13.07.2015 Views

Drodzy Czytelnicy, w dwóch ostatnich numerach „Przeglądu” podej ...

Drodzy Czytelnicy, w dwóch ostatnich numerach „Przeglądu” podej ...

Drodzy Czytelnicy, w dwóch ostatnich numerach „Przeglądu” podej ...

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

<strong>Drodzy</strong> <strong>Czytelnicy</strong>,w dwóch <strong>ostatnich</strong> <strong>numerach</strong> „Przeglądu” <strong>podej</strong>mowaliśmytematy związane z szeroko rozumianymfunkcjonowaniem naszej świętującej swoje dwudziestopięciolecieuczelni – rozważaliśmy sposób realizacjipowiązanych ze sobą etosów, uniwersyteckiegoi studenta.To wydanie poświęcone zostało po części miejscui roli kobiet w społeczności uniwersyteckiej.W dyskusji redakcyjnej staraliśmy zadać sobie pytaniao pozytywne i negatywne skutki feminizacjistruktur obciążonych wielowiekową tradycją patriarchalną.Ciekawych diagnoz dotyczących tych procesówdokonały w swych artykułach dr AgnieszkaKołodziej-Durnaś i dr hab. prof. US Brygida Helbig-Mischewski, która dodatkowo porównała sytuacjękobiet na polskim i niemieckim uniwersytecie. DrArleta Galant, pisząc „życiorys” nowego nurtu badawczegona naszej uczelni, zwróciła uwagę, że zastosowanieinterpretacyjnych perspektyw genderumożliwia m.in. stawianie pytań dotyczących historycznychkontekstów kobiecych i męskich ról i ichwspółczesnego funkcjonowania.W numerze wydawanym na koniec roku akademickiegopodsumowujemy, tylko częściowo – z powodubraku miejsca – liczne inicjatywy i uroczystościzwiązane z obchodami jubileuszu ćwierćwiecza istnienianaszej Alma Mater.Wśród nich poczesne miejsce zajmuje nadaniepo raz pierwszy w historii naszej uczelni tytułu doktorahonoris causa kobiecie. Joanna Kulmowa, wybitnapisarka przez dziesięciolecia związana z ziemią szczecińską,w swym domu w Strumianach realizowaławraz z mężem Janem najlepsze wzorce polskiej inteligencji.Wykład, który wygłosiła pani doktor honoriscausa, stał się dla nas inspiracją do wyboru tematunastępnego numeru „Przeglądu” – będzie nim ideatolerancji. Zastanowimy się, czy na naszym uniwersytecieszanuje się osobę ludzką, jej poglądy i obyczaje,czy wypełniana jest podstawowa misja, czyli stwarzanieplatformy wolnej wymiany myśli i przekonań, czyuczelnia nasza stanowi obszar wolności religijnej i gotowajest na przyjęcie tego, co odmienne kulturowo?Zapraszamy do lektury!Elżbieta BeataNowakPRZEGLĄD UNIWERSYTECKI– pismo Uniwersytetu Szczecińskiego.Wydaje Biuro Promocji i Informacji USBiuro Promocji i Informacji US:Krzysztof Trzciński (dyrektor), MarikaGołda (rzeczniczka prasowa), MagdalenaSeredyńska, Adam Morawski, Artur SzwedoRedaktorka naczelnaElżbieta B. NowakWspółpracownicy:Joanna Daniek, Iwona Smolec, KatarzynaPiękoś, Wiesław Deptuła i inniFoto:Monika Drzazgowska, Jerzy Giedrys, MichałKulik, Krzysztof Trzciński i inniProjekt graficzny:Tomasz TarnowskiGrafika na okładce:Marta JaguśSkład komputerowy, korekta:Monika WancerzDruk:volumina.pl, Daniel KrzanowskiAdres redakcji:Biuro Promocji i Informacji US,al. Papieża Jana Pawła II 22a, pokój 019,tel. 91 444 13 10,e-mail: gazeta@univ.szczecin.plczasopismo on-line:www.univ.szczecin.pl/przegladRedakcja przyjmuje teksty wyłącznie w formieelektronicznej; zastrzega sobie prawo doredagowania i dokonywania skrótów tekstóworaz odmowy publikacji nadesłanych materiałów.Numer zamknięto 9 lipca 2010Nakład: 2000 egz.


Temat numeru:Kobieta na uniwersytecieDyskusja redakcyjna 6Iwona SmolecSonda: Kobieta na uniwersytecie 13Brygida Helbig-MischewskiKobiety na uniwersytetach(Szczecin/Berlin) 14Agnieszka Kołodziej-DurnaśKobiety w środowiskuakademickim a zarządzanieróżnorodnością 19Kamila ParadowskaPisarka z US 21Agata Zuzanna Majewska„Rozbieranie” Orzeszkowej 23Magdalena GardasDemaskatorzy ról 24Arleta GalantGender w IPiK. Życiorys 25Michał SokolskiŚladami kobiet Szczecina 28WydarzeniaPrzegląd Ekspres 31Radosław SkryckiI Szczeciński KongresHumanistycznych Kół Naukowych 34Andrzej DąbrowskiSukces Instytutu Matematyki 35Joanna DaniekO czym się śni filozofom 37Magdalena ButrymHomo Oeconomicus– wczoraj, dziś i jutro 39Marian CiaciuraŚwięto PolskiejNiezapominajki na US 40Iwona Smolec„Juwenalia naszą siłą” 42Cykl jubileuszowyKatarzyna PiękośPani Doktor Honoris Causana 25-lecie US 45Joanna KulmowaIdea tolerancji od PawłaWłodkowica do czasówwspółczesnych 48Joanna Owsińska„...można i tak, i tak” 52Monika OgiewaXVIII Ogólnopolski ZjazdHistoryków Studentów 54Ewa Szuszkiewicz, Piotr Krasoń,Franco FerrariDni Wydziału, czyli obchody25-Lecia US na WydzialeMatematyczno-Fizycznym 55Małgorzata Przytocka25 lat germanistyki w sercuSzczecina 58Dominika KwieciszewskaSukces zaczyna się na WNEiZ 60Iwona SmolecKto i co psuje nasz język? 61KulturaAnna KoprowiczMuzyka ma koronę w niebie,ale korzenie w ziemi 64Kamila ParadowskaModa na teatr 67Marlena SemczyszynPierwowzory i echa próbąwskrzeszenia duchów poetów 69Wokół uczelniWiesław DeptułaWarto wiedzieć 70Bohdan BoguszewskiMuzykologia w Szczecinie 72Ewa Dudek„Akcje” w górę 74Region, Europa, ŚwiatMarek ŻurekSerce dla Szczecinaw Poznaniu bije mocno 76Michał TomczakNa pokładzie FENDOU-5 78Agnieszka Stańczak, Anna ZyskaStudenci politologii w brukselskiejKwaterze Głównej NATO i SHAPEw Mons 79PrezentacjeAnna HunczakTo nie było łatwe... 81Maciej WitekO naturze i ograniczeniachfilozofii 84Renata Ziemińska„Analiza i Egzystencja”– 5 lat i 9 punktów 85Michał SokolskiWielka filozofia w Szczecinie? 87Marika GołdaZłote Pióro 89Elżbieta BlicharskaNowości WydawnictwaNaukowego US 91PatronatKonkurs fotograficznyStudiowanie, bilet do marzeń 93


TEMAT NUMERUKobietana uniwersytecie© Mandarynka


TEMAT NUMERUDyskusja redakcyjnaKobietana uniwersytecieElżbieta B. Nowak,prof. Ewa Szuszkiewicz,prof. Inga Iwasiów,dr Maciej Kowalewski,mgr Justyna Wodzik,dr Ewa Kochanfot. Krzysztof TrzcińskiElżbieta Beata Nowak: Witam Państwa serdeczniena trzeciej dyskusji redakcyjnej. W pierwszejporuszyliśmy szereg kwestii związanych z realizacjąetosu uniwersyteckiego, w drugiej omawialiśmy etosstudenta. Dziś spróbujemy porozmawiać na tematsytuacji kobiety na uniwersytecie. Rodzi się oczywiściepytanie, czy celowe jest wywoływanie dyskusjiporuszającej tę kwestie, ponieważ wyodrębnianietakiej grupy ze społeczności akademickiej uznać bymożna za w pewien sposób deprecjonujące. Wartojednak <strong>podej</strong>mować podobne rozmowy, ponieważnie da się nie zauważyć szeregu zjawisk oraz dynamicznychprocesów, które zachodzą na uczelni, którejpatriarchalna struktura nadal jest faktem.Chciałabym najpierw prosić o wypowiedź prof.Ingę Iwasiów. W poprzedniej dyskusji powiedziałaPani, że starała się na początku swojej działalnościnaukowej na uniwersytecie stworzyć coś, co nazwałaPani „siostrzaną wspólnotą”. Mam wrażenie, że odniosłasię Pani negatywnie do tego doświadczenia.Jak dziś, z perspektywy tylu lat, wspomina Pani tenokres i swoje dokonania?Prof. Inga Iwasiów: Nie kwestionuję takiego pojęciajak „siostrzana wspólnota”, oznaczającego nie tylkoopis danej sytuacji, ale też pewną kategorię, którąstudia gender chętnie się posługują. Taka wspólnota totakże pewna utopia, pojawiająca się w myśleniu emancypacyjnym.W tamtej dyskusji chodziło mi o faktycznezniesienie barier między studentkami i naukowcami,naukowczyniami, o koleżeństwo dyktowane wspólnotązainteresowań i demokratyzacją relacji. Trudny eksperyment,nie zawsze udany, ponieważ dystans ma swoje zalety,sprzyja nauczaniu. Krótko mówiąc: nie ma jednegowzorca. Jesteśmy dziś w sytuacji, gdy coraz więcej kobietstudiuje na uniwersytecie, przewaga procentowa kobietnad mężczyznami na polskich uniwersytetach jest corazwiększa po obu stronach katedry. W związku z czymmożna powiedzieć, że uniwersytet się feminizuje, w sensiesymbolicznym i praktycznym Wspólnota uniwersyteckana naszych oczach stała się wspólnotą kobiet, więcprzemyślenie, jakie to ma skutki i jak zmienia strukturęinstytucji – powinno nas interesować. Zwłaszcza my, humaniści,mamy rzadką okazję do współtworzenia zmianyspołecznej i zapisywania rezultatów „na gorąco”.6


E.B.N: Wspomniała Pani o statystykach, którewskazują na dominację liczebną kobiet na uniwersytetach.Prosiłam jeszcze Państwa o zapoznaniesię z tekstem prof. Małgorzaty Fuszary „Kobiety wobecuniwersyteckiej edukacji”, w którym podano, żemamy nadal do czynienia z piramidą, u której dołuznajduje się bardzo wiele studentek, jednak – imwyżej, tym ich mniej. Z trudem docierają na szczyti zdobywają kolejne stopnie kariery zawodowej.Sytuacja ta rodzi szereg pytań. Jedno z najważniejszych,to to, czy nadal mamy do czynieniaze starym układem hierarchicznym, nazwijmy towprost – utrwalonym przez wieki układem patriarchalnymna uniwersytecie? Czy udało się osobom,które zajmują się badaniem kulturowym płci i tym,które określają się jako feministki, zmienić coś wtej strukturze uniwersytetu, uświęconej i rządzonejprzez mężczyzn? O to, jak funkcjonuje się w takimukładzie sił, chciałabym zapytać prof. Ewę Szuszkiewicz,która jako astrofizyk praktykuje dziedzinęnauki zdominowaną przez mężczyzn.Prof. Ewa Szuszkiewicz: Jeśli chodzi o astrofizykęw Polsce, to jest prawda, że zdominowana jest onaprzez mężczyzn, natomiast jeżeli chodzi o astrofizykęeuropejską – to już nie. Francuzki i Włoszki nie ustępująswoim kolegom. Przewaga mężczyzn na polskich uniwersytetachjest jednak namacalna. W zeszłym rokuodbyła się konferencja poświęcona kobietom w nauce,zorganizowana przez panią minister Barbarę Kudrycką.Zaprezentowano na niej statystyki z 2006 r. pokazujące,jaka jest struktura kadr naukowych ze względu napłeć. Wyniki wskazują, że nadal dominują mężczyźni,ale pojawia się coraz więcej kobiet i trzeba brać poduwagę fakt, że ponad sto lat temu kobiet na uniwersytetachnie było wcale. Myślę, że w miarę upływu czasuzrozumiemy, że właściwie płeć na uniwersytecie nie mażadnego znaczenia.E.B.N.: To chyba dość optymistyczna diagnoza.Jestem ciekawa zdania na ten temat dr Ewy Kochan,reprezentantki nauki choć humanistycznej, to teżchyba nadal zdominowanej przez mężczyzn.Dr Ewa Kochan: Wbrew temu, co przeczytać możnabyło w artykule prof. Małgorzaty Fuszary, że dyscyplinyhumanistyczne są sfeminizowane, sytuacja nafilozofii jest odmienna, różna od tej na pedagogice czypsychologii, ponieważ faktycznie dominują tu mężczyźni.W ośrodkach uniwersyteckich w Polsce, w instytutachfilozofii kobiety stanowią od ¼ do 1/3 składunaukowego.Jeszcze mniej jest ich w gronie filozoficznych autorytetów.Całkiem niedawno, w ramach zajęć z filozofiipolskiej, przygotowywaliśmy ze studentami trzeciegoroku wystawę poświęconą najwybitniejszym filozofompolskim. Każdy ze studentów opracował dwa plakatyedukacyjne poświęcone wybitym postaciom naszej filozofiii bardzo zależało mi, żeby uhonorować wszystkiepanie. Proszę mi wierzyć, było ich niewiele – właściwiekilka współczesnych myślicielek. Nasuwa się oczywiściepytanie, czy to dobrze, czy źle? I czy jest to faktycznieproblem, nad którym powinniśmy debatować? Czypowinniśmy uderzyć w stary ton, że kobietom dziejesię krzywda?E.B.N.: Przyznam, że miałam taki pomysł, by zacząćod pytania, czy nasza dzisiejsza dyskusja powinnabyć potraktowana jako genderowa?E. Kochan: Chciałam właśnie w związku z tym zadaćpytanie, z którym noszę się od dawna. Prof. IngaIwasiów powiedziała bowiem coś bardzo istotnego:uniwersytety się sfeminizowały. I to jest niezwykleważna sprawa. Zostawmy na chwilę kwestię pracowniczeknaukowych i weźmy pod uwagę studentki. Czyw związku z tą faktyczną feminizacją dokonały się jakieśistotne zmiany? Jest to pytanie do socjologa. Czysą to przemiany na dobre, czy na złe? Czy można byłobywykorzystać jakoś tę nową sytuację, ten wielkipotencjał? Bowiem wszyscy, którzy związani jesteśmyz wyższymi uczelniami, czujemy, że coś jest z nimi nietak. Może w tej nowej sytuacji jest także jakiś „potencjałnaprawczy”?Dr Maciej Kowalewski: Jeśli jest tak, jak pani doktormówi, że uniwersytet się feminizuje, to można sobiewyobrazić, że są możliwe dwie strategie mężczyzn. Jednato taka strategia oporu, a druga – przyłączenia się dotej napierającej fali.Pojawia się ważne pytanie, czy mężczyźni przypadkiemnie stosują strategii oporu, polegającej na tym, żesię stwarza pozory udziału we władzy kobietom czymożliwości artykulacji swoich genderowych interesów,tak to nazwijmy. Jednocześnie przy tym pozornymprzyzwoleniu utrzymywana jest struktura patriarchalna.Uniwersytet się zmienia, co oznacza, że zezwala sięna taką formę ludowego feminizmu, to znaczy, że kobietymogą głosić swoje poglądy, natomiast rzeczywistawładza jest w rękach mężczyzn i ja myślę, że to nieomija naszego uniwersytetu. To jest pewne uproszczenie,ale przecież często widujemy taki duet zarządzającyposzczególnymi komórkami: mężczyzna – dyrektorinstytutu, a kobieta – jego zastępca. Oczywiście niezawsze to oznacza, że rzeczywistą pracę, tzw. „czarnąrobotę” wykonuje kobieta, a mężczyzna tylko znajdujesię na piedestale, lecz często tak wygląda. I to nie tylkona naszym uniwersytecie. Te zwiększające się udziałykobiet wśród osób studiujących, czy wśród osób sprawującychwładzę, zmieniają się tylko o tyle, o ile udajesię rozbijać tę męską dominację. Zmiana jest pozorna,krótko mówiąc. Ona się odbywa tylko chyba na takimpoziomie deklaratywnym, bowiem jako uniwersytetdeklarujemy otwartość na sprawy płci, większy udziałkobiet we władzy, ale kiedy przyglądamy się podziałowitej władzy w obrębie uczelni, to wyraźnie widaćmęską dominację.I. Iwasiów: Nawet deklaratywnie nie bardzo. Zgadzamsię ze wszystkim, co Pan powiedział, z wyjątkiemtego, że uniwersytet otwiera się na tzw. interesy genderowe,można by powiedzieć – i kobiet, i mężczyzn, bostatus, autodefinicja, role obu płci podlegają zmianom,są historycznie zmienne. I genderowe interesy współ-TEMAT NUMERU7


TEMAT NUMERUkształceniem studentki a kształceniem studenta. Niewidzę żadnej różnicy, jeżeli chodzi o edukację. Oczywiściezachowania są odmienne, o czym wiem i reagujęodpowiednio. Ponieważ funkcjonuję cały czas wśródmężczyzn, trochę się burzę przeciwko temu wydzielaniu,temu pokazywaniu: to jest kobieta. Wtedy czuję sięstrasznie, jak taki zgniły owoc w koszu pięknych jabłeki wtedy czuję się po prostu źle.Podkreślanie odmienności kobiet może działać nanaszą niekorzyść. Dlatego uważam, że najistotniejszejest pokazanie na przykładach w życiu codziennym, żetych różnic nie ma, bowiem dziewczyny są tak samozdolne jak chłopcy i nie dopatrywałabym się tutaj żadnegoproblemu. Stwarzanie na siłę takiego problemumoże mieć niepożądane skutki. Z drugiej jednak stronyto chyba nie do końca jest tak, że sprawy genderowenie są zauważane, czego przykładem jest chociażbyfunkcjonowanie Koła Gender. Zauważalne jest tona forum kraju i w Europie, o tym się dyskutuje, starasię wprowadzać ułatwienia, pewne regulacje, któreuwzględniają cykl życiowy kobiety. Dąży się do tego,by mogły prowadzić tę samą działalność zawodowąco mężczyźni. Przykładem może być niedawno wprowadzonyprogram stypendialny POMOST dla naukowcówwychowujących małe dzieci oraz kobiet w ciążypracujących naukowo. Tych akcji, zarówno u nas, jaki w Europie czy Ameryce jest mnóstwo. Takie rzeczy naprawdęsię zauważa, chociaż zalecałabym cierpliwość,jeśli chodzi o efekty. W końcu – ile czekałyśmy na to,żeby mieć studentki na uczelni? Myślę, że to szybko sięnie zmieni, ale jest to ruch w dobrym kierunku i myślę,że jeżeli dalej będziemy tędy zmierzać, to na pewno torównouprawnienie będzie w końcu realne.E.B.N.: Pani profesor, powiedziała Pani, że czujesię wśród mężczyzn wyjątkiem. Mówiliśmy o sfeminizowanychstudiach humanistycznych, pani natomiastreprezentuje nauki ścisłe. Deklaruje Pani, żerówno traktuje swoich studentów i zaleca innymtakie traktowanie jako rozwiązanie problemów.E. Szuszkiewicz: Oczywiście. Co ciekawe, na WydzialeMatematyczno-Fizycznym jest więcej dziewczyn,które teraz bardziej garną się do wiedzy i cenią sobiewykształcenie.E. Kochan: Pozwolę sobie wrócić do zagadnienia,które mnie nadal nurtuje. Wydaje mi się, że ten wzrost,a nawet przerost liczby kobiet na uniwersytecie należytraktować jako zjawisko przynajmniej pod pewnymwzględem niepokojące. Feminizacja zawodówprowadzi bowiem często do ich deprecjacji płacowej,społecznej, tak jak to się stało w przypadku zawodówuznawanych za kobiece: nauczycielek, pielęgniarek,sprzedawczyń stojących najniżej w hierarchii płacowej.Jeśli więc mamy na razie na uniwersytecie 60% studenteki tendencja ta rośnie, zastanówmy się nad tym, jakaprzyszłość czeka absolwentki po ukończeniu uczelni?M. Kowalewski: Chyba się nie zgodzę z tym rozpoznaniem,dlatego, że to pozostawanie w dolnych sektorachpłacowych wiąże się nie tylko z formalnym tytułemdo wykonywania zawodu, ale też z jakimiś brakamidodatkowych umiejętności: samokształcenia, gotowoścido zmiany zawodu czy miejsca pracy. Ale wydaje misię, że tego właśnie uniwersytet uczy, tzn. wyposaża teżw pewne dodatkowe kompetencje, zwiększające szansena rynku pracy.E. Kochan: Zastanawiałam się nad tym i szukałaminformacji na temat bezrobocia wśród absolwentówkierunków humanistycznych i społecznych. Większośćbezrobotnych po tych kierunkach to kobiety. A zatemz jednej strony należy traktować feminizację uczelnijako dziejowy sukces, ale z drugiej strony jako pewienproblem.E. Szuszkiewicz: Widzę pewne rozwiązanie. Niechczęść dziewczyn przyjdzie studiować matematykę, fizykę,astronomię i wtedy będą miały pracę.I. Iwasiów: Ale gdzie będą miały pracę? Bo jeśli jakonauczycielki, to nie przyniesie to chyba oczekiwanychefektów? De facto nie będą miały pracy poza sektoramiusługowymi, nie cieszącymi się prestiżem, a więc poprostu wejdą w niszę opuszczoną przez mężczyzn, którzytymczasem poszybują ku intratniejszym zadaniom.E. Szuszkiewicz: Niekoniecznie jako nauczycielki.Czeka na nie wiele zawodów. Znajdą pracę w rozwijającejsię innowacyjnej gospodarce, biznesie i usługach.Kariera naukowa jest również atrakcyjną perspektywą.Brakuje nam inżynierów, niech więc dziewczyny studiująwłaśnie to, co jest społeczeństwu potrzebne, są przecieżrównie zdolne jak chłopcy. Jeśli natomiast wszyscywybiorą na przykład pedagogikę, no to wybaczcie, alenaprawdę, bez względu na płeć, tej pracy nie będzie.E.B.N.: Ale chyba nie bez powodu wybierajątakie kierunki, ponieważ wychowywane wedługokreślonych wzorców, po prostu nie wierzą w siebiejako przyszłe matematyczki czy astrofizyczki?I. Iwasiów: To są ukryte mechanizmy. Nie jest tak,że gdzieś zapisany jest program dyskryminacji czy teżprogram stratyfikacji związanej z płcią. Ale jest oczywiste,że szacowanie własnych możliwości zaczyna się odniskich szczebli kształcenia, wychowywania i wpływana późniejsze wybory. Także model kobiecości, męskościobowiązujący w społeczności powoduje, że akurat„kobiece” pedagogiki, filologie i pokrewne kierunkikształcenia są wybierane. A mężczyźni, jeśli będą chcielistudiować jakiś kierunek techniczny, wybiorą politechnikę,a nie uniwersytet. Ci, którzy wybiorą uniwersytet,będą mieć większe szanse na rynku pracy, być może nawetbędziemy ich faworyzować (często nieświadomie)w procesie kształcenia, bo „chociaż jeden w grupie”,„taki przystojny”, „co chłopak to chłopak” – obiegowepowiedzenia o studentach mają seksistowski charakter,jednak raczej ich dowartościowują niż deprecjonują(o dziewczynach: „niech idzie do domu gotować mężowi”).Są to mechanizmy znane i opisane, powinniśmysię zastanawiać nad ich odwróceniem, a przynajmniejmieć świadomość ich konsekwencji.9


TEMAT NUMERU10E.B.N.: Z naszej rozmowy wynika wniosek, żewspółczesną misją uniwersytetu jest głęboka refleksjana temat sytuacji kobiet na uczelni wyższeji zmian, które powoduje chociażby ich obecnaprzewaga ilościowa. Dr Ewa Kochan w swym tekście„Polka-studentka” postulowała, aby tytułowymodel uczynić społecznie obowiązującym. Modeldziewczyny, która pogłębia swoją wiedzę, rozwijasię, poszukuje swojej tożsamości w dosyć trudnychnie tylko dla niej czasach.E. Kochan: Chodziło mi o wzór społeczny, nie instytucjonalny,bezpośrednio związany z uczelnią. W rzeczywistościbyła to moja reakcja na obserwowaną przezemnie postawę kobiet dojrzałych, które nie interesująsię światem ani swoim w tym świecie miejscem i rozwojem.Niezwykle mało Polek uczestniczy w różnychformach kształcenia i samokształcenia osób dojrzałych,z taką ofertą nie wychodzi też uczelnia.E.B.N.: Wydaje mi się, że ten model osoby poszukującejswojej tożsamości i nieustannie studiującejjest istotny, tak jak i postulat przeniesienia go pozamury uniwersyteckie.E. Kochan: Należałoby jednak przemyśleć rolę studentkina uniwersytecie i poza nim i jak już powiedzieliśmywcześniej – jest to spore wyzwanie.E.B.N.: Zapytamy niedawną studentkę, jak z jejperspektywy wygląda sytuacja kobiety na uniwersyteciei co skłoniło absolwentkę filozofii do założeniaKoła Gender?Mgr Justyna Wodzik: Na Wydziale Humanistycznymnie ma tak dużo gender jak na Filologicznym. Brakowałonam miejsca, gdzie osoby z różnych dyscyplinmogłyby o tej kategorii rozmawiać, na uniwersyteciewiele osób jest taką rozmową zainteresowanych. Dlategostworzyliśmy taką przestrzeń, powołując kołonaukowe. Mamy nadzieję, że nasza działalność będziepowodowała zmiany w rzeczywistości. Nasze spotkaniamają charakter otwarty, każdy może przyjść i z namiporozmawiać. Nie tworzymy zamkniętego kręgu.E.B.N.: Mam nadzieję, że koło <strong>podej</strong>mie równieżpostulat, który przewija się przez naszą dyskusję,czyli zajmie się także rolą kobiet na uniwersytecie.J. Wodzik: Zanim odpowiem na to pytanie, chciałabymnawiązać do wcześniejszych rozważań. Przywołamakcję „Dziewczyny na politechniki” i badaniawarszawskich socjologów, którzy w ramach międzynarodowejakcji GAPP [Gender Awareness ParticipationProcess] starali się dociec, dlaczego studentki niewybierają kierunków technicznych. Okazało się, żedziewczyny się po prostu boją, że nie dadzą sobie rady.Zaskakujące jest to, że te, które mają w liceum piątki,czwórki z fizyki, deklarują, że z tego powodu nie pójdąna kierunek techniczny. Jednocześnie młodzież męska,mając dwójkę, trójkę, startuje bez uzasadnionychw tym przypadku obaw na dany kierunek, bo wie, że dasobie radę. Jaka to widoczna różnica w pewności siebiei samowiedzy!Wydaje mi się, że rolą Koła Gender nie jest wybieraniekierunku rozwoju, ale bardziej stworzenie platformydyskusji, w których nie należy rozstrzygać, że coś jestdobre, a coś złe, tylko analizować zjawiska, rozważaćróżne aspekty rzeczywistości i wyciągać wnioski.E.B.N.: Życzymy powodzenia. Mnie równieżod jakiegoś czasu trapi pewne pytanie, któregojeszcze nie zadałam nigdy prof. Indze Iwasiów:Jak to jest być kobietą, która chcąc, jak mniemam,„przeorać” świadomość jej współczesnych, zakładapierwsze seminarium o tematyce gender, którejest seminarium w owym czasie niejako wywrotowym?Dodam jeszcze, że w tym numerze „Przeglądu”ukaże się tekst dr Arlety Galant podsumowującytę działalność.J. Wodzik: Przepraszam, że wtrącam swą wypowiedź,ale muszę podkreślić, że to ja jestem pokłosiemzajęć z dr Arletą Galant, które miałam z nią na filozofii.Ważne okazały się też zajęcia z kultury masowej na kierunkufilozofia z elementami kulturoznawstwa, któreprowadziła dr Ewa Majewska z Warszawy. Właśnie wtedyz koleżankami poczułyśmy, że warto zorganizowaćjednostkę, w której będziemy zajmować się tematykąpłci, i najlepiej, żeby parali się tym studenci. Zobaczyłyśmy,jak robi to ktoś z katedry, i to było dla nas bardzoważne. Uwierzyłyśmy w siebie. Gender studies, któremieliśmy na kulturoznawstwie na filozofii, udowodniłynam, że jest to sprawa naukowa, że nie jest to żadne„babskie gadanie” i jest to ważne dla naszego rozwojui naszej tożsamości.E.B.N.: Dziękuję za to spontaniczne i ważnedopowiedzenie i proszę o odpowiedź prof. IngęIwasiów.I. Iwasiów: Gdy patrzę z perspektywy czasu, widzę,że miałam o wiele mniej rewolucyjną świadomośćwówczas niż już po fakcie, niż na przykład dzisiaj. Niemyślałam wówczas, że muszę coś „przeorać”, brałam zanaturalne, że skoro zajmuję się wówczas nową w Polscemetodologią humanistyczną, powinnam wprowadzaćją na swoje zajęcia. To się wydawało atrakcyjne poznawczoi nie wyglądało na element zapalny ideologicznie.Potem się dopiero okazało, że tak może być postrzegane.Można powiedzieć, że mamy teraz do czynieniana polskich uniwersytetach z ponownym backlashem[kontruderzeniem]. Paradoksalnie, kilkanaście lat temu,moja działalność była postrzegana tylko jako pewnenastawienie metodologiczne, jako pewna koncepcjarozmawiania o literaturze i kulturze. Dziś natomiastmyślę, że ta sama koncepcja uważana jest za zapalnączy niebezpieczną ideologicznie. Wbrew temu, co mówiłaprof. Szuszkiewicz, to znaczy, że zmiany zachodząpodsycane dyskursem europejskim, uważam, że musimysami wypracować zasady. Prawo międzynarodowema tylko wierzchnią warstwę równościową, przechodzioczywiście, musimy zacząć od modernizacji tej wierzchniejwarstwy, ale w całej Europie obserwujemy opór


TEMAT NUMERUprzeciw dzieleniu się władzą na różnych szczeblachz kobietami. Władzą symboliczną i konkretną, u nas, nauniwersytetach także idzie o oba zakresy terminu „władza”.Mam wrażenie, że dziś spotykam o wiele więcejdowodów oporu przed namysłem nad konsekwencjamifaktycznej równości kobiet i mężczyzn niż parę lattemu. Wówczas nie czułam się kimś, kto ma „przeorać”.To dzisiaj się tak czuję, a zarazem nie mam ochoty natakie samopoczucie.J. Wodzik: Przykładem może być to, co stało się naUniwersytecie Gdańskim, kiedy tam chciano powołaćgender studies. Wtedy dziekan wydziału prawa i administracjipowiedział, że jeśli się to stanie, to on otworzycentrum badań nad pedofilią. Chyba nawet nie wartokomentować tej wypowiedzi.J. Wodzik: Już o tym mówiliśmy, ale powrócę dotej według mnie ważnej kwestii, bo związanej z funkcjonowaniemwykształconych na uniwersytecie kobiet.Musimy się zastanowić nad tym, że skoro jest ich corazwięcej, to jaka jest tego konsekwencja na rynku pracy?Skoro moi koledzy z uczelni dostają pracę, a koleżankimają z tym problem, jest to dysproporcja. Czy dziewczynysą mnie zdolne? Jeśli kształcimy więcej kobiet, toczy coś się zmienia w społeczeństwie?E. Szuszkiewicz: Mamy coraz bardziej wykształconespołeczeństwo, co jest dobre, chociażby dlatego, żematki są coraz bardziej wykształcone.J. Wodzik: Ale nie pracują zawodowo i tym samymmniej liczą się w kontekście społecznym.prof. Inga Iwasiów,dr Maciej Kowalewskifot. Krzysztof TrzcińskiE. Szuszkiewicz: Wydaje mi się, że tu mniejchodzi o uregulowania prawne, a bardziej o zmianęmentalności ludzkiej, a na to potrzebne są naprawdędziesiątki, setki lat. I ta zmiana się dokonuje. Mężczyźnizawsze będą postrzegać kobietę w ten samsposób, jeśli ich mentalność nie ulegnie transformacji.W przeciągu wieków nastąpił tutaj ogromnypostęp.I. Iwasiów: Ale my nie mamy czasu. Nie możemyczekać jeszcze stu czy dwustu lat. Świat przyspieszył.Właśnie jesteśmy w takiej rzeczywistości, w którejcoraz więcej jest kobiet na uniwersytecie i nie możemyczekać, aż sama mentalność ulegnie ewolucyjnejprzemianie. Teraz jest teraz, powtórki nie będzie.E. Szuszkiewicz: W takim razie co ma się stać, coma się zmienić?E. Szuszkiewicz: Ale to nie jest kwestia tego, czykobieta ukończyła uniwersytet, czy jakąś inną szkołę.Jeśli pracodawca w prężnie działającej firmie ma dowyboru chłopaka czy dziewczynę na stanowisko, tokogo wybierze? Dziewczyna kojarzona jest zaraz z zakładaniemrodziny, z macierzyństwem. I to jest właśnieproblem. Dlatego ważne jest zapewnienie pewnychstruktur, takich jak żłobki i inne instytucje, które będąmogły zapewnić kobiecie możliwość realizacji zawodowej.Oczywiście są też mężczyźni, którzy zajmują siędziećmi i to jest też duża zmiana w społeczeństwie.M. Kowalewski: Rzeczywiście, statystyki przedstawiająwiększą liczbę bezrobotnych kobiet, ale jeżeliprzyjrzymy się ilości firm zakładanych przez absolwentów,to reprezentantek płci pięknej jest więcej. Chciałemjeszcze podjąć wątek sposobu studiowania, ponieważwydaje mi się istotny. Z moich obserwacji wynika,11


TEMAT NUMERUże taką postawę krytyczną na uniwersytecie częściejzajmują kobiety, a nie mężczyźni. To studentki częściejwchodzą w dyskusję na zajęciach, panowie natomiast,mówiąc popularnie, częściej „podlizują się” swoim wykładowcom.E.B.N.: To ciekawe rozpoznanie, szczególnie żepadło z ust mężczyzny. Charakterystyczne jest teżchyba to, że same kobiety na razie nie formułujązbyt często diagnoz dotyczących funkcjonowaniasamych siebie w obszarze uniwersyteckim.I. Iwasiów: Kilka lat temu napisałam tekst dotyczącywydziału filologicznego. Mówiłam w nim o kobietach,które zostały wciśnięte w przestrzeń męską i zadawałampytanie, jak mają dostosować rytm swoich krokówdo przestrzeni placu apelowego. To pytanie nie jest nieaktualne:jak dostosować? Bo ta przestrzeń stworzonaprzede wszystkim dla mężczyzn ma swoje rytuały, swojesposoby działania, które są dostosowane jednak do relacjimężczyzna-mężczyzna. W związku z tym kobietajest intruzem w tej przestrzeni i nadal tak jest. Gdyby towszystko sprowadzić na ziemię, to trzeba powiedzieć, żenie bierzemy pod uwagę tego, że studentki dziś wcześniejzakładają rodzinę i mają dzieci, gdyby patrzeć przezwartości tradycyjne. Powstaje pytanie, czy rytm studiowaniai ewentualną jakąś rozbudowę takich funkcjiopiekuńczo-socjalnych uniwersytetu w ogóle bierzemypod uwagę. Oczywiście nie bierzemy. Czy relacje pomiędzykadrą nauczającą a tymiż studentkami nie powinnybyć przedmiotem uwagi i naszej szczególnej troski? Bonie chodzi tutaj o jakieś skrajne przypadki nagannychrelacji, ale o wyczulenie na pewien typ dialogu, któryw gruncie rzeczy jest dyskryminacyjny, ponieważ traktujestudentki jako intruzki czy jako odstępstwa od reguły,choć stały się właściwie regułą na uniwersytecie. Wszystkiete sprawy, takie dość praktyczne, są do rozpatrzenia.Struktura władzy na uniwersytecie jest męska i niechodzi o to, że rektorzy to najczęściej mężczyźni. Mamyproblemy z protekcjonalnym traktowaniem studentek.Niemal każda dziewczyna opowie nam o jakimś epizodzieodczutym jako dyskryminacja. Młodzi ludzie znajądziś swoje prawa, słyszą o nowoczesnych standardach,ale wobec „odsyłania do kuchni” lub zabarwionych seksistowskouwag kobiety bywają bezradne, bo znajdują sięw sytuacji podległości.E.B.N.: W naszej dzisiejszej rozmowie pojawiłosię szereg różnych kwestii związanych z szerokoujętym tematem – „kobieta na uniwersytecie”.Został on podjęty w roku jubileuszowym, tak jaki poprzednie tematy dyskusji redakcyjnych, z myśląo konieczności wywołania refleksji nad współczesnymsposobem funkcjonowania uniwersytetu.Nie bez powodu zaczęłam dzisiejszą dyskusjęod pytania o „siostrzaną wspólnotę”, mam bowiemwrażenie, że być może pora na jej przedefiniowanie,nadanie jej nowego znaczenia w sytuacji sfeminizowanianaszej uczelni. Ważne jest to, by uczynić towspólnymi siłami – kobiet i mężczyzn, którzy razemtworzą społeczność uniwersytetu. Dziękuję bardzoPaństwu za udział w rozmowie, która, mam nadzieję,stanie się inspiracją dla nas wszystkich.Uczestnicy dyskusji:Ewa Szuszkiewicz – prof. dr hab., astronom, astrofizyk,astrobiolog, koordynator Centrum Astrobiologii CASA*,kierownik Zakładu Astronomii i Astrofizyki WydziałuMatematyczno-Fizycznego US, prodziekan ds. naukiInga Iwasiów – prof. dr hab., pisarka, literaturoznawczyni,dyrektorka Instytutu Polonistyki i KulturoznawstwaWydziału Filologicznego USEwa Kochan – dr, filozofka, starszy wykładowca w ZakładzieHistorii Filozofii USJustyna Wodzik – mgr, absolwentka filozofii US, założycielkai przewodnicząca Koła Gender na WydzialeHumanistycznym USMaciej Kowalewski – dr, socjolog, adiunkt w InstytucieSocjologii US, Zakład Socjologii OgólnejProwadząca dyskusję:Elżbieta B. Nowak – mgr, absolwentka filologii polskiejUniwersytetu Wrocławskiego, redaktorka naczelna„Przeglądu Uniwersyteckiego”Elżbieta B. Nowak,prof. Ewa Szuszkiewicz,prof. Inga Iwasiów,dr Maciej Kowalewskifot. Krzysztof Trzciński12


Sonda: Kobieta na uniwersytecieTEMAT NUMERUAgata Ostaszewska,studentka III rokuteologii i II roku nauko rodzinie, WydziałTeologicznyObserwując mój wydział,na którym liczba kobiet jestporównywalna do liczby kleryków,mogę dostrzec sytuacje, kiedy to niewiasta jestpostrzegana podobnie jak biblijna Ewa, która kusiłaAdama. Czasem wydaje mi się, że poddajemy klerykówtakiej próbie. Tak, by mogli się przekonać, czy sąw stanie w swoim przyszłym życiu zrezygnować z założeniarodziny.Z drugiej strony, mając w swojej grupie kleryków,czuję się dowartościowana, ponieważ zawsze możnausłyszeć od nich jakieś miłe słowo. Według mnie, kobietana tym wydziale jest osobą zauważalną, w pełnymtego słowa znaczeniu.Natomiast patrząc od strony codziennego funkcjonowaniana uniwersytecie, kobieta jest traktowanana równi z mężczyzną – nie jesteśmy postrzeganew sposób lepszy lub gorszy. Pozostaje tylko walkaz utartymi stereotypami, gdyż większość osób myśli,że jeśli kobieta studiuje teologię, to na pewno jest zakonnicą.Mimo to nie zamieniłabym swojego wydziałuna żaden inny, bo nigdzie indziej nie czułabym siętak dobrze i tak pewnie.Milena Ferdynus,absolwentka fizykimedycznej, WydziałMatematyczno-FizycznyOd ponad 110 lat kobietystudiują na uniwersytetach.Lata walki o prawo do nauki,równego wykształcenia, możliwościzdobycia zawodu i zyskanianiezależności materialnej przyniosły zamierzonyefekt. Te działania sprawiły, że uległy zmianiestosunki społeczne. Kobiety zyskały te możliwości,z których dotąd mogli korzystać jedynie mężczyźni.Mimo to nadal walczymy z pewnymi stereotypami.Gdy myślimy o kobiecie, w większości przypadków„przydzielamy” ją do kierunków humanistycznych(literaturoznawstwo, socjologia, psychologia,pedagogika). Znam jednak wiele kobiet, które studiują,bądź skończyły kierunki takie jak edukacjatechniczna lub matematyka z fizyką. Sama jestemabsolwentką kierunku uważanego za odpowiednigłównie dla mężczyzn. Czy czuję się z tego powodugorsza? Nie, na pewno nie. Co więcej, w przyszłościchciałabym pracować w zawodzie związanymz moim wykształceniem.Natalia Zwierzchowska,absolwentkapedagogiki opiekuńczeji resocjalizacyjnejPowszechnie wiadomo,że od dłuższego już czasu kobietynie ograniczają się tylkodo roli matek czy pań domu.Chcą się kształcić, zdobywać dodatkowe umiejętności,wspinać się po szczeblach kariery. Owszem, byciematką też jest ważne, ale kobieta w dzisiejszych czasachpotrafi pogodzić większość swoich obowiązków.Obecnie około 60% młodzieży na uniwersytetach tostudentki, sam ten fakt świadczy o tym, że płeć pięknastaje się samowystarczalna.Żyjemy w kraju, który w żaden sposób nie blokujenam dostępu do wszelkich dóbr, w przeciwieństwiedo np. krajów muzułmańskich, gdzie kobiety nie majątyle praw co w Polsce i w Europie. Uważam, że kobietynauczyły się i chcą w pełni wykorzystać to, co daje impolskie prawo. I tak powinno być. Skoro mamy prawodo wykształcenia, korzystajmy z tego.Bartosz Ignatowicz,student prawa,ekonomii i stosunkówmiędzynarodowych, USPłeć piękna – bez niej studenckieżycie byłoby niesamowicienudne. Nasze koleżankisą urocze i pomocne. Wprowadzająpoczucie harmoniii ładu w uniwersyteckie mury, często studząc szalonepomysły swoich kolegów. Zawsze można na nie liczyć.Bez nich studiowanie nie byłoby takie same. W końcuod kogo my, faceci, bralibyśmy te wspaniale prowadzonenotatki?Dorota Świerczyńska,studentka IV rokufilologii polskiej,Wydział FilologicznyKobiety na uniwersyteciesą kojarzone głównie z kierunkamihumanistycznymi.Przyznać trzeba, że wszelkiefilologie, historia czy kulturoznawstwosą wyjątkowo mocno sfeminizowane. Nieoznacza to jednak, że kobiet brakuje na specjalnościachtechnicznych czy kierunkach ścisłych.Z moich obserwacji wynika, że jest ich coraz więcej,ba, niejednokrotnie stanowią nie lada konkuren-WypowiedzizebrałaIwona Smolecstudentka IV rokufilologii polskiej,przewodnicząca RadyWydziału SamorząduStudenckiego WF13


TEMAT NUMERUcję dla panów. Spowodowane jest to tym, że studentkisą bardziej ambitne od swoich kolegów. Podczas gdyczęsto panów zadowala tzw. „trzy z dwoma”, koleżankidążą do uzyskania jak najlepszych not. Jestemprzekonana, że ten upór zaprocentuje w przyszłościdobrą pracą, w wielu przypadkach pewnie właśnie nauniwersytecie.Dominik Stępień,student I rokukulturoznawstwa,Wydział FilologicznyWidok kobiety na uczelni oddłuższego czasu nie jest czymśobcym, a wręcz obserwujemyprzewagę ilościową studentek. Oczywiście nadal funkcjonująstereotypy związane z postrzeganiem pewnych kierunkówjako typowo męskich i żeńskich, jednak w praktycewygląda to nieco inaczej, ponieważ wzrasta liczbakobiet na wszystkich kierunkach. Co więcej, nie jest tozwiązane z chęcią udowodnienia, że kobiety też nadająsię do studiowania np. matematyki lub uskutecznianiawalki ideologiczno-emancypacyjnej, ale raczej tym, żekobiety, jak i mężczyźni zmieniają swoje zainteresowania.Warto też wspomnieć, że nie dotyczy to tylko uzyskaniatytułu magistra, ale chęci jeszcze większego rozwijaniawłasnych pasji, a przede wszystkim – możliwości.Iwona Smolec,studentka IV rokufilologii polskiej,Wydział FilologicznySkoro kobiety tak długoi tak mozolnie walczyły o swojeprawa, nie widzę innej możliwościniż to, by w jak najlepszysposób wykorzystać danąnam szansę. Wierzę, że towłaśnie w nas istnieje ogromnypotencjał, dzięki któremu możemy realizować sięzawodowo, wcale nie gorzej niż płeć przeciwna – zarównona kierunkach humanistycznych, jak i tychuważanych za typowo ścisłe.Według mnie powinniśmy walczyć ze stereotypami,które każą nam myśleć, że rolą kobiety jest bycieżoną, matką, opiekunką domowego ogniska. Wierzę,że mogę być dobrą nauczycielką, świetną fizyczkąlub kreatywną artystką. Płeć nie powinna przesądzaćo zakresie obowiązków, którym mogę podołać.Kobiety na uniwersytetach(Szczecin/Berlin). Wstępna diagnozadr hab. prof. USBrygida Helbig--MischewskiZakład Mediówi Komunikowania,Instytut Polonistykii Kulturoznawstwa;„Privatdozentin”na UniwersytecieHumboldtóww Berlinie (InstytutSlawistyki),kulturoznawczynii literaturoznawczyni,pisarka i poetka14Kobiety na uniwersytetach pojawiły się dopiero pod koniec wieku XIX. Jeśli bywały tamwcześniej, to na ogół w męskim przebraniu. O tym, z jak wielką dyskryminacją miałydo czynienia, pisze m.in. Virginia Woolf w eseju Własny pokój (1929), wydanym w Polscedopiero w roku 1997 z inspirującym wstępem Izabeli Filipiak – feministki i pisarki. Podobnerefleksje odnaleźć można w korespondencjach z Cambridge doskonałej polskiej poetki MariiKomornickiej, wydanych pod ironicznym tytułem Raj młodzieży (1896).Woolf wspomina m.in. o tym, że wstęp do bibliotekiuniwersyteckiej kobiety miały tylko w towarzystwieprofesora mężczyzny lub z listem polecającymod niego. Komornicka zwraca uwagę na to, że rektormiał prawo (i „policyjną władzę”) aresztować każdąkobietę samotnie przechadzającą się wieczorem pokampusie – gdyż późna pora budziła <strong>podej</strong>rzeniao prostytucję. To tylko jedne z wielu restrykcji, jakimpoddawane były pionierki studiów wyższych wśródkobiet, izolowane od mężczyzn w specjalnych, słabiejfinansowanych college’ach, wykluczane z wieluprzestrzeni życia publicznego, np. męskich klubówdyskusyjnych, w których zamożni studenci gromadzilisię „na czytanie pism, grę w szachy, jedzenie


