10.07.2015 Views

merze „Przeglądu…” dotyczy statusu studentów studiów II

merze „Przeglądu…” dotyczy statusu studentów studiów II

merze „Przeglądu…” dotyczy statusu studentów studiów II

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Drodzy Czytelnicy,Problem, który podejmujemy w bieżącym nu<strong>merze</strong>„Przeglądu…” <strong>dotyczy</strong> <strong>statusu</strong> studentówstudiów <strong>II</strong>I stopnia. Członkowie Uczelnianej RadySamorządu Doktorantów zaproponowali artykuły,które pomóc mają w określeniu miejsca i znaczeniatej konstytuującej się zaledwie od kilku lat częścispołeczności uniwersyteckiej.Tradycyjnie przeprowadziliśmy dyskusję redakcyjną.Uczestniczący w niej reprezentanci różnychpokoleń, a wśród nich prof. dr hab. Andrzej Witkowski,prorektor ds. nauki US, wymienili poglądy i podzielilisię swoimi doświadczeniami, nie tylko uczelnianymi.Uzupełnieniem tej rozmowy są dwa teksty, którew tytule mają „punkt widzenia”. Pierwszy z nich, należącydo „tematu numeru”, to osobista wypowiedźdoktoranta – Jakuba Telca; drugi – to obszerny wywiadz filozofem prof. Tadeuszem Szubką, któremuważne pytania, między innymi na temat współczesnychpraktyk badawczych i dialogu dyscyplin naukowych,zadał dr Maciej Witek.Zapewne nie odpowiedzieliśmy wyczerpującona pytanie, jaki jest status współczesnego doktoranta,który postanawia podjąć studia <strong>II</strong>I stopnia i napisaćrozprawę, która wnosić będzie istotny wkładw rozwój nauki. Miejmy nadzieję, że uniwersyteccydoktoranci sami – i nie tylko na swój użytek – sformułująw niedalekiej przyszłości konkretne cele osobistei grupowe.W następnym nu<strong>merze</strong> przedyskutujemy ideęAKADEMICKIEGO SZCZECINA, zaprezentowaną w wywiadziez Piotrem Wachowiczem, dyrektorem BiuraPromocji i Informacji Urzędu Miasta Szczecin.Zapraszam do lektury.Elżbieta BeataNowakPRZEGLĄD UNIWERSYTECKI– pismo Uniwersytetu SzczecińskiegoRedaktorka naczelnaElżbieta B. NowakWspółpracownicy:prof. Wiesław Deptuła, Łukasz Ho Thanh,Julia Poświatowska, Krzysztof TrzcińskiFoto:Jerzy Giedrys, Krzysztof Trzciński i inniProjekt graficzny:Tomasz TarnowskiAutorka grafiki na okładach:Marta JaguśSkład komputerowyMonika WancerzBiuro Promocji i Informacji US:Krzysztof Trzciński (dyrektor), JuliaPoświatowska (rzeczniczka prasowa),Magdalena Seredyńska, Adam Morawski,Artur SzwedoAdres redakcji:Biuro Promocji i Informacji US,al. Papieża Jana Pawła <strong>II</strong> 22a, pokój 019,tel. 91 444 13 10,e-mail: gazeta@univ.szczecin.plczasopismo on-line:www.univ.szczecin.pl/przegladRedakcja przyjmuje teksty wyłącznie w formieelektronicznej, zastrzega sobie prawo do ichredagowania, dokonywania skrótów orazodmowy publikacji nadesłanych materiałów.Numer zamknięto 31 marca 2011 r.Nakład: 2000 egz.


TEMAT NUMERUDoktoranciDyskusja redakcyjnaElżbieta Beata Nowak: Witam Państwa serdeczniena kolejnej dyskusji redakcyjnej – tymrazem w Cafe 22. Celowo wybraliśmy to właśniemiejsce, górujące nad naszym miastem, do rozmowyna temat doktorantów.Jesteśmy w gronie osób, które albo same jątworzą lub współpracują z grupą, w moim mniemaniu,bardzo ważną na uniwersytecie. W przyszłościto od niej będzie zależał kształt uczelnii poziom nauki, nie tylko polskiej.Jesteśmy bowiem w momencie ciekawym, aleteż uznawanym przez niektórych za krytyczny.Reformy szkolnictwa wyższego w Polsce, któresą dokonywane na naszych oczach są uznawaneprzez niektórych za kontrowersyjne, inni wiążąz nimi wielkie nadzieje, licząc na pozytywnezmiany. Podlega tym reformom grupa osób, którepostanowiły podjąć studia doktoranckie.Chciałabym zapytać prof. Andrzeja Witkowskiego,prorektora ds. nauki i współpracy międzynarodowej,który jest odpowiedzialny zakontakty z tą grupą i ma wpływ na jej sytuację nanaszej uczelni, jak postrzega doktorantów?Prof. dr hab. Andrzej Witkowski: Status członkówtej grupy zamyka się w enigmatycznym określeniu:słuchacz lub uczestnik. Gdybym miał stosowaćgradację, to wyglądałoby to tak: myślę o doktorantachjako o koleżankach, kolegach z pracy, ponieważzajmują się badaniami; następnie jako o młodych ludziach,którzy podejmują wyzwanie, ponieważ wchodząna drogę kariery akademickiej. Sam, gdybym miałmożliwość ponownego wyboru, wybrałbym raz jeszczekarierę naukową.Gdyby mnie ktoś zapytał o przyczyny, które kiedyśkierowały doktorantami przy decyzji o rozwoju karierynaukowej, to pewnie dostrzegłbym różnice, ponieważpanowały wtedy inne warunki. Nie było studiówdoktoranckich na taką skalę. Sam marzyłem o tym,aby móc zajmować się czymś ciekawym w życiu, a taksię składa, że nauka jest jednym z najciekawszych zajęć.W przyrzeczeniu, które będą składać na promocjidoktoranci, jest wyraźnie powiedziane, że działaćbędą dla dobra nauki i ludzkości. To są komunały, alerównież na początku mają głęboki sens.Muszę powiedzieć, że współpraca z doktorantamijest dla mnie niezwykle interesująca. To ludzie, którzymają marzenia, które ogniskują się wokół pracy naukowej.Będą badaczami i odkrywcami. Mają zapałi entuzjazm. Składają projekty badawcze, biorą udziałw różnych inicjatywach, w których reprezentują naszuniwersytet. Oni są przyszłością uczelni.Możemy się już pochwalić, jako jeden z nielicznychuniwersytetów, organizacją corocznej konfe-Uczestnicy dyskusjifot. Krzysztof Trzciński6


encji doktorantów, która zyskała znaczenie i rangęw środowisku.E.B.N.: W wypowiedzi pana rektora padła istotnachyba deklaracja – że doktoranci są partnerami– koleżankami i kolegami z pracy. Czy Państwo teżmają podobne odczucia?Przypomnę, że jeden z artykułów, które o statusiestudentów studiów <strong>II</strong>I stopnia napisała doktorantkaAnna Linka, miał tytuł „W zawieszeniu”.Pozwolę sobie – jako pierwszej – oddać głos autorce.Mgr Anna Linka: Od momentu, kiedy napisałamartykuł o wieloznacznym statusie doktoranta, minąłrok. Od napisania tego, o którym pani mówi – pół.Myślę, że od tego czasu wiele zmieniło się na naszejuczelni pod względem traktowania doktorantów – sąto procesy dla nas korzystne. Zmianom uległo równieżprawodawstwo, wszystko to pozwala pozytywniepatrzeć w przyszłość.Sądzę jednak, że status doktoranta ciągle pozostajeczymś nowym, znajduje się w fazie „oswajania”.Z jednej strony ustawa o tytułach i stopniach naukowychtraktuje doktoranta jako naukowca. Ustawao szkolnictwie wyższym – jak studenta – uczestnikastudiów trzeciego stopnia. Jednocześnie nie wskazujeona wyraźnie, jak te studia powinny być prowadzone.Te struktury dopiero się w Polsce konstytuują poprzezwdrażanie Procesu Bolońskiego.I te tendencje, mam wrażenie, nie zawsze są zesobą spójne. Myślę, że proces kształtowania <strong>statusu</strong>tej grupy wymaga czasu. Szczególnie, jeśli bierzemypod uwagę nowe określenie doktoranta jako uczestnikastudiów.E.B.N.: Pisała Pani w „Przeglądzie…” takżeo swoich spotkaniach z doktorantami z innychkrajów.Mgr Anna Linka: Uczestnicząc w stażach w Skandynawiispotkałam doktorantów z wielu państw europejskichi dowiedziałam się, jak wyglądają studiatego typu w krajach, w których wdrażanie ProcesuBolońskiego jest zaawansowane. U nas albo formykształcenia na studiach doktoranckich przypominająte ze studiów <strong>II</strong> stopnia, albo dominuje przekonanie,że uczestnik studiów doktoranckich nie jest studentem,bo student się kształci, natomiast uczestnikstudiów doktoranckich to ktoś, kto wykonuje pracęindywidualną nad doktoratem. Natomiast w innychkrajach praca na studiach doktoranckich jest nie tylepracą indywidualną, co kształceniem zindywidualizowanym.Doktoranci dokonują pod kątem swoich badańdoktorskich wyboru np.: seminariów, warsztatównaukowych czy innych form zbiorowego kształcenia,odbywających się we współpracy z grupą profesorówz dziedziny, w której się specjalizują.Takie propozycje dla doktorantów zaczynają pojawiaćsię również na US – np. warsztaty metodologicznena pedagogice czy seria seminariów dla filozofów.Może kiedyś znajdą się w programie studiów.E.B.N.: Podkreśliła Pani rzecz istotną, czyli trudnośćfunkcjonowania w okresie przejściowym, zarównostarsi, jaki i młodzi naukowcy oswajają siędopiero z nowym system. Ten stan zawieszenia,wynika, miejmy nadzieję – z tymczasowego nieprzystosowaniastruktury naszego szkolnictwa dozachodzących zmian. Jak ocenia je przewodniczącysamorządu doktorantów?Mgr Łukasz Ho Thanh: Chciałbym się odnieśćdo <strong>statusu</strong> doktoranta. Przede wszystkim nie jest onstudentem, nie jest także pracownikiem naukowym.Proces Boloński jest niezwykle istotny, dąży bowiemdo strukturalizacji studiów <strong>II</strong>I stopnia. Wspomnianaustawa Prawo o szkolnictwie wyższym definiuje doktorantajako uczestnika studiów <strong>II</strong>I stopnia. W tymsamym artykule mówi się też o tym, że to studia doktoranckie,do których może przystąpić kandydat posiadającytytuł magistra. Umożliwiają one zdobyciezaawansowanej wiedzy w dziedzinie naukowej, którapozwoli na prowadzenie badań w sposób twórczyi którego finałem jest uzyskanie stopnia naukowegodoktora.Jak już koleżanka Anna Linka wspomniała, jesteśmyodbierani dwojako. Na podstawie tej ustawy doktorantto student studiów <strong>II</strong>I stopnia. Jednak „student”– to także osoba kształcąca się na studiach I stopniai studiach magisterskich. Natomiast „doktorant” – touczestnik studiów <strong>II</strong>I stopnia.Znamiennym przykładem odrębności doktorantajest to, że prowadzi zajęcia dydaktyczne ze studentami.Dlatego też doktorant jest całkowicie kimś odrębnymod studentów, a także od pracowników naukowo-dydaktycznych.Wydaje mi się natomiast, że jestswojego rodzaju łącznikiem pomiędzy tymi dwiemagrupami.Doktoranci – traktowani jak studenci – mają takiesame prawa, jeżeli chodzi o akademik, stypendia, zniżkina komunikację miejską. Z drugiej jednak strony mogąkorzystać z przywilejów pracowników naukowych:możliwości mieszkania w domu asystenta i grantów.Tak jak oni – prowadzą badania i zajęcia dydaktyczne.Mgr Anna Linka: Chciałam się odnieść do tego,co powiedział przewodniczący. Doktoranci mają obowiązkiobu społeczności, jednak jako grupa na uczelni„świeża”, muszą nierzadko upomnieć się o swoje prawa.Myślę, że padła tu bardzo słuszna uwaga, że doktorancipowinni być traktowani ze względu na swoją specyfikęjako odrębna grupa, nie jak studenci, ale też nie jak pracownicynaukowi – to wynika właśnie z koniecznościłączenia tych obu, czasem wykluczających się, ról.E.B.N.: Wydaje się jednak, że wprowadzanereformy nie sprzyjają formowaniu się odrębnejgrupy w obrębie uczelni wyższej. Czy wcześniejłatwiej było o samookreślenie?Dr Wioletta Bryniewicz: Przysłuchuję się z wielkąuwagą temu, co dziś młodzi ludzie mówią o samychsobie. Myślę, że doczekaliśmy się nowej kategorii społecznej:doktoranci. To kategoria niezbadana, w jakiśTEMAT NUMERU7


TEMAT NUMERUProf. Andrzej Witkowski,dr Wioletta Bryniewiczfot. Krzysztof Trzciński8sposób niedostrzegana. Znaczenie doktorantów jakokategorii społecznej też nie jest w dyskursie publicznymdość często podejmowanym tematem.Dla mnie jako socjologa interesujące jest to, żePaństwo dużo chcecie i wymagacie. Mam nastawieniebadawcze, a wiele można wywnioskować z rozmówz młodymi ludźmi. Uważam, że jesteście Państwow fantastycznym położeniu życiowym. Jesteście wybrańcami,ludźmi, którzy chcą przejść przez życie z tytułemnaukowym, z pomysłem na życie.W tych niedogodnych czasach przyjęliście Państwobardzo dobrą strategię, jeśli chodzi o pogłębianie swojejwiedzy. Przypuszczam jednak, że nikt z Państwa niebierze pod uwagę, jakie to jest pole wyrzeczeń życiaprywatnego, z ilu rzeczy trzeba zrezygnować, by doczegokolwiek dojść. Bo teraz, kiedy ma się te dwadzieściaparę lat, to na życie patrzy się z perspektywy marzeń.Państwo należycie do takiego pokolenia, któremuwpajano zasadę, że Państwa los jest w Państwa rękach.Natomiast z przekazu rodzinnego często wynika dodatkowo:„Jesteś zdolny, jesteś dobry.” I wszyscy Państwoidziecie w jednakowym tempie.Sama nie uczęszczałam na studia doktoranckie.Trudno porównywać lata mojej młodości ze współczesnością,jak się wtedy dochodziło do stopni naukowych.Natomiast zawsze nauka jest wyzwaniem, obszarem,na którym trzeba działać samodzielnie. Za moich czasównikt nigdy nie rozmyślał, czy mam jakieś socjalnezaplecze, czy mi starcza wynagrodzenie? Książki – podstawoweźródło wiedzy – zawsze były drogie. Wydajemi się, że im trudniejsze było dotarcie do pewnychrzeczy i im większe były problemy materialne, tym bardziejchcieliśmy to robić. Natomiast u Państwa, wedługmnie, występuje postawa roszczeniowa.Stanowicie Państwo nową kadrę naukową, tworzycienową kategorię społeczną, którą trzeba by zbadać.Na pewno nie jesteście Państwo niedostrzegani, ale teżnie jesteście jedyni, którzy tworzą naukę.E.B.N.: Pozwolę sobie zadać trochę paradoksalnew tej sytuacji pytanie: Czy dużo trzeba determinacji,żeby w tych „niedogodnych czasach” zajmować sięornitologią? Czy Pani doktor ma rację, mówiąc o postawieroszczeniowej?Mgr Hanna Pietruszewska: Nie do końca bym sięz tym stwierdzeniem zgodziła. Wydaje mi się bowiem,że potrzeba dużej determinacji. Trzeba chcieć, jak powiedziałpan prorektor.Z prof. Dariuszem Wysockim – moim mentorem –miałam styczność od <strong>II</strong> roku studiów, kiedy mieliśmy nastudiach zoologię kręgowców. I tak się zaczęło. Miłośćdo nauki pojawiła się u mnie na początku edukacji. Kiedypowiedziałam mamie, że idę na studia doktoranckie,to stwierdziła, że wiedziała, że tak się stanie, ponieważwidać, że nauka sprawia mi radość. I od samego początkustudiów zajmuję się ornitologią – coraz intensywniej,bo studia doktoranckie są bardziej wymagające.E.B.N: Jak to się dzieje, że młody człowiek stajesię naukowcem? Pani doktor sugeruje, że współczesnewarunki sprzyjają podejmowaniu takich decyzji.Mgr Łukasz Ho Thanh: Będąc początkującym studentem,pokochałem naukę i studia. Już na drugimroku chciałem zostać naukowcem. Kiedy nadszedł jużfinalny rok i prof. dr hab. Jarosław Piątek spytał mnie:„Panie Łukaszu, studia doktoranckie?”, odpowiedziałem,ze o niczym innym nie marzę. Wtedy mój mentordodał, że przede wszystkich powinienem mieć świadomość,że jest to najtrudniejszy etap w życiu naukowca,pełen wyrzeczeń i pracy.Mgr Katarzyna Orzyłowska: Myślę, że czasy, w jakichżyjemy, w ogóle generują dużo problemów, pojawiająsię też dylematy, jakich wcześniej nie było.Obecnie z dużym wyprzedzeniem planuje się, np.urodzenie dziecka, rozważając wcześniej, czy jego wychowanieda się pogodzić z problemami mieszkaniowymii finansowymi. Nie tylko doktoranci borykają sięz takimi problemami, ale cała generacja.Jednak nasza sytuacja jest nieco odmienna. Uczestniczącw audycji radiowej, dotyczącej kształcenia ustawicznego,musiałam odpowiedzieć na pytanie, z czymwiąże się bycie doktorantem. W moim przypadkuwiąże się to z długą pracą w laboratorium, wyjazdamiterenowymi, co częściowo ogranicza życie prywatne.Dodałam, że bardzo często doktoranci są singlami.Następnego dnia po emisji w instytucie okazało się, żestarsza kadra naukowa ma odmienne zdanie na ten temat.W ich pokoleniu udawało się harmonijnie łączyćwszystkie sfery życia, zakładać rodziny, itd.Myślę, że my musimy zdać sobie sprawę, że jeśli czemuśbardzo się poświęcamy, i tak nie tylko jest w przypadkunaukowców, to z czegoś musimy zrezygnować,aby móc się realizować w wybranej dziedzinie. Dodam,


TEMAT NUMERUże temu wewnętrznemu przekonaniu towarzyszy inne– że niekoniecznie za tym wyborem idzie satysfakcjafinansowa.Z drugiej strony – dzisiejsze czasy przynoszą wielemożliwości, m.in. dofinansowania, nie tylko z uczelni.Każdy z nas musi poszukiwać różnych dróg i godzić realizacjęswojej pasji z realiami.Mgr Hanna Pietruszewska: Moim zdaniem, to niejest do końca tak, że nam wszystko łatwo przychodzi.W tych czasach, w których żyjemy też nie jest nam łatwo,pojawiły się nowe wyzwania, którym musimysprostać. Kiedy rozmawiam z rodzicami, mam wrażenie,ze kiedyś niektóre rzeczy przychodziły łatwiej. Teraz niejestem w stanie sobie wyobrazić sytuacji, kiedy będęmogła pozwolić sobie na swoje własne mieszkanie.Trudno czasami też połączyć pasję z życiem, szczególniekobietom. Nasz czas reprodukcyjny, że tak powiem,mija. Zdajemy sobie sprawę, że wybierając drogęnaukową z wielu rzeczy musimy zrezygnować.Mgr Katarzyna Orzyłowska: Z jednej strony mamydo czynienia z taką standardową determinacją, jakanaukowca powinna charakteryzować. Dodajmy jeszcze:wytrwałość i cierpliwość w zgłębianiu zagadnienia,które nas interesuje. Niezależnie od tego: wyrośliśmyw innym, bardziej przychylnym nam środowisku, w warunkach,które sprzyjały wszelkiemu rozwojowi. Myślęwięc, że dlatego chętniej rozkładamy te skrzydła, żenam się chce, że próbujemy. Ale mamy też dużo większeroszczenia czy wymagania. Chcemy konkretnychpraw, aby regulamin był taki a nie inny i abyśmy mielitakże możliwość tworzenia go, uczestnictwa w tym,co <strong>dotyczy</strong> naszej przyszłości. Ta sytuacja, w której sięznajdujemy, jest dziwna, ponieważ system bolońskispłyca trochę kategorię doktoranta. Prawo sytuuje naspo prostu na <strong>II</strong>I stopniu zdobywania wiedzy.Prof. dr hab. Andrzej Witkowski: To jest cena płaconaza umasowienie.Mgr Łukasz Ho Thanh: Pan prorektor wspomniało ważnym czynniku, jakim jest umasowienie. Myślę, żeta postawa „nam się należy”, o której wspominała Panidoktor, pojawiła się oddolnie, mam takie wrażenie, żeod studentów. Teraz, kiedy doktoranci walczą o swojeprawa, to patrzą też na tę większą grupę – na studentów.Pani redaktor zapytała mnie wcześniej o ocenęzmian, które mają nadejść. Odpowiem teraz – doktorancisą bardzo zadowoleni z tych projektów. Są onebowiem bardzo korzystne dla <strong>statusu</strong> doktorantów.Jaki człowiek nie chciałby korzystać z przywilejów obugrup?E.B.N.: Inspiracją rozmowy o doktorantach byłysłowa pani rektor Uniwersytetu Warszawskiego prof.Katarzyny Chałasińskiej-Macukow, komentującej naszczecińskim zjeździe KRASP wyniki badań dotyczącem.in. sytuacji socjalnej doktorantów. Pani profesorpowiedziała, że dawniej do zawarcia małżeństwabyła potrzebna tylko miłość, a teraz, jak widać, to niewystarcza. Czy dzisiaj, mimo wszystko, do podjęciaswoistego zobowiązania, czyli bycia naukowcem –wystarcza miłość do nauki? Pan rektor Witkowskiakcentował niezbędną determinację…Prof. dr hab. Andrzej Witkowski: Korzystającz możliwości, chciałbym się odnieść także do pozostałychpytań. Po pierwsze – porównywanie się z resztąEuropy mija się z celem. Dlatego, że tam jest się doktorantem,kiedy profesor ma „grant na doktorantów”. Tamprofesorowie mają jednego, dwóch. Nie ma takiej sytuacji,żeby w jednym instytucie było ich 30-40, chyba żejest aż tylu profesorów i tyle mają grantów.Nowelizacja ustawy, która miała miejsce chyba roktemu, troszkę ułatwiła funkcjonowanie doktorantom,dlatego że część z nich mogła podjąć zatrudnienie.Przypomnę, że wcześniej w szkole można było mieć 17godzin. Kiedy ktoś miał 18, czyli pełen etat nauczycielski,odbieraliśmy takiemu doktorantowi stypendium.W tej chwili to nie stanowi problemu i kilkadziesiątosób, a u nas w instytucie większość doktorantów, mapełne zatrudnienie.Przypominam sobie pierwszą inaugurację, kiedypowiedziałem doktorantom, że pochylamy się nad ichlosem, że zrobimy wszystko, aby były dla nich stypendia.I udało się. Jednak więcej stypendiów nie możemydawać, dlatego musi być rotacja – doktoranci musząkończyć doktorat i odchodzić.Kolejna rzecz: czy wystarczy miłość do nauki? Oczywiście,że wystarczy. Tylko, że to musi zaiskrzyć. PaniPietruszewska miała szczęście – zajęła się badaniemptaków. A chyba nie ma innej grupy, która by z takimpoświęceniem zajmowała się swoją dziedziną jak ornitolodzy.Pani Orzyłowska spotkała na swojej drodzedra Urbanowskiego. Ja miałem szczęście, że w swoimczasie spotkałem prof. Piotra Roniewicza, który zaproponowałmnie i dwójce moich kolegów studiowaniew Gdańsku.Doktorat jest pracą kierowaną, w związku z tymmusi być mistrz i uczeń. W takich kontaktach rodzą sięprzyjaźnie na całe życie. Pozostaję w największej przyjaźniz moim promotorem od doktoratu. Nie darmo napromotora doktoratu mówi się „Doktor Vater”, czyli „ojciecod doktoratu”. Określenie to ukazuje szacunek, jakizdobywa się wzajemnie.Prowadzę wykład dla doktorantów i zawsze zaczynamod przepytania ich, czym kierują sie przy wyborzetej drogi kariery. Zdecydowana większość twierdzi, żeŁukasz Ho Thanhi Katarzyna Orzyłowskafot. Krzysztof Trzciński9


TEMAT NUMERU10chce pracować naukowo, kilka osób zdobywa się naszczerość i mówi: „No, a co mam zrobić? Dla przykładu,podam wyimaginowaną, ale charakterystyczną odpowiedź:„Mam trójkę dzieci, więc zapisałam się na studiadoktoranckie”. Pojawiają się różne motywacje. Myślęjednak, że w dużej mierze decyduje przypadek, że spotykająsię: profesor, który ma pewien pomysł, i doktorant,który ujawnia zainteresowania naukowe.Mgr Hanna Pietruszewska: Nie wyobrażam sobiestudiów doktoranckich na innym uniwersytecie, bomój promotor jest dla mnie mentorem. Nie zmieniłabymuczelni bez względu na różne przeszkody, nawetfinansowe.Mgr Łukasz Ho Thanh: Twój przykład potwierdzaważność relacji mistrz-uczeń. I właśnie taka relacja maszansę najbardziej na zaistnienie na studiach doktoranckich.Nie na seminariach magisterskich, gdzie jestnas naprawdę za dużo. W czasie pięcioletnich studiówmożna jedynie stwierdzić, czy akurat ten profesor możebyć moim promotorem.Mgr Katarzyna Orzyłowska: Niewątpliwie dużąrolę ma ten końcowy etap pracy magisterskiej. Jeśli tobyła osoba faktycznie z takim ojcowskim podejściem,to później nie ma możliwości, żeby tej relacji nie pielęgnować.E.B.N.: Wraz z zaproszeniem na dyskusję, przesłałamPaństwu artykuł dotyczący pokolenia Y. Panidoktor, jak Pani postrzega to, co powiedzieli dzisiajmłodzi ludzie oraz pan rektor przez pryzmat „pokoleniaY”?Dr Wioletta Bryniewicz: Na pewno Państwouczestniczący w dzisiejszej dyskusji reprezentują tzw.„śmietankę”, zostali wybrani do niej celowo.Natomiast muszę wspomnieć o tym z wielkim zażenowaniem,że kiedy pytałam studentów, co zamierzająrobić po studiach usłyszałam: „Najwyżej pójdę na studiadoktoranckie”. To jest taka postawa: zawsze sobiedawałem radę, szło mi łatwo.Będę zawsze was, młodych bronić, ale jestemteż badaczem, więc na pewne rzeczy muszę zwrócićuwagę. Młodzież jest bardzo różna. To zróżnicowanienajbardziej widać już na poziomie szkoły średniej. Ci,którzy wybrali licea – są naznaczeni sukcesem – chcąi muszą. Natomiast cała reszta młodzieży ma bardziejracjonalne podejście do życia. Biorą je takim, jakie onojest bez większej fasady roszczeniowości czy też mocnychpostanowień typu: „Muszę się rozpychać przezżycie łokciami”. No i teraz ta młodzież, zróżnicowana,spotyka się na uniwersytecie.Wiedza przychodzi Wam łatwo, bo jesteście pokolenieminteligentnym. Martwi mnie tylko jedno. Wieciebowiem – jak?, a nie wiecie – dlaczego? Rozwiązujecieproblemy standardowe, natomiast z tymi niestandardowymi– nie do końca sobie radzicie. Jest to oczywiściespuścizna systemu edukacji, którego jesteście ofiarami.Może nie <strong>dotyczy</strong> to bezpośrednio wybrańców,jakimi Państwo jesteście.E.B.N.: To dość niepokojące rozpoznanie. Jak tezjawiska przekładają się na kondycję szkolnictwawyższego?Dr Wioletta Bryniewicz: Uważam, że tak jak kiedyśbycie magistrem było swego rodzaju standardem, takteraz zdobycie doktoratu nie stanowi dla młodzieżywiększego problemu. Boję się więc pewnej dewaluacjiwiedzy. Jak powiedział pan prorektor Witkowski, naukawymaga miłości, ale też pewnej lojalności, żeby się braćza rzeczy, za które człowiek odpowiada zawodowo. Niechciałabym nigdy się znaleźć u lekarza trochę wykształconego,trochę nie, bo nie był na wszystkich wykładach.Nie chciałabym się znaleźć w rękach socjologa,badacza, który nie zna swojego warsztatu.Żyjecie Państwo w takich nieciekawych czasach.Pokolenie wstecz było pokoleniem zbuntowanym, natomiastpaństwo nie mają się wobec czego buntować.Wartości są tak pluralistyczne, że wszędzie można sięwkomponować.Natomiast martwi mnie to, że grupa doktorantów,która się wyklarowała w naszym społeczeństwie, niejest pokorna wobec kwestii, które przynależą do naukii do wiedzy. Nie chcę trywializować, ani mówić „a zanaszych czasów...”. Natomiast z mojego doświadczeniawynika, że im większe człowiek ma kłopoty w zdobywaniu,tym bardziej kocha to, co zdobywa. To bowiem,co przychodzi łatwo, bez wysiłku, nie jest już tak interesujące.Cieszę się, że są studia doktoranckie, bo cieszęsię, że są młodzi, od których można się uczyć, młodzieżinspiruje. Ale poproszę o pokorę, której brakuje.Mgr Anna Linka: Bardzo zaciekawił mnie artykuło „pokoleniu Y”, ponieważ jest to już piąte czy szóstepokolenie, do którego mentalnie i wiekowo możnamnie dopasować. Najpierw było pokolenie „yuppies”,później: „generacja nic”, „generacja x”, „pokolenie JP <strong>II</strong>”,„pokolenie galerianek”, teraz „pokolenie Y”. Kiedyś pokoleniaw rozumieniu kulturowym czy historycznym,pokrywały się z pokoleniami w sensie biologicznym –konstytuowały się co 20, co 15 lat, teraz co 4 lata mamynowe. Czy to skutek tego, że młodzież się tak dynamiczniezmienia, czy też działalności publicystów, bo tooni, rzadko naukowcy, ustalają te nazwy?W opisach „pokolenia Y” pojawia się taka konwencjanarzekania na młodzież, która jest stara jak świat.Już 4 tysiące lat temu, w Babilonii, na manuskrypcie zapisano:„Młodzież ma zepsute serce. Jest zła i leniwa, niebędzie w stanie obronić naszej kultury”. Sokrates pisał:„Nasza młodzież jest przywiązana do luksusów. Młodziludzie zostali źle wychowani. Szydzą sobie z autorytetów,nie powstają na widok starszych”. A tysiąc lat temukaznodzieja Piotr Eremita pisał coś, co idealnie pasowałobydo pokolenia Y, o którym dzisiaj rozmawiamyw kontekście doktorantów: „Nasza młodzież nie myślidziś o niczym, zajmuje się tylko sobą, nie ma uszanowaniadla rodziców i starszych. Młodzi nie mają w sobieżadnej pokory. Wypowiadają się tak, jakby wszystkowiedzieli. Wszystko to, co my uważamy za ważne, oninazywają głupim. Nasze dziewczęta są próżne, nieroztropneoraz lubieżne. Nie zwracają uwagi na to, co mówią,jak się ubierają i jak żyją”. Wygląda na to, że opinia


TEMAT NUMERUŁukasz Ho Thanh,KatarzynaOrzyłowska,Anna Linka,Hanna Pietruszewskafot. Krzysztof Trzcińskio młodzieży, tak bardzo się nie zmienia. Bardzo się cieszę,że młodzież jest niepokorna, bo dzięki temu popychaświat do przodu.E.B.N.: Dziękuję bardzo za te przygotowanewcześniej cytaty i osobistą refleksję. Rozumiem, żenie identyfikuje Pani grupy doktorantów z „pokoleniemY”?Mgr Anna Linka: Myślę, że artykuł o „pokoleniu Y”nie do końca pasuje do doktorantów. Odnosi się domłodzieży, a doktoranci to ludzie dorośli: dwudziestopięcio-,trzydziesto-, czterdziestolatkowie – czy teżpięćdziesięciolatkowie, bo obecnie studia doktoranckiesą wpisywane w strategię uczenia się przez całeżycie. I mam wrażenie, że ci starsi, osoby z doświadczeniemżyciowym i sukcesami zawodowymi są osobami,które zmieniają tożsamość doktoranta i studiów doktoranckich.Oni mają inne oczekiwania wobec zajęć, wobecwykładowców – wiedzą, czego chcą. I są też dużobardziej skłonni do traktowania tych relacji na zasadziewymiany. Jeżeli nie otrzymują tego, czego oczekują,to oczywiście pójdą na inną uczelnię. Zjawisko to jestzwiązane również z umasowieniem i niżem demograficznym.Kiedyś doktorant musiał się starać, żeby znaleźćpromotora. Dziś sytuacja się odwraca. To uczelniestarają się o pozyskanie studentów wszystkich stopni.Dr Wioletta Bryniewicz: Myślę, że sprawa jesto wiele głębsza. Faktycznie, nie powinniśmy używaćokreślenia pokolenie, ponieważ nie oznacza tylko urodzonychw tym samym czasie. Pokolenie łączy wspólnotaświatopoglądu oraz specyficzny typ więzi społecznych.Oczywiście, ma Pani rację, mamy do czynienia z histeriąrozpętaną przez media, w których pojawiają sięciągle stwierdzenia, jaka ta młodzież jest straszna. Tonic nowego. Zawsze będą ci, którzy widzą ją w czarnychbarwach i zawsze będą ci, którzy będą wypowiadać siępozytywnie.E.B.N.: Czy Państwo, mimo swojej różnorodności,czują się grupą?Mgr Katarzyna Orzyłowska: To jest bardzo różnorodnagrupa. I tak jak zostało powiedziane: niektórzysą niepokorni, inni idą na studia <strong>II</strong>I stopniatylko dlatego, że się w życiu nudzą, inni tylko po to,bo może im się przydać tzw. papier. Ktoś inny będziesiedział więcej niż osiem godzin w parku, obserwującptaki, bo jest to jego miłość, jego pasja. I obojętnie,czy będzie miał z tego 200 zł, czy parę tysięcy.Myślę, że w obrębie naszej grupy występują różnorodne:kategorie wiekowe, potrzeby, także stopniesamodzielności. Nie oszukujmy się, niektórzy robiądoktoraty prowadzeni za rękę, inni mają naprawdępartnerski układ ze swoim promotorem. Przy tworzeniunowej kategorii – doktorantów, konieczne jestzauważenie różnorodności tej grupy.E.B.N.: Czas na refleksje o przyszłości. Jak widziją przewodniczący Uczelnianej Rady SamorząduDoktorantów US?Mgr Łukasz Ho Thanh: Doktorantów przybywa,otwierane zostają nowe kierunki studiów <strong>II</strong>I stopnia.O stosunku władz US do tej grupy świadczy wysokie7 miejsce zajęte w rankingu na najbardziej prodoktoranckąuczelnię PRODOK (ex aequo m.in. z PolitechnikąWrocławską). Jak to będzie wyglądało w przyszłości?Myślę, ze pozytywnie, bo wszystko do tegozmierza.11


