Dramat artystyczny
Dramat artystyczny
Dramat artystyczny
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
E0001 S. Mrożek Czarowna noc Dialog 2/1963 str. 7<br />
Co myślał ten artysta? .. No, ewentualnie, prawdopodobnie .. a widzi pan kolega! No właśnie! Od razu mówiłem,<br />
że coś w tym jest .. wyobraźnia, drogi panie kolego. Wyobraźnia .. ha, co robić. Pan kolega się myje? Proszę bardzo.<br />
Pan inżynier będzie łaskaw pierwszy. Ja zaczekam .. uwinę się raz-dwa. Ciekaw jestem, kto zostawił to mydło?<br />
E0002 S. Mrożek Czarowna noc Dialog 2/1963 str. 9<br />
Za komodą ... Widocznie tu był apartament. Zamknięte ... No to w porządku .. Nic nie widać. Zatkane papierem<br />
... Jasne. Zawsze zatykają ... Co pan kolega zamierza? ... Zobaczę, co się da zrobić .. Ależ niech pan da spokój, to nie<br />
wypada. Niech pan zgasi to światło i kładzie się spać. Jest pan przecież poważnym człowiekiem. Drogi panie kolego,<br />
rozumiem, że w czasach szkolnych. Ale teraz? Jest pan przecież głową rodziny. Co jest?<br />
E0003 S. Mrożek Czarowna noc Dialog 2/1963 str. 12<br />
Trochę tu u nas nieporządek. Kawalerskie gospodarstwo, he, he! .. Jak to dobrze, że jednak ciebie znalazłam ..<br />
Mnie? .. Szukałam cię wszędzie. Czy dobrze trafiłam? .. Byłem w rozjazdach, bardzo żałuję. Stałe podróże, wyjazdy.<br />
Służbowo, rozumie się .. I znowu mamy lato istotnie. Upał nawet w nocy. Wczoraj tak się spociłem, że niech ręka<br />
boska broni. Co?<br />
E0004 S. Mrożek Czarowna noc Dialog 2/1963 str. 14<br />
Nie ma znaczenia. We śnie nic nie ma znaczenia .. Drogiemu koledze dobrze tak mówić, dla pana może nie mieć<br />
znaczenia. Ale ja jestem człowiekiem poważnym, obdarzonym zaufaniem społeczeństwa! .. To po co się panu koledze<br />
w ogóle coś śni? .. To moja sprawa .. Aha, zaczynam rozumieć .. Co pan kolega zaczyna rozumieć? .. Nic, nic ..<br />
Niechże drogi pan kolega powie! .. [&]<br />
E0005 S. Mrożek Czarowna noc Dialog 2/1963 str. 17<br />
Nie wie pan inżynier .. Najpierw pan wynalazł to wszystko swoim naukowym umysłem, a teraz pan nie wie .. Niech<br />
pan magister nie traci zimnej krwi .. Ja mam nie tracić zimnej krwi kiedy okazuje się, że mnie nie ma .. Pan magister<br />
jest. Tylko że pan magister nie istnieje .. Wszystko jedno przecież nie można żyć, kiedy się nie istnieje.<br />
E0006 M. Kuncewiczowa Dziękuję za różę Dialog 2/1963 str. 21<br />
Tak jak zawsze, proszę pana, ona wcale nie stoi .. Rozumiem. Ciągle „Alicja W Krainie Czarów” Kwiateczki ..<br />
książeczki. Różowy fartuszek. Ani rusz nie możesz dorosnąć. Nie szkodzi. Ja mogę poczekać .. O nie! Niech pan nie<br />
czeka. Po co? Przecież wyszłam za mąż .. Po co? Bo jedziemy na tym samym wozie. Ja ciągle mam swoją brzydką<br />
żonę, a ty się wydałaś za tego karierowicza ni z pierza, ni z mięsa.<br />
E0007 M. Kuncewiczowa Dziękuję za różę Dialog 2/1963 str. 22<br />
Dzień dobry, Barbaro, drzwi frontowe były otwarte .. Ach, to ty! Dzień dobry, Pat .. Czy czekasz na kogoś? .. Nie.<br />
Po prostu nie znoszę widoku samotnej filiżanki .. To taka z ciebie turkaweczka od pary? A jeżeli ja wypiję herbatę<br />
Ryszarda, czy się rozpłaczesz? .. Przeciwnie, zaśpiewam z radości. „Ach, co za piękny dziś ranek, ach, co za piękny<br />
dziś dzień”. Zaraz nastawię czajnik.<br />
E0008 M. Kuncewiczowa Dziękuję za różę Dialog 2/1963 str. 25<br />
Dobry wieczór, mamo. Może mama zdejmie płaszcz .. Nie, dziękuję ci, Barbaro. Pod spodem nie jestem wizytowo<br />
ubrana. Chwała ci, panie, że nie mieszkacie w jednym z tych mieszkań wysoko pod niebem. Słowo daję, że upał<br />
właściwie mi nie szkodzi. Ojcu Ryszarda też nie przeszkadzał. Nawet w taką skwarną niedzielę jak dziś, ojciec nie<br />
włożyłby do kaplicy nic innego, jak tylko czarne ubranie.<br />
E0009 M. Kuncewiczowa Dziękuję za różę Dialog 2/1963 str. 28<br />
Przecież teraz jest zima .. Ale niedługo będzie wiosna i będziemy mogły urządzać przyjęcia w studio. Cocktaile i<br />
w ogóle. Teraz, moja droga, Ryszard jest na takim stanowisku, że może zapraszać ludzi, na których warto wydawać<br />
pieniądze. Czy ty lubisz interesujących ludzi? .. Lubię? Uwielbiam! .. A kogo nazwałabyś człowiekiem interesującym?<br />
.. Hm. No, na przykład pan Kuku.<br />
E0010 M. Kuncewiczowa Dziękuję za różę Dialog 2/1963 str. 29-30<br />
Dlaczego to akurat miało dla ciebie sens? .. Bo kiedy chorowałem na koklusz, pamiętam, jak ciotka kiedyś powiedziała<br />
do mojej matki: „nie trap się, droga Lucy, on płacze, ale kaszlanie sprawia mu przyjemność” .. Tak jakbyś ty<br />
kiedykolwiek mógł być prosiakiem. Ach ani dnia dłużej nie chcę już być we Frigolandii .. No to chodźmy! Powtarzam<br />
ci, że moje łóżko jest dość szerokie dla dwojga.<br />
1
E0011 M. Kuncewiczowa Dziękuję za różę Dialog 2/1963 str. 32<br />
Czyż nie zgadywałem twoich życzeń? Na przykład ta sławetna lodówka. No, zapomnijmy o tym. Rozumiem, że<br />
wszystkie te zmiany musiały cię bardzo zdenerwować. Już dobrze, dobrze. Nie dąsaj się. Nie psuj naszego sukcesu<br />
pensjonarskimi humorami. Wiesz, dziecko, dochodzę do przekonania, że właściwie jesteś sprytna. Na przykład ten facet<br />
Jones.<br />
E0012 M. Kuncewiczowa Dziękuję za różę Dialog 2/1963 str. 34<br />
Myślałby kto, że masz prawo mieszać się do spraw Barbary! .. A mam, mam prawo. Kiedy się schroniła w moim<br />
domu, była właściwie dzieckiem. Sam dobrze wiesz, że nie wyszłaby za ciebie, gdyby nie mój wpływ. Nie można<br />
powiedzieć, żeby ci się udało ją sobie ułożyć, Biggins .. Szkoda, że nie używałeś swojego wpływu, kiedy Barbara<br />
ostrzegała mnie przed tobą.<br />
E0013 M. Kuncewiczowa Dziękuję za różę Dialog 2/1963 str. 37<br />
Ach! Nie słyszałam, jak pan stukał, doktorze .. Wcale nie stukałem. Wracam od pacjenta. Zobaczyłem cię przez<br />
oko krzątającą się po domu i po prostu wszedłem .. Właściwie, to ja sobie nie życzę, żeby przechodnie tak swobodnie<br />
wchodzili do mojego domu .. I masz rację, Barbaro. Tylko, że ja dzisiaj nie jestem dla ciebie przechodniem. Chyba<br />
wiesz, jaki to dzień dzisiaj i dlaczego nie mogę mu pozwolić minąć nie zobaczywszy się z tobą?<br />
E0014 M. Kuncewiczowa Dziękuję za różę Dialog 2/1963 str. 41<br />
Więc cóż to takiego jest? .. Żeby tak prawdę powiedzieć, to to jest więzienie .. Tak? A cóż ona tam robi? Ma tam<br />
jakieś zajęcie? .. Oho jeszcze jakie zajęcie! Dziesięć lat! Ale już prawie odsiedziała .. Co takiego? Co ona zrobiła? ..<br />
Ano, kiedy miałem coś z osiemnaście lat, matka się raz bardzo zgniewała na ojca i na mnie.<br />
E0015 T. Hołuj Puste pole Dialog 4/1963 str. 6<br />
Dałbym głowę, że to gdzieś tutaj, ale wzrok musi się zakomodować. Intuicją nic tu nie zdziałasz. Trudno postrzegać<br />
to, czego już nie ma .. Tylko bez zgrywy, Adaś, bez bajerowania. To tu .. Jakże „tu”. Ja mnie się wydaje, może się<br />
mylę, nie wiem, ale gdy kiedykolwiek myślałem, gdzie to jest, wyobrażałem sobie to tak, jak wtedy, a teraz gołe pole<br />
i trawy ..<br />
E0016 T. Hołuj Puste pole Dialog 4/1963 str. 9<br />
Słusznie, Leon ale tyś często mówił o panu. Jeszcze niedawno temu powiedziałeś, że przyjazd pana murowany i<br />
że to by cię urządziło .. Więc to tak! .. Znam pana z opowiadań Leona, wiem, że pracuje pan nad morzem i jest pan<br />
prawnikiem i że zeszłego roku dostał pan order, zapomniałam już jaki, i że jest pan prezesem.<br />
E0017 T. Hołuj Puste pole Dialog 4/1963 str. 11<br />
Myślałam o Leonie. Pan wie, komendancie, jedyny bliski człowiek. Zawsze mówił: Janka, niech tylko zbiorę się,<br />
to dam nogę i zacznę wszystko na nowo. Myślę, że czekał na coś, co mu pozwoli zacząć od nowa, chyba na pieniądze,<br />
nie wiem, ale teraz, teraz musiałyby być to wielkie pieniądze, komendancie, żeby przeważyły te pańskie inwestycje i<br />
projekty.<br />
E0018 T. Hołuj Puste pole Dialog 4/1963 str. 14<br />
Zaś tam uciekała. Wpadli prosto na esesmanów Łysego, na nocny transport. Chwycili kilku. Ten coś znajomy, nie,<br />
Kukułka? .. Znajomy. Trzeci raz wpada. Ale, że cię akurat dziś poniosło w teren, przecież dziś ma dyżur Marian.<br />
Miałeś nosa, no. Los! Hende hoch, du Aeschloch, bloder Hund, du. Nie ma nic .. Felek, może on tym razem, no, może<br />
o niewinny, co? .. Nic nie ma, spał tu tylko, nie kopał.<br />
E0019 T. Hołuj Puste pole Dialog 4/1963 str. 15-16<br />
Jubel. Zobaczysz, że mam rację. Zbrodniarzy zawsze ciągnie do takiego miejsca, przyjadą, przyjadą, przez kilkanaście<br />
lat mieli spokój, nie spodziewają się nawet, że ich ktoś rozpozna, wkręcą się do transportów, przyjadą, zobaczyć,<br />
jak to dzisiaj wygląda. A my ich, Marian, nakryjemy. Stara wiara pomoże nam na pewno. Komendant przywiózł cały<br />
plik fotografii, tam są prawie wszyscy. Marian, zrób odbitki, dużo odbitek, rozdamy naszym.<br />
E0020 T. Hołuj Puste pole Dialog 4/1963 str. 19<br />
Jeszcze nie, czekamy na słońce. Pan wczoraj fotografował dziewczęta w kąpieli. Chociaż wyraźnie zakazałem<br />
jakichkolwiek zdjęć transportu. To ma być zachowane w tajemnicy aż do końca. Będzie pan łaskaw oddać filmy, bo<br />
inaczej będę musiał zameldować gdzie trzeba i narazi się pan na grube nieprzyjemności .. Strasznie się cieszę, chciałam<br />
panów poznać.<br />
2
E0021 T. Hołuj Puste pole Dialog 4/1963 str. 22<br />
Przyjechał na uroczystość. Wziął urlop i przyjechał nieco wcześniej, prawda? .. Prawda .. Przebywał jednak tylko<br />
z wami. Nie nosił się z myślą o samobójstwie, co? .. U takich to możliwe .. E, on? .. Samobójstwo? .. A dlaczego? ..<br />
Cholera wie. Facet przyjeżdża z takim planem w walizce i nagle wypadek. Ale wyście byli z nim wtedy cały czas. Nie<br />
odchodziliście gdzie choć na chwilę? .. [&]<br />
E0022 T. Hołuj Puste pole Dialog 2/1963 str. 29<br />
Jednak. Może wywiozę ją do lasu i każę, by wąchała żywicę i igliwie. Niech ma porównanie. Bo pan już cuchnie<br />
tym polem, tym powietrzem. Może zrobię coś innego, nie wiem jeszcze, w każdym razie nie będę jej podsuwał –<br />
siebie. Do widzenia, Romeo. Zastanę tu pana za chwilę? .. Czekam na komisję przygotowawczą.<br />
E0023 T. Hołuj Puste pole Dialog 4/1963 str. 33<br />
Panno Janko, proszę wrócić bardzo proszę, ja się boję .. Nie bój się, głupstwo, zaraz przyjdę, tylko poczekam, aż<br />
wróci dyrektor. Mam mu coś powiedzieć. Już jadą .. Ty skądżeś się tu wziął? Połóż to! Słuchaj, wszystko odwołane,<br />
niczego nie będzie, nie będzie jublu, nikt nie przyjdzie, nie będziecie mieli komu złożyć prośby o pola, ale ja tu będę,<br />
słyszysz? I ode mnie zależy teraz. Wszystko.<br />
E0024 M. Promiński Dawna przykra sprawa Dialog 4/1963 str. 35<br />
Co tu się bawić w pisaninę? Napisaliśmy już, że Milusicza zabili Niemcy, co wiarygodnie stwierdzono, i kropa ..<br />
A, właśnie – że nie kropa, niestety. Pokazuje się, że to nie było najszczęśliwiej pomyślane. Lepiej może było zeznać, że<br />
był co prawda taki, przez jakiś czas, ale zaginął, wyniósł się stąd, czy jak tam, nasza komórka straciła z nim łączność.<br />
E0025 M. Promiński Dawna przykra sprawa Dialog 4/1963 str. 38<br />
O, dlaczego te podejrzenia? Krzywdzące, z obecnej perspektywy oczywiście ale przecież sami powiedzieliście, że<br />
świtało wam już wtedy – musiał mieć łączność z wyżej postawioną komórką w hierarchii krajowej .. No tak, to prawda.<br />
Tak musiało być .. A tego zapowiedzianego skoku na grubych Niemców nie wykonał? .. Nie, nie wykonał. Przynajmniej<br />
nie słyszeliśmy, żeby coś tak ważnego.<br />
E0026 M. Promiński Dawna przykra sprawa Dialog 4/1963 str. 42<br />
A jeszcze miałabym się lenić dla bohatera, który nagle nam tak wyrósł! Kto by pomyślał, że właśnie on? Tego<br />
Milusicza to ja bym nawet nie poznała, gdyby teraz przede mną stanął .. Nie życzcie sobie tego, sąsiadko. Mógłby was<br />
jeszcze nastraszyć, skoro już kości z niego same zostały .. Eee, mnie umarlaki nie straszne. Co taki biedaczyna może<br />
żądać?<br />
E0027 M. Promiński Dawna przykra sprawa Dialog 4/1963 str. 45<br />
Zosiu, proszę do nas. Cóż się, dziecko, plątasz jak po lesie? Wypijemy pierwszego z wójtem. Zróbcie, panowie,<br />
miejsce dla jedynej damy .. Ależ proszę .. Byle coś łagodnego, nie pijam .. Już trzymam w ręce dla pani. Winko<br />
łagodne. Och, jakież pyszności! Dla mnie kurczątko! To, to – proszę .. Kurczątko – kurczątku! .. To panu nie wyszło.<br />
E0028 M. Promiński Dawna przykra sprawa Dialog 4/1963 str. 49<br />
Że to ty wtedy sypnąłeś do Niemców .. A to. Ja mu gębę zamknę! I on tak gada do obcych? .. Nie. Nie zdaje mi<br />
się. Do mnie powiedział, na razie .. Jakie on ma na to dowody? Ty mnie znasz, Apolinary .. Zaraz dowody! Nie wiesz,<br />
jak to jest? Upiera się, że nie potrzeba innych jak to, że miałeś za dużo pieniędzy zaraz po wojnie.<br />
E0029 S. Mrożek Śmierć porucznika Dialog 5/1963 str. 7<br />
Tam do diabła, przecież mówię, że nie! .. Wystarczy. Nawet jeżeli przyszedłem po to, żeby rozwiązać pewne sprawy<br />
dotyczące mojego sumienia, to tak nie mam zamiaru tym pana obciążać .. Więc po co, u diabła starego. Mille pardons,<br />
nie chciałem się unieść, ale w tych okolicznościach. Czego pan chce? Muszę wygrać tę bitwę, albo przynajmniej<br />
przegrać ją z jak najmniejszymi stratami.<br />
E0030 S. Mrożek Śmierć porucznika Dialog 5/1963 str. 8<br />
To jest, chciałem powiedzieć, tym gorzej. Z ogólnego punktu widzenia tym gorzej. Ale obecnie, jako poeta, mam<br />
znacznie ułatwione zadanie. Druzgocąca przewaga wroga to podstawowy warunek, żeby mój epicki utwór wzruszał<br />
i przekonywał poetycko. Proszę przypomnieć sobie Termopile. Kto by się przejmował Termopilami, gdyby Leonidas<br />
rozporządzał siłami dorównującymi armii perskiej. Nie zazdroszczę dzisiaj poetom przeciwnika.<br />
3
E0031 S. Mrożek Śmierć porucznika Dialog 5/1963 str. 13<br />
Myślałem, zechce pan zobaczyć moich druhów z armii. Oni tak samo jak my na wygnaniu, już dawno pragnęli<br />
przedłożyć mistrzowi swoje wyrazy czci i poważania .. Rad, rad jestem wielce! Panowie pozwolą, że ich tu przedstawię.<br />
Panna Zosia córką także kombatanta .. Więc naszego brata, jakby bratanica .. Z którego pułku? .. Rowieński ułanów.<br />
E0032 S. Mrożek Śmierć porucznika Dialog 5/1963 str. 15-16<br />
O, przepraszam, Mistrzu, nie puścimy płazem tego wybryku bez wytłumaczenia. Orson bohaterem, za to się należy<br />
cześć całkiem osobna. Ale osobno należy rozpatrzeć jego postępek, którego świadkami byliśmy przed chwilą. Orson<br />
oficerem i tego wymaga honor oficerski całego korpusu. Rzecz to między nami. Nieprawda, panowie? .. Na to są<br />
kodeksy .. Ja tam, tego. Prawda bez wątpienia.<br />
E0033 S. Mrożek Śmierć porucznika Dialog 5/1963 str. 17<br />
Zostałem za bramą z całym piekłem w duszy. Mijały minuty, aż nie wytrzymałem z rozpaczy i wściekłości. Wpadam<br />
na pokoje, nie pytając, kto mieszka. I widzę Zosię, a przy Zosi – jego! Krew do głowy bije, ja go nie poznałem, aż<br />
kiedy panowie, resztę zapomniałem. A więc o to chodzi? .. Byliśmy tu wszyscy i jako świadkowie.<br />
E0034 S. Mrożek Śmierć porucznika Dialog 5/1963 str. 22<br />
Chwileczkę, przystąpię do notatek .. To pan jest śledczym? .. Jestem publicystą. Od spraw młodzieży .. To już idę.<br />
Niech pan zadzwoni, jakby było potrzeba .. Tak. Dziękuję .. Na miłość boską, kim pan jest?! .. Tragiczne pokolenie.<br />
Bzdura! Ile pan ma lat? .. Ho ho. A dawniej też bywały tragiczne pokolenia .. I pan z nimi. Tutaj. Przecież ja mógłbym<br />
być pańskim synem!<br />
E0035 S. Mrożek Śmierć porucznika Dialog 5/1963 str. 25<br />
Nie znałeś litości, panie .. Nie lubisz literatury? A pomnisz, gdym wrócił żywy z mej wysadzonej reduty, tyś mówił,<br />
żem nieprawdziwy, bo wiersz na mym zgonie osnuty? .. Orson! .. Ja, ten sam. Czy teraz pan uwierzy? .. Wystarczy!<br />
Po coś mnie wzywał, poruczniku? .. Żebyś zaświadczył. Kiedyś o mojej śmierci świadczyłeś kłamliwie. Dziś twojego<br />
ducha ja biorę na świadka, żem jeszcze jest żywy.<br />
E0036 S. Mrożek Śmierć porucznika Dialog 5/1963 str. 28<br />
To jakieś szaleństwo! Wysadzać się teraz, po upływie przeszło stulecia, bez wojny, bez rewolucji? Żeby to chociaż<br />
były jakieś imieniny, ale tak, w ogóle bez żadnej okazji! I to teraz, kiedy pociągi nareszcie zaczynają chodzić punktualnie?<br />
I to jeszcze na śmierć? .. Sądzę, że dość jasno przedstawiłem panu moją sytuację. Wysadzenia reduty nie da się<br />
już odwołać, pozostaje mi tylko jedna droga.<br />
E0037 K. Choiński Cedrowy dwór Dialog 5/1963 str. 30<br />
O, bardzo przepraszam. Ja myślałem. Nie, nie ma, wyjechał. Na dwa dni. Tak. Oczywiście powtórzę. Bo wie pani,<br />
ja myślałem. Psiakrew halo. Może. Nie, wprost przeciwnie. Jestem w takim humorze, że gdybym się złapał, to nie<br />
zdążyłbyś krzyknąć „ratunku”. Ja? Kpię? Ale. Bo. Cicho, do jasnej cholery! Nie dość, że dzwoni pan bez końca pytając,<br />
czy dziubas.<br />
E0038 K. Choiński Cedrowy dwór Dialog 5/1963 str. 33<br />
Joasiu, albo mi zaraz powiesz, o co chodzi, albo wyjdę naprawdę pójdę stąd. Miałem prawo spodziewać się czego<br />
innego. Prawa nie miałeś. Najwyżej mogłeś się czegoś spodziewać. I przeliczyłeś się .. No więc? .. Właściwie mógłbyś<br />
się domyślić, gdybyś choć trochę myślał o mnie .. Myślę o tobie więcej, niż przypuszczasz .. Andrzej, co ty sobie<br />
właściwie wyobrażasz?<br />
E0039 K. Choiński Cedrowy dwór Dialog 5/1963 str. 37<br />
Nie wiem. Słuchaj, nie musisz się wycofywać .. Jeszcze tylko brakuje, żebym po takiej awanturze przeszkadzała<br />
młodemu małżeństwu w .. Kiedy my wcale nie .. Dobrze, wy wcale nie. Cześć, lecę .. Ewka, słuchaj, bądźże rozsądna.<br />
Myśmy chcieli pogadać o naszych sprawach. I właśnie nie możemy znaleźć rady. Może .. Czego się tak tłumaczysz?<br />
Ostatecznie jesteśmy małżeństwem.<br />
E0040 K. Choiński Cedrowy dwór Dialog 5/1963 str. 40<br />
Nie musisz wiedzieć. Po co zadarłeś ze wszystkimi? Pomogłeś mu chociaż? .. Dla zasady. Nie zostawia się samego<br />
kogoś, kogo wszyscy chcą podeptać .. Ech, ty, rycerzu z la Manczy! .. Powiedz to Ewie .. Bo? .. Brała w tym udział,<br />
po mojej stronie .. Coś ty? Nigdy bym jej nie posądziła. Nie wygląda na to. Aha. Wiesz co. żebyś sobie nie myślała,<br />
że mnie się tak bardzo pali do tego wyjazdu.<br />
4
E0041 K. Choiński Nocna opowieść Dialog 6/1963 str. 7<br />
Bał się pan kiedy? .. A pan? .. Wiele razy .. Czego? W czasie wojny? .. Nie tylko. Owszem w czasie nalotów. Ale<br />
jeszcze w innych sytuacjach .. Jakich? .. W czasie kryzysu. Były redukcje, bałem się, że stracę posadę. I później wiele<br />
razy. Bałem się ludzi, ich opinii takich, którzy mogli mi zaszkodzić .. No. Każdy się czegoś boi.<br />
E0042 K. Choiński Nocna opowieść Dialog 6/1963 str. 10<br />
Gdzie jest jakiś pokój, w którym można położyć tego człowieka? .. Kto to taki? .. To nie ma nic do rzeczy! .. Nie<br />
widzi pani, że poharatany? Chyba wystarczy. No, tu jest pokój, obok. Może w sali, na górze? Właśnie posłałam tym<br />
panom .. Tędy, panowie .. Co wypadek? .. Wypadek? Zdaje się. Nie wiem .. Chyba szoku dostała .. Telefon jest? ..<br />
Nie, jeszcze nie założyli.<br />
E0043 K. Choiński Nocna opowieść Dialog 6/1963 str. 14<br />
Przyjeżdża pan, owiany legendą hierarchii. Słuchają, płaszczą się. Wiem, nie o to chodzi. Człowieka na stanowisku<br />
słuchają i poważają. Znajomi, rodzina, podwładni, czasem nawet zwierzchnicy świat jest uregulowany. Praca, hierarchia,<br />
moralność. światem rządzi słowo. Protestuję. Protestuję. Z mównicy, na papierze, w rozmowie. Protestuję .. To wszystko<br />
chyba istnieje? .. Przez pewien czas. Ale nie naprawdę. Przecięli panu cumy i postawili w dryf.<br />
E0044 K. Choiński Nocna opowieść Dialog 6/1963 str. 17<br />
Młody człowieku, niech pan weźmie przykład ze mnie. Moje zajęcie nie jest takie przyjemne, jakby się mogło<br />
zdawać; fotografuję twarze – chude, opasłe, młode, stare, brzydkie i ładne, sympatyczne i odrażające. Twarze pijaków<br />
i głupawych ascetów. Nadęte władzą i spłaszczone pokorą. Twarze debilów i maniaków. Twarze nietknięte złem i<br />
zbrodnicze. Czasami uśmiechają się.<br />
E0045 K. Choiński Nocna opowieść Dialog 6/1963 str. 19-20<br />
Będę brutalnie szczery: tak .. Ależ to oburzające! Mógł pan nie słuchać, powiedzieć od razu, że nie chce pan .. A<br />
kto mi kazał wyprowadzać pana z błędu? Byłem ciekaw, czy stać pana na coś oryginalnego. Wszystko to mogę usłyszeć<br />
i przeczytać setki razy. Nie potrzeba mi usprawiedliwienia. Sam dla siebie jestem usprawiedliwieniem.<br />
E0046 K. Choiński Nocna opowieść Dialog 6/1963 str. 23<br />
Niech panowie ją zostawią. Ledwo żywa po tym wypadku, nie trzeba straszyć. A kto powiedział, że my chcemy<br />
straszyć? Proszę pana. Niech pan powie .. Więc, uważasz, tak. Karol odpędzał nas od drzwi. Najpierw mnie, a potem<br />
Grubego. Taki obrońca cnoty. Ale nie wiecie jeszcze jednego. Jak was nie było, nasz kochany Karolek sam tam chciał<br />
wejść.<br />
E0047 K. Choiński Nocna opowieść Dialog 6/1963 str. 26<br />
Nie pozwolisz im .. Chciałem. Sam widzisz, że nic nie poradzę .. Chciałeś? Ale dlatego, żeby samemu ją mieć!<br />
Tylko dla siebie .. Jesteście brudnymi bandziorami. Gromadą tchórzliwych bydląt. Udajecie wymyślonych facetów z<br />
filmu, bo wam imponują. Pozujecie na silnych, ale nie przyjmiecie żadnej odpowiedzialności za siebie. Ani za innych<br />
.. Za was .. Nie. Odpowiadamy za siebie dalej.<br />
E0048 K. Choiński Nocna opowieść Dialog 6/1963 str. 29<br />
Niech pan idzie do diabła! Nie wpuszczę pana tam i koniec. Ciekaw jestem, czy ona jeszcze chce, żeby ten jej<br />
chłopak żył .. Ona .. To wy chcecie, żeby umarł, bo wam to kłopotów oszczędzi .. I to chyba też prawda. Najgorsze<br />
jest dzisiaj prawdą, do dna. Na miejsce tych kolorowych bajeczek. Przeglądaliśmy się w kolorowych szkiełkach, stłukli<br />
je nam.<br />
E0049 K. Choiński Nocna opowieść Dialog 6/1963 str. 33<br />
To nonsens .. Aha, wyczułeś, że i od ciebie wymagałoby to posunięcia się o krok dalej. I nie chcesz. Zmiękłeś ..<br />
Nie zmiękłem, tylko mi ciebie żal. Nie będziesz z tego nic miał .. Nie zapieraj się! Zmiękłeś! Łamiesz się, przyjacielu!<br />
A powiedzieć ci dlaczego? .. Bo jesteś szmatą, a grasz komedię. Dopóki wszystko jest łatwe.<br />
E0050 K. Choiński Nocna opowieść Dialog 6/1963 str. 37<br />
Pan sobie za dużo pozwala! Ja jestem człowiekiem na stanowisku! Czy pan żąda od nas, żebyśmy tak, jak ten nieszczęśliwy<br />
chłopak, bez sensu nadstawiali karku? .. Tak, ciągnijmy każdy w swoją stronę! Prędzej zgnijemy! Pozwólmy<br />
deptać po sobie, tak jest wygodnie. Deptać podkutymi butami .. On chyba całkiem. Ze strachu, czy co? .. Uczcie się,<br />
chłopcy.<br />
5
E0051 K. Choiński Nocna opowieść Dialog 6/1963 str. 38<br />
Dokąd idziecie, głupcy? Nie udawajcie, że wszystko jest w porządku pluć na wszystko, precz ze wszystkim, bo<br />
tak mi wygodnie, patrzcie – jestem przez to lepszy od was! Jedni mówią, drudzy wierzą, nie ma nic, nic, nic! .. Echa<br />
wojny. Echa wojny. Panu trzeba spokoju .. Szukałem go, stworzyłem go sobie. Wymyśliłem go.<br />
E0052 A. Siekierski Symulanci Dialog 7/1963 str. 5<br />
Wcale tu tak czarno nie jest .. Obywatelu kapitanie, pobędzie u nas obywatel trochę dłużej, to się obywatel przekona<br />
.. Czy kadra też posługuje się tą nazwą? .. Mógłbym na to pytanie odpowiedzieć nie tak jak trzeba, i byłoby dobrze.<br />
Jak powiem prawdę, nie spodoba się to obywatelowi kapitanowi. Pan chciałby tu zaprowadzić nowe porządki, a to się<br />
nie da.<br />
E0053 A. Siekierski Symulanci Dialog 7/1963 str. 8<br />
Nie obcinaj go. Na pewno nie wie, co Kościuszko, a co Sing-Sing .. O, zaraz nie wie .. No to powiedz .. To taki<br />
sakramencko ciężki kryminał .. A Kościuszko? .. A co wy mnie tak? Mam was gdzieś. U nas na budowie .. Czekaj,<br />
czekaj. Chcę ci coś wytłumaczyć. Sierżanta będzie powolutku krew zalewała, jak mu tego nie zameldujemy, kapujesz?<br />
.. [&]<br />
E0054 A. Siekierski Symulanci Dialog 7/1963 str. 11<br />
Przestałbyś wreszcie z twoim betonem .. Coś taki nerwowy? Co się tu, u czorta dzieje? Po co w ogóle ruszałeś<br />
familię Eryka?? Co ci do jego ojca albo matki? .. Odkąd ty taki kochający syn? .. Nie twoja rzecz .. Ale moja,<br />
rozumiesz? Moich rozwalono w czasie wojny. Razem ich postawiono pod mur, matkę obok ojca.<br />
E0055 A. Siekierski Symulanci Dialog 7/1963 str. 14<br />
Ładnie tu, bardzo ładnie. A jakie to śliczne. Jak żywe .. Prawda, że ładne? Toś ty jest zdrowy na umyśle, skoro<br />
znasz się na tym, a może chciałbyś trochę tego potrzymać w rękach, co? Mamy tu w szafie jedną taką żywą. Hodujemy<br />
ją jak kanarka, wiesz? No jak, chciałbyś? .. No to zamknij oczy i przygotuj się do trzymania.<br />
E0056 A. Siekierski Symulanci Dialog 7/1963 str. 16<br />
A widzisz. Tak zrobiłby każdy z nas, ale to jest za proste. On wolał stanąć do raportu .. Do raportu? .. Przecież<br />
powiedziałem wyraźnie, że nie będziemy nigdy stawać do raportu. Ty wiesz, kto to jest? .. Gdybym nie wiedział, to<br />
bym nie mówił. Niech się sam zgłosi. Niech powie, po co stawał. Powinien powiedzieć, nie uważacie, koledzy?<br />
E0057 A. Siekierski Symulanci Dialog 7/1963 str. 19<br />
Trzymaj obiema rękami. Postawcie chłopaki, taboret pod oknem. A teraz wejdź na ten taboret .. Tam im też kazali<br />
wychodzić. Jeszcze wyżej musiałem iść .. No to wyłaź wyżej, na parapet. A teraz widzisz ten hak na oknie? .. Widzę<br />
.. Co ty wyprawiasz? .. Też już zwariowałeś? .. Zaraz się przekonamy, czy potrafi się huśtać, czy utrzyma równowagę.<br />
E0058 A. Siekierski Symulanci Dialog 7/1963 str. 21<br />
No i co z tego, że uwierzą w naszą niewinność, w nawrócenie. Ja chcę, żeby oni wiedzieli, żeby nie przestawali<br />
podejrzewać, że to my. Co się tam kapitan wygłupia z klejem. Powiemy, żeśmy sobie kleili czapki na zabawę. Tysiąc<br />
kłamstw stoi do naszej dyspozycji. Niech nawet odciski palców zbadają. Każdy z nas miał ten klej w garści i każdy<br />
dotykał obrazów, jak sprzątał.<br />
E0059 A. Siekierski Symulanci Dialog 7/1963 str. 23<br />
Było mi wszystko jedno. To ciągłe udawanie, głupkowaty uśmieszek, aż żuchwy bolały, napięta uwaga, żeby się nie<br />
wsypać, ta czapka z dziurawym daszkiem, nie, dłużej nie mogę .. Więc po co to robisz? .. Teraz nie wiem. Ojciec mi<br />
kazał. Ma kilka hektarów pod Warszawą. Badylarz, tak u nas mówią. Forsy ma jak lodu, ale nic to nie pomogło.<br />
E0060 A. Siekierski Symulanci Dialog 7/1963 str. 31<br />
Bo się pierwszy wyłamał z naszej powinności. Nie Nowak, ale właśnie on. Dobrze, żeś nam to powiedział. Teraz<br />
możesz jechać spokojnie do domu .. Nie pojadę .. Zostaniesz ukarany za symulowanie .. Wiem o tym. Ja się też czuję<br />
winny razem z wami. Może moja wina jest większa od waszej. Ja pierwszy dowiedziałem się o tym, co go boli, i<br />
milczałem zamiast wam powiedzieć.<br />
6
E0061 J. Stryjkowski Sodoma Dialog 8/1963 str. 6<br />
Arfachszad, praojcze, dziewięćkroć pra, synu najstarszego ojca naszego, Sema, potop nie był jedyną plagą zesłaną<br />
na ludzi. Gdym się urodził, ziemia pękła na dwoje, jakby ona mnie wydała na świat, a nie matka. Od tej katastrofy rok<br />
podzielił się na zimę i lato. Nie wiem, jak było ze zwierzętami, ale musiałem się natrudzić, żeby zaczynać zaludnianie<br />
ziemi na nowo.<br />
E0062 J. Stryjkowski Sodoma Dialog 8/1963 str. 8<br />
Nie, babciu .. Spluń, dziecko moje! .. Boję się mamy .. Nie bój się, Irith nie jest groźna .. Wszyscy ją kochają.<br />
Tylko ty jej nie kochasz .. Spluń, dziecko! Dziś przestaniesz być dzieckiem. Boję się. Dziś więcej niż wczoraj. Matka<br />
płacze w świątyni nad śmiercią łagodnego boga Tamuza .. To nie jest bóg! .. Babciu, dziś będzie święto, [&]<br />
E0063 J. Stryjkowski Sodoma Dialog 8/1963 str. 11<br />
Już południe. Tobie Haranie, mężu mój, z którym spłodziliśmy syna naszego, Lota, miska śmietany od najlepszej<br />
krowy. Tobie, Terach, którego spłodził Nachor – miska śmietany od najlepszej krowy. Tobie, Nachor, którego spłodził<br />
Szarug, którego spłodził Reu, którego spłodził Peleg, od którego urodzenia pękła ziemia, dzieląc rok na skwar i zimno,<br />
tobie, Heber, ojcze szczepu Hebrajczyków.<br />
E0064 J. Stryjkowski Sodoma Dialog 8/1963 str. 14<br />
Tak szybko zgadłeś. Jakie to nietutejsze .. Jeszcze musi być tyle innych rzeczy .. O, na pewno! Wszystkie znasz? ..<br />
Dziś rano jeszcze nic nie znałem. Ale teraz już znam. Dzięki tobie .. Jak to, przecież ja tego nie znam .. Nie wierzysz?<br />
.. Zaczynam trochę wierzyć .. Jeszcze mogę ci powiedzieć, jak się twoja babcia nazywa .. Jak?<br />
E0065 J. Stryjkowski Sodoma Dialog 8/1963 str. 17<br />
Nie kończ. Nasze będzie zwycięstwo .. To znaczy, spłonie Sodoma .. Ocalimy Tamuza .. To znaczy Sodomę spali<br />
ich bóg Jahu .. Ocalę ciebie .. Potrzebna mi jest twoja pomoc. Koń mi to mówił. Rżał pode mną. Lśnił cały z radości.<br />
I ja rżałem z radości, pędząc do ciebie .. Słuchaj, co ci powiem .. Słucham cię, kuzynko nieba!<br />
E0066 J. Stryjkowski Sodoma Dialog 8/1963 str. 20<br />
Głupota kobiet niezależna jest od wieku .. Cóż posłaniec nieba wie o ziemskiej kobiecie? .. Co mogę wiedzieć<br />
o kobiecie? Jidlaf nie wyrósł mi z żebra. Mówiąc o wieku kobiety miałem raczej na myśli łaskę boga Jahu, boga<br />
Abrahama, który może odmłodzić łono dziewięćdziesięcioletniej żony, ażeby urodziła syna. Osioł ryczy zwiastuje<br />
ludziom porę dnia.<br />
E0067 J. Stryjkowski Sodoma Dialog 8/1963 str. 22<br />
Ach tak! .. Wielki mądry gwiezdniku! Nie ma dla mnie wyjścia! Co mam robić? .. Dokąd pójść? .. Chytrość twoja<br />
jest oliwą na pancerzu. Córko, idź prostą drogą. ślepiec trzyma się ściany, widzący idzie środkiem .. Kto jest ślepy a<br />
kto widzący? .. Gwiezdniku, znałeś moją odpowiedź. Z góry wiedziałeś. Czyś jej nie wyczytał wczoraj z gwiazd?<br />
E0068 J. Stryjkowski Sodoma Dialog 8/1963 str. 25<br />
Był czas, kiedy Lot mógł się podobać kobiecie .. niedoświadczonej dziewczynie. A może to był kaprys księżniczki<br />
.. Któż mógł się kobiecie bardziej podobać niż ty? .. Amrafel, słuchaj, dzisiejsza noc o wszystkim zadecyduje .. Przed<br />
bitwą zawsze się tak mówi .. Musimy zdążyć przed zachodem słońca. Lud zmierza do świątyni. Lud czeka na swoją<br />
Irith.<br />
E0069 J. Stryjkowski Sodoma Dialog 8/1963 str. 30<br />
Komu to jest potrzebne? Czy nie lepiej było zostawić wszystko na progu świadomości? Znam beduińską legendę o<br />
jabłku. Które uduchowiło pierwszego człowieka. Czy nie była to złośliwość twojego boga? Jahu uduchowił człowieka i<br />
wygnał go z raju. Wygnał go z raju nieświadomości i wynalazł grzech. To jest okrucieństwo. Wyobrażam sobie dalsze<br />
uduchowienie?<br />
E0070 J. Stryjkowski Sodoma Dialog 8/1963 str. 33<br />
Muszę być chytra, bo wróg jest silniejszy ode mnie. Ninsun jest podstępna i zła. Ja jestem łagodna. Bóg Tamuz jest<br />
łagodny, Ninsun jest zła. Nie dorównam jej w polu. Mimo że za mną idą matki, których dzieci już nie giną od ognia<br />
na miedzianych tacach Molocha. Odkąd wprowadziłam do świątyni Sodomy posąg Tamuza, ofiaruje się kwiaty a nie<br />
dzieci ..<br />
7
E0071 J. Stryjkowski Sodoma Dialog 8/1963 str. 36-37<br />
Zmienny królu! Czy ty ni wiesz, że tak nadciąga nieszczęście. Anioły spadające z nieba zwiastują nieszczęście.<br />
Gdy procesja zmienia drogę to jest nieszczęście. Procesja ma iść do świątyni .. Twoje nieszczęście! Wezwij Uzala!<br />
Dosiadać koni! Ruszamy do Sodomy bronić najpiękniejszego boga. żegnaj. Zostawiam cię .. Jakaś kobieta chce mówić<br />
z królem .. Gdzie Uzal? .. z lektyką. Z pijanym sodomitą .. Dopędź go! Niech wraca, jeśli chce przeżyć dzisiejszą noc.<br />
E0072 J. Stryjkowski Sodoma Dialog 8/1963 str. 38-39<br />
Wyliczaj zdrajców! Girgesz, zapamiętaj imiona! Czego patrzysz? .. Takim wzrokiem patrzą królobójcy! Czyżbyś<br />
musiał zaczynać od własnego imienia? Królobójcy to najbliżsi przyjaciele .. Królu! .. To żarty! Nie widzisz, że żartuję?<br />
Cha! Cha! Kocham cię, wiesz o tym? Może ciebie należało posłać do Amrafela? Ty wskórałabyś swoim wdziękiem<br />
więcej niż Almodad. Dlaczego Amrafel nie chciał przyjąć moich warunków rozejmu?<br />
E0073 J. Stryjkowski Sodoma Dialog 8/1963 str. 44<br />
Pamiętasz, zacząłeś życie w wodzie .. To był mój chrzest .. To był nasz chrzest .. To był twój chrzest i mój .. To był<br />
nasz chrzest. Nasz chrzest był słony, i łzy są słone, i miłość jest słona. Pierwszej łzy przeraziłeś się! .. Plutith .. Zostań<br />
ze mną, błagam cię nie wracaj do Almodada.<br />
E0074 J. Stryjkowski Sodoma Dialog 8/1963 str. 47<br />
Praojcze Semie, dziesięćkroć pra. raczej uciekajmy. Tu właśnie jest najniebezpieczniej. Boję się, że ta świątynia<br />
pierwsza się zapadnie. Biedni ludzie, tak długo ją budowali .. Od potopu nie pamiętam takiej bieganiny .. Tak jest,<br />
praojcze Sem, od pęknięcia ziemi, od której zaczęły się zimy i lata na świecie, nie pamiętam takiej katastrofy.<br />
E0075 J. Stryjkowski Sodoma Dialog 8/1963 str. 50<br />
O naszej wędrówki z Ur po raz pierwszy stanęłam z tobą twarzą w twarz, bo wiedziałam, że będzie to ostatnia<br />
rozmowa. O, Ninsun, podstępna, zażądaj ode mnie ofiary, ale nie okrywaj hańbą matki i córki zarazem. Milczysz.<br />
Spójrz, miasto ginie podpalone przez Amrafela. Amrafel rycerz Tamuza, Amrafel król Sinaaru ocali jedynie świątynie<br />
w mieście.<br />
E0076 Z. Bystrzycka Krzywe lustra Dialog 9/1963 str. 5<br />
Proszę bez tytułów. Nie lubię. Jaki tam ze mnie prezes! Wice jestem, proszę zebranych, tylko wice! Inni są może<br />
bardziej zasłużeni, może bardziej żwawi. Ja nie osądzam. Robię swoją robotę. Walka, praca, niewielka pensja, nic<br />
nadzwyczajnego .. A pana przeszłość? Nie ma się czego wstydzić .. Wcale się nie wstydzę. Ale co, mam ludziom moje<br />
zasługi w oczy rzucać?<br />
E0077 Z. Bystrzycka Krzywe lustra Dialog 9/1963 str. 7<br />
Nie było mnie, to prawda .. Na plotki pani lata? .. Nie .. Dziwnie się pani zachowuje. Więc cóż to za sprawy? ..<br />
Wolałabym nie mówić .. To niesłychane! Jeszcze pani za młoda, żeby ze zwierzchnika robić idiotę! .. Jak pan wiceprezes<br />
tak mówi, to powiem. Oddałam tamte papiery do podpisu .. Doceniam inicjatywę. Tamte papiery? Co Władzi strzeliło<br />
do głowy?<br />
E0078 Z. Bystrzycka Krzywe lustra Dialog 9/1963 str. 10<br />
Muszą poznać dziewczynę, która przewróciła mi w głowie .. Nie ma w czym przewracać. Ale przecież oni mnie<br />
trochę znają .. Nie liczy się. Teraz cię powitają jako członka rodziny. Stanę przed nimi, wypnę pierś i rzeknę z dumą<br />
„kochani rodzice, oto osoba .. Coś taki niecierpliwy? Małżeństwo to poważny krok. Komórka społeczna .. Wykluczone,<br />
komórka to więzienie.<br />
E0079 Z. Bystrzycka Krzywe lustra Dialog 9/1963 str. 14<br />
I miałeś mnie. Chciałeś być ze mną. Więc po co teraz się zgrywasz? .. Ja też mogłam przywiązać się do ciebie. I<br />
przywiozłam ci taki drobiazg. Abyś nie zapomniał naszych chwil. Dam ci go, gdy będziemy całkiem sami. Na maskotkę<br />
.. Jako marksista nie wierzę w zabobony. Uważaj, przecież może ktoś wejść! Tu nie pokój w hotelu.<br />
E0080 Z. Bystrzycka Krzywe lustra Dialog 9/1963 str. 16<br />
Ale będzie zamieszanie. Wywloką nas do różnych instancji. Przeciwnie. Ten desperacki krok Dudzika jest najlepszym<br />
dowodem jego winy .. Owszem, owszem. Lecz jak my, wobec tego wszystkiego? .. Cóż, wyśle się wieniec na pogrzeb.<br />
Ostatecznie nieboszczyk pracował u nas czternaście lat. Niech ma .. Tak, trzeba się zdobyć na gest. To będzie dobrze<br />
wyglądało. Pan, panie Jacku, myśli o wszystkim.<br />
8
E0081 Z. Bystrzycka Krzywe lustra Dialog 9/1963 str. 19<br />
Mowy nie ma. Nie takim intrygom potrafiłem łeb ukręcić! .. Całuję ręce pani Walentynie. Czy nie za wcześnie? ..<br />
Walu! Gość w dom! .. Przepraszam. Dobry wieczór. Bo mieliśmy właśnie taką rodzinną. Rozmowę. Ale ja zaraz .. Z<br />
przyjemnością patrzę na pańskie życie rodzinne. Bezpretensjonalne, ciche, u boku żony, która się krząta, aby radośnie<br />
powitać gości .. Niewątpliwie moja żona się krząta. W szlafroku przy gościach. Ale ja jestem wyrozumiały.<br />
E0082 Z. Bystrzycka Krzywe lustra Dialog 9/1963 str. 22<br />
Rozumiem, drogi Marianie. I nie przyszedłem jako interesant .. Tadeusz? .. A już myślałem, że poznać mnie nie<br />
można. Tyś się nie zmienił. Trochę brzuszka. Ale to prawo awansu .. Mówili mi w biurze, że ktoś się zgłaszał .. Ale<br />
to nie były godziny przyjęć, rozumiem .. Przecież to pan porucznik? Jakże się cieszę. Spotkać kogoś z tamtych lat! To<br />
jakby się czas odwrócił.<br />
E0083 Z. Bystrzycka Krzywe lustra Dialog 9/1963 str. 25<br />
A ty musisz za nią latać? .. Nie mogłem jej zatrzymać. Uciekła z płaczem. Czego ona się dowiedziała? .. A bo ja<br />
wiem? Bezczelna dziewucha! .. I jak na nas patrzyła! .. Nie krzyczcie. A ja się od niej odczepię. Muszę wiedzieć, co<br />
jej się stało. Bo, proszę obecnych, właśnie taką bezczelną dziewuchę chcę mieć za żonę .. Nie zazdroszczę perspektyw<br />
..<br />
E0084 Z. Bystrzycka Krzywe lustra Dialog 9/1963 str. 27-28<br />
Dlatego, że chętnie pomagam ludziom .. Mogła tu przyjść, bo się nie bała, że ojciec ją wyrzuci. Ojciec nabrał wody<br />
w usta, a ona mówiła rzeczy, które nawet matka musiała zrozumieć. To awanturnica, która nie przebiera w środkach<br />
.. Więc ojciec jednak nieźle ją zna! .. A co cię to wszystko obchodzi? .. Widzi ojciec, to nie jest takie proste, gdy się<br />
nagle zaczyna widzieć człowieka, na którego się nie patrzyło tyle lat.<br />
E0085 Z. Bystrzycka Krzywe lustra Dialog 9/1963 str. 30-31<br />
Trudno mi panią pocieszać. żal mi go, ale cóż na to poradzę? .. Nie ma sposobu, aby zechciał pan być szczery ..<br />
Zawsze mówię, co myślę. Ale przepraszam, służba nie drużba. Wiem, wiem, już idę. Twardą ma pan skórę. Wygłupiłam<br />
się .. Ale zrobiła to pani z wielkim wdziękiem. Dam pani samochód, odwiezie panią.<br />
E0086 Z. Bystrzycka Krzywe lustra Dialog 9/1963 str. 35-36<br />
Na miłość boską! Niech jej pan nie drażni! .. Pietra ma pan teraz? I racja! Bo ja, kiedy jadę, to do końca. Kawę na<br />
ławę. A za oszustwo w umowie pięknie podziękuję. Zresztą, po namyśle, wolę być lojalną obywatelką. I powiedzieć, co<br />
o was wiem. A państwo ludowe nagrodzi mi zdemaskowanie szkodników. śmieszy mnie pani! Ten człowiek to chluba<br />
naszego miasta! .. Chluba jest i chluby nie ma. A za niszczenie ludzi oraz mnie trzeba będzie zapłacić.<br />
E0087 Z. Bystrzycka Krzywe lustra Dialog 9/1963 str. 39<br />
Swoją drogą, nie takiej wpadki po panu się spodziewałem. Myślałem, że jak przy panu, to włos mi z głowy nie<br />
spadnie. Miałem do pana zaufanie, bo i oni mieli. Logiczne .. To czasy dla giętkich i sprytnych. Nie doceniałem<br />
.. żyjemy w czasach ciekawych. Ciekawych opinii .. Myślałem, w razie czego, jeszcze popchną pana w górę, żeby<br />
zaklajstrować. Nawet się zapisałem do PZPR, jak do PZU.<br />
E0088 A. Nowicki Dwa słuchowiska Dialog 10/1963 str. 41<br />
Szuflady puste, niestety puste, nic w nich, jakaś żyletka. Stalówki czego mogłem się spodziewać po tylu latach?<br />
Może ktoś tu już był przede mną, badał. Co to? Rożek jakiejś kartki .. Ostrożnie, żeby nie podrzeć. Musiała dostać się<br />
między deszczułki przez to pęknięcie. Gdzie scyzoryk? Podważyć. O jest. Nie ma, nie ma. Przysiągłbym, że włożyłem<br />
do tej szuflady.<br />
E0089 A. Nowicki Dwa słuchowiska Dialog 10/1963 str. 43<br />
Dawaj biżuterię, mała! .. Bierz ją, ale weź i mnie, bo ten, którego kocham, gardzi mną! .. To pakuj się, lala. Szybko,<br />
szybko. Ciekawym, co szef na to powie. Ha. Ha. Dziękuję panu .. Mów mi Felek .. Wóz trzy, cztery, pięć. Tulipańska<br />
dwanaście, pierwsze piętro, włamanie. Powtarzam, wóz trzy, cztery, pięć .. To tu? Wywalić drzwi!<br />
E0090 A. Nowicki Dwa słuchowiska Dialog 10/1963 str. 46<br />
Zasnąłem na chwilę, ale obudziło mnie bicie mojego starego antycznego zegara, cóż to mi się śniło takiego? A<br />
może mi się to nie śniło? W pokoju unosi się jeszcze jakiś dziwny zapach. Czyż to możliwe? Cóż więc mam uczynić?<br />
Najlepiej siądę przy oknie, z którego rozciąga się wspaniały widok na port, szpital i gmach Komendy Tajnej Policji i<br />
będę obserwował dalszy bieg wypadków.<br />
9
E0091 A. Nowicki Dwa słuchowiska Dialog 10/1963 str. 47<br />
Przyszliśmy tu w pewnej sprawie. Które nie wyjawię panu od razu. W toku rozmowy na tematy na pozór obojętne,<br />
zadam panu jednak kilka wnikliwych pytań, a pańskie na nie odpowiedzi przyczynią się niewątpliwie do rozwikłania<br />
pewnej zawiłej sprawy związanej być może z mającą nastąpić kradzieżą pewnych przedmiotów niewielkich, lecz jakże<br />
cennych .. Czyżby pereł ze statku, którego kapitan ma zostać otruty?<br />
E0092 J. Przeździecki Garść piasku Dialog 11/1963 str. 7<br />
Zresztą dobrze – jestem panem zachwycona, oczarowana .. Każdy człowiek jest najważniejszy dla siebie samego.<br />
Każdego boli ząb samotnie. Choćby nie wiem co, to drugi nie będzie potrafił czuć tego bólu. Tak jest ze wszystkim<br />
.. Nieprawda! Niekiedy czyjś ból jest silniejszy niż własny. Czemu pan nic nie mówi? .. Już wszystko powiedziałem.<br />
Pani zdrowie! Żeby nam się?<br />
E0093 J. Przeździecki Garść piasku Dialog 11/1963 str. 9<br />
O tym, że jestem naiwny. Jak mogłem sądzić, że to nie będzie miało żadnego znaczenia? To było niepotrzebne. Po<br />
co ciebie pocałowałem? Pocałunek to dla mnie coś wielkiego. Dlaczego pozwoliłaś mi poczuć twoją bliskość? Żebym<br />
potem tęsknił, kiedy wyjedziesz? Żeby marzyć o tej chwili? Zniknął mój spokój. Pocałuj mnie jeszcze raz. Błagam!<br />
E0094 J. Przeździecki Garść piasku Dialog 11/1963 str. 11<br />
Ciebie nikt nie zrozumie, bo gadasz od rzeczy albo dla siebie samego .. Czy ty chciałeś być kiedyś wszędzie<br />
jednocześnie? .. Jak to? .. No, na przykład pić wino w marsylskiej knajpie, z jakimś komsomolcem dyskutować w<br />
Archangielsku o kosmosie, wrzeszczeć na meczu piłkarskim w Londynie, łazić po Alpach ze szwajcarską dziewczyną<br />
i być z nią spokojnie zaręczony.<br />
E0095 J. Przeździecki Garść piasku Dialog 11/1963 str. 14<br />
Widziała, że poderwałeś tę t. Jakże jej tam? Zupełnie zapomniałam Halina? Nie, to ta poprzednia. No, jakie ona<br />
ma imię ta, co tu spała? .. Zapomniałem .. Myślałam, że Marciniakową rozniesie z zazdrości. Rozsadzało babę. Gdybyś<br />
się zgodził, to miałbyś życie! .. Na co? .. Na ślub.<br />
E0096 J. Przeździecki Garść piasku Dialog 11/1963 str. 19<br />
A więc to tak z panem. No, to pewne, że pan ma tu rajskie życie. Tylko wie pan – kobiety nie najlepiej wpływają<br />
na karierę mężczyzny. Rozbijają ją na drobne .. „Na karierę” tak .. Fajny pan jest .. Iluż to miałem kolegów, którzy<br />
dzięki kobietom zupełnie wyłączyli się z życia albo drepczą w miejscu po dziś dzień, mając złudzenie, że idą naprzód<br />
.. Przepraszam, że pytam – pan żonaty? .. Bardzo proszę. Tak, mam wspaniałą żonę – prawdziwego przyjaciela.<br />
E0097 J. Przeździecki Garść piasku Dialog 11/1963 str. 21<br />
Z kim? To mają być rozmowy? To pijackie mamlanie? Płacą mi, więc się uśmiecham. Gdyby pan posiedział na<br />
moim miejscu, to by pan zobaczył, jak jest naprawdę. Wie pan, co jest najstraszniejsze że wszyscy są tacy sami. Każdy<br />
nieszczęśliwy, każdy samotny, nie rozumiany. Można dostać ataku ziewania czemu pan się uśmiecha? W tym nie ma<br />
nic wesołego.<br />
E0098 J. Przeździecki Garść piasku Dialog 11/1963 str. 24<br />
O, właśnie – co ty powiesz na temat życia i śmierci? .. Mało. Każdy człowiek jest potrzebny światu. Najlepszy<br />
dowód, że się urodził. Byłaś kiedyś u starego Wionczka na latarni morskiej? Można żyć i świecić innym, albo iść za<br />
światłem, które ci ktoś pokazuje. Więcej możliwości nie ma. Najgorzej jest – psiakrew – że nie można znaleźć swojego.<br />
E0099 J. Przeździecki Garść piasku Dialog 11/1963 str. 26<br />
Tam jest butelka, rozumiesz? Daj, bo. To będzie stypa. Najwspanialsza stypa w Solnie. Po człowieku, który płynął<br />
na Madagaskar. Po człowieku .. Zasnął. To lekarstwo tak zawsze na niego. Teraz będzie spał pół dnia. Dlaczego pan<br />
tak patrzy? .. Jest mi pani bliska, serdeczna. Rozumiem panią. Mówię to nie ot tak – dla słów. Ale dlatego, aby pani<br />
wiedziała, że doceniam pani wysiłki.<br />
E0100 J. Przeździecki Garść piasku Dialog 11/1963 str. 31<br />
To zbyt dla mnie bolesne. Zrozum, Geza. Moja żona jest dla mnie obcym człowiekiem. To w gruncie rzeczy bardzo<br />
źle przeżyć kiedyś z własną żoną wielką miłość i widzieć potem jedynie koniec tego uczucia. Tu nie można nic udawać,<br />
nic grać. Obaj partnerzy pamiętają zbyt dobrze to, co było niegdyś. Obecnie moja żona jest dla mnie kimś obcym –<br />
sędzią, prokuratorem.<br />
10
E0101 J. Przeździecki Garść piasku Dialog 11/1963 str. 32<br />
źle, że jedzie .. co ciebie to obchodzi? .. Obchodzi. Szkoda tego wszystkiego. Drugiej takiej nie znajdziesz. Pójdzie<br />
sobie, to się wszystko zmieni. Wiesz, co to za dziewczyna? Warta stu innych, albo tysiąca. Jak ciebie tu samego zostawi,<br />
to. Ty naprawdę nie rozumiesz, co będzie, jak ona pójdzie? .. Nie wrzeszcz .. Dobrze – spokojnie. Bardzo spokojnie.<br />
Wiesz, ile ja mam lat?<br />
E0102 J. Broszkiewicz Koniec księgi VI Dialog 12/1963 str. 7<br />
Słuchaj i ty! .. Nie łatwo było od razu znaleźć inną spokrewnioną i uczciwą gospodynię. Mimo to postanowiłem<br />
sprawie położyć kres .. I słusznie .. By jednak wasza przewielebność nie sądziła, że staram się o zwłokę, ograniczyłem<br />
termin. Pragnę według możności wystrzegać się, by nie obrazić dobrych cnót .. Cóż za styl chromo-kulawy! .. Ani nie<br />
niecierpliwość waszej przewielebności, która zasłużyła na mój szacunek, cześć i gorącą miłość.<br />
E0103 J. Broszkiewicz Koniec księgi VI Dialog 12/1963 str. 9<br />
Że koza zniosła jaje? A rzeka się zapaliła od deszczu? Bzdury, dury, durności! Słuchajcie starucha! Wyjaśnimy<br />
dokładniej i zwięźlej, że przypadła nam znajomość matematyki ponad wszelkie ludzkie wyobrażenia. I: że zadziwiam<br />
was, ponieważ was zadziwiam. Ty prowincjonalny księżyno, felczerze, urzędniczku! W fromborskiej dziurze możesz<br />
być „mężem uczonym i wielkim”, dla chłopów, popów i skopów<br />
E0104 J. Broszkiewicz Koniec księgi VI Dialog 12/1963 str. 12<br />
Za radą Filipa poświęca się matematyce, a za jego protekcją otrzymuje katedrę na tamtejszej, obłożonej jak wiadomo<br />
klątwą, uczelni. Otaczają go opieką również inni przedstawiciele środowiska: doktór teologii Marcin Luter .. Tak .. oraz<br />
burmistrz miasta, znany malarz, Łukasz Cranach siostra słyszy? .. Tak jest, Wasza Przewielebność! .. Fascynujące. A<br />
więc powiadasz, Płotowski, że przyjaciel tych panów zamierza się obecnie przyjaźnić z naszym doktorem?<br />
E0105 J. Broszkiewicz Koniec księgi VI Dialog 12/1963 str. 15<br />
Mój pan nauczyciel jest tchórzem .. Tej możliwości też nie wykluczam. Nie tak boję się wrzasku nieuków, jak<br />
własnego nieuctwa. Idioto! Jak uniknąć błędu. z całym jego wstydem, jeśli tylko trzydzieści pięć lat było mi danych,<br />
żeby dowieść ruchów, dla których „ludzkość” nie znalazła jeszcze rachunku? .. Przykre! .. Przyjmiesz łaskawie moje<br />
usprawiedliwienie skromnego uczonego z prowincji?<br />
E0106 J. Broszkiewicz Koniec księgi VI Dialog 12/1963 str. 19<br />
Jeśli się nie mylę, nie mylę się. Albowiem według możliwości zabawię naród swym dowcipem, a Waszą Przewielebność<br />
„wulgarnością nie bez ikry”. Będę słuchać tłustego śmiechu oraz co wytworniejszych chichotów, chrząkania<br />
kanoników i popiskiwań dziewiczych oraz chłopskiego plaskania po udach. Co jest wielką radością autorów piszących<br />
dla teatru .. A jeśli .. A jeśli się mylę, nie mylę się tym bardziej!<br />
E0107 J. Broszkiewicz Koniec księgi VI Dialog 12/1963 str. 22<br />
Dobrze. Strona następna: ponieważ punkty znajdują się na jednej linii prostej .. Tak: wzdłuż kierunku dioptry ..<br />
Od tego miejsca .. Oddam ci kolczyki. Nie musisz. Nigdy nie nosiłam .. Możesz zacząć. Są twoje .. Nie nudź! Uszy<br />
mi puchną! .. Mogę nic nie mówić .. Idiotka! Uszy mi puchną od kolczyków .. Mój wąsaty kocha mnie w kolczykach.<br />
Mój głupi, mój wąsaty!<br />
E0108 J. Broszkiewicz Koniec księgi VI Dialog 12/1963 str. 24<br />
Ty, oczywiście, nie będziesz się bała. Siądą ci nad głową ze świecami, palmami i psalmami, a ty będziesz plaskać<br />
w łapki! Tak? .. Was już przy tym nie będzie .. Nie wątpię. Nie będę ani przy tobie, ani przy nim. Jednak. Powiem. Nie<br />
przebaczyłby, gdybym nie powiedziała. Dawaj kolczyki! .. Bierz te parszywe cudowności, przywieś, gdzie ci wygodnie,<br />
i idź!<br />
E0109 J. Broszkiewicz Koniec księgi VI Dialog 12/1963 str. 28<br />
Uważasz, że wystarczy na razie pół nieba i pół bata? .. Jestem pewien, że i pół to za wiele .. Więc ile? Jedna piąta?<br />
Jedna piętnasta? .. Żartujesz ze mnie, panie nauczycielu .. Nie żartuję .. żartujesz. Obaj wiemy dobrze, że cała prawda<br />
odbije się od tępych mózgów w całości. Natomiast część, a raczej całość w przebraniu, pod maseczką, po pretekstem<br />
części prawdy wątpliwej, hipotezy. Ma szanse?<br />
11
E0110 J. Broszkiewicz Koniec księgi VI Dialog 12/1963 str. 31<br />
Wyznaję, panie mój i ojcze, że nie stać mnie na mocne grzechy ani na silne winy. świnia ze mnie cienka, grzesznik<br />
niedonosek. Na przykład: ile to lat chcę wziąć sobie na noc ze trzy piersiaste dziwy i grzeszyć na nich przez cały gruby<br />
tydzień. A boję się. Mógłbym, a nic z tego! Tyle, że podglądając jak bawią w stajni z woźnicami, samotny strącam<br />
nasienie bez pożytku, a ze wstydem. Zabić chciałbym; otruć? Przewielebność sam wie: nic z tego.<br />
E0111 J. Broszkiewicz Koniec księgi VI Dialog 12/1963 str. 35<br />
Co? Własna polityka? Tydzień ciemnicy, chleb i woda, plagi, powtórzyć! .. Tydzień, chleb, plagi. Tak jest, wasza<br />
przewielebność .. Nie wykluczam tej możliwości, że żadna bystrość i chytrość nam nie pomoże, Joachimie. Osobiście<br />
zeznawać chyba nie zdążę. Ale tobie będzie potrzebny charakter .. Nauczycielu! Przecież wiesz: nie przeżyłem ani<br />
chwili wahania. Jeśli nawet stanę przed stosem .. [&]<br />
E0112 J. Broszkiewicz Koniec księgi VI Dialog 12/1963 str. 37<br />
A co z głupotą? Dlaczego jej nie uszanujesz? Pomijam problem taktyczny, że łatwiej rządzić ślepymi. Zysk to raczej<br />
uboczny. Pewnik bez dowodu. Ale czy nie warto uszanować ciemnoty, miłosiernej i przychylnej? Nie jesteś łaskaw<br />
zauważyć, że każdy krok twojej „wiedzy” spycha nas coraz niżej, że coraz to jesteśmy parszywsi, mniejsi, coraz głupiej<br />
przerażeni?<br />
E0113 T. Różewicz Akt przerywany Dialog 1/1964 str. 12<br />
„Co to znaczy? Tatusiu, już dłużej nie mogę wyjeżdżam na zawsze nie szukaj mnie. Nigdy cię nie przestanę kochać.<br />
Musisz mnie zrozumieć .. Nie jestem już dzieckiem. Nie potępiam cię. Robisz to co robią wszyscy ludzie. Płaczę pisząc<br />
te słowa. Nie już nie płaczę uśmiecham się do ciebie. Pa! Pa. Twoja córeczka”.<br />
E0114 T. Różewicz Akt przerywany Dialog 1/1964 str. 14<br />
Dość już tej zabawy gołąbki. To stary kocur! Widzicie go. Noga w gipsie, waży chyba tonę, a jemu nic tylko amory<br />
w głowie. I co oni mogą tam robić. W takim położeniu. carezza albo coitus reservatus. mmm. hmm. mno. no. Pozycja<br />
standardowa. mmm ano tak soixante neuf. po naszemu sześćdziesiąt dziewięć, co to ludzie nie wymyślą. Dwadzieścia<br />
jeden, niby „oczko”, albo „tysiąc”.<br />
E0115 T. Różewicz Akt przerywany Dialog 1/1964 str. 18<br />
Idźcie w stronę mostu. Ubezpieczajcie na razie izbicę workami piasku. Ja spróbuję obudzić konstruktora. Panie<br />
konstruktorze zaklinam pana na naszą starą przyjaźń ze szkolnej ławy niech pan natychmiast ze mną jedzie czy pan nie<br />
pamięta naszego starego historyka albo pana od przyrody miał brodę farbowaną? Zieloną albo rudą już nie pamiętam<br />
.. [&]<br />
E0116 T. Różewicz Śmieszny staruszek Dialog 2/1964 str. 9<br />
A ja akurat zdrapywałem. „To ty, stary gnojku, tutaj podziemną robotę organizujesz” .. A ja czuję, że skóra na<br />
mnie cierpnie cała i czuję, że ten człowiek źle jakoś rozumuje, bo jakaż to może być robota podziemna i wywrotowa<br />
w klozecie, o tym pomyślałem a nie o tym, że jestem oskarżony o ciężką zbrodnię i mogę się jak nic kilka lat w<br />
kryminale przesiedzieć.<br />
E0117 T. Różewicz Śmieszny staruszek Dialog 2/1964 str. 15<br />
Wysoki Sąd pyta mnie, co się stało z tym manekinem płci żeńskiej? A skąd pan mecenas wie, że ten manekin<br />
był płci żeńskiej? Ja tego nie stwierdziłem. Jest chyba faktem znanym ludziom dojrzałym, że te manekiny podobnie<br />
jak anioły nie posiadają płci. I doprawdy zabawnym wydaje mi się to porozumiewawcze spojrzenie pana Mecenasa<br />
skierowane w stronę Wysokiego Sądu.<br />
E0118 T. Różewicz Śmieszny staruszek Dialog 2/1964 str. 16<br />
A przecież w każdym z nas drzemie instynkt, który każe nam przedłużać gatunek ludzki na tym padole, zabiegać<br />
koło budowania gniazdka. Kiedy te pisklęta z rozwartymi dziobkami piszczą głodne i czekają na pokarm, kiedy ojciec<br />
i matka przynoszą smakowite kąski swoim pociechom, mamy przed oczyma obraz szczęścia, którego nie dostąpiłem.<br />
E0119 K. Korcelli Wyjście przez okno Dialog 4/1964 str. 6<br />
Zostaw! Przestań bredzić. A z Turskim nie jest takie proste. Zrobił chałę, to prawda, ale jest to chała aż ostentacyjna,<br />
jakby facet chciał pokazać: kiedyś robiłem świetne przedstawienia i filmy, teraz robię chały, chcecie macie chały!<br />
Upadek, oczywiście, ale w tym upadku jest metoda .. Metoda .. Jaka? .. Gość psuje sobie tylko karierę. Więc po co?<br />
12
E0120 K. Korcelli Wyjście przez okno Dialog 2/1964 str. 8<br />
Zawsze są tacy. Samolubni do nieprzyzwoitości, na sprawy ogólne oziębli. Hm zależy. Widziałem ich w Październiku<br />
pięćdziesiąt sześć, byli – rozżarzeni. Ostatecznie wszyscy smażymy się na tym samym ruszcie historii, rozżarzamy się,<br />
stygniemy gdy napięcie prądu spada .. Ważniejsze o socjalizmu są dla nich skutery .. Nie. Pan ich nie zna, bo pan ich<br />
wychowuje. Marzą o autach.<br />
E0121 K. Korcelli Wyjście przez okno Dialog 4/1964 str. 11<br />
Nie. Wesoło! W tobie jest teraz już tylko jedno uczucie: strach przed nędzą na starość. Zwłaszcza, że masz kosztowne<br />
przyzwyczajenia. Strach cię tu przywiódł, dobrze wiem. No i popatrz, znów jesteś dzieckiem szczęścia. Nędza cię<br />
ominie, bo parter naszej willi będziemy odnajmować i to tylko bogatym, sutereny przerobimy na garaże. Zabiegam o<br />
kredyty, obiecano mi ostatecznie na piętrze będzie instytucja kulturalna, która po śmierci stanie się muzeum twojego<br />
imienia.<br />
E0122 K. Korcelli Wyjście przez okno Dialog 4/1964 str. 14-15<br />
Pan do kogo? .. Szukam. Nie mogłem się chyba pomylić, to tu. Przepraszam, szukam znajomej .. Pan pijany chyba?<br />
.. Słucham? .. Tu mieszka. W każdym razie zdaje się że tu. Izabela Rajska .. Proszę, czego pan sobie życzy? Ja jestem<br />
Izabela .. Nie! .. Przepraszam! Omyłka! .. Co tu się dzieje? .. Pomylony jakiś? .. Czego właściwie pan szuka? Dobrze,<br />
że idzie Konar ten umie rozmawiać z pijakami.<br />
E0123 K. Korcelli Wyjście przez okno Dialog 4/1964 str. 16<br />
Magdalena. Dawno przyjechałeś? .. Ja? Chyba niedawno. Masz śliczne usta. Nie. Koniec na dziś. W rezultacie nie<br />
dowiedziałam się, ani gdzie mieszkasz, ani na jak długo przyjechałeś? .. To cała chryja. Przyjechałem, kapujesz, z<br />
dwoma kolegami, mieszkałem z nimi w namiocie. I nagle diabli wzięli namiot i kolegów, a ja obudziłem się na plaży.<br />
Ubranie ktoś mi świsnął .. Musiałeś ostro popić.<br />
E0124 K. Korcelli Wyjście przez okno Dialog 4/1964 str. 20<br />
Po twojej śmierci .. Ha! tym większą zrobię karierę. Nie doceniasz naszej miss Polonii. Znam takie żałobne wdowy.<br />
Spod ziemi, z powietrza, z gabinetu ministra wydrą aureolę dla nieboszczyka. Jak widzisz, jeśli zostanę tu, mogę nic<br />
nie robić, a do tego, jeśli umrę, nieśmiertelność mam zapewnioną. Razi cię cynizm? .. Cieszę się, zostaniemy tu razem.<br />
E0125 K. Korcelli Wyjście przez okno Dialog 4/1964 str. 26<br />
Tu jest droga. śniła mi się mała rzecz, romantyczna i absurdalna, taki teatrzyk, który się w mózgu majaczył. Rozsypał<br />
się po zetknięciu z obiektywną prawdą. No bo nigdy już w rzeczywistości nie będę młody .. No, nareszcie, sam widzisz,<br />
życie trzeba brać serio, a nie sztukę .. Czasami jest to – to samo. Co ty tu robisz?<br />
E0126 J. Broszkiewicz Przychodzę opowiedzieć Dialog 4/1964 str. 29<br />
Co za bezczelność?! .. A tylko wynikają z przekonania, że nie można budować niepodległości na umęczonych<br />
plecach .. Milczeć! .. Pragnę bronić ojczyzny przed hitleryzmem, faszyzmem oraz barbarzyństwem! .. Przed czym?<br />
Przed czym ten gnojek chce bronić ojczyzny?! Milczeć, ścierwo rekruckie, inteligencja zafajdana! Przed Niemcami i<br />
bolszewizmem masz bronić narodu, a nie przed faszyzmem, wodzostwem i ładem!<br />
E0127 J. Broszkiewicz Przyszedłem opowiedzieć Dialog 4/1964 str. 31<br />
Nie w głowę. Głowa stanowi najtrudniejszy, w dodatku chroniony przeważnie hełmem cel bojowy. Dobry żołnierz, w<br />
zależności od tego, czy prowadzimy wojnę pozycyjną czy też ruchomą, za cel swego wystrzału wybiera nieprzyjacielską<br />
klatkę piersiową z płucami i sercem względnie brzuch. Kto zrozumiał, wystąp ja też byłem głupi. Pluton, spocznij,<br />
można siadać.<br />
E0128 J. Broszkiewicz Przychodzę opowiedzieć Dialog 4/1964 str. 34<br />
Czekaj! Wrócisz, prawda? Z orderami, gwiazdkami. Z taką śliczną szramą. I koniecznie na koniu .. Dobra wojna<br />
musi dobrze przesiać kadrę .. Niech matka już idzie weź ten chleb do kogo matka? .. Do syna człowieka, który. nad<br />
Dnieprem. Krzyż Walecznych .. Tylko że Krzyż Walecznych zostawił twój wuj Staś dopiero w dwudziestym czwartym,<br />
[&]<br />
E0129 J. Broszkiewicz Przychodzę opowiedzieć Dialog 4/1964 str. 36-37<br />
Toteż staram się douczać i dorastać do roli żołnierza oraz do czynów bojowych. Jestem przecie żołnierzem odrodzonego<br />
mocarstwa, szefie, według ewidencji. Więc idę krzycząc „Polska! Polska!”. Od pięciu dni na wojnie, od czterech<br />
dni w ucieczce, i pytam: jaka? A mógłbym mieć czyste sumienie, szefie. Nie traciłem ja zmysłów z miłości do niej.<br />
13
E0130 J. Broszkiewicz Przychodzę opowiedzieć Dialog 4/1964 str. 39<br />
Za szyję .. Każdy ma szyję .. Co ty powiedział? .. Melduję posłusznie: ja rozumiem, panie wachtmeister. Wojna jest<br />
wojna. Ale jest przewidziana regulaminem umowa o jeńcach. Rozumiem: wieszać można, należy i trzeba. Od kiedy<br />
wojna jest wojną, zawsze się wieszało, ale to jest ćwiczenie dla cywilów, jako że mundur źle i demoralizująco wygląda<br />
na sznurze. Każdy mundur i dla każdej armii.<br />
E0131 J. Broszkiewicz Przychodzę opowiedzieć Dialog 4/1964 str. 42<br />
Działanie części pistoletu podczas ładowania? .. Przy cofaniu zamka od tyłu sprężyna powrotna zostaje .. Napięta,<br />
rowek zamka ślizga się po .. Zębie wyrzutnika, a przedni .. Dość! czy ktoś jadł śniadanie? .. Baczność! Spocznij! ..<br />
Pytałem czy ktoś jadł śniadanie? .. Nikt. A więc nikt nie będzie jadł obiadu. Akcja o piętnastej, zero, zero. Do tego<br />
czasu post. Dlaczego?<br />
E0132 J. Broszkiewicz Przychodzę rozłączyć Dialog 4/1964 str. 44<br />
Wykonuję rozkazy, panie majorze .. Pytałem prywatnie .. Oczywiście, melduję, że mam. Idiota z was „szefie” ..<br />
Ku chwale ojczyzny, panie majorze .. Co?! .. Dlaczego nie pozwalacie mi osobiście kierować akcją? .. „Szef” już<br />
nie potrafi? Już się zgrał? Już się boicie, że stchórzy? .. Milczeć! .. Nie tylko idiota z was ku chwale ojczyzny ale i<br />
gówniarz, szajda, szczeniak.<br />
E0133 J. Broszkiewicz Przychodzę opowiedzieć Dialog 4/1964 str. 48<br />
Nie wiem .. Gdzie Jagienka? Gdzie Sikorka? Gdzie Sowa? Gdzie Sęp? .. W ziemi! .. W czyjej ziemi? .. Ja nic nie<br />
powiedziałem, szefie. Ja nic nie widziałem i nic nie wiem. Melduję tylko posłusznie: nieszczęście. Nie schodząc ze<br />
stanowiska ani na sekundę. W wozie. A von Epp doszedł do zakrętu. Wyjął pistolet z kabury podniósł lufę i wystrzelił.<br />
E0134 J. Broszkiewicz Przychodzę opowiedzieć Dialog 4/1964 str. 51<br />
Baczność! Baczność! Baczność! .. Żołnierze. Jesteśmy pierwszym od dwustu lat pokoleniem, które pójdzie do<br />
powstania i zwycięży dzięki sile ognia wewnętrznego oraz zabezpieczeniu kwatery głównej aliantów poprzez zrzuty,<br />
przerzuty, desanty, naloty i tak dalej, et caetera. powstajemy, by żyć. żadne padnij, chłopcy. Powstań! Powstań! Powstań!<br />
Która godzina? .. Szesnasta pięćdziesiąt osiem .. Za dwie minuty.<br />
E0135 J. Broszkiewicz Przychodzę opowiedzieć Dialog 4/1964 str. 55<br />
A może go jeszcze po rękach całować? Ach, zejdź do gondoli .. Masz ludzi? .. Mnie czasem interesuje inne pytanie:<br />
gdzie ona ich ma? .. Albo jest dyktatura proletariatu, albo jej nie ma .. Nie ma. Jest parlamentaryzm, demokracji,<br />
konstytucja, strategia i pusta ziemia .. Mam czytać czy nie? .. Tak. I taktyka .. Ja, niżej podpisany, urodziłem się<br />
dziesiątego czerwca tysiąc dziewięćset dziewiętnaście, [&]<br />
E0136 J. Broszkiewicz Przychodzę opowiedzieć Dialog 4/1964 str. 59<br />
Myślałem, że się nada. On zastrzelił Szarego .. Jesteś pewien? .. Krasnoludki są na świecie. Ale to pętak. Dwuznaczny<br />
pętak. Myślałem, że ma wyobraźnię dowódcy, a on ma mentalność podatnika chociaż zastanówmy się, miał odwagę<br />
odmówić .. Towarzysz jest zdania, że płacenie podatków ubliża rewolucyjnej godności .. Szukałem was .. Znaleźliście<br />
mnie .. Zaginą Pasiaty .. Coś słyszałem .. Co słyszeliście? Co? Co? Co?<br />
E0137 J. Broszkiewicz Przychodzę opowiedzieć Dialog 4/1964 str. 63<br />
Początkowo nienawidziłam ciebie w sposób śmiertelny. Byliśmy. Rozkaz, panie poruczniku. Szef zapomniał, że<br />
przed Marią byłam ja? .. Chyba szef, Janek, Janeczek, nie zapomniał. A potem? Zdradziłeś swoich przełożonych i<br />
swoich podwładnych, poszedłeś do czerwonych, sam taki się stałeś i kiedy mi powiedzieli, że strzelano w Bylicy do<br />
ciebie, wtedy żałowałam, że strzelał nie taki, którego ty uczyłeś, bo umiałeś uczyć, Szefie.<br />
E0138 J. Broszkiewicz Przychodzę opowiedzieć Dialog 4/1964 str. 67<br />
Dziękuję, szefie. Pączki, parady, perspektywy, pralki, szefie, postaci przyjaciele. Rzeczy cenne. Ja jednak, szefie,<br />
wziąłem rachunek do rozliczenia. I odpowiadam za ten rachunek. Odpowiadam: jaka? .. Mnie ojczyzna kazała .. A ja<br />
musiałem decydować sam .. Niwek nie przyjechał, pojechałem na jego miejsce, tą drugą drogą, kamienistą, błotnistą,<br />
polską. Niebezpieczną a bolesną .. Przy cofaniu zamka podczas ładowania, sprężyna powrotna.<br />
14
E0139 B. Drozdowski Ballada polska Dialog 5/1964 str. 5<br />
Znasz tę starą, Karol? .. Znam, porządna babina .. Nie zaspie? Coś takie ślipska rozbiegane .. A jednak boli ..<br />
Nigdy bym nie powiedział, że byle patyk może człowieka złamać. Kopnąłem w jakiś francowaty sęk czy co? .. Niezłe<br />
podpiwniczenie. Można tu przeczekać jakiś czas .. To skocz, powiedz chłopakom, że pasuje .. Faktycznie, sęk nie sęk,<br />
a dziurka odpowiednia.<br />
E0140 B. Drozdowski Ballada polska Dialog 5/1964 str. 7<br />
Widziałem, jak mu oczy zachodziły bielmem. Pomyślałem sobie: ty też, Karakon, możesz tak umierać. To musi<br />
być przerażające, panowie, widzieć coraz mniej światła i odchodzić w głąb, gdzieś pewno w głąb, czuć, jak się wrasta<br />
w ziemię, patrzyłem na niego z bliska, nie wiem, czy widział, jak się śmiałem, ty skurczybyku. ty tchórzu, mówiłem,<br />
zdychasz nareszcie, ale czy to starczy, że zdychasz tylko raz.<br />
E0141 B. Drozdowski Ballada polska Dialog 5/1964 str. 9-10<br />
Ja mam jednak, racja, ten katar, pierwszy raz w życiu, nie czułem. I teraz małowiele czuję, co powiecie. Ale ta<br />
wędzonka pachnie, co? .. Jak sam koniec wojny, oświadczam .. Kobiecie należy się najpierw .. Niezła rozdzielimy się<br />
po tych kątach .. To jak tam na froncie, wasi, mili wy, daleko? .. Kamieniem dorzuci, mamusiu niezły bigos, całkiem<br />
niezły.<br />
E0142 B. Drozdowski Ballada polska Dialog 5/1964 str. 13<br />
Poszli po tego doktora. O Jezus ty mój! .. Coście się tak, babuniu, za nos chwyciła? .. Księdza by tu przywieźć ..<br />
Babcia da spokój, jeszcze mi niepilno .. Czternasty. Czternastyś dziecko moje .. Bo ja mówię, że ci pilno? .. Ale to<br />
wygląda! No i jak, Groźny? .. Moglibyśmy próbować .. Po co? .. Noga jak bania i sina.<br />
E0143 B. Drozdowski Ballada polska Dialog 5/1964 str. 16<br />
Czy pani się zamknie wreszcie? .. Marta, przestań, to jest wzdęte, nie będzie nic takiego .. Nerka .. Spokojnie,<br />
Groźny, ropa wyjdzie, gorączka zejdzie .. Ropa wyjdzie, gorączka zejdzie, zajdzie słońce, rosa oczy wyje .. Nikt tu nie<br />
będzie wyć .. Odwróć oczy, nie patrz .. Nasłuchujemy, jakby Groźny miał porodzić, pardą! .. A Wiesław proponował<br />
im wspólną walkę. Widzieliście, jak on na nas patrzał?<br />
E0144 B. Drozdowski Ballada polska Dialog 5/1964 str. 19<br />
Kilo boczku? Ty kpie durny, a ty myślisz, że co? Magik! Szlag mnie trafiał, jak szłam koło Zachęty, wozy pełne<br />
wszystkiego, rabują a rabują i do hajmatu, mówię sobie, dawaj gnata, to dam, a jak dał i się dobiera w bramie,<br />
odbezpieczyłam i mówię: ty szwajnehund, hande hoch albo pójdę i powiem twojemu komandatur, żeś opchnął żelazo,<br />
won, mówię i tak dalej mówię, gały na mnie wystawił, wytrzeźwiał i chodu.<br />
E0145 B. Drozdowski Ballada polska Dialog 5/1964 str. 21-22<br />
Ta rana długo po zagojeniu jeszcze będzie palić .. Jestem piłsudczykiem, strzelałem do bolszewików w dwudziestym,<br />
jestem burżujem, zabijcie mnie, rozdepczcie, nie potraficie? .. No, no, skąd ta nagła skromność? .. Przestańcie z tym!<br />
.. Chcesz jeszcze pić? .. Sądzisz pan, że w tej chwili też tam, na górze, trwa dyskusja polityczna? .. Nie udawaj pan<br />
idioty .. Towarzyszu dowódco!<br />
E0146 B. Drozdowski Ballada polska Dialog 5/1964 str. 24<br />
Nie mam zamiaru pozostawać dalej w waszej niewoli, nie widzę ani podstaw, ani potrzeby. Dostał surowicę,<br />
zoperowałem, będzie żył. Ten pan powiedział: tam dobijają rannych, nie sądzi pan, panie dowódco, że tam jestem po<br />
prostu potrzebniejszy? .. Może pan iść. Ten tam na górze, ten wasz starosta .. Niech się pan nie martwi, nie będzie do<br />
pana strzelał.<br />
E0147 B. Drozdowski Ballada polska Dialog 5/1964 str. 30<br />
Przeczytaj, kiedy nas tu już nie będzie .. Wszyscy odeszli, idą i aktory, na placu pustym, samotnym zostało<br />
dwadzieścia trupów. Zwariowałeś? Dziadów część trzecia, ustęp .. Na rany Chrystusa Obywatelu dowódco, to już nie<br />
do pojęcia! .. Prawidłowo. Prawidłowy. Idziemy? .. Dziadów część trzecia, powiadasz? .. Mówisz: idziecie .. Puść ich,<br />
Mamoń .. Nie jest ci zimno, Groźny? Poczułam, jaki tu wieje ziąb.<br />
E0148 T. Karpowicz Dziwny pasażer Dialog 6/1964 str. 5<br />
Pan z prowincji? .. I to jakiej! Z Hajnówki. Pan wie, gdzie to jest? .. Nie, nie bardzo. Jest tam jeszcze tej Polski<br />
poza Mokotowem .. A wie pan, gdzie mamy żubry? .. No jasne! W Białowieskiej .. No tak jak w Białowieskiej ryknie<br />
żubr – to w Hajnówce słychać. Wyraźnie .. Niezła opera. No to już pan wie?<br />
15
E0149 T. Karpowicz Dziwny pasażer Dialog 6/1964 str. 8<br />
Potem byłem w lasach kieleckich .. W BCh? .. Nie, w AK. Ale to przecież już wszystko jedno. Zupełnie. Ho, ho.<br />
Było gorąco? .. Troszeczkę .. I tam pan trochę dostał? .. Tam? Nie. Jakoś minęło. Dostałem tu, w Warszawie. I to po<br />
wojnie. Kiedy już wszystko było skończone .. Z wierzchu po panu nie widać. Wszystko w porządku.<br />
E0150 T. Karpowicz Dziwny pasażer Dialog 6/1964 str. 12<br />
Cofniemy się i na lewo. Ale dziewczynę pan pamięta? .. No tak. Stała nad panem, jak pan leżał pod tym domem z<br />
kolumnami .. Nie stała. Klęczała. I mówiła. Zacząłem ją słyszeć. Chciała wołać pomocy. Wtedy przypomniałem sobie,<br />
dlaczego tam leżę. Nie, źle się wyraziłem niezupełnie przypomniałem, dlaczego tam leżę. To określenie jest też mylące.<br />
Może tak przypomniałem sobie jakąś cząstkę tego, co musiałbym przypomnieć, abym wiedział wszystko, dlaczego tak<br />
leżę. [#]<br />
E0151 T. Karpowicz Dziwny pasażer Dialog 6/1964 str. 16<br />
Co w tym dziwnego? Mamy WF na niezłym poziomie .. Jak pani myśli, gdzie on jest teraz? .. Kto? .. Szofer .. Stoi<br />
w hallu .. Na pewno? .. Na pewno, słyszałam kroki i przesunięcie popielniczki w hallu stoi duża metalowa popielniczka<br />
.. świetnie. Ja też to słyszałem. Tylko chciałem się upewnić .. Ciekawy przypadek .. Słucham? Ciekawy przypadek –<br />
tak dobrego słuchu. Co dalej, dziadku?<br />
E0152 T. Karpowicz Dziwny pasażer Dialog 6/1964 str. 18<br />
I pan .. Ja? Dobrze mi tak jest. Cześć .. O panowie już odchodzą no popatrzcie jak prędko jak to ludzie prędko<br />
załatwiają a jak do Miecia przyjdą znajomi to mówię panom tak długo rozmawiają że Polskę całą przegadać można a<br />
panowie tak raz-dwa z krewniaczką pogadali doprawdy teraz ludzie coraz mniej mają czasu bo tak za tymi interesami<br />
zalatani i już nie widzą tylko latają jak ptaszki.<br />
E0153 T. Karpowicz Dziwny pasażer Dialog 6/1964 str. 21<br />
Do dziś nie wiem: była czy nie była .. Słowo daję, kręćka można dostać! .. Cierpliwości panie Piotrze, cierpliwości.<br />
Wszystko się wyjaśni. Poprosiłem fotografa o błyskawiczne wywołanie kliszy. Wywołał. Ciekawość tego, jaki jest wynik<br />
