Polska transformacja i jej przyszÅoÅÄ - Polskie Towarzystwo ...
Polska transformacja i jej przyszÅoÅÄ - Polskie Towarzystwo ...
Polska transformacja i jej przyszÅoÅÄ - Polskie Towarzystwo ...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
VIII Kongres Ekonomistów Polskich<br />
„<strong>Polska</strong> w gospodarce światowej – szanse i zagrożenia rozwoju”<br />
Sesja plenarna<br />
„<strong>Polska</strong> <strong>transformacja</strong> i <strong>jej</strong> przyszłość”<br />
29 listopada 2007 r.<br />
Spis treści<br />
ELŻBIETA MĄCZYŃSKA ............................................................................................................................................. 5<br />
POLSKA TRANSFORMACJA I JEJ PRZYSZŁOŚĆ. WPROWADZENIE ................................................................................. 5<br />
WACŁAW WILCZYŃSKI ............................................................................................................................................. 11<br />
DYLEMATY POLITYKI USTROJOWEJ PO 18 LATACH POLSKIEJ TRANSFORMACJI ........................................................ 11<br />
I. Stan spraw polskich w roku 2007. Ekonomiczne i polityczne konteksty sukcesów i nieporozumień ......... 12<br />
II. <strong>Polska</strong> w drugiej połowie XX wieku: od stalinizmu do wolności ............................................................... 13<br />
III. Ruchy wolnościowe i ich wpływ na gospodarkę: „Solidarność” 1980 ..................................................... 14<br />
IV. Nowy ustrój zamiast cząstkowych reform .................................................................................................. 15<br />
V. „Mała stabilizacja” i sprzeczności szybkiego rozwoju w latach 90. ......................................................... 16<br />
VI. Dobra koniunktura ratunkiem dla gospodarki i trudy powrotu do reform ustrojowych po roku 1998 ..... 17<br />
VII. Choroby wyzwolonego państwa i społeczeństwa. Kilka uwag o warunkach skutecznej terapii ................ 18<br />
TADEUSZ KOWALIK .................................................................................................................................................. 21<br />
POLSKA TRANSFORMACJA A NURTY LIBERALNE ...................................................................................................... 21<br />
Nie ten liberalizm .............................................................................................................................................. 22<br />
Niefortunna droga ............................................................................................................................................ 23<br />
Demokracja właścicielska ................................................................................................................................ 24<br />
Słabości rynkowego socjalizmu a socjalistyczne ideały.................................................................................... 27<br />
Sprawiedliwość społeczna jako czynnik rozwoju .............................................................................................. 29<br />
Gniew jako czynnik rozwoju ............................................................................................................................. 30<br />
Bibliografia ....................................................................................................................................................... 32<br />
ZDZISŁAW SADOWSKI .............................................................................................................................................. 35<br />
OD SPORU O TRANSFORMACJĘ DO STRATEGII ROZWOJU .......................................................................................... 35<br />
Ocena transformacji ......................................................................................................................................... 35<br />
Sporna kwestia typu i roli państwa ................................................................................................................... 36<br />
Jaka polityka gospodarcza?.............................................................................................................................. 38<br />
Synteza .............................................................................................................................................................. 41<br />
GRZEGORZ W. KOŁODKO ........................................................................................................................................ 43<br />
SUKCES NA DWIE TRZECIE. POLSKA TRANSFORMACJA USTROJOWA I LEKCJE NA PRZYSZŁOŚĆ ................................ 43<br />
Ciągłość i zmiana ............................................................................................................................................. 44<br />
4 x 4 .................................................................................................................................................................. 52<br />
Inne miary ......................................................................................................................................................... 60<br />
Lekcje na przyszłość ......................................................................................................................................... 67<br />
JERZY HAUSNER ....................................................................................................................................................... 81<br />
POLITYKA GOSPODARCZA – WOKÓŁ DYLEMATÓW I SPORÓW ................................................................................... 81<br />
I…………. .......................................................................................................................................................... 81<br />
II………. ............................................................................................................................................................ 87<br />
LESZEK ZIENKOWSKI ............................................................................................................................................... 97<br />
DETERMINANTY I PERSPEKTYWY WZROSTU GOSPODARCZEGO W NADCHODZĄCYCH LATACH – PRÓBA SYNTEZY ... 97<br />
Determinanty wzrostu ....................................................................................................................................... 98<br />
Tradycyjne czynniki produkcji .......................................................................................................................... 98<br />
Niematerialne czynniki produkcji ..................................................................................................................... 98<br />
Wyniki analiz porównawczych .......................................................................................................................... 98<br />
Miejsce Polski ................................................................................................................................................. 100<br />
Co zadecydowało o obecnym przyspieszeniu .................................................................................................. 100<br />
3
Jak długo potrwa dobra koniunktura ............................................................................................................. 100<br />
Jaka optymalna skala spowolnienia ............................................................................................................... 101<br />
Priorytety reform ............................................................................................................................................ 101<br />
Strefa euro ...................................................................................................................................................... 103<br />
Sytuacja polityczna a sytuacja gospodarcza .................................................................................................. 104<br />
Zamiast podsumowania .................................................................................................................................. 104<br />
Literatura ........................................................................................................................................................ 105<br />
MAREK BELKA ........................................................................................................................................................ 107<br />
ROZSZERZENIE EUROPEJSKIEJ UNII WALUTOWEJ A PERSPEKTYWY ROZWOJU GOSPODARCZEGO POLSKI ............... 107<br />
Wstęp .............................................................................................................................................................. 108<br />
Rozszerzenie Europejskiej Unii Walutowej .................................................................................................... 108<br />
Formalny status nowych krajów członkowskich Unii Europejskiej ................................................................ 108<br />
Za i przeciw przyjęciu Euro – argumenty ekonomiczne ................................................................................. 110<br />
Czy nowe kraje członkowskie są przygotowane do strefy Euro? .................................................................... 112<br />
Obroty handlowe ............................................................................................................................................ 113<br />
Systemy finansowe .......................................................................................................................................... 114<br />
Rynki pracy ..................................................................................................................................................... 114<br />
Systemy fiskalne .............................................................................................................................................. 115<br />
System walutowy a kryteria z Maastricht: floaters vs. fixers .......................................................................... 116<br />
Rekomendacje ................................................................................................................................................. 118<br />
Wnioski dla Polski .......................................................................................................................................... 119<br />
Podsumowanie ................................................................................................................................................ 120<br />
ADAM LIPOWSKI ..................................................................................................................................................... 121<br />
POLITYKA GOSPODARCZA JAKO INSTRUMENT MARKETINGU POLITYCZNEGO ........................................................ 121<br />
1. Wstęp .......................................................................................................................................................... 121<br />
2. Założenia .................................................................................................................................................... 123<br />
3. Marketing polityczny w gospodarce ........................................................................................................... 126<br />
4. Podsumowanie ............................................................................................................................................ 129<br />
5. Wnioski ....................................................................................................................................................... 130<br />
6. Uwagi końcowe .......................................................................................................................................... 131<br />
4
Elżbieta Mączyńska<br />
<strong>Polska</strong> <strong>transformacja</strong> i <strong>jej</strong> przyszłość. Wprowadzenie<br />
Prezentowane w niniejszym zbiorze referaty dotyczą ocen transformacji w Polsce. Na tym tle<br />
formułowane są rekomendacje dotyczące polityki gospodarczej i wnioski na temat perspektyw<br />
rozwojowych Polski, z uwzględnieniem przestąpienia do strefy Euro. Analiza dorobku<br />
transformacji dokonywana jest w kontekście najnowszych nurtów w ekonomii, przede wszystkim<br />
nurtu liberalnego.<br />
Zawarte w referatach treści tworzą obraz transformacji, ale oceny <strong>jej</strong> dorobku są wysoce<br />
kontrowersyjne, co jest tym bardziej istotne, że ich autorzy, profesorowie, wybitni naukowcy,<br />
pełnili w różnych okresach ważne funkcje w gospodarce, od premiera rządu począwszy (Marek<br />
Belka) poprzez wicepremierów, odpowiedzialnych za sprawy gospodarcze (Zdzisław Sadowski,<br />
Grzegorz W. Kołodko, Jerzy Hausner) i inne, ważne stanowiska (Wacław Wilczyński, Tadeusz<br />
Kowalik, Leszek Zienkowski i Adam Lipowski)<br />
To co łączy większość referatów to uznanie przez ich Autorów fundamentalnego znaczenia<br />
polityki ustrojowej dla prawidłowego rozwoju kraju. Kwestia ta eksponowana jest przede<br />
wszystkim w referatach Wacława Wilczyńskiego, Tadeusza Kowalika, Zdzisława Sadowskiego i<br />
Jerzego Hausnera. Natomiast, to co dzieli referaty – to opinie na temat optymalnego dla Polski<br />
modelu ustroju społeczno-gospodarczego. Wyjątkowo wyraziście potwierdza się tu znana<br />
sentencja: doctrina multiplex, veritas una (nauk jest wiele, prawda jedna). Debata kongresowa<br />
powinna nas do tej prawdy przybliżyć i temu też mają służyć prezentowane tu referaty.<br />
Ich zbiór zapoczątkowuje analityczno-eseistyczny tekst Profesora Wacława Wilczyńskiego,<br />
stanowiący szeroką charakterystykę przesłanek i przebiegu transformacji, z uwzględnieniem<br />
aspektów ekonomicznych, społecznych i politycznych Autor wskazuje na dylematy polityki<br />
ustrojowej po 18 latach polskiej transformacji, podkreślając, że choć, przełom roku 1989<br />
otworzył Polsce drogę do demokracji i do gospodarki rynkowej, to spory o kształt ustroju<br />
gospodarczego okazały się jednak długotrwałe. W. Wilczyński jest przekonany, że „bardziej<br />
konsekwentna polityka społeczno-gospodarcza dotychczasowych rządów umożliwiłaby szybsze<br />
tempo zmian strukturalnych. Wskazuje, że gospodarce polskiej potrzebna jest konsekwentna<br />
polityka ustrojowa, zwiększenie zakresu wolności gospodarczej i odejście od nierynkowych<br />
działań.<br />
Fundamentalne znaczenie konsekwentnej polityki ustrojowej eksponuje też Profesor Zdzisław<br />
Sadowski, ale w odróżnieniu od profesora Wilczyńskiego podkreśla, że mechanizm rynkowy,<br />
niezbędny dla efektywności gospodarki, nie może być pozostawiony sam sobie, gdyż prowadzi<br />
to do powstawania wielkich zagrożeń dla przyszłości. Potrzebne jest zatem ze strony państwa<br />
aktywne działanie wspomagające i korygujące rynek. Z. Sadowski wskazuje zarazem (nie tylko<br />
zresztą w referacie ale i w innych publikacjach) na nieporozumienia i błędy w interpretacji idei<br />
liberalnych, podkreślając, że w światowej myśli politycznej i ekonomicznej nastąpiło odejście<br />
od klasycznego liberalizmu na rzecz doktryny neoliberalizmu, w której w przeciwieństwie<br />
do liberalizmu, uznaje się mechanizmy wolnorynkowe jako jedyną, właściwą formę regulacji<br />
funkcjonowania gospodarki i społeczeństwa. 1<br />
Najbardziej krytyczne oceny transformacji formułuje Tadeusz Kowalik, podkreślając, podobnie<br />
jak Zdzisław Sadowski, że obecny kształt ustroju jest rezultatem niekorzystnej dla<br />
równoważenia rozwoju konserwatywnej, neoliberalnej polityki, która w Polsce jest „całkowicie<br />
bezzasadnie utożsamiana z liberalizmem w ogóle”. Tadeusz Kowalik wskazuje na konieczność<br />
rewindykacji tych nurtów liberalnych, które są otwarte na problematykę socjalną i<br />
sprawiedliwości społecznej. (Mimo tej w istocie proliberalnej deklaracji, J. Hausner klasyfikuje<br />
T. Kowalika jako lewicowego keynesistę, tym samym zwolennika interwencjonizmu państwa w<br />
gospodarce, przede wszystkim po stronie popytowej i poprzez mechanizmy redystrybucyjne).<br />
Natomiast Grzegorz W. Kołodko wskazuje na błędy w polityce gospodarczej, zwłaszcza w<br />
niektórych okresach transformacji, podkreślając, że przy lepszej koordynacji polityki zmian<br />
systemowych z polityką rozwoju społeczno-gospodarczego można było osiągnąć wzrost PKB o<br />
1 Zdzisław Sadowski, W poszukiwaniu drogi rozwoju, PAN, 2006 , s. 53 i nast.<br />
5
około połowę większy. Nie udało się to ze względu na okresowe realizowanie wadliwej polityki<br />
gospodarczej opartej o błędne teorie ekonomiczne.<br />
Na wadliwość polityki gospodarczej wskazuje też, choć stosując odmienną argumentację, Jerzy<br />
Hausner. Podkreśla, że „<strong>Polska</strong> wciąż potrzebuje przemyślanych i zdecydowanych zmian<br />
systemowych. Ich zaplanowanie i przeprowadzenie nie jest możliwe bez przyjęcia i<br />
respektowania przez rządzące ugrupowania jasnej i spójnej koncepcji państwa i podziału<br />
władztwa państwowego między jego organy”. J. Hausner ocenia, że „tradycyjny europejski<br />
model społeczny – bazujący na idei „państwa opiekuńczego” – był w istocie próbą<br />
neutralizowania i niwelowania efektów działania rynku, przede wszystkim poprzez<br />
scentralizowaną redystrybucję i wyłączanie różnych grup społecznych z domeny rynku i objęcia<br />
ich systemem zabezpieczenia społecznego. To w praktyce okazało się kosztowne i<br />
nieskuteczne, czyli nieefektywne. Na tym tle J. Hausner podkreśla konieczność, zasadność<br />
innego kierunku: „nie od rynku, ale do rynku. Nie w kierunku dekomodyfikacji ( tj. zakresu w<br />
jakim dochód zatrudnionych nie zależy od ich pracy), lecz w kierunku zapewnienia im równych<br />
warunków i szans w procesie komodyfikacji”.<br />
Już ten ogólny tylko przegląd wskazuje na znaczenie poszukiwania drogi rozwoju dla Polski,<br />
drogi gwarantującej trwały i zrównoważony rozwój. Wskazuje zarazem na znaczenie<br />
merytorycznej debaty na ten temat. Istotne jest przy tym, aby potencjał intelektualny<br />
wykorzystywany był w tym właśnie kierunku, a nie marnotrawiony na zajadłe nierzadko,<br />
uporczywe spory doktrynalne. Jest to istotne tym bardziej, że historia aż nadto wyraziście<br />
dowodzi, że kłótnie i niezgoda gubiły nawet wielkie państwa (discordia civium plerumque<br />
magnas civitates pessumdedit).<br />
Na bariery zrównoważonego rozwoju Polski i zagrożenia wynikające z – niewspartych<br />
pogłębionymi badaniami – sporów wskazuje Leszek Zienkowski. Formułuje tezę o wysokim<br />
prawdopodobieństwie nadejścia dekoniunktury za dwa, trzy lata i ryzyku spadku tempa PKB w<br />
Polsce do poziomu 1-2% rocznie oraz długotrwałej recesji, w przypadku braku rozległych reform<br />
w okresie dobrej koniunktury. L. Zienkowski wskazuje na następujące priorytety reform<br />
gospodarczych: poprawa warunków prowadzenia działalności gospodarczej, ograniczanie<br />
wydatków budżetu i tą drogą zmniejszanie deficytu sektora finansów publicznych. Zarazem<br />
podkreśla złożoność reform, w tym dotyczących wdrażania podatku liniowego. Jednoznacznie<br />
opowiada się za wejściem Polski do strefy Euro, wskazując tego korzyści z punktu widzenia<br />
potencjalnego tempa wzrostu PKB. L. Zienkowski uznaje, że im szybciej gospodarka gotowa<br />
będzie do wejścia do ERM2 – tym lepiej.<br />
Identyczną opinię na ten temat formułuje Marek Belka, podkreślając, że polityka<br />
makroekonomiczna powinna koncentrować się na tym, by <strong>Polska</strong> jak najszybciej weszła do<br />
Europejskiej Unii Walutowej. Teza ta bazuje na prezentowanej w referacie analizie korzyści i<br />
zagrożeń wynikających z integracji walutowej. Zdaniem M. Belki, integracja taka przeciwdziała<br />
utracie przewag kosztowych, które w dalszym ciągu <strong>Polska</strong> posiada, choć w coraz mniejszym<br />
stopniu.<br />
Racjonalizacja polityki ustrojowej i gospodarczej, w tym mikrostrukturalnej napotyka jednak na<br />
barierę jaką jest niestabilność polityki, co wiąże się ze strategiami wyborczymi. Kwestie te<br />
analizuje Adam Lipowski, konstatując, że w ramach schematu analitycznego marketingu<br />
politycznego w gospodarce, partie walcząc o głosy wyborców instrumentalnie traktują politykę<br />
mikrostrukturalną, co nie sprzyja trwałemu zrównoważonemu rozwojowi. Pośrednio A. Lipowski<br />
częściowo przynajmniej odpowiada na pytania stawiane w innych referatach na temat roli<br />
ekonomistów i na pytanie dlaczego rachunek ekonomiczny przegrywa z rachunkiem<br />
politycznym. A. Lipowski potwierdza m.in. opinię L. Zienkowskiego, który pisze: „Trudno mi<br />
zrozumieć dlaczego do grupy polityków decydujących o sprawach gospodarczych kraju tak<br />
słabo dociera głos ekonomistów. Obecna sytuacja nie jest zresztą wyjątkowa. W historii polskiej<br />
transformacji znaleźć można co najmniej kilka epizodów, gdy przygotowane przez ekonomistów<br />
plany gospodarczych reform nie były realizowane z przyczyn politycznych. Warto też<br />
przypomnieć słaby rezonans jaki wśród decydentów miały opracowania Rady Strategii<br />
Społeczno-Gospodarczej przy Radzie Ministrów (Rada powołana w czerwcu 1994 r. została de<br />
facto zlikwidowana w ubiegłym roku). Być może jestem naiwny, a odpowiedź jest bardzo prosta.<br />
Politycy są zainteresowani sukcesem polegającym na pozyskaniu elektoratu a nie sukcesem<br />
polegającym na zapewnieniu krajowi długookresowego i stabilnego tempa wzrostu”.<br />
6
Na tle tego przeglądu wyłania się szereg pytań, a raczej grup problemowych.<br />
Podstawowa grupa pytań dotyczy optymalnego dla Polski modelu ustroju. Odpowiedź na<br />
pytanie jaki typ ustroju byłby optymalny dla Polski jest tym bardziej istotna, że jest to problem<br />
globalny. Żyjemy bowiem w okresie wielkiego przełomu cywilizacyjnego, czyli wypierania<br />
panującej przez kilkaset lat cywilizacji industrialnej przez nową, ciągle jeszcze<br />
niedodefiniowaną, określaną (raczej niezbyt zręcznie, na co zwraca też uwagę L. Zienkowski)<br />
jako cywilizacja/gospodarka oparta na wiedzy. W Polsce na zmiany związane ze światowym<br />
przełomem cywilizacyjnym nakłada się przełom wynikający z transformacji i integracji, z UE, czy<br />
szerzej, globalizacji. Zatem ma to niemalże charakter potrójnego „tsunami”. W takich warunkach<br />
łatwo o błędy, a kreatywność przeplata się z destrukcją.<br />
Pojawiające się pod wpływem przełomu cywilizacyjnego rysy na tradycyjnych, dostosowanych<br />
do cywilizacji industrialnej, rozwiązaniach zmuszają do refleksji nad modelem ustroju<br />
gospodarczego. Zmiana ustroju oznacza bowiem zarazem zmianę władzy. W świecie biznesu i<br />
polityki toczy się ostra walka o władzę, o utrzymanie <strong>jej</strong> obszarów wyznaczanych wszakże przez<br />
przemijającą cywilizację industrialną. Jej materialny wizerunek w zderzeniu z wizerunkiem<br />
nowoczesnej, ale często dla wielu ludzi niezrozumiałej, gospodarki zwirtualizowanej wciąż<br />
wydaje się atrakcyjny. Zwolennicy cywilizacji industrialnej wskazują na <strong>jej</strong> transparentność,<br />
niezastępowalność i żywotność (co jest określane jako „jurny materializm”). Konflikty między<br />
zwolennikami starej i nowej cywilizacji opóźniają przemiany. „Każdy kraj, który z rozmysłem<br />
wybiera drogę jurnego materializmu, skazuje sam siebie na rolę Bangladeszu dwudziestego<br />
pierwszego stulecia”. 2<br />
O konieczności uwzględniania wpływu przemian cywilizacyjnych na kształt ustroju<br />
gospodarczego i infrastruktury gospodarki przekonują doświadczenia wielu krajów.<br />
Niespójności między przemianami cywilizacyjnymi a rozwiązaniami ustrojowymi prowadzą do<br />
patologii w funkcjonowaniu państwa, gospodarki i relacji społecznych. Nierzadko towarzyszy<br />
temu gigantyczny chaos instytucjonalny oraz nasilanie się zjawiska korupcji i aktywnego<br />
poszukiwania renty (rent seeking), czego następstwem jest zmniejszanie się dobrobytu (jałowa<br />
strata dobrobytu) i zwiększanie cen. 3<br />
Charakterystyczne przy tym jest, że mimo rozmaitych, podejmowanych w skali globalnej i<br />
lokalnej, przedsięwzięć ukierunkowanych na łagodzenie dysproporcji i wynaturzeń społecznogospodarczych<br />
oraz na zrównoważony, trwały rozwój, dotychczas żaden w zasadzie kraj nie<br />
może poszczycić się w pełni satysfakcjonującymi i trwałymi rozwiązaniami tych problemów.<br />
Powstaje zatem pytanie dlaczego tak się dzieje? Co jest podłożem tak wyraziście<br />
wykazywanych w omawianych tu referatach błędów w polityce gospodarczej i czy, w jakim<br />
stopniu i jak można ich uniknąć? Pytania te można sformułować inaczej: czy zasadniczą barierą<br />
racjonalizacji ustroju gospodarki i przemian ukierunkowanych na równoważenie i trwałość<br />
wzrostu gospodarczego jest niedostosowanie zasad ustroju gospodarczego do wymogów<br />
nowego paradygmatu cywilizacyjnego, cywilizacji bazującej na wiedzy i informacji, cywilizacji<br />
gospodarki wirtualnej, skrajnie różnej od industrialnej poprzedniczki?<br />
Wiąże się z tym pochodne pytanie, czy analiza trudności w przeciwdziałaniu niekorzystnym<br />
zjawiskom społeczno-gospodarczym oraz nieskuteczność konwencjonalnych rozwiązań może<br />
uzasadniać hipotezę, że i przyczyny tego są niekonwencjonalne, mające podłoże w<br />
przełomowych przemianach cywilizacyjnych? Natomiast zarówno politycy jak i menedżerowie<br />
usiłują rozwiązywać występujące problemy, nie uwzględniając w dostatecznym stopniu<br />
(świadomie lub nieświadomie) nowoczesnych trendów i wymogów gospodarki, trendów<br />
wynikających z przełomu cywilizacyjnego .<br />
Czy to przypadek, że właśnie teraz dokonują się przewartościowania, rewizji niektórych starych<br />
teorii, które tracą aktualność w zmienionej i dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. 4 M.in.<br />
P. Samuelson wskazuje na utratę aktualności teorii kosztów komparatywnych, a z kolei<br />
2 A. i H. Toffler, wyd. cyt.<br />
3 Pisze o tym m.in. S. Sztaba w pracy pt. Nasilenie zjawiska aktywnego poszukiwania renty w krajach<br />
postkomunistycznych na tle wybranych krajów rozwiniętych, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie,<br />
Warszawa 2004.<br />
4 Omawia to syntetycznie w swym referacie kongresowym m.in. Andrzej Wojtyna.<br />
7
M. Friedman przyznał, że „traktowanie podaży pieniądza, jako naczelnego celu i zasady<br />
regulującej decyzje ekonomiczne nie zdało w pełni egzaminu. Nie jestem pewien, czy dzisiaj<br />
upierałbym się przy tym poglądzie tak mocno jak kiedyś”. Zarysowujący się wyraźnie przełom w<br />
poglądach teoretyków znajduje też odzwierciedlenie w publikacjach tak wybitnych ekonomistów<br />
jak noblista, J. Stiglitz, J. K. Galbraith i inni.<br />
Kolejne pytanie dotyczy ustrojowych zapisów konstytucyjnych i pesymistycznej konstatacji W.<br />
Wilczyńskiego, że w Polsce „nie wygasły spory o kształt ustroju gospodarczego, do którego<br />
zmierza polityka transformacyjna. Wprawdzie formalnie uznaje się, że powinna to być<br />
gospodarka rynkowa, ale w pojmowaniu <strong>jej</strong> istoty różnice są nadal ogromne. Wpływa to ujemnie<br />
na politykę ustrojową, a raczej na <strong>jej</strong> brak”. 5 Rzeczywiście brak ten jest wyraźny i to mimo<br />
zapisu w Konstytucji RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ (Art. 20), że „Społeczna gospodarka<br />
rynkowa oparta na wolności, działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności,<br />
dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego<br />
Rzeczypospolitej <strong>Polskie</strong>j”. 6 Dlaczego jednak konstytucyjny zapis nie doprowadził, niestety, do<br />
uporządkowania kwestii ustroju gospodarczego? A w dodatku pojęcie społeczna gospodarka<br />
rynkowa, mimo jego konstytucyjnej rangi, jest wciąż w Polsce (i z pewnością nie tylko) raczej<br />
mało rozpoznane. Co gorsze, nierzadko przypisuje mu się treści i znaczenie zgoła sprzeczne z<br />
koncepcją ordoliberalną – stanowiącą teoretyczną podstawę koncepcji społecznej gospodarki<br />
rynkowej. Mimo, że jest to koncepcja z gruntu liberalna, przypisuje się <strong>jej</strong> interwencjonistyczny,<br />
pozaliberalno-rynkowy charakter. W. Wilczyński gorzko przy tym konstatuje, że „naukowe<br />
środowisko ekonomistów za rzadko i za słabo zabiera głos w obronie pryncypiów ekonomii jako<br />
nauki. Za słabo reaguje na przejawy niewiedzy, powodujące nieporozumienia w polityce<br />
gospodarczej, w ocenie realiów. Nawet wśród ekonomistów słabo znane bywają np. tezy<br />
ordoliberalizmu, błędnie interpretowany bywa monetaryzm, nie docenia się wpływu<br />
komputeryzacji na gwałtowne przyspieszenie reakcji podmiotów gospodarczych na decyzje<br />
polityków”.<br />
I wreszcie pytanie, czy konstytucyjny zapis o społecznej gospodarce rynkowej jest<br />
współcześnie w ogóle zasadny, czy rzeczywiście zalety modelu SGR przeważają na tle cech<br />
innych modeli ustroju gospodarczego?<br />
Koncepcja społecznej gospodarki rynkowej została z powodzeniem wdrożona w Niemczech<br />
Zachodnich po II wojnie światowej przez L. Erharda i przez lata sprawdzała się, owocując<br />
doskonałymi wynikami gospodarki niemieckiej, co znajdowało m.in. odzwierciedlenie w ocenach<br />
i hasłach, takich jak „cud gospodarczy”, czy erhardowski „dobrobyt dla wszystkich”. SGR nie<br />
jest tożsama ani z gospodarką rynkową ani z leseferyzmem. Ale SGR nie oznacza też dualizmu<br />
polityki gospodarczej i społecznej. Charakterystyczna dla tej koncepcji symbioza rynku i celów<br />
socjalnych wyraża się we wprzęgnięciu mechanizmów rynkowych w rozwiązywanie problemów<br />
socjalnych. Obowiązująca tu zasada subsydiarności (czyli pomocy dla samopomocy) umożliwia,<br />
w odróżnieniu od bezpośredniego dotowania socjalnego, długofalowe efekty, a jednostki<br />
wymagające pomocy socjalnej stają się zdolne do samodzielnego rozwiązywania problemów.<br />
Można sądzić, że te właśnie cechy społecznej gospodarki zadecydowały o <strong>jej</strong> przyjęciu jako<br />
wzorca ustrojowego w projekcie konstytucji UE, także w Polsce, ale paradoksalnie, mimo<br />
formalnych deklaracji model wciąż nie przekształca się w rzeczywistość.<br />
Na tym tle zasadne jest pytanie czy jednak wywodząca się sprzed kilkudziesięciu lat koncepcja<br />
społecznej gospodarki rynkowej nie straciła na aktualności i nadal można ją traktować jako<br />
efektywny model ustrojowy?<br />
Powstaje zarazem pytanie, kto ma być podmiotem polityki kształtowania ładu gospodarczego i<br />
pytanie o zasięg takiej polityki Dysproporcje w gospodarce światowej i napięcia społeczne<br />
wyraźnie wskazują, że model ustroju gospodarczego bazujący tylko na jednej – ekonomicznej –<br />
„nodze”, przestaje wystarczać. Coraz wyraźniej uwidacznia się konieczność należytego<br />
uwzględniania obok kwestii ekonomicznych także kwestii społecznych i ekologicznych.<br />
5 Wacław Wilczyński, „Polski przełom ustrojowy 1989-2005. Ekonomia epoki transformacji”, Wydawnictwo<br />
Wyższej Szkoły Bankowej, Poznań 2005 s.11<br />
6 KONSTYTUCJA RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ z dnia 2 kwietnia 1997 r., Dz. U. 1997, NR 78 poz.<br />
483.<br />
8
Powstaje też pytanie czy i w jakim zakresie idee społecznej gospodarki rynkowej wymagają<br />
dostosowania do wymogów cywilizacji wiedzy. Cywilizacja ta wymaga wzmacniania i wspierania<br />
kreatywności i indywidualizmu, a tym samym uznawania nie tylko typowych dla ustrojów<br />
demokratycznych „racji większości”, ale i „racji mniejszości”, co zmniejsza ryzyko wykluczenia<br />
społecznego i umożliwia pełniejsze wykorzystanie potencjału społecznego (w końcu wszakże<br />
wszystko sprowadza się do nas jako jednostek ludzkich). Stanowi to podstawę rozwoju<br />
społeczeństwa obywatelskiego, co zarazem wymaga podziału obszarów decyzji, z<br />
uwzględnieniem ich podziału na decyzje lokalne, krajowe i ponadnarodowe. Zwracają na to<br />
uwagę prawie wszyscy autorzy referatów i co zresztą ma silne odbicie także w piśmiennictwie<br />
ekonomicznym.<br />
Choć w ostatnio opublikowanej książce pt. Koniec z nędzą. Zadanie dla naszego pokolenia <strong>jej</strong><br />
autor, J. Sachs oferuje nową metodę rozwiązywania problemów społeczno-gospodarczych,<br />
metodę, którą określa jako „ekonomię kliniczną”, tu wyraźnie pobrzmiewają w niej nuty znane z<br />
koncepcji społecznej gospodarki rynkowej. Ekonomia kliniczna to właśnie holistyczne podejście<br />
w rozwiązywaniu problemów społeczno-gospodarczych, łączenie aspektów ekonomicznych i<br />
społecznych, to podejście wzorowane na holistycznej medycynie. Nawet tytuł książki J. Sachsa<br />
Koniec z nędzą można uznać za bratni do tytułu książki L. Erharda, współtwórcy koncepcji<br />
społecznej gospodarki rynkowej – Dobrobyt dla wszystkich. Symptomatyczne przy tym jest, że<br />
J. Sachs także zdaje się rewidować swoje wcześniejsze poglądy, wskazując na zawodność<br />
rynku w rozwiązywaniu problemów występujących w świecie, w tym likwidacji obszarów nędzy.<br />
Kwestionuje bowiem zasadę, że „przypływ unosi wszystkie łodzie”, przyznając, że nie zawsze<br />
wzrost bogactwa w jednych krajach czy regionach przyczynia się do łagodzenia problemów<br />
ubóstwa w innych.<br />
I wreszcie na koniec dwa pytania, czy w warunkach współczesnych przemian globalnych spory<br />
na temat wyższości jednego ustroju gospodarczego nad innym, w tym także wyższości (lub nie)<br />
modelu wolnokonkurencyjnego kapitalizmu anglosaskiego nad konstytucyjnie przypisanym<br />
Polsce – modelem społecznej gospodarki rynkowej raczej nie stają się drugorzędne. 7<br />
Czy w związku z dokonującą się globalizacją, integracją, w tym unijną integracją walutową,<br />
ustroje gospodarcze także podlegają (lub powinny podlegać) procesom globalizacji, przenikając<br />
się wzajemnie?<br />
Czy integracja walutowa sprzyja racjonalizacji polityki ustrojowej i unikaniu błędów w polityce<br />
gospodarczej?<br />
Pytania o ustrój gospodarczy to pytania o charakterze fundamentalnym. Ramy ustrojowe to<br />
determinanty ładu gospodarczego. Brak polityki ustrojowej przynosi chaos w gospodarcze.<br />
Nieład ustrojowy zagraża podstawom gospodarki i państwa. W pełni dotyczy to Polski, co w<br />
wielu swych publikacjach dobitnie podkreśla W. Wilczyński, m.in. wskazując, iż „konieczny jest<br />
zwrot w kierunku polityki ustrojowej promującej gospodarkę o korzystnych proporcjach między<br />
efektami a nakładami, nie obciążaną dalszym wzrostem zadłużenia”. 8 Autor ten ocenia, że<br />
„rządzących w ogóle nie interesuje problematyka tworzenia bogactwa, lecz jedynie jego<br />
podział”. 9 Zatem nihil novi, wszakoż już starożytni przestrzegali przed skutkami braku zasad.<br />
Problemy dysfunkcjonalności ustrojowej są stare jak świat, co znajduje odzwierciedlenie m.in. w<br />
sentencjach Cycerona, który już w 55 p.n.e. wskazywał na zjawiska naruszania ładu<br />
gospodarczego, mogące w skrajnym przypadku prowadzić do bankructwa państwa. Aby temu<br />
zapobiec Cyceron zalecał następującą, pięciopunktową receptę 10 :<br />
budżet państwa musi być zrównoważony,<br />
dług publiczny musi być zmniejszony,<br />
arogancja władzy musi być wyeliminowana, a władza kontrolowana,<br />
ludzie powinni znowu nauczyć się pracować, zamiast żyć na publiczny rachunek,<br />
deficyt płatniczy musi być zredukowany.<br />
7 Por. Konstytucja RP art.20.<br />
8 Wacław Wilczyński, Polski wzrost na niewłaściwej ścieżce, BIP, 29.09.2004<br />
9 Wacław Wilczyński 2 x 2 = 4 - Ekonomia na służbie. Wprost 2007, nr 11 (1264)<br />
10 Sprüche, http://www.lasius.de/sprueche/spruchp_u.html (tłumaczenie własne z j. niemieckiego)<br />
9
Nie wymaga raczej dowodu, że w Polsce, ale także w innych krajach, rady te nie zawsze są<br />
respektowane, co nie pozostaje bez negatywnego wpływu na stan gospodarki i społeczeństwa.<br />
Przedstawione w referatach opinie i kontrowersje, a także rodzące się na tym tle pytania<br />
wskazują zarazem na wyzwania przed jakimi stają współcześnie ekonomiści. Świetnie moim<br />
zdaniem obrazują je, wciąż aktualnie brzmiące, mimo upływu kilkudziesięciu lat, stwierdzenia<br />
zawarte w przemówieniu wygłoszonym 1 marca 1921 r. przez barona Jana Goetza-<br />
Okocimskiego z okazji utworzenia Towarzystwa Ekonomicznego w Krakowie: „Chcemy być<br />
okiem, które dostrzega bogactwa drzemiące w kraju i ludności. Chcemy być uchem, które<br />
chwyta potrzeby ogólne i środki dążące do ich zaspokojenia. Chcemy być mózgiem, który<br />
rozważa, krytykuje, wskazuje drogę. Niemniej jednak działalność nasza nie będzie tylko<br />
papierową, dydaktyczną lub agitacyjną. Staraniem naszym będzie, aby wszystko to, co<br />
powiemy lub napiszemy, przemieniało się w czyn. (...) Nie chcemy być ani szkołą, ani<br />
akademią; ambicją naszą będzie stać się centralnym źródłem, z którego każda produkcja musi<br />
czerpać, aby nie popaść w zastój, nie uschnąć, nie zmartwieć, nie ulec trudnościom i<br />
przeszkodom”. Jako niezwykle przezorny jawi się też dziś zapis zawarty w Statucie tegoż<br />
Towarzystwa „Wnoszenie sporów partyjno-politycznych do prac Towarzystwa jest<br />
wzbronionym”. 11<br />
W pełni koresponduje to z zadaniem jakie dziś wyznaczają sobie ekonomiści, w tym członkowie<br />
<strong>Polskie</strong>go Towarzystwa Ekonomicznego, co znajduje potwierdzenie w jego Statucie.<br />
Pozostaje zatem dążyć do tego aby zadania te mogły być z powodzeniem realizowane, a to z<br />
kolei łączy się z kształtowaniem ładu ustrojowego, tworzącego ramy dla racjonalizacji polityki<br />
gospodarczej. W referatach przedstawiono szereg rekomendacji na ten temat i jestem<br />
przekonana, że debata kongresowa zaowocuje wieloma jeszcze konstruktywnymi<br />
konstatacjami. Pamiętając, że "littera docet, littera nocet", pozostaję w przekonaniu, że dorobek<br />
Kongresu przysporzy wielu cennych nauk dla teorii i praktyki gospodarczej, co przyczyni się do<br />
<strong>jej</strong> racjonalizacji.<br />
11 § 5 np. statutu Towarzystwa Ekonomicznego w Krakowie, uchwalonego 1 marca 1921 r.<br />
10
Wacław Wilczyński<br />
Dylematy polityki ustrojowej po 18 latach polskiej<br />
transformacji<br />
prof. zw. dr. hab. - uczeń wybitnego polskiego ekonomisty<br />
Edwarda Taylora.<br />
Podharcmistrz „Szarych Szeregów” i porucznik Armii Krajowej. Był<br />
członkiem Rady Ekonomicznej powołanej w roku 1989 przez<br />
premiera Tadeusza Mazowieckiego. W latach 1993-1997 był<br />
przewodniczącym Rady Ekonomicznej przy Prezesie Narodowego<br />
Banku <strong>Polskie</strong>go. Był członkiem Rady Strategii Społeczno -<br />
Gospodarczej przy Radzie Ministrów. W latach 1968-1970 wykładał<br />
na Katolickim Uniwersytecie Louvain w Belgii, a w latach<br />
późniejszych na wielu uniwersytetach i uczelniach Francji, Holandii,<br />
Niemiec i Austrii. Jest autorem szeregu książek i publikacji na<br />
temat ustrojowych aspektów gospodarki rynkowej (około 600). Od<br />
kilkunastu lat publikuje felietony ekonomiczne w tygodniku<br />
WPROST. Za swoją działalność naukową i publicystyczną<br />
uhonorowany został Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu<br />
Odrodzenia Polski. W roku 2005 wydał monografię pod tytułem<br />
„Polski przełom ustrojowy 1989-2005”, a w roku 2006 zbiór krótkich<br />
artykułów i felietonów pod tytułem „<strong>Polska</strong> gospodarka – między<br />
racjonalnością a demagogią”.<br />
Streszczenie:<br />
Przełom roku 1989 otworzył Polsce drogę do demokracji i do gospodarki rynkowej. Spory o<br />
kształt ustroju gospodarczego okazały się jednak długotrwałe. Pryncypia neoliberalne starły się<br />
z koncepcjami socjaldemokratycznymi. Zrozumiałe po ponad 40 latach totalistaryz -mu nadzieje<br />
na natychmiastową poprawę sprzyjały postawom roszczeniowym a nie poszuki - waniu<br />
optymalnego ustroju gospodarczego. Po krótkiej terapii radykalnej zwyciężyła idea „trzeciej<br />
drogi” i zwrot w kierunku „państwa opiekuńczego”. W rezultacie w latach 1993-2007 dług<br />
publiczny wzrósł o ponad 300 miliardów zł. Struktura wydatków budżetowych ma charakter<br />
socjalny i nie wspomaga rozwoju gospodarki. Zbyt wysoka stopa redystrybucji obniża stopę<br />
inwestycji i utrudnia wzrost zatrudnienia. Nie ulega wątpliwości, że bardziej konsekwentna<br />
polityka społeczno - gospodarcza dotychczasowych rządów umożliwiłaby szybsze tempo zmian<br />
strukturalnych. Gospodarce polskiej potrzebna jest konsekwentna polityka ustrojowa,<br />
zwiększenie zakresu wolności gospodarczej i odejście od sprzecznych z prawami gospodarki<br />
rynkowej przywilejów sektora państwowego oraz niektórych grup zawodowych. Warunkiem<br />
sukcesu gospodarki polskiej w długim okresie jest przeciwdziałanie centralizacji zarządzania i<br />
hasłom narodowo-populistycznym, utrudniającym budowę społeczeństwa obywatelskiego.<br />
Summary:<br />
The breakthrough of 1989 bas opened the way to democracy and to market economy.<br />
However the controversies concerning the shape of the future economic system last till today.<br />
The principles of economic liberalism crashed with ideas. The hopes for quick improvement of<br />
living conditions after 40 years of poverty did not help to choose the most promising economic<br />
system. After a short but very efficient therapy (1990) the tendency to adopt a „third way”<br />
solution and to build up a sort of „welfare state” prevailed over liberal economic projects. In<br />
consequence the public debt increased during the last 15 years by over 300 billions zł. The<br />
structure of fiscal expenditures prefers social allowances and does not help the economy to<br />
grow faster. The high share of fisca1 expenditures in CDP reduces the rate of investment and<br />
does not favor the growth of employment. The polish economy needs a more consistent<br />
constitutional policy in favor of liberal solutions stimulating economic activity. The privileges of<br />
highly inefficient state owned plants should be repealed. Their privatization should be<br />
consistently continued. To ensure a long time success of the polish economy the centralization<br />
of decisions should be removed and democratic solutions in governing the country introduced.<br />
11
I. Stan spraw polskich w roku 2007. Ekonomiczne i polityczne konteksty<br />
sukcesów i nieporozumień<br />
Próba trzeźwej oceny kondycji Polski w roku 2007 wymaga wykroczenia poza dzień<br />
dzisiejszy. <strong>Polska</strong> teraźniejszość została ukształtowana przez burzliwą przeszłość. Z realiów<br />
spraw polskich w roku 2007 wynikają też wyzwania, którym trzeba będzie podołać po to, by nie<br />
zamykać korowodu. Wachlarz decyzji w polityce ustrojowej, gospodarczej, kulturalnoedukacyjnej,<br />
przed którymi nie wolno będzie się uchylić, już z daleka wydaje się bardzo szeroki.<br />
Od przełomu ustrojowego roku 1989 upłynęło już wiele lat. W tym czasie zdążył upaść<br />
ZSRR a zacofane Chiny stały się jednym z największych potentatów ekonomicznych. <strong>Polska</strong><br />
osiągnęła w tym czasie również bardzo wiele. Staliśmy się nową jakością, nieporównywalną z<br />
satelickim, zniewolonym i zacofanym organizmem z poprzedniej epoki. <strong>Polska</strong> roku 2007 jest<br />
krajem wolnym i suwerennym, w którym społeczeństwo ma realne prawo decydowania o jego<br />
kształcie w wolnych wyborach i codziennym uczestnictwem w funkcjonowaniu jego instytucji.<br />
Ustrój gospodarczy wprowadzony w życie z początkiem roku 1990 dzięki przekonaniu<br />
większości parlamentu o konieczności radykalnych zmian a przede wszystkim dzięki<br />
zdecydowanej koncepcji ustrojowej i odwadze Leszka Balcerowicza, stworzył zupełnie nowe<br />
warunki gospodarowania, sprzyjające aktywizacji podmiotów gospodarczych i efektywności.<br />
Punkt ciężkości gospodarki narodowej przeniesiony został z sektora państwowego na prywatny.<br />
Błędne i kosztowne centralistyczne zarządzanie zastąpione zostało mechanizmem rynkowym i<br />
ekonomicznym przymusem racjonalnych zachowań jednostek. Bezwartościowy pieniądz bez<br />
rzeczowego pokrycia zastąpiony został coraz bardziej szanowaną a od kwietnia 2000 roku<br />
całkowicie wymienialną walutą o kursie uważanym tu i ówdzie za zbyt wysoki.<br />
Od roku 1997 <strong>Polska</strong> ma konstytucję, zasługującą mimo swych, raczej terminologicz-nych<br />
niedostatków, na miano demokratycznej i nowoczesnej. W Polsce stworzone zostały<br />
konstytucyjne podstawy współczesnego państwa i społeczeństwa obywatelskiego. Przełom<br />
ustrojowy stworzył też klimat sprzyjający wzrostowi gospodarki i <strong>jej</strong> jakościowym, strukturalnym<br />
przeobrażeniom. Produkt krajowy na 1 mieszkańca (liczony parytetem siły nabywczej) jest w<br />
Polsce ponad dwukrotnie większy, niż w obfitującej w bardzo drogą ropę naftową Wenezueli.<br />
Zapomina się zbyt często, że <strong>Polska</strong> jest jednym z większych krajów europejskich, liczącym<br />
więcej ludności, niż Szwecja, Norwegia, Dania, Finlandia, Estonia, Litwa, Łotwa i Słowacja<br />
razem wzięte.<br />
A jednak. Wyniki wyborów, badania opinii publicznej i rozmaite sondaże nie świadczą o<br />
powszechnym, społecznym zadowoleniu ze stanu polskich spraw, o masowym zaangażowaniu<br />
w ich kształtowanie. Niezwykle niska jest frekwencja wyborcza, świadcząca o wysokim stopniu<br />
alienacji. Stosunkowo łatwo uzyskują popularność partie i ugrupowania populistyczne,<br />
operujące demagogicznymi hasłami, negującymi nasz wspólny dorobek i bliskimi<br />
nacjonalistycznemu socjalizmowi. Niezwykle silne i demobilizujące jest ciągle jeszcze<br />
oddziaływanie „efektu demonstracji” bogatego zachodu na psychikę, na mentalność Polaków.<br />
Podstawą wielu negatywnych ocen stanu spraw polskich jest różnica między poziomem płac w<br />
Polsce a płacami w najwyżej rozwiniętych krajach. Polacy nie przyjmują do wiadomości<br />
obiektywnych przyczyn niemożności osiągnięcia poziomu tych potęg ekonomicznych w tak<br />
krótkim czasie i unikają jednocześnie porównań z krajami, które mimo znacznie<br />
korzystniejszych warunków rozwoju pozostały za Polską w tyle.<br />
W rezultacie dotychczasowego rozwoju <strong>Polska</strong> jest jednak krajem, w którym już nie<br />
wypada nie mieć samochodu, w którym gwałtownie rośnie popyt na mieszkania i materiały<br />
budowlane, ale jednocześnie jest państwem, którym jego mieszkańcy niemal pogardzają ze<br />
względu na zbyt niskie zarobki. <strong>Polska</strong> jest krajem ludzi podwyższających swoje kwalifikacje,<br />
ale jednocześnie społeczeństwem o potężnej luce edukacyjnej, wykorzystywanej przez<br />
demagogów politycznych dla celów sprzecznych z interesami narodu i państwa. Właśnie<br />
dlatego celowe wydaje się ponowne spojrzenie na okoliczności i warunki, w których<br />
kształtowała się tak przez niektórych pogardzana a nawet potępiana III Rzeczpospolita. Istotna<br />
wydaje się bowiem próba odpowiedzi na pytanie, czy w dostatecznej mierze wykorzystaliśmy<br />
szanse, jakie dał nam przełom 1989 roku. Czy i do jakiego stopnia można było bardziej<br />
poprawić jakość naszego państwa i prawa, na ile bardziej powiększyć nasz dorobek materialny<br />
a przede wszystkim – na ile polepszyć kondycję psychiczną i moralną społeczeństwa.<br />
12
II.<br />
<strong>Polska</strong> w drugiej połowie XX wieku: od stalinizmu do wolności<br />
Zdrada aliantów doprowadziła do znalezienia się Polski i <strong>jej</strong> gospodarki pod dominacją<br />
mocarstwa bolszewickiego na ponad 40 lat. Odziedziczona w roku w 1989 przez niepodległą<br />
Polską marnotrawna gospodarka scentralizowana, poddana została bardzo wcześnie<br />
druzgocącej naukowej krytyce. Już w roku 1920 Lidwig Mises stwierdził, że gospodarka bez<br />
rynku uniemożliwia odpowiedź na pytanie co jest rzeczywiście drogie i kosztowna a co tanie.<br />
Nie wobec tego mowy o rachunku ekonomicznym, umożliwiającym prawidłowe wyceny<br />
zasobów i racjonalny wybór pomiędzy alternatywami ich wykorzystania. Historia ZSRR dowiodła<br />
jeszcze przed rokiem 1939, że gospodarka komunistyczna jest niezwykle zasobochłonna i<br />
wbrew eksponowaniu <strong>jej</strong> rzekomej planowości - skrajnie krótkookresowa, zorientowana na<br />
doraźną, wybiórczą, nie liczącą się z kosztami skuteczność a nie na efektywność. Komunizm<br />
odebrał ludziom podmiotowość gospodarczą, zlikwidował optymalizację mikroekonomiczną.<br />
Pod koniec lat 50. świadomość klęski ekonomicznej komunizmu i konieczności<br />
przezwyciężenia stalinizmu w gospodarce stała się w krajach satelickich ZSRR niemal<br />
powszechna. Okrutnie zdławionym ruchom i protestom antystalinowskim w Polsce i na<br />
Węgrzech a jeszcze wcześniej w NRD, nie towarzyszyło jednak poparcie społeczeństw Europy<br />
Zachodniej a zwłaszcza środowisk intelektualnych Francji, Wielkiej Brytanii, czy Włoch. Trwały<br />
one w fascynacji zwycięstwem ZSRR w II wojnie światowej, które dowodzić miało dobroci,<br />
komunistycznego przynajmniej epokowej adekwatności komunistycznego ustroju. Nawet wybitni<br />
autorzy, jak np. J. Tinbergen, głosili celowość konwergencji systemów, wzajemnego przenikania<br />
się komunizmu i kapitalizmu, o którym mówiło się niechętnie, jako o XIX-wiecznym<br />
okrucieństwie, które zdemaskował marksizm. Jak wiadomo, musiało minąć jeszcze wiele lat,<br />
zanim powszechnie uznano, że to właśnie wiek XIX z jego liberalizmem, był jak dotąd wiekiem<br />
największego i najszybszego postępu w historii ludzkości.<br />
Znaczna część XX wieku upłynęła pod znakiem komunistycznej agresji i niezwykle<br />
natrętnej propagandy zohydzającej przeciwników ZSRR. Do dzisiaj nie mamy w Polsce ulic<br />
Harry Trumana czy Ronalda Reagana, tych prezydentów USA, którzy zahamowali ekspansję<br />
komunizmu. Prze długie lata prezentowano totalitarne państwo jako gwaranta dobrobytu.<br />
Nieustannie powtarzano, że państwo wszystko zapewni, że państwu socjalistycznemu wszystko<br />
zawdzięczamy. Naturalną konsekwencją tego hasła była powszechna pasywizacja<br />
społeczeństwa, oczekującego od państwa spełnienia obietnic a pozbawionego możliwości<br />
samorealizacji.<br />
Klimat polityczny w Polsce lat 60. i pierwszej połowy lat 70. nie sprzyjał więc<br />
upowszechnieniu koncepcji ustrojowych nawiązujących do pryncypiów gospodarki rynkowej.<br />
Jednakże polska odwilż roku 1956 stworzyła warunki dla naukowej krytyki centralistycznego<br />
zarządzania i dla podjęcia badań ukazujących fatalne konsekwencje nierynkowej gospodarki. W<br />
połowie lat 60. zaczęły się ukazywać prace postulujące rehabilitację mikroekonomii i<br />
przedsiębiorstwa, jako podstawowej jednostki i podmiotu działalności gospodarczej. Niewielki<br />
udział ma w tym piszący te słowa swoją książką „Rachunek ekonomiczny a mechanizm<br />
rynkowy” (1965). Nieco później, pod koniec lat 1970 ukazały się, także w ośrodku poznańskim,<br />
prace ukazujące skutki nierównowagi popytowej w gospodarce nierynkowej (W. Balicki 1979).<br />
Prace te dowodziły w sposób mniej lub bardziej otwarty, że zdominowana przez partię<br />
komunistyczną scentralizowana gospodarka nierynkowa całkowicie zawiodła mimo<br />
zastosowania w niej rachunku pieniężnego i dokonania cząstkowych reform. Parametry tego<br />
rachunku były bowiem nieprawdziwe, powodując fałszywość informacji o wielkościach i<br />
proporcjach ekonomicznych. Decyzje alokacyjne zapadały w dalszym ciągu poza rynkiem a tak<br />
zwanym służbom ekonomicznym zlecano jedynie ewidencję i upiększanie obrazu. Pod koniec<br />
lat 60. szczególnie widoczny był rozkład centralnego planowania wieloletniego. System<br />
ekonomiczny okazał się niezdolny do realizacji zadań zawartych w tych planach pozostających<br />
coraz częściej na papierze. Szczególnie szkodliwe było w tych warunkach podtrzymywanie<br />
przez reżim Gomułki przestarzałych struktur produkcji i inwestycji. Dysproporcje i przejawy<br />
nierównowagi były coraz bardziej dotkliwe i doprowadziły do tragicznych wydarzeń grudniowych<br />
roku 1970 na Wybrzeżu.<br />
Także ekipa Edwarda Gierka nie skorzystała z doświadczeń quasi-rynkowej gospodarki<br />
węgierskiej. W wyniku arbitralnego, marnotrawnego zarządzania, lekceważącego stan wiedzy,<br />
13
doprowadziła najpierw do gwałtownego wzrostu zadłużenia zagranicznego a następnie do<br />
kryzysu komunistycznego reżimu i powstania społecznego ruchu „Solidarności”.<br />
III. Ruchy wolnościowe i ich wpływ na gospodarkę: „Solidarność” 1980<br />
Protestom społecznym lat 50. przeciw totalitaryzmowi nie towarzyszyły jeszcze wyraźnie<br />
formułowane postulaty zmian ustrojowych. Nawet zamordowanie kilkudziesięciu osób<br />
demonstrujących na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku nie uświadomiły jeszcze zwykłym ludziom,<br />
że odrzucenia wymaga całość komunistycznego systemu. Nawet upadek gierkowskiej<br />
gospodarki „bez planu i bez rynku” nie zdołał jeszcze doprowadzić opinii społecznej do<br />
całkowitej negacji totalitarnego socjalizmu. ”Solidarność” chciała jedynie „socjalizmu z ludzką<br />
twarzą”, wolnych sobót i podwyżek płac. Państwo miało nadal kierować gospodarką i<br />
zapewniać realizację postulatów klasy robotniczej, firmowanych przez wolne związki<br />
zawodowe. Nie opowiadano się za kapitalizmem, skutecznie zohydzanym przez propagandę<br />
komunistyczną jako ustrój rzekomo okrutny i niedopuszczalny ze społecznego punktu widzenia.<br />
Do głębokiego przełomu ustrojowego w krajach satelickich ZSRR nie zachęcała też<br />
socjaldemokratyzacja Europy Zachodniej. W tej części świata, w tym także w Niemczech<br />
Zachodnich, wierzono np. w informacje o sukcesach ekonomicznych NRD, publikowane przez<br />
opanowany przez komunistycznych agentów zachodnio-berliński DIW (Niemiecki Instytut Badań<br />
Gospodarczych).<br />
W działaniach „Solidarności” dopiero latem 1981 roku na pierwszy plan wysunęły się<br />
postulaty ustrojowe, które zresztą podchwycił ówczesny Sejm, przyjmując we wrześniu 1981<br />
roku ustawę o przedsiębiorstwie akcentującą jego samorządność. Naciskowi opozycji na<br />
komunistyczny reżim nie towarzyszyły jednak dalej idące żądania ustrojowe, zwłaszcza<br />
dotyczące stosunków własnościowych. Powstające w tym czasie projekty zmian dotyczyły<br />
bardziej systemu funkcjonowania gospodarki a nie głębszych przekształceń ustrojowych. Także<br />
najdalej idący projekt zmian opracowany przez zespół Leszka Balcerowicza - nie miał jeszcze<br />
dostatecznej siły przebicia. Paradoksem towarzyszącym ogłoszeniu stanu wojennego 13<br />
grudnia 1981 roku było jednak postanowienie rządu Jaruzelskiego początkiem uruchomieniu z<br />
początkiem roku 1982 dość głęboko zreformowanego systemu funkcjonowania gospodarki.<br />
System ten nie mógł oczywiście liczyć ani na poparcie zawieszonej „Solidarności”, ani na<br />
honorowanie jego reguł przez wojskowych komisarzy w przedsiębiorstwach. Stopniowa<br />
odbudowa partyjnego betonu i centralizmu znalazła swoją kulminację na X Zjeździe PZPR w<br />
roku 1986. Zjazd ten uchwalił powrót do skompromitowanych „Wielkich Organizacji<br />
Gospodarczych” z czasów Gierka i dowiódł niedostrzeżenia przez PZPR pierestrojki wszczętej<br />
przez Gorbaczowa w ZSRR.<br />
Ostry protest środowisk intelektualnych zmusił gen. Jaruzelskiego do wycofania się z<br />
uchwał X Zjazdu PZPR i do proklamowania „II etapu reformy gospodarczej”, mającego<br />
zrealizować zmiany uchwalone w roku 1981, a zwłaszcza wprowadzić samorządność<br />
przedsiębiorstw. Uruchomienie procesów rynkowych bez zmian ustrojowych w gospodarce,<br />
musiało nieuchronnie prowadzić do gwałtownego przyspieszenia inflacji, której stopa osiągnęła<br />
w 1988 roku 85%, wywołując rozkład gospodarki i masowe protesty społeczne. Co ciekawe, na<br />
rozkład systemu ekonomicznego w końcu lat 80. zareagowały szybciej sfery reformatorskie w<br />
PZPR, przyjmując ustawę z 23 grudnia 1988 r. o działalności gospodarczej, będącą istotnym<br />
krokiem w kierunku <strong>jej</strong> liberalizacji. Z początkiem roku 1989, jeszcze przed „okrągłym stołem”<br />
zmieniony też został system bankowy. Przywrócono Narodowemu Bankowi <strong>Polskie</strong>mu cechy<br />
współczesnego banku centralnego, przenosząc punkt ciężkości działalności kredytowej na 9<br />
banków regionalnych. Natomiast opozycyjna pozostawała ciągle jeszcze przy idei samorządu<br />
pracowniczego w przedsiębiorstwach państwowych, nie wysuwając śmielszych koncepcji<br />
ustrojowych.<br />
Tymczasem zagranicą zaszły zjawiska, które miały znakomicie przyspieszyć upadek<br />
„imperium zła” i reżimów satelickich. Po roku 1980, za prezydentury Ronalda Reagana USA<br />
całkowicie wycofały się z miałkiej, niezdecydowanej polityki Cartera i jego poprzedników wobec<br />
ZSRR oraz z neokeynesowskiej polityki gospodarczej wywołującej inflację. W USA wygrała<br />
koncepcja pokonania ZSRR kontrofensywą zbrojeniową, wspomaganą znacznie zdrowszą<br />
„ekonomią podażową”. Trafnie przewidziano, że gospodarka „obozu socjalistycznego” <strong>jej</strong> nie<br />
14
sprosta. Wiele wskazuje na to, że koła reformatorskie w PZPR wcześniej przewidziały klęskę<br />
komunizmu niż „Solidarność”.<br />
„Okrągły Stół” (luty-kwiecień 1989) dowiódł, że antykomunistyczna opozycja nie<br />
dopracowała się jeszcze wyraźnej koncepcji ustrojowej. Zadowolono się wytargowaniem<br />
wysokiego współczynnika indeksacji płac i frazesami o nieokreślonym „nowym ładzie”. Ujawniać<br />
się zaczęła się luka edukacyjna między stanem wiedzy o gospodarce, prezentowanym przez<br />
część (niemarksistowską) środowiska naukowego a niedokształconymi (nie z własnej winy)<br />
środowiskami pracowniczymi, przez 40 lat indoktrynowanymi przez marksizm. Luka ta<br />
znajdowała swój wyraz między innymi w nieporozumieniach na temat istoty społecznej<br />
gospodarki rynkowej, w niejasnym stosunku do własności państwowej i do roli państwa w<br />
nowoczesnej gospodarce rynkowej. Nie wszyscy potrafili łączyć pojęcia i kryteria wolności<br />
politycznej z wolnością gospodarczą, która nadal traktowano podejrzliwie.<br />
IV.<br />
Nowy ustrój zamiast cząstkowych reform<br />
Było oczywiste, że nawet głęboka reforma dotychczasowego systemu bankowego nie<br />
rozwiąże całościowych problemów gospodarki i nie będzie wstanie zahamować <strong>jej</strong> upadku.<br />
Pustkę koncepcyjną „okrągłego stołu” w sprawach gospodarczych symbolizowały frazesy na<br />
temat „nowego ładu”.<br />
Całkowity rozkład gospodarki latem 1989 roku, hiperinflacja i utrata przez złotego cech<br />
pieniądza transakcyjnego – sygnalizowały konieczność natychmiastowej zmiany ustroju<br />
gospodarczego. W sierpniu 1989 roku okazało się jednak, że ani strona partyjno-rządowa ani<br />
opozycja solidarnościowa nie dysponowały żadnym zwartym programem szybkich działań<br />
sanacyjnych. Ratunkiem okazał się Leszek Balcerowicz i jego ekipa, zdecydowanie<br />
opowiadająca się za konsekwentną gospodarką rynkową, ze wszystkimi trzema <strong>jej</strong><br />
właściwościami ustrojowymi. Przypomnijmy, że niezbywalne cechy gospodarki rynkowej to<br />
mikroekonomizacja oparta na prywatnej własności, na mechanizmie rynkowym jako głównej<br />
formie funkcjonowania gospodarki i na dobrym pieniądzu, nadającym się do oszczędzania i do<br />
kalkulowania przyszłości. Wewnętrzna logika programu Balcerowicza i tragiczna sytuacja<br />
gospodarcza, skłoniły „kontraktowy” sejm do przyjęcia pakietu ustaw, dzięki któremu 1 stycznia<br />
1990 roku gospodarka zaczęła funkcjonować na zupełnie nowych zasadach. Krytyczne głosy<br />
wobec tego programu miały pojawić się dopiero kilka miesięcy później, kiedy nastąpiło<br />
nieuniknione zderzenie nieuzasadnionych oczekiwań z twardymi realiami.<br />
Największą zaletą programu Balcerowicza było postawienie na wcielenie w życie<br />
wymienionych wyżej ustrojowych cech gospodarki rynkowej. Decyzje te zmieniły natychmiast<br />
warunki działalności gospodarczej i zlikwidowały dotychczasową fikcję ekonomiczną a<br />
zwłaszcza nieprawdziwe ceny i inne parametry rachunku ekonomicznego. Zderzenie<br />
gospodarki nierynkowej z rynkową musiało być jednak bolesne. Uwolnienie cen przy głębokiej<br />
nierównowadze popytowej musiało zaowocować ich wzrostem w styczniu 1990 roku o 85% w<br />
stosunku do grudnia 1989 roku, zwłaszcza w obliczu nawisu inflacyjnego, czekającego<br />
bezskutecznie przez lata na podaż towarów. W sferach pracowniczych entuzjazmu nie mogło<br />
wywołać obniżenie stopy indeksacji płac najpierw do 30% a następnie do 20%, które wymusiło<br />
poświęcenie części zasobów pieniężnych na codzienne zakupy. Łatwo jednak zapomina się<br />
dziś o tym, że ostrość tej operacji przywróciła momentalnie równowagę rynkową, zlikwidowała<br />
(niestety na krótko) deficyt budżetowy i wyrównała (też na krótko) bilans handlowy. Krytycy<br />
dewaluacji złotego do poziomu 9500 zł za 1 USD nie doceniali znaczenia stabilizacji kursu<br />
walutowego i wymienialności złotego, co zapewniło utrwalenie równowagi rynkowej.<br />
Niezadowolenie z braku natychmiastowego wzrostu stopy życiowej po obaleniu<br />
komunizmu, zaowocowało zarówno protestami grup zawodowych, jak i „wojną na górze”, której<br />
najsmutniejszym przejawem stała się porażka Tadeusza Mazowieckiego z niejakim, ale<br />
obiecującym złote góry - Tymińskim w wyborach prezydenckich roku 1990. Zjawiska te ukazały<br />
skalę podatności otumanionego społeczeństwa na demagogię.<br />
Polski przełom ustrojowy 1990 roku musiał stać się przedmiotem krytyki ze strony<br />
polityków różnej maści. Przeciwnicy otwartej gospodarki rynkowej i zwolennicy silniejszej<br />
ingerencji państwa w gospodarkę a zwłaszcza „miękkiej” polityki pieniężnej w stylu<br />
keynesowskim, doprowadzili w maju 1991 roku do narady w Belwederze, która miała zmienić<br />
15
kształt polityki gospodarczej w kierunku interwencjonizmu. Prezydent Lech Wałęsa nie<br />
zaangażował się jednak po stronie przeciwników Balcerowicza i zwolenników pseudoprawicy.<br />
Dzięki temu udało się przetrwać rok 1991, najtrudniejszy rok transformacji. Rok 1992 miał już<br />
przynieść poprawę i ożywienie.<br />
V. „Mała stabilizacja” i sprzeczności szybkiego rozwoju w latach 90.<br />
Pierwsze lata transformacji ujawniły poważną społeczną lukę edukacyjną w zakresie<br />
gospodarki rynkowej, brak elementarnej wiedzy ekonomicznej u polityków i działaczy<br />
związkowych. Niezadowolenie z niedostatecznej szybkości przezwyciężania kryzysu<br />
transformacyjnego a zwłaszcza konsekwencji zderzenia gospodarki nierynkowej z rynkową -nie<br />
pozostało bez wpływu na opinię publiczną i nastroje społeczne. Poglądy antyliberalne znalazły<br />
licznych zwolenników wśród działaczy „Solidarności” i prawicy. Spektakularne obalenie rządu<br />
Hanny Suchockiej przez „Solidarność” miało przyczynić się walnie do zwycięstwa lewicy w<br />
wyborach jesienią 1993 roku. Pogorszenie społecznego klimatu dokoła procesów<br />
transformacyjnych było również na rękę ludowcom, którzy odrzucali reguły i konsekwencje<br />
gospodarki rynkowej. Nastroje antyrynkowe usiłowały również wykorzystywać dywersyjne<br />
organizacje zagraniczne, jak np. tzw. Instytut Schillera. Organizacja ta wywarła istotny wpływ na<br />
ideologię „Samoobrony”, negującej reguły gospodarki rynkowej.<br />
Równocześnie jednak narastała świadomość konieczności kontynuowania polityki<br />
transformacyjnej przyjętej w roku 1990. Wspierała ten proces większość polskich ekonomistów i<br />
publicystów. Dzięki temu porażki ponosiły próby dewiacji polityki ekonomicznej ze strony<br />
ortodoksyjnych keynesistów, w tym także zagranicznych, jak np. K. Łaski z Wiedeńskiego<br />
Instytutu Międzynarodowych Badań Porównawczych. Pod wpływem tych okoliczności rząd<br />
lewicowo-psl’owski zdecydował się na kontynuację polityki transformacyjnej, ulegając jednak w<br />
wielu kwestiach naciskom ludowców i przeciwnikom dalszych reform ustrojowych.<br />
Po roku 1993 spory o polską transformację dotyczyły zarówno spraw fundamentalnych,<br />
jak i konkretów polityki pieniężnej i finansów publicznych. Wbrew przeciwnikom polityki<br />
transformacyjnej stabilizacja gospodarki i rozwój sektora prywatnego czyniły dalsze postępy.<br />
Dzięki poprawie opinii kół zagranicznych o polskiej gospodarce udało się uzyskać w latach<br />
1994-1995 umorzenie znacznej części zadłużenia zagranicznego. Stopa wzrostu PKB<br />
osiągnęła w latach 1996-1997 ponad 6%. Udało się też znacznie obniżyć stopę inflacji, co<br />
pozwoliło w roku 1995 na denominację złotego i dalszą stabilizację kursu walutowego.<br />
Największym sukcesem lat 1993-1997 było uchwalenie konstytucji a w niej zapisów<br />
instytucjonalizujących demokratyczny ustrój i gospodarkę rynkową z niezależnym bankiem<br />
centralnym.<br />
Z perspektywy ponad 10 już lat wypada ocenić ten okres jako „małą stabilizację”.<br />
Poprawiła ona znacznie warunki gospodarowania, wydłużyła horyzont czasowy decyzji<br />
alokacyjnych, ale oznaczała zahamowanie dalszych niezbędnych reform ustrojowych.<br />
