego osiągnie 100 km/h (50 +<br />
50). Podobne ćwiczenie teoretyczne wykonał Einstein,<br />
tylko że dla prędkości światła i wyszło mu, że dla<br />
obserwatora zewnętrznego... czas się zatrzyma. Wyszedł<br />
z założenia, że nie ma we wszechświecie prędkości<br />
większej niż światło. Moim zdaniem błędnego. Dla<br />
obserwatora zewnętrznego światło będzie biegło z<br />
prędkością 2c. Podobne zjawisko zaobserwowano w<br />
Wielkim Zderzaczu Hadronów. Subiektywna prędkość<br />
cząsteczki przekroczyła prędkość światła. Co Ty o tym<br />
myślisz?<br />
Nie da się przeskoczyć własnej dupy!<br />
Żyjemy w czasoprzestrzeni i z niej to jesteśmy utkani.<br />
Składamy się z cząstek elementarnych jak elektrony<br />
i inne. Cząstki te jak światło ulegają dyfrakcji i temu<br />
podobnym zjawiskom, takim jak światło. W spotkaniu<br />
z antycząstkami, cząstki z których jesteśmy zbudowani,<br />
anihilują się pozostawiając światło. Jesteśmy światłem.<br />
Zatem nie możemy biec prędzej niż światło. To proste<br />
i zrozumiałe tłumaczenie. Siedzimy w czasoprzestrzeni jak<br />
muchy w gęstym miodzie i praktycznie nie poruszamy się<br />
w ogóle (w granicach limitu nieokreśloności Heisenberga).<br />
Wychodząc nocą i spoglądając w niebo, widzę maleńki<br />
obłoczek Omega Centauri. Ta drobina jest tak wielka, że<br />
światło potrzebuje całego ludzkiego żywota, by z jednego<br />
końca obłoczku przelecieć na drugi. Czymże jest owo<br />
nasze przemieszczanie się po planecie Ziemia w stosunku<br />
do ogromu Wszechświata? Osobiście uważam, że nie ma<br />
możliwości dla komunikacji i podróży międzygwiazdowych<br />
przy obecnym stanie wiedzy i technologii. Przestrzenie są<br />
zbyt wielkie jak na nasze wyjątkowo skromne możliwości.<br />
Nawet porozumienie się w granicach naszego Układu<br />
Słonecznego będzie trudne, a czasem wyglądać może<br />
wprost anachronicznie. Koniecznym będzie komunikacja w<br />
czasie realnym, co nie jest możliwe w naszej 4-wymiarowej<br />
czasoprzestrzeni, albowiem prędkości światła niestety nie<br />
da się pokonać. Trzeba jednak ten problem obejść dookoła.<br />
Jeśli wszechświat posiada wiele innych przestrzeni, z których<br />
większość jest mocno zwinięta, to ukazuje to potencjalną<br />
drogę dla przyszłej komunikacji międzygalaktycznej<br />
w czasie realnym, a może nawet i podróży. Rozwiązań<br />
zatem trzeba szukać w świecie mechaniki kwantowej.<br />
Wyobrażam sobie, że przyszła komunikacja nie będzie<br />
zachodziła za pomocą fal elektromagnetycznych, ale<br />
gdzieś w przestrzeni subatomowej, korzystając ze zjawiska<br />
splątania kwantowego. Zatem do takiej ponadświetlnej<br />
komunikacji nie będzie przydatny radioteleskop, ale raczej<br />
coś z rodzaju Mikroskopu Sił Atomowych (AFM) Atomic<br />
Force Microscope.<br />
Wszystko we wszechświecie faluje. Faluje też nasza<br />
wiedza. Epikur w listach do Herodota prezentował<br />
większą wiedzę na temat kosmosu niż Kopernik,<br />
który co prawda zgodził się na obecnie obowiązujący<br />
model Układu Słonecznego, ale nasze słońce uważał<br />
za centrum wszechświata, które otaczają nieruchome<br />
gwiazdy. Skąd nasza zadufana wiara w to, że skoro<br />
teraz kosmos się rozszerza, to znaczy, że rozszerza się<br />
nieustannie? Stąd wyciągamy przecież wniosek<br />
o Wielkim Wybuchu. A może po prostu faluje?<br />
Rozszerza się i kurczy naprzemiennie?<br />
Jesteśmy właściwie na tym samym miejscu, w którym<br />
był Kopernik 500 lat temu. On przyjął Słońce za środek<br />
wszechświata, a my widzimy Układ Słoneczny jako ten<br />
środek, od którego wszystek wszechświat dookoła nas<br />
się rozbiega. To koszmarna bzdura, ale tak nasze zmysły<br />
naukowe to teraz widzą. Proponuję przeczytać mój<br />
artykuł z Astronomii numeru kwietniowego, gdzie dobrze<br />
i przystępnie to opisałem. Jeśli każdy z nas oddali się<br />
w dowolny punkt we Wszechświecie, zawsze doświadczy<br />
tej samej iluzji bycia w centrum rozszerzającego się<br />
kosmosu. Niczym wędrowiec osadzony zawsze wewnątrz<br />
okręgu własnego horyzontu będzie zawsze wędrować<br />
wokół naszej planety, tak i kosmonauta wędrujący wśród<br />
gwiazd i galaktyk będzie osadzony zawsze w centrum<br />
horyzontu widzialnego przezeń Wszechświata. Zasada<br />
Kopernikowska głosząca, iż wszechświat z każdego<br />
miejsca będzie wyglądał tak samo, przekształciła się<br />
w tak zwaną Zasadę Kosmologiczną, by wreszcie<br />
w połowie lat dziewięćdziesiątych dostrzec można było<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
33
w tym betonie naukowym pierwsze pęknięcia. Teraz<br />
uważa się, iż wszechświat jest większy niż to widać<br />
z pozycji naszego horyzontu zdarzeń i w rozmaitych jego<br />
częściach może być różny od tego, jakim go widzimy, a<br />
nawet zasady fizyki mogą się różnić. Nasza wiedza<br />
i postrzeganie rzeczywistości faluje, bo wciąż poznajemy<br />
nowe nieznane tajniki otaczającego świata, zatem cały ten<br />
obraz wraz z naszym o nim wyobrażeniu faluje.<br />
Skoro obraziłem już Einsteina i Kopernika, to mogę też<br />
zakwestionować wizytę ludzi na Księżycu pół wieku<br />
temu. Byłby to bodajże jedyny przypadek w historii<br />
ludzkości, gdy raz zdobyty teren został odpuszczony.<br />
I nie wspominam tu ani o pasie Van Allena, ani o pyle<br />
księżycowym, który opada szybciej od astronauty. Po<br />
prostu mam wątpliwości. Co sądzisz o planowanej<br />
podróży na Marsa? Jesteśmy na to gotowi? Pod<br />
względem: logistycznym, technicznym, a nawet<br />
medycznym. Co zrobimy, jeśli natkniemy się na jakieś<br />
„ciekawe” drobnoustroje?<br />
Australię również nie Anglicy odkryli najwcześniej.<br />
Ludzie na Księżycu już byli i przywieźli ze sobą tego<br />
niezbite dowody. Był to wysiłek dyktowany względami<br />
politycznymi. Jesteśmy zwarci i gotowi pomimo naszej<br />
bardziej niż skromnej wiedzy, a i możliwości. Brak nam<br />
pokory dla sił przyrody i rozpiera nas ignorancja. Nie<br />
jesteśmy nawet pewni tego, czy istniejemy. Rzeczywistość<br />
to przecież zmysłami postrzegana halucynacja. Jest<br />
wolność sumienia i każdy wierzy, w co zechce. Na Marsa<br />
kiedyś polecimy, mam nadzieję, że za mojego jeszcze<br />
nędznego żywota.<br />
Co myślisz o teorii strun czasoprzestrzennych? Miałoby<br />
to być coś w rodzaju prądów kosmicznych, gdzie<br />
statek pokonywałby wielkie odległości z prędkościami<br />
dziesiątek czy setek c. Tylko SF?<br />
Coś w tym jest. Prądy przestrzeni rzeczywiście mogą<br />
występować, a my je możemy postrzegać jako grawitację.<br />
Czy istnieje antygrawitacja? To pachnie ciemną energią.<br />
Wkraczamy tu jednak na pole czarnej magii nauki. Sorry.<br />
Czy jesteśmy sami w kosmosie? Jeśli nie, to dlaczego<br />
nikt nie wpadł z sąsiedzką wizytą? A może wpadł?<br />
Pewnie nie jesteśmy sami, a stara anegdota powiada, że<br />
jeśli dotąd OBCY nie nawiązali z nami kontaktu, świadczy<br />
to dobitnie o ich obecności i roztropności ich umysłu.<br />
A tak na serio to rozejrzyjmy się dookoła. Nie jesteśmy<br />
sami i trzeba tylko umieć patrzeć, by się o tym przekonać.<br />
W sumie powstaliśmy wynikiem rafinacji prymitywnej i<br />
wszechobecnej materii obłoku międzygwiezdnego<br />
w procesie czterech i pół miliarda lat trwającej ewolucji,<br />
czyli rafinacji tej materii. Nie jesteśmy przy tym wiele<br />
różni od innych stworzeń nam towarzyszących na Ziemi.<br />
Z dalekiej perspektywy, powiedziałbym, jesteśmy lekko<br />
inteligentną pleśnią i tyle. Podobne procesy dzieją się na<br />
miliardach planet naszej galaktyki i na miliardach galaktyk<br />
wewnątrz horyzontu zdarzeń naszego widzialnego<br />
wszechświata. To tylko statystyka, wiele planet ma<br />
sprzyjające życiu warunki, zatem „pole życia” zagnieżdża<br />
się wszędzie, gdzie tylko jest to możliwe i dostosowuje<br />
się do tych lokalnych warunków, w jakich przystało mu<br />
egzystować. Być może, tak jak 400 milionów lat temu<br />
34<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ewolucja dała stworzeniom nogi, by wyszły z oceanów<br />
i opanowały lądy, tak teraz dała nam inteligencję, byśmy<br />
skonstruowali rakietę, która będzie zdolna unieść życie<br />
z powierzchni planety w przestrzeń. Tam życie może<br />
będzie dalej ewoluować, zapominając powoli o inteligencji<br />
i rozum, jak ślepa kiszka zostanie zapomniany.<br />
Zgadzasz się z obecnie popularną teorią, że do życia<br />
na innych planetach niezbędna jest woda w stanie<br />
ciekłym?<br />
Dla takiego życia, jakie znamy, zdecydowanie tak, woda i<br />
węgiel. Jednak trzeba przyznać, że znamy bardzo niewiele,<br />
a zatem jak stare chińskie przysłowie powiada; nie ma<br />
niczego takiego, czego by nie było, wszystko jest możliwe.<br />
Ja osobiście dopuszczam istnienie istot nawet w czystej<br />
przestrzeni karmiących się energią gwiazd, a nawet tą<br />
zawartą w pustej próżni.<br />
Czy jest coś, co budzi Twoje wątpliwości w powszechnie<br />
znanych prawdach?<br />
Owszem, wszystko. Nie mamy pojęcia, czym jest<br />
grawitacja, przestrzeń, materia, jak wielki jest nasz<br />
wszechświat, jakie są jego geneza i własności i<br />
przeznaczenie. Jeśli się bliżej zastanowić, niczego nie<br />
wiemy!<br />
Na koniec, choć powinienem od tego zacząć,<br />
powiedz kilka zdań o swoich książkach.<br />
Nikt ich nie kupuje, mają kiepską korektę, są<br />
niskonakładowe. A tak poważnie, tworzywem<br />
artystycznym dla tych powieści, które napisałem,<br />
jest SF. Jednak z mojego punktu widzenia są<br />
one częściowo autobiograficzne, częściowo<br />
popularyzujące naukę, a jedynie w niewielkiej części<br />
zawierają wątek fantastyczny i tylko po to, by nie<br />
były zbyt nudne. Opisują prawdziwe zdarzenia, które<br />
albo wydarzyły się dawno temu, albo wydarzają się<br />
właśnie, albo wydarzyły się w przyszłości. Miejscami<br />
to „hard SF”, a miejscami opis rzeczywistości<br />
pojmowanej w myśl powyżej rozumianej jej definicji.<br />
Co Cię fascynuje w kosmosie? Wielkość,<br />
tajemniczość, różnorodność?<br />
To jest cholernie interesujące. Najbardziej ciekawi<br />
mnie wielka struktura Wszechświata, która wydaje się<br />
być jakimś działającym organizmem czy urządzeniem.<br />
Wszechświat jest wysoce elektromagnetycznym<br />
tworem z powiązanymi ze sobą ściśle elementami.<br />
Jesteśmy na początku poznawania tej wielkiej<br />
struktury. Mnie interesuje, jaki jest cel działania tej<br />
struktury i czemu ona ma służyć? Jakby maleńki<br />
oporniczek w naszym telewizorze chciał zrozumieć<br />
swoją rolę w całym systemie elektronicznym, którego<br />
jest częścią. To zastanawia mnie najbardziej.<br />
Dziękuję za rozmowę [JP]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
35
Opowiadanie Rodzimy się<br />
z umarłymi zostało wyróżnione<br />
prestiżową nagrodą Nebula (1974).<br />
Ukochana głównego bohatera<br />
ginie w wypadku, a potem<br />
podróżuje z przyjaciółmi po całym<br />
świecie. Jak to możliwe? Autor<br />
opisuje społeczeństwo dalekiej<br />
przyszłości, w którym medycyna<br />
poradziła sobie ze śmiercią<br />
i potrafi ożywiać ludzi. Ożywieni<br />
normalnie myślą, mówią, zajmują<br />
się badaniami naukowymi,<br />
pracą, ba – hedonistycznym<br />
seksem także. Robią dokładnie<br />
to samo, co żywi. Mają tylko<br />
jeden problem – nie odczuwają<br />
żadnych emocji. Są emocjonalnie<br />
jałowi. Nasz bohater nie chce tego<br />
zrozumieć i jeździ za ukochaną,<br />
zderzając się z murem złożonym<br />
z jej ożywionych przyjaciół.<br />
Wie, że nie mogą być razem po<br />
jej śmierci, ale on ma przecież<br />
tysiące pytań, które wymagają<br />
natychmiastowej odpowiedzi,<br />
wyjaśnienia, zracjonalizowania. Na<br />
afrykańskim safari prawie udało<br />
mu się z nią spotkać, ale znowu,<br />
niestety, tylko „prawie”. Kobieta,<br />
za pośrednictwem przyjaciela<br />
(seks-przyjaciela), umówiła się<br />
ze swoim byłym ukochanym<br />
na następny dzień, po czym…<br />
pospiesznie wyjechała do Europy,<br />
nie dotrzymując słowa.<br />
Zastanawiam się, czy zdradzić<br />
Wam zakończenie… To w końcu<br />
tylko opowiadanie, a nie powieść.<br />
No, to powiem. Jeśli ktoś chce<br />
przeczytać opowiadanie, to niech<br />
się tu zatrzyma i nie czyta tekstu<br />
poniżej.<br />
36<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Zdesperowany<br />
kochanek<br />
popełnia samobójstwo, żeby<br />
dostać się do miasta, w którym<br />
mieszkają Ożywieni. Wszystko<br />
udaje mu się doskonale i spotyka<br />
się ze swoją ukochaną. Wreszcie<br />
sam na sam, bez jej nieżywych,<br />
irytujących seks-przyjaciół (płci<br />
obojga). Ona przychodzi do jego<br />
pokoju i... oboje długo milczą.<br />
Nie mają ze sobą o czym gadać.<br />
Już nie jest ciekawy dlaczego,<br />
po co? Przestały go dręczyć<br />
niezadane pytania i nieotrzymane<br />
odpowiedzi. Patrzy na nią jak na<br />
przedmiot. Pudło z gratami do<br />
wyrzucenia, które w dodatku<br />
stoi na środku jego pokoju<br />
i przeszkadza w chodzeniu.<br />
Ona coś do niego mówi, on<br />
odpowiada. O podróżach,<br />
o pogodzie. Niepotrzebne
ROBERT SILVERBERG<br />
informacje, nieciekawe. Zdania głuche, skrzypiące,<br />
jak pocieranie styropianem o szybę. Rozmowa<br />
się nie klei. W końcu ona wychodzi, a on oddycha<br />
z ulgą. Umawia się na wieczór z jej przyjaciółką.<br />
Prawdopodobnie po to, żeby dalej szukać. Czego? Tej<br />
iskierki żaru, która bezpowrotnie w nim zgasła.<br />
Opowiadanie wstrząsające, dające do myślenia.<br />
Jak wiele, pozornie racjonalnych potrzeb, jest<br />
podyktowane czystymi emocjami. Dlaczego ona<br />
(on) zdradziła, dlaczego skłamała, czemu nie chce<br />
się spotkać i wyjaśnić, porozmawiać? Przecież my<br />
tylko chcemy wiedzieć. Zasłużyliśmy przecież na tę<br />
wiedzę, należy się nam ona, jak psu zupa. Przecież jej<br />
dusza i ciało należy do nas, przecież nam je: obiecała,<br />
ślubowała, zaklinała się. Możemy się pogodzić,<br />
że odeszła, ale nie bez słowa, nie bez wyjaśnień,<br />
bez zrozumienia, bez naszego przebaczenia, które<br />
przecież gotowi jesteśmy jej dać. A w rzeczywistości,<br />
to tylko emocje. I tylko emocje mogą nam dać<br />
odpowiedź, a nie rozum. Przestała kochać, a może<br />
nawet nigdy nie zaczęła. Chciała, ale się nie udało.<br />
I nie ma już żadnych pytań ani żadnych odpowiedzi.<br />
Nasze przebaczenie nie jest jej potrzebne. Ognisko<br />
zgasło. Koniec. Nie ma. Puesta nada.<br />
To jedno z tych dzieł literackich, o których się nie<br />
zapomina, które z nami zostają. [ML]<br />
foto: Edward Swatschek/ Wikipedia<br />
RODZIMY SIĘ Z UMARŁYMI<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
37
38<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
JAK SIĘ FOTOGRAFUJE<br />
TEATR?<br />
KRZYSZTOF BIELIŃSKI<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
39
40<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Krzysztof Bieliński<br />
Jeden z czołowych fotografów teatralnych.<br />
Urodzony w 1978 r., mieszka w Warszawie.<br />
Jest autorem fotografii do blisko 700 spektakli<br />
krajowych i zagranicznych, twórcą plakatów<br />
teatralnych oraz albumów fotografii teatralnej:<br />
Lupa/Teatr, Staniewski. Gardzienice. Antyk,<br />
Treliński, BTL/Lalki, Warlikowski/Teatr<br />
(współautor), Kudlicka. Volume I (współautor).<br />
Współpracował z uznanymi reżyserami<br />
teatralnymi — m.in. z Krystianem Lupą,<br />
Włodzimierzem Staniewskim, Grzegorzem<br />
Bralem, Mariuszem Trelińskim i Krzysztofem<br />
Warlikowskim, fotografując w takich teatrach,<br />
jak: Teatr Wielki – Opera Narodowa w<br />
Warszawie, Teatr Narodowy w Warszawie, TR<br />
Warszawa, Nowy Teatr w Warszawie, Teatr<br />
Dramatyczny w Warszawie, Teatr Studio w<br />
Warszawie, Stary Narodowy Teatr w Krakowie,<br />
Teatr Polski we Wrocławiu, Teatr Gardzienice,<br />
Teatr Pieśń Kozła czy Opéra National de Paris. Od<br />
2008 r. jest stałym fotografem Teatru Wielkiego<br />
- Opery Narodowej. Współpracuje również na<br />
stałe z kilkunastoma innymi teatrami w Polsce.<br />
Wykładał fotografię teatralną oraz plakat w<br />
Warszawskiej Szkole Filmowej i na Fotografii<br />
UW. Był nominowany do Teatralnej Nagrody<br />
Muzycznej im. Jana Kiepury za najlepszy plakat<br />
2017 r. W 2019 r. został jurorem V Konkursu<br />
Fotografii Teatralnej, a w <strong>2020</strong> r. prowadził<br />
pierwsze w Polsce Master Class z fotografii<br />
teatralnej online we współpracy z Instytutem<br />
Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego.<br />
41<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Cień. Miraż. Złudzenie.<br />
Nieskończone światy, przewijające się przez naszą podświadomość.<br />
Senne wizje, w których niemożliwe staje się nieraz dotkliwie realne.<br />
Krzysztof Bieliński<br />
Szkoła muzyczna, gra na wiolonczeli, piosenka<br />
aktorska i jazzowa, zakusy aktorskie, fotografia.<br />
Jak do tego doszło, że stał się Pan fotografem<br />
teatralnym?<br />
Byłem świeżo po ukończeniu studiów<br />
i szkoły muzycznej, kiedy poszedłem na spotkanie<br />
promocyjne jednej z książek Krystiana Lupy.<br />
Zapytałem go wtedy, czy mógłbym zostać aktorem<br />
w jego teatrze. Po krótkiej rozmowie zgodził się,<br />
żebym przychodził na próby do nowego spektaklu<br />
w roli obserwatora. Podczas pierwszych prób<br />
zrobiłem trochę fotografii dla siebie, żeby zatrzymać<br />
je w pamięci. Później pokazałem je Krystianowi,<br />
na co on zawołał kilku aktorów, którzy czekali akurat<br />
na próbę, m.in. Krzysztofa Globisza i Piotra Skibę<br />
i pokazał im zdjęcia. Był nimi zachwycony.<br />
To był dla mnie niezwykły moment.<br />
Byłem wtedy na etapie podejmowania decyzji, jaki<br />
scenariusz na życie może być dla mnie interesujący.<br />
Pociągało mnie wiele rzeczy, ale postanowiłem dać<br />
42<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
sobie rok na to, żeby zobaczyć, co z tego wyniknie.<br />
Po roku fotografowałem już u większości reżyserów,<br />
których prace w tamtym momencie najbardziej mnie<br />
interesowały. W międzyczasie zdałem sobie sprawę<br />
z tego, że aktorstwo nie jest dla mnie.<br />
Niedługo potem zaproponowałem<br />
Krystianowi Lupie stworzenie fotograficznej<br />
opowieści o jego teatrze. Dostałem od niego carte<br />
blanche — możliwość wchodzenia na wszystkie<br />
spektakle i próby do nowych spektakli oraz próby<br />
wznowieniowe starych spektakli. Po kilku latach<br />
wydałem mój pierwszy album Lupa/Teatr.<br />
Tak, czytałam, że gdy Krystian Lupa po raz pierwszy<br />
zobaczył Pana zdjęcia z Wymazywania (sztuki, którą<br />
reżyserował) powiedział: „tak powinno się robić<br />
zdjęcia w teatrze”. Jak się powinno robić zdjęcia<br />
w teatrze?<br />
Myślę, że teatr trzeba fotografować<br />
w bardzo subiektywny sposób, w pełni angażując
...trzeba umieć<br />
zawłaszczyć sobie<br />
przestrzeń teatru<br />
i poczuć ją<br />
jako własną wizję,<br />
a następnie<br />
przelać tę wizję<br />
na fotografie<br />
swoją wrażliwość. Często powtarzam, że trzeba<br />
umieć zawłaszczyć sobie przestrzeń teatru i poczuć<br />
ją jako własną wizję, a następnie przelać tę wizję na<br />
fotografie. Zdjęcia, które są wypełnione znaczeniami,<br />
symboliką, emocjami, które są osobistą wypowiedzią,<br />
są w stanie przykuć uwagę odbiorców, ale też mogą<br />
funkcjonować jako autonomiczne, oderwane od<br />
teatru dzieła.<br />
Spotkałam się z opinią, że fotografia działa<br />
przeciwko teatrowi, który z założenia jest<br />
(i powinien być) ulotny i niezapisany.<br />
Co Pan o tym myśli?<br />
To zależy od tego, jaki to jest rodzaj<br />
fotografii. Francis Bacon kiedyś tak powiedział<br />
o fotografii: „chodzi o to niewielkie odejście od<br />
rzeczywistości, które sprawia, że rzeczywistość<br />
uderza mnie jeszcze mocniej”. Uważam, że jeśli<br />
fotograf nie rejestruje scenicznej rzeczywistości, ale<br />
świadomie ją przekształca, nadając jej osobistego<br />
wymiaru, to jest w stanie uchwycić efemeryczność<br />
teatru. Jeśli nakładam na zastaną realność filtr<br />
swojej wrażliwości, poszukuję głębokich stanów<br />
emocjonalnych, angażuję swój sposób widzenia<br />
świata i obrazowania, to zbliżam się do prawdziwej,<br />
ulotnej natury teatru.<br />
„Tylko sztuka jest w stanie oddać inną sztukę”.<br />
Jest Pan artystą. Artyści bywają próżni i lubią być<br />
widoczni, a Pana rola w teatrze polega na tym,<br />
żeby Pana nie było, bo aktorom nie wolno wszak<br />
przeszkadzać. Jak wygląda praca z przyczajenia<br />
i czy daje artyście satysfakcję?<br />
Między innymi z tego powodu<br />
zrezygnowałem z bycia aktorem. Miałem<br />
przeświadczenie, że pozostając z boku rzeczy,<br />
będę w stanie znacznie więcej zauważyć<br />
i dużo więcej wziąć dla siebie, niż gdybym był<br />
w centrum zdarzeń, na scenie. Bycie niewidocznym<br />
jest szczególnie ważne w teatrach takich, jak<br />
Gardzienice, gdzie sceny są kameralne i jest się<br />
bardzo blisko aktorek i aktorów. Trzeba pamiętać<br />
o tym, żeby podchodzić z szacunkiem do czyjejś<br />
pracy i trudu, jaki w nią wkłada.<br />
Miałem kiedyś bardzo miłą sytuację<br />
po spektaklu Teatru Pieśń Kozła, kiedy Anna<br />
Zubrzycki, współzałożycielka teatru, wspaniała<br />
aktorka, skierowała brawa w moją stronę.<br />
Wielokrotnie słyszałem, że pracuję w bardzo<br />
dyskretny sposób. Myślę, że między innymi dlatego<br />
miałem możliwość fotografować spektakle, a nie<br />
tylko próby wspomnianych teatrów. Lubię robić<br />
zdjęcia z oddalenia, między innymi dlatego, żeby<br />
43<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
nie zaburzać czyjegoś toku budowania postaci.<br />
Aktorzy są świadomi tego, że ktoś jest obok, to na<br />
nich wpływa, wybija ze skupienia, a u reżyserów,<br />
z którymi współpracuję, praca aktora nad rolą,<br />
to często misternie tkana pajęczyna, budowana<br />
na emocjach trudnych do wydobycia. Poza tym,<br />
fotografując z pewnej odległości, ja sam dużo lepiej<br />
mogę się skupić. Jest jeszcze inna, równie ważna<br />
kwestia — fotografowanie z oddalenia zmienia<br />
perspektywę, pozwala na zbliżenie do siebie kilku<br />
planów, spłaszczenie obrazu i sprowadzenie go do<br />
dwóch wymiarów, dzięki czemu staje się on bardziej<br />
zbliżony do malarstwa, czy grafiki.<br />
Pracował Pan z wielkimi artystami sceny,<br />
z wizjonerami takimi jak: Krystian Lupa,<br />
Włodzimierz Staniewski, Mariusz Treliński,<br />
Krzysztof Warlikowski czy Boris Kudlička. Czy<br />
oni mają wpływ na Pana zdjęcia, czy narzucają/<br />
sugerują jakieś ujęcia, ustawienia, czy raczej ma<br />
Pan całkowitą swobodę?<br />
Wolność twórcza jest dla mnie najważniejsza<br />
w pracy w teatrze i myślę, że artyści, z którymi<br />
pracuję, sami wiedzą najlepiej, że taka wolność<br />
jest absolutnie niezbędna. Nie przypominam sobie<br />
sytuacji, żeby ktoś sugerował, jak mam fotografować.<br />
Reżyserzy/ki najczęściej darzą mnie zaufaniem i są<br />
ciekawi, co przykuje moją uwagę w ich spektaklach,<br />
jak je zinterpretuję. Ja też jestem za każdym razem<br />
ciekaw tego, co zobaczę w nowym spektaklu.<br />
Reżyserzy wychodzą też naprzeciw moim pomysłom,<br />
jak na przykład przy pracy nad albumem Staniewski.<br />
Gardzienice. Antyk, kiedy organizowano dla mnie<br />
specjalne próby w ruinach czy w lesie.<br />
Na czym polega różnica w fotografowaniu teatru<br />
dramatycznego i operowego?<br />
W teatrze dramatycznym skupiam się<br />
bardziej na grze aktorskiej, na autentycznych<br />
emocjach, w operze bywa z tym różnie. Większość<br />
solistów myśli w pierwszej kolejności o tym, żeby<br />
dobrze zaśpiewać, dopiero później, żeby zagrać rolę<br />
aktorską. Fotograf musi umieć uchwycić solistów<br />
w bardzo krótkich momentach między kolejnymi<br />
śpiewanymi partiami. W punktach kulminacyjnych<br />
pod względem emocjonalnym najczęściej mają<br />
szeroko otwarte usta i wygląda to nieciekawie. Poza<br />
tym rzadko patrzą na siebie nawzajem, najczęściej<br />