TEMAT NUMERUWidok na Szczecinz okien Cafe 22fot. Krzysztof Trzciński12Prof. dr hab. Andrzej Witkowski: Ci najlepsidoktoranci za osiem, dziesięć lat będą już po habilitacji,co daje przepustkę do pełnienia funkcji wybieralnych.E.B.N.: Proces ten wiąże się nie tylko z odmłodzeniemkadry naukowej, ale także sprzyjazajmowaniu decyzyjnych stanowisk. Młodzi naukowcybędą mieli coraz większy wpływ na to, codzieje się na uczelni.Prof. dr hab. Andrzej Witkowski: Według mnie,pewnym wzorem jest to, co dzieje się na UniwersytecieWarszawskim, kierowanym przez przywoływanąjuż panią rektor. Ten uniwersytet nie robi szkółki, jakczęsto się dzieje u nas. Tam tylko wyznacza się godzinyseminariów. Resztę student znajduje sobie sam.Wybiera to, co go bardziej interesuje, co bardziej musię przyda. My na razie idziemy w liczbę godzin. Alepowoli my także, mam nadzieję, dorównamy najlepszym.Mgr Łukasz Ho Thanh: Trzeba zaznaczyć, że studiadoktoranckie na naszym uniwersytecie są dosyćmłode. I biorąc pod uwagę, ile osiągnęliśmy w takkrótkim czasie, to musi być coraz lepiej.Prof. dr hab. Andrzej Witkowski: Z moich obserwacjiwynikają jednak też inne wnioski. Są doktoranci,którzy podejmując te studia, wiedzą, że jestto ciężki kawałek chleba. Część z nich to są te osoby,które szukają czegoś, czym mogą się zająć. Ale częśćz nich godzi się na każde warunki, a kiedy uzyskujestatus doktoranta, zaczyna się to dobijanie o swoje.I uważam, że to jest nie fair.Generalnie jednak oceniam sytuację pozytywnie.Nie wyobrażam sobie, że w sytuacji, kiedy uniwersytetnie zatrudnia asystentów bądź zatrudnia ich niewielu,szczątkowo, żebyśmy nie prowadzili studiówdoktoranckich.Już w tym momencie jest luka pokoleniowa.Na większości wydziałów średnia wieku profesorówwynosi około sześćdziesięciu lat. Jeśli nie zaczniemydziałać, możemy znaleźć się w bardzo ciężkiej sytuacji.Martwi mnie to, że część osób nie finalizuje swoichrozpraw doktorskich, dlatego że to wydłuża czasoczekiwania osób, które potrzebują pomocy w formiestypendiów doktoranckich.Nie obiecywałbym sobie zbyt dużo po nowejustawie, która nie jest jeszcze w ogóle przyjęta i niema do niej przepisów wykonawczych.Mieliśmy ostatnie 20 lat, żeby szukać wzorców.Podglądamy model skandynawski, powołujemy sięna warunki niemieckie. Ale proszę mi wierzyć, częśćosób, które się na to powołują, tak naprawdę nie znarealiów. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.Podsumowując – oceniam naszych doktorantówpozytywnie. Wielu z nich wie, czego chce i do tegodąży. Inni natomiast błądzą, ale być może odnajdąswoją drogę.E.B.N.: Dziękuję Państwu za ciekawą dyskusję. Uczestnicy dyskusji:Andrzej Witkowski – prof. dr hab., prorektor US ds. naukii współpracy międzynarodowej, prof. w ZakładziePaleontologii Wydziału Nauk o Ziemi.Wioletta Bryniewicz – dr, adiunkt w Zakładzie SocjologiiSpołeczności Terytorialnych Instytutu Socjologii WydziałuHumanistycznego; zajmuje się naukowo, m.in.problematyką młodzieży i tożsamości pokoleniowej.Anna Linka – mgr, doktorantka na kierunku pedagogika,absolwentka socjologii US. W latach 2007-2010członkini Uczelnianej Rady Samorządu Doktorantówi pierwszy senator z ramienia Samorządu Doktorantów,obecnie członkini Rady Samorządu Doktorantów WydziałuHumanistycznego.Katarzyna Orzyłowska – mgr, doktorantka na kierunkuhistoria, studentka uzupełniających studiów magisterskichna Uniwersytecie Wrocławskim na kierunkuarcheologia; członkini międzynarodowej ekipy badawczejpracującej w Jaskini Stajnia, przewodnicząca WydziałowejRady Samorządu Doktorantów Wydziału Humanistycznego.Hanna Pietruszewska – mgr, doktorantka na WydzialeNauk Przyrodniczych US, absolwentka studiów magisterskichna kierunku biologia WNP US; przewodniczącaWRSD na WNP US.Łukasz Ho Thanh – mgr, doktorant na Wydziale Humanistycznym;absolwent bezpieczeństwa narodowegoInstytutu Politologii i Europeistyki oraz stosunkówmiędzynarodowych Instytutu Historii i Stosunków MiędzynarodowychUS; przewodniczący Uczelnianej RadySamorządu Doktorantów US w kadencji 2010-2012.Prowadząca dyskusję:Elżbieta B. Nowak – mgr, redaktorka naczelna „PrzegląduUniwersyteckiego”.


TEMAT NUMERUPo co namsamorząd doktorancki?W Szczecinie to widok coraz popularniejszy: młoda kobieta w eleganckim kostiumie albomłody mężczyzna w garniturze z aktówką w jednej ręce, z telefonem komórkowym w drugiej,z plikiem dokumentów pod pachą. I z książką. Na wydziałach Uniwersytetu Szczecińskiego,w rektoracie, w bibliotekach, muzeach, archiwach. Wszędzie tam, gdzie można zdobyćwiedzę. Zawsze zajęci, zawsze w biegu – doktoranci US. Jeżeli jednak ktoś przyjrzy im sięnieco uważniej, zobaczy, że niektórzy z nich spieszą się szybciej. Nie tylko po to, by zabiegaćo własne sprawy. To przedstawiciele samorządu.Codzienność doktoranta nie jest łatwa. Każdegodnia staje on przed dylematem, jak podzielić swój czasmiędzy rodzinę i przyjaciół a pracę naukową? Jak zaplanowaćsobie dzień, żeby przygotować się do przeprowadzeniazajęć ze studentami, zdążyć na własnećwiczenia, dostarczyć swój artykuł do redakcji i jeszczepracować nad doktoratem? Często zadaje on sobiepytanie, gdzie znaleźć środki finansowe na wyjazdy badawcze,uczestnictwo w konferencjach, wydanie publikacji?Czasami zastanawia się, jak opłacić czynsz lub czyjuż zacząć redukować wydatki na rozrywkę, ubranieczy nawet jedzenie? Czy ze wszystkimi tymi dylematamidoktoranci zostali pozostawienie sami sobie? Odpowiedźbrzmi: Nie! Jest przecież samorząd doktorancki.Podstawowe informacje o samorządzieSamorząd powstał niecałe cztery lata temu, wrazz utworzeniem pierwszych kierunków studiów doktoranckich.Funkcjonuje on na podstawie zapisówustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, RegulaminuStudiów Doktoranckich oraz Regulaminu SamorząduDoktorantów US. Na czele Uczelnianej Rady SamorząduDoktorantów US (najwyższego organu samorządu,do którego deleguje się po trzech przedstawicieliz Wydziałowych Rad) stoi przewodniczący oraz zarząd,składający się z sekretarza oraz przewodniczącego ds.pomocy materialnej, pełniącego jednocześnie funkcjęzastępcy przewodniczącego URSD.Nad poprawnością funkcjonowania UczelnianejRady czuwa Komisja Rewizyjna, zajmująca się równieżnadzorowaniem wyborów samorządowych na wydziałachoraz rozwiązywaniem kwestii dyscyplinarnychw URSD. W teorii Rada to organ opiniodawczy, czyliwydający swoją opinię na temat wszelkich aktów prawnychstworzonych przez władze uczelniane, a związanychbezpośrednio ze studiami <strong>II</strong>I stopnia.Natomiast w praktyce……samorząd doktorancki pełni przede wszystkimfunkcję łącznika między doktorantami a władzamiuczelni. Celem działania jest rozwiązywanie problemów,w szczególności kwestii finansowych, prawnychlub tych, które nie zostały jeszcze odpowiednio uregulowaneprawnie. Członkowie URSD negocjują z władza-Anna Szymczakdoktorantka WydziałuHumanistycznego US,członkini URSDZebranie UczelnianejRady SamorząduDoktorantów USfot. Jerzy Giedrys13


TEMAT NUMERUŁukasz Ho Thanhprzewodniczący URSDfot. Jerzy GiedrysZebranie UczelnianejRady SamorząduDoktorantów.Od lewej: MagdalenaLazarek, IzabelaSzuśko, Anna Kołodziejfot. Jerzy Giedrys14mi uczelni kwestię wysokości stypendiów dla doktorantóworaz ostateczną listę osób, którym zostaną oneprzyznane. To oni starają się, aby odwołania studentów,którzy nie dostali stypendium, a którzy mają do niegoprawo, zostały załatwione pozytywnie. Niejednokrotniedzięki interwencji Uczelnianej Rady władze uniwersyteckieznajdują jeszcze środki finansowe, by przyznaćpomoc kilku dodatkowym osobom.URSD jest również odpowiedzialna za zaopiniowaniepowstającego właśnie w związku ze zbliżającą sięreformą ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym nowegoRegulaminu Studiów Doktoranckich, jak i wszelkichaktów prawnych stworzonych przez władze uczelnia dotyczących studentów studiów <strong>II</strong>I stopnia.To właśnie Uczelniana Rada dba o nawiązaniei podtrzymanie kontaktu oraz współpracy z samorządamidoktoranckimi innych uczelni wyższych;najlepszym przykładem będą działania podjęte narzecz stworzenia porozumienia między US a PomorskimUniwersytetem Medycznym oraz ZachodniopomorskimUniwersytetem Technologicznym.Członkowie URSD wchodzą w skład zarząduKrajowej Reprezentacji Doktorantów oraz niemalwszystkich komisji senackich uniwersytetu, tj. dospraw: nauki, prawnej i organizacyjnej, kształcenia,współpracy z zagranicą, nagród i odznaczeń, dyscyplinarnejdla doktorantów oraz odwoławczej dyscyplinarnejdla doktorantów (omawiana jest równieżkwestia ich obecności w komisji finansów i budżetu).Ponadto, URSD ma swoich przedstawicieli w RadzieSenatu i w Radzie Programowej ds. Studiów Doktoranckich,a także w Radzie Bibliotecznej US. Ich zadaniemjest reprezentowanie, a w razie konieczności– bronienie praw studentów studiów <strong>II</strong>I stopnia, jakrównież pełnienie funkcji łącznika między poszczególnymiorganami uniwersyteckimi a samorządem.Ważnym wydarzeniem jest coroczna OgólnopolskaKonferencja Doktorantów Uniwersytetu Szczecińskiegoi towarzyszący jej bal, organizowane przez samorząd.W tym roku po raz pierwszy – studenci studiów <strong>II</strong>Istopnia włączyli się również w organizację balu wszystkichszczecińskich doktorantów. Przykładem kolejnejkonkretnej działalności Rady są negocjacje w sprawieprzyznania mieszkań w hotelu asystenckim lub pokoiw akademikach.Zadania dotychczas wypełnione i aktualnie realizowaneprzez URSD są zatem liczne i znaczące. Co więcej,wciąż stawiane są przed samorządem nowe cele – dostosowaniezapisów prawnych znowelizowanej ustawyPrawo o szkolnictwie wyższym do realiów panującychna uczelni, usprawnienie przepływu informacji międzyRadą a ,,szeregowymi” doktorantami, zachęcenie ichdo większego zaangażowania się w funkcjonowanieszczecińskiego środowiska studenckiego, choćby poprzezzwiększenie frekwencji podczas wyborów samorządowych.Jak uzyskać pomoc samorządu?Funkcjonowanie samorządu dla przeciętnego doktorantaoznacza, że w razie zaistnienia jakiegokolwiekproblemu związanego z prowadzonymi przez niegostudiami (np.: brak środków finansowych na przeprowadzeniekwerendy, zniszczenie sprzętu potrzebnegodo kontynuowania badań, załatwienie formalnościzwiązanych z odbywaniem praktyki czy stażu) może onzasygnalizować go przedstawicielom WRSD lub URSD.I co dalej? Najpierw będzie świadkiem burzymózgów samorządowców, a później uzyska od nichporadę, co można w danej kwestii zrobić, wreszcie –informację, jaki przedstawiciel władz US jest odpowiedzialnyza rozwiązanie takiego problemu.W razie konieczności – może liczyć na osobistewstawiennictwo członków URSD w rektoracie w konkretnejsprawie. Można do władz uniwersyteckichzwrócić się samodzielnie; tylko – czy będzie to równieskuteczna interwencja? Naturalnie, URSD nie jestw stanie załatwić pozytywnie wszystkich powierzonychjej spraw, ale zgodnego głosu kilku osób możnaco prawda nie wysłuchać, ale nie można go nieusłyszeć. Razem łatwiej jest też pukać do drzwi. Niewszystkie od razu otworzą się na oścież, ale na początekmoże wystarczyć to, że uchylone zostaną chociażjedne z nich…


uczelni, której – na dobrą sprawę – nawet nie wypadamu krytykować. Za studentami nie przepada,choć nie da się ukryć, że częściowym powodem tejniechęci jest przecież głęboko skrywane poczuciewspólnoty doświadczenia. Wykładowców za to, owszem,ceni, ale w nieco bojaźliwy i podszyty odrobinązazdrości sposób; chciałby być kiedyś jednym z nich,sęk w tym, że niekoniecznie tak się stanie – nad muramiuniwersytetu unosi się już bowiem damoklesowymiecz niżu demograficznego. Doprawdy, ktośmógłby powiedzieć – doktorant to postać wybitniesmutna. Tak właśnie rodzą się przewlekli frustraci.Na szczęście nie jest chyba z nami aż tak źle.Oczywiście – w żadnym wypadku nie możemyprzejść do porządku dziennego nad wymienionymiprzed chwilą patologiami. Defekty te, coraz bardziejuciążliwe, mają głównie charakter systemowy i dadząsię dzięki temu usunąć przez zmiany dokonywanew obrębie instytucji. Są to sprawy naglącei powszechnie komentowane, jednak warto zauważyć,że ze studiów trzeciego stopnia może wyniknąćrównież coś dobrego. Bo w istocie mają one kilkaniezaprzeczalnych zalet.Stare i nowe wyzwaniaPrzede wszystkim: jakkolwiek naiwnie by to niebrzmiało – studia doktoranckie są przedłużeniemjednego z przyjemniejszych okresów życia. Pomijamtu sprawy przyziemne; nie w tym rzecz, że studia toprzygoda towarzyska i podróż koleją za pół ceny(choć są również i tym), mam je raczej na myśli jakookres intelektualnego pobudzenia.Trzeci stopień uniwersyteckiej edukacji dajew tej perspektywie wciąż to, co humaniści cenią najbardziej,a nawet więcej: kolejne lektury, intensywnepolemiki. Dodatkowo – zajęcia w roli wykładowcy,które są zupełnie nowym jakościowo typem intelektualnegodoświadczenia. Próba przekazania czegośstudentom (oraz, co nie wszystkim wydaje się takieoczywiste, nauczenia się czegoś od nich) wymagawykształcenia w sobie zupełnie innych nawykówi innego podejścia do pracy niż wszystko to, co dotądsprawdzało się po przeciwnej stronie barykady. Ponadto– rzecz wcale niemarginalna – pomaga spojrzećkrytycznie na samego siebie.Szkoła samodzielnościChoć uczestnik studiów doktoranckich uczęszczana wykłady i ćwiczenia również jako słuchacz –to stanowi to jedynie fragment wymaganej od niegoaktywności. Prowadzenie badań wymaga nie tylkowiedzy i warsztatu, ale również samodzielności, pomysłowościoraz – last but not least – interdyscyplinarnegotemperamentu. Szczególnie właśnie „intelektualnekłusownictwo”, jak zwyczaj zapuszczaniasię do nie swoich naukowych ogródków nazwał kiedyśClifford Geertz, jest na studiach doktoranckichcoraz bardziej w cenie – i widać to w sylabusach,tematach prac i programach konferencji. Doktorancisą z zasady mniej skrępowani instytucjonalnymi podziałami,dzięki czemu powoli zaczynają krążyć pomiędzywydziałami, zaglądać na „cudze” konferencje,poszukiwać osobliwych kontekstów dla swojej pracy,słowem – korzystają z całkiem sporej wolności.Ważna tradycjaWreszcie: kwestia współpracy z promotorami. Faktemjest, że w wyniku drastycznego przyrostu liczbystudentów ich więzi z naukowymi opiekunami straciłyswój dawny charakter. Przemysłowy sposób działaniauczelni rzeczywiście odbił na nich swoje piętno, co musibyć o tyle bolesne, że relacja uczeń-mistrz była przecieżod zarania uważana za fundament akademii (także jakota, która często prowadziła do intelektualnego ojcobójstwa– w tej możliwości również tkwiła jej wartość).Trudno podważać diagnozy mówiące o jej erozji;niemniej jednak to właśnie studia trzeciego stopniamogą jej nie ulec. Mimo że doktorantów jest z roku narok coraz więcej, prawdopodobnie długo jeszcze niebędzie dochodziło do znanych nam aż nazbyt dobrzesytuacji, gdy promotorzy prowadzą jednocześnie dziesiątkirozpraw magisterskich i licencjackich. Mamy więcokazję zachować coś ważnego i, jak się wydaje, wciążw procesie edukacji niezastąpionego – nastawiony naindywidualny rozwój model pracy z wykładowcą mentorem.W tym sensie – ujmując rzecz nieco pompatycznie– studia doktoranckie mają dla uniwersytetu rolęocalającą.Ale: co dalej?Tego pytania, niestety, uniknąć się nie da. Jak sięrzekło, studia trzeciego stopnia – dobre czy złe – nie powstałypo to, aby wszyscy ich absolwenci zasilili kadryakademickie, ba, w obecnej sytuacji demograficznejbędzie to prawie na pewno przywilej nielicznych z nich.Spora część z nas może jeszcze pozwolić sobie na „służbęmuzom” – dzięki całkiem niezłym stypendiom, częśćłączy studia z pracą zawodową, inni na rozmaite sposobyjakoś wiążą koniec z końcem, w czym, nawiasemmówiąc, mają z pewnością udział pospołu najbardziejcierpliwi z naszych rodziców i podatnicy.Co jednak potem? Lub inaczej: czemu właściwiestudia trzeciego stopnia mają służyć? Poza nielicznymiprzypadkami realnych profitów ze zrobienia doktoratu– tak jest np. z możliwością nauczycielskiego awansuzawodowego – korzyści dodatkowych czterech latz nosem w księgach wydają się dyskusyjne. W czasach,kiedy już pierwsze roczniki studentów namawiane sądo intensywnych praktyk zawodowych (a niedługo zapewnebędą robić to licealiści), pięknoduch z tytułemdoktora uzyskanym nawet na najlepszej uczelni wyglądaw oczach pracodawcy po prostu blado.Niepewna przyszłośćCo więc będziemy robić za kilka lat? Wybór jednegoz nieścisłych kierunków studiów jest dziś uważanyza oznakę słabości; studia humanistyczne – wyjąwszymoże prawo – raczej nie kojarzą się ze statusem społecznymi podnoszeniem PKB, co zresztą doskonalewyczuwa się w potocznym dyskursie, w którym wzoremcnót jest zdolny informatyk zakładający portalspołecznościowy lub inżynier patentujący przebieglekolejny „rewolucyjny” wynalazek (tylko chyba niecodwuznaczne postaci copywritera i dziennikarza wdarłyTEMAT NUMERU17


TEMAT NUMERUACT_0168fot. mandarynka18się do współczesnej ikonografii sukcesu, co jest zresztącoraz mocniej wyczuwalne w aspiracjach studentów).Nikt nie ma złudzeń – poświęcenie się filologii czy filozofiiraczej nie jest najprostszą drogą do osiągnięciadobrobytu.Więc co się w ten sposób osiąga? Można by gładkosię prześlizgnąć nad tym problemem uznając, żektoś przecież musi przechować tzw. wartości humanistyczne– i to właśnie nam, doktorantom, przypadław udziale ta doniosła rola. Będziemy więc owe wartościpielęgnować ofiarnie, a ofiarność dla wielu z nasoznacza chyba: robienie zakupów w dyskontach (a niew ekologicznych marketach), podkradanie gazet z bibliotek(a nie czytanie ich na iPadzie) i jadanie w barachmlecznych (w których, jak powszechnie wiadomo, niepodaje się sushi). Oraz, oczywiście, wertowanie opasłych,ezoterycznych tomisk zapisanych greką i łacinąprzez naszych wielkich przodków.Humaniści (nie)użyteczni?Radziłbym jednak nie sugerować się podobnymikliszami. Po pierwsze, czynią one z konieczności cnotę– trudno przecież powiedzieć, że wszyscy doktorancito rozpaleni wewnętrznym płomieniem idealiści orazże akt wyboru studiów porównać można z wejściemdo klasztoru. Decydujemy się na takie czy inne drogiedukacji z różnych pobudek, poczucie misji zaś nie jestchyba – przynajmniej statystycznie rzecz biorąc – najważniejsząz nich. Po drugie – opinie takie zamieniająwydziały humanistyczne w oddziały cywilizacyjnej geriatrii,a młodych humanistów – w społecznych inwalidów.Następnym krokiem po nich będzie przekonanie,że należy nam zafundować kursy obsługi komputera.Albo łaskawie przyznać renty.W efekcie kultywowanie takich stereotypów wydawaćsię może czasami, że pielęgnujemy umiejętnościcoraz mniej przydatne, a nawet – jeśli wziąć pod uwagępotrzeby rynku i społeczeństwa – niemal szkodliwe.Niektórzy zresztą nie krępują się mówić o tymwprost. Gdy okazało się w tym roku, że fundowaneprzez Prezydenta Szczecina pokaźne stypendia dlastudentów i doktorantów z zasady nie będą przyznawanehumanistom, przedstawiciel magistratu uzasadniłtę decyzję tym, że nie są oni istotni z punktu widzeniagospodarczego rozwoju miasta i nie poszukuje sięich na rynku pracy.To zdumiewające stwierdzenie aż nadto dobitnieujawnia stan umysłu urzędników, ale sporo mówi równieżo potocznej opinii na temat tego, czym zajmująsię – i po co są – humaniści.Wbrew takim stereotypom uważam, że nie grozinam ugrzęźnięcie w skansenie. Ostatnie pokoleniaadeptów humanistyki jednak, z doktorantami na czele,muszą nauczyć się żyć w innym niż ich poprzednicyświecie. W świecie tym, ujmując rzecz skrótowo,nie jesteśmy już dzięki tytułom naukowym posiadaczamitajemnej i jedynej wiedzy, nie możemy więcspoglądać na innych z dystansu kultury wysokiej,obiektywnej filozofii czy naturalistycznie pojętychnauk społecznych. Eskapizm nie jest już sposobem naniezależność. Nasz ogląd powinien być podwójny: nieuciekając przed technologią, musimy zdawać sobiesprawę z jej niebezpieczeństw, nie przekreślając kulturypopularnej i masowej powinniśmy znaleźć sposobyna jej krytyczne badanie, nie rezygnując z polityki– musimy uważać na ideologiczne pułapki, itd.Wydaje mi się, że dobrze (podkreślam kwestięjakości) zaplanowane humanistyczne studia doktoranckiemogą wypuścić na świat takich właśnie absolwentów– jednocześnie krytycznych i zaangażowanych,zaopatrzonych w solidną wiedzę – ale i możliwieelastycznych. Takich umiejętności – myśl tę dedykujęrządzącym Szczecinem – nie dostarczą już mocnowyspecjalizowane politechniki czy uniwersytety techniczne,a w rzeczywistości, którą Zygmunt Baumannazwał „płynną nowoczesnością”, mogą one okazaćsię bezcenne. I to nie tylko po to, żeby sprawnie unosićsię na fali, ale również – a może szczególnie – abyświadomie wybierać kierunek. A czasami popłynąćnawet pod prąd.


TEMAT NUMERUDoktorant a żyrafa– komparatystyka transgatunkowaRytm życia doktoranta wyznaczony jest przez rytm pisania pracy doktorskiej. Godzinyzamieniają się w zdania, dni w akapity, miesiące w rozdziały. Dzień zlewa się z nocą. Sroga zimapanuje, gdy przed doktorantem wyświetla się pusta, biała strona; wiosna – gdy kwitną na niejtrafne analizy, logiczne argumenty czy nowatorskie interpretacje. Zima może trwać nawetpół roku, ale zawsze kiedyś odpuszcza, a wtedy w powietrzu unosi się majowy zapach jakiejśpionierskiej tezy.Pisaniu i rozmyślaniu nad pracą podporządkowanejest zatem całe życie doktoranta. Tematykadoktoratu nieustannie zaprząta jegomyśli – bywa, że rozwiązanieproblemu poruszanegow pracy przychodziw czasie kąpieli, gotowaniazupy, wyprowadzaniapsaczy w tramwaju(tutaj chyba najczęściej,podróżowanie tramwajemjest bowiem bardzo inspirujące), może teżprzyjść we śnie (niestety, przyśniona teza zostajezazwyczaj zapomniana o świcie). Intensywne myślenieo danym zagadnieniu i studiowanie prac mu poświęconychmoże także wywołać (niegroźne) halucynacje. Jadąctramwajem (sic!) doktorant, piszący pracę z zakresu literaturoznawstwa,może bowiem dojrzeć noblistę, który właśnie kasujebilet, albo siedzi zadumany i wpatrzony w szybę (co w Roku Miłoszowskimjest szczególnie prawdopodobne). Wreszcie, metodaczy metodologia badawcza, którą posługuje się doktorant, rządzinie tylko jego pracą, ale także nim samym i rzeczywistością pozadoktoratową.Jako doktorantka Zakładu Komparatystyki Literackiej poczuwamsię do naukowego obowiązku porównywania, poszukiwania podobnychmotywów, tematów, miejsc wspólnych itd., a że możliwe jesttakże, że mam w tej chwili halucynacje, więc postawię śmiałą tezę, żedoktoranci podobni są do żyraf.Choć niekoniecznie spotkał ją osobiście, każdy wie, jak wygląda tozwierzę – egzotyczne, niepowszednie i osobliwe, jednak oswojone i zadomowionew świadomości Polaków. Podobnie jest z doktorantem, któregopowołała do życia i studiów na polskich uniwersytetach DeklaracjaBolońska, a który zdążył się już zadomowić w uczelnianych murach.Żyrafowatość uniwersyteckaŻyrafy żyją w stadach liczących zazwyczaj kilkunastu osobników. Doktorancijednego roku danego wydziału także tworzą „stada” o podobnej li-MałgorzataWesołowskadoktorantkaw InstytuciePolonistykii Kulturoznawstwa,studentka w InstytucieFilologii Angielskiejfot. Rey Kamensky19


TEMAT NUMERUczebności. Należy jednak z całą mocą podkreślić, żekażdy doktorant jest indywidualnością o silnym poczuciuwłasnej odrębności i w gromadzie występujetylko przy okazji wykładów, konferencji naukowychczy uroczystości akademickich. Wtedy chętnie spotykasię z osobnikami ze swojego „stada”, które dajemu poczucie bezpieczeństwa.Żyrafy to najwyższe zwierzęta na świecie. Jeśliprzyjmiemy, że doktorant to student, wtedy jestto student „najwyższy”, zajmuje bowiem ostatniszczebel trójstopniowej drabiny studiów. Żyrafasięga do samych czubków drzew po najbardziejsmakowite liście. Doktorant też potrafi wspiąćsię na wyżyny swoich możliwości, aby sięgnąć posmakowitą, najbardziej wartościową wiedzę. Długaszyja i długie nogi żyrafy są jednak powodemchwiejności jej sylwetki. Doktorant także niepewniestoi na swoich naukowych nogach, przepełnionywątpliwościami, co do swojego miejsca czypozycji w świecie nauki.Jak podają pewne źródła, łacińska nazwa żyrafy(Giraffa camelopardalis) wywodzi się z faktu, żepoczątkowo żyrafę uznano za krzyżówkę wielbłąda(Camelus) i lamparta (Panthera pardus). Hybrydowośćjest zatem pierwotnym doświadczeniem żyrafowatości;hybrydowość w pewnym sensie kształtujetakże tożsamość doktoranta, bowiem to student,który ma się wykazać samodzielnością badawcząi dydaktyczną, musi zatem umiejętnie wcielać sięw wyznaczone mu role.Żyrafy prawdopodobnie nie miewają rozdwojeniajaźni (choć może?), a doktorant i owszem. Jegotożsamość nie jest bowiem jednoznacznie określona,cechuje ją doznanie pograniczności, które stajesię udziałem zwłaszcza młodych doktorantów, którzyod razu po obronie pracy magisterskiej zostająuczestnikami studiów doktoranckich i w ramachpraktyk dydaktycznych prowadzą zajęcia ze studentami.Doktoranci zdają egzaminy i są oceniani;sami też egzaminy prowadzą i wystawiają oceny.Tożsamość doktoranta nie jest także tożsamościąpełną, bowiem pisząc pracę doktorską, pracują – sądziennikarzami, nauczycielami, instruktorami fitnessu,lektorami języków obcych, bibliotekarzami,etc., studiują inne kierunki, są matkami, ojcami.Moja osobista żyrafaMoje własne poczucie żyrafowatości bierze sięstąd, że jestem jednocześnie studentką i doktorantką.Katedra Filologii Angielskiej, gdzie studiujęi Instytut Polonistyki i Kulturoznawstwa, gdzie piszędoktorat, mieszczą się w tym samym budynku.Na pierwszym piętrze jestem więc studentką, nadrugim – doktorantką. Studenci z drugiego piętra,z którymi prowadziłam zajęcia mówią mi „dzień dobry”,studenci z pierwszego – „cześć”. W ciągu paruminut i po pokonaniu kilkunastu schodów mogęwięc kilka razy dziennie wcielać się w inną rolę. Zabawnepołożenie, które może wywołać lekką schizofrenię.Doktoranci doświadczają mnogości wcieleń,mnogości wrażeń, mnogości doświadczeń.Żyrafa patrzy na świat z dużej wysokości, mawięc szeroki horyzont.Na koniec powiem tylko: idzie wiosna – żyrafyjeżdżą tramwajami po Szczecinie w poszukiwaniuinspiracji, a rozdziały prac doktorskich pomału dojrzewają.Budynek WydziałuFilologicznego USfot. Marek Kowalczyk20


SondaDlaczego zostałem doktorantem?TEMAT NUMERUMichał Peno,doktorant WydziałuPrawa i Administracjimnie już na studiach, czyli zagadnieniem, jak decyzje codo lokalizacji wpływają na funkcjonowanie miast, regionówi życie ludzi w różnych państwach.Wypowiedzi zebrałŁukasz Ho ThanhPodjęcie studiów doktoranckichna WPiA US, ze względuna dotychczasowe doświadczenia,stanowiło dla mnie naturalnykierunek rozwoju. Samestudia to dobry punkt wyjścia do poszerzenia obszarówzainteresowań i wiedzy. Z kolei perspektywa uzyskaniastopnia naukowego, to motywujący i pociągający punktdojścia – zwłaszcza dlatego, że to cząstka własnej pracydodana do takiego dobra, jakim jest nauka.Michał Adamczyk,doktorant WydziałuHumanistycznegoKiedy byłem jeszcze nastudiach kolega-doktorantpowiedział mi to, co jemu zawszepowtarzał jego promotor:„Doktorat jest dla tych,którzy nie mają pomysłu nażycie”. Nie miałem pomysłu nażycie, dlatego postanowiłem robić doktorat!A tak zupełnie serio, to lubię archeologię i chciałbympoświęcić się pracy naukowej w tym kierunku.Doktorat daje mi taką właśnie możliwość. Nie ukrywajmy– wiąże się to z wieloma wyrzeczeniami, głównienatury finansowej. Pieniądze nie są jednak najważniejszei dlatego wolę robić to, co sprawia mi przyjemność.Mam nadzieję, że w przyszłości moje badania wzbogacąpolską naukę.Jan Smutek,doktorant WydziałuNauk o ZiemiZostałem doktorantem popierwsze – aby realizować naukowepasje. Po drugie – abymóc się dalej rozwijać zawodowo,łącząc pracę z możliwościądalszego zdobywania wiedzy.Po trzecie – aby móc po studiachdoktoranckich dalej kontynuować karierę naukową.Zawsze interesowało mnie to, jakie czynniki przemawiająza lokalizacją fabryk, biurowców czy przebiegiemdróg, stąd wybór – jako obszaru badań – gospodarkiprzestrzennej. Obecnie zajmuję się tym, co intrygowałoDiana Krawczyk,doktorantka WydziałuNauk o ZiemiZostałam doktorantką,ponieważ już w dzieciństwiemarzyłam o tym, aby zostaćnaukowcem i chciałam odkryćnowy gatunek (czegokolwiek).Taka praca łączy w sobie pracędetektywa i przyrodnika i niepotrafię sobie wyobrazić ciekawszego i bardziej rozwijającegozawodu. Diana Krawczyk, diatomolog (badaczkaokrzemek), zajęła drugie miejsce w konkursiemiesięcznika „Forum Akademickie” na artykułpopularnonaukowy pod hasłem Skomplikowanei proste. Młodzi uczeni o swoich badaniach. Nagrodzonapraca <strong>dotyczy</strong>ła przydatności okrzemekw rekonstrukcji zmian oceaniczno-klimatycznych.Laureatka jest doktorantką w ZakładziePaleooceanologii na Wydziale Nauk o Ziemi UniwersytetuSzczecińskiego, promotorem jej pracydoktorskiej jest prof. dr hab. Andrzej Witkowski.Konkurs miesięcznika „Forum Akademickie”odbywa się pod patronatem Ministra Naukii Szkolnictwa Wyższego, obecna edycja to juższósta w historii konkursu. Nagradzani są młodzinaukowcy – doktoranci i pracownicy naukowiuczelni wyższych i instytutów naukowych, którzynie ukończyli 35 roku życia. Laureaci i wyróżnieniotrzymują nagrody finansowe i rzeczowe, a ichprace są publikowane w „Forum Akademickim”.Julia Poświatowska, rzeczniczka USDiana Krawczykw laboratoriumfot. archiwum21


TEMAT NUMERU<strong>II</strong>I Konferencja Doktorantóww Uniwersytecie SzczecińskimW dniach 22-23 października 2010 r. po raz trzeci odbyła się – organizowana od dwóch latprzez Samorząd Doktorantów Uniwersytetu Szczecińskiego – Konferencja Doktorantów.W odróżnieniu od poprzednich edycji konferencja trwała dwa dni i została wzbogaconao akcenty międzynarodowe. Po raz pierwszy swoje spotkanie naukowe w ramach konferencjizorganizowali również prawnicy i filozofowie.22Anna Linkadoktorantkaw InstytuciePedagogiki USUczestnicy tego wydarzenia – około 100 doktorantów,w tym 13 z ośrodków zewnętrznych – wzięliudział w siedmiu panelach tematycznych: pedagogicznym,biologicznym, ekonomicznym, historiii stosunków międzynarodowych, prawniczym i filozoficznym.Oto jak przebieg swojego przedsięwzięcia relacjonująsami organizatorzy.Panel filozoficzny: What Kind of Philosophy isPracticed Nowdays? / Jaka filozofia jest obecnieuprawiana?Panel został zorganizowany po raz pierwszypodczas Konferencji Doktorantów, tym bardziej cieszynas fakt, że miał on charakter międzynarodowy,a duża część z 20 wystąpień została zaprezentowanaw języku angielskim. Szesnaście prezentacjiprzygotowali doktoranci, cztery wykłady wygłosilizaproszeni goście. Wśród nich znaleźli się: dr DavidLauer (Freie Universität Berlin, Niemcy), któryprzedstawił temat The Double Myth. Fusing Phenomenologyand Analytic Philosophy of Perception: TheCase of McDowell and Merleau-Ponty (Podwójny mit.Łącząc fenomenologię z analityczną filozofią percepcji:przypadek McDowella i Merleau-Ponty'ego), dr RomanGodlewski (Uniwersytet Kazimierza Wielkiegow Bydgoszczy), który zaprezentował wystąpienie pt.Unknowable and Unintelligible Objects as LogicallyDefective (Obiekty niepoznawalne jako przedmiotywadliwe logicznie) oraz naukowcy z US: dr Karol Polcyn– Physicalism and intuition of dualism (Fizykalizmi intuicje na rzecz dualizmu) oraz dr Maciej Witek –Phenomenal Intentionality and the Modular Mind (Intencjonalnośćfenomenalna i umysł modularny).Tematyka poruszana podczas wystąpień doktorantównawiązywała do wykładów wygłoszonychprzez gości i stanowiła próbę systematycznejrefleksji nad wybranymi problemami filozoficznymi,ważnymi dla współczesnego świata: kwestiamizwiązanymi z filozofią moralną, teorią poznania,koncepcjami umysłu, języka i świadomości – zagadnieniami,które nurtują dziś nie tylko filozofów.Jako organizatorzy jesteśmy zadowoleni z warstwymerytorycznej panelu jak również z tego, żekażdy z jego uczestników miał możliwość zaprezentowaniawyników swoich badań pozostałym, cozawsze jest inspirujące i motywujące do spojrzeniana własne poszukiwania z innego punktu widzenia,a to natomiast może skłonić do weryfikacji własnychtwierdzeń i tez. Tak przecież rodzi się prawdziwy naukowydyskurs.Koordynatorzy: Jarosław Skurzyński, Agnieszka Jaworska;uczestnicy studiów doktoranckich na kierunku filozofia.Panel filologiczny: Język, literatura i kultura –razem czy osobno?Jako koordynator najbardziej jestem zadowolonyz atmosfery polemiki naukowej, dzięki której– jak powiedział prof. Ryszard Lipczuk – konferencjabyła bardzo ciekawa i emocjonująca.Za szczególnie wartościowe uznałbym akcentymiędzynarodowe. Wykład inauguracyjny pt.Language, Knowledge and Culture – an approachto an old topic (Język, wiedza, kultura – podejście dostarych tematów) wygłosił prof. wizytujący WernerWestphal, a nasza koleżanka Joanna Judkowiakokazała się znakomitą tłumaczką, dzięki czemuwielu doktorantów mogło śmiać się z błyskotliwychanegdotek czy gier słownych zawartychw wystąpieniu Profesora (w nagrodę dostała gromkiebrawa oraz bukiet kwiatów). Nie był to jedynyakcent międzynarodowy – doktorantka US JaninaTiszczenko wygłosiła w języku rosyjskim referat natemat analizy frazeologizmów z wyrazem ,,czas”.W panelu wzięło udział jedenastu prelegentów,dziesięciu z Uniwersytetu Szczecińskiego i jednaosoba z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.Doktorantom z filologii udało się pokazaćmiejsca wspólne literaturoznawstwa i językoznawstwa.Okazuje się, że dialog między tymi dyscyplinamijest możliwy, bowiem współczesna humanistykama charakter otwarty i interdyscyplinarny.Koordynator: Damian Romaniak, doktorant nauk humanistycznychw zakresie literaturoznawstwa.


