12.07.2015 Views

Drodzy Czytelnicy! Jesienią ubiegłego roku, przejmując obowią- zek ...

Drodzy Czytelnicy! Jesienią ubiegłego roku, przejmując obowią- zek ...

Drodzy Czytelnicy! Jesienią ubiegłego roku, przejmując obowią- zek ...

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

TEMAT NUMERU: idea universitasfotografia na poprzedniejstronie:Sarah Klockars-Clauser,openphoto.netElżbieta B. Nowak: Witam Państwa! Głównymcelem naszego spotkania ma być rozmowa reprezentantówróżnych nauk na temat funkcjonowaniaidei universitas we współczesności. Dyskusjata wpisuje się w całoroczne obchody jubileuszunaszego uniwersytetu, który jest młodą uczelniąi przed którym stoją różnorodne wyzwania. Myślę,że każda z osób, które uczestniczą w życiu uczelni,ideę uniwersytetu nosi w sobie i jest ona sumądoświadczeń zawodowych oraz także owocemosobistego rozwoju intelektualnego i naukowego.Pozwolę sobie zatem na zadanie Państwu kolejnoprostego pytania: „Czym dla Państwa jest idea uniwersytetu?”.Prof. Dariusz Zarzecki: Uniwersytet, według mnie,to zbiór wybitnych indywidualności naukowych reprezentującychposzczególne dziedziny, wybitnych osóbo różnym potencjale i różnym doświadczeniu – są tozarówno asystenci i doktorzy, jak i znamienici profesorowie.Nasza kadra to wielka rozmaitość, wielka gamadoświadczeń i wiedzy, do której można sięgać. Ten dorobekma wymiar ponadczasowy.naprawdę dużych odkryć naukowych stosowana byłapo stu czy dwustu latach, wobec tego nie dzielę naukina praktyczną, stosowaną i czystą, niestosowaną.Według mnie uniwersytet powinien wyraźniewskazywać i konsekwentnie rozwijać dwa sposobymyślenia: analizę i syntezę. Nie powinien uczyć konkretnegozawodu, bo tego się nie da zrobić. Do dzisiajpamiętam z moich studiów, czego mnie uczonoi dzisiaj wspominam to z uśmiechem. Na studiach niesposób nauczyć się zawodu, ale można nauczyć siępewnego spojrzenia na świat, dobrego analizowaniazjawisk i wyciągania wniosków wypływających z realizacjiwłasnej postawy w tym świecie.Prof. Jacek Leoński: Dla mnie osobiście istniejąwłaściwie dwa uniwersytety, jego dwa ujęcia. Pierwsze– to spojrzenie na uniwersytet jako pewną ideęi zbiór indywiduów. Rządzi się on własnymi prawami,żyje własnym życiem. Drugi uniwersytet to „zły uniwersytet”,traktowany mianowicie jako zakład pracy,poddawany rozmaitym ograniczeniom przez przepisyprawa, rozmaite regulacje ministerialne, przez różnorakie„systemy bolońskie”.Od lewej:dr Małgorzata Makiewicz,prof. Edward Włodarczyk,dr Krzysztof Hubac<strong>zek</strong>,Begina Sławińska,mgr Elżbieta B. Nowakfot. Magdalena Gardas6Uniwersytet to także humanizm, szukanie prawdy,idea pomocy i wskazywanie drogi rozwoju zarównospołeczności lokalnej, jak i tej w wymiarze społecznościkrajowej i szerzej – międzynarodowej. Uniwersytet dzisiajto też praktyka dnia codziennego. Moja dziedzina –ekonomia – jest nauką stosowaną i bardzo dużo pracujemyna rzecz praktyki. Nie możemy się od niej odcinaći od tego, co się wokół nas dzieje. Misją uniwersytetujest poszukiwanie prawdy, krzewienie wiedzy i wytyczaniedróg – to fundamentalne zadanie i wyzwanie.Prof. Piotr Krasoń: Uniwersytet jest dla mniestrażnikiem pewnych wartości, które mogą być w danymokresie niepopularne i uznane, na przykład – zanieekonomiczne. Ale one istnieją od tysięcy lat. Akcentujęzawsze misję uniwersytetu, którą jest kształceniemłodego pokolenia, przechowywanie i pr<strong>zek</strong>azywaniewartości.Przyznam się, że nie rozumiem, co to jest nauka stosowana.Jeżeli to jest coś takiego, co po <strong>roku</strong> możemyzastosować, to ja mam wielkie wątpliwości. WiększośćUniwersytet w tym pierwszym znaczeniu jestdla mnie nie tylko uczelnią, nie tylko instytucją, którakształci, ponieważ nie powinien się on zajmować tylkokształceniem i dydaktyką. Mam na myśli to, że robieniez uniwersytetu szkoły, która często wygląda prawie jakpodstawowa lub średnia, to wielkie nieporozumienie.Trzeba kształcić, trzeba pr<strong>zek</strong>azywać wiedzę, swojeprzemyślenia, prezentować wyniki własnych badańi wskazywać drogi samodzielnego myślenia. Niedługojednak, mam wrażenie, trzeba będzie prowadzić dzienniczkistudentów – to mówię trochę prześmiewczo.Moim zdaniem misją uniwersytetu jest działalnośćbadawcza i ją bym stawiał na pierwszym miejscu. Zanimpowstały instytucje typu towarzystw naukowych,akademii nauk, działalność naukową prowadzono nauniwersytetach i jest to bardzo ważna sfera funkcjonowania.I podobnie jak prof. Krasoń powiedziałbym, żeuniwersytet to przede wszystkim nauki podstawowe,natomiast nauki stosowane są czymś wtórnym, pewnąkonsekwencją. Nawiązując do słów poprzednika dodam,że traktowanie uczelni jako miejsca kształcenia


TEMAT NUMERU: idea universitaszawodowego wynika z oc<strong>zek</strong>iwań społecznych, potocznegopr<strong>zek</strong>onania: „Idziesz na studia, na uniwersytet,to będziesz miał zawód”. A to nieprawda. Uniwersytetma przygotować do myślenia, do umiejętnościporuszania się w świecie, w obszarze tych naukpodstawowych, które później można wykorzystać dostosowania praktycznego.Prof. Mirosław Rutkowski: Do zagadnienia, czymdla mnie jest uniwersytet, podejdę trochę inaczej niżmoi poprzednicy. Pytanie o ideę uniwersytetu rozumiećmożna bowiem jako pytanie o to, jakie de factosą uniwersytety obecnie lub na jakim uniwersytecieja pracuję; może ono mieć jednak również charakternormatywny. Uważam, że możliwość pierwsza dajew efekcie odpowiedzi albo banalne, albo wyłączniekrytyczne. Ciekawy może być jedynie namysł nad tym,jaki współcześnie powinien być uniwersytet, czyli jakiesą moje oc<strong>zek</strong>iwania i wyobrażenia uniwersytetu. Tozawierać musi jednak krótki wątek historyczny.Otóż idea uniwersytetu istnieje w Europie odniecałego tysiąca lat, albowiem pierwszy uniwersytetpowstał w Bolonii w 1088 <strong>roku</strong>. Rozwijała się onazasadniczo w dwóch kierunkach. Pierwszy dotyczyuniwersytetu jako miejsca, w którym pracownicy mająobowią<strong>zek</strong> prowadzić badania naukowe oraz kształcićstudentów. Koncepcja ta nabrała ostatecznegokształtu w projekcie Humboldta i została z lepszym lubgorszym skutkiem wprowadzona w życie wraz z powołaniemuniwersytetu w Berlinie. Jest to instytucjao charakterze narodowym, nastawiona na taką edukacjęmłodych ludzi, która obejmuje projekt właściwegoich wychowania.Przykładów nie brakowało. Na Uniwersytecie Oksfordzkimjeszcze w drugiej połowie XX wieku studenciuczęszczający na kurs bachelora, będący odpowiednikiemstudiów pierwszego stopnia, musieli mieszkaćrazem z profesorami na terenie uniwersytetu za muramigrubości dwóch metrów. Takich kolegiów byłow uniwersytecie ponad trzydzieści. Aby z nich wyjść,trzeba było mieć zgodę tutora i „wszystkich świętych”,a gdy ktoś nie wrócił o ustalonym czasie, groziło mu zato nawet relegowanie z uczelni. Celem było nie tylkopr<strong>zek</strong>azanie wiedzy, lecz przede wszystkim ukształtowanieczłowieka, aby po opuszczeniu uniwersytetumiał właściwą kindersztubę, która będzie widocznaw sposobie życia, ubierania się i mówienia. Nie bez powoduzwraca się uwagę na nobilitujący jeszcze obecnie„oksfordzki akcent” i używa pojęcia gentlemana.Absolwent takiej uczelni to nie tylko człowiek wszechstronniewykształcony, posiadający szczególnie rozległąwiedzę w dziedzinie będącej przedmiotem jegostudiów, ale także ukształtowany osobowościowow trakcie niezliczonych dyskusji z mentorem bądź teżpodczas wspólnie spożywanych posiłków, kiedy torozprawiano nierzadko o S<strong>zek</strong>spirze czy filozofii Spinozy.Tego uniwersytetu praktycznie już nie ma. Dzisiajpojawia się zupełnie odmienny rodzaj uczelni;nazwijmy go uniwersytetem typu amerykańskiego,menedżerskiego, gdzie liczą się pieniądze i konkretneosiągnięcia, a wartość uczonego ustalana jest w oparciuo kategorie ilościowe. Osiągnięcia i projekty naukowewyznaczają status uniwersytetu i według tegomiernika uczelnią się również zarządza. Tutaj nie jestistotne, jak wszechstronna będzie wiedza przyszłegoabsolwenta, ani też jakie standardy wychowania będzieuosabiał. Rzecz polega na tym, aby promowaćnajzdolniejszych, ponieważ liczy się przede wszystkimsukces, a sukces to konkretne osiągnięcie badawczebądź też właściwa liczba publikacji czy odbytych konferencji.Oczywiście przy okazji również się wychowujei naucza, ale to już są cele drugorzędne.Należałoby opowiadać się dzisiaj za rozwiązaniempośrednim z nieznacznym wskazaniem na pierwsząideę uniwersytetu, z którego młody człowiek wychodziukształtowany całościowo, a nie tylko jako absolwentmający na swym koncie najwyższe noty z poszczególnychprzedmiotów. Oczywiście o zdolnych studentówzabiegamy i często szczycimy się absolwentami odnoszącymisukcesy; uważam jednak, że interes społecznybyłby lepiej realizowany, gdyby jak największa liczbaobywateli akceptowała, bądź nawet zinternalizowaławartości wyrosłe na gruncie tradycyjnego kształceniauniwersyteckiego.Dr Małgorzata Makiewicz: Większa część mojegożycia związana jest z Uniwersytetem Szczecińskim.Dzień 1 X 1985 r. wspominam bowiem jako momentnarodzin naszej uczelni i jednocześnie – mojej immatrykulacji.Dlatego wypowiedź ta będzie miała chybanieco osobisty charakter.Zmierzając ku określeniu sensu, istoty trwania instytucjizwanej uniwersytetem, nie sposób pominąćdziedziny, która pełni służebną rolę wobec wszystkichnauk, o której mawiano, że stanowi drzwi i klucz donauki – o matematyce. Przestroga, która widniała nadwejściem do Akademii Platońskiej, aby nikt, kto niezna matematyki, nie pr<strong>zek</strong>raczał jej progu, podkreśliłana wiele setek lat wyjątkowe korzyści humanistycznewynikające z logicznego rozumowania i porządkowaniamyśli. Sens obecności matematyki na uniwersytecieokreśla przede wszystkim powinność dostarczeniaumysłom narzędzi poprawnego wnioskowania, abstrahowania,dostrzegania analogii, myślenia redukcyjnegoi dedukcyjnego.Prof. Edward Włodarczyk: Uniwersytet zmieniasię ciągle jako instytucja i zmienia się jego idea. Panidr Makiewicz mówi, że na uniwersytecie była przedewszystkim matematyka czy geometria, ale była równieżfilozofia, medycyna, prawo, teologia. W przeszłości,żeby zostać medykiem, zaczynano od studiowaniafilozofii. Nie będę tutaj przedstawiał historii uniwersytetu,ale nie ulega wątpliwości, że był on traktowanyjako świątynia nauki i wiedzy, przy czym wiedzę pr<strong>zek</strong>azywanojednak w sposób specyficzny, dla stosunkowoograniczonej społeczności.Natomiast czy dziś uniwersytet jest postrzeganyjako świątynia nauki i wiedzy? To jest kwestia już dyskusyjna.Przecież nawet jeżeli odwołamy się do uniwersytetumodelu Humboltda i współczesnego – to 7


TEMAT NUMERU: idea universitassą dwa różne światy. Właściwie jedyne, co nam zostało,to owa niezależność uniwersytetu od władz państwowych,brak możliwości ingerencji w badania, chociażi na tym polu uniwersytety przechodziły swoją dosyćważną ewolucję.Wydaje się, że pytanie, jaki jest dzisiaj uniwersytet,jest bardzo zasadne dlatego, że to wynika z całego procesudemokratyzacji i egalitaryzmu społecznego. Uniwersytetstał się dzisiaj wartością dostępną praktyczniekażdemu. Kiedyś dyplom uniwersytetu był cenzusemzaliczenia do grupy społecznej nazywanej inteligencją.Dziś ta powszechność i ten mocny rozrost uniwersytetusprawiły, że gdzieś zgubił on swoje dawne wartości.Dzisiaj ta dyskusja jest potrzebna między innymi dlatego,gdyż tak naprawdę nie wiemy, w którym kierunkurozwoju uniwersytet powinien pójść. Obawiam się,Dr Krzysztof Hubac<strong>zek</strong>: Do tej pory w naszej rozmowieprzywołane zostały dwie tendencje w określaniuzadań uniwersytetu. Pierwsza z nich to społecznezapotrzebowanie na „produkcję” specjalistów wykorzystującychwiedzę fachową w wielu użytecznych,z punktu widzenia społeczeństwa właśnie, zadaniach.Druga – to model uniwersytetu, który ma służyć wychowaniui kształceniu bardziej ogólnemu, hołdującytradycyjnej idei uniwersalnego kształcenia.Z moich obserwacji grona absolwentów wynika,że to, co najbardziej przydaje się w społeczeństwie,w którym młody magister musi zaistnieć, to umiejętnośćciągłego dostosowywania się do zmieniającychsię warunków, także ekonomicznych. To także owauniwersalność – to, co pozornie sprzeczne z pragmatycznymicelami społeczeństwa. Paradoksalnie,najbardziej „praktyczne” jest to, co może się wydawać„niepraktyczne”, tj. wychowanie gentlemanów, o czymwspominał prof. Rutkowski.Od lewej:prof. Dariusz Zarzecki,prof. Piotr Krasoń,prof. Jacek Leoński,prof. Mirosław Rutkowskifot. Magdalena Gardas8że procesy, które teraz się dzieją, doprowadzą ideęuniwersytetu do jakiegoś „zglajchszaltowania”. Mamystandardy kształcenia, których pilnuje Państwowa KomisjaAkredytacyjna, mamy akredytację środowiskową(uniwersytecką), możemy mieć wkrótce europejską, itd.Wszystko staje się podobne. A przecież kiedyś uniwersytetymiały to do siebie, że jak się chciało posłuchaćwykładu z określonej dziedziny, to specjalnie jechało sięna ten uniwersytet, bo tam wykładał wybitny profesor– specjalista z określonej dziedziny wiedzy. Co ważne,studiowało się na kilku uniwersytetach, w Berlinie, weWiedniu, w Paryżu.Dla mnie ten dawny uniwersytet pozostanie świątyniąnauki i wiedzy. Dylemat współczesnego uniwersytetupolega na tym, jaką wiedzę pr<strong>zek</strong>azywać i jak kształtowaćpostawę tych, którzy na ten typ uczelni przychodzą.W zasadzie kształtowanie postaw jest problemem,z którym sobie chyba nie radzimy.E.B.N.: Na pierwszym etapie naszej rozmowy,kiedy kolejno pytałyśmy o osobistą wizję uniwersytetu,co oczywiste – ujawniły się różne stanowiska.Mam wrażenie, że prof. Zarzecki, jako mocnoakcentujący praktyczne wykorzystanie nauki, znalazłsię w mniejszości.Prof. Zarzecki: Chciałbym więc coś dopowiedzieć,zacząć jest zawsze najtrudniej, a przyznam, że późniejszegłosy były bardzo inspirujące. Moja wypowiedź niezawierała przeciwstawienia się idei humanistycznej,uniwersalności w nauce. Jestem pr<strong>zek</strong>onany, że jest tupotrzebna pewna równowaga. W ostatnich latach nastąpiłaniekorzystna zmiana rozumienia „uniwersyteckości”.Obecnie występuje silna presja na kształcenie,która na pewno „psuje” tradycyjny uniwersytet i powoduje,że większy nacisk kładzie się na czynniki ilościowe,na to, żeby studenta za wszelką cenę przyciągnąć.Rektorzy i dziekani świetnie wiedzą, czym się ta presjaprzejawia – musimy mieć studentów wieczorowych,zaocznych i podyplomowych, aby dopiąć budżet. Tosą, niestety, brutalne realia.Uwidacznia się wyraźnie problem rozumieniaprzez państwo roli uniwersytetu i trzeba powiedzieć,że to nie jest dobre postrzeganie. Skala wydatków nabadania i rozwój jest dramatycznie niska na tle innychkrajów. Przykładowo, wydatki na badania i rozwójw jednej korporacji międzynarodowej są często większeniż analogiczne wydatki w całej Polsce. To dramatyczneporównanie. Jedna korporacja wydaje więcejniż stosunkowo duży kraj. Skutki takich decyzji odczuwamymocno. To zresztą potem widać w innowacyjności.Ciągle mówimy, że to jest takie ważne, ale innowacyjnościwłaściwie nie ma, ponieważ nie ma na toodpowiednich nakładów. Jeżeli zdarzy nam się młodygeniusz, to Anglicy lub Amerykanie błyskawicznie gonam „podbiorą”, ponieważ nie ma systemu absorpcjii zagospodarowania takich talentów. Nasz kraj jest częstoeksporterem najlepszych absolwentów i naukowców,bo ci najlepsi wybierają także miejsca najlepsze


TEMAT NUMERU: idea universitasdla nich. Klasyczny drenaż mózgów i jednocześnietrudny do rozwiązania problem krajów na dorobku.E.B.N.: Wydaje się, że w idei uniwersytetu tkwirównież idea wymiany myśli ponad granicamii pewna ponadnarodowość. Pan profesor Zarzeckiporuszył dosyć ważny problem, mianowicie relacjimiędzy uniwersytetem a bardzo szeroko rozumianympaństwem. Czy uniwersytet jeszcze jest autonomiczny?Prof. Rutkowski: Uniwersytet już jest instytucjąponadnarodową. Jeszcze w projekcie Humboltda tkwiłozałożenie, że uniwersytet winien być jedną z najważniejszychinstytucji kultury narodowej; nie międzynarodowej,cywilizacyjnej, ale narodowej. Dzisiaj, z punktuwidzenia zmian, jakie dokonały się na świecie i w Europie,ta idea humboltdowska traci trochę na znaczeniu.Uniwersytet nie może być już instytucją narodową, bowtedy staje się instytucją de facto prowincjonalną.E.B.N.: Czy to ujednolicenie nie jest tylko skutkiemprocesów europejskiej unifikacji czy nawetglobalizacji, ale także tendencji do myśleniao uniwersytecie jako przedsiębiorstwie, w którymwszystko można policzyć i wszystko zmierzyć?Prof. Rutkowski: To nie jest tendencja, o jakiejPani myśli; jest to raczej bezpośredni i nieuniknionyskutek globalizacji. To, że tak drastycznie zmieniła sięrola, jaką w Europie wobec uniwersytetu przez stuleciapełniła instytucja państwa, sprawia, że uczelnie temają coraz większe kłopoty. Gdyby nadal realizowanabyła idea humboldtowska, to państwo, jak podkreślaprof. Zarzecki, nie pokrywałoby jedynie 50% bądź,w najlepszym razie, 60% jego budżetu, a w kręgachwładzy nie pojawiałyby się postulaty o wolnorynkowejproweniencji: „Jesteście instytucją jak każda inna,musicie zatem sami dawać sobie radę”.W projekcie Humboldta państwo nie tylko zaspokajałobieżące potrzeby uniwersytetu, dbało także o jegorozwój, albowiem zakładano, że rola uniwersytetu dlażycia kulturalnego i rozwoju cywilizacyjnego danegonarodu jest nie do przecenienia. Dzisiaj natomiast tegotypu idee nie mają zupełnie żadnego znaczenia.Uniwersytet Szczeciński jest uniwersytetem państwowympodobnie jak Uniwersytet Humboldta w Berlinie.Jeżeli w ogóle cokolwiek to znaczy, to na pewnonie to, co oznaczało dawniej. Parasol ochronny państwaznika bezpowrotnie. Obecnie traktuje się uniwersytetjak każdą inną instytucję na wolnym rynku; najlepszymtego przykładem jest dokonywana próba takiej zmianyustawy o szkolnictwie wyższym, która pozwoliłaby nato, że uniwersytet mógłby splajtować ekonomicznie,jak, na przykład, stocznia szczecińska. Uniwersytetyeuropejskie nie są przygotowane do tej sytuacji tak dobrzejak uniwersytety amerykańskie, gdzie państwo nigdynie było wobec nich źródłem równie wielkiej troskii bezinteresownej pomocy materialnej.E.B.N.: Czy w takim razie możliwe jest ocalenieszeroko rozumianej kulturotwórczej roli uniwersytetu,również tej dotyczącej pr<strong>zek</strong>azywania tradycjiuniwersyteckiej, tej wspólnoty naukowcówi studentów – zbudowanej na wspólnocie myślenia,poczuciu tożsamości, identyfikacji ze „świątyniąnauki”?Prof. Włodarczyk: Ale na dzisiejszym uniwersyteciejest to praktycznie niemożliwe. Jeżeli tak, totylko na studiach trzeciego stopnia. Jestem z Państwanajstarszy, bo studiowałem w latach 1964-1969i pamiętam takie sytuacje, w których zdarzało się, żeprofesor kłaniał się pierwszy. Wszyscy profesorowieznali swoich studentów. Nie studenci profesorów, aleprofesorowie studentów. Tych było na całym pięcioletnimcyklu kształcenia zaledwie 100-120. Dzisiejszamasowość sprawia, że jesteśmy anonimowi jako wykładowcy,bo pojawiamy się na różnych zajęciach, alerównież anonimowi są studenci. Staram się na koniecmojego seminarium magisterskiego znać choć imionawszystkich magistrantów i w zasadzie to mi się udaje,ale coraz trudniej. Ta masowość sprawia, że pielęgnowanie„starych” idei jest dosyć trudne. Tu mówimyo Humboldcie.W jego czasach, kiedy Prusy przejmowały uniwersytetw Greifswaldzie z rąk szwedzkich, podpisałyumowę z uniwersytetem. Wiecie Państwo, ile miał tenuniwersytet studentów? 60. Gdybyśmy dzisiaj mieli 60studentów, to przecież my byśmy ich rozpieścili.Podejmę temat niezależności uniwersytetu. Kiedyśzaprowadzono mnie w Niemczech do muzeum jednegoz uniwersytetów i pokazano mi znamienną mapę,która prezentowała ten typ uczelni w Niemczechprzed reformacją i po reformacji. Przed było ich zaledwiekilka, po reformacji było ich pełno. Funkcjonowałyone dobrze, bo miały zabezpieczenie materialne,które odebrano Kościołowi i zakonom. Uniwersytet poprostu miał posiadłości wiejskie, z których dochód dawałmu ową niezależność. Dzisiaj jesteśmy uzależnieniod państwa, ale to finansowanie nie pozwoli nam naprzetrwanie, jeśli nie będziemy jeszcze elastyczni i aktywni.Zatem i w ten sposób ta idea uniwersytetu sięzmieniła. Chyba jeszcze tylko w zakresie badań nadaljesteśmy niezależni, natomiast w zakresie sposobupr<strong>zek</strong>azywania wiedzy podlegamy kontroli różnychinstytucji, choćby ze słynną PKA, która może zakwestionować,czy aby na pewno jesteśmy specjalistamiz takiej czy innej dziedziny. Wystarczy, że nasza wiedzanie będzie poświadczona odpowiednim papierkiem.To jest przerażające.Prof. Leoński: Pojawiło się w naszej dyskusji kilkakwestii. Pierwszą jest wpajanie młodym ludziom przezwiele dziesiątków lat po II wojnie światowej, że jeżeliktoś pójdzie na studia, także na uniwersytet, to będziemiał zawód, to będzie mu łatwiej w życiu, to znajdziepracę. Ten sposób myślenia funkcjonuje nadal. Częstomamy do czynienia z bardzo zbiurokratyzowaną sytuacjątakże dzisiaj, kiedy w różnych instytucjach możnaawansować lub dostać pracę pod warunkiem, że masię dokument zaświadczający ukończenie takich a takichstudiów. Nie jest przy tym ważne, jak je ukończył,tak zwany papier musi być. To czyni wiele złego, przy- 9


TEMAT NUMERU: idea universitas14tów nie było tak dużo, bez tylu godzin obowiązkowych,które trzeba w programie zrealizować? Gdziedzisiaj jest miejsce dla mistrza, który uczy interpretować,uczy myśleć, dyskutować, daje wskazówki gdziesamodzielnie szukać?Prof. Rutkowski: To niezwykle odległa, lecz szanowanatradycja; Platon opisuje, że nauczał tak Sokrates,później najznakomitsze uniwersytety wprowadziłytzw. tutorials, czyli nauczanie sprowadzające się do czuwaniapracowników uniwersytetu nad przebiegiemstudiów i intelektualnym rozwojem powierzonych imstudentów. W tej formule to mistrz w dużej mierze wybierałtreść oraz metodę studiowania.Prof. Włodarczyk: Jako uniwersytet pr<strong>zek</strong>azujemywiedzę i w tym zakresie staramy się trzymaćróżnych wyznaczonych standardów. Natomiast groźnajest sytuacja, kiedy przychodzą do nas studenciz pretensjami, bo minister wydał zarządzenie, że onnas zatrudni jako pracowników socjalnych, z czymmieliśmy chociażby ostatnio do czynienia, ale musimymieć w indeksie taki, taki i jeszcze taki przedmiot. Tymsamym wiedza, która została zaprogramowana przezśrodowiska akademickie, jest dezawuowana, bo innypan minister wymyślił coś nowego.E.B.N.: Czy to oznacza, że współczesny polskiuniwersytet jest bezradny wobec państwa i jegozabiegów wokół uczelni?Wszyscy: Jest bezradny.Prof. Włodarczyk: Znajdujemy się pod presjąstudentów, którzy chcą się odnaleźć na rynku pracyi czynimy zabiegi, aby młodym ludziom pomóc. To jestzaskakujące, ale według dzisiejszych wymagań niemógłbym chyba uczyć w szkole, ponieważ moje przygotowaniepedagogiczne w okresie studiów wynosiłoraptem 60 godzin. Wtedy to wystarczyło, dzisiaj trzebamieć 360.E.B.N.: Reasumując naszą dyskusję, mogę chybazapytać, czy w takim razie mówimy o zmierzchuuniwersytetu?Prof. Rutkowski: Myślę, że tego typu obawy niemają uzasadnienia. Czytałem kiedyś wypowiedź historyka,który badał najdłużej istniejące instytucje w Europie.Otóż okazało się, że od średniowiecza do chwiliobecnej przetrwało ok. 60 instytucji, a wśród nich aż 58uniwersytetów. To jest bardzo istotna informacja. Oznacza,że uniwersytet jest niezwykle trwałą instytucją.E.B.N.: I jednak – obszarem wolności, choćbyintelektualnej?Prof. Rutkowski: Uniwersytet nie jest – niestety!– pępkiem świata. Świat się nieustannie zmienia i uniwersytetypowinny się do tych zmian dostosowywać,bo inaczej przestałyby istnieć. Ich elastyczność ma jednakpewne granice, gdyż w przeciwnym razie musiałybywystępować przeciw tym wartościom, które mająobowią<strong>zek</strong> krzewić. Takie zachowanie nie jest oznakązmierzchu, to po prostu kwestia historycznej konieczności.Może przyszedł taki czas, że trzeba po raz kolejnyznaleźć odpowiednią formułę dalszego istnienia?Prof. Włodarczyk: Dopowiadając, chcę dodać,że jesteśmy tym środowiskiem. To właśnie dobrzeświadczy o naszej uniwersyteckości. Zdajemy sobiesprawę z postępujących przemian. I to właśnie częstoz naszego środowiska wychodzą wizje katastroficzne,typu zmierzch naszej cywilizacji. W tej chwili nie mówimyo zmierzchu idei, ale o modelu funkcjonowaniauniwersytetu. Idea jest dobra, ale jest tak diametralnieróżna od tej z XIX i pierwszej połowy XX stulecia, żemusimy znaleźć inny model tego typu uczelni.E.B.N.: Dziękując Państwu za wszystkie wypowiedzi,pozwolę sobie zakończyć naszą dyskusję,która właściwie stanowi punkt wyjścia do namysłunad ideą universitas, pozytywną konstatacją. Udałonam się dziś nawiązać do najlepszych tradycjiuniwersyteckich: w bezpośredniej relacji, siedzącprzy wspólnym stole i respektując zasady wolnejwypowiedzi, rozmawialiśmy w gronie osób reprezentującychróżne dziedziny nauk i... posiadającychróżne stopnie naukowe o tym, co jest dla nasnajcenniejsze. Uczestnicy dyskusji w porządku alfabetycznym:Krzysztof Hubac<strong>zek</strong> – doktor, adiunkt Instytutu FilozofiiUniwersytetu SzczecińskiegoPiotr Krasoń – dr hab., prof. US, dziekan WydziałuMatematyczno-Fizycznego Uniwersytetu SzczecińskiegoJacek Leoński – dr hab., prof. US, dyrektor InstytutuSocjologii Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektorOśrodka Studiów i Badań Polonijnych USMałgorzata Makiewicz – doktor, adiunkt PracowniDydaktyki Matematyki Instytutu Matematyki UniwersytetuSzczecińskiegoMirosław Rutkowski – dr hab., prof. US, kierownikZakładu Etyki Instytutu Filozofii Uniwersytetu SzczecińskiegoEdward Włodarczyk – profesor dr hab., dyrektorInstytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych,prorektor ds. kształcenia USDariusz Zarzecki – dr hab., prof. US, kierownik KatedryInwestycji i Wyceny Przedsiębiorstw na WydzialeNauk Ekonomicznych i Zarządzania USProwadzące dyskusję:Elżbieta B. Nowak – mgr, absolwentka filologii polskiejUniwersytetu Wrocławskiego, redaktor naczelna„Przeglądu Uniwersyteckiego”Begina Sławińska – studentka IV <strong>roku</strong> filozofii US, w latach2007-09 prezeska Koła Naukowego Filozofii US


TEMAT NUMERU: idea universitasUniwersytettrzeciej generacjiW jaki sposób połączyć ideę uniwersytetu jako „świątyni nauk” z koniecznością działaniaw warunkach powszechnej konkurencji? I czy takie scalenie w ogóle jest konieczne?A jeśli tak, to czy uniwersytety muszą zmienić się w „przedsiębiorstwa nauki”?Stanowiska wobec powyższych pytań wahająsię między pr<strong>zek</strong>onaniem, że nieuleganie zewnętrznymwpływom stanowi właśnie o sile uniwersytetu,a uznaniem, że konieczne jest „pogodzenie się”uczelni z wymogami rzeczywistości i – tym samym– stanie się niczym więcej niż kolejnym elementemgospodarki rynkowej, czyli przedsiębiorstwem.Skrajne poglądy mają oczywiście swoje liczne, łagodniejszewersje, jednak spór zwykle przebiega nalinii: idea – rzeczywistość. Zacznijmy zatem od idei.Znany nam wszystkim współczesny model uniwersytetujako ośrodka swobodnych badań naukowychi edukacji studentów powstał relatywnie niedawno.Stworzyli go w 1810 r. Wilhelm i AleksanderHumboldtowie, a pierwszą uczelnią wcielającą nowyideał w życie miał być Uniwersytet Berliński. Od tejchwili, w oparciu o sformułowaną po raz pierwszyzasadę pełnego obiektywizmu i wolności badań,uniwersytety miały być wolne od ideologicznych,politycznych czy intelektualnych wpływów, któreograniczałyby ich „dążenie do prawdy”, pomimo finansowejzależności od państwa.Zgodnie z modelem humboldtowskim poszukiwanieprawdy jest priorytetem, zaś dążenie do niejma się opierać na „nauce i nauczaniu” – badaniachnaukowych oraz edukacji i dydaktyce, nierozerwalnieze sobą powiązanych. Oświeceniowe wartości– racjonalizm, krytycyzm, empiryzm, wyrażonew imperatywie Immanuela Kanta: „Miej odwagę posługiwaćsię swoim rozumem” – stanowią podstawętego nowego podejścia. Po raz pierwszy pełna samodzielnośćmyślenia, a co za tym idzie – indywidualne,uporczywe, twórcze podważanie istniejącegostanu rzeczy staje się nie tylko dopuszczalne, leczwręcz podniesione do rangi nakazu. Celem staje sięodkrycie uniwersalnych praw rządzących światem,Joanna Daniekabsolwentka filozofii USJan Barczykabsolwent prawa USfot. Bill Davenport,źródło: stock.xchng15


TEMAT NUMERU: idea universitasodrzucenie zabobonów i spojrzenie na rzeczywistość„w świetle prawdy". Jednak silny nacisk na niezależnośćumysłową nie ma oznaczać odcięcia się odspołeczeństwa czy państwa. Człowiek wykształconyma być bowiem „obywatelem świata”, swobodnieporuszającym się w kulturze, kimś, kto czuje się zaów świat odpowiedzialny, stara się go rozumieć.Proces zdobywania wykształcenia ma być zatempodporządkowany tym założeniom: studentpowinien studiować bez przymusu, podążać własnądrogą zgodną z zainteresowaniami i uzdolnieniami,egzaminy zaś zdawać w przez siebie wyznaczonymczasie, wtedy, kiedy jest na nie gotowy (wyraźniewidać, że jest to wizja dość idealistyczna). Relacjafot. Yaroslav B,źródło: stock.xchng16nauczyciel – uczeń ma opierać się na partnerskieji swobodnej wymianie myśli.Trudno nie popierać wyżej wymienionych postulatów,jednak współczesność stawia przed namikilka ważnych pytań: Jak idee uniwersytetu humboldtowskiegowpisują się w realia ponowoczesnegoświata? Czy uczelnie powinny dostosowywać siędo panujących warunków, jeśli wymagałoby to porzucenialub daleko idących kompromisów wobeczałożeń niezależności i nadrzędności prawdy?Społeczno-gospodarcza rzeczywistość większościcywilizowanego świata determinowana jestprzez kapitalizm. Więcej, lepiej, skuteczniej; byciewidocznym, aktywnym, sprawnym – te cechy sąwspółcześnie wyjątkowo istotne. Adaptację dowarunków wolnego rynku i nierozerwalnie z nimzwiązanej konkurencyjności ułatwić ma tzw. procesboloński, zapoczątkowany w 1999 <strong>roku</strong>, w którymaktywnie uczestniczy już 40 państw, w tym Polska.Jest to program zmian w europejskim systemieszkolnictwa wyższego, oparty na uznaniu uniwersytetówi edukacji za najistotniejsze czynniki rozwojukontynentu europejskiego, zarówno na polu kultury,jak i w innych kluczowych dziedzinach. Modyfikacjedotyczyć mają m.in. międzynarodowej współpracyw zakresie badań naukowych, mobilności studentów,elastyczności ścieżki edukacyjnej, systemu naliczaniapunktów ECTS, suplementów do dyplomów,dwustopniowego systemu studiowania.Wielu specjalistów jest zwolennikami jeszcze innejperspektywy modernizacji, polegającej na zmianiesystemu zarządzania uczelniami. Wzorując się narozwiązaniach uniwersytetów amerykańskich, uważanychza jedne z najlepszych na świecie, proponujązróżnicować kadrę uniwersytecką na menedżerskąi akademicko-naukową. Uniwersytetami zarządzaćmieliby menedżerowie i profesjonalni rektorzy, niezaś – jak ma to często miejsce – profesorowie odwielu lat związani z daną uczelnią, lecz niekonieczniemerytorycznie przygotowani do pełnienia tegorodzaju funkcji.Z powyższych postulatów wyłania się zatemmodel „uniwersytetu trzeciej generacji” (w odróżnieniuod humboldtowskiego, określanego jako„uniwersytet drugiej generacji”). Jego trzon, podobniejak podstawę gospodarki ery technologicznej,stanowiłyby wydziały nauk przyrodniczychi techniczne. Specjalistyczne zespoły badawcze,ściśle współpracujące z przemysłem czy administracjąpubliczną, miałyby zastąpić tradycyjny podziałna katedry. Zmieniłby się także sposób ocenyjakości badań – głównym jej kryterium, zamiastliczby publikacji i cytowań, byłby faktyczny wpływna rozwój nauki. Uniwersalnym językiem szkolnictwawyższego, „nową łaciną”, stałby się język angielski,zaś bezstronne instytucje dokonywałybysystematycznych kontroli uczelni pod kątem merytorycznym,strategicznym i finansowym. Działalnośćw warunkach konkurencji – o najlepszychwykładowców, studentów czy współpracę z przedsiębiorstwami– zmobilizowałaby uniwersytety doszybszych i trafniejszych odpowiedzi na aktualnewyzwania gospodarki i potrzeby rynku pracy.Poza licznymi zaletami model uniwersytetujako „przedsiębiorstwa nauki” wzbudzać jednakmoże również wiele wątpliwości. Najbardziej oczywistymzagrożeniem jest nadmierna komercjalizacja,skazująca niektóre kierunki na zamknięciewyłącznie na podstawie ich nierentowności, deregulującarynek pracy przez nadprodukcję absolwentówmodnych kierunków i stwarzająca poledo korupcyjnych nadużyć. Zagrożenia te zostałydostrzeżone już w 1988 r., kiedy to rektorzy europejskichuniwersytetów wyrazili swój niepokójw Magna Charta Universitatum, silnie podkreślającautonomię i swobodę badań naukowych jako absolutnienienaruszalną podstawę działalności szkółwyższych.Jak zatem połączyć etos uniwersytecki z wymogamikapitalizmu? Jak „odpowiadać na potrzebyrzeczywistości”, zachowując ideały, stanowiącenajwiększą wartość uniwersytetu? Każda uczelnia– w tym i nasza – musi poszukiwać własnych odpowiedzi.


IKF wyróżniony na galiInstytut Kultury Fizycznej Uniwersytetu Szczecińskiegozostał wyróżniony podczas gali z okazji jubileuszu90 lat Polskiego Komitetu Olimpijskiego.12 października 1919 <strong>roku</strong> w Hotelu Francuskim w Krakowie grupadziałaczy, sympatyków i patriotów powołała Komitet Udziału Polskiw Igrzyskach Olimpijskich, aby po odzyskaniu niepodległości umożliwićpolskim sportowcom udział w Igrzyskach Olimpijskich. 1 grudnia 1919<strong>roku</strong> ukonstytuowały się władze Komitetu, który w <strong>roku</strong> 1925 przyjąłnazwę Polski Komitet Olimpijski.9 grudnia 2009 <strong>roku</strong> w Sali Bogusława Zamku Książąt Pomorskichw Szczecinie z okazji jubileuszu 90-lecia PKOl odbyło się uroczyste spotkaniez olimpijczykami województwa zachodniopomorskiego. Głównymanimatorem gali był Stanisław Kopeć – prezes ZachodniopomorskiejRady Olimpijskiej. Podczas tej wspaniałej uroczystości z udziałem prezesaPKOl – Piotra Nurowskiego, przedstawicieli władz wojewódzkichi samorządowych oraz całej rzeszy olimpijczyków i zaproszonych gościuhonorowano brązowym medalem „Za zasługi dla polskiego ruchuolimpijskiego” Instytut Kultury Fizycznej Uniwersytetu Szczecińskiego.Medal z rąk prezesa PKOl odebrał prodziekan WNP ds. Instytutu KulturyFizycznej, prof. Jerzy Eider.Wręczony medal nie był tylko jubileuszowym przejawem„kurtuazji z okazji”, ale faktycznym docenieniemzasług IKF US w działalności na rzecz ruchu olimpijskiego.Przypomnijmy, że nasz Instytut zorganizował dziewięćkonferencji i sesji popularnonaukowych, m.in.: OlimpijczycyPomorza Zachodniego, stale publikuje prace związanez tym zagadnieniem, m.in.: autorstwa prof. Jerzego EideraOlimpijczycy i paraolimpijczycy województwa zachodniopomorskiegoPekin 2008 lub pod jego redakcją książeki monografii pracowników IKF US np. Ruch olimpijski naPomorzu Zachodnim. Przejawem zainteresowania tymobszarem działalności są przygotowane przez studentówprace magisterskie o tematyce olimpijskiej.Parafrazując wypowiedź prezesa PKOl, Piotra Nurowskiego, którypowiedział na szczecińskiej gali, że: „Połowa złotego dobra narodowegow postaci 50% naszej złotej osady, czwórki podwójnej z Pekinu, pochodziz woj. zachodniopomorskiego”, możemy stwierdzić, iż połowazłotego dobra narodowego pochodzi z Uniwersytetu Szczecińskiego,ponieważ Marek Kolbowicz jest asystentem w Instytucie Kultury FizycznejUniwersytetu Szczecińskiego, natomiast Konrad Wasielewskistudentem V <strong>roku</strong> IKF US, obydwaj reprezentują Akademicki Zwią<strong>zek</strong>Sportowy w Szczecinie.Prezes PKOl Piotr Nurowski wypowiadając się w imieniu Komitetu doceniłnie tylko zasługi naszych złotych medalistów olimpijskich, ale równieżliczną rzeszę olimpijczyków i paraolimpijczyków; wśród nich m.in.Piotra Majka, studenta IV <strong>roku</strong> IKF US, który wraz ze swoją partnerką, JolantąPawlak zdobył brązowy medal na Mistrzostwach Świata w 2009 r.Wyrażone zostało także uznanie dla pracy działaczy, którzy reprezentowalii reprezentują obecne województwo zachodniopomorskie i którzyotrzymali medale i odznaczenia za zasługi na rzecz ruchu olimpijskiego.Wicemarszałek województwa zachodniopomorskiego Witold Jabłońskiwręczył nagrodę i list gratulacyjny niżej podpisanemu – trenerowiMarka Kolbowicza.Na zakończenie tej wzniosłej uroczystości głos zabrał StanisławWieśniak, najstarszy z naszych olimpijczyków (jednocześnie najmłodszyz reprezentantów Polski na Igrzyskach Olimpijskich w Helsinkach w 1952<strong>roku</strong>), a po nim najmłodszy nasz medalista z Igrzysk Olimpijskich z Pekinu– Konrad Wasielewski.dr K. Krupeckizastępca dyrektora IKF USLiteratura, tabu i politykaW środę 4 listopada 2009 <strong>roku</strong> Instytut Polonistykii Kulturoznawstwa Uniwersytetu Szczecińskiegogościł pisarza, dziennikarza i publicystęRafała A. Ziemkiewicza. Było to kolejne cyklicznespotkanie zorganizowane przez szczecińskidwumiesięcznik kulturalny „Pogranicza”. Rozmowępod hasłem „Literatura i polityka” prowadzilidr hab. Jerzy Madejski, prof. US, orazdoktorant US Sławomir Iwasiów.Punkt wyjścia do dyskusji stanowił I Międzynarodowy Festiwal Literaturyim. Josepha Conrada, który w dniach 2-7 listopada odbywałsię w Krakowie. W odniesieniu do tego krakowskiego przedsięwzięcia,a przede wszystkim do jednego z paneli dyskusyjnych festiwalu, Ziemkiewiczbył pytany o to, czym jest tabu w literaturze i kulturze. Wedługautora Polactwa tabu to kategoria debaty publicznej, a także ruchomyelement wszystkich kultur. Nawiązując zaś do swoich utworów prozatorskich,autor starał się obalić sąd o stabuizowaniu najbardziej kontrowersyjnejjego powieści, Ciała obcego.W kolejnej części spotkania Sławomir Iwasiów zadawał pytaniao początki pisarstwa Ziemkiewicza związane z literaturą science fictionoraz o szczególne pojmowanie realizmu w rodzimej fantastyce naukowej.Na gruncie polskim – wyjaśniał pisarz – proza fantastyczna byłauwikłana w politykę, odnosiła się do ówczesnej rzeczywistości. RealiaPRL-u sprawiły, iż ten gatunek stał się substytutem literatury współczesnej(w tym też popularnej), a powstały w latach 80. nurt fantastykisocjologiczno-politycznej zawierał w swych narracjach aluzje politycznei antysystemowe emocje. To zjawisko powstałe z „aberracji danegoczasu” – według Ziemkiewicza – było niezwykłe i niepowtarzalne natle światowego pisarstwa science fiction, wytworzyło także odrębnąsubkulturę, która, dzięki konwentom fantastyki, zbliżała twórcówi czytelników.Na tle polskiej literatury najnowszej (P. Czapliński, Polska do wymiany),a także tej starszej (J. Szpotański, Caryca i Zierkało) Ziemkiewiczwraz z prowadzącymi dyskutowali o pisarskim pr<strong>zek</strong>raczaniu tabu, powinnościachwspółczesnego pisarza i publicysty, krytyce i społeczeństwie.Godne uwagi były nawiązania do felietonu Wygonić GombrowiczaConradem, w którym autor Żywiny zawarł najważniejsze postulatyswojej prozatorskiej twórczości.Kim jest dziennikarz niezależny; czy w Polsce panuje ustrój oligarchiczny;czy literatura powinna angażować się w politykę, czy tylko byćoazą moralistów i estetów, to tylko kilka z wielu pytań publiczności,z którymi musiał się zmierzyć Rafał Ziemkiewicz pod koniec spotkania.Po raz kolejny dwumiesięcznik „Pogranicza” zorganizował interesującądyskusję w murach Uniwersytetu Szczecińskiego. Niestety,zabrakło nawiązań do najnowszej publikacji autora – W skrócie, któraw nietypowej formie słownika haseł prezentuje poglądy Ziemkiewiczana temat m.in. historii, polityki, kultury i filozofii.Agata Z. MajewskaPRZEGLĄD EKSPRESIKF wyróżniony na galiPrezes PKOI Piotr Nurowskiwręcza prof. JerzemuEiderowi brązowy medal„Za zasługi dla polskiegoruchu olimpijskiego"dla Instytutu KulturyFizycznej US.fot. Jerzy GiedrysLiteratura, tabui politykaOd lewej:mgr Sławomir Iwasiów,Rafał A. Ziemkiewicz,prof. Jerzy Madejski.fot. Agata Majewska17


PRZEGLĄD EKSPRESProjekt współpracynaukowcówz samorządowcamiustawy o finansach publicznych (z dnia 22.08.2009 <strong>roku</strong>, w zakresieplanowania wieloletniego) oraz wymogom najlepszych praktyk nowegozarządzania publicznego (new public management) w urzędachgmin oraz starostwach powiatowych. Gminy objęte projektem to gminymiejsko-wiejskie (5), wiejskie (5) oraz jedna gmina miejska – Wałcz.Prace w projekcie mają głównie charakter analityczno-doradczowdrożeniowy.W pracach tych oraz w szkoleniach tylko do dnia 30.10.2009 <strong>roku</strong> uczestniczyło już ok. 700 pracowników urzędów gmin i starostwpowiatowych JST uczestniczących w tym przedsięwzięciu UniwersytetuSzczecińskiego.Powyższa inicjatywa, której oficjalna data zakończenia przewidzianajest na luty 2011 <strong>roku</strong>, realizowana jest dzięki dotacji ponad 2,8Prelegenci konferencjifot. Jerzy Giedrys18W dniu 26 listopada 2009 <strong>roku</strong> w Hotelu RadissonBlue (SAS) w Szczecinie odbyła się konferencjazorganizowana w ramach projektu„Wdrażanie usprawnień zarządczych w JST naobszarze województwa zachodniopomorskiego”,w którym ze strony Uniwersytetu Szczecińskiegouczestniczą pracownicy Wydziału NaukEkonomicznych i Zarządzania, Wydziału Prawai Administracji, Wydziału Zarządzania i EkonomikiUsług oraz Działu Spraw Międzynarodowych.Koordynatorem oraz pomysłodawcąprojektu jest prof. US dr hab. Teresa Lubińska,kierownik Katedry Finansów WNEiZ.Do udziału w konferencji zostali zaproszeni przedstawiciele jednosteksamorządu terytorialnego województwa zachodniopomorskiego,w tym m.in. starostowie, burmistrzowie, wójtowie oraz sekretarzei skarbnicy z Wałcza, Stargardu Szczecińskiego, Pyrzyc, Rewala orazinnych jednostek samorządowych zaangażowanych w niniejsze przedsięwzięcie.Wśród prelegentów znaleźli się liderzy odpowiedzialni w ramachprojektu za poszczególne zadania: prof. Marek Dylewski, prof. JolantaWitek, dr Kinga Gieruszyńska-Flaga i dr Sławomir Franek oraz prof.Teresa Lubińska, dr Marcin Kaczmarek, Roman Siedlikowski (prezesGlobal Erisson Consulting sp. z o.o., która jest projektowym partneremUS) i mgr Andrzej Łuc.Spotkanie poświęcone było ocenie efektów prac uzyskanych po niemalrocznym okresie realizacji projektu oraz omówieniu najważniejszychmerytorycznych i formalnych kwestii, które decydują o jakości końcowychwyników całego przedsięwzięcia. Wystąpienia prelegentów oraz dalszedyskusje dotyczyły zagadnień związanych m.in. z usprawnieniem pracJST w zakresie komunikacji wewnętrznej, obsługi klientów, satysfakcjiklientów i pracowników urzędów, przygotowywania budżetów zadaniowychi planowania finansowego oraz wdrożenia ISO.W kuluarach można było natomiast usłyszeć m.in., iż UniwersytetSzczeciński przystąpił do realizacji przedsięwzięcia daleko wykraczającegopoza jego standardową działalność dydaktyczną i naukową, aleto bardzo dobrze, bo naukowcy powinni dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniemze środowiskiem samorządowym.Projekt, którym objęto 30% powiatów oraz 10% gmin województwazachodniopomorskiego, wychodzi naprzeciw wymaganiom nowejmiliona zł z Europejskiego Funduszu Społecznego Unii Europejskiej pozyskanegoprzez uczelnię za pośrednictwem Ministerstwa Spraw Wewnętrznychi Administracji. Niniejsze przedsięwzięcie realizowane jestw ramach poddziałania 5.2.1 Modernizacja zarządzania w administracjisamorządowej Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki.Andrzej Łuckierownik Działu Spraw Międzynarodowych USProjekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramachEuropejskiego Funduszu SpołecznegoBrydż sportowy – drogado sukcesów osobistychi zawodowychW dniu 22 listopada 2009 <strong>roku</strong> odbył się naWydziale Nauk Ekonomicznych i ZarządzaniaUniwersytetu Szczecińskiego II Otwarty TurniejBrydżowy o Puchar Rektora US. W turniejuzorganizowanym przez naszą uczelnię przywspółudziale Zachodniopomorskiego ZwiązkuBrydża Sportowego, Akademickiego ZwiązkuSportowego w Szczecinie oraz Klubu UczelnianegoAkademickiego Związku Sportowego USwzięło udział 122 uczestników ze Szczecina,regionu, innych województw oraz goście zeSzwecji.


