27.01.2015 Views

Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny ...

Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny ...

Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny ...

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Cezary Baryka niemało się <strong>na</strong>chodził w tej <strong>na</strong>rodowej wojnie. Wykonywał wraz z kolegami z oddziału wś<strong>ci</strong>ekłe<br />

marsze i wypady, obroty i zasadzki, to znowu w i a ł przed siłą przemożną. Z<strong>da</strong>rzało mu się iść w sam środek<br />

nieprzyja<strong>ci</strong>ół, uczestniczyć w brawurowym przedsięwzię<strong>ci</strong>u generała Sikorskiego, jak pchnię<strong>ci</strong>e bagnetu<br />

rozpruwającym front bolszewicki. Z<strong>da</strong>rzało mu się maszerować dniami i nocami, <strong>na</strong>przód, w<strong>ci</strong>ąż <strong>na</strong> wschód za wrogiem<br />

u<strong>ci</strong>ekającym. Przesunęły mu się przed oczyma niezliczone wsie i miasteczka, lasy i pola. Przebrnął rozlewne rzeki<br />

wśród łęgów. Ojcowskich szklanych domów nigdzie a nigdzie nie było. Zwol<strong>na</strong> przestał o nich myśleć. Nie myślał<br />

także o ideologii <strong>na</strong>jeźdźców ze wschodu. Nie wi<strong>da</strong>ć jej było w ruinie, w zniszczeniu, tratowaniu, w śla<strong>da</strong>ch rabunków,<br />

rzezi i gwałtów.<br />

Wróg śmiertelny ludzi ubogich szedł przed nim wszystkimi drogami <strong>na</strong> wschód – niszczy<strong>ci</strong>el i rabuś. Gdzie były<br />

żelazne mosty, wisiały poprzetrącane ich g<strong>na</strong>ty – gdzie były mosty drewniane, sterczały osmalone pale. Gdzie były<br />

wsie, stały porozwalane pustki. Gdzie cokolwiek pięknego, wzniosłego przeszłość zostawiła potomnym <strong>na</strong> tej ziemi<br />

ubogiej, widniała kupa gruzów. Jakże tu było doczytać się w tym piśmie <strong>na</strong>jeźdźców ze wschodu idei głoszonych przez<br />

mówców wiecowych Nadto sama woj<strong>na</strong>, jako przedsięwzię<strong>ci</strong>e gromadne, jako dzieło kunsztowne a nowe i niez<strong>na</strong>ne,<br />

zajęła go, a raczej przytłoczyła. Baryka nie myślał teraz, o co walczy i z kim, gdzie jest i dokąd dąży. Maszerował<br />

według rozkazu, nocował, jadł, spał, zrywał się <strong>na</strong> nogi, stał <strong>na</strong> war<strong>ci</strong>e albo chytrze podkra<strong>da</strong>ł się pod placówki.<br />

Dobrze się <strong>na</strong> ogół spisywał <strong>da</strong>wny sportsmen bakiński. Przełożeni od<strong>da</strong>wali mu pochwały, a towarzysze broni<br />

przywykli liczyć <strong>na</strong> Barykę, jak ongi liczono <strong>na</strong> Zawiszę. Cezary nie miał do kogo wracać ani do kogo <strong>na</strong>pisać listu.<br />

Kilkakroć posłał kartki pod adresem pa<strong>na</strong> Gajowca. Odebrał od niego serdeczne odpowiedzi – otóż i świat cały. Ale w<br />

tych marszach, leganiach po rowach i ziemiankach były obok niego ludzkie dusze – koledzy. Okazało się <strong>na</strong>wet, że te<br />

„Polaki” to są <strong>na</strong>wet dusze bratnie. Każdy z nich miał gdzieś jakąś „mamę” albo jakiegoś „tatę”. Byli tacy, co mieli<br />

<strong>na</strong>wet bab<strong>ci</strong>e, a prawie każdy <strong>na</strong> postoju, w chwili, kiedy sądził, że go nikt nie widzi, ośliniał sekretnie jakąś fotografię<br />

