HMP 61 Cage
New Issue (No. 61) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 164 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: : Cage, Death Dealer, Denner/Shermann, Kat & Roman Kostrzewski, Wolf Spider, Divine Weep, Nocny Kochanek, Satan, Tank, Blind Guardian, Stratovarius, Divine, RAM, Reverence, Black Trip, Cancer, Protector, Nuclear Assault, The German Panzer, Masters Of Metal, Darkology, One Machine, Ghost, Tysondog, The Rods, AxeMaster, Killen, Ultra-Violence, Fallen Angels, Civil War, Witchbound and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 61) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 164 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: : Cage, Death Dealer, Denner/Shermann, Kat & Roman Kostrzewski, Wolf Spider, Divine Weep, Nocny Kochanek, Satan, Tank, Blind Guardian, Stratovarius, Divine, RAM, Reverence, Black Trip, Cancer, Protector, Nuclear Assault, The German Panzer, Masters Of Metal, Darkology, One Machine, Ghost, Tysondog, The Rods, AxeMaster, Killen, Ultra-Violence, Fallen Angels, Civil War, Witchbound and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Cancer - Black Faith
1995, EastWest
Są takie wydawnictwa, w których już
po okładce mozna zauważyć, że nie
będą dobre. Tak jakby ktoś chciał już
na wstępie ostrzec - nie dotykaj tego
gówna. I tak jest też z "Black Faith".
Ostre logo zostało zastąpione jakąś
gazetową czcionką, a na samej okładce
szczerzy żółte zęby zdjęcie jakiegoś
łysawego arlekina. Zawartość muzyczna…
w ogóle na tym albumie jest
jakaś zawartość muzyczna? To, co
można usłyszec na "Black Faith" to
eksperymenty z groovem, industrialem,
elektroniką i alternatywnym
rockiem. Nie dość, że Cancer zmienił
zupełnie stylistykę, to także ucierpiała
na tym forma kompozycji. Pierwszy
utwór czyli "Ants (Nemesis
Ride)" (już przemilczę sam tytuł) nuży
już po półtorej minuty, a to nawet
jeśli zaoramy fakt, że jest to numer
death/thrashowego Cancer i będziemy
to traktować jako interesującą industrialną
kompozycję. Potem nie
jest wcale lepiej, a nawet wręcz przeciwnie.
Dziwne czyste wokale z nałożonymi
wokalami, synkpowane
riffy, uproszczone motywy… ten album
zwyczajnie męczy i nudzi. Mamy
na nim trochę eksperymentów zarówno
brzmieniowych jak i muzycznych.
W większości nieudanych.
Trudno rzec, co muzycy chcieli tu
osiągnąć i w jaki sposób cała czwórka
się zgodziła na takie rozwodnienie
swej muzyki. Najgorsze jest to, że
szybko się okazuje, że pierwszy
utwór był w sumie najbardziej słuchalny
z całej płyty... (1,5)
Cancer - Corporation$
2004, Copro Records
Pierwsze wydawnictwo zespołu po
wznowieniu działalności, to EPka o
jakże oryginalnym tytule "Corporation$".
Już po tym znaczku dolara
wiadomo, że będzie dużo pseudopolitycznego
pitolenia. No, ale to jest
akurat najmniejsze zmartwienie w
tym momencie. Brzydka okładka, ze
sprasowanym w paintcie logo, to niezbyt
dobry zwiastun tego jak to ma
brzmieć. No i rzeczywiście. Brzmienie
tego albumu to żenuncja totalna.
Nieczytelne, nieprzestrzenne, nienaturalnei
z zamulonym dołem. Perkusja
brzmi jak okładanie cepem pszenicy.
Temu wszystkiemu towarzyszą
jakieś dziwne czyste partie wokalne
bardziej pasujące do nowoczesnego
rocka puszczanego w radiu z alternatywną
muzyką. Cancer brzmi tutaj
jak uposledzony klon Fear Factory
czy innego Ministry. Na całą EPkę
składa się pięć utworów. "Oil", średnio
powalający cover "Dethroned Emperor"
Celtic Frost, który ma nie wiedzieć
czemu dopisek Nasty Nasty i
który stanowi w sumie najlepszy
punkt tego wydawnictwa, zarejestrowany
na nowo "Witch Hunt" - nagrany
chyba po to byśmy mogli zobaczyć
jak brzmi z garnkiem zamiast
werbla, "Oxygen Thieves", który jest
nowym utworem ale pojawia się na
EP jako… remix w manierze electrotechno.
Kto brał kwas przy tworzeniu
tego wydawnictwa? Plus jest taki, że
to w sumie jest fajny wałek do puszczania
na dyskotece. Wspominałem
o pięciu utworach, a wymieniłem
cztery. Piątą kompozycją jest… "Oil",
a raczej jego remix, a mówiąc jeszcze
dokładniej - Severed Satchel Hairy
Scary Mix. To nawet nie wymaga komentarza.
W sumie to wydawnictwo
nie powinno się nawet zdarzyć. (1)
Cancer - Spirit in Flames
2005, Copro Records
Ostatni jak dotąd album studyjny
Cancer to niezła schizofrenia. Zespół
nie mógł się chyba okreslić jak ma
wyglądać muzyka jaką chcą grać po
reaktywacji. Nic dziwnego, że w
sumie wkrótce po premierze tego
szkaradztwa kapela się rozpadła.
"Spirit in Flames" jest albumem nudnym,
nieoryginalnym, miałkim i w
sumie nie przynoszącym żadnej radości
ze słuchania. O tym, że thrashu
i deathu tu właściwie nie ma, poza
sporadycznymi momentami, to nawet
nie wspominam, bo z tym Cancer
dał se spokój po "The Sins of
Mankind". Na "Spirit in Flames"
mamy do czynienia z popłuczynami
po groove metalu przyozdobionymi
w nowoczesne cyfrowe brzmienie.
Wokale nie mają w sobie nic z pazura
klasycznego Cancer, a przypominają
raczej pitolenie w stylu Robba
Flynna z Machine Head. Kompozycje
są uproszczone do bólu, tak samo
jak partie instrumentalne. Słychać,
że muzycy Cancer chyba celowo
się upośledzili, by nie brzmieć
zbyt technicznie czy skomplikowanie,
lecz prostacko i średnio. Nawet
jeżeli zespół przez chwile zaczyna
brzmieć nieźle, a trafiają się takie momenty
w niektórych utworach, to po
chwili chyba celowo psuje dobry flow
utworu na rzecz jakiś dziwnych patentów.
Ech… (2)
Aleksander "Sterviss" Trojanowski
CANCER 17