TEMAT NUMERUPanel pedagogiczny: Nauki o edukacjii wychowaniu wobec zniewolenia i wyzwoleniaJesteśmy zadowolone z tego, iż po raz kolejnyudało się zorganizować panel pedagogiczny w ramachDni Doktoranta US. Wkład pracy organizatorskiejzostał nagrodzony bardzo dobrymi podwzględem merytorycznym wystąpieniami, któreidealnie wpisały się w temat konferencji.Dodatkowo cieszy nas fakt, iż wystąpienia niemiały czysto teoretycznego charakteru – zarównoautorzy, jak i słuchacze wspólnie zastanawiali się,jakie działania przedsięwziąć, aby płeć, niepełnosprawnośćczy pochodzenie nie determinowałyszkolnych karier i przyszłości uczniów.Poruszono zarówno kwestie odtwarzaniaprzez szkołę społecznych podziałów i ograniczeń,jak i emancypacyjnego potencjału szkoły oraz nauczyciela.W obradach wzięło udział sześciu doktorantówInstytutu Pedagogiki US. Najbardziej burzliwedyskusje wywołały wystąpienia: KrzysztofaPrzybylskiego Emancypacyjna teoria edukacji teoretycznymi praktycznym dyskursem w tworzeniuwarunków do rozpoznawania i uwalniania się uczniówniepełnosprawnych ruchowo od zastanychograniczeń oraz Joanny Buławy-Halasz Koncepcjanormalizacji w odniesieniu do dorosłych osóbz autyzmem. Z dużym zainteresowaniem spotkałsię również referat Anny Markiewicz Emancypacjaw myśli pedagogicznej Don Lorenza Milaniego,przybliżający sylwetkę mało znanego w Polsceksiędza-pedagoga.Koordynatorki: Anna Babicka, Maria Serafinowicz; uczestniczkistudiów doktoranckich na kierunku pedagogika.Panel biologiczny: The role of Biology researchin modern world /Rola badań biologicznychw nowoczesnym świecieW tym roku po raz trzeci nasz panel stał się okazjądo akademickiej integracji doktorantów naukprzyrodniczych. W obradach wzięło udział ośmiudoktorantów z ośrodka macierzystego i z UniwersytetuPrzyrodniczego w Poznaniu.Nauki przyrodnicze obejmują wiele dziedzin,taka była też tematyka badawcza zawarta w wystąpieniachprelegentów. Rozciągała się od badań napoziomie molekularnym, poprzez badania fizjologiczne,na poziomie organizmów kończąc.Jesteśmy szczególnie zadowoleni z faktu, że panelspotkał z zainteresowaniem najmłodszych rocznikówstudentów studiów doktoranckich, dziękiczemu mogli oni postawić pierwsze kroki na drodzeprezentacji swoich badań i dyskusji.Konferencja stała się okazją do wzajemnegopoznania zainteresowań naukowych i wyników badańdoktorantów Wydziału Nauk Przyrodniczych USi Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, a tymsamym stanowiła źródło inspiracji i refleksji nadwłasnymi badaniami osób uczestniczących w panelu,a także sposobnością do nawiązania bliższejwspółpracy naukowej w interesujących doktorantówdziedzinach.Jako organizatorów cieszy nas również fakt, żetegoroczna konferencja stworzyła podłoże dla lepszegozintegrowania i współpracy naukowej wszystkichroczników studentów studiów <strong>II</strong>I stopnia naWydziale Nauk Przyrodniczych.Koordynator: Paweł Sznigir; uczestnik studiów doktoranckichna kierunku biologia.fot. A. Feldmannwww.sxc.hu23


TEMAT NUMERU24Panel ekonomiczny: Gospodarkai społeczeństwo – współczesne wyzwaniaDużą satysfakcją dla organizatorów była obecnośćdoktorantów m.in. z Krakowa (UJ) oraz Katowic(Akademia Ekonomiczna), co pozwoliło nam zaobserwowaćróżnice w prezentowaniu poglądów naukowychmiędzy doktorantami z różnych ośrodków.Warto podkreślić to, że po raz kolejny wzięliw nim udział reprezentanci Uniwersytetu Jagiellońskiego.Jednym z nich był zastępca przewodniczącegoKrajowej Reprezentacji Doktorantów Jacek Lewicki,który oprócz uczestnictwa w konferencji podczasInauguracji Roku Akademickiego dla Doktorantówwygłosił przemówienie pt. Kapitał ludzki w rozwojusubregionu.W konferencji podzielonej na trzy panele wzięłoudział dziewięciu uczestników. W pierwszej częściszczególne zainteresowanie wzbudził referat ZuzannyKłos Znaczenie jakości w funkcjonowaniu komunikacjimiejskiej, jako że bliski codziennym doświadczeniom.W drugiej części burzliwą dyskusję wywołałaprezentacja Łukasza Pawłyszyna z UJ Unijna gospodarkaw świetle prawodawstwa wspólnotowego – znaczeniei wpływ dyrektyw MiFID na kształt i funkcjonowanierynku finansowego w Polsce.Zaciekawienie wzbudził także referat KamiliMańko, dotyczący współczesnych tendencji rozwojubiur podróży w Polsce i interesujący w kontekścieniedawnego upadku ORBIS TRAVEL, sytuacji innychbiur oraz ryzyka finansowego zarówno konsumentów,jak i firm.Koordynatorki: Urszula Chrąchol, Kamila Peszko, MagdalenaLazarek; uczestniczki studiów doktoranckich na kierunkuekonomia Wydziału Zarządzania i Ekonomiki Usług.Panel historii i stosunków międzynarodowych:Konflikt społeczny czy polityczny? – problemkonfliktów XIX i XX wiekuZa jeden z głównych celów tegorocznego paneluorganizatorzy postawili sobie ukazanie współpracyświata akademickiego z instytucjami lokalnymi.W związku z tym na panelu pojawili się specjalniezaproszeni goście spoza kręgu uniwersyteckiego.Pierwszy z nich – bezpośredni uczestnik konfliktuw Iraku – Hazim Al-Nuaimi przedstawił przebiegdziałań wojennych, widzianych oczyma cywila, będącegorównocześnie tłumaczem sił koalicji.Monika Andrzejewska, specjalista ds. ochronyobiektów portowych Zarządu Morskich PortówSzczecin i Świnoujście S.A. – omówiła systemyochrony funkcjonujące w morskich węzłach transportowych.Wystąpienia te spotkały się z wielkimzaciekawieniem i uznaniem obecnych na konferencjiuczonych i młodych adeptów nauki.W panelu wzięło udział 15 doktorantów IHiSM US.Z dużym zainteresowaniem spotkały się prezentacjeAnny Sobczak – Analiza wirtualnego scalania zasobówarchiwalnych rozproszonych w wyniku konfliktówzbrojnych oraz Wojciecha Wicherta – Zagadnieniawojny w ideologii i praktyce narodowego socjalizmuw latach 1919-1945, jak również Łukasza Ho Thanh'a– Prywatyzacja wojen pod koniec XX wieku.Podczas tegorocznego panelu doktorantów IHiSMprof. Włodzimierz Stępiński po raz kolejny służył namswoją wiedzą i w sposób wyśmienity poprowadził obrady.To dzięki temu możliwa była otwarta i ciekawadyskusja, podczas której liczne audytorium, w tymgoście i słuchacze z zagranicy, zadawali frapujące pytania,ukazujące zebranym wielowymiarowość poruszanychtematów.Koordynatorzy: Sylwia Ewelina Serwońska, Łukasz HoThanh; uczestnicy studiów doktoranckich na kierunku historia.Panel prawniczy: Współczesne problemy prawnePozytywnym zaskoczeniem dla organizatorówbyło duże zainteresowanie ze strony doktorantów,które zaowocowało wydłużeniem czasu trwania paneluz jednego do dwóch dni. Podkreślić należy, żechoć studia <strong>II</strong>I stopnia na Wydziale Prawa i AdministracjiUniwersytetu Szczecińskiego prowadzone sąod roku akademickiego 2007/2008, to panel prawniczyzostał zorganizowany po raz pierwszy, a naszwydział jest jedynym na US, na którym studia <strong>II</strong>I stopniasą prowadzone tylko w trybie niestacjonarnym,co dla organizatorów stanowiło wyzwanie czasowei logistyczne.W tym kontekście niewątpliwym sukcesem byłaogromna aktywność doktorantów – na 24 prelegentówwygłaszających referaty, 17 prelegentówbyło doktorantami Wydziału Prawa i AdministracjiUS. Swym udziałem zaszczycili nas także doktoranciz Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, UniwersytetuWarmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, UniwersytetuAdama Mickiewicza w Poznaniu, UniwersytetuŁódzkiego, Uniwersytetu Białostockiego orazUniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.Problematyka Współczesnych problemów prawnychzostała ukazana wieloaspektowo. Wystąpienia <strong>dotyczy</strong>łym.in. prawa cywilnego, handlowego oraz rodzinnego,konstytucyjnego, karnego i kryminalistyki.Największe zaciekawienie wśród zebranychwzbudziły tematy powiązane z prawem międzynarodowym– Prawo karne wspólnoty lokalnej i globalnej(Michał Peno), oraz Angielska private limited companyjako alternatywa dla polskiej spółki z o.o. (PawełZacharzewski). Uwagę zebranych skupiło równieżwystąpienie Stypendia doktoranckie także dla doktorantówniestacjonarnych (Adrian Kalinowski), którezaowocowało żywą dyskusją, co jest zrozumiałe, jeśliuwzględnimy fakt, iż zaprezentowany temat <strong>dotyczy</strong>łwiększości osób biorących udział w panelu.Panel uświetnili swą obecnością władze i profesorowieWydziału Prawa i Administracji, co zaowocowałopropozycjami współpracy w formie napisaniawspólnego artykułu na temat związany z wystąpieniamidoktorantów.Koordynatorzy: Adrian Miłosz Kalinowski, Dawid Pietrasik;uczestnicy studiów doktoranckich na kierunku prawo.


TEMAT NUMERUŚledząc przebieg tegorocznej Konferencji Doktorantównietrudno nie zauważyć zróżnicowanegopoziomu poszczególnych paneli. Jedne miały charaktermiędzynarodowy, inne ogólnopolski lub lokalny.W porównaniu z poprzednimi edycjami – w przypadkujednych widoczny był rozwój, a w przypadku innychpewien regres lub próba zachowania status quo.Wszystkim organizatorom należy się jednak uznanieza ich zaangażowanie. Opinie o konferencjach naukowych doktorantówProf. dr hab. MariaCzerepaniak-Walczak,kierownik studiówdoktoranckich na kierunkupedagogika.Moim zdaniem, OgólnopolskaKonferencja DoktorantówUS jest bardzo dobrymi owocnym pomysłem, pozwalabowiem doktorantom doświadczyć trudów organizacjispotkań naukowych, nabywania umiejętności logistycznych,uczenia się radzenia sobie z wieloma (w tymbiurokratycznymi) trudnościami. Te doświadczenia sąnieocenione w pracy naukowej.Konferencja jest także szczególnym polem uczeniasię kompleksowej konceptualizacji zamierzenia naukowego:od pomysłu na problematykę panelu, poprzezstrukturę dyskusji, po skompletowanie i opublikowaniedorobku spotkania. Istotne jest uczenie się zespołowejrealizacji tych zadań. Konferencja stanowi również okazjędo spotkania doktorantów z innych uczelni w krajui za granicą.Dla uczestników przedstawiających wyniki swoichbadań oraz biorących udział w dyskusjach takie spotkaniejest (nierzadko) pierwszą okazją do publicznegowyrażenia własnej opinii, podzielenia się swoimi niepokojamii przeżycia satysfakcji z uznania ze strony rówieśników.Jest też szansą na podejmowanie nowychzagadnień, które nie są jeszcze wystarczająco dojrzałe,by uznali je (a nawet dostrzegli) starsi badacze.W moim przekonaniu poziom merytoryczny tychkonferencji jest wyrazem dojrzałości młodzieży akademickiej.Ten fakt powinien być bardziej nagłośnionyw środowisku, zarówno lokalnym, jak i w całym kraju.Spotkania te mają stać się źródłem tworzenia sieci relacjispołecznych o charakterze interdyscyplinarnym i platformąwymiany nie tylko w sferze naukowej.Prof. dr hab.Mirosława Białoskórska,kierownik studiówdoktoranckich na WydzialeFilologicznym US.Ogólnopolskie KonferencjeDoktorantów US są znakomitąokazją do integracji doktorantów,stwarzają niezwyklecenną możliwość wymiany poglądów, zainteresowańbadawczych, dzięki nim, uczestnicy studiów <strong>II</strong>I stopniamogą poznać profesorów, których w codziennej pracynaukowo-dydaktycznej się nie spotyka.Dr hab., prof. USJarosław Jurek,kierownik studiówdoktoranckich na WydzialeNauk o Ziemi US.W tym roku Wydział Nauko Ziemi po raz pierwszy będzieorganizował swój własny paneltematyczny, ponieważ dopierood października poprzedniego roku funkcjonująu nas studia doktoranckie. Uważam, że konferencjedoktorantów US to dobry pomysł. Należy wspierać takieinicjatywy, ale jednocześnie wymagać odpowiedniego,wysokiego poziomu merytorycznego oraz tego, abyudział w nich miał znaczące efekty, jak np. poszerzaniedorobku naukowego. Ułatwieniem dla naszych doktorantówjest fakt, że nie będą oni musieli wyjeżdżać zeSzczecina na ogólnokrajowe konferencje, aby spotkaćsię z innymi młodymi naukowcami z Polski, a być możei z zagranicy.Prof. dr hab.Włodzimierz Stępiński,kierownik studiówdoktoranckich na kierunkuhistoria.Całe przedsięwzięcie uważamza udaną koncepcję.Konferencje te są znakomitąpłaszczyzną poznania się młodegopokolenia uczonych z całego kraju i z zagranicy,wymiany myśli oraz koncepcji badawczych, a takżeszansą wyrównania poziomu kształcenia w mniejszychi większych środowiskach naukowych. Są te spotkaniazatem okazją do pogłębiania procesu integracji młodegopokolenia badaczy i umożliwiają szerszy dostępdo literatury, wiedzy o życiu naukowym i do kontaktówkrajowych oraz zagranicznych.Pragnąłbym również podkreślić ogromny wkładmgr Sylwii Eweliny Serwońskiej, obecnie byłej już przewodniczącejURSD, w organizowanie konferencji doktoranckichUS w roku 2009 i 2010. fot. Jerzy Giedrys25


TEMAT NUMERUStypendia dla doktorantów– kolejna edycja tuż tuż...Rozpoczynając studia doktoranckie, wielu z nas zastanawia się nie tylko nad interesującąproblematyką badawczą, wyborem odpowiedniego opiekuna naukowego, ale równieżstawia sobie zasadnicze pytanie, jak pozyskać środki, które wspomogą rzetelne i innowacyjnebadania.MagdalenaLazarekdoktorantkaWZIEU US,członkini URSDProblem ten jest złożony, a borykają się z nimdoktoranci wielu uczelni, nie tylko szczecińskich czyzachodniopomorskich. Zadanie zdobycia środków finansowychprzeznaczonych na badania w większejmierze leży po stronie samych zainteresowanych, czylimłodych naukowców.Z pomocą przychodzi nam Wojewódzki Urząd Pracyw Szczecinie, realizując od 2008 r. projekt Inwestycjaw wiedzę motorem rozwoju innowacyjności w regionie.Jest on adresowany do uczestników studiów doktoranckichlub tych, którzy mają wszczęty przewód doktorskina uczelniach województwa zachodniopomorskiegooraz kształcą się na kierunkach uznanych za szczególnieistotne z punktu widzenia rozwoju województwalub przyczyniają się do rozwoju jego strategicznychobszarów (patrz: Regionalna Strategia Innowacyjnościw Województwie Zachodniopomorskim).Możliwość otrzymania stypendium z WUP w Szczeciniejest niejednokrotnie jedyną formą pomocy finansowej.Z szansy tej do dnia 31.12.2010 roku skorzystało160 doktorantów z uczelni województwa zachodniopomorskiego,którzy otrzymać mogli:• stypendia ogólne (20 tys. zł brutto) – przyznanena okres 8 miesięcy w celu sfinansowania wydatkówniezbędnych do przygotowania prac doktorskich• stypendia specjalistyczne (100 tys. zł brutto) –przyznane na okres 12 miesięcy w celu sfinansowaniawydatków niezbędnych do przygotowania pracdoktorskich, w szczególności związanych z praktycznymzastosowaniem prac w regionie.Możliwość ubiegania się o stypendium już odpierwszej edycji konkursu wzbudziła olbrzymie zainteresowaniew środowisku naukowym. Doktoranci,którzy aplikowali o środki finansowe, reprezentowaliwszystkie publiczne szkoły wyższe województwa zachodniopomorskiego.Ponieważ Akademia Rolniczaw Szczecinie oraz Politechnika Szczecińska z dniemWykres nr 1 przedstawia podział uczestników projektu według uczelni, w których realizowane są prace doktorskie stypendystów projektu.12000106Liczbauczestnikówprojektuz danej uczelni80604026200ZachodniopomorskiUniwersytetTechnologiczny19Uniwersytet SzczecińskiŹródło: Informacje uzyskane z WUP w Szczecinie, Projekt Inwestycja w wiedzę motorem rozwoju innowacyjności w regionie6Pomorski UniwersytetMedyczny29Politechnika Koszalińska


TEMAT NUMERUWykres 2. Liczba złożonych i pozytywnie ocenionych wniosków, przyznanych stypendiów oraz procent przyznanych stypendiów w stosunku doilości po pozytywnej ocenie formalnej w ramach pięciu edycji konkursów wg dziedzin.Liczba złożonych wnioskówLiczba wniosków, które uzyskały pozytywny wynik po ocenie formalnejLiczba przyznanych stypendiówLiczba przyznanych stypendiów w stosunku do wniosków, które uzyskałypozytywny wynik po ocenie formalnej z poszczególnych dziedzinŹródło: Informacje uzyskane z WUP w Szczecinie, Projekt Inwestycja w wiedzę motorem rozwoju innowacyjności w regionie1.01.2009 roku połączyły się, tworząc ZachodniopomorskiUniwersytet Technologiczny, liczba stypendystówtej uczelni jest największa.Dodatkowy „zastrzyk gotówki”Stypendia dla doktorantów rozdane zostały w pięciuedycjach konkursowych. Spośród wszystkich 664złożonych wniosków, 158 doktorantów (78 kobiet i 80mężczyzn) otrzymało stypendia w wysokości 20 tys. złbrutto, a 2 doktorantów (1 kobieta i 1 mężczyzna) – dofinansowaniew wysokości 100 tys. zł brutto.Stypendia oferowane przez uczelnie, nie zawszezaspokajają podstawowe potrzeby bytowe doktoranta,dlatego też dodatkowe środki finansowe, otrzymanez WUP w Szczecinie pozwalają na: zakup specjalistycznejliteratury (polskiej i obcojęzycznej), nowoczesnejaparatury, sprzętu komputerowego, materiałów doprowadzonych badań (np. odczynników i substancjichemicznych) oraz na opłacenie wyjazdów na międzynarodowesympozja i konferencje. Dzięki dofinansowaniuz WUP, możliwe stało się ukończenie doktoratuprzez dziesięciu stypendystów, a ok. 40% uczestnikówotworzyło przewód doktorski.Nie tylko pieniądzeUczestnicy projektu otrzymali również wsparciew formie bardzo różnorodnych szkoleń grupowychi indywidualnych, takich jak np. Prezentacja biznesowai wystąpienia publiczne, w czasie których uczestnicyuczyli się, m.in. kreowania wizerunku przy pomocy zachowańwerbalnych i niewerbalnych.Kolejne, modułowe szkolenie na temat Innowacyjności,ochrony własności intelektualnej, transferu technologiii pozyskiwania funduszy na badania stosowanemiało na celu wytworzenie umiejętności spojrzenia naswoje badania i ich wyniki okiem przedsiębiorcy i klienta.Uczestnicy zapoznali się z korzyściami płynącymiz właściwego zarządzania własnością intelektualnąi użytkowania informacji umieszczonych w elektronicznychbazach patentowych.27


TEMAT NUMERUPonadto doktoranci mieli możliwość uczestniczeniaw indywidualnych (branżowych) szkoleniach,których celem było podnoszenie kwalifikacji specjalistycznych.Były to m.in. szkolenia z zakresu języków:angielskiego, niemieckiego, rosyjskiego, hiszpańskiego(z elementami języka technicznego), jak również zinnych, takich jak: Techniki wysokosprawnej chromatografiicieczowej oraz jej połączenia ze spektrometrią mas,Hodowla, transfekcja i wyciszenie genów. Molekularnemetody badań w diagnostyce medycznej i weterynaryjnej,Sekwencjonowanie i analiza metylacji DNA, STATISTI-CA – kurs podstawowy, Podstawy pneumatyki i podstawyelektropneumatyki.Sieć kontaktów – wartość dodanaNiezwykle istotną częścią wyjazdów szkoleniowychbyła również wymiana doświadczeń i dobrychpraktyk naukowych pomiędzy doktorantami uczelniwojewództwa zachodniopomorskiego. Sieć kontaktówmiędzy naukowcami różnych dziedzin, jest więc cenną„wartością dodaną” do uzyskanych informacji i umiejętności.Kolejna szansaW roku 2011 rozpocznie się szósta edycja konkursu(następne edycje 2012 r. – I kwartał, IV kwartał, 2013 r.– I kwartał). Chętnych doktorantów, którzy będą staralisię o dofinansowanie jest wielu. Co bardzo istotne– liczba osób aplikujących o środki, z edycji na edycjęwzrasta.Wielką i bezcenną pomoc doktorantom okazał zespółrealizujący projekt Inwestycja w wiedzę motoremrozwoju innowacyjności w regionie, szczególne podziękowaniaza zaangażowanie i wkład pracy w bardzosprawne i rzetelne przeprowadzenie programu należąsię koordynatorce – Magdalenie Krzemienieckiej. Z początkiem 2008 roku WojewódzkiUrząd Pracy w Szczecinie rozpoczął realizację(w ramach w ramach POKL, Działanie 8.2, Poddziałanie8.2.2) projektu „Inwestycja w wiedzęmotorem rozwoju innowacyjności w regionie”(w okresie od 01.01.2011 r. do 31.12.2013 r.).Jego celem jest wsparcie pracy naukowej 100doktorantek/doktorantów, przygotowującychrozprawy oraz kształcących się w dziedzinachnauk o zakresie i tematyce zgodnej z obszaramistrategicznego rozwoju, określonymi w RegionalnejStrategii Innowacyjności, tj. uznanymi zaszczególnie istotne z punktu widzenia rozwojuwojewództwa zachodniopomorskiego w latach2011-2013.Stypendium umożliwiło mi zbudowanie zapleczaniezbędnego do przygotowania rozprawydoktorskiej oraz przeprowadzenia części badań.Zakup niezbędnego sprzętu biurowego pozwoliłna przeprowadzenie badań ankietowych wśródprzedsiębiorstw sektora TSL w województwie zachodniopomorskim.Część środków z przyznanego stypendiumzostała przeznaczona na udział w konferencjachi kwerendach bibliotecznych w kraju i za granicą.Dokonałem zakupu literatury naukowo-technicznej,niezbędnej do przeprowadzenia rozważań teoretycznychw mojej pracy.Ponadto istotnym wkładem stypendialnymbyła seria szkoleń z zakresu ochrony patentowejprowadzonych badań i ich komercjalizacji. Wysokipoziom prowadzonych szkoleń zapewnia dobrąpodstawę do przyszłej właściwej implementacjiw gospodarce podejmowanychw doktoracie zagadnień.mgr Władysław WojanUniwersytet SzczecińskiWydział Zarządzaniai Ekonomiki Usług,stypendysta I edycjiprojektuStypendia Wojewódzkiego Urzędu Pracyw Szczecinie oceniam jako bardzo dobrą inicjatywę.Dodatkowe dofinansowanie badań przyczyniasię do zwiększenia potencjału badawczego. Kolejnyplus to sposób rozliczania funduszy, który jest dużobardziej przyjazny niż w innych projektach. Bardzociekawe i przydatne były szkolenia podnoszącekwalifikacje. Jedyny minus to potrącenie podatku,co w istotny sposób wpłynęło na zmianę założeńbadawczych w projekcie, jednak w kolejnych edycjachma to zostać rozwiązane bardziej pomyślnie.Jeśli będzie taka możliwość, z chęcią złożę aplikacjęw następnej edycji, co również polecam pozostałymdoktorantom.mgr inż. MirosławPółgęsekZakład AkwakulturyZUT w Szczecinie,stypendysta I edycjiprojektu28Szczegółowe informacje na temat składania wniosków można uzyskać:Wojewódzki Urząd Pracy, ul. A. Mickiewicza 41, 70-383 Szczecintel./fax 91-42-56-124, tel. kom. 694 472 404e-mail: magdalena_krzemieniecka@wup.pl; doktoranci@wup.pl


TEMAT NUMERUCo w trawie piszczy,czyli możliwości aktywnego doktorantaPomysłów na to, kim właściwie są obecnie doktoranci, jest obecnie wiele. To grupa, któradopiero kształtuje swą tożsamość i zdobywa własne miejsce w strukturach uczelni wyższych.Tworzy się także wzorzec idealnego doktoranta, do realizacji którego kandydaci usilnie dążą.Jednak rzeczywistość daleka jest jeszcze od ideału.Doktorant to uczestnik studiów <strong>II</strong>I stopnia, któryw ciągu 3-4 lat powinien napisać pracę doktorską i jąobronić. Jednocześnie obciążony jest innymi obowiązkami.Aby im sprostać, powinien być przede wszystkimsamodzielny i aktywny.Nie tylko z moich obserwacji i badań wynika jednak,że często doktoranci na początku swojej naukowejdrogi wydają się podobnie zagubieni, jak wtedy, kiedyrozpoczynali studia. Są po prostu niedoinformowanii to częściowo z własnej winy, ponieważ reprezentująróżny stopień aktywności i zaangażowania w swój rozwój.Co więcej – nie każdy posiada niezbędny już natym etapie pomysł na pracę doktorską.Doktoranci w świetle badańKomunikacja wewnętrzna to niezbędny elementfunkcjonowania każdej instytucji. W przypadku uczelniwyższej jest tym bardziej ważna, skoro przekazywaniewiedzy odbywa się w relacji mistrz-uczeń. Jednak uczeńpowinien, jak już zostało stwierdzone, w niektórychobszarach swej aktywności być samodzielny i sam zdobywaćniezbędne informacje dotyczące swego <strong>statusu</strong>i możliwości funkcjonowania jako młodego naukowca.Jak wykazały przeprowadzone przeze mnie badania,zrealizowane na początku roku akademickiego2009/2010 i 2010/2011 wśród pierwszorocznych doktorantówWydziału Zarządzania i Ekonomiki Usług, poziomich wiedzy na temat ich możliwości, praw, obowiązkówi obszarów badawczych, jakimi chcieliby sięzająć, z roku na rok wzrasta.Przykładowo, procent osób, które zapoznały sięz regulaminem studiów, zwiększył się z roku na rokz 72% do 94%.Doktoranci zostali również zapytani o zakres posiadanychprzez nich informacji dotyczących możliwychgrantów, wyjazdów badawczych i stypendiów. Odpowiedziudzielili uczestnicy wszystkich lat studiów <strong>II</strong>Istopnia WZiEU. 74% doktorantów posiadało częściowebądź niezbędne informacje, a 18% nie posiadało żadnych;8% nie interesowało się w ogóle tą kwestią.Co istotne – wyniki badań wykazały skutecznośćprzeprowadzanych wśród pierwszego rocznika doktorantówwykładów i organizowanych spotkań informacyjnych(np. z samorządem, władzami uczelni).Doktoranci WZiEU US zostali również zapytani o zadowoleniez relacji z promotorem. 90% doktorantów(53% było zdecydowanie zadowolonych, 37% zadowolonych)miało pozytywne odczucia, 7% badanych raczejnie było zadowolonych z relacji, a 3% twierdziło, że relacjesię nie układały.Badania gliwickieW 2009 roku podobne badania zostały również zrealizowanewśród doktorantów Politechniki Śląskiej w Gliwicach.Badaną grupą byli doktoranci <strong>II</strong>I roku z wszystkichkierunków.W ponad 80% przypadków na tematykę rozprawy doktorskiejw dużej mierze wpływ miała osoba promotora.Co ciekawe, większość osób wyboru promotoradokonała samodzielnie (63,2%), jednak w 32,4% przypadkówpromotor został studentowi odgórnie narzucony.Nieco niepokojący jest fakt, że część doktorantówtrzeciego roku studiów (4,4%) nie miała jeszcze w ogóleswojego promotora.Autor raportu użył stwierdzenia, że głównym kryteriumwyboru promotora przez uczestników badań byłazgodność ich zainteresowań naukowych z tematyką,jaką zajmuje się mentor. Tylko 3% doktorantów odpowiedziało,że ich zainteresowania były rozbieżne.Przedstawione wyniki badań – zarówno te gliwickie,jak i szczecińskie, przybliżają nam obraz kształtującego się,aktualnego profilu doktoranta. Poziom świadomości <strong>statusu</strong>i chęci działania studentów studiów <strong>II</strong>I stopnia z rokuna rok wzrastają, co dobrze rokuje na przyszłość. Kamila Peszkodoktorantka WZiEU US,członkini URSDBudynek WydziałuZarządzaniai Ekonomiki Usług USfot. MichałNowakowski29


