10.07.2015 Views

merze „Przeglądu…” dotyczy statusu studentów studiów II

merze „Przeglądu…” dotyczy statusu studentów studiów II

merze „Przeglądu…” dotyczy statusu studentów studiów II

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

TEMAT NUMERU10chce pracować naukowo, kilka osób zdobywa się naszczerość i mówi: „No, a co mam zrobić? Dla przykładu,podam wyimaginowaną, ale charakterystyczną odpowiedź:„Mam trójkę dzieci, więc zapisałam się na studiadoktoranckie”. Pojawiają się różne motywacje. Myślęjednak, że w dużej mierze decyduje przypadek, że spotykająsię: profesor, który ma pewien pomysł, i doktorant,który ujawnia zainteresowania naukowe.Mgr Hanna Pietruszewska: Nie wyobrażam sobiestudiów doktoranckich na innym uniwersytecie, bomój promotor jest dla mnie mentorem. Nie zmieniłabymuczelni bez względu na różne przeszkody, nawetfinansowe.Mgr Łukasz Ho Thanh: Twój przykład potwierdzaważność relacji mistrz-uczeń. I właśnie taka relacja maszansę najbardziej na zaistnienie na studiach doktoranckich.Nie na seminariach magisterskich, gdzie jestnas naprawdę za dużo. W czasie pięcioletnich studiówmożna jedynie stwierdzić, czy akurat ten profesor możebyć moim promotorem.Mgr Katarzyna Orzyłowska: Niewątpliwie dużąrolę ma ten końcowy etap pracy magisterskiej. Jeśli tobyła osoba faktycznie z takim ojcowskim podejściem,to później nie ma możliwości, żeby tej relacji nie pielęgnować.E.B.N.: Wraz z zaproszeniem na dyskusję, przesłałamPaństwu artykuł dotyczący pokolenia Y. Panidoktor, jak Pani postrzega to, co powiedzieli dzisiajmłodzi ludzie oraz pan rektor przez pryzmat „pokoleniaY”?Dr Wioletta Bryniewicz: Na pewno Państwouczestniczący w dzisiejszej dyskusji reprezentują tzw.„śmietankę”, zostali wybrani do niej celowo.Natomiast muszę wspomnieć o tym z wielkim zażenowaniem,że kiedy pytałam studentów, co zamierzająrobić po studiach usłyszałam: „Najwyżej pójdę na studiadoktoranckie”. To jest taka postawa: zawsze sobiedawałem radę, szło mi łatwo.Będę zawsze was, młodych bronić, ale jestemteż badaczem, więc na pewne rzeczy muszę zwrócićuwagę. Młodzież jest bardzo różna. To zróżnicowanienajbardziej widać już na poziomie szkoły średniej. Ci,którzy wybrali licea – są naznaczeni sukcesem – chcąi muszą. Natomiast cała reszta młodzieży ma bardziejracjonalne podejście do życia. Biorą je takim, jakie onojest bez większej fasady roszczeniowości czy też mocnychpostanowień typu: „Muszę się rozpychać przezżycie łokciami”. No i teraz ta młodzież, zróżnicowana,spotyka się na uniwersytecie.Wiedza przychodzi Wam łatwo, bo jesteście pokolenieminteligentnym. Martwi mnie tylko jedno. Wieciebowiem – jak?, a nie wiecie – dlaczego? Rozwiązujecieproblemy standardowe, natomiast z tymi niestandardowymi– nie do końca sobie radzicie. Jest to oczywiściespuścizna systemu edukacji, którego jesteście ofiarami.Może nie <strong>dotyczy</strong> to bezpośrednio wybrańców,jakimi Państwo jesteście.E.B.N.: To dość niepokojące rozpoznanie. Jak tezjawiska przekładają się na kondycję szkolnictwawyższego?Dr Wioletta Bryniewicz: Uważam, że tak jak kiedyśbycie magistrem było swego rodzaju standardem, takteraz zdobycie doktoratu nie stanowi dla młodzieżywiększego problemu. Boję się więc pewnej dewaluacjiwiedzy. Jak powiedział pan prorektor Witkowski, naukawymaga miłości, ale też pewnej lojalności, żeby się braćza rzeczy, za które człowiek odpowiada zawodowo. Niechciałabym nigdy się znaleźć u lekarza trochę wykształconego,trochę nie, bo nie był na wszystkich wykładach.Nie chciałabym się znaleźć w rękach socjologa,badacza, który nie zna swojego warsztatu.Żyjecie Państwo w takich nieciekawych czasach.Pokolenie wstecz było pokoleniem zbuntowanym, natomiastpaństwo nie mają się wobec czego buntować.Wartości są tak pluralistyczne, że wszędzie można sięwkomponować.Natomiast martwi mnie to, że grupa doktorantów,która się wyklarowała w naszym społeczeństwie, niejest pokorna wobec kwestii, które przynależą do naukii do wiedzy. Nie chcę trywializować, ani mówić „a zanaszych czasów...”. Natomiast z mojego doświadczeniawynika, że im większe człowiek ma kłopoty w zdobywaniu,tym bardziej kocha to, co zdobywa. To bowiem,co przychodzi łatwo, bez wysiłku, nie jest już tak interesujące.Cieszę się, że są studia doktoranckie, bo cieszęsię, że są młodzi, od których można się uczyć, młodzieżinspiruje. Ale poproszę o pokorę, której brakuje.Mgr Anna Linka: Bardzo zaciekawił mnie artykuło „pokoleniu Y”, ponieważ jest to już piąte czy szóstepokolenie, do którego mentalnie i wiekowo możnamnie dopasować. Najpierw było pokolenie „yuppies”,później: „generacja nic”, „generacja x”, „pokolenie JP <strong>II</strong>”,„pokolenie galerianek”, teraz „pokolenie Y”. Kiedyś pokoleniaw rozumieniu kulturowym czy historycznym,pokrywały się z pokoleniami w sensie biologicznym –konstytuowały się co 20, co 15 lat, teraz co 4 lata mamynowe. Czy to skutek tego, że młodzież się tak dynamiczniezmienia, czy też działalności publicystów, bo tooni, rzadko naukowcy, ustalają te nazwy?W opisach „pokolenia Y” pojawia się taka konwencjanarzekania na młodzież, która jest stara jak świat.Już 4 tysiące lat temu, w Babilonii, na manuskrypcie zapisano:„Młodzież ma zepsute serce. Jest zła i leniwa, niebędzie w stanie obronić naszej kultury”. Sokrates pisał:„Nasza młodzież jest przywiązana do luksusów. Młodziludzie zostali źle wychowani. Szydzą sobie z autorytetów,nie powstają na widok starszych”. A tysiąc lat temukaznodzieja Piotr Eremita pisał coś, co idealnie pasowałobydo pokolenia Y, o którym dzisiaj rozmawiamyw kontekście doktorantów: „Nasza młodzież nie myślidziś o niczym, zajmuje się tylko sobą, nie ma uszanowaniadla rodziców i starszych. Młodzi nie mają w sobieżadnej pokory. Wypowiadają się tak, jakby wszystkowiedzieli. Wszystko to, co my uważamy za ważne, oninazywają głupim. Nasze dziewczęta są próżne, nieroztropneoraz lubieżne. Nie zwracają uwagi na to, co mówią,jak się ubierają i jak żyją”. Wygląda na to, że opinia

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!