25.10.2014 Views

Nr 448, wrzesień 1992 - Znak

Nr 448, wrzesień 1992 - Znak

Nr 448, wrzesień 1992 - Znak

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

..<br />

WNUMERZE:<br />

Nie naleZy umieszczaC iredniowiecza mi~zy epokll starOZytnIl i epokll nowoZytnll,<br />

Iecz uwaZaC ja za pewien poczIltek. Prawda. iZ Europa uksztaltowaJa si~ na<br />

fundamencie dziedzictwa staroZytnoSci, Iecz rowniei i przede wszystkim w wyniku<br />

zderzenia dwOcll zjawisk: barbarzytistwa i cywilizacji. Zderzenie to mialo miejsce<br />

w Sredniowieczu. Ta idea Europy, ktofll w epoce Odrodzenia przedstawiano jako<br />

kontrpropozyc.K wobec chrzeScijaDstwa, jako proces laicyzacji, probujllC odnaleic<br />

dziedzictwo staroZytnoSci - idea ta narodzila si~, przeciwnie, z tego zderzenia.<br />

Bronislaw Geremelt, Sredniowiecze - kolebka Europy<br />

Dekosmologizacja Boga i desakralizacja kosmosu korespondujll z przesunieciem<br />

akcentu w pojmowaniu i wartoSciowaniu rzeczywistoSci ze sfery przestrzeni na sfer~<br />

cz&su. Przezwyci~ione zostalo znamienne dla starych kosmo- i teogo~ dllienie do<br />

"mnoienia przestrzeni" i sakralnego ustaIania struktur przestrzennych. Jako<br />

zasadniczy czynnik integrujllC)' obraz Swiata jawi si~ wlaSnie czas, ktory ulega tei<br />

dekosmologizacji, staje si~ czasem historycmym. W czas historyczny przemieszczona<br />

zostaje z czasu mitycznego, czyli z odnawianej w cyklach rzeczywistoSci prapoczlltku,<br />

podstawowa relacja pomi~zy Bostwem a czlowiekiem. Zbawienie ludzkosci<br />

dokonuje si~ w historii.<br />

Czeslaw Deptula, Swial mitu - Swiat wyobraien<br />

Po dezintegracji wcieleniowego obrazu po epoce baroku, dezintegracji, ktorej<br />

prawdopodobnie nie dalo si~ uniknilC, nie nastllPila jeszcze nowa spirytualizacja<br />

chrzeScijaDskiego obrazu czlowieka, ktofll moma by porownae z najwi~kszymi<br />

dzielami sredniowiecza. To, czy w sztuce chrzeScijanskiej w petru abstrakcyjny, nie<br />

przedstawiajflC}', czyli nie-1udzki styl jest w stanie uchwycic to co hoskie, dla wielu<br />

pozostaje wcilli otwartll kwestill-<br />

Gerhart B. Ladner, Ad imaginem Dei<br />

8redniowiecze pojmowalo acediam jako grzech, a wi~ odejSoie od Boga czyJi dobra<br />

i prawdy. Termin ow funkcjonowal zatem w ramach szerszej caloSci aksjologicmej<br />

i metalizycmej, zakladajllc Absolut jako warunek wlasnej zrozumialoSci: grzeszyc<br />

naprawd~ moina jedynie wier~ w Boga. · Czlowiek wsp61czesny jest ,dziedzicem<br />

experimenti SUIlJ! medietatis, czyli postawienia ja w centrum mata. Utworzenie zas<br />

z ja Srodka wszechrzeczy to poczlltek samotnoSci w kosmosie, a od samotnosci<br />

prowadzi prosta droga ku nOOzie, sprzykrzeniu wszystkim, ~kom oraz frustracjom.<br />

Wojciech Balus, Acedia i jej nastfpstwa<br />

Mowi si~ 0 niektorych artysiach, ie wyprzedzili czas. Czapski, moim zdaniem,<br />

uczynil coS wi~j, bo jakby wymaczyl go na nowo. Wymaczyl czas "spo~gowanej<br />

Swiadomosci Zycia i swiadectwa intymnej"Ptawdy czlowieka':. Stal si~ dla mlodych<br />

drogowskazem Zycia wewn~trmego. . Pozwolil nam pojllc sztuk~ jako atrybut<br />

duchowej koniecznosci.<br />

Janusz Marciniak, Jaze! Czapski - metajizyka koniecznolci<br />

Szat ~ grafiCZDll miesi~b opracowal:<br />

t"fIROSLA W KRZVSZKOWSKl @<br />

N.okladoe:<br />

Fraam",,! tkan\DY z Bayeux (XI w.)


v<br />

ZNA K<br />

MIESIF;CZNIK WRZESIEN<br />

KRAK6w<br />

ROK XLIV<br />

NR <strong>448</strong> (9)<br />

<strong>1992</strong><br />

TREse ZESZYTU:<br />

Odnookcfi ___________________________________<br />

SREDNIOWIECZE - KOLEBKA EUROPY<br />

Z Georges'em Duby i Bronislawem Geremkiem<br />

rpzmawia Philippe Sainteny<br />

tluni. Mieczyslaw Warias _______ _____________ 4<br />

Czeslaw Deptula<br />

SWIAT MITU -SWIAT WYOBRAZEN 15<br />

SREDNIOWIECZE -INSPIRACJE I OSTRZEZENIA<br />

Z Jerzym Kloczowskim rozmawia Stefan Wilkanowicz ____ 28<br />

Jan Drabina<br />

KOSCIOL SREDNIOWIECZNY 34<br />

Hilda Graef<br />

BERNARD ZCLAIRVAUX <br />

Hum. Dorota Zanko _________________________ 42<br />

Gerhart B. Ladner<br />

AD IMAGINEM DEI<br />

Ohraz czlowieka wsztuce seed niowiecznej<br />

Hum. Maria Tamowska _______________________ 54<br />

Wojciech Ba/us<br />

ACEDIA 1J8 NAST~PSTWA 72<br />

Zygmunt Kubiak<br />

POCZ1\TEK 1KONIEC "BOSKIEJ KOMEDU" ________ 81<br />

Krzysr.tof Kowalski<br />

ROK 1492 CZYLI PODROi DO RAJU ZIEMSKIEGO 87<br />

3


o Tw6RCroSCI J6ZEFA CZAPSKIEGO<br />

Jrrystyna ~zerni<br />

CZY J6ZEF CZAPSKI M6GLBY ZOSTAC <br />

CZLONKIEM "GRUPY KRAKOWSKIEJ"? _________<br />

Janusz M arciniak<br />

J6ZEF CZAPSKI - METAFIZYKA KONIECZNOSCI<br />

Tomasz Gryglewicz<br />

KULTURALNE MALARSTWO J6ZEFA CZAPSKIEGO<br />

Andrzej C. LeszczYnski <br />

WOBEC ZLA SPOLECZNEGO<br />

TEMATY I REFLEKSJE<br />

Jan Andrzej Jr[oczowski OP<br />

LAPIDARIUM <br />

CllERY ZYWIOLY: OGIEN _____________<br />

M ichal Heller<br />

WSZECHSWIAT U SCHYLKU STULECIA <br />

KOSMOLOOICZNE TtO FIZYKI DWUDZIESTEGC WIEKU _____<br />

96 <br />

103 <br />

109 <br />

112 <br />

117 <br />

120 <br />

ZOARZENIA - KS L-\ZKl - WDZIE<br />

Stanislaw Primus<br />

REALIZM MEDYTACYJNY EDWARDA HOPPERA<br />

Ireneusz Ziemitiski<br />

LOUISA DUPRE SUMMA FILOZOFII RELIGII<br />

Anna Nasilowsk a<br />

STRYJKOWSKI ________________<br />

Jrs. Janusz Jrrolikowski<br />

ABY POZNAC SW. TOMASZA ZAK WINU _________<br />

Zdzislaw Jrijas OEM ~onv.<br />

KU NOWEJ EWANGELI ZACJI ____________<br />

AUTORZYTEGONUMERU _____________<br />

SUMMARY __________________<br />

SOMMAIRE _________________<br />

124 <br />

130 <br />

135 <br />

139 <br />

142 <br />

147 <br />

lSI<br />

152


OD REDAKCJI <br />

W styezniowym numerze .. <strong>Znak</strong>u" porusza!i.Vmy sif w.~rod .f/adow antyku,<br />

oheenyeh w kulturze europejskiej I w .~w/adomo.fc/ dzisiejszego Europejczyka.<br />

Teraz z kolei zaJrapowalo nav, co wspolczesna kultura .. dziedziczy" po<br />

sredniowieczu? Na poczqtek nie oheszlo sir hez roztrzqsml metodologicznych,<br />

a wife uczeni mediewi.~ci - Georges Duhy, Bronislaw Geremek i Jerzy<br />

Kloczowski - precyzujq, czy i jak moina wyznaczyc gran ice tej epokl i gdzie<br />

tkwi Jf-j Lv{ota. Powracajqce stwierdzenie 0 "europejsko.~ci", wyraznie<br />

polemiczne wohec stereotypow, Jakim; oharczone jest popularne my.Uenie<br />

o wiekach srednich, brzmi niepokojqco aktualnie. Dlatego waine wydajq sif<br />

Jundamentalne pytania: czy rzeczywLl:cie sredniowiecze jest kolebkq Europy?<br />

A jei/i tak, to Jakie moiemy zen czerpac inspiracje, a z jakich skorzystac<br />

ostrzcien?<br />

Kuszqcq jest perspektywa dopatrywania .vir dziedzictwa .~rednlowiecza<br />

w mocinej dzis idei Europy. Jednakie mo{{em navzego numeru sq raczej slowa<br />

innego mediewisty Jacquesa Le GofJa, ktory hadajqc kulturf Europy tamtej<br />

. epok; pisal, it dla .{:redniowiecza czlowiek hyl naUadownictwem, miniaturq<br />

swiata, mikrokosmosem. Stara/Ll:my sif wskazac na kilka przynajmniej<br />

elementow tego ".~redniowiecznego kosmosu". Mowa wifC hrdzie 0 wyobraieniu<br />

czavu, 0 micie Poczqtku, ktory znalazl swoje odzwierciedlenie<br />

w mitaeh genezy panstw i narod6w, do dzisiaj obecnych w swiadomosci<br />

historycznej (Czeslaw Deptula). W tak opisanej przestrzeni i czavie iyje<br />

ezlowiek sredniowieeza, dla kt6rego szezeg6lne znaezenie rna nauka z Ksirgi<br />

Rodzaju 0 obrazie i podobienstwie Boiego stworzenia do samego Stw6rcy. Ta<br />

tradyeyjna doktryna stano wi sedno nauki duehowej, jakiej autorem jest<br />

bohater wiek6w srednieh, sw. Bernard z Clairvaux (tekst Hildy GraeJ). lej<br />

przeksztaleenia i zavtosowania praktyezne obserwowae moiemy na przykladzie<br />

ohrazu ezlowieka w sztuce sredniowieeznej (pisze 0 tym Gerhart B.<br />

Ladner). Proponujemy takie mediewistyezne "zbliienia" - sq nimi komentarze<br />

Zygmunta Kubiaka do tekstu Dantego i rozwaiania Wojeieeha Balusa<br />

o "aeedii", sredniowiecznym grzeehu, kt6ry dzis nazywany banalnie ,jrustracjq"<br />

przestal bye "elitarnq" ehorobq dueha ...<br />

PodrOt mirdzy znakami pozostalymi ze sredniowieeza konezq wspomnienia<br />

z podrOiy prawdziwej - wyprawy Kolumba, kt6ry (jak twierdzi<br />

KrzysztoJ Kowalski, proponujqey nam lekturr dziennik6w ieglarza) pireset<br />

!at temu wyruszyl na Zaeh6d w poszukiwaniu Raju ziemskiego. Przywo!ajmy<br />

raz jeszeze Le GoJJa, opisujqeego tamten przelom, wienezqey wieki srednie:<br />

"Teraz stosunek sif odwraea. L'uomo e modello delio mondo, mowi<br />

Leonardo da Vinci: Czlowiek jest modelem swiata. I wyrusza na jego<br />

odkrywanie." Ale to jui bfdzie temat innego numeru.


SREDNIOWIECZE <br />

KOLEBKA EUROPY <br />

Z GEORGES'EM DUBY I BRONISLA WEM GEREMKlEM <br />

ROZMA WIA PHILIPPE SAINTENY <br />

PHILIPPE SAINTENY: Sredniowiecze? Czy moglihy Panowie pomoc<br />

okreSlic gran ice tego okresu, inaczej mowiqc, czy zgadzacie si~ ze zwyczajem<br />

nazywania sredniowieczem okresu tysiqca lat, ktory rozpoczynalhy rok 476<br />

po Chrystusie, czy/i data upadku imperium rzymskiego - to by/uhy pierwsza<br />

granica - a kofzczylby albo rok 1453, data upadku Konslanlynopola, albo rok<br />

1492, a wi~c odkry cie Ameryki i koniec rekonkwislY? Czy 10 jesl dla Panow<br />

sredniowiecze? 1 pylanie dodalkowe: skqd wzi(lo si~ sarno okrdlenie<br />

" .vredniowiecze"? Czy 10 w gruncie rzeczy nie ludzie renesansu przez<br />

preferowanie slaroiylnosci, ktora byla dla nich wie/kim okresem odniesienia, '<br />

gdyi widzieli w nim wyiszosc, czyi nie oni zaczf/i uwaiac wieki srednie za<br />

okres niejasny , zagmalwany, Irudny do opisania; czy wifC okrdlenie<br />

"sredniowiecze" nie bylo troch( pejoralywne i bardzo subiektywne?<br />

GEORGES DUBY: Alez tak, OczYWlsCle. Oczywiscie, gdyz "sredniowiecze"<br />

oznacza okres przejsciowy, ktory nie przedstawia nic interesuj,!cego.<br />

Trzeba go przeskoczye, by wroci6 do starozytnosci klasycznej. Sredniowiecze<br />

pozostawalo przez dlugi czas - co zreszt'! tlumaczy obecne<br />

zauroczenie t'! epok'l - na studiach pedagogicznych i w nauczamu<br />

w szkolach srednich pewnego rodzaju czarn'! dziur,!, 0 ktorej si~ nie<br />

mowilo i niewiele si~ wiedzialo. Poznawano, i to nawet dobrze, staroiytnose<br />

greck'! i rzymsk'!. Nast\!pnie przechodzono do czasow nowoiytnych<br />

zaczynaj'!c od renesansu. Mi~dzy tymi dwoma okresami znajdowala si~<br />

mglista strefa, ktor(! s i ~ nie interesowano. Ale wracajqc do Panskich sl6w:<br />

zwrocilem u wag~ zwlaszcza na poj~cie tysi qc1ecia. Sredniowiecze to bardzo<br />

dlugi okres. Kiedy si ~ zaczyna, kiedysi~ konczy? Powiedzialbym, Ze ani si~<br />

nie zaczyna, ani si~ nie konczy. Sklanialbym si~ do pogl(!du, Ze to, co .<br />

nazywamy poznl! starozytnosci,!, trwalo dlugo poza t~ d at~-wyroczni~,<br />

poza rok 400 .. . nie pa mi ~tam nawet daty, 453 - dobrze, bye moze - do


SREDNIOWIECZE - KOLEDKA EUROPY<br />

5<br />

czasow Karola Wielkiego? Tak, to jest wyrazny punkt, renesans karolinski,<br />

moment, w ktorym moma dostrzec zalqzki tego, co stalo si~ pMniej<br />

Eurapq. Ale po co ta data przelomu, rok tysi~zny? Co do wyraznego<br />

rozgraniczenia mi~dzy tym co nazywamy czasami nowoZytnymi a sredniowieczem<br />

- czy one istnieje? Jest to tak malo pewne, ze prace Bronislawa<br />

Geremka przechodzq ponad tq granicq, nie biorq jcj zupelnie pod uwag~.<br />

Istniejq wydarzenia symboliczne, jak zdobycie Konstantynopola, ktore<br />

polozylo kres c~ci bizantynskiej historii sredniowiecza i ktore przypomina<br />

ogromne obawy ludzi owczesnych wobec przeraiajqcego naporu cywilizacji<br />

calkowicie odmiennej i wrogiej. A data 1492, szczegolnie symboliczna, dzis,<br />

w pi¢setnq rocznic~ odkrycia Ameryki, hucznie obchodzona. Wraz z otwarciem<br />

na Nowy Swiat zaczyna si~ w rzeczywistosci rozszerzenia historii<br />

zachodniej na calq nasZq planet~. Sq to daty symboliczne, ale nie odpowiadajq<br />

one zdecydowanym p~kni~ciom w tej historii, ktora nas interesuje<br />

bardziej niz historia wydarzen, mianowicie pogl~bionej historii spoleczenstw<br />

i kultur. Jacques Le GolT na przyklad jest zdania, :i:e sredniowiecze trwa do<br />

XVIII wieku, i nie myli si~. Gdy mowimy 0 feudalizrnie, do kiedy trwajqjego<br />

konsekwencje wedlug periodyzacji marksistowskiej? Az do poczqtkow<br />

rewolucji przemyslowej. Czyli do XVIII wieku.<br />

'BRONISLAW GEREMEK: Mi~dzy mnq a Georges'em Duby jest mala<br />

roznica wieku, jestem nieco mlodszy i dlatego zwiqzany z nim nie tylko<br />

wi~zami bliskiej przyjazni, ale rowniez poczuciem, ze jestem jego uczniem.<br />

Wlasnie lektura jego ksiqzek ukazala mi, ze sredniowiecze nie jest<br />

zamkni~te datami granicznymi. Podobnie jak nasz przyjaciel Jacques Le<br />

GolT uwazamy, ze sredniowiecze si~ga az po XVIII wiek . Ale najwamiejsze<br />

jest to, ze kiedy czytalem Mfu;onnais Georges'a Duby, mialem wrazenie<br />

uczestniczenia w jego wysilkach rekonstruowania obrazu szczegolnego<br />

spoleczenstwa. A nie moma powiedziec, ze wyr6:i:niajqce i szczeg6lne cechy<br />

jakiegoS spoleczenstwa definiuje si~ poprzez daty. Co to jest data graniczna?<br />

Jest to arbitralna decyzja historyka, ktory narzuca istnienie slupow Herkulesa,<br />

kt6ry wedlug swego wyboru okresla granice. Czytajqc Georges'a<br />

Duby naliczylem si~ podejscia do czlowieka i do spoleczenstwa, sledzi on ich<br />

wzajemne powiqzania. To znaczy specyfik~, cechy charakterystyczne.<br />

Kiedys zabawialem si~ badajqc stosunek europejskiej opinii publicznej<br />

do upadku Konstan tynopola. Czytalem kroniki europejskie, czytalem<br />

rowniez kroniki bizantynskie. Czym byl rok 1453? OczywiScie bylo to<br />

wydarzenie przelomowe. Ludzie owczeSni rozumieli, ze cos si~ zrnienia, cos<br />

bardzo wamego. Cywilizacj~ tworzy nie poczucie bycia razem, lecz obawa<br />

przed innymi. ChrzeScijanstwo sredniowieczne szukalo pozytywnego odniesienia<br />

w idei wypraw krzyzowych, ale do ksztaltowania swiadomosci<br />

europejskiej przyczynily si~ w sposob decyd uj,!cy wielkie powszechne<br />

obawy: najpierw strach przed Mongolami, pozniej przed Turkami. Europa<br />

powstala poprzez kolejne akty wycofywania si~. Zastanawiam si~, jak<br />

w roku 1492, wraz z odkryciem Ameryki i Nowego Swiata, Europa, ktora


6 Z G. DUDY I D. GEREMKIEM ROZMAWIA P. SAINTENY<br />

uwaiala si~ za Swiat, mogla nagle odkryc, ie jest tylko czttscil! Swiata jej<br />

nieznanego. Imam wraienie, ie w 6wczesnej swiadomosci fakt ten byl<br />

o wiele mniej wainy, nii my widzimy go dzis. Istnieje pewien rozdzwittk<br />

rni~dzy rzeczywistym przelomem w poznaniu swiata a uswiadomieniem<br />

sobie przewrotu w wiedzy 0 nim. Profesorowie Uniwersytetu w Krakowie,<br />

kt6rzy w koncu xv wieku nauczali kosmografii, czyli geografti, w swoich<br />

wykladach zaledwie wspominali 0 odkryciu Ameryki. Szukali przede<br />

wszystkim symboliki mapy, znaczenia nazw i form geograficznych i swobodnie<br />

czerpaJi argumenty z dziel geograf6w staroiytnosci. Wiedza empiryczna<br />

gromadzona podczas odkryc wydawala si~ nieprzydatna i malo<br />

fascynujl!ca. Nikt nie mial poczucia przelomu. W przeciwienstwie do tego<br />

upadek Konstantynopola odczuwany byl jako przelom. Powiedzmy wittc,<br />

ie sredniowiecze, takjak rozumieje Georges Duby,jak rozumieje Jacques<br />

Le Goff, sredniowiecze rzeczywiste, to sredniowiecze bardzo powolne.<br />

Trwajl!ce bardzo dlugo. I to jest pow6d, dla kt6rego czujemy si~ tak<br />

dobrze, z tym dlugim trwaniem Braude1a.<br />

Sklonii: czytelnika francuskiego do uznania na przyklad Ludwika XIV za<br />

czlowieka sredniowiecza 10 jednak zamierzenie bardzo ambilne. Wedlug<br />

powszechnego mniemania wiek XVll to jui nie sredniowiecze. A wiek XVlll<br />

Iym bardziej nie.<br />

BRONISLAW GEREMEK: Jest to niewl!tpliwie pewna arogancja nowej<br />

historii, kt6ra chce ignorowac polityk6w, chce ignorowac wydarzenia, chce<br />

widziec tylko rzeczywistosc mas ludzkich. Ale jest prawdl!, ie w iycitl<br />

zbiorowym niewiele si~ zmienia. Czy na przyklad renesans zmienil cos<br />

w iyciu codziennym ludzi? Byla to zmiana bardzo istotna jedynie<br />

w sposobie iycia i myslenia elit.<br />

GEORGES DUBY: A chlopi francuscy w 171/ roku nie iyli inaczej,<br />

a w kaidym razie iyli z pewnosci,! gorzej, nii chlopi francuscy w czasach<br />

swi~tego Ludwika.<br />

Czym Ilumaczy Pan fakt, ie hadania nad sredniowieczem, po okresie<br />

pewnego zaniedbania, cieszq si(! ( we Francji) lak wielkq popularnosciq<br />

- moina powiedziec, ie jesl 10 zauroczenie. Czym Pan je r1wnaczy?<br />

GEORGES DUBY: Rzeczywiscie jest to zauroczenie. Trzeba tu rozr6inic<br />

dwie sprawy. Wieki srednie byly terenem badan bardzo atrakcyjnym dla<br />

rozwaian metod ologicznych. Bardzo dlugo teren ten pozostawiano historii<br />

tradycyjnej, uprawianej z jednej strony przez erudyt6w wyksztalconych<br />

w Ecole des Chartres (Szkole Archiwalnej) we Francji, kt6rzy - jak<br />

Aleksander Gieysztor - zajmowali si~ gl6wnie opracowywaniem dokument6w,<br />

ich odczytywaniem, klasyfikowaniem, sprawdzaniem autentycznosci<br />

h6del, z drugiej strony przez historyk6w prawa badaj'lcych funkcjonowanie<br />

instytucji i form, w jakie uj~te bylo iycie spoleczne, nie stanowi'lcych


SREDNIOWIECZE - KOLEBKA EUROPY<br />

7<br />

jednak calej historii spoleczenstwa. Byl to wi~c praktycznie obszar<br />

dziewiczy, gdzie moma bylo stawiac nowe, zupelnie nowe pytania.<br />

Odnosilo si~ to rowniei do wieku XVI. Naleiy zwrocic uwag~, ie z dwoch<br />

ludzi, ktorzy zaloiyli i rozpropagowali "Annales", Marca Blocha i Luciena<br />

Fabvre'a, jeden pracowal nad sredniowieczem, a drugi nad XVI stuleciem.<br />

Nie jest to przypadek, ie propozycja innego widzenia historii wyszla od<br />

nich, ktorzy bad ali te malo znane epoki. J ak uprawiac histori~? Przede<br />

wszystkim nie indywid ualnie. To sprawa podstawowa. Historycy winni, jak<br />

to robil Bronislaw Geremek, wspo/pracowac z ekonomistarni, socjologami,<br />

etnologami. Nie zamykac si~ w ciasnym wi~zieniu, w jakim zamkn~la si~<br />

historia pozytywistyczna. Oznacza to rowniei obserwowanie biegu historii<br />

nie tylko w tym, eo najbardziej widoczne, poprzez wydarzenia, poprzez<br />

"wielkich ludzi", "aktorow historii". Jest to powierzchnia, a trzeba<br />

poznawac pot~my, gl~bszy nurt, plynqcy znacznie wolniej, gdyi to on jest<br />

motorem rozwoju cywilizacji. Tego chcialy "Annales". Tak wi~ jeieli<br />

chodzi 0 bogactwo tematow bad an, we Francji historia sredniowiecza<br />

oferuje ich znacznie wi~ej nii historia wspolczesna. To jeden aspekt.<br />

Drugi to gust czytelnikow. Wrocimy jeszcze do tego tematu; ie nasz<br />

poglqd, Bronislawa Geremka i moj, jest sluszny, dowodzi fakt, ie nasze<br />

ksiqiki si~ sprzedajq. Mamy wraienie, ie spelniamy oczekiwania. Piszemy<br />

.zawsze dla naszych kolegow historykow i dla student6w, ale jui nie<br />

wylqcznie dla nich, leez dla znacznie szerszego grona czytelnikow. Takie<br />

sluchaczy, gdyi pracujemy rowniei dla radia i telewizji. Mysl~, ie to nowe<br />

zainteresowanie historiq sredniowiecza - mowi~ 0 Francji, nie wiem, czy<br />

tak jest w Polsce - rna swe zrodlo w tym, ie nasze spoleczenstwo w gruncie<br />

rzeczy Zle si~ czuje w szarym i smutnym otoczeniu. Z jednej strony chce<br />

znac swojq toisamosc, szuka korzeni. Szuka tei obszaru dla marzen. Dla<br />

Francuzow wieki srednie sl! troch~ tym, czym dla Amerykanow byl Dziki<br />

Zachod. Widziano tam wymarzone, choc nie zawsze rzeczywiste cnoty<br />

naszych przodkow, a takie inny swiat, w ktorym moina umieszczac swoje<br />

zludzenia. We Francji spowodowalo to zainteresowanie areheologiq nowoczesnq,<br />

ktora zajmuje sit;: jui nie tylko samymi zabytkami, ale wszystkirni<br />

aspektami iycia materialnego, najmniejszyrni sladami pozostawionyrni<br />

przez ludzi iyjqcych w czasach Filipa Augusta.<br />

BRONISLAW GEREMEK: Zgadzam sit;: z Twojq analizq dotyczqcq<br />

epistemologii, ale ciekaw jestem, jakie jest iroolo tak szerokiego zainteresowania<br />

czytelnikow sredniowieczem? Sqdzt;:, ie naleialoby tu dostrzegac pewien<br />

rodzaj stratygrafii. Mamy tu wi~c najpierw poszukiwanie egzotyki, ktora jest<br />

najbliiej, ktora znajduje sit;: w naszych wlasnych korzeniach, w naszej tradycji,<br />

i to jest glowny motyw. Glowny, i moim zdaniem - jdli wolno mi wydac sqd<br />

wartosciujqcy - bardzo pozytywny. To bardzo wame, ale jest jeszcze cos<br />

innego: sredniowiecze ukazuje model spoleczenstwa uporzl!dkowanego, spoleczenstwa,<br />

w kt6rym czlowiek nie czuje sit;: wyalienowany, spoleczenstwa, gdzie<br />

wiara chrzeScijaitska jednoczy; no eoz, to tylko marzenie ...


8 Z G. DUBY I B. GEREMKIEM ROZMAWIA P. SAINTENY<br />

GEORGES DUBY: Zgadzasz si~ ze mn~. ze jest to obraz falszywy ...<br />

BRONISLAW GEREMEK: Oczywiscie. Doda!bym jeszcze, ze jest to<br />

marzenie niebezpieczne. Jest w nim cos jakby - przesadzam tutaj - pokusa<br />

totalitaryzmu. Bo spo!eczenstwo. ktorejest zorganizowane, gdzie wszystko<br />

jest w najlepszym porz~ku, gdzie ideologia jest zgodna z wiar~, gdzie<br />

podzial roi spolecznych idzie w parze z uzasadnieniem ideoiogicznym,<br />

gdzie organizacja tego spoleczenstwa i sposob patrzenia na zycie Sll zgodne<br />

z Bozymi przykazaniami ... Rozumiem takie marzenie. Ale boj~ si~ go.<br />

GEORGES DUBY: Tak, i zreszt~ zgadzasz si~ ze mn~: Ty i ja probujemy<br />

ten ideal zdemistyfikowac, gdyz ukazujemy wieki srednie rome od<br />

wyobrazen 0 nich. Na przyklad zawsze gdy mowi~ 0 kobietach, wskazuj~,<br />

ze pozycja kobiety nie byla dokladnie taka, jak jq opisuje Regine Pernoud.<br />

I ze spoleczenstwo w tym okresie bylo znacznie mniej uporzqdkowane, niz<br />

si~ sqdzi. i.e wbrew pozorom, wbrew temu, co moma by sqdzic wierz~c<br />

slowom duchownych, jedynych iudzi, ktorych opinie znamy, czy tez<br />

badajqc zewn~trznq otoczk~, jak~ stanowiq instytucje - mowi~ wyrainie:<br />

wbrew pozorom Europa w XI wieku bynajmniej nie byla chrzeScijanska!<br />

Trzeba bylo stuleci, aby si~ tak~ stala.<br />

BRONISLAW GEREMEK: Calkowicie podzielam ten pogl~d. Mysl~<br />

jednak. ze spoleczenstwo sredniowieczne zylo w nieustannym dramatycznym<br />

napi~ciu mi~dzy skr~powaniem ideologiq a codziennym zyciem.<br />

Czytalem Histoire des femmes, czytalem tez Twoj rozdzial poSwi~cony<br />

milosci dworskiej ... Jest to podejscie, ktore lamie wlaSciwie wszystkie<br />

stereotypy sredniowiecza. Oto kobieta jako osoba wazna i dominuj~ca na<br />

scenie kulturalnej i w wyobrazeniu spolecznym. Kobieta wykluczona,<br />

zepchni~ta na margines. Kobieta jako wnoszqca rowniez seksualnosc.<br />

W widzeniu swiata narzuconym przez sredniowieczny Kosciol kobiet~<br />

otaczala podejrzliwosc i nieufnosc. Tak, mysl~, ze w r6Zny sposob pr6buje<br />

si~ zdemistyfikowac sredniowiecze. Ale trzeba tez przyznac, ze wykorzystujemy<br />

upodobanie dla sredniowiecza 0 nowym obliczu, bez tego nasze<br />

proby demistyfikacji bylyby daremne.<br />

Odwai(! si(! stwierdzii:, ie to powszechne zainteresowanie rna dwa oblicza.<br />

W dzienniku takim jak "Le Monde" kaida praca na temat sredniowiecza,<br />

zwlaszcza prace Pana, jest natychmiasl analizowana, hye moie nawet<br />

z wi(!kszym zainteresowaniem, nii poswi('ca sif innym epokom. Liczha<br />

artykulow poswi(!conych sredniowieczu jest, w kaidym razie w "Le Monde",<br />

znaczna. Ale poza tym jest drugie oblicze. sq powiesci - mowil Pan 0 Regine<br />

Pernoud - jest Jeanne Bourin ze swym bestsellerem La Chambre des dames.<br />

Chcialhym wiedziee, czy historycy,jakimi Panowie jestdcie, przyznajq si(! do<br />

pokrewienstwa z tym rodzajem literatury, czy tei ukazuje on zhyt romantyczny,<br />

a wifc podejrzany ohraz sredniowiecza?


SREDNIOWIECZE - KOLEBKA EUROPY<br />

9<br />

GEORGES DUBY; Powiedzialbym, ze powidci historyczne z jednej<br />

strony nam sluz~, gdyz kieruj~ ku nam uwagy czytelnik6w; z drugiej strony<br />

przekazujl! niebezpieczny obraz sredniowiecz:l, wyidealizowany i nierzeczywisty,<br />

0 kt6rym przed chwil~ m6wil Bronislaw Geremek.<br />

ezy w Polsce studia, prace nad sredniowieczem wzbudzajq podobne zainteresowanie,jak<br />

we Fra'ncji? ezy polscy czytelnicy interesuJq sit! historiq w og61e,<br />

czy interesuJq sit! sredniowieczem?<br />

BRONISLAW GEREMEK: W Polsce zainteresowanie historil! dotyczy<br />

przede wszystkim prawa do poznania prawdy 0 XX wieku, 0 tym<br />

wszystkim, 0 czym cenzura nie pozwalala m6wie i co bylo falszowane przez<br />

oficjalnl! propagandy. Ale r6wniez sredniowiecze fascynuje i pocil!ga. Mam<br />

wrazenie, ze w Polsce, kraju glyboko katolickim, 0 wiele bardziej katolickim,<br />

nizjest obecnie Zach6d, patrzy si y na wieki srednie z pewnl! nostalgi~.<br />

przede wszystkim istnieje wyrazne zainteresowanie epok~, w kt6rej Polska<br />

przez chrystianizacjy nalezala w pelni do Europy; obecne dl!:i:enia do<br />

integracji z EuroPl! znajdujl! w niej nie tylko korzenie, ale r6wniez<br />

uzasadnienie. lest w tym tahe pewien konserwatyzm Polak6w zwr6conych<br />

ku przeszlosci, kt6ry kaze w sredniowieczu, epoce tak bardzo chrzdcijan­<br />

.skiej, szukac realizacji marzen. ledno jest pewne: Polacy Sl! zafascynowani<br />

tym, co dzialo si y w sredniowieczu, i obrazem sredniowiecza.<br />

lnteresujqce wydajq sit! zmiany, Jakim podlegal w ciqgu ostatnich stuleci<br />

obraz sredniowiecza. Byly okresy, gdy opinia publiczna oceniala sredniowiecze<br />

wysoko, byly tez takie, gdy je wrt!cz lekcewazono. Na przyklad<br />

Bronislaw Geremek napisal, ze w epoce Oswieceni.a sredniowiecze uwaiano<br />

za sprzeczne z rozumem. ezy Pan podziela ten poglqd?<br />

GEORGES DUBY; Owszem. Ale to zaczylo siy znacznie wczeSniej wraz<br />

z Odrodzeniem. Sam term in "sredniowiccze" - jak juz powiedzialem<br />

- oznacza wiek sredni, przejsciowy, malo znacz~cy, ukuto go dla scharakteryzowania<br />

okresu mo:i:liwego do pominiycia, rozdzie\aj~cego dwie epoki,<br />

kt6rymi warto siy zajmowac, to znaczy terazniejszosc, w kt6rej siy<br />

znajdujemy i zloty wiek, do kt6rego siy odnosimy, czyli staroZytnosc. To<br />

ludzie renesansu stworzyli takie pojycie, co w rezultacie stawialo poza<br />

nawiasem - i to az do naszych czas6w - dlugi, bo prawie tysil!c1etni okres<br />

historii Europy. Pojycie to utwierdzalo siy w tej mierze, w jakiej kultura<br />

wyrosla z Odrodzenia rozprzestrzeniala siy i rozwijala. Szczeg61nej mocy<br />

nabralo w epoce Oswiecenia, w okresie, gdy w imiy rozsl!dku odrzucono<br />

wszystko, co mialo bye zabobonem i ciemnotl!, a tym wlasnie bylo<br />

sredniowiecze dla Voltaire'a i filozof6w XVIII wieku: epokq, w kt6rej<br />

utwierdzila siy i urosla do wielkiej potygi "hanba", czyli religia chrzeScijanska.<br />

Potem nast~pila reakcja, wlasnie przeciw Oswieceniu i temu, co bylo<br />

jego rezultatem, mianowicie rewolucja. Wraz z kontrrewolucj~, Scislej


10 Z G. DUllY I B. GEREMKIEM ROZMAWIA P. SAfNTENY<br />

m6wi,!c za Chateaubriandem, prawem kontrastu zacz~to zachwycac si~<br />

sredniowieczem. Styl trubadurow fascynowal. Pierwszym, dla kt6rego<br />

wszystko wyroslo ze sredniowiecza, byl Michelet. Poiniej, w dobie Trzeciej<br />

Republiki, okres srcdniowieczny znalazl si~ ponownie w cieniu. Obecnie<br />

powraca pewnego rodzaju fascynacja sredniowieczem.<br />

W 1989 roku opublikowal Pan w "Revue europeenne de sciences sociales",<br />

czasopismie wydawanym w Genewie, arlykul, klDry pozwoli nam kon­<br />

Iynuowac rozwazania nad zmianami, Jakie zaszly IV pojmowaniu sredniowiecza<br />

od czasow Odrodzenia po chwil? obecnq. Jesl 10 z Pariskiej slrony<br />

proba podniesienia rangi lego okresu hL~/orii, klory jesl Panu drogi, a dla wielu<br />

innych ciqgle jeszcze jesl synonimem obskuranlyzmu, ciemnym, niezrozumia­<br />

Iym sredniowieczem. Przedslawil Pan trzy wydarzenia i zadal cZYlelnikom<br />

pylanie: klore z nich mialo miejsce w .~redniowieczu'! Syluacja pierwsza<br />

dOlyczyla czlowieka, klory chcqc sprawowac wladz? w sposob mqdry i odpowiedzialny<br />

zapoznaje sif} z wszyslkimi panujqcymi w danym czasie poglqdami,<br />

a decyzje podejmuje po zasif}gnif}ciu rad wielu swiallyell lu(izi.<br />

Przyklad drugi dOlyczyl przed~/awienia lealralnego dramalu 0 Judycie i Holofernesie,<br />

w klorym glowne role mieli grac dwaj skazani na smierc. Skazanemu,<br />

klory gral rolf} Judyly, powiedziano: jezeli zelniesz glowf} Holofernesowi,<br />

bf}dziesz wolny. Falszywa Judyla przyslaje na 10 i rzeczywiscie scina glowf}<br />

aklorowi-skazancowi... W trzecim przykladzie cllOdzi 0 malzenslwo, klore nie<br />

moze ZOSlac zawarle, gdyz rodzina dziewczyny uwaza, ze clilopiec nalezy do<br />

rasy nieczyslyell i pochodzi z Ir?dowalej rodziny. Prosz~ nam wyjaSllic, w jakiej<br />

epoce miala miejsce kazda z Irzech przed~/awionych syluacji'!<br />

BRONISLAW G EREMEK: Pisz'!c ten artykul chcialem przeciwstawic si~<br />

negatywnym stercotypom nagromadzonym wokol sredniowiecza. Stereotypy<br />

te istniej'l- nawet w j~z yk u . l ezeli mowi si~ 0 czyms, ze jest sredniowieczne,<br />

oznacza to, ze jest ci em ne i obskuranckie. Z tak,! ocen,! spotykamy si~<br />

stale w j~zyku wsp6lczesnym mimo znacznego wzrostu wiedzy 0 sredniowieczu.<br />

Ci,!gle jeszcze pozostaje slad tej matrycy j~zykowej, kt6ra tworzyla<br />

negatywne stereotypy w odniesicni u do sredniowiecza. Ten 'krotki tekst<br />

il ustruje moj,! zyw,! dyskusjy z szerokim gronem czytelnik6w. Najbardziej<br />

wsp61czesna wydaje si ~ pierwsza z przedstawi onych sytuacji: polityk,<br />

czlowiek rozumny, ktory poszukuje rozwi,!zan korzystnych dlajego wladzy<br />

i dla ludzi. Tymczasem rzecz dzieje si~ na Rusi K ijow~ ej w X wieku,<br />

a wi~c w zacofanym jakoby sredniowieczu. Drugi przyklad, okrucienstwo<br />

widowiska, kt6re wydaje si~ nalezec do innej niz nasza cywilizacji i kt6re<br />

mogloby ilustrowac cwo rzekome barbarzynstwo sredniowiecza, mial<br />

miejsce w XVI wieku, w pelni Odrodzenia. W Europie nowozytnej, tej<br />

rozumnej Europie, ktora odcina si~ od wiekow srednich. I wreszcie trzeci<br />

przypadek, moma s,!dzic reprezentatywny dla spoleczenstwa tradycyjnego,<br />

sredniowiecznego, istnial system klanow i podzial6w, rozgrywa si~ w... XX<br />

wiek u, na Potwyspie Iberyjskim. Probuj~ przeciwstawic si~ ujemnym wyob­


SREDNIOWIECZE - KOLEBKA EUROPY<br />

11<br />

raieniom 0 sredniowieczu i wydaje sil(:, ze my, historycy tej epoki, choc<br />

ukazujemy inn'! jej wizjl(:, nie jestesmy w stanie przelamac tych stereotypow.<br />

Przeciwstawiam sil(: czamej legendzie, lecz nie mogl(: akceptowac przesadnego<br />

odbr'lZowiania wiekow srednich. Obserwuje sil(: wykorzystywanie - ktore<br />

nazwalbym ideologicznym i politycznym - sredniowiecza uwaianego za<br />

epokl(: wymarzon'!, kiedy to istniala perna rownowaga miydzy organizacj,!<br />

swiata i wyobraieniem 0 nim. lnnymi slowy, za epokl(:, w ktorej wiara<br />

chrzeScijanska byla nie tylko wyznawana i akceptowana, ale takZe praktykowana<br />

w iyciu. Chciano by widziec w takim sredniowiecznym spoleczenstwie<br />

chrzescijanskim obraz spo!eczenstwa szcz~sliwego. Legenda przedstawiona<br />

w rozowych barwach jest rownie falszywa jak czama legenda.<br />

ezy to nie Le GoffnapLwl: sredniowiecze ze swymi katedrami jest pi~kne ale<br />

czy moiczytelnicy chcieliby iyc w tamtych czasach?<br />

BRONISLAW GEREMEK: Trafnie postawione pytanie, lecz s,!dzy, Ze jest<br />

ono adresowane do bistoryk6w, a nie do czytelnikow. Pytanie, jakie nalezy<br />

postawic czytelnikom, brzmi: czy wiesz, ze sredniowiecze bylo czyms wiycej<br />

niz epok,! zacofan,! i sprzeczn,! z rozumem? Opinia publiczna sklania siy<br />

raczej ku czamej legendzie, a nie gloryfikacji sredniowiecza. Gloryfikuj,! je<br />

niektorzy historycy i niekt6rzy ideologowie.<br />

A propos zachwytu flad sredniowieczem, najbardziej iarliwym jego chwalcq<br />

jest historyk Leopold Glmicot, ktory mowi 0 tej cywilizacji chrzeScijanskiego<br />

Zachodu, ie byla dzielem niezrownanym, i ktory, w swym entuzjazmie, chcial<br />

usunqc okreSlenie "wieki srednie" [Moyen Age] i zast,!pic je terJllil1em<br />

"wieki pierwsze" [premier Age]. Pierwsze czyli, w rozumieniu Genicot,<br />

rozpoczynajqce wszystko, b~dqce wzorem i ukladem odniesienia.<br />

BRONISLAW GEREMEK: W tym podejsciu szczegolnie wazne wydaje<br />

mi sil(: to, ze nie nalezy umieszczac sredniowiecza mil(:dzy epok,! starozytn,!<br />

i epok,! nowozytn'!, lecz uwazac je za pewien pocz'!tek. Prawda, iz Europa<br />

uksztaltowala si y na fundamencie dziedzictwa starozytnosci, lecz rowniez<br />

i przede wszystkim w wyniku zderzenia dwoch zjawisk: barbarzynstwa<br />

i cywilizacji. Zderzenie to mialo miejsce w sredniowieczu. Ta idea Europy,<br />

ktor'! w epoce Odrodzenia przedstawiano jako kontrpropozycjy wobec<br />

chrzeScijanstwa, jako proces laicyzacji, probuj,!c odnaleZc dziedzictwo<br />

starozytnosci - idea ta narodzila siy, przeciwnie, z tego zderzenia, ktore<br />

badaj,! Jacques Le Goff czy Aron Guriewicz w sredniowieczu.<br />

GEORGES DUBY: Mlodzi mediewisci francuscy zaczyli opracowywac<br />

nowy program bad an. Pragn,! zrozumiec i okreslic dokladnie, jakie bylo<br />

miejsce chrzescijanstwa w ogole, a zwlaszcza Kosciola chrzeScijanskiego<br />

w kuIturze, ktora rozwinyla si y, nie powiem, ze w ci,!gu ca/ego sredniowiecza,<br />

gdyz okres ten jest bardzo dlugi, lecz w chwili, gdy rozpocz'!l sil(:


12 Z G . DUBY lB. GEREMKIEM ROZMAWlA P. SAINTENY<br />

i nabieral mocy wielki ruch wzrostu, to znaczy mi~dzy okresem karolinskim<br />

i wiekiem XIII, kiedy to uksztaltowala si~ kultura europejska.<br />

Musimy probowac dokladnie ocenic rol~ chrzeScijanstwa i KoSciola.<br />

S:j,dz~, ze trzeba na nowo podj:tc ten problem w calosci, gdyz zagadnienie<br />

zostalo ile postawione, odwrocone, w wyniku uprzedzen b:j,dz pro-, b:j,di:<br />

anty-katolickich. Wracaj:j,c do Panskiego pytania dotycz:j,cego Genicota,<br />

s:j,dz~, ze niewielu jest ludzi, ktorzy wypowiadajqc slowo "sredniowiecze"<br />

zastanawiaj:j, si~ nad jego znaczeniem. Dla nich jest to etykietka. Moim<br />

zdaniem termin "sredniowiecze" obejmuje zbyt wiel e treSci i nalei:aloby<br />

przyjqc bardziej szczegolow:j, periodyzacj~, chocby tylko po to, by lepiej<br />

zrozumiec losy tej Europy, ktora powstala wlasnie w okresie nazwanym<br />

przeze mnie glownym okresem sredniowiecza.<br />

Czy pokcie sredniowiecza mozna slosowac w odniesieniu do innych cz~sci<br />

swiala? Czy islniejq "sredniowiecza" nie-europejskie?<br />

GEORGES DU1Y: Poj~e sredniowiecza odnosi si~ tylko do ElJropy i to<br />

tylko do cz~sci tego, co tradycyjna geografia, ta z atlasow naszego<br />

dziecinstwa, nazywala Europll. Odnosi si~ wylqcznie do chrzescijanstwa<br />

lacinskiego, to znaczy do Europy dzisiejszej obejmujqcej rowniei: Polsk~,<br />

Czecho-Slowacj~ i W~gry . Na tym koniec. Nie ma sredniowiecza chinskiego,<br />

nie istnieje sredniowiecze egipskie ani tureckie. Przypominam sobie,<br />

ze Femand Braude! naklanial mnie kiedys do napisania pracy, ktorej nigdy<br />

nie napisalem, poniewaz nie moma jej napisac. Dla serii, ktorq redagowal,<br />

mialem napisaC ksi4Zk~ pod tytulem Sredniowiecza. W rzeczywistosci jesl<br />

tylko jedno sredniowiecze, sredniowiecze europejskie. Oczywiscie moina<br />

przenieSc poj~cie sredniowiecza, rozwazac, czy w rozwoju cywilizacji<br />

chinskiej lub japonskiej istnieje [aza, w ktorej zjawiska spoleczne czy<br />

gospodarcze wykazujq jakqs analogi~ z tymi, jakie mialy miejsce w Europie<br />

mi~dzy V i XV stuleciem. Lecz bardzo szybko spostrzegamy, ze chociaz<br />

[aza taka istniala i choc porownanie nie jest bezuzytcczne, to jednak<br />

niezgodnosci S4 Iiczniejsze niili podobienstwa. Poj~ie sredniowiecza<br />

zostalo stworzone dla Europy i tyl ko dla Europy zachowuje waznosc.<br />

Czy zgadza si~ Pan z Bronislawem Geremkiem. ze w zadnym okresie swej<br />

hislorii Europa nie hyla lak spojna. jak w .§redniowieczu. gdy opierala si~<br />

z jednej slrony na sacerdotum. z drugiej na studium; za lakq spojnosciq<br />

mozemy dzis lylko l~sknic?<br />

GEORGES DUBY: Mysl~, ie Europa powstala mi~dzy VIII a XIII<br />

stuleciem i nigdy nie byla tak zjednoczona jak wtedy. Jestem 0 tym<br />

przekonany. Warto zastanowic si~ nad wie!kim p~kni~iem mi~dzy chrzeScijanstwem<br />

lacinskim i greckim, ktore zaostrzylo si~ w XI wieku, nad tym<br />

pionowym p~kni~iem biegnqcym przez Po/wysep Balkanski i dzie!qcym<br />

Wschod od Zachodu. Prosz~ wsi:tsc do samochodu alba do pociqgu<br />

i pojechac z Wiednia do Belgradu. W pewnym momencie odniesie Pan


SREDNIOWIECZE - KOLEBKA EUROPY<br />

13<br />

wrazenie, jakby znalazl si~ Pan w innym sWleCie. Wczoraj oglqdalem<br />

w kinie film produkcji iranskiej, widziane w nim postacie: kobiet i m~zczyzn,<br />

natychmiast kojarzyly mi si~ z mieszkancami Serbii. Ale wjedZrnY do<br />

Chorwacji, zobaczymy zupelnie inny swiat. Podboj ottomanski zatrzymal<br />

si~ prawie na tej samej linii, co jeszcze pogl~bia granic


14 Z G. DUBY lB. GEREMKIEM ROZMAWIA P. SAINTENY<br />

ku unii politycznych, a nast~pnie gospodarczych, przy czym obie oka7..aly<br />

si~ korzystne, a ich zasi~g z wolna si~ powi~ksza. Gdybysmy jednak chcieli<br />

porownac Wspolnot~ Europejskll w dzisiejszym ksztalcie z wizjll Europy<br />

stworzonll przez Jeana Monneta i Roberta Schumana, r6Znica okaze si~<br />

ogromna. Monnet i Schuman widzieli Europ~ przede wszystkim jako swiat<br />

wspolnych wartosci umozliwiajllcych budow~ wspo1noty gospodarczej<br />

i politycznej, minimalizowanie konfliktow i wewn~trznej rywalizacji, a takze<br />

nierownosci w rozwoju. Brak wlasciwej reakcji Europy na wydarzenia<br />

z kOilca 1989 roku, kiedy duch swiata, heglowski Weltgeist, przemiescil si~<br />

do Europy Srodkowej, dowodzi, jak bardzo jesteSmy od tego dalecy.<br />

Zdaniem Pana najwlaiciwszq reakcjq byloby rozszerzenie kr(!gu, ale wedlug<br />

jakich wartosci dokonac otwarcia drzwi!<br />

BRONISLAW GEREMEK: Trzeba po prostu zadae pytanie z egzaminu<br />

wst~pnego: jak jest u was z wolnoscill, instytucjami demokratycznymi,<br />

z gospodarkll rynkowll? Wolnose jest niepodzielna, obejmuje rowniez<br />

problemy gospodarcze. Ale to sarno pytanie musi bye postawione wszystkim,<br />

nie tylko Turcji, lecz takZe republikom baltyckim, Ukrainie i Rosji,<br />

gdyz choe Europa rna bye kontynentem otwartym, nie moZe przeksztalci6<br />

si~ w oberz~ hiszpanskll. Warunki wejScia muszll bye klarowne.<br />

Dlaczego, gdy wyst(!puje Pan w mediach jako polityk, nigdy nie odwoluje si(!<br />

Pan do tamtej Europy. sredniowiecznej?<br />

BRONISLAW GEREMEK: Poniewaz sredniowieczne doswiadczenia Europy<br />

zawierajll dwuznaczne przeslanie, a dwuznacznosc ta moZe wywolae<br />

niekorzystny oddzwi~k w obecnej budowie zjednoczonej Europy. Europa<br />

sredniowieczna opierala si~ na wartosciach, przenikaly one gl~boko<br />

wszystkie dziedziny Zycia. Kosciol i pans two byly ze sobll scisle zwillzane,<br />

wiara okreSlala horyzont myslowy, a wszystkie zachowania ludzi musialy<br />

bye jej podporzlldkowane. Jednose Europy realizowala si~ zatem poprzez<br />

scalajllCl! sil~ chrzescijarlstwa . Z jednej strony wid~ w wartosciach<br />

chrzeScijanskich istotny fundament duchowy jednosci europejskiej, z drugiej<br />

strony obawiam si~, ze dziedzictwo wiekow srednich nie wniesie tutaj<br />

trdci integrujllcych. Fundamentalizm islamski poczynil juz spustoszenia.<br />

Na drodze Europy moze w pewnej chwili pojawie si~ niebezpieczenstwo<br />

fundamentalizmu katolickiego, a doswiadczenia sredniowiecza moglyby<br />

dostarczye usprawiedliwienia dla niego.<br />

tlum. Mieczyslaw Warias<br />

Powyi:szy lekst slanowi fragment ksi~zki<br />

wydawnictwie Editions du SeuiI.<br />

przygotowywanej do druku w paryskim


CZESLA W DEPTULA <br />

SWIAT MITU <br />

SWIAT WYOBRAZEN <br />

Tematem tego artykulu b€dzie wizja historii i kosmosu, jaka wylania si€<br />

z mentalnosci stedniowiecznej. Jest ona rezultatem przedziwnego splotu,<br />

konJrontacji pomi(ldzy "archaicznymi" postaciami mitu genezy a dominacjq<br />

kosmologii oraz miedzy cyklicznq koncepcjq czasu a przekazem Objawienia<br />

judeo-chrzeScijahskiego. Tradycja kulturowa sredniowiecza byla tradycjq<br />

kumulatywnq. Uksztaltowane przez niq widzenie rzeczywistosci bazowalo na<br />

s;eregu tradycji wczdniejszych, dolqczalo do nich elementy nowe i zostalo<br />

przekazane w wi€kszym lIii si€ moina spodziewac zakresie daL~zym etapom<br />

rozwoju naszej cywilizacji.<br />

Owczesna umyslowosc - umyslowosc spoleczenstw agrarnych - pozostawala<br />

umyslowosciq tradycjonalistyczllq, 0 licznych cechach wspOlnych<br />

z umyslowosciq ludow "prymitywnych" badanych przez antropologi€ kulturowq.<br />

MowUtc 0 przedch rzeScijanskicll korzeniach wyobraien genetycznych<br />

w sredniowieczu, uwzgl(ldn iamy lakie dziedzictwo cywilizacji grecko-rzymskiej.<br />

Jego Junkcja w ksztalto wCllliu obrazu przeszlosci miala rDine aspekty,<br />

mi€dzy innymi najszerzej uwzgl€dniany w nauce aspekt racjonalno-laicki.<br />

Trzebajeszcze zwrocic uwag(l na styk wspomnianego dziedzictwa z dziedzictwem<br />