Przedmiotem sporów pozostały w tej sytuacji problemy prywatyzacji majątku państwowego i<br />
zmiany strukturalne w rolnictwie. Nie podjęto w tym okresie ani reformy systemu emerytalnego,<br />
ani reformy systemu administracyjno-samorządowego, ani reformy służby zdrowia. Natomiast<br />
niemało czasu stracono na spory dokoła tzw. powszechnego uwłaszczenia majątkiem<br />
państwowym. Czasu i wysiłku wymagało tłumaczenia, że majątek ten powinien nadal pracować<br />
i wymaga kapitału. Równocześnie, tworząc w roku 1995 Narodowe Fundusze Inwestycyjne<br />
popełniono szereg niezrozumiałych błędów. Sprzedano zbyt tanio i zdeprecjonowano w ten<br />
sposób w oczach społeczeństwa świadectwa udziałowe, upoważniające do otrzymania akcji<br />
prywatyzowanych przedsiębiorstw. Powołano obok zarządów NFI firmy zarządzające,<br />
przeważnie zagraniczne, które wyprowadziły z majątku NFI poważne środki tytułem opłat za<br />
zarządzanie i nie zapewniły wzrostu ich majątku. Na szczęście po roku 1995 nastąpiło znaczne<br />
przyspieszenie zagranicznych inwestycji bezpośrednich a także krajowych inwestycji<br />
kapitałowych, kredytowanych częściowo przez zagraniczny kapitał bankowy. Sprawa<br />
dopuszczalnej wielkości udziału kapitału zagranicznego w sektorze bankowym jest nadal<br />
przedmiotem kontrowersji. Do świadomości niektórych polityków docierają jednak z trudem<br />
korzyści z ożywiania gospodarki dzięki nakładom kredytowanym przez banki z obcym<br />
kapitałem.<br />
16
Tak więc, wielkim paradoksem rządów lewicy i ludowców w latach 1993-1997 był kontrast<br />
między pozytywnymi aspektami „małej stabilizacji” i wzrostem gospodarki z jednej strony, a<br />
zahamowaniem przemian ustrojowych warunkujących sukces transformacji – z drugiej strony.<br />
<strong>Polska</strong> pozostawała nadal na „trzeciej drodze”, która kontrastując z gospodarką nierynkową<br />
zapewniła lepsze wykorzystanie istniejącego potencjału, ale utrzymując wielki sektor<br />
państwowy i przestarzałe struktury, zahamowała jakościowe przekształcenia gospodarki<br />
warunkujące <strong>jej</strong> dalszy rozwój.<br />
VI.<br />
Dobra koniunktura ratunkiem dla gospodarki i trudy powrotu do reform<br />
ustrojowych po roku 1998<br />
Zwycięstwo wyborcze AWS i Unii Wolności jesienią 1997 roku umożliwiło ponowne<br />
wszczęcie prac nad reformami ustrojowymi i doprowadzeniem do pełnego zapanowania<br />
gospodarki rynkowej, cierpiącej dotąd na szereg „wyłączeń”, głównie z powodu zróżnicowania<br />
rozwiązań systemowych dla poszczególnych sektorów. Stopa inflacji przekraczała jeszcze 10%,<br />
a struktura finansów publicznych ulegała ciągłemu pogarszaniu się.<br />
Skala niezbędnych przedsięwzięć ustrojowych i zmian systemowych uznanych za<br />
nieodraczalne, oznaczała nieuchronność ostrych sporów między koalicjantami o cały szereg<br />
kwestii, wynikających z różnic światopoglądowych i programowych. Powszechnie uznawano<br />
jedynie konieczność zmiany systemu emerytalnego z repartycyjnego na zindywidualizowany<br />
kapitalizacyjny. Uznawano też potrzebę reformy służby zdrowia, ale decentralizacja finansów i<br />
swoista mikroekonomizacja usług zdrowotnych napotkały na silny opór materii i duże różnice<br />
koncepcyjne, utrzymujące się do dnia dzisiejszego (2007).Wyrazem nieporozumień w tej kwestii<br />
nieporozumień była likwidacja świeżo powstałych kas chorych i recentralizacja w postaci<br />
Narodowego Funduszu Zdrowia. Celowość reformy ustroju administracyjno-samorządowego<br />
dostrzegano głównie w kręgach specjalistów, upatrujących w niej szansę przyspieszenia<br />
rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, małych ojczyzn i zwiększenia aktywności i<br />
efektywności organów niższych szczebli. Powszechnie odczuwana była też potrzeba reformy<br />
systemu edukacyjnego, szkolnictwa wszystkich szczebli. Poszukiwano rozwiązań o<br />
największych szansach nadrobienia zaległości edukacyjnych narosłych w latach totalitaryzmu i<br />
dostosowania programów nauczania do wymagań współczesności.<br />
Wdrażane od roku 1999 reformy były niewątpliwie próbą przełamania impasu w polityce<br />
transformacyjnej, ale wywołały liczne głosy krytyczne. Funduszom emerytalnym zarzuca się<br />
zbyt wysokie opłaty i prowizje – zwłaszcza w porównaniu ze zwykłymi funduszami<br />
inwestycyjnymi. Te ostatnie jednak mają większą swobodę alokacyjną, nie ograniczaną<br />
względami bezpieczeństwa. Wspomniano już wyżej, że na negatywną ocenę zasługują<br />
dotychczasowe poczynania reformatorskie w służbie zdrowia. Nie doprowadziły one do<br />
rozwiązania żadnego istotnego problemu, zwłaszcza do urynkowienia warunkującego likwidacje<br />
szarej strefy na tym obszarze. Rząd PiS wracając do budżetowej centralizacji nakładów<br />
spowodował jedynie zaostrzenie konfliktów pracowniczych w służbie zdrowia.<br />
Na równie negatywną ocenę zasługuje wdrożony w roku 1999 nowy ustrój<br />
administracyjno-samorządowy kraju. Nie uwzględnił on w żadnej mierze powszechnie<br />
akceptowanych projektów. Nie dopuszczono zwłaszcza do zgodnej ze współczesnymi<br />
tendencjami regionalizacji kraju, ustanawiając w województwach konfliktową dwuwładzę:<br />
wojewody, jako przedstawiciela rządu i marszałka sejmiku, jako przedstawiciela samorządu. Nie<br />
dopuszczono też do przekształcenia małych gierkowskich województw o niemałym często<br />
dorobku w samorządne subregiony, zrzeszone jedynie w regionalną wspólnotę interesów.<br />
Natomiast pozostawiono ze względów politycznych 2500 zbyt małych gmin, niezdolnych do<br />
podołania nowoczesnym inwestycjom infrastrukturalnym, wymagającym do wspólnych<br />
przedsięwzięć większych organizmów. Widoczna była przy tym coraz bardziej niechęć AWS do<br />
głębszych reform i do ograniczania wydatków budżetowych, postulowanych przez Unię<br />
Wolności. Mimo to udało się doprowadzić do pełnej wymienialności złotego w dniu 12 kwietnia<br />
2000. Przyspieszyło to znakomicie przygotowania do przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.<br />
Spory między AWS a Unią Wolności dotyczyły całego szeregu kwestii kluczowych dla<br />
sukcesu transformacji. AWS prezentował w nich na ogół stanowisko o charakterze związkowo -<br />
socjaldemokratycznym. Unia Wolności z Leszkiem Balcerowiczem na czele, żądała<br />
konsekwentnej polityki, sprzyjającej gospodarce rynkowej, prywatyzacji i równowadze finansów<br />
17
publicznych. AWS pozostawał zwolennikiem „trzeciej drogi” i państwa opiekuńczego, na które<br />
gospodarki nie było stać. Różnice te doprowadziły, jak wiadomo do ustąpienia Unii Wolności z<br />
rządu. Towarzyszące tym zjawiskom osłabienie tempa wzrostu gospodarki i ujawnienie<br />
wysokiego deficytu budżetowego, ułatwiło lewicy zwycięstwo w wyborach roku 2001. Poddając<br />
rządy AWS gwałtownej krytyce lewica nie wycofała się jednak z polityki proakcesyjnej.<br />
Centralnym problemem stało się sprostanie wymaganiom akcesyjnym Unii Europejskiej,<br />
kryteriom konwergencji i uzyskanie społecznego poparcia dla działań w tym kierunku. Jak<br />
wiadomo, referendum w tej kwestii przyniosło znaczną przewagę głosów „za” i umożliwiło<br />
wejście Polski do Unii Europejskiej w dniu 1 maja 2004 roku.<br />
Znaczna poprawa koniunktury gospodarczej po roku 2002 przyniosła przyspieszenie<br />
wzrostu PKB, spadek bezrobocia a także, zwłaszcza po przystąpieniu do Unii Europejskiej,<br />
wzrost możliwości eksportowych a także zarobkowych poza granicami kraju. Procesy te<br />
zepchnęły jednak na dalszy plan kontynuację reform ustrojowych i systemowych. Nie było<br />
mowy o racjonalizacji finansów publicznych, o ograniczeniu pomocy publicznej dla<br />
nieefektywnych przedsiębiorstw państwowych, o wprowadzeniu podatku liniowego. W roku<br />
2005 lewica przegrała wybory w wyniku ujawnienia szeregu spraw aferalnych z udziałem <strong>jej</strong><br />
ludzi. Stworzyło to możliwość objęcia kluczowych stanowisk rządowych przez polityków prawicy<br />
zorientowanych przede wszystkim na rozliczenia z aferzystami i skłonnych do generalnego<br />
potępiania III Rzeczypospolitej.<br />
Politycy proklamujący IV Rzeczpospolitą zaprezentowali jednak poglądy nie zawsze<br />
zgodne z pryncypiami wolności gospodarczej i stanem wiedzy ekonomicznej, nie tworząc też<br />
klimatu sprzyjającego rozwojowi społeczeństwa obywatelskiego. Korzystając natomiast z<br />
odziedziczonej bardzo dobrej koniunktury gospodarczej, a zwłaszcza ze wzrostu podatkowych<br />
dochodów budżetowych, rząd PiS zdecydował się na poważne zwiększenie świadczeń<br />
socjalnych i na sprzeczne z przyjętymi wcześniej zasadami, a bardzo kosztowne dla budżetu<br />
ustępstwa w systemie emerytalnym dla górników. Zdecydowano się również na nie mniej<br />
kosztowne ustępstwa wobec postulatów przedsiębiorstw znanych, jako „kolebki” Solidarności.<br />
Równocześnie rząd demonstruje wyraźną niechęć wobec kapitału i ludzi bogatych. Na<br />
konwencji Prawa i Sprawiedliwości w dniu 25 sierpnia 2007 premier Kaczyński oświadczył, że<br />
„miliarderów nam nie potrzeba” a ostatnio dodał, że <strong>Polska</strong> nie powinna być „Polską dla<br />
bogaczy”. Narodowo-populistyczne, antykapitalistyczne oświadczenia czynników rządowych,<br />
powodują już negatywne reakcje na rynku kapitałowym i zniechęcają do inwestowania w kraju.<br />
Zapowiada to spadek tempa wzrostu gospodarki i pogorszenie stanu finansów publicznych.<br />
Wyraźna jest przy tym tendencja do centralistycznego, arbitralnego decydowania o rozdziale<br />
środków płynących z Unii Europejskiej. Kierując się niechęcią do polskiego kapitału b. premier<br />
Marcinkiewicz wstrzymał budowę brakującego odcinka autostrady Warszawa-Berlin, co<br />
powoduje już nieobliczalne konsekwencje dla pozycji Polski w szeregu przedsięwzięć o<br />
międzynarodowym wymiarze. Groźba posądzeń o korupcję doprowadziła też do wstrzymania<br />
lub zaniechania szeregu przetargów na ważne inwestycje infrastrukturalne niezbędne między<br />
innymi w perspektywie Mistrzostw EURO 2012. Z tych samych powodów wstrzymano też w<br />
praktyce prywatyzację wielu nieefektywnych państwowych molochów, wymagających<br />
miliardowych dopłat z budżetu państwa. Wzamian eksponuje się ponownie własność<br />
państwową, jako symbol troski rządu o dobro wspólne.<br />
Procesy te świadczę o bardzo niejasnej polityce ustrojowej i o wyraźnym braku<br />
rozstrzygnięć światopoglądowych na szczytach władzy. Widoczna jest skłonność do rozwiązań<br />
nacjonal-socjalistycznych, do ideologii państwa opiekuńczego ubranego w narodową szatę.<br />
Niejasności w polityce ustrojowej nie gwarantują stabilizacji warunków gospodarowania w<br />
oparciu o reguły gospodarki rynkowej, zwłaszcza w razie zaburzeń koniunkturalnych.<br />
Ambiwalencji poglądów w sprawach gospodarki towarzyszą wspomniane już tendencje<br />
centralizacyjne. Wyraźnie eksponowane jest stanowisko wojewody-namiestnika kosztem władz<br />
samorządowych.<br />
VII. Choroby wyzwolonego państwa i społeczeństwa. Kilka uwag o warunkach<br />
skutecznej terapii<br />
Klimat polityczny w Polsce w 2007 roku stwarza po 18 latach ponowne zapotrzebowanie<br />
na dyskusję o sprawach fundamentalnych. Wskazuje na to niemal powszechna relatywizacja<br />
18
wartości i norm prawnych a także obyczajowych. Pojawiły się w inspirowanej publicystyce<br />
oskarżenia inteligencji o wspieranie rzekomo skorumpowanego establishmentu III-ciej<br />
Rzeczypospolitej. Usiłuje się deprecjonować „wykształciuchów”. W tych warunkach zapowiedź<br />
premiera (25.08.2007) ponownego odwołania się do inteligencji nie świadczy najlepiej o<br />
stabilności koncepcyjnej w kołach rządzących. Nie ulega jednak wątpliwości, że na stan spraw<br />
polskich w roku 2007 wpłynęły nie tylko uprzedzenia, błędy i programowe nieporozumienia w<br />
koalicji PiS, Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin. Wcześniejsze rządy 18-lecia również mają na<br />
swym koncie zaniedbania, luki i porażki.<br />
Przypomnijmy przede wszystkim, że nie udało się nam dotąd w pełni zintegrować<br />
społeczeństwa dokoła dobra wspólnego, jakim jest własne wolne państwo. Nie udało się<br />
zbudować społeczeństwa obywatelskiego. O stopniu obojętności a nawet wyobcowania od tych<br />
spraw świadczą aktualne sondaże, sygnalizujące nadal bardzo niską frekwencję wyborczą.<br />
Żądając od państwa uprawnień i świadczeń nie poczuwamy się do obowiązków wobec niego,<br />
jako dobra wspólnego. Zrozumiały, negatywny stosunek do państwa komunistycznego przeniósł<br />
się w pewnym stopniu na własne już państwo, które nie mogło spełnić wygórowanych<br />
oczekiwań społeczeństwa, natychmiast po odzyskaniu niepodległości. W przekonaniu słabiej<br />
edukowanej a ciągle znacznej części społeczeństwa państwo zawiodło. Już w latach 90.<br />
ukształtowało się w publicystyce pojęcie „wrogiego państwa opiekuńczego”, od którego należy<br />
wszystkiego żądać, nie będąc do niczego zobowiązanym. Wypada stwierdzić, że kolejne rządy i<br />
ugrupowania polityczne III RP unikały podjęcia rzetelnego dialogu na ten temat. Wolały,<br />
zwłaszcza po roku 1993, zwiększać świadczenia socjalne i stosować różne formy<br />
makrokorupcji, mającej uspokajać nastroje, aniżeli mówić otwarcie o realiach i proporcjach<br />
gospodarczych, aniżeli wciągać społeczeństwo w dyskusje wymagające nadrobienia zaległości<br />
edukacyjnych. W rezultacie do świadomości społeczeństwa nie docierają takie pojęcia, jak<br />
wielkość długu publicznego i płynące stąd zagrożenia, jak szkodliwość administracyjnej<br />
ingerencji w większość procesów gospodarczych, jak uwarunkowania wzrostu inwestycji itd.<br />
Nie ulega wątpliwości, że niewysoki poziom rozwoju społeczeństwa obywatelskiego ma<br />
swe źródło w luce edukacyjnej, odziedziczonej po totalitaryzmie i w zbyt powolnym <strong>jej</strong><br />
przezwyciężaniu. Społeczeństwo polskie nie tylko mało wie o realiach i regułach współczesnej<br />
gospodarki, lecz także mało wie o świecie współczesnym, jego realiach politycznych i<br />
ekonomicznych. Słabo znana jest historia najnowsza, zwłaszcza drugiej połowy XX wieku.<br />
Podręczniki ograniczają się do nieanalitycznego, obojętnego światopoglądowo kronikarstwa.<br />
Brak wiedzy powoduje, jak wiadomo, ograniczenie zainteresowań i pasywizację społeczną,<br />
niechęć do angażowania się w sprawy wykraczające poza codzienną walkę o byt. Luka<br />
edukacyjna sprzyja też zwiększeniu podatności na populistyczną demagogię, na tanie hasła,<br />
ubrane często w patriotyczną szatę. Sytuacja ta prowadzi do pewnego osamotnienia<br />
intelektualnych elit, nie mogących liczyć na aktywne poparcie społeczne ich poglądów i<br />
programów. Dystans ten rodzi niedostatek kapitału społecznego zaufania, uznawanego dziś za<br />
niezwykle istotny, skuteczny, choć słabo wymierny, czynnik rozwoju i wzrostu gospodarczego.<br />
Brak kapitału społecznego zaufania zniechęca też elity intelektualne do odważnego<br />
formułowania celów i programów politycznych, ekonomicznych, kulturalnych. Mając do<br />
czynienia z luką edukacyjną a jednocześnie z mniej lub bardziej uzasadnionymi roszczeniami<br />
materialnymi, typowymi dla państw opiekuńczych, politycy niemal wszystkich opcji rezygnują z<br />
ambitnych programów na rzecz tak zwanego sprawiedliwego podziału, rozmaitych „taryf<br />
ulgowych”, na rzecz dotacji dla silnych politycznie grup zawodowych.<br />
Oznacza to niemal zawsze odchodzenie od pryncypiów zdrowej gospodarki rynkowej i, co<br />
za tym idzie, pogarszanie stanu finansów publicznych a nawet osłabienie tempa wzrostu<br />
gospodarczego, nie wspominając nawet o groźbie wzrostu zadłużenia państwa. Wiadomo<br />
przecież, że dla uzyskania prawidłowego obrazu tempa wzrostu gospodarki należy od przyrostu<br />
PKB odjąć przyrost długu publicznego w tym samym czasie. Zależność tę politycy starannie<br />
przemilczają.<br />
<strong>Polska</strong> jest, obok Węgier, krajem, w którym kliniczne objawy wyliczonych wyżej schorzeń<br />
są wyraźnie widoczne. Naciski roszczeniowe, brak wyraźnej opcji w kwestii ustroju<br />
gospodarczego, powodują, że <strong>Polska</strong> pozostaje nadal krajem „trzeciej drogi”, która nie rokuje<br />
długofalowych sukcesów. drogi, której z powodzeniem unika większość krajów, wraz z którymi<br />
przystąpiliśmy do Unii Europejskiej w roku 2004. Jesteśmy krajem dualizmu a nawet pluralizmu<br />
19
systemowego, co powoduje nierówność szans i nierówność wobec prawa obywateli i<br />
podmiotów gospodarczych. Jesteśmy bowiem krajem o różnych regułach gry dla<br />
poszczególnych sektorów a nawet poszczególnych przedsiębiorstw, krajem, o bardzo<br />
zróżnicowanym dawkowaniu wolności gospodarczej, w którym trzeba mieć „chody”. Za<br />
całkowicie niewłaściwy wypada przy tym uznać sposób informowania społeczeństwa o<br />
problemach finansów publicznych. W sytuacji, gdy dług publiczny rośnie o prawie 30 miliardów<br />
złotych rocznie, nie wolno eksponować chwilowego spadku długu o ułamek procentu, jako<br />
wielkiego sukcesu. Tylko prasa, a nie czynniki rządowe, informuje o fatalnej strukturze<br />
wydatków budżetowych i o <strong>jej</strong> dalszym pogarszaniu przez wzrost wydatków nie mających nic<br />
wspólnego z wspomaganiem gospodarki. Tylko prasa informuje o finansowaniu z budżetu<br />
różnych uprzywilejowanych „kolebek”, nie martwiących się zbytnio o rentowność. W rezultacie<br />
mamy zbyt wysoką stopę redystrybucji PKB i za niską stopę inwestycji na to, by móc<br />
kogokolwiek gonić. Zapomina się o dość wyraźnej zależności między stopą redystrybucji PKB a<br />
stopą bezrobocia. Bezrobocie jest tym mniejsze, im niższa jest stopa redystrybucji a nie wtedy,<br />
gdy fiskus przechwytuje zbyt wielką część PKB, „żeby ludziom dać”. Przytaczany niekiedy jako<br />
kontrargument przykład Szwecji jest po prostu nieadekwatny, w obliczu odmienności realiów<br />
historycznych tego kraju a także wobec stosunkowo miernych efektów uzyskiwanych przez<br />
gospodarkę tego kraju w ostatnim 10-leciu. Wyraźnie zaznacza się przy tym kontrast między<br />
stanem wiedzy ekonomicznej wicepremier Z. Gilowskiej, wskazującej na niebezpieczeństwa<br />
populizmu budżetowego a ewidentnie widocznym niedostatkiem w tym zakresie,<br />
demonstrowanym przez innych członków ekipy rządowej.<br />
Wypada też w końcu przyznać, że naukowe środowisko ekonomistów za rzadko i za słabo<br />
zabiera głos w obronie pryncypiów ekonomii jako nauki. Za słabo reaguje na przejawy<br />
niewiedzy, powodujące nieporozumienia w polityce gospodarczej, w ocenie realiów. Nawet<br />
wśród ekonomistów słabo znane bywają np. tezy ordoliberalizmu, błędnie interpretowany bywa<br />
monetaryzm, nie docenia się wpływu komputeryzacji na gwałtowne przyspieszenie reakcji<br />
podmiotów gospodarczych na decyzje polityków. Oczywiście nie docenia się też teorii<br />
racjonalnych oczekiwań, tak istotnej w kontekście polityki pieniężnej. W rezultacie premier<br />
oświadcza oficjalnie, że nie podoba mu się podwyższenie stóp procentowych przez zespół<br />
najwybitniejszych fachowców.<br />
Tak, więc mimo dzisiejszego zadowalającego tempa wzrostu gospodarczego – trudno nie<br />
dostrzegać zagrożeń świadomie nieujawnianych przez kolejne ekipy rządzące. Do zbudowania<br />
społeczeństwa obywatelskiego i stworzenia kapitału społecznego zaufania droga ciągle jeszcze<br />
daleka.<br />
Nie ulega wątpliwości, że stan spraw polskich w roku 2007 wymaga pilnych i skutecznych<br />
zabiegów leczących. Niedopuszczalna jest kontynuacja dotychczasowej chwiejnej polityki<br />
ustrojowej, nie wskazującej wyraźnego <strong>jej</strong> celu. Niedopuszczalne jest lekceważenie opinii<br />
organów powołanych do troski o przestrzeganie norm zawartych w konstytucji. Przypomnijmy,<br />
że to właśnie w obliczu konieczności zapewnienia zgodności działań administracji z ustawą<br />
zasadniczą powołany został do życia Trybunał Konstytucyjny. Chwiejność polityki ustrojowej<br />
wyraża się też niejasnym stosunkiem partii szermującej prawem i sprawiedliwością do<br />
gospodarki rynkowej i kapitału potrzebnego nam, jak powietrze.<br />
Punktem wyjścia skutecznej terapii musi być więc jasna deklaracja ustrojowa,<br />
odrzucająca „III drogi” i działania makrokorupcyjne usprawiedliwiane polityką społeczną. Polsce<br />
potrzebny jest jasny, twardy porządek gospodarczy wspomagający twórców dobrobytu a nie<br />
tylko jego konsumentów.<br />
Im prędzej zrozumiemy, że warunkiem powszechności dobrobytu jest wolność<br />
gospodarcza i prawo do indywidualnego sukcesu ekonomicznego a nie oczekiwanie na ochłapy<br />
z budżetu państwa, tym będzie lepiej dla nas wszystkich.<br />
20
i. e x e<br />
Tadeusz Kowalik<br />
<strong>Polska</strong> <strong>transformacja</strong> a nurty liberalne<br />
Prof. zw. dr. hab. - profesor nauk humanistycznych i<br />
ekonomicznych INE PAN oraz WSSE.<br />
Absolwent wydz. Prawa UW, b. red. naczelny tygodnika "Życie<br />
Gospodarcze", członek PZPR 91948-68) i Unii Pracy (1992-2002).<br />
Wydawca dzieł Oskara Langego. Spędził ok. 10 lat w ośrodkach<br />
naukowych sześciu krajów Zachodnich. Ostatnia książka: Systemy<br />
gospodarcze, efekty i defekty zmian ustrojowych (2005).<br />
Streszczenie:<br />
Opinię publiczną przez długie lata karmiono polskimi sukcesami ekonomicznymi. Jest<br />
prawdą, że w ciągu ostatnich piętnastu lat stopa wzrostu PKB była dość wysoka, a stopa inflacji<br />
spadła do poziomu tej w UE. Sukcesom tym jednak towarzyszy szereg negatywnych faktów i<br />
procesów niekorzystnie wyróżniających Polskę zarówno w UE jak i w Środkowej Europie.<br />
W perspektywie ekonomii porównawczej, polski ład społeczno-ekonomiczny cechują<br />
następujące zjawiska. Masowe i długotrwałe bezrobocie. Stopa zatrudnienia wynosi według<br />
kryteriów MBP zaledwie nieco ponad połowę ludności w wieku produkcyjnym. Duży zakres<br />
ubóstwa. W latach 1996-2005 liczba osób żyjących poniżej minimum egzystencji wzrosła<br />
niemal trzykrotnie, choć dochód narodowy wzrósł w tym czasie o jedną trzecią. Znajduje to<br />
także wyraz w dużej liczbie bezdomnych oraz niedożywionych, a nierzadko głodujących dzieci.<br />
Duże i rosnące rozpiętości płac i dochodów rodzą niebezpieczeństwo oligarchizacji demokracji.<br />
Dziewiętnastowieczne warunki pracy w nowym sektorze prywatnym. Zanik związków<br />
zawodowych niemal nieistniejących w sektorze prywatnym. Kryzys państwa opiekuńczego,<br />
którego erozja jest dalej posunięta niż w innych krajach Środkowej Europy. Prywatyzacyjna<br />
praktyka sprzeczna z wymogami dystrybutywnej sprawiedliwości.<br />
Ten ład społeczno-ekonomiczny jest rezultatem konserwatywnej, neoliberalnej polityki, która<br />
W Polsce jest całkowicie bezzasadnie utożsamiana z liberalizmem w ogóle. Referat poświecony<br />
jest próbie rewindykacji tych nurtów liberalnych, które są otwarte na problematykę pełnego<br />
zatrudnienia, socjalnego bezpieczeństwa, demokracji właścicielskiej, egalitaryzmu i<br />
dystrybutywnej. sprawiedliwości.<br />
Summary<br />
Public opinion has been for long nursed on stories of Polish economic success. It is true that<br />
for the last fifteen years the average annual rate of growth of GDP was quite high. The inflation<br />
rate fell from several hundreds of percent in the early 1990s to the EU level. Nevertheless, it is<br />
indisputable that these successes were accompanied by a series of negative phenomena which<br />
emerged with greater intensity in Poland than in any other country in Central Europe and in the<br />
European Union.<br />
In eyes of comparative economics, the most important features of the present Polish socioeconomic<br />
order the following ones.<br />
Massive and permanent unemployment. According to ILO criteria, only slightly above half of<br />
working age population is employed. Widespread and growing poverty. In 2005 the number of<br />
people living below existence minimum was almost three times higher then in 1996, while GDP<br />
has grown more then one third! There are a lot of homeless people and undernourished or even<br />
hunger children, what even the conservatives call a great political scandal. Large and growing<br />
disparities of wages and incomes bringing a danger of oligarchic democracy. Nineteenth<br />
century working conditions in the private sector. Annihilation of trade unions, virtually nonexistent<br />
in the private sector with a clear tendency towards their complete disappearance. The<br />
crisis in the welfare state the erosion of which is more acute then in the other Central European<br />
states. The privatization practice contradicted distributive justice requirements.<br />
This socio-economic order is by and large a result of conservative, neo-liberal policy, which<br />
in Poland is wrongly treated as identical with liberalism as such. This paper brings an attempt to<br />
vindicate other currents of liberalism, particularly those open to full employment, social security,<br />
democratic ownership, equality and distributive justice.<br />
21
Nie ten liberalizm<br />
Jednym z kanonów ekonomii, zwłaszcza ekonomii głównego nurtu, jest analiza (lub<br />
podejmowanie) decyzji ze świadomością utraconych korzyści, czy alternatywnych kosztów. Ci<br />
sami jednak ekonomiści, którzy nie ośmieliliby się podważać tego kanonu, źle patrzą na każdą<br />
próbę rozważenia utraconych alternatyw ustrojowych. Obowiązuje bezmyślny, w moim<br />
przekonaniu, kanon bezalternatywności. Gdy ktoś usiłuje zastanawiać się nad utraconymi<br />
alternatywami ustrojowymi, natychmiast pada zarzut o bezsensowności „gdybania”.<br />
Z całą mocą sprzeciwiam się temu myśleniu. I w moim referacie dużo będzie właśnie<br />
gdybania. Uważam, że w roku 1989, w czasie wyjątkowo szerokich możliwości wyboru, jakie<br />
historia daje krajom bardzo rzadko, <strong>Polska</strong> weszła na niefortunną drogę przemian ustrojowych.<br />
Rezultatem jest jeden z najbardziej niesprawiedliwych ustrojów społeczno-ekonomicznych w<br />
Europie drugiej połowy XX wieku. Główną winę ponosi stara i nowa elita władzy, kierownictw<br />
związków zawodowych nie wyłączając. W sferze mentalnej zadecydowała <strong>jej</strong> anachroniczna<br />
wiara, że <strong>Polska</strong> musi przejść przez fazę pierwotnej akumulacji kapitału. Reszty dokonało<br />
tsunami brygad z Mariotta z Jeffreyem Sachsem na czele. Oznaczało to oparcie się w ekonomii<br />
na ideach Hayeka i Friedmana, a w polityce na konserwatywnych kanonach Reaganomics i M.<br />
Thatcher z <strong>jej</strong> słynną TINA. Nie ponosi za to winy długa i bogata tradycja teorii i praktyki<br />
amerykańskiego liberalizmu, którego wcale liczni przedstawiciele – jak niżej pokażę – zostali<br />
przez władze polskie zignorowani 12 .<br />
We wcześniejszych publikacjach omawiałem problemy polskiej transformacji w<br />
perspektywie utraconej szansy skandynawskiej, czy szerzej – socjaldemokratycznej 13 . Moim<br />
głównym pytaniem było: Czy Polskę stać na model szwedzki (1992). Jeszcze w (2001) r.<br />
pytałem: Dlaczego w Polsce poniosła klęskę opcja socjaldemokratyczna. Mniej mnie<br />
interesowała perspektywa liberalna, choć pamiętałem, że model skandynawski, często<br />
nazywany socjaldemokratycznym powstał przy dużym udziale liberałów, m.in. późniejszego<br />
Noblisty Bertila Ohlina. Wielokrotnie też podkreślałem, że dla mniej lub bardziej normalnego<br />
funkcjonowania gospodarki kapitalistycznej niezbędna jest pewna równowaga społeczna,<br />
przede wszystkim przeciwważna siłą związków zawodowych.<br />
Nie wchodząc w szczegóły dwóch wspomnianych perspektyw, podkreślę tylko<br />
najważniejszą. Model socjaldemokratyczny charakteryzuje się instytucjami kooperacji pracy z<br />
kapitałem, negocjacji, umów społecznych. Natomiast model liberalny zakłada nie kooperację,<br />
lecz walkę, kompromisy, doraźne osiągane porozumienia. To Leszek Balcerowicz nie<br />
intencjonalnie skłonił mnie, do bliższego zwrócenia uwagi na perspektywę innego niż<br />
friedmanowsko-hayekowski liberalizmu. W moim publicznym odczycie w ramach cyklu Instytutu<br />
Spraw Międzynarodowych (2004) przedstawiałem problematykę sprawiedliwości społecznej,<br />
czy raczej społecznej niesprawiedliwości, w Polsce, dowodząc równocześnie, że podjęta przez<br />
Leszka Balcerowicza (1998) próba legitymizacji nierówności w Polsce za pomocą<br />
„zdynamizowanej” przezeń egalitarnej koncepcji liberalnego myśliciela, Johna Rawlsa była<br />
nieuprawniona 14 .<br />
12<br />
Zignorowany został nawet wieloletni pracownik MFW Marcin Wyczółkowski (2004), który dosłownie<br />
zasypywał władze polskie ekspertyzami i ostrzeżeniami, a Plan Balcerowicza publicznie nazwał<br />
Somosierrą.<br />
13 Po uznaniu, że nie ma szans koncepcja socjalizmu rynkowego, nawet jako wymuszony etap na<br />
drodze do prywatnej gospodarki rynkowej, na co wskazywali (Brus i Łaski, [1989]1992).<br />
Bezpośrednio po nagłym i niespodziewanym załamaniu się systemu komunistycznego w Centralnej i<br />
Wschodniej Europie, wielu, także piszący te słowa, zarówno wewnątrz tych krajów, jak i na Zachodzie<br />
żywiło nadzieję, że przynajmniej część krajów pokomunistycznych zdecyduje się na „socjalizm po<br />
komunizmie”. Z taką właśnie nadzieją część autorów zachodnich, m.in. Tom Weisskopf (1993), P. K.<br />
Bardhan i J. Roemer (1993), John Roemer (1995), David Belkin i Franklin Roosevelt Jr i (1995)<br />
podjęła tę problematykę. Tom Weisskopf zorganizował grupę doradców o tej orientacji, którą władze<br />
polskie zignorowały. Część autorów porzuciła tę problematykę, gdy okazało się, że złamanie<br />
monopolu mocno już zinstytucjonalizowanych doradców o nastawieniu neoliberalnym (zwanych<br />
ironicznie „brygadą Mariotta”) jest niemożliwe. Socjalizm nie przestał być przedmiotem studiów, ale<br />
stracił na ogół charakter postulatywny.<br />
14<br />
Myślę, że zasadnie twierdziłem, iż dokonana przezeń poprawka nasuwa analogie do kogoś, kto<br />
twierdziłby, że kontynuuje teorię Marksa przy dodatkowym założeniu, iż to nie kapitaliści wyzyskują<br />
robotników, lecz robotnicy kapitalistów.<br />
22
Nowego bodźca dostarczył Balcerowicz ostatnio, ujawniając, że u początków<br />
transformacji odwiedzali go różni Amerykanie i on musiał odrzucać wszelkie pomysły trzecich<br />
dróg (o tym niżej). Jeszcze bardziej uzasadnia to powrót do innych odmian amerykańskiego<br />
liberalizmu. Wprawdzie Balcerowicz nic bliższego o tych koncepcjach nie mówi, ale można być<br />
pewnym, że docierali do niego i sugerowali mu koncepcje oparte na innym, najmocniej zresztą<br />
zakotwiczonym w Ameryce, liberalizmie anty-leseferystycznym 15 . Takim, jaki go ukształtował<br />
F.D. Roosevelt, J. F. Kennedy i L. Johnson. To z pozycji takiego liberalizmu zanalizował<br />
przypadek polski David Ost (być może i on odwiedził wówczas Balcerowicza). Jego książka,<br />
owoc ponad dwie dekady badań polskiego fenomenu, Klęska Solidarności ([2005) 2007)<br />
odpowiada na pytanie: dlaczego <strong>Polska</strong> poniosła klęskę nawet z punktu widzenia<br />
amerykańskiego liberalizmu.<br />
Niefortunna droga<br />
Nie tu miejsce na szczegółowe przedstawienie cech nowego ładu, jaki się wyłonił w<br />
wyniku dotychczasowych przekształceń. Opisywałem go wielokrotnie. Tutaj zaznaczę tylko fakty<br />
najbardziej rażące.<br />
Reformy rynkowe przypadły niestety w czasie apogeum wolnorynkowego thatcheryzmu i<br />
reaganizmu. Szef ekspertów MFW Michael Bruno ujawnił, że ku ich zdziwieniu, gabinet<br />
Tadeusza Mazowieckiego jednogłośnie wybrał najostrzejszy z zaproponowanych wariantów<br />
szokowej operacji 16 . Zignorowano wiele ostrzeżeń przed „skokiem do basenu z płytką wodą”.<br />
Nawet finansowy rekin George Soros publicznie przestrzegał przed zmienianiem wszystkiego<br />
na raz. Kazimierz Łaski najpierw zachęcał do skorzystania z doświadczeń „tygrysów”<br />
azjatyckich, a następnie przedstawił nad wyraz realistyczną prognozę skutków zignorowania<br />
popytowych konsekwencji Planu Balcerowicza.<br />
Planem Balcerowicza przyjęło się nazywać 10 ustaw z końca 1989 r. a całą operację<br />
szokową terapią lub Big Bang. Jako plan działań władz cechował się on niezwykłym wprost<br />
„przestrzeleniem”. Zakładano 3% spadek PKB, 5% spadek produkcji przemysłowej, 400 tys.<br />
bezrobocie. Rezultaty zaś okazały się pięcio- sześciokrotnie większe. Stąd też i uderzenie w<br />
dochody płacobiorców i chłopów okazało się niezwykle drastyczne: płace spadły o 1/3, a<br />
dochody rolników o połowę. Dotyczy to także bezrobocia, zwłaszcza jeśli doliczy się do niego<br />
wcześniejszych emerytów i niezbyt chorych rencistów. Cel inflacyjny – sprowadzenie inflacji pod<br />
koniec 1990 r. do poziomu jednocyfrowego – osiągnięto dziewięć lat później. Zresztą, z punktu<br />
widzenia walki z inflacją szokowa operacja nie była konieczna. W ostatnim kwartale 1989 r.<br />
inflacja szybko spadała (54, 26, 18%), a, jak informowali później Stanisław Gomułka i Branco<br />
Milanovic, na początku r. 1990 na rynku nie było już „pustego” pieniądza.<br />
Gdy więc twierdzi się, że koszty transformacji były nieuniknione, trzeba koniecznie pytać:<br />
które, te zaplanowane, czy rzeczywiście poniesione?<br />
Wprawdzie plan Balcerowicza nie zawierał rozwiniętej koncepcji ustrojowej. Okazał się<br />
jednak bardzo ważnym krokiem na niefortunnej drodze przemian ustrojowych. Dokonana<br />
wówczas bezprecedensowa w czasie pokoju rewolucja w dochodach radykalnie zmieniła<br />
strukturę społeczną – zapoczątkowała tworzenie ładu społecznego metodą pierwotnej<br />
akumulacji kapitału.<br />
Najwyższą cenę zapłacił pracowniczy ruch ‘Solidarności’. Dla Jacka Kuronia stało się to<br />
jasne już w (1994) r., gdy pisał: „Klęska ‘Solidarności’ nastąpiła dlatego, że wyłonione z niej<br />
15<br />
16<br />
Nurt neoliberalny rzeczywiście przeżywał okres wielkiego triumfu. Stał się tam jednak przyciszony,<br />
ale intelektualnie ciekawy nurt socjal-liberalny czy nawet socjaldemokratyczny. W styczniu 1990 r.<br />
wpływowy dziennik „Washington Post” już w samym tytule artykułu (J. Dionne, Dlaczego George<br />
Orwell miał rację. W Europie Wschodniej wygrywa nie kapitalizm „1984” lecz socjaldemokracja,<br />
14.1.1990) przepowiadał, że „lata 1990. będą dekadą socjaldemokracji”.<br />
Władysław Baka (ówczesny szef NBP) ujawnia, że w takich sytuacjach wątpliwości zgłaszał głównie,<br />
lub wyłącznie premier T. Mazowiecki. (Baka, 2007:286, 287). Baka odnotowuje również inne<br />
zaskakujący fakt, że podczas pobytu w Warszawie, prezes Banku Światowego „zwracając się<br />
głównie do (…) premeira – mocno zaakcentował kwestie społeczne, co dla wielu osób było dużym<br />
zaskoczeniem. Mówił zwłaszcza o potrzebie zabezpieczenia społecznego oraz działań chroniących<br />
przed nadmiernym bezrobociem” (tamże, 295).<br />
23
władze państwowe, miast stanąć na czele masowego ruchu przebudowy, działały ponad<br />
społeczeństwem. Ponad jego głowami realizowano program etatystyczno-technokratyczny, co<br />
spychało większość w roszczeniową lewicowość” (…) w latach 1990-93 dokonało się<br />
zniszczenie ruchu »Solidarności« przez rząd i administrację”. Już na początku bieżącej dekady,<br />
a więc zanim zamanifestowana została „<strong>Polska</strong> Solidarna”, załamała się oficjalna doktryna<br />
sprowadzająca sukces polskiej transformacji do wysokiego tempa wzrostu PKB. Nie sposób<br />
było już dłużej ukrywać „brzydkiej twarzy polskiej transformacji”, ignorować pytanie: komu ten<br />
wzrost służy. A służy mniejszości. Zaledwie połowa ludności w wieku produkcyjnym znajduje<br />
zatrudnienie. Tylko co ósmy zarejestrowany bezrobotny otrzymuje zasiłek z tego tytułu. Przed<br />
exodusem na Zachód, pond 40% ludzi młodych nie miało pracy. Nie było i nie ma dla nich<br />
tanich mieszkań. Ponad połowa bezrobotnych nie ma pracy dłużej niż rok. Z trzech czwartych<br />
gospodarki, w sektorze prywatnym, niemal całkowicie wyeliminowano związki zawodowe przy<br />
biernym współudziale władzy. Nic więc dziwnego, że w ponad połowie badanych firm zalegała<br />
się z wypłatą wynagrodzeń, nierzadko – wielomiesięcznej płacy, co polski papież nazwał<br />
„grzechem wołającym o pomstę do nieba”.<br />
Od dziesięciu lat w bezprecedensowo szybkim tempie wzrasta liczba ludzi żyjących w<br />
skrajnej nędzy (poniżej lub na granicy minimum egzystencji, niekiedy określanego jako<br />
biologiczne). Tylko w latach 1996-2005 ich liczba wzrosła niemal trzykrotnie (z 4,3 do 12,3<br />
proc.). Już blisko dwóch trzecich społeczeństwa znalazło się w strefie minimum socjalnego.<br />
Dokonało się to w warunkach, gdy PKB wzrósł prawie o jedną trzecią. Od miliona do dwóch<br />
niedożywionych lub głodujących dzieci. Kontynuowana przez kolejne rządy bierność wobec tych<br />
procesów, a zwłaszcza podatkowe sprzyjanie bogatym jest skandalem i hańbą. Łamaniem<br />
podstawowych gwarancji Konstytucji RP. Nawet w okresie poprawy koniunktury nie zmienia się<br />
polityki społecznej.<br />
Te długo utrzymujące się, choć w różnym napięciu, osobliwości skłoniły mnie do<br />
wyrażenia dziesięć lat temu opinii, że w Polsce powstał jeden z najbardziej niesprawiedliwych<br />
ustrojów społeczno-ekonomicznych Europy drugiej połowy XX wieku. Do określenia polskiej<br />
(kontr) rewolucji jako epigońsko-mieszczańskiej. Dalszy bieg wypadków tylko umacniał mnie w<br />
tym przekonaniu.<br />
Demokracja właścicielska<br />
Ideologiczną podstawą polskiej transformacji stała się recepcja skrajnego nurtu<br />
konserwatywno-liberalnego, związanego z Hayekiem-Friedmanem, a przykładem praktycznym -<br />
Reaganomics. Doprowadzono to do kompromitacji samego pojęcia liberalizmu. Zredukowano<br />
liberalizm do egoistycznej rywalizacji jako głównej siły motorycznej rozwoju społecznogospodarczego,<br />
co jest ogromnym uproszczeniem. Dlatego też dość powszechnie słowo liberał<br />
brzmi jak obelga. Dzieje się tak z wielką szkodą nie tylko dla rozwoju myśli społecznej, lecz<br />
także dla kształtowania polityki społeczno-ekonomicznej. Utrudnia dialog pomiędzy<br />
zwolennikami demokratycznego liberalizmu i socjaldemokratami, co zamyka drogę do<br />
wspólnego działania na rzecz uspołecznienia kapitalizmu. To właśnie skłania mnie do obrony<br />
liberalizmu, choć nie w nim tkwią moje największe sympatie (o czym niżej).<br />
Najpoważniejszym dziełem, które przyczyniło się do unowocześnienia myśli liberalnej jest<br />
oczywiście książka Johna Rawlsa Teoria sprawiedliwości ([1971] 1994), która wywołała<br />
ogromną literaturę. W tej, jednej z najważniejszych publikacji czasu powojennego, autor<br />
przedstawił oryginalną propozycję równości, która jest z pewnością czymś znacznie więcej niż<br />
formalną teorią równych szans. Własność, bogactwo występuje w tej koncepcji obok dochodu i<br />
innych dóbr pierwotnych już w jego „koncepcji ogólnej”, czyli w postulacie najbardziej<br />
programowym: „Wszelkie pierwotne dobra społeczne – wolność i szanse, dochód i bogactwo, a<br />
także to, co stanowi podstawy poczucia własnej wartości – mają być rozdzielone równo, chyba<br />
że nierówna dystrybucja któregokolwiek z tych dóbr bądź wszystkich jest z korzyścią dla<br />
najmniej uprzywilejowanych” (Rawls, 1994: 416)<br />
Pisząc przedmowę do polskiego przekładu w czasie wielkich przemian systemowych,<br />
właśnie w niej Rawls przedstawił najdobitniej swą ogólną wizję ustrojową, mogłaby służyć za<br />
podstawę jednej z odmian kapitalizmu. Wyznał, że gdyby ponownie pisał swą książkę, ostrzej<br />
przeciwstawiłby koncepcji państwa opiekuńczego własną koncepcje „demokracji<br />
właścicielskiej”. Oddajmy mu głos: Przeciwstawia je w następujący sposób:<br />
24
Ramka 1. Rawls o różnicy między państwem opiekuńczym i demokracją właścicielską<br />
„Mamy tu do czynienia z dwiema całkowicie odmiennymi koncepcjami celu, jaki stawiają<br />
sobie w czasie instytucje polityczne. W państwie opiekuńczym chodzi o to, by nikt nie<br />
spadł poniżej określonego, godziwego poziomu życia i aby wszystkim zapewnić ochronę<br />
w razie wypadku czy niepowodzenia, na przykład przez zasiłek dla bezrobotnych i<br />
opiekę zdrowotną. Redystrybucja dochodu wtedy służy temu celowi, gdy – na końcu<br />
każdego okresu – można wyodrębnić tych, którzy potrzebują pomocy. Taki system może<br />
dopuszczać wielkie i dziedziczne nierówności w zakresie rozdziału bogactwa, które są<br />
nie do pogodzenia z autentyczną wartością wolności politycznych (...), jak również<br />
wielkie różnice dochodu, naruszające zasadę dyferencji. Choć czyni się pewien wysiłek,<br />
by zapewnić autentyczną równość szans, jest on przy takich różnicach w zakresie<br />
dochodu i – w konsekwencji – wpływu politycznego, niewystarczający albo nieskuteczny.<br />
W przeciwieństwie do tego, w demokracji właścicielskiej celem jest<br />
urzeczywistnienie przez cały czas idei społeczeństwa jako sprawiedliwego<br />
systemu kooperacji obywateli, jako wolnych i równych osób. Tak więc instytucje<br />
podstawowe od początku muszą działać w taki sposób, by środki produkcji<br />
trafiały w ręce szerokiej rzeszy obywateli – tak aby w pełni uczestniczyli oni w<br />
społecznej kooperacji – a nie tylko w ręce nielicznych” (Rawls, 1994: XVI, podkr. –<br />
TK)<br />
Jest raczej oczywiste, że żadna z istniejących w świecie współczesnym odmian<br />
kapitalizmu nie mogłaby być bez zastrzeżeń określona jako „demokracja właścicielska”. Choć<br />
system skandynawski, zwłaszcza w jego klasycznej wersji szwedzkiej (sprzed lat 90.) był <strong>jej</strong><br />
najbliższy. Wprawdzie, prawne stosunki własności mocno od niej odbiegały (istnieją tu wielkie<br />
korporacje), ale realne ograniczenia funkcji własności, między innymi przez siłę związków<br />
zawodowych oraz szerokie uprawnienia pracownicze, mocno łagodzą konsekwencje wysokiego<br />
stopnia koncentracji własności 17 .<br />
Dla poszukiwań najbardziej pożądanych rozwiązań instytucjonalno-organizacyjnych, tezą<br />
nie mniej ważną jest deklaracja Rawlsa, że tworzył on świadomie swą teorię sprawiedliwości, (w<br />
europejskiej terminologii – sprawiedliwości społecznej) jako teorię przed- lub ponad systemową.<br />
Pozostawiała ona otwartą, jak pisał, kwestię, „czy <strong>jej</strong> zasadom najlepiej czyni zadość jakaś<br />
forma demokracji właścicielskiej, czy też liberalny reżim socjalistyczny. O tym powinny<br />
rozstrzygać historyczne warunki i tradycje, instytucje i siły każdego kraju” (tamże, XVIII).<br />
Dzieło Rawlsa – atakowane przez jednych, rozwijane przez innych – może najbardziej<br />
przyczyniło się do ożywienia i odrodzenia myśli liberalnej. Do <strong>jej</strong> radykalizacji przez powrót do<br />
źródeł, czyli do haseł Rewolucji Francuskiej, gdy jako nierozłączne traktowano wolność,<br />
równość i solidarność (liberte, egalite, fraternite). W odnowionej myśli liberalnej wolność jest<br />
definiowana przez równość, a równość przez wolność. Wolność jest dobrem, które ma być<br />
rozdzielone równo, równość zaś jest warunkiem wolności wszystkich. Nakaz ograniczania<br />
nierówności wynika z solidarności z osobami bardziej potrzebującymi, których wolność jest<br />
ograniczona przez niedostatek materialny.<br />
Wbrew częstemu twierdzeniu, Rawls nie poprzestał na ogólnych twierdzeniach swej teorii.<br />
W dziele jego znajdujemy całkiem konkretnie zarysowany obraz organizacji państwa<br />
zapewniającej sprawiedliwość społeczną, czy też <strong>jej</strong> wysoki poziom. Wśród „instytucji<br />
wspierających” we „właściwie zorganizowanym państwie demokratycznym” znalazły się:<br />
sprawiedliwa konstytucja zapewniająca wolność i równe obywatelstwo, sumienia i myśli,<br />
autentyczna wolność polityczna oraz (znów „autentyczna” w przeciwieństwie do formalnej)<br />
równość szans, zwłaszcza w sferze edukacji i kulturze, i wreszcie swoboda wyboru zawodu i<br />
podejmowania działalności gospodarczej. Oprócz zwykłych regulacji obejmujących działalność<br />
przedsiębiorstw i zrzeszeń, władze mają obowiązek niedopuszczenia do tworzenia<br />
monopolistycznych ograniczeń i barier w dostępie do atrakcyjnych stanowisk. Rząd ma też<br />
gwarantować minimum socjalne tzw. negatywnego podatku dochodowego lub w formie<br />
zasiłków.<br />
Rozwazając funkcje państwa, Rawls zaproponował cztery „działy” służące utrzymaniu<br />
pożądanych warunków społecznych i ekonomicznych.<br />
17<br />
Na przykład, aż do lat 90. Volvo nie zwalniało pracowników z powodu recesji.<br />
25
Dział alokacyjny ma zapewnić konkurencyjny system cen, przeciwdziałając powstawaniu<br />
nadmiernej potęgi na rynku. Zadania tego działu wykraczają jednak poza konwencjonalne<br />
pojmowanie alokacji. Ma bowiem diagnozować i przeciwdziałać odchyleniom od zasady<br />
efektywności wynikające z faktu, że ceny nie odzwierciedlają społecznych korzyści i kosztów.<br />
Mają temu służyć nie tylko podatki i subsydia, lecz także rewizja zakresu i pojmowania praw<br />
własności.<br />
Dział stabilizacji ma sterować „silnym rzeczywistym popytem” umożliwiającym „w miarę”<br />
pełne zatrudnienie i swobodę wyboru zawodu.<br />
Dział transferów odpowiada za minimum socjalne. Chodzi nie tylko o godziwy byt i<br />
respektowanie roszczeń wynikających z potrzeb, lecz także o maksymalne poprawianie sytuacji<br />
osób najmniej uprzywilejowanych.<br />
Dział dystrybucji ma za zadanie „stopniowe i ciągłe korygowanie podziału bogactwa i<br />
zapobieganie koncentracji władzy, godzącej w wolność polityczną i równość szans. Jednym z<br />
celów jest znaczne rozproszenie własności zapewniające „autentyczną wartość równych<br />
wolności” (Rawls, 1994: 379-381).<br />
Wszystkie te działy razem mają tworzyć ramy takiego systemu, w którym ziemia i kapitał<br />
są w posiadaniu, niekoniecznie równym, ale jednak szerokich rzesz, a nie małej grupy<br />
kontrolującej większość zasobów. Dopiero taki system dystrybucyjnej sprawiedliwości wytrąca,<br />
zdaniem Rawlsa, większość argumentów socjalistów wymierzonych przeciw gospodarce<br />
rynkowej 18 .<br />
Ważnym uzupełnieniem teorii Rawlsa jest głoszona przez innego myśliciela liberalnego<br />
Bruce’a Ackermana Przyszła rewolucja liberalna ([1977] 1997). Jej punktem wyjścia jest<br />
stwierdzenie, że dotychczasowa realizacja programów liberalnych poniosła klęskę. „Ustrój<br />
oparty na zasadach laissez-faire z jednej strony akceptuje ogromną koncentrację dziedzicznego<br />
bogactwa, a z drugiej strony dopuszcza istnienie klasy niewykształconej, pozbawionej<br />
wszelkiego majątku. Taka systematyczna wadliwa dystrybucja bogactwa zamienia w farsę ideał<br />
równego uczestnictwa politycznego. Spójna jest również z wszelkimi przejawami zawodności<br />
rynku: tworzeniem karteli, degradacją środowiska, powszechnym nadużywaniem ignorancji<br />
konsumentów. Żaden myślący liberał, niezależnie od tego, co twierdzi Hayek, nie będzie się z<br />
radością przyglądał tak jawnym niesprawiedliwościom” (Ackerman 1996: 15).<br />
Podobnie jak Rawls, Akerman dowodzi, że własność powinna być podporządkowana<br />
postulatowi równości. Choć więc jest zwolennikiem prywatnej własności i swobody zawierania<br />
umów, to uważa równocześnie, że nowy ustrój powinien zadbać o sprawiedliwość również w<br />
sferze własności majątkowej. Bowiem „dla współczesnego liberalizmu prawo własności nie jest<br />
największą świętością. W odróżnieniu od dziewiętnastowiecznych liberałów leseferystycznych<br />
cele współczesnego liberalizmu są bardziej wzniosłe: chodzi w nich (...) o umożliwienie<br />
obywatelom rozwoju osobowości w warunkach swobody i równości” (tamże., 94-95).<br />
Duże wsparcie dla lewicowych racji przyszło niespodziewanie również od dwóch<br />
politologów amerykańskich (obu o dobrym przygotowaniu ekonomicznym) – Roberta Dahla i<br />
Charlesa Lindbloma. Uczeni ci wcześniej wnieśli znaczący wkład do teoretycznego<br />
uzasadnienia reform cząstkowych jako politycznej podstawy współczesnego welfare state. Ich<br />
głośne dzieło sprzed ponad półwiecza: Politics, Economics and Welfare (1953) uważano za<br />
sztandarową pozycję liberalnej ortodoksji. Dalsze studia jednak doprowadziły obu autorów – już<br />
każdego na własny rachunek - do poważnej rewizji ich dawnych poglądów. Lindblom w Politics<br />
and Markets (1977) poddał wnikliwej analizie politycznie uprzywilejowaną (dominującą) pozycję<br />
prywatnego businessu w systemie liberalnej demokracji parlamentarnej. Wielka własność<br />
generuje władzę polityczną, umożliwia kontrolę nad instytucjami politycznymi, redukując realny<br />
wpływ politycznej woli większości wyrażanej w wyborach powszechnych. Jeszcze dalej poszedł<br />
R. Dahl (1985), argumentując na rzecz rozszerzenia, głównie w formie pracowniczego<br />
samorządu, politycznej demokracji na sferę ekonomiczną. Współuczestnictwo w podejmowaniu<br />
18<br />
Znów jednak zadziwia swym „ponadustrojowym” obiektywizmem, pisząc: „Jest jednak jasne, że – w<br />
każdym razie w teorii – liberalny system socjalistyczny również może odpowiadać naszym zasadom<br />
sprawiedliwości” (tamże, 285). Warunkiem jest jednak taka forma własności, w której zarząd firmami<br />
sprawują rady pracownicze lub przez nie wyznaczeni zarządcy.<br />
26
decyzji w zakładach pracy powinno być, jego zdaniem, traktowane podobnie, jak obywatelskie<br />
prawo do uczestnictwa w wyłanianiu władz politycznych 19 .<br />
Dla przemian w myśli liberalnych duże znaczenie miało także powstanie w USA i<br />
Kanadzie nowego nurtu myśli społecznej zwanego komunitaryzmem. Zwłaszcza tacy teoretycy,<br />
jak redaktor kwartalnika „Dissent”, Michael Walzer oraz kanadyjski filozof Charles Taylor podjęli<br />
próbę pogodzenia indywidualizmu ze wspólnotowością. Żywe debaty wokół ich prób znacznie<br />
pogłębiły myśl liberalną, a i myśl samego Rawlsa uspołeczniła. Należy żałować, że to co polski<br />
autor (Szahaj, 2000) ujął w podtytule: Spór liberałów z komunitarystami a ‘sprawa polska’, nie<br />
wywołało wśród ekonomistów żadnego oddźwięku 20 .<br />
Ale i ekonomiści liberalni, także ci z głównego nurtu, nie stronią od tematyki społecznej<br />
sprawiedliwości. W dwóch opasłych tomach poświęconych, jak głosi tytuł, Sprawiedliwości<br />
ekonomicznej (Brosio i Hochman, 1998), znalazły się teksty ponad połowy tuzina Noblistów.<br />
Kenneth J. Arrow nie przestawał być ekonomistą liberalnym, gdy argumentował na rzecz A<br />
caucious case for socialism (1982) 21 .<br />
Może wydawać się zaskakujące, że wyżej wskazane koncepcje zmian ustrojowych, które<br />
wykraczają poza istniejące odmiany kapitalizmu, były dziełem, po pierwsze, północnych<br />
Amerykanów, po drugie, nie socjalistów, czy socjaldemokratów, lecz myślicieli liberalnych. Nie<br />
powinno to jednak nas dziwić. Opisana już na początku ubiegłego wieku, wyjątkowość Stanów<br />
Zjednoczonych polega przecież na tym, że nie ma tam ani silnego ruchu socjalistycznego, ani<br />
znaczącej partii socjaldemokratycznej (Sombart, [1906] 2006). Gdy więc w Europie na<br />
przemiany społeczne miał przemożny wpływ „argument siły”. W Stanach Zjednoczonych wysiłki<br />
na rzecz uspołecznienia kapitalizmu wyraziły się głównie w „sile argumentu”.<br />
Słabości rynkowego socjalizmu a socjalistyczne ideały<br />
Możliwe, że w Polsce Anno Domini 1989 naśladowanie socjaldemokratycznego modelu<br />
szwedzkiego było z politycznego punktu widzenia bardzo trudne, zdaniem niektórych<br />
graniczące z niemożliwością 22 . Znacznie łatwiejsza była, w moim przekonaniu, możliwość<br />
skorzystania z szansy połączenia ruchu „Solidarności” z odnowioną myślą liberalną, właśnie z<br />
tą przychodzącą zza Atlantyku, co byłoby połączeniem „argumentu siły” z „siłą argumentu”.<br />
Wbrew bowiem powszechnemu przekonaniu, z Ameryki płynęły wówczas do Polski nie tylko<br />
19<br />
20<br />
21<br />
22<br />
“Jeśli demokracja jest uzasadniona w zarządzaniu państwem, to musi także być uzasadniona w<br />
zarządzaniu przedsiębiorstw. A twierdzenie, że do przedsiębiorstwa to się nie odnosi musiałoby<br />
oznaczać, że nie dotyczy też państwa” (Dahl, 1985: 111).<br />
Zresztą i odwrotnie. Filozofowie, socjologowie i politolodzy często omawiają zagadnienia liberalizmu<br />
w całkowitym oderwaniu od literatury ekonomicznej na ten temat. Szahaj nie odwołuje się bodajże do<br />
żadnego ekonomisty. Podobnie w (Gawkowska, 2004). Nawet F.A. Hayek, który przecież był nie tylko<br />
ekonomistą, został całkowicie pominięty. Autorzy nie wzięli przykładu z Rawlsa, który studiował dzieła<br />
Hicksa, Samuelsona, Walrasa, a nawet Morgensterna-Neumana. A przez długi czas prowadził<br />
wspólnie z ekonomistą A. K. Senem seminarium.<br />
Bliski tej myśli jest Leszek Kolakowski, który podpowiada: Po co nam pojęcie sprawiedliwości (2000),<br />
a jego krótki esej Jak być konserwatywno-liberalnym socjalistą? urósł do współczesnej klasyki.<br />
Surowy dotychczas krytyk Planu Balcerowicza, Karol Modzelewski, powiedział ostatnio: „Wtedy<br />
uważałem, że może zaistnieć polityczna i ekonomiczna alternatywa. Dzisiaj uważam, że <strong>jej</strong> nie było”.<br />
Uważa, że stopniowe przejście do gospodarki rynkowej było możliwe w Chinach, co umożliwiła<br />
dyktatura. „W naszym wypadku była dyktatura, która się zawaliła, więc trzeba było szybko wyjść ze<br />
starego systemu gospodarczego, inaczej przygniotłyby nas gruzy” (Graczyk, 2007). Z wielu powodów<br />
nie podzielam tego poglądu. Nie jest prawdą, że w Chinach „droga do ewolucyjnej transformacji<br />
powadziła przez Plac Tiananmen”. Początek ewolucji sięga 1978 r. Po drugie, w Polsce czynnikiem<br />
stabilizującym była (mogła być) Solidarność, w gospodarce ruch samorządowy, a przede wszystkim<br />
porozumienia Okrągłego Stołu. Po trzecie, również w Europie istnieje kraj pokomunistyczny, który<br />
uchronił gospodarkę od szokowej operacji. A tam jeszcze bardziej niż w Polsce od podstaw tworzono<br />
zręby demokracji nie tylko po upadku „dyktatury”, lecz także rozpadzie państwowości. Krajem tym<br />
jest Słowenia (Mrak i in., 2004). Budzi również zastrzeżenia tłumaczenie, że niedoszacowanie<br />
kosztów wynikło z pionierskości („Jak się idzie drogą, którą nikt nie chadzał, to jest to nieuniknione”).<br />
Owszem, jest nieuniknione, ale chodzi o zakres owego niedoszacowania. Jeśli wynosi on kilkaset<br />
procent, to pod znakiem zapytania stawia profesjonalizm autorów Planu. Zwłaszcza w zestawieniu ze<br />
słynną trzylatką Czesława Bobrowskiego, który też szedł nieuczęszczaną drogą, a mimo to stworzył<br />
najdokładniej wykonany plan w historii PRL.<br />
27
ecepty neoliberalne spod znaku Hayeka-Friedmana, przybywali nie tylko entuzjaści wolnego<br />
rynku a la Jeffrey Sachs. Przybywali także emisariusze odnowionej myśli liberalnej. O<br />
spotkaniach z tymi drugimi dopiero ostatnio uchylił rąbka tajemnicy, szkoda, że w tak skrótowej<br />
formie, Leszek Balcerowicz: „Pamiętam – powiedział – jak przychodzili różni Amerykanie, którzy<br />
nie zdołali swoich idei wprowadzić w USA i nam je proponowali. Moja odpowiedź brzmiała:<br />
wypróbujcie je najpierw na sobie” (…). „Dla mnie było oczywiste, że skoro <strong>Polska</strong> stała się<br />
wolna, to skrajną głupotą byłoby realizować jakąś trzecią drogę” (Graczyk, 2007) 23 .<br />
Balcerowicz dotknął tu ważnego aspektu historii początków polskiej transformacji.<br />
Stawiając na dokonanie jak najszybszego skoku w wolny rynek, <strong>Polska</strong> straciła, być<br />
może, szansę pójścia drogą Japonii. Przypomnijmy, że takie właśnie były początki jednej z<br />
najciekawszych innowacji ustrojowych drugiej połowy ub. wieku – powstania nowego systemu<br />
społeczno-ekonomicznego tego pierwszego „tygrysa azjatyckiego”. A powstały w Japonii model<br />
zaraźliwie wpłynął na Południową Koreę i Tajwan, nieco później także na parę innych krajów<br />
regionu. Akijo Morita (1996) opisuje właśnie taki przypadek. Amerykańscy intelektualiści<br />
narzucili niejako okupowanej przez Amerykanów Japonii idee socjalliberalnego kodeksu pracy.<br />
Wspierani byli bowiem przez szefa władz okupacyjnych generała MacArthura, o którym<br />
mawiano, że zaaplikował Japonii Rooseveltowski New Deal.<br />
Ze skrzyżowania tych idei z kulturą i pomysłowością Japończyków wyrósł jakże ciekawy<br />
ustrój społeczno-ekonomiczny. Nie inaczej, choć w tym przypadku przy współudziale<br />
Brytyjczyków i Francuzów, powstawał model społecznej gospodarki rynkowej w RFN. W Polsce<br />
okresu wielkich wyborów ustrojowych „narzucali się” amerykańscy liberałowie-„welfaryści”, a nie<br />
tylko ludzie pokroju ówczesnego Jeffreya Sachsa doradzający skok w wolny rynek 24 . Okazuje<br />
się, że docierali do głównego demiurga szokowej terapii.<br />
W świetle enuncjacji Balcerowicza, inaczej należy spojrzeć na socjalistyczną przygodę<br />
badawczą Josepha Stiglitza. Na początku lat 90. opublikował on trzy studia poświecone krytyce<br />
rynkowego socjalizmu. Otwierają je, funkcjonujące tylko w formie powielonej, dwa wykłady,<br />
wygłoszone w maju 1990 r., w serii Wicksellowskich, na uniwersytecie sztokholmskim. Stiglitz<br />
podjął w nich próbę odpowiedzi, dlaczego zawiodły dotychczasowe koncepcje rynkowego<br />
socjalizmu. Nie było to jednak proste odrzucenie ideałów socjalistycznych w ogóle, lecz<br />
wskazanie, gdzie tkwiły błędy zarówno w samej koncepcji rynkowego socjalizmu, jak w bardziej<br />
fundamentalnych założeniach teorii neoklasycznej, na której się ta koncepcja opierała. Nie<br />
wchodząc w szczegóły jego krytyki, nawiążę tylko do końcowego przesłania, które, w moim<br />
przekonaniu, uzmysławia nam nie tylko meandry socjalizmu, ograniczenia jego ówczesnych<br />
wersji, lecz także utraconą szansę. Z tych względów zasługuje na przypomnienie.<br />
Ramka 2. Stiglitz o aktualności socjalistycznych ideałów.<br />
„Odpowiedzi, jaką dawał socjalizm na ciągle powracające pytania (...) okazały się błędne.<br />
Opierały się na błędnych lub przynajmniej niekompletnych teoriach, które szybko przechodzą<br />
do historii. Wszelako przyświecały im ideały i wartości, z których wiele ma charakter trwały.<br />
Wyrażają bowiem odwieczne dążenie do bardziej ludzkiego i bardziej egalitarnego<br />
społeczeństwa.<br />
Wielki poeta amerykański Robert Frost zaczyna jeden z wierszy tymi słowami: ‘W lesie<br />
rozchodziły się dwie drogi /Wybrałem mniej uczęszczaną/I to właśnie oznaczało ogromną<br />
różnicę’ (And that has made all the difference).<br />
Byłe kraje socjalistyczne rozpoczęły wędrówkę, mając przed sobą wiele dróg. Nie ma tylko<br />
dwóch dróg. Jest ich wiele, także mało uczęszczanych – a nikt nie może wiedzieć dokąd one<br />
prowadzą. Jednym z największych kosztów trwającego 70 lat eksperymentu socjalistycznego<br />
było to, iż zamykał on możliwość zbadania wielu możliwych dróg. U początków podróży byłych<br />
krajów socjalistycznych można wyrazić nadzieje, że będą one kierowały się nie tylko wąskimi<br />
kwestiami ekonomicznymi, które analizowałem w mych wykładach, ale także szerszym<br />
zespołem ideałów, które motywowały wielu twórców tradycji socjalistycznej. Może niektóre z<br />
tych krajów wejdą na drogę mniej uczęszczaną, co może odmienić życie nie tylko ich, ale nas<br />
wszystkich” (Stiglitz, 1990: 70; Stiglitz, 1994: 279).<br />
23<br />
24<br />
Nawiasem, mówiąc, amerykańscy emisariusze mogli odpowiedzieć Balcerowiczowi, że oni te<br />
koncepcje z dobrym skutkiem wypróbowywali w postaci Rooseveltowskiego New Deal-u oraz w<br />
latach rządów J.F. Kennedy’ego i L. Johnsona. Aktualnie zaś ze złym skutkiem weryfikowali harce<br />
kontrreformacji Ronalda Reagana.<br />
Później Sachs radykalnie zmienił swe poglądy.<br />
28
Oto inna Ameryka, inny świat. U szczytu powodzenia ewangelii turbokapitalizmu zwanej<br />
Reaganomics, Amerykański ekonomista miał odwagę nie tylko upomnieć się o socjalistyczne<br />
ideały dla krajów wchodzących na drogę nowego ładu społeczno-ekonomicznego, lecz wyrazić<br />
nadzieję, że na tych ideałach oparte innowacyjne działania mogłyby odmienić życie nie tylko<br />
społeczeństw pokomunistycznych, lecz także ludzi Zachodu. I co ciekawe, nie przeszkodziło mu<br />
to zostać później szefem doradców prezydenta Billa Clintona, a następnie pierwszym zastępcą<br />
prezesa Banku Światowego.<br />
Stilgltiz nie poprzestał na krytyce rynkowego socjalizmu i na cytowanym przesłaniu<br />
ogólnym. Wykłady nie zawierają wprawdzie jakiegoś koherentnego zarysu wizji opartego na<br />
owym ‘szerszym zespole’ ideałów socjalistycznych. Na uwagę zasługują jednak „przykazania”,<br />
które dziś czytane brzmią jak ostra krytyka polskiej transformacji. Tylko tytułem przykładu<br />
zacytuję to z nich, które jeszcze po rozpoczęciu skoku w rynek, w maju 1990 r. pozostawało nie<br />
spóźnioną sugestią. Dotyczyło bowiem nie rozpoczętej jeszcze na wielką skalę prywatyzacji.<br />
Wychodząc z wcześniej dowodzonego założenia o niesłuszności oddzielania sprawiedliwości<br />
od efektywności oraz społecznych i ekonomicznych korzyści płynących z bardziej egalitarnej<br />
dystrybucji bogactwa, zwracał się do krajów posocjalistycznych z przesłaniem zbieżnym z wyżej<br />
cytowaną koncepcją właścicielskiej demokracji Rawlsa.<br />
Oto jego słowa: „Rozszerzenie pola dla równości. Uważam, że gospodarki krajów<br />
posocjalistycznych znalazły się w wyjątkowej sytuacji, stwarzającej możliwość ukształtowania<br />
takiej egalitarnej własności, która jest być może nieosiągalna w innych gospodarkach<br />
rynkowych. Często formułowany cel ‘kapitalizmu ludowego’ znajduje się w zasięgu ręki, w<br />
sposób, co w innych krajach jest, z uwagi na istniejącą już koncentrację własności trudne do<br />
pomyślenia. Kraje posocjalistyczne nie powinny utracić okazji dokonania takich właśnie reform,<br />
które są osiągalne” (Stigltiz, 1990: 62). Późniejsze funkcje i zainteresowania skłoniły go do<br />
zajęcia się głównie problemami globalnymi, a zwłaszcza na tym tle gospodarkami krajów<br />
Trzeciego Świata. Podsumowaniem tych zainteresować jest książka: Wizja sprawiedliwej<br />
globalizacji ([2006] 2007), oparta zarówno na ideach liberalizmu, przynajmniej tego<br />
wywodzącego się od J. S. Milla, oraz socjalistycznych.<br />
Sprawiedliwość społeczna jako czynnik rozwoju<br />
Byłoby bardzo trudno dowieść, że kraje skandynawskie, Niemcy, Japonia, a nawet Stany<br />
Zjednoczone do końca lat sześćdziesiątych „płaciły” niższą wydajnością ekonomiczną za swoją<br />
politykę gospodarczą motywowaną solidarnością i egalitaryzmem. Dotykamy tu czegoś, co<br />
uważam za największe osiągnięcie w dziedzinie teorii ekonomii czasu powojennego,<br />
osiągnięcie w Polsce notorycznie przemilczane. Przez wiele dziesięcioleci sądzono, że wzrost<br />
gospodarczy (przynajmniej w fazie uprzemysłowienia) zakłada nieuchronny wzrost nierówności<br />
dochodowych. Za teoretyczne uogólnienie uchodzi rozprawa Simona Kuznetsa (1955), w której<br />
autor doszedł do takich wniosków na podstawie badań empirycznych, odnoszących się głównie<br />
do krajów Ameryki łacińskiej. Badania nad gospodarką USA z kolei skłoniły go do wyrażenia<br />
nadziei, że na wysokim stopniu rozwoju powstaną warunki do łagodzenia nierówności.<br />
Rezultaty jego badań potraktowano później jako prawo Kuznetsa. Czasem dodawano prawo<br />
Kuznetsa-Lewisa. Jeszcze w latach siedemdziesiątych Arthur Okun, jeden z bliskich doradców<br />
prezydentów Kennedy’ego i Johnsona, działający zresztą na rzecz zmniejszenia nierówności<br />
dochodowych, opublikował książkę, której już sam tytuł sugerował konflikt pomiędzy<br />
efektywnością i równością. Brzmiał on: Equality and Efficiency: The Big Trade off (1975) miał<br />
oznaczać dramatyczny wybór pomiędzy równością i efektywnością, a precyzyjniej: jeśli chcemy<br />
więcej pierwszego, to zapłacimy to drugim i odwrotnie.<br />
Otóż pod wpływem praktyki, głównie tzw. tygrysów wschodnioazjatyckich, dokonała się<br />
radykalna zmiana poglądów. Już w roku 1996, w oparciu o badania Banku Światowego,<br />
Michael Bruno skierował do polityków krajów transformujących się gospodarek następujące<br />
przesłanie: „Nasze badania nie potwierdzają dylematu, przed jakim stają rządy: równość albo<br />
wzrost. Najlepsza jest taka polityka, która promuje obie te rzeczy równocześnie” (Bruno i Squire<br />
1996). Bo też fakty, dane statystyczne, dowodnie świadczyły, że najwyższą dynamikę<br />
wykazywały kraje o najmniejszych nierównościach dochodowych.<br />
Teoretyczny wniosek sformułował następca Bruno, Joseph Stiglitz oświadczając, że<br />
doświadczenie wschodnioazjatyckie skłania do odrzucenia prawa Kuznetsa. Pisał: „Kraje<br />
29
Wschodniej Azji prowadzące politykę egalitarną, uczyniły nieważną znaną koncepcję<br />
automatycznej redukcji nierówności w wyniku rozwoju gospodarczego (słynna koncepcja trickle<br />
down). Simon Kuznets dowodził, że wzrost gospodarczy jest związany ze wzrostem<br />
nierówności; Arthur Lewis uważał, że nierówności są konieczne, gdyż akumulacja kapitału jest<br />
sednem rozwoju. Ponieważ bogaci więcej oszczędzają niż biedni, wyższy poziom nierówności<br />
zwiększa oszczędności, a tym samym i wzrost. Gospodarki Wschodniej Azji pokazały, że<br />
wysoki stopień oszczędności może być zapewniony w egalitarnym otoczeniu i że akumulacja<br />