Na ceremonii otwarcia obecny był rektor Uniwersytetu Szczecińskiegoprof. Waldemar Tarczyński, a nagrody najlepszym zawodnikomwręczali: prof. Mirosława Gazińska – prorektor US ds. studenckich;prof. Leon Dorozik – dziekan WNEiZ;Wincenty Grela – prezes ZachodniopomorskiegoZwiązku Brydża Sportowego;mgr Janusz Blank – kierownikStudium Wychowania Fizycznegoi Sportu US; Stefan Pawlak – kierownikWydziału Kultury, Edukacjii Sportu Urzędu MarszałkowskiegoWojewództwa Zachodniopomorskiegooraz Robert Szych – DyrektorWydziału Sportu i Turystyki UrzęduMiasta Szczecin.Podstawowym celem imprezybyła popularyzacja brydża w środowisku osób nie związanych na codzień z brydżem sportowym. Realizacji tego celu służyła stosunkoworzadko spotykana formuła przeprowadzenia zawodów, polegającana doborze par spośród zawodników przypisanych do dwóch oddzielnychgrup: Amatorów i Profesjonalistów, z wykorzystaniem specjalnegooprogramowania komputerowego.W końcowej rywalizacji przyznane zostały następujące nagrody(pominięto nagrodzone pary z miejsc II-IV w obu kategoriach):· I miejsce (kategoria Amatorzy): Dariusz Harzyński – PiotrŻmudzki (67,05%)· I miejsce (kategoria Profesjonaliści): Alina Talaga-Drabik – ZbigniewLasocki (70,51%)· Najlepsza para mikstowa: Justyna Machera (studentka US) –Patryk Kośla (58,89%)· Najlepszy pracownik akademicki: Stefan Grzesiak – pracownikWNEiZ (51,67%)· Najlepszy student: Wojciech Kaśków – student US (58,71%)· Najlepszy senior: Julian Pisarek (54,00%)· Najlepszy uczeń: Filip Surma – XVI Gimnazjum (51,67%).Najlepsi studenci uniwersytetu stworzą drużynę reprezentującąnaszą uczelnię podczas grudniowych Akademickich Mistrzostw Polskiw brydżu sportowym we Wrocławiu.Turniej uzyskał wysokie oceny uczestników i był ciekawą propozycjąupowszechniania wiedzyo brydżu, która to gra uczy międzyinnymi logicznego rozumowania,oceny ryzyka oraz podejmowaniadecyzji w warunkach niepełnejinformacji, czyli cech przydatnychnie tylko w życiu codziennym, alei zawodowym.Tegoroczna edycja turnieju objętabyła patronatem honorowymMarszałka Województwa Zachodniopomorskiego,a opiekę medialną,tak ważną przy popularyzacji tej dziedziny sportu, sprawowałoPolskie Radio Szczecin, przy współudziale „Kuriera Szczecińskiego”i serwisu Infoludek.Więcej informacji o turnieju i uniwersyteckiej sekcji brydżowej nastronie turnieju: www.us.szc.pl/brydz.Listopadowy turniej mógł się odbyć dzięki przychylności władzrektorskich Uniwersytetu Szczecińskiego, władz dziekańskich WNEiZUS oraz wsparciu udzielonemu przez sponsorów: Urząd MarszałkowskiWojewództwa Zachodniopomorskiego, Urząd Miasta Szczecin,Instytut Analiz, Diagnoz i Prognoz Gospodarczych w Szczecinie, ZarządPortów Morskich Szczecin i Świnoujście, XIII LO w Szczecinie,Heba-Pol Bartosewicz i inni Sp.J., Zakład Wodociągów i Kanalizacjiw Szczecinie Sp. z o.o., ZZBS, Euroafrica Linie Żeglugowe Sp. z o.o.,Szczecińskie Centrum Renowacyjne, Wydawnictwo Naukowe US,Bank Pekao S.A., AZS Szczecin oraz Asko-Tech Sp. z o.o.dr Jacek Batóg, WNEiZ USPowszechny ZjazdHistoryków PolskichW dniach 16-19 września 2009 <strong>roku</strong> odbył sięw Olsztynie XVIII Powszechny Zjazd HistorykówPolskich, w którym udział wzięło około 2000uczestników (pracownicy naukowi wyższychuczelni i instytutów badawczych, miłośnicy historii,nauczyciele i studenci).Zjazdy te odbywają się co pięć lat od 1885 <strong>roku</strong>, tj. od powstaniaPolskiego Towarzystwa Historycznego. W zjeździe olsztyńskimaktywnie uczestniczyli historycy z ośrodka szczecińskiego: dwanaścieosób wygłosiło swoje referaty lub przygotowało i moderowałoobrady sympozjów specjalistycznych. Młodzi naukowcy z UniwersytetuSzczecińskiego brali również udział w obradach sekcji studenckieji doktoranckiej.* * *20 września 2009 r. na Walnym Zgromadzeniu Delegatów PolskiegoTowarzystwa Historycznego wybrano między innymi nowewładze. Prezesem na trzecią kadencję ponownie wybrano prof.Krzysztofa Mikulskiego z Uniwersytetu im. M. Kopernika w Toruniu.Co istotne, do Zarządu Głównego PTH weszło dwóch przedstawicieliszczecińskiego środowiska historycznego: prof. EdwardWłodarczyk i dr hab. Henryk Walczak. Prof. E. Włodarczyk zostałtakże po raz trzeci wybrany jednym z czterech wiceprezesów PTH.Władze Polskiego Towarzystwa Historycznego doceniającosiągnięcia szczecińskiego ośrodka historycznego, powierzyły organizacjękolejnego XIX Powszechnego Zjazdu Historyków Polskichw 2014 r. Szczecinowi. Tę decyzję należy traktować jako wielkiewyróżnienie nie tylko lokalnych historyków, ale również naszegouniwersytetu.prof. Edward WłodarczykPRZEGLĄD EKSPRESBrydż sportowy – drogado sukcesów osobistychi zawodowychDr Jacek Batóg,Wincenty Grela, prezesZachodniopomorskiegoZwiązku Brydża Sportowego,prof. Waldemar Tarczyński,rektor USfot. Barbara BatógUczestnicy turniejufot. Barbara Batóg19


WYDARZENIAWizyta ambasadora Francjina Uniwersytecie Szczecińskim24 listopada 2009 r. na Uniwersytecie Szczecińskim gościł nowy ambasador Francji w Polsce,François Barry Delongchamps, któremu towarzyszyli: Jérôme Baconin – radca do sprawekonomicznych, Mireille Cheval – attaché do spraw współpracy edukacyjnej, Patrycja Stankiewicz– attaché prasowy oraz Włodzimierz Puzyna – konsul honorowy Francji w Szczecinie.Joanna Daniekabsolwentka filozofii USProwadzący spotkanie Jego Magnificencja RektorUniwersytetu Szczecińskiego Waldemar Tarczyński powitałw Sali Senatu szacownego gościa, który podziękowałza przybycie nadzwyczaj licznie zgromadzonymsłuchaczom kilkoma zdaniami w języku polskim.Wykład wygłoszony przez ambasadora pt. Bilansi perspektywy polsko-francuskiego partnerstwa strategicznegotłumaczony był symultanicznie, jednak spora częśćodbiorców zdecydowała się zaufać swojej znajomościjęzyka francuskiego i nie korzystała ze słuchawkowegoterminalu.Partnerstwo strategiczneTematem odczytu były relacje między Polskąa Francją, ze szczególnym uwzględnieniem porozumieńzawartych między N. Sarkozym a D. Tuskiem podczasniedawnego szczytu polsko-francuskiego, któryodbył się w Warszawie 5 grudnia 2009 r. Zainicjowanowówczas plan strategicznego partnerstwa i współpracydotyczący dziewięciu kluczowych dziedzin: polityki,obrony i bezpieczeństwa, energetyki i ochronyśrodowiska, infrastruktury, transportu i telekomunikacji,rolnictwa, spraw unijnych, sprawiedliwości i sprawwewnętrznych, kultury i edukacji. Warszawski szczytrozpoczął trzeci etap we wzajemnych stosunkach międzypaństwami, mający na celu pogłębienie współpracyi przygotowanie Polski do przewodnictwa w Unii,które rozpocznie się w drugiej połowie 2011 r.Ambasador szczególną uwagę poświęcił zagadnieniomenergetyki oraz, ściśle związanym z nimi,kwestiom ochrony środowiska i klimatu. Wyraził swójentuzjazm dla planowanej w naszym kraju budowydwóch elektrowni jądrowych, wspomniał także o merytorycznymwsparciu ze strony francuskiej – w po-Francois BarryDelongchamps,ambasador Francjiw Polsce w rozmowie z prof.Waldemarem Tarczyńskim,JM Rektorem UniwersytetuSzczecińskiegofot. Jerzy Giedrys20


WYDARZENIAWykład ambasadoraFrancjifot. Jerzy Giedrysstaci programu kształcenia polskich specjalistów weFrancji.Podkreślił również wagę wspólnego wypracowaniainstrumentów regulacji rynków rolnych, w obliczuniepokojących, bezprecedensowych fluktuacji cen artykułówspożywczych, zachodzących od dwóch lat w Europie.„Nie wolno pozwolić, żeby rolnictwo zniknęło– zaznaczył – gdyż jest nie tylko sposobem na życie dlawielu ludzi, lecz również częścią tożsamości kulturowej”.Podjęcie zdecydowanych działań nie ma jednak, zdaniemambasadora, zmierzać do stagnacji, lecz zapewnićbezpieczeństwo żywieniowe Europie, stąd też postulatzachowania odpowiedniej perspektywy we współpracyz krajami spoza kontynentu.Kultura i edukacjaW bilansie wzajemnych stosunków polsko-francuskichnie mogło zabraknąć tematu kultury i edukacji,poruszonego również z dużym zaangażowaniem przezprzedstawicieli Stowarzyszenia Francophonic podczasdebaty, która odbyła się po wysłuchaniu referatu.Podkreślając, iż obecność francuskiej kultury w regioniezachodniopomorskim zależy w większym stopniuod zainteresowania i inicjatywy przedsiębiorcóworaz sponsorów niż chęci ambasady i rządu francuskiego,szacowny gość zwrócił uwagę na fakt pogłębieniawspółpracy również w tym obszarze. W <strong>roku</strong> 2010 bowiemplanowane są wspólne obchody rocznicy przyznaniaNagrody Nobla Marii Curie-Skłodowskiej oraz 200rocznicy urodzin Fryderyka Chopina. Nawiązano równieżporozumienie między polskim a francuskim NarodowymInstytutem Audiowizualnym.Przyszłość EuropyNajwiększą satysfakcję wyraźnie sprawiły ambasadorowipytania dotyczące Unii Europejskiej, szczególniezaś kwestie poruszone przez JM Rektora, związanez granicami geograficznymi, jak i administracyjnymiintegracji europejskiej. Zdaniem ambasadora krajepragnące stać się częścią Wspólnoty, takie jak państwabałkańskie, Islandia i Turcja, nie są jeszcze do tego dostatecznieprzygotowane, inaczej niż Ukraina, spełniającawarunki bycia krajem europejskim.Ambasador podkreślił również fakt, że przy pogłębianiuwspółpracy i rozszerzaniu wspólnoty nie wolnozapominać o różnicach i charakterach poszczególnychpaństw członkowskich, w przeciwnym razie pojawić sięmoże zjawisko narastania partykularyzmów i nastrojównacjonalistycznych. Wzajemny szacunek zbudowanyna zrozumieniu i wymianie wartości jest kluczowąkwestią, kultura i pokój wymagają jednak wiele wysiłku.Przykładowo, pojednanie francusko-niemieckie niebyło procesem łatwym, oba narody zdecydowały sięjednak na wysiłek poznania się, podjęły wiele konkretnychdziałań, m.in. realizacji programów kulturalnychi edukacyjnych oraz organizacji wymiany grup młodzieży.Dwa pokolenia po zakończeniu II wojny światowejsama myśl o konflikcie jest absurdalna, udało siębowiem wypracować wzajemny szacunek.Ambasador wyraził pr<strong>zek</strong>onanie, że inicjatywy tegorodzaju, będące wyrazem z jednej strony politycznejwoli, z drugiej zaś – otwartości i zaangażowania młodychludzi, mają zastosowanie dla wszystkich krajów i stanowiąwarunek konieczny zbudowania wspólnej przyszłościEuropy. Znaczenie tego postulatu wzmocnione zostałoprzez fakt, iż większość publiczności w Sali SenatuUS stanowili studenci, absolwenci i pracownicy naukowiUniwersytetu Szczecińskiego, którym problematyka zintegrowanejEuropy jest niewątpliwie bliska.Na zakończenie spotkania JM Rektor zapewniłnie tylko o woli kontynuacji współpracy politycznej,lecz także o nieustającej polsko-francuskiej przyjaźni,w imię której, na pożegnanie, goście i zebrani wspólniewznieśli toast. 21


WYDARZENIAZyczliwy Orędownik– doktor honoris causa24 września 2009 uchwałą senatu Uniwersytetu Szczecińskiego przyznano tytuł doktorahonoris causa nauk prawnych księdzu arcybiskupowi Zygmuntowi Kamińskiemu –emerytowanemu metropolicie szczecińsko-kamieńskiemu.Elżbieta Beata Nowakredaktor naczelnafot. Jerzy GiedrysNa wniosek Wydziału Prawa i Administracji USi z inicjatywy Wydziału Teologicznego władze uczelniuhonorowały tym zaszczytnym tytułem arcybiskupaza zaangażowanie i ogromny wkład w powstanieWydziału Teologicznego na UniwersytecieSzczecińskim, o co arcybiskup Kamiński zbiegałosobiście w Stolicy Apostolskiej u papieża Jana PawłaII. W przeszłości aktywnie uczestniczył równieżw pracach Komisji Wspólnej Konferencji EpiskopatuPolski i Rządu oraz pełnił funkcję przewodniczącegostrony kościelnej w zespole legislacyjnym, któryprzygotowywał ustawę normującą stosunki państwo-Kościół.25. doktor honoris causa UniwersytetuSzczecińskiegoW uroczystości nadania tytułu, która odbyła sięw dniu 24 października 2009 <strong>roku</strong> w Sali Senatu US,oprócz władz naszej uczelni udział wzięli licznie przybylidostojni goście, między innymi: Jego Eminencjakardynał Józef Glemp – prymas Polski, biskupi, przedstawicielewyższych uczelni Szczecina, Urzędu Marszałkowskiego,Rady Miasta, duchowni i świeccy. JMRektor US otwierając uroczystość, powitał zgromadzonychi przedstawił promotora i recenzentów doktorahonoris causa. Przypomniał również znaczenie i godnośćnadawanego doktoratu oraz wymienił osobyuhonorowane tym szczególnym wyróżnieniem.Po odczytaniu uchwały senatu uczelni o nadaniudoktoratu h.c. JM Rektor oddał głos promotorowi – ks.dr. hab. prof. US Zdzisławowi Kroplewskiemu – dziekanowiWydziału Teologicznego, który wygłosił laudację.Przedstawiając w niej sylwetkę ks. arcybiskupa,prof. Kroplewski wyznał, że nie jest to zadanie łatwe,gdyż „lata pracy i dokonania księdza arcybiskupa sąogromne i dotyczące wielu płaszczyzn”, między innymi:legislacyjnej, edukacyjnej, np. powołanie ZespołuKatolickich Szkół Ogólnokształcących w Szczecinie,religijno-kulturowej, np. wspieranie Tygodni KulturyChrześcijańskiej i Klubów Inteligencji Katolickiej, Stowarzyszenia„Wspólnota Polska”.Promotor, wymieniając liczne zasługi, podkreśliłprzede wszystkim, że: „Kolejnym wielkim pragnieniemi ostatecznie dziełem arcybiskupa Zygmunta Kamińskiegobyło utworzenie Wydziału Teologicznego22


WYDARZENIAArcybiskup Zygmunt Kamiński urodził się dnia 20lutego 1933 r. we Wzgórzu k. Bełżyc (archidiecezja lubelska).Szkołę podstawową ukończył w Bełżycach, a maturęzdał w 1951 r. w Lublinie w Gimnazjum Biskupim.W latach 1951-1956 studiował i przygotowywał siędo kapłaństwa w lubelskim Wyższym Seminarium Duchownymi w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Byłyto trudne lata panowania komunizmu, czas uwięzieniaprymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego i wielu represjiwobec Kościoła katolickiego. Święcenia kapłańskiearcybiskup Kamiński przyjął 22 grudnia 1956 z rąkbiskupa lubelskiego Piotra Kałwy.Po święceniach kapłańskich był wikariuszem w parafiachdiecezji lubelskiej (Piaski, Lublin). W latach 1959-1961 abp Kamiński odbywał studia specjalistyczne z prawakanonicznego w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.W <strong>roku</strong> 1971 uzyskał doktorat z prawa kanonicznego napodstawie dysertacji pt. Aplikacja Mszy św. za wiernychw ustawodawstwie przedkodeksowym Kościoła zachodniego,napisanej pod kierunkiem wybitnego znawcyprawa kościelnego ks. prof. Aleksego Petraniego.W latach 1966-1975 ks. dr Zygmunt Kamiński pracowałna różnych stanowiskach w kurii biskupiej i w sądziebiskupim w Lublinie. Prowadził też zajęcia z prawa kanonicznegow Wyższym Seminarium Duchownym DiecezjiLubelskiej.Dnia 28 października 1975 został mianowany biskupempomocniczym diecezji lubelskiej, a dnia 30 listopada1975 przyjął w katedrze lubelskiej święcenia biskupie.W latach 1975-1984 pełnił posługę biskupa pomocniczegow tej diecezji.W 1984 <strong>roku</strong> biskup Zygmunt Kamiński został najpierwmianowany biskupem koadiutorem w Płocku,a w 1988 r. biskupem płockim. W czasie swojej posługiw tym mieście podejmował się wielu zadań, m.in. powołałdo działania Kolegium Teologiczne i Instytut WyższejKultury Religijnej w Płocku, a także przeprowadził w latach1987-1991 42. Synod Diecezji Płockiej, którego zakończenieodbyło się podczas pielgrzymki Papieża JanaPawła II do Płocka.1 maja 1999 r. biskup Zygmunt Kamiński został mianowanyarcybiskupem metropolitą szczecińsko-kamieńskim.Swe obowiązki na terenie archidiecezji szczecińsko--kamieńskiej pełnił do dnia 21 lutego 2009, kiedy zostałprzeniesiony przez Papieża Benedykta XVI na emeryturę.W czasie swojej posługi w Szczecinie organizował życieduszpasterskie i promował wiele działań społecznychi edukacyjnych.W Szczecinie, dzięki własnemu osobistemu zaangażowaniu,wraz z władzami Uniwersytetu Szczecińskiegodoprowadził do utworzenia Wydziału Teologicznego.Abp Z. Kamiński działał też aktywnie w ramach KonferencjiEpiskopatu Polski, zwłaszcza jako przewodniczącystrony kościelnej w zespole legislacyjnym przygotowującymustawę normującą stosunki Państwo-Kościół,w Komisji Wspólnej Episkopatu Polski i Rządu, w RadzieEkonomicznej Konferencji Episkopatu Polski, w KościelnejKomisji Konkordatowej, był także przewodniczącymRady Prawnej Konferencji Episkopatu Polski, a takżez ramienia Episkopatu wiceprzewodniczącym Stowarzyszenia„Wspólnota Polska”. 23


WYDARZENIA24fot. Jerzy Giedrysw strukturach Uniwersytetu Szczecińskiego. Staraniatakie podejmowali już Jego poprzednicy: arcybiskupKazimierz Majdański i arcybiskup Marian Przykucki.Abp Kamiński kontynuował te zabiegi, nawiązując doprojektu akademickiego kształcenia w zakresie teologiiw Polsce, przygotowanego przed laty przez kard. KarolaWojtyłę. Dodatkowym impulsem do podjęcia starańbyła zarówno przychylność środowiska naukowegoSzczecina, dostrzegającego również taką potrzebę, jaki racje natury historycznej. Już w XV w. bowiem istniałw Gryfii (dzisiejszy Greifswald), na terenie diecezji kamieńskiej,uniwersytet z czterema wydziałami, w tymz teologią (bullę ustanawiającą uniwersytet w Gryfiiwydał papież Kalikst III 29 maja 1456 r.). UtworzenieWydziału Teologicznego zostało poprzedzone kilkuletniąpracą komisji uniwersyteckiej i kościelnej.”Autor laudacji zwrócił również uwagę na to, że szacownirecenzenci: prof. dr hab. Zdzisław Chmielewski,były rektor Uniwersytetu i były europoseł, prof. dr hab.Tadeusz Smyczyński z Wydziału Prawa i Administracjioraz prof. dr hab. Stanisław Stadniczeńko z WydziałuPrawa i Administracji Uniwersytetu Opolskiego i ks.prof. dr hab. Antoni Dembiński, dziekan Wydziału Prawa,Prawa Kanonicznego i Administracji KatolickiegoUniwersytetu Lubelskiego w swych o recenzjach uwidacznialiszczególne zasługi ks. arcybiskupa, który „poprzezswoją ogólną działalność, zwłaszcza w dziedzinieprawnych uregulowań na styku państwo-Kościół,jak i poprzez inicjatywy podejmowane na PomorzuZachodnim i na rzecz Uniwersytetu Szczecińskiegow pełni zasługuje na tytuł doktora honoris causa (…)”.Po laudacji dr hab. prof. US Henryk Dolecki, dziekanWydziału Prawa i Administracji US odczytał treśćdyplomu po łacinie, po czym pr<strong>zek</strong>azał go JM Rektorowi,który następnie dokonał uroczystego wręczenia,dotykając buławą ramienia Doktora H.C. i wygłaszającsentencję łacińską:„Nomine SenatusUniversitatis StetinensisIn ProfessoremSIGISMUNDUM KAMIŃSKIHonoris Causa Doctoris nomenCum summa aestimatione confero”Poszukiwanie prawdyPo gratulacjach arcybiskup Zygmunt Kamińskiwygłosił tradycyjny wykład pod tytułem Poszukiwanieprawdy a radość życia. Znalazł się w nim ważnyfragment, uwidaczniający znaczenie i uzasadniającypotrzebę powołania Wydziału Teologicznego: „Szczególnymwyrazem troski Kościoła o pełną prawdę, którawyzwala do pełni człowieczeństwa, jest tworzenie wydziałówteologicznych na uniwersytetach świeckich.Dlatego też po odzyskaniu pełnej niepodległości, w latachdziewięćdziesiątych minionego stulecia, podjętowielki wysiłek, aby wydziały teologiczne powróciły lubzagościły na różnych uniwersytetach naszej ojczyzny.Z pomocą Bożą i przy życzliwym nastawieniu władzpaństwowych oraz uniwersyteckich udało się to osiągnąćtakże w Szczecinie.Doświadczenia minionych lat potwierdziły, że –wyrażająca współdziałanie wiary i rozumu – obecnośćwydziałów teologicznych na uniwersytetach państwowychstała się owocna dla obu stron. Mamy prawopowiedzieć, że ta obecność dobrze służy człowiekowiprawdy. A troska o człowieka, stwarzanie warunków,aby mógł dorastać do pełni człowieczeństwa i w tensposób odnajdować najgłębszy sens swojej egzystencji– winna ożywiać działania wszystkich, którzy służądobru wspólnemu, a więc zarówno tych, którzy namocy demokratycznego mandatu rządzą, jak i tych,którzy kształcą i wychowują. W tym miejscu wypadaraz jeszcze podkreślić, że bez fundamentu obiektywnejprawdy o człowieku współdziałanie państwa i Kościołabędzie pozorne i może przerodzić się w szkodliwąrywalizację. Trzeba nam pamiętać i ciągle do tegopr<strong>zek</strong>onywać się nawzajem, że prowadząc drugiegoczłowieka do prawdy odnajdujemy obiektywną prawdęo sobie samym. A budując na niej, nie tylko autentyczniepomagamy innym, ale również wychowujemysiebie do miłości, która ogarnia wszystko.”Akcentem jubileuszowym były bez wątpienia życzeniaArcybiskupa skierowane do społeczności akademickiej:„Ad multos annos Uniwersytecie Szczecińskiw zdobywaniu pełnej prawdy, wiodącej do radościżycia!”Nie ukrywając swojego wzruszenia nowy doktorhonoris causa Uniwersytetu Szczecińskiego powiedział,że nadanie mu tego tytułu stanowi jego „osobistąradość i szczęśliwy dzień”.„Życie jest nam dane i zadane”Uroczystość uświetniły tradycyjne pieśni wykonaneprzez muzyków i chórzystów Orkiestry Academiaoraz Chór Uniwersytetu Szczecińskiego (podkierownictwem Bohdana Boguszewskiego), ale także„znamiennie zatytułowana” książka Życie jest namdane i zadane (Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarniaw Sandomierzu, 2009). W tym wywiadzie rzece udzielonymMaciejowi Drzonkowi (poprzedzonym wstępemks. bp. Alojzego Orszulika) arcybiskup ZygmuntKamiński opowiada o ważnych wydarzeniach, w którychuczestniczył i dzieli się z czytelnikami swoimi osobistymiprzemyśleniami. Dzięki temu tomowi poznaćmożemy bliżej kolejnego – 25. doktora honoris causanaszej uczelni, która, jak słusznie w laudacji podkreśliłks. dr hab. prof. US Zdzisław Kroplewski: „(...) miała i maciągle dobrego, życzliwego orędownika”.


WYDARZENIANagroda Pomerania Nostradla prof. Władysława FilipowiakaTegoroczny laureat nagrody Pomerania Nostra to piękny i wzorcowy przykład naukowca,który dzięki intelektualnej potrzebie prowadzenia badań w trudnych dla obu stron latachpowojennych – zbudował mentalny i naukowy pomost między Polską a Niemcami.Uroczyste wręczenie polsko-niemieckiej nagrodyodbyło się 27 listopada 2009 r. w barokowejauli Uniwersytetu Ernsta Moritza Arndtaw Greifswaldzie.W ceremonii udział wzięli przedstawiciele:Urzędu Miasta Szczecin, Uniwersytetu Szczecińskiego– przede wszystkim pracownicy InstytutuHistorii i Stosunków Międzynarodowych, MuzeumNarodowego w Szczecinie, konsul honorowyRFN w Szczecinie, burmistrzowie Wolina i Policoraz rodzina i przyjaciele prof. Filipowiaka.Ceremonię uświetnił występ muzycznegotria – dźwięki klawesynu, klarnetu i wiolonczeliw skomponowanych przez barokowego artystęweneckiego Alessandra Marcello utworach stanowiłydobre tło dla tak ważnego wydarzenia.Prof. dr Rainer Westermann, rektor UniwersytetuGreifswaldzkiego, witając laureata oraz zgromadzonychna sali gości, podkreślił, że nagrodaPomerania Nostra zarówno w tym <strong>roku</strong>, jak i w latachpoprzednich przyznawana jest osobie szczególniezasłużonej dla Pomorza w jednej z dziedzin:sztuce, nauce, polityce, życiu społecznym,gospodarce. Rektor zaznaczył, że wynik tegorocznychobrad kapituły przyznającej nagrodę byłjednomyślny: Pomerania Nostra należy się prof.Władysławowi Filipowiakowi – historykowi, którystał się nie tylko naukowym łącznikiem międzypolską a niemiecką częścią tego samego regionu.W tym kontekście ważny jest fakt, że do fundatorównagrody dołączyły miasta: SzczecinPomerania NostraPolsko-niemiecka nagroda przyznawanajest osobom szczególnie zasłużonym dla PomorzaZachodniego i Pomorza Przedniego w jednejz dziedzin: sztuce, nauce, polityce, gospodarce.Fundatorami nagrody są dwa uniwersytety:najstarszy – Greifswaldzki (powołany w 1456 r.),i najmłodszy – Szczeciński (powołany w 1985 r.),miasta: Szczecin i Greifswald oraz dwie redakcjegazet codziennych – „Kuriera Szczecińskiego”(Szczecin) i „Nordkuriera” (Neubrandenburg).Nagroda wręczana jest na przemian w Greifswaldzieoraz w Szczecinie, co dwa lata.Dotychczasowi laureaci nagrody:2003 r. – prof. mult. h.c. Berthold Beitz2005 r. – prof. Krzysztof Skubiszewski2007 r. – prof. Janina Jasnowskaoraz prof. Michael Succow.i Greifswald, a sama uroczystość odbyła się w czasieXII Festiwalu „PolenmARkT” (20.11-1.12.09),który odbywał się pod hasłem „Polska i jej sąsiedzi”i był najlepszym przykładem na to, że ideanagrody jest realizowana w trakcie konkretnychdziałań podejmowanych przez Pomorzan po obustronach granicy.Po wystąpieniu rektora Westermanna głoszabrał prezydent miasta Szczecin Piotr Krzystek,który wyraził zadowolenie z faktu, że wśród fundatorównagrody znalazłysię miasta, co – wedługniego – jest wyrazemwoli zacieśnianiawspółpracy polsko-niemieckiej.W swoim wystąpieniuprezydent Krzystekmówił o tym, czymjest „pomorskość” orazprzestrzegał przed wiarąw historyczne fatum,które skazuje Pomorzena prowincjonalnośći rozczłonkowanie ziemtego jednego regionu.Magdalena Gardasrzeczniczka prasowaUniwersytetuSzczecińskiegoLaureat i przedstawicielekapituły nagrody (odlewej): dr Artur König,nadburmistrz Greifswaldu;Piotr Krzystek, prezydentSzczecina; prof. EdwardWłodarczyk, prorektor US;prof. Władysław Filipowiak;prof. Rainer Westermann,rektor UniwersytetuGreifswaldzkiego; ArturD. Liskowacki, redaktornaczelny „KurieraSzczecińskiego”.fot. Jerzy Giedrys25


WYDARZENIAUczestnicy uroczystościw auli uniwersytetuw Greifswaldziefot. Jerzy Giedrys26Laudację wygłosił prof. Klaus Zernack, jedenz ważniejszych niemieckich historyków zajmującychsię dziejami Europy Środkowej. Profesorzaprezentował sylwetkę Władysława Filipowiaka,przedstawiając obszary badań, którymi zajmowałsię laureat. Prof. Filipowiak to zatem: archeolog,wykładowca Uniwersytetu Szczecińskiego, byłydyrektor Muzeum Narodowego w Szczecinie, piastującyto stanowisko przez 51 lat (1955-2006).W jego badaniach niezwykle ważne miejsce zajmujetemat rozwoju Wolina we wczesnym średniowieczu.„Jest to wręcz klejnot w dorobku naukowympana profesora” – podkreślał prof. Zernack.Dyplom, statuetkę zaprojektowaną przez stargardzkiegoartystę plastyka Mariana Preissa orazc<strong>zek</strong> na 3000 euro wręczyli przedstawiciele kapituły„Pomerania Nostra”: nadburmistrz Greifswaldudr Artur König, prezydent Szczecina Piotr Krzystek,rektor Uniwersytetu Greifswaldzkiego prof.Rainer Westermann, prorektor ds. kształcenia UniwersytetuSzczecińskiego prof. Edward Włodarczykoraz Artur D. Liskowacki, redaktor naczelny„Kuriera Szczecińskiego".Zwieńczeniem uroczystości było wystąpieniesamego laureata. Prof. Filipowiak w barwny sposóbprzytoczył dzieje swego życia, doprowadzającopowieść do momentu, w którym może odebraćnagrodę potwierdzającą jego wieloletnie staraniao zacieranie granic między dwoma narodami.Najważniejszym elementem jego działań sąprace nad badaniem przeszłości Wolina-Winety.Zainteresowanie tym miastem rozpoczęło sięwraz z podróżą służbową w 1952 r.Profesor dużo czasu poświęcił na poszukiwanielegendarnego grodu u ujścia Odry, który r<strong>zek</strong>omozostał pochłonięty przez morze, co, wedługlegendy, miało być karą za przewinienia mieszkańców.Wtedy też zapoczątkował powojennąwspółpracę z niemieckimi naukowcami. Było totrudne ze względu na barierę psychologiczną –trudne i bolesne dla rodziny Filipowiaków – czasywojny wciąż jeszcze tkwiły w pamięci. Profesorzrozumiał, że jeśli jego praca nad badaniemdziejów Pomorza ma być syntetyczna, musi skorzystaćz dorobku naukowego Niemców. Tak otorozpoczął, trwającą blisko pół wieku, współpracęz zachodnim sąsiadem, uhonorowaną tak znaczącymwyróżnieniem, jakim jest nagroda PomeraniaNostra. Prof. Władysław Filipowiak – archeolog,profesor nadzwyczajny, wykładowca UniwersytetuSzczecińskiego, przez 51 lat (1955-2006) był dyrektorem Muzeum Narodowegow Szczecinie. Autor ponad 200 rozpraw dotyczącycharcheologii i prehistorii Pomorza.Dzięki jego staraniom Muzeum PomorzaZachodniego w Szczecinie otrzymało statusMuzeum Narodowego, a w mieście powstałododatkowo Muzeum Historii Szczecina.Prof. Filipowiak zadbał o to, aby wywiezionew czasie wojny zabytki wróciły do Szczecina– tak się stało z rzeźbami średniowiecznymii kolekcją rysunków braci Tiepolo, przywiezionymiz ZSRR na przełomie lat 50. i 60.W latach 90. wróciła również kolekcja replikrzeźby antycznej, zwana kolekcją Dohrnów,do tej pory znajdująca się w Muzeum Narodowymw Warszawie.Prof. Władysław Filipowiak doprowadziłdo wymiany zabytków archeologicznychmiędzy placówkami muzealnymi PomorzaPrzedniego i Pomorza Zachodniego. Jegostarania sprawiły, że kolekcja szczecińskiegomuzeum powiększyła się o cenne obiekty,wśród których znajdują się monety, ozdoby,broń, naczynia, urny, narzędzia. Niemcyotrzymali w zamian obiekty, które wchodziływ skład kolekcji przedwojennego Das Provinzialmuseumfür Pommersche Altertümerin Stettin (Prowincjonalne Muzeum PomorskichStarożytności w Szczecinie), a terytorialnieprzynależą do obecnego PomorzaPrzedniego.Profesor jest członkiem licznych organizacjioraz towarzystw naukowych polskichi zagranicznych, m.in. Polskiej Akademii Nauk,Union International des Sciences Prehistoriqueset Protohistoriques (Belgia), DeutscheArchälogische Institut (Berlin).


II Dni Doktorantana Uniwersytecie SzczecińskimWYDARZENIAInterdyscyplinarność, integracja badaczy z różnych jednostek i wydziałów, współpracanaukowa i organizacyjna samorządu doktoranckiego z władzami oraz kadrą uczelni,kooperacja z instytucjami lokalnymi, a także ogólnopolski, wykraczający poza muryAlma Mater, zasięg działań – są to ważne założenia dotyczące sposobu funkcjonowanianaszej uczelni, o czym wielokrotnie pr<strong>zek</strong>onuje Strategia Rozwoju US na lata 2008-2015.Taki charakter miała również I Ogólnopolska Konferencja Doktorantów, która odbyłasię 23 października 2009 i która zgromadziła, jednocześnie na czterech wydziałach,136 doktorantów, w tym około 40 uczestników z ośrodków zewnętrznych.Konferencję połączono z inauguracją <strong>roku</strong> akademickiegodla świeżo upieczonych uczestnikówstudiów III stopnia pod wspólną nazwą Dnia Doktoranta.Organizatorami tego ważnego wydarzeniabyli członkowie samorządu doktorantów, wspomaganiprzez pracowników naukowych US. Inicjatywaspotkała się z otwartością władz wydziałowychi uczelnianych, dzięki czemu do uczestnictwa w obradachzaproszono ponad 40 gości spoza naszejAlma Mater. Do udziału w konferencji zgłosili siędoktoranci z SGH, Uniwersytetu Jagiellońskiego,SGGW, Uniwersytetu Łódzkiego, Dolnośląskiej SzkołyWyższej, Akademii Ekonomicznej w Katowicach,Uniwersytetu Adama Mickiewicza i Uniwersytetuw Poczdamie.Urząd Miejski w Szczecinie objął konferencjępatronatem honorowym, TVP Szczecin – medial-nym, a Urząd Marszałkowski udzielił jakże ważnegowsparcia finansowego w wysokości 5000 złotych.Dzięki zaangażowaniu wielu osób i instytucji obradyodbywały się aż w pięciu panelach: ekonomicznym,filologicznym, przyrodniczym, historycznymi pedagogicznym, co umożliwiło wymianę doświadczeńi współpracę między doktorantami z różnychwydziałów i kierunków.Panel ekonomiczny – Młodzi ekonomiści wobeckryzysuW tym <strong>roku</strong> ekonomiści postanowili zmierzyć sięz palącym aktualnym problemem – światowym kryzysemekonomicznym. Pomysł ten okazał się strzałemw dziesiątkę, co potwierdziło zainteresowanie,z jakim spotkał się on ze strony doktorantów. Doudziału w panelu wpłynęło 80 zgłoszeń, w tym aż 30Anna Linkadoktorantka w InstytuciePedagogiki US, członkiniUczelnianej RadySamorządu DoktorantówProf. Józef Perenc, prorektords. finansów i rozwojuwręcza indeks doktorantcefot. Jerzy Giedrys27


WYDARZENIA28z zewnętrznych ośrodków. Aby zapewnić możliwośćwystąpienia tak dużej liczbie uczestników, obradypodzielono na trzy sekcje: Sytuacja na wybranych rynkachw dobie kryzysu, Innowacyjność podmiotów w dobiekryzysu oraz Geneza kryzysu i jego oddziaływaniena polską gospodarkę.Oprócz doktorantów z WZiEU w obradach sekcjiwystąpili również młodzi badacze z tak szacownychuczelni jak: Szkoła Główna Handlowa, Szkoła GłównaGospodarstwa Wiejskiego, Uniwersytet Jagielloński,Akademia Ekonomiczna w Katowicach i UniwersytetŁódzki.O poziomie przygotowania panelu może świadczyćfakt, iż po skończonych obradach goście skarżylisię, że trwały one za krótko. Większość uczestnikówpodkreślała, iż konferencja oprócz wymiany naukowejniosła ze sobą również niecodzienną możliwośćzintegrowania się doktorantów z całej Polski.Więcej informacji na:http://www.univ.szczecin.pl/konferencja_doktorantow/plik „Sprawozdanie z panelu ekonomicznego”Panel filologiczny – Językoznawstwoi literaturoznawstwo w XXI wieku – metody,tendencje, obiekty badańW bieżącym <strong>roku</strong> akademickim w harmonogramieDnia Doktoranta pojawił się nowy panel – filologiczny.Jego organizatorzy ustawili sobie wysoko poprzeczkę.Panel prowadzony w językach angielskim,niemieckim i polskim został podzielony na trzy sekcje.W sekcjach A i B referaty dotyczyły problematykijęzykoznawczej, natomiast w sekcji C teoretycznoliterackiej.W obradach wzięło udział 10 uczestników,w tym jeden doktorant z Uniwersytetu im. AdamaMickiewicza w Poznaniu.Zaprezentowane referaty cechowały się dużąróżnorodnością tematyczną. Zebranych szczególniezaintrygował wątek „białych kłamstw” dokonywanychw aktach pocieszania, a szczególnie – różnicemiędzy rosyjskimi i polskimi „białymi kłamstwami”.Uwagą słuchaczy zawładnęła również analizasloganów obecnych na plakatach, w artykułachpromocyjnych i witrynach internetowych promującychpolskie miasta. Stała się ona przyczynkiem dorefleksji nad tym, jak chcą być postrzegane rodzimemetropolie.Żywe emocje wzbudził także temat czarnego kryminałui powieści Świetlickiego jako przykładu ukoronowaniatego mrocznego gatunku literackiego.Po wysłuchaniu referatów o „białych kłamstwach”i „czarnych kryminałach” przyszedł czas na dyskusję.Jej żywiołowy charakter sprawił, iż stała się ona niecodziennąokazją do wymiany poglądów międzymłodymi badaczami języka i literatury.Więcej informacji na:http://www.univ.szczecin.pl/konferencja_doktorantow/plik „Sprawozdanie z panelu filologicznego”Panel przyrodniczy – Nowe obszary badań naróżnych poziomach organizacji biologicznejPanel przyrodniczy jako jedyny na konferencjidoktorantów został zainicjowany przez specjalniezaproszonego na tę okazję gościa – prof. Jana Szopę-Skórkowskiego z Uniwersytetu Wrocławskiego. Młodzinaukowcy mieli niecodzienną okazję wysłuchaniainteresującego wykładu o leczniczym działaniulnu. Profesor ukazał, jak modyfikowany genetycznielen jest wykorzystywany w specjalnych opatrunkach,co daje niespodziewane rezultaty w leczeniuwielu rodzajów ran.W kolejnej części panelu swoje referaty przedstawilidoktoranci z Wydziału Nauk PrzyrodniczychUS. Prezentacje wygłosiło 12 uczestników, którzyporuszali tematykę związaną z mikrobiologią, genetyką,cytologią, fizjologią roślin i zwierząt orazbotaniką. Młodzi naukowcy musieli wykazać sięzdolnościami autoprezentacji, szeroką wiedzą orazumiejętnościami argumentowania i obrony swoichracji podczas dyskusji, gdyż debata nad przedstawionymiprzez nich tematami była dynamicznai niesztampowa. Po skończonym panelu zebraniz zadowoleniem podkreślali, iż żywotność dyskusjiudało się połączyć z miłą, naukową atmosferą.A różnorodność tematyki i twórcze debaty stanowiłyznakomite źródło wiedzy tak dla prelegentów, jaki dla licznych słuchaczy.Więcej informacji na:http://www.univ.szczecin.pl/konferencja_doktorantow/plik „Sprawozdanie z panelu przyrodniczego”Panel historyczny – My i Obcy – wzajemnepostrzeganieChoć początkowo przygotowanie panelu nastręczałomerytorycznie jak i logistycznie wieluproblemów, to finalnie nagrodą dla organizatorówbyło duże zainteresowanie udziałem w obradach,ze względu na co zostały one rozplanowane aż dogodzin wieczornych. Podczas panelu prezentacjewygłosiło 13 doktorantów. Każdy referat odnosił siędo innej tematyki, dzięki czemu obrady były bardzointeresujące. Prezentacje obejmowały okres od wiekuVII do prognoz na XXI wiek.Jedną z nich przygotował Łukasz Ho Thanh, któryprzedstawił historię „antyglobalizmu”, zaprzeczającjego szlachetnemu wizerunkowi jako asertywnejnegacji negatywnych procesów wyłaniających sięz globalizacji. Konkludując autor przedstawił przewidywaniadotyczące zmiany znaczenia dysydentówantyglobalizmu na arenie międzynarodowej.Uczestnicy panelu uznali szczecińskie przedsięwzięcieza udane. Pozostawiło ono dobre wrażeniai wielkie oc<strong>zek</strong>iwania co do przyszłorocznej międzynarodowejkonferencji doktorantów.Więcej informacji na:http://www.univ.szczecin.pl/konferencja_doktorantow/plik „Sprawozdanie z panelu historycznego”Panel pedagogiczny – Co z tym Innym?Pedagogika wobec mniejszościPodążając za tytułem panelu jego organizatorzyotworzyli się na Innych, toteż podczas obrad opróczpedagogów można było wysłuchać wystąpień socjologów,filozofów, filologów i dydaktyków językówobcych, historyków sztuki oraz etnologów. Swójudział w panelu zgłosiło 24 doktorantów, w tym 5z ośrodków zewnętrznych – Dolnośląskiej SzkołyWyższej i Uniwersytetu Poczdamskiego (Niemcy).Obrady zainaugurowały trzy wykłady. W pierw-


szym prof. Jerzy Kochan z Instytutu Filozofii US w referacieNieznany Inny udowadniał, że Innym możebyć każdy z nas. Są nimi m.in.: kobiety w patriarchalnymspołeczeństwie, dzieci w rzeczywistościkreowanej przez dorosłych, zwierzęta w świecie rządzonymprzez ludzi i doktoranci, których niejasnystatus w strukturze uczelni sprawia, iż zarówno dlastudentów, jak i dla kadry pełnią oni tę rolę.Dr Piotr Klafkowski z Katedry Antropologii i EtnologiiUS zaintrygował zebranych zagadkowymilosami tajemniczej, utopijnej wspólnoty z XIX w.,której celem było wychowanie nowego, lepszegoczłowieka. Natomiast dr Marcin Wlazło z InstytutuPedagogiki US zadziwił obecnych stwierdzeniem,iż niepełnosprawni mogą odbierać programy integracyjnejako próbę zredukowania ich tożsamościo Inność widzianą właśnie przez pryzmat niepełnosprawności.W wystąpieniach doktorantów przewijały siębardzo zróżnicowane tematy związane z migracjamii mniejszościami narodowymi, dydaktyką językówobcych, niepełnosprawnością, wykluczeniemspołecznym, filozofią i historią sztuki.Po zakończonych obradach uczestnicy wymienialisię adresami oraz informacjami naukowymii podkreślali, iż interdyscyplinarne spotkaniew ogólnopolskim gronie stało się doskonałą okazjądo inspirującej wymiany naukowej między badaczamizajmującymi się różnymi obliczami Inności.Więcej informacji na:http://www.univ.szczecin.pl/konferencja_doktorantow/plik „Sprawozdanie z panelu pedagogicznego”***Jak wspomniałam we wstępie, ogólnopolskakonferencja była już drugim spotkaniem młodychbadaczy, organizowanym przez Samorząd DoktorantówUS. Ubiegłoroczne miało charakter lokalny,przyszłoroczne w zamierzeniu ma zyskać wymiarmiędzynarodowy.Uwieńczeniem tych wysiłków będą publikacjepokonferencyjne, które rozesłane do różnychośrodków przyczynią się bez wątpienia do popularyzacjiosiągnięć młodych adeptów nauki polskieji do wzajemnej inspiracji oraz współpracy, np. przywspólnych projektach.Przykład opisanego powyżej wydarzenia pokazuje,że doktoranci naszej uczelni rozwijają się i poświęcająswój czas dla rozwoju samego uniwersytetu.Ich praca naukowa i organizacyjna niesie ze sobąrównież inny ważny wymiar – dzięki konferencjidoktoranci promowali swoją uczelnię w Szczeciniei poza nim – obrady relacjonowane były w lokalnychmediach, m.in. w TVP Szczecin, a organizatorzy staralisię dotrzeć z informacją o konferencji do ośrodkówakademickich, w których prowadzone są studiaIII stopnia i na internetowe fora doktoranckie.Jako jedna z organizatorek mam nadzieję, żetegoroczny sukces zachęci innych do współpracyw przyszłym <strong>roku</strong>, co pozwoli na zbudowanie tradycjitak nam potrzebnych spotkań. Anna Linkaorganizatorka panelu pedagogicznego(we współpracy z: Urszulą Chrąchol, Różą Modrzejewską,Karoliną Konopską, Sylwią Serwońską)WYDARZENIAPanel historyczny.Sylwia Serwońska(organizatorka panelu)i prof. WłodzimierzStępiński.fot. Paweł OgrodnikPanel historyczny.Od prawej:Łukasz Ho Thanh,Katarzyna Klimczak,Joanna Niekrasz, AnnaMaron, Anna Sobczak.fot. Paweł OgrodnikPanel filologiczny.Przemawiadr Piotr Sulikowski.fot. Paweł OgrodnikPanel ekonomiczny.Od lewej: AleksandraSibilska, Jolanta Rab-Przybyłowicz,WładysławWojan, Urszula Chrąchol(organizatorka konferencji),dr hab. prof. US GrażynaWolska, Radosław Folga.fot. Paweł Ogrodnik29