zdjęcia, była większa od lęku przed Piotrem – Nie-Piotrem. Co za sprzeczności? Fotograf pokazał nam kliszę. Piotr<br />
siedział uśmiechnięty, wyraźny, a dookoła niego widoczne były tylko dwie smugi cienia.<br />
E0154 T. Karpowicz Dziwny pasażer Dialog 6/1964 str. 25<br />
Weźmiemy go w myśli, w wyobraźni, w sercu. Wtedy, po ślubie, zostawiłem ją na progu kościoła i uciekłem ..<br />
Przed Piotrem – Nie-Piotrem? .. Tak. Stał przy wyjściu i uśmiechał się, musieliśmy go minąć. Prawą stroną, obok<br />
rozwalonej bramy. Musiałbym się przecisnąć między nim a filarami i wleźć drugą, prawą połową ciała za rozwalony<br />
filar. Rozumiesz?<br />
E0155 T. Karpowicz Dziwny pasażer Dialog 6/1964 str. 27<br />
Co? Warszawski szofer nie ma wyobraźni? Ma. Właśnie wyobraziłem sobie, jak pan zwiewał przed Piotrem –<br />
Nie-Piotrem i skoczyłem. Dobre, co? .. Dobre? .. To co, teraz pewno na cmentarz? Na to miejsce ostatnie? .. Na<br />
cmentarz – tak. Ale nie na ostatnie miejsce .. Co? Może gdzieś człowiek dalej zajechać niż na cmentarz? .. Jak dobrze<br />
mu się jedzie – to może .. [&]<br />
E0156 T. Karpowicz Dziwny pasażer Dialog 6/1964 str. 31<br />
Mam w dupie pana złote. Wywalaj pan! Z lewa na prawo .. Panie Piotrze, niech pan nie zrobi czegoś okropnego,<br />
co mnie przestraszy. Jestem taki bliski celu. Jeszcze tylko Falencin, może jeszcze Rembertów. Najwyżej Młociny .. Nie<br />
mogę. Nie mam sił. Nie mogę prowadzić wozu. Ręce mi się trzęsą .. Byłem kiedyś szoferem. Moje ramię odzyskało<br />
jakby siłę.<br />
E0157 J. Wasylkowski Upalny dzień Dialog 6/1964 str. 35<br />
Szkoda. Z przyjemnością bym się wykąpał. Umiesz pływać? .. Byłem najlepszym pływakiem w powiecie. Brałem<br />
udział w mistrzostwach województwa .. Patrzcie, patrzcie. Ja się nigdy nie mogłem nauczyć pływać. Moja stara twierdzi,<br />
że mam zbyt ciężki tyłek i dlatego lecę od razu na dno. He he he. Moja stara to miała zagrania, niech ją. O, co za<br />
gorąc!<br />
16
E0158 J. Wasylkowski Upalny dzień Dialog 6/1964 str. 37<br />
Pójdziemy? .. Śpieszy ci się? .. Nigdy nie lubiłem czekać. Tym bardziej teraz .. Kto wie, czy z nas dwóch, ty nie<br />
jesteś w lepszym położeniu .. Upał ci padł na mózg? .. Posłuchaj! Ty już wiesz. Już masz pewność. Za godzinę, dwie<br />
umrzesz. Nie będziesz się już martwił o najbliższych, nie będziesz wyczekiwał każdego listu, nie dostaniesz kartki z<br />
urzędowym nadrukiem, na której ładnie wypisano „z głębokim bólem zawiadamiamy, że żona pana, syn, albo córka<br />
zginęli podczas barbarzyńskiego bombardowania dokonanego przez wrogie lotnictwo”. [#]<br />
E0159 T. Karpowicz Upalny dzień Dialog 6/1964 str. 40-41<br />
Idziesz czy nie? .. Urodziłem się po tamtej stronie gór. Tam jest mój kraj, moi przyjaciele, moi najbliżsi. Człowiek<br />
nie wybiera ojczyzny, jak nie wybiera rodziców. Równie dobrze mógłbyś ty przystąpić do nas. Prędzej czy później<br />
ukatrupimy wszystkich, którzy będą nam stać na zawadzie, kamień na kamieniu nie pozostanie na tej ziemi, nasze<br />
fabryki potrzebują rąk do pracy, zamienimy ich w naród niewolników, parobków.<br />
E0160 T. Łubieński Stare byki Dialog 7/1964 str. 65<br />
Ja w ogóle nic nie wiem o tobie? .. Zejdź ze mnie .. Tadziu! No jak ty możesz w ten sposób. Na swojego kolegę,<br />
Tadziu. Przecież jesteśmy kolegami, urzędnikami. Pomagajmy sobie. Ja tobie, ty mnie. Trzymajmy się razem. I uspokój<br />
się, Tadziu. I nie udawaj .. Władziu, ja wcale nie udaję, Władziu.<br />
E0161 T. Łubieński Stare byki Dialog 7/1964 str. 69<br />
Obliczaj, przeliczaj, pilnuj, bo zabiorą! Rozpychaj się, podglądaj, podsłuchuj, bo wygryzą! Uważaj, uważaj .. Ja<br />
uważam .. Co z tego? Co dalej? Sam się gryziesz, sam się dusisz, nie będziesz szczęśliwy nigdy, sam wiesz, sam mi<br />
tu przed chwilą jęczałeś, po co, na co głupi jesteś .. Nie będę twoją ofiarą. Ani sługą. Ani kolegą. Za kieliszek wódki.<br />
E0162 M.Z. Bordowicz Krzyżówka Dialog 7/1964 str. 71<br />
Od niej te papierosy. Siedziałem z nią i gadałem, i uśmiechałem się do tamtego. A najchętniej plułbym, pluł, aż<br />
bym wszystko zapluł. Tę jego śliczną, dokładnie ogoloną mordę, tę „najlonową”, biel kołnierzyka, ale gadałem z nią i<br />
temu facetowi patrzyłem w oczy, i nawet byłem miły .. Ona tu była wtedy w święta?<br />
E0163 M.Z. Bordowicz Krzyżówka Dialog 7/1964 str. 73<br />
Nie obchodzi cię, co? Dla ciebie to jest brzęczenie, brzdąkanie. Męczy cię, co? .. Zamordowałbyś Bacha, Mozarta,<br />
Beethovena, zamordowałbyś. Męczą cię. Tacy jesteście, tacy, nie inni. Jesteś taki, Blacha, jesteś taki i nie zmienisz się<br />
.. Mógłbyś skończyć? Mam jutro kolokwium .. No to ryj! .. Ty, Bogdan, przestańmy się kłócić. Nic o mnie nie wiesz.<br />
E0164 M.Z. Bordowicz Krzyżówka Dialog 7/1964 str. 77<br />
Do czego zmierzasz? .. Nie jesteś sprawiedliwy, Blacha. Ten chłopak być może spróbował siebie oskarżać, kiedy<br />
leciał ten piękny, ciężki „Fordziak”, i on. Postawię ci parawan. Idź spać. Nie będziesz czuł światła .. Rzuć te krzyżówki.<br />
Niczego ci nie rozwiąż .. Krzyżówka to jest krzyżówka .. Nie musi niczego rozwiązywać, prawda?<br />
E0165 S. Grochowiak Chłopcy Dialog 8/1964 str. 6<br />
Głupi, powiedział. Kogoś miał na myśli .. Ja głupi? Ejże, Kalmita, miej litość nad sobą. Tak jest zawsze, kiedy<br />
staremu zachciewa się żeniaczki z młódką. ile ona ma lat, ta twoja Narcyza? .. Pięćdziesiątki doszła .. Wydarzyło się<br />
przed wojną. Przed tą drugą, bo wtedy już były takie tingel-tangle. Kalmita podpił sobie i skoczył do rewietki.<br />
E0166 S. Grochowiak Chłopcy Dialog 8/1964 str. 9<br />
Panowie, trzeba się rozebrać do kalesonów. Tak jak ostatnio, na moich imieninach. Wtedy nie wejdą .. Ja? Do<br />
kalesonów? Z powodu kilku mniszek? .. Kręcą się. Ostatnio siedziałeś w gaciach .. No i co z tego? Żadna mniszka<br />
mnie nie rozbierze do kalesonów! To by się dopiero proboszcz ucieszył. Moglibyśmy skorzystać z uprzejmości hrabiny<br />
de Profundis.<br />
E0167 S. Grochowiak Chłopcy Dialog 8/1964 str. 12<br />
Mogłaby być twoją wnuczką .. Rencista Pożarski pożegna się ze swoimi spacerkami po mieście. Pan powinien być<br />
większym domatorem, panie Pożarski. Myślę, że co najmniej przez tydzień nie będzie się pan oddalał z zakładu .. Bo<br />
siostra się mści! .. Ja? Pan wybaczy, ale nie zrozumiałam pana. Ja się mszczę? A niby za co? .. Wielka rzecz. Pewnie,<br />
że siostra się mści.<br />
17
E0168 S. Grochowiak Chłopcy Dialog 8/1964 str. 15<br />
Nie powinnaś go tak nazywać. Jest nieszczęśliwy .. Zgorszył cały zakład. Podobno podszczypywał Wiktorynę? Nie<br />
wiem. Jego sprawa .. Wychodzi na rynek albo na skwerek, zwabia cukierkami małe dziewczynki i szepce im do ucha<br />
sprośności .. Ohoho! .. Józefku! .. Tak? .. Chodź tu, milutki, zapniesz mi ekler? Łaskoczesz mnie! Przepraszam .. Ależ<br />
nie gniewam się, dzieciaczku, łaskotałeś mnie tak samo, kiedy po raz pierwszy wyprawialiśmy się na bal.<br />
E0169 S. Grochowiak Chłopcy Dialog 8/1964 str. 18<br />
Kiedy dzisiaj patrzę na Józefka, często nachodzi mnie coś w rodzaju zadumy filozoficznej. Może używam niewłaściwych<br />
określeń, Profesorze, ale nie jestem intelektualistką, proszę mnie poprawiać myślę jednak, że to ma coś wspólnego<br />
z filozofią. Otóż poznałam pana Józefa Kalmitę jako człowieka pełnego werwy, donżuana, być może – nawet trochę<br />
lekkoducha. Ubóstwiał otwieranie szampana robił to za pomocą nieznacznego gestu palców i nawet w najdrobniejszym<br />
geście potrafił być tak młodzieńczy, tak silny, że w końcu uwierzyłem iż dla niego jednego zatrzymał się czas. [#]<br />
E0170 S. Grochowiak Chłopcy Dialog 8/1964 str. 21<br />
Miały ją na wczoraj, gdyby siostra jej tak surowo nie cenzurowała .. Zdjęłam tylko wspomnienie o panu Kalmicie<br />
to było wprost nieprzyzwoite: zaledwie jedno zdanie o pani Narcyzie, a i ono bardzo dwuznaczne. Proszę się nie<br />
martwić, siostro. Uwypukliłem Narcyzę .. Cieszę się, że jest pan rozsądny. Czy dostatecznie pan podkreślił, ile jej<br />
zawdzięczamy? .. Napisałem o telewizorze .. Bardzo dobrze. Panie profesorze!<br />
E0171 S. Grochowiak Chłopcy Dialog 8/1964 str. 23<br />
Morzyła głodem! .. Na śniadanie jadłem rogaliki z masłem i piłem kawę ze śmietaną, potem drugie śniadanie,<br />
trzydaniowy obiad .. Zdradzała cię! .. O, to już przeminęło z wiatrem. Po skończonym spektaklu brała taksówkę, żeby<br />
czym prędzej być w domu, leczyć moją bezsenność najbardziej tkliwymi wspomnieniami .. Przeraziło cię jej gadulstwo!<br />
.. Ona potrafi mówić, kiedy chce. Jest naprawdę znakomitą aktorką .. Czy panowie nie rozumiecie, że pan Kalmita<br />
ironizuje?! [#]<br />
E0172 M. Domański Ktoś nowy Dialog 8/1964 str. 25<br />
Jest dyrektor Kukuła? .. Jeszcze nie .. No jak to? Dyscyplina .. A czegoście chcieli, Zawadko? .. Tam czekają,<br />
co ma być z tym pasem, będzie nowy czy nie będzie? .. Dyrektor sam zadecyduje .. A kiedy? .. Jak przyjdzie .. A<br />
kiedy przyjdzie? Bo klasie robotniczej się nudzi .. Gdzie jest Kukuła? .. Pewnie jeszcze śpi .. Co to ma być? Pełna<br />
automatyzacja obróbki oporników?<br />
E0173 M. Domański Ktoś nowy Dialog 8/1964 str. 27<br />
Gdzie jest mechanik? .. Na fabryce, ja mu oddam te kluczyki, pani pozwoli .. Chwileczkę! Jaki samochód? .. Pana<br />
nie było, przedwczoraj Kukuła przyjechał własnym wartburgiem .. Na raty? .. Pan dyrektor Kukuła dostał nagrodę za<br />
tamten wynalazek dla hutnictwa .. No jeszcze inne patenty się ma także .. Patenty, nagrody, wartburgi? To są jego<br />
osobiste sprawy, nie powinien tego włączać do „koncertu życzeń”.<br />
E0174 M. Domański Ktoś nowy Dialog 8/1964 str. 31<br />
Już mnie tu nic nie dziwi, ale mam zupełnie poszarpane nerwy. Swój gabinet oddał na laboratorium, a z sekretariatu<br />
zrobił poligon i jarmark. To bardzo po obywatelsku zrzec się gabinetu, ale inni też mają prawo do spokoju. Każdego<br />
dnia siada na tym stołku jak na głowicy atomowej. Pu. Pu. Bach! Bach! Urzędowanie! I niech pani popatrzy: biurko<br />
dyrektora fabryki. Szkolna ławeczka. Płakać się chce. Tak, je. Ach, słuchaj, co się u nas dzieje! [#]<br />
E0175 M. Domański Ktoś nowy Dialog 8/1964 str. 33<br />
Bo ja jestem kochanką Kukuły. Idź, upij się, poderwij inną dziewczynę, tylko przestań go tak nienawidzieć! ..<br />
Dziwka. Dlaczego to zrobiłaś? .. Bo ćma leci do światła .. Siedziałem w tej dziurze tylko dla ciebie .. Przestań<br />
nareszcie kłamać! Znalazłeś tu najlepszą posadę, na jaką cię było stać, a gdy przyszedł ktoś lepszy i zranił twoje<br />
ambicje i jeszcze zabrał ci dziewczynę.<br />
E0176 M. Domański Dialog 8/1964 str. 36<br />
Gdyby mojego ojca wyrzucił, to ja bym. Jak to? Ona z Kukułą?? .. Tak. Zamiast wyjść za mąż za Teklińskiego ..<br />
Nieprawda! .. Sama widziałam. Tu! .. Co pani widziała? .. Wszystko .. Cholera! .. Cholera jasna! .. A mówiłam: „nie<br />
dawaj, dopóki się z tobą nie ożeni”. Nie! .. Ona musiała się sprowadzić do niego! .. Ale Kukuła powiedział, żeby się<br />
zapytać za tydzień, czy ma drugą.<br />
18
E0177 M. Domański Ktoś nowy Dialog 8/1964 str. 41<br />
Robisz to z taką pasją jak kura, która chce znieść jajko. Uważaj. Ja się nie nadaję na ojca .. Ale ja mam instynkty<br />
macierzyńskie. Lubię takie duże, rozkapryszone, biedne, nerwowe, przepracowane bachory .. Do kochania też się nie<br />
nadaję .. Owszem. Jak jesteś wyspany, najedzony, zabawiony, jak ci wszystko idzie dobrze w fabryce, jak ci pomysły<br />
wyskakują z głowy bez porodu kleszczowego.<br />
E0178 M. Domański Ktoś nowy Dialog 8/1964 str. 47<br />
Nagle, ale szczerze. I życzliwie .. A może nie brak mi tej umiejętności, tylko zachodzi nieporozumienie językowe.<br />
Bo dla niektórych umiejętność współżycia z ludźmi to znaczy zamykać oczy na nieudolność, lenistwo, brak inicjatywy,<br />
przygarniać lizusów, dawać przywileje partyjnym, bać się wysokoprotegowanych, a kopać małych – to znaczy wchodzić<br />
do miejscowych sitw, dawać swoim prace zlecone.<br />
E0179 J. Abramow Anioł na dworcu Dialog 9/1964 str. 6<br />
Ideowiec. Gdyby chciał strzeliłby w górę raz-dwa. życiorys ma nie do zdarcia. Każdemu życzę. Z pierwszą armią<br />
szedł, Berlin zaliczył. śpi, nie słyszy. Z obecnymi ministrami zupę fasował z jednego kotła. Po imieniu są. Każdą sprawę<br />
„na ty” może załatwić .. Na ty? .. To taki on? .. A jak? .. Może mnie by co pomógł .. Zależy.<br />
E0180 J. Abramow Anioł na dworcu Dialog 9/1964 str. 9<br />
Sprawiedliwości szukam .. Tu jest dworzec, nie sąd .. Czy jest takie prawo, żeby na spokojnych ludzi w nocy napad<br />
czynić? .. Za co radio biorą? Za który rok? Bo zaczęli radio ze stolika ściągać .. Nikt wam radia nie zabiera, człowieku!<br />
Chyba kopnięty, co? .. Ja do tego nic nie mam .. Musi jakaś pomyłka, ludzie? .. Przecie mój wszystko popłacił.<br />
E0181 J. Abramow Anioł na dworcu Dialog 9/1964 str. 12<br />
Za czas jakiś na posterunek wszedł kierownik od finansów – Sobolak. Cześć, Edziu – powiedział. Zaczęli ze<br />
śledczym o pogodzie rozmawiać – a ja wciąż stałem na pół nieżywy .. Tak powiedział?! Cześć Edziu? Dalej już wiem.<br />
Możecie nie mówić. Kochany! Widzę, Edzik, że twardo ryjesz w bumadze, a ja na taki gorąc wysiadam, kłopot z<br />
powietrzem.<br />
E0182 J. Abramow Anioł na dworcu Dialog 9/1964 str. 16<br />
Szkoda gadać, proszę pana! Przedwojenny dźwięk! Ręczna robota, bez fuchy, surowiec pierwsza klasa, na lewo mi<br />
kombinowali! Gdzie panu dzisiaj zrobią taki buczek? .. No i co? .. A nic. Rąbnęli sto tysięcy domiar – tylko mi prycza<br />
została. Ogołocili ze wszystkiego, na dworcu wylądowałem. Zadusili człowieka. żona ode mnie odeszła .. Ożeni się<br />
pan drugi raz .. [&]<br />
E0183 J. Abramow Anioł na dworcu Dialog 9/1964 str. 19<br />
Nie szkodzi. Ale ja was znam. Więc to wy jesteście Sobolak? Boże złoty, kto by pomyślał? No jasne! Władek<br />
Sobolak ze Strzelec. Ten sam. Nic się nie zmieniłeś, chłopie. Nic a nic .. Jak to? Znacie mnie? .. Pytanie .. Skąd? .. Z<br />
fotografii. Z raportów, wyciągów, meldunków. Cała sprawozdawczość do kogo idzie? .. Jak myślicie?<br />
E0184 J. Abramow Anioł na dworcu Dialog 9/1964 str. 21<br />
Podobna do Stasi, tyle że ociupinę ładniejsza .. Ładniejsza? .. Możliwe. Niestety, nie znam Stasi. Co to za stacja?<br />
Oleśnica. Minuta postoju .. Od dawna podejrzewałem Rosłonia, że robi interesy na dostawach. Odkąd jednak kierownik<br />
skupu – Bolek Domagała – został oficjalnym narzeczonym Stasi – Rosłoń poczuł się tak pewnie, że jawnie przechwalał<br />
się przed ludźmi, jak on to nabiera głupich urzędników.<br />
E0185 J. Abramow Anioł na dworcu Dialog 9/1964 str. 24<br />
Tak jest! Dusza człowiek. Globtrotter. Sam urok. Bożyszcze kobiet. Kolega z ministerstwa. Razem pracujemy. Pardon,<br />
madame. Zapomniałem się przedstawić. Doktór Feliks Pakulski. Radca prawny MSZ przed wojną, pani oczywiście<br />
nie może tego pamiętać, była w Warszawie znana firma „Bracia Pakulscy: takie sanacyjne „Delikatesy”. Sklepy??? na<br />
Brackiej, Marszałkowskiej. Otóż ja właśnie wywodzę się z tych braci. Młodszy brat Pakulski – to mój ojciec.<br />
E0186 J. Abramow Anioł na dworcu Dialog 9/1964 str. 27<br />
Przecież go nie znam? .. Pokażę go wam. Niedawno przestraszył go jeden z Warszawy. Na dworcu, w poczekalni.<br />
Podobno inspektor. Rosłoń opowiadał, że go obrabował, a córkę chciał zgwałcić .. Od razu zgwałcić? .. Ci chłopi to<br />
przesadni .. Potem wmawiał ludziom, że to ja nasłałem tego inspektora. Wszędzie go szuka. Składa meldunki na milicji,<br />
złożył list gończy, ciągle coś wozi do Zielonej Góry!<br />
19
E0187 T. Różewicz Wyszedł z domu Dialog 10/1964 str. 12<br />
Papa jeszcze nie wrócił? .. Nie .. Może mu coś wypadło .. Ja. Nie wiem .. Ręczę ci, że coś mu wypadło .. Nie<br />
wiem. Po prostu się boję .. Czy coś się stało? .. Ojciec wyszedł i przepadł .. Jak to przepadł? .. Nie wiem, po prostu<br />
go nie ma .. Tatuś zawsze wracał .. Ty ostatnia z nim rozmawiałaś Hmm, rano nic specjalnego nie zauważyłam.<br />
E0188 T. Różewicz Wyszedł z domu Dialog 10/1964 str. 13<br />
Niech mnie bóg broni .. Nie będę przed panem ukrywała, że nasze pożycie. Tak. Nie. Tak. Nie wrócił. To jego<br />
matka. Nie wiem, co dalej. Tak, wiem, że ty jesteś matką, nie, nie masz prawa tak mówić. Przepraszam, chciałam się<br />
spytać o drobiazg, czy nie pamiętasz, jaką Henryk miał oprawę. Czego? .. Okularów. Tak, nie nosił okularów. Będę<br />
dzwoniła czekamy. O czym to ja chciałam .. Proszę się nie męczyć .. Pan mi zadał ważne pytanie. [#]<br />
E0189 T. Różewicz Wyszedł z domu Dialog 10/1964 str. 15<br />
Więc tutaj kapuś leży? .. Tatuś .. Kapuś, który był tatusiem? .. Mylisz się, panie .. Więc tu tatuś leży, który był<br />
kapusiem. U licha. Jeśli leży, to czego szukacie w tej zmarzniętej ziemi? Niech spoczywa w Panu .. A światłość<br />
wiekuista. Ale w jakim Panu? To był ateista .. Jest nakaz od cesarza, trzeba kopać, panie. Trzeba mu pomóc, bo nie<br />
zmartwychwstanie .. Trzeba szukać.<br />
E0190 T. Różewicz Wyszedł z domu Dialog 10/1964 str. 18<br />
Proszę się uspokoić, niebezpieczeństwo minęło. Mąż w czasie spaceru potknął się na skórce banana, a raczej<br />
pośliznął się i upadł. Upadając uderzył podstawą czaszki w głowę pomnika, odniósł również zadrapania na twarzy.<br />
Poza skaleczeniami skóry upadek wywołał szok. Lekarz .. Ośrodki mowy w mózgu nie zostały zniszczone, jedynie<br />
zablokowane. Lekarz dyżurny stwierdził, że szok minie i chory odzyska w ciągu czterdziestu ośmiu godzin mowę.<br />
E0191 T. Różewicz Wyszedł z domu Dialog 10/1964 str. 21<br />
On nie jest szczęśliwy. A jeśli jest, to musimy mu natychmiast uświadomić tragiczną sytuację, w jakiej się znajduje.<br />
Zrozum, że on nie może być szczęśliwy. Przecież to jest dorosły człowiek, a nie jakiś matołek czy poeta. Przecież on<br />
ma na jutro przygotować referat, od którego zależy jego kariera. Wszystko zależy od tego referatu. Całe nasze przyszłe<br />
życie, czy ty nie rozumiesz? Chodzi o to, aby doszedł do poznania prawidłowej więzi zjawisk.<br />
E0192 T. Różewicz Wyszedł z domu Dialog 10/1964 str. 25<br />
Czy można? .. Dzień dobry, piękna panienko .. Czy zrobiłeś, tatusiu, jakieś postępy? .. Zrozumiał, że jego miejsce<br />
jest w komórce, to znaczy w rodzinie, która jest komórką, że może wysoko latać, ale z całą rodziną .. Jesteś przemęczona<br />
.. Henryku! Zaczynamy. Ja będę wymieniała nazwy poszczególnych części ciała, a ty będziesz powtarzał, przy każdej<br />
nazwie będę dotykała swoją ręką odpowiedniej części mojego ciała lub twojego, a ty będziesz robił to samo. [#]<br />
E0193 T. Różewicz Wyszedł z domu Dialog 10/1964 str. 29<br />
Pragnę wam zostawić jakieś wskazania. Swoją drogą, nikt nie ma w tych sprawach doświadczenia. Dziad wasz<br />
wpadł do studni po pijanemu i nie miał czasu na spisanie testamentu, nie zdążył mi przekazać nic ze swego wielkiego<br />
doświadczenia, ja jestem w szczęśliwszym położeniu i chcę wam to przekazać, czego nie zdążył mnie przekazać wasz<br />
dziadek .. Przekazuj nam tatusiu .. Gizelo! Bądź cierpliwa. Ty, Benku, bądź zawsze mężczyzną do końca życia, [&] [#]<br />
E0194 T. Różewicz Wyszedł z domu Dialog 10/1964 str. 31<br />
Zapomniałaś, mamo, że tatuś przenosił nade wszystko zupę ogórkową .. Mylisz się, dziecko, znam ojca nie od<br />
dzisiaj. Zawsze przepadał za zupą pomidorową. Pamiętam, kiedy się starał o moją rękę, moja matka zawsze mówiła<br />
„Henryku, dzisiaj twoja ulubiona zupa”, śmiała się przy tym, że się „kawaler na tę zupę złapie” i złapał się .. Och!<br />
Mamusiu, jakie to były prymitywne czasy. Komu by teraz przyszło do głowy mężczyznę lub chłopca łapać na zupę i<br />
to do tego pomidorową. [#]<br />
E0195 T. Różewicz Wyszedł z domu Dialog 10/1964 str. 32<br />
Zrozum, gąsko, że wiek pary istniał już w raju. „Monsieur” zapomniał o takich drobiazgach jak sztuczne nawozy,<br />
ciężki przemysł, elektryfikacja, opieka społeczna, skrócony czas pracy, chemia .. Francuzi są bardzo mili i chcieliby<br />
załatwić wszystko w łóżku albo koło łóżka, to ich zaleta narodowa, u nich, i polityka, i sztuka, i cała literatura dzieje<br />
się w łóżku albo pod łóżkiem .. Proszę natychmiast odejść od stołu. [#]<br />
20
E0196 L. Pasternak Album Dialog 1/1965 str. 5<br />
Ależ tego nam trzeba! To jest właśnie materiał. A niech was Pan Bóg broni! Chcecie mnie z kretesem ośmieszyć?<br />
Jeszcze sobie ktoś przypomni, żem za stary .. Eee, kochany dyrektor stanowczo przesadza .. Tak, ta, bracie. Teraz,<br />
bratku, modernizacja, wykonaj plan, przynoś zysk i wsio. Reszta nikogo nic nie obchodzi .. Na co dzień tak bywa, ale<br />
nie w taką rocznicę.<br />
E0197 L. Pasternak Album Dialog 1/1965 str. 8<br />
Kosztorys potrwa maksimum godzinę, półtora, a konspekt też nie więcej. Przygotowałam kilka książek. Oderżnie<br />
się .. Zyguś, jesteś wspaniała! .. Zawsze ci mówiłam, żebyś się jej trzymał .. Lepiej niech się trzyma kogoś, kto bliżej<br />
dyrekcji. świetny sweterek masz. Włoski? Nie ma to, jak być pod samym naczelnym. Przywiózł ci? .. Otóż wyobraź<br />
sobie, że rozlicza się z dewiz co do grosza.<br />
E0198 L. Pasternak Album Dialog 1/1965 str. 11<br />
Kitulku najmilszy, nie mogłem przy Bożenie stawiać sprawy inaczej. Wszystko, co robię, jest dla wspólnego dobra<br />
.. Nawet to, że cię tutaj z nią nakryłam? .. A randka z Kacperkiem. Jesteśmy kwita .. Kiedy naprawdę spotkałam go<br />
przypadkiem! .. Oko Ale Zygusio najdroższe, najukochańsze, nie sprzeczajmy się o drobnostki. Wszystko idzie jak<br />
najlepiej i w wyobraźni widzę nas już razem na Capri.<br />
E0199 L. Pasternak Album Dialog 1/1965 str. 13<br />
Towarzysz dyrektor wywarł jak najlepsze wrażenie .. Tak? No bo właściwie co? Żyje człowiek jak ten kret. Powiedzcie,<br />
Skalski, a ta Górecka pracuje już u was długo? .. Niecały rok. Ale dała się już poznać z najlepszej strony. Ma<br />
tylko ciężkie warunki mieszkaniowe .. Więc mówicie, że warto by ją poprzeć. Coś mi to palenie wyraźnie nie smakuje<br />
dziś.<br />
E0200 L. Pasternak Album Dialog 1/1965 str. 16<br />
Co znaczy późniejsza? Ona jest najpilniejsza i najważniejsza. Towarzysz Skalski to bardzo ładnie, towarzyszu<br />
dyrektorze. My nic nie mamy naprzeciwko towarzysza Skalskiego. I towarzysz dyrektor też ma prawo do swojej listy.<br />
Co? .. Towarzysz dyrektor nie ma prawa do swojej listy? Ma.<br />
E0201 L. Pasternak Album Dialog 1/1965 str. 19<br />
Zaczęłoby się więc od reprodukcji znanego obrazu Kowarskiego „Proletariatczycy”. Kto wie, czy to nie byłoby<br />
najlepsze. Później należałoby dać sylwetkę jakiego starego działacza, możliwie żyjącego jeszcze, którego nazwisko<br />
miałoby szansę patronować kiedyś naszej instytucji. Ale okres ten ujęłoby się raczej krótko, bądź co bądź czasy to aż<br />
nadto zamierzchłe i współczesnemu czytelnikowi mało mówią.<br />
E0202 L. Pasternak Album Dialog 1/1965 str. 22<br />
Babka klasa! Ty sobie żyjesz! .. Ja? .. Co ja wiem o życiu? I co ja już dotychczas z niego miałem? Ale mówię ci<br />
rośnie pokolenie. Ale do rzeczy. Otóż robimy na nasze dwudziestolecie album. Rozumiesz, trzeba dać ludziom jakąś<br />
satysfakcję .. Słyszałem .. I ty też? A niech to! .. A zresztą może i lepiej. Proponuję ci, żebyś wszedł do komitetu<br />
redakcyjnego.<br />
E0203 L. Pasternak Album Dialog 1/1965 str. 27<br />
Nie chcę cię, Nastek martwić, ale Krupczatka będziesz musiał dać. Mówisz, jakbyś mnie nie znał .. Znam cię znam.<br />
Zawsze byłeś uparty i stawiałeś na swoim .. To źle, czy dobrze? .. Kiedyś było dobrze, teraz prawie nie ma znaczenia,<br />
sprawy naprzód nie posuniesz i przegrasz. Rozumiesz – przegrasz .. Dotychczas nie często mi się zdarzało .. Bo mało<br />
kto się do ciebie wtrącał i udawało ci się być panem na własnych śmieciach.<br />
E0204 L. Pasternak Album Dialog 1/1965 str. 31<br />
Nie. Wytrzymam. W imieniu komitetu redakcyjnego przedstawiłem wam projekt listy. Przyjmuję głosy w sprawie<br />
kandydatur do naszego albumu. Kto? Mówcie, Michalak. Aha, i chciałem nadmienić, że towarzysz Zyberblatt miał<br />
niewątpliwą rację wspominając, że szkic, podkreślam, zaledwie szkic, tego projektu musiał być wpierw, ze względów<br />
aż nadto zrozumiałych, konsultowany w różnych instancjach a nawet organach.<br />
E0205 J. Kulmowa Realny byt Dialog 1/1965 str. 35<br />
Panie komisarzu, niech mnie pan ratuje! .. Przed kim? .. Przede mną samym. Prześladuję siebie kontrapunktycznie<br />
.. Od dawna? .. Odkąd ukochałem muzykę. Chodzę za sobą. Doszło o tego, że po prostu sobie zagrażam .. Konkretnie<br />
w jaki sposób? .. Ba, gdybym ja to wiedział, to bym się ustrzegł siebie. W każdym razie to się skończy samobójstwem.<br />
21
E0206 J. Kulmowa Realny byt Dialog 1/1965 str. 38<br />
Subiektywne – otóż to. A oto jak wygląda prawda obiektywna z mojego punktu widzenia: prawdę subiektywną<br />
zasugerował nam hipnotyzer. To on jest mordercą. Chciał zdobyć majątek i alibi jednocześnie. Upozorował łańcuch<br />
samobójstw. Rzucił czar muzyczny na poetę, tudzież imputował mu zawód Dozorcy i hodowlę kanarków. Sprzedał<br />
zatruty tulipan Marice, po czym wmówił dozorcy jej osobowość.<br />
E0207 J. Krasicki Za nasze winy i wasze Dialog 2/1965 str. 7<br />
Jeszcze tylko, żebyście się staranniej nauczyli pisać. Bo potem siądziecie do matury i jak komisja zobaczy takie<br />
bazgroty, w ogóle nie zechce czytać .. Nie mam dobrego pióra, pani wychowawco .. Zostawcie sobie na razie mój<br />
długopis. Ja mam drugi .. Dziękuję, pni wychowawco. Bardzo pani dziękuję .. No, wygrałam. Byłam pewna, że tym<br />
razem wygram.<br />
E0208 J. Krasicki Za nasze winy i wasze Dialog 2/1965 str. 9<br />
Rzuć to w kąt, te książki, mówię ci. Po co się uczysz? Patrz na mnie. Tak byłam uczesana, kiedy pierwszy raz<br />
czekałam na mężczyznę, którego kochałam. Przyszedł stałam cały czas przed drzwiami i lipowałam przez judasza.<br />
Posłyszałam jego kroki na schodach. Szedł prędko, potem przed drzwiami chwilę odczekał, wysapał się, poprawił<br />
włosy krawat, dopiero potem zapukał.<br />
E0209 J. Krasicki Za nasze winy i wasze Dialog 2/1965 str. 12<br />
Przestań! .. Co mi może dać? Dzieci i cztery ściany z łóżkiem w jednym rogu i szafą w drugim. To tak, jakby mnie<br />
zapakował do trumny. A ja chcę widzieć świat .. Za lasem jest góra, a za tą górą. I ludzie są inni w każdym mieście,<br />
na każdej drodze inne drzewa, i chciałabym tak iść bez końca, deszcz zmoczy, słońce wysuszy, zmęczę się, to usiądę,<br />
odpocznę – pójdę dalej.<br />
E0210 J. Krasicki Za nasze winy i wasze Dialog 2/1965 str. 14<br />
Przestań, Madama .. On chce ci coś powiedzieć, pochyla się ku tobie, ty też chcesz mu coś powiedzieć, zbliżasz<br />
swoją twarz do jego twarzy, ale w tej chwili oboje uświadamiacie sobie, że macie za dużo do powiedzenia, na próżno<br />
szukacie słów, więc tylko coraz bardziej nachylacie się ku sobie .. Madama, przestań! .. Niech mówi, to takie piękne<br />
.. [&]<br />
E0211 J. Krasicki Za nasze winy i wasze Dialog 2/1965 str. 17<br />
Jutro jest dzień widzeń .. Rano. Ale po południu wasza cela idzie do świetlicy. Nie idź. Zostań. Teraz słuchaj.<br />
Zanim tamte wrócą ze świetlicy, weźmiesz prześcieradło i przywiążesz jeden koniec do kraty w oknie. Rozumiesz?<br />
Sama staniesz na krześle. Drugi koniec prześcieradła zawiążesz sobie na szyi. Rozumiesz .. Rozumiem. I co? Kiedy<br />
tamte wrócą i zobaczą, co chcesz sobie zrobić, narobią krzyku.<br />
E0212 J. Krasicki Za nasze winy i wasze Dialog 2/1965 str. 21<br />
Ach, nie, gdzieżbym śmiała, sama pani powiedziała, że to pamiątka, dziękuję serdecznie, dziękuję, obiecuję że<br />
w najbliższym miesiącu, tak więc do jutra. Cieszę się że pani przyszła, proszę, proszę sobie wybrać, oto ten dom<br />
w budowie, w tym domu będzie pani miała mieszkanie. Dokumenty pani już złożyłam gdzie trzeba. Naczelnik był<br />
zachwycony broszką. Oczywiście, jak tylko dom będzie gotowy. Więc na pierwszym piętrze.<br />
E0213 J. Krasicki Za nasze winy i wasze Dialog 2/1965 str. 23<br />
Idź sobie, nie chcę ciebie widzieć, nie chcę, ja ciebie zdradziłam, myślisz, że tylko ty masz do mnie prawo? .. Jeżeli<br />
będę kochać tylko ciebie, nigdy nie poznam miłości. Tak, żebyś wiedział, nie będziesz pierwszym, który mnie widział<br />
gołą, popatrz na mnie. Jestem dziwką, dziwką, puściłam się, żebyś wiedział, nie będziesz pierwszym, nie będziesz<br />
pierwszym. Poczekaj ja ciebie kocham, to wszystko, co powiedziałam, to nieprawda, poczekaj!<br />
E0214 J. Krasicki Za nasze winy i wasze Dialog 2/1965 str. 24<br />
No więc jak? .. Pomyślał pan o tym? .. Tak, proszę pani. Ja sobie to już wcześniej dokładnie wykalkulowałem.<br />
Niedawno zmieniłem nawet posadę, zarabiam lepiej, co parę miesięcy mam premię, a do tego czasu chyba się dorobię<br />
własnego kąta. żeby nie ona, to może bym o tym tak nie myślał, ale chcę, żeby miała jakiś swój kąt, kiedy wróci.<br />
22
E0215 J. Krasicki Za nasze winy i wasze Dialog 2/1965 str. 27<br />
Nie tak ja sobie wyobrażałam twoje życie, kiedyś była jeszcze całkiem malutka .. Mamo .. Moja mamo, mówię ci<br />
tak samo .. Więc o to się rozchodzi. Ale to zależy tylko od ciebie, bo z drugiej strony ślub braliście w kościele, przed<br />
głównym ołtarzem, bóg był wam za świadka, a teraz ty moje dziecko, jesteś wyjęta spod prawa .. Jak sobie czasem<br />
wspomnę te twoje pierwsze pończochy, to mi się płakać chce, jak boga kocham, sama nie wiem dlaczego, nawet nie<br />
chcę płakać, ale to jakoś tak samo przychodzi.<br />
E0216 J. Krasicki Za nasze winy i wasze Dialog 2/1965 str. 29<br />
Cóż ty mówisz? .. Prawdę. Ostatnim razem, jak tu byłaś, wydawało mi się, że to jest moje dziecko. A teraz .. Nie<br />
wolno ci tak mówić. Wyjedziesz stąd, wszystko się jakoś ułoży .. Kiedy ja stąd wyjadę, on będzie miał .. No właśnie.<br />
Będzie już na tyle duży, że zrozumie .. Nie. Pojadę do innego miasta, gdzie mnie nikt nie zna i tam się zgubię między<br />
nieznajomymi ludźmi. Jezus Maria, żebym to mogła urodzić się jeszcze raz wiesz, często myślę o tym .. O czym? ..<br />
Jak to będzie, kiedy mnie stąd wypuszczą?<br />
E0217 J. Krasicki Za nasze winy i wasze Dialog 2/1965 str. 34<br />
Zawsze, od maleńkości coś mnie tak gnało po świecie. Jezu! Jak byłam jeszcze całkiem mała, a pociąg przejeżdżał,<br />
tom siadała w rowie, przy torze i gapiłam się, jak kto głupi. Jeden przyjechał, czekałam na drugi. żeby to można było<br />
tak całe życie przejeździć. Nie chcę niczyjej łaski, nie chcę myśleć o tym, co mężowi podać na obiad, nie chcę stać na<br />
jednym miejscu przez osiem godzin na dzień, nie chcę wykłócać się w kolejkach przed sklepami, poznałam chłopca,<br />
obiecywał, przysięgał, zapewniał, a potem poznał drugą, brzydką, ale z forsą, mnie rzucił, tamtą wydoił do cna i dał<br />
nogę. [#]<br />
E0218 R. Napiórkowski Susza Dialog 3/1965 str. 7<br />
Proszę. Sprzedałem wodę, kupuję wino .. Dokonajmy zamiany, bo pieniądze mi niepotrzebne .. Jakiej zamiany? ..<br />
Dam ci teraz dwie kwaterki, a ty mi kubek wody z następnej beczki to by była moja krzywda, panie Prokop. Do źródła<br />
daleko, ledwie kapie, kurz i ludzie pochowani, jakby już nie żyli albo jakby się bali wyjść na drogę .. Trzy kwaterki w<br />
takim razie .. Cztery, panie Prokop .. Wypij pierwszą na zadatek.<br />
E0219 R. Napiórkowski Susza Dialog 3/1965 str. 6<br />
Nie krzycz, a lepiej obudź Prokopa, to Prokop zobaczy .. Panie Prokop, panie Prokop! .. Co tam się stało? Deszcz<br />
może pada? .. Nie pada, panie Prokop .. To czego budzisz? .. Bobola nie żyje .. A skąd to wiadomo? .. Nie oddycha ..<br />
To jeszcze nie dowód. Człowiekiem trzeba potrząchnąć .. A kto to zrobi? .. Chyba po to mnie przebudziłeś?<br />
E0220 R. Napiórkowski Susza Dialog 3/1965 str. 10<br />
Nie wiem, nie noszę przed sobą zwierciadła .. Mnie tam nic do tego, ja jestem mieszaniec wyznaniowy, bo mój<br />
tata był żydem, a matka należała do baptystów. Ale mnie się zdaje, że ludzie mogą pana zabić, za to wyśmiewanie ..<br />
Apostołowie są po to, aby ich kamienować .. Pan się chyba nie uważa za apostoła?<br />
E0221 R. Napiórkowski Susza Dialog 3/1965 str. 13<br />
Ale rozmawiając z ludźmi wyśmiewa się pan z ich cnót i bluźni pan na ich świętości. I tak właśnie trzeba się chyba<br />
zabierać za swoje ukamienowanie w dzisiejszym świecie. Trzeba bluźnić, a nie błogosławić, trzeba się naśmiewać –<br />
zamiast pocieszać. Inaczej trudno zostać męczennikiem w tych czasach, gdy już wszyscy są na coś nawróceni i gdy<br />
już każdy coś wyznaje.<br />
E0222 R. Napiórkowski Susza Dialog 3/1965 str. 15<br />
Pięć złotych każda kwaterka .. Poproszę, jestem spragniony. Pan jest mądrym człowiekiem, panie Anna .. Pan jest<br />
heretykiem, będę się modlił za pana .. Nie mogę być heretykiem, skoro nigdy nie byłem ortodoksą .. Nie był pan<br />
chrzczony? Moja matka nie miała na to pieniędzy .. Ja boleję i płaczę nad pańską straconą duszą.<br />
E0223 R. Napiórkowski Susza Dialog 3/1965 str. 17-18<br />
Niech będzie, nalewaj. Och, już mi lepiej. Jeszcze jedną proszę. Jaka ulga. A myślałam, że już się nie przebudzę.<br />
śniło mi się, że deszcz pada, a ja umieram z pragnienia i nie mogę otworzyć oczu. Panie Prokop, ja już się namyśliłam<br />
.. Względem czego? .. Względem tego handlu .. Już za późno .. Na handel zawsze jest wcześnie .. Z winem trzeba<br />
uważać.<br />
23
E0224 R. Napiórkowski Susza Dialog 3/1965 str. 21<br />
I ja w to wierzę. A jak znajdę, zaraz wrócę i powiem o tym ludziom. Czy ksiądz myśli, że ludzie mi to zapamiętają?<br />
.. Na pewno, synu .. Będą mówić: to zakrystian znalazł wodę i w niedzielę nie będą się do mnie wykrzywiać, a każdy<br />
rzuci większy pieniądz na nasz tacę .. Wierzę, że ci się spełni.<br />
E0225 R. Napiórkowski Susza Dialog 3/1965 str. 24<br />
Co ty opowiadasz, kochanie .. Czuję, że mi pęka coś w piersi, jak oddycham. Tak jakby się tam przerywała nitka<br />
po nitce i za każdym pęknięciem coś mnie tam boli. Daj mi wina, Aleksandrze .. Nie ma już ani kropelki .. Zdawało<br />
mi się, żeśmy wczoraj zostawili kilka łyków .. Wypiłeś resztę poprzedniego dnia rano .. Przytul mnie w takim razie i<br />
okryj mnie czymś na głowę, abym nie czuła, że słońce tak strasznie świeci.<br />
E0226 R. Napiórkowski Susza Dialog 3/1965 str. 28<br />
Przez ostatnie lata przeważnie nosiłem je w ręku. Wkładałem je tylko wtedy, jak trzeba było przejść przez rynek i<br />
jak do kościoła. A w kościele nie mogłem się przez nie modlić, nie mogłem myśleć o bogu, bo mnie ciągle w nodze<br />
uwierało. I było tak, że stojąc pod ścianą, niekiedy w kościele przeklinałem.<br />
E0227 R. Napiórkowski Susza Dialog 1965 str. 33<br />
Ja miałem tu moich wiernych i moje dusze .. A oni mieli tu swoje domy i swoje bydło. Mieli tu swoich bliskich,<br />
swoje dzieci i mieli tu swoich wrogów .. Pan jednak uciekł, panie Anna .. Bo ja nigdy żadnej z tych rzeczy nie miałem<br />
tam więc nic mnie w jednym miejscu nie trzymało.<br />
E0228 J. Krzysztoń Towarzysz N. Dialog 3/1965 str. 37<br />
Aha, Jezus, Maria .. Roger, przesiedziałeś tyle lat we francuskiej kopalni. Stary polski górnik. Choćbyś łgał mi w<br />
żywe oczy, ja nie mogę tobie nie ufać. Okropne .. Praworządność, rozumiesz. Gdyby nie ta cholerna praworządność,<br />
ja bym go załatwił .. On by nam nie niszczył nerwów. On by nam nie szkodził, w robocie, nie bruździł, nie podgryzał,<br />
nie wyniszczał nas wszystkich pospołu?<br />
E0229 J. Krzysztoń Towarzysz N. Dialog 3/1965 str. 39<br />
Tak, tak, tak, panie burmistrzu, tak, tak, tak .. Ty jutra nie dożyjesz, Kachna .. Oszalałeś? .. Nie uciekaj. Albo uciekaj<br />
sobie. I tak nic nie pomoże. Ty jutra nie dożyjesz, Kachna .. Mam go! Teraz go mam. Z nadleśnictwem. Natychmiast.<br />
Nie. Do diabła ciężkiego, nie! Mówiłem, że chcę z nadleśniczym. To ty, Stefan? Czołem. Na jutro dwie, trzy sarenki<br />
u wodopoju.<br />
E0230 J. Krzysztoń Towarzysz N. Dialog 3/1965 str. 42<br />
A skoro żeście mnie nie zaprosili, to jestem dla was – za mocnym albo za słabym kompanem. Jak pan myśli,<br />
dyrektorze? .. Pan burmistrz by nie przyszedł .. Dlaczego? .. Lubię moczymordów. Chociaż. Przyszło mi na myśl,<br />
dyrektorze, że moczymorda i kanciarz w jednej osobie mniej mi przypada do gustu, nie mówię tego o panu, dyrektorze<br />
.. Jasne, burmistrzu.<br />
E0231 J. Krzysztoń Towarzysz N. Dialog 3/1965 str. 44<br />
Proszę zadzwonić po karetkę. Natychmiast! .. Chory jesteś „Olek”? Strasznie przepraszam. Nie wiedziałem, że<br />
jesteś chory. W takim razie .. Nie, nic mi nie jest bracie kochany. Ty się uspokój. No, usiądź sobie. Usiądź. Pogadamy.<br />
Pojedziemy na małą przechadzkę. Do lasu, stary. Wiesz, mam ochotę przejechać się z tobą aż nad oczko w dębowym<br />
zagajniku, no tam, gdzie takie liny pływają.<br />
E0232 J. Krzysztoń Towarzysz N. Dialog 3/1965 str. 47<br />
Nie wiem, czy ona jest winna, ale ja jestem – na pewno. Gdzieś popełniłem błąd. Nie wiem – gdzie, i chyba<br />
nigdy nie będę wiedział. Zawsze kazała mi wybierać. Nie umiałem wyjaśnić jej tego, co jest całkiem jasne. Kocham<br />
ją. Kocham swoją pracę. Bez mojej żony nie umiałbym tak kochać swojej pracy i na odwrót.<br />
E0233 J. Krzysztoń Towarzysz N. Dialog 3/1965 str. 50<br />
Ale dlaczego, na litość boską, boicie się każdego, kto przyjedzie ze stolicy? .. Bo tak nas przyuczyli .. Ciebie mógł<br />
ktokolwiek czegokolwiek przyuczyć? Ja tego nie pamiętam. Ale ludzie mówią, że tu była śmierdząca kupa gruzu i że<br />
trzeba było takiego starego diabła, jak ty, żeby z tego cmentarza zrobić miasto .. O, chwalą mnie?<br />
24
E0234 J. Krzysztoń Towarzysz N. Dialog 3/1965 str. 53<br />
Faktycznie. Robota to jest rozum bez cienia dobrej woli. Przymus – i wtedy wszystko idzie ci, jak trzeba. Mosty<br />
budujesz, szkoły budujesz, piramidy budujesz. Wszystko jedno. Wszystko klawo. Rośnie całe wieki stoi. Bylebyś nie<br />
wetknął swojego parszywego serca. Raz to zrobisz – a pierwszy kamień w piasek ci się rozleci. I będziesz całe życie<br />
przesypywał z ręki do ręki piasek.<br />
E0235 J. Broszkiewicz Wesele na osiedlu Dialog 5/1965 str. 6<br />
Podoba ci się, Wincenty? .. Pas .. Dwa piki .. Gorąc .. Jest piwo .. Trzy kiery .. Kontra .. Dobrze, że krzepkie ..<br />
Porter też jest .. Pas .. Trzy bez atu. Mnie się krzepkie więcej jak porter podoba. Synuś? A nic, nic .. ósme piętro.<br />
Niewola nas ożeniła, bieda nas kupi! .. A pójdziemy do matuli .. Soli nam kupi .. Pani coś mówiła?<br />
E0236 J. Broszkiewicz Wesele na osiedlu Dialog 5/1965 str. 8<br />
Co jest, proszę księdza? Mało druhen? Młoda jest moja. Powiedziane jest: i nie wódź nas na pokuszenie. Franuś?<br />
Którego to świętego wodziły na pokuszenie diabły w kostiumie z gołego babskiego ciała? .. Świętego Marksa .. Dobrze<br />
ci tak. On się z naszej religii nie wyśmiewał. Z waszej? Wierzący jesteście? .. Tak sądzę .. W co?<br />
E0237 J. Broszkiewicz Wesele na osiedlu Dialog 3/1965 str. 11<br />
Bardzo przepraszam, można było próbować naprzód ściągać kara, ale w istocie powinnam była wpierw atutować.<br />
Prawo jest prawem. Atuty. Nie lubię improwizacji, nie lubię wyobraźni. Co to właściwie jest wyobraźnia? .. My Polacy<br />
wolimy żelazo .. Ale niech mi pan wierzy. Ja jestem Polką. Drogą wyboru. To bywa lepsza droga niż tak zwana droga<br />
naturalna.<br />
E0238 J. Broszkiewicz Wesele na osiedlu Dialog 3/1965 str. 14<br />
Spokojnie, moja droga. Na tym weselu bójki nie będzie. Noże, kłonice, pepesze, buławy oraz młoty pneumatyczne<br />
kazali my zostawić w przedpokoju .. Mistrz, jak zawsze, pełen humoru .. Zdrowie mistrza! .. Pańskie zdrowie, kochany<br />
panie Janie. Zdrowie, kochany? .. Nie protestuję .. Poloneza! Poloneza czas zacząć.<br />
E0239 J. Broszkiewicz Wesele na osiedlu Dialog 3/1965 str. 16<br />
Północ minęła, dzwon bił, hejnał odtrąbiono. Przy barach i w knajpach Polacy zaczynają mówić objawionymi<br />
językami: oh, enchante, messieurs — samas, wer bist du, du Idiot. I am very happy to meet you, ja oczeń rad i kto<br />
mienia znajet? .. Zamknijcie drzwi od kaplicy, dajcie jeszcze trochę wódki. Rozpoczynamy bal kostiumowy połączony<br />
z quizem historyczno-literackim pod hasłem „Co się komu w duszy gra”. [#]<br />
E0240 J. Broszkiewicz Wesele na osiedlu Dialog 5/1965 str. 19<br />
Małe pudło rezonansowe. Tak powiadasz? .. Na gwiazdach? Dłonie? Położył. Mało mu, że przeszkadzał w licytacji<br />
szlemika, że mądrzył się: tu katedra grzebalna, tam paleolit, tu gigant industrialny, jakby to była jego własność. A teraz<br />
gwiazdy! Dłonie na gwiazdach. Złaź stamtąd. Zajęte! W górze lata kosmiczna taksówka, a jeden z pasażerów spaceruje<br />
po perigeum. A w dole też ni jesteś pan.<br />
E0241 J. Broszkiewicz Wesele na osiedlu Dialog 5/1965 str. 26<br />
Pogadamy za dwadzieścia lat .. A z panienką kiedy? .. Nie mam aktualnie ochoty na słowa, słowa, gadanie. Uważaj<br />
tato. Utopimy kraj w gadaniu. Ja nie lubię. Ja nie z tej generacji i nie wytrzeszczaj oczu, drogi ojcze, bo sam mnie na<br />
taką chowałeś. Ani Chrystus narodów, ani papuga, ani borem — lasem ani ja mistrz — wyciągam dłonie.<br />
E0242 M.Z. Bordowicz Jam Session Dialog 5/1965 str. 30-31<br />
Nie wiem, czy dobrze nastawiłam. Na trzecią, kochanie? .. Niepotrzebnie. Obudzę się wcześniej .. Przesadzasz z<br />
tym wstawaniem, kochanie. Nie pal już proszę. Wesz, pomyślałam sobie w tej chwili o Julii .. Mam dostać podwyżkę.<br />
Tak mówią mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie .. U nas w pracy są bilety na chiński cyrk poszedłbyś .. Nie znoszę<br />
cyrku.<br />
E0243 M.Z. Bordowicz Jam Session Dialog 5/1965 str. 33<br />
Jak myślisz? Czy on się modli tam, czy po prostu czeka? Jak myślisz, co to ma znaczyć? .. ósmego kwietnia tysiąc<br />
dziewięćset sześćdziesiątego piątego. Rodzice wyszli sublokator z którym muszę dzielić pokój, nie wrócił jeszcze. Zaraz<br />
po pracy wpadł na chwilę do domu i zmienił ubranie. Czasami nie wraca na noc. Czasami wraca w nocy. Kładzie się<br />
i jeszcze przez parę minut pali papierosa, ukradkiem, potem wietrzy pokój tak, żeby nikt nie zauważył. Ze względu na<br />
mnie. [#]<br />
25
E0244 M.Z. Bordowicz Jam Session Dialog 5/1965 str. 36<br />
Musimy sobie pomóc, kochanie .. Tak, kochanie .. Ja nie żartuję .. Wierzę, kochanie. Przypomniałam sobie, co<br />
chciałam ci powiedzieć .. Skończmy już z tym, kochanie .. Trzy lata w konspiracji. To dla kobiety, to dla młodej<br />
dziewczyny .. Ja nie chcę niczego przez to powiedzieć, kochanie .. Kochanie musimy sobie jakoś pomóc. Coś musi<br />
być. Coś pod ręką, coś.<br />
E0245 M.Z. Bordowicz Jam Session Dialog 5/1965 str. 39<br />
Nie wiem, co teraz będzie .. Julia. Zapomniałabym. Nie muszę tam jechać, kochanie. Powinna przyjechać, jak<br />
co roku nigdy nie zapomina przyjechać na święta. Zadepeszuję na wszelki wypadek. Może to tylko próbny alarm,<br />
kochanie .. Próbny alarm, właśnie .. Ale ja zadepeszuję na wszelki wypadek .. Na wszelki wypadek, właśnie. Aha,<br />
trzeba powiesić obraz. Szkło pewnie pękło.<br />
E0246 M.Z. Bordowicz Jam Session Dialog 5/1965 str. 41<br />
Czego chcesz? Powiedz raz nareszcie, czego chcesz? .. Łzy .. Tresujesz? .. Puść mnie. Myślimy o tym samym. Jestem<br />
tego pewna .. Skoro jesteś pewna .. Dobrze, rozstrzygniemy ostatecznie po świętach .. Pamiętaj, że to ty powiedziałaś<br />
.. Ja powiedziałam? No tak, oczywiście. Odpowiedzialność chcesz zwalić na mnie, tak? .. Chcę cię tylko ostrzec ..<br />
Dobrze. Dobrze. Przez święta, zapewniam cię, nic się nie stanie.<br />
E0247 M.Z. Bordowicz Jam Session Dialog 5/1965 str. 45<br />
Naprawdę, postarajmy się zasnąć, kochanie .. Ty chcesz, żebym ja zasnął? Dobre? Ona chce, żebym ja mógł w tych<br />
ścianach spokojnie położyć głowę na poduszce i zamknąć oczy. Ty chyba nie masz zielonego pojęcia o tym, co to jest<br />
odpoczynek? Pewnej nocy śnił mi się sen. Tu, w tych ścianach. Nie coś, nie ktoś.<br />
E0248 M.Z. Bordowicz Jam Session Dialog 5/1965 str. 47<br />
Cieszę się, naprawdę, cieszę się, kochana. Patrz, znów płaczę jak głupia. Naprawdę nie chcę płakać, wierzysz mi,<br />
kochanie? .. Wierzę ci. Naprawdę ci wierzę, kochanie .. Boże! No naprawdę, nie mogę się powstrzymać .. Płacz. Nikt<br />
ci nie przeszkodzi płakać aż do rana, kochanie. Aż do chwili, kiedy będziesz musiała podać śniadanie Misiowi. Kiedy<br />
przyjdziesz mu powiedzieć „Dzień dobry”.<br />
E0249 S. Grochowiak Kaprysy Łazarza Dialog 5/1965 str. 49<br />
No powiedz księdzu, twoja krzywda, Kaziuk .. Złajał, ot co .. Ciebie złajał? Używał wyrazów? Psiajucha stary!<br />
Który to już raz biegam z wiatykiem? Bo mi się w głowie mąci od upału .. Już czwarty albo piąty raz, księże proboszczu<br />
.. A on żyje i grzeszy. Ludzie, toż to ja mam inne obowiązki. Chrzcić trzeba, ślubów udzielać. Całe dnie tracę na tego<br />
starucha. A tu jeszcze skwar jak na patelni .. Pan doktór też się użalał.<br />
E0250 S. Grochowiak Kaprysy Łazarza Dialog 5/1965 str. 52<br />
Bierz, kiedy ci mówię! Nie potrzebujesz dziękować. Otrzymam za to zapłatę w niebie. Trudno, mój drogi, dobry<br />
pasterz odejmie sobie od ust ostatni kawałek chleba, i odda go owieczkom chleb owieczkom? .. Chlebem się karmi<br />
świnie .. A żebyś wiedział, że świnie! Żebyś wiedział! To jednak nie ma znaczenia. Daję ci grób, a ty go bierz!<br />
E0251 S. Grochowiak Kaprysy Łazarza Dialog 5/1965 str. 55<br />
Niech ksiądz siada. Niepotrzebnie fatygowali księdza dobrodzieja! Właśnie wybierałem się na plebanię, aby obejrzeć<br />
to miejsce pod północną ścianą kościoła. Za dwa, trzy lata może mi się przydać... Za dwa, trzy lata? Ty już dzisiaj<br />
jesteś ruiną, mój synu. Nerki, wątroba, śledziona, pęcherz .. Ksiądz dobrodziej też na nerki narzeka. A wątroby już<br />
bym wolał nie oglądać.<br />
E0252 J. Krasiński Czapa Dialog 6/1965 str. 6<br />
O Boże miłosierny. Ciara kochany. Kochany Ciareńka. Powiedz mu Kuźma, że nigdy mu tego nie zapomnę .. Ciszej,<br />
Oleś. On mówi, że sypnął nas tak, że mucha nie siada. Trzy czapy murowane .. Nieprawda .. Tak mówi. Trzy czapy.<br />
Dla każdego po jednej. Ciara zawsze się dobrze zapowiadał. Ale prawdę mówiąc to nie jego zasługa.<br />
E0253 J. Krasiński Czapa Dialog 6/1965 str. 9<br />
Szukają go od trzech dni i nigdzie go nie ma .. Zdzisia? .. Zdzisia. Gdzieś się zmył. Jak kamień w wodę. Skurczybyk,<br />
on zawsze miał takie zagrania .. Zdzisio? Przecież on nie żyje .. No właśnie nie żyje .. Ale jak udowodnisz sądowi, że<br />
nie żyje, skoro się zmył. Referent powiada, że myśmy go sobie wymyślili.<br />
26
E0254 J. Krasiński Czapa Dialog 6/1965 str. 12<br />
A o karze śmierci? Jest coś o karze śmierci?! Zaraz. Jezu, co za człowiek. Nie da nawet spokojnie przeczytać gazety.<br />
Dożywocie, piszą, że na lat piętnaście. Hm, piętnaście. O jest i o najwyższych wymiarach kary. „Wyroki śmierci bez<br />
względu na rodzaj przestępstwa” .. Słuchaj Oleś, bo to ważne. O Jezu, Oleś, nie wydzieraj mi gazety.<br />
E0255 J. Krasiński Czapa Dialog 6/1965 str. 16<br />
Co takiego? .. No mówię, pyta, jak się nazywamy. Kuźma. Kuźma. To chyba nie jest Ciara. To jakiś zupełnie inny<br />
gość .. Cicho. Tam znowu ktoś jest .. Ciara. Ciara, to ty? To Ciara. Mówi, że nie udało się. Mucha od dwóch lat siedzi<br />
na karze śmierci i tak jak my sprzedaje swoje zwłoki.<br />
E0256 L. Kołakowski System księdza Jensena Dialog 6/1965 str. 19<br />
Ja myślę, że tam, po drugiej stronie, jest dworzec kolejowy. Wielki, błyszczący dworzec kolejowy, mnóstwo podróżnych<br />
z walizkami, śpieszą się. Pociągi odjeżdżają i przyjeżdżają, słychać syk pary, tragarze pędzą na wszystkie strony.<br />
Można pojechać, gdzie się chce, każdy może pojechać, gdzie chce. Taki piękny błyszczący dworzec — widziałem taki<br />
dworzec na obrazku — gdzie to było? W Wiedniu?<br />
E0257 L. Kołakowski System księdza Jensena Dialog 6/1965 str. 22<br />
Po jakiej drugiej stronie? No, po drugiej stronie, jak się wychodzi z gabinetu dentysty. Bo jeden mówi, że morze,<br />
a drugi, że kawiarnia, a trzeci, że dworzec kolejowy. Ależ tam nie ma żadnego drugiego wyjścia. Po prostu wraca się<br />
tymi samymi drzwiami i wychodzi się z poczekalni tymi drzwiami .. Jak to? To znaczy, że w ogóle nic nie ma?<br />
E0258 L. Kołakowski System księdza Jensena Dialog 6/1965 str. 24<br />
Więc powiadam, że ta sprawa pozostaje otwarta — sprawa drugiego wyjścia i póki nie będziemy mieli dowodów,<br />
poważnych, prawdziwych, rzetelnych dowodów, o niczym nie możemy z pewnością wyrokować. To był punkt pierwszy.<br />
A oto punkt drugi, żeby was uspokoić ostatecznie. Załóżmy, jak powiedziałem, że jednak urzędniczka ani się nie myli,<br />
ani nie kłamie, to znaczy, że naprawdę nie ma drugiego wyjścia z gabinetu.<br />
E0259 L. Kołakowski System księdza Jensena Dialog 6/1965 str. 27<br />
Och, łaskawa pani, nie ulega wątpliwości, że jeśli będziemy wszyscy uważać, czujnie i pilnie uważać, jeśli będziemy<br />
natężać całą naszą uwagę, to zobaczymy go wychodzącego z gabinetu — jeśli państwu na tym zależy ot, tak. A jeżeli<br />
nie będziemy uważać, jeżeli nie będziemy czujni, to możemy przegapić, pan Peters może nam się wymknąć, może<br />
wyjść niepostrzeżenie.<br />
E0260 L. Kołakowski System księdza Jensena Dialog 6/1965 str. 31<br />
Myślałam, że pani pracuje u dentysty .. Oczywiście, że pracuję u dentysty. Mam wykazy, mam papiery, zapisuję<br />
przyjmuję, wzywam. Mam dużo pracy .. Ale skoro nie ma dentysty, to nie ma pacjentów. Na pozór tak się wydaje. Ale<br />
nie trzeba ufać pozorom, pozory często nas łudzą, bardzo niedobrze ufać pozorom, no tak, to już szczyt wszystkiego.<br />
E0261 H. Bardijewski Zacznijcie się śmiać Dialog 7/1965 str. 7<br />
Nie zawracaj głowy, wiem, co chcesz powiedzieć .. Ach tak? Tu wszyscy wszystko wiedzą .. Wiem i nie odmawiam.<br />
Nie dziękuj mi Riri, nie trzeba. Załatwione .. Cieszę się bardzo, ale .. Żadnych ale .. Powiedziałem, że załatwione,<br />
to załatwione. Będziesz moim zastępcą. Nie dziękuj. Możesz liczyć na gry liczbowe, byłeś sam nie grał, bo to strata<br />
czasu i pieniędzy .. [&]<br />
E0262 H. Bardijewski Zacznijcie się śmiać Dialog 7/1965 str. 11<br />
Co za dzwoneczki? .. U sanek .. Ile razy .. Każdej zimy .. Aha. A z kobietą, synu sprawy nie miałeś? .. Nie.<br />
Tylko sprawki. Granica między mną a kobietami przebiega tak blisko kobiet, iż myślą biedaczki, że ja stale atakuję.<br />
A ja tymczasem przebywam zaledwie w pasie przygranicznym, i nic nie robię. Słowo honoru, kasjerka Flora może<br />
potwierdzić. On musi słuchać?<br />
E0263 H. Bardijewski Zacznijcie się śmiać Dialog 7/1965 str. 13<br />
A z drugiej strony? Przecież masz dwa boki, Riri .. Z drugiej strony chciałbym mieć trochę wolnej przestrzeni.<br />
Chciałbym mieć miejsce na zamach ręki i myśli. Z drugiej strony podpływa do mnie życie .. Nie będę ci tamą Riri.<br />
Nie każda kobieta musi być tamą. Wejdź do mnie. Znalazłam tu kąt ciepły i pachnący chlebem. Wejdź, Riri, tu nigdy<br />
nie zabraknie mąki. To dom piekarza.<br />
27
E0264 H. Bardijewski Zacznijcie się śmiać Dialog 7/1965 str. 16<br />
Że trząsł dzwonnicami, aż się dzwony urywały! A wojsko ze śmiechu nie mogło się zebrać do parady! .. Bo głupia<br />
była władza. Zamiast śmiać się z ludem — usiłowała odciąć się powagą. I przegrywała jak każdy, kto powagą pokrywa<br />
strach i głupotę. Ale to było dawno .. Naszkicuję już cenę, co? .. Naszkicuj .. Widzę tę społeczność i jej klasy oparte<br />
na śmiechu.<br />
E0265 H. Bardijewski Zacznijcie się śmiać Dialog 7/1965 str. 19<br />
A więc kłamałeś, Alberto? Czy to znaczy, że nadal jesteśmy potężni? .. Jak nigdy dotąd, panie! Znów jeden<br />
spisek pokonałeś! .. Dziękuję ci, Alberto. Uspokoiłeś mnie, możesz odejść. Posłuchanie skończone, służba won! ..<br />
Sługa uniżony. Podskakuje nam ten Alberto, oj podskakuje .. A ty, panie, swoją drogą mógłbyś się więcej księstwem<br />
interesować. Przez twój brak orientacji byłbyś dzisiaj cykutę wypił.<br />
E0266 H. Bardijewski Zacznijcie się śmiać Dialog 7/1965 str. 21-22<br />
Dam zakładnika. Weź, synu, kratę i idź z panem komendantem, potem się odmienicie .. Dziękuję ci, Kleo. Straszny<br />
jest świat, kiedy zamiast przyzwoitego narzędzia trzyma się w ręku kratę. Kleo .. Co, Riri? .. Wiesz, dlaczego wszyscy<br />
poznikali? Bo są w cyrku. Tam jest przedstawienie. <strong>Dramat</strong> historyczny, kostiumowy. Bombowy .. Nic o tym nie<br />
wiedziałem. Komendant wie? .. Tak dziwnie zachowywał się przy braniu łapówki, że nie wiadomo, czy nie zapomniał<br />
zapomnieć, że wie.<br />
E0267 H. Bardijewski Zacznijcie się śmiać Dialog 7/1965 str. 25<br />
Przynieśli, łajdaki, aluzje ze sobą .. Od śmiechu aż pękło szapito! .. O Boże, trzeba będzie zaczynać od szycia! ..<br />
Mów dalej, Riri, mów dalej .. Są nawet ofiary przewrotu. Osiem osób od śmiechu zasłabło, dwadzieścia do tej pory<br />
tarza się po ziemi, a trzydzieści wpadło w notoryczny chichot. Główni aktorzy zamachu zaraz tu przyjdą! .. Burmistrzu,<br />
słyszy pan? Uciekajmy!<br />
E0268 H. Bardijewski Zacznijcie się śmiać Dialog 7/1965 str. 27<br />
Teraz ja decyduję, co wolno, a czego nie wolno. Ale słucham. Niech pan burmistrz pozwoli, żeby mi było wolno w<br />
imieniu naszego odjeżdżającego cyrku pożegnać go i życzyć mu wszelkiej pomyślności .. Bardzo ładnie, bardzo ładnie<br />
.. Kwiaty .. Co kwiaty? .. Wręczyć kwiaty! .. Ach kwiaty a te kwiaty niech będą .. Dobra, dobra, niech będą.<br />
E0269 J. Lutowski Tryptyku część trzecia Dialog 8/1965 str. 6<br />
Też oglądałeś tak niezliczoną ilość twarzy .. Istotnie. Bardzo wiele .. I wiesz, jak to przebiega. Znasz stadium, kiedy<br />
zmarszczki stają się nagle wyraziste. I następnie, kiedy mrużą się oczy. Reszcie usta zmieniają się w gąbkę .. I winni<br />
zaczynają mówić .. Nie tylko winni. Wybacz. Przyzwyczajenie. Przywykłem rozmawiać w ten sposób. Do ciebie to się<br />
naturalnie nie odnosi. Obaj jesteśmy po tej stronie stołu .. [&]<br />
E0270 J. Lutowski Tryptyku część trzecia Dialog 8/1965 str. 9<br />
Nikomu więc nie ufacie? .. Nikomu! Najbliższym współpracownikom. Kierowcy. Własnej żonie. Chcesz wiedzieć<br />
do końca?! Staję czasami przed lustrem. I widzę: tam stoi człowiek. Tam stoi przecież człowiek! Ma oczy nalane<br />
strachem. Zwierzęcym przerażeniem. Otwarte do krzyku usta. Ręka się sama wyciąga. Nacisnąć tylko cyngiel i strzelić.<br />
W te ślepe oczy. W tę czarną czeluść ust. Ufać? Mówiłeś ufać? Czy mogę komukolwiek ufać, jeśli nie ufam sam<br />
sobie?!<br />
E0271 O. Łotoczko Rawenna Dialog 8/1965 str. 13<br />
Nie męcz się. Jestem tu przecież przy tobie .. Jesteś. Żyję. To dobrze. Kto był tu przedwczoraj, Anno? .. Przedwczoraj.<br />
Przedwczoraj była Maria. Tak, Maria. Przecież te róże zapal światło. Chcę zobaczyć czy ciągle są czerwone .. Anno<br />
czy ona przyjdzie .. Tak. Przyjdzie .. Kiedy? .. Może jutro. Albo pojutrze.<br />
E0272 O. Łotoczko Rawenna Dialog 8/1965 str. 11<br />
Kłamiesz. Twoją matkę zabili na początku. Była prawie dziewczyną. Czy moja twarz też jest pomarszczona? ..<br />
Nie. Nie myśl już o akcji .. Już chyba nie przyjdą, co? .. Nie wiem. Może nie przyjdą .. Wczoraj też mieli przyjść,<br />
pamiętasz? .. Tak. Nie przyszli .. Ale za to był Janusz. Tylko potem, co? .. Tak trochę później .. O dziewiątej?<br />
28
E0273 R. Napiórkowski Politycy Dialog 9/1965 str. 5<br />
Tych, co nie znaleźli, obłożymy podatkami, zrujnujemy ich domy, doprowadzimy ich do zguby, zasypiemy ich<br />
studnie, aż przejrzą i przyjdą tam gdzie jest premier i szczęście dla każdego .. Jaka cisza, czy nikt nie usiłuje zrozumieć<br />
tej ciszy? Jakby hałas został ze świata wypędzony, albo jakby ze strachu zszedł pod ziemię niczym wyznawcy nowego<br />
boga .. Potem jeszcze raz mi pogratulował i polecił, aby rząd został z miejsca uformowany. Tak więc zaprosiłem panów<br />
i tak więc już nad szczęściem kraju obradujemy.<br />
E0274 R. Napiórkowski Politycy Dialog 9/1965 str. 9<br />
Panie premierze, dusza mi się z czułości do pana kraje, chcę zrobić coś takiego, żeby moja służba była wielka i<br />
wierna, żeby w narodzie nastała tylko sama prawda i jeden premier żeby był tylko w narodzie .. Niech pan się opanuje,<br />
nie godzi się politykom okazywać uczuć .. Mało mi ciągle tej słodyczy, za mało panu premierowi wyznałem, pójdę,<br />
zabiję kogo, potem wyznam — i tak będziemy związani tajemnicą do samego grobu.<br />
E0275 R. Napiórkowski Politycy Dialog 9/1965 str. 12<br />
Tak jak wszystkie objawienia .. Zrozumiałem, że niebo pod parcelę trzeba puścić, sami ludzie je rozparcelują, a<br />
kratek przy konfesjonałach nie będzie już na świecie .. Nie zrozumieli, że to ja dla nich premiera zacząłem szukać, żeby<br />
im świnie całymi dniami żołędzi nie chrupały, żeby mieli coś więcej poza kogutem i kurami. Ale oni mnie wypędzili.<br />
E0276 R. Napiórkowski Politycy Dialog 9/1965 str. 15<br />
Zamieszkają w tych nowych domach, zaczną płodzić nowe dzieci, a ten nowy człowiek będzie się już rodził bez<br />
tego, z czym się jego rodzice rodzili, bo ludzie nareszcie sami będą bogami. Trzeba zabrać im niebo, ludziom niebo<br />
jest uciążliwe i niepotrzebne, a kiedy się go pozbędą — będą szczęśliwi i wolni.<br />
E0277 R. Napiórkowski Politycy Dialog 9/1965 str. 19<br />
Mahoń, czy ty tak samo jak oni, czy ty też może zachorowałeś na gadanie? .. To nie to, Kubas, słuchaj mnie<br />
uważnie, wszyscy mają jakieś teorie na zbawienie świata, nie należy im odmawiać wysłuchania. Kubas, ale to wszystko<br />
nieprawda, to wszystko szaleństwo, bo tylko jedna teoria jest prawdziwa, tylko moja teoria, całe życie nad nią myślałem.<br />
E0278 R. Napiórkowski Politycy Dialog 9/1965 str. 21<br />
On już nie żyje, nie należy dręczyć umarłego .. Mahoń, co ja ci powiem? Chyba tylko tyle. Że głupie jest twoje<br />
zbawienie, bo nie ma dla ludzi nic, oprócz ich maleńkich zbawień, które sobie w cichości i na swój użytek wymyślają.<br />
Nie ma innych zbawień, za dużo narodu na świecie, niech no kto tylko sobie stworzy jakąś cichość, zaraz mu ją<br />
rozgrabią, albo wyśmieją.<br />
E0279 R. Napiórkowski Politycy Dialog 9/1965 str. 24<br />
Ona nie daje mi spokoju .. I jeszcze tej studni nie widziałem .. Po co ci oglądać, to nic ciekawego .. A jednak chyba<br />
będę musiał, Sońka, ciągnie mnie, nie rozumiesz, ciągnie? .. Nie powinieneś, Hugo, ale nie będę ci się sprzeciwiała<br />
.. Proszę jeszcze raz spojrzeć na polityków, nie mógłbym żyć spokojnie, gdybym ich sobie teraz nie obejrzał, i może<br />
nawet musiałbym kiedyś ze świata wracać po to tylko, żeby zajrzeć do studni, bo teraz nie zajrzałem.<br />
E0280 I. Iredyński Żegnaj, Judaszu Dialog 9/1965 str. 27<br />
To po co ci taka piłka? .. Żeby nią rzucali tacy duzi chłopcy .. Więksi od pana? .. Więksi. Od tego rzucania im<br />
rosną muskuły. O tu .. A czy kurwy też bawią się piłką? .. Kto? .. Kurwy .. A kto to są kurwy? .. Takie jak ja. W<br />
spódnicach .. To te, co chodzą w spódnicach, to. Kto ci tak powiedział? .. Tata. A ci, co chodzą w spodniach, to chłopy.<br />
E0281 I. Iredyński Żegnaj, Judaszu Dialog 9/1965 str. 29-30<br />
To co byś zrobił, gdyby gołąb na zdjęcie? .. Starłbym chusteczką .. Nie mów nawet takich rzeczy. Przecież to. Jakby<br />
szef to usłyszał, to by cię tak opieprzył, że. Mógłbyś wszystkich wkopać przez taki numer .. No tak. Ale zdjęcie szefa<br />
.. No tak .. Sucha była ta bułka .. To napij się wody .. Już piłem. No tak, już piłeś .. Musiała być wczorajsza .. Albo<br />
przedwczorajsza.. Ty.. Co? .. Gimnastykowałeś się kiedy<br />
E0282 I. Iredyński Żegnaj, Judaszu Dialog 9/1965 str. 33-34<br />
Jakbym im coś powiedział, to ty byś już nie żył ani szef, ani on, ani inni .. Jak ja lubię cwaniaków, mówię ci,<br />
Judasz, jak ja lubię cwaniaków .. O co chodzi? .. A nie słyszałeś o takich gościach z ambicją, że jak stają się szpiclami,<br />
to mają ambicję. I nie chcą wsypać jednego czy drugiego, tylko chcą zniszczyć cały ruch? Cały ruch! Żeby z ruchem<br />
zniszczyć poczucie świńskości! Jeżeli je jeszcze mają.<br />
29
E0283 I. Iredyński Żegnaj, Judaszu Dialog 9/1965 str. 37<br />
Lubię ludzi wrażliwych. Więc może mi pan powie, czy uwaga, którą za chwilę wygłoszę, ubodzie albo, nazwijmy,<br />
zadraśnie pańską wrażliwość. A więc mam pewność, i to jest ta uwaga, że jest pan jednym z najbliższych współpracowników<br />
szefa .. Nie ma pan tej pewności. Bo ja nim nie jestem. I mam tylko wyjątkowego pecha, że zawsze mnie biorą<br />
za kogoś innego.. Zdumiewająco dobrze umie pan kłamać. I według starej dobrej zasady, że kłamstwo nie powinno być<br />
zbyt wygładzone.<br />
E0284 I. Iredyński Żegnaj, Judaszu Dialog 9/1965 str. 39<br />
Za chwileczkę. Nieraz po dobrym obiedzie, gdy mamy w sobie tę pulsującą ciężkość i ciepło, zastanawiałem się,<br />
ile jeszcze czasu minie, nim ludzie przestaną deformować sobie życie z powodu nic nie znaczących drobiazgów. Dla<br />
pana tym drobiazgiem był kaprys ojca, dla innych kolor skóry, jeszcze dla innych purytańskie wychowanie i tak dalej<br />
i tak dalej.<br />
E0285 I. Iredyński Żegnaj, Judaszu Dialog 9/1965 str. 42<br />
A byłeś na placu wtedy, jak wieszali tego, wiesz tego najgłówniejszego bandytę? Uśmiać się było można, co on<br />
mówił! .. Nie byłem .. Uśmiać się można było. A co robiłeś, jak cię nie było? .. Trochę podróżowałem, mieszkałem w<br />
dobrych hotelach. Tobie to trudno zrozumieć, nigdy w takich nie byłaś, ale tam wszystko się błyszczy, wiesz. Windy,<br />
szyby, guziki portierów, wszystko. Wanny, kurtki, zęby barmanów. Nie ma rzeczy, która by nie błyszczała.<br />
E0286 I. Iredyński Żegnaj, Judaszu Dialog 9/1965 str. 43<br />
Nawet nie spojrzy na wódkę .. Tak, będzie pełen wstrętu .. Ten doktór też tak powiedział .. No widzisz. Wygodnie<br />
ci? .. Wygodnie. A tobie? .. Też.. A ja bym coś chciała .. Co .. Żeby jeszcze raz było jak w niebie .. Tak, tak .. Ale<br />
ty wcale nie słuchasz! .. Żeby jeszcze raz było jak w niebie .. Tak .. Wiedziałem, przez cały czas. Może nas początku<br />
nie, ale potem już wiedziałem, na pewno, że muszę tu przyjść.<br />
E0287 M.Z. Bordowicz Psalmy Dialog 10/1965 str. 7<br />
Pieprzysz .. Nie, klnę się na Boga! I powiedział mi, Papież. On mi powiedział, a właściwie wyszeptał „Zgubiłem<br />
gdzieś klucze, synku”. Papież, on tak do mnie powiedział. Do mnie, Papież. Papież .. Co — Papież? .. Papież. Od<br />
tamtego dnia .. No dalej, stary. Tamtego dnia jakiś suczy syn nazwał mnie Papież. Trudno się odzwyczaić, nie? Jak<br />
już coś takiego ci wymyślą, to potem klękajcie narody i .. Pięć lat temu, kochany. Akurat w Zaduszki. Akurat tak<br />
wcelowałeś.<br />
E0288 M.Z. Bordowicz Psalmy Dialog 10/1965 str. 9<br />
Papież, nie wymieniaj imienia Pana swego .. Kupiłbyś mojego Boga? Połamanego, skręconego w środku, z blizną<br />
zamiast ust. Boga, który nie przemówi. Chorego Boga. Cholera, ten Bóg, co odzywa się w tobie, jak postrzał, który<br />
kiedyś musiałeś dostać. W brzuch, w usta, w oczy. Znajdziesz walutę, za którą wykupisz go ze mnie, chorego? .. Bicz<br />
na siebie skręciłeś. Boży bicz, złotko.<br />
E0289 M.Z. Bordowicz Psalmy Dialog 10/1965 str. 12<br />
Zaczynasz mi się podobać .. Mam nadzieję, że ci dorównam .. W ciągu tych pięciu lat dużo czytaliśmy .. Chodzili<br />
do kina .. Stykali z ludźmi .. I pieścili wyobraźnię. Chwaląc mistrza! Alleluja! Polubiliśmy teatr, no nie? .. Grę ..<br />
Niuanse .. Sensy .. Nonsensy .. Tak więc .. Chcemy ci tylko przypomnieć twoje najlepsze lata .. I ty nie popsujesz nam<br />
zabawy .. Zrozumiesz nas .. Mamy dla ciebie prima sort.<br />
E0290 M.Z. Bordowicz Psalmy Dialog 10/1965 str. 15<br />
Niech to grom! Zwijamy się! .. Ilu jest ludzi na posterunku? .. Dużo, dużo. Bekniesz, złociutki! .. Dobra, wiejemy!<br />
.. Jasna cholera! .. Tu nie przyjdą .. Ty, cwaniak! .. Tu nikt poza nią nie przyjdzie .. Papież, ja ludziom mówię. Ty<br />
dobry człowiek ty niewinny, złotko .. Siwy, rób swoje. Ludzie też nie przyjdą .. Na grobach siedzą, kochany. Świeczki<br />
palą, racja .. Rób swoje, mówię.<br />
E0291 M.Z. Bordowicz Psalmy Dialog 10/1965 str. 17<br />
Nie, Siwy, nie. Nie każ mi stąd schodzić, Siwy, nie .. Co nie? .. Rozewrzyj nogi! Będziesz zupełnie przypominał<br />
pajaca. Sam widzisz, że przejście od figury ukrzyżowanego do figury rozłożonego pajaca jest nazbyt proste. Papież,<br />
to tylko naturalna cecha i możliwość ukrzyżowanych. Więcej, to jedyna możliwość ukrzyżowanych .. Siwy, na rany<br />
Chrystusa, nic nie mówiłeś, nic .. Chciałeś dosłowności, co? Postawiłeś na mękę, na cierpienie, na piękny koniec.<br />
30
E0292 M.Z. Bordowicz Psalmy Dialog 10/1965 str. 20<br />
Legenda .. Kiedy, kiedy ci to powiedziałem, ty?! .. Powiedziałeś. Jak mi Bóg miły, powiedziałeś .. Ty stara mendo.<br />
Ja ci to powiedziałem, ja? .. Legenda, było tak? Piłem dzień cały i noc. I wtedy, kiedy już nie wiedziałem, co robić,<br />
kiedy już ona, Kasia, w ziemi, podszedłeś, powiedziałeś. „Brat Siwego stuknął. Siwy bratu kazał, bo jego nikt nie<br />
będzie podejrzewał.”<br />
E0293 M.Z. Bordowicz Psalmy Dialog 10/1965 str. 23<br />
A teraz przypomnij sobie, co ciebie zawróciło. I pośmiej się, ale na własne już konto! .. Ja? Nie mogłem zupełnie<br />
zapomnieć o moich szarych komórkach. Wystarczy .. Ty, humorysta! I o bracie, co? .. Proszę Boga, nie byłem nigdy i<br />
nie jestem sentymentalny. I o bracie, którego rozwaliłem z całą świadomością tego, że jest niewinny. Więcej na koncie<br />
swoim takich nie mam! .. Kasia, Kasię.. Bladź?! To ja ci powiem. I ty jesteś bladź! Największa na świecie bożym, bo<br />
kary dla ciebie nie ma! Bo kiedy człowieka można ukarać.<br />
E0294 M.Z. Bordowicz Psalmy Dialog 10/1965 str. 26<br />
Mówiłem prawdę, Siwy! Cały czas nic innego nie mówiłem! Tych trzech dyndających pośrodku kościoła. I ci<br />
wszyscy, którym wierciłeś dziurki w karkach. Za dużo kosztowała mnie tamta prawda, żeby można było uwierzyć w<br />
pomyłkę!. Na rany Chrystusa, Siwy. Byłem i jestem tylko człowiekiem! Jasne. I to nie twoja wina, że zdarzały się takie<br />
chwile. Takie chwile, gdy wyciągnąłeś Mauser i wtedy ci, dla których był przeznaczony myśleli co innego!<br />
E0295 M.Z. Bordowicz Psalmy Dialog 10/1965 str. 31<br />
Jesteśmy amatorami wszyscy. Złymi, koszmarnymi amatorami. I to nieprawda, że może być inaczej, stary .. Co mi<br />
się z tym południem skąd ci się, złotko, to południe? Dużo słońca, kiedy najgoręcej. Skąd mi się, Kasiu, to południe<br />
wzięło .. No już, szlus! Szlus, mówię! Tyle jest słów Ewangelii na dzień dzisiejszy. Nie bij.<br />
E0296 L. Kołakowski Żebrak i ładna dziewczyna Dialog 11/1965 str. 5<br />
Synku kochany, ja wiem, że ty nie lubisz uroczystych słów i ceremonii, ale dzisiaj mamy naprawdę takie wielkie,<br />
takie wielkie święto. Zdałeś maturę i akurat masz osiemnaste urodziny. Tak się okropnie bałam, jak ci to pójdzie. A<br />
teraz jestem taka szczęśliwa, że... Daruj mi, syneczku .. Dziękuję, mamo .. No co, stary, tylko patrzeć, a zajmiesz<br />
moje miejsce. Nie mówię, że mi o to chodzi, nie, ja chcę, żebyś zaszedł wyżej niż ja. W końcu ja też, gdyby nie inne<br />
warunki, inne czasy, może bym coś więcej zrobił. Ale ty masz wszystkie warunki. Ruszysz teraz pełną parą.<br />
E0297 L. Kołakowski Żebrak i ładna dziewczyna Dialog 11/1965 str. 9<br />
Ale kto to jest? Jak się nazywa? .. Nie wiem. Przyszedł wczoraj i pił z nami .. Jak to, pił z wami przy stole i pan<br />
nie wie, kto to jest? Po co przyszedł? .. To już trzeba wszystko powiedzieć dokładnie. Przyszedł wieczorem, akurat<br />
byliśmy przy stole. Myśleliśmy, że to żebrak, ale on szukał takiej kuli .. Jakiej kuli? Takiej kuli czarnoksięskiej, gdzie<br />
są różne słowa napisane. To, żeby wszyscy byli szczęśliwi.. Co to znaczy? .. Naprawdę, to nie żarty. Była tu taka kula.<br />
On ją znalazł.. Jaka kula? Gdzie ona jest? .. Właśnie niewiadomo.<br />
E0298 L. Kołakowski Żebrak i ładna dziewczyna Dialog 11/1965 str. 11<br />
Nic nic mnie nie obchodzi żebrak ani kula, ani te głupstwa, które on czytał .. Wanda, opamiętaj się! .. Ciekaw<br />
jestem, co by było, gdybyś go tu nie zatrzymała na początku. To ty mu pozwoliłaś zostać. Wszystko się od tego zaczęło.<br />
A teraz oczywiście, mówisz, że to cię nie obchodzi. Mówię, że mnie nie obchodzi .. Córeczko, ja nie rozumiem, co ty<br />
mówisz. Przecież widziałaś. Powiedziałaś inspektorowi, że widziałaś. Powiedziałam, a teraz żałuję.<br />
E0299 W. Wirpsza Na górze Dialog 11/1965 str. 15<br />
Idzie sam. Dzielny, samodzielny. Zaproponowano mi coś w rodzaju samobójstwa: cykutę mi dano, ale muszę ją<br />
wypić sam. Ze wszystkich ścieżek, jakie prowadzą na tę górę, ta jest najdogodniejsza .. Manierkę przytoczył do pasa.<br />
Bulgocze z niej wywar ziółek. Jest niepełna. Też maniera .. Wije się w łagodnych zakosach, w miejscach stromych<br />
ułożono stopnie. Ale to jest najdłuższa. Powinienem wypić cykutę sam, kat będzie bezczynny, będzie się tylko przyglądał.<br />
E0300 W. Wirpsza Na górze Dialog 11/1965 str. 17<br />
Pić mi się nie chce .. Czy oni mają pragnienie? .. Kto? Kaci czy katowani? .. Jak my ich nazywamy? Katami,<br />
oprawcami. Mrowiem, armią, chmarą, katowanymi? .. Jak my siebie nazywamy? Opryszkami, mordercami, zdrajcami,<br />
buntownikami, deprawatorami, kacerzami. Co ma nazwa do rzeczy? .. Teraz możemy się powymieniać. Opryszku,<br />
chcesz być zdrajcą? Usiądź na pieńku katowskim. Oddaj zdrajcy swoją uduchowioną szubienicę: niech się oprze o nią<br />
jak o słup telegraficzny.<br />
31
E0301 W. Wirpsza Na górze Dialog 11/1965 str. 18<br />