"barbarzynskim". U pods!aw swiata sredniowiecznego nie wyst€powalo<br />

pros!e nakladanie si~ na siebie jakiejs jednolitej Jormacji "kul!ur prymitywnych"<br />

obcej wplywom widkich cy wilizacji oraz bogactwa "wyiszych" kultur<br />

Srodziemllomorza. Celtowie, Germanie czy Slowianie wlqczajqc si~ etapCllni<br />

w "tworzenie Europy" reprezentowali spoleczetistwa 0 rozszerzajqcych si~<br />

horyzontach umyslowych, podlegajqce od dawna dyJuzjom kulturowym z poludnia<br />

i wschodu. Z kolei antyk grecko-rzymski, nasycony nb. licznymi<br />

pierwiastkami orientalnymi, przekazywal sredniowieczu procz elementow jilozojii,<br />

nauki, mysli prawniczej takie spory zasob zgola "archaicznej" mitologii<br />

i magii. Dziedzictwo to nurtowalo kultur€ mas - w szczeg6lnosci u lud6w<br />

romahskich, ale injiltrowalo rowniei do ksztaltowanej przez Kosci61 kullury<br />

"uczonej" (wlqcznie z historiografiq) , astronomii (astrologii) , popularnej


16 CZESLA W DEPTULA<br />

geograjii. przyrodoznawstwa i medycyny. Autorytet wyzszej cywilizacji chronil<br />

mit%gi~ Srodziemnomorza pod szy/dem pradawnej uczonosci luh ksztalcqcej<br />

rozrywki.<br />

• • •<br />

Dominuj,!c,! rol~ odgrywala jednak w sredniowieczu oczywiScie tradycja<br />

judeo-


SwiAT MITU - SWIAT WYOBRAZEN<br />

17<br />

przynaleiec do istoty znikomych stworzen. Jdli w obr~bie kosmosu, ziemi,<br />

iycia zbiorowego ijednostkowego powstaj~ pewne sfery sakralne (czasowe,<br />

przestrzenne, instytucjonalne, rzeczowe), wynika to z "nawiedzania"<br />

swiata przez Boga osobowego, kt6ry ujawnia sw~ obecnosc i dzialanie<br />

w stworzeniu przez szczeg61ne akty zaleine od Jego arbitralnej decyzji<br />

("Nawiedzeniem" pr zer astaj~cym wszystkie inne jest oczywiScie Weielenie).<br />

Sprawa dotyczy przede wszystkim wizji swiata Iudzkiego. Pierwiastek<br />

sakralny pozostaje dla niej konstytutywny, lecz plynie to tylko ze<br />

szczeg61nego statusu czlowieka w re1acjach Stw6rca-stworzenie. Nie rna<br />

mowy 0 kosmologicznych zr6dlach owego sacrum, przy czym doniosle<br />

znaczenie posiada tu dekosmologizacja ludzkich praw, instytucji, system6w<br />

wladzy.<br />

Dekosmofogizacja Boga i desakralizacja kosmosu koresponduj~ z przesuni~iem<br />

akcentu w poj mowaniu i wartosciowaniu rzeczywistoSci ze sfery<br />

przestrzeni na sfer~ czasu. Przezwyci~ione zostalo znarnienne dla starych<br />

kosmo- i teogonii d~ienie do "mnoienia przestrzeni" i sakralnego<br />

ustalania struktur przestrzennych. J ako zasadniczy czynnik integruj~cy<br />

obraz swiata jawi si ~ wlasnie czas, kt6ry ulega tei dekosmologizacji, staje<br />

si~ czasem historycznym. W czas historyczny przemieszczona zostaje<br />

z czasu mitycznego, czyli z odnawianej w cyklach rzeczywistoSci prapocz~t­<br />

!Cu, podstawowa relacja pomi~zy B6stwem a czlowiekiem. Zbawienie<br />

lud zkoSci dokonuje s i ~ w historii. Wydarzenia historyczne nabieraj~<br />

charakteru teofanii. Stosunek Boga do swiata nie jest jui rnitologiczny (w<br />

sensie mitu kosmologicznego) Iecz historyczny, a Jego czyny staj~ si~ sil~<br />

tworz:tCl! niepowtarzalny dramat dziejowy Iud ow, sil:t wytyczaj:tc:t kierunek<br />

okrdlonym etiologicznie procesom obejmuj:tcym znany orbis lerrarum.<br />

W dramacie tym uczestniczy czlowiek jako aktywny podmiot<br />

dzi alan - partner Przymierzy z Bogiem. To wlasnie w wypelnionej<br />

znaczeniem hi storii objawia si~ sens jego egzystencji i jego przeznaczenie.<br />

Czlowiek wsp61dziala z planarni Stw6rcy i Zbawiciela lub si~ im przeciwstawia.<br />

Nie moie oczywiscie w ostatecznym rozrachunku ich zrnienic, ale<br />

jego wolnosc wplywa na bieg dzialan Boiych. Nadaje to dziejom gl~boki<br />

wymiar religijno-moralny. Rownoczesnie historia zrywa tu z czasem<br />

cyklicznym. Wprowadza na jego miejsce czas stworzony wraz z dziejami<br />

i maj:tcy kres u ich kresu - czas linearny, wektorowy, nieodwracalny.<br />

Prezentuje sob:t proces 0 okreslonym kierunku i celu.<br />

W zwi:l,Zku z powyiszym, zasadnicze przelamywanie dawnych struktur<br />

swiatopogl:tdowych przez przeslanie biblijne dokonywalo si~ nie poprzez<br />

refleksj~ na temat kosmosu i przyrody, lecz wlasnie poprzez okrdlon:t<br />

wizj~ i i nterp retacj ~ historii.<br />

Pismo S wi~te konstytuowalo i scalalo obraz swiata przez sw6j charakter<br />

historyczny. Wlasnie Objawienie Boga w dziejach nadaje wszystkim<br />

rzeczom isprawom wlasciwe znaczenie, ktore naleiy odkrywae poprzez<br />

ciqgly wysitek interpretacyjny. Historia czynow Boiych wci:tgaj:tca w sw:t<br />

'k ruen~ wszystko, co si~ dzieje, staje si~ histori:t powszechn:t - histori~


18 CZESLA W DEPTULA<br />

rodzaju ludzkiego. To, 0 czym ona mowi, ma sens uni wersalny - dotyczy<br />

kazdej biografii jednostkowej i losow kaZdej spolecznoSci. ·Misterium<br />

dziejotworcze obejm uje "wyzsze" i "nii.sze" ("elitarne" i "masowe")<br />

postaci zycia zbiorowego. Ksztattuje Zyciorysy momych, ale wkracza tei:<br />

w swiat zwyktych ludzi i "pospolitych" spraw. Realizuje si~ niejednokrotrue<br />

(idzie zwlaszcza 0 obraz pocz:ttkow chrzeScijanstwa) w "ruchu g!~b in<br />

spolecmych" ujawniaj~cym dopiero stopniowo swe maczenie w planie<br />

Bozym. Biblia wl:tcza w mysienie Iud zi k at e g ori~ przemiany poj~tej jako<br />

stawanie si~ w czasie pod wplywcm zsylanych przcz Boga doswiadczen.<br />

Dotyczy to zarowno stawania si~ jednostki jak i calych Iud ow, ktore s~<br />

traktowane jako rzeczywistosc dynamiczna bi o r~ ca udzi al w historii.<br />

Historia swi~ t a przeciwstawia cykiom dawnego mitu rue tylko linearne<br />

trwanie, Iccz takZe proces wst~p owani a , wmoszenia si ~ dzicjow. Przcbiega<br />

on etaparni . Urzeczywistnia si~ - co szczegoinie mocno podkresia mysi<br />

chrzeScijanska - w nast~p stwie epok czy "wiekow" (saecula, aetates)<br />

swiata. Kolejne Przymierza Boga z patriarchami i ludem Izraela oraz<br />

dramatycme koleje ich Iosow oznaczaly rue tylko ocalenie wi ~zi rod u<br />

Iudzkiego ze Stworq, zagrozonej przez ludzkie grzechy i slaboSci. Byly<br />

przede wszystkim atakami przygotowuj:tcymi przelom Od kupienia, ktory<br />

otwieral now:t k a rt~ dziejow wi od f!c~ ku Paruzji. Nasuwa si~ pytanie, czy<br />

w uj~ iu hi storii sw i ~t ej kategori a Poczf!tk u stracila swoje maczenie dia<br />

rozumienia i wartosciowania rzeczywistosci. Bez w~t p ien ia w zwi~zku ze<br />

swiato p ogl~dow~ deg rada cj ~ kosmologii stracila tu na m aczeniu kosmogonia<br />

(0 teogorui nie moglo bye naturainie mowy). Samo stworzenie swiata<br />

byte juz zawiqzaniem historii a nie "rnitycm :t prah is t o ri~ " , bylo " ruchem<br />

ku przodowi" , in icj acj~ zj awisk ciqglosci i post~pu - cech czasu hi storycznego.<br />

Akt kreacji wl ~cz al si~ w ow czas w p or z~d ku Bozych planow<br />

wzgl~dem ludzkoSci. Poczf!tck kosmologiczny decydowal 0 zaistnieniu<br />

historii, w kt orej kosmos b~d zie uczestniczyl jako znak pot~gi i m~dr o sci<br />

Boga orazjako obszar dzialania obu partnerow Przymierza, nie naru szaj ~c<br />

zasadniczej "dziejowosci" zd arzen i re1 acji mi ~d zy nimi. W zwi ~ zku<br />

z wykorzystaniem przez pierwsze Ks i~ gi Rodzaju tworzywa dawnych<br />

rnitow mowi si~ wprawdzie w literaturze 0 kosmo- i antropogenicm ym<br />

micie Bibiii. Sprawa wi :tze s i ~ tu m ow z rozumieniem termi nu "mit".<br />

U niektol'ych badaczy lqczy s i ~ on z wszelki m obrazem swiata<br />

zbudowanym na hierofanu, a przeto zawiera w sobie zarowno "archaiczn:t"<br />

ko sm ol o gi ~ jak i hi s to ri~ swi ~t ~ typu biblijnego. Jednakie i w takim<br />

ujvciu podkreslana bywa przelomowosc wizji zyd owskiej w rozwoju p oj~c<br />

i wyobrazen religijnych. Ujawnia si ~ ona zwlaszcza w tym, :le wypeinianie<br />

dziejow m aczeniem przenosi s i ~ na dalsze etapy procesu za p ocz ~tkowanego<br />

kreacj~ wszechrzeczy. Sacrum nie kojarzy si~ juz z powrotem do<br />

po cz~ tkow kosmologicmych. Rzecz dotyczy rowniez antropogenezy.<br />

Wprawdzie podstawowe cechy kondycji czlowieczej przybraly ksztalt<br />

u p ocz~tku czasow, wprawdzie pierwotny dramat Iudzkosci - grzech<br />

Adama i Ewy - splatal si~ z powstaniem swiata i posiadal niekt6re rysy


wspolne z mityczn'l katastrof'l "z1otych wiekow", niemniej w uj~u Biblii<br />

szlo tu wlasnie 0 akt wprowadzenia historii w docelowy, kierowany przez<br />

Boga ruch. Dalszy rozwoj wspomnianego dramatu, przezwyci~zenie jego<br />

tragicznych skutkow i ostateczna realizacja zamierzen Stworcy wobec<br />

czlowieka nie wymagaly powrotu do genezy kosmosu i rodzaju ludzkiego.<br />

Przeciwnie - zasadnicze znaczenie zyskiwaly w historii swi~tej wydarzenia<br />

i procesy z istoty swej nowe i nasycone wartosci'l ze wzgJ~ u na ow~<br />

nowosc. Kierunek dokonuj~cych si~ przemian wiodl ku ostatecznym<br />

i niepowtarzalnym rozstrzygni~ciom sprzecznym z ide~ "wieeznego powrotu"<br />

- ku chrzeScijanskiej cschatologii, wypelnieniu si~ dziejow.<br />

Warlo wszakze wspomniee i 0 pogl~dach glosz~cych, iz judeo-chrzdcijanska<br />

wizja historii rue zrywala tak dalece, jak si~ s~dzi, z "archaicznym"<br />

obrazem swiata. Zawierae ona miala w sobie pierwiastek cyklicznosci,<br />

choc szlo tylko 0 cykl jednorazowy. Poczqtek i koniec z1ewalyby si~ tu<br />

rowniez ze sob~, mimo ze juz poza granicami zarowno historii jak<br />

i kosmosu. Akt kreacji swiata I'lczyl si~ w porz'ldku czasu stworzonego<br />

z wydarzeniami historycznymi, ale poprzedzily go i ukierunkowaly odwieczne<br />

idee Boze - prawz6r wszelkiego stworzenia. W wieeznosci rniala<br />

tez znaleie kres historia. Z kolei dzialanie: Boze w dziejach, aczkolwiek<br />

w swej najgl~bszej istocie arbitralne, uklada si~ w porz~dek okrdlonych<br />

etapow czy stopni. W porz'ldku tym, maj~cym znamiona zamkni~tego<br />

cyklu, wyczerpywalby si~ sens i natura historii. "Wieki swiata" posiadaly<br />

przy tym swoj odpowiednik w dniach stworzenia kosmosu i odwzorowywaly<br />

w jakims sensie owe dni. Wbrew deklaracjom 0 radykalnym zerwaniu<br />

ze st:uymi schematami kosmologicznymi zachodzilo tu jak gdyby przemieszczenie<br />

w histori~ mitycznej operacji ksztaltowania kosmosu. Na gruncie<br />

dziejow swi~tych operacja taka ulegalaby w stosunku do "archaicznego"<br />

mitu pewnemu odwr6ceniu. Ruch zst~pujqcy zostaje zast~piony wst~puj~cym,<br />

co wlasnie sprawia, ze kres jest rowny szczytowi, a swiat rue musi juz<br />

bye odnawiany w cyklu powtorzen. Odnowien (przez odniesienie do<br />

historii swi~tej) wymaga natomiast historia swiecka, skazana - wobec<br />

jednorazowoki cyklu - na nieodwolalne wyczerpywanie si~ i zaglad~.<br />

PowyZszy, oparty na metodzie strukturalnej wywod budzi istotne zastrzei:enia,<br />

nawet gdy jest przydatny do analizy okrdlonych autorow,<br />

w tym wielkich autorytetow historiozoficznych sredniowieeza (sw. Augustyn).<br />

W'ltpliwosci nasuwa samo uj~cie historii swi~tej w kategoriach cyklu.<br />

Zapewne "z perspektywy Boga" poczqtek i koniec zlewaly si~ w jakims<br />

sensie w terainiejszosc wiecznosci. Od strony ludzkiej szlo 0 rzeezy zgola<br />

inne. Niebo i pieklo nie odpowiadaly pocz'ltkom swiata i rodzaju<br />

ludzkiego, w wieeznose wchodzila historia - historia zbawiona i historia<br />

pot~piona, eschatologia stanowila rozstrzygni~cie jednokierunkowego dramatu<br />

rozegranego w czasie liniowym.<br />

Uzasadnien wartosci Pocz~tku w judeo-chrzeScijanskim obrazie swiata<br />

trzcba szukae gdzie indziej niz w rnitach "archaicznych". Najogolniej<br />

wolno stwierdzie, iz w miejsce zajmowane niegdys przez akty "szeregu


20 CZESLA W DEPTULA<br />

kosmologicznego" weszly obecnie pewne w~zlowe punkty historii, gdzie<br />

dzialanie Boze konstytuowalo i objawialo trwal~ n a tur~ rzeczy, punkty<br />

tworz~ce r6wniez baz~ znacz~cej periodyzacji dziejow. Takim punktem<br />

przerast aj~cym rang~ nieskonczenie wszystkie inne pozostawalo oczywiScie<br />

Odkupienie ludzkosci przez Chrystusa - Wcielenie, M ~ka i Zmartwychwstanie,<br />

tudziez zalozenie Kosciola utwierdzonego przez Ducha S wi~te go.<br />

Byl to najwYZszej miary przelom historyczny - przeobrai:enie oblicza<br />

dziej6w. Bylo to takze wydarzenie kosmiczne p rzynosz~ce odnow~ "wszelkiego<br />

stworzenia". I de~ t~ rozwijano przede wszystkim w KoSciele<br />

Wschodnim - na Zachodzie miala mniejsze uznanie. lednaki:e i OW wymiar<br />

przelomu urzeczywistnial si~ wlasnie poprzez historyczny fakt Wcielenia.<br />

Wchodz~c gl~biej w zagadnienie, natrafiam y na dwie fundamentalne<br />

w chrzeScijanskim pojmowaniu dziej6w id ee: ide~ czasu zb awczego - kairosu<br />

oraz ide~ " fi gury" i "speinienia" . Charakterystyczny dla oryginalu<br />

Nowego Testamentu termin kairos nie znalazl odpowiednika j~zykowego<br />

w lacinskiej Wulgacie. Oddawano go og61niejszym slowem tempus, a specjalny<br />

sens owego "czasu" byl tu uchwytny jedynie przez kontekst. Sarna<br />

jednak istota sprawy nie ulegla w chrzdcijanstwie zachodnim zapoznaniu<br />

ani naruszeni u. Kairos - w mysli greckiej okrdlenie kryzysu przezywanego<br />

w ramach doswiadczenia czasu i powoduj~cego wezwanie do podj~cia<br />

historycznej decyzji - nabral w N owym Testamencie znaczenia szczeg61nej<br />

dramatycznej jakoSci oraz szczegolnej roli zbawczo--


SWIAT MITU - SWIAT WYODRAZEN<br />

21<br />

Figuralna interpretacja dziejow jako historii czynow Boga przebiegala<br />

w dwoch aspektach. Sam zwiqzek figuralny nie konstytuowal si~ w ciqgiym<br />

lancuchu relacji czasowo-przestrzennych i przyczynowych. Wydarzenia<br />

ulegaly tu polqczeniu w ukladzie pionowym za posrednictwem Opatrznosd,<br />

ktora ingerowala dziejotworczo w niektore tylko momenty losow<br />

ludzkosci (kairOl) , ktora planowala znaczqce zdarzenia, ustanawiala wi~z<br />

pomi~zy nimi i dawala klucz do ich rozumienia oraz do rozumienia ich<br />

zwiqzku. Stqd historia dokonywala si~ pewnymi etapami poprzez fragmenty<br />

nabierajqce sensu dzi~ki "oddzialywaniu z gory". W przyczynowosc<br />

dzialan ludzkich, przyporzqdkowanq plaszczyinie "horyzontalnej" czyli<br />

czasowej dziejow, wdzierala si~ dezorganizujqca jq pot~iniejsza nieskonczenie<br />

przyczynowose Boza. Ujawniajqc si~ w czasie, wyroi:niajqc, konstytuujqC<br />

i wi


22 CZESLA W DEPTULA<br />

wiecznosci i czasu l~cZ


SWIAT MITU - SWIAT WYOBRAZEN<br />

23<br />

nej katechezie. Przypomnijmy, ie to wlasnie symbol domaga si~ ciqglej<br />

interpretacji i reinterpretacji. Idli stwierdzamy, ii w biblijnym (staroi<br />

nowotestamentowym) obrazie dziej6w interpretacja odgrywa tak donioslq<br />

rol~, mamy na mysli intensywnose wysilku hermeneutycznego ukierunkowanego<br />

na histori~ - na relacje ksztaltujqce egzystencj~ czlowieka<br />

w plaszczymie zdekosmologizowanego, linearnego czasu. W innych religiach<br />

czy swiatopoglqdach podobne nasycenie interpretacjq moglo dotyczye<br />

innej dziedziny czy innego aspektu rzeczywistosci, np. symboliki<br />

uklad6w przestrzennych makro- i mikrokosmosu.<br />

• • •<br />

Chrzdcijanska idea historii powstawala, utrwalala si~, rozpowszechniala<br />

i odnaWiala przez interpretacj~. W toku interpretacji wchlaniala<br />

w siebie, podporzqdkowywala sobie lub przynajmniej odnosila znaCZqCO<br />

do siebie inne wizje dziejow. lednakowoi poddany inperpretacji chrzescijanskiej<br />

swiat rOinorodnych kultur stawial jej zaloieniom i regulom silny<br />

opor. Poza sferq jawnego konfliktu swiatopoglqdowego ruchowi hermeneutyki<br />

biblijnej przeciwstawial si~ ruch hermeneutyk dqiqcych do<br />

podporzqdkowania Objawienia judeo-chrzeScijanskiego obcym mu ukladom<br />

sensow. Idzie przede wszystkim 0 wykladnie tkwiqce korzeniami<br />

wdawnym poganstwie, czy to nawiqzujqce jeszcze swiadomie do starych<br />

wierzen, czy to pozbawione jui w odczuciu ludzi IqcznoSci z nimi. Staje<br />

w tym miejscu przed nami problem tzw. synkretyzmu sredniowiecznego.<br />

Przy jego rozwaianiu szczegolnq wag~ rna perspektywa hermeneutyczna.<br />

Zatracajqc jq i skupiajqc uwag~ jedynie na pochodzeniu konkretnych<br />

wierzen czy przekonan, latwo zejsc na manowce badawcze. Heterogeniczne<br />

e1ementy obrazu swiata mogly tworzye spojnq calose w obr~bie okreslonego<br />

systemu interpretacyjnego, a te same elementy mogly funkcjonowae<br />

wewnqtrz zgola rOinych systemow. Najtrudniej poddaje si~ konstrukcjom<br />

badawczym sfera eklektyzmu, tj. niespojnosci interpretacyjnej, b~qca<br />

w zaleinosci od kontekstu historyczno-kulturowego bqdZ sferq konfliktowych<br />

napi~, bqdZ werbalnego, nietrwalego na dluiszq met~ kompromisu.<br />

Interpretacja jest nieustajqcym ruchem stymulowanym przez doplyw<br />

materialu, kt6rego sens naleiy zgl~bie i ustalie oraz przez kontrakcje ze<br />

strony interpretacji przeciwstawnej, funkcjonujqcej wewnqtrz tej samej<br />

kultury (przed wplywami obcej kultury "zewn~trznej" moma bronie si~<br />

izolacjq). Stwierdzenie to rna zasadnicze znaczenie dl a oceny historiografii<br />

oraz mitow kronikarskich sredniowiecza. Wydaje si~, ii winno one znalde<br />

szersze zastosowanie przy ocenie calej kultury wiekow srednich. ZrOinicowanie<br />

swiatopoglqdowe owej epoki ujmowane bywa zazwyczaj w statycznym<br />

schemacie "poziomow" kultury - "elitarnej" tudziei "masowej"<br />

("popularnej", "Iudowej"), wewnqtrz ktorych ustala si~ "proporcje"<br />

pomi~dzy nieuzgodnionymi ze sobq pierwiastkami chrzdcijanstwa i pogan­


24 CZESLA W DEPTULA<br />

stwa. Ograniczenie wartosci powYZszego UJ~C1a polega, moim zdaniem<br />

- poza niejasnosciami hlczllcymi si~ z terminem "elita" (jedynll wyraznll,<br />

lecz nie zawsze istotnll dla problemu pozostaje tu granica dzieillca litter4li<br />

i illiteratl) na trudnosci uchwycenia w jego ramach dynamicznych relacji<br />

zachodzllcych mi~dzy "poziomarni". Relacje te moma by scharakteryzowac<br />

wlasnie w kategorii przenikaj llcych calll k u lt ur~ ruchOw interpretacji,<br />

ktorych Scieranie si~ dawalo rozne i otwarte na dalsze zmiany rezultaty.<br />

Trzeba obecnie poruszyc kilka kwestii dotykajllcych sprawy synkretyzmu<br />

sredniowiecznego oraz pewnego rozklad u akcen t6w, ktory znamionowal<br />

w naszej epoce ortodoksyjnll h i storiozo fi~ - uczonll i populamll. Zastrzec<br />

si y wszatie nalezy przed zbytnill " mediewalizacjll" rozpateywanych tutaj<br />

problemow. Wiele z nich towarzyszylo dziejom religii starotestamentowej<br />

i procesom chrystianizacji Srodziemnomorza w starozytnosci, wiele zwillzanych<br />

z pryncypialnll relacjll: chrzdcijanstwo - kultura, zostalo przekazanych<br />

czasom nowo:iytnym.<br />

Biblia operowala szerokll skalll uniwersalnych symboli religijno--kosmicznych<br />

(nieba, ziemi, swiatla, ciemnosci, odrodzenia etc.), co ulatwialo<br />

zrozumienie jej przeslania, ale i umoZiiwialo jego poganskll wyk l ad ni~.<br />

Operowala ona tworzywem mitow " okresu kosmologicznego" , ktorego<br />

poszczegolne elementy mogly bye wchlaniane przez tradycyjny swiatopogilld.<br />

Obserwowane do niedawna w kulturze ludowej wlllczanie Boga weaz<br />

z Jego potymym przeciwnikiem - diablem w struktury kosmosu, przyznawanie<br />

Mu - tatie Illcznie z diablem - jedynie roli demiurga ksztaltujllcego<br />

swiat z "pramaterii chaosu", nacisk na wzorce kosmologicznego<br />

Poczlltku w dyeektywach zycia zbiorowego - a wszystko w nawillzaniu dQ<br />

motywow i teeminow Ksi~ gi Rodzaj u, oto dobitne swiadectwa istnienia<br />

takich tendencji interpretacyjnych. Z drugiej strony przekaz biblijny<br />

pozostawial w swiad omoSci nawracanych ludow poczucie "niedosytu<br />

kosmologii". Byl to wynik fundamentalnego przeniesienia hiero- i teofanii<br />

ze struktur przestrzennych w bieg czasu historycznego. Bibli a mowila<br />

o kosmosie glownie w d woch aspektuch: jako 0 dziele Boga, w ktorym<br />

przejawialy si~ i przej awiajll Jego pot~ga tworcza, wszechmoc i mlldrosc<br />

oraz jako 0 obszarze dzialan Boga ukierunkowanych na his t ori ~ rodu<br />

ludzkiego. Mimo ze ni osla ze sobll pewne wyobrazenie 0 wszechSwiecie<br />

i przyrodzie zaczerpniyte z tradycji k ulturowych Bliskiego Wschodu, nie<br />

dawala sarna odpowiedzi na liczne pytania willzane przed zwyci ~s twem<br />

mysli naukowej z religill - pytania istotne dla zaspokojenia potrzeb<br />

poznawczych i dla praktyki zycia, dotyczllce otaczajllcej czlowieka natury<br />

i zasad zachowania siy w jej ramach. Biblijna desakralizacja kosmosu<br />

przenosila zrodlo sacrum poza "ten swiat", lecz nie byla w stanie<br />

przezwyci~zyc wizji "tego swiata" jako sakralnie pojmowanego i przei:ywanego<br />

system u tudzie:i jako pola dzialan niezwyklych mocy odmiennych od<br />

mocy sarnego Boga. Swiyte teksty pozwalaly wprawdzie interpretowac<br />

zjawiska przyrody w kategoriach symboli yrawd Objawienia i "znakow"<br />

Opatrznosci. To jednak nie wystarczalo. Swiatopogilld biblijny poddajllc


SWIAT MITU - SWIAT WYOBRAZEN<br />

25<br />

interpretacji obraz natury musial bye tu dopelniony 0 elementy niekonstytutywne<br />

dla wyznania wiary i sformulowan dogmatycznych, niemniej<br />

kulturowo waine. Kosmos musial albo ulec specyficznej (akcep tuj~ cej<br />

transcendencj~ sacrum) sakralizacji chrzescijanskiej, albo zostae poddany<br />

radykalnej desakralizacji przy rownoczesnym wyinterpretowaniu zgodnosci<br />

wiedzy swi~t ej i swieckiej . W sredniowieczu Scieraly si~ ze sob~ obie<br />

tendencje z p rzewag~ ogol n~ tendencji pierwszej. Rodzilo to oczywiScie<br />

" napi~ ci a interpretacyjne". Wplyw tradycji naukowo-filozoficznej antyku<br />

zaznaczyl si~ w obu kierunkach hermeneutycznych. Nauka staroZytnych<br />

o przyrodzie wkraczala do szkol sredniowiecza wraz ze star ~ interpret acj~<br />

filozoficzno-religijn~, glownie neop latons k ~ , a ponadto choc w swoim<br />

czasie przeciwstawi ala si~ "ludowej" i "literackiej" rnitologii pozostawala<br />

w szeregu aspektach ich dziedzicem. Wspierala wi~ raczej d~Zen ia do<br />

budowy systeinu kosmologii religijnej z teorill kierowanych przez aniolow<br />

sfer niebieskich, teori~ gradacji zywiolow decyd uj~cej 0 usytuowaniu piekla<br />

i obszarze dzialan szatana, teori ll symbolicznych analogii pomi~ zy<br />

zhierarchizowanymi porzlldkami sakralnego kosmosu etc., niz zeswiecczaj~q<br />

wszechswiat pod stawow ~ tendencj~ Biblii. Zmodyfi kowana kosmologia<br />

antyczna d opelniala przek azan~ w s k~ pym i niejasnym zarysie<br />

kosmolo gi ~ starotestamentowll (se mick~) wnosz'!c do niej wiele korektur<br />

przyswojonych organicznie przez sredniowieczne chrzeScijanstwo. Wprowadzala<br />

jednak do obrazu swiata rowniez pierwiastki, ktorych do konca<br />

nie dalo si~ z tym swiatopogl(!dem uzgodnie - przykJadem spor 0 astrolo<br />

gi ~ . Wszystko to sprawilo, ze rozw6j nauk przyrodniczych w koncu<br />

sredniowiecza i w czasach nowozytnych, przelamuj~cy ramy ustalonych<br />

systemow, byl wprawdzie zwi ~zany z odrodzeniem pewnych kierunkow<br />

wiedzy starozytnej, ale I~czyl si~ r6wnoczesnie z powrotem do zasadniczych<br />

intuicji biblijnych.<br />

Na "masowym" poziomie kultury chrzeScijanstwo bylo dopelniane<br />

wyobrazeniarni czerpane z rOi:nych tradycji lokalnych i z obiegowych<br />

w(!tk6w calej cywilizacji. Re1acje swiatopogl~dowe ukladaly si~ tu w pewnej<br />

mierze analogicznie jak w kulturze "uczonej". Stare wierzenia mozna<br />

bylo w jakichs granicach zinterpretowac jako po prostu "dane" 0 elementach<br />

swiata stworzonego i rz~d z onego przez Trojjedynego Boga. Stosunkowo<br />

latwo ust~powaly przed kosmologi~ antycznCH:hrzeScijanskll wzgl~ ­<br />

nie wtapialy si~ w ni~ wierzenia dotycZl!ce sfery niebios i podziernia. G orzej<br />

bylo z obszarem samej ziemi. Sredniowieczny ob raz swiata roil si~ od<br />

fantastycznych istot i wcielonych w rozmaite obiekty po t~g pozbawi onych<br />

odniesienia do zawartosci swi~t ych k si~g i koscielnej tradycji. Nie tylko<br />

dziedziczyl je po przeszloki, ale sam je tworzyl i przyjmowal z zewn~trz.<br />

Jest znamienne, ze w r6i:nych okresach sredniowiecza i w r6Znych<br />

srodowiskach - takze "e\itamych" - zjawisko to nie budzilo di ugo<br />

niepokoju religijnego, oraz :i:e w pewnym momencie, czy m owi~c in aczej<br />

- na pewnym "etapie hermeneutycznym" niepokoj taki si~ pojawial. R zecz<br />

wydaje si~ zrozumiala. Trudno bylo zinterpretowac ow~ "maill" lecz i:yw ~


26 CZESLAW DEPTULA<br />

mitologi~ (m it ologi~ "wielk'!" wraz z przyporzqdkowanym jej kultem<br />

publicznym odrzucano w momencie przyj~cia chrztu przez dane spoleczenstwo)<br />

wylqcznie w kategoriach wiedzy 0 szczegolnych gatunkach"stworzen<br />

Bozych", ktorych natura i dzialanie pozbawione Sq mimo swej niezwykloSci<br />

wszelkiego charakteru sakralnego. Zabraklo tu padstaw doktrynalnych<br />

do operacji, jakq przeprowadzil islam, ktory akcentujqc absolutnq suwerennos


SWIAT MITU - SWIAT WYOllRAZEN<br />

27<br />

spolecmej i kulturowej. Nie wolno zwlaszcza zapomi nae 0 organicmym<br />

zwi,!zku legend hagiograficmych z hislOria sacra i z chrystologill. Niemniej<br />

hcrmeneutyka poganska dawala tu niew'!tpliwie mae 0 sobie. W wyobrai:eniach<br />

potocznych swi~ci nie tylko nieraz "przyslaniali Boga" jako<br />

odr~bne podmioty dzialan nadprzyrodzonych, ale stawali si~ lego rywalami<br />

na gruncie przypisywanego im zwi~ku z pradawnymi pot~gami mitu<br />

kosmologicznego. 0 kosmologizacji diabla juz wspominalismy. Powyzszy<br />

zespol zagadnien I'!czy si~ ze spraw,! wszcchobecnej w zyciu starych<br />

spoleczenstw agrarnych magii. Magia, przypisywana w sredniowieczu<br />

coraz intensywniej dzialalnosci szatana, byla nie do wyeliminowania<br />

z dziedziny rozumienia otaczaj'lcych czlowieka zjawisk i z metod dzialania<br />

w zyciu codziennym. Trwala jako element czcigodnego obyczaju oraz<br />

waznych pra~tyk produkcyjnych i medycznych, wchodzila do dziedzictwa<br />

antycznej i arabskiej nauki. Totez interpretuj,!c rozne jej odmiany w kategoriach<br />

satanizmu, probowano ocalie inne jako "magi~ bialf', ktora<br />

w postaci " magii naturalnej" mogla wejse do skarbnicy akceptowanej<br />

przez KOSciol uczonosci. Z kolei walka z dawnymi praktykami przynosila<br />

i taki rezultat, ie postawy magiczne przenikaly gl~boko do popularnej<br />

religijnoki tworz,!c tam baz~ interpretacji chrzeScijanskich sakramentow,<br />

obrz~dow i zwyczajow. lest to prawda nawet przy zastrzezeniu, iz granice<br />

postaw s'l w tej dziedzinie bardzo chwiejne i trudno uchwytne, a w konsekwencji<br />

latwo 0 pomylk~ przy ocenie ich zewn~trznych.przejawow.<br />

W historiografii skupionej na re1acjach czasowych a nie przestrzennych<br />

i z natury rzeczy mocniej zwi,!zanej z glownym historiozoficmym nurtem<br />

Objawienia chrzeScijanskiego, problemy kosmologiczne zajmuj,! wprost<br />

niewiele miejsca, choe towarzysz'l narracji jako pewien kontekst, tlo,<br />

e1ementy tworzywa pisarskiego. Przezwyci~iany stary mit wciskal si~ do<br />

przekazow na ogol w postaci zakamuflowanej . Przykladem moi:e bye<br />

poj~ie "losu" (fa/um) zywotne w swiatopogi,!dzie "barbarzynskim",<br />

a podtrzymane - i to w uj~ciu wyraznie cyklicznym ("kolo fortuny")<br />

- przez tradycj~ grecko-rzymsk'!. Obecne cz~sto w wizjach dziejopisarzy<br />

moglo bye tam sk'ldin,!d pozbawione antychrzeScijanskiego ostrza przez<br />

skojarzenia z niedocieczonosci'l wyrokow Boiych czy z kruchoscill ontologicm'l<br />

historii 5wieckiej. Pewne szczeg6lne warunki otwarcia na dawny<br />

mit stwarzaly jednak wlasnie w'ltki genezy rodow panujllcych, panstw<br />

i ludow. Tam to tradycje lokalne i tradycje rodowe sytuowaly dzialalnose<br />

niezwyklych mocy i postaci, tam tei niezwykJose osob i zdarzen miala<br />

odniesienie do dawnych tajernnic czasu i przestrzeni, kt6re stawialy opor<br />

wykladniom chrzeScijanskim.<br />

Czes{aHl Deptula<br />

Jest to fragment rozprawy Golfo Anonima mit genezy Polski. Studium z historiozofii<br />

i hermeneutyki symboli dziejopisarstlVa sredniolViecznego, Lublin 1990.


SREDNIOWIECZE <br />

INSPIRACJE I OSTRZEZENIA <br />

ROZMOWA Z JERZYM KLOCZOWSKIM <br />

STEFAN WILKANOWICZ: W staroiytnosci sJery religijna i swiecka<br />

(Kosciol i panstwo) byly silnie zlqczone, je.s/i nie zmieszane (weimy np.<br />

sakralny charakter koronacji i religijne uprawnienia monarchow). W sredniowieczu<br />

nastf!puje pewne rozdzielenie - w z wiqzku ze wzrostem roli papiestwa<br />

i reJormami gregoriatiskimi, ale jest to raczej supremacja papiestwa wohec<br />

cesarstwa czy monarch;;, a nie wzajemna au/onomia. Rownoczesnie powstaje<br />

Panstwo Koscielne. Czy ten typ relacji sJery sakra/nej i sWieckiej nie jest<br />

nada/ rozpowszechniony w swiadomosci wielu ludzi? Czy Il Sobor Watykanski<br />

cos tu istotnie zmienil?<br />

JERZY KLOCZOWSKI: Zjawisko powillzania sfery religijnej i swieckiej<br />

wyst~puje we wszystkich kulturach swiata, czasem to powillzanie jest<br />

bardzo siine. Dzis wymownym tego przyk!adem jest islam. W sredniowiecznej<br />

chrzeScijanskiej Europie reforma gregorianska by!a pierwszll<br />

probll pewnego rozdzia!u sfery koscielnej i panstwowej, ewangelizacji<br />

i wladzy. Stopien realizacji tego rozdzialu by! rozny, niemniej duie<br />

znaczenie mialo wprowadzcnie zasady, ie spolecznosciami (wspolnotami)<br />

rZlldzi prawo - to bylo odejscie od dawnego sakralnego porzlldku.<br />

"Oddajcie co cesarskie cesarzowi, a co Boie Bogu" - ta zasada zacz~la<br />

powoli funkcjonowac i ksztaltowac tradycj~ kr~gu chrzeScijanstwa zachodniego<br />

(w kr~ gu wschodnim bylo inaczej - Bizancj um i Rosja jej nie<br />

przyj~ly). Mamy wi~ tu pewien cillg rozwojowy - od reformy gregorianskiej<br />

do Vaticanum II.<br />

Czy nauczanie tego Soboru zostalo rzeczywiscie pr zyj ~te? To zaleiy<br />

gdzie i w jakich srodowiskach. N ajciekawszy jest chyba model dawniejszy<br />

jui polnocno-amcrykanski, czyli konsckwentnie stosowana zasada rozdzialu<br />

KOScioia i panstwa przy iyczliwej ich wspotpracy. Taki uklad okazal<br />

si~ dla Kosciola bardzo korzystny.<br />

Z drugiej strony mamy kraje protestanckie i prawoslawne. Tam<br />

powiltzanie jest nadal siine, nawet bardzo silne - weZmY kraje, gdzie


SREDNIOWIECZE - INSPIRACJE I OSTRZEZENIA<br />

29<br />

monarchowie Sll nadal glowami Kosciolow, a te ostatnie w durym stopniu<br />

podlegle wladzom panstwowym. W XX wieku w krl;gach katolickich coraz<br />

wyraziSciej zaczl;to sobie uswiadamiae, ze jest to bardzo szkodliwe.<br />

Rozmaite srodowiska wystl;powaly przeciw daleko idllcej konfesyjnosci<br />

panstwa i w ten sposob przygotowaly Vaticanum II.<br />

Mamy tu paradoks: reforma gregorianska, ktora bardzo wzmocnila<br />

wladzl; papiezy, byla reakcjll na poprzednie uzalemienie Kosciola od<br />

panstwa, tak widoczne w epoce karolinskiej. Ta epoka jakby trwa<br />

w niektorych niekatolickich Kosciolach, natom~ast KoStiol katolicki zmierza<br />

do rozdzialu polqczonego ze wspolpracl!, odchodZl!c rownoczdnie od<br />

sredniowiecznej supremacji wladzy duchownej. Ma to swoje gil;bokie<br />

korzenie teologiczne, ale liczq sil; taue historyczne negatywne doswiadczenia<br />

- np. Kosci611uteranski w Szwecji czy prawoslawny w carskiej Rosji.<br />

Wielu ludzi mysIi, Ze rozdzial KOScioia od panstwa to pomysl<br />

Rewolucji Francuskiej, realizowany poiniej przez wladze komunistyczne<br />

(zresztll rozdzial pozorny, zmierzajqcy do podporzqdkowania KOScioia<br />

panstwu) - i stqd ich nieufnose. Nie znaj'lc modelu amerykanskiego<br />

uwazaj'l, Ze rozdzial oznacza izolacjl; lub wrogosc.<br />

A Iymczasem prawidlowy rozdzial jesl warunkiem dobrej wspolpracy ... Tu<br />

przejdimy do naslrpnego prob/emu: czy 10, co dziS nazywamy k/eryka/izmem,<br />

rna rowniei sredniowieczne i rodla? Przy czym k/eryka/izm rozumiem<br />

lu jako oslre oddzielenie slanu ducho wnego od swieckiego i lego rodzaju<br />

supremacjr duch ownego, ie slWarza ona jakby podzial na "sIron(! czynnq"<br />

i "slronr biernq" w Koscie/e, na dwa Koscioly, sensu stricto i sensu largo.<br />

Oczywiscie katdy leolog sir lemu sprzeciwi, ale nie chodzi mi 0 leologir, lecz<br />

o sIan swiadomosci, nieraz glrboko sprzeczny z pojmowaniem Kosciola jako<br />

wspo/noly, rodziny.<br />

Oczywiscie we wczesnym sredniowieczu kler utozsamial sil; z inteligencj'l,<br />

ktora odromiala sil; mocno od analfabet6w i pelnila takze funkcje<br />

panstwowe. Nie bylo innego wyjscia: od szczebla parafii do dworu<br />

krolewskiego ksil;za byli niezb\;dni dla funkcjonowania panstwa. Mozna by<br />

wi \;C powiedziee, ze to byla klerykalizacja panstwa ... Ale rownoczdnie byla<br />

to instrumentaiizacja Kosciola - i to niemal doslowna: pan traktowal<br />

proboszcza jak swego parobka... Przeciei: nawetswil;cenia kaplanskie<br />

zalezaly od woli pana czy wladcy, taue oczywiscie nominacje na stanowiska<br />

koscielne. St'ld walka 0 uniezalemienie kleru od panstwa, 0 rzeczywistc<br />

poddanie go j urysd ykcji Kosciola. Ale oczywiscie chodzilo taue 0 to, i:eby<br />

ksil;za nie kierowali panstwem, bo to nie ich rola.<br />

Wrocmy tutaj do pojmowania Kosciola jako wspolnoty. Jdli on n:'l<br />

rzeczywi scie jest - i na wszystkich szczeblach - to rola kaplana musi bye<br />

inna, niejako automatycznie musi bye bardziej duszpasterzem niz "wlad­<br />

Cll" . W istocie rzeczy Hierarchia nie jest sp rzcczna ze wsp6Inot'l, one sil;<br />

jakos dopelniaj'l. W sredniowieczu bardzo wazny byl ruch wspolnotowy,


30 ROZMOWA Z JERZYM KLOCZOWSKIM<br />

rozwijanie si~ np. bractw. Jest on silny szczegolnie w wiekach XI-XIII.<br />

Podkrdlano w nim wlasnie braterstwo wszystkich, nie separowano ksi~iy.<br />

To nie przypadkiem dominikanie i franciszkanie, talcie ksi~za, nazywaj,! si~<br />

braemi, a nie ojcami. Tradycja braterstwa jest w chrzeScijanstwie dluga<br />

i wielka, w sredniowieczu akcentowana przez chrystocentryzm, przez<br />

zwi'!zek z Chrystusem-bratem.<br />

I dzis ta droga wspolnotowa, zwilgana z duchem braterstwa, jest chyba<br />

jedynie sluszna. W tym kierunku trzeba reforrnowae koscielne struktury.<br />

W sredniowieczu rozwinf}ly sif} r6Zne Iypy zakonow: mnisze-osindle, wf}drowno-aposlolskie<br />

oraz rycerskie. Co wniosly do naszej kullury? Jak ewdluowa­<br />

Iy? Co nam przekazaly? Jakim podlegaly slahosciom i deformacjom?<br />

Musimy znow wrocie do chrzdcijanskiego wzorca wspolnoty, tak silnego<br />

w KOSciele od czasow ewangelicznych. Konsekwencj,! chrzeScijanstwa jest<br />

budowanie wspolnoty braterskiej. Nawet wokol pustelnikow tworzyly si~<br />

grupy ich uczniow. W tym wlasnie chrzdcijanstwo r6Zni si~ wyrainie od<br />

wielkich religii Wschodu, tam zwi,!zki mi~zy ludZmi nie S,! tak istotne.<br />

Chrzdcijanska wspolnota rna dwa wymiary, dwa zadania: pomoc<br />

ludziom w dqi:eniu do Boga i sluzye im w r6Znych potrzebach. To jest<br />

punkt wyjscia wszelkich zadan szczegolowych. Niektore z tych wspolnot<br />

przybieraj,! bardziej zorganizowane formy zycia wedlug ustalonych zasad<br />

prawnych i to s,! zakony (zakon znaczy prawo). Przyjmuj,! takze pewne<br />

sposoby sluzenia ludziom, zgodne z potrzebami, z duchem epoki. Tego<br />

ducha widae takze w klasztorach mniszych pozornie izolowanych.<br />

W XII-XIII wieku wylonila si~ potrzeba obrony chrzdcijanstwa przed<br />

wrogami, ktorzy chcieli je po prostu zniszczye. St,!d uznanie, ze mog,!<br />

istniee grupy chrzdcijan 0 charakterze zakonnym, ktore podejmuj,! si~ tej<br />

obrony. Oczywiscie pod pewnymi warunkami, przy pewnej regule, nakiadaj,!cej<br />

okrdlone norrny na sposob prowadzenia walki. Te rycerskie<br />

wspolnoty odegraly znaczn'! rol~ w owczesnym swiecie. Rownoczdnie<br />

powstawalo wiele innych, podejmuj,!cych odmienne zadania, np. zajmowanie<br />

si~ szpitalami czy mostami.<br />

Te wspolnoty, odpowiadaj,!ce na potrzeby czasu, to jedna z najwazniejszych<br />

lekcji sredniowiecza. I dzis trzeba robie to sarno - wychodzie<br />

naprzeciw dzisiejszym potrzebom w dostosowanych do warunkow formach.<br />

Oczywiscie zakony rycerskie S,! moze mniej aktualne, ale jest<br />

potrzeb na np. chrzdcijanska forrnacja policji czy wojsk pokojowych ONZ,<br />

g!~bsza refleksja nad zadaniami utrzymania pokoju i bezpieczenstwa.<br />

Owszem, ja nawel myslf} 0 spolkaniu w Oswif}cimiu kapelanow wojskowych<br />

r6Znych armii, ahy lam sif} zaslanowic nadformacjq wspolczesnych iolnierzy.<br />

nad innymi formami sluiby spolecznej i nad realnym budowaniem pokoju<br />

i wspoipracy ...


SREDNJOWlECZE - INSPIRACJE I OSTRZEZENIA 31<br />

W pewnym sensie wracamy tu do idei zakonu rycerskiego - dzis to maj'l<br />

bye sily pokojowe, ktorym trzeba postawie wysokie wymagania moraine.<br />

Nie mozemy jednak zapomniec 0 de/ormaejaeh idei ehrzeScijairskiego ryeerza<br />

- obroney uci.~nionyeh - i ehrzeseijanskiego zakonu ryeerskiego. Przyklad<br />

Krzyzak6w jest tu wymowny. Skqd si(J to wypaezenie wzi(Jlo? Czy nie ma<br />

teologieznego zapleeza w postaei przekonania, ze ehrzdeijanie - papiez czy<br />

cesarz - majq prawo i obowiqzek rzqdzic ealym .~wiatem? Czy wraeamy do<br />

sporu de/egacji polskiej i krzyzaekiej na Soborze w Konstaneji?<br />

Trzeba si~ chyba cofn'le do XIII wieku. Przypomina mi si~ tu bardzo<br />

ciekawy tekst, raport biskupa olomunieckiego Brunona na II Sobor<br />

Lionski w 127~ roku. Raport dotyczy naszej czvsci Europy. Ow biskup byl<br />

Niemcem 0 formacji pana feudalnego, ktory kladzie nacisk na autorytet,<br />

karnose i porz'ldek. Wedle niego jedynymi prawdziwymi chrzeScijanami<br />

w Europie Sradkowej S'l Krzyzacy, bo oni wprowadzaj'l porz'ldek<br />

i cywi1i zacj~. Natomiast zakony zebrz'lce, franciszkanie: dominikanie,<br />

szerz'l tylko zamvt, bo kumaj'l siv z wszystkimi, takZe ze schizmatykami.<br />

luz wtedy zarysowaly siv bardzo wyraznie dwie koncepcje chrzeScijanstwa:<br />

moma by rzec autorytarno--dyscyplinarno-wojskowa i ewangeliczno-ekumeniczno-pokojowa.<br />

Na Soborze w Konstancji nast'lpilo wyraine<br />

spivcie intelektualne, delegacja po l ~ ka wyst'lpila z otwart'l krytyk'l koncepcji<br />

krzyzackiej. Byla ona zresz t~ krytykowana takre i u naszych s,!siadow.<br />

Doswiadczenie historyczne pokazalo, ze panstwo krzyzackie, po pierwszym<br />

okresie su kcesow (stalo one pod wieloma wzg1¢arni wyzej ad swoich<br />

s'lsiadow), zaczvlo wchodzie w coraz glvbszy kryzys i w koncu zostalo<br />

obalone przez wlasne spoleczenstwo, ktore d,!zylo - jakbysmy dzis<br />

powiedzieli - do wlasnej podmiotowosci. Szlachta i mieszczanstwo zbuntowaly<br />

siv przeciw systemo.,vi krzyzackiemu. Panstwo typu klasztornego<br />

ponioslo klvskv, a zakon doszedl do zaprzeczenia samemu sobie, wlasnym<br />

irodlom i wlasnej regule.<br />

Tu moze jcszcze jedna refieksja - zrodlem sukcesow sredniowiecznej<br />

Europy nie byly panstwa, ale dynamika spoleczna, wlasnie inicjatywy<br />

ro znych wspolnot, ktore podejmowaly najrozmaitsze zadania. Tak powstalo<br />

miasto, wies-parafia (we Francji prawie ze siv utoZsamialy i wzajemnie<br />

wspieraly), uniwersytet itd. Wieki XI-XIII zdobyly si ~ na wielki<br />

dynarnizm, powstaly wielkie ruchy spoleczne 0 wyraznym chrzescijanskirn<br />

podlozu ideowym. Glownie dzivki nim dokonala siv tak wielka promocja<br />

Europy. I to jest chyba glowna lekcja, ktor,! nam daje historia sredniowiecza.<br />

Z tej lekcji trzeba dzis korzystae - nie przez nasladownictwo, ale<br />

najpierw przez dobre odczytanie potrzeb naszej epoki.<br />

Przejdimy teraz do sredniowieeznej pobotnosci. Czy moina powiedziec, ze<br />

wlaSnie wtedy lVyksztaleil sif pewien jej typ, kladqey ogromny nacisk na kult,<br />

sakramenty i tJoyezaj, a zaniedbujqey duehowq wolnosc i osobiste nawrocenie?