kątem oka obserwują dyrygenta, albo bezpośrednio,<br />
albo na monitorach umieszczonych na scenie<br />
po bokach za portalem. Ostatecznie, aby zdjęcia<br />
44<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
45
Lubię fotografować w taki sposób,<br />
aby uchwycić najbardziej nasycone<br />
emocjonalnie sytuacje<br />
46<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
przekazywały jakieś autentyczne emocje, trzeba<br />
wyłapywać ułamki sekund. Fotograf tworzy nastrój<br />
na zdjęciu, wyzwalając migawkę w konkretnym<br />
momencie i ten decydujący moment ma tu<br />
ogromne znaczenie.<br />
Drugą istotną sprawą są monumentalne<br />
scenografie, w których soliści są niejednokrotnie<br />
porozrzucani. Kiedy patrzymy na scenografie Borisa<br />
Kudlički czy Barbary Hanickiej, mamy wrażenie,<br />
że wystarczy po prostu zrobić zdjęcie, że to jest<br />
ready made. Jest dokładnie odwrotnie, im bardziej<br />
niezwykła jest scenografia, tym więcej umiejętności,<br />
wrażliwości i wyczucia estetyki jest potrzebne, żeby<br />
to piękno oddać w sensowny sposób.<br />
W operze najczęściej jest też wiele<br />
nakładających się akcji w różnych planach, z przodu<br />
śpiewają soliści, z tyłu przemieszczają się fragmenty<br />
scenografii, na chwilę pojawia się balet, pojedynczy<br />
tancerze majaczą gdzieś za szybą, do tego dochodzą<br />
światła, projekcje. To są pojemne dzieła, z których<br />
wybieram to, co przykuwa moją uwagę i decyduję<br />
o tym, co pokażę na zdjęciach, jaką historię stworzę<br />
w oparciu o ogrom tego, co znajduję na scenie.<br />
Stworzenie czystych obrazów z wyraźnym tematem,<br />
będących esencją estetyczną i emocjonalną<br />
spektaklu, wymaga naprawdę dużej wirtuozerii.<br />
Jak wyglądała Pana praca przy Latającym<br />
Holendrze w reżyserii Mariusza Trelińskiego w<br />
Operze Narodowej?<br />
W tym spektaklu na scenę zostały wylane<br />
hektolitry wody. Po niej przesuwały się elementy<br />
scenografii, w niej poruszali się soliści, tańczyły<br />
tancerki. Fotografując taki krajobraz z widowni,<br />
nie byłbym w stanie oddać w pełni tego, co działo<br />
się na scenie, otrzymałbym tylko obraz cienkiej linii<br />
wody i mało wyraziste, rozproszone sylwetki osób.<br />
Fotografowałem stojąc na scenie,<br />
zaproponowano mi nawet gumowce do poruszania<br />
się w wodzie. Z jednej strony fotografowałem piękną<br />
choreografię z rozbryzgami wody, podobnie jak<br />
wcześniej u Piny Bausch, z drugiej całą przestrzeń<br />
odkształcałem w taki sposób, żeby zakrzywić<br />
horyzont do postaci łuku i stworzyć wrażenie, jakby<br />
taniec w świetle księżyca odbywał się na globie,<br />
w jakiejś surrealistycznej rzeczywistości.<br />
Jest Pan autorem kilku albumów fotograficznych,<br />
m.in.: Staniewski – Gardzienice – Antyk, Treliński.<br />
Więcej niż życie, Lupa / Teatr – setki zdjęć,<br />
komentarze reżyserów, wywiady, recenzje.<br />
Skąd się wziął pomysł, aby wydać te pozycje?<br />
Lubię album fotograficzny jako formę,<br />
która z jednej strony może posłużyć do dobrego<br />
zaprezentowania poszczególnych fotografii — przy<br />
każdej z nich możemy się na dłużej zatrzymać<br />
i obejrzeć w skupieniu, z drugiej strony — do<br />
zderzania zdjęć ze sobą albo budowania większej<br />
opowieści. Przykładowo teatr Krystiana Lupy jawił mi<br />
się jako jedna, spójna opowieść o kondycji człowieka<br />
i tak to przedstawiłem w albumie. Ludzie w<br />
nieumiejętności bycia ze sobą, w stanie odrętwienia,<br />
inercji, zanurzeni w swoim wewnętrznym świecie.<br />
Teatr Gardzienice z kolei pociągał mnie ze względu<br />
na swoistą dzikość i pierwotność. Spektakle<br />
Włodzimierza Staniewskiego mają mistyczny,<br />
transowy charakter, a jednocześnie są bardzo<br />
malarskie. W tym przypadku od samego początku<br />
pracowałem nad tym, aby wydobyć ten zmysłowy<br />
charakter, jednocześnie w obrazie nawiązując do<br />
starożytnego malarstwa wazowego. Spektakle<br />
operowe Mariusza Trelińskiego są jeszcze inną<br />
opowieścią, w wielu z nich pojawia się wątek<br />
obsesyjnej pogoni mężczyzny za kobietą. To często<br />
mroczne, hipnotyzujące wizje, przepełnione<br />
cierpieniem i obłędem. To mnie najbardziej pociąga<br />
w jego spektaklach. Na równi z niezwykłymi<br />
scenografiami Borisa Kudlički.<br />
Przy okazji jednego z konkursów fotograficznych<br />
(któremu Pan jurorował) wyraził Pan opinię,<br />
żetwórcy myślą za bardzo zestawem zdjęć, zamiast<br />
myśleć pojedynczą fotografią. Czy mógłby Pan to<br />
rozwinąć?<br />
Fotografowie często opowiadają historie<br />
przy użyciu większej ilości zdjęć, tworzą reportaże<br />
ze spektakli, a nie skupiają się na tym, aby temat<br />
stworzyć na jednej fotografii. Dopiero ten drugi<br />
kierunek powoduje, że poszczególne zdjęcia<br />
przykuwają uwagę, coś w nas uruchamiają,<br />
wywołują jakieś emocje i sprawiają, że chcemy do<br />
nich wracać. Nad tym między innymi pracuję ze<br />
studentami — budowaniem takiego napięcia<br />
w kompozycji, które skupi uwagę odbiorcy na tym,<br />
co dla nas jest istotne.<br />
Pana fotografie są bardzo często nieostre,<br />
niedoświetlone, poruszone, zamglone,<br />
nieoczywiste.<br />
Postacie są uchwycone w rozmazaniu, transie,<br />
w stanie wytrącenia. Aktor bywa plamą koloru<br />
w artystycznym uniesieniu. Czy takie ujęcia można<br />
zaplanować, czy bywają one dziełem przypadku?<br />
Czy i na ile edytuje Pan zdjęcia, stosując<br />
komputerowe sztuczki?<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
47
W przypadku fotografii mówi się często<br />
o intuicji, która według mnie jest zbiorem naszej<br />
wiedzy i doświadczeń, uruchamianych w bardzo<br />
krótkim czasie, na nieświadomym poziomie. Takie<br />
impresyjne fotografie wykonuję zazwyczaj, zakładając<br />
z góry, jaki ma być końcowy efekt. „Narzędzia”<br />
dostępne dla fotografa trzeba wykorzystywać<br />
świadomie, za każdym razem zastosowanie jakiejś<br />
techniki powinno służyć konkretnemu zamysłowi.<br />
Przykładowo obłęd można pokazać przez poruszenie<br />
obrazu, a zagłębienie w wewnętrznym świecie przez<br />
ekstremalne rozmycie i pozostawienie ostrości<br />
wyłącznie na twarzy albo oczach.<br />
wolność twórcza<br />
jest dla mnie najważniejsza w pracy w teatrze<br />
Eksperymentując z fotografią, wielokrotnie<br />
szukałem różnych pomysłów opartych o przypadek,<br />
np. zamykałem oczy i fotografowałem na słuch,<br />
a później analizowałem powstałe w ten sposób<br />
kadry, wykorzystując to do odejścia od bezpiecznych<br />
dla mnie kompozycji w stronę jeszcze bardziej<br />
nieoczywistych. W cyfrowej ciemni najczęściej<br />
pracuję już nad samym kolorem, przesunięciami<br />
poszczególnych barw albo czyszczeniem obrazu z<br />
niepotrzebnych elementów.<br />
Korzystam też z bardziej zaawansowanych technik<br />
tworzenia jakiegoś charakterystycznego obrazu,<br />
niedostępnych na etapie fotografowania, ale<br />
nie traktuję ich jak sztuczki, a raczej jak jedne z<br />
dostępnych „narzędzi”.<br />
48<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Notabene, większość z nich została wymyślona jeszcze<br />
w ciemni za czasów negatywu.<br />
Jest Pan także interesującym plakacistą. Pana<br />
plakat do Halki tak przypadł do gustu twórcom<br />
spektaklu (Grażynie Szapołowskiej i Brage<br />
Jonassenowi), że wykorzystali Pana pomysł<br />
w finałowej scenie.<br />
Ile plakatów ma Pan na swoim koncie?<br />
Tak, to była wyjątkowa sytuacja, ale też<br />
jakieś szczególne porozumienie bez słów. Przed<br />
stworzeniem plakatu dostałem podstawowe<br />
informacje odnośnie zamysłu reżyserskiego<br />
i scenograficznego, ale nikt niczego nie sugerował.<br />
Miałem pełną wolność w tworzeniu. Sam proces<br />
wykonywania tego plakatu był bardzo ciekawy,<br />
sfotografowanie ognia na wodzie było dość<br />
trudne, zwłaszcza że zależało mi, by przybrała<br />
postać łagodnych, czarnych fal. Okazało się, że aby<br />
osiągnąć taki efekt, miałem na to kilka minut<br />
w ciągu dnia tuż przed zachodem słońca.<br />
Na koncie mam kilkadziesiąt plakatów,<br />
wszystkie są oparte o wykonywane przeze mnie<br />
specjalnie na ich potrzeby fotografie. Czasem<br />
wykonuję je sam, a czasem są to duże sesje<br />
fotograficzne, chociaż zdecydowanie wolę pracę<br />
w pojedynkę.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
49
Nawet przy sesjach aktorskich, w trakcie trwania<br />
zdjęć, proszę wszystkich o opuszczenie studia, żeby<br />
stworzyć aktorom/kom odpowiednie warunki do<br />
skupienia i poszukania autentyczności.<br />
W samotności pracuję częściej nad plakatami<br />
operowymi, gdzie nie ma konieczności pokazywania<br />
aktorów/ek, a bardziej chodzi o szukanie jakichś<br />
znaczeń, symboliki.<br />
„Obłęd, cisza, pustka — to interesuje mnie<br />
najbardziej” — to Pana słowa, czy mogę poprosić<br />
o rozwinięcie?<br />
Kiedyś zostałem nawet nazwany przez<br />
jednego z krytyków fotografem ciszy. W teatrze<br />
najbardziej pociągają mnie trudne do uchwycenia<br />
stany emocjonalne jak obłęd albo, z drugiej strony,<br />
wsobność czy inercja. Bardzo interesuje mnie<br />
nieumiejętność bycia ze sobą, niewysłowione<br />
cierpienie, ukryty ból. Tego poszukuję w teatrze<br />
różnych twórców. Lubię fotografować w taki<br />
sposób, aby uchwycić najbardziej nasycone<br />
emocjonalnie sytuacje, ale nie same chwile jakiegoś<br />
emocjonalnego wybuchu, a raczej momenty przed<br />
taką eksplozją lub tuż po niej.<br />
Wtedy, często w ciszy, widzimy najbardziej<br />
autentyczne i intensywne emocje — albo ogromne<br />
napięcie, albo opadanie i odrętwienie, jakąś<br />
rezygnację.<br />
Fotografowanie z oddalenia daje mi też<br />
z kolei możliwość zbudowania obrazu w taki sposób,<br />
że mamy wrażenie, że nie słyszymy postaci, że jest<br />
odizolowana, odcięta. Widzimy tylko niemy krzyk,<br />
uderzający, niewysłowiony ból.<br />
50<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Porównywano Pana prace do mistrzów<br />
światłocienia takich jak Rembrandt czy Caravaggio.<br />
Czy ma Pan swoich mistrzów, którzy szczególnie<br />
Pana inspirują?<br />
Jeśli mówimy o malarstwie, to najbardziej<br />
inspirował mnie zawsze Francis Bacon i chyba<br />
najczęściej spotykałem się z porównaniami moich<br />
fotografii do jego malarstwa. Bliscy są mi też między<br />
innymi: Egon Schiele, Edward Hopper i Zdzisław<br />
Beksiński.<br />
Czym dla Pana jest sztuka?<br />
Sztuka jest dla mnie synonimem wolności.<br />
Bywa też ucieczką od otaczającej nas rzeczywistości.<br />
Przede wszystkim sztuka jest przekraczaniem<br />
utartych sposobów myślenia, postrzegania czy<br />
tworzenia.<br />
Na czym polegał projekt ADEN Kebab?<br />
Była to wystawa moich fotografii<br />
zorganizowana we współpracy z Muzeum Sztuki<br />
Nowoczesnej w punkcie kebaba. Pomysł narodził się<br />
w związku ze spektaklem o imigrantach 10 piosenek<br />
politycznych, który reżyserował Michał Zadara.<br />
Fotografowałem życie w punkcie kebaba Aden.<br />
Spędziłem tam długie godziny nocami, zatrzymując<br />
migawki z życia tego miejsca, z perspektywy osób<br />
tam pracujących, które przybyły do Polski z nadzieją<br />
na lepsze życie nawet 30-40 lat temu, a nadal są<br />
obcymi. Powstała opowieść o marzeniach i ich<br />
zderzeniu Madame z Butterfly szarą rzeczywistością. w reż. Mariusza W Trelinskiego spektaklu<br />
fotografie łączyły się z surową scenografią Roberta
Rumasa oddającą przy użyciu metalowej konstrukcji<br />
obrys punktu kebaba i znajdujących się w nim rzeczy<br />
w naturalnej skali. Fotografie wyświetlane z wielu<br />
analogowych rzutników wypełniały przestrzeń<br />
scenografii i otoczenia, współtworząc dramaturgię<br />
spektaklu.<br />
Postanowiliśmy na koniec wrócić z fotograficzną<br />
opowieścią do miejsca, w którym powstała<br />
i otworzyliśmy wystawę w punkcie kebaba,<br />
zamieniając na kilka tygodni Aden w miejsce<br />
artystyczne — oprócz wystawy odbyły się tam<br />
dodatkowo kameralne koncerty.<br />
Wiem, że tworzy Pan także fotografie abstrakcyjne,<br />
bez użycia aparatu. Jak powstają te zdjęcia?<br />
Od ponad 10 lat tworzę cykle fotografii bez<br />
użycia aparatu, wykorzystując budowane przeze<br />
mnie do każdej fotografii konstrukcje, które później<br />
najczęściej niszczę. Światło przepuszczone przez<br />
taką konstrukcję trafia bezpośrednio na materiał<br />
światłoczuły, czasem jest to negatyw lub matryca.<br />
Za każdym razem w fotografii abstrakcyjnej<br />
wychodzę od wizji, a za nią podążają poszukiwania<br />
i eksperymenty. W tym przypadku punktem<br />
wyjścia była chęć oddania tego, co pojawia się pod<br />
powiekami, kiedy jestem na granicy snu i jawy, kiedy<br />
zasypiam albo się budzę. Zacząłem szukać sposobu,<br />
który pozwoli mi utrwalić te miraże.<br />
W każdym kolejnym cyklu powstają coraz<br />
bardziej wysublimowane obrazy. Jest to z jednej<br />
strony studium światła, a z drugiej – swego rodzaju<br />
studium własnych stanów wewnętrznych.<br />
Co Pana inspiruje przy tworzeniu fotografii<br />
abstrakcyjnej?<br />
HARMONIA<br />
W cyklu, o którym wspomniałem, były to sny<br />
i obrazy tworzące się pod powiekami, ale inspirację<br />
znajduję w różnych aspektach życia, w swoim świecie<br />
OPĘTANIE<br />
NIEŚWIADOMOŚĆ<br />
wewnętrznym, w relacjach z innymi<br />
ludźmi, różnego rodzaju wydarzeniach<br />
w przestrzeni społecznej. Poszukuję też inspiracji<br />
w innych dziedzinach sztuki na zasadzie zderzania,<br />
krzyżowania ich ze sobą, np. w malarstwie, sztuce<br />
współczesnej albo muzyce szukam inspiracji dla<br />
fotografii, a z kolei tworząc muzykę, inspiracji<br />
szukam np. w literaturze.<br />
Na koniec – jakich rad udzieliłby Krzysztof Bieliński<br />
młodym, początkującym fotografom?<br />
Żeby odważnie zaglądali w siebie, rozwijali<br />
swoją wrażliwość i szukali własnego języka<br />
fotograficznego.<br />
Ślicznie dziękuję za rozmowę i życzę samych<br />
pięknych ujęć. [RC]<br />
Przypisy do zdjęć:<br />
*Jolanta / Zamek Sinobrodego, reż. Mariusz Treliński, Teatr Wielki – Opera Narodowa (str. 38-39)<br />
*Sesja promocyjna Kotliny w reż. Agnieszki Olsten, Wrocławski Teatr Współczesny (str.40)<br />
*N, chor. Angelin Preljocaj, Ballet Preljocaj (str.42)<br />
*Miasto snu, reż. Krystian Lupa, TR Warszawa (str. 43)<br />
*Latający Holender, reż. Mariusz Treliński, Teatr Wielki – Opera Narodowa (str.46 góra)<br />
*Ifigenia w A..., reż. Włodzimierz Staniewski, OPT Gardzienice (str. 46 dół)<br />
*Metamorfozy, reż. Włodzimierz Staniewski, OPT Gardzienice (str. 48 góra)<br />
*Święto wiosny, chor. Pina Bausch, Schauspielhaus Wupptertal (str. 49 góra)<br />
*Złota skała, reż. Grzegorz Laszuk, Teatr Studio im. Stanisława I. Witkiewicza (str. 48 i 49 dół)<br />
*Z cyklu Deformacje (str. 50)<br />
*Z cyklu Under Eyelids 2009/10 (str. 51)<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
51
СЕРГЕЙ ГЛОВЮК<br />
Siergiej Głoviuk<br />
Siergiej Głoviuk — mieszkający w Moskwie<br />
poeta rosyjski, urodzony w 1958 roku w<br />
Dreźnie (w Niemczech). Autor kilkunastu<br />
tomów wierszy. Ukończył Instytut Literatury<br />
Maksym Gorki w Moskwie. Pracował<br />
jako redaktor i redaktor naczelny w wielu<br />
wydawnictwach. Jest członkiem Rosyjskiego<br />
Stowarzyszenia Pisarzy i honorowym<br />
członkiem Macedońskiego Stowarzyszenia<br />
Pisarzy. Tłumacz, organizator Festiwali Poezji<br />
Słowiańskiej w Twerze i w Moskwie, podczas<br />
których wręczane są nagrody twórcom<br />
zasłużonym dla literatury i kultury słowiańskiej.<br />
Autor i wydawca międzynarodowej serii<br />
poetyckiej Iz wieka w wiek (Z wieku w wiek).<br />
W 2011 roku wydał Antologię Poezji Polskiej,<br />
która zawiera utwory ponad osiemdziesięciu<br />
polskich poetów i poetek, począwszy od<br />
Tadeusza Różewicza, Wisławy Szymborskiej,<br />
Zbigniewa Herberta, aż po obiecujących<br />
poetów debiutujących w latach 90 ubiegłego<br />
wieku. Ich wiersze przełożyli najwybitniejsi<br />
poeci rosyjscy, w tym również Siergiej Głoviuk.<br />
Za prace translatorsko-wydawnicze otrzymał<br />
wiele nagród międzynarodowych, w tym,<br />
Nagrodę Macedońskiego Stowarzyszenia<br />
Tłumaczy (1997), a w 2011 roku, Nagrodę<br />
polskiego Ministra Kultury i Dziedzictwa<br />
Narodowego.<br />
52<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
***<br />
To życie, które życiem nie jest,<br />
Oglądam na ekranie — w kinie.<br />
Ot, taki przechodzień-włóczęga,<br />
Co zagląda w puste okno.<br />
Jakby zza uchylonej zasłony<br />
Pokazało mu się coś, co znał<br />
A i u mnie, na przestronnym ekranie<br />
Coś tam widac, co — nie wiem!<br />
Wszystko wydawało się takie oczywiste<br />
I zrozumiałe, i całkiem jasne,<br />
Cóż on tam wciąż widział<br />
W tym nieprzezroczystym, niemytym oknie?<br />
Cichną puste bulwary<br />
Cichną potoki samochodów.<br />
Znikają mosty, chodniki<br />
Światło płynie z niebiańskich szczytów.<br />
A on dotyka lustra okien,<br />
Ciemność się przed nim rozstąpiła.<br />
Jednak nie jest całkiem sam na świecie,<br />
Nawet jeśli pustka w domu.<br />
Powrót<br />
A niebo było: stal i ołów w jednym.<br />
Nas dwoje — ty i ja — wirujemy pod nim<br />
Obłoki dwa. Od stada się odbiły.<br />
Budzi się dzień. Latarnie noc zgubiły.<br />
Obłoki dwa zwyczajnie się spotkały —<br />
Skrzydlate tła pod nieba interwałem<br />
I skały ziemi, błękitniejące rzeki;<br />
My pod, my nad, godziny odliczamy.<br />
Pod nami świat przytulny, rozśpiewany.<br />
Ulice, domy, planeta kołująca,<br />
A ponad nią radość wczesnego słońca.<br />
Więc mamy czas, na powrót nie za późno.<br />
Choć coraz bardziej atmosfera rzednie<br />
I lucyfera wyją brednie.<br />
Rozpada się cząsteczek sfera.<br />
My sami, w świecie zagubieni,<br />
Bez słów bezsilne ptaki dwa,<br />
Nie ma aniołów, w raju dnia<br />
Bezużyteczne wszystko jest;<br />
Panie, nas nie ma w bezdni tej.<br />
POEZJA<br />
Stara Moneta<br />
Brzęczy moneta na cienkim szkle<br />
I lampa płonie na stole w kącie,<br />
Orzeł dwugłowy do lotu się rwie<br />
Po jednej monety stronie.<br />
Znalazłem ją,<br />
Gdy zamyślony poszedłem do sadu<br />
Pokopać trochę. Z monety tej<br />
Powróżyć mi mi się zachciało.<br />
Orzeł ma jedną głowę na wschód<br />
Zastygłą w hipnotyczny szok.<br />
Druga na zachód patrzy łapczywie<br />
Już od stuleci dwóch.<br />
Tam, gdzie przy rdzawej bałtyckiej wodzie<br />
prospekty, mosty i kanałów rzędy,<br />
gdzie nogi koni z czuchońskich błot<br />
wyciągał kiedyś Klond.<br />
Moneta wirowała, kręciła się, jej dźwięk<br />
Przypominał zduszony jęk.<br />
Na jej miedzianej błyszczącej stronie<br />
Widniał młot z sierpem i ciemny ogień.<br />
Przez kłos się wiła jak gibka żmija<br />
Wstęga i pętlą go wciąż dławiła.<br />
A kłos olbrzymi pod sierp się zwalił,<br />
Lecz znowu odrósł. Korony spadły<br />
Z dwugłowych orłów.<br />
Raz wspak, raz na odwrót,<br />
Pieniądz migoce, to sierp, to młot,<br />
To znów korona i znowu sierp.<br />
Piątak miedziany, ja losu jego<br />
Panem, raz rewers, raz znowu awers.<br />
Raby, nie raby? Aż zaczepiwszy<br />
Krawędzią o pióro ostre, stalowe,<br />
moneta wpadła w szczelinę kantem<br />
Tłumaczenie: Aleksander Nawrocki<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
53
EWA MATYJA<br />
Ewa Matyja jest kreatywną<br />
duszą, która potrzebowała przeżyć wiele,<br />
by dojrzeć do pewnych decyzji<br />
i postawić wszystko na jedną kartę.<br />
Ma za sobą parę etapów, które<br />
ukształtowały ją, by mogła żyć, tak jak<br />
zawsze chciała. Ewa była osobą dążącą do<br />
sukcesu, częścią koła, z którego ciężko było<br />
uciec lub też się zatrzymać. Starała się,<br />
poświęcała, dawała więcej, niż miała przez<br />
lata, by poprzez uszczęśliwianie innych<br />
dojść do momentu, w którym sama będzie<br />
usatysfakcjonowana ze swojej pozycji. Na<br />
szczęście w drodze na szczyt uświadomiła<br />
sobie, po zebraniu wszystkich tych lepszych<br />
i gorszych doświadczeń, że czas postawić<br />
siebie na pierwszym planie, poczuć się<br />
dobrze ze sobą i zacząć żyć życiem, o jakim<br />
zawsze marzyła. Obecnie, podczas nowego<br />
etapu, trwającego już od ponad trzech<br />
lat, Ewa jest kobieta spełnioną, spokojną,<br />
marzącą, szczęśliwą. Jej wytrwałość dążenia<br />
do celu, pracowitość, motywacja, które<br />
towarzyszyły jej przez ostatnie 34 lata,<br />
teraz dopiero mają sens. Artystka kieruje<br />
całą swoją energię na to, co kocha – tworzy<br />
sztukę.<br />
54<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Sztuka abstrakcyjna<br />
jest trudna do oceny.<br />
Dla mnie dobra praca to ta, która wywoła u mnie<br />
emocje.<br />
Tego samego oczekuję od moich prac.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
55
MALARSTWO<br />
jest moim zapalnikiem do wyjścia rano z łóżka<br />
Jak zdefiniować moje malarstwo?<br />
Większość osób, które kiedykolwiek miały ze mną<br />
styczność, zapewne by powiedziały, że jestem<br />
niesamowicie otwartą osobą, która w natychmiastowy<br />
sposób potrafi nawiązać kontakt z każdym napotkanym<br />
człowiekiem. Sporo w tym racji. Natomiast jedynie garstka<br />
osób wie, że nie jestem zbyt wylewna, nie lubię mówić<br />
o sobie, czy o swoich uczuciach. Wolę słuchać.<br />
Malarstwo jest dla mnie formą wyrażania moich emocji.<br />
Wizualnie. Sztuka, którą tworzę, odbywa się<br />
w sposób intuicyjny, w zależności od zdarzeń, momentów,<br />
napotkanych osób, odwiedzonych miejsc, wpływu jakie<br />
te wszystkie elementy wywarły na mnie i moje emocje.<br />
Często widzę piękno w nieoczywistych formach, detalach,<br />
które odbiegają mocno od perfekcji, w elementach<br />
otaczającego nas świata, na które większość z nas nigdy<br />
nie zwróci uwagi. Ja natomiast staram się przedstawić<br />
te wszystkie niedoskonałości świata na płótnie,<br />
przyprawione emocjami, widziane moimi oczami.<br />
Zajmuję się malarstwem abstrakcyjnym – bo ten rodzaj<br />
sztuki pozwala mi na uzewnętrznienie się bez użycia słów.<br />
Cytując Edwarda Hopper’a „If I could say it in words there<br />
would be no reson to paint”<br />
Odbiorca natomiast ma prawo do własnej interpretacji,<br />
a jest ich przy każdym obrazie wiele. Dla mnie, jako<br />
twórcy, ważne jest, by odbiorca zatrzymał się na chwilę,<br />
przyjrzał się szczegółom, by każdego dnia mógł odkryć<br />
nowy element pracy, którego nie dostrzegł wcześniej.<br />
Osobistym sukcesem natomiast jest, gdy wzbudzę<br />
u odbiorcy emocje, gdy osoba ta będzie w stanie poczuć<br />
to, co ja czułam w momencie tworzenia.<br />
56<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Jak powstaje pomysł na obraz?<br />
Pracuję zazwyczaj nad serią obrazów, a nie konkretną<br />
pracą. Seria zawiera na ogół 10-15 obrazów. Moment<br />
rozpoczęcia pracy nad nową serią jest zawsze szczególny.<br />
Są to momenty ciszy, czasem dni pełnego skupienia,<br />
przebywania sam na sam z czystym płótnem, jest to<br />
analiza ostatnich wydarzeń i ich wpływu na mój stan<br />
emocji. Myślę, że można to nazwać moją własną formą<br />
medytacji – zawsze w ciszy, zawsze w pojedynkę – aż<br />
do momentu, gdy poczuję ogromny przypływ energii<br />
i wtedy już rozpoczyna się gra z płótnem. Pracuję<br />
wówczas nad wieloma obrazami w tym samym czasie.<br />
Ilość energii wyrzucana jest ze mnie automatycznie,<br />
przelewam emocje, te dobre i te złe, używając różnych<br />
narzędzi, które pozwalają mi pozbyć się nadmiaru<br />
ekscytacji, energii. Przeskakuję z płótna na płótno, bo<br />
jest to dla mnie ciekawsze. Dla osoby tak niecierpliwej<br />
jak ja, nie byłoby opcji pracy nad jednym obrazem od<br />
początku do końca, znudziłabym się dziesięć razy przed<br />
jego skończeniem. Potrzebuję chaosu, potrzebuję chwil<br />
zadowolenia, gdy uda mi się osiągnąć, całkowicie przez<br />
przypadek ciekawe, piękne zestawienie tekstur, kolorów,<br />
odpowiedni gest pędzla – coś, co wywoła we mnie<br />
poczucie zadowolenia, następnie potrzebuję dni złości,<br />