TEMAT NUMERUi sprawy polityczne”. „Pokoje studentek są dalekomniejsze i uboższe”, pisała Komornicka, „a sport niecozłagodzony (...) i ograniczony przestrzennie doogrodu kolegialnego, place miejskie i rzeka wyłącznienależą do płci szczęśliwej.” 1 To, że dzisiaj jest inaczej,zawdzięczamy w dużej mierze emancypantkomi feministkom. Ale czy rzeczywiście jest tak dobrze?Kto zostaje profesorem?Dziś zdawałoby się, że to do kobiet należy akademia,że to one są „płcią szczęśliwą”, ekspansywnąi zdobywczą. Na uniwersytecie, zwłaszcza w obrębienauk humanistycznych i społecznych, aż się roi odstudentek, procentowo nie jest ich mniej niż studiującychmężczyzn. Połowa osób z tytułem doktora tokobiety. Na niektórych kierunkach, takich jak np. filologiapolska czy kulturoznawstwo, dziewczyny już napierwszy rzut oka zdecydowanie dominują.W przypadku profesorów jednak proporcje płciowenawet na sfeminizowanych kierunkach humanistycznychsą już zupełnie inne – bardzo prawdopodobne,że to przede wszystkim ci nieliczni chłopcyrozpoczynający studia na filologii polskiej zostanąprofesorami i zajmą wysokie stanowiska w życiu społecznymi kulturalnym. „Przebije się” i kilka dziewczyn.Będą to w dużej mierze te studentki, którymuda się zdobyć, najlepiej męskiego, mentora-profesora,kogoś, kto dostrzeże ich potencjał i wesprzeich karierę. Bywa, że związkom takim towarzyszyobustronna fascynacja. Niekiedy „uwiedzenie”, czyto erotyczne, emocjonalne, czy intelektualne (przez)profesora może bardziej przyczynić się do sukcesuniż zdolności i wytężona praca studentki. To furtka,którą przewiduje dla kobiet społeczeństwo o cechachpatriarchalnych. Nie wszystkie kobiety jednakpragną i mogą pójść taką właśnie drogą, chociaż nic,rzecz jasna, nie przemawia przeciwko instancji mentorówpłci obojga.Niemiecki „szklany sufit”W Niemczech dysproporcja między ilością profesurobsadzonych przez mężczyzn a przez kobietyjest jeszcze większa; w Polsce ok. 26 procent osóbz tytułem profesora to kobiety, w Niemczech ok. 17procent. Nie cieszmy się jednak za wcześnie. Przyczynątakiego stanu rzeczy jest bowiem przede wszystkimfakt, że zawód naukowca jest w Niemczech dużolepiej płatny i jeszcze bardziej prestiżowy niż w Polsce.Stąd też kobiecie trudniej zdobyć tam stanowiskoprofesorskie.W obu krajach to przede wszystkim mężczyźniobejmują najwyższe stanowiska w instytutach naukowych.Wśród 193 (polskich) członków PolskiejAkademii Nauk jest jedynie 6 kobiet. Według badańprof. Renaty Siemieńskiej z UW, panowie stanowią 93proc. kadry kierowniczej polskich instytutów naukowych.We współczesnym społeczeństwie nadal panujeprzekonanie, że to przede wszystkim mężczyzna1Maria Komornicka: Raj młodzieży. „Przegląd Pedagogiczny”1896, nr 15, s. 266.powinien zapewnić rodzinie odpowiedni status materialnyi zdobyć wysoką pozycję społeczną. Należymu to więc umożliwić. W niektórych środowiskachzarówno w Niemczech, jak i w Polsce nadal pokutujeprzeświadczenie, że największym sukcesem kobietyjest znalezienie mężczyzny sukcesu. Własne osiągnięciakobiety nie zawsze są w stanie zrównoważyćbrak „prestiżowego” partnera u jej boku.Takie uwewnętrznione przesłania kulturowospołecznepowodują z jednej strony, że wiele kobietżyje na swoistym „wewnętrznym hamulcu”, poniżejpoziomu własnych możliwości i rezygnując ze zbytambitnych dążeń, z drugiej strony, że społeczeństwołatwiej „przychyla się” do sukcesu mężczyzny niż kobiety.Od kobiet wymaga się na ogół większych kompetencji,mają szansę na wygraną z reguły dopierowtedy, kiedy znacznie przewyższają męskich kontrkandydatówalbo są wspierane przez wpływowychreprezentantów płci przeciwnej.Niemieckie kobiety sukcesu: „poskramianie”cielesnościPoza tym bardzo trudno połączyć rolę byciaatrakcyjną i zmysłową, ciepłą, wrażliwą, emocjonalnąkobietą (a takie są – jak już w roku 1949 w Drugiejpłci wskazała Simone de Beauvoir – kulturowe oczekiwaniawiększości społeczeństwa wobec kobiet),a jednocześnie zostać uznaną za autorytet intelektualnyi być dopuszczoną do najwyższych pozycjispołecznych. Stąd też w Niemczech profesorki częstoupodabniają się wyglądem i sposobem bycia domężczyzn, np. ubierają się w sposób mało zmysłowy,raczej nie przykuwający uwagi, nie podkreślają „walorów”swego ciała i ukrywają emocje. W ten sposóbprzeciwstawiają się przyjętemu w społeczeństwiekojarzeniu kobiet przede wszystkim z ciałem, natudrhab. prof. USBrygida Helbig--Mischewski15


TEMAT NUMERUfot. MonikaDrzazgowskawww.flickr.com/entelepentele16rą, emocjonalnością, a mężczyzn z umysłem, kulturą,racjonalnością (de Beauvoir). Odwracając uwagę odswojej cielesności, próbują zapewnić sobie większyautorytet. Torpedują opozycję „(szczupłe) ciało = kobieta”,„(tęgi) umysł = mężczyzna”, podkreślają, że sąpodmiotem, a nie przedmiotem (myśli krytycznej,pożądania itp.).Ciało i autorytetPrzykładem stosowania takiej strategii kobietysukcesu jest w Niemczech Angela Merkel. Ale – coistotne – i jej ciało, i wygląd są publicznie dużośmielej komentowane niż ma to miejsce w przypadkumężczyzn znajdujących się na analogicznychstanowiskach. O tego typu mechanizmachsprowadzania kobiety do poziomu cielesnościw życiu publicznym pisałam.in. AgnieszkaGraff w Świecie bez kobiet(2001). Kobieta zbytniopodkreślająca swą atrakcyjnośćfizyczną raczejnie budzi na niemieckimuniwersytecie zaufania,szybko może utracić autorytetjako uczona, łatwiejpada ofiarą intryg,także ze strony innychkobiet, gdyż socjalizacjakobiet w naszym społeczeństwieraczej nastawionajest na wzajemnąrywalizację i uzyskiwanie„względów” męskich niżna solidarność i współdziałanie.Mężczyzna już przezsam fakt swojej przynależnościpłciowej wyposażonyjest w niejako„naturalny” (w rzeczywistościkulturowy) autorytet,łatwiej obdarzamy gozaufaniem wobec jegokompetencji. Ma to swojąciemną stronę takżei dla panów – brak sukcesu mocniej dyskredytujeich w oczach społeczeństwa niż kobiety, a wejściew rolę „przegranego” może być dla nich bardziejbolesne.Maskowanie uczuć (Niemcy)Na uniwersytetach niemieckich uczone, przynajmniejna zewnątrz, często „opancerzają się” takżeemocjonalnie, starają się nie okazywać uczuć. Zdająsobie bowiem sprawę ze wspomnianego już obiegowegoprzekonania, jakoby emocjonalność kobietygórowała nad jej intelektem. Jeśli kobieta chce więczostać autorytetem intelektualnym, musi bardzouważać, aby w życiu publicznym „profesjonalnie”obchodzić się z uczuciami. Musi nauczyć się funkcjonowaćw odpowiedniej masce, prezentować dośćsztywną fasadę, inaczej bardzo łatwo może paśćw jej kierunku zarzut „histerii” rodem jeszcze z Freuda,który ją zdyskwalifikuje. 2 Raczej więc kobiety,we własnym interesie, uczą się tzw. męskich, a więcprzypisywanych w naszej kulturze głównie mężczyznom,zachowań, niż przenoszą w obręb uniwersytetutzw. kobiece jakości, tzn. np. odwagę odczuwaniai komunikowania emocji, autentycznego kontaktu,odsłonięcia się, dążenie do konsensusu. Kobiety,którym udało się (w Niemczech) zostać profesorką,dostosowują się w dużej mierze do stosowanychprzez sporą część mężczyzn sposobów przetrwaniaw środowisku akademickim, polegających na bezwzględnejwalce o dominację i władzę oraz wykluczaniu„przeciwnika”.Pani profesor, czyli fajna dziewczyna (Polska)Mając możliwość dokonania porównań, pracujębowiem i w Polsce, i w Niemczech, stwierdzić mogę,że w naszym kraju, przynajmniej na kierunkach humanistycznychi społecznych, jest nieco inaczej. Istniejewiększe przyzwolenie na podkreślanie różnicypłciowej, także w ubiorze. Również w środowiskuprofesorskim kobiety ubierają się zazwyczaj z dużądbałością o atrakcyjność fizyczną. Autorytet profesoramężczyzny jest jednak i u nas, z racji samej płci,2W badaniach feministycznych „histeria” traktowana jest jakojęzyk protestu kobiet pozbawionych możliwości dyskursywnejartykulacji doświadczenia marginalizacji czy poniżenia, lecz sąto teorie nieznane większości społeczeństwa.


na ogół większy niż profesorki, zwłaszcza preferującejzachowania „miękkie”, nie stawiającej wyraźnych,ostrych granic i nie <strong>podej</strong>mującej mocnych decyzji.Kobiety rzadziej uzyskują władzę, a jeśli ją już mają,to łatwiej może im zostać odebrana, zwłaszcza jeślinie są w stanie w odpowiednich momentach zachować„kamiennej twarzy”. Nie zawsze traktuje się je poważnie.Do pani doktor, a nawet pani profesor, możnapowiedzieć także „fajna dziewczyna”. Można ją nietylko pocałować w rękę czy ponieść jej torbę, co jest– przynajmniej dla mnie – sympatycznym reliktemdawnego kontraktu płci, ale i zbyt nachalnie patrzećjej w dekolt lub poklepać „po pupie”, dać do zrozumienia,że jej wygląd jest dużo ważniejszy niż to, co mado powiedzenia. Istnieje także kwestia molestowaniaseksualnego, którego ofiarą, także na uniwersytetach,częściej padają kobiety niż mężczyźni, lecz nie będęrozwijać tego wątku.Pani profesor jako mistrzyni i jako podmiotpożądaniaJak już wspomniałam, kobiety nadal jeszcze zbytmało solidaryzują się ze sobą, często mają trudnościz rozwiązywaniem wzajemnych konfliktów. Z drugiejstrony konflikty między kobietami nie są brane na poważnie:„ot, pokłóciły się baby”. Znam jednak także wieleprzykładów pozytywnych relacji między kobietamina uniwersytecie. Niektóre profesorki bardzo wspierająswoje „uczennice”, wchodzą w rolę mistrzyni, nauczycielki;także życia, stają się wzorem do naśladowania.Legendarnym przykładem takiej postawy może byćMaria Janion. To pewien rodzaj symbolicznego „matkowania”.Rzadziej natomiast nauczycielki akademickiepozwalają sobie na erotyczne fascynacje studentami,czyli dają się poznać jako podmiot pożądania. Byłybyone bowiem w takich sytuacjach dużo bardziej napiętnowaneniż mężczyźni, nadal bowiem inną miarą moralnąocenia się kobiety, inną mężczyzn.Ten mocno stabuizowany temat poruszyła ostatnioInga Iwasiów w powieści Ku słońcu, odwracając obowiązującyw powieści campusowej schemat romansu(nie „profesor – studentka”, tylko „profesorka – doktorant”),inspirując czytelników do rewizji utartych wzorcówkulturowych.Pełnomocniczka do spraw równouprawnienia –funkcja raczej symbolicznaOficjalnie w Niemczech walczy się o zwiększenieliczby kobiet studiujących i robiących karierę naukowąna uniwersytecie. Przy organizowaniu konkursówobowiązuje formuła o pierwszeństwie kobiet i osóbniepełnosprawnych w przypadku równych kwalifikacjiz innymi kandydatami. W praktyce jednak nie zawszejest to przestrzegane, gdyż bardzo trudno tutaj o namacalnedowody dyskryminacji. W komisjach konkursowychwłącza się do pracy tzw. „pełnomocniczkę dospraw kobiet” (Frauenbeauftragte), której rola polegana kontrolowaniu przebiegu prac komisji pod kątemzrównania szans dla wszystkich. W praktyce jednakgłos pełnomocniczki ma znaczenie raczej symboliczneniż realne.Moje studentkiJeśli chodzi zaś o różnice między (moimi) studentkamipolskimi a niemieckimi, czy raczej berlińskimia szczecińskimi, kierunków humanistycznych,to wydaje mi się, że te berlińskie są nieco odważniejsze,że projektują swoje życie z większym rozmachem,co może np. oznaczać zaplanowanie nauki zagranicą, znajomość kilku języków obcych, większąmobilność, ambitniejsze i bardziej niekonwencjonalnewizje spełnienia zawodowego. Niektóre studentkiw Szczecinie bywają trochę zahamowane, na ogół(choć to uogólnienie) muszą być pewniejsze swojejwiedzy, żeby zabrać głos i wypowiedzieć się mocnymgłosem na zajęciach.W przypadku osób studiujących dziennikarstwodziewczyny nieco rzadziej <strong>podej</strong>mują się omawianiana zajęciach tematów dotyczących polityki, z reguływolą tematy obyczajowe czy społeczne. Zostawiająwięc bardzo ważną dziedzinę życia mężczyznom. Naogół są mniej przekonane do samych siebie, mniejryzykują. Za to łatwiej mi nawiązać z nimi – jako wykładowczyni– bardziej osobisty, „ludzki” kontakt.Rzadziej też niż młodzi mężczyźni zachowują się jakuczniowie w szkole i uniemożliwiają prowadzeniezajęć, lepiej chyba potrafią wczuć się w rolę prowadzącego,chociaż ostatnio nie jest to regułą. Mająw sobie mnóstwo kreatywności i energii, trzeba tylkoumieć ją z nich wydobyć.Jeśli chodzi o ubiór, to nie ma chyba u nas zbytwiele odwagi do niekonwencjonalności, inności, wyrażeniastrojem własnej indywidualności. Obowiązujeraczej dość typowy, nastawiony na nieskomplikowaneerotyczne oddziaływanie na mężczyzn stylubioru, choć i to nie jest regułą.FeminizmDo feminizmu większość studentek podchodziz dużym dystansem. „Feministka” jest w dużejmierze nadal słowem obraźliwym, dominuje dośćwypaczony obraz celów feminizmu i gender studies.Zaczynając ze studentkami wykład z tej dziedzinyw zeszłym roku, widziałam ich sceptycyzm zarównowobec przerabianej materii, jak i wobec mnie,szerzącej tak niepopularne poglądy, w dodatkubez zbytnich uprzedzeń spoglądającej na kulturęniemiecką (dwa minusy!). Po pół roku stały sięjednak większymi rzeczniczkami kulturowego równouprawnieniakobiet ode mnie, zaczęły doceniaćkobiety-feministki, dzięki którym dzisiaj jest dla nasmiejsce w akademii.Regułą jednak jest raczej „podśmiewanie się”z osób o feministycznych poglądach, także przezsame kobiety. Obiektem szyderstw może być np. rzekomanieatrakcyjność fizyczna feministek – w obiegowymprzekonaniu to te, które „nie znalazły sobiefaceta”. A więc znowu – najbardziej liczy się nie kobietajako suwerenny podmiot, tylko kobieta w relacjido mężczyzny, którego obecność przy jej bokunobilituje ją bardziej niż naukowe tytuły. www.helbig-mischewski.deTEMAT NUMERU17


TEMAT NUMERUKobiety w środowiskuakademickim a zarządzanieróżnorodnościąW polskich mediach toczyła się ostatnio debata na temat pozycji kobiet w sferzepublicznej i ewentualnego przeciwdziałania nadreprezentacji mężczyzn w polityce przypomocy parytetów na listach wyborczych. Podobnie jak w innych środowiskach pozycjakobiet na uczelniach jest uwarunkowana wieloma czynnikami analizowanymi już przezprzedstawicieli różnych nauk społecznych. Warto jednak przyjrzeć się tej kwestii z perspektywykonkurencyjności organizacji, która rzadko jest w tej dyskusji podnoszona. Nowoczesneorganizacje, w tym szkoły wyższe, muszą wykorzystywać potencjał różnych grup i kategoriispołecznych, by zyskiwać przewagę konkurencyjną, a jednocześnie wspomagać rozwójspołeczeństwa obywatelskiego (społeczna odpowiedzialność przedsiębiorstw). Kobiety z ichgotowością do kształcenia się są niezbędnym dla współczesnych firm i instytucji potencjałem,który będzie decydował o ich sukcesie.Migawka z przeszłościJeszcze sto lat temu w wielu krajach kobiety pozbawionebyły podstawowych praw obywatelskich.Alice Salomon, działaczka międzynarodowego ruchukobiecego (1872 Berlin – 1948 Nowy Jork), przywołaław swojej autobiografii taki przykład dyskryminacji(sprzed około stu lat): kobiety w Niemczech nie mogłylegalnie należeć do stowarzyszeń politycznych, czybrać udziału w dyskusjach na tematy społeczne. Zakazten zniesiono dopiero po absurdalnej sytuacji, kiedypolicja zabroniła wygłoszenia wykładu inauguracyjnegojednej z pierwszych ekonomistek Helenie Simon(pt. Zmniejszenie godzin pracy kobiet i ochrona młodzieżyw fabrykach) z okazji otwarcia dorocznego spotkaniaStowarzyszenia na Rzecz Reformy Społecznej (Gesellschaftfür Soziale Reform). Wykład musiał wygłosić mężczyzna,a autorka mogła go tylko wysłuchać z oddali,z nakazem nieokazywania oznak – ani poparcia, anisprzeciwu wobec wygłaszanych treści (jej własnegotekstu!).Dziś sytuacja prawna kobiet jest zupełnie inna.Równość wobec prawa, równe możliwości wybieraniai wybieralności są zapisane w ustawach zasadniczych.Formalnie jednak zagwarantowanej równościmężczyzn i kobiet towarzyszy „rzucające się w oczyzróżnicowanie ich położenia faktycznego”, o czym pisałniedawno w „Polityce” (nr 11/2010) prof. Piotr Winczorek,konstytucjonalista namawiający do czasowegowprowadzenia parytetów (Uchwalić i uchylić). W sferzepolityki owo zróżnicowanie polega na dyskryminowaniukobiet jako kandydatów na parlamentarzystów lubprzedstawicieli władz samorządowych przy konstruowaniulist wyborczych.2Cyt. za: Lucyna Turek-Kwiatkowska, Życie codzienne w Szczeci-Współczesny świat uniwersytetu – pozycja kobietNa czym zaś polega ono w świecie akademickim?Istnieją zapewne mechanizmy, które powodują, żemniej kobiet zgłasza się bądź jest typowanych do wyborówna stanowiska kierownicze – mogą one mieć Kołodziej-Durnaśdr Agnieszkaswoje podłoże w stereotypowym postrzeganiu płci,adiunkt w Zakładzieale też w zachowaniach kobiet, które być może rzadziejSocjologii Kultury USchcą się angażować jeszcze bardziej w sferze zawodowej,bo są przekonane, że wtedy ucierpią ich relacjerodzinne.Inną sferą odmiennego – w tym przypadku ewidentnienierównego – traktowania kobiet są treści naukowe.Przez wiele wieków kobiety miały utrudniony(eufemistycznie rzecz ujmując) dostęp do edukacji,a tym samym były autorkami mniejszej liczby wynalazków,odkryć, patentów czy teorii. Jednak dopierood niedawna wskazuje się, że i o tych (z oczywistychwzględów mniej licznych) wybitnych nie wspomina sięw szkolnych podręcznikach historii czy poświęconychwąskim zagadnieniom pozycjach akademickich (np. fot. MonikaHypatia z Aleksandrii, Hildegarda z Bingen, Marianne Drzazgowskawww.flickr.com/Weber).entelepenteleTrzecią płaszczyzną dyskryminacji bywa traktowaniestudentek. Również przez ich kolegów – nie 19


TEMAT NUMERUfot. MonikaDrzazgowskawww.flickr.com/entelepentele20zapomnę słów studenta, który na pytanie o sfery dyskryminacjipłciowej wypalił: „Kobiety nie powinny sięczuć dyskryminowane. Przecież im na wszystko pozwalamy!”.Ale chodzi nie tylko o takie krotochwile,ale o „opiniotwórcze” wypowiedzi nauczycieli akademickich.Studiowałam w latach dziewięćdziesiątychi wtedy koleżanki, które wybrały uczelnie techniczne,opowiadały o docinkach, jakie zdarzało im się słyszećod protekcjonalnych wykładowców. Dziś przedstawicielitych samych szkół wyższych oglądamy w środkachmasowego przekazu zapewniających, że kobiety mogąbyć świetnymi inżynierami. Zmiana pokoleniowa czyteż walka o kandydatów na studia, a w konsekwencjio własne miejsca pracy? Zapewne po części oba teczynniki. A także inne. W każdym razie we wszystkichtych trzech płaszczyznach sytuacja się zmienia. Źródełtych zmian można upatrywać w zjawiskach, którymizajmuje się socjologia organizacji i zarządzania – zmieniająsię uczelnie i ich otoczenie.Od hierarchii piramidy ku horyzontalnymzespołom sieciOrganizacje zamiast piramidami będą stawać sięcoraz bardziej sieciami (por. np. książki Richarda Senneta),ich struktura ulega spłaszczeniu i uelastycznieniu,zamiast klasycznego taylorowskiego kierownikapojawia się tymczasowy koordynator. Co więcej, pracownicymają się uczyć samozarządzania, bo tylkow ten sposób firmy czy instytucje mogą szybko reagowaćna zmiany w otoczeniu, pozyskiwać rozproszonąw nim wiedzę i inspiracje, tworzyć innowacje. Aleprocesy te służą nie tylko celom organizacyjnym. Lubinaczej: współczesne cele organizacyjne nie są ograniczonedo formalnie określonego poziomu sprzedażyczy innych partykularnych miar efektywności.We współczesnych <strong>podej</strong>ściach do organizacji i zarządzaniaz koniecznością osiągania przewagi konkurencyjnejłączą się postulaty tworzenia społeczeństwaobywatelskiego, upełnomocnienia, przeciwdziałaniawykluczeniu. Diagnozując sytuację kobiet w świecieakademickim można zaryzykować tezę, że przetrwająi osiągną sukces te uczelnie, które będą potrafiły pozyskaćdo współpracy osoby reprezentujące całe spektrumwiedzy i potencjału (także tego przywódczego),które będą odzwierciedlać różnorodność populacjizarówno w pozyskiwaniu kandydatów na studia, jaki angażowaniu pracowników naukowych. Tzw. zarządzanieróżnorodnością (diversity management) jestnie tylko kolejną modą w świecie biznesu dyktowanąprzez Harvard Business School, ale próbą zyskania nowychpunktów widzenia w danej działalności, któreostatecznie dadzą pełny obraz rynku, czy konsumentóww świecie wielokulturowym i mobilnym. Takżeświat uniwersytetu będzie się przecież stawał w corazwiększym stopniu złożony z poziomych, międzynarodowych,sieciowych, ruchomych zespołów.Kobiecy potencjał i przewaga konkurencyjnaZ jakąś dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić,że władze publiczne będą zawsze, a „rząd się samwyżywi”, jak donosił nam niezbyt odkrywczo Jerzy Urbanjako jego rzecznik w czasach schyłkowego PRL-u.Oczywiście administracja nie powinna być inercyjna,ale można sobie wyobrazić, że będzie taką w większymstopniu niż np. firmy usługowe. Sytuacja uczelni,także publicznych, jest dziś diametralnie inna. Są to organizacje,które muszą na wolnym rynku poszukiwaćkandydatów na studia i walczyć o granty badawcze.Działają w zmiennym, bardzo szybko przekształcającymsię otoczeniu i muszą nadążać za zmianami, reagowaćna nie, bo tylko wtedy zapewnią sobie zwrotnyna nie wpływ.Jak wynikało z ostatniego spisu powszechnego,już wtedy – u progu nowego wieku – mieliśmyw Polsce więcej kobiet z wyższym wykształceniem.I według prognoz ta różnica miała się powiększać, boto kobiety więcej inwestują w wykształcenie, takżew studia podyplomowe, kursy językowe. Kobietomwięc, jak się wydaje, nie jest potrzebna „akcja afirmatywna”,choć w wielu krajach przyniosła ona pozytywneskutki (Skandynawia – parytety na listach wyborczych,Stany Zjednoczone – zagwarantowane kwotydla osób określonej płci czy np. rasy przy zatrudnianiubądź rekrutacji na studia). Potrzebne jest jednak wciążprzekonywanie, że organizacja nie odniesie sukcesu,nie zyska pozytywnego wizerunku nie reagując napotrzeby interesariuszy, w tym także po prostu społecznościlokalnych (stąd tzw. programy CSR – społecznejodpowiedzialności przedsiębiorstw). Takąpotrzebą są w tej chwili możliwie wyrównane szansei wytwarzanie przekonania o wewnętrznym umiejscowieniukontroli.Zarządzanie różnorodnością jako część misjiuniwersytetuZnaczenie uczelni zarówno jako miejsca pracy, jaki kształcenia się może być w tym względzie bardzo doniosłe.Organizacje bowiem można także postrzegaćjako producentów sensów i znaczeń, jako interpretatorówrzeczywistości, miejsca, gdzie dokonuje się wtórnasocjalizacja. Dlatego demokratyzacja, upełnomocnienie,wykorzystywanie potencjału różnorodnych grupi kategorii społecznych w organizacjach będzie przynosiłopozytywne skutki w związkach partnerskich, życiurodzinnym czy sferze aktywności obywatelskiej.


P isarkaz Uniwersytetu SzczecińskiegoTEMAT NUMERU„Ta uczelnia to dla mnie więcej niż miejsce pracy, to miejsce życia” – mówiła prof. Inga Iwasióww czasie spotkania z czytelnikami w przestrzeni akademickiej. – „Chciałabym być pisarkąz Uniwersytetu Szczecińskiego, takie jest moje marzenie”. Na promocję najnowszej powieściautorki Ku słońcu, ale także badaczki literatury, związanej od wielu lat ze szczecińską uczelnią,przybyły tłumy czytelników.Ku słońcu (Wydawnictwo Świat Książki, 2010) todruga powieść artystki zajmującej się krytyką feministyczną,będącej prekursorką tej metody badanialiteratury w Polsce. Inga Iwasiów, profesorka zwyczajnaUniwersytetu Szczecińskiego, dyrektorka InstytutuPolonistyki i Kulturoznawstwa US, redaktorkanaczelna dwumiesięcznika „Pogranicza” jest dziśjedną z najważniejszych postaci szczecińskiej nauki.Będąc cenioną w Polsce badaczką twórczości literackiej,zaczęła pisać teksty artystyczne (debiut prozatorski:Miasto-ja-miasto Szczecin 1998). Jej pierwszapowieść Bambino (Wydawnictwo Świat Książki,2008) przyniosła nominacje do najważniejszychnagród literackich w Polsce(Nike, Cogito), tekst ten stanąłteż w szranki z literaturąeuropejską (Angelus).Opowieść dwóchskrzydeł ołtarzaSpotkanie zorganizowane28 kwietnia 2010 r.w Willi West-Ende przezBiuro Promocji i InformacjiUS oraz WydawnictwoŚwiat Książki miało wyjątkowycharakter. Fragmentypowieści przeczytała BeataZygarlicka, aktorka TeatruWspółczesnego, całośćspotkania animowała redaktorkanaczelna „PrzegląduUniwersyteckiego” ElżbietaB. Nowak. „Mam wrażenie,że rozmawialiśmy niezwykleintymnie” – przyznałapod koniec spotkania pisarka.Tę szczególną atmosferęzawdzięczaliśmy przede wszystkim prowadzącemu– prof. Jerzemu Madejskiemu, który nawiązał do różnychwątków zawartych w powieści, ale też skłoniłautorkę do niecodziennych wyznań. Odkrywaniutajemnic związanych z warsztatem pracy pisarskiejsprzyjała sama powieść, mająca wymiar autobiograficzny.Ku słońcu to druga część „szczecińskiej sagi”, jakpiszą krytycy, dotykająca problemów tożsamości,pamięci, historii, historiografii. Co istotne, choć wpisujesię ona w dyskursy teoretyczne o współczesnejkulturze, pozostaje antyteoretyczna, emocjonalnai na wskroś „ludzka”. „To opowieść dwóch skrzydełołtarza” – mówiła w czasiepromocji książki autorka –„najpierw cofa się głębokow przeszłość, a potem próbujeodpowiedzieć na pytanie,co z tego wynika”. Punktemwyjścia powieściowej fabułyjest dziejąca się współcześniewizyta w Polsce Magdy, któraprzyjeżdża pożegnać umierającąciotkę Ulę. Powrót doznanego z dzieciństwa i młodościSzczecina uruchamiaszereg skojarzeń z przeszłościi pojawienie się znaczącychsnów. Pisarka kolejnoprzywołuje szereg zdarzeńodtwarzanych przez swoichbohaterów z pamięci i niespełnionychtęsknot, częstoodkrywając miejsca bolesne.„Z jednej biografii wynika jakaśnitka, która nagle zaplączesię komuś innemu wokółszyi” – przyznała autorka,Kamila Paradowskadoktorantka WydziałuFilologicznego USprof. Inga Iwasiówfot. Jerzy Giedrys21


TEMAT NUMERUfot. Jerzy Giedrysmówiąc także o specyficznej„zagęszczonej” narracji,charakterystycznej dla swojejprozy.Ważne dla rozmowyo książce stały się też wątkizwiązane z instytucjamiopisywanymi w powieści:szpitalem oraz kościołemkatolickim, a także, jak jużwspomniano – uniwersytetem.Powieść campusowaSzczególnie ciekawybył kontekst uniwersytecki,wszak sama powieść możebył odbierana jako campusowa,lub też, jak sugerowałprof. Jerzy Madejski, „odwrócona powieść campusowa”,bowiem wątek związku profesorki literaturoznawstwaMałgorzaty z doktorantem Markiem tozmiana obowiązującego w tego typu gatunku prozatorskimschematu. Autorka stawia w centrum bohaterkę,zazwyczaj wykluczoną z układów damskomęskichw uniwersyteckich narracjach, „bo jakoś takjest, że profesorowie w literaturze campusowej niechcą się kochać w koleżankach z zakładu obok, tylkow studentkach” – żartowała pisarka.Romans, który śledzimy czytając Ku słońcu, skłaniado wielu refleksji, pozostając z jednej strony,jak wszystkie związki w tej powieści, „nietypowym,z przeszkodami, dziwnym, antynormatywnym”,z drugiej strony na serio odnoszącym się do połączeniawiedzy i erotyki, wiedzy i miłości, zazwyczajrównież traktowanymi parodystycznie w powieścicampusowej. „Wybieramy partnerów ze swego środowiska,żeby nigdy nie przestać rozmawiać o tym,co nas interesuje” – mówiła pisarka.Istotne stało się umieszczenie akcji w realnychprzestrzeniach – np. bohaterowie Ku słońcu funkcjonująw słynnych „koszarach”, w których mieści sięWydział Filologiczny US. Niektóre postaci związanez uczelnią mogą mieć swoje pierwowzory w rzeczywistości,.„Podobno już krążą listy z odpowiednimidopiskami, kto jest kim” – żartował profesor Madejski.„To nie jest powieść z kluczem” – dementowałaautorka –„tropy rzeczywistości są i ich nie ma”. Jednocześnieprzyznawała, że niedawno zdała sobiesprawę, jaką moc może mieć twórca, właśnie wtedy,kiedy może kogoś utrwalić w dziele literackim. Przyznała,że odwołując się w powieści m.in. do pojęcia„trójkąt autobiograficzny”, pragnęła nawiązać doautentycznej postaci – swojej promotorki pracy doktorskiejprof. Małgorzaty Czermińskiej.22Czy będzie trylogia?Jak zawsze podczas tego typu spotkań, usłyszeliśmydeklaracje. Mimo nowej roli, w której na pewnosię spełniła, Inga Iwasiów wyznała: „Żeby rzucić pracę[na uniwersytecie] i postanowić, że będzie się już tylkopisarką, trzeba mieć bardzo dobre zdanie na własnytemat. Bardzo dobre zdanie na własny temat niesprzyja, moim zdaniem, twórczości. Pisarka musi byćtrochę zdołowana” – dopowiedziała przewrotnie.Musiało również paść ważne pytanie o zamysłkontynuacji powieści – jak sie okazało, nęcące pozostajedla autorki napisanie „szczecińskiej trylogii”.„Będziesz odpowiedzialna za Szczecin, za świadomośćmieszkańców, będziesz czytana na akademiach”– żartobliwie komentował prof. Madejski.Inga Iwasiów przyznała, że nie boi się takiej sytuacji:„Gdzie ludzi będzie to tak obchodzić, jak nie tutaj?”– powiedziała.Zainteresowanie twórczością szczecińskiej i – jaksię okazało – uniwersyteckiej autorki jest ogromne,dowodem frekwencja na promocji książki Ku słońcu.Czekamy na więcej.


TEMAT NUMERU„Rozbieranie”OrzeszkowejSto lat temu zmarła jedna z najwybitniejszych polskich pisarek – Eliza Orzeszkowa i właśnieta rocznica w głównej mierze przyczyniła się do zorganizowania przez doktorantki WydziałuFilologicznego US interdyscyplinarnej konferencji naukowej o kontrowersyjnym dla niektórychtytule – „Rozbieranie” Orzeszkowej.Dwudniowa konferencja, która odbyła się podopieką naukową prof. dr hab. Ingi Iwasiów w dniach4-5 czerwca, została objęta patronatem SzczecińskiegoDwumiesięcznika Kulturalnego „Pogranicza”, MinisterstwaKultury i Dziedzictwa Narodowego oraz samorządowejinstytucji kultury Szczecin 2016. Terminkonferencji, który zbiegł się z długim czerwcowymweekendem oraz 169. rocznicą urodzin pisarki, wymagałopuszczenia chłodnych uniwersyteckich murów,dlatego dyskusje nad tekstem literackim odbyłysię w Teatrze Małym w Szczecinie.Rozsznurowywanie „gorsetu”Nazwa konferencji nawiązywała do formuły interpretacyjnejzaproponowanej przez Grażynę Borkowskąw książce Cudzoziemki. Studia o polskiej proziekobiecej. Według tej badaczki poetyka i recepcjatwórczości pisarki jest ograniczana przez system wewnętrznychi zewnętrznych uwarunkowań. Zadaniemprelegentów było poluzowanie, rozsznurowanie „gorsetu”Orzeszkowej.Forma konferencji wpisywała się w cykl badawczyprowadzony w Instytucie Polonistyki i Kulturoznawstwa.Seria Rozbiory zakłada interpretację jednegoutworu literackiego różnymi metodami badawczymi.Do tej pory w tej konwencji zostały „rozebrane” m.in.:Panny z Wilka Jarosława Iwaszkiewicza, Matka odchodziTadeusza Różewicza, Wariacje pocztowe KazimierzaBrandysa, Lubiewo Michała Witkowskiego. Po raz pierwszyzaś szczegółowej i wszechstronnej analizie zostałpoddany utwór, który wyszedł spod pióra kobiety –czyli powieść Dziurdziowie Elizy Orzeszkowej.Konferencja skupiła doktorantów UniwersytetuSzczecińskiego oraz ośrodków naukowych z Poznania,Gdańska, Lublina, Wrocławia i Warszawy. Uczestnikamibyli także pracownicy Instytutu Polonistyki i KulturoznawstwaUS oraz Uniwersytetu Adama Mickiewiczaw Poznaniu.Powieść, która często była określana przez badaczyjako chłopska bądź wiejska i omawiana była w kontekściepodobnych tematycznie Nizin i Chama, okazała sięlekturą niezwykle interesującą, pojemną interpretacyj-Agata ZuzannaMajewskadoktorantkaInstytutu Polonistykii Kulturoznawstwa USAgnieszkaGruszczyńska(doktorantka US),dr Agata Zawiszewska(IPiK US), JoannaSzwechłowicz(doktorantka UW),Justyna Rybaczuk(doktorantka UMCS)fot. Piotr Lachowicz23


TEMAT NUMERUnie i ukazującą szereg problemów, które zdecydowaniewychodziły poza ramy konstrukcyjne utworu, a byłygłęboko zakorzenione w rzeczywistości XIX-wiecznej– historii, gospodarce, polityce, ekonomii, religii, stosunkachi rolach społecznych, medycynie, ludowej kulturze.„Rozbieranie” genderowe...Mocną stroną „Rozbierania” Orzeszkowej okazały sięgenderowe interpretacje Dziurdziów. Tłem dla ukazaniatwórczości Elizy Orzeszkowej wraz z jej uwikłaniamibiograficznymi był referat dr Aleksandry Krukowskiej –Orzeszkowej miejsca wstydu. Szczegółową analizę podkątem męskości, kobiecości i erotyzmu przeprowadziłaBarbara Popiel, którą przede wszystkim interesowałymiejsce i rola płci w tekście, wpływ uczuć i związkówdamko-męskich na hierarchię świata przedstawionegooraz przekraczanie ustalonych kulturowo granic.Do tego tematu nawiązywały także wystąpienia:Dwie wiedźmy Lucyny Marzec (rzecz o namiętnościi karze), Performatyw w służbie tradycji. O płci i rolachspołecznych w „Dziurdziach” Elizy Orzeszkowej AgnieszkiGruszczyńskiej oraz Wielka matka i kapłanka. Wokółarchetypów kobiecych w „Dziurdziach” Elizy OrzeszkowejPiotra Lachowicza....Dziurdziowie w gąszczu innych interpretacji...Nie zabrakło także tekstów, które pytały o genologięDziurdziów i ich przynależność do powieści detektywistycznej(Paulina Kruszczyńska, „Dziurdziowie” a powieśćdetektywistyczna), a także o funkcje motywówmuzycznych w konstrukcji powieści (tekst AgnieszkiRoguskiej) oraz o kompetencje kobiet w dziedzinielecznictwa ludowego (Agata Majewska, Ludowa wiedzalecznicza na przykładzie „Dziurdziów” Elizy Orzeszkowej).Kamila Paradowska przedstawiła studium porównawczedwóch utworów – Dziurdziów i Klątwy StanisławaWyspiańskiego. Głównymi kryteriami komparatystycznymibyły konstrukcja i dramaturgia utworów.Wystąpieniem, które zdobyło największe uznanieuczestników, był referat dr Agaty Zawiszewskiej natemat historii przemysłu włókienniczego i ukazaniew nim walki, jaką musiało stoczyć ludowe rękodziełoz industrializacją XIX wieku. Ta nietypowa – bo przeprowadzonaod strony przedmiotów, a nie ludzi – interpretacjapokazała, że to co materialne może doskonaleukazać tło historyczne, społeczne i ekonomiczne....czyli Orzeszkowa jednak fascynującai interesującaDość nieoczekiwanie z lektury dziś zapomnianej,wydawać by się mogło mało atrakcyjnej dla współczesnegoczytelnika, wyłoniła się rzeczywistość XIX wieku– jej kultura, społeczeństwo, historia i religia uwikłanew politykę. Także Eliza Orzeszkowa ukazała się jako erudytka,wnikliwa obserwatorka, etnolożka, miłośniczkawsi, która przy tym dość przewrotnie patrzyła na białoruskichchłopów z pozycji kolonizatorki.Pokłosie dwudniowych interpretacyjnych zmagańzostanie opublikowane w Roczniku Instytutu Polonistykii Kulturoznawstwa Uniwersytetu Szczecińskiego„Dyskurs”. Demaskatorzy ról.O nowo powstałym Kole Naukowym GenderCzy tekst może mieć płeć? Dlaczego kobiety lubią męskie koszule i na co im wąsy?...Te z pozoru błahe pytania stają się przepustką do świata binarności kodów płciowych,wieloznaczności i ukrytych sensów. A przede wszystkim: do miejsca, w którym przedstawicieleobu płci w sposób naukowy dekonstruują, a zarazem rekonstruują myślowe schematypostrzegania kobiet i mężczyzn.Magdalena Gardasabsolwentka filologiipolskiej US24Koło Naukowe Gender funkcjonuje przy InstytucieFilozofii (opiekunką naukową jest prof. Renata Ziemińskaz Zakładu Epistemologii Instytutu Filozofii US), alew spotkaniach i wykładach uczestniczą studenci i doktoranciinnych kierunków: pedagogiki, socjologii czyfilologii.Zapoczątkowane w lutym tego roku spotkania kołanaukowego przyciągają osoby zainteresowane tematykąokołogenderową – to, co związane jest ze społeczno--kulturową tożsamością płci, poddawane jest oglądowii analizie.Szeroki wachlarz tematów związanych z postrzeganiemkobiet i mężczyzn i ich funkcjonowaniem wewspółczesnym świecie <strong>podej</strong>mowany jest w trakcie wykładów,w czasie których odbywają się projekcje filmów,np.: edukacyjny Tough guide (Maska twardziela), Przemoc,


TEMAT NUMERUmedia i kryzys męskości w reżyserii Sut Jhally – analizującyzwiązki między symboliką popkulturową a pojęciemmęskiej tożsamości czy dominacji – oraz Killing us softly3 (Delikatnie nas zabijają 3). Obrazy kobiet w reklamach –film Jean Kilbourne, będący kolażem ponad 160 reklamprasowych i telewizyjnych poddanych analizie pod kątemkrytyki przedstawionego w nich wizerunku kobiety.Drag King i Drag Queen przedmiotem analizyOstatnie w tym roku akademickim spotkanie o charakterzewykładowym odbyło się 10 czerwca i dotyczyłodwóch kwestii: female drag oraz relacji seks-tekst.Mgr Malwina Degórska przybliżyła słuchaczomhistorię zjawiska female drag – począwszy od kobietzbrodniarek, ukrywających swą tożsamość pod męskimodzieniem, poprzez miłośniczki rowerów (czy raczej –ówczesnych bicykli), na dzisiejszych społecznościachDrag King i Drag Queen kończąc. Crossdressing (z angielskiego:cross – przeciwny, dressing – ubieranie się),będący cechą charakterystyczną dla tychże społeczności,to akt ubierania się w strój powszechnie uważanyza przynależny płci przeciwnej. Zjawisko to, mające swepoczątki we wczesnych latach 70. XX wieku, a wywodzącesię z USA, jest wciąż jeszcze mało powszechne w Polsce.Jak się okazało, o ile grupy Drag Queen (mężczyźniw przerysowany sposób upodabniający się strojemi makijażem do kobiet) budzą coraz większe zainteresowaniepodczas masowych imprez w lokalach, o tylereprezentantek Drag King jest niewiele. Pierwszą grupądragkingową w naszym kraju są DA BOYZ – uczestnicyspotkania mogli obejrzeć zdjęcia dziewczyn parodiującychpolicjantów.Crossdressing, społeczności Drag King i Drag Queento doskonały punkt wyjścia do dalszych dyskusji natemat wolności wyboru tożsamości płci, parodii tożsamościpierwotnych, granic postrzegania płci.Czy tekst ma płeć?W drugiej części spotkania dr Arleta Galant zaproponowałapracę z tekstem, czyli próbę analizy dwóchutworów poetyckich, napisanych przez kobietę i mężczyznę.Zadanie polegało na określeniu ich autorstwa.Ćwiczenie to wywołało wiele emocji i ukazało, jak wielejest w nas stereotypów we wzajemnym postrzeganiukobiecości i męskości. Nie jesteśmy w stanie oddzielićod siebie wszystkich płaszczyzn postrzegania płci. DrGalant zwróciła uwagę, że przy tego typu pracy z tekstempłeć staje się hipotezą, którą należy odnaleźć. Lekturaqueerowa będzie polegała zatem na demaskacjiról postrzegania kobiecości i męskości w tekście.W następnym roku akademickim planowane sąwarsztaty literackie – dr Galant zaproponowała słuchaczomqueerową lekturę którejś z powieści AndrzejaStasiuka, ustanawiając punkt odniesienia: organizacjęseksualności w tekście.Koło Naukowe Gender jest otwarte na współpracęze studentami i naukowcami różnych dziedzin i kierunków.Jak zapewniła nas Justyna Wodzik – przewodniczącakoła – w planach jest stworzenie warunków do swobodnejwymiany myśli, nawiązanie współpracy z innymijednostkami funkcjonującymi na US (np. Koło Queer,Wydział Filologiczny) oraz organizacja konferencji naukowej(kontakt: kologender.szczecin@gmail.com). Dr Arleta Galantpomaga uczestnikomspotkaniarozpoznać płećautorów wierszyfot. MichałNowakowskiMgr MalwinaDegórska w trakciewykładufot. MichałNowakowskiGender w IPiK. ŻyciorysZ ostatniej chwiliRekonstrukcję historii gender studies w InstytuciePolonistyki i Kulturoznawstwa US rozpocznę od odnotowaniatego, co wydarzyło się niedawno – od dwóchprojektów zrealizowanych z inicjatywy doktorantówi doktoranek IPiK. Myślę tu o zorganizowanej w majuI Polsko-Niemieckiej Konferencji Gender mainstreamingw edukacji (gospodarzem i głównym organizatoremspotkania było Zachodniopomorskie CentrumDoskonalenia Nauczycieli) oraz o czerwcowej sesji naukowej„Rozbieranie” Orzeszkowej.Pierwsze przedsięwzięcie przypomniało, że Polskajest jednym z krajów, w których nie zostały podjętekonieczne działania polityczno-prawne w kwestiachrównouprawnienia płci w edukacji. Wobec tego zaniechaniagenderowa (związana z problematyką kul-Arleta Galantadiunkt z ZakładzieLiteratury PolskiejXX w. w IPiK US25