Szorstkie niebo; suche, szorstkie i puste .. Takie będą kołysanki .. Skazani jesteśmy na ukołysanie .. Ten krzyk.<br />
Dosłuchałem się: cóżem ci uczynił? .. To brak specjalizacji, precyzji i fachowości .. Weszliśmy na górę. Minęliśmy<br />
gapiów, jesteśmy na szczycie, oprawcy zajęli się kim innym, zapominając o swym fachowym wykształceniu; trud<br />
społeczny kształcenia poszedł na marne, stali się barbarzyńcami.<br />
E0302 A. Bonarski Przyczynek do teorii uczłowieczenia w procesie edukacji Dialog 11/1965 str. 28<br />
Zagadnienie widzę tak uporządkowane, być może, dopiero teraz, kiedy rzecz przemyślałem, kiedy dokonałem, śmiem<br />
powiedzieć, naukowego trudu klasyfikacji tortur, kiedy stworzyłem metodologię, technikę i filozofię torturowania. Jeśli<br />
tak wolno powiedzieć, wywodzę się z dobrej rodziny, ale dzisiaj, jak tego za niedługo dowiodę, rodzina dla mnie<br />
nie istnieje. Ukończyłem szkoły i zacząłem poznawać nauki. Z domu i ze szkół, poza elementarnym wychowaniem,<br />
wyniosłem jeszcze zgubną zdolność lekkomyślności, zapominania.<br />
E0303 A. Bonarski Przyczynek do teorii uczłowieczenia w procesie edukacji Dialog 11/1965 str. 30<br />
Chaotyczne przygotowania pochłonęły wiele pieniędzy, wyprzedawałem się, dla oszczędności źle się odżywiałem.<br />
Podkopało to moje zdrowie. Musiałem zacząć się leczyć. Wtedy, po tym, że tak powiem, młodzieńczym okresie,<br />
który choć bezładny, dał mi jednak sporo doświadczenia, zrozumiałem, że dalej nie mogę tak postępować, że należy<br />
stworzyć plan przygotowań, sklasyfikować tortury znane, wytyczyć kierunki, w których będzie prowadziło się badania<br />
nad możliwością nowych, oznaczyć normy, wprowadzić skalę doskonałości, stworzyć współczynnik gradacji, wyznaczyć<br />
progi pozornego zakończenia — tortura przecież nie może uśmiercać [&]<br />
E0304 A. Bonarski Przyczynek do teorii uczłowieczenia w procesie edukacji Dialog 11/1965 str. 31<br />
Jak to należy rozumieć? .. Nie wolno godzić. Jak ty to rozumiesz? .. Nie zastanawiałem się nad tym .. To się<br />
zastanów! .. Zastanowię się .. Czy należy godzić w tego, kto ucieka z rozwianym włosem? .. Nie wiem .. A gdyby ona<br />
uciekała z rozwianym włosem? .. Nie! Nie! Nie będę odpowiadał! .. W takim razie nie przyjdzie .. Gdzie jest?! .. Ty<br />
zadajesz pytanie? Mów.<br />
E0305 A. Bonarski Przyczynek do teorii uczłowieczenia w procesie edukacji Dialog 11/1965 str. 35<br />
Czy odczuwasz niedosyt .. Nie wiem .. Mów .. Świadomość siebie i świadomość świadomości siebie są więc jak<br />
gdyby dwoma ciężarami, z których jeden zawsze przeważa drugi. Stan równowagi nigdy nie zostaje osiągnięty .. Nigdy?<br />
.. Nigdy nie zostaje osiągnięty .. Tak. Czy kochasz Laurę? .. Kocham ją jak piękna kształty doskonałe, w miłości mej<br />
ku Laurze życie moje całe! .. Dlaczego kochasz Laurę?<br />
E0306 A. Bonarski Przyczynek do teorii uczłowieczenia w procesie edukacji Dialog 11/1965 str. 37/38<br />
Trudno jest powiedzieć cokolwiek o zachowaniu libido w id oraz superego. Wszystko, co o tym wiemy, odnosi się do<br />
ego, w którym początkowo zgromadzona jest cała dostępna zawartość libido. Stan ten nazywamy absolutnie pierwotnym<br />
narcyzmem. Trwa on tak długo, póki ego nie zacznie traktować wyobrażenia przedmiotów z punktu widzenia libido,<br />
przekształcając libido narcystyczne w przedmiotowe.<br />
E0307 A. Bonarski Przyczynek do teorii uczłowieczenia w procesie edukacji Dialog 11/1965 str. 40<br />
Ze względu na to, co zostało powiedziane wyżej o istocie posługiwania się językiem, w jakiejkolwiek postaci i<br />
na czyjkolwiek użytek (mówiącego czy współbliźnich) — posługiwanie się językiem implikuje myślenie, bo implikuje<br />
rozumienie znaczeń związanych z materialnymi ich nośnikami w danym języku. A więc teza, że nie można używać<br />
języka nie myśląc — jest tezą analityczną.<br />
E0308 A. Bonarski Przyczynek do teorii uczłowieczenia w procesie edukacji Dialog 11/1965 str. 44<br />
Cukierki, wafle, czekoladki. Cukierki, czekoladki, wafle .. Znów odbiegłem, lecz sami państwo widzą, jak każde<br />
zagadnienie, początek nawet rzeczy rzuca nas w nieskończone obszary ciemności, oceany bez wysp. Studiowałem ciało<br />
i jego tajemnice, poznawałem człowieka, aż wreszcie udało mi się stworzyć fundamenty wiedzy. Podzieliłem tortury<br />
według rodzajów bólu a więc tortury dotyku, wzroku, smaku węchu, słuchu i równowagi.<br />
E0309 A. Bonarski Przyczynek do teorii uczłowieczenia w procesie edukacji Dialog 11/1965 str. 45<br />
Jestem zmęczony, moje ciało z trudem już wytrzymuje nawet prostą torturę bicia mieszanego. Nie spocznę, nie<br />
ulegnę; gdybym przez wieczność miał iść do nieskończoności, przemierzę w końcu tę drogę, ukończę moje dzieło i<br />
oddam ludzkości, jednemu człowiekowi, który czeka. Uniosłem się, niech mi państwo zechcą wybaczyć. Prowadziłem<br />
moje badania i spisywałem ich wyniki, i dzięki niedoskonałości — jestem człowiekiem, humani nihil a me alienum puto<br />
— wielekroć wydawało mi się, że osiągnąłem kres, że poznałem prawdę; to mi się niestety zdarzało, ale na szczęście<br />
zdarzało się coraz rzadziej!<br />
32
E0310 A. Bonarski Przyczynek do teorii uczłowieczenia w procesie edukacji Dialog 11/1965 str. 46-47<br />
Ku czemu dążę? Dążę ku szczęściu, ku wyzwoleniu, zadaję sobie ból, choć się go boję, drżę na myśl o nim —<br />
tortura oczekiwania tortur; zmierzając ku doskonałości przygotowuję klęskę! Gdzie jest pewność, że w końcu poznam<br />
wszystkie tortury, zwycięsko przez nie przejdę, zdrada przestanie dla mnie istnieć, nie będzie już potencjalnej winy,<br />
dzieło moje pozna ludzkość i ja, który jestem jej członkiem, dla której prowadzę badania, zostanę wyzwolony i ją tym<br />
samym wyzwalając?!<br />
E0311 A. Słonimski Pamiętniki emigranta Dialog 12/1965 str. 7<br />
Takie panny nie miały nieuczciwej konkurencji gwiazd filmowych czy telewizyjnych, bo nie znano jeszcze masowego<br />
upowszechniania urody. Dziewczęta z ludu, panny służące czy szwaczki były po innej cenie. Na wsi taka piękna panna<br />
z dworu miała pierwszeństwo. Wyłączność na całe powiaty czy gubernie.<br />
E0312 A. Słonimski Pamiętniki emigranta Dialog 12/1965 str. 11<br />
Bliższe wiadomości można było zdobyć w biurze towarzystwa w Soho. Zapachniała nam przygoda egzotyczna,<br />
szansa wyrwania się z marazmu londyńskiego. Dzień był przykry, mglisty, wilgotny, Julek — znasz go — kolegował<br />
z Hryniem i Karpińskim — powiedział: „a może to najlepsze co możemy zrobić? Przez dwa lata można odłożyć parę<br />
tysięcy funtów. Jedźmy na Soho, nie szkodzi pogadać.” No i pojechaliśmy. Lokal towarzystwa „La Paz” powinien był<br />
nas ostrzec, powinien był wzbudzić podejrzenia co do rodzaju tego przedsiębiorstwa, [&]<br />
E0313 A. Słonimski Spowiedź emigranta Dialog 12/1965 str. 13<br />
Po źle przespanej nocy, nazajutrz przed pójściem na dworzec autobusowy, podrażniony i głodny spotkania oko<br />
w oko człowieka, który mnie zdradził, poszedłem do architekta Z. Adres jego był na liście, który mi wtedy dano do<br />
przeczytania. Odnalazłem nie bez trudu dom, a raczej willę podmiejską. Było moim obowiązkiem formalnym stwierdzić<br />
ponad wszelką wątpliwość autentyczność listu, który nas skazywał na lata poniewierki. Nagle zbudziła się we mnie<br />
nikła nadzieja, że jest to jakieś trudne do wytłumaczenia nieporozumienie, [&]<br />
E0314 A. Słonimski Spowiedź emigranta Dialog 12/1965 str. 17<br />
Ty trwasz w szaleństwie twojej młodości, pragniesz przekonywać ludzi i świat poprawiać. A teraz skarżysz się na<br />
zdrady i małoduszność, szarpiesz się i popełniasz błędy, bo w twojej pozycji musisz je popełniać, ale w końcu kto wie,<br />
czy to ty właśnie nie masz racji, bo w twoim skłóconym życiu dzień jest dniem a noc jest nocą. Mnie coraz trudniej o<br />
sny. A co gorsza z dniem każdym coraz bardziej zaciera się granica między snem a jawą.<br />
E0315 W. Orłowski Piąty lot Dialog 12/1965 str. 19<br />
A co? Komisji nie ma? Wyjechałem z Warszawy wozem w godzinę po pociągu .. Kolej zrobiła nam psikusa.<br />
Poczekamy dwie godziny na komisję. Chcecie tymczasem na kwaterę? .. Dziękuję. Chętnie porozmawiam z panem<br />
pułkownikiem, jeżeli nie przeszkodzę w pracy .. Co to za praca? .. Jak człowiek czeka to i tak nie może się skupić ..<br />
Po drodze oglądałem trochę teren i zabudowania jednostki. Łanie zagospodarowane .. Staramy się, kolego.. Nie znałem<br />
dotąd tych stron. Bardzo malownicza okolica. Zwłaszcza jak się patrzy z góry.<br />
E0316 W. Orłowski Piąty lot Dialog 12/1965 str. 21<br />
Widzisz, prokurator, jako pilot muszę mieć zaufanie do zespołu ludzi przygotowujących mi samolot .. To chyba<br />
oczywiste. Praca w kolektywie .. Mowa. Nie o to chodzi. U nas nie wypożyczalnia kajaków. Zaufanie jest mi potrzebne,<br />
jak paliwo w baku. Bez tego nie polecę .. Pan bawi się w przenośnie .. Żadne przenośnie. Gdyby najdrobniejszy cień<br />
podejrzenia. Po prostu nie wsiadłbym do maszyny.<br />
E0317 W. Orłowski Piąty lot Dialog 12/1965 str. 23<br />
Uruchamiamy właśnie źródło zasilania .. Ile na to potrzeba minut? .. Normalnie dwie minuty .. Normalnie. Znaczy<br />
się, że tym razem nie odbyło się normalnie? Pech. Po prostu pech. Monterzy zaczęli akurat coś majstrować i agregat<br />
był rozgrzebany .. Za dużo tych przypadków. Tu ktoś musi być pociągnięty do odpowiedzialności. Sprawdzę później<br />
.. Ostro sobie poczynasz. Ale proszę bardzo, proszę bardzo. Sprawdzaj. Pociągaj .. W ciągu ilu minut odzyskaliście<br />
łączność?<br />
E0318 W. Orłowski Piąty lot Dialog 12/1965 str. 27<br />
Trujesz .. Poważnie .. Ma lepszą babkę w domu .. Z małżeństwami to różnie bywa .. Słyszałeś coś o tym? Z ciebie<br />
dziwny facet, Stefan. Wszędzie wietrzysz drakę .. Po prostu znam życie. Już mi niejeden raz po kulach dało, więc<br />
swoje wiem. Zuziu, małe piwko! .. Dziś dzień lotów, panie poruczniku .. To zmyj się, siostro. A Koczar to mięczak.<br />
Mięczak. Trochę mi to nie pasuje do Koczara.<br />
33
E0319 W. Orłowski Piąty lot Dialog 12/1965 str. 29<br />
W porządku, Mekka. Wiem, co robię .. Trzysta pięćdziesiąt trzy. Mówię ci, że lecisz za nisko, do cholery .. Nie<br />
denerwuj się .. Jezus, Maria. Wariat. Nie .. Alarm. Karetka. Straż. Stateczny, zostań, ja jadę do wypadku .. Jezus, Maria<br />
.. Proszę mi jeszcze raz powtórzyć przebieg wypadku. Koczar podchodził zbyt nisko i co? .. To było mgnienie oka. I<br />
duża odległość. Nie widziałem dokładnie.<br />
E0320 W. Orłowski Piąty lot Dialog 12/1965 str. 32<br />
Może jestem głupia, ale chwilami nachodzą mnie straszne myśli. Czy pani zechce nam coś bliżej na ten temat<br />
powiedzieć? .. Panie pułkowniku, czy znana jest już przyczyna wypadku? .. Przyczyna. Nie, skądże znowu. W ogóle<br />
nie przeprowadzano jeszcze dochodzenia .. Ale mnie nie chodzi o żadne oficjalne komunikaty, błagam pana, niech mi<br />
pan prosto, po ludzku powie. Może już coś panowie wiedzą? Odpowiadam pani najszczerzej: nic. Kompletnie nic.<br />
E0321 W. Orłowski Piąty lot Dialog 12/1965 str. 321<br />
Ale ujawnić się nie chciał? .. Prosił mnie tylko, żeby jakiś czas zaczekać. Ale liczył się, że prędzej czy później<br />
będzie trzeba to zrobić .. Wolał później .. Znajdował szczególną przyjemność w tym, że nas dwoje łączy tajemnica.<br />
To mu imponowało. A jak w ogóle stosunek ze mną. Często przychodził do mnie, kiedy Ignacy odbywał loty a on był<br />
wolny. Ach, więc to był ktoś z pilotów? Ładne rzeczy! Mówiła pani, że lubił konspirację.<br />
E0322 W. Orłowski Piąty lot Dialog 12/1965 str. 37<br />
Skoro pan już tu jest, zadam panu parę pytań. Chodzi oczywiście o Koczara. Dużo był starszy od pana? .. Ze siedem<br />
lat .. Jak długo służyliście w jednej eskadrze? .. Ponad trzy. To się u was liczy długo, prawda? .. Dość .. Przyjaźnił się<br />
pan z nim? .. Zaraz tam przyjaźnił. Kolega .. Ale przez te lata zżyliście się ze sobą, co?<br />
E0323 W. Orłowski Piąty lot Dialog 12/1965 str. 41<br />
Jeszcze coś przemawia przeciw samobójstwu. W swoim czwartym locie Koczar wykonał wzorowo strzelanie z<br />
działek pokładowych. Pięć razy nalatywał i oddał precyzyjnie trzydzieści strzałów. Czy tak postępuje człowiek, który<br />
w parę minut później ma popełnić samobójstwo? .. Mało prawdopodobne. W dodatku znanym Koczara, jego obowiązkowość,<br />
wzorowy stosunek do sprzętu. Nie wierzę, żeby wybrał sobie taki rodzaj śmierci. A więc panowie odrzucają<br />
samobójstwo. Ale w takim razie jak wytłumaczyć sobie inne okoliczności?<br />
E0324 W. Terlecki Myśliwi Dialog 1/1966 str. 7<br />
Nie. Zrobiłem mu kiedyś zdjęcie. Jeżdżę czasami na rządowe polowania. Ten leśniczy i pewien — o, taki wysoki<br />
— gość upozowali się do tej fotografii. Przyjacielska pamiątka. Chciałem mu teraz dać to zdjęcie. Niech sobie oprawi<br />
i powiesi nad łóżkiem. Takie polowania to co innego. Znane twarze. Pompa. Dyplomacja. Takie zdjęcia, moi panowie,<br />
każda gazeta bierze z pocałowaniem rączki.<br />
E0325 W. Terlecki Myśliwi Dialog 1/1966 str. 9<br />
Z tej strony odwrót był zamknięty przez bagna. Wystarczyło więc przeprowadzić stosunkowo nieduży oddział, aby<br />
odciął wam drogę. Główne zaś siły skoncentrować tutaj. Taka szerokość drogi wystarczyła zupełnie, żeby cały wasz<br />
oddział zmieścił się w pułapce. I wtedy należało uderzyć .. Co jeszcze? .. Dużo. Można było wybrać inne przejście.<br />
Zna pan takie przejścia.<br />
E0326 W. Terlecki Myśliwi Dialog 1/1966 str. 13<br />
Poznasz mnie chyba? Słabe światło. Psuje się przy silniejszej burzy. Postarzałem się bardzo .. O co chodzi? .. Aż tak<br />
bardzo? Ty też postarzałeś się. Nie poznałem cię. Zaraz jak wysiadłeś z samochodu. Zanim ten gówniarz .. Sowa. Nie<br />
wymyślałeś mądrych pseudonimów. Święte słowa, nigdy nie wymyślałeś mądrych pseudonimów. Dlaczego coś takiego<br />
wymyśliłeś.<br />
E0327 W. Terlecki Myśliwi Dialog 1/1966 str. 16<br />
Jemu? Nic nie powiem. Ani przez chwilę nie przyszedł mi taki pomysł do głowy .. Chciałbyś może, żebym ja sam<br />
powiedział mu to wszystko? Może jeszcze miałbym powiedzieć mu: tak jest, szczeniaku, twoje podejrzenia okazały<br />
się słuszne. Miałem do wyboru inną drogę. Nie wybrałem jej przez lekkomyślność. To nie takie proste, niestety. Ja to<br />
mam z głowy.<br />
34
E0328 A. Cwojdziński Sprzężenie zwrotne Dialog 2/1966 str. 5<br />
Cybernetyka to taka nauka o prawach sterowania w różnych układach, a więc w maszynach i w ludziach .. A no tak,<br />
oczywiście. To znaczy, że o ludziach, ale tylko jako o maszynach .. Czy są czymś więcej, choć to pytanie zasadnicze,<br />
nie wiemy .. Ale chyba, bardzo cię przepraszam. Nie jesteśmy tylko głupimi maszynami! O, Kitty .. Co?<br />
E0329 A. Cwojdziński Sprzężenie zwrotne Dialog 2/1966 str. 9<br />
Nawet z najlepszych nie będę brała kremu na twarz! .. Kitty, ja nic jeszcze w ustach nie miałem, a zaraz będę<br />
musiał iść do dyrektora, więc .. Nie nudź mnie już tą kawą .. Splamiłaś i tamte, i teraz nie mam żadnych .. To pójdziesz<br />
do biura bez spodni. Sandra nieraz cię tak widziała .. Zajmij się już tą kawą, a nie .. [&]<br />
E0330 A. Cwojdziński Sprzężenie zwrotne Dialog 2/1965 str. 11<br />
Wszystko? To ja to już umiem. I ten Elmózg tak mnożył i mnożył, aż wymnożył, że to ja właśnie dla niego. A<br />
jakby Peter nie podobał mi się? .. Wymnożył, że będzie .. Ale ja jemu mogłam .. Będzie pani, wymnożył. Dlatego<br />
Peter, choć nigdy pani nie widział, nie namyślał się ani przez sekundę .. Właśnie. Ja myślałam, że to wariat, bo niby<br />
mówi się „od pierwszego wejrzenia”, ale on nawet nie popatrzał na mnie.<br />
E0331 A. Cwojdziński Sprzężenie zwrotne Dialog 2/1966 str. 15<br />
Nie warto nawet mówić .. No? No jaką? .. Jak grać na pieski .. To ciekawe. I jak grać? .. Te co idą pomnożyć przez<br />
czas, jaki miały przedtem. Pomnożyć pieski przez czas, tak? A ty o innym Einsteinie nie słyszałaś nigdy? .. Ja mało<br />
wiem o cybernetyce, ale to nie wstyd. Mało kto wie, no nie? .. Dziękuję ci, kazałaś mi o wszystko pytać! .. Więc ten<br />
uniwersytet to kłamstwo.<br />
E0332 A. Cwojdziński Sprzężenie zwrotne Dialog 2/1966 str. 19<br />
Człowiek myśli całym ciałem, tu pisze. Już wymyśliłam? To nie jest prawda, co mówicie, bo człowiek może sam<br />
sobie zrobić program. O. I może zmienić go — o. A maszyna zawsze robi tak jak kazali i nic zmienić nie można ..<br />
Też może! Prawda? .. Maszynie można dać tylko cel najogólniejszy — coś jakby przeznaczenie.<br />
E0333 A. Cwojdziński Sprzężenie zwrotne Dialog 2/1966 str. 21<br />
Filiżankę i muzyczkę i to podrygiwanie darowałbym, ale Bertiego? .. Bertiego nie daruję. Ale jak chcesz, zrobię, co<br />
się da .. Tak. Odruchy krowy mi zrobisz .. Co? .. Ja słyszałam wszystko. Słyszałam jak mu radziłaś. Dlatego przyszłam<br />
tu po tę książkę. Tu jest cały rozdział o tym Pawłowie. Przeczytałam sobie, tylko .. Nie mam już po co .. Kretynka<br />
jesteś, nie idiotka. Jeżeli podsłuchiwałaś, to słyszałaś, że już chciał wnosić skargę rozwodową, dziś chciał dzwonić do<br />
adwokata.<br />
E0334 A. Cwojdziński Sprzężenie zwrotne Dialog 2/1966 str. 24<br />
Jeżeli tak, to w człowieku nie ma rzeczywiście nic więcej niż w maszynie .. Nie wiadomo. Człowiek jednak<br />
poświęci wszystko dla jakiejś idei. Święty idzie obojętnie na stos za swoją wiarę, a maszyna? .. Reporterzy wychodzą.<br />
Powiedziałam, że przyjdziesz z rewelacją i dyrektor czeka .. Z inną niż przypuszcza, ale z rewelacją .. Peter, czy ty<br />
musisz tym wywiadem skompromitować własną żonę?<br />
E0335 A. Cwojdziński Sprzężenie zwrotne Dialog 2/1966 str. 27<br />
Gdzie? .. U jednego. To znaczy, w jednym przedsiębiorstwie. Bo jakbyś ich rozwalił, on potrzebowałby takiego<br />
jak ty specjalisty, a u niego, to znaczy, w tym przedsiębiorstwie będziesz mógł robić co tylko będziesz chciał. Nawet<br />
wrócić do Sandry, choć wątpię, czy byłbyś z nią szczęśliwy.<br />
E0336 A. Cwojdziński Sprzężenie zwrotne Dialog 2/1966 str. 31<br />
Czego chcesz? Mówiłam ci, żebyś nie. Z czego się śmiejesz. O, czytałeś już? No to co? On także już czytał i tak<br />
samo śmieje się z tego. A tak, dla elmózga to reklama. Tu od rana urywają się telefony. Jak mówisz że. Poczekaj bo.<br />
Pete, chodź tu na chwileczkę. Pete! Bertie chce zaraz kupić Elmózg. Nie czeka nawet na licytację.<br />
E0337 A. Cwojdziński Sprzężenie zwrotne Dialog 2/1966 str. 34<br />
No i jakie to sprzężenia, i jak będziesz mi zmieniała? .. Prowadzące do tej. Porywczości .. Przecie ja jestem wybornie<br />
opanowany. Tylko głosowo. Odruchy masz samowzbudzające dodatnie. Wygodnie ci? — a regulacja odruchów w żywych<br />
organizmach opiera się na ujemnych. Nigdzie nie uwiera. Puść z łaski swojej magnetofon. To muzyka do tego tańca<br />
„Sprzężenie Zwrotne”.<br />
35
E0338 A. Cwojdziński Sprzężenie zwrotne Dialog 2/1966 str. 36<br />
Tu kaftan bezpieczeństwa potrzebny, nie moja idea! .. Elmózg u handlarza żywym towarem! .. U kogo?! .. Więc ja<br />
w tej chwili dzwonię do tego handlarza i jadę z nim do tego domu! .. Stracisz prawo do odszkodowania! .. Ja bimbam<br />
sobie na odszkodowanie od pękniętej firmy pierwsza wyprowadzam się, ale bez Elmózgu .. Nakręca numer.<br />
E0339 A. Międzyrzecki Ekspedycja Dialog 3/1966 str. 8<br />
Czeka nas, panie szefie, literackie czasopiśmiennictwo .. Owszem, to też. Ale nie tylko .. Sława, panie szefie ..<br />
Uważajcie, do kogo mówicie, dobrze? .. To może przyjemnostki, panie szefie, ośmielam się zapytać .. Przeciwnie,<br />
pielęgniarze. Na drodze tej oczekują same nieprzyjemnostki. Kiedyś z bobka był laur, teraz z lauru bobek .. Kapitalne<br />
powiedzenie. Jedno z wielu .. Pan szef jak co powie, to aż jaśniej się robi na duszy.<br />
E0340 A. Międzyrzecki Ekspedycja Dialog 3/1966 str. 11<br />
Owszem. Po Ataraksie i na ogół spokojnie. A ty, Rozalio? .. Nie umiem powiedzieć. Nie zauważyłem. Jestem<br />
skromny, cichy muzyk. Ostrożny jakby miał czternaścioro dzieci. Na Zet Czterdzieści Cztery mógłbyś daleko zajść,<br />
Rozalio. Zagraj coś jeszcze z ich repertuaru. Prawdziwie czasem żałuję, że duży stopień paranoiczności uniemożliwia<br />
pełny rozwój tym interesującym istotom. Doktór Paracels uważa, że mają jednak chwile przejaśnień, tak zwane lucida<br />
intervalle.<br />
E0341 A. Międzyrzecki Ekspedycja Dialog 3/1966 str. 14<br />
Pewna idea. Chciałbym mianowicie zbadać mowę ptasią, do czego jestem, jak mi się zdaje, szczególnie predestynowany.<br />
Dlatego też proszę o urlop, o którym ośmieliłem się już wspomnieć .. Szło ci wówczas o rzekomą epidemię<br />
przeciągów, jeśli się nie mylę .. To prawda, pragnąłbym bowiem, panie szefie, przeciwdziałać przeciągom i badać mowę<br />
ptasią oraz wzajemny związek tych dwóch fenomenów natury.<br />
E0342 A. Międzyrzecki Ekspedycja Dialog 3/1966 str. 17<br />
Może i źli. Ale głodni. I siły przez to nie macie. A ty ożeniłbyś się, wąsaty? .. Ja? Ja do domu śpieszę. Jeszcze<br />
tydzień drogi .. Tydzień? Wy do Komory pewno, do stolicy .. Ano, tak jakby. Do Komory, rodzinnego miasta .. Znad<br />
Duny, żołnierzyki? .. Znad Duny. Z bitwy nieszczęśliwej. Daj nam sera, kobiecinko .. No to w drugą idziecie stronę.<br />
E0343 A. Międzyrzecki Ekspedycja Dialog 3/1966 str. 19<br />
Pójdę znowu przed wami. Jestem, o ile wiem, szpicą .. A jesteś, jesteś. Chociaż nic tu nam nie grozi. Ale szanujmy<br />
zasady. Naprzód, Parcales! .. Rzeczywiście, to nie dżungla ani las. Owszem, jest jakaś niepokojąca tajemnica w tej<br />
pustce. Ale cisza aż w uszach dzwoni i przeprawa nasza jest niewypowiedzianie bezpieczna i nawet monotonna.<br />
E0344 A. Międzyrzecki Ekspedycja Dialog 3/1966 str. 22<br />
Łapiduchy, proszę księżniczki. Pomoc dla jeńców i temu podobnych. Wszyscyśmy opodatkowani i szkoły wszystkie<br />
również przynależą, a jakże, szkoły i sklepy. O, sklepy! Jatki! Delikatesy! O, ogonku po serwolatkę i metkę! O,<br />
ogóreczku kiszony. Czy doprawdy nie ma tu żadnego sklepu, panienko? .. Zbliżają się! Spójrzcie! .. Prztyk! Lornetka!<br />
Niestety, Ciziowie! Skryjemy się z uwagi na przeważającą liczbę nieprzyjaciół.<br />
E0345 A. Międzyrzecki Ekspedycja Dialog 3/1966 str. 25<br />
Jedź. Odnajdę cię tam. Tylko jeszcze jedno mi powiedz. O co ta wojna? .. Jak to o co? O wszystko. Ciziowie<br />
odwiecznym są nam wrogiem. My, Tuaregowie, co pewien czas wpadamy w ich niewolę. Uwięziony w ich obozie<br />
w roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym czwartym, znajdowałem się tam do roku tysiąc siedemset dwudziestego<br />
czwartego.<br />
E0346 A. Międzyrzecki Ekspedycja Dialog 3/1966 str. 28<br />
No tak, panie sołtys. Mieszkańcy tej tu miejscowości .. To są Krzyżyki .. A dusz dużo? .. Czego, panie oficer? ..<br />
Dusz, pytam, czy dużo .. A to już nie odpowiem. Mało kto ma duszę, wiecie. Ja to mam, ale za innych głowy nie dam.<br />
Może jeden Zbyń, może tam jeszcze Józwa, a bo to wiadomo. Więcej udawania niż posiadania.<br />
E0347 A. Międzyrzecki Ekspedycja Dialog 3/1966 str. 32<br />
Dlaczego? Karuzele, koło szczęścia, beczka śmiechu. Całkiem zajmujące .. Czy ja wiem? I jeszcze ten słup z<br />
kiełbasą .. Widzicie? Wspina się tam. Zdejmie. Nie. Spadł .. Rzeczywiście nie dość był zręczny ten osiołek .. Nie<br />
ma siły bez zręczności .. Nie ma dobrze powiedziane. Słabość siły polega na wierze w siłę jedynie. Dawno iż nie<br />
uprawialiśmy godziwej konwersacji.<br />
36
E0348 A. Międzyrzecki Ekspedycja Dialog 3/1966 str. 35<br />
Ja. Niestety. Chociaż właściwie .. Kolega, słyszysz? On się waha .. Ale nie mówi „nie”. Nie mówi. Panie kochany,<br />
pan ma jakiś rozkazik, widzimy przecież. No, śmiało, co panu szkodzi a dla nas wielka rzecz. Dobrze. Prowadźcie nas<br />
do Gurguna natychmiast .. Do Gurguna. Jak to? On urodziny przygotowuje.<br />
E0349 A. Międzyrzecki Ekspedycja Dialog 3/1966 str. 38<br />
Żebyś stąd poszedł. Nie miałeś prawa się tu osiedlać. Dlaczego? Miałem. Podoba mi się tutaj. I tobie też .. Nie twoja<br />
rzecz. Moje uszanowanie drogiej pani! .. Co to za huki? Poszaleliście. Suflety opadają .. Nie gniewaj się, mamuńcia,<br />
już nie będziemy. Przyjaciela spotkałem znowu. Miło mi ponownie powitać szanowną panią. Będą suflety, słyszę?<br />
E0350 A. Międzyrzecki Ekspedycja Dialog 3/1966 str. 41<br />
Owszem. Bez wierszyka raŹniej jakoś, proszę Wysokiego Jubilata .. Fakt. I mogliby podejrzewać, że chciałbym,<br />
żeby o mnie ody pisali. A dla mnie to obojętne. Nic podobnego? Nazywaj mnie, bracie, Skromny Jubilat .. Tak jest,<br />
proszę jego Ekscelencji: Skromny Jubilat. Ale przydałaby się taka oda aktualna .. Słuchaj, Kizior. Mnie na tym nie<br />
zależy. Ty wiesz.<br />
E0351 A. Międzyrzecki Ekspedycja Dialog 3/1966 str. 43<br />
Dobra sztuczka, wygolony! Powinszować! .. A co, brodaty? .. Nie podoba ci się? .. Owszem. Podoba. Ale trybunał<br />
nakazał ci to zarządzenie .. Rzeczywiście. Nie ma jednak o czym mówić. Zawsze się mogę odwołać. W każdej sprawie<br />
.. W każdej? W tej podstawowej także? .. Także, brodaty. Także. Nie jesteśmy w tej samej sytuacji .. Co słyszę? To<br />
coś nowego, wygolony.<br />
E0352 A. Międzyrzecki Ekspedycja Dialog 3/1966 str. 45<br />
Przychylam się do opinii pani szefowej .. Paracelsa i Dorę Knox też ukradli. Właściwie to była kradzież! Ale<br />
zgodziłeś się. Prezent urodzinowy! To coś innego. A nie zapytałeś nawet o Ciziów i Tuaregów. Rozlokowani już.<br />
Bardzo mili ludzie. Możliwe. Ale dość mam ciziów i tuaregów. Na długo .. I gdybym chociaż wiedział, na czym to<br />
wszystko polega. Co? Co to jest? Czym jesteśmy, do stu tysięcy piorunów? Dlaczego właściwie oni tu przychodzą?<br />
E0353 J. Abramow Derby w pałacu Dialog 4/1966 str. 6<br />
W rzeczy samej. Dalej na prawo, dzieło znakomitego ebenisty Charles Andre Boulle’a. Powierzchnię mebla zdobi<br />
wykładzina z brązu, szyldkretu i masy perłowej. Dalej łoże polskie w stylu klasycystycznym. Popularne we Francji pod<br />
nazwą lit a la polonaise. Nazwa przyjęta na cześć córki naszego króla Stanisława Leszczyńskiego, Marii. Wszystko<br />
wymaga teraz starannego zabezpieczenia ..<br />
E0354 J. Abramow Derby w pałacu Dialog 4/1966 str. 9-10<br />
Tolek. Zwariowałeś. Gdzie idziesz? .. Gazety zostały. A zresztą niech zna pana. Towarzysz dyrektor będzie miał co<br />
poczytać. Dobranoc jaśnie wielmożnemu panu hrabiemu. A może na mały spacerek? Wóz czeka. Możemy podrzucić<br />
.. Niech ich Józef wyprowadzi i zamknie bramę .. Tak jest, panie dyrektorze .. Wyprowadziłem tych masonów, panie<br />
dyrektorze .. Jutro wyjaśnię całą sprawę z Byrczakiem.<br />
E0355 J. Abramow Derby w pałacu Dialog 4/1966 str. 12<br />
Józefie, kolację będę jadł tutaj, przygotuj nakrycia dla dwóch osób. Aha, byłbym zapomniał. Podobno Józef otrzymał<br />
lista od hrabiego. Pisze coś interesującego? .. Jak zwykle, przesyła pozdrowienia. Dla mnie. Hrabia Zygmunt nie mieszka<br />
już w Toronto. Przeniósł się na wieś. Pod Riwerton. Nabył tam farmę niedaleko jeziora Winnipeg. Pisze, że krajobraz<br />
bardzo mu przypomina nasz Dembowiec.<br />
E0356 J. Abramow Derby w pałacu Dialog 4/1966 str. 15<br />
Poszedł. Jesteśmy sami, książę. Całe życie marzyłam o takiej nocy. Przyszedłeś do mnie nagle, spłynąłeś z księżyca<br />
na ziemię. Wyglądasz jak seleniczna zjawa. Może widziałam cię już gdzieś? Na jakimś filmie, albo w marzeniu sennym.<br />
Nie wiem. Czułam jednak, że się spotkamy. Właśnie tutaj. W tym pałacu. Takich mężczyzn jak ty już nie ma.<br />
E0357 J. Abramow Derby w pałacu Dialog 4/1966 str. 18<br />
Słyszę, panie dyrektorze .. Józef ma coś do mnie? .. Owszem. Mam zaszczyt zameldować, panie dyrektorze,<br />
niezwykłą nowinę .. No? .. Słucham? Niech Józef wreszcie wykrztusi! Co za nowina? .. Ordynat hrabia Zygmunt<br />
Dembopolski raczył zajechać pod bramę .. Kto? .. Ordynat hrabia Zygmunt Dembopolski czeka przed pałacem.<br />
37
E0358 J. Abramow Derby w pałacu Dialog 4/1966 str. 22<br />
Tak jest, panie dyrektorze .. Przestraszyłeś mnie. Byłem pewien, że duchy .. A to ja, panie dyrektorze. W odmiennym<br />
stanie .. Ten szum deszczu, nie usłyszałem, jak wszedłeś. A to co? Co ma oznaczać ta kreacja? Wybierasz się na bal<br />
weteranów skąd wytrzasnąłeś ten mundur? .. Odkopałem. Mój własny. Sanacyjny. Dwudziesty siódmy pułk strzelców<br />
konnych. Od września udało mi się przechować.<br />
E0359 J. Abramow Derby w pałacu Dialog 4/1966 str. 25<br />
Jak sobie chcecie. My idziemy .. Nie gniewaj się, Alicjo. Nie mogę. Jestem gospodarzem. Będziecie żałować.<br />
Idziemy chłopcy. Nie przeszkadzajmy panom w rozmowie .. Wiesz, po co tu przyjechałem Karbot? .. Tak .. No? ..<br />
Żeby powiedzieć: cóż oni zrobili z mojego Dembowca! A ty odebrałeś mi satysfakcję. Schadenfreude, tak? Istotnie.<br />
Odebrałeś. Ale nie w tym rzecz. Myślę, że nigdy nie odgadniesz celu mojej wizyty.<br />
E0360 J. Abramow Derby w pałacu Dialog 4/1966 str. 27<br />
Ty masz źle w głowie. Człowieku. Powinieneś iść do czubków .. Niedawno wygłosił pan piękne przemówienie o<br />
rasie genach i krwi. Ja nie rozumiem, panie hrabio. Dlaczego? .. Dlaczego się pan upiera? Z zemsty? Z nienawiści?<br />
Że to wszystko już nie należy do pana? Proszę mi wytłumaczyć .. Chcę po prostu kupić te konie. I miejsce w parku ..<br />
Ale ja nie mogę sprzedać! .. Jest takie stare opowiadanie rosyjskie, Leskowa bodajże.<br />
E0361 J. Abramow Derby w pałacu Dialog 4/1967 str. 29<br />
Niestety, tabakierą nie dysponuję, ostatnio jakoś wyszły z mody.. Szkoda.. Ludzie kichają bez tego. Widać klimat<br />
się zmienił.. Znakomicie waćpan tu gospodarzysz. To nie cne pochlebstwo. Mam skalę porównawczą. Dziedzic z waści<br />
całą gębą. I te konie. Oczy rwą. Gdybym żyła, byłbyś u mnie głównym koniuszym, a nawet, kto wie? Taki gładysz we<br />
dworze jest zawsze mile widziany.<br />
E0362 J. Abramow Derby w pałacu Dialog 4/1964 str. 32<br />
Dlaczego? Tych kilka sztuk to nie cała hodowla .. Powinieneś wiedzieć, że czasem ilość w żaden sposób nie chce<br />
przejść w jakość. Szczególnie, kiedy tę jakość sprzedamy. Czy ty nie rozumiesz, że taki Sarmata czy Bataliano, którego<br />
dziś chcesz sprzedać za kilka dolarów, jutro może zdobyć championat i wart będzie kilkadziesiąt tysięcy! Hrabia wie,<br />
co robi. Nie handluje z nami z miłości.<br />
E0363 J. Abramow Derby w pałacu Dialog 4/1966 str. 35<br />
Chyba? Nie bądźcie dzieckiem, panie kolego. Za tych kilka koni otrzymamy ciężkie dewizy! Eksponaty na wagę<br />
złota. Za dwa metry gruntu rodzina Dembopolskich. Słyszałem już to. Co prawda we śnie, ale słowo w słowo. To<br />
śmieszne, doprawdy .. Nie zapominajcie, Karbot, czyje to są konie! Dembowiec to nie prywatny folwark! .. Wiem. To<br />
samo twierdził hrabia.<br />
E0364 K. Choiński Alarm Dialog 6/1966 str. 5<br />
Dziękuję. Czy pozwoli pani, że zapalę. Myślę, że pani milczenie jest przyzwoleniem. Dziękuję. Przepraszam. Czy<br />
pani pali? Nie. Zresztą przecież wiem, że pani nie pali. Pozwoli pani że usiądę? Czy pani zauważyła, że panią śledzę?<br />
Hm, nie wiem, czy pani to zauważyła. I nie wiem, czy tak nie jest lepiej. Nie jestem zarozumiały, chociaż bywały<br />
kobiety, którym się podobałem.<br />
E0365 K. Choiński Alarm Dialog 6/1966 str. 9<br />
Kto to może być. Gadaj w tej chwili. Kto to jest. Czekałeś na kogoś. Siedź i ani słowa. Jeżeli miaukniesz — po<br />
tobie. Zabiję cię. Nie ruszaj się. Twój kochanek? Poszedł? Jest. Jest. To listonosz. Odchodzi. No, ten zrobił swoje i nie<br />
wróci. Widzę, że ci lepiej. Nadzieja ci pomogła. Nie ma nadziei.<br />
E0366 K. Choiński Alarm Dialog 6/1966 str. 11<br />
Co wy tu wyprawiacie, moi państwo? Rozumiem, rozumiem, ale dlaczego ona umawia się ze mną i nawet nie<br />
zawiadomi? Ach!, jest chora .. Chora? .. Bardzo źle się czuje .. Ale cóż jej jest .. Miała torsje. Może porażenie .. To<br />
trzeba sprawdzić .. Bardzo proszę nie. Dopiero przed chwilą ustał ból głowy i zaczęła drzemać. Może usiądziemy?<br />
E0367 K. Choiński Alarm Dialog 6/1966 str. 14<br />
Bo jeżeli nie masz zamiaru strzelać, to co zrobisz? Myślisz może, że mnie wypłoszysz? Nie zdążysz. Rzucę się na<br />
ciebie i będziesz musiała strzelać. Odważysz się? Tak, moja kochana. Nie odważysz się. Widzę twoją nienawiść, ale<br />
od nienawiści do odwagi droga daleka. No, strzelaj. Muszę przyznać, że to ci się udało. Moje uznanie. Swoją drogą,<br />
gdyby cię tego i owego nauczyć.<br />
38
E0368 K. Choiński Alarm Dialog 6/1966 str. 18<br />
No, widzisz, sprawdziło się. Widzę ten ogród. Ach, jak pięknie. Właściwie brakuje mi tylko jednego. Opowiedz mi<br />
bajkę. No, o co chodzi? Bajkę do snu. Przecież tyle możesz dla mnie zrobić. Jakąś taką pogodną. Żeby nic złego się<br />
nie działo. Żeby wszystkim było dobrze. I żeby dobrze się kończyła, koniecznie. Ach, widzę, że z ciebie niczego nie<br />
wyduszę. nawet straszyć nie ma co, bo ze strachu zapomniałaś języka w gębie, a jak się zastrzelę, to i tak bajki nie<br />
będzie.<br />
E0369 K. Choiński Alarm Dialog 6/1966 str. 23<br />
To co mam zrobić? .. Jest przecież wszystko, jak chciałeś. Wyspowiadałeś się, ja się wyspowiadałam. Teraz zastrzelisz<br />
mnie i siebie .. To były. To było nieporozumienie .. No, ale przecież tak mówiłeś. I co boisz się .. Boję się .. Czego? ..<br />
Policji. Ciebie, Panie .. Aha, boisz się. Mnie? .. Cóż ja ci mogę zrobić? .. Pani powinna mi pozwolić odejść.<br />
E0370 K. Choiński Alarm Dialog 6/1966 str. 24<br />
A jeżeli ci powiem, że dam znać? Zabijesz mnie, zabijesz ją, ale nie zabijesz przecież siebie. I dopiero wtedy<br />
zacznie się strach. Dopiero wtedy będziesz się bał tak, jak nigdy się nie bałeś. Rzucisz prace. Zaczniesz żyć w ukryciu,<br />
bez jutra, liczyć godziny do zmroku i bać się wyjścia w nocy, snuć się po domu z przerażeniem, żeby szmer nie wydał<br />
cię komuś przypadkiem.<br />
E0371 A. Barański Forteca Dialog 7/1966 str. 23<br />
Mamy nową sztangę. Dopiero co od kowala przyniosłem. Chciałem ci zrobić niespodziankę. Jak zamkniemy na<br />
klucz, na zatrzask, na łańcuch, na kłódkę, na hak, na dwie zasuwki, też nowe i na sztangę nie wejdą .. Przyjacielu, to<br />
są zabezpieczenia przed złodziejami. Złodziej musi działać po cichu. Pijaków to nie obowiązuje. Oni mogą robić hałas.<br />
To im nie przeszkadza w robocie. Wprost przeciwnie. Dodaje animuszu. Łomami, siekierami wywalą.<br />
E0372 A. Barański Forteca Dialog 7/1966 str. 26<br />
To może zamiast forsy dać im kupon totka? .. Nie żartuj. Przecież może paść milion. Już tyle gramy, a jeszcze<br />
trójki nie było .. Oni na kupon się nie zgodzą. Oni chcą gotówkę .. Worki z piaskiem by się przydały .. Jeden można<br />
zrobić. Ziemię spod kwiatków wsypiemy do poszwy .. Za mało mamy kwiatków. Najwyżej jedną skarpetkę wypełnia.<br />
Ale to też trzeba zrobić. Im więcej, tym lepiej.<br />
E0373 J. Wasylkowski Ten trzeci Dialog 7/1966 str. 29<br />
Ach, on jest tak mało gadatliwy. Nie umie się nawet pochwalić. Ale zrozum, jestem kobietą, a każda kobieta pragnie<br />
wiedzieć, jakie miejsce zajmuje w życiu swego męża. Sądzę, że miał inne babki, ale dlaczego wybrał mnie, czy ja<br />
jestem dla niego wyjątkową dziewczyną, wiesz, chodzi mi o drobiazgi szczegóły, nawet takie pikantne.<br />
E0374 J. Wasylkowski Ten trzeci Dialog 7/1966 str. 33<br />
Przesadzasz, trudno mieć takie pretensje .. Fajtłapa jesteś, gamoń, ślepak. Nic nie widzisz, nie chcesz widzieć. Jesteś<br />
dorożkarskim koniem, któremu założono klapki na oczy, sam je sobie założyłeś. Wygodnie ci tak .. Za wiele sobie<br />
pozwalasz. Andrzej ciebie nie chce, a winę chcesz zwalić na mnie. Może mam wziąć go za rączkę i przyprowadzić do<br />
twego łóżeczka?<br />
E0375 J. Wasylkowski Ten trzeci Dialog 7/1966 str. 35<br />
Za dwadzieścia minut mam pociąg. Następny dopiero późnym wieczorem .. Głupstwo! Baśka mi powiedziała o<br />
wszystkim .. O wszystkim? .. Zrobię wam kawy .. Nigdzie nie pójdziesz! Siadaj! Ty także!. Chciałbym ci, Tadeuszu,<br />
wyjaśnić nie teraz .. Może jednak .. Nie. Zbyt wiele rzeczy dziś zrozumiałem. Otworzyły mi się oczy. Byłem naiwny i<br />
głupi wierzyłem. To jedyne usprawiedliwienie, choć i wiarę czasem trzeba sprawdzać.<br />
E0376 H. Bardijewski Klatki Dialog 8/1966 str. 5<br />
A gdzież według pana jest ta swoboda? .. W rzece jest, w jeziorze jakimś rozległym, w morzu, w oceanie. Widział<br />
pan kiedy ocean, panie administratorze? Ja nigdy. Nawet ryby nie wszystkie go widziały, zwłaszcza te nasze. To musi<br />
być przestwór! .. Ale z ogrodu zoologicznego pana wyrzucili .. Co? Ach z ogrodu. To nie było tak, jak pan myśli, panie<br />
Adeem. Ani nawet tak, jak ja myślałem. To było tak, jak myślał dyrektor ogrodu.<br />
39
E0377 H. Bardijewski Klatki Dialog 8/1966 str. 7<br />
Zwierzęta, zwierzętami, panie administratorze, bóg z nimi. Ale dlaczego on ludzi drażni tymi otwartymi klatkami.<br />
Tu nie chodzi o mysz jedną czy drugą, tu chodzi o społeczeństwo. Całe osiedle już o nim mówi, cała dzielnica. Niech<br />
zamknie klatki, po co drażni, po co jątrzy, niech wpakuje tam zwierzęta i zamknie. Ludzie boją się takich odważnych.<br />
Na co mu to — niestary jest jeszcze. Biedy mogą narobić. On, panie Jota, mówił kiedyś bardzo pięknie o miniaturyzacji<br />
zwierząt — [&]<br />
E0378 H. Bardijewski Klatki Dialog 8/1966 str. 11<br />
Oczywiście, że pan Jota żartuje .. Ależ nigdy w świecie, ja mówię jak najbardziej serio! .. A jednak byłoby lepiej,<br />
żeby pan kpił .. Niechże pan to obróci w żart, panie Jota, no, co panu szkodzi .. Ależ panowie .. Ja stanowczo doradzam<br />
kpiny .. Niech to będzie dowcip. Śmiej się pan z tego! Ha ha .. No skoro panowie tak każą, to: Ha ha!<br />
E0379 J. Krzysztoń Pierwsza na świecie w Chicago Dialog 8/1966 str. 15<br />
Laszlo był nad podziw mizerny. Taki trzyćwierciowy człowieczek. Wspominaliśmy z nim Budę, bulwary, Wyspę<br />
Małgorzaty i parę naddunajskich knajp, zwłaszcza halasz csardy, gospody rybackie, gdzie się jada i pija najlepiej na<br />
świecie. Mówiłem mu, że dawno nie ma śladów po kulach, a kazerna na rogu ulloi Utca i ferenc Korut nosi świeży<br />
tynk. Laszlo wraz z ojcem uciekł za granicę tuż przed upadkiem powstania.<br />
E0380 J. Krzysztoń Pierwsza na świecie w Chicago Dialog 8/1966 str. 17<br />
Lubiłem tam zaglądać przed północą wracając z włóczęgi, po mieście, zwałęsany do cna. Laszlo już tam był i<br />
podnosił na powitanie otwartą dłoń do góry z sakramentalnym „Hi, George”. Dick zaraz się pojawiał, jeśli nie miał<br />
nocnej zmiany na stacji obsługi samochodów. Ernest szafarzył, napełniał czarki i nasłuchiwał stukania obcasikiem.<br />
Któregoś wieczoru postawiłem im flaszkę.<br />
E0381 W. Terlecki Kuzyni Dialog 8/1966 str. 21<br />
I co oskarżony może na to powiedzieć? .. Przeczytałem gazetę. Powiedziałem: Pan nosi głowę na karku. Ale ja<br />
rzeczywiście jestem kuzynem Apfelbauma, który miał wytwórnię wyplatanych mebli i córkę Różę, z którą przyjaźniłem<br />
się na wakacjach .. Zachowane metryki twierdzą że Róża Apfelbaum zmarła na rok przed wojną i że nigdy nie miała<br />
męża. To nie jest prawdą, bowiem jej mężem był właściciel przedsiębiorstwa przewozowego po rzece i nosił inne<br />
nazwisko.<br />
E0382 J. Olczak Ja — Napoleon Dialog 9/1966 str. 14<br />
Niechże pani zamknie okno, zwariować można! Hallo. Nie, nie, to nie do pani. Dzień dobry pani. Skąd? Od godziny<br />
już siedzę przy pracy. Jeszcze jeden artykuł na ten temat. Nie ma mowy. Pojechałem tam wczoraj po południu i całą<br />
prawie noc spędziłem na terenie akcji. Dopiero nad ranem wróciłem do domu.<br />
E0383 J. Olczak Ja — Napoleon Dialog 9/1966 str. 17<br />
To jest taka komisja do badania losu zwierząt w Europie Środkowej. Mają większość w Radzie Nadzorczej mojej<br />
agencji „the Man in the Nature” .. O Boże. To znaczy, że jesteś od nich zależny. To znaczy, że naprawdę powinniście<br />
się postarać. Ja was proszę. Nie siedźcie tak z założonymi rękami. Co tu masz? Co to jest? .. Pokaż! .. Nic ważnego ..<br />
Co tu tak zapachniało? Jakieś perfumy. Nic nie czuję.<br />
E0384 J. Olczak Ja — Napoleon Dialog 9/1966 str. 19<br />
Rączki całuj. Przyszliśmy z interesem .. O Jezu! A co to? .. Nie bój się, szwagier, mów! .. Kiedy sobie zapomniałem<br />
.. Rączki całuję, przyszliśmy z interesem .. To już było, jedź szwagier dalej .. Kiedy się boję. Jeszcze raz zacznę. Rączki<br />
całuję, przyszliśmy z interesem .. No, już dobrze. O co chodzi? .. No, mówże szwagier, mów.<br />
E0385 J. Olczak Ja — Napoleon Dialog 9/1966 str. 23<br />
To ja już nie przeszkadzam. Mnóstwo mam roboty .. Boże drogi. I co teraz będzie? .. Jak to co? Trzeba ich<br />
rozlokować w ogrodzie .. Ino żeby za bardzo nie wydeptali, bo świeżo skopane .. To już kaprale dopilnują .. Jeść by<br />
trzeba dać, bo okrutnie głodni .. Weźmie się kocioł, kaszy ugotuje .. Przyodziewek cieplejszy wydać, bo przymrozek<br />
chwyta.<br />
40
E0386 J. Olczak Ja — Napoleon Dialog 9/1966 str. 26<br />
Nic, nic, straszny tu hałas u mnie w domu. Uwaga, dyktuję: Szóstego października w nocy, w miejscowości Borki<br />
miało miejsce wydarzenie istotnie oburzające. Zamieszkałego tam Jana obudzili znajomi furmani prosząc o wodę.<br />
Literuję: Wanda, Olga, Danuta, Ewa z haczykiem, w dole rozumie pani. Dalej Jan otworzył drzwi od stajni i ujrzał jak<br />
jakiś nieznajomy mężczyzna obcina ogon jego koniowi.<br />
E0387 J. Olczak Ja — Napoleon Dialog 9/1966 str. 28<br />
No popatrz, jaką ja mam głowę .. Panie Ludwiku! Niech pan ze mną zatańczy .. Niestety, nie mogę. Baronowa oblała<br />
się rumem, biegnę po ścierkę .. Nakrój jeszcze wędliny. Jedzą z ogromnym apetytem .. Niech pan do nas przyjdzie, panie<br />
Ludwiku, urzędnicy właśnie chwalą pański stosunek do przyrody tego kraju .. Zaraz przyjdę, Ekscelencjo, przyniosę<br />
tylko szmatę i wędlinę.<br />
E0388 J. Olczak Ja — Napoleon Dialog 9/1966 str. 31<br />
Powiem im teraz, żeby wracali do domu. Nie dam z nich dłużej robić widowiska. Niech nie marzną na próżno<br />
w ogrodzie .. Nie! Błagam, nie! Niech pan im nic nie mówi. Powiem! Powiem, że to był żart. Niech sobie idą skąd<br />
przyszli .. Nie, to byłoby straszne. Nie! Zaklinam na wszystko. Trudno. Jeśli nie można inaczej — pójdę .. Albo odejdą<br />
od razu i ja wraz z nimi, albo żądać będę żelaznej konsekwencji. Ni pozwolę grać z sobą dłużej w ciuciubabkę. A<br />
więc?<br />
E0389 J. Olczak Ja — Napoleon Dialog 9/1966 str. 34<br />
Za późno. Kości są rzucone. Za chwilę wyruszam w pole. Wygram albo przegram. Dlaczego zresztą miałabym<br />
przegrać. Nie jestem taka głupia jak ty myślisz. I mam ambicję. Może podbiję Inflanty. Alb założę Nową Ligę Ludów.<br />
Spróbuję zyskać zaufanie Czechów i połączę się z nimi. Potem namówię jeszcze Węgrów i Rumunów. Może zgodzą<br />
się zjednoczyć. A jak nie, to nie. Nie będę ich zmuszać. Wymyślę coś innego.<br />
E0390 J. Olczak Ja — Napoleon Dialog 9/1966 str. 37<br />
Podnieś, Ludwiku, ręce do góry .. Chyba tu trochę pije, to ja zaraz podetnę .. Au. Boli .. Trudno. Poboli i przestanie.<br />
Niech się pan nie rzuca .. Nie rzucaj się, Ludwiku, a ci pani Wandzia może krzywdę zrobić. No pokaż się. Wiesz, że<br />
bardzo ci w tym ładnie. Nawet nie przypuszczałam. Dziękuję pani Wandzi .. Mogę już to zdjąć? Jeszcze nie, muszę<br />
spojrzeć z daleka. A teraz niech się pan powoli obraca.<br />
E0391 J. Olczak Ja — Napoleon Dialog 9/1966 str. 40<br />
Sam już nie wiem. Bo przecież to jest tylko jeden aspekt zagadnienia. Inny problem polega na tym, że kobieta w<br />
Dobrem i Złem staje się losem mężczyzny. Wchodzi w jego życie bądź jako Matka Pięknej Miłości, by podnieść go<br />
w górę, bądź też jako Babilońska Dziwka, by go doszczętnie uwikłać w nicość i przyziemność. W historii ludzkiej<br />
kultury znajdujemy bezustannie na to przykłady.<br />
E0392 J. Olczak Ja — Napoleon Dialog 9/1966 str. 43<br />
Znacznie lepiej. Krajobraz u nas malowniczy, laski, gaiki, rozrzucone po pagórkach, dolinach, jarach, dwa stawy<br />
czyste jak lustro, krów osiem .. Co? .. Krów. Osiem. Dwie szwajcarskie, dwie holenderskie, dwie tyrolskie i dwie<br />
kałmagórskie. A po stawie łódką do olszyny. A w olszynie cień. A tu już tuba maryna wzywa na wieczerzę. A na stole<br />
ryby morskie, ortolany, najrzadsze jarzyna amerykańskie, wino. Jedziemy.<br />
E0393 J. Olczak Ja — Napoleon Dialog 9/1966 str. 47<br />
A dzień dobry, dzień dobry. Ja tu po zegar i kanapę. Pan dyrektor z Instytutu wyniósł za rewersem i do tej pory nie<br />
oddał. A u nas kontrol była z Ministerstwa. To musiałem powiedzieć że pan dyrektor wyniósł. To krzyczeli, pyskowali.<br />
Pani zejdzie z tej kanapki. To zabytek, wielki, cenny. kanapa Marii Luizy opisana w tomie trzecim „Bau und Still des<br />
Empires” Heinemanna. Jakiś napis jest tu nawet z tyłu.<br />
E0394 J. Olczak Ja — Napoleon Dialog 9/1966 str. 49<br />
No cóż. Biedna kobieta. Mnie to się zresztą od początku wydawało podejrzane. Maria Walewska. Skąd nagle u nas<br />
w domu Maria Walewska. Cały czas myślałam sobie, znajoma jakaś twarz. Nie każdy ma tyle szczęścia co ty. Powinnaś<br />
Ludwika po rękach całować za to, że ci tak na wszystko pozwala. Teraz sama widzisz, jacy są mężowie. Mam nadzieję,<br />
że nie zrobi jej jakiejś krzywdy.<br />
41
E0395 J. Kulmowa Duch prasłowiański Dialog 9/1966 str. 52<br />
Utrwalony duch. Utrwalona ulotność. Toć to możliwe jeno w konwencji snu .. Bo też i śnisz nas jeno, niby-duchu ..<br />
Śnię? W jakimże sensie nas śnię? .. W sensie koszmaru nocnego, będącego wyrazem twoich dziennych podświadomych<br />
łaknień .. Koszmar? Ratunku! Koszmar! Spokojnie, panie kierowniku, spokojnie, niech się pan przebudzi. Idiotyczne.<br />
Po to mnie stwarza, żeby się we mnie wcielać.. Q kogo? Co tu? Kto tu?<br />
E0396 J. Kulmowa Duch prasłowiański Dialog 9/1966 str. 55<br />
Urojeni włościanie z wewnętrznego dramatu Czynnika, co z kolei jest twoim wewnętrznym dramatem. Według mnie<br />
przybędą tu z antyfoną .. Nie, nie! Biada herezji. Jednakże Czynnik! Moja wizja przyszłości domaga się Czynnika!<br />
Niechaj mnie rozgrzeszy. Niechaj wspaniałą szarżą na karej wołdze wejdzie w sam środek tłuszczy .. Czynniki z<br />
powiatu. Ratuj się, kto w Mszczuja wierzy .. Witajcie, obywatele włościanie. Cóż to za wiece po nocy? Panie sołtysie?<br />
E0397 J. Kulmowa Duch prasłowiański Dialog 9/1966 str. 58<br />
Zawsze gotów na apel ojczystego ducha .. Jednostka nadrzędna! A jam półnagi, jam bosy, mnie w nogi zimno.<br />
Książę, nadużywasz wizjonerskiego stanowiska .. Nieugięte jest .. Dzięki komu? Kto się komu śnił, u króla ducha? ..<br />
Czy ja wiem? To tak dawno w istocie. Sen mara, duch wiara? .. Wiara. Pan w niego wierzy, kierowniku klubokawiarni?<br />
.. A co towarzysz Jednostka zaleca? .. Ostrożność .. Dlaczego, proszę nadrzędnej jednostki? Wszakże ja znów prowadzę<br />
ten sen o potędze.<br />
E0398 M. Promiński Romulus i Remus Dialog 11/1966 str. 5<br />
Mówię — Ruma, tak się nazywa to miasto, założone podobno przez Etrusków zza Tybru, i stąd ich nazwa, nie<br />
latyńska .. Co mi za miasto? Nie wysilili się, ze dwieście mizernych domów. Z tym należałoby dopiero coś zrobić, bo<br />
miejsce jest dobre, obronne. Ale przeciw komu się bronić, od strony Tybru? Właśnie przeciw Etruskom.<br />
E0399 M. Promiński Romulus i Remus Dialog 11/1966 str. 9<br />
Nie wiedziałem, że na dworze królewskim panuje już obyczaj etruski .. Właśnie, zmieniło się wszystko nie do<br />
poznania przez te dwadzieścia lat. Sale recepcyjne, salony, już miał hultaj podzielić los całej lejbgwardii, gdy wtem pac<br />
pada na kolana przede mną ten Tertes, majordomus, jak siebie nazywa i woła: „Zbawienia, panie. Osoba króla może<br />
się zmienić, ale nie duch rządzenia — protokół dyplomatyczny”.<br />
E0400 M. Promiński Romulus i Remus Dialog 11/1966 str. 11<br />
Tak, panie, pędziliśmy co koń wyskoczy i po drodze wieść się potwierdziła Amuliusz nie żyje, a twój stary gród<br />
Alba Longa obwołał cię także swoim królem i gorąco do siebie zaprasza. Abyś porzucając choć strojny, to jednak<br />
ponury Palatyn, tam osiadł. Tu będzie straszył duch Amuliusza, weź to pod rozwagę. Kredyty na odnowienie zamku w<br />
Alba Longa już zostały zatwierdzone.<br />
E0401 M. Promiński Romulus i Remus Dialog 11/1966 str. 14<br />
Królu Romulusie, ja zaraz zapominam, już nie pamiętam, co napisałem poprzednio. Mam słabą pamięć niewolnika,<br />
mięsa, które by wzmocniło mój mózg, prawie nie widzę .. Mniej byś kłamał skrybo. Sam widziałem, jakeś się obżerał,<br />
właśnie mięsem .. Etruskim, zdobyczną wędzonką, mój królu .. Obojętne. Tym lepiej. A więc pisz. Jesteś przy namiotach.<br />
Ile tam było?<br />
E0402 M. Promiński Romulus i Remus Dialog 11/1966 str. 17<br />
Niepokoję się rozwojem wypadków w ostatnich dniach .. Nie przesadzaj. Do tego musiało dojść prędzej czy później.<br />
Romulus i Remus tak się różnią temperamentami .. To właśnie. Odkąd mój pan, król Numitor wyjechał do Alba Longa,<br />
sytuacja znacznie się pogorszyła. Nie ma już kto łagodzić ich zatargów, stało się to, przed czym ten mądry starzec<br />
przestrzegał. Obawiam się zamieszek, jakikolwiek byłby wybór.<br />
E0403 M. Promiński Romulus i Remus Dialog 11/1966 str. 19-20<br />
Wróżba jest nieodparta, ujrzał sępów dwanaście .. Remus miał swoje ptaki wcześniej, to się liczy .. Romulus<br />
przyznaje ci nowy tytuł: Pontifex Maximus. Będziesz panem każdego Collegium w nowo zdobytym mieście .. Jeszcze<br />
zapłaczesz pod rządami samodzierżcy, złudne będą twoje przywileje. Dwanaście .. Sześć, ale wcześniej .. Dajcie mi<br />
zapytać samego Jowisza.. Jowisz Wszechpotężny przychylił się do wróżby bardziej przekonywującej i wskazał mi<br />
Romulusa.<br />
42
E0404 M. Promiński Romulus i Remus Dialog 11/1966 str. 22<br />
Panie, przecież wiesz, że jest gotowy, prawie gotowy .. Prawie. A więc nie jest. Czego tam jeszcze brakuje? ..<br />
Bramy. Te jeszcze nie są gotowe .. Bagatelka. Kasztel obronny, twierdza — tyle tylko, że otwarta, każdy może do niej<br />
wejść swobodnie. Bez żartów: kiedy mi zamkniesz Kapitol? Wiesz przed kim .. Wiem. Przed Sabinami. Obiecuję za<br />
miesiąc, Romulusie.<br />
E0405 M. Promiński Romulus i Remus Dialog 11/1966 str. 25<br />
Ty nic nie gwarantuj, ale ściągnij na wszelki wypadek posiłki z Praeneste. Teraz zostawcie mnie samego, jestem<br />
zmęczony. Po południu narada z wszystkimi senatorami, Quercus też ma być obecny, muszę mieć w garści opozycję<br />
.. Chcę się z tym wszystkim oswoić .. No oczywiście, daję ci na to czas, ale ani słowa senatorom, ja im to sam<br />
przedstawię.<br />
E0406 M. Promiński Romulus i Remus Dialog 11/1966 str. 27<br />
Zabiję się przed wieczorem .. A fe, Kornelio. Pomyśl, jak się los do ciebie uśmiechnął. Zamiast służby — co<br />
prawda świętej — ale między nami mówiąc, jakże uciążliwej dla młodej dziewczyny, będziesz miała męża i dziatki,<br />
rozkwitniesz w szczęściu. Minerwa zaś umie być okrutną matką dla swoich córek, o tak, tak, okrutną, nie przebacza<br />
żadnej myśli ze świata, strzeże swych kapłanek tak zazdrośnie, że liczy i karze nawet westchnienia.<br />
E0407 M. Promiński Romulus i Remus Dialog 11/1966 str. 29<br />
Sabinka, o nią i inne właśnie toczymy wojnę. Mówię — nie mam ci nic, lub prawie nic, do zarzucenia. Poza tym<br />
pozostajesz kimś w rodzaju mego kanclerza, to najważniejsze stanowisko. Tu jednak chodzi o co innego — potrzebuję<br />
kogoś, kto by mi gwarantował ciągłość akcji z Kapitolem. Zginął Spuriusz Tarpejusz.<br />
E0408 M. Promiński Romulus i Remus Dialog 11/1966 str. 32<br />
Piszesz o sobie w trzeciej osobie — Romulus — jakbyś nie ty sam był tym, który opisuje? .. Jasne. To przecież<br />
kronika .. „Na stokach Palatynu zgromadzili się Rzymianie, a na stokach Kapitolu Sabinowie, patrząc z zapartym<br />
tchem” .. Tak, może być od tego miejsca .. Patrząc z zapartym tchem, jak Romulus z dobytym mieczem w prawej ręce<br />
i trójzębną włócznią w lewej czeka na udeptanej ziemi na Mencjusza Kurcjusza.<br />
E0409 M. Promiński Romulus i Remus Dialog 11/1966 str. 37<br />
Dawno przybyliście? .. Zaraz będą nadchodzić senatorowie. Wpuszczać tylko na hasło dnia. Gdzie się ukrywasz,<br />
Coelio? .. Za miastem, każdej nocy śpię gdzie indziej, mój dom skonfiskowany .. Uważaj na siebie. Romulus podwoił<br />
służbę liktorów, rozpełzają się po całym kraju. Zdobyłem trochę wiadomości .. Ilu mamy pewnych w senacie? ..<br />
Przynajmniej trzydziestu. Może śmieszne, ale to jest właściwy oddział szturmowy.<br />
E0410 M. Promiński Romulus i Remus Dialog 11/1966 str. 40<br />
Jesteś niesprawiedliwy, Romulusie. Dla oddanych ci, małych Rzymian, z gminu. Tantilius dobrze mówi. Nieraz<br />
umyślnie w przebraniu podsłuchiwałem w tłumie, co o tobie powiedzą, nawet sam naprowadzałem rozmowę. Porównują<br />
cię do Herkulesa, wiesz? Dokonałeś więcej niż dwunastu prac .. Może ci wtedy toga praetexta wyłaziła spod opończy,<br />
już aktorem, daruj, nie jesteś.<br />
E0411 J. Jurandot Pamiątkowa fotografia Dialog 12/1966 str. 5<br />
Panie ministrze, panie, panowie, drodzy przyjaciele! Dziękuję wam za przybycie, za serdeczne przyjęcie, dziękuję<br />
za dobre słowa, które tu o mnie powiedziano. Moje imię i nazwisko odmieniano przez wszystkie przypadki, w każdym<br />
przypadku dodając listek do mego laurowego wieńca: „Jan Kwiatkowski zapisał się chlubie”, „Jana Kwiatkowskiego<br />
podziwialiśmy wielokrotnie”, „Janowi Kwiatkowskiemu zawdzięczamy” i tak dalej i tak dalej. Sam nieraz przemawiałem<br />
na tego rodzaju uroczystościach i wiem oczywiście, że o jubilacie z reguły mówi się o samych superlatywach, tak jak<br />
o nieboszczyku.<br />
E0412 J. Jurandot Pamiątkowa fotografia Dialog 12/1966 str. 9<br />
To chociaż dwadzieścia .. Mówię ci, że nie mam nic. Wczoraj były imieniny Wigi, więc wybraliśmy się do „Adrii”,<br />
a skończyliśmy rano w „Narcyzie”. To co zostało poszło na kwiaty .. Co ja mam robić? Rany boskie! .. Ze starym nie<br />
próbowałeś pogadać? .. Nie da. Do premiery sam ledwo zipie, a dopiero w zeszłym tygodniu strzeliłem go na stówę a<br />
conto zaległości bo musiałem opłacić egzaminy Romka.<br />
43
E0413 J. Jurandot Pamiątkowa fotografia Dialog 12/1966 str. 11<br />
Sama mi powiedziała. Kostaneccy to stara szlachta, tylko nieco zubożała .. Czy nie uważa pan, że nasza rozmowa<br />
nie ma sensu? Co do mnie powiedziałbym nawet, że jest wręcz idiotyczna. Pragnę tylko, żeby pan uświadomił sobie<br />
jedno, panie Kwiatkowski. Nie ma pan szans, mogę panu zabrać panią Wigę w każdej chwili. Kobiety wybierają zawsze<br />
takich jak ja.<br />
E0414 J. Jurandot Pamiątkowa fotografia Dialog 12/1966 str. 14<br />
I dotychczas wszędzie robiło kasę .. Wiesz, przykro słuchać, kiedy mówisz takie rzeczy. Właśnie ty! Dlaczego<br />
właśnie ja? .. Pamiętam twoje plany, kiedy mnie ciągnąłeś do siebie z Reduty. To miał być teatr naprawdę niezależny<br />
z interesującym, bojowym repertuarem. A co gramy? Bzdurne farsy i melodramidła. Ale dlaczego właśnie ja? .. Nie<br />
rozumiem .. Dlaczego właśnie ja miałbym przebić głową mur?<br />
E0415 J. Jurandot Pamiątkowa fotografia Dialog 12/1966 str. 17<br />
Ja jestem sekretarką .. I co z tego? .. To przecież jasne. Bywają sekretarki lepsze i gorsze. Ale istnienie sekretarek<br />
lepszych nie dyskredytuje sekretarek gorszych, nie przekreśla sensu ich istnienia. Tymczasem z aktorami, pisarzami<br />
czy malarzami jest zupełnie inaczej. W tych zawodach albo się należy do najlepszych, albo się nie istnieje. Kogo nie<br />
widać, ten się nie liczy.<br />
E0416 J. Jurandot Pamiątkowa fotografia Dialog 12/1966 str. 19<br />
Nie gniewam się .. Nieprawda. Ja cię znam .. Jest mi tylko bardzo nieprzyjemnie. W ten sposób nigdy jeszcze<br />
ze sobą nie rozmawialiśmy .. To twoja wina. Moja? .. Naturalnie, że twoja. Myślisz, że nie wiem, dlaczego tak mnie<br />
odmawiasz od tego filmu. Nie powinieneś tego robić .. Nie rozumiem? .. Mnie też było bardzo nieprzyjemnie, że nie<br />
umiałeś się opanować.<br />
E0417 J. Jurandot Pamiątkowa fotografia Dialog 12/1966 str. 20-21<br />
Stary znowu zalega. Te dwadzieścia złotych oddam panu po premierze, dobrze? .. Dobrze, dobrze .. Bardzo mi<br />
przykro .. Nie ma pan większych zmartwień? .. Ja już sam nie wiem, które większe, które mniejsze, tyle ich jest .. Jak<br />
córeczka? Zdrowa już? .. Zdrowa. Ale ile mnie to kosztowało, żeby pan wiedział! .. Zdrowie najważniejsze. Chociaż<br />
pieniądze też ważne.<br />
E0418 J. Jurandot Pamiątkowa fotografia Dialog 12/1966 str. 23<br />
Ale czy pan wówczas. Jeżeli nie ręczę za rezultat. I w ogóle takie sprawy trwają. Czy pan w tych okolicznościach<br />
zdecyduje się pozostać w teatrze? .. Powiem ci szczerze, mój kochany, że okropnie nie lubię decydować .. Teraz już<br />
nie ma innej rady. Musisz .. Przecież pan Kwiatkowski nie może zacząć rozmów z Czerniawą, nie mając z pana strony<br />
zapewnienia.<br />
E0419 J. Jurandot Pamiątkowa fotografia Dialog 12/1966 str. 26<br />
Rzeczywiście, tylko dla ciebie tu przyszedł! .. Czego się złościsz? .. Po przedstawieniu zapraszam wszystkich do<br />
Bristolu, taką premierę należy uczcić .. Brawo, stare tradycje ożywają! Dawnośmy już nie oblewali .. Bo nie było co<br />
.. Ani za co .. Pana też proszę, panie poruczniku. Będzie nam miło, jeżeli zechce pan wypić z nami za pomyślność<br />
teatru.<br />
E0420 J. Jurandot Pamiątkowa fotografia Dialog 12/1966 str. 30<br />
Mam nadzieję, że nie ma pani nic przeciw temu? .. Ja? Nie. Ale on na pewno miałby. Nie, niepotrzebnie się pani<br />
męczy, ja i tak nie uwierzę. Pani mnie nie cierpi, wiem. Nic zresztą dziwnego, ja pani też nie znoszę od pierwszej<br />
chwili. Przyjemnie by było wzbudzić we mnie zazdrość, prawda?<br />
E0421 J. Jurandot Pamiątkowa fotografia Dialog 12/1966 str. 33<br />
Wiem, wiem. Ale najwyższy czas, żeby zagrał coś porządnego. Masz, chłopie, kawałek talentu, ja ci to mówię.<br />
Trzeba cię tak pokazać, żebyś wszedł na listę .. Na listę? .. Tych, o których się pisze. Bo o jednych się pisze, a o innych<br />
nie. Recenzent musi się orientować, o których się pisze, a o których nie, inaczej nie wejdzie na listę recenzentów,<br />
którzy się liczą, kapujesz?<br />
E0422 J. Jurandot Pamiątkowa fotografia Dialog 12/1966 str. 35<br />
Ani ja. W każdym razie ja przyszedłem przeprosić .. Nie ma za co .. I zapewnić, że już nawet nie marzę nazywać<br />
się Czerniawa. Dobrze. Panie Szwarcglas .. Co jednakowoż wcale nie znaczy, że marzę nazywać się dalej Szwarcglas. I<br />
nawet pomyślałem sobie .. Już rozumiem .. Właśnie. No, bo jeżeli on jest taka gruba ryba i w dodatku pański przyjaciel.<br />
44
E0423 S. Mrożek Poczwórka Dialog 1/1967 str. 7<br />
Oczywiście, że nie. Gorzej. To jakaś brudna, cuchnąca oberża! Nie ma tu ani łóżka, ani szafy, ani telefonu. O<br />
Boże, jak ja wyglądam! .. Ślicznie .. Okropnie. Wszystko przez twoje głupie pomysły z walizką .. Bardzo mi przykro.<br />
Nie było innej rady. Zadzwoń na służbę. Na co jeszcze czekasz? Potrzebuję żelazka .. Gdybyś mnie zechciała uważnie<br />
wysłuchać.<br />
E0424 S. Mrożek Poczwórka Dialog 1/1967 str. 9<br />
Co dobrze? .. Które? .. To ja się pytam .. Już ci mówiłem. Czy ty mnie słuchasz? .. No właśnie, nie przeszkadzaj<br />
.. Powiedziałem przecież z tamtym skończone .. Mój ty biedaku, bardzo ją kochałeś? .. Kogo? .. No tę kobietę .. Jaką<br />
kobietę? .. Kochałeś ją, powiedz? .. Ją? .. Możesz być szczery. Ja to rozumiem .. Ją? .. Przecież to widać. Co się z nią<br />
stało? ..<br />
E0425 S. Mrożek Poczwórka Dialog 1/1967 str. 11<br />
Niespodzianka! Ładną mi zrobiłeś niespodziankę. Mało, że mnie zawlokłeś do jakiejś rudery, to jeszcze masz<br />
czelność zdradzać mnie z kim innym! .. Ależ moja droga, nie przypuszczasz chyba .. Jesteś wstrętnym kłamcą, krzywoprzysięzcą<br />
.. Wziąłem ją za ciebie, było tak ciemno .. Mój mąż by nigdy na to nie pozwolił! .. Do diabła z mężem!<br />
.. Ty. Ty. Bigamisto! To jakiś potworny zbieg okoliczności.<br />
E0426 S. Mrożek Poczwórka Dialog 1/1967 str. 13<br />
I dotrzymałem .. Co? Klęskę, wstyd, pokutę? .. Nie. Tylko wielkość .. Dziękuję. Miało być zwycięstwo naszej<br />
wielkiej sprawy. Prawdy jedynej. Po wieki wieków .. Bo wyście mali. Za wielki byłem dla was .. Nikt wodza nie prosił<br />
.. Jak to się miota, jak się puszy służka. Nie chcesz pamiętać, to ja ci przypomnę: ty nie dla korzyści poszedłeś ze mną.<br />
E0427 S. Mrożek Poczwórka Dialog 1/1967 str. 16<br />
To się pani chwali. A jak mnie rozpoznałaś, powiedz dziecinko .. Z portretu, oczywiście .. Słyszałeś? .. Kłamie! ..<br />
Nie było mnie wtedy na świecie, ale pamiętam. Takiego oblicza nie można zapomnieć .. Niech jej wódz nie wierzy.<br />
To ładnie z pani strony. A jak pani mnie woli, en face czy z profilu? .. Z profilu jak orzeł, ale lubię także wpatrywać<br />
się en face w te palące oczy. On ma fascynujące spojrzenie.<br />
E0428 S. Mrożek Poczwórka Dialog 1/1967 str. 20<br />
Przedstaw się, kanalio! .. Tylko bez inwektyw. Pan nie wie, kto ja jestem .. Ale się dowiem. Puść mnie do niego!<br />
.. Jak tam śniadanko? .. Jakie śniadanko, to dziki człowiek! .. Nieświeże pieczywko! Za mało cukru! .. Żartowniś ..<br />
Z taką pokraką. Wstydziłabyś się .. Niechże ktoś zatrzyma tego szaleńca! Coś wódz nie w humorze .. A ty się niby<br />
cieszysz? .. Trochę mi ulżyło, nie mogę powiedzieć.<br />
E0429 S. Mrożek Poczwórka Dialog 1/1967 str. 25<br />
Od razu widać, że pani nowicjuszka. Jest takie prawo, że gdy kogut pieje, widmo musi znikać. A przed trzecim<br />
kurem winno być daleko, daleko .. Rzeczywiście, świta .. Już prawie jasno .. Pójdziemy razem? Wskażę pani drogę ..<br />
A co z nim będzie? .. Zostawmy go na razie .. Żywego? .. To tylko kwestia czasu .. No to do widzenia. Byłeś cudowny<br />
.. Ty także niezła .. „Ha-ha niewierna, ho-ho uwodzicielu”, coś wspaniałego.<br />
E0430 A. Stern Rzeźnia Dialog 2/1967 str. 5<br />
O, pan nie ubrany .. Nie szkodzi .. Ja tylko na chwilę. Chciałam pana o coś zapytać .. Proszę .. Niech pan sobie<br />
nie przeszkadza. Niech się pan goli. Nic śpiesznego .. Niech się pan goli. Bardzo lubię patrzeć, kiedy mężczyzna się<br />
goli .. Doprawdy? .. Kiedy mój mąż się golił, zawsze siadałam sobie i patrzyłam .. Cóż, niech pani siada .. Nie wiem,<br />
dlaczego tak lubiłam na to patrzeć. Od najwcześniejszego dzieciństwa. Kiedy byłam mała, to po prostu cała drżałam,<br />
kiedy patrzyłam.<br />
E0431 A. Stern Rzeźnia Dialog 2/1967 str. 7<br />
O obecnych się nie mówi. Ja tylko dla przykładu .. Rozumiem. A czy nie byłoby prościej, gdyby wychodząc<br />
zamykała pani drzwi do pokojów, z wyjątkiem tego? .. E, mój panie. Dla chcącego nie ma nic trudnego. Jak się ktoś<br />
uweźmie, to nawet przez dziurkę od klucza się prześliźnie .. Pani lubi mądrość ludową. To państwo tylko we dwoje tu<br />
mieszkacie? .. Tak jakby .. nie zupełnie rozumiem to „tak jakby”.<br />
45
E0432 A. Stern Rzeźnia Dialog 2/1967 str. 10<br />
Musiał pan tam przeżyć straszne rzeczy .. Od tego czasu coś się we mnie zmieniło. Życie straciło całą swą dla mnie<br />
wartość. Trudno mi przebywać z ludźmi, mówić z ludźmi. Ciągle mam wrażenie, że cały świat jest obozem, gdzie<br />
jedni ludzie pożerają drugich. Silniejsi — słabszych. Że tak już być musi .. Nie ma pan racji. Znam wielu, którzy tam<br />
byli. I dzięki temu bardziej potrafią ocenić, czym jest życie.<br />
E0433 A. Stern Rzeźnia Dialog 2/1967 str. 13<br />
Ładny pokój .. Ciszej! .. A co? Nie masz prawa przyjmować gości? .. Mam, ale nie o tej godzinie .. Przecież nie<br />
jesteś dentystą .. Dlaczego — dentystą? .. Tylko dentyści przyjmują w dzień i od — do. Chyba nie masz zamiaru<br />
świdrować mi zębów? To dowcip? .. Kiedy grasz na swoim saksofonie, jesteś dużo fajniejszy .. Chcesz, żebym zagrał?<br />
.. Chciałabym to zobaczyć! Masz!<br />
E0434 A. Stern Rzeźnia Dialog 2/1967 str. 15<br />
Już ja mam zawsze takiego pecha. Inny mrugnie i szafa gra, a mnie zawsze jakiś Chryzostom musi wyskoczyć ..<br />
To lepiej. Powiadam ci, że lepiej. Już jutro byśmy o sobie zapomnieli, a tak, to będziemy o sobie pamiętać. Niech żyje<br />
sentymentalizm. Jedno ci powiem. Jesteś ostatnia, która słyszała ode mnie tę historyjkę .. A jak myślisz, można dostać<br />
obrazek? .. Jaki znów obrazek?<br />
E0435 A. Stern Rzeźnia Dialog 2/1967 str. 18<br />
A ten głuchoniemy pilnuje pani? .. Tak. To on właśnie pomógł mi się wymknąć .. Dokąd? .. Do pana. Tutaj .. Do<br />
mnie?! .. Tak .. Po co? .. On chce, żebym się dowiedziała od pana, że jestem normalna. Że oni kłamią .. Skąd pani wie,<br />
że on tego chce? Przecież to głuchoniemy .. To się tylko tak wydaje. On więcej słyszy ode mnie i od pana .. Dlaczego<br />
pani nie wystarczy, że on nie uważa pani za chorą?<br />
E0436 A. Stern Rzeźnia Dialog 2/1967 str. 21<br />
W każdy razie zastanawiające .. A czy wyjaśniła panu, dlaczego jest tak przez nas pilnowana? .. Nie. Raczej nie<br />
.. A pana, czy pana samego nie zdziwiło to? Owszem. Nie pytałem jednak o szczegóły .. Może mówiła panu również<br />
coś o moim pomocniku, w Wole? .. Wspominała o nim .. Z nienawiścią? .. Nie. Nie odniosłem tego wrażenia .. Ale<br />
z niechęcią. Czy wyjaśnić panu powody tej niechęci? .. Bardzo jestem ciekaw .. Wół jest strażnikiem i nie ma prawa<br />
spuszczać z niej oka .. Doprawdy? A dlaczegoż to?<br />
E0437 A. Stern Rzeźnia Dialog 2/1967 str. 22<br />
Nie wierzy mi pan. Moja siostrzenica potrafiła widocznie bardziej zaskarbić sobie pańskie zaufanie niż ja. Cóż, nie<br />
dziwię się. Z jednej strony — znana jest dobrze przebiegłość wariatów, a z drugiej — słowa młodej, pięknej dziewczyny<br />
.. Myślę, że jest dość powodów, ażebym z taką samą rezerwą odnosił się do tego, co mówi mi teraz pan, jak do tego,<br />
co mówiła mi przed chwilą ona. Być może. Tak czy inaczej, przyrzekłem panu wyjaśnić, dlaczego trzymamy tę małą<br />
pod kuratelą.<br />
E0438 A. Stern Rzeźnia Dialog 2/1967 str. 25<br />
Właśnie. O to chodzi, że nie wiem, bo brak było końcowych kartek. I tytułowej też, był tylko środek .. Ja ci na<br />
ślepo powiem: zamordował ten, kto miał w tym największy interes. Kto po tym gościu dziedziczył? .. Rozumie się, że<br />
żona .. To znaczy, że ona go zrobiła. Może do spółki z kimś .. Nie, moja droga, to byłoby zbyt proste .. W tym właśnie<br />
cała sztuka, żeby było proste. Bo jak dotąd pisano?<br />
E0439 A. Stern Rzeźnia Dialog 2/1967 str. 29<br />
I wtedy tamten biedak nie wytrzymał tego dłużej. Zaczął robić awantury, krzyczał, groził .. Zbuntował się .. Potem<br />
przestał grozić i milczał, wciąż tylko milczał — aż pewnego dnia, kiedyśmy wszyscy byli w pokoju, podczas golenia<br />
poderżnął sobie gardło. Więc to on sam? .. Tak. Przeze mnie .. Co było potem? .. Pozostał świadek .. Głuchoniemy? ..<br />
Nie tylko. Dziecko. Mówiła pani, że miała zaledwie kilka lat?<br />
E0440 J. Jesionowski Nieosądzony Dialog 2/1967 str. 33<br />
To nie takie proste, muszę przede wszystkim zaczekać na pierwsze wyniki śledztwa. Jestem w bardzo niezręcznej<br />
sytuacji .. Czemu? Zrekonstruujemy ostatnie dziesięć lat. Pewnemu działaczowi, o którym wiadomo, że jest moim<br />
przyjacielem i byłym towarzyszem broni, wyraźnie nie wiedzie się w Warszawie. Przesuwają go coraz niżej, notują<br />
coraz gorzej, nie wiadomo, gdzie się w końcu zatrzyma. Poprzedni opiekunowie umyli już dawno ręce.<br />
46
E0441 J. Jesionowski Nieosądzony Dialog 2/1967 str. 35<br />
Wiedział pan chyba, co należało natychmiast zrobić .. Tak, ale wiedziałem też, co mi za to grozi .. Co więc pan w<br />
końcu postanowił? .. Poza dokumentami nie było w teczce nic, co przedstawiałoby jakąś rynkową wartość. Wyznaczyłem<br />
dwa tysiące nagrody za jej zwrot i dałem ogłoszenie w obu naszych dziennikach .. I ktoś przyniósł? .. Nie. Po tygodniu<br />
odesłano mi dokumenty pocztą pod fabrycznym adresem. Bez żadnego listu w sprawie nagrody. I bez adresu nadawcy.<br />
E0442 J. Jesionowski Nieosądzony Dialog 2/1967 str. 39<br />
Schodzenie na margines. Zna pan jego życiorys? .. Tak .. No więc nie muszę panu chyba tłumaczyć. Z każdym<br />
rokiem czuł się coraz mniej potrzebny. Czy można się dziwić, że uciekał w alkohol? .. Czy zdarzało się, że przychodził<br />
do pani nietrzeźwy? .. Raz. Kazałam mu się wynieść .. Kiedy to było? .. Na wiosnę. Bodajże w marcu .. Czym się<br />
tłumaczył?<br />
E0443 J. Jesionowski Nieosądzony Dialog 2/1967 str. 42<br />
Dobrze. Kto ma wygłosić? Nasze prezydium proponuje towarzysza Wanada .. Koniecznie musi być Wanad! .. Jest<br />
najstarszy stopniem. Zawsze to uwzględniamy, zwłaszcza przy rocznicach .. Referat, to nie wykład, może wygłosić<br />
każdy .. Dlatego właśnie najlepiej według szarży, inaczej będą zaraz obrażeni .. Czy już uzgodniliście to już z nim? ..<br />
Tak, jeszcze w zeszłym tygodniu. .. Dobrze, niech będzie Wanad. Jak z resztą programu? .. Tu są nasze propozycje.<br />
Proszę bardzo.<br />
E0444 J. Jesionowski Nieosądzony Dialog 2/1967 str. 47<br />
Bardzo pani dziękuję za życzliwość. Ale sprawa potoczyła się już dalej, mąż postanowił wycofać się z poprzedniego<br />
zeznania i mówić prawdę .. To znaczy? .. Nie było żadnego zgubienia dokumentów. Mąż zamierzał początkowo bronić<br />
się w ten sposób, ale po namyśle doszedł do wniosku, że to zbyt naiwne. Woli trzymać się prawdy. .. Przepraszam, nie<br />
wiedziałam. Chorobę alkoholową cechuje jeszcze jedna właściwość, o której pragnę panią poinformować.<br />
E0445 J. Jesionowski Nieosądzony Dialog 2/1967 str. 51<br />
Wzywaliście mnie, generale .. Tak. Był u mnie dziś Wanad .. Pewnie skarżyć się na mnie? .. Nie. On nie. Ja cię będę<br />