gniewu, gdy najmniejsza ilość farby psuje wszystko to,<br />
co cieszyło dzień wcześniej.<br />
I błędy, i przypadkowe, zadowalające ruchy pędzla<br />
pozwalają mi się uczyć codziennie. Taki tryb: swobodny,<br />
nieprzemyślany trwa przez parę tygodni, aż obraz zaczyna<br />
nabierać kształtu, wtedy skupiam się na indywidualnych<br />
pracach. Reszta musi być odwrócona do ścian, by nie<br />
przemawiały do mnie. To jest moment jeden na jeden<br />
tylko z konkretnym obrazem. Niektóre prace przemawiają<br />
do mnie od razu – stawiam ostateczny mark i zaczynam<br />
końcowe prace nad kolejnym obrazem. Są też i takie,<br />
do których robię wielokrotne podejścia.<br />
Przez ostatnie trzy lata zawsze pracowałam tylko nad jedną<br />
serią obrazów w tym samym czasie. Aktualnie – odkąd<br />
zamieszkałam na Bali – pracuję nad trzema seriami prac.<br />
Wynika to z ogromnej ilości niesamowicie kreatywnych<br />
osób, które tutaj mieszkają. Ich wpływ pozwala na szersze<br />
otwarcie oczu, wyjście poza dotychczasowe schematy<br />
oraz wyzwalanie swoich możliwości i przesunięcie linii<br />
limitów o szczebel wyżej.<br />
Sztuka abstrakcyjna jest trudna do oceny. Dla mnie dobra<br />
praca to ta, która wywoła u mnie emocje. Tego samego<br />
oczekuję od moich prac.<br />
Jak oddać emocje, duszę, wrażliwość?<br />
Będąc szczerym ze sobą. Nie oczekując. Tworząc, tak<br />
jakby to miał być ostatni obraz w twoim życiu. Będąc<br />
wdzięcznym za to, że robię, to co kocham. Nie analizując<br />
kolejnych kroków. Czując. Czując kolejne muśnięcia farby.<br />
Nie bojąc się kolejnych ruchów. Popełniając błędy. Wierząc<br />
w siebie.<br />
Rynek sztuki w Polsce?<br />
Nie jestem w stanie ocenić rynku sztuki w Polsce<br />
z prostego powodu: w momencie, gdy postanowiłam<br />
całkowicie oddać się malarstwu, zatrzymałam się na<br />
parę miesięcy w Polsce – moja sztuka była jednak wtedy<br />
jeszcze bardzo mocno raczkująca. To, co tworzyłam, było<br />
na zupełnie innym etapie. Pierwszy rok był dla mnie<br />
procesem nauki, eksperymentów, dociekania wiedzy.<br />
Nie mieszkam w Polsce od 15 lat. Wyjechałam jeszcze jako<br />
nastolatka. Natomiast w momencie, gdy postanowiłam<br />
całkowicie oddać się malarstwu moje założenie było jasne<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
57
Posługuję się ograniczoną paletą kolorów.<br />
Nigdy nie zrezygnuję z bieli i czerni<br />
(oraz ich odcieni) – są one moją największą miłością<br />
58<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
– chcę, by moje prace były dostępne na całym świecie.<br />
Do tej pory dotarłam do pięciu kontynentów, a 90% moich<br />
kolekcjonerów znajduje się w USA.<br />
Gdybym mogła zmienić jedną rzecz<br />
w swoim życiu, co to by było?<br />
Nigdy nie przerwałabym mojej przygody z malarstwem.<br />
Co mnie denerwuje?<br />
Niegdyś denerwowało mnie mnóstwo rzeczy, byłam<br />
choleryczką. Teraz już wiem, że wynikało to z braku<br />
samozadowolenia, z trybu życia, jakie prowadziłam<br />
– ciągłe poirytowanie wiedząc, że mogę więcej, inaczej.<br />
Teraz jestem spokojna, bo żyję tak, jak zawsze tego<br />
chciałam – w tropikach, przy plaży, otoczona piękną<br />
naturą, cudownymi ludźmi, mająca dostęp do mojego<br />
studia o każdej porze dnia i nocy.<br />
Rzadkie momenty zdenerwowania zdarzają się jedynie,<br />
gdy nie mam nad czymś kontroli, stresuję się zawsze,<br />
gdy obraz jest w drodze do nowego kolekcjonera i czekam<br />
na jego reakcje po zobaczeniu go na żywo.<br />
Często jednak złość i negatywne emocje pomagają mi<br />
w tworzeniu lepszej, bardziej wartościowej sztuki.<br />
Co jest powodem, dla którego chce<br />
wyjść z łóżka każdego dnia?<br />
Dosłownie odpowiadając – zapierające dech w piersiach<br />
wschody słońca oglądane z plaży każdego dnia. Piękno,<br />
do którego nigdy wcześniej nie miałam dostępu w takiej<br />
formie. Są to momenty, których nigdy nie zapomnę.<br />
No i malarstwo jest moim zapalnikiem do wyjścia rano<br />
z łóżka – to ono dało mi możliwość podróżowania po<br />
świecie, doświadczania życia w taki sposób, o jakim<br />
niegdyś tylko marzyłam. To sztuka pozwala mi na<br />
poznawanie niesamowitych osobowości, artystów,<br />
którzy inspirują, wspierają, od których się uczę. To dzięki<br />
malarstwu mieszkam obecnie na Bali – w miejscu, które<br />
było dla mnie niegdyś totalnie nieosiągalne. Świadomość,<br />
że moje prace zdobią ściany domów w ponad 100 krajach<br />
na świecie, daje mi dodatkową porcję motywacji do<br />
tworzenia.<br />
Jak ważny jest kolor w mojej<br />
twórczości?<br />
Posługuję się ograniczoną paletą kolorów. Nigdy nie<br />
zrezygnuje z bieli i czerni (oraz ich odcieni) – są one moją<br />
największą miłością, od jakiegoś czasu w połączeniu<br />
z naturalnym kolorem surowego płótna bawełnianego.<br />
Zdarzają się obrazy, gdzie pojawia się dodatkowy<br />
element koloru w moich pracach – ale jest to bardzo<br />
nieprzewidziane i odbywa się naturalnie pod wpływem<br />
aktualnych wydarzeń i emocji.<br />
Ewa prywatnie?<br />
Ewa jest kobietą znającą swoją wartość, korzystającą<br />
z uroków życia. Kochającą córką, jedną z pięciu pięknych<br />
sióstr, ukochaną ciocią dla swoich trzech cudownych<br />
siostrzeńców.<br />
Jak gruby trzeba mieć portfel, żeby<br />
stać się posiadaczem mojego obrazu?<br />
Ceny moich prac zależą od serii, wielkości, techniki –<br />
zaczynając już od paruset złotych, aż do parunastu tysięcy<br />
złotych.<br />
Czego może mi Pan życzyć?<br />
Zdrowia oraz nieskończonej kreatywności. [JP]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
59
Piosenka<br />
o zwątpieniu<br />
„Babko, czy to ma sens, czy to ma sens jeszcze?<br />
Czy opłaca się jeszcze cokolwiek robić?<br />
Babka myśli, że koniec jest bliski?<br />
Ile to wszystko jeszcze potrwa?<br />
Babko, niech babka powie, ile jeszcze do końca?”<br />
Salcia Hałas<br />
POTOP<br />
Zwlekałem z napisaniem<br />
recenzji Potopu Salci Hałas,<br />
a to przynajmniej z kilku ważnych<br />
względów. Otóż to wprost niebywałe,<br />
co dzieje się z odbiorem tej książki od<br />
czasu premiery na początku zeszłego<br />
roku. Czekałem z niecierpliwością, aż<br />
będę mógł w spokoju zapoznać się<br />
z tekstem. Miały już miejsce ogromne<br />
pożary w Australii, czy trwająca<br />
obecnie pandemia koronawirusa.<br />
Z ostatnich wiadomości, chociażby<br />
groźne osuwiska w Norwegii –<br />
kataklizmów i katastrof zdaje się<br />
przybywać, o tym między innymi jest<br />
Potop. Nad tym poematem prozą wisi<br />
gdzieś wysoko karta Sprawiedliwości<br />
z tarotowych wielkich arkanów.<br />
Pierwsze skojarzenie: odebrałem tekst<br />
jako alert klimatyczny, ostrzeżenie,<br />
jednak drugie czytanie pokazuje coś<br />
więcej, rozległy wachlarz tematów,<br />
które Salcia Hałas umiejętnie ze<br />
sobą splata, czyniąc z Potopu, babiej<br />
piosenki, swoistą mozaikę, utkaną<br />
z ludzkiego gadania, domysłów,<br />
swego rodzaju ludowych mądrości,<br />
tłumaczenia świata na możliwy do<br />
zrozumienia sposób.<br />
60<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Wspomniałem o sprawiedliwości –<br />
w utworze jest mowa o tzw. prawie<br />
trójpowrotu, babka Szwajcerowa<br />
mówi: co zasiejesz, po trzykroć<br />
zbierzesz, to znaczy, w wielkim skrócie:<br />
bądź przygotowany na konsekwencje<br />
swoich działań, każde poczynanie ma<br />
dalsze rezultaty i od nas zależy, czy<br />
będzie z tego jakaś korzyść.<br />
W tym ujęciu to też karma, ludzkie<br />
zaniechania i złośliwości wracają jak<br />
bumerang. Widzę w tym podejściu<br />
nieokreślone być może do końca<br />
pragnienie o porządku społecznym,<br />
o świecie, gdzie wszyscy są wobec<br />
siebie równi, nie ma podziału na<br />
lepszych i gorszych. Niestety „Twój<br />
ból jest lepszy niż mój”; są ludzie,<br />
którzy chcą zagarniać dla siebie więcej<br />
i więcej, bez poszanowania dla innych.<br />
W Pieczeni dla Amfy Salcia<br />
Hałas zabrała nas do gdańskiego<br />
falowca, najdłuższego bloku<br />
mieszkalnego w tej części Europy. To<br />
powieść, za którą otrzymała w 2017<br />
roku Literacką Nagrodę Gdynia oraz<br />
uzyskała nominację do Nagrody im.<br />
Witolda Gombrowicza.<br />
W Potopie nadal jesteśmy<br />
w Trójmieście, odwiedzamy tym razem<br />
gdyńską dzielnicę Pekin, dla mniej<br />
zorientowanych w terenie, to wzgórze<br />
Orlicz-Dreszera. Historia dzielnicy<br />
sięga czasów przedwojennych, kiedy<br />
to, jak grzyby po deszczu, powstały<br />
tam pierwsze, często prowizoryczne<br />
budynki mieszkalne. Dlaczego<br />
zaglądamy do Pekinu? – ano dlatego,<br />
że szykuje się koniec świata i są trzy<br />
kobiety, które to wiedzą. Natomiast<br />
nie jest to wiedza oczywista, raczej<br />
snucie domysłów, pewnego rodzaju<br />
skojarzeń, czasem też gry słów.<br />
Okazuje się, że nie ma jednej prawdy,<br />
nie ma też jednego skutecznego<br />
wyjaśnienia, to się bardziej czuje, jak<br />
mówi babka Szwajcerowa: przyszłość<br />
to nitki na wietrze, nie wiadomo, w<br />
jaki wzór ostatecznie się ułożą. Oprócz<br />
babki Szwajcerowej (Lońki), jest<br />
jeszcze Halina Piguł (przedstawia całą<br />
historię) oraz Zośka Nadzieja z domu<br />
Konkel (ma eksmisję, depresję oraz<br />
czarną otchłań w ogródku). Te trzy<br />
kobiety są, prawie że odwzorowaniem<br />
trzech wiedźm z Makbeta, one<br />
obwieszczają w jakiś sposób koniec<br />
świata. Co jednak jest w historii<br />
z Potopu nowatorskiego? – najpewniej<br />
pogląd, że nie ma jednego końca, nie<br />
ma jednej katastrofy, czeka ludzkość
aczej ciąg katastrof mniejszych.<br />
A po czym to poznać? Salcia Hałas od<br />
samego początku trzyma czytelnika<br />
w poczuciu czegoś nieodgadnionego,<br />
tajemnicy, której nie da się rozwikłać.<br />
Najłatwiej zaobserwować zmiany<br />
w przyrodzie, Hałas zna dobrze ten<br />
temat, zajmuje się ogrodnictwem od<br />
wielu lat. Mamy zatem opisy pleśni,<br />
gnicia, rozkładu, wszystko, co wróży<br />
niejako przyszły potop, przyroda<br />
pokazuje człowiekowi stan zagrożenia.<br />
Jest nadzieja, (nomen omen to drugie<br />
imię Zośki), że człowiek zawróci z tej<br />
niechybnej, zmierzającej ku upadkowi<br />
drogi. W tekście utworu przynajmniej<br />
kilkakrotnie pojawia się słowo<br />
nadzieja, chociaż ogólne odczytanie<br />
Potopu nadziei nie daje. Koniec świata<br />
nastanie i nie będziemy mogli nic<br />
zrobić. Warto też na tę okoliczność<br />
sporządzić małe rozróżnienie:<br />
Hałas w zasadzie pisze o dwóch<br />
końcach świata: jednym, najbardziej<br />
widocznym na gdyńskim Pekinie,<br />
w ogródku Zośki, (jest to zapadlisko,<br />
otchłań, czarna dziura, w dodatku<br />
przedstawiciel właściciela przeciął<br />
rury i przez ogródek płynie strumień).<br />
Przez te między innymi wydarzenia<br />
Zośka ma depresję. Jest jeszcze<br />
drugi koniec świata, na użytek tej<br />
recenzji nazwę go „wielkim”, który<br />
niekoniecznie jest związany z jakimś<br />
kataklizmem. Powiedziałbym, że to<br />
takie ludzkie obserwacje, potoczna<br />
mowa, porzekadła, ale chyba przede<br />
wszystkim zwiastun degrengolady<br />
ludzkości, poczucie beznadziei,<br />
z którym do końca lektury nie sposób<br />
się rozstać. Koniec świata to ludzie<br />
goniący za złotym cielcem.<br />
Hałas opisuje koszmar<br />
dzikiej reprywatyzacji, gdzie różnymi<br />
niecnymi sposobami pozbywano się<br />
lokatorów, często pod pozorem troski<br />
o mieszkańców, a w zasadzie tylko po<br />
to, żeby nie musieć się z tego nikomu<br />
tłumaczyć. Pojawia się w Potopie<br />
nieco zmodyfikowany cytat ze Św.<br />
Ignacego Loyoli, dotyczący czyściciela,<br />
który nawet jak rujnował, to mówił, że<br />
zabezpiecza. Odczytanie jest, powiem<br />
szczerze, nawet bardziej uniwersalne,<br />
bowiem, ile razy zastanawiamy się<br />
nad tym, czy dla własnej iluzorycznej<br />
strefy komfortu, nie traktujemy<br />
ludzi jak pionków na planszy, i tak<br />
naprawdę nie leży nam na sercu czyjeś<br />
zdanie? Takim sposobem myślenia<br />
przyczyniamy się do rujnowania relacji<br />
z innymi ludźmi, w rezultacie pogłębia<br />
się ogólna znieczulica, niechlubne<br />
działania często przykrywa się<br />
atłasowym kłamstwem.<br />
Koniec świata niejedno ma<br />
imię, obok zapadlisk, dziur w ziemi,<br />
które są widomym znakiem końca, są<br />
też stany psychiczne, lęk, zakłopotanie.<br />
Swoją drogą, można uznać Potop za<br />
tekst profetyczny, ukazujący migawki<br />
z przyszłości, w zanadrzu próbujący<br />
ostrzec przed zgubnym działaniem<br />
człowieka. Nie piszę o tym bez<br />
przyczyny, bowiem o końcu świata<br />
mówi też Jagna Grochowiakowa,<br />
babka Zośki. Z tego względu Zośka<br />
ma widoczny uraz oraz depresję,<br />
nie tylko z powodu końca świata, ale<br />
zasadniczo z zachowania babki, która<br />
sprawia Zośce wiele przykrości. W<br />
Potopie dzięki temu został podjęty<br />
temat, który nie wszędzie jest chyba<br />
obecny, a dotyczy wielu trudności,<br />
jakie może sprawiać opieka nad<br />
osobami starszymi.<br />
Babka jest wobec Zośki<br />
nieznośna, pogłębia w niej poczucie<br />
bezradności. To dzięki babce Zośka<br />
gubi się w swojej bezsilności. Jawi się<br />
przed oczami smutny fakt, że oto bliscy<br />
często fundują złośliwości i przykre<br />
niespodzianki. Zośka ma depresję i jest<br />
przy tym, nie ukrywajmy, śmieszna,<br />
chociaż sama choroba już śmieszna<br />
nie jest. Salcia Hałas obnaża bolesną<br />
prawdę o tym, że depresja często<br />
jest bagatelizowana, nie traktowana<br />
poważnie, nawet przez osoby, które<br />
miałyby nieść pomoc w tej sytuacji.<br />
Blisko tu do innego utworu,<br />
mianowicie Psów ras drobnych Olgi<br />
Hund. We współczesnej literaturze<br />
coraz więcej jest odwołań do świata,<br />
który stanął na głowie. U Olgi Hund<br />
metaforą skołatanego ludzkiego<br />
padołu jest szpital psychiatryczny:<br />
jest tam beznadzieja, a jednocześnie<br />
niezaprzeczalna rzeczowość. To samo<br />
widać w Potopie. Zośka czyta ulotkę<br />
probiotyku, informacja o częstej<br />
zmianie partnerów, mogąca przyczynić<br />
się do infekcji, wywołuje u Zośki płacz.<br />
Jest z tym sama, żali się, że nie ma<br />
się nawet do kogo przytulić. Zarówno<br />
z Psów... jak i z Potopu, nasuwa się<br />
refleksja, iż zasady panujące w świecie<br />
są często oparte na egoistycznych<br />
pobudkach,interesowności,<br />
znieczulicy. Narratorka Psów ras<br />
drobnych stwierdza, że osoby<br />
cierpiące na różne niedostatki<br />
psychiczne, nie mają szans na życiową<br />
stabilizację. Związki się rozpadają,<br />
dlatego, że relacja z osobą chorą<br />
psychicznie niesie za sobą ryzyko oraz<br />
nadmierną odpowiedzialność –<br />
to oczywisty wyraz wyrachowania<br />
i stawiania własnych interesów<br />
na pierwszym miejscu, dodajmy,<br />
że na prawdziwe uczucie nie ma tu<br />
miejsca. W Psach... brak zdziwienia.<br />
Narratorka po prostu stwierdza fakt –<br />
kto chciałby wiązać się osobą z takim<br />
bagażem? Praktyczne czasy, wszystko<br />
traktuje się niczym transakcję, kapitał,<br />
który należy pomnożyć, nie narażając<br />
się przy tym na możliwy szwank.<br />
Zwątpienie i smutek<br />
towarzyszy też Zośce. Tu<br />
także nie ma zdziwienia – kto<br />
chciałby wiązać się z kimś<br />
z depresją, eksmisją i czarną<br />
otchłanią w ogródku? Depresja,<br />
oznaka zobojętnienia, to w Potopie<br />
coś znacznie bardziej dotkliwego niż<br />
choroba, dotyka całej rzeszy ludzi na<br />
świecie. Ludzie się spieszą, potracili<br />
poczucie ważności, minimalne<br />
poczucie sensu, być może w ogóle<br />
tego sensu nikt nie szuka, zamiast tego<br />
mamy konsumpcyjny pęd, pogoń za<br />
złotym cielcem, fruwający i pływający<br />
wszędzie plastik. Ludzie chcą więcej,<br />
są pazerni, ale kiedyś Matka Ziemia<br />
wierzgnie nogami i nie będzie już<br />
dla nikogo ratunku. Zresztą ocalenia<br />
nikt się nie spodziewa, mowa jest,<br />
co najwyżej, o ocaleniu Zośki, która<br />
między innymi za przyczyną trudnych<br />
doświadczeń wpadła w depresję.<br />
Czy jest na to jakaś recepta?<br />
Czy da się spowolnić nieodwracalne<br />
zmiany w przyrodzie? Na to chyba<br />
w utworze nie znajdziemy<br />
ostatecznej odpowiedzi, być może<br />
dlatego, że kataklizmy już mają<br />
miejsce. W obecnym czasie, to tylko<br />
minimalizowanie zniszczeń, szukanie<br />
ratunku przed potopem, który, tak czy<br />
siak nastąpi.<br />
61<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Salcia Hałas proponuje, i to<br />
jest fascynujące, aby zwrócić się ku<br />
małym rzeczom, zacząć doświadczać,<br />
w miejsce ciągłego pośpiechu. Realizm<br />
społeczny, poszukiwanie społecznej<br />
sprawiedliwości, rzeczowość, ale też<br />
czerpanie z reportażu, mamy przecież<br />
w Potopie wątki interwencyjne,<br />
kwestia dzikiej reprywatyzacji, piekło,<br />
jakie mogą wyrządzić starsze osoby<br />
(Jagna Grochowiakowa, babka Zośki),<br />
czy bardzo w ostatnim czasie istotny<br />
problem depresji. I na próżno szukać<br />
trąb jerychońskich, piekielnych ogni,<br />
scen rodem z filmów s-f, tego raczej nie<br />
doświadczymy. Wątki, małe sprawy<br />
utkane w przedziwnym wzorze, pełne<br />
domysłów i przypuszczeń, gdzieś<br />
zasłyszane, oddające również polot<br />
potocznej mowy, niezwykłe.<br />
Nie w każdym tekście literackim mogę<br />
to zaobserwować.<br />
Pojawia się skądinąd pytanie<br />
o sens narracji wykorzystanej<br />
w Potopie, tej niewolnej od<br />
sprzeczności, pełnej niedomówień<br />
i pytań o sens świata. Reakcje<br />
niektórych czytelników były, co nie<br />
powiedzieć, zaskakujące.<br />
W moim odczuciu to spontaniczność<br />
i skondensowanie tekstu wśród tzw.<br />
mikrozdarzeń. Jednym się to podoba,<br />
drugim być może trochę mniej.<br />
Warto też zwrócić uwagę na<br />
pozycję narratora, który nie<br />
jest wszechwiedzący, nie razi<br />
omnipotencją, raczej tłumaczy się ze<br />
swojej niewiedzy, snuje domysły. To<br />
istotne novum, chcę takiej narracji<br />
posłuchać, przede wszystkim jest to<br />
głos bliższy prawdzie, przecież nikt nie<br />
może obiecać, że przekaże tę jedyną<br />
i słuszną wersję wydarzeń, nie ma<br />
takiej możliwości. Być może dlatego,<br />
w ostatnim czasie obserwujemy<br />
odwrót od literatury gatunkowej, gdzie<br />
każda postać i relacja, ułożone są jak<br />
w ciasnym pudełku. Potop przynosi<br />
niewiedzę, uwolnienie od dogmatu.<br />
Jest też tekstem terapeutycznym,<br />
gdzieś w zanadrzu poemat przewlekły<br />
o końcu świata to rzecz o śmierci, od<br />
której często uciekamy, popadamy<br />
w zwątpienie, życie przestaje mieć<br />
sens. Salcia Hałas utwierdza czytelnika<br />
w przekonaniu, że nawet mały,<br />
pojedynczy gest ma znaczenie.<br />
Potop to manifest, tekst<br />
zaangażowany. Ma potrząsnąć<br />
i porazić („Każdy litr mleka, każda<br />
szklanka wody zapakowane w plastik”).<br />
Zośka to reprezentantka pokolenia<br />
umów śmieciowych, nikt nie da jej<br />
chorobowego, zostanie zwolniona,<br />
jeśli będzie niezdatna do pracy.<br />
Prekariat to ludzie, którzy w swoim<br />
życiu doświadczają stale ruchomych<br />
piasków, niestałości, a jednocześnie<br />
szukają odrobiny dobra i piękna. Świat<br />
w Potopie jest niewyretuszowany,<br />
(widać wszystkie niedoskonałości),<br />
nieuleczalnie chory, ulega rozkładowi.<br />
Pomimo tego, Zośka szuka nadziei,<br />
dokarmia bezdomne koty. Zwierzęta<br />
w tekście Salci Hałas są niezwykle<br />
ważne. Zarówno te bezwiednie ginące<br />
na szosie, czy zakleszczone w oknie,<br />
jak i te towarzyszące człowiekowi<br />
w codzienności, jak Fuka Lońki<br />
Szwajcerowej. I gdzieś obok, stale<br />
sącząca się narracja o końcu świata,<br />
tak znajoma, (wystarczy przysłuchać<br />
się rozmowom starszych ludzi), wieść<br />
o końcu świata, dotychczas mało<br />
eksponowana, znalazła swoje ujście<br />
w Potopie. Utknęliśmy na mieliźnie,<br />
to fakt, słychać tylko jak grzechoczą<br />
granulki czasu.<br />
„Malinówki to były!<br />
Złoto, nie malinówki.<br />
Bordowe, chrupkie, poprzecinane<br />
żyłkami cukru.<br />
Zagłuszył je orzech, zabrał czas.<br />
Któregoś roku przestały dojrzewać.<br />
Z roku na rok robiły się coraz mniejsze<br />
i coraz bardziej zielone.<br />
Kiedy orzech zasłonił słońce, jabłoń<br />
zakwitła jesienią,<br />
a wiosną całkiem uschła.<br />
Pod jabłonią, co uschła, w beciku śpi<br />
Anieli synek mały.<br />
Z kępy żarnowców wybiega Łata.<br />
Mały, łaciaty piesek, który dawno<br />
umarł, ale teraz z powrotem jest<br />
szczeniakiem.<br />
Stasik siada obok i zaczyna jeść zupę.<br />
Grzechoczą granulki czasu”.<br />
Potop Salci Hałas znalazł się<br />
w dwudziestce tytułów<br />
nominowanych do tegorocznej<br />
Literackiej Nagrody Nike. Tekst<br />
utworu został zaadaptowany przez<br />
Ewę przez Ignaczak Ewę Ignaczak oraz zaprezentowany<br />
oraz<br />
na zaprezentowany deskach Teatru na Gdynia deskach Główna.<br />
Na Teatru podstawie Gdynia Potopu Główna. powstało<br />
również<br />
Na podstawie<br />
słuchowisko<br />
Potopu<br />
–<br />
powstało<br />
audycji<br />
również słuchowisko audycji<br />
mogliśmy<br />
mogliśmy<br />
wysłuchać<br />
wysłuchać<br />
na<br />
na<br />
antenie<br />
antenie<br />
Polskiego Radia Gdańsk.<br />
Salcia Hałas, Potop. Poemat przewlekły<br />
o końcu świata. Wydawnictwo W.A.B.,<br />
Warszawa 2019. [RK]<br />
Koniec świata<br />
niejedno ma imię<br />
62<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
63
DARIA GALANT<br />
Pisałam od dziecka,<br />
gdy nie umiałam pisać, to<br />
nagrywałam swoje opowiadania<br />
na magnetofon. Jako nastolatka<br />
malowałam okładki do swoich<br />
książek, wydawałam je sama<br />
i założyłam własną bibliotekę.<br />
Wypożyczałam swoje powieści,<br />
które miałam w jednym<br />
egzemplarzu, bo ksero w tamtych<br />
czasach, to był duży wydatek.<br />
Stworzyłam jakieś swoje karty<br />
biblioteczne, wypożyczałam<br />
powieści i czytali je moi znajomi<br />
z liceum, potem z technikum. Te<br />
powieści pisałam ręcznie i mam je<br />
w swoim archiwum do dziś.<br />
Pisarka, która zaklina konie i życie<br />
Drobna blondynka o pięknym uśmiechu wychodzi<br />
na ganek. W oddali stary maneż poprzecinany<br />
promieniami słońca. Ze stajni odzywają się konie.<br />
Majestatyczna fryzyjka, Tamara von Reister, to ukochana<br />
klacz Darii. Mówią wspólnym językiem. Tutaj jest dom<br />
pisarki. Ten najpiękniejszy, dojrzały, pełen słów, obrazów<br />
i dźwięków. Magiczne miejsce na obrzeżu Puszczy Białej<br />
– Dwór Olchowe Łąki. Pieczę nad nim objęło stuletnie<br />
bocianie gniazdo. Widzę Darię szczęśliwą i spełnioną. Jej<br />
życie podzielone jest na etapy, w których wiele się działo –<br />
prowadziły do miejsca, w którym dziś pracuje nad kolejną<br />
książką, Dzieciństwo w jej życiu odgrywa najważniejszą<br />
rolę, bo tu narodziła się Daria Galant jako pisarka.<br />
Od dzieciństwa była związana z przyrodą i naturą, choć<br />
pochodziła z miasta. Ten głęboki związek i rozumienie<br />
psychiki człowieka uwikłanego w różne aspekty życia,<br />
64<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
stały się głównymi wątkami w pisarstwie i twórczości<br />
filmowej autorki. Wrocławianka z urodzenia, dzieciństwo<br />
spędziła w Zielonej Górze, gdzie jej rodzice pracowali jako<br />
wykładowcy na tamtejszych uczelniach. Następnie, ze<br />
względu na życie osobiste rodziców, przeprowadziła się<br />
do Świdnicy na Przedgórzu Sudeckim i tam dokończyła<br />
edukację szkolną i zdała maturę.<br />
Debiutowała w wieku 16 lat wierszami opublikowanymi<br />
w gazecie Wiadomości Świdnickie. Tam też zaczęła<br />
pisać reportaże i felietony, zarabiając na swoją pierwszą<br />
wierszówkę. Następnie, będąc na studiach filologicznych<br />
we Wrocławiu, pisała jako publicystka w czasopismach<br />
środowiska studenckiego, a potem już w Warszawie,<br />
zawodowo w prasie ogólnopolskiej (m. innymi w Kurierze<br />
Polskim, Magazynie Rzeczpospolita, Cogito).
