11.07.2015 Views

S. 28 S. 28 - Wojskowa Akademia Techniczna

S. 28 S. 28 - Wojskowa Akademia Techniczna

S. 28 S. 28 - Wojskowa Akademia Techniczna

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

24 Loża StudentówWATKTO SZYBKO ROBI, PRZEWAŻNIE ROBI DWA RAZYStudia, wiadomo jak to studia. Ktoprzebrnie przez pierwszy rok, to jeśli,nie daj Boże, nie wpadnie pod tramwaj,studia powinien skończyć.POWAŻNE MANKO ,,NA ODCINKU CHLEBA”Bodajże w trakcie drugiego roku studiówstanąłem wobec groźby uznaniamnie za aferzystę na dużą skalę.W tamtych czasach za zabór wspólnegomienia i próbę zagrożenia zdrowiawszystkich studentów Akademiimożna było oczekiwać wyroku szybkiego,surowego i bez możliwościodwołania. A było to tak: przypadłami rola podoficera dyżurnego stołówkipodchorążych – mieściła się onaw dużym budynku na zamkniętym terenieWAT, a zwana była „karaluchem”.Łatwo się domyślić, dlaczego. Do moichobowiązków należało pilne baczenie,A pierwszy rok to mnóstwo przedmiotówogólnoakademickich, wśródktórych nie najmilej wspominam rysunektechniczny i geometrię wykreślną.Każdy z nas na tym ciągnącym się niezmierniedługo pierwszym roku musiał,oj musiał, wykonać dziesięć arkuszy z rysunkutechnicznego i tyleż samo z geometriiwykreślnej. Ileż to nocy prześlęczanychz grafionem i piórkiem w ręku,a następnie ileż to przyspieszonego biciaserca w momencie zdawania pracy u asystentaczającego się nad naszą krwawicąz grubym ciesielskim ołówkiem, którymmógł, a robił to bezlitośnie, zniszczyćefekt nieprzespanych nocy, żałując tejgłupiej trójki. Nie kochałem, oj nie kochałemtych kreśleń i jeszcze po pięćdziesięciulatach, jak mi się przyśnią, to budzęsię mokry. Ale to nic w porównaniu z absolutnątragedią, która spotkała mojegoby do kotłów wrzucono to, co należyi we właściwej ilości, a również wydawaniekelnerkom chleba donoszonegona stoliki w czasie posiłków. Przejmującsłużbę od poprzednika, kierując siębezgranicznym, młodzieńczym zaufaniemdo ludzi, podpisałem w ciemnoodpowiedni raport o stanie ilościowymdóbr, nad którymi obejmowałem pełnąwładzę. Stan żywionych był pokaźny,ponad 800 osób o wilczym apetycie,zatem i jadła wszelakiego górybyły przeogromne. Po 24-godzinnymdyżurze szczęśliwy zdaję służbęnastępcy z błogim przeświadczeniem,że za chwilę pomknę do internatuSPOJRZENIE MOŻE BYĆ OKRUTNEW projektowaniu sprzętu artyleryjskiegojednym z najtrudniejszych zadańjest prawidłowe określenie kształtuoraz obliczenia balistyczne i wytrzymałościowelufy. Już wstępne zajęciaz tego zakresu na PolitechniceWarszawskiej były bardzo trudnedo opanowania, tym bardziej że prowadziłje wg teorii francuskich Polak,były pułkownik carski.Skóra nam ścierpła, gdy dowiedzieliśmysię, że zajęcia z tego zakresupoprowadzi szef Katedry Broni Artyleryjskiejpłk mgr inż. Andrzej Bugrymienko,bo słabo mieliśmy opanowanyw tym specjalistycznym zakresie językrosyjski. Jakie było nasze zdziwienie, gdypułkownik oświadczył nam, że zdawał sobiez tego sprawę i poprowadzi wykładyw języku polskim. Mówił, że specjalniew tym celu przez pół roku uczył się języka,ze szczególnym uwzględnieniem specjalistycznegosłownictwa – tym nas do resztyzaskoczył i rozbroił. Prosił jedynie, że jaksię gdzieś potknie, żeby go poprawiać.Cała grupa zdała egzamin bez trudu.Zagadkowe dla kadry katedry,której grono powiększyłem w 1953roku, było nagłe zniknięcie pułkownikana:)kolegę z pokojuJanusza Kucfira.Pracował całą noc wytrwalei już świtem szczęśliwy zakończyłdzieło, zgasił lampkę, zdjął z niej arkuszbrystolu, który założył wieczorem, abynas śpiących lampa nie raziła i z prawdziwąsatysfakcją porwał arkusz na strzępy.Spojrzał i zamarł, bowiem porwał swojenocne dzieło, a arkusz zdjęty z lampypysznił się nietknięty na stole. I jak tu sięnie wieszać!Waldemar Matusiak(tak nazywały się wtedy akademiki),a tu wsypa. Następca przybył wrazze swym dowódcą kompanii, był nimwówczas mjr Burda, człowiek niezmierniedokładny i sumienny, który nakazałprzeliczyć stan przejmowany. Okazałosię, że występuje poważne manko –brak 175 kg chleba. Podjęto natychmiastdochodzenie i to przez oficeraze służb informacyjnych – zapachniałoniepięknie. Na moje szczęście okazałosię, że ten niedobór, na skutek nieprzewidzianiedobrego apetytu kolegównarastał przez kilka dni i tym sposobemmnie się upiekło.Waldemar Matusiakw 1955 roku. Kilka lat po tym zdarzeniujeden z oficerów katedry wyjechał na wczasydo Soczi i tam spotkał pułkownikaBugrymienkę. Jednym z pierwszych jegopytań było, co się stało, że doszło do taktajemniczego zniknięcia. Pułkownikoświadczył, że nie mógł już znieśćspojrzeń Polaków na oficerów radzieckichi że najwięcej bolało go to, iż w wieluprzypadkach mieli rację. Poprosił jedynie,aby to zwierzenie zachował oficerdla siebie. To wyznanie umocniłonasze przekonanie o prawym charakterzepułkownika Bugrymienki.Zbigniew Messyasz

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!