TEMAT NUMERUKrajowa Reprezentacja DoktorantówAdrian MiłoszKalinowskiczłonek ZarząduKrajowej ReprezentacjiDoktorantów,Wydział Prawai AdministracjiUczestnicy VIZwyczajnegoPosiedzenia Zarządui Komisji RewizyjnejKrajowej ReprezentacjiDoktorantów(11-13 czerwca 2010 r.,Małkocin), któregoorganizatorembył UniwersytetSzczeciński.fot. Piotr KozaKażda uczelnia, na której działa samorząddoktorantów, ma prawo do delegowaniajednego przedstawiciela na coroczny KrajowyZjazd Doktorantów, na którym spośróddelegatów wybierane są władze centralne– zarząd składający się z siedmiu osób orazpięcioosobową komisję rewizyjną.Na X Krajowym Zjeździe Doktorantów przedstawicielkaUniwersytetu Szczecińskiego – Sylwia EwelinaSerwońska (Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowychna Wydziale Humanistycznym) zostałaczłonkiem Komisji Rewizyjnej Krajowej ReprezentacjiDoktorantów kadencji 2009/2010.Oprócz powyższych organów Zarząd KRD powołujetakże komisje oraz pełnomocników. W dniu 27 marca2010 r. do Komisji Prawnej wszedł kolejny reprezentantnaszej uczelni – autor niniejszego artykułu, któremuw trakcie wyborów XI Krajowego Zjazdu Doktorantówudzielono mandatu członka Zarządu.Działalność przedstawicieli US w organach KRD <strong>dotyczy</strong>nie tylko ogólnokrajowych spraw doktoranckich,związanych z działalnością statutową, ale przynosi takżewymierne korzyści w kształtowaniu sytuacji studentówstudiów <strong>II</strong>I stopnia na macierzystej uczelni.Comiesięczne kontakty z reprezentantami z całejPolski umożliwiają korzystanie z doświadczenia innychuczelni, poprzez zaznajomienie się z regulacjamiprawnymi wewnątrzuczelnianymi oraz prodoktoranckimipraktykami, a w konsekwencji – wprowadzenieanalogicznych rozwiązań na US.Warsztaty szkolenioweZwyczajowo – każda z osób wchodzących w składZarządu albo Komisji Rewizyjnej organizuje w naswoim terenie jedno posiedzenie władz KRD. W trakcieVI Zwyczajnego Posiedzenia Zarządu i KomisjiRewizyjnej KRD (11-13 czerwca 2010 r.) w MałkocinieSylwia Ewelina Serwońska przygotowała warsztatyszkoleniowe z zakresu samorządności oraz przepisówprawa prowadzone m.in. przez przedstawicieli doktorantóww Radzie Głównej Szkolnictwa Wyższegoi członków Zarządu KRD.Innowacyjne połączenie posiedzenia z warsztatamidla przedstawicieli samorządu doktorantów zyskałopozytywny odzew, pojawił się zamiar kontynuowaniatego typu spotkań, czego wyrazem jest powołanieprzez Zarząd KRD pełnomocnika ds. współpracy z samorządami.Najważniejsze kierunki działań KrajowejReprezentacji DoktorantówW związku z nowelizacją prawa kadencja 2010/2011będzie należała do bardzo pracowitych, a szczególniew związku z przygotowaniem projektu zmian w statucieKRD, polegających na dostosowaniu go do zmian w aktachwyższego rzędu oraz do opiniowania aktów wykonawczych.30


TEMAT NUMERUPonadto KRD intensywnie zabiega od ubiegłegoroku o zniżkę 51% na przejazdy środkami publicznegotransportu zbiorowego – kolejowego i autobusowegodla doktorantów. Uzyskując w tej kwestii poparcie zestrony Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego prof. BarbaryKudryckiej, a także środowiska rektorów oraz studentów,a ostatnio (3 marca 2011 r.) również Senatu RP,który przyjął poprawkę do ustawy o zmianie ustawyPrawo o szkolnictwie wyższym, ustawy o stopniach naukowychi tytule naukowym oraz o stopniach i tytulew zakresie sztuki oraz o zmianie niektórych innych ustawprzyznającą od 1 stycznia 2012 r. postulowaną zniżkę. Jeżelido propozycji senatorów przychylą się również posłowiei prezydent, to od przyszłego roku doktoranci do35. roku życia będą mogli taniej podróżować po kraju.Kolejnym polem aktywności KRD jest działalnośćw Europejskiej Radzie Doktorantów i Młodych NaukowcówEURODOC, w której pełnomocnik Zarządu ds.Współpracy Międzynarodowej Krajowej Reprezentacji– mgr Izabela Stanisławiszyn (Szkoła Główna Handlowaw Warszawie) pełni funkcję przewodniczącej.W 2012 roku zorganizowany będzie w Polsce europejskizjazd doktorantów EURODOC, a wcześniej w ramachpolskiej prezydencji w UE planowane są warsztatydla doktorantów z całego Starego Kontynentu.KRD dąży także do aktywizacji samorządów doktoranckichw Polsce. W szczególności w związku z nowelizacjąprawa planuje warsztaty oraz szkolenia mającena celu zapoznanie doktorantów z ich nowymi prawamii obowiązkami. Równolegle będą przygotowane też zajęciaw zakresie samorządności i umiejętności komunikacyjnych.Jednym z większych projektów planowanych w kolejnychmiesiącach będzie ogólnopolska ankieta doktorantów,do wypełnienia której już teraz serdeczniezapraszamy.Przygotowywana jest również ankieta na najbardziejprodoktorancki bank, której wyniki mają ułatwić doktorantomzarządzanie własnymi finansami.Krajowa Reprezentacja Doktorantów zamierza kontynuowaćdotychczas realizowane projekty:• coroczną organizację konkursu na Najbardziej ProdoktoranckąUczelnię w Polsce – PRODOK (odbyły sięjuż trzy edycje konkursu)• cyklicznie organizowaną, wspólnie z WarszawskimPorozumieniem Doktorantów, konferencję pt. ModelFunkcjonowania Studiów Doktoranckich, która w tymroku odbędzie się już po raz czwarty. W trakcie poprzednichspotkań były poruszane takie tematy jak:dobre praktyki na studiach doktoranckich czy współpracadoktorantów z przedsiębiorcami.Od listopada 2010 roku, raz w miesiącu, publikowanyjest elektroniczny Biuletyn KRD, którego celem jest prezentacjawydarzeń ważnych dla środowiska – aby gootrzymywać wystarczy zapisać się na stronie internetowej:www.krd.org.pl. Krajowa Reprezentacja Doktorantów– działa na podstawie art. 209 ustawy z dnia 27lipca 2005 r. Prawo o szkolnictwie wyższym (Dz. Ust.Nr 164 z 2005 r., poz. 1365 ze zm.).Krajowa Reprezentacja Doktorantów jest ogólnopolskimprzedstawicielem i wyrazicielem woliśrodowiska doktorantów, którą tworzą przedstawicieleposzczególnych samorządów doktorantóww uczelniach. Do jej statutowych zadań należyw szczególności:• wyrażanie opinii, występowanie z propozycjamiaktów prawnych do właściwych organówpaństwa, co odbywa się w drodze współpracyz Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego,Radą Główną Szkolnictwa Wyższego, KonferencjąRektorów Akademickich Szkół Polskich,Parlamentem Studentów RP, a także poprzezuczestnictwo w pracach różnych gremiów, jakkomisje sejmowe czy Forum Ekspertów• współpraca z instytucjami wspierającymi działalnośćnaukową doktorantów, takimi jak np.Narodowe Centrum Badań i Rozwoju• reprezentowanie interesów oraz obrona prawdoktorantów, którymi zajmuje się poprzez powołanieRzecznika Praw Doktoranta• rozwijanie samorządności doktoranckiej, któreprowadzi za pośrednictwem pełnomocnika ds.współpracy z samorządami• wspieranie inicjatyw doktoranckich• budowanie więzi kulturalnych i towarzyskich.Andrzej Świć: Studia doktoranckie stały sięw ostatnich latach dość popularne. Na początkulat dziewięćdziesiątych było ok. 3-4 tys. doktorantów,dziś mamy ich 35,5 tys. Zatem przezostatnie 20 lat ich liczba wzrosła ponad dziesięciokrotnie.To znacznie więcej niż wzrost liczbystudentów. Jest to spowodowane głównie algorytmem,który premiuje finansowo uczelnie mającewiększą liczbę doktorantów, wzrostem liczbyjednostek mających uprawnienia do doktoryzowaniaoraz aspiracjami młodzieży i chęcią zwiększeniaswoich szans na rynku pracy. Tę liczbę kilkutysięcy doktorów zdobywających co roku doktoratpowinno się rozsądnie zagospodarować.Kinga Kurowska: To jest oczywiście duży problem,ponieważ uczelnie są w stanie wchłonąć mniejniż 10 proc. kończących studia doktoranckie, co przyznacznym wzroście ich liczby oznacza dużo większąkonkurencję. Dodatkowo, przy dość powszechnejwieloetatowości, kurczącej się ostatnio liczbie studentówzapotrzebowanie na kadrę dydaktycznąbędzie malało. Problem polega również na tym, żekadra naukowa zatrudniana była na zasadzie mianowaniai czasem, niezależnie od potrzeb wydziału,pracuje na nim do emerytury, zatem nie zwalniająsię miejsca dla młodych. Chcielibyśmy, aby szansemłodych, zdolnych ludzi były coraz większe, a niecoraz mniejsze.Działamy na rzecz całego środowiska. Rozmowaz mgr inż. Kingą Kurowską, przewodniczącąKrajowej Reprezentacji Doktorantów.http://forumakademickie.pl/fa/2010/11/dzialamy-na-rzecz-calego-srodowiska/mgr inż. KingaKurowskadoktorantkaw Zakładzie Badańi Rozwoju Produkcjiw InstytucieOrganizacji SystemówProdukcyjnych, naWydziale InżynieriiProdukcji PolitechnikiWarszawskiej;przewodniczącaKrajowej ReprezentacjiDoktorantówfot. archiwum„Forum Akademickiego”31


Uhonorowanopierwszego rektora USImieniem pierwszego rektora Uniwersytetu Szczecińskiego,profesora Kazimierza Jaskota, zostałanazwana sala wykładowa w budynku InstytutuPedagogiki, uroczyście otwarta 24 stycznia 2011roku.Uroczystości towarzyszyła sesja naukowa na temat: Uniwersytet– między poszukiwaniem wartości a grą polityczną i ekonomiczną.Podczas sesji swoje wystąpienia przedstawili: prof. drhab. Waldemar Tarczyński, który mówił o ekonomicznych wymiarachpedagogiki, prof. dr hab. Maria Czerepaniak-Walczak,która przedstawiła referat Uniwersytet: miejsce (etap) edukacjicałożyciowej czy salon profesora Higginsa?, prof. dr hab. KazimierzWenta z wystąpieniem zatytułowanym Uniwersytet jako przestrzeńkształcenia i wychowania oraz prof. dr hab. WłodzimierzStępiński, który przedstawił ideę Uniwersytetu Szczecińskiegona łamach „Rzeczpospolitej” w latach 1984-85.W programie sesji znalazły się również referaty poświęconeprofesorowi Kazimierzowi Jaskotowi: wykład prof. dra hab. KazimierzaKozłowskiego: Kazimierz Jaskot i jego czas historycznyw procesie tworzenia uniwersytetu oraz referat dra hab. WłodzimierzaKrysiaka, Prof. US Profesor Kazimierz Jaskot – uczony, organizator,społecznik.Profesor Jaskot był rektorem od 1985 do 1989 roku, kiedy tozrezygnował z pełnienia tej funkcji, ale aż do przejścia na emeryturęw lipcu 2002 roku pracował na Uniwersytecie Szczecińskimw Instytucie Pedagogiki. Jego badania i dorobek naukowykoncentrowały się wokół problemów szkolnictwa wyższegooraz pracy z młodzieżą. Profesor Jaskot został odznaczony KrzyżemKawalerskim i Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, ZłotymKrzyżem Zasługi, Medalem KEN, otrzymał też tytuł ZasłużonegoNauczyciela oraz pięć nagród ministra szkolnictwa wyższego.Julia PoświatowskaAtomowa Eureka E=mc 2W EXPERIMENTARIUM „Eureka”, znajdującym sięprzy ulicy Malczewskiego 10, podczas oficjalnegootwarcia ekspozycji „E=mc 2 ”, szczecinianie mieliokazję uzupełnić swoją wiedzę o promieniowaniuoraz elektrowniach atomowych, które w większościz nas budzą pewne obawy. Wszystko za sprawą interaktywnejwystawy, która powstała dzięki inicjatywieprofesorów Wydziału Matematyczno-FizycznegoUS: Jerzego Stelmacha (kuratora wystawy) oraz MariuszaDąbrowskiego (Pełnomocnika Wojewody ds.Rozwoju Energetyki Jądrowej na Terenie WojewództwaZachodniopomorskiego).Wystawa „E=mc 2 ”, której otwarcie odbyło się 24 stycznia 2011 r.,stanowi część większej całości, jaką jest EXPERIMENTARIUM „Eureka”,funkcjonujące od 9 lat.Przygotowanie ekspozycji trwało kilka miesięcy. Wymyśleniezestawu eksponatów, który w sposób jasny i przystępny dla większościodwiedzających wyjaśniałby zagadnienia z zakresu fizyki niebyło łatwym zadaniem, jednak zakończyło się sukcesem. Piłeczkipingpongowe w wirówce wizualizujące rozdzielanie izotopówuranu, drewniane matrioszki, obrazujące działanie barier bezpieczeństwaelektrowni jądrowej czy magnesy oraz metalowe krążkiprzedstawiające budowę jądra atomowego, to tylko kilka z ośmiubudzących zainteresowanie doświadczeń.„Głównym celem wystawy jest oswojenie ludzi z energetykąatomową, której społeczeństwo się boi. Wystawa ma w sposób jasnyi obiektywny wizualizować, na czym polega generowanie energiiz jądra atomowego oraz w jaki sposób elektrownia wykorzystujetę energię, co dzieje się z późniejszymi odpadami. Mam nadzieję,że kiedy zapadnie decyzja o wybudowaniu elektrowni atomowejw naszym regionie, nie będzie niepotrzebnego lęku i obaw z tymzwiązanych” – tymi słowami prof. Jerzy Stelmach wyjaśnił cele,które przyświecały autorom ekspozycji.„E=mc 2 ” jest pierwszą interaktywną wystawą dotyczącą tematykienergii atomowej w Polsce. Dzięki tej inicjatywie każdy odwiedzającymiał szansę zdobyć cenną wiedzę, przekazaną w niezwykleoryginalny, a jednocześnie prosty i zrozumiały sposób. Przedsięwzięciew całości sfinansowane zostało przez Ministerstwo Gospodarki.Emilia MalickaEXPERIMENTARIUM „Eureka” (eureka.univ.szczecin.pl)Uniwersytet Szczeciński, ul. Malczewskiego 10, 71-616 Szczecintel. 91 422 85 78Godziny otwarcia: pn.-pt.: 10:00-16:00, sob.- nd.: 11:00-16:00PRZEGLĄD EKSPRESUhonorowanopierwszegorektora USJM Rektor prof. dr hab.Waldemar Tarczyńskiw czasie wygłaszaniareferatu na sesji„Uniwersytet – międzyposzukiwaniemwartości a grąpolitycznąi ekonomiczną”fot. Jerzy GiedrysAtomowa EurekaE=mc 2Otwarcie wystawy. Napierwszym planie – w towarzystwieJM Rektoraprof. Waldemara Tarczyńskiegoi WicemarszałkaWojewództwaZachodniopomorskiegodra Wojciecha Drożdża –wstęgę przecina WojewodaZachodniopomorskiMarcin Zydorowicz,który wspierał ideę ekspozycjiw MinisterstwieGospodarki. Obok: prof.Jerzy Stelmach – kurator„Eureki” i prof. MariuszDąbrowskifot. Iwona Górska33


PRZEGLĄD EKSPRESUroczystezakończenieprojektuDr Paweł Popek –kierownik studiów,Andrzej Łuc –koordynatorprojektu oraz prof.Urszula Chęcińska –prodziekands. nauki WydziałuHumanistycznegopodczas wręczaniacertyfikatóworaz świadectwaukończenia studiówfot. Agnieszka SkryckaUroczyste zakończenieprojektu29 stycznia 2011 r. w Auli Uniwersytetu Szczecińskiegona Wydziale Humanistycznym odbyła sięuroczysta konferencja, podsumowująca wdrożenieprojektu Studia podyplomowe przygotowującedo wykonywania zawodu nauczyciela przedmiotówzawodowych, realizowanego przez partnerstwo:Uniwersytet w Białymstoku, Uniwersytet Szczecińskii firmę Combidata Poland sp. z o.o.Organizatorów – Wydział Humanistyczny i Dział Projektów Europejskich,w uroczystości reprezentowali: dr hab., prof. US UrszulaChęcińska – prodziekan ds. nauki, prof. Maria Czerepaniak-Walczak –kierownik Katedry Pedagogiki Ogólnej, dr Małgorzata Moś (InstytutPedagogiki), dr Paweł Popek – kierownik studiów oraz Andrzej Łuc– koordynator projektu.W trakcie konferencji uczestnikom projektu zostały wręczone certyfikatyoraz świadectwa ukończenia studiówProf. dr hab. M. Czerepaniak-Walczak wygłosiła wykład zamykający(podobnie jak inauguracyjny w roku 2009 r.), skierowany do absolwentów,a poświęcony rozważaniom dotyczącym roli nauczycielaw zmieniającej się szkole. Dalsza dyskusja na ten temat trwała nawetpodczas obiadu, który przewidziany został na koniec uroczystości.Hiszpańskojęzyczneksiążki w Bibliotece ACKJW lutym br. Ambasador Królestwa Hiszpaniiw Warszawie Francisco Fernández Fábregas przekazałUniwersytetowi Szczecińskiemu bogatyzbiór książek.Zainteresowanie Półwyspem Iberyjskim wciąż rośnie. Czytelnicycoraz częściej pytają bibliotekarzy o literaturę tego kręgukulturowego. Z pewnością ucieszy ich fakt, że już niebawemw Bibliotece Akademickiego Centrum Kształcenia Językowego(filii Biblioteki Głównej US) będzie można wypożyczać dzieła najwybitniejszychhiszpańskojęzycznych pisarzy w oryginale.Hiszpańskojęzyczneksiążki w BiblioteceACKJNowy dział w BiblioteceACKJfot. Paweł DzielPowyższy projekt skierowany był do osób chcących uzyskać:wiedzę, umiejętności i uprawnienia, umożliwiające nauczanie przedmiotówzawodowych w szkołach, jak również do osób posiadającychwyższe wykształcenie kierunkowe (m.in. techniczne, ekonomiczne,administracyjne, rolnicze), pragnących uzupełnić je o kwalifikacjepedagogiczne.W ramach projektu, w którym z województwa zachodniopomorskiegowzięło udział 180 słuchaczy, przeprowadzono kompleksowyprogram szkoleniowy. Obejmował on: 220 godzin zajęć dydaktycznych,zrealizowanych w formie stacjonarnej w ramach zjazdów; 140godzin zajęć dydaktycznych – w formie internetowych zajęć zdalnychoraz 150 godzin praktyk w szkole.Projekt był współfinansowany przez Unię Europejską ze środkówEuropejskiego Funduszu Społecznego, <strong>II</strong>I Priorytetu Programu OperacyjnegoKapitał Ludzki 2007 – 2013.Andrzej ŁucKierownik Działu Projektów EuropejskichMiguel de Cervantes, Baltasar Gracián, Federico García Lorca,Jorge Luis Borges, Gabriel García Márquez, Mario Vargas Llosa– lista jest długa. Łącznie otrzymano ponad sto woluminów.Oprócz beletrystyki w Bibliotece dostępne będą także opasłetomy specjalistycznych słowników, leksykonów oraz atlasów.Akademickie Centrum Kształcenia Językowego – międzywydziałowajednostka US – prowadzi lektoraty z języka hiszpańskiego,współpracuje z Instytutem Cervantesa, jest ośrodkiemegzaminacyjnym Diploma de Español como Lengua Extranjera(DELE). W związku z tym Biblioteka oferuje również podręcznikido nauki tego języka.Planowane jest sukcesywne rozbudowywanie nowo utworzonegodziału.Paweł Dzielpełni obowiązki kierownika Biblioteki ACKJBiblioteka Główna Uniwersytetu Szczecińskiego34Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiejw ramach Europejskiego Funduszu Społecznego


Prestiżowe stypendiumw USALaureatką stypendium Fulbrighta w tegorocznymkonkursie na Fulbright Advanced Research Awards,współfinansowanym przez rządy Stanów Zjednoczonychi Polski, została dr hab., prof. US MartaSkwara z Instytutu Polonistyki i KulturoznawstwaWydziału Filologicznego.Profesor Marta Skwara jest członkinią-założycielką „The TransatlanticWalt Whitman Association” (Paryż, luty 2007), kierowniczkągrantu „Polski Whitman”. Była już stypendystką Fundacji narzecz Nauki Polskiej (1996) oraz Fundacji Kościuszkowskiej na rokakademicki 2008/2009, w związku z czym prowadziła swoje pracenaukowe w The Obermann Centre for Advanced Studies at TheUniversity of Iowa.W pracy badawczej profesor Skwara zajmuje się przede wszystkimkomparatystyką literacką, w tym szczególnie interkulturowymiaspektami literatury polskiej oraz literackimi i kulturowymi problemamirecepcji. Jest kierowniczką w Zakładzie LiteraturoznawstwaPorównawczego Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Szczecińskiego.W konkursie Programu Fulbrighta na rok akademicki 2011-2012przyznano stypendia dziesięciu osobom w kategorii po doktoraciei dwunastu przed doktoratem. Profesor Marta Skwara otrzymałastypendium w USA na okres 5 miesięcy. Polski Program Fulbrightato największy program stypendialny w Europie Centralneji Wschodniej, równocześnie stanowi on najbardziej prestiżowąw naszym kraju ofertę wymiany naukowej pomiędzy USA i Polską.To nie pierwsze stypendium Fulbrighta dla Wydziału Filologicznego.W minionych latach laureatkami stypendium były pracownicez Katedry Filologii Angielskiej: dr Beata Zawadka (2009), dr AnnaGonerko-Frej (2008), mgr Anna Dopiera (1996).Julia PoświatowskaFrankfurcka wystawao Prusko-Królewskiej KoleiWschodniej w IH USW dniach 16-23 grudnia 2010 r. można było obejrzećw Instytucie Historii wystawę o Prusko-KrólewskiejKolei Wschodniej, prezentowaną na 25planszach. Zawierała ona zarówno tekstową narracjęfaktograficzną, jak i bogatą ilustrację zdjęciową.Podmiotami organizacyjnymi wystawybyła obok IFG i IH i Stosunków Międzynarodowychnaszej uczelni również Sekcja Badań RegionalnychNadnoteckiego Towarzystwa Kultury w Drezdenkuna Ziemi Lubuskiej.Powstanie wystawy jest wynikiem podróży studyjnej grupypracowników i studentów z Instytutu Historii StosowanejEuropejskego Uniwersytetu Viadrina we Frankfurcie nad Odrą,trasą przebiegu tej historycznej kolei, prowadzącą aż do samegoKrólewca. Głównym organizatorem tej wyprawy i wystawy jestdr Jan Musekamp.Ekspozycja to wynik kontynuacji współpracy UniwersytetuSzczecińskiego z lokalnymi towarzystwami w badaniach regionalnych.*Otwarcie wystawy było połączone z przedmiotowym odczytemMarcina Przegiętka, pracownika IH Uniwersytetu im.Mikołaja Kopernika w Toruniu, obecnie doktoranta na WolnymUniwersytecie w Berlinie.PRZEGLĄD EKSPRESPrestiżowestypendium w USAProf. Marta Skwaraz prof. EdemFolsomemfot. archiwumprof. M. SkwaryWystawao Prusko-KrólewskiejKolei Wschodniejfot. Andrzej TalarczykPo raz pierwszy ekspozycja została zaprezentowana we Frankfurcienad Odrą 7 czerwca 2010 r. Następnie przetransportowanoją do Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. ZbigniewaHerberta w Gorzowie Wlkp. Dzięki współpracy organizacyjnejz SBR NTK można ją było obejrzeć w muzeach w: Drezdenku,Choszcznie i Stargardzie Szczecińskim.Zainteresowanie tą problematyką koresponduje m.in. z działalnościąpolsko-niemieckiego Stowarzyszenia IGOB WspólnotaInteresów Kolej Berlin-Gorzów Wlkp. z siedzibą we Frankfurcienad Odrą, planującego modernizację i gospodarcze uaktywnienietej trasy do 2025 r. na odcinku Berlin-Piła.dr Andrzej Talarczyk*Por. L. Oleśniewicz ; A. Talarczyk: O (historycznej) NowejMarchii w Dolinie Noteci.W: „Przegląd Uniwersytecki”, 2010,nr 4-6 (209-211), s. 33.35


WYDARZENIA11 wydziałUniwersytetu Szczecińskiego27 stycznia 2011 Senat Uniwersytetu Szczecińskiego podjął uchwałę o powołaniu nowegowydziału – Wydziału Kultury Fizycznej i Promocji Zdrowia, który funkcjonował do tej poryw strukturach Wydziału Nauk Przyrodniczych jako Instytut Kultury Fizycznej.Julia Poświatowskarzeczniczka USNowy wydział zaczął funkcjonować z dniem 1 marca2011 roku. Jego dziekanem został dr hab., prof. USJerzy Eider, dotychczasowy prodziekan do spraw InstytutuKultury Fizycznej WNP. Tym samym nasza uczelniazostała drugim w Polsce uniwersytetem, w ramach któregofunkcjonuje Wydział Kultury Fizycznej.Przypomnijmy, że Instytut Kultury Fizycznejfunkcjonował od początku istnienia UniwersytetuSzczecińskiego (od października 1985 roku). Ma onjednak jeszcze dłuższą historię, ponieważ w strukturachnaszej uczelni znalazł się jako była jednostkaWyższej Szkoły Pedagogicznej. Z chwilą powstaniaUniwersytetu Szczecińskiego powołano Instytut KulturyFizycznej, który do 1992 roku funkcjonował naprawach wydziału, po czym został włączony w składWydziału Nauk Przyrodniczych. Obecnie Instytut KulturyFizycznej zajmuje wśród wydziałów szóste miejscepod względem liczebności studentów, kształcisię tu 1240 osób.Kuźnia sportowych talentówDo tej pory Instytut Kultury Fizycznej wypromowałłącznie 3608 magistrów wychowania fizycznego:trenerów, instruktorów, nauczycieli i wybitnych sportowcóww różnych dyscyplinach. Wśród absolwentówpojawiają się między innymi nazwiska mistrzów olimpijskichwioślarstwa: Marka Kolbowicza i Konrada Wasielewskiegooraz Henryka Wawrowskiego, srebrnegomedalisty igrzysk olimpijskich w piłce nożnej.Obecnie studentami są między innymi tacy wybitnisportowcy, jak:– Przemysław Czerwiński, uczestnik igrzysk olimpijskichw Pekinie i brązowy medalista Mistrzostw EuropyBarcelona 2010 w skoku o tyczceUniwersyteccymistrzowie: MateuszSawrymowicz(pływanie),Marek Kolbowicz(wioślarstwo),KatarzynaBaranowska(pływanie), KonradWasielewski(wioślarstwo)fot. MagdalenaSeredyńska36


WYDARZENIAJM Rektor US prof.Waldemar Tarczyńskii prof. Jerzy Eider,dziekan WydziałuKultury Fizyczneji Promocji Zdrowiafot. MagdalenaSeredyńska– Marcin Lewandowski, złoty medalista MistrzostwEuropy Barcelona 2010 w biegu na 800 metrów,aktualny rekordzista Polski juniorów w biegu na800 metrów, uczestnik igrzysk olimpijskich w Pekinie– Łukasz Chyła, olimpijczyk z Aten i Pekinu, dwukrotnysrebrny medalista Mistrzostw Europy Monachium2002 i Göteborg 2006 w sztafecie 4 x 100 m.Sportowe sukcesy studentów sprawiły, że UniwersytetSzczeciński był trzecią uczelnią w Polsce podwzględem liczebności studentów na olimpiadzie i paraolimpiadziew Pekinie, na których w sumie wystartowałodwunastu przedstawicieli Instytutu KulturyFizycznej.Plany na przyszłość bliższą i dalsząWydział będzie się starał o otrzymanie prawa dodoktoryzowania w dziedzinie nauk o kulturze fizycznej,do kwietnia zostanie w tej sprawie złożony wniosekdo ministerstwa. Jednym z pierwszych zamierzeńrealizowanych na nowym wydziale będzie równieżzwiększenie liczby samodzielnych pracowników naukowych,szczególnie tych związanych z naukamio kulturze fizycznej.Od nowej kadencji, czyli od 1 września 2012 roku,w ramach wydziału zostaną powołane dwa Instytuty:Kultury Fizycznej oraz Promocji Zdrowia.W roku akademickim 2011/2012 studentom zostanązaproponowane następujące kierunki:• wychowanie fizyczne ze specjalnością nauczycielskąoraz dodatkową specjalnością gimnastyka korekcyjna(studia I i <strong>II</strong> stopnia)• zdrowie publiczne ze specjalnością promocja zdrowia(studia I stopnia)• turystyka i rekreacja ze specjalnością animator rekreacjiruchowej i ekoturystyki (studia I stopnia) orazspecjalnością zdrowotne podstawy turystyki i rekreacji(studia <strong>II</strong> stopnia)W planach wydziału jest również uruchomieniefizjoterapii, jako nowego kierunku studiów oraz nowejspecjalności ochrona osób i mienia, na kierunkuwychowanie fizyczne. W dalszej perspektywieplanowane jest także otwarcie rozmaitych studiówpodyplomowych dla instruktorów, trenerów, nauczycieliwychowania fizycznego oraz nauczycieliprzedszkolnych.Sukces na dobry początekW ostatnich dniach stycznia bieżącego rokustudentki nowego wydziału zdobyły złoty medalw Akademickich Mistrzostwach Polski w Futsalu Kobietw kategorii „uniwersytety” oraz brązowy medalw rozgrywkach ogólnych. Były to pierwsze AkademickieMistrzostwa Polski w Futsalu Kobiet. W turniejuwzięło udział 30 zespołów z całego kraju. Województwozachodniopomorskie reprezentowałatylko jedna uczelnia – Uniwersytet Szczeciński, podprzewodnictwem trenera Rafała Buryty.Natomiast studenci wydziału: Marcin Lewandowskii Bartosz Nowicki zostali medalistami HalowychMistrzostw Europy w Paryżu. Pierwszy z nich zdobyłsrebrny medal w biegu na 800 m (czas 1:48.23),a drugi – brązowy medal w biegu na 1500 m (czas3:41.48). 37


WYDARZENIASzczecińska Szkoła Ekonomiki TransportuPrzeszłość – Teraźniejszość – PrzyszłośćNajważniejsze są spotkaniaPonad 100 osób – twórców i kontynuatorów 65-letniej szczecińskiej szkoły ekonomikitransportu, uczonych z polskich i zagranicznych ośrodków akademickich oraz praktyków –absolwentów, pełniących ważne funkcje w instytucjach i biznesie transportowym, wzięłoudział w jubileuszowym sympozjum naukowym, które odbyło się w grudniu 2010 r. naWydziale Zarządzania i Ekonomiki Usług Uniwersytetu Szczecińskiego.dr hab., prof. USElżbieta Załogaprodziekan ds. naukiWydziału Zarządzaniai Ekonomiki Usług US38dr TomaszKwarcińskiadiunkt w KatedrzeSystemów i PolitykiTransportowejWZiEU USUroczystości uświetniła obecność twórcówszczecińskiej szkoły ekonomiki transportu profesorów:Władysława Górskiego (dr h.c. US), KazimierzaSawickiego (dr h.c. US), Franciszka Gronowskiego,Waldemara Grzywacza (dr h.c. US) i Wojciecha Bąkowskiego.To tym uczonym, ich uczniom oraz kolegom,a także tym, którzy już odeszli do wieczności,poświęcili wystąpienia okolicznościowe: prorektorzyUS – prof. Józef Perenc i prof. Andrzej Witkowski,dziekan WZiEU prof. Piotr Niedzielski oraz inicjatori główny organizator sympozjum prof. Elżbieta Załoga– prodziekan WZiEU.Historia szkoły naukowejW programie sympozjum przewidziano dwiesesje. Pierwszą – Kształcenie i nauka poświęconowspomnieniom oraz ocenie dorobku szczecińskiejszkoły ekonomiki transportu.Profesor Władysław Górskiprzedstawił historię powstaniaszkolnictwa wyższego w naszymmieście oraz wspomniałwkład swojego brata, prof. JózefaGórskiego w powołaniew 1946 r. w Szczecinie filii AkademiiHandlowej w Poznaniu.Do dorobku teoretycznegoszczecińskiej szkoły ekonomikitransportu odniósł sięprof. Waldemar Grzywacz wyznaczająctrzy okresy jego rozwoju:pierwszy (1946-1950)– podporządkowany myśliekonomii klasycznej, drugi(1950-1989) – o dominacjimyśli szkoły marksistowskiej(w latach osiemdziesiątychubiegłego wieku rozpoczął siępowrót do myśli neoklasycznej),trzeci (od 1989 r.) – powrót do ekonomii klasycznej.W jego ocenie szczecińska szkoła transportuwyprzedzała praktykę gospodarczą.Prof. Elżbieta Marciszewska i prof. Wojciech Bąkowskiprzybliżyli wkład prof. Mariana Madeyskiego– dziekana Wydziału Inżynieryjno-EkonomicznegoTransportu Drogowego Politechniki Szczecińskiej(w latach 1955-1962), późniejszego profesora SGPiSw Warszawie w rozwój organizacyjny i naukowyszczecińskiej szkoły.Próbę zdefiniowania szczecińskiej szkoły ekonomikitransportu podjęła prof. Elżbieta Załoga,uznając, że „jest to intelektualna wspólnota, wyrosłana gruncie pierwszej wyższej uczelni w Szczeciniei kształtowana przez dziesięciolecia, dzięki nadaniuwyższemu szkolnictwu ekonomicznemu w Szczecinieprofilu transportowego”.Nauka i praktyka wzajemniesię potrzebująW drugiej części sympo-zjum (Współpraca w obsza-rze nauki i praktyki) profesorFranciszek Gronowski wskazałna rolę uczelni i jego katedryw kształtowaniu polskiej myślimorskiej. Katedra TransportuMorskiego istniała już w strukturzeorganizacyjnej pierwszejszczecińskiej uczelni, a więc filiiAkademii Handlowej w Poznaniu.Chociaż powstała w 1950 r.Wyższa Szkoła Ekonomicznaw Szczecinie koncentrowałasię na kształceniu w zakresietransportu lądowego, totransport morski nie zniknąłz naukowych i praktycznych