To, że mówią o niej „zaklinaczka koni”,<br />
nie jest gołosłowne. Kto widział to zjawisko<br />
i zna konie Darii wie, czym jest ten niezwykły kontakt.<br />
„Daria Galant, to pisarka doświadczona – mówi Agnieszka<br />
Kuniczuk-Trzcinowicz, badaczka literatury – Nie porzuca<br />
swoich pozaliterackich doświadczeń, siadając przed pustą<br />
kartką papieru.”<br />
„Nie wolno zapominać, że Daria to też poetka i język<br />
symboliki poetyckiej unaocznia się w znakomitym<br />
stylu w jej twórczości, czyniąc ją ważnym elementem<br />
europejskiego dziedzictwa”– pisał profesor Tadeusz<br />
Żabski – literaturoznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego<br />
Wydziału Filologii Polskiej i promotor pracy magisterskiej<br />
Darii, o powieści Południca.<br />
„Dziennikarstwem zajęłam się, ponieważ było dla mnie<br />
drogą do opanowania słowa i szlifowania warsztatu<br />
pisarskiego. Reżim publicystyczny, obowiązująca ilość<br />
wersów i słów, prawne aspekty dziennikarstwa<br />
i malowniczość reporterskiego życia dały mi mocną szkołę<br />
dla mojej sztuki – mówi pisarka po latach.<br />
Była dziennikarką z niezwykłymi osiągnięciami<br />
publicystycznymi w czasach, gdy tylko istniały media<br />
tradycyjne, przed erą cyfryzacji. Jej teksty i artykuły<br />
pojawiały się systematycznie w przeglądach prasy,<br />
Rzecznik Praw Obywatelskich wielokrotnie wysyłał do<br />
redakcji podziękowania dla autorki za opisanie spraw,<br />
w których łamano prawa człowieka. Potem nadeszła era<br />
reportaży TV i filmów dokumentalnych, które musiały<br />
swoją przestrzeń podzielić z pisaniem. Pod redakcją<br />
w Warszawie, gdzie pracowała Daria, często gromadzili się<br />
Czytelnicy, by rozmawiać o artykułach, redakcyjne faksy<br />
wypluwały z siebie stosy listów, a filmy dokumentalne<br />
Darii osiągały bardzo wysokie noty oglądalności.<br />
I nagle ta rozpędzona machina kariery dziennikarskiej<br />
została przerwana. Przez samą pisarkę. Postanowiła ona<br />
bowiem wyprowadzić się z Warszawy i zamieszkać z dala<br />
od miasta, by w spokoju pisać powieści, poezje, eseje.<br />
Wtedy wydaje tomik wierszy Lilith. Lilith w żydowskich<br />
midraszach, pojawia się jako pierwsza żona Adama.<br />
65<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Postać, która podała mu nieszczęsne, symboliczne jabłko<br />
(Ewa była drugą żoną). Lilith występuje też w mitach<br />
sumeryjskich (4.5 – 2.3 tys. lat p.n.e.) jako bogini zemsty.<br />
Wiersze są dojrzałe, mają charakterystyczny dla pisarki<br />
gotycki, trochę mroczny klimat. Jednak później autorka<br />
będzie głównie zajmować się prozą.<br />
„Przeszłam do drugiego etapu”– mówi.<br />
Dr hab. Agnieszka Kuniczuk-Trzecinowicz –<br />
literaturoznawca, specjalistka od dzieł Sienkiewicza i<br />
badaczka literatury Darii Galant stwierdza, że Daria to<br />
pisarka niezwykła.<br />
„Prawdziwa, autentyczna, której czytelnik może ufać.<br />
I odważna” - mówi.<br />
Z Warszawy przeprowadza się do malutkiej wioski<br />
Ojcowizna koło Wyszkowa, tuż po urodzeniu córeczki<br />
Rozalki. Robi to w czasach, gdy wszyscy z takich miejsc<br />
uciekają do miast. Nie są modne jeszcze trendy jak<br />
„country living” czy hipsterskie fantazje.<br />
W tym niezwykle twórczym czasie na świat przyjdą<br />
jeszcze dwie córki: Weronika, a potem Lilia.<br />
„Przeszłam na migrację wewnętrzną, by poznać inny<br />
świat, poukładać doświadczenie, wiedzę”– mówi autorka.<br />
Daria zakłada swoją pierwszą Pracownię Literacką.<br />
I pojawiają się też w jej życiu konie, a przede wszystkim<br />
Dukat – jej pierwszy wierzchowiec, który jest z nią do dziś.<br />
Mieszka w zabytkowej kurpiowskiej chacie i z dala od<br />
stolicy robi filmy, ale przede wszystkim skupia się na<br />
pisaniu twórczym. W tym czasie Pracownia rozrasta<br />
się, a przy niej stajnia, dlatego Daria decyduje się na<br />
przeniesienie domu z pracownią do miejscowości<br />
Długosiodło w Puszczy Białej (Kurpie Białe). Pracownia<br />
wraz z domem to wspomniany na początku, malowniczo<br />
położony dwór. Wśród imponujących łąk, otoczony<br />
naturalistycznym ogrodem, który pisarka tworzy od<br />
lat, jest miejscem sztuki, kultury, poezji. Tu powstaje<br />
koncepcja artystyczno -filozoficzna: Teoria Białej Emocji,<br />
którą Daria przedstawia na międzynarodowej konferencji<br />
naukowej w 2017 roku, na Uniwersytecie Zielonogórskim,<br />
w mieście swojego dzieciństwa. Zakłada ona rozwój<br />
człowieka i społeczeństwa współczującego<br />
i współodczuwającego, a pomóc temu ma kontakt<br />
z naturą i sztuką, która z duchowości natury wypływa.<br />
Zaklinanie koni kojarzy się z doskonałym, wzruszającym<br />
filmem, w którym główne role zagrali Robert Redford i<br />
Scarlett Johansson.<br />
„Redford był w tym bardziej wiarygodny, jako że w życiu<br />
prywatnym również zaklina konie” – wyjaśnia Daria.<br />
To unikalna umiejętność. Pisarka wie o czym mówi, ma<br />
niezwykłe zdolności pracy z końmi. Konie ją szanują,<br />
słuchają. Współodczuwają i wsłuchują się w nią. Tak<br />
powstaje metoda Holy Equus – zaklinanie koni i życia,<br />
która uczy, jak porozumiewać się z końmi w ich języku,<br />
a poprzez to uczyć się łagodności i odwagi. Metoda ta, jak<br />
66<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
i Teoria Białej Emocji ma wielu zwolenników, nie tylko<br />
w Polsce. Zaczynają się interesować nią naukowcy<br />
i badacze nauk pedagogicznych, publikując prace<br />
naukowe. Pisarka uczestniczy w konferencjach<br />
naukowych, ma na swoim koncie publikacje w<br />
czasopismach branżowych, wygłasza wykłady na temat<br />
swojej koncepcji w sztuce i życiu.<br />
Metoda Holy Equus wykorzystywana zostaje przez<br />
psychologów i psychoterapeutów w leczeniu pacjentów.<br />
Kontakt człowieka z końmi, jaki zaproponowała Daria,<br />
jest odkrywczy dla przyspieszenia efektów wielu terapii.<br />
Pisarka ma naśladowców, ale nie ulega wątpliwości, że jest<br />
pierwszą, która dostrzegła i wdrożyła kontakt „człowieknatura”<br />
do działań psychoterapeutycznych.<br />
To, że mówią o niej „zaklinaczka koni”, nie jest<br />
gołosłowne. Kto widział to zjawisko i zna konie Darii<br />
wie, czym jest ten niezwykły kontakt. Jej zwierzęta są<br />
ciepłe dla ludzi, sympatyczne i niezwykle inteligentne.<br />
Reagują na gest i dotyk. Dla wielu jeźdźców, trenerów<br />
i znawców psychiki koni – to najważniejsi nauczyciele<br />
w życiu. Ukochane konie odgrywają jeszcze inną<br />
rolę. Wraz z aktorami występują w Nadburzańskim
ównież miejsce na książkę-scenariusz sztuki teatralnej<br />
Departament straconego czasu.<br />
Wreszcie autorka wydaje tom wierszy Syrena słowiańska,<br />
który powstawał przez dwadzieścia lat (od momentu<br />
przeprowadzki z Warszawy na wieś w latach ’90-tych).<br />
Ten tom poezji ma niezwykłą okładkę, wizerunek kobiety<br />
w czarnej sukni, idącej ku przyszłości w kolorach turkusu.<br />
Taki kobiecy wizerunek staje się rozpoznawalnym<br />
symbolem w jej twórczości. W sztuce wizualnej pojawiają<br />
się kobiety jako postaci fantastyczne, idące przez świat<br />
odważnie, w pięknych sukniach, w ciekawych gestach.<br />
Jednak zawsze tyłem lub profilem. To autoportret samej<br />
Darii. Odważnej, prawdziwej, której los nie szczędził w<br />
życiu doświadczeń a mimo to pozostała sobą: ciekawą<br />
świata istotą, idącą za głosem swojego serca.<br />
Ukochane konie odgrywają jeszcze inną rolę.<br />
Wraz z aktorami występują<br />
w Nadburzańskim<br />
w Nadburzańskim Eksperymentalnym<br />
Teatrze Konnym<br />
Eksperymentalnym Teatrze Konnym stworzonym przez<br />
Darię. Sceny odgrywają się wśród malowniczych pól<br />
i łąk, w zjednoczeniu z naturą. Rumaki z jeźdźcami fruną,<br />
a wyobraźnia widzów frunie wraz z nimi. Ale w życiu<br />
samej Darii nadal istotna jest sztuka i literatura.<br />
Od 2010 roku tworzy wyłącznie filmy autorskie:<br />
artystyczne, niezależne. Maluje obrazy, które<br />
przedstawiają fantastyczne zwierzęta i kwiaty z ogrodów<br />
wyobraźni – jak o nich mówi. Pisze powieści, opowiadania.<br />
Jej pracownia jest pełna słów. Powieści Darii są magiczne,<br />
gotyckie. Na kanwie często sensacyjnego wątku,<br />
przewijają się postaci ze świata realnego i istoty nierealne,<br />
zaczerpnięte z wierzeń tak bliskich pisarce Kurpiów<br />
Białych – utopce, południce, zmory. W Olchowych Łąkach<br />
Daria gości wiernych czytelników, organizuje spotkania<br />
autorskie, odwiedza biblioteki rozrzucone po całej Polsce,<br />
jest zapraszana również na spotkania z czytelnikami<br />
zagranicznymi. Południca, Siostry Opposto, Dwór<br />
wiatrów, to ulubione tytuły. Daria podkreśla, że nigdy<br />
nie poszłaby drogą komercji. Odmówiła pisania powieści<br />
na zamówienie, konsekwentnie odmawia też napisania<br />
scenariusza serialu kryminalnego, „takiego, który by<br />
się dobrze sprzedał”. W jej drodze twórczej pojawia się<br />
„Jest niezwykłą kobietą, a życie z nią, to wielka przygoda<br />
i najważniejsze dla mnie doświadczenie, choć wydaje<br />
mi się, że nie zawsze ją rozumiem i nie zawsze potrafię<br />
wejść w jej świat”- mówi Przemysław Gajewski, mąż<br />
pisarki. Oddany jej mężczyzna, który towarzyszy autorce<br />
od wielu lat. „Widziałem przez ten wspólny czas, jak<br />
radzi sobie w życiu i sztuce, otoczona problemami lub<br />
mało przychylnymi ludźmi, którzy próbowali wpłynąć<br />
negatywnie na jej życie, powodowani zazdrością,<br />
grubiaństwem, prostactwem. Ale jednocześnie widziałem,<br />
jak jest silna i jak jest kochana przez swoich odbiorców<br />
i otoczenie za to, jaka jest i jak tworzy. Podziwiam w niej<br />
tę szczerość, optymizm, siłę życia i niebywałą odwagę do<br />
bycia sobą w skomplikowanym świecie”.<br />
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz dodaje:<br />
„Za to kochają ją czytelnicy. Jest pisarką, którą uważam za<br />
jedną z najciekawszych pisarzy w dziejach literatury, nie<br />
tylko współczesnej. Nie tylko ze względu na twórczość i jej<br />
przekaz, ale i na styl życia, jaki prowadzi.”<br />
Czas pandemii pokazał jeszcze silniejszy związek Darii<br />
z naturą. Teoria Białej Emocji i Eksperymentalny Teatr<br />
Konny znalazły swoje miejsce online. Powstał niezwykły<br />
film W jasnym niebie przebywam – esej ukazujący siłę<br />
i postawę życiową płynącą z filozofii folkloru, pasji,<br />
młodości i kontaktu z przyrodą.<br />
https://www.youtube.com/watch?v=ug1RoftcJMQ&feature=share<br />
Bohaterowie obrazu opowiadają o sytuacjach, z jakimi<br />
w życiu musieli się zmagać, o słowach z przeszłości,<br />
które wzbudziły w nich wolę przetrwania i szukania drogi<br />
do kolejnego dnia, do marzeń. Niecodzienny kontakt<br />
młodych ludzi, którzy biorą udział w działaniach Teatru<br />
Doświadczalnego, z końmi, to alter ego, portret i życie<br />
Darii. I taka w moim postrzeganiu jest Daria. Poetycka,<br />
emocjonalna, równocześnie odważna, dojrzała artystka.<br />
Prawdziwa. [KBS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
67
Od kiedy to drzewo zniknęło<br />
z naszego ogrodu,<br />
nie mogę przestać<br />
płakać.<br />
Drzewo nie było<br />
ani stare, ani chore,<br />
było wielkie i piękne,<br />
trochę może<br />
wścibskie.<br />
Wpychało się do rur,<br />
zatykało przepływ,<br />
ponieważ<br />
jakiś cymbał,<br />
gdy zakładał kanalizację,<br />
nie zabezpieczył rur na łączach.<br />
Drzewo nas nie oceniało,<br />
wpuszczało korzenie<br />
do tego, co my wypuszczamy,<br />
i nie zawsze było<br />
to moje ulubione<br />
miodowe<br />
mydełko Fa.<br />
Wielkie i piękne,<br />
ufne i spragnione,<br />
niemal zadomowione,<br />
wypełniło<br />
każdą rurę.<br />
W trakcie kąpieli<br />
wyobrażałam sobie,<br />
że korzenie<br />
wychodzą z odpływu,<br />
oplatają nasze ciała<br />
i wysysają z nas soki.<br />
Tak powinno się zdarzyć.<br />
Joanna Fligiel<br />
WIELCY I PIĘKNI, CZYLI WSZYSCY JESTEŚMY BULDOŻERAMI<br />
O ile piękniej<br />
byłoby<br />
dla świata,<br />
gdyby drzewo<br />
nas zeżarło,<br />
zanim my<br />
zamówiliśmy,<br />
wielką i piękną<br />
koparkę.<br />
Tak, są tacy ludzie,<br />
którzy uważają,<br />
że wielkie<br />
koparki<br />
są piękne.<br />
Słyszeliśmy<br />
tych ludzi,<br />
stali przy płocie<br />
i mówili<br />
do dziecka:<br />
„jaka wielka i piękna<br />
koparka”<br />
Zabiliśmy drzewo.<br />
Ludzie<br />
kiedyś<br />
nazwali to drzewo<br />
wierzbą płaczącą<br />
(i tu pada przekleństwo),<br />
po łacinie<br />
nazwa<br />
drzewa<br />
brzmi jak zaklęcie:<br />
salix x sepuleralis<br />
I teraz jestem wierzbą.<br />
***<br />
Kiedy brali mnie<br />
za<br />
córeczkę tatusia<br />
podobało mi się<br />
to kłamstwo,<br />
najbardziej<br />
ze wszystkich<br />
kłamstw<br />
jakich<br />
nie wymyśliłam.<br />
Miło było<br />
udawać<br />
rozpieszczoną,<br />
rozwydrzona,<br />
zepsutą<br />
i pewną siebie.<br />
Wymagać<br />
od mężczyzn<br />
takiego samego traktowania<br />
jakiego wymagałam<br />
od wyimaginowanego tatusia.<br />
Bawiło mnie<br />
i chroniło<br />
kłamstwo,<br />
które wypełniało mnie,<br />
powtarzane<br />
niezliczony raz<br />
musiało<br />
znaleźć ujście.<br />
Otworzyło usta,<br />
wypuściło<br />
niechcianą prawdę.<br />
Mówię wam<br />
teraz boli wszystko.<br />
Jestem pewna, że prawda<br />
nie jest nikomu potrzebna,<br />
ale kłamstwo nie jest w stanie<br />
jej zatrzymać.<br />
POEZJA<br />
68<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Joanna Wicherkiewicz<br />
***<br />
w roku szczura<br />
na włoskich cmentarzach<br />
kolejki do nieba<br />
dzwon wybrzmiewa<br />
żałobny nokturn<br />
tworzywo wyrwało się twórcy<br />
i drąży lęk<br />
tym jeszcze lekko i sprośnie<br />
tamtym strach zasłania okna<br />
na mapie świata kalekie szańce<br />
chcą zatrzymać śmierć<br />
w roku szczura<br />
otrzymaliśmy półtora metra<br />
na człowieczeństwo i wiemy<br />
że to nie wystarcza<br />
więzimy się w małych rajach<br />
uparcie powtarzamy<br />
zostaję w domu<br />
zostaję w domu<br />
to nasz największy heroizm<br />
zostać w domu<br />
i pozostać człowiekiem<br />
Renata Cygan<br />
***<br />
zeszliśmy z drzewa<br />
na asfaltowe ulice<br />
wprost pod koła<br />
rozpędzonego czasu<br />
uciekamy wymykamy się<br />
depczemy zielone trawniki<br />
udoskonalamy ucieczki<br />
lepimy dzień rękami stwórcy<br />
coraz bliżej bogów<br />
zasiadamy w wydumanych panteonach<br />
z murów ateńskiego Akropolu<br />
rzymskiego Kapitolu<br />
żydowskiej Jerozolimy<br />
Zakazanego Miasta<br />
sczytujemy samorodny koniec<br />
ten niesprawiedliwy świat<br />
nie powstał w sposób naturalny<br />
nie będzie trwał wiecznie<br />
***<br />
patrzysz przez zniekształcającą soczewkę<br />
idealizujesz<br />
że na własne podobieństwo<br />
pierwszego dnia oddzieliłeś światło od<br />
ciemności<br />
w dualistycznym świecie wciąż mrok<br />
drugiego dnia wody dolne i górne<br />
zlały się w jedną materię<br />
przepowiedziały potop<br />
kiedy nadszedł dzień trzeci<br />
ląd rozłupał wody<br />
zakwitło zazieleniało<br />
czwartego dnia zaświeciłeś<br />
słońce księżyc<br />
rozsypałeś gwiazdy<br />
dla niespełnionych miłości<br />
piątego dnia przywołałeś zwierzęta wodne<br />
i latające<br />
zajazgotało zawarczało ucichło<br />
szóstego dnia ulepiłeś człowieka<br />
spraw by kamień zapłonął<br />
spraw by kamień zapłonął<br />
wykrzykiwał w twoim raju<br />
siódmego dnia umyłeś ręce<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
69
Oto kącik Zaczytanej Ewelki,<br />
czyli naszej koleżanki redakcyjnej<br />
– Eweliny Kwiatkowskiej-<br />
Tabaczyńskiej. Ewelina dzieli<br />
się z nami swoimi fascynacjami<br />
literackimi, przedstawiając<br />
książki, które są według niej warte<br />
pokazania na łamach<br />
Post Scriptum i godne polecenia.<br />
Serdecznie zapraszamy.<br />
Pisanie dla dzieci jest bardzo wymagającą sztuką, trzeba zmierzyć<br />
się z wymaganiami młodych czytelników, dopasować się do nich.<br />
Jak zachęcić i zainteresować i czym należy się kierować, aby<br />
napisać piękną, niosącą przesłanie bajkę?<br />
Zaprosiłam do rozmowy dwie fantastyczne autorki:<br />
Magdalenę Jasny i Marbelę Atabe.<br />
MAGDALENA<br />
JASNY<br />
Jestem grafikiem, ilustratorką, a ostatnio –<br />
pisarką. Byłam panią Kredką w Ciuchci, domisią Magdą<br />
w Domisiach i po prostu Magdą w programie Mama i<br />
ja. Odkąd pamiętam, zajmuję się twórczością dla dzieci.<br />
Do tej pory tylko ilustrowałam książki, tworzyłam gry<br />
planszowe, rebusy, łamigłówki, kolorowanki, labirynty<br />
itp. Teraz rozpoczęłam przygodę z literaturą – napisałam<br />
powieść dla młodych czytelników, zatytułowaną<br />
FarMagia.<br />
Jak powstała FarMagia?<br />
Nigdy nie sądziłam, że zacznę pisać książki<br />
(chociaż, odkąd pamiętam, uwielbiałam je czytać).<br />
Malarstwo, rysunek, grafika – oto moje pasje.<br />
Z zawodu jestem ilustratorką, to fantastyczna praca i nie<br />
zamieniłabym jej na żadną inną… Więc skąd się wzięła<br />
FarMagia?<br />
Otóż moja kilkuletnia (wówczas) córeczka<br />
grała sobie kiedyś w Zoo Tycoon. Gra polegała na<br />
tym, aby stworzyć ogród zoologiczny z wybiegami dla<br />
najrozmaitszych zwierząt. Ja jej kibicowałam i pomagałam<br />
w razie potrzeby. W pewnym momencie Tereska<br />
stwierdziła, że wolałaby ZOO ze smokami, jednorożcami,<br />
chimerami i innymi baśniowymi stworami, a nie takimi<br />
zwyczajnymi… To jedno zdanko zaprzątnęło moją<br />
wyobraźnię do tego stopnia, że nie mogłam przestać<br />
o nim myśleć. Córeczka podsunęła mi znakomity<br />
pomysł, ale ja niestety nie potrafiłam wcielić go w życie.<br />
Nie umiem stworzyć gry komputerowej. Mogłabym<br />
najwyżej namalować ogród pełen mitycznych istot,<br />
ale co z tego… Obraz, choćby najpiękniejszy, jest tylko<br />
statycznym wizerunkiem. Nie o to chodziło. Może by<br />
napisać scenariusz filmu fantasy o baśniowych stworach<br />
i ich opiekunce? Ale skoro mam już coś pisać, to wolę<br />
książkę! Na początku tylko wyobrażałam sobie, że ją<br />
piszę, bawiłam się tą myślą. Po pewnym czasie powieść<br />
zaczęła przybierać realny kształt w mojej głowie. Ogród<br />
zoologiczny zastąpiłam farmą – bezpieczną przystanią dla<br />
wszystkich magicznych stworów (stąd tytuł: farma - magia<br />
– FarMagia) a pierwowzorem głównej bohaterki została<br />
oczywiście moja córeczka, Tereska. Napisałam kilkanaście<br />
stron tej opowieści i… nie wiedziałam, co dalej. Wkrótce<br />
70<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
zaprzątnęły mnie inne sprawy i zapomniałam<br />
o FarMagii. Prawie rok później znalazłam przypadkiem<br />
ten niedokończony tekst, przeczytałam go na świeżo<br />
i zaczęłam pisać dalej. Zupełnie jakbym miała w głowie<br />
gotową fabułę, tylko musiałam otworzyć odpowiednią<br />
„szufladkę”, żeby ją wydobyć.<br />
O czym jest FarMagia?<br />
Jest to książka na poły przygodowa, na poły<br />
fantastyczna. Farmagia to farma, a właściwie lecznica dla<br />
czarodziejskich stworzeń -jednorożców, pegazów, chimer,<br />
feniksów, hipokampów i gryfów. Gospodarują na niej<br />
elfy, które powinny otaczać opieką wszystkie niezwykłe<br />
istoty. Niestety nie mają na to zbyt wielkiej ochoty, no<br />
i nie znają się na medycynie. Zwalają więc całą robotę<br />
na jedenastoletnią dziewczynkę, Tereskę, wielbicielkę<br />
zwierząt.<br />
Jeśli chcielibyście dowiedzieć się o niej<br />
czegoś więcej, zapraszam na moją stronę autorską na<br />
Facebooku: https://www.facebook.com/Farmagia-<br />
2052923161459492/?modal=admin_todo_tour<br />
Mam przyjemność prowadzić Book Tour z FarMagią.<br />
Opinie jakie otrzymuję od czytelników i ich dzieci są<br />
przecudne. Stąd pytanie, czy powstanie druga część<br />
FarMagii?<br />
Druga część FarMagii jest już na ukończeniu.<br />
Dużo się w niej dzieje, bo wakacje się skończyły, więc<br />
Tereska i jej przyjaciel Jonatan borykają się<br />
z problemami, jakie jesień sprowadza na magiczną<br />
farmę. Ulewne deszcze skutkują powodzią<br />
i przemieniają FarMagię w trzęsawisko, co zwabia do<br />
niej rozmaite bagienne stwory: nieśmiałego ćmucha,<br />
wielogłową hydrę, dziwacznego serpoparda i wiele<br />
innych. Każdemu trzeba pomóc i wyleczyć w razie<br />
potrzeby. Dzieci muszą się przy tym nieźle natrudzić,<br />
bo zwierzaki są płochliwe, psotne, a czasem wręcz<br />
niebezpieczne. Jednym słowem, w Farmagii nie<br />
ma czasu na nudę. Nie wspominając już o takich<br />
drobiazgach jak pazerny łowca polujący na mityczne<br />
istoty, dziurawy dach pracowni, kłopoty w szkole<br />
i w domu, oraz zaskakujące właściwości lodowych<br />
kluczy. Z różnych powodów szukam innego wydawcy,<br />
co może opóźnić publikację tej książki. [EKT]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
71
Nazywam się Marbella<br />
Atabe. Jestem autorką baśni Kroniki<br />
skrzatów. Dawno, dawno temu<br />
zastanawiałam się, jaka będzie<br />
kolejna moja pasja. Trochę znudziło<br />
mi się szydełkowanie, haftowanie<br />
obrazów i myślałam – Jaką pasję<br />
odkryć w sobie? Siedzieć bezczynnie,<br />
to nie jest w moim stylu. Pewnej<br />
nocy przyśniła mi się wizja… Byłam<br />
małą dziewczynką, olbrzym porwał<br />
mojego psa, bardzo płakałam,<br />
prosiłam żeby wielkolud oddał mi<br />
przyjaciela. Gdy pies wrócił do moich<br />
rąk, zrozumiałam, że olbrzymy są<br />
dobroduszne… Nie mogłam przejść<br />
obojętnie i zapomnieć sennego<br />
majaku. Może opisać ten dziwny<br />
obraz, przelać na papier w formie<br />
opowiadania? Pochwyciłam kajet,<br />