kapitału ludzkiego jest równie ważna - jeśli nie ważniejsza niż wzrost kapitału fizycznego”<br />
(Stiglitz, 1997: 13, podkr. autora).<br />
Dwie rzeczy są tu bardzo ciekawe: 1. że w rewizji dawnych poglądów bodajże największy<br />
był udział Banku Światowego, który przez długie lata uchodził za bastion ortodoksji<br />
ekonomicznej; 2. że rewizji tych poglądów dokonano w czasie, gdy w polityce gospodarczej<br />
większości krajów kapitalistycznych, przynajmniej w tych dużych, zwłaszcza w Stanach<br />
Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, ale także w łonie kierowniczych gremiów Unii Europejskiej,<br />
dominował (chyba nadal dominuje) duch sprzeczny z egalitaryzmem, z postulatami<br />
sprawiedliwości społecznej. Co więcej, działania wielu rządów i wielkich korporacji zmierzają<br />
raczej do negatywnego zweryfikowania nadziei Kuznetsa, że wysoki, nawet najwyższy, poziom<br />
rozwoju gospodarczego przynosić będzie łagodzenie nierówności dochodowych i majątkowych.<br />
Parę lat później, zastanawiając się nad sprawiedliwością społeczną, J. Stiglitz<br />
następującej konstatacji: „Jestem (…) przekonany, że wszyscy zyskujemy, żyjąc w<br />
społeczeństwie, w którym podziały są mniejsze. Ameryka należy do tych krajów, w których<br />
bardzo duży odsetek obywateli przebywa za kratkami, czego częściową przyczyną są na pewno<br />
ogromne nierówności społeczne. Wydaje się czymś skandalicznym, że w najbogatszym kraju<br />
świata wielu ludzi biednych nadal nie Am właściwego dostępu do opieki zdrowotnej., że stopa<br />
umieralności niemowląt w pewnych miejscach w Ameryce może być wyższa niż w niektórych<br />
krajach mniej rozwiniętych. Azja Wschodnia pokazała, że w tych krajach rozwijających się, które<br />
ograniczyły nierówności wzrost był szybszy – po części dlatego, że potrafiono lepiej<br />
wykorzystać potencjał ludzki, po części zaś dlatego, że większa równość łączy się z większą<br />
stabilnością społeczną i polityczną” ([2003]2006:256).<br />
Autor ten podobnie traktuje nierówność w dostępie do edukacji, do pracy. Bardzo mocno<br />
opowiada się za polityką pełnego zatrudnienia, adresując swój postulat przede wszystkim do<br />
Europy: „Dziś Europa nawet bardziej niż Ameryka powinna potwierdzić zobowiązanie do<br />
prowadzenia polityki pełnego zatrudnienia, do zapewnienia miejsca pracy każdemu, kto chce<br />
pracować (…) oraz co najważniejsze, do prowadzenia takiej polityki makroekonomicznej, która<br />
sprzyja pełnemu zatrudnieniu (…) Gdy Bill Clinton z pomocą poprawki do konstytucji w sprawie<br />
zrównoważonego budżetu z powodzeniem odparł podejmowane przez republikanów usiłowania<br />
skończenia z ekonomia keynesowską, Europejczycy prawie z entuzjazmem pozwolili sobie<br />
związać ręce” (tamże, 258) 25 .<br />
Cytowane tu wypowiedzi wskazują, że ten noblista, szef doradców Clintona, główny<br />
ekonomista Banku Światowego, zwolennik politycznego liberalizmu, miałby w Polsce trudne<br />
życie. Bo już przytoczone poglądy brzmią nad Wisłą jak herezje. Ekonomista polski domagający<br />
się polityki pełnego zatrudnienia? Sprawiedliwości społecznej? Nałożenia na NBP obowiązku<br />
dbania o wzrost i zatrudnienie? Upomnienia się o keynesowską politykę makroekonomiczną? A<br />
przecież reakcje na specyficznie polskie realia, gdyby je znał, musiałyby być jeszcze dalej<br />
idące.<br />
Gniew jako czynnik rozwoju<br />
Wielokrotnie dowodziłem banalną dla zachodnich liberałów prawdę, że dla normalnego<br />
funkcjonowania kapitalizmu konieczna jest pewna równowaga społeczna, której niezbędnym<br />
25<br />
Stiglitz bardzo krytycznie ocenia politykę Europejskiego Banku Centralnego, ograniczającego się do<br />
zwalczania inflacji. W najnowszej książce pisze: „Obecnie, w całym Eurolandzie panuje<br />
niezadowolenie, ze Centralny Bank Europejski prowadzi politykę, która – dokonując cudów na rynku<br />
obligacji, utrzymując niskie stopy inflacji i wysokie kursy obligacji – zaprzepaścił wzrost i zatrudnienie<br />
w Europie” (Stiglitz, 2007: 290). W oryginale ostatnia część zdania brzmi: has left Europe’s growth<br />
and employment in shambles (2006: 280),<br />
30
składnikiem są związki zawodowe. Bez nich przedsiębiorcy dążący do maksymalizacji zysków<br />
obniżając koszty pracy uruchamiają procesy autodestrukcji systemu – wyniszczają siłę roboczą<br />
i ograniczają siłę nabywczą społeczeństwa. Omawiając przyczyny klęski Solidarności, David<br />
Ost uważa fakt zmarginalizowania związków zawodowych, potraktowania robotników jako<br />
przeszkody demokracji za „jedno z najbardziej niezwykłych zjawisk w dziejach socjologii<br />
politycznej. Sto lat temu demokratyzację utożsamiano z wkroczeniem robotników (mas) do<br />
polityki (…) Obsadzanie ich jako przeszkody na drodze do demokracji jest zupełnie nowym<br />
zjawiskiem” (Ost, 2007:52). Amerykański politolog, który towarzyszył polskiej transformacji od<br />
ponad ćwierć wieku, dowodzi, że główną przyczyną klęski Solidarności i partii z niej się<br />
wywodzących, głównie Unii Wolności, była rezygnacja z „organizacji gniewu” świata pracy<br />
według linii klasowych. Bowiem „Przeciwnicy liberalizmu politycznego, zawsze zbiegający o<br />
mobilizację wokół emocji, potrafią odnieść wielkie sukcesy, organizując gniew rodzący się na tle<br />
ekonomicznym według kryteriów nie mających ekonomicznego charakteru” (34) 26 . To właśnie<br />
pchnęło znaczną część społeczeństwa w objęcia skrajnej prawicy nacjonalistycznopopulistycznej<br />
braci Kaczyńskich.<br />
Wprowadzenie do dyskursu problematyki gniewu jako jednej z zasadniczych cech rozwoju<br />
kapitalizmu nie jest niczym nowym. Zwłaszcza w czasie przemysłowej fazy tego systemu<br />
namiętności były czymś oczywistym. Ponad stuletnia historia ruchu socjalistycznego jest historią<br />
organizowania namiętności. Niezależnie od tego, czy jego hasłami była rewolucja, czy reformy,<br />
prowadził on do uspołecznienia kapitalizmu, a w konsekwencji do złagodzenia namiętności.<br />
Przypomnijmy tu studium Alberta Hirschmana: Namiętności i interesy ([1977]1997), w której<br />
problemem głównym jest jednak pytanie, jak kapitalizm wpływa na namiętności. Podczas gdy<br />
Ost akcentuje ważność namiętności dla rozwoju kapitalizmu. To raczej tradycja J.K. Galbraitha,<br />
który dowodził potrzeby powstania siły przeciwważącej dla kapitału, m. In. jako warunku<br />
zmniejszenia roli obowiązków państwa 27 . Osta zainteresuje wpływ namiętności (gniewu) na<br />
charakter kapitalizmu i demokracji.<br />
Dla Osta gniew jest synonimem związków zawodowych oraz strajków oraz partii<br />
politycznych ze związkami lub akcjami pracowniczymi współdziałającymi.. Można sobie jednak<br />
wyobrazić całą gamę „gniewu”. Mogą to być pokojowe demonstracje, twarde negocjacje,<br />
różnego rodzaju kampanie prasowe, publiczne wyrazy oburzenia, itp. Gniew może być także<br />
tylko potencjalny, zawieszony w wyniku mniej lub bardziej trwałych porozumień co do<br />
współpracy kapitału i pracy.<br />
Jaka więc mogłaby być rola przedstawicieli nauk społecznych, w szczególności<br />
ekonomistów? Inaczej niż np. w Szwecji, gdzie jako ekonomiści związkowi działali wybitni<br />
ekonomiści tej klasy co, Gosta Rehn, Rudolf Meidner. W Polsce jest to znacznie trudniejsze, ale<br />
w dłuższej perspektywie nie jest niemożliwie.<br />
26<br />
27<br />
Znacznie wcześniej, inny politolog amerykański, Ira Katznelson ([1995]2005) zwracał się, w połowie<br />
lat 90., do środkowoeuropejskiej opozycji z podobnymi ostrzeżeniami przed negatywnymi skutkami<br />
stosowania recepty hayekowsko-firedmanowskiej. Adresował je jako Listy do Adama Michnika, jak<br />
głosi podtytuł, licząc zapewne, że ten użyje swych wpływów i rozwinie poważną debatę.<br />
Katznelsonowi przyświecała intencja uświadomienia opozycji środkowoeuropejskiej, przede<br />
wszystkim polskiej, że nawet w ramach szeroko pojętego liberalizmu, a w realiach społecznoekonomicznych<br />
– nawet w ramach kapitalizmu, ma ona bogatsze pole wyboru i bardziej obiecujące<br />
opcje, niż droga, którą obrała. Liczył, że potrafi dawną opozycję zarazić przynajmniej liberalizmem<br />
amerykańskim, bliskim europejskiej socjaldemokracji, ponieważ wchłonął recepty Keynesa i<br />
Beveridge’a, których ślady pozostały do dziś. Ukazać ludziom ‘Wschodu’, całą tęczę liberalizmów,<br />
zdetronizować w ten sposób <strong>jej</strong> najbardziej konserwatywną odmianę. Starał się także, podobnie jak<br />
Stiglitz, przekonać, że wchodząc na drogę kapitalizmu, niekoniecznie trzeba się pożegnać z<br />
wszystkimi wartościami socjalistycznymi. O tym, jak ważna to była, czy raczej być mogła, ta książka,<br />
świadczy fakt, iż jeszcze dwa lata po ukazaniu się książki, papież Jan Paweł II zatrzymał po<br />
seminarium w Castel Gandolfo Katznelsona, by mu „w imieniu narodu polskiego” (!) za tę książkę<br />
podziękować (Informuje o tym Elżbieta Matynia, w przedmowie do polskiego wydania tej książki<br />
(2006), która ukazała się ponad dziesięć lat po publikacji oryginału I nie w stolicy, lecz we Wrocławiu.<br />
Hirschman (1997: 104)przypomina, że prekursorem tego podejścia był Proudhon. Dla niego własność<br />
(prywatna) to kradzież, ale i przeciwwaga do niebezpieczeństwa wszechogarniającej roli państwa. W<br />
tym sensie, Proudhon podkreślał, ze własność łagodzi namiętności ludzkie (szaleństwa władców).<br />
31
Czego natomiast należałoby oczekiwać, to publicznego głosu przedstawicieli nauk<br />
społecznych. Epizod na poły autorytarnych rządów Kaczyńskich zmobilizował inteligencję do<br />
obrony demokracji, wolności. Także obrony interesów akademików i innych twórców. Marzyłoby<br />
się o podobnej roli inteligencji (intelektualistów) w sprawach patologii społecznych. Tymczasem,<br />
jak słusznie powtarza prof. Tarkowska, „o biedzie nikt nie chce słuchać”.<br />
W Polsce jest wiele takich spraw, które powinny wywoływać gniew inteligencji i ten gniew<br />
powinien być słyszalny. Przede wszystkim, powinniśmy pamiętać, że nas PKB per capita jest<br />
obecnie na poziomie najwyżej rozwiniętych krajów Zachodu sprzed ćwierćwiecza. Nie należymy<br />
więc do krajów zacofanych, jednakże nasze patologie społeczne do tych właśnie krajów nas<br />
upodabniają, a są rezultatem systemowej i bieżącej polityki społeczno-gospodarczej.<br />
Najwyższe i tak długo trwające w Polsce bezrobocie, przy skrajnej redukcji osób<br />
uprawnionych do zasiłku to nie jest tylko przedmiot badań lecz społecznego gniewu.<br />
Niedożywione, a nierzadko także głodujące dzieci to hańba i polityczny skandal.<br />
Zakazy tworzenia związków zawodowych przy demonstracyjnej wręcz bierności władz to<br />
kolejny skandal polityczny.<br />
Przy tak rażącym rozziewie pomiędzy bogaczami i biednymi, zniesienie podatku<br />
spadkowego i od darowizn dla szerokiego grona osób ‘najbliższych’, powinno być<br />
napiętnowane jako szczególny wyraz darwinizmu społecznego.<br />
Z tych samych powodów, pazerność najwyższej kadry menedżerskiej, która wypłaca<br />
sobie wynagrodzenia i odprawy równe stu, dwustuletnich płac najniższych powinna się spotkać<br />
z towarzyskim ostracyzmem i pogardą.<br />
Bibliografia<br />
Ackerman B., 1996, Przyszła rewolucja liberalna, Warszawa<br />
Baka W., 2007, Zmagania o reformę, Warszawa Wydawnictwo Iskry<br />
Balcerowicz L., [1995]1998, Wolność i rozwój. Ekonomia wolnego rynku, Kraków, Wydawnictwo<br />
Znak<br />
Bardhan P. K. i Roemer J. E. (red.), 1993, Market socialism. The current debate, Nowy Jork-<br />
Oksford<br />
Brosio G. I Hochman H.M., 1998, Economic justice, t. 1-2, Cheltenham, Eduard Elgar Publ.<br />
Dahl R., 1985, A preface to economic democracy, New Haven//<br />
Brus W. i Łaski K., /1989/1992, Od Marksa do rynku, Warszawa, Wydawnictwo Naukowe PWN<br />
Gawkowska A., 2004, Biorąc wspólnotę poważnie, Warszawa, IFiS<br />
Graczyk R., 2007, Jak obalono komunizm?, „Tygodnik Powszechny” 29 kwietnia<br />
Hirschman A. O., [1977]1997, Namiętności i interesy, Kraków, Wydawnictwo Znak<br />
Katznelson I., 2006, Krzywe koło liberalizmu, Wrocław,<br />
Kołakowski L., 2000, Po co nam pojęcie sprawiedliwości społecznej?, w: L. Kołakowski, Moje<br />
słuszne poglądy na wszystko, Kraków, Znak<br />
Kowalik T., 1992, Can Poland afford the Swedish model?, “Dissent”, Winter<br />
Kowalik T., 1996, Sierpień – epigońska rewolucja mieszczańska, “Nowe Życie Gospodarcze”, nr<br />
37<br />
Kowalik T., 2001, Why social democratic option failed? w: A. Glyn (red.), Social Democracy in<br />
neoliberal times, Oksford, Oxford University Press<br />
Kowalik T., 2004, Intelektualne źródła polskiej transformacji, w: R. Bugaj i In. <strong>Polska</strong><br />
<strong>transformacja</strong> ustrojowa, Warszawa Fundacja Innowacja<br />
Kowalik T., 2004, Sprawiedliwość społeczna a porządek światowy, w: L. Balcerowicz i In.,<br />
Sprawiedliwość społeczna a porządek światowy, Wykłady publiczne, Warszawa, Polski<br />
Instytut Spraw Międzynarodowych<br />
Kowalik T., 2005, Systemy Gospodarcze, Efekty i Defekty reform i zmian ustrojowych,<br />
Warszawa Fundacja Innowacja<br />
Kuroń J., 1994, Rzeczpospolita dla każdego, „Życie Gospodarcze, nr 21<br />
Kuznets S., 1955, Economic growth and income inequality, „American Economic Review”, nr<br />
45(1)<br />
Lindblom C., 1977, Markets and politics, the world’s political economic systems, Nowy Jork<br />
32
Mencinger J., 2004, Słowenia: praktyka alternatywnej polityki, w: T. Kowalik i in. Wokół polityki<br />
gospodarczej Unii Europejskiej, Warszawa, Stowarzyszenie Studiów i Inicjatyw<br />
Społecznych<br />
Mrak M. i In., 2004, Slovenia. From Yugoslavia to the European Union, Waszyngton, The World<br />
Bank<br />
Okun A., 1975, Equality and Efficiency: The Big Trade off, Waszyngton<br />
Ost D., [2005] 2007, Klęska Solidarności, Warszawa, Muza<br />
Rawls J., [1971]1994, Teoria sprawiedliwości, Warszawa, Wydawnictwo Naukowe PWN<br />
Roemer J., 1994, A future for socialism, Cambridge Mass., Harvard University Press<br />
Sombart W., [1906]2004, Dlaczego nie ma socjalizmu w Stanach Zjednoczonych? Warszawa,<br />
IFiS<br />
Stiglitz J., 1990, Whither socialism, Sztokholm, Ksero<br />
Stigltiz J., 1994, Whither socialism, Camridge, Mass.<br />
Stiglitz J., 1997, The role of the government in economic development, W: Annual World Bank<br />
Conference on development economics.1996, Waszyngton, The World Bank<br />
Stiglitz J., 2006, Szalone lata dziewięćdziesiate, Warszawa, Wydawnictwo Naukowe PWN<br />
Stiglitz J., 2007, Wizja sprawiedliwej globalizacji, Warszawa, Wydawnictwo Naukowe PWN<br />
Weisskopf T., 1995, Market socialism in the East, “Dissent”, Winter<br />
Wyczałkowski M.R., 2004, Życie człowieka kontrowersyjnego, Warszawa,<br />
33
Zdzisław Sadowski<br />
Od sporu o transformację do strategii rozwoju<br />
prof. zw. dr hab. – członek-korespondent <strong>Polskie</strong>j Akademii<br />
Nauk, profesor Uniwersytetu Warszawskiego oraz Wyższej<br />
Szkoły Handlu i Finansów Międzynarodowych im. Fryderyka<br />
Skarbka<br />
Prezes Honorowy PTE, Wiceprzewodniczący Komitetu Prognoz<br />
„<strong>Polska</strong>-2000Plus” przy Prezydium PAN, Redaktor Naczelny<br />
czasopisma „Ekonomista”, Członek zwyczajny Towarzystwa<br />
Naukowego Warszawskiego; Członek zwyczajny Academie<br />
Europeenne des Sciences, des Arts et des Lettres; Członek<br />
honorowy Klubu Rzymskiego; Członek European Economic<br />
Association.<br />
Główne odznaczenia: Warszawski Krzyż Powstańczy; Złoty Krzyż<br />
Zasługi Order Odrodzenia Polskim, Krzyże: Kawalerski,<br />
Komandorski, Komandorski z Gwiazdą<br />
Dyscyplina naukowa: ekonomia<br />
Specjalność naukowa: rowój gospodarzy i polityka gospodarcza<br />
Streszczenie:<br />
Ocena dorobku polskiej transformacji okazała się przedmiotem wysoce kontrowersyjnym.<br />
Przez szereg lat wydawało się, że <strong>transformacja</strong> przyniosła wielki sukces, wprowadzając szybko<br />
ustrój liberalno-demokratyczny wraz z systemem gospodarki rynkowej. Ostatnio zostało to<br />
jednak zakwestionowane pod hasłami walki z liberalizmem i tworzenia państwa solidarności<br />
społecznej. Jednocześnie problematyka polityki gospodarczej znalazła się na dalszym planie.<br />
Zarysowała się więc wyraźna zmiana sposobu pojmowania roli państwa. Dla nauki ekonomii<br />
sprawa ustroju gospodarczego i roli państwa ma zasadnicze znaczenie. W nauce światowej<br />
analiza współczesnej ewolucji systemu gospodarki rynkowej doprowadziła do wniosku, że<br />
mechanizm rynkowy, niezbędny dla efektywności gospodarki, nie może być pozostawiony sam<br />
sobie, gdyż prowadzi do powstawania wielkich zagrożeń dla przyszłości. Potrzebne jest więc<br />
aktywne działanie wspomagające i korygujące ze strony państwa. Idea ta znalazła wyraz w<br />
koncepcji strategii trwałego rozwoju, przyjętej w programie Unii Europejskiej. Wyznacza ona<br />
państwu obowiązek racjonalnego oddziaływania na procesy rozwoju przez skojarzenie polityki<br />
gospodarczej, społecznej i ekologicznej.<br />
Summary<br />
Assessment of the Polish transformation proved to be a controversial subject. Over a number of<br />
years it seemed clear that transformation was highly successful in introducing rather quickly a<br />
democratic liberal system together with a market economy. Lately, however, this was put in<br />
doubt, when an anti-liberal stand was adopted by the governing party and the idea of creating a<br />
state based on social solidarity was announced, while issues of economic policies received only<br />
minor attention. This represented an attempt to change the actual role of the state. For<br />
economics the nature of the economic system and the role of the state are issues of<br />
fundamental importance. It is nowadays widely agreed that the market mechanism, although<br />
essential for economic efficiency, cannot be left to itself in view of the menace it creates for<br />
future development. Active government is needed both to assist and to apply corrective policies.<br />
These ideas found expression in the programmes of the European Union<br />
which determine the responsibility of the state in influencing the development processes by<br />
working out a rational blend of economic, social and ecological policies.<br />
Basic words: transformation, economic development, role of the state, strategy for sustained<br />
growth, European Union.<br />
Słowa kluczowe: <strong>transformacja</strong>, rozwój gospodarczy, rola państwa, strategia trwałego rozwoju,<br />
Unia Europejska<br />
Ocena transformacji<br />
Oceny transformacji dokonuje się w różnych celach. Historyków może interesować<br />
szczegółowy przebieg tego procesu, analiza problemów powstających w jego toku i weryfikacja<br />
sprawności z jaką był realizowany. Tutaj ocena ta interesuje mnie tylko pod kątem jego wpływu<br />
35
na kształtowanie się obecnej sytuacji kraju i wniosków, jakie mogą wynikać z tego wyjątkowego<br />
doświadczenia dla budowania przyszłości Polski.<br />
Po kilku dziesięcioleciach scentralizowanej gospodarki nakazowo-rozdzielczej,<br />
reformowanej w kierunku urynkowienia dopiero w ostatnich latach swego istnienia, rozpoczęta<br />
w 1990 roku polska <strong>transformacja</strong> systemowa wprowadziła z powodzeniem, w ciągu krótkiego<br />
czasu, funkcjonujący system gospodarki rynkowej. W miejsce autorytarnego reżimu<br />
komunistycznego powstała III Rzeczpospolita <strong>Polska</strong>, państwo o ustroju liberalnodemokratycznym<br />
z trójpodziałem władzy. Dokonanie tak szybkiej przemiany było niewątpliwym<br />
sukcesem, a przez następne lata proces transformacji przyniósł wiele pozytywnych przemian w<br />
życiu gospodarczym i warunkach życia społecznego. Na przełomie XX i XXI stulecia, czyli po<br />
dziesięciu zaledwie latach, było już faktem, że <strong>Polska</strong> pozbyła się głównych reliktów<br />
poprzedniego reżimu. Świadectwem międzynarodowego uznania szybkiej przemiany było<br />
przyjęcie w 1999 r. do NATO, a w 2004 r. do Unii Europejskiej. Przystąpienie do Unii<br />
Europejskiej dało gospodarce polskiej wyraźny nowy bodziec dzięki otwarciu dostępu do<br />
wielkiego rynku europejskiego.<br />
W dziedzinie systemu politycznego proces transformacji polegał na przekształceniach<br />
instytucjonalnych, zrywających z autorytarnymi rządami monopartii i zapewniających działanie<br />
ustroju liberalno-demokratycznego. Otrzymało to potwierdzenie w Konstytucji RP z 1997 r.<br />
Walka polityczna między partiami i zmiany rządów odbywały się w ramach systemu<br />
parlamentarnego.<br />
Kolejne rządy, mimo różnic politycznych, realizowały zbliżoną politykę gospodarczą i<br />
społeczną. Przyniosła ona zasadnicze osiągnięcia w postaci stworzenia warunków rozwoju<br />
prywatnej przedsiębiorczości, szybkiego wejścia na drogę wzrostu gospodarczego po<br />
początkowym załamaniu. oraz konsekwentnego zwalczenia inflacji. Miała jednak wady, które<br />
mogły stworzyć podstawy do krytyki.<br />
Wady ujawniły się w procesie prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, której<br />
towarzyszyły liczne błędy, a także wypaczenia, wynikające w jakiejś mierze z gry interesów<br />
osobistych. Pojawiły się zjawiska korupcji, lekceważenia prawa, trwonienia środków<br />
publicznych. Ponadto brak konsekwentnej polityki wobec inwestorów zagranicznych sprawił, że<br />
w ciągu kilku lat przeważająca część sektora bankowego oraz ubezpieczeniowego, a także<br />
handlu detalicznego i mediów, znalazła się we władaniu zagranicznych grup finansowych.<br />
Największym jednak problemem stworzonym przez politykę gospodarczą okresu<br />
transformacji stała się bardzo niekorzystna sytuacja społeczna. Masowe bezrobocie i szybko<br />
zwiększający się obszar biedy powodowały rozszerzanie się marginesu społecznego, rosnącą<br />
agresywność młodzieży pozbawionej perspektyw życiowych, rozchwianie więzi społecznej i<br />
nasilanie się przestępczości, w tym rozwój przestępczości zorganizowanej. Istnienie masowego<br />
bezrobocia miejskiego uniemożliwiało przebudowę struktury agrarnej, mającej zasadnicze<br />
znaczenie dla unowocześnienia gospodarki kraju.<br />
Te negatywne zjawiska były przedmiotem krytyki tak ze strony części ekonomistów, którzy<br />
źle oceniali fakt zlekceważenia kosztów społecznych przez politykę gospodarczą, jak ze strony<br />
polityków. Co ważniejsze, wpływały na nastroje dotkniętych nimi grup ludności, powodując<br />
rozczarowanie do przemian oraz poparcie dla kierunków politycznych głoszących hasła<br />
populistyczne.<br />
Sporna kwestia typu i roli państwa<br />
Postawy te ułatwiły dojście do władzy w 2005 r. partii politycznej pod nazwą „Prawo i<br />
Sprawiedliwość”, która wystąpiła ze zdecydowanie negatywną oceną dorobku III<br />
Rzeczypospolitej – zarówno <strong>jej</strong> formuły ustrojowej, jak wytworzonych przez nią form życia<br />
społecznego. Zapowiedziała ona program tworzenia nowej państwowości pod nazwą Czwartej<br />
Rzeczypospolitej, zbudowany wokół haseł naprawy państwa i odnowy moralnej. Wiodącym<br />
elementem tej naprawy miało być dokonanie ostatecznych rozliczeń z historią, a w<br />
szczególności z postkomunizmem i liberalizmem, a także walka z korupcją. Nowy system<br />
ustrojowy – przy zachowaniu form demokracji parlamentarnej – miałby się cechować dominacją<br />
władzy wykonawczej, opartej na wzmocnionym układzie organów ścigania. Problematyka<br />
36
polityki rozwoju kraju, w tym polityki gospodarczej, nie uzyskała w tym programie istotnego<br />
zainteresowania.<br />
Nastąpiło więc zerwanie ciągłości systemu instytucjonalnego i zarysowała się wyraźna<br />
zmiana koncepcji ustrojowej oraz sposobu pojmowania roli państwa.<br />
Dla nauki ekonomii sprawa ustroju gospodarczego i roli państwa ma zasadnicze<br />
znaczenie. Nawet w wyobrażeniu Adama Smitha o gospodarce opartej na niewidzialnej ręce<br />
rynku państwo było potrzebne dla ochrony własności prywatnej i praw rynku. Z czasem, gdy już<br />
stało się jasne, że rynek nie działa tak idealnie, jak oczekiwali wcześni liberałowie, państwo<br />
stopniowo zaczęło spełniać więcej funkcji w gospodarce, wprowadzając korygowanie podziału<br />
przez progresywny system podatkowy 28 , a następnie interwencyjną politykę pobudzania<br />
koniunktury 29 . Współczesna ewolucja systemu gospodarki rynkowej doprowadziła naukę<br />
światową do wniosku, że mechanizm rynkowy, niezbędny dla efektywności gospodarki, nie<br />
może być pozostawiony sam sobie, gdyż prowadzi do powstawania coraz bardziej<br />
niebezpiecznych zagrożeń dla przyszłości świata. Potrzebne jest więc aktywne działanie<br />
wspomagające i korygujące ze strony państwa.<br />
Koncepcja aktywnej roli państwa w gospodarce została jednak na pewien czas wyparta<br />
przez wielkie zwycięstwo doktryny neoliberalnej, jakie stało się następstwem dwóch kryzysów<br />
naftowych z lat 70. Ta ideologiczna doktryna głosiła pełny nawrót do fundamentalizmu<br />
rynkowego z postulatem maksymalnego ograniczania roli państwa, była zaś fałszywie<br />
prezentowana jako jedyny właściwy sposób pojmowania zasad nauki ekonomii.<br />
<strong>Polska</strong> <strong>transformacja</strong> odbywała się w okresie światowej dominacji doktryny neoliberalnej.<br />
Choć więc pierwszy rząd solidarnościowy zadeklarował wolę stworzenia w Polsce społecznej<br />
gospodarki rynkowej, praktyka polityki transformacyjnej nie poszła w tym kierunku, gdyż została<br />
oparta na doktrynie neoliberalnej, dla której idea ta jest obca. Wywodzącą się z liberalizmu<br />
koncepcja społecznej gospodarki rynkowej głosi postulat zapewnienia wszystkim obywatelom<br />
godziwych warunków życia i sprawiedliwego udziału w dochodzie narodowym, przy czym do<br />
państwa należy obowiązek tworzenia odpowiednich rozwiązań systemowych. Natomiast<br />
neoliberalizm domaga się zapewnienia mechanizmom rynkowym pełnego wpływu na<br />
kształtowanie się proporcji gospodarczych, a przedsiębiorcom kapitalistycznym możliwie<br />
najszerszej swobody działania, postulując zmniejszanie ich obowiązków socjalnych oraz<br />
ograniczanie uprawnień związków zawodowych. Są to więc koncepcje diametralnie odmienne.<br />
Zastosowanie doktryny neoliberalnej było od początku przedmiotem krytyki ze strony<br />
ekonomistów nie uznających tej koncepcji, ale nie odegrała ona istotnej roli 30 .<br />
W idei ograniczania roli państwa kryła się sprzeczność. W transformowanych krajach<br />
państwo nie mogło rezygnować ze sterowania gospodarką, która dopiero stopniowo mogła się<br />
usamodzielniać, przyjmując cechy systemu rynkowego. Wytworzyła się więc w Polsce sytuacja<br />
pełna niekonsekwencji. Z jednej strony dominowało dążenie do ograniczania roli państwa w<br />
miarę rozwijania się i umacniania przedsiębiorczości prywatnej. Z drugiej utrzymywał się<br />
znaczny zakres bezpośredniej ingerencji państwa w gospodarkę, a nawet ulegał on<br />
rozszerzeniu 31 .<br />
Dotkliwe dla poważnej części społeczeństwa konsekwencje transformacji umożliwiły partii,<br />
wybranej do władzy w 2005 r., wystąpienie z hasłem „Polski solidarnej”, przeciwstawionym<br />
„Polsce liberalnej”. W koncepcji państwa pojawiło się w ten sposób nawiązanie do solidaryzmu.<br />
Kierunek ten (który narodził się w końcu XIX wieku jako krytyczny wobec kapitalizmu 32 ),<br />
28<br />
29<br />
30<br />
31<br />
32<br />
Wprowadzony po raz pierwszy w USA za prezydentury Lincolna.<br />
Zmianę tę zapoczątkował w praktyce ‘New Deal’ prezydenta Roosevelta, a <strong>jej</strong> teoretyczne podstawy<br />
dał Keynes.<br />
We wczesnych latach 1990-tych w Polsce trudno było nawet polemizować z koncepcjami<br />
neoliberalnymi, prezentowanymi jako jedynie słuszne. Głosy krytyczne nie były dopuszczane do<br />
mediów albo określane mianem propagandy komunistycznej.<br />
Ustawa o swobodzie przedsiębiorczości została przyjęta już w roku 1988. Ale w roku 1993 zaczęto<br />
ponownie przywracać licencjonowanie różnych zakresów działalności gospodarczej, poprzednio od<br />
tego uwolnionych. W Czechach prywatyzacja przez „kuponovkę” poniosła klęskę, doprowadzając do<br />
skupu kuponów przez banki państwowe.<br />
Twórcą był francuski myśliciel Emile Durkheim.<br />
37
przeciwstawił liberalnej idei nadrzędności praw jednostki własną ideę nadrzędności wspólnoty.<br />
Wyodrębnił on dwie podstawowe formy realizowania się więzi społecznej: mechaniczną (opartą<br />
na usankcjonowanym obowiązku) i organiczną (opartą na świadomej, dobrowolnej współpracy).<br />
Każda z tych form prowadzi do odmiennego pojmowania roli państwa.<br />
Koncepcja więzi organicznej przyznaje państwu rolę pomocniczą. Dbając o ład społeczny,<br />
państwo niczego nie narzuca, lecz ma pomagać w umacnianiu się świadomości wspólnoty,<br />
poczucia więzi społecznej, potrzeby współpracy i tego, co dzisiaj jest określane mianem<br />
kapitału społecznego zaufania. Koncepcja ta znajduje najczystszy wyraz w katolickiej doktrynie<br />
społecznej.<br />
Natomiast koncepcja więzi mechanicznej wyznacza państwu rolę egzekutora tej więzi,<br />
którego zadaniem jest organizowanie społecznego obowiązku działania na rzecz wspólnoty, a<br />
w tym celu dbanie o jedność myśli i działań. Koncepcja ta znalazła praktyczne rozwinięcie w<br />
programach faszystowskich, realizujących zasadę państwa silnego i scentralizowanego,<br />
zdolnego do zmieniania społecznej mentalności i dążącego w ten sposób do „odnowy moralnej”<br />
społeczeństwa. Zbliżyła się do niej również, choć od innej strony, realizowana w krajach bloku<br />
sowieckiego, a więc i w Polsce, formuła państwa autorytarnego, opartego na rządach<br />
monopartii komunistycznej.<br />
Koncepcja państwa, realizowana w Polsce od 2005 r. pod hasłem IV Rzeczypospolitej,<br />
wydaje się zbliżona do mechanistycznej koncepcji solidaryzmu i jest odległa od wprowadzanej<br />
przez transformację koncepcji państwa liberalno-demokratycznego. Powstaje więc bardzo<br />
istotne pytanie, która z tych formuł może najlepiej służyć rozwojowi kraju. Jakie państwo jest<br />
potrzebne Polsce?<br />
Doświadczenie okresu PRL wskazuje na potrzebę unikania wszelkich form autorytaryzmu,<br />
czyli dominacji władzy wykonawczej, choćby miały występować pod sztandarem solidaryzmu i<br />
walki z pozostałościami reżimu komunistycznego. Z kolei doświadczenie okresu transformacji<br />
każe unikać dominacji doktryny neoliberalnej, która prowadzi do negatywnych konsekwencji<br />
społecznych. Doświadczenie zaś ostatnich dwóch lat każe patrzeć z nieufnością na procesy<br />
umacniania władzy wykonawczej przy słabym zainteresowaniu tej władzy perspektywami<br />
rozwoju gospodarczego.<br />
Wobec problemów współczesności kluczowym wyzwaniem gospodarczym dla państwa<br />
polskiego jest znalezienie sposobu na to, aby dążenie do zapewnienia wysokiej efektywności<br />
ekonomicznej przez mechanizm rynkowy pogodzić z koniecznością określenia systemowych<br />
działań polityki gospodarczej i społecznej, stanowiących warunek ładu socjalnego, a więc i<br />
dalszego rozwoju kraju. Jest otwartym problemem, jakiego rodzaju układ instytucjonalny może<br />
najlepiej temu służyć. Jeśli zgodzić się z tezą, że z pewnością nie może spełnić tych założeń<br />
ani koncepcja neoliberalna, ani oparta na mechanistycznie pojmowanym solidaryzmie, to być<br />
może należałoby podjąć próbę wprowadzenia w życie postanowienia art. 20 Konstytucji RP z<br />
1997 roku i powrócić do idei społecznej gospodarki rynkowej, nadając <strong>jej</strong> w demokratycznej<br />
dyskusji kształt konkretny i nadający się do realizacji.<br />
Biorąc pod uwagę wszystkie opisane doświadczenia oraz potrzeby przyszłości stawiam<br />
tezę, że Polsce potrzebne jest państwo:<br />
prawdziwie demokratyczne i szanujące zasadę trójpodziału władzy,<br />
nastawione na poszanowanie praw jednostki i swobód obywatelskich i tworzenie<br />
społeczeństwa obywatelskiego,<br />
dobrze rozumiejące swoje obowiązki wobec obywateli, w tym obowiązek troski o<br />
sprawiedliwość podziału, ochronę zdrowia i edukację, a także właściwe funkcjonowanie<br />
rynku pracy,<br />
rozumiejące potrzebę współpracy międzynarodowej oraz integracji europejskiej.<br />
Jaka polityka gospodarcza?<br />
Transformacja zapoczątkowała w Polsce pozytywne zmiany ekonomiczne i są one<br />
kontynuowane. Od roku 2002, po przejściu recesji, gospodarka polska weszła na ścieżkę<br />
wzrostu gospodarczego, którego tempo zostało poważnie przyśpieszone w ostatnich latach<br />
dzięki sprzyjającej koniunkturze światowej. Największy problem polskiej gospodarki, jakim przez<br />
lata było masowe bezrobocie, zaczął wyraźnie słabnąć, częściowo w wyniku masowej emigracji<br />
38
zarobkowej (która objęła prawie 2 miliony osób), a częściowo dzięki rosnącemu popytowi<br />
inwestycyjnemu i konsumpcyjnemu oraz szybkiemu wzrostowi eksportu 33 . Prawdopodobnie<br />
zaczął się więc również zmniejszać rozległy obszar biedy, choć statystyka jeszcze tego nie<br />
pokazuje.<br />
Stwarza to korzystną pozycję ekonomiczną dla określenia polityki rozwoju kraju na<br />
następne lata. Jak ją określić? W referacie na poprzedni Kongres Ekonomistów Polskich z<br />
2001r. 34 postawiłem tezę, że z początkiem XXI wieku <strong>Polska</strong> zakończyła tę fazę swo<strong>jej</strong><br />
transformacji systemowej, która polegała na pozbyciu się reliktów centralnego zarządzania i na<br />
wprowadzeniu kapitalistycznej gospodarki rynkowej, ale na zasadach odpowiadających<br />
dawniejszemu, mniej rozwiniętemu kapitalizmowi. W tym czasie na świecie rozwinął się nowy<br />
system gospodarki rynkowej, tak odmienny od dawnego, że określany mianem postkapitalizmu<br />
35 . Cechą naszych czasów jest rewolucyjny rozwój nauki i techniki, który wprowadził<br />
świat w epokę cywilizacji informacyjnej. W rezultacie <strong>Polska</strong> stanęła wobec potrzeby wejścia w<br />
drugą fazę transformacji, która powinna polegać na dostosowaniu gospodarki i społeczeństwa<br />
do wymagań współczesnego świata.<br />
Teza ta wydaje się być nadal aktualna, jednakże wielkie problemy stojące przed Polską<br />
oraz bardzo szybki rozwój współczesnego świata zmieniają sposób pojmowania owej drugiej<br />
fazy.<br />
Dla Polski jednym z najważniejszych problemów nadchodzącej przyszłości, który wymaga<br />
podjęcia działań antycypacyjnych ze znacznym wyprzedzeniem, są zmiany demograficzne.<br />
Trwający już od kilku lat spadek przyrostu naturalnego pociąga za sobą perspektywę<br />
corocznego zmniejszania się roczników wchodzących w wiek aktywności. Tak będzie co<br />
najmniej do roku 2025. Liczba ludności w wieku aktywnym maleje dodatkowo w wyniku<br />
emigracji. Powstaje potrzeba określenia polityki imigracyjnej, która będzie potrzebna dla<br />
sprostania zapotrzebowaniu rynku pracy. Imigracja sprawi, że będzie się zmieniał skład<br />
etniczny i kulturowy ludności Polski oraz <strong>jej</strong> obyczajowość, co trzeba uwzględnić w<br />
kształtowaniu polityki rozwoju.<br />
Jednocześnie należy oczekiwać bardzo szybkiego wzrostu liczebności osób w wieku<br />
poprodukcyjnym, który zacznie się wysoką falą już po roku 2010 i będzie wzmacniany przez<br />
wydłużanie się przeciętnej długości życia. To pozytywne zjawisko musi jednak pociągać za<br />
sobą wzrost nakładów na ochronę zdrowia i opiekę społeczną, co niewątpliwie utrudni<br />
osiąganie równowagi budżetowej.<br />
Polityka ludnościowa powinna objąć, z jednej strony, działania zmierzające do<br />
zwiększenia przyrostu naturalnego w celu przeciwdziałania zmniejszaniu się liczebności<br />
roczników wkraczających w wiek aktywności. Jeżeli uznać ten cel za osiągalny, to można się<br />
spodziewać odwrócenia obecnej tendencji, ale nie wcześniej, niż po roku 2025. Z drugiej strony,<br />
przed polityką ludnościową stoi również zadanie przygotowania odpowiednich działań wobec<br />
ludzi starszych. Działania te powinny objąć nie tylko zapewnienie zaopatrzenia emerytalnego,<br />
które jest warunkiem podstawowym, lecz także rozwój systemu usług zorientowanego na<br />
potrzeby tej szybko rosnącej części ludności a ponadto, co podkreśla się we wszystkich<br />
światowych dyskusjach na temat ludzi starszych, uruchamianie różnych form aktywności<br />
zawodowej i społecznej dla tej wielkiej grupy. Wreszcie rysuje się też pilna potrzeba<br />
opracowania koncepcji i zasad polityki emigracyjnej i imigracyjnej.<br />
Trzeba też wziąć pod uwagę to, że w ciągu najbliższego 10-lecia spadek ogólnej<br />
liczebności młodzieży wchodzącej w wiek aktywności zawodowej nie będzie jeszcze dotyczył<br />
młodzieży wiejskiej, której liczba będzie ciągle rosła. Będziemy więc mieli zmianę strukturalną<br />
polegającą na zwiększaniu się udziału młodzieży wiejskiej w ogólnej liczbie ludności w wieku<br />
aktywności. Powstaje zatem pilna konieczność poświęcenia szczególnej uwagi kształceniu<br />
młodzieży wiejskiej. Obecnie jest to odcinek zaniedbany po ostatnich reformach. Dostępność<br />
33<br />
34<br />
35<br />
W połowie roku 2007 sharmonizowana stopa bezrobocia spadła do 9,7% i <strong>Polska</strong> ustąpiła Słowacji<br />
miejsce kraju o najwyższym w Europie poziomie bezrobocia (Biuletyn Statystyczny GUS, nr 8, 2007).<br />
Czynniki wzrostu gospodarczego Polski a polityka gospodarcza w okresie przed i po akcesji do Unii<br />
Europejskiej. VII Kongres Ekonomistów Polskich, Warszawa, PTE 2001.<br />
Określenie to wprowadził Peter Drucker.<br />
39
procesu edukacyjnego dla dzieci wiejskich zmalała. Jest to groźne zjawisko, bo w opisanej<br />
sytuacji rosnąca część młodzieży wchodzącej w wiek aktywności będzie słabo wykształcona.<br />
Problemy polityki ludnościowej nie są jednak jedynymi, które domagają się konstruowania<br />
długookresowej polityki rozwoju. Rozwój Polski zależy od kształtowania się sytuacji światowej.<br />
Dziś już jest sprawą niewątpliwą, że gwałtowny rozwój gospodarczy współczesnego świata<br />
stworzył potężne zagrożenia dla przyszłości. Racjonalna polityka gospodarcza kraju nie może<br />
więc zadowalać się utrzymywaniem wysokiego tempa wzrostu gospodarczego, które zresztą<br />
nie będzie długo trwało ze względu na wahania koniunktury światowej. Potrzebny jest nie każdy<br />
wzrost gospodarczy, lecz wzrost, nastawiony na proekologiczne kierunki rozwoju, na stopniowe<br />
przechodzenie do odnawialnych źródeł energii, na redukcję emisji gazów przemysłowych,<br />
oczyszczanie wód, na rozwój właściwych form transportu oraz ochronę obszarów o<br />
szczególnym znaczeniu przyrodniczym. Drugim jego zasadniczym kierunkiem powinien być<br />
program stopniowej eliminacji biedy i wszelkich form wykluczenia społecznego.<br />
Idee te są znane od lat w postaci koncepcji trwałego rozwoju, która wyznacza<br />
społeczności międzynarodowej i poszczególnym państwom obowiązek racjonalnego<br />
oddziaływania na procesy rozwoju przez prowadzenie skojarzonej polityki gospodarczej,<br />
społecznej i ekologicznej. Świadomość tych konieczności stopniowo wzrasta, ostatnio pod<br />
wpływem rosnącego zrozumienia dla wielkiego zagrożenia, wynikającego z globalnego<br />
ocieplenia i zmian klimatycznych, spowodowanych przez działalność przemysłową człowieka.<br />
W uznaniu tej konieczności Unia Europejska przyjęła w roku 2001 Strategię Trwałego<br />
Rozwoju, która stanowi rozwinięcie Strategii Lizbońskiej. Wskazuje ona na konieczność oparcia<br />
polityki rozwoju na wzajemnym wspomaganiu się polityki gospodarczej, społecznej i<br />
ekologicznej. Za priorytetowe kierunki działania uznano: zapobieżenie globalnemu ociepleniu i<br />
zmianom klimatycznym; walkę z zagrożeniami zdrowia publicznego; racjonalizację źródeł i<br />
wykorzystania energii; racjonalne gospodarowanie zasobami naturalnymi i wstrzymanie<br />
niszczenia fauny i flory; zapewnienie form transportu sprzyjających ochronie środowiska; walkę<br />
z biedą i wykluczeniem społecznym; sprostanie wyzwaniu starzenia się ludności.<br />
Zagrożenia dla przyszłości świata i Europy w sposób bezpośredni dotyczą także Polski.<br />
Od każdego rządu, jaki będzie rządził Polską po wyborach z października 2007, trzeba więc<br />
oczekiwać wytyczenia długookresowego programu działania, sharmonizowanego z unijną<br />
strategią trwałego rozwoju, czyli nastawionego na wszechstronne przeciwdziałanie rosnącemu<br />
zagrożeniu ekologicznemu i społecznemu. 36 Sprzyjać temu będzie pogłębianie integracji z Unią<br />
Europejską i dlatego w bliskiej perspektywie kluczowym elementem kształtowania polityki<br />
rozwoju kraju powinno być przygotowanie wprowadzenia Polski do unii monetarnej i<br />
ekonomicznej (EMU) czyli do strefy euro.<br />
Główny jednak kierunek dla Polski to konieczność szybkiego rozwijania cywilizacji<br />
informacyjnej i wszystkiego co jest z tym związane, a więc przede wszystkim - gospodarki<br />
opartej na wiedzy. Oznacza to potrzebę nastawienia się na szybkie zmiany we wszystkich<br />
dziedzinach życia społecznego: w warunkach współżycia i współdziałania społecznego, w<br />
gospodarce, w oświacie, kulturze, polityce. Podstawą nowej cywilizacji jest rozwój edukacji i<br />
nauki. W Polsce stan zacofania pod względem nakładów na naukę stawia kraj w sytuacji<br />
niekorzystnej w stosunku do innych. W proponowanej strategii ważne miejsce musi zająć<br />
program zwiększania nakładów na naukę do postulowanego przez Unię poziomu 3% produktu<br />
krajowego brutto.<br />
Rząd, kierujący krajem od roku 2005, nie zajmował się polityką gospodarczą, licząc na<br />
dłuższe utrzymywanie się pomyślnych tendencji. Nie podjął żadnych działań, zmierzających w<br />
kierunku stworzenia długookresowej strategii rozwoju. Ani problematyka ekologiczna, ani wielki<br />
społeczny problem głębokich nierówności dochodowych, skazujący znaczne grupy społeczne<br />
na biedę, nie otrzymały żadnych prób rozwiązania. Zresztą żaden z kolejnych rządów, czy to<br />
36<br />
Źródła finansowania strategii powinny objąć: wzrost udziału nakładów inwestycyjnych w PKB; zmianę<br />
struktury nakładów na rzecz nauki i sektora ICT; przeznaczanie znacznej części corocznych<br />
przyrostów PKB na cele priorytetowe; racjonalne wykorzystanie środków pomocowych Unii<br />
Europejskiej; intensyfikację działań na rzecz napływu kapitału zagranicznego; działania na rzecz<br />
zwiększenia skłonności przedsiębiorstw prywatnych do inwestowania; zmianę struktury wydatków<br />
sektora publicznego.<br />
40
prawicowych, czy lewicowych, nie zajął się na serio wprowadzaniem właściwych<br />
współczesnemu rozwiniętemu kapitalizmowi systemów korygowania alokacji i podziału<br />
rynkowego przez aktywne działanie państwa.<br />
Najwyższy czas, aby zając się zebraniem opisanych kierunków działania w spójną<br />
koncepcję długookresowej strategii rozwoju kraju. Stanowi to kluczowe zadanie dla rządu,<br />
któremu przypadnie objąć władzę w Polsce w najbliższym czasie. Wszystkie sprawy, o których<br />
była tu mowa, wymagają rozpoznania problemów długookresowych i podjęcia działań ze<br />
znacznym wyprzedzeniem. Są też warunki wstępne do spełnienia. Nie ma już miejsca na spory<br />
i konfliktowanie ludzi, instytucji i grup społecznych. Jest konieczność uruchomienia wielkiej<br />
aktywności obywatelskiej, bez której żaden rząd nie udźwignie tych zadań. Trzeba zacząć<br />
odbudowywać zniszczony kapitał społecznego zaufania, bez którego niknie potencjał<br />
rozwojowy kraju.<br />
Synteza<br />
Główny sens powyższych rozważań da się ująć w sześciu tezach.<br />
Po pierwsze, wielką zasługą i osiągnięciem polskiej transformacji jest to, że w ciągu<br />
krótkiego czasu wprowadziła szybko rosnącą gospodarkę rynkową, opartą na liberalnodemokratycznym<br />
ustroju politycznym, na miejsce autorytarnego reżimu komunistycznego.<br />
Po drugie, negatywnym efektem transformacji jest stworzona przez nią sytuacja<br />
społeczna, na którą składa się istnienie znacznej liczebnie grupy marginalizowanej,<br />
pozbawionej uczestnictwa w korzyściach transformacji, a także związane z tym rozchwianie<br />
więzi społecznej oraz rozmaite patologie życia społecznego. Zjawiska te można przypisać<br />
prowadzonej polityce gospodarczej, opartej na doktrynie neoliberalnej.<br />
Po trzecie, te negatywne efekty transformacji ułatwiły zwycięstwo wyborcze programu<br />
antyliberalnego, populistycznego, nawiązującego do solidaryzmu w jego wersji<br />
mechanistycznej, a więc głoszącego odnowę moralną i budowę silnego państwa, które ma<br />
opierać się na zasadniczym wzmocnieniu władzy wykonawczej w celu zapewnienia ładu<br />
społecznego, ale bez troski o kapitał społecznego zaufania.<br />
Po czwarte, polskie doświadczenia przeszłości i teraźniejszości składają się na kilka<br />
przestróg: doświadczenie okresu PRL – przed wszelkim autorytaryzmem; doświadczenie<br />
transformacji - przed polityką gospodarczą opartą na doktrynie neoliberalnej; a doświadczenie<br />
ostatnich dwóch lat - przed wzmacnianiem władzy wykonawczej.<br />
Po piąte, Polsce potrzebne jest więc państwo typu liberalno-demokratycznego,<br />
pielęgnujące zasadę trójpodziału władzy, nastawione na aktywność obywatelską oraz na<br />
wspomaganie i korygowanie gospodarki rynkowej dla rozumnego sterowania rozwojem kraju, a<br />
także na umacnianie partnerskiej pozycji Polski w Unii Europejskiej.<br />
Po szóste, w świetle złożonych wyzwań przyszłości, stojących przed krajem i światem, za<br />
naczelne zadanie rządu polskiego trzeba uznać niezwłoczne przygotowanie długookresowej<br />
strategii rozwoju kraju, nastawionej na umacnianie cywilizacji informacyjnej oraz rozwiązywanie<br />
problemów, wynikających z sytuacji obecnej i przewidywanych, a w tym celu ściśle<br />
sharmonizowanej z unijną strategią trwałego rozwoju.<br />
41
Grzegorz W. Kołodko<br />
Sukces na dwie trzecie. <strong>Polska</strong> <strong>transformacja</strong> ustrojowa i<br />
lekcje na przyszłość<br />
Prof. zw. dr hab. - profesor Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości<br />
i Zarządzania im. L. Koźmińskiego, członek Komitetu Nauk<br />
Ekonomicznych PAN; dyrektor Centrum Badawczego<br />
Transformacji, Integracji i Globalizacji TIGER, (www.tiger.edu.pl),<br />
wykładowca amerykańskich uniwersytetów: Yale, UCLA i<br />
Rochester, Nowy York. ekspert ONZ, Banku Światowego i<br />
Międzynarodowego Funduszu Walutowego, uczestnik debat<br />
Okrągłego Stołu, wicepremier i minister finansów w latach 1994-97<br />
oraz 2002-2003;<br />
• dyscyplina naukowa: ekonomia;<br />
• specjalności naukowe: ekonomia rozwoju i polityka<br />
gospodarcza<br />
Streszczenie:<br />
Posocjalistyczną transformację ustrojową postrzegać należy na tle procesu globalizacji, a<br />
postęp w sferze zmian ustrojowych oceniany musi być poprzez ich wpływ na zdolności<br />
rozwojowe gospodarki. W Polsce podczas osiemnastu lat przekształceń odnotowano<br />
największy wzrost PKB spośród wszystkich krajów transformacji. Przy <strong>jej</strong> ocenie wszakże<br />
ważna jest nie tylko poprawa konkurencyjności i ilościowy wzrost produkcji, ale również<br />
społeczne i kulturowe aspekty rozwoju. Na wzrost gospodarczy złożyła się zróżnicowana<br />
dynamika w poszczególnych, wyraźnie wyodrębniających się pięciu okresach. Przy lepszej<br />
koordynacji polityki zmian systemowych z polityką rozwoju społeczno-gospodarczego można<br />
było osiągnąć wzrost PKB o około połowę większy. Nie udało się to ze względu na okresowe<br />
realizowanie wadliwej polityki gospodarczej opartej o błędne teorie ekonomiczne. <strong>Polska</strong> ma<br />
potencjał umożliwiający podwojenie PKB w ciągu następnych dziesięciu lat, ale pomimo<br />
korzyści płynących z globalizacji i integracji z Unią Europejską nie zostanie on wykorzystany ze<br />
względu na ogólną dysfunkcjonalność polityki. <strong>Polska</strong> <strong>transformacja</strong> to sukces, ale tylko w<br />
dwóch trzecich.<br />
Summary<br />
Postsocialist transformation must be seen against the background of ongoing<br />
globalization. The progress toward institutional changes should be evaluated through the prism<br />
of their influence on country's development abilities. In Poland, over eighteen years of<br />
comprehensive systemic shift, GDP has increased more than in any other postsocialist country.<br />
While judging the transformation progress not only the improvement of competitiveness and<br />
growth in terms of quantity must be taken into account, but also social and cultural aspects.<br />
There have been five distinct periods from the viewpoint of economic growth. Had there been a<br />
better policy coordination of systemic change and socio-economic development, GDP growth<br />
over the periods considered could have increased by a half more. This opportunity has been<br />
missed due to the intermittent implementation of wrong economic policies based on wrong<br />
economic theories. Poland has the potential to double her GDP over next ten years. However,<br />
despite gains from both globalization and European Union integration, this potential will not be<br />
fully exploited due to the overall ineptitude of politics. Poland's transformation can be seen as a<br />
success, but only to the extent of two thirds of its potential.<br />
Słowa kluczowe: <strong>transformacja</strong>; strategia rozwoju; polityka gospodarcza; instytucje; wzrost<br />
gospodarczy; rozwój społeczno-gospodarczy; postęp<br />
Historia ocenia. Czyni to w miarę sprawiedliwie dopiero po dziesiątkach lat albo po<br />
wiekach całych, a i to nie zawsze <strong>jej</strong> się udaje. Współczesnym trudno orzekać obiektywnie i<br />
jednoznacznie o procesach, których są uczestnikami. Nic dziwnego przeto, że interpretacji jest<br />
wiele i badacze przedmiotu mają w czym przebierać. Nie tylko dlatego, że niezbędne przy<br />
każdej ocenie wartościowanie i relatywizowanie ulega naturalnym emocjom i wikła się w<br />
konfliktowe interesy, ale przede wszystkim z tej przyczyny, iż nie są znane wszystkie fakty. Jest<br />
43
też zupełnie naturalne, że szczególnie we współczesnej fazie dokonywane analizy i syntezy<br />
opierają się o różne szkoły teoretyczne, różne wobec tego otrzymujemy interpretacje. 37<br />
Co ważne, nie ma dostatecznego rozpoznania, a niekiedy wręcz świadomości szerszego<br />
– historycznego i ponadnarodowego – kontekstu, w którym zachodzą interesujące nas zjawiska<br />
i procesy. 38 Podczas gdy autorom i uczestnikom docześnie może się wydawać, że to oni są<br />
kowalem swego losu, w istocie mogą być li tylko trybem w dużo większej maszynie czasu i<br />
przestrzeni. 39 Takoż jest z posocjalistyczną transformacją w Polsce.<br />
Patrząc od wewnątrz, kompleksowe zmiany ustrojowe w tej części świata dokonują się<br />
niejako autonomicznie, biegną swoimi własnymi torami. Gdy jednak spojrzy się z zewnątrz,<br />
widać to inaczej. Wtedy bowiem inna jest perspektywa wartościująca, inne są odniesienia<br />
porównawcze. Najciekawsze wszakże jest spojrzenie podwójne: przyglądanie się z zewnątrz<br />
przez kogoś, kto postrzega tenże proces nieustannie z wewnątrz – i odwrotnie. 40<br />
Ciągłość i zmiana<br />
Posocjalistyczna <strong>transformacja</strong> ustrojowa stanowi niezbywalną część globalizacji, która<br />
jest historycznym procesem liberalizacji i integracji uprzednio w dużym stopniu w odosobnieniu<br />
działających gospodarek narodowych w jeden współzależny światowy układ ekonomiczny.<br />
Oczywiście, proces ten ma także swoje aspekty polityczne i kulturowe. Posocjalistyczna<br />
<strong>transformacja</strong> jest jedną z cech globalizacji, a zarazem ją dopełnia, cóż to bowiem byłby za<br />
"świat" czy "glob" bez olbrzymich obszarów byłych krajów socjalistycznych. 41<br />
W takim kontekście konieczne jest, z jednej strony, postrzeganie i ocenianie transformacji<br />
jako metody wpasowywania się krajów posocjalistycznych do układu światowego, jak i, z drugiej<br />
strony, umiejętności wykorzystywania globalizacji dla sprawy własnego rozwoju. Nie ulega<br />
wątpliwości, że absolutnym liderem pod oboma tymi względami są Chiny. W coraz większej<br />
mierze są zintegrowane z gospodarką globalną i znakomicie wykorzystują proces globalizacji<br />
na rzecz swego rozwoju. Objawia się to szczególnie w umiejętnym wykorzystywaniu<br />
zewnętrznego kapitału do współfinansowania zmian struktury gospodarczej pod kątem poprawy<br />
konkurencyjności chińskich przedsiębiorstw oraz opieranie ekspansji gospodarczej o wzrost<br />
produkcji ciągniony przez eksport. Na przeciwległym krańcu, jako kraj spośród dawnych<br />
państwowych gospodarek centralnie planowanych, który ani potrafi dobrze wpasować się w<br />
globalne procesy, struktury i instytucje, ani też zdyskontować globalizacji dla siebie, wymienić<br />
trzeba Białoruś.<br />
37 Literatura przedmiotu jest przeogromna. Różne podejścia i oceny znaleźć można, inter alia, w Blejer i<br />
Skreb 2001, Kleer i Kondratowicz 2006, Bałtowski i Miszewski oraz Estrin, Kolodko i Uvalic 2007.<br />
Bogaty jest dorobek VII Kongresu Ekonomistów Polskich z roku 2000, opublikowany w kilkutomowej<br />
serii prezentującej rozmaite interpretacje i niejednolite oceny.<br />
38 O istocie zmian w historycznym procesie rozwoju pisze North 2005.<br />
39<br />
Obszernie o dziejowych procesach rozwojowych, o ich uwarunkowaniach, implikacjach i<br />
perspektywach traktuję w pracy zatytułowanej Wędrujący świat.<br />
40 Teorią i praktyką wpierw reform systemowych, a potem ustrojowej transformacji posocjalistycznej<br />
zajmuję się do wielu lat. W rezultacie dokonane zostały istotne zmiany strukturalne i instytucjonalne w<br />
polskiej gospodarce, a także w niektórych innych krajach, oraz powstały liczne prace naukowe<br />
dotyczące dyskutowanej materii. Nie powtarzam przeto tez już wyłożonych i dowodów już<br />
przeprowadzonych. Są one zawarte w moich wcześniejszych pracach, z których w języku polskim za<br />
ważniejsze uważam Kołodko 1989, 1990, 1992, 1994, 1999a, i 2004b oraz Kołodko i Nuti 1997. Dla<br />
ułatwienia debaty wszystkie te, jak i inne w języku polskim opublikowane książki mego autorstwa bądź<br />
też przygotowane we współautorstwie i pod moją redakcją naukową (w sumie 25 tytułów),<br />
udostępnione są w formacie PDF na portalu TIGERa pod łączem<br />
http://www.tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki.htm. Tamże dostępnych jest również kilkadziesiąt artykułów i<br />
referatów naukowych oraz kilkaset esejów i wywiadów.<br />
41 O globalizacji i transformacji piszę szeroko w kilku książkach. Zob. zwłaszcza Kołodko 2001, 2003,<br />
2005 i 2006. <strong>Polskie</strong> piśmiennictwo, nie tylko ekonomiczne, w tej materii jest bogate i szkoda, że<br />
niejako ironicznie, w epoce globalizacji, prawie w ogóle nieznane w świecie. Wymienić tu można, inter<br />
alia, z ostatnich tylko kilku lat: Anioł 2002, Chołaj 2003, Flejterski i Wahl 2003, Piasecki 2003,<br />
Staniszkis 2003, Zacher 2003, Bauman 2004, Wnuk-Lipiński 2004, Szymański 2004, Kleer 2006,<br />
Sadowski 2006.<br />
44
<strong>Polska</strong> i wszystkie pozostałe kraje posocjalistyczne plasuje się gdzieś pomiędzy tymi<br />
skrajnościami. W szczególnej pozycji znalazły się europejskie kraje posocjalistyczne, zwłaszcza<br />
te nieperyferyjne. Nominalnie miały one wolny wybór i mogły próbować odnajdywać swoje<br />
miejsce w świecie samodzielnie. Realnie zaś jedyny sensowny wybór z oczywistych względów<br />
geopolitycznych i ekonomicznych to pełna integracja z Unią Europejską, najbardziej<br />
zaawansowaną w rozwoju i instytucjonalnie dojrzałą ponadnarodową organizacją regionalną.<br />
Ten wybór jest słuszny. Niesłuszne natomiast – z kategorii błędów strategicznych – było<br />
wycofanie się Polski z wcale licznych kontaktów gospodarczych z krajami tzw. Trzeciego<br />
Świata, z których wiele teraz awansowało do grupy "wyłaniających się rynków". <strong>Polska</strong> już miała<br />
na nich określoną pozycję, niekiedy wręcz znakomitą. W niektórych przypadkach polskie firmy<br />
wykazywały duże zdolności konkurencyjne, przede wszystkim w eksporcie kompletnych<br />
obiektów przemysłowych (zwłaszcza chemicznych) czy budownictwie infrastrukturalnym<br />
(zwłaszcza drogi). Jedynie w tych obszarach istniała szansa stworzenia jakichś firm globalnych<br />
z polskim rodowodem i zakotwiczeniem. Została ona zaprzepaszczona na początku lat 90.<br />
wskutek nierozsądnego, wynikającego z pozaekonomicznych motywów wycofania się z tych<br />
rynków.<br />
Krytykowana jest niedostateczna umiejętność w sferze przyciągania i wykorzystywania<br />
bezpośrednich inwestycji zagranicznych w celu modernizacji sił wytwórczych i podnoszenia ich<br />
technologicznego poziomu. 42 To prawda, że można było na tym odcinku osiągnąć więcej. Udało<br />
się to nieco lepiej w Czechach czy na Węgrzech. Ale prawdą też jest, że sporo jednak się stało.<br />
<strong>Polska</strong> zaabsorbowała tylko podczas ostatnich dziesięciu lat (1998-2007) około 70 miliardów<br />
dolarów bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Choć mogłoby relatywnie mniej z nich być<br />
skierowanych do sektora finansowego, na rynek nieruchomości czy do sieci handlowej, a więcej<br />
do przemysłu przetwórczego i infrastruktury, to przyczyniły się one do poprawy<br />
konkurencyjności gospodarki i zwiększenia <strong>jej</strong> zdolności eksportowych. Bez takiego otwarcia<br />
<strong>Polska</strong> nie byłaby w stanie sprzedawać w innych częściach gospodarki światowej, której staje<br />
się częścią, towarów za około 145 miliardów dolarów rocznie (około 36 procent PKB), czyli<br />
ponad 3,8 tysiąca dolarów na osobę. A tyle stanowi eksport w roku 2007. Mogłoby być więcej,<br />
ale było dużo mniej.<br />
Nie mam wątpliwości, że historia pozytywnie oceni proces transformacji ustrojowej w<br />
Polsce. Ta długa historia, na obiektywny werdykt której przyjdzie poczekać tyle, że my,<br />
współcześni, już go nie poznamy. Transformacja bowiem w sumie i per saldo wiedzie nas od<br />
gorszej do lepszej rzeczywistości. Zrozumiałe jest przy tym, że ta lepsza rzeczywistość w<br />
przyszłości w porównaniu z przeszłością jest także funkcją innych fundamentalnych zmian,<br />
które dzieją się w międzyczasie.<br />
Szczególne znaczenie ma dynamiczny postęp naukowo-techniczny, dokładniej kolejna<br />
faza rewolucji naukowo-technicznej, w pierwszym rzędzie związana z rozwojem informatyki i<br />
sieci. 43 To ona, wraz z ogólnym postępem cywilizacyjnym, kształtuje oblicze współczesnego<br />
świata, którego kraje przechodzące transformację są integralną częścią. Innymi słowy, gdyby<br />
nawet nie było transformacji, wiele w tym rejonie świata zmieniłoby się na lepsze ze względu na<br />
obiektywny charakter tych dwu megatrendów. To one przesądzają historyczny kontekst<br />
transformacji, a ona z kolei nakłada się na nie i sprzęga z ich siłą, powodując, że na przełomie<br />
mileniów nigdzie w świecie zmiany nie są tak głębokie i tak kompleksowe jak tutaj.<br />
W niekwestionowany sposób wszechstronnej i obiektywnej oceny posocjalistycznej<br />
transformacji nie można dokonać obecnie również i dlatego, że nie jest ona zakończona.<br />
Transformacja trwa nadal. Zajmie jeszcze trochę czasu, nim w pełni się zwieńczy. Kiedy to się<br />
stanie, niewiadomo, ale na tyle szybko, że tego dotrwamy. Okres dwu pokoleń powinien być<br />
wystarczający, a prawie jedno już za nami. Prawie, bo też nie jest jasne, kiedy <strong>transformacja</strong> się<br />
rozpoczęła. Podczas gdy niektórzy autorzy utożsamiają <strong>jej</strong> start z zapoczątkowaniem reform<br />
rynkowych, większość optuje za konwencją przyjęcia roku 1989 jako linii demarkacyjnej. Zaiste,<br />
był to rok zwrotny, a fundamentalne znaczenie w tym przełomie miały obrady "Okrągłego Stołu"<br />
prowadzone w Polsce wiosną 1989 roku.<br />
42 Szczególnie jednoznacznie i ostro – uważam, że przesadnie – czyni to Szymański 2007.<br />
43 Również i tu literatura jest ogromna. W polskim piśmiennictwie ekonomicznym na temat znaczenia<br />
komputeryzacji i internetyzacji dla wzrostu i rozwoju gospodarczego zob. na przykład Zacher 2001 oraz<br />
Piątkowski 2003 i 2005.<br />
45
Traktowanie tego roku jako początku transformacji jest wszakże dużym uproszczeniem.<br />
Co prawda, znakomicie ułatwia to analizy, ale wypacza przy okazji istotę sprawy. Wiele bowiem<br />
z tego, co stanowi niezbywalne części procesu transformacji, zostało zapoczątkowane już<br />
wcześniej, wraz z mniej czy bardziej daleko posuniętymi rynkowymi reformami strukturalnymi.<br />
Wdrażano je na zróżnicowaną skalę w niektórych, bo przecież nie we wszystkich krajach<br />
socjalistycznych, zwłaszcza na Węgrzech, w Jugosławii i Polsce. Tak więc gdy w jednych<br />
krajach dzieło transformacji podejmowane było praktycznie od zera – na przykład w Rumunii<br />
czy nawet w byłej Czechosłowacji – to w innych niektóre z przedsięwzięć były już wcześniej<br />
uruchomione. Wtedy jeszcze miały służyć ratowaniu starego systemu, a nie zastępowaniu go<br />
przez nowy, ale szybko stały się jednym z nurtów kompleksowej transformacji. Tak więc chociaż<br />
jest to zasadniczo proces wielkiej zmiany, to zawiera on także elementy ciągłości. 44<br />
Transformacja biegnie równolegle, choć niejednakowo jest zaawansowana w czterech<br />
sferach:<br />
• politycznej;<br />
• ekonomicznej;<br />
• społecznej;<br />
• kulturowej.<br />
Systemowa <strong>transformacja</strong> posocjalistyczna to kompleksowy proces przejścia od<br />
jednopartyjnego systemu politycznego, centralnie planowanej upaństwowionej<br />
gospodarki, sterowanego odgórnie społeczeństwa oraz związanej z tymi cechami kultury<br />
i mentalności do demokracji parlamentarnej, gospodarki rynkowej, społeczeństwa<br />
obywatelskiego oraz sprzężonej zwrotnie z tymi strukturalnymi cechami nowej kultury i<br />
mentalności. Jest to proces historyczny, a więc biegnący na ścieżce dziejów, ze swej istoty<br />
dokonujący się długo i stopniowo. Przemiany zachodzące w poszczególnych sferach biegną w<br />
różnym tempie i z niejednakowym rytmem, co jest przyczyną wielu napięć, sprzeczności,<br />
stresów i przesileń.<br />
Na tym tle trzeba jasno stwierdzić, że w odniesieniu do posocjalistycznej transformacji nikt<br />
nie wymyślił nic bardziej irracjonalnego niż tzw. szokowa terapia. 45 Za tą zbitką pojęciową,<br />
która dzięki mediom – i, niestety, nie bez udziału części środowiska ekonomicznego – zrobiła<br />
równie wielką karierę, jak i szkody, kryje się koncepcja polityki transformacyjnej naiwnie<br />
upraszczająca i wypaczająca <strong>jej</strong> istotę, w szczególności lekceważąca instytucjonalne aspekty<br />
budowy gospodarki rynkowej. "Szokowa terapia" wyzuta także była z troski o społeczny wymiar<br />
transformacji, nie mogła zatem zyskać społecznego wsparcia. 46 Z powodów strukturalnych,<br />
instytucjonalnych i kulturowych nawet usunięcie li tylko gospodarczych bolączek trapiących<br />
gospodarkę socjalistyczną w <strong>jej</strong> schyłkowej fazie nie było możliwe w sposób radykalny. To też<br />
wymagało czasu. A cóż dopiero mówić o szerszych zmianach w innych sferach, które<br />
wymagają wielu lat. Transformacja bowiem to dużo więcej niż liberalizacja gospodarcza i<br />
stabilizacja, z którymi procesami to przedsięwzięcie było zasadniczo utożsamiane w koncepcji<br />
"szokowej terapii".<br />
Najkrócej i najogólniej można by orzec po dwu dekadach transformacji, że –<br />
paradoksalnie – więcej udało się osiągnąć w sferze ekonomicznej niż politycznej.<br />
Paradoksalnie, bo na ogół spodziewano się czegoś odwrotnego. Przy całym krytycyzmie, na<br />
który zasługuje stworzony dotychczas system ekonomiczny, gospodarka jest bardziej dojrzała i<br />
44 Sprawę ciągłości reform i transformacji podkreśla m. in. Poznański 1996, Sadowski 2005 i Bożyk 2006.<br />
45 Koncepcja tzw. szokowej terapii najczęściej kojarzona jest z dwoma nazwiskami. Jej apologetykę<br />
szczególnie uprawiali Balcerowicz 1992 i Sachs 1993. Zob. też Lipton i Sachs 1990. Z kolei <strong>jej</strong><br />
pryncypialnymi i konsekwentnymi krytykami byli m. in. Bugaj (2002), Bożyk (1991), Łaski 1990a,<br />
Podkaminer 1995 i Poznański 2000. Kowalik 2000, s. 278, cytuje Ryszarda Bugaja, który powiedział a<br />
propos wystąpienia Jeffreya Sachsa na forum Ogólnopolskiego Komitetu Porozumiewawczego<br />
"Solidarności" w 1989 roku: "co za bzdury ten facet opowiada!". Nie tylko opowiadał, ale został<br />
wysłuchany…<br />
46 Jeden z <strong>jej</strong> zwolenników – Alsund 1996 – pisał w połowie lat 90., że także w Rosji już wtedy została<br />
zbudowana gospodarka rynkowa, tylko …ludzie tego nie rozumieją. Moja interpretacja gospodarki<br />
rynkowej od początku transformacji pozostaje taka, że zrozumienie i generalna społeczna akceptacja<br />
istoty <strong>jej</strong> mechanizmów to niezbywalne atrybuty <strong>jej</strong> instytucjonalnej i kulturowej warstwy. Zob. Kolodko<br />
1992 i 1999a.<br />
46
działa sprawniej niż polityka. Innymi słowy, we wszystkich krajach posocjalistycznych<br />
relatywnie lepiej funkcjonuje gospodarka rynkowa niż demokracja polityczna.<br />
Demokracja formalnie powstała, ale realnie bynajmniej nie jest w stanie dostarczyć tego,<br />
czego należy od niej oczekiwać. Jest to nie tylko problem per se, ponieważ syndrom<br />
niewydolności instytucji demokracji utrudnia transformację gospodarki i relatywnie obniża<br />