WYDARZENIAW pierwszym rzędzieod prawej:dr T. Bal,prof. A. Mielcarek,prof. J. Stanielewicz,prof. B. Walczakfot. Tomasz Kwarcińskiaktywności jej kadry. Profesor nawiązał do idei sejmikówmorskich oraz własnej długoletniej współpracyz firmami morskimi Szczecina. Natomiast profesorWojciech Bąkowski, z racji własnych doświadczeń, odniósłsię do współpracy uczelni z praktyką w procesierestrukturyzacji przedsiębiorstw transportowych.Profesor Robert Tomanek wskazując na dynamicznyrozwój ekonomiki transportu na świecie, określiłmiejsce Polski w tym procesie. Wśród głównych polskichośrodków zajmujących się ekonomiką transportuwymienił: Uniwersytet Gdański, Uniwersytet Szczeciński,Szkołę Główną Handlową oraz UniwersytetEkonomiczny w Katowicach. Zauważył potrzebę ściślejszejwspółpracy pomiędzy tymi ośrodkami, czemumogłoby służyć powołanie krajowej sieci naukowejekonomiki transportu, (np. pod nazwą POLNET).Nawiązując do tej idei prof. Józef Perenc, przedstawiłrolę badań rynkowych w rozwoju współpracy naukiz praktyką oraz przedstawił osiągnięcia wydziałuw zakresie badań sektora transportu. O roli innowacjiw rozwoju tego sektora mówił prof. Piotr Niedzielskii uznał to za przyszły kierunek badań wydziału nadtransportem.Sympozjum stało się także płaszczyzną dyskusji,w której głos zabrali: prof. Ignacy Chrzanowski, prof.Władysław Górski oraz prof. Jerzy Wronka. Wymianęzdań i wspomnień kontynuowano także podczasobiadu. Wydana na tę okazję publikacja jubileuszowazostała bardzo pozytywnie przyjęta i może być kanwądla dalszych przemyśleń i ocen z różnej perspektywy,ponieważ szczecińską szkołę ekonomiki transportutworzą już trzy pokolenia. Stół prezydialny;od lewej:prof. W. Bąkowski,prof. P. Niedzielski,prof. J. Perenc,prof. R. Tomanek,prorektor ds.organizacyjnychUniwersytetuEkonomicznegow Katowicach,prof. E. Załoga,prof. F. Gronowskifot. Tomasz Kwarciński39


WYDARZENIAStudenci nagradzająTegoroczny Bal Uniwersytetu Szczecińskiego odbył się 8 marca i stanowił połączeniekilku wydarzeń: wręczenia statuetek Mentorów, Dnia Kobiet oraz wyborów najpiękniejszejprzedstawicielki studenckiej braci.Iwona Smolecstudentka V rokufilologii polskiej,przewodnicząca RadyWydziału SamorząduStudenckiego WFUczelniana Rada Samorządu Studenckiego US poraz kolejny zorganizowała Bal Uniwersytetu Szczecińskiego,który odbył się 8 marca w klubie Heya.Spotkanie rozpoczęły wystąpienia: dr hab., prof.US Mirosławy Gazińskiej, prorektor ds. studenckichoraz Marcina Wypchły, przewodniczącego SamorząduStudenckiego.Podobnie, jak w latach ubiegłych, wręczono statuetkiMentorów wykładowcom poszczególnych wydziałów.Dydaktycy czują się wyróżnieni, gdyż nagrodyprzyznawane przez studentów są najcenniejsze. Natomiastżacy szczególnie doceniają tych wykładowców,do których można przyjść z każdą sprawą i zostać wysłuchanymoraz zrozumianym. Studenci przy wyborzezwracali uwagę na chęć współpracy i życzliwość, któracechuje tylko najbardziej cierpliwych nauczycieli akademickich.Każdy z nagrodzonych otrzymał pamiątkowąstatuetkę w kształcie biretu oraz list gratulacyjnypodpisany w imieniu wszystkich studentów przezprzewodniczącego URSS Marcina Wypchłę.Wybory Mentora poszczególnych wydziałów majątrzyletnią tradycję i cieszą się ogromnym zainteresowaniemwśród studentów.Tytuł Mentora Wydziału otrzymali:1. Wydział Nauk Przyrodniczych– dr Dorota Kostrzewa-Nowak2. Wydział Teologiczny– ks. dr Jarosław Nowaszczuk3. Wydział Matematyczno-Fizyczny– dr hab., prof. US Jacek Styszyński4. Wydział Filologiczny– dr hab., prof. US Mirosława Kozłowska5. Wydział Zarządzania i Ekonomiki Usług– dr Maciej Czaplewski6. Wydział Humanistyczny– dr Sebastian Kaniewski7. Wydział Prawa i Administracji – dr Beata Kanarek8. Wydział Nauk o Ziemi – dr Tomasz Rydzewski9. Wydział Nauk Ekonomicznych i Zarządzania– dr Jarosław Poteralski.Kolejne edycje Balów Uniwersyteckich przygotowywanychprzez URSS zaskakują. W tym roku postanowionozorganizować wybory Miss. Zwyciężyła KarolinaGzela (studentka <strong>II</strong> roku zarządzania na WNEiZ),która będzie reprezentować naszą uczelnię podczasogólnopolskich wyborów Miss Studentek. Prof. MirosławaKozłowska odbierastatuetkę Mentorafot. Ewa Czerwińska40


Uczestnicy balu składająuroczystą przysięgę.fot. Włodzimierz PiątekVI Karnawałowy Bal RektorskiUniwersytetu Szczecińskiego5 marca 2011r., Willa West EndePrezydencka para,czyli Katarzyna Orzyłowskai Bartosz Karolak(doktoranci US).Gości witał prof. Andrzej Witkowski (drugiod lewej), prorektor ds. nauki z małżonkąMałgorzatą (pierwsza z lewej).


Dziś wysokiestypendium,jutro świetniepracapłatnaCo miesiąc1000złprzez cały okres studiówdla najlepszychz przyszłościąZapisz sięzanim będzieza późno!www.1000.wmf.univ.szczecin.pl


PREZENTACJEZ punktu widzenia filozofiiZ profesorem Tadeuszem Szubką o filozofii, nauce i nauczaniu rozmawia dr Maciej Witek.Maciej Witek: Panie Profesorze, w swojej wielokrotnienagrodzonej książce o filozofii analitycznejprzyznaje Pan, że została ona napisana z perspektywyumiarkowanego zwolennika tego nurtu intelektualnego.Za co ceni Pan filozofię analityczną?Tadeusz Szubka: Najkrócej rzecz ujmując, za:bezpretensjonalny styl, precyzję i krytycyzm. Filozofiajest w moim przekonaniu najogólniejszą dyscyplinąhumanistyczną, a jak dobrze wiadomo, pretensjonalnośći udziwniony styl – za którym często nie kryje siężadna treść – są na porządku dziennym w humanistyce,zwłaszcza w najnowszej. W filozofii analitycznej,w przeciwieństwie do tzw. filozofii kontynentalnej,nawet o sprawach skomplikowanych i abstrakcyjnychpisze się na ogół w prosty i jasny sposób.Oczywiście dążenie do całkowitej precyzji możebyć niekiedy nużące i irytujące, jak to jest w wypadkuniektórych klasycznych tekstów G. E. Moore’a. Z koleitak ceniony przeze mnie krytycyzm filozofii analitycznejwiążę z dwoma rzeczami: z umiejętnością racjonalnejargumentacji na rzecz głoszonej przez siebie tezy lubz wynajdywaniem racji przemawiających przeciwkostanowisku, z którym się nie zgadzamy, a także z zachowaniembezstronności i niezależności wobec zastanychopinii społeczno-politycznych, religii, ideologii i poglądów,które się niekiedy głosi pod szyldem nauki.Należy zauważyć, że ta druga rzecz, czyli to, coamerykański filozof Hilary Putnam określa mianem„refleksyjnej transcendencji” jest znacznie trudniejszado osiągnięcia i utrzymania. Pod tym względem nawetznaczna część tego, co powstaje w ramach nurtu analitycznegodaleka jest od ideału. Dlatego właśnie jestemumiarkowanym zwolennikiem tego nurtu.M.W.: Porozmawiajmy przez chwilę o naturzei pożytku refleksji filozoficznej. Twierdzi Pan, że filozofiajest najogólniejszą dyscypliną humanistyczną.Na czym polega jej ogólny charakter? Co filozofiama do zaoferowania bardziej szczegółowymdyscyplinom humanistycznym oraz naukom przy-dr Maciej Witekadiunkt w ZakładzieFilozofii NaukiInstytutu Filozofii USTadeusz Szubkaw prestiżowymHolenderskimInstytucie BadańZaawansowanychz Humanistyki i NaukSpołecznych (NIAS),w którym w rokuakademickim 2010/2011przebywa jakofellow-in-residencefot. archiwumprof. T. Szubki43


PREZENTACJE44rodniczym? Wydaje się, że nauki społeczne dobrzesobie radzą bez precyzyjnego pojęcia komunikacji,psychologia – bez definicji umysłu, a biologia– bez odpowiedzi na pytanie o naturę życia. Tymczasemwiele projektów badawczych filozofii analitycznejkoncentruje się na ustaleniu tych kwestii.Czemu to służy?T.Sz.: Rzeczywiście, pod względem praktycznymnauki przyrodnicze i społeczne „radzą sobie” bardzodobrze. Jeszcze nigdy tak wiele osób ich nie uprawiało,jeszcze nigdy nie były wspierane tak potężnym strumieniemfinansowania, a w odbiorze ogółu cieszą sięone niezmiennie wysokim prestiżem, aczkolwiek postępludzkości nie jest już uzależniany w sposób naiwnywyłącznie od ich rozwoju. Wydaje mi się jednak, żew ich ilościowym rozwoju jest coś niepokojącego. Niema on bowiem, by użyć modnego dzisiaj słowa, charakteruzrównoważonego. Ten brak równowagi polegana tym, że intensywnym badaniom empirycznym, prowadzonymza pomocą coraz bardziej wyrafinowanychnarzędzi, oraz różnorakim zastosowaniom nauki, nieodpowiada równie intensywna refleksja teoretycznai konceptualna. Proszę zwrócić uwagę, że kiedy mówimyo wielkich, przełomowych teoriach naukowych, tocofamy się co najmniej o kilka, a niekiedy nawet o kilkanaście,dekad. Rzecz jasna, ten brak równowagi bywaniekiedy tu i ówdzie nieśmiało zauważany.M.W.: Jakie przesłanki skłaniają Pana do takichwniosków?T.Sz.: Podam przykład z własnego doświadczenia.Dokładnie rok temu miałem okazję recenzować dla cenionegoi wysoko punktowanego czasopisma „Theoryand Psychology” artykuł na temat roli analizy pojęciowejw psychologii. Autor tego przyjętego do drukutekstu stara się w nim pokazać, że wiele empirycznychbadań psychologicznych nie jest poprzedzonych odpowiedniouważną analizą kluczowych dla tych badańpojęć, a modele analizy pojęciowej, którymi operująpsychologowie są, ujmując tę rzecz najbardziej delikatnie,niezwykle uproszczone.M.W.: Czy dzięki refleksji filozoficznej można bytakich uproszczeń uniknąć?T.Sz.: Filozofia jest najogólniejszą dyscypliną humanistycznąw tym sensie, że zajmuje się ona najpowszechniejszymii najbardziej uniwersalnymi kategoriamiobecnymi wprost lub implicite w naszym myśleniuo świecie, takimi jak: znaczenie, prawda, uzasadnienie,względność, racjonalność, przedmiot, własność,identyczność, trwanie, istnienie, itp. W określeniu tymnie odbiegam specjalnie od tego, co można znaleźćw pracach P. F. Strawsona czy M. Dummetta; chociażbyw opublikowanej ostatnio w języku polskim niewielkiejksiążeczce tego drugiego autora pt. Natura i przyszłośćfilozofii. Rzecz jasna, ukazanie charakteru owych kategoriinie sprowadza się do zestawu kilkunastu prostychdefinicji, lecz jest splotem zabiegów dyskursywnych,takich jak metoda refleksyjnej równowagi – osiąganiaharmonii między naszymi jednostkowymi intuicyjnymisądami a zasadami ustalającymi treść pojęć ogólnychi filozoficzne eksperymenty myślowe. Niestety, w tegorodzaju aktywności trudno o jakieś raz na zawszeustalone wyniki, które można byłoby zakomunikowaćprzedstawicielom nauk szczegółowych. Można im jednakprzekazać pewne umiejętności związane z tegorodzaju abstrakcyjną aktywnością teoretyczną i pewnąpostawę, która może być pomocna przy budowaniutak bardzo potrzebnych dla zrównoważonego rozwojunauk dalekosiężnych teorii.M.W.: Jesteśmy dziś świadkami dynamicznegorozwoju badań nad umysłem. Wydaje się, że przyczynątego stanu rzeczy są nie tyle nowe pojęcia czysposoby myślenia, ile nowe przyrządy pozwalającena monitorowanie aktywności mózgu. Biorąc poduwagę opinię Pana Profesora należałoby powiedzieć,że w omawianym przypadku brakuje równowagimiędzy postępem empirycznym a rozwojemteoretycznym. Co w tym złego? Może po prostukształtuje się nowy wzorzec nauki, który stopniowowypiera tak bliski filozofom ideał obowiązującyw pierwszych dekadach dwudziestego wieku?T.Sz.: Byłbym bardzo ostrożny, jeśli idzie o domniemanie,że jesteśmy świadkami kształtowania się nowegowzorca nauki, który miałby zastąpić ideał obowiązującyw początkach minionego wieku. Aby było onozasadne, musielibyśmy opisywać to, co obecnie dziejesię w nauce jako okres zaskakujących odkryć i kształtowaniasię nowatorskich teorii. Niestety, z niczym takimnie mamy chyba obecnie do czynienia i nawet optymiściczęsto przyznają, że w porównaniu z początkiemXX wieku naukowy start w nowe tysiąclecie okazał siębardzo przeciętny.M.W.: Naukowcy obecnie dysponują jednak innyminarzędziami badań.T.Sz.: Faktycznie, pod względem technicznym jesteśmyświadkami olbrzymiego postępu w zakresie badaniaaktywności mózgu w czasie zachodzenia szerokorozumianych procesów myślowych. Przyrost danychw tym zakresie jest olbrzymi. Czy jednak na tej podstawieuzyskujemy znaczący postęp w rozumieniu funkcjonowanialudzkiego umysłu? Mam co do tego sporowątpliwości, bo często wnioski z opisu zbadanych przypadkówsprowadzają się do tego, że procesy myślowezależą od określonej aktywności układu nerwowego,aczkolwiek wzorce tej aktywności różnią się międzyposzczególnymi ludźmi i ustalenie ścisłych korelacji niejest w tym zakresie możliwe.Mizerię teoretyczną tych wniosków zauważająpopularyzatorzy nauki, którzy są znacznie odważniejsii komunikują nam takie „rewelacje”, że oto uczeni zapomocą nowych przyrządów są w stanie tak monitorowaćnasz mózg, że w dosłownym sensie obserwują:gniew, miłość, nienawiść i tym podobne fenomenypsychiczne. Niestety, często sugestywności tej swoistej„neuropaplaniny” ulegają nawet wpływowi decydenciw poszczególnych krajach i bez większego zastanowieniakierują potężne źródła finansowania na badania,których cel teoretyczny jest niewiadomy, poza ogólnąwskazówką, że mają one przyczynić się do stworzenianowej nauki o umyśle. Tymczasem, jak trafnie zauważyłprofesor Tyler Burge w artykule opublikowanym


PREZENTACJEpod koniec ubiegłego roku w „The New York Times”,owo tworzenie nowej nauki o umyśle polega póki cona mieszaniu terminologii różnych dyscyplin i porządkówwyjaśniania. Trudno oczekiwać, aby tego rodzajukrytyczne diagnozy przyjęte zostały ze zrozumieniemi przychylnością przez tych, którzy z owych potężnychźródeł finansowania korzystają.M. W.: Krytyczne diagnozy nie są popularne?T.Sz.: Zazwyczaj spotykają się one z agresywnąi emocjonalną reakcją, czego przykładem są niektóreinternetowe komentarze do tekstu Burge’a, która nakazujenam zrewidować przekonanie, że naukę uprawiająw pełni racjonalne podmioty ludzkie. W pewnym sensiemożna to zrozumieć, bo przecież o swój byt walczą ci,którzy dzięki nauce znaleźli całkiem wygodny sposóbna życie: mają swoje zaciszne laboratoria, asystentówi nienormowany czas pracy, a efektywność ich pracyjest trudna do sprawdzenia. Niestety, obawiam się, żewielokrotnie przewyższyli oni liczbę teoretycznych innowatorów,dzięki którym nauka żyje. I to jest kolejnypowód jej stosunkowo wolnego rozwoju, znacznieponiżej wcześniejszych oczekiwań – wystarczy tylkow tym celu obejrzeć jakiś stary film z gatunku sciencefiction, którego akcja dzieje się na początku XXI wieku!M.W.: Jak w sytuacji, o której Pan mówi, powinnazachować się filozofia? Zamknąć się w sferze swoichklasycznych problemów, czy też podjąć wyzwanie,jakim jest dialog ze szczegółowymi dyscyplinamibadawczymi?T.Sz: Wydaje mi się, że zajmowanie się klasycznymiproblemami filozofii to jedna sprawa, a wzajemneizolowanie się dyscyplin naukowych i filozoficznych todruga. To pierwsze powinno być wspierane, aczkolwiekprzeszkadza temu doraźne i nastawione na „zastosowania”i „aktualne tematy” finansowanie badań naukowych,dokonujące się często przy znacznym udzialeurzędników i polityków niemających absolutnie żadnegopojęcia o strukturze problemowej danej dyscyplinyi jej mechanizmach rozwojowych.Obawiam się niekiedy, że wkrótce będzie tak jakw dowcipie rysunkowym przedstawiającym skonfundowanegostudenta, który w poszukiwaniu ontologatrafia jedynie na ontologa artefaktów, w poszukiwaniuepistemologa na epistemologa formalnego, specjalizującegosię w modelach rewizji przekonań, a w poszukiwaniuetyka na kogoś bardzo dobrze znanego z polskiejchałtury akademickiej, czyli etyka biznesu.Z kolei wzajemne izolowanie się dyscyplin naukowychi akademickich jest zjawiskiem niezmiernieniepokojącym i należałoby temu na wszelkie sposobyprzeciwdziałać (i akurat tu, a nie w sferze wpływu nakształt i tematykę przyszłych badań, dużo do powiedzeniapowinni mieć urzędnicy zarządzający naukąi szkolnictwem wyższym). Okazuje się bowiem, że za zasłonądymną „posiadania odpowiednich kompetencji”,„wyrastania w klimacie danej dyscypliny” (czy bardziejpompatycznie, „pod skrzydłami mistrza”), „wyczuleniana specyfikę prowadzonych badań” i tym podobnych,mniej lub bardziej gładkich frazesów, kryje się zaściankowai klanowa obrona własnych interesów, utrzymaniamonopolu na danym obszarze, itp. Uważam, że żadnanauka humanistyczna i społeczna nie jest wolna odtego rodzaju nagannych praktyk. Jeśli dodać do tegotypowy dla naszego kraju brak mobilności i wzorzeckariery, który można zamknąć w maksymie „od studiówdo profesury w jednym padole”, to rezultaty takiegostanu rzeczy są wręcz katastrofalne.M.W.: Powróćmy do kwestii dialogu filozofii z innymidyscyplinami. Czy filozofowie są przygotowanido takiej współpracy?T.Sz.: Nie wydaje się, aby potrzebne były w tymwzględzie jakieś specjalne szkolenia. Niech po prostufilozofia pozostanie sobą i podchodzi do innych dyscyplinz szacunkiem, lecz bez specjalnego nabożeństwai w błagalnym tonie, przypominającym piosenkę bluesowegozespołu z czasów mojej młodości Breakout,o znamiennym tytule Modlitwa. Jeszcze raz powtórzę,filozofia powinna przede wszystkim pozostać wiernaswojej roli krytycznej i zachowywać odpowiedni dystansdo tego, co się wokół niej dzieje. Kiedy tego nierobi, z takich czy innych powodów, rezultaty bywająopłakane. Zaliczyłbym nawet do tego przyklaskiwanieprzez takie wybitne umysły filozoficzne jak W. V. Quinemodnemu w swoim czasie behawioryzmowi w psychologii,który to kierunek zmarnował wiele ludzkiegoczasu i pieniędzy podatników.M.W.: Jak ocenia Pan takie projekty intelektualne,jak kognitywistyka oraz filozofia eksperymentalna?T.Sz.: Do kognitywistyki i tzw. filozofii eksperymentalnejpodchodzę z filozoficznym dystansem, o którymwłaśnie mówiłem, lecz jednocześnie z przekonaniem,że nie pojawiły się one jak deus ex machina. Poprzedziłyje pewne przemiany w filozofii, językoznawstwie,psychologii i naukach o mózgu. Być może „rewolucjakognitywistyczna” będzie trwalsza aniżeli „rewolucjacybernetyczna”, której dalekie echa docierały do mniew czasie studiów, i „rewolucja semiotyczna”, którą obserwowałemjako początkujący filozof, lecz póki co jestto „wiele hałasu o nic”, a istotne odkrycia i innowacjekonceptualno-teoretyczne są dziełem dyscyplin, któremają ową kognitywistykę rzekomo tworzyć; nowychjakości, które miały się z tej fuzji rzekomo zrodzić jakośnie widać. Źródłem filozofii eksperymentalnej – odrazu uprzedźmy czytelników, że bynajmniej nie chodzitu o odnowienie fizyki z czasów I. Newtona, jest natomiastbardzo mgliste odwoływanie się filozofów, językoznawców,pedagogów, itp. do rozmaitego rodzajuintuicji, tego, co jest oczywiste dla zwykłego człowieka,itp. Nic zatem dziwnego, że pojawiła się w końcu grupamłodych filozofów, która nieco z inspiracji nieortodoksyjnegomyśliciela starszej generacji (chodzi o S. Sticha)zaproponowała systematyczne, statystyczne badanieowych intuicji. Nie wykluczam również, że po prostuskusiła ich perspektywa owych zacisznych laboratoriówi zespołów oraz związanych z tym strumieni finansowania,o których wcześniej była mowa. Sporo jednakwątpliwości <strong>dotyczy</strong> zasadności i celowości tego rodzajubadań oraz filozoficznej doniosłości uzyskanychwyników. Jaka jest wartość ankiet wypełnianych przez,45


powiedzmy, studentów rozzłoszczonych tym, że zadajesię im dziwaczne pytania i marnuje czas, który moglibyspędzić w jakiś bardziej przyjemny sposób?M.W: Wspomniał Pan o wpływie mechanizmówi kryteriów finansowania badań naukowych naaktualną sytuację w humanistyce. Na przykład odfilozofów oczekuje się, że swoje projekty badawczezredagują według wzorców obowiązującychw naukach przyrodniczych, czyli opiszą dokładniemetodologię swoich dociekań oraz wykażą praktycznądoniosłość ich wyników. Czy sytuacja ta niejest spełnieniem jednego z postulatów filozofii analitycznej,w myśl którego filozofia powinna stać sięnauką?T.Sz.: Mechanizmy i kryteria finansowania badańnaukowych to temat na osobną rozmowę. Najkrócejrzecz ujmując, panuje w tym zakresie stan tymczasowościi permanentnej rewolucji demokratycznej (odwyborów do wyborów, od ministra do ministra), związanejz coraz to nowymi pomysłami każdej kolejnej ekipyrządzącej.W tej chwili jesteśmy świadkami powstawania NarodowegoCentrum Nauki w Krakowie, które obsadzinowa rzesza urzędników, a kolejne rządy będą je zmieniały,reformowały lub łączyły z innymi strukturamimającymi rzekomo jeszcze bardziej usprawnić funkcjonowanienauki. Aby nie narażać się decydentom,skomentuję to nieco nostalgicznie tytułowymi słowamiznanej piosenki zespołu Queen: Show Must Go On(Przedstawienie musi trwać).Abstrahując od tego stanu tymczasowości, chciałbympodkreślić, że w sposobach finansowania i wspieranianauki należałoby umiejętnie połączyć słusznedążenie do odpowiedzialnego wydawania pieniędzyna badania i ich rozliczania według precyzyjnych kryteriów(a tak naprawdę to według jednego i bardzo czcigodnegokryterium, które zamyka się w zasadzie „poznacieich po ich owocach”), ze swoistością wielu naukhumanistycznych, a nawet formalnych nauk ścisłych,nie potrzebujących laboratoriów, odczynników i skomplikowanegosprzętu badawczego, tylko systematyczniei intensywnie pracujących uczonych, którzy nie sąnękani i rozpraszani obowiązkami administracyjnymii elementarnymi zajęciami dydaktycznymi.M.W.: Jaki sposób finansowania byłby więc najbardziejskuteczny?T.Sz.: Finansowanie tego rodzaju aktywności wydajesię zatem bardzo proste: poprzez system długoletnichstypendiów badawczych, które umożliwią wybitnymuczonym w optymalnym okresie rozwoju ichkariery skorzystanie z bezpłatnego urlopu naukowegoi zrealizowanie projektów. Zostawmy już do ich dyspozycjito, jaką część tych środków przeznaczą oni na dostępdo niezbędnej literatury, a jaką na konferencje lubkonsultacje naukowe.Nie mówię o czymś zupełnie nowym, lecz dobrzeznanym z praktyki badawczej wielu krajów, w tymAustralii, Kanady i Wielkiej Brytanii, systemie researchfellowships. Tylko co wówczas robiliby urzędnicy delegującyi rozliczający delegacje, księgujący środki finan-sowe, domagający się okazania faktur za książki nabytez olbrzymią zniżką na pokonferencyjnej wyprzedaży,których zakup został potwierdzony jedynie odręczniewypisanym paragonem lub wyciągiem z karty kredytowej?Co mieliby później sprawdzać urzędnicy pionucentralnego, kontrolujący uczelnie wyższe w zakresiewydatkowania środków na badania naukowe oraz realizowaniai nadzorowania projektów badawczych? Jakmało imponująco wyglądałby raport, w którym byłabymowa jedynie o tym, że jakiś profesor przez trzy latapobierał stypendium i w okresie dwóch lat od jegozakończenia opublikował w znanym wydawnictwie kilkusetstronicowąmonografię? No cóż, „przedstawieniemusi trwać”, tylko obawiam się, że to raczej nie uczenisą jego głównymi aktorami.M.W: Czeka nas nowa reforma studiów wyższych,której głównym instrumentem będą KrajoweRamy Kwalifikacji. Określają one efekty kształceniaw zakresie nie tylko wiedzy, ale również umiejętnościpraktycznych i kompetencji społecznych. Coważne, studia pierwszego stopnia mają koncentrowaćsię na efektach drugiego rodzaju.T.Sz.: Tak, czeka nas nowa reforma, bo okazujesię, że permanentna rewolucja urzędnicza i na tymobszarze musi trwać. Poprzednią, której owocem byłyobowiązujące jeszcze standardy kształcenia, uważnieobserwowałem i starałem się w niej, poprzez KomitetNauk Filozoficznych PAN, uczestniczyć w przekonaniu– naiwnym z dzisiejszego punktu widzenia – że zmierzamydo wypracowania jakiegoś trzonu treści kształcenia,które w następnych latach będą co najwyżejulepszane.Teraz to wszystko zostanie wyrzucone do kosza,zniknie w miarę dobrze funkcjonująca ministerialna listakierunków studiów i wprowadzone zostaną „ramykwalifikacji”, które jak na razie opisywane są tak, abynie zawierały żadnych konkretnych zaleceń programowych.Rozumiem, że oprócz urzędniczego bicia piany,z dodatkiem bardzo niezdrowego „eurousztywniacza”,celem tego wszystkiego jest zagwarantowanie uczelniomautonomii programowej i elastycznego reagowaniana potrzeby rynku pracy, bo przecież dla politykówi podległych im urzędników nie ulega najmniejszejwątpliwości, że misją uczelni nie jest uprawianie naukii budowanie elit intelektualnych lub przynajmniejkształcenie ludzi o szerszych horyzontach myślowych,lecz produkowanie siły roboczej.M.W.: Czy dostrzega Pan w tym szansę czy raczejzagrożenie dla studiów filozoficznych? Kształtowaniejakich umiejętności zawodowych mogąwspomagać filozofowie?T.Sz.: Obawiam się , że w okresie niżu demograficznego,docierającego właśnie do uniwersytetów i rozmaitychszkół prywatnych, które w sposób lepszy lubgorszy, udają uczelnie wyższe, rezultat nowej reformybędzie opłakany. Potencjalni kandydaci będą moglibowiem przyjemnie spędzić kilka lat studiując dziwactwa,kierunki o atrakcyjnie brzmiących nazwach. Jakieśumiejętności praktyczne i kompetencje społeczneda się do tego, z niewielką pomocą urzędniczej no-PREZENTACJETadeusz Szubka,stypendysta w rokuakademickim2010/2011 KrólewskiejHolenderskiejAkademii Sztuk i Naukw jednym z instytutówtej prestiżowejinstytucji (NIAS),w trakcie „podróżyprzez ludzkie ciało”na Uniwersyteciew Lejdziefot. archiwumprof. T. Szubki47


PREZENTACJEwomowy, zawsze dorobić. Podobnie jak w przypadkufinansowania badań naukowych, rozwiązanie całej tejkwalifikacyjnej wrzawy jest bardzo proste, chociaż pracochłonne.Inspirując się starym systemem oksfordzkimoddzielmy proces kształcenia i sposób jego przebieguod jego wyniku, który jest sprawdzany przez niezależnegremium. Innymi słowy, wprowadźmy centralneegzaminy licencjackie dla poszczególnych kierunkówstudiów, które podobnie do egzaminów maturalnychbędą ustalały wiedzę i umiejętności studentów. Wówczasokaże się, które uczelnie kształcą solidnie, a którejedynie udają, że to czynią.M.W.: Jaka będzie więc pozycja filozofii jakonauki?T.Sz.: W tych kwalifikacyjnych harcach pozycja filozofiijako trudnej, abstrakcyjnej i teoretycznej dyscypliny,która nie jest ponadto cool i trendy, wydaje siębardzo słaba. Będzie ona mocniejsza w instytucjach,za którymi stoi tradycja długoletniego kształceniai w których niechętnie będzie się odchodzić od wypracowanychprzez dziesięciolecia wzorców. Co najwyżejtu i ówdzie dokona się lekkiego „euroretuszu”. W młodychuniwersytetach, które borykają się z rozmaitymitrudnościami i chcą niezwykle gorliwie spełniać ciąglezmieniające się wytyczne Ministerstwa Nauki i SzkolnictwaWyższego, aby zatuszować w ten sposób swojeinne, rozmaite niedostatki, będzie z tą pozycją filozofiiznacznie gorzej. Ponadto nie zawsze znajdzie w nichzrozumienie postawa doświadczonego administratorauniwersyteckiego (dyrektora, dziekana czy nawetrektora), który na całą tę wrzawę zareaguje postawąmasterful inactivity, czyli mistrzowskiego braku aktywności,opisaną dowcipnie przez Jonathana Wolffa(University College London) w jednym z lutowych numerówznanej gazety „The Guardian”. Polega ona natym, aby ową lawinę rozmaitych zaleceń i rozporządzeńtraktować ze sporym dystansem, odkładając ichwykonanie w czasie, domagając się interpretacji wieloznacznychzapisów, itp. Przecież dobrze wiadomo,że za kilka miesięcy pojawią się nowe rozporządzeniakorygujące lub uchylające poprzednie, a po wyborachparlamentarnych rozpocznie się nowa rewolucja edukacyjna.Jeśli zaś idzie o główną umiejętność zawodowąfilozofa, to określiłbym ją, korzystając z tytułu książkiA. Sokala i J. Bricmonta, jako zdolność wykrywaniamodnych bzdur. Niestety, jest to zdolność bardzokrucha i ulotna, o czym świadczy to, że znaczna częśćtych, których uważa się za filozofów, ma w wytwarzaniumodnych bzdur swój udział.M.W.: To chyba dobra wiadomość dla studiującychfilozofię: czeka ich sporo pracy zarówno w sferzeprodukcji, jak i krytyki modnych idei. Bardzodziękuję za interesującą rozmowę. 48Dr hab., prof. US Tadeusz Szubka, dyrektorInstytutu Filozofii Uniwersytetu Szczecińskiegootrzymał w listopadzie 2010 roku nagrodę PrezesaRady Ministrów za wybitne osiągnięcianaukowe.Wcześniej otrzymał on Nagrodę WydziałuNauk Społecznych PAN im. Tadeusza Kotarbińskiegow dziedzinie filozofii.Jak czytamy w uzasadnieniu Nagrody PrezesaRady Ministrów:Książka Filozofia analityczna. Koncepcje, metody,ograniczenia, wydana przez Fundację narzecz Nauki Polskiej, to pierwsza w Polsce monografiaprezentująca całościowy dorobek najbardziejznaczącego nurtu filozofii współczesnej.Autor, Pan dr hab. T. Szubka jest uznanymnie tylko w Polsce, ale i w świecie znawcą orazprzedstawicielem tego nurtu, o czym świadcząliczne zaproszenia do prowadzenia cyklów wykładóww Australii, USA oraz Wielkiej Brytanii(Oxford, Cambridge). Monografia odznacza sięklarownym stylem, prezentującym kompetentniebogatą gamę problemów i stanowisk wypracowanychw ramach tej filozofii. Szczególniecenna jest obrana metoda tej prezentacji: całościowa,a zarazem dobrze udokumentowana,charakterystyka podstawowych założeń filozofiianalitycznej oraz jej specyficznego stylu, zwieńczonawskazaniem na jej zalety i ograniczenia.Nie tylko w kraju, ale i w świecie trudno wskazaćna równie dojrzałe, kompetentne i inspirująceomówienie tego ważnego i wpływowegonurtu współczesnej myśli”.Wydawnictwo zostało wyróżnione w programie„Monografie Fundacji Nauki Polskiej”oraz nagrodzone Zachodniopomorskim Noblemw dziedzinie nauk humanistycznych.Adam Morawski