długopis i słowa popłynęły, litery<br />
wtopiły się kartkę.<br />
Rozsypałam litery na kartce<br />
Czy w słowa złożyć je umiem?<br />
Domki, skrzaty, obłoczki<br />
Po horyzont rozlany<br />
Baśniowych słów strumień<br />
Gdy byłam mała, dużo<br />
czytałam, biegałam do biblioteki<br />
i wypożyczałam książki. Bardzo<br />
lubiłam czytać. Dawniej książki nie<br />
były dostępne w dużych ilościach,<br />
dlatego ścieżkę wydeptałam do<br />
czytelni. Zawsze lubiłam czytać<br />
opasłe tomiszcza. Chciałam<br />
skończyć czytać, a żal było, że<br />
opowieść dobiega końca. Jak już<br />
wspominałam, miałam zamiar<br />
napisać opowiadanie. Dobrze<br />
mi się pisało i rozrastał się świat<br />
baśniowych postaci, wprowadziłam<br />
skrzaty, wróżkę. Pierwszym wątkiem<br />
była wyludniona Dolina Stokrotek,<br />
gdzie mieszka mała dziewczynka<br />
Amelka z babcią. Amelka opiekuje<br />
się pieskiem. Na odległych<br />
wzgórzach mieszkają olbrzymy.<br />
Na Różanym Wzgórzu Teodor<br />
wiedzie sielskie życie z rodzicami<br />
i małym, psotnym skrzatem<br />
Pokrzywkiem.<br />
Pierwszym Czytelnikiem był mąż.<br />
Podobało mu się to, co napisałam,<br />
ale brakowało mu czarnego<br />
charakteru w sielskich krainach.<br />
MARBELLA<br />
ATABE<br />
Wówczas zrodził się pomysł na<br />
ponure zamczysko, w którym mieszka<br />
czarownica Marbella. Zaklęty zamek<br />
stoi na uboczu, spowity mgłą, skrywa<br />
tajemnice. Dziwne stwory i potwory<br />
snują się po ścieżkach. Tutaj lubię<br />
przebywać, opisywać rytuały, z opresji<br />
wyciągać bohaterów.<br />
Przepiękne ilustracje zdobią Kroniki<br />
Skrzatów, jak one powstają?<br />
Baśń powinna mieć ilustracje, bo one<br />
wzbogacają wyobraźnię, przybliżają<br />
bohaterów. Kto najlepiej wie, jak<br />
wygląda mały smok, zaczarowany<br />
chłopiec, Brukołap, czy istota natury<br />
Samotna Samotność? Stanęłam<br />
przed kolejnym wyzwaniem, blok,<br />
szkicowanie, przygotowanie do<br />
malowania i pokrywanie pastelami.<br />
Praca nad ilustracjami zajęła dużo<br />
czasu. Czy warto było? Myślę, że<br />
tak. Wiem, że Czytelnikom podobają<br />
się skrzaty, każdy ma ulubionego<br />
bohatera, niekiedy jest nim olbrzym,<br />
czasem chłopiec, nad którym ciąży…<br />
Do kogo kierowana jest Baśń?<br />
Baśń kierowałam do dzieci,<br />
w efekcie napisałam książkę, która nie<br />
ma granic wiekowych. Babcie czytają<br />
wnukom, dorośli odkrywają przesłania<br />
ukryte w tekście, które dzieci zauważą,<br />
gdy dorosną. Jakie były początki<br />
pisania? Entuzjazm i odwaga. Muszę<br />
zadać sobie sporo trudu, aby zgrać<br />
trzy wątki, które łączą się, chociaż<br />
bohaterowie dzieli odległość i czar<br />
rzucony na okolicę.<br />
Wydałam część I – Marbella, część II<br />
– Szagawarra. Obecnie pracuję nad III<br />
częścią opowieści.<br />
Drogi Czytelniku zapraszam Ciebie do<br />
siebie. W moich krainach poczujesz się<br />
bajkowo.<br />
https://www.facebook.com/<br />
autorkabasni/<br />
Pozdrawiam. Marbella Atabe<br />
Dziękuję ślicznie za rozmowę i życzę<br />
powodzenia w realizacji planów<br />
wydawniczych. [EKT]<br />
72<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
JOANNA STOVRAG<br />
Chwila na miłość<br />
Zastanawialiście się kiedyś, czym jest miłość?<br />
Co znaczy szukać drugiej połówki swojej duszy? Czy<br />
istnieje miłość bezgraniczna? Zapraszam Was do<br />
zapoznania się z bardzo wyjątkową książką, którą<br />
napisało samo życie.<br />
Chwila na miłość to opowieść o sile miłości, bólu<br />
rozstania, oczekiwania, nadziei, wiary i wytrwałości.<br />
Opowieść o uczuciu, o które zawalczyła dwójka<br />
bohaterów. Ona Polka, on Bośniak. Joanna, zdolna<br />
studentka slawistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego<br />
z Krakowa, otrzymuje stypendium w Sarajewie.<br />
W czasach PRL, to nie lada wyróżnienie i możliwość<br />
otwarcia furtki na Świat.<br />
Pełna obaw, lęków, decyduje się na wyjazd.<br />
Oczami Joasi poznajemy Sarajewo,<br />
mieszkańców, przyjazne powitania w sklepikach,<br />
kawiarenkach, opisy zapierają dech w piersiach, można<br />
przenieść się na bałkańskie tereny, poczuć zapach<br />
kuchni, tajniki przyrządzania kawy, jej picia, które są<br />
rytuałem, barwność opisanych świątyń w Sarajewie,<br />
wielokulturowość począwszy od muzułmańskich,<br />
katolickich, żydowskich po prawosławne.<br />
Kroczymy uliczkami, alejkami nieznanego miasta.<br />
Na uczelni poznaje Seja, rodzi się ich fascynacja<br />
i miłość. Są jak dwie połówki jabłka, które pasują<br />
do siebie idealnie. Tworzą wspólne plany na<br />
przyszłość, marzą i kreślą scenariusz na życie, nie byli<br />
w stanie przewidzieć tylko jednej przeszkody.<br />
Joasia wraca do Polski, czeka na swojego ukochanego,<br />
który ma odwiedzić ją i jej najbliższych podczas<br />
wakacji.<br />
Niestety, Jugosławia rozpada się, na Bałkanach<br />
wybucha wojna, ogarniając kolejne republiki byłego<br />
państwa, co uniemożliwia wyjazd Seja. Rozpoczyna<br />
się walka o przetrwanie, dzieją się różne rzeczy<br />
i okrucieństwa, strzały, wybuchy, śmierć i głód. Jak<br />
budować miłość i związek na odległość? Jak wierzyć<br />
w jego siłę, kiedy obok dzieją się takie okropności?<br />
Dla Seja zapewne to zasiane ziarenko miłości było jego<br />
siłą i nadzieją na przetrwanie. Pisali do siebie, czasem<br />
rozmawiali, Joasia wysyłała paczki za pośrednictwem<br />
przeróżnych organizacji, jednak nie zawsze docierały<br />
na miejsce lub docierały z wielkim opóźnieniem.<br />
Asia bezpieczna, w zupełnie innej<br />
rzeczywistości, targana emocjami, nie może za<br />
wiele zrobić. Na szczęście na swojej drodze spotkała<br />
ludzi, którzy zechcieli jej pomóc, choćby Waldemara<br />
Milewicza, który zaproponował jej wyjazd z ekipą do<br />
Sarajewa w celu nakręcenia filmu o nich samych.<br />
Wiedząc, na co się naraża, (wojna nadal trwała),<br />
wyjeżdża za głosem serca, bo uczucie jest tak silne,<br />
ze jest potrzeba odnalezienia miłości swojego życia.<br />
Oboje zasługują na podziw za wytrwałość w swoim<br />
uczuciu. Dzięki zamieszczeniu przez autorkę wspólnych<br />
zdjęć ze ślubu, ze zwiedzania Sarajewa i innych<br />
ważnych chwil, możemy poczuć wyjątkowość tej<br />
pięknej miłości. Listy i kartki są przepiękną pamiątką<br />
i niosą przesłanie, że na prawdziwą miłość warto<br />
czekać, warto o nią zawalczyć i warto wytrwać.<br />
Nie jest to łatwa książka, ale jakże prawdziwa<br />
i piękna, zdecydowanie zachęcam Was do przeczytania<br />
jej i dzielenia się swoimi odczuciami.[EKT]<br />
Od redakcji PS:<br />
Joanna Stovrag – tłumaczka i pisarka. Osoba<br />
przesympatyczna i niezwykle skromna. Chcieliśmy zrobić<br />
z nią wywiad, ale stwierdziła, że… nie chce zabierać miejsca<br />
innym artystom. Że inni są lepsi, ważniejsi, bardziej znani.<br />
Nieprawda, pani Joanno. Mamy też nadzieję, że dołożymy<br />
swoją cegiełkę do tego, żeby pani cudowna, pięknie<br />
językowo napisana, prawdziwa i mądra powieść była<br />
coraz bardziej znana i popularna.<br />
Serdecznie pozdrawiamy<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
73
mama<br />
i córka<br />
Monika Sawicka<br />
Karolina Sawicka<br />
Pierwsza myśl o Paniach Sawickich<br />
to “Jaka mama taka córka”. Obie<br />
piękne, przebojowe, inteligentne,<br />
z niesamowitymi talentami.<br />
Mama Monika - pisarka, Karolina -<br />
z niebywałą miłością do śpiewania.<br />
Kiedy obserwuję je podczas spotkań<br />
autorskich, widzę dwie bardzo<br />
wspierające się kobiety, pięknie<br />
się uzupełniające. Postanowiłam<br />
zaprosić je do rozmowy, ciekawa<br />
Ich poglądów, marzeń, jakie są<br />
prywatnie.<br />
Podobieństwo między Wami jest niesamowite, jakie<br />
macie wspólne cechy?<br />
M.S. Łączy nas wiele, ale bardzo się też różnimy.<br />
Na pewno obie jesteśmy porywcze, spontaniczne<br />
i lekko szturchnięte. Jesteśmy empatyczne i kochamy<br />
zwierzęta. Wkurzają nas nieszczerzy, interesowni<br />
ludzie, kombinatorzy, oszuści i hipokryci. My jesteśmy<br />
prostolinijne, nie lubimy zadęcia i buty.<br />
K.S. Mamy bardzo podobne charaktery, dlatego czasami<br />
się nie dogadujemy, bo każda jest przekonana o swojej<br />
racji. Nie potrafimy się jednak długo na siebie gniewać.<br />
Sama jestem mamą pięknej, inteligentnej dziewczyny,<br />
której w chwilach zwątpienia mówiłam, że nikt w nią<br />
nie uwierzy, jeśli sama nie będzie w siebie wierzyła, jak<br />
to wyglądało u Was? W jaki sposób siebie wspieracie,<br />
motywujecie do działania?<br />
M.S. Wychowywanie dziecka to bardzo trudne zadanie.<br />
Karolina wiele przeszła, bywało, że nie byłam Matką Roku,<br />
sprawy dorosłych bardzo krzywdzą dzieci i wywierają<br />
wpływ na ich dorosłe życie. Późno to zrozumiałam,<br />
wyrzucam sobie, że popełniłam wiele błędów. Sama się<br />
uczyłam jak żyć. Staram się zrekompensować córce gorsze<br />
chwile i dawać jej tylko dobre wzorce. Te gorsze już zna.<br />
74<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Wierzę, że nie brakuje jej odwagi, by walczyć o siebie.<br />
Zawsze będę przy niej. Zawsze może na mnie liczyć. Ma<br />
we mnie nie tylko matkę, ale i bodygarda i przyjaciółkę.<br />
K.S. Jak każdy człowiek miewam chwilę zwątpienia,<br />
nawet powstała piosenka: To nie czas na łzy, która<br />
opowiada o takich właśnie wątpliwościach, które musimy<br />
przezwyciężyć, bo jak nie my sami, to kto?<br />
Mama wychowała mnie na, nieskromnie mówiąc,<br />
dobrego, wrażliwego człowieka, za co jestem jej ogromnie<br />
wdzięczna. To chyba jasne, ze stoję za mamą murem<br />
- tak samo jak ona za mną, w końcu to moja najlepsza<br />
przyjaciółka.<br />
Jakie towarzyszą Wam emocje kiedy obserwujecie się<br />
na spotkaniach autorskich, bądź podczas występów<br />
scenicznych?<br />
M.S. Wzruszam się bardzo! Często płaczę i serce mi<br />
wali tak mocno, że chce mi wyskoczyć. Rozpiera mnie<br />
duma, ale i żal, że tak utalentowana dziewczyna nie może<br />
rozwinąć skrzydeł .Jednak wierzę, że przyjdzie jej czas.<br />
Czas Karo.<br />
K.S. Kiedy widzę mamę występująca publicznie, czuję<br />
na pewno wielka dumę, ale też niedowierzanie, że jest nie<br />
tylko piękna na zewnątrz, jak i wewnątrz, ale też bardzo<br />
inteligentna i oczytana. Zastanawiam się wtedy, gdzie jest<br />
sprawiedliwość.<br />
Lubicie podobną literaturę?<br />
M.S. Całkiem inną, choć czasem podrzucam jej coś, co<br />
powinna przeczytać. Na przykład ostatnio kupiłam książkę<br />
Szczęśliwe jelita. Czekam aż przeczyta, bo też chcę mieć<br />
szczęśliwe jelita.<br />
K.S. Szczerze mówiąc mam ADHD i nie mogę zbyt długo<br />
usiedzieć wykonując jedną czynność, w związku z czym<br />
jeśli już czytam, to książki, które bardzo mnie wciągną.<br />
Mama za to połyka jedną książkę po drugiej.
Jak spędzacie wspólnie czas?<br />
M.S. Nie mieszkamy już razem (niestety), Karola raz<br />
na tydzień-dwa przyjeżdża na weekend i wtedy razem<br />
gotujemy, odwiedzamy babcię (prababcię), idziemy do<br />
kina, teatru, na spacer lub na koncert. Cieszę się wtedy,<br />
że znowu ją mam blisko, na wyciągnięcie ręki. Przytulam<br />
ją, a gdy już leży w swojej sypialni, zakradam się, wsuwam<br />
pod kołdrę i przytulam ją jak wtedy gdy miała pięć lat.<br />
Oj, mama no, ja mam dwadzieścia siedem lat, pamiętasz?<br />
– mówi i... przytula mnie.<br />
K.S. Ponieważ nie mieszkamy razem, staramy spotykać się<br />
regularnie, co któryś weekend na obiad, kino, spacer czy<br />
coś bardziej rozrywkowego.<br />
Jaka jest najbardziej niezwykła rzecz, jaką zrobiłyście<br />
w życiu?<br />
Ulubiona kuchnia mamy i córki?<br />
M.S. Z pewnością wiele wspólnych mianowników-dań<br />
nam smakuje. Lubię gdy Karo mnie zaskakuje – lubi<br />
eksperymentować; jest bardziej nowoczesna, ja jestem<br />
mixem – lubię kuchnię tradycyjną, z lekką nutą czegoś<br />
nowego. Lubię też elegancko te dania serwować. Dbam<br />
o szczegóĺy. U mnie nie zjesz schaboszczaka – u mnie<br />
zjesz wykwintnego schaboszczaka. Karola wybiera lżejsze<br />
potrawy. Obie uwielbiamy sushi. Kiedy przyjeżdza do<br />
nas na weekend, razem gotujemy. Mój mąż wtedy się<br />
ewakuuje na piętro. Dużo się dzieje, dwie kule ogniste<br />
w kuchni to o jedną za dużo. Ale potem jest pysznie.<br />
K.S. Od jakiegoś czasu staram sie nie jeść mięsa, unikam<br />
go, jak tylko się da. Nie mieszkam z mamą, więc jak już się<br />
spotykamy, to staramy się zrobić coś fajnego i smacznego,<br />
tak żeby każda była zadowolona.<br />
Czy doradzacie sobie wzajemnie w kwestii Waszych<br />
pasji, sposobu na życie?<br />
M.S. Strasznie ją cisnę, wręcz dręczę, żeby więcej<br />
ćwiczyła, a ona się buntuje. To tyle w kwestii pasji. Im<br />
bardziej napieram, tym mocniej ona się wycofuje. A gdy<br />
ja się wycofuję, ona po prostu robi to, na czym nam obu<br />
zależało. Ona mi doradza w kwestii ciuchów, bo mam<br />
z tym problem – nie wiem co do czego pasuje, nie znam<br />
się na modzie, wszystko robię intuicyjnie. Kiedyś często<br />
razem chodziłyśmy na ciuchowe zakupy, ale już nie mamy<br />
gdzie trzymać ubrań. Jeśli chodzi o facetów, to czasami<br />
coś jej mówię, ale patrzy na mnie z politowaniem.<br />
Generalnie lilka lat temu gdy powiedziała mi, że ma za<br />
sobą ten pierwszy raz, spytałam,czy może chce pogadać<br />
o... technice. “Mamo, w naszej rodzinie kobiety rodzą się<br />
z tym darem”– usłyszałam.<br />
K.S. Kiedy mama pisze jakąś nową książkę, często zadaje<br />
mi różne pytania, prosi o radę. Pomagam jej, jak tylko<br />
umiem, ale w kwestii życia cisnę ją tylko o to, żeby bardzo<br />
na siebie uważała, często się śmieje, ze zachowuję się,<br />
jakbym to ja była jej matką.<br />
M.S. Co ja zrobiłam najdziwniejszego? Leciałam balonem!<br />
Niesamowite uczucie! Polecam każdemu! A razem z Karo?<br />
Wszystko, co dotyczy mojej córki jest niezwykłe,każdy<br />
jeden dzień. Bo ona jest niezwykła.<br />
K.S. Haha, długo zastanawiałam się nad odpowiedzią<br />
na to pytanie. Wydaje mi się, że najbardziej niezwykłą<br />
rzecz jaką zrobiłam, to udało mi sie wrócić z moją<br />
przyjaciółką z Niemiec. Przejechałyśmy jakieś 1400km bez<br />
wycieraczek, w okropną, silną ulewę (niestety awaria była<br />
bardzo poważna, byla niedziela i wydarzyło się to już na<br />
autostradzie). Obie z przyjaciółką uznałyśmy sytuację za<br />
niezły test, który obie zdałyśmy.<br />
Czy jest coś, co zawsze chciałyście zrobić w życiu,<br />
ale nigdy Wam się to nie udało?<br />
M.S. Chciałam wystąpić w Tańcu z Gwiazdami. Chyba już<br />
się nie uda. Ale wierzę, że wszystko czego pragnę dla niej<br />
– uda się!<br />
K.S. Chciałam wystąpić w talent show, byłam na kilku<br />
castingach, jednak się nie udało.<br />
Jakie macie marzenia?<br />
M.S. Moje marzenia w najmniejszym stopniu dotyczą<br />
mnie. Nie dlatego, że ich nie mam, ale dlatego, że<br />
realizuję je wykonując swoją pracę. Jestem szczęśliwym<br />
człowiekiem. Niech tak zostanie. Moim największym<br />
marzeniem jest szczęście mojego dziecka, pragnę by<br />
znalazła miłość i szacunek. By miała odwagę sięgać do<br />
najwyższej półki w sklepie z marzeniami, i aby miała siłę<br />
i determinację, by je spełniać.<br />
Bo mojego wspracia i miłości nigdy jej nie zabraknie.<br />
Oddam jej wszystko. Nawet życie, jeśli będzie trzeba.<br />
K.S. Moim marzeniem od kilku lat jest zaśpiewanie z moją<br />
ukochaną Ellie Goulding.<br />
Bardzo dziękuję za odpowiedzi, jesteście dla mnie<br />
fantastycznym wzorem mamy i córki.<br />
Życzę Wam spełnienia wszystkich marzeń, realizacji<br />
siebie i wspierania swoich planów i dążeń. Dziękuję za<br />
rozmowę. [EKT]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
75
PALETA-PĘDZELEK-PŁÓTNO, PALETA-PĘDZELEK-PŁÓTNO, PALETA-PĘDZELEK-PŁÓTNO…<br />
76<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Moje malarstwo<br />
jest niczym nieustanna podróż po nieodkrytych światach.<br />
Jednak zamiast aparatu fotograficznego zabieram<br />
w nią farby, pędzle oraz płótna<br />
i maluję obrazy, lub jak ktoś woli,<br />
wstawiam okna.<br />
Dzięki tym oknom, inni ludzie,<br />
mogą przenieść się tam na moment,<br />
do Światów Alternatywnych naszych wyobraźni.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
77
Jarosław Jaśnikowski<br />
Artysta na potrzeby swego świata tworzy<br />
olbrzymie surrealistyczne machiny,<br />
które swą monumentalnością rzucają<br />
wyzwanie światu, a jednocześnie są<br />
wyrazem pychy ich konstruktorów.<br />
Ważnym tematem podejmowanym<br />
w obrazach przez Jaśnikowskiego jest<br />
również czas, oraz przemijanie, jako<br />
czynnik wpisany w wykreowany przez<br />
niego świat. Jednak czas w jego obrazach<br />
przyjmuje różne wartości i właściwości.<br />
Nie do końca jest liniowy, nie do końca<br />
zmierzalny, a nierzadko nabiera cech<br />
materialnych.<br />
Jarosław Jaśnikowski, który interesuje<br />
się również fizyką i astronomią, pozwala<br />
sobie na dowolne manipulowanie<br />
prawami nauki, tworząc ją tak jakby od<br />
nowa. W obrazach tego artysty pojawiają<br />
się również nawiązania do filozofii,<br />
teologii, jak i historii.<br />
Jarosław Jaśnikowski – polski<br />
artysta malarz, urodzony w 1976 roku<br />
w Legnicy. Malarstwem zajmuje się<br />
od 1991 roku. Jego pierwsze prace powstają<br />
w nurcie sztuki science-fiction, jednak<br />
w 1998 roku, pod wpływem wystawy Wojtka<br />
Siudmaka w jego rodzinnym mieście<br />
i spotkania z samym artystą, Jaśnikowski<br />
rozpoczyna eksperymenty z surrealizmem.<br />
W tym czasie jego prace maja charakter<br />
mroczny i psychodeliczny, jednak coraz<br />
częściej w obrazach Jaśnikowskiego<br />
zaczynają się pojawiać nawiązania do<br />
techniki; machiny latające, parowozy, czy<br />
mechanizmy zegarowe, a także ujawnia się<br />
jego zainteresowanie architekturą gotycką.<br />
Z czasem jego malarstwo nabiera cech<br />
charakterystycznych dla steampunku.<br />
Malarstwo artysty staje się coraz bardziej<br />
spójne tematycznie, Jaśnikowski tworzy<br />
historię „Światów Alternatywnych” –<br />
fantastycznej rzeczywistości, w której działają<br />
inne prawa fizyki.<br />
Snuje opowieść o świecie rozbitym na<br />
miliony dryfujących w przestrzeni wysp,<br />
gdzie największym sensem zamieszkujących<br />
ten świat ludzi, jest potrzeba podróżowania.<br />
Jaśnikowski sam często o sobie mówi, że<br />
jest Opowieściomlalarzem, jednak nie<br />
uważa się za twórcę świata, który możemy<br />
oglądać na jego płótnach. Artysta mówi, że<br />
pełni tylko rolę obserwatora i kronikarza,<br />
a jego obrazy są oknami, poprzez które<br />
oglądający może spojrzeć do innego świata<br />
– Świata Alternatywnego.<br />
Jaśnikowski uważa, że takich światów<br />
może być nieskończenie wiele, a badanie<br />
tego jednego, konkretnego, jest jego<br />
największą pasją.<br />
Jarosław Jaśnikowski jest bardzo<br />
popularnym i cenionym artystą w Polsce,<br />
jak i również najbardziej znanym twórcą<br />
polskiego steampunku w malarstwie.<br />
Stworzył bardzo rozpoznawalny styl, a jego<br />
obrazy charakteryzują się znakomitym<br />
warsztatem malarskim.<br />
Artysta przykłada dużą uwagę do dbałości<br />
o szczegóły, poprawnego zestawienia<br />
kolorów, oraz do właściwej kompozycji.<br />
Jaśnikowski ma na swym koncie szereg<br />
wystaw indywidualnych i zbiorowych,<br />
a jego prace są w kolekcjach na całym<br />
świecie.<br />
78<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Tak długo wpatruję się w białe płótno<br />
ze szkicem, aż zobaczę obraz<br />
w każdym detalu, ustalam sobie wtedy<br />
kolory, kierunki światła, cienie<br />
2006 In captivity, mockers of the Dark<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
79
...tak naprawdę każdy z moich<br />
obrazów<br />
jest jakąś tam<br />
opowieścią<br />
80<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
1021x0-towidth-90-0501_niezegar-min
Pana Jarosława Jaśnikowskiego udało się nam zaczepić w lutym na<br />
wystawie malarstwa PERCEPCJA KOŁA, gdzie były prezentowane<br />
prace wielu znakomitych artystów. Czytelnicy Post Scriptum<br />
mieli okazję przeczytać reportaż pana Radosława Jaśnikowskiego<br />
(prywatnie brata Jarosława) w numerze lutowym.<br />
Był pan niedawno na prestiżowej wystawie SAFADORE<br />
we Francji. Czy może pan powiedzieć kilka słów na ten<br />
temat – jaki był poziom, jak wielu było artystów, kto<br />
zapadł panu w pamięć? No i kto otrzymał Grand Prix?<br />
Salon sztuki SAFADORE odbywający się już od 15 lat<br />
w turystycznej miejscowości Mont-Dore, to jedna<br />
z bardziej prestiżowych imprez tego typu w Europie<br />
i już sam fakt bycia zaproszonym na nią jest dużym<br />
wyróżnieniem. Ja z racji zdobycia grand-prix w 2019 roku,<br />
teraz miałem tę dodatkową przyjemność bycia gościem<br />
honorowym i członkiem jury. W tym roku zaproszonych<br />
zostało 15 artystów. Poza wystawą główną salonowi sztuki<br />
towarzyszy wystawa konkursowa. Każdy z uczestników<br />
zobowiązany jest do stworzenia pracy na wymyślony przez<br />
organizatorów temat, a w tym roku to były: Światła i<br />
cienie. Poziom był bardzo wyrównany i praktycznie każdy<br />
z artystów miał szanse, ostatecznie wygrał tryptyk La Date<br />
Fatidique, którego autorką jest Monica Fagan, francuska<br />
artystka pochodząca z Anglii. Myślę, że całkiem zasłużenie.<br />
Byli we Francji Polacy?<br />
Poza moimi pracami, można była na wystawie oglądać<br />
również obrazy Marcina Kołpanowicza. Jestem pewien,<br />
że mocna, polska ekipa będzie już nieodzownym składem<br />
każdego następnego salonu SAFADORE.<br />