ogólną efektywność makroekonomiczną. Dzieje się tak dlatego, gdyż dysfunkcjonalność<br />
demokracji opóźnia podejmowanie decyzji racjonalizujących gospodarowanie, a w doraźnej<br />
polityce toleruje podejmowanie decyzji błędnych. Polityka jest dużo bardziej irracjonalna niż<br />
gospodarka.<br />
Gdzieś pośrodku pomiędzy postępem w sferze demokratyzacji i urynkowienia plasuje się<br />
budowa społeczeństwa obywatelskiego. Sprawdza się ono lepiej niż demokracja polityczna,<br />
choć nie aż tak dobrze jak gospodarka rynkowa. Doniosłe znaczenie we wzmacnianiu<br />
społeczeństwa obywatelskiego ma decentralizacja państwa, dynamiczny rozwój organizacji<br />
pozarządowych i licznych ruchów społecznych. Przyczyniają się do tego także działające z<br />
pełną swobodą media.<br />
Jeśli zaś chodzi o zmiany kulturowe i mentalne, są one wielce zdywersyfikowane w<br />
rozmaitych przekrojach. Największe różnice widać w ujęciu pokoleniowym. O ile w przypadku<br />
młodszych generacji bywa, że są one w awangardzie całego procesu przemian, o tyle starsze<br />
pokolenia ze zrozumiałych przyczyn pozostaje w tyle. Dzieje się tak zarówno ze względu na<br />
obciążenia z przeszłości, jak i inną, krótszą perspektywę czasową do przodu, a tym samym<br />
oczekiwania na jak najszybsze materialne rezultaty przemian. Znaczne różnice w tej sferze<br />
występują także pomiędzy poradzieckimi społeczeństwami a społeczeństwami krajów Europy<br />
Środkowej, a to ze względu na ciężar tradycji i odmienną spuściznę historyczną.<br />
Choć zmiany polityczne, społeczne i kulturowe z jednej strony są same w sobie<br />
fascynujące (i także bardzo trudne do jednej, zgodnej interpretacji), z drugiej zaś mają ogromne<br />
znaczenie dla przebiegu zmian ekonomicznych, dalej skupimy się na tych ostatnich. Bynajmniej<br />
nie lekceważąc świadomości, to jednak zasadniczo byt ją kształtuje. A ten zależy od<br />
funkcjonowania i rozwoju gospodarki.<br />
Od razu trzeba postawić ważną tezę. Posocjalistyczna <strong>transformacja</strong> do gospodarki<br />
rynkowej nie jest celem samym w sobie, lecz instrumentem do osiągania nadrzędnego<br />
celu, którym jest zrównoważony społecznie, ekonomicznie i ekologicznie długofalowy<br />
rozwój. Ta konstatacja ma daleko idące implikacje dla oceny procesów transformacji. Otóż<br />
opiniując ją, trzeba odpowiedzieć na pytanie, w jakim stopniu przyczynia się do podnoszenia<br />
dynamiki produkcji, poziomu rozwoju społeczno-gospodarczego i jakości życia. Transformacja<br />
nie może być postrzegana i traktowana jako autonomiczne ćwiczenie z inżynierii systemowej,<br />
ale jako wiekopomne przedsięwzięcie służące lepszemu zaspokajaniu potrzeb społecznych.<br />
Mierzenie zatem postępu transformacji (albo jego braku) poprzez takie kryteria, jak zakres<br />
własności prywatnej czy jakość regulacji zachęcających do inwestowania kapitał zagraniczny,<br />
jest wielkim uproszczeniem. Takie skróty myślowe mogą być upoważnione, a nawet przydatne<br />
w analizach porównawczych, pod warunkiem wszak, że traktuje się je z właściwą rezerwą. W<br />
swoich raportach o wszystkich krajach posocjalistycznej transformacji 47 serwuje nam takie<br />
analizy Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Jest to wcale przydatne, ale nie wolno<br />
zapominać, co czemu ma służyć i co czemu winno być podporządkowane.<br />
I tu kolejna ważna konstatacja. Z punktu widzenia realizacji nadrzędnych celów<br />
rozwoju społeczno-gospodarczego kosztowne jest mylenie środków doń prowadzących z<br />
jego celami. W krajach posocjalistycznych, w tym w Polsce, zdarzało się to często. Tempo<br />
prywatyzacji czy liberalizacja przepływów kapitałowych, równoważenie budżetu państwa czy<br />
obniżanie stopy inflacji, zmniejszanie skali budżetowej redystrybucji czy deregulacja usług<br />
przewozowych, koniunktura na giełdzie czy dopływ inwestycji zagranicznych – to wszystko<br />
ważne kwestie, ale to są instrumenty polityki, a nie <strong>jej</strong> cele. Oczywiście, jeśli potrafi się myśleć<br />
47 Pomijam tu startujące z dużo niższego poziomu i kroczące do rynku specyficzną drogą – stopniowo i<br />
bez jednoczesnej liberalizacji politycznej – Chiny oraz biedne gospodarki Indochin, Kambodżę,<br />
Wietnam i Laos, gdyż ze względu na uwarunkowania historyczne i geopolityczne te transformacje<br />
wymagają odrębnego potraktowania. Zob. więcej na ten temat Fan 2002 oraz Lin 2004 i 2007.<br />
47
(teoria ekonomii) i działać (polityka gospodarcza) w kategoriach długofalowego rozwoju. A<br />
przecież to jest najważniejsze.<br />
Dlaczego taki błąd w myśleniu i działaniu jest kosztowny? Otóż dlatego, że obniża on<br />
ogólną efektywność procesu. Gdyby bowiem konsekwentnie podporządkowywać działania<br />
przedsiębrane w sferze systemowej (a tego dotyczy <strong>transformacja</strong>) wymogom racjonalności<br />
makroekonomicznej postrzeganej z punktu widzenia długookresowej reprodukcji i rozwoju<br />
społecznego, to wyższe byłoby tempo wzrostu oraz lepszy byłby stan zaspokojenia potrzeb i<br />
satysfakcji społecznej.<br />
Czas szybko biegnie. Już wkrótce rok 2008. Jaka zatem na obecnym etapie przemian jest<br />
kondycja polskiej gospodarki i jak ocenić skuteczność transformacji ustrojowej w <strong>jej</strong><br />
ekonomicznej warstwie? Do próby odpowiedzi na to pytanie można metodologicznie podejść na<br />
przynajmniej cztery sposoby, a mianowicie jak jest w porównaniu do tego:<br />
• jak było;<br />
• jak miało być;<br />
• jak jest gdzie indziej;<br />
• jak mogłoby być.<br />
Którego sposobu by nie dotknąć, natychmiast nastręcza to mnóstwo dalszych trudności.<br />
Przecież w ekonomii – i w innych naukach społecznych, historii najnowszej nie wyłączając<br />
– nie tylko nie ma jednolitej interpretacji co do tego, jak jest, ale także co do tego, jak było. Zbyt<br />
mało czasu upłynęło od porzucenia poprzedniego systemu polityczno-gospodarczego, aby<br />
doczekał się on rzetelnej oceny. Bynajmniej. W to miejsce pojawiło się sporo elementów tzw.<br />
czarnej legendy kreślącej obraz poprzedniej epoki w zakłamany i bardzo niekorzystny dlań<br />
sposób. Także po to, by współczesność na tle takiego zafałszowanego obrazu prezentowała się<br />
korzystniej. Po części to się udaje, po części nie. To zależy od tego, kto co czyta i jakim mediom<br />
daje się manewrować.<br />
Podczas gdy młodsze pokolenie polegać musi na tym, co im się przekazuje, ludzie starsi<br />
znają z autopsji okres realnego socjalizmu i sami porównują go z obecnym realnym<br />
kapitalizmem. Realnym, tzn. nie jakimś teoretycznym modelem czy podręcznikowym opisem,<br />
ale z twardą otaczającą ich rzeczywistością. To w tym kontekście tak wiele pisze się o<br />
"wygranych" i "przegranych" transformacji. Realna sytuacja bowiem była różna i jest różna dla<br />
różnych grup społeczno-zawodowych. Problem ten ma sporą i ciekawą literaturę, nie tylko<br />
ekonomiczną, ale także – a może zwłaszcza – w socjologii, naukach politycznych i psychologii<br />
społecznej. 48 Debaty w tych sprawach jeszcze długo potrwają, ale jest zrozumiałe, że<br />
porównując sytuacją w kategoriach "jak jest" i "jak było", nie można uzyskać jednolitej,<br />
bezwarunkowej odpowiedzi.<br />
Podobnie jest w przypadku porównań typu "jak jest" i "jak miało być". Ta płaszczyzna<br />
konfrontacji jest jeszcze bardziej skomplikowana, bo o ile "jak jest", jest bytem obiektywnym,<br />
istniejącym realnie, choć nierozpoznanym i budzącym kontrowersyjne interpretacje, to "jak<br />
miało być", jest pojęciem dużo bardziej heterogenicznym i subiektywnym. A jakże wielu<br />
obiecywało sobie i jakże liczni obiecywali innym, że będzie lepiej. 49 Bardzo wiele tu frustracji. Z<br />
jednej bowiem strony wyobrażenia i oczekiwania poszczególnych jednostek i grup społecznozawodowych<br />
co do tego, jak to niby miało być w wyniku transformacji, były rozstrzelone. Z<br />
drugiej natomiast strony ex post inaczej pamięta się (albo i nie pamięta) dawne wyobrażenia i<br />
oczekiwania. Tak czy inaczej na tej płaszczyźnie nawet grupy, które w innych analizach<br />
zaliczane są do "wygranych" transformacji, bywają zawiedzione, gdyż oczekiwały więcej. Albo<br />
obecnie to sobie wmówiły, że onegdaj więcej oczekiwały, niż w rzeczywistości osiągnęły.<br />
Postawa taka nie jest rzadkością wśród górnych warstw klasy średniej, zwłaszcza w kręgach<br />
przedsiębiorców.<br />
48 Wspomnieć tu warto serię interesujących prac zespołowych przygotowanych pod kierunkiem Jarosz<br />
2005a i 2005. Zob. też interesującą wymianę poglądów w Koźmiński i Sztompka (2004).<br />
49 Krytyczną ocenę składania i niedotrzymywania obietnic w wymiarze strategicznym, związanym z<br />
transformacją ustrojową, przedstawia Ost 2007. Bezlitośnie wymowna na obu tych płaszczyznach<br />
porównawczych – "jak jest" w konfrontacji zarówno z tym, "jak było", jak i z tym "jak miało być" – jest<br />
bogata statystycznie analiza dokonana przez Główczyka 2004.<br />
48
Szczególnie wiele uproszczeń i stereotypów występuje na płaszczyźnie porównań tego,<br />
co nas otacza, z tym "jak jest gdzie indziej". Masa tu skrótów, skrajnych uproszczeń,<br />
schematów, nieporozumień, wybiórczości, tendencyjności i braku obiektywizmu. Po pierwsze,<br />
gdzieindziej jest różnie. Jeszcze bardziej różnie niż na miejscu. Po drugie, "jak jest<br />
gdzieindziej", to tamże – w tym "gdzieindziej" – są podobne kontrowersje jak u nas. Po trzecie,<br />
zawsze są takie "gdzieindziej", gdzie jest gorzej, są i takie, gdzie jest lepiej. Jest więc w czym<br />
wybierać. I takimi wybiórczymi chwytami można usiłować wykazywać, że gdzieś jest lepiej – to<br />
prawda – a gdzieś indziej jest gorzej. To też prawda.<br />
Zdarzają się metodologicznie w miarę uporządkowane porównania na tej płaszczyźnie,<br />
czego wyraz można znaleźć w wielu nagłaśnianych rankingach. Są one pomocne w rzetelnych<br />
analizach, ale są też nagminnie nadużywane w analizach dalekich od stricte naukowych, a<br />
zwłaszcza w publicystycznych szumach i politycznych utarczkach. Sensowność tego rodzaju<br />
porównań zależy od warsztatowej rzetelności i obiektywizmu przeprowadzających je<br />
organizacji. Stąd inaczej trzeba podchodzić do komparatystyki uprawianej przez EBOiR czy<br />
UNDP, inaczej zaś do swoistych "konkursów piękności", dajmy na to, World Economic Forum<br />
czy Freedom House.<br />
Najbardziej interesujące jest w tym wszystkim to, że zasadniczy ciężar porównań i<br />
ferowanych w oparciu o nie wyroków dokonuje się na tych trzech płaszczyznach, a nie tam,<br />
gdzie jest to najważniejsze. A to dlatego, że w kategorii subiektywnych ocen łatwiej jest<br />
odpowiedzieć na pytania w rodzaju "jak było?", "jak miało być?", "jak jest gdzie indziej", niż na<br />
fundamentalne pytanie "jak mogłoby być?". Tak więc: jak jest, a jak mogłoby być? Oto jest<br />
pytanie. Z wszystkich płaszczyzn porównań ta jest zasadnicza. Tutaj bowiem dowiedzieć się<br />
można, czy mogło być lepiej, aniżeli jest. A przecież jeśli tylko pamiętamy o utylitarnym sensie<br />
transformacji i <strong>jej</strong> służebności wobec rozwoju społeczno-gospodarczego i poprawy jakości<br />
życia, to nie może być nic ważniejszego, niż ocena transformacji przez ten akurat pryzmat.<br />
Wchodząc dwie dekady temu w złożony proces ustrojowej transformacji, nie byliśmy do<br />
tego przygotowani teoretycznie, gdyż wtedy było to po prostu niemożliwe. Nie tylko naonczas<br />
nie było kompleksowej teorii transformacji, ale nadal <strong>jej</strong> nie ma. Nieodosobnione są poglądy, że<br />
zwartej teorii w tej domenie generalnie nie może być – i nie będzie – ze względu na zbyt wielką<br />
heterogeniczność procesu. Są wszak dojrzałe fragmenty teorii posocjalistycznej transformacji i<br />
jest na czym budować dalszy postęp. Bogata jest także porównawcza literatura przedmiotu i<br />
analizy ekonomiczne prezentujące w wielu przekrojach rozmaite fazy transformacji. 50 Z czasem<br />
powstanie zwarta, uznana w miarę powszechnie teoria, a toczący się aktualnie dyskurs<br />
bezsprzecznie jest w tym wielce pomocny. Nie powinno wszakże ulegać wątpliwościom, że<br />
najbardziej dojrzałe pod względem teoretycznego rozpoznania transformacji i<br />
praktycznego przygotowania do <strong>jej</strong> przeprowadzenia było środowisko ekonomistów i<br />
polityków polskich i węgierskich. 51<br />
Na tym tle jak chichot historii wygląda to, że spośród dziesięciu krajów posocjalistycznych,<br />
które odnotowały niewątpliwy transformacyjny sukces integrując się z Unią Europejską w latach<br />
2004-07, to najprawdopodobniej <strong>Polska</strong> i Węgry – będąc w absolutnej awangardzie rynkowych<br />
reform dwadzieścia lat temu – jako ostatnie znajdą się w obszarze wspólnej europejskiej waluty<br />
euro. <strong>Polska</strong>, gdyby tylko konsekwentnie realizowano rządowy Program Naprawy Finansów<br />
Rzeczypospolitej przygotowany i zainicjowany w latach 2002-03, mogła mieć euro w obiegu już<br />
od roku 2007, podobnie jak Słowenia. Wystarczyłaby tylko większa determinacja ze strony<br />
50 Ani to możliwe, ani konieczne przytaczać tutaj główne pozycje tej literatury. Warto jednak wspomnieć<br />
niektóre tytuły, które w początkowej i środkowej fazie transformacji odegrały znaczniejszą rolę w<br />
kształtowaniu poglądów ekonomistów na Zachodzie, gdyż tam, zwłaszcza na początku lat 90., panował<br />
w tej materii rozgardiasz. Zob. m. in. Kornai 1990, Nuti 1990, Lavigne 1995, Blanchard 1997, Kolodko<br />
2000a, Blejer i Skreb 2001. Pewnych uogólnień – acz dość skromnych, podejmowanych przy okazji<br />
innych rozważań – dokonali także niektórzy nobliści, w tym Mundell 1997, Stiglitz 2004 i North 2005.<br />
Ważne były zbiorowe opracowania publikowane przez Bank Światowy 1996 i 2000, Międzynarodowy<br />
Fundusz Walutowy, MFW 2000, oraz raporty EBOiR ukazujące się od 1994 roku.<br />
51 W odniesieniu do Węgier ciekawie przedstawiają to Csaba 2005 i Kornai 2006. W polskiej literaturze na<br />
ten temat pisze w oparciu o własne doświadczenia w reformowaniu gospodarki Baka 1999 i 2007 oraz<br />
w sposób analityczny Rosati 1998 i w ujęciu stricte teoretycznym Chołaj 1998.<br />
49
ządzącej wówczas formacji, a zwłaszcza wsparcie miast obstrukcji banku centralnego. 52<br />
Wprowadzenie Polski do strefy euro i euro do Polski wymaga zgodnego współdziałania rządu,<br />
banku centralnego, parlamentu i prezydenta. To tylko jeden, ale jakże wymowny przykład, "jak<br />
mogłoby być" w porównaniu z tym, "jak jest".<br />
Skoro zatem sensu transformacji należy się dopatrywać w <strong>jej</strong> użyteczności dla<br />
długofalowego rozwoju, spójrzmy, co nam dotychczas dała. Najczęściej stosowanym w<br />
porównaniach punktem odniesienia jest poziom produktu krajowego brutto z roku 1989<br />
traktowanego konwencjonalnie jako data zapoczątkowania transformacji. Na tym tle <strong>Polska</strong><br />
wciąż jeszcze – ale już niedługo – prezentuje się najlepiej spośród wszystkich 29 krajów<br />
posocjalistycznych. 53 Z jednym wyjątkiem, otóż w roku 2005 pod tym względem Polskę<br />
wyprzedził Turkmenistan wykazujący przez bez mała dziesięć ostatnich lat dwucyfrowe tempo<br />
wzrostu, co bierze się z naftowego i gazowego boomu. <strong>Polska</strong>, przyjmując przyrost PKB w roku<br />
2007 o 6,5 procent, osiąga na koniec roku wskaźnik około 166 procent produktu krajowego<br />
brutto w porównaniu w rokiem 1989.<br />
Ktoś, patrząc z zewnątrz i zatrzymując się tylko na powierzchni zjawisk, mógłby<br />
powiedzieć, że to znakomity rezultat, skoro dla całej grupy 29 gospodarek posocjalistycznych<br />
stosowny wskaźnik dopiero w 2007 roku – po osiemnastu latach transformacji! – przekracza<br />
poziom ex ante, z roku 1989. Oczywiście, trzeba w tym miejscu poczynić wszystkie stosowne<br />
zastrzeżenia o ograniczonej porównywalności, zmianach strukturalnych, etc., co czynię.<br />
Jednakże wymowa tego porównania wydaje się oczywista. Podobnie dopiero w tymże roku<br />
wskaźnik PKB osiąga poziom sprzed zapoczątkowania transformacji dla grupy ośmiu krajów<br />
Europy Południowo-Wschodniej (Albania, Bośnia i Hercegowina, Bułgaria, Chorwacja,<br />
Czarnogóra, Macedonia, Rumunia i Serbia) oraz dla dwunastu poradzieckich republik<br />
Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP). O tak niskiej średniej dla całej formacji<br />
posocjalistycznej decydują wskaźniki dużych, relatywnie najwięcej ważących gospodarek Rosji i<br />
Ukrainy. 54 Rosja, pomimo wysokiego tempa wzrostu podczas ostatnich siedmiu lat, ale wskutek<br />
drastycznego załamania i transformacyjnej depresji dekady lat 90., powróci do poziomu z roku<br />
1989 najwcześniej w roku 2008, a Ukraina jeszcze dziesięć lat później. Innymi słowy,<br />
sąsiadująca z Polską Ukraina – jeśli dawać wiarę statystykom EBOiR i optymistycznie, acz<br />
realistycznie prognozować średnio 5-cioprocentowe tempo wzrostu na następną dziesięciolecie<br />
– osiągnie absolutny poziom PKB z roku 1989 po trzech dekadach. <strong>Polska</strong> wtedy może – może,<br />
nie musi – mieć już poziom trzykrotnie większy niż u zarania transformacji. Jednakże wtedy – za<br />
lat dziesięć – niektóre inne gospodarki regionu będą pod tym względem wysforowane do<br />
przodu w porównaniu z Polską. W szczególności może to się udać Albanii, Czechom, Estonii,<br />
Węgrom, Słowacji i Słowenii, a z krajów azjatyckich Kazachstanowi, Mongolii i Uzbekistanowi.<br />
O ile <strong>Polska</strong> zbliża się w roku 2007 do wskaźnika 166 procent, to średnia dla całej grupy<br />
dziesięciu posocjalistycznych członków Unii Europejskiej przekracza nieco 140 procent, a<br />
wyłączywszy Polskę około 135 procent. A więc także w tym porównaniu <strong>Polska</strong> wypada<br />
korzystnie, plasując się wciąż o prawie 30 punktów procentowych wyżej. Najbliżej są Słowenia<br />
i Estonia, o 20-25 punktów z tyłu.<br />
Dla wielu takie porównania są dostateczną przesłanką, aby orzekać o niekwestionowanym<br />
sukcesie polskiej transformacji i prawidłowości obranej drogi. Czy słusznie? Bynajmniej. I to z<br />
kilku powodów:<br />
• po pierwsze, na taki rezultat duży wpływ wywarły korzystne warunki startu do<br />
przyspieszonej transformacji;<br />
52 Więcej na ten temat zob. Kołodko 2004b.<br />
53 Jedną z historycznych ciekawostek będzie kiedyś to, że z biegiem czasu krajów transformacji pojawiało<br />
się coraz więcej, choć ich obszar był ten sam. Na początku procesu było to 10 państw, szybko zniknęło<br />
jedno (była NRD), inne zaczęły się mnożyć. Wpierw z Jugosławii wyłoniło się pięć krajów, potem<br />
doszedł szósty, Czarnogóra, w kolejce czeka siódmy, Kosowo. Ze Związku Radzieckiego powstało 15<br />
państw, a Czechosłowacja podzieliła się na dwa. W nienaruszonym kształcie na mapie ostało się tylko<br />
sześć państw: Mongolia, <strong>Polska</strong>, Węgry, Rumunia, Bułgaria i Albania.<br />
54 Szacunki na bazie danych EBOiR 2007 i prognoz Economist Intelligence Unit dla roku 2007.<br />
50
• po drugie, przyrost PKB podczas minionych osiemnastu lat jest funkcją zgoła<br />
odmiennej dynamiki (i sprawczej wobec niej polityki) w kilku kolejnych, wyraźnie<br />
wyodrębniających się okresach;<br />
• po trzecie, skalę osiągniętego postępu – tak w ujęciu bezwzględnym, jak i na tle<br />
innych krajów – trzeba mierzyć także przez pryzmat odmiennych od PKB, bogatszych<br />
co do zawartości wskaźników rozwoju społeczno-gospodarczego, jak również<br />
stosować dodatkowe miary poszerzające pole obserwacji;<br />
• po czwarte – i najważniejsze – można było osiągnąć dużo więcej.<br />
Nie można oceniać wydarzeń w oderwaniu od warunków początkowych, w których<br />
nabierają one impetu. Jest prawdą, że w kategoriach przyrostu produkcji mierzonej PKB <strong>Polska</strong><br />
osiągnęła podczas transformacji więcej niż inne kraje uwikłane w ten proces. 55 To bezsprzeczne<br />
osiągnięcie jest jednakże w jakiejś mierze skutkiem rynkowych reform przedsiębranych do roku<br />
1989. Choć w sumie się nie powiodły, bo ustrój, który miały ratować nadając mu większą<br />
efektywność i międzynarodową konkurencyjność, upadł, to przyczyniły się do względnie<br />
większej elastyczności systemowej. Stworzone zostały pewne podwaliny instytucjonalne i<br />
kulturowe pod budowę nowego systemu. W latach 70., a zwłaszcza w latach 80.<br />
wprowadzono szereg cząstkowych rozwiązań umożliwiających raczkowanie rynkowej<br />
gospodarki i przedsiębiorczości, w tym także prywatnej. Nastąpiła także częściowa<br />
demokratyzacja polityczna. Stąd właśnie bierze się wspomniana ciągłość reformatorskich<br />
działań. <strong>Polska</strong> pod wieloma względami bardziej zasługiwała na miano kraju transformacji<br />
dwadzieścia lat temu, niż niektóre tak postrzegane środkowoazjatyckie republiki poradzieckie<br />
dzisiaj.<br />
Latem 1989 roku połowa cen (wartościowo, licząc udziałem w podaży) była<br />
zliberalizowana. Ponad połowa obrotów handlu zagranicznego dokonywana była z tzw. drugim<br />
obszarem płatniczym, czyli poza RWPG, według cen światowych na wolnym rynku. Około 20<br />
procent dochodu narodowego wytwarzał sektor prywatny. Został zlikwidowany czarny rynek<br />
walutowy, uruchomiony był częściowo wolny rynek dewizowy dla przedsiębiorstw. Istniał<br />
dwupoziomowy system bankowy z bankiem centralnym i siecią banków komercyjnych.<br />
Funkcjonowały takie rynkowe instytucje, jak ustawodawstwo i urząd antymonopolowy czy<br />
bankructwo. Dopuszczalne w pewnym zakresie były bezpośrednie inwestycje zagraniczne.<br />
Zasadniczo ograniczona została wcześniejsza omnipotencja centralnego planowania, a<br />
wspierana była rynkowa deregulacja. Z dzisiejszego punktu widzenia to wszystko wydaje się<br />
bardzo mało, ale dwie dekady temu było to, obok Węgier, najwięcej pośród wszystkich krajów<br />
socjalistycznych.<br />
Pojawiają się wyjątkowo obiektywne, bo kompleksowe i wielowątkowe porównania<br />
warunków startu do ustrojowej transformacji. 56 Uwzględniając aż 16 kryteriów natury nie tylko<br />
ekonomicznej, ale także geograficznej, politycznej i kulturowej, w 1989 roku<br />
niekwestionowanymi liderami co do stanu gotowości do ustrojowej transformacji były<br />
<strong>Polska</strong> i Węgry. To dlatego transformacyjna recesja trwała w Polsce krócej niż gdziekolwiek<br />
indziej bo tylko trzy lata, od połowy 1989 do połowy 1992 roku. Statystyki roczne, poprzez<br />
uśrednianie danych semestralnych, zamazują ten obraz, pokazując wzrost jeszcze w całym<br />
roku 1989 i już w całym roku 1992, a spadek produkcji tylko w latach 1990-91. To dlatego – a<br />
nie ze względu na politykę transformacyjną realizowaną w <strong>jej</strong> pierwszych latach, bo ta była<br />
błędna – zagregowany ubytek PKB w trakcie tego załamania wynosił niespełna 20 procent,<br />
podczas gdy w innych krajach był głębszy, niekiedy dramatycznie większy, jak w Rosji, Gruzji,<br />
Mołdawii czy na Ukrainie.<br />
55 Raz jeszcze podkreślić warto, że pomijamy w tych porównaniach Chiny i Wietnam, które poszczycić się<br />
mogą zdecydowanie lepszymi wynikami. Chiny są w rozwoju klasą dla siebie. PKB w roku 2007 w<br />
porównaniu z rokiem 1989 jest większy o około 438 procent ogółem (indeks 538), co daje przyrost<br />
około 357 procent na głowę (indeks 457). O fenomenie chińskim w kontekście globalizacji i<br />
transformacji, na tle historycznego wymiaru procesów rozwojowych, więcej piszę w Kołodko 2008. Zob.<br />
też Bolesta 2006 i Szymański 2007.<br />
56 W sposób najbardziej rozwinięty czyni to Bąk 2006, biorąc pod uwagę tak rozmaite kryteria, jak<br />
tradycje historyczne czy długość granic z państwami kapitalistycznymi, nie mówiąc już o szeregu<br />
mierników stricte ekonomicznych.<br />
51
Podejmowane były próby zakwestionowania tych oczywistych faktów. Podczas gdy jedni<br />
autorzy usiłowali wyliczać, że skala recesji była jakoby mniejsza, niż wykazywały to oficjalne<br />
statystyki, 57 czego nie podważały nawet organizacje międzynarodowe, inni posuwali się jeszcze<br />
dalej, poddając w wątpliwość ekonomiczny sens danych o załamaniu produkcji. 58 Zdarzały się<br />
też zupełnie chybione próby przedstawiania transformacyjnej recesji jako procesu jeśli<br />
nieurojonego, to rzekomo mało dotkliwego i nie wartego specjalnych przeciwdziałań. 59<br />
Drugie zastrzeżenie co do uogólnianych optymistycznych ocen wiąże się z<br />
heterogenicznością czasu transformacji. Uśrednianie danych, tak kuszące niektórych, zamazuje<br />
prawdziwy obraz tego okresu. Jeśli MFW w niektórych analizach upraszcza podejście do tego<br />
stopnia, że stosuje interwały kolejnych pięciolatek (?), czyli lata 1991-95, 1996-2000 i 2001-05,<br />
to uzyskuje to, co chce. Nieprawdziwy obraz rzeczywistości. Znakomite dane z lat 1994-95<br />
niwelują opłakane z lat 1991-92. No i sprytne pominięcie roku 1990 też swoje robi. Świetne z<br />
punktu widzenia dynamiki gospodarczej lata 1996-97 zacierają miernotę lat 1999-2000.<br />
Przyspieszenie roku 2003 ukrywa stagnację roku 2001. Takie prezentacje nie są kwestią<br />
przypadku, podobnie jak bezkrytyczne szafowanie uśrednianymi danymi dla całego minionego<br />
osiemnastolecia. Dzieli się ono z punktu widzenia dynamiki gospodarczej i leżącej u <strong>jej</strong> podstaw<br />
polityki gospodarczej na cztery wyraźne okresy. Bieżący, zapoczątkowany członkostwem w Unii<br />
Europejskiej, trwa. Poprzedzają go cztery okresy, których każdy trwał mniej więcej cztery lata.<br />
Oczywiście, fazy się na stykach pokrywają, przeplatają się elementy kontynuacji i zmian. Ostre<br />
daty zawsze są pewną granicą konwencjonalną. Tak też jest i tym razem, jednakże wymowa<br />
faktów jest bezlitosna.<br />
4 x 4<br />
Po historycznym roku 1989, który w dużym stopniu zmienił oblicze świata, a nie tylko<br />
Polski i regionu, nastały lata "szokowej terapii" czy też – jak wolą to nazywać trafniej inni –<br />
szoku bez terapii. Polityka gospodarcza w latach 1990-93 opierała się w zasadniczym<br />
stopniu na neoliberalnej doktrynie, w literaturze ekonomicznej dość często utożsamianej z<br />
tzw. konsensusem waszyngtońskim, której przydatność dla złożonego dzieła posocjalistycznej<br />
transformacji ustrojowej była więcej niż ograniczona. Podobnie działo się w innych, acz nie we<br />
wszystkich krajach posocjalistycznych. Niektóre z nich, zwłaszcza Słowenia, wyszły nader<br />
korzystnie na opieraniu się tym wpływom.<br />
Sam autor pojęcia "the Washington Consensus", które zrobiło wielką światową karierę,<br />
John Williamson, zwraca uwagę na jego nadgorliwą interpretację w polityce gospodarczej. W<br />
szczególności dystansuje się on od czynienia z procesu prywatyzacji czegoś nadrzędnego i<br />
priorytetowego, jak to jest traktowane zwłaszcza w neofickim wydaniu neoliberalizmu. "W wielu<br />
przypadkach proces prywatyzacji polegał na arbitralnym transferze majątku, częstokroć do<br />
"dobrze poinformowanych" czy "kolesiów", na koszt ogółu społeczeństwa. …prywatyzacja jest<br />
pożądanym zadaniem, ale trzeba bardziej, niż miało to miejsce w przeszłości, baczyć na<br />
sposoby, którymi jest ono realizowane. Konieczne jest zwrócenie większej uwagi na to, aby<br />
prywatyzacja była absolutnie uczciwa. Jeśli to spowalnia tempo, w jakim jest realizowana, niech<br />
tak właśnie będzie. Celem nie może być "prywatyzować tak szybko, jak to jest możliwe" (czego,<br />
jak twierdził Kołodko, konsensus waszyngtoński się domagał), ale prywatyzacja w sposób, który<br />
zwiększy efektywność bez koncentracji bogactwa." 60<br />
Niestety, znalazły się siły polityczne, które w obliczu braku własnych pomysłów i pod<br />
przemożnym wpływem zewnętrznych rad przeforsowały i narzuciły społeczeństwu program<br />
liberalizacji i stabilizacji nieprzystający do polskiej rzeczywistości. Okazało się to o tyle proste,<br />
że ze względów politycznych niebywale łatwe było uzyskanie społecznej tolerancji dla<br />
57 Zob. Czyżewski, Orłowski i Zienkowski 1996.<br />
58 Zob. Gomułka 1991.<br />
59 Zob. Winiecki 1991. Na temat rzeczywistego znaczenia i społecznej szkodliwości przestrzelenia polityki<br />
stabilizacyjnej i dewastujących następstw wielkiej transformacyjnej depresji zob. Kornai 1995 i Mundell<br />
1997.<br />
60 Por. Williamson 2005, s. 10. Autor w swym komentarzu powołuje się na pozycję Kołodko 1998a.<br />
O imperatywie rozsądnej prywatyzacji i <strong>jej</strong> rzeczywistym przebiegu, a także rozwoju na tym tle rynku<br />
kapitałowego piszą Kaczmarek, Krzemiński, Litwa i Szymla 2005. Na temat rynku finansowego i jego<br />
prowzrostowej instrumentacji zob. Sopoćko 2005.<br />
52
ekscesów szoku bez terapii. Z lubością pisze o tym Jeffrey Sachs, 61 w sposób niepoważny<br />
interpretując obecny, korzystny stan polskiej gospodarki jako skutek wdrożenia jego planu z<br />
roku 1989. Oczywiście, ex post plan ten przedstawia trochę inaczej, niż czynił to w swoim<br />
czasie, wiele jego aspektów jest przekłamanych, niektóre warunki wyjściowe przedstawione<br />
błędnie, a interpretacja jego skutków z profesjonalnego punktu widzenie jest nie do przyjęcia.<br />
Choć chyba nie zdaje sobie z tego sprawy, to opisuje zrodzenie się tamtej koncepcji w sposób<br />
wręcz karykaturalny, a zarazem żenujący dla przywódczych działaczy "Solidarności",<br />
współodpowiedzialnych za narzucenie takiej linii polityki gospodarczej. Przedstawia ich –<br />
Bronisława Geremka, Jacka Kuronia, Adama Michnika, Lecha Wałęsę – jako niewiele<br />
rozumiejących ignorantów, a Leszka Balcerowicza jako biernego odbiorcę oryginalnego planu<br />
przygotowanego przez Sachsa na zlecenie Georga Sorosa… Można by w ogóle nie<br />
przejmować się tego rodzaju kuriozalnymi wywodami, ale przecież jest w nich, niestety, spora<br />
doza prawdy. Co więcej, zważywszy na agresywny marketing autora i popularność jego<br />
ostatniej książki, do której przyczynia się wprowadzenie napisane prze gwiazdę muzyki pop,<br />
Bono, głoszone tam poglądy powielane są w znaczących nakładach. I w wielu kręgach<br />
traktowane z całą powagą, jako wiarygodne. Zdumiewać musi, że ośmieszani w nich de facto<br />
zwolennicy i realizatorzy koncepcji z 1989 roku i późniejsi adwokaci "szokowej terapii",<br />
solidarnościowi luminarze życia publicznego, nie reagują na tego typu kompromitujące ich<br />
wynurzenia.<br />
W tym samym czasie inni piszą o przegranych transformacji i o klęsce "Solidarności".<br />
Słusznie. Wtedy, niestety, zlekceważono krytyczne rady i przestrogi, których przecież nie<br />
brakowało. Z całą mocą trzeba przy tym podkreślić, że proponowane były odmienne<br />
programy 62 , pomimo propagandowej kakofonii zagłuszającej głosy zdrowego rozsądku i<br />
narzucającej pogląd o rzekomym braku tzw. alternatywy. Słuchano natomiast propozycji<br />
zaimportowanych z innej rzeczywistości i – jak Sachs to sam przyznaje – napisanych w trakcie<br />
jednej krótkiej nocy w redakcji wiadomej warszawskiej gazety… Niby na komputerze, ale jednak<br />
na kolanie.<br />
Przestrzegano wprost, że zastosowanie proponowanego – i niestety urzeczywistnionego –<br />
pakietu liberalizacji i stabilizacji, znanego jako tzw. Plan Sachsa-Balcerowicza, spowoduje<br />
podczas pierwszego roku spadek produkcji przemysłowej o 25 procent i w ślad za tym masowe<br />
bezrobocie, bynajmniej nie sprowadzając miesięcznej stopy inflacji do jednego procenta, co<br />
obiecywano. Taka krytyka była wyśmiewane przez rządowych doradców, choć – co się bardzo<br />
szybko okazało – była całkowicie uzasadniona. Rząd zakładał jedynie roczną recesję, spadek<br />
PKB o 3,1 procent, bezrobocie w wysokości 400 tysięcy osób, a zaraz potem przejście do fazy<br />
wzrostu gospodarczego. 63 Rzeczywistość była dramatycznie gorsza.<br />
W tamtym okresie, szczególnie w latach 1990-91, zdecydowanie przestrzelona została<br />
polityka stabilizacyjna. Była zbyt restrykcyjna, zwłaszcza <strong>jej</strong> aspekty monetarne i fiskalne.<br />
Zdecydowanie za wysokie były stopy procentowe, które miast orientować się na studzenie<br />
oczekiwań, opierały się na stopach inflacji z poprzedniego miesiąca. Co gorsza, obowiązywały<br />
one także na stare kredyty. Za daleko poszła liberalizacja handlu zagranicznego, z której<br />
zresztą rząd po części wycofywał się już w 1991 roku. Nadmierna była skala dewaluacji złotego<br />
i zbyt długi okres jego nominalnego zamrożenia poprzez sztywne powiązanie z dolarem miast z<br />
koszykiem walut odzwierciedlających strukturę bilansu płatniczego. Z motywacji politycznej<br />
dyskryminowany był sektor państwowy i spółdzielczy. Szczególnie dewastujący dla dostosowań<br />
przedsiębiorstw państwowych był tzw. popiwek, podatek od ponadnormatywnego wzrostu<br />
wynagrodzeń, którego restrykcyjność była ewidentnie nadmierna, także ze względów<br />
pozamerytorycznych. Niedoceniane były instytucjonalne i społeczne aspekty budowy rynku. 64<br />
Fakt, że głęboka destabilizacja finansowa, wyrażająca się w bardzo wysokiej inflacji i<br />
rozległych niedoborach 65 oraz załamaniu równowagi zewnętrznej, komplikowała sytuację.<br />
Szczególnie destrukcyjna była krótkotrwała hiperinflacja, zaindukowaną poprzez jednoczesną<br />
61 Zob. Sachs 2006, zwłaszcza rozdział "Powrót Polski do Europy", s. 119 - 139.<br />
62 Zob., inter alia, Łaski 1990b, Nuti 1990, Kołodko 1989 i 1990.<br />
63 Zob. Program 1989.<br />
64 Zdumiewające, ale pojawiały się również poglądy, że restrykcyjność polityki makroekonomicznej była<br />
niedostateczna. Zob. Dąbrowski 2001.<br />
65 Syndrom ten nazywam w literaturze angielskiej shortageflation. Zob. Kolodko i MacMahon 1987.<br />
53
liberalizację cen żywności i wymuszoną przez "Solidarność" irracjonalną powszechną<br />
indeksację płac ex post. Zarazem w miarę korzystne były warunki startu związane z<br />
wcześniejszymi rynkowymi reformami i wyjątkowo sprzyjającym dla ustrojowego przełomu<br />
klimatu społecznego. Zważywszy na punkt wyjścia, z jednej strony, oraz na poważne błędy<br />
koncepcyjne, z drugiej, nie może budzić wątpliwości, że skala recesji była dużo większa niż<br />
nieunikniona. Oczywiste jest, że można było osiągnąć więcej mniejszym kosztem, ale<br />
niestety stało się odwrotnie. Przecież nawet ówczesny rząd i jego doradcy zakładali dużo<br />
krótszy okres recesji, szybsze efekty stabilizacyjne i rychłą ogólną poprawę sytuacji<br />
makroekonomicznej. Rozziew pomiędzy ty, co zakładano i obiecywano, a tym co uzyskano, był<br />
olbrzymi. Miało to daleko idące negatywne konsekwencje społeczne i polityczne, które trwają po<br />
dziś dzień.<br />
Drugi wyraźnie wyodrębniający się okres to lata 1994-97, podczas których realizowano<br />
kompleksowy program reform strukturalnych oraz szybkiego wzrostu gospodarczego. Strategia<br />
dla Polski kontynuowała wszystkie słuszne wątki transformacji zapoczątkowane wcześniej, ale<br />
zarazem odeszła od ewidentnych błędów poprzedniego okresu. Nie mylono środków z celami,<br />
odchodząc od doktrynerstwa i w to miejsce stosując pragmatyczne, oparte o racjonalność<br />
ekonomiczną podejście. 66 Zlikwidowane zostało dyskryminujące sektor państwowy<br />
opodatkowanie płac i wdrożona została powszechna komercjalizacja tego sektora.<br />
Zracjonalizowany został proces prywatyzacji, którą podporządkowano podwójnemu kryterium:<br />
poprawy racjonalności mikroekonomicznej i maksymalizacji przychodów państwa.<br />
Ogromna waga była przypisana do budowy instytucji gospodarki rynkowej, co<br />
zaowocowało przystąpieniem Polski do OECD w roku 1996. Zwiększony został zakres<br />
konstytucyjnie zagwarantowanej niezależności banku centralnego. Stworzony został system<br />
zabezpieczenia depozytów bankowych (Bankowy Fundusz Gwarancyjny). Zwiększono<br />
prerogatywy nadzoru nad rynkiem kapitałowym i powołano niezależny nadzór ubezpieczeniowy.<br />
Zaakceptowana została wymienialność pieniądza zgodnie z definicją MFW, uzyskano pierwsze<br />
oceny ratingowe, w tym stopień inwestycyjny, wyemitowane zostały pierwsze zagraniczne<br />
obligacje. Zasadniczo odmiennie niż wcześniej wyglądał dialog publiczny i partnerstwo<br />
społeczne. Działania podjęła komisja trójstronna rządu, związków zawodowych i<br />
przedsiębiorców.<br />
Radykalnie obniżony został dług publiczny, z około 87 procent PKB na koniec 1993 roku<br />
do około 46 procent w końcu roku 1997. O dwie trzecie spadła inflacja, z 37,6 procent do 13,2<br />
procent. W polityce fiskalnej stosowane były prorozwojowe ulgi inwestycyjne. Zapoczątkowane<br />
zostało obniżanie podatków, w tym w szczególności zapadły ustawowe decyzje o redukcji<br />
podatku dla przedsiębiorców aż o jedną piątą, z 40 do 32 procent. Wprowadzone zostały<br />
działania racjonalizujące budżet przy jednoczesnym nadaniu stronie wydatkowej charakteru<br />
bardziej prorozwojowego. Zahamowane zostało narastanie nierówności w podziale dochodów i<br />
pod koniec okresu współczynnik Giniego ustabilizował się na poziomie około 0,33 w odniesieniu<br />
do dochodów i około 0,29 wobec płac. Poprawił się ogólny klimat społeczny, wzrósł optymizm<br />
konsumentów i przedsiębiorców. Socjologiczne studia podkreślają, że spadła ilość samobójstw,<br />
którą mierzą skalę społecznych stresów. 67 Po raz pierwszy podczas transformacji więcej<br />
Polaków wracało do kraju, niż z niego wyjeżdżało. Osiągnięto więcej niż zakładano w Strategii<br />
66 Na temat konieczności pragmatycznego podejścia do kwestii wzrostu gospodarczego zob. Helpman<br />
2004 i Woźniak 2004.<br />
67 Maria Jarosz stwierdza: "…pewien szczególny przypadek koincydencji zdarzeń …miał miejsce w<br />
drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych (kiedy to funkcję wicepremiera i ministra finansów sprawował<br />
Grzegorz Kołodko). Zdarzyła się wtedy bowiem rzecz wyjątkowo spektakularna: pozytywnym<br />
wskaźnikom wzrostu gospodarczego towarzyszył wyraźny spadek negatywnych współczynników<br />
społecznych: w roku 1997 produkt krajowy brutto wzrósł …aż [o] 6,9 (co oznacza zwiększenie PKB o<br />
około 82 miliardy zł), a z reguły rosnący współczynnik Giniego (mierzący stopień nierówności w<br />
dochodach) wtedy uległ zahamowaniu. Jednocześnie stopa bezrobocia …spadła do 10,3 w 1997 r.<br />
(czyli bezrobocie zmalało o ponad milion osób). Towarzyszyło temu wyraźne czasowe obniżenie wciąż<br />
rosnącego współczynnika śmierci samobójczej: z 14,1 do 13,0 (ponad 400 osób mniej). I jakkolwiek<br />
rzecz nie poddaje się łatwej interpretacji, to skłania do refleksji nad niecodzienną sytuacją, w której<br />
rosło to, co rosnąć miało, i malało to, co maleć winno…". Por Jarosz 2007, s. 14.<br />
54
mniejszym niż przewidywano kosztem. 68 I to pomimo utrudniania realizacji obranej linii polityki<br />
gospodarczej przez Narodowy Bank Polski. Wpierw skłanianie przezeń zbyt wysokimi stopami<br />
procentowymi dopływu zagranicznego kapitału, a potem sterylizacja rynku z nadmiernej<br />
płynności skutkowała szybkim narastaniem rezerw walutowych ponad racjonalny poziom, co<br />
było wielce kosztowne dla gospodarki narodowej. Pociągało to za sobą miliardowe (w skali<br />
dolarowej) koszty, których można było uniknąć.<br />
Sukces tej fazy transformacji podkreśla wielu niezależnych autorów, 69 w tym tak wybitni<br />
ekonomiści, jak Joseph E. Stiglitz. Powołując się także na nasze rozmowy i niektóre moje<br />
publikacje 70 , pisze, że <strong>Polska</strong> zawdzięczała swoje osiągnięcia "…zdecydowanemu odrzuceniu<br />
doktryny leżącej u podstaw porozumienia waszyngtońskiego. Kraj ten nie robił tego, co zalecał<br />
MFW – nie zaangażował się w szybką prywatyzację i nie przedkładał obniżania inflacji do coraz<br />
niższego poziomu nad inne kwestie makroekonomiczne. Kładł natomiast nacisk na pewne<br />
sprawy, do których MFW nie przywiązywał dostatecznej wagi – takie jak zdobycie<br />
demokratycznie wyrażanego poparcia dla reform, które pociągało za sobą starania o<br />
utrzymanie niskiego bezrobocia, zapewnienie zasiłków dla tych, którzy utracili pracę,<br />
waloryzowanie rent i emerytur na podstawie wskaźnika inflacji oraz stworzenie instytucjonalnej<br />
infrastruktury potrzebnej do funkcjonowania gospodarki rynkowej." 71 To prawda. Nie mylono<br />
środków polityki rozwoju z <strong>jej</strong> celami. Posunięta do przodu została sprawa budowy społecznej<br />
gospodarki rynkowej 72 na tyle, na ile było to możliwe w realiach toczącej się równocześnie<br />
globalizacji, przy silnych wpływach nurtu neoliberalnego w światowej myśli ekonomicznej i<br />
praktyce gospodarczej.<br />
Okres realizacji Strategii dla Polski był wyjątkowy pod innym jeszcze względem. Otóż<br />
nigdy przedtem ani potem nie udało się tak skonstruować parametrów finansowych w polityce<br />
makroekonomicznej oraz rozwiązań instytucjonalnych w polityce zmian systemowych, aby<br />
proces reprodukcji makroekonomicznej kroczył "złotą sekwencją". Polega ona na takim<br />
ustawieniu stóp wzrostu podstawowych kategorii makroekonomicznych, aby przy odczuwalnej<br />
poprawie stopnia zaspokojenia bieżących potrzeb społecznych systematycznie tworzone były<br />
warunki wzrostu gospodarczego w przyszłości. Chodzi tu o sprzęgnięte z sobą osiem<br />
podstawowych kategorii:<br />
• inwestycje (In);<br />
• wydajność pracy (P W );<br />
• eksport (Ex);<br />
• produkt krajowy brutto (PKB):<br />
• konsumpcję z dochodów osobistych (tzw. spożycie indywidualne) (K I );<br />
• dochody budżetu państwa (D B) ;<br />
• wydatki budżetu (W B );<br />
• konsumpcję finansowaną ze społecznych funduszy spożycia (tzw. spożycie<br />
zbiorowe) (K S ).<br />
"Złota sekwencja" to taki ciąg wskaźników dynamiki tych kategorii, w którym stopy wzrostu<br />
układają się w następującej kolejności:<br />
∆In > ∆Ex > ∆PKB > ∆K I > ∆P W > ∆D B > ∆K S > ∆W B<br />
Taki układ dowodzi nie tylko poprawy efektywności gospodarki (wydajność pracy) oraz<br />
standardu życia ludności (konsumpcja oraz inwestycje w kapitał społeczny finansowane z<br />
budżetu państwa), ale tworzenia strukturalnych podwalin pod wzrost gospodarczy w przyszłości<br />
(inwestycje i zdobywanie zagranicznych rynków zbytu). Przyczynia się to także do poprawy<br />
68 Wszechstronną analizę założeń i realizacji Strategii dla Polski na tle porównawczym z "szokową<br />
terapią", z wszystkimi niezbędnymi danymi statystycznymi, zawiera dostępna in extenso w internecie<br />
książka Kołodko i Nuti 1997.<br />
69 Zob. North 2002, Nekipelov 2004, Roland 2004 i Popov 2006.<br />
70 Zob. Kolodko 1998b i 1999b.<br />
71 Por. Stiglitz 2004, s. 165.<br />
72 Na temat uwarunkowań i barier wprowadzania w Polsce społecznej gospodarki rynkowej zob.<br />
Mączyńska i Pysz 2003 oraz Kowalik 2005.<br />
55
warunków działania przedsiębiorstw wskutek zmniejszania zakresu fiskalizmu, co wiąże się<br />
zarazem ze zmniejszeniem skali redystrybucji budżetowej. I to szybko zostało osiągnięte dzięki<br />
skutecznej polityce gospodarczej opartej o słuszne teorie ekonomiczne. Już od drugiego roku<br />
realizacji pragmatycznej polityki, ukierunkowanej na takie makroproporcje reprodukcji, udało się<br />
wprowadzić polską gospodarkę na trajektorię "złotej sekwencji" (Tabela 1).<br />
Tabela 1: "Złota sekwencja" wzrostu gospodarczego w latach 1995-97<br />
Średnie tempo<br />
wzrostu<br />
Wzrost w<br />
latach<br />
1995 1996 1997<br />
w latach 1995-97<br />
(w%) 1995-97 (w%)<br />
Inwestycje 16,5 19,7 21,8 19,3 69,9<br />
Eksport 32,8 6,8 11,5 17,0 58,1<br />
PKB 7,0 6,2 7,1 6,8 21,8<br />
Konsumpcja indywidualna 4,5 8,7 7,0 6,7 21,5<br />
Wydajność pracy 6,7 3,8 3,5 4,7 14,7<br />
Konsumpcja zbiorowa 2,9 3,4 1,8 2,7 8,3<br />
Dochody budżetu 3,8 -0,7 4,6 2,6 8,0<br />
Wydatki budżetu 3,6 -0,4 0,5 1,2 3,7<br />
Źródło: GUS. Ceny stałe.<br />
Zasada ∆K I > ∆P W obowiązuje wówczas, gdy rośnie zatrudnienie i wzrost spożycia na<br />
głowę finansowanego z dochodów osobistych jest po części funkcją wzrostu wydatków<br />
wynikających ze wzrostu dochodu gospodarstwa domowego z tytułu aktywizacji zawodowej (na<br />
przykład wcześniej bezrobotny lub niepracujący członek rodziny podejmuje pracę). W innych<br />
okolicznościach obowiązuje zasada ∆P W > ∆K I . W latach Strategii dla Polski zatrudnienie rosło<br />
bardzo szybko. Z kolei co do zasady ∆D B > ∆K S , to konsumpcja finansowana ze społecznych<br />
funduszy spożycia rosła w prawie takim samym średniorocznym tempie, przy czym w roku 1997<br />
już wyraźnie wolniej.<br />
Nie można w tym kontekście nie przypomnieć pewnych wypowiedzi, które przedstawiane<br />
były jako fachowe prognozy, ale raczej wyrażały złe życzenia. Pisano o "rodzącym się<br />
zagrożeniu" (były wicepremier i minister finansów, L. Balcerowicz), widmie "300-procentowej<br />
inflacji" (były premier, J. K. Bielecki) czy "narodowej katastrofie" (były przedstawiciel Polski w<br />
EBOiR, J. Winiecki). W niektórych zagranicznych kręgach przez jakiś czas miały one, niestety,<br />
negatywny wpływ na opinię o perspektywach polskiej gospodarki, ale pod wpływem twardych<br />
faktów i racjonalnych argumentów szybko się z tym uporano. Wbrew temu czarnowidztwu<br />
<strong>Polska</strong> gospodarka odnotowała spektakularny sukces w latach 1994-97 i wtedy to została<br />
uznana ze niekwestionowanego lidera posocjalistycznych przemian. Niestety, nie na długo.<br />
Nieortodoksyjna, pragmatyczna polityka, która zaowocowała skokiem PKB na mieszkańca aż o<br />
28 procent, została bezsensownie przerwana i korzystne tendencje zostały szybko odwrócone.<br />
Nastają fatalne lata 1998-2001, w których próbuje łączyć się powracający ortodoksyjny<br />
neoliberalizm z populizmem "Solidarności". Skutki są jeszcze gorsze niż na początku dekady.<br />
Pomimo postępu na niektórych odcinkach budowy instytucji oraz poszerzającego się szybko<br />
sektora prywatnego wygasa dynamika gospodarcza. Wskutek realizowanej instrumentami<br />
fiskalnymi i pieniężnymi polityki studzenia koniunktury tempo wzrostu PKB spada z 7,5 procent<br />
w drugim kwartale 1997 roku do 0,2 procent w czwartym kwartale roku 2001. Tempa 7,5<br />
procent nie udało się uzyskać od tamtego czasu. Bezrobocie, które w latach 1994-97 spadło o<br />
ponad milion osób, w latach 1998-2001 zwiększyło się o ponad milion osób.<br />
Gospodarka została niepotrzebnie przechłodzona, choć w zasadzie w ogóle nie była<br />
przegrzana. Występowały jedynie pewne napięcia w odniesieniu do bilansu płatniczego, przy<br />
czym do roku 1997 nie stanowiło to żadnego istotnego zagrożenia. Deficyt na rachunku obrotów<br />
bieżących w tamtym roku wynosił tylko 3,2 procent PKB i był aż w 93 procentach finansowany<br />
napływem sprzyjających koniunkturze i poprawie konkurencyjności polskiej gospodarki<br />
inwestycji zagranicznych. Natomiast w roku 1999 deficyt ten wynosi już 7,4 procent PKB.<br />
Ponownie dochodzi do przewrotnego efektu. Tak jak w roku 1991 wbrew zamiarom pojawił się<br />
wysoki deficyt budżetowy (po przejściowej nadwyżce w roku 1990), tak w latach 1998-99, miast<br />
mniejszego niż w latach 1996-97 deficytu na rachunku obrotów bieżących, pojawia się deficyt<br />
56
dwuipółkrotnie większy. W roku 1998 nominalny deficyt budżetu państwa z górą podwaja się w<br />
stosunku do roku 1997, a w roku 2000 następuje jego załamanie. Nie licząc roku 2004 jedyny<br />
podczas całej transformacji rok istotnego przyspieszenia inflacji w porównaniu do roku<br />
poprzedniego – z 7,3 do 10,1 procent – to rok 2000.<br />
To wszystko dzieje się przy trwającym otwieraniu się polskiej gospodarki na kontakty<br />
zewnętrzne, rozkwitowi oddolnej przedsiębiorczości, poprawie jakości zarządzania<br />
mikroekonomicznego, wyższych kwalifikacjach kadr. Jak to było możliwe? Odpowiedź jest<br />
skomplikowana na gruncie psychologicznym i politycznym. Na gruncie ekonomicznym jest<br />
prosta: realizowano błędną politykę gospodarczą w oparciu o błędną koncepcję teoretyczną.<br />
Nadwiślański neoliberalizm skrzyżowany z prawicowym populizmem nie mógł skutkować<br />
niczym innym, jak zahamowaniem prosperity i wpędzeniem gospodarki w stagnację.<br />
Koszty społeczne polityki przechłodzenia były olbrzymie, efekty ekonomiczne mizerne.<br />
Następuje czwarty okres, lata 2002-05. Jest to finalny i kluczowy etap negocjacji w<br />
sprawie członkostwa Polski w Unii Europejskiej. <strong>Polska</strong> do Unii nie mogła nie wejść.<br />
Geopolitycznie było to przesądzone w szerszym, europejskim kontekście. 73 Jednakże wiele<br />
istotnych spraw – w tym z obszarów związanych ze sferą fiskalną, pieniężną, regulacjami<br />
antymonopolowymi i polityką konkurencji, rynkiem rolnym, infrastrukturą i ochroną środowiska –<br />
pozostawało do wynegocjonowania. Krytyczna była tutaj druga połowa 2002 roku,<br />
poprzedzającą historyczny szczyt Unii w Kopenhadze. Uważam, że w tej fazie <strong>Polska</strong><br />
wynegocjowała maksimum tego, co było możliwe. W skali jednakże całej, wieloletniej procedury<br />
negocjacyjnej można było – poprzez lepiej skoordynowany wysiłek krajów aplikujących do UE –<br />
osiągnąć więcej.<br />
Obok korzystnego ukończenia pertraktacji z Unią oraz pozyskania poparcia narodu dla<br />
sprawy akcesji, co zwieńczyło się zwycięskim referendum w czerwcu 2003 roku, najważniejszą<br />
sprawą było wyciągnięcie gospodarki ze stanu zapaści i wprowadzenie <strong>jej</strong> ponownie na ścieżkę<br />
szybkiego wzrostu. Było to zadanie zarazem i łatwiejsze, i trudniejsze niż podobne<br />
przedsięwzięcie po nieudanym szoku bez terapii osiem lat wcześniej. Łatwiejsze, ponieważ stan<br />
zaawansowania samoregulującej się gospodarki rynkowej był jakościowo wyższy. Ale dlatego<br />
też i trudniejsze, gdyż polityka dysponowała dużo mniejszą ilością instrumentów<br />
interwencyjnych. Te stojące wciąż do dyspozycji rządu zostały wykorzystane na tyle, na ile było<br />
to możliwe przy wyraźnie utrudniającej ożywianie koniunktury polityce pieniężnej banku<br />
centralnego. Nie jest dobrą metodą działania naprawianie błędów polityki monetarnej<br />
posunięciami polityki fiskalnej. <strong>Polska</strong> gospodarka straciła sporo z potencjalnie możliwego<br />
do uzyskania wzrostu gospodarczego ze względu na niedostatki koordynacji polityki<br />
finansowej – polityki monetarnej banku centralnego z polityką fiskalną rządu.<br />
Ostre, jednorazowe pchnięcie dokonane zostało w drugiej połowie 2002 i na początku<br />
2003 roku na drodze działań nieortodoksyjnych. Warunkowo oddłużono ponad 60 tysięcy<br />
przedsiębiorstw, z tego ponad 99 procent małych i średnich firm prywatnych. Według ocen<br />
niezależnych ośrodków – na przykład Naczelnej Organizacji Technicznej, NOT – uratowało to<br />
około 210 tysięcy miejsc pracy. Uchronienie przed niechybnym bankructwem tysięcy firm, które<br />
zostały doprowadzone na jego krawędź nadmiernie restrykcyjną polityką fiskalną i monetarną<br />
(w tym nadmierną aprecjacją kursu walutowego, czemu cały czas sprzyjała polityka NBP),<br />
szybko zaowocowało odwróceniem niekorzystnych tendencji. Produkcji rosła coraz szybciej,<br />
niedługo potem poczęło też rosnąć zatrudnienie. Poprawiła się sytuacja budżetu i bilans<br />
płatniczy. PKB rósł w połowie 2003 roku już o 4,0 a w pierwszym kwartale 2004 roku aż o 7,0<br />
procent.<br />
Niezależnie od jednorazowej operacji oddłużeniowej i ogólnej poprawy efektywności,<br />
związanej z nieustanną poprawą jakości zarządzania przedsiębiorstwami, bardzo duże<br />
znaczenia dla przyspieszenia tempa wzrostu gospodarczego miały reformy strukturalne i postęp<br />
instytucjonalny, który był związany z procedowaniem nadchodzącego członkostwa w Unii<br />
Europejskiej. Bez wątpienia ten odcinek prac rządu i całego aparatu państwowego był<br />
73 Można też spotkać dość kuriozalne poglądy jakoby to zadecydowane przez USA przyjęcie krajów<br />
środkowo- i wschodnioeuropejskich do NATO umożliwiło ich późniejsze wejście do UE. Tak twierdzi<br />
Brzeziński 2007. Klasyczny błąd typu "post hoc ergo propter hoc", czyli potem, a więc dlatego,<br />
sprzęgnięty z klasycznym amerykanocentryzmem.<br />
57
najbardziej sprawny. Ułatwiało to przeprowadzanie na bieżąco, bez czekania na członkostwo,<br />
wielu usprawnień organizacyjnych.<br />
Zasadniczą rolę wszakże odegrało przygotowanie i zapoczątkowanie wdrażania<br />
wielowarstwowego programu reform strukturalnych, który integrował i organizował działania na<br />
wielu odcinkach, choć jego nazwa mogłaby mylnie sugerować koordynację na jednym tylko z<br />
nich. To Program Naprawy Finansów Rzeczypospolitej (PNFR). 74 Ten pakiet reform<br />
bynajmniej nie ogranicza się do uporządkowania i konsolidacji systemu finansów publicznych,<br />
gdzie wciąż wiele pozostaje do zrobienia, dlatego też pod innymi nazwami kontynuowany jest w<br />
kolejnym okresie, po roku 2005. Chodzi tu także o więcej niż o kolejne radykalne obniżenie<br />
opodatkowania przedsiębiorstw, które – po zmniejszeniu zaledwie o cztery punkty procentowe<br />
decyzjami podjętymi w latach 1998-2001 – zostały ponownie obniżone, tym razem o dziewięć<br />
punktów, z 28 procent w roku 2002 do 19 procent od roku 2004. 75 To też przyczyniło się do<br />
przyspieszenia tempa wzrostu. Najważniejsza wszakże w Programie jest propozycja<br />
przebudowy finansowania sfery usług publicznych oraz kontynuacja reform w odniesieniu do<br />
zabezpieczenia społecznego. Na tych polach najwięcej pozostaje do zrobienia w następnych<br />
okresach, bo tych lat pozostających do końca obecnego, piątego, na to nie starczy.<br />
Niestety, rok 2005 nie utrzymał tej dynamiki. Obniżyła się ona ostro do 3,5 procent w skali<br />
rocznej, przy czym tempo wzrostu było coraz niższe z kwartału na kwartał.<br />
Wykres 1: Roczna stopa wzrostu PKB w latach 2001-05<br />
(kwartał do analogicznego kwartału poprzedniego roku)<br />
7<br />
7,0 6,1<br />
%<br />
6<br />
5<br />
4<br />
3<br />
2<br />
1<br />
0<br />
2001QIV<br />
0,2 0,4<br />
2002QI<br />
QII<br />
0,8<br />
QIII<br />
1,6<br />
QIV<br />
2,1<br />
2003QI<br />
2,3<br />
3,9 4,0<br />
QII<br />
QIII<br />
QIV<br />
4,7<br />
2004QI<br />
QII<br />
QIII<br />
4,8<br />
4,0<br />
QIV<br />
2005QI<br />
2,1<br />
Źródło: GUS.<br />
Stało się tak wskutek ogólnej niezborności polityki makroekonomicznej. Nałożyły się na to<br />
skutki nieudolnych prób łączenia niektórych kluczowych ministerstw, które miast<br />
rozwiązywaniem problemów zajmowały się swoimi wewnętrznymi sprawami organizacyjnymi.<br />
Błędne było przesunięcie centrum koordynacji polityki gospodarczej rządu z resoru finansów do<br />
dysfunkcjonalnego konglomeratu, jakim stało się ociężałe ministerstwo gospodarki wraz z<br />
przyległościami. Pomimo postępu wcześniejszych lat rozchwiane zostały oczekiwania<br />
przedsiębiorstw zdezorientowanych ogólną niewydolnością polityki gospodarczej. Wikłała się<br />
ona bardziej w partyjne rozgrywki i przedwyborcze utarczki aniżeli w pragmatyczne działania na<br />
rzecz walki z korupcją i poprawy konkurencyjności przedsiębiorstw. Miast dalej realizować<br />
niezbywalne zadania nakreślone w PNFR, próbowano je obchodzić już w roku 2004, co obróciło<br />
się przeciwko wzrostowi gospodarczemu. Dynamika gospodarcza ulegała załamaniu i tempo<br />
74 Na temat założeń, istoty, instrumentacji i początkowych rezultatów wdrażania Programu zobacz<br />
Kołodko 2004b oraz Postuła 2007. O polityce gospodarczej oraz realiach tego okresu z innej<br />
perspektywy pisze Hausner 2007.<br />
75<br />
Podkreślmy to wyraźnie: z 21 punktów procentowych, które zostały zdjęte z opodatkowania<br />
przedsiębiorstw wprowadzonego na początku lat 90. w wysokości 40 procent, jedynie cztery punkty to<br />
skutek decyzji rządu z okresu 1998-2001, a aż 17 punktów to decyzje Strategii dla Polski i Programu<br />
Naprawy Finansów Rzeczypospolitej.<br />
58
wzrostu lawinowo spadało, co udało się dopiero odwrócić wskutek pojawienia się korzystnych<br />
tendencji płynących z członkowstwa w Unii Europejskiej i powrotu na ścieżkę polityki<br />
wyznaczonej przez PNFR.<br />
Lata 2006-08 to piąty okres w transformacyjnym dwudziestoleciu. Kontynuują one<br />
ogólnie pozytywne tendencje gospodarcze. Średnie roczne tempo wzrostu bliskie 6 procent to<br />
wcale przyzwoity wynik, choć <strong>Polska</strong> ma potencjał na tempo w wysokości około 7 procent. Przy<br />
stopie 7,2 procent dochód podwaja się co dekadę. Wystarczyło utrzymać przez ostatnie lat<br />
dziesięć dynamikę z wiosny 1997 roku, a PKB byłby dzisiaj nie o 50 procent, ale dwukrotnie<br />
większy. Obecnie natomiast w miarę dobrze dzieje się nie tyle ze względu na wysoką jakość<br />
polityki makroekonomicznej czy też wskutek dalszego doskonalenia instytucji, bo tego nie<br />
starcza, ale przede wszystkim z czterech innych powodów. Decydują tu:<br />
• pozytywna inercja procesów uruchomionych w poprzednim okresie;<br />
• odczuwalna poprawa jakości zarządzania mikroekonomicznego na szczeblu<br />
przedsiębiorstw;<br />
• rozwój samorządności, która wspiera lokalną przedsiębiorczość i stymuluje rozwój<br />
regionalny;<br />
• korzyści instytucjonalne, finansowe i inwestycyjne płynące z członkostwa w Unii<br />
Europejskiej, których efekt można szacować na dodatkowy roczny wzrost PKB nawet<br />
rzędu dwu procent. 76<br />
Z tych czynników najłatwiej zepsuć pierwszy, ale to dzięki zdrowemu rozsądkowi jak<br />
dotychczas się nie udało. W perspektywie następnych trzech lat, 2009-11, można spodziewać<br />
się niewielkiego zwolnienia tempa. Na powrót na 7-procentową ścieżkę wzrostu się nie zanosi,<br />
acz przy prawidłowej strategii rozwoju można by takową kroczyć w drugiej dekadzie stulecia. 77<br />
Tak oto na 66 procent przyrostu PKB uzyskanego przez osiemnaście lat transformacji,<br />
ponad dwie trzecie – aż 47 punktów – to skutek ośmiolecia 1994-97 i 2002-05. Ośmiolecie<br />
1990-93 i 1998-2001 to per saldo zero. Taka w wymiarze dynamiki gospodarczej jest różnica<br />
pomiędzy Strategią dla Polski oraz Programem Naprawy Finansów Rzeczypospolitej, z jednej<br />
strony, oraz "szokową terapią" i przechłodzeniem gospodarki, z drugiej. Występujące w tych<br />
okresach tendencje jakże wymownie ilustrują wykresy zamieszczone w Aneksie<br />
Statystycznym. Poniżej zaś zamieszczony jest jeden tylko, ale za to prezentujący<br />
fundamentalne z punktu widzenia przebiegu transformacji i oceny <strong>jej</strong> użyteczności jako superinstrumentu<br />
strategii rozwoju społeczno-gospodarczego dane: zmiany poziomu aktywności<br />
gospodarczej mierzone stopą wzrostu PKB i stopą bezrobocia.<br />
76 Na temat korzyści płynących z członkostwa w UE zob. Hubner 2004 i Kolodko 2005b. O znaczeniu<br />
funduszy europejskich we współfinansowaniu wzrostu gospodarczego pisze Szlachta 2004.<br />
77 Na temat uwarunkowań i perspektyw długookresowego rozwoju społeczno-gospodarczego Polski zob.<br />
dwie prace zbiorowe przygotowane wysiłkiem ponad dwudziestu badaczy, Kołodko 2002 i 2004a.<br />
Interesująco – z troską, ale i z optymizmem – o perspektywach rozwojowych w kontekście<br />
międzynarodowym i w związku z potrzebą budowy gospodarki opartej na wiedzy pisze Sadowski 2006.<br />
O znaczeniu instytucji dla procesu zrównoważonego rozwoju zob. Noga 2004. O uwarunkowaniach i<br />
ograniczeniach wzrostu ze szczególnym uwzględnieniem innowacyjności i konkurencyjności zob. Lis<br />
2007.<br />
59
Wykres 2: Stopa wzrostu PKB i stopa bezrobocia w Polsce w latach 1990-2008<br />
14<br />
Strategia dla Polski<br />
20<br />
7<br />
0<br />
-7<br />
szokowa "terapia" 3,8<br />
-7<br />
2,6<br />
5,2<br />
7 7,1<br />
6,2<br />
5<br />
4,5 4,2<br />
1990 1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 I poł 2002 II poł<br />
2002<br />
przechłodzenie<br />
1,1<br />
0,6<br />
Program Naprawy Finansów<br />
Rzeczypospolitej<br />
5,3<br />
1,9<br />
3,8 3,5<br />
6,1<br />
6,5<br />
2003 2004 2005 2006 2007 2008<br />
5<br />
członkostwo w<br />
Unii Europejskiej<br />
15<br />
10<br />
5<br />
0<br />
-5<br />
-10<br />
-11,6<br />
-14<br />
PKB<br />
Bezrobocie (prawa skala)<br />
Źródło: Główny Urząd Statystyczny (GUS). Dane dla lat 2007-08 – prognozy własne.<br />
Stopa bezrobocia w warunkach porównywalnych z danymi z lat 90. Według obecnie stosowanej<br />
metodologii jest ona o około 2 punkty wyższa.<br />
Tak więc najgorszą politykę realizowano w czteroleciu 1998-2001, gorszą nawet niż na<br />
początku minionej dekady. A przecież obszar niepewności był niepomiernie mniejszy. Raz<br />
jeszcze trzeba podkreślić, że w oparciu o błędną teorię ekonomiczną można uprawiać<br />
jedynie szkodliwą politykę gospodarczą. Nic <strong>jej</strong> nie usprawiedliwia. Oczywiście, partykularne<br />
interesy również odgrywały w tym niebagatelną rolę.<br />
-15<br />
Inne miary<br />
Trzecie poczynione zastrzeżenie wiąże się z rozmaitością mierników i kryteriów, przy<br />
pomocy których można oglądać zmiany ekonomiczne i oceniać osiągnięcia i niepowodzenia.<br />
Nie wolno przecież sprowadzać skali postępu transformacji li tylko do oceny wzrostu<br />
gospodarczego mierzonego zwiększaniem się produktu krajowego brutto. Towarzyszy mu wiele<br />
innych procesów, tak o doraźnych, jak i długookresowych implikacjach.<br />
Gdyby konsekwentnie przez kilkanaście lat kontynuować politykę prywatyzacji zgodnie z<br />
linią programową Strategii dla Polski, nie byłoby już długu publicznego. Racją stanu było<br />
wykorzystanie przychodów z denacjonalizacji majątku państwowego – dziś w podstawowej<br />
mierze już sprywatyzowanego – do wyeliminowania długu, który wcześniej w związku z<br />
tworzeniem i funkcjonowaniem tegoż majątku powstał. Ta szansa została zmarnowana raz na<br />
zawsze ze względu na wyprzedaż majątku poniżej jego rzeczywistej wartości. 78 Z tego punktu<br />
widzenia wiele samorządów prowadzi lepszą politykę niż większość rządów w trakcie minionych<br />
bez mała dwu dekad.<br />
Nie wystarczy też wzięcie pod uwagę zmian w podziale PKB. Faktem jest, że podczas<br />
transformacji nierównomierności w podziale wyraźnie wzrosły. 79 Poszerzył się obszar<br />
wykluczenia społecznego, co ma podwójne koszty. Marnotrawiona jest część kapitału ludzkiego<br />
i ponoszone muszą być dodatkowe wydatki budżetowe, co odciąga je od zastosowań<br />
prorozwojowych. I tym razem najbardziej sytuacja pogorszyła się podczas szoku bez terapii i<br />
przechłodzenia bez potrzeby. Podczas ostatnich kilku lat skala nierówności wydaje się<br />
stabilizować i, jak można szacować, współczynnik Giniego zmienia się na minimalną skalę. Do<br />
dyskusji pozostaje kwestia, czy osiągnął już poziom, który obraca się przeciwko wzrostowi<br />
78 Zob. Kołodko 1999a. Kwestię tę mocno postawił Poznański 2000, formując przy okazji pogląd o klęsce<br />
polskich reform. Nie wchodząc w metodologiczną poprawność dokonanych przez niego szacunków na<br />
temat możliwych do osiągnięcia przychodów z prywatyzacji, uważam, że jest to ocena zdecydowanie<br />
przesadzona. Popełnia on przy tym dość częsty błąd traktowania transformacji (w tym przypadku <strong>jej</strong><br />
pierwszej dekady) jako jednolitego okresu.<br />
79 Na temat kształtowanie się proporcji dochodów w Polsce zob. Kumor i Sztaudynger 2007.<br />
60
gospodarczemu 80 i jak na jego zwiększenie wpłynęłyby proponowane przez kręgi neoliberalne<br />
zmiany podatkowe przesuwające część dochodów od grup niżej do wyżej uposażonych (tzw.<br />
podatek liniowy) 81 . Ale do tego nierozważnego posunięcia nie dojdzie, gdyż irracjonalność<br />
ekonomiczna ma swoje granice.<br />
Ostatnio <strong>Polska</strong> została zdystansowana pod względem poziomu dochodu na mieszkańca<br />
przez Łotwę. Tak więc z PKB per capita, który można szacować z kategoriach parytetu siły<br />
nabywczej na około 15.200 dolarów w roku 2007, spośród dziesięciu posocjalistycznych<br />
członków UE <strong>Polska</strong> wyprzedza jedynie Bułgarię i Rumunię. Zarazem polski dochód odpowiada<br />
dokładnie połowie średniej całej Unii, która w tymże roku oscyluje wokół 30.500 dolarów. Dla<br />
porównania dodajmy, że w USA jest to o połowę więcej, około 45.000 dolarów.<br />
Zarazem <strong>Polska</strong> prezentuje się korzystniej, jeśli porównać <strong>jej</strong> uplasowanie na<br />
kompilowanej przez ONZ-owski Program Rozwoju (UNDP) liście państw według tzw. wskaźnika<br />
rozwoju społecznego (ang. Human Development Index, HDI). 82 Uwzględnia on, z takimi samymi<br />
relatywnymi wagami, w jednej trzeciej, poza PKB również kondycję zdrowotną ludności<br />
mierzoną przeciętnym trwaniem życia oraz stan oświaty oceniany przez pryzmat uczęszczania<br />
dzieci i młodzieży w wieku szkolnym do placówek edukacyjnych wszystkich trzech szczebli,<br />
podstawowego, średniego i wyższego (co waży z kolei w tym cząstkowym wskaźniku w jednej<br />
trzeciej) oraz umiejętnością czytania i pisania dorosłych w wieku powyżej piętnastu lat (co waży<br />
w dwu trzecich). Tak skonstruowany wskaźnik może osiągnąć maksimum równe jedności przy<br />
PKB w wysokości co najmniej 40.000 dolarów (według parytetu siły nabywczej), przeciętnym<br />
trwaniu życia 85 lat, całkowitym braku analfabetyzmu i pełnej skolaryzacji młodego pokolenia.<br />
Najwyższy poziom w tej materii notuje Norwegia ze wskaźnikiem 0,965, najniższy Niger<br />
0,311. <strong>Polska</strong> z HDI 0,862 ulokowana została przez UNDP w grupie 63 krajów o wysokim<br />