TEMAT NUMERUfot. MonikaDrzazgowskawww.flickr.com/entelepentele26turowej i społecznej tożsamości płci) oferta dydaktycznazaproponowana w ramach programu studiówpolonistycznych stanowi istotny fundament wiedzydla przyszłych dydaktyków, a zarazem należy do obszarurefleksji, z którym warto zaznajamiać nauczycieliz wieloletnim stażem. Współpraca pomiędzy uniwersytetema szkołami średnimi, gimnazjalnymi, podstawowymiwydaje się więc w tej sprawie pilna, zaś pytaniao stereotypy na temat płci, o przedstawianie kobieti mężczyzn w podręcznikach, o kanon wiedzy, relacjerównościowe w instytucjach szkolnych – konieczne.Przedsięwzięcie drugie – konferencja poświęconapisarce – udowodniło, że perspektywa gender pozwalazmierzyć się z wątpliwościami dotyczącymi naukiw akademii poszukującej interdyscyplinarnych uzasadnieńoraz sformułować ważne spostrzeżenia. Interdyscyplinarnośćnie musi „uśmiercać” poszczególnychdyscyplin naukowych, ma nas zachęcać do dialogu,także: postawić pytania o badawcze kompetencje.Genderowe czytanie literatury oznacza często wyprawęw rejony socjologii, psychologii, etnografii, filozofii.Wyprawie tej towarzyszą pytania o międzyludzkie relacje(ich stereotypizację, ale i możliwą wywrotowość,elastyczność), o obyczajowość, o historyczne kontekstykobiecych i męskich ról; wielość interpretacyjnychperspektyw sprawia, iż wszystkie te pytania okazująsię niezastąpionym źródłem inspiracji.Udział w obu wspomnianych wydarzeniach uświadomiłmi, że są to rezultaty nowego etapu polonistycznegogenderowego nauczania. Nowego, bo związanegoz tym, iż od kilku lat zajęcia z zakresu, o którym tumowa, figurują na liście przedmiotów nie tylko fakultatywnych,ale także kursowych. Do tej pory IPiK studentkomi studentom IV roku polonistyki na specjalnościkulturoznawczej proponował wykład Wstęp dogender studies, pracownice Zakładu Literatury PolskiejXX wieku zapraszały do uczestnictwa w magisterskichi licencjackich seminariach oraz cyklu zajęć poświęconychliteraturze kobiet (moduł Literatura kobieca)i – szerzej – zagadnieniom związanym z genderowymikontekstami literatury (Literatura-Kultura-Kryzys).Taka „instytucjonalizacja” refleksji nad kulturowątożsamością płci – wcale nieoczywista, gdy spojrzymyna inne ośrodki uniwersyteckie, w których genderstudies nie są elementem nauczania „podstawowego”,najczęściej podyplomowego – jest szczególnie godnauwagi. Z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, żestwarza przestrzeń dla aktywności studentek/studentów,doktorantek/doktorantów, w której wiedza teoretycznamoże zostać wykorzystana w praktyce. Niewyobrażam sobie, by można było w naszej współczesnościfunkcjonować bez informacji dotyczących kwestiirównościowych i emancypacyjnych. Trudno sobiewyobrazić nowoczesną szkołę, nowoczesne przestrzeniekultury, ośrodki medialne bez pracowników,bez ludzi wtajemniczonych w wiedzę – na przykład– o zmieniających się społecznych rolach, o anachronicznychwyobrażeniach tych ról czy mechanizmachich utrwalania.Po drugie – gender w ramach edukacji uniwersyteckiejpozostaje ważnym sojusznikiem myślenia o wykształceniupolonistycznym jako wykształceniu dosamodzielnego uczestnictwa w kulturze, uczestnictwaalternatywnego wobec uproszczeń i schematyzmów,które oferuje kultura masowa, celująca w umacnianiukrzywdzących stereotypów na temat – między innymi– „kobiecości”, „męskości”, „odmienności”. O znaczeniutakiej alternatywy mogliśmy, jak sądzę, przekonać siępodczas studenckiego protestu wobec niefortunnejkampanii promocyjnej US.Po trzecie – obecność gender studies w kanonieprogramu nauczania, nie zaś na jego marginesie, jestdowodem na to, że doświadczenie płci oraz namysłnad jego kulturowymi przedstawieniami stanowi niezbywalnączęść współczesnej humanistyki; humanistycznegobycia w świecie i uprawiania humanistycznejnauki.Krótki rzut oka wsteczJak to się stało, że dziś „nurt studiów kobiecychi genderowych jest wizytówką Instytutu Polonistykii Kulturoznawstwa”?Na początku były: otwarte środowisko literaturoznawcóworaz pasja i zaangażowanie Ingi Iwasiów.Pani Profesor zapytana przeze mnie o genderowe „inicjacje”Instytutu podkreśliła, że szczecińscy akademicypoloniści byli zazwyczaj przychylni nowym językombadawczym, zainteresowani „młodymi” metodologiami,w tym krytyką feministyczną. Dla naukowychprojektów samej Ingi Iwasiów momentem przełomowymbyła obroniona w 1994 roku rozprawa doktorska,opublikowana w tym samym roku książka była pierwsząw Polsce feministyczną pracą literaturoznawczą,ich znaczącym podsumowaniem (choć przecież niefinałem!) wydany w 2004 roku zbiór „wykładów szczecińskich”– Gender dla średnio zaawansowanych.Czy za początek dydaktyki wyczulonej na kwestieliteratury, tożsamości i płci można uznać prowadzoneprzez autorkę tejże książki proseminarium, w którym– jako studentka filologii polskiej – miałam zaszczyti szczęście uczestniczyć? Umownie zapewne tak.Starsze ode mnie absolwentki dopowiadają, że niecowcześniej feministyczna perspektywa patronowała


ównież zajęciom poświęconym literaturze pozytywizmu.Niezależnie od tego, gdzie ulokujemy początek,wszystkie pytania o pierwsze zalążki genderuw IPiK doprowadzą nas do Ingi Iwasiów, a następniedo serii zdarzeń i projektów, które związane były z jejpomysłami, wsparciem, inspiracjami. Dzięki jej konsekwencjii profesjonalizmowi „genderowa szkoła” IPiKwspółpracuje dziś z ośrodkami w Poznaniu, Warszawie,Krakowie.Nie jestem w stanie wymienić wszystkich przedsięwzięćnaukowych, konferencyjnych, wszystkich książeki publikacji, nie <strong>podej</strong>mę więc nawet takiej próby.Powinnam jednak zaznaczyć, że owe inicjatywy niezawsze miały wymiar wyłącznie akademicki. Często –jak miało to miejsce w przypadku m.in. takich naukowychmiędzyuczelnianych spotkań jak Kanon i obrzeża(2004 rok) czy Dwadzieścia lat literatury polskiej (2008rok) – były pretekstem do podsumowania literaturoznawczychi krytycznoliterackich dyskusji dotyczącychliteratury i współczesnego życia społecznego.Upominanie się o optykę „uwrażliwiającą na płeć”pozwalało (i pozwala) uwypuklić kwestie dotychczaspomijane bądź marginalizowane. Jeśli więc w latachdziewięćdziesiątych (ubiegłego wieku) stało się jasne,że nie sposób naszego myślenia o literaturze odizolowaćod dyskursu społecznego, to oczywiste okazało sięi to, że nieuwzględnienie w nauce o literaturze studiówgender pozbawi nas szansy na pełniejsze rozumieniesiebie i rzeczywistości, w której żyjemy. Niejednokrotnieplatformą dla wymiany poglądów w sprawach,o których tu piszę, był – obok tomów pokonferencyjnych,spotkań, paneli – dwumiesięcznik „Pogranicza”.Wśród autorów tekstów <strong>podej</strong>mujących problematykę,której praktyczne symptomy tutaj zakreślam, są nietylko pracownicy IPiK, ale także studentki/studenci,absolwenci/absolwentki US. Rzecz to o tyle ważna, żepublicystyka kulturalna szczecińskiego pisma od kilkunastulat łączy z powodzeniem perspektywę ogólnopolskąz lokalną, co sprawia, że pytaniom o gendertowarzyszą pytania o tożsamość miejsca/miasta, pogranicznośćbiografii, szczecińską „nomadyczność”…W <strong>ostatnich</strong> latach pojawiły się również projekty,które miały na celu popularyzację wiedzy o kulturowejtożsamości płci. W roku akademickim 2005/2006 studentkipolonistyki i filozofii – Aleksadra Gieczys, JadwigaMielcarek oraz Julia Poświatowska (występującejako „Fem Club”) pod naukową opieką dr Ewy Kochan(IF) oraz dr Agaty Zawiszewskiej (IPiK) zorganizowałyspotkania z cyklu Au Feminin. Prelekcje na tematyróżne, rozmaicie oświetlające wybrane genderowe zagadnienia,odbywały się w „Bramie Jazz Cafe”, mogliich wysłuchać wszyscy zainteresowani. Frekwencjadopisała, każde spotkanie wieńczyła burzliwa dyskusja.Plonem tych pozauczelnianych spotkań jest książkaGender w weekend (2006 r.) wydana przez FundacjęFeminoteka.Z kolei w listopadzie 2006 roku z inicjatywy dwóch(wówczas) studentek Julii Poświatowskiej oraz JadwigiMielcarek doszło do Szczecińskich Konfrontacji Feministycznych– wydarzeń zorganizowanych zarównona uczelni, jak i w szczecińskich klubach. W ramachKonfrontacji odbył się panel z udziałem genderystek,feministek, działaczek organizacji pozarządowych.A ponadto: konkurs literacki, któremu patronowałokrakowskie feministyczne pismo „Zadra”, slam poetycki,performance, który był reinterpretacją Monologówwaginy Eve Ensler oraz warsztaty dla studentek wtajemniczającem.in. w strategie publicznych wystąpień.Organizatorki stanęły na wysokości zadania, uczestnikówi odbiorców projektu nie zabrakło. Formuła Konfrontacji– połączenie akademizmu z mniej formalnymispotkaniami artystycznymi i towarzyskimi – okazałasię niezwykle trafna i inspirująca.Ciąg dalszyW roku akademickim 2010/2011 Instytut Polonistykii Kulturoznawstwa planuje nową edycję studiów poświęconychkulturowej tożsamości płci. Gender w dyskursiepublicznym, gender w edukacji, sztuce, filmiei literaturze, historia polskiej myśli emancypacyjnej,płeć w ujęciu językoznawczym – to niektóre z przedmiotówzaproponowanych studentom i studentkom.Zajęcia prowadzić będą nie tylko pracownicy IPiK,przewidziany jest także cykl wykładów gościnnych,swoje propozycje badawcze zaprezentują wykładowcyz innych ośrodków akademickich.Przypomnijmy – w ramach Unii Europejskiej instytucjeszkolne, kulturalne, socjalne, administracyjnezostały zobowiązane do włączenia w zakres swojejdziałalności wiedzy wypracowanej w obszarze genderstudies, wiedzy związanej z polityką nastawioną nadziałania równościowe. Genderowa oferta dydaktycznaIPiK została stworzona z myślą o przyszłych i aktualnychpracownikach wspomnianych instytucji. Ale nietylko – są to studia dla wszystkich zaciekawionych tątematyką. TEMAT NUMERUilustracja:Marta Jaguś27


STEMAT NUMERUladamikobiet SzczecinaHistorię Szczecina, podobnie jak dzieje każdego miasta, można rozpatrywać przynajmniejw dwóch aspektach. Po pierwsze, można mówić o historii życia codziennego mieszczan,po drugie – o historii „sławnych szczecinian” i „wielkich wydarzeń”. Pierwszoplanowymibohaterami tej drugiej wersji dziejów są bez wyjątku mężczyźni; oni też przez wieki, konstruującwłasne narracje, sformułowali historyczny osąd o innych. Stąd też, kiedy zastosujemy ich kryteriaoceny, „wielkich szczecinianek” pojawia się na tej dziejowej mapie niewiele.Michał Sokolskiasystent w ZakładzieFilozofii Kulturyw Instytucie FilozofiiUS. Prowadzi m.in.zajęcia z filozofiispołecznej i z genderstudies.28Historia kobiet nie jest jednak, po prostu, historią życiacodziennego mieszczek. Obfituje ona, podobnie jakhistoria mężczyzn, w wydarzenia ważne i sławne osoby,jest jednak mierzona nieco inną miarą. Celem niniejszegotekstu jest wskazanie kilku kobiecych losów, któremożna uznać za szczególnie symptomatyczne: każdyz nich wskazuje na inny aspekt uwikłania kobiety w relacjewładzy o patriarchalnym charakterze.Córka von Borcków„Miasto Szczecin nazwę swą ponoć od Sedinów bierze,którzy od Scytów się wywodzą i krom tego, iż kobietyich nad mężami panowały, we wszystkim do Szwabówbyli podobni, ci zaś dzielnymi byli wojami, wciążpo krajach ościennych hulali, rabując i pustosząc, dalekosię rozprzestrzenili i stąd, wedle niektórych, Szwabamiod schweben nazwani zostali.” 1 Tak oto, w roku 1617,pod piórem Filipa Hainhofera ożył prastary mit o Amazonkach.Hainhofer, mieszczanin augsburski, przebywałwówczas w Szczecinie na dworze księcia Filipa II,a w przywołanym fragmencie swojego Dziennika podróżyprzytoczył legendarny rodowód dawnych Pomorzan.Rzecz jasna, owe „kobiety, które nad mężami panowały”to tylko wątła, dworska legenda: prawdziwa kobieta Sedinówmogła strawić życie na bezskutecznych próbachzdobycia autonomii, nie osiągnąwszy nigdy celu.W trzy lata po wizycie augsburskiego kupcaw Szczecinie spalono na stosie Sydonię von Borck. Dziejejej życia miały przejść do legendy, ona sama zaś stałasię bohaterką poczytnych gotyckich romansów, zyskującprzy tym wizerunek złowieszczej femme fatale – gdybyużyć określenia pochodzącego z późniejszych epok.Legenda ta – jak zwykle w podobnych przypadkach –upiększa tylko mało chlubne fakty; proces Sydonii miał1Filipa Hainhofera dziennik podróży, zawierający obrazki z Frankonii,Saksonii, Marchii Brandenburskiej i Pomorza w roku 1617,za: Źródła do dziejów Pomorza Zachodniego, tom IX, Szczecin2000, s. 59-60.bowiem na celu usunięcie niewygodnej osoby pod bylepretekstem.Kłopoty Sydonii, potomkini jednej z najznakomitszychpomorskich rodzin, trwały przez całe jej dorosłeżycie. Po śmierci ojca, hrabiego Otto von Borcka, przezlata bezskutecznie sądziła się z bratem o należną jej częśćmajątku; później również nigdy nie stroniła od prawnychzatargów. Piękno, inteligencja i świetne pochodzenie– atuty, z których słynęła – nie mogły zrekompensowaćbraku wiana, nigdy więc nie wyszła za mąż. Ponoćw roku 1577 chciał pojąć ją za żonę Ernest Ludwik, książęwołogoski, jego rodzina nie dopuściła jednak nawet dozaręczyn. Fakt ten stał się dla Sydonii przyczyną ostatecznejklęski, kiedy po z górą czterdziestu latach sądzono jąw sprawie o czary. Według oskarżenia dumna szlachciankanigdy nie wybaczyła Gryfitom doznanego w młodościdespektu, przy użyciu magii sprawiła więc, że wymieralibezpotomnie. Przy okazji zarzucono jej również szeregmorderstw dokonanych za pomocą trucizn, obcowaniecielesne z diabłem i wiele innych zbrodni.Sydonię pogrążyły zeznania zielarki Wolde Albrechtsoraz jej własne – wymuszone na siedemdziesięcioletniejoskarżonej przy pomocy tortur. Sąd skazał ją na śmierćprzez ścięcie. Po egzekucji ciało zostało spalone na stosiea prochy wsypano do Odry, lub też – zgodnie z inną wersją– pochowano na cmentarzu biedoty, blisko obecnejulicy Sowińskiego.Z punktu widzenia jej oskarżycieli Sydonia von Borckdoskonale pasowała do wizerunku wiedźmy: dumna zeswojego pochodzenia, świadoma własnych zalet i bezkompromisowa.Podobnie jak cały ród Borcków – byłakatoliczką w protestanckim już wówczas kraju, co nieprzysparzało jej sympatii. Dodatkowo – kontaktowałasię z zielarkami, udzielała porad zdrowotnych i... posiadałakota. W rzeczywistości najpoważniejszą jej przewinąmusiało być jednak to, że nieustępliwie broniła swoichpraw.Christian August Vulpius, Wilhelm Meinhold i inniautorzy, którym zawdzięczamy „gotycką” wersję losów


TEMAT NUMERUPłaskorzeźbaprzedstawiającaWenus, patronkęmałżeńskiego łoża,znajdująca sięobecnie nad wejściemdo Filii AkademiiMuzycznej przy ulicyGrodzkiej 50. Rzeźbata prawdopodobniezdobiła dawniejsypialnię którejśz pomorskichksiężnychfot. Filip KacalskiSydonii, w pewnym istotnym sensie kontynuują dziełojej oskarżycieli. Czarownica jako fascynująca figura literackastanowi bowiem ufryzowaną formę historii – kryjesię za nią bezlik podobnych, ponurych spraw o niezwykleprzyziemnym charakterze. O losie panny von Borck zadecydowałzatarg z jej prawnym opiekunem – gdyby niekwestie majątkowe, nie byłoby więc legendy. Jest rzecząsmutną to, że Sydonia przeszła do historii jako czarownica,podczas gdy powinna być pamiętana jako ofiara.Jej losy odzwierciedlają sytuację kobiety wysokiegorodu w porządku feudalnym, w którym jest ona zawszeprzede wszystkim: dziedziczką, żoną i matką. Kobietamoże być piękna, zdolna i ambitna, musi jednak znaleźćsię w tym układzie ról, w przeciwnym razie pozostanienikim. W tym kontekście na uwagę zasługuje historiaElżbiety Brunszwickiej, byłej żony pruskiego następcytronu, która w Szczecinie i jego pobliżu spędziła – bezprzerwy – 71 lat.Uwięziona księżniczkaElżbieta Krystyna Braunschweig-Wolfenbüttel byłasiostrzenicą Fryderyka II Wielkiego. Król wydał ją w 1765r. za swojego bratanka, Fryderyka Wilhelma, który pojego śmierci miał wstąpić na tron pruski. Niestety, następcatronu, słynący z licznych romansów, po ślubie niezamierzał zmieniać upodobań. Ośmieszona i osamotnionaElżbieta związała się z dworskim muzykiem Pietro. Romansnie miałby może poważnych konsekwencji, gdybynie został przechwycony list, w którym Elżbieta wyznałakochankowi, że jest gotowa porzucić dla niego męża.Jako że w grę wchodziło wejście na tron potomka z nieprawegołoża, Fryderyk II, mimo iż zwykle przychylnywobec siostrzenicy, zmuszony był zwołać trybunał, któryorzekł rozwód z jej winy. W efekcie Elżbiecie odebranotytuł arcyksiężnej i zesłano dożywotnio do twierdzy.Początkowo wybór padł na Kostrzyn, jednak w roku1769 miejsce zesłania zmieniono na szesnastotysięcznywówczas Szczecin. Przez pierwszy rok Elżbieta nie mogłaprzekraczać zamkowej bramy, później dopiero otrzymałazezwolenie na przechadzki po mieście – oczywiściepod strażą. Czas spędziła głównie na zamku, gdzie prowadziłaskromny salon i <strong>podej</strong>mowała gości. Umarła 18lutego 1840 roku w wieku 94 lat.Na przykładzie losów Elżbiety możemy zaobserwowaćdziałanie zasady podwójnego standardu: ten samuczynek (zdrada małżeńska) w życiu Fryderyka Wilhelmastanowi kaprys niewarty wzmianki, Elżbieta natomiastromansując, dokonuje zamachu na majestat władzy.W wymiarze symbolicznym sytuacja nie jest jednak wcalesymetryczna: pochodzące ze związku dzieci otrzymująwszak nazwisko ojca, na tronie zaś nie może zasiąśćsyn dworskiego grajka.Zauważmy też, że w chwili śmierci Elżbiety jej byłymąż nie żyje już od czterdziestu trzech lat! Mogłoby sięwydawać, że księżniczka odpokutowała swój grzechw stopniu zupełnie niewspółmiernym do popełnionejwiny, kara za zdradę stanu nie podlega jednak uchyleniu.Ponownie widzimy, jak działał porządek, w którymkobieta nie należała do samej siebie – o ile Sydonia vonBorck była w tym sensie własnością swojego rodu, ElżbietaBrunszwicka stanowi własność państwa.Trudy pani TilebeinOd chwili aneksji Szczecina państwo pruskie wywierałozresztą na życie jego mieszkanek wpływ znacznyi niekiedy zadziwiająco bezpośredni. Fryderyk II postawiłsobie za cel rozwój ekonomiczny miasta, co w owymczasie oznaczało przede wszystkim wspieranie rozwojumanufaktur. Główny problem, z którym spotykali sięich właściciele, stanowił brak rąk do pracy – państwo zaśstarało się temu zaradzić za pomocą środków administracyjnych.Robotników i robotnice siłą gromadzonow Szkole Przędzenia i tak zwanym Domu Poprawy, niedalekokościoła św. Jana. Za pracę ponad siły i w strasznychwarunkach płacono niewolnicze stawki, mimogroźby poważnych kar stale dochodziło więc do buntówi ucieczek.Represje te miały za podstawę dwa rozporządzenia.W roku 1768 król wydał nakaz przymusowego zatrudnieniaprzy przędzeniu obejmujący więźniów, żebraków,sieroty, ubogich, służbę domową w czasie wolnymod pracy, inwalidów wojennych, niepracujące wdowyoraz żony i dzieci żołnierzy. Warto zwrócić uwagę nacharakter tego wyliczenia: obejmuje ono wszystkich ludzi„niczyich”, traktowanych jako siła robocza, dobro dowykorzystania. Wydając stosowne zarządzenie, państwo29


TEMAT NUMERUPomnik księciaBogusława Xi Anny Jagiellonkizaprojektowany przezLeonię Chmielniki Annę Paszkiewiczfot. Filip Kacalski30chce zatem zapobiegać marnotrawstwu. W tym kontekścieszczególnie interesujące jest drugie rozporządzeniez roku 1774. Rozszerza ono grupę ludzi „niczyich”o wszystkie biedne, niepracujące kobiety z formującegosię proletariatu.W ten sposób określono górny i dolny próg „zawłaszczenia”,któremu podlegało życie kobiety w ówczesnymSzczecinie: w stopniu najwyższym własnościąpaństwa jest zarówno księżniczka, jak i robotnica,choć oczywiście zależność przyjmuje w obydwu przypadkachróżne formy. Pomiędzy tymi ekstremamipojawia się niewielka przestrzeń swobody – domenakobiet z burżuazji. Nie są one ani „niczyje”, ani „państwowe”– są „prywatne”: po pierwsze, jako własnośćmałżonków, którzy suwerennie decydują o ich losie,po drugie, jako „strażniczki domowego ogniska”, którychdziałalność toczy się poza sferą publiczną lub najej obrzeżach.Cezurą, która oddzielała osoby z towarzystwa odpospólstwa, był w owym czasie fakt posiadania służby.Szanująca się kobieta nie mogła, przynajmniej doczasów I wojny światowej, brać samodzielnie udziałuw życiu towarzyskim,pójść na studia ani,co najważniejsze, <strong>podej</strong>mowaćpracy zarobkowej.W wolnymczasie mogła rozwijaćzainteresowaniai kształtować swójwizerunek w sferzeprywatnej – w stopniu,na który pozwalałmajątek rodziny. Zyskiwałacoś, co możnaokreślić jako „swobodęstylu”.„Rano wstaję, robiętoaletę na całydzień, jem z apetytemśniadanie, trochę muzykuję,potem rysuję,po obiedzie trochęczytam, około piątejmałe zebranie towarzyskieprzy herbacie,o dziesiątej idę do łóżka”.2 Tak opisała w pamiętnikuswój plandnia wspomniana jużpani Zofia AugustaTilebein, najsłynniejszaprzedstawicielkaszczecińskiego patrycjatu. Spotkania u Tilebeinów odbywałysię w domu na ul. Odrzańskiej lub w pałacykuw Żelechowej, zawsze według ustalonego harmonogramu:w soboty tak zwana wielka herbata, w środy2Cyt. za: Lucyna Turek-Kwiatkowska, Życie codzienne w Szczeciniew latach 1800-1939, Szczecin 2000, s. 105.3Ibidem, s. 168.mała herbata, we wtorek mała kolacja, w dni targowe– proszony obiad. Na spotkaniach dyskutowanoo sztuce, nauce i literaturze. Odbywały się równieżkoncerty, na których występowała sama pani domualbo specjalnie zaproszeni znani artyści.Pomimo długoletnich starań pani Tilebein nieudało się jednak w istotnym stopniu wpłynąć na ogładęszczecińskiej socjety. Z oferty kulturalnej salonuw pełni korzystała przede wszystkim niezbyt zamożnamiejska inteligencja, a jedyną konkurencję w mieściestanowił dla niego skromny salon księżniczki Elżbiety:nic dziwnego więc, że obie panie się zaprzyjaźniły.W przypływie rozpaczy pani Tilebein pisała we wspomnianympamiętniku: „Elita szczecińska zna tylko trzyrodzaje rozrywki, wszystkie trzy wzbudzają moją odrazę.Pierwsza to wielka przesada w strojach, czego i janienawidzę, druga to gra w karty i trzecia to obżarstwoi pijaństwo. Nie ma w nich ani krzty zainteresowaniai zrozumienia dla malarstwa lub innych sztuk pięknych,Szczecin stał się grobem wszystkich moich zainteresowańintelektualnych”. 3Aby móc czynić użytek ze „swobody stylu”, przedstawicielceburżuazji potrzebne było środowisko, któreów styl będzie w stanie ocenić i docenić; Szczecinpierwszej połowy XIX wieku nie mógł jednak w pełnizaspokoić takich aspiracji. Jednocześnie etos klasyśredniej nakazuje jej przedstawicielce spełniać sięw działaniu – mieszczanin czerpie satysfakcję z samorealizacji.W tym przypadku nawet najszersza swobodanie zastąpi jednak wolności.***Przedstawiony przeze mnie krótki przegląd nie wyczerpujew pełni poruszonej tematyki: historia Szczecinajest historią wszystkich kobiet i mężczyzn, którzy w nimmieszkają i mieszkali. Te dzieje to część większej społecznejhistorii, w której dominowały – jak wspomniałemwe wstępie – męskie narracje. Przedstawione życiorysykobiet mają przy tym istotną cechę wspólną: są to historienigdy do końca niespełnione, niedokonane i nienasycone.Odnoszone sukcesy są każdorazowo „na miaręepoki”, klęski natomiast – bezwzględne i dotkliwe, bonajbardziej prywatne. Obecnie można jedynie zerwaćz podwójnym standardem oceniania i starać się oddaćdawnym szczeciniankom sprawiedliwość. Tego rodzajunamysł nad historią ma pewien istotny wymiar praktyczny,pomimo formalnego zrównania praw kobiety nadalfunkcjonują bowiem w ramach instytucji niegdyś ustanowionychprzez mężczyzn i dla mężczyzn: jest to, międzyinnymi, przypadek uniwersytetu. Literatura cytowana:Filip Hainhofer, Filipa Hainhofera dziennik podróży,zawierający obrazki z Frankonii, Saksonii, MarchiiBrandenburskiej i Pomorza w roku 1617, [w:] Źródła dodziejów Pomorza Zachodniego, tom IX, WydawnictwoNaukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin 2000.Lucyna Turek-Kwiatkowska, Życie codzienne w Szczeciniew latach 1800-1939, Wydawnictwo NaukoweUniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin 2000.


Studenci nagradzająJuż po raz drugi Uczelniana Rada Samorządu StudenckiegoUniwersytetu Szczecińskiego zorganizowałaGalę US, która odbyła się 6 maja w klubieHeya. Tegoroczna edycja została połączona z obchodami25-lecia naszej uczelni.Galę poprzedził występ Kabaretu LIMO, po którym zgromadzonychgości przywitała prorektor ds. studenckich dr hab. M. Gazińska,prof. US.Podobnie jak w ubiegłym roku wręczono wybranym przez studentównaukowcom statuetki Mentorów poszczególnych wydziałów.Przy wyborze wyróżnionej osoby zwracano uwagę na takie cechy jak:wyrozumiałość, chęć współpracy i życzliwość, która cechuje najbardziejcierpliwych wykładowców. Wyróżnieni – oprócz pamiątkowychStudenci z batutąSzósty i ostatni w tym roku akademickim koncertuniwersytecki z cyklu „Przez muzykę do światawartości” został w całości poprowadzony przezstudentów Katedry Edukacji Artystycznej.PRZEGLĄD EKSPRESStudencinagradzająNagrodzeniwykładowcyfot. Ewa Czerwińskastatuetek w kształcie biretów – otrzymali również listy gratulacyjnepodpisane w imieniu wszystkich studentów przez przewodniczącegoUczelnianej Rady Samorządu Studenckiego, Marcina Wypchłę.Wybór Mentora staje się powoli tradycją, kolejne edycje sprawiają,że staje się ona coraz bardziej rozpoznawana, nie tylko wśród studentówtłumnie biorących udział w głosowaniach, ale również przez pracownikównaszego uniwersytetu.Część oficjalną Gali US zakończyło pojawienie się ogromnego tortuz napisem „25-lecie Uniwersytetu Szczecińskiego”, następnie rozpoczęłasię zabawa przy muzyce szczecińskiego zespołu Jesienni Przyjaciele.Tytuł Mentora Wydziału otrzymali:1. Ks. dr Rafał Misiak – Wydział Teologiczny2. Dr Beata Kanarek – Wydział Prawa i Administracji3. Dr hab. Jacek Styszyński, prof. US – Wydział Matematyczno-Fizyczny4. Dr Zbigniew Głąbiński – Wydział Nauk o Ziemi5. Mgr Marta Mańkowska – Wydział Zarządzania i Ekonomiki Usług6. Dr hab. Waldemar Gos, prof. US – Wydział Nauk Ekonomicznychi Zarządzania7. Dr Rafał Makała – Wydział Filologiczny8. Dr hab. Urszula Chęcińska, prof. US – Wydział Humanistyczny9. Dr Magdalena Achrem – Wydział Nauk PrzyrodniczychIwona Smolec, studentka IV roku filologii polskiej,przewodnicząca Rady Wydziału Samorządu Studenckiego WFOstatni w tym – jakże ważnym, bo jubileuszowym – roku koncertz cyklu „Przez muzykę do świata wartości” odbył się 21 czerwca 2010 r.w Bazylice Archikatedralnej w Szczecinie i stanowił egzamin studentówzaocznych studiów magisterskich Edukacji artystycznej w zakresie sztukimuzycznej.Na scenie wystąpiły połączone siły dwóch grup wokalnych: ZespołuChóralnego Katedry Edukacji Artystycznej oraz Chóru KameralnegoZachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego, soliści: BeataPanfil (sopran), Marta Panfil (alt), Kornel Maciejowski (tenor), MarcinMiller (baryton) oraz zawsze obecna – Orkiestra Kameralna Academia.Program koncertu był bardzo zróżnicowany – na pierwszą część,wykonywaną jedynie przez chór, złożyły się utwory Antonio Vivaldiego,Camile'a Saint-Saensa, Józefa Haydna, Fryderyka Chopina oraz GioacchinoRossiniego. Druga część występu została wzbogacona o solistówi orkiestrę – a słuchaczom zaprezentowano fragmenty „Glorii” AntonioVivaldiego oraz Mszy Koronacyjnej C-dur KV 317 Wolfganga AmadeuszaMozarta.Ważnym punktem programu był występ 15-letniej absolwentkiSalezjańskiej Szkoły Organowej II stopnia – Magdaleny Heinz. Ta młoda,utalentowana osoba (stypendystka Miasta Szczecina) w tym rokuwzięła udział już w trzech międzynarodowych konkursach organowych.W katedrze wykonała dwie kompozycje Jana Sebastiana Bacha: Preludiumi Fugę BWV 533 e-moll oraz Kantatę BWV 140 „Wachet auf, ruftuns die Stimme”.Atmosfera podczas koncertu była niezwykła – bo też niezwykłybył fakt, że na scenie co rusz pojawiał się inny kapelmistrz. Tego dniabowiem aż 15 osób prezentowało swoje, zdobywane przez pięć intensywnychlat nauki, umiejętności w zakresie dyrygentury. Lata te nieposzły na marne – słuchacze mieli okazję uczestniczyć w koncercieprzygotowanym na bardzo wysokim poziomie, a studenci-dyplomancizakończyli ten uroczysty wieczór, świętując wysokie stopnie, przyznaneprzez komisję egzaminacyjną.Magdalena GardasStudenci z batutąZespół ChóralnyKatedry EdukacjiArtystycznejoraz Chór KameralnyZachodniopomorskiegoUniwersytetuTechnologicznegofot. Michał Kulik31


PRZEGLĄD EKSPRESBrydżowełamigłówki naWydziale NaukEkonomicznychi ZarządzaniaOd lewej:dr Jacek Batóg,dr hab. Barbara Krykprof. US – prodziekanWNEiZ US, MichałSzelągowski, WacławStefluk (sędzia),Konrad Araszkiewicz,mgr Janusz Blank –kierownik SWFiS US,Jan Rusin,Paweł Pleskot(3, 5, 7 i 8 to drużynaszczecińskich lekarzy –zdobywcy III miejsca)O (historycznej)Nowej Marchiiw Dolinie NoteciOd lewej: prof.Andrzej Sakson,dyrektor InstytutuZachodniegow Poznaniu,prof. E. Włodarczykprorektor USds. kształceniai dr Andrzej Talarczykfot. Martin Matzka32Brydżowe łamigłówkina Wydziale NaukEkonomicznych i ZarządzaniaWydarzenia brydżowe stały się już tradycją w środowiskuakademickim Szczecina. Kolejne zmaganiaprzy zielonym stoliku, których głównym celembyło spotkanie brydżystów uczęszczających regularniena zawody brydża sportowego z typowymiamatorami, miały miejsce w dniu 13 czerwca2010 roku na Wydziale Nauk Ekonomicznych i ZarządzaniaUniwersytetu Szczecińskiego.II Wielomecz Brydżowy o Puchar Dziekana WNEiZ US, w którym uczestniczyło12 zaproszonych drużyn (o 100% więcej niż przed rokiem), reprezentującychmiędzy innymi szczecińskich lekarzy, XIII LO w Szczecinie, 16Gimnazjum w Szczecinie, Zachodniopomorski Związek Brydża Sportowego,Stowarzyszenie „Brydż-Star” ze Stargardu Szczecińskiego, ZachodniopomorskiUniwersytet Technologiczny oraz Sekcję Brydżową AZS US.Oficjalnego otwarcia wielomeczu dokonała pani dr hab. prof. US BarbaraKryk, prodziekan WNEiZ US, a w ceremonii wręczenia nagród najlepszymdrużynom uczestniczył również kierownik Studium Wychowania Fizycznegoi Sportu pan mgr Janusz Blank. Nad prawidłowym przebiegiemrozgrywek czuwał sędzia ZZBS.Rywalizację wygrała drużyna reprezentująca XIII LO w Szczecinie,pokonując w bezpośrednim pojedynku o I miejsce drużynę ZachodniopomorskiegoZwiązku Brydża Sportowego. Trzecią lokatę uzyskaliszczecińscy lekarze. Zwycięzcom wręczone zostały nagrody i pucharyufundowane przez Dziekana WNEiZ US, Gminę Miasto Szczecin orazfirmy Asko-Tech i Eurafood, a wszyscy pozostali uczestnicy otrzymalinagrody pocieszenia.Wydaje się, że przeprowadzone zawody były udaną próbą połączeniadwóch światów brydżowych: profesjonalnego i amatorskiego. Szczególnymwalorem wielomeczu był z pewnością znaczący udział młodychadeptów sztuki brydżowej.Obecnie przed osobami opiekującymi się Sekcją Brydżową AZS US stojądwa kolejne wyzwania. Pierwszym z nich jest zgłoszenie udziału drużynyreprezentującej Uniwersytet Szczeciński w lidze okręgowej. Drugie polegana organizacji III Otwartego Turnieju o Puchar Rektora US, który odbędziesię w dniu 20 listopada 2010 roku. Zagadnienia te były przedmiotemspotkania szkoleniowo-organizacyjnego grupy pracowników i studentównaszego uniwersytetu, które miało miejsce w Kulicach w dniach 28-29maja br.Więcej informacji na stronie www.us.szc.pl/brydz.dr Jacek BatógO (historycznej) NowejMarchii w Dolinie NoteciProblematyka historii regionów nabrała po 1989 roku znaczeniaszczególnego. Renesans kategorii socjologiczneji kulturowej „małych ojczyzn“ pociąga za sobą koniecznośćodkrywania wszystkich elementów historii i kulturyziem nazywanych wcześniej odzyskanymi, na których zamieszkujemyod ponad pół wieku. Podejmowane badaniadają możliwość budowania solidnej tożsamości regionalneji lokalnej.Dzieje Nowej Marchii, jak konstatuje prof. Edward Rymar w swoimartykule Nowa Marchia – kraina zapomniana? Stan badań nad średniowieczem(Zeszyty Naukowe. Nowa Marchia – prowincja zapomniana– wspólne korzenie, 2004 r. nr 1 były zarówno w polskich, jak i niemieckichpowojennych badaniach historycznych traktowane marginesowo,a ośrodki akademickie (Poznań, Toruń) <strong>podej</strong>mowały to istotne zagadnienieokazjonalnie. W Szczecinie zajmują się nimi: prof. Edward Rymar,dr Alicja Biranowska-Kurtz i dr Radosław Skrycki. Prof. Tadeusz Białeckipracuje nad geograficzno-historycznym słownikiem, jednak uwzględnionaw nim będzie jedynie północna partia tej krainy. Tym bardziejważne stają się inicjatywy wychodzące bezpośrednio z regionu, doktórych należy dorobek naukowy autorytetów lokalnych – GrzegorzaBrzustowicza z Choszczna i nieżyjącego już dra Stanisława Talarczykaz Drezdenka. Ten ostatni jest autorem czekającej na wydanie monografiiHistoria Obszaru Dolnej Noteci. Drezdenko – Strzelce Krajeńskie – Dobiegniewi okoliczne miejscowości.Polsko-niemiecka konferencja naukowa, która odbyła się 7 maja2010 roku w Drezdenku i Mierzęcinie poświęcona została doktorowiStanisławowi Talarczykowi (1922-2002) – in memoriam oraz Jego badaniomnad historią Nowej Marchii. Myślą przewodnią towarzyszącąspotkaniu była nie tylko historia, ale różne zagadnienia oscylujące wokółniej, a wpisujące się w temat: „Obszar Dolnej Noteci w historycznejNowej Marchii (Neumark) jako przedmiot badań naukowych: wczoraj,dzisiaj i jutro”. Zgromadziła wielu zainteresowanych dziejami regionu,w tym: samorządowców powiatu strzelecko-drezdeneckiego, radnychpowiatowych i miejskich, pasjonatów historii regionalnej z terenówZiemi Lubuskiej, Wielkopolski i Pomorza Zachodniego.Inicjatorem spotkania naukowego był Uniwersytet Szczeciński,w osobach prorektora ds. kształcenia prof. Edwarda Włodarczyka i draAndrzeja Talarczyka.mgr Lubomir Oleśniewicz(sekretarz Nadnoteckiego Towarzystwa Kultury)dr Andrzej Talarczyk (Instytut Filologii Germańskiej US)


VI KonferencjaDoktorantówW dniach 26-27 marca 2010 roku na WydzialeNauk Ekonomicznych i Zarządzania UniwersytetuSzczecińskiego odbyła się szósta edycja konferencjidoktorantów, której tematem przewodnim była„Gospodarka polska w warunkach kryzysu”.Organizatorem konferencji byli studenci I roku niestacjonarnych studiówdoktoranckich WNEiZ US pod kierunkiem prof. dr. hab. EdwardaUrbańczyka oraz Towarzystwo Naukowe Organizacji i Kierownictwa – Oddziałw Szczecinie.Głównym celem konferencji była prezentacja przez doktorantówwpływu globalnego kryzysu na funkcjonowanie i zarządzanie podmiotamiw różnych sektorach polskiej gospodarki.Wśród kluczowych tematów znalazły się zagadnienia związane z: problemamifunkcjonowania przedsiębiorstwa w aktualnych uwarunkowaniachkrajowych i zagranicznych; zarządzaniem finansami w jednostkachsamorządu terytorialnego; rolą sektora bankowego w finansowaniupodmiotów gospodarczych; funduszami pomocowymi i pożyczkowymiw strategii rozwoju podmiotów gospodarczych.Moderatorami poszczególnych paneli konferencji byli prof. dr hab.Edward Urbańczyk oraz prof. dr hab. Marian Malicki.Kolejna edycja konferencji dała jej uczestnikom możliwość dyskusjinad bieżącymi problemami związanymi z funkcjonowaniem polskiejgospodarki w sektorze przedsiębiorstw, systemie bankowym, jak równieżadministracji państwowej i samorządowej. Pozwoliła na wymianędoświadczeń oraz zdobycie wiedzy z zakresu pozostającego poza sferązainteresowań poszczególnych uczestników.Konferencja, dzięki moderatorom, stanowiła również lekcję poglądową,dla doktorantów pierwszego roku, ukierunkowaną pod kątem publicznejobrony rozprawy doktorskiej.Anna StrzelczakI rok niestacjonarnych studiów doktoranckichWNEiZ USMecenas Sportu22 czerwca 2010 roku odbyła się w Teatrze Lalek„Pleciuga” Szczecińska Gala Sportu, podczas którejPiotr Krzystek, prezydent Szczecina, nagrodziłi wyróżnił zawodników, ich trenerów, działaczy zawyniki sportowe osiągnięte w 2009 roku. Uhonorowanetakże zostały również instytucje, firmy,które znacząco przyczyniły się do osiągnięcia wybitnychwyników nagrodzonych sportowców dyscyplinolimpijskich i paraolimpijskich.Wśród wyróżnionych znaleźli się przedstawiciele Instytutu Kultury FizycznejUniwersytetu Szczecińskiego – pracownicy, studenci jak równieżjako instytucja – nasz instytut. Przypomnijmy, że mgr Marek Kolbowiczoraz Konrad Wasielewski – to nagrodzeni sportowcy, którzy w 2009 rokuw Poznaniu – czwarty raz z rzędu zdobyli złoty medal w wioślarskiejczwórce podwójnej. Dr Krzysztof Krupecki, dr Jerzy Troszczyński, dr AnnaIwińska oraz mgr Jerzy Iwiński otrzymali również nagrody za wkład pracyoraz osiągnięte wyniki sportowe szkolonych sportowców. W gronie działaczywyróżniony został mgr Robert Terczyński – społeczny dyrektor MKLSzczecin.„Mecenasem Sportu 2009” został Instytut Kultury Fizycznej UniwersytetuSzczecińskiego. Z rąk prezydenta Piotra Krzystka dyplom orazspecjalną statuetkę otrzymał prodziekan ds. IKF WNP US prof. Jerzy Eider.Jest to wyraz uznania dla działalności naukowej i organizacyjnej naszegoinstytutu w 2009 roku na rzecz środowiska sportowego. Pracownicy IKFprowadzili liczne badania naukowe (m.in. motoryczne, wydolnościowe)wśród sportowców uprawiających różne dyscypliny olimpijskie i paraolimpijskie,doradzali trenerom w zakresie procesów treningowych, dokonanychanaliz startowych, naborowych itd. Opracowali i wydali równieższereg publikacji naukowych.Jest to kolejne wyróżnienie Instytutu Kultury Fizycznej w roku akademickim2009/2010. Przypomnijmy, że w grudniu 2009 roku zostaliśmyuhonorowani przez PKOl medalem „ Za zasługi dla polskiego ruchu olimpijskiego”.Nagrody te mają szczególne znaczenie obecnie, kiedy to Rada WydziałuNauk Przyrodniczych US w dniu 13 maja 2010 poparła jednogłośniewniosek władz naszego instytutu o rozpoczęcie działań mających na celuutworzenie Wydziału Kultury Fizycznej i Promocji Zdrowia na bazie obecnegoInstytutu Kultury Fizycznej.prof. Jerzy EiderPRZEGLĄD EKSPRESVI KonferencjaDoktorantówProf. dr hab.Edward Urbańczyki prof. dr hab. MarianMalicki – moderatorzyVI KonferencjiDoktorantówWNEiZ USfot. archiwumMecenas SportuProf. Jerzy Eider i PiotrKrzystek, prezydentmiasta Szczecinfot. Jerzy Giedrys33


WYDARZENIAI Szczeciński KongresHumanistycznych KółNaukowych20 kwietnia 2010 r. Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych US zorganizowałI Szczeciński Kongres Humanistycznych Kół Naukowych. To pierwsza tego typu inicjatywa,która w zamyśle jej twórcy, dyrektora IHiSM, prof. Adama Makowskiego, ma stanowić próbęskupienia wokół uniwersytetu młodzieży zainteresowanej studiami humanistycznymi.dr Radosław Skryckizastępca dyrektoraInstytutu Historiii StosunkówMiędzynarodowych USProf. Jan M. Piskorskiw trakcie wykładuinaugurującegoI Szczeciński KongresHumanistycznych KółNaukowychfot. Radosław SkryckiSpotkanie adresowane było zarówno do uczniówdziałających w szkolnych kołach humanistycznych, jaki do „niezrzeszonych”. Chęć udziału zgłosiło kilkanaścieszkół ze Szczecina oraz województwa (Stargard, Choszczno,Chojna), jednak ze względu na kwietniową żałobęnarodową nie wszystkim dane było dotrzeć.Kameralna atmosfera spotkania sprzyjała osiągnięciucelów, jakie postawili sobie organizatorzy,szczególnie istotna okazała się obecność reprezentantównie tylko szkół patronackich instytutu (z którymiwspółpracujemy od ponad dwóch lat), ale i innychplacówek oświatowych.W części roboczej przedstawione zostały projektyz założenia mające być platformą współpracy instytutuze szkołami, które były pomysłodawcami np. objazdunaukowego po Pomorzu, związanego z walkamio przełamanie Wału Pomorskiego w 1945 roku czymiędzynarodowego spotkania młodzieży mającegoprzybliżyć funkcjonowanie ONZ, inne propozycjepadły ze strony licznych kół naukowych działającychw IHiSM, np. archiwistycznych (inwentaryzacja herbówznajdujących się w przestrzeni publicznej Szczecina)i archeologicznych (wspólne wykopaliska i praceterenowe). W zasadzie wszystkie propozycje spotkałysię z zainteresowaniem, należy więc oczekiwać, żeukonstytuują się wkrótce zespoły realizujące poszczególneprojekty.Wartością spotkania było nawiązanie przez instytutkontaktów z nowymi szkołami, z którymi podpisanezostaną deklaracje współpracy.Kongres został zdominowany przez historyków,w przyszłości jednak chcielibyśmy rozciągnąć współpracęna Wydział Filologiczny, a do wspólnych projektówściągnąć także młodzież z kół innych niż „historyczne”i „wosowskie”. Konferencja „Wyższeuczelnie w życiuspołecznościlokalnych"fot. Jerzy Giedrys34Przybyłych gości powitał prorektor UniwersytetuSzczecińskiego prof. Edward Włodarczyk. Po nim wystąpiłprof. Radosław Gaziński, prezes SzczecińskiegoTowarzystwa Naukowego i jednocześnie szczecińskiegooddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego,pod których to organizacji patronatem odbył siękongres.Część oficjalną zakończył dobrze przyjęty wykładinaugurujący prof. Jana M. Piskorskiego Średniowiecznewzory nowożytnych procesów migracyjnych, kolonizacyjnychi asymilacyjnych. Wykład zakończył się prowokacjąintelektualną, która stanowiła ikonograficzneresumeé czasów, w których żyjemy. Na ekranie pojawiłasię bowiem karykatura przedstawiająca dwa orły– „wyluzowanego” i „spiętego” (ten drugi jako żywoprzypominał godło państwowe) oraz podpis: „Stary,wyluzuj”.Na temat konferencji „Wyższe uczelnie w życiuspołeczności lokalnych” i innych inicjatywachInstytutu Historii i Stosunków Międzynarodowychwięcej w następnym numerze „PrzegląduUniwersyteckiego” w wywiadzie z prof. AdamemMakowskim, dyrektorem Instytutu.


