30.10.2014 Views

Nr 107/2008 - Tuchów

Nr 107/2008 - Tuchów

Nr 107/2008 - Tuchów

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

11 Tuchowskie Wieści 4(<strong>107</strong>)/<strong>2008</strong><br />

Nasz anioł stróż w jasnym płaszczu<br />

Różni byli nauczyciele tuchowskiego liceum (w latach<br />

1954-1958) - wspaniali, bardzo dobrzy, dobrzy i tacy, których<br />

podniesiony ton głosu i komentarze deprymowały uczniów.<br />

Do wspaniałych nauczycieli należał ks. prof. Stefan<br />

Biesiadecki. Uczył nas tylko dwa lata, ale wywarł na nas<br />

duży wpływ. To on wyprowadził nas ze szkoły i zaczął organizować<br />

wycieczki, a ściślej pielgrzymki, ale nie wolno było<br />

ich tak nazywać. Byliśmy z nim w Oświęcimiu, Częstochowie,<br />

Kalwarii Zebrzydowskiej.<br />

Lekcje religii odbywały się początkowo w domu katechetycznym,<br />

a po „odwilży" październikowej (1956) w szkole. Ks.<br />

Biesiadecki prowadził je inaczej, niż pozostali nauczyciele.<br />

Katecheza była swobodną rozmową na tematy interesujące<br />

młodzież. Nasz katecheta mówił dużo i ciekawie, ukazywał<br />

wartości i ideały, za którymi warto podążać. Nie narzucał niczego,<br />

ale na podstawie przedstawionych treści i przykładów,<br />

mogliśmy dokonywać wyborów. Wybór prawidłowej opcji był<br />

prosty jak jego wykład. Imponował nam, nastolatkom, odwagą,<br />

otwartością, opanowaniem, kulturą bycia, komunikatywnością<br />

i optymizmem. Był naszym ulubionym nauczycielem i wzorowym<br />

wychowawcą.<br />

Zapamiętaliśmy jego pogodną twarz i sylwetkę w jasnym<br />

płaszczu, poruszającą się energicznym, niemal wojskowym<br />

krokiem. Emanowała z niego dobroć. Robił wrażenie anioła<br />

stróża nieustannie czuwającego nad nami.<br />

W 1958 r. opuściliśmy szkołę. Ks. profesor wyjechał z Tuchowa<br />

i kontakt się urwał. Spotkaliśmy go po pięćdziesięciu<br />

latach w Zbylitowskiej Górze (Dom Księży Emerytów) i rozpoznali<br />

bez trudu. Dopiero teraz po pół wieku opowiedział nam<br />

historię swojego życia, zanim został kapłanem.<br />

Urodził się 3 października 1924 r. w Kolbuszowej Dolnej<br />

jako najmłodszy syn Jana i Marii Skowrońskiej. Gdy miał 3<br />

lata, zmarł ojciec. Matka, głęboko religijna, pracowita, wrażliwa<br />

na potrzeby innych poświęciła się całkowicie wychowaniu<br />

czterech synów. Szkołę podstawową i 2 klasy gimnazjum<br />

ukończył w rodzinnej miejscowości. Naukę przerwał wybuch<br />

drugiej wojny światowej. Jako piętnastolatek dołączył do<br />

młodzieży zrzeszonej w Związku Strzeleckim (organizacja patriotyczno-wojskowa).<br />