wskaźniku, nie mniejszym niż 0,800. Dodać warto, że taki poziom – 0,800 – ma Bośnia i<br />
Hercegowina, z PKB na mieszkańca zaledwie w wysokości odpowiadającej 40 procentom<br />
polskiego poziomu. Już to pokazuje, jak bardzo obraz rozwoju zmienia się, jeśli wykroczyć poza<br />
ilościowy wskaźnik produktu brutto i uwzględnić choćby te dwa, skądinąd tak ważne dla jakości<br />
kapitału społecznego parametry.<br />
<strong>Polska</strong> co do wielkości PKB na mieszkańca znajduje się na 50 miejscu na świecie (biorąc<br />
pod uwagę państwa członkowskie ONZ oraz Hongkong). Natomiast pod względem HDI<br />
zajmuje miejsce 37, pomiędzy Argentyną i Chile. Jest wyżej niż sześć innych posocjalistycznych<br />
krajów UE, w tym Estonia (0,858), Litwa (0,857), Słowacja (0,856) i Łotwa (0,845), które mają<br />
większy niż <strong>Polska</strong> PKB na mieszkańca. Z tyłu jest także Bułgaria (0,816) i Rumunia (0,805).<br />
Tak więc z dziesiątki unijnej jedynie Słowenia, na 27 pozycji z HDI 0,910, oraz Czechy (0,885) i<br />
Węgry (0,869) mają się lepiej.<br />
Wyłania się pytanie, w jakim stopniu ten rozkład, różny od rozkładu według wysokości<br />
PKB, jest skutkiem transformacji ustrojowej, a w jakim ogólnej spuścizny z poprzedniego<br />
systemu? Nie ulega wątpliwości, że tym razem ta spuścizna jest wyjątkowo korzystna.<br />
Funkcjonowała powszechna służba zdrowia. Wszystkie te kraje weszły w fazę transformacji ze<br />
społeczeństwami, w których dawno już, jeszcze w początkowej fazie socjalizmu, wykorzeniono<br />
analfabetyzm. Obok powszechnego szkolnictwa podstawowego dobrze rozwinięta była sieć<br />
szkolnictwa średniego i wyższego. Pozytywne efekty tego odczuwa się do dziś. Notabene, z<br />
tych względów niezwykle wysoko na liście HDI lokuje się Kuba, mając wskaźnik aż 0,826<br />
(wyższy niż Bułgaria albo sąsiedni Meksyk) przy PKB na głowę jedynie 4.000 dolarów. Kraje z<br />
podobnym średnim dochodem narodowym, jak Syria czy Indonezja, cechują się HDI o ponad<br />
sto punktów bazowych mniejszym (odpowiednio 0,716 i 0,711).<br />
W przypadku Polski wskaźnik rozwoju społecznego podniósł się w latach transformacji<br />
relatywnie bardziej niż w innych krajach ze względu na bardzo duży wzrost stopnia skolaryzacji<br />
na poziomie tercjalnym. Przyczynił się do tego dynamiczny rozwój niepublicznego szkolnictwa<br />
wyższego – bezsprzecznie związany z transformacją – i znaczny wzrost liczby studentów. Ich<br />
liczba zwiększyła się z około 400 tysięcy na początku transformacji do aż blisko dwu milionów<br />
obecnie. Abstrahując od jakości (często bardzo niskiej) oferty edukacyjnej w wielu prywatnych<br />
80 Zob. Tanzi, Chu i Gupta 1999 i Przychodzeń 2007.<br />
81 Na temat potencjalnych skutków zastosowania takiego rozwiązania fiskalnego zob. Kuzińska 2006.<br />
82 Zob. UNDP 2006.<br />
61
uczelniach, bez mała pięciokrotny wzrost liczby studentów podczas niespełna dwudziestu lat<br />
jest ewenementem. Fakt ten wpłynął zauważalnie na wzrost HDI.<br />
Tabela 2. Wskaźnik rozwoju społecznego (HDI) w Polsce w latach 1990-2004<br />
Porównywalny HDI Miejsce na<br />
Rok HDI<br />
w latach 1992-96 4) świecie<br />
1990 0,807 43<br />
1991 1) b. d. b. d.<br />
1992 0,815 0,765 49<br />
1993 0,875 2) 0,781 56<br />
1994 0,864 0,786 58<br />
1995 0,883 0,796 52<br />
1996 0,886 0,801 44<br />
1997 0,809 3) 44<br />
1998 0,818 44<br />
1999 0,823 38<br />
2000 0,848 37<br />
2001 0,841 35<br />
2002 0,850 37<br />
2003 0,858 36<br />
2004 0,862 37<br />
Źródło: UNDP Human Development Report, lata 1992-2006<br />
1)<br />
b. d. – brak danych;<br />
2)<br />
od 1993 roku zmiana metody kalkulacji;<br />
3)<br />
od 1997 roku ponowna zmiana metody kalkulacji;<br />
4)<br />
wskaźniki dla lat 1992-96 przeliczono według metody zastosowanej po zmianie wprowadzonej przez<br />
UNDP w roku 1997, co umożliwia porównanie szeregu czasowego 1992-2004. Rok 2004 jest<br />
ostatnim, dla którego dostępne są dane.<br />
Aczkolwiek faktem jest, że w czasie transformacji wskaźnik rozwoju społecznego podniósł<br />
się w sumie o ponad 100 punktów bazowych – z poniżej 0,760 do powyżej 0,860, gdy liczyć go<br />
przy zastosowaniu metodologii umożliwiającej porównanie – główna teza raz jeszcze się<br />
potwierdza. Podczas kilku lat nieudanej polityki nadmiernych szoków z niedostateczną terapią<br />
w latach 1990-93 relatywna pozycja Polski w świecie pogorszyła się aż o kilkanaście miejsc.<br />
Wskaźnik rozwoju społecznego wykazuje pewien wzrost dopiero w roku 1993, co się wiąże z<br />
odbiciem od kryzysowego dna oraz zapoczątkowaniem realizacji uzgodnionego ze związkami<br />
zawodowymi rządowego programu Pakt o przedsiębiorstwie państwowym w trakcie<br />
przekształcania. 83 Była to spóźniona próba ratowania szybko pogarszającego się położenia mas<br />
pracujących i, niestety, na coraz szerszą skalę niepracujących w związku z lawinowo<br />
narastającym bezrobociem. Dodajmy, że tego czynnika – w tak oczywisty sposób wpływającego<br />
na kondycję społeczeństwa – wskaźnik nie bierze pod uwagę. W drugim okresie fatalnej w<br />
skutkach polityki, w latach 1998-2001, wzrost HDI – choć tylko do roku 2000 – jest głównie<br />
skutkiem wielkiego boomu prywatnego szkolnictwa wyższego.<br />
W ostatnim roku przechłodzenia gospodarki sytuacja pogarsza się absolutnie. HDI spada<br />
w roku 2001 bezwzględnie. Jest to jedyny taki przypadek w trakcie całej transformacji,<br />
spowodowany irracjonalną polityką makroekonomiczną, która sprowadziła tempo wzrostu<br />
gospodarczego w końcu tego roku do zera. Wystarczyło cztery i pół roku, aby w korzystnych<br />
warunkach zewnętrznych 84 sprowadzić tempo wzrostu z 7,5 procent do zera. Stało się to w<br />
wyniku nieumiejętności skoordynowania polityki reform instytucjonalnych z polityką rozwoju<br />
83 "Pakt…" w pewnym zakresie opierał się o sugestie programowe zaprezentowane przeze mnie już w<br />
końcu 1991 roku w opracowaniu "Nowa polityka gospodarcza". Zob. Kołodko 1992.<br />
84 Kryzys w Rosji miał marginesowe znaczenie dla koniunktury gospodarczej w Polsce. Jego znaczenie<br />
było tendencyjnie wyolbrzymiane przez prorządowych ekonomistów, analityków i media. Dodać trzeba,<br />
że sytuacja w Rosji była dużo gorsza w latach 1994-97, ale wówczas nikomu nie przychodziło do<br />
głowy, aby obwiniać odpowiedzialnością za trudności – bo tych nigdy nie brakuje – bliższych czy<br />
dalszych sąsiadów.<br />
62
gospodarczego. To są dwie polityki i w żadnym wypadku w kraju dojrzewającym dopiero do<br />
pełnokrwistej gospodarki rynkowej działania podejmowane w pierwszej sferze nie substytuują<br />
tych, które są nieodzowne w drugiej. Te dwie polityki są komplementarne.<br />
Ale nie tylko pieniądze, lecz nawet rosnący współczynnik rozwoju społecznego szczęścia<br />
nie dają. Na styku ekonomii i psychologii są prowadzone interesujące badania zmierzające do<br />
zdefiniowania i zmierzenia samopoczucia ludzi, ich kondycji psychicznej i fizycznej, która jest<br />
nie tylko funkcją poziomów dochodów oraz wykształcenia i stanu zdrowia. Brane są pod uwagę<br />
wartości kulturowe, stan środowiska naturalnego, stopień zadowolenia ze sposobów<br />
sprawowania władzy i funkcjonowania instytucji obywatelskich. Porównawcze badania w tym<br />
zakresie prowadzą do ciekawych wyników, w rezultacie których opracowana została pierwsza<br />
mapa szczęścia na świecie (ang. World Happiness Map). 85<br />
W oparciu o bogate dane statystyczne oraz wielowątkowe badania sondażowe<br />
skonstruowany został kompozytowy wskaźnik subiektywnej oceny dobrobytu (ang. Subjective<br />
Well-Being, SWB). Zawiera się on w przedziale od 100 do 300. 86 Na stosownej liście<br />
sklasyfikowanych zostało 178 krajów, a dokładniej ich społeczeństw. Listę otwiera z 273<br />
punktami Dania i Szwajcaria, zaraz za nimi z 260 lokują się Austria i Islandia. Na ostatnim<br />
miejscu ze 100 punktami jest Burundi, które od znajdujących się na szarym końcu Ukrainy (120)<br />
i Mołdawii (117) dzielą tylko Kongo i Zimbabwe (po 110).<br />
W przypadku SWB korelacja z PKB jest wyraźnie słabsza aniżeli w odniesieniu do HDI.<br />
Co nader ciekawe, bardzo daleko na liście znajdują się też inne kraje posocjalistyczne, nawet<br />
te, które UNDP kwalifikuje do grupy z wyższym indeksem rozwoju społecznego. Dopiero na<br />
miejscach 154 i 155 znalazły się Litwa i Łotwa ze 157 i na 164 Bułgaria ze 143 punktami. Tak<br />
samo nieszczęśliwi są Rosjanie, na równi z mieszkańcami Pakistanu i Swazilandu. Jeśli dawać<br />
wiarę tym badaniom, to szczęście w największej mierze uzależnione jest od niematerialnych<br />
warunków życia. Chociaż na czele listy poza Bhutanem i Kostaryką znajdują się najbogatsze<br />
społeczeństwa, to potem już widać silniejszą korelację ze stanem i pięknem przyrody oraz<br />
tradycjami i wartościami kulturowymi niż z wysokością dochodów. Nawet najbogatsza spośród<br />
społeczeństw posocjalistycznych Słowenia, przodująca na listach według wysokości zarówno<br />
PKB, jaki i HDI, zyskując 220 punktów, tyle co także położony wśród pięknych gór biedny<br />
Kirgistan, ma przed sobą na miejscu 57 Mongolię z 223 punktami (ex equo z Fidżi i Izraelem).<br />
Za nimi na miejscu 98-99 wspólnie z Chorwacją ze 197 punktami pojawia się <strong>Polska</strong>, pomiędzy<br />
Iranem (200) i Południową Koreą (193). Przed nią znajdują się z grupy krajów socjalistycznych i<br />
posocjalistycznych jeszcze Czechy (213 punktów), Chiny i Kuba (po 210) oraz Tadżykistan i<br />
Wietnam (po 203). Niedaleko za Polską jest Kazachstan (193) i Węgry (190).<br />
Byłem we wszystkich tych krajach i także w oparciu o własne obserwacje nie mogę<br />
wykluczyć, że tak właśnie jest. Ale zweryfikować i potwierdzić tego też się nie da. Wymaga to<br />
dalszych interdyscyplinarnych studiów komparatystycznych. Badania te są nader interesujące.<br />
Wykraczają daleko poza domenę ekonomii, choć Daniel Kahneman otrzymał właśnie w tej<br />
dyscyplinie w roku 2002 nagrodę Nobla, parając się zarówno behawioralnymi finansami, jak i<br />
hedonistyczną psychologią. Podkreśla on olbrzymie znaczenie w kreowaniu satysfakcji<br />
społecznej właśnie tych czynników, które brane są pod uwagę w szacunkach SWB. 87<br />
Zachowując dystans do prezentowych wyników bynajmniej nie można ich lekceważyć. Byłby to<br />
na innym poziomie błąd podobny do tego, jaki neoliberalna ekonomia popełnia myląc środki<br />
polityki gospodarczej z <strong>jej</strong> celami.<br />
Co utrudnia wnioskowanie w przypadku indeksu SWB, to brak szeregów czasowych i<br />
niemożność porównań w czasie. Pozostają zatem tylko te w przestrzeni. Gdy jednak zważyć na<br />
składające się na ten zbiorczy indeks wskaźniki cząstkowe, można przyjąć, że w Polsce także<br />
na tym polu odnotowujemy postęp na dłuższej skali. Ale i tu występują falowania, co wydaje się<br />
oczywiste, gdy porównać optymizm z połowy lat 90., kiedy to więcej ludzi wolało żyć i wracać,<br />
niż odchodzić i wyjeżdżać, z okresem bezpośrednio wcześniejszym i późniejszym.<br />
Zdecydowanie większy był też optymizm ludzi oraz zadowolenie ze sposobu sprawowania<br />
władzy. Podobnie było przez jakiś czas od połowy 2002 roku, co potwierdzają badania opinii<br />
85 Została ona przygotowana na Uniwersytecie Leicester. Zob. White 2007.<br />
86 Na temat metody szacunku wskaźnika SWB zob. Marks, Saamah, Simms i Thompson 2006.<br />
87 Zob. Kahneman 2003.<br />
63
publicznej. Zauważali to też niektórzy bardziej światli obserwatorzy sceny publicznej. Bronisław<br />
Łagowski w eseju zatytułowanym "Ruszyć głową" podkreślał wówczas: "Sojusz [Lewicy<br />
Demokratycznej] jest myślowo niesłychanie bierny, zarówno gdy chodzi o wielki sprawy, jak też<br />
w międzypartyjnej grze politycznej, w której nigdy się nie widzi, aby on narzucał tematy sporu,<br />
przeciwnie, daje sobie tematy narzucać. (…) Słabość, o której mówię, uwyraźniła się poprzez<br />
efekt kontrastu, gdy do rządu wszedł Grzegorz Kołodko, który posiada to, czego brakuje SLD.<br />
Sądzę, że to dzięki niemu poprawiły się notowania Sojuszu w sondażach. Kołodko nie uprawia<br />
bijatyki z prawicą, ale jest do tego stopnia (…) suwerenny intelektualnie, że bijatyka, jaką mu<br />
wydali przeciwnicy, od razu zamieniła się w papkinadę. Pierwszy Papkin wystąpił ubrany w<br />
spódnicę* (* Z. Gilowska)." 88 Problem w tym, że w polityce wielu marnuje wiele czasy właśnie w<br />
sporach na narzucane im tematy, podczas gdy debaty powinny koncentrować się na innych<br />
ważkich problemach.<br />
Nie należy mieć żadnych wątpliwości, że w ostatnich paru latach – począwszy już od roku<br />
2004 – na poziomie SWB ciążą negatywne oceny sfery życia politycznego, w tym sposób<br />
sprawowania rządów. Jego niska jakość jeśli nie absolutnie, to na pewno względnie obniża<br />
subiektywne poczucie społecznej satysfakcji Polaków.<br />
Niektóre z popełnionych błędów są nie do odrobienia nawet w długim okresie.<br />
Niewytworzony dochód jest utracony raz na zawsze. Wyjątkiem od tej zasady są jedynie<br />
przypadki, w których rezygnacja z bieżącego strumienia dochodu związana jest z zaniechaniem<br />
służącej my pracy z jednoczesnym przeznaczeniem biorących się stąd zasobów czasu na<br />
zainwestowanie ich w wyższą wydajność i większą produkcję w przyszłości. Jeśli ktoś mniej<br />
pracuje, a więc relatywnie w danym okresie mniej wytwarza i mniej zarabia, ale więcej się<br />
kształci, to osiągnięty tą drogą wzrost wydajności pracy może z nadwyżką skompensować<br />
utratę potencjalnego, możliwego do wytworzenia dochodu. Jeśli natomiast czas<br />
nieprzepracowany jest zmarnowany albo czas przepracowany jest źle wykorzystany, straty są<br />
nieodwracalne.<br />
Dochodzimy do sedna. Czwarta uwaga to teza, że podczas transformacji można było<br />
osiągnąć dużo więcej. Także – a ze stricte ekonomicznego punktu widzenia przede wszystkim –<br />
w odniesieniu do poziomu produkcji i konsumpcji. <strong>Polska</strong> zaprzepaściła podczas<br />
transformacji szansę na dużo większy przyrost PKB, niż to udało się osiągnąć. Mógł on<br />
już przewyższać portugalski i być na poziomie Słowenii czy Grecji, wynosząc ponad 24<br />
tysięcy dolarów na mieszkańca. Rzeczywistość z poziomem około 15 tysięcy to zaledwie<br />
dwie trzecie tej sumy. Taki sukces na dwie trzecie.<br />
Nie wchodząc w zawiłe dywagacje i skomplikowane modele ekonometryczne, można<br />
przyjąć, że w obliczu braku jakichś większych, istotnych dla przebiegu procesu reprodukcji<br />
makroekonomicznej wstrząsów egzogenicznych, w warunkach pokoju zewnętrznego i<br />
względnego spokoju wewnętrznego możliwe było co najmniej osiąganie zakładanych w<br />
rządowych programach stóp wzrostu gospodarczego. Dodajmy, że masa podmiotów<br />
gospodarczych – krajowych i zagranicznych – podejmowała swoje decyzje w oparciu o rządowe<br />
założenia co do dynamiki produkcji. Dokonywane przez te podmioty analizy kosztów i<br />
zakładanych efektów prowadziły do nieoptymalnych decyzji i błędnych decyzji inwestycyjnych i<br />
alokacyjnych, co dodatkowo przyczyniało się do niższej od możliwej do osiągnięcia skali<br />
wzrostu produkcji.<br />
Podkreślić trzeba, że krytyka profesjonalnego środowiska ekonomistów najczęściej<br />
sprowadzała się do pretensji, że tempo wzrostu nie jest dostatecznie wysokie. Akcentowano<br />
niewykorzystywanie istniejącego potencjału. W końcowej fazie drugiego okresu, w roku 1997,<br />
formułowano nawet pogląd, że tempo 7-procentowe jest zbyt niskie i zapowiadano podwojenie<br />
PKB podczas następnych dziesięciu lat. Było to możliwe wtedy, podobnie jak i jest to wciąż<br />
jeszcze możliwe obecnie. Pod pewnymi warunkami wszakże, a zwłaszcza pod warunkiem<br />
sukcesywnej likwidacji wąskiego gardła infrastrukturalnego. Tu jest przeszkoda, ale i szansa<br />
zarazem, gdyż inwestycje infrastrukturalne powinny być, obok eksportu, jednym z głównych kół<br />
zamachowych gospodarki. Ale – niestety – polityka gospodarcza to historia niewykorzystanych<br />
szans.<br />
88 Łagowski 2007, s. 147.<br />
64
Gdy spojrzeć wstecz, to rzuca się w oczy, że tak w pierwszym, jak i trzecim okresie<br />
zakładano dużo wyższe wskaźniki dynamiki, niż te osiągnięte w praktyce. Na przełomie dwu<br />
poprzednich dekad nierzadko pojawiały się nierealistyczne zapowiedzi. Optymistycznych<br />
planów nie skąpili zwłaszcza rządowi ekonomiści i ich doradcy. Niektórzy z nich prognozowali<br />
na lata 1991-93 wzrost PKB o 23 procent (!), podczas gdy spadł on w tym czasie w sumie o 2<br />
procent… 89 Bardziej wyważone były prognozy niezależnych jednostek badawczych – w kraju i<br />
zagranicą – ale i one najczęściej sugerowały wyższe tempo wzrostu, niż później udało się<br />
uzyskać. Takie założenia podzielane były w ekspertyzach organizacji międzynarodowych,<br />
zwłaszcza w Banku Światowym i MFW. Zważywszy na ich rangę i możliwości wywierania<br />
nacisków – duże większe w tamtym czasie niż obecnie – ich opinie miały niebłahe znaczenie.<br />
Zaiste wiele z tych ambitnych zamiarów można było zrealizować, tyle że nie przy zastosowaniu<br />
proponowanej i egzekwowanej wtedy polityki gospodarczej. Formułowanie rad, opracowywanie<br />
programów gospodarczych i ich recenzowanie to jedna strona sprawy, a umiejętność ich<br />
implementacji to druga.<br />
Rzeczywiste roczne stopy wzrostu gospodarczego warto skonfrontować z zakładanymi w<br />
programach rządowych oraz oczekiwanymi przez organizacje międzynarodowe i<br />
renomowanych ekspertów monitorujących polską gospodarkę. 90 Czynią to ośrodki analityczne,<br />
instytucje ratingowe, banki inwestycyjne, centra badawcze. W prostym modelu dla roku 1990<br />
przyjęto wskaźnik zakładany przez rząd, a na następne trzy lata prognozowany przez<br />
wiceprezydenta i głównego ekonomistę Banku Światowego, 91 który pozostawał w ścisłym<br />
roboczym kontakcie z rządem. Dla lat 1998-2003 przyjmujemy konserwatywnie o prawie pół<br />
punktu mniej niż wynikałoby to z kontynuacji trendu z poprzedzającego go czterolecia, czego<br />
się spodziewano. Dla lat 1994-97 zaś utrzymujemy w wariancie hipotetycznym takie same stopy<br />
wzrostu, jak osiągnięte w rzeczywistości. 92 Dla lat 2004-07 wskaźniki są wzięte z Programu<br />
Naprawy Finansów Rzeczypospolitej. Zauważmy, że wzrost PKB jest w rzeczywistości zaledwie<br />
o średnio 0,5 punktu mniejszy niż hipotetyczny, a zagregowany dla całego okresu o 2,4 punktu<br />
(różnica pomiędzy zakładanym przyrostem 25,5 a faktycznym 23,1 procent).<br />
Dla całego osiemnastolecia 1990-2007 daje to średnią roczną stopę wzrostu 5,5 procent.<br />
Nie wchodząc w szczegóły trzeba wyraźnie podkreślić, że takie założenia mają bardzo mocne<br />
podstawy w rzetelnych modelach ekonomicznych i w fachowych prognozach. Za każdym<br />
bowiem razem u podstaw wykorzystywanych tutaj wskaźników leżały wszechstronne badania i<br />
profesjonale analizy. Podobnie jak obecnie rząd zakłada na lata 2006-10 i 2011-15 średnie<br />
roczne stopy wzrostu PKB w wysokości odpowiednio 5,1 i 5,2 procent 93 opierając się na<br />
kompleksowych analizach i ekonometrycznych modelach, również w przeszłości tego typu<br />
plany, scenariusze i prognozy były robione zgodnie z wymogami sztuki. Dotyczy to tak prognoz<br />
rządowych, jak i sporządzanych przez inne ośrodki. Były one osadzone w dobrym rozpoznaniu<br />
realiów polskiej gospodarki i <strong>jej</strong> zewnętrznego otoczenia. Tak więc skoro realia ukształtowały<br />
się mniej korzystnie, mamy do czynienia z błędami polityki a nie prognozy.<br />
Tabela 3: Rzeczywiste i hipotetyczne tempo wzrostu PKB w Polsce w latach 1990-2007<br />
(w procentach)<br />
Rok 1990 1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007<br />
Rzeczywistość -11,6 -7,3 2,3 3,5 5,2 7,0 6,2 7,1 5,0 4,5 4,2 1,1 1,4 3,8 5,3 3,5 6,1 6,5<br />
Co by było gdyby -3,1 2,0 5,5 5,5 5,2 7,0 6,2 7,1 6,7 6,7 6,7 6,7 6,7 6,7 5,0 5,4 6,0 7,0<br />
Źródło: Dane rzeczywiste według GUS. Dla roku 2007 prognoza. Dane hipotetyczne zob. wyjaśnienia w<br />
tekście.<br />
89 Zob. Gomułka 1990.<br />
90 Zob. Postuła 2007, gdzie skonfrontowane są założenia programów gospodarczych z lat 1989-2007,<br />
zwłaszcza związanych z reformowaniem finansów publicznych, z ich wykonaniem.<br />
91 Zob. Summers 1992.<br />
92 Strategia dla Polski zakładała na lata 1994-97 wzrost PKB w sumie o 21,8 procent, co miało być<br />
wypadkową wzrostu w kolejnych latach o 4,5, 5,0, 5,2 i 5,5 procent. Faktycznie produkt brutto wzrósł w<br />
sumie o 6,2 punktu więcej, a przeciętne stopa wzrostu (6,4) była wyższa od pierwotnie przewidywanej<br />
(5,4) o cały punkt.<br />
93 Por. Program 2006.<br />
65
Dla porównania; jest to o prawie punkt procentowy mniej niż średnio rocznie podczas<br />
realizacji Strategii dla Polski czy też na poziomie połowy stopy wzrostu w Chinach dla całego<br />
tego okresu. Tempo 5,5 procent to także niewiele więcej niż obecnie wynosi stopa wzrostu dla<br />
całego świata, którego produkt brutto w latach 2005-08 rośnie średnio na rok o 5,1 procent. 94<br />
Dodać trzeba, że chodzi tu o stopę wzrostu produktu globalnego ogółem, a nie na mieszkańca.<br />
W przypadku Polski to wychodzi mniej więcej na jedno. Mniej więcej, gdyż ze względu na dużą<br />
emigrację netto w latach 2005-08 PKB na mieszkańca, odwrotnie niż w większości krajów<br />
świata i odwrotnie niż w przeszłości, rośnie w Polsce na większą, a nie mniejszą skalę niż<br />
ogółem. Innymi słowy, w tych latach nawet w przypadku stagnacji ogółem, PKB na mieszkańca<br />
zwiększałby się o wskaźnik równy stopie migracji netto, tyle że z dodatnim znakiem.<br />
Tak więc założenie wzrostu PKB w średnim tempie rocznym 5,5 procent nie jest wcale<br />
wygórowane. To po prostu było możliwe do osiągnięcia. Wystarczyło tylko realizować właściwą<br />
strategię rozwoju sprzęgniętą z kreatywną polityką zmian systemowych przez cały okres<br />
transformacji. Niestety, wskutek popełnionych błędów średnie tempo w czasie<br />
posocjalistycznego osiemnastolecia wyniosło zaledwie 3,0 procent. U jego zarania takiej mizerii<br />
w sferze dynamiki nie zakładał nikt. Tym bardziej, że dużo szybciej rosła produkcja i standard<br />
życia w poprzedniej epoce, przy wszystkich <strong>jej</strong> ułomnościach. Dochód narodowy netto w Polsce<br />
Ludowej rósł średnio rocznie w czterdziestoleciu 1950-1989 w tempie 6,7 procent, a więc<br />
dwukrotnie szybciej niż w dwudziestoleciu 1990-2009. 95 Nie powinno dziwić, że i ten fakt na fali<br />
"czarnej legendy" jest kwestionowany. A że towarzyszyło tamtej ścieżce wzrostu wiele<br />
problemów związanych z jakością procesu rozwoju, to odrębne zagadnienie. Dlatego właśnie<br />
postanowiono odejść od poprzedniego systemu i stąd wzięła się <strong>transformacja</strong>. Dodać warto, że<br />
również wtedy występowały okresy charakteryzujące się swoistą cyklicznością polegającą na<br />
względnej regularności wahań i sukcesywnej przemienności fazy przyspieszenia i zwolnienia<br />
tempa wzrostu. 96<br />
Skala niepowetowanych strat jest wielka. Oddaje ją nie tyle odcinek dzielący obecny<br />
dochód w wysokości około 166 procent poziomu z roku 1989 od możliwego do osiągnięcia<br />
dochodu na poziomie 261 procent stanu wyjściowego, ale całe pole ograniczone od góry<br />
hipotetyczna krzywą wzrostu PKB i od dołu <strong>jej</strong> faktyczną trajektorią (Wykres 3). Faktyczny<br />
produkt brutto na mieszkańca jest mniejszy o ponad 17 tysięcy złotych od możliwego do<br />
osiągnięcia. W realiach 2007 roku miast 47 tysięcy jest to 30 tysięcy. Ale przecież strata jest<br />
dużo większa, negatywne efekty bowiem kumulują się. Zagregowane strumienie z lat 1990-<br />
2007 dają nam zasób w postaci dochodu niewytworzonego – a więc po części<br />
nieskonsumowanego, po części nie zainwestowanego, co ma implikacje dla przyszłości – w<br />
ogromnej wysokości 5,7 biliona złotych. To równowartość pięcioletniego PKB z roku 2007, co<br />
na osobę daje (a raczej każdą z nich pozbawia) około 150 tysięcy złotych.<br />
94 Dla lat 2005-06 dane sprawozdawcze według MFW. Dla lat 2007-08 prognozy MFW 2007.<br />
95 Po dwu kolejnych latach przeciętny wskaźnik długookresowy nieco się podniesie i – zakładając tempo<br />
wzrostu PKB w latach 2008-09 średnio około 5,2 procent – dla pierwszego dwudziestolecia<br />
transformacji wyniesie 3,2 procent.<br />
96 Na temat cykliczności wzrostu w socjalistycznej gospodarce planowej zob. Kołodko i Gruszczyński<br />
1975, Bauer 1978 oraz Kołodko 1979 i 2001.<br />
66
Wykres 3: Co by było gdyby…PKB w latach 1990-2007: wariant rzeczywisty i wariant<br />
optymalnej polityki (1989=100)<br />
300<br />
260,9<br />
250<br />
200<br />
150<br />
100<br />
100,0<br />
96,9 98,8 104,3 110,0<br />
88,4<br />
81,9 83,8 86,8<br />
243,8<br />
230,0<br />
218,2<br />
207,8<br />
194,8<br />
182,6<br />
166,4<br />
150,3 160,4 171,0<br />
131,5 140,8<br />
115,7 123,8 116,6 121,9 127,0 128,4 130,2 135,2 142,3 147,3 156,3<br />
103,7 111,1<br />
97,7<br />
91,3<br />
50<br />
0<br />
1989 1990 1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007<br />
Źródło: jak w Tabeli 3.<br />
Rzeczywisty średni roczny wzrost PKB = 3,0 Gdyby średni roczny wzrost PKB = 5,5%<br />
Tak oto osiemnaście lat po historycznym 1989 roku na każdego Polaka przeciętnie<br />
przypada strumień dochodu o 66 procent większy. Także na tych, którzy wówczas dopiero się<br />
rodzili, a w tym roku szkolnym są już w klasach maturalnych. Tu widać, jak czas szybko biegnie.<br />
Tym bardziej szkoda, że nie zawsze potrafiono go wykorzystać. Bo to nie tylko o dwie trzecie<br />
więcej niż było przed pokoleniem, ale to zarazem dwie trzecie tego, co mogłoby już być. Obok<br />
radowania się – w miarę, na tle innych, w porównaniu z przeszłością – z tych dwu trzecich<br />
przyrostu, trzeba też martwić się zaprzepaszczeniem jednej trzeciej tego, co można było mieć.<br />
PKB w Polsce mógł w roku 2007 wynosić już około 260 procent stanu z roku 1989.<br />
Być może, mogłoby to być trochę więcej, być może trochę mniej. Ale to jest rząd wielkości, o<br />
którą chodzi. W ślad za tym silniejsza byłaby ekonomiczna i polityczna pozycja Polski w Unii<br />
Europejskiej i w świecie. Większa byłaby międzynarodowa konkurencyjność przedsiębiorstw.<br />
Wyższy byłby poziom konsumpcji i standard życia. Odpowiednio wyższa byłaby też jakość<br />
kapitału społecznego i poziom satysfakcji ludności. Czy zaś byłaby ona także szczęśliwsza, to<br />
już inne zagadnienie.<br />
Lekcje na przyszłość<br />
Pozostałe lekcje na przyszłość każdy musi sam sobie wyciągnąć.<br />
67
Aneks Statystyczny<br />
Wykres 4: Zmiany zatrudnienia w latach 1990-2008<br />
4,0<br />
2,8<br />
2,9<br />
2,9<br />
2,0<br />
1,3<br />
1,2<br />
0,8<br />
1,6<br />
1,5<br />
0,0<br />
1990 1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007 2008<br />
-0,6<br />
-0,2<br />
-0,9<br />
-2,0<br />
%<br />
-4,0<br />
-2,3<br />
-2,9<br />
-3,2<br />
-3,5<br />
-4,3<br />
-4,9<br />
-6,0<br />
-8,0<br />
-8,0<br />
-8,8<br />
-10,0<br />
Źródło: Dla lat 1990-2006 GUS. Rok 2007 według Ustawy budżetowej, rok 2008 według założeń do<br />
budżetu.<br />
Wykres 5: Produkcja przemysłowa w latach 1990-2008<br />
%<br />
117,0<br />
112,0<br />
107,0<br />
102,0<br />
97,0<br />
114,3<br />
113,1<br />
112,3<br />
111,2<br />
111,8<br />
111<br />
110,2<br />
108,8<br />
108,7<br />
105,6<br />
107,1<br />
104,8 104,4<br />
104,1<br />
102,6<br />
101,5<br />
100<br />
1990 1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007 2008<br />
92,0<br />
87,0<br />
82,0<br />
82,9<br />
77,0<br />
78<br />
Źródło: jak wyżej.<br />
68
Wykres 6: Średnie roczne tempo wzrostu produkcji przemysłowej w kolejnych okresach<br />
lat 1990-2008<br />
15<br />
10<br />
10,8<br />
12,4<br />
6,7<br />
5<br />
4,1<br />
%<br />
0<br />
1990-93 1994-97 1998-2001 2002-05 2006-08<br />
-5<br />
-7,7<br />
-10<br />
Źródło: jak wyżej.<br />
Wykres 7: Inflacja. Stopy wzrostu cen dóbr i usług konsumpcyjnych w latach 1990-2008<br />
Wykres ??: Wskaźnik wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych w latach 1991-2008<br />
80<br />
70<br />
70,3<br />
60<br />
%<br />
50<br />
40<br />
30<br />
43<br />
35,3<br />
32,2<br />
27,8<br />
20<br />
10<br />
0<br />
19,9<br />
14,9<br />
11,8<br />
7,3 10,1<br />
5,5<br />
1,9 0,8<br />
3,5<br />
2,1 1<br />
2,4 2,8<br />
1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007 2008<br />
inflacja średnioroczna<br />
inflacja XII/XII<br />
Źródło: Dla lat 1990-2006 GUS. Dla lat 2007-08 prognozy własne.<br />
69
Wykres 8: Skala redukcji stopy inflacji na koniec kolejnych okresów lat 1989-2008<br />
w porównaniu do końca okresów poprzednich<br />
200,0<br />
100,0<br />
58,2 65,0<br />
71,2<br />
81,6<br />
0,0<br />
1993/89 I p 1997/93 2001/1997 2005/01 2008/05<br />
-100,0<br />
%<br />
-200,0<br />
-300,0<br />
-400,0<br />
-400<br />
-500,0<br />
Źródło: Szacunki własne w oparciu o dane GUS dla lat 1989-2006 oraz szacunki własne dla lat 2007-08.<br />
Stopa inflacji na koniec roku 1993 porównana jest ze stopą na koniec pierwszego półrocza<br />
1989 ze względu na zaindukowaną charakter inflacji w późniejszej fazie roku.<br />
Wykres 9: Inwestycje w latach 1990-2008 (roczne stopy wzrostu)<br />
%<br />
24,0<br />
21,0<br />
18,0<br />
15,0<br />
12,0<br />
9,0<br />
6,0<br />
3,0<br />
2,3<br />
2,9<br />
9,2<br />
16,5<br />
19,7<br />
21,8<br />
14<br />
6,6<br />
2,7<br />
-0,1<br />
6,3 6,2<br />
16,5<br />
12<br />
18<br />
0,0<br />
-3,0<br />
-6,0<br />
-9,0<br />
-12,0<br />
1990 1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007 2008<br />
-4,1<br />
-6,3<br />
-10,1<br />
-9,7<br />
-15,0<br />
Źródło: jak Wykres 4.<br />
70
Wykres 10: Skumulowany wzrost eksportu w kolejnych czteroleciach 1990-2005<br />
80<br />
72,8<br />
70<br />
64,6<br />
60<br />
50<br />
%<br />
40<br />
30<br />
29,4<br />
30,7<br />
20<br />
10<br />
0<br />
1990-93 1994-97 1998-2001 2002-05<br />
Źródło: GUS.<br />
Wykres 11: Saldo rachunku obrotów bieżących (w % PKB)<br />
6,0<br />
4,0<br />
4,4<br />
2,4<br />
2,0<br />
0,9<br />
1,1<br />
0,0<br />
-2,0<br />
-4,0<br />
1990 1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007 2008<br />
-0,7<br />
-1,0<br />
-1,5<br />
-2,1<br />
-2,5<br />
-2,5<br />
-2,8<br />
-2,4 -2,5<br />
-3,2<br />
-3,9<br />
-4,4<br />
-4,2<br />
-6,0<br />
-5,8<br />
-8,0<br />
-7,4<br />
Źródło: jak Wykres 3.<br />
71
Wykres 12: Wydatki i dochody sektora finansów publicznych w latach 1991-2008<br />
48<br />
46<br />
44<br />
% PKB<br />
42<br />
40<br />
38<br />
36<br />
1990 1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007 2008<br />
Źródło: Ministerstwo Finansów.<br />
Dochody sektora finansów publicznych<br />
Wydatki sektora finansów publicznych<br />
Wykres 13: Realny przyrost deficytu budżetowego w latach 1997-2001 (w stosunku do<br />
roku poprzedniego)<br />
120<br />
100<br />
109<br />
102,5<br />
80<br />
60<br />
%<br />
40<br />
20<br />
23,7 23<br />
20<br />
22<br />
0<br />
-20<br />
1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001<br />
-5,6<br />
-40<br />
-30,7<br />
Źródło: jak wyżej.<br />
72
Wykres 14: Dług publiczny w latach 1990-2007 (w % PKB)<br />
100<br />
95,1<br />
90<br />
86,7<br />
88,7<br />
80<br />
81,8<br />
70<br />
68<br />
%<br />
60<br />
50<br />
40<br />
50,8<br />
44,8 44<br />
40,3<br />
43,2<br />
42,3<br />
43,2<br />
46,7<br />
51,5 50,2 52<br />
47,8<br />
51,2<br />
30<br />
20<br />
10<br />
0<br />
1990 1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007<br />
Źródło: jak wyżej.<br />
Począwszy od 1999 roku dług publiczny liczony jest według nowej metody. Wpływy z<br />
prywatyzacji nie są już liczone jako dochody budżetu, lecz jako przychody, które zmniejszają<br />
zadłużenie państwa. Bez tej zmiany dług w roku 1999 i w latach następnych byłby wyższy<br />
aniżeli w przytoczonych danych.<br />
73
Bibliografia<br />
Anioł, Włodzimierz (2002). Paradoksy globalizacji, Instytut Polityki Społecznej<br />
Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.<br />
Aslund, Andres (1995). How Russia Became a Market Economy, The Brookings<br />
Institution, Washington, D.C.<br />
Baka, Władysław (1999). U źródeł wielkiej transformacji, Oficyna Naukowa, Warszawa.<br />
____ (2007). Zmagania o reformę. Z dziennika politycznego 1980-1990, Wydawnictwo<br />
Iskry, Warszawa.<br />
Balcerowicz, Leszek (1992). 800 Dni: Szok kontrolowany, BGW, Warszawa.<br />
Bałtowski Maciej i Maciej Miszewski (2006). Transformacja gospodarcza w Polsce,<br />
Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa.<br />
Bank Światowy (1996). From Plan to Market. World Development Report 1996,<br />
Published for the World Bank – Oxford University Press, Washington, D.C.<br />
____ (2002). Transition. The First Ten Years. Analysis and Lessons for Eastern Europe<br />
and the Former Soviet Union, the World Bank, Washington, D.C.<br />
Bauer, Tamas (1978). Investment Cycles in Planned Economies, "Acta Oeconomica",<br />
vol. 21, no. 3, s. 243-60.<br />
Bauman, Zygmunt (2004). Życie na przemiał, Wydawnictwo Literackie, Kraków.<br />
Belka, Marek i Witold Trzeciakowski (red.) (1997). Dynamika transformacji polskiej<br />
gospodarki, Poltext, Warszawa.<br />
Blanchard, Olivier (1997). The Economics of Post-Communist Transition, Oxford<br />
University Press, New York.<br />
Blejer, Mario I. i Marko Skreb (2001). Transition. The First Decade, MIT Press,<br />
Cambridge, Massachusetts, London, England.<br />
Bolesta, Andrzej (2006). Chiny w okresie transformacji. Reformy systemowe, polityka<br />
rozwojowa, i państwowe przedsiębiorstwa, Wydawnictwo Akademicki Dialog, Warszawa.<br />
Bożyk, Paweł (1991). Droga do nikąd? <strong>Polska</strong> I <strong>jej</strong> sąsiedzi na rozdrożu, <strong>Polska</strong><br />
Oficyna Wydawnicza BGW, Warszawa.<br />
____ (2006). Globalization and the Transformation of Foreign Economic Policy,<br />
Ashgate, Aldershot, England-Burlington, VT.<br />
Bugaj, Ryszard (2002). Dylematy finansów publicznych. Przekształcenia w gospodarce<br />
polskiej, Wydawnictwo Ryszard Bugaj, Warszawa.<br />
Bąk, Monika (2006). Europa Środkowa i Wschodnia wobec wyzwania<br />
transformacyjnego, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk.<br />
Brzezinski, Zbigniew (2007). Second Chance: Three Presidents and the Crisis of<br />
American Superpower, Basic Books, New York.<br />
Chołaj, Henryk (1998). Transformacja systemowa w Polsce. Szkice teoretyczne,<br />
Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin.<br />
____ (2003). Ekonomia polityczna globalizacji. Wprowadzenie, Fundacja Innowacja i<br />
Wyższa Szkoła Społeczno-Ekonomiczna, Warszawa.<br />
Czyżewski, Adam, B., Witold M. Orłowski i Leszek Zienkowski (1996): Country Study<br />
for Poland. A Comparative Study of Causes of Output Decline in Transition Economies,<br />
Third Workshop on Output Decline in Eastern Europe, April 12-13, Prague.<br />
Dąbrowski, Marek (2001). Ten Years of Polish Economic Transition, 1989-1999, w:<br />
Blejer i Skreb 2001, s. 121-152.<br />
EBOiR (2007). Transition Report Updates, European Bank for Reconstruction and<br />
Development, London 2007.<br />
Estrin, Saul, Grzegorz W. Kolodko i Milica Uvalic (red.) (2007). Transition and Beyond,<br />
Palgrave Macmillan, New York.<br />
Fan, Gang (2002). Institutional Reforms in a Developing Country: Transition in China,<br />
"TIGER Working Paper Series", No. 29, Warsaw<br />
(http://www.tiger.edu.pl/publikacje/TWPNo29.pdf).<br />
74
Flejterski, Stanisław i Piotr T. Wahl (2003). Ekonomia globalna. Synteza, Difin,<br />
Warszawa.<br />
Gomułka, Stanisław (1990). Stabilizacja i wzrost: <strong>Polska</strong> 1989-2000, w: Polityka<br />
finansowa – nierównowaga – stabilizacja (II) (materiały konferencji), Ministerstwo<br />
Finansów i Instytut Finansów, Wilga 30-31 maja, s. 303-321.<br />
____ (1991). The Causes of Recession Following Stabilization, "Comparative<br />
Economic Studies", Vol. 33, No. 2, s. 71-89.<br />
Główczyk, Jan (2003). Szalbierczy urok transformacji, Fundacja Innowacja, Wyższa<br />
Szkoła Społeczno-Ekonomiczna, Warszawa.<br />
Hausner, Jerzy (2007). Pętle rozwoju. O polityce gospodarczej lat 2001-2005,<br />
Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa.<br />
Helpman, Elhanan (2004). The Mystery of Economic Growth, Harvard University Press,<br />
Cambridge, Mass.-London.<br />
Hubner, Danuta (2004). Wpływ członkostwa w Unii Europejskiej na wzrost<br />
gospodarczy w Polsce, w: Grzegorz W. Kołodko 2004a, s. 99-119<br />
(http://tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/Kolodko-Strategia_szybkiego_wzrostu.pdf).<br />
Jarosz, Maria (red.) (2005a). Wygrani i przegrani polskiej transformacji, Oficyna<br />
Naukowa – Instytut Nauk Politycznych PAN, Warszawa.<br />
____ (2005b). <strong>Polska</strong>, ale jaka, Oficyna Naukowa – Instytut Nauk Politycznych PAN,<br />
Warszawa.<br />
____ (2007). Wstęp. W jakiej Polsce żyjemy?, w: Maria Jarosz (red.) Transformacja,<br />
elity, społeczeństwo, Instytut Studiów Politycznych PAN, Warszawa.<br />
Kaczmarek, Jarosław, Paweł Krzemiński, Piotr Litwa, Wojciech Szymla (2005). Procesy<br />
zmian w okresie transformacji systemowej. Prywatyzacja, restrukturyzacja, rynek<br />
kapitałowy, Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej w Krakowie, Kraków.<br />
Khaneman, Daniel (2003). Toward a Science of Well-Being, Katzir Lecture, Tel Aviv<br />
University, March (mimeo).<br />
Kleer, Jerzy (2006). Globalizacja a państwo narodowe i usługi publiczne", <strong>Polska</strong><br />
Akademia Nauk – Komitet Prognoz "<strong>Polska</strong> 2000 Plus", Warszawa.<br />
Kleer, Jerzy i Andrzej Kondratowicz (red.) (2006). Wkład transformacji do teorii<br />
ekonomii, Wydawnictwa Fachowe Cedetu.Pl, Warszawa.<br />
Kołodko, Grzegorz W. (1979). Fazy wzrostu gospodarczego w Polsce, "Gospodarka<br />
Planowa", Nr 3, s. 137-143.<br />
____ (1989). Kryzys, dostosowanie, rozwój, Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne,<br />
Warszawa (http://www.tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/GWKkryzys_dostosowanie_rozwoj.pdf).<br />
____ (1990). Inflacja, reforma, stabilizacja, Alma-Press, Warszawa<br />
(http://www.tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/Kolodko-inflacja_reforma_stabilizacja.pdf).<br />
____ (1992). Transformacja polskiej gospodarki. Sukces czy porażka?, <strong>Polska</strong> Oficyna<br />
Wydawnicza BGW, Warszawa (http://www.tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/GWK-<br />
Transformacja_polskiej_gospodarki.pdf).<br />
____ (1994). Strategia dla Polski, Poltext, Warszawa<br />
(http://tiger.edu.pl/ksiazki/strategia.pdf).<br />
____ (1998a). Economic Liberalism Became Almost Irrelevant, "Transition", 9 (3), the<br />
World Bank, Washington, D.C., s. 1-6<br />
(http://www.worldbank.org/html/prddr/trans/june1998/kolodko.htm).<br />
____ (1998b). Russia Should Put Its People First. Following Poland’s Example, "The<br />
New York Times", 7 th July, s. 23 (http://www.tiger.edu.pl/kolodko/artykuly/NYT_98.pdf).<br />
____ (1999a). Od szoku do terapii. Ekonomia i polityka transformacji, Poltext,<br />
Warszawa (http://tiger.edu.pl/ksiazki/ekonomiapolitykatrans.pdf).<br />
____ (1999b). Ten Years of Postsocialist Transition: the Lessons for Policy Reforms,<br />
"Policy Research Working Paper", No. 2095, Word Bank, Washington, D.C.<br />
75
(http://www.worldbank.org/html/dec/Publications/Workpapers/wps2000series/wps2095/wps<br />
2095.pdf).<br />
____ (2000a). From Shock to Therapy. The Political Economy of Postsocialist<br />
Transformation, Oxford University Press, Oxford – New York.<br />
____ (2000b). Post-Communist Transition. The Thorny Road, University of Rochester<br />
Press, Rochester, NY, USA, and Woodbridge, Suffolk, UK.<br />
____ (2001). Globalizacja a perspektywy rozwoju krajów posocjalistycznych,<br />
<strong>Towarzystwo</strong> Naukowe Organizacji i Kierownictwa, Toruń<br />
http://www.tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/Globalizacja_a_perspektywy_rozwoju.pdf).<br />
____ (red.) (2002). Rozwój polskiej gospodarki. Perspektywy i uwarunkowania,<br />
Wydawnictwo Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego,<br />
Warszawa (http://tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/Kolodko-Rozwoj_polskiej_gospodarki.pdf).<br />
____ (red.) (2003). Emerging Market Economies. Globalization and Development,<br />
Ashgate, Aldershot, England-Burlington, VT.<br />
____ (red.) (2004a). Strategia szybkiego wzrostu gospodarczego w Polsce,<br />
Wydawnictwo Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego,<br />
Warszawa (http://tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/Kolodko-Strategia_szybkiego_wzrostu.pdf).<br />
____ (2004b). O Naprawie Naszych Finansów, <strong>Towarzystwo</strong> Naukowe Organizacji i<br />
Kierowania, Toruń<br />
(http://www.tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/O_Naprawie_Naszych_Finansow.pdf).<br />
____ (red.) (2005a). Globalization and Social Stress, Nova Science Publishers, New<br />
York.<br />
____ (red.) (2005b). The Polish Miracle. Lessons for the Emerging Markets, Ashgate,<br />
Aldershot – Burlington, VT.<br />
____ (2006). The World Economy and Great Post-Communist Change, Nova Science<br />
Publishers, New York.<br />
____ (2008). Wędrujący świat (w druku).<br />
Kołodko, Grzegorz W. i Marek Gruszczyński (1975). Regularność wahań tempa wzrostu<br />
gospodarczego, "Gospodarka Planowa", Nr 7-8, s. 421-429.<br />
Kolodko, Grzegorz W. i Walter McMahon (1987). Stagflation and Shortageflation: A<br />
Comparative Approach, "Kyklos", Vol. 40, Fasc. 2, s. 176-197.<br />
Kołodko, Grzegorz W. i Mario D. Nuti (1997). <strong>Polska</strong> alternatywa. Stare mity, twarde<br />
fakty, nowe strategie, Poltext, Warszawa<br />
(http://tiger.edu.pl/ksiazki/polska_alternatywa.pdf).<br />
Kornai, Janos (1990). The Road to a Free Economy. Shifting from a Socialist System.<br />
The Experience of Hungary, Norton & Company, New York – London.<br />
____ (1995). Highways and Byways. Studies on Reform and Postcommunist<br />
Transition, MIT Press, Cambridge, MA. – London.<br />
____ (2006). By Force of Thought. Irregular Memoirs of an Intellectual Journey, MIT<br />
Press, Cambridge, Massachusetts – London.<br />
Kowalik, Tadeusz (2001). Współczesne systemy ekonomiczne. Powstawanie,<br />
ewolucja, kryzys, Wydawnictwo Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im.<br />
Leona Koźmińskiego, Warszawa.<br />
___ (2005). Systemy gospodarcze. Efekty i defekty reform i zmian ustrojowych,<br />
Fundacja Innowacja, Warszawa.<br />
Koźmiński, Andrzej K. i Piotr Sztompka (2004). Rozmowa o wielkiej przemianie,<br />
Wydawnictwo Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego,<br />
Warszawa.<br />
Kumor, Paweł i Jan Jacek Sztaudynger (2007). Optymalne zróżnicowanie płac w<br />
Polsce – analiza ekonometryczna, Ekonomista", nr 1.<br />
Kuzińska, Hanna (2006). Jakie stawki podatkowe?, "Olympus Czasopismo Naukowe",<br />
Nr 2, Szkoła Wyższa im. Romualda Kudlińskiego, Warszawa. s. 13-23.<br />
76
Lavigne, Marie (1995). The Economics of Transition. From Socialist Economy to<br />
Market Economy, Chatham, Macmillan Press, Kent.<br />
Lin, Justin Yifu (2004). Lessons of China's Transition from a Planned Economy to a<br />
Market Economy, "Distinguished Lectures Series", n. 16, Leon Koźmiński Academy of<br />
Entrepreneurship and Management (WSPiZ) and TIGER, Warsaw<br />
(http://www.tiger.edu.pl/publikacje/dist/lin.pdf).<br />
____ (2007). Development and Transition: Strategy, Endowment Structure, and<br />
Viability, Marshall Lecture, October 31 – November 1, Cambridge University, Cambridge.<br />
Lipton, David i Jeffrey Sachs (1990). Creating a Market Economy in Eastern Europe:<br />
The Case of Poland, "Brookings Papers on Economic Activity", No. 2 (Fall), Brooking<br />
Institutions, Washington, D.C.<br />
Lis, Stanisław (red.) (2007). Gospodarka Polski na początku XXI wieku. Innowacyjność<br />
i konkurencyjność, Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej w Krakowie, Kraków.<br />
Łagowski, Bronisław (2007). "Duch i bezduszność III Rzeczypospolitej", Universitas,<br />
Kraków.<br />
Łaski, Kazimierz (1990a). Pułapka recesji, "Życie Gospodarcze" nr 8.<br />
____ (1990b). The Stabilization Plan for Poland, "Wirtschaftspolitische Blätter", No. 5,<br />
s. 444-458.<br />
Marks, Nic, Saamah Abdallah, Andrew Simms i Sam Thompson (2006). The Happy<br />
Planet Index, New Economics Foundation, London.<br />
Mączyńska, Elżbieta i Piotr Pysz (2003). Społeczna gospodarka rynkowa. Idee i<br />
możliwości praktycznego wykorzystania w Polsce, <strong>Polskie</strong> <strong>Towarzystwo</strong> Ekonomiczne,<br />
Warszawa.<br />
MFW (2000). Focus on Transition Economies. World Economic Outlook, International<br />
Monetary Fund, Washington, D.C. (October).<br />
____ (2007). Spillovers and Cycles in the Global Economy. World Economic Outlook,<br />
International Monetary Fund, Washington, D.C. (April).<br />
Mundell, Robert A. (1997). The Great Contractions, w: Mario I. Blejer i Marko Sktreb<br />
(red.). Stabilization Policies in the Transition Economies, Cambridge University Press,<br />
Cambridge.<br />
Nekipelov, Alexander (2004). Public Preferences and their Role in Shaping Russian<br />
Economic Development, "Distinguished Lectures Series", n. 15, Leon Koźmiński Academy<br />
of Entrepreneurship and Management (WSPiZ) and TIGER, Warsaw<br />
(http://www.tiger.edu.pl/publikacje/dist/nekipielov.pdf).<br />
Noga, Adam (red.) (2004). Zmiany instytucjonalne w polskiej gospodarce rynkowej,<br />
Wydawnictwo <strong>Polskie</strong>go Towarzystwa Ekonomicznego, Warszawa.<br />
North, Douglass C. (2002). Understanding Economic Change and Economic Growth,<br />
"Distinguished Lectures Series", n. 7, Leon Koźmiński Academy of Entrepreneurship and<br />
Management (WSPiZ) and TIGER, Warsaw<br />
(http://www.tiger.edu.pl/publikacje/dist/north.pdf).<br />
____(2005). Understanding the Process of Economic Change, Princeton University<br />
Press, Princeton and Oxford.<br />
Nuti, Mario D. (1990). Crisis, Reform, and Stabilization in Central Eastern Europe:<br />
Prospects and Western Response, w: “La Grande Europa, la Nuova Europa: Opportunità e<br />
Rischi”, "Monte dei Paschi di Siena", November.<br />
Ost, David (2007). Klęska "Solidarności". Gniew i polityka w postkomunistycznej<br />
Europie, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, Warszawa.<br />
Piasecki, Ryszard (2003). Rozwój gospodarczy a globalizacja, <strong>Polskie</strong> Wydawnictwo<br />
Ekonomiczne, Warszawa.<br />
Piątkowski, Marcin (red.) (2003). "Nowa gospodarka" a <strong>transformacja</strong>, Wydawnictwo<br />
Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego, Warszawa.<br />
____ (2005). Information Society in Poland. A Prospective Analysis, Wydawnictwo<br />
Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego, Warszawa.<br />
77
Podkaminer, Leon (1995). Stabilization of Hyperinflation: The Roots of Fragility,<br />
"Journal of Post-Keynesian Economics", Vol. 17, No. 4, s. 593-606.<br />
Popov, Vladimir (2006). Shock Therapy versus Gradualism Reconsidered: Lessons<br />
from Transition Economies after 15 Years of Reforms, "TIGER Working Paper Series", No.<br />
82 (http://www.tiger.edu.pl/publikacje/TWPNo82.pdf).<br />
Postuła, Marta (2007). W tyglu naszych finansów. Transformacja i reformy finansów<br />
publicznych w Polsce w dwudziestoleciu 1989-2008, Wydawnictwo Wyższej Szkoły<br />
Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego, Warszawa.<br />
Poznański, Kazimierz Z. (1996). Poland's Protracted Transition. Institutional Change<br />
and Economic Growth, Cambridge University Press, Cambridge.<br />
____ (2000). Wielki przekręt. Klęska polskich reform, <strong>Towarzystwo</strong> Wydawnicze i<br />
Literackie, Warszawa.<br />
Program (1989). Zarys programu gospodarczego rządu, "Rzeczpospolita", 22<br />
październik.<br />
____ (2006). Strategia rozwoju kraju 2007-2015, Ministerstwo Rozwoju Regionalnego,<br />
Warszawa (listopad).<br />
Przychodzeń, Wojciech (2007). Zróżnicowanie dochodów a wzrost w gospodarkach<br />
posocjalistycznych, referat na konferencji na temat Nierówności społeczne a wzrost<br />
gospodarczy w kontekście spójności społeczno-ekonomicznej, Katedra Teorii Ekonomii<br />
Uniwersytetu Rzeszowskiego i Katedra Ekonomii Stosowanej Akademii Ekonomicznej w<br />
Krakowie, Rzeszów 27-28 września.<br />
Roland, Gerard (2004). Transition and Economics. Politics, Markets, and Firms, MIT<br />
Press, Cambridge, Mass.<br />
Rosati, Dariusz (1998). <strong>Polska</strong> droga do rynku, Państwowe Wydawnictwo<br />
Ekonomiczne, Warszawa.<br />
Sachs, Jeffrey (1993). Poland's Jump to the Market Economy, MIT Press, Cambridge,<br />
Mass.<br />
____ (2006). "Koniec z nędzą. Zadanie dla naszego pokolenia", Wydawnictwo<br />
Naukowe PWN, Warszawa.<br />
Sadowski, Zdzisław (2005). Transformacja i rozwój. Wybór prac, Wydawnictwo<br />
<strong>Polskie</strong>go Towarzystwa Ekonomicznego, Warszawa.<br />
____ (2006). W poszukiwaniu drogi rozwoju. Myśli o przyszłości świata i Polski, <strong>Polska</strong><br />
Akademia Nauk – Komitet Prognoz "<strong>Polska</strong> 2000 Plus", Warszawa.<br />
Sopoćko, Andrzej (2005). Rynkowe instrumenty finansowe, Wydawnictwo Naukowe<br />
PWN, Warszawa.<br />
Staniszkis, Jadwiga (2003). Władza globalizacji, Wydawnictwo Naukowe Scholar,<br />
Warszawa.<br />
Stiglitz, Joseph E. (2004). Globalizacja, PWN, Warszawa.<br />
Summers, Lawrence H. (1992). The Next Decade in Central and Eastern Europe, w:<br />
Christopher Clague i Gordon C. Raiser (red.), The Emergence of Market Economies in<br />
Eastern Europe, Blackwell, Cambridge, Mass. – Oxford, s. 25-34.<br />
Szlachta, Jacek (2004). Znaczenie funduszy strukturalnych i Funduszu Spójności dla<br />
stymulowania trwałego wzrostu gospodarczego w Polsce, w: Grzegorz W. Kołodko 2004a,<br />
s. 191-209 (http://tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/Kolodko-Strategia_szybkiego_wzrostu.pdf).<br />
Szymański, Władysław (2004). Interesy i sprzeczności globalizacji. Wprowadzenie do<br />
ekonomii ery globalizacji, Difin, Warszawa.<br />
____ (2007). Czy globalizacja musi być irracjonalna?, Szkoła Główna Handlowa w<br />
Warszawie – Oficyna Wydawnicza, Warszawa.<br />
Tanzi, Vito, Ke-young Chu i Sanjeev Gupta. (red.) (1999). Economic Policy and Equity,<br />
International Monetary Fund, Washington, D.C.<br />
Tomkiewicz, Jacek (red.) (2005). Finanse publiczne a wzrost gospodarczy,<br />
Wydawnictwo Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego,<br />
Warszawa.<br />
78
UNDP (2006). Human Development Report 2006, Beyond scarcity: Power, poverty<br />
and the global water crisis, United Nations Development Programme, New York.<br />
White, Adrian (2007). World Map of Happiness, "Psych Talk", March<br />
(http://psychtreatment-psychtalk.blogspot.com/).<br />
Williamson, John (2005). Differing Interpretations of the Washington Consensus,<br />
"Distinguished Lectures Series", n. 17, Leon Koźmiński Academy of Entrepreneurship and<br />
Management (WSPiZ) and TIGER, Warsaw<br />
(http://www.tiger.edu.pl/publikacje/dist/williamson.pdf).<br />
Winiecki, Jan (1991). Costs of Transition That Are Not Costs: On Non-Welfare-<br />
Reducing Output Fall, „Rivista di Politica Economica", No. VI (June), s. 85-94.<br />
Wnuk-Lipiński, Edmund (2004). Świat międzyepoki. Globalizacja – demokracja –<br />
państwo narodowe, Wydawnictwo ZNAK – Instytut Studiów Politycznych PAN, Kraków.<br />
Woźniak, Michał Gabriel (2004). Wzrost gospodarczy. Podstawy teoretyczne,<br />
Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej w Krakowie, Kraków.<br />
Zacher, Lech W. (2001). "Nowa gospodarka" jako interakcja techniki, gospodarki i<br />
społeczeństwa, w: Grzegorz W. Kołodko (red.), "Nowa gospodarka" i <strong>jej</strong> implikacje dla<br />
długookresowego wzrostu w krajach posocjalistycznych, Wydawnictwo Wyższej Szkoły<br />
Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego, Warszawa.<br />
____ (2003). Spór o globalizację. Eseje o przyszłości świata, Komitet Prognoz „<strong>Polska</strong><br />
2000 Plus” przy Prezydium PAN, Warszawa.<br />
79
Jerzy Hausner<br />
Polityka gospodarcza – wokół dylematów i sporów<br />
Prof. dr hab. - profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w<br />
Krakowie, Członek Komitetu Nauk Ekonomicznych PAN,<br />
Kierownik Katedry Gospodarki i Administracji Publicznej b. członek<br />
Zespołu Doradców Ekonomicznych Prezydenta RP, wicepremier<br />
i minister, Laureat nagrody Kisiela.<br />
Streszczenie:<br />
Tekst ten przygotowuję jako referat na VII Kongres Ekonomistów. Składam go z dwóch<br />
części. W pierwszej znajdują się wybrane tezy wydanej przed paroma miesiącami mo<strong>jej</strong><br />
książki 97 . Oceniam, że są one nadal na tyle aktualne, że mogą prowokować do dyskusji. W<br />
drugiej zawarłem swoje komentarze do niektórych opinii, które moja książka wywołała. Chcę<br />
tym samym wejść w rolę aktywnego uczestnika dyskusji o praktycznych sposobach uprawiania<br />
polityki gospodarczej w Polsce oraz <strong>jej</strong> teoretycznych podstawach i odniesieniach.<br />
Summary<br />
The paper offers a handful of reflections on economic policy based on personal experiences<br />
of the Author of the high-level government posts held in 2001-2005. In my presentation of these<br />
reflections, I am trying to reconcile the roles of a participant and an observer.<br />
The starting point is the question: What does economic policy consist in? The question is not<br />
answered explicitly. First of all, it depends on the adopted understanding of and approach to the<br />
economy. Two extreme attitudes are possible. At one end of the spectrum, the economy is<br />
construed as a system of objectivised interrelationships, an object to be controlled by<br />
appropriate fine-tuning of key parameters that regulate economic relationships (understood in<br />
terms of objects). The politician-economist’s role in this respect is similar to that of a physician: it<br />
starts with analysing the patient’s condition, which leads to the diagnosis of the ailment and<br />
finally to the application of a proper therapy. The point is to maintain a state of equilibrium in the<br />
economy, as is the case with the patient’s body.<br />
At the other end of the spectrum, there are those who treat the economy as a system of<br />
institutionalised behaviours and social reactions. On this approach, the politician-economist<br />
must decide which behaviours to strengthen or encourage, and which ones to discourage or<br />
eliminate. Thus, the politician does not influence the economy through its parameters but<br />
through institutions, does not solve equations but problems. He does not strive to achieve a<br />
state of balance, but to control the process, the development of the economy.<br />
One of the conclusions that follow from these reflections is that present-day economic policy<br />
must respect a number of profound intellectual, political and institutional changes related to the<br />
operation of the state, which manifest themselves, among others, as the following evolutionary<br />
tendencies:<br />
from the welfare state to the working state,<br />
from the welfare state to the welfare society,<br />
from equalisation policy to cohesion policy,<br />
from corporatist dialogue to civic dialogue,<br />
in general, towards a social economy and corporate social responsibility.<br />
I.<br />
Na czym polega polityka gospodarcza? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi.<br />
Zależy ona przede wszystkim od tego, jak się rozumie i ujmuje gospodarkę. Możliwe są dwie<br />
skrajności. Na jednym biegunie znajdują się ci, dla których gospodarka jest układem<br />
zobiektywizowanych zależności, obiektem, którym się steruje przez odpowiednie strojenie (fine<br />
tunning) kluczowych parametrów regulujących zależności gospodarcze (rozumiane<br />
przedmiotowo). Polityk gospodarczy postępuje wówczas jak lekarz: analizuje stan pacjenta,<br />
rozpoznaje dolegliwości i stosuje właściwą terapię. Rzecz w tym, aby gospodarkę, tak jak<br />
pacjenta, utrzymywać w stanie równowagi.<br />
97<br />
Jerzy Hausner: Pętle rozwoju. O polityce gospodarczej lat 2001-2005, Wydawnictwo Naukowe<br />
Scholar: Warszawa 2007.<br />
81
Na drugim biegunie znajdują się ci, dla których gospodarka to układ<br />
zinstytucjonalizowanych zachowań i reakcji społecznych. Wtedy problem polityka<br />
gospodarczego polega na tym, jakie zachowania ma wzmacniać bądź wyzwalać, a jakie<br />
osłabiać bądź eliminować. Polityk nie oddziałuje na gospodarkę poprzez <strong>jej</strong> parametry, lecz<br />
poprzez instytucje, nie rozwiązuje równania, lecz problem. Nie zmierza do uzyskania stanu<br />
równowagi, lecz do sterowania procesem, rozwojem gospodarki.<br />
W każdym z tych wariantów ekonomista-polityk gospodarczy posługuje się innymi<br />
narzędziami i, co ważniejsze, potrzebuje do prowadzenia polityki różnych partnerów i napotyka<br />
na różnych oponentów. W pierwszym potrzebni są głównie rynkowi analitycy oraz polityczni i<br />
medialni zwolennicy rynkowej ortodoksji. Polityce gospodarczej służą ci, którzy liczą, i ci, którzy<br />
ich obliczenia traktują jak wyrocznię, pewnik. Pozostali stanowią, co najwyżej, oporną materię<br />
działań. W drugim przypadku ekonomista-polityk gospodarczy uczestniczy w nieustającym<br />
procesie społecznej refleksji i komunikacji, jest moderatorem. Sam niewiele może zrobić,<br />
potrzebuje zorganizowanych partnerów. Jeśli ich nie znajduje, to jego podstawowym zadaniem<br />
jest ich wykreować, szanując ich autonomię. Pozostając w interakcji z wieloma partnerami, musi<br />
zadbać w szczególności, aby zachować inicjatywę i proponować swoją agendę uzgodnień i<br />
działań, wynikającą z przyjmowanej przez siebie i poddawanej debacie koncepcji rozwoju.<br />
Może niektórych aktorów ignorować, niektórych nawet zwalczać, osłabiając ich zdolność<br />
działania, ale przede wszystkim musi stale odnawiać współdziałanie z tym partnerami, którzy są<br />
gotowi współtworzyć politykę gospodarczą w <strong>jej</strong> różnych zakresach i kreować rozwój w różnej<br />
skali.<br />
Kluczowym zagadnieniem polityki gospodarczej jest oczywiście wzrost gospodarczy. W<br />
polskiej dyskusji na temat wzrostu gospodarczego przenikają się poglądy reprezentujące wprost<br />
lub pośrednio trzy odmienne „filozofie”, szkoły ekonomicznego myślenia:<br />
pierwszą uosabia, moim zdaniem, Leszek Balcerowicz. Główna teza to: równowaga<br />
makroekonomiczna jest warunkiem wzrostu gospodarczego. Jeśli tak, to dążenie do<br />
makroekonomicznej równowagi musi być priorytetem polityki gospodarczej, a tolerowanie<br />
nierównowagi zasadniczą przyczyną niepowodzenia;<br />
drugą niech na użytek tego tekstu firmuje Mirosław Gronicki. To szkoła myślenia<br />
pragmatycznego, znak firmowy kolejnych ministrów finansów (poza Balcerowiczem). Główna<br />
zasada to: nierównowaga makroekonomiczna jest do pewnego stopnia nieuchronna, a więc<br />
bezcelowe jest dążenie do równowagi. Polityka gospodarcza to z natury rzeczy<br />
balansowanie między orientacją na wzrost i orientacją na równowagę makroekonomiczną.<br />
Dylemat sprowadza się do tego, jaki poziom nierównowagi można tolerować;<br />
moje myślenie i postępowanie było odmienne. To nie równowaga makroekonomiczna<br />
prowadzi do wzrostu gospodarczego, lecz wzrost stwarza warunki do utrzymania<br />
niezbędnego poziomu równowagi. Akcent w polityce gospodarczej kładzie się wówczas na<br />
rozwój, na zmiany strukturalne jako czynnik konkurencyjności i wzrostu. Zagadnienie<br />
nierównowagi nie jest lekceważone, ale trwałe przywrócenie bezpiecznego poziomu<br />
nierównowagi jest możliwe tylko na ścieżce odpowiednio wysokiego poziomu wzrostu.<br />
„Szkoła Balcerowicza” radzi: tnij wydatki natychmiast, a przywrócisz wzrost, „szkoła<br />
Gronickiego”: ograniczaj wydatki stopniowo, bo na raz się nie da. Dla mnie zaś najważniejsze<br />
jest: wyzwalaj czynniki wzrostu (przedsiębiorczość), a równocześnie zablokuj wzrost wydatków,<br />
wówczas szybko będziemy „wyrastać” z długu, a to stworzy korzystne warunki umocnienia i<br />
utrwalenia wzrostu. Sympatyzuję z niedogmatycznym podejściem do problematyki wzrostu<br />
gospodarczego, które akcentuje, że równowaga makroekonomiczna jest warunkiem<br />
koniecznym, lecz niewystarczającym, by prowadzić politykę prowzrostową. Podkreślam<br />
zdecydowanie: troska o zapewnienie równowagi makroekonomicznej musi iść w parze z<br />
działaniami z zakresu polityki strukturalnej i poszukiwaniem właściwych rozwiązań<br />
instytucjonalnych.<br />
To niedogmatyczne podejście chciałbym sprowadzić się do trzech praktycznych punktów:<br />
po pierwsze – naprawy finansów publicznych można dokonać wyłącznie na ścieżce wzrostu<br />
gospodarczego. Jeżeli wzrost gospodarczy nie zbiegnie się z działaniami na rzecz naprawy<br />
finansów publicznych, to pozytywnego efektu nie będzie. Ta teza stanowi odwrócenie<br />
„rozumowania Balcerowicza”. I wydaje mi się, że doświadczenie Polski potwierdza <strong>jej</strong><br />
słuszność;<br />
82
po drugie – o co usilnie dbałem – w centrum polityki gospodarczej trzeba postawić<br />
problematykę przedsiębiorczości i konkurencyjności;<br />
po trzecie – co wydaje mi się istotnym i nowym elementem – niezbędne jest kreowanie<br />
aktorów rozwoju, czyli formowanie partnerów rządu zdolnych do współdziałania na rzecz<br />
rozwoju. Chodzi tu nie tylko o przedsiębiorców, ale także o samorząd terytorialny oraz sektor<br />
organizacji pozarządowych.<br />
To właśnie były składowe prowadzonej przeze mnie polityki „wyrastania z długu”.<br />
Podejmowałem działanie z zamiarem wywołania określonego procesu. Żadna z przedłożonych<br />
przeze mnie propozycji z obszaru finansów publicznych nie polegała na tym, żeby ciąć wydatki i<br />
zabierać świadczenia tym, którzy je już uzyskali. Chodziło natomiast o to, aby zahamować<br />
dynamikę narastania tych wydatków, ograniczając możliwości pozyskiwania transferów<br />
socjalnych przez kolejne grupy społeczne i demograficzne kohorty. Proponowałem zakręcić<br />
kurek wydatków socjalnych, a uwalniane środki przesunąć na rozwój, na przedsiębiorczość, na<br />
tworzenie miejsc pracy.<br />
Broniąc tej strategii, proponuję zwrócić uwagę na dwa aspekty sprawy: merytoryczny,<br />
czyli na sekwencję zjawisk gospodarczych, i proceduralny, czyli sekwencję podejmowanych<br />
działań. Spór nie dotyczy w istocie znaczenia równowagi makroekonomicznej, ale tego, co ją<br />
zapewnia. Orędownicy „szkoły Balcerowicza” utrzymują, że najważniejsze i rozstrzygające jest<br />
możliwie szybkie uzyskanie równowagi budżetowej, co oznacza, że równowaga budżetowa jest<br />
uznawana za cel nadrzędny polityki gospodarczej. Ten okres, w którym przyjęto taki właśnie<br />
cel, uważam za niekorzystny. Doprowadzono wówczas do „zabicia” wzrostu, a nie<br />
przeprowadzono naprawy finansów publicznych. Ponieśliśmy koszt, a nie osiągnęliśmy celu.<br />
Kwestia roli rządu nie może być odrywana od zagadnienia celu polityki gospodarczej.<br />
Inaczej to wygląda, gdy przyjmiemy, że głównym punktem odniesienia jest równowaga, inaczej,<br />
kiedy ma nim być strukturalna zmiana – rozwój. Moim zdaniem, we współczesnej gospodarce<br />
punktem odniesienia musi być właśnie zmiana. Oznacza to, że rząd nie może osiągać celów<br />
polityki gospodarczej bez partnerstwa aktorów rozwoju społeczno-gospodarczego, w<br />
pojedynkę. Metoda imperatywna, jeśli nawet możliwa, staje się nieprzydatna, więcej: jest<br />
przeciwwskazana, bo blokuje rozwój, zamiast go pobudzać.<br />
Zgadzam się, że nie jest pozytywnym przykładem partnerstwa na rzecz rozwoju<br />
Trójstronna Komisja ds. Społeczno-Gospodarczych. Taki model dialogu społecznego jest już<br />
przeżytkiem, przede wszystkim dlatego, że ani pracodawcy, ani związki zawodowe nie stanowią<br />
sił społecznych decydujących o rozwoju. Reprezentują interesy korporatystyczne, typowe dla<br />
gospodarki ery produkcyjnej, przemysłowej. Dzisiaj dialog dla rozwoju trzeba byłoby budować z<br />
udziałem bardzo wielu różnych partnerów, wyrażających interesy typowe dla cywilizacji<br />
informacyjnej i gospodarki opartej na wiedzy, w której własność środków produkcji nie ma aż<br />
tak fundamentalnego znaczenia, ważniejsze stają się intelektualne prawa własności.<br />
Kładłem nacisk na dialog, czyli na procedurę i budowanie partnerstwa dla rozwoju,<br />
ponieważ o rozwoju decyduje kapitał ludzki i społeczny, a nie produkcyjny. Rozwój wymaga<br />
partnerstwa, a dzisiejszy rynek instytucjonalnej obudowy. Nie ma instytucji rynkowych poza<br />
społecznymi aktorami. A w związku z tym także i w polityce gospodarczej następuje oczywiste<br />
przesunięcie akcentu – z tradycyjnych działań, które polegają na kształtowania pożądanego<br />
sparametryzowanego układu zmiennych makroekonomicznych, w kierunku zdolności do<br />
koordynacji programowej, do kreowania aktorów i sił, które w swoim własnym interesie dążą do<br />
