PREZENTACJEwomowy, zawsze dorobić. Podobnie jak w przypadkufinansowania badań naukowych, rozwiązanie całej tejkwalifikacyjnej wrzawy jest bardzo proste, chociaż pracochłonne.Inspirując się starym systemem oksfordzkimoddzielmy proces kształcenia i sposób jego przebieguod jego wyniku, który jest sprawdzany przez niezależnegremium. Innymi słowy, wprowadźmy centralneegzaminy licencjackie dla poszczególnych kierunkówstudiów, które podobnie do egzaminów maturalnychbędą ustalały wiedzę i umiejętności studentów. Wówczasokaże się, które uczelnie kształcą solidnie, a którejedynie udają, że to czynią.M.W.: Jaka będzie więc pozycja filozofii jakonauki?T.Sz.: W tych kwalifikacyjnych harcach pozycja filozofiijako trudnej, abstrakcyjnej i teoretycznej dyscypliny,która nie jest ponadto cool i trendy, wydaje siębardzo słaba. Będzie ona mocniejsza w instytucjach,za którymi stoi tradycja długoletniego kształceniai w których niechętnie będzie się odchodzić od wypracowanychprzez dziesięciolecia wzorców. Co najwyżejtu i ówdzie dokona się lekkiego „euroretuszu”. W młodychuniwersytetach, które borykają się z rozmaitymitrudnościami i chcą niezwykle gorliwie spełniać ciąglezmieniające się wytyczne Ministerstwa Nauki i SzkolnictwaWyższego, aby zatuszować w ten sposób swojeinne, rozmaite niedostatki, będzie z tą pozycją filozofiiznacznie gorzej. Ponadto nie zawsze znajdzie w nichzrozumienie postawa doświadczonego administratorauniwersyteckiego (dyrektora, dziekana czy nawetrektora), który na całą tę wrzawę zareaguje postawąmasterful inactivity, czyli mistrzowskiego braku aktywności,opisaną dowcipnie przez Jonathana Wolffa(University College London) w jednym z lutowych numerówznanej gazety „The Guardian”. Polega ona natym, aby ową lawinę rozmaitych zaleceń i rozporządzeńtraktować ze sporym dystansem, odkładając ichwykonanie w czasie, domagając się interpretacji wieloznacznychzapisów, itp. Przecież dobrze wiadomo,że za kilka miesięcy pojawią się nowe rozporządzeniakorygujące lub uchylające poprzednie, a po wyborachparlamentarnych rozpocznie się nowa rewolucja edukacyjna.Jeśli zaś idzie o główną umiejętność zawodowąfilozofa, to określiłbym ją, korzystając z tytułu książkiA. Sokala i J. Bricmonta, jako zdolność wykrywaniamodnych bzdur. Niestety, jest to zdolność bardzokrucha i ulotna, o czym świadczy to, że znaczna częśćtych, których uważa się za filozofów, ma w wytwarzaniumodnych bzdur swój udział.M.W.: To chyba dobra wiadomość dla studiującychfilozofię: czeka ich sporo pracy zarówno w sferzeprodukcji, jak i krytyki modnych idei. Bardzodziękuję za interesującą rozmowę. 48Dr hab., prof. US Tadeusz Szubka, dyrektorInstytutu Filozofii Uniwersytetu Szczecińskiegootrzymał w listopadzie 2010 roku nagrodę PrezesaRady Ministrów za wybitne osiągnięcianaukowe.Wcześniej otrzymał on Nagrodę WydziałuNauk Społecznych PAN im. Tadeusza Kotarbińskiegow dziedzinie filozofii.Jak czytamy w uzasadnieniu Nagrody PrezesaRady Ministrów:Książka Filozofia analityczna. Koncepcje, metody,ograniczenia, wydana przez Fundację narzecz Nauki Polskiej, to pierwsza w Polsce monografiaprezentująca całościowy dorobek najbardziejznaczącego nurtu filozofii współczesnej.Autor, Pan dr hab. T. Szubka jest uznanymnie tylko w Polsce, ale i w świecie znawcą orazprzedstawicielem tego nurtu, o czym świadcząliczne zaproszenia do prowadzenia cyklów wykładóww Australii, USA oraz Wielkiej Brytanii(Oxford, Cambridge). Monografia odznacza sięklarownym stylem, prezentującym kompetentniebogatą gamę problemów i stanowisk wypracowanychw