TEMAT NUMERU10E.B.N.: Z naszej rozmowy wynika wniosek, żewspółczesną misją uniwersytetu jest głęboka refleksjana temat sytuacji kobiet na uczelni wyższeji zmian, które powoduje chociażby ich obecnaprzewaga ilościowa. Dr Ewa Kochan w swym tekście„Polka-studentka” postulowała, aby tytułowymodel uczynić społecznie obowiązującym. Modeldziewczyny, która pogłębia swoją wiedzę, rozwijasię, poszukuje swojej tożsamości w dosyć trudnychnie tylko dla niej czasach.E. Kochan: Chodziło mi o wzór społeczny, nie instytucjonalny,bezpośrednio związany z uczelnią. W rzeczywistościbyła to moja reakcja na obserwowaną przezemnie postawę kobiet dojrzałych, które nie interesująsię światem ani swoim w tym świecie miejscem i rozwojem.Niezwykle mało Polek uczestniczy w różnychformach kształcenia i samokształcenia osób dojrzałych,z taką ofertą nie wychodzi też uczelnia.E.B.N.: Wydaje mi się, że ten model osoby poszukującejswojej tożsamości i nieustannie studiującejjest istotny, tak jak i postulat przeniesienia go pozamury uniwersyteckie.E. Kochan: Należałoby jednak przemyśleć rolę studentkina uniwersytecie i poza nim i jak już powiedzieliśmywcześniej – jest to spore wyzwanie.E.B.N.: Zapytamy niedawną studentkę, jak z jejperspektywy wygląda sytuacja kobiety na uniwersyteciei co skłoniło absolwentkę filozofii do założeniaKoła Gender?Mgr Justyna Wodzik: Na Wydziale Humanistycznymnie ma tak dużo gender jak na Filologicznym. Brakowałonam miejsca, gdzie osoby z różnych dyscyplinmogłyby o tej kategorii rozmawiać, na uniwersyteciewiele osób jest taką rozmową zainteresowanych. Dlategostworzyliśmy taką przestrzeń, powołując kołonaukowe. Mamy nadzieję, że nasza działalność będziepowodowała zmiany w rzeczywistości. Nasze spotkaniamają charakter otwarty, każdy może przyjść i z namiporozmawiać. Nie tworzymy zamkniętego kręgu.E.B.N.: Mam nadzieję, że koło <strong>podej</strong>mie równieżpostulat, który przewija się przez naszą dyskusję,czyli zajmie się także rolą kobiet na uniwersytecie.J. Wodzik: Zanim odpowiem na to pytanie, chciałabymnawiązać do wcześniejszych rozważań. Przywołamakcję „Dziewczyny na politechniki” i badaniawarszawskich socjologów, którzy w ramach międzynarodowejakcji GAPP [Gender Awareness ParticipationProcess] starali się dociec, dlaczego studentki niewybierają kierunków technicznych. Okazało się, żedziewczyny się po prostu boją, że nie dadzą sobie rady.Zaskakujące jest to, że te, które mają w liceum piątki,czwórki z fizyki, deklarują, że z tego powodu nie pójdąna kierunek techniczny. Jednocześnie młodzież męska,mając dwójkę, trójkę, startuje bez uzasadnionychw tym przypadku obaw na dany kierunek, bo wie, że dasobie radę. Jaka to widoczna różnica w pewności siebiei samowiedzy!Wydaje mi się, że rolą Koła Gender nie jest wybieraniekierunku rozwoju, ale bardziej stworzenie platformydyskusji, w których nie należy rozstrzygać, że coś jestdobre, a coś złe, tylko analizować zjawiska, rozważaćróżne aspekty rzeczywistości i wyciągać wnioski.E.B.N.: Życzymy powodzenia. Mnie równieżod jakiegoś czasu trapi pewne pytanie, któregojeszcze nie zadałam nigdy prof. Indze Iwasiów:Jak to jest być kobietą, która chcąc, jak mniemam,„przeorać” świadomość jej współczesnych, zakładapierwsze seminarium o tematyce gender, którejest seminarium w owym czasie niejako wywrotowym?Dodam jeszcze, że w tym numerze „Przeglądu”ukaże się tekst dr Arlety Galant podsumowującytę działalność.J. Wodzik: Przepraszam, że wtrącam swą wypowiedź,ale muszę podkreślić, że to ja jestem pokłosiemzajęć z dr Arletą Galant, które miałam z nią na filozofii.Ważne okazały się też zajęcia z kultury masowej na kierunkufilozofia z elementami kulturoznawstwa, któreprowadziła dr Ewa Majewska z Warszawy. Właśnie wtedyz koleżankami poczułyśmy, że warto zorganizowaćjednostkę, w której będziemy zajmować się tematykąpłci, i najlepiej, żeby parali się tym studenci. Zobaczyłyśmy,jak robi to ktoś z katedry, i to było dla nas bardzoważne. Uwierzyłyśmy w siebie. Gender studies, któremieliśmy na kulturoznawstwie na filozofii, udowodniłynam, że jest to sprawa naukowa, że nie jest to żadne„babskie gadanie” i jest to ważne dla naszego rozwojui naszej tożsamości.E.B.N.: Dziękuję za to spontaniczne i ważnedopowiedzenie i proszę o odpowiedź