potrzebnych zmian. Tak na przykład dzieje się w zakresie innowacyjności, której nie da się<br />
wywołać wyłącznie przez działanie państwa.<br />
Pojęcie partnerstwa publiczno-społecznego implikuje trzy różne role społecznych<br />
partnerów władzy publicznej: konsultantów rozwiązań, współtwórców polityki i uczestników<br />
porozumienia, którzy będą wdrażać przyjęte programy. Szczególnie zależało mi na kreowaniu<br />
zdolności partnerów społecznych do wypełniania tej trzeciej roli.<br />
Polityka strukturalna oznacza dla mnie cztery typy działań:<br />
wprowadzanie zmian systemowych (legislacja),<br />
uruchamianie dużych przedsięwzięć rozwojowych,<br />
kreowanie nowych idei odnoszących się do rozwoju gospodarczego,<br />
partnerskie współdziałanie z kluczowymi aktorami rozwoju.<br />
83
W prowadzeniu polityki gospodarczej w taki sposób napotykałem na intelektualne<br />
(mentalne) bariery. Trzy z nich wydają mi się najważniejsze. Pierwsza to makroekonomiczna<br />
wąskowzroczność. Oponowałem przeciw utrwalonemu przekonaniu, że w polityce gospodarczej<br />
najważniejsze są cele makroekonomiczne. Twierdziłem: ostre makroekonomiczne wymogi jako<br />
ramy prowadzenia polityki – tak, ale makroekonomiczne cele jako orientacja w polityce<br />
gospodarczej – nie. Celem polityki gospodarczej nie może być wejście do strefy euro bez<br />
liczenia się z konsekwencjami i zdolnością do utrzymania się w tej strefie. Bo wejść można,<br />
tylko czy tam pozostaniemy i z czym?<br />
Druga bariera to proste przeciwstawianie wydatków socjalnych i rozwojowych. Pytałem o<br />
logikę twierdzenia: „na pomoc społeczną nie, ale na górnictwo tak”. Co jest rozwojowego w<br />
naszym postępowaniu wobec sektora górnictwa? Jeżeli poważnie dyskutujemy o takich<br />
kategoriach strukturalnych jak kapitał ludzki czy kapitał społeczny, to nie jest ważny dział, w<br />
którym ponoszone są wydatki, lecz wyłącznie celowość i efektywność tych wydatków.<br />
Trzecia to ambicjonalny, kapryśny radykalizm – znak firmowy polskich reform. Każdy<br />
ambitny minister ma swoją własną reformę i każdy chce być wielkim reformatorem. Optowałem<br />
na rzecz zorganizowanych i spójnych działań, które nie sprowadzałyby się do fali wymuszonych<br />
dostosowań i cięć wydatków. Opowiadałem się za głębokim, stopniowym i konsekwentnym<br />
wprowadzaniem zmian, a sprzeciwiałem się miotaniu się – jak w przypadku służby zdrowia – od<br />
ściany do ściany i negowaniu wszystkiego, dlatego tylko, że zrobili to poprzednicy z innego<br />
politycznego obozu. Stale podkreślałem też, że należy zajmować się rozwiązywaniem<br />
problemów, a nie załatwianiem spraw. Załatwianie spraw nigdy samo z siebie nie prowadzi do<br />
rozwiązywania problemów.<br />
Uważałem jednak i nadal uważam, że główną barierą w prowadzeniu w Polsce polityki<br />
strukturalnej nie są owe obciążenia mentalne, lecz wadliwe rozwiązania instytucjonalne.<br />
Najistotniejsze ograniczenia wiążą się z takimi kwestiami jak jakość rządzenia, ład<br />
instytucjonalny i mechanizm decyzyjny. W tym przede wszystkim tkwią przeszkody, z których<br />
powodu wiedząc jaka polityka jest potrzebna, nie potrafimy <strong>jej</strong> prowadzić.<br />
Staram się w związku z tym wyjaśnić, że <strong>Polska</strong> znajduje się w swoistym rozdarciu<br />
między publiczną niemocą i rozwojową szansą. Szansę wygenerowały wielkie przemiany<br />
ostatnich kilkunastu lat. To dzięki nim wyrósł rynek, ujawniła się przedsiębiorczość, staliśmy się<br />
gospodarczo konkurencyjni nawet wobec najsilniejszych, masowo kształcą się kolejne roczniki<br />
młodego pokolenia zorientowane na pracę i sukces. Staliśmy się dynamicznym<br />
społeczeństwem i widać nas w Unii Europejskiej. Niemoc jest spowodowana zaniedbaniami w<br />
sferze publicznej. Podczas gdy przestrzeń prywatna ekspansywnie się poszerza, przestrzeń<br />
publiczna karleje. To rodzi owo rozdarcie, które stało się źródłem ogarniającej nas zbiorowej<br />
frustracji i blokuje rozwój.<br />
Jedną z głównych tego przyczyn jest dominacja układów resortowo-korporacyjnych.<br />
Często w publicznych debatach używałem następującego równania, aby zobrazować<br />
funkcjonowanie Polski resortowo-korporacyjnej: Karta Nauczyciela + niż demograficzny =<br />
zapaść finansowa gmin. Oznacza ono, że osłaniana przez układ resortowo-korporacyjny<br />
ustawa (Karta Nauczyciela) przyznająca nauczycielskiej korporacji zestaw praw i przywilejów, w<br />
sytuacji, gdy finansowanie wynagrodzeń i części tych przywilejów spada na gminy oraz w<br />
warunkach niżu demograficznego, prowadzi do nadmiernego obciążenia budżetów gminnych<br />
sztywnymi wydatkami oświatowymi. Przy czym rosnące wydatki nie zapewniają wysokiego<br />
poziomu podstawowej edukacji, lecz jedynie ochronę nauczycielskich interesów. Musi to<br />
prowadzić do zapaści finansowej i stagnacji rozwojowej znacznej części gmin. Dostrzeżenie<br />
tego problemu skłania zwolenników myślenia resortowo-korporacyjnego do domagania się<br />
powrotu całkowicie scentralizowanego ustalania i finansowania wynagrodzeń i przywilejów<br />
nauczycielskich. To niewątpliwie może poprawić sytuację finansową gmin, ale oznacza<br />
przerzucenie kosztów na wszystkich podatników. Jednocześnie gminy pozbawione zostałyby<br />
ważnego instrumentu kształtowania sytuacji w podległych im szkołach, a tym samym<br />
możliwości współdecydowania o rozwoju oświaty. Alternatywą byłaby istotna zmiana<br />
instytucjonalna, zwiększająca kompetencje gmin w zakresie decydowania o oświacie na<br />
poziomie podstawowym i gimnazjalnym, co wymagałoby zniesienia Karty Nauczyciela. W<br />
konsekwencji zmieniłaby się też rola ministerstwa edukacji, które utraciłoby charakter<br />
administracji resortowej, a stałoby się w większym stopniu ministerstwem funkcjonalno-<br />
84
ozwojowym, zorientowanym nie na zarządzanie szkołami, lecz na tworzenie warunków<br />
prawnych, materialnych i kulturowych rozwoju narodowej edukacji. Automatycznie osłabiona<br />
zostałaby korporacja nauczycielska, a nauczyciele musieliby dbać o swoje interesy,<br />
uczestnicząc w znacznie większym niż dotychczas stopniu w horyzontalnie kształtowanych<br />
(lokalnie, regionalnie) sieciach koordynacji działań rozwojowych.<br />
Analogiczne zmiany instytucjonalne, zorientowane na kreowanie sieci<br />
wielopodmiotowych, zdecentralizowanych i horyzontalnych na miejsce struktur hierarchicznych i<br />
administracyjnych, są konieczne dla skutecznego rozwiązywania tak różnych problemów, jak:<br />
gospodarka wodna, drogownictwo czy podstawowa opieka zdrowotna.<br />
Nienadążanie rozwoju sfery publicznej za sferą prywatną obserwujemy także w zakresie<br />
infrastruktury. Jedną z istotnych kwestii jest powszechna informatyzacja. Wagę tego<br />
zagadnienia rząd dostrzegał choćby tylko dlatego, że miał w swoim składzie tak wybitnego<br />
informatyka jak Michał Kleiber. Działania rządu miały przede wszystkim na celu opracowanie<br />
programu wyznaczającego kierunki rozwoju elektronicznej administracji, a także wdrożenie<br />
systemu elektronicznej wymiany dokumentów w procesie legislacyjnym Unii Europejskiej.<br />
Utworzenie nowego działu administracji publicznej – Informatyzacji, a tym samym ustanowienie<br />
funkcji ministra właściwego ds. informatyzacji, nadało tym zadaniom odpowiednią rangę. W<br />
wielu dokumentach rządowych zapisano, że rozwój usług publicznych w zakresie technologii<br />
informatycznych przyczyni się wzrostu innowacyjności i e-przedsiębiorczości. Ponadto Rada<br />
Ministrów przyjęła, a sejm w lutym 2005 r. uchwalił ustawę o informatyzacji działalności<br />
podmiotów realizujących zadania publiczne. Regulacje przyjęte w tej ustawie mają na celu<br />
kompatybilność systemów teleinformatycznych, rejestrów publicznych i wymiany informacji w<br />
formie elektronicznej między podmiotami publicznymi, organami administracji rządowej i<br />
samorządowej oraz urzędami i jednostkami im podległymi.<br />
Pozornie wszystko jest w porządku. W praktyce <strong>Polska</strong> ma najmniejsze osiągnięcia w<br />
zakresie społeczeństwa informacyjnego, a wszystkie znane mi projekty dużych systemów<br />
informatycznych w administracji publicznej kończyły się niepowodzeniem. W tej dziedzinie<br />
władze publiczne ponoszą takie porażki jak w drogownictwie. To także pokazuje, jak<br />
niesprawna jest administracja publiczna w naszym kraju.<br />
Wiele często komentowanych przykładów naszych niepowodzeń w przeprowadzeniu<br />
dużych projektów rozwojowych (np. budowa autostrad) świadczy o tym, że w coraz większym<br />
stopniu są one powodowane niesprawnością wykonawczą, a nie brakiem środków. Wynika z<br />
tego, że nie uda się zmobilizować i ukierunkować energii społecznej na rozwój bez<br />
przeprowadzenia istotnych zmian instytucjonalnych – legislacyjnych, organizacyjnych i<br />
logistycznych. Równocześnie powszechnie wskazuje się między innymi na niską jakość<br />
ustawodawstwa. Świadczy o tym szereg orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego uznających<br />
uchwalone ustawy za niezgodne z konstytucją. Mamy nadprodukcję aktów prawnych i<br />
przepisów. Znamienną opinię w tej sprawie wyraził w 2003 r. ówczesny wicemarszałek sejmu<br />
Janusz Wojciechowski 98 : „W Polsce średnio raz dziennie stanowi się nową ustawę, co godzina<br />
wydawane jest nowe rozporządzenie i raz na siedem minut drukowana jest jedna strona<br />
Dziennika Ustaw. To jest zalew ustawodawstwa”. Warto do tego dodać inną ekspercką ocenę 99 :<br />
„Inflacja prawa, która jest naszym udziałem, wyraża się zarówno w nadmiarze przepisów w<br />
stosunku do potrzeb uregulowania, jak i w nadmiarze przepisów w stosunku do możliwości ich<br />
efektywnego funkcjonowania w życiu społecznym, do tego, na ile można je przyswoić, stosować<br />
i wyegzekwować”. Dzieje się tak od lat, mamy zatem do czynienia z trwałą słabością<br />
systemową. Prawo służy w Polsce do rozwiązywania spraw konkretnych i doraźnych. Zasady<br />
ogólne są systematycznie łamane przez kolejne regulacje specjalne. To powoduje, że prawo<br />
jest politycznie instrumentalizowane i niestabilne.<br />
98<br />
99<br />
Żaneta Semprich: Coraz gorsze prawo, „Rzeczpospolita” 19 listopada 2003.<br />
Sławomira Wronkowska: Ustawodawstwo w państwie prawa. Siedem tez do dyskusji, w: Stanowienie<br />
prawa – kompetencje Senatu w procesie legislacyjnym, materiały z konferencji zorganizowanej przez<br />
Komisję Ustawodawczą i Praworządności Senatu RP, Kancelaria Senatu: Warszawa 2002.<br />
85
Autorzy interesującego studium na ten temat 100 dowodzą, że przyczyną takiego stanu<br />
rzeczy jest wadliwa organizacja procesu legislacyjnego. Został on zdecentralizowany w taki<br />
sposób, że jest skutecznie kontrolowany przez poszczególne resorty (monopol inicjowania prac<br />
legislacyjnych w zakresie właściwości ministerstw). Sektorowe podejście do legislacji wynika<br />
również z branżowego układu komisji sejmowych, które zazwyczaj dosyć zgodnie współdziałają<br />
z odpowiednimi resortami. Polską specyfiką jest bardzo wysoki udział (w niektórych latach<br />
przekraczający 50%) projektów poselskich w całości inicjatyw legislacyjnych. Wielokrotnie te<br />
poselskie inicjatywy są przygotowywane i inspirowane przez poszczególne ministerstwa, które<br />
omijają w ten sposób żmudny proces wewnątrzrządowych uzgodnień. Jeśli nawet nie są<br />
pobudzane przez resorty, inicjatywy poselskie zazwyczaj wyrażają określony branżowy,<br />
grupowy interes. W konsekwencji w znacznej mierze legislacja jest zorientowana na<br />
zaspokojenie partykularnych interesów, odzwierciedla siłę i wpływy układów resortowokorporacyjnych.<br />
<strong>Polska</strong> wciąż potrzebuje przemyślanych i zdecydowanych zmian systemowych. Ich<br />
zaplanowanie i przeprowadzenie nie jest możliwe bez przyjęcia i respektowania przez rządzące<br />
ugrupowania jasnej i spójnej koncepcji państwa i podziału władztwa państwowego między jego<br />
organy. Autorzy ostatniego raportu z serii EU-monitoring101 ujmują to następująco: „działaniom<br />
we wszystkich sferach życia publicznego powinna towarzyszyć jedna spójna wizja roli państwa<br />
w rozbiciu na »domenę« organów centralnych, organów samorządowych oraz mechanizmu<br />
rynkowego. Gdy w różnych sferach działania proporcje między tymi trzema »domenami«<br />
kształtują się wyraźnie odmiennie, to pojawiają się poważne wątpliwości co do wykonalności<br />
całego programu zmian”. Niewątpliwie rząd Leszka Millera nie zadał sobie trudu uzgodnienia i<br />
przyjęcia takiej jednolitej koncepcji. Stąd jego inicjatywy programowe były nader często<br />
wypadkową przekonań i ambicji poszczególnych ministrów i w rezultacie zmierzały w<br />
przeciwnych kierunkach. Generowało to systemowy chaos i utrudniało komunikowanie się z<br />
zapleczem politycznym i opinią publiczną.<br />
Autorzy cytowanego raportu słusznie konstatują, że prowadzenie skutecznej polityki jest<br />
warunkowane uprzednim przyjęciem określonych reguł (zasad wprowadzania rozwiązań<br />
systemowych), które powinny być: proste, ogłaszane z wyprzedzeniem i szeroko<br />
upowszechniane, przejrzyste i powszechnie zrozumiałe, wiarygodne (poparte zobowiązaniem)<br />
oraz możliwe do wyegzekwowania. Przyjęcie takich reguł porządkowałoby prace rządu i<br />
dyscyplinowało ministrów. Zapewniałoby elementarną spójność podejmowanych przedsięwzięć.<br />
Ich brak musi być rekompensowany narzucaniem dyscypliny formalnej i politycznej, przy czym<br />
skuteczność takich zabiegów jest ograniczona, a jeśli nawet relatywnie wysoka, to za cenę<br />
blokowania inicjatywy i aktywności. Tak kierowany rząd raczej administruje sprawami niż<br />
rozwiązuje problemy.<br />
Słusznie za podstawowy problem uważa się w Polsce państwo czy – inaczej mówiąc –<br />
dobre rządzenie. W tym punkcie wszyscy się zgadzają. Spór dotyczy tego, jaka ma być rola<br />
państwa, jak je naprawiać i usprawniać. Obecnie rządzące ugrupowania uznały za podstawowe<br />
zalecenie: mniej liberalizmu, co w praktyce oznacza ograniczanie wolności, centralizację władzy<br />
i etatyzm gospodarczy. Taka terapia osłabia społeczną aktywność, samoorganizację i<br />
samorządność. A także oznacza osłabianie społeczeństwa obywatelskiego i odrzucenie<br />
konstytucyjnej zasady pomocniczości państwa.<br />
Odpowiedzią na neoliberalny ekonomizm ma być populistyczny etatyzm, zgodnie z którym<br />
państwo ma stać się „wielką zbiorową zabezpieczalnią”, zapewniającą jednostkom i grupom<br />
warunki i poczucie bezpieczeństwa. Taki zwrot nie jest dobrą odpowiedzią na społecznie<br />
kontestowany model rozwoju niezrównoważonego i wykluczającego. W jego następstwie nie<br />
będziemy mieli rozwoju społecznie akceptowanego, lecz jego zahamowanie i zastój. Przede<br />
wszystkim dlatego, że proponowane i inicjowane przez rządzący obóz działania wynikają z<br />
utrwalonej w Polsce „kultury zinstytucjonalizowanej nieufności” (określenie Jacka<br />
Kurczewskiego), taką postawę eksploatują, usprawiedliwiają i umacniają. Kwintesencja tych<br />
100 Klaus H. Goetz, Radosław Zubek: Stanowienie prawa w Polsce. Reguły legislacyjne a jakość<br />
ustawodawstwa, program „Sprawne państwo”, Ernst&Young: Warszawa 2005.<br />
101 Mirosława Marody, Jerzy Wilkin (red.): Meandry instytucjonalizacji: dostosowanie Polski do Unii<br />
Europejskiej, EU-monitoring VI, Friedrich Ebert Stiftung, Małopolska Szkoła Administracji Publicznej<br />
Akademii Ekonomicznej w Krakowie: Kraków 2002.<br />
86
działań tkwi w rozliczaniu, odsłanianiu i lustrowaniu, co musi wywoływać nastrój zagrożenia,<br />
lęku, a „nieufność nie kreuje niczego pozytywnego, na fundamencie nieufności niczego<br />
pozytywnego nie da się stworzyć.”102 Można w ten sposób skutecznie zdelegitymizować<br />
ukształtowany porządek społeczny, ale nie można wykreować innego.<br />
W Polsce całkowitemu zatarciu uległ sens polityki publicznej. W politycznej rywalizacji i<br />
grze zagubiono to najistotniejsze: wyznaczanie i przekraczanie kolejnych kamieni milowych na<br />
drodze rozwoju i awansu cywilizacyjnego. Polityka publiczna wymaga dalekosiężnej wizji, z<br />
której wynikają konkretne przedsięwzięcia. Skuteczne wdrażanie tych przedsięwzięć otwiera<br />
możliwości rozwiązywania kolejnego problemu. A to buduje autorytet i wiarygodność, wyzwala i<br />
ukierunkowuje energię społeczną.<br />
Kluczem do rozwiązania polskich problemów jest przyjęcie następujących czterech tez:<br />
1. Bez obywatelskiej aktywności i obywatelskiej debaty nie odbudujemy przestrzeni publicznej.<br />
2. Słabość i zanik przestrzeni publicznej powodują, że politycy mogą unikać<br />
odpowiedzialności, a obywatele stronią od współudziału we władzy.<br />
3. Konsekwencją jest rosnąca frustracja społeczna i nastawienie roszczeniowe oraz, z drugiej<br />
strony, partyjne i korporacyjne zawłaszczanie państwa.<br />
4. Jeśli nie uda się tego powstrzymać, <strong>Polska</strong> straci swoją wielką szansę, zmarnuje swój<br />
potencjał rozwojowy. Nie zginie, ale będzie słaba – peryferyjna i zaściankowa.<br />
Jak połączyć ideę społeczeństwa obywatelskiego z koncepcją rozwoju społecznogospodarczego<br />
Polski? To jest nasz podstawowy dylemat. W jego rozwiązaniu nie pomoże<br />
rewolucyjna retoryka i naga polityczna siła. Potrzebna jest kompleksowa zmiana<br />
instytucjonalna, respektująca i proceduralnie i substancjalnie zasadę podziału władzy. Ładu<br />
instytucjonalnego nie można zadekretować, można go wytworzyć w procesie, w którym<br />
poszczególne organy państwa muszą się trzymać swoich ról. Mogą reprezentować różne siły<br />
polityczne czy szkoły ekonomicznego myślenia, ale powinny porozumiewać się w swych rolach<br />
instytucjonalnych. Wtedy naturalnie budują wyższe piętro porozumienia – tworzą państwo.<br />
Kadencje nie mają wówczas znaczenia, państwo w swym działaniu zachowuje niezbędną<br />
instytucjonalną ciągłość i zdolność dokonywania korekt systemowych.<br />
II.<br />
Nika Bochniarz sformułowała opinię, że to moja książka jest pozbawiona emocji. Tych<br />
emocji, które towarzyszyły mo<strong>jej</strong> działalności. Dodała w rozmowie, że każdy z przyjemnością<br />
przeczytałby o tym, jak doszło do sporu z Grzegorzem Kołodką i jak ten spór się rozstrzygał.<br />
Otóż, ja ten spór w książce opisuję, ale nie jako spór dwóch charakterów, czym faktycznie<br />
był, ale jako zderzenie dwóch koncepcji, czym był także, choć raczej w tle niż na pierwszym<br />
planie. Czynię tak nie dlatego, aby „fałszować historię”, lecz dlatego, aby wyeksponować to co<br />
w książce jest dla mnie najważniejsze – mechanizmy polityki gospodarczej. Rzetelnego opisu<br />
tych mechanizmów nie chciałem zakłócać anegdotami i osobistymi emocjami, które wciągałyby<br />
czytelnika, ale mnie odciągały w stronę egocentryzmu.<br />
Nie uważam, aby „czynnik ludzki” był w opisywaniu mechanizmów polityki bez znaczenia.<br />
Piszę przecież o znaku firmowym polskich reform, którym stał się „ambicjonalny kapryśny<br />
radykalizm”. Dodaję jednak zaraz, że w wyjaśnianiu naszych problemów i niepowodzeń większą<br />
wagę mają czynniki instytucjonalne niż personalne. W skali określonego przedsięwzięcia, dla<br />
wyjaśnienia konkretnej sytuacji odwołanie się do czynników personalnych może być<br />
wystarczające. Dla zrozumienia procesu rozwojowego na pewno nie.<br />
Unikam osobistego tonu także dlatego, że w Polsce nie da się już uciec od „syndromu<br />
Balcerowicza”. Jego osoba i działania stały się nieuniknionym punktem odniesienia i miarą<br />
oceny działania innych osób w obszarze polityki gospodarczej. Problem w tym, aby z<br />
„syndromu Balcerowicza” nie czynić „kompleksu Balcerowicza”. Nasze reformy gospodarcze na<br />
trwałe są z Leszkiem Balcerowiczem związane, to on nadał im kierunek i dynamizm. Za to<br />
należy mu się dobra historyczna pamięć, a w przyszłości pomnik.<br />
102 Jacek Kurczewski: Nieufność i solidarność, w: Piotr Kosiewski (red.): Jaka <strong>Polska</strong>? Czyja <strong>Polska</strong>?<br />
Diagnozy i dyskusje, Fundacja Batorego: Warszawa 2006.<br />
87
Uproszczone jest jednak przekonanie, że „reforma czy program Balcerowicza” ma być<br />
standardem. Jemu przyszło odpowiadać, że przeprowadzenie naszej gospodarki z jednego<br />
świata do drugiego, na drugą stronę lustra, od planu do rynku. Tego przejścia nie można było<br />
dokonać małymi krokami, na raty, albo się go dokonało na raz, albo się na dłużej zostawało po<br />
tej samej złej stronie. To radykalne przejście możliwe było w tych okolicznościach, które<br />
pojawiły się po ostatecznym załamaniu się komunizmu. Skok do rynku uruchomił procesy, które<br />
możliwość restauracji poprzedniego systemu przekreśliły raz na zawsze. Wraz z tym zaczęło<br />
się formowanie nowego ładu instytucjonalnego. Postęp w tej dziedzinie oznacza jednak, że<br />
zniknął stan systemowej próżni, który radykalny przełom umożliwił i wymusił.<br />
Teraz kolejne inicjatywy, niezależnie od zakresu i stopnia radykalizmu, muszą brać pod<br />
uwagę formujący się ład i związany z nim układ sił. Polityka przestała być kwestią przełomu,<br />
znormalniała. Używając terminologii wojskowej zamiast „Blitzkriegu”, konieczne stało się<br />
przejście do długotrwałej wojny pozycyjnej. Tym samy przestaje mieć sens czekanie na<br />
drugiego Balcerowicza. Zresztą, Leszek Balcerowicz został wicepremierem ds. gospodarczych<br />
po raz drugi, pod koniec poprzedniej dekady, i tym razem jego misja skończyła się generalnym<br />
niepowodzeniem, o czym jego bezkrytyczni zwolennicy skrzętnie zapomnieli. „Drugi<br />
Balcerowicz” nie potrafił już wiele osiągnąć metodami pierwszego. Czasy i okoliczności się<br />
zmieniły. I nie ma co na siłę dowodzić, że przecież wtedy przeprowadzono tzw. cztery reformy<br />
(emerytalną, samorządową, zdrowotną i edukacyjną). Bo po pierwsze nie wszystkie z nich były<br />
przygotowane wyłącznie przez rząd AWS-UW i/lub wspierane przez Balcerowicza, a po drugie<br />
trudno uznać je za trwały sukces, co zwłaszcza dotyczy reformy opieki zdrowotnej.<br />
Skumulowane skutki tych reform doprowadziły do załamania się w 2001 r. finansów publicznych<br />
(sławna „dziura Bauca”).<br />
Losy tych czterech reform pozwalają dowieść, że większe szanse powodzenia mają te z<br />
nich, które bardziej polegały na rozwoju (dostosowaniu) niż na przełomie instytucjonalnym, te<br />
które bardziej polegały na przeformowaniu istniejących instytucji, ich zdolności i profilu<br />
oddziaływania oraz współdziałania, niż na tworzeniu, budowaniu nowych i niszczeniu starych.<br />
Kreowanie ładu instytucjonalnego jest pochodną ciągłości i dostosowania, w znacznie<br />
większym stopniu niż dokonywania instytucjonalnego skoku. Permanentna reorganizacja, czego<br />
dobitnym przykładem jest w Polsce reformowanie opieki zdrowotnej, prowadzi do<br />
instytucjonalnego chaosu i próżni, wypełnianej przez spatologizowane odcinkowe<br />
przystosowanie się aktorów do warunków instytucjonalnej nieprzewidywalności i niepewności.<br />
W rządzeniu stajemy systematycznie wobec kryzysowych sytuacji czy krytycznych<br />
momentów. Każda taka sytuacja zawiera w sobie potencjalnie wiele możliwych rozwiązań,<br />
implikuje szereg różnych rozstrzygnięć. Sedno tkwi w tym czy dokonując wyboru mamy jakąś<br />
busolę, jakąś ugruntowaną wizję ładu instytucjonalnego, czy nie. Tak więc, czy działamy, ze<br />
świadomością reguł, które nas naprowadzają, ale zarazem samoograniczają, czy też kierujemy<br />
się emocjami i doraźnymi impulsami, co daje nam swobodę wyboru, ale zarazem spycha w<br />
stronę nieładu. Dokonane uprzednio wybory, determinują przy tym nasze możliwości działania<br />
w kolejnych kryzysowych sytuacjach. W rezultacie mamy stopniowe albo większe, albo<br />
mniejsze pole swobody i zasoby reagowania. Jeśli kierując się jakąś wizją ładu<br />
instytucjonalnego rzeczywiście potrafimy go kreować, wówczas nasze możliwości skutecznego<br />
reagowania w sumie się powiększają, jeśli nie, to następuje ich zawężenie i ograniczenie.<br />
Kreowanie określonego ładu instytucjonalnego oznacza każdorazowo ustanawianie w<br />
stosunku do uczestniczących w nim aktorów określonych prawideł postępowania. Wiążą ich<br />
one i ograniczają, ale tym samym pomnażają ich zasoby, co umożliwia i ułatwia rozwiązywanie<br />
kryzysowych sytuacji. Osłabianie ładu instytucjonalnego, oznacza destrukcję normatywności,<br />
osłabia komunikację i zdolność współdziałania. Aktorzy mają większą swobodę postępowania,<br />
ale zarazem ich współdziałanie staje się trudniejsze, problematyczne i znacznie bardziej<br />
kosztowne. Możliwości reagowania na kryzysowe sytuacje są wyraźnie mniejsze.<br />
Gdy stają się one nikłe, wówczas rozwiązywanie kryzysowych sytuacji jest wypadkową<br />
sytuacyjnego układu sił, a przez to mniej trwałe, co otwiera przestrzeń dla różnego rodzaju<br />
prowizorek i patologicznych dostosowań. Umożliwiają one funkcjonowanie organizacjom i<br />
aktorom, ale wytwarzają instytucjonalne dysfunkcje i prowadzą do desystematyzacji, czyli erozji<br />
porządku. Jeśli skala tego procesu jest znaczna, konsekwencją jest niszczenie ładu<br />
konstytucyjnego.<br />
88
Współcześnie w zglobalizowanym świecie nadzwyczaj rzadko istnieje możliwość<br />
podejmowania kompleksowych reform instytucjonalnych, starannie przygotowywanych i<br />
wprowadzanych z wyprzedzeniem. Nie jest to spowodowane jakością polityków, deficytem<br />
„mężów stanu”, lecz uwarunkowań, w których działają. Stąd racjonalne oczekiwanie wobec<br />
rządzących jest takie, że potrafią oni w reakcji na różne momenty krytyczne, uruchamiać takie<br />
odcinkowe rozwiązania, które wykorzystując istniejące możliwości i zasoby będą w<br />
konsekwencji prowadziły do ich pomnożenia w skali systemu społecznego. Jeśli tego nie<br />
potrafią, to podejmowane przez nich chaotyczne działania, z czasem doprowadzą do<br />
systemowej blokady i załamania się danego porządku. Wówczas jego ustanawianie w jakiejś<br />
nowej formie jest nieuniknione, a tym samym konieczne i wymuszone. Jednakże koszty<br />
społeczne takiej formuły instytucjonalnej zmiany są bardzo wysokie, co oznacza w rezultacie<br />
cywilizacyjne opóźnienie i peryferyzację.<br />
Trzeba też pamiętać, że zanim dochodzi do załamania się systemu społecznego, przez<br />
relatywnie długi okres trwa jego erozja, społeczne gnicie, które wytwarza warunki do<br />
dostosowań i zachowań patologicznych, dzięki, którym skorodowany przegniły system może<br />
jeszcze funkcjonować i trwać. Ale też tym trudniej później ustanowić nowy porządek, gdyż<br />
utrwalone patologie trudno wykorzenić, będą się plenić w nowych warunkach, osłabiając<br />
dynamikę społecznej zmiany.<br />
Problem relatywnie wolnego kształtowania się „cywilizacji informacyjnej” w Polsce nie jest<br />
kwestią zapóźnienia technologicznego, niedostatku nowoczesnej infrastruktury. To także w<br />
sposób zasadniczy zagadnienie społecznej komunikacji, w tym postrzegania i rozumienia<br />
świata. „Cywilizacja informacyjna” bazuje na probabilistycznym i heterarchicznym pojmowaniu<br />
rzeczywistości społecznej, podczas gdy „cywilizacja przemysłowa” odwołuje się do ujęcia<br />
deterministycznego i monokratycznego.<br />
W tych cywilizacjach inna jest także formuła przywództwa. Typem właściwym dla<br />
„cywilizacji przemysłowej” jest wódz-wielki modernizator, swego rodzaju super menedżer; ktoś,<br />
kto potrafi narzucić innym swoją wizję i wolę, kto jest zdeterminowany w przeprowadzeniu<br />
swego systemowego projektu, kto potrafi wyznaczyć konkretny cel i do niego konsekwentnie<br />
zmierzać, wbrew przeciwnościom. Państwo w tej formule przywództwa ma być sprawną<br />
organizacją, która służy osiąganiu strategicznych celów wyznaczanych przez wodza.<br />
W „cywilizacji informacyjnej” – z <strong>jej</strong> probabilizmem i wielocentrowością – sednem<br />
przywództwa nie jest narzucanie woli, ale <strong>jej</strong> wykreowanie w zbiorowym dyskursie, nie jest<br />
ustalenie celów i zadań, dla poszczególnych części państwowej biurokratycznej organizacji, ale<br />
podjęcie dialogu i rozwinięcie partnerstwa z wieloma podmiotami, które kontrolują w ten czy<br />
inny sposób zasoby istotne dla rozwoju społeczno-gospodarczego. Przedmiotem tego dialogu i<br />
partnerstwa jest rozwój. Nie idzie więc o osiągnięcie z góry określonych celów, ale o ich<br />
wspólne wytyczenie jako punktów orientacyjnych, co umożliwia ukierunkowanie i<br />
harmonizowanie działań wielu różnych aktorów rozwoju. Aktorów, którzy nie stanowią trybów<br />
jednej biurokratycznej organizacji, lecz samodzielne i autonomiczne podmioty występujące w<br />
jednej wspólnej przestrzeni wyznaczonej przez instytucjonalny porządek – kulturę, prawo i<br />
komunikację. W tej formule przywódca jest strategiem, przewodnikiem i moderatorem a nie<br />
dowódcą, naczelnym decydentem. A zasadniczym warunkiem przywództwa nie jest siła i<br />
wyłączność, lecz kompetencja i partnerstwo.<br />
Moc i sprawność państwa bierze się wówczas nie z policyjnej czy politycznej siły, ale z<br />
zinstytucjonalizowanego partnerstwa, które umożliwia rozpoznanie, użycie i pomnożenie<br />
zasobów rozwojowych. Strategiczna przewaga i zdolność działania rodzi się nie z monopolu<br />
władzy i subordynacji, ale z komunikacji i porozumienia.<br />
Dlatego takim anachronizmem jest realizowana przez braci Kaczyńskich koncepcja<br />
budowania siły państwa poprzez wdrażanie koncepcji „technologicznego ciągu władzy”, która w<br />
swo<strong>jej</strong> frazeologii nawiązuje do organizacji przemysłowej z epoki masowej produkcji i<br />
pierwszych fabryk Forda. Właściwą reakcją na wystąpienie syndromu „miękkiego państwa” nie<br />
jest dążenie do monokontroli, formowania monocentrycznego porządku i rządów silnej ręki, ale<br />
formowanie ładu heterarchicznego, którego podstawą jest „zarządzanie partnerskie”. Zamiast<br />
rutyny, powtarzalności i niezawodności, idzie o innowacyjność, zdolność do dostosowania i<br />
uczestnictwa. Tak działają nowoczesne organizacje gospodarcze. W korespondencji z tym, tak<br />
89
też muszą funkcjonować współczesne państwa. W przeciwnym razie stracą zdolność do<br />
regulowania gospodarki i wyznaczania kierunku rozwoju. Są bezsilne i stają się pasożytniczymi<br />
organizmami wysysającymi zasoby i hamującymi rozwój.<br />
A skoro już mowa o bezsilności władzy, to warto w tym miejscu przywołać inspirującą<br />
książkę Jadwigi Staniszkis 103 . Na ogół nie zgadzam się z nią, gdy chodzi o <strong>jej</strong> bieżące analizy i<br />
komentarze polityczne, ale sposób podejścia do problemu władzy i polityki przedstawiony w tej<br />
książce uważam, za twórczy i w wielu punktach odkrywczy. Zasadnicza teza rozumowania<br />
Staniszkis to uznanie, że współcześnie władza polityczna musi być rozumiana przez pryzmat<br />
zdolności systemu politycznego do realizacji strategicznych przedsięwzięć prowadzących do<br />
zmian instytucjonalnej architektury tego systemu. Dla polityki gospodarczej oznacza, to tyle, że<br />
<strong>jej</strong> centralnym zagadnieniem jest takie prowadzenie polityki strukturalnej, które uruchamia<br />
zmiany instytucjonalne warunkujące utrzymanie przewagi konkurencyjnej w długim okresie.<br />
Rola państwa w gospodarce polega tym samym zasadniczo na takim rozwiązywaniu<br />
problemów strukturalnych, który kreuje instytucjonalną obudowę rynku, umożliwiającą jego<br />
uczestnikom waloryzację i pomnażanie swych zasobów oraz kolejne dostosowania<br />
(restrukturyzacje).<br />
Wczytując się w niełatwy tekst Jadwigi Staniszkis, znajduję w <strong>jej</strong> wywodzie wiele idei i<br />
konceptów, które zajmujący się polityką gospodarczą i rolą państwa w gospodarcze winni<br />
przemyśleć i uwzględnić. Tu chciałbym wskazać na następujące z nich:<br />
sieciowe podejście do opisu fenomenu władzy (instytucjonalne pajęczyny); władza jest<br />
funkcją tego jak uczestnicy systemu postrzegają i komunikują problemy (dezontologizacja<br />
władzy i <strong>jej</strong> epistomologizacja);<br />
ukazanie problemu przenikania się różnych skal czasowo-przestrzennych, współistnienia<br />
różnych porządków instytucjonalnych w społecznej czasoprzestrzeni;<br />
rozumienie polityczności nie tyle jako przestrzeni władzy, systemu politycznego, ale<br />
przestrzeni dyskursu i definiowania sytuacji; niezbędność samoograniczenia władzy<br />
polityczno-partyjnej oraz odbudowania przestrzeni publicznej;<br />
koncepcja „przemocy strukturalnej” – wstrzelenie jednej struktury (instytucji świata<br />
postindustrialnego) w drugą, słabszą (postkomunizm) i zdeformowanie działania tej drugiej<br />
przez poddanie <strong>jej</strong> logice tej pierwszej (problem asymetrii racjonalności);<br />
dostrzeżenie patologicznych mechanizmów dostosowawczych funkcjonalizujących system i<br />
niszczących go zarazem, co rodzi problem strukturalnej niesterowności systemu;<br />
znaczenie sztuki niedziałania, czyli unikania zmian wprowadzanych w zbytnim natężeniu,<br />
bez dania czasu na ujawnienie się skutków poprzednich działań.<br />
Na inną okazję zostawię pogłębienie refleksji wynikającej z tych złożonych zagadnień,<br />
tutaj podkreślę tylko, że konsekwentnie przyjmując podejście Jadwigi Staniszkis, łatwo<br />
dostrzec, że rządzący, którzy chcieliby sprawować władzę i kontrolować zachowania innych<br />
wszędzie wstawiając swoich ludzi stają się z punktu widzenia merytorycznych celów rządzenia<br />
bezradni. Jeśli myśli się o rozwoju społeczno-gospodarczym i polityce prorozwojowej, to<br />
sednem musi być oddziaływanie na wzorce zachowań w różnych sieciach koordynacji działań,<br />
np. oddziaływanie zorientowane na wydłużenie ich horyzontu czasowego lub silniejsze ich<br />
związanie z krajową gospodarką. Tylko tego rodzaju polityka może w praktyce służyć<br />
podnoszeniu przykładowo bezpieczeństwa energetycznego, i nic tu nie pomoże wstawianie<br />
zaufanych ludzi do ministerstw i spółek skarbu państwa. Ci, którzy wierzą w deterministyczną<br />
moc władzy politycznej, omnipotencję państwa faktycznie powodują jedynie tyle, że to co<br />
konieczne staje się niemożliwe, a tym samym wiodą do systemowej katastrofy. Aby to co<br />
dotychczas niemożliwe stawało się prawdopodobne, rządzący muszą być zdolni do<br />
współdziałania z wieloma innymi aktorami, respektując ich autonomię.<br />
Trzeba też stale pamiętać, że państwo może zostać przeciążone. Zarówno wtedy, gdy<br />
stara się wypełniać zbyt wiele funkcji, jak i wtedy, kiedy inicjuje zbyt wiele przedsięwzięć i<br />
zmian. Ta druga sytuacja może szczególnie wiązać się z niską sprawnością administracji<br />
państwowej. Kryzys rządzenia może wówczas przechodzić w kryzys państwa.<br />
Myślę, że powoli mamy do czynienia z taką sytuacją w Polsce. We wcześniejszych swoich<br />
pracach i publicystyce z okresu przełomu poprzedniej i obecnej dekady przywołałem pojęcie<br />
103 Jadwiga Staniszkis: O władzy i bezsilności, Wydawnictwo Literackie: Kraków 2006.<br />
90
„miękkiego państwa” wprowadzone swego czasu przez Gunnara Myrdala. Podkreślałem w ten<br />
sposób, że w Polsce odnajduję cechy syndromu „miękkiego państwa”, którego występowanie<br />
Myrdal przypisywał państwom Trzeciego Świata, widząc w tym zasadniczą przyczynę klęski ich<br />
wysiłków rozwojowych.<br />
W moim użyciu „miękkie państwo” było kategorią opisującą zwłaszcza niską jakość<br />
rządzenia, co sygnalizował inny - zaproponowany przeze mnie – termin „zinstytucjonalizowana<br />
nie-odpowiedzialność”, której główne przejawy w sferze społecznej, politycznej i<br />
administracyjnej opisywałem (w pracy zredagowanej wspólnie z Mirą Marody 104 ) następująco:<br />
nie-odpowiedzialność społeczna to: przerzucanie odpowiedzialności za kształt życia<br />
społecznego na państwo, przy jednoczesnym dążeniu jednostek i grup do prywatyzacji<br />
zysków i upubliczniania strat;<br />
nie-odpowiedzialność polityczna to: partyjna kolonizacja aparatu państwa, klientelizm<br />
polityczny, „obojętność” klasy politycznej wobec patologii życia publicznego, uznawanie<br />
przez polityków prawa do „renty politycznej”, instytucjonalna korupcja i powszechność quasi<br />
funduszy publicznych, nie kontrolowanych przez parlament;<br />
nie-odpowiedzialność administracyjna to: urzędnicza uznaniowość, brak osobistej<br />
odpowiedzialności urzędników, niska jakość decyzji administracyjnych, niska sprawność i<br />
nieprzejrzystość procedur administracyjnych.<br />
To właśnie instytucjonalizacja tak rozumianej „nie-odpowiedzialności” doprowadziła do<br />
wytworzenia się w Polsce syndromu „miękkiego państwa”. Podkreślałem zarazem, że wyjście z<br />
tego syndromu nie będzie ani samoczynne, ani łatwe, gdyż „instytucjonalizacja nieodpowiedzialności”<br />
oznacza zanik wewnętrznych mechanizmów korygowania polityki, czyli<br />
poprawy jakości rządzenia.<br />
Wyzbycie się „syndromu miękkiego państwa” wiąże się i wymaga odpowiednich zmian<br />
instytucjonalnych, ustanowienia ładu instytucjonalnego, który eliminując „nie-odpowiedzialność”<br />
przyczyni się do mobilizacji zasobów rozwojowych. Pożądane kierunki tych zmian to:<br />
decentralizacja, deregulacja, samorządność i dialog obywatelski, co łącznie stanowić może - w<br />
mo<strong>jej</strong> ocenie – fundament partnerstwo dla rozwoju. Mnie i współautorom cytowanego raportu<br />
chodziło o państwo pomocnicze i sprawne.<br />
W 2005 r. władzę przejęło ugrupowanie, które kładło w swym programie nacisk na<br />
funkcjonowanie państwa. Z tym, że ludziom tego ugrupowania przyświeca zupełnie inna jego<br />
wizja. Wizja państwa silnego, bo zcentralizowanego i monokratycznego, państwa<br />
„technologicznego ciągu władzy”, państwa twardej ręki i mocnych słów. Przez dwa lata rządów<br />
tego ugrupowania wiemy już na pewno, że dla tego ugrupowania polityka gospodarcza i rozwój<br />
ekonomiczny nie stanowią podstawowych obszarów zainteresowania. W tej dziedzinie praktyką<br />
stały się propagandowe fajerwerki, za którymi kryje się postępująca i ukrywana ingerencja w<br />
gospodarkę, dokonywana poprzez skrajnie upartyjnione zarządzanie majątkiem skarbu państwa<br />
i prowadząca do rozbudowywania jego domeny. Rzeczywistymi wyznacznikami tej polityki jest<br />
zatrzymanie wdrażania ustawy o swobodzie działalności gospodarczej, w miejsce której z<br />
pompą ogłoszono tzw. „pakiet Kluski”, a jednocześnie krok po kroku rządzący - poprzez<br />
partyjnych nominatów – starają się zbudować wielkie państwowe dominia w energetyce,<br />
bankowości i ubezpieczeniach, które pozwałyby im narzucać warunki gospodarowania<br />
sektorowi prywatnemu.<br />
Tadeusz Kowalik, recenzując moją książkę 105 , pisze o mnie: „Wszelako z mocną wiarą w<br />
pożytki dialogu zderzała się jego diagnoza strategicznych możliwości państwa. Uważał, że jest<br />
ono słabe, dlatego nie może prawidłowo wykonywać swych funkcji strategicznych. A główną<br />
przyczyną tej słabości jest zdominowanie go przez ‘układy resortowo-korporacyjne’ oraz<br />
zwolenników takiego właśnie myślenia. Stanął więc przed nie lada dylematem: jak rozwijać<br />
dialog społeczny, walcząc jednocześnie z owymi układami.”. Z łatwością przystaję na tę<br />
diagnozę, choć nie na wszystkie wnioski, które mój przyjaciel wyprowadził.<br />
104 Jerzy Hausner, Mirosława Marody (red.): Polski talk show: dialog społeczny a integracja europejska.<br />
EU-monitoring V, Friedrich Ebert Stiftung, Małopolska Szkoła Administracji Publicznej AE<br />
w Krakowie: Kraków 2001.<br />
105 Tadeusz Kowalik: Okiem byłego wicepremiera, „Przegląd” 2007, nr 34.<br />
91
Po pierwsze nie uważałem i nie uważam „korporacji zawodowych” za całe zło, a w<br />
związku z tym nie jestem ich doktrynalnym wrogiem. Zdaję sobie sprawę z tego, że zarówno te<br />
branżowe, jak i te związane z wykonywaniem zawodów zaufania publicznego są konieczne i<br />
muszą mieć swoje miejsce w dialogu społecznym. Mógłbym przytaczać dziesiątki przykładów<br />
świadczących o tym, że nie tylko tak myślę, ale że postępowałem zgodnie z tą tezą. Nie było<br />
moją intencją niszczenie korporacji zawodowych, lecz poddanie ich funkcjonowania określonym<br />
regułom. W tym celu między innymi został opracowany projekt ustawy o samorządach<br />
zawodowych.<br />
Dla mnie zresztą główny problem tkwi nie w działaniu samych korporacji, lecz w ich<br />
szczególnych powiązaniach z ministerstwami; przecież świadomie operuję określeniem „układy<br />
resortowo-korporacyjne”. To te układy są podstawowym problemem instytucjonalnym a ich<br />
działanie barierą rozwoju. Rozbicie tych układów uważam za sprawę zasadniczą. Ale to nie<br />
wymaga ani likwidacji korporacji zawodowych, ani zniesienia ministerstw branżowych.<br />
Natomiast konieczne jest pozbawienie ministerstw możliwości tworzenia branżowych<br />
hierarchicznych administracji i sterowania przez nie jednostkami podstawowymi – szkołami,<br />
uczelniami, szpitalami, przedsiębiorstwami. Domena ministerstwa musi zostać ograniczona do<br />
przygotowania legislacji, programowania i realizacji ważnych przedsięwzięć rozwojowych,<br />
uruchamiania strumieni finansowania publicznego, ustalania standardów oraz współpracy<br />
międzynarodowej. Wtedy nie będzie dochodzić do zawierania antymodernizacyjnych i<br />
antyrozwojowych sojuszy między ministerstwem i korporacjami. Mówiąc inaczej korporacje<br />
muszę być od ministerstwa autentycznie niezależne, nie tylko w sensie formalno-prawnym i<br />
politycznym, ale także systemowo-organizacyjnym i materialnym. Mogą być jego partnerem, ale<br />
nie klientem.<br />
Konsekwentnie opowiadając się za zinstytucjonalizowanym partnerstwem i dialogiem,<br />
prowadziłem przecież praktycznie i systematycznie dialog z udziałem korporacji zawodowych.<br />
Starałem się jednak, aby branżowe i zawodowe interesy i punkty widzenia były uogólniane na<br />
forum Komisji Trójstronnej, w czym szczególną rolę winny odgrywać reprezentowane w niej<br />
centrale związkowe. Rzecz w tym, że nader często, ze względu na słabość swego przywództwa<br />
nie potrafiły się one wyzwolić z dominacji swych branżowych struktur. Zasadniczą próbą wyjścia<br />
z tej pułapki było zaproponowanie przeze mnie z początkiem 2003 r. zawarcia „Paktu dla pracy i<br />
rozwoju”. Okazało się wówczas czarno na białym, że przeszkodą jest także upolitycznienie<br />
związków zawodowych. Wyłącznie z powodów politycznych „Solidarność” zablokowała pracę<br />
nad Paktem. Tak samo jak wyłącznie z kalkulacji politycznej zdecydowała się teraz w 2007 r.,<br />
tuż przed wyborami parlamentarnymi, na zawarcie porozumienia z rządem, czytaj PiS, mimo<br />
solennie i wielokrotnie składanych obietnic, że umowa społeczna ma łączyć a nie dzielić<br />
(politycznie) partnerów społecznych.<br />
To nie ja doprowadziłem do upadku dialogu społecznego (korporatystycznego).<br />
Przeciwnie starałem się, mimo niepowodzeń i rozczarowań, podtrzymywać go, widząc w tym<br />
samoistną wartość. Polityczne rozgrywanie partnerów przez rząd Jarosława Kaczyńskiego i<br />
polityczne uwikłanie, z którego „Solidarność” nie potrafi się wyzwolić, doprowadziło jednak do<br />
tego, że dialog społeczny stał się pozorem i fasadą. Można podtrzymywać tę fikcję, ale o wiele<br />
rozsądniej jest zastanowić się, nad stopniowym, ale zdecydowanym przekształceniem dialogu<br />
korporacyjnego w obywatelski. Do tego zmierzałem i o tym jawnie mówiłem. Teraz jest już<br />
chyba oczywiste, że słusznie.<br />
Jestem świadom, że dialogu społecznego nie można ustanowić, zadekretować, że w<br />
znacznej mierze musi się on rozwijać spontanicznie, oddolnie. Rzecz jednak w tym, że to się<br />
nigdy nie stanie bez klimatu i instytucjonalnych warunków partnerstwa. A to w znacznej mierze<br />
zależy od rządu i rządzących. Rządzenie imperatywne, rządzenie przez dokonywanie<br />
podziałów i wywoływanie konfliktów, poprzez wskazywanie wroga niszczy w zarodku zdolność<br />
do partnerstwa, a tym samym szansę na rozwinięcie się dialogu obywatelskiego. Wraz z tym<br />
ginie – moim zdaniem – perspektywa rozwoju społeczno-gospodarczego.<br />
Znajdując się z Tadeuszem Kowalikiem po tej samej stronie, jeśli chodzi o cele i drogę<br />
postępowania, różnię się z nim – w kwestii dialogu – co do możliwości praktycznego działania w<br />
polskich warunkach. Tak naprawdę zastrzeżenia Kowalika dotyczące sposobu rozumienia i<br />
prowadzenia przeze mnie dialogu społecznego dotyczą przede wszystkim niezgody na<br />
bezpośrednie sfinansowanie przez budżet państwa podwyżki wynagrodzeń wynikających z tzw.<br />
92
ustawy 203, a generalnie braku porozumienia z partnerami społecznymi w kwestii podniesienia<br />
dochodów jako zasadnego udziału pracowników i społeczeństwa w korzyściach wynikających<br />
ze wzrostu gospodarczego.<br />
Kwestię „ustawy 203” szeroko opisałem w książce i nadal podtrzymuję swoje argumenty.<br />
Od strony prawno-ustawowej i systemowej, z chwilą uznania, że samodzielne publiczne zakłady<br />
opieki zdrowotnej nie są składnikiem państwowej sfery budżetowej, co było oczekiwanym i<br />
popieranym przez środowiska medyczne rozwiązaniem przyjętym we wprowadzonej w 1998 r.<br />
reformie ochrony zdrowia, nie ma możliwości finansowania wynagrodzeń personelu<br />
medycznego wprost z budżetu. „Ustawa 203” była protezą i bublem prawnym, a wynikające z<br />
niej zobowiązania są praktycznie niespełnialne. Nie chciałem i nie mogłem godzić się na to, aby<br />
z powodów czysto politycznych (czytaj partyjnych i wyborczych) łamano reguły i podtrzymywano<br />
fikcję. Co nie oznacza, że byłem przeciwny uruchomieniu takich rozwiązań, które mogę realnie<br />
doprowadzić do trwałego wzrostu wynagrodzeń w służbie zdrowia. Takie rozwiązania – w moim<br />
przekonaniu – przygotowałem i przedstawiłem. Zostały one zdewastowane w Sejmie, przy<br />
zaangażowaniu przedstawicieli wszystkich klubów. Powstała sytuacja patowa, z którą kolejny<br />
rząd próbuje sobie radzić, sięgając lewą ręką do prawego ucha. Niepowodzenie rządu PiS w<br />
zapewnieniu obiecanej podwyżki wynagrodzeń personelowi medycznemu, najlepiej zresztą<br />
świadczy o tym, że to nie ja się uparłem, a po prostu szuka się rozwiązania tam, gdzie go nie<br />
ma i być nie może.<br />
W polemice z Tadeuszem Kowalikiem znacznie ważniejsze niż omawianie konkretnej<br />
kwestii wydaje mi się zastanowienie nad możliwościami i instrumentami polityki dochodowej. W<br />
książce samokrytycznie przyznaję, że nie potrafiłem opracować i zaproponować takich<br />
instrumentów. To jednak było w istocie z mo<strong>jej</strong> strony retorycznym unikiem. Teraz nie chcę już<br />
tego uniku podtrzymywać i gotów jestem postawić sprawę wprost. Także dlatego, że pod<br />
wpływem krytyki zacząłem się nad sprawą poważniej zastanawiać.<br />
Tadeusz Kowalik jest konsekwentnym lewicowym keynesistą, tym samym zwolennikiem<br />
interwencjonizmu państwa w gospodarce, przede wszystkim po stronie popytowej i poprzez<br />
mechanizmy redystrybucyjne. Dzięki temu państwo zapewnia równowagę ekonomiczną i<br />
społeczną, a tym samym wzrost gospodarczy i rozwój. Aby państwo skutecznie mogło<br />
wypełniać swoje funkcje w tym zakresie musi wygenerować instytucję dialogu<br />
korporatystycznego i w niej aktywnie uczestniczyć, dążąc w ten sposób do utrzymania<br />
porozumienia i pokoju klasowego. Sednem dialogu jest przede wszystkim podział i<br />
redystrybucja, zwłaszcza proporcja między wynagrodzeniem kapitału i pracy. Fundamentem tej<br />
koncepcji jest „państwo opiekuńcze” a uzasadnieniem idea „społecznej gospodarki rynkowej”.<br />
Cały w tym problem, że współczesna gospodarka i współczesne państwo nie odpowiadają<br />
tym doktrynalnym założeniom, i to od dawna. Nie dotyczy i dotyka to tylko krajów anglosaskich,<br />
ale także kontynentalnych, w tym skandynawskich. Nie da się tej kwestii sprowadzić do dyskusji<br />
na temat jednego z rywalizujących ze sobą modeli kapitalizmu.<br />
Zasadnicza, zmiana polega na tym, że współczesne państwo nie jest już państwem<br />
interwencjonistycznym i redystrybucyjnym, a stało się państwem wspierającym (facilitaive) i<br />
regulacyjnym. Nie dysponuje ono już zasobami, kompetencją i instrumentami oddziaływania w<br />
keynesowskim stylu na stronę popytową gospodarki. Kształtuje natomiast zasoby, kompetencje<br />
i instrumenty oddziaływania na stronę podażową. Przestało być narodowym keynesowskim<br />
państwem opiekuńczym, a stało się schumpeterowskim państwem pracy, uczestnikiem<br />
międzynarodowego i globalnego porządku, co oznacza ograniczenie jego ekonomicznej<br />
suwerenności.<br />
Wynika z tego między innymi zasadnicza zmiana podejścia do płac. W państwie<br />
działającym po keynesowsku płace są przede wszystkim uznawane za czynnik krajowego<br />
popytu. Natomiast w państwie działającym po schumpeterowsku są one głównie rozumiane<br />
jako czynnik kosztów i międzynarodowej konkurencyjności. O ile w pierwszym z<br />
porównywanych modeli państwo dąży do bezpośredniego regulowania wynagrodzeń i formuje<br />
instytucje dialogu, które to umożliwiają, to w drugim państwo traktuje płace jako z jeden<br />
parametrów ekonomicznych, na który może wpływać tylko niewielkim stopniu i pośrednio.<br />
Nie od rzeczy będzie w tym miejscu przypomnieć, że polityka gospodarcza w<br />
nowoczesnym państwie nie jest już wyłączną domeną rządu. Trwałym rozwiązaniem<br />
93
instytucjonalnym stało się wyodrębnienie autonomicznych względem rządu organów państwa<br />
odpowiedzialnych za politykę monetarną. To one w szczególności reagują na kształtowanie się<br />
płac w płaszczyźnie makroekonomicznej. Natomiast płaszczyzna regulacji mikroekonomicznej<br />
też się autonomizuje względem polityki rządu, wraz z postępującą prywatyzacją i<br />
kształtowaniem wynagrodzeń poprzez autonomiczny dialog partnerów społecznych, czyli<br />
pracodawców i reprezentacji pracowniczej, zdecentralizowane układy zbiorowe pracy oraz w<br />
coraz większym stopniu umowy cywilne.<br />
Do tego dochodzi w naszym przypadku element integracji europejskiej, który także<br />
oznacza pozbawienie państwa wielu atrybutów charakterystycznych dla modelu<br />
keynesowskiego. W centrum procesu integracji jest oczywiście rynek pracy i polityka<br />
zatrudnienia, ale obecnie chodzi o takie zagadnienia jak: zatrudnialność, przedsiębiorczość,<br />
adaptacyjność i równość szans, a nie o płace czy dochody. To znowu spojrzenie dużo bardziej<br />
od strony podażowej niż popytowej, bliższe bardziej polityce strukturalnej niż polityce<br />
społecznej i koncepcji „państwa opiekuńczego”.<br />
Tradycyjny europejski model społeczny - bazujący na idei „państwa opiekuńczego” – był<br />
w istocie próbą neutralizowania i niwelowania efektów działania rynku, przede wszystkim<br />
poprzez scentralizowaną redystrybucję i wyłączanie różnych grup społecznych z domeny rynku<br />
i objęcia ich systemem zabezpieczenia społecznego. To w praktyce okazało się kosztowne i<br />
nieskuteczne, czyli nieefektywne. Przeciwstawianie tego, co społeczne temu, co rynkowe nie<br />
chroniło przed ubóstwem, marginalizacją i wykluczeniem, a jednocześnie prowadziło do<br />
osłabiania konkurencyjności. Stąd obecne poszukiwania idą w innym kierunku: nie od rynku, ale<br />
do rynku. Nie w kierunku dekomodyfikacji jednostek, lecz w kierunku zapewnienia im równych<br />
warunków i szans w procesie komodyfikacji 106 . Państwo nie koncentruje swoich działań na<br />
stronie popytowej gospodarki i redystrybucji dochodów, lecz na stronie podażowej i formowaniu<br />
instytucjonalnej obudowy rynku, która ma zapewnić korzystne strukturalne warunki dla wzrostu,<br />
konkurencyjności i spójności, a tym samym dla rozwoju.<br />
To głęboka zmiana intelektualna, polityczna i instytucjonalna, której przejawami są<br />
następujące ewolucyjne tendencje:<br />
od „państwa opiekuńczego” do „państwa pracy”,<br />
od „państwa opiekuńczego” do społeczeństwa „opiekuńczego”,<br />
od polityki wyrównywania do polityki spójności,<br />
od dialogu korporatystycznego do dialogu obywatelskiego,<br />
i generalnie w stronę ekonomii społecznej i społecznej odpowiedzialności biznesu.<br />
W moim głębokim odczuciu Tadeusz Kowalik oczekuje tego, co jest już przeszłością i w<br />
formie keynesowskiej i redystrybucyjnej polityki dochodowej już nie wróci. Państwo, które<br />
próbowałoby prowadzić politykę w ten sposób skazuje się na bezsilność i strategiczne<br />
niepowodzenie.<br />
Większość komentatorów mo<strong>jej</strong> książki odbiera ją jako świadectwo pesymizmu i<br />
niepowodzenia. No cóż, książka została opublikowana i żyje własnym życiem. Jeśli jest tak a<br />
nie inaczej odczytywana przez czytelników, to już niewiele mogę na to poradzić. Tak jest i<br />
trudno.<br />
Nie było moją intencją ogłoszenie porażki i niemożności. Natomiast chciałem napisać<br />
książkę o tym jak się w praktyce prowadzi politykę gospodarczą, jakie są <strong>jej</strong> ograniczenia i<br />
możliwości, w tym samym o tym, jakie są bariery rozwoju Polski i jak można próbować je<br />
przełamywać. Jestem życiowym optymistą, tak mi się przynajmniej wydaje, i nie oceniam tego,<br />
czym się w rządzie zajmowałem za nieskuteczne.<br />
Gdyby cofnąć się do 2001 r. i zastanowić się, jakie stały przed rządem najważniejsze<br />
zadania w dziedzinie gospodarki, to wydaje mi się, że – co dosyć oczywiste – można je<br />
sformułować następująco:<br />
1. Zapewnienie Polsce wejścia do Unii Europejskiej na korzystnych warunkach.<br />
2. Przywrócenie wysokiego wzrostu gospodarczego.<br />
3. Zapobieżenie groźbie kryzysu finansowego państwa i naprawa finansów publicznych.<br />
106 Wolfgang Streeck: Competitive Solidarity: Rethinking the “European Social Model”, “MPIfG Working<br />
Paper” 1999/8.<br />
94
Jeśli tak spojrzeć na sprawę, to trzeba bezwzględnie uznać, że polityka gospodarcza lat<br />
2001-2005 była jednoznacznie skuteczna. <strong>Polska</strong> nie tylko jest w UE, ale radzimy sobie pod<br />
względem gospodarczym znakomicie, o czym najlepiej świadczą wyniki handlu zagranicznego.<br />
Od połowy 2003 r. mamy wysoki wzrost gospodarczy, który utrzymuje się już czwarty rok. W<br />
końcu kryzysu finansowego udało się uniknąć i chociaż wielu przygotowanych rozwiązań<br />
zorientowanych na naprawę finansów publicznych nie udało się wprowadzić, to jednak powstały<br />
makroekonomiczne warunki, które obecnemu rządowi umożliwiły trwałe obniżenie deficytu<br />
budżetowego, bez społecznych wyrzeczeń i politycznego ryzyka. Odczytuję to jako sukces i<br />
poczytuję sobie, że przyłożyłem do tego rękę.<br />
To, co chciałem w mo<strong>jej</strong> książce wyrazić, można ująć tak: mimo słabości państwa i<br />
politycznych blokad można w polityce gospodarczej wiele zrobić i osiągnąć. Co jednak nie<br />
oznacza, że można rezygnować z naprawy państwa i podniesienia jakości rządzenia.<br />
Ostateczną miarę powodzenia polityki gospodarczej lat 2001-2005 dostrzegam w tym, że<br />
w 2001 r. na ogół oceniano, że polska polityka jest w niezłym stanie, zaś gospodarka w<br />
katastrofalnym. W polityce początek II kadencji Aleksandra Kwaśniewskiego i apogeum jego<br />
popularności oraz druzgocące zwycięstwo SLD pod wodzą Leszka Millera - generalne poczucie<br />
stabilizacji politycznej po chwiejnych i niekompetentnych rządach AWS. W gospodarce<br />
stagnacja gospodarcza, minimalny wzrost gospodarczy w IV kwartale 2001 r. i budżetowa<br />
„dziura Bauca”. Po paru latach sytuacja się radykalnie zmieniła: polityka jest obrazem „nędzy i<br />
rozpaczy”, zaś gospodarka siły i dynamizmu. Niemalże każdy ekonomista powtarza jak mantrę,<br />
że nasz wzrost gospodarczy ma solidne fundamenty. Otóż, solidne fundamenty to nie wynik czy<br />
przejaw koniunktury, to zawsze rezultat czyichś działań; z pewnością przede wszystkim<br />
przedsiębiorców, ale także polityków gospodarczych. Jeżeli zasłużyłem na dobrą opinię<br />
przedsiębiorców, to nie dlatego, że im schlebiałem czy przysparzałem nienależnych korzyści,<br />
ale dlatego, że podejmowałem działania, które pomagały im formować solidne fundamenty<br />
polskiej gospodarki, podstawy obecnego wzrostu.<br />
95
Leszek Zienkowski<br />
Determinanty i perspektywy wzrostu gospodarczego w<br />
nadchodzących latach – próba syntezy<br />
Prof. zw. dr hab. – profesor, Niezależny Ośrodek Badań<br />
Ekonomicznych NOBE, b. wiceprzewodniczący Komitetu Nauk<br />
Ekonomicznych PAN.<br />
• Dyscyplina naukowa:ekonomia<br />
• Specjalności naukowe:polityka gospodarca, rachunki<br />
narodowe, statystyka<br />
Streszczenie:<br />
W referacie zaprezentowane są na wstępie wyniki porównawczych analiz<br />
międzynarodowych dotyczących uwarunkowań dla trwałej i wysokiej dynamiki wzrostu<br />
gospodarczego wraz z wskazaniem miejsca (odległego) gospodarki polskiej wśród<br />
porównywanych krajów. W dalszej części przedstawione są poglądy autora dotyczące podstaw<br />
obecnego wysokiego tempa wzrostu w Polsce oraz perspektyw rozwojowych w Europie i w<br />
Polsce w nadchodzących latach. Sformułowana została hipoteza o wysokim<br />
prawdopodobieństwie nadejścia dekoniunktury za dwa, trzy lata. Powstanie w związku z tym<br />
ryzyko spadku tempa PKB w Polsce do poziomu 1-2% rocznie oraz długotrwałej recesji w<br />
przypadku braku rozległych reform w okresie dobrej koniunktury. Następnie przedstawione są w<br />
formie dyskusyjnej priorytety reform gospodarczych – poprawa warunków prowadzenia<br />
działalności gospodarczej, ograniczenie wydatków budżetu i tą drogą zmniejszenie deficytu<br />
sektora finansów publicznych. Na zakończenie poruszona jest problematyka korzyści z wejścia<br />
Polski do strefy Euro z punktu widzenia potencjalnego tempa wzrostu PKB. (Im szybciej<br />
gospodarka gotowa będzie do wejścia do ERM2 – tym lepiej.)<br />
Summary<br />
At the beginning of the paper the results of international comparisons evaluating<br />
determinants of economic growth are presented. It is noted that polish economy is located in<br />
each sphere at one of the lowest positions among countries which are included in the<br />
comparisons. That indicates the need of economic reforms – most important relate to the<br />
conditions in which business is carried on in Poland (unfavorable at present) and to public<br />
finance (high level of deficit and public debt).<br />
However the results of comparative studies contrast with the present performance of the<br />
polish economy – high rate of GDP growth. It is argued in the paper that the high rate of growth<br />
will probably last two-three years and than a cyclical downturn will come in Europe and in<br />
Poland. The economy should be prepared to cope with such situation if the growth rate is not to<br />
fall to ca 4% per year but to drop to 1-2% per year as the result of economic disequilibria<br />
(budget deficit well above 3% of GDP). Finally the economy may slip into long lasting recession.<br />
Further and more far reaching economic reforms, including privatization (also of the so called<br />
social services), are needed if that is not to happen. In the years of high growth the budget<br />
deficit should be reduced not to 3% of GDP but to 1% or even zero in order to be prepared to<br />
long term spending pressures. To achieve that in practice priority in economic policy should be<br />
given to the reduction of budget expenditures even at the cost of tax reform which is advisable<br />
per se. Are the chances of implementation of deep economic reforms in the years of high<br />
growth already definitely lost? This is the question put forward at the end of the paper.<br />
Słowa kluczowe: wzrost gospodarczy; reformy finansów publicznych; strefa euro<br />
97
„Oto siedem lat nadejdzie bardzo<br />
obfitych…<br />
A po nich nastąpi siedem lat<br />
głodu”<br />
Stary Testament Rozdział XLI<br />
Dawno nie mieliśmy w Polsce tak wysokiego tempa wzrostu produkcji oraz wyraźnej<br />
poprawy szeregu mierników cząstkowych charakteryzujących stan gospodarki. Produkt krajowy<br />
brutto wzrasta w tempie przekraczającym 6% w ujęciu rocznym, wzrastają znacząco dochody<br />
realne gospodarstw domowych, zdecydowanie podniosła się dynamika nakładów na środki<br />
trwałe w sektorze przedsiębiorstw, wzrasta zatrudnienie i spada bezrobocie. Przedsiębiorstwa<br />
skutecznie konkurują na rynkach międzynarodowych, równowaga zewnętrzna wobec dobrych<br />
wyników eksportu wydaje się nie zagrożona.<br />
Kluczowe pytanie w tym momencie sprowadza się do pytania, jakie czynniki przesądziły o<br />
tak wysokim ożywieniu koniunktury gospodarczej w Polsce oraz o to jak trwałe może być<br />
wysokie obecnie tempo wzrostu.<br />
Determinanty wzrostu<br />
Przed próbą odpowiedzi na te pytania przypomnieć wypada ustalenia tak zwanego<br />
konsensusu waszyngtońskiego, czyli listy zaleceń dla polityki gospodarczej stanowiących w<br />
założeniu podstawę dla osiągnięcia trwałego, wysokiego tempa wzrostu gospodarczego.<br />
Zalecenia te powstały w wyniku badań empirycznych weryfikujących założenia teorii<br />
endogenicznego wzrostu w powiązaniu z teorią konwergencji oraz zastosowań modeli wzrostu<br />
różniących się istotnie od modeli neoklasycznych. W szerszej perspektywie jest to<br />
poszukiwanie odpowiedzi na pytanie dlaczego występują wciąż między krajami różnice w<br />
długofalowym tempie wzrostu – czy istnieją wśród chaosu zdarzeń determinanty wzrostu<br />
oddziaływujące powszechnie na gospodarkę<br />
Odwołując się do tych zaleceń oraz do literatury przedmiotu wymienić można jako<br />
podstawowe następujące determinanty wzrostu gospodarczego (stanowiły one i stanowią wciąż<br />
przedmiot dociekań i analiz porównawczych.):<br />
Tradycyjne czynniki produkcji<br />
Praca i <strong>jej</strong> jakość oraz środki trwałe i ich poziom techniczny – ogólna wydajność czynników<br />
produkcji.<br />
Niematerialne czynniki produkcji<br />
Kapitał wiedzy oraz bieżąc nakłady na naukę (B+R);<br />
Kapitał wykształcenia oraz bieżące nakłady na edukację (ponadpodstawową);<br />
Warunki prowadzenia działalności gospodarczej – bariery biurokratyczne, konkurencja na<br />
rynku krajowym i zagranicznym (rynek produktów, rynek kapitałowy, rynek pracy);<br />
Stan finansów publicznych – poziom wydatków publicznych, deficyt sektora rządowego i<br />
samorządowego, dług publiczny, inflacja;<br />
Jakość i skuteczność rządzenia – praworządność i swobody obywatelskie,<br />
a ponadto<br />
Wyjściowy poziom PKB per capita.<br />
Wyniki analiz porównawczych<br />
Porównawcze analizy międzynarodowe nie dają podstaw do jednoznacznych wniosków<br />
co do czynników, które zadecydowały o występujących obecnie różnicach poziomu rozwoju<br />
gospodarczego (PKB per capita). Struktura wykorzystywanych dostępnych czynników produkcji<br />
różni się istotnie między krajami o podobnym poziomie rozwoju gospodarczego. Na przykład<br />
relacja nakładów na B+R do produktu narodowego brutto jest relatywnie wysoka w krajach<br />
skandynawskich i niska w krajach Europy Południowej, istotne są też różnice w poziomie<br />
wykształcenia przy podobnym poziomie PKB, z tym, że na przykład porównując Wielka Brytanię<br />
z Irlandią odnotować można nawet odwrotną od oczekiwanej relację – wyższy o około 50%<br />
kapitał wykształcenia w Wielkiej Brytanii i niższy PKB per capita. Formułowana bywa z związku<br />
98
z tym hipoteza o możliwości różnych ścieżek wzrostu gospodarczego prowadzących do<br />
podobnego poziomu PKB per capita.<br />
Przechodząc do determinant tempa wzrostu na obecnym etapie rozwoju, stwierdzić<br />
można, że w średnim okresie jednoznacznie dodatni wpływ na dynamikę wydajności czynników<br />
produkcji i dynamikę PKB wywierają – jak wynika z prowadzonych analiz porównawczych, w<br />
których stosuje się sformalizowanie metody badawcze – tylko trzy z wymienionych wyżej<br />
czynników:<br />
dynamika nakładów na środki trwałe, a zwłaszcza nakładów na maszyny i urządzenia<br />
(bardzo wysokie współczynniki korelacji – małe odchylenia danych empirycznych od krzywej<br />
teoretycznej);<br />
wyjściowy poziom PKB per capita (krańcowa efektywność nakładów na środki trwałe, wyższa<br />
w krajach znajdujących się na niższym poziomie rozwoju o relatywnie niskim zasobie<br />
kapitału trwałego);<br />
poprawa warunków prowadzenia działalności gospodarczej (w modelach wyjaśniających<br />
tempo wzrostu wydajności czynników produkcji czynnik ten, regularnie, obok dynamiki<br />
nakładów na środki trwałe i poziomu PKB w okresie wyjściowym wywiera statystycznie<br />
istotny wpływ na kształtowanie się tempa wzrostu).<br />
Wyniki badań empirycznych, w których stosuje się metody ekonometryczne nie<br />
potwierdzają zwłaszcza występowania współzależności między poziomem fiskalizmu oraz<br />
inflacji, a tempem rozwoju gospodarczego, jednakże związek taki sugerują wyniki analiz innego<br />
typu. Najczęściej grupuje się w nich kraje o niskim i wysokim poziomie fiskalizmu i ocenia<br />
następnie średnie wyniki w każdej grupie krajów. Zdecydowanie lepsze wyniki gospodarcze i<br />
społeczne w dłuższym okresie odnotować można dla grupy krajów o niższych relacjach<br />
wydatków sektora rządowego do PKB. 107[1] Ponadto zwrócić można uwagę, że w krajach OECD<br />
