11.07.2015 Views

Lord Jim - eBooks

Lord Jim - eBooks

Lord Jim - eBooks

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

— Teraz, kiedy pan widzi, że się nie boję, usiłuje się pan wykręcić. — Kto jesttchórzliwym kundlem teraz, co? — Nareszcie zrozumiałem. Badał moją twarz, jakbywybierał miejsce, gdzie wymierzyć cios pięścią. — Nie pozwolę nikomu… — mruknąłgroźnie.Była to okropna omyłka; nie mogę wam w pełni wytłumaczyć, jak bardzo byłemtym zgnębiony. Zapewne cząstka mych uczuć odzwierciedliła się na twarzy, gdyżwyraz jego oczu uległ pewnej zmianie.— Wielki Boże! — jęknąłem — nie myśli pan chyba, że ja…— Ależ jestem pewny, że słyszałem — upierał się, podnosząc głos po raz pierwszyod chwili rozpoczęcia tej opłakanej sceny. Następnie z cieniem pogardy w głosie dodał— Więc to nie pan? Dobrze, znajdę tamtego.— Nie bądźże pan głupcem — krzyknąłem zrozpaczony — to wcale nie tak było!— Słyszałem — odparł znów z niewzruszoną, ponurą wytrwałością.Może ktoś inny śmiałby się z jego uporu, ale ja — nie, o nie! Nigdy nikogobardziej bezlitośnie nie zdradził jego własny, naturalny impuls. Jedno zwyczajne słowoodarło go z pewnego rodzaju dyskrecji niezbędnej naszej wewnętrznej istocie bardziejniż ubranie ciału.— Nie bądź pan głupcem! — powtórzyłem.— Ale tamten to powiedział, nie może pan zaprzeczyć! — wymówił dobitnie,patrząc uporczywie na mnie.— Nie, nie zaprzeczam — odparłem, również patrząc na niego.Nareszcie oczy jego poszły w kierunku palca, którym wskazywałem na ziemię.Z początku nie rozumiał, później zmieszał się, zdziwił i przestraszył, jak gdyby piesbył potworem, jakiego nigdy dotąd nie widział.— Nikomu się nie śniło ubliżać panu — rzekłem.Patrzył na nędzne stworzenie prawie nieruchomo; wychudzony pies siedział z nastawionymiuszami i ostro zakończonym pyskiem wsuniętym między drzwi, nagleschwycił muchę jak automat.Spojrzałem na <strong>Jim</strong>a. Jego ogorzała cera pociemniała od policzków aż po włosy.Uszy zrobiły się karmazynowe, nawet jasnoniebieskie źrenice pociemniały od napływającejdo głowy krwi. Trochę rozwarte usta drżały, jak gdyby miał zaraz wybuchnąćłkaniem. Widziałem, że nie może wymówić słowa z nadmiaru upokorzenia. Możetakże rozczarowania — kto to może wiedzieć? Może spodziewał się, że ciosami, któremiał wymierzyć, zrehabilituje się lub znajdzie w nich ukojenie? Kto wie, jakiejulgi spodziewał się doznać po tej awanturze? Był tak naiwny, że wszystkiego mógłsię spodziewać, tymczasem został obnażony i nic nie zyskał w zamian. Był szczerywobec siebie — i wobec mnie również — pieszcząc nadzieję, że tym sposobem zdołaodeprzeć zarzuty, a tymczasem gwiazdy okazały mu swą ironiczną niełaskę. Z jegogardła wydobył się nieartykułowany dźwięk jak u człowieka na wpół ogłuszonegouderzeniem w głowę. Było to straszne, wzbudzające litość.Dogoniłem go dopiero przy bramie. Musiałem nawet biec, a gdy prawie bez tchustanąłem obok niego, zarzuciłem mu, że mi ucieka.— Nigdy! — rzekł i zawrócił zaraz.Wytłumaczyłem mu, że nie miałem na myśli, że uciekał przede mną.— Przed nikim, przed nikim na świecie — oświadczył z naciskiem.Powstrzymałem się od wykazania wyjątku, mogącego usprawiedliwić najdzielniejszegoz nas; pomyślałem, że sam wkrótce to zrozumie. Spoglądał na mnie cierpliwie,podczas gdy ja rozmyślałem, co by tu powiedzieć; ale nie mogłem znaleźć nicodpowiedniego, więc poszedł dalej. Dotrzymywałem mu kroku, bojąc się go stracićz oczu; mówiłem pośpiesznie, że nie mogę go zostawić pod fałszywym wrażeniemSE A 33

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!