INFORMATOR POLSKI Kwartalnik Społeczno-Kulturalny
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Szarganie poprawności<br />
<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />
Czas rocznic i wyborów<br />
Wymiana premierów?<br />
Ciekawe czasy dla duńskiego Polaka, zwłaszcza takiego,<br />
który od historii i polityki nie stroni. Tym bardziej, że<br />
w wymienionych dziedzinach najbardziej od „pogańskiego”<br />
Zachodu, a więc i Duńczyków, odstajemy. Dlatego<br />
też godzi się to, co nas łączy, przypomnieć. Bo czyż np.<br />
nie dzielimy z naszymi gospodarzami smętnych rozważań<br />
nad wydarzeniami sprzed lat 150? Czyż jedni i drudzy<br />
w roku 1864 nie przegraliśmy w wyniku zaślepienia, ufności<br />
w dalekich przyjaciół i oślego uporu? Duńczycy, liczący<br />
na miłość Anglików lub braterstwo Szwedów, zlekceważyli<br />
pruską potęgę, stracili tysiące żołnierzy oraz blisko połowę<br />
królestwa, ale przynajmniej skórę ocalili. Nad Wisłą<br />
podczas powstania styczniowego poszło jeszcze gorzej, bo<br />
romantyczne marzenia o uczuciach Francuzów, swary między<br />
„Białymi i Czerwonymi”, a także arcypolskie: „Jakoś to<br />
będzie”, zaowocowały osunięciem się na samo dno rozbiorowej<br />
nocy. Gorzej ani przedtem, ani potem nie bywało.<br />
Losy zbliżyły nas także przy okazji rozpoczętej w roku<br />
1914 wojny. Wprawdzie cenę zapłaciliśmy nierówno, jako<br />
że neutralni Duńczycy nieźle na pierwszej wojnie zarobili,<br />
podczas gdy my zebraliśmy solidne cięgi, ale przecież<br />
obydwa narody doczekały się, w wyniku klęski Niemiec,<br />
dziejowej sprawiedliwości. Duńczycy odzyskali Południową<br />
Jutlandię, a Polacy niepodległość. Łączyły nas także<br />
ówczesne plebiscyty i ich połowiczne sukcesy.<br />
Natomiast kolejne, przypominane w tym roku, okrągłe<br />
rocznice raczej nas różnią, niż zbliżają. Rok 1944 to dla<br />
rodaków Andersena inwazja w Normandii, która zapewne<br />
ocaliła ich od dłuższej wizyty Armii Czerwonej, gdy<br />
dla nas to przede wszystkim zrównanie z ziemią Warszawy<br />
i słynne „strzelanie do wroga diamentami”, również w tym<br />
przypadku spowodowane złudzeniami na temat uczuć i siły<br />
Zachodu.<br />
Co się zaś tyczy 10. rocznicy podłączenia Polski do<br />
„Eurokołchozu”, jak Unię nazywają publicyści „patriotyczni<br />
i niepokorni”, to musimy ją celebrować sami. Duńczyków,<br />
jeśli to w ogóle interesuje, to tylko w związku z wydatkami<br />
na osławione zasiłki rodzinne, które najlepiej byłoby<br />
gastarbeiterom (oczywiście tylko tym z Europy!) odebrać.<br />
A co się tyczy hucznie fetowanej w Polsce 25. rocznicy<br />
wyborów do sejmu kontraktowego, to na towarzystwo duńskiej<br />
lewicy nie ma co liczyć, jako że oni tylko z trudem<br />
nam rozwalenie „Obozu Pokoju i Postępu” wybaczyli.<br />
No, ale wspomnieniami zbyt wielu się nie interesuje, więc<br />
kilkanaście najbliższych miesięcy stanie, i w Polsce i w Danii,<br />
raczej pod znakiem istnej fali głosowań. Dreptania do urn<br />
będzie po dostatkiem, ale na pewno nie da się tego samego<br />
powiedzieć o wyborczej frekwencji. Zwłaszcza między<br />
Bugiem i Odrą, a już szczególnie w przypadku wyborów<br />
europejskich. Tu różnimy się znacznie od współczesnych<br />
wikingów, bo ci do urn fatygują się wcale licznie. Chociaż<br />
można się obawiać, czy stan taki się utrzyma, jeśli rządzący<br />
zechcą ogłaszać referenda na tematy tak pasjonujące masy<br />
jak tegoroczny „dreszczowiec”: głosowanie na temat implementacji<br />
kompetencji unijnych praw patentowych… Możemy<br />
tylko zgadywać, z jakim zainteresowaniem i podnieceniem<br />
głosować w tej sprawie będą np. wiekowi nowoduńczycy i ich<br />
ciepło odziane małżonki! Z innych wyborów warto przypomnieć<br />
przyszłoroczne zmagania parlamentarne, bo widać<br />
wyraźnie, że w obydwu krajach bez thrillera się nie obejdzie,<br />
mimo że tendencje są zupełnie przeciwstawne. I mimo tego,<br />
że w rzeczywistości mamy się nie najgorzej. W Danii, przy<br />
cywilizowanej opozycji, rządząca „feminoteka” wystraszona<br />
spadającą popularnością miota się od ściany do ściany<br />
w iście tanecznych figurach, by pogodzić zdrowy rozsądek<br />
z szerokim gestem sojuszniczej „radyka-lewicy”. Tymczasem<br />
nad Wisłą karkołomne łamańce wykonuje daleka od umiarkowania<br />
opozycja, opozycja gardząca ciepłą wodą w kranie,<br />
strategią dogadywania się z sąsiadami i skąpstwem budżetowych<br />
dusigroszy. Zauważmy, na marginesie, że słysząc<br />
o obiecywanych bilionach, można się pokusić o twierdzenie,<br />
że jeszcze nigdy tyle zer nasza opozycja nie miała.<br />
No, a na koniec, ponieważ w Danii głowy państwa się nie<br />
wybiera i wyborów prezydenckich nie ma z czym porównywać,<br />
wróćmy do wyborów parlamentarnych. W sytuacji,<br />
gdy w Polsce mamy sympatyczny rząd, a w Danii rozsądną<br />
opozycję, proponujemy myślowy eksperyment: wymianę<br />
premierów. Coś na kształt umowy diabła z panem Twardowskim.<br />
„Ja na rok u Belzebuba przyjmę za ciebie mieszkanie,<br />
niech przez ten rok moja luba z tobą jak z mężem zostanie”.<br />
Odstąpmy pana Tuska Duńczykom, a na żer krajowej<br />
opozycji rzućmy tutejszą „premierę”, którą „nowoduńscy”<br />
taksówkarze nazywają fru Elektronik-Smith. Ale by się<br />
działo! Idziemy o zakład, że o jej zmaganiach ze słynnemi<br />
z potoków mowy, posłankami opozycji, można by niejedną<br />
„Panią Twardowską” napisać.<br />
Adam be<br />
47