Pana obrazy nazwałbym fantastyczno-magicznymi.<br />
Z klimatem. Są o czymś. To malarstwo z duszą.<br />
Jak sam pan by je określił?<br />
Ja sam o sobie często mówię, że jestem<br />
opowieściomalarzem, no bo tak naprawdę każdy<br />
z moich obrazów jest jakąś tam opowieścią. Mimo że<br />
taki obraz, to zaledwie jeden kadr, to też liczę na to,<br />
że oglądający może sobie doopowiedzieć, co było przed<br />
i co będzie dalej. No ale moje prace, to też jest część<br />
jakiegoś większego uniwersum, które gdzieś tam kiedyś<br />
urodziło się w mojej głowie. Jest to świat na pewno<br />
fantastyczny, steampunkowy, choć owy steampunk jest<br />
mocno wytarzany w surrealizmie, z niewielką szczyptą<br />
science-fiction. Wszystko to jest zanurzone w oparach<br />
apokaliptycznych z lekką nutą gotyku, no i rzecz jasna,<br />
z odpowiednio wypaczonymi prawami fizyki. Czasami<br />
też w tej sałatce uda mi się przemycić dodatkowo jakieś<br />
głębsze myśli, na przykład filozoficzno-teologiczne, czasami<br />
kosmologiczne, a niekiedy jest to odniesienie do faktów<br />
historycznych.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
81
847x0-towidth-90-0674_przezegar-min<br />
82<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Obraz rodzi się w głowie (jak mniemam).<br />
Intelekt, wrażliwość, mądrość, doświadczenie i uczucia<br />
składają się na zbiorowy akt poczęcia.<br />
Jak długo trwa ciąża i poród?<br />
Akt poczęcia jest zdecydowanie najciekawszy, ale niestety<br />
krótki. Czasami to jest chwila, moment, jakiś szkic<br />
koncepcyjny, no i już wszystko mam w głowie. No jeszcze<br />
jest szkic na płótnie i ostatecznie do-wyobrażanie sobie<br />
obrazu. Polega ono na tym, że tak długo wpatruję się<br />
w białe płótno ze szkicem, aż zobaczę obraz w każdym<br />
detalu, ustalam sobie wtedy też kolory, kierunki światła,<br />
cienie. No i kiedy mam już wszystko zobaczone, to mogę<br />
powiedzieć, że w tym momencie kończy się sztuka,<br />
a zaczyna praca, to znaczy ciąża, czyli nakładanie za<br />
pomocą pędzelków, odpowiedniej farbki w odpowiednim<br />
miejscu. Wtedy już można odpłynąć umysłem w nurt<br />
jakiejś fajnej muzyczki, zatopić się w audiobooku,<br />
analizować, co jeszcze mam jutro kupić w Biedronce,<br />
czy też tworzyć szalone modele kosmologiczne<br />
wszechświatów… no a rączka sama pracuje: PALETA-<br />
PĘDZELEK-PŁÓTNO, PALETA-PĘDZELEK-PŁÓTNO, PALETA-<br />
PĘDZELEK-PŁÓTNO… Trwa to około tygodnia, ale bywa, że<br />
i miesiąc. Poród często jest zaskoczeniem…<br />
Ooo! Już koniec?<br />
Kim jest Jarosław Jaśnikowski prywatnie?<br />
Ot, takim samym ludzikiem, jak wszyscy inni. Mam<br />
jakieś zainteresowania, marzenia, cele. Mieszkam sobie<br />
jedną nogą na wsi, gdzie z trzech stron otacza mnie las,<br />
drugą nogą związany jestem z Legnicą. Mam wspaniałą<br />
żonę – Kasię, z którą dzielę życie i pasję do sztuki, mamy<br />
fantastycznego synka Michałka. Trochę podróżujemy po<br />
świecie, trochę siedzimy w lesie. Kiedy chcę odpocząć<br />
od malowania, przesiadam się dwa metry dalej i biorę<br />
się za sklejanie i… malowanie modeli. Lubię czytać,<br />
lubię ptysie, popołudniowe kawki z żoną. Chcę wejść<br />
na Kilimandżaro i co roku obiecuję sobie, że wreszcie<br />
zacznę biegać. No ale wiem, że od tej wiosny, to już<br />
naprawdę zacznę biegać.<br />
Prawda jest taka, że artyści malarze, mają o tyle<br />
fajnie, że nawet jak są bardzo znani, to rzadko kiedy są<br />
rozpoznawalni i mogą bezstresowo iści do piekarni po<br />
bułki.<br />
Olga Tokarczuk otrzymała, jak wszyscy wiemy,<br />
literacką nagrodę Nobla, dzięki czemu miała okazję<br />
wygłosić przemowę, którą cytują i interpretują<br />
wszystkie światowe media. A gdyby pan miał taką<br />
okazję do wygłoszenia przemowy, która może wpłynąć<br />
(w mniejszym lub większym stopniu) na świadomość<br />
Narodów, co by to było?<br />
O jej, takie pytanie na koniec? Trudno mi powiedzieć…<br />
Ona miała kilka tygodni, by to przemyśleć. Pewnie bym<br />
powiedział: Słuchajcie więcej naukowców, a mniej<br />
polityków. Nie niszczcie fundamentów, na których<br />
zbudowaliśmy nasz świat, naszą cywilizację. Pielęgnujcie<br />
tradycję, bo ona określa naszą tożsamość. Odrzućmy<br />
skrajności, bo ani faszyzm, ani idee komunistycznolewackie<br />
nas do niczego dobrego nie doprowadzą.<br />
Bądźmy dla siebie bardziej wyrozumiali, szukajmy<br />
w ludziach dobrego, a nie twórzmy fałszywych,<br />
negatywnych wizerunków. Bądźmy dla siebie dobrzy.<br />
No i zacznijmy wreszcie budować te bazy na Księżycu<br />
i Marsie, bo żeście obiecali, a ja już czekam na to od<br />
ponad czterdziestu lat!!! [JP]<br />
2006 Between Heaven and Hell<br />
2012 The city after the storm<strong>POST</strong><br />
<strong>SCRIPTUM</strong><br />
83
Premiera “Dzieła sztuki” w reżyserii - Żanny Gierasimowej<br />
foto: Anna Karpenter<br />
84<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Zdjęcie z koncertu_foto: Grażyna Borwiecka<br />
Żanna Gierasimowa<br />
Aktorka dramatyczna<br />
i pieśniarka. Na swoim koncie<br />
ma występy między innymi w:<br />
Teatrze Ateneum, Teatrze Małym,<br />
Stara Prochownia, Rampa,<br />
Stu, Piwnicy Pod Baranami.<br />
Jest także tłumaczką polskich<br />
utworów na język rosyjski<br />
– tłumaczy poezję, sztuki<br />
teatralne, scenariusze.<br />
Jest członkinią<br />
Związku Literatów Polskich.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
85
Aktorka i reżyser, pieśniarka –<br />
jeśli ktoś obudziłby Cię<br />
w środku nocy, to jaki zawód byś<br />
wymieniła pierwszy (po tym, jak<br />
przestałabyś krzyczeć)?<br />
Jakby mnie ktoś gwałtownie<br />
w nocy obudził, to chyba<br />
wykrzyczałabym: “Tylko nie po<br />
twarzy! Jestem aktorką!”<br />
Jesteś Rosjanką (czy Ukrainką?),<br />
dlaczego wybrałaś Polskę na<br />
swoją Ojczyznę?<br />
To pytanie przypomina mi<br />
przesłuchanie w organach byłego<br />
ZR, gdzie narodowość miała duże<br />
znaczenie. A na serio... Zadając<br />
sobie samej to pytanie, nie umiem<br />
na nie odpowiedzieć. Mam<br />
pomieszaną rodzinę. Urodziłam się<br />
na Ukrainie, na kresach polskich,<br />
po zakończeniu w Kijowie szkoły<br />
średniej, liceum muzycznego<br />
i Studiów Aktorskich wyjechałam<br />
do Moskwy, gdzie pracowałam<br />
w Teatrze Stanisławskiego i po<br />
16 latach trafiłam do Polski, bo<br />
wyszłam za mąż za Polaka. Ale to<br />
bardzo w skrócie. Odpowiadając<br />
na pytanie: “Czemu Polska?” - nie<br />
raz widziałam w oczach słuchaczy<br />
niedowierzanie. Znając wszystkie<br />
wady, nie mówiąc o zaletach,<br />
bardzo kocham ten kraj. Mam<br />
wrażenie, że zawsze tu byłam<br />
i tylko tu czuję się w domu. Nie<br />
zamieniłabym Polski na żaden<br />
inny kraj. To jest miłość, której<br />
wytłumaczyć się nie da.<br />
Czy spotkałaś się z Polskim<br />
nacjonalizmem? Czy ktoś kiedyś<br />
pokazywał, że jest ważniejszy od<br />
Ciebie, bo jest Polakiem?<br />
Wiem, że taki istnieje, ale wprost<br />
Nie zamieniłabym Polski<br />
na żaden inny kraj.<br />
To jest miłość,<br />
której wytłumaczyć się nie da.<br />
sama z tym, dzięki Bogu, jeszcze<br />
się nie spotkałam. Chociaż<br />
wyczuwam to czasem w rozwoju<br />
swojej kariery. Za długo te niuanse<br />
opisywać, ale... przecież z takim<br />
zjawiskiem można spotkać się<br />
w każdym kraju i emigrant będzie<br />
zawsze drugi w kolejce. No...<br />
to nie Ameryka, gdzie ponoć u<br />
wszystkich są równe szanse<br />
i zależy tylko od stopnia twego<br />
talentu, inteligencji i pracowitości.<br />
Znów, sama w Ameryce nie byłam<br />
i wiem to tylko z różnych bajek.<br />
Kto jest (był?) Twoją inspiracją<br />
zawodową?<br />
Mój ojciec i moja matka, którzy od<br />
dzieciństwa zarazili mnie wirusem<br />
sztuki i nie ma na to leku.<br />
Która rola jest trudniejsza –<br />
aktorki czy reżysera? Chyba<br />
niełatwo pracuje się z artystami?<br />
Są kapryśni, nadwrażliwi,<br />
obrażalscy. Jak dajesz sobie z<br />
nimi radę? Krzyczysz? Prosisz?<br />
Apelujesz do sumienia?<br />
Kiedy byłam wyłącznie aktorką, to<br />
nie lubiłam reżyserów. Wydawało<br />
mi się, że to my robimy sukces<br />
przedstawieniu, a oni tylko<br />
pokrzykują i spijają piankę. Teraz<br />
widzę, w jakim błędzie byłam.<br />
Zawód reżysera jest ogromnie<br />
skomplikowany, obejmujący dużo<br />
wiedzy, różne inne profesje,<br />
w tym i psychologa. Poprowadzić<br />
aktorów według swego pomysłu<br />
i tak, żeby myśleli, że to ich<br />
pomysł, przekonać, nie być<br />
86<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Piosenka<br />
musi wzbudzać emocje<br />
– sam głos, muzyka<br />
i tekst to za mało<br />
– potrzebna jest<br />
interpretacja<br />
zbyt miękkim, a przy tym nie<br />
zrazić ich do siebie, wydobyć z<br />
aktorów najlepsze, co w nich jest,<br />
odpowiednio wyeksponować, by<br />
się czuli wyjątkowi. Oprócz tego<br />
trzeba być choć trochę muzykiem,<br />
malarzem, pisarzem... Jeszcze<br />
dużo można wymieniać różnych<br />
cech i umiejętności, które należą<br />
do profesji “Reżyser”. Reżyser to<br />
nie wychowawca w przedszkolu,<br />
żeby krzyczeć, apelować i pouczać.<br />
Reżyser musi wzbudzić w aktorach<br />
wiarę w swoje liderowanie i swoją<br />
rację, zarazić ich pomysłem<br />
i wtedy wszystko się zgadza.<br />
Żanna pieśniarka – czy używasz<br />
talentu aktorskiego do śpiewu,<br />
czy kompletnie to oddzielasz?<br />
Oczywiście, że aktorstwo,<br />
a w danej sytuacji przekaz,<br />
jest niezbędne przy śpiewaniu.<br />
Piosenka musi wzbudzać emocje<br />
i sam głos, muzyka i tekst<br />
to za mało – potrzebna jest<br />
interpretacja. A co bardziej<br />
pomoże, jeśli nie aktorstwo?<br />
Każda moja piosenka to minispektakl.<br />
Jakie jest twoje marzenie<br />
zawodowe? A marzenia<br />
prywatne? Możesz powiedzieć<br />
mi na ucho, a ja to napiszę<br />
drobnym drukiem, żeby<br />
pozostało tajemnicą.<br />
Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, to<br />
powiedz mu о swych marzeniach.<br />
[JP]<br />
Premiera “Dzieła sztuki” w reżyserii - Żanny Gierasimowej<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
87
Elżbieta Sidorowicz-Adamska<br />
OKRUCHY GORZKIEJ CZEKOLADY. BIAŁY JEDNOROŻEC. (CZĘŚĆ 2)<br />
Wychodzę przed szkołę do<br />
samochodu, który staram się ustawiać<br />
jakoś tak z boku, żeby się nie rzucał w<br />
oczy złośliwcom, podchodzę do niego<br />
i widzę, że siedzi mu jedno koło.<br />
O rany boskie. Nie. Nie. To<br />
bydlę. To skurwysyn. Gdzie on złapał<br />
tę gumę?<br />
Czuję, że ogarnia mnie<br />
rozpacz. Otwieram samochód,<br />
otwieram bagażnik, gdzie jest<br />
ten pieprzony lewarek? Jak mam<br />
samodzielnie zmienić koło, do kurwy<br />
nędzy? Stoję bezradnie z lewarkiem w<br />
rękach i patrzę na kapciowatą oponę.<br />
Rozpacz ogarnia mnie na wskroś.<br />
– Ty skurwysynu, w dupę<br />
kopany – wyrywa mi się mimowolnie,<br />
z głębi serca.<br />
– Teraz już wiem, co kulturalna,<br />
dobrze wychowana panienka mówi na<br />
osobności do swojego samochodu.<br />
Zamieram i czuję, jak<br />
oblewam się czerwienią.<br />
Jeżozwierz stoi przy otwartych<br />
drzwiczkach swojego wozu, patrzy<br />
na mnie i z całych sił stara się nie<br />
roześmiać.<br />
To straszne. Przyłapał mnie.<br />
Przecież ja rzadko klnę, naprawdę.<br />
Ostatni raz mówiłam brzydko do pieca,<br />
a teraz do samochodu... Nie śmiem<br />
podnieść oczu. Pięknie. Kulturalna<br />
panienka.<br />
– Czego się wstydzisz? – pyta<br />
Jeżozwierz – każdy by się wkurzył. Daj<br />
lewarek.<br />
Matko Boska, czy on<br />
naprawdę awansował do roli mojego<br />
prywatnego Anioła Stróża? Celowo<br />
ma mnie na oku? Przecież niemożliwe<br />
są takie przypadki.<br />
… No i znowu wspólna akcja.<br />
U wrót szkoły, na samym środku,<br />
niech wszyscy widzą. Zaciskam zęby.<br />
W dupie mam czyjąś opinię. W<br />
dupie mam czyjąś opinię...<br />
– Masz klucz do kół?<br />
– W dupie mam... – wyrywa<br />
mi się na głos fragment myśli.<br />
– No nie, klucz jest<br />
potrzebny – mówi Jeżozwierz<br />
jeszcze bardziej rozbawiony – nie<br />
należy go mieć w dupie, bo inaczej<br />
nie zmienimy koła.<br />
– Przepraszam.<br />
Przepraszam, to w dupie dotyczyło<br />
czego innego.<br />
– A czego?<br />
Czy on musi być tak<br />
dociekliwy?<br />
– No... zainteresowania...<br />
– Brawo – mówi Jeżozwierz.<br />
– Wreszcie wyciągasz prawidłowe<br />
wnioski. Właśnie zmienimy koło na<br />
samym środku i niech się gapią.<br />
No i zmieniamy. Ściślej<br />
biorąc, patrzę jak robi to Jeżozwierz,<br />
bo sama nie jestem w stanie ani<br />
podlewarować samochodu, ani<br />
odkręcić zapiekłych śrub, ani<br />
wyciągnąć z bagażnika zapasowego<br />
koła. Nadaję się do gapienia, no i to<br />
tyle na ten temat.<br />
– Jakby ci się to przydarzyło<br />
gdzieś w mieście – mówi Jeżozwierz,<br />
mocując się z oporną śrubą – to bez<br />
wahania zatrzymuj jakiegoś faceta.<br />
Każdy ci pomoże.<br />
Tak, wiem. Trzeba rozpuścić<br />
włosy. Zrobić oczy poranionej sarny.<br />
Tak, wiem. Taka mała Bemolka ma<br />
to w jednym palcu. Ale ja? O, nie. Ja,<br />
to nie. Ja się będę szarpała.<br />
Jeżozwierz obrzuca mnie<br />
szybkim spojrzeniem. Chyba widać,<br />
co myślę.<br />
– Gdybym miał siostrę, to<br />
bym jej tak poradził – mówi.<br />
– A nie ma pan siostry?<br />
– Nie. Brata.<br />
– Młodszego?<br />
– Starszego. Ma trzydzieści<br />
dwa lata.<br />
– A pan? – pytam zupełnie<br />
odruchowo.<br />
– Dwadzieścia dziewięć<br />
– odpowiada też odruchowo i<br />
patrzymy na siebie.<br />
To ile lat różnicy? Zaraz<br />
zacznę liczyć na palcach... Jeżozwierz<br />
nie musi liczyć.<br />
– Jedenaście lat – mówi<br />
cicho.<br />
… Dlaczego odpowiedział,<br />
mimo że pytanie nie padło? Też o<br />
tym pomyślał?<br />
Dokręca ostatnią śrubę,<br />
oddaje mi klucz i lewarek, patrzy na<br />
swoje pobrudzone ręce. Tak, jakby<br />
z jakichś powodów nie chciał mi<br />
spojrzeć w oczy.<br />
Wyjmuję ze schowka<br />
paczkę nawilżanych chusteczek<br />
higienicznych i podsuwam mu.<br />
Wyciera ręce bardzo dokładnie, a<br />
gdy wreszcie na mnie spogląda, nie<br />
ma w oczach ani zażenowania, ani<br />
niepewności.<br />
– Wiesz – zaczyna i nie<br />
kończy.<br />
Patrzę na niego w milczeniu.<br />
– Sprawdziłem klasówki, nie<br />
wypadło to najlepiej.<br />
No, wiem. Wiem, że nic nie<br />
umiałam. Cholera.<br />
– Ten twój telefon<br />
uświadomił mi... to samo.<br />
Znowu jestem czerwona.<br />
88<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Jak mogłam w ogóle do niego<br />
zadzwonić? Do profesora, po nocy,<br />
z jakimiś wygłupami …że nie umiem<br />
zrobić zadania... Porąbało mnie<br />
dokumentnie? Co on sobie pomyślał?<br />
Nie śmiem podnieść głowy.<br />
– Tak, jak mówiłem, trzeba<br />
coś z tym zrobić – mówi Jeżozwierz.<br />
Wiem, że na mnie patrzy. Czuję to.<br />
– To co, raz w tygodniu? Dwa<br />
razy w tygodniu?<br />
… Tak się to musiało skończyć,<br />
Co za obciach, co za wstyd. Przełykam<br />
ślinę i podnoszę głowę.<br />
– Dziękuję, ale...<br />
– Chyba nie ma ale...<br />
– Owszem. „Ale” brzmi tak:<br />
nie będzie pan odwalał tej pracy w<br />
ramach czynów społecznych. Co to, to<br />
nie.<br />
Jeżozwierz na moment<br />
zamyka oczy, a gdy znów otwiera, jest<br />
w nich jakiś dziwny wyraz.<br />
– Wykluczone – mówi.<br />
Już raz tak powiedział. Kiedyś.<br />
Dawno. Wtedy, na werandzie. Gdy<br />
skakał po nim niebieski zajączek.<br />
Podnoszę głowę i czuję, jak wszystko<br />
się we mnie prostuje.<br />
– Wykluczone – powtarzam<br />
tym samym tonem. Jego tonem.<br />
Mierzymy się wzrokiem.<br />
Jeżozwierz patrzy mi w oczy poważnie,<br />
ja patrzę zuchwale. Żadne z nas nie<br />
spuszcza powiek.<br />
Co teraz będzie? Kto kogo<br />
przetrzyma? Chyba trafiła kosa na<br />
kamień...<br />
Jeżozwierz pierwszy odwraca<br />
oczy. Nie mogę w to uwierzyć. Ugiął<br />
się? Czuję, że stoję i płonę, dygoczę w<br />
środku, trzęsie mi się przełyk i żołądek.<br />
I serce.<br />
– Wrócimy do tej rozmowy,<br />
dobrze? – mówi Jeżozwierz.<br />
– Nie. Równie dobrze możemy<br />
porozmawiać teraz.<br />
– Teraz nie mogę. Mam<br />
jeszcze dwie lekcje – mówi Jeżozwierz<br />
przepraszająco. W oku miga mu<br />
rozpoczęty uśmiech. – Czy naprawdę<br />
przejawiasz nieznośną tendencję do<br />
robienia scen? Nie znałem cię od tej<br />
strony.<br />
– Nie przejawiam żadnej<br />
tendencji – mówię wściekła, bo czuję,<br />
że mnie zbywa. – Proszę, żeby mnie<br />
pan nie traktował, jak małego dziecka.<br />
Uśmiech znika z oczu<br />
Jeżozwierza.<br />
– Nie traktuję cię, jak dziecka –<br />
mówi wolno. Bardzo wolno. W oczach<br />
ma znowu te okręty, te wrzosowiska,<br />
tę dal. – Z całą pewnością nie traktuję<br />
cię, jak dziecka. Możesz mi wierzyć.<br />
W tym momencie słychać<br />
głośny dzwonek, kończący przerwę.<br />
Jeżozwierz odwraca się i wchodzi w<br />
bramę szkoły.<br />
***<br />
Ten kolega Jeżozwierza mieszka na<br />
uboczu, koło Chojnowskiego Parku<br />
Krajobrazowego. Mijamy Chyliczki,<br />
potem skręcamy w prawo. To prawie<br />
pod samym lasem. Z drugiej strony<br />
wielkie, puste pola. Dom duży, w<br />
typie dworku polskiego, drewniany,<br />
współczesny. Z tyłu zabudowania<br />
gospodarcze.<br />
Ręce zaczynają mi latać i zęby<br />
też. Och, co za emocje.<br />
– Cześć, stary – mówi<br />
do Jeżozwierza wysoki chłopak,<br />
podchodząc do furtki.<br />
Wysoki, ale nie tak. Przystojny,<br />
ale... zdecydowanie nie tak. Ciemne<br />
włosy, dwudniowy zarost, drelichowe<br />
bojówki, sweter i na to puchowa<br />
kamizela. Typ trapera i survivalowca.<br />
Fajny. Jeżozwierz ściska mu rękę.<br />
– Aniu, to mój przyjaciel<br />
Leszek – zwraca się do mnie, lekko<br />
dotykając mojego ramienia. I do<br />
Leszka:<br />
– Poznaj, proszę, Anię.<br />
Nic więcej nie dodaje.<br />
Patrzymy sobie z Leszkiem w oczy<br />
i ściskamy sobie dłonie. Mocny,<br />
zdecydowany uścisk, oczy ciepłe,<br />
uważne, ...prostolinijne, jeśli można<br />
tak powiedzieć. To otwarty facet,<br />
zero zablokowania. I sympatyczny. Nie<br />
wiem, skąd to wiem, ale wiem. Już<br />
czuję, że go lubię. Poszło piorunem.<br />
– Cześć – mówi. – Cieszę się,<br />
że mogę cię poznać. Paweł mi o tobie<br />
opowiadał. Jeśli lubisz konie, to mój<br />
dom... stoi przed tobą otworem. To<br />
co? Może pójdziemy do stajni?<br />
– Jak to, tak od razu? – pyta<br />
Jeżozwierz, ale ja kiwam zapamiętale<br />
głową. Do stajni. Tak. Natychmiast.<br />
Bez wahania zostawiam<br />
Jeżozwierza i idę za Leszkiem w głąb<br />
podwórka. U progu stajni muszę się<br />
zatrzymać na moment. Jest mroczno,<br />
prawie nic nie widzę, za to zestaw<br />
zapachów uderza mnie na odlew.<br />
Ledwie mogę utrzymać się na nogach.<br />
Zapach koni, słomy, kurzu, końskiej<br />
uryny, starej, wyprawionej skóry...<br />
kotów... nawozu... opieram się o<br />
ścianę.<br />
Leszek szeroko otwiera drzwi,<br />
do stajni wpada więcej światła.<br />
Cztery boksy, po dwa z<br />
każdej strony. Na drzwiach tabliczki:<br />
Bratek, Ikona, Córka, Makler. Bratek<br />
skarogniady, rasy wielkopolskiej, silny,<br />
stateczny, poważny koń. Córka siwa,<br />
szpakowata, z wyraźnymi jabłkami na<br />
kłębach, ładnie zbudowana, z ładnym<br />
pyskiem. Ikona folblutka, gniada,<br />
z nerwowym okiem i prychliwymi<br />
chrapkami. Piękna, sucha budowa.<br />
Makler kary, z gwiazdką i białymi<br />
pęcinami, wielki, ale o harmonijnej<br />
budowie. Ogier. Wspaniały.<br />
Właściwie liczą się te dwa<br />
– Makler i Ikona. Bratek i Córka<br />
sympatyczne, ale zdecydowanie druga<br />
liga. Leszek daje mi krótką, rzeczową<br />
charakterystykę wszystkich koni.<br />
Mówi barwnie, z dowcipem, bardzo<br />
obrazowo. O Maklerze wyraża się<br />
krótko:<br />
– Ogier. No cóż, jak to ogier.<br />
Na razie nikomu go do ręki nie daję,<br />
bo to jest świetny, ale bardzo trudny<br />
koń, o ogromnej ambicji i łatwo go<br />
zmanierować. W związku z czym sam<br />
na nim jeżdżę, ale z pozostałej trójki<br />
możesz sobie wybrać, co chcesz.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
89
Stoję i wdycham zapach konia.<br />
Stoję i trzymam dłonie na drżącej<br />
sierści, czuję sztywny włos grzywy<br />
i aksamitny welur chrap.<br />
Randka w ciemno.<br />
– Wybieram Ikonę – mówię<br />
bez namysłu.<br />
– O – mówi Leszek i nie dodaje<br />
nic więcej. Patrzy tylko na mnie i wiem,<br />
co myśli. Trafił koniarz na koniarza. Nic<br />
więcej nie trzeba mówić.<br />
– To słuchaj. Przeczyść ją<br />
trochę, zaraz ci wszystko dam, a tu<br />
masz jej siodło i resztę zabawek. Jak<br />
skończysz czyścić, to siodłaj. Dasz<br />
sobie radę z wytokiem, nachrapnikiem<br />
i tak dalej?<br />
– Tak, naturalnie – uśmiecham<br />
się mimowolnie.<br />
– No to świetnie. Ja wracam<br />
tu za jakieś dziesięć-piętnaście minut,<br />
tylko ulokuję Pawła w domu i dam mu<br />
tam jakieś zajęcie, żeby się nie nudził<br />
bez nas.<br />
Wychodzą obaj ze stajni,<br />
zostaję sama. Sam na sam. Wszystkie<br />
konie podniosły głowy i patrzą na<br />
mnie zupełnie nieruchomo. Sięgam<br />
po worek z napisem: Ikona, wyjmuję<br />
szczotkę, zgrzebło i kopystkę.<br />
Zdecydowanym ruchem odsuwam<br />
rygiel w drzwiach i wchodzę do niej.<br />
Ikona stawia uszy, unosi<br />
wysoko głowę. Patrzę w jej dumne<br />
oczy i odkładam wszystkie szczotki.<br />
Podchodzę do niej z pustymi dłońmi.<br />
Najpierw daję jej ręce do obwąchania.<br />
Długą chwilę tak stoję, Ikona patrzy na<br />