oskarżał .. O co? .. O działanie na szkodę autorytetu partii .. Mocne sformułowanie .. Czy zrealizowaliśmy to, cośmy<br />
obiecywali przy obejmowaniu władzy? .. Za dużośmy obiecywali .. Zgoda, za dużo. Tym trudniejsze nasze położenie.<br />
Dlaczego je jeszcze pogarszać, podkładać się przeciwnikom?<br />
E0446 J. Jesionowski Nieosądzony Dialog 2/1967 str. 53<br />
Tak. Tego nie wolno używać przy nadciśnieniu, na które cierpiał Wanad. Zażył ogromną dawkę, ciśnienie podskoczyło<br />
tak, że naczynia krwionośne w mózgu nie wytrzymały .. Mógł to dostać bez recepty? .. Wykluczone, żadna<br />
apteka nie sprzeda, badałem już.<br />
E0447 I. Iwaszkiewicz Kosmogonia Dialog 3/1967 str. 5<br />
Pocieszam się wiecznym obrotem rzeczy. Czy to nie wspaniała pociecha? .. Rzeczywiście. To jest pociecha, zwłaszcza<br />
dla tych, co się za bardzo oddzielili od spraw dzisiejszych. Czasami się zastanawiam .. Tylko czasami szkoda, że<br />
nie zastanawiasz się częściej .. Oczywiście, że tylko czasami. Przecież ja ciebie jakbym nie znał. Zawsze jesteś taki<br />
sam .. A chciałbyś, żebym się zmienił? .. Jak najbardziej. Przecież prowadzisz niemożliwe życie. Cicho tutaj, głucho.<br />
Dom pełen wspomnień.<br />
E0448 I. Iwaszkiewicz Kosmogonia Dialog 3/1967 str. 7<br />
Ja nigdy tu nie byłem podczas tych jej wizyt. Który to już raz? .. Mówiłem ci, piąty .. Tak, to sześć lat. Byłem<br />
wtedy w Szwajcarii .. Tak, byłeś w Szwajcarii. Byłem tu sam. Zawsze jestem sam, kiedy coś ważnego się dzieje. Bo to<br />
chyba było ważne .. Śmierć .. Ważna jest tylko własna śmierć .. Byłem wtedy szczeniakiem. On był mało co młodszy<br />
ode mnie.<br />
E0449 I. Iwaszkiewicz Kosmogonia Dialog 3/1967 str. 10<br />
Musisz mnie szanować, Wiktorku. Gdybym ja tego domu przez dwadzieścia lat nie pilnowała, to by nasz Sewerek<br />
nie miał gdzie mieszkać. A on w Warszawie, czy Krakowie nie będzie mieszkał. On do Nowej Huty nie pojedzie. To<br />
nie dla niego życie. On się urodził na dziedzica .. Nikt z nas dziedzicem nie był .. A kto jego tam wie. Macie takie<br />
dziedzickie maniery. Tatuś też był, świeć Panie nad jego duszą — ale bez kija nie przystąp.<br />
47
E0450 I. Iwaszkiewicz Kosmogonia Dialog 3/1967 str. 12<br />
Nie wiem, ale mam ją. Chowam jako pamiątkę po ojcu, żadnej innej nie mam. Lokatorzy, którzy przez ten dom<br />
przez dwadzieścia lat przechodzili, nie pozostawili nic. Ani jednej książki z biblioteki. A teraz dopiero się dowiaduję,<br />
że jest to także pamiątka po pani. Pani była nosicielką tej trucizny. I jak widzi pani, była niepotrzebna. Ojciec i tak<br />
nikogo nie sypnął .. Był bohaterem .. Żebyś ty go znał. .. Zabrał nam to bohaterstwo. I mnie, i Wiktorowi.<br />
E0451 I. Iwaszkiewicz Kosmogonia Dialog 3/1967 str. 15-16<br />
Ba, cały świat jest pełen innych ludzi. I to jest właśnie najgorsze .. Na przykład, Wiktor .. Oczywiście, Wiktor.<br />
Przez całe życie stawiają mi go za przykład. Wiktor jest innym człowiekiem. On nawet nie wie, że jest przegrany .. To<br />
człowiek czynny, znany, powszechnie lubiany. Wie, czego chce i wie, po co żyje .. Wie po co żyje. Być może żyje dla<br />
ludzi.<br />
E0452 I. Iwaszkiewicz Kosmogonia Dialog 3/1967 str. 19<br />
Wielka różnica, bo mógł ocaleć. A gdyby go tutaj zabierali, to wiadomo. Sama mu tę truciznę przyniosłaś. Nie<br />
chciałem, aby się truł twoją trucizną .. Co za delikatność uczuć .. Wydałam go, choć chodziłam za nim jak ten pies.<br />
Tyś przy nim tak nie warowała, tyś tu wpadała jak po ogień. A te niemiaszki, to za tobą tutaj przychodziły.<br />
E0453 I. Iwaszkiewicz Kosmogonia Dialog 3/1967 str. 22<br />
Nie wiem .. Może one straciły swoją moc? .. Jeszcze sześć lat temu działały piorunująco .. Jak to? .. Tamta działała.<br />
Zaraz spróbujemy tej .. Sewer, ty jesteś szalony .. Niech się pani nie boi. Nie będę jej próbował na pani .. Wyrzuć to<br />
zaraz. Wypróbowałem je na pani synu .. Jak to? Oszalałeś .. Czy pani nie domyśliła się, że otrułem Inia? .. Boże drogi.<br />
E0454 I. Iwaszkiewicz Kosmogonia Dialog 3/1967 str. 27<br />
Przed obliczem sprawiedliwości nikt się nie może tłumaczyć niewiedzą .. Kto ciebie tego nauczył? .. On .. Tyś go<br />
namówiła do tego morderstwa .. Chroniłam go .. I nic to nie pomogło .. Gdyby nie wasz przyjazd — żyłaby jeszcze<br />
.. Czy mógłby żyć z takimi myślami? .. Nie wiecie, jakie miał myśli .. Ty także nie możesz tego zrozumieć .. Nie<br />
rozumiałam jego myśli.<br />
E0455 Maciej Z. Bordowicz Akty Dialog 4/1967 str. 5<br />
A jak? Jasne, tylko w żołądku .. Prima robota. Nie ma to tamto .. Charakterniak, nie? .. Fakt. Gdyby tak na mnie<br />
się nadział, co panie Tadziu? .. Ty nie od tego .. Ojciec, zderzyłeś się kiedyś z ekspresem? Narwany jesteś, Tancor,.<br />
Kiego się czepia? Panie Tadziu, no kiego? Czy ja mu wchodzę w drogę? Siedzi tu jak wrzód .. Fajrant .. Nie .. Zrobił<br />
ich. Fakt.<br />
E0456 M.Z. Bordowicz Akty Dialog 4/1967 str. 8<br />
Coś takiego, kumpel .. No to się masz z rana! .. Co? .. Nic. Nie można powiedzieć, żebyśmy tu za nim przepadali ..<br />
Podpadł ci? Charakterny jesteś koleś .. Nie można powiedzieć, żebym za cwaniakami przepadał .. Skończyłeś? Znałem<br />
jednego, też charakterniak. Kwiatki wącha od spodu .. I po co to zaraz warczeć na siebie? Po jakiemu to? .. Po<br />
chrześcijańsku, dzwonie.<br />
E0457 M.Z. Bordowicz Akty Dialog 4/1967 str. 11-12<br />
Jak należy, elegancko. Taksówką pod sam kościół. Co mają zachachmęcić, dajcie spokój, tatuś. Elegancko taksówką<br />
.. Przerwaliśmy .. Ten już się żeni .. Tak nam się gadało i przerwaliśmy mówią, że jak się to wszystko obsunęło. Mówią,<br />
że on nawet nie mógł pomyśleć o czymkolwiek .. To już jest coś .. Mówią, że to dobra śmierć. Każdy by sobie życzył,<br />
nie?<br />
E0458 M.Z. Bordowicz Akty Dialog 4/1967 str. 14-15<br />
Kuleba chciał od pana koszuli, białej, żeni się .. Nie wie chłop, co go czeka .. Każdy tak mówi .. Ale się żeni ..<br />
O to chodzi .. Matko Boska, żeby człowiek choć przez sekundę wiedział, o co w tym wszystkim chodzi! .. Widziałem<br />
kiedyś taki film. Stary farmer, czerstwy jeszcze, ale już taki, wie pan.<br />
E0459 M.Z. Bordowicz Akty Dialog 4/1967 str. 17<br />
Ja bym tam nie pożyczał. Jasna rzecz. Ale u nas jak chłopak nie odpalony, to ludzie zaraz Bóg wie co myślą. Ja<br />
bym tam kupił sobie. Odłożone nawet mam. Tylko że. Jej grunta to w sąsiedztwie takiej łączki są. Staw też jest, jak<br />
należy. To tatuś i ja, my pomówili, żeby jakby podkupić tę łączkę, to i obejście można by postawić, no i woda.<br />
48
E0460 M.Z. Bordowicz Akty Dialog 4/1967 str. 20<br />
My im. Odegramy, nie? Ziutek, wszystko po kole. Tak, jak ci mówiłem. Ja, bracie, jestem dusza człowiek. Ze<br />
mną jak z dzieckiem. Niech wiedzą, że Prima to jest prima. Nie w kij dmuchał. Ziutek, odstawiaj! .. Tak jest, panie<br />
podchorąży .. Wal jak leci! Podchorąży Prima, co macie do powiedzenia? .. Prima, pan zawiódł nasze zaufanie. ..<br />
Ziutek, mordeczko! Prima odstawiasz!<br />
E0461 M.Z. Bordowicz Akty Dialog 4/1967 str. 24<br />
Pijany jesteś, ojciec. Prześpi się lepiej .. Sewek, jak on się nie zamknie, to ja go. Prima! .. Nie przejmuj się ..<br />
Rozumiesz, Sewuś, ja im muszę raz nareszcie. Żeby się nie czepiali, żeby. Mnie, bracie życie dało wycisk .. Wszystkim<br />
.. Prima, rozumiesz? .. Wszędzie, po głowie, po żebrach, w jaja .. W jaja też .. Boli, bracie .. Poboli, przestanie.<br />
E0462 M.Z. Bordowicz Akty Dialog 4/1967 str. 27<br />
O taka jego. I tak dalej .. Mniej więcej .. I wesoło było .. Żebyś wiedział .. I lżej .. Jak przekroczyliśmy połowę, to<br />
już nikt nie zapalał tego światła. Jak jeden zawołał „Chłopaki, minął trzysta sześćdziesiąty piąty dzień” .. Rozumiem<br />
.. Wtedy już każdy na własną rękę liczył .. Dni? .. Odchrzań się! .. Miałeś wyjechać .. Bo co? .. Prima się zgłosił ..<br />
Kuleba wrócił. Litr stoi.<br />
E0463 M.Z. Bordowicz Akty Dialog 4/1967 str. 29<br />
Odwal się! .. Sam wiesz, jak to jest. Bierz swoją zasraną dolę! Nie wrabiaj mnie .. Prima się zgłosił. Zarobiłeś, to<br />
twoje .. Początek został zrobiony, to się mówi! .. Jak wszyscy, to wszyscy. Fifty-fifty .. Nie ze mną te cuda z pustymi<br />
rękami nie wyjedziesz .. A mnie to zwisa! .. Za młodzi jesteście .. Nie wrobisz mnie, za Boga.<br />
E0464 M.Z. Bordowicz Akty Dialog 4/1967 str. 33<br />
Dobra, zaczniemy bez niego. Pij. Nie chcesz pić? A jak to mówią [#].. Panie Tadziu, wnerwiło mnie to wszystko!<br />
No i zasunąłem im wczoraj. Ustawiłem ich po kątach, panie Tadziu .. Słyszałeś? On tu wczoraj zasunął. Dlatego wypij<br />
i odegramy im na nowo. [#] Odstawiaj. Prima. Odstawiasz .. Panie Tadziu, ja go jak rany, ja go trzasnę!<br />
E0465 M.Z. Bordowicz Akty Dialog 4/1967 str. 37<br />
I dokąd teraz? .. Pokręcę się. Zawsze się gdzieś zatrzymam .. Ale powiesz, teraz im powiesz, żeby przyszli .. Jasne.<br />
Zobaczę, co z tym lekarzem. No, na razie. Patrz pan, chwilę tylko słyszałem i już. Tak to idzie, nie? .. Nie bój się,<br />
wejdź myśmy się bawili .. Chodź. Chodź bliżej .. Ładne ma pan samoloty. I różne typy, prawda?<br />
E0466 S. Mrożek Dom na granicy Dialog 5/1967 str. 6<br />
Proszę nam wybaczyć, o ile zachodzi tego konieczność. Przychodzimy jednakże jako pełnomocnicy nadrzędnego<br />
ciała, które zobowiązało nas, abyśmy wykonali zadanie wchodzące w zakres naszych umiejętności i uprawnień .. Kim<br />
panowie są? .. Dyplomaci! .. A to niespodzianka! .. Jeżeli tak, to co innego. Witamy, witamy. Chociaż dziwne, dyplomaci<br />
w moim domu. A tu nie posprzątane. Łóżka już na noc rozścielone, wszędzie bałagan.<br />
E0467 S. Mrożek Dom na granicy Dialog 5/1967 str. 9<br />
Coś się ojcu śniło? .. Ano, pewnie .. Co to było? .. Posłuchaj. Grają .. Jakieś hymny .. Która godzina? .. Trzecia<br />
rano .. Prawie świta .. My wciąż nie śpim .. Co to będzie? .. O, psiakostka! .. Jestem taki niespokojny, co tam widać ..<br />
Jakaś gala .. Coś mi wierzyć nie pozwala, że to jawa. Co skończyli? .. Już chorągwie wywiesili, już podają sobie ręce.<br />
E0468 S. Mrożek Dom na granicy Dialog 5/1967 str. 11<br />
Nie szkodzi. Jesteśmy w możności zrozumieć pańską sytuację .. Człowiek sam nie wie, co mówi. Tak łatwo się<br />
pomylić .. I omyłki nie ma, jeżeli przestrzega się przepisów .. A czego przestrzegają przepisy? .. Przepisy wynikają z<br />
odpowiednich norm .. A normy? .. Normy są konsekwencją zasad. Ma pan jeszcze jakieś pytania? .. Tylko jedno: jak<br />
to ja teraz wytłumaczę babci?<br />
E0469 S. Mrożek Dom na granicy Dialog 5/1967 str. 15<br />
Jeszcze się pan pyta? Ci z tamtej strony, naturalnie .. A jeżeli usłyszą, to co? .. Mogą nastąpić konsekwencje<br />
międzynarodowe. Tu jest strefa zdemilitaryzowana na mocy układu o wzajemnej przyjaźni .. Więc co pan tutaj robi? ..<br />
A, to co innego. Konieczność obronna .. Od dawna już pan tutaj siedzi? .. Tajemnica wojskowa. A dlaczego pan się<br />
pyta? .. Tak sobie, z ciekawości .. A, z ciekawości? A co to pana właściwie obchodzi?<br />
49
E0470 S. Mrożek Dom na granicy Dialog 5/1967 str. 18<br />
Ach, to pan, nareszcie! .. Kto tu? .. Nie poznaje mnie pan? .. Nie widzę, ciemno .. Nic nie szkodzi. Już niedługo<br />
zrobi się jasno. Jasno jak w dzień. Nawet jaśniej .. Pan kapitan! .. Tak, to ja. Doczekaliśmy się nareszcie .. Doczekaliśmy<br />
się? Czego? .. Godzina wybiła .. Jaka godzina? .. Godzina dziejowa. Rozkazy wydane, wszystko gotowe. Idą! .. Idą<br />
oni, ale idą także nasi.<br />
E0471 S. Mrożek Woda Dialog 6/1967 str. 7<br />
Co się ze mną dzieje? A zaczęło się wszystko tak niewinnie. Kiedy byłem dzieckiem, kiedy byłem młody, wszystko<br />
wydawało mi się takie wyraźne. Jak wyspa wznosząca się nad powierzchnią morza, widziana z pokładu statku w<br />
przejrzysty, letni dzień. Wszystko takie. Suche, nie rozmyte.<br />
E0472 F. Falk Winda Dialog 6/1967 str. 9<br />
Przecież mówię: To nie skończy się tak szybko. Ja też pierwszy raz tak się denerwowałem jak pan. Potem człowiek<br />
się przyzwyczaja. Najgorszy to ten pierwszy raz. Jak pan chce, to niech pan stoi. Jak pan się zmęczy to pan usiądzie.<br />
Zawsze tak jest .. Chce pan powiedzieć że nie mają zamiaru naprawić windy? A Główny Monter? .. Główny Monter<br />
to dziwny człowiek. On trzyma ich wszystkich w garści.<br />
E0473 F. Falk Winda Dialog 6/1967 str. 13<br />
Tak. Kiedyś zmieniali liczniki, innym razem przykręcali kaloryfery aby ograniczyć dopływ ciepłej wody. Podobno<br />
było jej za dużo. Było już kilka takich zmian .. A co na to ludzie? .. Ludzie jak to ludzie, wiadomo. Najpierw narzekali,<br />
podejrzewali, że im się kradnie prąd i ciepło, ale potem przyzwyczaili się .. No jasne, wszędzie tak jest. Ludzie zawsze<br />
myślą, że wszystkie zmiany są ze szkodą dla nich.<br />
E0474 W. Balicka Szczyt Dialog 7/1967 str. 7<br />
Lepszym. Przecież on już za życia był taki dobry! Boże! Gdybyście widziały, jak on się martwił, kiedy mi coś było.<br />
Niech mnie tylko głowa zabolała, a jego już nic nie obchodziło, najpilniejszą robotę od razu rzucał .. Cicho, cicho. Nie<br />
myśl tyle o nim. Pobrudzisz tylko materiał i oberwiesz od Leontyny. Ona ma dzisiaj bardzo ciężką rękę.<br />
E0475 W. Balicka Szczyt Dialog 7/1967 str. 9<br />
Tym bardziej że Hunkierka nic nie umiała, a reszty zapomniała .. Ale jak można nas zostawić bez dentystki?<br />
Przecież Adwokatka nie umie wyrwać zębów .. Tyle ich jeszcze masz? .. Elwircia bardzo się przejęła Hunkierką ..<br />
Średnio. Zanadto dokucza jej reumatyzm, jak będziesz ją masować, to uważaj, Amelcia już oberwała dzisiaj.<br />
E0476 W. Balicka Szczyt Dialog 7/1967 str. 11<br />
Skąd! Zaraz nas przepędziła! Kaczor Donald! Biorę go! Oluniu, pamiętaj, że tym razem mnie obiecałaś! Daj!<br />
Wieczorem zapłacę cukierkami! .. Zobaczymy jak ułożą się ceny .. Ale co to mogło być? Przecież one wyraźnie<br />
krzyczały: „Ścigają Ferdynanda”. Maszyna Ferdynanda minęła przedostatnią serpentynę i przejeżdżała już pod skałami,<br />
kiedy za trzecią serpentyną pokazał się nagle jakiś mały wóz, który jechał bardzo szybko.<br />
E0477 W. Balicka Szczyt Dialog 7/1967 str. 13<br />
Nie mogę. Nie umiem udawać .. Spróbuj, Alu! Po chwili nie będziesz już udawać. Po chwili twoja modlitwa będzie<br />
tak samo szczera jak moja! Uklęknij i módl się, abyśmy nie splamiły rąk krwią sióstr naszych .. Naszych rąk? My? ..<br />
Tak, my. Bo my milczymy i pozwalamy im to robić .. Ja nie milczę, ja krzyczę .. Ale nikt nie słucha twego krzyku.<br />
Krzyczałaś, że Janka jest niewinna, krzyczałaś, kiedy polowały na Czeszkę, za każdym razem krzyczałaś.<br />
E0478 W. Balicka Szczyt Dialog 7/1967 str. 16<br />
Posłuchaj, Alu. To, co chcę ci powiedzieć, jest bardzo ważne .. A wiesz, jak się wyraziła o tobie. Powiedziała:<br />
„Mam gdzieś tę całą Adwokatkę, razem z jej gimnastyką.” .. Wiem. Już mi doniesiono .. To dlaczego nic nie robisz?<br />
.. A co mogę zrobić? Jeżeli ona nie rozumie, że w jej wieku, przy dwunastogodzinnej pracy przez dziewięć dni w<br />
tygodniu, gimnastyka jest tak samo ważna jak jedzenie, jak sen, to co ja mogę poradzić?<br />
E0479 W. Balicka Szczyt Dialog 7/1967 str. 19<br />
Ale zapisała ich kilkaset. I nawet ponumerowała .. Musiała się ostatnio zmienić .. A może kobiety rzeczywiście już<br />
nie pamiętają tytułów filmów. Od ilu lat nie ma już u nas kina? .. Od dwunastu, trzynastu? .. To nie jest wykluczone,<br />
Heleno, ale Bob chciałby właśnie wiedzieć, jak działa ich pamięć po latach. To mu jest potrzebne żeby ustalić, dlaczego<br />
te filmy nie podniosły produkcji. No, ale trudno, jedź dalej.<br />
50
E0480 W. Balicka Szczyt Dialog 7/1967 str. 22<br />
Broń boże, Helenko. Bob nie znosi obcego pisma koło tekstu, który sam opracował. On zawsze to podkreśla. Zobacz<br />
jego wskazówki tam, na pierwszej stronie. W porządku kochanie, ale wobec tego zaproponuję ci coś innego: połóż się,<br />
a ja już sama odpowiem na pozostałe pytania .. Nie, Helenko, to by było zwykłe oszustwo.<br />
E0481 W. Balicka Szczyt Dialog 7/1967 str. 26<br />
Ale co się stało? Bracia? .. Okłamali mnie, oszukali, ograbili, zamordowali. To są mordercy, Helenko! Artur w<br />
Oświęcimiu. Nie, i tak byś mi nie uwierzyła. A teraz własną siostrę. Daj mi te brylanty, Helenko! Przecież wiesz, że<br />
Hunkier nie miała żadnych brylantów. To taka legenda, która nie wiadomo skąd powstała wśród więźniarek. Wczoraj<br />
pomagałaś mi odpowiedzieć na pytania dotyczące powstania tej legendy, pamiętasz?<br />
E0482 W. Balicka Szczyt Dialog 7/1967 str. 29<br />
Dobrze, kochanie, będziesz mieć te brylanty. Ja wiem, gdzie one są ukryte .. A widzisz, oszukiwałaś mnie! .. Tak,<br />
kochanie, ale ty też troszkę mnie oszukiwałaś. Teraz szczerość za szczerość między rzeczami Hunkier znalazłam plan<br />
miejsca, w którym ona je zakopała. To jest niedaleko Lipska. Lipska? Lipsk nie należy do nas! Tam są komuniści! ..<br />
To nie ten Lipsk.<br />
E0483 W. Balicka Szczyt Dialog 7/1967 str. 31<br />
Co nas żydzi obchodzą? Tu jest aryjski obóz! .. Nie wiem, czy wyrażam się dość jasno, ale chyba orientujecie się,<br />
że Żydów na całym świecie było w chwili wybuchu wojny co najmniej dwa razy tyle. Wynika z tego że nieprawdą jest<br />
to, co nam mówiono. Nieprawdą jest, że Hitler zlikwidował problem żydowski w skali światowej. Nieprawdą jest, że<br />
Niemcy podbiły całą kulę ziemską!<br />
E0484 W. Balicka Szczyt Dialog 7/1967 str. 34<br />
Co więcej: rewolucja może osłabić Niemcy, a wtedy podbite narody podniosą głowy, wolny świat przyjdzie im<br />
z pomocą i tym razem Niemcy mogą ponieść klęskę. A czy trzeba wam tłumaczyć, że klęska Niemiec oznacza dla<br />
nas wolność? Dlatego naszym jedynym celem jest teraz przetrwać. Zacisnąć pięści i przetrwać. Czy są jeszcze jakieś<br />
Żydówki między nami? Nie ma! Niech żyje Adwokatka! Do stołówki! .. Jeszcze nie skończyłam. Pewnie wiecie, że<br />
Elwira w równym stopniu nienawidziła klarysy, co się jej bała.<br />
E0485 S. Grochowiak Księżyc Dialog 9/1967 str. 6<br />
Nie potrzebujesz pouczać. Wyrok wydany .. Ale ja bym go sam. Najwyżej Aloszkę wziąłbym do pomocy. Jak<br />
chodziliśmy na ryby, Aloszka przeręble mi wyciosywał. Tak i się przyzwyczaiłem: bez Aloszki żaden połów .. Cicho!<br />
Tu jest sąd. Ty się zastanów, Pietruchow: trzeba wyprowadzić lejtnanta daleko za wieś. Bóg Wszechmogący wie, jak<br />
się długo tutaj utrzymamy.<br />
E0486 S. Grochowiak Księżyc Dialog 9/1967 str. 9<br />
Niech dziadek nie przeszkadza. Ja miałem pytać .. No to pytaj. Zapytaj go, czy są tam jakieś chałupy dla tych<br />
umarłych. Czy baby są? .. Gadzina? .. Czy tam coś żyje .. Mówiłem, że to kraina umarłych .. A widzisz! Na moje<br />
wychodzi! .. Księżyc jest martwy. Nie ma powietrza, roślin, wody. Krajobraz tworzą jedynie skały i krater .. Kratery?<br />
.. Takie wielkie wyrwy po upadłych gwiazdach. .. A te plamy? Widzisz te ciemne plamy?<br />
E0487 S. Grochowiak Księżyc Dialog 9/1967 str. 11<br />
Chłopów wiesza się w koszulach. Już za Iwana Groźnego inaczej nie wieszano. Chodź, popatrzysz na dziwowisko.<br />
To ci lepiej zrobi niż szklanka rumu .. Zostanę wolę ich nie widzieć .. Rozumiem. Rozkleiłeś się trochę. Trudno nie<br />
rozumieć. Zostawimy ich na strykach, żebyś mógł później popatrzeć. No, chłopaki. Zabierać się! Egzekucja z pełną<br />
galą .. Płaczesz? .. Nie. Nie z ich powodu.<br />
E0488 S. Mrożek Testarium Dialog 11/1967 str. 6<br />
Nareszcie! .. Gratulacje! .. Chyba zdążyliśmy .. Niestety. Rozczaruję panów .. Nie przyszedł? .. Przeciwnie .. Co,<br />
już po wszystkim? .. Dopiero się zacznie .. Gdzie on .. Raczej gdzie oni. Moi panowie, muszę was uprzedzić, że<br />
rezultaty przeszły w dwójnasób oczekiwania. Jest dwóch proroków .. To niemożliwe! Trudno uwierzyć, jednak to są<br />
fakty. Poprzednim razem był tylko jeden. To nie wyklucza, że teraz jest ich więcej.<br />
51
E0489 S. Mrożek Testarium Dialog 11/1967 str. 9<br />
Tym bardziej i tym lepiej. Jeżeli jeden wart drugiego, nie ma kłopotu. Zastanówmy się tylko, co zrobić z drugim<br />
zmagazynować .. To znaczy co? .. Proste. Jednego zostawić w rezerwie. Na wszelki wypadek. Gdyby temu pierwszemu<br />
coś się stało .. Niezła myśl .. Wbrew pozorom to jest ryzyko. Doświadczenie uczy, że prędzej czy później ludzkość<br />
pozbywa się swego proroka drogą ukrzyżowania go.<br />
E0490 S. Mrożek Testarium Dialog 11/1967 str. 12<br />
Któryś z panów raczy żartować .. Nie ja w każdym razie .. Przypomnij sobie: przecież ty zacząłeś .. A ty skończyłeś.<br />
To jakieś subtelności. Publiczność się domaga postawienia sprawy, żeby tak powiedzieć, na ostrzu noża .. Pozwólcie,<br />
panowie, że ja się wtrącę. Sama myśl jest niezła. Jeżeli to samo macie do powiedzenia, względy osobiste nie grają<br />
żadnej roli. Owszem, to szlachetne usunąć się na bok [&]<br />
E0491 S. Mrożek Testarium Dialog 11/1967 str. 16<br />
Pan dyrektor niema pojęcia, jaki teraz na świecie jest ścisk. Jaki tłum. Co pan dyrektor wie o ścisku? Służbowa<br />
przestrzeń, służbowe powietrze, osobna kareta i mieszkanie w pałacu. Lew tego nie ma. Cześć jego pamięci. Niechaj<br />
mu pośmiertnie przyznają order Złotego Jagnięcia. A pan niech poczeka. Gdzie on sobie to przypnie? Zbucikowali go<br />
na amen. Dobre było lwisko.<br />
E0492 S. Mrożek Testarium Dialog 11/1967 str. 19<br />
A, jaka szkoda .. Czy pan oszalał? .. Ja to polubiłem .. Przecież miał pan to zrobić tylko niechętnie! .. To tak się<br />
mówi .. Tylko wbrew sumieniu! .. Może pan dyrektor ma coś jeszcze dla mnie .. Nie. Nic już nie mam .. Ledwo się<br />
rozgrzałem .. Koniec tej rozpusty. Niech pan mi to odda i idzie teraz żałować za swój uczynek.<br />
E0493 S. Mrożek Testarium Dialog 11/1967 str. 21<br />
Panowie, nie przy służbie! Jeżeli już tak, to pozwolę sobie przypomnieć, że pan jest co najmniej tyle odpowiedzialny<br />
co ja .. Ja? .. Pan .. Lu go! A pan co się wtrąca? .. Ja tylko tak, do siebie. Coś mi się przypomniało. Nikt teraz nie<br />
chce ze mną rozmawiać. Panowie, panowie, wstydzę się za was.<br />
E0494 S. Mrożek Testarium Dialog 11/1967 str. 24<br />
Biegł w górę, po schodach .. Nie, na dół .. A ja mówię, że na górę .. Może i na górę. Stałem odwrócony .. A, stał<br />
pan dziekan .. To obojętne. I co dalej? .. Pan dziekan biegł za nim .. Przepraszam, pan rektor .. Na dół .. Na górę ..<br />
Do rzeczy, do rzeczy. Jak to się stało? .. Poślizg .. Poślizgnąć się na głowie?! .. Nie. Na nogach.<br />
E0495 J. Krasiński Wkrótce nadejdą bracia Dialog 12/1967 str. 8<br />
Kostki. Z amerykańskich paczek. Można chrupać jak cukierki. Jeśli pani lubi .. Dziękuję, nie lubię cukierków ..<br />
A pani herbata? Nie napije się pani ze mną? Beze mnie wypije pan prędzej .. Istotnie. Nie jest pani zbyt gościnna.<br />
Ciekawe, że mimo to miewa pani tylu gości. A te obrazy ze ścian to też goście pozrzucali? .. Też .. Zabawne. A często<br />
panią odwiedzają?<br />
E0496 J. Krasiński Wkrótce nadejdą bracia Dialog 12/1967 str. 11<br />
Światło .. Widzę, że światło ale skąd ono się wzięło? .. Nie wiem. Pewnie uruchomiono elektrownię .. Mieszkam tutaj<br />
już trzy tygodnie i na oczy nie widziałam światła. W pierwszych dniach paliłam pończochę umaczaną w margarynie.<br />
Dopiero potem udało mi się zdobyć trochę nafty. To nie do wiary. Prawdziwe światło. Dlaczego pan nawet nie mrugnie?<br />
Nie widzisz pan w tym nic nadzwyczajnego?<br />
E0497 J. Krasiński Wkrótce nadejdą bracia Dialog 12/1967 str. 13<br />
W walizce? .. W walizce. Z podwójnym dnem .. A czego pani tam szukała? .. Niczego. Chciałam tylko wiedzieć,<br />
kim naprawdę pan jest .. I czego się pani dowiedziała? No pytam, co pani teraz o mnie wie? .. W zasadzie nic. Więc<br />
po co było tam zaglądać? .. To strasznie dużo pieniędzy. Nigdy na oczy nie widziałam takiej sumy. No widzi pani, że<br />
wcale nie tak dużo, skoro mi nie zabrali. Nielegalny bilet kosztuje dwa razy tyle.<br />
E0498 J. Krasiński Wkrótce nadejdą bracia Dialog 12/1967 str. 16<br />
To kogo pani się tak obawia? .. Dajmy temu pokój. Jestem potwornie zmęczona. I tego się właśnie boję, najbardziej<br />
.. Czego? .. To niebezpieczny stan. Zmęczonemu już wszystko jedno. Gotów położyć się w szczerym polu i niech się<br />
dzieje co chce. A i tak jestem już dostatecznie bezbronna. Niech pani rozpakuje wreszcie te bohomazy.<br />
52
E0499 J. Krasiński Wkrótce nadejdą bracia Dialog 12/1967 str. 19<br />
Pociągiem .. Pociągiem? .. Tak .. A dzisiaj odpływa ten duński statek. No to co? .. Nie płynie pan nim? .. Nie ..<br />
Na pewno? .. Na pewno .. Nigdy nie wiem, kiedy panu wierzyć. A chciałabym mieć pewność, że to nie statek, lecz<br />
pociąg. Że naprawdę nie udało się panu kupić biletu. Chociaż to i tak bez większego znaczenia. jak nie zechce pan<br />
wrócić, nie wróci pan i tak. Ale jakoś zżyłam się z myślą o pańskiej obecności.<br />
E0500 J. Krasiński Wkrótce nadejdą bracia Dialog 12/1967 str. 22<br />
No to koniec. On się zaraz zupełnie rozłoży. Od trzech dni już ledwie patrzy na oczy. Wczoraj zaaplikowałem mu<br />
samogonu z miodem, dzisiaj — wina na gorąco — nic mu nie pomaga. Mówi, że mu coraz gorzej. Może położysz się<br />
na chwilę, to ci trochę ulży? .. Nie położę się .. No i widzi pani ja mam z nim tak od trzech dni. Łba mu mało nie<br />
rozsadzi, a on jak kozioł.<br />
E0501 J. Broszkiewicz Niepokój przed podróżą CPARA 1963 str. 14<br />
Człowieku. Mówię jasno — nie jestem żebraczką. Ale mam trzy córki. Trzy córki, które, dla których .. Dla których?<br />
.. Przyzwyczaiłam się do wielu rzeczy i mnie samej wiele nie trzeba. Mam bardzo małe wymagania. Ale mam ogromne<br />
wymagania, jeśli chodzi o moje córki. Ja ich nie chcę tu widzieć. Ja mam dość. Urodziłam się w spalonym mieście.<br />
E0502 J. Broszkiewicz Niepokój przed podróżą CPARA 1963 str. 24<br />
Jeśli się przekona, że zamiast trzech nieszczęsnych sierot przyjechały dwie mężatki i jeden lis w spódnicy, gotów<br />
was odesłać z powrotem w godzinę o powitaniu .. Podróże kształcą. W obie strony .. Joaśka! Rozumiecie? .. Oczywiście<br />
.. Tak .. Obiecujecie? .. Mogę .. Tylko dla ciebie, mamusiu .. Magda zrozumiała. To wystarczy. Ale Teresa? .. Teresa<br />
jeszcze przysięgnie .. Przysięgam .. Maga, idź do niej.<br />
E0503 J. Broszkiewicz Niepokój przed podróżą CPARA 1963 str. 32<br />
Nie. Stamtąd. Nie gniewaj się, Rudek. Póki nie wiem, co przyjdzie stamtąd, nie wiem nic. Nie wiem, i to wszystko.<br />
Dlatego pijmy za dobrą odpowiedź — Rudek .. Dobrze .. Co „dobrze”? Komu tu „dobrze”? .. Jak dobrze, to dobrze.<br />
Ja też, ja także — nie wiem. Jeszcze nie wiem .. Co to za spisek?! .. Co to znaczy „nie wiem”?<br />
E0504 J. Broszkiewicz Niepokój przed podróżą CPARA 1963 str. 43<br />
Ty się robisz uczuciowa? .. Wcale mnie to nie bawi .. Zawsze byłaś tchórzem .. Jeszcze przed chwilą umierała ze<br />
strachu .. Ale wyżyłam. Tosiek przyszedł i już nie musisz mnie namawiać, żebym się uspokoiła. Mnie obchodzi jedno<br />
— nie zamierzam nawet na pół dnia rozstawać się z Tośkiem. Będzie to pierwsza rzecz, jaką wuj ode mnie usłyszy.<br />
E0505 J. Broszkiewicz Niepokój przed podróżą CPARA 1963 str. 53<br />
Szósta dwadzieścia. Poczekaj przynajmniej na niego! .. Pytanie, czy go tu wpuszczą. Przyjdzie taki, żeby współczuć<br />
i łamać ręce? I ronić łzy, że ciężko się tu żyje? Ja go do nas nie prosiłam. Na swoich wyspach też chyba znajdzie jakieś<br />
biedne sierotki. Jeszcze raz przepraszam, kochanie. Może jako jej wspólniczka, będę miała kłopoty. Wtedy spróbuj na<br />
nie poczekać. Jeśli chcesz.<br />
E0506 Z. Bystrzycka Czy to jest miłość CPARA 1963 str. 7<br />
Nie wiadomo, kto dzwoni. Na dworcu, oczywiście, wszystkie taksówki chcą jechać nie tam, gdzie ja. Ze skóry<br />
wychodziłam. Dzień dobry, pani. Dzień dobry, Małgosiu .. Dla pana dobry, a dla mnie .. Odbyłyśmy z córką wymianę<br />
poglądów. Poza tym nie popisuje się w szkole .. Co obchodzą pana Janusza moje dwójki z historii? Tak, dostałam<br />
dwójkę!<br />
E0507 Z. Bystrzycka Czy to jest miłość CPARA 1963 str. 16<br />
Nawet nie męczy, tylko nudzi. Chociaż on, proszę pani, także jest nowoczesny. Goli się raz na tydzień, kiedy nie<br />
wychodzi z domu. I mieszka sam przy krewnych .. Skąd o tym wiesz? .. Jak to skąd? Byłam u niego .. Po co? .. Ach,<br />
nie po to, co pani myśli. Pokazywał mi znaczki z autostopu .. Słuchaj, Małgosiu, młodzi ludzie mają różne sposoby.<br />
Takie wizyty mogą się przykro skończyć.<br />
E0508 Z. Bystrzycka Czy to jest miłość CPARA 1963 str. 26<br />
Ja też będę aktorką. Bardota wysiada, bo płytka umysłowo. Przerzucam się na Marianę Vlady. Żegnajcie mi, drodzy<br />
przyjaciele prawdziwa sztuka .. To rzeczywiście sztuka .. Co? .. Nic. Myślę o waszej, kobiecej szczerości .. Jestem<br />
zdenerwowany. Irena musiała cię znudzić .. Niezupełnie .. Pani Irena nudna? I tak mówi mama, najlepsza przyjaciółka?<br />
Irena często udaje, ale ze mną jest szczera. Bo naprawdę, to ona jest smutna i sama.<br />
53
E0509 Z. Bystrzycka Czy to jest miłość CPARA 1963 str. 34<br />
Znów wykręty, byle nie siąść do nauki. Odrób zadania, a potem dam ci termofor na żołądek. Do jutra będziesz<br />
zdrowa jak ryba .. Dobrze, mamo, będę zdrowa .. W twoim wieku na gorycze życia pomagały mi cukierki. Jak odrobisz<br />
lekcje, możesz wziąć sobie z mego pokoju coś słodkiego. Zgoda? .. Pani mnie traktuje jak dziecko .. Czy nie za wiele<br />
wszyscy zwracamy na nią uwagi?<br />
E0510 Z. Bystrzycka Czy to jest miłość CPARA 1963 str. 43<br />
W ojcu coś się poruszyło, bo mu powiedziałam, że wszyscy mężczyźni są podli. Ale przecież to prawda? .. Nie<br />
mam teraz siły, aby o tym myśleć .. Ja wiem, że oni kłamią. Ale my, kobiety, jak te gęsi wierzymy tym potworom ..<br />
Nie jesteś jeszcze kobietą. Ciebie jeszcze nikt nie kłamał .. Ale oni okłamują inne.<br />
E0511 Z. Bystrzycka Czy to jest miłość CPARA 1963 str. 63<br />
O, tak, on jest zadziwiający. Dlatego nigdy się z nim nie nudziłam. Powiedz jej, że czekam, i że nie pamiętam.<br />
Na pewno to potrafisz. Ufam ci. Mimo wszystko .. To dziwne, że właśnie Anna mówi mi w tej rozmowie miłe słowa.<br />
Warto wziąć pod uwagę. Żegnam was, przyjemnej awantury .. Nie wiem, dlaczego diabeł jest zawsze rodzaju męskiego.<br />
Diablice stanowczo powinny walczyć o równouprawnienie.<br />
E0512 Z. Bystrzycka Czy to jest miłość CPARA 1963 str. 72<br />
Za to ja niezbyt mądrych rodziców. Bo przecież mądrzy ludzie nie robią tylu głupstw. I jeszcze udają, że są z<br />
tego zadowoleni. Tak, ona ma rację. To też jest miłość, jeśli tak trudno nam się pożegnać .. A to, że zapomniałem o<br />
śniadaniu do biura? Że pierwszy raz w życiu straciłem apetyt? .. Wacławie? To też jest miłość .. Nie przypuszczałem,<br />
że to takie trudne. Tylko się nie roztkliwiajcie. Macie już swoje lata, a poza tym to nie jest widok dla dziecka.<br />
E0513 B. Długosz, E. Maszewski Niezły interes CPARA 1963 str. 5<br />
Nadbite. Nie chcą takich przyjmować. Zacznie gnić i cała skrzynka pójdzie na marne. Nie potrzebuję, żeby mi potem<br />
kto urągał .. E! .. Jak zacznie gnić, to je ktoś tam wtedy zdąży wyrzucić, a tymczasem grzech dar boży marnować.<br />
Włóż, włóż. Nie tak .. Nadbitym do spodu, żeby marnotrawców nie kłuło w oczy. Tamto też włóż<br />
E0514 B. Długosz, E. Maszewski Niezły interes CPARA 1963 str. 15<br />
Ja nie z takich. Co przez dziewczynę do wody skaczą .. No — nie chciałem ci dokuczyć. Źle nigdy ci nie życzyłem.<br />
Tylko to są już takie sprawy. Że. Zresztą co ci będę tłumaczył? Sam wiesz .. Pewnie. Co murowany dom, to nie stara<br />
chałupa. Ja takich majątków nie miałem .. Julek, wiesz, że ja sam nic nie mam na sumieniu.<br />
E0515 B. Długosz, E. Maszewski Niezły interes CPARA 1963 str. 25<br />
Broń mnie Boże? Jeżeli się kochają, niech się pobierają i niech się im w życiu darzy. Niech im się dzieci ładnie<br />
chowają i wyrosną na uczciwych ludzi. Niech wychodzi dziewczyna za czarnego Julka. Już tak widocznie musiało być.<br />
Wola boska .. Coście się tak zafrasowali? .. Co wam będę mówił, kiedy i tak nic się od tego nie zmieni.<br />
E0516 B. Długosz, E. Maszewski Niezły interes CPARA 1963 str. 34<br />
Trzynaście ich było, matko .. Nie wmawiaj we mnie, zięciu kochany, bom sama liczyła z osiem razy. Musiałeś się<br />
omylić. Nawet się nie dziwię, bo mnie samej jakiś diabeł wczoraj rachunek poplątał. Liczę raz worki — dwanaście.<br />
Liczę drugi raz — trzynaście. Liczę znowu — dwanaście. I tak w kółko. Ażem się zlękła. Ale zmówiłam zdrowaśkę,<br />
liczę jeszcze raz dwanaście.<br />
E0517 B. Długosz, E. Maszewski Niezły interes CPARA 1963 str. 45<br />
Jej widocznie co innego w głowie .. Nie szkodzi. Na pewno to jej „co innego” mniej kosztuje .. Jeszcze cię serce<br />
boli? Daj to, zaniosę mamie .. Czego to człowiek nie zrobi, żeby żonie serce okazać. A nie zawsze wdzięcznością za<br />
to mu płacą. Nie zawsze. Co się stało, Cesia, żeś taka markotna? .. Co wam będę rozpowiadała o swoich sprawach.<br />
E0518 B. Długosz, E. Maszewski Niezły interes CPARA 1963 str. 55<br />
Powiedziałem, żeście najęli robotnicę i teraz ją wyzyskujecie. Ale jeżeli sumienie macie spokojne, to kuźnię w<br />
„niezależności” postawicie i będziecie sobie spokojnie żyli .. Wyzyskiwaczem mnie zrobili na stare lata .. Odgrodziliście<br />
się od nas na dobre. A szkoda, bo porządny był z was człowiek, zanim żeście tę młocarnię kupili .. Młocarnię kupiłem,<br />
bo musiałem, ale jaki byłem, taki jestem.<br />
54
E0519 B. Długosz, E. Maszewski Niezły interes CPARA 1963 str. 65<br />
Taka hańba. Jak tu ludziom w oczy spojrzeć .. To się pod pokrywką warzyło. Bał się piekielnik. Ludzkiego gadania<br />
się bał. Taka chytrość. Taka chytrość, że się człowiekowi w głowie nie mieści. Poratował nas. Darła łozę koza, a kozę<br />
wilk. Wszyściutko jak sobie ułożył. Zapomniał tylko, że języki mamy w gębie. Czekaj, piekielniku.<br />
E0520 H. Bardijewski To co najdroższe CPARA 1963 str. 6<br />
Dopóki nam samo marzenie wystarczy — marzymy. Potem będzie trzeba dać mu życie, a następnie wychowanie<br />
i wykształcenie .. Z życiem będzie mniej trudności. To możemy wziąć całkowicie na siebie i jestem pewny, że nie<br />
zawiedziemy. Natomiast odpowiedzialnością za wychowanie i wykształcenie wolałbym się podzielić z jeszcze paroma<br />
osobami. To idiotyczne, ale tak jest stworzyć ten cudowny aparat jest o wiele łatwiej, niż nim kierować.<br />
E0521 H. Bardijewski Ostatni dzień radości CPARA 1963 str. 19<br />
A pan swoje. Pan jest pijany. Idę do nich. Proszę bardzo. Czy można jeszcze coś podać? .. Na razie wystarczy.<br />
Chwileczkę .. Chciałem panią o coś zapytać .. Słucham .. Proszę pani, czy nie zaglądał tu — może wczoraj, może<br />
przedwczoraj — gość w naszym wieku. Nie pytał o dwóch panów, kolegów nie zostawił jakiejś wiadomości? .. Wiadomości?<br />
Nie. Chociaż .. No, no. Mógł pomylić datę spotkania .. Tak, oczywiście, przypominam sobie. Był tu wczoraj<br />
jeden pan. O piątej. Bardzo elegancki. Nigdy go u nas nie widziałam. Zajechał czarnym wielkim Cadillakiem.<br />
E0522 H. Bardijewski Miłość barwi na czarno CPARA 1963 str. 23<br />
Kiedy ja dziś spać nie mogę. Byłem już w piżmie i znów się ubrałem. Doszedłem do wniosku, że nie powinniście<br />
zostawiać mnie samego. Jeszcze mógłbym sobie zrobić jakąś krzywdę albo coś innego .. W takim razie siadaj .. Czuję<br />
się ja bardzo zeszmacony przez tę miłość na skroniach posiwiałem, a dusza sczerniała mi w środku. To samo z sercem.<br />
E0523 H. Bardijewski Kuluary CPARA 1963 str. 31<br />
Owszem, broń. A co mi po broni, no niech pani sama powie. Na wiatrówkę nie mam pozwolenia. A co dopiero na<br />
skrzynię karabinów maszynowych! Nawet się z tym obchodzić nie umiem. Proponował jeszcze samoloty myśliwskie<br />
starszych typów — słyszała pani coś podobnego?! Mnie takie rzeczy proponować — uczciwemu człowiekowi? Całe<br />
szczęście, że nie mam żadnego terytorium.<br />
E0524 H. Bardijewski Gonitwa CPARA 1963 str. 47<br />
Nie mam pojęcia. Dawniej nie znał żadnego .. Ale w szkole musiał się jakiego uczyć. Nie pamięta pani? Nie<br />
pamiętam jakiego ja sam się uczyłem — a cóż dopiero on. Angielski czy francuski, a może niemiecki. A swoją drogą<br />
idzie do góry chłopak. Bo to i żona, i uczelnia, i te wyroby z tworzywa. Ale chyba jeszcze mieszka przy Alei Wolności<br />
— to ładna ulica .. Dla jednych ładna, a dla drugich tylko długa.<br />
E0525 H. Bardijewski Pieniądze biją w mennicy CPARA 1963 str. 57<br />
Kogo ty chcesz uczyć, chwistku? Chudego Julka? .. Ale! Widzieli go! .. Ja, proszę pana, nie uczę, ja tylko tak<br />
uważam. Uważać lepiej po cichu, panie. Wejdziemy tu? .. Wejdziemy. Otwórzcie. A to co? .. Gabinet dyrektora .. Jaki<br />
piękny dywan. Jaki fotel. Czy mogę na nim trochę posiedzieć? .. A z jakiej racji? Czyś ty dyrektor, czy co? .. Nie,<br />
panowie! Ja tam muszę usiąść!<br />
E0526 K. Strzałka Najszczęśliwszy ze światów CPARA 1964 str. 51<br />
Moje dziecko już niedługo. Teraz, kiedy uciekałam przez pola, czułam to wyraźnie. Pan jest starym człowiekiem,<br />
pan mnie rozumie. Ukrywałam to przed całym światem, ale dłużej już nie mogę .. Jak to, nie miałaś nikogo, komu<br />
mogłabyś powierzyć swoją tajemnicę? .. Nikogo. Przecież aresztowali nas Niemcy. Gdyby oni wiedzieli, kopaliby mnie<br />
w brzuch, tak jak kopali inne ciężarne kobiety jadące ze mną transportem.<br />
E0527 K. Strzałka Najszczęśliwszy ze światów CPARA 1964 str. 69<br />
Powiem ci, czemu nie? .. Ale przecież nie mogę tak trzymać rąk .. Tym dziesięciu, których pan wydał, to kazali<br />
przez cały czas trzymać ręce nad głową. Teraz pan spróbuje, jak długo pan potrafi. Ostrzegam, natychmiast zastrzelę!<br />
.. Jak chcesz. Powiem ci, po co tu przyszedłem. Jak będziesz mądry, to możesz na tym jeszcze zarobić. powiedz no,<br />
lubisz naszego księżulka i tego starego dziada, organistę?<br />
E0528 W. Odojewski Lekcja tańca CPARA 1964 str. 5<br />
Jeśli moja córka życzy sobie ciastko, to będzie i ciastko. Świetnie. Och nie, tatusiu, nie mogę tam iść .. Jak to nie<br />
możesz? Przecież lekcje się już dziś skończyły .. Tak, skończyły, ale, widzisz, nie mogę .. Nie rozumiem. Powiedz,<br />
dlaczego? .. Już wiem, tatusiu, wiem, co zrobimy. Do kawiarni pójdziemy jutro. Jutro, dobrze? ..<br />
55
E0529 W. Odojewski Lekcja tańca CPARA 1964 str. 12<br />
Kochanie. Powiedz, myślisz czasem o mnie? .. Tak, myślę. Myślę bardzo często. Jest mi niekiedy tak smutno, że<br />
ciebie nie ma z nami. Ja nie jestem wcale taka głupia, jak myślisz, tatusiu .. Nigdy o tobie tak nie myślałem .. Nie<br />
pamiętam, żebyście się kiedykolwiek z mamą specjalnie mną zajmowali. Miałam dawniej do was żal, że ciągle was nie<br />
ma, że albo przyjmujecie gości, albo gdzieś chodzicie się bawić.<br />
E0530 W. Odojewski Punkt zwrotny CPARA 1964 str. 25-26<br />
Nie mogę podszywać się pod kogoś innego. Skoro nie pamiętam, to nie mogę państwu powiedzieć: tak. Oczywiście,<br />
chciałbym znaleźć rodzinę. Pragnąłem tego tyle lat. Ale myślę, że zawsze nazywałem się Marek. Z tamtego okresu<br />
pozostało mi tylko wspomnienie marchwi którą raz wygrzebałem ze śniegu i zanim zjadłem, wyrwał mi ją jakiś starszy<br />
ode mnie chłopak, pamiętam jego twarz.<br />
E0531 W. Odojewski Punkt zwrotny CPARA 1964 str. 39<br />
Ty naprawdę nie myślisz jak twój ojciec, że mi brak kręgosłupa? .. Nie. Lepiej dłużej szukać, niż potem biadać nad<br />
swoją nieodwracalną pomyłką .. I myślisz, że można jeszcze do czegoś dojść? Nawet, gdy ma się taką niewydarzoną<br />
przeszłość? .. Przecież to nie ma żadnego związku, Marek, z tym, co chcesz zrobić. W ogóle wydaje mi się, że<br />
dotychczas zbyt poddawałeś się, no, jakby to powiedzieć, jakiejś środowiskowej modzie nieszczęścia.<br />
E0532 W. Odojewski Patrzymy na siebie CPARA 1964 str. 55<br />
W gruncie rzeczy jesteśmy zawsze takie same. I dawniej, i dziś. Choć próbujemy się zmienić. Naśladować was i w<br />
tych sprawach. Waszą bezceremonialność. Och, niektóre z nas zdążyły was nawet prześcignąć w tym. Nie zauważyłeś?<br />
.. Nie wiem, o co ci chodzi .. Ależ wiesz, wiesz. Stałyśmy się bardziej od was agresywne, zdobywcze, ułatwiamy wam<br />
całą grę, nie wymagamy długich wstępów i zabiegów.<br />
E0533 W. Odojewski Wielki człowiek CPARA 1964 str. 64<br />
Prawda. Piętnaście lat. Ale ludzie tutaj niewiele mają do pamiętania, więc i wspominają dłużej. Zwłaszcza tych, co<br />
nie zginęli w świecie, ale wyszli na swoje .. Nie mów: Wtedy nikt o mnie nie dbał. Byłem taki sobie głupi Michaś,<br />
który nie wiadomo co ma we łbie .. Zawsze tak jest, dopóki człowiek nie wyrwie się ze swojej skorupki i kimś się nie<br />
stanie.<br />
E0534 W. Odojewski Wielki człowiek CPARA 1964 str. 70<br />
Teraz jest już inaczej. Szanują cię. Tę fabrykę, to jakby wybudowali dla ciebie. Będzie ci dobrze. Będziesz blisko<br />
.. Jak mogłem żyć bez ciebie przez całych piętnaście lat? Nie wiem. Nawet nie potrafię tego sobie wyobrazić. Powtórz<br />
to, Michał .. Przez całych piętnaście lat .. To może znowu być. Będziemy chodzili razem nad rozlewisko .. Tylko, że<br />
nie jesteśmy już tak młodzi jak wtedy .. Rozejrzyj się. Wszystko jest takie samo jak dawniej.<br />
E0535 M. Patkowski Jutro wyrok CPARA 1964 str. 10<br />
Dlaczego jesteś taka wściekła? .. A jestem! Zajrzyj sobie na wystawę biura „Turysty”. Wywiesili ogłoszenie „Batorym”<br />
na Baleary. A po drodze Kopenhaga, Amsterdam, Bruksela, Paryż, San Sebastian. Dwadzieścia dwa tysiące,<br />
jakby się kto pytał. Nie wiesz, dla kogo oni to wywiesili? Po co ludzi denerwują? I tak niewiele brakuje. Baleary!<br />
Dowcipnisie! Ciekawe, kto może na nie reflektować z naszego miasteczka? Pytlarscy, ci na pewno. Kto jeszcze od nich<br />
ze szpitala? Może dentysta, Hofneider.<br />
E0536 M. Patkowski Jutro wyrok CPARA 1964 str. 20<br />
Pan bardzo pewny siebie. Broń mnie, Panie Boże. Wszystko się może zdarzyć, wiem. Mam jednak nadzieję, że się<br />
nie zdarzy. Sprawa trafiła w ręce dobrego fachowca. To mnie usposobiło optymistycznie .. Pan jest szalenie uprzejmy<br />
wobec męża .. Powtarzam tylko opinię innych .. Na szczęście nie wzięłam pieniędzy, ani pańska matka nie nalegała<br />
.. Czyżbym się zawiódł na matuli? Niemożliwe. Obiecała telewizor .. Jezus Maria! To ja jutro będę gonił wozem do<br />
Jeleniej Góry czy do Wrocławia po telewizor!<br />
E0537 M. Patkowski Jutro wyrok CPARA 1964 str. 26<br />
Przepraszam panią .. Czy zechce pani przyjąć zaproszenie na jutrzejszy obiad? .. Grażka. My jutro, jakby to<br />
powiedzieć, musimy wyjechać do zakładu penitencjarnego. Jeżeli można, przygotuj kolację .. Pani wybaczy, pani<br />
Grażyno .. Oczywiście. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Tylko szkoda, że nie możemy choćby skromnie, ale serdecznie<br />
ugościć .. Powetujemy sobie kiedyś złe czasy, pani Grażyno, prawda?<br />
56
E0538 M. Patkowski Jutro wyrok CPARA 1964 str. 37-38<br />
Mów coś .. Chodź, siądziemy sobie na kanapie. Trochę jestem zmęczony. Przez cały czas gdy oprowadzałem Zofię,<br />
miałem niejasne przeświadczenie, że źle się czujesz albo coś takiego i że powinienem wrócić do domu. Okropnie<br />
dłużyły mi się godziny .. Zmęczony jesteś .. To niemądre, ale przez tych kilka godzin zdążyłem się za tobą stęsknić. A<br />
propos. Zofia powiedziała, że jesteś urocza.<br />
E0539 M. Patkowski Jutro wyrok CPARA 1964 str. 50<br />
Czyje to były pieniądze? Piotrowskiej czy Piotrowskiego? .. Myślę, że jej, chociaż kto ich tam wie .. Wręczysz<br />
Piotrowskiej w obecności świadka Piotrowskiego trzynaście tysięcy .. Skąd je wezmę? .. Ja ci dam te pieniądze ..<br />
Romek, a ty skąd weźmiesz? Z kasy spółdzielczej. Będziemy przez dwa lata żyć jeszcze skromniej. Zrozumiałaś? ..<br />
Jak chcesz .. To wszystko na razie.<br />
E0540 R. Smożewski Kilka pytań i nic więcej CPARA 1963 str. 19<br />
Rury. No, że piszczy w rurach, a najbardziej piszczy wieczorem, gdy wszyscy położą się spać. Słyszał pan, jak<br />
piszczy? Piszczy i piszczy. Chyba piszczy. Ale ale .. No, żeby kochany pan redaktor do administracji. To oni by zaraz.<br />
Coś trzeba zrobić, żeby nie piszczało, bo jak się płaci komorne, to ma się prawo wymagać, żeby. Żeby był spokój.<br />
E0541 R. Smożewski Kilka pytań i nic więcej CPARA 1963<br />
No, to chodźcie. Trafisz .. Dokąd? .. Nie udawajcie głupiego! .. Jak to? .. Ano, tak to. A przecież ja niewinny ..<br />
Niewinny? Co niewinny? Każdy jest coś tam winny .. W kieszeni funkcjonariusza organów ścigających spoczywały<br />
dwa papiery spięte razem. Wystarczyło zajrzeć do odpisu wyroku. Tylko zajrzeć i nic więcej .. Słyszałem, ja, czytali w<br />
sądzie, że ja niewinny .. A w papierach stoi, że winny .. Widać źle napisali .. Zarzucajcie sądowi, że wypisuje głupoty,<br />
zarzucajcie, to dostaniecie jeszcze dwa miesiące za obrazę władzy.<br />
E0542 R. Smożewski Kilka pytań i nic więcej CPARA 1963 str. 38<br />
Trzeba kopać .. Ale kopiąc dalej, można dokopać się własnej śmierci i może śmierci całej rodziny .. Można dokopać<br />
się .. Gdyby, proszę pana, Jędrzejczak gdzieś poza kamieniołomem postawił sobie domek, mógłby wykopać dynamit<br />
.. Poleciałaby góra kamienia razem, panie z tą budą. Miałbym kamienia a miałbym, ile kamienia nową komodę bym<br />
obstalował, żonie bluzkę bym kupił ..<br />
E0543 Romeo i Julia za czwartym falochronem CPARA 1963 str. 543<br />
Januszu! Napisz mi, Januszu! .. Napisz mi, Januszu, jak wygląda panorama miejscowości, w której mieszkasz.<br />
Ja mieszkam w Jędrzejowie. Jest to małe miasteczko, poziom intelektualny raczej niski. Dla mnie jednak ma swój<br />
urok. Ostatnio grali u nas „Miłość Po Południu”. A propos malarstwa, czy cię interesuje? Bardzo lubię słuchać starych<br />
sentymentalnych piosenek, napisz do mnie długi list, Januszu ..<br />
E0544 Romeo i Julia za czwartym falochronem CPARA 1963 str. 59<br />
Jestem młodym konstruktorem, ale miłość nie jest mi obca. Uważasz — to muszę zaznaczyć — że młody człowiek<br />
powinien umieć odróżnić miłość od miłostek. Tu chcę podkreślić, że miłostki zdarzają nam się częściej od miłości i<br />
jeśli nawet bywają przyjemne, pozostawiają w nas pewien przykry osad. Proszę mnie dobrze zrozumieć — ja nie jestem<br />
przeciwko miłostkom.<br />
E0545 Romeo i Julia za czwartym falochronem CPARA 1963 str. 67<br />
Dbam o swój wygląd zewnętrzny, pracuję, jestem przewodniczącym koła ZMS w Bawełniance. Staram się być<br />
sympatyczny, uśmiecham się. Ale chyba dzięki brzydocie nie mam tak zwanego powodzenia. Mój trochę zaawansowany<br />
wiek — dwadzieścia lat — wyleczył mnie z kompleksów z tym związanych. Jednak powiedzenie, że mężczyzna<br />
powinien być tylko trochę przystojniejszy od małpy, nie ma — wydaje mi się — racji bytu.<br />
E0546 J. Abramow Licytacja CPARA 1964 str. 11<br />
Nie wiem jak się pan nazywa, może Grodke, a może inaczej. Nie wymieniliśmy przecież wizytówek wtedy. W nocy<br />
na szosie za Pułtuskiem. W nocy z dziewiętnastego na dwudziesty sierpnia tysiąc dziewięćset czterdziestego trzeciego<br />
roku. No, co? Teraz pan sobie przypomina? .. Zaraz. Chwileczkę. Więc to był pan? To pan był wtedy tym Polakiem ..<br />
Byłem i jestem.<br />
57
E0547 J. Abramow Na szosie CPARA 1964 str. 23<br />
Widzę. Nie pouczaj mnie. Żaden szofer tego nie znosi. Od razu widać, że nigdy nie siedziałaś za kierownicą. No,<br />
chwała Bogu wyjechaliśmy z tych wertepów. Co to znaczy jednak szosa. Od razu inaczej .. Chcesz jabłko? .. Nie,<br />
dziękuję. Niedługo będę musiał zapalić światła .. Spójrz tylko, co ten cham nieczesany wyprawia? Gna sobie środkiem<br />
szosy krowy i zadowolony!<br />
E0548 J. Abramow Na szosie CPARA 1964 str. 30<br />
Wynoś się pan, dalej. Tu jest obok chałupa. Podepchniemy wóz na podwórko. Pójdę spytać, może nas przenocują. Nie<br />
będziemy przecież z tym pijakiem siedzieli na szosie. Wóz nawalił na szosie. Przenocuje mnie pan z żoną? Samochód<br />
postawimy na podwórzu. Można, czemu nie .. Pomóżcie, co? Dobra. Gdzie on jest? .. Tu zaraz .. Ej raz, ej raz, równo!<br />
Chwileczkę. Trzeba wpierw pompę, koledzy. Powoli!<br />
E0549 J. Abramow Oferma CPARA 1964 str. 45<br />
Nie skarżyłem się, obywatelu sierżancie .. Zakapowaliście, Resz. Ja was znam. Przez was Rakieta nie startuje<br />
w meczu. Przegramy z piątą dywizją. Co wy rozumiecie. Resz. Przyszliście z cywila, wychuchani przez mamusię<br />
dostaliście trochę w dupę i podnosicie krzyk na cały garnizon. Wojsko ma swoje prawa. Dyscyplina musi być. Też<br />
mógłbym się skarżyć .. Przysięgam, że się nie skarżyłem .. To kto?<br />
E0550 J. Abramow Co za wypadek! CPARA 1964 str. 53<br />
Mogli. Ale nie przyjechali .. I co? Chłopak żyje? .. Oczywiście. Tylko mocno przestraszony .. A ty wróciłeś<br />
i spokojnie zjadłeś obiad .. No, a co miałem robić. Zjadłem, bo byłem głodny .. Zadziwiasz mnie, doprawdy! Mało<br />
brakowało a o wszystkim dowiedziałbym się dopiero z prasy! Ty naprawdę jesteś wariat. Jacek. Jak tak można, kochanie!<br />
Pokaż się. Nic ci się nie stało? Boże drogi. Ale mnie zdenerwowałeś.<br />
E0551 J. Abramow Co za wypadek! CPARA 1964 str. 61<br />
Tak jest. W porząsiu, pani redaktor. Już zwijam majdan. Pani mi tylko wyrzuci kabelek przez okno, dobra .. Dobra?<br />
Jeszcze raz dziękuję, było bardzo miło, ciasteczka znakomite. Panie Matuszczak, proszę mikrofon, już schodzę do wozu,<br />
gdzie mój płaszcz? Muszę, niestety, pędzić, mam jeszcze dziś kilka rozmów. To cały cykl poświęcony bohaterskim<br />
ludziom dnia codziennego.<br />
E0552 J. Abramow Lekcja CPARA 1964 str. 73<br />
Głupia, produkuje się wódkę — przecież to takie proste. Każde dziecko wie o tym .. Wstrętny prymus. Zawsze się<br />
wymądrza. Chce być mądrzejszy od państwa .. Spójrzcie dzieci i zapamiętajcie. Ohyda. On teraz jest do wszystkiego<br />
zdolny. Widzicie. W takim stanie on może zamordować, naubliżać, pobić żonę, ryczeć, wpaść pod tramwaj. Nawet<br />
wiersz do niego nie przemówi.<br />
E0553 J. Abramow Rodak CPARA 1964 str. 83<br />
Po co tyle czasu robić miny .. Krysia, nie rozumiesz, Michał o minach gada. Z minami lepiej nie żartować. Byle<br />
ruch i już wylatujesz w powietrze. Nie ma co zbierać. Polaków zawsze lubią posyłać na śmierć. Ty, Michał uważaj.<br />
Pamiętam w czternastym roku .. Co ojciec pamięta? Michał o kopalni opowiada, a ojciec zaraz o wojnie.<br />
E0554 J. Abramow Odwiedziny, czyli ruda czupryna CPARA 1964 str. 95<br />
Oczywiście. Poświęciłem mu fragment „Cierpkiej Miłości” .. Racja. Nie wiedziałem, że to o panu ten piękny<br />
fragment z partyzantki. Wspaniały! Gratuluję! Brawo! .. Nieważne, panie ministrze. Trochę się walczyło. To już tak<br />
dawno. Pan Romański mocno przesadził. Niczym specjalnym się nie wyróżniłem .. A ruda czupryna? .. Zabawne. To<br />
pan był rudy, kolego? .. Od urodzenia, panie ministrze.<br />
E0555 J. Abramow Na ławce CPARA 1964 str. 102<br />
Czy ja wiem? Zresztą takiego głupiego rozkazu bym nie dostał. Porucznik Gębala lubi ładne kobiety .. O? To<br />
ja jestem ładna? .. Podobam się panu? To świetnie. No, ale niech pan powie, zabiłby mnie pan? No, trochę fantazji.<br />
Przecież ja nie mówię naprawdę, ale przypuśćmy gdybym .. Co tam gdyby. Gdyby ryby śpiewały to byśmy chodzili na<br />
rybią operę, ha, ha!<br />
E0556 K. A. Czyżowski Zawalidroga CPARA 1965 str. 7<br />
Nieboszczyk świętej pamięci mój Maciej był nie tylko dobrym ogrodnikiem, ale znał się również na robocie różnych<br />
soków, konfitur i powideł, czyli jak dzisiaj mówią marmelad z owoców .. I co? I tu chciał urządzić taką marmeladziarnię?<br />
.. Ano właśnie, wspólnik go na to namówił. Wspólnik mówicie? Zaraz, zaraz, coś mi się przypomina.<br />
58
E0557 K. A. Czyżowski Zawalidroga CPARA 1965 str. 17<br />
Komisja oszacuje dzisiejszą wartość i gotowe .. Jak to gotowe. Przecież my tu mieszkamy .. Póki co będziecie<br />
mieszkać dalej. A zdaje się, że w strażnicy będzie potrzebna gospodyni .. Słyszysz, mamo? .. W sam raz dla ciebie<br />
zajęcie. Mamo musisz się zgodzić. O, dla boga. Tyle kwiatów. Czy to wasz chłop, świętej pamięci Maciej sam wszystko<br />
płacił?<br />
E0558 K. A. Czyżowski Zawalidroga CPARA 1965 str. 25<br />
Mamo, chodź do nas na chwilę. Och, masz jakiegoś gościa? .. To pan Szczurek, o którym nieraz słyszałaś. A to<br />
moja córka, Zosia .. Och, bardzo mi przyjemnie poznać tak piękną sierotę po moim świętej pamięci kontrahencie .. O,<br />
to pan Szczurek. Szkoda, że mama nie może wyjść. Bo tam pan Marek i chłopcy chcą mamę na miejscu o coś zapytać.<br />
Może pan Szczurek zechce poczekać? .. Sama nie wiem co mam robić .. Ależ, mamo, chodzi o całą naszą przyszłość.<br />
A może ja ich tu sprowadzić mogę?<br />
E0559 K. A. Czyżowski Zawalidroga CPARA 1965 str. 38<br />
A tobie widać wódka tak dogodziła, że nawet nie zwracasz uwagi na to, co się w koło dzieje .. Nie słyszysz jak<br />
tam kują? O, do diabła. Wiedziałem, że murują, ale nie spodziewałem się, ażeby już byli nad nami. A już, już niedługo<br />
kończą, a ty im jeszcze palcem do pomocy nie kiwnęłaś .. Właśnie skarżyli mi się, że w murach trafili na jakieś rury.<br />
E0560 K. A. Czyżowski Zawalidroga CPARA 1965 str. 49<br />
Bo nie dano wam czasu do namysłu. Ale przecież słów samotnej, starszej wdowy i niepełnoletniej sieroty nie wolno<br />
uważać, że tak rzeknę, za handlową umowę .. A jednak myśmy się na to zgodziły. Nie zechce pan, panie Kajetanie,<br />
zaczynać od wojny z ochotniczą strażą pożarną .. Niech bóg zachowa .. W razie czego cała wieś za nimi stanie.<br />
E0561 K. A. Czyżowski Zawalidroga CPARA 1965 str. 55<br />
Przestań chichotać, bo mnie nie do śmiechu .. Gdzieżeś ty spał? .. W stodole. Chyba ci nie brakowało mnie w<br />
domu. Przeciwnie. Po wyjściu Szczurka szukałam ciebie, aleś przepadł jak kamień w wodzie .. A co? Miałem przez<br />
okno przypatrywać się twoim romansom? .. Głupi jesteś .. Nawet bardzo głupi, że ci dotychczas wierzyłem. Ot kokietka<br />
jak wszystkie.<br />
E0562 K. A. Czyżowski Zawalidroga CPARA 1965 str. 66<br />
Nie tak śpiesznie, panno Zosiu, bo tu mogą wyskoczyć różne niespodzianki .. Dobrzeście to powiedzieli, panie<br />
Sikora, i w sam czas, bo właśnie przyjechał ten ów Szczurek, wspólni mojego świętej pamięci męża, o którym wam<br />
mówiłam .. Wiem, wiem i już go nawet poznałem, bo przed pół godziną był u mnie w prezydium .. Był u was? I czego<br />
chciał? .. Najpierw powiedzcie swoje, czego on od was chce, a ja potem powiem swoje.<br />
E0563 J. P. Gawlik Pokusa CPARA 1965 str. 13<br />
Gdzie byłem? Z kim byłem? Może na wódce. Może na kartach. Na wódce. Na wódce z Bartłomiejem. Wesele jest<br />
teściowa i zięć. Dobre, nie? Panie starszy, jeszcze pół metra, bardzo proszę, bardzo proszę, o żoneczka, jest i żoneczka,<br />
ptaszynka, chodź tu, gołąbeczko .. Idiota .. Widzisz, na wódce, byłem na wódce. Albo na kartach.<br />
E0564 J. P. Gawlik Pokusa CPARA 1965 str. 19<br />
Tak się ogromnie cieszę z tego spaceru! .. Pójdziemy zupełnie jak na wagary. Będziesz miała świetną okazję ..<br />
Albo wiesz co, chodźmy na kawę. Będę mogła włożyć ten jerseyowy komplet i ten sznur, wiesz, no ten, który ci się<br />
tak podoba .. Na kawę? Pewnie, oczywiście, można na kawę. Bardzo dobry pomysł. Dawno nie byliśmy na kawie.<br />
E0565 J. P. Gawlik Pokusa CPARA 1965 str. 30<br />
Dlaczego tak dużo mówisz? Jasne, nie mogłeś .. Nie mogłem. No, nie mogłem. Co w tym dziwnego? Nie mogłem<br />
i już. Dlaczego zaraz jesteś taka podejrzliwa! .. Ja jestem podejrzliwa? .. W imię Ojca i Syna. Pytam najnormalniej w<br />
świecie, dlaczego się spóźniłeś, bo byłam trochę niespokojna i obiad wystygł zupełnie, a ty zaraz jak osa. Miałeś jakieś<br />
przykrości?<br />
E0566 J. P. Gawlik Pokusa CPARA 1965 str. 45<br />
Natrafiła pani widać na nietypową dziewczynę. Czego pani ode mnie chce? Nie chcę pani męża, nie chcę waszej<br />
dobroci, waszej uprzejmości, waszych uśmiechów. Sama dam sobie radę. Nie chcę słyszeć o tych waszych współczuciach,<br />
solidarnościach, przyjaźniach. Nie chcę! Słyszy pani? Nie chcę! Niech mi się pani stąd zabiera, ale szybko, żebym tu<br />
więcej pani nie widziała!<br />
59
E0567 Z. Jaremko-Pytowska Trzy prawdy CPARA 1965 str. 12<br />
Z czym? No, powiedz? Ja wiem, co myślisz z rozumem, ze szlachetnością dla ciebie byłoby szlachetniej, gdybym<br />
całe życie oszukiwała wszystkich i samą siebie. Słuchaj, dziecko, czyś ty doprawdy nigdy nie pomyślała, co czuł, co<br />
przeżywał Henryk, kiedy wrócił z obozu? Przecież tyś go po prostu wypchnęła za próg? Spróbuj sobie przypomnieć<br />
tę chwilę, popatrzeć na nią jak ktoś bezstronny.<br />
E0568 Z. Jaremko-Pytowska Trzy prawdy CPARA 1965 str. 25<br />
Ależ na litość Boga? .. Nie, nie, proszę mi nie przerywać. Ze mną także zszedł się, bo ja tego chciałam, chciałam,<br />
bo. Bo był inny od tamtej bandy, łagodny, szczery, bez tych wszystkich wygłupiań, tych zgryw na cynizm, na nudę, na<br />
filozofię za dwa grosze. Tylko za miękki. Ja. Ja się nieraz po prostu bałam, że on. Przecież ja go.<br />
E0569 Z. Jaremko-Pytowska Trzy prawdy CPARA 1965 str. 35<br />
Każdy z nas chodzi na jakimś pasku. Nie histeryzuj. Jesteś przewrażliwiona. Zresztą masz do tego prawo .. Przewrażliwiona?<br />
.. Powiedz lepiej przerażona. Tak, boję się! .. Widzisz, ona dopięła swego. Wyprowadziła mnie z równowagi!<br />
No, nieźle jej wygarnęłam. Ale co jej miałam powiedzieć? Że go kocham? Że chciałam mieć dom, bo go nie mam,<br />
odkąd zabrakło mamy? No, mogę być z siebie dumna!<br />
E0570 J. Kawalec, R. Smożewski Akt oskarżenia CPARA 1965 str. 7<br />
Proszę nie przerywać! Ale u was we wsi był jeszcze taki Ludwik. To ten Ludwik, jak mu zabrali pole pod drogę,<br />
to on się ubrał ładnie i poszedł tam, gdzie maszyna robiła rów w jego oziminie. Poszedł tam i stanął. Nie wszedł na<br />
pole, żeby nie zadeptać zboża i do dzieci krzyczał, żeby nie biegały po zbożu.<br />
E0571 J. Kawalec, R. Smożewski Akt oskarżenia CPARA 1965 str. 22-23<br />
To my się zadusimy .. Razem dwa morgi. Tyle musi być .. Ja bym cię zatłukł. Och, jak ja bym cię zatłukł, ty śliczny,<br />
zdrowy, blond-kawalerze .. Szczątkowy obraz prawdy. Jedynym świadkiem śmierci Karola Kotuli był jego zabójca. Czy<br />
on myślał wcześniej o zabójstwie. A może wynikło ono niespodziewanie. Można mówić, co się chce. Że też on tego<br />
nie rozumie.<br />
E0572 J. Kawalec, R. Smożewski Akt oskarżenia CPARA 1965 str. 31<br />
Trudno w to uwierzyć. Wszystko można wytrzymać, gdy jest pole. Ziemia jest po to, żeby znieść to, co boli, i żeby<br />
człowieka nie dosięgła krzywda od ludzi i od własnych myśli. Gdy się ma ziemię, trzyma się ją aż do śmierci .. Mówię<br />
wam, że coś z tego będzie .. Ja tam niczego się nie boję. Bo czego tu się bać?<br />
E0573 J. Kawalec, R. Smożewski Akt oskarżenia CPARA 1965 str. 43<br />
W mieście to musi być dobrze, co? .. Znowu mi się przypomniało to podlewanie kwiatków. Gdybyś widział, jak<br />
idę z dzbankiem do okna, gdzie stoją te wazoniki, gdybyś widział, to dałbyś mi w pysk. Dałbyś mi w pysk i ja bym ci<br />
nic nie powiedział. Ja bym ci może nawet i tak powiedział: „Dobrześ zrobił, żeś mi dał w pysk, bo to znaczy, że ty<br />
mnie rozumiesz”.<br />
E0574 J. Kawalec, R. Smożewski Akt oskarżenia CPARA 1965 str. 52<br />
A po co oskarżony chodził na brzeg rzeki? .. Przyglądałem się Durajowi .. Oskarżony go obserwował? Obserwowałem<br />
.. Oskarżony obserwował go z ukrycia? .. Siedziałem zawsze w kępie .. W jakim celu oskarżony obserwował Stefana<br />
Duraja? .. Czekałem okazji .. Jakiej okazji? .. Żeby go zabić .. Za chwilę powinienem w swojej mowie oskarżycielskiej<br />
podkreślić, że oskarżony Trepa z premedytacją przygotowywał się do swojej drugiej zbrodni.<br />
E0575 H. Krzyżanowska, J. Laskowska Pietrek Niedorajda CPARA 1965 str. 10<br />
Oj, Piotruś, Piotruś. Jak ci się to przytrafiło? Tak już dobrze było, a tu naraz .. A tu naraz coś tak za mną hukło,<br />
żem się odwrócił w tył i .. Ej, Antoś. Czy to, co hukło, to nie twoja sprawa? .. Ależ skąd. Nawet mi w głowie nie<br />
powstało .. No to już po całej robocie! Możesz sobie iść do domu, Pietrek.<br />
E0576 H. Krzyżanowska, J. Laskowska Pietrek Niedorajda CPARA 1965 str. 18<br />
Piotruś, to ty jesteś bardzo obrotny chłopak .. Gdzie tam obrotny, głupi. Tak się temu łobuzowi dać zagadać. I już<br />
by było po pieniądzach .. I bardzo dzielny. Takiego draba jak Wacek powalić .. Ach wy łajdaki! To Wicek po to mi<br />
nagadał o Michalaku, żeby mnie z remizy wyciągnąć. Jacy chytrzy. Patrzcie ich .. To co on Kasi powiedział?<br />
60
E0577 W. Odojewski Dziewczyna CPARA 1965 str. 8<br />
Ładne nauki mi dajesz, nie ma co mówić .. Powinieneś pojechać ze mną .. Nie. Już zdecydowałem .. Dobrze się<br />
namyśl, zanim podejmiesz następną decyzję. Masz jeszcze przed sobą ostatni rok studiów, a potem cztery, a nawet pięć<br />
lat minie, zanim staniesz samodzielnie na nogach. Żebyś sobie nie uwiązał do nich kuli .. Zamknąć walizkę?<br />
E0578 W. Odojewski Dziewczyna CPARA 1965 str. 17<br />
Dobre, nie ma co mówić! Gdybym to opowiedział, nikt by nie uwierzył. Gdyby nie to że moja matka nie potrafi<br />
zachować tajemnic, przypuszczałbym, że od dawna wiedziała i specjalnie mnie tam do ojca posłała .. Roman .. Och,<br />
przestań! Aż się mdło robi! Trele morele na temat miłości, wzdychania, ściskania się po kinach, parkach i różnych<br />
kątach!<br />
E0579 W. Odojewski Dziewczyna CPARA 1965 str. 29<br />
To, co powiedziałeś. Nie chcesz mówić! Jeszcze się gniewasz? Och, Roman, ja się cieszę, że przyszedłeś. Skąd<br />
wiedziałeś, że mnie tu zastaniesz? Domyśliłeś się? Wczoraj chciałeś mnie tylko pognębić tym swoim ojcem, prawda?<br />
Od razu wiedziałeś, że to nie było wcale tak? Powiedz? .. Ale jednak dzisiaj tutaj przyszłaś, choć znowu nikt cię do<br />
tego nie zmuszał.<br />
E0580 W. Odojewski Ich dziwne zabawy CPARA 1965 str. 35-36<br />
Jesteś bardzo dobry dla maluchów. Dzięki niemu tak prędko zapomniały, jaki byłeś. Ale ty chyba pamiętasz.<br />
Przychodziłeś pijany, wrzeszczałeś, śpiewałeś, próbowałeś podcinać sobie żyły .. Musisz to teraz wszystko przypominać?<br />
.. Pamiętam trochę dłużej. Nie jestem dzieckiem .. Twojego udziału też w tym trochę było .. Co przez to rozumiesz? ..<br />
Sama wiesz. Gdyby nie Marian.<br />
E0581 W. Odojewski Ich dziwne zabawy CPARA 1965 str. 48<br />
Ja też wiedziałam, że o tym wiesz. Może mnie to właśnie złościło? Może dlatego lubiłam stwarzać pozory? Do<br />
dziś nie wiem, po co? .. Byliśmy strasznie niedojrzali. Nie powinniśmy teraz mówić o tym .. Żeby to ja wiedział, co<br />
teraz powinniśmy, a co nie? .. Masz rację. Teraz to już nie ma znaczenia.<br />
E0582 W. Odojewski Bardzo udane lato CPARA 1965 str. 61<br />
No, więc o co ci chodzi? .. Nie chciałabym, żebyś do niego wracała .. Już to powiedziałeś. A ja ci także powiedziałam,<br />
że nie spełnię twego życzenia. Jakkolwiek o tym kroku myślisz, wyjadę do niego .. Ale nie musisz? .. Nie, wcale nie<br />
muszę. Tylko teraz chcę .. To znaczy, że wszystko, co mówiłaś o nim przedtem, o nim i o sobie, nie było prawdą ..<br />
Było, dobrze wiesz .. Było prawdą, a mimo to musiałaś wrócić? .. Chcę! To znaczy tylko tyle, nic więcej.<br />
E0583 W. Odojewski Bardzo udane lato CPARA 1965 str. 65<br />
Myślisz, że ten pomysł, nieangażowania się uczuciowego, ratuje cię przed czymś? .. Jesteś w błędzie. Nic przez to<br />
nie zapomnisz, ani z żadnych win się nie oczyścisz .. Zdumiewasz mnie swą dalekowzrocznością. I martwisz .. Zresztą<br />
ty sam wiesz, że zdradzasz ją. Codziennie, co noc zdradzasz ją ze mną. Czy się angażujesz, czy nie, zdradzasz ją ciągle<br />
na nowo.<br />
E0584 W. Odojewski Pomyłki CPARA 1965 str. 79<br />
Pewnie pomyliłam cię z kimś innym .. Chyba tak. Moja żona nigdy przecież. Ona odeszła ode mnie przed paroma<br />
laty. A właściwie. No jasne, musisz przecież wiedzieć. Wtedy, gdy myśmy. Ja już byłem przecież po rozwodzie. Ach,<br />
tak? .. Wtedy nie mówiłem ci o tym? Niemożliwe! .. Być może nawet mówiłeś. Bardzo mi przykro .. Nie rozumiem.<br />
Czego nie rozumiesz? .. Dlaczego miałoby ci być przykro?<br />
E0585 W. Odojewski Pomyłki CPARA 1965 str. 90<br />
Tylko w tym sęk, że ja wcale nie chcę zapomnieć. Bo to było coś najlepszego w moim życiu .. Skończ z tym! .. Ty<br />
byłaś najlepszą moją kobietą, najlepszym kolegą, kompanem, przyjacielem. W dzień i w nocy, rano i wieczorem. Do<br />
zabawy, do pracy, na wakacyjną włóczęgę. Czy ja wiem w końcu, do czego jeszcze. Najlepszą kochanką. Do diabła,<br />
najlepszą.<br />
E0586 E. Pietryk Dziesiątka CPARA 1965 str. 9<br />
Nic mu się przez to nie stanie, a ta nauka zawsze się na coś przyda. Jeszcze parę razy spróbuje, co to znaczy mieć<br />
z takimi jak wy do czynienia, i znajdzie na was sposób .. A ty próbowałeś? .. Ja nie lubię płotek. To nudna robota.<br />
Wolę grubszą rybę .. Uważaj, żebyś się nie złapał na własny haczyk. Znałem takich rybaków.<br />
61
E0587 E. Pietryk Dziesiątka CPARA 1965 str. 20<br />
Niech ten uważa, co mi to ukradł. Znajdę drania choćby pod ziemią .. I znów szykuje się rozróba .. Widocznie<br />
tutaj bez tego nie można się obejść .. Tobie dobrze mówić, bo ciebie on nie dotknie .. A ty czego się boisz? .. Dosyć<br />
w życiu się nacierpiałem. Żebym ja miał tyle wszystkiego, ile miałem bólu.<br />
E0588 E. Pietryk Dziesiątka CPARA 1965 str. 33<br />
Co za błazna, co za błazna. Byli tacy, co nie mieli obu rąk, a dawali sobie radę z takimi, do których ty nawet<br />
jeszcze nie dorosłeś .. Kto ci o tym mówił? .. W książce o tym było .. Ciebie te książki do reszty ogłupiły. Raz tam<br />
wyczytasz, że nie wolno się z ciebie śmiać .. Bo nie wolno. I tam tak jest napisane.<br />
E0589 E. Pietryk Dziesiątka CPARA 1965 str. 44<br />
Przecież wychowawca zabronił mi stąd wychodzić .. Ta nowa też tutaj?! Skąd się tu wzięłaś? .. Przecież to mój<br />
brat .. Cała rodzina się tutaj wpakowała. I co? Nic z tego? .. Z czego? .. Z tego, co wiesz .. Świnia jesteś .. No, no.<br />
Chcesz? .. Daj. To bardzo podłe wino. Może i oni się napiją .. Dla nich to za dobre. Dawaj.<br />
E0590 E. Pietryk Dziesiątka CPARA 1965 str. 63<br />
Mówię akuratnie tak, jak było, nic nie zmyślam. Powiedziałem prawdę .. Może więc któryś z was może coś jeszcze<br />
dorzucić do tej prawdy? Dobrze, poczekamy. Do godziny dziesiątej pozostało nam jeszcze kilka minut. Obejrzycie<br />
sobie przez ten czas dokładnie ten pokój, w którym było tak wygodnie, a który trzeba będzie opuścić przez bezmyślny<br />
upór. Sądzi pan, że przegram?<br />
E0591 E. Pietryk Dziesiątka CPARA 1965 str. 67<br />
To, co teraz zrobiłeś, to nawet nie wsypa. To coś gorszego. Obrzydzenie bierze, kiedy się na ciebie patrzy ..<br />
Pożałujesz tego, coś powiedział .. Powiem ci to jeszcze raz .. Od dzisiaj jesteś w tym pokoju zupełnie skończony.<br />
Zdechniesz z osamotnienia. Maciek trzyma moją stronę, Dziesiąta pójdzie stąd lada chwila, a Bareja? Bareja się nie<br />
liczy.<br />
E0592 M. Szulecka Źdźbła słomy Cpara 1965 str. 12<br />
Dzieci się fornalom zawsze sypały jak kartofle z dziurawego worka, a ziemię dostali raz na tysiąc lat, to jakże mam<br />
o tym zapomnieć .. Umiesz sypać piaskiem w oczy nawet własnej żonie .. A ty narzekasz, zamiast się cieszyć, żeś<br />
miała wtedy chłopa nie bojącego, bo jeszcze się wtedy wojna nie skończyła, jeszcze na dwoje babka wróżyła.<br />
E0593 M. Szulecka Źdźbła słomy Cpara 1965 str. 29<br />
Ty się tak z tym jechaniem nie śpiesz. Nie bądź naiwniak. Czy ty myślisz, że cię kto przeciw Krypie poprze? Nikt<br />
.. Nawet jak sprawa jest tak jasna? .. Będą się bali. Wiedzą, że Krypa ma chody w województwie i dalej jeszcze, bo<br />
nawet w samej Warszawie. Mało to razy widzieli u niego gości z ministerstwa.<br />
E0594 M. Szulecka Źdźbła słomy Cpara 1965 str. 41<br />
Dobre było, bo i do śmiechu bardzo, ale mogliście zagrać jasełkę. to by dopiero było na co patrzeć .. Jasełkę na<br />
rozliczeniu. Może jeszcze z Krypą jako królem Herodem? .. On i za samego diabła mógłby być .. Chyba za kulawego<br />
diabła, to tak .. Należało się, należało .. A mówiłaś że już tego nie doczekasz .. Co ja tam znaczę.<br />
E0595 M. Szulecka Źdźbła słomy Cpara 1965 str. 45<br />
A ja myślałem, że się wziął w garść, bo jak wyszedł odprowadzić sekretarza do samochodu to był już całkiem<br />
spokojny. Spokojny, owszem, ale to właśnie najgorsze, bo on nigdy nie bywa spokojny. Przecież już nawet nie wrócił<br />
do świetlicy, tylko poszedł prosto do domu .. Prawda .. A rano wyglądał jak trup i jak powiedział, że idzie do roboty,<br />
to mama bała się go puścić.<br />
E0596 A. Górny Ślub CPARA 1966 str. 15<br />
Nareszcie po tylu latach mogła pokazać, że nie należy do nas. A myśleliśmy, że zrezygnowała ze swoich fantazji ..<br />
Matuszczak wziął posłusznie konia za uzdę. Tylko nie zapomnijcie. Bo będziecie chodzić po prośbie do mnie. I odszedł<br />
nie przejmując się Marysią i nami .. Została sama na schodach dumnie wyprostowana .. Zrobiliśmy, co do nas należało<br />
rzucając tym kamieniem.<br />
62
E0597 A. Górny Ślub CPARA 1966 str. 23<br />
Nic nie było widać .. Marysia była teraz pełna spokojnego, dziękczynnego rozmodlenia i ufności. Po kościele<br />
rozchodził się zapach palących się świec. Ksiądz błogosławił, ludzie się żegnali. Organy ucichły. Zostali sami w trójkę.<br />
Zakrystian gasił świece, ogarniał ich z wolna cień wysokich murów .. Klęczeli. Pierwsze minuty nowego życia należy<br />
spędzić na modlitwie.<br />
E0598 Z. Nienacki Styks CPARA 1966 str. 8<br />
