11.07.2015 Views

Lord Jim - eBooks

Lord Jim - eBooks

Lord Jim - eBooks

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

odesłał ich do wszystkich diabłów, gdy przyszli wyciągać go z hamaka mówiąc, żeparowiec tonie! Gdyby stał tu z rękami w kieszeniach i wymyślał im tylko!Wstał, zacisnął pięść, spojrzał na mnie i znów usiadł.— Stracona sposobność, co? — szepnąłem.— Dlaczegóż się pan nie śmieje? — rzekł. — To żart z piekła rodem. Słabe serce!Czasami żałuję, że moje nie było tak słabe.To mnie zirytowało.— Doprawdy? — zawołałem z głęboką ironią.— Tak. Nie może pan tego zrozumieć? — krzyknął.— Nie wiem, czego mógł pan chcieć więcej — odparłem gniewnie.Rzucił mi pełne niezrozumienia spojrzenie. Ten pocisk również nie trafił do celu,a był on człowiekiem nietroszczącym się o chybione strzały. Na honor, był za małopodejrzliwy; z nim nie można było prowadzić pięknej gry. Rad byłem, że mój pociskchybił — że nawet nie usłyszał lotu strzały.Rozumie się, wtedy nie mógł wiedzieć, że ten człowiek nie żyje. Następna minuta— ostatnia, jaką spędził na parowcu — była natłoczona masą wypadków i uczuć,bijących w niego jak fale morskie o skałę. Używam tego porównania, gdyż jego opowiadaniezmusiło mnie do uwierzenia, że on w tym wszystkim zachował dziwnezłudzenie bierności, jak gdyby nie on sam działał, lecz dał się pociągnąć piekielnejmocy, która obrała go na ofiarę swych żartów.Pierwszym odgłosem, jaki doszedł do jego świadomości, był zgrzyt spuszczanejnareszcie łódki; przeniknął go od stóp do głów. Orkan miał zerwać się lada chwila,drugi, silniejszy podmuch przechylił bierną łupinę parowca tak groźnie, że tchu muzbrakło, a jednocześnie mózg jego i serce przeszywały jak sztyletami krzyki zdradzającepaniczny strach.— Prędzej! Prędzej! Na miłość Boga! Już tonie!W tej chwili na pokładzie podniosły się przestraszone głosy.—Kiedy tamci zaczęli wrzeszczeć, umarłego by zbudzili — rzekł.Gdy łódź literalnie wpadła do wody, rozległy się w niej tupotania nóg i krzyki.„Zdjąć z haka! Prędzej! Odbijaj! Prędzej, bo zginiemy! Orkan tuż nad nami…” — <strong>Jim</strong>ponad swą głową słyszał lekki szelest wiatru, a pod stopami okrzyki boleści. Czyjśpodniesiony głos miotał przekleństwa na hak utrzymujący łódź na uwięzi. Parowieczaczął brzęczeć, huczeć jak przewrócony ul. <strong>Jim</strong> opowiadał o tym wszystkim spokojnie— właśnie w tej chwili zachowanie się jego, głos i spojrzenie było spokojne — i naglepowiedział bez słowa ostrzeżenia:— Potknąłem się o jego nogi.Tu dowiedziałem się po raz pierwszy, że ruszył się z miejsca. Nie mogłem powstrzymaćpomruku zdziwienia. Coś go porwało, rzuciło naprzód, ale co było przyczyną,że wyszedł ze swej nieruchomości, nie wiedział, tak jak nie wie wyrwane z korzeniemdrzewo o wichrze, który powalił je na ziemię. To wszystko spadło na niego:krzyki, widok grożącego orkanu, nogi zmarłego — wszystko — na Jowisza! Piekielnyżart utkwił mu w gardle — ale uważajcie — nie przyznawał, by objawił się w jegogardzieli jakiś ruch połykający. To dziwne, jak on umiał narzucać się ze swymi urojeniami.Słuchałem, jakby mówił o jakichś sztukach czarnej magii dokonywanych natrupie.— Przewrócił się na bok bardzo powoli i to jest ostatnie wspomnienie, jakiewyniosłem z parowca — mówił dalej. — Nie obchodziło mnie, co on robi. Wyglądał,jak gdyby chciał się podnieść; oczekiwałem, że zaraz się zerwie i wskoczy za innymido łódki. Słyszałem stukania o łódź i czyjś przeciągły głos wołał: „George!” Trzy głosyrazem podniosły wrzask: jeden ryczał, drugi wył, trzeci… beczał! Ach!SE A 47

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!