OWYDARZENIABeniowskim na początekWznowienie Wszechnicy Polonistycznej19 listopada 2009 r. w siedzibie Zachodniopomorskiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli(ZCDN) odbył się wykład inauguracyjny piątej edycji Wszechnicy Polonistycznej.Z jej kierownikiem, dr. hab. prof. US Piotrem Michałowskim o planach związanych z tą cennąinicjatywą rozmawia Weronika Borkowska.Weronika Borkowskaabsolwentka UniwersytetuSzczecińskiego, studentkaPodyplomowego StudiumWydawniczego weWrocławiu30Weronika Borkowska: Jak doszło do wznowieniaWszechnicy Polonistycznej?Piotr Michałowski: Wznowienie WszechnicyPolonistycznej po 2 latach przerwy stało się możliwem.in. dlatego, że w ZCDN (dawniej CDiDN),w nowym i nowoczesnym obiekcie tej instytucji(zlokalizowanym przy ul. Sowińskiego 68, niedalekokampusu uniwersyteckiego Wydziału Filologicznego)możemy wykorzystywać odpowiedniąsalę (Salę im. Anny Radziwiłł) – dużą i świetnie wyposażonąw aparaturę audiowizualną. Wcześniej,do zawieszenia Wszechnicy na dwa lata zmusiłynas, czyli Instytut Polonistyki i Kulturoznawstwaoraz szczeciński oddział Towarzystwa Literackiegoim. Adama Mickiewicza, które jest współorganizatorem,m.in. kłopoty lokalowe, gdyż nasz wydziałna razie dysponuje zaledwie dwiema salami wykładowymi,które są intensywnie eksploatowane.W.B.: Jaka idea przyświeca Wszechnicyobecnie?P.M.: Taka sama jak od początku jej istnienia,to znaczy chodzi o rozszerzanie wiedzy polonistycznej(literaturoznawczej i językoznawczej) napoziomie szkoły średniej. Dla nauczycieli polonistówrównież pewną pomoc metodyczną w nauczaniuna poziomie gimnazjalnym i licealnym,gdyż wskazuje możliwe programy lekcji i demonstrujesposoby ich przeprowadzenia. Dlategoformę tradycyjnego wykładu czy prelekcji popularnejwzbogacamy o elementy prezentacji multimedialnej,zajęć konwersatoryjnych lub warsztatowąpracę z tekstem literackim poddawanyminterpretacji wspólnie ze słuchaczami. Licznepytania i głosy w dyskusji po wykładzie świadcząo dużym zainteresowaniu proponowanym tematem.Wszechnica Polonistyczna ma być także zachętądla uczniów, zwłaszcza klas maturalnych,do podejmowania studiów polonistycznych nanaszej uczelni, a więc spełnia bardzo ważną rolęmarketingową dla US. Prócz tych zadań, które sobiestawiamy jako organizatorzy Wszechnicy (toznaczy ja jako jej kierownik i moi współpracownicy:dr hab. prof. US Jerzy Madejski i mgr UrszulaBielas-Gołubowska z ZCDN jako sekretarz) trzebawymienić jeszcze jedno: chodzi o zachętę do podejmowaniaprzez uczniów samodzielnych lekturi związanych z nimi własnych przemyśleń, a takżenabywanie umiejętności interpretacyjnych.W.B.: Skąd biorą się pomysły tematów prezentowanychw czasie wykładów?P.M.: Program Wszechnicy to wybór spośródpropozycji zgłaszanych ochotniczo przez prelegentów.Oferowane przez nas zagadnienia polonistycznenawiązują do programu szkoły średniej,ale także znacznie go uzupełniają, zwłaszczao problematykę literatury współczesnej (w tymWszechnica Polonistyczna to cyklwykładów z zakresu przede wszystkimliteraturoznawstwa i językoznawstwa,przeznaczony dla licealistów, nauczycielipolonistów oraz studentów.Jej początek sięga października 2003<strong>roku</strong>. Od tego czasu odbyły się czteryedycje Wszechnicy. Wśród prelegentówsą zarówno doktoranci, jak i profesorowieUniwersytetu Szczecińskiego.Informacje o najbliższych wykładachw ramach Wszechnicy Polonistycznejznajdują się na stronie internetowejhttp://www.us.szc.pl/wszechnica/.


najnowszej), gdyż w licealnym kursie kształceniazazwyczaj brakuje na nie czasu. Prelegenci natomiastczerpią pomysły tematów z prowadzonychprzez siebie badań i własnych publikacji, a więcdzielą się owocami swej pracy naukowej. Dotyczyto zarówno pracowników naukowych, jak i doktorantów,którzy w piątej edycji Wszechnicy dominują.Tegoroczną innowacją jest właśnie udziałdoktorantów z II <strong>roku</strong> studiów trzeciego stopnia,dla których często jest to debiut w występie przedtak wymagającym audytorium, jakim są szkołyi doświadczeni nauczyciele. Studia doktoranckiena Wydziale Filologicznym funkcjonują dopierodrugi rok i jest to nowe doświadczenie. Trzebapodkreślić, iż wszyscy prelegenci wygłaszają swewykłady nieodpłatnie, gdyż parokrotne staraniao sfinansowanie tej inicjatywy przez UniwersytetSzczeciński się nie powiodły. Można powiedzieć,że w ten sposób umacniamy z jednej strony postawyidealistyczne i szlachetną bezinteresowność,z drugiej jednak – niedobrą praktykę w funkcjonowaniupolskiej nauki i oświaty.W.B.: A zatem, biorąc pod uwagę nieodpłatnośćwykładów i konieczność poświęceniaczasu na przygotowanie do wystąpienia, czychętnych jest wielu, czy też raczej organizatorzymuszą o nich zabiegać?P.M.: Jeśli chodzi o prelegentów, to nigdy nienar<strong>zek</strong>aliśmy na brak chętnych. Jak widać, wśródpolonistów idealizm nie ginie.W.B.: Wygłosił Pan wykład inauguracyjny,na temat „Beniowski Juliusza Słowackiego jakopoemat dygresyjny – tradycja i współczesność”.Dlaczego właśnie ten temat został wybranyna otwarcie piątej edycji Wszechnicy?P.M.: Są trzy powody. Po pierwsze, kończy się RokJuliusza Słowackiego. Po drugie, miały na to wpływmoje zainteresowania poematem dygresyjnym –między innymi jako autora wstępu i opracowaniawydanego w serii „Biblioteka Polska” innego utworutego gatunku, Kwiatów polskich Juliana Tuwima,który jest nawiązaniem m.in. do dzieła Słowackiego.Po trzecie wreszcie – Beniowski jest dziełem zarównoromantycznym, jak i prekursorskim wobec naszejwspółczesności, gdyż reprezentuje pewien dziś bardzożywy model literatury. Widać w nim bowiem nietylko inspiracje eposem nowożytnym Tassa i Ariostai poematem Byrona Don Juan oraz poematamiheroikomicznymi Ignacego Krasickiego i powieściąsternowską. W Beniowskim dostrzec można ponadtozwiastun formy sylwicznej XX i XXI wieku, powieścimodernistycznej i postmodernistycznej, a nawetzapowiedź pewnych technik współczesnego montażufilmowego. Wykład połączony był z prezentacjąmultimedialnąi zakończony napisanąprzeze mnie pastiszowąparafrazą fragmentuBeniowskiego.Ponieważ wykład tencieszył się dużymzainteresowaniem,p r awdopodobniepowtórzę go kiedyśjeszcze w ZCDN. Ponadtoprezentowałemgo już w kilkuplacówkach oświatowychi kulturalnychw Szczecinie, Stargardziei Koszalinie.W.B.: Jaka byłafrekwencja podczastego pierwszegospotkania?P.M.: Na wykładziebyło kilkadziesiąt osób, a najliczniejszą grupęstanowili uczniowie z IX LO przy ul. Mariackiej z nauczycielkąmgr Anną Parchimowicz. Oczywiście zależynam na powiększaniu publiczności o młodzieżi kadrę nauczycielską ze wszystkich szczecińskichliceów.W.B.: Jakie były Pana wrażenia z rozpoczęcianowej edycji Wszechnicy Polonistycznej?P.M.: Jako jej kierownik i zarazem pierwszyprelegent jestem bardzo zadowolony ze swegowykładu inauguracyjnego. Natomiast o wrażeniazewnętrzne trzeba już zapytać słuchaczy. Do mniedotarły opinie bardzo pozytywne. Na naszej stronieinternetowej będę zamieszczał ważniejsze opinie,o których nadsyłanie zawsze proszę uczestników.Zapraszam. WYDARZENIAProfesor Piotr Michałowskiw trakcie wykładufot. Piotr Lachowicz31


WYDARZENIAHumanistyczne podróżew czasie i przestrzeniNa przełomie października i listopada 2009 <strong>roku</strong> mieliśmy okazję wysłuchać kolejnychdwóch wykładów z cyklu „Szczecin Humanistyczny”. Słuchacze zgromadzeni w saliRady Wydziału Humanistycznego mogli wysłuchać opowieści z podróży prof. AndrzejaWitkowskiego i prof. Janusza Janeczka.Begina Sławińskastudentka IV <strong>roku</strong>filozofii USSofokles na kartach jednej ze swych tragediinapisał, że istnieje na świecie wiele cudów godnychpodziwu i zdumienia, jednak najwyższym jest człowiek.Pisarza tego człowiek zachwycił swoją zdolnościąrefleksji oraz wolą podróżowania, przemierzaniaodmętów i nowych lądów. Podróżowanie zawsze dlaczłowieka rozumnego było środkiem do celu, jakimjest poznanie. Poznać on chciał samego siebie, odpowiedziećna pytania: kim jest, skąd przybył, dokądzmierza? Dążenie do uzyskania na nie odpowiedziczyni go humanistą. Niektórych podróżników pytaniate prowadzą do Kraju Kwitnącej Wiśni. Innychjeszcze prowadzą do wnętrza kamieni.„Niech mi się przyśni Ulica Kwitnącej Wiśni...O odmienności kulturowej Japonii”Prof. Andrzej Witkowski studiował w latach1974-1979 na Wydziale Geologii Uniwersytetu Warszawskiegooraz w trybie indywidualnego toku studióww Instytucie Oceanografii Wydziału Biologiii Nauk o Ziemi Uniwersytetu Gdańskiego. W <strong>roku</strong>1979 obronił pracę magisterską, uzyskując stopieńmagistra geologii stratygraficzno-poszukiwawczeji geologii morza. Stopień naukowy doktora naukprzyrodniczych uzyskał w 1989 <strong>roku</strong> na WydzialeGeologii Uniwersytetu Warszawskiego, natomiaststopień doktora habilitowanego nauk o Ziemi, w zakresieoceanologii-paleoekologii – w <strong>roku</strong> 1994 naWydziale Biologii, Geografii i Oceanologii UniwersytetuGdańskiego. W <strong>roku</strong> 2001 został profesoremtytularnym.Od 1 października 1996 <strong>roku</strong> jest zatrudnionyw Instytucie Nauk o Morzu Wydziału Nauk Przyrodniczych,a obecnie Wydziału Nauk o Ziemi UniwersytetuSzczecińskiego. Od 1997 prof. A. Witkowski<strong>roku</strong> kieruje Zakładem Paleooceanologii. W obecnejProf. Andrzej Witkowskii dr hab., prof. USUrszula Chęcińska,pomysłodawczynii koordynatorka cykluwykładów „SzczecinHumanistyczny”fot. MagdalenaSeredyńska32


kadencji jest prorektorem ds. nauki i współpracy z zagranicąUS.Prof. A. Witkowski zajmuje się zastosowaniemwyników badań diatomologicznych w rekonstrukcjachpaleooceanograficznych i paleoklimatycznych.Swoje badania realizuje we współpracy z renomowanymiośrodkami naukowymi w kraju i za granicą(Niemcy, USA, Dania, Szwecja, Holandia, Grecja, Hiszpania,Francja, RPA, Portugalia, Japonia).Jak widać, prof. Andrzej Witkowski miał okazjęodwiedzić wiele ciekawych miejsc na świecie, jednakto właśnie Kraj Kwitnącej Wiśni okazał się tak interesujący,że został wybrany jako temat wystąpienia.Japonia fascynuje nie tylko dzięki zróżnicowaniuklimatycznemu lub dzięki potrawom takim jak sushiczy sashimi, o czym mogliśmy dowiedzieć się podczasilustrowanego zdjęciami wykładu "SzczecinaHumanistycznego".Prof. A. Witkowski zaprezentował zgromadzonymciekawostki, które fascynację Japonią potęgują.Chociażby ciepłe jezioro, w którym woda sięgatemperatury wrzenia, dzięki czemu Japończycy gotująw niej jajka, które posiadają certyfikat.Zaświadcza on o tym, że zjedzenie tegospecjału ugotowanego w pachnącej siarkąwodzie przedłuża życie konsumenta o siedemlat.Alternatywą dla spragnionego wędrowca,który zabłądził w Kioto, jest zielona herbataparzona przez gejszę według starej japońskiejreceptury: zalane wrzątkiem liścieherbaty miesza się przy pomocy pędzelkaw miseczce, którą należy obrócić wokół jejwłasnej osi przed wypiciem naparu.Okazuje się, że odległa kultura japońskadaje się rozpoznać. Człowiek chętny, otwartyna nowe doznania, często otrzymujeto, czego oc<strong>zek</strong>iwał. Możliwości same kładąsię u stóp takiego podróżnika. On jedyniemusi je dostrzec. Gdy to uczyni, powraca spełnionyz podróży, wzbogacony o kolejne przeżycia, którepozwalają odkryć mu jego własną tożsamość. Umiejscowićjego istnienie na tle innych istnień, odmiennychod niego samego.Natomiast podróż w głąb kamienia to już niecodziennewyzwanie.„Pukając do drzwi kamienia... Rozważaniao czasie geologicznym”Kamienie, jak pisał Zbigniew Herbert: „nie dająsię oswoić”. Geolodzy jednak postanawiają częstopodjąć się trudu i parafrazując wiersz Wisławy Szymborskiejmożna powiedzieć, że „pukają do drzwi kamienia”.Im, jako nielicznym, owe drzwi zostają otwarte.Wśród tej wyróżnionej grupy podróżników znalazłsię prof. Janusz Janec<strong>zek</strong>.Profesor stopień magistra geologii uzyskałw 1976 r., w 1983 – doktora nauk przyrodniczych,w 1993 został doktorem habilitowanym nauk o ziemi.Tytuł profesorski uzyskał w 1999 r. Od 1984 r. prof.Janec<strong>zek</strong> związany jest z Uniwersytetem Śląskim; odgrudnia 2004 r., jako profesor zwyczajny; w latach1999−2002 był prorektorem ds. nauki, promocjii współpracy międzynarodowej, w latach 2002−2005rektorem tej uczelni.Jest on między innymi: autorem lub współautoremponad stu artykułów i promotorem sześciudoktorów, beneficjentem licznych grantów naukowychi stypendystą Fulbrighta. Odbył również licznestaże (Anglia, USA, Japonia) i wyjazdy naukowe(USA, Irlandia, Egipt, Niemcy, Dania, Japonia, Włochy,Austria). W latach 1998−2002 pełnił funkcję prezesaPolskiego Towarzystwa Mineralogicznego. W latach2005−2008 był wiceprzewodniczącym KonferencjiRektorów Uniwersytetów Polskich. Dzięki pokornejpostawie badacza, profesor mógł poznać wieletajemnic kamieni i parę z nich zdradził słuchaczomwykładu z cyklu „Szczecin Humanistyczny”.„W skałach zawarte jest przesłanie o tym, co działosię w przeszłości” – powiedział prof. Janec<strong>zek</strong>. Zasadaaktualizmu geologicznego głosi, że jeżeli zrozumiesię naturę skał i osadów, to rozszyfruje się wiekwarstw skalnych sprzed miliardów lat, co pozwoligeologom „cofnąć się w czasie” i ustalić potencjalnywiek Ziemi. Natomiast istniejąca w geologii zasadafuturyzmu mówi, że kluczem do zrozumienia przyszłościi ustalenia dalszych dziejów Ziemi jest przeszłość.Od czasu odkrycia Ameryki przez KrzysztofaKolumba kontynent ten oddalił się od Europy o 1,5do 2 metrów. W ciągu ostatnich 9 mln lat Hiszpaniaprzybliżyła się do Afryki o 100 km. „Zatem za 50 mlnlat nie będziemy jeździli nad Morze Śródziemne, alew Góry Śródziemne” – oznajmił profesor.Profesor Janec<strong>zek</strong> udowodnił swoim wykładem,że podróże w czasie są możliwe i nie jest koniecznedo tego posiadanie wehikułu czasu. Nie jest takżekonieczne sięganie do astrologii i wróżenie z fusów,by poznać przyszłość.Starożytny pisarz Terencjusz stwierdził, że z racjitego, że jest człowiekiem, nic co ludzkie nie jest muobce. Sofokles przytaknąłby mu dodając, że jest toidealne uzupełnienie jego słów o nieprzeciętnościistoty ludzkiej, która zawdzięcza swą niepowszedniośćpotrzebie podróży, której szlak wytyczają pytania.Nie bez przyczyny w epoce renesansu humaniściutożsamili się ze słowami Terencjusza, czyniącje swoim hasłem. Za sprawą wykładów obu profesorówsłuchacze inicjatywy „Szczecin Humanistyczny”mogą dumnie odrzec to samo. WYDARZENIAProf. Janusz Janec<strong>zek</strong>w czasie wykładu „Pukającdo drzwi kamienia…”fot. MagdalenaSeredyńska33


WYDARZENIA„Jestem Polakiem,czuję się Europejczykiem”9 grudnia „Szczecin Humanistyczny” zaszczycił swoją obecnością wybitny naukowiec –profesor Francis<strong>zek</strong> Ziejka. Na wykładzie pt. Forteca polskości. O symbolice domu w literaturzepolskiej czasów niewoli mówca prezentował tezę, że rodzinny dom w ciężkim dla naroduokresie był ostoją tradycji i kultury. Z dziennikarką „Przeglądu...” rozmawiał natomiasto współczesnym patriotyzmie, czyli o tym, jak być świadomym Polakiem i Europejczykiem.Katarzyna Piękośstudentka II <strong>roku</strong>dziennikarstwai komunikacji społecznej US34Katarzyna Piękoś: Ostatnio był Pan w naszymmieście 3 lata temu. Dzisiaj gościmy Pana na wykładziez cyklu „Szczecin Humanistyczny”. Czyuważa Pan, że Szczecin zasługuje na to miano?Francis<strong>zek</strong> Ziejka: Wierzę w to, co się rozwija.Wydaje mi się, że fundamenty zostały dobrze położone,ale potrzeba lat, ażeby powstał mocny ośrodekhumanistyczny. Co jest niezwykle ważne przykształtowaniu każdego ośrodka naukowego? Sąto ludzie, którzy muszą wyróść z tej gleby. Powinnistąd wyrastać, a to długi proces, ponieważ abywykształcić samodzielnego pracownika w humanistyce,potrzeba od kilkunastu do dwudziestu parulat. Po wtóre, muszą powstać odpowiednie zasobybiblioteczne, które staną się materiałem do badań.Uważam, że Szczecin okrzepł już jako taki ośrodek.Wierzę, że tutejszy uniwersytet ma do spełnieniabardzo ważną rolę kulturotwórczą i że równocześnieznajduje się w na tyle dobrej kondycji, że możnaz nim wiązać nadzieje na przyszłość.K.P.: „Na wargach rzadko, w sercu – zawsze!” –to cytat z Pańskiej rozprawy na temat polskiegopatriotyzmu na przestrzeni dziejów. Jak wedługPana zmienił się potencjał czy gotowość młodychPolaków do miłości Ojczyzny?F.Z.: To jest dosyć trudny problem. Obserwujęstudentów, z którymi mam zajęcia, jak również swojedzieci i wydaje mi się, że, oczywiście, zmieniają siępreferencje zainteresowań, że znacznie więcej uwagipoświęcają oni sprawom europejskim czy światowym,niż myśmy to robili. Ale nie jestem pesymistą,który by twierdził, że za moich czasów my byliśmypatriotami, a dzisiejsza młodzież jest dużo gorsza.Zawsze między pokoleniami istniały konflikty.Wszak problem: „Ojcowie – Dzieci” należy do klasykipiśmiennictwa światowego. Rzecz w tym, aby spojrzećna problem z dłuższej perspektywy. Wówczasokaże się, że ci, co byli synami r<strong>zek</strong>omo złymi, stalisię ojcami znowuż bardzo dobrymi.K.P.: A czym w tej kwestii różnimy się od studentówzagranicznych?F.Z.: Dopiero co wróciłem z Paryża i obserwowałemtamtejsze środowisko akademickie. Naszamłodzież wydaje mi się o wiele bardziej europejskaniż tamta. We Francji mamy do czynienia zezjawiskiem, które u nas właściwie jeszcze nie dałoo sobie znać. Myślę o globalizacji. Tamtejszy, zróżnicowanyklasowo i kulturowo zespół studentów,wychowany w różnych cywilizacjach, znaczącoodbiega od naszych. Wszak znaczący procent paryskich(skoro już mówimy o Paryżu) studentówstanowią Afrykanie i Azjaci. Rozruchy wśród młodzieżyna przedmieściach Paryża, które wybuchająmniej więcej w odstępach jednorocznych, dowodzątego, że rzesze młodych ludzi wciąż nie zostałyzintegrowane ze środowiskiem francuskim. Rozruchy,bunty rodzą się z poczucia wyobcowania, odrzuceniai obcości w kraju, w którym się przecieżurodzili.W Polsce tymczasem z dużą radością obserwuję,że młodzi ludzie nie widzą konfliktu międzytożsamością narodową i tożsamością europejską.Ta nowa tożsamość, nie narzucona, rodząca sięz normalnego oglądu rzeczywistości, zdaje się byćrealizacją testamentu duchowego Norwida, którymówił: „Jestem Polakiem, to znaczy jestem Europejczykiem”.Ja osobiście równie dobrze czuję sięw Lizbonie, jak w Paryżu, w Krakowie, jak w Szczecinie.Wszystko wskazuje na to, że jako Polacydojrzewamy do uznania więzów międzyludzkich,międzynarodowych, nie na zasadzie wymuszonejprzez kogoś z zewnątrz miłości, czy też sięgającejgłęboko wstecz nienawiści. Przeszłość jest niezwykleważna. Należy ją badać i zachować o niejpamięć. Ale na glebie złej przeszłości nie możewyróść dobre ziarno, bo złe ziarno wydać możetylko złe ziarno. Trzeba szukać tego, co łączyło nasw przeszłości czy to z Niemcami, czy z Rosjanami.Oczywiście, nie wolno zapominać krzywd, jakienam wyrządzono. Nie wolno zapominać o tragediach,których doświadczyli nasi przodkowie. Aletrzeba mimo wszystko patrzeć w przyszłość. Przyjmująctaką postawę można być optymistą. Takimoptymistą jestem i ja.


K.P.: Co było najtrudniejsze w Pańskiej pracywe Francji i w Portugalii, gdzie od <strong>roku</strong> 1970przez wiele lat krzewił Pan polski język i kulturę?F.Z.: To były piękne czasy! Oczywiście, kłopotówbyło wiele. Wszak trzeba było samemu znaleźćstudentów, zainteresować ich sprawami Polski.Nie zawsze pracownicy tamtych uniwersytetówprzyjmowali przybysza „zza żelaznej kurtyny” życzliwie.Niejeden raz nadchodziły chwile zwątpienia.Zadawałem sobie wówczas pytania: Czy warto?Czy jest jakiś sens w owej jakże niekiedy trudneji na pozór niewdzięcznej robocie? Ale chwile takiemijały i znowu dawał o sobie znać mój wrodzonyoptymizm. Fantastyczne było to, że jako młodyczłowiek miałem wtedy możliwość znalezieniaprzyjaciół w dalekich krajach, na przykład w Aixen-Provence,gdzie pracowałem w latach 1970-73,lub w Lizbonie, gdzie utworzyłem katedrę literaturyi języka polskiego. Do tych pięknych lat odnoszęsię z radością, traktuję je jako wspaniałą lekcję życia.Cieszy mnie także i to, że mój wysiłek nie poszedłna marne. Przed trzema laty byłem w Lizboniei z radością stwierdziłem, że założona tam przezemnie jednostka nadal działa, przyciągając wciążkilkudziesięcioosobową gromadę studentów.K.P.: Czy po transformacji zarówno Polski,jak i Europy, uważa Pan, że dbanie o polską kulturęza granicą jest w dzisiejszych czasach taksamo ważne jak kiedyś? A może priorytetempowinna być edukacja patriotyczna w samejPolsce?F.Z.: Nie wiem, co to znaczy „edukacja patriotyczna”.Boję się, że może w tym wypadkuchodzić o pouczanie młodych ludzi ex cathedra,iż powinni być patriotami. To byłoby najgorszez możliwych rozwiązań. Nikt jeszcze nie zostałpatriotą dlatego, że usłyszał od swojego nauczycielawezwanie: „Bądźcie patriotami!”. Natomiastjestem głęboko pr<strong>zek</strong>onany, że młodzi ludzie powinnipoznawać naszą przeszłość, niekoniecznietylko „męczeńską”, powinni próbować zrozumiećistotę naszej obecności od ponad tysiąca latw życiu Europy, nasz niemały wkład w jej historię.Gdy tak postąpią,na pewno pokochająOjczyznę. Staną siępatriotami, gdy potrafiądostrzec w naszejhistorii nie tylko wspaniałekarty, ale i bardzosmutne. Mam duży dystansdo narzucanejnauczycielom idei tzw.kształcenia patriotycznego.To do niczegonie prowadzi.K.P.: Ale na pewnomiał Pan wzorce, którewpłynęły na Pańskiehumanistycznepostrzeganie świata?F.Z.: Ależ oczywiście,zawsze będępowtarzał, że w tymwypadku ogromneznaczenie ma przedewszystkim rodzina,która kształtuje człowieka.To jest pierwsza,najważniejsza szkołażycia. Potem pojawiłysię pewne wzorce w szkole. Wreszcie – na studiach.Ja wciąż uważam się za ucznia profesoraStanisława Pigonia, z którym miałem tylko przezjeden rok zajęcia. Ale zarówno jego wykłady, jakjego książki wywarły na mnie ogromny wpływ.Gdy uświadomiłem sobie, jak wspaniałym byłczłowiekiem, że – gdy przyszedł określony czas– walczył z karabinem w ręku o Polskę, gdy byłczas pokoju – pracował usilnie dla pomnożeniadorobku naszej nauki i kultury, gdy zaś przyszłyczasy dramatycznych doświadczeń epoki wojny,z godnością znosił upokorzenia, jakich jemu i innymprofesorom UJ nie szczędzili Niemcy w koncentracyjnymobozie w Sachsenhausen. W tymwypadku chodzi o osobowość człowieka. Młodyczłowiek winien mieć zawsze przed sobą określonewzorce „mistrzów”. Powinien często zadawaćsobie pytania, jakie niejeden raz stawiałemsam sobie: „A jak by on (w moim wypadku – profesorPigoń) postąpił?”. Jeśli ów wzorzec-mistrzma za sobą wspaniałą biografię, jeśli potrafi zarazembyć równocześnie skromnym, normalnymczłowiekiem, wówczas każdy z nas może powtórzyćsłynne stwierdzenie: „Człowiek, to brzmidumnie”.WYDARZENIAProfesor Francis<strong>zek</strong> Ziejkaw czasie wykładufot. MagdalenaSeredyńska35


WYDARZENIAK.P.: Jest Pan zarówno naukowcem, jaki pisarzem, który swoje literackie umiejętnościprezentuje m.in. w Tryptyku Europejskim.Czy poza Francją i Portugalią istniejemiejsce, które chciałby Pan jeszcze zbadaći opisać?F.Z.: Niestety, mam pełną świadomość,że lata „lecą”, że nie da się zatrzymać czasu.W związku z tym, że wydałem niedawno MojąPortugalię i Mój Paryż, chciałbym w przyszłym<strong>roku</strong> wydać trzecią część Tryptyku Europejskiego,czyli Moją Prowansję. To będzie swego rodzajudomknięcie moich „przygód” europejskich. Odkilku lat znacząco jednak zmieniam swe zainteresowania.Zagłębiam się w źródłach dotyczącychKrakowa czasów narodowej niewoli. Mamnadzieję, że z tej mojej nowej fascynacji zrodzisię cykl książek o życiu duchowym i artystycznymdawnego Krakowa. Siedzę w bibliotekach,archiwach, muzeach. Chciałbym, żeby te książkistały się swoistą summą mojego naukowegożycia, podsumowaniem wieloletniego wysiłkubadawczego.O fizyce i antropologii słów kilkaK.P.: Bardzo dziękuję za rozmowę. Prof. dr hab. Francis<strong>zek</strong> ZiejkaUr. 3 października1940 <strong>roku</strong> w Radłowiek. Tarnowa. Uhonorowany badacz literaturyi kultury polskiej. W latach 1999-2005 rektorUJ i przewodniczący Konferencji RektorówAkademickich Szkół Polskich. W latach1970-73 wykładowca na Uniwersytecie Prowansalskim,w <strong>roku</strong> akademickim 1979-80na Uniwersytecie Lizbońskim, a w latach1984-88 w Institut National des Langues etCivilisations Orientales w Paryżu. Otrzymałpięć doktoratów honorowych a także wielecennych nagród (ostatnio senat UJ przyznałmu medal „Merentibus”, zaś władze Krakowaprzyznały mu Nagrodę Miasta Krakowa).Jest kawalerem francuskiej Legii Honorowej.Najwyższe odznaczenia przyznali mu: prezydentPortugalii, prezydent Republiki Austrii,prezydent Niemiec a także cesarz Japonii.Ogłosił 13 książek autorskich, m.in. „Wesele”kręgu mitów polskich, Złota legenda chłopówpolskich, Panorama Racławicka, Paryż młodopolski,Miasto poetów, Nasza rodzinna Europa.W ostatnich dniach ukazał się kolejny jegotom pt. Odkrywanie świata. Rozmowy i szkice.Uniwersytet to miejsce, w którym różne dziedziny nauki – czasem pozornie od siebieodległe – współistnieją i korelują ze sobą. Wykłady otwarte dają szansę bycia naocznymświadkiem tego zjawiska. Koniec <strong>roku</strong> przyniósł niezwykle ciekawe wystąpienia na WydzialeMatematyczno-Fizycznym, które potwierdzają tę tezę. Prelekcje zorganizowano dziękiwspółpracy ze szczecińskim oddziałem Towarzystwa Fizycznego.Darek Sadowskistudent V <strong>roku</strong>filologii polskieji III <strong>roku</strong> kulturoznawstwana US36Pierwszym z omawianych wykładów było wystąpieniemgra inż. Władysława Kiełbasy, który jest ekspertemMiędzynarodowej Agencji Energii Atomowej.W auli Wydziału Matematyczno-Fizycznego przybliżyłon licznie zgromadzonym słuchaczom szczegółydotyczące budowy elektrowni jądrowej w Żarnowcui budzącego wciąż kontrowersje postanowienia o jejwstrzymaniu.Budowa takiej elektrowni nie jest bowiem inwestycją,którą można porównać do innych. Okazuje się,że zanim wbito łopatę pod fundamenty pierwszejtego typu inwestycji w Polsce, szereg wykwalifikowanychspecjalistów wykonało mnóstwo pracy, abywybrać odpowiednią dlań lokalizację, która spełniłabykluczowe uwarunkowania. Należą do nich:niezamieszkany, stabilny i duży teren, na którym nieprowadzi się działalności gospodarczej w najbliższymotoczeniu. Ważny jest też minimalny stopieńwystępowania działalności zewnętrznych (takich jakpowodzie czy wybuchy) oraz przede wszystkim pokaźnyzbiornik wodny, który zapewniałby prawidłowewarunki hydrauliczne.Po latach badań i analiz naukowcy zadecydowali,że reaktor zostanie umieszczony w kaszubskiej wsio nazwie Żarnowiec. W <strong>roku</strong> 1982 rozpoczęto budowę,na której w szczytowym momencie pracowałoniemal 6000 ludzi. Konstruktorzy chcieli wykorzystaćw Żarnowcu reaktor wodno-ciśnieniowy, któryodpowiadał wysokim standardom bezpieczeństwa(nie mającym nic wspólnego ze słynnym reaktoremz Czarnobyla). Na swojej drodze napotkali jednakmnóstwo problemów.


Mgr inż. W. Kiełbasa z ubolewaniem opisywał to,co wydarzyło się w latach osiemdziesiątych ubiegłegostulecia w związku z kontrowersyjną inwestycją.Lokalna społeczność oraz naukowcy z UniwersytetuGdańskiego podważali zasadność wznoszenia elektrownina terenie Pomorza, posługując się bezzasadnymi,według wykładowcy, argumentami. Ich bezzasadnośćpotwierdzały liczne międzynarodowe badania, któreparadoksalnie przyczyniły się do ostatecznego zaniechaniabudowy w 1990 <strong>roku</strong>.Polskie władze posłużyły się bowiem wyrwanąz kontekstu (nacechowaną pejoratywnie) opinią belgijskichekspertów, którzy o polskiej elektrowni wypowiadalisię w samych superlatywach. Dodajmy do tegospołeczne niepokoje po katastrofie elektrowni w Czarnobyluoraz protesty ekologów i... impas gotowy.Przerwanie budowy w chwili, kiedy wybudowanojuż ok. 20% konstrukcji, wiązało się z trudnymi do oszacowaniastratami. Szacunkowo mgr inż. Kiełbasa oceniaje na ok. 1-1,5 mld dolarów. To zatrważająca kwota,która pokazuje, jak kwestie fizyki łączą się z ekonomią.Cała sprawa natomiast jest ściśle związana równieżz socjologią (sondaże na temat inwestycji), geologią(badania terenowe), ale i architekturą (projekty zabudowań).Fizycy nie tracą jednak nadziei i ciągle wierzą, żepolska polityka energetyczna obierze właściwy kieruneki wzorem innych państw (choćby Francji, na którejterenie mieści się 50 reaktorów) zdecyduje się na budowęelektrowni jądrowej, która obecnie jest najbardziejefektywnym i najbezpieczniejszym źródłem energii.Czy Kopernik był kobietą?Nieco mniej kontrowersyjnych informacji towarzyszyłowystąpieniu profesora Karola Piaseckiego (antropologaz Uniwersytetu Szczecińskiego), który barwnieopowiadał o okolicznościach odnalezienia czaszkiMikołaja Kopernika. Wydarzenie to stanowiło niemałąsensację naukową i było szeroko omawiane nie tylkoprzez reprezentantów wielu nauk, ale także w mediach,ponieważ astronom z Torunia do dzisiaj uznawanyjest za najwybitniejszego Polaka w tej dziedzinie.Wykład był doskonałym podsumowaniem obchodów<strong>roku</strong> 2009, który ogłoszono rokiem astronomii.Profesor Piasecki podkreślał okoliczności odkryciadokonanego w 2005 <strong>roku</strong> w katedrze fromborskiej.Na uwagę zasługuje fakt, że szczątków polskiego as-tronoma szukano tam już kilkakrotnie (m.in. w XVIIIi XIX wieku), ale dopiero w XXI wieku poszukiwaniazakończyły się sukcesem. Ekipa archeologów skazanabyła na prowadzenie wykopalisk w czasie aktywnegofunkcjonowania katedry i pokonywanie innych, w tymarchitektonicznych ograniczeń.Początkowo jedynie przypuszczano, że znaleziskowiąże się z osobą Kopernika. Wskazywała na to lokalizacjaodkrycia (dokonano go w pobliżu ołtarza, którymopiekował się astronom) oraz charakterystycznaasymetria otworu nosowego. Wpłynęła ona na deformacjęczaszki Kopernika i była dostrzegana już przezlicznych malarzy, którzy portretowali wybitnego naukowca.Dzięki pomocy szwedzkich badaczy, którzyudostępnili włosy znajdujące się w księgach studiowanychprzez Kopernika, udało się ustalić tożsamośćznalezionych szczątków i potwierdzić przypuszczenia,że są one pozostałością po polskim badaczu.Na tej podstawie rozpoczęto rekonstrukcję twarzyKopernika, którą stworzono za pomocą wypełnieniaspecjalną masą plastyczną brakujących elementówczaszki. Dokonano również porównań z artystycznymiwizerunkami mistrza oraz badań, które na co dzieńkojarzą się z procedurami kryminalistycznymi. Efektpracy polskich naukowców znany jest od kilkunastumiesięcy, lecz dopiero teraz – dzięki wyczerpującejprezentacji profesora Piaseckiego, wybitnego archeologa,szczecinianie moglizaznajomić się ze wszystkimiszczegółami tego odkryciai osobiście zadać pytaniebadaczowi.Sukces US i TowarzystwaFizycznego nie podlegadyskusji. Naukowcywpisują się we współczesnykształt funkcjonowania profesjonalniezorganizowanegouniwersytetu i poruszająkwestie, które opierają sięna badaniach z różnychdziedzin. W efekcie umysły ścisłe odwołują się do humanistyki,a humaniści do nauk ścisłych. Na tym właśnieopiera się piękno nauki. Najlepszym sposobem,żeby się o tym pr<strong>zek</strong>onać na własne oczy (a raczejuszy), jest uczestnictwo w którymś z wykładów otwartychzaplanowanych przez Uniwersytet Szczeciński na2010 rok. WYDARZENIAMgr inż.Władysław Kiełbasafot. Jerzy GiedrysProf. Karol Piaseckifot. Jerzy GiedrysProf. Karol Piaseckiw rozmowie z prof.Mariuszem Dąbrowskimfot. Jerzy Giedrys37


WYDARZENIADoktorat z fizykiW dniu 7 października 2009 w Instytucie Fizyki Uniwersytetu Szczecińskiego odbyła sięobrona rozprawy doktorskiej dra Jarosława Patureja z Zakładu Teorii Pola. Był to pierwszy po1945 r. doktorat w zakresie fizyki zarówno w mieście Szczecinie, jak i w całym województwiezachodniopomorskim.www został stworzony na potrzeby fizyków w EuropejskiejOrganizacji Badań Jądrowych (CERN). BezAlberta Einsteina, Alfreda Kastlera oraz GordonaGoulda lasery i wszystkie ich zastosowania w medycynienie byłyby obecnie w powszechnym użyciu.Bez odkryć i doświadczeń Enrica Fermiego niezbudowano by elektrowni jądrowych, o których takwiele mówi się na Uniwersytecie Szczecińskim.Fakt, że od samego początku swojego istnieniafizyka pozwoliła na najbardziej istotne osiągnięcianaszej cywilizacji technologicznej, powoduje, żeabsolwent tej dziedziny nauki dużo łatwiej znajdujepracę, gdyż często potrafi on lepiej niż inni rozumiećrzeczywistość wokół siebie.Fizyka jest zatem ważnym elementem naszegożycia. Możliwość podjęcia studiów w tej dziedziniena poziomie doktorskim na naszej uczelni stanodrhab., prof. USFranco FerrarikierownikZakładu Teorii PolaWydziałuMatematyczno-FizycznegoUSDlaczego tego rodzaju doktorat okazuje się niezwykłymwydarzeniem nie tylko dla naszego Instytutu,ale też dla Szczecina oraz dla województwa?Można zadać sobie pytanie, jaki wpływ może miećten fakt na nasze codzienne życie? Większość osóbkojarzy najczęściej bowiem fizykę tylko z trudnymszkolnym przedmiotem i nie ma pojęcia, jaką karieręmożna rozpocząć po zakończeniu studiów w tymkierunku i jak bardzo przyczynić się do rozwoju cywilizacji.Lasery, tranzystory i elektrownie...Warto więc przypomnieć, że bez takich fizykówjak na przykład Julius Egdar Lilienfeld, JohnBardeen,Walter Brattain oraz William Schockley (wynalazcytranzystora) nie mielibyśmy obecnie komputerów.Powszechnie wykorzystywany protokółJM Rektorprof. Waldemar Tarczyńskiprzyjmuje w poczetdoktorów UniwersytetuSzczecińskiegoJarosława Patureja w czasieuroczystej promocji10 grudnia 2009 r.38


wi więc nie tylko zwiększenie oferty edukacyjnej.Z całą pewnością nasi młodzi naukowcy dziękiswym badaniom przyczynią się do rozwoju nowychtechnologii, czego przykładem są badania dra JarosławaPatureja. Jego praca ma szczególne znaczeniew dziedzinie fizyki polimerów....i wszechobecne polimeryObecne wiodące modele łańcuchów polimerowychzostały opracowane przez Rouse'a i Zimmaponad pięćdziesiąt lat temu i bardzo dobrze opisujągłówne cechy polimerów, jednak w świetle najnowszycheksperymentów, umożliwiających manipulacjępojedynczym łańcuchem polimerowym, okazujesię, że nie oddają one poprawnie fizyki polimeru.W nanotechnologii powstała niedawno nowadziedzina spektroskopii badająca zachowanie sięrozciąganych molekuł DNA i białek. Zastosowaniemodeli Rouse'a i Zimma do interpretacji wynikówdoświadczeń, w których łańcuch zostaje rozciągniętyprzez siły zewnętrzne, jest kłopotliwe, ponieważzakładają one, że łańcuch może być dowolnie długi.W rzeczywistości polimery są nierozciągliwe i mająokreśloną długość. Wprowadzenie do modelu teoretycznegowarunku zapewniającego łańcuchowinierozciągliwość nie jest zadaniem łatwym.Nowy model polimerówDokładnie tego rodzaju problem został rozwiązanyw pracy doktorskiej dra Patureja. Wynikiem tejpracy jest nowy model polimerów, które znacznielepiej opisuje najnowsze obserwacje doświadczalne.Trzeba pamiętać, że polimery są układami złożonymii w zależności od warunków panującychw otoczeniu (temperatura, ciśnienie) występująw różnych postaciach. Modele teoretyczne pozwoląbyć może na odkrycie nowych postaci tych substancji,co umożliwi ich odmienne niż dotychczaszastosowanie.Badania dra Patureja zostały zauważone wśródspołeczności naukowej, otrzymał on kilka zaproszeńna staż postdoktorancki w kilku zagranicznychinstytucjach, spośród których wybrał pobytw prestiżowym Instytucie Maxa Plancka Badań nadPolimerami (Max Planck Institute for Polymer Research)w Moguncji (Niemcy), jednej z najlepszychplacówek na świecie prowadzących badania tegotypu. WYDARZENIAPolimery (gr. polymeres – wieloczęściowy,zbudowany z wielu części) są makromolekułami,występującymi w postaci długichłańcuchów, uzyskiwanych z połączeniaprostszych molekuł, zwanych merami.Łańcuchy polimerowe tworzą materiałysyntetyczne, z którymi stykamy się w życiucodziennym. Należą do nich między innymi:styropiany stosowane w izolacji budynków,coraz bardziej bezpieczne gumyw oponach samochodowych, farby i klejeczy żele używane choćby w przemyśle kosmetycznymlub spożywczym (szampon,kisiel). Nie należy również zapominać, żeorganizm ludzki jest oparty na polimerachnaturalnych takich jak DNA, białka,tłuszcze.Polimery przejawiają fascynujące właściwości.Na przykład zabawka, zbudowanaz polimerów, która wygląda jak ciało stałe.Po umieszczeniu jej w szklance i odc<strong>zek</strong>aniuokoło pół godziny pr<strong>zek</strong>onamy się, że dopasowałaona swój kształt do konturu naczynia,wypełniając je tak, jakby była wodą.W rzeczy samej – ta zabawka jest cieczą.Jej niezwykle duża lepkość, która powoduje,że jej cząsteczki poruszają się znaczniewolniej niż woda, spowodowana jest tym,że polimery zbudowane są z długich łańcuchówcząsteczkowych. Zwykle łańcuchy tesą wzajemnie splątane w skomplikowanysposób tak, że ich ruchy są z koniecznościpowolne a lepkość materiału – ogromna.na podstawie artykułu F. Ferrariego orazE. Szuszkiewicz, „Poszukiwania życia”,Academia 4 (2006), 16.39