WYDARZENIASukcesInstytutu Matematyki22 kwietnia 2010 roku Instytut Matematyki Uniwersytetu Szczecińskiego uzyskał długowyczekiwane uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora w dziedzinie naukmatematycznych w dyscyplinie matematyka.Droga do otrzymania tych uprawnień, bez którychtrudno sobie wyobrazić współczesną uczelnię,nie była łatwa. Instytut Matematyki trzykrotnie występowało uzyskanie uprawnień: w latach 2000 i 2004oraz w listopadzie 2008 roku. Za każdym razem wniosekbył kierowany do Centralnej Komisji do SprawStopni i Tytułów, która zasięgała opinii Rady GłównejSzkolnictwa Wyższego oraz niezależnie powoływałarecenzenta lub recenzentów wniosku. Komisja <strong>podej</strong>mowałaostateczną decyzję na podstawie opiniiodpowiedniej sekcji (w tym przypadku: Sekcji NaukMatematycznych, Fizycznych, Chemicznych i Nauko Ziemi).Warto podkreślić, że wszystkie recenzje (w tymdwie dodatkowe) ostatniego wniosku o przyznanieuprawnień były pozytywne – to istotny dowód na to,że w środowisku matematycznym kraju nasz instytutpostrzegany jest bardzo pozytywnie. Mimo to do samegokońca nie mogliśmy być pewni, czy ostatecznegłosowanie na posiedzeniu odpowiedniej sekcjibędzie dla nas pomyślne. Oczywiście uczciliśmy tensukces na Wydziale Matematyczno-Fizycznym szampanemi okolicznościowym przyjęciem – nie mogłobyć przecież inaczej!Instytut Matematyki w liczbach i faktachInstytut Matematyki zatrudnia 33 pracownikównaukowo-dydaktycznych i dydaktycznych, w tym 11doktorów habilitowanych (4 osoby z tytułem profesora).Ze względu na znaczny udział matematyków zagranicznychwśród kadry samodzielnej, nasz Instytutjest faktycznie międzynarodowym ośrodkiem naukowo-dydaktycznym.Problematyka badawcza instytutu obejmuje szerokiespektrum kierunków, m.in.: teorię liczb i geometriędiofantyczną (prof. A. Dąbrowski), geometrięarytmetyczną i algebraiczną K-teorię (prof. P. Krasoń),teorię sterowania (prof. G. Sklyar, prof. W. Korobov),analizę zespoloną (prof. I. Marchenko), geometrię symplektyczną(prof. J. Kędra), układy dynamiczne (prof.A. Felshtyn), analizę nieliniową (prof. Nguyen HongThai), teorię reprezentacji algebr (prof. H. Meltzer),funkcje rzeczywiste (dr F. Prus-Wiśniowski), równaniafizyki matematycznej (prof. J. Garecki), a także analizęfunkcjonalną, biomechanikę i dydaktykę matematyki.Wyróżnione osoby najczęściej biorą udział w konferencjachmiędzynarodowych, otrzymują liczne grantyoraz odbywają staże w zagranicznych ośrodkach naukowychi mają najpoważniejszy dorobek naukowy.Warto podkreślić, że roczne stanowisko badawczeprof. A. Dąbrowskiego w Cambridge University (1995)oraz trzy stanowiska badawcze w prestiżowym InstytucieMatematycznym Max-Planck-Institut w Bonn(A. Dąbrowski – 2,5 roku, J. Kędra – 1 rok, A. Felshtyn– 1 rok) to wyróżnienia najwyższej klasy światowej.Istotne wyróżnienia, czyli nagrody Ministra EdukacjiNarodowej w <strong>ostatnich</strong> latach otrzymali: A. Dąbrowski(1999), J. Kędra (2001) oraz P. Krasoń (2004).PublikacjePracownicy opublikowali znaczącą ilość (blisko1000) artykułów, z czego większość w czasopismachprof. AndrzejDąbrowskidyrektor InstytutuMatematykiUroczyste spotkaniez okazji uzyskaniapraw nadawaniastopnia doktorafot. Jerzy Giedrys35


WYDARZENIAo zasięgu międzynarodowym, oraz wygłosili ponad500 komunikatów i odczytów na konferencjachi w ośrodkach naukowych w kraju i za granicą.Część publikacji naukowych jest efektem współpracyz matematykami ze znanych ośrodków naświecie (University of Cambridge, University of Californiaw Berkeley, Columbia University, University ofTokyo i in.) a także ośrodków krajowych (Uniwersytety:Warszawski, Wrocławski, A. Mickiewicza w Poznaniu,M. Kopernika w Toruniu i in.).Granty badawczeW latach 1995-2010 czternastu pracowników InstytutuMatematyki realizowało 15 grantów badawczychKBN (prof. A. Dąbrowski, prof. J. Kędra, prof. P.Krasoń, prof. H. Meltzer, prof. Nguyen Hong Thai, prof.G. Sklyar, prof. J. Garecki, dr L. Szymaszkiewicz, dr A.Narloch, dr M. Wieczorek, dr G. Szkibiel, dr J. Wozniak,dr K. Sklyar, mgr P. Polak). G. Sklyar i V. Korobov braliudział w międzynarodowym programie naukowymNATO Linkage Grant (wspólnie z uniwersytetamiw Darmstadt, Bayreuth, Kharkov). P. Krasoń i A. Dąbrowskibrali udział w międzynarodowym węźle ArithmeticAlgebraic Geometry. Ponadto uzyskano ponad20 grantów indywidualnych (staże zagraniczne).Nie tylko seminaria zakładoweW Instytucie Matematyki prowadzone są dwa seminariazakładowe, od 1998 roku „Geometrię diofantyczną”prowadzi prof. A. Dąbrowski, natomiast od2004 roku „Teorię sterowania” – prof. G. Sklyar.Warto wspomnieć, że prof. P. Krasoń jest współorganizatoremseminarium z „Arytmetycznej geometriialgebraicznej” (z G. Banaszakiem i W. Gajdąz UAM), które istnieje od roku 1995 i odbywa sięw Poznaniu.Od 1999 roku istnieje Kolokwium Instytutowe,na którym swoje referaty wygłosiło kilkudziesięciuzaproszonych gości z większości ośrodków matematycznychw Polsce oraz kilku ośrodków zagranicznych(m.in. profesorowie J. Browkin, B. Hajduk, H.Hudzik, P. Pragacz, A. Schinzel, D. Simson, M. Wodzicki,F. Przytycki, S. Jackowski, K. Szymiczek, R. Rabah,R. Schimming, A. Martshinkovsky) oraz pracownicynaszego instytutu.Od 2005 roku odbywa się corocznie SzczecińskieKolokwium Matematyczne. W 2007 roku zorganizowanodwie znaczące międzynarodowe konferencjematematyczne: „Arithmetic Algebraic Geometry”,Wydział Matematyki i Informatyki UAM, Poznań,wrzesień 2007 (współorg. P. Krasoń); „Classical andmodular approaches to exponential Diophantineequations”, Max-Planck-Institut fuer Mathematik,Bonn, luty 2007 (współorg. A. Dąbrowski).Przeszłość i przyszłośćW Szczecinie pracował w XIX wieku światowej klasymatematyk (także fizyk i językoznawca) niemieckiH.G. Grassmann; poświęcona mu pamiątkowa tablicaznajduje się na budynku Wydziału Matematyczno-Fizycznego.Miejmy nadzieję, że pracownicy InstytutuMatematyki, którzy posiadają wartościowy dorobeknaukowy i są rozpoznawani nie tylko w środowiskupolskim, ale też przez uznane autorytety matematycznena całym świecie, doczekają się w przyszłościpodobnych sukcesów i wyróżnień. Prof. Piotr Krasoń,dziekan WydziałuMatematyczno-Fizycznego świętujeuzyskanie prawnadawania stopniadoktorafot. Jerzy Giedrys36


WYDARZENIAfot. MonikaDrzazgowskawww.flickr.com/entelepenteleO czym się śni filozofomW ramach jubileuszowego cyklu otwartychwykładów „Szczecin Humanistyczny”mieliśmy możliwość spotkania z niezwykłymiosobowościami świata akademickiego.Reprezentowali oni różne dziedziny wiedzy,w tym także czterokrotnie filozofię. Byćmoże w powszechnym odczuciu straciła onastatus królowej nauk, jednak wygłoszonyostatnio wykład prof. Jacka Hołówki, jednegoz najpopularniejszych obecnie filozofóww Polsce, potwierdził, że właśnie w filozofiiwciąż ogniskuje się wiele niezwykle ważnychpytań i zagadnień.Na pewno nieraz zastanawiali się Państwo nadzjawiskiem snu, nad aktywnością, która mimo pozornegobezruchu i nieobecności zachodzi w naszychumysłach. Prof. Hołówka uczynił ten fenomen punktemwyjścia do przedstawienia swojej teorii filozofiiumysłu, tytułując swoje wystąpienie dość intrygująco„Nieśmiertelność i bezsenność”. Tematem tymnawiązał do myśli Leibniza, określającego śmierćjako rodzaj zasypiania. Jest to skojarzenie bliskiepowszechnej intuicji: umieranie nazywa się przecieżniekiedy zasypianiem, i odwrotnie; uśpienie postrzeganejest czasem jako rodzaj częściowej śmierci. Idąctym tropem można uznać, że nieśmiertelność to bezsenność.Na widowni wewnętrznego teatruW warunkach ziemskich jednak dużo bardziejodpowiednim, jak i niewątpliwie bliższym naszemudoświadczeniu problemem wydaje się śmiertelnośći uśpienie, a te nierozłącznie związane są z pytaniamina temat działania umysłu i świadomości. W sposóbbardzo metodyczny i uporządkowany, ale pełen humorui ciekawych przypadków, prof. Hołówka przedstawiłwłasną teorię dotyczącą tych zjawisk, polemizującz tradycyjnymi i niektórymi współczesnymiinterpretacjami. Odwołując się m.in. do obserwacjize świata medycyny, wykazywał, że wiele sporówdotyczących działania ludzkiego umysłu dałoby sięrozwikłać lub po prostu unieważnić, przyjmując rozróżnieniemiędzy świadomością a przytomnością.Wbrew ogólnemu przyzwyczajeniu, głównie językowemu,jest bowiem między nimi istotna różnica– działają one w zupełnie inny sposób.Joanna Daniekabsolwentkafilozofii US37


WYDARZENIAŚwiadomość jest rodzajem magazynu, działającegow czasie wirtualnym, w którym zgromadzonejest wszystko, do czego odwołujemy się przetwarzającdocierające do nas bodźce. Jej elementami sąnasza pamięć, przekonania, pomysłowość, zdolnośćrozumienia, akty woli i wyboru – czyli, mówiąc potocznie,wszystko to, co sprawia, że jesteśmy tym,kim jesteśmy. Przytomność z kolei to nic innego jakrejestrowanie w realnym czasie informacji, zarównoze świata zewnętrznego, jak i wyników procesów zachodzącychwewnątrz umysłu (w świadomości).Świadomość i przytomność – niezbędne, leczczy nierozłączne?Wydawać się to może teorią dość wydumaną,jednak czy nie jest ona bliska naszym intuicyjnymodczuciom? Dla uproszczenia można posłużyć sięmetaforą ze świata technologii (prawdopodobniebardziej zrozumiałego dla wielu współczesnych ludziniż język filozofii). Wówczas świadomość byłabypo prostu twardym dyskiem, ogromnym magazynempamięci, zapisanym rozmaitymi informacjamii skonfigurowanym w pewien sposób, przytomnośćzaś – informacjami wprowadzanymi z zewnątrz, aleteż dotyczącymi wewnętrznych procesów przebiegającychw systemie. Zdaniem prof. Hołówki, takąhipotezę ludzkiego umysłu potwierdzają spostrzeżeniamedycyny oraz potocznego życia. Kiedy tracimyprzytomność, tracimy przecież jedynie kontakt zeświatem i możliwość rejestrowania własnego stanu;nie tracimy pamięci, jedynie dostęp do niej. Możeprzy tym być ona całkowita, jak w omdleniu, czyuśpieniu właśnie, lub jedynie częściowa, na przykładw stanie upojenia alkoholowego. Z kolei utrata świadomości(mająca miejsce w amnezji pourazowej lubchorobie Alzheimera) nie zaburza naszego kontaktuze światem, naszej zdolności odbioru i rejestrowaniabieżących bodźców; uniemożliwia nam natomiastich interpretację, zrozumienie, <strong>podej</strong>mowanie decyzji,przypominanie sobie, itd.Myśląca trzcina, czująca maszynaWydawać by się mogło, że nie dość, iż jest tospór czysto terminologiczny, to na dodatek sprawajest niewielkiej wagi i niekoniecznie warta zainteresowania,bo pozbawiona jakichkolwiek praktycznychkonsekwencji. O tym, jak bardzo jest to mylnewrażenie, przekonać się można rozważając setkiogromnych etycznych dylematów, z jakimi borykasię dzisiejszy zrelatywizowany etycznie świat. Niezwykleważne pytanie o definicję człowieka, leżąceu podstaw dyskusji choćby o eutanazji, klonowaniu,przerywaniu ciąży czy sztucznej inteligencji, pokazujeważność problemów, jakie się wiążą z tego rodzajuzagadnieniami. Jeśli jednak nawet to nas nieprzekonuje, że kwestie te są warte choć odrobinyuwagi, zawsze pozostaje czysta ciekawość i zaintrygowanietajemnicą, tak często wyrażane w dziecięcych,upartych pytaniach: gdzie, tak naprawdę, jestczłowiek, kiedy śpi...? Prof. Jacek Hołówkai prof. BarbaraKromolicka,dziekan WydziałuHumanistycznegofot. Jerzy Giedrys38


WYDARZENIAHomo Oeconomicuswczoraj, dziś i jutro„Sercem życia gospodarczego jest osoba ludzka”– takie zdanie wygłoszone przez profesora ekonomiimogło tylko zachęcić słuchaczy kolejnego wykładuw cyklu „Szczecin Humanistyczny” do szczególnejuwagi, na co dzień bowiem wydaje się, że naszarzeczywistość przeczy tej oczywistości.być utożsamiane z istotą „chłodno kalkulującą”, nastawionąna dobro własne, traktującą otoczenie jakobarierę, którą należy pokonać, i czy współcześnieobok ekonomii jest miejsce na takie nauki, jak: etyka,polityka, teologia. Ponadto rozpatrywał możliwośćdążenia do zastosowania ekonomii „na miarę człowieka”dziś i jutra.Prof. dr hab. Józef Perenc z Uniwersytetem Szczecińskimzwiązany jest od 25 lat. Obecnie pełni funkcjęprorektora ds. finansów i rozwoju. W latach 1999-2005był dziekanem Wydziału Zarządzania i EkonomikiUsług Uniwersytetu Szczecińskiego, kierownikiemKatedry Marketingu Usług (od 1991 r.). Był dyrektoremOśrodka Badawczego Ekonomiki Transportu(OBET) w Warszawie oraz członkiem rady naukowejOBET w latach 1990-1994. Jest aktywnym członkiemSekcji Organizacji i Zarządzania Komitetu TransportuPAN, PTE oraz SITK.W dniu 22 kwietnia 2010 r. – jako doświadczonynaukowiec i praktyk – prof. dr hab. J. Perenc w swoimwykładzie w ramach cyklu „Szczecin Humanistyczny”rozważał przede wszystkim kwestię, czy w naszychczasach pojęcie homo oeconomicus nadal powinnoKim jest homo oeconomicus?Wśród najistotniejszych cech homo oeconomicusprof. Perenc wyróżnił: rzetelną wiedzę i dbałośćo godność osoby ludzkiej, ciekawość zjawisk ekonomicznych,umiejętność ich obserwacji oraz analizowania,umiejętność przewidywania cykli gospodarczychi społecznych, konstruktywne niezadowoleniez istniejącego status quo, skłonność do <strong>podej</strong>mowaniaryzyka, stałe doskonalenie i uzupełnianie swoichhoryzontów myślowych. Za najistotniejsze uznałumiejętność harmonizacji zasad ekonomii, praktykigospodarczej oraz etyki. Jak przypomniał, już w poglądachArystotelesa dostrzegamy pojęcie „Oikonomikos”– które wyrażało tradycyjną wiedzę i naukęo prowadzeniu gospodarstwa domowego. Co istotne,w rozważaniach filozofa etyka, polityka i ekonomikawystępowały w określonym ładzie, porządkui harmonii.W warunkach utrwalania się ekonomii jako naukispołecznej wyodrębniło się pojęcie homo oeconomicus(połowa XVIII w.). Pierwotnie homo oeconomicusbyło koncepcją charakteryzującą człowieka racjonalnego,dążącego do maksymalizacji swoich zysków,bądź użyteczności – nie interesującego się religią,kulturą czy też dobrem wspólnoty. Ekonomia, naukao gospodarowaniu, pojmowana była na wzór naukścisłych matematyki czy fizyki, a fascynacja tym modelemdoprowadziła do traktowania człowieka przedmiotowo– jako środka do zdobywania bogactwa.Adam Smith, uważany za ojca kapitalizmu i ekonomiiklasycznej, w swych Badaniach nad naturąi przyczynami bogactwa narodów (1775 r.) uznał,że miarą bogactwa jest praca ludzka zaangażowanaw wytwarzanie dóbr materialnych. Egoistycznemotywy działań jednostek sprzyjają zawiązywaniui utrwalaniu więzi społecznych.MagdalenaButrymstudentka I rokumagisterskich studiówuzupełniającychWZiEU USProf. J. Perencfot. Jerzy Giedrys39


WYDARZENIAZespół „Zielonabutelka” pod kier.prof. dr hab.B. Thomas-Niklasfot. archiwum40Teorie zachowań ludzkich i twórczypersonalizm ekonomicznyZa szczególnie istotną prof. Perenc uznał ekonomicznąteorię zachowań ludzkich. Jej twórca,G.S. Becker postulował bowiem, aby definiowaćszeroko <strong>podej</strong>ście ekonomiczne w kategoriachrzadkości zasobów i konkurencyjnych, co zostałopoparte analizą matematyczną, badaniami empirycznymi– co czyni przedstawioną teorię kompleksowąi spójną metodologicznie.Prof. Perenc przypomniał, że prekursoramimyślenia o ekonomii i teologii jako aspektachpołączonych byli niemieccy filozofowie FriedrichDaniel Schleiermacher (twórca personalizmu)oraz Ludwig Feuerbach (zwolennik teorii materialistycznych„człowiek jest tym, co je”). Głosili oni,że osoba ludzka wymaga godności w każdej sferzeswego działania: politycznej, społecznej, kulturalnej,a także ekonomicznej. Personalizm łączyłcentralne aspekty ekonomii i teologii. Człowiekatraktował jako cel sam w sobie, wspólnotę natomiastjako fundament przy osiąganiu celów.Ekonomiczni personaliści dążą do stworzeniacałościowej wizji osobowego istnienia, ponieważobie dyscypliny: ekonomia, która bada działanieludzkie na rynku, oraz teologia, zajmującasię dobrem i złem ludzkiego działania, spotykająsię w osobie ludzkiej i w systematycznej analizieludzkiego działania.Pogodzić ekonomię z godnością człowiekaProf. dr hab. J. Perenc zadał istotne pytanie:czy można pogodzić ekonomię z godnością człowieka?W jego przekonaniu jest to bardzo ważnewyzwanie, bowiem „Sercem życia gospodarczegojest osoba ludzka”.Stąd postulat godzenia praktyki ekonomicznejz godnością człowieka, ponieważ gospodarka,to rezultat ludzkiej inteligencji, twórczego działaniai samorealizacji poprzez pracę. Każdy człowiekpowinien mieć więc równe szanse dostępu dogodnego życia poprzez możliwość wykonywaniatwórczej pracy i do wolnego zrzeszania się,dostęp do edukacji i kultury. I mimo że rynek maswoje prawa, nie możemy podporządkować życiajego zasadom. W końcu najważniejsze wartości –miłość, rodzina, tożsamość moralna – pozostająpoza rachunkiem ekonomicznym.Znaczenie pojęcia homo oeconomicus dziś i jutrozależy od nas – od tego, jak wychowamy siebie,jakie wartości przekażemy młodym pokoleniomi czy wartości naszych dziadków, rodziców,zostaną uszanowane przez następne pokolenia.Dodajmy, że tradycyjnie wykład uświetniłminikoncert muzyczny w wykonaniu dr NataliiKałuckiej oraz studenta pierwszego roku – PiotraBadera (Katedra Edukacji Artystycznej US), którzyzagrali utwory Fryderyka Chopina, Erika Satie i TatianyStachak, wprowadzając słuchaczy, zgodniez założeniami cyklu w świat humanistycznychwartości. Święto PolskiejNiezapominajkina Uniwersytecie SzczecińskimJak co roku dnia 15 maja 2010 roku w Polscepo raz ósmy, a w Uniwersytecie Szczecińskimjuż czwarty obchodziliśmy Święto PolskiejNiezapominajki, któremu towarzyszyłbogaty program edukacji przyrodniczej(środowiskowej) i narodowej.„Brak szacunku dla Stworzeniapowoduje zgubne skutkidla ludzi i ich środowiska”Jan Paweł IIOd lat inicjatorem obchodów Święta PolskiejNiezapominajki są: Koło Naukowe Dendrologów USi Akademickie Koło LOP wspólnie z Katedrą TaksonomiiRoślin i Fitogeografii US oraz Oddziałem InformacjiNaukowej Biblioteki Głównej Uniwersytetu Szczecińskiego.Patronat nad obchodami objęli: JM RektorUniwersytetu Szczecińskiego prof. dr hab. WaldemarTarczyński i Prezydent Miasta Szczecina Piotr Krzystek.Prezydent w liście skierowanym na ręce przewodniczącegoKomitetu Organizacyjnego prof. dr. hab. MarianaCiaciury podziękował: „organizatorom i współorganizatoromza promowanie Miasta i Uniwersytetuoraz znaczący wkład w edukację powszechną społeczeństwi Globalną Strategię Ochrony Przyrody”.Grono współpracowników co roku powiększa sięo nowe wydziały Uniwersytetu Szczecińskiego: KatedraWychowania Artystycznego, Teologicznego, Prawai Administracji oraz inne instytucje w mieście.Tegorocznym obchodom towarzyszyła refleksjanad problemami związanymi z ochroną bioróżnorodności,kwestiami Globalnej Strategii Ochrony Przyrody,które zostały połączone z obchodami Tygodnia Bibliotek(8-15.05.2010), odbywających się pod hasłem:„Biblioteka – słowa, dźwięki, obrazy”.


WYDARZENIABiologiczna różnorodność ZiemiObchody Święta Polskiej Niezapominajki, odbywającesię w gmachu Biblioteki Głównej US, otworzyłprorektor ds. nauki i współpracy międzynarodowejUniwersytetu Szczecińskiego prof. dr hab. AndrzejWitkowski. Wyraził uznanie dla oferty programowejprzygotowanej na tegoroczne święto. Oglądając wystawędrzew i krzewów ciepłej strefy, prezentowanąw holu Biblioteki Głównej, rozpoznał wiele gatunkówspotykanych w trakcie swoich licznych wyjazdów zagranicznych.Stanowi to potwierdzenie działań organizatorów,którzy w swoim zamiarze chcieli pokazaćróżne piękne zakątki Ziemi i rośliny o dużym znaczeniudla przyrody i gospodarki człowieka.W słowach powitania przewodniczący KomitetuOrganizacyjnego zacytował słowa Dallmeierta z 1998roku: „Wyginięcie choćby jednego gatunku w sposóbnieodwracalny zubaża różnorodność biologiczną Ziemi,ponieważ gatunku tego nie sposób już odzyskać.Wraz z nim giną potencjalne możliwości poprawy życiaczłowieka – na przykład ewentualne źródło ratującegożycie leku czy nowego lub lepszego pożywieniadla zaspokojenia potrzeb powiększającej się populacjiludzkiej.Strata gatunku odczuwalna jest w wymiarze społecznym,krajobrazowym, genetycznym i ekologicznym.Przerywa się sieć edaficzną Ziemi. Kiedy wymieragatunek, ginie wraz z nim dziedzictwo genowe”.Poziom prezentacji, referatów i wystaw był wysokimerytorycznie, ale jednocześnie dostosowany dopotrzeb każdego odbiorcy. W seminarium brali udziałstudenci z kół naukowych LOP oraz dendrologii, a takżepracownicy naukowi z Katedry Taksonomii Roślin i Fitogeografii,z oddziału Informacji Naukowej BibliotekiGłównej, z Wydziału Prawa i Administracji i WydziałuTeologicznego: Agata Flejter-Wojciechowicz: „Motywykwiatowe w malarstwie przełomu XIX i XX wieku”,Karolina Majda: „Urok kwitnących kaktusów”, EdytaKostrzewa: „ Kwiaty wiecznej młodości”, Beata Kowaluk-Jagielska: „Smaczne i zdrowe kwiaty na talerzu”, SławomirSrenscek: „Kwiaty w leczeniu różnych schorzeń”,Katarzyna Przestrzelska: „Rośliny drapieżne”.Szczecińskie niezapominajkiInteresującą oprawę tegorocznych obchodówzaproponowały Katedra Wychowania Artystycznego„Zielona butelka” pod kierownictwem prof. dr hab.B. Thomas-Miklas oraz Szkoły Podstawowe nr 16 i 68w Szczecinie (spektakle muzyczno-teatralne). Własneutwory poetyckie podczas obchodów (m. in. Niezapominajka)prezentowały mgr Marta Sztark-Żurek orazmgr Sylwia Marcinowska.Tegoroczny program Święta Polskiej Niezapominajkiprzygotowany przez naszą uczelnię bardzo wysokoocenił twórca tego święta red. Andrzej Zalewskiz „Ekoradia” Programu 1 Polskiego Radia: „Szczecin jestpierwszym wielkim miastem, który w niezmiernie interesującysposób zamierza wykorzystać symbolikęskromnego kwiatu w szeroko pojętej edukacji ekologiczneji narodowej. Wydaje nam się, że jest to programgodny europejskiego miasta Unii, w której jesteśmy odniedawna”. Podobnie wysiłek Komitetu Organizacyjnegoocenił JM Rektor Uniwersytetu Szczecińskiegoprof. dr hab. Waldemar Tarczyński.Tegoroczne Święto Polskiej Niezapominajkiwpisuje się w obchody 25-lecia UniwersytetuSzczecińskiego i jego misji w szeroko pojętejedukacji społecznej.Obfity materiał podsumowującyświęto, podobnie jak w ubiegłymroku, zostanie zebrany i opracowanyw postaci książkimultimedialnej, dostępnejdla czytelników nastronach internetowychUniwersytetu Szczecińskiegoi Biblioteki Głównej.Ponadto w postacipłyty CD książka zostanierozdysponowana wśród autorówi szkół w celach edukacyjnych.prof. MarianCiaciuraprzewodniczącyKomitetuOrganizacyjnegoŚwiętaNiezapominajki na USProf. A. Witkowskii prof. M. Ciaciuraw trakcie obchodówŚwięta PolskiejNiezapominajkifot. archiwumWystawa w holuBiblioteki Głównej USfot. archiwum41


WYDARZENIA„Juwenalia naszą siłą”czyli jak bawią się studenciw SzczecinieKoncerty, happeningi, spektakle teatralne, przeglądy twórczości studenckiej – zorganizowanezostały przez Porozumienie Uczelni Wyższych Szczecina dla szczecińskich żaków. We wtorek,18 maja o godz. 18.00, studenci Uczelni Wyższych Szczecina przejęli klucze do miasta. Od tejpory to w ich ręce została umownie przekazana władza. Tak rozpoczęły się juwenalia, świętostudenckiej braci.Iwona Smolecstudentka IV rokufilologii polskiej,przewodnicząca RadyWydziału SamorząduStudenckiego WFkręcania juwenaliów, w czym pomóc miały kołahula-hoop. Osoby, które najdłużej wytrwały w tymzadaniu, otrzymały okazjonalne koszulki.„Chyba każdy z nas spotkał w Szczecinie turystów,którzy poszukiwali plaży – mówi Aneta Zaród,współorganizatorka akcji Idziemy na plażę – postanowiliśmywięc wskazać im drogę”. Minibaseny z wodą,rozłożone koce plażowe oraz tu i ówdzie przechadzafot.Aneta Zaród42Koncerty, koncerty, koncerty...Na każdy dzień studenckiego święta zaplanowanokoncerty zespołów reprezentujących inny rodzajmuzyki. Kult z Kazikiem Staszewskim na czeleprzyciągnął do Teatru Letniego we wtorkowy, niecodeszczowy wieczór tłum ludzi. Publiczność śpiewałaz wokalistą jego największe przeboje takie jak –„My chcemy trzymać w garści świat” lub „Maria masyna”. Piątkowy koncert hip-hopowy zorganizowanyw kampusie przy al. Piastów 40b trwał do późnychgodzin nocnych. Podobnie było w sobotę, gdy scenęopanowali artyści muzyki klubowej.Happeningi w centrum miastaWe wtorkowe popołudnie na pl. Lotników studencizachęcali przechodniów do wspólnego roz-jący się sprzedawcy oferujący lody i gofry – wszystkoto działo się w centrum naszego miasta. Na kilkagodzin, dzięki wysiłkom studentów, plac Grunwaldzkizamienił się w nadmorską plażę. Odpowiedniorozmieszczone tabliczki wskazujące kąpielisko, hamakirozwieszone między słupami, studenci ubraniw stroje kąpielowe... Ach, naprawdę można było poczućzapach nadmorskiej bryzy...Warto było podróżować szczecińskimi tramwajamiw czwartek, kiedy to studenci należący do TeatruAkademickiego działającego przy UniwersytecieSzczecińskim uprzyjemniali czas pasażerom, rozdająckwiaty, słodkości, a przede wszystkim wywołującszerokie uśmiechy.Przeglądy twórczości studenckiejNa Deptaku Bogusława w czwartkowe popołudnieszerszej publiczności prezentowały się kapelestudenckie. Nie od dziś wiadomo, że na szczecińskichuczelniach studiuje wielu uzdolnionych artystów.Natomiast w piątek w Galerii Bezdomnej (takżena Deptaku) przy dźwiękach jazzowej muzyki możnabyło obejrzeć i ocenić fotografie wykonane przezstudentów.Teatr Akademicki i Koło Teatralne z Wydziału Teologicznegozorganizowały wspólny występ w ramachniedzielnego Wieczoru z Teatrem. Poniedziałkowyprzegląd chórów akademickich zgromadził pokaźnąliczbę słuchaczy w Auli Wydziału Matematyczno--Fizycznego. Oba wydarzenia, skierowane do osóbpragnących spędzić czas z dala od koncertowegozgiełku, cieszyły się wielkim zainteresowaniem.Juwenalia 2011?Jako osoba biorąca udział w organizacji juwenaliów,które są czasem studenckiej zabawy, jestemprzekonana, że pośród kilkudziesięciotysięcznej bracistudenckiej pojawiają się zarówno głosy osób zadowolonych,jak i rozczarowanych tegoroczną edy-


WYDARZENIAcją. Nie można chyba spodziewać się, że ludycznośćtej imprezy będzie odpowiadać każdemu.Współorganizowałam juwenalia również w innymmieście, nieco większym ośrodku akademickim– efekty są takie same. Większość studentów w tymczasie zapomina o notatkach, o wizytach w czytelniachi bibliotekach, by po zakończeniu zabawy,powrócić do normalnego trybu funkcjonowaniaw uczelnianych murach.Kolejne juwenalia już za rok. Już dziś, serdeczniezapraszam do wspólnej zabawy! fot. Aneta Zaród43


fot. Jerzy Giedrys


CYKL JUBILEUSZOWYPani Doktor Honoris Causana 25-lecie Uniwersytetu SzczecińskiegoHomo doctus in se semper divitias habet – Człowiek wykształcony całe bogactwo posiada w sobie.20 maja 2010 roku uroczyste posiedzenie Senatu US na 25-lecie uczelni zapowiedziałotym mottem przyjęcie Joanny Kulmowej do grona doktorów honoris causa. Wyjątkowośćzaszczytu podkreśla nie tylko Jubileusz, lecz również fakt, iż poetka jest pierwszą kobietą, którejUniwersytet Szczeciński przyznał tę najwyższą godność uniwersytecką.Vivat academia, vivant professores!Aula Wydziału Humanistycznego zgromadziłaz okazji Jubileuszu wielu wybitnych gości z kraju i z zagranicy.Przybyli przedstawiciele uczelni wyższych,instytucji samorządowych, wychowankowie Joannyi Jana Kulmów – czyli „rodzina strumiańska” (np. reżyserkaInka Dowlasz, aktorzy: Anna Januszewska,Wojciech Wysocki, Jakub Szyliński, siostry zakonne zeZgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego), studenci...Uniwersytecka gala oraz uroczyste posiedzenieSenatu było okazją do przypomnienia historiii osiągnięć naszej Alma Mater, którego to podsumo-wania dokonał rektor US, prof. Waldemar Tarczyński.W swoim przemówieniu podkreślał również, jak ważnajest świadomość obywatelska oraz konieczność,by społeczność akademicka była zaangażowanaw kreowaniu wspólnej przyszłości: „(…) powinniśmysię aktywnie włączyć we współtworzenie kulturowegoi gospodarczego oblicza Szczecina i regionu,a także całego Pomorza Zachodniego. Chcemy byćpotrzebni miastu i regionowi, służyć naszym potencjałemi sprawić, aby coraz lepiej przygotowani dopracy absolwenci chcieli pozostać w Szczecinie i naszymregionie”.Katarzyna Piękośstudentka II rokudziennikarstwai komunikacjispołecznej USJM Rektorprof. Tarczyńskiprzyjmuje JoannęKulmowąw poczet doktorówhonoris causaUniwersytetuSzczecińskiegofot. Jerzy Giedrys45


CYKL JUBILEUSZOWYWystąpienia gości, podziękowania i listy gratulacyjnepozwalały skonstatować, jak ważnym ośrodkiemjest Uniwersytet Szczeciński i jak, pomimo młodegowieku, mocno wpisał się on w historię ziemi szczecińskiej.Senator Krzysztof P. Zaremba, absolwent US,mówił m.in. jaką rolę uczelnia odegrała w jego życiuzawodowym. Znaczącą mową było przemówienieprzewodniczącego Konferencji Rektorów UniwersytetówPolskich, rektora Uniwersytetu Śląskiego prof.Wiesława Banysia, który w swojej wypowiedzi sporouwagi poświęcił dylematom i potrzebom współczesnychuniwersytetów.Jego wypowiedź w komplementarny sposób wpisałasię w słowa JM Rektora prof. Waldemara Tarczyńskiego,który w swym przemówieniu poruszył tematproblemów i trudności związanych z kształtowaniemod podstaw ośrodka akademickiego. Rektor Banyśzauważył: „25 lat dla instytucji to bardzo niewiele.A jednak w ciągu tych 25 lat zbiorowym wysiłkiem całejspołeczności Uniwersytetu Szczecińskiego i władzsamorządowych udało się stworzyć uniwersytet, którymoże być zdecydowanie dumny z tego, co zrobił”.Profesor podkreślał również, jak ważne jest dawanieautonomii uczelniom wyższym, by te mogły samedecydować o wykorzystywaniu swojego potencjałui możliwości.Następnie odczytano listy oficjalne z gratulacjamii życzeniami dalszych sukcesów dla UniwersytetuSzczecińskiego – od marszałka województwa zachodniopomorskiegoWładysława Husejki, wojewodyzachodniopomorskiego Marcina Zydorowicza orazminister nauki i szkolnictwa wyższego Barbary Kudryckiej.Na zakończenie rektor Tarczyński otrzymałod prezydenta miasta Szczecina Piotra Krzystka noweinsygnia, które w jego imieniu przekazał wiceprezydent– Krzysztof Soska.Natomiast marszałekHusejko i wojewodaZydorowicz ofiarowaliuniwersytetowi rycinyprzedstawiające dawnySzczecin, przekazaneprzez zastępcęwojewody – AndrzejaChmielewskiego.wzniosłych, poetyckich figur, gdzie z harmonii rodzisię życie piękne”, „o potrzebie artystycznego poszukiwaniaformy…”. Strumiany pod Szczecinem stałysię pełnym estetycznych cnót „domem muzyki i filozofii”,gdzie Joanna Kulmowa wraz ze swoim mężemJanem stworzyli niezwykłe miejsce spotkań, w którymnajważniejsza była biblioteka, a przez lata gościlim.in.: Kazimiera Iłłakowiczówna, Zofia Wierchowicz,Jerzy Duda-Gracz, Adam Schaff, Aleksander Bardini,Andrzej Wajda, Jacek Fedorowicz, Jacek Nieżychowskii inni. W latach osiemdziesiątych natomiast założylidziecięcy zespół wokalno-instrumentalny orazparafialny chór, który koncertował w kraju i za granicą.Profesor Chęcińska, która również była tamtejszymgościem, ze wzruszeniem opowiadała o „strumiańskiejistocie wolności, tożsamości, pięknie”, bo„żyć pięknie, to żyć prawdziwie”. Poetka świadectwoto wysłuchała z pogodnym uśmiechem, co jakiś czasdyskretnie gestykulując, jakby każde kolejne słowauznania zaczynały ją zawstydzać.W czasie uroczystości J. Kulmowa była nazywana„wierną strażniczką kondycji ludzkiej”, przezprof. Jana Miodka (obecnego na uroczystości recenzentaDHC) „mistrzem słowa i frazy artystycznej”,„nieustanną kreatorką świata”, dla której „słowojest problemem poetyckim jako środek przekazui przedmiot przeżywania”, a przez dzieci i młodzież– słowami prof. Chęcińskiej – uwielbiana za „ucieczkęw bajkę z tragicznych losów współczesnegoświata pozbawionego wartości i idei”. Wymownabyła również uwaga prof. Ingi Iwasiów, która w swojejrecenzji podkreśliła, iż „wspólnota uniwersyteckamoże mieć w Joannie Kulmowej patronkę, bo ciężargatunkowy jej życia splata się z poszukiwaniem formyartystycznej”.Joanna Kulmowaz mężem Janemw Sali Strumiańskiejw przeddzień nadaniatytułu doktora honoriscausa.Promocja tomiku„Krześlaki”.fot. Jerzy Giedrys46Sapientia ars vivendiputanda est„Mądrość należyuważać za sztukę życia”.Po przedstawieniuprzez rektora Tarczyńskiegożyciorysu– świadectwa do nadaniazaszczytu DHC,promotor J. Kulmowej,pani dziekan UrszulaChęcińska wygłosiłalaudację – pięknąopowieść o poetcei jej rodzinie. Mówiła„o świecie pełnych,


CYKL JUBILEUSZOWYPrzyjaciółka uniwersytetu,przyjaciółka SzczecinaPodczas swojego wystąpienia pani dziekan przypomniałarównież, że poza poezją i wspomnieniami,dziś ducha domu odnaleźć można w Sali StrumiańskiejBiblioteki Głównej Uniwersytetu Szczecińskiego,w której znajdują się od 2002 r. ofiarowane uczelni:archiwum literackie, część księgozbioru oraz pamiątki- meble, obrazy itd. Obecnie jest to miejsce różnorodnych„Spotkań Strumiańskich” prowadzonych m.in.przez kadrę naukową z udziałem studentów i mieszkańcówmiasta.Po wygłoszeniu po łacinie treści dyplomu doktoratuprzez panią dziekan prof. Barbarę Kromolicką,odczytano wybrane listy gratulacyjne. Z wielką serdecznościąwspominała poetkę jako swojego kierownikaliterackiego dyrekcja Teatru Lalek „Pleciuga”, nazywającją swoim „dobrym duchem”. Przedstawionorównież gratulacje od prof. Wiesława Banysia, StefanaSutkowskiego – z którym Kulmowa współzałożyłaWarszawską Operę Kameralną, oraz minister naukii szkolnictwa wyższego – Barbary Kudryckiej.Na zakończenie uroczystości rektor Tarczyński zapowiedział„najmłodszą doktor US” do zabrania głosu.DHC Joanna Kulmowa wygłosiła wykład (drukujemygo na str. 48) , w którym przedstawiła historię tolerancjiw Polsce. Poetka wyraziła nadzieję, że Polska – czterystuletnia„samotna wyspa tolerancji” – nigdy nie zaprzestaniestarań o bycie krajem cywilizowanym i otwartymna mądrość. Znaczące były ostatnie słowa: „Może to tylkobajka, ale piękna bajka i warto dla niej żyć”.Uroczystość zakończyło Gaudeamus w wykonaniuChóru Akademickiego US, który uświetniał całą uroczystość.Przyznanie DHC poetce Joannie Kulmowej zeStrumian z okazji 25-lecia uczelni to uhonorowaniemądrości i dobroci, których świadectwo odnajdujemynie tylko w jej twórczości. Kulmowa to wychowawczyni,animatorka życia społecznego i kulturalnego,duma ziemi szczecińskiej, którą uniwersytet odznaczyłswoim najwyższym honorem z nadzieją, że jejprzyjaźń i strumiańskie lekcje będą na nim zawszeobecne. JOANNA KULMOWAUr. 25.03.1928 r. w Łodzi; wybitna współczesna polskapisarka, aktorka, reżyserka; autorka m.in. licznych tomikówpoetyckich, dramatów, słuchowisk, librett operowychoraz cenionych na całym świecie utworów dla dzieci i młodzieży.Jej twórczość tłumaczona była na wiele języków.W latach 1955-61 reżyserowała w teatrach Koszalina,Poznania, Gdańska oraz w telewizji. W 1960 r. wraz z mężemJanem Kulmą, S. Sutkowskim i S. Noakiem założyłaScenę Kameralną Filharmonii Narodowej, późniejsząWarszawską Operę Kameralną, z którą współpracowałado 1974 roku i na deskach której wystawiono jej dramatyw reż. J. Kulmy: m.in.: Amfitryjon Polski, czyli OdprawaBogów Greckich (1963), Karmaniola czyli od Sasa do Lasa(1972).W 1961 roku zamieszkała na 35 lat w Strumianachw Puszczy Goleniowskiej, gdzie powstała większość jejutworów. Lata 80. to dla Kulmowej czas działalności podziemneji publikacji z prasie solidarnościowej. Z tamtegowłaśnie okresu wywodzi się wiersz „Chwała”, który umieszczonyzostał na pomniku w porcie szczecińskim. W czasiestanu wojennego wspólnie z mężem założyła dziecięcyzespół wokalno-teatralny i parafialny chór (Poczernin),który występował zarówno w Polsce, jak i za granicą.W latach 1977-79 Kulmowa współpracowała jako kierownikliteracki z Teatrem Lalek „Pleciuga” w Szczecinie.W latach 1996-98 pełniła funkcję prezesa WarszawskiegoOddziału SPP.Najbardziej znane utwory J. Kulmowej to Wio, Leokadio!(1965), Serce jak złoty gołąb (1984), Bajki skrzydlate(1991), Ciułanie siebie (1995), Topografia myślenia (2001),Strumiańskie wędrowanie (2004); tomiki poetyckie: m.in.Fatum na zakręcie (1957), Boże umieranie (1962), Cykutai Jonasz, czyli nasza epoka (1967), Trefnisiem będąc (1978),Wiersze wybrane (1988). Utwory Kulmowej publikowanebyły m.in. w „Nowej Kulturze”, w „Pograniczach”, „Dialogu”,„Scenie”, „Tygodniku Powszechnym”, „Znaku”, „TygodnikuKulturalnym”, „Jedności”, „Świerszczyku”, „Świecie Młodych”.Od 1952 r. Kulmowa należy do ZAIKS-u, a w 1989 r.wstąpiła do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Otrzymałam.in. nagrody: Prezesa Rady Ministrów 1977), EpiskopatuPolski za cykl „Psalmów responsoryjnych” (1984), PremioEuropeo di Letteratura (1985), Komitetu Kultury Niezależnej(1988). Odznaczona m.in. Medalem Korczakowskim(1978), Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia PolskiPolonia Restituta (1998), Wielkim Złotym Exlibrisem KsiążnicyPomorskiej (1998), Medalem US (1998), OrderemUśmiechu (2000) i Medalem IBBY (2001). W 2003 r. otrzymaławraz z mężem Ogólnopolską Nagrodę ArtystycznąLaur Izabeli Elżbiety z Poniatowskich Branickiej; w 2004 r. -Nagrodę Prezydenta RP za twórczość dla dzieci i młodzieży„Sztuka młodym"; w 2008 r. Złoty Medal Gloria Artisi Nagrodę Literacką Miasta Stołecznego Warszawy.Od 1996 r., będąc już poetką warszawską – swojeutwory wciąż podpisuje jako Joanna Kulmowa ze Strumian,potwierdzając swój silny związek z ziemią pomorską.W 2002 r. Uniwersytet Szczeciński otrzymał od niejw darze księgozbiór, bogatą kolekcję obrazów, sprzęty domowei pamiątki. Znalazły one swoje stałe miejsce w SaliStrumiańskiej w Bibliotece Głównej US.Dom w Strumianach– stan obecnyfot. Elżbieta B. Nowak47