W ygnańcy,przesiedleńcy, uchodźcy...PREZENTACJEW związku z licznymi przymusowymi przesiedleniami i migracjami wiek XX bardzo częstookreśla się mianem stulecia uchodźców. Opracowania tej równie interesującej, co rozległejtematyki masowych ruchów ludności, podjął się w swej najnowszej książce Wygnańcyprof. Jan M. Piskorski.Spotkanie promujące owo wydawnictwo, któreodbyło się w Sali Rady Wydziału Humanistycznego(20.01.2011 r.) z pewnością przekonało wielu jegouczestników nie tylko do lektury, ale również dospojrzenia na losy XX-wiecznej Europy z nowej perspektywy.Jak zaznaczył sam autor, książka ta stanowi „naukowyesej”, który przenosząc czytelnika w różnezakątki kontynentu, opisuje tragiczną sytuację ludzizmuszonych do opuszczenia rodzinnych stron z powodówod nich niezależnych. Elementem spajającymporuszane zagadnienia w jedną całość jest motywkluczy. Są one symbolem wszystkiego, co uchodźcyzmuszeni byli pozostawić w porzuconym domu.Ciekawą częścią całej książki wydaje się byćrozdział dotyczący byłej Jugosławii. Jest to swoistyreportaż, którego celem jest uzyskanie odpowiedzina pytanie, czy Europa wyciągnęła wnioski z wydarzeńi następstw <strong>II</strong> wojny światowej. Niezmiernieważnym składnikiem pracy są ponadto liczne,w większości niepublikowane dotychczas, fotografie,które już same w sobie wiele mówią o sytuacjiuchodźców w ubiegłym stuleciu.Dyskusja, która nastąpiła po przedstawieniupublikacji przez prof. Piskorskiego, odsłoniła kolejneinteresujące aspekty. Po pierwsze, autor w znacznejmierze uczynił bohaterami swej książki kobiety skazaneprzez los na gehennę. Stanowiły one bowiem(łącznie z dziećmi) około 80% wszystkich uchodźców.Co ważne, według autora, sposób rzeczowegorelacjonowania wydarzeń przez kobiety w zasadniczymstopniu różni się od opowieści mężczyzn,posługujących się „frazesami”.Książka prof. Piskorskiego została oparta nabogatej bibliografii, zawierającej obok literaturyfachowej również prace magisterskie oraz literaturępiękną. Autor zaznaczył, że twórczość literackai prace studentów stanowią niezmiernie ważne,aczkolwiek ciągle niedostatecznie doceniane przeznaukowców, materiały do badań. Przypomniał również,że to nie tylko liczby i oficjalne relacje, alei świadectwa doświadczeń indywidualnych, wzbogacająobrazy przeszłości.Najlepszą recenzją dla Wygnańców były słowaprof. Włodzimierza Stępińskiego, który określiłpozycję mianem „książki wielkiej” oraz zaznaczył,iż jest ona odważnym powrotem do wspomnieńi przykładem formowania odpowiednio rozumianejpolityki pamięci. Książka jest więc godnapolecenia i z pewnością nie zawiedzie czytelnika.Z wielką niecierpliwością oczekiwać równieżbędziemy na kolejną publikację, zapowiedzianąprzez autora, która poruszać będzie poszerzonątematykę współczesnych problemów uchodźcówi przesiedleńców. Anita Taźbierskastudentka I rokustudiów <strong>II</strong> stopnia nakierunku historia, USProf. Jan MariaPiskorskifot. Radosław Skrycki49


PREZENTACJENowościWydawnictwa Naukowego Uniwersytetu SzczecińskiegoopracowałaElżbieta Blicharska,Wydawnictwo Naukowe USNasze książki kupisz:• w siedzibie Wydawnictwa, ul. Mickiewicza 66 (WNEiZ US)• w Księgarni Akademickiej, al. Papieża Jana Pawła <strong>II</strong> 31 i ul. Krakowska (WH US)• w Księgarni Economicus, ul. Piłsudskiego 24Wydanie I,monografia (oprawamiękka i twarda)ISBN 978-83-7241-819-7s. 208cena oprawa twarda –35,00 zł (w tym 5% VAT),oprawa miękka –28,00 zł (w tym 5% VAT)(red.) Kazimierz Kozłowski, Grzegorz WejmanARCYBISKUP PROF. DR HAB. KAZIMIERZ MAJDAŃSKI.OBROŃCA ŻYCIA I MĄŻ STANUKsiążka stanowi pierwsze naukowe przedstawienie działalności abp. KazimierzaMajdańskiego. Ziemia szczecińska to konglomerat kultury słowiańskiej i germańskiej,duńskiej, szwedzkiej, niemieckiej i polskiej, a także religijności najpierwpogańskiej, potem katolickiej i protestanckiej, która po <strong>II</strong> wojnie światowej stałasię ważną częścią składową Polski. Arcybiskup Kazimierz Majdański w swoim życiurównież doświadczył wielkich przemian. Zebrał ogromne doświadczenie życiowe,poczynając od domu rodzinnego, przez lata kleryckie i obóz koncentracyjny w Dachau,święcenia kapłańskie w Paryżu i pracę duszpasterską wśród emigrantów orazwychodźców, studia zagraniczne i zdobywanie stopni naukowych, pracę duszpasterskąi biskupią w rodzimej diecezji włocławskiej, aż do godności ordynariusza diecezjiw Szczecinie i na Pomorzu Zachodnim.Wydanie I,monografiaISBN 978-83-7241-807-4s. 360cena 49,00 zł(w tym 5% VAT)(red.) Maria Hass-SymotiukKONCEPCJA SPRAWOZDAWCZOŚCI SZPITALINA POTRZEBY ZINTEGROWANEGO SYSTEMU OCENY DOKONAŃW książce przedstawiono wyniki badań polegających na identyfikacji i określeniuzbiorów informacji ekonomiczno-medycznych na potrzeby zintegrowanegosystemu oceny dokonań szpitali publicznych za pomocą wybranych grupwskaźników i mierników. Prawidłowe skonstruowanie systemu pomiaru i ocenydokonań sprzyja ukierunkowaniu polityki zdrowotnej na jednostki ochrony zdrowiapolityki, natomiast znajomość kompletnego zestawu mierników i wskaźnikóww konkretnym ZOZ tworzy warunki do zwiększenia skuteczności zarządzania. Możeteż być bazą do budowy wewnętrznego systemu motywacji.Zaproponowana przez autorów koncepcja oceny umożliwia porównanie szpitaliw czasie i w przestrzeni. Szpitale są głównym producentem informacji dla wszystkichszczebli zarządzania służbą zdrowia. Właściwie zaprojektowany i sprawnie dzia-50Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego71-101 Szczecin, ul. Mickiewicza 66tel. (91) 444 20 06, 444 20 14, faks (91) 444 21 52e-mail: wnus@wneiz.pl, www.us.szc.pl/wydawnictwo


PREZENTACJEłający system pomiaru i oceny dokonań oraz dostosowany do jego wymagań system sprawozdawczościszpitali (informacyjny) powinien przynieść poprawę efektywności gospodarowania oraz wykorzystanietych informacji w zarządzaniu całym systemem, na szczeblu mikro i makro.Do zrealizowania zaproponowanej przez autorów koncepcji sprawozdawczości wykorzystano wielemetod badawczych, bazowano na bogatej literaturze fachowej z zakresu rachunkowości, teorii systemów,organizacji i zarządzania, finansów, ekonomiki zdrowia, informatyki, wielkim atutem pracy jest jej interdyscyplinarnycharakter.Efektem badań było opracowanie modelu zintegrowanej karty dokonań, do którego zastosowanometodę systemową i analogii, wykorzystano bogaty materiał empiryczny zgromadzony w wyniku analizyobowiązujących regulacji prawnych oraz badań empirycznych przeprowadzonych w szpitalach z terenucałej Polski, a dotyczących zbiorów generowanych przez nie informacji finansowo-statystycznych na potrzebyoceny ich działalności przez różnych interesariuszy, kanałów ich przesyłania, a także potrzeb informacyjnychorganów założycielskich tych jednostek (powiatów, urzędów marszałkowskich i państwowychuczelni medycznych), oddziałów Narodowego Funduszu Zdrowia, wojewódzkich oddziałów zdrowiapublicznego, a także Ministerstwa Zdrowia.Anna SzczepańskaWARSZAWA–PRAGA 1948–1968. OD NAKAZANEJ PRZYJAŹNI DO KRYZYSUStosunki polsko-czechosłowackie bezpośrednio po zakończeniu <strong>II</strong> wojnyświatowej, podobnie jak w dwudziestoleciu międzywojennym, zdominowanebyły przez problemy terytorialne i narodowościowe. Na atmosferę stosunkówmiędzy Warszawą a Pragą wpływało położenie Polaków zamieszkujących Czechosłowacjęoraz Słowaków i Czechów, którzy znaleźli się w granicach Polski. Relacjemiędzy krajami po 1948 roku do tej pory nie były przedmiotem odrębnej analizyi nie doczekały się całościowego opracowania. Podjęcie problematyki w tej książceuzasadnione jest docenieniem Czechosłowacji jako ważnego partnera Polski orazszczególną rolą obu państw w radzieckiej strefie wpływów. Analizą objęto relacjepolityczne, gospodarcze, kulturalne, naukowe oraz te dotyczące problematykimniejszości narodowych oraz kontaktów na płaszczyźnie społecznej.Wydanie I,monografiaISBN 978-83-7241-789-3s. 548cena 66,00 zł(w tym 5% VAT)Maciej WitekSPÓR O PODSTAWY TEOR<strong>II</strong> CZYNNOŚCI MOWYKsiążka traktuje o naturze czynności mowy oraz relacji między semantykąi pragmatyką. W filozofii języka konkurują ze sobą dwa ujęcia pierwszej z wymienionychkwestii: austinowskie, w myśl którego wszystkie illokucje są konwencjonalne,oraz griceowskie, u podstaw którego leży teza o komunikacyjnym charakterzeaktów illokucyjnych. Dyskusja o relacji między semantyką i pragmatyką toczy sięmiędzy literalizmem i kontekstualizmem. Powołując się na zjawisko niedookreśleniajęzykowego, kontekstualiści twierdzą, że idea semantycznie wyznaczonych warunkówprawdziwości nie ma zastosowania w trafnym opisie kompetencji komunikacyjnej;tymczasem literaliści uważają, że ideę tę można i należy zachować.Niniejsza rozprawa oferuje nie tylko krytyczną analizę wpływowych ujęć naturyczynności mowy oraz relacji między semantyką i pragmatyką. Nawiązując do RuthG. Millikan biologicznego modelu języka, autor rozwija teorię zupełnych znaków językowych.Teoria ta zawiera tezę o interakcyjnym skutku illokucyjnym oraz założenieo heterogeniczności typów czynności mowy. Dzięki temu umożliwia pogodzenie intuicjiprzemawiających, odpowiednio, za podejściami austinowskim i griceowskim. Pozwala też na połączenie tradycyjnejwersji liberalizmu z konstektualizmem eksternalistycznym, w myśl którego niedookreślenie językowejest własnością nie tyle procesów interpretacyjnych, ile zupełnych znaków językowych.Wydanie I,monografiaISBN 978-83-7241-794-7s. 466cena 39,00 zł(w tym 5% VAT)51


PREZENTACJEMONOGRAFIE• Foryś I., Społeczno-gospodarcze determinanty rozwoju rynkumieszkaniowego w Polsce. Ujęcie ilościowe, s. 400, cena 55,00 zł(w tym 5% VAT)• Jarecki W., Szacowanie kosztów i efektów kształcenia ekonomicznegona poziomie wyższym, s. 320, cena 45,00 zł(w tym 5% VAT)• Kabata M., Współczesna poezja kapłańska. Cechy stylowe,s. 176, cena 24,00 zł (w tym 5% VAT)• Kavetskyy I., Przestrzeń wyborcza Polski i Ukrainy. Ujęcie porównawcze,s. 310• Koralewski M., An Introduction to Neurologic. Part: X, s. 70• Kwiatkowska E., Łuszczek K., Wychowanie seksualne dziecii młodzieży jako wymiar chrześcijańskiego wychowania integralnego,s. 136• Ostrowska I., Model kształtowania lojalności konsumentóww stosunku do marki. Na podstawie wybranych produktówkonsumpcyjnych, s. 394• Pilecka-Rapacz M., Dynamika zarażenia helmintami przewodupokarmowego troci (Salmo trutta m. trutta L.) i łososi (Salmosalar L.) Pomorza na tle cyklu życiowego tych ryb, s. 108,cena 28,00 złSKRYPTY• Jankojć Z. E., English for the students of theology, s. 346• Rosa G., Smalec A., Sondej T., Analiza i funkcjonowanie rynku– ćwiczenia i zadania, s. 248, cena 29,00 zł• Swacha J., Podstawy programowania komputerów w językuPython (dodruk), s. 344, cena 33,00 zł• Umiastowska D., Dziennik trzytygodniowej praktyki pedagogicznejw szkole podstawowej (dodruk), s. 176, cena 29,00 zł(w tym 5% VAT)ZESZYTY NAUKOWE• Flejterski S., Szewczuk A., Kogut-Jaworska M. (red.), EkonomiczneProblemy Usług nr 61. Znaczenie samorządu terytorialnegodla rozwoju regionalnego w Polsce, Niemczech i na Ukrainie.VI Forum Samorządowe. I Międzynarodowe Forum Samorządowe(oprawa miękka i twarda), s. 586• Kiziukiewicz T. (red.), Finanse, Rynki Finansowe, Ubezpieczenianr 27. Funkcje współczesnej rachunkowości, s. 148, cena 17,00 zł(w tym 5% VAT)• Kryk B. (red.), Studia i Prace Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzanianr 20. Wybrane zagadnienia gospodarowania i zarządzaniaw pracach doktorskich obronionych na Wydziale NaukEkonomicznych i Zarządzania, s. 286• Meyer B., Panasiuk A. (red.), Ekonomiczne Problemy Turystykinr 15. Instrumenty, strategie i wyzwania w przyciąganiu kongresówdo miast niebędących stolicami, s. 128• Niedzielski P., Tomanek R. (red.), Problemy Transportu i Logistykinr 12. Innowacje w transporcie. Organizacja i zarządzanie, s. 330• Niedzielski P., Jewtuchowicz A., Stawasz E., Ekonomiczne ProblemyUsług nr 48. Teoretyczne i praktyczne aspekty rozwoju regionalnego,s. 354• Załoga E., Grzelakowski A. (red.), Problemy Transportu i Logistykinr 10. Innowacje w transporcie. Technologie i procesy, s. 314• Zawal A. (red.), Acta Biologica nr 17, s. 108CZASOPISMA• Analiza i Egzystencja 12/2010, red. R. Ziemińska, s. 234• Annales Neophilologiarum 3, red. B. Kędzia-Klebeko, P. Sulikowski,s. 200, cena 21,00 zł (w tym 5% VAT)• Studia Językoznawcze tom 9, red. M. Białoskórska, s. 298• Studia Maritima. Vol XX<strong>II</strong>I, red. E. Włodarczyk, s. 128, cena 18,90 zł(w tym 5% VAT)Jak pomóc dziecku w nauce języka angielskiego?Warsztaty w Bibliotece ACKJSpotkania związane z nauką języka angielskiego są już stałym elementem działalnościBiblioteki Akademickiego Centrum Kształcenia Językowego – najmłodszej filii BibliotekiGłównej US. Prezentacje multimedialne, rozmowy z ciekawymi ludźmi, konkursy fotograficzneczy comiesięczne dyskusje z cyklu „Reading Group” to tylko niektóre z nich. Najnowszapropozycja Biblioteki to warsztaty dla rodziców organizowane pod hasłem „Jak pomócdziecku w nauce języka angielskiego”.Paweł Dzielpełni obowiązkikierownika BibliotekiACKJ, BibliotekaGłówna UniwersytetuSzczecińskiego52Pierwsze zajęcia odbyły się we wrześniu 2010 r.w ramach X Zachodniopomorskiego Festiwalu Nauki.Od tego czasu filia zorganizowała trzy takie spotkania.Ostatnie miało miejsce w lutym br., na najbliższe miesiąceplanowane są kolejne.Bezpłatne warsztaty prowadzone sa przez dwielektorki Uniwersytetu Szczecińskiego – Patrycję Sobieską-Moreiręoraz Annę Grzebieluch. Warto podkreślić,że obie panie przeszły specjalne szkolenie w warszawskimośrodku British Council pod kątem prowadzeniatego typu zajęć. Dzięki ich dużemu doświadczeniui umiejętności przekazywania wiedzy zgromadzeniw Bibliotece rodzice mają możliwość uzyskania wielucennych informacji.


PREZENTACJEczasu fragmentu bajki – jest w dużym błędzie. Powtarzalnośćjest bowiem dla najmłodszych szalenie istotna. Taksamo zmęczenie czy rezygnacja w głosie będą od razurozpoznane. Wspólna nauka musi być zatem także dlamamy, taty czy opiekuna prawdziwą zabawą. A mądrejzabawy trzeba się nauczyć. Dla wielu uczestników dobrąmetodą na utrwalenie wiedzy wyniesionej z warsztatówjest z pewnością podarowana pod koniec spotkania, wydanaprzez British Council książeczka wraz z dołączonymfilmem. Stanowić one mogą dla rodziców wielką zachętędo odkrywania także w sobie dziecięcych emocji.Uczestnicywarsztatówfot. Paweł DzielZabawa to też naukaKażde spotkanie składa się z dwóch części – teoretyczneji praktycznej. Pierwsza z nich <strong>dotyczy</strong> głównieproblematyki psychologicznej. Rodzice mają okazjęuzmysłowić sobie, jak wiele występuje różnic międzynauką dziecka i osoby dorosłej. Bez takiej wiedzy bardzołatwo zniechęcić młodego człowieka do poznawaniajęzyka obcego.Autorki warsztatów wciąż przypominają, że dzieciuwielbiają kończenie rymowanek, wielokrotne powtórkitego samego wierszyka, rysowanie, skakanie,poznawanie świata wieloma zmysłami. Nie przepadająnatomiast za nauką zasad gramatycznych, analizowaniemwieloznaczności słów czy dłuższą pracą nad jednymzadaniem. Sprawdzanie przyswojonych słówek pozakończonej lekcji, prośba o przetłumaczenie fragmentupiosenki – to również nie najlepsze z dydaktycznychpomysłów. Należy pamiętać, że dobrowolne popisywaniesię przez malucha swoimi umiejętnościami jest zupełnieczym innym niż przepytywanie go przez rodzica.Przecież nikt nie lubi być egzaminowany – a zwłaszczadzieci! Także polecenie „powiedz coś po angielsku” niewywoła najprawdopodobniej zamierzonego skutku,najczęściej bowiem wprowadzi dziecko w zakłopotanie.Ta teoretyczna część warsztatów nie ma formywykładu. Rodzice, wykonując rozmaite zadania, samodzielniedochodzą do wielu wniosków. Wszystkie te obserwacjewiążą się z jedną, ogólnie rodzicom znaną, alejakże często zapominaną zasadą – nauka musi być dlanajmłodszych przede wszystkim atrakcyjną zabawą.W tym samym czasie w sali obok ich dzieci (w wieku6–7 lat) uczestniczą w grach językowych. PodczasX Zachodniopomorskiego Festiwalu Nauki poprowadziłaje Małgorzata Mackiewicz-Whitemore – lektorkaz wieloletnim stażem i niewątpliwie ogromnym talentempedagogicznym. Kolejne spotkania dla dzieciprzygotowały – z równie wielkim zaangażowaniem– Anna Maksymiuk z Biura ACKJ oraz Elżbieta Piaseckaz Biblioteki. Podczas zabawy dzieci zdobywają punktyw wielu bardzo pomysłowych dyscyplinach, takich jak:zadania ruchowe, czytanie, pisanie, liczenie, naśladowanieprzeróżnych dźwięków, a nawet rozpoznawaniesmaków. Oczywiście wszystko w języku angielskim.Dzieci – mimo różnic temperamentów – z uśmiechemi ogromną energią przechodzą przez kolejneetapy gry. Pod koniec każde otrzymuje na pamiątkękolorowy dyplom ze swoim imieniem i nazwiskiem.Rodzice na zakończenie spotkań często nie mogą wyjśćze zdumienia, widząc swe pociechy zagadujące rówieśnikówpo angielsku i pełne emocji wypytujące, kiedyodbędą się kolejne zajęcia.Czytajmy po angielskuWarsztaty w Bibliotece cieszą się dużą popularnością.Biorą w nich udział zarówno przyszli i świeżoupieczeni rodzice, jak i ci, którzy mają już trochę starszedzieci. Z pewnością warto poświęcić półtorej godziny,aby poznać kilka podstawowych zasad dotyczącychprzyswajania języka obcego przez najmłodszych. Dlabibliotekarzy, angażujących się corocznie w akcję „CałaPolska czyta dzieciom”, warsztaty to również sposób napromowanie czytelnictwa. Zapraszamy zatem wszystkichrodziców do Biblioteki ACKJ, gdzie można wypożyczyćbogato ilustrowane bajki oraz pobudzające wyobraźnięopowiadania w języku angielskim. Wspólnie spędzony czasPodczas drugiej części spotkania rodzicie zapoznająsię z wieloma metodami pracy z dzieckiem. Pomysłówjest bez liku. Proste rymowanki, modulowanie głosu, gestykulacja,rysowanie, kolorowanie, wycinanie – to tylkoniektóre z nich. Na rynku wydawniczym dostępne sąpomoce dydaktyczne – opowiadania, karty, gry, plakaty,płyty z muzyką i filmami.Wiele takich materiałów możnaznaleźć również w Bibliotece ACKJ. Jednak, jak przekonywałyautorki warsztatów, o jednym trzeba szczególniepamiętać – sama kreskówka czy książeczka nie spowoduje,że dziecko na dłużej zainteresuje się językiem obcym.Najważniejsze okazuje się zaangażowanie rodzica.Kto sądzi, że dziecko nie zauważy pominiętego z brakuNauka językaangielskiego może byćdobrą zabawąfot. Paweł Dziel53


PREZENTACJEAhoj, kapitanie! Dotarliśmy do celu!czyli o pedagogicznym rejsie fantastycznej załogiUżywając metafory naszego opiekuna (i tym samym kapitana) Koła Naukowego Resocjalizacjidr Huberta Kupca – kilka miesięcy temu wypłynęliśmy w nieznane… My, studentki pedagogikiwraz z dziesiątką dziewcząt z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego stanęłyśmy przedtrudnym zadaniem stworzenia prawdziwego zespołu, załogi, która będzie mogła liczyć nasiebie w chwilach sztormu czy burzy. Dziś mogę już powiedzieć, że się udało. Wtedy jednakbyła to dla nas wielka niewiadoma, budząca liczne pytania: czy starczy nam sił, czy warto, czyukończymy nasz rejs?Paulina Thielstudentka Vroku pedagogikipracy socjalneji resocjalizacyjnejczłonkini KNRTwórca projektu– dr H. Kupiecz wychowankamiMOW.Jedne z początkowychzajęć poświęconychtechnicznej nauceobsługi aparatu orazkadrowania obrazu„Jestem tu”Tak naprawdę wszystko zaczęło się trzy latatemu, kiedy kilku zapalonych do pracy (przyszłych)pedagogów zaczęło szkolić swój warsztat fotograficznypod okiem dra Kupca. Co piątek wytrwalećwiczyliśmy nasze nowe sprawności, mierząc swojesiły z aparatem, ciemnią i studiem – ze wszystkim,co związane jest z fotografią analogową. Naszepierwsze doświadczenia zwieńczył w marcu 2009roku wernisaż wystawy pt. Jestem tu w InstytuciePedagogiki. Z czarno-białych portretów spoglądałynasze twarze komunikując, że jako studenci niechcemy być anonimowi… Chcemy być widoczniw życiu uczelni, chcemy tworzyć i działać.Wernisaż był tym samym zakończeniem etapunaszych przygotowań do spotkań z dziewczętamize szczecińskiego Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego.Po prawie rocznej współpracy, doskonaleniuumiejętności i cotygodniowej (opartej na ideitwórczej resocjalizacji) fotograficznej pracy z dziewczętamizdecydowaliśmy się na kolejną – drugąedycję projektu – tym razem wzbogaconą o systematycznąewaluację oraz bardziej skonkretyzowanyprogram działania. Wyznaczyliśmy sobie cele, którenależy realizować na każdym spotkaniu i finalnewyobrażenie projektu. I tak właśnie w marcu 2010r. zaczęła się ta wspólna podróż, w którą wyruszyłanasza załoga: Ewelina Orłowska, Ewa Ogrodnik, NataliaNakielska, Iza Śladowska, Stefania Sadowska,Justyna Pietniczka, Dominika Wiśniewska oraz niżejpodpisana.Twórcze piątki…Tradycyjnie już dniem naszych fotograficznych(i nie tylko) doświadczeń pozostał piątek. Wspólniez dziewczętami z ośrodka spędzaliśmy 4-5 godzin,54


PREZENTACJEa każde spotkanie rozpoczynaliśmy od podzieleniasię swoim nastrojem oraz planami na nadchodzącytydzień. Przy herbacie i ciasteczkach każde piątkoweprzywitanie budowało między nami swoistąwięź, atmosferę pełną zaufania i serdeczności. Każdymiał świadomość, że rozpoczynające się warsztatyto wyjątkowy dla nas czas. Przecież byliśmytam tylko ze względu na siebie i wspólne zainteresowania.Po ustaleniu planu i przydzieleniu zadań każdyz pasją zabierał się do działania. Pracowaliśmy zazwyczajw małych zespołach, tzn. dwie dziewczynyz ośrodka w asyście jednej lub dwóch studentek.W studiu powstawały piękne sesje zdjęciowe,opowiadające o doświadczanych emocjach i przeżyciach.Poprzedzające je wywiady, które miałyna celu odsłonić prawdziwe „ja” dziewcząt, częstostawały się pretekstem do długich rozmów, wspólnychuśmiechów czy łez pogłębiających rodzące sięprzyjacielskie relacje.Negatywy i pozytywyPodczas gdy w studiu dziewczyny aktywniei z pasją wcielały się w rolę modelki i fotografki,to w ciemni inny zespół, wywołując negatywyi zdjęcia, mógł podziwiać już efekty swojej pracy.Mozolne próby nawijania filmów do koreksóww pomieszczeniu pozbawionym światła uczyły nietylko cierpliwości i wytrwałości, ale także wzbudzaływ każdym z nas poczucie zaufania i wzajemnejodpowiedzialności – polegania na drugim człowieku.Wszystkie trudy, czasem nawet niepowodzenia(kiedy na przykład okazywało się, że po wyczerpującejsesji źle została wywołana klisza) uczyły z koleipokory i radzenia sobie z pojawiającą się frustracją.A wszystko to rekompensowane było w momencie,gdy samodzielnie mogliśmy wywołać zrobioneprzez siebie zdjęcie. Po odpowiednim dobraniuczasu naświetlania i włożeniu papieru do wywoływaczanaszym oczom ukazywał się wreszcie – wyłaniającysię niemal magicznie z niebytu – upragnionyobraz. Ile radości nam to sprawiało? Nie skłamię,jeśli powiem, że każde zdjęcie to był sukces – sukceswspólny i każdego z osobna.Każde piątkowe spotkanie kończyła SPOŁECZ-NOŚĆ, czyli spotkanie przy jednym stole całej „załogi”– w celu podsumowania wspólnych działań.Była to okazja nie tylko do wspólnej kolacji, ale i dorozmów o tym, co miłego nas spotkało podczaszajęć, dziękowania sobie nawzajem, przepraszaniai umacniania się w tym, co robimy. Podsumowaniewarsztatów zawsze przynosiło dużo wzruszeń,uśmiechów i radości, gdyż nie ograniczaliśmy ichtylko do nauki fotografowania i ćwiczenia wrażliwościestetycznej, ale także, a może przede wszystkimstanowiły dla nas okazję do spotkania i nawiązaniaz drugim człowiekiem dialogu, dzięki któremumożliwe było odkrywanie prawdy o złożonej, czasemtrudnej, ale zarazem fascynującej naturze InnejOsoby.„O sobie samej?”Zakończenie projektu – czyli wernisaż wystawypt. O samej sobie w lutym 2011 r. w Instytucie Pedagogikioraz klubie Alter Ego, to portrety uśmiechniętych,czasami zamyślonych dziewcząt z MOW,przedstawiające pewną historię lub cechę osobowości.To Twarze opowiadające o problemach, zainteresowaniach,marzeniach i planach lub pytająceo niepewną przyszłość. Jest w nich także zawartarelacja – obok zdjęć reporterskich – o tym co odkryływ sobie w czasie wartsztów: Karolina Czucha,Andżelika Szuta, Monika Madej, Justyna Lewandowska,Iza Koczorowska, Dominika Szulta, KarolinaGrabowska, Dominika Majcherska, KarolinaKlimkowska, Anna Kandalska, Paulina Głombińska.To także odpowiedź rozwiewająca nasze początkowewątpliwości, wskazująca, iż udało się namszczęśliwie dopłynąć do celu, jakże urozmaiconejpodróży, którym było poszukiwanie samego siebie.I dziś możemy z dumą powiedzieć :„Ahoj, kapitanie”– dotarliśmy do celu, odnajdując siebie w spotkaniuz drugim człowiekiem! Iza Koczorowska –jedna z uczestniczekprojektu jakofotografka podczassesji w studiu. Jeszczetylko ustawienieostrości i zdjęciegotoweSuszenie zdjęć pokąpieli w chemicznychodczynnikach.Pierwsze –małoformatowejeszcze zdjęcia,wykonane odpoczątku do końcaprzez dziewczęta...Autorkamifotografii sąuczestniczkiwarsztatów55


PREZENTACJESzczecin narzeczwolnej BiałorusiPonad setka studentów Uniwersytetu Szczecińskiego przyszła na spotkanie z FranakiemWiaczorką, jednym z liderów białoruskiej opozycji. Słuchali o represjach, które dotknęłyopozycję po protestach przeciw fałszowaniu wyników ostatnich wyborów prezydenckich.Pytali o to, jak ludzie, którzy nie godzą się na reżim Aleksandra Łukaszenki, wyobrażają sobiewolną Białoruś.AgnieszkaKuchcińska-KurczOd przyszłego roku takie pytania będą mogli zadawaćcodziennie, nie tylko przy okazji specjalnychwizyt: Uniwersytet Szczeciński zdecydował się otworzyćswoje podwoje dla białoruskich opozycyjnychstudentów, wyrzucanych przez reżim ze studiów. Odpaździernika może być ich na uczelni kilkunastu. Tojedno z najważniejszych osiągnięć akademickiegoprogramu „Solidarni z Białorusią”, w ramach którego –wspólnie z Centrum Dialogu Przełomy – pobyt opozycjonistyzostał w Szczecinie zorganizowany.Choć jesteśmy dalekoSzczecin jest specyficznym miastem: to tu żyjewiele rodzin mających korzenie i swoją historię nadawnych wschodnich kresach Rzeczpospolitej. Towłaśnie Szczecin był jednym z miast, w których doszłodo politycznych przełomów, prowadzącychostatecznie do przemian ustrojowych. Ważne, żebyprzypominać, jaka była i jest cena wolności – i robi tom. in. Centrum Dialogu Przełomy, powstające w ramachMuzeum Narodowego w Szczecinie. Tak narodziłsię pomysł wizyty Białorusina w Szczecinie. Alenawet organizatorzy byli zaskoczeni tym, jak dużywywoła rezonans.Debata na US była bowiem tylko jedną z wielu.Na spotkania z Franakiem Wiaczorką przyszło łącznie(w Szczecinie i Stargardzie Szczecińskim) okołotysiąca licealistów i ponad dwustu studentów (łączniew Szczecinie i Gorzowie Wielkopolskim). Młodyopozycjonista rozmawiał też z dawną opozycją demokratyczną,jej członkowie opowiadali, jak wyglądałczas przed polskim przełomem. Wiaczorka rozmawiałteż z samorządowcami Pomorza Zachodniego – byćmoże Białorusini będą mogli odbywać staże w insty-Franak Wiaczorkaprzed rektoratemUniwersytetuSzczecińskiegofot. SebastianSahajdak56


PREZENTACJEtucjach samorządowych i w ten sposób uczyć się, jakfunkcjonuje demokratyczne państwo.Lekcje wolnościNa spotkaniach z młodzieżą i studentami Wiaczorkapokazywał multimedialny nietypowy rodziny album.Zawierał obrazy z manifestacji przeciw reżimowiAleksandra Łukaszenki, zarejestrowane momenty pobiciaWiaczorki i jego ojca (niegdysiejszego lidera BiałoruskiegoFrontu Narodowego, wiodącej partii opozycyjnej).W prezentacji znalazły się też zdjęcia z wojska,do którego Franak został wcielony na 15 miesięcy powyrzuceniu ze studiów. Były też fotografie z więzienia,do którego trafił, jak wielu opozycjonistów demonstrującychprzeciw sfałszowanym wyborom prezydenckim,po 19 grudnia 2010 r.Wiaczorka pokazał też kilkuminutowy amatorskifilm, rejestrujący moment rozpędzania grudniowejdemonstracji przez siły porządkowe, zamknięte drzwikościoła, w którym chcieli schronić się demonstranci, zakrwawionychludzi. Szkoda, że na filmie nie zmieścił sięfragment, kiedy tuż przed atakiem milicji ludzie śpiewalipo białorusku „Mury” Jacka Kaczmarskiego.Młodzież miała też okazję obejrzeć fotografie z akcjirobionych przez młodą opozycję – były to happeningii performance, dla których często wzorem – jak przyznawałopozycjonista – stanowiły pomysły polskiej PomarańczowejAlternatywy z lat 80.Szczecin też zyskałSpotkania białoruskiego opozycjonisty miały wartośćedukacyjną – dostarczyły informacji o tym, co dzieje się naBiałorusi dziś, pokazały, jak w systemie autorytarnym funkcjonujepaństwo graniczące z Polską. Przede wszystkim przypomniałytym, którzy zapomnieli, że wolność nie jest danaod zawsze, że płaci się za nią cenę nieraz bardzo wysoką.Akademicki Program „Solidarni z Białorusią”to ogólnopolski program wspierający przemianydemokratyczne na Białorusi oraz współpracępomiędzy polską i białoruską młodzieżąakademicką. Finansowany jest ze środków polskichuczelni wyższych, samorządów terytorialnychoraz NSZZ „Solidarność”. Działania realizowanew jego ramach obejmują między innymi:staże, wykłady, spotkania, wymianę młodzieżyoraz organizację projektów kulturalnych.Akademicki Program „Solidarni z Białorusią”zainaugurowano w styczniu 2011 roku w Szczeciniepod patronatem: JM Rektora UniwersytetuSzczecińskiego, Marszałka Województwa Zachodniopomorskiegooraz Prezydentów – Szczecinai Stargardu Szczecińskiego.Inicjatorem przedsięwzięcia jest NSZZ „Solidarność”Uniwersytetu Szczecińskiego.– Dziękuję panu za to świadectwo. Teraz już wiem,że nasza historia to wasza teraźniejszość – podsumowałspotkanie z Franakiem Wiaczorką maturzysta z LOnr 6 w Szczecinie.Wizyta przyniosła dodatkowy zysk: promowałamiasto i region – na wszystkich spotkaniach pojawiałysię media, na lekcjach w liceach były kamery TVP,TVN24 i Polsatu, czyli wszystkich wiodących stacji.Świetnym ambasadorem Szczecina okazał się samWiaczorka. W wywiadach dla anten ogólnopolskichmówił o podobieństwie polskiej i białoruskiej historii,o Szczecinie jako mieście wolności, w którym żyli i żyjąniepokorni ludzie, dzięki którym niemożliwe staje sięmożliwe. Spotkanie FranakaWiaczorka z uczniamiI LO w Szczeciniefot. Sebastian Sahajdak57