CYKL JUBILEUSZOWYDroga Szczecinado UniwersytetuSkrót wykładu inauguracyjnego wygłoszonego 1 października 2009 r.prof. EdwardWłodarczykprorektor USds. kształcenia,profesor Zakładu StudiówSpołecznychInstytutu Historiii StosunkówMiędzynarodowych US40Krótka historia naszej Alma Mater zdążyła jużobrosnąć mitami i w świadomości społecznej mająone wyjątkowo trwały byt. Kiedy zastanawiałem się,dlaczego tak się dzieje – przyszły mi na myśl słowadziewiętnastowiecznego filozofa Sørena Kierkegaarda,który mawiał, że historię, by była ona zrozumiała,należy odczytywać do końca. Wydaje się, że w przypadkuhistorii Uniwersytetu Szczecińskiego należy jączytać nie tylko do końca, ale przede wszystkim takżeod początku.Rozważania o drodze Szczecina do Uniwersytetupowinniśmy uporządkować i prześledzić ją w trzechprzedziałach czasowych odnoszących się do różnychepok historycznych:1) okres Księstwa Pomorskiego, czasów szwedzkichi brandebursko-pruskich (XVI w.– 1945 r.)2) pierwsze lata obecności Szczecina w granicachpaństwa polskiego (do 1960 <strong>roku</strong>)3) lata 1980-1985Okres Księstwa Pomorskiego, czasówszwedzkich i brandebursko-pruskich(XVI w. – 1945 r.)Nie mamy, niestety, w Szczecinie tradycji akademickiejzwiązanej z działającym tu uniwersytetem sięgającejkilkaset lat w przeszłość, jak wiele takich uczelnieuropejskich. Pamiętać musimy jednak, że pierwszezabiegi o Uniwersytet w Szczecinie sięgają właśnieXVI stulecia, a tradycja uniwersytecka na historycznymPomorzu jest jeszcze starsza, gdyż odnosi się do 1456<strong>roku</strong>, kiedy w Greifswaldzie (Gryfii) powstał uniwersytetpomorski.Kronikarz pomorski Thomas Kantzow tak odnotowałinaugurację jego działalności: Warcisław IX(książę wołogoski nazywany przez kronikarza Starym)„(...) ufundował uczelnię wpierw na tysiąc guldenów,co przez papieża Kaliksta i cesarza Fryderyka zostałopotwierdzone, którzy kanclerzem i konserwatoremuniwersytetu mianowali biskupa kamieńskiego. Taktedy w <strong>roku</strong> 1456, w niedzielę po św. Gawle, biskupkamieński Henning i sufragan jego, pan Albrecht, tytularnybiskup Sydonu uroczyście poświęcili uniwersytetw przytomności księcia Warcisława i wszystkich rajcówgryfińskich”.Okres reformacji przyniósł na obszarach nią objętychdosyć powszechne zjawisko zakładania uniwersytetów.Większość z nich funkcjonowała, mając zabezpieczeniew dobrach ziemskich, które wcześniej należydo kościołów lub klasztorów. Pomorze luteranizmprzyjęło na sejmie w Trzebiatowie w 1534 <strong>roku</strong>. Obajksiążęta pomorscy, tj. szczeciński i wołogoski BarnimXI i Filip I wspólnie zadecydowali, że warunkiem doumocnienia nowej wiary będzie podniesienie wiedzyna temat religii zarówno wśród księży, jak i wiernych.Stąd w postanowieniach końcowych sejmu znalazłasię również wzmianka o uniwersytecie: „(...) uniwersytetz Greifswaldu (Gryfii) i przeniosą do Szczecina, jakoże Szczecin leży niemal w środku kraju i jest miastemznakomitszym. Z dochodów zaś będą utrzymywaćuczonych, bez których uniwersytet obyć się nie może.To, co pozostanie, przeznaczą na stypendia dla ubogichdzieci ze szlachty lub dla innej uzdolnionej, alebiednej młodzieży”.Reformator Kościoła pomorskiego – Jan Bugenhagen,który osobiście wizytował wszystkie kościoły,odnośnie Szczecina zapisał, że uniwersytet w tym mieścienależy dobrze uposażyć, aby nie podupadł tak jakw Greifswaldzie (Gryfii). Radził zatem, aby poprzestaćna okres przejściowy (<strong>roku</strong> lub dwóch lat) na skromniejszejuczelni, jaką mogło być Pedagogium, wzorowanena podobnej szkole w Marburgu. W Greifswaldzie(Gryfii) Bugenhagen podczas podobnej wizytacjizobaczył sytuację dramatyczną, a uniwersytet tampraktycznie nie funkcjonował. Zatem uniwersytetugryfijskiego do Szczecina przenieść nie było można,gdyż w praktyce był on w stanie agonalnym.Pedagogium – lata świetności i upadekPlany założenia Uniwersytetu w Szczecinie nie zostały,jak już wspomniałem, zrealizowane. Niepośledniąrolę odegrały rady Bugenhagena postulujące założeniePedagogium. Dokument fundacyjny Pedagogium,które określono jako Reiches-Paedagogium, zostałwystawiony 25 października 1543 <strong>roku</strong> w Jasienicyprzez Barnima XI i Filipa I. Było ono typową uczelniąpółwyższą. Nowo przyjmowani uczniowie musieli sięwykazać podstawową znajomością języka łacińskiego.W Pedagogium oprócz gramatyki, retoryki i dialektyki


nauczano języka łacińskiego i hebrajskiego. Do głównychprzedmiotów, które studiowano, należała też teologia.W drugiej połowie XVI stulecia profesorowie Pedagogium,chociaż pochodzili z innych miast niemieckich,stanowili elitę kulturalną miasta. W końcu XVIi początku XVII wieku nauczanie w tej szkole osiągnęłopoziom akademicki. Absolwenci Pedagogiumprowadzili badania naukowe. Do najwybitniejszychnależałoby zaliczyć: Paula Friedeborna, Daniela Cramerai Johannesa Micraeliusa. Friedeborn wydał właśniew Szczecinie dzieło Historische Beschreibung derStadt Stettin in Pommern, Micraelius zaś Sechs Buechervon Alten Pommerlande. Pedagogium stworzyło takżeprawdziwą naukową bibliotekę. Częściowo pochodziłaona z zakupów, częściowo z darowizn, a najbardziejwzbogaciła się przez przejęcie zbiorów bibliotecznychksięcia Filipa I.Wydaje się, że warto wskazywać na tradycję Pedagogiumw Szczecinie niezależnie od jego protestanckiegopochodzenia. Inne polskie uniwersytety,obchodząc teraz swoje jubileusze, również odwołująsię do takich nieco zapomnianych kart historii szkolnictwawyższego, podkreślając w ten sposób ważnośćswojego miasta w długim budowaniu uniwersyteckieji akademickiej tradycji.Regres szkoły rozpoczął się w okresie wojny trzydziestoletniejw XVII stuleciu. Podczas rządów szwedzkichna Pomorzu w 1667 <strong>roku</strong> Pedagogium zostałorozwiązane, a w jego miejsce powstało GimnazjumKarolińskie (Regium Gymnasium Carolinum). Statuti regulamin Gimnazjum Karolińskiego zapowiadały, żebędzie to szkoła półwyższa, w której utrzymane zostanąakademickie formy nauczania, zwiększona zostanieliczba profesorów, odbudowany zostanie, rozgrabionyw czasie wojny trzydziestoletniej, księgozbiór biblioteczny.Niestety, wydarzenia polityczne, a zwłaszczawojny szwedzko-brandenburskie, oblężenie Szczecinaw 1676 <strong>roku</strong> przez wojska wielkiego elektora FryderykaWilhelma, potem wielka wojna północna sprawiły,że Carolinum podupadło.XIX wiek – zmarnowana szansaMożna w tym miejscu jeszcze zastanowić się, dlaczegow Szczecinie w XIX stuleciu, w okresie największejprosperity ekonomicznej miasta, nie powstał uniwersytet.Odpowiedź jest zapewne złożona, ale wartozwrócić uwagę na dwa aspekty: na politykę Prus w zakresienauki i na stosunek społeczeństwa Szczecina doidei uniwersytetu.Wiek XIX przyniósł poważne zmiany w funkcjonowaniuuniwersytetów w państwie pruskim, którewiązały się z reformami Wilhelma Humboldta. Pruskareforma uniwersytetów przeprowadzona w okresiewojen napoleońskich stwarzała nowy typ uczelni,uwolnionej od wpływów zewnętrznych na życie akademickiei proces nauczania.Wolność nie oznaczała jednak wolności od państwa,ale swobodę działania w państwie. To reformyHumboldta wyrobiły Prusom, niezbyt zasłużoną,opinię państwa, gdzie nauka jest niezależna i z tegowypływała atrakcyjność pruskich uniwersytetów. WilhelmHumboldt, działając jako pełnomocny ministerw imieniu Prus, podpisał 7 czerwca 1815 r. umowę pomiędzytym państwem a uniwersytetem w Greifswaldzie.Powrót Pomorza Przedniego z uniwersytetemw Greifswaldzie po 1815 <strong>roku</strong> w granice monarchiiHohenzollernów sprawiał, że otwarcie innej wyższejuczelni w prowincji pomorskiej nie stanowiło dla administracjipruskiej pilnej potrzeby.Odnośnie drugiego warunku mogę tylko powtórzyćosąd zawarty na kartach tomu III Dziejów Szczecina,że władze administracyjne Pomorza Zachodniegoi władze miasta oraz mieszkańcy miasta nigdy na przełomieXIX i XX stulecia nie podnosili potrzeby utworzeniaw mieście uniwersytetu. Wychodzili oni wszyscyz założenia, że bliskość Gryfii (Greifswaldu) i Berlinadawała wystarczającą szansę na zaspokojenie aspiracjiedukacyjnych jego mieszkańców.CYKL JUBILEUSZOWYStarania o Uniwersytet po 1945 <strong>roku</strong> (do 1981 r.)W polskiej opinii panuje dość powszechne pr<strong>zek</strong>onanie,że Wrocław i Szczecin w 1945 <strong>roku</strong> stanowiłyrekompensatę za utracone Wilno i Lwów. Niektóre instytucjenaukowe i kulturalne Lwowa znalazły się więcwe Wrocławiu, a wileńskie powinny były dotrzeć doSzczecina. Skąd powtarzana do znudzenia, zwłaszczaprzez szczecinian, informacja, że pociąg z pracownikamiUniwersytetu im. Stefana Batorego podążającyz Wilna do Szczecina zakończył swój bieg w Toruniu,co stanowiło oczywistą szkodę dla stolicy PomorzaZachodniego.Zanim dam odpór temu mitowi, chciałbym w tymmiejscu postawić pytanie o to, czy nowo pozyskiwaneprzez Polskę w 1945 <strong>roku</strong> duże ośrodki miejskie, takiejak Gdańsk, Wrocław czy Szczecin, miały tradycje uniwersyteckie,biblioteki naukowe i archiwa. Pozytywnaodpowiedź na to pytanie padnie tylko w odniesieniudo Wrocławia, miasta, w którym od 1702 <strong>roku</strong> działałaAkademia Leopoldyńska, wzmocniona dodatkowo napoczątku XIX wieku, a dokładniej w 1811 <strong>roku</strong>, przeniesieniemUniwersytetu Frankfurckiego. Uzyskał onwtedy dosyć sporą renomę wśród uniwersytetów niemieckich.Przeniesiony do Wrocławia po wojnie UniwersytetLwowski im. Jana Kazimierza nie działał więc na surowymkorzeniu. Już w czerwcu 1945 <strong>roku</strong> zjawił sięw tym mieście delegat Ministerstwa Oświaty prof. drStanisław Kulczyński, były rektor Uniwersytetu Lwowskiego,zainteresowany uruchomieniem PolitechnikiWrocławskiej i Uniwersytetu. Gdańsk natomiast miałtylko założoną w 1904 <strong>roku</strong> Wyższą Szkołę Techniczną(Technische Hochschule), stanowiącą protoplastę dzisiejszejPolitechniki Gdańskiej.Wróćmy zatem do owego r<strong>zek</strong>omego podstępnegozatrzymania w Toruniu pociągu z uniwersytetemwileńskim. Otóż w okresie dwudziestolecia międzywojennegozwłaszcza członkowie Instytutu Bałtyckiego,wśród których byli prawie wszyscy zwolennicy polskiejmyśli zachodniej i przesunięcia polskich granic nazachód z Zygmuntem Wojciechowskim, Józefem Kostrzewskim,Kazimierzem Tymienieckim czy LeonemKoczym na czele, opowiadali się gorąco za utworzeniemUniwersytetu Pomorskiego z siedzibą w Toruniu.Charakterystyczny w tym względzie był sąd wyrażonyw grudniu 1937 <strong>roku</strong> w „Kurierze Poznańskim”: „Dawniejmogło być przedmiotem dyskusji, gdzie należyumieścić uniwersytet pomorski, dziś życie dało od- 41


CYKL JUBILEUSZOWY42powiedź: uniwersytet pomorski może być tylko w Toruniu!”.Dla polskich elit intelektualnych związanychz polską myślą zachodnią pozycja Torunia była oczywista.Na tej decyzji podjętej, dodajmy, przez władzepaństwowe, które jednak ze zdaniem tych kół się liczyły,tracił nie tylko mający wielce skomplikowaną sytuacjęgeopolityczną Szczecin, ale również Gdańsk.Szczecin polski, ale nie uniwersyteckiZwróćmy jeszcze uwagę na wspomniane przezdoktora honoris causa Uniwersytetu SzczecińskiegoGerarda Labudę spotkanie z 13 kwietnia 1945 <strong>roku</strong>zorganizowane w Poznaniu z udziałem Piotra Zarembyi profesora Zygmunta Wojciechowskiego. Padło nanim wiele ważkich stwierdzeń dotyczących międzyinnymi akcji osiedleńczej, upowszechniania polskiejprzeszłości Pomorza Zachodniego, repolonizacji, alenie o potrzebie utworzenia w Szczecinie wyższej uczelni.Wprost przeciwnie, Kazimierz Tymieniecki mówiło poznańskich historiograficznych tradycjach w zakresiestosunków polsko-niemieckich, czyli o zdominowaniuprzez ośrodek poznański badań naukowychnad przeszłością Pomorza Zachodniego. Wprawdzie 4maja 1945 <strong>roku</strong> zjawiła się w Szczecinie grupa operacyjnaUniwersytetu Poznańskiego i na budynku przydzisiejszej ulicy Mickiewicza 66 zawisła tablica Poznanskijuniwersitet, Otdieł w Szczetine, wchod wozpreszczen,ale dalszych konsekwencji tego działania nie było,a jeśli kilka miesięcy później pojawiły się – to raczejnegatywne, bo „zabezpieczano” zbiory biblioteczne,wywożąc je między innymi do Poznania.Polskie władze administracyjne na Pomorzu Zachodnimi w Szczecinie w 1945 <strong>roku</strong> zajęte były przedewszystkim budowaniem własnych struktur administracyjnych,uregulowaniem sytuacji politycznej, akcjąwysiedlania Niemców i zasiedleniem Pomorza przezludność polską. Sprawy nauki schodziły siłą rzeczy naplan dalszy.Znamienne, że w dzienniku 1945 <strong>roku</strong> Piotra Zarembyodnotowane zostały stosunkowo częste jegospotkania z profesurą poznańskiego środowiska naukowego,ale nigdy przy tej okazji nie odnotowana zostałauwaga dotycząca potrzeby utworzenia w Szczecinieuczelni wyższej. Pod datą 19 października 1945<strong>roku</strong> zapisał natomiast Zaremba wizytę w MinisterstwieOświaty u dyrektora departamentu szkół wyższychStanisława Arnolda. Złożył tam memoriał o przeniesieniudo Szczecina ze Lwowa Wyższej Szkoły HandluZagranicznego: „o ile dobrze pójdzie to stworzy siętę uczelnię. Zapewniony jest udział profesorów” (w domyśleze Lwowa). Ten fakt możemy interpretować jakopoczątek nacisku ze strony Szczecina na utworzeniewyższej uczelni w tym mieście. Inicjatywa miała jednakcharakter wyraźnie pragmatyczny, dążono bowiem dopowołania wyższej uczelni zawodowej.Szczecin a WrocławWarto jednak w tym miejscu dokonać porównaniasytuacji Szczecina z Wrocławiem, bowiem uwidaczniająrażące dysproporcje między potencjalnymi miastamiakademickimi na tzw. Ziemiach Odzyskanych.Jak już wspomniano, we Wrocławiu działał delegatMinisterstwa Oświaty prof. Kulczyński i przygotowaniado inauguracji <strong>roku</strong> akademickiego w końcu 1945 <strong>roku</strong>przynajmniej w dwóch tamtejszych uczeniach byłymocno zaawansowane. Od 5 listopada 1945 r. rozpoczęłysię wpisy kandydatów na studentów politechnikii uniwersytetu. 8 października 1945 <strong>roku</strong>, jeszcze przedotwarciem uniwersytetu i politechniki, mianowanotam 37 profesorów, w znakomitej większości o uznanymautorytecie naukowym (między innymi LudwikaHirszfelda, Witolda Ziembińskiego, Wincentego Stysia,Włodzimierza Trzebiatowskiego, Karola Maleczyńskiego,Tadeusza Bigo, Wojciecha Hejnosza). Otwieranyjesienią 1945 <strong>roku</strong> Uniwersytet Wrocławski miał 50profesorów i 120 doktorów-asystentów.Pionierskie lata uczelni wyższychw powojennym SzczecinieW naszym mieście taka sytuacja, jaka miała miejscewe Wrocławiu, była po prostu niemożliwa. Szczecińskieśrodowisko akademickie rozpoczęto tworzyćmetodą małych kroków. Najpierw wysunięta zostałainicjatywa powołania Oddziału Akademii Handlowejz Poznania. Przychylność rektora Akademii profesoraJózefa Górskiego doprowadziła do otwarcia filii Akademiiw Szczecinie. 14 października 1946 <strong>roku</strong> wygłoszonyzostał pierwszy wykład akademicki, choćoficjalna inauguracja odbyła się z ponadmiesięcznymopóźnieniem.Inicjatywa społeczna znalazła swoje odbiciew utworzeniu w Szczecinie w listopadzie 1946 <strong>roku</strong>Towarzystwa Przyjaciół Szkół Wyższych. Na jednymz jego zebrań obecna była wiceminister oświaty EugeniaKrasowska. W jej wypowiedzi z 28 stycznia 1948<strong>roku</strong> wyrażona została istota polityki władz centralnychw stosunku do aspiracji akademickich Szczecina:„Idziemy na koncepcję Akademii Handlowej i SzkołyInżynierskiej, które kształcąc młodzież w kierunkupraktycznym wydadzą kadry fachowców potrzebnychw tej chwili (...) Szkoła inżynierska zostanie uruchomionaw tym <strong>roku</strong> jako filia poznańskiej, z tym, że otwartybędzie na razie rok wstępny. Zaangażowanych zostaniekilku urzędników etatowych, którzy doprowadząwszystko do takiego stanu, że w przyszłym <strong>roku</strong> kalendarzowymuruchomi się całą Szkołę Inżynierską. Problemszkolnictwa wyższego w Szczecinie nabiera wagiogólnopaństwowej i wywołuje zainteresowanie wieluministerstw (...) Zaznaczam, że chodzi nam o zorganizowanieszkolnictwa w jak najkrótszym czasie”.Filia Akademii Handlowej została w 1948 <strong>roku</strong>pr<strong>zek</strong>ształcona w uczelnię samodzielną. Przy usamodzielnieniutej uczelni zwracał jednak uwagę fakt, żeMinisterstwo Oświaty zachowało sporą ostrożność.W liście do wojewody szczecińskiego płk. LeonardaBorkowicza z sierpnia 1948 <strong>roku</strong> zgadzało się wprawdziez koniecznością zmiany statusu uczelni, ale zastrzegałojednocześnie, iż ze względów finansowychAkademia nie może być upaństwowiona. AkademiaHandlowa jako uczelnia państwowa zaczęła funkcjonowaćod 1 stycznia 1950 <strong>roku</strong>.W 1946 <strong>roku</strong> zaczęto przygotowania do otwarciaSzkoły Inżynierskiej. 20 stycznia 1947 <strong>roku</strong> ministerCzesław Wycech podpisał rozporządzenie powołującetę uczelnię, ale z datą 1 grudnia 1946 <strong>roku</strong>. Normalnezajęcia rozpoczęły się 15 lutego 1947 <strong>roku</strong>. 20 maja1948 <strong>roku</strong> Rada Ministrów podjęła decyzję o powołaniuAkademii Lekarskiej w Szczecinie. I znowu nie


udało się do Akademii przyciągnąć naukowców wileńskichi lwowskich. Ci pierwsi wybrali Gdańsk.Obraz rozwoju szczecińskiego szkolnictwa wyższegouzupełniał fakt powstania 17 lipca 1954 <strong>roku</strong> WyższejSzkoły Rolniczej. Transformację pierwszego etapukształtowania się ośrodka akademickiego w stolicyPomorza Zachodniego zakończyła fuzja w 1955 <strong>roku</strong>Szkoły Inżynierskiej z Wyższą Szkołą Ekonomiczną, coskutkowało powstaniem Politechniki Szczecińskiej.Przypominając te najważniejsze fakty z okresu pionierskiegobudowania szkolnictwa wyższego w Szczecinie,warto może wrócić do jednego tylko apelu dotyczącegopowstania Uniwersytetu. Otóż, w 1947 <strong>roku</strong>obradowała w Szczecinie Trzecia Konferencja PomorzoznawczaInstytutu Bałtyckiego. Po zakończeniu jejobrad na łamach „Jantara” ukazał się artykuł profesoraAndrzeja Grodka. Konkluzja tego artykułu brzmiała:„Szczecin powinien (...) posiadać własny uniwersytetpostawiony na wysokim poziomie naukowym, którypoza wymienionymi zadaniami [badania skandynawskie– E.W.] zaspakajałby także regionalne potrzebyPomorza w oparciu o szeroką bazę humanistyczną”.To właśnie ze środowisk humanistycznych, zwłaszczaz kręgów inteligencji szczecińskiej, wskazywano napotrzebę powstania Uniwersytetu ukierunkowanegona badania niemcoznawcze. Taka idea Uniwersytetustała w sprzeczności z oficjalnymi rządowymi założeniamipolityki w stosunku do szkolnictwa wyższegow Szczecinie.Trudna droga do Uniwersytetu – mityi rzeczywistośćW latach pięćdziesiątych Szczecin pojawił się jakomiasto, w którym zaczęły działalność na rzecz humanistykiróżne mniejsze placówki naukowe, w tym równieżPolskiej Akademii Nauk. Ich osiągnięć trudno niezauważyć. Z dłuższej perspektywy czasowej rodzi sięrefleksja, że wtedy miasto zaczęło swoją organicznąpracę na drodze do Uniwersytetu. Próby przyspieszenialub skrócenia tej drogi okazywały się bezowocne.Znamienne stały się losy inicjatywy uniwersyteckiejpodjętej przez powołane w grudniu 1956 <strong>roku</strong>Szczecińskie Towarzystwo Naukowe. W 1958 <strong>roku</strong> STNzainicjował oddolne działania na rzecz powołania Uniwersytetu.Takie działania doprowadziły do wywołania jeszczejednej ciekawej reakcji, a mianowicie określiłystosunek do idei uczelni humanistycznej na PomorzuZachodnim władz partyjnych i administracyjnych. Dotej pory w kilku opracowaniach i przyczynkach prezentowanopogląd, iż społeczeństwo, miejscowe środowiskonaukowe i władze partyjno-administracyjnedziałały na tej niwie zgodnie. Najnowsze badaniapokazują, że rzeczywistość była bardziej złożona. InicjatywaSTN, aby aktywnie zaangażować się w ideępowstania Uniwersytetu, spotkała się z przychylnymodzewem ze strony prasy, w tym i niektórych tytułówcentralnych.Przy okazji warto przypomnieć, raczej chyba tylkow formie ciekawostki, i taką propozycję, aby do Szczecinaprzenieść jeden z dwóch uniwersytetów lubelskich(raczej UMCS), gdyż jak argumentowano: dwauniwersytety w 140-tysięcznym mieście to za wiele.STN powołał specjalną Komisję ds. Uniwersytetu.W początkach kwietnia 1959 <strong>roku</strong> zarząd STN postanowiłwyłonić ze swego grona delegację na spotkaniez przewodniczącym Prezydium WojewódzkiejRady Narodowej Władysławem Migoniem. Dospotkania jednak nie doszło, a prezes STN prof. LeonBabiński otrzymał od Migonia bardzo ogólnikowe zapewnianiao poparciu. W rzeczywistości takowe nieistniało. Władze wojewódzkie i partyjne świadomebyły niechętnej Szczecinowi postawy władz centralnych.Te ostatnie miały już chyba wówczas inną hierarchięważności, w której na czołowych miejscachznajdowały się Gdańsk i Katowice. Postawę Migoniatrafnie określił T. Ślepowroński: „Brak kontaktu międzyludźmi nauki a szefem administracji wojewódzkiejstawiał sprawy Uniwersytetu Szczecińskiegozupełnie na głowie (...) można to traktować jako unikwobec trudnego do realizacji zagadnienia”.Te badania też obalają kolejny mit o r<strong>zek</strong>omo wyjątkowoprzychylnym stosunku Władysława Migoniado idei powstania Uniwersytetu, który zachowywałsię wówczas jak przykładny działacz partyjny.CYKL JUBILEUSZOWYKolejne inicjatywy – kolejne rozdrożaImpet STN w działaniach mających na celu powołanieUniwersytetu w Szczecinie zaczął maleć od1960 <strong>roku</strong>. Szczecińskie środowisko naukowe, któredziałało w tej kwestii bardzo solidarnie i było skoncentrowanewokół idei Uniwersytetu, zostało osamotnione.Droga Szczecina do Uniwersytetu miała prowadzićprzez Punkt Konsultacyjny Uniwersytetu im.Adama Mickiewicza w Poznaniu. Gwoli ścisłości trzebapodkreślić, że wysuwano również propozycję studióww takim punkcie związanych z UniwersytetemMikołaja Kopernika w Toruniu. Punkt Konsultacyjnystanowił realizację wizji prezentowanej przez władzepartyjno-administracyjne Pomorza Zachodniego,o której zresztą zarząd STN został poinformowanyw lipcu 1958 <strong>roku</strong> przez przewodniczącego PrezydiumWRN Migonia. Gerard Labuda podkreślał, iżjako rektor uniwersytetu w Poznaniu starał się PunktowiKonsultacyjnemu w Szczecinie nadać wysokąrangę, tym bardziej, że od 1964 <strong>roku</strong> w wyniku rozporządzeniaPrezesa Rady Ministrów i Ministra SzkolnictwaWyższego takie punkty stawały się jednostkamiorganizacyjnymi macierzystych uczelni. „I dopiero taforma organizacyjna – stwierdzał Labuda – otworzyładrogę do utworzenia w przyszłości regularnego, samodzielnegouniwersytetu”.Kolejnymi etapami budowania fundamentówpod przyszły Uniwersytet Szczeciński były WyższaSzkoła Nauczycielska działająca w latach 1968-1973i będąca filią Uniwersytetu im. A. Mickiewicza z Poznaniaoraz powstała na jej bazie w 1973 <strong>roku</strong> WyższaSzkoła Pedagogiczna.W przypadku tej drogi rodzi się refleksja, że procesten przebiegał tak, jak życzyły sobie tego władzepartyjno-administracyjne. Jeszcze w 1960 <strong>roku</strong>po inicjatywie utworzenia Uniwersytetu wysuniętejprzez STN, ówczesny prezes L. Babiński odnotował, żeokres 15 lat oc<strong>zek</strong>iwania na Uniwersytet jest stanowczoza długi, a pomysłu na stworzenie Wyższej SzkołyPedagogicznej, także kształcącej z tytułem magistra,zarząd STN po prostu nie podjął. 43


CYKL JUBILEUSZOWYProf. Edward Włodarczykw trakcie wykładuinauguracyjnego44fot. Jerzy GiedrysWydaje się, że środowisko naukowe popełniłowówczas poważny błąd. Nie tylko bowiem w PolsceLudowej, ale również po polskiej transformacji ustrojowejz 1989 <strong>roku</strong>, powstające w naszym kraju uniwersytetyopierały się na Wyższych Szkołach Pedagogicznychjako głównym swoim filarze. Ten proces pozaSzczecinem przeszedł wcześniej Gdańsk, a potemwraz ze stolicą Pomorza Zachodniego – Opole i niecopóźniej – Zielona Góra i Rzeszów.Dominacja nauk technicznych i medycznychDługi proces dojrzewania Szczecina do Uniwersytetumożna widzieć w kilku aspektach. Na pewnopoważną przeszkodą w jego powołaniu już w 1945<strong>roku</strong> był z jednej strony brak tradycji uniwersyteckiejw stolicy Pomorza Zachodniego, jak i z drugiej – niedotarciena Pomorze elit intelektualnych ze wschodnichmiejskich centrów naukowych.Francis<strong>zek</strong> Gil o pierwszych chwilach w mieściew 1959 <strong>roku</strong> wspominał: „Nie było tu uniwersytetu,nie było szkoły wyższej, kiedy obejmowaliśmy to miasto,nie jechali tu ludzie, którzy całe życie skupiali sięw uczelniach i laboratoriach. W Szczecinie, w kwietniu1945 <strong>roku</strong> nie osiedlały się nasze wyburzone gdzieindziej śródmieścia, nie ciągnęła do tego miasta, jakdo Wrocławia i w okolice Jeleniej Góry, inteligencja.W Szczecinie osiedlały się peryferie”.Przyczyn tego ostatniego faktu było wiele i nie zawszebyły one zależne od operatywności miejscowychwładz administracyjnych. Kiedy w 1945 <strong>roku</strong> w innychmiastach, w tym także na ziemiach zachodnich, realizowanojuż idee powołania Uniwersytetu, w Szczecinietrwała batalia o to, czy w ogóle miasto znajdowaćsię będzie w granicach państwa polskiego i jak na odcinkuszczecińskim miała wyglądać zachodnia granicaPolski.Później, po unormowaniu sytuacji, została więc„praca organiczna” na drodze do Uniwersytetu. W niejjednak humaniści i humanistyka, najszerzej pojęta, niestali się ulubieńcami Prezydium WRN czy KomitetuWojewódzkiego PZPR. Humanistyka padła ofiarą wyobraźni– jak kilkakrotnie podkreślał prof. W. Stępiński– ludzi masowego awansu społecznego, dla którychto rolnictwo z kolektywną formą użytkowania ziemi,nauki techniczne z hasłem industrializacji kraju na bazieponiemieckiego potencjału przemysłowego oraznauki medyczne z hasłem zdrowego społeczeństwadawały legitymację przewodzenia w budowaniu socjalizmui socjalistycznego społeczeństwa w Polsce.Dodajmy, że społeczeństwo na Pomorzu Zachodnimspecjalnie przeciw takiej wizji nie protestowało, wręczprzeciwnie, korzystało z możliwości awansu społecznego,który zaspokajał jego ambicje.Powstanie Uniwersytetu w Szczecinie a polskaracja stanuOstatni, dodajmy od razu skuteczny, etap zabiegówo Uniwersytet w Szczecinie rozpoczął się w czerwcu1981 <strong>roku</strong> od apelu STN skierowanego do wojewodyszczecińskiego Tadeusza Waluszkiewicza. Znamiennebyły powody, które przedstawiła grupa inicjatywnaszczecińskiego środowiska naukowego. Miały onecharakter polityczny, bowiem argumentowano, że PomorzeZachodnie jest najbardziej wysuniętym na zachódregionem Polski i powinno posiadać Uniwersytetze względów społecznych i politycznych.W regionach przyległych do Pomorza Zachodniego,zwłaszcza w NRD, działało kilka uniwersytetówmających swoje siedziby nawet w miastach znaczniemniejszych. Argumentacja mająca charakter społecznysprowadzała się do tego, że Szczecin pozostawałnajwiększym polskim miastem, które nie miałouniwersytetu. Odwoływano się również do rozwojuszczecińskiego środowiska naukowego wskazując, żez jednej strony nastąpiło jego umocnienie, z drugiejzaś widoczne jest jego rozdrobnienie. Zatem Uniwersytetpowinien to środowisko scalić.Wreszcie poważnym argumentem był rozwójekonomiczny Szczecina i Pomorza Zachodniego. Tymrazem reakcja władz wojewódzkich była szybka i pozytywna,chociaż wskazywały one na wyjątkowo nieprzychylnydla Szczecina moment pojawienia się tejinicjatywy. Z mieszanymi uczuciami społeczeństwonaszego miasta odbierało powołanie w początkach1982 <strong>roku</strong> zespołu do spraw opracowania koncepcjiUniwersytetu. Można w tym miejscu postawić tezę, żepoprzez podjęcie inicjatywy w sprawie Uniwersytetuwładze partyjno-administracyjne próbowały pozyskaćprzynajmniej częściową przychylność społeczeństwapo wprowadzeniu stanu wojennego.Nie wdając się w tym miejscu w szczegółową dyskusję,należy stwierdzić, że przybył w niej jeden ważkiargument, a mianowicie, posługiwanie się uwarunkowaniamigeopolitycznymi. Wytykano państwu, oględniezresztą, zaniedbania i z kolei argumentowano, że„powstanie Uniwersytetu w Szczecinie winno więc byćwyrazem określonej polityki państwa w odniesieniu doZiem Północno-Zachodnich oraz powstanie Uniwersytetuna Pomorzu Zachodnim jest nakazem polskiejracji stanu na tych ziemiach”. Ten argument mógł miećpewną siłę pr<strong>zek</strong>onywania, gdyż lata osiemdziesiąteprzyniosły ostry konflikt graniczny polsko-enerdowskina Zatoce Pomorskiej. W Polsce odebrano też nieufnieorganizację „Roku Pruskiego” w Berlinie Zachodnim.Wracano więc do sprawy zagrożenia ze strony niemieckiej,nie uważano już za „dobrych Niemców” tychz NRD i „tych złych” z RFN.Ostatnie trzy lataOstatnie zabiegi o Uniwersytet w Szczecinie trwałytrzy lata. Pozostawiam na boku opinie prasy centralnej,które dokładnie prześledziła Danuta Koźmian. Niemożna pominąć jednak faktu, że były one nieprzychylne,a czasami wręcz zjadliwie. O zabiegach szczecińskichpisano niekiedy sarkastycznie, że chodzi „o założenieuniwersytetu w Koziej Wólce” (słowa RyszardaBendera). Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego uważał,że Szczecin nie ma odpowiedniej kadry do założeniaUniwersytetu zarówno pod względem ilościowym,jak i jakościowym. Władze Uniwersytetu im. A. Mickiewiczaw Poznaniu obawiały się, że nowy uniwersytetograniczy obszar rekrutacji uczelni poznańskiej. Niezbytprzychylne pozostawało też gdańskie środowiskonaukowe, obawiające się rywalizacji i powielaniaw Szczecinie kierunków badań, zwłaszcza w zakresieszeroko rozumianej problematyki morskiej. Po latachwydaje się, że Szczecin w centrali w Warszawie przebijałnie mur, ale wyjątkowo twardy beton.


CYKL JUBILEUSZOWY45


CYKL JUBILEUSZOWY„Tworzy się Uniwersytet Szczeciński…”Sądzę, że za krótkim art. 1 ustawy z dnia 21 lipca1984 <strong>roku</strong>, który brzmi: „tworzy się Uniwersytet Szczeciński,zwany dalej Uniwersytetem. Siedzibą Uniwersytetujest miasto Szczecin” kryło się wiele trudu, pracyi emocji przynajmniej dwóch pokoleń polskich mieszkańcówPomorza Zachodniego. Decyzja o powołaniuUniwersytetu była decyzją polityczną i odbieranądość różnie. Rację ma Danuta Dąbrowska pisząc: „I otomamy wreszcie decyzję o utworzeniu uniwersytetu,ale jednocześnie mamy patronat generała Jaruzelskiego(...) poczucie ironii, chichotu historii – spełnia się coświelkiego, ale jakby nie tak jak trzeba”.Z drugiej strony należy w tym miejscu stwierdzićjednak w sposób jednoznaczny, że Uniwersytet Szczecińskipowstał w 1984/85 r., bo tylko wtedy zostałyspełnione wszystkie warunki ku temu. Jego otwarciebyło owocem wielkiej determinacji środowiska naukowegoi jego ciągłych, trwających ćwierć wieku zabiegówwspartych w tym ostatnim okresie przez decydentówpolitycznych i administracyjnych.Polityczność tej decyzji ciążyła na działalnościUniwersytetu przez pierwszych kilka lat, a o jej skutkibędą zapewne spierać się badacze jeszcze nie raz.Postawmy pytanie retoryczne: „Dlaczego wybaczamyGdańskowi czy Katowicom peerelowskie pochodzenieich uniwersytetów, a Szczecinowi nie?”.Zwróćmy uwagę, że dopiero trzeci dokument, pouchwale sejmu trzebiatowskiego z 1534 <strong>roku</strong> i KomisjiSzwedzkiej dla Pomorza z 1681 <strong>roku</strong>, okazał sięskuteczny w dziele początku Uniwersytetu.Uniwersytet w Szczecinie to spełnienie nie tylkow przeszłości polskiej racji stanu, ale to takżewypełnianie tej racji codziennie, chociaż wielu decydentówpolitycznych, niezależnie od ich barw politycznych,zupełnie dzisiaj tego nie rozumie. Silnynaukowo Uniwersytet w Szczecinie, na pograniczugeograficznym i historycznym, na pograniczu kultur,narodów i religii potrzebny jest Polsce, ale potrzebnyjest również zjednoczonej Europie. Instytut Filologii Germańskiej US25-latekpełen energiiInstytut Filologii Germańskiej to jedna najstarszych jednostek wydziałowych UniwersytetuSzczecińskiego. W <strong>roku</strong> 2010 będzie obchodzić jubileusz dwudziestopięciolecia, alejego początki sięgają <strong>roku</strong> 1983, kiedy mieścił się jeszcze w strukturach Wyższej SzkołyPedagogicznej. Pierwszym kierownikiem i dyrektorem szczecińskiej germanistyki był docentKarol Koczy. Obecną siedzibę w zabytkowym szachulcowym budynku przy ul. Rycerskiej 3Instytut otrzymał we wrześniu 1987, dwa lata po rozpoczęciu działalności w ramachUniwersytetu Szczecińskiego jako Katedra Filologii Germańskiej. Posługując się w tymmiejscu metaforą, można śmiało stwierdzić, że pomimo „starego wyglądu” IFG to nadalmłodzieniec pełen życia.Katarzyna Kausa-MichałowskaMagdalena Zygadoktorantki InstytutuFilolologii Germańskiej US46Instytut Filologii Germańskiej poszczycić się możeprzede wszystkim wspaniałą kadrą dydaktyczną. Obokautorytetów w dziedzinie historii literatury wykładajątu wybitni językoznawcy, nie tylko z Polski, ale teżz Niemiec. Pracownicy Instytutu, oprócz prowadzeniaz pasją zajęć, są autorami wielu materiałów dydaktycznychi ważnych publikacji naukowych. Najnowszainicjatywa wydawnicza to seria językoznawczaStettiner Beiträge zur Sprachwissenschaft, redagowanaprzez prof. Ryszarda Lipczuka i dra Przemysława Jackowskiego,która ukazuje się w niemieckim wydawnictwieVerlag Dr. Kovač z Hamburga. Warto równieżzwrócić uwagę na nie mniej prestiżowe, istniejące jużod 1987 r. Colloquia Germanica Stetinensia, które od 5maja 2009 w ujednoliconym wykazie czasopism punktowanychMinisterstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższegofigurują z punktacją 6 pkt, czyli więcej niż na przykładwysoce cenione w środowisku germanistów warszawskieStudia Niemcoznawcze czy Studia Germanica Posnaniensia!Projekty i grantyO wysokich kompetencjach pracowników IFGświadczy również ich współpraca przy wielu projek-


tach leksykograficznych, jak: polsko-niemiecki i niemiecko-polskisłownik Langenscheidt Partner (2006),Wielki słownik polsko-niemiecki PWN (2008) czy Wielkisłownik niemiecko-polski PWN (ukaże się na wiosnę<strong>roku</strong> 2010).Zapewne niebawem będziemy mogli usłyszećo kolejnych ważnych osiągnięciach szczecińskich germanistów,tym razem z zakresu frazeologii. W lutym2009 r. zespół badawczy Zakładu Języka NiemieckiegoInstytutu Filologii Germańskiej US w składzie: prof.dr hab. Ryszard Lipczuk (kierownik projektu), dr PrzemysławJackowski, dr Magdalena Lisiecka-Czop, drDorota Misiek, dr Krzysztof Nerlicki, dr Anna Sulikowska,dr Piotr Sulikowski, otrzymał grant MinisterstwaNauki i Szkolnictwa Wyższego na realizację projektu(w latach 2009-2012): Frazeologizmy w słownikachpolsko-niemieckich i niemiecko-polskich. Elektronicznybilingwalny słownik frazeologizmów jako baza danychMySQL.Aktywni studenciObecnie w Instytucie Filologii Germańskiej studiujeponad 400 studentów dziennych i zaocznych, którzymają różne możliwości rozwoju: wyboru specjalizacjii rozwijania swych umiejętności poprzez uczestnictwow pracach kół naukowych, jak w prowadzonymobecnie przez mgr Katarzynę Możuch Kole NaukowymGermanistów (opiekunką Koła była wcześniej drMałgorzata Marciniak), które organizuje konferencjez udziałem gości z zagranicy (np. Sprachen der Liebe inAlltag, Literatur, Film und Musik) oraz warsztaty literackie(np. Ocena dzieła literackiego) i filmowe.Natomiast dzięki aktywności dr hab. Doroty Sośnickiejwe współpracy z Deutsches Kulturforum östlichesEuropa (Niemieckie Forum Kulturalne wschodniej Europy)z Poczdamu i Książnicą Pomorską w maju 2009 r.studenci mogli wziąć udział w warsztatach literackichprowadzonych przez niemieckiego pisarza Jana Koneffke.Współpraca międzynarodowa i konferencjeSzczególne miejsce w kontaktach z innymi uczelniamizajmuje współpraca z Uniwersytetem ErnstaMoritza Arndta w Greifswaldzie, której rezultatem sąm.in. cykliczne konferencje naukowe odbywające sięw Ośrodku Uniwersytetu Szczecińskiego w Pobierowie.We wrześniu 2009 odbyła się kolejna,czwarta już międzynarodowa konferencjaDer Diskurs im Spannungsfeld von System- undangewandter Linguistik (zorganizowana przezZakład Języka Niemieckiego IFG US i ZakładJęzykoznawstwa Germanistycznego Uniwersytetuw Greifswaldzie). Również we wrześniu2009 w Pobierowie odbyła się konferencja natemat literatury regionalnej (piąta z tego cyklu;organizatorzy: dr A. Degen – Berlin i Lubeka,prof. B. Neumann – Trondheim, dr A. Talarczyk –Szczecin) [omówienie konferencji na str. 68].Co <strong>roku</strong> w ramach programu Erasmus studencigermanistyki mają możliwość wyjazdu nasemestralne stypendia (z możliwością przedłużeniaich na kolejny semestr) do Rostoku, Giessen,Lipska i Greifswaldu. Nowością jest, że od przyszłegosemestru w ramach Erasmusa w Instytuciebędą gościć studenci germanistyki z dalekiejTurcji. Wspomnieć też należy o organizowanych przezdra Andrzeja Talarczyka dla studentów wyprawach historyczno-literackichpo Pomorzu i innych regionachNiemiec (Meklemburgia, Szlezwik-Holsztyn), a takżeo wyjazdach na spektakle do teatru w Schwedt.Dobrze układa się współpraca z Niemiecką CentraląWymiany Akademickiej (DAAD). Obecnie lektoremDAAD w Instytucie jest dr Stephan Krause.Zakład Literatury i Kultury Austrii i Szwajcarii1 października 2009 r. utworzony został nowy,piąty już w Instytucie, Zakład Literatury i Kultury Austriii Szwajcarii (kierownik: dr hab. Dorota Sośnicka),co w połączeniu z majową wizytą w IFG ambasadoraSzwajcarii pana Benedykta de Cerjat i I sekretarza AmbasadySzwajcarii pana Thomasa Stähli – z inicjatywystrony szwajcarskiej! – może być traktowane jako pomyślnypoczątek współpracy z tym krajem.Instytucja naukowa przyszłościKolejne drogi rozwoju stają otworem przed IFG.Zaplanowane przedsięwzięcia i projekty, aktywnośćpracowników i ambicje studentów pozwalają nastwierdzenie, iż Instytut Filologii Germańskiej US, łączącprzeszłość z tym co najlepsze w teraźniejszości(najnowsze metody badawcze czy wszechstronnadziałalność Koła Naukowego), już teraz jest prawdziwąinstytucją naukową przyszłości. CYKL JUBILEUSZOWYUczestnicy konferencjijęzykoznawczej na tematdyskursu – wrzesień 2009fot. archiwum InstytutuObecną siedzibęw zabytkowym budynkuprzy ul. Rycerskiej 3 Instytutotrzymał we wrześniu 1987.Szachulcowy budynekpochodzi z około 1600 <strong>roku</strong>i jest najstarszym spośródbudynków uniwersyteckich.źródło: strony internetoweInstytutu47


CYKL JUBILEUSZOWYZ łota Księga JubileuszuZ okazji 25-lecia istnienia naszej uczelni wydawane są okolicznościowepublikacje, jedną z nich jest zapowiadana w poprzednim numerze„Przeglądu…” Złota Księga Jubileuszu 25-lecia Uniwersytetu Szczecińskiego.Maciej Paterczykstudent II <strong>roku</strong>dziennikarstwa i V <strong>roku</strong>historii US48Głównym celem towarzyszącymprzygotowaniu tego tomu było utrwaleniesylwetek i dokonań nie tylko tych,którzy zajmują poczesne miejsce w historiiuniwersytetu. Co istotne, w Księdze...można znaleźć informacje o osobach,które już zmarły, ich biogramy dostarczaliobecni pracownicy, troszcząc się, by niezaginęła pamięć o ich poprzednikach.Złota Księga zawiera 694 biogramy,często wraz ze zdjęciem, ułożone w porządkualfabetycznym. Jest to pierwszapublikacja, w której utrwalono dokonaniatak wielu pracowników Uniwersytetu Szczecińskiego.Poznać możemy ich kariery naukowe, publikacje i najważniejszeosiągnięcia, ale także pozazawodowe zainteresowaniaczy uprawiane hobby.Omawiane wydawnictwo może być traktowane jakoksięga pamiątkowa o ludziach nauki i ich zasługach dlauczelni i Szczecina. Jest to także swoisty przewodnik naprzykład dla dziennikarzy, którzy przygotowują materiało uczelni, i studentów pragnących dowiedzieć się czegoświęcej na temat wykładowców i ich dorobku.Choć Uniwersytet Szczeciński to młoda uczelnia, tobez wątpienia czas jubileuszu 25-lecia był odpowiednimmomentem na tego typu publikację, która jest w końcurównież świadectwem dokonań uniwersytetu. W „Materiałachdodatkowych” znajduje się lista 659 osób, któreuzyskały stopień naukowy doktora oraz 82 osób, któreuzyskały w Uniwersytecie Szczecińskim stopień naukowydoktora habilitowanego. Obok biogramów Złota Księgazawiera szereg informacji dodatkowych, m.in. poczetwszystkich rektorów i doktorów honoris causa UniwersytetuSzczecińskiego. Przedstawione zostały równieżobecne władze naszej uczelni.Na potrzeby Złotej Księgi udało się zebrać tytuływszystkich dotychczasowych wykładów inauguracyjnych.Wbrew pozorom nie było to łatwe i, co ciekawe, niktdo tej pory nie podjął się tego zadania, a wydaje się, żewarto dokumentować i takie fakty z życia uczelni. „Listawykładów została zamknięta dopiero tuż przed oddaniemmateriałów do druku” – powiedziała Paulina Olechowska,odpowiedzialna za opracowanie materiałówdodatkowych, której z wielkim zaangażowaniem pomagali:dr Grażyna Zygmunt (kierownik Oddziału InformacjiNaukowej Biblioteki Głównej US), Kamila Latocha (kierownikArchiwum US) oraz prof. Henryk Laskiewicz.Złotą Księgę wydało gliwickie wydawnictwo„Helion”, które specjalizuje się w tego typu publikacjach.Zakupu Złotej Księgi można dokonać na stronie:http://zlotaksiega.helion.pl/. Cena 69 złotych za egzemplarz.Rozmowa z prof. AndrzejemWitkowskim – prorektorem ds.nauki i współpracy międzynarodowej,jednym z pomysłodawcówi patronów przedsięwzięcia.Maciej Paterczyk: Jaki celprzyświecał publikacji ZłotejKsięgi?Andrzej Witkowski: Odchodzą żywi, pozostajądzieła. Jak się okazało, taka publikacja była potrzebna,skoro przysłano około 700 biogramów, czyli pracownicypozytywnie odpowiedzieli na nasz odzew.M.P.: Co Pan czuje przeglądając publikacje:dumę, że tak wielu doktorów wypromował uniwersytet,czy może żal, że niektóre osoby, którychbiogramy zamieszczono, już odeszły?A.W.: Przeglądając wydawnictwo jubileuszoweczuję zadowolenie i satysfakcję. Wiadomo, żezawsze znajdzie się coś, co można byłoby zmienići udoskonalić... Pragnę podkreślić dbałość obecnychpracowników o przygotowanie biogramów tych,którzy odeszli. Chcę im za to szczególnie podziękować.Wielu z tych osób nie znałem, jednak kiedyczytam o nich, budzi się we mnie refleksja nad tym,co minęło.M.P.: Kto będzie korzystał ze Złotej Księgi, dlakogo została przygotowana?A.W.: Publikacja skierowana jest do całej społecznościakademickiej: pracowników naukowychi administracji oraz wszystkich tych, którzy zainteresowanisą dorobkiem naszej uczelni. Dowiedzieliśmysię o tym wydawnictwie, przeglądając publikacjepromujące inne uniwersytety. Teraz pojawiłasię szansa, że pracownicy innych uczelni, które będąchciały zamówić dla siebie podobne wydawnictwo,trafią na naszą Złotą Księgę.