mnie z góry, ale ciekawość zwycięża i<br />
wreszcie spuszcza głowę. Nie ruszam<br />
się. Nie chcę jej płoszyć. Potem powoli<br />
wyciągam jedną rękę i dotykam jej szyi.<br />
Jedwab i biegające pod nim dreszcze.<br />
Dreszcze przebiegają też przez moją<br />
dłoń. Podchodzę krok bliżej, delikatnie<br />
opieram się o jej łopatkę i przytulam<br />
całym ciałem do szyi i boku. Ikona<br />
stoi bez ruchu, leciutko chrapie.<br />
Odważam się wciągnąć powietrze<br />
pełną piersią, tuż przy jej skórze i<br />
grzywie. Czuję, jak zapach wpływa<br />
we mnie, wypełnia każdą komórkę<br />
mojego ciała i rozprowadza się<br />
drobnymi niteczkami tętnic po całym<br />
krwiobiegu.<br />
Fantom zapachu, cząsteczka<br />
istoty, feromon.<br />
Nagła, zapomniana chemia<br />
rusza we mnie gwałtownie, niemalże<br />
czuję fizycznie, jak łączą się ze<br />
sobą cząsteczki, jak krystalizują<br />
się wiązania, błyskawicznie,<br />
niewidocznie, bezszelestnie. Cały<br />
ogrom przeszłości wzbiera gdzieś we<br />
mnie falą, która rośnie, napiętrza się,<br />
na koniec wybucha.<br />
Stoję przytulona do Ikony,<br />
obejmuję ją za szyję i płaczę zupełnie<br />
bezgłośnie, tylko płacz trzęsie mną<br />
na wskroś, więc dygoczę, przytulona<br />
do końskiego boku. Ikona ciągle<br />
stoi nieruchomo, nie niecierpliwi<br />
się, nie skubie mnie za ubranie,<br />
nie wyrywa głowy. Tak, jakby była<br />
zahipnotyzowana. Jakbym była<br />
zaklinaczką. A przecież nie jestem.<br />
Nie robię żadnych czarów. To po<br />
prostu się dzieje.<br />
Nie wiem, jak długo tak<br />
stoimy, czas przestał dla mnie istnieć.<br />
Nie obchodzi mnie Jeżozwierz,<br />
Leszek, to że miałam siodłać konia<br />
bez żadnych cudów, siodłać konia i<br />
być gotowa. Tymczasem nie jestem<br />
gotowa na nic. Dobrze, że nie ma<br />
Leszka, ani nikogo, dobrze, że mam<br />
czas. Nikt mnie nie niepokoi, mogę<br />
tę chwilę przeżyć. Przeżyć mój wielki<br />
powrót. Powrót przeszłości, powrót<br />
pamięci, odruchów, nawyków,<br />
powrót starego, utraconego świata.<br />
Tak, jakby otworzył się nagle czas,<br />
pokazał swoje zapomniane granice,<br />
odwinął się do tyłu, przełożył się na<br />
utraconą stronę.<br />
Stoję i wdycham zapach<br />
konia. Stoję i trzymam dłonie na<br />
drżącej sierści, czuję sztywny włos<br />
grzywy i aksamitny welur chrap. Czuję<br />
oddech Ikony. Słyszę, jak coś spokojnie<br />
przeżuwa. Koń. Nie namiastka, nie<br />
sen, nie marzenie. Nie nostalgia.<br />
Nie... tęsknota. Żywy, namacalny koń.<br />
Długa szyja, sucha budowa, świetny<br />
kościec, miękka pęcina. Gniada klacz.<br />
Folblutka. Mój utracony raj.<br />
Leszka nie ma w dalszym<br />
ciągu, całe szczęście. Udaje mi się<br />
wytrzeć nos i oczy, i twarz. Udaje mi<br />
się wreszcie wyczyścić konia. Ręce<br />
wchodzą bez sprzeciwu w znany,<br />
ustalony rytm – pociągnięcie szczotką<br />
pod włos, z włosem, o zgrzebło. Kończę<br />
jedną stronę, przechodzę na drugą.<br />
Ikona ustępuje od ściany, widać że jest<br />
przyzwyczajona do szczotkowania.<br />
Bez oporu podaje wszystkie nogi.<br />
Zdejmuję jej kantar, odwieszam na<br />
hak na zewnątrz boksu, wracam do<br />
środka z ogłowiem. Ikona unosi łeb,<br />
to chyba moment, za którym nie<br />
przepada. Jednym ruchem wsuwam<br />
jej wędzidło do pyska, drugą ręką<br />
naciągam na łeb rzemienie ogłowia,<br />
przekładam uszy, wyrównuję grzywę,<br />
zapinam pasek pod policzkami. Prosty,<br />
polski nachrapnik. Zapinam go pod<br />
brodą. Niezbyt mocno, z przerwą na<br />
dwa palce. Wygładzam dłonią skórę<br />
na grzbiecie, delikatnie zarzucam<br />
czaprak, na niego siodło. Przeciągam<br />
popręg przez szlufkę wytoka, zapinam.<br />
Też lekko, potem podciągnę. Ikona<br />
głośno parska i przestępuje z nogi na<br />
nogę. Jesteśmy gotowe. [ESA]<br />
90<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
91
92<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
CO TO JEST ORAPIZM?<br />
KRZYSZTOF KONOPKA<br />
„Orapizm – styl w malarstwie<br />
charakteryzujący się ekspresją<br />
przekazu, wyrazistością kreski<br />
i energetyzującym kolorytem.<br />
Podczas ostatniej edycji<br />
florenckiego Biennale artysta<br />
otrzymał oficjalne uznanie<br />
jako prekursor nowej formy<br />
abstrakcjonizmu – ORA PISMO<br />
(teraz pismo, szkic, rysunek,<br />
rytuał, która analizując i rozwijając<br />
ekspresjonizm abstrakcyjny,<br />
fowizm i malarstwo informalne –<br />
jak piszą krytycy – daje podstawy<br />
do nowego stylu interpretacji<br />
plastycznej. Egzekucja malarska<br />
jest natychmiastowa i przedstawia<br />
moment dzikiego wyzwolenia<br />
artysty” (Margherita Blonska- Ciardi)
Ora–pista<br />
- z języka portugalskiego - teraz śledzić.<br />
„Akcja-reakcja,<br />
autor-odbiorca,<br />
przekaz podprogowy,<br />
odbicie lustrzane”<br />
Pręgierz<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
93
wir<br />
KRZYSZTOF KONOPKA<br />
Naprzeciwko mnie – skupiony, przystojny<br />
mężczyzna o uważnych oczach, w dobrym dla<br />
siebie wieku. Uśmiechnięty. Taka twarz mówi<br />
wiele. Wzbudza również ciekawość. Za nim,<br />
na obszernej ścianie, feeria kolorów w wielkich<br />
formatach.<br />
Krzysztofa Konopkę poznałam w 2010 roku – był<br />
dobrze zapowiadającym się implantologiem,<br />
fruwającym po świecie za wiedzą. Okluzja,<br />
implanty, chirurgia. Rzemieślnik, choć i tak trzeba<br />
mieć wyobraźnię. W tle muzyka, niezobowiązująca<br />
rozmowa przy stole. Jak to zwykle po godzinach,<br />
na zjazdach branżowych. Od tego czasu, jak sam<br />
94<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
mówi, minęły całe lata świetlne. „Co z życiem jest<br />
nie tak, że jest tak monotonne?”<br />
Przede mną dojrzały artysta, który od kilku lat<br />
wystawia swoje prace w ważnych galeriach<br />
europejskich, a obecnie szykuje się do wystawy<br />
za oceanem.<br />
Krzysztof uśmiecha się.<br />
To ja. Jestem człowiekiem, który przez całe życie<br />
poszukuje. Znalazłem. Odnalazłem się wreszcie<br />
w sztuce. Przedtem byłem w letargu, potem<br />
zacząłem być. To, co powstaje w moim malarstwie,<br />
to warstwy nanoszone na płótno szpachlą i olejem,
artysta maluje warstwowo<br />
w taki sposób, że<br />
powierzchnie kolorystyczne<br />
znajdujące się w głębi, wydobywają się i mieszają<br />
z nowymi warstwami.<br />
zupełnie podświadomie, w procesie tworzenia.<br />
Bolesne „drapanie” – „odrapanie” „o-drapanie”,<br />
z drugiej strony – emocjonalne, warstwowe<br />
budowanie nowych form, barw, mieszanki, w której<br />
staram się być autentyczny. Nazwałem to „o-rapizm”.<br />
Ku mojemu zdziwieniu styl został zdefiniowany<br />
i wpisany jako nowy kierunek w malarstwie<br />
abstrakcyjnym.<br />
No właśnie – jedna z wybitnych krytyków sztuki,<br />
Margherita Blonska-Ciardi, pisze tak:<br />
”Spontanicznymi pociągnięciami pędzla i szpachli<br />
polski artysta marszczy, drapie powierzchnie płótna,<br />
nakładając warstwowo kolory pod wpływem chaosu<br />
emocjonalnego na figury poprzednio namalowane<br />
(…) Przekazuje świeżość i naturalność swojego gestu<br />
twórczego. (…) Wyciąga nasze odczucia, łapiąc je<br />
w swoją sieć kolorów i faktur o różnorodnym wzorze”<br />
Krzysztofie, czyli nie dość, że nastąpił przełom<br />
w Twoim życiu, to jeszcze powstała definicja<br />
nowego stylu w malarstwie.<br />
„Ora – pista” – z języka portugalskiego – teraz śledzić.<br />
Jest coś na rzeczy. „Akcja-reakcja, autor-odbiorca,<br />
przekaz podprogowy, odbicie lustrzane”. 50 lat zajęło<br />
mi zbieranie doświadczenia, ale nagle odpaliły mi<br />
pomysły na przekazywanie emocji sobie i najbliższym.<br />
Stało się to sensem życia. Nigdy nie sugerowałem<br />
się żadnym innym malarstwem, no może w młodości<br />
fascynował mnie Malczewski. Dopiero później, gdy<br />
sam zmierzyłem się z malarstwem i powstawały<br />
moje obrazy, krytycy zaczęli widzieć w nich więcej,<br />
nazywać, poszukiwać mojej podświadomości.<br />
Ja nigdy nie studiowałem malarstwa, chciałem być<br />
jakby „na świeżo”. To tak jak z seksem; można mieć<br />
strasznie dużo Wisłockiej w głowie i nic z tego nie<br />
wychodzi. Przeżycie ma sens, jak się tego spróbuje.<br />
I gdybym naczytał się, że to tak trzeba albo tak –<br />
(dużo ludzi próbowało mi sugerować, a może tak,<br />
może inaczej, popracuj nad warsztatem), to na<br />
pewno nie powstałby orapizm. Proste skojarzenie<br />
z seksem; popracuj nad warsztatem… no jak to?,<br />
przecież to jest najpierwotniejsze i albo to czujesz,<br />
albo nie.<br />
Jesteś skromny: „Ktoś to z krytyków podchwycił,<br />
nazwał”... Krzysztofie, specjaliści od sztuki nazwali<br />
Cię również nowoczesnym ekspresjonistą:<br />
” Żółć, pomarańcz, czerwień – często kontrastujące z<br />
zielenią i odcieniami niebieskiego, tak jak w obrazach<br />
ekspresjonistycznych Van Gogha i fowistycznych<br />
Paula Gauguina. Niektóre prace artysta maluje<br />
warstwowo w taki sposób, że powierzchnie<br />
kolorystyczne znajdujące się w głębi wydobywają się i<br />
mieszają z nowymi warstwami. Daje to efekt dialogu<br />
między kontrastującymi ze sobą powierzchniami<br />
kolorystycznymi i zaprasza do głębszej analizy<br />
pracy, która prowadzi do wydobywania własnych<br />
atawistycznych emocji i ukrytych w zakamarkach<br />
naszej podświadomości pragnień.” – pisze Ciardi<br />
Czyli drapiesz i śledzisz? Co tam jest?<br />
Czy to bolesne drapanie kolejnych warstw,<br />
to poszukiwanie czegoś nadrzędnego, czy wręcz<br />
przeciwnie – obnażanie? Jak powstają Twoje<br />
obrazy?<br />
Na początku malowałem kilkadziesiąt obrazów<br />
w krótkim czasie, rozpędziłem się do miejsca,<br />
w którym pomyślałem: zamęczysz publiczność.<br />
Potem zacząłem podchodzić do obrazu inaczej<br />
i czasem działo się tak, że z pierwotnego konceptu<br />
nic nie zostawało. Jednak karciłem się – nikt cię nie<br />
prześladuje, nie zmusza do niczego, przestań myśleć.<br />
Na początku były pędzle, jednak struktura wysychała<br />
za szybko, a ja czułem potrzebę dodawania warstw,<br />
pracy nad tą strukturą. Potem była szpachla, to<br />
narzędzie odnalazłem jako „swoje” – struktura nie<br />
wysychała, farba olejna na płótnie, a nie na desce,<br />
dawała możliwość bardzo sprężystego nakładania<br />
i mieszania tych barw i warstw, właściwie już na<br />
podłożu. Często ostateczny obraz nie był wynikiem<br />
pierwotnego pomysłu, a jedynie w sposób odległy<br />
dawał z nim skojarzenie. Kiedyś, po moich podróżach<br />
po Indiach, chciałem namalować postać Hindusa,<br />
w rezultacie wyszła jakaś wizja barw indyjskiej<br />
przemieszanej ulicy, bez jakiejkolwiek postaci…<br />
Przed malarstwem próbowałem pisać, wymyśliłem<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
95
jakąś historię. Doszedłem do 70 strony i… utknąłem.<br />
Pomyślałem sobie, że jeślibym kontynuował, to<br />
dopiero byłoby obnażanie. Słowo jednak jest bardziej<br />
podatne na „nagość”. Namalować, pozakręcać,<br />
pomazać – jest dzika żądza, jest erotyzm, ale można<br />
to ukryć pod warstwami, dać potencjalnemu widzowi<br />
pole do wyobraźni i swojej interpretacji. Pokazać<br />
prawdę sobie, ale też dać wolność widzowi.<br />
To widz może, przez wniknięcie do obrazu, przenosić<br />
się w świat swojej wyobraźni. Orapizm jest formą<br />
uwolnienia się. Jeśli już przebiłeś się przez całą sumę<br />
swoich zakłamań wewnętrznych, jeśli dochodzisz<br />
do swoich emocji (śledzenie siebie, poszukiwanie),<br />
to chcesz to jakoś pokazać, a równocześnie czujesz,<br />
że się obnażasz, więc ukrywasz to pod warstwami,<br />
drapiąc, mieszając te warstwy, aby widz sam mógł<br />
próbować odnaleźć swoją prawdę. Wewnętrznie<br />
chcielibyśmy być prawdziwi.<br />
Nasz wyuczony zawód, to w jakiś sposób<br />
rzemieślnictwo. Można wykonać coś poprawnie,<br />
pięknie, ale jest to w jakiś sposób planowane,<br />
często dość rutynowe i w pewnym sensie<br />
przewidywalne (o ile coś się nie powikła).<br />
Bycie artystą to wyczulenie, wrażliwość,<br />
nieprzewidywalność? Skąd czerpiesz inspiracje<br />
dla swojej wrażliwości?<br />
(Śmiech) Inspiracją jest prawdziwe życie.<br />
System wartości od urodzenia przypisywał nas<br />
do pewnych zadań. Nagradzano, kiedy coś<br />
wykonaliśmy dobrze, wszystko było przewidywalne,<br />
uporządkowane. Szkoły, potem studia, które dają<br />
prestiż, może i pieniądze, satysfakcję… Presja<br />
zewnętrzna: ”Jeśli to wszystko osiągniesz , to<br />
będziesz szczęśliwy”. Plus przełom, który dokonał<br />
się w naszym pokoleniu pomiędzy komunizmem<br />
a pseudo-kapitalizmem. Pogoń za dobrami miała<br />
dać odpowiedź na to, kim jesteśmy i satysfakcję.<br />
Odnalezienie własnego miejsca i wyprodukowanie<br />
następnych pokoleń, którymi będziemy się szczycić.<br />
„Well being” w uporządkowanym świecie. Bycie<br />
w stadzie wiązało się z zewnętrzną presją: wszyscy<br />
tak robimy, to jest słuszne, zasługujesz na to.<br />
Kochamy cię za to, że jesteś taki sam, nie wyróżniasz<br />
się. Dojdziesz do emerytury, potem będziesz patrzył<br />
na swoje wnuki, będziesz podróżował. Osiągniesz<br />
spełnienie. I potem okazało się, że to pierwsze<br />
oszustwo wychodzi na jaw, jak już faktycznie masz<br />
poczucie, że coś zaczynasz posiadać, coś z tego się<br />
realizuje. Mnóstwo moich kolegów lekarzy już nie<br />
żyje, zapędzili się w tej pogoni.<br />
Czy w takiej pogoni tracimy wrażliwość?<br />
96<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Wilk<br />
Wilk 2019 80x90cm olej na płótnie<br />
Wręcz nie możemy być wrażliwi. Wiecznie czujni,<br />
pancerni, odporni na stres. Okazało się po latach,<br />
że przyjaźnie ze studiów były nieprawdziwe, każdy<br />
oddalał się do swojego świata twardej pogoni za<br />
spełnieniem, za stanowiskiem, podobnie stało się<br />
z grupami ludzi, którzy znali się z życia towarzyskiego<br />
ze zjazdów branżowych. Pojechaliśmy grupą zaraz po<br />
11 września uczyć się stomatologii od najlepszych;<br />
przejechaliśmy wtedy kawał Ameryki – w tamtym<br />
momencie wydawało mi się, że jesteśmy takimi<br />
zdobywcami (championami), którzy złapali anioły<br />
za skrzydła. Wydawało się, że jako grupa będziemy
Wybuch był tak potężny, że wiedziałem, że nic mnie<br />
już nie zatrzyma. Zmieniły się cele, priorytety<br />
i środki.<br />
Co było przełomowe w Twoim życiu?<br />
Pojechałem na międzynarodowy kongres<br />
implantologiczny do Porto, przyszło mi nagle do<br />
głowy, bodajże w drugim dniu kongresu, że jednak<br />
nie będę „wkręcał śrub” i zdecydowałem, że idę<br />
w drogę. I tak spontanicznie przeszedłem ponad<br />
100 km do Santiago de Compostela. Towarzyszyli<br />
mi kolega wraz z żoną. Po powrocie rozwiodłem się,<br />
dokończyłem znajomości z ludźmi, którzy nie unieśli<br />
moich decyzji, nawet nie próbowali ich zrozumieć.<br />
Nagle odczułem potrzebę malowania.<br />
I namalowałem pierwszy obraz.<br />
Kim jest postać kobieca?<br />
Każdy z nas ma elementy męsko-żeńskie, istnieją<br />
one w równowadze. Kobieta jest dla mnie treścią,<br />
ale i widzem moich obrazów. W chwili, kiedy<br />
odkrywam ją, kiedy ta energia ukryta w kobiecie<br />
wyzwala się, staje się dopełnieniem mojego życia.<br />
Moją namiętnością jest cały czas ta sama kobieta<br />
– moja żona. Niezależnie jaki jest ostateczny<br />
erotyczny przekaz postaci kobiecej, jest to zawsze<br />
ona. Akt miłosny jest punktem spotkania się dwóch<br />
wszechświatów – męskiego i kobiecego, gdzie<br />
następuje wymiana energii.<br />
Wilk<br />
blisko, tyle wspomnień, wspólna nauka. Jednak<br />
zamiast tego wszyscy utknęli w swoich klinikach, aby<br />
zarabiać swoje pieniądze. Mnie również wydawało<br />
się, że uporządkowane życie, w wyniku którego<br />
pracowałem w klinice, poznałem kobietę, urodził<br />
się syn (który również obecnie jest stomatologiem)<br />
jest jedynym racjonalnym dla mnie rozwiązaniem.<br />
Pojawił się jednak niedosyt. I dwie kolejne próby<br />
odnalezienia się w nowych związkach zakończone<br />
niczym. Dużo później poznałem kobietę, która<br />
jest energią. Okazało się, że przez całe swoje<br />
uporządkowane życie poszukiwałem energii.<br />
Ciardi napisała: „Postać kobieca jest częstym<br />
źródłem inspiracji Konopki, stanowiąc centrum<br />
kompozycji o tematyce erotycznej, uwydatnionej<br />
poprzez mocne impresje kolorystyczne zaczerpnięte<br />
z przyrody. Przedstawia malowany obiekt i jego<br />
tło, jako jedność tonalną, gdzie zostaje zatarta linia<br />
konturów.”<br />
Czym dla Ciebie jest kolor? W kontrastujących,<br />
mocno fakturowych warstwach nałożonych na<br />
siebie widz może dopatrywać się elementów ruchu<br />
np. fal, płynących chmur.<br />
Kolor wynika z temperamentu. Technika stratyfikacji<br />
daje doskonałe możliwości wydobycia ruchu. Kolory<br />
są czyste, ale ostatecznie pomieszane pulsują,<br />
pozwalają na wyzwolenie. Temat figuratywny chowa<br />
się pod kontrastującymi warstwami. Ten proces<br />
twórczy jest podświadomy. Nie wiem, jak ostatecznie<br />
on się skończy. Tam, pod te podrapane warstwy<br />
zapraszam widza, aby szukał odpowiedzi. Kolor jest<br />
dla mnie środkiem ekspresji. Odkryłem, że kładzenie<br />
szpachlą grubych warstw powoduje, że farba nie<br />
97<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Motyl<br />
Często ostateczny obraz<br />
nie jest wynikiem pierwotnego<br />
pomysłu, a jedynie w sposób odległy<br />
daje z nim skojarzenie<br />
98<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Twarz<br />
mieszana na palecie, tylko bezpośrednio na płótnie<br />
sprawia, że poszczególne warstwy zlewają się, żyją<br />
przez kilka dni, pracują. Nie jestem teoretykiem,<br />
w malarstwie realizuję się poprzez doświadczanie.<br />
Nie chciałem dowiadywać się, czym jest malarstwo,<br />
chciałem malować. Obraz maluję 20-40 minut i nie<br />
podchodzę do niego drugi raz. Nie umiem malować<br />
na zamówienie. I nawet nie chciałbym.<br />
Czyli opierasz się komercjalizacji. To niezmiernie<br />
wartościowe we współczesnym czasie. Od 2017<br />
roku Twoje obrazy pojawiały się w różnych<br />
galeriach europejskich, były nagradzane, w roku<br />
<strong>2020</strong> miały zostać zaprezentowane na ważnych,<br />
międzynarodowych wystawach w Skopje,<br />
Mediolanie i Rzymie. Niedawno gościłeś z wystawą<br />
w Warszawie. Twoje malarstwo pojawiło się na<br />
okładkach tomików wierszy indyjskiego poety<br />
Md Taslima (2017). Jesteś rozpoznawalny.<br />
Która z nagród była dla Ciebie szczególnie cenna?<br />
Moją najcenniejszą nagrodą jest „mówiona”<br />
opowieść mojej żony o moim malarstwie.<br />
Wielką przyjemnością była pierwsza wystawa<br />
w Amsterdamie. Jechałem autobusem z obrazami<br />
całą dobę, nie byłem pewien czy to wydarzenie<br />
dojdzie do skutku. Przyjaciel artysta pomógł mi,<br />
powiedział: „słuchaj, widzę Cię na tej wystawie”.<br />
To było niesamowite przeżycie. Poznałem wielu<br />
ważnych malarzy z całego świata. Szczególnie<br />
ważnym dla mnie wydarzeniem była ostatnia<br />
edycja Biennale we Florencji. W katalogu oficjalnie<br />
umieszczono moje obrazy pod nazwą Orapizm.<br />
Jestem szczęśliwy, że miałem możliwość wystąpienia<br />
w dokumencie włoskim, (obecnie przygotowywany<br />
jest dokument dla telewizji w wersji anglojęzycznej),<br />
że pojawiły się również wartościowe recenzje. Jako<br />
nagrodę postrzegam również możliwość znalezienia<br />
się na artystycznych łamach Post Scriptum.<br />
I szczerze…? Denerwowałem się. Powiem więcej:<br />
nie mogłem spać całą noc, myśląc o tym wywiadzie<br />
(śmiech).<br />
Kolorowy motyl na jednym z ostatnich Twoich<br />
obrazów to jest wyrwanie się? To Ty?<br />
Motyl był próbą pokazania delikatności<br />
i jednocześnie bezwarunkowego oddania.<br />
Tak można obnażyć się jedynie przy wielkim<br />
zaufaniu. Piękny motyl jest wrażliwością.<br />
Czyli jednak wyjście z letargu. Puszczasz go wolno.<br />
[KBS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
99
poezja. nadbagaż<br />
nie przeczuwałem że poezja zostanie<br />
jedynym bagażem który pozwolą mi zabrać<br />
w starym świecie zabrakło miejsca dla liryki<br />
może na stację zwerbują<br />
demiurga działu kreatywnego<br />
poeta nie zbuduje nadziei na połamanej monecie<br />
nie zaprojektuje świata pod dyktando<br />
dumnych przywódców<br />
nie sprzeda wiersza z dodatkowym ubezpieczeniem<br />
od podróży kosmicznym promem<br />
nigdy nie stanie się niewolnikiem<br />
poeta to nie ten co pisze wiersze<br />
ale ten co myśli i czuje pomiędzy wierszami<br />
co nastąpi gdy starszyzna dojrzy<br />
że na pokład zaprosiła wichrzyciela<br />
praprawnuka wallenroda<br />
Marcin Kurcbuch<br />
supernatural<br />
urodziłem się mgłą prześwitem wodą<br />
niepisanym znakiem zapytania<br />
albo półpauzą zawieszoną przed oddaniem głosu<br />
w godzinie narodzin<br />
najgłośniej słyszę zatrzaśnięcie<br />
ostatnich drzwi<br />
przybyłem dumny i pokorny<br />
by kochać w sobie wędrowca i wędrówkę<br />
jestem pełnią która dąży by poznać<br />
jestem pełnią która pragnie pokoju<br />
jestem wpisany w przepiękne koło<br />
oddechu<br />
nie wiem kiedy znów się powtórzę<br />
na wszelki wypadek zostawiam kartkę<br />
z kolejnym zapisanym wierszem<br />
może kiedyś siebie rozpoznam<br />
tę samą jaźń w ciele kogoś innego<br />
Marcin Kurcbuch<br />
100<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> Renata Cyg
WIOSNA <strong>2020</strong><br />
Życie nam dało kopa w głowę<br />
zeskoczyliśmy z karuzeli<br />
podomykano nas w alkowach<br />
