Gdzie jesteś, piękny świe<strong>ci</strong>e? Wracaj, wskrześnij,Czasie rozkwitu <strong>na</strong>tury zamierzchłej!Tylko w krainie wieszczek, złud i pieśniTwe utrwalone ślady dziś nie pierzchły!Smu<strong>ci</strong> się pole zimniejsze od głazu,Bóstwo nie zjawia się choćby <strong>na</strong> mgnienie.Z pełnego ży<strong>ci</strong>a, <strong>ci</strong>epłego obrazuZostały tylko <strong>ci</strong>enie.Dziś już przekwitły wszystkie owe kwiaty,Rozmiótł je północnego wiatru powiew,Iżby jeden był ze wszech miar bogaty,Musieli zginąć antyczni bogowie.Szukam <strong>ci</strong>ę w łuku gwiezdnym, o Selene!Znikłaś podob<strong>na</strong> niewidzialnym duchom.Darmo skroś fale wołam, gaje senne,Ach, odbrzmiewają głucho!Ślepa <strong>na</strong> radość, którą tak szafuje,Nie zachwyco<strong>na</strong> własną wspaniałoś<strong>ci</strong>ą,Nie widząc ducha, <strong>który</strong> nią kieruje,I nieszczęśliwa moją szczęśliwoś<strong>ci</strong>ą,Na hołd pieśniarski i niema, i głucha,Niczym wahadło zegarowe pusta,Jedynie praw <strong>ci</strong>ężkoś<strong>ci</strong> wiernie słuchaNatura próż<strong>na</strong> bóstwa.By się odrodzić jutro po swym zgonie,Rychło dla siebie dziś ryje mogiły –I <strong>na</strong> odwiecznym niebiańskim wrze<strong>ci</strong>oniePlanety samoistnie zakrążyły.I pozbawionym zajęć, zbędnym bogomZostała tylko poetów dziedzi<strong>na</strong>,Bo wieść już świata <strong>na</strong> pasku nie mogą –Sam w przestrzeni się trzyma.Bogowie powró<strong>ci</strong>li do domostwa,Biorąc ze sobą ży<strong>ci</strong>a wzniosłość całą.Ni kolor po nich, ni dźwięk nie pozostał,Nam tylko słowo bezduszne zostało.Są poza czasem, lecz ich śmierć nie skreśli,Bo <strong>na</strong> Pindosu królują wyżynie:Co nieśmiertelne, wiecznie żyje w pieśni,W ży<strong>ci</strong>u niechybnie ginie.1795PrzełożyłWłodzimierz Słobodnik12
PEGAZ W JARZMIENa główny jarmark – może do Dąbrowy,Gdzie zawsze kupiec z<strong>na</strong>jdzie się gotowy,I <strong>na</strong> wszystko pokup łatwy –Wyprowadził <strong>na</strong> sprze<strong>da</strong>ż poeta zgłodniałySwój skarb, swój dobytek cały:Skrzydlatego wierzchowca helikońskiej dziatwy.Wesoło zarżał rumak Apolli<strong>na</strong>I w pysznej staje paradzie:Łeb wznosi w górę, zżyma się i wspi<strong>na</strong>,To sztuczne w miejscu wyprawia obroty,To lansadę po lansadzie;Tłum jarmarkowy staje zdumiony dokoła,Wszyscy wynoszą rumaka przymioty,I każdy woła:„Co za ślachetne źwierzę! Jak pięk<strong>na</strong> uro<strong>da</strong>!Jaki kształt, jaka postać! Wielka tylko szko<strong>da</strong>,Że tę wysmukłość, tę budowę gładkąSzpe<strong>ci</strong> brzydkich skrzydeł dwoje;Ta rasa wprawdzie jest rzadką,Ale któż zechce, ży<strong>ci</strong>e <strong>na</strong>rażając swoje,Po powietrzu wojażować?”Tak każdy z widzów z<strong>da</strong>nie swe otwiera,Nikt nie chce kup<strong>na</strong> próbować.Naresz<strong>ci</strong>e jakiś wieśniak ochoty <strong>na</strong>biera:„Skrzydła – rzecze – nie mogą do niczego służyć,Lecz te się <strong>da</strong>dzą ob<strong>ci</strong>ąć