CYKL JUBILEUSZOWY(R)ewolucja PUW Polsce jest wydawanych ponad 110 pism akademickich, których edytorami są uczelnieprywatne i prawie wszystkie szkoły wyższe państwowe, wśród nich znajduje się „PrzeglądUniwersytecki”, który ukazuje się od 1991 <strong>roku</strong> w Szczecinie. Ponad dwieście numerówtego periodyku to mały jubileusz, który wpisuje się w obchody 25-lecia naszej Alma Mater.Warto przypomnieć historię pisma, która obrazuje zmagania o „jeszcze lepsze jutro”największej szczecińskiej uczelni. Co istotne, jest to periodyk, który mobilizuje pracownikówi studentów do podejmowania prób dziennikarskich oraz aktywności na rzecz środowiskaakademickiego.Trudne początkiPierwszy numer „Przeglądu Uniwersyteckiego”ukazał się w czerwcu 1991 <strong>roku</strong>. Inicjatorem wydawnictwabył JM Rektor US prof. dr hab. TadeuszWierzbicki.– Prof. Wierzbicki wykładał wtedy na uczelniachniemieckich, gdzie zetknął się z prasą uczelnianą, przywoziłegzemplarze tych czasopism. Tak powstał projekt,aby zorganizować podobne wydawnictwo u nas– mówi prof. dr hab. Danuta Dąbrowska, pierwszaredaktor naczelna „Przeglądu Uniwersyteckiego”,obecnie kierownik Zakładu Historii Literatury.swojej działalności – wspomina prof. D. Dąbrowska.Pomimo głównie informacyjnego charakterugazety, już od trzeciego numeru zaczęły ukazywaćsię teksty opiniotwórcze. Pierwszy wywiad Szanseszczecińskiej humanistyki przeprowadziła prof.D. Dąbrowska z ówczesnym dyrektorem InstytutuFilologii i Polonistyki US prof. dr. hab. ErazmemKuźmą. Wkrótce opublikowano pierwszy napisanyprzez żaka artykuł Studenckie propozycje autorstwaKrzysztofa Kowalczyka, obecnie adiunkta InstytutuPolitologii i Europeistyki, wówczas studenta II <strong>roku</strong>historii.Początkowo „Przegląd Uniwersytecki” drukowanow Szczecińskich Zakładach Graficznych. Pierwszyośmiostronicowy numer wydawany był na białymgazetowym papierze. Od trzeciego numeru czasopismoliczyło dwanaście stron.Jednak już w czwartym wydaniu na pierwszejstronie „Przeglądu” można przeczytać: „wiele emocjiPaulina Olechowskaasystentka w ZakładzieMediów i Komunikowania USWinieta pierwszegonumeru „PrzegląduUniwersyteckiego”,czerwiec 1991Był początek lat dziewięćdziesiątych, polski Internetbył wówczas siecią akademicką. Dopiero w latach1993-1994 nastąpiło jego rozszerzenie o inneuczelnie i środowiska pozaakademickie. Pierwotniepismo miało mieć więc przede wszystkim charakterinformacyjny. Jego zadaniem była kronikarskadokumentacja życia naszej uczelni. Na łamach ówczesnegomiesięcznika można było przeczytać sprawozdaniaz posiedzeń senatu US, informacje o zorganizowanychsesjach i konferencjach naukowychczy zaznajomić się z kalendarium rektora. Jednakredaktorom przyświecały też inne cele.– Należy przypomnieć, że w tamtych czasach UniwersytetSzczeciński nie miał zbyt „dobrej prasy” wśródszczecińskich mediów. Na łamach naszego pisma publikowaliśmywięc również teksty polemiczne. Chcieliśmy,aby był on swoistego rodzaju platformą wymianymyśli na temat funkcjonowania naszej uczelni. Nie zabrakłowięc tekstów traktujących o problemach i trudnościach,jakie napotykał US w pierwszych latachJeden z pierwszychnumerów drukowanychw WydawnictwieNaukowym US,z powodu oszczędności– na papierze z odpadkówniewykorzystanych arkuszy.49


CYKL JUBILEUSZOWYRok 1996. Pierwszakolorowa okładka.50budzi koszt wydawania gazety (…) wszystkich zainteresowanychinformuję więc, że koszt jednego numeru(1 000 egz.) drukowanego w Zakładach Graficznychwynosi 3 958 773 zł, w innych uczelniach kształtuje sięon podobnie”. Poszukiwano oszczędności, drukującpismo na tańszym, niebieskim papierze, produkowanymz odpadków arkuszy wydawnictw naukowychi pogarszając tym samym jakość publikowanychzdjęć. Pomimo trudności finansowych – pismo wciążsię ukazywało.Cały iście benedyktyński trud zbierania materiałów,sporządzania odbitek kserograficznych, adiustacjitekstów spoczywał na barkach redaktor naczelnej„Przeglądu”.– To były czasy, kiedy maszynopisy zawoziło siędo drukarni, która składała pismo. Adiustację tekstówna tak zwanej szczotce* musiałam robić na miejscu– wspomina prof. D. Dąbrowska. – Kolejne numerypisma składał na swoim prywatnym komputerze JerzyKaźmierski. Takie były czasy, ale się zmieniały i zmieniałosię pismo.Rok akademicki 1993/1994 rozpoczął kadencjęJM Rektora US prof. dr. hab. Huberta Bronka. Redaktorempisma został GrzegorzDowlasz, były wieloletnidziennikarz „GłosuSzczecińskiego”, a od 1994<strong>roku</strong> „Kuriera Szczecińskiego”,który przygotowywałpismo przez rok. „Przegląd”wciąż był czarno-biały.– Pismo redagowałemsam, mając pomoc w osobieJerzego Giedrysa, który byłautorem wszystkich fotografii.Ponieważ ówczesnewarunki techniczne w uczelnianymwydawnictwie niepozwalały na uzyskanie porządnejjakości zdjęć czarnobiałych,a o kolorze rzecz jasnajeszcze wówczas nie byłomowy, udało mi się pr<strong>zek</strong>onaćówczesnego dyrektora,a obecnego kanclerza EugeniuszaKisiela, by druk pismazostał zlecony na zewnątrz[nieistniejąca już drukarnia Tomikom] – wspominaGrzegorz Dowlasz.– Kończąc współpracę wydałem kolejny numer„Przeglądu” z ładną, kolorową fotografią na okładce autorstwaJerzego Giedrysa, która ukazywała odnowionąfasadę siedziby rektoratu US. Potem obserwowałem, jakPU rozwija się w interesujące czasopismo uczelniane,o dobrym poziomie edytorskim, mające wielu autorówi współpracowników.W 1995 <strong>roku</strong> redaktorem naczelnym pisma zostałLes<strong>zek</strong> Wątróbski, pełniący równocześnie funkcjęrzecznika prasowego rektora US. Podczas jegotrzyletniej redakcji zszywane już pismo zwiększyłoswą objętość do ponad dwudziestu stron, okładkanatomiast drukowana była na kredowym papierzew kolorze. Elementem składowym „Przeglądu” stajesię „Monitor Uniwersytecki”, który informuje pracownikówUS o zarządzeniach rektora oraz uchwałachsenatu.W pierwszych latach „Przegląd” ukazywał się niesystematycznie,nie rzadziej niż co dwa miesiące. Odmarca 1992 <strong>roku</strong> stał się miesięcznikiem (wydawanymjednak nieregularnie) i kosztował 2000 zł, jednakjuż w kolejnym <strong>roku</strong> kolportowano go bezpłatnie. Od1994 <strong>roku</strong> „Przegląd” był wydawany co dwa miesiące,od 1997 <strong>roku</strong> – jest kwartalnikiem.Nowe pomysły, nowa szata graficznaMomentem przełomowym w dalszym rozwojupisma stała się w 1998 <strong>roku</strong> zmiana szaty graficznej**,którą opracowali Paweł Majewski i Krzysztof Wojtasiak.Pismem kierował wówczas Zespół InformacyjnyUS, na czele z dr Maciejem Drzonkiem i prof. JanuszemMieczkowskim (obydwaj są obecnie pracownikamiInstytutu Politologii i Europeistyki US). Pismozmieniło winietę, drukowano je już nie na offsecie***,ale na kredzie, co w znacznym stopniu zwiększyłojego poziom graficzny i atrakcyjność.<strong>Czytelnicy</strong> „Przeglądu” z pewnością pamiętająokładki pisma, na których prezentowano budynki USw akwarelach autorstwa Anny Ryś. W kolejnych latachw „Przeglądzie” ukazywały się satyryczne rysunkiJana Filipowiaka. To nie jedyne zmiany pisma w tymokresie. Po raz pierwszy w „Przeglądzie” ukazuje sięspis treści, redakcyjny artykuł wstępny, temat głównypisma, każda kolumna posiada paginę, w piśmie pojawiająsię długo potem funkcjonujące działy, któreuporządkowały poruszaną na łamach pisma tematykę:„Wokół uczelni”, „Konferencje”, „Vivant professores”,„Studenci w przeglądzie”, „Opinie”, „Nowości wydawnicze”.W wielu przypadkach podział tematyczny zachowanodo dziś. Ale to nie koniec dość rewolucyjnychi korzystnych zmian, które przyczyniły się doposzerzenia palety zawartości pisma.– Okres współredagowania „Przeglądu” wspominamjako czas permanentnej dyskusji o charakterzeprzeglądu i wdrażanie nowych rozwiązań edytorskich –mówi prof. Janusz Mieczkowski. – Staraliśmy się budowaćobraz uczelni jako miejsca wymiany doświadczeń,aktywnie uczestniczącego w środowisku naukowymi lokalnym. Nasza wizja zakładała, że powinno być topismo nie tylko zawierające laudację uczelni, ale analizującetakże jej bolączki. Mieliśmy świadomość, że niewszystkie teksty będą spotykać się z aplauzem. Wiem,że niektóre z nich wzbudzały emocje, ale przecież o tochodziło, by dyskutować o kwestiach ważnych dla wizerunkuuczelni.Podobnie o problemach z wizerunkiem i kierunkiemczy charakterem „Przeglądu” wypowiada się drMaciej Drzonek.– Od początku wiedzieliśmy, że jego formuła powinnasię zmienić. Nie chcieliśmy redagować pisma,które pełniłoby głównie funkcje informacyjno-sprawozdawcze,niejako „o nas przez nas”. Warunkiem „sinequa non” było wprowadzenie drobnych wierszówek dlaautorów tekstów – wspomina M. Drzonek. – „Twardo”negocjowaliśmy z ówczesnym rektorem prof. HubertemBronkiem, ale się udało. Dzięki temu mogliśmy publikowaćteksty problemowe, których autorami byli studenci– zaczęliśmy budować prawdziwą redakcję pisma. Jużnie redaktorzy naczelni oraz pracownicy US byli auto-


ami tekstów – alestudenci, którzychcieli spróbowaćswoich sił w dziennikarstwie.Studenckiezasilenie...Jako pierwszedo redakcjiakademickiegopisma zgłosiłysię Anna Suchockai Beata Ostrowska,którez pismem współpracowałyprzezwiele lat.– Powstaławspaniała ekipastudentów-dziennikarzy,sumiennychi dociekliwych,o otwartych umysłach. Byli to przede wszystkimstudenci politologii i filozofii – wspomina MaciejDrzonek. – Warto dodać, iż pisanie przez studentówdo tego typu pism zakładowych nie jest łatwe. Bo jakprzeprowadzić wywiad z profesorem, będąc przedewszystkim studentem, a dopiero później dziennikarzem?Wbrew pozorom, może to przysparzać różnychtrudności.W pierwszych latach XXI wieku znaczną częśćzespołu redakcyjnego stanowili studenci politologiii filozofii (instytuty mieściły się w jednym budynkuprzy ul. Mickiewicza). Wśród nich byli późniejsi redaktorzynaczelni kwartalnika: Agnieszka Muchla,Artur Szwedo czy Anna Suchocka.Będąc wówczas studentką politologii i socjologii,stawiając pierwsze, nieśmiałe kroki w dziennikarstwiepamiętam, że aby znaleźć swoje nazwiskow stopce redakcyjnej „Przeglądu” – trzeba byłowspółpracowaćz pismem przeztrzy kolejne wydania.Ponadtokażdy z nas miałmożliwość otrzymanialegitymacjiprasowej. Jednako tym, czy raz namiesiąc pod zdjęciemmogła pojawićsię uniwersyteckapieczątka– decydował samnaczelny pisma. Tomobilizowało: doposzukiwania tematów,zbieraniainformacji i jeszczelepszego pisania.Moje spostrzeżeniapotwierdzaAgnieszka Muchla,rzecznik prasowy zachodniopomorskiego wojewody,kolejna redaktor naczelna pisma:– Dostałam rewelacyjny zespół studentów, którzyumieli sprawnie pisać ciekawe artykuły. Kilka osóbz tego zespołu pracuje dziś w mediach – i naprawdęnieźle sobie radzą.Przez redakcję „Przeglądu” przewinęło się kilkudziesięciustudentów, późniejszych pracownikównaukowo-dydaktycznych i administracyjnych uczelni,dziennikarzy, animatorów szczecińskiej kulturyczy zwyczajnie sympatyków US. Wśród dziennikarzymożna wymienić m.in. Magdalenę Szczepkowską(„Kurier Szczeciński”), Alana Sasinowskiego („KurierSzczeciński”) czy Maurycego Brzykcego („Głos.Dziennik Pomorza”).Wielu redaktorów naczelnych podkreśla, że pracana tym stanowisku wymagała od nich dużej dozydyplomacji.– Zwłaszcza kiedy trzeba było delikatnie zwrócićuwagę komuś z kadry profesorskiej, że jego tekst niejest gotów do publikacji i trzeba będzie jeszcze nadnim popracować. Nie wszyscy chcieli przyjmowaćuwagi redaktorskie – wspomina Agnieszka Muchla.– Jednak do dziś wspominamuczucie dumy z całegozespołu, które towarzyszyłomi za każdym razem,kiedy brałam do ręki świeży,pachnący drukarską farbąnumer pisma. Myślałamwtedy: „No, nieźle wyszło”– dodaje Muchla.W 2006 <strong>roku</strong> „Przegląd”zmienia szatęgraficzną, dotychczasdominujące okładkowebrązy zastępuje granat.W tym samym <strong>roku</strong> wewnątrznumeru ukazująsię pierwsze kolorowestrony. Coraz większą rolęw piśmie odgrywają więczdjęcia uniwersyteckiegofotografa Jerzego Giedrysa,które uatrakcyjniająpr<strong>zek</strong>az. „Przegląd” ciąglesię zmienia na lepsze, cozyskuje uznanie nie tylko lokalnego środowiska.Podczas spotkania redaktorów gazet akademickichw Zamościu w 2003 <strong>roku</strong> „Przegląd” został uznanyprzez redaktorów uczestniczących w zjeździe zajedno z najbardziej interesujących pism akademickich,biorąc pod uwagę układ jego treści i oprawęgraficzną.Zachować formęKolejne zmiany graficzne miały wciąż jedyniecharakter kosmetyczny.– Uczelnia przez 20 lat poszukiwała jednolitegopr<strong>zek</strong>azu wizualnego. Pamiętam długie rozmowy z ArturemSzwedo w Biurze Promocji i Informacji US o tym,czym jest Uniwersytet Szczeciński i jak budować jegowizerunek, jakie powinno być pismo uczelniane – jednakkonkretne odpowiedzi wymagały czasu i chybaCYKL JUBILEUSZOWYSeria okładekprzedstawiających budynkiUS, akwarele wykonałaAnna Ryś.Jak promować US? Najlepiejzespołem redakcyjnym PU.Wszyscy widoczni nazdjęciu do pisma pisali,dla US pracowali, niektórzypismo redagowali jako jegonaczelni.Od 2006 <strong>roku</strong> pojawiają siękolorowe strony wewnątrznumeru.51


CYKL JUBILEUSZOWYPrzez sześć lat „PrzeglądUniwersytecki” byłwydawany w tej samejtonacji brązowej i écru. Od2006 <strong>roku</strong> barwy zmienionona granatowe.Od 2008 <strong>roku</strong> „PrzeglądUniwersytecki” tonajciekawiej opracowanegraficznie pismoakademickie w Polsce.Autorem nowej winietypisma jest TomaszTarnowski.52dopiero dojrzewały. Imponująca różnorodność opiniistudentów, absolwentów, kadry akademickiej, alei władz uczelni, czyniła nasząpracę dość specyficzną,trudno też było jednoznaczniezdefiniować sobieodbiorcę. Któż zna jasnąodpowiedź na pytanieo szczecińskie środowiskoakademickie? – wspominaAnna Suchocka, redaktornaczelna „Przeglądu” w latach2006-2007, obecniespecjalista ds. promocjiszczecińskiego MuzeumNarodowego.„Przegląd” przechodzigraficzną metamorfozęw grudniu 2008 <strong>roku</strong>. Poraz kolejny zmienia się formatpisma, winieta, układstron, czcionka i kolorystyka,a nakład zwiększado 1500 egz. Grafiki naokładki przygotowujePiotr Depta, student US.Nowoczesna makieta pismajest żywa i sprawia, że staje się ono znacznie lżejszew odbiorze informacji. Dwułamowe coraz krótszeteksty, opatrzone zdjęciem autora, zajmują nie więcejniż 2-3 strony, tło każdego z nich ma inny kolor, artykułysą zwięzłe i przejrzyste.– Nad zmianą pisma pracowałam razem z TomaszemTarnowskim. Zanimprzystąpiliśmy do pracynad grafiką, przeanalizowaliśmydruki promocyjneniemieckich uczelni– mówi Kamila Paradowska,doktorantka WydziałuFilologicznego US.– Nie ukrywam, że postanowiliśmyzerwać ze skojarzeniem– to jest „polskieczasopismo akademickie”,które jest zwyczajnie nieatrakcyjne.Udało się. Obecnie„Przegląd” to przedewszystkim niepowtarzalnaszata graficznai bardzo dobry poziomedytorski.Varia„Przegląd Uniwersytecki”jest ważnym elementem komunikacji wewnątrz-i miedzyuczelnianej, komunikacji z władzamiregionalnymi oraz lokalnymi województwa,czy nawet międzynarodowej (od 2004 <strong>roku</strong> pismoukazuje się również w wersji anglojęzycznej).„Przegląd” otwiera się od lat na naukowców,wśród których są prawdziwe indywidualności,mocno zaangażowane nie tylko w życie uczelni, aletakże całego środowiska naukowego w Polsce. Donich należy prof. Wiesław Deptuła, który pisze douczelnianej gazety od jej zarania.To właśnie w „Przeglądzie” ukazywały się relacjestudentów i naukowców z różnych, nierzadkoegzotycznych części świata, jak np. Spitsbergenu,Tanzanii, Sudanu, Kenii czy Indii. To czytając„Dossier” (kwestionariusz pytań), poznawaliśmynaukowców US niejako od drugiej, prywatnej strony.Dowiedzieliśmy się, iż ulubionym bohateremliterackim rektora prof. dr. hab. Zdzisława Chmielewskiegojest Kubuś Fatalista, że prof. US dr hab.Teresa Lubińska u mężczyzn najbardziej ceni odpowiedzialnośćoraz o tym, że prof. dr hab. EdwardWłodarczyk czytuje z upodobaniem Franza Kafkę.„Przegląd Uniwersytecki” wielokrotnie wychodziłponad sztampę typowego pisma akademickiego.Na łamach naszego kwartalnika możnabyło przeczytać wywiady ze znanymi i wybitnymiosobami, które odwiedziły naszą uczelnię, m.in.Donaldem Tuskiem, Bronisławem Geremkiem,Leszkiem Balcerowiczem, Robertem Makłowiczem,Andrzejem Olechowskim czy Normanem Daviesem.To w naszym piśmie Donald Tusk przyznał,iż o doborze kinowego repertuaru decyduje jegożona, Robert Makłowicz podał przepis na wysoko-intelektualnie-kaloryczne danie z Londynu, a AndrzejOlechowski przyznał się, iż był „kiepskim studentem”– ale za to bardzo dobrym doktorantem.Ważnym momentem było pojawienie się„Przeglądu” w wersji elektronicznej na stronie:www.us.szc.pl/przeglad. Przy nakładzie pismai jego słabej, bo ograniczonej dystrybucji wielokrotniezwiększyło to liczbę czytelników kwartalnikai odpowiada wymogom naszych czasów.„Przegląd Uniwersytecki” US zmieniał się wrazz rozwojem uczelni. Każdy z redaktorów naczelnychudoskonalał w miarę możliwości poligraficznychszatę graficzną „Przeglądu”, co było pierwszym,najbardziej widocznym elementem procesuciągłej ewolucji wydawnictwa uniwersyteckiego.Wciąż aktualna jest dyskusja na temat profiluczasopisma. Z charakteru informacyjnego, dokumentującegow sposób kronikarski życie US, „Przegląd”stał się jednym ze składników szeroko rozumianegopublic relations.Jak się wydaje, kwartalnik akademicki nie powinienjednak unikać prowadzenia debaty na tematfunkcjonowania uczelni czy nawet podejmowaniapolemiki wprost na temat ostatnio tak szeroko dyskutowanejreformy szkolnictwa wyższego. Warto,aby w piśmie znajdowały się więc teksty o sprawach,którymi żyją na co dzień wykładowcy i studenciUS, tworząc tym samym klucz do rozumieniai odczytywania „akademickości” XXI wieku. * potoczna nazwa roboczych, czarno-białych wydrukówz drukarni, odbieranych przez redakcję gazety w celusczytania tekstu i sprawdzenia poprawności montażu.** również layout, makieta – wzór rozmieszczeniatekstów, określający rozmieszczenie tekstów, tytułówi materiału ilustracyjnego.*** wszystkie gazety wielonakładowe drukowane są naoffsecie zwojowym.


CYKL JUBILEUSZOWYJubileusz Szkoły Językai Kultury Polskiejdla Cudzoziemców USZ dr hab. Jolantą Ignatowicz-Skowrońską, kierownikiem Szkoły Języka i Kultury Polskiejdla Cudzoziemców działającej przy Instytucie Polonistyki i Kulturoznawstwa UniwersytetuSzczecińskiego rozmawia Les<strong>zek</strong> Wątróbski.mgr Les<strong>zek</strong> Wątróbskipracownik Ośrodka Studiówi Badań Polonijnych USLes<strong>zek</strong> Wątróbski: Szkoła Języka i Kultury Polskiejdla Cudzoziemców istnieje już 10 lat...Jolanta Ignatowicz-Skowrońska: Szkoła Językai Kultury Polskiej dla Cudzoziemców została utworzonaprzy Instytucie Filologii Polskiej US. Powołano ją decyzjąRady Wydziału Humanistycznego w lipcu 1999 <strong>roku</strong>,a w listopadzie 1999 <strong>roku</strong> Szkoła rozpoczęła działalnośćdydaktyczną. Pomysłodawcą jej utworzenia była paniprof. Mirosława Białoskórska, ówczesny dyrektor InstytutuFilologii Polskiej (obecnie Instytut Polonistykii Kulturoznawstwa US). Na jej polecenie wiosną 1999<strong>roku</strong> zajęłam się przygotowaniem oferty dydaktycznej,opracowaniem programów i form kursów języka polskiegojako obcego.Jak wspomniałam, Szkoła rozpoczęła funkcjonowaniew listopadzie. Początki były skromne. W pierwszym<strong>roku</strong> działalności odbyło się tylko kilka kursówjęzykowych, obsługiwanych przez niewielką grupę lektorów,pracowników Zakładu Współczesnego JęzykaPolskiego (dr Piotr Wojdak i wówczas dr Jolanta Ignatowicz-Skowrońska)i Zakładu Historii Języka PolskiegoUS (dr Dorota Kozaryn i dr Agnieszka Szczaus). Jednocześniez prowadzeniem kursów lektorzy Szkoły podnosiliswoje kwalifikacje na szkoleniu zorganizowanymprzez Stowarzyszenie „Bristol” Polskich i ZagranicznychNauczycieli Kultury Polskiej i Języka Polskiego jako Obcego.Na rynku wydawniczym nie było wówczas zbytwielu pomocy dydaktycznych, więc prowadząc zajęcia,pracowaliśmy często na przygotowanych samodzielniemateriałach. Na uwagę zasługuje skrypt dla początku-jących, opracowanyprzez dr DorotęKozaryn, z któregowciąż z powodzeniemkorzystamy,zwłaszcza uczącstudentów rosyjskojęzycznych.Z czasem pojawiłosię więcejcudzoziemcówzainteresowanychnauką języka polskiego,poszerzyłsię też zespół lektorów współpracujących ze Szkołą.Dzisiaj liczy on jedenaście osób i poza wymienionymiwcześniej są to: dr Beata Afeltowicz, mgr MagdalenaKobus, mgr Anna Szyntor-Bykowska, mgr AgnieszkaMazurek, mgr Anna Godzińska, mgr Ksenia Olkowskai mgr Maciej Gorzelak. Pracę ułatwia nam bogataoferta podręczników do nauczania języka polskiego,opartych na urozmaiconych, nowoczesnych metodachdydaktycznych.W sumie od 1999 do 2008 <strong>roku</strong> odbyło się łącznie120 kursów językowych na różnych poziomach zaawansowania,w których uczestniczyło 490 słuchaczy.L.W.: Kim są uczniowie Szkoły, co ich skłania dopodjęcia nauki polskiego, który przecież nie jestjęzykiem łatwym?Dr hab., prof. USJolanta Ignatowicz--Skowrońska,kierownik Szkoły Językai Kultury Polskiejdla Cudzoziemcówfot. archiwumWigilia, którą dlastudentów zorganizowałySzkoła i Dział SprawMiędzynarodowych.Przy stole siedzą:prof. J. Jgnatowicz--Skowrońska, lektorki:Magdalena Kobus i AnnaSzyntor-Bykowska, PaulinaJudycka z Działu SprawMiędzynarodowychi lektorzy Ksenia Olkowskai Maciej Gorzelak.fot. archiuwum53


CYKL JUBILEUSZOWYStudenci Szkoły z Włoch(z programu LLP Erasmus),z Portugalii i studentkaz Tajwanu (studentkaprywatna), którzy uczylisie w semestrze letnim <strong>roku</strong>2005/2006;czwarta od lewej:Magdalena Kobus54fot. archiwumJ.I.-S.: Zacznijmy od tego, że obecnie Szkoła prowadzidwa typy kursów. Pierwszy adresowany jestdo studentów i doktorantów, którzy przyjeżdżają doSzczecina w ramach programu LLP Erasmus lub odbywająstudia, staże, praktyki głównie na UniwersytecieSzczecińskim, ale nie tylko. Z naszej oferty edukacyjnejkorzystali również studenci Politechniki Szczecińskieji Akademii Rolniczej – dziś ZachodniopomorskiegoUniwersytetu Technologicznego, Wyższej Szkoły Humanistycznejoraz Wyższej Szkoły Sztuki Użytkowej.Drugi typ kursów to zajęcia komercyjne, adresowanedo tzw. „studentów z miasta”. Przyczyny podejmowaniaprzez nich nauki języka polskiego są bardzoróżne. Wymienię tylko kilka najważniejszych, a mianowicie:praca zawodowa, chęć podjęcia studiów w Polsceoraz zwią<strong>zek</strong> partnerski z Polką /Polakiem.Rzadsza, choć też spotykana motywacja nauki językapolskiego to zainteresowanie polską kulturą, literaturą,chęć jej głębszego poznania. Osoby z takimi pasjamizwykle łączą naukę języka polskiego z wypoczynkiemw naszym mieście – uczestniczą zatem w kursach intensywnych.Mają też zazwyczaj dość jasno sprecyzowaneoc<strong>zek</strong>iwania dotyczące programu nauczania. Pragnąbowiem poznać nie tylko podstawy komunikacji w językupolskim, ale również elementy wiedzy o polskichzwyczajach i tradycjach, dorobku kulturalnym, historii,geografii. Warto wspomnieć, że sporym zainteresowaniemsłuchaczy cieszy się twórczość polskich noblistów– Czesława Miłosza i Wisławy Szymborskiej. Już w trakcienauki na poziomie podstawowym spotykamy sięz prośbą o przybliżenie ich poezji.L.W.: Z jakich krajów pochodzą uczniowie Szkoły?J.I.-S.: Wśród studentów Szkoły można spotkaćprzedstawicieli różnych narodowości. Największa liczbastudentów to obywatele Niemiec, Włoch, Hiszpaniii Turcji. Włosi i Turcy to w zdecydowanej większościstudenci programu LLP Erasmus. W tym <strong>roku</strong> akademickimuczyliśmy też sporą grupę obywateli z Czeczenii.W mniejszym stopniu korzystali z naszej oferty reprezentanciinnych państw: Białorusi, Rosji, Ukrainy, Syrii,Wielkiej Brytanii, Francji, Norwegii, Szwajcarii, Pakistanuczy Chin.Szkoła Języka i Kultury Polskiej dla CudzoziemcówUS – o czym trzeba wspomnieć – spełnia nie tylko funkcjedydaktyczne. Staramy się pomagać cudzoziemcomw organizacji życia codziennego, zwłaszcza tym, którzyprzyjeżdżają do Polski po raz pierwszy. Pomagamynaszym studentom w odnalezieniu się w polskiej rzeczywistościi oswojeniu szoku, który jest doświadczeniemkażdego, kto styka się z obcą mu kulturą. Sporagrupa naszych studentów to osoby nieco zagubionew polskiej rzeczywistości i często pozbawione zapleczarodzinnego i towarzyskiego. Tak było właśnie z grupąChińczyków, którzy w zeszłym <strong>roku</strong> akademickimpobierali u nas naukę. Szkoła staje się więc miejscem,gdzie cudzoziemcy poznają innych ludzi, miejscem,gdzie nawiązują się przyjaźnie.L.W.: Jakie inne możliwości stwarza Szkoła dlaswoich studentów?J.I.-S.: Szkoła stwarza możliwość uczestnictwaw studenckim życiu naukowym naszej uczelni. Odpewnego czasu studenci kursów na poziomie średniozaawansowanym, dobrze już władający pisaną i mówionąpolszczyzną, uczestniczą w studenckich sesjachnaukowych organizowanych przez Koło Naukowe SlawistówUniwersytetu Szczecińskiego. Lesya Chayjkawygłosiła na przykład referat na temat: Związki frazeologicznez komponentem „język” (tekst został opublikowanyw II tomie „Świata Słowian w języku i kulturze”),a Anja Peist przedstawiała tekst na temat Niemieckopolskichpowiązań kulturowo-językowych (opublikowanyw IV tomie „Świata Słowian w języku i kulturze”). Napublikację c<strong>zek</strong>a również referat Heleny Juchniewiczpoświęcony problemom polsko-rosyjskiej frazeologii.L.W.: Jakie zatem formy kursów oferuje dzisiajSzkoła Języka i Kultury Polskiej dla Cudzoziemcówi Polonii?J.I.-S.: Szkoła oferuje kursy na różnych poziomachzaawansowania, które mogą być realizowane w formiezajęć grupowych (minimum 2 osoby) lub indywidualnych.Standardowy kurs liczy 60 godzin dydaktycznychzajęć i może być prowadzony w systemie semestralnymlub w sposób intensywny w czasie letnich i zimowychwakacji. Ponadto w ofercie Szkoły znajdują siętzw. „kursy na życzenie”, dostosowane pod względemliczby godzin, poziomu zaawansowania i czasu trwaniado wymagań słuchacza.L.W.: Plany Szkoły na przyszłość to...J.I.-S.: W związku z jubileuszem 10-lecia naszejdziałalności przygotowaliśmy konferencję naukowąna temat: Dydaktyka języka polskiego jako obcego wobeczjawisk współczesnej kultury. Konferencja odbyła sięw Szczecinie w dniu 27 listopada 2009 <strong>roku</strong>. Wygłoszonona niej referaty dotyczące i teoretycznych, i praktycznychzagadnień dydaktyki języka polskiego jakoobcego. Wszystkie teksty zostaną opublikowane w tomiepokonferencyjnym. Zamierzamy kontynuować formułętakich jednodniowych spotkań metodycznych.Wspólna dyskusja, dzielenie się problemami i osiągnięciamidydaktycznymi w sposób zdecydowany podnosząkompetencje lektorów. Planujemy również uruchomićstudia podyplomowe „Język polski jako obcy”. Ichoferta znajduje się na razie w przygotowaniu i powinnaznaleźć się na stronach Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwaw marcu bieżącego <strong>roku</strong> akademickiego.Wspomnijmy w tym miejscu, że niektóre lektorki Szkołyto studentki studiów doktoranckich US. Nad rozprawamidoktorskimi pracują mgr Magdalena Kobus,mgr Ksenia Olkowska i mgr Anna Szyntor-Bykowska.Dodajmy na koniec, że w przyszłym <strong>roku</strong> akademickimzamierzamy przystąpić do konkursu na zorganizowanieletnich intensywnych kursów języka polskiego dlastudentów programu LLP Erasmus.


Koncerty UniwersyteckiePrzez muzykę do świata wartości 2009KULTURAMłoda muzykaw hołdzie Chopinowina białe Boże NarodzeniePo raz pierwszy w historii Koncertów Uniwersyteckich, zainaugurowanych 12 kwietnia1997 <strong>roku</strong> pod hasłem Przez muzykę do świata wartości, Orkiestra Kameralna „Academia”z solistami Januszem Wawrowskim (skrzypce) i Arturem Pachlowskim (klarnet) wystąpiła21 listopada 2009 r. na scenie Teatru Lalek „Pleciuga”, prezentując program złożonywyłącznie z utworów polskich kompozytorów współczesnych.Nie była to jedyna nowość, która mogła zaskoczyćwiernych słuchaczy i stałych bywalców koncertów.Przed kameralnym zespołem instrumentalnympierwszy raz podczas koncertu inaugurującegoroczny cykl akademickich spotkań z muzyką stanąłargentyński dyrygent Fabian Panisello, a nie jegoinicjator i założyciel „Academii”. Ten miły gest prof.Bohdana Boguszewskiego podkreślił rangę i znaczeniejego ścisłej i owocnej współpracy z EuropejskimCentrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiegow Lusławicach oraz realizowanym przez tę organiza-cję programem promocyjnym Młodzi kompozytorzyw hołdzie Fryderykowi Chopinowi 2007–2010.Stanowi on atrakcyjną formę opieki nad trzynastomanajbardziej utalentowanymi kompozytoramimłodego pokolenia, wśród których są także twórcywychowankowie prof. Marka Jasińskiego – szczecinianinMichał Dobrzyński i Marcin Gumiela. W jegorealizację zaangażował się Zwią<strong>zek</strong> KompozytorówPolskich, Ambasada Republiki Francji, Stowarzyszenie„Willa Decjusza” oraz Polskie Wydawnictwo Audiowizualne.dr Mikołaj Szczęsnyadiunkt w ZakładzieMuzyki Katedry EdukacjiArtystycznej USPrzed koncertem w nowejsiedzibie Teatru Lalek„Pleciuga”(21 listopada 2009 r.).Od lewej:Małgorzata Witkowska;prof. Andrzej Witkowski,prorektor ds. naukii współpracymiędzynarodowej;mgr Eugeniusz Kisiel,kanclerz US;prof. Bohdan Boguszewski,kierownik Katedry EdukacjiArtystycznej US.fot. Jerzy Giedrys55


KULTURAAdrianna Poniecka-Piekutowska, dyrektor EuropejskiegoCentrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego,wyjątkowo konsekwentnie i skutecznie realizujegłówne założenie programowe, jakim jest „przeprowadzenieartysty i jego dzieła przez kolejne etapypromocji”.Jednym z przykładów realizacji tych założeń stałsię właśnie inauguracyjny Koncert Uniwersyteckiw Szczecinie, podczas którego wykonane zostały:Oneiros Dariusza Przybylskiego, sekretarza KołaMłodych Związku Kompozytorów Polskich, orazKoncert na klarnet i orkiestrę kameralną SławomiraZamaszko, adiunkta w Katedrze Kompozycji AkademiiMuzycznej im. G. i K. Bacewiczów w Łodzi.Spoglądając na twórczy dorobek tak znakomitychpolskich kompozytorów współczesnych – HenrykaMikołaja Góreckiego, Wojciecha Kilara i KrzysztofaPendereckiego można postawić pytanie, czy ichmłodzi następcy są w stanie włączyć się w twórczedzieło, lokujące polską muzykę współczesną w światowej,a tym samym europejskiej czołówce. Z tego,co zaprezentowali w Szczecinie Dariusz Przybylskii Sławomir Zamaszko, a kilka miesięcy wcześniejw Trzęsaczu także Michał Moc, o przyszłość muzykipolskiej w XXI stuleciu możemy być spokojni. Wartorównież zwrócić uwagę na fakt, że pierwszy z nichjest wirtuozem gry organowej, drugi świetnym altowiolistą,a trzeci znakomitym akordeonistą, nie mówiącjuż o ich zaangażowaniu w krajowych uczelniachmuzycznych. Przykład Witolda Lutosławskiegoi Krzysztofa Pendereckiego okazał się zaraźliwy,tyle tylko, że oni podjęli działalność dyrygencką, nieparając się grą na instrumentach.Podczas inauguracyjnego Koncertu Uniwersyteckiego2009 momentem przypomnienia i porównaniamuzyki klasyka współczesności z najmłodszymiprzedstawicielami młodego pokolenia kompozytorówpolskich stało się wykonanie Orawy WojciechaKilara, dzieła skomponowanego dwadzieścia trzylata temu, dwa lata po powstaniu UniwersytetuSzczecińskiego. Ten wyrosły na gruncie muzyki folklorystycznejutwór stał się jednym z największychprzebojów mistrza zachowującym niezmienną popularnośćjuż blisko ćwierć wieku.To oczywiste skojarzenie pozwala na wysunięciepropozycji zamówienia jubileuszowej kompozycji,która po wsze czasy upamiętniłaby w historii kulturyi muzyki obchodzony właśnie jubileusz UniwersytetuSzczecińskiego. Do dnia dzisiejszego światpamięta przecież o Uwerturze Akademickiej c-mollop. 80 skomponowanej przez Johannesa Brahmsa(1833–1897) dla Uniwersytetu Wrocławskiego,w dowód wdzięczności za przyznany mu w marcu1879 <strong>roku</strong> tytuł doktora honoris causa – artis musicaeseverioris in Germania nunc princips.Koncert w „Pleciudze”,od lewej stoją:Dariusz Przybylski– kompozytor,Janusz Wawrowski(skrzypce) solista,Fabian Panisello– dyrygent.Na drugim planie muzycyOrkiestry Kameralnej„Academia”.fot. Jerzy Giedrys56Może przyszedł już czas, aby zaproponowaćskomponowanie jubileuszowego dzieła prof. MarkowiJasińskiemu, przez wiele lat związanemu z KatedrąEdukacji Artystycznej Uniwersytetu Szczecińskiego?Świąteczny Koncert UniwersyteckiZanim otrzymamy ostateczną odpowiedź napytanie, czy powstanie w Szczecinie jubileuszowedzieło akademickie, koronujące obchody jubileuszu25-lecia Uniwersytetu Szczecińskiego, mogliśmy12 grudnia 2009 r. pogrążyć się w świecie muzykiskomponowanej w XVIII, XIX i XX wieku z okazjiświąt Bożego Narodzenia, które zawsze inspirowałynajwybitniejszych twórców świata.O ile piękna, wzruszająca i subtelna kolęda Mizernacicha, wyśmienicie zinstrumentowana i opracowanaprzez Marka Jasińskiego i ciągle niezmierniepopularne Adagio g-moll na organy i smyczkową


KULTURAKoncert w BazyliceArchikatedralnejw Szczecinie,od lewej:Sarah Behrendt– sopran,Sylvia Tazberik– mezzosopran,Henriette Gödde – alt,Volker Nietzke – tenor,Johannes G. Schmidt – basbaryton(zakrytyprzez dyrygenta),prof. Bohdan Boguszewski– dyrygent.fot. Michał Kulikorkiestrę kameralną Tomasza Albinoniego (1671–1750) zabrzmiały w Szczecinie po raz kolejny, o tylepo raz pierwszy melomani i stali bywalcy KoncertówUniwersyteckich Przez muzykę do świata wartościwysłuchali Fantazji – Boże Narodzenie w prastarymkościele Mariackim w Krakowie op. 34 nr 3, a takżeOratorio de Noël (Oratorium na Boże Narodzenie) op.12 francuskiego kompozytora, genialnego eklektykaCharlesa Camille'a Saint-Saënsa (1835–1921).Ozdobą wieczoru stał się występ berlińskiegowirtuoza gry organowej polskiego pochodzenia, AndrzejaMielewczyka, autora prawykonań utworówPiotra Mossa oraz płyt kompaktowych, nagranychmiędzy innymi z Bartłomiejem Niziołem. Największepole do popisu stworzył mu w swojej Fantazji FeliksNowowiejski, kompozytor zaliczany do wybitnychpolskich organistów pierwszej połowy XX stulecia,dzisiaj coraz rzadziej uwzględniany w programachkoncertów symfonicznychi kameralnych.Dyrygujący ŚwiątecznymKoncertemUniwersyteckim BohdanBoguszewski miałdo dyspozycji nie tylkoOrkiestrę Kameralną„Academia”, ale takżedwa zespoły śpiewacze:chóry: Herz-Jesu-Kirche(A. Mielewczyk) i UniwersytetuSzczecińskiego(Bogna Thomas-Miklasi Iwona Wiśniewska-Salamon) oraz pięciorosolistów: Sarah Behrendt(sopran), Sylvię Tazberik(mezzosopran), HenrietteGödde (alt), VolkeraNietzke (tenor) i JohannesaG. Schmidta (basbaryton).Tym razem wykonawcywalczyli nie tylei nie tylko z trudną akustyką, ale przede wszystkimprzenikliwym chłodem panującym w ogrzewanejprzecież szczecińskiej Bazylice Archikatedralnej św.Jakuba. Obecni na świątecznym koncercie rektorzyUniwersytetu Szczecińskiego – prof. Józef Perenc,prof. Andrzej Witkowski i prof. Edward Włodarczyk,a także jego kanclerz mgr Eugeniusz Kisiel moglichociaż pozostać w wierzchnich okryciach, w przeciwieństwiedo zmarzniętych wykonawców. Zwyciężyłajednak, jak zawsze, piękna muzyka, zapowiadającazbliżające się białe Boże Narodzenie.19 grudnia 2009 r., w sobotę, koncert został powtórzonyw Herz-Jesu-Kirche w Berlinie, przynoszącwykonawcom zasłużone brawa i wyrazy uznania.Teraz miłośnikom Koncertów Uniwersyteckich Przezmuzykę do świata wartości pozostało oc<strong>zek</strong>iwaniena koncert wiosenny, zawsze przyjmowany nadzwyczajciepło i serdecznie. Koncert w „Pleciudze”,Artur Pachlewski (klarnet)– solista; w tle muzycyOrkiestry Kameralnej„Academia”.fot. Jerzy Giedrys57