relatywnie szybko rozwijających się w przeszłości, które obecnie należą do krajów wysoko<br />
rozwiniętych, relacja wydatków sektora finansów publicznych do PKB była w punkcie wyjścia<br />
zdecydowanie niższa niż przeciętna i niższa niż obecnie w Polsce czy na Węgrzech. 108[2] Być<br />
może nie bez znaczenia dla tej argumentacji jest również fakt, że w latach sześćdziesiątych<br />
przeciętny poziom wydatków publicznych w krajach OECD nie przekraczał 30% PKB, a tempo<br />
wzrostu wynosiło ponad 4% średniorocznie, natomiast w latach dziewięćdziesiątych relacja tych<br />
wydatków do PKB wynosiła ponad 40%, a tempo wzrostu kształtowało się na poziomie poniżej<br />
2% średnioroczne. 109[3]<br />
Porównawcze badania międzynarodowe wskazują na współzależność korelacyjną między<br />
osiągniętym poziomem rozwoju gospodarczego a jakością i skutecznością rządzenia<br />
charakteryzowaną takimi miernikami, jak: rządy prawa (respektowanie praw własności),<br />
zaufanie do prawa, niezależność sądownictwa, wolności obywatelskie itp., jakość i<br />
apolityczność administracji państwowej i samorządowej, wiarygodność polityki społecznogospodarczej<br />
rządu i banku centralnego. Brak jest odpowiednich danych, ale można sądzić z<br />
dużą dozą prawdopodobieństwa, że analogiczne korelacje występują również w ujęciu<br />
czasowym jednakże dopiero w znacznie dłuższym okresie.<br />
Przedmiotem kontrowersji może być interpretacja słabego formalnego związku między<br />
tempem wzrostu gospodarczego w średnim okresie, a kapitałem wiedzy oraz kapitałem<br />
wykształcenia.<br />
Wiedza i kapitał wiedzy tworzonej w danym kraju koreluje się dodatnio z osiągniętym<br />
poziomem rozwoju gospodarczego z tym jednak, że jak pisałem, dane empiryczne odbiegają<br />
znacząco od danych teoretycznych – brak tu związków przyczynowo skutkowych. Powiedzieć<br />
by można nawet, że to poziom rozwoju decyduje o wysokich wydatkach na B+R, a nie<br />
odwrotnie. Wyraźnie trzeba natomiast stwierdzić, że „gospodarka oparta o wiedzę” istniała od<br />
zarania dziejów. To innowacje oparte o wiedzę i kumulujące się doświadczenie wpływały na<br />
107[1]<br />
Alfonso A., Schuknecht L., Tanzi V., Public Sector Efficiency: an International Comparison, ECB<br />
Working Paper No 242, European Central Bank, Frankfurt a/M 2003; Balcerowicz L., Toward Limited<br />
State, The World Bank Group, Washington DC 2003; Bassanini A., Scarpetta S., Hemmings P.,<br />
Economic Growth: The Role of Policies and Institutions. Panel Data Evidence From OECD Countries,<br />
Economic Department Working Papers No 283, OECD, Paris 2001.<br />
108[2]<br />
Lewis W.W., Potęga wydajności, CeDeWu, Warszawa 2005; Zienkowski L. (red.), Zamierzeniahipotezy-wyniki:<br />
Co sprzyja rozwojowi gospodarczemu, Scholar, Warszawa 2005.<br />
109[3]<br />
Rzońca A., Finanse publiczne a wzrost gospodarki w dłuższym okresie, „Materiały i Studia”,<br />
zeszyt nr 198, Narodowy Bank Polski, Warszawa 2005.<br />
99
jakość uzbrojenia, na technikę i organizację produkcji i decydowały o potędze plemion i krajów.<br />
Pogląd o zasadniczym wzroście znaczenia szeroko rozumianej wiedzy dla procesów wzrostu<br />
obecnie w porównaniu z przeszłością jest, moim zdaniem, stwierdzeniem przedwczesnym. 110[4]<br />
(). Podkreślić przy tym trzeba rozróżnienie między wiedzą naukową tworzoną a wiedzą<br />
naukową importowaną – łącznie oddziaływają one na gospodarkę. Zapewne przez dłuższy<br />
jeszcze czas istnieć będą kraje, które są głównie „wiedzodawcami” i kraje, które są głównie<br />
„wiedzobiorcami”. Do tych drugich zaliczyć należy Polskę, która korzystać będzie z<br />
importowanej myśli naukowo technicznej, co nie oznacza braku indywidualnych wybitnych<br />
osiągnięć w niektórych dziedzinach.<br />
W przypadku kapitału wykształcenia współzależność z tempem wzrostu ma wybitnie<br />
charakter współzależności długookresowej, natomiast zaobserwowana w badaniach<br />
empirycznych dotyczących średniego okresu dodatnia korelacja z odsetkiem osób z<br />
wykształceniem wyższym sugerować może, że ważnym determinantem tempa wzrostu w<br />
średnim okresie jest istnienie w kraju znacznego odsetek elit intelektualnych (wykształciuchów).<br />
Miejsce Polski<br />
Nawet przy znacznej dozie sceptycyzmu co do wyników między narodowych analiz<br />
porównawczych zaniepokojenie musi budzić fakt, że we wszystkich wymienionych uprzednio<br />
dziedzinach gospodarka polska lokuje się na jednej z najgorszych pozycji wśród krajów<br />
objętych porównaniami. Warunki prowadzenia działalności gospodarczej oceniane są jako<br />
zdecydowanie niekorzystne, a przeprowadzone jak dotąd reformy mają charakter cząstkowy.<br />
Brak jest szerszego dialogu i porozumienia między rządem a przedstawicielami pracodawców<br />
oraz pracobiorców. Poziom fiskalizmu oraz deficyt sektora rządowego i samorządowego jest<br />
wysoki, nakłady na B+R kształtują się na niskim relatywnie poziomie, a w sektorze<br />
przedsiębiorstw na bardzo niskim, poziom faktycznego wykształcenia w odróżnieniu od<br />
formalnego jest wciąż relatywnie niski, ingerencje państwa w sferę prawno-regulacyjną w formie<br />
różnego typu „nacisków” są stosunkowo znaczne, poziom zaufania do rządu jest niski i narasta<br />
przekonanie o zagrożeniu swobód obywatelskich. Wszystko to wskazuje na potrzebę<br />
szerokiego zakresu reform i zmian w polityce gospodarczej rządu.<br />
Co zadecydowało o obecnym przyspieszeniu<br />
Powtórzmy w tym miejscu pytanie zadane na wstępie: jeśli jest tak źle, to jakie to czynniki<br />
zadecydowały o obecnym wysokim tempie wzrostu.<br />
Są one moim zdaniem następujące:<br />
Jest to wynik drugiej fali efektu wejścia Polski do UE i związane z tym podniesienie<br />
wiarygodności kraju i zmniejszenie ryzyka inwestycyjnego, dodatkowy czynnik to napływ<br />
funduszy pomocowych z Unii.<br />
Jest to efekt restrukturyzacji sektora przedsiębiorstw, która została przeprowadzona w latach<br />
zwolnienie tempa rozwoju.<br />
Jest to efekt cyklicznego wzrostu produkcji w krajach Unii Europejskiej i ogólnoświatowego<br />
trendu spadającej kapitałochłonności (wzmożona wymiana technologii oraz części maszyn i<br />
urządzeń inwestycyjnych).<br />
Jak długo potrwa dobra koniunktura<br />
Jest oczywiste, że oddziaływanie wymienionych tu czynników będzie ograniczone w<br />
czasie, nie dotyczą one bowiem fundamentów gospodarki. Pamiętać też trzeba, że napływ<br />
funduszy unijnych przyniesie raczej wzrost popytu a nie podaży. Pozytywne skutki dla tempa<br />
wzrostu produkcji, niezbędnych zresztą inwestycji infrastrukturalnych, wystąpią dopiero za pięć,<br />
siedem lat.<br />
Prognozy wszystkich renomowanych ośrodków prognostycznych wskazują – raczej<br />
optymistycznie – że dobra koniunktura gospodarcza, a wraz z nią wysokie tempo wzrostu<br />
produkcji rzędu 5,5% potrwa w Polsce co najmniej przez kilka lat. Stosowane modele<br />
gospodarki nie dają jednoznacznej odpowiedzi, w którym momencie nadejdzie znaczące<br />
osłabienie tempa wzrostu, ani jaka będzie jego skala. Zdaniem moim liczyć się trzeba ze<br />
110[4]<br />
Zienkowski L., Gospodarka oparta na wiedzy – mit czy rzeczywistość, „Studia Ekonomiczne” nr<br />
1/2, Instytut Nauk Ekonomicznych PAN, Warszawa 2003.<br />
100
zwolnieniem tempa wzrostu w Europie najdalej za dwa lata, a w związku z tym i w Polsce i do<br />
takiej sytuacji gospodarka polska powinna być przygotowana.<br />
Jaka optymalna skala spowolnienia<br />
Samo obniżenie tempa wzrostu PKB nie powinno jeszcze stanowić powodu do niepokoju<br />
dla ekonomistów (ale czy również dla polityków?). Jasne jest bowiem, że wiara w trwanie w<br />
nieskończoność tempa wzrostu przekraczającego potencjalne tempo jest złudna. Niesłuszne<br />
jest też myślenie o okresie zwolnienia wyłącznie w kategoriach procesu niepożądanego.<br />
Przypomniał o tym ostatnio Robert J. Samuelson. 111[5] Gospodarka rynkowa rozwija się<br />
cyklicznie i okres spowolnienia przynosi najczęściej zmiany strukturalne w sektorze<br />
przedsiębiorstw, które umożliwiają przejście do okresu ożywienia. Jednocześnie obawa przed<br />
recesją powstrzymuje przedsiębiorców oraz polityków (tu znak zapytania) przed<br />
podejmowaniem działań obarczonych wysokim stopniem ryzyka lub w przypadku rządu<br />
prowadzących do wzrostu poziomu wydatków jakiego nie można utrzymać w dłuższym okresie.<br />
Jest to oczywistość, o której warto jednak pamiętać.<br />
W konkretnym przypadku gospodarki polskiej sprawą o podstawowym znaczeniu jest<br />
ocena prawdopodobnej skali zwolnienia tempa wzrostu. Jeśli przyjąć, a wiele szacunków na to<br />
wskazuje, że potencjalne tempo wzrostu kształtuje się obecnie na poziomie 5,0-5,5% rocznie,<br />
to obniżenie tempa do około 4-4,5% stawiałoby gospodarkę na długo okresowej ścieżce<br />
wzrostu odpowiadającej w przybliżeniu <strong>jej</strong> obecnym potencjalnym możliwościom. Istnieje jednak<br />
ryzyko, że w wyniku nierozważnej polityki gospodarczej i społecznej rządu oraz braku reform,<br />
pierwotne zwolnienie doprowadzi – poprzez tak zwane efekty drugiej rundy, których nie będzie<br />
można uniknąć – do spadku tempa wzrostu PKB nie do poziomu rzędu 4% ale do poziomu 1-<br />
2% rocznie. Nieuchronnie przekroczony zostałby wówczas – i to poważnie – 3% próg relacji<br />
deficytu sektora finansów publicznych do PKB oraz „ostrożnościowy” próg poziomu długu<br />
publicznego. Przyniosłoby to negatywne konsekwencje dla wieloletniego tempa wzrostu.<br />
Priorytety reform<br />
Zakres i priorytety, na których powinna się koncentrować polityka gospodarcza budzi<br />
zawsze szereg kontrowersji. Podkreślić tutaj wypada, że wyznaczenie priorytetów nie oznacza<br />
postulatu zaniedbania innych dziedzin, oraz że priorytety są na ogół różne z punktu widzenia<br />
średniego i długiego okresu.<br />
Z dotychczasowych rozważań wynika jasno, że potencjalne tempo wzrostu w długim<br />
okresie – rzędu 20-25 lat – uzależnione będzie silnie od rozwoju badań naukowych (kapitał<br />
wiedzy naukowej) i importu nowoczesnych technologii oraz od poziomu edukacji (kapitał<br />
wykształcenia). Potrzeba reform w tych dziedzinach w Polsce jest sprawą bezdyskusyjną – są<br />
to dwa powiązane zresztą ze sobą priorytety. Szczególnie istotne jest przy tym, aby poniesione<br />
zostały standardy edukacji na wszystkich poziomach. Uzależnione od tego będą możliwości<br />
rozwoju badań naukowych.<br />
Z punktu widzenia średniego okresu – a na tym się koncentruję – za ogólny priorytet<br />
uznałbym przeprowadzenie takich reform, które pozwoliłyby na zaabsorbowanie bez wstrząsów<br />
tych napięć, które powstaną w okresie spowolnienia wzrostu i na ograniczenie jego skali. W<br />
ramach tego ogólnego celu widzę dwa priorytety szczegółowe, które oddziaływałyby zarówno<br />
na stronę podażową jak i na stronę popytową gospodarki:<br />
Działania zmierzające do poprawy warunków działalności gospodarczej oraz optymalnego<br />
wykorzystania zasobów pracy;<br />
Reformy prowadzące do trwałego obniżenia deficytu sektora finansów.<br />
W pierwszym przypadku sam kierunek działania wydaje się oczywisty – usunięcie<br />
formalnych i nieformalnych barier biurokratycznych hamujących rozwój działalności<br />
gospodarczej. Przynieść to powinno w założeniu zmniejszenie ryzyka inwestycyjnego,<br />
stymulować wzrost zatrudnienia i doprowadzić do przesunięcia na wyższy poziom krzywej<br />
potencjalnego tempa wzrostu produkcji (PKB). Potrzebna jest wola polityczna i zdolność do<br />
porozumienia (rząd – pracodawcy – pracownicy) w sprawie konkretnych rozwiązań<br />
instytucjonalnych. W literaturze przedmiotu zwraca się uwagę – a potwierdzają to wyniki analiz<br />
111[5]<br />
Samuelson, R.J, The Upside of Recession?, Newsweek, May 14/24, 2007.<br />
101
porównawczych - że efektywne są tylko takie przedsięwzięcia, które dotyczą całokształtu a nie<br />
wyłącznie wybranych aspektów działalności przedsiębiorstw. 112[6]<br />
Szczególnie kontrowersyjne są problemy dotyczące szeroko rozumianego rynku pracy.<br />
Chodzi tu zwłaszcza o znalezienie takich rozwiązań, które by – w rzeczywistości a nie jedynie w<br />
retoryce – prowadziły do wzrostu zatrudnienia i ograniczały bezrobocie. Efektem byłoby<br />
przyspieszenie tempa wzrostu produkcji i dochodów poprzez pełniejsze wykorzystanie czynnika<br />
pracy. Ceną – zresztą wysoką – jaką trzeba by zapłacić za realizację takich postulatów jest<br />
utrata pewności utrzymywania stałej pracy przez osoby już zatrudnione oraz wysokich<br />
świadczeń socjalnych dla osób nie mających pracy Jest to już raczej problematyka społeczna,<br />
ale dodać można, że wyniki wielu analiz międzynarodowych 113[7] wskazują wyraźnie, że wysoka<br />
prawna ochrona zatrudnienia, czyli ochrona istniejących miejsc pracy oraz wysokie płace<br />
minimalne i szczodre świadczenia socjalne przyznawane bez rygorystycznych ograniczeń, które<br />
mają w założeniu zmniejszać bezrobocie i ograniczać rozmiary ubóstwa i niedostatku prowadzą<br />
w rzeczywistości do rezultatów przeciwnych od zmierzonych. Prowadzą zazwyczaj do wzrostu<br />
bezrobocia i utrwalenia sfery absolutnego, podkreślam słowo absolutnego, głębokiego<br />
niedostatku. Dodać należy, że ważną cechą udanych instytucjonalnych reform rynku pracy –<br />
zwłaszcza w Holandii, Wielkiej Brytanii i Irlandii – była ich kompleksowość polegająca na<br />
jednoczesnym oddziaływaniu na popyt i podaż pracy.<br />
Trzeba się chyba jednak zgodzić, że istnieją w tych kwestiach różne preferencji różnych<br />
grup społecznych. W ujęciu modelowym mówić można o grupie ekspansywnej,<br />
przedsiębiorczej, akceptującej ryzyko i grupie zachowawczej, preferującej bezpieczeństwo<br />
socjalne i jako minimum w tej dziedzinie status quo. Znalezienie optimum instytucjonalnych<br />
reform rynku pracy nie jest zatem łatwe.<br />
Jeśli chodzi o drugi z wymienionych priorytetów, czyli o reformy w dziedzinie finansów<br />
publicznych prowadzące do obniżenia poziomu deficytu - sprawa jest równie złożona. Można<br />
sobie wyobrazić scenariusz, w którym zakłada się istotne obniżenie podatków bez zmniejszenia<br />
wydatków i spadek deficytu sektora rządowego i samorządowego w wyniku działania silnych<br />
bodźców do przyspieszenia tempa wzrostu. Opieranie polityki fiskalnej o taką prognozę jest<br />
obecnie mało realistyczne a <strong>jej</strong> ewentualna realizacja niesie w sobie wielkie ryzyko z uwagi na<br />
cykliczność wzrostu gospodarczego w Europie i w Polsce (zwolnienie tempa wzrostu w<br />
horyzoncie kilku lat).<br />
Istnieją poglądy, zgodnie z którymi priorytetowym celem polityki gospodarczej w Polsce w<br />
średnim okresie nie powinno być obniżenie relacji do PKB deficytu sektora finansów<br />
publicznych ani też ograniczenie narastania długu publicznego. Zdaniem moim realizacja<br />
polityki nie uwzględniającej tych celów jako priorytetów przyniosłaby zdecydowanie negatywne<br />
efekty nie tylko dla wieloletniego tempa wzrostu gospodarczego. Takie negatywne efekty<br />
wystąpiłyby już w okresie, w którym z uwagi na cykliczność wzrostu nastąpi spowolnienie tempa<br />
wzrostu produkcji.<br />
Należę do tej grupy ekonomistów, którzy widzą realną szanse na obniżenie deficytu<br />
finansów publicznych – a jest to priorytet priorytetów – głownie w ograniczeniu bieżących<br />
wydatków budżetu i to w takim stopniu, który pozwoliłby na zmniejszenie ogólnego poziomu<br />
wydatków sektora w relacji do PKB. Liczyć się trzeba przecież z koniecznością wzrostu<br />
wydatków inwestycyjnych sektora rządowego i samorządowego w związku z rosnącymi<br />
112[6]<br />
Patrz m.in. Paweł Janowski, który przeanalizował zebrane przez Bank Światowy w trzydziestu<br />
krajach symptomatyczne mierniki charakteryzujące warunki prowadzenia działalności gospodarczej.<br />
Zagregowane one zostały w siedem grup określanych jako: rozpoczynanie działalności gospodarczej,<br />
zatrudnianie i zwalnianie pracowników, nabywanie nieruchomości, zaciąganie kredytów, ochrona<br />
inwestorów, dochodzenie należności, likwidacja przedsiębiorstwa. W wyniku analizy stwierdził, że<br />
każdy z mierników agregatowych uwzględniany odrębnie jest wprawdzie pozytywnie skorelowany z<br />
poziomem rozwoju gospodarczego, ale nie jest to korelacja statystycznie istotna. Natomiast w<br />
przypadku korelacji wielorakiej zarówno ogólny wynik jak i poszczególne mierniki wykazują korelacje<br />
statystycznie istotną. (Janowski P., Warunki prowadzenia działalności gospodarczej. Jak daleko<br />
Europie wschodniej do liderów?, [w:] Co sprzyja rozwojowi gospodarczemu, pod red.<br />
L. Zienkowskiego, Scholar, Warszawa 2005.)<br />
113[7]<br />
Omówienia znajdują się m.in. w opracowaniu: Wojciechowski W., Analiza wpływu czynników<br />
instytucjonalnych na wykorzystanie zasobów pracy, [w:] Co sprzyja rozwojowi gospodarczemu, pod<br />
red. L. Zienkowskiego, Scholar, Warszawa 2005.<br />
102
inwestycjami infrastrukturalnymi. Współfinansowanie tego typu inwestycji to – jak wiadomo –<br />
jeden z warunków wykorzystania środków pomocowych z U.E.<br />
Obniżenie podatków i para podatków powoduje wprawdzie impuls prorozwojowy, ale<br />
jednocześnie - przy innych wielkościach danych – powadzi do zmniejszenia dochodów budżetu<br />
w okresie cyklicznego obniżenia tempa wzrostu. Doprowadzić może to w obecnych warunkach<br />
łatwo do znacznego wzrostu potrzeb pożyczkowych budżetu oraz poziomu deficytu i długu<br />
publicznego.<br />
Zmniejszenie poziomu deficytu łączy się z koniecznością przeprowadzenia niezbędnych<br />
reform systemowych całej gospodarki, a przede wszystkim, z reformą całej sfery socjalnej,<br />
racjonalizacją wydatków i zwiększeniem finansowania – bezpośrednio lub poprzez system<br />
ubezpieczeń – ze strony zamożniejszych gospodarstw domowych. Mogłoby to być połączone z<br />
prywatyzacją instytucji świadczących usługi socjalne i ograniczeniem gigantycznego<br />
marnowania pieniędzy przez sektor rządowy i samorządowy. Na potrzebę takich reform<br />
zwracają od dawna uwagę zarówno ekonomiści jak i osoby będące uznanymi autorytetami w<br />
innych dziedzinach. Możliwość zmniejszenia wydatków tkwi również w dalszej prywatyzacji<br />
przedsiębiorstw i ograniczeniu dotacji dla trwale nieefektywnych jednostek stanowiących<br />
własność Skarbu Państwa.<br />
Potrzeba reform strony wydatkowej nie oznacza, że nie ma pewnej możliwości<br />
podniesienia dochodów i zmniejszenia tą drogą deficytu bez generalnego wzrostu stopy<br />
opodatkowania. Chodzi tu zwłaszcza o rozszerzenie tak zwanej bazy podatkowej i szersze<br />
włączenie do systemu rolników (podatek dochodowy, KRUS itd.) oraz bardziej aktywna politykę<br />
ograniczenia szarej sfery polegającą głownie na sprawniejszym egzekwowaniu należnych<br />
podatków.<br />
Kończąc ten temat chciałbym wyraźnie stwierdzić, że zgadzając się w pełni z potrzebą<br />
reformy systemu podatkowego w przyszłości, jestem sceptyczny co do zgłaszanych propozycji<br />
natychmiastowego wprowadzenia podatku liniowego, którego zresztą jestem zwolennikiem.<br />
Potrzeba tu jeszcze dalszych przemyśleń i dogłębnych analiz symulacyjnych, a przede<br />
wszystkim uprzedniego przeprowadzenia innych reform, o których wspominałem wcześniej. Od<br />
ich realizacji zależy w znacznym stopniu decyzja o wysokości stawki podatku liniowego. Nic<br />
gorszego nie mogło by się zdarzyć niż konieczność zmiany poziomu podatku liniowego po roku<br />
lub dwóch latach.<br />
Strefa euro<br />
Z punktu widzenia średniego i dłuższego okresu znaczący wpływ na warunki prowadzenia<br />
działalności gospodarczej i na tempo wzrostu gospodarki mieć będzie to, czy wejście Polski do<br />
strefy euro nastąpi niedługo czy też odkładane będzie na bliżej nieokreślony czas. Sam<br />
zobowiązanie do wejścia do strefy euro nastąpiło jak wiemy już w momencie akcesji do Unii.<br />
Efekty gospodarcze jakie przynieść może wejście do strefy euro omawiane były<br />
wielokrotnie w literaturze przedmiotu. 114[8] W tym miejscu przypomnę jedynie, że za szczególnie<br />
korzystne uznać wypada uzyskanie dostępu do nieograniczonego w praktyce zasobu tanich<br />
kredytów, a nade wszystko eliminację ryzyka kursowego. Warto podkreślić, że to właśnie,<br />
ryzyko kursowe powstrzymuje przedsiębiorców przez szerszym zaciąganiem kredytów<br />
zagranicą. Sytuacja taka wpływa bez wątpienia negatywnie na decyzje inwestycyjne i<br />
potencjalne możliwości wzrostu produkcji.<br />
Trwale niski deficyt sektora finansów publicznych oraz poziom inflacji zbliżony trwale do<br />
poziomu inflacji w krajach należących do strefy euro dosyć powszechnie wymieniane są jako<br />
podstawowe kryteria, których spełnienie eliminuje groźbę utraty konkurencyjności gospodarki<br />
po wejściu do strefy euro. A może ona nastąpić w wyniku procesów nominalnej konwergencji, a<br />
zwłaszcza wyższego niż w innych krajach wzrostu cen (i płac) nie rekompensowanego<br />
zmianami kursu. To prawda, ale zwrócić należy uwagę, że w dłuższym nieco czasie, za pomocą<br />
narzędzia jakim jest kurs w żadnych warunkach nie uda się utrzymać konkurencyjności<br />
gospodarki – zależy ona od relatywnego w stosunku do konkurentów zagranicznych poziomu<br />
wydajności czynników produkcji. Ponadto niski deficyt finansów publicznych i niska inflacja to<br />
nie tylko warunki przystąpienia Polski do strefy euro, ale przede wszystkich warunki, które<br />
114[8]<br />
Patrz m.in.: Orłowski W.M., Optymalna ścieżka do euro, Scholar, Warszawa 2004; Raport na<br />
temat korzyści i kosztów przystąpienia Polski do strefy euro, Narodowy Bank Polski, Warszawa 2004.<br />
103
zapewnią Polsce stabilny wzrost gospodarczy. Konkretna data wejścia Polski do unii<br />
monetarnej wymusi przyspieszenie pozytywnych przemian.<br />
Istotne niebezpieczeństwo dla gospodarki kraju znajdującego się w strefie euro powstać<br />
może w przypadku, gdy cykl koniunkturalny w tym kraju – a mam tu na myśli Polskę – różni się<br />
od cyklu koniunkturalnego w innych krajach tej strefy. Polityka monetarna Centralnego Banku<br />
Europejskiego nie jest wówczas dostosowana do konkretnej sytuacji danego kraju. Musi to<br />
oddziaływa negatywnie na dynamikę wzrostu. Jak wynika to jednak z danych statystycznych<br />
dotyczących ostatniego piętnastolecia istniała wśród krajów Unii Europejskiej daleko idąca –<br />
choć nie pełna – zbieżność co do przebiegu cyklu koniunkturalnego. Kraje tego regionu powoli<br />
stawać się będą zapewne zintegrowanym organizmem gospodarczym.<br />
Odwlekania daty wejścia do unii monetarnej nie należy w żadnym przypadku tłumaczyć<br />
brakiem reform gwarantujących stabilność procesów rozwojowych gospodarki. Odwrotnie –<br />
należałoby wypracować koncepcję takiej polityki gospodarczej, która byłaby podporządkowana<br />
założeniu o wejściu Polski do strefy euro w konkretnym, niezbyt odległym czasie, a następnie<br />
realizować ją z żelazną konsekwencją.<br />
Sytuacja polityczna a sytuacja gospodarcza<br />
Wyniki analiz porównawczych nie potwierdzają tezy o jednoznacznym związku między<br />
sytuacją polityczną w kraju a tempem wzrostu gospodarczego w średnim okresie. Takie same<br />
wnioski płyną z naszych własnych doświadczeń z ostatniego okresu. Nie dotyczy to jednak<br />
polityki gospodarczej. Ta w sposób istotny oddziałuje na procesy gospodarcze w średnim<br />
okresie, z tym jednak, że nie można wykluczać sytuacji, w której wzrost lub stagnacja<br />
gospodarcza kształtuje się przez jakiś czas autonomicznie w stosunku do polityki gospodarczej.<br />
Bardzo często przy tym – choć nie z reguły – określona linia myślenia w sprawach politycznych,<br />
a zwłaszcza dotycząca roli państwa, problemów wolności oraz swobód obywatelskich łączy się<br />
z określonym kształtem polityki gospodarczej.<br />
Zastanawiając się w tym kontekście nad perspektywami gospodarki polskiej w<br />
najbliższych latach trzeba – jak sądzę – brać pod uwagę fakt krótkookresowego negatywnego<br />
wpływu na nie obecnego kryzysu politycznego. Przed i po wyborcze zamieszanie polityczne nie<br />
tylko nie sprzyja wprowadzaniu reform, ale nawet wręcz paraliżuje działania administracji<br />
państwowej w sferze gospodarki. Zwłaszcza w tym okresie trudno spodziewać się ograniczenia<br />
wydatków budżetu i istotnego obniżenia relacji deficytu budżetowego do PKB (w latach dobrej<br />
koniunktury wskazane byłoby obniżenie tej relacji do poziomu 1% PKB lub poziomu zerowego).<br />
Mimo politycznych turbulencji utrzyma się zapewne w najbliższych kilku latach<br />
stosunkowo wysokie tempo wzrostu wraz z niebezpieczeństwem silnego zwolnienia w<br />
momencie pogorszenia koniunktury. Podobnie nieco, mimo prawie pewnej zmiany ekipy<br />
rządowej w wyniku wyborów (piszę te słowa w sierpniu 2007 r.), nie należy oczekiwać<br />
zasadniczych zmian w gospodarce w krótkim czasie. Zmiana modelu gospodarki – jeśli takowa<br />
nastąpi – oraz przeprowadzenie odpowiednich reform w parlamencie i ich implementacja<br />
wymaga zawsze czasu i to również w przypadku, gdy zadanie takie podejmuje nawet<br />
najsprawniej działający rząd. A nowemu rządowi, który odziedziczy od poprzedniego szereg<br />
nieodpowiedzialnych zobowiązań i obietnic (dotyczących zarówno kraju, jak i partnerów<br />
zagranicznych), przyjdzie działać w trudnych uwarunkowaniach politycznych i ogromie zadań<br />
związanych z naprawą państwa po rządach koalicji PiS – Samoobrona – LPR.<br />
Zamiast podsumowania<br />
Trudno mi zrozumieć dlaczego do grupy polityków decydujących o sprawach<br />
gospodarczych kraju tak słabo dociera głos ekonomistów. Obecna sytuacja nie jest zresztą<br />
wyjątkowa. W historii polskiej transformacji znaleźć można co najmniej kilka epizodów, gdy<br />
przygotowane przez ekonomistów plany gospodarczych reform nie były realizowanie z przyczyn<br />
politycznych. Warto też przypomnieć słaby rezonans jaki wśród decydentów miały opracowania<br />
Rady Strategii Społeczno-Gospodarczej przy Radzie Ministrów (Rada powołana w czerwcu<br />
1994 r. została de facto zlikwidowana w ubiegłym roku). Być może jestem naiwny, a odpowiedź<br />
jest bardzo prosta. Politycy są zainteresowani sukcesem polegającym na pozyskaniu elektoratu<br />
a nie sukcesem polegającym na zapewnieniu krajowi długo okresowego i stabilnego tempa<br />
wzrostu. Zakończę zatem smutną konstatacją: rachunek ekonomiczny przegrywa z rachunkiem<br />
politycznym. I wreszcie dramatyczne pytanie: czy szansa na głębokie reformy, jaką daje dobra<br />
koniunktura gospodarcza nie została już bezpowrotnie stracona?<br />
104
Literatura<br />
Alfonso A., Schuknecht L., Tanzi V., Public Sector Efficiency: an International Comparison, ECB<br />
Working Paper No 242, European Central Bank, Frankfurt a/M 2003.<br />
Balcerowicz L., Toward Limited State, The World Bank Group, Washington DC 2003.<br />
Bassanini A., Scarpetta S., Hemmings P., Economic Growth: The Role of Policies and<br />
Institutions. Panel Data Evidence From OECD Countries, Economic Department Working<br />
Papers No 283, OECD, Paris 2001.<br />
Janowski P., Warunki prowadzenia działalności gospodarczej. Jak daleko Europie wschodniej<br />
do liderów?, [w:] Co sprzyja rozwojowi gospodarczemu, pod red. L. Zienkowskiego, Scholar,<br />
Warszawa 2005.<br />
Lewis W.W., Potęga wydajności, CeDeWu, Warszawa 2005.<br />
Orłowski W.M., Optymalna ścieżka do euro, Scholar, Warszawa 2004.<br />
Raport na temat korzyści i kosztów przystąpienia Polski do strefy euro, Narodowy Bank Polski,<br />
Warszawa 2004.<br />
Rzońca A., Finanse publiczne a wzrost gospodarki w dłuższym okresie, „Materiały i Studia”,<br />
zeszyt nr 198, Narodowy Bank Polski, Warszawa 2005.<br />
Samuelson, R.J, The Upside of Recession?, Newsweek, May 14/24, 2007.<br />
Wojciechowski W., Analiza wpływu czynników instytucjonalnych na wykorzystanie zasobów<br />
pracy, [w:] Co sprzyja rozwojowi gospodarczemu, pod red. L. Zienkowskiego, Scholar<br />
Warszawa 2005.<br />
Zienkowski L., Gospodarka oparta na wiedzy – mit czy rzeczywistość, „Studia Ekonomiczne” nr<br />
1/2, Instytut Nauk Ekonomicznych PAN, Warszawa 2003.<br />
Zienkowski L. (red.), Zamierzenia-hipotezy-wyniki: Co sprzyja rozwojowi gospodarczemu,<br />
Scholar, Warszawa 2005.<br />
105
106
Marek Belka<br />
Rozszerzenie europejskiej unii walutowej a perspektywy<br />
rozwoju gospodarczego Polski<br />
Prof. dr hab. - Profesor Uniwersytetu Łódzkiego, Instytut<br />
Ekonomii; Absolwent i wieloletni pracownik Uniwersytetu<br />
Łódzkiego, w latach 1993-1996 dyrektor Instytutu Nauk<br />
Ekonomicznych PAN, stypendysta Columbia University, University<br />
of Chicago i London School of Economics. Obecnie pełni funkcję<br />
Sekretarza Wykonawczego Europejskiej Komisji Gospodarczej<br />
ONZ. Wcześniej sprawował funkcję Prezesa Rady Ministrów RP.<br />
Dwukrotnie obejmował stanowisko Wicepremiera i Ministra<br />
Finansów RP. Był doradcą Prezydenta RP, konsultantem Banku<br />
Światowego, doradcą JP Morgan. Doradzał także Premierowi<br />
Albanii. Szef koalicyjnej Rady Koordynacji Międzynarodowej, a<br />
później dyrektor ds. polityki gospodarczej w Tymczasowych<br />
Władzach Koalicyjnych w Iraku.<br />
Streszczenie:<br />
<strong>Polska</strong> dysponuje istotnymi przewagami konkurencyjnymi wynikającymi z relatywnie<br />
niższych kosztów wytwarzania. Ale wszyscy doskonale wiemy, że ta przewaga kosztowa<br />
topnieje. Między innymi w wyniku konfrontacji z kontrahentami spoza Unii Europejskiej, z<br />
krajów, które rozwijają się jeszcze dynamiczniej niż my. Zjawisko to jest poniekąd nieuchronne.<br />
Ponadto polska przewaga kosztowa topnieje także w wyniku ciągłej presji aprecjacyjnej na<br />
złotego. Silna presja inflacyjna także powodować może topnienie owej cennej przewagi. Uznać<br />
należy, że stoimy przed swego rodzaju wyścigiem z czasem. Z jednej strony nieuchronnie<br />
tracimy kosztową przewagę konkurencyjną. Celem jest więc <strong>jej</strong> utrzymywanie, a przynajmniej<br />
tracenie <strong>jej</strong> w jak najwolniejszym tempie. Z drugiej strony trzeba budować nowe przewagi.<br />
Dlatego polityka makroekonomiczna powinna koncentrować się na tym, by <strong>Polska</strong> jak<br />
najszybciej weszła do Europejskiej Unii Walutowej. Bez tego złoty będzie się wzmacniał, a<br />
niestabilność tego trendu dodatkowo utrudniać będzie prowadzenie działalności gospodarczej<br />
(w szczególności niewielkim przedsiębiorstwom, które nie mogą się zabezpieczać przed<br />
ryzykiem walutowym). Przystąpienie do Europejskiej Unii Walutowej daje Polsce dodatkowy<br />
czas na zbudowanie gospodarki nowoczesnej, zapobiega jeszcze większej aprecjacji złotego, a<br />
więc zapobiega tej utracie przewag kosztowych, które w dalszym ciągu posiadamy, choć w<br />
coraz mniejszym stopniu.<br />
Wystąpienie na Kongresie będzie więc poświęcone problemom związanym z rozszerzeniem<br />
Europejskiej Unii Walutowej, przede wszystkim z punktu widzenia ogólnoeuropejskiego, z<br />
wnioskami dotyczącymi naszego kraju.<br />
Summary:<br />
Nowadays Poland possesses a comparative advantage arising from relatively lower<br />
production costs. However, it is apparent, that this advantage is fading away. The sources of<br />
the process lie, among others, in Poland’s exposure to manufacturers from beyond the<br />
European Union, from countries that are developing more dynamically than Poland. This<br />
process is unavoidable. Moreover, our lower-cost advantage is diminishing as a result of<br />
appreciation pressure which the zloty is permanently exposed to. Also high inflation pressure<br />
can boost this process. Therefore it is clear that Poland is facing a race against time: not only<br />
has it to slow down the loss of the above advantage, but it also has to create new advantages<br />
as quickly as possible. Consequently, one of the objectives of macroeconomic policy should be<br />
to accelerate Polish accession to the European Monetary Union. Failure to do so would result in<br />
further strengthening of the zloty and in its volatility that impair operations of Polish companies<br />
(especially small and mid-size which can not afford to hedge against exchange rate risks).<br />
Joining the EMU would give Poland extra time to build a modern economy, prevent the zloty’s<br />
further appreciation and, as a result, reduce ongoing falling relatively-lower-costs competitive<br />
advantage.<br />
The speech at the Congress of Polish Economists will address the challenges ahead of EMU<br />
enlargement, mainly from a European point of view, however with conclusions concerning<br />
Poland.<br />
Słowa kluczowe: Europejska Unia Walutowa, konkurencyjność, kryteria Maastricht<br />
107
Wstęp<br />
Podstawowym wyzwaniem dla polskiej gospodarki, charakterystycznym dla wszystkich<br />
krajów zamykających lukę cywilizacyjną w stosunku do krajów najbardziej rozwiniętych, jest<br />
skuteczne wykorzystywanie istniejących przewag konkurencyjnych i budowanie nowych,<br />
bardziej nowoczesnych.<br />
<strong>Polska</strong> dzisiaj dysponuje istotnymi przewagami konkurencyjnymi wynikającymi z<br />
relatywnie niskich kosztów wytwarzania. Jednak ta przewaga kosztowa topnieje. Po pierwsze w<br />
wyniku konfrontacji z krajami Azji, Ameryki Łacińskiej, itd., z krajów, które rozwijają się<br />
dynamiczniej niż <strong>Polska</strong>. Po drugie polska przewaga kosztowa zanika w wyniku ciągłej presji<br />
aprecjacyjnej na złotego. Także silna presja inflacyjna może powodować topnienie tej przewagi<br />
konkurencyjnej, strategicznej z punktu widzenia Polski.<br />
Zjawiska te są poniekąd nieuchronne. Chodzi o to więc, aby tracić kosztowe przewagi jak<br />
najwolniej, a z drugiej strony budować nowe jak najszybciej. W tym celu konieczne jest<br />
stworzenie gospodarki opartej na wiedzy, konieczne jest inwestowanie w ludzi, konieczne jest<br />
przechodzenie z produkcji prostej na bardziej skomplikowaną, wykorzystującą wysokie<br />
technologie. Tendencje te znajdują odzwierciedlenie w charakterystyce inwestycji<br />
zagranicznych w Polsce: coraz rzadziej inwestorzy poszukują w Polsce taniej siły roboczej, a<br />
coraz częściej wykształconej siły roboczej.<br />
Sytuacja ta to swego rodzaju wyścig z czasem. Z jednej strony nieuchronnie tracimy<br />
kosztową przewagę konkurencyjną. Celem jest więc <strong>jej</strong> utrzymywanie, a przynajmniej tracenie<br />
<strong>jej</strong> w jak najwolniejszym tempie. Trafność takiej strategii obrazuje przykład Finlandii, która –<br />
dzięki niej – z kraju bardzo biednego stała się wzorcem przewag konkurencyjnych opartych na<br />
wiedzy, sukcesu gospodarczego.<br />
Niniejszy tekst dotyczy w całości jednego z czynników, które, w mo<strong>jej</strong> opinii, decydują o<br />
wyniku tego wyścigu z czasem. Chodzi o akcesję Polski do Europejskiej Unii Walutowej.<br />
Pozostawanie poza strefą Euro oznacza, według mnie, pogorszenie warunków<br />
konkurencyjności polskiej gospodarki i przyspieszenie utraty konkurencyjnych przewag o<br />
charakterze kosztowym.<br />
Rozszerzenie Europejskiej Unii Walutowej<br />
Rozszerzenie Europejskiej Unii Walutowej [EUW] stało się ostatnio przedmiotem ostrych<br />
dyskusji. Słowenia przyjęła Euro w 2007 roku, Cypr i Malta zamierzają to zrobić w 2008 roku,<br />
jednakże większość nowych członków Unii Europejskiej [UE] – pomijając Słowację – albo dzieli<br />
daleka droga od spełnienia kryteriów z Maastricht, albo są one akcesji otwarcie niechętne.<br />
Stosunek ten najlepiej odzwierciedla oświadczenie władz Polski o rozpisaniu w 2009 roku<br />
referendum, które miałoby dopiero dać odpowiedź, kiedy <strong>Polska</strong> chciałaby przystąpić do EUW.<br />
Okresowa ocena sytuacji w krajach kandydujących, przygotowana przez Komisję Europejską<br />
oraz Europejski Bank Centralny w 2006 roku, postrzegana jest przez zainteresowanych jako<br />
ekonomicznie nieistotna oraz politycznie stronnicza. Istnieje obawa, że część nowych członków<br />
Wspólnoty opowie się przeciwko członkostwu w unii monetarnej. Oznaczałoby to permanentny<br />
podział UE na dwie grupy: tych należących do strefy Euro i tych poza nią.<br />
Oficjalnie, zgodnie z wymogami Traktatu, wszystkie kraje zobowiązane są do przyjęcia<br />
Euro pod warunkiem spełnienia kryteriów z Maastricht. To legalistyczne podejście pomija dwa<br />
fakty. Po pierwsze to, że szybka akcesja do EUW może nie leżeć w interesie wszystkich<br />
nowych członków UE; bądź w ogóle wszystkich krajów członkowskich. Po drugie pomija fakt, że<br />
kryteria z Maastricht stworzone zostały dla innej grupy krajów, znajdujących się w latach 90. w<br />
całkiem innej sytuacji. Ponadto pomija chociażby alternatywy, jakie mogą się otworzyć przed<br />
krajami ubiegającymi się o akcesję do strefy Euro.<br />
Formalny status nowych krajów członkowskich Unii Europejskiej<br />
Traktat stanowi, że przyjęcie wspólnej waluty jest obligatoryjne, pod warunkiem, że kraj<br />
spełnia kryteria z Maastricht, i określa pięć kryteriów konwergencji:<br />
108
Tabela 1. Kryteria przyjęcia Euro<br />
Stabilność cen: średnia stopa inflacji w ciągu roku poprzedzającego akcesję do EUW nie<br />
może być wyższa niż 1,5 punktu procentowego ponad pułap wyznaczony przez średni<br />
poziom inflacji obliczony dla trzech państw o najniższej inflacji w Unii Europejskiej.<br />
Ponadto osiągnięty poziom inflacji musi być uznana za stabilny;<br />
Stopy procentowe: średnia nominalna długoterminowa stopa procentowa nie może być<br />
wyższa niż 2 punkty procentowe ponad poziom wyznaczony przez średni poziom<br />
odpowiednich stóp procentowych w trzech krajach o najniższej stopie inflacji w Unii<br />
Europejskiej;<br />
Deficyt budżetowy: deficyt budżetowy mierzony w cenach rynkowych w roku<br />
poprzedzającym ocenę nie może przekraczać 3% PKB danego kraju;<br />
Dług publiczny: długu publiczny w roku poprzedzającym ocenę nie może przekraczać<br />
60% PKB danego kraju;<br />
Stabilność kursu walutowego: wahania kursu danej waluty w ciągu dwóch lat<br />
poprzedzających przyjęcie Euro muszą się mieścić w dozwolonym przedziale wahań.<br />
Niedozwolone jest przeprowadzenie samodzielnej dewaluacji własnej waluty wobec<br />
waluty innego kraju Unii Europejskiej; można natomiast dokonać <strong>jej</strong> rewaluacji.<br />
Kryterium stabilności kursu walutowego oznacza w praktyce, że na dwa lata przed akcesją<br />
do EUW dany kraj musi przystąpić do ERM 2 115 .<br />
Oprócz kryteriów ekonomicznych, przed krajami stawiane są także wymagania prawne, jak<br />
na przykład wymóg niezależności banku centralnego<br />
Wynika stąd, że brak jest jakiejkolwiek klauzuli zwalniającej nowe kraje członkowskie od<br />
przyjęcia Euro. Jednocześnie jednak datę wejścia do ERM2 (czyli w istocie przyjęcia wspólnej<br />
waluty) określają same kraje kandydujące. W praktyce pozwoliło to Szwecji pozostać poza<br />
EUW: do tej pory bowiem kraj ten nie wniósł o przyjęcie do ERM2. Z jednej strony<br />
„elastyczność” ta nie oznacza wcale, że kraj może ignorować zobowiązanie do redukowania<br />
deficytu budżetowego zgodnie z uzgodnioną ścieżką konwergencji, z drugiej strony jednak<br />
sankcje za niewywiązywanie się z tego obowiązku mogą być stosowane tylko wobec krajów<br />
należących do strefy Euro.<br />
Tabela 2. Wyścig do Euro<br />
Kraj<br />
Data akcesji<br />
do EU<br />
Data akcesji<br />
do ERM 2<br />
Euro<br />
Oficjalna data<br />
Słowenia 2004 2004 2007<br />
Cypr 2004 2005 2008<br />
Malta 2004 2005 2008<br />
Słowacja 2004 2005 2009<br />
Bułgaria 2007 n. a. n. a.<br />
Czechy 2004 2008* 2011*<br />
Estonia 2004 2004 2010**<br />
Węgry 2004 2011* 2014*<br />
Łotwa 2004 2005 2008**<br />
Litwa 2004 2004 2010***<br />
<strong>Polska</strong> 2004 2009* 2012*<br />
Rumunia 2007 n. a. n. a.<br />
* Brak daty oficjalnie określonej przez dany kraj; podane daty to prognozy z opracownia Fitch Ratings<br />
** Data podlegająca rewizji<br />
*** W październiku 2006 roku rząd Litwy stwierdził, że „Litwa dołoży starań, aby wejść do strefy Euro tak<br />
szybko, jak to tylko możliwe. Najbardziej prawdopodobny termin akcesji Litwy rozpoczyna się od 2010<br />
roku”.<br />
Źródło: (Programy Konwergencji przygotowane przez poszczególne kraje; EMU Convergence Report –<br />
2006, Fitch Ratings, 31 August 2006; State of Practical Preparations (October 2006), DG Economy and<br />
Financial Affairs: http://ec.europa.eu/economy_finance/euro/transition/preparations.pdf; Communication<br />
from the Commission to the Council, the European Parliament, the European Economic and Social<br />
115<br />
ERM2 – ang. exchange rate mechanism, Europejski System Walutowy.<br />
109
Committee, the Committee of the Regions and the European Central Bank – Fourth report on the<br />
practical preparations for the future enlargement of the euro area, 10/11/2006, COM/2006/0671 final)<br />
Pomijając Słowację, która wydaje się być na dobrej drodze do przyjęcia Euro, data<br />
przyjęcia wspólnej waluty przez pozostałe kraje nie jest jasna.<br />
Za i przeciw przyjęciu Euro – argumenty ekonomiczne<br />
Głównym celem polityki gospodarczej nowych krajów członkowskich UE jest dogonienie<br />
gospodarczo bardziej rozwiniętych członków Wspólnoty, czyli tzw. realna konwergencja.<br />
Pociąga to za sobą istotne implikacje makroekonomiczne. Poziom krajowych oszczędności jest<br />
bowiem zbyt niski, by sfinansować tak wysokie tempo wzrostu, aby szybko pokonać tę<br />
rozwojową lukę. Program makroekonomiczny musi więc wiązać się ze znacznym napływem<br />
kapitału.<br />
Po pierwsze, akcesja do EUW nie jest warunkiem koniecznym notowania istotnych<br />
nadwyżek na rachunku przepływów kapitałowych, jednak może wpłynąć na zredukowanie<br />
prawdopodobieństwa i gospodarczych kosztów wynikających z „nagłych zwrotów” w postaci, na<br />
przykład, niespodziewanego odpływu kapitału. Wpływa także na koszt pożyczek zagranicznych.<br />
Po wejściu nowych krajów członkowskich do strefy Euro, koszt kapitału w tych krajach, ze<br />
względu na zniknięcie ryzyka kursu walutowego, będzie się przypuszczalnie dalej obniżał.<br />
Większa podaż kapitału, pod warunkiem efektywności sektora finansowego, powinna przełożyć<br />
się na przyspieszenie wzrostu gospodarczego. Zasadniczą wydaje się więc kwestia stopnia, w<br />
jakim system finansowy tych krajów jest w stanie wspomagać efektywną alokację<br />
napływających funduszy. Przy czym wydaje się to być bardziej istotne dla tych spośród nowych<br />
krajów członkowskich, które obecnie mają niższy deficyt na rachunku obrotów bieżących (patrz<br />
Wykres 1.). Niezależnie od wysokości deficytu, niższy koszt kapitału wynikający z akcesji do<br />
EUW wydaje się być istotnym argumentem dla wszystkich nowych członków Wspólnoty<br />
przemawiającym za przyjęciem Euro.<br />
Wykres 1. Bilans rachunku obrotów bieżących w krajach Unii Europejskiej<br />
15<br />
10<br />
5<br />
0<br />
-5<br />
-10<br />
-15<br />
-20<br />
-25<br />
per % cent PKB of GDP<br />
Latvia<br />
Łotwa<br />
Źródło: (IMF WEO)<br />
Bułgaria<br />
Estonia<br />
Bulgaria<br />
Estonia<br />
Malta<br />
Lithuania<br />
Litwa<br />
Malta<br />
Grecja<br />
Romania<br />
Rumunia<br />
Greece<br />
Hiszpania<br />
Portugal<br />
Portugalia<br />
Spain<br />
Węgry<br />
Slovak Republic<br />
Słowacja<br />
Hungary<br />
Czechy<br />
Cyprus<br />
Cypr<br />
Czech Republic<br />
Ireland<br />
Irlandia<br />
United Kingdom<br />
110<br />
Slovenia<br />
Słowenia<br />
Italy<br />
France<br />
Francja<br />
Poland<br />
Euro area<br />
Strefa Euro<br />
Austria<br />
Belgium<br />
Belgia<br />
Denmark<br />
Germany<br />
Niemcy<br />
Finland<br />
Sweden<br />
Szwecja<br />
Netherlands<br />
Holandia<br />
Luxembourg<br />
Luksemburg<br />
Po drugie, wejście do strefy Euro spowoduje obniżenie kosztów transakcyjnych, co<br />
powinno przełożyć się na wzrost obrotów handlowych z innymi krajami członkowskimi UE. W<br />
nowych krajach członkowskich akcesja, prawdopodobnie, stymulować będzie realokację,<br />
outsourcing oraz integrację z parterami strefy Euro w ramach poszczególnych sektorów<br />
gospodarki. Jak pokazują ostatnie opracowania, wspólna waluta wzmaga wymianę handlową ,<br />
a więc mimo odnotowanego nawet bez przyjęcia Euro wzrostu obrotów handlowych i<br />
bezpośrednich inwestycji zagranicznych [BIZ], założyć można ich dalszą ekspansję (patrz:<br />
Baldwin et al, 2005, Lane, 2006, Micco et al, 2003, Rose and Stanley, 2005). Ponadto, wahania<br />
kursów walut narodowych w stosunku do Euro w nowych krajach członkowskich są znaczącym<br />
Wielka Brytania<br />
Włochy<br />
<strong>Polska</strong><br />
Austria<br />
Dania<br />
Finlandia
obciążeniem dla krajowych eksporterów. W związku z tym, że według europejskich standardów<br />
są oni w większości małej lub średniej wielkości, zabezpieczanie się przed ryzykiem kursowym<br />
może nie być dla nich niedostępne lub, po prostu, zbyt kosztowne.<br />
Obecność w strefie Euro może przynieść większe wahania inflacji, ale to,<br />
prawdopodobnie, będzie łatwiejsze do przewidzenia i uwzględnienia w kalkulacjach<br />
gospodarczych. Wydaje się więc, że efekty przyjęcia Euro przekładające się na wzrost wymiany<br />
handlowej mogą być dla nowych członków UE istotne.<br />
Po trzecie, argumentem przemawiającym przeciwko wejściu do EUW jest fakt, że dążenie<br />
do gospodarczej konwergencji wymaga możliwości prowadzenia elastycznej polityki walutowej,<br />
którą, wraz z przyjęciem Euro, nowe kraje członkowskie utracą. Proces konwergencji może<br />
przynieść sytuacje, w których – dla utrzymania konkurencyjności gospodarki – konieczna<br />
będzie znacząca deprecjacja waluty. Sytuacje takie mogą wynikać, na przykład, z szoków<br />
gospodarczych czy błędów politycznych, na które nowe kraje członkowskie są narażone, gdyż<br />
przechodzą raptowną transformację i wiele ich instytucji gospodarczych jest relatywnie nowych.<br />
Dostosowania mające na celu utrzymanie konkurencyjności gospodarki w unii monetarnej mogą<br />
wymagać deflacji, a ta może negatywnie wpłynąć na wzrost gospodarki.<br />
Argument ten, oczywiście, odnosi się do wszystkich krajów strefy Euro i dotyczy ich<br />
ogólnej zdolności do reagowania na szoki i do prowadzenia odpowiedniej polityki fiskalnej i<br />
strukturalnej. Pytanie więc w istocie brzmi, czy nowe kraje członkowskie są wystarczająco<br />
prężne i elastyczne, aby wejść do strefy Euro. Pytanie to jednak dotyczy w równej mierze<br />
obecnych członków obszaru Euro (patrz Ahearne and Pisani-Ferry, 2006).<br />
Po czwarte, doświadczenie pokazuje, że przeliczenie cen towarzyszące konwersji na<br />
Euro jest zazwyczaj bodźcem do jednorazowego skoku inflacji (wynikającego z efektu<br />
zaokrąglania cen czy tzw. efektu menu). Mimo, iż statystyki konsekwentnie wskazują, że nie ma<br />
to istotnego wpływu na średni poziom inflacji, argument ten ma pewne znaczenie polityczne i<br />
może być wykorzystany do zniechęcenia społeczeństw do przyjęcia wspólnej waluty.<br />
Po piąte, argumentem o bardziej fundamentalnym znaczeniu (aczkolwiek niewykorzystywanym<br />
przez euro-sceptyków w nowych krajach członkowskich) jest fakt, że przyjęcie Euro zaowocuje<br />
wyższą inflacją w długim terminie.<br />
Przyjęcie Euro wyeliminuje bowiem nominalną aprecjację, a w związku z tym realna<br />
aprecjacja, będzie musiała każdorazowo następować poprzez wzrost inflacji. Wynika stąd, że<br />
ceny i płace po akcesji mogą wzrastać szybciej, i tak ogólny poziom cen, jak i relacje cenowe,<br />
mogą szybciej dążyć do średniego poziomu strefy Euro. Zjawisko to można postrzegać jako<br />
pozytywne, gdyż kraj na ścieżce konwergencji przechodzi istotne zmiany tak strukturalne jak i<br />
sektorowe, a te łatwiej przeprowadzać przy wyższym poziomie inflacji. Dla firm z nowych krajów<br />
członkowskich oznacza to, że zamiast zmagań z nominalnym kursem walutowym będą musiały<br />
walczyć z szybciej rosnącymi kosztami produkcji. Przeciwdziałanie obniżeniu konkurencyjności<br />
na skutek realnej aprecjacji będzie więc każdorazowo wymagać odpowiednio silnego wzrostu<br />
wydajności pracy. Uwzględniając dodatkowo efekty dystrybucyjne procesu zrównywania się<br />
cen, oczekiwać można, że ceny dóbr i usług nie podlegających wymianie międzynarodowej (w<br />
przypadku których wzrost produktywności będzie wolniejszy) będą wzrastać szybciej niż ceny<br />
towarów i usług tej wymianie podlegających. Wydaje się, że nie powinno to powodować<br />
problemów politycznych, jednakże kwestia ta wymaga w nowych krajach członkowskich<br />
uważnego monitorowania.<br />
Po szóste, wyścig do Euro może pociągać za sobą krótkookresowe koszty będące<br />
konsekwencją spełnienia kryteriów z Maastricht. Koszty te może implikować zarówno<br />
dostosowanie fiskalne mające na celu redukcję deficytu budżetowego jak i zaostrzenie polityki<br />
monetarnej w celu opanowania inflacji – mimo że ekonomicznie uzasadnione, działania te<br />
zazwyczaj nie są dla polityków atrakcyjne. Szczęśliwie stopa wzrostu w nowych krajach<br />
członkowskich jest w ostatnich latach relatywnie wysoka i kraje te albo odnotowały nadwyżki<br />
budżetowe albo przynajmniej miały potencjalną możliwość szybkiej poprawy swo<strong>jej</strong> pozycji<br />
fiskalnej (przy odpowiedniej woli politycznej). Także nawet „maruderzy” mogą wykorzystać<br />
dobrą koniunkturę gospodarczą do osiągnięcia docelowych wielkości budżetowych przy<br />
rozsądnych kosztach. Osiągnięcie celu inflacyjnego może się jednak okazać trudniejsze,<br />
zwłaszcza dla krajów, które rozwijają się w tempie przekraczającym 10 procent rocznie. W<br />
111
krajach tych, w celu osiągnięcia celu inflacyjnego potrzebne byłoby prowadzenie wysoce<br />
restrykcyjnej polityki fiskalnej, co pociągnęłoby za sobą redukcję koniecznych wydatków<br />
społecznych i infrastrukturalnych. Ograniczeniu tych wydatków nie sprzyja także konieczność<br />
współfinansowania funduszy z budżetu UE na lata 2007 – 2013, z którego nowym krajom<br />
członkowskim przysługuje corocznie pomoc rzędu niemalże 4 procent ich rocznego PKB.<br />
Istotną, aczkolwiek rzadko podnoszoną kwestią jest to, czy wejście do EUW zapewnia<br />
ochronę przed kryzysem. Gospodarki nowych krajów członkowskich są relatywnie słabo<br />
rozwinięte, a ich rynki finansowe są stosunkowo płytkie. W efekcie, w przypadku dużego szoku,<br />
kraje te są narażone na kryzys. Przed akcesją może być to kryzys walutowy będący wynikiem,<br />
na przykład, masowego odpływu kapitału. Natomiast po akcesji kryzys może ewentualnie<br />
przybrać postać kryzysu bankowego, jednak pamiętajmy o tym, że ich systemy bankowe<br />
zdominowane są przez banki zagraniczne. Członkostwo w unii monetarnej może nie tylko<br />
zredukować prawdopodobieństwo kryzysów, ale także ograniczyć ich wielkość, czyli nie tylko<br />
kryzysy finansowe byłyby mniej prawdopodobne, ale także – w ich ewentualnym przypadku –<br />
nie przeradzałyby się w kryzysy walutowe.<br />
Z podsumowania powyższego wynika, że istnieją zarówno argumenty za, jak i przeciw<br />
szybkiemu przyjęciu Euro przez nowe kraje członkowskie, przy czym zdecydowana ich<br />
większość przemawia na korzyść wspólnej waluty. Poważna dyskusja musi jednak<br />
każdorazowo opierać się na analizie konkretnego przypadku.<br />
Czy nowe kraje członkowskie są przygotowane do strefy Euro?<br />
Powstaje pytanie, czy gospodarki nowych krajów członkowskich są przygotowane, w<br />
sensie strukturalnym, do tego, aby tak wykorzystywać pozostałe narzędzia polityczne – poza<br />
krajową polityką pieniężną – aby dokonywać potrzebnych zmian gospodarczych. W tym<br />
kontekście istotny jest stopień elastyczności ich rynków pracy i systemów fiskalnych. Należy<br />
także postawić pytanie, czy poziom zintegrowania nowych krajów członkowskich z krajami<br />
strefy Euro jest wystarczający oraz czy impulsy gospodarcze płynące z decyzji Europejskiego<br />
Banku Centralnego [EBC] będą, poprzez odpowiednie mechanizmy, przekładać się w tych<br />
krajach na podobne skutki jak w krajach obecnej strefy Euro.<br />
Kwestie te rozważone zostały na podstawie przeglądu czterech ważnych zmiennych:<br />
obrotów handlowych, rynków pracy, systemów finansowych oraz fiskalnych. Interpretując te<br />
dane należy pamiętać, że nowe kraje członkowskie są relatywnie niewielkimi gospodarkami, a<br />
ich wpływ na wskaźniki całej strefy Euro jeszcze długo będzie ograniczony. W roku 2006 PKB<br />
dwunastu nowych członków UE 116 stanowił mniej niż 5 % PKB całej Wspólnoty 117 . Jednocześnie<br />
należy pamiętać, że kraje te dynamicznie się rozwijają (patrz Wykres 2.), a tempo ich wzrostu<br />
(catching – up) będzie przewyższać zarówno tempo wzrostu całej Wspólnoty jak i<br />
poszczególnych krajów strefy Euro, przez szereg lat. Większość nowych krajów członkowskich<br />
bowiem to kraje, które – w ramach zakończonej transformacji i przygotowań do akcesji do UE –<br />
przeprowadziły gruntowne reformy strukturalne, reformy, które skutkują, i przez najbliższy czas<br />
nadal będą skutkować stymulacją tzw. strony podażowej gospodarki. W połączeniu z efektami<br />
postępującej konwergencji oraz ze wzrostem popytu wynikającym z napływu unijnych funduszy<br />
strukturalnych, kreuje to nieprzeciętnie dobre środowisko dla wzrostu, co najmniej, przez<br />
najbliższe lata.<br />
116<br />
117<br />
Liczony w cenach rynkowych.<br />
Wszystkich 27 krajów.<br />
112
Wykres 2. Stopy wzrostu realnego PKB<br />
11<br />
%<br />
Baltic<br />
Kraje Bałtyckie<br />
States EU-15 EU-12<br />
10<br />
9<br />
8<br />
7<br />
6<br />
5<br />
4<br />
3<br />
2<br />
1<br />
0<br />
1999<br />
2000<br />
2001<br />
2002<br />
2003<br />
2004<br />
2005<br />
2006<br />
PKB liczony w cenach rynkowych i kursach walutowych 1995 roku.<br />
Źródło: (Kalkulacje własne na podstawie danych Eurostat)<br />
Obroty handlowe<br />
Z Wykresu 3. wynika, że udział eksportu do krajów Wspólnoty w całkowitym eksporcie<br />
nowych krajów członkowskich sięgał na przestrzeni ostatnich lat około 80 procent. Udział ten<br />
jest istotnie wyższy niż w krajach unijnej piętnastki, co wskazuje na wysoką integrację nowych<br />
krajów członkowskich z pozostałą częścią Wspólnoty. Tak znaczące wielkości obrotów<br />
handlowych sugerować mogą istnienie wysokiego stopnia synchronizacji cykli koniunkturalnych<br />
między nowymi i starymi członkami UE. Biorąc pod uwagę to kryterium uznać można, że nowe<br />
kraje członkowskie są nie gorzej przygotowane do członkostwa w unii monetarnej niż <strong>jej</strong> obecni<br />
członkowie 118 .<br />
Wykres 3. Udział eksportu do krajów UE – 25 w całkowitym eksporcie<br />
90<br />
80<br />
%<br />
Udział eksportu do krajów EU-10 Wspólnoty Exports to w EU-25/ całkowitym EU-10 eksporcie Total Exports nowych<br />
krajów członkowskich EU-15 Exports to EU-25/ EU-15 Total Exports<br />
Udział eksportu do krajów Wspólnoty w całkowitym eksporcie UE – 15<br />
70<br />
60<br />
50<br />
40<br />
30<br />
20<br />
10<br />
0<br />
1999 2000 2001 2002 2003 2004 2005 2006<br />
Źródło: (Kalkulacje własne na podstawie danych Eurostat.)<br />
118<br />
Formalne analizy ekonometryczne nie wskazują jednoznacznie na istnienie lub brak synchronizacji<br />
cyklu koniunkturalnego między nowymi i starymi członkami Wspólnoty. W jednych publikacjach<br />
wskazuje się na istnienie relatywnie wysokiej korelacji cyklu koniunkturalnego między niektórymi<br />
nowymi krajami UE a cyklem strefy Euro (np. Fidrmuc and Korhonen (2006)), podczas gdy w innych<br />
(np. Artis et al (2004)) poziom ten oceniany jest jako niski. Wyniki te w dużym stopniu zależą od<br />
trendów historycznych, które w istocie mogą nie być już szczególnie istotne. Co więcej samo<br />
członkostwo w EUW może istotnie wpłynąć na poziom synchronizacji (Darvas and Szapáry (2007)).<br />
113
Systemy finansowe<br />
Systemy finansowe są istotnym czynnikiem wpływającym na efektywność alokacji<br />
napływającego kapitału o tym większym znaczeniu, że napływ ten będzie dodatkowo<br />
stymulowany akcesją danego kraju do EUW. Ponadto wpływ polityki monetarnej EBC na<br />
gospodarki narodowe nowych krajów członkowskich jest tym bardziej podobny do <strong>jej</strong> wpływu na<br />
gospodarki obecnych członków EUW, im większe jest podobieństwo systemów finansowych<br />
krajów obu grup. Z drugiej strony fakt, że rynki finansowe w większości nowych krajów<br />
członkowskich są młode i stosunkowo płytkie prawdopodobnie relatywnie osłabia wpływ<br />
impulsów monetarnych na gospodarki narodowe (patrz Wykres 4).<br />
Wykres 4. Relacja kredytów udzielanych sektorowi prywatnemu do PKB [w %]<br />
160<br />
150<br />
140<br />
130<br />
120<br />
110<br />
100<br />
90<br />
80<br />
70<br />
60<br />
50<br />
40<br />
30<br />
20<br />
10<br />
0<br />
% of PKB GDP<br />
Romania<br />
Rumunia<br />
Poland<br />
<strong>Polska</strong><br />
Czech<br />
Czechy<br />
France<br />
Francja<br />
Germany<br />
Niemcy<br />
Cyprus<br />
Cypr<br />
Denmark<br />
Dania<br />
Republic<br />
Źródło: (Kalkulacje własne na podstawie International Financial Statistics, Międzynarodowy Fundusz<br />
Walutowy)<br />
Jednocześnie sektor finansowy w większości nowych krajów członkowskich zdominowany<br />
jest przez instytucje zagraniczne, zazwyczaj zachodnioeuropejskie. Sprzyja to integracji ze<br />
światowymi rynkami finansowymi oraz przyspiesza postęp w technologii i zarządzaniu w<br />
sektorze finansowym. 119 Nie można więc powiedzieć, że sytuacja na rynkach finansowych<br />
stanowiłaby istotne utrudnienie w funkcjonowaniu nowych krajów w Europejskiej Unii<br />
Walutowej.<br />
Rynki pracy<br />
Elastyczność rynku pracy przekłada się na jakość działania mechanizmów<br />
dostosowawczych gospodarki w unii monetarnej. Jak wypadają nowe kraje członkowskie w<br />
porównaniu z członkami EUW w obszarze elastyczności płacowej i mobilności siły roboczej?<br />
Porównanie europejskich rynków pracy na podstawie wskaźnika EPL 120 wskazuje, że większość<br />
nowych krajów członkowskich radzi sobie w tym obszarze lepiej niż obecni członkowie strefy<br />
Euro, bardziej przypominając elastyczne rynki pracy w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej<br />
Brytanii i Irlandii niż znacznie mniej elastyczne rynki we Francji, Hiszpanii czy Portugalii (patrz<br />
Wykres 5.)<br />
119<br />
120<br />
Poszerzoną dyskusję na temat systemów bankowych nowych krajów członkowskich prezentuje ECB<br />
(2005).<br />
Wskaźnik stworzony przez OECD, uwzględnia analizę 22 aspektów regulacji dotyczących rynków<br />
pracy (OECD (2004)).<br />
114
Wykres 5. Wskaźnik prawnej ochrony zatrudnienia (EPL)*<br />
3.5<br />
3.0<br />
2.5<br />
2.0<br />
1.5<br />
1.0<br />
0.5<br />
0.0<br />
United States<br />
United Kingdom<br />
Ireland<br />
Hungary<br />
Slovak Republic<br />
Romania<br />
Czech Republic<br />
Bulgaria<br />
Austria<br />
Poland<br />
Estonia<br />
Kraje<br />
Non EMU<br />
spoza EUW<br />
Italy<br />
Germany<br />
Slovenia<br />
Sweden<br />
Lithuania<br />
France<br />
Greece<br />
Spain<br />
Portugal<br />
Nowe kraje<br />
NMS EMU<br />
członkowskie<br />
Kraje<br />
EUW<br />
* Wskaźnik przyjmuje wartość od 0 do 6; wraz ze wzrostem wskaźnika rośnie poziom restrykcyjności<br />
rozwiązań prawnych chroniących zatrudnienie.<br />
Źródło: (Micevska M., Unemployment and Labour Market Rigidities in Southeast Europe, GDN-SEE,<br />
czerwiec 2004; OECD Employment Outlook, OECD 2004; Tonin M., Updated Employment Protection<br />
Legislation Indicators for Central and Eastern European Countries, wrzesień 2005).<br />
Wynika stąd, że nowe kraje członkowskie nie gorzej, a w istocie umiejętniej stosują<br />
politykę elastyczności rynku pracy niż obecni członkowie EUW (patrz Boeri, 2006).<br />
Systemy fiskalne<br />
Uważa się, że, w przypadku braku możliwości posługiwania się polityką pieniężną,<br />
polityka fiskalna jest kluczowym instrumentem radzenia sobie z inflacyjnymi, i nie tylko<br />
inflacyjnymi szokami. Właściwa polityka fiskalna powinna opierać się na dyscyplinie i<br />
elastyczności tak, aby zapewniać stabilność w długim okresie, czyli przekładać się na<br />
zrównoważony budżet na przestrzeni cyklu koniunkturalnego, oraz, w pewnym stopniu, na jego<br />
antycykliczność. Przy czym istotna wydaje się z tego punktu widzenia zarówno jakość instytucji<br />
fiskalnych jak i wola polityczna, aby ich odpowiednio używać.<br />
Poszczególne kraje Unii Europejskiej posługują się odmiennymi systemami podatkowymi,<br />
w związku z tym trudno jest oszacować i porównać ich jakość. Jednak Polskę można<br />
wykorzystać jako swego rodzaju reprezentatywny przykład dla nowych krajów członkowskich,<br />
gdyż, ze względu na wielkość, jest jedynym krajem, który może wpłynąć na ogólną sytuację w<br />
Europejskiej Unii Walutowej.<br />
W Polsce funkcjonuje prawnie wiążąca (konstytucyjna) reguła fiskalna dotycząca<br />
wysokości poziomu długu publicznego. Dodatkowo wzmocniona jest ona szczegółową<br />
procedurą dyscyplinarną, której wprowadzenie jest obligatoryjne tak dla rządu jak i dla<br />
parlamentu w przypadku nie przestrzegania określonego poziomu długu publicznego.<br />
Relatywna słabość tego instrumentu polega na tym, że tylko pośrednio wpływa na bieżący<br />
deficyt budżetowy. Procedura budżetowa leży w dużym stopniu w gestii rządu, parlament<br />
natomiast nie ma na nią istotnego wpływu. Roczny budżet państwa przygotowywany jest na<br />
zasadzie kasowej, w związku z tym nie odzwierciedla długoterminowej sytuacji fiskalnej kraju.<br />
Pewnym półśrodkiem w tym zakresie jest stosowanie oddzielnych rachunków dla określonych,<br />
ważnych pozycji budżetowych i planowanie ich w taki sposób, aby opierały się na zasadzie<br />
długookresowego samofinansowania. Mechanizm ten wykorzystano, między innymi, przy okazji<br />
reformy systemu emerytalnego z 1998 roku, przykładem zastosowania tego rozwiązania w<br />
znacznie słabszej formie jest natomiast system opieki zdrowotnej.<br />
W Polsce władze lokalne, podobnie jak system poręczeń państwowych, podlegają ścisłej<br />
dyscyplinie budżetowej (kontrola długu i wydatków).<br />
115
Wydatki budżetowe zachowują się w sposób antycykliczny, ich krótkookresowa<br />
elastyczność jest także ograniczona ze względu na mechanizmy indeksacji i rozliczne<br />
zobowiązania podjęte w przeszłości.<br />
Ogólnie rzecz biorąc system fiskalny w Polsce można ocenić jako dość dobry, a<br />
porównanie z większością systemów zachodnioeuropejskich nie wygląda najgorzej. Wiele,<br />
oczywiście, zależy od woli politycznej rządzącej ekipy, ale to stanowi oddzielną kwestię –<br />
kwestę wzmocnienia procedur dyscyplinujących i instrumentów wykorzystywanych w EUW;<br />
kwestię istotną nie tylko z punktu widzenia rozszerzenia Europejskiej Unii Walutowej.<br />
Ta krótka ocena może wydawać się pobieżna, jednakże jest zgodna z oceną ogólnej<br />
sytuacji, która wskazuje, że jakość instytucji fiskalnych nowych krajów członkowskich nie<br />
odbiega od poziomu charakterystycznego dla obecnych krajów EUW.<br />
Wydaje się, że także w tym względzie brak jest znaczącego argumentu przemawiającego<br />
przeciwko rozszerzeniu EUW.<br />
System walutowy a kryteria z Maastricht: floaters vs. fixers<br />
W 2006 roku odrzucono prośbę Litwy o przyjęcie do strefy Euro, gdyż poziom inflacji na<br />
Litwie w 2006 roku nieznacznie przekroczył dopuszczalną wielkość. Co jednak bardziej istotne,<br />
prośba ta została odrzucona ze względu na to, że niski poziom inflacji, jaki udało się Litwie<br />
osiągnąć, postrzegany był jako niestabilny. I w istocie inflacja na Litwie w 2007 roku wzrosła.<br />
Ale czy rzeczywiście czyni to decyzję o odrzuceniu wniosku Litwy słuszną? Wydaje się, że na<br />
kwestię stabilności poziomu inflacji należy patrzeć z szerokiej perspektywy.<br />
Wykresy 6. i 7. pozwalają na porównanie sytuacji między krajami, których kurs walutowy<br />
kształtuje się w pełni na zasadach rynkowych, ang. free-float, (czyli: Czech, Węgier, Polski,<br />
Rumunii i Słowacji), a tymi, które wprowadziły jakąś formę rady walutowej, ang. currency board<br />
(kraje Bałtyckie i Bułgaria). 121<br />
Wykres 6. Wskaźnik inflacji i deficyt budżetowy w krajach, w których kurs walutowy<br />
kształtuje się na zasadach rynkowych i w krajach kontrolujących kurs<br />
walutowy za pomocą rad walutowych<br />
3<br />
2<br />
Bilans budżetowy Budget Deficit w 2007 r.<br />
1<br />
0<br />
-1<br />
-2<br />
-3<br />
-4<br />
-5<br />
-6<br />
Fixers<br />
0 1 2 3 4 5 6 7 8<br />
Slovenia*<br />
Floaters<br />
-7<br />
-8<br />
Wskaźnik Inflation inflacji March w marcu 2007 2007 r.<br />
*Słowenia jest wyróżniona gdyż w marcu 2007 roku była już członkiem EUW (wcześniej kurs walutowy<br />
kontrolowany był przez radę walutową).<br />
Źródło: (Eurostat)<br />
121<br />
Opis reżimów walutowych funkcjonujących w nowych krajach członkowskich UE można znaleźć w<br />
Buiter and Grafe (2002).<br />
116
Wykres 7. Inflacja* (Styczeń 2001 – Marzec 2007)<br />
12<br />
10<br />
8<br />
6<br />
4<br />
2<br />
0<br />
-2<br />
Jan-01<br />
May-01<br />
Sep-01<br />
Jan-02<br />
May-02<br />
Sep-02<br />
Jan-03<br />
May-03<br />
Sep-03<br />
Jan-04<br />
May-04<br />
Sep-04<br />
Jan-05<br />
May-05<br />
Sep-05<br />
Jan-06<br />
May-06<br />
Bulgaria Bułgaria<br />