CYKL JUBILEUSZOWYIdea tolerancjiod Pawła Włodkowicado czasów współczesnychJoanna Kulmowa48Tolerancja?Tak, zmuszona jestem prosić państwa o tolerancję,bo jako poetka nigdy nie wypowiadałam się excathedra. Ośmielam się dziś jednak w miarę naukowopodjąć temat, który jest mi po prostu bliski. Takbliski, że gdy piętnaście lat temu byłam prezesemwarszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich,postanowiłam rozniecić w młodzieży ogień tolerancji.Rozpisałam dla szkół Ogólnopolski Konkurso Tolerancji, czyli konkurs na temat naszej wolnościducha. Naszej, bo dotyczącej zgodnego współżycialudzi różnych wiar i narodowości w jednej ojczyźnie.W mojej ojczyźnie.Wtedy, przed piętnastu laty, nie wiedziałam jeszcze,jaki ogrom odpowiedzialności wzięłam na siebie.Miałam jednak tyle przynajmniej rozsądku, że dojury zaprosiłam wspaniałych znawców tematu, profesorówTazbira i Gieysztora, Kłoczowskiego, Samsonowiczai Rottermunda. Zapalił się do idei konkursusam Jan Nowak-Jeziorański i wyprosił w Fundacji Kościuszkowskiejwielkie nagrody dla laureatów, a potemwziął udział w pracach jury. Zbigniew Brzezińskiprzyszedł na Zamek na finałową uroczystość wręczanianagród i wygłosił płomienną pochwałę wspaniałejpolskiej młodzieży, piszącej o Złotych Wiekachpolskiej tolerancji.A ja na zakończenie zacytowałam początek pracymaturzystki, Małgosi Danik: „Panie, który jesteśpamięcią wśród zapomnień, wzbudź w nas pamięćo trzech narodach, które poprzez zwykłą tolerancjęstworzyły piękną historię małego miasteczka”. Małemiasteczko nazywało się Gródek pod Hrubieszowem,trzy narody to Polacy, Rusini, Żydzi. A piękna historiato wspomnienie zwykłej tolerancji w przedwojennymGródku. Od lat zwyczajnie polskim.Ex oriente luxPopularność konkursu przerosła moje najśmielszeoczekiwania. Przysłano pięćset niemal prac, zatem –jako jeden z jurorów – musiałam w pierwszej selekcjiprzeczytać i wstępnie ocenić siedemdziesiąt sporychwypracowań, z których wiele było – jak twierdzili pro-fesorowie – na poziomie samodzielnych prac magisterskich.Już na początku olśniła mnie i porwała pracao Edykcie Wielkopolskiego Księcia, Bolesława Pobożnego,który w roku 1264 nadał kaliskim Żydomprzywileje wyjątkowe. Ochronił tych przybyszów, coz niechętnej im cywilizowanej Europy uciekali do obcego,ale już pewnego swoich racji kraju, jak do swojejZiemi Obiecanej, ziemi sprawiedliwej.Jak mogła patrzeć na to Europa? Zapewne niewidziała tego w ogóle. Zajęta była właśnie WojnamiKrzyżowymi i fanatycznym szukaniem heretyków,których torturowano i palono na stosie. A dysydentamibyli ci wszyscy, którzy chcieli żyć na wzór pierwotnychchrześcijan, którzy głosili idee naśladowaniaChrystusa. Europa XIII wieku tropiła beginki i begardów,Albigensów i Waldensów, a przy okazji zniszczyłaprawosławny Konstantynopol (1204 r.).Bolesnym znakiem tych czasów była dla mnierzeź Katarów, czystych braci, którzy odcięli się odbrudnego świata, wznosząc białą twierdzę klasztornąna Mont Segur. Musiałam dotrzeć tam, aby kontemplowaćtę nieprawdopodobnie samotną górę,wymierzoną w niebo ostrzem skały, jak żarliwe wyznaniewiary. Zginęli tam wszyscy, doskonale bezgrzesznii doskonale bezbronni, zamordowani przezchrześcijańskich rycerzy.Mądra Europa, światła Europa, chełpiła się jużuniwersytetami Cambridge, Paryża. Nie uwierzyłaby,gdyby jej wtedy kto wykrzyczał, że tonie w morzukrwi, że zabijanie stało się sposobem na przekonywanieinnych o swoich racjach, że ich krzewiciele,zamiast głosić Dobrą Nowinę, uciekają się do okrutnychtortur. Europa zasnuta była czarnymi dymamipłonących stosów. To były czarne lata. A w tym mrokupierwsza iskra miała błysnąć daleko od cywilizowanegoświata, w Kaliszu, nie bardzo podłym mieście.Tak się właśnie stało. Książę Bolesław Pobożnyzaprosił swoim edyktem uchodzących z Zachodu Żydów.Jego statut zagwarantował im wolność, a podległośćwyłącznie jurysdykcji książęcej; ochronę życiai mienia; prawo do własnych bożnic i cmentarzy, do


CYKL JUBILEUSZOWYswobodnego handlu. Wreszcie ustanowił rzecz niesłychaną:zakaz oskarżania Żydów o używanie krwichrześcijańskiej do celów rytualnych, gdyż to pomówieniejest oszczerstwem, bo religia Żydów używaniawszelakiej krwi stanowczo zakazuje.To było jak uderzenie obuchem. Jakże to? W całejEuropie karało się Żydów śmiercią przy samym cieniu<strong>podej</strong>rzenia o mord rytualny. Wystarczała głupia pogłoska,że Żydzi zabili dziecko chrześcijańskie i krewz niego wytoczyli, a zaraz motłoch ruszał z krwawympogromem i zbiorowym mordem. Tak się działo powszechniew Europie; a tu zuchwały książę kaliskioświadcza, że chrześcijanin, co Żyda o taki mordoskarży, poniesie karę śmierci. Powiedział to już wtedy,w połowie XIII wieku, na przekór całej Europie!Boże, jak perfidnie byliśmy tolerancyjni: nagleokazaliśmy się, na tle ówczesnych obyczajów, innym,lepszym światem. To z Polski szło światło nadzieii światło to przybierało na sile. Oto na tronie królewskimzasiadł wnuk Bolesława Pobożnego, KazimierzWielki. Nie zaprzepaścił edyktu kaliskiego, rozszerzyłgo na całą Polskę. Dbał o prawa miejskie, o przywilejei wolności powołanej przez siebie Akademii Krakowskiej.Nawet i wojny prowadził rozważnie i z jegotolerancji narody korzystały: kiedy w roku 1340 Kazimierzzostał Dux Russiae, pozostawił Rusi Czerwonejjej język, religię, obyczaje, wbrew wszechpanującejwówczas zasadzie unifikacji obrządku katolickiego.Tak więc już król Kazimierz Wielki dał tym przykładprzyjaznego współżycia ze sobą różnych narodów,czego gdzie indziej w ówczesnych wiekach nie znajdziemy.I dlatego słusznie Paweł Włodkowic nazwał KazimierzaWielkiego Władcą Sprawiedliwym. I prawdąjest, że to nie z wielkich ośrodków Europy, nie z Oksfordu,nie z Sorbony szło światło. Z Polski szło światłodla Europy. Od wschodu.Ex oriente lux.Głos na puszczyTo w Polsce wykluwała się i dojrzewała idea tolerancji,a Paweł Włodkowic był pierwszym, który towykrzyczał Europie w 1415 roku w Konstancji nadJeziorem Bodeńskim. Głosił to, co w Polsce stało sięjuż zwyczajem, a co dla cywilizowanego świata byłogroźną herezją. Mówił, że poganie mają prawo żyć poswojemu i że grzechem jest nawracanie ich ogniemi mieczem. Mówił, że „państwa zostały utworzonenie tylko dla wiernych chrześcijan, ale dla każdej rozumnejistoty” i że nie wolno zabierać niewiernym ichpaństw, gdyż je posiadają za sprawą Boga. Niepojęciebrzmiały te słowa dla ówczesnych władców i dlapanujących papieży, którym Paweł Włodkowic zabraniałkrzywdzić niewiernych i rabować ich mienie. Onmówił w tamtych czasach o tolerancji! Wobec pogan!Wobec heretyków! „A szczególnie należy tolerowaćŻydów, ponieważ przez ich księgi udowadniamyprawdę i wiarę naszą”!Wołanie Włodkowica było głosem na puszczy. Europanie słyszała, nie chciała słyszeć o jakiejś <strong>podej</strong>rzanejtolerancji. W tej samej Konstancji, w tym samymroku 1415 Europa spaliła na stosie wielkiego myśliciela,Jana Husa. A ponieważ stosy były w modzie, wydobytopo stu latach szczątki zmarłego Jana Wiklifa, abygo też spalić w całej gali. I zaraz potem (1431) spłonęłaJoanna d’Arc, i nikt nie zgłosił sprzeciwu.A w następnych wiekach było jeszcze gorzej. Wystarczytylko prześlizgnąć się wzrokiem po krajach połowyXVI wieku: w Rosji Iwan Groźny i jego szalejącyopricznicy; w Anglii Krwawa Maria; w Holandii krwawisiepacze księcia Alby; we Francji rzeź w noc świętegoBartłomieja; w Hiszpanii terror religijny; w Italii naCampo di Fiori zginął na stosie Giordano Bruno.Słowa Pawła Włodkowica nie dotarły do Europy,ale w Polsce stały się obowiązującą prawdą i zasadąna wieki następne.Wbrew całej Europie.Wykład JoannyKulmowejfot. Jerzy Giedrys49


CYKL JUBILEUSZOWY50Samotna wyspaGdy mówię o tej Polsce, samotnej wyspie tolerancji,ogarniają mnie wątpliwości, czy aby nie idealizujęhistorii mojego kraju. Wiem oczywiście, żetakie mieliśmy prace konkursowe i że dobrze byłyoceniane przez jurorów. Więc należałoby chyba powiedziećtak: Złote Wieki polskiej tolerancji mają nietylko blaski, ale i cienie, drugą stronę złotego medalu.Na tle jednak ówczesnej Europy Polska tamtychwieków zdaje się najczystszym złotem najwyższejpróby. I wierzyć się wprost nie chce, że nie zboczyłaona z tej trudnej drogi, że nie uległa szaleństwomcywilizowanej Europy, że nie dała się uwieść anidrylowi monarchii pruskiej, ani caratu rosyjskiego.Że nie uległa tak modnej wówczas władzy monarchyabsolutnego, który samowolnie decydowało mieniu i życiu każdego poddanego.W Polsce utrwalały się prawa Pospolitej Rzeczy,a więc państwa należącego i rządzonego przezwszystkich obywateli, którzy muszą wykazać sięwzajemnym zrozumieniem dla swoich odmienności(wagi tego stwierdzenia nie umniejsza fakt,że szlachta stanowiła tylko niewielką część ogółuludności, tak było wszędzie). Tolerancja była więcpierwszą, niepodważalną zasadą naszego państwai w konsekwencji Polska stała się azylem dla prześladowanychz całej Europy: heretycy, na którychtam czekał stos, zakładali w Rakowie swoją akademię,wydawali swoje dzieła filozoficzne, ich myśliszły stąd na cały świat. Faust Socyn, który przyjechałz Italii (pochodził ze Sieny), był ideowym przywódcąBraci Polskich. A potem i Jan Crell, Niemiecz Bawarii, przybrał miano Brata Polskiego. Historiasocynian to piękna karta polskiej tolerancji. A na zachodziePolski, w Wielkopolsce, znaleźli schronienieBracia Czescy, ostatni taboryci od Husa, spalonegow Konstancji. Mieli dla siebie całe miasteczka, gdzieżyli po swojemu, czyli trzymając się idei pierwszychchrześcijan. A mieli też swego filozofa, Amosa Komenskiego,który wydał wiekopomne dzieła o wychowaniuw nowym duchu. W Koronie Polskiejkażdy mógł wyznawać swobodnie swoją religię. Niewadziło nikomu, że Mikołaj Rej, ojciec polskiej literatury,tworzył zbory kalwińskie, że w duchu Kalwinapisał dzieła katechetyczne, które dziś zaliczamydo pierwszych arcydzieł polskiej prozy. I szacunkiembył otoczony polski patriotyczny Toruń, w którymna mocy prawa królewskiego panował językniemiecki i religia luterańska.A wszystkie te przywileje zostały ujęte w uchwalesejmowej w roku 1573 (Konfederacja Warszawska).Polska tolerancja dotyczyła nie tylko religii, ale i wszelkichnarodowości. Lowenberg w pracy swojej „Dasenthüllte Posen” pisze (podaję za Encyklopedią Glogera):„Niemcy w Polsce mieli ochronę swej narodowościi języka w kościele i szkole, słowem, cieszyli siętak licznymi przywilejami, że ich bracia w Niemczechoblizywaliby sobie wszystkie dziesięć palców, gdybybyli mogli uzyskać takie same socjalne wolności”.A w tym czasie na polskiej Rusi Jeremiasz Mohiła, hospodarmołdawski, dbał o prawosławną cerkiew i budowałszkoły, w których uczył jak chciał i czego chciał.Działo się to wbrew całej Europie. Grzmiał groźnieRzym, Luter ciskał na Polskę obelgi, a Kalwin słałlisty do polskiego króla, aby wreszcie i ostatecznierozpędził cały Raków. To były czasy, gdy paleni heretycypalili swoich heretyków!Tylko Polska nie mogła tego pojąć: trwała z uporemw niezwykłej odmienności.Ukoronowaniem zaś tej odmienności stał się aktUnii Lubelskiej.Unia LubelskaStosunki między Koroną Polską a Wielkim KsięstwemLitewskim są historią dwóch narodów i dziśdwa państwa, i Polska, i Litwa, włączają to do swojejhistorii. Bo trzeba było w tej krwawej Europie znaleźćdwa narody, które zgodziłyby się stworzyć jednopaństwo z zachowaniem swoich odrębności. Towzajemne dopasowanie trwało prawie 200 lat (odUnii Krewskiej w 1385 roku), aby przybrać kształtostateczny w Lublinie, w roku 1569. Ten związeknaprawdę był perłą w historii światowej tolerancji:żaden z dwóch krajów nie chciał być mocniejszy, żadenz nich nie chciał podbić drugiego, zdusić, podporządkowaćsobie. To coś sprzecznego ze wszystkimisiłami, którą rządzą ludźmi i państwami. A jednakstało się w Lublinie.W Rzeczpospolitej Obojga Narodów panował odtej chwili wspólny król i wspólny sejm, a każdy krajpozostawał we własnej jurysdykcji, pod władzą odrębnychrządów, z osobną armią i własną monetą.Zachowano nawet na zawsze granicę celną. Litwiniżyli po litewsku: byli wielkimi magnatami i książętami,choć nie były to ani włości, ani tytuły dziedziczne,a tylko nadawane przez Wielkiego Księcia przywilejefeudalne. A Polacy nosili się po polsku, więc nikt niebył księciem między szlachtą, skoro szlachcic był najwyższąi – co więcej – dziedziczną godnością. Obanarody jednej Pospolitej Rzeczy dbały o zachowaniewłasnych odrębności, objętych wspólnotą państwową.Nawet Żydzi żyli w Wielkim Księstwie wedleswoich odrębnych praw. Król Stefan Batory powołałw 1580 roku zupełnie wyjątkową w skali światowejinstytucję: Sejm Czterech Ziem po hebrajsku zwanyWaad – centralny organ samorządu Żydów.Wielkość tego dzieła potrafimy ocenić dopierodzisiaj, po czterystu latach, kiedy Europa powtarzaUnię Lubelską na miarę całej Europy. I sami widzimy,na ile natrafiamy raf, które już wtedy, w Polsce, zostałymądrze ominięte.Traktat o tolerancjiTo wszystko, co zakiełkowało w Kaliszu, co urosłoza Kazimierza Wielkiego, co wykrzyczane zostałoEuropie przez Pawła Włodkowica, a potem utrwalałosię i pogłębiało w Pospolitej Rzeczy Obojga Narodów– musiało wreszcie znaleźć swój kształt filozoficzny.To wielkie dzieło rodziło się na początku wiekuXVII w środowisku socynian i stało się ciałem dziękiksiędze Samuela Przypkowskiego, wydanej po łaciniew Londynie w roku 1650, a po angielsku w 1651roku. I to dzieło jest kamieniem węgielnym historiitolerancji na świecie.


Jan Locke <strong>podej</strong>muje ów temat w czterdzieści latpotem, kiedy razem z księciem Shaftesbury przebywana zesłaniu w Holandii. A w sto lat po Przypkowskimwraca do tego Wolter w swoim „Traktacie o tolerancji”.Ale cóż! Stało się to dopiero wtedy, kiedyPolska utonęła w powodzi wojen religijnych.PotopLatem 1655 roku dwie armie szwedzkie wkroczyłydo Polski od strony Prus i od Inflant. Ale to nienawała szwedzka zalała nasz kraj. Przez czterystalat nasz kraj był samotną wyspą tolerancji i potrafiłsię w tej odrębności uchować, ale zostaliśmy srodzeukarani. Za długo żyliśmy inaczej, niż żyło sięw tamtych czasach w tamtym świecie. I przyszłakryska na Matyska. Zostaliśmy wciągnięci w szaleństwookrutnych wojen religijnych. Zatopiona zostałasamotna wyspa tolerancji. I nie było Arki Noego,która by ocaliła z potopu naszą tolerancję. Złote latajuż nie wróciły.Ze smutkiem o tym myślę, ale taka jest prawda.Oczywiście można odszukać ślady tych wspaniałychlat, można pojechać do Zelowa pod Bełchatowem,aby zobaczyć wciąż tam trwających BraciCzeskich i zajrzeć do Sali, zachowanej bez skazy odczasów Amosa Komenskiego. I można razem z księciemWalii, Karolem, odwiedzić Kruszyniany, zadumaćsię w starym meczecie, zatańczyć z zespołemTatarów w tatarskich strojach ludowych. Tak. Ciąglenatrafiamy na ślady Złotej Polskiej Tolerancji. Alegdy pojechałam kolejny raz do Rakowa (w Kieleckiem),nie znalazłam już kapliczki Braci Polskich,która trwała tam kilka lat temu. I nie mogłam doszukaćsię starych domów, których niedawno jeszczemożna było dotknąć. Już ludzie w Rakowie nieznają historii Rakowa. Już nie mówią, gdzie i jaktrzeba pojechać, żeby zobaczyć ten stary Rakówsprzed kilkuset lat.Wracam myślą do pracy Małgosi Danik: „Panie,który jesteś pamięcią wśród zapomnień, wzbudźw nas pamięć”... o naszej pięknej historii złotychwieków. I daj nam siły, Panie, abyśmy mogli światuprzywrócić pamięć o polskiej tolerancji.NadziejaPod koniec XIX wieku przez Włochy przeszłafala artykułów o złotych wiekach polskiej tolerancji.Związane to było z inauguracją w Sienie soboru socyniani posągu Fausta Socyna, wielkiego włoskiegofilozofa żyjącego i działającego w polskim Rakowie.A zarazem związane było z bohaterem czasówGaribaldiego, matematykiem i filozofem, QuiricoFilopantim, który odwoływał się do polskich myślio tolerancji. W dzienniku włoskim „La Riforma” byływ roku 1874 serdeczne artykuły (podaję za Glogerem)„o dawnej Polsce z powodu jej jedynej tolerancjii przytułku, jaki tam wspaniałomyślnie dawanoprześladowanym wszelkiej wiary i narodowości.Jest to niby głos nagle odzywający się zza grobu,a pełen niewymownej wdzięczności i serdecznościdla Rzeczypospolitej Zygmunta Augusta i StefanaBatorego”.Chciałabym, żeby ta pamięć odżyła równieżw Polsce, a nawet w Rakowie. I żeby Europa teżo tym pamiętała, szczególnie teraz, gdy Unia Europejskamusi odwoływać się do polskich doświadczeńprzy budowaniu wspólnoty, która będziejednością w swoich odrębnościach. Wspólnoty,w której każdy kraj będzie mógł zachować swojewłasne obyczaje, własną historię, a nawet mieć prawodo własnych przesądów. W takiej wspólnociepanować musi wszechobejmująca tolerancja, którajest nie tylko zrozumieniem, ale i szacunkiem dlakażdego, co myśli inaczej. I że taką postawę musimieć każdy kraj tej wspólnoty i każdy człowiek żyjącyw tej bardzo różnej jedności. To żmudna pracatak odmienić Europejczyków, którzy mają w historiizupełnie inne doświadczenia.Ta cała wyboista droga do tolerancji zostaław Polsce przed wiekami przebyta. Jest więc doczego się odwołać i warto o tej polskiej drodze pamiętać.W kalendarzu Unii Europejskiej powiniensię znaleźć dzień poświęcony Złotym Wiekom PolskiejHistorii. Może to być dzień 1 lipca, bo wtedyw Lublinie podpisano akt Unii Lubelskiej, która jestjakby zapowiedzią idei Unii Europejskiej. Może tobyć każdy inny dzień z wyjątkiem 16 lipca, który jestjuż zajęty przez Marsz Równości, Europride, czyliświęto środowisk LGTB: lesbijki, geje, transwestyci,biseksualiści. To święto im się należy, ale zrozumieniedla innych upodobań seksualnych nie ma nicwspólnego z wielką ideą tolerancji związanej z wolnościąwłasnych przekonań, własnych myśli. Czylitym, co w Polsce dokonywało się od czasów BolesławaPobożnego, przez myśli Pawła Włodkowicai przez Złote Wieki, które utonęły w potopie wojenreligijnych. Należy się Polsce hołd za owe czterywieki tolerancji.Wiem, że to wszystko nie jest takie proste i takiełatwe. I wiem, że w mojej pracy wyławiałam tylkodobre wątki a całą resztę pomijałam. I przyznamsię, że mojemu wystąpieniu można zarzucić wishfulthinking. Ale napisałam wiele lat temu w wierszu„Nadzieja”:Ucisz serce – zielony liść!Niechaj gardzą tobą, niech się śmiejąja – nie umiem bez ciebie żyćmatko głupichmoja matkonadziejo.Tak. Mam odwagę marzenia. Nie tracę nadziei,że wreszcie będę żyła spokojnie na świecie rozjaśnionymsłońcem tolerancji. Może to tylko bajka. Alepiękna bajka. I warto dla niej żyć. Joanna KulmowaWykład doktora honoris causawygłoszony 20 maja 2010 r.CYKL JUBILEUSZOWY51


CYKL JUBILEUSZOWY„...można i tak, i tak”Prof. Jan Miodekw trakcie wykładufot. Tomasz RudakPiątek, 21 maja, aula UniwersytetuSzczecińskiego wypełniona jest po brzegiprofesorami, doktorami i studentami,a wszyscy jak jeden mąż zasłuchani sąw wykład językoznawczy. Okazuje się, żenawet z pozoru nudna historia polszczyznyjest niekiedy zdecydowanie interesująca.Joanna Owsińskastudentka III rokudziennikarstwai komunikacjispołecznejWykład prof. Jana Miodka – najsłynniejszegopolskiego językoznawcy – zakończył cykl wykładów„Szczecin Humanistyczny”, a także uroczystości obchodów25-lecia Uniwersytetu Szczecińskiego. I możnaśmiało powiedzieć, że było to jedno z najbardziej wyczekiwanychwydarzeń.Na sali, oprócz studentów, pojawili się także znakomicigoście, tacy jak doktor honoris causa JoannaKulmowa wraz z mężem czy dr hab. prof. US UrszulaChęcińska, prodziekan Wydziału Humanistycznego dospraw nauki, która rozpoczęła wykład krótkim przemówieniemi zachęciła do wysłuchania programu artystycznegow wykonaniu dr Natalii Kałuckiej i PiotraBadera, studenta I roku edukacji artystycznej w zakresiesztuki muzycznej KEA.Podczas swojego wystąpienia profesor Miodekzabierał zebraną w auli niezwykle liczną publicznośćw przyszłość, zgodnie z tematem wykładu – „Cow języku polskim można przewidzieć?”, a barwniemówił o przeszłości, uświadamiając, że na przestrzeniczasu język polski znacząco się zmienił i nadal ulegazmianom.Szczególnie interesujący wydał się wątek dotyczącyżeńskich wersji takich słów jak: dziekan, naczelnikczy księgowy. W tym przypadku profesor Miodek odwołałsię do pierwszych powojennych wydań Słownikaortograficznego Stanisława Jodłowskiego i Witolda Taszyckiego.Już wówczas zdawano sobie bowiem sprawę,że dzięki temu, iż kobiety zaczynają zdobywać posadyzastrzeżone do tej pory wyłącznie dla mężczyzn,w przyszłości należy się spodziewać tworzenia takichformacji słowotwórczych jak rektorka, dziekanka czynaczelniczka. Jak zauważył prof. Miodek, współcześnieformy te z trudem wchodzą w użycie, wiele osób,Przed wykładem:prof. Adam Wątor,prof. UrszulaChęcińska, prof.Jan Miodek, prof.Mirosława Gazińska,prof. EdwardWłodarczyk, prof.Andrzej Witkowskifot. Tomasz Rudak52


CYKL JUBILEUSZOWYPełna po brzegiaula WydziałuHumanistycznegona wykładzieprof. Jana Miodkafot. Jerzy Giedrysw tym same kobiety, woli używać sformułowań typupani naczelnik czy pani prezydent.Podczas wykładu profesor z pasją rozstrzygałwiele problemów językowych, między innymi – jakichkońcówek fleksyjnych należy używać: dziennikarzyczy dziennikarzów, pisarzy czy pisarzów?Odpowiedź jest jasna – wszystko zależy od rodzajuspółgłoski. Współcześnie spółgłoski takie jak „dż”, „rz”,„ż”, są spółgłoskami twardymi i to właśnie po nichwystępuje końcówka „y” – dlatego pisarzy, dziennikarzy.Dlaczego jednak wielu osobom wciąż trudno jestwybrać poprawną formę? W przeszłości wszystkie tespółgłoski były miękkie i automatycznie łączyły sięz końcówką „ów”. Jak widać funkcjonowanie każdegobłędu można w logiczny sposób wytłumaczyć.Profesor, jako osoba obdarzona niezwykłym poczuciemhumoru, opowiedział dowcip, który krąży poPolsce, a dotyczy liberalnego sposobu rozstrzyganiaprzez niego sporów językowych. Jego puentą byłostwierdzenie, że prof. Miodek powiedziałby: „Możnai tak, i tak”.Każdy wykład profesora Miodka jest wydarzeniem– przede wszystkim dzięki jego osobowości,charyzmie i zdolności wypowiadania się w sposóbelokwentny, pełen pasji, która skupia uwagę słuchacza.Nawet osoby, które nie są szczególnie zainteresowanepoprawną polszczyzną, byłyby zaskoczone,w jak klarowny, a zarazem interesujący sposób możnawypowiadać się o języku polskim. Jeśli komuś nieudało pojawić się na tym majowym spotkaniu, niechlepiej upewni się, że nie straci kolejnej okazji wysłuchaniaprofesora. Profesor Miodek bowiem obiecał,że to nie był jego ostatni wykład w murach szczecińskiejuczelni. Dr hab., prof. USUrszula Chęcińska,koordynatorkacyklu „SzczecinHumanistyczny”z prof. JanemMiodkiemfot. Tomasz Rudak53


CYKL JUBILEUSZOWYMonika OgiewastudentkaV roku historii,współorganizatorkazjazduObrady jednej z sekcjiXVIII OgólnopolskiegoZjazdu HistorykówStudentów, zajmującejsię historią regionufot. Radosław Skrycki54XVIII OgólnopolskiZjazd HistorykówStudentówNajbardziej rozpoznawalna i prestiżowakonferencja wśród żaków – OgólnopolskiZjazd Historyków Studentów – odbyła się od6 do 9 kwietnia 2010 r. w naszym mieście,a gospodarzem XVIII edycji był InstytutHistorii i Stosunków MiędzynarodowychUniwersytetu Szczecińskiego.Zjazd Historyków został włączony w obchody jubileuszu25-lecia naszej uczelni i poświęcony refleksjina temat związków z miastem, co znalazło odbiciew prezentowanych referatach. Zarówno prof. drhab. Edward Włodarczyk, prorektor ds. kształcenia– jak i prof. dr hab. Radosław Gaziński nawiązali dotej rocznicy w czasie swoich wystąpień inaugurujących.Dodatkowo prof. Gaziński w wykładzie zatytułowanymBył sobie Szczecin... przedstawił pokrótcedzieje i specyfikę Szczecina.Organizatorzy, przeznaczając ostatni dzieńkonferencji na wycieczki, zadbali również o to,by uczestnicy mogli zwiedzić nasze miasto, m.in.Cmentarz Centralny, Zamek Książąt Pomorskich,szczecińskie podziemne trasy turystyczne oraz wieżękatedralną.213 uczestników z całej Polski (naszą uczelnięreprezentowało 25 osób), pracując w 17 sekcjachtematycznych, wygłosiło 204 referaty, które byływcześniej kwalifikowane – zgodnie z ustaleniami zezjazdu olsztyńskiego zadecydowano, iż w Szczeciniepo raz pierwszy zostanie przeprowadzona kwalifikacjareferatów. Jednak jej zasady zostały wymyśloneprzez szczecinian.Każdy uczestnik sesji mógł wybrać najlepszyreferat, oddając swój głos w konkursie zorganizowanymprzez internetowy portal historyczny Histmag.orgoraz Wydawnictwo Naukowe PWN. Wartozaznaczyć, że wśród nagrodzonych prelegentówznalazło się osiem osób z ośrodka szczecińskiego.Moją uwagę zwróciły jednak dwa referaty. RobertSłota z Uniwersytetu Opolskiego w tekście zatytułowanymStan i perspektywy badań nad dziejamigarnizonów i twierdz na Śląsku w XVIII i początku XIXwieku, ze szczególnym uwzględnieniem Koźla, opisałpruskie twierdze na Śląsku, przy budowie którychswój duży udział miał Gerhard Wallrave – twórcatwierdzy Szczecin. Joanna Popanda z UniwersytetuŚląskiego urozmaiciła swoje wystąpienie na tematFajka gliniana z XVIII i XIX wieku, czyli o zapomnianejfabryce fajek w Zborowskiem prezentacją opisywanycheksponatów.Organizacja zjazdu, który odbywa się w różnychośrodkach akademickich, jest rodzajem wyróżnienia,propozycją zaakceptowaną przez PowszechnyZjazd Historyków Polskich. Szczecińskie spotkaniezakończyło posiedzenie, na którym podjęto ważnedecyzje. Pierwsza z nich dotyczyła kwalifikacji referatówwedług zasad przygotowanych przez InstytutHistorii i Stosunków Międzynarodowych UniwersytetuSzczecińskiego.Zadecydowano również, że od przyszłego rokupod oficjalną nazwą zjazdu znajdzie się zapis „Naukowasesja studencko-doktorancka” i postulowano,by każdy ośrodek akademicki podjął współpracęz oddziałami Polskiego Towarzystwa Historycznego.Warto dodać, że Uniwersytet Szczeciński za czterylata będzie gospodarzem Powszechnego Zjazdu HistorykówPolskich.Dokonano również wyboru organizatora XIXOZHS – będzie nim Uniwersytet Mikołaja Kopernikaw Toruniu.Organizatorzy dziękują:prof. dr. hab. Edwardowi Włodarczykowi, prorektorowids. kształcenia,dr hab. prof. US Mirosławie Gazińskiej, prorektor ds.studenckich,dr hab. prof. US Barbarze Kromolickiej, dziekan WydziałuHumanistycznego,dr. hab. Henrykowi Walczakowi, prodziekanowi WHds. studenckich, a jednocześnie kierownikowi konferencjiza pomoc przy organizacji zjazdu.Za pomoc merytoryczną i okazaną życzliwośćdziękujemy: dr. hab. prof. US Adamowi Makowskiemu– dyrektorowi Instytutu Historii i StosunkówMiędzynarodowych oraz dr. Radosławowi Skryckiemu– zastępcy dyrektora IHiSM. Prof. dr. hab.Radosławowi Gazińskiemu, nie tylko za wykład inauguracyjny,ale przede wszystkim za każdą chwilępoświęconą nam – organizatorom. W imieniu studentówdziękuję również wszystkim pracownikominstytutu, którzy pomagali nam przy kwalifikacji,byli obecni na inauguracji i, co najważniejsze, podsycalidyskusję w czasie obrad.


CYKL JUBILEUSZOWYDni Wydziałuczyliobchody 25-Lecia Uniwersytetu Szczecińskiegona Wydziale Matematyczno-Fizycznymprof. EwaSzuszkiewiczprodziekan ds.naukiWydziałuMatematyczno-Fizycznego, kierownikZakładu Astronomiii AstrofizykiWydział Matematyczno-Fizyczny w ramach obchodów 25-lecia Uniwersytetu Szczecińskiegoprzedstawił swoje osiągnięcia naukowe, zademonstrował swój potencjał badawczyi zaangażowanie w formowanie infrastruktury badawczo-rozwojowej przy uwzględnieniupotrzeb naszego miasta i regionu.Na wydziale prowadzone są badania w dziedzinieastronomii, fizyki i matematyki oraz badaniainterdyscyplinarne z astrobiologii. Wykłady,pokazy i dyskusje specjalnie przygotowane w celuuświetnienia obchodów 25-lecia odbyły się w poniedziałek(17 maja), we wtorek (18 maja) orazw środę (26 maja) w godzinach popołudniowychw budynku wydziału przy ulicy Wielkopolskiej 15.Do współpracy zaprosiliśmy również środowiskobiznesu i gospodarki. Chcieliśmy, aby święto naszegouniwersytetu było świętem nas wszystkich, nieograniczyliśmy się zatem do miasta czy regionu.Zaprosiliśmy do udziału gości z kraju i ze świata, npprofesora Feliksa Przytyckiego z Instytutu MatematycznegoPAN w Warszawie oraz laureata NagrodyNobla z fizyki Profesora Davida Grossa z Kavli Institutefor Theoretical Physics, University of Californiaw Santa Barbara.prof. Piotr Krasońdziekan WydziałuMatematyczno-Fizycznegoprof. Franco Ferrarikierownik ZakładuTeorii PolaTelekonferencjaz Davidem Grossem,obok którego siedziprof. Ewa Szuszkiewiczfot. Jerzy Giedrys55


CYKL JUBILEUSZOWY5617 maja 2010 – astronomia, astrofizyka,astrobiologia17 maja poświęcony został astronomii, astrofizycei astrobiologii, które to dziedziny nauki od 10lat kultywowane są na naszej Alma Mater. Obchodyrocznicy otworzyła mgr Edyta Podlewska-Gaca(Zakład Astronomii i Astrofizyki), podsumowującdotychczasową działalność grupy astrofizycznejw Szczecinie.Wśród ważnych wydarzeń minionego okresuwymieniła utworzenie Ogólnopolskiego CentrumAstrobiologicznego CASA* (którego założycielemi jednostką wiodącą jest właśnie Uniwersytet Szczeciński),przystąpienie do konsorcjów naukowychPOLFAR (polska część radioastronomicznego projektuLOFAR) i ASTROGRID-PL oraz uczestnictwow projektach międzynarodowych i akcjach Unii Europejskiej(ASTROSIM, BLUEDOTS, COST). Następnieprzedstawiła wyniki badań nad powstawaniemi ewolucją układów planetarnych, w których EdytaPodlewska-Gaca bierze aktywny udział pod kierunkiemprof. Ewy Szuszkiewicz. Badania prowadzoneprzez astrofizyków szczecińskich wymagają dużychmocy obliczeniowych. Od października 2008 rokukorzystają oni z 62-procesorowego (248-rdzeniowego)klastra firmy ClusterVision z Holandii, zainstalowanegoi uruchomionego w Centrum ObliczeniowymWydziału Matematyczno-Fizycznego. Pracabadawcza, ciekawe odkrycia idą więc w parze z rozwojemtechnik obliczeniowych i innowacyjnychtechnologii.W następnym wystąpieniu atrakcyjną ofertęwspółpracy pomiędzy nauką i gospodarką przedstawiłafirma Tieto (świadcząca usługi w zakresiebudowy, rozwoju i utrzymania systemów informatycznych),która w kwietniu tego roku zostałalaureatem Nagrody Gospodarczej Prezydenta MiastaSzczecina w kategorii dużych przedsiębiorstw.Michał Szostkowski (członek Zarządu Tieto Polska)przedstawiając działalność firmy, jej najważniejszeosiągnięcia i perspektywy rozwoju, zainspirowałmłodych ludzi do kształtowania swojej przyszłej karieryzawodowej.Kawiarenka GalaktycznaW przerwie zaprosiliśmy wszystkich do KawiarenkiGalaktycznej na ciastka o formach i kształtachz dalekiej przestrzeni kosmicznej. Najbardziej imponującybył tort w kształcie rotującej czarnej dziury.Goście kawiarenki w swojej podróży galaktycznej zatrzymalisię na Pandorze i tam również zostali słodkoprzyjęci. Można było spróbować deserów przypominającychzupę pierwotną, hipotetyczną ciecz, któradała początek materii ożywionej oraz kominy hydrotermalne,miejsca w głębinach oceanicznych obfitującychw niezwykłe organizmy żywe.Wizyta na Pandorze stanowiła także okazję doprzedyskutowania, ile jest prawdy w niezwykle kasowymfilmie „Avatar” w reż. Jamesa Camerona –wyświetlanym na ekranach kin kilka miesięcy temu– oraz do zastanowienia się nad możliwością istnieniażycia na innych planetach w kontekście bardziejogólnym. W panelu zasiedli biochemik – prof. JolantaTarasiuk (Wydział Nauk Przyrodniczych), fizyki astrobiolog – prof. Franco Ferrari oraz kosmolog– prof. Jerzy Stelmach (obaj z Wydziału Matematyczno-Fizycznego).Ożywiona dyskusja pomiędzyprzedstawicielami nauk fizycznych wzbogaconacennymi uwagami eksperta nauk biologicznychdoprowadziła do wniosku, że poszukiwanie odpowiedzina pytania o powstanie, ewolucję i rozmieszczenieżycia we Wszechświecie wkroczyło w fazęintensywnych badań naukowych, które wkrótcemogą doprowadzić nas do ciekawych odkryć.Spotkanie z noblistąZwieńczeniem astrodnia było spotkanie z laureatemNagrody Nobla z fizyki Davidem Grossem, którydzięki najnowszym technikom przekazu dźwiękui obrazu był obecny jednocześnie na Wydziale Matematyczno-FizycznymUniwersytetu Szczecińskiegoi w Kavli Institute for Theoretical Physics na UniwersytecieKalifornijskim w Santa Barbara. Z noblistąo jego wielkim osiągnięciu i o przyszłości poznawaniapraw przyrody rozmawiała astronom, astrofizyki astrobiolog z Wydziału Matematyczno-FizycznegoUniwersytetu Szczecińskiego – prof. Ewa Szuszkiewicz.Rozmowa była tłumaczona symultanicznie najęzyk polski. W przygotowaniu wywiadu aktywnieuczestniczył również prof. Franco Ferrari, który pracujew tym samym obszarze badawczym co prof.David Gross.David Gross uzyskał Nagrodę Nobla wraz z FrankiemWilczkiem i Davidem Politzerem w 2004 rokuza odkrycie asymptotycznej swobody w kwantowejchromodynamice. Było to olbrzymie osiągnięcie,pozwalające na zrozumienie własności oddziaływańsilnych w przyrodzie. W rozmowie powróciliśmy dotego wielkiego wydarzenia. Mówiliśmy dużo o fizyceteoretycznej, o konieczności rozwoju nauk podstawowych,o metodach poznawania zjawisk, któreobserwujemy, o <strong>podej</strong>ściu interdyscyplinarnym.David Gross jest dyrektorem niezwykłego instytutu– Kavli Institute for Theoretical Physics(KITP), University of California, Santa Barbara – tutajwszystkie dyscypliny naukowe współegzystująrazem w zgodzie: fizyka z biologią, astrofizyką,matematyką... KITP jest jedną z naszych inspiracji– chcielibyśmy, aby podobnie działało nasze szczecińskiecentrum astrobiologiczne CASA*. Poprosiliśmyprof. Grossa również o opinię dotyczącąkierunku rozwoju naszego miasta. Jego zdaniempowinniśmy w Szczecinie rozwijać badania naukowei wprowadzać nowoczesne technologie. Na koniecrozmowy prof. Gross zwrócił się do młodych,tych, którzy chcieliby pójść w jego ślady – i dał imtrzy dobre rady. Jakie?Nagranie wywiadu z Davidem Grossem „O unifikacjioddziaływań” będzie dostępne na stronachinternetowych naszego wydziału.18 maja 2010 – matematykaDzień drugi obchodów zdominowała królowanauk – matematyka. Spotkanie otworzył dziekan


CYKL JUBILEUSZOWYWydziału Matematycznego – prof. Piotr Krasoń,który przypomniał, że na 25 urodziny UniwersytetuSzczecińskiego matematycy przygotowali najwspanialszyprezent w postaci uzyskania uprawnieńdo nadawania stopnia naukowego doktora.Dni Wydziału były więc kolejną okazją do wyrażeniaradości z odniesionego sukcesu. (Pisze o tymprof. Dąbrowski na str. 35-36).W pierwszym wykładzie pt. „O odwzorowaniuredukcji” prof. Piotr Krasoń przedstawił zgromadzonymwyniki swoich najnowszych prac dotyczącychrozmaitości abelowych. Następnie prof.Andrzej Dąbrowski (dyrektor Instytutu Matematyki)w wykładzie „Formy modularne i klasyczneproblemy teorii liczb” przedyskutował klasycznezagadnienia w teorii liczb, wskazując na ich elegancjęi piękno.W przerwie, w Kawiarence pod Numerami nauczestników spotkania czekały ciasteczka, ciasta,torty pasujące do tematyki dnia.Nasz gość – prof. Feliks Przytycki z InstytutuMatematycznego PAN w Warszawie wygłosił wykładpod tytułem „Dynamika holomorficzna – metodyformalizmu termodynamicznego”.Profesor zajmuje się głównie układami dynamicznymi,w tym iteracjami funkcji analitycznych,przy zastosowaniu metod probabilistycznych,w szczególności entropii. W tym roku ukazała sięjego książka napisana wraz z Mariuszem UrbańskimConformal Fractals: Ergodic Theory Methodswydana przez Cambridge University Press.26 maja 2010 – fizykaW ostatni dzień obchodów fizycy zaprosiliwszystkich zainteresowanych na rejs od skal odległościfundamentalnych do nanotechnologii.Od roku akademickiego 2010/2011 rusza naWydziale Matematyczno-Fizycznym nowa specjalność:nanotechnologie i nowe materiały – tociekawa oferta dydaktyczna, oparta na badaniachpodstawowych prowadzonych w Instytucie Fizyki.Stąd też w programie obchodów znalazły siędwa wykłady, które zabrały wszystkich zainteresowanychw podróż od badań podstawowych do zastosowańi od teorii strun do polimerów. Pierwszywykład wygłosił prof. Adam Bechler pod tytułem„Fizyka – od badań podstawowych do zastosowań”.Zwykle się o tym nie myśli, słuchając radia,oglądając telewizję, rozmawiając przez telefonkomórkowy, wykonując dziesiątki codziennychczynności, że przecież ktoś musiał te urządzeniaskonstruować. Niezbędna do tego była zarównoznajomość praw fizycznych, jak i umiejętnościtechniczne. Profesor Bechler podał nam przykładytego, jak fizyka przyczyniła się do rozwoju naszejcywilizacji.Kolejny wykład przedstawiony przez prof.Franco Ferrariego to „Podróż od teorii strun do polimerów”.Inspiracją tak sformułowanego tematubyła jeszcze jedna rocznica. Otóż właśnie 25 lattemu, kiedy to powstawał Uniwersytet Szczeciński,Franco Ferrari uzyskał tytuł magistra fizyki.„Podróż” rozpoczęła się więc od teorii strun, którazainicjowała karierę profesora i o której była jużmowa podczas wywiadu z prof. Davidem Grossempierwszego dnia obchodów Dni Wydziału. Teorięstrun stosuje się także do badania polimerów,obecnych we wszystkich dziedzinach działalnościludzkiej, o czym dowiedzieliśmy się na wykładzie.Co więcej, nasze DNA jest również polimerem i towłaśnie badania biopolimerów prowadzone są nanaszym wydziale.Po wykładach Kawiarenka Molekularnawzmocniła siły podróżnych i wprowadziła przybyłychw tajniki niecodziennej kuchni – kuchni molekularnej,opartej na znajomości fizyki na poziomiemolekularnym, w której stosuje się wyrafinowanetechniki przygotowywania potraw. Zdobywa onasobie coraz większą popularność, również w Polsce,gdzie istnieją już restauracje specjalizującesię w tym sposobie przygotowywania posiłków.W Szczecinie nie ma jeszcze takiego miejsca, przygotowaliśmywięc tradycyjne wypieki z najlepszychszczecińskich cukierni i wyświetliliśmy filmpokazujący, jak przygotowywane są potrawy kuchnimolekularnej w renomowanych restauracjach naświecie. Odnowieni i merytorycznie przygotowani(po wysłuchaniu otwierających dzień fizyki wykładów)wszyscy zostali zaproszeni do laboratoriówfizycznego, chemicznego i komputerowego.Eksperyment podstawą poznaniaDoświadczenie jest integralną częścią procesunaszego poznania, stąd też w programie znalazłysię proste pokazy eksperymentów fizycznychz mechaniki, elektryczności i magnetyzmu zaprezentowaneprzez dr. Tadeusza Molendę.Dr Marcin Olszewski zademonstrował impulsowąspektroskopię magnetycznego rezonansujądrowego. Aparatura wykorzystywana w pokaziestanowi część infrastruktury badawczej InstytutuFizyki, gdzie prowadzi się badania nad najczęściejobecnie stosowanymi technikami spektroskopowymi,mającymi olbrzymie zastosowania w fizyce,chemii i medycynie.Po pokazach w laboratorium fizycznym ciekawiwrażeń uczestnicy Dni Wydziału zajrzeli równieżdo laboratorium chemicznego, gdzie w nowo wyposażonymlaboratorium obejrzeli serię doświadczeńprzygotowanych przez dr Barbarę Mazur-Chrzanowską.Na zakończenie dnia dr Tomasz Denkiewiczzaprosił wszystkich do laboratorium komputerowegona symulacje w technice i fizyce z użyciemprogramu MATLAB.Licznie zgromadzona młodzież uczestniczyłaaktywnie w odgadywaniu wyników doświadczeńi mogła poczuć smak sukcesu prawdziwego odkrywcy.Z pewnością nie brakowało argumentówza tym, że studiowanie fizyki jest wspaniałą przygodą,miejmy nadzieje, że niektórzy z uczestnikówpoważnie rozważą tę możliwość, ponieważ naszwydział oferuje kandydatom coraz lepsze warunkii daje szansę twórczego rozwoju. 57


25 lat germanistykiw sercu SzczecinaCYKL JUBILEUSZOWYRok 2010 to dla nas rok wyjątkowy: Instytut Filologii Germańskiej – kolebka wielu obecnychi przyszłych germanistów – obchodzi wraz ze swą ‘Alma Mater Stetinensia’, UniwersytetemSzczecińskim, jubileusz 25-lecia. Z tej okazji pracownicy i studenci IFG zorganizowali wspólnymisiłami „Szczecińską Dwudniówkę Polsko-Niemiecką”.MałgorzataPrzytockastudentka II rokufilologii germańskiej58Pod tą intrygującą nazwą kryje się szereg imprez,spotkań i warsztatów, których większość odbyła sięw naszym instytucie przy ul. Rycerskiej 3, w sąsiedztwieZamku Książąt Pomorskich, nazywanym przez nas – z racjiswego wcześniejszego historycznego przeznaczenia– „Stajnią“. Pomysłodawcą Dwudniówki był nasz lektorDAAD, dr Stephan Krause, który wraz z dr hab. DorotąSośnicką oraz dr. Przemysławem Jackowskim stał sięgłównym organizatorem obchodów jubileuszu. W przygotowanieimprezy czynnie zaangażowali się także studenci:Paweł Dziedzic, Jakub Niedziałkowski, Emilia Piperek,Ewa Pobłocka, Rita Heigelmann, Monika Żukowskaoraz wielu innych.Aż trudno uwierzyć, że w ciągu zaledwie dwóch dni(27-28.05.) zrealizowano tak bogaty program obejmującyszereg różnorodnych imprez: wykładów gościnnych,spotkań autorskich, warsztatów językowych, lekcji językaniemieckiego, dyskusji na temat Szczecina czy teżwystępów teatralnych. Uczestniczyli w nich nie tylkopracownicy i studenci IFG, ale także uczniowie i nauczycieleszczecińskich szkół oraz wielu mieszkańców miastaczy też goście z Niemiec.CZWARTEK, 27 MAJARektoratOficjalne otwarcie obchodów jubileuszu IFG odbyłosię w Rektoracie US, gdzie po przemówieniach prof.dr. hab. Andrzeja Witkowskiego, prorektora ds. naukii współpracy międzynarodowej oraz prof. Ewy Pajewskiej,dziekan Wydziału Filologicznego, konsul generalnyRepubliki Federalnej Niemiec wygłosił wykład „Niemcyi Polacy – sąsiedzi i przyjaciele w zjednoczonej Europie“.W uroczystości brali również udział: założyciel szczecińskiejgermanistyki i pierwszy wieloletni dyrektor IFG,docent Karol Koczy oraz byli współpracownicy: dr IzabelaAwęcka i mgr Harald Kabsa.Dr Magdalena Lisiecka-Czop, dr Dorota Misiek orazmgr Joanna Judkowiak przedstawiły w skrócie historięinstytutu i przeprowadziły wśród obecnych quiz „25 latgermanistyki szczecińskiej“. Zaprezentowane zostałoponadto nowe logo IFG autorstwa Przemysława Marka,studenta IV roku. Uroczystość uświetnił występ studen-tek Wydziału Instrumentalnego Akademii Sztuki (Filiaw Szczecinie).Nasza „STAJNIA”W naszej „Stajni” natomiast czwartkowy poranekupłynął pod znakiem edukacji językowej. Równolegleodbyły się minikursy języków: hiszpańskiego, rosyjskiego,francuskiego, węgierskiego oraz nowogreckiego,prowadzone przez wykładowców AkademickiegoCentrum Kształcenia Językowego (ACKJ) oraz UniwersytetuWiedeńskiego i IFG. Umiejętnościami dydaktycznymiwykazały się także studentki III roku filologiigermańskiej, prowadząc kurs dla gimnazjalistów orazzajęcia dla przedszkolaków pod hasłem „Niemieckiw zabawie“.Na spotkanie ze znanym szczecińskim pisarzemArturem Danielem Liskowackim przybyła liczna publiczność,bowiem wśród bogatej twórczości autorapowieść Eine kleine z racji swej problematyki cieszy sięwśród germanistów szczególnym zainteresowaniem.W roli moderatorek wystąpiły studentki II i III roku: JustynaKowalczyk, Karolina Matuszewska, Sabrina Mutzbaueroraz Małgorzata Przytocka.„Alfred Döblin – Berlińczyk urodzony w Szczecinie“to tytuł wykładu dr hab. Doroty Sośnickiej, która przybliżyłasylwetkę oraz twórczość innego wybitnego autoraliteratury światowej. Fragment autobiograficznejprozy Döblina zaprezentowała zebranym Sabine Kotzur.Wspaniałym zakończeniem było odsłonięcie przezkonsula generalnego RFN Joachima Bleickera nowoufundowanej tablicy poświęconej pamięci pisarza, którazawisła ponownie przy ulicy Panieńskiej 16.„Od królewskiego Gimnazjum do Stajni książęcej,czyli konie na germanistyce“ to tytuł wykładu RyszardaKotli, który nie tylko przybliżył historię budynku Rektoratu,ale także poprowadził zebranych szczecińskimiulicami do siedziby instytutu.Kto nie udał się na „szczecińską wędrówkę” z najbardziejznanym szczecińskim przewodnikiem, ten mógłspędzić czwartkowy wieczór na wspólnym zwiedzaniupodziemnego Szczecina, a dokładniej trasy „II WojnaŚwiatowa”, którą poprowadziła nas Emilia Piperek, studentkaV roku.