32 ROZMOWA Z JERZYM KLOCZOWSKIM<br />

Oczywiscie, by! taki nurt w sredniowieczu, wynikal z pewnej potrzeby,<br />

z nacisku spolecznego. Mnisi w Guny mieli si~ modlic niemal bez przerwy,<br />

modlitwa podtrzymywala swiat, zadna czynnose nie mog!a si~ obejse bez<br />

modlitwy. Krol nie mogl wyruszyc na wypraw~ bez uprzednich modlow.<br />

Na modlitw~ liturgicznq bylo ogromne zapotrzebowanie spoleczne.<br />

Ale istnialy rowniez zupelnie inne nurty pobomoSci. Weziny na<br />

przykJad swi ~tego Wojciecha - on zaczql odczytywae Ewangel i~ winny<br />

sposob. Dla niego idealem byl pokora, prostota i misj a na wzor Chrystusa,<br />

bez zbrojnego poparcia. Podobnie wspolnoty zebrzqce - uczye slowem<br />

i przykJadem, bez majqtku i sily, w duchu Ewangelii.<br />

Istnialy wi~ bardzo r6Zne formy pobomoSci - widae to na przykladzie<br />

swi~tych . W sredniowieczu bogactwo form Zycia religijnego bylo bardzo<br />

duze, nie moma go sprowadzae do jednego modelu. Z jednej strony<br />

w¢rowni ewangelizatorzy, z drugiej spolecznosci 0 dose sztywnej strukturze,<br />

w ktorych sakramenty bardzo silnie Iqczq si ~ z obyczajami. W tradycyjnym<br />

spoleczenstwie sredniowiecznym obyczaj stawal si ~ czynnikiem podstawowym,<br />

obyczaj zsakralizowany przez sakrament. Istnialo tu wyraine niebezpieczenstwo<br />

utoi:samiania chrzdcijatistwa z obyczajem, Z pewnymi formami<br />

Zycia spolccznego. Chrzescijanstwo stawalo si~ poniekqd "obywatelstwem",<br />

kto nie przestrzega! chrzdcijanskich obyczajow tracil prawa obywatelskie,<br />

wylqczal si ~ ze wspolnoty. Wylamanie si~ z obyczaju bylo bardzo trudne.<br />

Weimy np. maiZenstwo - powinno one bye dobrowolnym zwiqzkiem<br />

wolnych osob, ale w praktyce bylo to prawie niemoZliwe. 0 mali:enstwie<br />

decydowaly wzgl¢y polityczne, panstwowe, ekonomiczne czy tei: rodzi1Ule.<br />

Presja obyczaju tlumila wolnose osobistq, wolnosc wyboru partnera czy tez<br />

sposobu Zycia, duchowej drogi. ChrzeScijaninem bylo si ~ z urodzenia, a nie<br />

z wyboru. Powstawanie romych wspolnot bylo zapewne takZe reakcjq na to<br />

chrzdcijanstwo masow~byczajowe.<br />

Musimy wi~ widziee calq zlozonose sredniowiecza, nie idealizowae go<br />

i nie oczerniae, a przede wszystkim widziee dynamik~ n ap i~e, ktore je<br />

charakteryzowaly.<br />

Sredniowiecze jest okresem wielkich syntez teologiczno-jilozoflCznych, pewnych<br />

calosci swiatopoglqdowych opierajqcych sif zarowno na Objawieniu jak<br />

i na wiedzy naluralnej. Odpowiadaly one na potrzehf sensu i harmonii,<br />

jasnego widzenia miejsca i celu czlowieka. Dzisiejsza kultura wydaje sif<br />

zaprzeczeniem takiej harmonii, jest ana w niej jakby z zalozenia niemozliwa.<br />

Ale czy nie jest konieczna?<br />

I znowu trzeba wrecie do zlozonosci tzw. sredniowiecza. Mowi~ "tak<br />

zwanego", bo ten termin wyrosl z polemik XVII i XVIII wieku, dzis si~ go<br />

kwestionuje. W tym tak zwanym europejskim sredni owieczu mamy tak<br />

rozne okresy, ze trudno je obejmowae jednq nazwq. Najciekawszy byl<br />

okres XII i XIII stulecia, okres wzrostu Europy, prawdziwy skok<br />

cywilizacyjny. Charakteryzowala go wiara, ze mozna tu, na ziemi, stworzye


SREDNIOWlECZE - INSPIRACJE I OSTRZE:l:ENIA<br />

33<br />

swiat lepszy, choe nie idealny. Byla to zatem wiara w czlowieka. Nie<br />

przychodzila ona latwo, musimy pamirrtae, ze w poprzednim okresie ten<br />

"lepszy swiat" to tylko kJasztory mnich6w, a to, co zewnrrtrzne, postrzegane<br />

bylo jedynie jako "pad61 placzu", niemal kr6lestwo diabla.<br />

lIe poslawy powrocily w znacznej mierze w jesieni sredniowiecza ...<br />

Wlasnie, widac tu wielkie r62:nice rni~dzy poszczegolnymi jego okresami.<br />

W XII-XlII wieku stalo sirr cos bardzo waznego: przejrrcie sirr prawd'l<br />

o Bogu~zlowieku, Chrystusie-bracie. Odkrycie przekonania, ze i "w<br />

swiecie" mozna bye chrzeScijaninem. Takie jest wezwanie Franciszka:<br />

kazdy moZe bye chrzeScijaninem, kazdy jest powolany, rna jak'lS misjrr.<br />

Widae tu dowartosciowanie czlowieka,jego pracy,jego umyslu. Talciejego<br />

odpowiedzialnosci - spowiedZ osobista jest tego wyrazem.<br />

Jest to wirrc wyraina forma chrzescijanskiego humanizmu. (OczywiScie<br />

byly tez pr'ldy przeciwne - najostrzej stawiali sprawrr katarzy, kt6rzy<br />

odrzucali naturt( i caly swiat stworzony jako zlo.) Wyrazem tego humanizmu<br />

S'l wie1kie syntezy - katedry i summy. Jest w nich optymizm tych<br />

pokolen, ktore uWaZaly, ze czlowiek wlasnym rozumem moze stworzyc<br />

harmonijn'l wizjrr swiata, w kt6rej jest miejsce na czlowieka i na Boga. To<br />

jest wizja tw6rczych pokolen tych dwu wiek6w - srodowisk uniwersytcckich,<br />

zakon6w zebrz'lcych i rozmaitych wsp6lnot. Taka optyrnistyczna<br />

wizja jest zwi'lzana z sukcesami tego okresu, w kt6rym rewolucja dokonuje<br />

sirr talcie w gospodarce, w rolnictwie i handlu.<br />

Podobnego rodzaju chrzescijanski humanizm jesl i dzis wazny, ale og61nie<br />

biorqc, wsp61czesna kullura jesl raczej zaprzeczeniem i oplymizmu, i wielkich<br />

synlez.<br />

Wiek XIX byl bardzo optymistyczny, cechowala go jakas swiecka odmiana<br />

optymistycznej wiary w rozum, naukt(, oswiatt(, ale to wszystko zawalilo sirr<br />

w XX wieku. Dzis ci'lz'l nad nami najrozmaitszego rodzaju strachy,<br />

zwlaszcza ten, i.e moi.emy samych siebie zniszczye, i naturt(, i nas samych.<br />

Dzis latwo 0 wraZenie, i.e caly swiat jest zly - a zatem zamykae sirr w sobie,<br />

rozpaczliwie buntowae czy podlegae samob6jczym pokusom.<br />

Ot62: temu swiatu potrzebna jest nadzieja. ChrzeScijanski humanizm,<br />

przy calym swoim docenianiu zla i grzechu, jest w istocie optymistyczny.<br />

Wizja eschatologiczna zaklada koncowe dobro, a jednoczdnie wspomaga<br />

pract( na rzecz lepszego swiata tu i teraz. S'ldzrr, i.e istnieje olbrzymie<br />

zapotrzebowanie na m'ldrze pojt(ty chrzescijanski humanizm - w sluzbie<br />

dzisiejszego swiata.<br />

Z Jerz.ym Kloezowskim<br />

rozmawial Stefan Wi/kanowiez


JAN DRABINA <br />

KOSCIOL SREDNIOWIECZNY <br />

Analiza wiek6w srednich bez uwzglydnienia poczynan Kokiola katolickiego<br />

- bo 0 nim tu tylko m6wimy - jest IT'do przydatna. Co do tego<br />

istnieje jednomyslnosc - nie tylko w kr~gu mediewist6w. WszakZe przy<br />

wartosciowaniu roli, jakq KOSci61 odegral w tamtym tysiqcleciu<br />

(476-1492), dostrzec moma duiq rozbieinosc opinii i ocen. Tak bylo<br />

i w przeszlosci, gdy byl on przedmiotem ostrych krytyk.<br />

Jui przed schizm,! wschodni,! (1054 r.) Koki61 rytu bizantyjskiego<br />

(prawoslawny) gwaltownie zaatakowal Kosci61 "lacinnik6w" (tak zwyklo<br />

si~ w Konstantynopolu nazywac ludzi zachodniej Europy) zarzucajqc mu<br />

wiele blyd6w (nie tylko w liturgii). Z nieprzejednanq krytyk q instytucji<br />

Kosciola i jego kultu nie kryiy si~ u schylku sredniowiecza spolecznosci<br />

heretyckie. Ale, co godne zapami~tania, sam Kosci61 katolicki mial jui<br />

w tamtej epoce, nie pMniej nii w XI wieku, swiadomosc wlasnych<br />

niedostatk6w i uchybien, a niejeden papiez oraz wszystkie prawie sredniowieczne<br />

sobory nawolywaly do jego refonny in capite et in membris.<br />

Najbardziej napastli wa krytyka sredniowiecznego Kosciola katolickiego<br />

nasilila si~ oczywiscie wraz z wystqpieniem Marcina Lutra. Rzecznicy<br />

refonnacji nawiqzali do apokaJiptycznych wizji bestii "maj,!cej<br />

dziewi~c rog6w i siedem glow", do wielkiej nierz,!dnicy " siedz,!cej nad<br />

wiel u wodami" i wie1kiego Babilonu "siedliska demon6w i kryj6wki<br />

wszelkiego ducha nieczystego", dowodzqc, ze w sredniowiecznym KOScieJe,<br />

w poczynaniach papieiy i w rzymskiej stolicy spelnily si~ proroctwa lana<br />

Apostoia. To nie przypadek, ie iaden z protestanckich Kosciol6w,<br />

wyroslych z pierwszej i drugiej Reformacji, nie odwolywal si~ nigdy do<br />

tradycji sredniowiecznego Kosciola katolickiego, eksponujqc jedynie silne<br />

zwi,!zki ze staroiytnym chrzeScijanstwem. Przerzucaly wive celowo pomost<br />

nad tamtym tysiqcleciem, jakby chcialy je skazac na zapomnienie.<br />

Nie wsporninam tu 0 ideologii Oswiecenia czy marksizmu, bo nie<br />

r6inicowaly one epok w dziejach Kosciola w jego krytyce. Choc warte<br />

wydaje si ~ zapami~ tania, ze to dopiero wiek XI X nazwal wieki srednie<br />

ciemnymi.


KOSCI6L SREDNIOWIECZNY<br />

35<br />

Ten przydlugi bye moze wst~p jest moim zdaniem zasadny. Nie mozna<br />

siv bowiem upierae, ze wszystkie przytoczone wyzej czynniki nie pozostaj,!<br />

bez wplywu na wspo!czesne widzenie sredniowiecznego Kosciola przez<br />

szersze warstwy spoleczne. A kazdy mediewista z wlasnego doswiadczenia<br />

wie, jak trudno badae jego dzieje sine ira et studio. Nie obca jest mi<br />

swiadomose, ze i niniejszy szkic moze bye dla uwaznego Czytelnika<br />

probierzem, czy pisz'!cy te slowa zdola! si~ oprzee cisnieniu sygnalizowanych<br />

uwarunkowan.<br />

OczywiScie nie podejmuj~ si ~ calosciowej oceny katolickiego Kosciola<br />

tamtej doby, bo kazda taka proba podjvta na kilkunastu stronicach, ktore<br />

mam do zapisania, bylaby z racji zlozonoki problematyki skazana na<br />

niepowodzenie. Chc~ si~ tu podzieIie jedynie pewnymi przemysleniami,<br />

ktorych wspoIn'! cech,! jest szukanie z jed nej strony przyczyn zjawisk, jakie<br />

mialy miejsce w sredniowiecznym KoscieIe, z drugiej zas - identyfikacja ich<br />

konsekwencji wykraczaj~cych poza t~ epokv.<br />

Rozpoczqe trzeba od konstatacji, ktora nie wywoluje sprzeciwow, iz<br />

KoSciol sredniowieczny by! inny ad staroZytnego. Wi~ksza cz~se romic<br />

byla wszakZe wynikiem naturalnego procesu historycznego rozwoju, ktoremu<br />

Kosciol, jako spolecznose wiemych zyj,!ca w zmieniaj,!cych si~<br />

uwarunkowaniach, takze pod legal - i podlega po dzien dzisiejszy. Do tej<br />

grupy przemian zaliczye naIezy mivdzy innymi rozwoj i rozbudowv<br />

pionowych stru ktur Kosciola, a wi~c pojawienie si~ nowych urz¢ow<br />

i stopni hierarchicmych, z kardynaIami, pralatami i kanonikami na czele,<br />

uzupelniajqcych diakonat, prezbiterat i episkopat - ogniwa Kosciola funkcjonuj,!ce<br />

juz wI wieku; rozwoj prymatu biskupa Rzymu, papieza - patriarchy<br />

calego Zachodu, wraz z dopelnieniem jego uprawnien jurysdykcyjnych;<br />

ewoIucj~ monastycyzmu zachodniego, kt6ry w wiekach srednich coraz<br />

bardziej rowil siv od wschodniego nie tylko regulami zakonnymi, ale<br />

i stopniem klerykalizacji wspoInot, czyli coraz czt;:stszym przyjmowaniem<br />

przez jej czlonkow swi ~cen kaplanskich w opozycji do monastycyzmu<br />

wschodniego, zasadzaj,!cego sit;: w dalszym ci,!gu na spolecznosci laickiej.<br />

Proces historycmego rozwoju nie mog! omin,!c i kultu. Wieki srednie<br />

ubogacily go 0 nowe eIementy, gesty i modIitwy, a wystroj swi'!tyn,<br />

stanowiqcy jego wain,! otoczkt;:, przeszedl takZe czteste i istotne zmiany,<br />

kt6re nie byly tyIko wynikiem rozwoju architektury, dominacji kolejnych<br />

styI6w ale i mutacji religijnej mentalnosci i duchowoSci. Liturgia eucharystyczna,<br />

choc pozostawala nadal fundamentaInym i jedynym obowi'lZkowym<br />

zgromadzeniem swi~tej wsp6Inoty Kosciola i na progu XI wieku<br />

zostala w calej Europie (z wyl,!czeniem swiata bizantyjskiego, gdzie<br />

obowi'lzywal ryt inny) zunifikowana w swej lacinskiej wersji jvzykowej<br />

i rycie rzymskim, obudowana zostala ci esz~cymi siv duz,! frekwencj,!<br />

nabozenstwami na cZeSc swit;:tych, ktorych kult szybko wzrastal.<br />

Nie mow a jednak nie dostrzec przemian innych, bardziej adbiegaj'lcych<br />

ad ....i zji i praktyk Kosciola trzech pierwszych wiek6w, a wive<br />

an i rniemego bogacenia sit;: koScielnej hierarchii, ubiegania sit;: przez Stolicy


36 JAN DRAntNA<br />

Apostolsk


KOSCl6L SREDNIOWIECZNY<br />

37<br />

Na tym jednak nie konczy si~ bilans strat KOScioia sredniowiecznego<br />

stanowil!cych poklosie jego dzialan w nowych uwarunkowaniach. Przenosz,!c<br />

metody stosowane w swieckiej codziennosci, kt6rl! kreowal, do<br />

dzialan wewn~trznych, KOSci61 podjl!1 duze ryzyko grozl!ce niepowodzeniami,<br />

komplikacjami, a nawet utratl! autorytetu jako instytucja religijna.<br />

Tak bylo u kresu W~r6wek Lud6w, gdy Kosci61 podj,!1 trudne ze<br />

wzgl~u na barier~ j~zykow,! dzielo nawracania narod6w. Owszem,<br />

w cz~sci posluzyl si~ gorliwymi i odwaznymi misjonarzami, kt6rzy<br />

pr6bowali przekonac do wiary w Chrystusa, a raczej do koniecznosci<br />

porzucenia swoich bogow. Ale gdy gin~li smiercil! m~zensk,! albo ich misje<br />

okazywaly si~ malo skuteczne, KOSci61 nie protestowal przeciw uiyciu<br />

brutaInych niekiedy nacisk6w ze strony nawr6conych juz wladc6w.<br />

Tak bylo L p6iniej przy zwalczaniu heretyk6w. Rozcil!gni~ty w XIII<br />

wieku na caly Kosci61 s:td inkwizycyjny, choc przestrzegal okreSlonych<br />

przepisow procesowych, odpowiadaj'lcych owczesnym nonnom, w identyfikacji<br />

bl~nowiercow, powierzajllC przesluchania dominikanom prezentujl!cym<br />

znacznie wyzszy poziom intelektuaInego przygotowania niz szeregowy<br />

kler diecezjalny, tylko fonnalnie pozostawa! wieroy starozytnej zasadzie<br />

Ecclesia ahhorret a sanguitu! (Kosci61 wzdryga si~ przed przelewaniem krwi)<br />

przekazujl!c winowajc6w wladzom swieckim dla wykonania wyroku.<br />

, W obydwu przypadkach skutecznosc tych metod byla w'!tpliwa. Co<br />

prawda Europa zostala szybciej schrystianizowana, a herezje zepchni~te<br />

zostaly na jej margines. Ale odbilo si~ to na jakoSci wyznawanej wiary,<br />

w ktorej do konca sredniowiecza trwaly poganskie przezytki, a hcrezji nie<br />

wYt~piono, bo nie pochylono si~ z nalezyt'! uwagl! i cierpliwosci,! nad ich<br />

przyczynami.<br />

KoSci61 przy tak pFOwadzonej chrystianizacji i przy zwalczaniu bl~nowierc6w<br />

mial, jak si~ wydawalo, wsparcie w ewangeliC2l1Ych cytatach.<br />

W pierwszym wypadku byl nim nakaz Chrystusa "IdZcie na caly swiat<br />

i gloScie Ewangeli~ wszelk.iem u stworzeniu" (Mk 16, 15). W drugim moma si~<br />

bylo odwolac do przypowieSci Jezusa 0 krolewskich godach. Gdy zaproszeni<br />

nie przybyli, rozkaZal pan swemu sludze: "Wyjdz na drogi i mi~zy oplotki<br />

i zmuszaj do wejScia, aby dom m6j byl zapelniony" (Lk 14, 23).<br />

Ale nie mOma nie zauwazyc, ii owe wersety Dobrej Nowiny, w tym<br />

i slowa "zmuszaj do wejscia", interpretowane byly w duchu tej epoki, ktora<br />

prawd~ 0 tym, ie poza KOSciolem nie rna zbawienia (Extra Ecclesia nemo<br />

salvatur), rozumiata jako wielki obowi,!zek wprowadzania wszystkich<br />

pogan i heretykow wSzelkimi dost~pnymi srod kami do KOSciola, by<br />

zabezpieczyc im zbawienie, czyli wartosc najwi~ksz,!, na podobienstwo<br />

Noego ratujl!cego od zaglady wsze1kie stworzenia na pokladzie arki.<br />

W poszukiwaniu g~bszych uwarunkowan takiej wizji KOSciola, dysponujl!cego<br />

bogactwem srodk6w do zbawiania czlowieka, niepodobna<br />

przeoczyc zjawisk, kt6re jl! wywolaly. Mam tu na mysli sredniowieczny<br />

dom europejski wypeln40ny od samych jego pocz'!tk6w szcz~kiem or~Za,<br />

w kt6rym miecz byl symbolem prawa i suwerennosci, m~stwa i wladzy,


38 JAN DRABINA<br />

a zamieszkuj,!ce go elity, rycerstwo, nie wypuszczaly go z r ~ ki . Zr~znosc<br />

w boj u i m ~stwo znaczylo szczegolnie we wczesnym sredniowieczu wi~cj<br />

nii sila intelektu, a rycerska zbroja bardziej byla po n~tna nii habit mnisi.<br />

Nie trzeba przekonywac, ic szcz~k u or ~za nie byly w stanie wyciszyc<br />

najgrubsze nawet mury kosciola. Mamy ai nadto dowodow, ze hierarchia<br />

koscielna nie oparla s i ~ tej atmosferze i wd z i~k om ryccrstwa, probuj,!c<br />

wprz'!c miecz do dzialan d uchownych - przeciw niewiernym (krucjaty)<br />

i przeciw heretykom, a nawct wyrazaj'!c zg od~ na eksperyment jedyny<br />

swego rodzaju - zakony rycerskie - maj,!ce pol,!czyc zbroj ~ i habit w walce<br />

dla Chryst usa.<br />

Na kanwie owej atmosfery epoki , udzielaj,!cej si~ Kosciolowi i sklaniaj'lcej<br />

go do pojscia w swej misji zbawiania czlowieka drog,! "na skroty"<br />

przy zastosowaniu srod kow przymusu, miecza nie wyl,!czaj'lc, trudno<br />

powstrzymac si~ od gorzkiej refleksji: nie wystarczylo sredniowiecznych<br />

doswiadczen, by z d rogi tej zejsc. Co zastanawiaj'lce, z doswiadczen<br />

sredniowiecznego Kosciola katolickiego nie wyci,! gn ~l y wnioskow i niektore<br />

Kokioly protestanckie: kalwinska Genewa podpalala stosy pod<br />

innowiercami, a protestanci, by rozci,!gn,!c swe wladanie na inne panstwa,<br />

zwarli si~ w boju z katolikami w jednej z najstraszniejszych wojen w historii<br />

(1618-1648), w ktorej zgin~la trzeeia cz ~ sc ludnosci Europy.<br />

Wydaje si~, ze i oni padli ofiar,! przeSwiadczenia, iz gorliwosc w nawracaniu<br />

bl~no w i crcow jest znakiem reli gijnego zaangazowani a, przeswiadczenia,<br />

od ktorego nie uwolnilo sitr do dzis jeszcze zbyt wielu.<br />

o wplywie poszczeg6lnych slow Ewangelii - r6wniei innych niz wyzej<br />

cytowane - na Kosciol w sredniowieczu moma byloby powiedziec sporo.<br />

Slyszal je przecieZ kaidy czlowiek z ambony prawie sto razy w roku (tyle<br />

bowiem u schylku sredniowiecza bylo niedziel i swi'!t, w ktore udzial<br />

w liturgii byl obowi 'lzkowy). Dla kaznodziejow eWLlnge1iczne slowa byly<br />

okazj'l do snucia na ich tie roznych opowieSci 0 wydz wi ~k u moralizato r­<br />

skim lub do powielania apokryfow, tak wted y popularnych. Artystow<br />

biblijne obrazy inspirowaly do ich przenoszenia na sciany i szyby swi ,!tyni.<br />

St'ld wiemi, choc tak wiel u z nich nie umialo czytac, za posrednictwem<br />

wzroku i sluchu docierali do slow D obrej N owiny. Ulatwialy to zreszt'l<br />

widowiska pasyjne i paschalne, obecne w wi~kszych kosciolach.<br />

Bez uciekania si~ do sl6w tr'!cllcych przesadll rzee moina, ii w kaid ll<br />

z pi~c dzi esi~ciu dwoch niedziel w roku i w czasie czterdzicstu jeden swillt<br />

wierni podczas liturgii eucharystycznej przenosili si~ do Palestyny, kt6rej<br />

topografi~ znali lepiej od stron rodzinnych, na spotkanie ewange1icznych<br />

postaci spogl'ldaj,!cych ze scian, witrazy i oltarzy, by sluchac slow znanych<br />

i nie rozpoznanych do konca, napelniaj,!cych rad osci:t, nadziej,! b'ldz<br />

trwog'l, i marzyc 0 K rolestwie Bozym i gor,!co prosic, by w nich roslo, jak<br />

ziamko gorczycy, by si~ zrealizowalo na ziemi jeszcze podczas ich zycia,<br />

ana koncu swiata, gdy Chrystus przyjdzie s,!dzic, by znaleZii si~ w nim ze<br />

wszystkimi, co S'l po prawicy.<br />

Wyakccntowanie atrakcyjnej sily ewangelicznej wi zji Krolestwa Bozego


KOSCl6L SREDNIOWIECZNY<br />

39<br />

rna tu sw6j sens nie tylko dlatego, ie prosba 0 jego przyjScie wyprzedzala<br />

W codziennej modlitwie blaganie 0 chleb powszedni, ale i z tego powodu, ie<br />

tak wielu chrzeScijan - wlasnie w wiekach srednich pr6bowalo takowe<br />

kr61estwo budowac. Tak rozurniem wysilki taboryt6w, 10llard6w czy<br />

waldens6w w budowaniu spolecznosci bez struktur, nad kt6ryrni panuje<br />

B6g. Nie inaczej odczytuj~ swiat wsp61not zakonnych, w tym i swi~tego<br />

Franciszka, w kt6rym czlowiek nie troszcz~cy si~ 0 chleb iyje Bogiem<br />

w zbrataniu ze wszystkimi. Dla jednych wzorcem Boiego Kr6lestwa byl<br />

raj, dla innych g6ra Tabor b~dz pierwsza grnina jerozolimska.<br />

W dziejach sredniowiecznego Kosciola wykazac moina istnienie nieustannego<br />

napi~cia rni~dzy wizj~ Kr6lestwa Boiego, kt6re jui winno<br />

wzrastac na ziemi, a rzeczywistosci~. Napi~cie to doprowadzilo nie tylko<br />

do ruch6w spolecznych, szczeg6lnie u schylku sredniowiecza, usiluj~cych<br />

usun~c krzywd~ i niesprawiedliwosc, ale i do kontestacji KOScioia bogatego<br />

i niekt6rych innych jego wypaczen.<br />

To drugie nie moie dziwic. Wiemi bowiem mieli prawo oczekiwae od<br />

Ideru iycia wedlug ewangelicznych nakaz6w i byli skorzy identyfikowac<br />

Kosci61 z Kr6lestwem Boiym. W tym przeSwiadczeniu mogly ich podtrzymywae<br />

poczynania papieiy, kt6rzy zdawali si~ chciee zbudowac<br />

panstwo teokratyczne - toisame swym zasi~giem terytorialnym z Kosciolem<br />

katolickim. MieU w nim, co prawda, wed lug koncepcji Bonifacego<br />

VIII, wyraionych w bulii z 1303 r., pozostae kr610wie i cesarz, ale<br />

najwyiszy kaplan, namiestnik Chrystusa przyobleczony w potrojn~ koron~,<br />

rnial miee do dyspozycji dwa miecze. przynaleiny don miecz duchowy<br />

i swiecki, pozostaj~cy w r~kach monarch6w.<br />

I chociai zamiary te niespodziewanie szybko doznaly Id~ski (na oczach<br />

zdumionego i przeraionego Bonifacego VIII), a kryzys instytucji papiestwa<br />

i jego autorytetu moralnego wstrz~sn'il zarowno wiemymi jak i hierarchi~<br />

(niewola awinil'l\ska 1309-1377, wielka schizma zachodnia 1378-1417),<br />

marzenia 0 Krolestwie Boiym i proby jego budowy nie zostaly zredukowane<br />

- takie w czasach nowoiytnych i w KOSciolach protestanckich.<br />

A Marcin Luter dajqc kaidemu Bibli~ do r~ki i wyrzekaj~c si~ praw do jej<br />

interpretacji pozwolil wszystkim budowac Krolestwo Boie wedlug r6inych<br />

wlasnych wizji, z budulca ewangelicznych sl6w rozmaicie rozumianych, bez<br />

koniecznosci uczestniczenia w liturgii. a nawet odwiedzania kosciola.<br />

Ale przyci~gaj~ca sila ewangelicznych przekazow 0 Krolestwie Boiym<br />

rownowaiona byla strachem przed jego utrat~. Uwaga ta odnosi si~<br />

w pierwszej kolejnosci do wiekow srednich. gdy l~k ow zdawal si~ brae gor~<br />

nie tylko nad radoSci~ ale i nadziej~. Nie zadecydowaly 0 tym jedynie<br />

ewangeliczne opowieSci 0 bogaczu i Lazarzu czy 0 niemilosiernym<br />

dluiniku. bo te dopelniane byly przez przypowiesci 0 zagubionej owcy.<br />

zagjnionej drachmie czy synu mamotrawnym. Nie rnialy na to wplywu<br />

wyl~cznie plastyczne opisy S~du Ostatecznego w Ewangeliach i Apokalipsie<br />

sw. lana ani treSe Kazania na Gorze, podnosz'!cego tak bardzo wymogj<br />

wobec tych, ktorzy chq wejse do Krolestwa Niebieskiego.


40 JAN DRABINA<br />

Byly inne, wazniejsze Zr6dla owego przemomego lttku przed pieklem.<br />

Na pierwszym miejscu wymienie trzeba edukacjtt prowadzon,! przez<br />

sredniowieczne "srodki masowego przekazu", z ambon,! na czele, na<br />

tematy eschatologiczne. Czytaj'tC p6Znosredniowieczne kodeksy - a zachowalo<br />

sitt ich sporo - wypelnione kazaniami, rna sitt wrazcnie, ze ich<br />

autorzy dolozyli wielu staran, by w jak najstraszniejszych barwach<br />

odmalowae pieklo, ale tylko w aspekcie doznawanych tam cierpien<br />

fizycznych (poena sensus), bez pr6b uwraZliwiania na istottt kary, a witte<br />

odrzucenie i niemoznose ogi,!dania Boga (poena damni).<br />

Dzialo sitt tak nieprzypadkowo. Ogien piekielny i wszystkie doznawane<br />

katusze przemawialy bardziej do wyobrami karmionej dose CZttsto podczas<br />

publicznych egzekucji widokiem upalania switttokradcy rttki, szarpania<br />

innych rozzarzonyrni obCttgami i plon'!cych stos6w. Z tym jednak, Ze kara<br />

piekielna musiala w zamierzeniach kaznodziei przewYZszae okropnoSci,!<br />

wszystko, co czlowiek widziallub przei:yl.<br />

Cel tych zabieg6w wydaje sitt latwo czytelny. Duchowni wychodz'!c<br />

z zalozenia, ze strach przed pieklem z reguly bywa silniejszym bodzcem do<br />

zerwania ze zlem niz fascynacja wizj,! nieba, chcieli doborem takich<br />

srodk6w sklonie wiemych do przestrzegania przykazan i przyjttcia nonn<br />

moralnych, niekiedy zgola innych niz w religiach przedchrzdcijanskich,<br />

kt6re dot,!d wyznawali.<br />

Ale 0 skutecznosci owej edukacji nie decydowal tylko dob6r sygnalizowanych<br />

srodk6w, lecz i rzeczywistose, w jakiej ludzie w6wczas zyli,<br />

a wittc smiere czyhaj,!ca na kazdego czlowieka we wszystkich okresach<br />

zycia, smiere zagi,!daj,!ca do co drugiej kolyski, sittgaj,!ca nazbyt CZttsto po<br />

kobiety w pologu i m,!c,!ca radose z narodzin nowego Zycia, smlerc<br />

szalej,!ca nie tylko w epidemiach ale i klttskach glodu, smiere klad,!ca<br />

pokotem rycerzy na polach bitwy.<br />

Ita wlasnie atmosfera epoki, znajduj,!ca takze wyraz w sztuce, w kt6rej<br />

motyw smierci wplecionej w lancuch zycia tak CZttsto powracal, udzielala<br />

sitt wszystkim, kleru i intelektualist6w nie wyl,!czaj,!c. Lttk przed smierci,!,<br />

uzupelniany co piewien czas oczekiwaniami rychlego konca swiata (tak<br />

bylo w roku tysittcznym i okolo tysi,!c pittesetnego), znaczyl ludzk,!<br />

egzystencjtt w calym sredniowieczu, wzmagaj,!c sitt, co znamienne, w ostatnich<br />

jego dwu stuleciach.<br />

Towarzyszylo mu przeswiadczenie, ze do nieba bezposrednio po smierci<br />

wchodz,! tylko jednostki, ze wielu musi przejse przez czysCcowy ogien, ale<br />

wittkszose ludzi konczy sw6j zywot w piekle. Analizuj,!c 6wczesne Zywoty<br />

switttych a takZe r6zne exempla, czyli przyklady m6wi,!ce 0 zmarlych<br />

objawiaj,!cych sitt niekt6rym ludziom celem powiadomienia ich 0 tajemnicach<br />

zycia pozagrobowego, mozna odniesc wrazenie, ze wielu nie<br />

wierzylo w og6le w szanstt uniknittcia piekla, a moZliwose odpokutowania<br />

kar w czysecu uznawalo za szczyt swoich marzen.<br />

Nie miejsce tu na identyfikacjtt przyczyn takiego mniemania, kt6re bylo<br />

rozpowszechnione nie tylko wsr6d nizszych warstw spolccznych. Dal mu


KOSCIOL SREDNIOWIECZNY<br />

41<br />

takZe wyraz Michal Aniol w monumentalnej wizji S,!du Ostatecznego,<br />

gdzie ksirrga iywota zawieraj~ca nazwiska zbawionych jest mniejsza nii<br />

ksirrga potrrpionych.<br />

Czyi moina siy dziwie, ie owemu rozstawaniu siy z iyciem towarzyszy­<br />

Ia poraiaj~ca trwoga. Ale nie tylko. Swiadkowie agonii czuli siy zobowi~zani<br />

pomoc umieraj~cemu przebrn~c prog wiecznosci . Podobnym przeswiadczeniem<br />

powodowala si~ zreszt~ cala spolecznosc parafialna. St~d<br />

podczas dzwonienia sygnaturk~ na znak gasn~cego iycia, wszyscy przerywali<br />

swe zajrrcia i spieszyli do iegnaj~cego sirr ze swiatem, by wesprzec go<br />

modlitw~.<br />

Wierzono, ie dopiero dzwon zmarlych daje spokoj duszy i pozwala jej<br />

si~ wyspowiadae, a smiertelny pot wystrrpuj,!cy na obliczu nieboszczyka<br />

interpretowano jako efekt walki ze smierci~ i wydalanie Z organizmu oleju<br />

chrzcielnego. Nieobce bylo tei spolecznosci przekonanie, ii dopiero<br />

w trzecim dniu po smierci dusza przekazana zostaje na S~d Boiy,<br />

pozostaj~c wczdniej przez dob~ w r~kach sw. Gertrudy, a w dniu<br />

nastrrpnym - Archaniola Michala. Z tego powodu zmarly ani na moment<br />

przed pogrzebem nie pozostawal w osamotnieniu. Gromadzouo si y przy<br />

zwlokach w dzien i w nocy, nie bez wiary, ie zanim uplynie dzien trzOO,<br />

w ktorym nieboszczyk stanie przed Bogiem, blagania do swiytych odnios~<br />

dobry skutek.<br />

Ale i pogrzeb nie konczyl troski 0 zmarlych. Swiadomose, ii nie mog~<br />

jui sobie pomoc, kazala przeznaczae jui za iycia w testamentach r6inego<br />

rodzaju zapisy na cele dobroczynne i na modlitwy za ich dusze oraz na<br />

msze swirrte gregorianskie, ktore musialy bye odprawiane bez przerwy<br />

w liczbie trzydziestu. Pozostawaly ponadto moiliwosci zyskiwania odpustow,<br />

szczegolnie zupelnych, za dusze zmar/ych, dla ich wyzwolenia z m~k<br />

czySCcowych.<br />

I tak weszlismy w sfery sredniowiecznej poboinosci. Brak miejsca nie<br />

pozwala mi tu podj~e tego frapuj~cego zagadnienia, stosunkowo dobrze<br />

oswietionego przez :hodla. Unikn~e chcy uproszczonych 0 niej s~dow,<br />

ktorych w historiografii niestety nie brakuje. Mam przy tym nadziejy, ie<br />

bydzie jeszcze okazja jej obszerniejszego omowienia, na co na pewno<br />

zas!uguje.<br />

Nie zamykam swoich krotkich refleksji podsumowaniem ani nie chcy<br />

na koncu polemizowac z niektorymi pogl'ldami innych historykow. Wiem<br />

bowiem, ie tysi~c\etnia historia sredniowiecznego Kosciola, ze wZglydu na<br />

jej koloryt, zloionose i dynamiky przemian, nie toleruje jednoznacznych<br />

ocen.<br />

Jan Drabina


HILDA GRAEF <br />

BERNARD Z'CLAIRVAUX <br />

Bernard z Clairvaux byl w pelni dzieckiem swojej epoki i stac siy mial<br />

jej dominujqq osobowoSciq. Urodzony w roku 1090 w szlacheckiej<br />

rodzinie rycerzy francuskich, obdarzony byl mimo to niemal kobiec:t<br />

wraZliwosciq i wielkq uczuciowosciq, nie wykluczajqcymi jednakZe zelaznej<br />

woli. W mlodosci przczyl smierc ukochanej matki; wstrzqsnylo to nim tak<br />

bardzo, ze z rozmyslem zaczql prowadzic lekkie zycie, aby OOzyskac<br />

-rownowagy. Poznal wtedy po raz pierwszy sily milosci zmyslowej i zrozumial,<br />

ze dlajcgo nieugiytej i namiytnej natury istniejq tylko dwie moZliwe<br />

drogi: albo' oddac siy wszel kim przyjemnoSciom i zaspokajac swe ambicje,<br />

albo powierzyc siv ca!kowicie Bogu. Wkrotce wybral i postanowil zostaC'<br />

zakonnikiem, lecz nie w bogatym i wai:nym opactwie, Jakim bylo Ouny,<br />

lecz w najmniejszym i najbiedniejszym klasztorze, jaki moma bylo znaldc.<br />

Wybral Clteaux, gdzie zyla garstka przymierajqcych giOOem mnichow;<br />

mieli oni porzucic juz klasztor, gdy zjawil si y posroo nich z prosb'l, by go<br />

przyjyto. Nie domyslal siy wtedy, ze poswiycenie wszystkiego, co koch a<br />

swiat, sprowadzi mu kiedY$ ten wlasnie swiat do stop, czego nie udaloby<br />

mu siy dokonac mOCq zadnego swieckiego dqzenia!<br />

Juz w tych poczqtkach ni ezawodnie objawiala siy niezrownana sila<br />

magnetyczna jego osobowosci. Albowiem do Clteat:x nie przybyl sam. Gdy<br />

ten zdumiewajqcy mlody czlowiek s t an~! u wrot klasztoru, oko!o Wielkiej<br />

Nocy roku 1112, towarzyszylo m u nie mniej ni i trzydziestu krewnych<br />

i przyjaciol, ktorych przekona! do wspolnego z ni m zycia i ktorzy przezyli<br />

juz sZeSc miesiycy w kierowanej przez niego wspolnocie. W trzy lata<br />

potniej, w wieku 25 lat, udal siv, z poleccnia swego przelozonego Stephena<br />

Hardinga, aby zalozyc klasztor, pod imieniem ktorcgo mial wkrotce zostac<br />

poznany przez caly swiat chrzdcijanski. Byl opatem Clai rvaux przez lat<br />

trzydzieSci osiem, az do rok u 1153, i w ciqgu tego okresu nie tylko ki erowal<br />

swoim wlasnym klaszto rem, lecz zalozyl sZeScdziesiqt trzy inne, prowadzil<br />

niezwykie obszernq korespondencjy, byl doradcq papiezy i ksiqzqt, nawolywal<br />

do drugiej krucjaty, reformowa! zycie religijne, lagOOzi! konflikty


BE RNARD Z CLAIRVAUX<br />

43<br />

i uwiklany byl w liczne spory. W tym wirze zajye prowadzil jednak<br />

in tensywne iycie kontemplacyjne, o si ~ gaj~c szczyty mistycznego zjednoczenia.<br />

N apisal te:i: wiele traktatow d uchowych, zaliczonych w poczet<br />

naj wi ~kszych.<br />

Na wzor uczonego w Pismie z Ewangelii, w yj~l ze swego skarbca rzeczy<br />

stare i nowe. Jego nauka duehowa opiera si~ na tradycyjnej doktrynie,<br />

wedlug k torej czlowiek jest obrazem Boga, doktrynie p ojawiaj~ eej si~<br />

wielokrotnie w jego pismaeh, poc~wszy od pierwszego traktatu 0 Lasce<br />

i wolnej woli ai d o ostatnich Kazan 0 PieSni. W pierwszym traktacie<br />

naucza, i e obraz, wedlug ktorego czlowiek zostal stworzony, polega p rzede<br />

wszystkim na darze wolnej woli (6,19). W tym roini si ~ Bernard od<br />

staroiytnych filozofow aieksandryjskieh, ktorzy " obraz" upatrywali w rozumncj<br />

naturze czlowieka, ale, jak wkrotce zobaezymy, jest bardzo bliski<br />

innej grupie wschodnich teologow z pierwszych wi ekow. Po upadku, pisze,<br />

,jedynie wolna wola pozostaje bez skazy i nie d oznaje umniejszenia,<br />

poniewai w niej to, ponad wszystko inne, odbija si~ pewien fundamentalny<br />

ob raz wieeznej i niewzruszonej boskosei" (ib. 9,28). Ten akcent poloiony<br />

na w ol ~ i wolnose ujawnia w czlowieku kontem p luj ~cym czlowieka czynu,<br />

ktoremu obee s~ pogodne spekulaeje bardziej fll ozofieznego mistycyzmu.<br />

Pod koniec iycia podkrdlal to znowu: "To wolnose woli, cos wyraznie<br />

boskiego, jdli m og~ tak powiedziee, ISni w duszy jak szlachetny kamien<br />

w swej zlotej opra wie" (Kazania 0 Piesni 81,6).<br />

Ta godnose ezlowieka jest seisle zwi ~zana z innym darem - jego<br />

do m i n a ej ~ nad swi atem zw ierz~ym (De Diligendo Deo 2,2), na ktorej,<br />

wedlug szkoly teologow antioehenskieh, np. Diodora z Tarsu, Chryzostoma<br />

i Teodoreta, zasadzal si~ obraz. Ten niezniszczalny ob raz przynaleiny<br />

jest zawsze ezlowiekowi i czyni go capax Dei. Poniewai Boga nie da si~<br />

poj~e inaezej , jak przez Jego wlasny obraz (Kazanie fla konsekracj(!<br />

Kosciola 2,2). W o ~ tat n iej nauce, !W- tym kazaniu 0 PieSni, Bernard<br />

dokonuje bardziej scis!ego rozroinienia pomi¢zy tym, co oznajmia K si~ga<br />

Rod zaju: "ezlowiek uczyniony zostal na podobienstwo Boga" (tekst<br />

Wulgaty), a samym puJobienstwem: "Swiat jest prawd,!, jest m~drosci~ ,<br />

jest sprawiedliwosciq - i to jest obrazem. Czego? Sprawiedliwosci , m~drosci ,<br />

prawdy ... Dusza nie jest iadnq z tyeh rzeczy, poniewai: nie jest obrazem. Ale<br />

jest ona zdolna do wszystkieh tych rzeczy i pragnie ich: a wi\!e, przeezuwam,<br />

ie w obrazie istnieje stworzenie i arliwe, zdolne do majestatu ..."<br />

(80,2). Samo Siowo jest obrazem; czlowiek stworzony jest wed!ug tego<br />

obram , ktory daje mu majestatyezn~ godnose.<br />

Leez to nie wszystko. Czlowiek zosta! stworzony nie tylko na obraz<br />

Boga, lecz takie na Jego podobienstwo, in similitudinem. Podobienstwo<br />

roini si\! ad obrazu (tej wolnej woli), do ktorego jest dodane. Zasadza s i~<br />

one na dwoeh innyeh rodzajach wolnosci, kt6re przyn a l e z ~ do boskiego<br />

fh tu: bye wolnym od grzeehu i bye wolnym od cierpienia. Adam posiadal<br />

J' llie pod po staei ~ niezdolnosei do grzeehu i do cierpienia, leez zd olnosci<br />

do lego, by nie grzeszye i nie cierpiee: posse et non peccare et non turbari (0


44 HILDA GRAEF<br />

Lasce ... 9,29). To podobienstwo, czyli simili/udo, zostalo utracone przez<br />

upadek - czlowiek zgrzeszyl i z tego powod u zacz'll podlegac cierpieniu.<br />

Przez grzech utracil on zdolnosc rozromiania (Mer/as consiliI), ktora<br />

czynila go zdolnym do swiadomego wyboru, i wolnosc korzystania<br />

(fiber/as complaci/t), przez ktor'l posiadal dobro, "wolnoSci, dziyki ktorym<br />

stworzeniu rozumnemu dane S'l prawdziwa m'ldrosc i wladza" (m. 9,30).<br />

Po utracie tych dwoch wolnosci, ktore stanowi'l 0 "podobienstwie",<br />

czlowiek zostal wygnany w sfery nie-podobienstwa, regio dissimililudinis<br />

(10,32). Nie mogl stamt'ld uwolnic siy wlasnymi silami, lecz tylko przcz<br />

Tego, ktory Sam byl obrazem i podobienstwem Ojca. Zycie duchowe<br />

w poj~iu Bernarda jest odbudowaniem przez Chryst usa duszy w jej stanie<br />

pierworodnym obrazu i podobienstwa: "Przyszla sarna fonna, do ktorej<br />

wolna wola musiala siy dostosowac, poniewaZ, skoro otrzymala ty dawn'l<br />

fonny, musiala zostac ufonnowana na nowo przez to sarno, co jej ty formy<br />

nadalo. Teraz fonna jest (bosk,!) M'ldrosci'l: uksztaltowanie polega na tym,<br />

co obraz czyni w ciele, co fonna czyni w swiecie" (m. 10,33). Chrystus jest t'!<br />

fonn'l, wedlug ktorej czlowiek musi zostae od nowa ufonnowany, jest<br />

wzorem, za ktorym czlowiek rna pod~ae od krainy nie-podobienstwa aZ do<br />

Krolestwa Boiego. W ten to sposob, wychodz'lc od dawnej doktryny<br />

obrazu, ulubionej przez Ojcow, Bernard prawie niedostrzegalnie wprowadza<br />

tam now'l mysl: nasladowanie przez chrzescijanina Chrystusa-Czlowieka,<br />

ktory jako jedyny posiadal calkowicie wszystkie trzy wolnosci (m. 3,8).<br />

Mysl ta zostala najpierw rozwiniyta w slynnym traktacie De gradmus<br />

humilita/is, w ramach "stopni" iycia duchowego, tak drogich p6Zniejszej<br />

duchowosci greckiej i lacinskiej. Nie byla ona tak naprawdy nowa,'<br />

poniewai to sam Chrystus zaproponowal swoje iycie jako wzor do<br />

nasladowania, jak przypomina Bernard w pierwszym rozdziale traktatu<br />

(I, I). Ale ai do sredniowiecza nie zajmowano siy prawie wcale szczegolarni<br />

ludzkiego iycia Chrystusa i jego zastosowaniem do moralnych i duchowych<br />

potrzeb chrzdcijan. Nacisk poloiony byl na Chrystusa boskiego,<br />

ktory nawet na krzyiu odziany byl w szaty krolewskie, zgodnie ze slowami<br />

sw. Pawla: "A jesli nawet wedlug ciala poznalismy Chrystusa, to jui wi~j<br />

nie znamy Go w ten sposob" (2 Kor 5,16). Ale gdy prosty czlowiek<br />

w tamtej epoce czytal Ewangeiiy, urzcczony by~ raczej przejmuj,!cym<br />

czlowieczenstwem ludzkiego oblicza niz boskim majestatem Tego, ktory<br />

istotnie stal siy jego bratem. W ten sposob Sw. Bernard, wzoruj,!c siy na<br />

Liscie do Hebrajczykow (por. 5,2), pisze: "Dlatego chcial On dzielic<br />

(oprocz grzechu) wszystkie n¢ze czlowieka (to jest bye we wszystkich<br />

rzeczach jak Jego bracia), po to, by sam mogl nauczye siy poprzez<br />

doswiadczenie wspolcierpiee i wspolczuc z tymi, ktorzy doznaj'l bolu<br />

i kuszeni S,! w podobny sposob" (De grad. 3,8). Teraz On przecierpial to<br />

wszystko, aby rowniez bye dla nas przykladem: "Albowiem ta smiere, ten<br />

krzyz, te obelgi, oplwanie, biczowanie, ktore Chrystus, nasz WOOz,<br />

wycierpial, czymze innym S'l dla nas nii nadzwyczajnymi dowodami<br />

posluszenstwa?" (ib. 3,7). W tym nowym kontekscie wprowadza on stare


BERNARD ZCLAIRVAUX<br />

45<br />

poj~ie patrystyczne parresia-jiducia, odwaina ufnose chrzescijanina.<br />

U Ojcow opierala siy ona zasadniczo na ludzkich dzialaniach, myczenstwie<br />

lub heroicznej ascezie. Wedlug Bernarda :hodlem jej jest Wcielenie i Myka<br />

Chrystusa, "przez doswiadczenie ktorych, jdli mogy tak siy wyrazie, Jego<br />

mlldrosc nie wzrosla, ale wzrosla nasza ufnose" (ih. 3,9). Z pewnoScill to<br />

nie myczenstwo owocujejakojiducia, lecz raczejjiducia w Myky Chrystusa<br />

przygotowuje czlowieka do m~zenstwa: "On (Kosciol, leez takze duch)<br />

spoczywa z doskonalym oddaniem w ranach Chrystusa, bezustannie je<br />

kontemplujllc. Stlld jego wytrzymalose na myczenstwo, stlld jego wielka<br />

odwaga przed Bogiem Wszechmogllcym" (0 Piesni 61,7).<br />

Zycie duchowe zyskalo nowy wymiar: jest one przezywane w calkowitej<br />

zaleznosci od Siowa Wcielonego, ktore nie tylko nadaje mu ogolny<br />

kierunek, lecZ' jest rowniez samym centrum, sklld w kaZdym momencie<br />

czerpie one inspiracjy. Zaleinose ta rozpoczyna siy od pierwszych chwil<br />

ziemskiej egzystencji Chrystusa, "ktory chcial, bye pocZytym i wychowanym<br />

w Nazarecie" (De Di/ig. Deo 3,8). Dlatego to posluszenstwo<br />

chrzescijanskie wzoruje siy na posluszenstwie Jezusa wzgl~em Marii: "By<br />

Bog posluszny byl Niewidcie, to bezprzykladna pokora" (De Laud. Virgo<br />

1,7), "naucz siy wiyc, czlowiecze, posluszeristwa" (ih. 1,8). Chrystus-Dziecko<br />

staje siy wzorem dzieciyctwa chrzescijanskiego: ,,0, Dziecko<br />

p'rawdziwie male, lecz w zlym, a nie w mlldrosci. Uczynmy wysilek, aby bye<br />

jak Ono... po to, by wielki Bog nie na darmo stal siy malym czlowiekiem ...<br />

Nauczmy siy Jego pokory" (ih. 3,14).<br />

Po kontemplacji Chrystusa-Dziecka, chrzescijanin kontempluje cierpienia<br />

Czlowieka; Kosci61 "widzi jak jedyny Syn Ojca niesie swoj krzyz.<br />

Widzi Pana majestatu ubiczowanego i oplwanego, widzi Tworcy zycia<br />

i chwaly przebitego gwozdziami, przeklutego wlocznill, okrytego hanbll ...<br />

widzi to, i miecz milosci przenika glybiej jego duszy" (Dit. Deo 4,7).<br />

Kontemplacja Jezusa-Czlowieka staje siy centrum i przyczynll miloSci<br />

czlowieka do Boga. Bernard opiewa jll w 15 rozdziale swych Kazaiz<br />

o Piesni:<br />

Imi~ Jezusa jest nie tylko swiatlem, jest rowniei pokarmem. Czy nie jestescie<br />

umocnieni za kaidym razem, gdy je wspominacie? Coi innego do lego<br />

slopnia zaspokoic moie umysl, ktory 0 Nim mysli? Ktoi moie do lego<br />

stopnia odnowic zm~ezone zmysly, oiywic przedmioty, umocnic cnol~,<br />

rozpaJic ezyste uezucia? Caly pokarm duszy jest suchy, jesli nie zoslanie<br />

zwiliony tym olejem... Za kaidym razem, gdy wspominam Czlowieka-Jezusa,<br />

widzCC Go lagodnym i pokomego serca ... wsp6!czuj~eym i napelnionym<br />

wszelk~ dobroei~ i wszelk~ swi~tosci~, Tego, kt6ry jest jednoczemie<br />

Dogiem wszeehmog~cym, uzdrawiaj~eym mnie swoim przykladem i umacniaj~eym<br />

swoj~ pomocq. Wszystko to sl)'sz~, gdy wypowiadane jest imiCC<br />

Jews (15,6).<br />

Medytacja Bemarda nad czlowieczenstwem Chrystusa i Jego cierpieniami<br />

doprowadza go do przydania Jego ranom takiej waznosci, jakiej


46 HILDA G RAEF<br />

w duchowoSci chrzeScijanskiej nie mialy · nigdy wczdniej : "Doprawdy,<br />

gdzie znaleie moma zupe/ne bezpieczcnstwo i spoczynek, jdli nie w ranach<br />

Zbawiciela? .. Przebily one Jego rl[!ce i stopy i otworzyly bok wloczniq,<br />

i przez otwory te ja mogl[! czerpae miod ze skaly ... leez gwoZdz ten wbil siy<br />

tak glltboko, i.e pozwala mi dostrzec woll[! Boga ... GwoZdz i rana glOSZ'i, ze<br />

prawdziwy Bog pojednal swiat ze Sobq w Chrystusie. Ostrze przeszylo Jego<br />

duszlt i dosiltgnl[!lo Jego serca tak, aby umial w pelni wspolczuc moim<br />

slabosciom. Sekret serca objawil silt przez otwarcie ciala: oto odslonil[!ta<br />

zostala wielka tajemnica Jego milosierdzia" (0 Piesni 61). Kontemplacja ran<br />

Chrystusa poprowadzila Bemarda do Jego serca, wskazuj'iC drogl[!, ktorq<br />

duchowose chrzdcijanska miala pod;p;yc w ciqgu poiniejszych wiekow.<br />

Nabozc:nstwo do Chrystusa--Czlowieka w naturalny sposob prowadzi<br />

do przyblizenia tej, od ktorej otrzymal On zycie. Maria ogloszona zostala<br />

Theotokos, matk,! Boga, przez sobor w Efezie (r. 431), a Kosciol grecki (ze<br />

znakomitym wyj'!tkiem sw. Chryzostoma) czcil J,! jako sw'! niepokalan,!<br />

Krolow,!, czasem w slowach bardzo przesadnych. Lecz nie zajmowala Dna<br />

pierwszoplanowego miejsca w duchowej formacji mistykow i tutaj rowniez<br />

otwarly sil[! teraz nowe drogi. W swych kazaniach De Laudibus Virginis<br />

i w slynnym De Aquaeductu Bernard przypisuje Marii podwojn,! rollt: jest<br />

Dna swietlanym wzorem wszystkich cnot i to przez Jej mozne wstawiennictwo<br />

i posrednictwo splywa na ludzkose laska. Jest Dna nade wszystko<br />

wzorem dla mnicha przez swe wyj'ltkowe cnoty dziewictwa i pokory, ktore<br />

czyni,! J,! godn,! stae sil[! matk't Boga: "Na Jak,! czesc zasluguje Ta, w ktorcj<br />

plodnose podnosi pokorl[!, a macierzynstwo jest uswiltceniem dziewictwat<br />

Slyszysz 0 dziewicy, slyszysz 0 pokomej. Jdli nie mozesz nasladowae<br />

dziewictwa pokomej mlodej dziewczyny, nasladuj pokorlt dziewicy. Gdyz<br />

dziewictwo jest niewqtpliwie chwalebn,! cnot'l, lecz pokora jest bardziej<br />

potrzebna... Poniewaz, osmielam sil[! powicdziee, bez pokory, dziewictwo<br />

nawet samej Marii nie podobaloby silt Bogu" (De Laud. Virgo 1,5).<br />

W zakonczeniu kazania wzywa wszystkich do nasl adowania Marii: "Nasladujcie,wszyscy<br />

ludzie, nasladujcie pokorlt Bozej Matki" (1,9).<br />

W ten to spos6b nasladowanie Chrystusa powi,!zane jest z nasladowan:em<br />

Jego Matki. Jej miejsce w porz'ldku Odkupienia promienieje teraz<br />

o wiele jasnicj niz poprzednio; w swoich kazaniach De Aquaeduclu Bernard<br />

rozwija ten punkt i wyciqga z niego wnioski dla wewnytrznego zycia<br />

czlowieka. ( ... )<br />

Tymczasem nabozerlstwo to nie jest jeszcze ostatnim celem, za jakim<br />

podqza. Rola natury ludzkiej Chryst usa w zyci u duchowym jest przepil[!knie<br />

streszczona, a jej miejsce wlasci wie okrdlone w obszemym ustltPie<br />

Kazan 0 Pie.fni, ktory chci alabym przytoczyc w calosci, poniewaz jest on<br />

absolutnie fundamentaln y:<br />

Zwroccie uw a g~, ie milosc serca jest do pewnego stopnia zmyslowa, w ten<br />

sposob, ie poci~ga serca raczej do ciala Chrystusa i do rzeczy, ktorych<br />

Chrystus dokonal lub opanowal w ciele. W len sposob [seree] napeinione


BERNA RD Z CLAIRVAUX<br />

47<br />

mi!oSci~, !atwo si~ wzrusza ... Niczego innego nie slucha z wi~ksz~ radosci~<br />

niczego nie czyta z wi ~ksz~ gorliwoSci~, niczego innego nie wspomina cZ\;Sciej<br />

i nad niczym nie rozmySJa z wi~ks~ slodyczll ... Gdy czIowiek si~ modli, swi,.ty<br />

obraz Czlowieka-Boga przychodzi, jest b!isko niego; widzi on Jego narodziny,<br />

patrzy, jak Matka karmi Go sWll piersi~ jak On naucza, umiera, zmartwychwstaje<br />

czy ws~puje do nieba i jeszcze inne obrazy, ktore taka medytacja moie<br />

mu podsunlle, jeW to konieczne; sklania ona dusz~ albo do umilowania cnot,<br />

albo do zwalczania przywar zmyslowych. Taka jest, jak slidz\;, przyczyna, dla<br />

ktorej niewidzialny Bog widziany mialby bye w ciele i bliskoSci z ludimi, tak,<br />

aby m6c najpierw poci~gnlle do zbawczej milosci Swego ciala wszystkie<br />

uczucia tych cielesnych Judzi, ktorzy, ai dotlid, umieli kochae tylko zmyslowo<br />

oraz poprowadzic ich stopniowo do milosci duchowej (20,6).<br />

I mowi dalej: "Dlatego ci, k ~ 6rzy !lie posiadaj~ jeszcze ducha, daj~cego<br />

Zycie, otrzymuj~ pociechy w nabozenstwie do ciala" (20,7).<br />

Oto klasyczne przedstawienie drogi, j ak ~ sredniowiecze proponuje<br />

czlowiekowi: Per Chris/urn hominem ad Chris/urn Deurn. Zwyklemu czlowiekowi,<br />

ktory musi walczye ze z1ymi sklonnosciami i pok'lsami ciala,<br />

dany bye musi przedmiot dostosowany do jego milosci, ktora jest jeszcze<br />

zmyslowa; poniewaz jest on calkowicie zaabsorbowany swymi ziemskimi<br />

zajyciami, koncepcja Boga czysto duchowego zbyt go przerasta i w niczym<br />

nie moze mu bye przydatna. Jezus, ktory, jak inni ludzie, byl malym<br />

diieckiem, ktory nauczal tlumy i ktory w koncu wycierpial straszliwe myki<br />

dla miloSci czlowieka - oto tem:.t, ktory czlowiek "cielesny" moze<br />

zrozumiee i ktory bydzie mogl ob udzie w nim najlepsze instynkty, az rnilose<br />

do Chrystusa zniszczy to wszyst ko, co jej si y przeciwstawia. Ta milos


48 HILDA GRAEF<br />

W dziele wezeSniejszym, De gradibus humilitatis, daje inny opis.<br />

Kluezow'! koncepej,! jest tam nie milosc (amor), leez pokora, gl~boko<br />

zwi'!zana z milosierdziem. Pokor~ okresla jako "cnot~, poprzez ktoq<br />

ezlowiek, dzi~ki peJnej znajomosei siebie, staje si~ dla siebie samego<br />

przedmiotem pogardy" (sibi ipsi vilescit, 1,2). Pokora jest w ten sposob<br />

zwi'!zana z poznaniem: jezeli ezlowiek pozna prawd~ 0 sobie, niewiele<br />

b~dzie myslal 0 wlasnej osobie. Pokora poehodzi nie z bezpodstawnego<br />

stwierdzenia, ze nie rna w nas nie dobrego, leez z oczywistoSci, "Ze ta<br />

godnosc (ezlowieka), ezy jakiekolwiek inne dobro w nas, na pewno w nas<br />

si~ znajduje, ale nie od nas poehodzi ... Dlatego konieezne jest, abyScie<br />

poznali dwie rzeezy - najpierw to, ezym jestescie, a potem to, Ze nie daliScie<br />

sobie sami niezego" (De Dilig. Deo 2,3 n.). Pokora opiera si~ na podwojnej<br />

znajomosei ezlowieka i Boga, leez bardzo trudno jest upadlemu ezlowiekowi<br />

pogodzic si~ z t'! prawd,!, ze wszystko, co rna w sobie dobrego, otrzymal<br />

wealoSci od Boga, a on sam nie rna nie oproez z1a, ktore, jak zdaje sobie<br />

spraw~, jest w nim bardzo silne. "Taki jest pierwszy pokann pokory.<br />

Oezyszcza on sw'! goryez'!" (De Grad. 2,5). To bolesne wejScie w zyeie<br />

duehowe jest jednak zlagodzone medytaej,! nad upokorzeniami, jakieh<br />

doznal Chrystus.<br />

Pierwszy stopien pokory b~,!cej wynikiem poznania siebie konieczny<br />

jest, aby przygotowac ezlowieka do stopnia drugiego, stopnia "mil osierdzia,<br />

poeieszaj,!eego ze slodyez,!" (ib. 2,5). Teraz ezlowiek zaezyna<br />

odezuwac wspolezucie dla blizniego:<br />

Aby serce wasze stalo si~ milosierne wobec n¢zy innych, musicie najpierw<br />

poznac waSZq wlasnq n¢zl(... lak, jak Zbawiciel, klory zechcial cierpiee po<br />

lO, by mogl wspolczuc (ib . 3,6). JeW wil(C zgodzil sil( zoslae nl(dznym Ten,<br />

klory n~dznym nie byl, po to, by doswiadczyc czegos, co znal (leorelycznie)<br />

jui: wczesniej - 0 i1ei: bardziej ty powinienes, nie mowil( slae sil( lym, czym nie<br />

jesles, ale uwaiae na lO, czym jesles, poniewai: jestes naprawdl( nl(dzny,<br />

i nauczye sil( w ten sposob rnilosierdzia, czego inaczej nie moglbys osiqgnqe,<br />

poniewaZ, bye moie, rozwaiajqc zlo popelnione przez lwego blii:niego, a nie<br />

zwaiajqc na lwoje wlasne, nie bylby~ poruszony wspOlczuciem, lecz ogarnil(ly<br />

oburzeniem (ib. 4,13).<br />

Droga oezyszezenia i droga iluminacji s'! scisle ze sob,! zwi,!zane.<br />

W pierwszej, obraz ponizenia Chryst usa pozwala nam poznac nasZll<br />

wlasn,! n~dz~, czyni,!c nas bardziej sprawiedliwymi wobee blizniego,<br />

u ktorego zaezynamy dostrzegac to sarno zlo, jakie oplakiwalismy u siebie<br />

i powoli doehodzimy do nasladowania Chrystusa. To stadium oezyszczenia<br />

jest w sposob szczegolny zwi,!zane z drug'! Osob,! Trojey, ktor,!jest prawda<br />