Niestety, ekscelencjo. To wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłem zabrać nie tylko ciepłej bielizny, ale<br />
i pańskiej szczoteczki do zębów, brzytwy, jak również pańskich ulubionych perfum. Pan chyba przyzna, że to była<br />
wyjątkowa sytuacja .. Dobry sekretarz osobisty i adiutant, mój Anzelmo, nawet w takich chwilach nie zapomina o<br />
szczoteczce do zębów, brzytwie i perfumach swego ukochanego dowódcy.<br />
E0599 Z. Nienacki Styks CPARA 1966 str. 21<br />
Nie zdążyłem. To był wypadek lotniczy .. Ja także powinnam zatelefonować. Zapomniałam wysłać dyspozycje w<br />
sprawie moich plantacji bananowych w Afryce. Jeśli te plantacje nie przyniosą w tym roku większego dochodu, za co<br />
utrzymam ochronkę przy kościele Świętego Łazarza? .. To zbożne dzieło. Powinna pani zadzwonić .. Nie mogę jednak<br />
stracić obola.<br />
E0600 J. Wasylkowski Węzeł rodzinny CPARA 1965 str. 46<br />
Ale ja, naprawdę, nie mam dzisiaj ochoty. Nie możesz mu tego jakoś wytłumaczyć. Laurencja nastroiła mnie<br />
lirycznie, a ty mi każesz .. Zawsze uważam że lepiej mieć już „to” za sobą. Czy kiedykolwiek pan hrabia zawiódł się<br />
na mojej radzie? .. Dobrze, dobrze, możesz go wpuścić. Choć, szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego mu się śpieszy,<br />
ci młodzi ludzie są w gorącej wodzie kompani, to ich gubi, ja ci to mówię, Augustino, to ich gubi.<br />
E0601 K. Gruszczyński Dymy nad wyspą MON 1963 str. 7<br />
Sierżancie, po co ich męczyć? Przecież i tak już nie da rady. Lepiej niech się trochę pogimnastykują na świeżym<br />
powietrzu .. Może jednak ludzie przyjdą. To była robota przygotowawcza do prawdziwej akcji. Zresztą robimy, bo<br />
musimy, żeby nie powiedzieli, że straż gapi się na ogień i czeka, aż go cywile ugaszą .. To cholernie głupia sytuacja!<br />
Jak Boga kocham!<br />
E0602 K. Gruszczyński Dymy nad wyspą MON 1963 str. 17<br />
Dajcie mi dojść do słowa. Plan jest dobry, ale nie możemy poprzestać na ściągnięciu do pomocy studentów? Musimy<br />
zmobilizować także ludność. Za wszelką cenę. Gdy się dowiedzą, co napisali w gazecie, może przyjdą nam z pomocą.<br />
Biorę tę sprawę na siebie. Myślę, że mi pani pomoże? .. Ależ oczywiście, z największą chęcią! .. Pan pojedzie po<br />
swoich kolegów. Chyba nie odmówią pomocy.<br />
E0603 K. Gruszczyński Dymy nad wyspą MON 1963 str. 28<br />
Rozumiem! Ale widzi pan, siedzimy tu od dawna, a życie monotonne i smutne, dlatego ja i moi przyjaciele<br />
zamierzamy stąd wyjechać tak szybko, jak tylko się da .. Tak, tak. No, będzie miał pan jeszcze trochę czasu do<br />
zastanowienia się. Myślę, że do porozumienia dojdziemy, najważniejsze, żeby człowiek mógł znaleźć dla siebie jakieś<br />
pasjonujące zajęcie.<br />
E0604 K. Gruszczyński Dymy nad wyspą MON 1963 str. 35<br />
Nie chciałem pani zasmucić. Pomówmy o czym innym. Na przykład o życiu ludzi zamieszkujących tę ziemię przed<br />
tysiącem lat. Możemy to sobie wyobrazić na podstawie odnalezionych naczyń i narzędzi, nikłych śladów dawnego życia.<br />
Opowiem pani, co tu będziemy robili, co się stanie z wyspą w związku z tym odkryciem. Zgoda? A może wybierzemy<br />
się na mały spacer?<br />
E0605 K. Gruszczyński Dymy nad wyspą MON 1963 str. 40-41<br />
To nie jest dla mnie miejsce. A zresztą Paweł będzie miał rodzinę .. Rodzinę?! .. Więc nic nie wiesz? .. Nic, a co,<br />
ożenił się? .. Jeszcze nie, ale zrobi to w niedługim czasie. Wierz mi, mój drogi, że bardzo zależy mi na zachowaniu<br />
tej przyjaźni, dobrych wspomnień. Nie chcę tego psuć, więc po prostu odchodzę .. Tu jest pełno roboty. Starczy jej dla<br />
wszystkich. Nie sądzisz? .. Przywykłem do włóczęgi, do ciągłego przenoszenia się z miejsca na miejsce.<br />
63
E0606 K. Gruszczyński Dymy nad wyspą MON 1963 str. 48<br />
Stój, wariacie! Słuchaj, co ci powiem! .. Tak będzie lepiej. Jak sobie trochę pochodzę, to mi przejdzie, opanuję<br />
się i znów będę dla wszystkich uprzejmy .. Na razie mógłbyś być uprzejmiejszy wobec mnie. Teraz nie mam czasu<br />
na dyskusje. Porozmawiamy potem. Idź sobie, gdzie chcesz, ale wróć chociaż na same występy. Zobaczysz, co za<br />
niespodziankę przygotowaliśmy! .. Same niespodzianki! Od rana o niczym innym nie słyszę! Dobrze, postaram się nie<br />
spóźnić.<br />
E0607 S. Lem Wierny robot w: Noc księżycowa Kraków Wyd. Literackie 1963 str. 114<br />
Dobry wieczór. Pan będzie moim nowym panem. Bardzo się cieszę. Będę się starał zadowolić pana według mych<br />
możliwości, a są niemałe. Jestem najnowszym modelem Ultra-DeLuxe .. Co to ma znaczyć? Nie zamawiałem żadnego<br />
robota .. Och, to nie ma znaczenia. Dlaczego miałby się pan sam trudzić? Od czego ja jestem? Odtąd będę załatwiał<br />
za pana wszystko. Jestem niezawodny. Nie mówię tego, żeby się chełpić. My, roboty, jesteśmy skromne. Po prostu<br />
stwierdzam fakt.<br />
E0608 S. Lem Wierny robot w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 123<br />
Moja droga, nie możesz być tego pewna. Był po prostu stary, rozstrojony. Kupili go z czwartej ręki .. Dobrze. Może<br />
to nie był piorunatyk, w każdym razie nie wiedział sam, co robi. Kilka razy nakarmił kota złotymi rybkami. W zupie<br />
były kulki .. Jakie kulki .. Stalowe. Z łożysk. Bo się wprost rozlatywał. Mówiłam jej, żeby go dała do generalnego<br />
remontu, ale ona: nie .. Jej mąż był do niego taki przywiązany. Wyjechali nad morze, a kiedy wrócili, nie poznali<br />
mieszkania.<br />
E0609 S. Lem Wierny robot w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 131<br />
Nic wielkiego. Kwestia rutyny czy mógłby mi pan powiedzieć jaki numer ma pański robot? .. Numer? Mój robot?<br />
Co za numer? .. Seryjny numer produkcji. Każdy robot go ma. Jest wytłoczony na karku .. Zaraz sprawdzę. A czemu<br />
to pana interesuje? .. W ścisłym zaufaniu, Clempner: sprawdzamy numery wszystkich robotów. Mamy dane że on jest<br />
w mieście .. O kim pan mówi? .. O tym robocie, o którym opowiadałem wtedy u pana. Nie pamięta pan? .. Nie. Jaki<br />
numer ma ten robot?<br />
E0610 S. Lem Wierny robot w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 132<br />
Panie. Muszę wyznać otwarcie: nie spodziewałem się tego po panu. Nie miałem pana za dobrego pana .. Nie<br />
mówmy o tym. Nie będę cię nawet pytał, co przeskrobałeś, ale w zamian pamiętaj masz mniej mówić, a bardziej się<br />
starać .. Bardzo będę się starał. Ale muszę panu coś wyjaśnić .. No to mów, ale zwięźle! .. Jestem prostym robotem,<br />
niczym więcej, proszę pana, ale zawsze tęskniłem do doskonałości.<br />
E0611 S. Lem Wyprawa profesora Tarantogi w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 140<br />
Pan profesor nie pamięta? Byłem wtedy tylko parę minut w osobliwych okolicznościach. Bo, prawdę mówiąc, to<br />
właściwie do dzisiaj nie wiem, po co przyszedłem wtedy do pana profesora .. A. Teraz już wiem. Naturalnie, to było<br />
zabawne! Pan nie wiedział, po co przyszedł, i ja też nie wiedziałem. He, he .. Ale jeżeli przez to mnie pan profesor<br />
wybrał, to się nic nie zmarnowało. Sam nie wiem, jak powiedzieć, ale jestem panu profesorowi taki wdzięczny.<br />
E0612 S. Lem Wyprawa profesora Tarantogi w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 145<br />
Bierzemy z największą chęcią! Tylko, powiedzcie, proszę, czyje to jajka? Jak to czyje, moje! Co pan myśli, że ja<br />
po sąsiadach będę zbierała. Mam własne gospodarstwo. Jaja świeżutkie .. Nie, to nieporozumienie chodzi o to moja<br />
dobra kobieto, czyje to jaja, to znaczy, kto je zniósł .. A to co — żarty? Kto miał znieść? Wiadomo kto — prztemocel<br />
.. A jak on wygląda?<br />
E0613 S. Lem Wyprawa profesora Tarantogi w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 150<br />
Panowie, wybaczcie, ale idzie o sprawę dużej wagi. Przybyliśmy do was w ten niezwykły sposób, aby skontaktować<br />
się z wami jako rasą rozumną, zamieszkującą odległy gwiazdowy glob .. Co ten tam znowu? Proszę się wyłączyć bo<br />
was przeklnę .. Panowie, panowie, zapewniam was, że macie do czynienia z mieszkańcami dalekiej planety, którzy<br />
dzięki nowemu wynalazkowi .. Nie chce się odczepić! Kto to jest? .. To ten facet z Ziemi, o którym wczoraj wam<br />
mówiłem.<br />
E0614 S. Lem Wyprawa profesora Tarantogi w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 163<br />
Pan z Bochni? .. Jak proszę? Nie rozumiem .. A kopa chcesz? .. Ależ, panie magistrze! .. Zaraz. Zdaje się, że<br />
nastąpiło zakłócenie .. Taka mowa? .. Kolego Chybek, co panu? .. Co to jest? .. Zaraz dostroimy .. Zna pan Krupę? ..<br />
Nie, to jeszcze nie to .. Szkoda, bo bym panu powiedział .. Co mu jest?! .. Zakłócenia. Zanik. Tu.<br />
64
E0615 S. Lem Wyprawa profesora Tarantogi w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 178<br />
Zapewniam pana, że nie puszczamy żadnych pączków .. A więc to nie my! .. Ach, moi biedni ludzie, to wy, to wy!<br />
Przecież ja was nigdy nie miałem okazji poznać z bliska. Przerażony owym wypadkiem i zagrażającymi nieuchronnie<br />
konsekwencjami, pozostawiłem słonecznicę i oddaliłem się, złamany, a wygląd wasz wydedukowałem na podstawie<br />
znajomości dawniejszych przypaleń przy pomocy matematyki.<br />
E0616 S. Lem Wyprawa profesora Tarantogi w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 184<br />
Ja też nie. Kim pan jest, jeśli łaska? .. Studiuję na WSE. Kończę towaroznawstwo. W przyszłym roku będę pisał<br />
pracę magisterską .. Ha. I nie przypomina pan sobie, co pana do mnie przywiodło? Jestem profesorem nauk ścisłych<br />
.. Pan profesor. Och najmocniej przepraszam. Proszę się nie gniewać ja naprawdę nie wiem. Skąd ja tu się mogłem<br />
wziąć? .. Dwudziestego siódmego kwietnia tysiąc dziewięćset pięćdziesiąt jeden. Dziwne.<br />
E0617 S. Lem Czarna komnata profesora Tarantogi w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 191<br />
Żadnych. Ani śladu zwłok. Nic. Absolutnie nic .. Osobiste rzeczy ludzi, którzy zniknęli? .. Ani śladu. Zresztą oni na<br />
ogół nie mają wiele: walizeczka, w niej mydło, szczoteczka do zębów, parę koszul. To są przeważnie absolwenci albo<br />
studenci .. Co właściwie robi ten Tarantoga? .. Nie wiem. Ma w swoim domku laboratorium, obok niego — niewielki,<br />
zamknięty pokój, do którego nie mogliśmy się dostać.<br />
E0618 S. Lem Czarna komnata profesora Tarantogi w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 197-198<br />
Tak jest, panie profesorze. Przyjmuję .. Niech pan się dobrze zastanowi. Bo, gdy pan się raz zdecyduje, nie będzie<br />
odwrotu. Skierowałem już pana licznych rówieśników na podobne drogi życiowe i nie zawiodłem się dotąd. Z drugiej<br />
strony muszę być ostrożny. Los obarczył mnie misją dziejową wobec całej ludzkości. Muszę ją wypełnić do końca. Pan<br />
jest jednym z tych, od których będzie zależała przyszłość świata.<br />
E0619 S. Lem Czarna komnata profesora Tarantogi w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 201<br />
O, nie wątpię w to! Nie wątpię! .. Nawet mi do głowy nie przychodziło gdym to wynalazł, jakie ściągnę na siebie<br />
kłopoty, ile będę miał zachodów, a to koszty, a to komplikacje z policją, ale mniejsza o to, nie przyszliśmy t, żebym<br />
się przed panem uskarżał. Trudno, stało się, wynalazłem tę maszynę i muszę teraz ponosić konsekwencje .. Panie<br />
profesorze, pan dziekan prosi pana do telefonu!<br />
E0620 S. Lem Czarna komnata profesora Tarantogi w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 205<br />
No dobrze, ale prawo ciążenia .. Kto jak kto, ale on go na pewno nie odkryje. To po prostu kretyn. W dodatku<br />
pobił się wczoraj w oberży z jakimiś marynarzami i mnie się też przy tym oberwało. Ledwo uciekłem .. A więc nie<br />
ma innej rady — musi pan zająć jego miejsce .. Ale jak? .. Tak jak już panu mówiłem. Zaproponuje mu pan, żeby<br />
zmienił nazwisko. Niech się nazywa, dajmy na to, Jonathan Saith. Wtedy pan przybierze jego nazwisko i będzie pan<br />
mógł, jako Izaak Newton, spokojnie pracować naukowo. Najlepiej proszę zacząć od razu.<br />
E0621 S. Lem Czarna komnata profesora Tarantogi w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 211<br />
Panie profesorze, przyszedł jakiś pan. Zdaje się, że on przyszedł z tym młodym panem i czekał na ulicy, ale nie<br />
mógł doczekać i chce tu wejść! .. Ach, tak? No, dobrze. Zaraz go tu poprosimy. Hm. Gdzie by tego znów wysłać? Są<br />
liczne co prawda wolne miejsca czy nie potrzeba Atylli, Dżengis-chana, Hannibala i tysięcy innych. Powolutku wyślemy<br />
całą policję, moja Melanio, bo musimy wiedzieć, że brzuch czasu jest nieskończenie wielki i pomieści wszystkich!<br />
E0622 S. Lem Dziwny gość profesora Tarantogi w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 220<br />
Czy próbował to pan komuś powiedzieć .. Ja nie. To znaczy. Częściowo. Byłem zmuszony. Mniejsza o to. Profesorze,<br />
nie mamy czasu, zaraz po mnie przyjdą. Czy może mnie pan stąd wyciągnąć? .. Obawiam się, że nie. Póki pan sobie<br />
nie przypomni .. O, klauston! Przepraszam. Obawiałem się tego. Wobec tego proszę mi pomóc. Potrzebna mi historia,<br />
którą im opowiem, prawdziwa, a przynajmniej taka, która wytrzyma ich sprawdzenia.<br />
E0623 S. Lem Dziwny gość profesora Tarantogi w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 225<br />
Może powie mi pan, skąd się pan tu wziął i kim pan jest? .. Była wycieczka, to pojechałem. Dlaczego nie miałem<br />
pojechać? Wszyscy jeżdżą. Jak Chronobus obniżył się, zrobiłem głupstwo. Przyznaję. Wyskoczyłem na jedną chwilkę.<br />
Drogą szła dziewczyna. Spodobała mi się, nikt nie zauważył, że się wymknąłem. Poszedłem za nią. Była tam jakaś<br />
buda z kamieni. Dziewczyna stanęła, ledwo się do niej odezwałem, zaczęła krzyczeć.<br />
65
E0624 S. Lem Dziwny gość profesora Tarantogi w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 229<br />
Na czym polega różnica? .. Jak to — na czym? Przecież ja jestem mężczyźnikiem, nie? .. Dobrze, dobrze. Ma<br />
pan dzieci? .. Jeszcze nie. Ale miałem dostać wnet przydział .. Przydział, proszę. A kto to są ci Nanowie, o których<br />
pan wspominał? .. Nanowie to są rozumnawce. Rozumnawiec to Nan albo Kleppel, ale przeważnie Nan. Przypadkowo<br />
pamiętam, bo Nowak mi mówił.<br />
E0625 S. Lem Dziwny gość profesora Tarantogi w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 234<br />
Mówił, że go sptolemizują .. Bo to idiota, idiota, nie rozumie, że ptolemizację wynaleziono dopiero w roku dwa<br />
tysiące sześćset osiemdziesiąt trzy. Proszę pana, niech pan w ogóle z nim nie rozmawia. To kretyn! Nie rozumiem,<br />
jak mogli mnie z kimś takim zcielić? .. Jak proszę? .. Zaraz pan zrozumie wszystko. Ja nie jestem mężczyzną, panie<br />
profesorze, tylko mężczyźnikiem.<br />
E0626 S. Lem Dziwny gość profesora Tarantogi w: Noc księżycowa Wyd. Literackie 1963 str. 240<br />
Z Marsa? Proszę — z Marsa! Marsjanin znaczy no, chodź ty mój Marsjaninie jeden, chodź .. Przepraszam pana<br />
profesora za wszystkie kłopoty, co pan z nim miał i za ten czas stracony .. O, nie szkodzi, pani Nowakowa, nie szkodzi ..<br />
Dobranoc .. A to historia dopiero. On tu chyba dwie godziny siedział, wyobrażam sobie, że musiał panu naopowiadać.<br />
Hi. Hi. Przepraszam. Więc pan przychyla się do zdania, że on nie pochodził z przyszłości, co? A zauważył pan jego<br />
nogi?<br />
E0627 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Kariery LSW 1963 str. 8<br />
Był ranny? .. Na wschodnim froncie. Ciężka rana, więc przysłano go ze szpitala na dłuższą rekonwalescencję. Nie<br />
wie, jak się poznali, ale to nie było trudne, ponieważ ogród wilii od terenu sanatorium oddzielała tylko wąska ścieżka.<br />
Nie silili się nawet na ostrożność. Wkrótce całe osiedle powtarzało ze zgorszeniem, że córka doktora Korsadzkiego<br />
zadaje się z Niemcem. Widywano ich na łódce, to znowu w lesie. Słowem — skandal!<br />
E0628 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Kariery LSW 1963 str. 21<br />
Jestem, Różo, jakaś skołowana. Zupełnie nie mogę znaleźć tych zdjęć .. Poszukam później .. Wracajmy do sprawy<br />
.. Właśnie — więc czego ty od nas, Zosiu, chcesz? Bardzo jestem zobowiązany za informację, że pewnej pani tak<br />
świetnie się powodzi. No i co. Benedykcie? Mąż mój nie żyje. Chcę, żebyś doradził życzliwie .. Po co, stryju, ta ironia?<br />
Nie udawaj, wiesz, o co chodzi.<br />
E0629 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Kariery LSW 1963 str. 25<br />
O, właśnie. Umieranie to nasza specjalność. Czas już przekwalifikować się .. Aha. Więc po to jedziesz do Pragi?<br />
.. Między innymi i po to. W oczach świata więcej znaczy postęp techniczny i racjonalna gospodarka niż bohaterskie<br />
zrywy. Na przykład Niemcy. Od nich też wiele możemy się nauczyć .. Brak mi słów! Polska była sumieniem narodów.<br />
Czy wyście zapomnieli o wszystkim?!<br />
E0630 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Kariery LSW 1963 str. 32<br />
Dość! Wśród sześciorga obecnych trzy osoby wypowiedziały się zgodnie z rozsądkiem i sumieniem, czyli przeciw<br />
temu nieszczęsnemu konceptowi. Nie osiągnęliście większości, wobec tego, Zosiu, nie wolno ci odpisać. No, czas<br />
na mnie. Idzie pan panie Michale? .. Nie! Ja właściwie jeszcze nie zabrałem głosu. To pani Róża dołączyła mnie<br />
automatycznie do tych, którzy mówili „nie” .. Jak mam to rozumieć?<br />
E0631 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Kariery LSW 1963 str. 39-40<br />
Tym bardziej jestem ci wdzięczna, że przedstawiłaś Kurta tak, no wiesz? .. Obiektywnie? Chcę też wierzyć, że<br />
wasza decyzja jest słuszna. Czego ty szukasz, kochanie? .. Pojęcia nie mam, gdzie ja podziałam te dwie fotografie.<br />
Nie widziałaś ich? .. Jakie fotografie? .. Były jeszcze dwie, przecież pamiętam. Na jednej domek, a na drugiej dzieci<br />
w piaskownicy. Znajdą się. To tak zawsze. Powyrzucam niedopałki, ależ nakopcili!<br />
E0632 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Kariery LSW 1963 str. 55<br />
Prawda, pana czas drogi. Widzi pan, ja cały dzień sama przy robocie, z babcią tylko, to chce się pogadać. No,<br />
nie przeszkadzam .. Chwileczkę, mamo. Mamusiu, zostało tam co z obiadu? .. A dlaczego? .. Proszę cię, poczęstuj<br />
obiadem tego, co tam kopie w ogródku. Zimno .. Ojciec umówił człowieka bez życia .. Ojciec go umówił za taką cenę<br />
że po prostu wstyd .. Co cię to obchodzi? Przecież stary się nie targował.<br />
66
E0633 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Kariery LSW 1963 str. 68<br />
A Staszka przecież znamy. Kuzyn Kici, rodzina przyzwoita. Jej matka taka dzielna .. Idealistka, pedagog! Tytan<br />
pracy dla ludzkości. Tylko w domu bieda z nędzą .. Co chcesz, jedna pensja nauczycielska na wszystko. Ale córki<br />
dobrze wychowała. Wiesz, Kicia chce pójść na dentystykę .. I skąd to się u takiej matki wzięła taka córka! Tak, tej<br />
córki można pozazdrościć. Nie zginie .. Więc jej kuzyn to też na pewno chłopak do rzeczy.<br />
E0634 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Kariery LSW 1963 str. 76<br />
Zenek! Kiedy cię poznałam, byłeś taki, jak ona. A teraz. Czasem to mi nawet żal .. Jest czego żałować. Powinnaś<br />
się cieszyć, że przy mnie do czegoś doszłaś. Przecież ci teraz lżej, co? Nie? .. Niby tak. Ale jakbym wyszła za innego,<br />
a teraz żyła z innym. No i te wieczne historie z Olą .. No cóż, życie ludzi zmienia. Czekaj, i Ola zmądrzeje .. Jak<br />
będzie miała męża i dziecko, to może się zmieni.<br />
E0635 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Kariery LSW 1963 str. 93<br />
Właśnie! Staszek! Odrzucił twoje nęcące propozycje! Prawda? .. Zawiodłeś się na nim, bo on jest ambitny i ma<br />
własne zasady, których nie zdradza dla doraźnych korzyści. Są więc jednak ludzie, którzy .. Którzy wszystkiego się<br />
boją. Po prostu stchórzył. Głupiec! A przy mnie od razu stanąłby na nogi. Pieniądze — to niezależność. A ty? To ty<br />
ciągle się boisz. Boisz się, że urwą ci zarobki, boisz się wyjechać na urlop, żeby ktoś do teczek nie zajrzał, żeby ktoś<br />
nie podstawił nogi.<br />
E0636 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Kariery LSW 1963 str. 85<br />
Ten pokój — powtarzam — jest wolny. W zasadzie mogę go w każdej chwili wynająć — w rzeczywistości sprawa nie<br />
jest taka prosta. Pan wie ta willa wchodzi w skład jednorodzinnych domków Spółdzielni Mieszkaniowej Pracowników<br />
Przedsiębiorstw Usługowych .. Ale to pana dom? .. Oczywiście. Cała rzecz w tym, że od kilku lat jestem prezesem<br />
naszej spółdzielni. Moje stanowisko jest zbyt eksponowane, oczy całego osiedla zwrócone są na mnie. Nie chciałbym,<br />
żeby mnie obmawiano, że odnajmuję pokoje... [&]<br />
E0637 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Kariery LSW 1963 str. 98<br />
Leżała tam pusta butelka .. Pewnie ten stary cisnął w krzaki .. Na pewno! .. Pili twoje zdrowie, Zenku. Szkoda, że<br />
nie słyszałeś, jak stary dziękował za pracę, za zarobek .. Polecał się na przyszłą wiosnę .. Nabrał przy toastach humoru<br />
i energii i na cały głos cię błogosławił! Cha! Cha! Cha! No co, nie jesteś zaszczycony. Nazwał cię swoim dobroczyńcą<br />
.. Phi! Czy to on jeden? .. Co tak stoisz, Oleńko? Daj butelkę!<br />
E0638 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Kariery LSW 1963 str. 8<br />
A więc już wszyscy zawiadomieni .. Wszyscy. Tylko co do stryja Benedykta .. Nie przyjdzie? .. Spokojnie, Zosiu,<br />
nie denerwuj się. Przyjdzie. Ale nie mówiłam mu o liście. Myślałam, że lepiej, jeśli sama mu powiesz .. Trudno. A co u<br />
niego? .. Przebolał już emeryturę? .. Chyba tak. Dostał lekcje rosyjskiego Rysiek coś przysłał. Nie zginie .. Doskonale.<br />
Będzie w znośnym humorze.<br />
E0639 S. Mrożek Policja w: Utwory sceniczne Kraków 1963 Wydawnictwo Literackie str. 9<br />
Czy ateiści nie mają prawa, podobnie jak wierzący, do swobodnego dysponowania swoim ciałem, własnym pogrzebem?<br />
To, co pan mówi, jest tylko potwierdzeniem przeczuwanego przeze mnie faktu, że w kraju panuje jak najszersza<br />
tolerancja, także w zakresie przekonań religijnych .. Tak .. A weźmy kulturę, sztukę. Ile to razy przechadzam się tam<br />
i z powrotem, raczej wzdłuż aniżeli wszerz, bo, jak pan wie, cela jest prostokątna — i entuzjazmuję się .. No tak, nie<br />
da się zaprzeczyć .. A widzi pan.<br />
E0640 S. Mrożek Policja Wyd. Literackie 1963 str. 18<br />
Nie. Poszedł na miasto prowokować z własnej chęci. Kto wie, jak długo mu zejdzie .. Proszę sobie nie przeszkadzać.<br />
Pani, jak widzę, szyje .. E. Takie tam. To tylko lampasy do kalesonów mężowi. On się tak źle czuje w cywilnym<br />
garniturze. Chce mieć zawsze na sobie choćby jakiś szczegół wojskowy, choćby pod spodem. Panie naczelniku! .. Cóż<br />
takiego? .. Niech pan go zwolni z tej służby. Niech on już nie chodzi prowokować po cywilnemu .. A dlaczegóż to?<br />
Nikt nie wie, jak on zmarniał, jak zbiedniał odkąd musi chodzić po cywilnemu.<br />
E0641 S. Mrożek Policja Wyd. Literackie 1963 str. 23<br />
Czy wiecie, że już nigdy nikogo nie zaaresztujemy? .. Jak to panie naczelniku, jak to? .. Powiem wam jeszcze<br />
więcej. Nie tylko nigdy już nie zaaresztujemy nikogo, ale i wasz syn, wasz wnuk i prawnuk nikogo już nie zaaresztuje.<br />
Cała policja znajduje się na skraju przepaści, w przededniu katastrofy. Po co istnieje policja? Żeby aresztować tych,<br />
którzy występują przeciwko istniejącemu porządkowi. A jeśli takich już nie ma? Jeśli właśnie na skutek działania coraz<br />
ulepszanej i rozbudowywanej policji zniknął już wśród obywateli ostatni cień buntu.<br />
67
E0642 S. Mrożek Policja Wyd. Literackie 1963 str. 27<br />
Codziennie wysyłam raporty o was do generała. Dzięki wam dostaliśmy już fundusze na rozbudowę więzienia,<br />
szkolenie nowego personelu i wzmocnienie patroli. Generał osobiście interesuje się wami. Mówi, że jesteście bardzo<br />
niebezpieczni i że to wielkie szczęście, że was ująłem w porę. Kto by was nie znał, mógłby pomyśleć, że jesteście z<br />
tego niezadowoleni. Generał zapowiedział, że osobiście przyjedzie dzisiaj na przesłuchanie.<br />
E0643 S. Mrożek Policja Wyd. Literackie 1963 str. 33<br />
Proszę, proszę, niech pan kontynuuje .. Przysięgam, że się nie mylę. Znam go doskonale. Siadywał u mnie przez<br />
dziesięć lat, tu, na tym krześle. To niemożliwe, żeby wasza ekscelencja miała takiego adiutanta! .. Co pan na to,<br />
poruczniku? .. Pan naczelnik rzeczywiście ma rację, jestem jego byłym więźniem. Fakt że rozpoznał mnie w mundurze<br />
i ze zmienionym zarostem przynosi zaszczyt jego spostrzegawczości zawodowej, jego kwalifikacjom.<br />
E0644 S. Mrożek Policja Wyd. Literackie 1963 str. 37<br />
Chyba to wystarczy, panie generale .. Prawdę mówiąc, zaczynam się dziwić, dlaczego pan utrudnia śledztwo .. Ja<br />
utrudniam śledztwo? Ja? .. Tak mi się wydaje. Czy panu zależy na tym, żeby temu człowiekowi niczego nie udowodniono?<br />
.. Ja protestuję .. Przecież wyraźnie przeszkadza pan adiutantowi w ostatecznym zdemaskowaniu przestępcy, w<br />
obnażeniu całej jego nikczemności. Ostrzegam, że czuję się w obowiązku porozmawiać o tym pańskim stanowisku z<br />
Regentem, Wujem naszego Infanta.<br />
E0645 S. Mrożek Policja Wyd. Literackie 1963 str. 41<br />
Niech pan nie myśli, że policja jest ponad aresztowaniem. Nie. To aresztowanie jest ponad nami. Ono jest ponad<br />
wszystkim. Jestem policjantem starej daty. Proszę więc. Jeżeli tylko umie pan uzasadnić .. Oczywiście, że umiem.<br />
Sprawa przedstawia się tak: do elementarnych obowiązków szefa milicji należy ochrona generałów przed zamachami<br />
bombowymi. A pan — co zrobił? .. Sam pan wcisnął bombę do rąk aresztowanego spiskowca, sam mu pan pokazywał,<br />
jak ma rzucać.<br />
E0646 S. Mrożek Męczeństwo Piotra Ohey’a w: Utwory sceniczne Wyd. Literackie 1963 str. 58<br />
Mógłbyś go chociaż zastrzelić, zaczaiwszy się koło umywalki. Czytałam, że podobno w Indiach Anglicy umyślnie<br />
wciągali tygrysy do łazienki, aby potem, odciąwszy im odwrót korkiem od wanny, strzelać do nich jak do kaczek. Mój<br />
boże, a książę Sanguszko, jakie on hodował bażanty. Raz złote, raz srebrne, aż goście dostawali zapalenia spojówek ..<br />
Roztkliwianie się nic nie pomoże.<br />
E0647 S. Mrożek Męczeństwo Piotra Ohey’a w: Utwory sceniczne Wyd. Literackie 1963 str. 57<br />
Niestety. Postaram się zająć niewiele czasu. Proszę, niech pan położy .. Dziękuję, usiądę w nogach, jeśli można.<br />
Polecono mi przekazać, osobistą niejako, prośbę Ministra Spraw Zagranicznych do pana .. Może się pan uniesie na<br />
chwilę? Przysiadł mi pan nogę. O tak, dziękuję. A więc, cóż to za prośba? .. Jak panu wiadomo, w naszym kraju bawią<br />
przedstawiciele różnych państw.<br />
E0648 S. Mrożek Męczeństwo Piotra Ohey’a w: Utwory sceniczne Wyd. Literackie 1963 str. 63<br />
Tam, gdzie zwykłem codziennie odczytywać sobie rubrykę „Drobne” dzisiaj trwa gonitwa psów, miejsce pokrzepiającej,<br />
poobiedniej drzemki — teraz wypełniona szarlatańskimi sprzętami linoskoczków powszechne pomieszanie<br />
żywiołów, ambitne plany, gorączkowe majaki, brak szacunku dla ojca i niepokój wtargnęły tutaj. Wiek mi nie sprzyja,<br />
nie będę więc służalczo zabiegał o jego względy. Podajcie mi szlafrok.<br />
E0649 S. Mrożek Indyk w: Utwory sceniczne Wyd. Literackie 1963 str. 69<br />
Łońskiego roku, przed samą wilią, krowa coś mówiła do Marcina .. Opowiedzcie no, kumie .. Ano, poszedł Marcin<br />
do obory, a krowa powiedziała do niego wedle żłoba: „Nie jest dobrze, Marcinie” .. Tak samo i Marcin ją zapytał: „Co<br />
nie jest dobrze, krowo? .. Tak samo i Marcin ją zapytał co nie jest dobrze, krowo. A krowa na to: „A tak, w ogóle to<br />
nie jest dobrze” — i tylko siano jadła. Marcin jeszcze trochę poczekał, bo myślał, że może coś więcej powie.<br />
E0650 S. Mrożek Indyk Wyd. Literackie 1963 str. 71<br />
Nie jest pan zadowolony z życia? .. Ani jestem, ani nie jestem. Tak samo, jak z tymi zwierzętami, które pana<br />
tak zdenerwowały, po prostu nie zależy mi. Ani celu, ani ochoty .. Z czego pan żyje? .. O, utrzymanie mamy w tej<br />
karczmie zapewnione. Choć skromne, ale zapewnione, wystarczy, żeby żyć, widoków na przyszłość niewiele, ot, aby<br />
aby. Za to jest ciepło, choć trochę śmierdzi, ale nie za bardzo. Zresztą uciec stąd nie można, bo nie ma dokąd, drogi<br />
złe, pustkowie wokół straszne.<br />
68
E0651 S. Mrożek Indyk Wyd. Literackie 1963 str. 75<br />
Nic nie pamiętam. W głowie taki szum .. Zemdlałaś, Lauro, przyniosłem cię tu, gdy nas wygnano z pustelnika<br />
chatki .. Nic nie pamiętam, pomnę tylko bór, czarny, ogromny .. Precz smutne wspomnienia niechaj nam nie zmącą<br />
dni przyszłych, bez troski, szczęścia, co nas czeka! .. On mnie będzie uczył. Bakałarzyna! .. Pierwotniak! .. Co to za<br />
ludzie? .. To dekadenci .. O! .. I cynicy .. Czy może nas pan przedstawić? .. Ten pan jest poetą .. Byłem poetą. Obecnie<br />
rozmyślam .. Poeta? A więc nasz przyjaciel. Sprzymierzeniec.<br />
E0652 S. Mrożek Indyk Wyd. Literackie 1963 str. 80<br />
A tak. Z pewnego punktu widzenia — tak. Bo przyznaję się uczciwie do swojej sytuacji. Przestałem pisać i nie<br />
staram się zostać, na przykład, atletą, bo wiem że ani mnie to zajmuje, ani nie mam ku temu żadnych możliwości. W<br />
tej niezdrowej okolicy straciłem wszelkie poczucie sensu tak dalece, że nie staram się nawet tego opisywać i w ten<br />
sposób ocalić siebie jako poety.<br />
E0653 S. Mrożek Indyk Wyd. Literackie 1963 str. 85<br />
Założę się, że dzięki tej dziewczynie zmieniliście zdanie. Dekadencja dekadencją, ale wystarczy, żeby ładna dziewczyna<br />
przeszła koło was, a zaraz znajdziecie cel w życiu. Ale trudno, nie mam wam tego za złe. Potwierdzacie tylko<br />
moją tezę. Teraz widzę że muszę ich znaleźć koniecznie. I ją, i jego .. I jego także? Czyżby książę. Ja się nie wtrącam.<br />
Jako były artysta, mam zrozumienie dla tajników ludzkiej psychologii.<br />
E0654 S. Mrożek Indyk Wyd. Literackie 1963 str. 88<br />
Nie, tego wszystkiego nie możemy tolerować. Więc najpierw oświadczyłem się o Laurę, bo myślałem, że małżeństwo<br />
księcia, jako przykład, podziała i wpłynie na stan umysłów, jeżeli można tak powiedzieć. Małżeństwo jako forma<br />
zorganizowana i legalna jest w pełni do przyjęcia przez nas. Żywioł — ot, co jest groźne. Z małżeństwa nic nie wyszło,<br />
bo Laura uciekła z Rudolfem. I to nasunęło mi nową myśl.<br />
E0655 S. Mrożek Indyk Wyd. Literackie 1963 str. 95<br />
Przepadły? Ano, zobaczymy. Jesteś zbyt pewny siebie, młodzieńcze czy naprawdę wierzysz, że nikt cię nie zastąpi?<br />
.. Stręczyciel i grubianin .. Kto? .. Wolałbym nie operować tytułami. Ale w takiej chwili rozmawiać w ten sposób, to<br />
co najmniej nieprzyzwoitość .. Czy mam to rozumieć jako aluzję? .. Trzeba nie mieć za grosz delikatności .. Ejże, czy<br />
nie za śmiało? My mamy w archiwach różne takie wierszyki.<br />
E0656 S. Mrożek Na pełnym morzu w: Utwory sceniczne Wyd. Literackie 1963 str. 127<br />
Słuchaj pan! .. Szanowny i drogi panie! Wiemy wszyscy, że nie da się ukryć takich cech charakteru, jak chęć do<br />
poświęceń. Miłość bliźniego, solidarność. Już od pierwszych chwil zauważyliśmy z kolegą, iż w panu jest coś, co pana<br />
od nas odróżnia, to coś, to właśnie wrodzona szlachetność, nieodparte pragnienie służenia wspólnej sprawie, gotowość.<br />
Prawda, panie kolego? W życiu nie widziałem lepszego człowieka .. Jesteśmy szczęśliwi, że nareszcie kolektyw może<br />
odpowiedzieć na pańskie gorące wezwanie o sposobność, okazję zrealizowania pańskiej skrytej, czystej tęsknoty.<br />
E0657 S. Mrożek Na pełnym morzu w: Utwory sceniczne Wyd. Literackie 1963 str. 136<br />
Ja nie, żeby się uchylał, tylko po prostu z życzliwości. Sam lubię dobrze zjeść i wiem, jak łakomstwo czasem gubi<br />
człowieka. Gdybym nie był zatruty, to ja bym nic nie mówił, proszę bardzo. Ale tak, to jest po prostu mój obowiązek<br />
.. Tak jest, szefie .. Ja nie twierdzę, że to jest nieuleczalne. Nie, po prostu powinni panowie jeszcze trochę poczekać,<br />
na pewno mi przejdzie.<br />
E0658 S. Mrożek Karol w: Utwory sceniczne Wyd. Literackie 1963 str. 143<br />
Niech dziadek posłucha pana doktora. Pif-paf będzie potem. A to moglibyśmy chwilowo położyć tam. Nie? Dobrze,<br />
dobrze, jak panu wygodniej .. Dziadzio nigdy nie rozstaje się ze strzelbą. My, w rodzinie, wiemy, co do nas należy.<br />
Czy może to pan przeczytać? .. Hej! Widziałem ci, ja, jak ojciec nieboszczyk wpakował jemu pół funta śrutu w sam<br />
środek brzucha.<br />
E0659 S. Mrożek Karol w: Utwory sceniczne Wyd. Literackie 1963 str. 150<br />
Co macie przeciwko mnie?! .. Pan jest Karol? .. Nie! .. A kto protestował, że strzelba jest już nabita od dwudziestu<br />
lat i że taki stan rzeczy nie może trwać dłużej? Kto chciał zmusić dziadka, żeby czytał? .. Brednie .. Kto nie chciał dać<br />
okularów biednemu staruszkowi? Pan jest Karol! .. Nie! .. Przysięgam. Ja mam dowód osobisty, ja pokażę .. Dowód<br />
nic nie znaczy.<br />
69
E0660 S. Mrożek Strip-Tease w: Utwory sceniczne Wyd. Literackie 1963 str. 169<br />
Zdaje się, że to był pański pomysł .. Ale pan go zrealizował. Zimno tu .. Nie jest wykluczone, że i tak kazałby<br />
nam oddać ubranie, pomysł czy nie pomysł .. Nie! Ja jestem pewien, że to pan naraził siebie i mnie przez tę idiotyczną<br />
maskaradę. Pan zwrócił uwagę Ręki na naszą odzież. Żeby pan chociaż nie podwijał nogawek. Może wtedy spodnie<br />
nie rzuciłyby się w oczy.<br />
E0661 S. Mrożek Zabawa w: Utwory sceniczne Wyd. Literackie 1963 str. 185<br />
A dlaczego ma być? .. Bo ja chcę! .. Chcesz naprawdę? .. Jak to, nie chcę? .. Powiedz mu, że chcesz .. Skąd wiesz,<br />
że chcesz? .. Bo chcę, to wiem. Bo mi się chce .. Brawo! .. Ale jej nie ma .. To źle .. Dlaczego źle? Jakby miała być,<br />
a jej nie było, to by było źle .. Ale mnie jest źle zabawa musi być! .. Tak .. Jak jej nie ma, to być nie ma, to nie musi<br />
.. Jak to nie musi, kiedy mnie jest dobrze, kiedy jest zabawa?<br />
E0662 S. Mrożek Kynolog w rozterce w: Utwory sceniczne Wyd. Literackie 1963 str. 204<br />
Chwileczkę .. Nie! To niemożliwe! Nie mogę pozwolić żeby niewinne cierpiały stworzenia! To jest okrucieństwo!<br />
.. Stanę koło pana. Taka się czuję przy panu malutka. Pan jest taki silny, a ja taka słaba. Czy pan już rozpoznał to, co<br />
się tam dzieje? Rada bym wiedzieć, to jest tak okropne! .. Przyznam, że pierwsze słyszę takie głosy. I nie wykluczając<br />
innych możliwości. Lecz posłuchajmy! .. Ach, słuchajmy, proszę! .. To nie do wiary, a jednak prawdziwe! Jak on to<br />
robi?<br />
E0663 S. Mrożek Kynolog w rozterce w: Utwory sceniczne Wyd. Literackie 1963 str. 211<br />
Po to tu przyszedłem, żeby się dowiedzieć .. Idźcie już, człowieku. Co mamy do tego? .. Czy to nie obchodzi pana<br />
szanownego? .. Co mnie ma obchodzić? .. No to ja powiem, by panu dogodzić. Ja powiem od razu mój panie łaskawco,<br />
i zaraz dojdziemy, kto jest tym oprawcą. Giną koniki, przepadają marnie, bo on koniną karmi swoją psiarnię! .. Ha!<br />
Łotrze! .. Jeśli kto łotrem, to nie o mnie mowa! .. W gardło ci wcisnę z powrotem te słowa!<br />
E0664 L. Prorok Powrót taty LSW 1963 str. 7<br />
No proszę, proszę. Znajdujemy dobre strony lotu. W każdym razie będziesz miała codziennie meldunki z bazy. Na<br />
końcu podam w jednym zdaniu jak wyglądam .. I jak się czujesz. Pamiętaj! Gwarantuję. Mur! .. Tylko nie myśl, że<br />
ja się pogodziłam z tą całą historią. Nie zaprzeczaj, Adasiu. I nie rozumiem, dlaczego ciebie wybrali? Mieli nie brać<br />
żonatych.<br />
E0665 L. Prorok Powrót taty LSW 1963 str. 13<br />
Normalnie — to nie powiem. Ale owszem, takich cudaków widuję czasem na scenie. Izolda nieraz zaprasza mnie<br />
na stare sztuki. Lubię słuchać, jak śmiesznie rozmawiają na scenie. Ja. Trzeba ci wiedzieć, bardzo lubię kostiumy czy<br />
może jesteś artystą? .. Dom wariatów. Bo ja przecież nie sfiksowałem. Oczywiście, zmysły działają normalnie ale to<br />
wszystko tutaj. Gdzie ja jestem?<br />
E0666 L. Prorok Powrót taty LSW 1963 str. 18-19<br />
Cha! Cha! Cha! Kapitalne. Proszę to zrobić jeszcze raz .. O, przepraszam. Zdawało mi się, że jestem sam. Czy<br />
może pani też tutaj mieszka? .. Niezupełnie. Przyszłam w odwiedziny. Kim ty jesteś? Albo nie, proszę nic nie mówić.<br />
Pasjami lubię zagadki. To moje hobby. Nie uwierzysz, jaki ja mam dar odgadywania .. Głowa pęka w tym wszystkim.<br />
Pani jest jeszcze jedną zagadką .. Szkoda, że Karol tego nie słyszy.<br />
E0667 L. Prorok Powrót taty LSW 1963 str. 36<br />
Ba, przed odlotem .. Dzieci opowiedzcie mi jeszcze o mamie. Jak żyliście, gdy minął termin mego powrotu? Tak<br />
chaotycznie rozmawialiśmy wczoraj. Jak żyliście? .. Jak mama dawała sobie radę? .. Jak żyliśmy? Pierwszych lat to ja,<br />
prawdę mówiąc, dobrze nie pamiętam. Nie, nie martw się. Nie było nam źle. Materialnych kłopotów mama nie miała.<br />
Przeciwnie. Otrzymywaliśmy dużą rentę i wszystko, czego potrzebowaliśmy. Po maturze dostałam nawet samochód i<br />
motorówkę.<br />
E0668 L. Prorok Powrót taty LSW 1963 str. 41<br />
Marta przyniosła jakąś taśmę. Leży na magnetofonie na pewno od niej. Zaraz posłuchajmy. Hustowi. Zgody dziesięć,<br />
Dzielnica Zachodnia. Kochani, wczoraj przekonałam się, że wasz dom jest wylęgarnią dziwaków. Czy dziadek musi<br />
ściągać wszystkich pomyleńców z teatru, by robili honory domu podczas waszej nieobecności? Nie macie pojęcia, jak<br />
śmiesznie wasz Hamlecik wygląda. Istnieje, czy nie istnieje? Chwilami zakrawało na to drugie.<br />
70
E0669 L. Prorok Powrót taty LSW 1963 str. 50<br />
Hm. Tak. Dziękuję .. Sam pan widzi. Udał się Janek. Zawsze go lubiłem, mimo tego śmiesznego bzika. A Elżbietka<br />
także niczego. Niech mi pan wierzy, starałem się, jak mogłem, zastąpić ojca sierotkom .. Tylko nie sierotkom .. Któż<br />
mógł wiedzieć. Przyzna pan, że nie łatwo zająć miejsce bohatera. Nie tylko przy dzieciach. Przy kobiecie! Zwłaszcza<br />
przy kobiecie! Któż jej zastąpi bohatera?<br />
E0670 L. Prorok Powrót taty LSW 1963 str. 57<br />
To ja się ciebie pytam. Ty jesteś głową rodziny. Nie patrz tak na mnie. Ty musisz znaleźć radę. Całe życie lubiłeś<br />
wykręcać się od decyzji. Bo ty masz teatr i to ci wystarczy. I Ilona wpatrzona w ciebie. I tylko ja jedna muszę myśleć ..<br />
O przepraszam, nie masz racji. Ja często sam. O tak! Właśnie dzisiaj pokazałeś, co możesz zrobić sam. Co ci strzeliło<br />
do głowy, żeby sprowadzić Patryka. Mogłeś nic o Patryku nie mówić.<br />
E0671 L. Prorok Powrót taty LSW 1963 str. 61<br />
Nie chodzi mi tylko o te sprawy. Myślę o życiu codziennym. O drobnym obyczaju. Ileż świadectw zostało, że ich<br />
kobiety nie były szczęśliwe .. Ale co to wszystko ma wspólnego z Adamem. Bo przecież tobie o niego chodzi, przyznaj<br />
się, o Adama. Ty jesteś zazdrosny. Co za klęska. Filar klubu najnowocześniejszych, czysty ekstrakt intelektu w mocy<br />
ciemnej. Dwudziestowiecznej zazdrości. Niech ci się przyjrzę. Pokaż się, Karolku .. Zostaw, nie wiesz, że ja .. Czy<br />
zawsze musicie się kłócić?<br />
E0672 L. Prorok Powrót taty LSW 1963 str. 67<br />
Ale ja nie oddam ubrania. Nie liczcie na to. Wszyscy na to liczą. Nie jestem nawet pewny, czy twego ubrania już<br />
Elżbieta. Był tu ktoś z muzeum .. Czyście poszaleli. Nie chcę żadnej chlamidy. Uwzięliście się, żeby mi odebrać resztki<br />
mego świata. O, jest Marta. Marto? Prędzej! .. Co się tam znów porobiło? Idę, już idę. Zaraz będę.<br />
E0673 L. Prorok Powrót taty LSW 1963 str. 73<br />
To dla ciebie, Adamie. Chciałam ci zrobić przyjemność i nie wiedziałam jak. Wreszcie wpadłam na myśl, że<br />
najlepiej coś z dawnej lekkiej muzyki. Wyobraź sobie, dwie godziny szperałam w muzeum kultury. Nie grymaś. Nic<br />
ci się nie podoba. Mówi asystentka. A ja na to chcę komuś zrobić przyjemność i muszę znaleźć coś odpowiedniego.<br />
E0674 L. Prorok Powrót taty LSW 1963 str. 81<br />
A ty czegoś dzisiaj taki markotny? Boisz się, że tatuś nie przejmuj się. Ja się do tego zabrałem. Wszystko się<br />
ureguluje .. Wszystko się skomplikowało. Weźmy choćby sprawę natury. Teraz gdy Rada Świata zniosła sztuczną<br />
inseminację, leżymy. Izolda chciała powrotu do natury. Ładna historia z tą naturą. W naturze są jeszcze dziś owady, u<br />
których samica zagryza samca po wszystkim. Ja nie chcę! Ja się boję! Słyszysz, Janie, w naszych kobietach drzemie<br />
okrucieństwo, skoro tak łatwo garnął się do barbarzyńcy.<br />
E0675 L. Prorok Powrót taty LSW 1963 str. 89<br />
Mój Henryś był nim zachwycony i chce w najbliższym wypracowaniu jako temat wolny .. Oszukał mnie. Człowiek<br />
z epoki metali ciężkich oszukał mnie w dyskusji. Sądziłem, że jest zwolennikiem inseminacji i rozsądku. Nie był taki.<br />
Oho, znowu coś nadeszło do dyspozytorki. Za chwilę wrócę .. Był bohaterem, nie da się zaprzeczyć. Jak skwapliwie<br />
dodali mu drugą gablotkę. Człowiek dumny jest z takiego ojca .. Co mówisz? Eee, nie, ja się nie zgadzam.<br />
E0676 L. Prus-Lisicka I ludzie wszędzie braćmi Pax 1963 str. 17<br />
Ja oddam ci z następnego przydziału .. Zaraz oddam! Ja nie chcę być ciężarem. Jesteśmy cierpliwi. Bardzo cierpliwi!<br />
Nikt nie narzeka. Tylko Salci trzeba czasem coś ugotować. Ona nie chce wcale jeść. Ona już taka chuda .. To dla Salci.<br />
Może będzie smakować. Nic lepszego nie można zrobić z kawy zbożowej .. Nie wiem jak podziękować. Co to będzie<br />
za radość.<br />
E0677 L. Prus-Lisicka I ludzie wszędzie braćmi Pax 1963 str. 35-36<br />
A w czyim domu jest inaczej? Najwyższy czas przestać zwracać uwagę na to, co kto komu powiedział, jakim<br />
tonem, dlaczego. Rozumieć się trzeba. To najważniejsze .. Co tam nowego? .. To samo, co zawsze .. Nie rozumiem.<br />
Co to znaczy? .. Ten sam niepokój .. Więc, co się dzieje? .. Czy trzeba pytać? .. Więc? .. Nędza, egzekucje, tyfus,<br />
gruźlica, selekcje, śmierć głodowa.<br />
71
E0678 L. Prus-Lisicka I ludzie wszędzie braćmi Pax 1963 str. 46<br />
Najgorsze jest to, co się w nas dzieje. Musisz być dzielna .. Przed chwilą ojciec, teraz ty mi to mówisz. A to<br />
przecież niemożliwe. Niemożliwe zachować dzielność, tak jak kiedyś wydawało się niemożliwe, by stracić odwagę! ..<br />
A jednak taka jesteś — silna i rozumna .. Gdyby tak był, nie musiałabym dowiadywać się tego od nikogo. A ja nie<br />
rozumiem siebie.<br />
E0679 L. Prus-Lisicka I ludzie wszędzie braćmi Pax 1963 str. 50<br />
Słyszysz? Czy to może być zapomniane? Czy przestanie nas prześladować? Nic nie mówisz? Więc i ty odczuwasz?<br />
Prawda, jakoś tu coś obezwładnia? Kto tu wchodzi, to tak jakby żegnał się z życiem. Całe życie musi się zmienić, żeby<br />
można było żyć i zapomnieć, co złe. W przeciwnym razie nie byłoby po co żyć. Bądź gotowa o szóstej.<br />
E0680 L. Prus-Lisicka I ludzie wszędzie braćmi Pax 1963 str. 58<br />
Ty musisz tam myśleć tylko o tym, żeby przetrwać i nie stracić już ani jednego dnia na próżno. Ani jednej godziny.<br />
O niczym innym nie powinnaś myśleć. O wszystkim zapomnij, o całym naszym smutku. Smutek zaraz przeminie, jak<br />
ty będziesz szczęśliwa. I dla nas wszystkich złe czasy przeminą prędzej .. Nie! Nie mówmy już o tym. Co ty masz,<br />
mamo, w tym kuble? Dlaczego go trzymasz?<br />
E0681 L. Prus-Lisicka I ludzie wszędzie braćmi Pax 1963 str. 66<br />
Nasz pierworodny. Kiedy był mały, wszystko, co dostał mnie oddawał. Jaki piękny był, jaki mądry. Podobny do<br />
ciebie. On i Joel wszyscy chłopcy. Jacy teraz nieszczęśliwi .. Nie wolno tak mówić .. Dlaczego nie wolno, kiedy tak<br />
jest? Czy Niuta nie jest nieszczęśliwa, bo, czy w takim życiu dla niej marzyłeś? Wielkie nieszczęście na nas spadło.<br />
Dlaczego nie pozwalasz mi mówić? Serce moje jest chore od tego nieszczęścia.<br />
E0682 L. Prus-Lisicka I ludzie wszędzie braćmi Pax 1963 str. 74<br />
Nieraz myślę, że nie potrafiłbym teraz ułożyć najprostszego zdania. A gdy zaczynam pisać, dziwię się temu, co<br />
piszę, nie rozumiem tego, co napisałem .. Czy ty nie za dużo pracujesz? Nie gniewaj się. Ja bardzo się cieszę, kiedy<br />
ty, ale nie powinieneś się przemęczać. Czy to twój ostatni utwór, to, co mi czytasz? Co to jest? .. Krzyk, poniżenie.<br />
Krzyk całej nędzy ludzkiej.<br />
E0683 L. Prus-Lisicka I ludzie wszędzie braćmi Pax 1963 str. 91<br />
Dokończ to, co zacząłeś czytać .. „Pragniemy naturalnie ideału”. Gdzie to jest? Aha. „Nigdy”. Nie, to nie to, czego<br />
szukam. Owszem, to, ale nigdy przekreślone. Znalazłem. Słuchaj: „siła pragnienia ideału zdolna jest przezwyciężyć<br />
przymus podporządkowania się Złu” .. Czytaj, czytaj .. „ale czy nie jesteśmy bardziej skłonni poddać się przymusowi<br />
dnia powszedniego, poddać się zupełnie dobrowolnie, więcej ze znudzenia nawet niż z jakiegokolwiek innego powodu...”<br />
E0684 L. Prus-Lisicka I ludzie wszędzie braćmi Pax 1963 str. 97<br />
Podobno mają zabrać wszystkie dzieci .. Nie wierz. Tak podszeptują nam nasze obawy. Pragniemy uratować nasze<br />
dzieci, zabezpieczyć je, zanim mogłaby im zagrozić jakaś zbrodnicza myśl i dlatego .. Nie chcę pociechy. Chcę<br />
prawdy .. Nikt nie zna prawdy. Zadręczają nas podejrzenia. Cios, który na nas spada, nie ma nic wspólnego z tymi<br />
przypuszczeniami. Zdrowie Daniela, przyszłość Belci, los całej naszej rodziny — to nie są przecież urojenia.<br />
E0685 L. Prus-Lisicka I ludzie wszędzie braćmi Pax 1963 str. 102<br />
Trzeba! Trzeba jak najprędzej rozstać się, żeby połączyć się znowu w jednym miejscu bezpiecznym. Nie można<br />
czekać, jeżeli nie chcemy, żeby nas rozłączono przymusowo. Już jesteśmy wciąż rozłączeni! Odbiera się dzieci rodzicom.<br />
Dzieci nie mogą doczekać się rodziców, którzy padli w drodze do domu! .. Cóż na to poradzić? .. Uciekać .. Gdzie? ..<br />
Na tamtą stronę!<br />
E0686 L. Prus-Lisicka I ludzie wszędzie braćmi Pax 1963 str. 111<br />
Już nigdy nigdzie stąd nie wyjdę. Mówmy prędko o najważniejszych sprawach. Przyjdziesz jeszcze? .. Przyjdę. Co<br />
ci potrzeba? Postaram się przynieść jak najprędzej .. Jaka ja jestem niemądra. Skąd możesz wiedzieć, czy przyjdziesz?<br />
Nikt nie wie, co będzie za chwilę. Nikt nie wie, czy jeszcze jutro zobaczy swoich najbliższych. Czy ty czy chciałabyś,<br />
żebym dzisiaj zabrał dziecko?<br />
72
E0687 L. Prus-Lisicka I ludzie wszędzie braćmi Pax 1963 str. 117<br />
Te różne sposoby samoobrony przed nieszczęściem odbierają zdolność postanowienia .. Ale chyba w kręgu najbliższych<br />
nie powinno się mieć żadnych wątpliwości .. Tak, na pewno, tak. Gdyby nie to, że trzeba dźwigać inny jeszcze,<br />
większy ciężar. Ciężar cierpienia. Cierpienie dzieli ludzi w większym stopniu niż wątpliwości. Im więcej cierpimy nad<br />
sobą wzajemnie, tym bardziej wydajemy się sobie oschli.<br />
E0688 L. Prus-Lisicka I ludzie wszędzie braćmi Pax 1963 str. 127<br />
Dawno nie byłeś. Zmieniliśmy się, prawda? Jak uważasz, czy staliśmy się bardziej ludźmi, czy bardziej Żydami?<br />
Dawniej o tym nie myślałem, nie widziałem barier. Teraz zobaczyłem. Zostałem postawiony twarzą w twarz z samym<br />
sobą: Żyd wśród Żydów, prawda? Doro, nie wpatruj się we mnie tak natarczywie nie załamuj rąk. Nie spodziewaj się<br />
żadnych układów o moją głowę. Ja nie mógłbym opuścić getto, jeżeli nie potrafię być inny niż jestem.<br />
E0689 L. Prus-Lisicka I ludzie wszędzie braćmi Pax 1963 str. 128<br />
Nic innego nie robię, tylko myślę. Nie mogę uwolnić się od udręki myślenia. Nie masz pojęcia, o czym człowiek tu<br />
śmie myśleć. Wyobraźnia dosięga zawrotnych szczytów. Wbrew mojej woli. Mnie samego już nic nie interesuje. Chory<br />
jestem od wymagań mojej wyobraźni, od lawiny pytań, począwszy od pytania — jak można pozwolić wypchnąć się z<br />
życia, a skończywszy na pytaniu — jak można przestać działać w obronie własnego życia. Żadnej odpowiedzi. Co mi<br />
jeszcze każesz pomyśleć?<br />
E0690 L. Prus-Lisicka I ludzie wszędzie braćmi Pax 1963 str. 149<br />
Więc ginąć? Odpowiedz — ginąć? .. Trzeba walczyć o prawa i pomoc. Walczy się .. Nie ma dzisiaj praw. Są<br />
obietnice. Żadne nie zostaną dotrzymane. Już nikt żadnym obietnicom nie może wierzyć. Trzeba walczyć o życie<br />
inaczej .. Więc czego on właściwie chce? .. Wolności? Za wszelką cenę wolności. Żądam czynu w obronie getta! ..<br />
Każdy dzień getta jest heroicznym czynem. Obrona i walka o resztki ludzkiego życia nie ustają.<br />
E0691 M. Rusinek Dwie Ewy LSW 1963 str. 9<br />
Ale to nie matka, mówiłam! Są takie kobiety. Sama nie zdaje sobie sprawy z tego, czego jej naprawdę potrzeba<br />
.. Może. To kłąb nerwów i pomieszanych uczuć. Jakby żyła w ustawicznej psychicznej rozterce. Sabinko, gdybym nie<br />
był inżynierem, ale jakimś psychologiem, byłby nad czym pomyśleć. To okaz. Tak czy inaczej, nieszczęśliwa istota ..<br />
Zastanów się. Wszystkiego ma po uszy. Dobrobyt, tamte warunki. Męża też, zdaje się, bardzo ją kochającego. Ona, to<br />
tam nie wiem, na trzy jego listy jeden odpisuje.<br />
E0692 M. Rusinek Dwie Ewy LSW 1963 str. 19<br />
Tak ci się mówi, Joasiu, młodziutkaś .. Dzisiejszej kobiecie dziecko potrzebne dopiero w późniejszym wieku. Chcesz<br />
wiedzieć prawdę? Tobie nie tyle brak „potomstwa”, ile mądrości korzystania z życia. Ja to bym wiedziała, po co siedzę<br />
zagranicą. Kurczę pieczone, każdy jest gdzie indziej niż potrzeba .. Może prawda .. Murowane! Bracie, czułabym się<br />
na twoim miejscu jak Bardot. A nawet bym ci to dziecko urodziła, pal diabli. Szkoda zresztą, żeś wcześniej nie zgłosił<br />
zapotrzebowania.<br />
E0693 M. Rusinek Dwie Ewy LSW 1963 str. 28<br />
Pani mówiła o dziecku, to jest o tej pani .. Cały czas o tym mówię. Było to w piątek, może dwunasta, nie, jedenasta,<br />
o dwunastej przecież zamykają. Stoję w kolejce, Boże, te kolejki. Stoi się i stoi, a te baby nic, tylko gadają, gadają,<br />
gadają. Więc i ja mówiłam ale tylko o pani, o tej dziecinie i tego. Jak one były wzruszone, jak pani współczuły!<br />
Myślałam, że się rozbeczą, bo ja tak umiem z ludźmi rozmawiać.<br />
E0694 M. Rusinek Dwie Ewy LSW 1963 str. 35<br />
Pójdziemy, pani Ewuniu, jutro z rana. O, z Anielcią we trzy. Wezmę, proszę pani, becik, po moim Franusiu. Może,<br />
jak ten chłopiec się chowa, będzie dobry znak. Becik mam .. Ale nie taki. A mleko w proszku jest? Teraz tylko mleko<br />
w proszku .. Pokarm mam .. Ma pani? .. To dobrze, na pewno będzie zdrowa, niczego więcej nie potrzeba. Wszystko<br />
się układa jak z płatka.<br />
E0695 M. Rusinek Dwie Ewy LSW 1963 str. 39<br />
A widzisz! To jest wielkie ryzyko i dlatego trzeba jej raczej życzyć jak najlepiej, oszczędzić wszelkich wahań ..<br />
Dobrze jej życzę, ale uważam, że trzeba tamto powiedzieć. To powinno już dawno wyjść od ciebie lub Jana. Ale Jan.<br />
On bez ciebie słowa nie piśnie .. W głupstwach. W ważnych sprawach nie ustąpi na jotę .. Tak czy inaczej Ewa powinna<br />
mieć porównanie, próbę... [&]<br />
73
E0696 M. Rusinek Dwie Ewy LSW 1963 str. 42<br />
Załatwia to pani Malwina. Poszła po dziecka do Teresy, zrobi zdjęcia a la minute i tu przyniesie. To bardzo uczynna<br />
pani. Chciałam ją czymś poczęstować, więc, nie gniewajcie się, kupiłam trochę ciastek, kawy i .. Ależ, moja kochana,<br />
po cóż to? Kawa jest. No, weź, Sabinko, do kuchni .. Kawę zaparzę, ale tej wariatce nic podawać nie będę. To mnie<br />
upokarza. Zrób to sama .. Zrobię, zrobię.<br />
E0697 M. Rusinek Dwie Ewy LSW 1963 str. 48<br />
Ty go wcale nie znasz. To zimny człowiek. Niby jest ze mną w domu, a jakby go nie było, nie czuję żadnego ciepła<br />
i dlatego chciałam mieć kogoś bliskiego — to dziecko. Są przecież bezdzietne małżeństwa, dla których dziecko nie<br />
jest konieczne. Bez potomstwa bywają szczęśliwe i kochają się, a ja nie mam co kochać. Rozumiesz? Dlatego muszę<br />
mieć koło siebie drugą istotę, Ewunię .. To ładnie, że już mówisz o niej zdrobniale. Troska o potomstwo odnowi twoje<br />
uczucie.<br />
E0698 M. Rusinek Dwie Ewy LSW 1963 str. 57<br />
Mówiłam ci, żebyś szła ze mną, odmówiłaś .. Bo się wstydzę. Brakuje mi polskich słów, nie będę się zachowywała<br />
jak normalna kobieta .. Który z mężczyzn lubi dziś normalną kobietę? .. Teraz podobają się takie jak ty, trochę rąbnięte.<br />
A jeszcze, bracie, nie uczesane, piegowate, nawet zezowate, tak pod Picassa. Sama czasem taką udaję, by nie gadali,<br />
żem dziamdzia, staroświecki dzióbutek. Często wygłupiam się i gadam tak na niby. Tyś też uwierzyła, że miałam mieć<br />
dziecko? .. No tak.<br />
E0699 M. Rusinek Dwie Ewy LSW 1963 str. 63<br />
No, więc jak? .. Chyba do ciotki, do dozorczyni na Piwną. O, tam, bardzo pani będę wdzięczna. Dziękuję, już<br />
inaczej się czuję .. I mnie też lżej .. I chyba od dzisiaj nie będzie mi się śniło. Bo muszę pani powiedzieć, nikomu tego<br />
nie mówiłam, co noc męczy mnie sen, że dziecko utopiłam. Już tak kilka razy. Budziłam się spocona, wystraszona, i<br />
wtedy mała też krzyczała. Może dlatego pokarm mi odjęło? Przepraszam, już idę .. Joasia mówiła, że idziecie gdzieś<br />
na wieczór.<br />
E0700 M. Rusinek Dwie Ewy LSW 1963 str. 82<br />
Po co żyję? Mam tylko chodzić z rajsbretem i rysować piece do centralnego ogrzewania? O nie, kochana, coś się<br />
człowiekowi należy. Potem mąż, bachory, pieluchy, gary, wieszanie firanek. To dobre dla mamy. Ja po takim ubawie<br />
czuję się jak Lolobrigida. Ani chwileczki nie siedziałam, byłam mokra jak mysz, zmachana bardziej, niż gdy rzucam<br />
dyskiem na boisku .. Podziwiam cię, jesteś taka pełna życia .. E tam, więcej się wygłupiam. Ewka, masz tu od mamy<br />
kasetę z Cepelii, a ode mnie takie kajdanki ludowe z drzewa na rękę, no i na twój biuścik.<br />
E0701 M. Rusinek Dwie Ewy LSW 1963 str. 87<br />
I z zagranicy, każdy by poznał. Tam są ludzie przy pieniądzach. Skoro to już pani, to powiem. Jak Pan Bóg nie dał,<br />
to jeszcze może dać .. Dziesięć lat czekałam .. Nic nie znaczy. Jest u nas we wsi taka, co jej było przez osiem roków<br />
odmówione, a dziewiątego zaszła i teraz ma Jadwisię. Tyle, że pani mi trochę chudzina .. Zdrowia wielkiego nie mam,<br />
leczę się u doktorów.<br />
E0702 M. Rusinek Dwie Ewy LSW 1963 str. 91<br />
Jest, no to chwalić Pana Boga, bom po to przyjechała. Co ona winna, moja rzecz, odbeczy, odpokutuje. Ale choćby<br />
tam miało w świecie mieć, jakby się w czepku rodziło, to ja dziecka nie dam. Do siebie zabieram razem z nią, niech<br />
się dzieje, co chce, a zresztą i we wsi coś miarkują, prawdy nie zadusi. A pani, jeśli dotąd było odmówione, to jeszcze<br />
może być, czego życzę, bom tyż matka dzieciom i to takim.<br />
E0703 M. Siedmiograj Jak Wojtek muzykant odwiedził piekło LSW 1963 str. 11<br />
E, to pewno echo mami. Na fujarce zagram, na czarodziejskiej fujarce. Może lepiej głos poniesie? .. Znów tylko<br />
echo. Nic z tego grania. Gwizdnę na palcach, po rosie głos daleko niesie. He. He. He. Od kiedy to na wierzbie rosną<br />
takie rogate gruszki? .. Ajajaj! Rozbiłem się na miazgę! .. Cóż to za straszydło? .. Puść mnie! Czy ty musisz hałasować<br />
po nocach? Naprzód śpiewałeś na całe gardło, teraz gwiżdżesz przeraźliwie. Coś ty za jeden?<br />
E0704 M. Siedmiograj Jak Wojtek muzykant odwiedził piekło LSW 1963 str. 26<br />
Cicho! Nie dziwię się Kukusiowi, jest jeszcze młody, mało doświadczony. Jakkolwiek myślałem, że jest sprytniejszy<br />
od człowieka. Ale że ty, Stary Biesie, dałeś się człowiekowi nabrać? .. Dziadziuniu! Właśnie poskromiliśmy chłopa!<br />
Ja zabrałem mu fujarkę .. Brawo! Gdyby wszystkie diabły były tak odważne, mielibyśmy większy szacunek u ludzi,<br />
muszę bowiem stwierdzić ze smutkiem, że ludzie się nas zupełnie nie boją .. Ten na rozdrożu będzie nas pamiętał. Do<br />
rana będzie błądził.<br />
74
E0705 M. Siedmiograj Jak Wojtek muzykant odwiedził piekło LSW 1963 str. 30<br />
Nie udawaj głupka! Nie byłbyś diabłem, gdybyś nie wiedział, po co tu przyszedłem. Oddajcie fujarkę. Ukradł mi<br />
ją wasz familiant .. Obrażasz nas. U nas nie ma złodziei. Radzę ci po przyjacielsku: Idź stąd, nie rób zamieszania i<br />
bądź zadowolony że puszczamy cię wolno .. Wynoś się stąd! .. To tak? Cóż wy sobie myślicie, psiajuchy, że potraficie<br />
przestraszyć mnie, chłopa? Niedoczekanie wasze! Żebym tutaj miał do końca świata siedzieć, to będę. Ot, co! Powiedz<br />
to całemu piekłu, bo moje słowa nie wiatr!<br />
E0706 M. Siedmiograj Jak Wojtek muzykant odwiedził piekło LSW 1963 str. 35<br />
Moja głowa. Moja głowa .. Może jeszcze proszek? .. Nic mi te twoje proszki nie pomagają. To wszystko przez tego<br />
chłopa i jego fujarkę. I przez waszą głupotę .. Królu, przysięgam na twoje królewskie widły, że to nie jest zwyczajna<br />
fujarka. Widziałem na własne oczy. Tańczyliśmy jak zwariowani, kiedy chłop piskał na przeklętym patyku. U nas nikt<br />
nie potrafi tak zagrać.<br />
E0707 M. Siedmiograj Jak Wojtek muzykant odwiedził piekło LSW 1963 str. 38<br />
I byłby urwał na pewno, ale Bubuś tak przeraźliwie wrzasnął, że nawet Wojtek przestraszył się i puścił go .. Ale<br />
główka mnie jeszcze boli .. Hej, piekielniki, otwierajcie bramę! .. Królu Belzebubie .. Mów, Stary Biesie .. Może to<br />
straszne, co powiem, ale wydaje mi się że nie ma innej rady. Myślę królu. Że. Trzeba mu oddać tę nieszczęsną fujarkę<br />
.. Wstyd trochę .. I tak przegramy. On jest uparty .. A ja nie dałbym fujarki!<br />
E0708 M. Siedmiograj Jak Wojtek muzykant odwiedził piekło LSW 1963 str. 42<br />
Napędziłem wam strachu, co? Ha! Ha! Ha! .. Mów, człowieku, czego chcesz? .. Przede wszystkim tobie muszę się<br />
przypatrzeć. Bo jakże to, pomyślałem sobie, być w piekle i Belzebuba nie widzieć? Myślałem, co prawda, żeś straszny,<br />
ale ty okrutnie śmieszny! .. No, no, człowieku, nie tak poufale .. Właśnie. Co za poufałość! .. Gdzie fujarka? .. Masz i<br />
wynoś się stąd! .. Wynoś się stąd! .. Za gościnę muszę wam jeszcze podziękować.<br />
E0709 W. Wandurski Śmierć na gruszy Wyd.Zw.CRZZ 1963 str. 23<br />
Ładu na ziemi żadnego. Wszystko na opak. Nic już zrozumieć nie mogę .. A co tam w gazecie stoi, Kluczniku<br />
Niebieski? .. Ależ to dziennik antyklerykalny. Jak ci nie wstyd, Kostucho, takie paskudztwo do raju przynosić? Konfiskuję<br />
.. Skąd mogłam wiedzieć, Święty Piotrze? Znalazłam to w kieszeni wisielca i przyniosłam .. To są samobójcy,<br />
powiadasz? .. Ho ho. Jeszcze ilu. Opędzić się nie mogę. Dzierlatki smarkate, co to im żyć, nie umierać — same na<br />
kosę mi włażą.<br />
E0710 W. Wandurski Śmierć na gruszy Wyd.Zw.CRZZ str. 27<br />
To wy wróbli, darmozjadów, chlebem karmicie, a sami trawę żrecie? .. Ano. I szara ptaszyna od Boga. Niewiele<br />
mamy, niewiele i ubędzie. A wy sąsiadko z targu? .. A z targu. Zleżałe jajka sprzedałam .. Jajka, po czemu? .. Albo ja<br />
wiem? Po pięćset marek, powiadam — zapłacili. Po sześćset mówię — zapłacili. Bez jaj nie mogą. Dobre czasy .. Jak<br />
dla kogo. A co kupiliście? .. Ho ho? Patrzcie! Jak wam się widzi.<br />
E0711 W. Wandurski Śmierć na gruszy Wyd.Zw.CRZZ 1963 str. 36<br />
Ja to bym chciała mieć kilka połciów słoniny, dziesięć łokci kiełbasy, worek mąki, worek cukru. Maciorę albo i<br />
krówkę. No i perkalu na suknię .. Dużo byś chciała. Jeszcze się święty obrazi. Ja to bym wolał ze dwie włóki gruntu i<br />
fornalkę koni. Poczekaj, skoczę do sąsiadki po radę. Ona ma do interesów dobrą głowę .. Spełni się życzenie, jakiego<br />
pragnę.<br />
E0712 W. Wandurski Śmierć na gruszy Wyd.Zw.CRZZ 1963 str. 44<br />
Potem, potem. Rozetrzyj mi drugie kolano, Michasiu! Są jednak ludzie poczciwi. Taki wyrobnik na przykład. Bieda<br />
aż piszczy — a jednak mnie, dziada, nakarmił, od policji mnie obronił. Wynagrodziłem go za to: spełni mu się życzenie,<br />
jakiego zapragnie. Chłop, zdaje mi się, nie głupi, nadane mu prawo rzetelnie wyzyska. Dziękuję ci, Michasiu. Ulżyło<br />
.. A czy będzie dla mnie robota? .. Będzie, stara, będzie. No, o nic mnie więcej nie pytajcie, bom bardzo zmęczony.<br />
Zdrzemnę się trochę. Tylko mnie obudź, Michasiu, po dziesięciu zdrowaśkach. Czeka mnie dużo roboty.<br />
E0713 W. Wandurski Śmierć na gruszy Wyd.Zw.CRZZ 1963 str. 55<br />
Cicho! Sza! Zaraz! Uj! Co się dzieje, co się dzieje? Odwożę mleko do miasteczka. A tu narodu, narodu! Co jest?<br />
A to — powiadają — ten pijak Wicek to on się z rozpaczy powiesił. Ale to nic, że on się powiesił. On sobie tak wisi<br />
— i wisi — i wisi. Dwie godziny — trzy godziny — dwanaście godzin czy ja wiem? Tylko że wisi i nie umiera. Co<br />
jest. Zdjęli go, zawołali doktora. A Wicek jakby nic. Zaraz do szynku poleciał.<br />
75
E0714 W. Wandurski Śmierć na gruszy Wyd.Zw.CRZZ 1963 str. 60<br />
Ptaszki! Ptaszki! O ludziach byście lepiej pamiętali! .. Co ludzie powiadali? .. Czas już śmierć z gruszy zdejmować!<br />
Co dzień wam to powtarzam. Nie widzicie, co się wokoło przez te pięćdziesiąt lat porobiło. Ludzie chodzą jak muchy w<br />
śmietanie — i zdychać nie mogą. A wszystko przez was. Chłopa macie zawołać, słyszycie? .. Niechaj śmierć z drzewa<br />
zdejmie!<br />
E0715 W. Wandurski Śmierć na gruszy Wyd.Zw.CRZZ 1963 str. 76<br />
He he. Dla dobra sprawy? Dziękuję. Chwyci mnie pani za gardło i całą moją świetnie zaczętą karierę diabli wzięli.<br />
Nie siedź sobie lepiej na drzewie. Ja nie mam czasu na bajdy .. Ależ, człowieku. Nie mamy o czym mówić. Przecież<br />
pani właściwie nie istnieje? Jest pani tylko wytworem fantazji ludowej. Człowiek inteligentny nie może wszak wierzyć<br />
w moc jakiejś kosy w ręku kościotrupa?! Dość tej romantyki. Nasze armaty i gazy trujące obrócą wniwecz ten przesąd<br />
.. Widzicie go, jaki mądrala? Jeszcze ci ta mądrość kością w gardle stanie! Rób sobie co chcesz. Ja śpię.<br />
E0716 W. Wandurski Śmierć na gruszy Wyd.Zw.CRZZ 1963 str. 88-89<br />
My tylko przyszły prosić króla o radę .. Tak skromne żądanie — z taką paradą przedkładane? A może by tak lepiej<br />
wysłać delegatów? .. Przecież, że lepiej. Wybierajmy delegatów niech mówią, o co chodzi? .. Przygotować krzesła dla<br />
panów delegatów .. Czy Wasza Królewska Mość raczy wysłuchać swoich wiernych poddanych? .. Słuchamy? .. Poddani<br />
nasi czekają, Wasza Królewska Mość .. Najmilsi moi poddani! Współczując ogólnej niedoli, zwołujemy, zwo-łu-je-my.<br />
Co?<br />
E0717 W. Wandurski Śmierć na gruszy Wyd.Zw.CRZZ 1963 str. 98<br />
I o mnie! I o mnie! Zabierz nas wprzódy, Kostusiu — my stare. My jak ten owoc dojrzały. My chore. Zabierz nas,<br />
zabierz! .. Nie pchać się! Kolejka być musi! Tak w kupie to i kosić nie poradzi. Ustawić się szeregami, hej, starce<br />
zgrzybiałe i starki — do pierwszego rzędu. Dalej baby! Nie pchać się, mówię! W następnym szeregu młodsi i kto na<br />
ochotnika. Delegaty do mnie!<br />
E0718 W. Wandurski Śmierć na gruszy Wyd.Zw.CRZZ 1963 str. 109<br />
Chrząkałem i przepraszałem — wstawiałem cierpkie uwagi — ale nikt słuchać nie raczył — wciąż jeno gadu i<br />
gadu .. Nie, to nie do wiary! A wszystko dlatego, że nie ma zegara! Stanowczo muszę sobie zegar i kalendarz z<br />
ziemi sprowadzić. Śmierć siedzi na gruszy zaklęta od lat pięćdziesięciu! Toć nikt nie umiera .. A to się ludzie pewnie<br />
uradowali? Używali sobie, co? .. Używali — o tak! Używali! Używali jak szczenięta w studni.<br />
E0719 W. Wandurski Śmierć na gruszy Wyd.Zw.CRZZ 1963 str. 110<br />
Ludzie są śmierci spragnieni — chcieliby Śmierć ściągnąć z gruszy — rąbią drzewo i we dnie, i w nocy stale rąbią,<br />
lecz nic nie pomaga .. A któż ją na gruszę wsadził .. Wyrobnik, poczciwy wyrobnik. Toć sami daliście mu prawo ..<br />
Et. Znów głupstwa pleciesz .. Gdzie mam ustawić, Święty Pietrze? .. Stań na zydlu i oprzyj na płocie. Księżyc niech<br />
świeci i kieruje. Jakże to się stać mogło?<br />
E0720 W. Wandurski Śmierć na gruszy Wyd.Zw.CRZZ 1963 str. 130<br />
Chodźcie, dzieci, chodźcie. Czas najwyższy do życia powracać. Patrzcie, jak ziemia śpieszy .. Jak ładnie! Nie<br />
widziałam nigdy nic podobnego .. A mówiłaś: niczegom już nie ciekawa. Toć teraz dopiero zacznie się życie prawdziwe!<br />
.. Bociany lecą! Bociany, bociany! .. Ha, to już wiosna w pełni. Czas orać .. Cieszy mnie bardzo, moje dzieci, że się<br />
do życia garniecie. Oto stoi przed wami skrzynia otwarta, pełna cudności: bierzcie i radujcie się!<br />
E0721 Afanasjew z Sopotu Bim-Bom w: Sezon kolorowych chmur Wyd. Morskie 1968 str. 132<br />
A jak jutrzejsze kolokwium? .. Nie zając, nie ucieknie! Spłyń .. Idę na skargę do. Zarządu Uczelnianego .. Może<br />
byś się wódki napił? Co? .. Z tobą — zawsze! .. Sprowadzimy takie dziewczyny! Myśl dobra! Idę po nie. Dzień dobry!<br />
Cześć! Może byście się wódki napiły?! .. Dziękujemy! .. Wobec tego będziemy wywoływać duchy! .. Myśl dobra. Idę<br />
po talerz.<br />
E0722 Afanasjew z Sopotu Bim-Bom Wyd. Morskie 1968 str. 133<br />
A. Dziwicie się zapewne. Kim jestem. I po co — przybyłem! Otóż — jestem duchem, Duchem Radości i Uwesołozabawienia.<br />
Przyszedłem zobaczyć, czy mnie tu przypadkiem nie ma. I okazało się — że nie. Ale im bardziej<br />
tu jestem, tym bardziej chciałbym to robić dalej. Bo ja jestem Dobrym Duchem, który wstąpił w Ministra Kultury i<br />
Sztuki. I niektórych działaczy kulturalnych. Tak, w ministra, ale zawsze Duchem z Krwi i Kości. Metafizycznym .. I<br />
na co nam ten Duch? Tak się ładnie zapowiadało. A teraz co? Z duchem cenzura nie puści!<br />
76
E0723 Afanasjew z Sopotu Bim-Bom Wyd. Morskie 1968 str. 137-138<br />
Krytyczne zebranie grupy studenckiej szczepu Tuti-tuti uważam za otwarte! .. Na porządku dziennym sprawy<br />
krytyczne i samokrytyczne. Jesteście zagajeni .. Surowo piętnuję postępowanie kolegi Szantaszke, który podobno nosi<br />
kolorową apaszkę! .. A jak nas dochodzą słuchy, do kawiarni pod „Arą” czarny student Szawe, chodzi na białą kawę.<br />
To postępowanie nasuwa pytanie, czy kolega Szawe nie jest w środku biały a z wierzchu czarny?!<br />
E0724 Afanasjew z Sopotu Bim-Bom Wyd. Morskie 1968 str. 142<br />
.. Proszę państwa, oto znajdujemy się w największej hali sportowej, targowej, tfu, sportowej świata. Naprzeciwko<br />
mnie mój kolega redaktor Szaszłyk plecie cudowne bzdury dla telewizji i jeśli chcecie naprawdę coś zrozumieć, to<br />
słuchajcie tylko mnie. Kochany Józiu, co tam u ciebie słychać? Ale na bok prywata. Oto, jak Boga kocham, na salę<br />
wchodzą poczty sztandarowe. Słyszycie? Brawa, ryki, kolczyki, huragany, wiwaty. Oczy błyszczą, mięśnie grają jak na<br />
skrzypcach i piersi, wspaniałe piersi naszych dziewcząt zawinięte w sztandary.<br />
E0725 Afanasjew z Sopotu Bim-Bom Wyd. Morskie 1968 str. 163<br />
Ktoś musiał nią przecież kręcić. Męczące zajęcie. Trzeba bardzo kochać malców. Zajrzałem usłyszałem sapanie.<br />
Spocony jak konewka, a jednak szczęśliwy, stał Andersen. Baba sprzedająca pastele opowiadała mi, że u nich wieczorami<br />
na ulicach świecą gwiazdy. Bo gwiazdy przecież wieczorami muszą świecić. A dyrektorem całej sieci „agregatorów<br />
i lamp naftowych” jest od niedawna. Polak. Spytałem: Szewc z Warszawy? Nie. Dorożkarz z Krakowa — odparła.<br />
Mogłem ci tam kupić ciepły płaszcz w kupkach.<br />
E0726 Afanasjew z Sopotu Bim-Bom Wyd. Morskie 1968 str. 164<br />
Była lekcja matematyki. Była jesień. Padał deszcz. W piecach jeszcze nie palono. Nikt z nas nie odrobił domowego<br />
zadania. Pan profesor zapowiedział: każdy przyjdzie do tablicy i dostanie trzy zadania. Logarytmy. Wyróżniki. Wielomiany.<br />
Deszcz. I był tylko jeden sposób. Stary sposób. Wiedzieliśmy o tym wszyscy. I tego właśnie dnia postanowiliśmy<br />
się nim posłużyć. Widzę jeszcze Pana Profesora, jak wchodzi do klasy, staromodny, mały. Panie Profesorze, czy pan<br />
nie pamięta?<br />
E0727 Afanasjew z Sopotu Bim-Bom Wyd. Morskie 1968 str. 166<br />
Naturalnie. A przed samą sceną było miejsce dla orkiestry. Z mej loży świetnie widać było. Różne tam były<br />
instrumenty. Kotły i smyczki, wiole, bębny. Już coś tam słychać. Najpierw skrzypce, to znów waltornia, panie święty.<br />
To pierwsze próby instrumentów. O. Rozmaicie. Także. To znowu jakby śpiewał ptak. Strumyczek. Gaik. Grzmi<br />
ostrzegawczo bębna huk! Hahaa! Wtem patrzę. Widzę dyrygenta! Jakby dmuchnięto lekko w lampy. Zapada półmrok.<br />
Cichnie gwar.<br />
E0728 Afanasjew z Sopotu Bim-Bom Wyd. Morskie 1968 str. 173<br />
Grasz w pokera? .. Od czasu do czasu .. Przyjdź wieczorem .. Gdzie? .. Koło kantyny .. Po ile? .. Zobaczymy ..<br />
Pić mi się chce .. Napijesz się potem .. To duże miasto? .. Nie wiem .. Takie jak, Hiroszima? .. Może takie .. Będzie<br />
ze dwieście tysięcy .. Chyba będzie .. A może trzysta? .. Mówiłem ci już że nie wiem .. Starczy jedna pigułka? .. A co<br />
mnie to obchodzi?! .. Nie fałszuj! .. Nie fałszuję.<br />
E0729 Afanasjew z Sopotu Bim-Bom Wyd. Morskie 1968 str. 179<br />
Kraj mój, het, aż do połatanej zieleni altany. Ode mnie zależał pokój i wojna, to, czy trawy dożyją jesieni. Idąc<br />
po państwie wśród traw, potrafiłem być dla „obywateli” wspaniałomyślny i straszny. Ścinałem lub pobłażałem. Poddani<br />
chwiali się na wietrze. Śpiewaj przyjacielu! A potem uganiałem się z psem po szerokich łąkach, po zielone na horyzoncie<br />
drzewa. Albo jak chciałem, to i dalej. A tak! Nauczyłem się jeździć na rowerze.<br />
E0730 Afanasjew z Sopotu Cyrk w:Sezon kolorowych chmur Wyd. Morskie 1968 str. 195<br />
Książęta i żebracy? .. Po licznych wystąpieniach w Antwerpii, Venedice. Katzenbergu, Nivea, Hajnówce i Pupie.<br />
Na estradę rodzimą powróciły żałosne ogryzki triumfalnego ongiś cyrku, a oto jego smętny „epilog”. Znany państwu<br />
ekwilibrysta Ramigani ożenił się i ma pięcioro dzieci. Błazen Lorenz zamordował siekierą teściową i siedzi w ciupie.<br />