Pierwszy dzień obchodów Dwudniówkizakończyła projekcja filmuBerlin-Stettin w Kinie Pałacowymoraz dyskusja z jego reżyserem, VolkeremKoeppem.PIĄTEK, 28 MAJAJuż z samego rana instytut wypełniłgwar uczniów szkoły podstawowej,którzy przybyli na kurszatytułowany „Sąsiedzi Niemiec”.Składał się on z wykładu dr BarbaryWróblewskiej oraz zajęć krajoznawczychprowadzonych przezstudentki II roku filologii germańskiej.Równolegle do tego kursuodbywały się także inne zajęcia dlauczniów szczecińskich szkół, nadktórymi pieczę sprawowała równieżdr Barbara Wróblewska.Tymczasem już od rana parkingprzy ul. Rycerskiej zapełniłynamioty instytucji prezentowanychna „Jarmarku Możliwości“,czyli: Biblioteki Niemieckiej InstytutuGoethego, Europejskiej StolicyKultury Szczecin 2016, MiejscaSztuki Officyna, Zespołu Szkół im.Ignacego Łukasiewicza oraz EuropaschuleDeutsch-PolnischesGymnasium Löcknitz. Mieliśmy także okazję obejrzećpokaz ratownictwa medycznego.Koło Naukowe Germanistów popisało się niebywałymtalentem cukierniczym, przygotowując kawiarenkęz wypiekami domowej roboty oraz ciepłyminapojami. Panie: dr Ewa Hendryk, mgr Emilia Wierzbaoraz mgr Ewelina Stanisławska zadbały natomiasto promocję naszej skarbnicy wiedzy, prezentujączbiory Biblioteki Instytutu Filologii Germańskiej.W drugim dniu lektorzy DAAD (Niemiecka CentralaWymiany Akademickiej) oraz Uniwersytetu Wiedeńskiegopoprowadzili szereg warsztatów dla nauczycielijęzyka niemieckiego, zaś studenci filologii germańskiejwzięli udział w warsztatach kreatywnego pisania orazw spotkaniu autorskim z Annett Gröschner, berlińskąpisarką. Natomiast osoby zainteresowane podjęciemstudiów na naszych kierunkach mogły uczestniczyćw wykładach dr Ewy Hendryk i prof. Ryszarda Lipczuka,dyrektora Instytutu Filologii Germańskiej.Filmy, wystawy, przedstawieniaPiątkowe popołudnie upłynęło pod znakiemsztuki – teatru i fotografii. Studenci II roku studiówzaocznych przygotowali pod opieką dr Edyty Trębaczkiewiczprzedstawienie teatralne bazujące nafragmentach noweli Heinricha von Kleista Żebraczkaz Locarno. Zaraz potem – dzięki wykładowi gościnnemuprof. Rolanda Posnera (Uniwersytet Technicznyw Berlinie) zatytułowanym „Miasto w zwierciadle”– przenieśliśmy się w XXI wiek, aby podziwiać wręczsurrealistyczne obrazy Berlina i Szczecina, powstającewskutek odbicia różnych budynkówna karoseriach samochodów.Cykl wykładów zakończyły: prezentacjafilmów na temat Szczecinajako miasta na styku kultury polskieji niemieckiej, przygotowana przezAgnieszkę Fader (Centrum WynajmuTurystyki) i studentkę IFG EmilięPiperek oraz burzliwa dyskusja natemat przyszłości Szczecina.W tym samym czasie w BiblioteceNiemieckiej Instytutu Goethego(Książnica Pomorska) nastąpiło rozdanienagród uczestnikom konkursufotograficznego, zorganizowanegoprzez Koło Naukowe Germanistów,którego koordynatorką jest mgrKatarzyna Możuch. Dwudziestuuczestników reprezentujących różneśrodowiska nadesłało fotografie tematyczniezwiązane ze Szczecinem.Główną nagrodę zdobyła PatrycjaMikołajczyk (lista nagrodzonych dostępnapod adresem: http://www.us.szc.pl/main.php/kng). Spotkaniemoderowała Monika Żukowska, studentkaIII roku, natomiast do tematykizdjęć nawiązywał w swoim wystąpieniuPrzemysław Głowa, znanyszczeciński przewodnik. Sukcesprzedsięwzięcia zawdzięczamy jednakprzede wszystkim uczestnikom konkursu, którychtalent i pomysłowość ukazały niezwykły klimat Szczecina– miasta dwóch kultur.Ukoronowaniem obchodów 25-lecia Instytutu FilologiiGermańskiej było uroczyste spotkanie wykładowców,współpracowników, absolwentów oraz studentówgermanistyki w „Klubiku“.Dr Stephan Krause oraz dr Dorota Misiek zaprezentowaliaktualną ofertę DAAD, po czym zaproszono gościna poczęstunek.Absolutnym hitem wieczoru było przedstawienie„Über Menschen, Löcher und andere Irritationen“ – inicjatywadr Małgorzaty Marciniak oraz Sabine Kotzur, berlińskiejaktorki teatralnej, z którą mieliśmy już zaszczytwspółpracować podczas „Wieczoru z Schillerem“. Na sceniewystąpili studenci IFG, którzy po raz kolejny udowodnili,że studiowanie germanistyki to nie tylko wkuwaniesłówek, ale także możliwość rozwijania talentów i pasji,o czym świadczył niezwykły aplauz widowni.Szczecińska Dwudniówka Polsko-Niemiecka wpisałasię w kolejny etap działalności Instytutu FilologiiGermańskiej, stając się świętem wszystkich: dyrekcji,wykładowców, współpracowników, absolwentów orazstudentów. Wszystkim serdecznie dziękujemy za zaangażowanie,determinację i czas poświęcony na organizacjęjubileuszu. Parafrazując słowa pana dr. StephanaKrause, możemy z pełnym przekonaniem stwierdzić, iżgermanistyka mieści się nie tylko w sercu Szczecina, leczprzede wszystkim w sercach szczecińskich germanistów.A naszemu instytutowi życzymy kolejnych, jeszcze lepszych25 lat! CYKL JUBILEUSZOWYDr hab. DorotaSośnickai dr PrzemysławJackowski w trakcieotwarcia obchodówjubileuszu 25-lecia IFGfot. P. DziedzicDr Stephan Krausei uczestniczkiminikursu językawęgierskiegofot. P. Dziedzic„Port Centralny”(główna nagrodaw konkursiefotograficznym)fot. P. Mikołajczyk59


CYKL JUBILEUSZOWYSukceszaczyna sięna WNEiZW dniu 17 maja 2010 roku na Wydziale Nauk Ekonomicznych i Zarządzania w ramach 25-leciaUniwersytetu Szczecińskiego odbyły się Dni Otwarte promujące uczelnię i wydział.mgr DominikaKwieciszewskafot. zasoby WNEiZ60Na nasze zaproszenie odpowiedzieli i tłumnieprzybyli uczniowie z licznych szkół ponadgimnazjalnychnie tylko z województwa zachodniopomorskiego,aby zapoznać się z proponowaną przez nasz wydziałofertą edukacyjną.Wideokonferencja przeprowadzona z niemieckąuczelnią Hochschule Wismar przy zastosowaniusprzętu Aethra Silver Star z trybem Dual Video oraztablicy interaktywnej, umożliwiającejprowadzenie zajęć z zastosowaniemautomatycznej kamery podążającejza osobą mówiącą, okazał sięsporą atrakcją. Pani mgr MagdalenaStoltman, odpowiedzialną za przygotowaniewirtualnego spotkania,przybliżyła licealistom także ofertędydaktyczną studiów polsko-niemieckich.Po krótkiej przerwie przedstawicielkaAkademickiego Biura Karierzapoznała przybyłą młodzież z funkcjonowaniemtej uniwersyteckiejjednostki: określiła jego zadaniai możliwości rozwoju, jakie ono oferujestudentom oraz absolwentom.Przedstawiła także perspektywy karieryzawodowej, dostarczając informacjio rynku pracy i możliwościachpodnoszenia kwalifikacji.Kolejnym punktem programubyła prezentacja przeprowadzonaprzez dr Barbarę Wąsikowską na tematECDL – Europejskiego CertyfikatuUmiejętności Komputerowych(European Computer Driving Licence).Zainteresowanie licealistówwzbudziły informacje o korzyściach, jakie płyną z posiadaniatego dokumentu.W czasie Dni Otwartych pełniły również dyżurspecjalistki ds. Europejskiego Funduszu Społecznego– mgr Dominika Kwieciszewska oraz mgr KarolinaLeśniańska.Na spotkaniu przestawiono wszystkim zainteresowanymmożliwość kontynuowania nauki na wydzialena studiach podyplomowych.W drugiej części programu Dni Otwartych odbyłsię wykład dr Grażyny Leśniewskiej dotyczący „Zachowańnabywców na rynku”. Zrealizowany on zostałw ramach Akademii Młodych, której celem jest przybliżeniemłodym ludziom zagadnień dotyczącychekonomii i zarządzania.W trakcie X Warsztatów Naukowych im. MałgorzatyZwolankowskiej, organizowanych cyklicznie przezKatedrę Ekonometrii i Statystyki pod kierownictwemprof. zw. dr. hab. J. Hozera, wygłoszono osiem referatówzwiązanych z obszarami badawczymi pracownikównaukowych WNEiZ. W trakcie dyskusji odbyła sięinterdyscyplinarna wymiana poglądów z zakresu nietylko ekonometrii i statystyki, ale również ekonomii.Uwieńczeniem Dni Otwartych naszego wydziałubył Koncert Jubileuszowy w kościele p.w. ŚwiętegoKrzyża w Szczecinie, w którym udział wziął chórWydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania obokOrkiestry Kameralnej „Akademia” i Chóru KatedryEdukacji Artystycznej (o koncercie tym piszemy nastr. 64).


CYKL JUBILEUSZOWYKto i co psuje nasz język?W ramach obchodów 25-lecia Uniwersytetu Szczecińskiego pracownicy Instytutu Polonistykii Kulturoznawstwa US postanowili wspólnie podyskutować nad kondycją polszczyzny.W czasie panelu dyskusyjnego Co z tą polszczyzną? zorganizowanego 28 maja 2010 roku w WilliWest-Ende podjęto próbę odpowiedzenia na zasadnicze pytanie, a mianowicie: dokąd zmierzarozwój naszej mowy ojczystej?Panel rozpoczęła prof. dr hab. Mirosława Białoskórska,wprowadzając zebranych w tematykę,przedstawiła krótki rys historyczny polszczyzny.Następnie dr hab. Jolanta Ignatowicz-Skowrońska,prof. US przeszła do zagadnień dotyczących współczesnegodyskursu polszczyzny publicznej. Zwróciłauwagę na ważne aspekty, takie jak m.in.: wzajemneprzenikanie wyrażeń używanych w reklamach, np.„Jesteś tego warta”, „Ty też musisz to mieć”. Corazczęstszym zjawiskiem staje się karnawalizacja języka(Jerzy Pilch w „Dzienniku” zastanawia się „Czy stanzlecone przez Radę Języka Polskiego, dotyczące pytania:Co Pana(ią) najbardziej razi we współczesnejpolszczyźnie używanej publicznie?, przytoczyła znaczącedane: aż 86,3% ankietowanych osób wymieniawulgaryzmy jako najbardziej rażącą przypadłość ojczystegojęzyka. Prof. Kołodziejek zwróciła uwagę, żejest to ocena języka mediów – używanego w radiu,w telewizji, w Internecie – najbardziej narażonegona zubożenie i szerzącą się wulgaryzację. Podsumowując,prof. Kołodziejek zauważyła, że tym, co najbardziejzagraża językowi, są – paradoksalnie – jegoużytkownicy. Przypomniała, że język nie jest towarem,sam w sobie stanowi wartość, której powinniśmystrzec jako dobra kulturowego.W panelowej dyskusji głos zabrał m.in. dr RafałSidorowicz, który zwrócił uwagę na zanik sztukiepistemologicznej w świecie owładniętym komunikacjąinternetową, w której porozumiewamy się zapomocą e-maili i wiadomości sms. Prof. Białoskórskapostulowała konieczność monitorowania i premiowaniadobrych mediów, tych, które posługują siępoprawnym językiem.Obowiązkiem każdego z nas powinno stać siędbanie o polszczyznę, o jej poprawne użytkowanie.Tak, by nikt nie mógł nam zarzucić, że to my najbardziejjej zagrażamy. Iwona Smolecstudentka IV rokufilologii polskiej,przewodnicząca RadyWydziału SamorząduStudenckiego WFUczestnicy paneluczytają „Wyjątek”– Czasopismo KołaMłodychJęzykoznawców.fot. Jerzy Giedrswojenny był sexy?”) i czarny humor(Maciek Zembaty śpiewał: „w prosektoriumnajprzyjemniej jest nad ranem,zresztą sami przekonacie o tymsię”) oraz amerykanizacja zachowańjęzykowych Polaków, np. news, show,czyli stosowanie zagranicznych odpowiedników.Dr hab. Ewa Kołodziejek, prof. USpodsumowując wystąpienia, zajęła sięprognozowaniem przyszłości. Zwróciłauwagę na coraz większe ubóstwosłownika dzisiejszych użytkownikówjęzyka oraz niechlujność wymowy.Przywołując wyniki badania CentrumBadania Opinii Społecznej (z 2005 r.),Prelegentki:prof. Ewa Kołodziejek,prof. JolantaIgnatowicz-Skowrońskai prof. MirosławaBiałoskórskafot. Jerzy Giedrys61


GALERIA JUBILEUSZOWAWystawa prezentowana przed Urzędem Miasta w Szczecinie. Koncepcjawystawy T.Trzciński; opracowanie – zespół Biura Promocji i Informacji USfot. Jerzy GiedrysRektor ZUT prof. W. Kiernożyckiwręcza puchar kapitanowizwycięskiej drużyny US– prof. A. Witkowskiemu.Wynik meczu - 10:2fot. Jerzy Giedrys


Zdjęcie z lotu ptaka. Uczestnicy piknikuuniwersyteckiego w Małkociniefot. Bartłomiej OrłowskiReprezentacja US w meczuz drużyną ZUT-u (18.05.2010 r.),od lewej stoją:– prof. Andrzej Witkowski;Kapitan (prorektor US)– prof Wiesław Deptuła;bramkarz (Wydział NaukPrzyrodniczych)– ks. dr Kazimierz Półtorak(Wydział Teologiczny)– mgr Eugeniusz Kisiel(kanclerz US)– dr Marek Zwolankowski;"król pola karnego" (WNEiZ)– prof. Jerzy Madejski (WydziałFilologiczny)– dr Jacek Batóg (WNEiZ)– dr Sebastian Majewski;"Magic" (WNEiZ)– mgr Andrzej Łuc (DziałProjektów Europejskich,autor opisu zdjęcia)fot. Jerzy Giedrys


KULTURAMuzyka ma koronę w niebie,ale korzenie w ziemi„Można odejść od swoich bliskich,zaakceptować koniec istnienia,można pożegnać się z życiem,ale najciężej jest pożegnać się z muzyką”CoronerTa dobrze znana muzykom i melomanom sentencja Coronera towarzyszyła wieluszczecinianom od połowy lutego tego roku. Wówczas z Rumunii dotarła tragiczna wiadomość:Marek Jasiński nie żyje. Maj też nie był dla nas łaskawy. Kolejna zła informacja: zmarł MikołajSzczęsny. To wielka strata dla szczecińskiej kultury i nauki. Odeszli związani z UniwersytetemSzczecińskim dwaj znakomici twórcy, muzycy, pedagodzy i naukowcy.Marek Jasiński – jeden z najwybitniejszych polskich kompozytorów XX wieku kontynuowałrozpoczęte w XIX stuleciu przez Carla Loewego dzieło. Tak jak Loewe, Jasiński żył i uczyłw Szczecinie, tak jak Jego poprzednik pisał w naszym mieście niezapomniane kompozycjewykonywane w najdalszych zakątkach świata.Anna Koprowicz64Polskie RadioSzczecin SASzczeciński artystyczny teamMikołaj Szczęsny natomiast pielęgnował i rozbudowywałwiedzę o historii muzyki regionu. Odkrywałją dla potomnych i z ogromną swadą przekazywał innymzarówno w pisanych przez siebie książkach, jaki podczas licznych koncertów oraz spotkań.Profesor Marek Jasiński, doktor Mikołaj Szczęsnyi profesor Bohdan Boguszewski tworzyli doskonalezgrany artystyczny team. Jasiński komponował, Boguszewskitę piękną, choć trudną pod względem wykonawczymmuzykę interpretował i wprowadzał dosal koncertowych, a Szczęsny z charakterystycznymzacięciem, dowcipem i pięknym, prostym językiemomawiał utwory, zachęcając tym samym melomanówdo słuchania.Tak też miało być 17 maja 2010 roku. UniwersytetSzczeciński, jako mecenas kultury, na swój jubileuszowykoncert zamówił u Marka Jasińskiego utwórwokalno-instrumentalny na chór, orkiestrę i solistów.W trójkę chcieli realizować następne muzyczne marzenie.Mieli ponownie stanąć w deszczu braw i cieszyćsię kolejnym artystycznym sukcesem. Niestety,przedwczesna śmierć dwóch twórców nie pozwoliłazrealizować tego pragnienia.Koncert jubileuszowyNic zatem dziwnego, że profesor Bohdan Boguszewskikoncert organizowany z okazji 25-lecia UniwersytetuSzczecińskiego dedykował swoim dwómPrzyjaciołom. Nieprzypadkowy był też repertuar:Msza C-dur KV 317 Wolfganga Amadeusza Mozartazwana Koronacyjną i Koncert e-moll op. 11 FryderykaChopina. Ukochany Mozart, bliska Jasińskiemu formamuzyczna, często wykorzystywane przez Niego chóry,soliści, orkiestra i wreszcie Chopin – jakże hołubionyprzez Szczęsnego, to wybór wyjątkowo trafniedokonany na ten wyjątkowo uroczysty wieczór przezdyrektora muzycznego Uniwersytetu Szczecińskiego.Prof. Boguszewski zaprosił znakomitych wykonawców,jubileuszowy koncert uświetnili bowiem: PiotrPaleczny – światowej sławy pianista oraz wokaliściz Berlina: Sarah Behrendt – sopran, Henriette Gödde– alt, Volker Nietzke – tenor i Johannes G. Schmidt –bas. Ciekawie brzmiały połączone chóry – UniwersytetuSzczecińskiego z Katedry Edukacji Artystycznejoraz Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania,starannie przygotowane przez prof. Bognę Thomas-Miklas, dr Iwonę Wiśniewską-Salamon i dra TadeuszaBuczkowskiego. Za pulpitem dyrygenckim stanąłBohdan Boguszewski – twórca biorącej udział w wydarzeniuOrkiestry Kameralnej „Academia”.W pierwszej części wieczoru Piotr Paleczny zaproponowałporywającą interpretację chopinowskiegokoncertu, wzbudzając wśród słuchaczy podziwi szacunek.W ostatniej części Rondo. Vivace pianista narzuciłzawrotne tempo, z którym poradziła sobie doskonaleorkiestra, świetnie prowadzona przez dyrygenta.


W interpretacji wyczuwałosię też znakomitąwięź między solistą i dyrygentem,co pozwoliłouwypuklić charakterystycznedla Chopina rubatai styl brillante orazwiele ciekawych motywówakompaniamentu.Mistrzowskie wykonanieKoncertu e-moll FryderykaChopina oklaskiwałana stojąco publicznośćwypełniająca po brzegikościół p.w. Św. Krzyża w Szczecinie.W drugiej części jubileuszowego wieczoru uroczyściezabrzmiała Msza Koronacyjna WolfgangaAmadeusza Mozarta. Pewne wejścia chóru, dyscyplinamuzyczna były odzwierciedleniem rzetelnej pracychórmistrzów. Zespół śpiewaków olśniewał młodościąoraz precyzją dykcji. Na tym tle ciekawie wypadlirównież soliści oraz orkiestra, doskonale prowadzonaprzez Bohdana Boguszewskiego, który w swej interpretacjikonsekwentnie oddawał charakter i styl muzykiMozarta.Korzenie muzycznego SzczecinaMimo że brawa nie milkły, wróciły wspomnieniao tych, których nie ma wśród nas.W myślach zaczęły krążyć zadania, które obiecanozrealizować, i marzenia, które wypada spełnić. Wróciłyteż niepokoje o dalsze losy muzyki na UniwersytecieSzczecińskim. Jakie będzie jej miejsce i przyszłość?Czy uda się dotrzymać słowa, że historia muzyki Pomorzabędzie troską uniwersyteckiej muzykologii?Czy stworzy się w Szczeciniewarunki do muzykologicznychbadańi dysput, dla którychmiejscem są uniwersyteckiebiblioteki, archiwai pracownie? Czy muzykaPomeranii, zgodnie z decyzjąJM Rektora i SenatuUS na kierunku muzykologiirozwinie naukowe,uniwersyteckie korzenie?Czy UniwersytetSzczeciński pielęgnowaćbędzie kulturotwórczą rolę pod okiem dyrektora muzycznego?Czy może przyjdzie nam na dobre pożegnaćsię z muzyką na Uniwersytecie Szczecińskim?Te na razie retoryczne pytania przywodziły teżradosne myśli, związane z utworzeniem AkademiiSztuki w Szczecinie. Wreszcie w grodzie nad Odrą powstajekuźnia artystycznych talentów. To znakomitemiejsce dla twórców oraz odtwórców oklaskiwanychw przyszłości na wielu estradach świata i podziwianychw uznanych galeriach, a także renomowanychmuzeach.Miejmy zatem nadzieję, że w Szczecinie kształcićsię też będą przyszłe pokolenia muzykologów, następcy,między innymi, nieodżałowanego MikołajaSzczęsnego, ci, którym dane będzie studiować naUniwersytecie Szczecińskim, a nie na uniwersytetachw Krakowie, Lublinie, Poznaniu, Berlinie czy Cambridge.Autorką aforyzmu wykorzystanego w tytule jestMaria Kuncewiczowa.KULTURAProwadząca koncertredaktor AnnaKoprowicz i JM Rektorprof. WaldemarTarczyńskifot. Jerzy GiedrysŚwiatowej sławypianista PiotrPaleczny w trakciewykonywaniaKoncertu e-mollFryderyka Chopinafot. Jerzy Giedrys65


KONTRAPUNKT 2010KULTURAModa na teatrCzy teatr może być modny? Co jest dziś modne w teatrze? Kogo można nazwać kreatoremteatralnej mody? Czy „popularne“ to to samo co „modne“? Na te i inne pytania odpowiadaliuczestnicy dyskusji panelowych pod nazwą „Teatr wśród mód“ tradycyjnie już towarzyszącychPrzeglądowi Małych Form Teatralnych KONTRAPUNKT 2010.Interdyscyplinarne rozmowy o teatrze, czyli: dyskusjepanelowe, konferencje i sesje naukowe od dziewięciulat towarzyszą jednemu z najważniejszychi najstarszych festiwali teatralnych w Polsce (w tymroku odbył się po raz 45, jak zawsze w kwietniu). Rozmowyo teatrze z udziałem naukowców, ale takżepraktyków teatru przygotowywane były m.in. przezbadaczy z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu(prof. Juliusz Tyszka, dr Joanna Ostrowska)oraz Uniwersytetu Gdańskiego (prof. Jan Ciechowicz,dr Joanna Puzyna-Chojka, dr Małgorzata Jamułowicz).W dziewięcioletniej historii dyskusji wśród jejuczestników znajdziemy wybitnych badaczy teatru(prof. Dobrochna Ratajczakowa (UAM), prof. LeszekKolankiewicz (UW), prof. Zbigniew Majchrowski (UG),krytyków teatralnych (Łukasz Drewniak) czy artystów(Anna Augustynowicz, Piotr Klimek). Ważnym świadectwemspotkań są wydawnictwa, noszące każdorazowotytuł sesji i zawierające wygłoszone i zamówionedodatkowo referaty oraz zapis dyskusji. Wśród nichwarta szczególnej uwagi jest dwutomowa publikacjaTeatr – przestrzeń dialogu I i II pod redakcją JoannyOstrowskiej, Juliusza Tyszki, Agaty Skórzyńskiej (Uniwersytetim. A. Mickiewicza w Poznaniu).W tym roku, po raz drugi pomysłodawcą i opiekunemmerytorycznym dwudniowych spotkań był drhab., prof. US Robert Cieślak, kierownik Zakładu Mediówi Komunikowania US wraz z Komisją Artystycznąszczecińskiego Przeglądu. Ubiegłoroczna dysputadotyczyła uwodzenia – pojęcia, jak się okazało, zakorzenionegow myśli ponowoczesnej, widocznegow tekstach współczesnych filozofów (ZygmuntaBaumana, Michela Foucaulta czy Jeana Baudrillarda).Plon dyskusji zamieszczono w wydanym właśnietomie Teatr – miejsce uwodzenia pod red. RobertaCieślaka, gdzie znalazły się teksty szczecińskich naukowcówobok gości z kraju, m.in.: prof. Danuty Dąbrowskiej,prof. Mirosławy Kozłowskiej, dra MichałaBajera, dra Jacka Kochanowskiego (UW), prof. KrystynyDuniec (Instytut Sztuki PAN), prof. Jana Ciechowicza(UG). W czasie tegorocznej edycji organizatorzyzaproponowali równie istotną kwestię dla współczesnejkultury i sztuki jaką jest moda – widziana m.in.w perspektywie integracji i dezintegracji wypowiedziartystycznej.Moda: dyskretna przemocPierwszy dzień debat stał pod znakiem obecnościróżnego rodzaju mody we współczesnym teatrze.W materię rzeczy wprowadziła wypowiedź prof. AndrzejaSkrendy (US). „Moda jest tyranem, rządzi namiprzemocą. Nosimy rzeczy modne nie dlatego, że sąwygodne, ale mimo tego“ – mówił, a także wskazywałna historyczno-kulturowe usytuowanie zjawiska– „moda jest wytworem nowoczesności, szczególniejej kapitalistycznej fazy (…) to część społeczeństwakonsumpcyjnego“. Potwierdzeniem tej tezy byłosięgnięcie przez prof. Zbigniewa Majchrowskiego(UG) do twórczości Andy‘ego Warhola – twórcy świadomiebawiącego się zarówno modą, jak i czerpiącegoze świata konsumpcji, a także – jak udowodniłbadacz – chętnie dziś naśladowanego.O modzie na zaangażowanie, czyli „stwarzaniew obszarze różnych polityk“ we współczesnym teatrzemówiła prof. Inga Iwasiów (US). Co to oznaczaw praktyce? Przede wszystkim zwrócenie się ku kwestiomzwiązanym z „tożsamościami, mniejszościami,popkulturą, seksualnością i rolą kobiet“ – mówiłabadaczka. Ważny stał się także kontekst praktykiteatralnej posługującej się chętnie nowymi technologiamioraz inspiracje popkulturą – przykład tegotypu twórczości (Utwór o Matce i Ojczyźnie BożenyKeff, w reż. Marcina Libera zrealizowany w TeatrzeWspółczesnym w Szczecinie) miała okazję przywołaćautorka niniejszego tekstu. Debatę zakończyła rozmowao Helenie Modrzejewskiej, ponad sto lat temudoskonale posługującej się strategiami marketingowymi– co udowadniała Agnieszka Koecher-Hensel,prezentując najnowszy monograficzny numer „PamiętnikaLiterackiego” poświęcony artystce.Opera jest niemodna?Kolejny dzień debaty prowadzonej w szczecińskimTeatrze Małym zwrócony był nieco bardziejku przeszłości i zjawiskom mocno zakorzenionymw kulturze teatralnej. O tym, co popularne w teatrzemówił prof. Jan Ciechowicz (UG), wyliczając i komentującwieloletnią obecność na polskich scenachtakich przedstawień jak Żmija (monodram DorotyStalińskiej), Shirley Valentine (monodram KrystynyJandy) czy słynne Schaefferiady.Kamila Paradowskadoktorantka WydziałuFilologicznego USKarolina Gruszkaw zwycięskimprzedstawieniu (GrandPrix Przeglądu MałychForm TeatralnychKONTRAPUNKT`2010)„Lipiec” I. Wyrypajewaw reż. IwanaWyrypajewa (Teatr naWoli w Warszawie)fot. DominikaOdrowąż67


KULTURAO modzie w kontekście ubiorów scenicznych w operzereferat wygłosił prof. Henryk Izydor Rogacki (AkademiaTeatralna) oraz kostiumów wykorzystywanych w komediidell’arte, które – jak odkrył przed nami Fabio diBari (US) – przeniknęły do życia codziennego w postaciwzorów, nazewnictwa, charakteru ubrań, z czego nie dokońca zdajemy sobie sprawę. Dyskusję zamykała wypowiedźprof. Mirosławy Kozłowskiej, która sięgając do krytykiteatralnej pierwszej połowy XX w. pokazała różnegorodzaje strategie, jakimi posługują się krytycy, którychmożna nazwać kreatorami teatralnych mód.Najważniejszym głosem w dyskusji tego dnia okazałasię jednak wypowiedź prof. Piotra Urbańskiego(US), która na koniec obrad wywołała gorącą dyskusjęz udziałem publiczności. Badacz mówił o obecnościopery na scenach niemieckich, kształtowania się modyna konwencje w jakich opera jest odgrywana, wskazywałna zmiany, które przenikają do spektakli operowychz teatru dramatycznego. Ważna stała się także teza, żeopera w Polsce nigdy nie zyska podobnego statusu jaku naszych zachodnich sąsiadów. Czego widz oczekujedziś od opery? – zastanawiali się zebrani na sali – czychodzimy „na operę”, czy „na spektakl, jakim może byćopera”?Moda i pięknoTo, co dziś modne w teatrze, niekoniecznie jesttakże popularne, największy udział w kreowaniu modymają krytycy, kategoria „modne” niekoniecznie bywanobilitująca – to tylko kilka wniosków nasuwającychsię po debatach. Okazało się także, że mówienie o modziew kontekście teatru jest jak najbardziej na miejscu,bo otwiera szereg różnych perspektyw i daje szansęna domknięcie materii pozornie nieuchwytnej, odnoszącejsię chociażby do kategorii piękna. W kontekścietegorocznej edycji festiwalu Kontrapunkt to ważna rozmowa,bo przecież zwyciężył spektakl, który oczarowałpubliczność, m.in. wdziękiem aktorki grającej głównąrolę... ale to już temat na kolejną dyskusję. Zapraszamyza rok, a tymczasem więcej o tegorocznym spotkaniuw tomie pokonferencyjnym, który zapewne ukaże sięw trakcie przyszłorocznego Przeglądu Teatrów MałychForm KONTRAPUNKT. Okładki teatralnychwydawnictwkontrapunktowychoprac. graficzneGrażynaSzymkowiak,Studio 6968


P ierwowzory i echa próbąwskrzeszenia duchów poetówKULTURAWe wtorek 23 marca 2010 r. w Sali Kolumnowej Książnicy Pomorskiej odbyła się promocja tomupoetyckiego Pierwowzory i echa. Od Kochanowskiego do Barańczaka Piotra Michałowskiego.Spotkanie poprowadzili szczeciński pisarz, redaktor „Kuriera Szczecińskiego” Artur DanielLiskowacki oraz dziennikarz Polskiego Radia Szczecin, red. Konrad Wojtyła.Piotr Michałowski jest profesorem UniwersytetuSzczecińskiego, drem hab. filologii polskiej, poetą,krytykiem literackim i teatralnym, kierownikiem ZakładuTeorii i Antropologii Literatury Wydziału FilologicznegoUS.Utworzył Pracownię Poetyki Eksperymentalnej,korzystającą ze specjalnego Programu StymulowaniaOptymalnej Twórczości Autorów „PSOTA”. Efektemtej pracy był, wydany w 2004 r., pierwszy tom poezjipastiszowej poetów polskich Głosem prawie cudzym.Autor jednak nie uważa nowej książki za kontynuację:„Robię to samo na różne sposoby, proporcje są innew obu tomach”. O swojej twórczości mówi: „Nie chodzitylko o »ożywianie trupa«, chodzi o to, by wskazaćprzydatność tego języka, co robi większość poetów.Ja tworzę, ale według pewnych wzorców. Zamiastudawać oryginalność, można zrobić twórczość z udawania.Język nami mówi bardziej, niż my językiem”.Michałowski, zapytany przez red. Wojtyłę o autentycznośćwierszy, wyraził zadowolenie, że udało mu się takdobrze podszyć pod poetów, by oszukać choć częśćczytelników. Piotr Michałowski nazywany jest „IndianąJonesem szczecińskiej literatury”, sam jednak nazywasiebie substytutem autora. Naśladowany przez niegostyl musi być wystarczająco wyrazisty i „ostry”, by dałosię go sparafrazować, dlatego też korzysta z dorobkunajwiększych polskich poetów. W Pierwowzorachi echach znajdziemy głównieparafrazy B. Leśmiana, C. Norwida, A. Mickiewicza,M. Białoszewskiego i K. I. Gałczyńskiego.twórca. „Można mówić Leśmianem i można mówićNorwidem” – dodaje.Na pytanie o granice wyczerpania twórczego tegospecyficznego typu poezji odpowiada: „Na razie byłydwie książki i może jestem rozdwojony, ale cóż szkodząwcielenia? Dzielenie się swoim wnętrzem nie musi byćinteresujące, a czy one są własne i na ile własne, to sprawadrugorzędna. Każdy jest właścicielem tego, co przeczyta”.Poeta w odpowiedzi na pytanie zadane przezosobę z sali, czy stara się poprawić Mickiewicza, gdyżjego rymy były niedokładne, oraz czy Mickiewicz zdałbyu niego egzamin z poetyki, kwituje, iż każda epokama swoją poetykę, a on wstydzi się słabo rymować. Zatemnie całkiem się wciela i robi to z miłości do tradycji,ale w celach dydaktycznych byłby skłonny poprawićmistrza tak, jak lakieruje się zabytkowy obraz.Spotkanie zakończył red. Wojtyła parafrazą PanaTadeusza Mickiewicza, która stanowiła doskonałą pointę:„Tu przerwał, lecz róg trzymał; wszystkim się zdawało,że Michałowski wciąż gra jeszcze, a to echo grało...”.Promocja przebiegała w bardzo przyjaznej atmosferze,nie brakowało żartów, a rozmowa przeplatanabyła wielokrotnie głośnym czytaniem promowanychstrof. Po części oficjalnej, jak bywa w zwyczaju, czytelnicyrozmawiali z autorem, który chętnie wpisywał napewno bardzo oryginalne dedykacje. MarlenaSemczyszynstudentka II rokudziennikarstwa USMichałowski rozdwojony, poeciPiotr Michałowski,zwielokrotnieni i poprawieniArtur DanielAutor, jak sam mówi, w swojej pracyLiskowacki i KonradWojtyła w trakciewyróżnia trzy poziomy rozumienia tekstu;spotkania autorskiegopierwszy etap to poprawne czytanie nagłos, drugi – to umiejętność interpretacjitekstu. Trzeci natomiast to możliwośćfot. Malwina Kanarmówienia językiem poety. Michałowskiprzyznaje, iż tak głęboko wniknął w ichstyl, że nie tylko zdarza mu się mówić,ale także myśleć jak wybrany przez niego 69


WOKÓŁ UCZELNIŚwiat nauki wymaga przybliżenia, zasady jego funkcjonowania mają swój własny rytm,wyznaczany decyzjami na różnych szczeblach władzy. Świat nauki to także ciężka pracai jej organizacja. O tym, co na ten temat warto wiedzieć, od lat piszedo „Przeglądu” prof. Wiesław Deptuła. Warto przeczytać.prof. dr hab.Wiesław Deptułakierownik KatedryMikrobiologiii Immunologii,Wydział NaukPrzyrodniczych US701. Z dniem 1 października 2010 r. wejdzie w życiereforma nauki przyjęta przez Sejm i Senat. Pakietreformujący naukę obejmie ustawę o zasadach finansowanianauki, o Narodowym Centrum Badańi Rozwoju (NCBiR), o Narodowym Centrum Nauki(NCN) oraz ustawę o instytutach badawczychi PAN. NCBiR, istniejące od 2007 r., zyska noweuprawnienia, m.in. w zakresie zarządzania badaniamiprac rozwojowych i kierowania strategicznymiprogramami badań naukowych. NatomiastNCN to nowa, niezależna agencja wykonawcza,z siedzibą w Krakowie, finansująca badania podstawowe.Warto dodać, że mimo długiej dyskusji nad projektemreformy opracowanej przez zewnętrznąfirmę wynajętą przez MNiSW i projektem środowiskowym(korporacji uczonych polskich), ustawydotyczące nauki przeszły w Sejmie i Senacie prawiejednogłośnie.2. Niezależnie od zaakceptowanego pakietu ustawo reformie nauki polskiej warto przytoczyć opinięśrodowiska naukowego dotyczącą reformyw szkolnictwie wyższym. Stwierdzono, że uda sięona w systemie, w którym uczelnie będą miaływiększą niż obecnie autonomię, np. zniesie siępensum czy siatkę płac, ale jednocześnie zmusisię szkoły wyższe, by konkurowały o pieniądzena prowadzenie badań naukowych i dydaktyki.Postulowano stworzenie takich zasad funkcjonowania,by uczelniom opłacało się dobrze kształcići osiągać dobre wyniki naukowe. Profesor Żylicz,prezes FNP twierdził, że konieczne jest co 2-4 lataweryfikowanie osiągnięć naukowców w obu obszarachdziałalności (co doprowadziłby m.in. dolikwidacji wieloetatowości i „bylejakości”) orazzalecał konieczność wprowadzenia zatrudnieńkontraktowych, także w przypadku profesorów,z tym, że profesorowie zwyczajni (stanowisko elitarne)winni być zatrudniani na czas nieokreślony.Ważną rzeczą jest również wprowadzenie opłat zastudia i właściwe ich kredytowanie. Profesor Żyliczpostulował konieczność zmiany w zarządzaniuuczelnią, np. wybrany rektor winien wybieraćdo współpracy prorektorów i dziekanów, bo togwarantuje owocne współdziałanie. Dyskusja nadprojektem reformy wskazała, że ważną rzeczą jestmobilność akademicka, czyli niewiązanie karieryzawodowej tylko i wyłącznie z jedną uczelnią.Ludzie nauki powinni odbyć jeden czy dwa stażezagraniczne, a także w innych ośrodkach naukowychw kraju. Twierdzono, że musi również nastąpićpoprawa jakości kształcenia, także na kierunkachbardzo popularnych.3. Według prof. S. Jackowskiego, koordynatora merytorycznegoprac zespołu opracowującego strategięrozwoju szkolnictwa wyższego w Polsce doroku 2020, istotne są: różnorodność programui uczelni oraz otwartość tychże na otoczenie społeczne,gospodarcze oraz mobilność studentówi kadry naukowej. Profesor duży nacisk kładziew reformie na konkurencyjność, efektywnośći przejrzystość, m.in. twierdzi, że przejrzystość tojawność i rozliczanie się z wykonania postanowionychzadań i obowiązków.4. Z wypowiedzi prof. Ireneusza Białeckiego, dyrektoraCentrum Badań Polityki Naukowej i SzkolnictwaWyższego Uniwersytetu Warszawskiego,wynika, że nawet najlepsze ustawy czy strategiena ogół nie dadzą efektu, jaki zakładaliśmy, bonp. obecna reforma może się nie udać, ponieważzakłada m.in. organizacyjne łączenie się uczelni,a praktyka innych państw pokazuje, że winna tobyć inicjatywa oddolna.5. Minister nauki i szkolnictwa wyższego prof. BarbaraKudrycka podpisała pierwsze rozporządzenie,które ułatwia kobietom naukowcom godzenieobowiązków naukowych z macierzyńskimi.Ma ono ułatwić powrót do pracy na uczelni pourodzeniu dziecka. Rozporządzenie to ma zmienićm.in. stan zatrudnienia kobiet w nauce. Wprawdziew Europie kobiety stanowią 30% ogółu naukowców,a w Polsce wskaźnik ten wynosi 39%,jednakże niepokojącym zjawiskiem jest to, żerejestruje się w kraju duży odpływ kobiet pomiędzy30 a 39 rokiem życia z placówek naukowych.Dodać należy i to, że wśród naukowców kobiety


WOKÓŁ UCZELNIstanowią 44% ze stopniem doktora, ale tylko 18%z tytułem profesora zwyczajnego. Niski jest równieżudział kobiet w zarządzaniu nauką, średniaudziału kobiet w Unii Europejskiej wynosi 27%;w Szwecji – 49%, a w Polsce tylko 7%; najniższywskaźnik – 4% dotyczy Luksemburga.6. FNP w 2010 r. prowadzi program POMOST dotyczącygrantów dla rodziców, ułatwiający powrótdo pracy naukowej oraz wspieranie kobiet w ciążypracujących naukowo. Program ten w zakresienauk należy do kategorii BIO, INFO i TECHNO i jegocelem jest umożliwienie powrotu do pracy naukowejosobom wychowującym małe dzieci oraz ułatwiającykobietom w ciąży prowadzenie projektówbadawczych finansowanych ze źródeł zewnętrznych.Granty badawcze w tym programie mogąwynosić do 140 tys. zł rocznie, zaś stypendia od1 do 3 tys. zł, a projekt może trwać 1-3 lata. W roku2010 termin składania dokumentów w tym programieupływa z dniem 15 października.7. Ta sama fundacja nadal w 2010 r. prowadzi programFOCUS, tj. subsydia na tworzenie zespołównaukowych. Edycja tego programu dotyczy nanoimikrotechnologii w medycynie, co jest zbieżnez zapotrzebowaniem MNiSW, które wśród kierunkówzamawianych na pierwszym miejscu wymieniafizykę medyczną oraz nanobiomedycynę. Sąto kierunki najbardziej poszukiwane, stad też powołaniena Wydziale Fizyki Uniwersytetu Poznańskiegostudiów doktoranckich z zakresu nanobiomedycyny(kierowanych przez byłego ministraJurgę), finansowanych ze środków europejskich.8. FNP w 2010 roku prowadzi również program EXTE-RIUS, tj. dofinansowanie projektów, które są prowadzonez finansowania innego źródła. Fundacjaw 2010 roku otwiera nowy nabór w programieMiędzynarodowe Projekty Doktoranckie, któryma na celu podniesienie poziomu badań naukowychw okresie przygotowywania prac doktorskich.9. FNP w 2011 roku będzie obchodzić 20-lecie istnienia.W tym okresie wydała na „wspieranie nauki”łącznie ok. 400 mln zł i nadal posiada kapitał żelaznyw wysokości 370 mln zł. Co roku wydaje 25mln zł na programy i nagrody z własnych finansówi ok. 50 mln zł z programów strukturalnych.10. NCBiR prowadzi konkurs LIDER. Środki z tego konkursumożna otrzymać pod warunkiem, że wynikibadań będą miały zastosowanie w praktyce. Wśródpierwszej edycji tego konkursu triumfatorami zostało6 kobiet i 17 mężczyzn; którzy są przedstawicielaminauk inżynieryjno-technicznych (11 osób),przyrodniczych (5 osób), medycznych (3 osoby),rolniczych (3 osoby) i społecznych (1 osoba).11. Na początku roku 2010 grupa doświadczonycheuropejskich naukowców opublikowała deklara-cję, w której domaga się znacznego uproszczeniaprocedur administracyjnych i rachunkowo-finansowychbadań naukowych. Apel jest skierowanydo Europejskiej Rady Ministrów i Parlamentu Europejskiego.W 2010 r. grupa naukowców „zawiązała”nowy portal naukowy (www.ec.europa.eu/netwatch), który wspiera transnarodową współpracębadawczo-rozwojową oraz dostarcza informacjina temat projektów badawczych.12. Warto wiedzieć, że w 2009 roku prof. Józef Hozerz naszego uniwersytetu obchodził 40-leciedziałalności naukowej i zostało to odnotowanew „Przeglądzie Statystycznym” z 2009 r. w zeszycie3/4, w którym prof. A. Smoluk m.in. pisze, żeszczecińska szkoła ekonometrii prof. J. Hozera jestoryginalna w stosunku do ekonometrii światowej,jako że ma swoją specjalność – mikroekonomię,czyli zastosowanie metod ekonometrycznychw przedsiębiorstwie. Autor pisze, że nasz szczecińskinaukowiec to wielki autorytet budzącyszacunek nie tylko u młodych, ale jest: „mężemzaufania całego środowiska naukowego w Polsce,a także polityków i administracji lokalnej i centralnej”i jest wielkim mecenasem nauki, bo wspieranaukę, ponieważ potrafi sprzedać jej wyniki.13. Trzeba wiedzieć, że w ostatnim okresie renesansprzeżywają badania z zakresu neurologii klinicznej.Analiza publikacji za lata 1997-2008 wykazała,że Polska znalazła się na dobrym 18 miejscu, zaśna pierwszym – Anglia i Niemcy. Dodać należyi to, że w tych naukach Europa wyprzedza USA,Kanadę czy Japonię. To samo dotyczy obecniesocjobiologii, bo jej twórca Edward O. Wilsonma swoje zasługi w idei jedności nauk społecznychi przyrodniczych, czyli konsyliencji, która,jak twierdzi prof. Jan M. Więsławski, przejawia sięw wiedzy (nagromadzone informacje), inteligencji(umiejętność wyciągania wniosków z informacji)oraz empatii (zdolność do współczucia i współodczuwania).Warto o tym wiedzieć, bo wydajesię że socjobiologia winna być obecna nie tylkow naukach humanistycznych, ale także przyrodniczych,ekonomicznych, prawniczych i technicznych– co dedykuję rządzącym.14. Ogłoszony przez „Rzeczpospolitą” w 2010 rokuranking szkół wyższych obejmujący 25 uniwersytetówsklasyfikował naszą uczelnię na 18 miejscu,(przypomnijmy: w 2009 r. – 17, w 2008 r. – 14) przednami jest już Uniwersytet Opolski, Zielonogórskiczy w Białymstoku, które w zasadzie zawsze byłyza nami. Ranking wygrał Uniwersytet Warszawskiprzed Uniwersytetem Jagiellońskim i UniwersytetemAdama Mickiewicza w Poznaniu. Ta sama gazetapodała, że w rankingu uczelni akademickichw 2010 roku, w którym sklasyfikowano 89 szkół,US zajął 53 miejsce (w 2009 r. – 50, w 2008 r. – 44,w 2007 r. – 50). W rankingu tym ZachodniopomorskiUniwersytet Technologiczny ze Szczecina zajął35 miejsce, a Pomorska Akademia Medyczna – 12. 71