KULTURAEine kleine– wielokrotna inspiracja kulturowa3 grudnia 2009 r. w Sali Kolumnowej Książnicy Pomorskiej odbyła się promocja drugiego,poprawionego wydania książki Eine kleine autorstwa Artura Daniela Liskowackiego – pisarza,dziennikarza, prezesa i redaktora naczelnego „Kuriera Szczecińskiego”. Powieść, wydanaobecnie przez szczecińskie wydawnictwo Forma, w 2001 r. znalazła się w finale literackiejnagrody Nike.Marlena Semczyszynstudentka II <strong>roku</strong>dziennikarstwa US58Punktualnie o 16.30 zgromadzonych przywitałprowadzący spotkanie literaturoznawca, kierownikZakładu Mediów i Komunikowania US prof. RobertCieślak. Wśród gości znalazło się także wielu innychprzedstawicieli Uniwersytetu Szczecińskiego,wśród nich prof. Edward Włodarczyk, prorektor ds.kształcenia.Spóźniony nieco Artur D. Liskowacki skromniezajął miejsce wśród c<strong>zek</strong>ających nań aktorówi wymownie milczał do końca spotkania. RobertCieślak w jego imieniu pr<strong>zek</strong>azał zgromadzonym,że autor nie chce brać aktywnego udziału w promocji,ponieważ zależy mu bardziej na ukazaniuoddziaływania kulturowego jego powieści.Niezwykła atmosfera zadumy nad historiąSzczecina trwała przez całe spotkanie, a wprowadziliw nią zgromadzonych aktorzy Teatru Współczesnego,którzy przeczytali fragmenty adaptacjipowieści, wyreżyserowanej przez Pawła Kamzę.Następnym punktem programu były wystąpieniatrojga z grona reprezentantów naszej uczelni.Dr Eryk Krasucki z Instytutu Historii i StosunkówMiędzynarodowych omówił kontekst historycznyEine kleine oraz opowiedział o osobistym odbiorzeutworu: „Kontakt z książką był doświadczeniemtrudnym, ale niezwykłym, który pokazał mi, czymjest historia w wymiarze jednostki ludzkiej”.Następnie głos zabrała prof. Dorota Sośnickaz Instytutu Germanistyki US, która rzeczowo omówiłarecepcję powieści w Niemczech. Nie szczędziłaprzy tym krytycznych uwag na temat niemieckiegopr<strong>zek</strong>ładu nie tyle pod względem językowym,ile merytorycznym. Okazało się, że Sonate für S(pod takim tytułem powieść ukazała się na rynkuniemieckim) została spłycona i uproszczona w celudostosowania do potrzeb i możliwości przeciętnegoczytelnika. Miała przede wszystkim stanowićmożliwość odbycia swoistej podróży sentymentalnejdla osób niegdyś związanych ze Szczecinem.„Zniknęła specyficzna muzyka brzmiąca w polskiejwersji Eine kleine" – dodała prof. Sośnicka.„Każde miejsce może tworzyć nas, ale zdolnejest także do uzyskiwania własnej tożsamości,którą nadajemy mu jako wypełniający przestrzeń,w tym wypadku przestrzeń miasta. Istotą tożsamościSzczecina w prozie Liskowackiego jest zapominanie,eliminowanie przeszłości” – pr<strong>zek</strong>onywałasłuchaczy Katarzyna Sołtan, studentka V <strong>roku</strong> polonistykiUS, przygotowująca pracę magisterską natemat tożsamości miasta w prozie Artura D. Liskowackiegoi Ingi Iwasiów.Grzegorz Fedorowski, dziennikarz TVP OddziałSzczecin zaprezentował zgromadzonym materiał filmowypt. Szczecin, moje miasto, który powstał z inspiracjipowieścią Eine kleine. Na ekranie zobaczyliśmywspółczesny Szczecin, widziany oczami uczestnikówwycieczki Niemców niegdyś tu mieszkających. Rena-


te i Hans-Georg Jachow opowiadają w nim o swoichwspomnieniach z czasów powojennych.Znaczącą ciszę, trwającą dobrą chwilę po prezentacjiprzerwał prowadzący prof. Robert Cieślak.Przepraszając za nieobecność kolejnego gościa– aktora i reżysera Sylwestra Woronieckiego, odczytałprzesłany przez niego na tę okoliczność list,w którym autor słuchowiska również inspirowanegoksiążką Eine kleine opisał znaczenie tej powieścidla niego jako reżysera i zwykłego czytelnika.Na koniec udzielono głosu autorowi, który,jak już wspomniano, nie chciał zostać bohateremspotkania. Artur D. Liskowacki przywołując fragmentTomka Sawyera M. Twaina wyraził żartobliwieżyczenie, by móc kiedyś obejrzeć własny pogrzeb.Wyraźnie wzruszony poprosił o niezadawanie pytańpublicznie, wolał bowiem porozmawiać z czytelnikamipodczas podpisywania książek po zakończeniuczęści oficjalnej. Ta nietypowa promocja,ukazująca wielość odczytań dzieła literackiego, napewno długo pozostanie w pamięci uczestników,między innymi dzięki niepowtarzalnemu klimatowi,jaki jej towarzyszył. KULTURAOd lewej:prof. Robert Cieślak,Artur D. Liskowacki,dr Eryk Krasucki,prof. Dorota Sośnicka,Katarzyna Sołtanfot. Jan SurudoPLECIUGA dla studentówTeatr Lalek PLECIUGA od ponad pięćdziesięciu pięciu lat jest stałym i – co najważniejsze– widocznym punktem na mapie kulturalnej Szczecina. Większości z nas kojarzy sięprzede wszystkim z najmłodszymi latami. I rzeczywiście, wyrażenie „teatr lalek” ma prawoprzywodzić na myśl stereotypowe obrazy kukiełek, pacynek i teatrzyku, który prezentująckameralne przedstawienia, wprowadza dzieci w świat baśni. A to zwłaszcza z tego względu,że język polski jednoznacznie definiuje pojęcie „lalki”. Ileż więcej znaczeń nosi w sobieniemiecki odpowiednik: „Figurentheater” czy angielski: „Puppetry Theatre”.Odbierając teatrom lalek powagę i prawo domianowania się nośnikiem pełnowartościowej sztuki,krzywdzi się je bardzo. Zapominamy o teatrzeprzedmiotu, masek, cieni, o symbiotycznym istnieniuna scenie teatru lalek z dramatycznym. Zapominamyrównież o tym, że teatr lalek to także sztukidla dorosłych.10 lat Sceny dla DorosłychTymczasem nasza szczecińska PLECIUGA mado zaoferowania dorosłemu odbiorcy spektakle,które poziomem nie ustępują teatrom dramatycznym.Od 2000 <strong>roku</strong> z powodzeniem funkcjonujeScena dla Dorosłych (od wiosny 2009 <strong>roku</strong> w SaliKameralnej – w zupełnie innej przestrzeni nowejEwa JuliannaKwidzińskasekretarz literackaTeatru Lalek „Pleciuga”w Szczecinie59


KULTURAKubuś i jego pan. Hołd wtrzech aktach dla DenisaDiderota Milana Kundery wreżyserii Pawła Aignerafot. z materiałówarchiwalnych teatruPippi Pończoszanka wgAstrid Lindgren w reżyseriiKonrada Dworakowskiegofot. z materiałówarchiwalnych teatru60siedziby teatru), która jest kontynuacją działalnościSali Prób. W lutym 2010 <strong>roku</strong> PLECIUGA będzieprzez cały miesiąc obchodzić dziesięciolecie działalnościtej sceny.W tym sezonie artystycznym PLECIUGA proponujestarszej młodzieży i dorosłym przede wszystkimrewelacyjny spektakl: Kubuś i jego pan. Hołdw trzech aktach dla Denisa Diderota Milana Kunderyw reżyserii Pawła Aignera. Przedstawienie zostałodocenione przez szczecińskich dziennikarzyi krytyków, którzy na specjalnych prawach zaproponowalijego nominację w plebiscycie BursztynowePierścienie. Notabene – Rafał Hajdukiewicz,najnowszy nabytek PLECIUGI i sceniczny Kubuśotrzymał za tę właśnie kreację Bursztynową Ostrogę– wyróżnienie Towarzystwa Przyjaciół Szczecinadla najlepszego młodegoaktora, najlepszego debiutu<strong>roku</strong>. Kreacja drugiegotytułowego bohatera– Pana, również zostaładoceniona – podczas XVIedycji MiędzynarodowegoFestiwalu Teatrów LalkowychSPOTKANIA 2009w Toruniu Janusz Słomińskiotrzymał wyróżnienieza tę właśnie rolę.Pleciugowa Scena dlaDorosłych proponuje naswoich deskach prawdziweperełki, nagradzane nawielu festiwalach i prezentowanew kraju i za granicą.Wystarczy wymienić takienazwiska reżyserów jakAnna Augustynowicz (Co się dzieje z modlitwaminiegrzecznych dzieci?, Imię), Leszka Mądzika (Droga)czy Konrada Dworakowskiego (Duvelor albofarsa o starym diable).W nas też jest dzieckoRównież przedstawienia dla dzieci grane naDużej Scenie PLECIUGI trafiają w emocje starszychodbiorców. Hitem zeszłego sezonu artystycznegojest rockowo-reggae’owe(a właściwie – ska) przedstawieniePippi PończoszankaAstrid Lindgren w reżyseriiKonrada Dworakowskiego,które w styczniu 2010 <strong>roku</strong>będzie grane już po razsetny. Mimo że skierowanejest przede wszystkim dodzieci – uczniowie liceów,studenci i rodzice bawią sięświetnie – a to za sprawąmuzyki wykonywanej nażywo (zespół Doktor Fisher)i Marysi Dąbrowskiej,aktorki Teatru Współczesnego,brawurowo kreującejpostać młodej, zwariowanejanarchistki – tytułowejPippi.Dorosły odbiorca odnajdujesię również w onirycznymspektaklu filozoficznymMaleńki Król Grudzień Axela Hackego (reżyseria– Ireneusz Maciejewski), który swoim pr<strong>zek</strong>azemwytyka „chodzicielom do biura” niepamięćo świecie wyobraźni.PLECIUGA jest również współorganizatorem(obok Teatru Współczesnego i Teatru KANA) jednegoz najstarszych festiwali w Polsce – PrzegląduTeatrów Małych Form KONTRAPUNKT, który w 2010<strong>roku</strong> odbędzie się po raz czterdziesty piąty. Szerokaoferta festiwalowa cieszy się rokrocznie ogromnymuznaniem wśród studentów.PLECIUGA zaprasza! Warto wiedzieć: ceny biletów na spektakle w SaliKameralnej (Scena dla Dorosłych) są porównywalnez cenami w innych teatrach: normalne – 20 złotych,studenckie (ulgowe) to 17 złotych.


KULTURASpotkaniaTeatralneCzy możliwe jest powstanie, choćby na czas krótki, takiej formy teatru, w której współczesnyczłowiek mógłby niezależnie od wygasłych mitów i wierzeń tak przeżywać metafizyczne uczucia,jak człowiek dawny przeżywał je w związku z tymi mitami i wierzeniami? (S.I. Witkiewicz).A może dzisiejszy widz szuka w teatrze zupełnie innych doznań i doświadczeń...? Doskonałejinspiracji i przestrzeni do tego rodzaju poszukiwań dostarczyła tegoroczna edycja SpotkańTeatralnych OKNO, organizowanych przez Teatr Kana w Szczecinie.Podczas pięciodniowego festiwalu zaprezentowanoponad 18 spektakli i wydarzeń towarzyszących,stworzonych przez artystów i zespoły z 12 krajów. Cowieczorne,pofestiwalowe dyskusje w Piwnicy Kany,prowadzone z zaangażowaniem tak przez widzów, jaki zaproszonych twórców, najlepiej chyba dowodziłyżywego przejęcia problemami i pytaniami dotyczącymiwspółczesnej sztuki.Festiwalowe zróżnicowanieFestiwalowe spektakle różniły się znacznie międzysobą: estetyką, dynamiką, środkami wyrazu – od tanecznejCzerwonej Trawy gdańskiego Teatru Dada vonBzdulow po ocierające się o instalację Point Blank EditKaldor, czego konsekwencją było równie szerokie spektruminterpretacji i reakcji, rozpiętych między zachwytema oburzeniem i obrzydzeniem. Skrajne emocjewzbudziły przedstawienia skandynawskich twórców:ponad czterogodzinny Dom Lalki norweskiego duetuVegar Vinge/Ida Mueller oraz surrealistyczny Pre SangReal, stworzony także przez norweską grupę Sons ofLiberty. Dominującymi reakcjami widzów na ich brutalizmi ekspresywną groteskę były niechęć i zmęczenie,zaś faworytem większości stało się oszczędne formalniei nieskazitelne technicznie Running Sushi austriackiegoteatru Liquid Loft, w sposób zabawny i naderinteligentny ilustrujące absurdalną stereotypowośći dwuwymiarowość życia w chaosie cywilizacji. Różnorodnośćopinii odpowiadała jednak przewodniej ideifestiwalu – wymiany myśli i stawiania pytań, równieżtych najbardziej filozoficznych, rodowodem sięgającychpoczątków istnienia ludzkiego gatunku.Skąd w nas potrzeba sztuki? Co jest sztuką, a co nieoraz – kto o tym decyduje? Jaka relacja łączy (a możedzieli) twórcę i widza? I w jakim stopniu widz współtworzydzieło, którego jest odbiorcą...? Pojawiały siętakże wątpliwości bliżej związane ze szczególną dziedzinąsztuki, jaką jest teatr, oraz – jeszcze bardziej kon-Joanna Daniekabsolwentka filozofii US„Death is Certain"performanceEvy Meyer-Kellerfot. Konrad Osmólski61


Prof. Marta Skwara podczaswykładu inaugurującegoSpotkania Teatralne OKNO62KULTURAfot. Anna Jarocka(Teatr KANA)kretnie – współczesny teatr alternatywny. Jak dalekomoże sięgać formalna swoboda, zanim spektakl przestaniebyć czytelny? Czy artysta jest w jakiś sposób odpowiedzialnyza emocjonalne doznania odbiorcy jegoprzedstawień? Czy sztuka może być nieetyczna? Gdziesą granice manipulacji, prowokacji, naruszenia intymnościw teatrze? Co jest większym wyrazem szacunkudla widza – delikatna sugestia czy agresywna ekspresja,i czy w ogóle we współczesnym teatrze kategoriaszacunku wobec widza ma wciąż rację bytu?„Czysta forma”Nadzwyczaj ciekawy kontekst do zmierzenia sięz podobnymi dylematami zaproponowała prof. USdr hab. Marta Skwara w wykładzie inaugurującymtegoroczne OKNO. Profesor, kierująca Zakładem KomparatystykiLiterackiej Instytutu Polonistyki i KulturoznawstwaUS, przedstawiła treściwe wprowadzeniedo estetyki S. I. Witkiewicza, koncentrując się na jegopojęciu Czystej Formy.W teatrze, zgodnie z witkacowską teorią, tym conajważniejsze, nie jest opowiedzenie historii psychologicznielub życiowo prawdziwej, lecz stworzenieprzemyślanej konstrukcji, artystycznej całości, wykreowaniezupełnie odmiennej rzeczywistości, przez odpowiedniedobranie elementów i ich proporcji. Widz,wkraczając w ową rzeczywistość, zyskuje możliwośćdotknięcia Tajemnicy Istnienia, doznania przeżyć metafizycznych.Teatr nie ma ani reprezentować rzeczywistości,ani respektować jej reguł. Rządzi się swojąwłasną logiką i prawdą, Prawdą Scenicznego StawaniaSię. Wszystko jest dozwolone, tak długo jednakjak pozostaje sensowne, to znaczy podporządkowanepewnej funkcji – doświadczeniu Dziwnego Snu. Widzpowinien wychodzić ze spektaklu nie z poczuciemulgi i oczyszczenia, bliskim greckiemu pojęciu katharsis,lecz czując się inny niż przed wejściem, zmieniony.O tym, że spektakl nie spełnił swojej funkcji, wiemy, jeśliwychodząc nie czujemy się wstrząśnięci i zadziwienitajemnicą istnienia. Zatem to nie znawcy i teoretycy,lecz widz wychodzący z teatru decyduje, czy to, z czymprzed chwilą obcował, było sztuką, czy nie.„Czysta forma” dzisiajWiele spośród propozycji tegorocznego OKNAniewątpliwie realizowało jeden z najważniejszychpostulatów Czystej Formy – dowolność w kreowaniuteatralnej rzeczywistości i oderwanie od realiów codzienności.Zachęcały do stawiania wielu pytań, dotyczącychsztuki i teatru, ale i kondycji współczesnegoczłowieka, samotności, paradoksalnej w przeludnionymświecie (Point Blank), agresji ukrytej pod konwenansami(Dom Lalki), pustki zakamuflowanej multimedialnymkalejdoskopem popkultury (More Heart Core!poznańskiego Teatru Porywaczy Ciał). Czy stwarzałyjednak przestrzeń do doznań metafizycznych…?Natężenie emocjonalnej energii, agresji i groteski,dorównujące niekiedy ogłuszającemu rykowiarmatniego wystrzału, mało kogo pozostawiało obojętnym.Takie też – zgodnie z festiwalowym folderem– było zamierzenie organizatorów i twórców:Na poziomie sztuki reakcją na tak wielowymiarowezmiany jest przede wszystkim poczucie nieadekwatnościformy, a co za tym idzie prowokacyjne odrzucenieklasyki (lub nawiązywanie z nią obrazoburczegodialogu), a także przewrotna, oparta na absurdalnympoczuciu humoru gra z konwencjami, budowanie swoistychkolaży stylów, tematów i sposobów ekspresji.(…) Forma staje się w nim [teatrze] punktem wyjściado budowania wielopoziomowego dialogu, doprowadzanegoczęsto do granic absurdu – na publicznościdokonywany jest tu wielokrotnie proces świadomejmanipulacji, tym dotkliwiej obnażający psychologicznei społeczne mechanizmy, którym podlegamy.Powyższe przesłanie zdaje się zatem sugerować,że wyłącznie bezlitosne łamanie granic i naruszanietabu jest w stanie doprowadzić zobojętniałego, a byćmoże nawet lekko otępiałego, współczesnego odbiorcędo konfrontacji z bolesnymi, a przez to skrzętniewypieranymi problemami i tematami.Czyż nie jest jednak tak, że właśnie intensywność,zawrotne tempo, agresja, niekończące się dekonstrukcjei prowokacje prowadzą do zobojętnienia, rodząkonieczność stępienia wrażliwości jako ostatecznejmetody obrony przed inwazją, hałasem i chaosem...?Wątpliwości wzbudzają także kwestie etyczne. Zakładającnawet, iż wspomniana konfrontacja jest celemchwalebnym, warto postawić pytanie, czy wybór narzędzi,mających widza do niej zmusić, rzeczywiścienie jest i nie powinien być niczym ograniczony.Wróćmy na zakończenie do Witkacego. Nie zapominając,że jego teoria estetyczna rozwijana byłajeszcze na początku XX stulecia, zanim zarówno filozofiasztuki, jak i jej uprawianie przeszły co najmniejkilka rewolucji, ma ona wciąż ogromnie wiele dozaoferowania współczesnemu badaczowi i uczestnikowikultury, teoretykowi i odbiorcy teatralnemu.Może warto rozważyć ponownie witkacowskipostulat, iż kryterium sztuki nie jest wyłącznie wywołaniewstrząsu. Być może poczucie obcowaniaz tajemnicą, pojmowane przez Witkacego jako najważniejszaczęść teatralnego doświadczenia, bardziejniż zmasowanego ataku na zmysły wymagapowolnego szeptu, możliwego do usłyszenia tylkoprzy maksymalnym skupieniu? A może wrażliwośći oc<strong>zek</strong>iwania dzisiejszego widza są całkowicie inneniż te z czasów, gdy Witkacy tworzył swoją teorię?Zastosowanie zaś nowoczesnych środków wyrazurzeczywiście jest jedyną możliwością nawiązaniajakiegokolwiek kontaktu z XXI-wiecznym odbiorcąsztuki?... Sam fakt konfrontacji z podobnymi pytaniamidowodzi, że czas spędzony na festiwalu OKNOnie był stracony.


KULTURADokumentArtpo raz drugi na Krakowskiej16 października 2009 już po raz drugi Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych US byłwspółorganizatorem Europejskiego Festiwalu Filmów Dokumentalnych dokumentART. I po raz drugiinauguracja odbyła się w auli Wydziału Humanistycznego przy ul. Krakowskiej, gdzie zgromadziło sięponad 400 osób. Byli to studenci i mieszkańcy Szczecina oraz uczniowie szkół, nad którymi Instytutobjął patronat. Zważywszy na nieprzymusowy charakter uczestnictwa w spotkaniu, cieszy tak dużezainteresowanie młodzieży tak niepopularną dziedziną sztuki filmowej jak dokument.Podobnie jak w poprzednim <strong>roku</strong> gościliśmy autorkęfilmu inaugurującego festiwal. Publiczność zobaczyć mogłafenomenalny, według mnie, dokument Jolanty DylewskiejPo-lin. Okruchy pamięci, traktujący o życiu ludności żydowskiejw międzywojennej Rzeczypospolitej. Jego wartościąbyły zdjęcia, będące częścią amatorskich filmów kręconychprzez odwiedzających Polskę Żydów. Duże wrażenie robiłtakże komentarz oparty na Księgach Pamięci, pisanychprzez bohaterów niemych zdjęć. Co więcej, film pokazywałPolskę nierasistowską, otwartą, przychylną mniejszościomreligijnym, wolną od nienawiści i pogromów. Pogodną.To zupełnie inna niż zazwyczaj prezentacja trudnych stosunkówpolsko-żydowskich okresu międzywojennego.Film wzbudził silne emocje, co widoczne było po pokazie,w trakcie dyskusji z reżyserką.Akcentując specjalną rolę Instytutu w realizacjidokumentART-u główny organizator – StowarzyszenieOFFicyna – stworzył blok tematyczny „Historia-Polityka-Film”, którego częścią był wspomniany wyżej obraz Po-lin, a także pokazywane następnego dnia w siedzibieStowarzyszenia dwa filmy: Kiedyś w Afryce Piotra Jaworskiego(ten film oraz spotkanie z reżyserem zaprezentowanezostanie podczas Dnia Afryki, które Instytut Historiii Stosunków Międzynarodowych zorganizuje w ostatnimtygodniu lutego) oraz Namibia. Ludobójstwo a II Rzesza,Davida Adetayo Olusogi. Oba filmy traktują o Afrycepierwszych dekad XX wieku, lecz w jakże różnych ujęciach.O ile pierwszy z nich opowiada trochę żartobliwieo „ekspedycji” na statku „Poznań”,mającej na celu zdobycie dla młodejRzeczypospolitej koloni w Liberii, o tyledrugi mówi o olbrzymiej zbrodni ludobójstwa,przeprowadzonej w majestacieprawa przez Niemcy wilhelmińskie.W obu filmach pojawiały się pytania:dlaczego biały człowiek rościł sobieprawo do decydowania o szczęściu tubylczejludności? Jak kraj, który przez123 lata był pozbawiony własnej państwowości,tuż po jej odzyskaniu możemyśleć o kolonizowaniu innego?Dokument Olusogi może wstrząsnąćodbiorcą z jeszcze jednego powodu.Przesłaniem filmu jest myśl, że ludobójstwo III RzeszyHitlera miało swoją genezę w namibijskich wydarzeniach.To tu swoje praktyczne „umiejętności” zdobywaliwielcy architekci nazistowskich Niemiec. W tym kontekścieNamibia sprzed wieku stała się poligonem doświadczalnymprzyszłych wydarzeń w Europie.Każdorazowo prezentacje filmów poprzedzał wstępniżej podpisanego, dzięki czemu uruchamiany był ważnykontekst historyczny. Dopełnienie interesujących spotkańz dokumentem stanowiły żywe dyskusje po projekcji.Reżyser Piotr Jaworski ujawnił kulisy powstania filmu(bazującego na dokumentach z epoki), a jego erudycjawspaniale korespondowała z pr<strong>zek</strong>azem filmu.W ubiegłym <strong>roku</strong> Instytut Historii i StosunkówMiędzynarodowych US zorganizował lub uczestniczyłw ponad dwudziestu wydarzeniach; wśród nich najważniejszymibyły bez wątpienia: wizyta prezydenta LechaWałęsy czy premiera Tadeusza Mazowieckiego, a takżeliczne debaty z udziałem m.in. Leszka Millera, Leszka Moczulskiego,Piotra Semki i innych.Nowy rodzaj aktywności Instytutu, który służąc swymdorobkiem naukowym, włącza się w organizację imprezkulturalnych, przyciąga do Uniwersytetu młodych ludzi,studentów, jak i uczniów szkół ponadpodstawowych.Nowa tradycja, czyli inauguracja dokumentART-u, stanowiegzemplifikację tej tendencji i jest „mocnym” wejściemw nowy rok akademicki. Miejmy nadzieję, że w ten sposóbnasza uczelnia kształtować będzie swój nowy wizerunek,bo jak pokazały niedawne perypetie zesłynnym już spotem reklamowym uniwersytetu,wciąż chyba nie mamy pomysłuna kompleksową i na odpowiednimpoziomie strategię promocyjną.Instytut po pierwszym <strong>roku</strong> intensywnejpracy wśród młodzieży odczuwajuż jej konkretne i pozytywne efekty.Działalność ta pochłania mnóstwoenergii organizatorów, ale cieszy wzrastającewśród kandydatów na studiazainteresowanie realizowanymi u naskierunkami: archeologią, stosunkamimiędzynarodowymi, a nawet, tak zdawałobysię niemodną, historią. dr Radosław Skryckizastępca dyrektoraInstytutu Historiii StosunkówMiędzynarodowych US63


SPORTMistrzowie są wśród nasSportowe osiągnięcia reprezentantówInstytutu Kultury Fizycznej Wydziału NaukPrzyrodniczych US w 2009 <strong>roku</strong>Uniwersytet Szczeciński jest uczelnią, na której od paru lat na inauguracjach <strong>roku</strong>akademickiego JM Rektor prof. dr hab. Waldemar Tarczyński wręcza listy gratulacyjne,upominki wybitnym sportowcom – studentom Instytutu Kultury Fizycznej Wydziału NaukPrzyrodniczych. Jest to uroczystość, podczas której cała społeczność akademicka, jakrównież zaproszeni goście mogą bezpośrednio zobaczyć i poznać wybitnych sportowcównaszej uczelni, jednocześnie – reprezentantów kraju. Ich udział w zawodach na arenachsportowych całego świata sprawia, że stają się oni najlepszą wizytówką UniwersytetuSzczecińskiego. Nasi studenci corocznie zwyciężają, zajmując najwyższe miejscaw rywalizacji sportowej.dr hab. prof. USJerzy Eiderprodziekan ds. IKFWydziału NaukPrzyrodniczych US64Rok 2009 był również bardzo udany dla reprezentantówInstytutu Kultury Fizycznej Wydziału NaukPrzyrodniczych Uniwersytetu Szczecińskiego. Wieluz nich startowało na zawodach najwyższej rangi: mistrzostwachświata, Europy, Polski i Pucharach Świata.WioślarzeSwoje najwyższe mistrzostwo sportowe potwierdziliponownie nasi utytułowani wioślarze.Mgr Marek Kolbowicz (asystent Zakładu SportówRóżnych), Konrad Wasielewski (V r.*) wraz z kolegamiz osady Adamem Korolem (AZS AWFiS Gdańsk)i Michałem Jelińskim (AZS AWF Gorzów Wlkp.) zdobylizłoty medal na mistrzostwach świata w Poznaniuw wioślarskiej czwórce podwójnej. Ci wspanialisportowcy są mistrzami olimpijskimi z Pekinu (2008r.), czterokrotnymi z rzędu złotymi medalistami mistrzostwświata (2005, 2006, 2007, 2009 r.). Na tychsamych mistrzostwach w Poznaniu Piotr Majka (IVr.) wraz z Jolantą Pawlak („Start” Szczecin) zdobyłbrązowy medal w wioślarstwie niepełnosprawnychw dwójce mix adaptiv. Uczestnikami mistrzostwEuropy w wioślarstwie byli Dawid Pacześ (IV r.) orazŁukasz Kardas (II r.). W Mińsku w wioślarskiej dwójcebez sternika zajęli wysokie IV miejsce.KaratecyDaria Szulc (II r.) zdobyła trzy złote medale w karate:seniorach, juniorach, drużynowo na mistrzostwachświata w Cancunie (Meksyk). Jej kolega Piotr Szumiło(II r.) na tych mistrzostwach zdobył srebrny medal.PływacyAż trzech studentów IKF startowało w pływaniuna Uniwersjadzie w Belgradzie.Przemysław Stańczyk (IV r.) zdobył 2 złote medalena dystansie 400 i 1500 m stylem dowolnym,natomiast na dystansie 800 m wywalczył brązowymedal. Także złoty medal na dystansie 400 m stylemzmiennym zdobył Mateusz Matczak (I r.). Maciej Hreniak(I r.) zajął V miejsce na dystansie 1500 m stylemdowolnym.LekkoatleciWśród studentów IKF jest wielu sportowców –uprawiających różne konkurencje lekkoatletyczne,którzy w 2009 <strong>roku</strong> zdobyli szereg medali na zawodachnajwyższej rangi. Marcin Lewandowski (IV r.)na młodzieżowych mistrzostwach Europy w Kowniezdobył srebrny medal w biegu na dystansie 800 m,natomiast na mistrzostwach świata seniorów w Berliniezajął w biegu finałowym wysokie VIII miejsce,także na dystansie 800 m.Również Agnieszka Leszczyńska (III r.) na młodzieżowychmistrzostwach Europy w Kownie wywalczyłabrązowy medal w biegu na 800 m. Na tychsamych mistrzostwach Krystian Zalewski (II r.) zdobyłbrązowy medal na dystansie 3 km z przeszkodami.


SPORTNależy podkreślić, że na mistrzostwach Polski seniorów,juniorów, młodzieżowych wielu studentówIKF zdobyło medale w różnych konkurencjach lekkoatletycznych.Wśród nich są m.in.: Damian Błocki (I r.),Przemysław Czerwiński (IV r.), Mikołaj Lewański (II r.),Paweł Malak (I r.), Bartosz Nowicki (V r.).KolarstwoUdany sezon sportowy miała Małgorzata Wojtyra(II r.), uprawiająca kolarstwo torowe. Na młodzieżowychmistrzostwach Europy rozegranych w Mińskuw swoim ulubionym scratchu zdobyła srebrny medal.Na młodzieżowych mistrzostwach Polski wywalczyłaaż 6 srebrnych i 1 brązowy medal w różnych konkurencjachi dystansach kolarstwa torowego.TriathlonW IKF studiuje Paulina Kotfica (V r.), która uprawiabardzo trudną i złożoną dyscyplinę sportu, jaką jesttriathlon (pływanie, jazda na rowerze, bieg). W klasyfikacjigeneralnej mistrzostw Polski seniorów w Chodzieżywywalczyła srebrny medal na dystansie sprinterskim(750 m pływanie, 20 km jazda na rowerze, 5km bieg). Również na młodzieżowych mistrzostwachPolski w triathlonie zdobyła srebrny medal. Podczasmistrzostw Polski w aquathlonie (pływanie, bieg), rozegranychw Gdyni, wśród seniorów zdobyła srebrnymedal, natomiast w gronie młodzieżowców – złotymedal.Przedstawione osiągnięcia sportowe studentówIKF w <strong>roku</strong> 2009 nie obejmują tych sportowców, którzyw mistrzostwach świata, Europy, Polski zajmowalidalsze miejsca. A jest ich bardzo liczne grono, uprawiająróżne dyscypliny sportowe i startują w wielu konkurencjach.Akdemickie Mistrzostwa PolskiNie można pominąć istotnego udziału i sukcesówsportowych – medalowych naszych studentów IKF,którzy godnie reprezentowali Uniwersytet Szczecińskina Akademickich Mistrzostwach Polski.W XXVI Edycji Akademickich Mistrzostw Polskiw klasyfikacji uniwersytetów zespoły: siatkówki kobiet,piłki ręcznej kobiet oraz lekkoatletyki mężczyzn zajęłyI miejsca, natomiast piłki siatkowej mężczyzn orazsiatkówki plażowej mężczyzn II miejsca. Ich dorobekmedalowy jest imponujący. Corocznie jest podsumowywanyna specjalnej gali sportowej organizowanejprzez SWFiS US.25 lat Instytutu Kultury FizycznejW tym <strong>roku</strong> akademickim mija 25 lat funkcjonowaniaInstytutu Kultury Fizycznej w strukturachUniwersytetu Szczecińskiego. Wszyscy studenci-sportowcymają stworzone przez władze IKF odpowiedniewarunki do pogodzenia uprawiania sportu na najwyższympoziomie z tokiem studiów.Absolwentami naszego instytutu jest wielu znakomitychsportowców, wśród których są uczestnicyigrzysk olimpijskich i paraolimpijskich: wioślarze – MarekGawkowski, Marek Kolbowicz, Ireneusz Omięcki,Irena Pienio (pływanie niepełnosprawnych), DanutaPiotrowska (lekkoatletyka), Witold Roman (siatkówka),Henryk Wawrowski (piłka nożna).Obecnie w IKF studiuje m.in. 6 olimpijczyków:Przemysław Czerwiński, Maciej Hreniak, Marcin Lewandowski,Mateusz Sawrymowicz, Przemysław Stańczyk,Konrad Wasielewski, a pracownikiem jest mgr MarekKolbowicz. Naszymi studentami jest także dwoje paraolimpijczyków:Renata Chilewska i Piotr Majka.Szczegóły dotyczące osiągnięć sportowych naszychabsolwentów-olimpijczyków opisane są w pracyautora niniejszego artykułu pt. Sportowcy, trenerzy –szczecińscy absolwenci studiów magisterskich. Kierunekwychowanie fizyczne, WNUS, Szczecin 2005. * w nawiasach podajemy rok studiówOd lewej:Maciej Hreniak (pływanie),mgr Marek Kolbowicz(wioślarstwo),Daria Szulc (karate),Konrad Wasielewski(wioślarstwo),dr hab. Jerzy Eider,prof. US – prodziekands. Instytutu KulturyFizycznej WNP US,Mateusz Matczak(pływanie),Przemysław Stańczyk(pływanie)fot: Jerzy Giedrys65


REGION, EUROPA, ŚWIATMURMAŃSK– nowe naukowe wyzwanieCzy polsko-rosyjska współpraca to tylko relikt przeszłości? Nic bardziej mylnego! Murmańskod wielu lat jest miastem partnerskim Szczecina, a nasza uczelnia podejmuje właśniewspółpracę z Murmańskim Państwowym Uniwersytetem Pedagogicznym.mgr Katarzyna Łobaczasystentka w KatedrzeEfektywności InnowacjiWZiEU USWizyta w MuzeumHistorii MSPU.Od lewej:prof. dr hab.Piotr Niedzielski,Katarzyna Łobacz,prof. dr hab. AndrzejWitkowski,dr Barbara Rodziewicz,pracownica Muzeum,Eugeniusz Kisiel,prof. dr hab. EwaSzuszkiewicz,prof. dr hab. StanisławMusielakfot. z archiwumAndrzeja Witkowskiego66Murmańsk to największe miasto rosyjskie położoneza kręgiem polarnym, mające szczególne znaczenieekonomiczne ze względu na niezamarzający przezcały rok port nad Morzem Barentsa. Założone w 1916<strong>roku</strong> stanowiło strategiczną bazę wojskową sowieckichatomowych okrętów podwodnych, nosicieliładunków jądrowych, było głównym portem handlowymi rybackim dla Związku Radzieckiego, a obecniestanowi port macierzysty rosyjskiej floty. Ze względuna swoje tradycje morskie posiada rozwinięty przemysłspożywczy (przetwórstwo ryb) oraz stoczniowy(głównie stocznie remontowe).Chociaż lata swojej świetności miasto ma już zasobą, jego mieszkańcy bardzo troszczą się o pielęgnowaniekontaktów z miastami partnerskimi, do którychnależą: Akureyri (Islandia), Gröningen (Holandia), Jacksonville(Stany Zjednoczone), Luleå (Szwecja), Mińsk(Białoruś), Rovaniemi (Finlandia), Szczecin (Polska),Tromsø (Norwegia) oraz Vadsø (Norwegia). Jednymz istotnych obszarów tych kontaktów jest nauka, którazawsze zajmuje miejsce ponad wszelkimi podziałami.Murmański Państwowy UniwersytetPedagogicznyZałożony w 1939 r. Murmański PaństwowyUniwersytet Pedagogiczny(MSPU) jest najstarszą uczelnią na PółwyspieKolskim, a w tamtejszym rejonie– jedynym uniwersytetem obejmującymswymi zainteresowaniami nauki społeczne.Obecnie w jego skład wchodzi dziesięćwydziałów: Historii i Filologii Rosyjskiej,Pedagogiki Przedszkolnej, Kulturyi Sztuki, Pedagogiki Szkolnej, Nauk o Życiu,Lingwistyki, Fizyczno-Matematyczny,Pedagogiki Specjalnej oraz Psychologii,Technologii, Wzornictwa i Architekturyoraz Studiów PodyplomowychZe względu zarówno na krótką historięmiasta, jak i samej uczelni, czyli MSPU,tradycje uniwersyteckie są słabo zakorzenione,jednak obserwuje się na tym obszarzeintensywny rozwój edukacji i na-uki, czego przejawem jest wzmacnianie współpracyz uczelniami we wszystkich miastach partnerskich.Mimo że na tamtejszym uniwersytecie zatrudnionychjest zaledwie 303 pracowników naukowo-dydaktycznych,podejmują oni szereg prac badawczych wewspółpracy z konsorcjami międzynarodowymi, główniez uczelniami partnerskimi z Norwegii i Finlandii.Głównymi obszarami zainteresowań naukowych są:pedagogika, opieka społeczna, historia, filozofia, matematyka,fizyka, geografia, ekologia i lingwistyka.Uczelnia kładzie duży nacisk na edukację praktyczną,szczególnie na kierunkach związanych z projektowaniemi wzornictwem, których studenci w praktycerealizują wiele swoich pomysłów twórczych.Polonia w MurmańskuStowarzyszenie polonijne w Murmańsku liczy ok.2 tys. osób, a ich aktywność ogniskuje się wokół parafiiKościoła katolickiego, która formalnie powstała w <strong>roku</strong>2007, w murach nowo wzniesionej świątyni. Tutejszyuniwersytet jest także animatorem kultury polskiejw rejonie murmańskim, np. Katarzyna Karbanowskaz Katedry Języka Rosyjskiego prowadzi studencki


zespół, który dla lokalnej społeczności akademickiejprzygotowuje m.in. przedstawienia w języku polskim.Pierwsza delegacja uniwersyteckaWe wrześniu 2009 r. na zaproszenie rektora MSPUprof. Andreya Sergeeva w Murmańsku przebywała delegacjaUniwersytetu Szczecińskiego pod przewodnictwemrektora ds. nauki i współpracy międzynarodowejprof. dr. hab. Andrzeja Witkowskiego w składzie:prof. dr hab. Stanisław Musielak, prof. dr hab. EwaSzuszkiewicz, prof. dr hab. Piotr Niedzielski, Kanclerzmgr Eugeniusz Kisiel, dr Barbara Rodziewicz oraz niżejpodpisana.Najważniejszymi elementem tej wizyty byłykonkretne rozmowy z rektorami oraz dziekanamiposzczególnych wydziałów, z których szczecińscy naukowcywynieśli cenne spostrzeżenia dotyczące kierunkówrozwoju MSPU oraz doświadczyli niezwykleciepłego przyjęcia i spotkali się z wielką otwartościągospodarzy, którzy zadali sobie wiele trudu, aby pokazaćpiękno tych okolic. Zorganizowali również wizytęna grobach żołnierzy polskich na murmańskimcmentarzu, na których rektor US złożył w hołdziekwiaty.Dzięki uprzejmości pracowników Muzeum HistoriiMSPU oraz staraniom profesorów US Murmańskzyskał trwałe miejsce w kolekcji piasków oraz skałz różnych miejsc świata w Muzeum GeologicznymWydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Szczecińskiego.Nasza uczelnia wzbogaciła się także o pamiątki pochodzącespoza kręgu polarnego, takie jak np. obrazymalowane naturalnymi kamieniami. Nadarzyła siętakże okazja na zebranie próbek badawczych z wybrzeżyMorza Barentsa do laboratorium geologicznegoprof. Stanisława Musielaka.Współpraca Uniwersytetu Szczecińskiego z MSPUstanowi niewątpliwą szansę dla studentów i pracownikównaukowych, którzy chcą doskonalić swojeumiejętności w zakresie nauk społecznych oraz językarosyjskiego. Murmańsk jest także rajem dlageologów, archeologów oraz wszystkich zainteresowanychzgłębianiem tajemnic ekosystemów tundry.Czy współpraca spełni pokładane w niej nadzieje?Wiele zależy od tego, czy znajdą się środki na realizacjęwspólnych projektów oraz osoby chętne do ichwykorzystania. Dla uniwersytetu otwiera się niewątpliwienowa szansa, umiejmy z niej skorzystać. MURMAŃSK– pierwsza wizytaW dniu 21 listopada 2009 r. Murmański PaństwowyUniwersytet Pedagogiczny (MSPU) obchodził70 rocznicę swojego powstania. Z tejokazji władze MSPU wystosowały do JM Rektoranaszej Alma Mater zaproszenie do wzięcia udziałuw uroczystościach jubileuszowych, na któreJM Rektor wydelegował dr hab. Ewę Pajewską,dziekana Wydziału Filologicznego oraz dr hab.Anieszkę Popielę, dziekana Wydziału Nauk Przyrodniczych.Uroczystości jubileuszoweGala jubileuszowa odbyła się w Teatrze Miejskim przy pełnejwidowni i miała charakter koncertu połączonego z występamistudentów i pracowników MSPU, a poszczególne punkty częściartystycznej przeplatały się z prezentacjami przedstawiającyminajważniejsze wydarzenia z dziejów uczelni, a także ze wspomnieniamio najbardziej zasłużonych profesorach i pracownikachdydaktycznych. Nie zabrakło również występu przedszkolakówz Murmańska, które obiecywały, że w przyszłości zasilą szeregistudentów MSPU. Rektor MSPU, a także wielu pracowników naukowychi administracyjnych odebrało ordery z rąk wicegubernatoraOkręgu Kolskiego.W uroczystościach wzięli również udział przedstawiciele kilkuinnych zaprzyjaźnionych z MSPU szkół wyższych, w tym z Finlandii,Norwegii, Niemiec i Białorusi. Po koncercie zostałyśmy zaproszonedo budynku rektoratu na poczęstunek, w czasie któregow imieniu JM Rektora oraz społeczności akademickiej UniwersytetuSzczecińskiego złożyłyśmy naszym gospodarzom najlepszeżyczenia i gratulacje.Tundra, muzeum i PoloniaPobyt trwał zaledwie dwa dni, ale oprócz udziału w uroczystościachrocznicowych udało nam się spotkać z dziekanamiwydziałów przyrodniczego i filologicznego MSPU, wymienić doświadczeniaoraz przedyskutować możliwości przyszłej współpracy.Na naszą prośbę gospodarze zawieźli nas kilka kilometrówza miasto, abyśmy mogły zobaczyć tundrę. Wprawdzie leżącygdzieniegdzie śnieg oraz szybko zapadająca noc ograniczyłamożliwość studiów botanicznych, to wrażenie pozostanie niezapomniane.Mimo że w czwartki Muzeum Półwyspu Kolskiegojest zamknięte, udostępniono nam zbiory działu przyrodniczegoi historycznego, co pozwoliło na uzupełnienie naszej wiedzyo mieście i regionie.Wiedzę tę wzbogaciła krótka, ale interesująca wizyta w kościelekatolickim, w którym pracuje mówiący po polsku wikaryz Syberii. Dowiedziałyśmy się, że duża grupa parafian pragnieuczyć się języka polskiego, a ksiądz organizuje regularnie lekcje,które cieszą się dużym zainteresowaniem. Jak sądzę, realną pomocze strony Uniwersytetu Szczecińskiego stanowiłoby pr<strong>zek</strong>azanietej parafii materiałów do nauki naszego ojczystego językaoraz poparcie naszych rodaków w ich staraniach o utrzymaniekontaktu z ojczyzną przodków.W Murmańsku przyjęte zostałyśmy z dużą życzliwością i zainteresowaniemgospodarzy. Nasza wizyta wpisała się w ciągspotkań z przedstawicielami naszego kraju. 2 grudnia z rektoremMSPU spotkali się także konsul generalny RP w Sankt-PetersburguAndrzej Zawistowski i jego zastępca Tomasz Urbaniak. Mamnadzieję, że nasza wizyta przyczyni się do rozwoju dalszej współpracypomiędzy MSPU i US.REGION, EUROPA, ŚWIATdr hab., prof. USAgnieszka Popieladziekan Wydziału NaukPrzyrodniczych USdr hab., prof. USEwa Pajewskadziekan WydziałuFilologicznego USZabudowa miejska i portw Murmańskufot. Andrzej Witkowski67


REGION, EUROPA, ŚWIATKonferencja„Obszary narracji. Literaturaregionalna oraz literatura o regionie”W dniach od 24 do 27 września 2009 <strong>roku</strong> odbyła się w Szczecinie i Pobierowiemiędzynarodowa germanistyczna konferencja pod hasłem „Obszary narracji. Literaturaregionalna oraz literatura o regionie” („Erzählregionen: Regionales Erzählen und Erzählenüber eine Region“). Spotkanie naukowców, poświęcone problemom literatury regionalnej,było już piątym z kolei literaturoznawczym sympozjum germanistów z Niemiec,Skandynawii i Polski.Janina Gescheadiunkt Instytutu FilologiiGermańskiej UniwersytetuGdańskiego, pracowniknaukowy Uniwersytetuw Sztokholmie,germamistka i polonistkaProf. Bernd Neumannpodczas wygłaszania słowapowitalnego.Od lewej siedzą:prof. Józef Perenc,prorektor USds. finansów i rozwoju,prof. J. Hackmanni dr A. Talarczyk68fot. Jerzy GiedrysOrganizatorem tegorocznego sympozjum, przygotowanegopod patronatem Urzędu MarszałkowskiegoWojewództwa Zachodniopomorskiego, byłInstytut Filologii Germańskiej Uniwersytetu Szczecińskiego(reprezentowany przez dra Andrzeja Talarczyka),Academia Baltica w Lubece (Niemcy, dr AndreasDegen) oraz Instytut Germanistyki Uniwersytetuw Trondheim (Norwegia, prof. Bernd Neumann).Na podkreślenie zasługuje fakt, że współpracanaukowa między Akademią Bałtycką oraz jej poprzedniczkąOstsee-Akademie a Instytutem FilologiiGermańskiej i Instytutem Historii UniwersytetuSzczecińskiego ma już długą tradycję. Dzięki finansowemuwsparciu Akademii zorganizowano w ciąguostatnich dziesięcioleci kilka seminariów naukowychi popularnonaukowych oraz wydano w 1995<strong>roku</strong> książkę Szczecin 1945-1946. Dokumenty– wspomnienia z paralelnie wydrukowanymtekstem w języku polskim i niemieckim.Otwarcie konferencji „Erzählregionen: RegionalesErzählen und Erzählen über eine Region”odbyło się w Sali Senatu UniwersytetuSzczecińskiego, gdzie uczestników powitaliprorektor US prof. dr Józef Perenc, Jacek Baraniecki,dyrektor Wydziału Polityki Regionalnejw Urzędzie Marszałkowskim Województwa Zachodniopomorskiego,prof. dr Jörg Hackmann,członek zarządu Academia Baltica oraz organizatorzysympozjum, prof. Bernd Neumann, drAndreas Degen i dr Andrzej Talarczyk.Obrady konferencyjne toczyły sięw Ośrodku Wypoczynkowym i SzkoleniowymUniwersytetu Szczecińskiego w Pobierowie,gdzie literaturoznawcy z dziewięciu krajów,w tym z innego kontynentu (Norwegii, Szwecji, Niemiec,Łotwy, Austrii, Węgier, Czech, Australii i Polski)dyskutowali problemy nie tylko niemieckiej regionalnejliteratury obszarów nadbałtyckich, ale równieżliteratur innych terenów nadgranicznych w Europie.Oprócz tego w wygłoszonych referatach poruszanom.in. zagadnienia związane z pr<strong>zek</strong>łademliterackim, komparatystyką literacką oraz filmemjako medium.Prelegenci ukazywali w swoich wystąpieniachróżne aspekty szeroko rozumianej, nie tylko zresztąpod względem geograficznym, literatury regionalnej.Tematyka dotyczyła szerokiego zakresu problemówi zagadnień charakterystycznych dla tegotypu literatury, przy czym w referatach wykorzysta-


REGION, EUROPA, ŚWIATUczestnicy konferencjifot. Jerzy Giedrysno różne aparaty teoretyczne. Naukowcy zwrócilimiędzy innymi uwagę na region jako miejsce wspomnieńw literaturze (Andreas Degen, Andrzej Talarczyk,Ewa Płomińska-Krawiec), na rolę prowincjiw kształtowaniu świadomości jednostki (MiłosławaBorzyszkowska-Szewczyk, Krisztina Balàzs), a takżena to, jaki wpływ wywierają przemiany historyczno-polityczne w regionie na świadomość jego mieszkańców(Alexandra Ludewig, Sebastian Mrożek,Ruth Esterhammer, Aneta Jachimowicz). Historycznąperspektywę spojrzenia na region przedstawilim.in. Josef Außermair, Alois Woldan, Rüdiger Steinlein,Beata Paskevica, Janina Gesche.Wymienione tutaj wystąpienia dotyczyły m. in.twórczości takich pisarzy, jak: Johannes Bobrowski,Uwe Johnson, Siegfried Lenz, Walter Kempowski,Ingeborg Bachmann, Artur Becker, Christoph Ransmayr,Peter Turrinis.W szczecińskich referatach przedstawiono niezwykleszeroki zakres problemów związanych z literaturąregionalną. Prelegenci,prezentując podjętą tematykęw różnych kontekstach historycznych,filozoficznych, kulturowychoraz z odmiennychpunktów widzenia poszczególnychtradycji historyczno- i teoretycznoliterackich,ukazalizłożoność i wielorakość problemówważnych dla statusuliteratur regionalnych. Jednocześniestwierdzili, że wieleporuszanych problemów i wątkówpozostaje wspólnych, bezwzględu na usytuowanie geograficzneliteratur prowincjonalnych.Między innymi z tegopowodu konieczna okazałasię kontynuacja prowadzonejw Szczecinie dyskusji na forum międzynarodowym.Wszyscy naukowcy wykazali zainteresowanie dalsząwspółpracą i wyrazili gotowość przyjazdu na kolejnąkonferencję germanistyczną. Jako termin następnegospotkania w Szczecinie i Pobierowie zaplanowanopoczątek września 2011 <strong>roku</strong>.Materiały pokonferencyjne ze spotkania „Erzählregionen:Regionales Erzählen und Erzählen übereine Region” ukażą się wkrótce drukiem. W ten sposóbdostęp do nich będą mieli wszyscy zainteresowaniproblemami literatur regionalnych.Ważnym dodatkowym akcentem otwarcia konferencjiw Sali Senatu US były rozmowy na tematpodpisania umowy partnerskiej miedzy UniwersytetemSzczecińskim a Uniwersytetem w Trondheimdotyczącej wymiany studentów w ramach programuErasmus. Jest to dojrzewający od kilku lat projektautorski współpracy dra A. Talarczyka z prof. B. Neumannemi oznacza wzbogacenie tej trwającej od2000 r. współpracy o nowe jakościowe akcenty. Od lewej: Jacek Baraniecki,dyrektor Wydziału PolitykiRegionalnej w UrzędzieMarszałkowskimWojewództwaZachodniopomorskiego,prof. Józef Perenc, prorektords. Finansów i Rozwojui dr Andrzej Talarczykfot. Jerzy Giedrys69


REGION, EUROPA, ŚWIATIn philosophiae concordiaW dniach od 21 do 29 listopada 2009 r. miałam zaszczyt jako jedna z czterechprzedstawicieli Polski uczestniczyć w Międzynarodowych Warsztatach Filozoficznych „InSearch for the Common European Values” w Niemczech. Głównym celem spotkania byłowzajemne poznanie się studentów z zaproszonych do projektu państw Unii Europejskiejoraz wspólna rozmowa dotycząca wartości, szczególnie etyczno-moralnych i estetycznych.Begina Sławińskastudentka IV <strong>roku</strong>filozofii USUczestnicyMiędzynarodowychWarsztatów Filozoficznychfot. z archiwumBeginy SławińskiejBegina Sławińska„przy tablicy” w trakcieMiędzynarodowychWarsztatów Filozoficznychfot. z archiwumBeginy Sławińskiej70W zgodzie z dewizą In varietate concordia (Jednośćw różnorodności), na której opiera się ideologiaUnii Europejskiej, studenci z sześciu krajów UE (Polski,Niemiec, Wielkiej Brytanii, Grecji, Hiszpanii i Turcji)w ośrodku szkoleniowo-wypoczynkowymSunderhof w Seevetalu (niedalekoHamburga) podczas codziennychdyskusji w interkulturalnym dialoguwymieniali się poglądami z dziedzinyszeroko pojętej aksjologii i filozofii. Napodstawie wniosków wynikłych z tychrozważań mieliśmy za zadanie wypracowaniewspólnego spojrzenia na kwestieporuszane podczas trwania projektu.Każdy dzień warsztatów miałprzypisaną sobie tematykę. Pierwszego– zastanawialiśmy się nad wspólnądefinicją filozofii. Podczas następnychcałodniowych spotkań, prowadzonychprzez specjalistów, wykładowcówfilozofii, dra Tomasza Mazura(Uniwersytet Warszawski) oraz Sanem Yazicioglu(University of Istambul), podejmowaliśmy tematykęwartości i antywartości oraz zastanawialiśmy sięnad funkcjonowaniem pojęcia zła. Naszym zadaniembyło także rozpoznanie, jak kultura, z którejkażdy uczestnik się wywodzi, wpływa na nasz sposóbmyślenia i poglądy, które wygłaszamy. Wszyscymieli możliwość swobodnej wypowiedzi. Ekspercidoskonale wykorzystywali dwa systemy edukacji:formalny i nieformalny, a przez ich łączenie czyni-li warsztaty filozoficzne bardziej efektywnymi dlastudentów.Wieczorami nie brakowało czasu dla edukacjiinformalnej. Sprawdzała się ona podczas wspólnych„wieczorów międzynarodowych”, które organizowanebyły wraz z uczestnikami pozostałychprojektów odbywających się w ośrodku w Seevetalu.Każde z dziesięciu państw UE uczestniczącychw wieczorach miało okazję zaprezentować swójkraj, jego tradycję i potrawy.Za sukces Międzynarodowych Warsztatów Filozoficznychmożna uznać umiejętność współpracyi współdziałania ponad dwudziestoosobowej grupytak różnych od siebie osób. Nie byłoby to niczymnadzwyczajnym, gdyby nie fakt, że nie tylko różniliśmysię charakterami, poglądami, ale i kulturą,tradycją, językiem czy położeniem geograficznymnaszych państw. Zamiłowanie do filozofii i naszawiedza z tej dziedziny nauki okazały się niezwykleprzydatne, stanowiły płaszczyznę wszelkich dyskusjioraz narzędzie przełamywania barier i prowadziłydo integracji.Projekt powstał dzięki współpracy Instytutu FilozofiiUniwersytetu Warszawskiego, międzynarodowejorganizacji Project Are Us oraz niemieckiejKlicke.V. Było to pierwsze z serii spotkań, które mająodbyć się w niedalekiej przyszłości w każdym z krajówbiorących udział w projekcie.