lub skrępować,Tak konia zawsze moż<strong>na</strong> do po<strong>ci</strong>ągu użyć.Sto złotych wresz<strong>ci</strong>e <strong>da</strong>m <strong>ci</strong>, przyja<strong>ci</strong>elu!”Nasz poeta, któremu los swych <strong>da</strong>rów skąpił,A rumak rzadko <strong>da</strong>ł się powodować,Nie tracąc w targu słów wieluŻywo do zgody przystąpił.Dłoń o dłoń uderzają. Grześ pieniądze liczyI wraca spiesznie, kontent ze zdobyczy.Wnet rączego dzianeta do wozu próbuje,Lecz ten, zaledwie nigdy mu nie z<strong>na</strong>nyCiężar u boków swych czuje,Ślachetnym gniewem zagrzany,Puszcza się zwykłym żądzy swojej lotemI w niepowś<strong>ci</strong>ągnionym bieguWywraca wóz i Grzesia <strong>na</strong> przepaś<strong>ci</strong> brzegu;„Nic to! – rzekł Grzesio. – Dobrze wiedzieć o tem.On pewnie, jak się urodził,W prostej terlidze nie chodził.Już ja mu wozu powierzyć nie mogę.Lecz jutro z panem <strong>na</strong>jmuję się w drogę,Dam go więc do biczownika;13
- Page 1 and 2: Aby rozpocząć lekturę,kliknij na
- Page 3 and 4: Tower Press 2000Copyright by Tower
- Page 5 and 6: „Zapis w kraj zmarłych? o złudo
- Page 7 and 8: DO RADOŚCIO radości, iskro bogów
- Page 9 and 10: Bracia, duszą w lot do Pana,Kiedy
- Page 11: Cieszył was każdy szczęśliwiec
- Page 15 and 16: Gdy tak Grześ jeszcze w uniesieniu
- Page 17 and 18: IDEAŁYTak mnie odbiegasz wieku zł
- Page 19 and 20: 1795PrzełożyłBohdan Zaleski19
- Page 21 and 22: KOLUMBPłyń, odważny żeglarzu! n
- Page 23 and 24: OBCA DZIEWCZYNAW cichą dolinę - w
- Page 25 and 26: CHWYTChcesz się podobać światowc
- Page 27 and 28: DO CHWALCYMyślisz, że będzie wi
- Page 29 and 30: OBECNE POKOLENIEZawsze tak było? Z
- Page 31 and 32: Prędzej! Nim wrócą grzmiące wod
- Page 33 and 34: Aż zdjęty wstrętem i szaleństwa
- Page 35 and 36: Na środek placu.Marta z uśmiechem
- Page 37 and 38: I zanim jeszcze król tych słów d
- Page 40 and 41: I wrzaski lotnych towarzyszy.„Wzy
- Page 42 and 43: I pod Tartaru aż sklepienia,I jesz
- Page 44 and 45: ZLECENIE DO HUTYFrydolin był to pa
- Page 46 and 47: Tam sojusz dwóch potężnych sił,
- Page 48 and 49: W pamięci swej niemylnejI póty ni
- Page 50 and 51: WALKA ZE SMOKIEMCzemu wzburzona tł
- Page 52 and 53: By poznać przejścia, dróżki, ś
- Page 54 and 55: Potwór, stojący tam na warcie,Na
- Page 56 and 57: Zejdź z oczu! Pycha cię poniża.B
- Page 58 and 59: Hańby na cudu ramionach?Tam na raj
- Page 60 and 61: Połączyć w ufne przymierzeŚwiat
- Page 62 and 63:
SMUTNA DZIEWCZYNASzumi dębina,A ch
- Page 64 and 65:
PIEŚŃ O DZWONIEMocno z gliny wypa
- Page 66 and 67:
Patrz, czy się serce z sercem zgod
- Page 68 and 69:
Lecą słupy, okna brzęczą,Kwilą
- Page 70 and 71:
W snopach leżyBarwny, świeżyWien
- Page 72 and 73:
Bo te nie świecą, tylko palą,Pro
- Page 74 and 75:
POCZĄTEK NOWEGO STULECIAPrzyjaciel
- Page 76 and 77:
PIOSENKA O PONCZUCzterech żywioł
- Page 78 and 79:
Bo jak wicher na morskim rozlewie,S
- Page 80 and 81:
PIELGRZYMJeszcze z pierwszą wiosny
- Page 82 and 83:
GODY ZWYCIĘZCÓWPusta Troi okolica
- Page 84 and 85:
Nie pokonał ciebie wróg:Sam Ajaks