ramach tej filozofii. Szczególniecenna jest obrana metoda tej prezentacji: całościowa,a zarazem dobrze udokumentowana,charakterystyka podstawowych założeń filozofiianalitycznej oraz jej specyficznego stylu, zwieńczonawskazaniem na jej zalety i ograniczenia.Nie tylko w kraju, ale i w świecie trudno wskazaćna równie dojrzałe, kompetentne i inspirująceomówienie tego ważnego i wpływowegonurtu współczesnej myśli”.Wydawnictwo zostało wyróżnione w programie„Monografie Fundacji Nauki Polskiej”oraz nagrodzone Zachodniopomorskim Noblemw dziedzinie nauk humanistycznych.Adam Morawski
W ygnańcy,przesiedleńcy, uchodźcy...PREZENTACJEW związku z licznymi przymusowymi przesiedleniami i migracjami wiek XX bardzo częstookreśla się mianem stulecia uchodźców. Opracowania tej równie interesującej, co rozległejtematyki masowych ruchów ludności, podjął się w swej najnowszej książce Wygnańcyprof. Jan M. Piskorski.Spotkanie promujące owo wydawnictwo, któreodbyło się w Sali Rady Wydziału Humanistycznego(20.01.2011 r.) z pewnością przekonało wielu jegouczestników nie tylko do lektury, ale również dospojrzenia na losy XX-wiecznej Europy z nowej perspektywy.Jak zaznaczył sam autor, książka ta stanowi „naukowyesej”, który przenosząc czytelnika w różnezakątki kontynentu, opisuje tragiczną sytuację ludzizmuszonych do opuszczenia rodzinnych stron z powodówod nich niezależnych. Elementem spajającymporuszane zagadnienia w jedną całość jest motywkluczy. Są one symbolem wszystkiego, co uchodźcyzmuszeni byli pozostawić w porzuconym domu.Ciekawą częścią całej książki wydaje się byćrozdział dotyczący byłej Jugosławii. Jest to swoistyreportaż, którego celem jest uzyskanie odpowiedzina pytanie, czy Europa wyciągnęła wnioski z wydarzeńi następstw <strong>II</strong> wojny światowej. Niezmiernieważnym składnikiem pracy są ponadto liczne,w większości niepublikowane dotychczas, fotografie,które już same w sobie wiele mówią o sytuacjiuchodźców w ubiegłym stuleciu.Dyskusja, która nastąpiła po przedstawieniupublikacji przez prof. Piskorskiego, odsłoniła kolejneinteresujące aspekty. Po pierwsze, autor w znacznejmierze uczynił bohaterami swej książki kobiety skazaneprzez los na gehennę. Stanowiły one bowiem(łącznie z dziećmi) około 80% wszystkich uchodźców.Co ważne, według autora, sposób rzeczowegorelacjonowania wydarzeń przez kobiety w zasadniczymstopniu różni się od opowieści mężczyzn,posługujących się „frazesami”.Książka prof. Piskorskiego została oparta nabogatej bibliografii, zawierającej obok literaturyfachowej również prace magisterskie oraz literaturępiękną. Autor zaznaczył, że twórczość literackai prace studentów stanowią niezmiernie ważne,aczkolwiek ciągle niedostatecznie doceniane przeznaukowców, materiały do badań. Przypomniał również,że to nie tylko liczby i oficjalne relacje, alei świadectwa doświadczeń indywidualnych, wzbogacająobrazy przeszłości.Najlepszą recenzją dla Wygnańców były słowaprof. Włodzimierza Stępińskiego, który określiłpozycję mianem „książki wielkiej” oraz zaznaczył,iż jest ona odważnym powrotem do wspomnieńi przykładem formowania odpowiednio rozumianejpolityki pamięci. Książka jest więc godnapolecenia i z pewnością nie zawiedzie czytelnika.Z wielką niecierpliwością oczekiwać równieżbędziemy na kolejną publikację, zapowiedzianąprzez autora, która poruszać będzie poszerzonątematykę współczesnych problemów uchodźcówi przesiedleńców. Anita Taźbierskastudentka I rokustudiów <strong>II</strong> stopnia nakierunku historia, USProf. Jan MariaPiskorskifot. Radosław Skrycki49