– ach! – jej, Kazi czy Zosi. Cezary nie miał ani jednej Zosi, toteż uprawiał wyniosły cynizm przedrwiwań nie tylko z<br />

samych imion i spieszczeń, ale <strong>na</strong>dto z całoś<strong>ci</strong> sentymentów. On to właśnie był żołnierzem w każdym calu. Nie było nic<br />

poza nim. Naprzód! – i kwita. W kompanii zaprzyjaźnił się specjalnie z pewnym młodzieńcem, również studentem<br />

Warszawskiego Uniwersytetu a obecnie tęgim żołnierzem, imieniem Hipolit, <strong>na</strong>zwiskiem Wielosławski. W pewnej<br />

przygodzie w okolicach Łysowa pod Łosicami Cezary wyratował tego Wielosławskiego z opresji. W potyczce<br />

Wielosławski wpadł między bolszewików, został poźgany bagnetami, potłuczony kolbami i porzucony w lesie zwanym<br />

Rogacz. Cezary, nie z<strong>na</strong>lazłszy go w kompanii, wró<strong>ci</strong>ł się co tchu do lasu, wyszukał kolegę, wziął go <strong>na</strong> ramię i odniósł<br />

między swoich.<br />

Wielosławski wnet się wylizał, a nie zapomniał usługi. Nigdy on nie mówił o swym rodzie, rodzinie i sentymentach.<br />

Był „Hipolit” w szeregu i tyle. Na boku tylko szeptano, że to gruby pan z panów, srogi mag<strong>na</strong>t, a kuzyn jakichś tam<br />

jeszcze bardziej pierońskich Wielosławskich. Hipolit był żołnierzem jak się patrzy i co się zowie. Darł buty w poś<strong>ci</strong>gu<br />

za czerwonymi drapichrustami, żarł razowiec i <strong>ci</strong>ągnął z flachy, spał <strong>na</strong> ziemi i po<strong>ci</strong>ł się w obrotach, jakby wcale nie<br />

miał w żyłach nic błękitnego. A siły miał iś<strong>ci</strong>e końskie, mógł o głodzie wytrzymać <strong>pełny</strong> pochód, kiedy już wiara nosem<br />

się podpierała. Nieraz z Cezarym spali pod jedną derą i dzielili się po bratersku chlebem, solą, słoniną i pluskwami.<br />

Toteż zawarli przyjaźń od serca, sztamę d e g r u b i s.<br />

Miało się ku jesieni, gdy w szeregach rozeszła się rados<strong>na</strong> wieść, iż wróg z kraju ustąpił i że bliski jest rozejm.<br />

Oddział, w <strong>który</strong>m służyli dwaj przyja<strong>ci</strong>ele, Baryka i Wielosławski, z Białorusi cofnięty został <strong>na</strong> Mazowsze i z<strong>na</strong>lazł<br />

się w małym miasteczku Żerominie. Obadwaj wojacy w<strong>da</strong>li się tutaj w wielkie spanie, którego wystarczyłoby <strong>na</strong><br />

dziesię<strong>ci</strong>u prze<strong>ci</strong>ętnych neurasteników. Jeść jed<strong>na</strong>k było w tym mieś<strong>ci</strong>e skąpawo, toteż zmęczonym rycerzom nudziło<br />

się w tym miejscu potężnie.<br />

Studentów uniwersytetu zwolniono chętniej niż innych, toteż Baryka i Wielosławski zwolnili się z szeregów, skoro<br />

w nich nie było już obronnej roboty. Wielosławski zaproponował Baryce, żeby ten pojechał do niego <strong>na</strong> wypoczynek<br />

do jakowejś Nawło<strong>ci</strong> w okolicach Częstochowy. Baryka przystał. Przebrawszy się w Warszawie w ubranie cywilne, do<br />

czego pomógł pan Gajowiec udzieleniem zaliczki <strong>na</strong> przyszłe prace biurowe – Cezary wyruszył do Nawło<strong>ci</strong>.<br />

47

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!