Boza, podczas gdy stadium drugie, kiedy poznanie siebie samego prowadzi<br />

ezlowieka do wspolczucia wobec blizniego, jest poswi~cone szczegolnie<br />

Osobie trzeciej, milosierdziu Bozemu (0 Piesni 1I,6).<br />

W komentarzu dotycz'!cym pocalunku Oblubienicy w Pidni nad<br />

Piesniami, Bernard przytacza jeszcze jedno porownanie, ktore mozna<br />

zastosowac do dwoch pierwszych stopni: ucalowanie stop, charakterystyez­


BERNARD Z CLAIRVAUX<br />

49<br />

ne dla pokutuj'lcych i ucalowanie dloni, wlaSciwe tym, kt6rzy przynosZll<br />

godne owoce skruchy w postaci dziel milosierdzia (ib. 3, 1-4). W pozniejszym<br />

kazaniu na ten sam temat por6wnuje drog~ duchow~ do balsamu:<br />

pierwszym balsam em jest skrucha, drugim poboznosc (ib. 10,4). Oto jak<br />

opisuje medytacje, ktorym oddaje si~ dusza na pierwszym stopniu:<br />

"Balsamem jest to, co dusza, uwikJana w liczne swoje zbrodnie, przygotowuje<br />

dla siebie samej, gdy zaczyna rozmyslae 0 swoim post~powaniu, gdy<br />

zbiera i rozkrusza w moidzierzu sumienia rozmaite rodzaje swych grzechow<br />

i warzy cal~ t~ mieszank~ w naczyniu swego serca podgrzewanym<br />

ogniem pokuty i strapienia" (10,5). Drugi balsam, po tym jak dusza<br />

zst~pila w otchlan swej wlasnej n~dzy, jest zupelnie inny: "Ten balsam<br />

sporz~dzony jest z Bozych dobrodziejstw udzielonych ludzkoSci" (ib. to,7).<br />

Jeden nie wynika jednakze scisle z drugiego, poniewaz czlowiek, nawet gdy<br />

rozmysla nad swymi grzechami, pami~tae musi 0 Bozym milosierdziu,<br />

"tak, ze jeSli jesteScie wewn~trznie zawstydzeni, moglibyscie zostac przywroceni<br />

do Zycia wznosz~c oczy ku Niemu ... Poniewaz, 0 ile z pewnosci~<br />

konieczne jest cierpienie z powodu grzech u, to nie powinno ono bye ci~g1e"<br />

(ib. 11,2).<br />

W tych stadiach inicjuj~cych do zycia duchowego dusza uczy si~<br />

odwracae od grzechu i kochae Boga, ale jej milose nie jest jeszcze<br />

doskonala. Poniewaz na poczqtku "czlowiek kocha siebie dla siebie", co<br />

jest "milosci'l zmyslow~" (De Dilig. Deo 8,23). Gdy zostaje ona wystarczaj'lco<br />

oczyszczona, rozwija si~ w "milosc spoleczn~" (ib.), ktora, aby<br />

dojse do doskonaloSci, musi zakorzenie si~ w Bogu (ib. 8,25). Cal~ ewolucj~<br />

duchow'l pojmuje Bernard jako milosc opart~ na pokorze. W milosci<br />

"zmyslowej", jak w miloSci "spolecznej", czlowiek kocha siebie i Boga<br />

w sposob egoistyczny. Nie kocha jeszcze Boga dla milosci Boga. Zaczyna<br />

to robie dopiero wtedy, gdy cz~ste zwracanie si~ do Boga w potrzebach<br />

daje mu odczuc Jego slodycz i doprowadza go w ten sposob stopniowo do<br />

kochania Go dla Niego samego. Jest to pocz~tek zycia mistycznego<br />

w doslownym znaczeniu, drogi "zjednoczenia", gdzie czlowiek przemoznie<br />

poci~gany jest ku Bogu milosci'l coraz bardziej oczyszczon~.<br />

Po strapieniu zwi~zanym ze skruch~ i po dzielach milosierdzia, dusza<br />

wznosi si~ "przez kontemplacj~ na trzeci stopien prawdy ... Na pierwszym<br />

stopniu Prawda jawi nam si~ surowa, na drugim milosierna, na trzecim<br />

- czysta. Rozum, ktorym analizujemy siebie samych, prowadzi do pierwszego,<br />

uczucie, dzi~ki ktoremu odczuwamy wspolczucie dla innych, prowadzi<br />

do drugiego; do trzeciego podniesieni jesteSmy przez czystose, ktora<br />

wznosi nas ku rzeczom niewidzialnym" (De Grad. 6,19). To potrojne<br />

wzn oszenie si~ skojarzone jest z trzema Osobami Trojcy. (...) Stopien<br />

najwyzszy przypisywany jest zawsze dzialaniu Ojca, tak jak w Kazaniach<br />

o Piesni nad PieSniami (11,61). Jest to pocalunek ust, kt6rego czlowiek<br />

moze pragn'lc "podnosz~c glow~ z prochu z wi~ksz'l ufnoSci~", nowa<br />

flducia (0 PieSni 4,5). "A wi~c osmielimy si~, bye moze, podnieSe glow~ az<br />

do Ust samego Majestatu nie tylko, aby je kontemplowae, lecz, mowi~ to


50 HILDA GRAEF<br />

z obaw,!: i drzeniem, aby je uca!owae: poniewaz duch, ktory znajduje si~<br />

przed naszym obliczem, to Chrystus, Pan, Z ktorym, dzi~ki Jego !askawosci,<br />

staniemy si~ jednym duchem, jdli dochowamy wiernosci w tym swi~tym<br />

pocalunku" (ib. 3,5). Poca!unek jest symbolem najscislejszego pol,!:czenia<br />

pomi~zy Chrystusem a dusz'l: i poprzez niego obydwoje staj,!: si~ jednym<br />

duchem, poniewaz bye "uca!owanym pocalunkiem Jego ust nie jest niczym<br />

innym, jak zostae napelnionym Duchem Swi~t}'m" (ib. 8,2). Nie znaczy to,<br />

rzecz jasna, i:e chrzdcijanin nie mial Ducha Swi~tego przed wejkiem na<br />

"drog~ zjednoczenia". Ale w tej chwili kieruje On nim w spos6b<br />

szczegolny, r6:i:ny od sposobu w!asciwemu drodze iluminacji: "A wi~c,<br />

objawienie dane przez Ducha nie tylko oswieca poznanie, lecz rozpala<br />

rni!oSc" (ib. 8,5). Jest to cecha charakterystyczna tego trzeciego stopnia<br />

- poznanie zjednoczone jest z mi!osci ,!:, poniewaz<br />

doktryna Ducha nie wzbudza pragnienia poznania, 1= rozpala rnilosc; slusznie<br />

wi\!c Oblubienica szukaj1j,c Tego, klorego kocha jej dusza, nie ufa zmyslom<br />

cielesnym i nie pozwaJa sobie na proi:ne rozumowania ludzkiej ciekawoSci, lecz<br />

prosi 0 pocalunek, 10 znaczy, wzywa Ducha Swi\!lego, przez ktorego otrzyma<br />

jednoczeSnie i smak poznania, i przypraw\! laski... Poniewai laska pocalunku<br />

udziela rownoczeSnie dwoch darow: swiatla poznania i bogactwa oddania ...<br />

Niech nikl nie wyobraia sobie, ze otrzymal poca1unek, jeSli dane rnu jest tylko<br />

rozurniee prawd\!, nie kochaj1j,c jej, lub gdy kocha j1j" a nie rozumie. PoniewaZ<br />

w poca1unku nie rna ani niejasnosci, ani oboj\!tnosci (ib. 8,6).<br />

Moze si~ wydawae dziwne, ze po przedstawieniu "pocarunku ust"<br />

z tym czulym oddaniem dla czlowieczenstwa Jezusa, Bernard zdaje six<br />

nagJe od rzucac wszelkie uczucia i przyj'lc postaw~ skrajnie racjonaln'l.<br />

Powodem jest to, ze teren, po ktorym si~ teraz porusza, jest sliski: stary<br />

patrystyczny sposob traktowania mistycznego zjcdnoezenia grozi! nadrniernym<br />

intelektualizmem, nowe sredniowieczne podejscie d,!:z'lce do<br />

osi,!:gni~ia tego zjcdnoczenia przechodz,!:e przez ezlowieezenstwo Jezusa<br />

popasc moglo w tkliwq uezuciowosc. Dlatego to Bernard kladzie teraz<br />

nacisk na element intelektualny - boska Prawda rna bye nie tylko kochana,<br />

lecz rozumiana: "Gdy przemawia Duch, falsz i wqtpliwosc przestajq<br />

jednoezeSnie istniec i jest juz nie tylko prawda, leez pewnosc prawdy"<br />

(ib. 17,3). To dziabnie Ducha prowadzi do Ojca: "Szez~sliwy pocalunek,<br />

poprzez ktory nie tylko poznany jest Bog, lecz pokochany jest Ojciec - Ten,<br />

ktory nie jest w petni poznany, 0 ile nie zostanie pokoehany w sposob<br />

doskonaly" (ih. 8,9). Bernard ostrzega nie tylko przed bl¢em sentymentalnej<br />

interpretacji mistycznego zjednoczenia, lecz rowniez przeciwko interprctacji<br />

panteistycznej, ciqgJe podkreslajqc jego glltbi~: "PoniewaZ ezlowiek<br />

i Bog nie Sq z tej samej substancji, ani tej samej natury, nie moma<br />

powiedziec, ze sqjednym (unwn),jednakie moma podacjako prawd~ pewn,!:<br />

i absolutn,!:, ie S,!: jednym d uchem, jeSli zjcdnoczeni S,!: ze sob,!: miloSci,!:.<br />

Zjednoczenie to dokonuje si~ nie tak poprzezjednosc ich by tow, jak poprzez<br />

zgodnosc woli" (ih. 71,8). I dodaje bardziej kategorycznie: "Zjednoczenie to<br />

jest wspolnot,!: woli i zgodnosci,!: w milosci" (ib . 71,10).


BER NA RD Z CLAIR VAUX<br />

51<br />

To, co Bernard rozumie przez mistyczne zjednoczenie, jest calkowicie<br />

jednozn aczne. Zjednoczenie pomi~dzy Bogiem i duszq jest bardzo wewn~trzne,<br />

lecz jest to zjednoczenie woli; polega one na doskonalej zgodzie<br />

czlowieka z wolq Boga i zaklada najwyiszy poziom moralny. Bemarda nie<br />

interesujq wi~c prod ukty uboczne iycia mistycznego: wid zenia ani innt:<br />

zjawiska. "Ten, kto wiqze si~ z Bogiem, tworzy z Nim jednego ducha.<br />

Dlatego nie akceptuj{: widzen ani snow. Nie potrzebuj{: obrazow ani<br />

zawilych zagadek i odrzucam rowniei formy anielskie, poniewaz moj Jezus<br />

daleko przewyzsza je w pi{:knosci. Nie potrzebuj{: wi{:c nikogo innego,<br />

aniola czy czlowieka, lecz prosz{: Jego samego 0 pocalunek ust" (0 Piesni<br />

2,2), co, jak widzielismy, znaczy: 0 napeinienie Duchem Swi{:tym.<br />

W wieIu ust{:pach Kazania 0 Piesni nad Piesniami opisuje Bernard swe<br />

wlasne doswiadczenia mistyczne:<br />

Jest jedno miejsce, gdzie Boga uehwyci6 moina naprawd" w spoczynku<br />

i pokoju: jest to miejsee nie S,


52 HILDA GRAEF<br />

obecnosc tylko po poruszeniach mojego serca i po znikni~iu przywar ...<br />

dzi~ki odnowieniu i przebudowaniu mojego ducha, to jest czlowieka wewn~lrznego,<br />

dostrzegalem, do pewnego slopnia, jego pi~kno (74, 5 n}<br />

Bernard opisuje tutaj bardzo gl~bokie doswiadczenie mistyczne bez<br />

Zadnej domieszki wyobrami; doswiadczenie w pelni wewn~trzne i dogl~bnie<br />

skuteczne, ktorego rezultatem jest intensywne odnowienie moraine<br />

i duchowe. Ze doswiadczyl rowniez widzen, moma to jasno wywnioskowac<br />

z jednego z jego pierwszych kazan, gdzie wyjasnia, ze czasem podczas<br />

ekstazy "nagle, przychodzqc nie wiadomo skqd, pojawia si~ wyobrazenie<br />

pewnych oznak rzeczy niZszych, rozsianych z Boskiej przyczyny i odpowiednio<br />

dostosowanych do zmyslow; dzi~ki nim blask tego tak czystego<br />

i swietlistego promienia jest jakby przygaszony i staje si~ dla duszy<br />

latwiejszy do zniesienia" (41,3). Spowodowane jest to, jak sqdzi, przez<br />

aniolow, a nie samego Boga, ktory na najwYZszych stopniach zycia<br />

rnistycznego porozumiewa si~ bez obrazu, jak w doswiadczeniu opisanym<br />

powyzej. To mistyczne zjednoczenie bez obrazu jest rzadkie i szybko si~<br />

konczy. "Jakze rzadka to chwila i jak krotkie jej trwanie." Pomi~zy<br />

blogoslawionymi chwilami ekstatycznego zjednoczenia wyst~pujq dlugie<br />

okresy duchowej oschlosci: "Ale gdy Siowo odchodzi, wszystkie te rzeczy,<br />

cnoty i duchowe odnowy, 0 ktorych wspominalem powyzej, zaczynajq<br />

nagle opadae oci~zale i zimne, jak kiedy zabiera si~ ogien spod wrzqcego<br />

kotla; jest to dla mnie znak Jego odejscia" (ih. 74,7). Dlaczego Bog<br />

opuszcza tak cz~sto i na tak dlugo kochaj'lC4 dusz~? Bernard odpowiada:<br />

"Bye moZe moglby bye wzywany bardziej zarliwie i zatrzymywanx<br />

z wi~kszq mocq" (ih. 74,3). Sredniowieczny swi~ty widzi, jak dotqd, tylko<br />

negatywnq stron~ tych Bozych nieobecnoki, ktorych niezrownanq wartose<br />

pozytywnq dla post~pu duchowego uzna potem sw. Jan od Krzyza.<br />

Chrystus, wedlug sw. Bernarda, przyzywany jest bardziej skutecznie<br />

dobrymi czynami "przez kt6re umysl przyzwyczajony do spokoju (kontemplacyjny)<br />

otrzymuje pocieszenia za kazdym razem, gdy odebrane mu jest<br />

swiatlo kontemplacji" (0 Piesnl 51,2). Przedstawia nam tu swoje wlasne<br />

doswiadczenie i, przejmujqc porownanie sw. Augustyna, mowi: "Zgadzam<br />

si~, aby zabrano mnie z usciskow bezplodnej Racheli (symbolizujqcej<br />

kontemplacj~), po to, by owoce waszego post~pu mogly mi zostae obficie<br />

udzielone przez Ley (zycie aktywne)" (ib. 51,3). Bernard bowiem jest<br />

przekonany, ze wszyscy ludzie mogq dqzye do najwyzszego zjednoczenia<br />

z Bogiem, jdli naprawd~ tego pragnq - przekonanie to opiera na<br />

doktrynie, iz czlowiek stworzony jest na obraz i podobienstwo Boga.<br />

W swoich calkiem ostatnich Kazaniach 0 Plesni nad Piesniami, pod koniec<br />

zycia, jest bardzo stanowczy w tej sprawie. Gdyz podobienstwo (similitudo)<br />

pomi~zy czlowiekiem i Bogiem nie zostalo calkowicie zniszczone przez<br />

upadek, "Iecz dodane zostalo inne podobienstwo" (82,2). Dlatego to<br />

z celowq wyrazistosci q i autorytetem udziela tej zadziwiajqcej nauki:<br />

"Nauczalismy, ze kazda dusza, nawet jdli jest obciqzona grzechami,<br />

schwytana w zasadzk~ przywar, zniewolona powabami ... ZITIqCOna strapie­


BERNARD Z CLAIRVAUX<br />

53<br />

niami, przeci'lZOna zaj~ciami, sp~tana I~kami, przygn~biona troskami ...<br />

i nawet jdli, wed lug slow proroka, skazona wraz ze zmarlymi i zaliczona<br />

do tych, ktorzy s'l w piekle ... nauczamy, ze nawet ta dusza moze<br />

zastanowic si~ nad sob'l nie tylko po to, by poznac, jak odzyskac nadziej~<br />

na przebaczenie i milosierdzie, lecz jeszcze by osrnielic si~ pragn'lc zaslubin<br />

ze Slowem ... Albowiem na coz nie moze wa:iyc si~ , w pelni bezpieczna,<br />

w stosunku do Tego, przez obraz ktorego zostala wyrozniona, w ktorego<br />

podobienstwie zostala uszlachetniona? Jak:ie, mowi~, moze byc ona<br />

przytloczona majestatem, skoro ufnosc (fiducia) dana jej jest z przyrodzenia?"<br />

(83,1). Doprawdy, chrzdcijanski optymizm nie moglby posun'lc si~<br />

dalej .<br />

W ten sposob cyk.J zamyka si~. Czlowiek zostal stworzony wedlug<br />

obrazu, ktory. nigdy nie zostal utracony, na podobienstwo, ktore trwa,<br />

nawet jdli zostalo pokryte innym podobienstwem z powodu upadku, gdy<br />

czlowieka wyp~dzono w krain~ nie-podobienstwa. Ale Chrystus przyprowadzil<br />

go z tej krainy i przywrocil mu zdolnosc bycia i zycia nie tylko<br />

wedlug obrazu, lecz rowniez wedlug podobienstwa Bozego. Zycie duchowe<br />

jest odzwierciedleniem tego procesu odbudowywania, ktory, jdli iSc za nim<br />

wiernie az do konca, najwi~kszego grzesznika doprowadzic moze do<br />

zaslubin ze Slowem, to znaczy, do doskonalej zgodnosci z bosk'l wol'l,<br />

gdyz na tym polega istota zycia rnistycznego. Drog'l wiod'lC'l do tego celu<br />

jest czlowieczenstwo Jezusa, poprzez ktore mistyk, nieustannie wzrastaj'lcy<br />

w milosci, wznosi si~ az do szczytow boskoSci.<br />

Hilda Graef<br />

Ilwn. Dorota Zanko<br />

Jest to fragment ksi~i:ki Cheri/age des grands Mystiques. Etapes rk fa spirituaiile<br />

chretienne, Editions Saint-Paul, Paris-Fribourg 1968.


GERHART B. LADNER <br />

AD IMAGINEM DEI <br />

OBRAZ CZLOWIEKA W SzrUCE SREDNIOWIECZNEJ<br />

W sredniowieczu cent rainy dogmat teologii chrzeScijanskiej stanowil<br />

rowniez najwazniejsze uzasadnienie chrzdcijanskiej sztuki. To wlasnic<br />

Wcielenie czynilo sztuky religijn~ prawomocn'l. Moma przyj'lc, ze uswiadomienie<br />

sobie tego faktu przyczynilo siy do uniewainienia starotestamentowego<br />

zakazu sporz~dzania wizerunkow Boga i czlowieka, ktory wci'lz<br />

obowi'lzywal przez pierwsze dwa wieki ery chrzescijanskiej i ktory opomil<br />

powstanie chrzdcijanskiej sztuki . Gruntowne wyjasnienie, jakie konsekwencje<br />

dla sztuki mi ala doktryna 0 Wcieleniu, zawdziyczamy przeciwnym<br />

ikonoklazmowi teologom bizantynskim osmego i dziewi'ltego stulecia,<br />

jednakze wyrastaj~ce z tej doktryny mysienie leZy bez w~ t pienia u podstaw<br />

specylicznie chrzdcijanskiej sztuki od samych jej pocz~tk ow u schylku<br />

wieku trzeciego. W sztuce tej z konieczn osci najwainiejsz'l postaci'l musi<br />

byc Chrystus. lego wizualizacja byla moiliwa dziyki temu, ze stal si y On<br />

czlowiekiem. Afar/iar; przedstawienie w sztuce bylo mozliwe w odniesieniu<br />

do wszystkich ludzi, gdyz czlowiek nie tylko zostal stworzony na obraz<br />

i podobienstwo Boze, ale takze odnowiony, przeksztalcony na obraz<br />

i podobienstwo Chrystusa, ktory byd'lc doskonalym obrazem Boga, przyj'll<br />

mimo to cialo ludzkie.<br />

luz z koncem drugiego wieku u sw. Ireneusza znajdujemy teo ri ~<br />

bosko-ludzkiego obrazu i podobienstwa wedlug K si~gi Rodzaju (1,26),<br />

ktora wydaje si y doskonalym od zwierciedleniem ducha najwczdniejszej<br />

sztuki chrzdcijanskiej, jdli nie przeczuciem jej mozliwosci. "Oawniej", to<br />

znaczy przed przyjsciem Chryst usa, pisze Irene usz, "mowiono, ze czlowiek<br />

zostal uczyniony na obraz Boga, lecz nie ukazywano go takim. Albowiem<br />

Slowo, wedlug obrazu Ktorego czlowiek zostal uczyniony, bylo jeszcze<br />

niewidzialne ... Ale kiedy Siowo Boze stalo si ~ cialem ...., prawdziwie<br />

ukazalo Ono ten obraz, staj'lc siy takim, jakim l ego (Boga) obraz by!..."


AD IMAGINEM DEI<br />

55<br />

(Adversus haereses V. 16.2). Nacisk zostaje tu wyrainie polozony na widzialne<br />

ukazanie si~ tego obrazu dzi~ki Wcieleniu Chrystusa; przed tyrn wydarzeniem<br />

obraz Boga nie byl widzialny ani w Chrystusie, ani w czlowieku.<br />

Pogl~d Tertuliana jest podobny do Ireneuszowego. Utrzyrnuje on. ze<br />

gdy Bog uksztaltowal czlowieka, juz wowczas myslal 0 Wcieleniu. i ze<br />

obraz i podobienstwo Boze otrzymane wtedy przez Adama bylo podobienstwem<br />

do przyszlego Chrystusa wcie1onego.<br />

Na podstawie takiej interpretacji nauki 0 obrazie i podobienstwie<br />

czlowieka do Boga nie moma w najwczeSniejszych dzielach sztuki chrzescijanskiej<br />

oczekiwac. i faktycznie nie znajduje si~ tam. takiego wizerunku<br />

czlowieka. ktory w zasadniczy spos6b romilby si~ swoim wygl~dem od<br />

wizerunku w mniejszym lub wi~kszym stopniu powszechnego w poznoklasycznym<br />

srodowisku artystycznym. Nie podj~to zadnej proby ukazania<br />

w przedstawieniu czlowieka. albo Chryst usa jako czlowieka. czegokolwiek<br />

poza ich ludzk~ natur~. natur~. ktor~ Chrystus uznal za godn~ tego. by j~<br />

na siebie przyj~c. Oznaczalo to takze - i nawi~zujy tu tylko do powszechnie<br />

znanego faktu - ze ikonograficzne i stylistyczne fonnuly. jakimi poslugiwala<br />

siy sztuka wczesnochrzeScijanska dla oddania zarowno postaci<br />

Chrystusa wcielonego. jak i chrzeScijanina. byly zrazu takie same. jak te,<br />

ktorych uzywali artysci poganscy dla przedstawienia poganskich bogow<br />

i 1udzi.<br />

Ulubionym motywem poznopoganskiej i najwczeSniejszej chrzeScijanskiej<br />

sztuki nagrobnej na sarkofagach z trzeciego i czwartego wieku byl<br />

motyw mydrca czy filozofa. pokazanego w trakcie czytania albo nauczania.<br />

C... ) CO w naszym kontekscie ma najwi~ksze znaczenie. to fakt. ze na<br />

sarkofagach. ktore byly wyraznie chrzeScijanskie. jak ten z konca trzeciego<br />

lub pocz~tku czwartego wieku z Muzeum w Velletri, dokladnie tak sarno<br />

jak na poganskich. artysci. przedstawiaj~c doskonalego mydrca czy<br />

pobom~ niewiasty• wykorzystywali typy cielesnego wizerunku czlowieka<br />

stworzone przez klasyczn~ sztuk~ grecko-rzymsk~, kt6ry pomimo wszystkich<br />

odmian wci~z stanowil powszechnie uznany idiom. przy pomocy<br />

ktorego moma bylo wyrazic naturalny. chociaz wyidealizowany obraz<br />

rodzaju ludzkiego. Czasami nowe znanti~ pokoju i swi~tosci. nadziei<br />

i bojami rzeczywikie jakby bl~dzi po twarzach nawet najwczesniejszych<br />

chrzeScijanskich postaci, ale wszystko to nie jest zaznaczone wystarczaj~co<br />

silnie. by moc wyraznie odromic te typy, a nawet portrety, od wsp6lczesnych<br />

okazow sztuki poganskiej. takich jak niektore reliefy z luku Konstantyna<br />

czy grupa Comutusa w Watykanie. I nie ma w tym. powtorzmy. nic<br />

dziwnego. Istot~ czlowieka chrzeScijanskiego byl obraz i podobienstwo do<br />

Boga. ale z tekstow Ireneusza i Tertuliana dowiedzielismy siy, Ze t~ relacjy<br />

obrazu moma widziee w kategoriach przyj~tego przez Chrystusa ciala,<br />

ktore jest tej samej natury, co cialo kazdego czlowieka.<br />

Wnioski. do kt6rych dot~d doszlismy. potwierdza nawet najbardziej<br />

pobieme spojrzenie na najwczeSniejsze wizerunki samego Chrystusa.<br />

Kluczow~ spraw~ jest tutaj fakt, ze nie podejmowano zadnych staran, by


56 GERHART B. LADNER<br />

Boga-Czlowieka przedstawic w sposob radykalnie bardziej uduchowiony,<br />

nil zwyczajnego czlowieka; w kaidym razie nie bylo iadnych prob<br />

wskazania na t~ relacj~ wlasnego obrazu Chrystusa do Boga Ojca, ktora to<br />

relacja jest natury czysto duchowej. W zwi~zku z tym jest w najwyiszym<br />

stopniu znamienne, ie jeden z najwczesniejszych ikonograficznych typow<br />

Chrystusa ma Scisly zwi~ek z typem chrzeScijanskiego filozofa, a stlld<br />

posrednio taue filozofa poganskiego. (...)<br />

Przechodzimy teraz od obrazu Chrystusa i chrzdcijan do sceny<br />

stworzenia czlowieka. J eden z najwczdniejszych przykladow stworzenia<br />

pierwszego czlowieka znajdujemy na tzw. dogmatycznym sarkofagu z poczqtku<br />

czwartego wieku w Muzeum Lateranenskim (nr 104). Tutaj<br />

pierwsza scena w gornej kwaterze ukazuje stworzenie pierwszego m~zczyzny<br />

i kobiety przez Troj~ Swi~tll, ze wszystkimi trzema Osobami przedstawionymi<br />

jako brodaci m~zczYZni 0 identycznych rysach twarzy. Ta<br />

proba sportretowania calej Trojcy w ludzkiej postaci miala na dlugo<br />

l'ozostac niemal jedyn~. Sztuka wczesnochrzeScijanska, zgodnie z Pismem<br />

Swi~tym i teologill patrystyczn~, cz~scicj przedstawiala Boga-Stworc~ pod<br />

postacill Slowa, przez ktore wszystko st worzyl, to znaczy Logosu, czyli<br />

Chrystusa. Dobitny przyklad takiej praktyki moma zobaczyc zaraz<br />

w nast~pnej scenie na tym samym sarkofagu lateranenskim, gdzie Bog,<br />

stoj~cy mi¢zy Adamem i Ew~ po upadku, ma te same rysy, bez zarostu,<br />

co Chrystus w scenach z Jego ziemskiego zycia, ukazanych w innych<br />

plaskorzdbach tegoz sarkofagu.<br />

Warto zaznaczyc, ze od najwczdniejszych czasow w rustoni sztuki<br />

chrzdcijanskiej bylo moiliwe przedstawienie stworzenia czlowieka, doko'­<br />

nywanego przez Boga, ktory pojawia si~ w postaci ludzkiej. Nie nalezy tego<br />

traktowac jako czegos oczywistego; wystarczajqco cZl(:sto w sztuce chrzescijanskiej<br />

wieku czwartego i nast~pnych akt boski wyrazany jest w sposob<br />

jedynie symboliczny, np. jako wysuwajqca si~ z wysokosci niebios r~ka.<br />

Tak jest nawet w przypadku pewnej wersji historii stworzenia czlowieka,<br />

ktor~ znamy tylko z bizantyjskiego Octateuchu ze sredniowiecza, ale ktora<br />

prawdopodobnie si~ga wstecz do hellenistyczno-Zydowskiej ilustracji z Septuaginty.<br />

W kaZdym razie wydaje si~, ze chrzescijanska ikonografia stworzenia<br />

czlowieka przynajmnicj w jednym ze swych zrodel I~zy si~ z tym<br />

aspektem chrzescijanskiej doktryny 0 obrazie i podobienstwie czlowieka do<br />

Boga, ktory najwyrazniej sformulowal Ireneusz, Tertulian i nawet jui:<br />

okolo roku 300 Metody z Olimpu. Zarowno w histoni sztuki, jak i tej<br />

doktryny, t~ koncepcj~ wizerunku czlowieka moma by z najwi~kszll dozq<br />

slusznoSci nazwac "wcieleniowll".<br />

Ale naturalnie nie byl to jedyny aspekt ani wczes!1ochrzdcijanskiej<br />

i sredniowiecznej doktryny wizerunku, ani odpowiadaj,!cych jej obrazow<br />

Boga i czlowieka. J akkolwiek aspekt "wcieleniowy" nie mial zaniknllc, to<br />

istnial takie i drugi, rownie wazny, ktory mozna by nazwac duchowym.<br />

Jest on rowniez bardzo dawny, a swoje pierwsze wyrazne sformulowanie<br />

doktrynalne znalazl u Klemensa z Aleksandrii, kt6ry w swoich Stromata


AD IMAGINEM DEl<br />

57<br />

(V,14) powiedzial: " ... obrazem Boga jest boski Logos ..., ale obrazem<br />

ob razu jest umyslludzki".<br />

Zatem dla Klemensa istniejqca mi~ zy czlowiekiem a Bogiem relacja<br />

ob razu jest czysto duchowa, co stanowi dok tryn~ 0 epokowym znaczeniu,<br />

podj~tq nast~pnie przez Orygcnesa, Grzegorza z Nyssy, Ambrozego,<br />

Augustyna i de/aCIO przez wszystkich OjcOw Kosciola. Jednaki:e moi:na tu<br />

zauwai:yc, ii: w tej koncepcji obrazu i podobienstwa Ojcowie greccy<br />

- zwlaszcza Grzegorz z Nyssy - bardzo wai:nll ro t~ przypisywali wolnosci<br />

czlowieka w wyborze dobra lub zla, tego co duchowe alba tego co jedynie<br />

materialne. To wlasnie stanowilo dla ni ch zasadniczy element jego<br />

godnosci jako czlowieka - mysl, ktorej rue znajdziemy tak wyrainie<br />

sformulowanej na Zachodzie az do czasow Bernarda z O airva ux. Ponadto,<br />

wedlug Klemcnsa i Orygenesa oraz wielu ich intelektualn ych spadkobiercOw,<br />

istnieje wazna roi:nica mitrdzy obrazem a podobienstwem. Eikon,<br />

obraz, jest stanem albo sytuacjll pierwotnej, stworczej integralnosci;<br />

homoiosis, podobizna czy podobienstwo, zostalo czlowiekowi udzielone<br />

w chwili stworzenia jedynie potencjalnie, jako dyspozycja, ktora rna<br />

dopiero zostac wypciniona. Grcccy OJ cowie niezwykle cz~sto porownywali<br />

powtome w1llczenie czlowieka po upadku w obraz Boga do odczyszczania<br />

malowidla, zepsutego, lecz nie calkowicie zniszczonego, przez nakladanie<br />

zlych farb alba nagromadzenie brudu. Wedlug Orygenesa, czlowiek musi<br />

blagac Boga, aby usunlll te nawarstwienia tak, by jego obraz na nowo<br />

zajasnial w swej stworczej wspanialosci. Wowczas tak si~ przyblizy do<br />

swego boskiego archctypu, jak obraz w wyczyszczonym i wypolerowanym<br />

zwierciadle. Jest to ulubione porownanie Grzegorza z Nyssy, w ktorym<br />

poslugiwal si~ metafor'l zwierciadla Platona, a moze taki:e Plotym: .<br />

Wreszcie dusz~ czlowieka porownywano do rzeZby, ktorej forma rna zostac<br />

wydobyta z bloku surowej materii, wyrzeibiona i wygladzona tak, by<br />

odpowiadala zamyslowi doskonalego artysty - tak znowu u Grzegorza<br />

z Nyssy, w slad za pierwsz'l Enneadq Plotyna.<br />

We wszystkich tych porownaniach podobienstwo jest wyrai:enicm<br />

okreSlaj'lcym zwi'lzek, jaki l'lczy r elacj~ Bog~zlowiek z relacj'l prototyp-obraz.<br />

W relacji Bog~zlowie k to podobienstwo pojmowane jest jako<br />

czysto duchowe. Takie stworczy i "wcieleniowy" charakter obrazu i podobienstwa<br />

rni~dzy Bogiem a czlowiekiem podkrdla si ~ mnicj niz nawrocenie<br />

czlowieka ku temu obrazowi i podobienstwu, nawrocenie, kt6rego kulminacja<br />

nastqpi w zmartwychwstaniu rzeczywistego, ale duchowego ciala.<br />

Powstaje teraz pytanie, jakie rcperkusje, jeSli w ogote jakieS, rni ala ta<br />

duchowa koncepcja obrazu i podobienstwa mi~dzy Bogiem a czlowiekiem<br />

w sztuce wczesnochrzeScijanskiej i sredniowiecznej. Porownania z malarzem<br />

i zwierciadlem niew'ltpliwie ukazujll, i:e fizyczne podobienstwo<br />

mj~dzy obrazem czlowieka a samym czlowiekiem wci'lZ zajmowalo w wi ­<br />

doczny sposob sporo miejsca w sztukach figuratywnych, ktore chrzeScijanstwo<br />

przejtr10 w spadku po starozytnosci klasycznej. Ale jednak silne j stale<br />

podkrdlanie oczyszczania i polerowania, usuwania rueodpowiednich farb


58 GERHART B. LADNER<br />

z malowidla, a surowej materii w rzeibie, wskazuje na pewne "ueterycznienie"<br />

poj~cia obrazu, ktore odpowiada spirytualizacji po:Znostaroiytnego<br />

iluzjonizm u, z jakll spotykamy si ~ w sztuce p oczynaj~c przynajmnicj od<br />

pi'ltego wi eku, w takich dzielach, jak np. mozaikowe wyobraZenie Sw.<br />

Ambroiego w kaplicy sw. Wiktora w San Ambrogio w Mediolanie.<br />

To dwojakie d'lienie, z jednej strony do zachowania i oiywienia<br />

kJasycznego i wczesnochrzcScijanskiego iluzjonizmu, a z drugiej - do<br />

wyksztalcenia abstrakcyjnie hieratycznego stylu, jest jeszcze wyrazniej<br />

wid oczne w sztuce bizantyjskiej. Quasi-sakram entalna rola swi~tych ikon<br />

sprawiala, ze czyms absolutnie niczb¢nym stawalo si~, by wizerunki<br />

czlowieka poczynajllc od Chrystusa wcielonego az do prostego chrzescijanina<br />

wyramie i jasno unaocznialy zarowno ludzk~ cielesnosc, jak<br />

i bosk'l duchowosc. Nade wszystko wierzono, ie wizerunek Chrystusa<br />

pozostaje w rzeczywistej Illcznosci z Nim samym w Jego bosko-ludzkiej,<br />

zjednoczonej osobie, poprzcz wieme oddanie uswi~onego typu Jego<br />

fizycznej postaci. Szczegolna wiclkosc sztuki bizantyjskiej pol ega na tym,<br />

ie potrafila ona w niezwykle i ywy sposob ewokowac pierwiastek duchowy<br />

i nadprzyrodzony, nigdy nie odrzucaj ll:c calkowicie pierwiastka przyrodzonego<br />

i cielesnego. C... ) Wszystko to pozostaje w peloej zgodnosci z greck'l<br />

koncepcjll chrzeScijan s k ~ ciala i funkcji duszy w odniesieniu do niego. Aby<br />

posluiyc si~ terminologill sw. Bazylego Wielkiego, dusza musi oCzyScic<br />

cialo ze wszel kiej polisarkii, to znaczy ze wszystkiego, co jest nazbyt<br />

cielesne; musi ona przywrccic cialo w takiej micrze, w jakiej to tylko jest<br />

moiliwe, temu duchowemu p i~ knu, jakie posiadalo one w chwili swego<br />

pierwszego stworzenia w zamysle Boga, a kt6re znowu w pelni i na<br />

wiecznosc posi ~dzi e w zmartwychwstaniu.<br />

Na Zachodzie takZe, zai·owno u Ojcow Kosciola, jak i sredniowiecznych<br />

teolog6w, przewaial po gl ~d, ie obrazu i podobienstwa Boiego naleiy<br />

szukac w umysle ludzki m. Bardzo wyraznie sformulowal to sw. Augustyn,<br />

ktory jednak wprowadzil tu takZe pewne waine, nowe i trwale modyfikacje.<br />

Po pierwsze, poloi yl silniejszy nacisk na rozumowy charakter stworzonego<br />

obrazu, nii na jego wolnosc; co do pelnej i prawdziwej wolnosci,<br />

identyfikowal j~ nieomal ze sk utkami laski Boiej . Po drugie, ustalil daleko<br />

si~gaj'lc'l analogi~ m i ~d zy troist~ struktur~ duszy ludzkiej a b o sk~ Trojq.<br />

Czlowiek jest obrazem trynitamym, gdyi jego pami~6 i samoswiadomosc<br />

koresponduj~ w nim z Ojcem, inteligencj a z Synem, a wola i mi losc<br />

z Duchem Swi~ tym . Ta doktryna ludzko- boskiego obrazu i podobienstwa<br />

jest tak oczywiscie analogiczna, ie pozostaje w niej mniej miejsca na owo,<br />

tak przejmuj ~ce, podkreslenie podobienstwa i porownanie czlowieka do<br />

Boga, jakie znajdujemy u Ojcow greckich. Niemnicj idea podobienstwa<br />

pozostaje dla Augustyna waina, ale dodaje on do niej nowe odcienie<br />

znaczeniowe. Postrzega caly swiat jako zbudowany z liczb. Liczby, ktore<br />

da si~ zauwaiyc w two rach natury i szt uki, stanowill pewien aspekt formy<br />

tych tworow. Wywodzll: si ~ one z ponadcie1esnych , "inte1ektualnych" liczb,<br />

ktore S'l najbliisze Bogu. Na naj wYZszym, wewn'ltrztrynitamym poziomie


AD IMAGlNEM DEI<br />

59<br />

podobienstwo jest tym samym, co liczbowa odpowiedniose. W naturze<br />

i sztuce oznacza to najczysciej liczbowe proporcje miydzy calosci,! a czysciami.<br />

W ten sposob pojycie podobienstwa moma przeniesc w dziedziny<br />

matematycznego piykna; i bez w'!tpienia na Zachodzie myslenie zgodne<br />

z lini,! augustynsk'! wplynylo na abstrakcyjne widzenie wszystkiego, co rna<br />

zwi,!zek z pojyciem obrazu.<br />

Rosn,!ca abstrakcyjnose obrazu czlowieka da siy zauwaZye we wczcsnosredniowiecznej<br />

sztuce zachodniej nawet w tych rejonach, gdzie szczegolnie<br />

silne byly tradycje i wplywy starochrzdcijanskie i bizantyjskie, jak to mialo<br />

miejsce w Rzymie. Moma to zilustrowae przykladami z papieskiej<br />

ikonografii portretowej od szostego do dziewi,!tego wieku, gdzie w wizerunkach<br />

Pelagiusza II, Grzegorza Wielkiego, lana VII i Pasch alisa I daje<br />

siy spostrzec coraz bardziej trojk,!tny ksztalt twarzy.<br />

lednakze nie sposob dokladnie ocenie, jaki wplyw augustynska teoria<br />

obrazu i pod obienstwa, a zwlaszcza jego doktryna bosko-ludzkiego obrazu<br />

i podobienstwa, wywarla na wczesnosredniowieczn,! sztuky zachodni,! jako<br />

calosc. CZysto trudno oddzielie cechy w sposob istotny zachodnie od<br />

periodycznego wplywu bizantyjskiego wizerunku czlowieka; silne elementy<br />

duchowe tego ostatniego r6wniez, jak widzielismy, mogly zrnierzae ku<br />

ekspresji abstrakcyjnej, jakkolwiek nieco innego rodzaju. Ponadto barbarzynskie<br />

narody zachodnie wkraczaly w historiy chrzescijansk,! ze swym<br />

wlasnym abstrakcyjnym stylem, kt6ry mial siy nierozdzielnie zrnieszae<br />

z r6znymi typami uduchowionego i mniej lub bardziej abstrakcyjnego<br />

stylu, juz rozwiniytego na chrzeScijanskim Wschodzie i Zachodzie.<br />

Nawi:g ujy tu nie tyle do skrajnej abstrakcji, jak,! znajd ujemy na<br />

przyklad w niekt6rych wytworach sztuki irlandzko-saksonskiej, takich jak<br />

slawny symbol ewangelisty z Book ofDurrow z konca si6dmego wieku, czy<br />

Mateusz z Kodeksu nr 51 z Sankt-Gallen, z przelomu wieku 6smego,<br />

w ktorych postae ludzka, chociaz ostatecznie uksztaltowana w oparciu<br />

o wzory poinoklasyczne, tonie w nieskrypowanej grze fantazyjnej ornamentyki.<br />

Chcialbym raczej zwrocie uwagy na te epokowe wyd arzenia<br />

w zachodniej sztuce sredni owiecznej, gdzie artysci barbarzynscy, czyli nie<br />

z regionu Morza Srodziemnego, zdobyli siy na pierwsze proby stworzenia<br />

- dla swych nowo nawroconych rodakow - lepiej daj,!cego siy rozpoznae<br />

wizerunku czlowieka, tak by swiyta tresc chrzeScijanstwa mogla zostae<br />

przedstawiona wizualnie zarowno w swych naturalnych, jak i nadprzyrodzonych<br />

aspektach.<br />

Bye moZe najwiyksze z tych wydarzen to ilustracja z Ewangeliarza<br />

z Lindisfarne, z portretami czterech ewangelistow, pochodz,!ca z ostatnich<br />

lat siodmego wieku. Sw. Mateusz z Lindisfarne stanowi swiez,! prob¥,<br />

zarowno w zestawieniu z innymi irlandzko-saksonskimi przedstawieniami<br />

ewangelist6w, jak i w porownaniu z postaci,!, ktor,! mozna by nazwae<br />

blizniacz,! z Codex Amialinus w Biblioteca Laurenziana we Florencji,<br />

z kt6r'! I'!czy go wspolne :hodlo. Zrodlem tym byl bez w'!tpienia wizerunek<br />

Ezdrasza w jednej z zaginionych dzis Biblii Kasjodora, prawdopodobnie tej


60 GERHART B. LADNER<br />

zwanej Codex Grandior. Malarz z Lindisfarne najwyrazmeJ nie ehcial<br />

poslugi wac si~ dla postaci ludzkiej abstrakeyjnymi wzorami, zaezerpni~tymi<br />

z owezesnej sztuki irlandzko-saksonskiej, a mial szez~Scie, ze<br />

dost~pny mu byl wizerunek Ezdrasza w Biblii Kasjodora, sprowadzonej do<br />

pobliskiego klasztoru Wearmouth-Jarrow niecale pokolenie wsteez. Kasjodora<br />

przedstawienie Ezdrasza bylo p6Znoklasyeznym portretem pisarza<br />

przy praey, w typie, ktorego uzywano dla ewangelistow w sztuce bizantyjskiej<br />

przynajmniej od szostego wieku, a . ktory sam stanowi wariant<br />

grecko-rzymskiego wizerunku filozofa albo poety. Wyjqwszy znamienny<br />

fakt, ze Ezdrasz z Codex Amiatinus i Mateusz z Lindisfarne zaj~i Sq raezej<br />

pisaniem, niz czytaniem sobie czy sluehaezom, typ ten jest taki sam jak ow,<br />

ktorym poslugiwano si~ dla przedstawienia m¢rea ehrzeScijanskiego juz<br />

w najwezdniejszej sztuce ehrzescijanskiej. Teraz staje on u poezqtkow<br />

wielkiej sztuki ehrzeSeijanskiej u barbarzyneow.<br />

Jesli ehodzi 0 hleratyezny monumentalizm, ewangeliki z Lindisfarne<br />

znaeznie wykraezajq poza klasyezny styl plaskorzeib z fIlozofami ehrzescijanskimi<br />

ezy poganskimi na sarkofagaeh z trzeciego ezy ezwartego wieku.<br />

RownoezeSnie duehowa wielkosc natehnionego autora zostaje wymowniej<br />

wyrazona poprzez linearnq i raezej abstrakeyjnq prostot~ Mateusza<br />

z Lindisfarne, niz przez dose posJedniego gatunku iluzjonizm postaci<br />

Ezdrasza w Codex Amiatinus, kt6ra prawdopodobnie wzgl~dnie wiernie<br />

odtwarza oryginalny wizerunek Ezdrasza w Codex Grandior Kasjodora.<br />

Celem iluminatora ewangeliarza z Lindisfarne bylo uezynienie fizycznego<br />

wyglqdu ezlowieka jedynie funkejq jego duehowego wymiaru, a byl to eel<br />

dydaktyezny. Konkretnie funkejq tq jest przekaz Bozej EwangeIii. <strong>Nr</strong>e<br />

przeezy si~ tu istnieniu eiala, tak jak w Book of Durrow ezy w Kodeksie nr<br />

51 z Sankt-Gallen, istnieje one jednak glownie jako srodek przekazu<br />

niezwykle donioslego aktu pisania pod natehnieniem.<br />

W obrazie ezwartego ewangelisty malarz z Lindisfarne posunql si~ tu<br />

jeszeze dalej. Odehodzqe od aktu pisania zastqpil go postawq bardziej<br />

monumentalnq. Sw. Jan zwroeony jest frontem do widza ezy sluehaeza;<br />

uroezysta postawa enface i rozwini~ty zwoj przypominajq 0 roli ewangelisty<br />

jako swi~tego glosu samego Boga. Ostatnio dr D. Wright wysunql<br />

przypuszezenie, ze wzor dla portretu sw. J ana z Lindisfarne nie nalezal do<br />

typu pisarza przy praey, jaki znajdujemy w wizerunku Ezdrasza z Codex<br />

Amiatinus oraz pozostalyeh ewangelist6w z Lindisfarne, leez musial bye<br />

obrazem samego Chryst usa w majestaeie. Polqezenie frontalnej postawy,<br />

mlodocianej twarzy z dlugimi, kr~eonymi wlosami, oraz eharakterystyczny<br />

gest prawej r~ki - jakie znajdujemy tahe na przyklad we wezesnobizantyjskim<br />

reliefie Chrystusa z klasztoru Studios w muzeum areheologieznym<br />

w Istambule - potwierdzalyby taki ikonografiezny rodow6d, ehociaz nie da<br />

si~ zaprzeezyc, ze frontalne przedstawienia siedzqeyeh ewangelistow istnialy<br />

juz w czasaeh wezesnoehrzescijanskieh (wezesnobizantyjskieh) i sluzyly<br />

za wzoree dla postaei ewangelistow karolinskieh, ukazywanyeh en<br />

face. JeSli hipoteza Wrighta jest sluszna, mielibysmy tu do ezynienia,


AD IMAGINEM DEI<br />

61<br />

podobnie jak w sztuce wczesnochrzescijanskiej, ze Scislym zwillZkiem<br />

pomi~zy podstawowymi typami wizerunku czlowieka i wizerunku Chrystusa.<br />

Artysta z Lindisfarne, tworzllC swoj nowy obraz czlowieka, pOslugiwalby<br />

si{: rownoczdnie lub I,!:czylby dwa z glownych motywow sztuki<br />

wczesnochrzdcijarrskiej: wizerunek Chrystusa na tronie oraz chrzeScijanskiego<br />

filozofa czy m~rca siedzllcego na swym krzdle.<br />

Nie wdajllc si{: w problemy zwillzane z karolinskimi miniaturami<br />

ewangelistow oraz z Maiestas Domini, przeanalizuj{: kr6tko przedstawienie<br />

stworzenia Adama i Ewy w karolinskich iluminacjach z Biblii. Tutaj<br />

zwillzek pomi{:dzy wizerunkami czlowieka i jego Stworcy jest rownie<br />

wyrainie dostrzegalny, jak w sarkofagach wczesnochrzdcijanskich. Istniejll<br />

po temu racje. Wilhelm Kohler dowi6dl, ie Biblia Grandval z Londynu<br />

i Biblia Vivian' z Paryia, obie ze szkoly w Tours, z:-.ieine Sll od wczesnochrzeScijanskiej,<br />

ilustrowanej Biblii z pierwszej polowy pilltego wieku.<br />

W obu tych Bibliach, podobnie jak w nieco pozniejszej z San Paolo<br />

fuori Ie mura, stworzenie Adama i Ewy zostalo przedstawione zgodnie<br />

z ikonografill wczesnochrzeScijanskll: Bog Stworca pojawia si{: w postaci<br />

boskiego Siowa, Chryst usa. Chrystus ten jest rownie mlodzienczy jak<br />

Adam. Jest Bogiem, ale rna takie same rysy jak czlowiek, ktorego stworzyl.<br />

Jak na sarkofagach wczesnochrzdcijanskich, tak i na miniaturach karolinskich,<br />

Bog i czIowiek mogll wygilldac tak sarno, poniewai Bog mial przyjllc<br />

cialo ludzkie.<br />

Proces wchlaniania przcz mabrstwo stylu i ikonografIi poinoklasycznej<br />

i wczesnochrzdcijanskiej, ktory zaczyna si{: z Ewange1iarzem z Lindisfame<br />

przy koncu wieku siodmego, a sWll kulminacj{: osillga w zadziwiajllcyrn<br />

ldasycyzmie wiedenskiej Ksi(?gi Koronacyjnej na poczlltku dziewilltego,<br />

stanowil jednll z wielkich zdobyczy renesansu anglo-saksonskiego i karolinskiego.<br />