KÓŁ UCZELNI WOKÓŁ UCZELNIŚwiat nauki wymaga przybliżenia, zasady jego funkcjonowania mają swój własny rytm,wyznaczany decyzjami na różnych szczeblach władzy. Świat nauki to także ciężka pracai jej organizacja. O tym, co na ten temat warto wiedzieć, od lat pisze do „Przeglądu”prof. Wiesław Deptuła. Warto przeczytać.prof. dr hab.Wiesław Deptułakierownik KatedryMikrobiologiii Immunologii,Wydział NaukPrzyrodniczych US581. 4 lutego 2011 roku Sejm RP przyjął nowelizacjęustawy Prawo o szkolnictwie wyższym oraz Ustawyo stopniach naukowych i tytułach w zakresiesztuki, która wprowadza nowy model kształcenia,przede wszystkim likwidując sztywne centralnestandardy nauczania. Uczelnie obecniemają swobodę w tworzeniu m.in. nowych autorskichkierunków studiów. Zniesiony zostałwymóg zatwierdzania przez MNiSW regulaminustudiów i statutów uczelni. Ustawa wprowadzaznaczące dodatkowe finansowanie w zależnościod jakości kształcenia studentów i badań naukowych,z tym, że waloryzacja aktywności jednosteknaukowych odbywać się będzie corocznie.Niektóre uczelnie publiczne i niepubliczne uzyskająstatus krajowych naukowych ośrodkówwiodących, które otrzymają większe funduszena badania i płace dla pracowników.Ustawa gwarantuje większe środki budżetowedla młodych naukowców, doktorantówi studentów oraz wybitnych pracownikównaukowych. Doktoranci mają zapewnionewiększe wsparcie finansowe niż dotychczas,a najlepsi z nich otrzymają dodatkowe stypendia.2. Ustawa wprowadza także procedury konkursowena wszystkie stanowiska uczelni. Wszyscynauczyciele akademiccy obowiązkowo poddawanibędą co roku ocenie naukowej, dydaktycznejoraz organizacyjnej. Rektorzy będą moglibyć wybierani lub „pozyskiwani” w drodze konkursu.Ograniczeniu ulegnie wieloetatowość, bona drugim etacie będzie można pracować jedyniepo uzyskaniu zgody Rektora. Również Rektorbędzie mógł powoływać osobę ze stopniemdoktora, która ma duże osiągnięcia naukowezagraniczne, na etat z uprawnieniami doktorahabilitowanego.3. W opinii dr Izabeli Wagner, pracownika UniwersytetuHarward i Cambridge w USA, reformanauki w Polsce nie uda się, jeżeli nie poprawimywarunków pracy i nie zbliżymy ich do standardóweuropejskich. Autorka stwierdza, że prowadzenieprac naukowych w Polsce wymaganiesłychanie dużego samozaparcia oraz wręczszalonej energii i optymizmu w pokonywaniurozmaitych przeszkód. Dodam, że aby być dobrympracownikiem naukowym i by pokonaćwiele trudności, nie wystarczają uzdolnienia,ale potrzebny jest odpowiedni charakter. Oczywiściegenialna intuicja badacza to czynnik, którywielce pomaga.4. Jak twierdzi prof. Zbigniew Szawarski – etyk,pracownik Instytutu Filozofii UniwersytetuWarszawskiego – człowiek mądry to ten, ktowie, jakie są podstawy i granice jego wiedzy. Toten, kto dostrzega i potrafi rozpoznać to, co jestważne i nieważne, czego należy unikać, by niedziałać na szkodę. To człowiek gotowy zawszedo krytycznej analizy i oceny swoich poglądów.Przytaczam to na okoliczność toczącej się nadaldyskusji o reformie nauki w Polsce. Dodaćteż trzeba i to, że nasza tolerancja wobec niewiedzy,arogancji i dogmatyzmu, to tolerancjawobec głupoty.5. W kontekście rozważań o nauce w Polsce wartoprzypomnieć zasady przyzwoitości i prawa.Stwierdzić należy, że obecnie przyzwoitośćokreślana obyczajem, jest zastępowana zasadaminiesprzeczności z prawem. Dzisiaj często ktośpytany o ocenę etyczną (przyzwoitość) jakiegośpostępku, odpowiada, że należy poczekać z ocenąna wyrok sądowy. To jest jednak niezgodnez humanistyczną zasadą, bo naruszenie normobyczajowych nie musi być przestępstwem.Przecież osąd sędziów opiera się w zasadzie naprzyzwoitości i utrzymaniu wysokich standardów,a co nie zawsze może być w pełni zgodnez literą prawa, którą się interpretuje. Piszę o tym,bo uważam, że łamanie zasad przyzwoitości jestgorsze, mimo że nie jest to przestępstwo.6. W kontekście obecnej atmosfery panującej wokółnauki polskiej, warto przytoczyć wizję „UniwersytetuPrzyszłości” przedstawioną przez wybitne-


go naukowca – prof. dra hab. Andrzeja KajetanaWróblewskiego. Twierdzi on, że dziś w szkolnictwiewyższym w Polsce panuje chaos, ponieważw kraju jest o wiele za dużo jednostek; np. weWłoszech, gdzie jest półtora raza więcej ludności,funkcjonuje ponad 5 razy mniej uczelni wyższych.Po drugie profesor uważa, że do szkolnictwa wyższegozaliczono takie kierunki, które nie powinnybyć uniwersyteckie, bo trudno kierunek turystykai rekreacja, porównywać z biologią molekularnączy nanotechnologią. Profesor twierdzi, że mówiąc„uniwersytet” ma się na myśli rzeczywiściedobre uczelnie, a przecież ta nazwa nie przystajedo wielu szkół, które to słowo mają w swojej nazwie.Stąd profesor proponuje m.in., by „UniwersytetyPrzyszłości”, kształciły absolwentów twórczych,mających zdolność stałego przystosowaniasię do nowych warunków. Uważa również, że obowiązkiemwykładowców w tych szkołach, winnabyć ich stała obecność i dostępność, ale nie tylkona „dyżurach”.7. Z głosów uczonych wynika i to, że autonomiauniwersytetu jest obecnie zagrożona, główniepoprzez rozpadanie się wspólnoty uniwersyteckiej.Wydaje się, że siedmiusetletnia tradycjaobliguje do aktywności. Uczelnia powinna byćpodmiotem w procesie przemian i przejawiać cechy,które są obecnie tak preferowane, jak choćbyinnowacyjność.8. Narodowe Centrum Nauki (NCN), które zostało powołanez dniem 1 stycznia 2011 roku, w większymzakresie niż do tej pory MNiSW, finansuje badaniadla naukowców początkujących, jako że nie mniejniż 20% wszystkich grantów muszą otrzymywaćwłaśnie tacy pracownicy (dotychczas otrzymywalido 10%). Warto dodać, że przewodniczącym RadyNCN został prof. dr hab. Michał Karoński z UniwersytetuAdama Mickiewicza.9. Trzeba wiedzieć, że wiceprezesem CentralnejKomisji do spraw Stopni i Tytułów Naukowych,został wybitny biolog molekularny z Gdańska –członek-korespondent PAN prof. dr hab. GrzegorzWęgrzyn, zaś przewodniczącym Komitetu EwaluacjiJednostek Naukowych histolog prof. dr hab.Maciej Zabel z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.Natomiast szefem Narodowego CentrumBadań i Rozwoju (NCBiR) został wybrany prof. drhab. Krzysztof Kurzydłowski z Politechniki Warszawskiej.Profesor Grzegorz Węgrzyn przyjął zaproszeniedr hab., prof. US Agnieszki Popieli, dziekan WydziałuNauk Przyrodniczych Uniwersytetu Szczecińskiegooraz reprezentantów Polskiego TowarzystwaImmunologii Doświadczalnej i Kliniczneji Polskiego Towarzystwa Mikrobiologów – Oddziaływ Szczecinie i 16 marca 2011 r. wygłosił wykładpoświęcony najnowszym odkryciom biologiimolekularnej.Profesor Grzegorz Węgrzyn spotkał się równieżw Sali Konferencyjnej Willi West Ende z osobamizainteresowanymi kwestiami związanymi z przeprowadzanąreformą szkolnictwa wyższego,szczególnie – nowymi przepisami dotyczącymiawansu naukowego.E.B.N.10. 13 stycznia 2011 roku odbyło się pierwsze posiedzenieKomitetu Polityki Naukowej. Spośród 12 nowychczłonków wybranych przez Minister BarbaręKudrycką, pierwszym przewodniczącym został,poprzez wybór na pół roku, prof. Henryk Górecki.Rolą tego Komitetu jest pomoc przy opracowywaniukrajowego programu badań i opiniowanietakże projektów aktów normatywnych i planówdziałalności NCN i NCBiR, jak też sporządzanie merytorycznejoceny tych agencji.11. Warto odnotować, że w listopadzie 2010 rokujeden z najwybitniejszych polskich naukowców(Nagroda Templetona) – ks. prof. Michał Heller,został doktorem honoris causa UniwersytetuPrzyrodniczego w Poznaniu. Również w listopadzie2010 roku, w gmachu AWF w Poznaniu,odsłonięto tablicę upamiętniającą prof. dra hab.Zbigniewa Drozdowskiego, wieloletniego pracownikaWydziału Nauk Przyrodniczych UniwersytetuSzczecińskiego.12. Warto podać, że przewodniczącą zarządu KrajowejRady Doktorantów została Kinga Kurowska z PolitechnikiWarszawskiej, zaś wiceprzewodniczącymi– Karolina Kosek z Uniwersytetu Medycznegow Lublinie i Jacek Lewicki z UJ. Natomiast laureatami10. Konkursu L’Oreal dla Kobiet i Nauki, zostały:dr Beata Pająk z PAN w Warszawie, dr Joanna Saluk--Juszczak z Uniwersytetu w Łodzi (stypendia habilitacyjne– 30 tys. złotych) oraz 3 osoby w zakresiestypendiów doktoranckich (25 tys. złotych).13. Rok 2011 został przez Sejm RP ustanowiony rokiemMarii Skłodowskie-Curie. Rodzajem popularyzacjipostaci tej wybitnej Rodaczki jest zamiar zrealizowaniafilmu o jej życiu; w roli głównej wystąpi KrystynaJanda.14. Początek wieku XXI jest pełen paradoksów, choćto tyczyło się także wcześniejszych lat. DotyczyWOKÓŁ UCZELNISpotkanie na tematreformy szkolnictwawyższego.Od lewej: prof.Grzegorz Węgrzyn,prof. Wiesław Deptuła,prof. AgnieszkaPopielafot. Jerzy Giedrys59


WOKÓŁ UCZELNIto także nauki, np. wielkie teorie rodzą się długolub bardzo długo, choćby ta o antygenach zgodnościtkankowej (ważnych w transplantologii)powstawała ponad 20 lat. Także do tych paradoksówmożna zaliczyć to, że Albert Einstein NagrodęNobla otrzymał za wytłumaczenie efektufotoelektrycznego, to jest 16 lat po stworzeniuszczególnej teorii względności i 6 lat po ukończeniuprac nad ogólną teorią względności. Za obieteorie Nagrody tej nie dostał. Również warto przypomnieć,że profesor chemii Fritz Haber otrzymałNagrodę Nobla za wynalezienie iperytu i zostałz tego powodu uznany za zbrodniarza wojennego,mimo to Nagrody mu nie odebrano.15. Obecnie w Polsce doktorami zostają ludzie w corazmłodszym wieku, ale później niż kiedyś awansująna samodzielnych pracowników nauki. Badaniawykazały, że mężczyźni zostają doktorami półroku później niż kobiety, ale doktorami habilitowanymi– ponad rok wcześniej. W naukach przyrodniczychkobiety habilitują się aż 2 lata późniejniż ich koledzy.16. Warto podać, że finansowanie z MNiSW, w ramachdziałalności statutowej na UniwersytecieSzczecińskim w 2011 roku, jest na poziomie z 2010roku, z tym, że dwa wydziały otrzymały aż około50% mniej niż w poprzednich latach, natomiast,w stosunku do jednego z wydziałów (notabenenajlepszego); finansowanie to nie korespondujez aktualnymi wynikami parametryzacji przeprowadzonymiprzez MNiSW. Miss uniwersytecka?Urządzanie wyborów Miss przez Samorząd Uniwersytecki może zadziwić, choćby z tegowzględu, że idee konkursu i misja instytucji różnią się od siebie w sposób dość wyraźny.Uniwersytet z samego założenia zorientowany jest na rozwój umysłowy, a jako uczelniapubliczna, także na równość szans bez względu na status społeczny i wygląd.MałgorzataStadniksekretarz KołaNaukowego „Gender”Justyna Wodzikprezeska KołaNaukowego „Gender”60Na uniwersytecie nie powinno się rozpatrywaćw takich kategoriach czegokolwiek, priorytety są tu zupełnieinne. Wybory Miss z definicji zorientowane są naocenianie „po wyglądzie”. Uczestniczki podają wymiary,prezentują wdzięki w kostiumach kąpielowych i każdaz nich walczy o miano tej najpiękniejszej. Można by pomyśleć,że skoro Miss Uniwersytetu, to i mądra, i piękna,ale dlaczego ta „piękna” wciąż ma tak wielkie znaczenie?Nie jest przecież oceniana wiedza kandydatek,inteligencja i umiejętności, tylko to, jak wyglądają.Protesty przeciwko podobnym wyborom wcale niedziwią. Wszak już w 1968 roku protestowano w AtlanticCity przeciwko konkursowi piękności Miss America– była to jedna z pierwszych powojennych akcji RuchuWyzwolenia Kobiet (Women’s Liberation Movement).Chodziło o dwie kwestie: obudzenie świadomościwśród dziewczyn, że są poddane opresji oraz wsparcieidei siostrzeństwa (sisterhood).Dziś być może nie ma tak spektakularnych działań,ale na przykład toruńskie Koło Gender urządzałow swoim mieście protesty, domagając się wyboru Mistera– bo jak równość, to dlaczego i panów nie oceniaćw ten sam sposób?Niechciane równouprawnienie na wybieguNasz Samorząd Studencki chciał być pod tymwzględem sprawiedliwy, jednak panowie nie wykazywalizainteresowania. Nie chcieli być równoprawni nawybiegu. Co się stało, nie chcą paradować w slipach powybiegu? Dlaczego? A dlaczego dziewczyny są zawszena to chętne? Kwestia wychowania czy kreowania (takżeprzez uniwersytet) wzorców społecznych?Już na pierwszy rzut oka widać wyraźną różnicęw myśleniu. Rezygnacja z podobnych wyborów byłabykrokiem w dobrą stronę, choćby z tego względu, żekażde takie wydarzenie prowadzi do kolejnej, pustejrefleksji w umysłach wielu dziewcząt – czy jestem wystarczającoładna? My pytamy: A po co i dlaczego mabyć ładna? Przecież nie to stanowi o jej wartości.Oczywiście, wszystko jest dla ludzi, a student, niekaktus. Wiadomo, że konkurs nie ma podłoża ideologicznego,jest zwykłą zabawą i nie jest brany na po-


WOKÓŁ UCZELNIźródło: © EuropeanUnion – EuropeanParliament,Audiovisual Unitważnie. Mimo wszystko, na uniwersytecie znajdą siętacy, stanowiący grupę wcale liczną, którzy kandydatkisprowadzą do przedmiotu, bez skrupułów wytykającim każdą niedoskonałość, w nosie mając wszystko to,czego nie da się zobaczyć.Wszystko to może być krzywdzące i źle rozumiane.Sądzimy, że Samorząd Uniwersytetu Szczecińskiegomógłby skupić swoją uwagę na innych wydarzeniachi z okazji Dnia Kobiet przypomnieć o tym, że kobietajest pełnowartościowym człowiekiem, a nie lalką,na którą się patrzy. W tym Dniu nie chodzi o wyrazyuwielbienia i podziwu. Święto to miało stanowić wyrazszacunku dla walki o równouprawnienie kobiet,dzięki którym, przypomnijmy, w ogóle możemy studiowaćna uniwersytecie. A wybory Miss takiej idei niesłużą. Wybory MissUniwersytetufot. Ewa Czerwińska61


PROJEKTYAKADEMICKI SZCZECINZ Piotrem Wachowiczem, dyrektorem Biura Promocji i Informacji Urzędu Miasta Szczecinrozmawia Adam Morawski.Piotr Wachowiczdyrektor BiuraPromocji i InformacjiUrzędu MiastaSzczecinfot. archiwum BPiIAdam Morawski: Jak ocenia Pan potencjałSzczecina, jeśli chodzi o jego akademickość?Piotr Wachowicz: Myślę, że to jest tak samo jakz potencjałem miasta, o którym wszyscy dużo mówią,wszyscy go w jakiś sposób dostrzegają – tylkoże to jest on nadal nieodkryty przez nas. Rozpoznajęten sam problem Powinniśmy pracować nad tym,żeby pokazywać te elementy, które potwierdzają to,że jesteśmy znaczącym w niektórych dziedzinach,ośrodkiem akademickim. To, czego my często niedostrzegamy, dostrzegają inni. Same uczelnie, któreznajdą na to wiele przykładów. My – jako Biuro PromocjiUM o tym wiemy i mamy tego świadomość.Podam przykład – zdajemy sobie z tego sprawę,jak podchodzą do miasta inwestorzy. A wiadomo,że właśnie oni – duże firmy i korporacje, swój trzonkadrowy opierają właśnie na absolwentach uczelni– obecnych studentach.A.M.: Uczelnie szczecińskie wyszły z inicjatywąwspólnego działania na polu promocji,zapraszając do współpracy Urząd Miasta. Czy takiedziałanie przyniesie korzyść nie tylko im, alerównież i Szczecinowi?P.W.: Tak, oczywiście. Każdy może prowadzićte działania marketingowe osobno. Takie próbybyły też podejmowane. My, jako miasto, realizowaliśmytaką kampanię w 2008 roku. Każda uczelniarobi również swój marketing. Myślę, że dojrzeliśmyw końcu do tego, aby mówić jednym głosem, ponieważinne miasta już wcześniej odkryły to, że istniejązależności między tym, jak się rozwijają uczelnie,jak przybywa studentów, a tym jak się rozwijacałe aglomeracja.A.M.: Projekt jest dość wyjątkowy w skali kraju– do tej pory podobną inicjatywę ma na koncietylko Wrocław. Jednak tam wspólną promocjęograniczono tylko do obszaru miasta. AKADEMI-CKI SZCZECIN zaś wychodzi poza swoje granice.Jakie są szanse powodzenia projektu?StoiskaAKADEMICKIEGOSZCZECINA podczastargów edukacyjnychfot. Adam Morawski62


P.W.: W tym momencie widzę głównie dużeszanse na powodzenie projektu. To, co zrobiliśmyw drugiej połowie ubiegłego roku, kiedy po razpierwszy pokazaliśmy się w mediach ogólnopolskichwspólnie, nie wymagało długich debat aniuzgodnień. To przykład na to, że jeżeli się chce,można taki projekt wspólnie zrealizować. Problememmogą być jedynie kwestie budżetowe. Wspólnedziałanie i wykorzystanie synergii spowoduje, żeefekty będą lepsze niż gdyby każdy z nas robił to nawłasną rękę.Co do zagrożeń. Jeśli w grę wchodzi kilka podmiotów– to trzeba uwzględnić fakt, iż każdy z nichmusi brać pod uwagę swoje interesy. Skoro jednakzdecydowaliśmy się na działania, które z założeniasą wspólne musimy mieć świadomość, że będą onewymagały od każdej ze stron kompromisów. Zaczynamynowe działanie i zakładam, że się nam powiedzie.A.M.: W jaki sposób możemy konkurować np.z wrocławskim projektem, który trwa już od kilkulat i nabrał rozpędu?P.W.: To trudne pytanie. Kiedy założymy, że musimydogonić Wrocław, to jesteśmy na straconejpozycji. Jednak – nasze atuty wynikają z położeniageopolitycznego. Inny jest też charakter miasta.Siła Szczecina to: indywidualna przedsiębiorczość,kreatywność studentów. Myślę, że te atuty należywykorzystywać.Odpowiedź na pytanie powinna zawierać pomysłna to, jak miasta powinny ze sobą współzawodniczyć.Każdy w konkurencji samorządowejopiera się na swoich atutach. Nas wyróżniać będzieto, na co postawimy i co będziemy mocno komunikować.Moim zdaniem – powinniśmy podkreślać to,że główny komunikat AKADEMICKIEGO SZCZECINAto możliwość studiowania w Szczecinie – w mieścieeuropejskim. To atrakcyjna oferta z punktu widzeniamłodego człowieka. Walorem jest bliskość Niemiec– Berlina i Skandynawii.Narzędzia są takie same wszędzie i wiadomo, żebędziemy pewnie szli podobną drogą. Porównaniado Wrocławia czy Poznania pojawiają się zawsze,natomiast tak jak w działaniach marketingowychmiasta, tak i przy tym projekcie, zawsze staramy siębrać pod uwagę indywidualny charakter Szczecina.Możemy przy tym korzystać z doświadczeń innych,np. Wrocławskiego Centrum Akademickiego.A.M.: Czy dzięki AKADEMICKIEMU SZCZECI-NOWI mamy szansę stać się miastem bardziejprzyjaznym studentom?P.W.: AKADEMICKI SZCZECIN jako szyld naszejwspółpracy, staje się sub-marką Szczecina. Częstowidzimy rzeczywistość poprzez pryzmat bieżącychproblemów. Niewiele osób jednak wie, że w obszarzeszkolnictwa podstawowego, za które odpowiadasamorząd, zyskaliśmy w Polsce renomę i markę.Zakładam, że możemy też doprowadzić do takiejsytuacji, kiedy hasło „Akademicki Szczecin” niebędzie tylko marketingowym przekazem dla jed-nostkowej kampanii czy dla jednego albo dwóchdziałań, ale stanie się marką.Wracając do pytania – studenci są jedną z wielugrup interesariuszy miasta, grupą, na której Szczecinowizależy. Co jest komunikowane zarówno przezmiasto, jak prezydenta. Czy za tym pójdą jakieśkonkretne działania? W tym momencie trudno mipowiedzieć, wykraczamy trochę poza sferę marketingui promocji, a wchodzimy w obszary strategicznei decyzji, które wymagają konkretów zestrony władzy. Akademickość miasta przejawia sięwe wszystkich dokumentach o charakterze strategicznym,które są przyjmowane bądź które są aktualizowanew mieście, np. strategii rozwoju do 2025roku. Natomiast w strategii Floating Garden, zakładasię, że Szczecin powinien być silnym ośrodkiemakademickim, ukierunkowanym na Niemcy i Skandynawię.To, co my możemy zaoferować jako miasto, totakże pracodawcy, którzy są lub za chwilę będąw Szczecinie. AKADEMICKI SZCZECINPierwszą, niezwykle udaną odsłoną wspólnychdziałań promocyjnych szczecińskich uczelni orazUrzędu Miasta Szczecin były targi Absolwent 2011w Zielonej Górze, które ciągu dwóch dni odwiedziłoblisko 4000 maturzystów. Dostrzeżony zostałrównież potencjał i innowacyjność projektu AKA-DEMICKI SZCZECIN – został wyróżniony statuetkąABSOLWENT za najciekawsze stoisko podczas tejedycji targów.Kolejną odsłoną była bliźniacza impreza Absolwent2011 w Gorzowie Wielkopolskim, gdzieAKADEMICKI SZCZECIN również cieszył się sporymzainteresowaniem zwiedzających (ok. 5000 osób).Zarówno stoiska poszczególnych uczelni, jak i miastabyły oblegane, co świadczy o tym, że mieszkańcytamtego regionu rozważają możliwość podjęciastudiów w naszym mieście.Największe i najważniejsze wydarzenie w tejodsłonie kampanii AKADEMICKIEGO SZCZECINAto poznańskie targi Edukacja 2011. Halę MTP, przez3 dni zwiedziła rekordowa liczba 45 tysięcy maturzystówi uczniów szkół gimnazjalnych, niektórzyprzyjechali z takich miast jak Wolin czy Olsztyn.AKADEMICKI SZCZECIN był jedynym wystawcą(z ogólnej liczny 360), który prezentował się na zasadziewspółpracy uczelni.Finał wspólnej kampanii targowej to 7. GiełdaEdukacji i Pracy Kariera 2011, która przyciągnęłado szczecińskiej hali MTS zainteresowanych ofertąuczelni licealistów z naszego miasta i okolic.Adam MorawskiBiuro Promocji i InformacjiUniwersytetu SzczecińskiegoPROJEKTYStatuetka Absolwentadla AKADEMICKIEGOSZCZECINA zanajlepsze stoiskona targachABSOLWENT`11w Zielonej Górze63


PROJEKTYUniwersytet równych szansNa Uniwersytecie Szczecińskim studiuje obecnie ok. 650 niepełnosprawnych studentów,w tym prawie połowa w trybie stacjonarnych. To niespełna 3% ogólnej liczby żaków. Czydla tak niewielkiej grupy osób warto podejmować wielotysięczne inwestycje, wynajmowaćspecjalny transport, zatrudniać asystentów, ubiegać się o dodatkowe fundusze z UE?Odpowiedź brzmi – warto!Paulina Rylskakoordynatords. promocjii rekrutacjiw projekcie„UNIWERSYTETSZCZECIŃSKI – Liderprzyszłości”Osoby niepełnosprawne każdego dnia napotykająrozmaite bariery, uniemożliwiające im sprawnei bezpieczne funkcjonowanie społeczne. Przeszkody,które dla zdrowego człowieka są niezauważalne, dlainnych mogą stanowić problem nie do pokonania.We współczesnym świecie funkcjonuje coraz większaświadomość, jak ważna jest integracja niepełnosprawnychz resztą społeczeństwa, tak aby wszyscymieli równe szanse na realizację własnych celówi marzeń.Niezbędne na tej drodze jest dziś wykształcenie,szczególnie wyższe, specjalistyczne. Przekonująsię o tym wszyscy ci, którzy rozpoczynając „dorosłeżycie” wyruszają na rynek w poszukiwaniu pracy.Osobom niepełnosprawnym, mimo licznych programówpromujących ich zatrudnienie, wciąż jest dużotrudniej. Bariery pojawiają się na każdym etapie ichedukacji, począwszy od przedszkola, a skończywszyna szkole wyższej.Niezbędne inwestycjeCzy problem ten <strong>dotyczy</strong> również niepełnosprawnychstudentów naszej uczelni? „UniwersytetSzczeciński nie jest jeszcze ośrodkiem w pełni dostosowanymdo potrzeb i ograniczeń osób niepełnosprawnych.Jest to grupa bardzo zróżnicowana podwieloma względami, przede wszystkim pod względemrodzaju i stopnia niepełnosprawności. Nieustanniejednak działamy na rzecz sukcesywnegowprowadzania możliwych udogodnień” – twierdzipełnomocnik rektora ds. osób niepełnosprawnych,mgr Justyna Markitoń.Obecnie Wydział Humanistyczny przy ul. Krakowskiej71-79 jest w pełni dostosowany dla osóbniepełnosprawnych, w tym osób z dysfunkcją narządówruchu. Również studenci Wydziału Zarządzaniai Ekonomiki Usług przy ul. Cukrowej 8 nie mają problemówz dotarciem do sal wykładowych w całym budynku.W 2009 roku do tej listy dołączył Wydział NaukEkonomicznych i Zarządzania przy ul. Mickiewicza64. Tam właśnie oprócz istniejących już podjazdów,zamontowano windy przystosowane do przewozuosób na wózku inwalidzkim. Inwestycja ta otrzymaładofinansowanie w wysokości ponad 170 tysięcy złz środków Unii Europejskiej w ramach projektu „UNI-WERSYTET SZCZECIŃSKI – Lider przyszłości”.64


PROJEKTYSpotkanie wigilijnestudentówniepełnosprawnychfot. archiwumW ubiegłym roku zakończono remont WydziałuMatematyczno-Fizycznego – przebudowano wejściai dojazd do windy oraz dostosowano toalety.Aktualnie trwa renowacja Wydziału Nauk Przyrodniczych.Modernizacji poddano budynki przy ulicyWąskiej oraz Felczaka 3d. Wejścia główne zaprojektowanoz myślą o niepełnosprawnych, a sale laboratoryjnezostaną wyposażone w odpowiedniej wysokościmeble. Dzięki tym i wielu innym istniejącymjuż udogodnieniom nasza uczelnia będzie w staniez roku na rok przyjąć coraz więcej studentów niepełnosprawnychi stworzyć im godne warunki donauki i rozwoju.Zmieniamy niekorzystne statystykiWojewództwo zachodniopomorskie, w którymUniwersytet Szczeciński jest największym ośrodkiemakademickim, od ponad 5 lat zajmuje niechlubną– ostatnią pozycję pod względem poziomu aktywnościzawodowej osób niepełnosprawnych. Dodatkowonasz region charakteryzuje się jednym z najniższychwskaźników udziału osób niepełnosprawnychz wykształceniem wyższym i policealnym – 7,5%. 1 Tospore wyzwanie dla naszej uczelni, która powinnaprzodować również w poziomie inwestycji związanychz przebudową infrastruktury, tak, aby móc zapewnićjak największej liczbie niepełnosprawnychstudentów pełen dostęp do zdobycia wykształceniai budowania kariery zawodowej. Pokonać swoje schodyZdobycie wyższego wykształcenia to nie tylko wypełnienie indeksu i obrona pracydyplomowej. Bo studiowanie obfituje w wiele innych przeszkód – dla jednych może to byćszczególnie wymagający egzamin, dla innych dojazd do oddalonego wydziału, surowyprofesor, kolejka w punkcie ksero czy znalezienie odpowiedniej stancji. Dla niektórych problempojawia się tam, gdzie zaczynają się schody. Dosłownie.Wśród studentów niepełnosprawnych zdarzająsię i tacy, którzy potrzebują pomocy idącej dalej niżzapewnienie pomocy naukowych i swobody poruszaniapo wydziale. Jedną z takich osób jest RobertJakubczyk.Robert choruje na postępujący zanik mięśniDuchenne’a, porusza się na wózku, ma niesprawneręce i oddycha z pomocą respiratora. Kiedy stan zdrowiapozwalał mu na to, studiował historię, jednak postępującachoroba zmusiła go do przerwania studiów.Dzięki pomocy ze strony kadry naukowo-dydaktyczneji uczelni udało mu się wznowić studia na innymkierunku – obecnie jest studentem pierwszego rokupsychologii na US.Paweł Gąsowskistudent V roku filologiipolskiej1„Biuletyn Integracji Społecznej Woj. Zachodniopomorskiego” 2010, nr 3(4)65


PROJEKTYfot. Chelsea Stoverwww. sxc.hu66Paweł Gąsowski: Dlaczego zdobycie dyplomuuczelni wyższej jest dla Ciebie tak ważne?Robert Jakubczyk: Zdobycie dyplomu jest moimżyciowym celem i marzeniem, ponieważ chciałbym udowodnićinnym, a przede wszystkim sobie, że osoba niepełnosprawnamoże realizować swoje plany i marzenia– pomimo całkowitego uzależnienia od pomocy i opiekiinnych – jeśli ma wsparcie najbliższych i osób ze swojegootoczenia. Po ukończeniu studiów chciałbym pomagaćosobom niepełnosprawnym, nieuleczalnie i śmiertelniechorym; chciałbym przekonać ich, żeby się nie podawałyi – mimo wszystko – nie traciły nadziei na lepsze jutro.Zdobycie wykształcenia, umożliwi mi zdobycie wymarzonejpracy, dzięki temu będę bardziej samodzielnyi niezależny materialnie od innych. Nie będę skazany naopiekę domu opieki społecznej, szpitala lub hospicjum,kiedy zabraknie mojej mamy i najbliższych mi osób. Nawetjeśli nie uda mi się ukończyć wyższej uczelni, będęszczęśliwy, ponieważ nie ma gorszej rzeczy dla człowiekaświadomego swego stanu, jak przebywanie wśród czterechścian przez całe życie.P.G.: W jakim stopniu o przerwaniu Twoich studiówzadecydował stopień zaawansowania choroby,a w jakim trudności wynikające z uniwersyteckiej infrastruktury?R.J.: Przyczyną przerwania moich studiów byłonagłe i bardzo gwałtowne pogorszenie stanu mojegozdrowia. Doszło do zapaści, mój stan był bardzo ciężki,istniało bezpośrednie zagrożenie życia. Na skutekniewydolności oddechowej musiałem zacząć używaćrespiratora, który pogłębia i wspomaga każdy mój oddech.Około trzech lat trwał powrót do zdrowia sprzedzapaści. Po tym czasie, mimo wielu obaw, postanowiłemwznowić studia.P.G.: W jaki sposób uniwersytet wspomagał Cięw zdobywaniu wykształcenia?R.J.: W roku 2005 jedyną formą pomocy, którą oferowałuniwersytet, była pomoc finansowa, np. stypendiumdla osób niepełnosprawnych oraz inne stypendia. Odkiedy rozpoczął pracę Pełnomocnik Rektora UniwersytetuSzczecińskiego ds. Osób Niepełnosprawnych, jest nieporównywalnielepiej. Uczelnia zapewnia i opłaca usługitransportowe, zatrudnia i opłaca asystentów osobyniepełnosprawnej do pomocy na zajęciach i załatwianiaspraw związanych z tokiem studiów. Ze wszelkimi problemamii trudnościami można się zgłosić do pani pełnomocnik,która na bieżąco stara się je rozwiązywać.P.G.: Jak sobie radzisz w codziennym życiu?R.J.: Jak się z czasem okazało, pójście na psychologiębyło bardzo dobrą decyzją, ponieważ spotkałemosoby ze znakomitym nastawieniem do mnie. Po czterechlatach przebywania w domu trzeba było się zmierzyćz nową sytuacją i z nowymi ludźmi. Moje obawyokazały się bezpodstawne. Kadra naukowo-dydaktycznainstytutu wykazała zainteresowanie i zaoferowałapomoc w rozwiązywaniu problemów związanych zestudiami. Zachęciło mnie to bardzo do zdobywaniawiedzy i zwiększyło wiarę w siebie. Prowadzący zajęciawidzieli zawsze we mnie przede wszystkim człowieka,a potem dopiero osobę chorą i niepełnosprawną. Z zainteresowaniemsłuchali tego, co mam do powiedzenia,mimo moich problemów z mówieniem. Otrzymywałemwszystkie slajdy ze swoich wykładów, ponieważzdawano sobie sprawę z tego, że mam trudności z poruszaniemrękami. Dostosowano formę wszystkich zaliczeńi egzaminów do moich możliwości motorycznych.Dodatkowo miałem wydłużony czas zdawania i odbywałosię to w osobnym pomieszczeniu.P.G.: W jaki sposób można aktywizować osobyniepełnosprawne, jak zachęcać je do zdobywaniawykształcenia?R.J.: Najskuteczniejszą formą jest informowanie,zachęcanie i pokazywanie przykładów osób niepełnosprawnych,którym udaje się to osiągnąć. To, moim zdaniem,można osiągnąć poprzez organizowanie konferencji,spotkań i kampanii promocyjnych i informacyjnychw mediach. We wszystkim tych działaniach powinnybrać udział głównie osoby niepełnosprawne, ponieważnajlepiej wiedzą, jakie mają problemy będąc studentamii są najbardziej wiarygodne. Trzeba zmienić schematmyślenia osób niepełnosprawnych o sobie samych tegotypu: ,,Na pewno nie dam sobie rady”, ,,Jestem gorszy,mniej inteligentny od w pełni sprawnych osób”.P.G.: Jak, Twoim zdaniem, można poprawić sytuacjęosób niepełnosprawnych na US?R.J.: Sytuację tę można poprawić likwidując barieryarchitektoniczne w budynkach nieprzystosowanychdo potrzeb osób poruszających się wózku, tworzącpomieszczenia socjalne dla osób niepełnosprawnych,w których mogłyby wypocząć. Ważny jest zakupsprzętu pomocniczego dla osób niewidzących i niesłyszących,pomoc w rozwiązywaniu ich problemóww zdobywaniu wiedzy. Warto organizować spotkaniaz psychologami, doradcami personalnymi, pedagogamiitp., pomagające osobom niepełnosprawnymw funkcjonowaniu społecznym i zawodowym.P.G.: Jakie są największe przeszkody w studiowaniudla osób niepełnosprawnych?R.J.: Te przeszkody to głównie bariery architektonicznena uczelni i w domach, uniemożliwiające niepełnosprawnymopuszczanie własnego mieszkania.Brak przystosowanych samochodów i komunikacjipublicznej do potrzeb osób niepełnosprawnych utrudniatransport. Nadal jest zbyt mało fachowo przeszkolonychasystentów osoby niepełnosprawnej, którzy byopiekowali się nią podczas dojazdu, zajęć na uczelni