PREZENTACJEBibliotekaprof. Markiewiczawzbogaci zbiory KsiążnicyKadra naukowa i szczecińscy studenci, a zwłaszcza poloniści, zacierają ręce.Już niedługo będą mogli korzystać ze zbiorów legendarnej prywatnej biblioteki wybitnegoliteraturoznawcy profesora Henryka Markiewicza. Książnica Pomorska w Szczecinie rok temupodjęła decyzję o zakupie tego cennego zbioru i włączeniu go do swoich zasobów,co ostatecznie ma zostać zrealizowane do 2011 <strong>roku</strong>.Książnica poszerza zbioryKsiążnica Pomorska im. Stanisława Staszicaw Szczecinie rok temu zdecydowała się kupić bibliotekęprof. Markiewicza i włączyć ją do swoich zasobów.Prace podzielono na cztery etapy i cały procesma zakończyć się w 2011 <strong>roku</strong>.Inwestycję wsparli finansowo Zarząd Województwai radni Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego.Cenę ustalono na 800 tys. zł. Rzeczoznawcywyceniają wartość kolekcji od 1 miliona do1 miliona dwustu lub nawet kilkuset tysięcy złotych!Księgozbiór razem z bezcennym archiwum naukowymprof. Markiewicza trafi do Zbiorów SpecjalnychKsiążnicy Pomorskiej.Działania związane z przejęciem biblioteki prof.Henryka Markiewicza koordynuje dyrektor LucjanBąbolewski, a w projekt zaangażowani są ponadto:Cecylia Judek, sekretarz naukowy KP, BożenaAgnieszka Majewskastudentka II <strong>roku</strong>dziennikarstwai komunikacji społecznej USProf. Henryk Markiewiczw swoim gabineciefot. Bożena Winiarska.Ze zbiorów KsiążnicyPomorskiej w Szczecinie71


PREZENTACJE72Winiarska, kierownik DziałuGromadzenia i OpracowaniaZbiorów orazJolanta Liskowacka,kierownik DziałuZbiorów Specjalnych.Tylko w całościProf. Markiewicz chciał sprzedaćswoją bibliotekę w całości. Zdawał sobie sprawęz tego, że jego rodzimy Uniwersytet Jagielloński posiadajuż większość zebranych przez niego tytułówi postanowił pr<strong>zek</strong>azać swoje zbiory któremuś z młodychpolskich ośrodków naukowych. Kilka lat trwałyposzukiwania chętnych. Szczecin jako miasto z młodym,25-letnim uniwersytetem i innymi uczelniamihumanistycznymi okazał się świetnym rozwiązaniem,ponieważ ze względów historycznych ciągle brakujew tutejszych zbiorach polskich książek, zwłaszczatych wydanych przed II wojną światową.Legendarna bibliotekaBibliotekę pomógł założyć 9-letniemu Henrykowistarszy brat cioteczny – Zygmunt Blumenfeld.Przygotował on katalog książek i zobowiązał kuzynado uzupełniania go. Zaczęło się od stanu 40 książek,a w 1939 r. zbiór zawierał już blisko 500 tomów,głównie były to dzieła klasyków literatury polskieji opracowania historycznoliterackie. W czasie wojnyznaczna część tej biblioteczki zginęła lub zostałarozkradziona. Kilkadziesiąt książek udało się jednakKsięgozbiór Henryka Markiewicza toniezwykle bogaty materiał badawczy,szczególnie cenny dla studentów i pracownikównaukowych szczecińskiej polonistyki.Profesor zbudował swoją bibliotekęw bardzo systematyczny sposób. Chociażwiedział, że nie jest w stanie zapoznać sięz treścią każdej nabywanej pozycji, pieczołowiciedbał o kompletność kolekcji. Naszczęście wiadomo już, że zbiór nie ulegnierozproszeniu i możliwe będzie dokonanieszczegółowych analiz jego unikatowegocharakteru. Gdy zostanie w całości pr<strong>zek</strong>azanydo Książnicy Pomorskiej, szczecinianiebędą mieli do dyspozycji dzieła, którew znacznej mierze usprawnią prowadzeniezaawansowanych badań literaturoznawczychoraz kulturoznawczych. BibliotekaHenryka Markiewicza z pewnością znajdziesię także w polu zainteresowań wielubibliotekarzy, którzy łączą swoje obowiązkiz pracą naukową.Paweł Dzielpracownik Biblioteki Głównej Uniwersytetu Szczecińskiegoabsolwent polonistyki i socjologii USukryć na strychu, HenrykMarkiewicz odnalazłje po wojnie, zarazpo powrocie doKrakowa ze ZwiązkuRadzieckiego. Tostanowiło nowy początekbiblioteki, gromadzonejprzez blisko 80 lat.Zbiory profesora Markiewicza składają się nanajwiększą prywatną bibliotekę w Polsce, która liczyokoło 40 tys. woluminów. Można wśród nich znaleźćunikatowe egzemplarze, m.in. wzbogacone o rękopiśmiennededykacje ich autorów, zarówno dawnych,jak i współczesnych: Placyda Jankowskiego,Kazimierza Przerwy-Tetmajera, Wincentego Lutosławskiego,Tadeusza Różewicza, Stanisława Lema,Kazimierza Wierzyńskiego.Biblioteka zawiera wielki zbiór najważniejszychopracowań na temat literaturoznawstwa w językupolskim oraz dzieła obcojęzyczne, stanowiące około20% księgozbioru. Są wśród nich tomy wydawaneod początku XIX wieku aż do dzisiaj, a nawet te pochodzącez XVIII wieku.Są tu opracowania z historii literatury polskiejrzadko pojawiające się na rynku antykwarycznym,jak choćby dzieła Euzebiusza Słowackiego (zm.1814 r.), ojca Juliusza, i Filipa Neriusza Golańskiego(zm. 1824 r.), obu – profesorów Akademii Wileńskiej,czy Wymowa i poezyja dla szkół narodowych (Kraków,1792). Z autorów zagranicznych m.in. Gehalt und GestaltWalzela, opracowania Lucácsa, Korffa, Wiesiołowskiego,Wehrliego, Ermatingera, Diltheya, Scherera,Soergela, R.M. Meyera i wielu, wielu innych.Prawie wszystko o literaturzeKompletność księgozbioru jest imponująca. Samprofesor Markiewicz w artykule Moja piękna biblioteka(rozmawiała Małgorzata I. Niemczyńska, „GazetaWyborcza” z 4-5 października 2008 r.) stwierdził, żerzeczywiście, jeśli chodzi o opracowania historycznoliterackiedotyczące literatury polskiej, to zebrałcałe produkcje do <strong>roku</strong> 1939 w bardzo obszernymwyborze. Natomiast jeżeli chodzi o książki powojenne,to rzeczywiście ma prawie wszystko, czyli szacuje,że mniej więcej 75% książek z tego zakresu.Literaturoznawstwo i dyscypliny pokrewnePowołani do oceny księgozbioru rzeczoznawcypodali, że biblioteka zawiera książki z literaturoznawstwa,językoznawstwa, filozofii, estetyki, socjologii,psychologii i psychoanalizy, teatrologii, historiipolitycznej, historii kultury i oświaty, historii i teoriisztuki, prasoznawstwa oraz prace ogólne takie jak:encyklopedie, kompendia, leksykony, słowniki historycznoliterackie,informatory, zbiory cytatów, antologie,bibliografie, słowniki dwujęzyczne, słownikitematyczne polskie i obce.Nie tylko książkiProfesor zgromadził również literaturę piękną,dzienniki twórców z XIX i XX wieku, wspomnienia, listy,opracowania dotyczące historii literatury XIX i XXwieku, a także czasopisma naukowe z dziedziny lite-


aturoznawstwa, jak również literacko-artystycznei kulturalno-społeczne, m.in. wychodzący od 1902 r.„Pamiętnik Literacki”, komplet Polskiego SłownikaBiograficznego wraz z przedwojennymi zeszytami,z okresu międzywojennego, m.in. „Ateneum” Napierskiego,„Pion”, „Zwrotnicę”, „Prosto z mostu”.PieczęćPodczas katalogowania książki i czasopisma bibliotekisą opatrywane w Książnicy znakiem szczególnymdla odróżnienia od innych zbiorów, czylispecjalną pieczęcią o treści: BIBLIOTEKA PROFESO-RA HENRYKA MARKIEWICZA, na której widnieje takżepodpis byłego właściciela.Sympozjum, „Pogranicza” i broszuraSzczecińscy naukowcy z Instytutu Polonistykii Kulturoznawstwa US zorganizowali 6 maja 2009 r.sympozjum poświęcone Henrykowi Markiewiczowi,którego zaprezentowano w wielu odsłonach: intelektualisty,edytora i mistrza. Wszystkie teksty konferencyjneukazały się w Szczecińskim DwumiesięcznikuKulturalnym „Pogranicza”, nr 3 (80) 2009. Dziękujemy serdecznie za pomoc Cecylii Judek– sekretarzowi naukowemu Książnicy Pomorskiej.Henryk Markiewicz – ur. 1922 w Krakowie;teoretyk i historyk literatury; wieloletniwykładowca, a obecnie emerytowany profesorUniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje sięokresami literatury polskiej od pozytywizmudo dwudziestolecia międzywojennegowłącznie. Autor ponad 1300 prac naukowych,z których korzystają kolejne pokoleniakierunków humanistycznych.PREZENTACJEPolki na emigracjiDzięki staraniom Ośrodka Studiów i Badań Polonijnych Uniwersytetu Szczecińskiegoukazał się trzeci tom serii Diaspora. Po dwóch wcześniejszych publikacjach, zawierającychsocjologiczne, kulturowe, językowe i historyczne szkice o polskiej diasporze oraz polskiejtożsamości na emigracji, tym razem tematem przewodnim wydawnictwa jest udział kobietpolskich w życiu Polonii. Składający się z trzech części tom Diaspora kobiet polskich zostałwydany pod redakcją prof. Jacka Leońskiego i Leszka Wątróbskiego.Publikację otwiera wstęp, w którym autorzyw socjologicznym ujęciu przybliżają problematykęfunkcjonowania kategorii płci. Rozważania te koncentrująsię na historycznym przedstawieniu zagadnieniaoraz badaniach i teoriach współczesnych– od dychotomiczności płci, założeń Karola Darwinado płci biologicznej i kulturowej. Autorzy podkreślają,że „różnice w zachowaniach kobiet i mężczyznwcale nie wynikają z biologicznych uwarunkowańprzynależności płciowej. Są one pochodną socjalizacjidziewcząt i chłopców w różnych kulturach,czyli przyswajanych społecznie wzorów zachowań,pełnionych ról społecznych i związanych z nimi obowiązków”(s. 9). To społeczeństwa konstruują własnereguły bycia kobietą i mężczyzną. Założeniem pracyjest ukazanie, jak funkcjonują uczestniczki polskiejdiaspory w odmiennych kulturach, jak reinterpretująnową rzeczywistość, a także własną tożsamość.Polskie emigrantkiPierwsza część zeszytu zawiera sześć artykułówprzedstawiających życie polskich emigrantek w USA,Wielkiej Brytanii, Szwecji, Kanadzie, Francji i na Węgrzech.Tekst Karoliny Izdebskiej – otwierający Diasporę– Emigracja jako „przejście” na przykładzie doświadczeńpolskich emigrantek w Teksasie, stawia pytaniao motywację opuszczenia przez kobiety swojego kraju,pozostawienia rodzin, przyjaciół, pracy. Odwołującsię do teorii obrzędu przejścia Arnolda van Gennepa,Izdebska twierdzi, iż emigracja jest procesem etapowym,związanym z „przejściem: od separacji (wyłączenia)poprzez marginalizację do ostatecznej agregacji(włączenia) w ramy nowej społeczności” (s. 15). Przystosowaniesię do nowej kultury i odnalezienie swojegomiejsca w nowej rzeczywistości jest nieodłącznymelementem towarzyszącym imigracji, jednak nieoznacza to, że nowo przybyły członek społeczeństwamusi rezygnować z kulturowej i etnicznej tożsamości.Imigrant scala się ze środowiskiem według własnychzasad. Autorka – na podstawie badań – wskazuje także,że dla kobiet emigracja oznacza najczęściej usamodzielnieniei uniezależnienie się, problemem zaś jestnieakceptowanie poziomu wykształcenia, jaki kobietyosiągnęły w Polsce.Agata ZuzannaMajewskadoktorantkaInstytutu Polonistykii Kulturoznawstwa US73


PREZENTACJE74Podobną kwestię podjęła Teresa Sygnarekw kolejnym artykule – Środowisko kobiety i Polki naszwedzkiej obczyźnie. Autorka przedstawia przedsięwzięciarządu szwedzkiego podejmowane w celuosiągnięcia statusu równouprawnienia kobieti mężczyzn we wszystkich istotnych dziedzinach,np. na rynku pracy. Projekty te są związane z nurtemgender mainstreaming, którego celem jest włączeniepolityki płci do działań z zakresu m.in. polityki, gospodarkii ekonomii. Zgodnie z dyrektywami UniiEuropejskiej państwa członkowskie są zobligowaniedo wprowadzenia takich działań, dzięki którymmężczyźni i kobiety będą w równym stopniu postrzegaćswój udział w społeczeństwie.Polityka płci a stereotypyOkazuje się, że mimo wielu starań efekty wprowadzaniapolityki płci są mało widoczne. W dalszymciągu w społeczeństwach (nawet tych uważanychza liberalne i silnie zdemokratyzowane) do głosudochodzi stereotypowe myślenie, które dyskryminujekobiety. W sektorze pracy najczęściej pojawiasię zagadnienie „szklanego sufitu” (niewidzialnejbariery utrudniającej kobietom, mniejszościom seksualnym,etnicznym czy wyznaniowym osiągnięciewysokich pozycji zawodowych) oraz „szklanychścian”, które autorka definiuje jako „ukryte przeświadczeniai sposób oceny kobiecych umiejętnościi kwalifikacji jako mniej wartościowych”. W przypadkucudzoziemek „szklane ściany” osiągają grubośćpodwójną.Polki w Wielkiej BrytaniiInteresujące zagadnienie przedstawia takżeAgata Barnaś, która opisuje karierę zawodową Polekw Wielkiej Brytanii. Autorka twierdzi, że wyjazdPolek z ojczyzny jest postrzegany jako przeszkodaw prawidłowym funkcjonowaniu społeczeństwai śmiało twierdzi, że: „Sytuacja w naszym krajustaje się niepokojąca ze względu na możliwośćrozpadu się polskiego systemu społeczeństwa”. ToPolkom przypisuje się opiekę nad dziećmi i osobamistarszymi. Niestety, badaczka nie podajerozwiązania tej sytuacji, która powinna prowadzić,według mnie, do konkluzji, że w Polsce potrzebnejest przewartościowanie utartego modelu kobietyi mężczyzny.Agata Barnaś prezentuje w dalszym dyskursiegalerię zawodów, jakie wykonywane są przez Polkiw Wielkiej Brytanii. Są to najczęściej zajęcia barmanki,kelnerki, pomocy domowej lub hotelowej.W ostatecznym rozrachunku pesymistyczna wizjaautorki nabiera kolorowych barw – coraz częściejzdarza się, że polskie emigrantki, dzięki swojemudobremu wykształceniu i determinacji, wchodzą nawysokie szczeble kariery zawodowej.WywiadyW drugiej części publikacji Diaspora kobietpolskich w wypowiedziach Polek mieszkających zagranicą Les<strong>zek</strong> Wątróbski zawarł dwadzieścia sześćprzeprowadzonych i opracowanych przez siebiewywiadów z Polkami mieszkającymi w krajach europejskich,Brazylii i Nowej Zelandii. Są to rozmowy„z polskimi i polonijnymi działaczkami, ukazują działalnośćna rzecz utrzymania świadomości narodowej,troskę o język polski i wreszcie o wychowaniemłodego pokolenia w tradycji polskiej i umiłowaniuojczyzny”.Zainteresowanie moje – mieszkanki Szczecina– wzbudził wywiad z Aleksandrą Proscewicz, prezesPolsko-Niemieckiego Stowarzyszenia Kulturalnego„Polonica” w Berlinie. Rozmówczyni opowiadao trudnych początkach tworzenia, wydawaniai sukcesie czasopisma „Kurier Berliński”. ZałożycielkaDomu Polskiego w Berlinie promuje polską kulturęw Niemczech, a także utrzymuje kontakty z ojczyzną,głównie ze Szczecinem (Operą Szczecińską i TeatremLalek „Pleciuga”).VariaW ostatniej części Varia zamieszczone zostałysocjologiczne teksty nie związane z tematyką diasporyPolek, są to: Bliskie i dalekie sąsiedztwo, a postawawobec Ukraińców Teresy Rzepy, TymoteuszaLeońskiego; Polacy w Republice Czeskiej w pierwszychwyborach do Parlamentu Europejskiego w <strong>roku</strong> 2004Tadeusza Siwka; Ewangelicy polscy na Zaolziu JózefaSzyneczka i Mam polskie korzenie Teresy Sawickiej.Diaspora kobiet polskich nie ukazuje całokształtuproblematyki związanej z emigracją Polek, jednakżeporusza zagadnienia, które mogą otwierać dyskusjęna temat funkcjonowania państwa, funkcji, jakiepełnią lub powinny pełnić kobiety w naszym krajui poza jego granicami. Na plan pierwszy wysuwa siępotrzeba stworzenia rządowych projektów, któreprzyczyniłyby się do zmniejszenia liczby wyjeżdżającychkobiet (dziś jest to ok. miliona osób), a takżewyrównały szanse między kobietami i mężczyznamina rynku pracy.


PREZENTACJENowościWydawnictwa Naukowego Uniwersytetu SzczecińskiegoNasze książki kupisz:• w siedzibie Wydawnictwa, ul. Mickiewicza 66 (WNEiZ US)• w Księgarni Akademickiej, al. Papieża Jana Pawła II 31 i ul. Krakowska (WH US)• w Księgarni Economicus, ul. Piłsudskiego 24opracowałaElżbieta Zarzycka,Wydawnictwo Naukowe USDo wybranych tytułów zakupionych w Wydawnictwie ceny promocyjne!Ewa Kołodziejek, Maria Kabata, Rafał SidorowiczE-PORADY JĘZYKOWErys. Henryk SawkaJest to zbiór rad internetowych udzielanych w ostatnich trzech latach przezInternetową Poradnię Językową działającą przy Instytucie Polonistyki i KulturoznawstwaUS. Szczecińscy językoznawcy odpowiadają na pytania dotyczącewymowy, interpunkcji, ortografii, budowy, odmiany i znaczeń wyrazów, a takżejęzykowej grzeczności. Publikacja kończy się indeksem omówionych form, dziękiktóremu czytelnikom łatwiej będzie dotrzeć do szczegółowego problemu. Książkaskierowana jest do szerokiego grona odbiorców, także młodzieży szkolnej. Jasny,łatwy w odbiorze styl poradnika pomoże rozwiązać wiele współczesnych mów językowych wszystkim dbającym o piękną i poprawnąproblepolszczyznę.wyd. 1,ISBN 978-83-7241-753-4,s. 282,format A5,oprawa twarda,cena 24,00 złks. Jarosław NowaszczukWIERSZOWANE EPITAFIA ŁACIŃSKIE W POLSCE EPOKI RENESANSU. KOMPOZYCJA. ANTOLOGIA UTWORÓWKsiążka przybliża jeden z najstarszych gatunków literackich, jakim jest wiersznagrobny. Autor analizuje nie tylko epitafia łacińskie, których twórcami sąznani polscy poeci renesansowi, ale także anonimowe napisy epigraficzne,podając ich polskie tłumaczenie. Bada ich kompozycję – niepowtarzalną lubbędącą efektem utrwalonej konwencji, niewykluczającej jednak swobodytwórczej; zwraca uwagę na funkcje kulturowe, religijne i społeczne, którespełnianą napisy nagrobne. W historii badań nad staropolską sztuką epitafijnąpublikacja ta może zająć ważne miejsce.wyd. 1,ISBN 978-83-7241-677-3,s. 211,format A5,oprawa miękka,cena 21,00 złWydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego71-101 Szczecin, ul. Mickiewicza 66tel. (091) 444 20 06, 444 20 14, fax (091) 444 21 52e-mail: wnus@uoo.univ.szczecin.pl, www.us.szc.pl/wydawnictwo75


PREZENTACJEwyd. 1,ISBN 978-83-7241-749-1,s. 148,format B5,oprawa miękka,cena 24,00 złDorota SzarkowiczORTOPEDAGOGIKA W KRAJACH JĘZYKA NIEMIECKIEGO I W POLSCEStudium historyczno-społeczneMożna zadać pytanie, co stanowi niezachwiany fundament, na którym ortopedagogika(dział pedagogiki zajmujący się osobami niepełnosprawnymi) wyrosła i dzięki któremumogła przetrwać do dzisiaj, stając się odporną na wszelkie, nawet najbardziejniesprzyjające wpływy? Przedstawiona w książce analiza rozwoju ortopedagogikiwyraźnie ukazuje, że zdecydowała o tym jej orientacja humanistyczna. W historiiludzkości odmawiano niepełnosprawnym godności osoby ludzkiej, próbowanowykluczyć ich ze społeczeństwa, a w skrajnych przypadkach odbierano im nawetprawo do życia. Mocno ugruntowana w teorii ortopedagogika zawsze stała, i stajenadal, po stronie słabych, upośledzonych, odrzucanych, uznając w osobie ludzkiej– wraz z jej indywidualnymi cechami i możliwościami – najwyższą wartość.wyd. 1,ISBN 978-83-7241-735-0,s. 144,format B5,oprawa miękka,cena 22,00 złEunice Hempolińska-NowikPOZNANIE SPOŁECZNECo wiemy o innych ludziach i sytuacjach społecznych, w których uczestniczymy? Jakgromadzimy wiedzę o innych i o sobie samych? Jak wykorzystujemy tę wiedzę, gdy usiłujemyzrozumieć i przewidywać zachowania ludzi? Czy nasze sądy o świecie społecznymcałkowicie zależą od wiedzy, czy też wpływają na nie nasze pragnienia i uczucia?Czy zawsze zdajemy sobie sprawę z przebiegu czynności, które wykonujemy? Czywiedza i rozumienie zdarzeń społecznych i siebie są stałe, czy też mogą się zmieniać?Na te i wiele innych, podobnych pytań stara się odpowiedzieć dziedzina psychologiispołecznej zwana poznaniem społecznym. Książka obejmuje wybrane, zarównoklasyczne jak i współczesne, koncepcje poznania społecznego i może być pomocnaw przyswojeniu podstawowej wiedzy z tego zakresu.76MONOGRAFIE:• DRELA K., KIERNOŻYCKA-SOBEJKO A., Ekonomizacja rynku pracyw XXI wieku, s. 224, cena 26,00 zł• KOŁODZIEJEK E., KABATA M., SIDOROWICZ R., E-porady językowe,s. 282, opr. twarda, cena 24,00 zł• MISIEK D., Wybrane aspekty lingwistyki tekstu a praca z tekstamiautentycznymi w nauczaniu języka obcego (na przykładziejęzyka niemieckiego), s. 128, cena 20,00 zł• ks. NOWASZCZUK J., Wierszowane epitafia łacińskie w Polsce epokirenesansu. Kompozycja. Antologia utworów, s. 211, cena 21,00 zł• SZARKOWICZ D., Ortopedagogika w krajach języka niemieckiegoi w Polsce. Studium historyczno-społeczne, s. 148, cena 24,00 zł• WALCZAK H., Sojusz z Rumunią w polskiej polityce zagranicznejw latach 1918-1931 (dodruk), s. 540, cena 47,00 złSKRYPTY:• RĘBACZ E., Materiały do ćwiczeń z antropologii, s. 170, cena23,00 zł• CZAPLEWSKI R. (red.), Polityka gospodarcza, s. 244, cena 35,00 złZESZYTY NAUKOWE:• CZAPLEWSKI R. (red.), Rynek informacji i komunikacji. EkonomiczneProblemy Łączności nr 11, ZN nr 514, s. 206, cena 21,00 zł• DOMAGAŁA J. (red.), Acta Biologica nr 14, ZN nr 503, s. 198, cena20,00 zł• GOŁDYKA L. (red.), Studia Sociologica nr 18, ZN nr 517 s. 168,cena 20,00 zł• KIZIUKIEWICZ T. (red.), Informacyjne aspekty rachunkowości. Finanse.Rynki Finansowe. Ubezpieczenia nr 15, ZN nr 522, s. 260,cena 28,00 zł• KIZIUKIEWICZ T. (red.), Problemy współczesnej rachunkowości.Finanse. Rynki Finansowe. Ubezpieczenia nr 20, ZN nr 552, s. 418• KIZIUKIEWICZ T. (red.), Rachunkowość w zarządzaniu jednostkamigospodarczymi. Finanse. Rynki Finansowe. Ubezpieczenianr 18, ZN nr 542, s. 556• SZEWCZYK A. (red.), Informatyka. Biznes – technologie – społeczeństwo.Studia Informatica nr 21, ZN nr 476, s. 180, cena25,00 złCZASOPISMA:• Przegląd Zachodniopomorski 2009/3, red. T. BIAŁECKI, s. 186,cena 20,00 zł• Przegląd Zachodniopomorski 2009/4, red. T. BIAŁECKI, s. 194,cena 20,00 zł• Studia Językoznawcze Tom 8, red. M. BIAŁOSKÓRSKA, s. 204,cena 25,00 zł


PREZENTACJEPromocja książekWydawnictwa Naukowego USOstatnie miesiące 2009 r. upłynęły w Wydawnictwie Naukowym US pod znakiem kolejnychinteresujących spotkań promocyjnych, które pokazały, że książki naukowe mogą byćatrakcyjne nie tylko dla czytelników związanych z uczelnią.17 listopada w Klubie 13 Muz odbyła się promocjaksiążki E-porady językowe autorstwa prof. EwyKołodziejek, dr Marii Kabaty i mgr. Rafała Sidorowicza.Jest to zbiór porad, jakich w ciągu ostatnichtrzech lat udzieliła Internetowa Poradnia JęzykowaUniwersytetu Szczecińskiego, utworzona i prowadzonaprzez autorów tomu.Spotkanie w 13 Muzachcieszyło się bardzo dużymzainteresowaniem i zgromadziłowielu czytelnikóworaz szczecińskie media,a profesjonalnie, zajmującoi z humorem poprowadziłaje dziennikarka TVP Szczecini TVP 3 – Joanna Osińska.Swoją obecnością uświetnilije prof. Edward Włodarczyki prof. Andrzej Witkowski. W promocji uczestniczyłtakże Henryk Sawka, którego żarty rysunkowe wzbogaciłypublikację.Szczecińscy językoznawcyopowiadali, z jaktrudnymi niekiedy pytaniamizwracali się do nichinternauci (np. o pisownięnazwy regionu geograficznegoCzuwaszja). Odpowiadalirównież na pytaniadotyczące nowych zjawiskw polszczyźnie (np. któraforma zapisu jest poprawna:„SMS-ować” czy „esemesować”,jak wymawiaćsłowo „e-mail”). Pokazywali,że czasami polszczyzna nie daje jednoznacznych rozwiązańi wyjaśniali, jakie formy akceptuje norma językowa,a na jakie z całą pewnością nie pozwala. Podsumowującspotkanie, Joanna Osińska powiedziała,że mimo naukowego charakteru książka może byćznakomitą lekturą na co dzień dla każdego.E-porady językowe mogły powstać dzięki finansowemuwsparciu Miasta Szczecin i CentrumHandlowo-Rozrywkowego Galaxy. Patronat medialnynad książką objęły TVP Kultura, Polskie RadioProgram 2, TVP Szczecin, „Kurier Szczeciński”,Polskie Radio Szczecin oraz portal regionalny Stetinum.pl.1 grudnia w Studiu im. Jana Szyrockiego w PolskimRadiu Szczecin zaprezentowana została monografiadr. Zbigniewa Jarzębowskiego Słuchowiskaszczecińskiego radia. Studia z pogranicza literaturyi sztuki radiowej. Książka może być źródłem wiedzydla osób pragnących poznać tajniki teatru radiowego.Zawiera interpretacje wybranych słuchowisk, a takżewiele interesujących informacji o różnych formach słuchowiskowejekspresji radiowej, warsztacie radiowymi poezji w radiu.Spotkanie z autorem książki, prawdziwym pasjonatemradia, który od blisko 15 lat zajmuje się adaptacjamiradiowymi, poprowadzili Halina Lizińczyk i prof.Andrzej Skrendo.Wybrane przez red. H. Lizińczyk fragmenty słuchowiskzrealizowanych w szczecińskiej rozgłośnii zaprezentowane zgromadzonym w znakomitychwarunkach akustycznych Studia stanowiły świetnypunkt wyjścia do rozmowy o tym gatunku sztuki radiowej,przywołały też wspomnienia radiowców, którzyuczestniczyli w ich powstawaniu.Autor książki, który spędził wiele godzin w radiowymarchiwum na przesłuchaniu ok. 700 taśm, opowiadało słuchowiskach, które z różnych powodów najbardziejutkwiły mu w pamięci. Mówił także o walorachi przewadze sztuki radiowej nad innymi mediami.Podczas spotkania prowadzący zwrócili uwagę nafakt, że na antenach radiowych słuchowisko gości dziś(niestety) coraz rzadziej.Do publikacji wydawnictwo dołączyło prezent odPolskiego Radia Szczecin – płytę z 8 słuchowiskami.Obok pracy Henryka Cyganika z lat 50. znalazły się naniej głośne produkcje, jak np. Eine kleine Artura DanielaLiskowackiego czy Dublin one way Krzysztofa Czeczota.Ten zapis pokazuje, jak bardzo przez lata zmieniłasię i wzbogaciła formuła słuchowisk. Elżbieta Zarzyckaabsolwentka filologiipolskiej US,pracownik WydawnictwaNaukowego USPromocja książki „E-poradyjęzykowe” w Klubie 13 MuzAutorzy książki „E-poradyjęzykowe”, od lewej:mgr Rafał Sidorowicz,prof. Ewa Kołodziejek,dr Maria KabataPromocja książki„Słuchowiskaszczecińskiego radia...”;od lewej:Edyta Łongiewska-Wijas,dyrektor WydawnictwaNaukowego US;Krzysztof Soska,prezes PR Szczecin;prof. Andrzej Skrendo,dr Zbigniew Jarzębowski,redaktor Halina Lizińczykfot. Jerzy Giedrys77


PREZENTACJEprof. Andrzej Witkowskiprorektor ds.nauki i współpracymiędzynarodowej US78Encyklopedia życiaPortal EOL (www.eol.org) został uruchomiony 26lutego 2008 <strong>roku</strong>. Znajdują się na nim setki tysięcystron poświęconych wszystkim gatunkomorganizmów żywych wraz ze zdjęciami, mapami,filmami wideo oraz innymi informacjami.Pomysł na opracowanie Encyklopedii Życia (Encyclopediaof Life) jest, wbrew pozorom, stosunkowo prosty do wykonania:wystarczy skonstruować witrynę internetową dla każdegoz około 1,8 miliona obecnie występujących na Ziemi gatunków,a następnie udostępnić te dane poprzez pojedynczyportal. Każda witryna składa się z kilku stron internetowych.Strona startowa, która może podlegać dowolnej konfiguracjiprzez użytkownika, prezentuje użyteczne dla ogółu informacje(w kilku językach) o gatunkach, zawierające m.in. naukowei popularne nazwy gatunków znanych obecnie, jak i w przeszłości;ilustracje; mapę zasięgu występowania; środowiskoi historię naturalną; zakres ich ochrony prawnej i możliwościwykorzystania przez człowieka oraz sposób identyfikacji.Taka konstrukcja strony startowej przypomina w dużej mierzedobry przewodnik terenowy.EOL – internetowa skarbnica wiedzy dla każdegoObecnie obserwuje się znaczący wzrost zainteresowaniawykorzystaniem informacji dotyczących bioróżnorodnościprzez środowisko naukowe, ludzi zarządzających zasobaminaturalnymi, szkolnictwo oraz osoby publiczne. Jest to zatemodpowiedni moment na popularyzację ideiEOL. Składa się na to kilka czynników, główniezaś ogromny postęp, jaki dokonał sięw okresie kilku ostatnich lat zarówno w dostępiedo informacji dotyczących bioróżnorodności,jak i w technologii informatycznej,obejmującej „mashupy” (strony internetowełączące w sobie aplikacje on-line z różnych serwisów internetowych)i „wiki” (często wykorzystywane do tworzeniawspólnych stron internetowych) do tego stopnia, że fuzja tejwiedzy stała się umiejętnym i opłacalnym rozwiązaniem.Siła oddziaływania EOL tkwi w tym, że „nazwa gatunku”stanowi dziedzinę wyszukiwania haseł prawie każdej biologicznejbazy danych, zatem może służyć do organizacji i łączeniacałokształtu wirtualnej wiedzy biologicznej. Użytkownicywchodząc na stronę startową, wyświetlaną automatycznie,mogą zostać pr<strong>zek</strong>ierowani do szerokiego zakresu stronspecjalistycznych, obejmujących dziedziny zainteresowańtaksonomów, biologów molekularnych, genetyków, naukowcówzajmujących się genomiką (i innych specjalistów), psychologów,nauczycieli, ogrodników, filogenetyków, konserwatorów/działaczyna rzecz ochrony środowiska, osobniczei obserwacyjne bazy danych, itp. Nazwa gatunku może zostaćpołączona ze stroną odnoszącą się do danego gatunku, podwarunkiem, że nazwa ta stanowi również dziedzinę wyszukiwaniadla innych baz danych. Obecnie literatura dotyczącabioróżnorodności jest już dostępna w sieci poprzez partnerstwoEOL i konsorcjum Biodiversity Heritage Library (BHL).Autorzy i liderzy projektuEOL skupia kilka instytucji będących światowymi lideramiw badaniach z zakresu nauk przyrodniczych. Są to m.in. SmithsonianInstitution, the Field Museum, Harvard University,the Marine Biological Laboratory, Missouri Botanical Garden,the Biodiversity Heritage Library consortium oraz the Atlasof Living Australia. Do współpracy zaproszono również inneinstytucje ze Stanów Zjednoczonych i całego świata, ponadtonawiązano ważne kontakty z podobnymi inicjatywami np.z GBIF, FishBase, Tree of Life Web, Catalogue of Life i Amphibiaweb.Koszty funkcjonowania EOL w okresie pięciu lat zostałyoszacowane na około 50 milionów dolarów. Projektem kierujetzw. Komitet Sterujący (Steering Committee), składający sięz szefów najważniejszych instytucji tworzących EOL, ponadtoDistinguished Advisory Board, składająca się z wybitnych osobistościwspierających projekt, oraz Rada Instytucjonalna (InstitutionalCouncil) zajmująca się współpracą z organizacjamipartnerskimi, kluczowymi programami, a także sekretariat,którego rolą jest nadzór nad projektem. Najważniejszymizadaniami EOL zajmuje się pięć grup roboczych. Są to: StronyGatunków, Informatyka Bioróżnorodności, Przeszukiwaniei Digitalizacja, Synteza Bioróżnorodności, Edukacja i Upowszechnianiewyników prac.Nasz udział w EOLJako członek EOL, BHL pracuję nad digitalizacją światowejliteratury dotyczącej bioróżnorodności, a także wspólnie z innymiprowadzę prace nad rozwojem narzędzi nawigacyjnych,ułatwiających poruszanie się po wspomnianych zasobachliteraturowych a także pomiędzy literaturąa stronami dotyczącymi interesujących użytkownikagatunków.W lipcu br. wraz z kilkoma kolegami z Europyi Stanów Zjednoczonych uczestniczyłemw tematycznych warsztatach naukowychdotyczących określonej grupy organizmów,którymi zajmuję się naukowo. Jest to jedna z największychgrup mikroorganizmów tworzących krzemionkowy pancerzyk,czyli okrzemki (Bacillariophyta). Warsztaty te odbyły sięw Marine Biological Laboratory w Woods Hole, USA.Plany na przyszłośćW okresie najbliższych pięciu lat celem EOL będzie: (a) wygenerowaniemilionów stron odnoszących się do poszczególnychgatunków, z czego każda będzie zweryfikowana prze<strong>zek</strong>spertów z danej dziedziny, (b) digitalizacja ogromnegozakresu literatury dotyczącej bioróżnorodności, (c) wygenerowaniemateriałów edukacyjnych dla uczniów szkół i studentówuniwersytetów oraz pracowników nauki, a także (d)wykorzystanie zasobów EOL do tworzenia nowej, połączonejwiedzy dotyczącej bioróżnorodności w skali całego globu. “Original text provided by Encyclopedia of Life, translated toPolish by Andrzej Witkowski i Diana Krawczyk” – Oryginalny tekstdostarczony przez Encyclopedia of Life, przetłumaczony na językpolski przez Andrzeja Witkowskiego i Dianę Krawczyk(śródtytuły pochodzą od redakcji)


WOKÓŁ UCZELNIŚwiat nauki wymaga przybliżenia, zasady jego funkcjonowania mają swój własnyrytm, wyznaczany decyzjami na różnych szczeblach władzy. Świat nauki to takżeciężka praca i jej organizacja. O tym, co na ten temat warto wiedzieć, od lat piszedo „Przeglądu” prof. Wiesław Deptuła. Warto przeczytać.1. Uniwersytet Szczeciński, który obchodzi 25-lecie, posiada:10 wydziałów, 37 kierunków studiów, ponad 30tys. studentów, ponad 430 doktorantów oraz ok. 1150pracowników naukowych i ponad 880 pracownikówadministracyjnych. Uczelnią zarządza piąty, najmłodszywiekiem rektor, reprezentujący nauki ekonomiczne.W uniwersytecie pracuje 79 profesorów zwyczajnych,24 profesorów nadzwyczajnych, 178 doktorówhabilitowanych, 513 adiunktów, 181 asystentów oraz151 wykładowców i 19 lektorów. Największym wydziałemUS jest Wydział Humanistyczny, który ma 67samodzielnych pracowników nauki oraz 143 adiunktów,asystentów i wykładowców. Wydział Nauk Ekonomicznychi Zarządzania reprezentuje 43 pracownikówsamodzielnych oraz 141 adiunktów i asystentów, zaśWydział Filologiczny reprezentuje 38 samodzielnychpracowników nauki oraz 76 adiunktów, asystentówi wykładowców. Wydział Nauk Przyrodniczych reprezentuje27 samodzielnych pracowników nauki, w tym14 profesorów, oraz 98 adiunktów i asystentów. WydziałNauk o Ziemi to 14 samodzielnych pracownikównauki, w tym 7 profesorów tytularnych, oraz 37 adiunktówi asystentów. Wydział Zarządzania i EkonomikiUsług oceniany jest jako jeden z najprężniejszych,a wielkością w zakresie kadr porównywalny jest doWNEiZ. Wydział Matematyczno-Fizyczny reprezentuje25 samodzielnych pracowników nauki oraz 44 adiunktów,asystentów i wykładowców. Wydział Prawa i Administracjireprezentowany jest przez 22 samodzielnychpracowników nauki i 54 adiunktów i asystentów,natomiast Wydział Teologiczny to 14 pracownikówsamodzielnych i 40 adiunktów i asystentów. Warto dodać,że US mianował 25 doktorów honoris causa, a tym25. jest arcybiskup ks. dr Zygmunt Kamiński.2. 4.12.2009 <strong>roku</strong> w Warszawie odbyło się forum pt. „Budujemyna wiedzy” zorganizowane przez MNiSW. Dyskutowanoo tym, jak nauka szybciej może się rozwijać,a ludzie biznesu – więcej zarabiać. Debata miała daćdowody, że 118 kierunków studiów w ramach KrajowejRady Kwalifikacyjnej nie musi być obowiązujące, bouczelnie autonomiczne będą mogły tworzyć kierunkii programy studiów uwzględniające potrzeby rynku,tak aby studenci mogli wybierać odpowiadające ichpotrzebom dziedziny nauki.3. W trakcie 58. Światowych Targów Wynalazczości BadańNaukowych i Nowych Technik, które odbyły sięw dniach 19-21.12.2009 w Brukseli, przedstawiono350 innowacyjnych rozwiązań z 15 krajów, które byłypoświęcone transferowi technologii i wdrażaniu postęputechnologicznego. Zaprezentowano na nich119 wynalazków z Polski, które prezentowały bardzowysoki poziom, co potwierdziło jury, bo przyznało naszymrodakom, oprócz Grand Prix, nagrodę ŚwiatowejOrganizacji Własności Intelektualnej dla NajlepszegoWynalazku Opracowanego przez Kobietę, 12 nagródspecjalnych oraz w sumie 119 medali. Widać z tego, żenasza myśl naukowo-techniczna ma w Europie swojąpozycję.4. W grudniu ruszyła VII edycja Wyszehradzkiego ProgramuStypendialnego, adresowanego do studentówzainteresowanych podjęciem studiów drugiego stopnia.Termin składania wniosków mija 31.01.2010 <strong>roku</strong>,a inne szczegóły są na stronie internetowej MNiSW. Zaprezentowanorównież na niej ofertę z zakresu stypendiówbadawczych, przygotowanych przez UNESCOi Federację Rosyjską oraz UNESCO i Izrael. Są to interesującestypendia, bo dotyczą projektów związanychz gospodarką energetyczną oraz ekologią. Ogłoszonyzostał również brytyjsko-polski program dla młodychnaukowców, który ma opinię jednego z najbogatszychw zakresie stypendiów oraz finansów na badania.5. W 2009 <strong>roku</strong> doktorskie stypendia naukowe w wysokości20 tys. zł w ramach programu L'Oreal Polskadla Kobiet Nauki otrzymały: A. Czarnecka za badaniaz zakresu nowotworzenia (procesu powstawania raka),A. Korkosz za badania dotyczące interakcji alkoholuetylowego i nikotyny oraz J. Kowalska za badania dotycząceRNA (kwasu rybonukleinowego). Natomiaststypendia habilitacyjne w wysokości 25 tys. zł otrzymały:S. Rodziewicz-Motowidło za badania dotyczącepeptydów i białek oraz E. Zuba-Surma za pracę o komórkachmacierzystych.6. 22.10.2009 już po raz czwarty wręczone zostały NagrodyMinistra MNiSW. W kategorii badania na rzecz naukilaureatem został prof. B. Marciniec z UAM w Poznaniu,w kategorii badania na rzecz rozwoju społeczeństwa– prof. M. Kaliszan z AM w Gdańsku, zaś nagrodę w kategoriibadania na rzecz rozwoju gospodarki – prof.R. Będziński z Politechniki Wrocławskiej.7. Fundacja na Rzecz Nauki Polskiej w 2009 <strong>roku</strong> przyznałaNoble Polskie: w zakresie nauk humanistycznychi społecznych prof. Z. Szymczykowi z UAM w Poznaniu,w zakresie nauk przyrodniczych prof. A. Kolińskiemuz Uniwersytetu Warszawskiego, w zakresie nauk ścisłychprof. J. Barnasiowi z UAM w Poznaniu, natomiastw zakresie nauk technicznych prof. B. Marcińcowi takżez UAM w Poznaniu.8. Warto wiedzieć, że w 2009 <strong>roku</strong>, w drugiej edycji programuWelcome laureatami zostali: dr hab. A. Kacińskaz Niemiec oraz dr hab. T. Guzik z USA, którzy łącznieotrzymali ponad 12 mln zł na realizację swoich programówbadawczych.9. W konkursie organizowanym od 1989 <strong>roku</strong> przez UEw ramach XXI konkursu prac młodych naukowcówA. Kubica i W. Pilecki z Wydziału Fizyki Uniwersytetuprof. dr hab.Wiesław Deptułakierownik KatedryMikrobiologiii Immunologii,Wydział NaukPrzyrodniczych US79


