Szczecin
Szczecin
Szczecin
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
KULTURA<br />
mogą służyć jako (paradoksalnie) zasłona dla słabości<br />
przedstawienia, skoro same mogą dla części widzów<br />
stanowić wystarczająco atrakcyjny element widowiska.<br />
Z drugiej natomiast strony, krytykując spektakl,<br />
w którym na scenie ganiały „golasy”, krytykujący naraża<br />
się na opinię „konserwatysty”, który nie dostrzega<br />
nowych trendów w sztuce i w ogóle jest pruderyjny.<br />
KONTRAPUNKT transgraniczny<br />
Pisząc o boomie festiwalowym w Europie wspomniałam,<br />
że narodził się on z potrzeby odbudowania<br />
wspólnoty kulturowej. W ten nurt wpisuje się także<br />
KONTRAPUNKT, który od 2001 roku odbywa się nie<br />
Zdarzeniowość i widz albo czy można gadać<br />
w teatrze<br />
Teatr jest zdarzeniem i jako taki bywa nieprzewidywalny.<br />
Z ową nieprzewidywalnością zderzyliśmy się<br />
w Berliner Ensemble, kiedy okazało się, że z powodu<br />
choroby aktorki grającej tytułową rolę, zespół nie jest<br />
w stanie zagrać Lulu w reż. Roberta Wilsona. Na scenę<br />
wyszli jednak wszyscy pozostali wykonawcy i zaproponowali<br />
nam zamiast przedstawienia koncert songów ze<br />
spektaklu – (autorem muzyki jest legendarny Lou Reed).<br />
Znów zachwycili mnie berlińscy aktorzy, którzy nieodbyty<br />
spektakl bardzo gładko zamienili w koncert. Po<br />
pierwsze, znakomicie odnaleźli się w rolach wokalistów,<br />
„Między nami dobrze<br />
jest”<br />
Doroty Masłowskiej<br />
w reż.: Grzegorza<br />
Jarzyny (TR<br />
Warszawa)<br />
Fot. Dominika<br />
Odrowąż<br />
72<br />
tylko w <strong>Szczecin</strong>ie, ale także po drugiej stronie granicy.<br />
Ta współpraca, która może być widziana jako<br />
kontynuacja budowy kulturowej wspólnoty Europy,<br />
zaowocowała w tym roku dwoma ciekawymi zdarzeniami<br />
teatralnymi. „Dzień berliński” to dla mnie<br />
przede wszystkim Powrót Odysa (reż. David Marton)<br />
z Schaubühne am Lehniner Platz i spektakl... którego<br />
nie było, czyli „Lulu” Berliner Ensemble.<br />
Powrót Odysa (który „małą formą” trudno byłoby<br />
nazwać) to przede wszystkim rewelacyjne aktorstwo<br />
– „zdarzeniowe”, odpsychologizowane, a równocześnie<br />
bardzo precyzyjne i czytelne. W tym<br />
spektaklu scena też pełna była przedmiotów –<br />
„umeblowana”, prezentująca miejsce zdarzeń z dużym<br />
pietyzmem. Jednak tu każdy element budował<br />
spektakl, a nie służył jedynie za wypełniającą scenę<br />
„dekorację”. Nie znam niemieckiego, ale w pewnym<br />
momencie złapałam się na tym, że nie czytam już<br />
tłumaczenia, tylko dałam się wciągnąć we wnętrze<br />
scenicznego świata. Uważam, iż w pełni zasłużenie<br />
to właśnie ten spektakl zdobył główną nagrodę<br />
jury, zdumiało mnie jedynie, że zdobył zaledwie kilka<br />
głosów widzów.<br />
a sądząc po tym, że niektóre piosenki śpiewali trzymając<br />
w rękach kartki z tekstem, występ ten zaaranżowano ad<br />
hoc (miał to być drugi spektakl po premierze). Co więcej,<br />
tak jak wykonawcy rockowi potrafili nawiązać bezpośredni<br />
kontakt z widzami, a widzowie (w dużej części<br />
rówieśnicy Wilsona i Reeda) bardzo łatwo podchwytywali<br />
ten kontakt (np. zagadywali z pierwszego balkonu).<br />
Można w tym dopatrywać się odległego echa tradycji<br />
Brechta i Weila.<br />
Przełom performatywny, jaki dokonuje się w teatrze<br />
od lat 60., pozwalający widzieć w „przedstawieniach” nie<br />
tyle obrazy iluzji scenicznej, a właśnie przygotowane<br />
„zdarzenia”, przemodelował m.in. relację artysta – „widz”.<br />
Ową zmienioną relację czasem wykorzystują w spektaklach<br />
twórcy, wchodząc z widzami w bezpośredni kontakt.<br />
Ten chwyt teatralny wykorzystali aktorzy O północy<br />
przybyłem do Widawy, czyli Opis obyczajów III (na podstawie<br />
tekstów ks. Jędrzeja Kitowicza, Henryka Rzewuskiego<br />
i cudzoziemców odwiedzających Polskę w czasach<br />
Stanisława Augusta; reż. Mikołaj Grabowski) Teatru Imka<br />
z Warszawy oraz Intymności (Hanif Kureishi, reż. Iwona<br />
Kempa) Teatru im. Słowackiego z Krakowa. To, w jaki<br />
sposób aktorzy „przechodzą przez rampę” wiele mówi