opowieści starego poligonu Tadeusz Wróbel Ojcowska ręka FOt. KRZySZtOF wOJciEwSKi Rodzicielska perswazja przemieniła sprawiającego kłopoty przełożonym młodego człowieka w zdyscyplinowanego marynarza. Jeszcze niedawno, gdy istniała zasadnicza służba wojskowa, do koszar trafiali poborowi, którzy miewali ogromne problemy z przystosowaniem się do nowych warunków. Niekiedy prowadziło to do tragedii, ale częściej uda- wało się temu zaradzić. Wiele zależało od tego, czy przełożeni potrafili w porę rozpoznać przyczynę problemów i znaleźć jakiś dek zaradczy. śro- I tak na pewien okręt trafił młody góral, który, jak się przyznał, pierwszy raz jechał pociągiem „z biletem ode wojska”. Zaskoczonemu oficerowi wyjaśnił, że większą cześć roku wypasał owce w wysokich górach, a gdy stada schodziły z hal na zimę, pomagał rodzinie wyrabiać buty. Po przeszkoleniu trafił na jeden z bazujących w oksywskim porcie okrętów. Choć góral był rosły, nie wykazywał się agresją, regularnie unikał jednak wykonywania obowiązków. Zdarzało się, że gdy miał przewidzianą służbę, znikał, ukrywał się w różnych zakamarkach okrętu i spał. Nie pomagały reprymendy przełożonych czy areszt. Oczywiście, jak wspominał jeden ze służących wówczas tam oficerów, można było delikwenta wysłać na kilkutygodniowy „turnus wczasowy” do ośrodka dyscyplinarnego w Orzyszu. Dowódcy traktowali to jednak jako ostateczność, bo nigdy nie było pewności, czy pobyt tam przyniesie pożądane efekty. Poza tym powstawał wakat, i obowiązki „wczasowicza” spadały na pozostałych członków załogi. A to oznaczało niejako karę zbiorową za występki jednego. Dowódca okrętu wezwał więc swego oficera i rozkazał mu, by napisał list do rodziców krnąbrnego marynarza. Minęło kilka dni od wysłania owego pisma, kiedy z wartowni przy portowej bramie zadzwoniono, że jest gość do dowódcy. Wysłany po niego marynarz zobaczył drobnego starszego mężczyznę. Po wypełnieniu dokumentów ruszyli w kierunku okrętu, który stał w odległej części portu wojennego. Gościa zaprowadzono do pokoju, gdzie czekał już na niego dowódca okrętu. Poprosił on mężczyznę, aby usiadł, ale ten odparł, że na stojąco wysłucha informacji o kłopotach, jakich przysparza jego syn. Dowódca wszystko opowiedział góralowi. Potem wezwano Starych i młodych wiarusów poligonowych prosimy o nadsyłanie wspomnień sprawcę zamieszania. Ten stanął na baczność obok ro- dzica. Już w jego obecności dowódca powtórzył mary- narzowi to, co usłyszał wcześniej jego ojciec. Gdy skończył, góral poprosił o możliwość odbycia krótkiej rozmowy z sy- nem, na co oczywiście dostał zgodę. Mężczyzna gwarą wydał marynarzowi krótkie polecenie. W re- akcji na nie chłopak podszedł do stołu, wziął jedno ze stoją- cych przy nim krzeseł i postawił przed ojcem. Ten wszedł na nie, a tym samym zrównał się wzrostem z synem. Przez chwilę stali twarzą w twarz, po czym stary góral, zanim obecni w pokoju oficerowie zdążyli zareagować, walnął z całej siły pięścią swego potomka. Chłopak, choć nie ułomek, poleciał do tyłu tak, jak stał – na baczność. Po czym osunął się po ścianie, zrywając przy okazji wiszącą na niej mapę. Obity marynarz potrzebował dłuższej chwili, aby się podnieść i dojść do siebie. W tym czasie stary góral zszedł spokojnie z krzesła i zwrócił się do oficerów z zapewnieniem, że od tej pory jego syn nie będzie już sprawiał im żadnych kłopotów. Tak też było. Przez ponad dwa lata służby, które mu zostały, chłopak zmienił się nie do poznania – awansował i został dowódcą drużyny bosmańskiej. Okazał się tak dobrym marynarzem, że zaproponowano mu pozostanie w marynarce. On wolał jednak swoje góry. • 46 POLSKA ZBROJNA NR 3 | 15 StycZNiA <strong>2012</strong>
Redaktor działu małgoRzata schwaRzgRubeR Za 4 miliardy dolarów zbudowano rurociąg Baku–Tbilisi–Ceyhan o długości 1762 kilometrów. Jacek Potocki Kaukaska kwadratura FOT. ALIYEV.HERITAGE.ORG Pokój na południowym Kaukazie zależy od zakończenia konfliktu o Górski Karabach. Perspektywa porozumienia się w tej sprawie między Armenią a Azerbejdżanem wydaje się odległa.