Wraz z odnowieniem wplywu klasycznego nie powinnismy<br />

przeoczyc rowniei pewnego odrodzenia w sztuce "wcieleniowego" aspektu<br />

wizerunku czlowieka. Ale znowu, nie byl to jedyny kierunek rozwoju,<br />

a wkrotce na czolo mial si{: wysun'!:c aspekt duchowy.<br />

Od czasow Grzegorza WieJkiego mysl zachodnia kladla wi{:kszy nacisk<br />

na dydaktycznll rol{: obrazu w sztuce, nii mysl wschodnia, w rezultacie<br />

czego wczesnosredniowieczna sztuka zachodnia jest na ogol zarowno silnie<br />

symboliczna, jak i eschatologiczna w charakterze: jest to j{:zyk wizualny,<br />

a rownoczdnie sugestia rzeczy niewidzialnych, ktore dopiero majll nadejsc.<br />

Jest prawdll, ie w sporze z obrazem bizan tyjskim teologowie karolin·<br />

scy, zwlaszcza autorzy Librorum Caro/inorum, odnosili si{: z dezaprobatll<br />

do wsze1kich przedstawien sztuki; uznawali ich wartosc dydaktycznll,<br />

a nawet dekoracyjn,!:, ale jako srodki wyrazu dla tego co boskie i swi{:te<br />

uwaiali je za pozostaj'!:ce daleko w tyle w porownaniu z j~zykiem<br />

i literaturll. Obraz i podobienstwo mi~dzy Bogiem a czlowiekiem, ktore jest<br />

natury duchowej, bylo zdecydowanie przeciwstawiane podobienstwu mi~dzy<br />

czlowiekiem a obrazem czlowieka tworzonym przez artyst~. To<br />

ostatnie pojmowane bylo jako czysto cielesne, jako ie w obrazie moina


62 G ERHART B. LADNER<br />

przedstawic tylko cialo. Taki pogJ,!d pozostawal naturalnie w absolutnej<br />

sprzecznosci z pogJ,!dami wspolczesnych bizantyjskich zwolennikow swi~tych<br />

obrazow jako przekainikow tego co boskie.<br />

A zatem autorom Librorwn Carolinorum i innym teologom karolinskim<br />

z pocz'!tku dziewi'ltego wieku obrazy wydawaly si y czyms az zanadto<br />

materialnym. Ale, jak to cZysto bywa w historii sztuki, praktyka okazala<br />

si y silniejsza niz teoria. Istotnic, chociaz nie da siy obejsc bez mateni dziela<br />

sztuki i chociaz ciala musz'! stanowic bezposredni materialny p rzedmiot<br />

sztuki, to czyz jego forma nie moze mimo to wskazywac na to, co<br />

niematerialne? Poinokarolil1ska i ottonska sztuka odpowiada na to pytanie<br />

zdecydowanie twierdz,!co.<br />

Pocz'!tki nowego duchowego stylu pojawiaj,! siy za panowania syna<br />

Karola Wielkiego, Ludwika Poboinego; a jego pierwsze znacz,!ce przyklady<br />

pochodz,! ze szkoly w Reims. Slawny Psalterz Utrechcki jest mniej istotny<br />

dla historii wizerunku czlowieka, niz E wangeliarz z Ebbona (mi¢zy r. 816<br />

a 835) zjego zadziwiaj,!cymi portretami ewangelistow. Przebija w nich wci,!z<br />

jeszcze iluzjonistyczny styl ewangelistow z Wiednia, ale obraz 1udzki zostal<br />

tu jakby porwany przez huragan duchowego uniesienia, ktore sprawia, ze<br />

wlosy powstaj,!, otwarte oczy s,! wytrzeszczone, szaty falduj,! siy i przywieraj,!<br />

do ciala, i nawet drzewa w tie gn'l siy i zaplataj,!.<br />

Istnieje wiele innych wybitnych realizacji takiego duchowego doswiadczenia<br />

w sztuce karolinskiej pod koniec dziewi'!tego, a zwlaszcza w niemieckiej<br />

sztuce ottonskiej dziesi'ltego i jedenastego wieku. Chociaz sztuka<br />

ottonska mogla czasami dostawac siy takZe pod wplywy poznoklasycznych<br />

wzorow iluzjonistycznych, to na ogol d,!zyla ona ku spirytualizacji',<br />

wyrazaj'lcej si y we wzrastaj'lcym linearnym czy kubicznym abstrahowaniu<br />

od natury. Sztuka ta sklaniala siy glownie ku abstrakcyjnemu, nadnaturalistycznemu<br />

stylowi, ktory rozwijal si y na przestrzeni wieku dziesi,!­<br />

tego i jedenastego, az oketo roku 1100 siygn,!l szczyt6w hi eratycznego<br />

uduchowienia. Wsrod charakterystycznych cech, wyrazaj'!cych uduchowienie,<br />

typowych dla obrazu czlowieka na Zachodzie w ci,!gu tych dwu stuleci,<br />

szczegolnie znacz'!ce s,! wyraz oczu i gesty r~k .<br />

Oczy s,! zazwyczaj szeroko otwarte, tak ze widac wyraznie bialka.<br />

CZysto zwrocone Sl! d aleko w bok. W rezultacie nabierajl! wyrazu bojaini,<br />

wyczekiwania, nawet strachu (monachijski Ewangeliarz Ottona III). Stale<br />

wyczuwalna jest jabs nadprzyrodzona powaga, wywolywane jest eschatologiczne<br />

napiycie. D lonie 0 wydluzonych palcach zyj,! wlasnym<br />

zyciem (monachijska Ksiyga Perykop Henryka II ). Dramatyczne gesty tych<br />

r,!k doslownie i niezwykle wyraziscie wskazuj,! na szczegolny i nadprzyrodzony<br />

charakter przedstawianych osob i zd arzen.<br />

Spojrzmy teraz, czy charakter obrazu czlowieka w omawianym okresie<br />

znajduje dla siebie paralele w p6inokarolinskich i ottonskich wywodach<br />

teologicznych i d uchowosciowych.<br />

Przede wszystkim musimy tu rozwazyc glybok,! doktryny obrazu Jana<br />

Szkota Eriugeny, ktora znacznie wykracza poza teone wczesniejszych


AD IM AGI NEM DEI<br />

63<br />

teolog6w karolinskich. Wiele zawdzit;:cza ona greckiej mysli chrzescijanskiej,<br />

ale pod pewnymi wzglt;:dami j~ modyfikuje.<br />

W osmym i na pocz~tku dziewi~tego wieku ezcigodny Beda, autorzy<br />

Lihrorum Carolinorum oraz Alkuin kontynuowali po prostu powszechnie<br />

panuj~q tradycj~ patrystyczn~, zgodnie z ktor~ ludzki obraz i podobienstwo<br />

do tego co boskie jest natury duchowej, to znaczy miesci sit;:<br />

w raejonalnej cz~sci duszy. Jana Szkota doktryna obrazu sit;:ga glt;:biej<br />

w dziedzint;: cielesnosci, ale tylko po to, by j~ rowniei uduchowic. Cialo<br />

uwaia on za obraz boskiego obrazu w duszy i w ten sposob powraca do<br />

greckiej wizji ezlowieka jako posrednika mit;:dzy duehem a materi~. Nie<br />

zatrzymuje sit;: jednak na tym, gdyi twierdzi, ie dusza rna swoj znacz~cy<br />

udzial nawet w stworzeniu m:J.teri alnego ciala, jak rowniei w ponownym<br />

jego uduchowieni u: za posrednictwem q uasi-weget


64 GERHART B. LADNER<br />

jest zapewne przypadkiem, ze rozw6j dojrzalej ikonografU S~du Ostatecznego<br />

dokonal si~ w okresie mi~dzy kOllcem dziewi~tego a pocz~tkicm<br />

dwunastego wieku (Ksi~ga Perykop Henryka II w Monachium).<br />

lakkolwiek trudno okreSlic dokladne rozmiary wplywu Jana Szkota na<br />

dwa nast~puj~ce po nim stulccia, pewne jest, ze jego dzielo - chociaz<br />

wyj~tkowe, jak chodzi 0 zakres i gl~bi~ - odzwierciedla powszechne<br />

d~zenie do duchowosci naznaczonej pi~tnem eschatologicznym. Duchowosc<br />

ta stanowila na przyklad pobudzajQcy czynnik w ruchu reformy<br />

kluniackiej, i do pewnego stopnia takie w tzw. renesansie ottonsldm,<br />

zwlaszcza na jego p6Zniejszym etapie, za Ottona III i jego nast~pc6w.<br />

lednakie w wieku dziesiqtym i jedenastym rue znajdowala juz ona wyrazu<br />

w jakims systemie metafizycznym, tylko raczej w postawie etycznej<br />

i ascetycznej, przede wszystkim w odzyci u starego biblijnego i monastycznego<br />

motywu bojaini Bozej, timor Dei. Komentujqc werset z Eklezjastesa,<br />

Odo z Cluny posuwa si~ az do powiedzenia: IIKto nie boi si~ Boga,<br />

przestaje byc czlowiekiem ", a celem Pisma Swi~tego jest wed lug niego<br />

sprawierue, bysmy I~kali si~ SQdu Ostatecznego (Collationes 1,1). Nuta I~ku<br />

przed Bogiem rozbrzmiewa nieco p6iniej u innego wybitnego pisarza<br />

dziesiqtego wieku, Rathera z Liege, kt6ry takie podaje znamiennq<br />

definicj~, jaki powinien byc czlowiek: "Slowo vir (m'lz) pochodzi od virtus<br />

(m~stwo), takie od vireo (byc mocnym), co sklada si~ z vis (sila) i rego<br />

(wladac)... Unikaj przeto kobiecej mi~kkosci i utwierdzaj swojq dusz~<br />

w m~stwie... B~ziesz w stanie to czynic, jdli wysilajqc energi~, wzniesiesz<br />

sil~ twego ducha ku gwiazdom, cialo poddasz duszy, a dusz~ Bogu,<br />

i b~ziesz surowy (rigidus) i rueugi~ty." Nawet slaba pice powinna by'c<br />

m~skiego ducha (vir mente), choc cialem pozostaje kobietq. Ciekawe, jak<br />

m~skosc pojmowana jest tu w kategoriach zaprzeczenia slaboSci ciala<br />

i domagania si~ duchowej prostolinijnosci, az po nieugi~tq surowosc<br />

(Praeloquia 1,1,2). lest to stan ducha niezbyt odlegly od wyst~pujqcego<br />

w sztuce tego okresu przedstawienia obrazu czlowieka: tu takie widzimy<br />

odchodzenie od lagodnego naturalnego modelowania ciala, og61ne usztywruenie<br />

formy w kierunku sci ~ le hieratycznego stylu, co da si~ spostrzec na<br />

przyklad w r~kopisie z Bambergu (z okolo r. liDO) Moraliach Grzegorza<br />

Wielkiego.<br />

lednaki:e ottonski i post-ottonski wizerunek czlowieka nie zawsze jest<br />

ascetycznie usztywniony, nie zawsze zastygty w eschatologicznej trwodze;<br />

potrafi on takze sugerowac spok6j 1 cisz~, wewn~trznq lekkoSc cielesnego<br />

brzemienia, zarliwe, a przeciez pogodne wychylenie duszy ku Bogu, jak<br />

w zlotym antependium (z poczQtku jedenastego wieku), z Bazylei w Musee<br />

Ouny w Paryzu, czy w tzw. Liher flo rum Thiofrida z Echternach w Gotha,<br />

z przelomu tegoz stulecia. C•••)<br />

lak juz wspomnielismy, spirytualizacja obrazu czlowieka w sztuce<br />

zachodniej osiqga sw6j kres okolo roku liDO. W podobiinie biskupa<br />

i opata D urandusa w Moissac czy w Maiestas Domini z Mszalu z Limoges<br />

w Paryzu cielesne przedstawienie czlowi eka jest zn acznie zgeometryzowa­


AD IMAGINEM DEI<br />

65<br />

ne, tak jego kontur, jak i relief, czy barwne plaszczyzny wi~ej nii<br />

naturalnej pi~knosci. Schematy kompozycyjne, w ktore wpisany jest<br />

wizerunek czlowieka, osiqgajll wysoki stopien monumentalizmu, nie tylko<br />

w eschatologicznej Maiestas Domini, ale takie w takich wzgl~nie swiatowych<br />

malowidiach, jak apoteoza papiestwa ery Hildebranda w palacu na<br />

Lateranie, ktorej przynajmniej blade odbicie przechowaly p6Znorenesansowe<br />

i barokowe kopie.<br />

Moina rownie dobrze powiedziec, ie przy koncu jedenastego wieku<br />

spirytualizacja osi:'lgn~la szczyt, po ktorym nie bardzo dalo si~ jui posunqc<br />

dalej; dlatego pierwsza polowa dwunastego wieku miala si~ stac punktem<br />

zwrotnym nie tylko w historii wizerunku czlowieka w sztuce chrzeScijanskiej,<br />

ale rowniei w dalszym rozwoju doktryny 0 Boiym obrazie i podobienstwie<br />

w czlowieku.<br />

Jesli chodzi 0 ludzki obraz w sztuce, w coraz liczniejszych przypadkach<br />

we wci'li relatywnie abstrakcyjny styl wplatane byly rysy naturalne. Zrazu<br />

te naturalne rysy majll charakter wyodr~bniony i, by tak rzec, symboliczny;<br />

pozostawiajq one nienaruszonym duchowe dostojenstwo hieratycznej calo­<br />

Sci, w ktorej majq one swe okreSlone miejsce, funkcj~ i znaczenie. Peine<br />

wyjasnienie, w jaki sposob poczlltki nowego naturalizmu majq si~ do<br />

odrodzenia rzeiby monumentalnej, czyli innymi slowy romanskiej sztuki<br />

rzeibiarskiej, zaprowadziloby nas zbyt daleko. Ta historia byia opowiadana<br />

wielekroc, a nikt nie zrobil tego lepiej, nii moj znakomity poprzednik<br />

w wykladach memorialu Wimmera, prof. Erwin Panofsky. Wykazuje on,<br />

jakie znaczenie dla rozwoju sztuki figuratywnej mialo odkrycie na nowo<br />

rzeibiarskiej bryly czy masywnosci. Spr6buj~ kontynuowac tok jego<br />

rozumowania w kontekscie naszego tematu. W pewnym sensie rZeZbiarska<br />

bryla w sztuce wczesnoromanskiej, podobnie jak plaszczyzna i linia reliefu<br />

i malowidla okolo roku 1100, stanowi abstrakcyjnll, geometrycznll granic~<br />

wyrazu tego co naturalne wzgl~dem tego co duchowe. Ale jak wskazal na<br />

to Panofsky, ta rZeZbiarska bryla jest takie symbolem nie dajllcej si~<br />

zredukowac pozostalosci bezd usznej cielesnej materialnoSci naturalnie<br />

w 0 wiele wi~kszym stopniu, nii relatywnie bezcielesne podloie plaskorzeZby<br />

czy malowidla. Masywnosc rzeiby romanskiej zrazu tak calkowicie<br />

dominowala nad przedstawieniem postaci ludzkiej, ie poszczegolne partie<br />

ciala byly ujmowane jedynie jako cz~sci skladowe tej masywnej calosci. (...)<br />

Na przyklad w wypadku slawnej podobizny Fryderyka Barbarossy<br />

z Cappenberg rownoczesne opisy literackie postaci cesarz a sugerujq, ie<br />

swiadomie radosny wyrazjego twarzy, koncentrujllcy si~ w ustach i oczach,<br />

mial oznaczac usmiechni~tq pogod~ i niewzruszony dobry humor, zas<br />

kunsztowne uloienie wlosow uwydatniac jego cesarski majestat. JeSli<br />

biografm6wi 0 czcigodnych i nieustraszonych nogach cesarza, rowniei ito<br />

musimy interpretowac w kontekscie honor imperii, idei, kt6ra w politycznym<br />

programie Barbarossy odgrywala wielkll rol~. Jdli symboliczne<br />

poslugiwanie si~ realistycznymi cechami mialo zrazu charakter poszczegolny<br />

i fragmentaryczny, stopniowo prowadzilo to do og61nego oiywienia


66 G ER HART B. LADNER<br />

wizerunku czlowieka: naturaJizm nabiera! jednolitosci, a rowncczeSnie siy<br />

stopniowo ozywial. DU~La i cia!o zblizaly siy do siebie. W poprzednich<br />

stuleciach spirytualizm d,!zy! do pomniejszenia wartosci ciala, teraz<br />

zaczyna! to cialo przenikae. Jak dobrze wi emy, byla to jedna z tych<br />

wielkich przemian, jakie przyniosla sztuka wczesnogotycka, k'torej pierwsze<br />

jaskolki pojawi!y siy w Saint-Denis i Chartres mirydzy rokiem 1140<br />

a 1150, choe gdzie indziej styl romanski jeszcze w pelni siy utrzymywal.<br />

Chociaz na pierwszy rzut oka cudowne pos,!gi przodkow Chrystusa<br />

z zachodniej fasad y katedry w Chartres robi,! wrazenie niemal zastyglyeh<br />

w hieratyeznym znieruchomieniu, wkrotce odkrywamy ich wewnytrzne<br />

zycie w organieznej pelnosci cia! - ehoeby nawet ograniezonej - ezy<br />

w ledwie dostrzegalnym ozywieniu ieh lagodnie usmiechniytyeh lub zamys­<br />

10nyeh twarzy. Jest to wci,!z zycie bardzo umiarkowane, niemal utajone,<br />

ktore pos,!gom tym nadaje ieh szezegolne i wzruszajqce piykno. Pi rykna<br />

tego nie zdola! przerosn'!e, j akkolwiek je istotnie wzbogaci!, d alszy rozwoj<br />

ludzkiej postaci w sztuce dwunastego wieku w kierunku stylu 0 wiele<br />

bardziej organicznego, ktory osi,!ga rzeezywiScie klasyezne stadium w pierwszej<br />

polowie trzynastego wieku, klasyczne w :;ensie syntezy elementow<br />

przyrodzonyeh i duchowych (sw. Modest z polnocnych drzwi Chartres<br />

i sw. Grzegorz Wielki z drzwi poludniowych).<br />

Te wielkie przeobrazenia ludzkiego wizerunku od romanizmu do<br />

gotyku wplynyly naturalnie na obraz Chryst usa i zyskaly glrybsze znaczenie<br />

dziyki uezlowieczeniu koncepcji boskiego Zbawiciela, do ktorej mistycznyeh<br />

podstaw obecnie powr6q:. To uczlowieczenie staje siy czyms oczywi~tym,<br />

jeSli porownamy ze sob,! wizerunki Chryst usa na tronie z dwunastego<br />

i trzynastego wieku: rygorystyezny nadnaturalizm Maiestas Domini<br />

z Saint-Sernin w Tuluzie (oko!o r. 1100), symboJiezny naturalizm kapiteiu<br />

z Plaimpied (poezqtek dwunastego wieku), zal'!zki organicznego naturalizmu<br />

z Portalu Krolewskiego w Chartres (okolo r. 1150) oraz pe!na syn teza<br />

naturalizmu i nadnaturalizmu w S'ldzie Ostatecznym srodkowych drzwi<br />

fasady Notre Dame w Paryzu (ok. r. 1220-1230).<br />

A zatem na poczqtku trzynastego wieku ehrzeseijanski wizerWlek<br />

czlowieka stal si y na powrot "wcieleniowy", lecz mim o to pozostal<br />

uduchowiony. "Wcieleniowy" obraz z wieku trzynastego bardzo romi siy<br />

od tego z wieku ezwartego, tysiqe lat spirytualizacji pozostawilo swoj<br />

niezatarty slad. ,<br />

R 6zni cy ty, bye moze, najlepieJ da siy ocenie, jeSli raz jeszeze powr6cimy<br />

d o przedstawienia stworzenia ezlowieka przez Boga. Zauwazmy<br />

najpierw postyp od szczegolowego ezy tei: symbolieznego, archaicznego<br />

naturalizmu sztuki romanskiej - jak w stworzeniu Ewy na br'!zowych<br />

drzwiach z Nowogrodu, z polowy wieku dwunastego - do uogolnionego,<br />

organirznego, a przeciez uduehowionego, by tak rzee, klasyeznego naturalizmu<br />

stylu gotyckiego - jak w stworzeniu Adama w polnocnY:T1 portalu<br />

z Chartres, z poczqtku wieku trzynastego. W plaskorzezbie z Nowogrodu<br />

widoczne S,! rudymentarne proby naturalistycznego oddania ciala oraz


AD IMAGI NE M DEI<br />

67<br />

ruchu fizycznego i psyehol ogieznego, ale nie osi~gnyly one tam jeszeze<br />

stadium organieznej jednorodnosci, ezy glybszej relaeji miydzy postaciami.<br />

Natomiast w grupie z Chartres niewymuszone symptomy organieznego<br />

iyeia przenikaj ll do naturalnej, a przeciei tajemniezej relaeji miydzy<br />

Bogiem, kt6ry taue i tu jawi siy pod postaeill boskiego Logosu,<br />

a Adamem, kt6ry spoezywa na Jego lonie, got6w siy p rzebudzic. Przesyeaj~e<br />

e ty seeny ght:bokie uduehowienie, pornimo wzgl~dnie naturalistyeznego<br />

stylu, stanie siy bardziej widoezne, jdli por6wnamy j ~ ze stworzeniem Ewy<br />

na dogmatyeznym sarkofagu z Lateranu, z poez'!tku IV wieku, gdzie<br />

pornimo religijnej inteneji zar6wno stw a rzaj ~ea Tr6jea, jak i nasi pierwsi<br />

rodziee wci'!i s~ niemal ealkowicie pozbawieni owego przernienienia<br />

w wygl,!dzie zewnytrznym, a zwlaszeza w wyrazie twarzy, kt6re by<br />

wyramie unaocznialo inspiruj,!eego seeny ehrzeseijanskiego dueha. Pod<br />

tym wzglydem trzy Osoby Tr6jey nie daj,! siy prawie odr6i:nic od<br />

staroiytnych ftlozof6w, a Adam i Ewa wygl,!daj,! jak bezduszne formy<br />

gamearza. W por6wnaniu z tak,! doslownosei~ koneepcji grupa z Chartres<br />

tym bardziej uderza nas jako weielenie przymiot6w duehowyeh: boskiej<br />

dobroei i milosci Ch rystusa i ludzkiej ufnosci i nadziei Adama.<br />

Zrniany, jakie dokonaly siy w obrazie ezlowieka w ci'!gu wieku<br />

dwunastego i na poez~tku trzynastego, nie pozostawaly bez zwi'lZku<br />

z analogieznym rozwojem we wsp61ezesnej mysli.<br />

Najpierw trzeba wspomniec 0 tym, ie symbolieznemu naturalizmowi<br />

sztuki romanskiej towarzyszy r6wnolegle w r6Znyeh dziedzinach ideologieznyeh<br />

narastanie metafor zaezerpniytyeh z ludzkiego organizmu. Jest<br />

rzeez'! dobrze zn an~, ii Jan z Salisbury w swej slawnej definieji panstwa<br />

por6wnuje k si~e ia do glowy, senat do serea, sydzi6w do oezu, uszu<br />

i jyzyk6w, urzydni k6w i ryeerzy do r~k , urzydnik6w skarbu do zol~dk6w,<br />

ehlop6w do stop i tak dalej. Mniej zn ane jest to, Ze wielu ftlozof6w<br />

i teologow z dwunastego wieku na odwr6t utrzymywalo, iz ezysci ciala<br />

ludzkiego symbol i z uj~ eZySci kosmosu przyrodniezego, polityeznego i duehowego.<br />

J uz Honorius Augustodunensis, id'!e za Izydorem z Sewilli,<br />

postrzegal niebo jako symbolizowane przez glowy, slonee i ksiyzye przez<br />

oezy, powietrze przez piersi, morze przez zol ~dek, ziemiy przez stoPy,<br />

kamienie przez kOSci, d rzewa przez paznokcie, trawy przez wlosy. Sw.<br />

H ildegarda z Bingen posuoyla siy jeszeze dalej nii Honorius czy Izydor:<br />

eala Czwarta Wizja z jej Liher divinorum operum jest skomplikowan'!<br />

makrokosmiezno-mikrokosmiczn,! symfoni,! symbolicznych odpowiednikow<br />

organofizycznyeh. Z drugiej strany William z Conches w swej<br />

Philosophia por6wnuje nie tylko glowy do sfery niebieskiej ezy do zamku<br />

w mieScie - to porownanie stare - ale takze ramiona do jego obroncOw,<br />

zol,!dek i kolana do kobiet i rzernieslnik6w micjskich, biodra i nogi do<br />

kupeow, stopy do ehlopow. Wreszcie wedlug Rieharda ze Swiytego Wiktora<br />

glowa symbolizuje woln,! woly, seree dobr,! rady, a stopa cielesne pozQrlanie.<br />

Spos6b, w jaki ci autorzy dziel,! cialo na symboliezne czysci, wykazuje<br />

D(, krewienstwo z wyodrybniaj ,!cym, przerysowanym, a niekiedy otwareie


68 GERHART B. LADNER<br />

symbolicznym przedstawianiem czlonkow czy rysow w wizerunku czlowieka<br />

w sztuce z tego samego okresu (por. np. kapitel z Hiobem z Saint-Andre-le-Bas<br />

w Vienne, z ok. r. 1152).<br />

Coraz bardziej calosciowe i bardziej jednolite ozywienie cielesnego<br />

obrazu czlowieka w sztuce konca dwunastego i pocz'!tku trzynastego<br />

wieku rna nawet jeszcze blizsze paralele we wspolczesnej mysli. Rozwojowi<br />

sztuki bowiem towarzyszylo, a przynajmniej w jego pomiejszych stadiach<br />

bye moze wplywalo nan powstanie nowej psychologii, ktorej znaczenie dla<br />

sztuki podnosili juz W. Kohler, E. Panofsky i R. Grinnell, a co nalei:aloby<br />

dokladnie przebadae. Wszystko, co tu mog~ zrobic, to zwrocic uwag~ na<br />

kilka interesuj,!cych tekstow.<br />

W obr~bie chronologicznych ram tego wykladu nie da si~ przedyskutowae<br />

Alberta Wielkiego i Tomasza z Akwinu arystotelianskiej koncepcji<br />

duszy jako formy czy organizujl!cej i jednocz,!cej zasady ciala, jakkolwiek<br />

nalezy pami~tae 0 tej doktrynie, jako 0 logicznym zakonczeniu<br />

ideologicznego rozwoju, z ktorym b~ziemy si~ stykac.<br />

Nowa psychologia subtelnie stopniowala relacje mi~dzy cialem a duSZll;<br />

bylo to cos zupelnie roinego od dosyc ostrego i bezkompromisowego<br />

przeciwstawiania ducha i materii w mysli wczesnosredniowiecznej. Nawet Jan<br />

Szkot, chociai: znal i uzywal takich pomoklasycznych i patrystycznych poj¢,<br />

jak motus vitalis i sensus interior, ktore l'lcz,! cialo z duSZll, a dus~ z duchem,<br />

przypisywal irn funkcje niemaJ czysto duchowe - ich wymiar cielesny prawie<br />

calkiem ulatnial si~ w dynamicznym porywie jego spirytuaJistycznego monizmu.<br />

Mysliciele dwunastego i pocz'!tku trzynastego wieku powr6cili dp<br />

przedsredniowiecznej tradycji psychologicznej, nawi4Zuj4C scislej do ldasycznych<br />

elementow z Augustyna i Boecjusza, a taue stopniowo przyswajaj,!c<br />

sobie nowo odkrywane trcici neoplatonskie, hermetyczne, greckie i medyczne<br />

arabskie. Dzi~ki temu byli w stanie ukazac duzo jaSniej, niz nawet Szkot<br />

- z kt6rego, nawiasem mowi'lC, rowniez korzystaJi i ktorego opracowywaJi<br />

- ze doswiadczenie cielesnych zmyslow jest niezb~ne dla dzialania duszy i ze<br />

rozum sam nie moze bez nich funkcjonowaC.<br />

Glowne zrodlo tej nowej psychologii da si~, bye moze, odnaJezc<br />

w traktacie Hugona ze Swi~tego Wiktora De unione corporis et spiritus.<br />

W tym niewielkim dzielku pr6buje on znaleZc ogniwo posrednie mi~zy<br />

duchem a cialem; gdyby takiego nie bylo, oba one nie moglyby si~ spotkac.<br />

Od strony ciala tym posrednim by tern jest wrazliwosc (sensus), od strony<br />

ducha jest to wyobraznia (imaginatio), poniewaz wrai:Jiwosc staje si~<br />

wyobraini,! z chwil,!, gdy dociera do duszy, sk,!d nast~puje dalsze<br />

wznoszenie si~ ku ratio alba scientia, ku intelligentia alba sapientia, a zatem<br />

ku Bogu. Doktryn~ t~ rozwijano dalej w szkole wiktorynskiej, a stamt,!d<br />

w mniej lub bardziej zmodyfikowanym ksztalcie rozeszla si~ ona dalej,<br />

si~g aj,!c na przyklad do szkoly w Chartres i w sposob dosc nieoczekiwany<br />

do cysters6w - Ailreda z Rievaulx, Izaaka ze Stella i Alchera z Oairvaux.<br />

Wszyscy ci autorzy budowali swoj'l nauk~ 0 zyciu duchowym na podstawie<br />

aktualnej wiedzy psychologicznej i fizjologicznej.


AD IMAGINEM DEI<br />

69<br />

Szczegolnie interesuj~ce dla naszego tematu jest rozwini~cie tych idei<br />

przez lzaaka ze Stella w jego likie 0 duszy, skierowanym do Alchera<br />

z Oairvaux, poniewaz twierdzi on, Ze istnieje ci~glosc mi~zy zmyslowymi<br />

obrazami cial, ktore przenikaj~ do duszy przez wyobrami~, a obrazem<br />

i podobienstwem czlowieka do Boga w najwyzszej cz~sci duszy.<br />

Z wrazliwosci, powiada Izaak, pochodzi wyobramia. Wrai:liwosc<br />

postrzega rzeczywlste ciala, podczas gdy wyobramia postrzega tylko<br />

podobienstwo i obrazy tych cial, sk~d wlasnie nazywa si~ j~ wyobramil!.<br />

Skoro obrazy te nie sl! prawdziwymi cialami, wyobramia jest jak gdyby<br />

przedluzeniem czy emanacjl! rzeczy cielesnych;jednakze nie dotyka ona tak<br />

calkiem tego, co bezcielesne. A przeciez istnieje pewne podobienstwo<br />

mi~zy oboma, a mianowicie mi~dzy najwyzsz~ cz~scil! ciala (wrazliwoSci~)<br />

a najnizszl! cz~scil! ducha (wyobrami~). Duch i cialo mogl! si~ dobrze<br />

i z latwoscil! pol~czyc tam, gdzie stykajl! si~ ich najdalsze granice, to znaczy<br />

w sferze wyobrami duszy, ktora jest niemal cialem, i w zmyslowej sferze<br />

ciala, ktora jest niemal duchem. NajwYZsza cz~se duszy, to jest inteligencja<br />

lub rozum, niesie obraz i podobienstwo tego, co jest ponad ni~, a mianowicie<br />

Boga, dlatego moZe bye zdolna przyjl!e Go, a nawet bye dopuszczona<br />

do osobowego zjednoczenia z Nim. Czemu zatem najwYZsza cz~sc ciala, to<br />

znaczy wrazliwose zmyslowa, nios~ca w sobie podobienstwo duszy, nie<br />

mialaby dost~pie wraz z istot~ duszy jakiejs osobowej unii?<br />

Podalem tu to dokladne omowienie dose dlugiego tekstu, poniewaz<br />

podj~ta przez Izaaka ze Stelli proba uratowania zarowno odr~bnosci ciala<br />

i ducha, jak i bliskiego pokrewienstwa, ktore mimo wszystko istnieje<br />

mi~dzy nimi, tworzy, jak s~dz~, wamy paralelizm wzgl~dem syntezy tego<br />

co duchowe i tego co cielesne, tego co idealne i tego co naturalne, w sztuce<br />

konca dwunastego i pocz~tku trzynastego wieku.<br />

Jest poza tym rzecz~ godn~ uwagi, ze relacja mi~zy cialem a dusz~<br />

pojmowana jest jako zjednoczenie osobowe, analogiczne do hipostatycznego<br />

zjednoczenia boskiej i ludzkiej natury w Chrystusie. Takze i ta<br />

doktryna zdaje si~ miec swe irodlo u Hugona ze Swi~tego Wiktora;<br />

majdujemy j~ rowniez u wspolczesnych Izaaka, jego cysterskich konfratrow,<br />

Ailreda z Rievaulx i Alchera z Clairvaux. Mozemy tu zobaczye<br />

potwierdzenie naszych wczeSniejszych obserwacji, ktore wskazywaly na<br />

odrodzenie si~ w dwunastym wieku "wcieleniowego" aspektu obrazu<br />

czlowieka, ktory na wczesnosredniowiecznym Zachodzie w znacznej mierze<br />

zostal przyemiony przez jego aspekt duchowy i eschatologiczny. (...)<br />

Teraz musimy chocby krotko zwrocie si~ ku najwi~kszemu ze wszystkich<br />

cystersow, sw. Bernardowi z Clairvaux, ktorego dobrze znana awersja<br />

do wspolczesnej mu sztuki i radykalna sklonnose do spirytualizacji ciala<br />

ludzkiego wydaje si~ pozostawae calkowicie poza obr~bem tych nurtow<br />

w dwunastowiecznej mysli i sztuce, ktore probowalem wyiej opisae.<br />

Kontrast ten jednak jest bardziej pozorny, nii rzeczywisty.<br />

Faktycmie jest prawdl!, ie Bernard pot~pial zasadniczo artystyczny<br />

przepych, ale musimy takie pami~tae, ie w szczegolnosci i konkretnie


70 GERHART B. LADNER<br />

przeciwstawial si~ sztuce romanskiej pierwszej polowy dwunastego wieku,<br />

a juz najbardziej polzwierz~cym, polludzkim stworom w romanskiej<br />

rze:ibie (por. np. trumeau z Souillac i kapitel z Notre-Dame-


AD IMAGINEM DEI<br />

71<br />

Pewne istotne wydarzenia zewnl(:trzne w zyciu Bernarda spowodowaly,<br />

i:e jego humanizm przeplatal sil(: z okresami fanatyzmu. Nie powinno to<br />

urnniejszae faktu, ze w gll(:bszych warstwach swojej mysli i swojej natury<br />

odszedl juz od surowej duchowosci wieku dziesi~tego i jedenastego. Tak<br />

jak duch sztuki wczesnogotyckiej (Chartres, Portal Krolewski), tak i rdzen<br />

ducha Bernard a jest raczej suavis niz rigidus, ozywiany raczej przez carilas,<br />

niz limor. Wedlug Bernarda wolna wola stanowi istotl(: obrazu i podobienstwa<br />

czlowieka do Boga, bowiem tylko dzil(:ki wolnosci czlowiek moze<br />

osi~gn~e god nose d uszy i ciala, bez czego nie moze on d~zye do d uchowego<br />

zjednoczenia z Bogiem, co pozostaje dian najwYZszym celem.<br />

Mimo licznych zmiennych kolei ta idea godnosci czlowieka miala<br />

utrzymae sil(: przez cal~ epokl(: p6Znosredniowieczn~ i we wczesnym okresie<br />

nowozytnym. eod tym wzgll(:dem wloski renesans jest z pewnosci~ dziedzicern<br />

tak zwanego renesansu z dwunastego wieku. Na przyklad slawna<br />

mowa Pico della Mirandoli, Oralio (De hominis dignilale), ktora godnose tl(:<br />

opiera na wolnej woli, miesci sil(: w tradycji nie tylko poganskiej i chrzeScijanskiej<br />

starozytnosci i Kabaly, ale taki:e mysli dwunastego i trzynastego<br />

stulecia; a Rafaela obraz czlowieka nie bylby moi:liwy bez sztuki katedr<br />

gotyckich.<br />

Po dezintegracji wcieleniowego obrazu po epoce baroku, dezintegracji,<br />

kt6rej prawdopodobnie nie dalo si~ unikn~e, nie nast~pila jeszcze nowa<br />

spirytualizacja chrzescijanskiego obrazu czlowieka, ktoq moma by porownae<br />

z najwil(:kszymi dzielami sredniowiecza. To, czy w sztuce chrzescijanskiej<br />

w pelni abstrakcyjny, nie przedstawiaj~cy, czyli nie-ludzki styl<br />

jest w stanie uchwycie to co boskie, dla wieI u pozostaje wci~z otwart~<br />

kwesti~. Ostateczna wizja Dantego Trojcy Swi~tej w Boskiej Komedii zdaje<br />

sil(: sugerowac odpowiedz negatywn~:<br />

Oto w gh;:binach materii przejrzystej <br />

Swiatla zjawil si~ rys Trojga Obr~czy , <br />

R6wnych w obwodzie, lecz barwy troistej. <br />

Na owym Kole, kt6re z siebie brane, <br />

Zda si~ promieniem z promienia odbitym, <br />

Teraz oczyma moimi przystan~. <br />

W nim, ale wlasnym maJowany switem, <br />

Zjawil si~ Twarzy Czleczej Wizerunek ... <br />

(tlum. Edward Por~bowicz)<br />

A przeciez mog~ bye jeszcze inne moi:liwoSci. Artysci nie zyj~ wyl~cznie<br />

"w swiecie czlowieka, rzeczy i obrazow"; i, bye moze, istnieje "cos takiego,<br />

jak sakralna abstrakcja, kt6ra jest wlasciwa Duchowi Swi~temu" (H. U.<br />

von Balthasar, Verbum Caro, Einsiedeln 1960).<br />

Gerhart B. Ladner<br />

I/um . Maria Tarnowska


WOJCIECH BALUS <br />

ACEDIA <br />

I JEJ NAST~PSTWA<br />

<br />

Wsrod wielu sredniowiecznych poj¢ przyciqgajqcych uwag~ do dzis<br />

wymienic trzeba i to: acedia. Zaliczona w poczet grzechow glownych (vitia<br />

principa/ia) "acedia fascynuje, pi sal mawca przedmiotu Siegfried Wenzel,<br />

poniewaz sugeruje takie zjawiska jak duchowa jalowosc, ennui lub Weltschmerz"l.<br />

Czeslaw Milosz zas stwierdzil: "Nikt juz nie potrafi nazwac tej<br />

wady po prostu lenistwem i kiedy jak kiedy, ale dzisiaj wrocila do swego<br />

pierwotnego znaczenia: strachu przed pustkq, apatii, smutku. Nie samotni<br />

eremici doznajq jednak jej ukQszen, ale wielomilionowe masy."2 '<br />

Grzech, ktory fascynuje, grzech, kt6ry rozszerza sw6j zasi~g. Czym<br />

zatem przyciqga acedia? Dlaczego rozszerza swoj zasi~g? Czym wreszcie<br />

byla i jak,! postac przyjmuje dzisiaj? Na te pytania sprobujemy dac<br />

odpowiedZ w niniejszym szkicu .<br />

• Acedia<br />

Termin acedia ma h6dloslow grccki.3 Siowo akedeia wyst~powalo<br />

jednak w starozytnosci bardzo rzadko. Etymologicznie wywodzi si~ od<br />

kedos, co oznacza trosk~. A-kedeia zatem to beztroska, oboj~tnosc<br />

- w niektorych przypadkach rowniez niepokoj. Od czasow Cycerona, ktory<br />

w Ad Allicum (12, 45) uzyl tego slowa jeszcze jako wyrazu obcego lacinie,<br />

przyjr;to lekcj~ akedia.<br />

Rozpowszechnienie interesujqcego nas terminu nastqpilo w epoce<br />

patrystycznej. Wtedy to okrdlac nim zaczr;to taki stan ducha, kt6ry<br />

I s. Wenzel, "Acedia·· 700-1200, ..Traditio", 22, 1966, s. 73. <br />

1 Cz. Milosz, Ogrod nauk, Lublin 1986, s. 75. <br />

] Wiadomo~i encyklopedyczne podaj~ za; A. Viigtle, Acedia [w:] ReallexilwnJUr An/ike und <br />

Christentum, t. I, Slullgarl 1950, szp. 62-{i3; R. Hauser. Acedia [w:]llistorL,ches Wiirterbuch der<br />

Philosoph ie, l. I, Basel-Slullgarl 1971, szp. 73; S. Wenzel, The Sin of Sloth: Acedia in Medieval<br />

Thought and Literature, Cbapel HiU l'l67.


ACEDIA I JEJ NASTI;:PSTW A<br />

73<br />

charakteryzowal si y utrat'l nadziei, smutkiem i wyczerpaniem. Szybko<br />

wszedl on do j~zyka rodzl!cych si y wsp6lnot mniszych i pustelnikow.<br />

Okazalo siy bowiem, ze acedUJ tam czynila najwi~ksze spustoszenie.<br />

Ewagriusz Pontyjski (345-399) pisal, ze dotkni~ty przez acediam mnich nie<br />

potrafi znieSc odosobnienia i klasztomego zycia. Odczuwa wi ~c znudzenie,<br />

staje si~ apatyczny, przestaje siy modlic i pracowac. Czasem zn udzenie<br />

przemienia si~ w I~k i zdenerwowanie: zakonnik opuszcza wtedy swoj'l cel~<br />

i szuka towarzystwa. Cz~sto tez poddaje w wl!tpliwosc swe powolanie.<br />

Acedia wedlug Ewagriusza jest skutkiem ataku "demona poludniowego"<br />

(demonium meridianum) - tajemniczej istoty rodem z Psalmu 90, roznie<br />

interpretowanej przez Ojcow Kosciola. 4 Gdy bowiem upal oslabia czlowieka<br />

- wtedy duch nieczysty najlatwiej moze kusic.<br />

W p6Zniejszych czasach acedia pojmowana byla dwojako. Z jednej<br />

strony rozumiano j'l bardziej "zewnytrznie" jako zaniedbywanie obowil!zkow<br />

wzglydem Boga i bliznich, z drugiej zas "wewn~trznie", jako<br />

wyjalowienie ducha. Gdy Jan Kasjan (360-435) pisal w De institutis<br />

cenobiorum (10, 1), ze acedUJ to "sprzykrzenie lub nicpokoj serca" (taedium<br />

sive anxietas cordis), mial na mys!i znaczenie drugie. Kiedy zaS w Collationes<br />

patrum (5, 16) wyliczal, iz "acedia rodzi pr6:i:nowanie (otiositas),<br />

ospalosc (somnolentUJ), szorstkosc (importunitas), niepokoj (inquietudo),<br />

bl~kanie si~ (pervagatio), brak r6wnowagi duchowej i fizycznej (instabilitas<br />

mentis et corporis), gadatliwosc (verbositas), ciekawskosc (curiositas)"<br />

- odnosil siy bardziej do znaczenia pierwszego. Znaczenie pierwsze<br />

dominowalo nastypnie w teologii karolinskiej (Alkuin czy Hraban Maur<br />

stawiali znak rownosci pomi~zy terminami acedia i otiositas), natomiast<br />

w wieku XII, zgodnie z psychologicznym nastawieniem stulecia, przewaZY­<br />

10 znaczenie drugie. Wtedy te:i:, nawi~zujqc do systematyki grzechow<br />

glownych sporzl!dzonej przez sw. Grzegorza Wielkiego, interpretowano<br />

acediam jako tristitiam. Hugo od sw. Wiktora pisal w Summa de<br />

sacramentis (2, 13): "Acedia est ex conJusione mentis nata tristitia, sive<br />

taedium et amaritudo animi immoderate" - acedia jest przygnybieniem<br />

rodzl!cym siy ze zmieszania umyslu lub sprzykrzeniem i goryczq duszy<br />

jalowej.<br />

To dwojakie rozumienie omawianego pojycia istnialo i p6Zniej. Odnowa<br />

sakramentu spowiedzi w wieku XIII doprowadzila do w:'akcentowania<br />

zewn~trznych oznak grzechu, by ulatwic penitentom i spowiednikom<br />

rozpoznawanie wewnytrznego stanu czlowieka. "Acedia, pisal Alan<br />

z Lille, jest otypieniem duszy (animi torpor), przez co ktos albo zaczyna<br />

zaniedbywac dobro, albo odczuwa wstr~t. Przybiera zas nastypujqce fonny<br />

(species): bezczynnoSci, opieszalosci, malod usznosci, niedbalstwa, braku<br />

przczornosci, nieuwagi, obojytnosci, gnusnosci (ign a via). "5 Scholastyczna<br />

precyzja (species) wspolgra w cytowanych slowach z wyraznie praktycznq<br />

• Zob. R. ArbesrnaDn, The "DemoniwlI meridianwn" and the Greek and Latin Patristic<br />

Exegesis, "Traditio", 1-1, 1958, s. 17-31.<br />

, Dotychczasowe cytaly za: Wenzel Uak w przyp. I), kolejno: s. 75, 76, 95, 97.


74 WOJCIECH BALUS<br />

orientacj,! tekstu. lednoczdnie pogl~biano "wewn~tr zn e " znaczenie poj~cia<br />

acediae. Swi~ty Tomasz z Akwinu okrdlalj,! slowami: " tristitia de bono<br />

divino" i traktowal jako wykroczenie przeciw trzeciemu przykazaniu. Owo<br />

przygn~bienie odnosz'!ce si~ do dobra d uchowego i dobra najwyiszego jest<br />

bowiem przeciwienstwem "spoczynku ducha w Bogu" o.<br />

W swietle zaprezentowanych tekst6w pokusic si~ moina 0 gl~bsze<br />

sprecyzowanie poj~c i a acedia. Acedia rodzi si~ z monotonii zycia. Doskonale<br />

obrazuj,! to klasyczne przyklady tej choroby d ucha, jakich dostarczyli<br />

nam mnisi z Egiptu i Palestyny. Monotonia mniszego zycia na pustyni<br />

brala si ~ z nadmiaru samotnosci. Samotnosc z jednej strony jest podstaw,!<br />

duchowosci, daje mozliwosc mysienia, modiitwy i kontemplacji, z drugiej<br />

zas jej stalosc potrafi doprowadzic do przesytu samym sob,! oraz znudzenia.<br />

Od zn udzenia natomiast (a szczeg61nie samotnej nudy na pustyni)<br />

droga bliska do gl~bo kiego zasmucenia i "sprzykrzenia" istnieniem.<br />

Wszystko staje si~ uprzykrzone, a czlowiek na gwalt poszukuje oparcia:<br />

w kontakcie z drugim i w porzuceniu swego dotychczasowego stanu. Gdy<br />

zmiana polozenia nie n as t~ puje, gd y samotnosc si~ przedluza, pojawia si~<br />

wlasnie acedia: przeswiadczenie, ze niemoc, zn udzenie oraz uprzykrzona<br />

jednostajnosc zycia nie ulegn ,! j uz nigdy zmianie. i.e zatem cechy te<br />

konstytuujq zr6dlowe doswiadczenie swiata, ze po prostu taki jest swiat.<br />

Acedia odkrywa przed czlowiekiem przepastnq nud~ bytu. Nud~, kt6ra nie<br />

tyle jest nicosciq, co raczej istnieniem zdegrad owanym. Czyms na ksztait<br />

"if y a", analizowanym przez Emman uela Levin asa w fenomen ie bezsennosci:<br />

jednostajnym "szumem" bezosobowego bytu, kt6rego nie da si~ unicestwic<br />

i kt6ry zewsz'!d otacza czlowieka. "Niemoinosc wyjscia ze stanu'<br />

czuwania jest czyms »obiektywnym«, niezaleinym od mojej inicjatywy. Ta<br />

bczosobowosc pochlania mojq swiadomosc (...) W oszalamiajqcym doswiadczeniu<br />

tego if y a rna siy wrazenie calkowitej niem ozliwosci wyjscia<br />

z niego."7 Swi at j est, zn udzenie ogamia czlowieka, wszystko trwa bez<br />

zmian od rana do wieczora i od nocy do brzasku. W tej sytuacji nic nie rna<br />

sensu: zadne dzialanie nie przcrywa jednostajnoSci if y a. Pozostaje jedynie<br />

dostosowac siy do owego bezosobowego " szumu" i wegetowac bez nadziei,<br />

w gnusnym lenistwie, zn i e ch~cen i u oraz swiadomosci osaczenia przez<br />

naprzykrzajqcy siy, wciqz ten sam swiat.<br />

Taki stan zleniwienia ducha szybko prowadzi tez do oci~i:al o sci religijnej.<br />

Czlowiek przestaje pokl:.J.dac nadziejy w Bogu, dobro i las k ~ pojmuj'lc<br />

jedynie "w horyzoncie" if y a. Szcz ~ s cie wieczne jawi mu si ~ jako dalszy ciqg<br />

gnusnego trwania, 0 kt6re nie warto zabiegac. Mial wi~c racj~ Jean<br />

Starobinski piszqc, ze "acedia jest ci~zarem, oszolomieniem, brakiem sily<br />

woli, peln,! niemocq by przerwac zwqtpienie w zbawienie wlasnej duszy" 8.<br />

• Sw. Tomasz z Akwinu, SlImma Iheologiae, 11, II q uaesl. 35. Zob. taki.e: J. Pieper, Musse<br />

IiIld KIIII, Miincheo 11161', s. 50.<br />

' E. Uvioas, Elyka i niesk onczony. Rozmowy z Philippem Nemo, Hum. B. Opolska-K<br />

okosz.ka, Krak.ow 11/1/ 1, s. 32.<br />

8 J. Slarobinski , Geschichle tier M elancholiehehandlung von den An/tingen bis 1900 (D ocumenta<br />

Geigy, ACla Psychosoma Li ca, 4), Basel 1960, s. 3 ...


ACEDIA I l EI NAST~PSTWA<br />

75<br />

Ale jako zewnytrzne oznaki acediae wymienilismy za sredniowiecznymi<br />

pisarzarni rowniez i takie ccchy jak " bl~kani e siy", gadatliwosc czy<br />

ciekawskosc. Te zas wydaj'l siy przeciwstawiac omowionym poprzedllio;<br />

dornin uje w nich bowiem nie apatia lecz pewnego rodzaj u "fuchliwosc".<br />

Ruchliwosc owa nie jest jednak oznak'l duchowej normalnosci. Czlowiek<br />

bowiem bl'lkaj'lcy siy, nadmiernie rozm owny czy ciekawski to zazwyczaj<br />

czlowiek samotny. Jego aktywnosc jest nie tyle przyrodzon'! mu cech,!, co<br />

prob,! zabicia pustki, w ktorej toczy siy jego zycie. Znow nuda bytu jest<br />

tym, co warunkuje pozorn'l "ruchliwosc" cierpi,!cego na acediam.<br />

Acedia jest wiyc stan em zblizonym do melancholii. Poniewai jednak<br />

sredniowiecze przyjmowalo zazwyczaj hipokratejsk,! koncepcjy pochodzenia<br />

tej drugiej dolegliwosci, nie moi na ich calkowicie utoisamiac. Dla<br />

Hipokratesa bowiem me1ancholiy wywolywala (zgodni e z nazw'!) czarna<br />

iole; plyn jakoby zalegaj~cy w sledzionie - choroba ta miala wiyc<br />

pochodzenie somatyczne. Acedia zas byla czysto psychicznej natury: zrodlo<br />

jej tkwilo w warunkach iycia i diabelskim kuszeniu. Z drugiej jednak<br />

strony pamiytac naleiy 0 popularnym powiedzeniu caput melancholicum<br />

balneum esl diaboli i przeswiadczeniu, ie na melancholiy podatni S'l<br />

heretycy, czarownice, wieszczkowie oraz sybille. Diabel wiyc W ob u<br />

dolegliwosciach maczal swe pa1ce. 9 Gdy zatem wraz z k0l1cem sredniowiecza<br />

upadae zaczyla nauka 0 grzechach gIownych, nast,!pilo pol,!czenie<br />

acediae i melancholii, daj~c pocz,!tek ro:i:nym nowoi ytnym odmianom<br />

"choroby ducha" .<br />

• Ennui i spleen<br />

Rozpoczynaj::[cy Kwiaty zla wiersz Do czytelnika ukazuje malo przyjemn::[<br />

wizjy czlowieka:<br />

Glupota, bl~d, grzecb, sknerstwo, jak potwor niesyly <br />

Scisn~ly mysl i ciala poczwornf! obr~c z ~. <br />

My zywimy wyrzuly, co nas lubo d rftcz~ <br />

Jak iebrak pie l~gnuje swoje pasoiyly. <br />

Czlowiek wedlug Baudelaire'a nie jest istot'! ani swi yt'! , ani nawet<br />

d,!i'lC'! prost'! drog,! ku dobru. T ym, co okresla jego iycie, S,! wystypki,<br />

a POSlypuj,!ce za nimi wyrzuty "dr~cz,! lubo". Wyrzuty takie daj,!<br />

moiliwosc latwego rozgrzeszenia i ponownego upadku w dawne przywary:<br />

Krnqbrne Sf! nasze grzechy, podia nasza skrucha, <br />

Za klorq sobie placi6 kaiemy sowicie, <br />

I mow wesolo w blolo kierujemy iycie, <br />

Ufni, i e lzy nikczemne zmyjq plamy z ducha. <br />

Obraz Iudzkiej natury nie wyczerpuje si~ w tym - jakie niestety<br />

prawdziwym - rysie p o kr~tnej moralnosci. Koniec bowiem utworu odslania<br />

najg l~ b sze miejsce czlowieczego wn~trza , gdzie:<br />

• Y. Hersa nt, Acedia, "Le Debal", 29,1984, s. 46-47.


