TEMAT NUMERUcję dla panów. Spowodowane jest to tym, że studentkisą bardziej ambitne od swoich kolegów. Podczas gdyczęsto panów zadowala tzw. „trzy z dwoma”, koleżankidążą do uzyskania jak najlepszych not. Jestemprzekonana, że ten upór zaprocentuje w przyszłościdobrą pracą, w wielu przypadkach pewnie właśnie nauniwersytecie.Dominik Stępień,student I rokukulturoznawstwa,Wydział FilologicznyWidok kobiety na uczelni oddłuższego czasu nie jest czymśobcym, a wręcz obserwujemyprzewagę ilościową studentek. Oczywiście nadal funkcjonująstereotypy związane z postrzeganiem pewnych kierunkówjako typowo męskich i żeńskich, jednak w praktycewygląda to nieco inaczej, ponieważ wzrasta liczbakobiet na wszystkich kierunkach. Co więcej, nie jest tozwiązane z chęcią udowodnienia, że kobiety też nadająsię do studiowania np. matematyki lub uskutecznianiawalki ideologiczno-emancypacyjnej, ale raczej tym, żekobiety, jak i mężczyźni zmieniają swoje zainteresowania.Warto też wspomnieć, że nie dotyczy to tylko uzyskaniatytułu magistra, ale chęci jeszcze większego rozwijaniawłasnych pasji, a przede wszystkim – możliwości.Iwona Smolec,studentka IV rokufilologii polskiej,Wydział FilologicznySkoro kobiety tak długoi tak mozolnie walczyły o swojeprawa, nie widzę innej możliwościniż to, by w jak najlepszysposób wykorzystać danąnam szansę. Wierzę, że towłaśnie w nas istnieje ogromnypotencjał, dzięki któremu możemy realizować sięzawodowo, wcale nie gorzej niż płeć przeciwna – zarównona kierunkach humanistycznych, jak i tychuważanych za typowo ścisłe.Według mnie powinniśmy walczyć ze stereotypami,które każą nam myśleć, że rolą kobiety jest bycieżoną, matką, opiekunką domowego ogniska. Wierzę,że mogę być dobrą nauczycielką, świetną fizyczkąlub kreatywną artystką. Płeć nie powinna przesądzaćo zakresie obowiązków, którym mogę podołać.Kobiety na uniwersytetach(Szczecin/Berlin). Wstępna diagnozadr hab. prof. USBrygida Helbig--MischewskiZakład Mediówi Komunikowania,Instytut Polonistykii Kulturoznawstwa;„Privatdozentin”na UniwersytecieHumboldtóww Berlinie (InstytutSlawistyki),kulturoznawczynii literaturoznawczyni,pisarka i poetka14Kobiety na uniwersytetach pojawiły się dopiero pod koniec wieku XIX. Jeśli bywały tamwcześniej, to na ogół w męskim przebraniu. O tym, z jak wielką dyskryminacją miałydo czynienia, pisze m.in. Virginia Woolf w eseju Własny pokój (1929), wydanym w Polscedopiero w roku 1997 z inspirującym wstępem Izabeli Filipiak – feministki i pisarki. Podobnerefleksje odnaleźć można w korespondencjach z Cambridge doskonałej polskiej poetki MariiKomornickiej, wydanych pod ironicznym tytułem Raj młodzieży (1896).Woolf wspomina m.in. o tym, że wstęp do bibliotekiuniwersyteckiej kobiety miały tylko w towarzystwieprofesora mężczyzny lub z listem polecającymod niego. Komornicka zwraca uwagę na to, że rektormiał prawo (i „policyjną władzę”) aresztować każdąkobietę samotnie przechadzającą się wieczorem pokampusie – gdyż późna pora budziła <strong>podej</strong>rzeniao prostytucję. To tylko jedne z wielu restrykcji, jakimpoddawane były pionierki studiów wyższych wśródkobiet, izolowane od mężczyzn w specjalnych, słabiejfinansowanych college’ach, wykluczane z wieluprzestrzeni życia publicznego, np. męskich klubówdyskusyjnych, w których zamożni studenci gromadzilisię „na czytanie pism, grę w szachy, jedzenie