WOKÓŁ UCZELNI7215. Według badania opinii przeprowadzonegoprzez IBC Group na zlecenie MinistraSzkolnictwa Wyższego największe zapotrzebowaniena rynku pracy jest na absolwentówkierunków technicznych, przyrodniczychi matematycznych.16. W maju 2010 roku ukazał się apel naukowcówpolskich dotyczący niskiego stanuwiedzy i wysokiego poziomu nieufnościwobec roli i ustaleń nauki, związanychz ważnymi problemami ekonomicznymi,przyrodniczymi i społecznymi, które sąprzekazywane przez media i dziennikarzy.Uczeni apelują do polityków, zwłaszczaparlamentarzystów, by każdorazowo korzystanoz opinii kompetentnych uczonychi poważnych uczelni naukowych w zakresiem.in. takich zagadnień: jak ocieplenieklimatu, organizmy GMO, powszechnośćszczepień, wykorzystywanie komórek macierzystych,energia odnawialna i jądrowa.Popieram ten apel, bo w naszej prasie lokalnejten „rak” jest widoczny.17. Prestiżowe czasopismo „Science” z maja2010 r. doniosło o stworzeniu przez zespółJ. Craiga sztucznego życia, który to zespółw laboratorium stworzył w sposób sztucznybakterie w oparciu o mykoplazmę.Przyjmuje się, że jest to wielkie osiągnięciebioinżynierii i nowy krok w powstawaniu„nowych stworzeń”, jako że ten pierwszyorganizm ma całkowicie sztucznygenom.18. W dniu 20 maja 2010 r. w ramach obchodów25-lecia Uniwersytetu Szczecińskiegowręczono tytuł doktora honoris causa JoannieKulmowej – pisarce, poetce, reżyserce,aktorce – mecenasowi sztuki i dobra.Był to nie tylko 26. doktorat honoris causaUniwersytetu Szczecińskiego, ale takżewielka uczta duchowa. Joanna Kulmowa,debiutując w tej roli, dała popis, jak powinienwyglądać wykład akademicki.Wspomnieć należy, że promotor tego doktoratuprof. Urszula Chęcińska z WydziałuHumanistycznego US wygłosiła znakomitąlaudację, w której mówiła m.in. o wolnościi jej wartości.Dodać należy i to, że był to doktorat niebywały,jako że JM Rektor Tarczyński w wynikunastroju pozwolił „złamać” zasady obowiązującew US, naruszając nieco typowe w czasietakich okoliczności procedury, co sprawiło,że powiało duchem atmosfery niebios,tj. wolności, piękna i dobra. Piszę i donoszęo tym, bo była to uroczystość najwspanialsza,jaką można wymarzyć sobie z okazji25-lecia naszego uniwersytetu. Muzykologiaw SzczeciniePowołanie szczecińskiej muzykologii możewydawać się niektórym środowiskom kulturynaszego regionu zbędne lub stanowiącemarginalną potrzebę. Jednak utworzenie tegokierunku na naszym uniwersytecie wobecwyzwań, jakie pozostawiła nam historia,dziedzictwo kulturowe Pomorza i ziemzachodnich, wydaje się w obecnej dobiewręcz koniecznością.Obowiązująca w Polsce ustawa „Prawo o SzkolnictwieWyższym” zakłada równoległy podział dziedzinnauki i sztuki. Z dziedzin wywodzą się dyscypliny naukowei artystyczne, a wyodrębnione w nich obszarykształcenia tworzą kierunki studiów. Gdzie w tejsytuacji ma swoje miejsce muzykologia? Zgodniez wykazem dziedzin nauki lub sztuki z zakresu danegokierunku studiów należy ona do dyscypliny „Naukio sztuce” i dziedziny „Nauki humanistyczne”. Tak więcnie ma wątpliwości, że muzykologia jest nauką, a jejmiejscem są struktury uniwersyteckie. Właśnie dlategosześć polskich uczelni szczyci się tym kierunkiem.Należą do nich uniwersytety: Jagielloński, Warszawski,Poznański, Wrocławski oraz Katolicki Uniwersytet Lubelskii Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiegow Warszawie.Cele myśli muzykologicznejUchwałą Senatu Uniwersytetu Szczecińskiegoz dnia 31 marca 2010, od roku 2011, dokładnie w setnąrocznicę utworzenia polskiej muzykologii na uniwersytetachw Krakowie (1911) i we Lwowie (1912), naistniejącej od 25 lat w Szczecinie uczelni uruchomionazostanie muzykologia. Ale czy tak rzeczywiście będzie?Dlaczego ten kierunek potrzebny jest Szczecinowi? Dlaczegowydaje się to tak ważne dla naszego regionu?Szczecin ze swoimi uwarunkowaniami historycznymi,geopolitycznymi, socjologicznymi jest miastemszczególnym, w którym potrzeba rozwoju muzykologiiwydaje się wyjątkowa i niezaprzeczalna. Dzisiaj wiemyo tym, że w ogromnym stopniu staliśmy się spadkobiercamieuropejskiego dziedzictwa kulturowego, o którepowinniśmy umieć zadbać.Niezbadane dziedzictwo kulturoweNa przełomie drugiej połowy dziewiętnastegoi pierwszej połowy dwudziestego wieku w Szczeciniedziałała firma rodziny Grünebergów, która w ciągu nie-


WOKÓŁ UCZELNIspełna stu lat wybudowałaokoło ośmiusetinstrumentów,będących niejednokrotniewspaniałymipomnikami europejskiejkultury. Informacjao ich ilości, jakości,brzmieniu, przytłaczaszczególnie w zestawieniuz trzemanowymi organamiwybudowanymi w Szczecinie po 1945 roku. Wielecennych zabytkowych dzieł sztuki stworzonych przezGrüenebergów wymaga natychmiastowej restauracjii renowacji, w przeciwnym wypadku, przy coraz szybciejpostępującej ich degradacji, stracimy je na zawsze.Co ciekawe, zakład Grüneberga początkowo mieściłsię przy ulicy Farnej, a następnie przeniesiony zostałdo Zdrojów, gdzie do dziś znajduje się rodzinnawilla budowniczych szczecińskich organów. Dowiedzieliśmysię o niej przy okazji planów budowy trasyszczecińskiego szybkiego tramwaju, łączącego centrumSzczecina z jego prawobrzeżem. Jakże to ważnyprzyczynek dla szczecińskiej myśli muzykologicznej,która ma wiele do zrobienia, a jeszcze więcej donadrobienia.Przed II wojną światową przy szczecińskiej katedrzestał dumnie na cokole pomnik Carla Loewego (1796-1869). Pamięć o szczecińskim twórcy przywrócił Polakomi Niemcom nieodżałowany propagator muzyki,historyk i muzykolog dr Mikołaj Szczęsny (1945-2010).To dzięki Niemu, wieloletniemu pracownikowi naukowemuUniwersytetu Szczecińskiego wiemy dziś, że CarlLoewe – nazywany w historii muzyki księciem romantycznejballady – był wybitnym europejskim kompozytorem.Dumni jesteśmy z tego, że przez ponad 40 lat żyłi tworzył w Szczecinie, będąc jednocześnie kantoremkościoła św. Jakuba i dyrektorem muzycznym naszegomiasta. Po śmierci Carla Loewego jego serce wmurowanow filar podtrzymujący ukochane przez mistrzaorgany. Co stało się z tym wspaniałym instrumentemwykonanym przez Arpa Schnitgera (1648-1719) – budowniczegoorganów o europejskiejsławie, poleconego przezsamego Dietricha Buxtehudego(1637-1707), poprzednika wielkiegoJohana Sebastiana Bacha(1685-1750) – to zagadka do rozwiązanianie tylko dla historyków,ale również i muzykologów.Dla nauki polskiejTaka jest cząstka prawdy historycznej,która z ogromnym trudemprzenika do świadomości naswszystkich. To tylko drobne przykładykulturowego dziedzictwa,którego jesteśmy spadkobiercami.Jego badania, systemowopogłębiane, stanowić będą ważnymuzykologiczny nurt badawczy,który niemal natychmiastwymaganaukowego opracowania,a tym samymuratowaniaod zapomnienia dorobkumuzycznegoPomorza Zachodniegoi Pomeraniiw szerokim tegosłowa znaczeniu.Powołanie muzykologiina Uniwersytecie Szczecińskim będzie niewątpliwąnobilitacją dla naszej uczelni. W ślad za tą decyzjąpowstały już pierwsze zeszyty naukowe „StudiaMusicologica Stetinensis” (tom pierwszy) z podtytułem„Studia Organologica”, a w przygotowaniu znajdująsię już dwa kolejne tomy pod redakcją naukową prof.US Krzysztofa Rottermunda. Nowatorskie odkryciaprzedstawione w czasie konferencji naukowej „Organyi muzyka organowa w życiu muzycznym Szczecina”z cyklu „Dzieje kultury muzycznej Szczecina i PomorzaZachodniego” pod kierownictwem naukowym prof. USBenjamina Vogla odegrały ważną rolę w poznaniu kulturyregionu.Akademia Sztuki a powinność uniwersytetuZ dniem 1 września 2010 roku rozpocznie w Szczecinieswoją działalność Akademia Sztuki. W jej składwejdzie również Katedra Edukacji Artystycznej naszegouniwersytetu z prowadzonym w niej kierunkiemstudiów „Edukacja artystyczna w zakresie sztuki muzycznej”.W miejsce KEA na Uniwersytecie Szczecińskimpowinna powstać Katedra Muzykologii z nowymkierunkiem kształcenia. Tak jak Akademia Sztuki będzieposiadać artystyczne kierunki kształcenia, tak samomuzykologiczne kształcenie powinno odbywać sięw strukturach Uniwersytetu Szczecińskiego, tym bardziej,że do prowadzenia przedmiotów takich jak: psychologiamuzyki, socjologia muzyki, estetyka, etnologia,akustyka, antropologia muzyczna, dziennikarstwomuzyczne, technologia informacyjna uniwersytet posiadaznakomitą kadrę dydaktyczną. Takie rozwiązaniezapewni właściwy, zgodny z zapisamiustawy, rozwój zarówno naukina uniwersytecie, jak i sztukiw akademii. Taka jest też opiniawybitnych autorytetów myślimuzykologicznej w kraju, którzyuważają, że Szczecin – jako ważnakulturowa metropolia – winienposiadać ten kierunek kształcenia,uzupełniając tym samym uniwersyteckąsieć muzykologii naobszarze badawczym Polski Zachodnieji Północnej. To niezwykleważne wyzwanie i powinnośćnaszego uniwersytetu! prof. BohdanBoguszewskidyrektormuzyczny USProf. BohdanBoguszewskioraz prof. AndrzejWitkowski, prorektords. nauki i współpracymiędzynarodowejUS przed koncertemjubileuszowymfot. Jerzy GiedrysPowyższy tekst w wersji przeredagowanejukazał się w „KurierzeSzczecińskim” w dniu 18.06.2010 r. 73


WOKÓŁ UCZELNI„Akcje” w góręW marcu br. Komisja Europejska po raz kolejny zaprosiła naukowców z całego świata doskorzystania z wyjątkowej, być może życiowej szansy – indywidualnych stypendiów zwanych„Akcjami Marie Curie”. To niezwykła okazja do wzbogacenia własnej kariery naukowej o etapmiędzynarodowy, nawiązanie cennych kontaktów z naukowcami z całego świata, nie mówiącjuż o korzyściach zawodowych, finansowych i doświadczeniach życiowych.Ewa Dudek74Jednym z celów Podprogramu LUDZIE (PEOPLE)w 7. Programie Ramowym, będącym największymmechanizmem finansowania i kształtowania badańnaukowych na poziomie europejskim, jest wzmacnianiepotencjału ludzkiego w zakresie badańnaukowych poprzez zachęcanie naukowców domobilności, rozumianej jako przekraczanie granicpaństwowych i sektorowych. Misja ta jest realizowanaza pomocą systemu stypendiów,na który składa się dziesięćrodzajów projektów badawczo-szkoleniowych, skierowanychdo badaczy będących na różnychetapach kariery naukowej. Niezwykleistotne jest to, że KomisjaEuropejska nie determinuje anitematyki, ani obszarów badań,ani pochodzenia naukowców,ale jednocześnie wysoko ceniprojekty interdyscyplinarne orazdotyczące współpracy przemysłui świata nauki.Kto może składać wnioski?Aktualnie otwarte konkursy,na które termin składania wnioskówupływa 17 sierpnia br.,skierowane są do doświadczonychnaukowców, posiadającychstopień doktora lub conajmniej cztery lata stażu pracybadawczej od momentu uzyskaniastopnia magistra. Drugim warunkiemkoniecznym jest spełnienietzw. reguły mobilności,wg której stypendysta nie możerealizować badań w kraju, w którymprzebywał dłużej niż dwanaściemiesięcy w ciągu trzech latdo dnia zamknięcia konkursu.„Akcje” do zdobyciaW przypadku gdy rozstanieze starym kontynentem niewchodzi w grę, KE oferuje Europejskie StypendiumWyjazdowe (IEF), które umożliwia realizację badańw instytucji kraju członkowskiego UE lub stowarzyszonymz 7 PR. Oprócz wynagrodzenia wypłacanegona podstawie umowy o pracę (28 200 – 84 500 € /rok) badaczowi przysługują dodatki: relokacyjny i narozwój kariery oraz zwrot kosztów podróży. Instytucjagoszcząca otrzymuje miesięczną kwotę ryczałtowąna pokrycie kosztów szkoleniai prowadzenia prac badawczychprzez stypendystę.Jeśli naukowiec chciałby eksplorowaćpozaeuropejskie tereny,Komisja proponuje skorzystaniez Międzynarodowego StypendiumWyjazdowego (IOF). Tutajrealizacja grantu jest dwuetapowa:pierwszy – wyjazdowyobejmuje prowadzenie badańw instytucji kraju trzeciego, zaśdrugi – realizowany jest przez 12miesięcy po powrocie do Europy.Finansowanie wygląda podobniejak w przypadku IEF.Istnieje także opcja „sprowadzenia”doświadczonego badaczaspoza UE do własnej instytucjiw ramach MiędzynarodowegoStypendium Przyjazdowego(IIF), dzięki któremu możliwajest realizacja wspólnych badań,często bazujących na transferzenowej wiedzy bądź technologiiz kraju trzeciego do Europy.Tutaj, oprócz wynagrodzeniai wszelkich dodatków, KE oferujeśrodki na dalsze badania w krajutrzecim – do 15 000 € / rok.Kontynuacja projektówprzez naukowców, którzyprzez co najmniej 18 miesięcykorzystali z ofert Marie Curie,po zakończeniu etapu wyjazdowego,jest możliwa dzięki


WOKÓŁ UCZELNItzw. mechanizmowi powrotnemu, czyli Europejskiemu/MiędzynarodowemuGrantowi Reintegracyjnemu(ERG/IRG). Są to kwoty rzędu odpowiedniodo 15 000 / 25 000 € rocznie.Bezlitosne statystykiLiczb nie da się oszukać. Dane dotyczące zarównoilości wniosków o stypendia indywidualne złożonychprzez polskie instytucje, jak i samych badaczyoraz liczba przyznanych grantów nie są korzystne.W latach 2007-2008 z niemal 6,5 tys. wszystkichwniosków złożonych w konkursach dotyczącychopisanych wyżej akcji, około 5% pochodziłoz Polski, zaś z ponad 2 tys. przyznanych grantówdo Polski trafiło ok. 4% z nich. Pomimo nie najlepszegowyniku na tle innych krajów odsetek liczbyprzyznanych grantów wynosi 25% ogółu wnioskówzłożonych przez polskie instytucje naukowei naukowców. Co więcej, granty reintegracyjnecieszyły się niemal 100% sukcesem. Świadczyto o realności uzyskania finansowania i nasuwa prostywniosek, że granty są osiągalne, lecz warunkiemkoniecznym jest złożenie dobrego i innowacyjnegowniosku.Dlaczego jest tak źle?Słaba aktywność międzynarodowa naszych naukowcówjest zaskakująca, a przecież satysfakcja,w przypadku stypendiów Marie Curie, jest gwarantowana.Przyczyn braku zainteresowania można upatrywaćw strachu przed wyjazdami, nieznajomościąjęzyków, a także brakiem wiary w swoje możliwościi powodzenie projektu.Oczywiście możemy pochwalićsię nielicznymi przypadkami badaczy, którzy aplikująo stypendia, i choć nie zawsze udaje im sięzdobyć upragniony grant, należy im się uznanieoraz wsparcie. Dlatego przypominamy wszystkimzainteresowanym, że mogą na nas liczyćna każdym etapie przygotowywania wniosku,realizacji projektu i sprawozdawczości.Obecnie w szczecińskich uczelniach realizowanychjest zaledwie kilka projektów finansowanychz Programów Ramowych, zaś jedynymprojektem goszczącym indywidualnych stypendystówz zagranicy jest projekt Instytutu FizykiUniwersytetu Szczecińskiego w ramach IEFo nazwie 3DQDOTS. Gratulujemy!Zatem do dzieła, <strong>Drodzy</strong> Naukowcy! Grantyczekają w Brukseli, a my na Was w siedzibie RegionalnegoCentrum Innowacji i Transferu TechnologiiZachodniopomorskiego UniwersytetuTechnologicznego w Szczecinie (www.innowacje.zut.edu.pl). REGIONALNE CENTRUM INNOWACJIi TRANSFERU TECHNOLOGIIZachodniopomorski Uniwersytet TechnologicznyPROGRAMRAMOWYRegionalne Centrum Innowacji i Transferu TechnologiiZachodniopomorski Uniwersytet Technologicznyul. Janosika 871-424 SzczecinTel./fax: +48 91 449 43 53innowacje@zut.edu.pl75


REGION, EUROPA, ŚWIATSerce dla Szczecinaw Poznaniu bije mocnoW dniu 15 czerwca 2010 r. zostało podpisane w Szczecinie porozumienie o współpracypomiędzy Instytutem Politologii i Europeistyki Uniwersytetu Szczecińskiego a InstytutemZachodnim w Poznaniu, które sygnowali: prof. dr hab. Andrzej Sakson, dyrektor InstytutuZachodniego i dr hab. prof. US Janusz Ruszkowski, dyrektor Instytutu Politologii i EuropeistykiUS. Prof. Sakson wygłosił również wykład dla studentów na temat aktualnego stanu stosunkówpolsko-niemieckich oraz udzielił wywiadu „Przeglądowi Uniwersyteckiemu”.76Marek Żurek (IPiE US): Panie profesorze, jakijest cel Pańskiej wizyty w Szczecinie?Prof. Andrzej Sakson: Dzisiaj podpisaliśmy ważneporozumienie o współpracy pomiędzy Instytutem Zachodnima Instytutem Politologii i Europeistyki UniwersytetuSzczecińskiego. Ta współpraca już trwa – mamna myśli wspólną konferencję, która odbyła się w Międzyzdrojachw kwietniu, poświęconą problematyce europejskiej.Planujemy następną w grudniu, w Poznaniu.To dzisiejsze spotkanie służy więc usankcjonowaniui sformalizowaniu naszej współpracy, którą obecniemożemy zintensyfikować.M.Ż.: Jakie według Pana korzyści przyniesie obuinstytutom właśnie podpisana umowa?A.S.: To będą korzyści dwustronne, przede wszystkimistotna jest wymiana myśli. Jako placówka zajmującasię problematyką niemiecką jesteśmy zainteresowaniopiniami kolegów, którzy zamieszkują teren pograniczai którzy bezpośrednio kontaktują się z niemieckimisąsiadami, partnerami, sojusznikami. My w InstytucieZachodnim, w Wielkopolsce, mimo że zajmujemy sięproblematyką niemiecką, nie mamy szans na tak bezpośredniesąsiedzkie kontakty. Dla kolegów ze Szczecinanatomiast perspektywa poznańska, placówki MinisterstwaSpraw Zagranicznych też jest równie ważnaw prowadzonych przez nich badaniach. Oprócz standardowychw takich wypadkach kontaktów i rozmówplanujemy również wspólne wydawnictwa oraz chcemyumożliwić pracownikom IPiE publikowanie swoichartykułów w „WeltTrends. Zeitschrift für internationalePolitik und vergleichende Studien”, w czasopiśmie naukowym,wydawanym przez nas wspólnie z UniwersytetemPoczdamskim. Dzisiejsza umowa nawiązuje dotradycji partnerstwa pomiędzy Poznaniem a Szczecinem.Wielu naszych profesorów było przecież twórcaminiektórych katedr Uniwersytetu Szczecińskiego. Jestwięc naturalne podglebie i panuje przyjazna atmosfera,żeby kontynuować tę tradycję. Serce dla Szczecinaw Poznaniu bije mocno.M.Ż.: Czy Instytut Zachodni ma podpisane podobneumowy z innymi placówkami?A.S.: Jeżeli chodzi o Polskę, to jest to pierwsza tegorodzaju umowa zawarta w ciągu <strong>ostatnich</strong> 10 lat, a napewno od lat sześciu, odkąd jestem dyrektorem Instytutu.Jest to w tym względzie pionierski, nowatorskidokument, choć jednocześnie mamy za to kilkanaściepodobnych umów z partnerami niemieckimi. Od ponad16 lat współpracujemy z Uniwersytetem w Poczdamie.To długofalowy program wspólnych przedsięwzięć– np. organizujemy razem co dwa lata cyklicznekonferencje. Na podobnych zasadach chcielibyśmyprowadzić współpracę z Instytutem Politologii i EuropeistykiUS. W jednym roku konferencja odbywałabysię w Poznaniu, w drugim – w Szczecinie. Jeśli chodzio kraj, naszym partnerem jest dla nas przede wszystkimUniwersytet Poznański, część naszych pracowników tojego pracownicy,M.Ż.: Proszę przypomnieć czytelnikom „PrzegląduUniwersyteckiego”, w jakich okolicznościachpowstał Instytut Zachodni.A.S.: Instytut posiada bogatą tradycję, jeszcze jakopowstała pod okupacją niemiecką podziemna placówkaw Warszawie, założona przez prof. Zygmunta Wojciechowskiego.Decyzja o powstaniu Instytutu związanabyła z wydarzeniami, jakie nastąpiły w wyniku II wojnyświatowej. Na mocy układu jałtańskiego, a następnieumowy poczdamskiej w nowych granicach Polski znalazłysię obszary w przeszłości należące do Niemiec.Pojawiła się zatem potrzeba analizy zagadnień związanychz nowym układem terytorialnym, zbadania problemówhistorycznych, kulturalnych i społeczno-gospo-


REGION, EUROPA, ŚWIATdarczych Ziem Zachodnich i Północnych oraz śledzeniaprocesów ich integracji z resztą kraju. Grupa polskichuczonych, działaczy, polityków – skupiona wokół profesoraWojciechowskiego – wystąpiła z inicjatywą powołaniaw Poznaniu placówki naukowo-badawczej zajmującejsię problematyką niemiecką oraz zagadnieniamiZiem Odzyskanych.M.Ż.: A jaki jest obecnie status Instytutu Zachodniego?A.S.: Po 1989 r. organem założycielskim naszegoInstytutu jest Ministerstwo Spraw Zagranicznych,natomiast finansowani jesteśmy w 100% przez MinisterstwoNauki i Szkolnictwa Wyższego. Jak każda placówkapodporządkowana ministerstwu podlegamyokreślonej kategoryzacji. Co istotne, na sklasyfikowanychprzez MNiSW ponad 100 placówek z zakresu naukhumanistycznych i społecznych z całego kraju (wszystkichinstytutów uczelnianych, placówek PAN, instytutówbadawczo-rozwojowych) zajmujemy 7 miejsce.Ta pozycja naukowa w moim rozumieniu jest wysoka,co potwierdza naszą markę na konkurencyjnym rynkuidei. Nasz Instytut, który zatrudnia obecnie 25 pracownikównaukowych, posiada własne wydawnictwo, bibliotekęi oczywiście pion administracyjny.M.Ż.: Czy mógłby Pan przedstawić główne kierunkibadań Instytutu?A.S.: Instytut posiada, zgodnie z intencją swojegozałożyciela, charakter interdyscyplinarny, zatrudniaprawników, historyków, socjologów, ekonomistów,germanistów, politologów, co odróżnia nas od innychplacówek badawczych.Zadania Instytutu ewoluowały – fundament zarysowanyprzez profesora Wojciechowskiego stanowiły dwakierunki badań: stosunki polsko-niemieckie w aspekciewspółczesnym i historycznym oraz kwestie dotycząceproblematyki wewnątrzniemieckiej. Natomiast po1989 roku zajęliśmy się szerzej integracją europejskąi obecnie jest to ważny filar badawczy. Okres okupacjii II wojny światowej to samodzielny element analizowanychprzez nas relacji polsko-niemieckich. Mamy archiwumII wojny światowej, wydajemy serię wydawnicząo światowej renomie „Documenta Occupationis”, w jejramach ukazało się dotychczas 25 tomów (także w językuniemieckim z odpowiednim komentarzem). Instytutjest również miejscem spotkań Polaków i Niemców,dyskusji na najbardziej nawet drażliwe tematy,nie tylko w gronie naukowców, ale również obywateliinteresujących się tą tematyką i wymianą poglądów.W 1989 zorganizowaliśmy na przykład debatę na tematwysiedleń.Ważne są nasze publikacje i serie wydawnicze, jak:„Studia Niemcoznawcze”, „Studia Europejskie”, „ZiemieZachodnie. Studia i materiały”, seria „Prace Instytutu Zachodniego”czy też cała gama czasopism, np. „PrzeglądZachodni”, który od 1989 r. ma podtytuł: „Polska. Niemcy.Europa”. Te trzy człony dobrze oddają istotę naszychzainteresowań. Od 16 lat wydajemy kiedyś kwartalnik,obecnie dwumiesięcznik „WeltTrends”, który ukazujesię w języku niemieckim, zaliczany do 10 najlepszychczasopism politologicznych w Europie i na świecie. Niedawnouruchomiliśmy serię „Ekspertyzy Instytutu Zachodniego”,które wysyłamy do MSZ, do departamentustrategii i planowania polityki zagranicznej.M.Ż.: Dziękuję za rozmowę, miejmy nadzieję, żewspółpraca pomiędzy Instytutem Zachodnim a InstytutemPolitologii i Europeistyki będzie owocnai przyniesie korzyści obu stronom. Wywiad nieautoryzowanyPodpisywanie umowy.Prof. Andrzej Sakson,dr Radosław Grodzki(pracownik IPiEUS oraz InstytutuZachodniego), drRenataPodgórzańska(wicedyrektor IPiEUS) i prof. JanuszRuszkowskifot. TomaszCzapiewski77


REGION, EUROPA, ŚWIATNa pokładzie FENDOU-5Otwarcie się Chińskiej Republiki Ludowej na „świat” ma wpływ na wszystkie płaszczyznynaszego życia. Odzwierciedleniem tego faktu jest przede wszystkim współpraca gospodarcza,a także, co ważne, coraz częściej współpraca naukowa. Stwarza to możliwość prowadzeniawspólnych projektów, poznania i dostępu do nowych obszarów badań, transferu wiedzyi technologii oraz wymiany pracowników naukowych i studentów.Michał Tomczakdoktorant WydziałuNauk o ZiemiJednym z przykładów takiej współpracy jestrejs naukowo-badawczy, który odbył się w dniach23.09-16.10.2009 na wodach Morza Południowochińskiego,a w którym brałem udział jako osobaodpowiedzialna za dane zbierane podczas rejsu orazza przygotowanie opisów litologicznych i biofacjiz pobranych osadów. Rejs na pokładzie chińskiegostatku FENDOU-5, należącego do Kantońskiej SłużbyGeologii Morza (GMGS) objął obszarem badańZatokę Tonkijską (Beibu Wan) i odbył się w ramachchińsko-niemieckiego projektu „Zmiany środowiskaw holocenie oraz antropogeniczny wpływ na ZatokęBeibu, Morze Południowochińskie”. Na pokładziegościło 25 naukowców specjalizujących się w geologii,geochemii, oceanografii fizycznej i biologicznejoraz sejsmo-akustyce.Mój wyjazd był możliwy dzięki długoletniej i bliskiejwspółpracy Uniwersytetu Szczecińskiego orazInstytutu Badań Morza w Warnemünde (IOW), gdziespędziłem jeden z semestrów w ramach programuERASMUS i nawiązałem bliski kontakt z ówczesnymszefem sekcji Geologii Morza, prof. Janem Harffem.Nasza współpraca trwa do dziś, bowiem prof. JanHarff otrzymał prestiżowe stypendium Fundacji naRzecz Nauki Polskiej i obecnie pracuje na WydzialeNauk o Ziemi (WNoZ) US [wywiad z prof. Harffemw numerze 206-208, str. 79]. To właśnie profesorzaproponował udział w tej wyprawie, dzięki którejuzyskałem szansę zdobycia ciekawego materiału doplanowanego doktoratu.Zatoka BeibuZatoka Beibu jest poniekąd białą plamą na mapiedotychczasowych badań, które miały raczej lokalnycharakter i nie stanowiły przedmiotu kompleksowejanalizy tego obszaru. Morze Południowochińskie,którego częścią jest ta zatoka, położone jest pomiędzynajwiększym kontynentem a największym oceanem.Dzięki tej wyjątkowej lokalizacji jest bardzowrażliwe na zmiany środowiskowe i klimatyczne orazWczesny świt nadZatoką Tonkijskąwidziany z roboczegopokładu FENDOU-5fot. M. Tomczak78


REGION, EUROPA, ŚWIATstanowi idealne miejsce dla badań nad klimatycznązmiennością monsunów. Osady morskie pobranez tego obszaru zawierają zapis zmian środowiska naturalnego,które miały tutaj miejsce od momentu powstaniazatoki, czyli na przestrzeni <strong>ostatnich</strong> 10 000lat. Badania podczas rejsu jak i prowadzone wciążanalizy pobranego materiału mają na celu m.in. odczytaniei odtworzenie przebiegu tych zmian i ichcharakteru. Używamy do tego szeregu metod, w tymtakże analizy okrzemkowej, dzięki której jesteśmyw stanie ustalić zmiany zasolenia i temperatury wodydanego zbiornika, jego stanów troficznych czy przebiegprądów morskich. Jest to część badań, z jakimimamy do czynienia w Zakładzie PaleooceanologiiWNoZ, kierowanym przez prof. dr. hab. Andrzeja Witkowskiego,wybitnego eksperta w tej dziedzinie.Na morzu i na lądzieTrzy tygodnie spędzone na morzu dostarczyłyniezapomnianych wrażeń. Z jednej strony były topiękne widoki, bajeczny kolor wody, a także pierwszezaskakujące wyniki badań oraz wspólne chwilez Chińczykami spędzone na łowieniu kalmarów czyna parzeniu zielonej herbaty. Z drugiej zaś strony, dladopełnienia obrazu, wspomnę o dwóch tajfunach,które przetoczyły się w naszym sąsiedztwie, wzburzonymmorzu, wysokiej temperaturze i wilgotnościoraz o – momentami skrajnym – zmęczeniu.W Chinach, a dokładniej w Kantonie (Guangzhou),położonym u ujścia Rzeki Perłowej, spędziliśmyrazem 8 dni. Majestatyczne krajobrazy, przebogatakultura i zachwycająca architektura orazoszałamiające swym smakiem i formą jedzenie pozostanąna długo w mej pamięci. Chiny przechodząistną metamorfozę a miasta stają się nowoczesnymimetropoliami. Także społeczeństwo szybko adaptujesię do nowej rzeczywistości. Jest bardzo życzliwei otwarte na współpracę, wykazując przy tym głódwiedzy a zarazem chęć nauki, w tym języków obcych.Sumienność jest dla nich rzeczą podstawową,przy czym nie zapominają o swojej tradycji i wolnymczasie, który najchętniej spędzają z rodziną na świeżympowietrzu.Współpraca polsko-chińskaBudujące jest, iż Polska, województwo zachodniopomorskie,a przede wszystkim UniwersytetSzczeciński mają coraz więcej do zaoferowania swoimchińskim partnerom. Uniwersytet aktywnie włączyłsię w poszukiwanie płaszczyzn współpracy oraznowych partnerów za Wielkim Murem, gdzie stał sięwiarygodnym i cenionym partnerem. Dzięki temudoszło m.in. do podpisania dwustronnych umówo współpracy z Kantońskim Uniwersytetem Nauk Zagranicznych(GUFS) oraz z Uniwersytetem Jinan, doktórej doszło w Szczecinie podczas pierwszego Polsko-ChińskiegoForum Naukowo-Gospodarczego.Poza formalną drogą Uniwersytet Szczecińskinawiązał obiecujące kontakty także w zakresie nauko ziemi m.in. z Uniwersytetem Sun Yat-Sena, InstytutemOceanologii Morza Południowochińskiego(SCSIO), Kantońską Służbą Geologii Morza (GMGS),czy Instytutem Badań Strefy Brzegowej w Yantai(YIC). Przykładem działań służących zacieśnianiurelacji są: kurs dla młodych naukowców z Chin z zakresu„Coastal System Studies” prowadzony na WydzialeNauk o Ziemi oraz pierwsze Polsko-ChińskieWarsztaty Mikroskamieniałości Krzemionkowych,które odbędą się jesienią br. w Szczecinie. Wymianapracowników akademickich oraz studentów powinnabyć priorytetem dla obu stron, co bez wątpieniaprzyniesie wymierne korzyści naukowe, lecz także,poprzez poznanie kultury i obyczajów, wzajemnyszacunek i zrozumienie. Studenci politologiiw brukselskiej KwaterzeGłównej NATO i SHAPEw MonsW dniach 23-28 maja 2010 r. dwudziestu pięciustudentów Instytutu Politologii i Europeistyki UniwersytetuSzczecińskiego (kierunek politologia),wraz z wykładowcami (prof. dr. hab. JanuszemRuszkowskim, dr. Markiem Żurkiem, dr RenatąPodgórzańską oraz dr Luizą Wojnicz) uczestniczyłow wyjeździe studyjnym do Kwatery Głównej NATO(Headquarters – HQ) w Brukseli oraz DowództwaWojskowego SHAPE (Supreme Headquarters AlliedPowers Europe) w Mons.Organizatorem wyjazdu był Zakład Stosunków AgnieszkaMiędzynarodowych i Europeistyki Instytutu Politologiii Europeistyki Uniwersytetu Szczecińskiego orazstudentka III rokuStańczakpolitologiiKwatera Główna NATO w Brukseli. Był to już dziesiątywyjazd studyjny politologów do NATO (pierwszy Anna Zyskamiał miejsce w 1998 r.). Wszystkie pobyty odbywałystudentka III rokusię na zaproszenie Kwatery Głównej.politologii25 maja, pod opieką prof. Janusza Ruszkowskiegooraz dr. Marka Żurka, studenci rozpoczęli zajęciaw Kwaterze Głównej NATO w Brukseli. Na początekdoszło do spotkania z panią Dorotą Szewczyk z BiuraPrasowego HQ NATO, po czym rozpoczął się cyklwykładów. Pierwsze zajęcia poprowadził ambasadorRP przy NATO Jacek Bylica. Tematem była brońmasowego rażenia we współczesnych stosunkachmiędzynarodowych. Interesujące informacje przekazaneprzez ambasadora zainspirowały interesującądyskusję, w której uczestniczyli zarówno studenci,jak i wykładowcy.Kolejny wykład – Erica Povela, dotyczył strukturi funkcjonowania NATO i również zakończył się wy- 79


REGION, EUROPA, ŚWIATfot. Dorota Szewczyk(HQ NATO)Studenci przedKwaterą Głównąfot. pracownica VisitUnit SHAPE80mianą myśli. Następnie spotkaliśmy się z: AdamemBugajskim, zastępcą ambasadora Polski w Brukselii Mariuszem Wadlewskim, który był przedstawicielemPolskiego Przedstawicielstwa Wojskowegow Brukseli.Czas spędzony w Kwaterze Głównej NATO byłbardzo przyjemny i pożyteczny. Oprócz rzetelnejwiedzy otrzymaliśmy wiele ciekawych materiałówedukacyjnych i multimedialnych.26 maja wraz z dr Luizą Wojnicz oraz dr RenatąPodgórzańską, udaliśmy się do oddalonej o kilkadziesiątkilometrów od centrum Brukselibazy wojskowej SHAPE w Mons. Naszymopiekunem był ppłk AndrzejWitkowski, który oprowadzającnas po obiekcie, zapoznawał nasz jego strukturą i funkcjonowaniem.W części naukowej ppłk Witkowskibardzo dokładnie przedstawił nampracę NATO i jego wcześniejsze orazobecne zadania i działania.Drugi wykład w SHAPE poprowadziłJohn Hamill, który jako pracownikUnii Europejskiej zrelacjonowałjej militarne zaangażowaniei znaczenie tych działań dla Europy.Co istotne, znów mieliśmy szansęna ożywioną dyskusję, tym razemw formie „konferencji prasowej”.Wizyta ta była dla nas bardzoowocna, ponieważ mogliśmy poznaćzarówno punkt widzenia NATO,jak i Unii Europejskiej, dotyczący z jednej strony tychsamych kwestii militarnych oraz bezpieczeństwamiędzynarodowego, ale z drugiej strony różniący sięod siebie <strong>podej</strong>ściem obu organizacji międzynarodowych.Nasz wyjazd można podsumować jako interesującyi kształcący – znaleźliśmy także czas na wzajemnąintegrację oraz na zwiedzanie Brukseli orazhistorycznej miejscowości Waterloo (tutaj udało sięzobaczyć pole ostatniej, przegranej bitwy Napoleonaw 1815 r.).


PREZENTACJETo nie było łatwe...Z prof. dr. hab. Stanisławem Musielakiem, dyrektorem Instytutu Nauk o Morzu,uhonorowanym „Medalem za Zasługi dla Miasta Szczecina”, nie tylko o uruchomieniu studiówoceanograficznych na Uniwersytecie Szczecińskim rozmawia Anna Hunczak.Anna Hunczak: Od nowego roku akademickiegona Uniwersytecie Szczecińskim będziemożna studiować oceanografię. Jak zrodził siępomysł utworzenia tego kierunku studiów i ileczasu trwały przygotowania do jego uruchomienia?Stanisław Musielak: Już przy powoływaniuUniwersytetu Szczecińskiego trwały dyskusje nadsposobem uruchomienia studiów oceanograficznych.Poszukując możliwości realizacji tych zamierzeń,władze uczelni zwróciły się do mnie w roku1988 z propozycją przeniesienia się do Szczecina.Pracowałem wówczas w Instytucie OceanografiiUniwersytetu Gdańskiego, odnosząc zauważonew skali międzynarodowej sukcesy w zakresie oceanografiilitoralnej. Byłem też członkiem PrezydiumKomitetu Badań Morza PAN. Przyjmując zaproponowanąmi przez rektora US w lutym 1989 r. funkcjępełnomocnika ds. organizacji Instytutu Oceanologiii Ochrony Morza, miałem świadomość tego, że jestto dla mnie wielkie wyzwanie. W nowym miejscu,bez bazy lokalowej i zaplecza kadrowego, trzebabyło zbudować od podstaw nową jednostkę naukowo-dydaktyczną.Szansa na sukces wydawałasię niewielka. Nie sądziłem jednak, że będę musiałpokonać aż tyle trudności, by wywiązać się z podjętegozobowiązania.Moja autorska koncepcja rozwoju nauk o morzui kształcenia w tym zakresie na Uniwersytecie Szczecińskimzostała jednomyślnie zaakceptowana przezprzedstawicieli nauki, reprezentujących wszystkieuczelnie i instytucje naukowe prowadzące badaniamorza w Polsce. Jednak nie dawano wiary w jejpowodzenie, ponieważ brakowało kadry naukowo-dydaktycznej, sprzętu badawczego, laboratoriów.Faktycznie, nie udało się uruchomić studiów oceanograficznych.W tej sytuacji w roku 1990 zaproponowałemuruchomienie unikatowego w skali krajunowego kierunku, czyli „geografii morza”, tworząc„wypośrodkowany” program kształcenia pomiędzyoceanografią i geografią. Ministerstwo wyraziło zgodęjedynie na specjalność „geografia morza” w ramachkierunku geografii, który został uruchomionyw roku 1991. W przyszłym roku akademickim uczelnięopuszczą ostatni absolwenci tej specjalności.Trzeba było aż dwudziestu lat, by wykształcići zatrudnić wystarczającą ilość odpowiednio wyso-ko wykwalifikowanej kadry naukowo-dydaktycznejoraz wybudować i wyposażyć laboratoria, zgromadzićsprzęt i aparaturę badawczą, po to, by możnabyło uruchomić kierunek studiów oceanografii naUniwersytecie Szczecińskim. Od nowego roku akademickiegorozpoczynamy nabór na studia I stopnia,a w kolejnych latach planujemy uruchomieniestudiów II oraz III stopnia. W przyszłości przygotujemytakże ofertę studiów w języku angielskim,ponieważ pojawiło się już takie zapotrzebowanie zestrony studentów zagranicznych.Anna Hunczakstudentka I rokudziennikarstwai komunikacjispołecznej USprof. dr hab.Stanisław Musielak,dyrektor InstytutuNauk o Morzu,kierownik ZakładuGeomorfologii MorzaWydziału Nauko Ziemifot. Jerzy GiedrysA.H.: Do tej pory oceanografię można byłostudiować tylko na Uniwersytecie Gdańskim.Czy uruchomienie jej w Szczecinie stwarza konkurencjędla Gdańska? Czy może raczej uczelnienastawiać się będą na współpracę kadry i studentówtego kierunku w obu ośrodkach? 81