prof. IngęIwasiów.I. Iwasiów: Gdy patrzę z perspektywy czasu, widzę,że miałam o wiele mniej rewolucyjną świadomośćwówczas niż już po fakcie, niż na przykład dzisiaj. Niemyślałam wówczas, że muszę coś „przeorać”, brałam zanaturalne, że skoro zajmuję się wówczas nową w Polscemetodologią humanistyczną, powinnam wprowadzaćją na swoje zajęcia. To się wydawało atrakcyjne poznawczoi nie wyglądało na element zapalny ideologicznie.Potem się dopiero okazało, że tak może być postrzegane.Można powiedzieć, że mamy teraz do czynieniana polskich uniwersytetach z ponownym backlashem[kontruderzeniem]. Paradoksalnie, kilkanaście lat temu,moja działalność była postrzegana tylko jako pewnenastawienie metodologiczne, jako pewna koncepcjarozmawiania o literaturze i kulturze. Dziś natomiastmyślę, że ta sama koncepcja uważana jest za zapalnączy niebezpieczną ideologicznie. Wbrew temu, co mówiłaprof. Szuszkiewicz, to znaczy, że zmiany zachodząpodsycane dyskursem europejskim, uważam, że musimysami wypracować zasady. Prawo międzynarodowema tylko wierzchnią warstwę równościową, przechodzioczywiście, musimy zacząć od modernizacji tej wierzchniejwarstwy, ale w całej Europie obserwujemy opór
TEMAT NUMERUprzeciw dzieleniu się władzą na różnych szczeblachz kobietami. Władzą symboliczną i konkretną, u nas, nauniwersytetach także idzie o oba zakresy terminu „władza”.Mam wrażenie, że dziś spotykam o wiele więcejdowodów oporu przed namysłem nad konsekwencjamifaktycznej równości kobiet i mężczyzn niż parę lattemu. Wówczas nie czułam się kimś, kto ma „przeorać”.To dzisiaj się tak czuję, a zarazem nie mam ochoty natakie samopoczucie.J. Wodzik: Przykładem może być to, co stało się naUniwersytecie Gdańskim, kiedy tam chciano powołaćgender studies. Wtedy dziekan wydziału prawa i administracjipowiedział, że jeśli się to stanie, to on otworzycentrum badań nad pedofilią. Chyba nawet nie wartokomentować tej wypowiedzi.J. Wodzik: Już o tym mówiliśmy, ale powrócę dotej według mnie ważnej kwestii, bo związanej z funkcjonowaniemwykształconych na uniwersytecie kobiet.Musimy się zastanowić nad tym, że skoro jest ich corazwięcej, to jaka jest tego konsekwencja na rynku pracy?Skoro moi koledzy z uczelni dostają pracę, a koleżankimają z tym problem, jest to dysproporcja. Czy dziewczynysą mnie zdolne? Jeśli kształcimy więcej kobiet, toczy coś się zmienia w społeczeństwie?E. Szuszkiewicz: Mamy coraz bardziej wykształconespołeczeństwo, co jest dobre, chociażby dlatego, żematki są coraz bardziej wykształcone.J. Wodzik: Ale nie pracują zawodowo i tym samymmniej liczą się w kontekście społecznym.prof. Inga Iwasiów,dr Maciej Kowalewskifot. Krzysztof TrzcińskiE. Szuszkiewicz: Wydaje mi się, że tu mniejchodzi o uregulowania prawne, a bardziej o zmianęmentalności ludzkiej, a na to potrzebne są naprawdędziesiątki, setki lat. I ta zmiana się dokonuje. Mężczyźnizawsze będą postrzegać kobietę w ten samsposób, jeśli ich mentalność nie ulegnie transformacji.W przeciągu wieków nastąpił tutaj ogromnypostęp.I. Iwasiów: Ale my nie mamy czasu. Nie możemyczekać jeszcze stu czy dwustu lat. Świat przyspieszył.Właśnie jesteśmy w takiej rzeczywistości, w którejcoraz więcej jest kobiet na uniwersytecie i nie możemyczekać, aż sama mentalność ulegnie ewolucyjnejprzemianie. Teraz jest teraz, powtórki nie będzie.E. Szuszkiewicz: W takim razie co ma się stać, coma się zmienić?E. Szuszkiewicz: Ale to nie jest kwestia tego, czykobieta ukończyła uniwersytet, czy jakąś inną szkołę.Jeśli pracodawca w prężnie działającej firmie ma dowyboru chłopaka czy dziewczynę na stanowisko, tokogo wybierze? Dziewczyna kojarzona jest zaraz z zakładaniemrodziny, z macierzyństwem. I to jest właśnieproblem. Dlatego ważne jest zapewnienie pewnychstruktur, takich jak żłobki i inne instytucje, które będąmogły zapewnić kobiecie możliwość realizacji zawodowej.Oczywiście są też mężczyźni, którzy zajmują siędziećmi i to jest też duża zmiana w społeczeństwie.M. Kowalewski: Rzeczywiście, statystyki przedstawiająwiększą liczbę bezrobotnych kobiet, ale jeżeliprzyjrzymy się ilości firm zakładanych przez absolwentów,to reprezentantek płci pięknej jest więcej. Chciałemjeszcze podjąć wątek sposobu studiowania, ponieważwydaje mi się istotny. Z moich obserwacji wynika,11