Natomiast resztki ukochanego konia Sizy zjedliśmy właśnie wczoraj z musztardą na kolację. Państwu, jak widzę, także<br />
już nic nie brak.<br />
77
E0731 Afanasjew z Sopotu Cyrk Wyd. Morskie 1968 str. 202<br />
Niegdyś byłem sławnym błaznem, błaznowałem przed samymi królami. Dziś, gdy artretyzm odwraca mnie podszewką<br />
na wierzch, kieruję już tylko tym oto szmatławym. Interesem. Bo teatr jest jak dziewczyna, proszę państwa!<br />
Żąda od nas wciąż nowych pieszczot i pocałunków. O. Wyobraźcie sobie, moi mili, że ta oto scena jest jej głową. O.<br />
Tu są właśnie jej oczy. Tu usta. Państwo siedzicie jej na biuście, a pan; halo, panie! Gdzieś pan usiadł, łaskawy panie?<br />
Co? Oj, oj, oj. Co wieczór oglądamy wasze łzy, to znów wasze radości, bo w gruncie rzeczy, pomimo, iż wielu z was<br />
jest „mankowiczami” [&]<br />
E0732 Afanasjew z Sopotu Cyrk Wyd. Morskie 1968 str. 209<br />
Moglibyśmy jeszcze długo bawić was, lecz czas przedstawienia dla was „podróżnych” już upłynął, dla nas artystów<br />
przedstawienie trwa nadal. O patrzcie! Wystarczy znów kupić bilet, wejść innym wejściem, aby znów ich zobaczyć.<br />
I arlekina. I kolombinę i błazna Puncha. Czar prysnął. Zegar znów zaczyna iść dalej, odbijacie od brzegu naszej<br />
szczęśliwej wyspy, a prąd życia porywa nieubłaganie waszą łódkę, coraz dalej i dalej. Będziecie po drodze na brzegach<br />
rzeki oglądać inne teatry.<br />
E0733 H. Auderska Awantura w Jaworowie MON 1964 str. 9<br />
Rozumiem — życiowy awans. Lżejsza praca. Siedzisz w okienku na poczcie i nic nie robisz .. Jak to nic? .. Et,<br />
taka tam robota. Ale nie myślałem, że i ty. Moda teraz taka nastała, żeby do miasta pryskać. Inne no tak, trudno, ale<br />
ty .. Co ja? .. No mów .. Nic. Już nic .. Może ja się i zmieniłam, ale za to ty ani trochę. Ponurak. Mruk .. Tobie się to<br />
nie podoba?<br />
E0734 H. Auderska Awantura w Jaworowie MON 1964 str. 19<br />
Nie, twoje .. Uważaj, Franek, bo mi się narażasz. Bracie czy ty tego nie rozumiesz, jaka może być korzyść z<br />
takiego maleńkiego pożaru? Od razu nasze akcje idą w górę. Stajemy się potrzebni i w akcjach ratowniczych dajemy<br />
okolicznym strażakom przykład ofiarności. Pewnie, że jest w tym trochę lipy, ale czy nam nie zabrali bezprawnie placu,<br />
nie zniszczyli boiska? Więc oko za oko.<br />
E0735 H. Auderska Awantura w Jaworowie MON 1964 str. 27<br />
To przecież ładnie z jego strony .. Jak? .. No, mówię, że poczciwie .. Akurat. Pani myśli, że on taki odważny?<br />
Idzie ratować, choć nie mus? Ja na to nie dam się nabrać. Idzie, bo chce się puszyć przed tą swoją Rosiakową. Żeby<br />
zobaczyła, że on nie gorszy od innych chłopów. Ale jak sobie tę jedyną łapę w ogniu poparzy, to potem kto będzie<br />
chodził koło niego jak koło małego dziecka? Ja, nie ona.<br />
E0736 H. Auderska Awantura w Jaworowie MON 1964 str. 34<br />
Postaram się. I także co do świetlicy. Możecie sobie przychodzić wieczorami, naturalnie .. Sprzątać będziemy sami.<br />
Daję słowo. No, to spokój, skończone. Zapali pani? Proszę. Siadajmy wszyscy i radźmy. Jest nad czym .. No cóż.<br />
Strażacy uratowali kiosk, to prawda. Z narażeniem życia. I kosztem naszej wspinalni .. E, e, jakim tam znów kosztem?<br />
Przecież ten grat nadawał się już tylko do rozbiórki .. Nasza wspinalnia? Grat? .. I to jaki!<br />
E0737 H. Auderska Awantura w Jaworowie MON 1964 str. 47<br />
Bo ja wiem? Myślałam nad tym całą noc. Olek, a jeżeli to nie Kowalska? Jeżeli to my przez nieuwagę .. No to<br />
co? Nie masz większych zmartwień? A drugi pożar? Może też my? .. No nie. Naturalnie, że nie .. To czego gadasz od<br />
rzeczy .. Chciałam się tylko upewnić. Ale jeżeli ty mówisz, że to chyba szkiełko .. Ja nic nie powiedziałem, nic nie<br />
wiem. Czytałem o tym kiedyś, to powtarzam. Przestań ty, Hanka, dziurę w brzuchu wiercić.<br />
E0738 H. Auderska Awantura w Jaworowie MON 1964 str. 50-51<br />
I to pan? Akurat pan? Czego wy ode mnie chcecie? Ja się nie zgadzam na takie traktowanie. Napiszę skargę<br />
do samego prezesa. Ja .. Spokojnie, spokojnie. Napiszecie skargę? A dlaczego? Obywatelka Janina Kowalska, tak?<br />
Zaznaczam, że jestem tu służbowo i wszystko, co obywatelka powie, muszę zapisać .. A bardzo proszę, mnie to nie<br />
przeszkadza. Ja mam sumienie czyste i będę mówić, mówić, mówić .. O rany! Mówić o czym? .. O mojej krzywdzie.<br />
E0739 H. Auderska Awantura w Jaworowie MON 1964 str. 63<br />
To już powiem, kiedy tak. Chciałem kryć Olka Pawlaka, bo równy chłop, ale jak ma być wszystko na mnie. No to<br />
powiem. Ja tom sobie poszedł w stronę tej sterty tak tylko, bo mi się znudziło stać za drzewem. Alem zobaczył, że oni<br />
tam są, no tom zawrócił. I wszystko.<br />
78
E0740 H. Auderska Awantura w Jaworowie MON 1964 str. 76<br />
Bo ja wiem. Ale wolałbym o tym nie mówić .. Dlaczego? .. Pomówimy kiedy indziej. Nie teraz .. To niby dlatego,<br />
że ja tu jestem? Ale ja chcę wiedzieć, muszę wiedzieć .. Dobra. A więc powodu nie znam. Ale wiem na pewno,<br />
że skłamała. Była wczoraj w sadzie Rosiaków .. Hanka? .. Tak. I szła za Pawlakiem i Kowalską aż do sterty .. To<br />
nieprawda! .. Za to ręczę. Chyba wystarczy?<br />
E0741 H. Auderska Awantura w Jaworowie MON 1964 str. 83<br />
To mi nie przyszło do głowy .. Ale mnie — tak. I już, już miałam ten drobiazg dać jemu wczoraj, kiedy rozgniewał<br />
mnie znowu. Przez cały dzień milczał, boczył się. Więc poszłam się przejść z Olkiem. I wtedy, na drodze, musiałam<br />
zgubić zapalniczkę. To wszystko .. A dlaczego pani skłamała? .. Bo ja nie chcę, żeby on wiedział o tym prezencie.<br />
E0742 H. Auderska Awantura w Jaworowie MON 1964 str. 87<br />
Bo, są nowiny. Nieoczekiwane. Wszystkie moje kombinacje diabli wzięli. Trzeba zacząć myśleć od początku ..<br />
Dzwonili w sprawie Rosiaka? .. Właśnie. Siedzi w areszcie od wczoraj, od szóstej trzydzieści. Przedtem był w knajpie<br />
i pobił się po pijanemu. Ma murowane alibi od szóstej do siódmej. Coś tu nie tak. Przecież to on miał zapalniczkę? ..<br />
Właśnie. On, nie kto inny .. Kazałam go przesłuchać na miejscu i zaraz przetelefonować zeznania.<br />
E0743 H. Auderska Awantura w Jaworowie MON 1964 str. 94<br />
Ale. Przecież byłam przy tym. To nie on .. Pan naczelnik dla nas jak najlepszy gromadzki opiekun, jak ogniowy<br />
ojciec. Jego krzywdy nikt nie chce, a żeby od nas odszedł, to nawet pomyśleć straszno. To niech pan władza zapisze:<br />
moja sterta, moja sprawa. Spaliłam i nic nikomu do tego .. Teraz kolej na oboje Głuszków. Pozwólcie sobie, dalej,<br />
dalej!<br />
E0744 H. Auderska Awantura w Jaworowie MON 1964 str. 99<br />
Urzędowa, wiążąca. To znaczy nie będzie. Przynajmniej postara się o to. No, to moje zadanie skończone. Teraz<br />
naczelniku, pójdziemy do szkoły pisać protokół. Z nami pójdą tylko Głuszkowie, Stefek i Pawlak .. Dlaczego on? Pan<br />
Olek niewinny. Byłam z nim razem, to wiem .. A pani już zapomniała, że był i pierwszy pożar? E, co tam. Spaliła się<br />
stara, spróchniała wieża. Przeznaczona na rozbiórkę .. Co wy na to, naczelniku?<br />
E0745 J. T. Dybowski Droga do Warszawy LSW 1964 str. 11<br />
Mój nikogo nie wozi .. Zupełnie prawidłowo. Po co wozić innych, kiedy można jeździć tylko samemu, ale mnie nie<br />
o to chodzi. W waszym podwórzu, pod szopą, widziałem auto. Nawet poznałem je. To jest wóz naszego wojewody z<br />
Bydgoszczy. Jest tu może? .. Znacie pana naczelnika .. Więc pan wicewojewoda zatrzymał się u was. Niezbyt daleko<br />
dojechał.<br />
E0746 J. T. Dybowski Droga do Warszawy LSW 1964 str. 19<br />
Tak, tak, my zaraz do Warszawy. Tam będzie cudnie, prawda, mamo? .. Jest wojna, nie obiecuj sobie zbyt wiele<br />
.. Właśnie. Ja tam wstąpię do Czerwonego Krzyża. Nie myśl źle o mnie, mamusiu .. Z tym Czerwonym Krzyżem to<br />
jeszcze zobaczymy. W każdym bądź razie tam będzie lepiej niż tutaj .. Za to paniom mogę ręczyć .. Niech się gosposia<br />
nie martwi o to, jak pomieścić gości. My dziś wyjeżdżamy.<br />
E0747 J. T. Dybowski Droga do Warszawy LSW 1964 str. 24<br />
Nauczcie mnie strzelać. Co to za chłop, co bić się nie poradzi, kiedy wrogi nas biją? Tak bym chciał choć jednego<br />
szkopa przyuważyć, za to, że nas, psie krwie, zagnali aż tak daleko .. Chłopaki, ruszymy chyba do tego pociągu?<br />
Chciałem tylko memu dawnemu zwierzchnikowi powiedzieć, że jest benzyna. Nie miałem karnistra, bo bym zaraz jej<br />
nabrał.<br />
E0748 J. T. Dybowski Droga do Warszawy LSW 1964 str. 34<br />
Co pana obchodzi? .. Może jednak obchodzi, może jednak. Nie, nie, nie, nie. To byłoby. Przecież pan znał Różę,<br />
moją narzeczoną. Ostatnio na balu wojewódzkim tańczył pan z nią kilka razy, winszował mi narzeczonej. Gdy zaczęła<br />
się ta zawierucha, Róża zniknęła tak nagle, tak jak i pan. O, Boże, co za zestawienie. Pan tu jest z żoną. Ja chcę<br />
zobaczyć pańską żonę.<br />
79
E0749 J. T. Dybowski Droga do Warszawy LSW 1964 str. 45<br />
Certowałeś się za dużo z nimi, Marian. Wzięła cię ta mała, co? Cukierek .. Wzięła, masz rację. Bierze mnie<br />
wszystko, co żyje. Kwiaty, drzewa, wiatr. Jaka to cudowna rzecz wiatr, nawet kamienie .. Aby nie cement .. Myślałem<br />
o żywych kamieniach a nie o cementowych trumnach, w których nas zamknęli .. Cholera, kiedy to my ich będziemy<br />
mogli zamykać.<br />
E0750 J. T. Dybowski Droga do Warszawy LSW 1964 str. 49<br />
Gdzie tam. Pojesz placka i już się nie chce, ale ten nasz chlebek. Zawsze jak dziś sobie podjesz, to jutro też ci<br />
się chce podjeść. I żyć się chce. Ot, wieczorem wyjdziesz nad Turię, a popadianki łódką jadą po srebrnej od księżyca<br />
wodzie. A śpiewają tak pięknie nasze ruskie pieśni, że i nieba nie trzeba. A nasze mołodycie im z brzegu drugim<br />
głosem wtórują.<br />
E0751 J. T. Dybowski Droga do Warszawy LSW 1964 str. 57<br />
Co? Toż zbrodnia budzić człowieka. Przerwałeś. Oj, tak ładnie. Laryssa śpiewała, a tu znowu to śmierdzące życie.<br />
Akurat wyciągnąłem do niej rękę, uśmiechnęła się. Myślałem, że co będzie z tego, a tu Marian. A żeby was. Gonią i<br />
gonią. Powiedzcie, kiedy żyć? Wolałbym ja, żeby prosto zarezał, a nie budził.<br />
E0752 J. T. Dybowski Droga do Warszawy LSW 1964 str. 67<br />
Nie wiadomo kto. Pewnie nadciągnęło nasze wojsko, aby otworzyć drogę do Warszawy .. I oni polecieli z tym<br />
wojskiem .. Daliby nam znać, gdyby. Dziwny to jakiś człowiek ten kapitan. Przyszedł tu z dwoma. Wszyscy prawie w<br />
łachmanach. Mówił, że jest komunistą. To chyba jakiś wywiad .. Komunista? Co to znaczy komunista?<br />
E0753 L. Pasternak Pierwsze kroki LSW 1964 str. 11<br />
Albo co. Małośmy się w ziemi nagnili? Niektórzy oficerowie to się urządzili! Po pięć pokoi, kryształy, dywany ..<br />
I jak w tym bałaganie będzie pani kapitanowa mieszkać? .. Nie sprzątałem, bo przyjdą z łączności zakładać telefon ..<br />
Na razie wystarczy. Reszta przyda nam się na onuce. A co pani kapitanowej właściwie było? .. Jakieś takie zatrucie.<br />
Dziś już wraca. Brr, zimno. Tam w biurku jest konserwa i jeszcze coś. Rozlewaj, bo padam na nos.<br />
E0754 L. Pasternak Pierwsze kroki LSW 1964 str. 21-22<br />
Gotowe? .. Tak jest! .. Macie tu zapotrzebowanie na dziś. Dostaniecie jaglankę i suchary. I pięć litrów oliwy.<br />
Tylko nie dajcie się zbujać, ma być słonecznikowa. Tak jest, panie kapitanie, ale jak będzie z wydaniem? .. Rozkaz<br />
kwatermistrza .. Ale magazynier .. Albo co? .. Jemu trzeba. Coś odpalić .. Za którym razem? .. Jak się fasuje, to tak.<br />
E0755 L. Pasternak Pierwsze kroki LSW 1964 str. 27<br />
Nie bój się Rubin. Ten kapral nazywa się Bury i jeśli nawet coś słyszał, to ani piśnie. Z nim możesz być jak ze<br />
mną. A teraz słuchaj. Broni swojej dać ci nie mogę, numer jest przecież w ewidencji, ale zrobię coś innego. Wciągnę<br />
cię do mojej jednostki jako niby byłego oficera. Bury wykombinuje ci jakiś wojskowy przyodziewek, a po pewnym<br />
czasie otrzymasz broń.<br />
E0756 L. Pasternak Pierwsze kroki LSW 1964 str. 33<br />
Z auswajsami nie ruszają na razie. Widzi pan, panie majorze, tego kelnera? Ten jest ich. Obstawia te dwa banderowskie<br />
stoliki w roku. Żeby wsadzić tu swego kapusia musieli wziąć właścicielowi knajpy w zastaw syna. Proszę<br />
patrzeć, jak temu szpicelkowi ucho rośnie .. Szybko się uczą .. Speców przysłali do pomocy ale pod Lublinem. Słyszał<br />
pan? .. Sowietów, nawet z ich kobietami, komunę — rozumiem. Ale po co tych nieszczęsnych Żydów?<br />
E0757 L. Pasternak Pierwsze kroki LSW 1964 str. 40<br />
Chłopak z charakterem. Od biedy mógłbym go zamienić. Ale tylko od biedy. Ranią takiego, złapią — sypnie i co?<br />
A on da się pokrajać. Są jeszcze tacy. Jak już coś wybrali to do końca. Trochę może grymasi, filozofuje, trochę może<br />
się boi? Kto się przed tym nie boi? W dodatku lubię go jak brata.<br />
E0758 L. Pasternak Pierwsze kroki LSW 1964 str. 50<br />
A ja nie. Znam ciebie. Tacy jak ty nie zapominają. Ratowałeś mnie, bo jesteś dla ludzi życzliwy. Ratowałbyś w<br />
tej sytuacji każdego innego. Widziałeś nieraz śmierć i znasz lęk człowieczy przed nią. Poza tym nie byłam wtedy na<br />
pewno dla ciebie nienawistna. Nie orientowałeś się jeszcze dostatecznie.<br />
80
E0759 L. Pasternak Pierwsze kroki LSW 1964 str. 55<br />
Kocham cię, Uto, kocham. Choć jesteś tak wzgardliwa, odległa, coraz dalsza. Uto, mylisz się, mylisz! Zaklinam<br />
cię, przypomnij sobie chwile, kiedy byliśmy szczęśliwi! Wierz mi — potrafimy to ocalić, odbudować! To, co chcesz<br />
zrobić, jest szaleństwem .. Nie powtarzajmy się, dałam ci przecież całkowitą satysfakcję. Nic nie jest w stanie tego<br />
naprawić. A teraz, proszę, zostaw mnie, zostaw.<br />
E0760 L. Pasternak Pierwsze kroki LSW 1964 str. 63<br />
Jaka szansa. Teraz dopiero dzicz się rozhula! Pękły przed nią wszystkie kordony. To, że jeden Goliat złamał kręgosłup<br />
drugiemu nie oznacza dla nas przecież wolności! .. I mamy zostawić kraj na jego pastwę? My, którzy bądź co bądź<br />
przyczyniliśmy się do klęski jednego z kolosów? Gdyby się kiedyś o tym Jerzy dowiedział, miałby prawo nie tylko<br />
mnie nienawidzieć, ale i gardzić mną ..<br />
E0761 L. Pasternak Pierwsze kroki LSW 1964 str. 70<br />
Nikt tego nie mówi. Walczyliśmy przecież. Ale co innego wtedy, a co innego teraz. Powiem ci coś, tak na gazie:<br />
te obrachunki, machlojki, podstępy, ta cała robota na tyłach — nie, to nie dla mnie. Co innego front — tam się te<br />
nienawiści jakoś wyrównują. Rację ma jeden mój kumpel, że mnie do linii popycha. Wojsko w boju jest ostatecznie<br />
najczystsze. Robi swoje. I tobie to, chłopcze miły, póki czas, radzę. Tam zapomnimy najprędzej. O wszystkim.<br />
E0762 L. Pasternak Pierwsze kroki LSW 1964 str. 75<br />
Ja tam inaczej twierdzę. Ta nasza władza za dużo kosztowała i ledwie na nogach stoi .. Tak, ale my chcemy, żeby<br />
było wreszcie inaczej. My jesteśmy inni. Vis w robocie nie przebiera. „Innych” też zabija .. Człowieku, skołowany<br />
byłem. Dzień miałem cholernie pokręcony. Słuchaj, byłeś tam? .. Ja miałem być. Nie chciałem ciebie z tym bandziorem<br />
samego zostawić.<br />
E0763 L. Rybarski Ochotnicy MON 1964 str. 7<br />
Ogień to jak mamidło. Musisz dobrze pomyśleć, żeby go od tego odzwyczaić .. Nie ogień chłopów mami, tylko<br />
towarzystwo, popijocha i brak małżeńskiej kontroli. Już ja wyciągnę Wacka z tej strażackiej zabawy .. Spróbuj, ale straż<br />
też przecież jest potrzebna .. Niech inni się tym zajmą .. Ja bym przymusowo wszystkich chłopów nauczyła straży i<br />
kolejką bym ich pędziła do ognia, a nie tylko zwariowanych ochotników.<br />
E0764 L. Rybarski Ochotnicy MON 1964 str. 26<br />
Chyba panią do prezydium rady wybierzemy, pani Marysiu. Z panią gotów jestem budować dom kultury nawet bez<br />
strażaków .. A może ja nie byłabym potrzebna w tym komitecie? .. Może pani nic nie robić, ale musi pani być. Jak ja<br />
będę patrzeć w oczy Sieroniowi? .. Sama zaczęła, a teraz nerwowo nie wytrzymuje .. Taka to już delikatna jest nasza<br />
pani nauczycielka .. Ja pani coś powiem, pani Haniu. Niech pani więcej dba o siebie. To panią wzmocni nerwowo. Jak<br />
może być kobieta pewna siebie, jak nie dba o włosy ani paznokcie.<br />
E0765 L. Rybarski Ochotnicy MON 1964 str. 33<br />
No właśnie. Nie możemy się dogadać. Ale co do budowy domu kultury — zgoda, zgoda i jeszcze raz zgoda.<br />
Chyba żeby przewodniczący. Ale słyszałem, że z nim niedobrze. I tym oboje możemy się pocieszyć .. Ja tam z cudzego<br />
nieszczęścia cieszyć się nie myślę .. To co pani chce robić? .. Zastanowię się. Na razie zadowolona jestem, że mąż<br />
zrobił ogrodzenie, że zabrał się do supremy .. Jak to do supremy? .. Nie widział pan, że ściany na zewnątrz supremą<br />
okłada? .. No tak, całkiem już człowiek skołowany.<br />
E0766 L. Rybarski Ochotnicy MON 1964 str. 45<br />
Nie słyszałem dotychczas, żebyście do starej kadry należeli .. Mniejsza z tym. Nie o to chodzi. W każdym razie takie<br />
czasy nastały że gromadzka rada musi tylko wszystkich wokoło chwalić i klaskać. Trzeba by się też trochę opamiętać,<br />
bo niczego tu złego nie chcę. To jest, chciałem powiedzieć, nie chcemy, bo co tu znaczy taki pionek, jak Ciechoński.<br />
Nic. No więc chcemy z wami pracować. Gotowi jesteśmy was co pięć minut chwalić. Wystąpimy o odznaczenia. Ale<br />
zróbcież, do kroćset, raz tak, jak my chcemy.<br />
E0767 L. Rybarski Ochotnicy MON 1964 str. 60<br />
Przepraszam was. Dzień dobry. Tak jestem zalatany, że już nie odróżniam czy dzisiaj, czy wczoraj się z kimś<br />
widziałem i witałem .. Nie szkodzi. Usiądźcie. Odpoczniecie trochę. Może herbaty podać .. No owszem, chętnie się<br />
herbaty napiję .. I pierniczki mam do tego w czekoladzie .. Nie, to już za dużo dobrego .. Może kieliszek wódki? ..<br />
Dziękuję. Wódka mi szkodzi. Coś mi tu z prawej strony żołądka jakoś przeszkadza. Wątroba, nie wątroba .. Trzeba<br />
uważać, nie denerwować się.<br />
81
E0768 L. Rybarski Ochotnicy MON 1964 str. 69<br />
Niech mi pani pożyczy munduru strażackiego .. Przecież i tak pana poznają .. Ale mundurem udowodnię, że w<br />
gruncie rzeczy jestem razem z nimi .. A zresztą oni tam przyszli w mundurach bojowych, a nie zwykłych .. A pani nie<br />
ma tego munduru bojowego? .. Ja nie mam, ale dam panu mundur męża .. No i jak? .. Nieźle ktoś idzie. Tu, tu, za<br />
szafę .. O co ci idzie? .. Nie wdaj się przypadkiem w awanturę z milicją.<br />
E0769 J. Rychlewski Hasło „Korridor” LSW 1964 str. 15<br />
Dzielny jesteś. Jak pierwszego ranka zobaczyłem, a raczej usłyszałem, to jeszcze mam teraz ten obraz tu, pod<br />
powiekami. Podobno to był jakiś oficer. Wykonać miał ważne zadanie. Ale go siekło! Kiedy mu otwierali brzuch. To.<br />
To nie był krzyk, to wycie. Nieludzkie, przeraźliwe wycie. To wycie w moim pojęciu przekreślało całą jego zasługę.<br />
E0770 J. Rychlewski Hasło „Korridor” LSW 1964 str. 19<br />
Na bandaże. Mama o wszystkim pomyślała. A tu, w tajemnicy przed nią, schowałam pasek taki do łyżew. W<br />
drużynie byłam, na samarytance się znam. Jakby tętnicę przecięło, to wiesz, zapiąć szybko pod krwawiącym miejscem,<br />
aż do zsinienia ręki. Zatamuje i gangreny nie ma .. Ja tam i bez paska .. Ty. Ty jesteś nieustraszony.<br />
E0771 J. Rychlewski Hasło „Korridor” LSW 1964 str. 31<br />
Wielki mi Vaterland. Taki i ja Niemiec. Przyszli na Śląsk i dobierają się do nazwisk — Krenz, Gustlik Krenz. Toś<br />
ty Niemiec.. Ach, nie, nie poczuwasz się? To pójdź do obozu. Poniewierali mnie, ach, jak poniewierali. Za to, że ja<br />
śmiał być w polskim wojsku. Że ja śmiał walczyć przeciw nim. Żem był przez nich tak ciężko ranny.<br />
E0772 J. Rychlewski Hasło „Korridor” LSW 1964 str. 43<br />
Gadanie! Co się oni przyczepili do tego Grzegorza? .. A mnie to, pieruna, nie grozi. Nie grozi. Bo Niemcy dali<br />
czarne na białym, że my są jak tak — to tak. Ale chleba dajcie. Dali. I zarobić dali i żyło się jakoś .. Jak możesz? Jak<br />
możesz w ogóle o tym mówić? Rozumiem. Wcielili tak jak mnie, pod przymusem.<br />
E0773 J. Rychlewski Hasło „Korridor” LSW 1964 str. 47<br />
Co pan ma zamiar robić? .. Z ojcem pani rozmawiała? .. I tak i nie. Domyśla się, ale nie pomoże. On nie rozumie,<br />
jak można było służyć w armii Hitlera .. Ziemia Złotowska po pierwszej wojnie została przy niemcach. dali nam<br />
wszystkim obywatelstwo. Na razie nas na front nie brali. Dopiero po czterdziestym pierwszym — dobrzy i Polacy.<br />
Dlategom uciekł.<br />
E0774 J. Rychlewski Hasło „Korridor” LSW 1964 str. 55<br />
O tym nie było mowy .. Stałem wtedy już tu, pod samą klapą. Była mowa .. Jeżeli nawet. Myśli takiej nie było.<br />
Znam swego ojca. Czasami, kiedy idzie nad rzekę i bierze wiosło, mówi, że jest apostołem. A potem się usprawiedliwia.<br />
„Toć apostołowie też byli grzesznymi ludźmi”. Nie widzieliście jego oczu. Siwe i bardzo ludzkie.<br />
E0775 J. Rychlewski Hasło „Korridor” LSW 1964 str. 67<br />
Dzieci ma? .. Chłopaczka, tak, sześć, siedem. Rozkoszny bobas. Justyna mnie zastępuje. Uczy w liceum razem z<br />
mężem. Taki suchoręki, zna go pan? Nie? .. Bardzo porządny człowiek, tyle że małomówny. Tutejszy. Pochodzi stąd i<br />
upomina się o krzywdy swoich. Justyna ma więcej polotu, ale uzupełniają się. Doskonale, wie pan, uzupełniają się.<br />
E0776 J. Rychlewski Hasło „Korridor” LSW 1964 str. 79<br />
Koniecznie, koniecznie w mundurze. Na tych terenach Polski mundur zawsze ma wagę. Zbyt długo panował tu<br />
grunblau. A jeszcze ta legenda, która pana otacza .. Kogo? Justysiu: czas abyśmy byli po imieniu. Skróconą formą<br />
Grzegorz .. Justyna kto był ten kulawy, w jasnym garniturze, co się z pułkownikiem tak wylewnie witał? .. Krenz.<br />
Gustlik Krenz. Mój towarzysz broni z wehrmachtu. Porządne chłopisko. Przywiózł woreczek ziemi spod Bytomia.<br />
E0777 J. Rychlewski Hasło „Korridor” LSW 1964 str. 89<br />
Bo trzeba panu wiedzieć, że Krenz był razem ze mną i profesora bratem w jednostce .. W wehrmachcie. bo w<br />
polskim. W trzydziestym dziewiątym, teżem proch wąchał. Wtedy mnie tak siekł. To jakem się dowiedział, że tu taka<br />
uroczystość tożem przyjechał. I ziemiem przywiózł. Słodkie wińsko, ja wolę jak tak więcej kwaśnawe. Skąd to tu? ..<br />
Widzieliście? Właśnie chciałem wam o tym powiedzieć.<br />
82
E0778 J. Rychlewski Hasło „Korridor” LSW 1964 str. 94-95<br />
Panie inspektorze. Waleriana .. Trucizny mu, nie miksturę. Gangrenie! .. Gustlik, co powiedziałem? .. Odpieprz się!<br />
.. Krenz, przywołuję cię do porządku! .. Ty! Ino nie podnoś głosu! Jeden taki w mundurze też na mnie podnosił! ..<br />
Dosyć! Ani słowa więcej! .. Ty mnie, na polskiej ziemi, polskiego słowa zabronisz?! Ty coś dzięki mnie przemknął<br />
przez rzekę! Żeś o tym zapomnioł! .. Panowie. Do czego to prowadzi! Grzegorz!<br />
E0779 J. Rychlewski Hasło „Korridor” LSW 1964 str. 99<br />
On! Jak Boga kocham, on! .. Bryczesy, długie buty .. I szklane oko. A kiedy w pierwszy dzień świąt, na rozkaz<br />
tego Wenzkego, córkę aresztowali, przyszedł do was organista z listem .. Żeby natychmiast uciekać do gajówki. Ktoś<br />
dał ciężarowe auto .. To auto było z młyna, z mego polecenia .. Patrzcie? Po tylu latach człek się dowiaduje. Gdyby<br />
godzinę później. Boże, gdyby moją starą wzięli na spytki. Co to, Justusia, co się stało?<br />
E0780 J. Rychlewski Hasło „Korridor” LSW 1964 str. 100<br />
Doktor idzie. Co? Co? Puls bije? Na dwór, już, Justysia, profesorze! .. Poruczniku! Pierona! Poruczniku! Na, co<br />
było, niech tam no, ej ty, panie .. Ja .. Kapitan Izdydor. Gdyby nie on, gestapo by nas do cna zgnębiło. Jego imię siało<br />
postrach. Kapitan bez oka! Tyś przynajmniej zginął w polskim mundurze, ale Wacek w tym przebrzydłym Hitlera.<br />
E0781 J. Abramow, A. Jarecki Duże jasne Wydawn. Zw. CRZZ 1965 str. 9<br />
Ech, życie, życie. Może i mam, może i skoczę? Michał, pójdziesz ze mną? Chyba się nie gniewasz? Pójdziesz? ..<br />
Gdzie? .. Jak to „gdzie”? .. Jak zwykle, do knajpy .. Myślałem, że jak zwykle do pracy buty robić .. Nie, bracie, nie<br />
dzisiaj. Dzisiaj już pracowałem. Ja jestem szewc, ale tylko do południa .. Dużo dziś zrobiłeś?<br />
E0782 J. Abramow, A. Jarecki Duże jasne Wydawn. Zw. CRZZ 1965 str. 14<br />
Nie zwracaj na niego uwagi, on tak zawsze. Są ważne sprawy. Ale wolelibyśmy gdzieś na osobności .. No, no,<br />
czemu zawdzięczam? Interesy? Zaszczyt, zaszczyt. Jeśli tajemnice, to może do mnie, do kościoła? .. Gość w dom, Bóg<br />
w dom. Mam rację, proszę księdza? Lepiej, żeby nas nikt nie widział. W kościele zawsze się kręci tylu partyjnych.<br />
E0783 J. Abramow, A. Jarecki Duże jasne Wydawn. Zw. CRZZ 1965 str. 21<br />
I pokazać Ślimakowi dwie drogi: z jednej strony piekło ekskomuniki, a z drugiej niebo pieniędzy za ziemię nad<br />
rzeką. Takiej alternatywie w tym mieście tylko ja bym się oparł .. Ciebie to my dobrze znamy. Ciebie będziemy<br />
wyklinali co niedziela, a ze Ślimakiem najpierw pogadamy .. A to się ojciec ucieszy! Niby z czego, moje dziecko?<br />
E0784 J. Abramow, A. Jarecki Duże jasne Wydawn. Zw. CRZZ 1965 str. 31<br />
No dobrze, człowieku, ale jakim tonem pan to mówi? Jakaś ironia, co to właściwie jest? Skąd się to w panu bierze?<br />
Czy pan wie, do kogo pan się odzywa? To jest sam dyrektor naszego wielkiego kombinatu, nowego giganta, który tu<br />
zbudujemy .. Rany boskie, ludzie! .. Dajcie mu spokój. W gruncie rzeczy ma rację. Paradoks. Dlaczego właśnie ja?<br />
E0785 J. Abramow, A. Jarecki Duże jasne Wydawn. Zw. CRZZ 1965 str. 39<br />
To właśnie nasz domek, panie dyrektorze .. Oho, słyszy pan? Będą sprzeciwy .. I cóż z tego? Zupełnie naturalne.<br />
Dostaną nowe mieszkania i po wszystkim. Drobiazg. Oczywiście najpierw będziemy budować dla naszych pracowników,<br />
to się rozumie, dla tych, którzy przyjdą do nas pracować .. Ja się przecież nie rozczulam nad ruderami, ale ludzie ..<br />
Ludzie muszą zrozumieć, bo i tak nie mają innego wyjścia. Wszystko postanowione i zaplanowane.<br />
E0786 J. Abramow, A. Jarecki Duże jasne Wydawn. Zw. CRZZ 1965 str. 48<br />
Zośka. Trzewiki do kościoła! .. Gdzie ojciec? Dzisiaj sobota, żadne święto. Wszystko mu się pokręciło. Po goleniu<br />
dopomina się o śniadanie .. A co on najbardziej lubi? .. Zośka? .. Trzewiki! I szelki z klamerką! .. Ja go nawet lubię.<br />
Ojciec go nienawidzi. Idę szukać szelek. Cóż za miła niespodzianka. Odwiedziny tak rano. Przepraszam, że w takim<br />
stroju, gdybym wiedział, że to właśnie pani.<br />
E0787 J. Abramow, A. Jarecki Duże jasne Wydawn. Zw. CRZZ 1965 str. 57<br />
A ty pilnuj lepiej swego kamienia, bo ci ukradną .. O kamień łatwiej niż o jatkę .. To jest głowa! .. Michał, bracie,<br />
kiedy jesteśmy razem, to się już nie damy. Ech, wy, sklepikarze, co wy tu macie do powiedzenia? Co wy wiecie? Dalej,<br />
bracie, gadaj! Sypać kopiec, podpalić fabrykę, co robić? Idziemy do lasu czy do pracy. No, mów. Ja z tobą!<br />
83
E0788 J. Abramow, A. Jarecki Duże jasne Wydawn. Zw. CRZZ 1965 str. 69<br />
W każdym razie nic nie budowali, a wy jakieś fabryki? Jakże tak? .. Przykro mi, jestem tylko wykonawcą. Dajemy<br />
Ślimakowi pół godziny czasu do namysłu. Jeżeli nie wyjdzie stąd dobrowolnie użyjemy siły. Pociągniemy do odpowiedzialności<br />
wszystkich, którzy go namawiali i podburzali. Proszę mu to przekazać .. Idź pan sam! Spójrz mu pan w<br />
oczy.<br />
E0789 J. Abramow, A. Jarecki Duże jasne Wydawn. Zw. CRZZ 1965 str. 78<br />
Szkoda takiej kobiety dla niego. Zawsze to powtarzam. Zamknij się, kiełbasiarzu! Ruszył głowizną obrońca. Też<br />
jesteś dobry. Wszyscy dobrzy, pijusy. Jak bieda nastała, to do Michała, co? .. A przedtem? Kłody pod nogi. Dla was<br />
nie warto palcem ruszyć. Ja mówię, żeby on to dla mnie zrobił — rozumiecie. Zrobisz to dla mnie?<br />
E0790 J. Abramow, A. Jarecki Duże jasne Wydawn. Zw. CRZZ 1965 str. 89<br />
Zaraz przyjdą, szanowna pani prezesowo, niech pani sekretarz uzbroi się w cierpliwość. Cóż to? Pali się czy co?<br />
Mało to mamy innych obowiązków, żeby tak na każde zawołanie biegać. Piwa dla mnie! Och, przepraszam panią<br />
prezesową .. Nieważne. Słuchaj no, ja się bawić z wami w wersal nie mam zamiaru. Przy piwie możemy sobie inaczej<br />
pogadać.<br />
E0791 J. Abramow, A. Jarecki Duże jasne Wydawn. Zw. CRZZ 1965 str. 95<br />
Zaraz, zaraz. My, ja, ty. Kto i co? .. Myślałem, że skoro .. Mniej myśl, więcej rób .. Mnie nikt nic nie może zarzucić<br />
.. Chcesz zaraz tu na miejscu usłyszeć? .. Chcesz? .. Już my dobrze wiemy, co ty myślisz, a co robisz .. Niejedno do<br />
nas dochodzi. Znamy się nie od dziś .. Kto kogo? A ja to was nie znam? Czekaj, już ja cię znam.<br />
E0792 J. Abramow, A. Jarecki Duże jasne Wydawn. Zw. CRZZ 1965 str. 98<br />
Ciągle te krwawe wizje. Oduczyć się dzielić świat na sznyclówkę, ochłapy i pierwszą krzyżową. Kultura, to nie<br />
rąbanka, mój przyjacielu .. Nie dam się zepchnąć. Kto właściwie wybrał ten komitet? .. Co? Kto go powołał .. W czyim<br />
imieniu? Jakim prawem? .. Panowie, co się tu dzieje? To jakieś nieporozumienie. Pierwszy raz w życiu słyszę takie<br />
pytania. Jakim prawem, kto wybrał. Tu jest coś nie w porządku.<br />
E0793 J. Abramow, A. Jarecki Duże jasne Wydawn. Zw. CRZZ 1965 str. 107<br />
A gdzie. Tu jest najlepsze miejsce. Oczywiście usuniemy ten idiotyczny parkanik, kto to widział, żeby odgradzać<br />
pomniki od ludzi? .. Ja .. Ty? .. Ja. Ja to sobie ogrodziłem .. Ale tu nie będziesz ty siedział, tylko tu będzie stał pomnik<br />
.. A może ja tu zostanę? .. Też jestem bojownikiem przebudowy. Stale te idiotyczne pomysły. A może ty trzymasz z<br />
rzeźnikiem?<br />
E0794 J. Abramow, A. Jarecki Duże jasne Wydawn. Zw. CRZZ 1965 str. 114<br />
Wybraliśmy to miejsce, właśnie, gdzie ten kamień, ale on .. Postanowił odejść od nas, panie dyrektorze. Osobiście<br />
nie rozumiem tej decyzji .. Postanowiłeś odejść? A, to dobrze. To się świetnie składa. Bo właśnie my również z<br />
Marianem postanowiliśmy, to znaczy — ja postanowiłam, ale skoro ty pierwszy. To ja. Nie mogę zostać sama .. Zaraz,<br />
zaraz! Ty ja.<br />
E0795 S. Fleszerowa-Muskat Ostatni koncert LSW 1965 str. 8<br />
No i po co znowu to gadanie? Te babskie jęki od rana do wieczora. Musi jechać! Wszyscy to mówią. I Elsner, i<br />
nasz Żywny poczciwina, i hrabia Moriolles, który wie najlepiej, co w trawie piszczy. I Tytus nawet, który w każdym<br />
liście o niczym innym nie pisze. Wiesz, jak Frycek na niego zważa .. Wiem, wiem, jak on na wszystkich zważa i jak<br />
się sam tym trapi.<br />
E0796 S. Fleszerowa-Muskat Ostatni koncert LSW 1965 str. 19<br />
Nie pozwalam śmiać się z Oskarka. Może pani Kolbergowa naprawdę pragnęła córeczki i coś się jej w ostatniej<br />
chwili pomyliło, ale na pewno woli, że Oskarek jest taki, a nie inny. A za Fryckiem wszyscy będziemy płakać .. Żeby<br />
tylko nie zaraz. Nie dasz chłopcom kawy .. Dziękujemy, my już po kawie. Kiedyś pantalion do teatru odstawili i<br />
ekstraordynaryjnie, przy pomocy dragonów jego wielkoksiążęcej mości nam to poszło, [&]<br />
E0797 S. Fleszerowa-Muskat Ostatni koncert LSW 1965 str. 27<br />
Bo ona jedna szczerze się do niego adresuje. On sobie nic z tego nie robi, ale zawsze każdemu przyjemne to<br />
uczucie, że ktoś oddany i wierny. Żeby tylko nie była taki cudak francuski. Ani to z pierza, ani z mięsa. Zuska to się<br />
żegna, jak ją widzi .. Bo nasza Zuska konserwatystka co się zowie. Nie lubi panien zagranicznie wypindrzonych.<br />
84
E0798 S. Fleszerowa-Muskat Ostatni koncert LSW 1965 str. 47<br />
Frycek! Jesteś u wszystkich na ustach. Nawet byś nie uwierzył, gdybyśmy ci wszystkie komplementa powtórzyć<br />
mieli .. Wiluś twierdzi, że adagio najwięcej efektu zrobiło, a podług mnie nic z rondem porównać się nie może, a<br />
ksiądz Cybulski allegro na pierwszym miejscu stawia .. Linowski i Łączyński w więzieniu u karmelitów. Dziś w nocy<br />
ich wzięli .. Skąd wiesz? .. Wyobrażasz sobie swój koncert bez Linowskiego?<br />
E0799 S. Fleszerowa-Muskat Ostatni koncert LSW 1965 str. 57<br />
Nie wolno, nie wolno ci tak mówić! .. Jeśli nawet mówić nie będę, to czy myśleć przestanę? Przepraszam cię,<br />
Fryderyku. Nie chciałam sprawić ci przykrości. To zresztą ciebie mniej się tyczy. Ty jesteś mężczyzną. Przed tobą<br />
nie tylko każdy dom, ale i świat łatwiej się otworzy. Och, żeby to już było po wszystkim to moje nerwy, moje nerwy<br />
sprowadzają mi te myśli.<br />
E0800 S. Fleszerowa-Muskat Ostatni koncert LSW 1965 str. 66<br />
I dobrze i źle. Kiedy człowiek na zawsze zostaje dzieckiem, udaje mu się ochronić w duszy to jakieś światełko,<br />
które świeci jaśniej niż inne, a czasem i grzeje. Ale siły nie dodaje, a świat nie jest niańką do dzieci. Kiedy był mały,<br />
zdawało mi się, że nigdy go nikomu nie oddam, że zawsze będzie ze mną, z nami. Tak miło rano usłyszeć, kiedy grać<br />
zaczyna, to najlepsze moje przebudzenie.<br />
E0801 S. Fleszerowa-Muskat Ostatni koncert LSW 1965 str. 69<br />
Oj, dzieci, dzieci! .. Musiał się wreszcie z tym pogodzić, że Chopin w jego ślady nie poszedł i oper nie pisze ..<br />
Kto tam wie, a może mu to właśnie w smak? Sam jeden przed potomnymi jako twórca narodowych oper stanie .. Pani<br />
namiestnikowa Zajączkowa? .. To się nie wysadziła .. Iziu! .. A bo prawda! Za pięć złotych można ładniejsze dostać<br />
na targu.<br />
E0802 S. Fleszerowa-Muskat Ostatni koncert LSW 1965 str. 74<br />
Pan profesor o najładniejszy się pytał. Pod Lubomirskimi nie było, to aż za Żelazną Bramę chodziliśmy. Ale taki<br />
się trafił, że panicz wstydu mieć nie będzie nawet w tym. W tym. Cicho bądź, Zuska! A cóż to, w kuchni nie masz<br />
roboty? Kawy byś przynajmniej dała .. Jak pani nic nie mówi. Ani panienki. Zmęczonyś? .. Nie tylko pusty. Zupełnie<br />
pusty w środku .. Usiądź. Chodź tu, usiądź koło matki.<br />
E0803 S. Fleszerowa-Muskat Ostatni koncert LSW 1965 str. 81<br />
Ale dlaczego to się tylko u ciebie liczy? Dlaczego wszyscy się gdzieś wydzierają, żeby świata innego powąchać?<br />
Dlaczego wszyscy tam tylko za pięknością węszą, za mądrością, za jakimś nowym szczęściem? A myśmy się tu urodzili.<br />
I to się tylko za piękność i szczęście liczyć powinno, co stąd możemy wziąć i co tutaj zostawić. Powtórz, Zuska, jam<br />
się tu urodziła.<br />
E0804 S. Kowalewski Zbawiciele w: Lot nad światem Iskry 1964 str. 108<br />
Otworzyć? Co jest? Otworzyć! .. Dziś jest narada. Idźcie sobie i nie przeszkadzajcie .. Ciągle narady. Wczoraj też<br />
była .. I przedwczoraj .. Dopóki wam się nie powie, że otwarte nie hałasujcie. Narady potrwają aż do skutku .. Do<br />
chrzanu z taką świetlicą. Do chrzanu! .. Nie utrudniać. Idźcie sobie. O otwarciu w odpowiednim czasie was.. [&]<br />
E0805 S. Kowalewski Zbawiciele Iskry 1964 str. 112<br />
Nie widzę, panie baronie .. Człowieku małej wiary .. Od dziecka marzyłem, żeby zobaczyć prawdziwego ducha. Wy<br />
racjonaliści, mędrki, krytykanci głusi i ślepi. Przetrzyj jeszcze raz swoje szkła, Serwacy. Duch przodków to wielki cel,<br />
wielkie zwycięstwo. Słyszysz szum skrzydeł husarskich? Patrz, widzisz? Biegną skrajem nieba. Płomieniste proporce,<br />
zbroje srebrne, rumaki ogniste. Słyszysz szum skrzydeł?<br />
E0806 S. Kowalewski Zbawiciele Iskry 1964 str. 117<br />
Ja nic nie wiem. Ojczyzna .. Powiedz. Zgadzasz się? .. Ojczyzna .. Zgódź się. Zrobię, co zechcesz, ale się zgódź<br />
.. Ja nie wiem. Ojczyzna .. Ach, ta cudowna gęsiowatość. Ten chłód, ten brak temperamentu, który jest w istocie jego<br />
najbardziej wyuzdaną formą. To mnie bierze. Powiedz pani, przyjmujesz kapitulację cesarza? .. Ja nic nie wiem. Kiedy<br />
trzeba.<br />
E0807 S. Kowalewski Zbawiciele Iskry 1964 str. 119<br />
Ta wojna nie jest do wygrania. A zatem i my nie mamy nic do wygrania, a wszystko do stracenia .. Książę, wzór<br />
cnót rycerskich, raczysz tchórzyć .. Nie siebie chcę ocalić. Kraj, ale sprawy muszą być powiedziane do końca. Cesarz<br />
jest zajęty panią. Trudno określić, jak bardzo .. Nie mówmy o tym.<br />
85
E0808 S. Kowalewski Zbawiciele Iskry 1964 str. 124<br />
Uwierzyłem, że będziemy mieli teatr .. Zupełnie niezwykły teatr .. Pani Renato, pani sama w sobie jest teatrem.<br />
Zjawiła się pani. Nie wiem, jak to powiedzieć .. Jakieś światło. Lampy zaczęły się jaśniej palić .. Na pani widok<br />
zwykłe lampy marzyć zaczynają o karierze teatralnych reflektorów .. Ja tam jestem cynik. Ale coś tutaj się czuje ..<br />
Jakieś drżenie. Może to moja prywatna neurastenia .. Ależ skąd! Wszyscy to czują.<br />
E0809 S. Kowalewski Zbawiciele Iskry 1964 str. 129<br />
Spać nie dajesz .. Nie mogę spać. Rozumie pan, w ogóle nie mogę zasnąć, póki nie jestem podpity .. Nie wypiłeś<br />
swojej porcji? .. Nie wypiłem .. To cię żałuję, ale się przymknij. Tu śpią ludzie .. Nie wybierałem tego lokalu .. Musiałeś<br />
zdrowo narozrabiać, żeś tu trafił .. Nie pamiętam .. Tu wszyscy nie pamiętają .. Wyszedłem od znajomych. Chciałem<br />
iść, poszukać jakiejś mety. Powiedziałem, że nie pamiętam? Nie, ja przecież pamiętam.<br />
E0810 S. Kowalewski Zbawiciele Iskry 1964 str. 137<br />
Oczywiście nie ma mowy o dekoracjach naturalistycznych. Jak najmniej rekwizytów, dekoracji. Chodzi tylko o<br />
znaczenie .. Cóż więc znaczą te bibułki na ścianie? .. Morze .. Morze! Pani wybaczy, pani Renato, mnie staremu.<br />
Jakież to morze z czerwonych bibułek? .. Innych bibułek, panie profesorze, nie było na składzie .. Przecież to nieważne,<br />
były czy nie były na składzie. Bibułki mogą być czerwone, żółte, niebieskie. Tutaj są one morzem.<br />
E0811 S. Kowalewski Zbawiciele Iskry 1964 str. 146<br />
Jestem kobietą złą. Jestem kobietą czułą i łagodną. Jestem kobietą przewrotną. I nigdy nie poznam siebie do końca.<br />
Czemu muszę psuć i niszczyć wszystko wokół siebie? Czemu tęsknię do dobra, i uprawiam zło? Czy zło jest najbardziej<br />
ostrą i aktywną formą tęsknoty za dobrem? Znów jestem nad brzegiem morza. Wracam tam, skąd przyszłam. Znów<br />
mówię do ciebie. Nie wiem, kim jesteś, ale wiem, że byłeś przy mnie, od kiedy zjawiłem się na świecie, od kiedy<br />
poznałam samą siebie.<br />
E0812 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Prezent z Paryża LSW 1965 str. 9<br />
Mam! Pośpieszę się z robotą i zdążę na ostatni seans. Dwudziesta trzydzieści. Zawsze się znajdzie jakieś wyjście.<br />
Podobno dobry film: „Dziewczyna Z Prowincji”. Z prowincji, tak, jak ja. Ale kto by poznał dziś po mnie, że nie zawsze<br />
mieszkałam w stolicy. Kto by pomyślał, że do trzydziestego siódmego roku życia prawie nie bywałam w kinie. Cha!<br />
Cha! Cha! Paradne co? Ja! Ja! Cha! Cha! Cha! No, lecę do domu!<br />
E0813 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Prezent z Paryża LSW 1965 str. 15<br />
Dużo zadane? .. E tam. Z geografii powtórka, historii nie było, a pani od polskiego chora. Prawie nic .. Jak zawsze<br />
.. Zaraz: „zawsze”. No, nie jestem taki pracuś jak ty. Wróciłaś z pracy i pracujesz .. Ja? .. Pudruję się tylko .. Właśnie.<br />
W ogóle, co to za praca, kosmetyczka! .. Nie gadaj, kończ lekcje .. Grudzień .. Ciekawe, kto ruszał mój pilnik od<br />
paznokci.<br />
E0814 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Prezent z Paryża LSW 1965 str. 23<br />
Nie ani słowa nikomu .. Nikomu — proszę. To niby ja jestem ten „nikt”? .. Ja — Julietta. A kto trzyma w garści<br />
cały dom? Kto od lat trzynastu dba o was wszystkich? Ja się nie chcę chwalić, ale to ja wychowałam Mareczka. Od<br />
urodzenia. Zresztą to urocze dziecko, on jeden nie jest niewdzięcznikiem.<br />
E0815 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Prezent z Paryża LSW 1965 str. 29<br />
Nogą, mamo, nogą! .. Będziesz ty cicho. Sam nie wie, co plecie .. Ależ z ciebie prawdziwy adwokat, Julietto!<br />
.. No cóż, trzeba przeprosić i zapłacić — prawda, Mareczku? .. Niestety, mamusiu, niestety .. Zapłacisz z własnych<br />
oszczędności .. Z jego oszczędności! Trzeba nie mieć serca. Chodź Mareczku, chodź pójdę tam z tobą .. Ach, ten<br />
Marek!<br />
E0816 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Prezent z Paryża LSW 1965 str. 43<br />
Złote słowa! .. Zachowując jednak trzeźwy krytycyzm. Paryż to zjawisko bardzo złożone. Ty nie wiesz. Jest coś<br />
w klimacie tego miasta. Paryż — to nie tylko Montaigne i Pascal, ale również Brantome, de Laclos. Pamiętasz<br />
„Niebezpieczne Związki”? .. Żadne związki nie są dla mnie niebezpieczne .. Młoda, samotna kobieta wśród pokus,<br />
którym trudno się oprzeć .. Tak, tak .. Rozmach wielkich arterii i urok cienistych zaułków.<br />
86
E0817 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Prezent z Paryża LSW 1965 str. 52<br />
Co za cielę! Trzeba trochę dyplomacji, trochę .. Ale po co? Nam jest tak dobrze, kiedy jesteśmy razem .. Słuchałaś<br />
mnie dotąd i proszę — jesteśmy na półmetku. Ale do końca jeszcze daleko. Chcesz wszystko popsuć? .. Ale mnie się<br />
zdaje, że on. On jest chyba mną zajęty? .. Oświadczył ci się .. Och, on chyba o tym nie myśli ale ty myślisz — przyznaj<br />
się.<br />
E0818 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Prezent z Paryża LSW 1965 str. 63<br />
Przecież to sukces! .. W zasadzie tak, ale mam właśnie dylemat. Wszystko mi się pokręciło. Sądziłem że Ela wróci<br />
i zdecydujemy razem. No, zobaczymy, co pisze. „Kochanie. Co za niespodzianka. Wiem, że nie lubisz zmian w raz<br />
powziętych planach”. Otóż to, zwłaszcza jak wszystko naraz się zmienia. „Gdybyś wiedział, jak jestem szczęśliwa!”<br />
Egzaltacje .. Kto wie, może ma powody.<br />
E0819 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Prezent z Paryża LSW 1965 str. 71<br />
Natychmiast, a bez żadnych dodatkowych kosztów .. Wiwat! .. No, nareszcie. Przeszło mu .. Chwała Bogu ..<br />
Wiwat. Co za radość .. Ta nagła zmiana nastroju też mnie niepokoi .. Ach, drodzy, kochani przestańcie się niepokoić ..<br />
Rozumiem. Pomyślałeś przytomnie i .. I wymyśliłem. Pójdę jutro do prezesa i .. I podziękujesz serdecznie .. Tak, tak,<br />
podziękuję, a jako powód podam to, że nie mogę wpłacić teraz całej sumy. Byłem przygotowany na raty.<br />
E0820 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Prezent z Paryża LSW 1965 str. 83<br />
Nie idzie o gotówkę? .. Więc o co chodzi? .. O urlop .. Rezerwowałeś sobie lipiec .. Niestety, wolałbym sierpień.<br />
W kadrach pójdą mi na rękę, o ile ty się ze mną zamienisz .. Ba, żeby to od razu, ale ja już ułożyłem sobie cały plan<br />
zajęć .. No, to ułożysz nowy. Przepadasz za tym .. Wyście chyba wszyscy uknuli spisek. Można zwariować. Jak tu żyć<br />
w takim bałaganie. Ja chcę przed urlopem oddać książkę do druku. Nie, nie mogę! Bierz lipiec!<br />
E0821 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Prezent z Paryża LSW 1965 str. 95<br />
Złego diabli nie wezmą .. Tam, skąd odlatywał do Aten .. Boże. Do Aten? Chyba do niego nie weszła?! .. Do<br />
samolotu? .. Taka wariatka .. Przecież tam nie wpuszczają .. Ona wszędzie się wkręci. Słyszałam warkot. Odleciał. Z<br />
moim dzieckiem! .. Mam ją. Złapałem nieomal w locie! .. Jest, jest i dziecko! .. Trzymajcie ją mocno. Idę po taksówkę<br />
.. Najpierw pojedziemy na Madalińskiego.<br />
E0822 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Prezent z Paryża LSW 1965 str. 111<br />
Najświętsze słowo honoru dać mogę, że byłam tylko w aptece na Puławskiej, ani mi do głowy przyszło sprawdzać,<br />
czy w kasie kina „Moskwa” jest ogonek. Gdzie tam! A że długo — trudno. Nie każdy może lecieć samolotem. Żeby<br />
to tak wzbić się w przestworza i jak ptak, jak ptak .. Julietto, co ty znów? .. Nie rozumiesz, pewnie w „Moskwie” grają<br />
„Noc Nad Pacyfikiem”. Cha! Cha! Cha!<br />
E0823 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Prezent z Paryża LSW 1965 str. 120<br />
Pamiętasz? Jak wyjeżdżałam, prosiłeś, żebym tylko o tobie myślała, żebym była rozsądna .. No więc? Prosiłeś, a<br />
mnie się śmiać chciało, bo .. To wcale nie zabawne. Może wolisz nie mówić dalej? .. Nie, muszę! Już za długo gryzie<br />
mnie sumienie .. Dość! Nie jestem aż tak niedomyślny .. Cha! Cha! Cha! Cha! Nie wyszło ci to zbyt zręcznie, Elżuniu<br />
.. Może wrócimy do tego tematu później. Jak będziemy sami.<br />
E0824 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Prezent z Paryża LSW 1965 str. 131<br />
Niech żyje mała paryżanka. Janusz, przyjmij ode mnie życzenia z racji powiększenia się rodziny .. Tak. Tego.<br />
Dziękuję .. A teraz proszę o podpis w sprawie zamiany urlopu, żebym i ja mógł powiększyć rodzinę. I pozwól sobie<br />
wreszcie przedstawić narzeczoną .. Chyba teraz pan mnie poznaje. To właśnie ja .. Ach, Jola, Jola .. Henryku! Więc<br />
moje słowa to groch o ścianę? Miałem nadzieję, że się rozmyśliłeś, że weźmiesz moje słowa pod uwagę.<br />
E0825 W. Maciejewska, Z. Zawadzka Prezent z Paryża LSW 1965 str. 135<br />
Proszę. Zaraz się uciszyli. Tak, tak, Januszek zrozumiał, że przestał być „Pierwszym po Bogu”. Co mówicie, że i ja<br />
musiałam częściowo zrezygnować? Trudno! Julia się poświęci dla dziecka. Tymczasem zamiast samolotem będę sobie<br />
jeździła aż na szóste piętro. Windą do góry i na dół, i do góry. Nawet astronauci podobno ćwiczą się najpierw na ziemi<br />
w takich kabinach czy klatkach.<br />
87
E0826 S. Grochowiak Partita na instrument drewniany w: Rzeczy na głosy Wyd. Pozn. 1966 str. 7<br />
Ktoś panu powiedział o dziecku .. O dziecku?! .. Tak, wczoraj jedliśmy marchew. Ja mógłbym nawet piasek. Ale<br />
ona musi mieć mięso .. Pańska córeczka jest chora? .. O nie, nie, nie. Tego nie przewidywałem .. W takim razie bardzo<br />
pana przepraszam. Wszystko odwołuję i jeszcze raz przepraszam .. Co pan odwołuje? .. No, to, że wyrwałem pana z<br />
domu. W takiej sytuacji.<br />
E0827 S. Grochowiak Partita na instrument drewniany Wyd. Pozn. 1966 str. 12<br />
Ciosaj, ciosaj. Co teraz naszpicujesz, potem jakbyś znalazł! .. Siekiera tępa, panie Weych. Bąble się robią .. Gdyby<br />
ci się na tyłku robiły. O ręce się martwisz? .. Nie martwię się, bolą. Nie trzeba tak poganiać. Przecież zdążymy. Matuśka<br />
mówiła, że na sąd ostateczny nikt się nie spóźni, panie Weych .. A ja ci mówię, że robota jest na termin i to ważniejsze<br />
od Sądu Ostatecznego! Człowieku, jak ty przykładasz tę siekierę! Pokaż no.<br />
E0828 S. Grochowiak Partita na instrument drewniany Wyd. Pozn. 1966 str. 23<br />
Nie otwieraj. To Niemcy .. Czego mogą chcieć? .. Zarządzili na dziś egzekucję. Nie otwieraj .. Burmistrz poinformował<br />
mnie wczoraj dokładnie, że chodzi tylko o komunistów. A czy właściciel restauracji może być komunistą? ..<br />
Nie wiem. Ale nie otwieraj! .. Całą noc budowali tę maszynę, więc może teraz chcą się ogrzać? .. Niech zamarzną na<br />
śmierć, a ty nie otwieraj .. Jesteś nieludzka, córeńko. Dwadzieścia pięć stopni mrozu.<br />
E0829 S. Grochowiak Partita na instrument drewniany Wyd. Pozn. 1966 str. 25-26<br />
Ktoś musiał wznieść tę szubienicę. Ktoś zacięty i uparty, bo to nie była łatwa robota. Stulpa już się nie wyliże z<br />
zapalenia płuc, a Subik z tego przeklętego strachu. Ktoś musiał ją zbudować. Więc nie dlatego znalazłem śmiech u<br />
mojej córki. Ale że tak dałem się oszukać, że przez chwilę mogłem im uwierzyć — Łaciakowi, im .. To Niemcy! ..<br />
Boję się!<br />
E0830 S. Grochowiak Szachy w: Rzeczy na głosy Wyd. Pozn. 1966 str. 32<br />
Powiedziałem ci, że piękniejesz mi z dnia na dzień. Dzisiaj bowiem jesteś dumny. Już nic mi nie proponujesz.<br />
Przyszedłeś tu jako zwycięzca. Dostaniesz tę ziemię za darmo. A co ze mną zrobisz? Widzisz, chciałbym cię prosić,<br />
żebyście mnie nie wieszali. Zawsze byłem estetą — och, nie rozumiesz, co to jest esteta. Więc — zawsze brzydziłem<br />
się wisielcami. Gdybyście mogli mnie zastrzelić, nawet z wiatrówki.<br />
E0831 S. Grochowiak Szachy Wyd. Pozn. 1966 str. 37<br />
Spodziewałem się tego śmiechu. To byłoby ponad twoje siły, gdybyś się w tym miejscu nie zaśmiała. Otóż ten<br />
człowiek jest rzeczywiście bolszewikiem. Przyznasz, że to pachnie jak słonina, jak pieprz, jak nagrzane łóżko, jak<br />
kuchnia — jak wszystko, za czym tęskni w tobie zwykła samotna kobieta. Przyznasz, że twój mokry od zimna brzuch<br />
nabiera z miejsca na okrągłości, że się w myślach rozkraczasz, że jesteś gotowa pobiec tam, rozwinąć go z bandaży i<br />
lizać po rękach.<br />
E0832 S. Grochowiak Szachy Wyd. Pozn. 1966 str. 40<br />
Przedwczoraj wymknął się nam groźny szpieg. Chciał przejść linię frontu, ale mu się nie udało. Został raniony. W<br />
takim stanie nie mógł uciec zbyt daleko. Ukrywa się gdzieś wśród ludzi. I niech mnie pan teraz dobrze zrozumie, panie<br />
hrabio. Trzy lata bez przerwy tłukę się po froncie. Gdybym ujął tego człowieka, dostałbym ze dwa tygodnie urlopu.<br />
Pojechałbym do Bawarii, mam tam wielu krewnych i znajomych na wysokich stanowiskach, nie dałbym się drugi raz<br />
wepchnąć w to piekło.<br />
E0833 S. Grochowiak Szachy Wyd. Pozn. 1966 str. 48<br />
Zadenuncjowałeś go Niemcom? .. Więcej niż zadenuncjowałem. Sprzedałem go. A wiesz za co? Za ciebie. Miałem<br />
do wyboru albo zgodzić się na wymordowanie mi chłopów, albo wydać ciebie, albo człowieka, który co prawda<br />
pomógł ci w ucieczce, ale cię nie zdradzi. Wybrałem więc Sołdyka. Przypuszczam, że ta twoja rewolucja powinna mi<br />
być wdzięczna. Za cenę jednego, zapewne niepiśmiennego chłopa uratowałem bądź co bądź prawdziwego bolszewika.<br />
E0834 S. Grochowiak Szachy Wyd. Pozn. 1966 str. 58<br />
Kiedy? Więc jednak go pan ukrywał? .. Mówię o lokaju. Wasz lokaj uciekł .. Miał zawsze coś ze zwierzęcia, a<br />
zwierzęta przeczuwają katastrofy. To są ostatnie chwile, proszę panów. Myślę, że panowie są już zwolnieni ze swoich<br />
obowiązków. Trzeba pomyśleć o swoich żonach i dzieciach. One zawsze się liczą. Nawet przy końcu świata .. My tu<br />
jeszcze wrócimy ..<br />
88
E0835 S. Grochowiak Szachy Wyd. Pozn. 1966 str. 62<br />
Słyszycie? Słyszycie tę ciszę? .. Zapewne już nikt nie żyje. Wymordowali się aż do ostatniego człowieka .. Nie.<br />
Przegnali Niemców. Po prostu ich przegnali, jesteśmy wolni .. To ty jesteś wolny. Ale my? On? Zginął za ciebie. Ocalił<br />
cię .. Nie. Nie miałem z nim nic wspólnego .. Ocalił cię. Nie wolno ci o tym zapominać .. No chodź! Jesteś wolny!<br />
E0836 S. Grochowiak Wergili w: Rzeczy na głosy Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 65<br />
Lubię, kiedy prowadzi Amerykanin. Jedziemy ostro, ale pewnie .. W tym kraju prawie nie ma samochodów.<br />
Rowerzyści i furmanki. Czasem krowy .. I zapach jabłek. Czuje pan? .. Chciałby pan tu kiedyś mieszkać? Ja tak, ale<br />
tylko jesienią. Kocham zapach owoców. Nie miałbym tutaj co robić. Z jednej strony są zbyt leniwi, z drugiej — za<br />
sprytni. Podobno kochliwi?<br />
E0837 S. Grochowiak Wergili Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 70<br />
Nie. W inne dni można wjeżdżać autokarami. Ale jutro państwo jadą do Zakopanego. Wejdziemy do komory.<br />
Państwo widzą ten bunkier? .. To jest komora gazowa? Wyobrażałem je sobie zupełnie inaczej. Zwykła ziemianka ..<br />
W środa jednak solidna .. Pan coś wie o sposobie eksterminacji? .. Ile osób naraz? Jak to było po zamknięciu drzwi?<br />
E0838 S. Grochowiak Wergili Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 74<br />
Siedzimy w pańskim gabinecie, czy tak? Tak .. Ale przedtem to nie był pański gabinet? .. Nie. Biuro komendanta<br />
obozu .. Doskonale. Więc tutaj pracował mózg zbrodni. Tu się rodziła śmierć milionów, czy tak? W ograniczonym<br />
zakresie tak .. A tam? Za ścianą? .. Bawią się .. Jak to pan wytłumaczy, panie dyrektorze? .. Pan tu wszedł drogą<br />
nielegalną, panie Browling! Postaram się, żeby opuścił pan muzeum oficjalnym wyjściem!<br />
E0839 S. Grochowiak Wergili Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 76<br />
Pan z Ameryki! Rany boskie! Jak ja kocham Amerykanów! W Sachsenhausen wjechali na takich ogromnych<br />
czołgach. Ale niech pan pije! No, zdrowie Amerykańców! Nie, dyrektorze! Tamtych wystrzelał z miejsca Palitsch! Nie<br />
było ich dużo: ze trzynastu. Poszli raz-dwa. W pięć albo sześć minut .. Mówisz o tych listopadowych? No, pamiętam.<br />
Ale to byli spadochroniarze czy coś takiego! Chłop w chłopa! Ani jeden niski!<br />
E0840 S. Grochowiak Wergili Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 81<br />
I wszystkich rozpuścili. Tak, my mamy za miękkie serce. Przez cały czas w obozie czaiłem się na jednego kapo<br />
wiecie, na Fryderyka. A jak przyszli ruscy, to dałem go sobie świsnąć sprzed nosa. Przez serce. Ja nie znałem tego z<br />
gitarą. Co? To ma być ten Tene? Gdzież tam! Ten mały z gitarą przeżył! Piliśmy razem wódkę w Krakowie! .. Więc<br />
co? .. Jak to co?<br />
E0841 S. Grochowiak Wergili Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 83<br />
Ale dlaczego pani im ulega? No proszę, po co te łzy? To są ludzie tak zbutwiali od środka, że nie stać ich na<br />
odrobinę wrażliwości. Muzeum powinni prowadzić spokojni, opanowani naukowcy, grzeczni i wrażliwi. Jakim prawem<br />
ci ludzie urządzili sobie tutaj dom? Nie, nie mówmy już o tym. Jutro pojedziemy do Zakopanego, zmieni pani krajobraz,<br />
dużo świeżego powietrza.<br />
E0842 S. Grochowiak Mniej warci w: Rzeczy na głosy Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 130<br />
Tak. Oglądali mnie z taką dokładnością, jakby to nie oni przeżyli coś na mój temat przed dwudziestu pięciu laty.<br />
Wstyd? Nie, nie sprawiłbym im przykrości, gdybym nagle zrzucił ubranie. Do szczętu. Wszystko. Zwłaszcza że w pół<br />
godziny potem mieli sprowadzić moją narzeczoną. Taką wymytą .. Podnieś głowę, chłopcze. Oto i twoja Lilianne. Nie<br />
myśl, że tylko ty cierpiałeś dla Francji. Możesz nam zaufać. Przychodziła tutaj co wieczór, pisaliśmy do ciebie listy,<br />
graliśmy w domino.<br />
E0843 S. Grochowiak Mniej warci Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 133<br />
Widziałam w Zoo krokodyla, ale nawet nie chciał się poruszyć. Niestety, nie robił żadnego wrażenia. Wyobrażam<br />
sobie, że widziałeś krokodyle w całych stadach? A może walczyłeś z nimi? Są podobno wstrętne? .. No, odpowiedz<br />
cioci .. Nie, ciociu, nie widziałem krokodyli .. Ani jednego? .. Okazuje się, że nawet mniej niż ty, ciociu .. Ale lwy. O<br />
ile pamiętam, żyją przecież w Afryce .. Bardzo mi przykro. Nie widziałem lwów.<br />
89
E0844 S. Grochowiak Mniej warci Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 134<br />
Nieoceniony dziadek! Tylko dzięki niemu biesiada powitalna nie zakończyła się całkowitym fiaskiem. Pułkownik de<br />
Foret dostał prosto w pierś, krew wytrysła na jego lica. Dziadek o tym nie wspominał, założę się jednak, że pułkownik<br />
de Foret był starannie ogolony. Och, oczywiście była to zasługa dromaderów. Śmierć w aucie pancernym jest ciasna,<br />
pełna zapachów ludzkich ciał i benzyny, oczy spalają się zawsze na początku.<br />
E0845 S. Grochowiak Mniej warci Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 140-141<br />
Wysoki Sądzie! Cóż to za miłe wrażenie, kiedy nieboszczyk jest aż tak starannie wygolony. Nie mówię tego,<br />
aby wpłynąć na wyrok — zapewne sprawiedliwy — Wysokiego Sądu, ale myślę, że jeszcze nie wszystko stracone.<br />
Myślę, że pognamy jeszcze na dromaderach, ujrzymy lwy i krokodyle, że nad zniczem Grobu Nieznanego Żołnierza<br />
żaden kucharz nie ośmiela się obracać naleśników. Ja zaś z radością znajdę przytułek w tym wysoko cywilizowanym<br />
więzieniu, gdzie nikt nie będzie mi nigdy przytykał szczypców z elektrycznością, gdzie — przy pewnym spoufaleniu<br />
ze strażą — podadzą nawet miednicę do moczenia nóg.<br />
E0846 S. Grochowiak Król IV w: Rzeczy na głosy Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 214<br />
A kłaniam się, kłaniam, szanownemu panu premierowi. Czy to nie za wcześnie? .. Wasza Wysokość wybaczy, ale<br />
Wasza Wysokość wie, że mieszkam na dalekim przedmieściu. Tymczasem strajk w autobusach .. Siadać! Siadać! Jakiż<br />
tu zaduch. Otwórz okno. Ten fetor to z popielniczek. Czy woźna już ich w ogóle nie czyści. Istotnie, ona się ostatnio<br />
opuszcza. Dzisiaj na przykład nie będzie kawy .. Jezus Maria! To ja wysiadam! Pan chyba żartuje?<br />
E0847 S. Grochowiak Król IV Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 219<br />
A wszystkiemu winien brak rozrywek! Gdyby miał gdzie pójść, do jakiejś kulturalnej kawiarni, powiedzmy, na<br />
jakąś ciekawą imprezę. Albo książki. Co się dzieje z tą naszą literaturą? Same okropności, dziwactwa, problematyka<br />
z marginesu .. Mógł sięgać po klasyków. Czytałem ostatnio „Księgę Z San Michele” doktora Munthe. Czytał. Wątpię.<br />
Czytywał wyłącznie broszury. Takie cienkie, bez okładek, niekiedy wysmarowane jakimś smalcem lub ochlapane wódką.<br />
Jednym słowem: niehigieniczne?<br />
E0848 S. Grochowiak Król IV Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 225<br />
Na razie nawet lepiej niż na starym miejscu. Ale pan? Co pan tutaj robi? .. Rozglądam się. Ponuro .. Oni to lubią ..<br />
Zanim się wejdzie na pałace, dobrze posiedzieć trochę w piwnicy. Człowiek lubi takie przeskoki .. Nawet mądre. Jak<br />
na pana, to .. Dużo w życiu widziałem, świniaczku. Topiłaś się kiedy? .. Nie .. A widzisz, ja się topiłem. Raz nawet<br />
na koniu.<br />
E0849 S. Grochowiak Król IV Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 230<br />
A ja się topiłam. Z wodorostów mnie wyplątywali. Nie, nie, panie prezesie, ja się nie dam nabrać .. Nabrać?<br />
Któż panią chce nabrać? .. Niech pan się nie męczy, szefie. Widziałem wiele wdów, ale ta jest szczególnie marudna.<br />
Wystarczy że zetną takiej męża, a babie przewraca się w głowie .. Czyżby to było możliwe, droga pani? .. Zausznik<br />
ma rację. Prezesie, nie wolno się patyczkować. Kilka dni temu zawracała nam głowę na Radzie Królewskiej. Może pół<br />
godziny, albo i więcej. Bez cienia litości.<br />
E0850 S. Grochowiak Król IV Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 235-236<br />
Bigos. Może i nie najlepszy, ale nie stanę na głowie. Bigos nabiera smaku dopiero na drugi, trzeci dzień. Trzeba<br />
odgrzewać i odgrzewać. Zjedzą cały gar za jednym zamachem, a potem pretensje .. Zacięła się .. No i macie swój<br />
szmelc! .. Bomba zacięła się pod wpływem wstrząsu od garnka. Tak. Inaczej by wybuchła! .. Chcieliby z grzybkami!<br />
A pan wie, ile kosztuje kilo suszonych grzybków?<br />
E0851 S. Grochowiak Król IV Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 241<br />
A to z pana taki numer? .. Nie. Nie taki. Naprawdę cała nadzieja w Fortynbrasie. Jak zawsze .. I jak zawsze<br />
skończy się na nadziei. On nie jest [~] powinniśmy go kochać. Niezależnie od tego czy przychodzi w czas, czy już po<br />
wszystkim. Cicho! Obawiam się, że nadchodzi. Słyszy pan stukanie laski? .. Słyszę. Boże! Przecież muszę zleźć z tego<br />
rusztowania. Jakże tak?<br />
E0852 S. Grochowiak Król IV Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 244<br />
Więc nic się nie działo? .. Cierpliwości, królu. Po godzinie się ocknął, i to akurat w momencie kiedy jego żona<br />
zeszła do sklepu kupić jakiś proszek do prania. Nie, po szare mydło. Za tydzień będą malować .. A niech się powiesi!<br />
I co? Co dalej? .. Proszę sobie wyobrazić, że on jest zazdrosny. Zupełnie jakby oślepł. Zrobił z kobiecinki bezzębną<br />
staruszkę, czupiradło niegodne jednego spojrzenia, a posądza ją o szwadron kochanków!<br />
90
E0853 S. Grochowiak Król IV Wydawnictwo Poznańskie 1966 str. 257<br />
To już naprawdę nieprzyzwoite. Generale, może pan? Byliście przyjaciółmi. Ponadto pan fachowiec. Na tych moich,<br />
jak pan widzi, nie mogę liczyć. Sentymentalność .. Chciałem pana ostrzec ostrzec. Co tam nowego? .. Ma pan zegarek?<br />
.. Który tam ma zegarek? .. Za dziesięć dziesiąta, generale .. Jak pan myśli, jak długo można biec do północnych granic<br />
naszego kraju? Ale tam i z powrotem? Z powrotem szybciej.<br />
E0854 A. Maliszewski Złote konie w: Utwory dramatyczne PIW 1966 str. 218<br />
Maryla ostatnimi czasy bardzo się zmieniła — prawda, mamo? Tyle światła ma w oczach. Zupełnie, zupełnie inny<br />
człowiek. Wszyscy to widzimy i ty, i ja. Lorens. I Lorens to widzi, mamo. Lorens wie, że nie on te światła zapalał.<br />
Jeszcze nie dawno wszystko miał do wygrania. Przyrzekłaś mu rękę swojej córki, ale on nie zdołał pozyskać jej serca.<br />
Stracił je. Przegrał, mamo .. To wszystko z tych nowych książek i z głowy rozpalonej imaginacjami.<br />
E0855 A. Maliszewski Złote konie w: Utwory dramatyczne PIW 1966 str. 222<br />
Liczyłem na to, że jeśli wszystko dobrze pójdzie, to i dla dobra ojczyzny, i dla postępu, i dla mnie, i dla was. Stało<br />
się inaczej. Majowy grad pogrzebał moje nadzieje. Zbliżają się terminy płatności różnych. Nie wiem, co robić. Nie<br />
możemy przecie dopuścić do rozdziału Tuhanowicz między wierzycieli .. Jezus Maria, Pepi! .. Wszystko we mnie kipi,<br />
wszystko się we mnie buntuje — jak można losy Maryli wiązać z komercjalnymi spekulacjami!<br />
E0856 A. Maliszewski Złote konie w: Utwory dramatyczne PIW 1966 str. 238<br />
Wyjechać? Wyjechać w chwili, gdy niebo zapowiada dla mnie dzień pełen pogody i wesela? .. Czytałam kiedyś<br />
taką historię o żołnierzu. Ten żołnierz, Adamie, wraca z pola bitwy upojony zwycięstwem i dowiaduje się że w sztabach<br />
postanowiono inaczej. W sztabach obliczono, że to ma być klęska .. Cóż to za metafory? Czyjaż to ma być klęska? ..<br />
Och, ja bym ich! Adamie! Dziś ma być wyznaczony termin ślubu Maryli z Puttakamerem.<br />
E0857 A. Maliszewski Złote konie w: Utwory dramatyczne PIW 1966 str. 243<br />
Nie od dzisiaj przecie. Nie mogę pojąć, czemu to nagle dzisiaj, koniecznie zaraz mam wyznaczyć dzień ślubu z<br />
Lorensem. Kogo to ma uratować — mnie, Lorensa? Ciebie? Nasz majątek? .. Odwołuję się do twojego rozsądku, do<br />
twoich wszystkich rozsądków razem. Mario, nie ma innego ratunku — trzeba podjąć z depozytu twoją sumę posagową,<br />
te dwanaście tysięcy rubli — i to jak najprędzej.<br />
E0858 A. Maliszewski Złote konie w: Utwory dramatyczne PIW 1966 str. 247<br />
Jak moje serce miało tyle lat, co jej — także nic pojąć nie mogło. A później się wszystko powoli uciszy, uspokoi,<br />
zapomni i będzie tak, jakby inaczej nigdy być nie miało. Jakby inaczej być nie mogło. Kiedy wyjdziesz za Lorensa,<br />
będziesz może mniej szczęśliwa, ale za to bardziej spokojna. A spokój, me dziecko, to często w życiu więcej znaczy<br />
niż szczęście. My nie jesteśmy stworzone na to, aby nam było dobrze.<br />
E0859 A. Maliszewski Złote konie w: Utwory dramatyczne PIW 1966 str. 248-249<br />
Tyle razy prosiłam, żeby Teklunia uważała, co się do niej mówi. Czego sama nie dopilnuję — przepadło .. Wszystko<br />
tak będzie, jak sobie pani marszałkowa dobrodzika życzyła .. Nie wszystko, moje dziecko, nie wszystko gdzież oni się<br />
porozchodzili? Rozalka! Gdzie są panowie? .. Tę butelkę zakopał w piwnicy świętej pamięci ojciec nasz, marszałek<br />
nowogródzki, sędzia brzeski, Antoni Wereszczak w dniu urodzin Maryli. Ileż to lat temu? .. Ach, Pepi, nie żartuj już,<br />
proszę.<br />
E0860 M. Promiński Rakieta Thunderbolt w: Utwory sceniczne Wydawn. Literackie 1966 str. 10<br />
Nie tylko to. Jak dotąd nikt z ludzi nie sterował rakietą kosmiczną i powierzenie jej w czyjekolwiek ręce będzie<br />
zawsze kwestią udzielenia nie sprawdzonemu osobnikowi nieograniczonego kredytu. Cygaro panu zgasło, proszę, proszę<br />
ognia. Jakkolwiek, ma się rozumieć, bardzo to zachęcające, że pański kandydat ma wyobrażenie o awiacji w ogóle.<br />
Szkopuł tkwi w czym innym. Z dziesięciu przeprowadzonych dotychczas rozmów, [&]<br />
E0861 M. Promiński Rakieta Thunderbolt Wydawn. Literackie 1966 str. 18<br />
A więc przyjmijmy, że tak jest. Tutaj mamy urządzenia do badania stanu nerwowego u lotnika. W kopule pańskiego<br />
hełmu będzie umieszczony ultraczuły odbiornik. ściślej mówiąc encefalograf, zdolny do rejestrowania fal i toksyczności<br />
płynu mózgowego. To pasmo, wzmocnione, my będziemy odbierać. Z zabarwienia gazu w probówce umocowanej na<br />
tamtym cokole będę zgadywać, jak się pan czuje .. Ja zresztą będę zadawać panu pytania.<br />
91
E0862 M. Promiński Rakieta Thunderbolt Wydawn. Literackie 1966 str. 34<br />
Mówię zupełnie poważnie. Wyobraź sobie zawsze chciałem mieć elegancki czarny garnitur, poczuć coś takiego na<br />
grzbiecie choćby jeden raz, przespacerować się przed lustrem, wetknąć biały kwiatek, wyjść na ulicę, móc zaproponować<br />
dziewczynie: Podobam ci się teraz? Pójdziemy razem potańczyć? Zazdrościłem kolegom, którym się to udawało, a mnie<br />
nigdy, powiadam ci nigdy, nawet w razie pogrzebu w rodzinie. No, nie śmiejesz się ze mnie?<br />
E0863 M. Promiński Rakieta Thunderbolt Wydawn. Literackie 1966 str. 50<br />
Nie spodziewałem się takiego obrotu rzeczy. Kapituluję przed panem, Herbst .. Ostrzegałem. No cóż? Spodziewał<br />
się pan dżentelmenterii po zbrodniarzu? Już od wielu godzin rzyga swoją nienawiścią do świata, oskarżając wszystkich<br />
dookoła, tylko nie siebie. I to rozchodzi się na falach eteru nie zaszyfrowane, każdy w najodleglejszym zakątku ziemi<br />
może go posłuchać i pośmiać się z nas i z Ameryki. Zaszyfrowaliśmy przekazy niewinnych automatów, które nikomu<br />
nic nowego nie powiedzą.<br />
E0864 M. Promiński Rakieta Thunderbolt Wydawn. Literackie 1966 str. 56<br />
Hallo, hallo Thunderbolt — nadciąga burza magnetyczna. Kończymy. Ale usłyszałem cię. Powtórzyć nie ma czasu.<br />
Chcę tylko jeszcze powiedzieć, że lotnicy z syberyjskiej stacji kosmicznej przesłali dla ciebie pozdrowienia, przed<br />
dziesięcioma godzinami oczywiście. Teraz milczą. To na dowód, że są więzy głębszej solidarności ludzkiej od podziału<br />
na obozy i strony walczące. I chociaż na pewno chcieliby być na twojej drodze przed tobą, szczerze ci życzyli —<br />
uspiecha żełajem, Armand. Słyszysz mnie?<br />
E0865 M. Promiński Rakieta Thunderbolt Wydawn. Literackie 1966 str. 59<br />
Wierzysz w to! Lotnik wojskowy, lotnik, to wiem z całą pewnością. Czego ludzie nie potrafią zmyślić! No, ale<br />
jakżeż? Przecież trąbiła o tym cała prasa na kuli ziemskiej. Potem nawet była rewizja procesu, w której cofnięto mu<br />
zaocznie elektryczne krzesło i dano rok za zabójstwo w afekcie, i to zaraz skasowano .. No więc, tym bardziej. Czy to<br />
jest możliwe, gdyby naprawdę był mordercą?! Ciemna afera polityczna i tyle. Anarchosyndykalistą był i dlatego zespół<br />
sędziowski wlepił mu wyrok.<br />
E0866 M. Promiński W jaskini albo kosmogonia w: Utwory sceniczne Wydawn. Literackie 1966 str. 101<br />
No i co, może lepiej, bośmy was obudzili w samą porę .. Powracali właśnie .. Pozwólcie państwo ustalić stan<br />
faktyczny. Panowie Wala i Kostia pukali w tej chwili do okien? .. Tak, z tarasu do okien .. Ja wyszedłem na cygaro<br />
pod portal i ogromny kamień z urwanego kapitelu tylko o włos chybił mojej głowy .. Ja poprawiałam właśnie makijaż,<br />
szczęściem toalety były sklepione jak twierdza.<br />
E0867 M. Promiński W jaskini albo kosmogonia Wydawn. Literackie 1966 str. 109<br />
Uważaliśmy to milczenie za kwestię taktu .. Ja wam tego nie odmawiam, pardon, jestem w mniejszości, zwłaszcza<br />
wobec temperamentu niektórych młodych osób. Sam zresztą, uznacie, postąpiłem tak samo. Jestem Amerykaninem<br />
niemieckiego pochodzenia, szeroko skoligaconym na obu kontynentach, ale o tym sza! Szukałem tylko sposobu dla<br />
pocieszenia tej najmniej odpornej istoty pośród nas .. A więc nie wszystko może stracone? .. Na pewno nie.<br />
E0868 M. Promiński W jaskini albo kosmogonia Wydawn. Literackie 1966 str. 115<br />
Bo tylko w starych bajeczkach, w Biblii stworzenie i zniszczenie świata załatwiało się od ręki, w godzinach, albo w<br />
dniach. A tutaj armie dopiero stanęły naprzeciw siebie i do rozstrzygnięcia trzeba być może — lat! .. Tak, tak, ulegamy<br />
zapewne sugestii Apokalipsy. Zgódźmy się, że to są tylko symbole .. Czuję, że będę musiała poświęcić panom kiedyś,<br />
przy sposobności godzinkę na naukę religii, ale nie dzisiaj, zanadto mnie głowa boli. Och, jak ściska!<br />
E0869 M. Promiński W jaskini albo kosmogonia Wydawn. Literackie 1966 str. 124<br />
Aha. Słyszałem. To znaczy — ona bierze rozpęd. Gdyby miała jeszcze kożuch, to by także nadziała na siebie. A<br />
potem won z tym wszystkim. Aj, aj, jaka aktorka. Napijemy się jeszcze, bo mi to zaczyna się podobać. Wy jesteście<br />
straszne huncwoty — Zachód, nic nie uszanujecie. Powinienem właściwie zacisnąć oczy, w moim wieku przy moim<br />
stanowisku! Ale co mam do stracenia? Porfiry Iwanicz, matula ci nie śpiewała przy kołysce.<br />
E0870 M. Promiński W jaskini albo kosmogonia Wydawn. Literackie 1966 str. 127<br />
To, że za pierwszym razem nie udało się przekuć wyjścia, nie oznacza, że nie ponowimy próby .. Trzeba by zacząć<br />
na szerszej płaszczyźnie, w bok od głównej osi. Po prawej stronie ściana wydaje mi się cieńsza .. No właśnie. A to,<br />
że Walenty i Konstanty jeszcze nie powrócili? .. Przyjęliśmy że wybuch zaskoczył ich przed dojściem do schroniska ..<br />
Tak jest, to nie ulega wątpliwości. Czy zatem pozbierawszy się po wstrząsie mieli jakieś powody, aby zawrócić przed<br />
dojściem do celu? Żadnych.<br />
92
E0871 M. Promiński W jaskini albo kosmogonia Wydawn. Literackie 1966 str. 134<br />
Przecież nie jestem żarłok, tylko kawał mężczyzny, nie mogę być po ludzku głodny? Ona chyba dla żartu? .. Z<br />