Czechy Republic Estonia<br />
Łotwa Latvia<br />
Lithuania Litwa<br />
Poland <strong>Polska</strong><br />
Slovenia Słowenia<br />
Słowacja Slovakia<br />
Sep-06<br />
Jan-07<br />
*Dwunastomiesięczny wskaźnik procentowych zmian cen dóbr i usług konsumpcyjnych.<br />
Źródło: (Eurostat)<br />
Wyraźnie widać, że kraje, w których kontrolą kursu zajmują się rady walutowe, uważane<br />
swego czasu za najostrzejszy reżim kursowy, okazują się być w istocie krajami o reżimie<br />
swobodniejszym niż kraje, w których kurs kształtuje się swobodnie na rynku. Poziom inflacji we<br />
wszystkich trzech krajach Bałtyckich i Bułgarii jest wyższy niż próg wynikający z kryteriów z<br />
Maastricht, a także wyższy niż w krajach o kursie kształtującym się na zasadach rynkowych<br />
(pomijając Węgry). Jednocześnie jednak kraje te mają znacznie korzystniejszą sytuację<br />
budżetową i szybciej się rozwijają.<br />
W krajach kontrolujących kurs poprzez rady walutowe aprecjacja waluty wobec Euro jest<br />
ograniczona (lub wyeliminowana), podczas gdy w krajach o kursie swobodnie kształtującym się<br />
na rynku następuje stopniowa, choć nierównomierna, nominalna aprecjacja. Jak wynika z<br />
Wykresu 7. nominalna aprecjacja – poprzez absorpcję presji inflacyjnej – stanowi klucz do<br />
osiągnięcia niższej stopy inflacji.<br />
Wykres 8. Nominalna aprecjacja waluty jako klucz do dezinflacji<br />
25<br />
Zmiany Change kursu in walutowego Exchange od Rate XII.2003 from do 12/03 IV.2007 to 4/07<br />
20<br />
sk<br />
ro<br />
15<br />
pl<br />
cz<br />
10<br />
hu<br />
5<br />
cy<br />
lt<br />
0<br />
mt<br />
ee bg<br />
-5<br />
lv<br />
-10<br />
-12 -10 -8 -6 -4 -2 0 2 4 6<br />
Zmiany<br />
Change<br />
poziomu<br />
in Inflation<br />
wskaźnika<br />
from<br />
inflacji<br />
1/04<br />
od<br />
to<br />
I.2004<br />
3/07<br />
do III.2007<br />
Źródło: (Eurostat)<br />
117
Przykład ten pokazuje, że warunek „utrzymującej się, stabilnie niskiej inflacji”, który tak<br />
skrupulatnie zastosowano odnośnie do Litwy, nie ma ekonomicznego sensu. Z uwagi na<br />
czynniki strukturalne (efekt Balassy-Samuelsona) po akcesji do unii monetarnej ceny w danym<br />
kraju poddane będą dodatkowej presji zwyżkowej. Jest to jednak zjawisko naturalne, które<br />
odzwierciedla stopniową konwergencję cen nowych krajów członkowskich do rozwiniętych<br />
gospodarek Europy 122 . W żadnym razie nie jest to przejaw rozluźnienia polityki monetarnej,<br />
gdyż w istocie polityka ta jest restrykcyjna. Z tego samego powodu inflacja będzie wzrastać w<br />
tych spośród nowych krajów członkowskich, które, po wejściu do EUW, pozwolą swoim kursom<br />
walutowym kształtować się swobodnie w stosunku do Euro. W krajach tych bowiem realna<br />
aprecjacja będzie następować w wyniku krajowej inflacji a nie aprecjacji nominalnej.<br />
Porównanie tych dwóch reżimów kursowych stosowanych przez nowe kraje członkowskie<br />
nasuwa dwa wnioski odnośnie do obecnie obowiązujących zasad akcesji do EUW:<br />
Po pierwsze „currency board” niezmiernie utrudnia, lub czyni wręcz dla tych krajów<br />
niemożliwym (wykluczając manipulacje cenowe) spełnienie kryterium inflacyjnego w dającej się<br />
przewidzieć przyszłości<br />
Po drugie, jeżeli kraje o kursie kształtującym się na zasadzie rynkowych pragną dołączyć<br />
do EUW na obecnie obowiązujących zasadach, powinny być gotowe do zaakceptowania<br />
poziomu inflacji wyższego niż aktualny.<br />
Rekomendacje<br />
Kryteria z Maastrich ułożono dla innych krajów, znajdujących się w innych<br />
okolicznościach. Kryteria nominalne – a przynajmniej ich restrykcyjne stosowanie – są najmniej<br />
odpowiednimi wskaźnikami, jakie można stosować w stosunku do nowych krajów<br />
członkowskich ubiegających się o członkostwo w EUW. Wyraźnie wyższa inflacja w tych krajach<br />
może bowiem wynikać z procesu „doganiania” krajów bardziej rozwiniętych. Co więcej<br />
spełnienie kryterium inflacyjnego w procesie przygotowywania się do członkostwa nie<br />
gwarantuje wcale, że inflacja pozostanie niska po jego osiągnięciu. W świetle powyższego<br />
zaproponować można:<br />
Zmianę kryterium stabilności cen, polegającą na tym, że poziom inflacji nie może<br />
przekroczyć 1,5 punkta procentowego ponad średni poziom inflacji strefy Euro, a nie średniej<br />
trzech najniższych stóp inflacji notowanych przez kraje Unii Europejskiej.<br />
Konieczność przechodzenia przed dwuletni okres dostosowawczy ERM2 wydaje się być<br />
zbędna, gdyż nowe kraje członkowskie albo przechodzą przez długi okres aprecjacji nominalnej<br />
albo funkcjonują w nich rady walutowe, które, z definicji, utrzymują stabilność kursu<br />
walutowego.<br />
Konieczność dwuletniego okresu oczekiwania w systemie ERM2 powinna zostać zastąpiona<br />
retrospektywną oceną stabilności kursu walutowego.<br />
Kryteria fiskalne, ogólnie rzecz biorąc, są odpowiednie dla krajów „doganiających” – które,<br />
tak jak większość nowych krajów członkowskich, zakończyły proces transformacji – gdyż<br />
stawiają wymagania odnośnie do dojrzałości instytucjonalnej i zdolności politycznej do<br />
wprowadzenia i utrzymywania dyscypliny finansów publicznych. Można to z powodzeniem<br />
traktować jako warunek konieczny wejścia do EUW. Niemniej jednak należy zwrócić uwagę, że<br />
kryteria te wydają się nielogiczne w momencie, gdy stosowane są w stosunku do nowych<br />
krajów członkowskich. Rozumowanie leżące u podstaw połączenia 60% poziomu długu<br />
publicznego oraz 3% poziomu deficytu budżetowego zakładało, że, przy długoterminowym<br />
wzroście średniego nominalnego PKB na poziomie 5% rocznie, stabilizacja poziomu długu na<br />
poziomie 60% wymaga deficytu nie większego niż 3% PKB. Dla nowych krajów członkowskich,<br />
jak dla większości krajów o gospodarkach rozwijających się, których rynki finansowe są mniej<br />
rozwinięte niż w krajach o gospodarkach rozwiniętych, 60% poziom zadłużenia<br />
najprawdopodobniej pozostaje poza bezpieczną granicą równowagi fiskalnej 123 .<br />
122<br />
123<br />
Przybliżenie wielkości efektu Balassy-Samuelsona dla nowych krajów członkowskich odnaleźć<br />
można w opracowaniach: Egertzs (2003), Kovacs (2003), Mihajlek i Klau (2003).<br />
Patrz np. Assessing the Sustainability of Public Debt in Emerging Market Economies, World<br />
Economic Outlook, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Washington DC, wrzesień 2003 r.<br />
118
Jednocześnie, nawet niższy poziom długu może być z łatwością utrzymany przy wyższym<br />
poziomie deficytu biorąc pod uwagę ich znacznie lepsze perspektywy wzrostu. Na przykład dług<br />
publiczny na poziomie 50% może być utrzymany przy deficycie na poziomie 4% w kraju,<br />
którego oczekiwana stopa wzrostu wynosi 8%, a przy poziomie 4,5% deficytu, jeżeli<br />
oczekiwana stopa wzrostu wynosi 9%. Ponieważ poziom inwestycji publicznych w nowych<br />
krajach członkowskich musi być wyższy w celu modernizacji systemów edukacji, ochrony<br />
zdrowia i administracji publicznej, a inwestycje te powinny być, z uzasadnionych powodów<br />
ekonomicznych, częściowo finansowane z długu publicznego, zbytnie ograniczanie deficytów w<br />
tych krajach może przynieść odwrotne skutki i stać się przeszkodą w długoterminowym<br />
wzroście gospodarczym, a tym samym, w konwergencji. W związku z tym potrzebne jest<br />
połączenie nacisku na kryterium długu publicznego z oceną efektywności ekonomicznej<br />
sposobu wydatkowania przez rządy środków, które te rządy pożyczają.<br />
Jednocześnie należy uświadamiać sobie fakt, że kryteria fiskalne nie mogą być<br />
wystarczające do osiągnięcia długoterminowej równowagi, ponieważ, jak wskazują<br />
doświadczenia kilku obecnych członków EUW, dyscyplina fiskalna wykazywana przed<br />
przystąpieniem do unii monetarnej może błyskawicznie zniknąć zaraz po przystąpieniu do strefy<br />
Euro; zwłaszcza w przypadku użycia trików księgowych w celu wykazania, że kryterium fiskalne<br />
zostało spełnione. Należy więc kłaść nacisk nie tylko na wskaźniki ilościowe określone w<br />
Traktacie, ale również na „jakość” polityki fiskalnej.<br />
Większy nacisk powinien być położony na rozważne określenie limitu długu publicznego<br />
nowych krajów członkowskich, natomiast limit deficytu powinien być odpowiednio dobrany do<br />
limitu długu oraz do średniookresowej perspektywy rozwoju. Stąd właściwa wydaje się<br />
propozycja 50% limitu długu publicznego.<br />
Nowe kraje członkowskie powinny kontynuować podejmowane wysiłki na rzecz<br />
podniesienia jakości instytucji fiskalnych. Jednak, tak jak w krajach już obecnych w EUW,<br />
efektywność reform zależy najsilniej od woli politycznej rządu.<br />
Wnioski dla Polski<br />
Członkostwo w Unii Walutowej nie jest dla naszego kraju ani panaceum na wszystkie<br />
problemy, ani też warunkiem niezbędnym dla postępu gospodarczego. <strong>Polska</strong> ma wszelkie<br />
warunki do rozwoju gospodarczego, a reżim walutowy jest ważnym, ale tylko jednym z<br />
czynników, które decydują o pomyślności gospodarczej. Powiedziawszy to warto posumować<br />
nasze rozważania na temat rozszerzenia Unii Walutowej.<br />
Po pierwsze, argumenty ekonomiczne przemawiające za wejściem do Unii Walutowej<br />
zdecydowanie przeważają nad ewentualnymi wątpliwościami.<br />
Po drugie, struktura polskiej gospodarki, w tym <strong>jej</strong> struktura instytucjonalna, nie stwarza<br />
przesłanek dla powstrzymywania się od wejścia do Unii Walutowej. Wręcz przeciwnie, szereg<br />
cech polskiej gospodarki wskazuje, że mogłaby ona funkcjonować w ramach EUW nie gorzej, a<br />
może nawet lepiej, od gospodarek wielu krajów obecnie będących w <strong>jej</strong> ramach.<br />
Po trzecie, dotychczasowa polityka kursowa naszego kraju, free – float, pozwala nam<br />
stosunkowo niewielkim kosztem spełnić kryteria z Maastricht. Kraje kontrolujące kurs walutowy<br />
poprzez rady walutowe notują dzisiaj zarówno bardzo szybkie tempo wzrostu jak i wysoką<br />
inflację. Trudno byłoby w ich przypadku wymagać prowadzenia jeszcze bardziej restrykcyjnej<br />
polityki fiskalnej czy też wprowadzenia takich zaostrzeń polityki pieniężnej, które<br />
spowodowałyby obniżenie inflacji do wymaganego poziomu. Koszt tych dostosowań byłby zbyt<br />
wysoki. Można więc sądzić, że w tych krajach (kraje Bałtyckie, Bułgaria) wejście do EUW, przy<br />
obecnych kryteriach, musi być odłożone w czasie. Dla Polski koszt ten jest o wiele niższy i<br />
należy z tego skorzystać.<br />
Po czwarte, odkładanie w czasie momentu wejścia Polski do Unii Walutowej jest<br />
najgorszą z możliwych strategii w tym zakresie:<br />
Utrzymywanie się szybkiego wzrostu gospodarczego musi, prędzej czy później, spowodować<br />
pojawienie się nasilonej presji inflacyjnej;<br />
Następuje dalsza aprecjacja nominalna złotego i może więc wystąpić sytuacja, że odłożone<br />
w czasie wejście Polski do EUW, co deklaruje obecny rząd, nastąpi już przy niekorzystnym<br />
119
dla Polski kursie walutowym i powodować będzie utratę kosztowych przewag<br />
konkurencyjnych.<br />
Po piąte, oczywiście można sobie wyobrazić, że polska gospodarka może przez długi<br />
czas funkcjonować poza Unią Walutową. Należy mieć jednak świadomość tego, że ciągła<br />
presja na aprecjację nominalną złotego oznacza kontynuację presji deflacyjnej na niektóre,<br />
najbardziej wystawione na konkurencję międzynarodową, sektory gospodarki. Trzeba być<br />
skrajnym zwolennikiem teorii pełnej neutralności pieniądza, aby sądzić, że presja deflacyjna ma<br />
taki sam wpływ na procesy realne jak presja inflacyjna.<br />
Podsumowanie<br />
<strong>Polska</strong> gospodarka może funkcjonować poza Unią Walutową, ale wówczas będzie<br />
gospodarką mniej stabilną, bardziej narażoną na kryzysy walutowe oraz szybciej będzie tracić<br />
kosztowe przewagi konkurencyjne. Trzeba mieć także świadomość, że odkładanie w czasie<br />
wejścia do strefy Euro oznacza akceptację akcesji na gorszych warunkach i prawdopodobnie<br />
po wyższych kosztach społecznych, wynikających z konieczności ograniczenia narastającej, już<br />
widocznej, presji inflacyjnej.<br />
I wreszcie, miejmy tego świadomość, pozostawanie Polski poza Europejską Unią<br />
Walutową oznacza trwałą marginalizację polityczną w ramach Unii Europejskiej.<br />
120
Adam Lipowski<br />
Polityka gospodarcza jako instrument marketingu<br />
politycznego<br />
Profesor w Instytucie Nauk Ekonomicznych PAN oraz Wyższej<br />
Szkoły Biznesu w Dąbrowie Górniczej.<br />
Członek Rady Ekonomicznej przy RM oraz Rady Strategii<br />
Społeczno-Gospodarczej przy RM (1989-2001). Członek Komitetu<br />
Nauk Ekonomicznych (1994-2006). Członek Towarzystwa<br />
Ekonomistów Polskich. Wicedyrektor Instytutu Nauk<br />
Ekonomicznych PAN (1999-2000). Kierownik Zakładu Polityki<br />
Gospodarczej w Instytucie Nauk Ekonomicznych PAN (1991-<br />
2002). Zastępca redaktora naczelnego „Ekonomisty”.<br />
Streszczenie:<br />
W ramach schematu analitycznego marketingu politycznego w gospodarce, partie w<br />
realizacji celu strategicznego instrumentalnie traktują politykę mikrostrukturalną. Największe<br />
znaczenie ma tu postępowanie partii rządzącej w warunkach groźby utraty władzy jeszcze<br />
przed wyborami. W dążeniu do utrzymania się u władzy partia ta stara się dostosowywać<br />
politykę mikrostrukturalną do bieżących zmian w układzie sił w parlamencie i preferencjach<br />
wyborców. Tego rodzaju zachowanie, które cechuje zarówno partię oportunistyczną, jak<br />
pierwotnie idealistyczną, powoduje niestabilność w czasie polityki mikrostrukturalnej. Możliwość<br />
wystąpienia tej niestabilności stanowi systemową prawidłowość instytucji demokracji<br />
przedstawicielskiej.<br />
Summary<br />
Within the general framework of the model of political marketing in economy, political parties<br />
achieving their strategic goals tend to treat the economic policy in the instrumental way.<br />
The most important is the behaviour of the ruling party that faces the threat of the loss of the<br />
power even before the next elections. In order to hold office the ruling party trys to adjust their<br />
microstructural policy by following the changes in the current parlamentary configuration and<br />
assumable preferences of the voters. Such behaviour, that is characteristic for both<br />
opportunistic and prior idealistic political parties, can be the reason of the instability of the<br />
microstructural policy. A possibility of this instability is a characteristic feature of the<br />
representative democratic system.<br />
Słowa kluczowe: Instability, microstructural policy, opportunism, political marketing<br />
Politycy mają skłonność do myślenia o<br />
następnych wyborach, a nie o następnym<br />
pokoleniu.<br />
Ronald Reagan<br />
1. Wstęp<br />
1. Przedmiotem rozważań jest zjawisko niestabilności w czasie polityki gospodarczej<br />
(mikrostrukturalnej) powodujące <strong>jej</strong> nieciągłość. Stawiamy tu problem przyczyn politycznych<br />
tej niestabilności, przyczyn tkwiących w instytucjach demokracji przedstawicielskiej.<br />
2. Dla teoretycznego rozwiązania tego problemu opracowaliśmy specjalny schemat<br />
analityczny marketingu politycznego w gospodarce.<br />
3. Tak sformułowany problem, wraz ze schematem analitycznym, stanowią nową propozycję<br />
badawczą w ekonomii politycznej polityki gospodarczej i ekonomii instytucjonalnej.<br />
4. 2. Jest często obserwowanym faktem, że polityka mikrostrukturalna realizowana przez daną<br />
ekipę parlamentarno-rządową odbiega od <strong>jej</strong> pierwotnych założeń. Ponadto zmiany tej<br />
121
polityki mogą następować kilkakrotnie w trakcie jednej kadencji parlamentu 124 . Wszystko to<br />
świadczy o <strong>jej</strong> niestabilności w czasie.<br />
5. Ta niestabilność może posiadać różny zakres. Może ona polegać na korektach ilościowych<br />
dokonywanych w obrębie tych samych celów, na korektach jakościowych, gdy zmieniane są<br />
cele, bądź wreszcie na całkowitej reorientacji polityki. W tym ostatnim wypadku rezygnuje<br />
się z uprzednio przyjętej, czy też dotychczas realizowanej, polityki na określonym obszarze<br />
na rzecz polityki dotyczącej innego obszaru.<br />
6. Tradycyjna analiza źródeł powyższej niestabilności koncentruje się na uwarunkowaniach o<br />
charakterze ekonomicznym, z wykazaniem że założenia tej polityki w toku <strong>jej</strong> realizacji<br />
okazują się nierealne i wymagają korekty. Takie ujęcie problemu, jeśli na tym poprzestać,<br />
jest niewystarczające, gdyż pomija uwarunkowania natury politycznej. Tymi<br />
uwarunkowaniami z kolei zajmuje się (w ogólnym sensie) stosunkowo młoda dziedzina<br />
teoretyczna w ekonomii: ekonomia polityczna polityki gospodarczej, traktująca państwo jako<br />
podmiot endogeniczny, a nie egzogeniczny. Jednym z nurtów badawczych tej ekonomii jest<br />
poszukiwanie związków pomiędzy określonymi motywacjami (intencjami) rządzących a<br />
polityką gospodarczą (makroekonomiczną) i <strong>jej</strong> skutkami w gospodarce. Z uwagi na te<br />
motywacje przyjął się w ekonomii politycznej fundamentalny podział na polityków<br />
oportunistycznych (opportunistic politicians) i polityków stronniczych (partisan politicians).<br />
4. Podziałowi powyższemu odpowiadają stworzone w ostatnim 30-leciu modele polityków 125 .<br />
Modele te stanowiły teoretyczną inspirację w pracy nad niniejszym schematem<br />
analitycznym 126 .<br />
7. Prezentowany schemat jest jednak odmienny od modeli polityków. Po pierwsze, obiektem<br />
naszego zainteresowania jest polityka mikrostrukturalna, a nie makroekonomiczna. Po<br />
drugie, inaczej interpretujemy cele (motywacje) partii (polityków) określanych jako<br />
stronnicze. Po trzecie, kluczową rolę odgrywa u nas, nieobecna w modelach polityków,<br />
zmienność układu sił w parlamencie oraz preferencji wyborców w trakcie jednej kadencji.<br />
Wreszcie po czwarte, w schemacie wykorzystujemy kategorię marketingu politycznego,<br />
stanowiącego nową dziedzinę w naukach politologicznych 127 . Kategoria ta w modelach<br />
polityków nie występuje 128 .<br />
5. Odmienność założeń schematu analitycznego w stosunku do modeli polityków wynika<br />
przede wszystkim z różnic w przedmiocie badawczym. W modelach polityków chodzi o<br />
określenie ich wpływu na zjawiska makroekonomiczne (ekspansja budżetu, polityczny cykl<br />
koniunkturalny). Natomiast w schemacie chodzi o określenie sposobów, jakimi politycy się<br />
posługują w destabilizacji polityki mikrostrukturalnej.<br />
6. Demokrację przedstawicielską można ujmować w kategoriach ekonomii instytucjonalnej. Jej<br />
kluczowym pojęciem są instytucje rozumiane jako zbiór formalnych i nieformalnych reguł<br />
zachowania ludzi. W naszym przypadku chodzi o instytucje polityczne, tj. formalne, a<br />
zwłaszcza nieformalne, reguły funkcjonowania partii na rynku politycznym 129 . To właśnie<br />
124 Nie chodzi tu więc o przypadek zmiany polityki mikrostrukturalnej w następstwie dojścia do władzy<br />
nowej ekipy parlamentarno-rządowej. Nawiasem mówiąc ten godny uwagi przypadek także dotyczy<br />
kwestii przyczyn politycznych niestabilności polityki gospodarczej, ale wymaga on odrębnych<br />
rozważań.<br />
125 Klasycznymi modelami polityków oportunistycznych są modele: Nordhausa (1975), Lindbecka (1976)<br />
oraz Perssona i Tabelliniego (1990), zaś polityków stronniczych – model Hibbsa (1977), Wittmana<br />
(1983) oraz Alesiny (1987). Na temat tych modeli i ich późniejszych odmian: T. Persson, G. Tabellini<br />
(2002). W literaturze polskiej omówienie tych modeli: J. Działo (2007).<br />
126 Zarys tego schematu w kontekście gospodarki transformującej się: A. Lipowski, J. Górski (2007).<br />
127 W analogii do marketingu handlowego zajmującego się sztuką zdobywania klientów, w marketingu<br />
politycznym chodzi o pozyskiwanie głosów wyborców.<br />
128 W ogóle w modelach polityków czynnik polityczny jest interpretowany wąsko i sprowadza się go do<br />
określonej motywacji polityków. W schemacie natomiast dochodzą do tego jeszcze zmienne warunki<br />
polityczne.<br />
129 Do reguł formalnych zaliczamy zasady ordynacji wyborczej i kampanii wyborczej oraz zasady<br />
funkcjonowania partii, zaś do reguł nieformalnych – narzędzia i techniki stosowane przez partie w<br />
walce o wyborców.<br />
122
owiem reguły nieformalne mają kluczowe znaczenie w wyjaśnieniu kwestii podjętych w<br />
referacie.<br />
7. Prócz inspiracji teoretycznej, praca nad schematem analitycznym i jego wykorzystaniem<br />
posiadała inspirację empiryczną. Głównym źródłem tej inspiracji była obserwacja rynku<br />
politycznego w Polsce po 1989 r., a więc kiedy rodziły się i wykształcały formalne i<br />
nieformalne reguły funkcjonowania demokracji przedstawicielskiej.<br />
8. Z tego nie wynika jednak, że prezentowany schemat analityczny stanowi odwzorowanie<br />
rzeczywistości politycznej III/IV (?) R. P. Tak byłoby, gdyby schemat miał charakter<br />
empiryczny, a nie analityczny. Po pierwsze, schemat jest ogólny; po drugie, jego<br />
przeznaczeniem z punktu widzenia empirycznego jest sformułowanie hipotez badawczych i<br />
stworzenie narzędzi, za pomocą których hipotezy te w konfrontacji z rzeczywistością będą<br />
mogły być zweryfikowane. Weryfikacji tej jednocześnie podlegać będą założenia przyjęte w<br />
schemacie.<br />
2. Założenia<br />
1. Rynek polityczny. Przyjmujemy, że rynek ten, na który składają się partie, wyborcy, zasady<br />
ordynacji wyborczej i zasady finansowania partii, funkcjonuje w ramach systemu<br />
parlamentarno-gabinetowego. W funkcjonowaniu tego rynku, podlegającemu rytmowi<br />
wyznaczonemu przez wybory do parlamentu, wyodrębniamy dwa okresy: kampanię<br />
wyborczą oraz okres międzywyborczy. Te dwa okresy obejmują jeden cykl wyborczy.<br />
2. Partie. Zakładamy, że na rynku politycznym działa więcej niż jedna partia. Każda z nich<br />
posiada jakiś udział w rynku mierzony odsetkiem poparcia swych wyborców. Zgodnie z<br />
ordynacją wyborczą określającą minimalny próg wyborczy pewna liczba partii znajduje się w<br />
parlamencie, pewna zaś – poza parlamentem.<br />
3. Cel partii. Strategicznym celem politycznym partii jest posiadanie samodzielnej władzy<br />
poprzez uzyskanie bezwzględnej większości w wyborach parlamentarnych i utrzymanie <strong>jej</strong><br />
w okresie międzywyborczym. Cel ten wyznacza nadrzędny interes partyjny.<br />
4. Program ekonomiczny. Każda partia stara się przed wyborcami wyróżnić tym, aby w swym<br />
programie ekonomicznym oferować tylko <strong>jej</strong> właściwy zbiór określonych celów i narzędzi<br />
polityki gospodarczej na wyznaczonych obszarach. Wyborca, znając ten zbiór, może<br />
dokonać identyfikacji programowej poszczególnych partii 130 .<br />
5. Wyborca. Pod względem struktury społeczno-zawodowej wyborcą jest: pracownik najemny,<br />
studiujący, właściciel (firmy, gospodarstwa), emeryt/rencista, rentier, bezrobotny. Wyborcy<br />
mogą należeć do jednej z dwóch kategorii elektoratu:<br />
(a) korzystających z rozmaitych form pomocy państwa,<br />
(b) niekorzystających z tej pomocy i finansujących wyborcę (a).<br />
Zakładamy, że do kategorii (a) należą głównie wyborcy starsi, o niskim wykształceniu,<br />
będący zatrudnionymi lub świadczeniobiorcami w sektorze publicznym. Natomiast wyborcy<br />
relatywnie młodzi, lepiej wykształceni, zatrudnieni w sektorze prywatnym, w większości<br />
należą do kategorii (b).<br />
6. Preferencje wyborców. W przekonaniu partii wyborcy w akcie głosowania wybierają partię<br />
na podstawie programu ekonomicznego najlepiej realizującego jego interesy<br />
ekonomiczne 131 . Przyjmujemy tu, że z racji przynależności do jednej z dwóch wyróżnionych<br />
130 Identyfikacja ta dokonuje się również na postawie pozaekonomicznych elementów programu partii<br />
(światopogląd, obyczajowość). W referacie abstrahujemy od tych elementów, koncentrując się nad <strong>jej</strong><br />
programem ekonomicznym.<br />
131 Zwracamy uwagę, że jest to logika postępowania wyborcy, jaką przyjmują partie w swej strategii<br />
marketingowej. Niekoniecznie więc musi się ona pokrywać z logiką, którą wyborcy faktycznie się<br />
posługują. Ponadto partie zakładają, że wyborcy głosują na wysuniętych przez nie kandydatów ze<br />
względu na program, a nie ze względu na walory osobiste tych kandydatów.<br />
123
grup społeczno-zawodowo-demograficznych, interesem ekonomicznym wyborcy (a) jest<br />
bezpieczeństwo socjalne, zaś wyborcy (b) – wolność gospodarcza. Wyborcy optując za<br />
bezpieczeństwem vs. wolnością ujawniają swe preferencje programowe, a dopiero przez nie<br />
– preferencje partyjne 132 . Te drugie są więc pochodne tym pierwszym 133 .<br />
A zatem: preferencje programowe wyborców (a) polegają na przedkładaniu programu<br />
zapewniającego więcej bezpieczeństwa nad program zapewniający mniej tego<br />
bezpieczeństwa; preferencje programowe wyborców (b) polegają na przedkładaniu<br />
programu zapewniającego więcej wolności nad program zapewniający mniej tej wolności.<br />
Analogicznie: preferencje partyjne wyborców (a) polegają na przedkładaniu partii<br />
obiecującej w swym programie więcej bezpieczeństwa nad partię obiecującą mniej tego<br />
bezpieczeństwa; preferencje partyjne wyborców (b) polegają na przedkładaniu partii<br />
oferującej więcej wolności nad partię oferującą mniej tej wolności.<br />
Z uwagi na naturę preferencji programowych w odniesieniu do pojedynczego wyborcy, są<br />
one w cyklu wyborczym bardziej trwałe aniżeli preferencje partyjne, które są podatne na<br />
częstsze zmiany. Z tego względu elektorat poszczególnych partii dzieli się stały i płynny.<br />
Elektorat stały rzadziej zmienia swe preferencje partyjne aniżeli elektorat płynny.<br />
7. Marketing polityczny. W warunkach demokracji przedstawicielskiej partie dążą do<br />
realizacji strategicznego celu poprzez walkę o głosy wyborców stosując marketing<br />
polityczny (w gospodarce i sferze pozaekonomicznej).<br />
Marketing polityczny w gospodarce polega na:<br />
a) określaniu przez partię koncepcji programu ekonomicznego, a następnie jego<br />
realizacji na podstawie uprzednio rozeznanych preferencji programowych<br />
elektoratu, bądź<br />
b) kształtowaniu przez partię preferencji programowych elektoratu zgodnych z<br />
uprzednio określoną koncepcją programu ekonomicznego.<br />
8. Programowy oportunizm i idealizm. W punkcie 7a mamy do czynienia z postępowaniem,<br />
które określamy jako programowy oportunizm, natomiast w punkcie 7b – programowy<br />
idealizm. Programowy idealizm wywodzi się z określonej doktryny teoretycznej lub<br />
ideologicznej głoszącej ideę dobra wspólnego. Programowy oportunizm jest z tego punktu<br />
widzenia doktrynalnie eklektyczny, bądź w ogóle nieokreślony.<br />
Istotą programowego oportunizmu jest to, że dla danej partii obojętna jest jakakolwiek<br />
koncepcja polityki gospodarczej jaką oferuje wyborcom, gdyż w tym zakresie partia nie jest<br />
ograniczona żadnymi założeniami doktrynalnymi. Ważne jest tylko dla niej to, aby polityka ta<br />
zawierała takie cele i narzędzia, które będą skuteczne w realizacji nadrzędnego interesu<br />
partyjnego. To wyborcy (ich preferencje) są tu stroną inicjującą określone założenia<br />
koncepcyjne tej polityki.<br />
Odwrotnie jest w przypadku programowego idealizmu. Tutaj partia posiada<br />
sprecyzowany a’priori pogląd na temat pożądanej z doktrynalnego punktu widzenia<br />
koncepcji polityki gospodarczej, do której stara się przekonać elektorat. W tym wypadku<br />
marketing polityczny nie dotyczy założeń koncepcyjnych tej polityki, lecz jedynie<br />
odpowiedniego propagowania <strong>jej</strong> w mediach, co stanowi odrębny temat.<br />
132 Dla uproszczenia zakładamy brak tzw. głosowania strategicznego, tj. nie na partię najbardziej<br />
preferowaną, lecz na partię mniej preferowaną, ale posiadającą w przekonaniu wyborcy największe<br />
prawdopodobieństwo wygrania wyborów (wybór typu second best).<br />
133 Dalej mówiąc o bezpieczeństwie będziemy mieć na myśli bezpieczeństwo socjalne, zaś o wolności –<br />
wolność gospodarczą.<br />
124
Tabela 1. Programowy oportunizm/idealizm w cyklu wyborczym<br />
Lp. Kampania wyborcza a) Lp. Realizacja programu b)<br />
1<br />
2<br />
3<br />
4<br />
Oportunizm<br />
Oportunizm<br />
Idealizm<br />
Idealizm<br />
5<br />
6<br />
7<br />
8<br />
Oportunizm<br />
Idealizm<br />
Oportunizm<br />
Idealizm<br />
a) dotyczy każdej partii<br />
b) dotyczy partii rządzącej<br />
Źródło: Opracowanie własne.<br />
W tabeli 1 wymienione zostały teoretycznie możliwe przypadki sposobu traktowania<br />
przez daną partię polityki gospodarczej w cyklu wyborczym: na etapie określania <strong>jej</strong> założeń<br />
(i propagowania) oraz na etapie ich realizacji.<br />
Polityka gospodarcza jest używana jako instrument marketingu politycznego w czterech<br />
przypadkach, w których partie wykazują programowy oportunizm: w pierwszych dwóch – w<br />
trakcie kampanii wyborczej – oraz w piątym i siódmym – w okresie międzywyborczym. W<br />
przypadkach tych na decyzję partii w zakresie założeń i (lub) realizacji polityki gospodarczej<br />
główny wpływ wywiera elektorat 134 . Tak nie jest w przypadku czwartym i ósmym, w których<br />
partie do programu ekonomicznego mają podejście konsekwentnie idealistyczne oraz w<br />
przypadku trzecim i szóstym 135 .<br />
Różnica między programowym oportunizmem a idealizmem zawiera się więc w innej<br />
hierarchii władzy i polityki gospodarczej. Dla partii o nastawieniu idealistycznym władza jest<br />
warunkiem realizacji pożądanej polityki gospodarczej (policy), natomiast dla partii<br />
oportunistycznej władza jest celem tej polityki (politics).<br />
9. Polityka mikrostrukturalna. Z perspektywy interesu ekonomicznego wyborcy każda<br />
koncepcja (ze względu na cele i narzędzia) polityki gospodarczej może być postrzegana<br />
jako wspierająca go (np. subsydium, transfer), bądź ograniczająca go (np. podatek,<br />
regulacja).<br />
Z tego punktu widzenia każdorazową koncepcję polityki gospodarczej można zaliczyć do<br />
jednego z dwóch przeciwstawnych typów:<br />
(1) zwiększającego poziom wsparcia i ograniczenia,<br />
(2) zmniejszającego poziom wsparcia i ograniczenia.<br />
Polityce typu (1) relatywnie wysokim podatkom i wydatkom publicznym towarzyszy<br />
wysoki poziom etatyzmu i regulacji poszczególnych dziedzin gospodarki. Natomiast przy<br />
polityce typu (2), obok relatywnie niskich podatków i wydatków, poziom etatyzmu i regulacji<br />
jest względnie niski.<br />
Nawiązując do definicji interesu ekonomicznego i preferencji programowych wyborców<br />
(a) i (b) można powiedzieć, że wyborcom (a) wzrost bezpieczeństwa oferuje polityka (1),<br />
natomiast wyborcom (b) wzrost wolności – polityka (2).<br />
Na jakich obszarach polityka gospodarcza najbardziej podlega podziałowi na powyższe<br />
dwa typy? Niewątpliwie są to: wybrane sektory gospodarki (rolnictwo, przemysł), budżet i<br />
handel zagraniczny. Odpowiada za nie polityka mikrostrukturalna: sektorowa (rolna,<br />
przemysłowa), budżetowa, handlowa, społeczna i regionalna. Polityka mikrostrukturalna na<br />
wymienionych obszarach jest bowiem stosunkowo najbardziej podatna na instrumentalne<br />
traktowanie <strong>jej</strong> przez oportunistyczne partie w marketingu politycznym.<br />
134 Istnieją jeszcze dwa inne przypadki programowego oportunizmu. W pierwszym w grę wchodzi interes<br />
osobisty członków danej partii (konflikt interesów), w drugim ma miejsce przekupstwo ich ze strony<br />
określonych grup interesu (na rzecz partii lub niektórych <strong>jej</strong> członków). Przypadki te pomijamy, gdyż<br />
nie dotyczą marketingu politycznego.<br />
135 Ujmując rzecz podręcznikowo, można powiedzieć, że przypadki pierwszy, drugi, piąty i siódmy winny<br />
interesować pozytywną teorię polityki gospodarczej, zaś przypadki trzeci, czwarty, szósty i ósmy –<br />
teorię normatywną.<br />
125
10. Ograniczenia. Przyjmujemy analityczne założenie braku ograniczeń ekonomicznoprawnych<br />
w realizacji przez rządzącą partię określonego typu polityki mikrostrukturalnej. Z<br />
tego względu pomijamy kwestię realności danej polityki. Jeśli chodzi o ograniczenia, to<br />
mamy na myśli bariery, które stwarzają rynki finansowe oraz umowy międzynarodowe (UE,<br />
WTO). Abstrahowanie od tych ograniczeń ma na celu wyłączne skoncentrowanie się nad<br />
politycznymi uwarunkowaniami polityki mikrostrukturalnej. (Do kwestii związanych z tym<br />
założeniem wrócimy w Uwagach końcowych).<br />
3. Marketing polityczny w gospodarce<br />
1. Weźmy najpierw pod uwagę przypadek 1 z tabeli 1. Przyjmijmy, że dotyczy on<br />
przykładowej partii X. Partia ta już w okresie kampanii wyborczej wykazuje do programu<br />
ekonomicznego nastawienie oportunistyczne.<br />
(a) Zgodnie z tym nastawieniem partia ta na początku dokonuje oszacowania<br />
liczebności elektoratu według wyróżnionych dwóch kategorii. Jeśli z szacunku wynika, że<br />
elektorat (a) jest liczniejszy niż elektorat (b) wówczas partia X przygotowuje i promuje taką<br />
koncepcję programu ekonomicznego, która według niej będzie preferowana przez ten elektorat.<br />
Takim programem byłby oczywiście program zawierający założenia polityki (1), czyli wzrost<br />
bezpieczeństwa. Gdyby natomiast większość populacji wyborców stanowił elektorat (b),<br />
wówczas rozsądnie postępująca partia zaoferuje mu założenia polityki (2), a więc wzrost<br />
wolności.<br />
Jeśli chodzi o ramy czasowe celów oferowanej polityki mikrostrukturalnej, to pokrywają<br />
się one z cyklem wyborczym. Partii chodzi o to, aby pozytywne skutki oferty programowej (w<br />
postaci faktycznego wzrostu bezpieczeństwa/ wolności) były odczuwalne przez <strong>jej</strong> elektorat już<br />
w danym cyklu, a nie w cyklu następnym. Ta druga ewentualność byłaby dla partii niekorzystna<br />
z dwóch względów. Po pierwsze, partia zakłada, że polityka mikrostrukturalna o efektach<br />
odroczonych jest dla elektoratu mniej atrakcyjna aniżeli o efektach nieodroczonych. Po drugie,<br />
gdyby pozytywne skutki oferty programowej były odczuwalne dopiero w następnym cyklu<br />
wyborczym, to mogłyby być przypisane partii opozycyjnej, jeśli wygrałaby ona najbliższe<br />
wybory. Dlatego założenia (cele) polityki mikrostrukturalnej w ramach marketingu politycznego<br />
uwzględniają raczej efekty natychmiastowe.<br />
Analogiczne postępowanie cechuje również konkurencyjne partie (Y, Z) o nastawieniu<br />
oportunistycznym, a więc także ubiegające się o głosy najliczniejszego elektoratu. Jeśli jest to<br />
ten sam elektorat (a), to w trakcie kampanii wyborczej następuje licytacja koncepcyjnie<br />
zbieżnych programów ekonomicznych tych partii na program zawierający najkorzystniejsze<br />
założenia polityki (1) dla tego elektoratu. Wygrać może ta partia, której program w jego opinii<br />
będzie obiecywał poziom wsparcia najwyższy, a przez to zapewni relatywnie najwięcej<br />
bezpieczeństwa.<br />
W licytacji tej nie obowiązują żadne ograniczenia formalne i każda partia może<br />
obiecywać elektoratowi program zawierający np. przysłowiowe „gruszki na wierzbie”. Oznacza<br />
to, że w czasie kampanii wyborczej walczące ze sobą partie o ten sam elektorat mogą<br />
stosować praktykę określaną w marketingu gospodarczym (i w przepisach antymonopolowych)<br />
jako reklama nieuczciwa 136 . Kryterium wyboru sposobu postępowania przez partie w toku tej<br />
walki nie są bowiem zasady etyki, lecz skuteczność.<br />
W przypadku, gdy walczą ze sobą partie o głosy wyborców (b) 137 , one także licytują się,<br />
tym razem pod względem zakresu oferowanej wolności ekonomicznej.<br />
W licytacji o najkorzystniejszy dla wyborców program ekonomiczny bezpośrednio<br />
uczestniczą nie tylko partie odwołujące się do tego samego elektoratu, ale również partie<br />
odwołujące się do elektoratu różnego. Wygra partia, która potrafi po pierwsze, prawidłowo<br />
oszacować elektorat najliczniejszy, po drugie zaoferować temu elektoratowi najatrakcyjniejszy<br />
program.<br />
136 Między reklamą handlową a ”reklamą” w marketingiem politycznym w rozpatrywanym tu przypadku<br />
występuje jedna dość istotna różnica. W reklamie handlowej propaguje się walory danego produktu,<br />
czyli o określonych już właściwościach użytkowych. Natomiast marketingu politycznym to właściwości<br />
użytkowe produktu (programu) są przedmiotem odpowiedniej „obróbki”.<br />
137 Oznacza to, że partie te uznały, iż najliczniejszy jest ten właśnie elektorat.<br />
126
(b) Gdy w okresie kampanii wyborczej partia X jest partią aktualnie rządzącą (czyli<br />
dążącą do reelekcji), to posiada ona przewagę nad pozostałymi partiami, gdyż może wówczas<br />
próbować zmobilizować dodatkowe głosy potencjalnego elektoratu (a), w tym zwłaszcza<br />
elektoratu pasywnego, nie tylko atrakcyjnością swego programu, ale także zmieniając bieżącą<br />
politykę mikrostrukturalną poprzez podniesienie poziomu wsparcia, np. zwiększając rozmiary<br />
transferów (przypadek 2) 138 . Jest to praktyka zwana popularnie „kiełbasą wyborczą”, którą partia<br />
nie tylko obiecuje, ale faktycznie rozdaje wyborcom.<br />
2. Przyjmijmy teraz, że partia X wygrała wybory (reelekcję) dzięki trafnemu oszacowaniu<br />
najliczniejszego elektoratu (elektoratu [a]), umiejętnościom przyciągnięcia go do swego<br />
programu ekonomicznego oraz rozdanej „kiełbasie wyborczej”. Partia ta stoi obecnie przed<br />
wyzwaniem w postaci realizacji tego programu. Instrumentalne wykorzystanie przez nią polityki<br />
mikrostrukturalnej w marketingu politycznym w okresie międzywyborczym (przypadek 5) może<br />
mieć miejsce w sytuacji wystąpienia trzech okoliczności politycznych.<br />
(a) Partia X uzyskuje w parlamencie jedynie względną większość i jest zmuszona<br />
tworzyć koalicję parlamentarno-rządową (np. z partią Y). Ale taka koalicja zawsze kosztuje, w<br />
tym wypadku rezygnacją z części obietnic wyborczych partii X na rzecz partii Y. Może się więc<br />
zdarzyć, że wspólne założenia realizowanej polityki mikrostrukturalnej oznaczać będą, zarówno<br />
radykalizację polityki (1) – w kierunku jeszcze większego bezpieczeństwa, jak i <strong>jej</strong> erozję,<br />
wskutek zbliżenia się do polityki (2), czyli w kierunku większej wolności. Wszystko zależy od<br />
tego jaki typ polityki reprezentuje koalicjant 139 . W każdym jednak wypadku oznacza to<br />
odstępstwo od założeń programowych partii X, nie spowodowane okolicznościami natury<br />
ekonomicznej, lecz wyłącznie politycznej.<br />
(b) Partia X osiąga bezwzględną większość w parlamencie i może rządzić samodzielnie,<br />
ale w okresie międzywyborczym realizacja <strong>jej</strong> programu ekonomicznego napotyka na rozmaite<br />
trudności gospodarcze i polityczne 140 . W konsekwencji partia X musi się liczyć z możliwością<br />
utraty poparcia ze strony części swego elektoratu (płynnego), co mogą zarejestrować (lub już<br />
rejestrują) sondaże popularności poszczególnych partii 141 . Nie jest tu istotne, w jakim stopniu<br />
wyniki sondażowe są miarodajne, tj. są reprezentatywne pod względem podziału elektoratu na<br />
kategorię (a) i (b) i oddają rzeczywiste nastroje większości wyborców. Decydujące znaczenie<br />
ma tu fakt, że dla partii X wyniki te mogą stanowić podstawę prognozy ostrzegawczej mówiącej<br />
o możliwości powtórzenia się ich w najbliższych wyborach 142 .<br />
Aby do tego nie dopuścić partia X może uciec się do zmiany bieżącej polityki<br />
mikrostrukturalnej na korzyść elektoratu (a) analogicznej do tej, którą dokonała w okresie<br />
kampanii wyborczej („kiełbasa wyborcza”).<br />
c) Partii X grozi utrata władzy jeszcze przed wyborami. Wynika to z możliwości rozpadu<br />
koalicji parlamentarno-rządowej oraz utraty bezwzględnej przewagi w parlamencie, wskutek<br />
niebezpieczeństwa przejścia części posłów do partii opozycyjnej (Y, Z) bazujących na tym<br />
samym elektoracie (a).<br />
Uniknięcie spełnienia się obu tych zagrożeń wymaga od partii X dalszych ustępstw na<br />
rzecz partii Y i Z, a tym samym na rzecz elektoratu (a), w postaci radykalizacji polityki (1).<br />
3. Weźmy teraz pod uwagę przypadek 7 143 . Jest on ciekawy, gdyż obrazuje rozbieżność<br />
pomiędzy założeniami programu ekonomicznego partii (Z) z okresu kampanii wyborczej<br />
138 Partia czyni to poprzez swych posłów w parlamencie (uchwalając odpowiednie ustawy) lub (i) poprzez<br />
swój rząd (wykorzystujący te ustawy lub (i) wydając odpowiednie rozporządzenia). Dotyczy to<br />
również późniejszych analogicznych posunięć partii omówionych w tekście.<br />
139 W skrajnym wariancie może wówczas nawet dojść do dezintegracji polityki mikrostrukturalnej jako<br />
konsekwencji prowadzenia odmiennej koncepcji polityki na różnych obszarach przez różne organa<br />
rządowe, w zależności od tego do jakiej partii koalicyjnej należą szefowie tych organów. Im więcej<br />
partii należy do koalicji, tym prawdopodobieństwo tej dezintegracji jest większe.<br />
140 Może to być spowodowane pogorszeniem się koniunktury, wzmożoną kampanią czarnego PR ze<br />
strony partii opozycyjnych, bądź czynnikami losowymi.<br />
141 Innym ważnym wskaźnikiem bieżącej popularności partii są wybory lokalne.<br />
142 Zgodnie z zasadą, że prawdziwe są tylko zły sondaże, zaś w dobre nie należy wierzyć. Dlatego dla<br />
partii rządzącej opór poszczególnych grup interesu (np. związków zawodowych organizujących<br />
spektakularne strajki) przeciw realizacji określonej koncepcji polityki mikrostrukturalnej ma znaczenie<br />
wówczas, gdy w ocenie tej partii powoduje to spadek <strong>jej</strong> notowań w sondażach.<br />
143 Przypadek 2 został omówiony w pkt 1.<br />
127
(przypadek 3), a jego realizacją. Rozbieżność tę omówimy rozpatrując rozmaite warianty<br />
sytuacyjne.<br />
(a) Przyjmijmy, że źródłem założeń programowych partii Z była określona doktryna<br />
teoretyczna, do której udało się tej partii przekonać elektorat w sposób wystarczający do<br />
wygranej w wyborach. Załóżmy, że jest to elektorat (b), a doktryna leżąca u podstaw programu<br />
partii Z jest doktryną uznawaną za liberalną (antyetatystyczną). Zatem program ten zawiera<br />
cele i narzędzia polityki typu (2), czyli zapewniającą wzrost wolności.<br />
Jednakże w toku realizacji tego programu partii Z może się okazać na podstawie<br />
sondaży, że spada <strong>jej</strong> popularność, gdyż odchodzi od niej elektorat płynny, rośnie zaś poparcie<br />
dla partii opozycyjnych bazujących na elektoracie (a), który został zasilony przez ów płynny<br />
elektorat 144 . Elektorat ten jest z oczywistych względów przeciwny polityce (2), ponieważ uważa,<br />
że uderza ona w jego interesy ekonomiczne. Interes polityczny partii Z dyktuje w tej sytuacji<br />
racjonalną reakcję w postaci rezygnacji z części owego programu wyborczego i zastąpienie go<br />
elementami programu swych rywali. Oznacza to reorientację polityki (2) na korzyść polityki (1),<br />
czyli: mniej wolności na rzecz większego bezpieczeństwa.<br />
Może też się zdarzyć tak, że sondażowy spadek popularności partii Z następuje wskutek<br />
przejścia (płynnego) elektoratu do partii X, również bazującej na elektoracie (b). Wówczas<br />
partia Z chcąc zatrzymać ten elektorat dokonuje intensyfikacji polityki (2) korygując ją w<br />
kierunku zapewnienia większej wolności.<br />
(b) Załóżmy teraz, że doktryna teoretyczna (ideologiczna?) leżąca u podstaw<br />
zwycięskiego programu ekonomicznego partii X jest zgodna z interesem elektoratu (a). W toku<br />
realizacji tego programu partia ta stwierdza, że według sondaży traci popularność płynnej<br />
części swego elektoratu na rzecz partii opozycyjnej (Y) opierającej się również na elektoracie<br />
(a). Koncepcja programu ekonomicznego tej partii bazuje na radykalniejszej wersji doktryny co<br />
partia X. Z punktu widzenia interesu politycznego partii X, w świetle prognozy ostrzegawczej,<br />
nieodzowne jest odzyskanie dawnej popularności wśród odpływającego elektoratu. Sposobem<br />
na to jest taka zmiana koncepcji polityki mikrostrukturalnej, aby zadowoliła ona ten elektorat i<br />
odciągnęła go od partii Y. Zmiana ta oczywiście polega na zwiększeniu poziomu wsparcia<br />
elektoratu (a), a więc wzroście jego bezpieczeństwa.<br />
(c) Domniemany przez partię X spadek <strong>jej</strong> popularności może się wiązać z sondażowym<br />
przejściem płynnego elektoratu do opozycyjnej partii (Z), dla której elektoratem są wyborcy (b).<br />
W tej sytuacji, potwierdzonej prognozą ostrzegawczą, rozsądnym rozwiązaniem dla partii<br />
rządzącej jest przeorientowanie realizacji swego programu ekonomicznego na korzyść tego<br />
płynnego elektoratu, drogą ograniczenia wsparcia elektoratu (a). W tym przypadku następuje<br />
więc substytucja bezpieczeństwa wolnością (oczywiście w pewnym zakresie).<br />
(d) Przyjmijmy teraz, że partia X koncepcję swojego programu ekonomicznego opiera na<br />
doktrynie teoretycznej korzystnej dla elektoratu (b). Jednakże w trakcie realizacji tego programu<br />
partia stwierdza, że traci w sondażach popularność. Źródłem tej tendencji (dotychczasowej i<br />
prognozowanej), również jest płynny elektorat przechodzący do opozycyjnej partii Y bazującej<br />
elektoracie (b), lub na elektoracie (a). Gdy w grę wchodzi elektorat (b) to rozsądnym<br />
rozwiązaniem dla partii X jest zmiana koncepcji polityki mikrostrukturalnej w kierunku dalszego<br />
zmniejszenia poziomu wsparcia [elektoratu (a)], czyli substytucja bezpieczeństwa wolnością.<br />
Natomiast, jeśli tym elektoratem są wyborcy (a), to korzystne dla interesu partii X jest<br />
rezygnacja (częściowa lub całkowita) ze swego programu i przejęcie (częściowe lub całkowite)<br />
programu opozycyjnej partii Y, zakładającej wzrost poziomu wsparcia [elektoratu (a)]. Tutaj więc<br />
następuje substytucja wolności bezpieczeństwem.<br />
4. Łatwo można skonstatować, że okolicznościami politycznymi, omówionymi w pkt. 2 i<br />
3, były w większości przypadków, z jednej strony, domniemywane przez partię rządzącą<br />
bieżące zmiany preferencji partyjnych i programowych elektoratu, a z drugiej możliwe zmiany w<br />
układzie sił w parlamencie na niekorzyść tej partii. To te właśnie zmiany skłaniały partię<br />
rządzącą do odpowiedniej korekty (reorientacji) polityki mikrostrukturalnej. Wskutek takiego<br />
postępowania rzeczywiście realizowana polityka mikrostrukturalna „dzięki” swej niestabilności<br />
jest w tendencji zgodna z aktualnym układem sił w parlamencie oraz domniemywanymi przez<br />
partię rządzącą bieżącymi preferencjami wyborców.<br />
144 Zakładamy, że taką diagnozę przyjmuje partia Z, niezależnie od tego czy jest ona prawdziwa, czy też<br />
nie. Dotyczy to również pozostałych wariantów sytuacyjnych.<br />
128
Dla ekonomisty wychowanego na normatywnym podejściu do polityki gospodarczej takie<br />
<strong>jej</strong> traktowanie przez partię rządzącą stanowi anomalię systemową nie mającą znaczenia<br />
teoretycznego. Z jego punktu widzenia jest bowiem pożądane, aby partia rządząca wykazywała<br />
konsekwencję w nastawieniu idealistycznym w całym cyklu wyborczym, a więc nie tylko w toku<br />
kampanii wyborczej, ale także w okresie międzywyborczym. Wówczas polityka (niezależnie od<br />
<strong>jej</strong> typu), którą partia ta realizuje, byłaby stabilna 145 .<br />
Problem jednak polega na tym, że taka postawa partii rządzącej może być<br />
„niefunkcjonalna” z punktu widzenia strategicznego celu partii w określonych okolicznościach<br />
politycznych. Jeśli więc nawet założyć, że władzę zdobędą idealiści, to również oni muszą<br />
wiedzieć, że w ramach instytucji demokracji przedstawicielskiej podstawowym warunkiem<br />
realizacji ich programu jest utrzymanie tej władzy (w parlamencie i rządzie). Z kolei warunkiem<br />
<strong>jej</strong> utrzymania jest umiejętność sprostania wyzwaniom wynikającym z omówionych wyżej<br />
okoliczności politycznych. Zatem logika racjonalnego postępowania w przypadku wystąpienia<br />
okoliczności politycznych grożących utratą władzy dyktuje partii rezygnację z idealizmu w<br />
realizacji programu na rzecz oportunizmu.<br />
Realizacja programu, który dla członków partii o nastawieniu idealistycznym jest zbieżny<br />
z misją tworzenia podstaw powszechnego dobrobytu, przeistacza się więc w prowadzenie<br />
codziennej gry politycznej o utrzymanie się u władzy jako wyjściowego warunku realizacji tej<br />
misji. Ale dramat polega na tym, że gra ta może odbywać się kosztem owej misji – na rzecz<br />
interesu ekonomicznego jednej tylko grupy elektoratu, grupy która władzę tę podtrzymuje.<br />
Jeśli więc partia pierwotnie idealistyczna nie może z wiadomych przyczyn politycznych<br />
realizować swego programu ekonomicznego, sformułowanego w okresie kampanii wyborczej,<br />
ma dwa wyjścia: a) utrzymać się u władzy dostosowując ten program, do bieżących warunków<br />
politycznych; b) pozostać wierną pierwotnemu programowi … i stracić władzę jeszcze przed<br />
kolejnymi wyborami 146 .<br />
5. Istnieją jeszcze dwie inne okoliczności polityczne w okresie międzywyborczym mające<br />
wpływ na realizację polityki mikrostrukturalnej. Okolicznością pierwszą jest faktyczny upadek<br />
koalicji partyjno-rządowej, zaś okolicznością drugą – rzeczywista utrata przez partię rządzącą<br />
przewagi w parlamencie. W obu tych sytuacjach (oznaczających spełnienie się gróźb<br />
omówionych w pkt. 2c) partia traci zdolność realnego rządzenia. Odbija się to destrukcyjnie na<br />
polityce mikrostrukturalnej, której grozi dyskontynuacja.<br />
Jest to również przypadek niestabilności tej polityki, ale nie wskutek <strong>jej</strong> zmiany w ramach<br />
marketingu politycznego, lecz niemożności w ogóle <strong>jej</strong> kontynuacji.<br />
4. Podsumowanie<br />
1. W referacie wykorzystaliśmy schemat analityczny marketingu politycznego w<br />
gospodarce do opisu możliwych sposobów destabilizacji polityki mikrostrukturalnej przez partię<br />
rządzącą.<br />
Schemat ten składa się z dwóch kluczowych elementów:<br />
(a) strategicznego celu partii jakim jest posiadanie władzy w państwie – jest to naturalny<br />
cel każdej partii politycznej,<br />
(b) okoliczności politycznych wymuszających odpowiednie postępowanie partii w cyklu<br />
wyborczym.<br />
2. Zidentyfikowaliśmy okoliczności polityczne sprzyjające oportunizmowi partii w<br />
instrumentalnym traktowaniu przez nią polityki mikrostrukturalnej:<br />
a) kampania wyborcza,<br />
b) tworzenie koalicji parlamentarno-rządowej,<br />
c) domniemana utrata poparcia części wyborców,<br />
d) groźba rozpadu koalicji parlamentarno-rządowej,<br />
e) zagrożenie utratą większości w parlamencie.<br />
W powyższych okoliczności polityka mikrostrukturalna może ulec destabilizacji wskutek<br />
manipulowania nią:<br />
145 Nie licząc czynników ekonomiczno-prawnych, które tę stabilność mogłyby naruszyć.<br />
146 Pomijając to, że partii tej grozi wypadnięcie z parlamentu i upadek organizacyjny (z przyczyn<br />
finansowych).<br />
129
• w ramach danego typu polityki – w kierunku mniej lub bardziej radykalnej <strong>jej</strong><br />
wersji w stosunku do pierwotnych założeń;<br />
• między wyróżnionymi dwoma typami polityki – w kierunku zastąpienia jednego<br />
typu polityki typem drugim.<br />
3. Niestabilność polityki mikrostrukturalnej powodowana przez okoliczności wymienione<br />
w pkt. 2b, 2c, 2d i 2e, występuje w okresie <strong>jej</strong> realizacji przez partię rządzącą. Są to<br />
okoliczności oznaczające zagrożenie utraty władzy przez tę partię.<br />
4. Marketing polityczny w gospodarce jest uprawiany (przez wszystkie partie) nie tylko w<br />
trakcie formalnej kampanii wyborczej, lecz także w okresie międzywyborczym (przez partię<br />
rządzącą). Tym samym cykl wyborczy pokrywa się w nieustającą kampanią wyborczą (formalną<br />
i nieformalną) 147 .<br />
5. Wnioski 148<br />
1. W demokracji parlamentarno-gabinetowej niestabilność polityki mikrostrukturalnej w<br />
okresie <strong>jej</strong> realizacji jest funkcją dwóch czynników: specjalnych okoliczności politycznych oraz<br />
reakcji partii rządzącej na te okoliczności.<br />
O ile okoliczności te, oznaczające brak stabilizacji sceny politycznej, nie są zjawiskiem<br />
koniecznie występującym w demokracji 149 , o tyle reakcję na nie ze strony partii rządzącej w<br />
odniesieniu do polityki mikrostrukturalnej należy uznać jako systemową prawidłowość<br />
demokracji przedstawicielskiej.<br />
Czyli: jedynie prawdopodobna niestabilność sceny politycznej rodzi bardziej<br />
prawdopodobne zachowanie partii rządzącej w postaci destabilizacji polityki mikrostrukturalnej.<br />
2. O tym co się dzieje w okresie międzywyborczym z polityką mikrostrukturalną pod<br />
względem <strong>jej</strong> stabilności nie ma znaczenia pierwotne nastawienie partii: idealistyczne vs.<br />
oportunistyczne. Niezależnie od tego nastawienia rządząca partia wykazuje skłonność do<br />
instrumentalnego wykorzystywania tej polityki.<br />
Jeśli zatem partia jest pierwotnie idealistyczna, gdy staje się rządzącą, to chcąc nie<br />
chcąc, przekształca się w partię oportunistyczną 150 .<br />
3. Nie ma bezpośredniej zależności pomiędzy oportunizmem partii rządzącej, a typem<br />
realizowanej polityki mikrostrukturalnej. W zależności od kategorii elektoratu, do którego partia<br />
ta się odwołuje, jest ona gotowa realizować oba wyróżnione typy tej polityki.<br />
Tym samym nie można powiedzieć, że oportunistyczna partia rządząca z istoty swej<br />
„psuje” politykę mikrostrukturalną (poza tym, że ją destabilizuje) 151 .<br />
4. W przeciwieństwie do modeli polityków, nie ma jednoznacznych skutków oportunizmu<br />
partii rządzącej na obszarach polityki mikrostrukturalnej. Skutki te można określić co najwyżej<br />
przedziałowo. Zgodnie z tym w gospodarce może być, relatywnie dużo lub mało wsparcia,<br />
etatyzmu i regulacji. Przy czym proporcje między nimi mogą się zmieniać w trakcie realizacji<br />
polityki mikrostrukturalnej, wskutek <strong>jej</strong> destabilizowania.<br />
147 Tym się różni omawiany tu marketing polityczny w gospodarce od tego dotyczącego sfery<br />
pozaekonomicznej, który jest badany głównie w toku formalnej kampanii wyborczej. (Zob. np. P.<br />
Harris, D. Wring 2002).<br />
148 Wnioski odnoszą się do polityki mikrostrukturalnej w trakcie <strong>jej</strong> realizacji. Traktujemy je jako hipotezy<br />
badawcze wymagające empirycznej weryfikacji w wyniku konfrontacji ich z konkretną gospodarką.<br />
149 Na ten temat winni się wypowiedzieć specjaliści od nauk politologicznych.<br />
150 Na tym polega główna różnica między naszą interpretacją partii idealistycznej, a interpretacją partii<br />
stronniczej w modelach polityków. W modelach tych partia stronnicza (lewicowa lub prawicowa)<br />
pozostaje rządząca w całym cyklu wyborczym, nie będąc zagrożoną utratą władzy w okresie <strong>jej</strong><br />
sprawowania. Jest to ujęcie statyczne, nie uwzględniające okoliczności politycznych, o których jest<br />
mowa w referacie.<br />
151 Jest to zresztą rzecz względna, gdyż np. przestawienie się przez partię rządzącą z polityki (1) na<br />
politykę (2) tylko zwolennik polityki (1) zinterpretuje jako <strong>jej</strong> „psucie”.<br />
130
6. Uwagi końcowe<br />
1. Czy w ogóle możliwe jest, aby w nieformalnej kampanii wyborczej partie<br />
koncentrowały się wyłącznie na kwestiach pozaekonomicznych? Wówczas polityka<br />
mikrostrukturalna nie musiałaby być wykorzystywana instrumentalnie w marketingu politycznym,<br />
dzięki czemu <strong>jej</strong> ewentualna niestabilność wynikałaby wyłącznie z przyczyn ekonomicznych.<br />
Jest to możliwe, ale wówczas gdyby partie uznały, że dla większości wyborców nie miałby<br />
znaczenia ich interes ekonomiczny, a jedynie owe kwestie pozaekonomiczne. Odpowiedź na<br />
pytanie o (nie) realność wystąpienia w rzeczywistości takiej sytuacji jest oczywista i nie wymaga<br />
badań empirycznych.<br />
Aby więc traktować poruszoną w tym referacie problematykę jako bezprzedmiotową,<br />
czyli aby polityka mikrostrukturalna nie była uwikłana w grę polityczną, trzeba byłoby znieść w<br />
ogóle instytucję marketingu politycznego. Ale, aby tego dokonać należałoby pójść jeszcze dalej<br />
i uniezależnić w ogóle rządzenie państwem od elektoratu, czyli w praktyce zlikwidować go.<br />
Takie pomysły jeszcze niedawno były (są) praktykowane w niektórych krajach na świecie, z<br />
wiadomym skutkiem. Trzeba więc pogodzić się z tym, że demokracja kosztuje, choć zawsze<br />
można zastanawiać się, jak zmniejszyć koszty <strong>jej</strong> funkcjonowania.<br />
2. To prowadzi nas do kolejnej kwestii. W ekonomii trwa od jakiegoś czasu debata<br />
dotycząca wpływu jakości (efektywności) instytucji na wzrost i funkcjonowanie gospodarki.<br />
Debata ta, w ślad za pionierskimi pracami D. Northa, koncentruje się zazwyczaj wokół instytucji<br />
ekonomicznych 152 . W ramach tej debaty rozpatruje się różne warianty reformy instytucjonalnej.<br />
W związku z tym pojawia się pytanie, czy w świetle tego co zostało tu powiedziane możliwa jest<br />
taka reforma instytucjonalna, która ograniczałaby występowanie sprzyjających oportunizmowi<br />
okoliczności politycznych? Kwestię tę traktujemy jako otwartą, zwłaszcza w odniesieniu do<br />
Polski, znajdującej się obecnie w fazie ostrego kryzysu politycznego 153 .<br />
3. Wróćmy teraz do zagadnienia ekonomicznej realności polityki mikrostrukturalnej, od<br />
którego dotychczas abstrahowaliśmy (założenie 10).<br />
Wiemy, że w demokracji przedstawicielskiej mogą występować okoliczności polityczne<br />
sprzyjające manipulacji polityką mikrostrukturalną przez partię rządzącą. Ale wiadomo<br />
jednocześnie, że rzeczywiste pole manewru przy zmianie tej polityki jest w realnych warunkach<br />
ekonomiczno-prawnych współczesnej gospodarki stosunkowo niewielkie (zwłaszcza jeśli te<br />
zmiany są na korzyść polityki [1]). Dotyczy to również przypadków omawianych w referacie. Z<br />
jednej strony bowiem ograniczenia stwarzają otwarte rynki finansowe z ich ostrymi wymogami<br />
dotyczącymi wiarygodności kredytowo-inwestycyjnej gospodarki, z drugiej – zobowiązania<br />
międzykrajowe. Odnosi się to zwłaszcza do krajów będących członkiem UE i WTO 154 . Jest<br />
oczywiste, że w powyższych uwarunkowaniach międzynarodowych partia rządząca nie jest w<br />
stanie w dowolnym stopniu manipulować krajową polityką mikrostrukturalną w ramach<br />
marketingu politycznego dla realizacji swego partyjnego interesu.<br />
Tym niemniej skłonność do tej manipulacji, jak wykazaliśmy, zawsze istnieje w<br />
określonych okolicznościach politycznych. Natomiast w jakim zakresie owa manipulacja jest<br />
152 Nawiasem mówiąc ten nurt badawczy rozwija się niezależnie od nurtu zajmującego się wpływem<br />
czynników politycznych na politykę gospodarczą, w ramach którego tworzy się, wspomniane we<br />
Wstępie, modele polityków. Naszym zdaniem istnieje pilna potrzeba integracji obu tych nurtów<br />
badawczych w jeden nurt zajmujący się rolą szeroko pojętych instytucji politycznych w życiu<br />
gospodarczym.<br />
Podobny stan rzeczy występuje w marketingu politycznego. Nad założeniami teoretycznymi tego<br />
marketingu pracują wyłącznie politolodzy w separacji od ekonomistów. Tutaj również istnieje pilna<br />
potrzeba włączenia problematyki marketingu politycznego do badań nad podstawami polityki<br />
gospodarczej.<br />
153 Odwołamy się tu jedynie do wybranych danych statystycznych. Ludność w wieku 60 lat i więcej, o<br />
wykształceniu poniżej średniego, stanowiła w Polsce 1988 r. i 2002 r. odpowiednio: 16 i 15 proc.<br />
elektoratu, zaś ludność w wieku 18-44 lata, o wykształceniu co najmniej średnim, stanowiła<br />
odpowiednio: 22 i 27 proc. elektoratu. Dane te dotyczą zarówno wyborców aktywnych jak i<br />
pasywnych. (Podstawa obliczenia: R. S. GUS 1992, tab. 74; Ludność, 2003, tab. 10).<br />
154 Szerzej: A. Lipowski (2003).<br />
131
możliwa w konkretnym kraju, o tym można powiedzieć dopiero na podstawie badań<br />
empirycznych 155 .<br />
4. Z faktu członkostwa kraju w UE i WTO wynikają, jak stwierdziliśmy w pkt. 3 określone<br />
uwarunkowania prawne ograniczające manipulację krajową polityką mikrostrukturalną 156 . W tym<br />
punkcie chodzi o możliwość osłabienia tego ograniczenia w wyniku zmian owych uwarunkowań<br />
na szczeblu UE i WTO. Na tych dwóch forach wspólnie decyduje się bowiem, w mniejszym lub<br />
większym zakresie, o polityce mikrostrukturalnej krajów członkowskich w odniesieniu do<br />
obszarów wymienionych w pkt 2.9. Ogólnie biorąc wypracowywane tam są w tym względzie<br />
rozwiązania kompromisowe w wyniku ścierania się interesów poszczególnych krajów. Interesy<br />
te reprezentuje w każdym kraju partia rządząca. Partia ta (poprzez swych przedstawicieli w UE i<br />
WTO) z omówionych powodów politycznych może forsować typ polityki mikrostrukturalnej<br />
(ponadkrajowej) na korzyść swego elektoratu. Ale, właśnie ze względu na konieczność<br />
dochodzenia do rozwiązań kompromisowych, możliwości osłabienia unijnych i WTO ograniczeń<br />
prawnych są uzależnione od umiejętności danej partii z jednej strony blokowania projektów<br />
rozwiązań dla niej niekorzystnych, a z drugiej forsowania projektów korzystnych. Partia<br />
rządząca musi w tych warunkach umieć wygrywać swoje interesy na szczeblu ponadkrajowym<br />
wchodząc w nieuchronne koalicje z wybranymi partnerami zagranicznymi, przeciw innym<br />
krajom. Jednak ceną tych koalicji może być konieczne ustępstwo programowe na jednym<br />
obszarze polityki mikrostrukturalnej na rzecz innego obszaru.<br />
Wszystko to stwarza możliwość pasjonującej analizy w kategoriach zaproponowanych w<br />
tym referacie 157 .<br />
Bibliografia<br />
Alesina A. [1987], Macroeconomics Policy in a Two – Party System as a Repetead Game,<br />
„Quaterly Journal of Economics” 102.<br />
Buchanan J. M. [1975], The Limits of Liberty, Chicago.<br />
Downs A. [1957], An Economic Theory of Democracy, Nowy Jork.<br />
Działo J. [2007], Wpływ czynników politycznych na instrumenty i efekty polityki gospodarczej,<br />
„Gospodarka Narodowa”, nr 5/6.<br />
Eichengreen B. [2006], The Political Economy of European Integration, w: The Oxford<br />
Handbook of Political Economy, red. B. R. Weingast, D. Wittman.<br />
Furubotn E. S., Richter R. [2000], Institutions and Economic Theory. The Contribution of the<br />
New Institutional Economics , Ann Arbor.<br />
Harris P., Wring D. [2002], Political Marketing, Londyn.<br />
Hibbs D. [1977], Political Parties and Macroeconomic Policy, „American Political Science<br />
Review” 77.<br />
B. Hoekman, M. M. Kostecki [2001], The Political Economy of the World Trading System,<br />
Oxford.<br />
Lindbeck A. [1976], Stabilization policies in open economies with endogenous policitians,<br />
„American Economics Review Papers and Proceedings”, 66.<br />
Lipowski A. [2003], Mała gospodarka otwierająca się wobec wyzwań XXI w. –ku realistycznym<br />
podstawom polityki gospodarczej, „Ekonomista” nr 3.<br />
155 Na marginesie warto wskazać na ciekawą rozbieżność pod względem kierunku oddziaływania<br />
ograniczeń ekonomiczno-prawnych na (nie)stabilność polityki mikrostrukturalnej. W początkowej fazie<br />
realizacji tej polityki przez zwycięską w wyborach partię powyższe ograniczenia mogą rodzić <strong>jej</strong><br />
niestabilność polegającą na odstępstwie od założeń pierwotnych wskutek ujawnienia ich nierealności.<br />
Następnie jednak próby manipulacji polityką mikrostrukturalną przez partię rządzącą w znanych<br />
okolicznościach politycznych mogą być przez owe ograniczenia mitygowane, co sprzyja <strong>jej</strong><br />
stabilności.<br />
156 Lub w ogóle uniemożliwiające taką manipulację, gdy dana polityka jest decydowana na szczeblu EU i<br />
WTO.<br />
157 Tym powinna się zajmować ekonomia polityczna funkcjonowania takich organizacji jak UE i WTO.<br />
Jest ona jednak właściwie w stanie początkowym. Występuje bowiem niedostatek systematycznych<br />
badań empirycznych na temat „kuchni” politycznej, w której dochodzi się do rozwiązań<br />
kompromisowych w kwestiach związanych z ponadkrajową polityką gospodarczą. (Na temat UE: B.<br />
Eichengreen 2006; WTO: B. Hoekman, M. M. Kostecki 2001).<br />
132
Lipowski A., J. Górski [2007], Wyborcy a <strong>transformacja</strong> ustrojowa: przypadek Polski, w:<br />
Dlaczego inni nas przeganiają?, red. J. Winiecki, Warszawa.<br />
Ludność. Stan i struktura społeczno-demograficzna [2003], GUS, Warszawa.<br />
Nordhaus W. D. [1975], The Political Business Cycle, „Review of Economic Studies” 42.<br />
Persson T., Tabellini G. [1990], Macroeconomic Policy. Credibility and Politics, Londyn.<br />
Persson T., Tabellini G. [2002], Political Economics. Explaining Economic Policy, Cambridge,<br />
Londyn.<br />
Riker W. [1986], The Art of Political Manipulation, New Haven.<br />
Rocznik Statystyczny [1992], GUS, Warszawa.<br />
Wittman D. [1983], Candidate motivation: A synthesis of alternative theories, „American Political<br />
Science Review” 77.<br />
Tekst wpłynął 28 września 2007 r.<br />
133