wtorek podobny do niedzieli<br />
niedziele dzielą<br />
dzieli ściana<br />
niepokój wzrasta<br />
galop ustał<br />
za oknem wiosna rozedrgana<br />
wiatr po swojemu liście muska...<br />
bez nas przejrzyściej tam na mieście<br />
w międzyprzestrzeniach<br />
na podglebiu<br />
a tu nowinki przykrej treści<br />
nie dają w oczy patrzeć niebu<br />
więc oznaczamy się na zdjęciach<br />
ciułamy miałkie wniebowzięcia<br />
tramwaje wożą ludzki niebyt<br />
nic już nie będzie tak jak kiedyś<br />
Renata Cygan<br />
TWOJE OCZY ŚMIEJĄ SIĘ POMARAŃCZĄ<br />
patrzę ci w oczy<br />
i czuję to samo<br />
co czekając na pomarańczę<br />
obieraną w świąteczny poranek<br />
przez tatę<br />
równie miło wspominam<br />
pajdę chleba ze smalcem<br />
tyle że ona<br />
nie uśmiecha się do mnie<br />
świętami choinką i całą resztą<br />
zamkniętą w zapachu<br />
owocu pełnego słońca<br />
i ukrytej tajemnicy<br />
Adam Marek<br />
an<br />
Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
101
Twórca<br />
Twórca<br />
wydostaje<br />
wydostaje<br />
się<br />
na<br />
się<br />
na<br />
powierzchnie<br />
gdy<br />
powierzchnie<br />
gdy<br />
osiąga<br />
osiąga<br />
głębię<br />
głębię<br />
Zbigniew<br />
Zbigniew<br />
Kurzyński<br />
Kurzyński<br />
Miniatury wybrane ze zbioru ponad tysiąca tekstów fejsbukowej<br />
grupy poetów, liczącej około 200 członków. Grupę tę stworzyła<br />
Wanda Dusia Stańczak (prezes Stowarzyszenia Auto-<br />
rów Polskich oddz. II Warszawskiego) w czasie kwarantanny.<br />
Świta<br />
myślą przymierzam<br />
nowy dzień<br />
leży jak źle<br />
skrojony kostium<br />
Wanda Dusia Stańczak<br />
POEZJA<br />
Zostań<br />
Podaję ci płaszcz<br />
pachnie tobą<br />
pragnę bardzo<br />
by pozostał u mnie<br />
jestem niespokojny<br />
że mi ciebie<br />
na zawsze zabiera<br />
ludzie bez twarzy<br />
niebo innych motyli<br />
Janusz Kokoszka<br />
dziwią się okna<br />
Coobus<br />
Fiołki w sałace<br />
smak życia na języku<br />
słodko gorzko kwaśny<br />
smak uników<br />
zerwanych<br />
niedojrzałych słów<br />
wyszukany<br />
i banalny jednocześnie<br />
nie dzień świąteczny<br />
jak fiołki<br />
i nawet nie niedziela<br />
w sałatce z resztek<br />
to nie zwykły dzień ogród świąteczny<br />
i nawet nie niedziela<br />
dopijam wino<br />
małymi łykami<br />
to zwykły Coobus ogród<br />
wspomnień<br />
i...rozbijam szkło<br />
Coobus<br />
102<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Małgorzata T. Skwarek-Gałęska
marsz coraz cięższy<br />
jakby marsz czas coraz spadł cięższy na ramiona<br />
jakby nawet czas spadł światło na zwalnia ramiona<br />
nawet dogonią światło nas zwalnia lodowce<br />
dogonią nas lodowce<br />
Joanna Wicherkiewicz<br />
Joanna Wicherkiewicz<br />
Ceruję życie<br />
kolorową nitką<br />
rwie się<br />
plącze<br />
supełkuje<br />
takie ze mnie<br />
beztalencie<br />
Wanda Dusia Stańczak<br />
miniatury<br />
w blasku wieczoru cichnie gwar<br />
skrzydlaty w blasku cień i mgła wieczoru się skrada cichnie gwar<br />
na próżno skrzydlaty czekam tyle cień lat i mgła się skrada<br />
nie pytaj na ile próżno - nie wypada czekam tyle lat<br />
nie pytaj ile - nie wypada<br />
Halina Markowska-Budniak<br />
Halina Markowska-Budniak<br />
pegaz nie zawsze<br />
ma skrzydła<br />
czasem przybiera<br />
postać konika<br />
na biegunach<br />
Samotność<br />
w niespotkaniu<br />
w niekochaniu<br />
w niemieszkaniu<br />
w niepamięci<br />
wniebowzięci<br />
Kazimierz Linda<br />
tak daleko do ciebie -<br />
na niepotrzebne wyciągnięcie ręki<br />
Joanna Słodyczka<br />
Maria Pawłowska<br />
miniatury<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
POEZJA POEZJA<br />
103
JACEK KARCZEWSKI<br />
Jej wysokość gęś<br />
Opowieści o ptakach<br />
„Samce homo sapiens krążą po ulicach naszych kolonii<br />
(miast) wyluzowane, jakby niezainteresowane. To<br />
samice stroszą pióra, śpiewają, stają na głowie, żeby<br />
zwrócić na siebie uwagę i wygrać z konkurencją.<br />
Przyprawiają sobie nawet handicap principle; tipsy, które<br />
uniemożliwiają niektóre codzienne czynności, sztuczne<br />
rzęsy, które zasłaniają widzenie, obcasy, które wykluczają<br />
samodzielne chodzenie (na własne oczy widziałem<br />
w sezonie na sopockim Monciaku!). A to tylko kilka<br />
przykładów. Cel prawdopodobnie ten sam: „Zobaczcie<br />
chłopaki (i dziewczyny)! Jestem tak dobra, że daję radę<br />
mimo to!” To chyba niemożliwe, żeby chodziło o względy<br />
estetyczne? Na pewno nie we wszystkich...”.<br />
Zaczęło się tak: pora, można powiedzieć, po obiedzie,<br />
Teleexpress w tle. W pewnym momencie słyszę, jak<br />
ktoś opowiada o zestresowanej gęsi. Pierwsza migawka<br />
– tak poznałem Jacka Karczewskiego, to znaczy Jacka<br />
osobiście poznałem później, ale wtedy dowiedziałem się,<br />
że jest na świecie pasjonat ptaków i poleca telewidzom<br />
swoją książkę. Zaintrygowała mnie ta krótka książkowa<br />
wstawka.<br />
Zanim o książce, kilka słów o Jacku: z pierwszego<br />
wykształcenia psycholog, autor wielu artykułów<br />
w Gazecie Wyborczej, można go też usłyszeć w radiu<br />
TOK FM, z zamiłowaniem opowiada tam o ptakach.<br />
Więcej informacji chętni znajdą na stronie (blogu) Jacka<br />
Karczewskiego. Warto jeszcze w tym miejscu wspomnieć<br />
o stowarzyszeniu Ptaki Polskie, które Jacek Karczewski<br />
z grupą entuzjastów założył w 2006 roku i z powodzeniem<br />
realizuje tam rozmaite projekty czy kampanie społeczne:<br />
Bądź na pTAK!, Ogród na pTAK!, Noc Sów czy Bagna są<br />
dobre! Można powiedzieć, że działalność Jacka na rzecz<br />
ochrony przyrody zaowocowała wieloma historiami,<br />
którymi autor książki Jej wysokość gęś może podzielić<br />
się z tymi, którym na sercu leży dobro ptaków, ale<br />
w gruncie rzeczy nie tylko ptaków, zasadniczo fauny i flory,<br />
która niestety jest w opłakanym stanie, między innymi<br />
z powodu ludzkiej chciwości i zachłanności. O tym zresztą<br />
Jacek też pisze.<br />
104<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
We wstępie do książki czytamy, iż autor został<br />
poproszony o to, aby napisać książkę w taki sam<br />
sposób, jak opowiada o ptakach na antenie radiowej.<br />
Tak w istocie powstała Jej wysokość gęś. W opinii Jacka<br />
Karczewskiego jest to książka dla wszystkich, chociaż<br />
w moim odczuciu, w pierwszej kolejności, jest to pozycja<br />
dla tych, którzy słuchają lub słuchali Jacka w radiu. Sam<br />
nie znałem autora przed premierą książki. I pewnie nie<br />
miałbym impulsu, by po nią sięgnąć (i to bynajmniej nie<br />
z powodu, że ta publikacja może się podobać lub<br />
nie, tylko po prostu w gąszczu różnych propozycji<br />
wydawniczych pewnie bym książkę Jacka przeoczył).<br />
Zresztą, za przekonaniem, że pisze się książkę dla<br />
wszystkich, może kryć się niebezpieczeństwo związane<br />
z ignorowaniem czytelników o innych preferencjach.<br />
Napisać publikację, która nie byłaby tylko zbiorem opisów<br />
i definicji, ale czymś więcej, jest bardzo trudno. Mając<br />
też przy okazji na uwadze to, że spora część tekstów<br />
powstaje w sieci, czytelnik może poczytać w Internecie,<br />
po książkę sięgnie albo i nie sięgnie. Jeśli zaspokoi swój<br />
głód informacyjny, to raczej nie sięgnie.<br />
Od razu podkreślę, że nie jestem ekspertem od ptaków,<br />
przyroda mnie interesuje, natomiast do fascynacji<br />
chyba mi daleko, czego zresztą mogę pozazdrościć<br />
Jackowi Karczewskiemu, który mimo trudnych<br />
okoliczności zaraża innych swoją pasją. W prezentowanej<br />
publikacji poczytamy o różnych ptakach: mewach,<br />
maskonurach, rybitwach, szpakach, trzciniakach,<br />
wodniczkach, wróblach, sterniczkach, wąsatkach,<br />
łabędziach, no i oczywiście o gęsiach i innych pięknych<br />
ptasich okazach. Nieraz są to informacje szczegółowe,<br />
obserwacje, lęgowiska, upierzenia, wysiadanie jaj, innym<br />
razem są to opowiastki bardziej prywatne. Jacek na<br />
chwilę zdejmuje maskę eksperta i przewodnika, zaczyna<br />
nas wieść nieznanymi szlakami wyobraźni, ale przede<br />
wszystkim drogami swojego życia. Liczyłem, że tego życia<br />
będzie trochę więcej. Zauważalny jest powtarzalny ruch,<br />
kiedy Jacek zaczyna snuć opowieść, chociażby o pobycie<br />
w północnej Anglii czy na Farne Islands, gdy na początku<br />
mamy, można powiedzieć, początek historii, która później<br />
przeobraża się w cały stos informacji. No i tu zaczynają<br />
się schody, jak to określić, terminów encyklopedycznych,<br />
wyjętych z leksykonu. W każdym rozdziale wygląda to<br />
nieco inaczej. Mam mały przesyt, danych jest czasami<br />
zbyt sporo, i nie chodzi mi wcale o to, że to może być<br />
nieinteresujące, wręcz przeciwnie, jestem zdumiony
„Nosy zadarte, piersi do przodu, brzuchy wciągnięte... Jak w<br />
komitecie powitalnym. Ich absurdalnie wielkie, fantazyjnie<br />
żłobione dzioby rozbłysły w słońcu niczym kolorowe lampki.<br />
Do tego bladosrebrzyste poliki z ciemnym okiem osadzonym<br />
w mocnym czerwono-grafitowym makijażu w kształcie<br />
trójkąta. Czarne peleryny na skrzydłach i plecach opadały<br />
na lśniąco białe piersi i brzuchy. Czarne czapeczki i czarne<br />
apaszki. Wszystko to wykończone bardzo pomarańczowymi<br />
stopami”.<br />
wiedzą Jacka, jego fascynacją i chęcią podzielenia się<br />
tym z innymi. Odnoszę tylko wrażenie, że potencjalny<br />
czytelnik, który weźmie do ręki książkę<br />
i przypadkowo natrafi na te opisy upierzenia, opisy<br />
godów, migracje, może przykładowo zajrzeć do sieci,<br />
otrzyma tam informacje na konkretny temat, pomimo<br />
tego, że książka może dać więcej, pobudzi wyobraźnię,<br />
czytelnik może z tej drogi zrezygnować, zajrzy do<br />
Wikipedii.<br />
Zanurzyłem się w Jej wysokości gęsi, odwiedziłem<br />
Wyspy Brytyjskie, zajrzałem do portu Seahouses, Parku<br />
Narodowego Matsalu, wita mnie zielona Estonia, Jacek<br />
czaruje na Madagaskarze, gdzie niczym Indiana Jones<br />
przeskakuje z liany na liany i ratuje najcenniejsze ptasie<br />
lęgi przed zniszczeniem, rozmawia z Nigelem Marvenem,<br />
znanym działaczem na rzecz ochrony ptaków. Przed nim<br />
o swoich wojażach opowiada Sacha Dench, to właśnie<br />
ona podglądała ptaki z paramotolotni. Niesamowitych<br />
historii zebrało się na tę publikację dość sporo, skłonny<br />
jestem jednak przyznać, że przynajmniej część z nich to<br />
zadatki na prawdziwe opowieści, których niestety się<br />
nie doczekałem. Być może w kolejnych książkach Jacek<br />
zachwyci nas epickim rozmachem, potwierdzi tym samym<br />
kunszt swojego opowiadania.<br />
Warto przy okazji zastanowić się, dlaczego po tę<br />
książkę należałoby sięgnąć. Otóż w ostatnim czasie<br />
mieliśmy do czynienia z poważnym zagrożeniem, jakim<br />
był pożar na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego.<br />
O tym unikalnym przyrodniczym królestwie Jacek nie tyle<br />
wspomina, co raczej podkreśla jego niezwykłe znaczenie<br />
dla miejsc lęgowych wielu ważnych ptaków, chociażby<br />
dla największej populacji wodniczki, która znajduje się<br />
właśnie na terenie Parku. No i pewnie nie byłoby całej<br />
dyskusji, czy kogoś interesuje, jakie ptasie okazy można<br />
znaleźć nad Biebrzą, (dodałem szczypty ironii), mam<br />
jednak nadzieję, że to nasza wspólna sprawa, w której<br />
głos zabiera Jacek Karczewski. Gdyby nie Jej wysokość<br />
gęś, pewnie byłbym nieświadomy wartości przyrodniczej,<br />
jaką niesie za sobą ten urokliwy rejon w Polsce, dlatego<br />
tym bardziej zachęcam, aby zajrzeć do książki. Nie tylko<br />
po to, aby dowiedzieć się, co słychać w Parku, ale na<br />
przykład przekonać się o kulturowej roli, jaka przypadła<br />
ptakom, być może również krytycznym okiem spojrzeć na<br />
człowieka siejącego spustoszenie w świecie przyrody.<br />
Znowu jednak mam pewne przeczucie, że było tego<br />
w książce za mało, aby mogło to wybrzmieć w bardziej<br />
wyraźny sposób. Podkreślę raz jeszcze, chociaż Jacek<br />
we wstępie też daje do zrozumienia, że to nie tylko<br />
książka o gęsiach, a raczej o całym ptasim świecie,<br />
mamy niepowtarzalną okazję przekonać się jak widzi to<br />
Jacek Karczewski, a muszę przyznać, że widzi to całkiem<br />
rozsądnie i żal byłoby z tej możliwości nie skorzystać.<br />
Przekornie zadam pytanie: dlaczego akurat ta książka,<br />
o ptakach poczytamy tu i ówdzie, jak więc traktować<br />
Jej wysokość gęś? Traktować należy bardzo poważnie,<br />
chociaż Jacek zadbał o to, aby czytanie było jak spotkanie<br />
z dowcipnym znajomym. Posłuchajcie Jacka na żywo,<br />
jest to niezwykle ujmujące, jak swoje obserwacje ptaków<br />
usiłuje przełożyć na język, metafory są czasem bardzo<br />
zaskakujące. W tej gawędziarskiej, nieco komiksowej<br />
opowieści są też ciekawostki: poczytamy o ulubionym<br />
ptaku Mozarta, co wspólnego ma wróbel z Edith Piaf, czy<br />
o przeprawie dudka i dzięcioła przez morze. Być może<br />
warto byłoby te zaskakujące niekiedy historie jakoś<br />
graficznie oddzielić od reszty tekstu. Jest to jednak tylko<br />
sugestia, którą być może ktoś weźmie pod uwagę przy<br />
następnych książkach.<br />
Publikacji podnoszących żywo kwestię ochrony<br />
zagrożonych gatunków nie ma zbyt wiele, o ptakach<br />
też nie wszędzie usłyszymy, chociaż może warto nadstawić<br />
ucha i baczniej przyjrzeć się przyrodzie, a na przykład<br />
niekoniecznie odwiedzać cyrki z żywymi zwierzętami.<br />
Do wsłuchania się w rytm natury zachęca Jacek<br />
Karczewski, również w najnowszej książce Noc Sów,<br />
o której opowiem wkrótce na łamach Post Scriptum.<br />
Oczywiście nie mógłbym nie wspomnieć o szacie<br />
graficznej i przepięknych ilustracjach, to czyni książkę<br />
Jacka wyjątkową, jedyną w swoim rodzaju. Tymczasem<br />
poczytajcie o przepięknym ptasim odzieniu maskonura.<br />
Założę się, że Jacek pracował w jakiejś odzieżowej<br />
sieciówce albo w second handzie, nie ma to tamto. [RK]<br />
Jacek Karczewski, Jej wysokość gęś. Opowieści o ptakach,<br />
Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2019.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
105
POEZJA<br />
Polecane<br />
Bronisław Kozieński<br />
Bronisław Kozieński (Bronek z Obidzy), rocznik<br />
63, pracuje w budownictwie, przeważnie<br />
poza granicami kraju. Autor sześciu książek<br />
z wierszami, jak również wielu tekstów<br />
śpiewanych. W minionym roku nagrodzony<br />
Nagrodą Starosty Nowosądeckiego. Nominowany<br />
do Nagrody Bolesława Kumora w kategorii<br />
Sądecki Autor. Trzeci rok w ZLP, Oddział Kraków.<br />
W swojej twórczości podejmuje głównie tematykę<br />
doświadczeń i emocji związanych z dzieciństwem,<br />
młodością i krajobrazem rodzimych stron –<br />
Beskidu Sądeckiego, Pienin, Tatr i Gorców.<br />
Może i jest w tym trochę racji,<br />
że gdzie bym nie był, o czym gadał,<br />
zawsze do gór słowem powracam,<br />
góralską nutką dopowiadam<br />
(Wniebogłosy)<br />
Biały okręt<br />
A gdybym tak kiedyś umarł,<br />
to mnie przełożą do łodzi,<br />
która nazywa się trumną<br />
i będę płynął po wodzie<br />
i będą się głośno dziwić<br />
ludzie stojący na brzegu,<br />
że nurtem Dunajca płynę<br />
białym okrętem ze śniegu.<br />
A gdzieś tam daleko niżej,<br />
gdy łódź się moja roztopi,<br />
na białych skrzydłach pofrunę<br />
w błękitne morza obłoków.<br />
106<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
POEZJA<br />
Rębacz<br />
zginał plecy worek zgrzebny<br />
gdzie wśród rzeczy niepotrzebnych<br />
miał przyrządy do ostrzenia<br />
złom z kamienia<br />
w kształt osełek wyciosanych wygładzonych<br />
licem ostrza co na przestrzał przy rąbaniu<br />
cięło tor w powietrza drganiu<br />
wprawną ręką prowadzony topór<br />
dopadając kloca rwał na dwoje drewna słoje<br />
strzelał pień jak proca w ręce<br />
która już nie może więcej<br />
gawiedź go nazwała katem lecz to on był jej ofiarą<br />
często topór przed tą zgrają ciął powietrze<br />
rzekłby kto wysłannik piekła gdy na wietrze<br />
wiatr wplątywał siwe włosy w mocne ciosy<br />
wielki niczym Goliat z pyłu wykopany stóp tysiącem<br />
z drogi wysuszonej słońcem<br />
lecz pod ciosem nikt nie krwawił<br />
machał jakby błogosławił<br />
znacząc krzyż wzniesiony w trwodze<br />
Dojrzałe wiśnie<br />
Nie rośniesz po to, by wyrosnąć.<br />
Stać się kolejnym cudem świata,<br />
zastawiać w zamian piękną młodość.<br />
Zmysły w dojrzałość pozaplatać.<br />
Bo kiedyś mama ci mówiła:<br />
Popatrz na wiśnię, jak się zmienia.<br />
W owocach kwiatach tkwi jej siła,<br />
nie zakopuje jej w korzeniach.<br />
I twój sen kiedyś nagle pryśnie.<br />
Zmysły jak warkocz porozplata,<br />
bo nic córeczko nie trwa wiecznie.<br />
Nie bądź kolejnym<br />
cudem świata.<br />
Dreszcze<br />
Do dobranoc dobranoc.<br />
Ppójdę spać, bo mam dreszcze.<br />
Wweź za rękę mnie mamo<br />
Aaby było mi cieplej.<br />
Oopowiedz mi bajkę,<br />
aalbo zanuć piosenkę.<br />
Ja nie jąkam się mamo,<br />
tylko słów mam dziś więcej.<br />
***<br />
Starość nie przychodzi nagle,<br />
ona się wlecze latami,<br />
jak okręt, którego żaglem<br />
zostało światło latarni,<br />
jak świeca gromniczna w ręce,<br />
ku której powoli płyniesz<br />
na swoim starym okręcie,<br />
który nazywasz życiem.<br />
Urodziny gwiazdy<br />
I nieba ci życzę bez mgławic i chmur.<br />
Najczystszych przestrzeni dla światła<br />
i oczu wpatrzonych, tak z dolin, jak z gór,<br />
byś w oczach tych nigdy nie zgasła.<br />
I nieba raz jeszcze, by lekkim ci było,<br />
bo w końcu to jasne jak słońce,<br />
po którym się rodzisz, przez które umierasz,<br />
więc wcale ci słońca nie życzę.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
107
POEZJA<br />
NOWOŚCI WYDAWNICZE<br />
JULIUSZ WĄTROBA<br />
W TAŃCU ŚWIATŁA<br />
Wydawnictwo: Związek Literatów<br />
Polskich Oddział Katowice<br />
Projekt okładki: Renata Cygan<br />
MARCIN KURCBUCH<br />
SCIENCE OR FICTION. SUPERNATURAL<br />
Wydawnictwca: Marcin Kurcbuch<br />
Projekt okładki: Marcin Kurcbuch<br />
KILNIKA STRACHU<br />
Międzynarodowa Antologia<br />
Stowarzyszenia Autorów Polskich<br />
powstała w czasie pandemii.<br />
Pomysł i redakcja: Wanda Dusia Stańczak.<br />
Wydanie, skład i redakcja techniczna:<br />
Kazimierz Linda,<br />
Patronat: Stowarzyszenie Autorów<br />
Polskich O/Warszawski II,<br />
Projekt okładki: Renata Cygan<br />
Międzynarodowa Antologia<br />
KLUCZ DO ŚWIATŁA,<br />
wydana po bułgarsku, w Płowdiwie,<br />
z okazji Festiwalu Poezji<br />
Duchowość bez granic.<br />
Znajdują się w niej równeż wiersze<br />
współczesnych poetów polskich.<br />
Pomysłodwczyni i redaktor wydania:<br />
Rozalia Aleksandrowa. Tłumaczenie:<br />
Rozalia Aleksandrowa i Teresa<br />
Moszczyńska-Lazarowa.<br />
AKWARELE SŁOWEM MALOWANE<br />
WANDA DUSIA STAŃCZAK<br />
Wydanie, skład i redakcja<br />
techniczna: Kazimierz Linda<br />
Projekt okładki: Renata Cygan<br />
108<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
KWIATOWE TOMIKI POETYCKIE - MIĘDZYNARODOWE ANTOLOGIE<br />
STOWARZYSZENIA AUTOROW POLSKICH<br />
Pomysł i redakcja: Wanda Dusia Stańczak.<br />
Wydanie, skład i redakcja techniczna: Kazimierz Linda,<br />
Patronat: Stowarzyszenie Autorów Polskich O/Warszawski II,<br />
Projekty okładek: Renata Cygan.<br />
W KORONIE KRÓLOWEJ NOCY<br />
MAKOWE WIERSZE<br />
VAN GOGH WIEDZIAŁ<br />
POD KRZEWEM BZU SPISANE<br />
ZASZEPTAŁO FIOŁKOWO<br />
PĄSOWE WERSY<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
109
W tym wydaniu Post Scriptum – to już wszystko. A w zasadzie<br />
– prawie wszystko. Na koniec, małe pro domo sua.<br />
Z wielką przyjemnością i nieukrywaną pasją od roku staramy<br />
się Państwu przybliżać różne dziedziny sztuki i jej twórców,<br />
którymi sami, jako Zespół redagujący to pismo, jesteśmy<br />
zainspirowani i oczarowani. A tworzyć Sztukę przez duże S,<br />
to w tych czasach rzecz tyle ambitna, co niełatwa. Podobnie<br />
trochę jest z naszą rzemieślniczą robotą: dostarczaniem<br />
naszym Szanownym Czytelniczkom i Czytelnikom tego<br />
skromnego produktu, który zwie się Post Scriptum.<br />
Dlatego, żyjąc w tak skomercjalizowanym świecie, w którym<br />
jako rodzaj posłannictwa postanowiliśmy prezentować Wam<br />
trochę ambitniejszą strawę duchową, mamy dla Państwa<br />
rodzaj małej oferty biznesowej (dla wielu wszak, nie tylko<br />
sztuka jest biznesem, ale i biznes sztuką bywa).<br />
Zapraszamy wszystkich, którzy prowadzą mniejsze, bądź<br />
większe przedsiębiorstwa lub instytucje związane z szeroko<br />
rozumianą kulturą, sztuką, twórczością artystyczną i ich<br />
propagowaniem do zamieszczenia ogłoszeń na naszych<br />
łamach. Drobnych i... większych. Zatem ktokolwiek organizuje<br />
warsztaty artystyczne, prowadzi specjalistyczne sklepy dla<br />
artystów, twórców gatunków wszelkich, posiada galerie<br />
sztuki, lub wydaje książki itp., znajdzie miejsce na naszych<br />
elektronicznych łamach na swą reklamę i promocję.<br />
Za niewygórowaną opłatą.<br />
Zapraszamy także firmy i osoby prywatne, które zechciałyby<br />
objąć mecenatem nasze Pismo i mieć udział w promowaniu<br />
wartościowej Sztuki i Artystów, którzy ją tworzą.<br />
Wszystkich zainteresowanych prosimy o kontakt emailowy:<br />
postscriptum.mag@gmail.com.<br />
Każda kwota się liczy. Z góry dziękujemy.<br />
A teraz życzymy Wam szalonych, ale zdrowych, bezpiecznych<br />
i przyjemnych wakacji. Zaś po letnim wypoczynku zapraszamy<br />
do lektury kolejnego wydania Post Scriptum.<br />
NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />
110<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>