PREZENTACJE82S.M.: Studia na kierunku oceanografii w naszejuczelni nie powinny stanowić konkurencji dlaośrodka gdańskiego. Od początku utrzymujemyz kolegami z UG bliskie kontakty naukowe i wspieramysię w działalności dydaktycznej. Większośćnaszej „oceanograficznej” kadry naukowej (profesorowie,adiunkci) wywodzi się właśnie z tamtegoośrodka, tam zdobywała stopnie naukowe i rozpoczynałaswoje prace badawcze. Uniwersytet Gdańskikształci specjalistów oceanografów główniez zakresu fizyki, chemii i biologii morza. My planujemynatomiast kształcenie oceanografów główniew zakresie geologii i geomorfologii dna morskiegooraz dynamiki brzegów morskich, a także biologiimorza, ponieważ mamy dobry zespół badawczyzajmujący się tymi zagadnieniami. Nasi pracownicyzapraszani są zarówno na konferencje krajowei międzynarodowe z referatami zamawianymi, jakteż jako wykładowcy do wielu znanych uczelniw Europie (Szwecja, Niemcy, Anglia, Portugalia,Włochy, Hiszpania) i na całym świecie (USA, Japonia,Australia, Urugwaj, Chiny). Uruchomienie studiówoceanograficznych w naszym uniwersytecie,przełamuje „monopol”, jaki do tej pory miała w tymzakresie gdańska uczelnia, nie mamy jednak zamiarukonkurować. Chcemy nadal ze sobą współpracować,np. uczestniczymy w wielu dużych projektachbadawczych, tworzymy wspólne „Centrum BadańBałtyku”.A.H.: Czym chciałby Pan zachęcić przyszłychstudentów do studiowania nowego kierunku?S.M.: Myślę, że oceanografia będzie cieszyłasię dużym zainteresowaniem wśród kandydatówna studia, dlatego, że morze jest tym obszarem,który zawsze fascynował ludzi swym ogromemi tajemniczością. Do niedawna o morzach a szczególnieo dnie oceanicznym, wiedzieliśmy mniej niżo Księżycu. Rozwój nowoczesnych technik i aparaturybadawczej pozwala na dokonywanie nowychodkryć, choć jeszcze wiele tajemnic tego niezwykleciekawego obszaru naszej planety czeka na wyjaśnienie.Kandydatom na studia oceanograficzne nanaszej uczelni proponujemy nie tylko zdobywaniewiedzy „podręcznikowej”, ale też bezpośredni„żywy” kontakt ze środowiskiem morskim. Dajemystudentom możliwość uczestniczenia w rejsachbadawczych na naszym kutrze badawczym„SNB-US-1” i innych jednostkach instytucji, z którymiwspółpracujemy. Podpisaliśmy porozumieniez Akademią Morską w Szczecinie, umożliwiającestudentom uczestniczenie w rejsach na statku„Nawigator XXI”. Nasi studenci będą też mogli odbywaćpraktyki morskie na katamaranie InstytutuMorskiego w Gdańsku i na r/v „Oceania” InstytutuOceanologii w Sopocie. Dla tych, którzy interesująsię poznawaniem mórz i oceanów z kosmosu orazbadaniami morskiej strefy brzegowej, mamy własnąstację odbioru obrazów satelitarnych i dobrzewyposażone pracownie teledetekcji. Dzięki wymianiew ramach programu Socrates Erasmus częśćstudiów będzie można odbyć za granicą, w dowolnymz wybranych krajów, z którymi mamy nawiązanąwspółpracę naukową.A.H.: Do czego będą przygotowani absolwencikierunku i jak będą mogli wpłynąć w przyszłościna nasz region?S.M.: Część absolwentów będzie mogła znaleźćzatrudnienie przy prowadzeniu badań naukowych.Planujemy jednak kształcenie w kierunkach bardziej„praktycznych”. Ci, którzy zdecydują się na specjalizacjęz geologii i geomorfologii brzegów orazdna morskiego, będą mogli być przydatni zarównow urzędach gmin nadmorskich i instytucjach zajmującychsię ochroną brzegów morskich, jak i w zespołachopracowujących plany zagospodarowaniaprzestrzennego morskiej strefy brzegowej. Nowymzadaniem jest zagospodarowanie obszaru naszejstrefy ekonomicznej Bałtyku. Potrzebni są specjaliściumiejący badać, rozpoznawać i modelować prawidłowościfunkcjonowania środowiska morskiego,zarówno na jego powierzchni, jak też w toni wodneji na dnie morza. Obecnie brak jest odpowiednioprzygotowanych specjalistów w tym zakresie i tęlukę mamy zamiar wypełnić.A co dla regionu? Muszę przyznać, że dziwi mniebardzo fakt, że nasze województwo, które w swoichgranicach ma niemal połowę polskich brzegówmorskich, w planach zagospodarowania przestrzennegonie uwzględnia morza i jego strefy brzegowej.Nie wykorzystuje się ogromnych możliwości, jakiepotencjalnie daje nadmorskie położenie regionu.Myślę, że wyniki badań prowadzonych przez naszychpracowników naukowych, jak też prace studentów,mogą przynieść regionowi wiele korzyści.Już nawiązaliśmy bliższy kontakt z planistami, którymbędziemy przekazywać nasze sugestie co doplanów zagospodarowania przestrzennego. Mamyteż stały kontakt z instytucjami odpowiadajacymiza ochronę brzegów. Służymy konsultacjami administracjilokalnej przy sporządzaniu strategii rozwojui <strong>podej</strong>mowaniu działań w strefie brzegowej.Region potrzebuje specjalistów, którzy będą znaći rozumieć złożoność zjawisk i procesów zachodzącychw morzu i jego strefie brzegowej. Takichspecjalistów, którzy będą przydatni przy wdrażaniustrategii zrównoważonego zarządzania obszaramimorskimi i przybrzeżnymi, na każdym poziomieadministracyjnym (od gminy po województwo),mamy zamiar kształcić na kierunku oceanografia.A.H.: Czy Wydział Nauk o Ziemi zapewnia odpowiedniewarunki w zakresie badań naukowych?S.M.: Jak już wspomniałem, przez wiele latpracowaliśmy w trudnych warunkach lokalowychi laboratoryjnych. Od chwili zakończenia prac adaptacyjnychi remontowych w pozyskanym przezWydział Nauk o Ziemi obiekcie przy ul. Mickiewicza18 sytuacja uległa radykalnej zmianie. Obecniedysponujemy dobrze wyposażoną bazą laboratoryjną,która służy zarówno nam, naszym studentomi doktorantom, jak tez wielu z odwiedzają-


PREZENTACJEcych nas pracownikom naukowym i doktorantomz zagranicy (m.in.: z Ukrainy, Portugalii, Hiszpanii,Włoch). Brakuje nam jedynie dużych sal wykładowych,ale sytuacja ulegnie znaczącej poprawie pozakończeniu remontu kolejnego obiektu, przy ul.Mickiewicza 16.A.H.: W styczniu br. Rada Miasta nadała Panu„Medal za zasługi dla Miasta Szczecina”. Jest toniewątpliwie duże wyróżnienie i zauważeniePańskiej pracy na rzecz naszego miasta. W jakisposób mobilizuje to Pana do dalszych działańna rzecz Szczecina?S.M.: Gdy odbierałem ten medal na uroczystymposiedzeniu Rady Miasta, powiedziałem, że terazczuję się bardziej związany ze Szczecinem niż z Gdynią,w której się urodziłem, a to zaszczytne wyróżnieniedaje mi nie tylko satysfakcję z tego, że mojapraca i to czego dokonałem zostało docenione, aleteż mobilizuje i zobowiązuje mnie do dalszych działań.Przez szereg lat tworzyłem coś ważnego dlamiasta. Jednak ówcześni jego włodarze jakoś tegonie dostrzegali. Bolało mnie to, gdy w 2005 roku organizowałempierwszy w historii Pomorza ZachodniegoOgólnopolski Zjazd Polskiego TowarzystwaGeograficznego, w którym uczestniczyło ponad300 osób, w tym wszyscy najwybitniejsi geografowiepolscy, a nikt z władz miasta nie znalazł czasu,by powitać przybyłych gości.Wiem, że to, co robię, jest potrzebne nie tylkow dziedzinie nauki, którą reprezentuję, cieszę się, żemoje działanie zostało docenione. Moim osobistymżyczeniem jest, by władze Szczecina, w którego obrębieprzebiegają granice morskich wód wewnętrznych,zrozumieli, jak ważną rolę może odgrywać tomiasto dla spraw związanych z morzem. Chciałbymprzekonać włodarzy miasta do tego, by wspomagalitworzenie silnego ośrodka zajmującego się badaniamimorza i jego strefy brzegowej.A.H.: A jakie są Pańskie plany na przyszłośćwykraczające poza Szczecin?S.M.: W najbliższym czasie przewiduję zakończeniedziałań zmierzających do uruchomienia StacjiMorskiej US w Międzyzdrojach (SMUS), w którejmożna będzie rozwijać oceanograficzne prace badawcze.Umożliwi ona kompleksowe rozpoznanieśrodowiska morskiego, atmosfery i litosfery. Planowanyprogram działań SMUS, zakłada prowadzenieprac dotyczących współoddziaływania procesówfizycznych, biologicznych i chemicznych oraz stanuśrodowiska strefy brzegowej południowego Bałtyku.Poza prowadzeniem badań o znaczeniu lokalnym(Zatoka Pomorska) przewiduje się włączenie tejstacji do europejskiego systemu monitoringu stanuatmosfery. Z działalnością Stacji Morskiej związanebędzie również prowadzenie edukacji ekologiczneji propagowanie wiedzy o morzu.Jeśli chodzi o mnie osobiście, to pragnę przekazaćswoją wiedzę tym, którzy chcą badać morzei jego brzegi. Teraz pracuję nad monografią Geomorfologiai dynamika brzegów morskich, następniezamierzam wydać podręcznik Geografia fizycznamórz i oceanów. Chciałbym też napisać popularną„książkę dla wszystkich”, o morzu i jego odwiecznejwalce z brzegiem. Wyremontowanasiedziba WydziałuNauk o Ziemifot. Jerzy Giedrys83


O naturze i ograniczeniachfi l o z o fi iPREZENTACJENaukowcy zazwyczaj nie zaprzątają sobie zbytnio głowy pytaniem o specyfikę prowadzonychprzez siebie badań. Na przykład ciekawość poznawczą fizyków budzi przede wszystkim to, codzieje się w opisywanej przez nich sferze zjawisk, a nie to, czym jest sama fizyka. Tymczasemfilozofowie chętnie rozprawiają o naturze i celu swoich własnych dociekań, czyniąc z tychrozważań specjalny dział zwany metafilozofią.dr Maciej Witekadiunkt w ZakładzieFilozofii NaukiInstytutu Filozofiidr hab., prof. US TadeuszSzubka, dyrektorInstytutu Filozofii US,laureat ZachodniopomorskiegoNoblaw dziedzinie naukhumanistycznychfot. KrzysztofHubaczek84Ten swoisty egocentryzm – zauważa w jednej zeswoich wczesnych rozpraw Leszek Kołakowski – możeświadczyć o nieczystym sumieniu środowiska filozoficznego,którego przedstawiciele czują potrzebę uzasadnieniaswojej obecności w świecie akademickim. Z opiniąKołakowskiego trudno się nie zgodzić. Rzecz w tym,że w porównaniu z dorobkiem nauk szczegółowych,wyniki tak zwanychbadań filozoficznychsądosyć mizerne:podczas gdy fizycyi inni uczeniod wiekówkroczą ścieżkąpostępu, filozofowiedrepcząw miejscu otoczeniwzbudzanymiprzez siebietumanami kurzu.Co jakiś czas któryśz nich wymyślanowy styldreptania, któryłudząco przypominakroki.Szybko znajduje pełnych nadziei naśladowców. Dreptanieprzypominające kroki jest jednak nadal dreptaniem.Dodajmy, że mało stabilnym – i z tego powoducałe przedsięwzięcie kończy się zazwyczaj zbiorowąwywrotką. W sposób naturalny powstaje więc pytanieo sens i potrzebę dociekań filozoficznych w świecie,w którym idee i myśli ocenia się ze względu na praktycznekonsekwencje ich zastosowań.Filozofia analitycznaZ pytaniem tym mierzy się profesor Tadeusz Szubkaw monografii Filozofia analityczna. Koncepcje, metody,ograniczenia. Praca ta przedstawia złożony obraz i ciekawąocenę jednego z bardziej wpływowych kierunkówfilozofii dwudziestego wieku, którego założycielepragnęli – a ich kontynuatorzy pragną nadal – skierowaćmyśl filozoficzną na ścieżkę postępu właściwą naukomszczegółowym. Uważali oni, że zadaniem filozofii jest nietyle odkrywanie nowych prawd, ile rozjaśnianie sensutwierdzeń składających się na naszą wiedzę potocznąi naukową. Mowa o filozofii analitycznej, czyli tradycjimyślowej obejmującej takie nurty, jak szkoła analitycznaz Cambridge, pozytywizm logiczny Koła Wiedeńskiego,szkoła lwowsko-warszawska, brytyjska filozofia językapotocznego, amerykańska filozofia postpozytywistyczna,systematyczno-analityczna filozofia oksfordzka i australijskafilozofia analityczna. Omawiana monografiatraktuje więc o kierunku wewnętrznie zróżnicowanym,którego specyfiki nie można opisać za pomocą zwięzłejformuły.Świadomy tej trudności, profesor Szubka budujewielowymiarowy obraz filozofii analitycznej, śledzącdzieje i zmienność sposobu użycia samego terminu „filozofiaanalityczna”, przedstawiając typowe opozycje,w których omawiany kierunek funkcjonuje, wyliczającjego szkoły i nurty oraz rekonstruując etapy jego ewolucji.Szczególnie cennym składnikiem obrazu, o którymmowa, jest zestawienie metod filozofii analitycznej.


Ważna monografiaBez cienia przesady należy więc powiedzieć, żepraca profesora Szubki jest najpełniejszą w literaturzepolskiej monografią jednego z bardziej wpływowychi wewnętrznie zróżnicowanych kierunków myślidwudziestowiecznej. Warto dodać, że omawiana rozprawazostała wyróżniona w programie MonografieFundacji Nauki Polskiej oraz nagrodzona tegorocznymZachodniopomorskim Noblem w dziedzinie naukhumanistycznych.W monografii Filozofia analityczna można wyróżnićdwa wątki. Pierwszy z nich stanowi szczegółowestudium z zakresu historii idei, w którym profesorSzubka podsumowuje wyniki swoich wieloletnichbadań nad dynamicznie rozwijającym się kierunkiemdwudziestowiecznej filozofii. Na wątek drugi składająsię rozważania metafilozoficzne dotyczące kondycjifilozofii analitycznej oraz filozofii w ogóle. Autornie ukrywa, że jest umiarkowanym zwolennikiemopisywanej przez siebie tradycji myślowej. Chwali jąmiędzy innymi za skromność ambicji poznawczych,precyzję wywodu oraz krytyczny charakter refleksji.Jednocześnie rozpoznaje jej ograniczenia, które – cosam zauważa – są być może ograniczeniami filozofiijako takiej. Wydaje się bowiem, że filozofia analitycznajest kolejnym stylem dreptania w miejscu, którema przypominać stawianie kroków na ścieżce naukowegopostępu.Ograniczenia filozofiiPo lekturze Filozofii analitycznej można jednakmieć nadzieję, że niepowodzenie omawianegoprojektu intelektualnego może być doświadczeniempouczającym. Ograniczenia filozofii analitycznej– sugeruje profesor Szubka – są ograniczeniamifilozofii jako takiej. Refleksja filozoficznanie wychodzi od jakiegoś szczególnego rodzajudoświadczenia, które stanowiłoby jej bazę empiryczną.Pod tym względem radykalnie różni się onaod tych dyscyplin akademickich, które zasługują namiano nauki. Krótko mówiąc – podkreśla profesorSzubka – filozofia jest dyscypliną humanistyczną.Właściwa jej refleksja wychodzi jednak zawsze odpewnych intuicji, które chcemy trafnie wyrazić, zachowaći włączyć w pewien spójny obraz rzeczywistości;obraz, dodajmy, który pozwoli lepiej zrozumiećnasz świat i miejsce, które w nim zajmujemy.Intuicje, o których mowa, pochodzą z różnych sfernaszego doświadczenia, zarówno potocznego, jaki naukowego.W tym sensie filozofia jest skazana na to, co zaoferująjej inne dziedziny. Wynikiem rozważań filozoficznychjest jednak zrozumienie, które wykraczapoza perspektywę nauk szczegółowych. ProfesorSzubka przytacza z aprobatą opinię Davida Lewisa:„rozsądnym celem filozofa jest doprowadzenie [naszychintuicji] do stanu równowagi”. Aby zadanie tozrealizować, należy wspomniane intuicje wyraźniesformułować, czyli poddać analizie to, co już wiemy.W tym sensie rzetelna analiza, analiza rozumianajako środek do realizacji swoiście filozoficznegocelu, jest ważnym elementem refleksji. „Analizai Egzystencja”– 5 lat i 9 punktówW 2004 roku w Instytucie Filozofii gościłprof. Richard Swinburne z Uniwersytetuw Oxfordzie i okazało się, że nie mamygdzie opublikować jego wykładu.Przygotowywaliśmy też w Szczeciniez wielkim zapałem VII Polski Zjazd Filozoficznyi znowu odczuwaliśmy brak forum, na którymmoglibyśmy udokumentować to wydarzenie.Postanowiłam wówczas założyć czasopismofilozoficzne „Analiza i Egzystencja”, jegopierwszy numer ukazał się w 2005 roku.Dwa style uprawiania filozofiiTytuł „Analiza i Egzystencja” sygnalizuje dwa styleuprawiania filozofii: analityczny i egzystencjalny. Tenpierwszy można nazwać scjentystycznym, ponieważw ramach tego stylu próbuje się nawiązywać do naukempirycznych i wykorzystywać ich rezultaty. Styl egzystencjalnynatomiast można nazwać literackim, ponieważjego cechą charakterystyczną jest odrzuceniewspółpracy z naukami empirycznymi i pogląd, że filozofiajest bliższa literaturze pięknej niż nauce.Filozofia analityczna stara się być rzetelną naukąi dlatego dba o precyzję języka oraz rzetelność argumentacji.Często jednak popada w jałowe dystynkcje,które nie prowadzą do żadnych rozstrzygnięć i nie dająodpowiedzi na ważne filozoficzne pytania. Wbrew temuostrożnemu stylowi filozofiaegzystencji skupiasię na udzieleniuodpowiedzi na ważnepytania, choćby za cenęmetaforycznego językai słabego uzasadnieniatez. Dostrzegającsłabości obu stylów,uznałam za ideał filozofięmaksymalnierzetelną, która jedno-PREZENTACJERenata Ziemińskadr hab. prof. US,kierownik ZakładuEpistemologiii kierownik studiówdoktoranckichz filozofiicześnie <strong>podej</strong>mujeważne kwestie egzystencjalne.Pismo mapreferować filozofię,która godzi precyzjęjęzyka z doniosłościątematów. Jest to odpowiedźna sytuację 85


PREZENTACJEProf. DariuszŁukasiewicz,UKW BydgoszczProf. John Skorupski,St. Andrews University,Wlk. Brytaniafot. KrzysztofHubaczekProf. Piotr Boltuc,University of Illinoisw Springfield, USAfot. KrzysztofHubaczek86filozofii polskiej i światowej podzielonej na nurt analityczny(filozofia jasna, ale często jałowa) i egzystencjalny(filozofia doniosła, ale nienaukowa).RedakcjaDo udziału w zespole redakcyjnym zaprosiłamkilku szczecińskich filozofów (Ireneusz Ziemiński, TadeuszSzubka, Mirosław Rutkowski, Piotr Ziemski).Dobraliśmy też filozofów z innych ośrodków (JerzySzymura z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Tadeusz Gadaczz Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, Andrzej Klawiterz Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu,Dariusz Łukasiewicz z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiegow Bydgoszczy, Piotr Gutowski z KatolickiegoUniwersytetu Lubelskiego). Poza tym do Rady Redakcyjnejweszli kolejni filozofowie z polskich ośrodkówi trzech filozofów zagranicznych polskiego pochodzenia:John Skorupski z University of St. Andrews(Wielka Brytania), Piotr Boltuc z University of Illinoisw Springfield (USA) oraz Adam Drozdek z DuquesneUniversity (USA).Podstawowym zadaniem zespołu redakcyjnegojest recenzowanie nadsyłanych tekstów. Zebranie założycielskieodbyło się w czasie VII Polskiego ZjazduFilozoficznego w Szczecinie, który dostarczył nam teżpierwszych materiałów do publikacji. Wystartowaliśmyz ponad 50% poziomem tekstów odrzuconychw pierwszym roku działalności. Bardzo duża ilość artykułówzjazdowych zmusiła nas do selekcji, ponieważmieliśmy tylko 10 arkuszy wydawniczych na jeden numeri tylko dwa numery w roku.„Analiza i Egzystencja” została półrocznikiem podmoją redakcją, wydawanym przez Wydawnictwo NaukoweUniwersytetu Szczecińskiegow papierowym nakładzie 110egzemplarzy. Dotąd ukazało się10 tomów, a dwa kolejne są w druku.W roku 2007, po dwu latachdziałalności, czasopismo otrzymało4 punkty na ministerialnejliście czasopism punktowanych,a w roku 2009 w listopadowej ocenieczasopism humanistycznych„Analiza i Egzystencja” otrzymała6 punktów na tej liście; w dniu 25czerwca 2010, kiedy zmienionoskalę punktowania – uzyskała ich9. Jest to duży sukces na pięcioleciedziałalności pisma.AutorzyMożna tu znaleźć teksty takich osobistości światanauki jak Richard Rorty, Michael Theunissen, Jan Woleńskiczy Adam Grobler. Staramy się tworzyć numery tematyczne.Dwa pierwsze numery były zjazdowe, trzeci,czwarty i szósty dotyczyły ważnego egzystencjalnegoproblemu śmierci, piaty – poświęcony był filozofii analitycznej,siódmy – dotyczył samowiedzy, ósmy <strong>podej</strong>mowałzagadnienia etyczne, dziewiąty skupiał się nafilozofii umysłu i epistemologii, dziesiąty poświęconybył dydaktyce filozofii. Czasopismo uwzględniane jestw katalogach bibliotek uniwersyteckich i filozoficznych.Mamy też kilku prenumeratorów. Pojawiły się już polemikiz tekstami opublikowanymi na naszych łamach,a w literaturze filozoficznej można spotkać wiele cytowańnaszych artykułów.W InternecieCzasopismo poza wersją papierową prowadzi stronęinternetową (www.us.szc.pl/egzystencja), gdzie zamieszczamypełne teksty w wersji elektronicznej, powszechniedostępnej. Prowadzimy też wersję anglojęzyczną tej stronyze streszczeniami i spisami treści. Poza artykułami czasopismozamieszcza recenzje książek, sprawozdania z filozoficznychwydarzeń i dział In memoriam, które śledząaktualne wydarzenia naukowe w Polsce i na świecie.Niedawno z okazji pięciolecia działalności czasopismai uzyskania 6 punktów na ministerialnej liście czasopismpunktowanych zorganizowaliśmy redakcyjną międzynarodowąkonferencję „Analiza i egzystencja. Dwastyle uprawiania filozofii” (Pobierowo, 14-15 maja 2010),podczas które referenci starali się wydobywać wyniki egzystencjalniedoniosłe u filozofów analitycznych lub analizowaćstanowiska filozofów egzystencjalnychi wszyscy się zgadzali,że oba style są komplementarne.Profesor John Skorupski w referacie„Philosophy as a HumanisticDiscipline” wystąpił z sensacyjnątezą, że nie istnieje filozofia analitycznaw takiej formie, jaka zostałazaprojektowana na początkuXX wieku. Ta teza pasuje do ideiczasopisma, które próbuje wyjśćpoza ograniczenia dotychczasowejfilozofii analitycznej i wykorzystaćjej metody do analizy kwestii trudnychi skomplikowanych, ale życiowoważnych.


PREZENTACJEWielka filozofiaw Szczecinie?to powszechnie ceniony ogólnopolski półrocznik filozoficzny, od 19 jużlat wychodzący w Wydawnictwie Naukowym Uniwersytetu Szczecińskiego pod redakcjąkierownika Zakładu Filozofii Kultury profesora Jerzego Kochana. „Nowa Krytyka” to równieżcoroczne konferencje, książki i portal internetowy. Przede wszystkim jednak to budowaneprzez dwie dekady ogólnopolskie środowisko filozoficzne, skupione wokół szczecińskiegoperiodyku. Najnowszy, podwójny numer pisma będzie już dwudziestym piątym: z tej okazjiprzyjrzyjmy się jego dotychczasowym osiągnięciom i planom na najbliższą przyszłość.Szczecińskie czasopismo ogólnopolskie„Nowa Krytyka” ukazuje się jako półrocznik nieprzerwanieod roku 1991. Idea założenia pisma powstaław gronie filozofów sprowadzonych do Szczecina z Wrocławiaw celu uruchomienia tego kierunku na naszymuniwersytecie. Jednym z głównych inicjatorów był nieżyjącyjuż profesor Wacław Mejbaum, pierwszy dyrektorInstytutu Filozofii US. Publikowane w niej artykuły nawiązująprzeważnie do kontynentalnej tradycji filozoficznej,szczególnie zaś do krytycznie zorientowanej, oświecenioweji pooświeceniowej filozofii społecznej. Ukazywały sięrównież numery tematyczne poświęcone konkretnymmyślicielom, jak numer 15 – nietzscheański oraz numer20-21 poświęcony filozofii Davida Hume’a. Od wielu lat –jako jeden z nielicznych periodyków o podobnym profilu– należy do pism punktowanych przez Komitet BadańNaukowych.„Nowa Krytyka” redagowana jest przez ogólnopolskiekolegium, w którego skład wchodzą przedstawicieleśrodowisk filozoficznych Szczecina (prof. AleksandraŻukrowska, prof. Mirosław Rutkowski, mgr AleksandraŁukaszewicz Alcaraz, redaktor naczelny – prof. Jerzy Kochan),Katowic (prof. Marek Tokarz), Krakowa (prof. IgnacyFiut), Łodzi (prof. Bogdan Banasiak, prof. Krzysztof Matuszewski,dr Tomasz Sieczkowski), Poznania (prof. KrystynaZamiara, prof. Paweł Zeidler), Warszawy (prof. AleksanderOchocki, prof. Halina Walentowicz), Wrocławia (prof.Adam Chmielewski, prof. Ryszard Różanowski) i ZielonejGóry (prof. Beata Frydryczak).Na łamach czasopisma swoje artykuły opublikowałodotąd kilkudziesięciu autorów ze wszystkich ośrodkówakademickich w Polsce oraz kilkudziesięciu autorów zagranicznychz Francji, Włoch, Wielkiej Brytanii, USA, Australii,Niemiec, Nowej Zelandii, Kanady, Słowenii...; wśródnich filozofowie tej klasy jak: Etienne Balibar, Jaqcues Derrida,Gilles Deleuze, Jean-Luc Nancy, Ernesto Laclau czySlavoj Žižek. Pismo ma również znaczący dorobek w udostępnianiupolskiemu czytelnikowi klasycznych tekstówz historii filozofii (między innymi: David Hume, G.W.F. Hegel,Heinrich Heine, Friedrich Nietzsche, D.A.F. de Sade).Michał Sokolskiasystent w ZakładzieFilozofii Kulturyw Instytucie FilozofiiUS. Prowadzi m.in.zajęcia z filozofiispołecznej i z genderstudies.87


PREZENTACJE88Pismo obejmowało również patronatnad wydawnictwami książkowymi. W latach1995-1996 ukazały się cztery tomy„Biblioteki Nowej Krytyki”, wydane przezFundację im. K. Ajdukiewicza na RzeczRozwoju Nauk Filozoficznych. W ramachserii opublikowano: Krystyny Zamiary Dynamikępojęć i programów psychologicznych,Haliny Perkowskiej Antynomie świadomości.Eseje filozoficzne, Wacława Mejbauma Wyjaśnianiei wyjaśnienie oraz Aleksandry ŻukrowskiejW stronę teorii sensu. Obecnie działalnośćpisma na rynku wydawniczym przyjęła formępatronatu medialnego: logo „Nowej Krytyki”można znaleźć na pozycjach takich jak na przykładModlitwy Sorena Kierkegaarda i Trwoga masEtienne Balibara.Filozofia on-lineZ biegiem lat, z uwagi na rosnący prestiż orazzwiązany z tym duży napływ tekstów periodyk stałsię znany ze stosunkowo długiego okresu oczekiwaniana publikację artykułu. Był to jeden z czynników, któreskłoniły redakcję do uruchomienia jego równoległejedycji internetowej. Obecnie portal dostępny pod adresemwww.nowakrytyka.pl, to jedna z najbogatszychstron filozoficznych w polskiej sieci, codziennie notującaponad tysiąc wejść, gdzie można znaleźć obszernywybór tekstów opublikowanych w papierowej edycjipisma, a także liczne artykuły dostępne wyłączniew wersji on-line. Forum internetowe umożliwia równieżdyskusję i wymianę poglądów pomiędzy czytelnikami.Oprócz artykułów na stronie znajdują się całe książki,przeważnie klasyczne dzieła filozoficzne autorów takichjak Julien Offray de La Mettrie i Artur Schopenhauer,a także trudno dziś dostępne monografie, międzyinnymi Filozofia Louisa Althussera Romualda Łozińskiegoi Stefana Żeromskiego tragedia pomyłek Juliana Bruna.W osobnym dziale publikowana jest poezja. Swojeutwory może zgłosić każdy, kto jest zarazem filozofemi poetą. Na równych prawach w dziale współwystępująwięc dzieła twórców znanych i uznanych oraz prace debiutantów– studentów.Filozoficzne źródła nowoczesnej EuropyKluczowym aspektem działalności „Nowej Krytyki”jest coroczna konferencja z udziałem członków„Nowa Krytyka” w liczbach:• 25 numerów w latach 1991-2010• 4 punkty za publikację wedługklasyfikacji KBN• ponad 300 tekstów w edycji papierowej,ponad 100 – wyłącznie w wersji on-line• ponad 50 przekładów• ponad 1000 wejść dziennie na stronęwww.nowakrytyka.plkomitetu redakcyjnego oraz sympatyków i współpracownikówpisma. Od wielu lat odbywa się ona w Pobierowie,w Ośrodku Wypoczynkowym UniwersytetuSzczecińskiego i ma charakter sympozjum naukowegopod hasłem „Filozoficzne źródła nowoczesnej Europy“;w ramach tak szeroko sformułowanego tematu co rokuporuszany jest inny zestaw zagadnień. Konferencjasłynie ze swobodnej i przyjacielskiej atmosfery. Posiedzeniaodbywają się przeważnie w sali kominkowejośrodka, a część dyskusji prowadzona jest nieoficjalnie,np. podczas spacerów plażą. Referatom i dyskusjom towarzysząróżne eventy, takie jak coroczny Turniej Trambambuliimienia Beaty Frydryczak.Tegoroczne spotkanie wrześniowe „Nowa Krytyka”organizuje we współpracy z czasopismem filozoficznym„Décalage – An Althusser Studies Journal”, z wrocławskimpismem „Recykling Idei” oraz z Zakładem FilozofiiKultury US. Sympozjum, tym razem zorganizowane podhasłem Filozofia europejska po cięciu epistemologicznym,gościć będzie filozofów z Polski i zagranicy, między innymiz Grecji, Hiszpanii, Niemiec i Stanów Zjednoczonych.Tematem przewodnim obrad będzie próba ustaleniametodologicznego potencjału filozofii francuskiegomyśliciela Louisa Althussera (1918-1990). Swój udziałw sympozjum zapowiedzieli m.in. profesorowie: WarrenMontag (Occidental College, Los Angeles), William S. Lewis(Skidmore College, Nowy Jork), Juan Pedro Garcíadel Campo (Universidad Complutense de Madrid), a takżeG.M. Goshgarian, tłumacz szeregu prac Althussera najęzyk angielski.Organizatorzy mają nadzieję, że tegoroczne seminariumstanie się początkiem stałej międzynarodowej kooperacjipomiędzy ośrodkami krytycznie zorientowanejmyśli społecznej w wymiarze międzynarodowym. Adres redakcji:Instytut Filozofii Uniwersytetu Szczecińskiegoul. Krakowska 61/69, pokój 22271-017 SzczecinPismo jest do kupienia w Wydawnictwie NaukowymUS i w kiosku na Wydziale Humanistycznym.


PREZENTACJEZłote PióroUS nagradza młodych dziennikarzyUniwersytet Szczeciński już po raz dziewiąty był partnerem konkursu literacko-dziennikarskiego„Złote Pióro Głosu Szczecińskiego”. Finał trwających od października eliminacji odbył się23 czerwca 2010 r. w Sali Sesyjnej Rady Miasta i zgromadził liczne grono młodzieży wrazz nauczycielami z gimnazjów i liceów całego regionu.Konkurs od pierwszej edycji organizuje to samogrono pomysłodawców, które jednocześnie tworzyjury. Są to: Paweł Bartnik, pedagog, DyrektorStowarzyszenia Gmin Polskich „Pomerania”, BognaSkarul dziennikarka „Głosu” oraz prof. Danuta Dąbrowskaz Instytutu Polonistyki i KulturoznawstwaUniwersytetu Szczecińskiego, przewodniczącajury. Konkurs, w którym należy wypełnić kolejnychosiem zadań dziennikarskich, co roku cieszy sięniesłabnącym powodzeniem wśród gimnazjalistówi licealistów naszego województwa oraz regionusłupskiego.Sami tego chcą– To, że ten konkurs organizujemy od dziewięciulat, jest niejako wymuszone przez szkoły – mówiprof. Danuta Dąbrowska, przewodnicząca jury. –Odbieraliśmy telefony z pytaniami, czy będzie kolejnaedycja konkursu od dyrektorów szkół i od nauczycieli.Mnie nawet sami uczniowie zaczepiali na ulicyw tej sprawie. To dowodzi, że konkurs jest ważny i potrzebny.Prac przychodzi bardzo dużo i to nie tylko zeSzczecina, ale i całej jego okolicy.Prof. Dąbrowska podkreśla też wagę przedsięwzięciadla społeczności z małych miejscowości.– Dla uczniów spoza miasta udział w konkursie tomożliwość przebicia się i większego uczestnictwaw kulturze. Konkurs pełni też funkcję integracyjną, Marika Gołdaspołeczność miasteczek nim żyje. Czytając i komentującna łamach „Głosu” nadsyłane licznie pracerzeczniczka USwidzę, że wszędzie jest zdolna młodzież. Jurorka dodaje,że główną ideą konkursu jest to, żeby jegouczestnicy wychodzili poza schematy wpajanew szkole, uruchamiali wyobraźnię i odnajdywaliindywidualny styl. – My ten konkurs organizujemyz wielka frajdą – mówiła przewodnicząca jurydo uczestników zabawy podczas uroczystej galiwręczenia nagród. – Chciałabym, żeby nie zabrakłopasjonatów kultury z humanistyczną wrażliwością,czyli tym, co u was dostrzegam. 89


PREZENTACJEUniwersytet Szczeciński wspiera najlepszychTakich zdolnych humanistów właśnie UniwersytetSzczeciński chciałby mieć w swoich murach.Dlatego dotąd nagrodą główną w kategorii liceówbył indeks na polonistykę. – Wśród tych, którzydostali w ten sposób indeksy, mamy absolwentów,teraz już nauczycieli, którzy dopingują swoich uczniówdo walki o Złote Pióro – mówi prof. Dąbrowska.– Często to ci uczniowie, wychowankowie dawnychlaureatów, sami wygrywają kolejne edycje. Takjest np. z uczniami gimnazjum i liceum w Nowogardzie.Od kiedy jednak o przyjęciu na wyższą uczelniędecyduje świadectwo maturalne, a nie wynikegzaminu wstępnego, nagroda główna musiałasię zmienić.Rektor Uniwersytetu Szczecińskiego, prof.dr hab. Waldemar Tarczyński postanowił hojnieuhonorować młodych zdolnych. Główna laureatkaliteracko-dziennikarskiego konkursu, AnnaKurecka z I Liceum Ogólnokształcącego im. MariiSkłodowskiej-Curie w Szczecinie, otrzymała jednorazowestypendium w wysokości 3 tys. złotych.Pozostali zwycięzcy zaś bony na zakup książeko łącznej wartości 2 tys. zł.Złote Pióro jeszcze razUroczystym rozdaniem nagród od US i oryginalnychzłotych piór ufundowanych przez dziennikzakończyła się w Sali Sesyjnej Rady Miasta IX edycjakonkursu „Głosu Szczecińskiego”. Organizatorzytymczasem zapowiadają już kolejną edycję. – Przezte dziewięć lat przeczytaliśmy łącznie blisko 110 tysięcystron maszynopisu – mówi Bogna Skarul, dziennikarka„Głosu Szczecińskiego”. – Jest to praca, którą wykonujemyz własnej woli po to, żeby młodzież nauczyłasię poprawnie pisać. To ważna umiejętność, którą niekoniecznieudaje się rozwinąć w szkole. A pisanie jestnam potrzebne przez całe życie – piszemy codziennie,choćby podania, e-maile czy SMS-y. Konkurs ma takżezachęcać do studiów na Uniwersytecie Szczecińskim,gdzie umiejętność pisania można i warto pielęgnować.Dla tych, którzy do podjęcia studiów mają jeszcze trochęczasu, przygotujemy jubileuszową X edycję „ZłotegoPióra Głosu” w przyszłym roku szkolnym.Ogromne zainteresowanie literacko-dziennikarskimkonkursem oraz to, że dawni laureaci angażujądo udziału w nim swoich uczniów, określa wagęprzedsięwzięcia. Przedsięwzięcia, a może już tradycji,którą z pewnością warto kontynuować. Prof. DanutaDąbrowska, jurorkakonkursu „Złote Pióro”przemawia w trakcieuroczystości rozdanianagródfot. Jerzy Giedrys90


PREZENTACJENowościWydawnictwa Naukowego Uniwersytetu SzczecińskiegoNasze książki kupisz:• w siedzibie Wydawnictwa, ul. Mickiewicza 66 (WNEiZ US)• w Księgarni Akademickiej, al. Papieża Jana Pawła II 31 i ul. Krakowska (WH US)• w Księgarni Economicus, ul. Piłsudskiego 24opracowałaElżbieta Blicharska,Wydawnictwo Naukowe US(red.) Krzysztof RottermundSTUDIA MUSICOLOGICA STETINENSIS 1. STUDIA ORGANOLOGICAPierwszy numer czasopisma jest pracą zbiorową o charakterze muzykologicznym. Zawartew nim teksty dotyczą głównie problematyki z zakresu szeroko pojmowanej instrumentologii, stądpodtytuł Studia Organologica. Autorami tekstów są pracownicy związani z Katedrą Edukacji Arty-stycznej Uniwersytetu Szczecińskiego oraz reprezentanci innych ośrodków akademickich w kraju(Białystok, Toruń, Warszawa, Wrocław). Większość zamieszczonych w tomie pracma charakter historyczny. Tematyka niektórych jest związana z regionem PomorzaZachodniego. Kilka opracowań dotyczy historii budownictwa instrumentówmuzycznych innych regionów. Poruszana jest także problematyka socjologiczna,związana z fisharmonią – konkurentem fortepianu w XIX wieku. Jeden z autorówomawia zagadnienia natury konstrukcyjno-technicznej dotyczące budowy fisharmonii.Tego też instrumentu dotyczy artykuł poruszający problematykę transkrypcjiutworów Chopina. W opracowaniu z zakresu antropologii kultury autorka opisujedziałalność trzech współczesnych budowniczych instrumentów – amatorów, miłośnikówmajsterkowania. Charakter zarówno instrumentologiczny, jak i etnomuzykologicznyma tekst prezentujący ukraińskie instrumenty muzyczne oraz dotyczącywybranej problematyki ludowej sztuki lutniczej na Pomorzu Zachodnim, jaką jestbudownictwo cymbałów. W książce znalazł się także artykuł przedstawiający nienia z obszaru muzyki elektronicznej i powiązanego z niązagadinstrumentarium.wyd. 1ISSN 1640-6818s. 194format B5oprawa miękkacena 22,00 złLeonarda MariakLEKSYKA Z ZAKRESU WOJSKOWOŚCI W TRYLOGIIHENRYKA SIENKIEWICZA. CZĘŚĆ I. ANALIZA I INTERPRETACJAPierwsza całościowa monografia leksyki z dziedziny wojskowości zawartejw Trylogii Sienkiewicza i jedna z nielicznych, w której zbadano terminologię wojskowąpod względem językowym. W pracy szczegółowo omówiono strukturę,etymologię, zjawiska statystyczne i semantyczne oraz funkcję stylistyczną i stylizacyjnązebranej leksyki w kreowaniu scen batalistycznych i opisie postaci rycerzy.Praca składa się z dwóch uzupełniających się części: analitycznej (Leksyka z zakresuwojskowości w Trylogii Henryka Sienkiewicza. Część I Analiza i interpretacja, Szczecin2010) oraz słownikowej (Leksyka z zakresu wojskowości w Trylogii Henryka Sienkiewicza.Część II Słownik, Szczecin 2009), cena 60,00 zł.Przy zakupie obu książek – cena 40,00 złwyd. 1ISBN 978-83-7241-767-1s. 364format B5oprawa miękkacena 30,00 złWydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego71-101 Szczecin, ul. Mickiewicza 66tel. (91) 444 20 06, 444 20 14, faks (91) 444 21 52e-mail: wnus@uoo.univ.szczecin.pl, www.us.szc.pl/wydawnictwo91


PREZENTACJEwyd. 1ISBN 978-83-7241-744-2s. 300format A5oprawa miękkacena 31,00 złEwa KomorowskaBARWA W JĘZYKU POLSKIM I ROSYJSKIM.ROZWAŻANIA SEMANTYCZNEMonografia stanowi nowatorskie opracowanie zależności semantycznychi relacji kulturowych występujących w polskich i rosyjskich wyrażeniach z komponentembarwy, a także w tych kontekstach, które konotują kolor. Rozprawaznacznie rozszerza naszą wiedzę o językowych i kulturowych aspektach barwy– tego zjawiska w świecie fizycznym, które nadaje naszemu widzeniu rzeczywistościswoisty smak, wielki walor estetyczny i ma tak liczną reprezentację językową(z recenzji prof. dr hab. Kazimierza Ożóga).wyd. 1ISBN 978-83-7241-766-4s. 246format B5oprawa miękkacena 23,00 zł(red.) Joanna Chapska i ks. Cezary KorzecMIĘDZY WIARĄ A ZABOBONEMProblematyka podjęta w książce jest bardzo interesująca, ważna i aktualna.Odpowiada bowiem na wiele pytań nurtujących dzisiejszego człowieka, nie tylkopotencjalnego czytelnika, i przedstawia ważne poznawczo teksty. Wskazująone na wieloaspektowość i złożoność problemu – próbują go nie tylko zasygnalizować,ale także rozwiązać. Człowiek, chociaż siebie określa mianem „istoty rozumnej”,to jednak w różnych czasach historycznych, kontekstach kulturowych,okolicznościach wybiera nieracjonalność, fikcję, ułudę, fantazję, która ogniskujesię w zabobonie.92MONOGRAFIE:• DUDZIŃSKI J., NAKONIECZNA-KISIEL H., Poland In the Light of the GlobalEconomy Tendencies, s. 158• GOŁDYKA L., MACHAJ I., Enklawy życia społecznego. Kontynuacje, s. 666• KOTARSKA K., DROHOMIRECKA A., Uwarunkowania i poziom sprawnościfizycznej dzieci przedszkolnych ze Szczecina i Stargardu Szczecińskiegow cyklu jednej dekady, s. 101• KROPLEWSKI Z., PANASIUK A. (red.), Turystyka religijna, s. 687• KRUK J., Aktywność fizyczna a zachorowalność na raka sutka kobiet województwazachodniopomorskiego, s. 226, cena 25,00 zł• MARSKA-DZIOBA N., Efektywność genetyczno-onkologicznego programuprofilaktycznego, s. 82• ŚWIĄTEK M., Wpływ cyrkulacji atmosferycznej na zmienność opadów napolskim wybrzeżu Bałtyku, s. 150, cena 23,00 zł• WIŚNIEWSKA J., Procesy transferu technologii w bankach komercyjnych,s. 288, cena 40,00 złSKRYPTY:• KAWCZUGA D., BRUCKA-JASTRZĘBSKA E., SUPROŃ M., Wybrane metodydiagnostyki hematologicznej, s. 132, cena 19,00 zł• SIEŃKO-AWIERIANÓW E., CHUDECKA M., SZCZEPANOWSKA E., JARSKAK., GÓRNIK K., Kompendium z anatomii funkcjonalnej organów wewnętrznychi układu nerwowego człowieka, s. 104ZESZYTY NAUKOWE:• FILIPIAK B., PANASIUK A., ZAŁOGA E. (red.), Ekonomiczne Problemy Usługnr 46. Młodzi ekonomiści wobec kryzysu. Sektor usług. Innowacje. Marketing,ZN nr 575, s. 364• EIDER J. (red.), Prace Instytutu Kultury Fizycznej nr 26, ZN nr 583, s. 118,cena 12,00 zł• FILIPIAK B. (red.), Regional Development Vol. 3, ZN nr 580, s. 98• FILIPIAK B., PANASIUK A., ZAŁOGA E., Ekonomiczne Problemy Usług nr43. Młodzi ekonomiści wobec kryzysu. Gospodarka. Finanse. Rynek pracy,ZN nr 569, s. 382• HOZER J. (red.), Studia I Prace WNEiZ nr 15. Metody ilościowe w ekonomii,ZN 561, s. 223, cena 25,00 zł• JANASZ W. (red.), Studia I Prace WNEiZ nr 17. Przedsiębiorstwa w procesiezmian, ZN nr 571, s. 263, cena 29,00 zł• KAMIŃSKA E. (red.), Colloquia Germanica Stetinensia nr 17, ZN nr 518,s. 226, cena 27,00 zł• KIZIUKIEWICZ T. (red.), Finanse, Rynki Finansowe, Ubezpieczenia nr 21.Rachunkowość we współczesnej gospodarce, s. 224, cena 24,00 zł• PANASIUK A. (red.), Service Management Vol. 5, ZN nr 574, s. 264, cena29,00 zł• MEYER B. (red.), Ekonomiczne Problemy Turystyki nr 13, s.194, cena 25,00 zł• MEYER B., PANASIUK A. (red.), Ekonomiczne Problemy Turystyki nr 14.Potencial of tourism, s. 177• BIELAWSKA A., SZOPA A. (red.), Ekonomiczne Problemy Usług nr 50. Strategiezarządzania mikro i małymi przedsiębiorstwami. Mikrofirma 2010,ZN nr 585, s. 585• BIELAWSKA A., ŁUCZKA T., Ekonomiczne Problemy Usług nr 51. Uwarunkowaniarynkowe rozwoju mikro i małych przedsiębiorstw. Mikrofirma2010, ZN nr 588, s. 541• MEYER B.(red.), Ekonomiczne Problemy Usług nr 52. Potencjał turystyczny.Zagadnienia przestrzenne, s. 690• PANASIUK A.(red.), Ekonomiczne Problemy Usług nr 53. Potencjał turystyczny.Zagadnienia ekonomiczne, s. 769• SZEWCZYK A. (red.), Studia Informatica nr 23. Wybrane aspekty społeczeństwainformacyjnego, ZN nr 541, cena 24,00 zł• SZEWCZYK A. (red.), Studia Informatica nr 24. Informatyka ekonomiczna.Wydanie jubileuszowe z okazji osiemdziesięciolecia urodzin Prof. TadeuszaWierzbickiego, ZN nr 576• WOLSKA G. (red.), Współczesne problemy ekonomiczne. Globalizacja.Liberalizacja. Etyka nr 1, s. 256, cena 22,00 złCZASOPISMA:• Nowa Krytyka 24/2,. czasopismo filozoficzne, red. J. KOCHAN, s. 344,cena 35,00 zł• Przegląd Zachodniopomorski 2010/1, red. T. BIAŁECKI, s. 222, cena 20,00 zł• Analiza i Egzystencja nr 9 (dodruk), red. R. ZIEMIŃSKA, s. 256, cena 22,00 zł• Analiza i Egzystencja nr 10 (dodruk), red. R. ZIEMIŃSKA, s. 256, cena 22,00 złINNE:• KOŁODZIEJEK E., KABATA M., SIDOROWICZ R., E-porady językowe (dodruk),s. 282, cena 26,00 zł


PATRONATKonkurs fotograficznyStudiowanie,bilet do marzeńorganizowany przez Biuro Promocji i Informacji USZ OKAZJI 25-LECIA UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGOpod patronatem honorowymJM Rektora prof. dra hab. Waldemara TarczyńskiegoNa konkurs nadesłano 97 zdjęć, wśród których w dniu 30 kwietnia 2010 r. komisja w składzie: MagdalenaSeredyńska (fotografka), Adam Morawski (pracownik Biura Promocji i Informacji), przedstawiciele patronów medialnych:Mariola Badowska (KakadUS), Katarzyna Stosio (kierunkistudiow.pl), Elżbieta B. Nowak („Przegląd Uniwersytecki”)wybrała zdjęcia i nagrodziła następujących autorów:I miejsce – Magdalena Łyszyk z V LO przy ZS nr 2 im. Stanisława Lema w KoszalinieII miejsce – Michał Szczepanik z Zespołu Szkół Elektryczno-Elektronicznych im. prof. M.T. Hubera w SzczecinieIII miejsce – Patrycja Mikołajczyk z Technikum Zawodowego nr 4 w Zespole Szkół nr 8 im. St. Staszica w Szczecinie.Lista zwycięzców i wszystkie nadesłane fotografie znajdują się na stronie konkursuwww.us.szc.pl/main.php/konkurs_25lat w zakładce galeria.fot. MagdalenaŁyszyk93


fot. Patrycja Mikołajczykfot. Michał SzczepanikUroczyste rozdanie nagród odbyło się12 maja 2010 r. w Sali Senatu USPatroni medialni: Studencki SerwisKulturalny KAKADUS, „Przegląd Uniwersytecki”,„HOT magazine”

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!