WOKÓŁ UCZELNI80Warszawskiego zdobyli jedną z trzech pierwszych nagród.Brawo fizycy polscy!10. W ramach IV Kongresu Obywatelskiego, który odbyłsię w Warszawie m.in. pod hasłem „Szkolnictwo wyższepo <strong>roku</strong> 2030”, nie potwierdzono wyników ankietyprzeprowadzonej przez „Gazetę Wyborczą”, z którejwynikało, że znakomita większość polskiej kadry akademickiejodczuwa w stosunku do swoich uczelni wyłączniesatysfakcję. Zgromadzeni na Kongresie m.in.rektorzy uczelni państwowych i prywatnych wskazalina następujące problemy szkolnictwa wyższego: finansowanieuczelni publicznych i niepublicznych, odpłatnośćza studia, ocena jakości kształcenia, taśmowaprodukcja specjalistów, jak też wskazano na zachwianierelacji między mistrzem-profesorem a studentem.Zwrócono uwagę także na problem wykładów w dobieinformacji internetowej.11. Warto wiedzieć, że XIII Festiwal Nauki w PAN jakogłówny temat podjął problem „Czy humanistyka jestjeszcze potrzebna”. Warto tę debatę śledzić, bo jestpublikowana na łamach periodyku „Sprawy Nauki”.12. Coraz częściej rządzący nauką polską, ale także profesorowie,skłaniają się tak w nauce, jak i w dydaktyce,w stronę zrównoważonego rozwoju. Coraz częściejsłyszy się także, że rektor, oprócz tego, że winien byćmenedżerem zarządzającym uczelnią, winien być takżewizjonerem promującym koncepcję rozwoju uczelni.Te cechy, jak się wydaje, będą obowiązywać szefówuczelni, którzy będą prowadzić nasze uniwersytetyw XXI wieku.13. Według badaczy, naukowców oraz organizatorów życianaukowego w Polsce przyjmuje się, że dziś szkoławyższa – uniwersytet – musi być przedsiębiorcza i tojest droga prowadząca do likwidacji niedomogóww naszych szkołach wyższych. Według niektórychtakie przedsiębiorcze ożywienie mogłoby wpłynąćkorzystnie na kierunki i uczelnie tradycyjnie uznawaneza nieopłacalne.14. Z wypowiedzi dotyczącej założeń reformy szkolnictwawyższego wynika i to (słowa prof. K. Hałasińskiej-Macukow, przewodniczącej Konferencji RektorówAkademii i Szkół Polskich), że środowisko akademickiepopiera w 80% zmiany zaproponowane przezMNiSW. Warto przy tym uzmysłowić sobie, że ukazałosię już rozporządzenie dotyczące oceny jednosteknaukowych – kategoryzacji, na podstawie której będąprzyznawane finanse. Z informacji wielu dziekanówwynika, że to rozporządzenie posiada takie punkty,które bardzo słabo będą oceniać tak dobre, jak i słabewydziały/kierunki w polskich uniwersytetach. Wartoto rozporządzenie przejrzeć, bo już w niedługim czasie(czerwiec/lipiec 2010) wydziały i kierunki składać będądokumenty w tej sprawie do MNiSW.15. Z wypowiedzi wielu profesorów, którzy dyskutowalina temat osiągnięć i zaniechań organizacji szkolnictwawyższego w minionym dwudziestoleciu: prof.Pelczar stwierdza, że prawdziwy sukces jest we wzrościeliczby studentów oraz opracowaniu wspólnychstandardów kształcenia, choć także cechą tego czasujest nadal „rzadko widywany profesor” oraz duża wolnośćkierunków. Natomiast prof. Wiśniewski – dawnyszef KBN stwierdza, że nauka w 2009 <strong>roku</strong> jest państwowai uniwersytecka, ale także i niedofinansowana– i to ostatnie stwierdzenie tyczy się także pensjipracowników naukowych. Także prof. Sawicki z PANw Gdańsku stwierdza, że nauka w Polsce nie jest finansowanaw sposób zadowalający, a nakłady na nią przypominajązasiłek socjalny, którym źle gospodarujemy.Zwraca także uwagę na wieloetatowość pracownikównauki. Prof. Chorąży z PAN z Gliwic – wybitny biome-dyk stwierdza, że nadal istnieją kłopoty, które wynikająz konieczności wyboru „mieć czy być”. Twierdzi,że młoda kadra wybiera raczej „mieć”. To powoduje,że pogoń za pracą (zarobkami) odbiera pracownikomnaukowym chęć do permanentnej nauki.16. W ramach toczącej się dyskusji o reformie nauki polskiejwarto zaznajomić się z opracowaniem prof. Żyliczaz FNP, który w moim pr<strong>zek</strong>onaniu bardzo trafniei chyba najwłaściwiej jak dotychczas opracował „drogę”rozwoju naszych szkół wyższych (patrz strona internetowaFNP).17. W tym <strong>roku</strong> mija 150 lat od ukazania się pracy „O powstaniugatunków” – dzieła, które określane jest jakonajważniejsza książka naukowa. Przy tej okazji wartoprzypomnieć, że dzieło to zajęło twórcy – KarolowiDarwinowi – 22 lata.18. Dnia 1.10.2009 prawie 2 mln osób podjęło studia stacjonarnei zaoczne w ponad 450 uczelniach, w tym135 publicznych. Z wywiadu z przedstawicielami niektórychszkół wynika, że są przygotowane do wyzwańXXI wieku – tak twierdzi rektor Politechniki Gdańskiej,ale większość głosów nie jest tak optymistyczna. Wypowiedzite w dużej części dotyczą negatywnej ocenyreform przygotowanych przez MNiSW. W opinii ministerKudryckiej z reformami szkolnictwa wyższego niemożna c<strong>zek</strong>ać już dłużej, choć prof. A. Legocki z PANw Poznaniu uważa, że nasza nauka i edukacja zostałyzepchnięte na margines przemian demokratycznych,a przyczyną tego jest brak tradycji szerszego jej wspierania.Prof. Handke z AGH w Krakowie twierdzi, że największymzaniechaniem XX wieku jest brak ustawy,która w sposób systemowy zreformowałaby szkolnictwopolskie. Dr J. Sobieszczański – przewodniczącyKSN NSZZ „Solidarność” stwierdza, że główną przyczynąniezadowalającego stanu szkolnictwa wyższegojest niskie finansowanie i przesztywniony systemkariery akademickiej pracowników naukowych.19. Analiza kuźni prezesów największych spółek w Polscewykazała, że w latach 2008-2009 najwięcej prezesówdała Politechnika Warszawska, AGH w Krakowie, PolitechnikaŚląska w Gliwicach oraz SGH w Warszawie.20. Warto wiedzieć, że po raz pierwszy w 2009 <strong>roku</strong> naświatowej liście najlepszych wyższych uczelni liczbaszkół wyższych starego kontynentu jest wyższa niżz USA.21. Warto odnotować, że w konkursie Kapitał Ludzki –Poddziałanie 4.1.2, 59 wniosków ze 163 uzyskało ocenępozytywną. Wśród nich US – kierunek matematyka,był także pozytywnie oceniony i otrzymał ponad7,7 mld zł. Brawo matematycy!22. Trzeba dodać, że unijne dotacje dla Polski do końca2009 <strong>roku</strong> mają się zamknąć kwotą 17 mln. Jak do tejpory największe finanse Polska wykorzystała w zakresieKapitału Ludzkiego, Regionalnych Programów Integracyjnych,Innowacyjnej Gospodarki oraz Gospodarkii Środowiska. Stolica UE zakłada, że w 2010 <strong>roku</strong> Polskawykorzysta środki unijne na poziomie 24-25 mld.23. Pragnę donieść, że Wydział Nauk o Ziemi jest następnym,który w US ma pełne prawa akademickie i jest to wydział,który od podstaw (od 1988/89) zorganizował niezmordowanyprof. S. Musielak. Brawo Panie Profesorze, to pięknyprezent na 25-lecie US! SPROSTOWANIE: W poprzednim numerze „PrzegląduUniwersyteckiego” (7-9/2009) w artykule „Wartowiedzieć” prof. W. Deptuły zamiast nazwy Fundacja naRzecz Nauki Polskiej pojawiła się błędna nazwa FederacjaNauki Polskiej. Za pomyłkę przepraszamy Autorai Czytelników oraz Fundację.


WOKÓŁ UCZELNINajważniejszajest harmoniaZ prof. Wiesławem Deptułą w 35. <strong>roku</strong> jego pracy naukowej i z okazji 10-lecia prowadzeniarubryki „Warto wiedzieć” w „Przeglądzie Uniwersyteckim” rozmawia Anna Hunczak.Anna Hunczak: Dlaczego na miejsce swojego życiawybrał Pan właśnie Szczecin? Co było w tymmieście szczególnego? A może zadecydowałprzypadek?Wiesław Deptuła: Zawsze marzyłem o tym, bybyć profesorem. Pochodzę z rodziny rzemieślniczej,a moi rodzice zawsze powtarzali mi: „Poprawiaj swójlos”. Chciałem zostać lekarzem weterynarii, by przynosićulgę zwierzętom, ale wkrótce wybrałem drogęnaukową. To, że mieszkam i pracuję w Szczecinie stanowiwynik przypadku, ale może też nie do końca.Okoliczności podjęcia decyzji były takie: po pierwsze,gdy Jan Paweł II w 1987 <strong>roku</strong> odwiedził Szczecin,będąc wtedy w Gorzowie oglądałem tę wizytę tylkow telewizji. Papież wygłosił wtedy bardzo mocnesłowa, które mnie poruszyły. Po drugie, kiedy byłemjuż po habilitacji, powstawał w Szczecinie uniwersytet.Moja ówczesna praca w szpitalu mnie nie satysfakcjonowała,była we mnie chęć podzielenia siętym, co zdobyłem. Po trzecie, mój profesor Z. Larskipodpowiedział mi, że brakuje mikrobiologa na WydzialeBiologii i Nauk o Morzu (obecnie Wydział NaukPrzyrodniczych). Wtedy przystąpiłem do konkursui dostałem się! Uniwersytet jako pełen nowych możliwościjawił mi się wtedy, w 1986 r., jako dar z niebios,coś wielkiego. Tak było i chyba jest nadal, bo mój uniwersyteti Szczecin przyjął mnie pięknie.A.H.: A zatem Uniwersytet Szczeciński jest Panuniezwykle bliski. Czy uważa Pan, że nasza AlmaMater zapewnia odpowiednie warunki do prowadzeniabadań naukowych?W.D.: Uniwersytety nie są szkołami zawodowymi,jak akademie czy politechniki, a więc naszaAnna Hunczakstudentka I <strong>roku</strong>dziennikarstwai komunikacji społecznej US60-lecie pracy prof.Z. Larskiego w Olsztynie.Od lewej: żona panaprof. Larskiego,prof Z. Larskii prof. W. Deptula.fot. archiwumprof. W. Deptuły81


WOKÓŁ UCZELNISpotkanie z prof.Stanisławem Kaflem,przedstawicielem FAO– Rzym82fot. archiwumprof. W. Deptułyuczelnia wypełnia swoje posłannictwo badawcze.Uniwersytet to przede wszystkim ludzie, szczególnieci, którzy wykazują chęć działania i od nich wielezależy: od ich wiedzy, stawianych sobie zadańi rozliczania się z nich. Moja obecna ocena naszegouniwersytetu to dostateczny plus. Zauważam nanaszej uczelni braki naukowe, w tym niedociągnięciaw zakresie działań zmierzających do podniesieniapoziomu nauki. Uprawianie i kultywowanienauki wymaga wiele energii i zdolności, a dydaktykapochłania pracownikom chyba zbyt wiele siły,może nawet umniejsza ich ideały.Istotny jest fakt, że z ośrodka szczecińskiegonie mamy ani jednegoprzedstawiciela w Polskiej AkademiiNauk, mam wrażenie, że wielkieosiągnięcia naszych pracownikównaukowych są niedoceniane. Niestety,także w nauce obecna jestpolityka, która utrudnia „wybiciesię” poza Szczecin.Według mnie ważna jest teżpraca ze studentami. My, jako profesorowie,musimy wychwytywaćnajzdolniejsze jednostki, ale dotego należy stworzyć odpowiednisystem, który – w mojej ocenie –jeszcze nie istnieje. Trzeba, by odnas samych i od studentów więcejwymagać. Trzeba szanować studentówi młodych adeptów nauki,trzeba dać im serce, a nie przychodzićnp. na wykład z pożółkłymi kartkami i z wiedzą,którą student może posiąść czytając książkęw bibliotece. Wykład to musi być spotkanie z mistrzem.A.H.: Odbył Pan kilka zagranicznych staży i miałPan okazję przyjrzeć się pracy nad znanymiPanu zagadnieniami w kilku państwach. Jakieróżnice w podejściu do edukacji zaobserwowałpan za granicą?W.D.: Kraje zachodnie mają bez wątpienia lepsząorganizację pracy i jej dyscyplinę. W czasach, kiedybyłem na stażach, nasze państwo różniło się od innychchoćby w wysokości funduszy przeznaczanychna badania. Teraz na szczęście już się to wyrównuje.Naukę polską od europejskiej odróżnia to, że wielez naszych osiągnięć idzie „na półkę”. „Na zachodzie”nikt nie żałuje pieniędzy naukowcom, ale ich badaniamuszą być przydatne w praktyce lub przyczyniaćsię do tworzenia nowych teorii. Uważam też, że polskienauki humanistyczne są niedoceniane, możedlatego, że w dobie globalizacji nikogo na świecienie interesuje historia poszczególnych narodów. Jeślichodzi o fizykę czy chemię, to jesteśmy w środkupierwszej ligi, ale w pozostałych naukach – w drugiej,trzeciej lidze. A w ekstraklasie nie ma nikogo.Chyba że są to pojedyncze osoby, które zostały„wchłonięte” przez organizatorów nauki światowej.U nas wprawdzie FNP daje stypendia „powrotu dodomu”, wtedy naukowcy dostają tyle pieniędzy, żespokojnie wystarcza im na badania, ale są to pojedynczejednostki. Dobrze jednak, że są takie próby.A.H.: Jest Pan nie tylko znanym naukowcem, aletakże osobą znaną ze swych działań popularyzatorskich.W jaki sposób chciałby Pan zachęcićmłodych ludzi, by wybierali jako przedmiotswoich zainteresowań immunologię?W.D.: Jestem człowiekiem, który ma w sobiepasję. Wydaje mi się, że immunologia, czyli naukao odporności, pokazująca, dlaczego jedni ludziechorują, a inni nie, mimo że stąpają po tej samejziemi, jest naprawdę interesująca. Wydaje mi się, żemłodzież ma w sobie coś takiego, że można ich porwać,a immunologia może sprawiać ulgę człowiekowii ulepszać jego życie. Stąd immunologia możezafascynować młodych ludzi, a to oni właśnie mogąpopchnąć naukę naprzód. To, co obecnie wiemy, totylko kawałek tajemnicy wydartej naturze. Myślę, żeimmunologia to nauka dla tych, którzy są przygotowani,by tę tajemnicę posiąść. Inny powód potencjalnegozainteresowania jest taki, że moja ukochanadziedzina nauki od dwudziestu lat wciąż jest „natopie”. Co pewien czas życie i przyroda przypomina,że potrzebujemy wyników badań z tej dziedziny.Gdyby np. lekarze i pracownicy naukowi wiedzielidziś więcej z zakresu immunologii, nie byłoby chociażbytakich niekorzystnych „przepychanek”, jakdziś przy szczepionce na grypę w Polsce.A.H.: Jak Pańskie badania biologiczne mogłybywpłynąć na życie zwykłego człowieka?W.D.: W obecnym czasie poświęcam swojebadania dwóm zarazkom: RHD – czyli wirusowipowodującemu pomór królików, czynnikowi, któryprzy bliższym poznaniu jego oddziaływania naukład immunologiczny stworzy podstawy do poznaniapatogenezy wirusów gorąc<strong>zek</strong> krwotocznych,np. wirus Ebola, oraz chlamydiami, które sąniezwykle niebezpieczne dla ludzi i dla zwierząt,a przy których nie opracowano jeszcze immuno-


WOKÓŁ UCZELNItypów, tj. szczepów, które „szeregują” te zarazki,które z nich nadają się do stosowania w szczepionceprzeciwko tym bardzo powszechnym infekcjomwystępującym od wieków, często w postacibezobjawowej, głównie u ludzi. Te infekcjeobecnie stwierdza się u prawie 60% kobiet, około40% mężczyzn i około 30-40% dzieci. Próbujemytakże zgłębić tajemnicę przełamywania barierygatunkowej, czyli przechodzenia pewnych wirusówz jednego gatunku na drugi, i stąd badamym.in. EBHS, bo to tłumaczy, dlaczego np. wirusgrypy H1N1 jest tak niebezpieczny. Wiemy, że makilka komponent, jako że kolonizując makroorganizmyptaków, świń i człowieka, „zabiera” od ichwirusów pewne części, stąd jest tak bardzo groźny,bo niejednorodny, a nasz organizm nie potrafi„szybko” wytworzyć przeciwko niemu substancjiodpornościowych.A.H.: Bardzo bliska jest Panu tematyka badańnad zwierzętami. Czy uważa Pan je za etyczne,czy też nie?W.D.: Nie uważam tych badań ani za etyczne,ani za nieetyczne. By przybliżyć moje rozumowanie,trzeba odpowiedzieć na następujące pytania:„Czy warto uśmiercić zwierzę w imię zgłębieniawiedzy? Czy może lepiej oszczędzić tych kilkaosobników kosztem braku postępu?”. Wierzę, żewyniki moich kilkuletnich obserwacji dają podbudowęteoretyczną do pewnych zagadnień i dlategouważam, że mniejszym złem jest uśmiercenietych zwierząt (królików). Czynimy także wszystko,aby te istoty podczas naszych doświadczeń jaknajmniej cierpiały. Wszystkie doświadczenia prowadzimydo pojawienia się pierwszych objawów,a potem przeprowadzamy eutanazję. Jestem pr<strong>zek</strong>onanyjako człowiek, pracownik naukowy, lekarzoraz biolog, że te badania dają więcej plusów niżminusów, które przynoszą cierpienia zwierząt. Jeżelibędę miał inne pr<strong>zek</strong>onanie, wycofam się.A.H.: Działa Pan również w zakresie popularyzacjisportu. Jakie ma Pan pomysły na poprawęaktywności fizycznej społeczeństwa?W.D.: Naszemu społeczeństwu jest brak świadomości,czego przykładem są złe nawyki. W sobotęczy niedzielę wolimy położyć się na kanapiei to jest nasz relaks, a lepsze skutki dałby np. spacer.W młodości sam byłem bardzo aktywnym fizyczniesportowcem i tak już zostało. Mamy szczęście, że nanaszym uniwersytecie istnieje Instytut Kultury Fizycznej,a studenci przychodzą do instytutu z mocnąmotywacją „ćwiczenia” ciała i w ten sposób podnosząpoprzeczkę nam wszystkim. Kiedyś na WydzialePrawa zlikwidowano wychowanie fizyczne,co, moim zdaniem, było bardzo niedobre. A jednakmimo to studenci tego wydziału wygrywali zawodyw koszykówkę, a więc jakby inny dowód, że ćwiczeniato raz, a zdolności to drugie (śmiech).A.H.: Czy łatwo Panu pogodzić tak wiele obowiązków,w tym pracę na rzecz US?W.D.: Łatwo. Bo jestem entuzjastą, człowiekiemszczęśliwym i spełnionym. Oczywiście chciałbymnp. mówić w trzech językach i w nich wykładać.Ale wtedy możliwe, że nie mieszkałbym w Polsce,bo ambicja by mnie rozpierała. To mogłoby spowodować,że jeszcze więcej czasu spędzałbymna uczelni. A ja obecnie twierdzę, że człowiek niemoże tylko pracować, musi też mieć czas na poprawęswojego ducha i życia pośród ludzi – rodziny.Ale wracając do pytania, to stwierdzam, że pracana rzecz US to dla mnie przyjemność. Co ważne,mam świadomość, że US mnie dobrze przyjął, więcja próbuję to odpracować i oto kilka przykładów.Jako szef katedry robię wszystko, by była ona dobrapod względem naukowym i dydaktycznym.Obecnie zespół prowadzi nie tylko badania z zakresuimmunologii czy wirusologii, ale wprowadziliśmytakże metody biologii molekularnej, którewymagają właściwego osprzętowania, które trzebaProf. W. Deptuła z zespołemfot. archiwumprof. W. Deptuły83


WOKÓŁ UCZELNIProf. dr hab. Wiesław Deptuła – organizatori kierownik Katedry Mikrobiologiii Immunologii Wydziału Nauk Przyrodniczych(WNP) Uniwersytetu Szczecińskiego(US) (od 1987), prodziekan Wydziału NaukPrzyrodniczych Uniwersytetu Szczecińskiego(1989-90), dziekan Wydziału NaukPrzyrodniczych (2000-2002), przedstawicielRektora Uniwersytetu Szczecińskiegods. współpracy (KBN) z MinisterstwemNauki i Szkolnictwa Wyższego (od 2005).Wykładowca mikrobiologii, immunologii,epidemiologii, biotechnologii i bioterroryzmuw US, a także: socjobiologii, zdrowiamenedżera, zagrożeń cywilizacyjnychoraz ekologii, ochrony środowiska i organizacjiochrony środowiska w innychszkołach wyższych w Polsce. Członek KomisjiUczelnianej NSZZ „Solidarność” US(1992-1998) oraz przewodniczący tejżeKomisji (1995-1998), prezes Klubu UczelnianegoAZS Uniwersytetu Szczecińskiego(od 2002). Członek Komisji BiologiiZwierząt Doświadczalnych – KomitetuGenetyki Człowieka i Patologii MolekularnejPAN (od 1994), członek KomitetuNauk Medycznych PAN, Oddział Gdańsk,siedziba Szczecin (od 1994), członek KomisjiEkosfery PAN – Oddział Szczecin (od1995), członek Komitetu NarodowegoPAN ds. Współpracy z MiędzynarodowąRadą ds. Wiedzy o Zwierzętach Laboratoryjnych(ICLAS) (od 1996) oraz członekKomisji Immunoprofilaktyki, KomitetuImmunologii PAN (1999) i członek KomitetuImmunologii i Etiologii Zakażeń CzłowiekaPAN (od 2007), członek Europ. Tow.Wirusologii Klinicznej i Europ. Tow. Immunol.(1996/1997), jak też przewodniczącyPolskiego Towarzystwa Immunologii Kliniczneji Doświadczalnej (PTIKiD) – OddziałSzczecin (1999-2005 oraz od 2009),a także członek Zarządu Głównego PTIKiD(1996-2005, od 2008), obecnie wiceprzewodniczącyPolskiego Towarzystwa Mikrobiologów(PTM) – Oddział Szczecin (od2008), członek Komitetu Redakcyjnego„Central European Journal of Immunology”(od 1996), ekspert PTIKiD w zakresieimmunologii infekcyjnej (od 1993), człobyłozdobyć. To się udało. Jako dziekan WNP wrazz moim prodziekanem prof. A. Witkowskim ściągnąłempo raz pierwszy na US grant inwestycyjnyi dzięki rektorowi Z. Chmielewskiemu fakt ten zaowocowałtym, że WNP został „odnowiony” i niemówię tylko o samych budynkach. Również w tymczasie sprawiłem, że WNP otrzymał prawo habilitacji,co stworzyło szansę utworzenia WydziałuTeologicznego. Od 10 lat jestem przedstawicielemrektora US do współpracy z KBN/MNiSW i byłemtym, który przyczynił się do sfinansowania przezto ministerstwo remontu auli na Wydziale Humanistycznymprzy ul. Krakowskiej czy przeprowadzeniaremontu biblioteki na Wydziale Ekonomicznym84nek Komisji Narodowego Programu OchronyAntybiotyków "Chrońmy antybiotyki"(od 2005), ekspert Narodowego CentrumBadań i Rozwoju ds. programów badawczych(od 2008), członek Rady Gospodarki,Innowacji i Technologii przy Urzędzie Marszałkowskimw Szczecinie (od 2008), ekspertProgramu Operacyjnego Infrastrukturyi Środowiska – Europejski FunduszRozwoju Regionalnego (2008).Profesor Wiesław Deptuła to autori współautor 4 podręczników akademickich,13 książek i skryptów oraz 770publikacji, w tym 340 prac oryginalnychi przeglądowych z zakresu immunologii,wirusologii i chlamydiologii oraz ochronyśrodowiska (mikrobiologia wody), publikowanychm.in. w Infection Immunity,Scand. J. Immunol., Immunology Letters,Eur. J. Immunol., J.Dairy Sci., J.Animal Sci.,Vet.Med., Acta Vet. czy Pol. J.Vet. Sci., MedycynaWet. oraz Pol.J.Env.Studies. Badaniaprofesora i zespołu doprowadziły dowykazania roli procesu fagocytozy granulocytóww zakażeniach wirusowychu zwierząt, roli Chlamydia trachomatistypowego zarazka dla ludzi w zakażeniachu bydła i opisania profilu immunologicznegou nich, jak też opisania immunotypówwśród wirusa pomoru królików(RHD) oraz Chlamydia sp. i Chlamydophilasp., a nadto opracowania nowego modeluoceny środowiska wodnego w Polscekompatybilnego do przepisów UE.Jest on wychowawcą 1 profesora, 3 doktorówhabilitowanych, 9 doktorów i 150magistrów, jak też współtwórcą szkoły immunologicznejw Polsce. Został odznaczonyMedalem Senatu RP (1994), SrebrnymKrzyżem Zasługi (1998), Medalem L. Bujwidanadanym przez Zarząd Główny PTM(2000), Medalem „Centaur Lubuski” (2004),Złotym Krzyżem Zasługi (2004), Honorowąodznaką „Pro Scientia Veterinaria” (2008),a także jest Laureatem w Plebiscycie GłosuSzczecińskiego „Nieprzeciętni Szczecina,Pomorza Zachodniego i Kraju” (1999).


WOKÓŁ UCZELNIprzy ul. Mickiewicza, a także uzyskania pierwszegow historii Wydziału Matematycznego grantu inwestycyjnegona remont. Również w ostatnich 2-3latach – finansowania dla Wydziału Nauk o Ziemi,który wypączkował z WNP, no i ostatnie finanse dlaWNP, który nie był remontowany za moich czasówdziekańskich.Dzięki moim staraniom uzyskaliśmy także finansez projektu Kapitał Ludzki, i zorganizowałemna WNP kierunek Mikrobiologię, który funkcjonujedo 2 lat na Uniwersytecie Łódzkim. Teraz jako drugiw Polsce będzie od 1 X 2010 <strong>roku</strong> europejskimkierunkiem studiów na US. Kończąc ten wątek,pragnę mocno podkreślić, że mogłem to uczynić,bo spotkałem wspaniałych szefów i kolegów: m.in.rektora Z. Chmielewskiego, rektora W. Tarczyńskiegooraz prof. J. Hozera, ale także prof. J. Perenca,który był dziekanem w tym czasie, kiedy i ja byłemdziekanem, który zachował się wobec WNP bardzożyczliwie.A.H.: Czy w ciągu tak wielu lat kariery zawodowejmiał Pan momenty zwątpienia w to, corobi?W.D.: Oczywiście, że miałem! Kiedy zrobiłemhabilitację w czasach socjalizmu, nie było dla mniezatrudnienia. Mając 36 lat i określone ambicje, niemogłem nigdzie znaleźć odpowiedniego miejscapracy w Polsce. Wtedy zwątpiłem we własne siłyi nawet zacząłem wyrabiać „papiery” na taksówkarza(!). Ale uśmiechnęło się znowu do mnie szczęście,bo ja chyba należę do ludzi w czepku urodzonych.Jak już wspomniałem, prof. Z. Larski wskazałmi możliwość pracy na Uniwersytecie Szczecińskim.Miałem również inne, na szczęście krótkiechwile zwątpienia, kiedy zawiodłem się na niektórychludziach. Potrzebowałem wtedy czasu, by wytłumaczyćsobie ich postępowanie. Rozczarowująmnie ci, którzy mają ogromne możliwości, a niewykorzystują ich. Wtedy robię się taki, powiedziałbym,nerwowy i używam niekiedy mocnych słów.Ale w sumie zwycięża moja wiara w to, że w każdymczłowieku jest więcej dobra, a nie, że kierująsię irracjonalnym postępowaniem, choć prof. Wilsontak twierdzi. We mnie zwycięża to myślenieoptymistyczne, że zwyciężać należy dobrocią. Booptymista, to jest ten, kto ma i wierzy w ideały. Jeśliktoś daje się wybierać do władz, to musi mieć siłęoddziaływania, być szczery, mieć odwagę powiedzeniaprawdy, czasami i na pograniczu nietaktu.Nie może się bać. To jest dopiero szef.A.H.: Czego nauczył się Pan od swoich profesorów?Jaka jest/może być rola mentora/profesoradla uczącego się od niego studenta/doktoranta?W.D.: Miałem kilku profesorów, którzy dostrzeglimoje możliwości, ale największy wpływna mnie miał prof. Z. Larski, z którym spotykałemsię krótko, tylko dwa lub trzy lata. Mentor,profesor, szef, musi pokazać prawdę, niezależnieod tego, jaka ona by nie była; być szczery, alechwilami musi być „leciutko” politykiem. Używamtego ostatniego słowa dlatego, że już przez 30lat jestem szefem zespołu. Kiedyś nie zatrzymywałempewnych słów dla siebie i robiłem „moim”ludziom przykrość. A więc z jednej strony to siękłóci: szczerość i polityka. Ale to jest ludzkie. Szefpracownika naukowego musi nauczyć go tego,aby był nieco odmienny, aby absolutnie nie przyklaskiwał.To jest też cecha ludzi zdolnych. Widziałemkilku ludzi piekielnie utalentowanych, ale niemieli w sobie systematyczności. Wydaje mi się, żementor tę systematyczność musi w nich zaszczepić,musi być wzorem, trafić do czyjegoś sercai duszy. Musi być takim ostrzem, które tępi siętrudniej niż inne.A.H.: Co ponad wiedzę naukową chciałby Panpr<strong>zek</strong>azać swoim studentom?W.D.: Jestem człowiekiem, który dzieli się swoimiprzemyśleniami. Moim celem jest zainspirowaniestudenta, zachęcenie go do myślenia, do pr<strong>zek</strong>onania,że w życiu musi istnieć harmonia. Oznacza to,że nie można do życia podchodzić zbyt zachłannie.Harmonia to również korzystanie z darów od losu.Harmonia to w końcu złoty środek pomiędzy „mieć”a „być”. I jeszcze jedno. Dla mnie niedopuszczalnejest, aby na egzamin przyjść w dżinsach albo zwracaćsię do człowieka z tytułem „Proszę pana”. Niezmierniemi zależy na tym, żeby ludzie wiedzieli, jaksię ubrać, jak zawiązać krawat, jakie założyć buty. Tosą kanony dobrego zachowania, których także reprezentanciuniwersytetu powinni przestrzegać, boto pomaga w życiu i kształtuje wzorce.A.H.: Jakie są Pańskie marzenia, plany na przyszłość?W.D.: Moje plany i marzenia są następujące:publikować w czasopismach z „ekstraklasy”, aby toosiągnąć, muszę jeszcze więcej pracować. Chciałbym,żeby było mniej barier przeszkadzającychw studiowaniu – materialnych, językowych; żebywszyscy spotkali się i rozmawiali. Do tego jednaktrzeba „wychować” społeczeństwo. Również marzymi się, by nauka w US stała na wyższym poziomieoraz by mój uniwersytet ciągle rozwijał się takżew sensie organizacyjnym. Marzy mi się, by ten piękny„organizm” pozyskiwał szefów menedżerów prowadzącychszkoły – choćby takich, jakich obecniemamy, by ci ludzie mieli serce i postawę społecznika.Chciałbym także móc więcej czasu poświęcić mojejrodzinie, bo pracując tak wiele przez ostatnie 35 latza mało przebywałem w domu. Moim marzeniemjest to, żeby być z bliskimi. Chciałbym też, żeby mojedzieci doceniły znaczenie edukacji w życiu i lubiłyczytać. A co do mojej osoby, to życzę sobie, żebymnauczył się nadal trochę więcej łagodności wobecludzi, żebym nie wymagał od nich tak wiele ile odsiebie. W tym pomaga mi moja wiara, którą w ostatnichlatach coraz bardziej zgłębiam m.in. dzięki OjcuŚwiętemu Janowi Pawłowi II.A.H.: Dziękuję za rozmowę. 85


WOKÓŁ UCZELNIProjekt „Kierunki matematycznemogą być atrakcyjne...”Choć humaniści szturmują uczelnie, władze US nie tracą z pola widzenia perspektywybliskiego niedoboru specjalistów z zakresu nauk ścisłych na rynku pracy. WydziałMatematyczno-Fizyczny już zainwestował w przyszłość, zdobywając 2. miejsce i 7,75 mlnzł na swój projekt w ramach ministerialnych „kierunków zamawianych”. Jest to absolutnysukces, który pozwoli na kontynuowanie rozpoczętego w zeszłym <strong>roku</strong> procesupodnoszenia atrakcyjności kształcenia na kierunkach matematycznych US.Agnieszka Majewskastudentka II <strong>roku</strong>dziennikarstwai komunikacji społecznej USSiedziba WydziałuMatematyczno-Fizycznegoprzy ul. Wielkopolskiej86fot. Jerzy GiedrysCel: specjaliści nauk ścisłych„Kierunki zamawiane” są programem MinisterstwaNauki i Szkolnictwa Wyższego, który finansuje UniaEuropejska w ramach Programu Operacyjnego KapitałLudzki. Mają na celu wyszkolenie specjalistów naukścisłych i zwiększenie liczby studentów na kierunkachmatematycznych, fizycznych, technicznych i przyrodniczych– tak, żeby zapełnić lukę na rynku pracy.Od 10 lat stale rośnie dysproporcja między liczbąabsolwentów studiów humanistycznych a ścisłych, copr<strong>zek</strong>łada się na trudności w znalezieniu wykwalifikowanychpracowników przez pracodawców. Wg TNSOBOP w <strong>roku</strong> 2013 zapotrzebowanie na takich właśniespecjalistów wyniesie aż 47 tys. Program ministerialnyuruchomiony został pilotażowo w październikuzeszłego <strong>roku</strong>. Łączny przewidywany budżet do 2013<strong>roku</strong> wynosi 1,5 mld zł.Projekt dla wszystkichDo programu swoje projekty mogłyzgłaszać wszystkie uczelnie publiczne i niepublicznew kraju, spełniające szczegółowekryteria określone w zasadach zamawianiakształcenia.22 czerwca 2009 r. Ministerstwu Naukii Szkolnictwa Wyższego, mimo kryzysugospodarczego, udało się zwiększyćpulę środków przeznaczonych na ten cel.Oznacza to, że pierwotną kwotę 200 mln zł,realizującą tylko 27 projektów na 21 uczelniach,powiększono o kolejne 170 mln zł,finansując tym samym aż 59 projektów na42 uczelniach. Szacuje się, że dzięki temuz programu skorzysta dodatkowo nawet 10tys. studentów w całym kraju! Zwiększenieśrodków pozwoliło na objęcie programemwszystkich zgłoszonych projektów, jeżelitylko uzyskały pozytywne oceny przy kwalifikacji.Nie tylko stypendiumProjekt kierunków zamawianych niesie ze sobąkorzyści także dla studentów, jednakże tej nowejformy nie można sprowadzać jedynie do sławnegojuż bezzwrotnego stypendium miesięcznego w wysokości1000 zł.Przede wszystkim wyjaśnić trzeba, że tej formypomocy finansowej nie otrzymują wszyscy studiującyi nie przez cały okres studiów. Ustanowionyzostał bowiem limit pozwalający przez pierwszy semestrpobierać ją tylko osobom z najlepszymi wynikamimaturalnymi. W następnych semestrach pulaśrodków będzie rozdzielana wg ocen zdobytychw sesji egzaminacyjnej. Ponadto taką pomoc materialnąmoże otrzymać jedynie 50% osób objętychtym projektem, pod warunkiem, że liczba osób, którepodjęły studia na kierunku, będzie co najmniejo 10% większa niż w <strong>roku</strong> bazowym (2007).


Jest to dotacja bezzwrotna, także w przypadkuosób, które zrezygnują ze studiów. Student kierunkówzamawianych ponadto zachowuje wszystkie prawa dostypendiów i pomocy przewidzianych przez US. A sąto: stypendia naukowe, za osiągnięcia w sporcie, socjalne,stypendium ministerialne, zapomogi oraz możliwośćzakwaterowania w domach studenckich.Korzyści dla studentówProjekt zakłada co najmniej 120 godzin bezpłatnychzajęć dodatkowych prowadzonych przez doświadczonychnauczycieli akademickich, w czasie którychstudenci pierwszego <strong>roku</strong> będą mogli uzupełnićswa wiedzę przedmiotową z matematyki i fizyki.Oprócz tego zmodernizowano i uzupełniono programynauczania na poszczególnych specjalnościacho tzw. warsztaty praktyczne, które są organizowanewspólnie z pracodawcami.Studenci będą mogli także wyjeżdżać do znanychośrodków naukowych w kraju i za granicą, jak równieżodbywać praktyki w renomowanych polskich i zagranicznychfirmach informatycznych i finansowych..W planach wykorzystania dotacji jest także zmodernizowaniezaplecza technicznego US, co oznaczadoposażenie i unowocześnienie pracowni WydziałuMatematyczno-Fizycznego.Patrząc w przyszłośćWładze US na bieżąco śledzą zapotrzebowanierynku i reagują na ciągłe jego zmiany. Patrząc dalekosiężnie,m.in. zaangażowały się w projekt kierunkówzamawianych, który okazał się absolutnym sukcesem,gdyż pozyskanie takich środków pozwoliło zbudowaćzachęcającą ofertę dla przyszłych studentów US.Wydział Matematyczno-Fizyczny zrobił wszystko,aby pozyskać żaków w <strong>roku</strong> akademickim 2009/2010,łącznie z akcją reklamową i dodatkowymi wrześniowymirekrutacjami. Jednakże zainteresowanie kierunkamimatematycznymi wśród młodzieży wydajesię nadal niewystarczające, aby zapełnić wszystkieprzewidziane miejsca na poszczególnych kierunkachzamawianych.Nadzieje na wyrównanie dysproporcji międzystudentami nauk humanistycznych i ścisłych wiążesię z tegoroczną obowiązkową maturą z matematyki,dzięki której właściwie każdy abiturient będzie mógłubiegać się o przyjęcie na studia matematyczne, fizyczneczy techniczne. Kierunki na US objęte programemministerialnym zastosowania matematyki· analityka procesów gospodarczych (APG)· fizyka biomedyczna· fizyka i zastosowania komputerów· fizyka i monitoring środowiskaWOKÓŁ UCZELNIUruchomienie programu „kształcenie zamawiane”okazało się dla Wydziału Matematyczno-Fizycznego niemałym wyzwaniem.Od momentu ogłoszenia (koniec czerwca2009) przez MNiSW wyniku konkursu wydział,z wydatną pomocą i zaangażowaniem DziałuSpraw Międzynarodowych, ruszył z zakrojoną naniespotykaną dotychczas skalę promocją projektu:konferencja prasowa z udziałem JM Rektora,artykuły w prasie, wywiady w telewizji, reklamyw radiu, plakaty, ulotki, siatki z reklamą na budynkach,utworzenie specjalnej strony www dedykowanejprogramowi, bilbordy, reklama w Internecie,mailing targetowy, itp.Wszystko to wzbudziło duże zainteresowaniekierunkami prowadzonymi na naszym wydziale.W przypadku matematyki liczba przyjętych studentówpr<strong>zek</strong>roczyła prawie dwukrotnie liczbęz <strong>roku</strong> bazowego 2007. Jednakże zainteresowaniefizyką było dużo mniejsze i nie zaobserwowanowyraźnego wzrostu zainteresowania tym kierunkiemstudiów.Można się tylko domyślać, że usunięcie wielelat temu matematyki jako przedmiotu obowiązkowegona maturze spowodowało niekorzystnenastawienie młodzieży do przedmiotów ścisłychi postawa ta ugruntowała się przez kolejne lata.Odwrócenie tego trendu wymaga stałych i wie-loletnich wysiłków. Choć sam pomysł „kształceniana zamówienie” jest cenny i należy go popierać, tojednak jak zwykle – istotne są szczegóły.Uważam, że konkurs i jego wyniki ogłaszanepowinny być dużo wcześniej, tak aby zainteresowaćprogramem maturzystów z aktualnego rocznika.Nieporozumieniem wydaje się wprowadzenie warunku10% przyrostu (w stosunku do <strong>roku</strong> bazowego)liczby przyjętych studentów na kierunkach, naktóre w całym kraju z <strong>roku</strong> na rok zgłasza się corazmniej absolwentów szkół średnich.W przypadku rozpoczętego rok wcześniej programu„kształcenie zamawiane – pilotaż” obowiązujedodatkowo przepis uniemożliwiający staranie sięo stypendium studentom, którzy wcześniej podjęlistudia na innej uczelni/kierunku, mimo że są to wyraźnienajlepsi studenci. Irytujące są też problemytechniczne związane z praktycznym uruchomieniemprogramu (wydział cały czas c<strong>zek</strong>a na podpisanieumowy przez MNiSW, a studenci na obiecanestypendia).Mimo tych kilku krytycznych uwag inicjatywęministerstwa w postaci „kształcenia zamawianego”dotyczącą kierunków ścisłych i technicznych należyocenić pozytywnie. Wyrażam pr<strong>zek</strong>onanie, żeusunięcie wspomnianych wyżej mankamentóww kolejnych edycjach zwiększy zainteresowaniemłodzieży tymi kierunkami. dr hab., prof. USJacek Styszyńskiprodziekan ds. studenckich,Wydział Matematyczno-Fizyczny US87


PATRONATII edycja konkursu fotograficznegoCukrowa na wakacjachWydział Zarządzania i Ekonomiki Usług US2 listopada 2009 <strong>roku</strong> rozpoczęła się druga edycja konkursu fotograficznego „Cukrowana wakacjach”. Tak jak w <strong>roku</strong> ubiegłym studenci i pracownicy wydziału mogą przesyłaćfotografie wykonane podczas wakacyjnych wypraw.Jest to niepowtarzalna okazja do wykazania siętalentem, oryginalnym spojrzeniem na świat i wyczuciempiękna. Podobnie jak w I edycji konkursuna zwycięzców c<strong>zek</strong>ają atrakcyjne nagrody.Pomysłodawcą i głównym organizatorem artystycznejrywalizacji jest dr hab. Piotr Niedzielski,który tak określił swe cele: „Pracownicy i studenciWydziału Zarządzania i Ekonomiki Usług są osoba-mi kreatywnymi. Jednym z obszarów aktywnościjest pasja fotograficzna, która dzięki dostępowi dodzisiejszej techniki staje się bardziej dostępnymhobby. Ponadto dzięki przemianom w Polsce wyjazdyzagraniczne są powszechne. Konkurs tego typuukazuje nas – pracowników i naszych studentówjako normalnych ludzi, realizujących swe pozanaukowezainteresowania”.HARMONOGRAM KONKURSU„Cukrowa na wakacjach”I etap2.11.2009 – 15.01.201030.11.2009 – 05.02.2010II etap18.02.2010WYNIKI8. – 19.03.2010nadsyłanie zdjęć do galerii internetowej www.foto.wzieu.plocena dodanych do galerii zdjęć przez zarejestrowanychużytkowników serwisu www.foto.wzieu.plekspozycja zdjęć zakwalifikowanych do II etapu konkursuna wystawie w budynku WZiEUspotkanie komisji konkursowejogłoszenie wyników na stronie internetowej konkursukoniec marca 2010(Święto Wydziału)uroczyste wręczenie nagród zwycięzcom konkursu88Kontakt: mgr inż. Marcin Chojnowskifoto@wzieu.pl, tel. 91 444 31 95mgr Katarzyna Orfinfoto@wzieu.pl, tel. 91 444 31 22Wydział Zarządzania i Ekonomiki UsługUniwersytetu Szczecińskiegoul. Cukrowa 871–004 Szczecinwww.foto.wzieu.plPierwsza edycja konkursu byłaniezwykle udana, a poziom przesyłanychzdjęć wysoki.Obok prezentujemy zwycięskiefotografie w kategoriach:pracownik WZiEU – AgnieszkaTomaszewicz „W krzywym zwierciadle”i student WZiEU TomaszSłodkowski „Starzec ze Storr”.


Na wasze fotografie c<strong>zek</strong>amy do 15 kwietnia 2010 r.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!