PROJEKTYi podczas aktywności studenckich. Z pomocą materialnądla studentów niepełnosprawnych jest w miarędobrze, choć zawsze mogłoby być lepiej. Uczelnie wyższepomagają tym osobom ze środków MinisterstwaSzkolnictwa Wyższego i Nauki, pomoc można równieżuzyskać z Państwowego Funduszu Rehabilitacji OsóbNiepełnosprawnych.Najtrudniejszymi barierami do usunięcia są barierymentalne w głowach rodzin, lekarzy i osób opiekującychsię osobami niepełnosprawnymi oraz w samychniepełnosprawnych. Wmawianie im, że na pewno niedadzą sobie rady, odradzanie studiów, zniechęcanie, napewno nie pomagają w podejmowaniu wyzwań. Wielokrotniesłyszałem od lekarzy, że powinienem siedziećw domu, a nie studiować – dla własnego dobra, w domyśle– dla ich wygody. Niestety – rodzinom wielu chorychosób jest na rękę trzymanie ich w domu, ponieważpomaganie im w zdobyciu wykształcenia wymagawysiłku. Osoby niepełnosprawne są zbyt ustępliwe, zaszybko godzą się na takie życie, jakie inni im oferują, sąmało konsekwentne w dążeniu do celu. Niestety, niepełnosprawnisą skazani na opiekę innych i to nie tylkood nich zależy, jak się potoczy ich życie.P.G.: Mam nadzieję, że spotkałeś takie osoby,które zachęcały Cię do studiowania?R.J: Tak i dlatego chciałbym bardzo podziękowaćza pomoc, troskę i zainteresowanie, które mi okazaliwszyscy wykładowcy podczas pierwszego semestrustudiów. Pracownicy Instytutu Psychologii powinnibyć wzorem do naśladowania dla wszystkim zdrowychosób, są wzorem tego, jak powinno się postrzegaći traktować osoby niepełnosprawne. Swoim podejściemi zaangażowaniem zachęcili mnie do wytrwałego zdobywaniai pogłębiania swojej wiedzy i umiejętności.Osiągnęli jedną bardzo ważną rzecz dla osoby chorej,jaką jest docenienie jej starań i zapewnienie atmosferybezpieczeństwa, akceptowanie odmienności innegoczłowieka. Wszystko, o czym wcześniej wspominałem,jest dla mnie szczególnie ważne i cenne, ponieważ wielokrotniew życiu spotykałem się z przejawami dyskryminacjii z brakiem tolerancji. Dzięki takiemu podejściu,które reprezentują moi wykładowcy, czuję, że wszystkojest możliwe, jeśli tego bardzo się chce.P.G.: Czy niepełnosprawni są świadomi praw, jakieprzysługują im na uniwersytecie?R.J.: Moim zdaniem, znajomość praw przysługującychosobom niepełnosprawnym na uniwersytecie niejest zbyt wielka. Stopniowo ta sytuacja ulega zmianiedzięki działaniom pani pełnomocnik ds. osób niepełnosprawnychi stronie internetowej uczelni. Każda osoba,potrzebująca pomocy i informacji, uzyska je bez żadnegoproblemu – poprzez kontakt osobisty, telefonicznylub mailowy z panią pełnomocnik, która zawsze służywsparciem, wszystkie swoje obowiązki wykonuje sumienniei profesjonalnie.P.G.: Schody dla osoby niepełnosprawnej nie sąjedynie metaforą intelektualnego wyzwania. Jesteśosobą, która pokonała je w dosłownym i przenośnymsensie.Z wielką determinacją spełniasz swoje marzeniei dajesz doskonały przykład nie tylko innym niepełnosprawnym.Dziękując Ci za wywiad, życzę Ciwytrwałości w realizacji życiowych celów. Na Uniwersytecie Szczecińskim studiujeobecnie 648 osób niepełnosprawnych, które,poza typowymi niedogodnościami studenckiegożycia, muszą zmagać się równieżze swoją chorobą i różnorodnymi barierami.Z myślą o nich 1 lutego 2007 utworzonezostało stanowisko Pełnomocnika RektoraUniwersytetu Szczecińskiego ds. Osób Niepełnosprawnych,które obecnie pełni mgrJustyna Markitoń. Do jej głównych zadań należyreprezentowanie interesów studentówniepełnosprawnych przed organami uczelni,udzielanie informacji na temat dostępnychform pomocy materialnej, zapewnianie niepełnosprawnymstudentom odpowiednichwarunków technicznych.Poza ułatwieniami natury architektonicznej(windy, podjazdy, etc.) uczelnia zapewniapomoc studentom niedosłyszącym (wyposażeniewydziału w zestawy stereofonicznei pętle induktofoniczne wspomagające słyszenie)czy niedowidzącym (monitor brajlowski,programy udźwiękowiające i syntezatorymowy).Justyna MarkitońPełnomocnik Rektorads. OsóbNiepełnosprawnychfot. archiwumStudenci niepełnosprawni wg sprawozdaniana dzień 30 listopada 2010 rokuWydziałStudiastacjonarneStudianiestacjonarneWH 84 69WFil 25 4WTeo 40 8WNEiZ 61 103WNP 13WKFiPZ 7 2WNoZ 11 1WM-F 9 2WZiEU 49 45WPiA 26 45ZWAwJ 24RAZEM 325 30367


PROJEKTYProjekt ARTWEIWspółdziałaniena rzecz BałtykuZalew Szczeciński oraz inne wody przejściowe (transitional waters) południowego Bałtykusą obszarami niezwykle ważnymi dla jakości wód morza i dla jego ekologicznej równowagi.Od blisko roku specjaliści z sześciu krajów współpracujący w projekcie ARTWEI, starają sięwypracować sposoby optymalnego wykorzystania wód zalewów i ich najbliższego otoczeniaoraz udoskonalić współpracę partnerską.Marta Arentasystentkaw ZakładzieGeomorfologiiMorskiejWydziału Nauko ZiemiSpotkanie grupy GIS.Od lewej:Lena Szymanek(MIR Gdynia),Paweł Terefenko(WNoZ US), MarcinSzymczak (WNoZ)US, Piotr Margoński(MIR Gdynia),Gerald Schernewski(IOW Warnemuende),Marta Arent (WNoZ US)fot. D. Zawadzki68W ramach projektu partnerzy z Uniwersytetu Szczecińskiegozorganizowali dwa odbywające się równoleglespotkania, z których pierwsze miało za cel wymianędoświadczeń związanych z zarządzaniem obszarami sieciNATURA 2000 nad Zalewem Szczecińskim, zaś drugie<strong>dotyczy</strong>ło tworzenia tematycznej platformy GIS, gromadzącejinformacje o wszystkich zbiornikach wód przejściowychpołudniowego Bałtyku.O Projekcie ARTWEIProjekt ARTWEI (Action for the Reinforcement of theTransitional Waters' Environmental Integrity, czyli działaniadotyczące wzmocnienia środowiskowej integralnościwód przejściowych) rozpoczął się w marcu 2010 roku.Czas trwania projektu przewidziano na 3 lata (do końcalutego 2013 roku), a przyznany na jego realizację budżetwynosi 1,4 mln euro.Projekt współfinansowany jest przez EuropejskiFundusz Rozwoju Regionalnego w ramach ProgramuWspółpracy Transgranicznej Południowy Bałtyk 2007-2013 i koordynowany przez Instytut Badań i PlanowaniaStrefy Brzegowej Uniwersytetu w Kłajpedzie (CORPI).Partnerami w projekcie są: EUCC Baltic States Office(Litwa), EUCC-Germany, World Maritime University(Szwecja), Uniwersytet Szczeciński oraz Morski InstytutRybacki w Gdyni. Atlantycki Oddział Instytutu OceanologiiP. P. Shirshova, Rosyjskiej Akademii Nauk z Kaliningradubierze udział w charakterze partnera stowarzyszonego.Obszary zainteresowania uczestników projektu to:Zalew Kuroński, który znajduje się na terenie Litwy i Rosji,Zalew Wiślany (Polska-Rosja), Zalew Szczeciński (Polska-Niemcy)oraz cieśnina Øresund (Dania-Szwecja).Główne założenia ProjektuJednym z założeń projektowych było ustanowienieczterech grup Interesariuszy (po jednej na każdy zbiornikwód przejściowych), którymi są przedstawiciele organizacjipaństwowych i pozarządowych oraz jednostekadministracyjnych, które prowadzą lokalne i regionalnedziałania na wodach zbiorników i na obszarach nadzalewowych.Każda z utworzonych w ten sposób sieci Interesariuszyma za zadanie wypracować, wykorzystując swojedoświadczenia,, tzw. Dobre Praktyki – Kodeks Postępowania(Good Practice Code of Conduct). Stosowanie zasadutworzonego Kodeksu ma przyczynić się do wzmocnieniaintegralności środowiskowej wód przejściowych południowegoBałtyku.Kodeks Postępowania oraz inne wyniki projektumają zostać zaprezentowane na forum HELCOM (KomisjaOchrony Środowiska Morskiego Bałtyku) i rozpropagowanepoprzez europejską sieć EUCC-Coastal & MarinieUnion, zaangażowaną w realizację projektu ARTWEI.W wyniku prac prowadzonych w projekcie ARTWEIjako jeden z jego „produktów końcowych” ma powstaćwielojęzyczna platforma internetowa, wykorzystującanarzędzia GIS. Ma ona umożliwić interaktywną wymianęwiedzy pomiędzy stworzonymi sieciami Interesariuszyoraz innymi osobami zainteresowanymi tematem.SpotkaniaInteresariusze z obszaru Polski i Niemiec spotkalisię 9 grudnia 2010 roku w Instytucie Nauk o Morzu naWydziale Nauk o Ziemi Uniwersytetu Szczecińskiego.Warsztaty miały roboczy tytuł Wdrażanie zasad funkcjonowaniai zarządzania obszarami sieci NATURA 2000 nadZalewem Szczecińskim.W spotkaniu uczestniczyły osoby z różnych jednostekadministracji państwowej i samorządowej orazz organizacji pozarządowych, w tym przedstawicielez: Powiatu Kamieńskiego i Gminy Stepnica, RegionalnegoBiura Gospodarki Przestrzennej WojewództwaZachodniopomorskiego, Regionalnej Dyrekcji OchronyŚrodowiska z siedzibą w Szczecinie, Urzędu Morskiego,


PROJEKTYWolińskiego Parku Narodowego, Regionalnego ZarząduGospodarki Wodnej w Szczecinie, Stowarzyszenia naRzecz Wybrzeża oraz pracownicy Wydziału Nauk o ZiemiUS.Niemieckiego partnera reprezentowali: pracownicyInstytutu Badań Morza Bałtyckiego w Warnemuende(IOW Warnemuende) oraz Uniwersytetu w Greifswaldzie.Zdaniem uczestników spotkanie to przyczyniło się dointegracji organizacji zajmujących się tym samym obszarem,Zalewem Szczecińskim, ale w różnych aspektach.W tym samym dniu (9.12.2010 r.), również w InstytucieNauk o Morzu US spotkali się partnerzy projektuARTWEI z: Uniwersytetu Szczecińskiego, MorskiegoInstytutu Rybackiego w Gdyni, Instytutu Badań MorzaBałtyckiego w Warnemuende (IOW Warnemuende), Uniwersytetuw Kłajpedzie, EUCC Baltic States Office (Litwa)oraz z Atlantyckiego Oddziału Instytutu Oceanologii P.P. Shirshova, Rosyjskiej Akademii Nauk z Kaliningradu.Uczestnicy tego spotkania zaprezentowali swoje doświadczeniazwiązane z platformami WebGIS, które jużwcześniej stworzyli lub współtworzyli (jedną z nich możnaznaleźć na stronie: http://gis.eucc-d.de/ikzm/) oraztakie, z których korzystają.Dyskutowano także o rodzaju danych, które powinnysię znaleźć na wielojęzycznej platformie internetowejopartej o narzędzia GIS oraz o sposobach ich prezentacji.Przedstawiono schematy możliwych rozwiązań i powiązańobszarów kluczowych w projekcie oraz ustalonoplan najbliższych zadań do zrealizowania w związkuz tworzącą się platformą GIS. Uniwersytet Szczeciński, Wydział Nauk o ZiemiMarta Arent, martaarent@wp.pl, tel. 91 444 24 46Projekt ARTWEI (Action for the Reinforcement ofthe Transitional Waters' Environmental Integrity – Działaniadotyczące wzmocnienia środowiskowej integralnościwód przejściowych) skupia cztery regionytransgraniczne z obszaru południowego Bałtyku; sąto: Zalew Kuroński (LT/RU), Zalew Wiślany (RU /PL),Zalew Szczeciński (PL/DE), cieśnina Øresund (DK / SE).ARTWEI został powołany do życia, między innymi poto, aby znaleźć równowagę pomiędzy zarządzeniamiUnii Europejskiej, dotyczącymi wód przejściowych(zalewowych) zawartych w: Dyrektywie Ramowejw sprawie Strategii Morskiej i Planowania PrzestrzennegoObszarów Morskich, w Dyrektywie Wodnejczy w dokumentach dotyczących ZintegrowanegoZarządzania Strefą Brzegową, które w niektórychfragmentach się pokrywają. Cel ten ma być osiągniętym.in. poprzez utworzenie sieci Interesariuszyna południowym Bałtyku, złożoną z organizacji rządowychi pozarządowych oraz przedstawicieli władzlokalnych i regionalnych, które zajmują się obszaraminadzalewowymi i wodami przejściowymi z różnychperspektyw, np.: ochrony przyrody, planowania przestrzennego,edukacji, zarządzania, rolnictwa, turystyki.Partnerzy projektu oraz sieć Interesariuszy mają zazadanie opracować lub rozwinąć istniejące metodyefektywnego zarządzania wodami przejściowymiw świetle współpracy transgranicznej oraz integralnościśrodowiska przyrodniczego dorzeczy – wódprzejściowych – otwartego morza, z uwzględnieniemswoich dotychczasowych doświadczeń i regulacjiunijnych. W efekcie wspólnych prac ma powstać KodeksPostępowania (Good Practice Code of Conduct).Stosowanie zasad utworzonego Kodeksu ma przyczynićsię do wzmocnienia integralności środowiskowejwód przejściowych południowego Bałtyku.Projekt ARTWEI jest współfinansowany przez EuropejskiFundusz Rozwoju Regionalnego w ramachProgramu Współpracy Transgranicznej PołudniowyBałtyk 2007-2013. Czas trwania projektu przewidzianona 3 lata (do końca lutego 2013 roku). Budżet narealizację wynosi 1,4 mln euro.Spotkanie polskoniemieckiejgrupyInteresariuszyobradującej nadwdrażaniem zasadfunkcjonowaniai zarządzaniaobszarami SieciNATURA 2000nad ZalewemSzczecińskim.Od lewej: prof.Stanisław Musielak,kierownik projektuARTWEI (WNoZ US),Andrzej Zych (UrządMorski w Szczecinie),Kazimierz Rabski(Stowarzyszenie naRzecz Wybrzeża),Ireneusz Lewicki(Woliński ParkNarodowy), PawełCzapkin (StarostwoPowiatowew KamieniuPomorskim), TeresaRadziejewska(WNoZ US), BeataRogalska (UrządGminy Stepnica),Jurga Maračkinaitė(Uniwersytetw Kłajpedzie),Barbara Lewczuk(WNoZ US), AdamWoźniczka (MorskiInstytut Rybackiw Świnoujściu),Nardine Stybel (EUCC,Niemcy), BarbaraWitek (WNoZ US),Christiane Fenske(Uniwersytetw Greifswaldzie),MagdalenaRacinowska-Ratajska,Leszek Jastrzębskioraz NataliaKorwin Piotrowska(RegionalneBiuro GospodarkiPrzestrzennej)fot. D. Zawadzki69


KULTURAKolejne kolędowe tournéeW pierwszej połowie grudnia 2010 roku Chór Wydziału Nauk Ekonomicznych i ZarządzaniaUniwersytetu Szczecińskiego odbył drugie w swej historii europejskie tournée kolędowe.Występując dla publiczności w Belgii, Niemczech, Szwajcarii oraz w Parlamencie Europejskimw Strasburgu, śpiewacy z wydziału przy ulicy Mickiewicza promowali Miasto Szczecin, a takżeswoją uczelnię.MariuszStemporowskiczłonek Chóru WNEiZZespół w pełnymskładzie w trakciewystępuw Saarbrückenfot. Paweł ZającWyjeżdżając w podróż artystyczną po krajachEuropy zachodniej, Chór WNEiZ kontynuował zapoczątkowanyrok wcześniej zwyczaj kolędowania dlatamtejszej publiczności. W grudniu 2009 roku zespółmiał przyjemność koncertować w Parlamencie Europejskimw Brukseli, dla paryskiej Polonii, a takżew niemieckim Schifferstadt.Tym razem, w roku 2010, chórzyści z wydziałuprzy ulicy Mickiewicza prezentowali tradycyjne polskiekolędy na koncertach w belgijskiej Antwerpii,niemieckim Saarbrücken, stolicy Szwajcarii – Bernieoraz w dwóch mniejszych miejscowościach tego kraju,w Huttwil i Langenthal, a na zakończenie w ParlamencieEuropejskim w Strasburgu.Niezwykłe emocjeZespół do swojego wyjazdu przygotowywał sięprzez niemal dwa miesiące. Dzięki tej intensywnejpracy zdołał opracować szeroki, składający się z przeszło25 utworów, repertuar. W programie koncertówzawarto najbardziej znane polskie kolędy, jak na przykładpopularną Wśród nocnej ciszy lub liryczną Lulajże,Jezuniu, ale także i te mniej znane, choćby niezwyklewzruszającą kolędę Zaśnij, Dziecino oraz dynamicznąpastorałkę Bracia, patrzcie jeno. Recital kolędowy zawszebył poprzedzany tak zwaną częścią adwentową,w której najważniejszym utworem było Ave Maria.Coroczna podróż artystyczna jest wspaniałą okazjąnie tylko do zaprezentowania swoich umiejętno-70


KULTURAZespół zwiedzającyPetite France– dzielnicę Strasburgafot. Paweł Zającści, ale także do zwiedzenia atrakcyjnych turystyczniemiejsc w Europie. Młodzi członkowie zespołumieli przyjemność zobaczyć tak urokliwe belgijskiemiasta jak Brugia czy Mechelen, a także przekonaćsię o wspaniałej przedświątecznej atmosferze pięknieudekorowanego brukselskiego rynku.W Antwerpii odbył się pierwszy z zaplanowanychkoncertów. Wśród zgromadzonej na tym występiepubliczności dominowali Polacy mieszkający w tymmieście, ale nie brakowało również przybyłych z tejokazji rodaków z całej Belgii. Chór WNEiZ, śpiewająctradycyjne kolędy, zdobył ich serca.Polonusi podkreślali, że dzięki młodym chórzystomz Polski, mogli choć przez chwilę poczuć atmosferętych radosnych, rodzinnych świąt, jakie zapamiętalize swego dzieciństwa.Niemieckie i szwajcarskie wyzwaniaGoszcząc w Niemczech, rozśpiewana brać studenckanie odmówiła sobie oczywiście przyjemnościodwiedzenia tradycyjnego Weihnachtsmarktu, abyskosztować świeżo upieczonego Wursta (czyli tradycyjnejkiełbaski), a także rozgrzać się popijając serwowanyna każdym kroku Glühwein (czyli grzane wino).To właśnie w tym kraju odbył się kolejny z koncertów,przygotowany przez Towarzystwo Niemiecko-Polskie(Deutsch-Polnische Kulturgeselschafte.v. Saarbrücken). Ten występ stanowił szczególnewyzwanie dla chórzystów, ponieważ publicznośćw dużej mierze miała składać się z zawodowych muzyków,grających w tamtejszej filharmonii, a takżeczłonków miejscowego chóru. Tym większa była satysfakcjarozśpiewanych ekonomistów, gdy niemalpo każdym utworze publiczność krzyczała gromkie„Brawo!”, a na zakończenie występu domagała sięjeszcze wielu bisów. Na koncercie tym nie zabrakłorównież przedstawicieli lokalnych władz, co miałoistotne znaczenie dla promocji Szczecina.Szczególne wrażenie na uczestnikach tego wyjazduwywarło szwajcarskie Berno, które mimo żejest siedzibą urzędów państwowych, to w zupełnieunikatowy sposób zachowało swój prowincjonalnyurok. Bez wątpienia największą atrakcją tej stolicy jestśredniowieczne stare miasto, zachęcające do spacerów.W dodatku miasto leży w bliskim sąsiedztwie AlpBerneńskich, których panoramę chórzyści mogli podziwiaćze 100-metrowej wieży tamtejszej katedry.W ciągu dwóch dni pobytu w Szwajcarii rozśpiewaniekonomiści mieli okazję zaśpiewać trzy koncerty.Piękno polskich kolęd okazało się być tak wielkie,że nie oparła mu się nawet stateczna natura Szwajcarów,którzy na co dzień nie mają w zwyczaju okazywaćswoich emocji. Artystyczne dokonania śpiewaków zeSzczecina przełamały tę barierę. W długich rozmowachpo występach miejscowa publiczność podkreślałaniezwykłe piękno polskiej tradycji bożonarodzeniowej.Dziękowano za tak wyjątkowy koncert w tymświątecznym okresie oraz proszono o podobne występyw kolejnych latach. Ksiądz Wiesław Regliński, któryjest proboszczem tamtejszej parafii katolickiej, wyraziłswoją refleksję, że „jeśli członkowie chóru są tak samodobrymi ekonomistami, jak śpiewakami, to on przestajemartwić się o przyszłość polskiej gospodarki”.Polskie kolędy w europarlamencieOstatnim przystankiem na trasie tegorocznegotournée był Strasburg, gdzie chór wystąpił w siedzibieParlamentu Europejskiego przed liczną grupąparlamentarzystów oraz pracowników tej instytucji.Chórzyści mieli okazję zwiedzić budynek, a takżewejść na salę obrad, by przysłuchiwać się pracomeuroparlamentu, prowadzonym przez przewodniczącegoprof. Jerzego Buzka.Na zakończenie wizyty chór zaśpiewał – wrazz posłem Tadeuszem Cymańskim – polskie kolędy nadziedzińcu Parlamentu Europejskiego w Strasburgu.Ten spontaniczny występ przykuł uwagę kilkusetpracowników tego gmachu.Możliwość koncertowania w tak wyjątkowychi pięknych miejscach, w wypełnionych publicznościąkościołach, a także gorące reakcje słuchaczy, byłyźródłem wielkiej satysfakcji dla zespołu. Dowodem71


KULTURAChórzyściprzed siedzibąszwajcarskiegoparlamentu, w trakcienocnego spaceru poBerniefot. Paweł ZającDyrygent dr TadeuszBuczkowski (pierwszyz prawej) oraz dwóchchórzystówz europosłemT. Cymańskimfot. Paweł ZającChórzyści nadziedzińcuParlamentuEuropejskiegow Strasburgufot. Paweł Zającna wspaniały odbiór koncertów Chóru WNEiZ jestfakt, iż zdarzyli się na trasie entuzjaści, którzy za zespołemprzemierzali wiele kilometrów tylko po to, byznów wysłuchać występu śpiewaków ze Szczecina.To wspaniałe tournée, nie byłoby możliwe,gdyby nie wielomiesięczne starania dyrygenta draTadeusza Buczkowskiego i zarządu chóru, którzypodjęli się trudnego zadania zorganizowania tegoprzedsięwzięcia. Nieocenioną pomoc udzieliły zespołowiwładze uniwersyteckie z JM Rektorem prof.Waldemarem Tarczyńskim oraz prof. Leonem Dorozikiem,dziekanem WNEiZ, na czele, które sfinansowałyczęść kosztów tego wyjazdu.Projekt ten zechciały wesprzeć również zachodniopomorskieprzedsiębiorstwa, PKS Gryfice orazCukiernia Piekarnia Asprod. Władzom uczelni orazwymienionym firmom chórzyści z wydziału przy ulicyMickiewicza, wraz z dyrygentem, składają najserdeczniejszepodziękowania, za okazaną życzliwośći przyczynienie się do sukcesu tournée. Oceniam wyjazd jako bardzo udany podwzględem artystycznym i turystycznym. Muszęprzyznać, że jestem dumny z moich chórzystów,którzy świetnie poradzili sobie z wszelkimi trudamitego długiego tournée i pozostawili po sobieznakomite wspomnienie jako utalentowanychstudentów ze Szczecina.O sukcesie świadczą spontaniczne reakcjepubliczności, która za każdym razem głośno oklaskiwałanas na stojąco, żywiołowo domagając siękolejnych bisów. Jestem również bardzo zadowolonyz możliwości zwiedzenia tak pięknych miast,jak Brugia, Bruksela, Berno czy szwajcarskie Solothurn,w którym odwiedziliśmy dom TadeuszaKościuszki.dr Tadeusz Buczkowski72


Akademickie Centrum Kultury – reaktywacjaKULTURAW skali całego kraju coraz mniej jest ośrodków z własną sceną, skupiających twórczą młodzież.Wystarczy policzyć, ile domów kultury i osiedlowych klubów istniało jeszcze kilkanaścielat temu, a ile jest ich obecnie w każdym mieście. Jedną z takich jednostek, realizującychpodobne cele jest funkcjonujące od 2005 r. w ramach Uniwersytetu SzczecińskiegoAkademickie Centrum Kultury.W Szczecinie ważny wydaje sięprzejaw każdej aktywności w obszarzesztuki, tym bardziej, kiedytę aktywność przejawiają studencinajwiększej na Pomorzu Zachodnimuczelni wyższej.ACK jest ważnym miejscem,w którym nadal może być kontynuowanarealizacja celów, do jakichzostało powołane, nie zatracającprzy tym idei pomysłodawców, czyliosób związanych z nieistniejącą jużKatedrą Edukacji Artystycznej. Przypomnijmy,że jej pracownicy przeszlido nowo utworzonej Akademii Sztukiw Szczecinie.Przytoczę słowa dra Piotra Klimka:„Ideą powołania centrum byłowszak stworzenie przestrzeni do popełniania błędówi konfrontowania swoich zamierzeń z faktycznymi możliwościami.Takich warunków nie zapewni młodym adeptomrocka, alternatywnego teatru, żonglerki czy kabaretużadna profesjonalna uczelnia muzyczno-plastyczna.Takiej atmosfery i prawdziwie humanistycznego wizerunkunie zapewni uniwersytetowi zewnętrzna, choćbynajściślej współpracująca z nim Akademia Sztuki. Takiejpubliczności nie uświadczy się na klasycznych koncertach,hermetycznych wernisażach i jazzowych jamach”(P. Klimek: Po co komu kultura? ,„Przegląd Uniwersytecki”2010, nr 1-3).Wiedzą o tym wszyscy, których przesłankę działaniastanowi kreatywność młodych ludzi, ich pasje i zaangażowaniew artystyczną ekspresję.Kreatywna przestrzeńAkademickie Centrum Kulturyzaczyna ponownie swą działalność,już bez Katedry Edukacji Artystycznej.Ruszyła stale rozbudowywanastrona internetowa, dzięki której nabieżąco można śledzić, jakie inicjatywysą realizowane i przygotowywane.Już niedługo na budynku przyMalczewskiego będzie widnieć logoACK, stanowiąc znak rozpoznawczymiejsca, wciąż kojarzonego przezwielu mieszkańców Szczecina jedyniez Domem Marynarza.Niebawem scena będzie odpowiednionagłośniona, co pozwolina organizowanie koncertówi przedstawień. Myślę, że uda sięw niedługim czasie zakupić niezbędneoświetlenie.Prowadzone są rozmowy z przedstawicielamiinnych ośrodków kulturyw Szczecinie i w Polsce, naszym celembędzie nawiązanie współpracy i wymianydorobku artystycznego.Ale ACK to nie tylko budyneki jego wyposażenie, to przede wszystkimwspaniali młodzi ludzie, tworzącyteatry, koła dyskusyjne, chóry, zespołymuzyczne.Uniwersytet Szczeciński będziereprezentowany na deskach scenkrajowych i międzynarodowychprzez pierwszy w Szczecinie, a jedenz niewielu w Polsce profesjonalny Akademicki TeatrTańca Współczesnego, angażujący tancerzy spośródstudentów i absolwentów uczelni. W ACK działa KołoNaukowe Resocjalizacji, wykonujące wspaniałą pracęz młodzieżą z Miejskiego Ośrodka Wychowawczego.W każdy piątek możemy oglądać spektakle teatralne,przygotowywane przez Teatr Nie Ma.Powstaje coraz więcej nowych grup i podejmowanesą różnorodne inicjatywy. Należą do nich spotkaniafilmowe organizowane przez Koło Naukowe „Cyklino”czy warsztaty śpiewu z członkami zespołu SzczecinGospel Choir.Od marca rusza realizacja autorskiego projektotwartego panelu dyskusyjnego dla studentów.„Wieczory Rozmów Ważnych” – otwartych dyskusjiz pracownikami naukowymi US,reprezentantami kultury, sztuki, duchownymii politykami.Zapraszam do współpracy, powołującsię na słowa naszego poprzednika– dra Piotra Klimka, ponieważ:„Uniwersytet Szczeciński potrzebujeswojej kulturalnej przestrzeni – tejkreatywnej i tej performatywnej –bardziej niż kiedykolwiek. Nasi przyszlii obecni studenci oceniają nasbowiem nie tylko według naszychnaukowych kompetencji, ale równieżmiarą stopnia swojej samorealizacjii jakości życia w mieście, które wybralina czas swojej najpiękniejszejżyciowej przygody.” Jerzy Grzegorekanimator kulturyakademickiej USabsolwent socjologii USi studiówpodyplomowych:pedagogika USTeatr AkademickiUniwersytetuSzczecińskiego(„Brzechwa dladorosłych” JanaBrzechwy,reż. KrzysztofGanczarski,Juwenalia 2009)fot. archiwum TAUSW dniu św. Patryka(17 marca 2011 r.) odbyłasię impreza w ACK.Wywiad dla RadiaSzczecin z IrlandzkimSkrzatem Leprechaunemfot. Anna Boczar73


PATRONAT<strong>II</strong>I edycja konkursu fotograficznegoCukrowa na wakacjachorganizowanego na WydzialeZarządzania i Ekonomiki Usług US15 marca 2011 roku komisja w składzie: dr hab. prof. US Wojciech Downar – przewodniczący komisji,dr Marta Sidorkiewicz, mgr Katarzyna Orfin, mgr Justyna Trzcińska, mgr inż. Marcin Chojnowski, KatarzynaBilska, Agata Fabiszewska, po przejrzeniu 40 zdjęć zakwalifikowanych do <strong>II</strong> etapu (po 20 w obu kategoriach) ze136 nadesłanych na konkurs zdjęć (55 zdjęć w kategorii pracownik i 81 zdjęć w kategorii student) zdecydowałao przyznaniu nagród głównych następującym uczestnikom:Pierwsze miejsce w kategorii pracownik:• Adam Stecykza zdjęcie „Rock & Roll jest w nas, Dili, Timor Wschodni”Pierwsze miejsce w kategorii student:• Aneta Zaródza zdjęcie „Możesz latać tylko tak wysoko, na ile sam sobie pozwolisz. České Švýcarsko”Pozostałe miejsca:w kategorii pracownicy:2. Monika Trochimiak „Zostać mistrzem…”3. Tomasz Norek „Dziewczynka z Konso/Etiopia”4. Agnieszka Tomaszewicz „Birmańska Czarodziejka”5. Kinga Ciślicka „Swojskie klimaty”w kategorii studenci:2. Maciej Łyziński „Zakopane”3. Oskar Błaszkowski „Tallinn nocą. Po zapadnięciu zmroku w stolicy Estonii tworzy się iście bajkowaatmosfera!”4. Patrycja Stochaj „Luzik w ramionkach :D”5. Katarzyna Rokosz „Chleba, wina, igrzysk!!”Uroczyste ogłoszenie wyników oraz wręczenienagród nastąpiło podczas jubileuszu 21-lecia wydziału23 marca 2011 r.Od lutego do połowy kwietnia w budynkuWydziału Zarządzania i Ekonomiki Usług przy ulicyCukrowej można było oglądać na wystawie 40zdjęć zakwalifikowanych do <strong>II</strong> etapu konkursu.www.foto.wzieu.plWydział Zarządzania i Ekonomiki UsługUniwersytetu Szczecińskiegoul. Cukrowa 8, 71–004 Szczecin74


Adam Stecyk„Rock & Roll jest w nas, Dili, Timor Wschodni”Pierwsze miejsce w kategorii pracownik


Aneta Zaród„Możesz latać tylkotak wysoko, na ile samsobie pozwolisz. ČeskéŠvýcarsko”Pierwsze miejsce w kategoriistudent

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!