pewnością. Ja jeden nie odwiedziłem jeszcze spiżarni, ale myślę, że może pan sobie pozwolić .. Przypomina się mi w<br />
związku z tym pewna ormiańska anegdotka, opowiedzieć? Opowiem, bo co tutaj robić? Otóż jednego roku przyszedł<br />
do bardzo bogatego ormiańskiego kupca inny kupiec, [&]<br />
E0872 M. Promiński W jaskini albo kosmogonia Wydawn. Literackie 1966 str. 142<br />
Wybacz, panie, wszyscy troje chcielibyśmy otworzyć nasze serca i zrozumieć sytuację, zanim przyjmiemy to, co nam<br />
zechcesz oznajmić i co zapewne będzie dotyczyło naszej przyszłości. Mimo różnic światopoglądowych i filozoficznych,<br />
które mnie dzielą z ministrem Bambarowem, pragnęłabym dołączyć swoje zdanie do jego wątpliwości. Ty już raz panie,<br />
wyniszczyłeś życie na ziemi w podobny, choć co prawda mniej nowoczesny sposób. Mówię o Potopie i doświadczeniu<br />
naszego praojca Noego. Nie pytam o przyczyny obecnej decyzji [&]<br />
E0873 M. Promiński Niski pułap w: Utwory sceniczne Wydawn. Literackie 1966 str. 151<br />
Nie, nie tafta, chifon, bladoniebieski, na takim samym spodzie. Z przodu pod szyję, ale z głębokim wycięciem w tyle.<br />
Jak uważasz? .. Plecy .. Basiu, coś z telefonem. Nie słyszę .. Ja ciebie doskonale. Myślę, że już dobrze. Powiedziałam:<br />
możesz sobie na to pozwolić, mając tak ładne plecy ty mnie zawsze komplementujesz, tak samo zresztą jak Czesław.<br />
A więc posłuchaj: jeszcze. Gładka, całkiem gładka, odrobinę poza kolano, dodatki już mam, torebkę, korale.<br />
E0874 M. Promiński Niski pułap Wydawn. Literackie 1966 str. 154<br />
Już przyrzekłam. A teraz zajmiemy się żoną. Pani powinna oderwać się myślami od lotniska i czymś się zająć na<br />
parę godzin jeżeli nie spłynie błogosławiony sen. Pomyślałam o tym, nie wiedząc z góry, jak się przyda. Czy by nie<br />
zechciała pani udekorować nam jednego kącika w sali kasyna? Sama zrobiłam kilka prowizorycznych szkiców, ale to<br />
nie zobowiązujące może pani wymyślić coś lepszego. Nie dalej jak przed dziesięciu minutami uprosiłam porucznika<br />
Michalca, żeby to pani zawiózł razem z materiałem.<br />
E0875 M. Promiński Niski pułap Wydawn. Literackie 1966 str. 163<br />
Normalne zużycie, cóż chcesz, latka, ja już mam trzydzieści cztery. Od wstrząsów maszyna obluzuje się w spojeniach,<br />
a co dopiero człowiek. Potem może zrobię sobie przerwę, poproszę dowództwo o urlop .. Ty już miałeś przerwę<br />
sześć tygodni, ale one nie są dobre — te przerwy. Pilot, który zamiast latać chce się położyć na kanapie i rozmyślać,<br />
nic nie jest wart. Ty jesteś, Czesław, zdrów jak ryba, a mimo to są chwilę, że mam ochotę cię odstawić.<br />
E0876 M. Promiński Niski pułap Wydawn. Literackie 1966 str. 172<br />
Nie przerywaj mi. Ja uznałem, że obiektywne warunki do lotu są dla ciebie za trudne po przerwie i po takich<br />
nerwach jak dzisiejszej nocy. Czy jasne? .. Tak jest, jasne, obywatelu majorze .. I też nie wyobrażaj sobie, iż ta historia<br />
zakończy się jak w dobrej bajeczce, że mimo braków, i niewylatania tego co potrzeba — dostaniesz pierwszą klasę<br />
albo ja podam cię do awansu. Nic podobnego. Jutro mamy dzień do latania.<br />
E0877 M. Promiński Zjazd koleżeński w: Utwory sceniczne Wydawn. Literackie 1966 str. 179<br />
Kto mówi o zazdrości?! Samemu też się osiągnęło w życiu coś niecoś dzięki uczciwej pracy, dzięki własnemu<br />
wysiłkowi, a nie przez przypadek. Nie przez to, że los kogoś szczęśliwie rzucił w taki kąt, gdzie się zbiera nie siejąc,<br />
lub siejąc mało. Wiesz, na czym taki Howard Johnson, pewien restaurator w Nowym Jorku, który rozpoczynał od<br />
wózka z lodami, dorobił się w ciągu trzydziestu lat wielomilionowej fortuny?<br />
E0878 M. Promiński Zjazd koleżeński Wydawn. Literackie 1966 str. 189<br />
I słusznie zrobiła, bo czy my musimy wyłącznie o teraźniejszości. Tyle przecież mamy wspomnień .. Wątłych, jak<br />
się okazuje .. A te całe obszary życia nieznane? Przecież każdy miałby o sobie coś ciekawego do powiedzenia .. Dobrze,<br />
urządzimy taką ankietę, każdy będzie miał obowiązek opowiedzenia czegoś ciekawego .. O momencie w swoim życiu<br />
najszczęśliwszym .. Albo najniebezpieczniejszym .. Dajcież spokój. To mi przypomina zabawę: chodziłem po świecie<br />
i zbierałem śmiecie .. Uważasz, że tak jesteśmy już sobie dalecy, że nas wzajemnie nasze losy nie obchodzą?<br />
E0879 M. Promiński Zjazd koleżeński Wydawn. Literackie 1966 str. 197<br />
Opowiadałem o skromności nagrodzonej, swojej skromności, wybaczcie tę pychę .. To musiało być bardzo dawno<br />
.. Owszem, bardzo dawno, u początku mojej kariery, która — jak zauważyłem — staje ci kością w gardle i nie możesz<br />
jej przełknąć. Przyczepiasz się do mnie od dłuższego czasu, a to nieładnie, po tylu latach .. Ja się przyczepiam? Nie<br />
odróżniasz żartu od .. Przestańcie, nie psujmy nastroju .. Zupełnie jak na pauzie między lekcjami, który z was dorwie<br />
pierwszy piórnik i po głowie?<br />
93
E0880 M. Promiński Zjazd koleżeński Wydawn. Literackie 1966 str. 209<br />
Nie umiałem, to możliwe. Ale w tym czasie wygrałem drobną sumkę na loterii. I wpadł mi do głowy plan. Wielki<br />
strategiczny plan. Do naszego banku wpływały duże kwoty w obrocie przemysłowym, inwestycyjne, których brak —<br />
jeżeli coś się z tym chciało zrobić — mógł się ujawnić dopiero w czwartym kwartale. Należało tylko podfałszować<br />
dowody kasowe dla ukrytych wpływów. Można je było zmniejszyć w ten sposób o okrągłe sumy, sto albo dwieście<br />
tysięcy. Wybrałem najlepsze wyjście — trzysta tysięcy, jak już — to na całego.<br />
E0881 M. Promiński Zjazd koleżeński Wydawn. Literackie 1966 str. 218<br />
Ładna mi zabawa, patrz na Kolbuszewskiego, co życie z niego zrobiło! Złodzieja. To wszystko jest okrutne świństwo.<br />
Co nam opowie następny? Że zamordował?! Ach, nie przypuszczałam, że ten wieczór będzie taki smutny. Patrz, siedzi<br />
jak trup, nie odzywa się więcej i także płacze .. Rzeczywiście tak, uważam, że za dużo szczerości .. No nie, panowie!<br />
Przez wszystkich zaraz zacznie płakać wódka. Zupełnie — chłopska zabawa z kajaniem.<br />
E0882 M. Promiński Zjazd koleżeński Wydawn. Literackie 1966 str. 226<br />
I kto wie, czy nim nie był. Niezmiernie finezyjne psychologicznie, udała mu się perełka kunsztu narratorskiego.<br />
Z drugiej strony — „Bank” Kolbuszewskiego i „Eksterminację” Mandelbauma. Coś mnie w tym zestawieniu uderza.<br />
A mianowicie. Proszę .. Oczywiście — mamy opowiadania jasne i ciemne. Takie, które nie budzą wątpliwości .. Nie<br />
budzą wątpliwości swoim triumfalnym zakończeniem. Właśnie. A z drugiej strony przeżycie dwuznaczne; smutne, nie<br />
dokończone i dwuznaczne, tak, jakby opowiadający nie panował nad ich puentą.<br />
E0883 M. Promiński Zjazd koleżeński Wydawn. Literackie 1966 str. 230<br />
Ona umiera, jak szarość .. Zupełnie bezwładna, leci mi przez ręce .. Nie gadać, robić! .. Przerwałeś? .. Bez zastrzyku<br />
nie poradzę. Mam asystenta na telefonie przy klinice, to blisko, przyjdzie z dyżuru. Różo, teraz ty, widziałaś, jak, to<br />
samo bez przerwy .. Wróć. Jej lepiej, wstaje .. Dlaczego takie zgromadzenie dokoła nade mną? Przespałam się, tak?<br />
To po wczorajszym zmęczeniu. Zdawało mi się, że albo zasłabłam, albo zapadłam w sen.<br />
E0884 T. Różewicz Kartoteka w: Utwory dramatyczne Wyd. Literackie 1965 str. 9<br />
Panie dyrektorze, czas na posiedzenie .. Zrozumiałem po trzydziestu latach ogrom swych win, a właściwie mych win.<br />
Tatusiu. Mamusiu. Tak, to ja zjadłem kiełbasę w Wielki Piątek dnia piętnastego kwietnia tysiąc dziewięćset dwudziestego<br />
szóstego roku. Wstydzę się swego czynu. Zjedzenie kiełbasy uplanowałem o wiele wcześniej wraz z Jasiem i Pawełkiem.<br />
Mój niski postępek, kochany tatusiu, nie może być usprawiedliwiony. Zjadłem kiełbasę z łakomstwa. Nie byłem głodny.<br />
E0885 T. Różewicz Kartoteka Wyd. Literackie 1965 str. 17<br />
Pan wie, kto ja jestem? Kto pan jest, a kto on jest, co on jest? Ja mam swoją dumę. Nie, panie, pan jest za mały,<br />
żeby tak do mnie mówić. Nie chciałem wiedzieć, gdybym wiedział, nie mógłbym oszukiwać. Ale cierpię. Ja jestem<br />
jam czuję obcego. Czuję wazelinę, lakier, bździnę i literaturę. Kto tu? .. Bobik, do nogi! Bobik, leżeć! Zdechł pies!<br />
E0886 T. Różewicz Kartoteka Wyd. Literackie 1966 str. 21<br />
Wstyd. Taki młody chłopiec i podgląda kobietę .. Kto pani pozwolił tu wejść? To jest prywatne mieszkanie ..<br />
Prywatne mieszkanie? Mieszkanie prywatne. Ja pani nie znam .. Pan mnie w kąpieli podglądał, panie Jurku .. Wieki<br />
minęły od tej chwili. Tak, przypominam sobie. Widzę, że pani już wyszła z wody .. Panie Dzidku, ja pana pamiętam<br />
chłopczykiem w marynarskim ubraniu z kołnierzykiem.<br />
E0887 T. Różewicz Kartoteka Wyd. Literackie 1966 str. 27-28<br />
Proszę się nie denerwować. Proszę pomyśleć .. Co pan tu robi? On ma dzisiaj maturę. Egzamin dojrzałości .. Dobrze,<br />
ale dlaczego dzisiaj? .. Jest już spóźniony dwadzieścia lat. Dłużej czekać nie mogę .. Cóż tam macie za pytania? ..<br />
Różne takie. Niech pan siada. Niech pan się przygotuje .. Pan doprawdy nie w porę .. Co mi pan powie na temat<br />
przyłączenia Rusi Czerwonej .. Ze śmiercią króla Daniela rozpoczął się okres upadku Rusi Czerwonej.<br />
E0888 T. Różewicz Grupa Laokoona w: Utwory drmatyczne Wydawnictwo Literackie 1966 str. 42<br />
Jest obowiązkiem każdego człowieka objawić. Się, etyka powiada, że celem życia i wszelkich rzeczywistych stosunków<br />
jest aby człowiek się objawił. Jeżeli tego nie uczyni, objawienie ukaże mu się jako kara. Estetyk przeciwnie,<br />
nie chce przyznać żadnego znaczenia rzeczywistemu życiu, pozostaje on zawsze w ukryciu, gdyż choćby nie wiadomo<br />
jak często i jak bardzo się udzielał światu, nie czyni tego nigdy całkowicie. Zawsze pozostaje jeszcze coś, co zachowuje<br />
dla siebie, gdyby czynił to całkowicie, postępowałby etycznie. Lecz ta chęć ukrywania mści się zawsze.<br />
94
E0889 T. Różewicz Grupa Laokoona Wydawnictwo Literackie 1966 str. 49<br />
Piękno, co jest w dziadku .. Boże, jakaż alienacja. Znów musimy zaczynać od pieca. Całkowita politechnizacja.<br />
Widzisz, biedny chłopcze, to jest tak, jakbyś w sobie nosił, lecz w sensie przenośnym, Grupę Laokoona, oczywiście<br />
w oryginale. Są to głębokie wartości .. A w ojcu też jest to piękno? .. Jest, właśnie przekazane przeze mnie .. A w<br />
mamie .. A jakże .. A w pani Kwiatkowskiej? .. Która to Kwiatkowska? .. Nasza sąsiadka .. W niej również, aczkolwiek<br />
okaleczone przez wychowanie, środowisko, warunki życiowe.<br />
E0890 T. Różewicz Grupa Laokoona Wydawnictwo Literackie 1966 str. 55<br />
Może nie ma nic do powiedzenia .. Kto to słyszał, żeby zdrowy chłopiec milczał. Albo jest chory, albo coś się<br />
stało. Ale dzieci są teraz tak zamknięte. Może ma jakieś wątpliwości ideologiczne? .. Jesteś przeczulona. Onegdaj<br />
gawędziliśmy bardzo ciekawie. Dziadek opowiadał bardzo plastycznie, obrazowo, wszystko co mu ojciec opowiadał o<br />
podróży, antycznych spacerach. I powiem ci, że byłem zaskoczony tymi okresami, sformułowaniami, stosunkiem do<br />
piękności ojca i syna i syna do ojca.<br />
E0891 T. Różewicz Grupa Laokoona Wydawnictwo Literackie 1966 str. 71<br />
Dziękuję ojcu za to męskie otwarcie oczu. Ale nasza młodzież jest taka zamknięta. Mimo ciągłych ankiet i testów<br />
w czasopismach. Mimo że nie wierzą, to praktykują. Dziewczęta chcą mieć dzieci, domek. Ich ideałem jest Kmicic i<br />
Oleńka. Przy tym są tak strasznie zamknięci. Nie można znaleźć wyjścia, wyjścia. Po prostu roboty. Gdyby się dało<br />
przeprowadzić sztuczne karmienie pięknem, pięknością. Absolutnie nie chcą czerpać pełnymi garściami ze skarbca<br />
wartości nieprzemijających. Więc zmusić!<br />
E0892 T. Różewicz Grupa Laokoona Wydawnictwo Literackie 1966 str. 75<br />
Mam dla was ciekawą wiadomość .. Usiądź .. Co się stało? .. Dziadek był przed chwilą u ojca .. Przeczucie mnie<br />
nie omyliło .. Pomówmy ze sobą jak dorośli .. Czuję, że coś ukrywacie przede mną .. Dziadek nie wierzy w piękno i<br />
harmonię .. Kiedy się to stało? Czy dzwoniłeś do kogoś? .. Gawędziliśmy z dziadkiem o egzaminie dojrzałości, kiedy<br />
dobiegły nas z pokoju ojca jakieś nieartykułowane dźwięki. Zaniepokojony, posłałem tam Dzidka.<br />
E0893 T. Różewicz Świadkowie w: Utwory dramatyczne Wydawn. Literackie 1966 str. 85<br />
Dziesięć tysięcy .. Czasem stanę w oknie i patrzę na chmury. Płyną po niebie i płyną .. O. I o czym wtedy myślisz.<br />
O. Jaki zabawny kotek! Skąd on wyskoczył? .. Myślę o tobie, o sobie i o tym, że nasze życie też tak przepływa ..<br />
Wiesz, to ciekawe spostrzeżenie. Nigdy na to nie wpadłem. Po prostu brak czasu .. Chmury zmieniają swoje kształty.<br />
Czasem coś przypominają. Wczoraj widziałem chmurę w kształcie lokomotywy, a potem przybrała kształt kozaka na<br />
koniu .. Coś podobnego. Widziałaś kiedy kozaka na koniu? .. Nie .. Z czego się śmiejesz? .. Z ciebie. Przecież ty nie<br />
masz za grosz wyobraźni.<br />
E0894 T. Różewicz Świadkowie Wydawn. Literackie 1966 str. 105<br />
Słuchaj, a może tam podejdziesz? Nic nie stracisz. Ja tu będę czekał .. Nie mogę się ruszyć. Już ci mówiłem, że<br />
teraz nie mogę .. Właściwie, już mi o tym mówiłeś trzy razy, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego nie możesz się ruszyć.<br />
Czy jesteś przywiązany? Dawniej próbowałem. Czasem odchodziłem. Ale od dziesięciu lat już nawet nie próbuję ..<br />
Mam tutaj nóż .. Nóż? .. Nóż nie nóż, po prostu nożyk deserowy. Zaraz ci podam .. Nie trzeba.<br />
E0895 T. Różewicz Świadkowie Wydawn. Literackie 1966 str. 111<br />
Czy jeszcze oddycha? .. Nie wiem. Jeśli cię to interesuje, to chodź tu i zobacz. No co? .. Tak bardzo mnie nie<br />
interesuje. Co tam robisz? Czy zawiadomiłeś pogotowie? .. Oczywiście .. Czy on coś mówi? .. Nie wiem. Jeśli się<br />
trochę pochylisz, to może coś usłyszysz .. Nie mogę .. Ciekawe, jak wygląda .. Trudno zidentyfikować. Rozkłada się<br />
bardzo szybko .. Ale przecież ma jakiś jeszcze kształt .. Wygląda jak worek pełen gnijącego mięsa i szmat .. A rasy<br />
nie możesz rozpoznać?<br />
E0896 T. Różewicz Spagheti i miecz w: Utwory dramatyczne Wydawn. Literackie 1966 str. 153<br />
Ja, panienko, prawdy pod korcem ukrywać nie będę. Dopiero jak stara Kozubowa na łożu śmierci wyznała, że to ona<br />
sama ze siebie wszystko napisała, heca okropna się zrobiła. Kozubowa chorowała na obsesję erotyczną i pozazdrościła<br />
tej hrabinie. Anglik wyjechał, nawet go polskie rzeczoznawcy pewnie nie przeprosili. Mordę w kubeł, wodę w usta i<br />
ciao! .. Regenalio! Wytłumacz mi, co to jest „dziurka bzdurka”! Uspokój się, moje dziecko. „Des” jest to obniżony<br />
chromatycznie drugi stopień skali diatonicznej „Des-dur”, tonacja natomiast to po prostu gama opatrzona pięcioma<br />
bemolami jako znakami przykluczowymi.<br />
95
E0897 T. Różewicz Spagheti i miecz Wydawn. Literackie 1966 str. 159<br />
Pan pułkownik żyje niepotrzebnie w permanentnej martyrologii. Całą operację wyłożyła mi kiedyś Wanda jak kawa<br />
na ławę. Otóż mimo błędnej idei jagiellońska operacja w Pupa miała bardzo pomyślny przebieg. Kiedy pan zdjął<br />
czapkę, Mewa przeleciała na drugą stronę drogi. Wtedy Dąb próbował otworzyć ogień ciągły, ale Kurze złamał się<br />
pazur wyciągu i Koza odbezpieczył granat. Wszystko wyleciało w powietrze według planu. Pan stracił orientację i<br />
odniesiono pana razem z wiernym koniem do chatki gajowego. Minęły lata. Wanda miała list, że wszystko dobrze.<br />
E0898 T. Różewicz Spagheti i miecz Wydawn. Literackie 1966 str. 165<br />
Oj, utopiło się kurczątko, nasz skowroneczek z dalekiej północy, oj, utopiło się moje biedactwo. Na moich oczach,<br />
panowie. Wypłynęło toto na środek Morza Adriatyckiego i poszło na dno jak kamień. Pomachało mi toto ręką i jeszcze<br />
zabulgotało „ciao, ciao” .. Czemu nie skoczyłaś, nie ratowałaś? .. Lata już nie po temu. Zresztą panienka jeszcze<br />
młoda, pewnie gdzieś wypłynie, nie tu, to tam. Ty, Reganello, zajmij się naszym gościem, ja skoczę, poszukam Wandy.<br />
Vaporetto! Hej! Vaporetto! Gdzie ja jestem?<br />
E0899 W. Wirpsza Tantal w: Morderca Wydawn. Poznańskie 1966 str. 74<br />
Nie zapominaj, że jesteś świętokradcą i mordercą własnego syna. A błazen i złodziej opiekuje się tobą teraz. Według<br />
hierarchii, ustanowionej przez ojca bogów, znajduję się na wyższym szczeblu, ba, na nieskończenie wyższym. Błazen<br />
i złodziej jest bogiem, a morderca tylko mordercą. Wstawaj .. Nie mogę stąpnąć nogą. Boli mnie. Ale powiem ci,<br />
Hermesie, złodziejstwo, błazeństwo, to rzecz brudna i niska.<br />
E0900 W. Wirpsza Tantal w: Morderca Wydawn. Poznańskie 1966 str. 79<br />
Ale mimo wszystko trzymamy go. Możemy się nad nim znęcać do woli .. Znęcać się, mówisz znęcać się? To,<br />
sądzisz, rozwiązuje zagadnienie. Wy, mężczyźni, doprowadzeni do wściekłości, nie macie pojęcia, co robić z władzą.<br />
Wyobrażacie sobie, że maltretowanie pokonanego przeciwnika .. Pokonany przeciwnik? Ładnie mi pokonany. I to<br />
mówisz ty, bogini mądrości? Pokonany, to znaczy przede wszystkim — upokorzony. A on, żebyś go tylko słyszała,<br />
deklamował mi o swojej wolności.<br />
E0901 W. Wirpsza Tantal w: Morderca Wydawn. Poznańskie 1966 str. 87<br />
Zostawmy ją tak. Będziemy rozumni, popolujemy sobie dalej. Poszukamy i dogonimy naszego zajączka, któremu,<br />
trzeba to przyznać, daliśmy sporą szansę. Uciekł już chyba dostatecznie daleko .. I dobrze tak. To budzi we mnie<br />
tkliwe uczucia. Będziemy go gonili, a on nam ucieknie. Jest to słabe, śliczne, puszyste zwierzątko. Słabszy okaże swoją<br />
przewagę; obroni się przed nami i zwycięży nas.<br />
E0902 W. Wirpsza Tantal w: Morderca Wydawn. Poznańskie 1966 str. 91<br />
Tak, ojcze, wskrzesili mnie .. I potem i potem zaraz znowu umarłeś i zeszedłeś tu, do krainy cieniów .. Nie, ojcze.<br />
Nie jestem cieniem. Jestem z ciała i krwi .. Jakże się więc tu dostałeś? Ani Charon cię nie zatrzymał, ani Cerber? .. Nie<br />
ma ich, ojcze. To wszystko były bujdy. Tu wstęp, jak się okazuje, dla każdego wolny .. I wyjść można? .. Swobodnie<br />
.. Po co przyszedłeś, Pelopsie? .. Żeby ciebie zobaczyć, ojcze .. Jak mam to rozumieć? .. Żebyś mnie zobaczył, żebyś<br />
wiedział, że jestem.<br />
E0903 W. Wirpsza Tantal w: Morderca Wydawn. Poznańskie 1966 str. 105<br />
Przyszłaś mnie szpiegować, czy szydzić ze mnie. Przecież wiem, że tutaj nic o mnie wiedzieć nie możesz, że tutaj<br />
jesteś bezsilna .. Wiem tyle o tobie, ile się człowiek może domyślać o człowieku. Smutek twój jest wypisany na twojej<br />
twarzy. Tego nie możesz uniknąć .. Po co te domysły? Zrobiliście ze mną swoje, przestańcie mnie nachodzić. Gardzę<br />
twoją boską ciekawością .. Zawsze ten sam. Oczywiście, możesz sobie gardzić, a nawet powiem ci, że mnie to nie<br />
porusza. To jeden z najprostszych teologicznie problemów, zagadnienie pychy potępionych.<br />
E0904 W. Wirpsza Kreator w: Morderca Wydawn. Poznańskie 1966 str. 128<br />
Bardzo aromatyczne. Przypuszczam, że pan dobrze rozumie. Chcę kupić całość pańskiego — jakby to określić —<br />
dzieła, dorobku. Dlaczego pan myśli o robakach? .. Nie mam nic na sprzedaż. Nie jestem rzeźbiarzem i te moje twory<br />
nie są źródłem utrzymania. Wszelka materia organiczna jest robaczywa .. Więc ja jestem też robaczywa? .. Chodzi<br />
o przenośnię. Jednak pan to musi jakoś szacować, chociażby dla siebie .. Szacować? Wartością mego życia i świata.<br />
Żadnych przenośni.<br />
96
E0905 W. Wirpsza Kreator w: Morderca Wydawn. Poznańskie 1966 str. 132<br />
Wybaczy pan, ale to już moja dziedzina. Tutaj pomyłek nie robię. Grzechy i przywary nigdy się wzajemnie nie<br />
wykluczają, przeciwnie uzupełniają się harmonijnie, przylegają do siebie szczelnie i tworzą pięknie rozwiniętą osobowość.<br />
Zarozumiałość pana poniosła i nadmierna pewność siebie. Usłyszał pan: pycha, lecz do świadomości pańskiej<br />
przeniknęło: duma. I owszem, duma jest zaletą, w pewnych warunkach może być nawet cnotą i na ogól wyklucza<br />
tchórzostwo, chociaż i takie połączenia już widywałem.<br />
E0906 W. Wirpsza Kreator w: Morderca Wydawn. Poznańskie 1966 str. 136<br />
Dobrze. Niech będzie moja, powiedzmy, ingerencja. Konieczne uzupełnienie. Ten chłód to twoja pycha. I ta zawziętość<br />
to też twoja pycha .. Ja znam Premeckiego trochę lepiej. Jestem jego szefem. To bardzo zawikłana osobistość<br />
i przyznam się, że do tej pory nie poświęciliśmy mu dostatecznej uwagi. Jego myśli nie chodzą prostą drogą, to<br />
pewne. Jego myśli prawdopodobnie ocierają się o bluźnierstwo, ale nie sądzę, aby pycha była dobrze odgadniętym tego<br />
powodem.<br />
E0907 W. Wirpsza Kreator w: Morderca Wydawn. Poznańskie 1966 str. 139<br />
Jakie masz dowody? .. Moje spisy i wyliczenia, wasza dostojność .. A skąd wziąłeś te spisy i wyliczenia? .. Dostałem<br />
je, o panie mój, od podwładnych mi pisarzy i rachmistrzów, którzy mają swoje spisy i wyliczenia .. A więc spisy i<br />
wyliczenia mają za źródło spisy i wyliczenia. A czy widziałeś na własne oczy choć jednego cielaka lub niemowlę? Czy<br />
bywałeś na pogrzebach? .. Nie panie .. Uczyniłeś przezornie. Jedno jeszcze tylko: [&]<br />
E0908 W. Wirpsza Kreator w: Morderca Wydawn. Poznańskie 1966 str. 149<br />
Na imię, powtarzam, nadałem mu Marka Antoniusza — poszedłem zapytać świętych kapłanów, jakiej miary będzie<br />
ten chłopiec człowiekiem. I powiedzieli mi w błysku jasnowidzenia o dokumencie, który później spisany zostanie —<br />
a przyszły dokument, zaznaczam, prawdziwym jest dokumentem — i przytoczyli mi z niego urywek, który tak chyba<br />
brzmieć będzie powinien Tu.. rzecz się dopiero gmatwa! Przyszłość w pudełku przeszłości. Tu przyszłość wprawdzie<br />
minęła, lecz przeszłość jest teraźniejszością.<br />
E0909 W. Wirpsza Kreator w: Morderca Wydawn. Poznańskie 1966 str. 159<br />
Taka jest dola Ewy. Proszę, myj teraz garnki po wszystkich, po bankiecie nieustającym, po gościach, po mężu<br />
i po tej wdowie przeklętej. Dlaczego inni mężowie nie chcą być bogami? Dlaczego inni mężowie nie wyprawiają<br />
wiekuistych bankietów? .. Dlaczego ja się na to godzę? Co? Bo głupia byłam! Wyszedł z kryminału, przygarnęłam go,<br />
choć trzeba się było rozwieść i zostać poważną rozwódką z czworgiem dzieci i solidnie ściąganymi alimentami. Swoją<br />
drogą, nigdy nie zgodziłabym się na zostanie sztuczną wdową.<br />
E0910 W. Wirpsza Kreator w: Morderca Wydawn. Poznańskie 1966 str. 910<br />
Zgadliśmy. O to chodzi. Ale się rozgadała .. Zawsze miała tendencje do wielkich przemówień. Jest realistką, więc<br />
dużo gada .. Dlaczego poszła przedtem na te wygibasy? .. Dlaczego? .. Tak jest dlaczego? .. Znowu dlaczego .. W<br />
gruncie rzeczy dlaczego to dlaczego? .. Przestań. Poszła na wygibasy, bo chciała się wywindować na wyższy szczebel<br />
intelektualny .. A to się jej w końcu przestało zgadzać z rzeczywistością .. Dlaczego się rozgadała .. I znowu jej się<br />
nie zgadza. Nigdy się nie zgodzi.<br />
E0911 J. Broszkiewicz Bar wszystkich świętych w: Pięć komedii różnych Wydawn. Literackie 1967 str. 9<br />
Jestem .. Jakiego rodzaju są anioły, panowie. Demonstrujemy? .. Dobra .. Jest dowiedzione, że większość bogatych<br />
klientów woli anioły rodzaju żeńskiego. Telefon Remy, jeden pięć trzy, jeden pięć sześć .. Wola naszych klientów.<br />
Remy, sto pięćdziesiąt trzy, sto pięćdziesiąt sześć. Jest naszą wolą .. Dość tego .. Dobrze .. A teraz ja, teraz ja, teraz<br />
ja. Kim jestem, pytacie państwo. Kim jest ten człowiek o twarzy Einsteina, natchnionym geście i głupich oczach?<br />
E0912 J. Broszkiewicz Bar wszystkich świętych Wydawn. Literackie 1967 str. 14<br />
Czy pan przypadkiem nie koloryzował, panie Sebastianku? Czy ona naprawdę podobna do pańskiej siostry? ..<br />
Naprawdę .. A w wielkim kapeluszu z piórem byłaby idealnym sobowtórem pańskiej mamusi, z czasów kiedy? Byłaby<br />
.. Ale ten chwyt z frontowym kumplem, podobieństwem i tak dalej, to już tylko chwyt, strategia i taktyka. Niech pan<br />
przyzna, że tylko. Ja proszę .. Nie tylko .. O Boże! święta Orberozo! Oni naprawdę zranili żołnierskie serce pana<br />
Sebastiana.<br />
97
E0913 J. Broszkiewicz Bar wszystkich świętych Wydawn. Literackie 1967 str. 21<br />
Dobrze. Teraz się już zrozumiemy. Otóż mam dość szerokie znajomości. Moje znajomości mogą już od jutra<br />
zapewnić ślicznej pannie Julii stanowisko jednej z pierwszych modelek w którymś z pierwszych domów mód. A także:<br />
gwarancję próbnych zdjęć filmowych. Jestem pewna, że to będzie odkrycie. Na początek wystarczy? .. A czym i komu<br />
śliczna panna Julia ma za to zapłacić? .. Niczym i nikomu.<br />
E0914 J. Broszkiewicz Bar wszystkich świętych Wydawn. Literackie 1967 str. 32<br />
Może wyprowadzić pannę Lulu? .. W swoim czasie pójdzie sama .. A co tamci robią? .. Całują się .. Znowu? ..<br />
Widocznie to im wystarcza .. Oni po prostu są szczęśliwi, panie Piotrusiu, bardzo szczęśliwi .. Co to znaczy? .. No.<br />
Wytłumacz nam, Szmatko .. Ja? .. No .. Ja pamiętałem, doskonale pamiętałem, tylko że jakoś nieprawdaż, uległem<br />
chwilowemu zdenerwowaniu, dystrakcji, i jakoś, w związku z tym.<br />
E0915 J. Broszkiewicz Bar wszystkich świętych Wydawn. Literackie 1967 str. 43<br />
Nie, koteczku. Mówiąc szczerze, Sebastian potrafi o wiele lepiej cię urządzić. Ja natomiast bez trudu mogę znaleźć<br />
jakieś błyszczące źródełko dla młodego pana. Oczywiście trzeba umieć poprosić. Trochę pomęczyć, trochę podrażnić.<br />
Nie lubię łatwych przyjemności. Ale za to jeden mój telefon może załatwić dużo trudnych spraw .. Nie wiem jak<br />
dziękować, pani hrabino .. Miałeś mi mówić po imieniu, głuptasie. Mów: Mario! .. Mario! Magdaleno.. .. Pojedziemy<br />
na weekend, kochanie?<br />
E0916 J. Broszkiewicz Bar wszystkich świętych Wydawn. Literackie 1967 str. 53<br />
Mój dzielny, mój śliczny! Masz takie śmieszne zadrapanie na policzku .. Śpieszyłem się, zaciąłem się .. Blady<br />
jesteś .. Inni są bledsi! No i co, zabawiliśmy się, ekscelencjo? .. A owszem, dziękuję wam, dzieci. Ale co dalej? Znowu<br />
nudno, pusto, cicho. Pójdziemy już! .. O, przepraszam! A ja? Jeszcze jeden prezent dla młodej pary! Patron nie daje<br />
ich ze swej natury, pani Kasia z zasady, ale przecież ja też tu jestem, istnieję, tańczę!<br />
E0917 J. Broszkiewicz Ta wieś, Mogiła w: Pięć komedii różnych Wydawn. Literackie 1967 str. 177<br />
To nie jest żaden materiał. Nic z nimi nie zrobisz. Stary sklerotyk i młoda idiotka .. Za młoda dla ciebie? .. Za ładna!<br />
.. Przestańcie się kłócić. Wszystko zależy od trzeciego faceta .. Ale go jeszcze nie ma. Za dziesięć godzin wychodzimy na<br />
wizję. Na próbę kamerową zostawili nam wszystkiego półtorej godziny .. Miały być trzy! .. Juliusz Słowacki „Mazepa”.<br />
Kolejna premiera Teatru TV. Zabrali nasze półtorej godziny dla siebie .. Oni są oczywiście ważniejsi .. Są .. W tych<br />
warunkach nie będę pracował!<br />
E0918 J. Broszkiewicz Ta wieś, Mogiła Wydawn. Literackie 1967 str. 185<br />
Panie Wieluń. Czy pan wtedy choć raz pomyślał, że kiedyś będzie inaczej? .. Oj nie, panie redaktorze. Ja już<br />
wtedy nie byłem młody. To panna Janeczka miała wtedy trzy latka, kaszki jej warzyli i nocniczek nosili. A nam było<br />
inaczej: piwo, kiełbasa, chleb, kiełbasa, chleb i piwo. Pan wie, jak ludzie chorowali strasznie. Wszystkie baraki byli obs.<br />
przepraszam .. Słyszałem. Czytałem .. Redaktor ile sobie liczył wtedy latek? Dziesięć? .. Trzynaście .. A ja dwadzieścia<br />
dwa .. Czy pan wierzył, że z tego coś wyjdzie?<br />
E0919 J. Broszkiewicz Ta wieś, Mogiła Wydawn. Literackie 1967 str. 190<br />
Niech mówi. On lubi mówić, a ja za rzadko go słyszę, choć czasem chciałoby się posłuchać .. Jakiś sukinsyn na<br />
mnie nabreszył? ciekawe, kto? .. A przecież ja za wami, towarzysze. Pacuła obrazki, Picuś dziwki. Zwykłe życie. Ale<br />
Pietryk zapisał się do was, nie? Czerwony krawat nosi, nie? Po co mu dziwki nad łóżkiem? Ja mu radzę powieś coś z<br />
rewolucji. Coś rządowego. A on się szarpie. Mało co, obraziłby człowieka pracy.<br />
E0920 J. Broszkiewicz Ta wieś, Mogiła Wydawn. Literackie 1967 str. 194<br />
Fascynujące. Zaraz pewnie zobaczymy wytop stali. Prawda redaktorze? .. Prawda .. Ciepło tam musi być .. Prosimy<br />
spróbować .. My z panną Hanką mamy poważniejsze zainteresowania .. Janką, Janką .. Pani wybaczy? .. Nie .. Smutno<br />
mi, Boże! O. Kolejny wytop stali .. Pomyłka! .. Przepraszam. Nie znam się .. Nic dziwnego. Uciekł pan z kraju, to pan<br />
nie wie .. Proszę pana ja byłem na wojnie.<br />
E0921 J. Broszkiewicz Ta wieś, Mogiła Wydawn. Literackie 1967 str. 199<br />
Właśnie to robię .. Niechże się pan zbudzi. Przecież ja rozumiem pan i tacy jak pan zrobiliście dużą robotę. Lubicie<br />
ją. Teraz, kiedy to już jest i ludzie żyją jak w zwykłym mieście, takim facetom, jak ten król i jak ja wydaje się, że nic<br />
specjalnego się nie stało. Przeleciały trzy pstre przepiórzyce. Przez drabinę z powyłamywanymi szczeblami. I gotowe.<br />
Pół narodu lata na westerny i zachwyca się, jak nad Rio Bravo budowali kolej. A u nas to nuda.<br />
98
E0922 J. Broszkiewicz Ta wieś, Mogiła Wydawn. Literackie 1967 str. 206<br />
Nie nie wierzyliśmy. W takich sprawach nie było mocnych. Wtedy, jesienią czterdziestego dziewiątego roku, zwykły<br />
barak był luksusem. Na więcej nie było czasu, ochoty ani, że tak powiem, miejsca w wyobraźni. Ani zwykłej cierpliwości.<br />
Właśnie wtedy jeden z moich sąsiadów kolegów. Powiesił sobie nad łóżkiem dwa obrazki: kombinat jak z filmu,<br />
miasto jak z cukru. O mało nie skończyło się źle. To nie była prosta sprawa pokazywać piękne widoczki w baraku, w<br />
deszczu, w glinie, jak ciastko za szybą.<br />
E0923 T. Karpowicz Kiedy ktoś zapuka w zbiorze pt. Kiedy ktoś zapuka Wydawn. Poznańskie 1967 str. 9<br />
Mama nigdy nie zje po ludzku obiadu .. Przecież musiałam otworzyć .. No to niech mamusia usiądzie i zje spokojnie<br />
.. Przecież musiałam .. Kto to był? .. Nie wiem. Nieznajomy? .. Nigdy go nie widziałam .. I co chciał? .. Nic .. Jak to<br />
— nic? .. No nic .. Niech mamusia je. Zupa całkiem wystygnie .. Ktoś młody? .. Bardzo.<br />
E0924 T. Karpowicz Kiedy ktoś zapuka Wydawn. Poznańskie 1967 str. 19<br />
A co tu administrator ma do gadania? Co mnie obchodzi że krzyczą? .. Ale pukał .. Pukał. No to i co, że pukał.<br />
Co to obchodzi administratora, że ktoś puka .. Ale w takich okolicznościach podejrzanych nikt nigdy do nas nie pukał<br />
i nie krzyczeli tak te .. No to i mówię, że powinniście zostać. Bo to cholera wie, co może być. A ja pojadę. Dajcie mi<br />
tylko swoją wędkę.<br />
E0925 T. Karpowicz Kiedy ktoś zapuka Wydawn. Poznańskie 1967 str. 26<br />
Nie on, nie on. Pociąg .. Nasz ostatni pociąg, którym i to przez was ot los co .. Muszę wiedzieć, po co pukał ..<br />
Ja nie mogę grać, bo wciąż puka. Nuty mi się mylą. Zwłaszcza bemole. E tam bemole brzana obywatelko słowo daję<br />
bemole niech to krew .. Moja dusza go przeczuwała .. Kogo? .. Antychrysta .. E tam macie sobie czym głowę zawracać.<br />
E0926 T. Karpowicz Kiedy ktoś zapuka Wydawn. Poznańskie 1967 str. 35<br />
Ja nie chcę nic mówić, ale przecież to komedia. On nic nie załatwi! .. Skąd pan wie? .. Załatwi! Po co pukał? Po<br />
co przychodził? Takie rzeczy się zdarzają. Załatwiają .. Piszcie. Piszcie! .. No i kawałek lasu z jeleniami koniecznie<br />
tak .. No. Najciekawiej to się poluje na kunę leśną .. Tak no to i z kunami koniecznie.<br />
E0927 T. Karpowicz Kiedy ktoś zapuka Wydawn. Poznańskie 1967 str. 39<br />
Syn mój, Chrystus, urodził się w Ziemi Świętej, w Jerozolimie, w dzielnicy żydowskiej. Wielu nam mówiło, że był<br />
podobny do Chrystusa. Urodziła go praczka, ojcem jego był komentator Talmudu, nawrócony na łono Kościoła. Mój<br />
syn lubił bardzo kwiaty i miód. Mój syn uśmiechał się do wszystkich. Nawet uśmiechnął się do Niego, kiedy przyszedł<br />
i powiedział: [&]<br />
E0928 T. Karpowicz Czterech nocnych stróżów w: Kiedy ktoś zapuka Wydawn. Poznańskie 1967 str. 51<br />
Mój drogi, wieziemy urnę. Z jego sercem. I płytę. Nigdy jeszcze nie miałeś tak delikatnego i ważnego pasażera.<br />
O mnie nie chodzi .. Swojej dziewczynie powiedziałem, że pan burmistrz .. Trzymaj się faktów — wiceburmistrz ..<br />
Pan wiceburmistrz upatrzył mnie śród szoferów do tej jazdy, powiedziała: w czepku się urodziłeś. Psia .. Trzymaj się<br />
lepszej drogi.<br />
E0929 T. Karpowicz Czterech nocnych stróżów Wydawn. Poznańskie 1967 str. 55<br />
Pan na wszystko ma ochotę? .. Nie. Ma pani stolik z widokiem na szosę? .. Nie mam. Od strony szosy mam ślepą<br />
ścianę. Żeby było cieplej. Strasznie stamtąd zimą dmucha. A po co panu okno na szosę? .. Chciałem mieć na oku. Tam<br />
są śliczne drzewa. I nie denerwować się, nie denerwować .. Drzewa? Niemożliwe. Przyniosę panu burgunda. Musi pan<br />
wypić.<br />
E0930 T. Karpowicz Czterech nocnych stróżów Wydawn. Poznańskie 1967 str. 59<br />
Zapewniam moją uroczą osóbkę, że ja jestem realny. To niech mnie pan pociągnie za palec .. No, pani paluszek<br />
jest bardzo miły .. Och. Rzeczywiście zostałam pociągnięta. Musi pan spróbować. Nuits. Koniecznie. On, ten we śnie<br />
robił to samo. Pociągał mnie. Za palec. I mówił — ostatnie nasze pociągnięcia są idiotyczne. Czy nie sądzisz, ptaszku,<br />
mówił, że wkrótce zamiast chleba będziemy jedni dekrety? Czy pan mógłby tak pomyśleć?<br />
E0931 T. Karpowicz Czterech nocnych stróżów Wydawn. Poznańskie 1967 str. 61<br />
Aż tyle. Mój Boże. Po co wyjeżdżałam do tego kraju głupich, smutnych oberż, z mlaskającymi stróżami nocnymi.<br />
Mogłam przecież, jak przystało na dumną, podbitą, ale niepokonaną Irokezkę, umrzeć jak moja matka, nad Jeziorem<br />
Ontario .. Irokezka? Ontario? Przecież urodziła się pani w Burgundii .. W Burgundii. Ach, tak! Zrozumiał mnie pan<br />
zbyt dosłownie. Urodziłam się tam po raz drugi. Pan jest księgowym?<br />
99
E0932 T. Karpowicz Czterech nocnych stróżów Wydawn. Poznańskie 1967 str. 69<br />
Proszę nie dotykać stołu rękami nie wolno. W ogóle ręce własne, panie burmistrzu, trzeba szanować. Trzymał<br />
pan własną ręką barmankę? .. Trzymałem .. A fe. Jak tak można. Niech mi pan burmistrz wybaczy — to prostackie.<br />
Wszystko trzeba załatwić rękami, ale cudzymi. Taka jest moja dewiza. Po co z byle powodu pchać się własnymi. Nie.<br />
Doprawdy ludzie są śmieszni. Nie potrafią szanować własnych rąk. Czy ktoś interesował się pakunkiem, w którym byłą<br />
urna?<br />
E0933 T. Karpowicz Czterech nocnych stróżów Wydawn. Poznańskie 1967 str. 78<br />
Jaką? .. Nie widzę szans odzyskania skradzionego serca. Przynajmniej do jutra. Musimy znaleźć w największej<br />
tajemnicy serce zastępcze. Urna, to nie problem. Będzie to największa mistyfikacja, jaką zna historia naszego miasta.<br />
Mistyfikacja o cudownych skutkach. Jeśli wiara kapłana i wiara pobożnego tłumu przy pomocy formuł liturgicznych<br />
zmieniają zwykłe wino w krew Pańską, a mąkę pszenną — w ciało Pańskie, dlaczego wiara naszych obywateli serca<br />
jakiegoś włóczęgi nie mogłaby zmienić w serce burmistrza?<br />
E0934 T. Karpowicz Czterech nocnych stróżów Wydawn. Poznańskie 1967 str. 85<br />
A to heca! Nabrałem pana doktora. Na to wychodzi. Może i nie wychodzi, ale nabrać — nabrałem to ja coś panu<br />
doktorowi powiem. Ja tak mlaskam, bo mi za to mlaskanie płacą. Krzyczę bigos — raz, bigos — dwa, bigos — trzy,<br />
bigos — cztery. Ale myśli pan, że mi tak zaraz barmanka raz, dwa, trzy, cztery. Gówienko. Nic z tego. Ja tu tylko<br />
reklamuję. Za to całodzienne podniecanie żołądków gości dostaję talerz kapuśniaku; nie powiem, że to rzecz do wylania<br />
za okno; porcja kaszanki — nie powiem, że tym można psa do szału doprowadzić; [&]<br />
E0935 T. Karpowicz Czterech nocnych stróżów Wydawn. Poznańskie 1967 str. 89<br />
Na pewno jeszcze je uratujemy. To bodajże kwestia diety, prawda, panie doktorze? .. Tak. Oczywiście diety ..<br />
Glukoza. Białko zwierzęce .. Musi pan pić dużo wina bogatego w glukozę .. Najlepsze jest gronowe. Wprost z beczki<br />
rozlewanie niszczy cenne składniki .. I jeść mięso. Najlepiej w postaci suchych kiełbas. To są po prostu koncentraty<br />
białka zwierzęcego .. No, jeśli tak, to można wytrzymać. Tylko .. Rozumiemy, rozumiemy.<br />
E0936 T. Karpowicz Czterech nocnych stróżów Wydawn. Poznańskie 1967 str. 93<br />
Buty? Ale ktoś panów kopnął w kostkę? Przecież zawsze chodzę boso za panowania wszystkich jaśnie panów<br />
burmistrzów. Bo mnie obciera. I teraz boso. Proszę bardzo. Boso, co? .. Odsuń tę złodziejską kiełbasę! .. Przecież<br />
pozwoliliście .. Rzuć tę kiełbasę! .. Pokaż ręce. Na rękach masz odciski urny .. Którą nam w zębach musisz przynieść<br />
.. Ja? W zębach urnę? Jaką urnę? A całujcie mnie gdzieś.<br />
E0937 T. Karpowicz Czterech nocnych stróżów Wydawn. Poznańskie 1967 str. 97<br />
Doskonale. Doskonale. To rozumiem. To talent nie rozumiem tylko .. Proszę nie naśladować mnie i mego poprzednika<br />
.. Znakomicie! Co za dowcip chciałbym jednak dowiedzieć się, co to znaczy? .. Co? .. No ten strój karnawałowy.<br />
Tylko to co znaczy? Jestem stróżem nocnym .. Panie to znaczy. Wątpię, czy żarty w takiej chwili .. Ależ ja zupełnie<br />
nie żartuję. O, proszę — nawet rzepy nakradłem. I kapusty.<br />
E0938 T. Karpowicz Czterech nocnych stróżów Wydawn. Poznańskie 1967 str. 103<br />
To zabawne. Wygląda na to, że wszystko dobrze się kończy .. Jak najlepiej. Tylko proszę pamiętać o mnie .. I o<br />
mnie .. A co pan, panie kolego, pogrzebał? .. Serce .. Jak to. Czyje. Młodego źrebaka. Kto by się poznał .. Rozumiem.<br />
Dobry pomysł. Ale przecież miała być odtworzona płyta z nagraniem. Odtworzyłem. Nagrałem bicie swego serca. Kto<br />
by się domyślał. Chowało się serce źrebaka, biło — burmistrza, mówiło się — grzebie serce bohatera. Świetnie! Pyszna<br />
historia! Raz, dwa, trzy, cztery, pięć.<br />
E0939 T. Karpowicz Czterech nocnych stróżów Wydawn. Poznańskie 1967 str. 108<br />
Przyjemnej zabawy .. Pootwieramy, co się da. I wyrzucimy, zupełnie niemożliwa. Do widzenia .. Mój drogi —<br />
jeszcze dwa słowa. Co ci złego zrobiłem? .. Mnie? Nic. Z tym samochodem, co? .. No właśnie. Nakręcili cię .. Mnie.<br />
Nie. Ja nie z tej branży. Ja tak dla śmiechu. Na własną rękę. Bo mnie napadło. Pomyślałem a co będzie, jak nie<br />
dowieziemy? Pęknie świat? Zrobi się dziura w niebie? Pomyślałem — może nigdy nie nadarzy się taka okazja. Tak<br />
zamącić. Tak zasupłać.<br />
100
E0940 T. Karpowicz Czterech nocnych stróżów Wydawn. Poznańskie 1967 str. 117<br />
Ojej, zaraz: wypra, po co zaraz wypra. Trzeba zbadać serce. Profilaktycznie. Na kartę zdrowia. Bo inaczej pan<br />
Inspektor straci posadę. Prawda, panowie. A czy panowie pomodlili się przed jedzeniem? Do Bozi? Nie. A fe! Trzeba<br />
się pomodlić. No proszę: baranku boży, który gładzisz grzechy świata. No. Śmiało, śmiało. Wyraźniej. Żeby pan Bóg<br />
usłyszał. Ojej, przecież to nie pierwsze oświadczyny, a litania loretańska. Wyraźniej! O tak. To rozumiem.<br />
E0941 T. Karpowicz Czterech nocnych stróżów Wydawn. Poznańskie 1967 str. 124-125<br />
Psiakrew! Nie od tej bramy .. To, że się wszystko miesza, ptaszku, to dobrze, powiedział. Głupcy tylko wierzą w<br />
wartości trwałe i niezmienne ptaszku, powiedział. Wiara w harmonię życia polega nie na wierze w dostojne hymny lecz<br />
w piosenkę ulicy. Kiedy piję, ptaszku, mówił, starego burgunda — jestem młody, mówił, a stary, kiedy wpompowują we<br />
mnie młode pomysły. Mógłbym nawet mieć, ptaszku, mówił, jedną nogę białą, drugą czarną, bylebym sobie swobodnie<br />
chodził po świecie.<br />
E0942 T. Karpowicz Człowiek z absolutnym węchem w: Kiedy ktoś zapuka Wydawn. Poznańskie 1967 str. 134<br />
Nasze uzdolnienia muszą znaleźć zastosowanie, inaczej zniszczą nas wewnętrznie. Malarskie uzdolnienia oka muszą<br />
się wyładować w malowaniu, muzyczne uzdolnienia słuchu, jego nadwrażliwość, musi wyczerpać się w akcji kompozycji<br />
muzycznych, w grze. To samo z węchem. Jesteśmy niewolnikami naszych uzdolnień. Budowanie tam przeciw tym<br />
uzdolnieniom może doprowadzić jedynie do nerwicy, a nawet schizofrenii. Działamy w stanie nawiedzenia. To nas<br />
nawet rozgrzesza z niewłaściwego, w sensie utartych norm moralnych, użycia naszych uzdolnień.<br />
E0943 T. Karpowicz Człowiek z absolutnym węchem Wydawn. Poznańskie 1967 str. 139<br />
Oczywiście, proszę państwa, milionowego mnożnika nie można stosować do odległości. To był żart z mojej strony.<br />
Cząsteczki zapachu nie mogą pędzić w nieskończoność jak światło. Mnożnik ten odnosi się tylko do gęstości cząstek<br />
zapachu, do stopnia nasycenia nim powietrza. Ta fenomenalna wrażliwość zmysłu powonienia u pana Józefa Kowalskiego<br />
była powodem zainteresowania ludzi nauki całego świata. Zapewne ciekawi państwa zewnętrzny wygląd pana<br />
Kowalskiego. Pan Józef Kowalski to elegancki pan lat około sześćdziesięciu.<br />
E0944 T. Karpowicz Człowiek z absolutnym węchem Wydawn. Poznańskie 1967 str. 152<br />
Wąskie spodnie. Niech pan je podciągnie. No, śmiało. O, tak. A teraz — spacer z ławeczką. Popchniemy ją ze<br />
sto metrów w linii prostej, potem linię załamiemy pod kątem dziewięćdziesięciu stopni i jeszcze popchniemy ze sto<br />
metrów. Będziemy się w ten sposób uczyli geometrii. Wszelkich możliwych układów przestrzennych. No — mocniej,<br />
mocniej. Repetycja. Zna pan coś takiego — kąt prosty? .. Niech mnie pan nie upupia! .. No, no. Zobaczymy. Uwaga!<br />
.. Obawiam się, że chuliganimy.<br />
E0945 T. Karpowicz Człowiek z absolutnym węchem Wydawn. Poznańskie 1967 str. 159<br />
Czy tak? .. Ta. Niech pan stanie bokiem w stronę drzwi. Drzwi nie powinny pana interesować, tylko to, co jest za<br />
drzwiami. Ale musi pan wiedzieć, jakie to są drzwi: z metalu, drzewa czy mas plastycznych. Ich zapach miesza się<br />
z zapachem potraw i trzeba go wydzielić, odrzucić. Panie! Panie! Panie Kowalski! No, co się stało? .. Panie! Panie<br />
Kowalski! Zupa pomidorowa! Ja czuję zupę pomidorową! .. Niech się pan uspokoi. Jest pan zasugerowany moimi<br />
słowami.<br />
E0946 T. Karpowicz Człowiek z absolutnym węchem Wydawn. Poznańskie 1967 str. 195<br />
E, młody człowieku — tak do błota. Głupia zabawa .. To nie zabawa .. Nie? .. Nie. To lekcja. Wielka lekcja.<br />
Bezcenna. Dziękuję panu. Przeszedłem główny próg wtajemniczenia. Raczej przeprowadził mnie pan. Za którym<br />
znalazłem to. Co za orkiestra zapachów. Symfonia zapachów. Podzielone na włókna. Na zupę pomidorową, ziemniaki<br />
pure z kaszanką i cebulką. Pot. Piękny dzień. Dzień narodzin .. Pana? .. Nie, mego nosa .. Trzeba go ochrzcić .. Właśnie<br />
o tym myślę. Jakie mu dać imię?<br />
E0947 T. Karpowicz Człowiek z absolutnym węchem Wydawn. Poznańskie 1967 str. 204<br />
Miałbym ochotę również zlać pana tyłek. Jak pański ojciec .. O, to się panu nie uda. Jestem za wysoko. Jestem<br />
w locie. Jestem w stu płaszczyznach na raz. W różnym czasie. Proszę bardzo. Ja. Syn Germanika i Agrypiny. Cajus<br />
Caesar, trzeci cesarz rzymski, rozkazuję siostrze mojej, z którą się przespałem dzisiejszej nocy — co za boskie uda,<br />
godne moich — wyjść do ogrodu, naścinać róż i umaić nimi szyję mego najwierniejszego konsula — konia. Rozkazuję<br />
pierwszemu szulerowi z mojej państwowej szulerni przekonać batami ludność cywilną, że każde czarodziejstwo, które<br />
przysparza pieniędzy i kochanek, jest dobre.<br />
101
E0948 T. Karpowicz Człowiek z absolutnym węchem Wydawn. Poznańskie 1967 str. 215<br />
Teraz i zawsze, i na wieki wieków amen — jeść. Jak nie, to nie. W gruncie rzeczy nie przewidywałem dzielenia się<br />
z panem, kiedy robiłem te kanapki. Więc wszystko w porządku .. Mam w tej chwili jedno ogromne pragnienie .. To<br />
niech się pan napije .. Aby mnie pan pocałował .. Hm .. Abdykujący król całuje w czoło swego następcę. To zwykły<br />
ceremoniał .. Wie pan co — niech pan jednak posłucha ptaszków. One też coś mają do powiedzenia. Dlatego lubię tu<br />
przychodzić. Na tę ławeczkę. Pod banalnym jaśminem.<br />
E0949 T. Karpowicz Człowiek z absolutnym węchem Wydawn. Poznańskie 1967 str. 222<br />
E, nie dyskutujemy .. Z reporterem, co? .. Znów jakiś się przypętał. Nie mają rodziny, to się szwendają .. Co,<br />
przygotowało się z geometrii? Kąty, co? .. Tak jest, panie sierżancie. Takie różne .. No i z wuef, co? .. A, jasne, panie<br />
sierżancie .. I jak tam bicepsiki, co? .. Pytony, panie sierżancie, pytony .. Ze skróconego kursu. O głowę, co? .. Nie, o<br />
ogon, panie sierżancie .. Wiecie, geometrię waszą to rozumiem. Cholerne trudności w szkole.<br />
E0950 T. Karpowicz Jego mała dziewczynka w: Kiedy ktoś zapuka Wydawn. Poznańskie 1967 str. 239<br />
Mamy dzisiaj dwudziesty piąty czerwca. Wtorek. Imieniny obchodzi Łucja. Halo, słyszy mnie pan. Halo, słyszy<br />
mnie pan? Halo .. Oczywiście. Słyszę .. Są zamówienia i podziękowania. Mam je odczytać? .. Oczywiście. Proszę ..<br />
Londyn zamawia trzydzieści tysięcy złodziei, Rzym — trzydzieści pięć tysięcy koni, Canberra — czterdzieści tysięcy<br />
niedźwiedzi. Rio de Janeiro — czterdzieści tysięcy lalek, Waszyngton — pięćdziesiąt tysięcy mieczyków. Cieszy się<br />
pan? .. Cieszę się .. I mnóstwo podziękowań. Proszę: [&]<br />
E0951 T. Karpowicz Jego mała dziewczynka Wydawn. Poznańskie 1967 str. 244-245<br />
Lalkę, złodziejaszka, konia na biegunach .. Aha, w porządku. Którą zabawkę teraz trzymasz w prawej ręce? ..<br />
Lalkę .. Czy trzymasz ją wpół, mocno? .. Tak. Widzisz mnie? .. Nie. Skąd? Nie mogę. Podwójnie nie mogę. Dlaczego<br />
trzymasz ją tak mocno? .. Aby nie upadła. Nie upadła. Na ziemię .. Dlaczego boisz się, aby lalka nie upadła na ziemię?<br />
.. Jest delikatna. Ma części wymienne. Może się rozsypać. Tu jest ciemno. Nie pozbierałbym tej lalki.<br />
E0952 T. Karpowicz Jego mała dziewczynka Wydawn. Poznańskie 1967 str. 257<br />
Wyobrazić. No jasne — wyobrazić. Ja tak sobie przedstawiam, że jak ten niedźwiedź był żywy i własny, to chyba<br />
i las miał żywy i własny, z grzybami, z wiewiórkami. To tu chodzi mnie po głowie taka rzecz — co z tym lasem<br />
stało się potem jak z niedźwiedzia zrobił pan zabawkę? No, pij stary, pij, ile wlezie. Napompujemy. Napompujemy.<br />
Pan dyrektor pomoże. Pomoże. Co — jeszcze? No popatrz, popatrz — wyrósł taki worek skórzany na wszystkie wody<br />
świata! Ja tak myślę, jak ten niedźwiedź był żywy.<br />
E0953 T. Karpowicz Jego mała dziewczynka Wydawn. Poznańskie 1967 str. 266<br />
Nie bij mnie. Zgaś światło. Zgaś? Nie rób mi nic złego. Lubię ciebie. Twoje zabawki. Zgaś światło. Zgaś. Muszę<br />
leżeć po ciemku. Zdjęli mi kataraktę. Mama pracuje. Tatusia nie mam. Umarł. Bawię się twoimi zabawkami. Zgaś<br />
światło, zgaś. Prosiłam mamę, żeby dowiedziała się, kto robi takie piękne grające zabawki. Chciałam się pobawić.<br />
Wymyślałam różne rzeczy. Pisanie do ciebie. Nie, nie wiedziałam o tobie. Zgaś światło, zgaś. Teraz wiem dużo, ojej,<br />
jak dużo. Zgaś światło, zgaś.<br />
E0954 T. Karpowicz Jego mała dziewczynka Wydawn. Poznańskie 1967 str. 275<br />
Śliczny list! Podoba się pani? .. Bardzo. W tym liście jest pan cały! .. O, są nowe zamówienia? .. Mnóstwo. A<br />
najważniejsze — zamówienia na nowy projekt zabawki. Przyjmie pan? .. Hm. To niełatwa sprawa. Pani wie, ile to<br />
kosztuje czasu, taka zabawka. Dobrze, przyjmuję .. Już depeszuję. Ma pan swój piękny dzień. Możemy mieć również<br />
piękny wieczór. Co pani robi dziś wieczorem? .. Ja? .. Nie chcę rozmawiać z dalekopisem. Chcę rozmawiać z kobietą.<br />
Pytam, co pani robi dziś wieczorem? .. Ja? .. Tak. Pani. Mam dwa bilety do teatru.<br />
E0955 T. Karpowicz Jego mała dziewczynka Wydawn. Poznańskie 1967 str. 282<br />
Żyje? To pan, panie dyrektorze, żyje? O, jaki pan dobry, że pan żyje. Bardzo dobry. Tylko za to, że pan żyje,<br />
jest już pan bardzo dobry. Jest pan tak bardzo potrzebny .. Panie dyrektorze światu potrzebne są pana zabawki. Panie<br />
dyrektorze — kłaniamy się panu .. Za przeproszeniem — kłaniamy się dyrektorowi, takiemu dyrektorowi — tylko<br />
kłaniamy się. Ja — klękam .. Panie dyrektorze, świat uwielbia pana zabawki .. Klęczymy? Przed dyrektorem — tylko<br />
klęczymy? Przed byle dziwką też się klęczy.<br />
102
E0956 T. Karpowicz Przerwa w podróży w: Kiedy ktoś zapuka Wydawn. Poznańskie 1967 str. 294<br />
Trzy godziny. O Boże! .. Trzy godziny! Ja nie chcę! Ja nie będę. Ja muszę jechać! .. Trzy godziny rany Julek. Nie<br />
złapię pociągu. Ale mi wleje dyrcio za spóźnienie! .. Trzy godziny? Jeśli za trzy minuty nie będę miał pociągu, to,<br />
to. To co? .. On przepada za kabaczkami. Kabaczki to jego przysmak. Nadziewanym kabaczkiem to można go było na<br />
koniec świata zaprowadzić. Na koniec świata? Kabaczki? .. Co to babcia z tym kabaczkiem? I z tym końcem świata!<br />
Koniec! .. Kolejarz! .. Przepraszam. Momencik. Guziki .. Pociąg! .. Zamilcz pan!<br />
E0957 T. Karpowicz Przerwa w podróży Wydawn. Poznańskie 1967 str. 300<br />
Podnieś pan semafor .. Po co? .. Jak pan podniesiesz semafor, to przyjedzie pociąg. Zawsze tak jest. Podnieś pan<br />
semafor. Podnieś pan semafor. My musimy być w domu. Podnieś pan semafor .. Nie mogę. Żelazne .. To my sami!<br />
.. Ja sam. Ja sam. Sam .. To ja. Ja sam. Jutro muszę przedłożyć projekt budowy nowego gmachu Ministerstwa Kolei<br />
Żelaznych. A poza tym moja żona oczekuje dziecka. Jak ta pani. To może być też, jak u tej pani, lada godzina. Byłoby<br />
nieludzkie [&]<br />
E0958 T. Karpowicz Przerwa w podróży Wydawn. Poznańskie 1967 str. 315<br />
Mówił pan, że żona. Że dlatego .. Tak. I żona. I dlatego .. Klamka .. Ja się boję .. No, patrzcie, państwo, no patrzcie!<br />
No spójrzcie, jak to się wszystko pokręciło. Mała Pośrednia, wielka rudera. Łachy. Dziewięcioro drzwi. Bóg wie, kto<br />
pod bokiem. A ja myślałem przestraszę go, staną mu włosy na głowie. Wyobraźcie to sobie: stoją włosy na głowie nie<br />
mojej, nie moje włosy, nie włosy fryzjera, tylko jego, innego człowieka, który nie bał się nigdy, rozumiecie, nie tak<br />
jak ja, nie wiem dlaczego — zawsze; [&]<br />
E0959 T. Karpowicz Przerwa w podróży Wydawn. Poznańskie 1967 str. 322<br />
Z nią jest naprawdę źle. Babcia dużo miała synów? .. Dużo? Jednego. Tylko dziwaka. Dłużej jak dzień nie mógł<br />
wysiedzieć w jednej skórze. Jak go zapamiętałam wieczorem białym — to rano we drzwiach stał czarny. Jak go już<br />
pięknie w oczach miałam z bujną czupryną, to zaraz pojawiał się łysy. Co ja tu wam zresztą będę gadała — przecież<br />
macie oczy. Widzicie, jaki to gagatek. Raz taki, raz taki. A miał taką stateczną matkę. Nie zmieniłam się nic a nic. Od<br />
dziecka mam ręce te same, od dziecka mam te same oczy, nos, usta.<br />
E0960 T. Karpowicz Przerwa w podróży Wydawn. Poznańskie 1967 str. 328<br />
Co się tak opierasz o te drzwi? Odstąp się! Mówię ci — odstąp się! On jest tam, za drzwiami. Sam gadałeś wszystko<br />
może być za tymi drzwiami. Muszą być gdzieś drzwi, za którymi jest to, czego dusza potrzebuje. To te drzwi. Stary<br />
chytrze je pozabijał. To te. To i on tam jest. Na pewno wyłowił ładną perłę. To najlepszy na świecie poławiacz pereł.<br />
Chce się podroczyć. To straszny figlarz! .. Jaką znowu perłę. Nie ma.<br />
E0961 T. Karpowicz Przerwa w podróży Wydawn. Poznańskie 1967 str. 339-340<br />
To nic. To głupstwo. Czuje się pani lepiej? .. Czuję się zupełnie dobrze .. No to świetnie. No to znakomicie. To<br />
może pani .. Czasem prześladują mnie nagłe napady gorączki. Kiedy bardzo się zdenerwuję. I nagle ustępują. Lekarze<br />
nie wiedzą, co to za choroba. O, przepraszam. Przepraszam bardzo. Rozumiem o, to zupełnie co innego. Przepraszam,<br />
że z mego powodu .. Proszę pani. Mamy tylko kilka minut do pociągu .. Przepraszam. Nie mogę. Nie dojdę.<br />
E0962 T. Karpowicz Przerwa w podróży Wydawn. Poznańskie 1967 str. 346<br />
Przepraszam. To znów z jakiejś sztuki? .. Drogi panie! Niechże pan posłucha. Wszyscy mężczyźni są tacy. Kochają<br />
kobietę za to, że jest dobra, inteligentna, przeźroczysta, i przy pierwszej sposobności rzucają dla innej, która jest zła,<br />
tępa i matowa. Umiem mówić, przedtem umiałam powtarzać. To zupełnie co innego. Czy potrafiłabym kochać. Przedtem<br />
umiałam. „Ty się zestarzałeś, jak wszyscy ludzie, którzy wypierają się wspomnień, którzy depczą stare ślady. Jestem<br />
pewna, żeś nieraz chodził po parku w Colombes z tą Georgettą.”<br />
E0963 T. Karpowicz Przerwa w podróży Wydawn. Poznańskie 1967 str. 359<br />
Nic nie widzę .. Nic .. Pic i fotomontaż! .. No, no. Patrzcie długo i uważnie. Nie rezygnujcie .. Może nam pan<br />
powie .. Proszę bardzo. Kiedy zdejmuję go z głowy — odwraca się rzeczywistość .. Nie rozumiem .. Dam przykład.<br />
Kiedyś byłem w nim na pogrzebie. Kiedy zdjąłem go z głowy — nieboszczyk ożył, a żywi stali się nieboszczykami.<br />
Nawet dowcipne .. A na przykład teraz: chcemy wyjechać z Małej Pośredniej. Koniecznie. Jemy pożegnalną kolację.<br />
Gdybym teraz zdjął cylinder wszystko stanęłoby na głowie; zapragnęlibyśmy tu zostać.<br />
103
E0964 T. Karpowicz Przerwa w podróży Wydawn. Poznańskie 1967 str. 371<br />
Co, przeszkadza wam? Siedzi w swojej budzie i szczeka. Cześć! .. To nie jego buda, to gospodarza .. Jak gospodarz<br />
zwiewa, to pies po nim obejmuje tron. Co, nie zgadza się. Słuchajcie orędzia .. Czy nie za dużo pan sobie pozwala?<br />
.. Jestem fryzjer co może sobie pozwalać. Nawet gospodarz to uszanował. Uciekając ciepłą rączką dał mi fajunię<br />
.. E, naprawdę zostawił ci fajkę? .. Co, nie macie oczu? Zostawił. Wszystko zostawił. Jesteśmy, jakby to rzec, jego<br />
spadkobiercami.<br />
E0965 J. Krzysztoń Ten nieznajomy Wydawn. Zw. CRZZ 1967 str. 7<br />
Daj się raz wreszcie wypchać! Ty i twoje stanowisko! Ty jeden masz stanowisko na całym bożym świecie? A ja<br />
nie mam? To mów mi na moim stanowisku: ty głupi cepie. Mów do mnie: ty stary głupi cepie. Ale przestań bredzić.<br />
Nic o nim nie wiem. Dosłownie nic. Imię, nazwisko koniec. Po tygodniu mojej ciężkiej pracy! .. Jezus Maria .. Aha,<br />
Jezus Maria .. Roger, przesiedziałeś tyle lat we francuskiej kopalni. Stary polski górnik.<br />
E0966 J. Krzysztoń Ten nieznajomy Wydawn. Zw. CRZZ 1967 str. 17<br />
Dziewczynki, czy wy nie rozumiecie, że jestem z was obu dumny? Z was obu, młodych obywatelek naszego miasta.<br />
Jedną i drugą z was gość z Warszawy uznał za godną spędzenia z nim uroczego wieczoru. świadczy to zarówno dobrze<br />
o guście naszego gościa, jak i o was samych. O cóż wy się spieracie, dzieci moje dobre? Obie na równi przysłużyłyście<br />
się naszemu miastu. To z wami gość z Warszawy tańczył aż osiem razy! W sumie, dzieci drogie. Liczy się suma — i<br />
tak powinno być. Z kim jeszcze tańczył?<br />
E0967 J. Krzysztoń Ten nieznajomy Wydawn. Zw. CRZZ 1967 str. 27<br />
Sponiewierał. Tyle lat mojej pracy. Nie dosypiałem, nie dojadałem, wstyd mi to przed panem mówić, burmistrzu, ale<br />
był czas na początku, że do domu przychodziłem tylko raz na tydzień zmienić bieliznę. I sponiewierał — mnie i moje<br />
tuczniki. Moje świnie. Dlaczego? Przecież bez moich świń byłby tu brud, smród i ubóstwo! .. Wolnego, dyrektorze.<br />
Być może bez swoich świń pan byłby niczym, ale ja.<br />
E0968 J. Krzysztoń Ten nieznajomy Wydawn. Zw. CRZZ 1967 str. 31<br />
Młotkiem pneumatycznym pana nie dobiją, burmistrzu. I powiem szczerze. Chciałbym zobaczyć, jak pan raz dostanie<br />
między oczy. I zwali się pan martwym bykiem. Towarzysz. To nie byle kto. I nie chcę być złym prorokiem, ale on<br />
takich jak pan chyba załatwiał na krocie. Żałuję, że nie będę oglądał tego na własne oczy. Idę na urlop. Należy mi się<br />
pełny miesiąc .. Nie pomyliłem się. Powodzenia, dyrektorze, i dobrej pogody.<br />
E0969 J. Krzysztoń Ten nieznajomy Wydawn. Zw. CRZZ 1967 str. 40-41<br />
Chory jesteś, Olek? Strasznie przepraszam. Nie wiedziałem, że jesteś chory. W takim razie .. Nie, nic mi nie jest,<br />
bracie kochany. Ty się uspokój. No usiądź sobie. Usiądź. Pogadamy. Pojedziemy na małą przejażdżkę. Do lasu, stary.<br />
Wiesz, mam ochotę przejechać się z tobą aż nad oczko w dębowym zagajniku, no tam, gdzie takie liny pływają .. Jezus<br />
Maria, kto z nas się dzisiaj urżnął? Ja czy ty? .. Stefan. Mój złoty, bądź spokojny. Pojedziemy razem.<br />
E0970 J. Krzysztoń Ten nieznajomy Wydawn. Zw. CRZZ 1967 str. 47<br />
Cicho. Zapomnij, coś powiedziała. Czym prędzej zapomnij, Ola. Myślę, że rzadko można spotkać tak uroczego<br />
człowieka. Mnóstwo ludzi odwiedza nasze miasto, ale jeszcze nigdy nie odwiedził nas człowiek tak zacny i swojski.<br />
Musisz go poznać. Bałwan .. Cicho. Na litość boską. Córuś, kochanie moje, nic więcej nie mogę ci powiedzieć. Ale<br />
musisz go poznać. Od tego zawisł nasz los.<br />
E0971 J. Krzysztoń Ten nieznajomy Wydawn. Zw. CRZZ 1967 str. 50<br />
No, stary, gratuluję ci, myślałem, że dawno już to zrobisz, a potem myślałem, że wcale tego nie zrobisz, i źle o tobie<br />
myślałem. Źle i niesprawiedliwie. Gratuluję .. Jeżeli kpisz, to głupio. A jeśli nie kpisz, to o co ci chodzi? .. Zachowałeś<br />
się jak mężczyzna .. Masz dziwne pojęcie o męskości, Roger. Takie więcej francuskie .. Francuskie? Ciekaw jestem,<br />
jaki ze mnie Francuz, kiedy gratuluję ci, że zamknąłeś wreszcie ten przybytek rozkoszy.<br />
E0972 J. Krzysztoń Ten nieznajomy Wydawn. Zw. CRZZ 1967 str. 56<br />
Ja .. Winszuję pani charakteru. Trzeźwo rzecz biorąc nie ma sensu, aby pani kładła zdrową głowę pod ewangelię.<br />
Wcale się nie pogniewam, jeśli zawczasu zmieni pani posadę. Coś złego powiedziałem? .. Pan myśli że ja się boję.<br />
Owszem, bałam się, bałam się tak okropnie. Ale postanowiłam i jak pan widzi, wyszło mi na zdrowie .. Co pani<br />
postanowiła?<br />
104
E0973 J. Krzysztoń Ten nieznajomy Wydawn. Zw. CRZZ 1967 str. 61<br />
On nie zrobił nikomu nic złego. To wszystko twój wymysł! Mój wymysł? Pewnie i Rogera? I dyrektora tucza? I<br />
kierownika hotelu? Myślisz, że my nie mamy nic innego do roboty? .. On jest Bogu ducha winny. Już cię przekabacił<br />
.. Oślepliście wszyscy do reszty? Czego wy się boicie? .. Każdy chce żyć .. Ale dlaczego, na litość boską, boicie się<br />
każdego, kto przyjedzie ze stolicy?<br />
E0974 J. Krzysztoń Ten nieznajomy Wydawn. Zw. CRZZ 1967 str. 69<br />
Gehenna, bracie. Jeszcze mi ciarki po krzyżach chodzą. Gehenna. Ja przystaję przed witryną, on przystaje. Idę dalej,<br />
idzie. Gapię się na chmurkę, on się gapi. Idę szybciej, idzie. Idę wolniej, idzie. Idzie za mną krok w krok. Przystaję,<br />
przystaje. Idę, idzie. Godzinę. Dwie. Trzy. Pięć. Czas mi się urwał. Te same zaułki, te same ulice, ten sam plac, ten<br />
sam ratusz, w kółko, w kółko to samo. Idę, idzie. Stoję, stoi. Idę.<br />
E0975 J. Krzysztoń Ten nieznajomy Wydawn. Zw. CRZZ 1967 str. 76<br />
A dla kogo, do jasnej cholery .. Tak jest, panie burmistrzu. Robi się .. Z malarzem Fiksandrem! Natychmiast!<br />
.. Fiksander. Zrobisz wcierę na całą główną ścianę sali ratuszowej. Na dziś wieczór ma być gotowa. Farby i płótno<br />
weźmiesz, skąd chcesz .. Wciera będzie, ale z czyją gębą? .. Jak to — z czyją. Z moją gębą .. Ach. Pańskie oblicze?<br />
Z rozkoszą! .. I transparent przez całą salę. Z jednej strony na transparencie „Niech żyje towarzysz N!”<br />
E0976 L. H. Morstin W słońcu w: Z pism, t. IV: <strong>Dramat</strong>y polskie Wydawn. Literackie 1967 str. 354<br />
I dlatego kupiłam goździki. Nie mogę znieść tej tyranii. Wszystko ma być tak, jak się jemu zamarzy. Znęca się nad<br />
otoczeniem, a przede wszystkim nad tobą, Anno .. Głupstwa gadasz .. Głupstwa. Jesteś niewolnicą, choć sobie z tego<br />
nie zdajesz sprawy, niewolnicą jego kaprysów i upodobań, jego chorobliwej histerii .. Bredzisz ..<br />
E0977 L. H. Morstin W słońcu w: Z pism, t. IV: <strong>Dramat</strong>y polskie Wydawn. Literackie 1967 str. 354<br />
Gdyby mógł, to by cię kazał chłostać co dzień, a ty byś ręce jego całowała dziękując za rózgi, taka jesteś sadystka ..<br />
Jak używasz obcych słów, to mogłabyś wiedzieć, co one znaczą. Powiedziałam ci, nie kładź tych kwiatów do wazonu.<br />
Daj ten bukiet. Idź teraz do sklepu i przynieś taki sam bukiet, ale róż, czerwonych najładniejszych, jakie mają.<br />
E0978 L. H. Morstin W słońcu Wydawn. Literackie 1967 str. 361<br />
Tylko że nie maluje. Robi twój portret — ile? Już kilka tygodni i co zrobił? Położył się na mokrej ziemi i dostał<br />
tej dziecięcej choroby w tym wieku. Ale nic na to nie poradzimy. Właśnie o tym chciałam z panią pomówić .. Tylko<br />
później, później, bo idzie wuj Aleksander .. Dzień dobry pani, panno Alino. Jak się panie miewacie dziś, przy tej<br />
pogodzie? .. Dzień dobry panu .. Czy wujaszek jadł już śniadanie?<br />
E0979 L. H. Morstin W słońcu Wydawn. Literackie 1967 str. 368<br />
Tu już przepraszam, ale to nie moja wina, tylko kota. Chciałam się opalać, a on mi siadł na leżaku. Prosiłam go,<br />
żeby poszedł, mówiłam do zwierzęcia bardzo czule i grzecznie. Nie chciał się ruszyć. Więc w końcu lekko zdzieliłam<br />
go paskiem od kostiumu, a on się rzucił na mnie i podrapał mi udo. Mogę ci pokazać, mam szramę .. Daj spokój,<br />
wierzę ci, ale przy dobrej woli może wasze współżycie jakoś się ułoży.<br />
E0980 L. H. Morstin W słońcu Wydawn. Literackie 1967 str. 373<br />
Matka się nie liczy, matki się nie zna, matkę się ma i koniec. Jesteś pierwszą Polką. A zawsze pragnąłem poznać<br />
Polkę. Tyle o was słyszałem i czytałem jakoś nie było okazji. Mówiono mi, że polka, oczywiście jak się Panu Bogu<br />
uda, jest mężna wobec życia, zdolna do bohaterstwa, niezłomna, ofiarna, obdarzona wszystkimi urokami ciała i duszy,<br />
nie zamknięta w formułę głupich przesądów.<br />
E0981 L. H. Morstin W słońcu Wydawn. Literackie 1967 str. 377<br />
Ale, moje dziecko, on się już nie chce leczyć. Powiedział mi wyraźnie i kategorycznie, że nie będzie się włóczył<br />
po szpitalach i klinikach, że ma tego dosyć. A on, jak coś postanowi .. Nie, nie, nie, pani się myli, on teraz chce się<br />
leczyć, on teraz chce, bardzo chce być zdrowym, ja wiem lepiej .. Jeszcze mi wczoraj powiedział, że na żadną kurację<br />
nie pojedzie.<br />
105
E0982 L. H. Morstin W słońcu Wydawn. Literackie 1967 str. 403<br />
No, dzięki Bogu. Ale co dalej? Lucjan zapewne będzie chciał robić tę operację. Coś mu się odmieniło i chce się<br />
leczyć, chce za wszelką cenę być zdrowym .. Za wszelką cenę, ale nie można mu na to pozwolić .. To pomów z nim,<br />
moja droga, ja już nie wiem, co o tym myśleć, on zrobi, co będziesz chciała .. Tego też nie jestem pewna .. Idź do<br />
niego .. Tutaj mi kazał czekać, powiedział, że się tu spotkamy .. To zostawiam was samych. Muszę się jednak zająć<br />
tym obiadem. Zaprosiłam gościa.<br />
E0983 L. H. Morstin W słońcu Wydawn. Literackie 1967 str. 413<br />
Elka, uspokój się. Wiem, co robię, nie mogę inaczej postąpić, choćby to miało być moją klęską, bo to, co mnie do<br />
tego pcha, jest całkiem niezależne od mojej woli, jest poza mną, nie we mnie .. Nieprawda, nic nie jest poza nami,<br />
wszystko jest w nas. Nie dręcz mnie i siebie, tylko zrób, o co cię proszę.<br />
E0984 L. H. Morstin W słońcu Wydawn. Literackie 1967 str. 424<br />
Alinko, coś tak pobladła. Zdaje ci się, to światło jakieś dziwne .. Słońce zachodzi .. O Boże zacznie mówić o<br />
zegarkach .. Słońce zachodzi, godzina jest dziewiętnasta, ile minut? .. Nie wiem, nie wiem .. Słońce zachodzi, czemu<br />
zachodzi słońce .. Alino, oprzytomnij. Co dzień zachodzi słońce. Niech się pani nie martwi, jutro znów wzejdzie.<br />
E0985 L. H. Morstin W słońcu Wydawn. Literackie 1967 str. 433<br />
Ale wróci do Paryża. Z tobą tu nie zostanie .. Nie wiem. Alinko, nie męcz mnie, nie wiem, co zrobi Marie-Jo.<br />
Mówmy o tobie. Więc jak wrócisz do Polski napisz pracę o impresjonizmie francuskim. Mogą mówić co chcą, ale<br />
to była jednak wielka epoka w dziejach malarstwa. Może od czasu włoskiego renesansu nie było takiego wybuchu<br />
twórczych talentów.<br />
E0986 L. H. Morstin W słońcu Wydawn. Literackie 1967 str. 440<br />
Tylko masz oczy mokre od łez. Moja miła, byłam także młodą, i wiem, że my nasze przeżycia miłosne zwykle<br />
oblewamy tą słoną wodą. Czytałam, że pochodzimy od morskich stworów i nasi przodkowie w słonej wodzie żyli,<br />
zanim na ląd wyszli i dlatego nigdy jej nie braknie w źrenicach. Nie wstydź się swoich łez, ale boję się, że jak tak<br />
dalej pójdzie, zachorujesz ciężko i co?<br />
E0987 L. H. Morstin W słońcu Wydawn. Literackie 1967 str. 449<br />
Za młody, za młody. Małżeństwo to rzecz serio, a nie gra w kierki albo chowanego. Niech pani się zastanowi albo<br />
niech pani zaczeka, aż się stanie dojrzałym mężczyzną .. Mam czekać, aż zramoleje i będzie się pytał, czy to woda,<br />
czy atrament, bo mi się pić chce, a niedowidzę. Albo będzie zapominał, jak się kto nazywa: a ten, co tam mieszka<br />
obok tego, co to był żonaty z tą [&]<br />
E0988 L. H. Morstin W słońcu Wydawn. Literackie 1967 str. 455<br />
Nie ma na świecie dwóch moralności, tylko jest jedna, co wszystkich obowiązuje, a którą każdemu człowiekowi<br />
dyktuje jego sumienie. Obowiązki człowieka względem człowieka są zawsze, wszędzie te same, pod każdą szerokością<br />
geograficzną. Nie wolno ich lekceważyć oj, kazanie, kazanie, nie lubię tego! Moralność moralnością, sumienie<br />
sumieniem, a ja się idę wykąpać, bo słońce zajdzie, nim skończę tę rozmowę z panią.<br />
E0989 L. H. Morstin W słońcu Wydawn. Literackie 1967 str. 460<br />
Nie jestem niedobra, tylko szukam wyjścia z tej sytuacji. Tak dłużej być nie może, trzeba się zdecydować na jakieś<br />
stanowcze rozstrzygnięcie tej sprawy. A trzeba postępować ostrożnie, bo mamy do czynienia z płomieniem uczuć i<br />
namiętności. Wiesz, że Alina co dzień się kąpie i wypływa na pełne morze kilkaset metrów od brzegu? .. Wiem, ona<br />
świetnie pływa.<br />
E0990 L. H. Morstin W słońcu Wydawn. Literackie 1967 str. 469<br />
Ale serce mi się kraje na myśl o rozstaniu. A moje szczęście — czy nie mam do niego prawa? A ja szczęście widzę<br />
tylko przy tobie. Czy się sprzedałam w wieczną niewolę, dlatego że mi dali pieniądze na studia? Wiesz, że kocham<br />
mój kraj, ale więcej od niego kocham ciebie. I gdy myślę, że mamy się rozstać na zawsze .. Dlaczego — na zawsze?<br />
Kto ci to powiedział?<br />
106
E0991 A. Świrszczyńska Czarny kwadrat w: Czarne słowa Wydawn. Literackie 1967 str. 33-34<br />
Ja jestem wariat .. A ja jestem zamiatacz. Widzicie, że zamiatam. Nie bój się, to jest zwyczajna szczotka .. Boję<br />
się rzeczy zwyczajnych .. A to jest kwadrat. Zwyczajny kwadrat .. Boję się rzeczy zwyczajnych. Jestem wariat .. Za<br />
chwilę zrobię z nim coś strasznego .. Brawo, chcesz mnie rozbawić .. Schowam ten kwadrat .. Nie będziesz taki zły ..<br />
Nie zobaczysz go już nigdy. Ten kwadrat jest niezwykły<br />
E0992 A. Świrszczyńska Czarny kwadrat Wydawn. Literackie 1967 str. 39<br />
Tak, pamiętam .. Pozwól mi ucałować twoją rękę .. Przecież ja nie za pomocą ręki .. Wiem, ale to symbol. Symbole<br />
są pocieszające .. Smutno mi zawsze, kiedy ty czujesz się pocieszony .. Przepraszam cię .. Nie zapominaj, że jestem<br />
biednym sadystą .. Daruj mi, przyjacielu .. Czy już przestałeś się śmiać? .. Skądże. Ha, ha, ha .. Brawo .. To wspaniała<br />
rzecz, taki śmiech. Pieni się w płucach jak szampan. Czuję się jak otwarta butelka szampana, z której płynie [&]<br />
E0993 A. Świrszczyńska Czarny kwadrat Wydawn. Literackie 1967 str. 45<br />
Nie boję się, że ty, nie boję się niczego. Gdybym miał cel, mógłby mi kto zrabować. Gdybym miał przyczynę,<br />
mógłby mi ją kto ukraść. Ale ja nie mam celu ani przyczyny. Ja jestem jak on .. Możliwe .. Ja jestem on. Dla mnie<br />
świeci księżyc i wszystkie gwiazdy, wszyściutkie co do jednej. Policz sobie, ile tego jest. Ha ha ha .. Pozwól, że złożę<br />
ci głęboki ukłon .. Dziękuję. Przeszedłem wiele w życiu, zanim stałem się taki szczęśliwy jak teraz.<br />
E0994 A. Świrszczyńska Człowiek i gwiazda w:Czarne słowa Wydawn. Literackie 1967 str. 51<br />
Płodziłem rozpustę z własną matką .. Nie było nigdy większego grzechu .. Nie było nigdy większego grzechu.<br />
Zabiłeś! .. Zabiłem .. Płodziłeś .. Płodziłem .. Och, straszna wago! Dzień i noc, wiecznie. Rzygam już tą wiecznością.<br />
Nie chcę jej widzieć chcę ją widzieć, nie chcę, muszę, muszę, muszę. Jak tu ciemno. Zasłania mi słońce, wypija<br />
powietrze, nie daje zasnąć. Czy to może się skończyć? Kiedy to się skończy? Kacie, kacie!<br />
E0995 A. Świrszczyńska Człowiek i gwiazda Wydawn. Literackie 1967 str. 53<br />
Mój drogi, jestem postacią symboliczną, jak pewno zauważyłeś. Nie obowiązuje mnie posiadanie indywidualnego<br />
charakteru .. Powiedz mi, czy to jest tamten świat? Czy jeszcze będzie co innego? .. Nic innego nie będzie .. Tylko<br />
te obcęgi, którymi mnie torturujesz i ta waga .. Te obcęgi, którymi i ta waga .. O mój piramidalny grzech. Nie było<br />
nigdy większego .. Nie bądź tylko megalomanem.<br />
E0996 A. Świrszczyńska Człowiek i gwiazda Wydawn. Literackie 1967 str. 63<br />
Kondycja fizyczna pod psem. Dwadzieścia lat klęczałem w celi, dwadzieścia lat płakałem .. Mówiąc prywatnie —<br />
głupio robiłeś. Teraz to wszystko nieważne .. Moja przerażająca zbrodnia — nieważna. Moja okrutna pokuta nieważna<br />
.. Sam rozumiesz. Chodź, pomogę ci iść. Pogrzeszymy na wesoło .. Jestem lekki jak nitka, to jest straszne. Zabrali mi<br />