TEMAT NUMERUi sprawy polityczne”. „Pokoje studentek są dalekomniejsze i uboższe”, pisała Komornicka, „a sport niecozłagodzony (...) i ograniczony przestrzennie doogrodu kolegialnego, place miejskie i rzeka wyłącznienależą do płci szczęśliwej.” 1 To, że dzisiaj jest inaczej,zawdzięczamy w dużej mierze emancypantkomi feministkom. Ale czy rzeczywiście jest tak dobrze?Kto zostaje profesorem?Dziś zdawałoby się, że to do kobiet należy akademia,że to one są „płcią szczęśliwą”, ekspansywnąi zdobywczą. Na uniwersytecie, zwłaszcza w obrębienauk humanistycznych i społecznych, aż się roi odstudentek, procentowo nie jest ich mniej niż studiującychmężczyzn. Połowa osób z tytułem doktora tokobiety. Na niektórych kierunkach, takich jak np. filologiapolska czy kulturoznawstwo, dziewczyny już napierwszy rzut oka zdecydowanie dominują.W przypadku profesorów jednak proporcje płciowenawet na sfeminizowanych kierunkach humanistycznychsą już zupełnie inne – bardzo prawdopodobne,że to przede wszystkim ci nieliczni chłopcyrozpoczynający studia na filologii polskiej zostanąprofesorami i zajmą wysokie stanowiska w życiu społecznymi kulturalnym. „Przebije się” i kilka dziewczyn.Będą to w dużej mierze te studentki, którymuda się zdobyć, najlepiej męskiego, mentora-profesora,kogoś, kto dostrzeże ich potencjał i wesprzeich karierę. Bywa, że związkom takim towarzyszyobustronna fascynacja. Niekiedy „uwiedzenie”, czyto erotyczne, emocjonalne, czy intelektualne (przez)profesora może bardziej przyczynić się do sukcesuniż zdolności i wytężona praca studentki. To furtka,którą przewiduje dla kobiet społeczeństwo o cechachpatriarchalnych. Nie wszystkie kobiety jednakpragną i mogą pójść taką właśnie drogą, chociaż nic,rzecz jasna, nie przemawia przeciwko instancji mentorówpłci obojga.Niemiecki „szklany sufit”W Niemczech dysproporcja między ilością profesurobsadzonych przez mężczyzn a przez kobietyjest jeszcze większa; w Polsce ok. 26 procent osóbz tytułem profesora to kobiety, w Niemczech ok. 17procent. Nie cieszmy się jednak za wcześnie. Przyczynątakiego stanu rzeczy jest bowiem przede wszystkimfakt, że zawód naukowca jest w Niemczech dużolepiej płatny i jeszcze bardziej prestiżowy niż w Polsce.Stąd też kobiecie trudniej zdobyć tam stanowiskoprofesorskie.W obu krajach to przede wszystkim mężczyźniobejmują najwyższe stanowiska w instytutach naukowych.Wśród 193 (polskich) członków PolskiejAkademii Nauk jest jedynie 6 kobiet. Według badańprof. Renaty Siemieńskiej z UW, panowie stanowią 93proc. kadry kierowniczej polskich instytutów naukowych.We współczesnym społeczeństwie nadal panujeprzekonanie, że to przede wszystkim mężczyzna1Maria Komornicka: Raj młodzieży. „Przegląd Pedagogiczny”1896, nr 15, s. 266.powinien zapewnić rodzinie odpowiedni status materialnyi zdobyć wysoką pozycję społeczną. Należymu to więc umożliwić. W niektórych środowiskachzarówno w Niemczech, jak i w Polsce nadal pokutujeprzeświadczenie, że największym sukcesem kobietyjest znalezienie mężczyzny sukcesu. Własne osiągnięciakobiety nie zawsze są w stanie zrównoważyćbrak „prestiżowego” partnera u jej boku.Takie uwewnętrznione przesłania kulturowospołecznepowodują z jednej strony, że wiele kobietżyje na swoistym „wewnętrznym hamulcu”, poniżejpoziomu własnych możliwości i rezygnując ze zbytambitnych dążeń, z drugiej strony, że społeczeństwołatwiej „przychyla się” do sukcesu mężczyzny niż kobiety.Od kobiet wymaga się na ogół większych kompetencji,mają szansę na wygraną z reguły dopierowtedy, kiedy znacznie przewyższają męskich kontrkandydatówalbo są wspierane przez wpływowychreprezentantów płci przeciwnej.Niemieckie kobiety sukcesu: „poskramianie”cielesnościPoza tym bardzo trudno połączyć rolę byciaatrakcyjną i zmysłową, ciepłą, wrażliwą, emocjonalnąkobietą (a takie są – jak już w roku 1949 w Drugiejpłci wskazała Simone de Beauvoir – kulturowe oczekiwaniawiększości społeczeństwa wobec kobiet),a jednocześnie zostać uznaną za autorytet intelektualnyi być dopuszczoną do najwyższych pozycjispołecznych. Stąd też w Niemczech profesorki częstoupodabniają się wyglądem i sposobem bycia domężczyzn, np. ubierają się w sposób mało zmysłowy,raczej nie przykuwający uwagi, nie podkreślają „walorów”swego ciała i ukrywają emocje. W ten sposóbprzeciwstawiają się przyjętemu w społeczeństwiekojarzeniu kobiet przede wszystkim z ciałem, natudrhab. prof. USBrygida Helbig--Mischewski15