76 WOJCIECH BALUS<br />

Wsrod poczwar, co skowycZll, ryczij i pcizajij, <br />

W haniebnej menazerii wystt:pkow, tam w g1t:bi <br />

Duszy naszej jest potwor bez ruchu, bez mowy­<br />

Brzydszy, gorszy, nieczystszy ponad wszelki inny! <br />

Cht:tnie by z calej ziemi uczynil ruiny <br />

I swiat wszystek w ziewnit:ciu poch!onijc gotowy. <br />

To Nuda! Okiem ze snu Izawym patrzy na cit: <br />

I marzije 0 szafotach, swojij fajkl( paLL <br />

To delikatne monstrum znasz najdoskonaJej, <br />

Obludny czytelniku! Moj blii:ni! Moj bracie!IO <br />

J~drem ludzkiej istoty jest nuda. Siedzi ona gl~biej niz "grupota, bl~d,<br />

grzech, sknerstwo" i "delikatnie", "bez mowy", kieruje naszym istnieniem.<br />

To ona prowadzi do zlego, gdy "mar~c 0 szafotach, swoj~ fajk~ pali". To<br />

jej obecnosci zawdzi~zac nalezy wzmiankowane bl¢y, grzechy i glupie<br />

post~pki. Nuda z~da rozrywki, rozrywki za wszelk~ cen~, by zagluszyc<br />

pochlaniaj~ce wszystko ziewni~cie.<br />

Znamy juz ten stan. Bliski jest on acediae, bo francuskie slowo ennui<br />

oznacza nie tylko polsk~ nud~, ale i brak ch~ci do dzialania, pustk~,<br />

przygn~bienie, czasem zal po kims, zas w wyrazeniach avoir des ennuis oraz<br />

l'ennui c'es/ que - strapienie i zmartwienie. 1I Nowosci~ w porawnaniu<br />

z tekstami sredniowiccznymi jest jednak to, ze ennui zamieszkuje najgl~bsze<br />

wn~trze czlowieka, w przeciwienstwie do acediae, nachodz~cej ludzk~<br />

dusz~ jedynie wskutek diabelskiego kuszenia. Nowe jest i to takZe, ze pocta<br />

rna po ennui stosunek ambiwalentny. W wierszu P(!kni(!/y dzwon powiada<br />

wprawdzie:<br />

Moja dusza pt:knit:ta. Ody swoj zal glt:boki (Ies ennuis) <br />

Pragnie spiewem zatopic w chlodnej nocy rnroki, <br />

Olos jej brzrni niby grube chrypienie rannego. <br />

to jednak opis swego stanu zaczyna od slow: "tak gorzko i tak slodko".<br />

Nie rna si~ co dziwic, bo przeciez ennui to "potwar del i kat n y".<br />

Wiersz P(!kni(!/y dzwon nosil pierwotnie tytul Spleen. Wskazuje to<br />

wyrainie na fakt, ze stan wywolany dominacj'l ennui okrdlic moma owym<br />

angie1skim terrninem. 12 Jesli zas tak, to przytoczmy zakonczenie innego<br />

utworu zatytulowanego Spleen (LXXVlll), gdzie pojawia si~ nowy odcien<br />

przezyc zwi~zanych z interesuj~cymi nas zagadnieniami:<br />

A w duszy mej pogrzeby bez orkiestr sit: wlokij,<br />

W martwej ciszy - nadziei tylko slychac j~k,<br />

Na lbie zaS mym schylonym, w tryumfie, wysoko,<br />

Czarny sztandar zatyka grozny tyran - Lt:k .<br />

10 Ch. Baudelaire, Do czytelnika, tlwn. 1. Op;chowski, [w:] tegoi., Kwiaty zla, Krak6w 1990,<br />

8. 7.JJ. Dalej cytaly z lego wydania.<br />

\I L. Volker, Langeweile. UntersuchWlgen zur Vorgeschichte eines literarischen Aloti •. r,<br />

Munchen 1975, s. 139.<br />

n Pisze 0 tym: W. Arnold, .. Ennui - spleen - nalLree - tristes.re". Vier Formen literarischen<br />

Ungenugens an der Welt, "Die Neueren Sprachen", 65, 1966, s. 163.


ACEDIA I lEI NAST~PSTWA<br />

77<br />

Ennui i wywolany nim spleen zarowno poci~gaj~, jak i budz~ stany<br />

Itrkowe. Ludzkie wntrtrze, zamieszkale przez "delikatne monstrum" nudy<br />

nie jest wypelnione spokojem, lecz targane sprzecznymi uczuciarni i skore<br />

do wysttrpkow.<br />

Acedia dla ludzi sredniowiecza byla grzechem i dlatego wartoSc1owali j~<br />

jednoznacznie negatywnie. Celem ich byl "pokoj Boiy", mogli witrC<br />

powtarzae za switrtym Augustynem: "niespokojne jest seree nasze, do poki<br />

w Tobie nie spocznie" CWyznania, I, 1 - podkr. moje, WB). Baudelaire<br />

z gory wyklucza takie rozwi:ganie. Jego dusza jest ptrknitrta, niezdolna do<br />

tego, by "swoj okrzyk poboiny pod niebo" wyrzucae. Jednoczdnie, jak<br />

wiemy, tylez nienawidzi on stan ow wywolywanych przez ennui, co i znajduje<br />

w nich rodzaj upodobania. Grzech witrc przestaje bye po prostu<br />

grzechem, a brak spokoju wewntrtrznego, choe pr::ygntrbiaj~cy, nie jest<br />

stanem jednoznacznie negatywnym. Cos wyrarnie zmienia sitr w koneepcji<br />

czlowieka i swiata.<br />

"Nuda jest dcmonicznym panteizmem C ...). W panteizmie leZy zasadniczo<br />

okrdlenie pelni, z nud~ rzecz rna sitr odwrotnie, nuda zbudowanajcst<br />

na pustce, ale wlasnie dlatego jest to okrdlenie panteistyczne."1l Slowa<br />

Kierkegaarda wyjasniaj~ wlasciwie wszystko: ennui jest wyrazem pustki<br />

wypelniaj~cej ludzkie wntrtrze. Pod pozorami aktywnosci kryje sitr cos na<br />

Ksztalt nicosci, ktora przeraza. Nicose ta jednak nie ujawnia sitr wprost<br />

- jest ona tu, co paradoksalne, rodzajem pelni, bo Czauwazyl to juz<br />

Heidegger): "gltrbokie zn udzenie, ciQgnQce sitr jak mi1cz~ca mgla w przepasciach<br />

naszej przytomnosci, pokrywa rzeczy i pokrywa ludzi, i wraz z nimi<br />

pokrywa nas samych - sprawiaj~c, ze wszystko to po rowni staje sitr nam<br />

osobliwie obojtrtne. W znudzeniu tym ujawnia sitr calose bytU."14 Wszystko<br />

staje sitr obojtrtne - nic nie budzi naszego zainteresowania. Czlowiek<br />

znudzony wpada w stan "bez-troski", a witrc etymologicznie rzecz ujmuj~c<br />

"a-kedet'. Brak zainteresowania czymkolwiek to degradacja otaczaj~eego<br />

swiata i samego siebie do bezsensownej obecnosci. Nuda to poczucie if y a.<br />

W poczuciu tym najwainiejszy jest [akt, ze wszystko wydaje sitr rownie<br />

bezwartoSciowe: zanikaj~ hierarchie i preferencje, a pozostaje jedynie<br />

magma, ktora tylez ,jest", co i nic nie znaczy - nie istnieje witrC w sposob<br />

pelny.<br />

Znudzenie, podobnie jak acedia, wytr'lca wiartr w sensownose swiata.<br />

Stawia tei pod znakiem zapytania celowose ludzkiego istnienia. Groza<br />

ennui zasadza sitr na tym, ze wszystko moina podac w w~tpliwosc<br />

i sprowadzic do egzystencji pozomej - pamitrtajmy, iz skutkiem acediae<br />

byla Irislitia de bono spirituali, przygntrbienie odnosz~ee sitr do spraw<br />

boskich! Nuda kieruje sitr witrc przeciw aksjologii. Jest tym, co zarowno<br />

w swiecie jak i w ludzkim wntrtrzu odkrywa brak pod staw dla jakiejkolwiek<br />

hierarchii wartosci.<br />

US. Kierkegaard, Atbo--albo, tiwn. I . Iwaszkiewicz, Warszawa 1982" l. I, So 329, 332.<br />

'4 M. Heidegger, ezym jest ml!lajizyka?, tlum. K. Pomian, [w:] tegoz, Budowac. mieszkac,<br />

my.ilee. E.fI!je wybrane, opr. K. Micbalski. Warszawa 1977, s. 34.


78 WOJCIECH BALUS<br />

Czym jednak ennui mami? Nuda daje zludzenie przerycia metafizycznego.<br />

Dojscie do wewnt;:trznej pustki, na skraj nicosci, a jednoczesnie<br />

odkrycie, ze pomimo to swiat nie znika, lecz istnieje istnieruem zdegenerowanym,<br />

przyci'lga jako narzucaj'lca sit;: prawda: ze oto "mgl'l" jest byt.<br />

Ennui nie prowadzi przy tym do czystej trwogi i rozpaczy. P rzezycie to rna<br />

w gruncie rzeezy charakter estetyczny, bo na bezsens istnienia patrzy sit;:<br />

z perspektywy trwaloSci owego istnienia, tyle ze pozbawionego sensu.<br />

Czlowiek w ten sposob kontempluje jakby ."rownowartosc" wszystlcich<br />

rzeczy i choc przygniata go fakt, ze ruc nie jest absolutne, znajduje w tej<br />

konstatacji pewn'l przyjemnose - podobnie jak w przezyciu wznioslosci,<br />

gdy rzeezy i zjawiska grozne (nawalnice, sztonny, lawiny, itp.) ogl'lda sit;:<br />

z bezpiecznej odlegloki. W ennui groza istnienia zdegradowanego oddzialuje<br />

estetycznie. To zas co estetyczne zmusza, jak nauczal Kant, do<br />

zajt;:cia postawy bezinteresownego podziwu. W ten sposob opisywane przez<br />

nas zjawisko przeradza sit;: w smakowanie wewnt;:trznej pustlci az do<br />

ostatecznego znudzenia, ale i bez moZliwosci gruntownej odmiany swego<br />

stanu. Nuda, jak kazdy zreszt'l nastroj melancholijny, wyklucza bowiem<br />

zarowno peln'l radoSc jak i wiclk'l rozpacz.<br />

Melan..holia jest rozpacz~, kl6ra rue zd~i yla dojrzeC. R6inica wynika<br />

z czasowoSci. Czas rozpaczy jest czasern bez jutra. Czas rnelancholii jesl<br />

czasern degrad uj~cego sj~ julra. Swiadornosc, ie rnoje julro b\Xfzie zde·<br />

gradowane, rna jednak jeszcze innll roll( do spetnienia. Ona nie pozwala<br />

narodzic si~ prawdziwie pelnej radoSci iycia, dla kl6rej robi miejsce cofaj~ca<br />

si~ rozJiacz. Melancholia od lej slrony ogllldana jest slanem ruedojrzaleL<br />

radosci. Kryje ona w sobie radok doprowadzon~ do polowy i w polowie<br />

skazan~ na przeisloczenie si~ w egzyslencjalny srnulek.1><br />

Melancholijne ennui zatem odkrywa bezsens istnienia czlowieka i swiata,<br />

ale nie umie przezyc tego faktu do konca: cofa sit;: bowiem przed<br />

rozpacz'l w stan estetycznej kontemp\acji, roztapiaj,!c tym samym grozt;:<br />

metafizyczn'l w smakowaniu sprzykrzenia. W ten sposob rodzi sit;: stagnacja<br />

ducha: swiat nie jawi sit;: ani jako naprawdt;: dobry, ani jako irodlowo<br />

zly, zas czlowiek, choc odkrywa pustkt;: swego wnt;:trza, nie zn ajduje<br />

w swym polozeniu - poza sporadycznymi chwilami It;:ku - niczego<br />

przerazaj'lcego. I to wlasnie jest nowe wcielenie acediae: wyraza sit;: ono<br />

w zleniwieniu pustego ja, nie pojmujqcego grozy wlasnego stanu - malo<br />

tego, potrafi'lcego znaleZc w nim rodzaj estetycznego zadowolenia.<br />

Baudelaire przyrownywal ogarnit;:t'l spleenem duszt;: do pt;:knit;:tego<br />

dzwonu, ktory nie potrafi juz swym glosem chwalie Boga. To tez rzecz<br />

charakterystyczna: Kwiaty zla przewartosciowuj'l pojt;:cia 0 swiecie, opiewaj'lc<br />

to co m roczne, ciemne i brudne. Przywoluj'lc Kanta mozemy powiedziee,<br />

Ze poety nie interesuje j uz, jak bye powinno (.WIlen), lecz to jedynie, co jest<br />

(sein). W ten sposob godne uwagi staj'l siQ niemoc ezy niedojrzalose i one to<br />

podniesione zostaj'l do rangi p rawdziwego obrazu ludzkiego wnt;:rza - pro­<br />

" J. Tischner, Chochol .rarmackiej melancholii, "<strong>Znak</strong>" 196, 1970, 5.12-+6-1247.


ACEDIA I JEJ NA ST~PSTWA<br />

79<br />

blematyka ta majdzie sw'l: kon t ynuacj~ u G ombrowicza. 'o Trudno si~ wi~c<br />

dziwic, ze w gl'l:b b~'lcego w takim stanie ludzkiego dueha wslizguje si~<br />

demon potudniowy, siej'l:c niepewnosc i ennui.<br />

• "Ruchliwosc" a czlowick wewn~ trzny<br />

lako remedium na acediam mistrzowie zycia klasztornego proponowali<br />

prosty srodek: ora el [ahora.1? W wieku XX jednak lekarstwo to stalo si~<br />

przedmiotem ideologicznej manipulaeji - tworcy totalitaryzmu bowiem<br />

postanowili poddae pod scisl'l: kontrol~ cale zycie swych podwladnych, tak<br />

by nie mieli oni nawet chwili wolnego czasu. W ten sposob, eliminuj'l:c<br />

"czas na myslenie", wykluczyc postanowiono wraz z wszel kimi przejawami<br />

samodzielnos


80 WOJC1ECH BALUS<br />

ny objawia sitr rowniez podczas bezsennoSci: gdy jest cicho i ciemno mozna<br />

alba poczuc sitr sobq - alba odkryc wlasnq nicosc. W ciemnosci nasze ja<br />

konsoliduje sitr, wzgltrdnie adczuwa rozmywanie sitr w pustce.<br />

Demon poludniowy atakuje czlowieka wewntrtrznego. Jego celem jest<br />

podtrzymywanie jalowosci ludzkiego ducha. Pusty bowiem duch sam<br />

z siebie jest stracony: po prostu stanowi czyste "nic", nie zapisanq tablicy,<br />

ktora co najwyzej wyczerpala sitr w zewntrtrznych trudach, mozolach,<br />

cierpieniach lub rozrywkach. Poza tym niczego juz nie moze zaofiarowac .<br />

• Zakonczenie<br />

Dla ludzi sredniowiecza acedia byla grzechem i chorobq ducha,<br />

atakujqcq jednostki. Ennui i spleen, tak jak je opisal Baudelaire, rowniez<br />

mialy "elitarny" charakter, dotykajqc glownie tych, co gltrbiej czujq:<br />

artystow, poetow, intelektualistow. Niepokoje i frustracje wspolczesnych<br />

nam ludzi, zgadnie ze slowami Milosza, trapiq "wielomilionowe masy".<br />

Skqd ta przemiana zarowno iloSciowa jak i jakosciowa (nie zapominajmy<br />

o "pozytywnym", estetyczno-metafizycznym dzialaniu nudy)?<br />

Sredniowiecze pojmowalo acediam jako grzech, a witrc odejscie ad Boga<br />

czyli dobra i prawdy. Termin ow funkcjonowal zatem w ramach szerszej<br />

caloSci aksjologicznej i metafizycznej, zakladajqc Absolut jako warunek<br />

wlasnej zrozumialosci: E;rzeszyc naprawdy moma jedynie wierzqc w Boga.<br />

Czlowiek wspolczesny jest dziedzicem experimenli suae medielalis, czyli<br />

postawieniaja w centrum swiata. Utworzenie zas zja srodka wszechrzeczy<br />

to pocz:}tek samotnosci w kosmosie, a ad samotnosci prowadzi prosta·<br />

droga ku nudzie, sprzykrzeniu wszystkim, ltrkom oraz frustracjom.21 B¢qC<br />

osrodkiem pustki odkryc moma w swoim wntrtrzu tylko pustktr wlasnie.<br />

Stqd bierze sitr wiyc metafizyczne ennui i codzienne zabieganie. J aki<br />

pozostaje ratunek? Powtorzyc za swiytym Augustynem: "Niespokojne jest<br />

serce nasze, dopoki w Tobie nie spocznie."<br />

Wojciech Haws<br />

Moi:liwosc napisania niniejszego arlykulu zawdzi~czam w znacznej mierze pobylowi<br />

w Herzog August Bibliolhck w Wolrenbullel Qislopad 1991).<br />

l' W. Rerun, Experimentum medietatis. Studien zur Gelfles- und Uteraturgeschichle des 19.<br />

Jahrhun rierls, Munchen 1'J47.


ZYGMUNT KUBIAK <br />

POCZf\TEK I KONIEC <br />

"BOSKIEJ KOMEDII" <br />

Na samym pocz~tku Boskiej Komedii. w pierwszej pidni Piekla, Dante,<br />

zabl~kany w ciemnym lesie i nie widz~cy wyjscia z niego, niepokojony<br />

zjawami groznych zwierz~t, nagle dostrzega zagadkow~ postac (wsz~zie<br />

w tym eseju cytuj~ poemat w przekladzie Edwarda Por~bowicza, kt6ry<br />

b~lrdzo wysoko ceni~):<br />

Jui moje stopy w dOl s i ~ obsuwaly.<br />

Gdy przed oezyma ksztalt si~ zjawil mglisty.<br />

Jakby mi1czeniem dlugim spowietrzaly.<br />

Gdym go zobaczyl w puszezy opoezyslej:<br />

"Poial si~. prosz~ - wolam do zjawienia ­<br />

Cien-li ezy ezlowiek jesles rzeczywisly!"<br />

"Nie ezlowiek. jednak z Judzkiego plemienia;<br />

Ojeow Lombardow - mialem - rzekla mara ­<br />

Z manlowallskiego oboje nasienia.<br />

Urodzilem si~ za Jula Cezara.<br />

A za Augusta cnego iylem w Rzymie.<br />

Gdy panowala bogow klamnyeh wiara.<br />

Poelq bylem i w epieznym rymie<br />

Uszlego z dumnej Ilionu ruiny<br />

Anehizowegom syna gJosil imj~..."<br />

A wi~ jest to Wergiliusz. Jako poeta przez trzynascie wiek6w w~drowa/,<br />

zanim spotka/ go Dante w owym jubileuszowym roku 1300, gdy w porze<br />

przedwielkanocnej zaczyna si~ akcja Boskiej Komedii. Wergiliuszow~<br />

Eneid~ czytaly dzieci w szkolach rzymskich i chlopcy w akademiach<br />

retor6w. Niejedn~ wkut~ na pami~c fraz~ uczniowie wypisali na murach<br />

dom6w, jak to conlicuere omnes, "zamilkli wszyscy", pierwsze slowa<br />

drugiej pidni poematu, kt6re odczytano na scianie w Pompejach, fraz~<br />

(powiada Domenico Comparetti w urzekajl!cej ksil!:lce Virgilio net medio<br />

evo) 0 brzmieniu szczeg6lnie przejmuj~cym w ciszy zburzonego miasta.


82 ZYGMUNT KUBIAK<br />

W p6Znej staroi:ytnosci i w sredniowieczu wroi:ono z Wergilianskiego tekstu,<br />

szukano w nim rady przed podjyciem trudnej decyzji: otwierano tom poezji<br />

i odczytywano wers, na ktory padlo pierwsze spojrzenie. Byly to sorles<br />

Vergilianae. Z poszczegolnych wersow Eneidy, Georgik i Eklog, inaczej<br />

uloi:onych, komponowano nowe poematy, cenlones Vergiliani. Znajdowano<br />

tei: w tej poezji pouczenia dotycz,!ce regul gramatyki lacinskiej, a rowniei:<br />

retoryki. Jui: dla Makrobiusza, na przelomie IV i V wieku po Chrystusie,<br />

Wergiliusz jest autorem nieomylnym i niemal wszechwiedz,!cym.<br />

Dla chrzeScijan ta poezja, nie byd,!c tak godna czci, jak Biblia, swoj,!<br />

powag,! jednak zblii:ala siy do Pisma Swiytego. Wbrew sceptyzmowi<br />

swiytego Hieronima, ktory negowal mesjanski charakter IV Eklogi, mocno<br />

ugruntowalo siy w sredniowieczu przekonanie, i:e jej autor jest vales<br />

genliliwn, "prorokiem posr6d pogan", kt6ry wiescil przyjscie Chrystusa.<br />

Oto jui nadszedl kres gloszony proroctwem SybiUi, <br />

Wielki szereg stuleci poplynie teraz od nowa: <br />

Wraca na ziemil( Dziewica, wraca kr6Jestwo Satuma <br />

I pokolenie nowe z beruesnych zstl(puje przestworzy. <br />

Tylko ty, boska Lucyno, wycillgnij r~k~ nad chlopcem, <br />

Kt6ry sil( rodzi, by zniszczyc na ziemi wieki ieJazne <br />

I zlote wieki przywr6cic! lui przyszedl brat tw6j, Apollo. <br />

Inne wersy Eklogi zdaj,! si y wskazywac na to, i:e Wergiliusz znal mesjanski<br />

tekst Izajasza, 11, 6-9. Znamienny jest tu zwlaszcza obraz ukojonej<br />

przyrody:<br />

Bluszcz pe!zajllcy swobodnie, nard rozkwitly, radosne <br />

Akanty i nenufary, to bl(dll pierwsze podarki, <br />

Ktore, chlopczyku, przyniesie ci ziemia, plugiem nie tknil(ta. <br />

Kozy z mlekiem oblilym powr6q wieczorem do zagrod, <br />

Same, bez pieczy pasterza. Owce nie bl(dll sil( li(kac <br />

Wielkich lwow. Kwiat6w lagodnosc oluli twojll kolysk~, <br />

A wlli zdradziecki przepadnie i uschnll ziola lrujllCe, <br />

I wszyslkie l~ki napelni WOIl asyryjskich baJsamow. <br />

Zreszt'! tekst Izajasza parafrazowaly w epoce Wergiliusza te Piesni<br />

syhilliilSkie, ktore byly oparte na Starym Testamencie, a pisane po grecku.<br />

I nawet domyslamy siy, kto mogl przyszlemu autorowi Eklogi pokazac<br />

zarowno aleksandryjsk,! Bibliy, greck,! Septuaginty,jak i Piesni syhillinskie:<br />

pisz,!cy po grecku Syryjczyk, Filodemos z Gadary, poeta i filozor<br />

epikurejski, ktory nalezal do krygu Sirona, przyjacie1a i mistrza Wergiliusza<br />

w neapolitanskiej Kampanii. Ale, pomimo tych przypuszczalnych<br />

koneksji literackich, IV Ekloga, jak mysl y, pozostaje tajemniq, jedn,!<br />

z najwiykszych tajemnic w sr6dziemnomorskiej tradycji duchowej. Powstala<br />

ona w roku 40, w pelnej grozy porze wojny domowej, dedykowana<br />

jest pisarzowi i politykowi Polionowi, ale postaci dzieciycia nie mozemy<br />

dorzecznie skojarzyc z zadnymi narodzinami w owczesnym krygu rzymskim:<br />

ani z synem Poliona, ani ze spodziewanym synem Oktawiana.


POCZI\TEK I KONIEC .. llOSKIEJ KOMEDII"<br />

83<br />

lakkolwiek bydziemy interpretowac ten tajemniczy poemat, otoczyl on<br />

glow~ Wergiliusza szczeg61nq aureolq w kulturze sredniowiecznej Europy.<br />

Poeta stal si~ m~drcem, jakby jednym z owych mag6w, kt6rzy do Stajenki<br />

Betlejemskiej przyniesli mirr~, kadzidlo i zloto. W pojmowaniu tej jego roli<br />

dostrzega si~ rMne poziomy intelektualne. W naiwnych legendach byl on<br />

nawet czarodziejem, dokonuj'lcym r6znych pozytecznych zresztq dziel; na<br />

przyklad,jak notuje nasz Marcin Bielski, "w Kampanii w mieScie Neapolis<br />

w bramie much~ miedzianq udzialal, kt6ra inne wszystkie muchy z miasta<br />

prccz wyganiala". W wyzszej strefie kultury byl m~rcem innego rodzaju.<br />

Wlasnie jak magowie ze Wschodu, kt6rzy wysledzili na niebie gwiazd~,<br />

przeczul nadejscie Chrystusa, bo dusza tego poety byla "z natury<br />

chrzescijanska", naiuraUIer christiana. Zaiste, trudno tego nie dostrzec, ze<br />

swojq zarliwoSciq, smutkiem i wsp6lczuciem dla cicrpienia Wergiliusz jest<br />

wsr6d poet6w antycznych szczeg61nie bliski chrzeScijanstwu. A takze samq<br />

artystycznq substancjq swojej poezji otwieral drog~ dla nowej literatury,<br />

dla pismiennictwa Europy chrzescijanskiej. Pod wzgl~dem stylu ojcami<br />

tego rodzaju laciny, kt6ry mial wychowywac i osmielac przez wieki nowe<br />

j~zyki europejskie, Sq chyba wlasnie Wergiliusz w poezji i swi~ty Hieronim,<br />

tlumacz Biblii, w prozie; jako trzeciego nalezaloby moze do nich dodac<br />

autora Wyznmi, swiytego Augustyna.<br />

, W kazdym razie trzeba to stwierdzic, ze gdy po wiekach na pewno<br />

tw6rczych, ale pelnych tez w¥dr6wek lud6w, walk i chaosu, po raz<br />

pierwszy, w poezji Dantego, literatura europejska wznosi si¥ na wyzyn¥<br />

artystycznq godnq dziel antycznych, Florentczyk wita Wergiliusza jako<br />

swojego gJ6wnego mistrza w dziedzinie sztuki.<br />

"Wit


84 ZYGMUNT KUBIAK<br />

podziemnego wracaj(l na ziemi~ przez jedn(l z bram snu: przez bram~<br />

z kosci sloniowej (w cylowanym tu moim przekladzie poematu "kosc<br />

sloniow(l" nazywam "ebumem"):<br />

Dwie Sll snu bramy. RDgDwll jest zwana, <br />

Sklld !alWD cienie wychodzll prawdziwe. <br />

Druga eburnem blyszczy gladka, ale <br />

z'!udne l.o mary Sll, klore z lej bramy <br />

Many dD ludzi na swiat pDsylajll. <br />

OdprDwadziwszy syna i SybiU~ <br />

Wsroo lakich rDzmow az pD prog, Anchizes <br />

Przez eburnDwll bram~ ich wypuszcza. <br />

Wiadomo, ze tradycja antyczna (zapisana po raz pierwszy w Odysei,<br />

XIX 560-567) glosila, iz sny prawdziwe wylatuj(l na swiat bram(l rogow(l,<br />

sny zas ludz(lce - bram(l z kosci sloniowej. Dlaczegoz wi~ Eneasz i Sybilla<br />

wychodz(l t(l drug(l bram(l? Jest to w Eneidzie zagadka, kt6rej w spos6b<br />

ostateczny nikt nie zdolal wyjasnic. Kto wie jednak, czy vates gentilium nie<br />

daje nam tu do zrozurnienia, ze mitologiczne obrazy, kt6re otaczaly<br />

zaswiatow(l w~dr6wk~ Eneasza i Sybilli, trzeba pojmowac jako alegori~<br />

tylko (czyli, wedlug sfonnulowania scholastycznego, modus loquendi. quo<br />

aliquid dicitur, et aliud intelligitur, "taki sposob m6wienia, w ktorym<br />

powiada si~ cos, a rna si~ na mysli cos innego"), wskazuj(lC'l jeno z daleka<br />

to, co niewyrazalne.<br />

Na progu Boskiej Komedii Dante, natrafiaj~c na Wergiliusza, symbolicznie<br />

spotyka si~ z tym, co w antycznym poganstwie najwyisze. Tennin<br />

"poganstwo" przywoluj~ tu bez Zadnego odcienia ujemnego. Jest to po<br />

prostu religia antyczna, grecko-rzymska, kt6ra najdluzej utrzymala si~<br />

wsrod wiesniak6w, pagani. Byly takie wieki, u schylku cesarstwa rzymskiego,<br />

kiedy staly naprzeciw siebie dwie religie, antyczna i chrzeScijanska.<br />

W6wczas teologowie poganscy, broni(lcy religii antycznej, musieli okreSlic<br />

sw6j stosunek do dziedziczonej po przodkach mitologii. Niezmiemie<br />

interesujqcym pod tym wzgl~em dokumentem jest grecki traktat z IV<br />

wieku, Peri theon kai kosmu, 0 bogach i swiecie, kt6rego autoe, Salustios,<br />

byl prawdopodobnie bliskim wsp6lpracownikiem cesarza Juliana Apostaty.<br />

Jest to jakby katechizm religii poganskiej. W rozdziale III czytamy:<br />

o lym, ze mily Sll bDskie, mDzna wicdziee z rDzpDznania, klD si~ nimi<br />

pDslugiwal: pDeci, klorych nalchn~lD boslwD, Draz najlepsi z IilDzDfow, jak<br />

lei: ci, klorzy uslanDwili misleria, a nawel saini bDgDwie w wyroczniach<br />

odwDlywali si~ dD lnilow. DlaczegD zas mily Sll bDskie, lD kweslia dD<br />

zbadania przez IilDzoli~ . A wi~c: pDniewai: wszyslkie byly radujll si~ lym, co<br />

im podDbne, a Ddwracajll si~ od legD, CD dD nich nie przyslaje, lrzeba bY!D,<br />

zeby slDwa .0 bDgach byly podDbne bDgDm: by zarownD byly godne ich islDly,<br />

jak i mDgly zjednywac ich zyczliwosc dla lych, klorzy .0 nich m6will. TD zas<br />

mDglD si~ dDkDnac lylkD pDprzez mily. CD si~ lyczy samych bDgow, mily<br />

przedslawiajq ich slDsDwnie dD legD, CD wYPDwiedziane i CD niewypDwiedziane,<br />

CD niewidzialne i CD jawne, CD jasne i CD ukryle. NaSladujll rowniez dobrDc


POCZATEK I KONIEC "BOSKIEJ KOMEDII"<br />

85<br />

bog6w, albowiem jak bogowie wszystkim udzielili d6br zmyslowych, a intelektualnych<br />

jedynie ludziom rozumnym, talc i mity wszystkim m6wi~, ie<br />

bogowie istniej~; jacy zaS oni s~ i jaka jest ich moc, to g1osz~ tylko ludziom<br />

zdolnym do ich poznania. Nasladuj~ tei dzialanie bog6w: swiat bowiem<br />

moma by nazwac milem, bo ciala i przedrnioty s~ w nim widzialne, a dusze<br />

i umysly ukryte. Poza tym zarniar nauczania wszystkich prawdy 0 bogach<br />

narazilby sic.: na wzgardc.: u g1upc6w z tego powodu, ie oni nie s~ zdolni do<br />

rozumienia, dociekliwych zas popchn~lby ku lekkomyslnoSci. Natorniast<br />

zakrywanie prawdy rnitarni nie zostawia miejsca dla wzgardy ze strony<br />

jednych, a drugich przymusza do uprawiania fllozofti. Dlaczego jednak do<br />

rnit6w wloiono cudzol6stwa, rabunki, spcctanie ojca [Kronosa przez Zeusa]<br />

i inne niedorzecznosci? M Die i to jest godne podziwu: ie dzic.:ki jawnej<br />

niedorzecznosci dusza od razu uznaje slowa za zaslony, a prawdc.: rozpoznaje<br />

jalco niewrraZaln~ (aporre/on).<br />

Widzialny swiat jest mitem, powiada Salustios. Przypomina si~ tu<br />

intuicja wyrazona przez J ohna Keatsa w jednym z list6w (w dlugim liScie<br />

do brata, George'a, pisanym od lutego do maja 1819): "Kaide w jakimkolwiek<br />

stopniu wartoSciowe zycie ludzkie jest nieustann~ alegori~ - a bardzo<br />

niewiele oczu umie dojrzec tajemnic~ wlasnego zycia - zycia, kt6re jest, jak<br />

Pismo Swi~te, metaforyczne (figurative) - kt6re tacy ludzie nie lepiej<br />

potrafi~ przenikn~c niz Bibli~ po hebrajsku." I dalej: "Szekspir wi6dl zycie<br />

alegoryczne; jego utwory s~ komentarzami do takiego zycia." Czy Salustiosowe<br />

pojmowanie widzialnego swiata jako mitu i az taka swiadomosc<br />

przckraczaj'lcej go tajemnicy, transcendencji, wynika z wplywu chrzeScijanstwa?<br />

Chyba w duzej mierze tak, chociaz przygotowaniem do tego byla<br />

takZe tradycja antyczna, nie tylko platonizm i neoplatonizm, lecz i otchlanie<br />

zapadaj~ce si~ nieraz w pradawnych obrz~dach greckiej i rzymskiej<br />

religii ludowej i w dzielach wielkich poet6w antycznych, jak Wergiliusz.<br />

Ale chrzescijanstwo jest niepor6wnanie mocniej zwr6cone ku transcendencji.<br />

Oto definicja boskosci w Pierwszym Liscie swi~tego Jana (1,1-4): "Co<br />

bylo od pocz'!tku, cosmy slyszeli 0 Siowie zycia, cosmy oczyma naszymi<br />

widzieli, cosmy ogi,!dali i czego r~ce nasze dotykaly; i zycie jawnie si~<br />

okazalo i widzielismy, i swiadczymy, i opowiadamy warn zycie wieczne,<br />

kt6re bylo u Ojca i zjawilo si~ nam; co widzielismy i slyszelismy,<br />

opowiadamy warn, abyScie i wy spolecznosc mieli z nami, a spolecznosc<br />

nasza byla z OJ cern i Synem Jego Jezusem. I to warn piszemy, :iebyscie si~<br />

radowali i radosc wasza byia peina." A oto znamienne dla swi~tego Pawla<br />

rozumienie zycia ludzkiego jako stopniowego bud zenia si~ (Pierwszy List<br />

do Koryntian, 13,9-12): "Po cz~sci tylko poznajemy i po cz~sci prorokujemy.<br />

Gdy zas przyjdzie to, co jest doskonale, ustanie, co jest cz~Sciowe . Gdy<br />

bylem dzieci~ciem, m6wilem jak dzieci~, rozumialem jak dzieci~, myslalcm<br />

jak dzieci~. Gdy zas stalem si~ m~zem, usun'llem, co bylo dziecinnego.<br />

Teraz widzimy w zwierciadle, przez podobienstwo, lecz w6wczas twarz~<br />

w twarz; teraz poznaj~ cz~sciowo, lecz w6wczas b~d~ poznawal, tak jak<br />

i jcstem poznany."<br />

W zakonczeniu Boskiej Komedii, w ostatniej piesni Raju, Dante iegna


86 ZYGMUNT KUBIAK<br />

siy nie tylko z mitologicznymi obrazami, jakimi napelnione bylo Pieklo,<br />

Iecz i z nieporownanie wyzszymi, wznioslymi, przekraczaj~cymi zwykle<br />

moce poezji wizjami, w ktorych wyrazil, tak jak mogl, cierpienie czysecowe<br />

i jasnosc nieba. Swiyty Bernard bowiem kieruje jego wzrok ku samej<br />

Tajemnicy:<br />

Od owej chwili m6j wid stal si~ wi~kszy,<br />

Nii ludzka mowa potrali mu sprostae,<br />

I pami~e mdleje, grozy si~ ul~klszy.<br />

Jak temu, co snillc widzi cudn:} postae,<br />

Wraienie mile trwa, choe sen uciecze,<br />

Ani w nim inna mysl nie moie postae,<br />

Takie mnie: z pami~ci mojej nadczlowiecze<br />

Pierzchaj:} mary, a jeszcze mi rzadki<br />

Posmak do serca z onych widzen ciecze.<br />

SIOIlce odksztalca tak sniegowe platki,<br />

Tak pod much wiatru rozprasza kl:}b tiki,<br />

Gdzie byly ryte Sybilskic zagadki.<br />

o szczytne 5wiatlo, blyszcz:}ce gwiaidzikiej<br />

Ponad poj~cie, wspieraj mi~ w zamiarze,<br />

Niechie m6j j~zyk cos z mych widzen zisci!<br />

Niechie oblicie zaczerpn~ w tym iarze:<br />

Jesli choe jedna iskra zell odprysnie,<br />

Dose juz rodowi ludzkiemu przekai~.<br />

Zygmunt Kubiak


KRZYSZTOF KOWALSKI <br />

ROK 1492 CZYLI PODROi <br />

DO RAJU ZIEMSKIEGO <br />

Od krycia geograficzne - zwlaszcza te okreslane mianem "wielkich",<br />

wedlug kt6rych ch~tnie liczymy nowe epoki w dziejach swiata - wsp6lczesnemu<br />

Europejczowi wydaj~ si~ oczywiste, a ich zaistnienie w okreSlonym<br />

momencie przeszloSci naturalne. Wiadomo, ze Ziemia jest kul~, na jej<br />

powierzchni znajduje si~ siedem kontynent6w, trzy oceany, g6ry i rzeki ...<br />

Kazda z tych obiektywnych prawd musiala kiedys zostac odkryta.<br />

Osi~gni~ie wsp6lczesnego stanu wiedzy geograficznej bylo tylko funkcj~<br />

czasu. Choc do odkrycia Arneryki doszlo w roku 1492, to moglo miee one<br />

miejsce r6wniei: p6iniej - czy wczeSniej. To jednak, ze musialo nast~pic, nie<br />

ulega w~tpliwosci.<br />

Gdy na odkrycie Ameryki patrzymy z perspektywy nieuchronnosci<br />

wszelkich odkryc geograficznych, wtedy staje one w rz~zie bezbarwnych<br />

wydarzen historycznych. Ich znaczenie polega na wzbogacaniu wiedzy<br />

geograficznej. W tym uj~ciu wyprawa Kolumba wazna jest 0 tyle, 0 ile<br />

wzbogacila wiedz~ 6wczesnych ludzi. I tak, podstawowym jej znaczeniem<br />

byloby demaskowanie niedokladnoSci w pojmowaniu ksztaltu Ziemi;<br />

dzi~ki niej kartografowie byli w stanie kreSlic dokladniejsze, bardziej<br />

przystaj~ce do rzeczywistosci, mapy i globusy. Ale taka postawa grozi<br />

redukcjonizmem: sens odkryc geograficznych zostaje sprowadzony do<br />

poszerzenia horyzontu, kt6re wczeSniej czy p6iniej musialo nast~pic. JeSli<br />

wielkie odkrycie potraktuje si~ jako wydarzenie nieuchronne, wtedy latwo<br />

popasc w banalizacj~, odebrac mu rzeczywiste znaczenie. Redukuje si~<br />

wszystko to, co sklada si~ na jego kon tekst, kt6ry jest r6wnie, jeSli nie<br />

bardziej, istotny.<br />

W moim przekonaniu, interesuj~cy kontekst dla wyprawy z roku 1492<br />

moze namukazac odpowiedz na pytanie: dok~d zmierzal Krzysztof<br />

Kolumb i co spodziewal si~ odkryc za zachodnirn horyzontem? Jak sobie<br />

wyobrazal dalekie krainy, do kt6rych zrnierzal i co tam odnalazl ze swoich


88 KRZYSZTOF KOWALSKI<br />

oczekiwan? Te pytania Sq w istocie pytaniarni 0 przckonania czlowieka<br />

zakorzenionego jeszcze w sredniowieczu, ale rownoczeSnie wkraczajqcego<br />

w nOWq epok~. Przyjrzyjrny si~ wi~ wizerunkowi swiata, jaki nosil w sobie<br />

ow czlowiek.<br />

Sredniowieczny wszechswiat zorganizowany byl wedlug systemu ptolemejskiego.<br />

Bog i czlowiek zaj~li w nim dwa przeciwstawne krance: Bog<br />

zarnieszkiwal Niebo, czlowiek Ziemi~. Te dwa obszary wykluczaly si~<br />

wzajemnie: w centrum swiata znajduje si~ Ziemia, przestrzen dost~pna<br />

czlowiekowi w bezposrednirn poznaniu; wokol niej kuliste i przezroczyste<br />

sfery, gdzie umieszczone Sq planety Ukladu Sionecznego. Za nimi obszar<br />

gwiazd stalych (Stella tum) , a dalej Dom Boga (Primum Mobile), przestrzen,<br />

gdzie nie rna iadnej gwiazdy i dlatego zobaczyc jej nie moma. Tak<br />

zarysowany schemat wszechswiata wyramie rozdziela przestrzenie kosmosu<br />

na te, ktore Sq boskq i ludzkq domenq. Nie rna tu miejsca na wtargni¢e<br />

sacrum w rzeczywistosc ziemskq. (pornijam tu calq wiedz~ astrologicznq,<br />

opartq 0 zaloienia sredniowiecznego universum. Oddzialywanie rni~zy jego<br />

elementarni nie wynika z przenikania, wzajemnego nachodzenia sfer ludzkiej<br />

i boskiej. Zaleinosc astrologiczna jest zalemosciq wewnqtrz systernu sredniowiecznego<br />

wszechswiata, gdzie wzajemne oddzialywanie jest skutkiem natury<br />

wszystkich rzeczy stworzonych i odbywa si~ zgodnie z ustalonymi zasadarni.)<br />

Tak zarysowany ptolemejski wszechswiat odslania oczywiscie tylko<br />

jeden ze sposobow doswiadczania przestrzeni przez czlowieka sredniowiecza.<br />

Ptolemeusz niewiele mowi 0 przestrzeni ziemskiej, ktora w jego<br />

uj~ciu nie posiada iadnych ontologicznych p~kni~c. Badania mediewistyczne<br />

(m.in. lacques'a Le Goffa) udawadniajqjednak, ie w przekonaniu ludzi<br />

tej epoki przestrzen ziemska nie rna charakteru jednorodnego, a Bog<br />

ptolemejski, bardzicj przypominajetcy "Boga odpoczywajqcego" (deus<br />

otiosus), jest bliiszy czlowiekowi nii wvnikaloby to z tego systemu. To<br />

wlasnie wyobraznia sredniowieczna przjbliiyla Boga czlowiekowi. To mysl<br />

o Raju ziemskim pozwolila Bogu zamieszkac na zierni .<br />

Raj ziemski jest ze swej natury obszarem 0 odmiennej c~arakterystyce<br />

ontologicznej. Dochodzi w nim do zalamania sztywnych podzialow na to,<br />

co ludzkie i boskie - te dwie przestrzenie przenikajq si~ wzajemnie. Taki<br />

sposob myslenia 0 przestrzeni odnoszono tabe do innych rniejsc - nie<br />

sposob tu nie wspomniec 0 Zierni Swi~tej i lerozolimie pojmowanej jako<br />

centrum swiata. Wlasnie te obszary majq dla chrzeScijan - i nie tylko<br />

chrzeScijan - szczegolne znaczenie; silny ruch pielgrzymkowy w wiekach<br />

srednich i wojny krzyiowe moina tlumaczyc dqieniem za potrzebq iycia<br />

w srodku swiata. Analogicznie, na mniejszq skal~, moma by scharakteryzowac<br />

katedry sredniowieczne. Ich istotq bylo odtwarzanie srodka<br />

swiata, a wi~ przestrzeni, w ktorej zachodzi Iqcznosc mi~dzy wszystkirni<br />

poziomami swiata. W obszarze amorficznej przestrzeni swieckiej katedry<br />

stanowily lokalne centra, dzi~ki swej obecnoSci organizowaly swieckq<br />

przestrzen, nadawaly jej kierunek ku sobie.


ROK 1492 CZYU PODR6z DO RAJU ZIEMSKIEGO<br />

89<br />

A wi~c przestrzen w wyobrazeniach ludzi sredniowiecza nie byla<br />

jednorodna. Posiadala szczeliny, kanaly komunikacji, przez ktore dochodzilo<br />

do kontaktu pomi¢zy rzeczywi stosci~ swieck~ i sakraln~. Co<br />

wi~cej, byly to obszary zadomowienia si~ sacrum na ziemi, a wi~ zarazem<br />

miejsca zaburzenia ptolemejslUego podzialu na boslUe i ludzlUe. TalUe<br />

eentra swiata i d~Z:nosc do zycia w ich poblizu s~ doswiadczeniem<br />

egzystencjalnym tak silnym, i:e z braku miejsca, ktore mogloby uchodzic za<br />

miejsce boskie, czlowiek sam dokonuje wylomu w niebosklonie i czyni<br />

miejsce swojego zamieszkania miejscem ziemslUego bytowania Boga. T ylko<br />

jeden z nich odpowiadal t~sknocie podstawowej. Zaden nie mogl z nim<br />

konkurowac: byl to Raj ziemski.<br />

Gdy przegl~da si~ sredniowieczne mapy jest rzecz~ uderzaj~q, iz na<br />

wielu z nich .umieszczano Raj ziemski. C.S.Lewis twierdzi wprawdzie, ze<br />

nie zamierzano wedlug nich zeglowac; faktem jednak pozostaje, ze<br />

wrysowywano Raj w kontury swiata. Co wi~cej, czyniono to zgodnie<br />

z topografi~ biblijn~ - umieszczano go zawsze na Wschodzie. Pewnym jest,<br />

ze Kolumb znal talUe mapy. Nie podwaza/ istnienia Raju, ale budzilo<br />

w nim w'ltpliwosci lokowanie go w tym, czy innym, miejscu. W Relacji dla<br />

Krolow (z trzeciej wyprawy), gdzie wyjasnial swoj~ koneepcj~ lokalizacji<br />

Raju, pisal, ze do chwili jego wypraw umieszczano go na mapach tylko na<br />

podstawie przypuszczen ...<br />

Na wyobrazenie Raju ziemskiego w sredniowieczu nalozylo si~ lUlka<br />

tekstow. Najistotniejszy wplyw mial biblijny opis z Ksi ~gi Genesis.<br />

Traktowano go jako opowiesc faktograficzn~, to znaczy relacj~ z wydarzen,<br />

ktorych czas i miejsce s~ scisle okreSlone. W czasach Kolumba wai;n~<br />

rol~ w ksztaltowaniu wyobrazen 0 odleglych krainach odegral takze inny<br />

tekst - Opisanie swiala Marco Polo. Kolumb p ochloni~ty mysl~ 0 probie<br />

dotarcia na Wschod, poslugiwal si~ opisami z tej K~i()gi cudow. Szczegolnie<br />

istotne byly dla niego opisy Chin i Japonii. Wiadomo, ze Marco Polo znal<br />

Chiny dosc dobrze, jednak Japonii nigdy nie widzial. Opis, z ktorym<br />

spotykamy si~ w jego wspomnieniach, powstal na podstawie informacji<br />

zebranych od chinskich kupcow i dyplomatow. Kolumb, probuj~c racjonalnie<br />

podbudowac powody swoich zamorskich planow, przedstawial<br />

Chiny i Japoni~ jako swoj eel. Zgodnie z Opisaniem swiala moina tam<br />

znaleic nieprzebrane iloSci zlota, perel i kamieni szlachetnych. Ich wyst~powanie<br />

w duzej ilosci (jak okaze si~ ponizej) bylo zarezerwowane dla<br />

Raju. Tam, gdzie moma je znaleic, tam jest Raj ziemslU.<br />

Obok Ksi~gi Genesis i Opisania swiala rowniez inne pisma i niespisane<br />

opowieSci zawazyly na ksztaltowaniu si~ obraiu Raju ziemslUego. Sredniowieczna<br />

imaginacja traktowala je wszystkie z r6wn~ powag'l. "Badaj'lc<br />

wytwory kuItury sredniowiecznej nalezy stale pami~tac, ze przez dlugi<br />

okres nie widziano wyraznej granicy mi¢zy fikcj'l i praw d~. To, co glosili<br />

pisarze i poeci sredniowieczni, zarowno oni sami, jak i ich sluchacze<br />

i czytelnicy traktowali najcz~sciej jako rzeczywiste wydarzenia C..) Poezja


ROK 1492 CZYLI POOR6z DO RAJU ZlEMSKJEGO<br />

91<br />

zawiera infonnacje nawigacyjne i uwagi dotYCZqce odkrywanych terenow.<br />

Mozna w tym momencie postawic pytanie, czy zapisane infonnacje Sq<br />

wiernq i obiektywnq relacjq, opisuNcq kolejne dni na Kolumbowych<br />

karawelach? Kazda rclacja rna to do siebie, ze mowi 0 istotnych faktach<br />

i danych waznych z pewnego punktu widzenia. Przypuszczam, ze Kolumb<br />

postypowal tutaj podobnie jak turysta wspolczesny, dokumentujqcy swoje<br />

podroze: "fotografuj'lc", zapisuhc w dzienniku to, co wedlug niego<br />

stanowi cechy podstawowe odkrytego terenu.<br />

Kiedy Kolumb dotarl do pierwszych wysp, tak 0 nich pi sal: "Wysiadlszy<br />

na Iqd ujrzeli drzewa bardzo zielone, Iiczne strugi wodne oraz owoce<br />

rozmaitego gatunku" (38). I dalej: "Znajdujq si y na niej (wyspie<br />

- przyp. KK] drzewa bardzo zielone, wiele strumieni i wielkie jeziora<br />

w posrodku, Gor nie rna wcale, a wyspa jest tak zielona, ze rozkosz<br />

patrzeC" (40). Uderza tutaj wyrainy nacisk polozony na znaczenie zieleni.<br />

Przypomnijmy opis z Ksiygi Genesis: Raj jest ogrodem, a wiyc duzq roly<br />

odgrywa w ni m symbolika roslinna. Wedlug opowieSci biblijnej centralnq<br />

czysc ogrodu rajskiego zajmujq dwa drzewa: drzewo zycia i drzewo<br />

poznania dobra i zla. A oto jak Kolumb opisywal drzewa z Nowego<br />

Swiata. W liscie do Luisa Santangeia tak 0 nich pi sal: "Sq wszystkie [gory]<br />

dostypne i pokryte rozmaitego gatunku drzewami, tak wysokimi, ze zdajq<br />

'Siy siygac nieba. 0 ile rozumiem te drzewa nigdy nie tracq liSci" (J 50).<br />

W tym krotkim opisie waznc Sq obie informacje: po pierwsze K olumb<br />

zauwaza, ze drzewa si{!gajq nieba, a wiyc Iqczq ziemiy z niebem. W miejscu,<br />

gdzie rosnq, dochodzi do spotkania sfery boskiej i ludzkiej. Po drugie,<br />

drzewa nie tracq nigdy lisci, a wiyc Sq niesmiertelne.<br />

Takze inne uwagi w dzienniku podrozy sugerujq, ze Kolumb doszukiwal<br />

si{! w swoich wrazeniach analogii do znanego mu obrazu Raj u<br />

ziemskiego: "ogarn~ly nas tak mile wonie, nie wiem jakich kwiatow i drzew<br />

tutejszych, ze byla to rzecz najslodsza i najrozkoszniejsza w swiecie" (49).<br />

W kilka dni pofuiej zanotowal: ,};piewy ptakow Sq takie, ze nie chcialoby<br />

si y nigdy opuszczac rych miejsc" (50).<br />

Wyspy Nowego Swiata majq rajskq topografiy: "gory... wydajq mi siy<br />

najwyzsze w swiecie, a zarazem najpiykniejsze, 0 szczytach pozbawionych<br />

chmur i sniegow, zas u ich stop znajdujq siy najwiyksze glybie"; i dalej:<br />

"Niektore z nich zdajq siy siygac nieba i majq iglice jakby z diamentu" (67).<br />

Przeprowadzone przez Mircea Eliadego badania porownawcze pozwalajq<br />

twierdzic, ze jest to typowy opis centrum swiata. Srodek swiata przedstawiany<br />

jest zwykle w postaci gory, ktora Iqczy niebo z ziemiq. W opisie<br />

Kolumba wystypujq jeszcze glybie, okalajqce "najwyzsze na swiecie gory".<br />

Nie tylko wiyc gory l'lczq niebo z ziemiq, ale takze przenikajq si y tu<br />

wszystkie sfery swiata: niebo, ziemia i podziemia. Gory siygaj'l nieba,<br />

au ich stop Sq najwiyksze glybie, a wiyc dochodzi do zetkniycia wszystkich<br />

sfer wszechswiata.<br />

Nie sposob wyobrazic sobie Raju bez wod, ktore z tego miejsca<br />

wyplywajq. Woda jest wainym skladnikiem jego wyobrazenia - pojawia si y


92 KRZYSZTOp ·KOWALSKI<br />

w postaci rzeki czy irodla. R aj bez wody istniec nie moze. "Z Edenu zas<br />

wyplywala rzeka, aby nawadniae ow ogrod i stamtqd si~ rozdzielala, dajqc<br />

poczqtek czterem rzekom" (Rdz 2,10). A w Kolumbowym dzienniku<br />

znajdujemy nast~pujqce przypuszczenie: "Wyspa jest jednq z najpi~kniejszych,<br />

jakie kiedykolwiek widziatem. (...) Odnosi si~ wrazenie, ze wewnqtrz<br />

wyspy muszq isiniee liczne zdroje." Z wyprawy Kolumba zachowaly si~ nie<br />

tylko jego pisma; obok nich dotrwaly do naszych czasow listy jego zalogi.<br />

Jeden z czlonkow drugiej wyprawy tak pisal do Rady miasta Sewilli:<br />

"PrzybyJismy tam od strony wielkiej gory; zdawala si~ si~gae nieba,<br />

a posrodku niej wznosil si~ jeszcze szczyt, z ktorego splywaly strumienie<br />

zywej wody (podkr. KK] na rome strony, a zwlaszcza w stron~, skqd<br />

przybylismy [a wi~c na wschod - KK]. Z odleglosci trzech legua te zrOdla<br />

podobne byly wodospadowi spadajqcemu z wieIkiej wysokosci, ze zdawalo<br />

si~ jakby z nieba" (List Doktora Chaucera, 329). Ten krotki opis<br />

odpowiada wszystkiemu, co zostalo dotychczas powiedziane. W tym<br />

fragmencie odnaIeze dodatkowo moma inny wqtek - oto "zywa woda",<br />

ktora splywa (jakby) z nieba, kierujqc si~ swoim strumieniem na wschOd .<br />

W wyobrazeniu Raju woda naznaczona zostala sakralnym znaczeniem.<br />

Jest boskim sladem na ziemi: wszystkim, ktorzy jej skosztujq, zapewnia<br />

nieSmiertelnose, jej dzialanie jest analogiczne do spozycia owocow drzewa<br />

zycia.<br />

W biblijnym opisie nieodlqcznym mieszkancem ogrodu rajskiego jest<br />

czlowiek. Czlowiek Raju dzi~ki miejscu, w ktorym zyje, jest blizszy Bogu<br />

niz czlowiekowi swieckiemu, kt6ry nie rna bezposredniego kontaktu '<br />

z sacrum. Rajskie bytowanie jest zyciem w cieniu sacrum, zyciem dzi~ki<br />

niemu. Bliskose sacrum uszIachetnia wszystkie formy zycia znajdujqce si~<br />

w jego poblizu. Czlowiek przestaje bye sob'!, zaezyna bye zywym dowodem<br />

obecnosci sacrum. Opis z Genesis mowi dalej, ze czlowiek w Raju byl nagi,<br />

nie znal broni, harmonijnie zyl z natur,! i byl nieSmiertelny.<br />

Przeczytajmy teraz uwagi K olumba na temat ludnosci wysp przezen<br />

odkrytych: "Sq lagodni i nie posiadajq poj~ia zla, nie wiedzq, co znaczy<br />

zabijae i brae w niewol~ wrogow; nie posiadajq broni, Sq tak trwoZliwi, ze<br />

stu ich ucieka przed jednym naszym ... " (64) i "Chodzq nago jak ich matka<br />

na swiat wydala; (.. .) nie posiadajq zelaza ani stali, ani broni i nie umiejq si~<br />

ni q postugiwae" (l51). W innym liscie, tym razem do Krolow, Kolumb<br />

uzupelnia ten zapis: ,,0 tej sprawie wiele zostalo napisane przez staroiytnych,<br />

jak np. przez Pliniusza, ktory utrzymuje, ze w klimacie p61nocnym<br />

temperatura jest tak lagodna, ze ludzie tam nie umierajq wcale, chyba<br />

z nudy i odrazy zycia, ktore kaz'! im rzucae si~ ze szczytow skat<br />

i dobrowolnie smierc sobie zadawae" (261 - 262).<br />

W kontekscie tego, co zostalo powiedziane powyzej, latwo domyslie si~,<br />

ze domniemana dlugowiecznose czy nawet nieSmierteInose ludzi Nowego<br />

Swiata jest bezposrednim rezultatem zycia w przestrzeni naznaczonej boskq<br />

obecnosciq.