moją zbrodnię, zabrali wagę. Jestem niczym .. Masz teraz dużo powietrza .. Tyle powietrza, że się podusimy. Boję się,<br />
że to mnie porwie w górę.<br />
E0997 A. Świrszczyńska Rozmowa z własną nogą w: Czarne słowa Wydawn. Literackie 1967 str. 69<br />
Co się stało? .. Z zakładem dla idiotów. W którym. Byłyśmy całe życie .. Gdzie jest pani kierowniczka? Gdzie są<br />
nasze siostry idiotki? .. Gdzie jest sypialnia idiotek? Gdzie jest jadalnia idiotek? .. Gdzie są nasze miski? Gdzie są<br />
nasze łyżki? .. O, o, o. Gdzie są łyżki dla idiotek? .. Nie widać nic. Ani zakładu, ani kierowniczki, ani naszych łyżek.<br />
O, o, o .. Czy to jest dobrze, Kleopatro? .. To chyba nie jest dobrze, Augusto. Patrz, patrz! Tam coś płynie po wodzie.<br />
E0998 A. Świrszczyńska Rozmowa z własną nogą Wydawn. Literackie 1967 str. 81<br />
Sąd ostateczny nie odbył się .. Co to znaczy .. Nie wiem. To nie jest dobrze. Zobacz, czy woda się podnosi ..<br />
Podnosi się, jest coraz wyżej. Zaraz wleje się do pokoju. Szkoda, że tu nie ma muchy .. Na co ci mucha, oślico? ..<br />
Albo wszy. Wesz się rusza .. Nie ma już na świecie ani jednej wszy .. Pogłaszcz mnie, Kleopatro .. Odczep się, teraz<br />
już nie mam czasu .. Podobno dawniej ludzie się głaskali .. Po co mieliby się głaskać.<br />
E0999 A. Świrszczyńska Rozmowa z własną nogą Wydawn. Literackie 1967 str. 83<br />
To chyba nie jest dobrze .. Kleopatro! Kleopatro! .. Czego się drzesz? .. Woda! Woda! Wlewa się .. Wlewa się, to<br />
już koniec. To już chyba koniec, co robisz, Augusto? .. Kładę się, żeby umrzeć. Myślę, że uda mi się jednak umrzeć ..<br />
Nie wolno! Ja ci nie dam! Musisz mi wpierw powiedzieć! Nikt mi już nie powie, więc ty musisz .. Czego chcesz ode<br />
mnie? Jestem przecież idiotka, największa idiotka ze wszystkich.<br />
107
E1000 A. Świrszczyńska Rozmowa z własną nogą Wydawn. Literackie 1967 str. 86<br />
Tak, wy nie możecie mi powiedzieć. Czego powiedzieć? O co ja się pytam? O co ja się pytam? O co ja się pytam?<br />
O co ja się pytam? Nie wiem, bo jestem idiotka. To jest świństwo dlaczego jestem idiotka. Czy moja matka też była<br />
idiotka? Chcę zabić moją matkę, chcę zabić. Jestem noga idiotki, ostatnia noga na świecie .. Żegnaj, nogo ..<br />
E1001 J. Gałuszka Nie nazywajcie nas bohaterami P R V 65 s. 2<br />
Poczekajcie. Macie świetnych kierowców, prawda? I kawalerów, tak? .. Tak jest. Sierżant Grajec na przykład jest ..<br />
Nie prosiłem was o opinie. Chcę wam tylko zakomunikować, że jutro musicie kogoś wyznaczyć do przewiezienia tego<br />
cholernego niewypału .. To olbrzymia odpowiedzialność. Nie chciałbym sam .. Poruczniku Malina, jutro o godzinie<br />
czternastej ktoś z waszych ludzi podstawi pięciotonowy wóz pod niewypał.<br />
E1002 J. Gałuszka Nie nazywajcie nas bohaterami P R V 65 s. 5<br />
Spróbuj zrobić to sama .. Jak sobie to wyobrażasz, Anno? .. Po prostu. Chwycę za nogę łóżka i spróbuję ciągnąć.<br />
Powinno mi się udać .. Zostaw Anno. Zapominasz, ile ważę .. Powinno mi się jednak udać. Najgorszy będzie próg.<br />
Gdyby nie próg, na pewno udałoby mi się .. Powiadam ci, zostaw. Czyż nie nalepiłaś pasków na okna?<br />
E1003 J. Gałuszka Nie nazywajcie nas bohaterami P R V 65 s. 8<br />
Nie widzę, aby pan był zachwycony, panie doktorze, moimi częstymi wizytami .. Ale nie dziwię się im .. Będę<br />
panu siedział na karku, aż pan przyprowadzi tego Gustawa Bracha do przytomności. Ale a propos, jak? .. Brach jeszcze<br />
nie odzyskał przytomności .. Żądam, aby go pan nareszcie obudził .. Niestety, ale .. Do diabła, doktorze, pan nie<br />
współdziała ze mną.<br />
E1004 J. Gałuszka Nie nazywajcie nas bohaterami P R V 65 s. 16<br />
Milcz! .. Ojcze, co za ton! Czyżbym zgadł? Więc jednak ten przejazd? .. Rysiek! .. Och, przestańcie. Że też starzy<br />
muszą robić z niczego tragedie. No, wielkie rzeczy. Co się stało? Bombę wykopali, więc dwoje ludzi. Taka cena strachu.<br />
E. Jeszcze kobieta, ale ojciec. Zdaje się, że my mamy silniejsze nerwy .. Kto „wy”, a kto „my”?<br />
E1005 J. Gałuszka Nie nazywajcie nas bohaterami P R V 65 s. 19<br />
Słucham .. To było dawno, dwadzieścia lat temu. Z jednej strony naszego miasta był front. Spodziewaliśmy się,<br />
że wyzwolenie miasta jest kwestią kilku dni. niemcy wynieśli się już z miasta. Staliśmy z twoją matką przy oknie<br />
i patrzyliśmy na dwoje młodych szczęśliwych ludzi, idących ulicą przed naszymi oknami. Ona niosła na ręku małe<br />
zawiniątko.<br />
E1006 J. Gałuszka Nie nazywajcie nas bohaterami P R V 65 s. 27<br />
O co to mnie pytałeś? Ach, wiem, czy nie myślałam o powrocie. Powiem ci. Czasem tak, ale czyż mogłam rzucić to<br />
wszystko, co tam zdobyłam. Powodzenie, olśniewającą karierę, pieniądze. Czy ty potrafiłbyś to wszystko rzucić? .. Nie<br />
wiem, Nino, nigdy nie byłem w takim położeniu. Nie zrobiłem olśniewającej kariery, pieniędzy starcza mi na zwykłe<br />
życie.<br />
E1007 J. Gałuszka Nie nazywajcie nas bohaterami P R V 65 s. 31<br />
Nie ma znaczenia, nie ma znaczenia. Masz wszystko, Nino, co potrzebujesz .. Konrad, ja nie jestem pijana! I nie<br />
mam nic! Nie jestem aktorką i nie nazywają mnie „Królewska Jane”, i nie przysyłają mi bilecików za kulisy, ani<br />
kwiatów. I nie chodzę nawet do teatru. Byłam służącą, rozumiesz? I na tę suknię, którą nazwałeś piękną, wydałam całe<br />
oszczędności.<br />
E1008 K. Kowalski Między tak a nie P R III 64 s. 1<br />
Co tatuś robi z moim głosem? .. Utrwala .. Ja już nie będę miała głosu? .. Ostrożnie Ewa, bo zrzucisz .. A co to<br />
jest? .. Mikrofon .. Co to jest mikrofon? .. Co to jest. Co to jest. Chodź, powiedz jakiś wierszyk .. Wierszyk? A po co?<br />
.. No powiedz, powiedz .. Ale jaki? .. Może ten o lokomotywie .. Nie, nie ten. Ten o kotku.<br />
E1009 K. Kowalski Między tak a nie P R III 64 s. 3<br />
Słyszałaś, Jolanto? Ach, nie śmiej się. Dlaczego wszystkie lalki mają takie wesołe miny? Czekaj, teraz ja coś<br />
powiem do mikrofonu, zakończę to utrwalanie głosów. Ktoś to będzie przesłuchiwał. Niech usłyszy. Tu, zdaje się,<br />
trzeba nacisnąć. O, tak! Słuchajcie, nienawidzę was. Pogardzam wami. Jesteście obrzydliwi i fałszywi. Chodźcie sobie<br />
do kina, na spacery — ja wami pogardzam.<br />
108
E1010 K. Kowalski Między tak a nie P R III 64 s. 4<br />
O, to byłby dopiero kłopot .. Tak. Niech pan mocno stuka .. Dziękuję pani .. Nie ma go .. Pani przez cały czas tu<br />
stoi? .. Nie, widać nie ma nikogo .. Gdyby pan zechciał, to proszę bardzo, niech pan wejdzie do nas zaczekać .. Och,<br />
będę przeszkadzać! .. Proszę się nie krępować. Będzie mi przyjemnie .. No, czy ja wiem.<br />
E1011 K. Kowalski Udawanie P R III 64 s. 3<br />
Zwyczajnie. Nie przepuszczą go. Już my dobrze obmyśleli .. Proszę chwileczkę zaczekać, zaraz wrócę .. Moi<br />
panowie, mam prośbę. Otwórzcie sobie drzwi i uważajcie na to, co się dzieje na korytarzu .. Znaczy się .. Nie<br />
pozwólcie tym, co są u mnie, wyjść z gabinetu. Niech tam siedzą .. W porządku. Już pan dyrektor może na nas liczyć.<br />
E1012 K. Kowalski Udawanie P R III 64 s. 9<br />
Przyszedł inspektor, zamknął się z kierowniczką w gabinecie i bardzo krzyczał: Myśmy powierzyli pani opiekę nad<br />
tymi sierotami, a jak się pani z tego wywiązuje? Jaką jest pani matką dla tych nieszczęśliwych dzieci. Jedna koleżanka<br />
słyszała przez drzwi. Ale gdzie tu zawiniła kierowniczka? Niech pan powie .. No, tak .. Idźmy wolniej.<br />
E1013 K. Kowalski Udawanie P R III 64 s. 13-14<br />
Nie mam sił .. Odpoczniemy, dobrze? .. Źle się czujesz, moje dziecko? .. To już niedaleko. Jeszcze tylko parę minut.<br />
Bądź dzielna, Ewo .. Tak. Ale idźmy wolniej. Proszę pana .. Słucham .. Pan wierzy w to, że jest niebo? .. W niebo ..<br />
Na pewno jest, proszę pana. I teraz mamusia z tatusiem patrzą na mnie. Widzą moją białą sukienkę, wianuszek.<br />
E1014 K. Kowalski Udawanie P R III 64 s. 21<br />
Gdzie? .. Tam, u góry, nad drzwiami, o! Ale piękne .. Och, powiesili na samym środku naszego szyldu szpitalnego.<br />
Niedorajdy .. Przeczytajcie, jak to śmiesznie brzmi. Pierwszorzędnie. A teraz sto lat .. No, spełniło się ich marzenie.<br />
Jakież to szczęście ludzkie bywa czasem absurdalne .. No, ale chodźmy, doktorze, do nich. Najważniejsze, że im jest<br />
dobrze. To jest najważniejsze.<br />
E1015 K. Kowalski Zdarzenie w lesie P R I 65 s. 1<br />
Dostał? .. Szkoda, że jeszcze dłużej nie czekałeś. Nie mogłeś od razu, jak ci mówiłem? Taki piękny koziołek.<br />
Nie gadaj tyle. Podejdzie drugi. Palić mi się chce jak diabli .. Jeszcze tego brakowało. Myślisz, że dymem zwabisz<br />
zwierzynę? .. Przestań nareszcie! .. Idziemy dalej? .. Poszliśmy. Nie było sensu siedzieć dalej na przecince. Ten niecelny<br />
strzał spłoszył zwierzynę w promieniu co najmniej kilometra.<br />
E1016 K. Kowalski Zdarzenie w lesie P R I 65 s. 4<br />
Znam niemiecki ze szkoły. Nie najlepiej, ale wystarczająco, ażeby móc się porozumieć jako-tako. Usiedliśmy w<br />
stołowym. Żona zrobiła herbaty, było trochę placka z jabłkami; dobrze, że to niedziela, gdyby przyjechali w zwykły<br />
dzień, nie byłoby czym poczęstować. Najwięcej mówiła ta kobieta, zupełnie jak nie Niemka, a Polka, albo Włoszka z<br />
filmu; więc ona mówiła i ten stary, jej mąż.<br />
E1017 K. Kowalski Zdarzenie w lesie P R I 65 s. 6<br />
Oni bez przerwy fotografowali. Wszystko. Leśniczówkę, płot połamany, krowę na łące, tamtą ruinę koło dębu,<br />
porębę, wszystko, co się tylko dało .. Chcą mieć pamiątkę. Dziwisz się? Albo może im żałujesz? Niech sobie robią,<br />
cóż to szkodzi .. Mnie się nie podoba. We wsi też wszystko fotografowali. Domy, cegielnię, psa przy budzie, uschnięte<br />
drzewo przy drodze. Wszystko.<br />
E1018 K. Kowalski Zdarzenie w lesie P R I 65 s. 8<br />
Ja wyszłam z chlewu, a Krysia wjechała z tym wózkiem na podwórze. „Gdzieś ty była”, pytam. „Odwiozłam cudzą<br />
własność”, ona powiada. „Jaką własność”, pytam. „Niemiecką”. Muszę tu powiedzieć, że Krysia nie wie, co to wojna,<br />
ona ma dopiero siedemnaście lat. Ona się nie zna na polityce i grzeczności. Jest bardzo honorowa, ma to po mnie.<br />
E1019 A. Markowa Bogato ilustrowana P R XI 64 s. 2<br />
Jak on się musiał namęczyć, zanim przygotował to przemówienie. Chyba ze dwadzieścia bitych stron maszynopisu.<br />
Nawet do połowy daleko. Ale nie szkodzi, raz na tyle lat. Mój przyjazd tutaj. Tak dawno. Władek miałby dzisiaj<br />
trzydzieści pięć, nie prawie trzydzieści sześć. Tyle co Janek Górol. Byliby rówieśnikami. Siedziałby w pierwszym<br />
rzędzie, trochę na prawo, obok matki.<br />
109
E1020 A. Markowa Bogato ilustrowana P R XI 64 s. 5<br />
Poprosiłem kolegę o zastępstwo. Koniecznie chciałem być na uroczystości .. Ostatnio rzadziej do nas przychodzisz.<br />
Nie mam się przy kim wygadać. Michał stale zajęty .. Będę wpadał częściej, jak tylko przewali się najgorsza robota.<br />
Za dwa tygodnie otwieramy w szpitalu nowy oddział. Czterdzieści łóżek. Pięć lat na to czekałem, proszę pomyśleć<br />
okrągłe pięć lat.<br />
E1021 A. Markowa Bogato ilustrowana P R XI 64 s. 7<br />
Niepotrzebnie mówiłem w taki sposób. Pan przecież nie może tego rozumieć .. Tu już nie chodzi o tę rozmowę.<br />
Ale, przerwałeś naukę. A teraz chcesz wyjechać. Dowiedziałem się od dyrektora. To nie ma sensu. Jeżeli nawet nie<br />
wszystko jest tak, jak chcielibyśmy .. Ja nie dlatego. Zostałem sam z siostrą. Matka umarła rok temu, a ojciec.<br />
E1022 K. Radowicz Westerplatte P R 64 s. 4<br />
Inwigilację. Mówmy zwyczajnym językiem. Po prostu potrzebujemy pana i musieliśmy pewne rzeczy sprawdzić.<br />
Są, panie inżynierze, zadania, do których ludzi wybiera się jak orzechy. tylko zdrowe i twarde. A w naszym wypadku<br />
jeszcze — pewne. Potrzebujemy inżyniera i oficera. Pan jest i tym i tym. Pański macierzysty pułk wystawił panu jak<br />
najlepsze świadectwo, o kwalifikacjach zawodowych też coś niecoś się dowiedzieliśmy.<br />
E1023 K. Radowicz Westerplatte P R 64 s. 7<br />
Przepustki .. Coś ty taki służbisty dzisiaj? .. Nie gadaj tyle, tylko dawaj przepustkę. A ty, Rygielski, wal zaraz<br />
do porucznika Świątka. Czeka na ciebie .. Teraz? O dwunastej w nocy? Tyś chyba .. Dwa razy już pytał o ciebie. I<br />
powiedział, że jak przyjdziesz, to masz natychmiast meldować się u niego .. Co mu, cholera, strzeliło do głowy?<br />
E1024 K. Radowicz Westerplatte P R 64 s. 12<br />
Dwa tygodnie .. Przykro mi, ale musi panu wystarczyć dziesięć dni .. To znowu rozkaz — kapitanie? .. Niestety tak ..<br />
Trudno. Zrobi się jakoś. Będziemy pracowali całymi dniami .. Całymi nocami, inżynierze. Całymi nocami. Zapomniałem<br />
pana uprzedzić, że prace mogą być prowadzone tylko w nocy. Na terenie całej placówki wygasimy światła. Niemcy nie<br />
mogą nas zauważyć.<br />
E1025 K. Radowicz Westerplatte P R 64 s. 21<br />
To jak, chłopaki, jakby co, to walimy? Nie? .. A żebyś wiedział — nie. Zresztą z czego ty, sieroto, chcesz strzelać?<br />
Do pancernika z CKM-u, co? Jakby to chłopaki w Gdyni usłyszeli, to chyba pękliby ze śmiechu. Czyś, ty, bracie, nigdy<br />
okrętu nie widział?<br />
E1026 K. Radowicz Westerplatte P R 64 s. 25<br />
Nasi sojusznicy obawiają się incydentu. Generał Faury oświadczył marszałkowi Śmigłemu, że anglikom nie udałoby<br />
się wytłumaczyć, że to nie była polska prowokacja. I wtedy trudno byłoby im .. Iść razem z nami. Zbaranieli zupełnie<br />
.. Tym bardziej, rozumiesz, byłoby trudno, że niemcy podkreślają pokojowy cel tej wizyty. Forster zapewnił wczoraj<br />
ministra Chodackiego, że na „Schleswigu” nie ma wcale bojowej amunicji.<br />
E1027 K. Radowicz Westerplatte P R 64 s. 36<br />
Proponuję, panie majorze, przeniesienie naszej centrali telefonicznej do piwnic. Tam, gdzie jest w tej chwili, może<br />
zostać uszkodzona w czasie nalotu .. Dobrze, proszę się tym zająć. Co jeszcze? .. Mam za słabe oświetlenie nad stołem<br />
operacyjnym .. Inżynier Grodecki podłączy panu dodatkowe. Niech mi pan jeszcze powie, kapitanie .. Polska Składnica<br />
Wojskowa. Przy aparacie kapitan Dąbrowski.<br />
E1028 K. Radowicz Westerplatte P R 64 s. 48<br />
Przecie to ludzie. Jakby nie było — ludzie. A teraz tam leżą. Jak który jest z wioski jak ja, to już nie wyjdzie na<br />
pole .. Po co się tu pchali? Tyś nie zaczynał .. Ano, prawda. Ale i tak dziwnie. Nigdym przecie .. Uwaga — chłopaki<br />
.. Co? Już? .. Już. Miałeś rację, idą ostrożnie. Cholernie ostrożnie .. Kadeci ze „Schleswiga”. Młode chłopaki.<br />
E1029 K. Radowicz Westerplatte P R 64 s. 54<br />
Obowiązek nasz wypełniliśmy już dawno. Nie wiem, czy mamy prawo kazać umierać dalej naszym żołnierzom ..<br />
Bronimy honoru, Henryk. To daje nam wszelkie prawa .. Ja nie jestem poetą. Jestem dowódcą oblężonej i odciętej<br />
placówki wojskowej. Jestem odpowiedzialny za życie moich żołnierzy, za życie ludzi, którzy będą jeszcze potrzebni<br />
krajowi. Co się dzieje z naszą armią?<br />
110
E1030 K. Radowicz Westerplatte P R 64 s. 57<br />
Moglibyśmy się jeszcze bronić. Po co kapitulować? .. Cicho, komendant mówi .. Żołnierze! Podjąłem trudną<br />
decyzję kapitulacji. Wiem, że nie czujecie się pokonani, i dlatego muszę wam powiedzieć, czemu się poddajemy.<br />
Zostaliśmy napadnięci przez lepiej przygotowanego do walki wroga, dysponującego okrętami, lotnictwem i artylerią,<br />
której mogliśmy przeciwstawić tylko karabiny i granaty. Mimo to walczyliśmy i trwaliśmy tak długo, dopóki nasza<br />
walka miała sens.<br />
E1031 J. Skotnicka Stukać należy zanim się ściemni P R 63 s. 5<br />
Już raz obciąłeś! .. Kiedy? .. Zaraz ci powiem! W kwietniu. Mieliśmy wtedy tego faceta z główną wygraną! Napił<br />
się jodyny! .. Nigdy nie mieliśmy faceta z główną wygraną! .. I nie będziemy! .. Jasne! Facet z główną wygraną jedzie<br />
do Monte Carlo a nie na pogotowie dla samobójców .. Ja myślę! .. Więc co? Ale ten był prawie z główną wygraną!<br />
E1032 J. Skotnicka Stukać należy zanim się ściemni P R 63 s. 11<br />
No, drogo nie jest! Ale raz dostaliśmy sto! .. No, ale to był udziałowiec! .. Miał akcje miedzi w Luboniu Legnickim.<br />
I rozstrój nerwowy! .. Ale już nazajutrz dostaliśmy tylko zasuszony kwiatek! .. Fiołek. Leśny, blady fiołeczek. Viola<br />
tricoloris. Od tej małej zakochanej w profesorze od geografii. Bardzo piękne honorarium .. Piękne! Ale jak to księgować?<br />
E1033 J. Skotnicka Stukać należy zanim się ściemni P R 63 s. 20-21<br />
Więc co? .. Taka była zawsze niezawodna! .. A z herbaty nici! Proszę pana, a czy tam u niej jest dobre ciśnienie<br />
w rurach? .. Co pan chce przez to powiedzieć? .. I czy ona nie napisała w ostatnich czasach twista? Albo coś takiego,<br />
czego nie chcą wydać? .. Ona? Twista? .. Wykluczone. Słyszy tylko na jedno ucho .. Twist odpada.<br />
E1034 J. Skotnicka Stukać należy zanim się ściemni P R 63 s. 33<br />
To talent na pewno .. Poza tym, to go raz na zawsze powstrzymał od sprawdzenia ciśnienia w rurach na własnej<br />
skórze .. Bezsprzecznie? Ten uratowany do końca życia .. Kto wie, czy to nie nasz największy sukces? .. No, a boska<br />
Lolita? .. To też było piękne, stary! .. Bardzo .. No dobrze a ty? .. Co „ja”? .. Co ty zamierzasz? .. Nie wiem. Może<br />
napiszę twista!<br />
E1035 K. Strzałka Szczęście P R 63 s. 2<br />
W ciągu trzydziestopięcioletniej nieprzerwanej pracy nasz drogi jubilat zapisał się złotymi zgłoskami w dziejach<br />
naszego zakładu, trwając skromnie na swoim posterunku — zawsze gotów do wykonywania stojących przed nim zadań.<br />
Dziś, gdy gościmy go po raz ostatni w naszym gronie, gdy od jutra już przechodzi on w zasłużony stan spoczynku,<br />
składamy mu wszyscy serdeczne podziękowanie oraz życzymy długich lat życia!<br />
E1036 K. Strzałka Szczęście P R 63 s. 6<br />
Więc co panu dolega? .. Nie wiem, panie doktorze? Szukam kogoś, kto by mi pomógł .. Skoro jednak zdecydował<br />
się pan przyjść, to znaczy, że nie jest pan zdrów, ile pan ma lat? .. Sześćdziesiąt pięć, panie doktorze .. Ładny wiek.<br />
W tym wieku pojawiają się różne dolegliwości. Trzeba się z tym pogodzić.<br />
E1037 K. Strzałka Szczęście P R 63 s. 9<br />
Tutaj jest cicho, dlatego tu przychodzę .. O. Przeszkadzam ci? .. Tego nie powiedziałem .. Każdy szuka kogoś, do<br />
kogo może gębę otworzyć. Mam syna, ale niech go diabli wezmą — trzyma z matką przeciw mnie .. Musi mieć powody<br />
.. A ty masz dzieci? .. Człowiek musi sam na sobie polegać. Dzieci są, a potem odchodzą. Nie, nie mam dzieci.<br />
E1038 K. Strzałka Szczęście P R 63 s. 12<br />
Myślicie, poruczniku, że się opłaci robić tyle szumu? .. Wszystko się opłaci. Przy okazji nakryjemy tego ptaszka,<br />
który go tak „urządził”, na ławce, w parku. Przecież o mały włos a mogło być morderstwo. To było fachowe uderzenie.<br />
I ten brak dokumentów. Były ślady, że stary się bronił. Chcieli go zabić i dlatego wzięli dokumenty.<br />
E1039 K. Strzałka Szczęściarz P R 63 s. 18<br />
Nie rozklejajcie się. Weźcie fotografię tego chłopca i te dane, które spisałem: niewiele tego, ale myślę, że wystarczy.<br />
Przypilnujcie tej sprawy ze starym, przecież człowiek nie może być tak zupełnie samotny, jakby spadł z księżyca ..<br />
Proszę, niech pan siada .. Dziękuję. Niestety, mam czas bardzo ograniczony. O co właściwie chodzi?<br />
111
E1040 K. Strzałka Szczęściarz P R 63 s. 21<br />
Dom starców to my też możemy załatwić. Zdaje pan sobie, zapewne sprawę, że w wypadku, gdy żyją najbliżsi i<br />
jeśli do tego wcale nieźle im się powodzi — obciążanie państwa kosztami utrzymania jest rzeczą niedopuszczalną ..<br />
Oczywiście, ale ja mam liczną rodzinę jeden pokoik zajmuje pomoc domowa, a poza tym ja też muszę mieć miejsce<br />
do pracy. Nie, to jest zupełnie niemożliwe. Jestem gotów ponosić koszty utrzymania ojca w Domu Opieki dla Starców.<br />
E1041 M. Szczepkowska Czy mogę skorzystać z telefonu P R 66 s. 3<br />
Pani mąż to ma z pani wygodę .. Och ja jestem taka szczęśliwa, że mogę mu choć trochę pomóc. Jestem tylko<br />
zwykłą kobietą, a on pisarz, literat. Wybitny intelekt .. Coś mi się zdaje, że za bardzo pani rozpieszcza ten intelekt ..<br />
Och, proszę pani, jedyny najbliższy człowiek na świecie .. Nie ma pani rodziny? Owszem ale dalszą i nie tutaj.<br />
E1042 M. Szczepkowska Czy mogę skorzystać z telefonu P R 66 s. 10<br />
Nie nie. To nie byłoby taktowne, teraz gdy pracuje. Zaraz by się zorientował, że mogłam słyszeć ich kłótnię ..<br />
Ceregiele .. Ale ja tu jeszcze przyjdę, może nie będzie pracował, a do pani to ja mam prośbę, pani, pani na imię<br />
Katarzyna, prawda? Więc pani Kasiu, bardzo proszę, gdyby zauważyła pani coś interesującego? .. Niby co?<br />
E1043 M. Szczepkowska Czy mogę skorzystać z telefonu P R 66 s. 19<br />
Ach nie, nie można było przy nim wspomnieć o lekarzu .. Więc mówi pani, że zabrał walizkę z rzeczami i<br />
maszynopis powieści i wyszedł z domu tak, że nikt go nie widział nawet pani Łęgowska, która słyszy i widzi wszystko<br />
w promieniu stu metrów od swego mieszkania. Ale to by wyglądało raczej na planowane i w pełni świadome zniknięcie.<br />
Czy wziął z sobą jakieś pieniądze? O tak, przedwczoraj odebrałem z wydawnictwa pięćdziesiąt tysięcy i to wszystko<br />
zabrał ze sobą.<br />
E1044 M. Szczepkowska Czy mogę skorzystać z telefonu P R 66 s. 23<br />
Przepraszam panią, chciałem skorzystać z telefonu, można, prawda? Pani jest taka uprzejma, a ma pani taśmy<br />
magnetofonowe, gdzie je pani ukradła? Co? .. Niech pan stąd wyjdzie, ja nie chcę, proszę stąd wyjść .. Niech się pani<br />
nie denerwuje. Przecież pani wszystkim pozwala korzystać ze swojego telefonu. Proszę odejść od okna .. Niech mnie<br />
pan puści .. Proszę się uspokoić, otwieranie okien o tej porze roku nie jest bezpieczne, można się zaziębić.<br />
E1045 H. Vogler Zabawa w kotka i myszkę P R 64 s. 2<br />
Czy naprawdę myślisz, że zależy mi na tym przyjęciu? Wolałabym wcale nie jechać niż patrzeć teraz, jak babrzesz<br />
się w tym przeklętym wozie. Przyjedziesz na miejsce zmordowany .. O ile w ogóle dojadę. Absolutnie nie mogę się<br />
połapać w tym kramie. I jeszcze do tego rzeczywiście coraz ciemniej. Bądź tak dobra, poświeć mi. W bagażniku jest<br />
latarka. Nie jest ci chłodno w wieczorowej sukni?<br />
E1046 H. Vogler Zabawa w kotka i myszkę P R 64 s. 7<br />
Ależ to nudne .. Może to jest nawet nudne, ale za to wiadome i określone. Uczciwość jest zawsze nudniejsza niż<br />
zbrodnia, ale czy to znaczy, na przykład, że wolałabyś abyśmy byli zbrodniarzami? Nasze życie było, co prawda, zawsze<br />
bardzo zwyczajne, nie zdarzyło nam się nigdy nic takiego, o czym tak chętnie ludzie — przynajmniej niektórzy —<br />
czytają w książkach, ale to chyba dobrze.<br />
E1047 H. Vogler Zabawa w kotka i myszkę P R 64 s. 12<br />
Wyciągnij przed siebie dłonie. Dotykaj dokładnie wszystkiego. Każdy szczegół. Natężaj słuch .. Jak ślepi. To już raz<br />
było. Zdaje mi się, jak gdyby kiedyś gdzieś zdarzyło się coś podobnego .. Do diabła z twoimi idiotycznymi pomysłami.<br />
Uważaj lepiej na swoje palce. Kto wie czy właśnie w nich nie leży ratunek. Czujesz? Ściana. Gruba cegła.<br />
E1048 H. Vogler Zabawa w kotka i myszkę P R 64 s. 20<br />
Jestem niewinny! Nie wiedziałem, że między wami były jakieś zobowiązania. Nie dopuściłbym nigdy do krzywdy.<br />
Jestem człowiekiem uczciwym. Nie ma powodu mnie więzić. Otwórz drzwi .. Nie baw się z nami jak kot z myszką.<br />
Miej litość. To przecież wszystko nie takie proste ani łatwe. Nie pamiętam już zresztą dobrze, to było tak dawno, o ile<br />
w ogóle było.<br />
E1049 H. Vogler Zabawa w kotka i myszkę P R 64 s. 23<br />
Dobrze, porachujemy się. Za wszystko. Nikt cię tu nie odnajdzie. Nikt się nie dowie .. Grzegorzu! Słyszę jego<br />
oddech. Jest coraz bliżej. Zmęczyłaś się, co? Tym lepiej. Szybciej pójdzie .. Mam cię. Nareszcie! Grzegorzu, daj mi,<br />
daj mi nóż .. Ach, ty bestio! Zwinna jesteś. Po co ci nóż. Masz ostre pazury, jak kot. Chcesz dostać się do mojego<br />
gardła?<br />
112
E1050 H. Vogler Zabawa w kotka i myszkę P R 64 s. 24<br />
Proszę nam poświecić: Co to za dom? Kto tutaj mieszka? .. Jestem właścicielem tego domu i jedynym jego<br />
mieszkańcem .. Pan? .. Dokąd prowadzą te drugie drzwi? Dlaczego w tym pokoju nie ma światła. Ani okien ..<br />
Osiedliłem się tu kilkanaście lat temu. Po powrocie z obozu. Mam małe gospodarstwo. Przywykłem do samotności. W<br />
tym pokoju lubię rozmyślać. Ciemność sprzyja koncentracji psychicznej.<br />
E1051 J. Abramow Wysoko nad ziemią P R VI 65 s. 3<br />
Decyduję się wejść na szczyt i rozmontować uszkodzone lustro o ile uzyskam gwarancję konstruktora, że wierzchołek<br />
masztu wytrzyma ciężar mojego ciała. Robert będzie mnie asekurował .. Zaraz zawołam głównego konstruktora. Jego<br />
zdanie liczy się najbardziej. Panno Halinko. Pani poprosi do mnie inżyniera Haupe. Niech weźmie ze sobą dokumentację<br />
masztu .. Nie mamy zamiaru dokonywać szarży ułańskiej. Jeżeli cyfry będą przeciwko nam — zrezygnujemy ..<br />
Niespodziewane uszkodzenie lustra sprawiło dyrekcji naszej wystawy poważny kłopot.<br />
E1052 J. Abramow Wysoko nad ziemią P R VI 65 s. 7<br />
Tylko do osiemdziesięciu kilogramów, powiedziałem. Co dalej — nie wiem! .. Wystarczy. Oczywiście nikt z nas nie<br />
jest z żelaza. Pierwszy raz znajdziemy się w podobnej sytuacji. Trudno gwarantować powodzenie. Ale spróbować warto ..<br />
Zastanówcie się, panowie. Sto siedemnaście metrów. To nie są żarty. Jeden nieostrożny ruch .. Nie jesteśmy samobójcami<br />
.. W razie czego zawsze możemy zrezygnować. Nie podpisaliśmy kontraktu .. Trudno nam brać odpowiedzialność za<br />
wasz czyn.<br />
E1053 J. Abramow Wysoko nad ziemią P R VI 65 s. 13<br />
Już się dowiedzieli. To niebywałe .. Nie zapominaj, że ludzie tu przychodzą na wystawę .. Pozwolicie, panowie, że<br />
was sfleszuję. doskonale. A teraz kilka pytań dla „Głosu Robotnika” .. Nie udzielamy wywiadów .. Nawet dla „Głosu<br />
Robotnika”? Panowie, to niepoważne .. A kto panu powiedział, że my jesteśmy poważni? Przecież poważni ludzie nie<br />
wdrapują się na słupy .. Święta racja. Już notuję.<br />
E1054 J. Abramow Wysoko nad ziemią P R VI 65 s. 21<br />
Doszedł, rozumie pan? Zaraz będzie przy lustrze. Przez lornetkę widzę najwyraźniej. Bardzo spokojnie pracuje,<br />
robi teraz pętlę samozaciskową, instaluje się na stałe! Brawo! Zwyciężył! Hurra! Halo! Panie Karolu! To wspaniałe.<br />
Jesteśmy pełni podziwu. Prawdziwe bohaterstwo. Wyobrażam sobie, jak pan się tam musi cuć, zawieszony w powietrzu<br />
.. Niezacudnie. Ten wiatr bardzo utrudnia .. Niestety, my tu na ziemi nic nie możemy panu pomóc!<br />
E1055 J. Abramow Wysoko nad ziemią P R VI 65 s. 30<br />
To nie zmienia postaci rzeczy .. Samochodu też nie chcecie?! Ludzie, w jakim ja kraju żyję. To chyba nie są<br />
Polacy. Pan też nie chce? .. Ja? No, cóż? Hm. Raczej też. Dziękuję .. Jest pan tego zupełnie pewny? .. Prawdę mówiąc<br />
niezupełnie. Karol, a może dalibyśmy się przebłagać. Ja ostatecznie bym wziął. Nie można ludziom robić przykrości ..<br />
Jak chcesz. Ja nie wezmę .. A można wiedzieć jaka marka?<br />
E1056 H. Auderska Narodziny nowych światów P R XI 64 s. 14<br />
Wiem. Ale oni przyjęli mnie bez entuzjazmu, nawet z lekkim obrzydzeniem. Tyle że nie protestowali przeciwko<br />
temu małżeństwu. Dlaczego? O tym dowiedziałam się dużo później .. Jan opowiadał często o tym starym dworze, o<br />
wspaniałym parku .. Park był piękny, ale Jan wolał rozległy sad, który schodził tarasami w dół, aż do Wisły.<br />
E1057 H. Auderska Narodziny nowych światów P R XI 64 s. 30<br />
Żeby odszukać jego rodzinę? .. Żeby odszukać Wandę, pomówić z nią o nim, dowiedzieć się o wszystkim, czego<br />
nie wiedziałam także o tym, co przemilczała wtedy, w chwili rozstania, na życzenie babki .. Ależ .. Zdawało mi się,<br />
że w ten sposób będę jakoś bliżej niego, potrafię lepiej zrozumieć, usprawiedliwić to zwichnięte życie.<br />
E1058 H. Auderska Narodziny nowych światów P R XI 64 s. 33<br />
Mieli zdaje się dziesięcioro dzieci, to było właśnie jedenaste. Dokładne dane? Bardzo proszę: ojciec Walenty Zagaj,<br />
matka Weronika. Chłopiec urodził się we wsi Raki dwa tygodnie wcześniej, niż to podano w jego papierach. I nazywał<br />
się Szczepan, Szczepan Zagaj .. Dowody? Jakie ma pani na to dowody? .. Były listy. Niestety, zaginęły. Mam mówić<br />
dalej?<br />
113
E1059 H. Bardijewski Mała komedia P R 64 s. 6<br />
Poza tym pracuje się tu na organizmach większych niż ludzkie. Panu nie wystarczą rysunki ciała ludzkiego, pan<br />
pomaga sobie rysunkami ziemi .. W pewnym sensie jest to sprawa skali .. Tak! To moja ulubiona myśl, drogi panie.<br />
Przyznam się, że ja również wolałbym pracować na organizmach większych niż człowiek. Czy zauważył pan<br />
podobieństwo między systemem wodnym i drogowym kontynentów — a unerwieniem ludzkiego ciała?<br />
E1060 H. Bardijewski Mała komedia P R 64 s. 9<br />
Nie był w pani typie .. Nie był. Już wolałabym tego drugiego pacjenta, wie pan, tego, co tam czeka. No, czemu pan<br />
jest taki poruszony? No, niech pan na mnie spojrzy. Nie podobam się panu? Co, nie wiedział pan, że tak wyglądam?<br />
No niechże się pan nie boi, nie ma we mnie nic strasznego.<br />
E1061 H. Bardijewski Mała komedia P R 64 s. 22<br />
No tak, rzeczywiście. Ale przecież niekoniecznie moja. Rzecz jasna, gdybym jak jakiś Parys miał wybierać z<br />
waszej pięknej trójki, wybrałbym panią, ale na razie chcę nadal żyć samotnie, to jest — nadal chcę żyć. Czy pani mnie<br />
rozumie? .. Nie. Po co chcesz żyć? .. Jak to po co? Tego nie trzeba uzasadniać .. Przed ludźmi może nie, ale przede<br />
mną trzeba .. Leczę ludzi .. Nie bądź śmieszny.<br />
E1062 H. Bardijewski Mała komedia P R 64 s. 23<br />
Raczej nie. Jako lekarz nie wzbudzasz we mnie zaufania .. Sądziłem, że pani jest nieśmiertelna. Wymarzony rodzaj<br />
pacjenta .. Oczywiście, że jestem. Ale ty masz taką rękę, że nawet mnie mógłbyś zaszkodzić .. śmieszna pani jest z tym<br />
uprzedzeniem do lekarzy. Ostatecznie, gdyby nie oni. No. Nieważne. Pani podlega pewnie wyłącznie jakiemuś bogu ..<br />
Nie bądź zabobonny.<br />
E1063 H. Bardijewski Mała komedia P R 64 s. 26<br />
O co właściwie chodzi? Zagadujesz mnie tylko .. Ależ skąd. Ja mam do pani zaufanie, właściwie mogę powiedzieć,<br />
iż dopiero teraz, przy pani, poczułem się prawdziwie bezpieczny .. To miłe z twojej strony. Jeszcze nikt mi tego nie<br />
powiedział .. Nigdy nie wierzyłem w anioła stróża, mówiłem, że to bajka. Teraz wiem, że to pani jest tym aniołem. W<br />
gruncie rzeczy zawsze czułem pani obecność.<br />
E1064 H. Bardijewski Pięć snów w obcym mieście P R IV 65 s. 15<br />
Powinniście mieć także wyboistą ścieżkę dla potępionych .. Tu ścieżka, niestety, nie wystarczy — trzeba by gościniec<br />
naszykować szeroki, rozległy. Lecz i tak nikt nie zechce nim chodzić. Ludzi godni potępienia chodzą własnymi krętymi<br />
ścieżkami .. Albo jeżdżą. Czy tą waszą aleją zasłużonych nikt nie jeździ? .. Nie, tu się tylko chodzi .. Nikt nie śmie?<br />
E1065 H. Bardijewski Pięć snów w obcym mieście P R IV 65 s. 28<br />
W takim razie chodź grać! .. Zbieramy obrazy, idziemy grać. Zielony, wielki stół, czerwone głowy kibiców, dużo<br />
dymu i my — przy grze w tysiąca. Nasze płótna nagle maleją. Paw bierze je do ręki i tasuje jak talię kart. Długo<br />
tasuje. Potem rozdaje. Dlaczego nie wypadły same moje obrazy? Dlaczego wrócimy do mnie? .. Gramy w tysiąca ..<br />
Może być w tysiąca. Jerzy, nie podpatruj.<br />
E1066 E. Bernstein, K. Wierzbiański Mesjasz Gromaire P R XII 63 s. 3<br />
To bardzo interesujące. Ale to mnie nie dotyczy. Z wyjątkiem oczywiście zakłócenia spokoju. Istotnie, wypiłem<br />
trochę. Proszę bardzo, trzysta, czterysta, pięćset. Proszę bardzo, panie komisarzu, tu jest pięćset franków. Panie ..<br />
Gromaire .. Dobrze, niech będzie Gromaire. Błagam, niechże się pan wczuje w moją sytuację. Nie będziemy chyba<br />
siedzieć tu w nieskończoność. Panie, ja mam ładną żonę.<br />
E1067 E. Bernstein, K. Wierzbiański Mesjasz Gromaire P R XII 63 s. 23<br />
Nie chcę takiej sławy .. Ale ojczyzna żąda jej od pana. Majorze Gromaire, wczoraj jeszcze, stojąc u stóp pańskiego<br />
pomnika, cofałem się myślą w przeszłość, a wyobraźnią wybiegałem ku przyszłości. Myślałem o misji dziejowej naszego<br />
kraju, o jego kulturze, jego historii, o wspaniałym rozwoju przemysłu przetwórczego i turystyki w naszym mieście. Nie<br />
przesadzę, jeśli powiem, że w tej chwili ojczyzna mówi przez moje usta.<br />
E1068 M. Z. Bordowicz Tak długo do tych samych miejsc P R X 66 s. 17<br />
Przecież nic nie powiedziałam. Nic. Wysiadamy .. Na jakiej ulicy mieszkają pani krewni! .. Ja nie mam tu krewnych.<br />
Wracam wieczornym autobusem .. Będzie Pani jechać po nocy? Nie, nie, wykluczone, łaskawa pani .. Nie mam tu<br />
nikogo u kogo mogłabym się zatrzymać. A tam, gdzie mogłabym, jest jeszcze za wcześnie. Pan będzie uprzejmy, tu na<br />
półce zostały kwiaty.<br />
114
E1069 E. Bryll Hej przeleciały te siwe łabędzice P R VII 67 s. 6<br />
I tak przypominał każdy i szły te wspomnienia bez przerwy — ale zaczęto nas wzywać. Przy stole nakrytym<br />
bordowym aksamitem siedziało pięciu oficerów w sowieckich mundurach — najstarszy stopniem major chyba —<br />
rozkazującym głosem kazał się rozebrać — co zrobiłem — a potem obrócić tyłem — co też mi poszło wedle rozkazu<br />
— jak trzeba. Potem nazwisko i ubieranie.<br />
E1070 M. Choromański Czy umie pani gotować P R II 63 s. 16<br />
A pani jest rzewna z powodu jakiegoś, czy bez powodu? Ot, tak sobie rzewna? .. Ano, przeważnie rozglądam się<br />
za powodem. Jak ludzie wychodzą z kina, to ja się zawsze pytam, a czy płakać można? Nigdy nie kupię biletu, jak<br />
się wpierw nie upewnię, czy film jest do płakania .. Pewnie .. A jak do płakania, to bym na dwóch seansach siedziała.<br />
Patrzę i płaczę. A w sercu tak przyjemnie. Przyjemnie.<br />
E1071 M. Choromański Czy umie pani gotować P R II 63 s. 47<br />
Nie wiem, jak pani, ale wyznam, że byłbym szczęśliwy mieć po śmierci do czynienia z takim człowiekiem, jakim<br />
był małżonek pani. Nie jestem zwolennikiem prywatnej inicjatywy o — broń Boże. Ale mam wrażenie, że opieka nad<br />
zwłokami powinna spoczywać w rękach jednostek, które mają do tego powołanie. Miło słyszeć, że wśród emigrantów<br />
tacy się zdarzają.<br />
E1072 M. Choromański Czy umie pani gotować P R II 63 s. 56<br />
To dlaczego pan do mnie mówi, jak do dziecka? .. Ja? Właściwie nic nie zdążyłem jeszcze powiedzieć. Zaledwie<br />
się panu przedstawiłem .. Jak to nie? Pan od razu spytał cemu zamiast czemu .. Co ja się nazywam Cemuvajtis .. O,<br />
pan znowu? Czemu co? .. Vajtis .. Pan jest Litwinem? .. Na połowę. Samo nazwisko to mówi. Pierwsza połowa jest<br />
polska.<br />
E1073 M. Choromański Mroźne sny P R IX 63 s. 8<br />
A co to ma do rzeczy? Wyszedłby pan po prostu z chałupy i wygrzał się na ganku w słońcu, na brzegu Nilu. A<br />
tu, co? Wyjdzie pan na Marszałkowską, to nawet nie ma gdzie usiąść, śnieg! .. Ja osobiście wolę po niej chodzić w<br />
śniegu, tam i nazad, niźli w domu siedzieć. Zawsze ruch, grzeje .. A dlaczego się pan nie pożali w administracji? ..<br />
Nie o to idzie.<br />
E1074 M. Choromański Mroźne sny P R IX 63 s. 15<br />
Jak ja teraz. Mimo że wtedy był lipiec. Pomyślałem, skąd on ma te dreszcze? Ale tu akurat Bożenka nadchodzi i<br />
on mnie jej przedstawił .. Podobała się panu? .. Nie w tym rzecz. Ten jej mąż, hrabia, mówi przepraszam na chwilkę,<br />
ale chcę sobie jegierowską koszulkę kupić — i oddalił się. Stoimy godzinę, a on nie wraca. Stoimy do zmierzchu, a<br />
on w ogóle nie wrócił.<br />
E1075 M. Choromański Mroźne sny P R IX 63 s. 21<br />
Dziwne. Był pan taki ożywiony, kiedy rozmawialiśmy o pogodzie, a teraz wciąż milczy. Pan ma jakoby uraz do<br />
naszego społeczeństwa. Czy pana rodacy po powrocie dobrze przyjęli? .. Źle .. Wreszcie pan przemówił. A dlaczego<br />
źle? .. Za ciepło .. Bardzo się cieszę, bardzo. Widzę, że się dogadamy. Wolałby pan, żeby pana przyjęto chłodniej?<br />
E1076 M. Choromański Mroźne sny P R IX 63 s. 35<br />
Czy można i mnie do pani? .. Że co, proszę gosposi? .. Dawno nie widziałam, jak się buty na miarę szykuje. Czy<br />
ja mogę się przypatrzeć? .. Pani łaskawie pozwoli, że zdejmę jej pantofelek. Z lewej nóżki, proszę. Z lewej nóżki. O<br />
rany! .. Co? .. Nic. Zapomniałem rękawiczki włożyć. Mam takie z wełnianą podszewką.<br />
E1077 M. Choromański Przepraszam bardzo, pardon! P R VII 65 s. 2<br />
Właśnie. To co ja mu miałem odpowiedzieć? .. eeee! .. Co? .. ueee, mmm! .. Proszę jeszcze nie zamykać ust! Zaraz<br />
dam panu popłukać. Żona moja mówi, że to pchanie się weszło ludziom w krew. A jak pan? Czy wierzy pan w pchanie<br />
się dziedziczne? Mam siostrzeńca dziewięcioletniego, to żeby pan widział, jak on się pcha. Pan ma dzieci?<br />
E1078 M. Choromański Przepraszam bardzo, pardon! P R VII 65 s. 5<br />
Nie pamięta pan? Z tymi dziękowaniami, to nigdy nie wiadomo. Mnie się zdarzył taki wypadek, że zjadłem w<br />
restauracji, nawet kategorii A, barszczyk z uszkami. Kelner zabiera mi talerz, a ja mu na to: Dziękuję! .. Jak pan to —<br />
tak, bez niczego? .. Sam nie wiem, co mi się stało .. A ile pan wypił?<br />
115
E1079 M. Choromański Przepraszam bardzo, pardon! P R VII 65 s. 12<br />
Chwileńkę. Przedtem będzie pan łaskaw się uiścić! Sto pięćdziesiąt .. A pan doktor mówił, że tylko sto? .. Za<br />
rozcięcie dziąsła muszę policzyć osobno. Poza tym, to poczwórny korzeń! .. Sto dwadzieścia pięć, panie doktorze? ..<br />
Sto czterdzieści! .. Sto trzydzieści? .. Niech będzie. Niech pan chusteczką wytrze sobie policzek, bo z tej strony trochę<br />
jest zamazany.<br />
E1080 M. Choromański Przepraszam bardzo, pardon! P R VII 65 s. 13<br />
Do widzenia, panie doktorze .. Tak sobie i myślałem .. Czy pan ma co jeszcze do mnie? .. W związku z naszą<br />
rozmową ciekaw byłem, czy pan mnie podziękuje, czy nie? .. Przepraszam? Pan mi wyrwał ząb, a ja mam dziękować?<br />
.. To oczywiście nie obowiązek. Ale słyszałem od starszych kolegów, że dawniej. Ale co było, to było, u nas dziś nikt<br />
nie siada do tego fotela z myślą o wdzięczności.<br />
E1081 M. Choromański Przepraszam bardzo, pardon! P R VII 65 s. 20<br />
Uczucie lotu, panie dyrektorze, że gdzieś lecę. Ocknąłem się dopiero tutaj, w gabinecie u pana, z poniżeniem to<br />
wspominam .. Miałem zawsze do pana, jak do starszego pracownika naszej instytucji wiele sympatii, kolego Poptonek.<br />
Chociaż teraz widzę pańską sylwetkę w nieco innym świetle. Musi pan przyznać, że uczucie poniżenia jest subiektywne.<br />
Chodzi o obiektywne dane.<br />
E1082 C. Chruszczewski Kontakt P R II 64 s. 17<br />
Czyżby moja teoria miała wziąć w łeb? Jaka teoria? Że człowiek z człowiekiem zawsze znajdzie wspólny język,<br />
bez względu na dzielące ich różnice, często sztuczne. Widocznie nie odnalazłem do tej pory właściwej drogi. Moja<br />
żona tymczasem wyobraziła sobie, że jest koleżanką nauczycielki gimnastyki .. Jak podajesz komendę padnij, czy nie<br />
żal ci tych biednych dzieci?<br />
E1083 C. Chruszczewski Kontakt P R II 64 s. 21-22<br />
No, co, pyszniutkie .. Niezłe, niezłe. Następnie, popiwszy sorbetem, przemówiła pani .. Bigosik palce lizać ..<br />
Bigosu nie popija się sorbetem, ale jeśli pani smakuje .. Niebo w buzi .. Bardzo pani uprzejma, istotnie smaczny ten<br />
bigosik .. Pycha .. Uhm, w rzeczy samej, znakomity .. Ano widzicie. Człowiek z człowiekiem zawsze się jakoś dogada.<br />
Początkowo nam nie szło. A teraz. Ha ha. Mów mi Bernardzie.<br />
E1084 C. Chruszczewski Odwiedziny P R XI 65 s. 3<br />
W każdym wypadku korzystajcie z pomocy Biur Międzynarodowych Powietrznych Linii Komunikacyjnych. Nasz<br />
wysoko wykwalifikowany personel zawsze do waszej dyspozycji. Polecamy się łaskawej pamięci. Dziękujemy za uwagę<br />
.. Doskonale przewodniku. Obróciłeś wszystko w żart reklamowy .. Refleks godny podziwu .. Niebezpieczeństwo<br />
przedwczesnego wykrycia miejsca naszego pobytu zostało szczęśliwie zażegnane .. Powiedziałeś niebezpieczeństwo.<br />
Czy są bardzo niebezpieczni .. Zgodnie z waszym poleceniem obserwuję ich od wielu ziemskich lat. Większość ludzi<br />
wierzy tylko we własny rozum.<br />
E1085 C. Chruszczewski Odwiedziny P R XI 65 s. 11<br />
Pozostają jeszcze noce i poranki .. Dobre sobie, jesteśmy przecież tylko ludźmi .. Nie może pani wymagać od<br />
nas pracy ponad siły .. To byłoby sprzeczne z Deklaracją Praw Człowieka .. Trzeba powiedzieć, wygrała pani los na<br />
loterii, spotykając się z nami .. Główny los, bądźmy szczerzy, główny .. Ale to wcale nie oznacza, że pozwolimy się<br />
eksploatować w brutalny sposób .. Ze szkodą dla naszego zdrowia.<br />
E1086 C. Chruszczewski Odwiedziny P R XI 65 s. 26-27<br />
Dzieła sztuki i ludzie sztuki to moja słabość, pomogę panu .. Tak, słucham .. Lubię silnych ludzi, z charakterem.<br />
Tam, w schronie był pan w porządku, pod każdym względem, potrzebujemy odważnych ludzi z głową na karku ..<br />
Potrzebujemy? Do czego .. Żeby wygrać kampanię wyborczą. Nasz symbol .. Złota woda? .. Właśnie, skręcam w prawo<br />
na boczną drogę. Złota woda — ciężka woda.<br />
E1087 C. Chruszczewski Odwiedziny P R XI 65 s. 28<br />
Proszę nie przerywać, słyszeliśmy sto razy cisza, omdlenie. Samochód jadący z szybkością stu kilometrów na<br />
godzinę wpada na człowieka, przewraca go, a on wstaje jak gdyby nigdy nic i uśmiecha się. Moglibyśmy uwierzyć<br />
w wyjątkowo szczęśliwy zbieg okoliczności takie rzeczy zdarzają się raz na tysiąc lat, no, powiedzmy, jakieś prądy<br />
wstępujące, wiry, czy jak tam, pęd powietrza złagodził upadek, Pan Bóg łaskaw, jednak pańska ingerencja w życie tego<br />
człowieka poszła dalej, poszła za daleko i przekroczyła granice przyzwoitości.<br />
116
E1088 C. Chruszczewski Odwiedziny P R XI 65 s. 29<br />
Proszę pana, niech pan nie odchodzi. Proszę pana .. Proszę, nie nadużywajcie umiejętności czynienia cudów .. Przepraszam,<br />
chciałem dać nauczkę temu mecenasowi sztuki .. Ale biskup miał rację, przekroczyłeś granicę przyzwoitości,<br />
obdarzając tego człowieka drugą nogą .. Było ciemno, nie widziałem go przed wypadkiem. Zregenerowałem ofiarę w<br />
stu procentach .. Kto teraz nawiąże kontakt z ludźmi. Czyżbyście mieli już tego dość? .. Opuszczamy ziemię. Wydaje<br />
mi się, że macie o niej już i tak zbyt wiele do powiedzenia.<br />
E1089 B. Danowicz Cyrk Orlando P R X 65 s. 6<br />
Kocham lwy. Nie mogłabym żyć bez ich zapachu i dotyku skóry, nie mogłabym żyć bez patrzenia im w oczy i<br />
muskania ich batem. Są mi potrzebne jak powietrze i słońce. Pamiętam jeszcze, kiedy Ciona — ta z czarnymi cętkami<br />
za karkiem — była małym psem i ssała mleko z piersi Saby, leniwej i brunatnej suki, która w czasie rui skoczyła ku<br />
mnie na maneży. Za blisko podeszłam.<br />
E1090 B. Danowicz Cyrk Orlando P R X 65 s. 8<br />
Na arenie tresura lwów. Na arenie dompteurka Iwona. Trzask bata, znowu pomruki i rytmiczne trzaskanie biczem<br />
oraz głos treserki wykrzykującej: hop Ciona, hop Aida, hop Roma, hop Cezar, potem muzyka oklaski publiczności<br />
pomrukiwania lwów i da capo .. Friko! Friko! Friko! .. Na arenie zjawił się Friko. Idzie po bandzie i robi pocieszne<br />
miny. Strzela też z małego, dziecięcego bata.<br />
E1091 B. Danowicz Cyrk Orlando P R X 65 s. 9<br />
Ale dość już zabawy. Aida zrzuciła z siebie Frika klown upadł na piasek. Nie rusza się. Podbiegł do niego Cezar<br />
i przytyka doń swój łeb. Iwona uderza go batem między oczy. Cezar klapnął paszczą i ruszył do tunelu, za nim Aida,<br />
Roma Kleopatra, Ciona. Ciona podnosi Frika, Friko dyszy ciężko. Publiczność bije brawa Frikowi. Iwona całuje w<br />
policzek Frika. Klown chwieje się. Znów podbiegają doń uniformiści i znoszą Frika z areny.<br />
E1092 B. Danowicz Cyrk Orlando P R X 65 s. 10<br />
I nie udało mi się, Auguście, ten raid na lwie. Za stary już jestem. Ale gdybym był młodszy, czy dosiadłbym lwa?<br />
Na pewno nie! To szaleństwo, które nachodzi człowieka tylko na stare lata. Upadłem dziś na arenie i chciałem się<br />
podnieść. Ale nie mogłem. Znowu mi się zakręciło w głowie i widziałem arenę jak przez mgłę. Będę musiał chyba<br />
pójść jutro do doktora.<br />
E1093 B. Danowicz Cyrk Orlando P R X 65 s. 11<br />
Muszą mi ją jednak w czas podrzucić. I wtedy może tą drabinką dojdę do Ciebie Auguście, tam gdzie są śpiewające<br />
słonie, tańczące foki i lwy, które żonglują treserami. Powiedz mi Auguście, jak jest tam naprawdę? I, czy dojdę twoją<br />
drabinką do tego cyrku? Auguście. Kwiaty nawet śpiewać mogą tam gdzie wielbłądy przechodzą przez ucho igielne.<br />
Zabierz mnie Auguście na tę największą i najcudowniejszą arenę.<br />
E1094 K. Fijałkowski Jego pierwsza twarz P R VI 67 s. 2<br />
Nie musisz mi o tym mówić. Latałem z nim nie raz. Był doskonałym pilotem .. A zawsze marzył, żeby zostać<br />
konstruktorem. Wiesz, że przygotowywał się nawet do egzaminów wstępnych. Miał zdawać w tym roku .. Szkoda<br />
chłopa. To już trzy miesiące .. Tak. Dokładnie dziewięćdziesiąt cztery dni. Do dzisiaj nie mogę tego pojąć. W jaki<br />
sposób się to stało?<br />
E1095 K. Fijałkowski Jego pierwsza twarz P R VI 67 s. 15<br />
A jak daleko jest ta planeta? .. Wchodzimy w jej atmosferę. Muszę odszukać w przybliżeniu pewne miejsce .. Nie<br />
znasz współrzędnych? .. Niezupełnie dokładnie. Automaty, które wróciły, miały rozkojarzoną pseudopsychikę .. Nie<br />
działały? .. Działały źle. Ich pamięć została częściowo starta .. Na skutek czego? .. To właśnie mamy zbadać .. Więc<br />
jak znajdziemy to miejsce? .. Mamy przybliżone współrzędne.<br />
E1096 K. Fijałkowski Jego pierwsza twarz P R VI 67 s. 24<br />
Oczywiście. Ja nigdy takich automatów nie widziałem. To modele sprzed kilkuset lat. Ich kształtów nie pamiętają<br />
nawet nasze mnemotromy .. Więc po to potrzebny byłem ja, człowiek sprzed wieków? .. Brawo Ald. Stajesz się coraz<br />
bardziej domyślny .. Ale mogłeś mi powiedzieć .. Nie mogłem ci nic sugerować .. Ach tak. Człowiek sprzed wieków<br />
spełnił swoją rolę.<br />
117
E1097 K. Fijałkowski Jego pierwsza twarz P R VI 67 s. 31<br />
Ta psychika rzutuje na maszyny przez nich zbudowane. Automaty ochronne sondy moglibyśmy zdezintegrować. To<br />
przecież w końcu żaden problem. Ale nie o to przecież idzie. Dlatego też potrzebny nam byłeś ty .. Czyżby? .. Tak.<br />
Stanowczo nie docenialiśmy ciebie. Obawialiśmy się, że nie dasz sobie rady. Przypuszczam, że w ogóle nie umiemy<br />
doceniać ludzi z przeszłości.<br />
E1098 K. Fijałkowski Jego pierwsza twarz P R VI 67 s. 35<br />
Normalny odruch kosmonauty. Powiedz mi jeszcze. Dlaczego. Dlaczego. Dlaczego powtórnie wysłaliście mnie<br />
dopiero. Dopiero osiem dni po wyprawie mojej pierwszej realizacji? .. Musieliśmy cię po prostu zsyntetyzować. Ciebie<br />
i pilota. To skomplikowany proces, Ald. Potrzeba nam na to aż ośmiu dni, dokładnie ośmiu dni .. I co dalej? .. To już<br />
wszystko. Teraz odeślemy cię w twoją epokę.<br />
E1099 E. Fiszer Piknik nad Gopłem P R X 66 s. 3<br />
Rychło w czas co tam, panie Józefie. Pan ma wolne, ja mam wolne, zwiedzimy kawałek starej puszczy, zjemy dobry<br />
obiad, posiedzimy na trawce, odetchniemy .. Kiedy moja żona uparła się, że mam wolne .. Żona, słusznie, na pewno<br />
ma rację. Nie trzeba żony zostawiać samej. Pan weźmie żonę, ja wezmę żonę .. Dziękuję, panie inżynierze. No więc<br />
w porządku. Wszystko gra. Do jutra.<br />
E1100 E. Fiszer Piknik nad Gopłem P R X 66 s. 7<br />
Dawno niewidziany .. Robota, mamo, robota. Ale to przez ojca, bo taką dyscyplinę zasunął, że człowiek zza kółka<br />
nie wyłazi .. Już ja twoich łebków nie liczę .. Z tymi łebkami to nie bardzo mi idzie, ojcze. Bo właśnie wpadłem na<br />
chwilę, żeby zapytać, czy nie macie parę wolnych Zet. Mamo, ty nie masz?<br />
E1101 E. Fiszer Piknik nad Gopłem P R X 66 s. 10<br />
Kiedy, Franiu, tobie to lepiej pójdzie. Ja tak nie umiem się wysłowić. Nie śmiem .. Nie śmiesz? Wozisz go piętnaście<br />
lat i nie śmiesz? .. To dyrektor .. Nie Pan Bóg przecież .. Ale niezły chłop. Nic złego mi nie zrobił .. Tylko ci chuligana<br />
na zięcia podszykował .. No, no, Franiu, tego nigdy nie będzie .. Ani się obejrzysz, jak ci wyprowadzi z domu twoje<br />
oczko w głowie.<br />
E1102 E. Fiszer Piknik nad Gopłem P R X 66 s. 18<br />
Ja nigdzie nie wchodzę. Najlepiej będzie, jak panowie sami tam się wdrapią, a ja tu z panią Józefową się roztasuję<br />
i we dwie przyrządzimy tymczasem obiad .. Jestem za tym .. No jak panie Józefie? .. Jak pan dyrektor uważa .. Idźcie<br />
już, idźcie .. No, skoro panie nie dotrzymują nam kroku, to chodźmy panie Józefie. Chyba nie za wysoko na nasze<br />
odciski, co?<br />
E1103 E. Fiszer Piknik nad Gopłem P R X 66 s. 27<br />
Rzuć go w tej chwili, Marysiu .. Jurek, pamiętaj, kto jest twoją matką, kto jest twoim ojcem .. O co wam chodzi,<br />
staruszki wy moje? Z czym wy do nas? Z miotłą? Z dyrektorstwem? Patrzcie na tę wieżę. Uczcie się. Zjadły go myszy?<br />
A zjadły, zjadły. Góra jest dołem, dół jest górą. O co wam chodzi, najdroższe matuchny? Z wami ślubu nie bierzemy.<br />
E1104 E. Fiszer Zegar nie śpi P R IX 67 s. 11<br />
Jest prawie dorosły. Jest zawsze naszym dzieckiem. Jeszcze tak niedawno słuchał nas jak wyroczni .. Tak słuchał<br />
nas, jak babcia emerytka słucha tamtych. Ale w końcu musiał przejść na inne fale, bo nie jest emerytem .. Niby<br />
mieszka z nami i nie mieszka. Nigdy nie wiem, dokąd go poniosło .. A myślisz, że on sam wie? Ech, pamiętam, jak<br />
mój staruszek ze mną wojował: Gdzieś był?<br />
E1105 E. Fiszer Zegar nie śpi P R IX 67 s. 17<br />
Wielkie to szczęście mieć takiego chłopca. Mądrego, z horyzontami, z przyszłością. Ja byłem całkiem inny. Z dala<br />
od zgromadzeń, od ludzkiej szeptaniny .. Adam to zapaleniec. Zobaczy pan, że jeszcze wyrośnie z niego nie byle kto<br />
.. Życzę tego państwu z całego serca. Kto wie, może jeszcze będę się chwalił, że mnie taki człowiek piłką w czoło<br />
pacnął .. Ależ on niechcący.<br />
E1106 E. Fiszer Zegar nie śpi P R IX 67 s. 20<br />
Nie wiem. Wydaje się, że nie najlepiej się bawi. Czasem znajduję w jego kieszeni drogie papierosy, czasem jakieś<br />
większe pieniądze których ode mnie nie otrzymuje .. Skąd je ma? Skąd, pytam? .. Może daje korepetycje .. To ja. Ja<br />
będę jego korepetytorem. Ja go przygotuję do egzaminu. Ja. Ja mu rogi przytrę, ja go .. Co ty go?<br />
118
E1107 E. Fiszer Zegar nie śpi P R IX 67 s. 22<br />
Będzie. Wróci. Ale nasz niepokój nie przyśpieszy jego powrotu, kochanie. Do świtu niedaleko. A ja mam ważne<br />
terminowe sprawy od samego rana. Chodź, Wandeczko, odpoczniemy. Może jak dawniej potrafię cię uśpić szeptem o<br />
jego pięknej przyszłości .. śpią. Nie czekali na mnie. Na ukochanego jedynaka nie czekali. Nikt nie czeka na mnie.<br />
Sam jestem. Nawet cień troski o mnie nie majaczy na tych ścianach.<br />
E1108 E. Fiszer Zaginął Duduś PR III 63 s. 15<br />
Wszystko to piękne. Kolego Słoboda, ale jak myślicie, pod czyją klingą zaciąga się o tej godzinie kolega Adam?<br />
.. Pseudonim „Liszka”? .. Bo wie pan — on zaginął .. Ha ha — nie zaginął, szanowna pani. My z leśnej brygady tak<br />
łatwo nie giniemy. Rozpraszamy się — to prawda, ale zginąć? Niekoniecznie .. Więc pod czyją klingą? .. „Liszka”?<br />
Kolega Adam? Jeśli nie dołączył do mnie, to widocznie złapał kontakt z „Córuchną”.<br />
E1109 E. Fiszer Zaginął Duduś PR III 63 s. 26<br />
Co za pani Hania znowu? .. Nic, nic, nie ma takiej w ogóle .. I nigdy nie było .. Inżynierze Czerwieńczyk, żądam<br />
wyjaśnień .. Kiedy ja nic. Ja naprawdę nie mam nic do wyjaśnienia. Nie znam, nie wiem. Pani Hania, nie Hania, ani<br />
Frania, Mania, Jania, Szmania. Nie wiem nie znam nikogo takiego. Kto to jest pani Hania? .. A co mnie to obchodzi.<br />
E1110 L. Górski Płot P R X 66 s. 4<br />
Nie popełniłem żadnego wykroczenia. Proszę opowiadać, słucham. .. Opowiem, żeby pana przekonać, że pan się<br />
naraża .. Dobrze, dobrze. Proszę opowiedzieć .. Otóż pewien człowiek podczas wojny hodował kwiatki w swoim<br />
ogródku. Wydawałoby się, że nic bardziej niewinnego. Okazało się jednak, że linia frontu przebiegała dokładnie przez<br />
środek grządki z tulipanami. Sztabowcy mieli to na mapach wyraźnie zaznaczone.<br />
E1111 L. Górski Płot P R X 66 s. 14<br />
Pani jest skomasowana? .. Tak, ukończyłam dodatkowo kurs próchnicy kołków .. A ja jestem zwykły. Chcieli mnie<br />
posłać na kurs, ale nie posłali i już zostałem jak byłem — zwykły. Właśnie, i kobiecie podlegam, a jestem zwykły.<br />
Taki los zwykłego .. Sam sobie jesteś winien, bo to nie tak było z tym wysłaniem na kurs. Teraz nie narzekaj .. Ale<br />
jest mi nieswojo, że kobiecie podlegam.<br />
E1112 L. Górski Płot P R X 66 s. 22<br />
Nie pouczaj mnie. Na przybijaniu kadra się nie zna. Ja kieruję tu pracą .. A kieruj sobie. Ciągle się wywyższa. Dziś<br />
stłukę, wiesz .. A premia? .. Raz stracę, a w przyszłym miesiącu nadrobię .. Nie powinien pan .. Zwykły też człowiek.<br />
Czy nie ma pan czego tego, zaschło mi .. Proszę mu .. Oj, kadra, uważaj .. Ale nie wytłuczesz .. Zobaczymy, nie ma<br />
pan już.<br />
E1113 S. Grochowiak Dzień orderu P R II 66 s. 2-3<br />
Jechałem całą noc .. Koniak wzmacnia. Nie wygląda pan wspaniale .. Kiepsko? Nigdy nie wyglądałem dobrze ..<br />
Płuca? .. Nie wiem. Chyba nie. Zawsze byłem taki. .. A ja? .. O, pan jest wielki. To widać. Pan się odróżnia. Można<br />
pana podziwiać .. Pan chce mi coś powiedzieć .. Dlaczego pan odkłada to do jutra? Pan jest wrażliwy .. Nie jestem<br />
chamem. Nie chcę być.<br />
E1114 S. Grochowiak Dzień orderu P R II 66 s. 24<br />
On .. On? Ten młody? Ten nowy .. Przecież nie wierzysz mu bardziej niż mnie. Mnie potrafiłeś przynajmniej<br />
nienawidzić. Kiedy siedziałeś w więzieniu, wspominałeś tylko imię matki i moje. Kiedy byłeś głodny, myślałeś o tym,<br />
że ja jestem syty. Kiedy było ci zimno, myślałeś o moich bamboszach. Jaki ty byłeś mną oczarowany .. Ścierwo.<br />
E1115 S. Grochowiak Dzień orderu P R II 66 s. 29<br />
Mówił, że nie chce cię okradać, a że to tak właśnie by wyglądało. Że im tam wszystko przetłumaczy w centrali.<br />
Zresztą przestań mi zawracać głowę! Chcę spać .. Nie będziesz spał. Co mówił Paluch? .. Że jesteś święty i że od jutra<br />
powiesi twój obrazek nad łóżkiem! .. Bijesz? Nauczyłeś się, co? Nie umiesz odwyknąć?<br />
E1116 S. Grochowiak W popiół płodna P R VI 64 s. 5<br />
Pan ściągnie kurtkę i buty. Trzeba postawić koło pieca. Bliżej .. Wiedziałem, że wy ludzcy ludzie. Od razu wiedziałem<br />
.. Teraz wszyscy bojący, a i ziemia obca. My zza Buga. Człowiek ani myślał, że jest na świecie jakaś inna<br />
rzeka. Wisła. Wołga. To tak, ale Odra? Kto to słyszał? .. Cicho już. Rozgadała się kobieta. Lepiej nastaw na herbatę.<br />
Przytknij pan nogi do pieca.<br />
119
E1117 S. Grochowiak W popiół płodna P R VI 64 s. 10<br />
A są tutaj i dzisiaj. Tacy z dziada pradziada. Są. Mądrzy ludzie, ale nieprzystępni .. Moi przyjaciele .. Na pewno<br />
odwiedzi ich pan. Ucieszą się .. Pewno że się ucieszą. I o nas ciepłe słówko pan gospodarz powie. Że my, chociaż zza<br />
Buga .. Nie. Przyszedłem tylko do was.<br />
E1118 S. Grochowiak W popiół płodna P R VI 64 s. 19-20<br />
Gospodarzę. Jak umiem. Beczałaś? Co jest? .. Pani nie chce się pogodzić z pewnymi sprawami i dlatego lamentuje<br />
.. Gospodarz ma rację, Kaziuk. Kaziuk, on mi nic nie zrobił! Podam herbaty. Może wyciągnąć nalewkę? .. Tę, którą<br />
lubisz, Kaziuk? .. Nie. Kładziemy się spać: późno. Cały dzień harowałem .. Kaziuk. Mamy gościa .. Pora spać. Nadzieja<br />
oszczotkowana, a ty nie wymyłaś podłogi.<br />
E1119 S. Grochowiak W popiół płodna P R VI 64 s. 37<br />
Tatku! Tatku! Gość do nas idzie! Jakiś z Ameryki albo i dalej. A jaki ma samochód. Cała wieś — wszystkie<br />
chłopaki za nimi biegli .. Gość? .. Kaziuk. To on .. Przestań o nim myśleć. Kiedy ty, kobieto, zapomnisz?! .. O kim,<br />
tatuśku? .. At, o jednym. Nic ciekawego. A teraz zmiataj do chłopaków, nie jesteś tu potrzebny.<br />
E1120 S. Grodzieńska Ja i ty P R III 64 s. 5<br />
Przepraszam, a może pani przypadkiem wie, gdzie łapią oczka? Bo u mnie na Żoliborzu to potrafią tydzień trzymać ..<br />
Niestety, proszę pani, nie wiem. U mnie też trzymają tydzień .. Szkoda. No to nie przeszkadzam jesteś niesprawiedliwa.<br />
Ja tu przychodzę w najlepszych zamiarach, myślałem, że się ucieszysz, ale jak ten tam przy motorze na ciebie czeka,<br />
to w ogóle nie słuchasz co do ciebie mówię.<br />
E1121 S. Grodzieńska Ja i ty P R III 64 s. 9<br />
Tylko na samym końcu siedział mężczyzna. Usiadłam naprzeciwko, na końcu tej drugiej ławki. Wpatrzyłam się<br />
bezmyślnie w ulotkę: „Wielki bal sylwestrowy masa atrakcji”. Ulotka była przylepiona na oknie. Nagle wstałeś. Dopiero<br />
wtedy cię zauważyłam. Dopiero wtedy spojrzałam na ciebie. Wskazywałeś mi grzecznie swoje miejsce tak zwykłym<br />
gestem, jak gdybyś mi je ustąpił w zatłoczonym wagonie. Wstałam. W sposób tak naturalny, jakby nic innego nie<br />
można było zrobić, usiadłam na twoim miejscu. Dlaczego w brodę .. To spotkanie było późnym lipcem.<br />
E1122 S. Grodzieńska Ja i ty P R III 64 s. 14<br />
Ojejku, jakaś ty głupia. Zobacz, jak długo oni mogą wytrzymać. Tatuś mówi, że umie pod wodą dwie minuty, żeby<br />
nie oddychać, i że pan Królikowski się z nim założył w Świdrze o pół basa, że też umie i mało się nie utopił, ale się<br />
nie utopił. A on ją już całuje w brodę sto minut. Albo tysiąc.<br />
E1123 S. Grodzieńska Ja i ty P R III 64 s. 21<br />
Nosiłam je w kuchni i w łazience, a przy śniadaniu stawiałam je sobie na stole. Byłam szczęśliwa. Wreszcie nadszedł<br />
ten dzień. Wyskoczyłam z pracy jak szalona, bo miałam zamówionego fryzjera w zakładzie miotał się tłum kobiet o<br />
tragicznym wyrazie twarzy. Była kolejka do mycia głowy, potem, już z mokrymi głowami, kolejka do czesania.<br />
E1124 S. Grodzieńska Ja i ty P R III 64 s. 31<br />
To idź gdzieś. Nie siedź. Baw się. Och, jaki ty jesteś, jaki ty jesteś. Nie można było nie słyszeć naszej rozmowy.<br />
Najbliższa sąsiadka poczuła się nawet w obowiązku zająć stanowisko .. Ja to podziwiam niektórą kobietę. Wzięłabym<br />
na jej miejscu, będąc, innego chłopa i poszłabym na dancing .. Też pani nie posiada racji, można czasem w domu<br />
posiedzieć i korona z głowy nie spadnie.<br />
E1125 S. Grodzieńska Ja i ty P R III 64 s. 45<br />
Siedzieliśmy przy przeciwległych krańcach stołu: ty, królujący i promieniejący wśród swoich przyjaciół — i ja,<br />
ziejąca apokaliptycznym katarem i rozdartym sercem. Posadzono mnie między Witkowskimi .. Małżeństw trzeba rozdzielić,<br />
proszę państwa. Posadzimy tu panią .. Miałam być sylwestrową atrakcją dla Witkowskich. Przyznać trzeba, że<br />
raczej oni usiłowali mnie rozerwać .. Dwa lata temu, tośmy byli na składkowym sylwestrze prywatnie i nawet wolę, bo<br />
raz się dało tych parę złotych i już.<br />
E1126 M. Grześczak Zjadanie ognia P R XI 67 s. 19-20<br />
Tak, na pewno. To chyba Mały .. Odjeżdża. Mały przyjdzie rano. Jeśli on teraz nie przyjechał .. Nie, to chłopi ze<br />
wsi, przyszli nam pomóc .. Teraz już się nie musisz martwić Yuna, zdążymy. Idź spać .. Macie łopaty? .. Kopcie tu.<br />
Yuna pójdzie trochę odpocząć .. A ty ojcze, doglądaj czasem jeńca .. Idź, już idź. Do rana niedaleko .. Niewygodnie<br />
tak leżeć. Ty sobie tu leżysz, a oni tam pracują.<br />
120
E1127 M. Grześczak Zjadanie ognia P R XI 67 s. 31<br />
Tak, w ziemiance i w wykopie urządzimy skład amunicji. Pociski, granaty, miny, dynamit. Transport powinien tu<br />
dotrzeć za dwie godziny .. Tak, co dalej? .. Otrzymaliśmy informację, że nad morzem przejeżdżać będzie drogą do<br />
Teh Nhi amerykańska jednostka pacyfikacyjna SN. Urządzimy zasadzkę. Plan jest prosty. Z jednej strony zamknie im<br />
odwrót rzeka, z drugiej pola ryżowe. Pozostaną im dwa wyjścia.<br />
E1128 J. Hen Toast P R IV 64 s. 11-12<br />
Po co? Żeby nęcić romansowo usposobionych panów? Dziękuję, chciałabym trochę postać .. Ha, ha, ha, panie<br />
doktorze, ale panu zasunęła .. Ty, Smółka, uważaj, bo. Dokąd teraz? .. Do Graustadt .. Co? Jakie Graustadt? .. Właśnie<br />
tam jedziemy .. Zabierzecie nas? .. Chwileczkę. Dlaczego do Graustadt? .. Janka, powiedz panu .. Bo to świetna<br />
miejscowość .. A, patrzcie. Dlaczego świetna? Kościuszko nocował?<br />
E1129 J. Hen Toast P R IV 64 s. 22<br />
Wszystko robisz tak przepisowo? .. Nie, jakoś się nie udaje. Ja wiem, że nurzam się w grzechu i wiem, że przyjdzie<br />
kara, ale się nie boję, bo ja, Heniek, mam wiarę, a to mi będzie policzone. Kończymy, robi się wieczór. Smółka. Patrz.<br />
Ta skrzynia jest z Biblioteki Kórnickiej. Patrz — „Kórnik” .. No to co? .. To wszystko nasze.<br />
E1130 J. Hen Toast P R IV 64 s. 44<br />
Jak pan widzi .. Ja mam dla pana jedną ważną wiadomość. Ja coś znalazłem. Broń .. Broń? .. Lekki karabin<br />
maszynowy. On tu jest w piwnicy. Trzeba go jakoś ukryć, bo doktor może zechcieć go używać — i co wtedy? .. Panie<br />
Cukierman, czy pan go uradzi wynieść? .. Dzięki Bogu, zostało mi trochę siły.<br />
E1131 J. Hen Toast P R IV 64 s. 53<br />
Wiesz dlaczego z nim się biłem? On chciał stąd wziąć jedną rzecz. Ja mu kazałem odłożyć. Znokautował mnie. Ale<br />
potem, potem przyznał mi rację .. Jaką rację? .. Że to, co my robimy tutaj, upadla .. To możliwe. Czesiek? Wiedziałem.<br />
Wiedziałem, że się z tobą dogadam! .. Wolnego. Jakie dogadam? Myślisz, że nie można żyć jak się popełniło coś<br />
brzydkiego? Całkiem dobrze można żyć.<br />
E1132 Z. Herbert Maja P R IV s. 12<br />
Ojciec chciałby, żebym poszła na stomatologię. To dobry zawód. Po dwóch latach można mieć samochód. Ja bym<br />
wolała archeologię .. Interesuje panią historia? .. Historia nie za bardzo. Chciałabym podróżować. Rzadko byłabym w<br />
domu. Ktoś inny zajmowałby się gospodarstwem. Ale dom byłby pięknie urządzony. Jeden pokój egipski. Ciemnozielony<br />
i mnóstwo takich tajemniczych figurek. Czy przyjdzie pan jak będę miała ten dom? Bardzo chętnie. Mój mąż nie<br />
powinien być o pana zazdrosny.<br />
E1133 Z. Herbert Maja P R IV s. 21<br />
Bo są czasem spotkania, bardzo rzadko zresztą, ważne, znaczące, wtedy kiedy się chce komuś coś dać, przekazać<br />
jakąś prawdę, podać rękę, rzucić światło na niełatwe i poplątane sprawy życia .. Nasze spotkanie było znaczące? ..<br />
Chyba tak. Czy miała pani kiedyś przyjaciela. Zawsze o tym marzyłam, ale czy to jest możliwe? Jeśli pani pozwoli,<br />
będę pani przyjacielem.<br />
E1134 I. Iredyński W parku P R VI 64 s. 9<br />
Jesteś najbardziej rozkapryszona psica jaką widziałem .. O, właśnie. Ale jeszcze tak inaczej .. No, pewnie. Ty<br />
zasypiasz, a ja mam coś wymyślać .. No, już. Nie daj się tyle prosić .. Przed kilkoma dniami, gdy siedziałem w barze<br />
bez ciebie, zobaczyłem taką parę: ona tęga w obcisłej sukni, wiesz, takiej o dwa numery za ciasnej, on w zacnym<br />
ubraniu.<br />
E1135 I. Iredyński W parku P R VI 64 s. 24<br />
Mówmy. Jesteśmy już starzy. Jesteś już stary, Andrzeju. Jesteś pomarszczony. Twarz mopsa. A może jesteś wysuszony<br />
jak mandarynka zawieszona nad spirytusem. Masz osiemdziesiąt lub siedemdziesiąt lat. Możesz jeść tylko<br />
niektóre rzeczy. Palce masz powyginane artretyzmem .. Oni są ładni, tacy zgrabni, mają takie zwierzęce ruchy .. Albo<br />
masz mniej lat. Pięćdziesiąt kilka. To już niedługo, Andrzeju.<br />
E1136 J. Janicki Diabelnie słone ceny P R XII 66 s. 3<br />
Zdaje się, że ktoś obcy. Idzie bardzo wolno, jak na spacer. Nasi tak się nie wloką. Mniej mają czasu. Już przeszedł.<br />
Dziś znów nie ma słońca? Nie. I chmury są niskie .. Ale w którą przesuwają się stronę? .. Na zachód .. Jesteś pewna<br />
spójrz także na chwilę w okno i sprawdź czy naprawdę idą na zachód.<br />
121
E1137 J. Janicki Diabelnie słone ceny P R XII 66 s. 10<br />
Morze. Właśnie morze. W noc i w dzień i w noc .. To chyba największa zaleta naszego pokoju. Wystarczy podejść<br />
do okna i już. Już ono jest .. Proszę spojrzeć jakie jest piękne .. Na razie wiem, że jest drogie .. Wybraliśmy z mężem<br />
to właśnie mieszkanie ze względu na bliskość morza .. Nie dziwię się, ale państwo nic za tę przyjemność nie płacą.<br />
E1138 J. Janicki Diabelnie słone ceny P R XII 66 s. 17<br />
Co to tak szumi? Przymknę okno, jeżeli panu przeszkadza. Nareszcie się pan odezwał .. Gdzie ja jestem? ..<br />
Spokojnie. Nie wolno panu się ruszać .. Gdzie ja jestem? Kim pani jest? Proszę zapalić światło. Proszę natychmiast<br />
zapalić światło .. Uspokój się, człowieku. Jesteś bardzo wyczerpany. Pięć dni leżałeś bez przytomności .. Pięć dni? ..<br />
Tak. Dopiero dziś z rana gorączka trochę ustąpiła.<br />
E1139 J. Janicki Kłopoty z powodu pozostania na Zachodzie Wacława Kwaśniewskiego P R X 67 s. 8<br />
Dostałem w ucho, bo akurat siedziałem rząd przed nim. Odwracam się i zmartwiałem. Tchu nie mógł złapać, dyszał,<br />
oczy miał okrągłe jak dwie dziesięciozłotówki .. Wszystkie nadprogramowe postoje mam obowiązek odnotowywać w<br />
diagramie jazdy. Więc właśnie wynika, że jazdę zmuszeni byliśmy przerwać w miejscowości Hoche Wiesen. Wioska.<br />
Kościół z bardzo długą, białą śpiczastą wieżą. Stacja benzynowa z olejami, jak dziś pamiętam BH, a więc cała w<br />
zielonych kolorach.<br />
E1140 J. Janicki Kłopoty z powodu pozostania na Zachodzie Wacława Kwaśniewskiego P R X 67 s. 12<br />
Prosiłem naszego lekarza, aby mu dał jakikolwiek środek. Nie byłem pewien, czy wezwanie pogotowia jest u nich<br />
odpłatne, a jeśli tak, to w jakiej wysokości .. Jedyne, co mogłem zrobić, to PRONESTYL. Prudens, powtarzam omnia<br />
secum portat. więc i to miałem. Zażył. No i cóż, że zażył, widziałem, że pozostaje nam tylko czekanie. To napadowe<br />
migotanie przedsionków i komór serca jest dla ucha niesamowite.<br />
E1141 J. Janicki Kłopoty z powodu pozostania na Zachodzie Wacława Kwaśniewskiego P R X 67 s. 14<br />
Powinna niedługo być. Moja żona dzwoniła, osobiście żona, ponieważ jej brat pracuje tam jako elektryk. Znają nas<br />
tam i jestem pewien, że skierują pierwszy samochód, jaki tylko będzie wolny. Zdaje się, że to bardzo groźny wypadek?<br />
.. Bardzo .. Co jeszcze dałoby się zrobić? .. Już nic .. To aż tak źle. W takim razie. Hm, dałoby się coś jeszcze zrobić.<br />
Mianowicie — ksiądz .. Jaki ksiądz?<br />
E1142 J. Janicki Kłopoty z powodu pozostania na Zachodzie Wacława Kwaśniewskiego P R X 67 s. 18<br />
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Jestem wikarym parafii w Hoche Wiesen. Przyszedłem, aby ci pomóc<br />
pojednać się z Bogiem .. Szczerze mówiąc, proszę księdza, nie bardzośmy się ze sobą kłócili. Ale dziękuję, że ksiądz<br />
przyszedł .. Zachowujesz pogodę ducha. To dobrze. Lżej będzie ci stanąć przed obliczem Pana .. Jeżeli to jest konieczne<br />
.. Nikt nie wie tego na pewno, bo niedostępne są dla naszych oczu wyroki, które wypisano już dawno.<br />
E1143 J. Janicki Kłopoty z powodu pozostania na Zachodzie Wacława Kwaśniewskiego P R X 67 s. 21<br />
Nie pamiętam. Wie ksiądz, że nie pamiętam. Pytałem ile ksiądz ma lat i starałem sobie przypomnieć, ale to chyba<br />
dawniej niż się ksiądz urodził .. To niedobrze. Już to samo jest grzechem, lecz jeśli żałujesz, będzie ci odpuszczone. A<br />
twoje dzisiejsze pragnienie oczyszczenia świadczy o twojej dobrej woli. Żałujesz za swoje grzechy? .. Proszę księdza?<br />
.. Słucham?<br />
E1144 J. Janicki Kłopoty z powodu pozostania na Zachodzie Wacława Kwaśniewskiego P R X 67 s. 26<br />
Nie rozumiem .. Nie mówmy o tym .. Owszem, w tym tkwi dla ciebie pociecha. A więc Niemcy byli wówczas<br />
twoimi nieprzyjaciółmi. Kazano ci do nich strzelać, tak samo jak mi kazano do ciebie. Ten grzech nie obciąża waszych<br />
sumień. Byłeś żołnierzem .. Przez pewien czas .. Wykonywałeś rozkazy .. Także przez pewien czas. Potem znudziło<br />
mi się wyczekiwać rozkazów i sam sobie znajdowałem zajęcie .. Sam? .. Wie ksiądz, co to byli partyzanci.<br />
E1145 J. Janicki Kłopoty z powodu pozostania na Zachodzie Wacława Kwaśniewskiego P R X 67 s. 33<br />
Niech pan nie mówi, niech pan tego nie mówi. Wierzę panu, że był wielkim grzesznikiem, większym niż tamten.<br />
Ale niech pan nie mówi .. Chciałem się tylko wytłumaczyć, ale jeżeli na księdza źle działają takie opisy jak tamten<br />
o osesku, mogę nie mówić. Są ludzie, którym robi się niedobrze, nawet pod wpływem samego opisu. To, zdaje się,<br />
sprawa wyobraźni taka nadwrażliwość i ksiądz widać należy do tych ludzi. W porządku, nie będę mówił.<br />
122
E1146 J. Janicki Kłopoty z powodu pozostania na Zachodzie Wacława Kwaśniewskiego P R X 67 s. 39<br />
Tak długo, dopóki my będziemy o tym pamiętać! A teraz niech już ksiądz sobie idzie .. Czuję się coraz gorzej.<br />
Nie mogę żałować tego, co zrobiłem, a ksiądz skrępowany jest przepisami .. Będę się modlił za pana. Będę się modlił<br />
gorąco, a może jeszcze przedłożę to wszystko proboszczowi. Może jednak istnieje ratunek dla pana, lecz w ciemności<br />
swej niewiedzy błądzę i nie wiem, gdzie go odnaleźć. Nigdy sobie nie daruję, że to nie ja pojechałem po śliwki, ale<br />
nie umiem prowadzić Opla.<br />
E1147 J. Janicki Może nie będzie bolało P R II 64 s. 4<br />
Jest ich dwóch z tym samym numerem. Czy pan sobie zdaje sprawę, Udo, co to za skandal? .. To świadczy<br />
w pierwszym rzędzie, panie Scharfuhrer, o bałaganiarstwie .. O bałaganiarstwie? O skandalicznym bałaganiarstwie.<br />
Oświęcim, to już jest,