Na początku września 1939 r. z tą grupą<br />

uciekał na wschód i dotarł do Krzemieńca. Tam 17 września<br />

otoczyły ich wojska rosyjskie. Po oddzieleniu oficerów, pozostałych<br />

wypuszczono. Wracających do Polski w Jarosławiu<br />

złapali Niemcy, ale udało im się zbiec (brat Bronisław, kolega<br />

i Stefan). Żywiąc się marchwią i rzepą zerwaną w polu, dotarli<br />

z powrotem do Kolbuszowej. Dom rodzinny Stefana, jak<br />

i część miasta były doszczętnie spalone. Zaczęli odbudowywać<br />

dom i rozpoczęli życie pod okupacją hitlerowską. Pracowali<br />

też dla ojczyzny starsi bracia - Bronisław, Stanisław, Franciszek<br />

wstąpili w szeregi Armii Krajowej w 1942 roku. Stefan<br />

dołączył do nich w 1943 r. Należał do obwodu Kolbuszowa<br />

„Kefir", placówka „Dolina" w Kolbuszowej Dolnej, pseudonim<br />

„Burza". Uczestniczył w szkoleniach wojskowych, patriotycznych,<br />

brał udział w akcjach w czerwcu i lipcu 1944 r. (m.in.<br />

przejęcie zrzutu broni w Kłapówce) i aktywnie uczestniczył<br />

w akcji „Burza".<br />

W sierpniu 1944 r. zaliczył 3 i 4 klasę gimnazjum przed<br />

komisją egzaminacyjną.<br />

Bardzo przeżył uroczystość żałobną ekshumowania i przeniesienia<br />

ciał poległych AK-owców z miejsca walki w Porębach<br />

Kępieńskich do zbiorowej mogiły w Kolbuszowej. Proste<br />

trumny nieśli na barkach ich koledzy.<br />

Na początku października 1944 rozpoczęły się represje.<br />

W listopadzie UB aresztowało braci Biesiadeckich - Stanisława<br />

i Franciszka. Stefan musiał się ukrywać. Niestety, niedługo został<br />

schwytany i uwięziony w budynku UB w Kolbuszowej.<br />

Tak wspomina ten okres<br />

Były to ciężkie pierwsze dni. W niedużym, niskim pomieszczeniu<br />

było nas około dziesięciu. Posadzka cementowa, a na<br />

niej odrobina startej już słomy. Położyć się można było tylko<br />

w skurczonej pozycji, ze względu na szczupłość miejsca.<br />

Przesłuchania odbywały się bardzo często w nocy. Modlimy<br />

się przyciszonym głosem, nucimy pieśni religijne i patriotyczne.<br />

Taki był początek tej trudnej drogi cierpienia, głodu i poniżenia.<br />

Wigilia i święta Bożego Narodzenia wtedy przeżyte utkwiły<br />

mi w pamięci na całe życie. Ordynarne, ubliżające słowa to<br />

zwyczajna mowa funkcjonariuszy.<br />

31 grudnia przewieźli nas ciężarowym samochodem do<br />

więzienia na zamku Lubomirskich w Rzeszowie. Tutaj trzymali<br />

do 11 stycznia 1945 r. Wieczorem tegoż dnia znów do<br />

przejściowego obozu NKWD w Bakończycachpod Przemyślem.<br />

Następnie 13 stycznia załadowano nas w Przemyślu do dużego<br />

wagonu jtzw. „świniarki"!, około 80 osób. Przez kilkunastocentymetrową<br />

szparę w jednym półprzymkniętym oknie, silnie<br />

zadrutowanym, wpadało do dużego wagonu troszkę światła. Na<br />

środku wagonu stał mały żelazny piecyk. Blaszany lej wetknięty<br />

w dziurę w ścianie wagonu stanowił naszą jedyną latrynę.<br />

Strażnicy zaryglowali drzwi. Odjazd. Nasz transport ja<br />

pociąg był dość długij ruszył na wschód w nocy z 13 na 14<br />

stycznia. Jechaliśmy przez Lwów, Kijów. Myślimy - oby tylko<br />

na południe. Jednak nie... dalej kierunek północny - wschód.<br />

Jedna myśl przybijała każdego z nas - jeśli Sybir, to w tym<br />

wagonie zginiemy. Dni były straszne: głód, mróz z każdym<br />

dniem silniejszy, a wagon nieopalany. Nasza dzienna racja<br />

jedzenia w przybliżeniu: 2 wiaderka zupy, coś cukru do podziału<br />

na 80 osób i po około 280 g chleba na głowę. Noce stawały<br />

się męczarnią. Kładliśmy się na podłodze wagonu, zgodnie<br />

na tym samym boku, pod ścianami, okrywając się parami<br />

wspólnym odzieniem, d^'y uzyskać odrobinę ciepła - broniąc<br />

się przed odmrożeniem. Ja leżałem obok brata Stanisława,<br />

starszego ode mnie o 17 lat. Troszczył się nadzwyczaj o mnie.<br />

Uczyłem się od niego takiej postawy. Drugim koszmarem nocy<br />

były sprawdzania liczby więźniów i stanu wagonu, przeprowadzane<br />

co trzy godziny. Musieliśmy wstać, stłoczyć się w jedną<br />

połowę wagonu. Konwojenci sprawdzali ściany, podłogę i dach

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!