ROK 1492 CZYLI PODR6z DO RAJU Z1EMSKIEGO<br />

93<br />

Wielokrotnie na lamach dziennika podrozy pojawialy si~ wzmianki<br />

o zlocie, kamieniaeh szlachetnyeh i perlaeh. Maj~ one wielk~ wartosc<br />

materia1n~ w kulturze europejskiej. Jednak mowi~e 0 tym dzisiaj latwo<br />

popelnic bl~d w oeenie wypraw za horyzont zaehodni. Nie moina bowiem<br />

powiedziee, ze podjyto je wylqcznie dla celow zwi~zanych ze wzbogaceniem<br />

hiszpanskiego krola i samych odkryweow i tym samym abstrahowac od<br />

pewnych wyobrazen owczesnych. Przypatrzrny si~ wyobra:ieniom 0 perlach,<br />

zlocie i kamieniach jako elementach rajskiego obrazu. Dorotea<br />

Forstner pisz~ 0 perle zauwa:ia, ze jej blask poehodzi z nieba: "W jaki<br />

sposob to lagodne swiatlo znalazlo si~ w ciemnej toni? Moglo tam zst~pic<br />

tylko ze swietlistego skarbu nieba. Starozytni opowiadali sobie, ze malz na<br />

wiosn~ rozchyla sw~ skorup~ i przyjmuje od boga KsiyZyca ros~ niebieskq<br />

albo, ze to blyskawiea, ogien niebieski, rzuea swoj zarodek swiatla<br />

w morze. A wi~c blask perly poehodzi z nieba."3 Prawdziwa wartosc perly<br />

jest wiyc uzasadniona jej niecodziennymi wlastiwosciami. Perla jest kropl~<br />

z nieba, a pragnienie jej posiadania jest probq zblizenia si~ do sfery<br />

ponadludzkiej. Poszukiwanie perel nie bylo wi~c tylko zamierzeniem<br />

utylitarnym, znacznie bardziej wydaje si~ ono odnajdywaniem SJadow<br />

boskiej obecnoSci na zierni. Posiadanie pere! znaezy tyle, co zatrzymanie<br />

przy sobie okruchow sacrum. Z racji swego pochodzenia (perly powstaj~ na<br />

Skutek zaplodnienia perloplawow ros~ ksi~zycow~) perly stanowi~ dow6d<br />

otwarcia nieba nad miejscem, w ktorym mo:ina je znaleic. Tam, gdzie<br />

spada kosmiczne nasienie, znajduje siy brama niebios, srodek ziemi.<br />

--'V tym kontekScie inaczej juz brzrni taka wzmianka w dzienniku<br />

podrozy : ,,[Kolumb] dodaje, ze przekonany jest, ze znajduj~ si~ na nich<br />

[wyspach] wielkie bogactwa, drogie kamienie i korzenie." WartoSci kamieni<br />

szlachetnyeh nalezy upatrywac w ich I,!cznosci z niebem. Przypomnijmy,<br />

ze w opinii starozytnego Wschodu "twardosc i nade wszystko blask<br />

[kamieni szlachetnych] wskazujq na pewne zwi~zki z oslepiaj~cym swiatlem<br />

niebieskich mocy"4. Ta uwaga zaezerpniyta ze slownika symboli trafia, jak<br />

s~dz~, sedna sprawy. Podkrdla ona zwi~zek kamieni szlachetnych z niebern.<br />

Podobne przypuszczenie wyraza tez cytowana juz wyzej Dorotea<br />

Forstner, twierdz~c, ze swiadomosc prymitywna traktowala kamienie<br />

szlachetne jako gwiazdy ziemi, I~czyla je ze swiatlami niebltskimi. Pojawia­<br />

Iy si~ jak "kropJe z nieba" w ziemskim lonie. Tak np. bardzo ceniony byl<br />

szafir; ten kamien niebieski nakrapiany zlotymi pJamkami zawdziycza<br />

popuJarnosc swojemu wyglqdowi . 81~kit i zlote plamki nie byly alegori~<br />

nieba,jego przypomnieniem: szafir byl sam~ esencjq nieba, a zamkni~cie go<br />

w dloni bylo jak dotkni~cie nidmiertelnosci.<br />

Wiele fragmentow dziennika podr6:i:y Kolumba poswi~conyeh jest<br />

zlotu. Tego kruszcu wypatruje siy w ozdobach tuby1cow, w wymienianyeh<br />

z nimi towarach, szuka si~ go w rzekach. Moina by rzee, ze zloto jest<br />

wszeehobecne. Analogia zlota do zjawisk niebieskich nie budzi wqtpliwo­<br />

] D. Forstner OSB. Swiat symboliki chrzeScijanskil'j. Warszawa 1990. s.290.<br />

• M. Lurker. Siownik ohrazow j symholi biblijnych. Poznan 1989. haslo: drogie kamienie.


94<br />

KRZYSZTOF KOWALSKJ<br />

SCI. Zloto jest zmaterializowanym swiatlem SIOI1ca, gwiazd i blysku<br />

pioruna. Jego blask nasuwa skojarzenia z boskim swiatlem, ktore moze bye<br />

przez nas zatrzymane w tej postaci. Zatrzymuj"!:c zloto (podobnie jak perly<br />

i kamienie szlachetne) posiadamy cz4stky innej rzeczywistosci. Zloto<br />

posiada moc nie tylko dlatego, ze ma boski blask, ale ze nim j es t.<br />

Zaproponowalem tu lektury pism Kolumba i poszukiwania w opisach<br />

Nowego Swiata cech - odnalezionego? - Raju ziemskiego. Obraz Raju byl<br />

jednym z wielu obrazow zakorzenionych w sredniowiecznej wyobraini,<br />

a wiyc rowniez i Kolumb ulegal tej wizji . To w kulturze (szeroko<br />

rozumianej) nalezy poszukiwae obrazow, maj4cych moc zniewalaj,,!:c,,!: jego<br />

umysl. Kultura jest nosnikiem "obrazow", zgodnie z ktorymi widzimy<br />

otaczaj,,!:C4 rzeczywistosc. Obrazy te S4 zespolami cech, ktore pozwalaj,,!: je<br />

rozpoznawae - przypominaj,,!: w ten sposob typy ikoniczne; bior,,!:c przylc1ad<br />

Raju ziemskiego jesteSmy w stanie go odromic wed lug cech, ktore<br />

nierozerwalnie S,,!: z nim zwi,,!:zane. Moma przypuszczac, ze obrazy te maj,,!:<br />

znacznie szersze pole oddzialywania nii typ ikoniczny czy topos literacki.<br />

S,,!: oczywiscie z nimi zwi,,!:zane, ale ich zycie nie spelnia si y wyl,,!:cznie<br />

w literaturze czy malarstwie; wychodz,,!: poza nie. Prawdziwym polcm ich<br />

dzialania jest swiadomosc.<br />

W analizowanych tutaj fragmentach z dziennika podr6Zy Kolumba<br />

odnajdujv slady silnego oddzialywania w"!:tku kultury, jakim jest Raj<br />

ziemski. Wyraia si~ on nie tylko w toposie literackim, typie ikonicznym,<br />

ale przede wszystkim w sposobie widzenia swiata. Kolumb wyruszaj"!:c za,.<br />

Atlantyk znal opowieSci przedstawiajqce obszary ziemi 0 tak odrniennym<br />

charakterze ontologicznym, ze mogly nalezec do ziemskiego Raju. Charakterystyczna<br />

byla topografia tych obszarow, inna ("nieSmiertelna") roslinnose,<br />

inna ("zywa") woda i inni zamieszkuj,,!:cy tam ludzie.<br />

Nie bez znaczenia byl tez kierunek, w jukim Kolumb podr6Zowal.<br />

Kierowal siy na zachod, ale zamierzal dotrzec do obszarow najbardziej<br />

wysuni~tych na wschod. Tak 0 tym pisal w dzienniku z pierwszej podroi:y:<br />

"s,,!: owe wyspy niezliczone, ktore na mapach oznaczaj"!: koniec Wschodu"<br />

(67). To wlasnie na tych nieodkrytych obszarach spodziewano si~ znaleic<br />

Raj, tam umieszczaly go znane Kolumbowi opisy i mapy. Kolumb byl<br />

swiadom tego, co moie znaleic; mogl dotrzec i dotarl do Raju. Oddzialywanie<br />

tego wyobraienia bylo tak silne, ze rejestrowal tylko to, co<br />

bylo zgodne z tym obrazem - choc w relacji z pierwszych dwu wypraw<br />

nigdy nie wyrazil bezposrednio przypuszczenia, ie wlasnie odkryl Raj.<br />

Ta refleksja przyszla dopiero pMniej. Tak pisal w Relncji din KrOlow<br />

z trzeciej wyprawy: "Doszedlem tedy do przeSwiadczenia, ze ziernia nie jest<br />

okr,,!:gla, jak j,,!: OPiSUj4, ale raczej rna ksztalt gruszki doskonale okr,,!:glej<br />

z wyj"!:tkiem miejsca, gdzie ten ogonek tworzy pewne wyd~cie (...) To<br />

rniejsce jest najwyisze i najbliisze nieba (...) Plyn,,!:c dalej w kierunku<br />

zachodnim, okr~ty wznosz4 siv lekko ku niebu . Dlatego tei odczuwa siv<br />

ternperaturv przyjernniejsz,,!: (. ..) Jest to tym nat uralniejsze, ie slonce, kiedy


ROK 1492 CZYU PODR62 DO RAJU Z1EMSKIEGO<br />

95<br />

je Pan B6g stworzyl, znalazlo si¥ na samym pocz'ltku wschodu; bylo to<br />

pierwsze swiatlo, jakie tu zablyslo na wschodzie, wlasnie w miejscu, gdzie<br />

znajduje si¥ najwyzszy punkt swiata. (...) lednak nie znachodz¥ ani nigdy<br />

nie widzialem zadnego pisma lacinskiego lub greckiego, kt6re by w spos6b<br />

pewny oznaczalo miejsce Raju ziemskiego na swiecie. (...) Nie chC¥ przez to<br />

utrzymywac, ze moma doplyn'lc do miejsca, gdzie znajduje si¥ najwyzszy<br />

punkt (...) ale wierz¥, ze tam wlasnie znajduje si¥ Raj ziemski, do kt6rego<br />

nikt nie zdola dotrzec, chyba z wol'l Boz'l (.. .) Wszystko dostarcza nam<br />

wskaz6wek, ie Raj ziemski jest niedaleko. Istotnie poloienie jego zgadza<br />

si¥ ze zdaniem wszystkich tych swi~tych i dobrych teolog6w. (...) zas im<br />

bardziej si¥ zastanawiam, tym bardziej wierz~ w gl~bi serca mego, ie<br />

miejsce, 0 kt6rym m6wi¥, jest Rajem ziemskim; a wierz'lc w to opieram si¥<br />

na racjach i powagach jui cytowanych" (195-199).<br />

KrzysztoJ Kowalski<br />

NOWOSC lVYDA lVNICTWA ZNAK<br />

Przemien na powrot slowa w delikatnq materi?, <br />

w mocnq galqi, w k?P? trawy. <br />

Przemien w materi? bide serca. <br />

Julia Hartwig<br />

CZULOSC <br />

Kolejny tom wierszy wybitnej poetki potwierdzajl!cy wszystkie <br />

superlatywy, <br />

jakimi dotychczas obdarza!a jl! krytyka. <br />

Zamowienia: <br />

SIW ZNAK 30·105 Krakow, ul. KOSciuszki 37 <br />

tel. 21·97-94, fax 21-98-14


oTWORCZOSCI JOZEFA CZAPSKIEGO <br />

Na t~ wystaw~ czekalismy od wwlu /at. To wlaSnie Krakow - jako<br />

pierwszy. przed Poznaniem i Warszawq - mial zaszczyt goscic w Muzeum<br />

Narodowym retrospektyw~ malarstwa J6zeja Czapskiego ze zbior6w szwajcarskich.<br />

h~dqcq dla wwlu pwrwszq okazjq do poznania tworczosci seniora<br />

polskiego malarstwa.<br />

Sztuce Jozeja Czapskwgo poswi~camy 3 artykuly - refleksje Krystyny<br />

Czerni nad miejscem tego malarstwa w kontekscie wspolczesnej sztuki<br />

polskiej. oraz eseje Janusza Marciniaka i Tomasza Gryglewicza wygloszone<br />

w czasie sesji naukowej zorganizowanej 24.lV.92 r. przez krakowskie<br />

Muzeum Narodowe.<br />

KRYSTYNA CZERNI<br />

ezy JOZEF eZAPSKI <br />

MOGLBY ZOSTAC eZLONKIEM <br />

"GRUPY KRAKOWSKIEJ"? <br />

_ 0 sztuce lozefa Czapskiego pisac jest niezwykle trudno. Nie tylko<br />

dlatego, ze czlowiek ten stal siy zyw'l legend~, a jego biografia - 0 ktorej<br />

nie sposob zapomniec, takZe patrz~c na malarstwo - skutecznie onieSmieia<br />

i powstrzymuje przed formulowaniem zdecydowanych s'l,dow. Komentowanie<br />

Czapskiego jest ryzykowne takze dlatego, ze przeciei on sam byl<br />

zawsze najlepszym komentatorem wlasnej tworczosci - ujmuj~co bezposrednim,<br />

ale i zaskakujqco przenikliwym. Publikowane fragmenty legendarnych<br />

Dzwnnik6w (zaledwie okruchy z 200 zapisanych kajetow) S'l nie


~~ ' ~~~9<br />

~~':'d~ J"tVIt" )~~<br />

~~ ~ ~.,<br />

~ rA/. .. '") ~ ,~J 1<br />

~d ~ J " '»('l""-lJ<br />

"YJJ,..~ ~tI


CZY CZAPSKI MOGLBY WSTAC CZLONKIEM ..GRUPY KRAKOWSKIEJ"1 97<br />

tylko notesem lektur i rozmyslan, ale przede wszystkim, i to w nich<br />

najcenniejsze, go r~cym zapisem procesu tworzenia. "Pisanie i malowanie<br />

sl} u mnie najscislej zwiqzane - mowi Czapski - Jak tylko bior~ p~zel do<br />

r~ki, odczuwam natychmiast potrzeb~ notowania i czasami zaluj~, ie nie<br />

mam trzech rqk."l<br />

Mimo kilku elitarnych ekspozycji Czapski przez lata funkcjonowal<br />

w Polsce glownie jako pisarz, swiadek - jakby niezaleznie od swojej sztuki.<br />

o jego malarstwie slyszano, czytano, ale go nie oglqdano; majqc swoich<br />

wiernych wyznawcow i egzegetow pozostawalo na dobrl} sprawy mitem.<br />

Wystawa, ktoq od marca do sierpnia ogll}dac moma bylo kolejno<br />

w muzeach Krakowa, Poznania i Warszawy, nawet dla wtajemniczonych,<br />

sledzqcych od dawna artystycznq drog~ Czapskiego, stala siy pierwszq<br />

okazjq poznania tak bogatego zbioru niemal 200 plocien. Byla to tei<br />

pierwsza, powama proba przywrocenia tej sztuki powszechnej swiadomosci,<br />

bowiem na recepcji Czapskiego najbardziej zaciqiyla jego nieobecnosc.<br />

Artysta obecny tu duchowo, nie byl obecny fizycznie - jego malarstwo nie<br />

towarzyszylo nam z bliska i na co dzien, nie uczestniczylo bezposrednio<br />

w estetycznych polemikach, pomijane w krytycznych dyskusjach i syntezach,<br />

traktowane jak sztuka przynalema muzeum, a nie zywej wspolczesnosci.<br />

. Przypisany do przedwojennej formacji polskich kolorystow Jozef<br />

Czapski - w potocznym odbiorze - na zawsze zostal juz kapistq, choe<br />

przeciez od dawna byla to wlasciwie nieprawda. Jego malarstwo szlo<br />

wiasnq, indywidualnq dragq i dia tych, ktorzy odkryii je dopiero dzisiaj<br />

- niezaleinoscdojrzalego tw6rcy od wyznawanej w mlodosci teorii<br />

estetycznej musiala bye zapewne niemalym zaskoczeniem.<br />

Przyjaciele z czasow Komitetu Paryskiego wielokrotnie namawiali<br />

Czapskiego do powrotu, jako przyklad podajqc Potworowskiego, kt6rego<br />

sztuka po jego przyjddzie z emigracji wspaniale rozwinyla si~ i doj rzala,<br />

Sam Czapski piszqc posmiertny artykul 0 "papieiu" kapistow, Janie<br />

Cybisie - wspominal z rozczuleniem: ..gwaltownie namawial mnie, bym<br />

wracal do Polski: )}u mnie b~dziesz mieszkal, kawy ci byd~ sam do l6:i:ka<br />

przynosil«"2. Ze wzglyd6w oczywistych do Polski niestety wr6cic nie mogl.<br />

Pytanie, czy to "niestety" dotyczy takie jego malarstwa? Czy sztuka<br />

Czapskiego nie skorzystala - mowiqc brutalnie - na przymusowej izoiacji,<br />

a kondycja wygnania i osamotnienia nie stala siy jej blogoslawienstwem?<br />

Jak funkcjonowaloby to malarstwo w kraju, w bezposredniej konfrontacji<br />

programow i pokolen? Gdzie znalazlby swoje miejsce Czapski wsrod<br />

zgielku wplywow i prqd6w, wobec calego srodowiskowego targowiska<br />

promosci? Pytanie czysto teoretyczne, choc moze warto je postawie<br />

wlasnie teraz, gdy to niecodzicnne malarstwo zostalo nam - choe na chwil~<br />

- ofiarowane.<br />

I J6zer Ctapski, Dzienniki, w.I'pomnienia, re/aLje, Olicyna Literacka 1986, s. 209. <br />

1 Jozer Czapski, Patrzqc, Krakow 1983, s. 371.


98 KRYSTYNA CZERNI<br />

Jest paradoksem, ze walka, ktor'!: kapiSci tak dzie1nie toczyli przed<br />

wojn,!: - 0 malarskosc, sztuk~ czyst'!:, wyzwolon'!: z narodowych serwitut6w<br />

- mimo iz skuteczna, okazala si~ w pewnym sensie niepotrzebna, dwuznaczna.<br />

Doswiadczenie nieludzkiego czasu i nie1udzkiej ziemi diametralnie<br />

odmienilo sytuacj~ i kondycj~ sztuk pi~knych. Postaw~ b~dqcq w zalozeniu<br />

rodzajem tw6rczej ascezy postrzegac zacz~to - pewnie nieco niesprawiedliwie<br />

- jako eskapizm i bezpJodny komfort pi~knoduchow. Dawni czlonkowie<br />

Komitetu Paryskiego - teraz dzialacze Zwiqzku, profesorowie<br />

Akademii - nie mie1i wahan i nie stawiali pytania "czy jest moZliwa sztuka<br />

po Oswi~cimiu?" Wierzqc w swoj program niestrudzenie praktykowali<br />

nad al "malarskie rozstrzygni~cia pI6tna", pracowicie cyzel ujqC niekon­<br />

CZqce si~ wersje wyzywajqco atematycznych obrazow.<br />

Oficjalne zwyci~stwo koloryzmu, kt6ry stal si~ polskim akademizmem,<br />

nie mialo trwac dlugo. Zanim dogmat sztuki czystej zostal wykpiony przez<br />

doktryner6w socrealizmu - kapisci znaleZli gl6wnq opozycj~ w srodowisku<br />

mlodych tworcow krakowskich. Kiedy w 1946 roku Kantor z Por~bskim<br />

drukowali w "TworczoSci" sw6j manifest "realizmu spo~gowanego",<br />

wyst~powali w imieniu calej Grupy Mlodych Plastyk6w (poZnicjszej Grupy<br />

Krakowskiej), zespolu odr~bnych indywidualnosci tw6rczych, kt6rych jedynym<br />

wspolnym mianownikiem byl wi:J.snie bunt przeciw estetyce kapistow<br />

- w imi~ prawa do ryzyka i eksperymentow, poprzez pragnienie sztuki zywej<br />

i prawdziwej, to znaczy oddajqcej caly dramatyzm wsp6lczesnoSci.<br />

UWaZalismy, ie od kapistow moina sil( wiele nauczyc - wspomina Mieczyslaw<br />

Porl(bski - ale rownoczesnie trzeba sil( od nich oderwae, i:eby odnaleie<br />

siebie, bo w ich f11aJarstwie sil( jui siebie nie odnajdzie, bo to jest malarstwo<br />

ludzi, ktorzy siedem Jat siedzieli w Paryiu w pil(knych czasach i mogli sobie<br />

pozwolie na bardziej pogodn!i wizjl( swiata (...) Z kapizmu zacz!il sil( robie<br />

kraj utopijnego pil(kna, gdzie dJa tego calego pokiereszowanego pokolenia,<br />

klore wyszlo z wojny, nie bylo miejsca (oo.) to byl rodzaj raju ulraconego, za<br />

ktorym si~ tl(skni, ale do ktorego wrocie nie sposob, bo to trochl( tak<br />

wygl!ida1o, jak by ten caly swiat, ten !capistowski, impresjonislyczny i fowislyczny<br />

raj, gdzies tam wyparowal w piecach krematoryjnych. 3<br />

W tym samym czasie, w 1947 roku, w artykule pisanym ~a wiadomosc<br />

o smierci Bonnarda - Czapski notuje swoje wrazenia z paryskiej wystawy<br />

polskich kolorystow: "Dlaczego patrzqc na t~ sal~ nie odczuwalem radosci?<br />

(...) Odczuwalcm przepasc mi~dzy tym malarstwem natury, radoSci<br />

i czystych spekulacji barwnych, a naszq dzisiejszq rzeczywistosciq. Wszystko<br />

to dla mnie bylo przypomnieniem »raju utraconego«, swiata, kt6ry byl<br />

swiatem naszych nadziei i naszej rzeczywistosci malarskiej przed katastrofq.<br />

Dzisiaj po tym wszystkim, cosmy przezyli, wydalo mi si~ to jakby<br />

zamykaniem oczu na rzeczywistosc."4<br />

Konf1ikt grupy Kantora, Nowosielskiego, Brzozowskiego z kapistami<br />

byl jedn,!: z najpowazniejszych estetycznych i - w gruncie rzeczy - ideowych<br />

l Nil! Iyllw 0 sZluce. Rozmowy z Mieczyslawem Porrhskim, "Odra" 1988, Dr 2.<br />

• Jozer Crnpski, Palrzqc, s. 137.


CZY CZAPSKI M6GLilY ZOSTAC CZLONKIEM "GRUPY KRAKOWSKIEJ"? 99<br />

dyskusji w naszej powojennej sztuce. Po czyjej stronie stan~lby w tym<br />

sporze sydziwy tworca - tego nie wicmy. Zbieznosc cytatow daje do<br />

myslenia, choc przeciez Czapski nigdy otwarcie koloryzmu si~ nie wyparl,<br />

a krytykuj~c go nie pozwalal sobie na kpinki i drwiny w rodzaju<br />

"kolorowego pierza" czy "malarskich trykotazy" - poblai:liwych epitctow,<br />

jakich nie szczydzili kapistom mlodzi. 0 r6Znicy mi~zy postaw~ i tworczosci~<br />

Czapskiego oraz kapistow wiele moze powiedziec zestawienie<br />

dwoch swiadectw: Dziennik6w Czapskiego i Notatek malarskich Cybisa. Ta<br />

sarna zarliwosc zmuszaj~ca do podporz~dkowania calego zycia imperatywowi<br />

malowania; ta sama niepewnosc i obawa przed pos~dzeniem<br />

o epigonizm - rzucone na calkowicie odmienne tlo doswiadczen i refleksji.<br />

Swiadectwo Cybisa to mala przypowidc 0 losach tworcy w PRL-u,<br />

rozgrywki w Zwi~zku, intrygi kolegow, walka 0 niezalemosc Akademii,<br />

wizyty ambasadorow, konkursy, nagrody - dadz~, czy nie dadz~? Sztuka<br />

deklaruj'lca manifestacyjne desinleressemenl wobec doramoSci i historii<br />

kryje za sob~ - calkiem dorame - uwiklanie tworcy, raz jeszcze pokazujqc,<br />

ze za uwolnienie malarstwa od ci~zaru idei placic trzeba niejednokrotnie<br />

dotkliw~ cen~.<br />

Odwrotnie Czapski - niezalezny i wolny od pokus statusu artysty<br />

dworskiego, bez obaw i z czystym sumieniem moze pragn~c sztuki<br />

-'swiadectwa wspoiczesnosci. 0 Cybisie pisze zreszt~ do konca z wdzi~cznosci~<br />

i nabozenstwem, 0 innych kapistach zawsze z szacunkiem, choc<br />

najwyrainiej stracil przekonanie do calej ich skomplikowanej arytmetyki<br />

kolorow. Co proponuje w zamian? Czy i jak zdolal przezwyci~zyc tak go<br />

drazniqq amorficznosc i oboj~tnosc tamtych plocien? Moze dobrze, ze<br />

cal a ostatnia wystawa to wlasnie obrazy powojenne, z lat 53--89 - dawne,<br />

"kapistowskie" splon~ly w Warszawie, znikn~ly gdzid, rozproszone - na<br />

tych Czapski jawi si{: nam juz "wyzwolony", samodzielny.<br />

Jaka jest jego odpowiedi na postulat "sztuki wspolczesnosci"? Przeciez<br />

nie literacka, nie tematyczna, jdli powod malarski jest tu - jak u kolorystow<br />

- rownie niepozorny. W podejmowaniu najprostszych, najblii:szych<br />

motywow: martwej, pejzazu, portretu Czapski pozostal wierny kapistom.<br />

Nie moglby chyba - jak kiedys uczen kolorystow Andrzej Wajda - porzucic<br />

malarstwa wylqcznie dlatego, ze kaze mu si~ "cale zycie malowac<br />

tylko sledzia na talerzu". Czapski nie szuka tematow, mowi: "Widz{:<br />

wszystko w moim pokoju. C...) Gdybym mogl jeszcze Zye, by malowae, to<br />

jestem pewien, ze malowalbym martwe natury, w ktore usilowalbym si{:<br />

wkopae az do granic moi:liwosci, bo tylko na tej drodze moma cos odkrye.<br />

Natura sarna jest odkryciem."s<br />

Wicrnose naturze nie oznacza, ze plotno rna bye dokumentem jej<br />

podobienstwa. Spydziwszy cal~ mlodose na walce z "epigonami matejkizmu",<br />

dzis artysta nazywa naturalizm pokomie "nii:sz~ modlitw~" i sam<br />

skutecznicopiera si{: "naturalistycznym pokusom" d~z~c do syntezy.<br />

, Jozer Czapski, Swoboda lajemna, Warszawa I ~89, s. 9.


100 KRYSTYNA CZERNI<br />

Czapski zastrzega si~, ze w pisaniu 0 sztuce nienawidzi slow "wizja"<br />

i "widzerue" - zastrzezonych dla reLigii - jednak w jego notatkach "wizja"<br />

powraca ciqgle, podobnie jak, rownoznaczne: "wstrzqS", "szok", "przezycie",<br />

"olsruenie", "blysk widzenia". Chodzi 0 nagle, w momencie ujrzany<br />

wycinek rzeczywistosci, radosc z kilku zestawionych form, gry kolorow.<br />

Malarstwo ma ten szok przedluzyc, oddac wzruszenie, zatrzymac kawalck<br />

swiata. Konstanty J elenski nazwal ten sposob pracy metodq "kliszy<br />

fotograficznej", piszqc, Ze Czapski "przypomina wloczqcego si~ z przewieszonym<br />

aparatem fotografa. Nie goni za obrazem, na odwrot, to jego<br />

obraz porywa nagle, przemieniaj,!c wieme widzenie w blyskawicznq wi zj~.<br />

Migawk~ obiektywu zastypuje szkic nabazgrany w jednym z tych grubych,<br />

oprawnych w szorstkie plotno zeszytow, z jakimi si~ nigdy nie rozstaje.<br />

Kliszy tak utrwalonq b ~dzie poiniej Czapski wywolywal w ciemni swojej<br />

pamiyci."0<br />

Dzienniki peine sa, tych szkicow, a taue pieczolowicie i skrz~tnie<br />

notowanych - scenanuszy gotowych obrazow, pozostajqcych niejednokrotrue<br />

tylko konceptualnym zapisem: "Twarz mlodego czlowieka w bialej<br />

koszuli na stopniu wagonu w upalnym polmroku, odblask zapalanego<br />

papierosa na koszuli, na twarzy, pod brwiami i pod nosem. Jasnosc gomej<br />

wargi, zloty roz, chlodne br'!zy, srebro por~czy, ciemna, butelkowa zie\en<br />

wagonu."7 Albo: "Na stacji St. Lazare (...) mlody m~zczyzna w bialym<br />

kitlu, z oczami Ormiaruna i czam,! sluchawkq przy uchu, na tie brudnej, na<br />

zolto pomalowanej kolumny i czerwonej (geranium) ceraty na podlodze<br />

- nad glowq czama blacha z napisem Location. Dawno nie przezylem ta~<br />

blyskawicznie, jakby juz »namalowanego« obrazu: to tlo - zoic cytrynowa,<br />

pomaranczowa, bogata, brudne zielenie, bie! kitla i ci~zkie czemie."8<br />

A rtysta patrzy kadrami, widzi obi·aZ:lmi - kto wie, czy dla jego codziennej<br />

praktyki malarskiej nie jest najistotniejsze wlasrue swiadome, malarskie<br />

widzenie swiata, zdolnosc zachwytu niedostrzegalnym na co dzien pi~lc ·<br />

nem. Przekazujqc impuls wzruszenia, obrazy Czapskiego UCZq dostrzegac:<br />

"Po wyjsciu z muzeum zauwaz:lmy rzeczy, ktore wczesniej min~libysmy<br />

oboj~tnie: zielonq okiennic~, ru d~ plam~ na murze, autobus w paski. Trwa<br />

to jednak kr6tko: po chwili wpadamy w wir i slepniemy na nowo."9<br />

Czapski nie wstydzi si~ prostoty, jego obrazy Sq rozbrajajqco niewinne<br />

i szczere, rue boj ,! si ~ d zi eci~cych , zgrzytliwych barw, form juz to<br />

nieporadnych, juz to przesadnie wyrafinowanych. Nad granatowym lasem<br />

pomaranczowe chmury na zie!onym niebie. Farby Sq tu swieze, soczyste<br />

- nie po kapistowsku " smaczne"; przestrzen zbudowana cz~sto brylq i liniq<br />

- nie kolorem. Czapskiego cieszy odkrywanie form dziwacznych, frymusnych<br />

- mnoz'! si~ szlaczki, desenie, gra linii, siec zygzak6w, zabawa odbic<br />

szyb i luster. Sciana kawiami pokryta kraciastq, tabaczkowq tapetq<br />

• J6zef Cmpski, Dzienniki ... , s. 228. <br />

7 ibidem, s. 114. <br />

• ibidem, s. 109.<br />

o Jerzy Hanusek, Czapski razjeszcze, "elliS Krakowski " z 5.V.<strong>1992</strong>, s.6.


CZY CZAPSKI M6GlBY ZOSTAC CZlONKIEM "GRUPY KRAKOWSKIEJ"? 101<br />

- w owalnym, lustrzanym Idnldecie odbicie tego samego, choe znieksztalconego<br />

wzoru. Postaci Sq tu dlugie, przegi~te, poskr~cane; ludzie widziani<br />

jakos bardzo ladnie - anonimowo, choe nie samotnie, a - jak u Vermeera<br />

- osobni wobec rzeczy.<br />

Czapsld nie rna, jak kapiSci, uniwersalnej recepty na obrazy; potrafi bye<br />

zaskakujqcy i nieobliczalny, spontaniczny - jdli spontanicznosciq nazwae<br />

wiernosc pierwszemu wzruszeniu i gorqce pragnienie oddania tego, co<br />

ujrzane, i tak, jak ujrzanym zostalo. Czy takie obrazy - manifestacyjnie nie<br />

dbajqce 0 ladnose i efekt, lekce sobie waZqce zasady kompozycji, rozbijajqce<br />

dosadnymi zestawieniami harmonie kolorow - mogly podobae si~<br />

kolegom kapistom? Brakowalo im tej uporczywej trosld 0 wyglqd, tych<br />

barwnych smaczkow, estetycznej zapobiegliwosci. W 1956 roku Ian Cybis,<br />

nieco zlosliwie i z przekqsem, notowal w swoim dzienniku: "Lorentz<br />

przywiozl fotosy prac lozia Cz. Dziwny ten swiat lozia. Troch~ jakby na<br />

jego dziwaczny wzrost. Nastroj z Dostojewskiego i Kafki. Wystawa jego<br />

mialaby u nas teraz powodzenie, stalby si~ wyroczniq dla mlodych, dla<br />

naszych egzystencjalistow." 10<br />

Trudno zweryfikowae dzisiaj t~ opini~ i ocenie, czy Czapski pozostajqc<br />

niekwestionowanym autorytetem moralnym, mogl swego czasu odegrae<br />

w kraju takZe rol~ autorytetu malarsldego, wywrzee znaczqcy wplyw na<br />

rnlodsze pokolenie. Prawd~ mowiqc, jeszcze dzis wielu srodowiskom<br />

trudno przelkn'!e i zaakceptowae jego sztuk~, co dalo 0 sobie znae takze<br />

przy okazji ostatniej wystawy. Obrazy Wieszano i oswietlano czr;sto<br />

niewlasciwie, bez zrozumienia stosownej przestrzeni; w Poznaniu cz~se<br />

plocien wrycz schowano - nie eksponuj,!c - do magazynu (!).<br />

Czapski nielatwy jest do przyj~cia, bo - jak postaci z jego plocien<br />

- bardzo "osobny"; zawieszony pomi~dzy Iderunkami, programami,<br />

grupami, nie przystajqcy do schematow, niewygodny jakis. lego sztuka<br />

miesci si~ mi¢zy impresjq a ekspresjq, mi~dzy obrazem natury a zapisem<br />

emocji. Odpowiedziq Czapskiego jest nie przedmiot widzenia, ale sposob<br />

patrzenia: obraz swiata przefiltrowanego przez wlasne przezycie. Dzi~ki<br />

temu filtrowi przenikn~la w malarstwo cala wrazliwose czlowieka b~d,!cego<br />

swiadkiem i sumieniem naszego stulecia. Dlatego wlasnie jest to "sztuka<br />

naszego czasu", malarstwo dojmujqco wspolczesne i wsp61-czujqce, choe<br />

Czapski do konca pozostaje swiadomy niemoznosci osiqgni~cia wyznaczonego<br />

sobie celu: "Pami~taj, ze wrocenie do wizji pierwotnej nigdy nie<br />

nasyci ostatecznie malarza. Ta wizja pierwotna jest laskq. Wszystko, co<br />

zrobisz, zda ci si~ zle, bo obciqzone myslq i wolq (...) Nigdy nie dorownamy<br />

wizji, ktora przychodzi do nas. M usimy przyjqe naSZq wobec niej n¢z~." II<br />

W artykulach i notatkach artysty jest wiele podobnej niepewnosci,<br />

zwqtpien i niepokojow. Czapsld dzieli si~ nimi z calq ufnosciq i otwartosciq,<br />

pewny w koncu tylko jednego - ze malarstwo jest glownq potrzebq jego<br />

zycia. W tej pewnosci, jak i w rozterkach, bliski jest znow swym braciom<br />

10 Jan Cybis, NOlalki malarskie. Dzienniki 1954-1966, Warszawa 1980, s. 24. <br />

11 J6zefCzapski, LL~I (w:) "Czas kullury" 1990 or 17.


102 KRYSTYNA CZERNI<br />

kapistom, traktuj'lcym sztuky jako rodzaj zakonu, powolania, wreszcie<br />

skazanja. Ty bliskosc widzial taki:e Cybis - komentuj'lcy dosadrue ksi'li:k y<br />

Czapskiego Oko:<br />

K~piIls.ki z rozkosz~ wybrzydzal nad ksiqzkq Czapskiego, z jak~ desperackq<br />

rozkosz~, z jak~ nieszcz~sliwy chlopiec uprawia masturbacj~. Przylqczylem<br />

si~ do niego, wyparlem si~ mojego przyjaciela lozia z podobnym uczuciem<br />

niesmaku. Widocznie ksiqika wyraia jakqs prawd~. Bardzo naszq. M~k~ tych<br />

z nas, ktorzy t~skniq za malarstwem, naSZq nieszcz~sJiwq rnilosc. Nie udaje<br />

nam si~ ona, nie urniemy jej, ucz}my jej si~ jak onanisci na sobie. Nie jest ani<br />

to pi~kne, ani wesole. 12<br />

Chociai: sam Czapski uznal swoje malarstwo za "p6/porai:ky" - w poszukiwaniach<br />

poszedl jednak znacznie dalej nii: przyjaciele z Komitetu<br />

Paryskiego, 0 ktorych tak mowil czlonek "Grupy Krakowskiej" Jerzy<br />

Nowosielski:<br />

Do dzisiaj uwaiam, ze to jest malarstwo niespeinione, w jakims sensie<br />

niezrealizowane. (...) KapiSci cale zycie bali si~, zeby nie namalowac zlego<br />

obrazu. I prawdopodobnie na skutek tego nie namalowali nigdy naprawd~<br />

dobrego plotna, bo kto nic nie ryzykuje ... Nie znalazlem wsroo kapistow<br />

zadnego malarza, ktorego obrazy by mnie zach·...,ycily. Uwaialem, :i:e oni<br />

majq jakies idee, ktore zmuszajq ich do mnoienia tego koloru, mnoienia,<br />

mnozenia, zeslawiania tyeh eieplo-zimnyeh zestawiell, ale, ie nie Chw)1ajq<br />

ealoSci problemu obrazu (... ) oni nie stworzyli prawdziwego malarstwa, bo<br />

gdyby byli st worzyli prawdziwe malarstwo, to by si~ w nie uwierzylo<br />

i czlowiek by sobie dal za to glow~ ueiqc (...) Nie uwierzyli w swoje malarstwo<br />

i dlatego tak si~ trzymali kupy.13<br />

Czy Jerzy Nowosielski widzial wystawy w krakowskim Muzeum<br />

Narodowym - rue wiadomo. Nie powtorzylby chyba jednak tych slow przy<br />

pokazanych tam obrazach. Bowiem malarska odwaga Czapskiego tkwila<br />

wlasnie w tym, i:e nie bal sit( ryzyka, dlatego jego sztuka pozostaje<br />

prawdziwa i wiarygodna. Dewnic to zresztq przypadek, ale wlasnie na tej<br />

ekspozycji znalazlo si y kilka plocien zaskakuj'lco "nowosielskich" - z odbit:}<br />

w lustrze, uciekaj'lC'l w gl'lb przestrzeni:}; z wydluzonymi, obciytyrni<br />

kadrem postaciami.<br />

Gdyby nawet Czapski magi byl wrocic do Polski, zapcwne nie chcialby<br />

juz si y wiycej stowarzyszac, wicdz'lc, ze sztuka wymaga niezalemoSci<br />

i samotnych wyborow. W "Grupie Krakowskiej" powstalej z grona<br />

niegdysiejszych zacieklych antagonistow jego mlodzienczego programu<br />

- przywitano by go jednak na pewno z otwartymi rykami.<br />

Krystyna Czerni<br />

12 Jan Cybis, ibickm, s. 166.<br />

B Sztllka nie hoi sir; propagandy. Z Jerzym NowosieL.kim roznll1wia Krystyna Czemi<br />

- niepublikowany fragment maszyoopisu w posiadaruu aUlorki.


JANUSZ MARCINIAK <br />

JOZEF CZAPSKI <br />

METAFIZYKA KONIECZNOSCI <br />

Gdybym mial jednym slowem scharakteryzowac wszystkie, a zwlaszcza<br />

artystyczne powolania J 6zefa Czapskiego, to byloby to slowo k 0 n i e c z­<br />

nos c, kt6re rna wlasn~ histori~ i kt6re bylo zapewne tyle razy antonimem,<br />

co synonimem wolnosci.<br />

, Schelling - najwi~kszy filozof epoki romantyzmu, w kt6rego glosie<br />

wyczuwa si~ tworzony przez starozytnosc, realist6w sredniowiecznych<br />

i neoplatonik6w gl~boki respekt dla koniecznosci, widzi w niej fundament<br />

sztuki. "Najwyzszym przejawem sztuki - skoro wolnosc i koniecznosc<br />

stanowi~ najwyzszy wyraz przeciwieristwa lez~cego w og6le u podstaw<br />

sztuki - jest wi~c taki, w kt6rym zwyci~a koniecznosc, nie pokonuj~c przy<br />

tym wolnooSci, i odwrotnie, zwyci~za wolnosc, nie pokonuj~c koniecznosci."·<br />

Wczesniej Platon wlozyl t~ mysl w usta Timajosa: "ile.razy ten, co cos<br />

tworzy z oczyma nieustannie utkwionymi w to, co istnieje sarno w sobie,<br />

i posluguje si~ takim modelem, ile razy stara si~ wywolac w swej kreacji<br />

jego form~ i jej cechy, tyle razy wszystko to, co tak tworzy, jest<br />

z k 0 n i e c z n 0 oS c i (podk. J.M.) pi~kne"2. Jdli platonska triada pi~kna,<br />

prawdy i dobra istnieje z koniecznosci, to znaczy, ze nie tylko idea dobra<br />

jest wyzsza i bardziej pierwotna od naszego poj~cia Boga 3 , ale tez to, ze t~<br />

ide~ ''''Yprzedza cos jeszcze wyzszego i pierwotniejszego niz ona. To "cos"<br />

to koniecznosc, kt6ra jest znamienna zarowno dla tego, "co zawsze trwa<br />

i nie zna urodzin", jak i dla tego, "co zrodzone i widzialne". Bylaby wi~<br />

k 0 n i e c z n 0 oS c pocz~tkiem i koncem wszystkiego, zasad~ odnajdywania<br />

si~ rzeczy we wszechswiecie.<br />

Nie b~~ przypominal znanych i pi~knych sl6w Simone Weil 0 k 0­<br />

niecznosci. Moje refleksje s~ tylko spostrzezeniami malarza, zaledwie<br />

amatora filozofii. 0 J ozefie Czapskim mysl~ w kontekscie wlasnych<br />

I F.W.J. Scbelling, Filozojla sZluki, przel. Krystyna Krzemieniowa, Warszawa 1983, s. 416.<br />

1 Platon, Timajos, Krillas albo Atianlyk, przel. Pawel Siwek, Warszawa 1986, s. 34.<br />

1 j.w., s. 162, przypis 26.


104 JANUSZ MARCINIAK<br />

rozwazan nad prawami proeesu tw6rezego, kt6ry - na CO Czapski cz~sto<br />

zwraca uwag¥ - zaz¥bia si¥ z problemem re\igijnym.<br />

Znamienne, ze ostatni rozdzial Patrzqc rna tytul "Konieeznosc i laska".<br />

J6zef Czapski pisze w nim: "sehodz¥ wi¥C na grunt dnia powszedniego.<br />

Wracam do tych sekund szoku, wizji, koniecznosei, kt6rych zaniedbanie,<br />

zagluszenie w sobie przez dnie, »kt6re robi'l szmaty z nas«, autentyczny<br />

artysta czuje jako grzeeh." Ci, 0 kt6rych Czapski pisze i kt6rych podziwia<br />

w swoich ksi'lzkach, S'l Oak on) przykJadami k 0 n i e c z nos c i. Wsr6d<br />

najcz¥Sciej wspominanych jest Stanislaw Brzozowski, "umieraj'lcy n¢zarz,<br />

kt6ry nie wqtpil, ze musi dae sw6j ostatni wysilek, bo wierzyl w absolutny<br />

sens kaZdego wysilku"4.<br />

Dla Czapskiego konieeznose jest motorem sztuki i Zycia. lake mieszkaniec<br />

"domu zyeia" (tak nazwal sztuk¥ Brzozowski) Czapski traktowal<br />

wszystkie swoje powolania z jednakowq odpowiedzialnoSciq. Zlewajq si¥<br />

one w jednq, wewn¥trznie napi¥tq, leez harmonijnq calose. "Ta wieloSc<br />

plaszczyzn, ta potrzeba wieloSci to byla moja droga - pisze w dziennikaeh<br />

- nie jestem pewny, ezy moglem nawet t¥ drog¥ mojego zycia uwylqcznie,<br />

bo te sprzecznosci, ta wielosc plaszczyzn, malarstwo, pisanie, ludzie, moje<br />

uczuciowe targania, kt6re przez tyle lat w rzeczywistosci dominowaly m6j<br />

swiat przezye, zasilaly si~ i karmily wzajernnie."s Z takiej "wieloSci<br />

plaszezyzn", z przenikania si¥ zycia i dziela tworzq si¥ biografie artyst6w,<br />

powstaje historia sztuki. Romantyczna correspondance des arls, kt6rq<br />

okrdla si¥ jako estetycznq koncep cj~ jednosci sztuki, jest nam dzisiaj tak<br />

bliska, poniewaz w swej najgl~bszej istocie byla zrywem etycznej swiadomosci<br />

artyst6w, d,!zeniem do niemal religijnej syntezy sztuki i zycici.<br />

Couleur expressive, couleur moral daje w Xl X wieku poezqtek tradycji des<br />

peintres maudits. "Wtedy wlasnie na aren¥ sztuki wkraeza zast¥P artyst6w<br />

n¥dzarzy, wariat6w, wyrzutk6w spoleczenstwa lub dziwnyeh, jak cezanne,<br />

rentier6w, dla kt6rych istnieje jeden cel, jeden ideal - absolut sztuki."6<br />

Romantyzm nie stanowi buntu przeciwko klasycyzmowi, lecz odrodzenie<br />

duchowe i radykalne rozwini~cie trdci kl asycyzmowi znanych 1 bliskich.<br />

Wplyw wzor6w jeszcze bardziej archaiczn ych niz antyk kJasyczny i sztuka<br />

Fidiasza, takich jak Biblia, Homer i Osjan, nie bylby w og6le mozliwy bez<br />

uprzedniej kJasycystycznej "Iekcji" starozytnosci. Wedle Juliusza Starzynskiego<br />

tradycje orfizmu na poczqtku XIX wieku byly dostatecznie zywe<br />

i zakorzenione, by infiltrowae rozwijajqcy si~ romantyzm. Na tych<br />

tradycjach wyrosla r6wniez romantyczna correspondance des arlS, z kt6rej<br />

w szczeg61nosci wywodzi si¥ poetycki charakter malarstwa De\acroix.? Ale<br />

mysl¥, ze przyklad De\acroix - malarza, teoretyka sztuki, zn awcy architektury,<br />

muzyki, literatury, recytatora Tassa, a wreszcie ojca duchowego<br />

• Jouf Czapski , Dzknniki, wspomnienia, relacje, oprac. Joanna Pollakowna, Oficyna<br />

Literacka 1986, s. 77.<br />

• j.w., So 42.<br />

• Jozef Czapski, Patrzqc, Krakow 1983, s. 165.<br />

7 Juliusz StarzYDski, 0 romantycznej syntezie sztuk. Delacroix, Chopin, Baudelaire, Warszawa<br />

1965, s. 15.


J6ZEF CZAPSKI - METAFIZYKA KON IECZNOSCI<br />

105<br />

"malarzy wyklytych", nabiera prawdziwego znaczenia, jesli si y rozumie<br />

correspondance des arts przede wszystkim jako manifestacjy autonomii<br />

kaidej ze sztuk: malarstwa, muzyki i poezji, jakby przegll!dajl!cych siy<br />

w sobie, oraz pamiyta si y 0 roli klasycystycznego idealu fonny, ktory<br />

u Dclacroix wyraial si~ w dqieniu do jasnoSci i p rostoty.<br />

Zestawiajl!c Dzienniki Dclacroix z FilozoJiq sztuki Schellinga moina<br />

zobaczyc fragment klasyczno-romantycznego rodowodu mysli, ktorq<br />

w holdzie dla "dziwnego rentiera" nazywam cezanne'ows k ~ . Jest ona<br />

oczywiscie starsza od Cezanne'a i rownie dobrze moglaby zostac nazwana<br />

np. chardinowskq. Ta mysl, ktorej jednym z ogniw w XX w. byl Morandi,<br />

przejawia siy w malarstwie Jozefa Czapskiego, w owych martwych<br />

naturach z draperil! rzuconq na stol lub sztalugy. Przejawia siy takie<br />

w niezliczonych notatkach malarskich na stronach jego dziennikow.<br />

Delacroix imponuje Czapskiemu, jak pewnie wszystkim artystom,<br />

swoim pragnieniem klasycystycznej scislosci, ktore popchnl(lo go do proby<br />

napisania Slownika. "Klasyczny. Jakie dziela moma bez oporow nazwac<br />

klasycznymi? Z pewnoscil! te, ktore kaidym ze swych elementow mogl!<br />

sluiyc za wzor, regull(. KJasycznymi nazwalbym ch~tn i e wszystkie dziela<br />

rcgularne, ktare nie tylko zadowalajl! umysl dokladnym, wspanialym czy<br />

przejmujl!cym przedstawieniem uczuc i rzeczy, ale ponadto jednoSciq,<br />

porzqdkiem logicznym, slowem, tymi wszystkirni zaletami, ktore podnoszq<br />

wraienie dziyki prostocie."8 Czy Slownik, bydqcy pomyslem iscie kJasycystycznym,<br />

lecz od pocz:ttku romantycznie "wtopionym" w Dzienniki<br />

i organicznie z nim zrosniytym, jest slusznie uwaiany za dzieJo nieukOllczone?<br />

Czy dzielo tak osobiste i tak mocno zwiqzane z praktykq<br />

artystycznq moglo w klasycystycznym znaczeniu tego slowa zostac ukonczone?<br />

Czy nie bylo moie tak, ie Delacroix- romantyk, spostrzeglszy<br />

niebezpieczenstwo dogmatu, kt6re czai siy w kaidym werbalnym sformulowaniu<br />

na temat sztuki, zatrzymal si y w pory i nie koncc:'lc - skonczyl<br />

Slownik najlepiej? "Zeby skonczyc, trzeba miee serce ze staii: wszystko<br />

wymaga rozstrzygniycia, a natrafiam na trudnosci tam, gdzic zgola ich nie<br />

przewidywalem. Abym magi temu sprostac, klady Sly spac wczesnie, nie<br />

robil( nic, co nie rna zwi'lzku z mojq pracq; w decyzji wyrzeczenia si y<br />

wszelkiej przyjemnoSci, co przede wszystkim dotyczy spotkan z tymi,<br />

kt6rych kocham, podtrzymuje mnie tylko nadzieja, ze skonczy. Umry<br />

chyba od tego. W takich wlasnie chwilach ukazuje si~ nam cala nasza<br />

slabosc i widzimy, ile partii niepelnych albo nie dajqcych siy uzupelnic<br />

zawiera to, co nazywamy dzielem s k 0 n c z 0 n y m czy z u pel n y m."9<br />

Cytuje la Rochefoucauld: "niekt6re pil(kne rzeczy swietniejsze S'l nie<br />

skonczone, nii kiedy Sq zbyt skonczone".<br />

Dzis jest nam 0 wiele latwiej zaakceptowac dzielo nieukonczone,<br />

umiemy jui wyiej cenic szkic od obrazu, ale pewnie 0 wiele gorzej<br />

• Eugene Delacroix, Dzienniki, peze!. Joanna Guze i Julia Hartwig, Wroclaw 1968, 1.I1 s.<br />

229.<br />

• j.w., s. 418.


106 JANUSZ MARCINIAK<br />

rozumiemy to wielkie poczucie odpowiedzialnosci i sam ok rytycyzm u,<br />

z jakim jeszcze Van Gogh, Aleksander Gierymski czy wlasnie Czapski<br />

traktowali swoj,! prac'r i problem skonczonosci dziela. Delacroix na kilka<br />

dni przed smierci'l paJi cZ'rsc Dziennik6w. W ten drastyczny sposob<br />

dokonuje ostatniej korekty swego dziela. Seria projektow przedmowy do<br />

Slownika uklada si'r raczej w jedno, wiele wyjasniaj'lcc ... poslowie. "Slownik<br />

to nie ksi 'lzka: to narz'rdzie, instrument przydatny do pisania ksi 'lzek<br />

albo czegos innego. " Uwaga Delacroix zwraca si'r nieustannie ku Zyciu.<br />

Definiuj'lc takie poj'rCia jak na przyklad: wykonanie, wyobrainia, kurz,<br />

pasta, uczucie, pragn,!c "przyczyni6 si'r do tego, by lepiej nauczono si'r<br />

czytac dziela sztuki", pyta zarazem: "czy istnieje k 0 n i e c z n y (podk.l.M.)<br />

zwi,!zek mi'rdzy dobrem a pi'rknem? Czy znikczemniale spoleczenstwo<br />

moZe znajdowae upodobanie w rzeczach wznioslych, jakiegokolwiek<br />

rodzaju?"<br />

Wspominam 0 tym wszystkim, poniewaz z tej tradycji wyrasta swiadomose<br />

artystyczna lozefa Czapskiego. Siownik Delacroix otworzyl drog~<br />

innym slownikom. Sprawit, ze zwracamy uwag'r nie tylko na LUly<br />

Cezanne'a, Pissarra, Van Gogha lub braci Gierymskich, lecz oczekujemy<br />

slownikow nowych, tlumaczqcych nam ci,!g1e zmieniaj'lcy si'r j'rzyk sztuki.<br />

Dzienniki lozefa Czapskiego s,! takim slownikiem naszych czasow, dzielem<br />

ze swej istoty nieukonczonym, wielowarstwowym, wyrazaj'lcym stan<br />

wspolczesnej swiadomosci artystycznej. ldli moma s,!dzic na podstawie<br />

opublikowanych do tej pory fragmentow, stanowi'l one jedno z najwazniejszych<br />

swiadectw poznania przez sztuk'r. W dziennikach zbiegaj,! si~<br />

wszystkie szlaki mysli i uczue artysty, z dziennikow wylania si'r wizerunek<br />

"pojedynczego czlowieka". Tym okrdleniem (pojedynczy czlowiek) nieprzypadkowo<br />

nawi~zuj'r do Kierkegaarda. Kierkegaard, wyznawca sokratycznej<br />

zasady: "poznaj samego siebie", byl filozofem, ktory rowniez<br />

nie traktowal swej pracy za skonczon'l, nie zamierzal budowae systemu<br />

filozoficznego jako integralncj calosci, uwazal tak'! prac'r za bl'ld, podobno<br />

wrt(Cz nienawidzil Hegla, odszukiwal w filozofii postacie prawa i k 0 n i e­<br />

cznosci. Wiedzial, ie tworzenie nie polega na formulowaniu pragnien,<br />

lecz na aktach woli. ,,1m bardziej iycie czlowieka rna charakter etyczny,<br />

tym bardziej modlitwa nosi w sobie pi~tno przyj'rtego zamiaru."lo Czapski<br />

jakby odpowiada akurat Kierkegaardowi, gdy pisze: "modlitwa to musi<br />

bye stan, nie slowa".<br />

Tym "stanem" - w wypadku lozefa Czapskiego - S,! jednak takZe<br />

slowa: pi'rkne i gl'rboko m~dre, ktorym zawdzi'rczamy tak wiele. "Stanem"<br />

S'l jego obrazy, na ktore uczymy si'r patrzec, "stanem" S'l wreszcie<br />

szlachetne czyny, ktorych pelna jest biografia Czapskiego. Doswiadczenie<br />

nieludzkiej ziemi i apokaliptycznej rzeczywistosci komunistycznego imperium,<br />

jak wiadomo, 1'lczy si'r u niego ze szczegolnym zrozurnieniem<br />

ducha i historii Rosji, z umilowaniem rosyjskiej kultury z jej "trojc'l":<br />

.0 SOren Kierkegaard, Alho-albo, przcl. Jaroslaw Iwaszkiewicz, Warszawa 1981, t. II s. 329.


