12.07.2015 Views

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

Nr 273 - Gdański Klub Fantastyki

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

48INFORMATORDoor w wykonaniu Guns N’ Roses. Jeszcze raz patrzę na wgniecione drzwisamochodu i, mimo że w samochodzie są dzieci, z ust wyrywa mi się krótkie„kurwa”.Gdy tak rozmyślam, słyszę pisk opon spowodowany gwałtownymhamowaniem. Odwracam się w kierunku tylnej szyby i dostrzegam, że mknieku nam czerwony tir. Uderza z dużą prędkością. Najpierw trafia we mnie,dopiero potem w renault. Odwracam się do przodu. Klon przed moimi oczamistaje się coraz większy, aż widzę go wgniatającego się w maskę mojego golfa.Jedna gałąź rozbija przednią szybę. Odłamki szkła lecą prosto na mnie, więczamykam szybko oczy i zasłaniam się ręką. Nagle czuję, że lewa noga bolimnie niemiłosiernie i czuję ciepły strumień krwi sączący się po stopie.Klon, który wbił się w maskę, spowodował, że coś spadło mi na nogi i jezmiażdżyło. Staram się powstrzymać krzyk, ale mi się nie udaje. Wrzeszczę,a potem wycieńczony padam na oparcie siedzenia. Zaraz… Co z dziećmi?!Patrzę na tylną kanapę i w tym momencie ponownie zaczynam wrzeszczeć.Dzieci wiszą na pasach bezpieczeństwa nieprzytomne, z odłamkamitylnej szyby powbijanymi w tył głowy. Czuję, że ze zmiażdżonej nogi wypływacoraz więcej krwi, ale nie to jest teraz najważniejsze. Trzeba pomóc dzieciom!Wyjmuję z kieszeni kurtki komórkę i wybieram numer 999. Czekam, aż ktośpodniesie słuchawkę, ale nikt nie odbiera. Słyszę tylko spokojną muzyczkęi suchy, szorstki głos maszyny: „Nie rozłączaj się. Twoje zgłoszenie jest dlanas bardzo ważne”. Szybciej, odbierajcie! Trzeba ratować dzieci!!!Staram się nie myśleć o bólu. Patrzę, co stało się z samochodem, którydostałem od Mai w prezencie na 30. urodziny. Nic z nim już chyba nie zrobię.Cała maska i prawy bok są wgniecione tak, że nie da się nic zrobić. Pouderzeniu z klonem otworzyły się drzwi kierowcy, przez co owiewa mniechłodne, listopadowe powietrze.Dalej nikt nie odbiera, ale nie rozłączam się. Noga strasznie boli.Zamykam oczy i zaciskam zęby, czekając, aż ktoś wreszcie podniesiesłuchawkę.Z telefonem przy uchu padam na oparcie fotela. Przed oczami robi mi sięciemno.***Po jakiejś chwili odzyskuję świadomość i słyszę w słuchawce ciepły,kobiecy głos:– Pogotowie. Proszę o podanie zgłoszenia.– Miałem wypadek, gdzieś koło Bydgoszczy… Moje dzieci…– Halo? Jest tam ktoś? – przerywa mi, jakby mnie nie słyszała.– Moje dzieci są nieprzytomne! – Niemal krzyczę. – Proszę mi pomóc!– Kolejny dzisiaj głuchy telefon? Skończcie z tym, dzieciaki… – mówiobrażona.Mam ochotę się rozłączyć, ale telefon wypada mi z ręki. Poddaję się,pójdę sam poszukać pomocy… Głupia baba. Nie słyszała mnie?Wysiadam przez otwarte drzwi i rozglądam się w poszukiwaniu pomocy.Widzę tylko wielki korek, ale nikt nie kwapi się wysiąść ze swojego auta i mipomóc. Odwracam się do samochodu. Przez tylną szybę widzę głowę Gosiz powbijanymi odłamkami szkła… Boże, czemu nikt nie reaguje?! Staram sięopanować, siadam na pobliskim kamieniu i zakrywam oczy dłońmi. Niech tenkoszmar się już skończy…

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!