J6ZEF CZAPSKI - METAFIZYKA KONIECZNOSCI<br />

107<br />

Gogo\em, Dostojewskim i T olstojem, ktore poprzedzilo "odkrycie" literatury<br />

polskiej. Kiedy Czapski wyklada! 0 Prouscie w Griazowcu, Rosja by!a<br />

miejscem moze najdramatyczniejszego sprawdzia nu doslownie iyciowej<br />

wartosci literatury, sztuka wzmacniala wowczas k 0 n i e c z nos e przetrwania.<br />

Dla Czapskiego jej rola ocalaj4ca nie stracila nigdy na znaczcniu,<br />

a nawet przez nast~pne, powojenne lata, jeszcze bardziej zyskala. Odwiedzajqc<br />

go w Maisons-Laffitte, rozmawiajqc z nim, odmawiajqc wspolnie<br />

malarski "rManiec" (Rembrandt, Chardin, Goya, Cezanne, Monet,<br />

Van Gogh, Matisse, Morandi, Bacon, a takie Aleksander Gierymski i Jean<br />

Colin ...) w zapchanym ksi'likami pokoiku-pracowni, widz4c, jak skromnie<br />

iyje ten niezwykly, cudownie bezposredni i dobry czlowiek, mog!em<br />

przekonae si~ , o tym osobiscie.<br />

Dzienniki, ktore J ozef Czapski prowadzi od czterdziestego roku<br />

w Starobielsku i ktorych uzbieralo si 4 okolo 200 grubych kajetow, by!y dla<br />

niego "technologiq" myslenia i odczuwania, byly k 0 n i e c z nos c i 4<br />

codziennq. Nie znajdziemy w nich granicy pomi~zy Czapskim-artyst4<br />

a Czapskim-czlowiekiem. Dzienniki swiadczq 0 przenikliwym, uwainym<br />

i czulym obserwatorze siebie i innych ludzi.<br />

We wst~pie do wyboru, ktory w 1986 roku wydala Oficyna Literacka,<br />

Czapski napisal 0 dziennikach: "Sq one swiadectwem mojej drogi malarskiej,<br />

bo w miar~ lat notowalem coraz kislej, coraz systematyczniej plotna,<br />

ktore malowalem, z czasem wklejae w nie zacz'!lem notatki - szkice do tych<br />

plocien. Coraz to pisalem moje mysli, 0 malarstwie w ogole, mysli narosle<br />

w zwi,!zku z moimi lekturami."<br />

Kilka stron dalej znajduje si~ ref1eksja zapisana po spotkaniu z Arturem<br />

Nacht-Samborskim (30 stycznia 1963 roku), ktora jest przykladem<br />

tego samego, tylko pogl~bionego autokomentarza artysty. Dowodzi istnienia<br />

w nim poczucia odr~bnosci w stosunku do przyjacio! kapistow<br />

i moie bye takie przyczynkiem do jego poczucia odr~bnosci w ogole. "Co<br />

mnie najbardziej z Artkiem r6:i:ni i czego on we mnie nie rozumie, to ie ja<br />

naprawd~ sam nie wiem, ktora z moich wizji jest »wyisza«, czy ta bardziej<br />

syntctyczna i od naturalizmu wolna, czy odwrotnie. Wyisza i nawet jedyna<br />

to zawsze ta, ktora jest w danej chwili. Kiedy kopiuj~ kaloryfer bialy na<br />

bialej Scianie czy zwykle jablka na zwyklym stole, olsniony naprawd~<br />

bezgranicznym bogactwem form i kolorow, walorow i moim wobec tego<br />

swiata ubostwem srod kow wyrazu, po jakiemus przestaj~ istniee." W nast~pnym<br />

zdaniu Czapski wypowiada si~ przeciwko "smakom i smaczkom,<br />

ktore przemin'l z wiatrem", przeciwko "wszelkim efektownym skrotom<br />

i syntezom", przeciwko latwiznie. "Po/emika z Artkiem, chyba najinteligentniejszym<br />

z moich od pierwszej doby kolegow-malarzy, mnie do<br />

tego popycha. Ale najwainiejsze w tej polemice, gdy 0 mnie chodzi, jest<br />

skonstatowanie, ie mn,! kieruje nie teoria a wizja, nie idea z gory powzi~ta,<br />

a glucha koniecznosc (podkr. J.M.), ie przy tym wizje u mnie~4<br />

cykliczne, od mojej woli, mysli, bezposrednio niezaleine, nawet nieraz im


108 JANUSZ MARCINIAK<br />

na przekor. Roli mysli i woli (ogromnej) wcale nie neguj~, ale ich czas<br />

i miejsce S'l gdzie indziej - potem i przedtem!"<br />

Tu dygresja. Mys!~, ze lozef Czapski jako malarzjest ci'lgie niedoceniany<br />

i nierozumiany. Nawet ci, ktorzy akceptuj'l jego malarstwo, wyjasniaj'l<br />

je bardziej jako konsekwencj~ moralnej postawy artysty niz samodzielnie<br />

istniej'lq sztuk~. Nie da si~, oezywiscie, rozdzielic dziela i tworcy, i nie rna<br />

takjej potrzeby. Idzie mi tylko 0 to, ze w tym wypadku dzieio posiada<br />

wlasne, oryginalne zalety, ktore czyni'l je waznym i niezbywalnym.<br />

Gdybysmy mogij zrobic teraz wspoln'l wystaw~ Cybisa, Czapskiego,<br />

Nachta-Samborskiego, Potworowskiego i Waliszewskiego, to latwo przewidziec,<br />

ze Czapski bylby z nich wszystkieh najbardzieJ wspolczesny, bo<br />

przelamal sehematy kompozyeyjne, barwne i rysunkowe. Zobaczylibysmy,<br />

ze jest artyst'l nie tylko dyseypliny, ale ryzyka, naiwnoSci i wiary, bez<br />

ktorych nie si~ w sztuee nie zmienia, a ponadto zobaczylibysmy t~ eeeh~<br />

jego sztuki, ktorej nie rna sztuka tamtych, wyezuwalne w kazdym obrazie<br />

Czapskiego, wielkie pragnienie, aby malarstwo przedluzalo konkretne<br />

przezycie wizualne, wyrainy rys egzystenejalny.<br />

Za spojrzeniem artysty odkrywamy, ze kazda rzecz wysyla do nas<br />

sygnal zycia. Kazdy artysta odbiera, "przewodzi" sygnaly swiata, w ktorym<br />

zyje. Czasem udaje mu si~ wzmocnic je i przekazac jako spot~gowane<br />

wartosci. Forma, ktor'l posluguje si~ Czapski, owo charakterystyczne<br />

pismo malarskie, nosi pi~tno Iaski przezyc, a cz~sciej swiadomego trudu<br />

i k 0 n i e e z nos e i ich poszukiwania i wzmaeniania, czulego reagowania<br />

na "mow~" rzeezy. A skoro kazda rzecz jest jakims paradoksem formy,<br />

wizualn'l sensaej'l, artysta staje w swej pracy przed problemem wyboru<br />

"paradoksow" i "sensaeji" najwa:i:niejszyeh, i wtedy - w kryteriaeh tego<br />

wyboru - zaznaeza si~ jego indywidualnosc i rysuje kluez do pozaplastyeznych<br />

znaezen dziela. Fenomen malarstwa lozefa Czapskiego polega na<br />

tym, ze ono jest spon taniczn'l reakcj'l na jasne i eiemne strony zycia, Ze jest<br />

wladne wyrazic przezycie bukietu kwiat6w i przezycie anonimowego<br />

strzt;:pu ludzkiego w tunelu metra. To oezywiScie tylko niekt6re aspekty<br />

dzieia, ktore mnie porusza.<br />

Mowi sit;: 0 niekt6rych artystach, zc wyprzcdzili ezas. Czapski, moim<br />

zdaniem, uczynil cos wit;:Cej, bo jakby wyznaezyl go na nowo. Wyznaezyl<br />

czas "spot~gowanej swiadomosci zyeia i swiadeetwa intymnej prawdy<br />

czlowieka". Stal si~ dla mlodyeh drogowskazem zycia wewn~trznego.<br />

Pozwolil nam poj'lC sztuk~ jako atrybut duehowej k 0 n i e c z nos e i.<br />

Janusz Marciniak


TOMASZ GRYGLEWICZ <br />

KULTURALNE MALARSTWO <br />

JOZEFA CZAPSKIEGO <br />

Okreslenie kulturalny nabralo obecnie dwuznacznego zabarwienia.<br />

"Kulturalny" to slownikowo: "wyksztalcony, obyty, dobrze wychowany".<br />

Cechy te byly zawsze oceniane jednoznacznie pozytywnie. Gdy slyszymy<br />

jednak 0 kims opiru~, ie jest kuituralny, nieodparcie nasuwa nam si~ obraz<br />

osoby wprawdzie milej i 0 nienagannych manierach, lecz rownoczdnie<br />

nudnawej, pedantycznej, nieiyciowej i niezaradnej.<br />

To wraienie pewnej staroswieckosci, jakie wywoluje okreslenie kulturalny<br />

w odniesieniu do czlowieka, pogl~bia si~, gdy uiyje si~ go do<br />

scharakteryzowania dziela sztuki. Wiele kierunkow w malarstwie wieku<br />

XX glosiio swoisti'! antykultur~ - powrot do sztuki pierwotnej, surowej,<br />

dzikiej (Les Fauves, Neue Wilde Malerei). Dlatego tei kulturalnie malowany<br />

obraz kojarzy nam si~ z poprawn,! miernoti'!. Czy jednak sprawiedliwie?<br />

Wystawa obrazow lozefa Czapskiego prowokuje wlasnie do zadania<br />

takiego pytania.<br />

Przywolanie w tym miejscu wielkich zaslug Czapskiego jako artysty<br />

i jako dzialacza spolecznego wydaje si~ rzeczi'! zb~dn,!. Si'! one oczywiste<br />

i niepodwaialne. Zapewniajq mu stale miejsce w historii polskiego<br />

malarstwa. Lecz mimo tych zaslug w swiadomos(;i krytykow i historykow<br />

sztuki utarlo siy stereotypowe przekonanie 0 malo znanej przeciei w Polsce<br />

tworczoSci Czapskiego, ie jest ona tak sarno ambiwalen tna, jak okrdlenie<br />

kulturalny. "Kulturalnemu" malarstwu Czapskiego przyznaje si~ wysoki<br />

poziom warsztatowy, wielkq wrailiwosc na kolor, bogactwo erudycji.<br />

lednak oceniane jest one niejednokrotnie jako niemodne, staroswieckie,<br />

pozostaj,!ce poza rytmcm wyznaczanym kolejnymi generacjami awangard<br />

artys tyczn ych.<br />

Czapskiemu przyklejono etykiet~ hiper-kapisty, a kapisci rue cieszq si~<br />

obecnie dobri'! slaw'!. Wychowankowie pol skich uczelni okresu powojennego<br />

wyporrunaj,! im postaw~ akademick,!, hamuj'lC'! tworczosc bardziej


110 TOMASZ GRYGLEWICZ<br />

iywiolow~ i spontaniczn~. Okreslone przez kapistow w latach trzydziestych<br />

cechy tzw. dobrego malarstwa staly siy z czasem nieznosn4, belfersk4<br />

doktryn~. Ich obsesyjne zwalczanie literatury w obrazie, bardziej okreslonej<br />

fonny, iluzji glybi, perspektywy i swiatlocienia, silnych kontrastow<br />

kolorystycznych i walorowych, czyli tzw. dziur na plaszczyinie malarskiej,<br />

prowokowalo sprzeciw mlodych malarzy i posrednio prlyczynilo siy do<br />

powstania, na zasadzie kontrreakcji, wielu programow malarskich w powojennej<br />

sztuce - "spotygowanego realizmu" Grupy Kantora lat 40-tych,<br />

publicystyki "Arsenalowcow" i "Grupy Wprost", ekspresjonizmu nowej<br />

figuracji i "nowych dzikich". Ta jednostronnie negatywna ocena polskiego<br />

postimpresjonizmu, jak nazywali swoje malarstwo sami kapiSci, wydaje siy<br />

nie do konca sprawiedliwa, nieco stronnicza. Patrzymy na malarstwo<br />

kapistow z pozycji wyiej wymienionych kierunkow artystycznych. Zapominamy<br />

takie 0 tym, ie to wlasnie kapiSci przyczynili si y do upowszechnienia<br />

przej~tej z Ecole de Paris wysokiej kultury malarskiej, opartej na estetyce<br />

koloru. Kultury bez wspomnianej dwuznacznosci.<br />

Aktualnie eksponowana wystawa prac Czapskiego w krakowskim<br />

Muzeum Narodowym zaprzecza stereotypowemu obrazowi jego tworczosci.<br />

Widzenie jej jedynie pod k~tem doktryny kapistow jest powierzchowne,<br />

chociaiby dlatego, ie, jak wiadomo, Czapski nie bral udzialu w powojennej<br />

historii kapistow i jego maIarstwo nie poszlo dalej drog~ akademick~, tak<br />

jak to bylo w wypadku jego kolegow, ktorzy pozostali w Polsce i znaleZli<br />

zatrudnienie w szkolnictwie artystycznym.<br />

Obrazy Czapskiego robi~ wielkie wraienie. Niew~tpliwie cechuje j~<br />

wielka kultura malarska. Przejawia siy ona m.in. w czytelnej w poszczegolnych<br />

kompozycjach znajomosci tradycji nurtu kolorystycznego europejskiego<br />

malarstwa, zarowno tego dawnego - weneckiego, hiszpanskiego<br />

- jak i nowszego: impresjonizmu i postimpresjonizmu szkoly paryskiej.<br />

Czasami :hodla inspiracji S4 bardzo czytelne w sposobie komponowania<br />

i w doborze motywow, np. dose cZysto spotykamy si y oddzialywaniami<br />

admirowanego przez Czapskiego Bonnarda. Te zapoiyczenia i trawestacje<br />

wcale jednak nie raz'l. Patrz~c na plotna Czapskiego nie odnosi si y<br />

wrazenia jakiejs kompilacji. Pomimo niepodwaialnych inspiracji jego wizja<br />

malarska jest zdecydowanie indywidualna, subiektywna.<br />

Czapski nie traktuje zasad kapistowskiej budowy obrazu doktrynalnie,<br />

choe jest wierny glownym zalozeniom koloryzmu Komitetu Paryskiego<br />

- jego prace zawsze pozostaj~ jakby niedopracowane, szkicowe, 0 fakturze<br />

postimpresjonistycznej; szanuje tei dwuwymiarowose plaszczyzny obrazu,<br />

nie dziurawi jej swiatlocieniem, rownomiernie rozk/ada akcenty malarskie,<br />

unika p..achalnej tematyki literackiej i publicystyki. Niemniej jednak jego<br />

obrazy roini~ si ~ znacznie od powojennej produkcji malarskiej polskich<br />

kolorystow. Manifestowal on zawsze antydoktrynaln~, niezalein~ postawy.<br />

Zaswiadczaj4 0 niej jego wypowiedzi literackie. 0 malarstwie Matisse'a<br />

pisal m.in., ie "W sukurs mojcmu buntowi przychodzi prowokacyjny cytat<br />

Ciorana... : »Trzeba by mowic, pisac 0 dzielach sztuki, jakby historia sztuki


o TW6RCZOSCI J6ZEFA CZAPSKIEGO<br />

111<br />

nie istniala, na wzor trogJodyty olsnionego i przerazonego... « (...) Odbior<br />

sztuki, ta dziwna komunia artysty i odbiorcy jest - inn ego w y m i a r u,<br />

ktory nie ma nic wspoJnego z takim czy innym juz z gory przyjytym<br />

ustawieniem historycznym, z tak,! czy inn'! idee preconrue" (Palrzqc, s.<br />

317).<br />

Jezeli Czapski - za Cioranem - stawia za wzor percepcjy czlowieka<br />

niewyksztalconego, to daleko jest od mentorskiej pozy czlowieka pseudokulturalnego.<br />

Wypowiedz powyzsza umiejscawia jego pogJ,!dy na sztuky<br />

bardzo blisko teorii ekspresjonistycznych. I rzeczywiscie, w odroinieniu od<br />

powojennego malarstwa niektorych zakademizowanych kapistow, malarstwo<br />

Czapskiego oddzialuje siln,! ekspresj,!. Nie cora si y on przed<br />

intensywn'! kolorystyk,!- przed kontrastem barwnym. Jego malarstwo nie<br />

pozbawione jest ani tematu, ani treSci, ani nawet swoistej publicystyki,<br />

o czym zaswiadcza znana kompozycja ukazuj,!ca grupy internowanych<br />

dzialaczy solidarnosciowych. Jednak owe zaangazowanie i publicystyka,<br />

jeieli wystypuj'l, &,! bardzo stonowane.<br />

Jego wizja malarska to rodzaj subiektywnego opisu otoczenia egzystencjalnego,<br />

w ktorym znalazl siy artysta-emigrant, rodzaj spontanicznego<br />

zapisu, szkicownika. Artysta przezywa swoj swiat, reaguje na codziennosc,<br />

ktorej nie obserwuje na chlodno. Dostrzega jej piykno i nydzy. Nie jest to<br />

jednak reakcja histeryczna, nie dostrzegamy w niej nawet cienia pozy czy<br />

przesady. Dlatego tei: mozemy powiedziec, bez zadnego ironicznego<br />

podtekstu, ze jest to malarstwo kulturalne.<br />

TolnilSZ Gryglewicz


TEMATY<br />

I REFLEKSJE<br />

ANDRZEJ C. LESZCZYNSKI <br />

WOBEC ZLA SPOLECZNEGO <br />

Polska rzeczywistosc spoleczna coraz bardziej przypomina zywioJ,<br />

ktory wymyka siy spod naszej kontroli. Czujemy siy wobec niej coraz<br />

bardziej bezradni. N ie potrafimy w niej dzialac, a nawet - lub raczej:<br />

dlatego ze - nie potrafimy jej zrozumiec. Szkic ten, choc operuje pojyciami<br />

ogolnymi i przynosi bye moze wrazenia akademickie, wyrasta z potrzeby<br />

zrozumienia i uporz~dkowania swiata jak najbardziej namacalnego. Jest<br />

prob'l odnalezienia si y w rzeczywistoSci tu i teraz odczuwanej: w Polsce<br />

szukaj'lcej swego niepodleglego wyrazu.<br />

Chcy nawi'lzac do sporow na temat zla, winy, walki, wybaczenia ... By<br />

to uczynic, trzeba -wprowadzic kilka rozr6Znien i definicji.<br />

• Norma kultury<br />

Normy rozumiem tu jako wskazanie powinnosci - nie zas, jak rna to<br />

miejsce w przypadku norm statystycznych, jako rejestracjy dominuj'lcego<br />

stanu rzeczy.<br />

K ultury pojmuj~ w sensie pierwotnym i podstawowym: jako "upraw~",<br />

tzn. prac~, jakis wysilek. JeSli natura obejmuje to, co dan e (przyrodzone),<br />

kultura z samej istoty d otyczy tego, co z a dan e, co mieSci siy w nonnie,<br />

jak j'l wyiej okreslilem, i stoi przed czlowiekiem jako przedmiot powinnosci.<br />

Kultura stoi przed czlowiekiem, a natura za nim.<br />

Powyzsze rozroznienie jest wyrazne w pojmowaniu arystokratyzmu.<br />

R ozumiany naturalistycznie jest cech'l przyslugujqcq na mocy jakiegos<br />

automatyzmu i jakiejs przynalemosci. Na przyklad do rodu i biologii<br />

(arystokrata to ktos, kogo splodzil inny arystokrata tez biologicznie<br />

okrdlony), albo do maj'ltku (arystokrata to ktos, kto dziedziczy bogac­


WOBEC ZLA SPOLECZNEGO<br />

113<br />

two), alba do eIity w!adzy (arystokrata to ktos, kto zyska! formalny<br />

- a chodzi 0 form~ dan ~ z gory czyli 0 namaszczenie - tytul do jej<br />

sprawowania), alba do jeszcze wiel u innyeh aprioryeznyeh i okrdlonych<br />

raz na zawsze stanow. Tak mysl~e - nie oddaje si~ "raz zdobytej wladzy";<br />

nie tyle zresz t~ zdobytej, co uzyskanej.<br />

Rozumiany kulturowo, arystokratyzm stanowi wi


114 ANDRZEJ C. LESZCZYNSKI<br />

i niepewnosci co do ostatecznego ich sensu. Urzeczywistnianie si ~ czlowieka,<br />

czyJi jego aktualizacja, dokonuje si ~ kazdorazowo "aktualnie", tzn. tu<br />

i teraz. Zwrocona tez jest raczej ku celowi, czyli przyszlosci, niz ku<br />

przyczynom, czyli przeszlosci. Jest ustawicznym sprawdzianem, potwierdzaniem<br />

bqdz zaprzeczaniem, zgodnosci zycia z wartosciarni kultury.<br />

Czlowiek, jaki jest, jest t e r a z , w konkretnym akcie, to znaczy<br />

- w konkretnej formie. P ami~e 0 tyro, jaki byl kiedys - bardzo Iudzka<br />

i wlasciwie nie do u s uni~cia - dotyczy, bye moze, kogos jednak innego. Oto<br />

tamta szlachetnose zamienila si ~, bye moze, w podlose i karierowiczostwo;<br />

oto tamta szpetota moralna czy polityczna bye moze wyp i~ kniala . Niedobre<br />

doswiadczenia mogq co najwyzej uzasadniae ostroinosc czy wzmozonq<br />

uwag~ podczas widzenia, jak teraz rzeczy s i~ majq. Nie moze to bye jednak<br />

podejrzliwose nadmierna, niszczqca i odbieraj qca komus szanse. Dobrze<br />

pami~t ae , Ze nieufny jest ktos, kto sam utracil niewi nnosc, i Ze nieprawosci<br />

bard zo cz~s to istniejq wylqczni e w znieprawionych wyobrainiach.<br />

Pamir;6 dotyczqca przeszlosci z pewnosciq nie moze bye przeslankq dla<br />

globaJnej oceny czlowieka. N atomiast moze oczywiscie - i pcwinna - bye<br />

sposobnoSciq do prawnego rozliczenia kogos, kto konkretami gwalcil<br />

kodeks .<br />

• Oeeny<br />

Chodzi mi teraz 0 oceny moraIne - si~gaj q one bowiem najglrrbiej<br />

w powiklania zycia, i Sq - choe w roinym stopniu - obecne w innych<br />

ocenach (prawnych, rolitycznych, obyczajowych itp.). .<br />

Oceny moraIne wi nny miee za swoj przedmiot takZe - a zd aniem wielu<br />

przede wszystkim - ludzkq intencjonaln ose. W mysli chrzescijanskiej ta<br />

wlasnie sfera przesqdza 0 istocie akt u moralnego, co dobrze pokazuje<br />

gradacja: mysl, dopiero slowo i czyn. Intencjonalnosc i w ogole to, co jako<br />

duchowe stoi przed ekspresjami zewn ~trznymi , zakryte jest przed d rugim<br />

czlowiekiem. Dostrzega on jedynie manifestacje slowne i fizyczne - te zas<br />

nie zawsze wyrazajq prawd y mysli bqdz zamysl u. Fakt ten winien<br />

powstrzymywae przed pokusq ocen globalnych, gdyz w takim wypadku<br />

czlowiek przekraczalby swe kompetencje. Kompetentnym s~d ziq jest Bog<br />

zn aj'lcy Iudzkie mysli - ewentualnie czlowiek w odniesieniu do samego<br />

siebie, rozsqdzajqcy rzecz w sumieniu i slyszqcy, jak "odzywa s i ~ panstwo<br />

srodka" (Jalu K urek).<br />

Zatem: nie nalezy sqdzie, by nie bye sqdzonym. Ani mowie: to jest zly<br />

czlowiek. Moina co najwyzej stwierdzie, ze zle jest, i to moim tylko<br />

zdaniem, to, co wlasnie m6wi bqdz robi.<br />

ChrzeScijanska mY31 dostrzega przeciez moZliwose - jeSli nie nieuchronnose<br />

wr~cz - ulegania pokusie oS'ldow nieuprawni onych i myJnych. Radzi<br />

wtedy, by mylqc si~ - mylie na ko rzyse oSqdzanego, by w braku pewnosci<br />

dodac, nie uhc, by wreszcie zobaczyc kogos lepszym , niz wskazywalyby na<br />

to powierzchowne dane - gdyz od jakiegos momentu cala ludzka historia


WOBEC ZLA SPOLECZNEGO<br />

115<br />

pisana jest dobrem. Warne, by nie mowie falszywego swiadeetwa przeei<br />

w blizniemu.<br />

Redukowanie przeslanek oeen do zewn~ trznyeh ekspresji prowadzi do<br />

stanu ealkowieie sprzeeznego z ehrzeScijanstwem. Do behawioryzmu<br />

i pozytywizmu. Pojmowanie czlowieka sprowadza wtedy do zewn'ltrzsterownego<br />

zaehowania, a takze do empiryeznie stwierdzaInej przejawowosd.<br />

I rna raej~ l ozef Tischner mowi'lc, ze nie ehodzi w ostateeznoSci 0 to, by<br />

ludzie nie zabijali, leez 0 to, by n i e e h e i eli zabijae .<br />

• Zlo - walka i wybaczanie<br />

Cheialbym zostawie ftlozoficzne i teologiczne dysputy na temat zlajako<br />

zla, zla jako jednego z uniwersaliow (ezy istnieje pozytywnie, ezy jest tylko<br />

brakiem w bycie, ezy jest konceptem umyslu ludzkiego, ezy jest ledwie<br />

slowem). Nie bez zwi'lzku z poprzednimi uwagami Slld~, ze miast<br />

diabolizowae rzeczywistose, lepiej dostrzegae w niej konkretne zaehowania<br />

ludzkie i wobec nieh tylko stosowae kategorie oceniaj'lce.<br />

Znajdujemy wi~c zachowania kwalifikowane jako zle; j ak~s wymiem~<br />

postae zla, gdyby mimo wszystko uzywae tego ogolnego poj~ia . Wyobraiam<br />

sobie trzy typy reakeji na taki stan rzeezy.<br />

Moina, po pierwsze, ze zlem walezye. Walka tajest swoistym uznaniem<br />

przeciwni ka, jest jego onto l ogizaej~ i wzmoenieniem jego bytowosei. lest<br />

tak juz wtedy, gd y nadmiern ie rozprawiamy na temat zla. Slowa zaezynaj'l<br />

zye swoim wlasnym zyeiem, wypelni aj ~ i brutalizuj ~ swiat, w kaidym razie<br />

ten, ktory Karl R. Popper nazywal "trzeeim swiatem" - swiat kultury.<br />

Poza tym: walka z samej istoty mtdzi si~ regulami pragmatyeznymi, tzn.<br />

zmierza do zwyci~stw a . T roska 0 skutecznose sklania do przej~ia metod<br />

przeciwnika. To znaezy - do wpisania si ~ w jego j~zyk, w jego fonn~ . W ten<br />

sposob zlo s i~ podwaja; zwalezaj 'lc je, sami stajemy siy jego nosnikami. To<br />

dram at rewol ucji, kt6ra pozeraj,!e wlasne dzieci pozera p ierwotn~ aksjol<br />

ogi~ podporz'ldkowan'l teraz pragmatyee.<br />

Moina, po drugie, zostawie zlo jego wlasnemu losowi. Uznae, ze swiat<br />

doznal kiedys upadku i jest by tern ulomnym, w jakims stopniu zniszczonym.<br />

Nie szukac zbyt skwapliwie kontaktu ze zlem, pozbyc si y zludzen<br />

co do moZliwosci restytueji Raju. Pamiytae 0 okrucienstwie nadgorliwcOw,<br />

i 0 slowaeh H61derlina, ze nie pewniej nie czyni z ziemi piekla, niz eh¢, by<br />

uezynic z niej niebo. Postawie takiej moze towarzyszyc nadzieja, ze<br />

zaehowanie postawy aksjologicznej, nie pragmatyeznej, spowoduje wyczerpanie<br />

si~ "zlej energii", ktora nie znajdzie j uz dynamizuj~eyeh j~ oponentow;<br />

ze w jakis samoistny sposob zacznie ona zanikae i stopniowo<br />

przestanie ozywiae ludzkie dzialania.<br />

Po trzecie wreszcie, moina wlasny aktywizm wypelnie znamionami<br />

rniloSci, zrozurnienia i wybaezenia. Milosci, to znaezy dania, obdarowywania<br />

sob~ . Zrozumienia ulornnoSci i biedy ludzkiej - czyjejs i swojej takie.<br />

I wybaezenia - bez un iewinniania innych i siebie spowodowania tego, (::J<br />

i r


116 ANDRZEJ C. LESZCzyNSKI<br />

wymiaru winy, 0 jakim pisal Karl Jaspers - winy r6Znej od winy<br />

kryminalnej, politycznej, a nawet moralnej, obejmuj'lcej wszystkich ludzi<br />

pospolu (dziesi~c lat temu napisalbym zapewne. solidamie). Zrozumienia<br />

psychologicznego sensu zla i agresji - tego, ze S'l one zawsze wyrazem I~ku,<br />

odrzucenia, poczucia jakiejs krzywdy.<br />

Ten trzeci spos6b reagowania na zlo rna sw6j, i to calkiem wymiemy,<br />

efekt praktyczny. Przytulenie z10czyncy powoduje zanik jego agresji.<br />

Zostaje przerwane bkdne kolo eskalacji nienawiki i resentyment6w. Robi<br />

si~ lepiej na swiecie.<br />

• Perspektywy<br />

M ys l~, ze potrzebna jest dzis w Polsce "codzienna filozofia" od ­<br />

woluj,!ca si ~ do wartosci kult ury, roi:nicuj'lca wedlug formy, identyfikuj'lca<br />

na podstawie konkretow, umiarkowana w ocenianiu i wybaczaj,!:ca.<br />

Jej perspektywy S4 chyba nienajgorsze. Optymizm swoj l'lc~ z koniecznym<br />

zanikiem myslenia kombatancko-rozliczeniowego i ze wzrostem<br />

myslenia "miodego". J uz dzis badania pokazuj'l, ze mlodziez z zazenowan'l<br />

irytacj'l reaguje na kombatanctwo. Symptomem mlodosci - a nie chodzi tu<br />

koniecznie 0 b i o l o gi ~ - jest cos, co psychologowie nazywaj'l przyszlosciow'l<br />

perspektyw'l czasow'l.. W niej wlasnie widz~ ~zanse dla czasu budowania.<br />

Zmamowanie tych szans oznaczaioby, ze w bardzo kr6tkim czasie nasili<br />

si~ emigracja, i ze Polska stanie si~ krajem starcow, zapieklych resentymentow<br />

i niewzruszonych fundamentow, kt6re od dawna S4 ruinami.<br />

Brodwino, 19-20.04.<strong>1992</strong> r.<br />

Andrzej C. Leszczynski


LAPIDARIUM <br />

JAN ANDRZEJ KLOCZOWSKI OP . <br />

CZTERY ZYWIOLY: OGIEN <br />

Widzialem raz tylko pozar lasu - ale widok ten pozos tal we mnie na<br />

cale zycie. Przedtem nie mia/em pojycia 0 tym, jakq pot~gq jest zywiol<br />

ognia, pochlaniajqcy wszystko, co tylko napotka na swojej drodze.<br />

Przerazajqcy doprawdy widok, lecz jednoczesnie fascynujqce doswiad ­<br />

c~enie. Ale ogien rna i innq twarz. Kazdy z nas chowa w pami~ci<br />

wspomnienie dobrotliwego blasku ogniska, ciepla gromadzqcego w~rowcow<br />

przysiadlych na ldnej polanie, warzqcych jakqs turystycznq pot raw~<br />

czy slynnq leSnq herbat~ z igliwiem.<br />

Zywioly Sq dwuznaczne: woda niesie i zycie, i smierc; podobnie ogien,<br />

raz przychylny czlowiekowi i sluzqcy mu, innym zas razem grozny<br />

i niszczqcy. Pi sal wie\ki mysliciel i marzyciel Gaston Bachelard:<br />

OgiCll jcst zjawiskiem uprzywilejowanym, kt6re moie wszyslko wyjaSniac.<br />

Jcieli wszystko, co zmienia sil! wolno, Llumaczy si\! iyciem, wszystko, co<br />

zmienia si\! szybko, lIumaczy si\! ogniem. OgieI'1 jest w najwyzszym stopniu<br />

iywotny. Ogien jest intymny i uniwersalny. Plonie w naszym sercu. Plonie<br />

w niebie. Wypelza z gl\!bin substancji i zjawia si\! jako milosc. Wpelza<br />

w rnateri\! i ukrywa si\! utajony jak nienawisc i zemsta. Ze wszyslkich zjawisk<br />

jest naprawd\! jedyn)111, kt6re moze calkowicie I~czyc obie warlosci przeciwn~<br />

: dobro i zlo. RozswieLla raj. Pali w piekle. Jest rozkosz~ i tortur~ . Sprawla<br />

przyjemnosc dziecku grzecznie siedz~cemu kolo niego, ale karze wszelkie<br />

niepos/uszenstwo, kiedy chce si\! igrac zbyt blisko z jego plomieniem.<br />

Oznacza dobrobyt i szacunek. Jest bogiem opiekunczym i straszliwym,<br />

dobrym i z1ym. Moze sobie zaprzeczac.<br />

Moze wlasnie ta dwuznacznosc czy tez dwu-biegunowosc sprawia, iz<br />

symbol ognia tak cz~sto wyst~puje w obszarze religii. Spotykamy si~<br />

z poglqdem, ze religia to stosunek czlowieka do sacrum, do swi~tosci. Nie<br />

b~d~ zagl~bial si~ w zawile spory, nad kt6ryrni trawiq zycie uczeni m~zowie<br />

i niewiasty; w tej chwili jest wazne jedno spostrzezenie: swi~tosc wywoluje<br />

podwojnq reakcj~, spotykajqcy si~ z ni q czlowiek reaguje zarowno przcra­


-<br />

118<br />

JAN ANDRZEJ KLOCZOWSKI OP<br />

zeniem jak i radoscill. Reakcja na ogien, oscylujllca pomi~dzy tymi dwoma<br />

biegunami, ujawnia struktur~ symbolu religijnego. Symbol przenosi nasze<br />

myslenie ze sfery czysto materialnej na duchowll, a jego obrazowosc sluZy<br />

ukazaniu tego, co niewyrazalne - sytuacji czlowieka wobec tajemnicy<br />

Boga, tajemnicy swi ~to sci.<br />

Ogien istnieje w religijnej wyobraini ludzkosci i dlatego odnajdujemy<br />

go we wszystkich tradycjach religijnych, tak europejskich jak i azjatyckich<br />

czy nawet Ameryki przed- kolumbijskiej. Ten zywiol przemawia do wyob ­<br />

raini i nie moZe nie uslyszec jego glosu czlowiek religijny. Wsluchajmy si~<br />

w to, co m6wi do nas ogien.<br />

Zacznijmy od domowego ogniska - jest one warunkiem zamieszkania,<br />

gdyz "mieszkac" to znaczy odnalezc miejsce na ziemi, gdzie moma zapalic<br />

sw6j ogien. Domowe ognisko buduje przestrzen bezpieczenstwa ludzkiego<br />

zamieszkiwania ziemi. Ogien jest znakiem boskiej obecnosci i strzeZe<br />

wszystkich mieszkanc6w domu. Gromadzi ich we wsp6lnym przezywaniu<br />

- swiatla, ciepla, spozywanego posilku. Ogien jest laskawym i groznym<br />

zwiastunem Boga. Pisal Martin Heidegger; "Smiertelni mieszkajq, 0 ile<br />

oczekujll Istot Boskich jako Boskich. Wyczekujllc przeciwstawiajll im to,<br />

co niewyczekiwane. Czekaj~ na zn aki ich nadejscia i nie zapoznajll<br />

znamion ich braku. N ie czynill si~ sami bogami i nie sluZq bozyszczom.<br />

Nawet w niedoli cze kaj ~ na odebrane im ocalenie."<br />

W tradycji hinduistycznej zwr6cono uwag~ na symbolicznll koresponde<br />

n cj ~ pomi¢zy r6znymi postaciami zywiolu - pomi¢zy zwyczajnym<br />

ogniem ziemskim, ogniem niebieskim czyli slOllcem, oraz ogniem posr~ ­<br />

nim ·czyli blyskawicll, stanowillq jakby komunikacj ~ pomi¢zy nimi.<br />

Kazda z tych postaci jest hierofaniczna - tym mlldrym slowem Mircea<br />

Eliade chcial oddac obja·wionll stron~ kaidej religii. Ogien w i ~c 0 b j aw i a<br />

jakis aspckt boskosci, stosownie do tego, czy jest ogniem ziemskim,<br />

niebianskim czy tei blyskawiq.<br />

Najsilniej zwi,!:zani z kultem ognia sll wyznawcy Zaratusztry. Ta<br />

starozytna religia, biorllca poczlltek z nauki tajemniczego proroka, glosi, iz<br />

ogien jest przenikaj,!Cl! wszystko, bosk,! siill zyciow,!. Dlatego kult religijny<br />

Zaratusztry polega na podtrzymywaniu ognia; poczlltkowo palono swi~te<br />

ognie pod golym niebem, potem jednak kult zostal zrytualizowany,<br />

zbudowano swilltynie. Swilltynie tej, wsp6lczeSIlie niewie1e juz wyznawcOw<br />

liczllcej, religii skladajll si~ z dwu pomieszczen. W jednej, szczelnie<br />

zamkni~tej i izolowanej od reszty swiata, plonie swi~ty ogien, do kt6rego<br />

kaplan pi~c razy dziennie doklada specjalnie przygotowany opal. Ubrany<br />

jest przy tym w r~kawiczki i Ilawet usia zaslania, aby oddechem nie splamic<br />

swi~ tej czystosci ognia. To bardzo wazna cecha ognia: sam jest czysty<br />

i dlatego oczyszcza inne stworzenia i zywioly.<br />

Obrazy Zywiolu ognia cz~st o goszczll na kartach Biblii. Zawsze<br />

przemawiala do mojej wyobraini scena z Ksi~ gi Rodzaju, przcdstawiajllca<br />

zawarcie przymierza Abrahama z Bogiem Jahwe. Odbylo si~ to sposobem<br />

znanym posr6d staroiytnych lud6w - oto pomi¢zy polowami ofiarnych


CZfERY iYWIOLY; OGIEN<br />

119<br />

zwierzllt przechodzili kontrahenci zawieranego uklad u. Abraham przygotowal<br />

zwi erz~ta, ulozyl ich polowy naprzeciw siebie i usiadl czekajClc na<br />

dalsze rozkazy Boga. Do mi~ siw a za cz~ lo nadlatywac ptactwo drapieine<br />

i Abraham musial z nimi walczyc. Gdy zaszlo slonce i "Abraham zapadl<br />

w gl~bo ki sen: obj~la go wielka ciemnosc budzClca groz ~" (15,12). Takie sCl<br />

niewCltpliwie znaki obecnosci Boga: "nastal nieprzenikniony mrok, ukazal<br />

si~ dym, j akby wydobywajClcy si~ z pieca i ogien niby gorejClca pochodnia<br />

i przesu n~1y si~ pomi¢zy polowami zwierZ'lt" (1 5,16-17).<br />

Jedna z naj bardziej znanych seen biblijnych opowiada 0 Mojzeszu,<br />

pasClcym owee na pustyni u stop gory Horeb, ktory spostrzegl plonClcy<br />

krzew i podszedl don, zadziwiony tym zjawiskiem - krzew bowiem plonClI,<br />

ale nie splonClI. I z wn~trza krzewu rOzlegl si~ glos, wzywajClcy Mojzesza po<br />

imieniu i nakazujClcy mu zzuc sandaly, bowiem ziemia, na kt6rej stal, byla<br />

ziemiCl swi~tCl. G los wydobywajClcy si~ z gl~bi ognia objawil m u tajemnicze<br />

imi~ Pana "JESTEM, KTORY JESTEM". Ogien wi~c jest wyrainym<br />

symbolem boskiej obecnosci.<br />

Ogien wypaia - ale i oczyszcza. Pi~knCl scenCl opisuje Izajasz poczCltki<br />

swojej misji. Modlil si~ w swiCltyni, gdy nagle ujrzal majestat Boga. Ale nie<br />

moma widziec Boga i pozostac przy zyciu takim, jakie wiodlo si~<br />

dotychczas, dlatego Izajasz doswiadcza bardzo mocno tego, iz jest<br />

niegodny oglCldae Boga. Prosi 0 milosierdzie i dost~p uje go: do plonCleego<br />

przy oltarzu ognia przybywa Serafin, obraz boskiej pot~gi , i bierze ZarzClce<br />

si~ w~gle, by oczYScie ni mi wargi proroka. Ogien jest groiny, ale<br />

blogosiawione SCl skutki jego dzialania. Chociaz idClC za mysieniem<br />

biblijnym trzeba to powiedziec inaczej - blogoslawione SCl skutki dzialania<br />

Boga, kt6re w symbolicznym wymiarze ujawnia znak ognia.<br />

Ogien tahe wypala i wytapia. Ujawnia kruszec, ukryty w minerale,<br />

ujawnia jego bogactwo. Przywolajmy znowu Izajasza:<br />

Przez wzgl¥l na moje imi~ powslrzymalem oburzenie <br />

i p ohamuj~ si~ przez wzglqd na mojq chw al~ <br />

aieby ci~ nie zalracic. <br />

Olo jak srebro przelopilem ci~ ogniem <br />

i wypr6bowalem ci~ w piecu ulrapienia (Iz 48,9-10). <br />

Czytelnikom N owego Testamentu wydaje si~ czasem, ze oto juz wreszcie<br />

w tej Ksi¢ze, stanowiqeej najwyi:szy pulap Objawienia, zarzucony zostaje<br />

j~zyk symboliczny, a Bog przemawia do czlowieka bezposrednio, tak jak<br />

zamieszkal pomi¢zy nami. Takie nastawienie jest dowodem napi~a,<br />

jalciego czlowiek doswiadcza w kontakcie z Bogiem, napi~cia polegajClcego<br />

na dClzeniu do wyrwania si~ z wszelkich postaci zaposredniczonej, zmediatyzowanej<br />

wi~ zi - po prostu tego, aby zobaczyc twarzCl w twarz. Jednak kai:dy<br />

taki wYsilek konczy si~ kl~skCl, oparty jest bowiem na zludzeniu czy w r~z<br />

pysze. Przeciez nadal jestdmy ludZmi ulomnymi, monadami zarnkni ~ tyrni<br />

w sob ie, ktore tyiko poprzez znaki dajCl sobie sygnaly i porozumiewajCl si~.<br />

W Nowym Testamencie nast~puje uwewn ~trznienie symbolicznego kosmosu.<br />

Weimy takie oto slowa Jezusa: "Przyszedlem ogien rzucie na zi erni~


120 JAN ANDRZEJ KLOCZOWSKI OP<br />

i jaki.e bardzo pragn~, i.eby on jui: zaplon:tl!" (Lk 12,49). WyraZnie slowa te<br />

pokazujfl, i.e nie potrafimy zrozumiee przeslania Ewangelii bez zrozumienia<br />

j~zyka, j ;.tldm do nas przemawia, a jest to j~zy k symbolu. Jezus Chrystus nie<br />

przyni6s1 bowiem ognia jak mitologiczny Prometeusz; On przyszedl oczyScie<br />

czlowieka, przepalic go W piccu, tak, aby ukazaly si ~ jego powolanie<br />

i czystose. Ten oczyszczajflCY ogien jest jednoczdnie swiatioscill oswiecajllCll<br />

karoego czlowieka i jasnoScili wewn~t rznfl, ukazujflCli drog~ , prawd~ i zycie.<br />

Chrzescijanin, kt6ry wypatruje symbolicznego wymiaru otaczajllcej go<br />

rzeczywistosci, zdaje sobie spraw ~, iz p rzyszlo mu zye w czasie przejsciowym:<br />

juz zapocz:ttkowane zostaly czasy ostateczne, ale jeszcze nie jest<br />

tak, jak zapowiada nam Apokalipsa:<br />

A nie polrzeba im swiaUa lampy<br />

i swialla slOlica<br />

bo Pan Bog b~d zie swieci! nad nimi<br />

Jan Andrzej Kloczowski OP<br />

MICHAL HELLER<br />

WSZECHSWIAT<br />

USCH YLKUSTULECIA<br />

KOSMOLOGICZNE TLO FIZYKI <br />

DWUDZIESTEGO WIEKU <br />

Kazda epoka i kaida kultura rna sw6j obraz swiata. Obraz swiata jest<br />

cz~scill kultury i waznym e1ementem kulturotw6rczym. D zi ela kultury<br />

powstajq zawsze w obszarze przeci~cia duchowej przestrzeni tw6rcy z jego<br />

zewn~trznym srodowiskiem, a to ostatnie jest w znacznej mierze okrd lane<br />

obrazem swiata. W starozytnosci i sredniowieczu obraz swiata byl ksztaltowany<br />

przez miesz a nin~ mitologii z potocznymi obserwacjami . Elemen ty


owczesnych nauk w stosunkowo nieznacznym stopniu ingerowaly w jego<br />

konstrukcj~. W czasach nowoiytnych kulturotworczll funkcj ~ mitologii<br />

przej~ly nauki empiryczne. Nie chc~ przez to twierdzie, ie poznawcza rola<br />

nauk empirycznych jest taka sarna jak dawnych mitologii, lecz tylko, ie<br />

w odbiorze spolecznym i w kulturowych OOdzialywaniach elementy<br />

pochodz~ce z nauk empirycznych zachowujl! si ~ podobnie, jak kiedys<br />

zachowywaly si~ mitologiczne wyobraienia.<br />

Jednakie wraz z pojawieniem si~ nauk empirycznych sytuacja pod<br />

pewnym wzgl~dem ulegla drastycznej zmianie: obraz swiata stal si~<br />

potrzebny nie tylko szeroko rozumianej kulturze, lecz rowniei: samym<br />

naukom empirycznym. Jest on obecnie niejako tlem lub horyzontem dla<br />

rozmaitych teorii i modeli naukowych, z ktorego czerpil! one inspiracje,<br />

zaloienia, kryteria wyboru i nierzadko racj ~ swego istnienia. T o tlo jest<br />

obecne w nauce raczej w sposob niejawny, jakby podswiadomy, ale bez<br />

niego nauka funkcjonowae nie moZe. leieli teorie naukowe danej epoki nie<br />

Sl! w stanie dostarczye wystarczaj llcego materialu, z ktorego moglby<br />

powstae "naukowy obraz swiata", natychmiast z pomocl! przychOOzi<br />

filozofia, przemycajllc skladniki metafizyczne do fizyki i podpowiadajllc<br />

wizj~ swiata, w ktorej tylko wprawne oko - i to zwykle dopiero<br />

z perspektywy czasu - potrafi odr6i:nie to, co napra wd~ pochodzi z nauki,<br />

00 tego, co zosta!o jej narzucone przez pozory naukowych wymagan.<br />

Dokladnie tak by!o w okresie panowania paradygmatu mechanistycznego.<br />

Mirno usilnych prob samego Newtona i licznych jego nast~pcow, nie<br />

udalo si~ zb udowae spojnego model u kosmologi cznego wylllcznie W oparci<br />

u 0 prawa fizyki klasycznej. l ed nakie bez wzgl~du na t~ okolicznosc dose<br />

szybko ustalil si ~ "powszechnie obowi,!zujllCY" mechanistyczny obraz<br />

swiata. Nieskonczona przestrzen, podlegaj,!ca prawom geometrii E uklidesa,<br />

i nieskonczony czas rozcillgajllcy si~ od minus nieskonczonoSci do<br />

plus nieskonczonosci, dostarczyly seeny, na ktorej materialne ciala 00­<br />

grywaly swoje role scisle wed lug scenariusza napisanego przez prawa<br />

mechaniki. Owczesnym myslicielom taki obraz swiata wydawal si~ calkowicie<br />

naturaInym uzupelnieniem fizyki sprawdzonej w laboratoriach;<br />

dopiero dzis jestdmy w stanie ocenie, jak malo w nim bylo fi zyki, a jak<br />

duio wyobraien, ktore brano za wnioski z naukowych teorii.<br />

Jak pod tym wzgl~dem przedstawia si~ sytuacja w naszym stuleci u? Na<br />

poczlltku XX wieku nast'lpil stopniowy, ale radykalny demontai obrazu<br />

swiata klasycznej fizyki. Demontai ten doprowadzil do rozpadu jednolitego<br />

poprzednio obrazu swiata na trzy, wzgI ~dn i e niezaleme 00 siebie,<br />

obszary, z mechanikll kwantowll wladaj'lCl! w swiecie mikrofizyki , te ori ~<br />

wz gl ~d nosci roszcz,!Cl! sobie prawa do bardziej calosciowych uj~ e , i fizykll<br />

klasyczn,! ut rzym ujllcll si ~ na mocno okrojonym przez obie sllsiednie po t~ gi<br />

terytorium swiata makroskopowego. W tym rozwarstwionym obrazie<br />

zabraklo jednolitego tla, ktore byloby w stanie zapewnie globalnll wizj~ .<br />

Brak ten nie mog! trwae dl ugo. Nauka bez globalnej wizji moie bye<br />

skutecznll technikll, ale nie moie dawac satysfakcjonujllcego zrozumienia.


122 JAN ANDRZEJ KLOCZOWSKI OP<br />

Teoria wzgl~dnosci wydawala si~ najbardziej predyspollowan~ do poszukiwania<br />

kosmologieznej syntezy.<br />

W roku 1917 Einstein zaproponowal pierwszy model kosmologiezny;<br />

nast~pnyeh kilkanaScie lat obfitowalo w kontrpropozyeje, ulepszenia<br />

i ostre polemiki. De Sitter, Friedman, Lemaitre, Milne, Robertson - to<br />

tylko niektore nazwiska uezonyeh - tworeow dwudziestowiecznej kosmologii.<br />

W 1927 roku Georges Lemaitre po raz pierwszy z powodzeniem<br />

zestawil teoretyezne przewidywania modelu kosmologieznego z obserwaejami<br />

odleglyeh galaktyk, a dwa lata p6Zniej Edwin H ubble, anal izuj~e<br />

material obserwaeyjny, sformulowal swoje slynne prawo: pr~d ko s c ueieczki<br />

galaktyk jest wprost proporejonalna do ich wzajemnyeh odlegiosci.<br />

Wszeehswiat rozszerza si~1 Efekt ten moma bylo przewidziec na podstawie<br />

wezesniejszyeh modeli kosmologicznych. Kosmologia jako nauka obserwaeyjna<br />

zostala ufundowana.<br />

Nie znaezy to, ie ustaly dyskusje i spekulacje fllozofiezne. e zy<br />

Wszeehswiat jest zamkni~ty (przestrzennie skOllczony) ezy otwarty (przestrzennie<br />

nicskonczony)? Jaka jest natura pQ(.:z ~t ku kosmieznej ekspansji?<br />

ezy poc:l:ltku moma unikn~c w jakikolwiek sposob? e zy faz~ ekspansji<br />

poprzedzala faza kurezenia si~ Wszeehswiata? Pytania te, i wiele innych,<br />

pozostawaly bez odpowiedzi i stwarzaly wdzi~czn y teren do najrozmaitszych<br />

domyslow, ale stala si ~ rzecz nieodwracalna - badania matematyezno--empiryezne<br />

wkroezyly do dziedziny kosmologii.<br />

To wlasnie badania empiryczne - przcde wszystkim obserwacje tzw.<br />

promieniowania tla, ale rowniei: statystyka odleglych radioZrooel i analiza<br />

obfitosci pierwiastkow chemicznych wyst~p uj,!cyeh we Wszechswiecie<br />

- d oprowadzily w latach sZeSCdzies i ~ tych do obalenia pewnej spekulacji<br />

kosmologicznej, zwanej teo ri ~ stallu stacjonamego, i do stopniowego<br />

ustalania si ~ tzw. dzis standardowego modelu Wszechswiata. W latach<br />

siedemdziesi~tych model ten przezywal swoj zloty okres. Badania teoretyezne,<br />

niew~tpliwie stymulowane przez sukcesy w dziedzinie obserwaeyjnej,<br />

uczynily z ni ego bardzo atrakcyjn,! konstrukcj~. Szkielet geometryczny byl<br />

odziedziezony w spadku po pionierskim okresie mi~dzywoj ennym , ale<br />

wymagal szeregu odmladzaj~cych zabiegow. Nowe dzialy fizyki (fizyka<br />

wysokich energii, teoria cz,!stek elementamych i pol kwantowych) cozwin<br />

~l y si~ do tego stopnia, ze byly w stanie wypemic szkielet geometryczny<br />

procesarni fi zyeznymi zachodz'!cymi we Wszechswiecie w trakcie jego<br />

ewolucji. Rozmaite teorie i modele fizyczne harmonijnie uzupelnialy si~,<br />

a ieh przewidywania empiryczne znajdowaly satysfakcjonuj ~ce potwierdzenia.<br />

Sukcesy standardowego modelu byly tak spektakularne, ze przeslanialy<br />

klopoty, ktorych oczywiScie nie brakowalo, ale ktore pozostawaly<br />

w cieniu os i ~ gn i~c. Z osi~gn i~ tych wylonil si~ nast~puj,! ey obraz<br />

kosmicznej ewolucji.<br />

Chwila zero, kosmologiczna osobliwosc. Wszystko jest zgniecione<br />

w jednym punkcie. Niewyobrazalnie wielka g~ stosc, cisnienie i temperatura.<br />

Na pytanie: "co bylo przedtem?" teoria nie jest w stanie


odpowiedziee. R6wnania "urywaj~ si\!": jei eli swiat mial "przedtem" jak~s<br />

histori~, to j~ calkowicie zapomnial.<br />

W "nast~pnej chwili" po osobliwoSci - g~stosc, cisnienie i temperatura<br />

zaczynaj~ gwaltownie spadae. Wygl~da to jak gigantyczna eksplozja.<br />

Nazwa "Wielki Wybuch" stala si~ wkr6tce wywolawczym haslem dla<br />

cal ego kosmicznego scenariusza. Wszechswiat jest wypelniony gor~Cll<br />

plazm~, ale w ci~gle jeszcze gigantycznie wysokiej temperaturze cz~stki<br />

elementarne maj,! raczej wlasnosci promieniowania nii: zwyklej materii.<br />

Stopniowy spadek temperatury staje si\! czynnikiem steruj~cym przebiegiem<br />

fizycznych proces6w. Po kilku sekundach mog~jui: zachodzie reakcje<br />

j~drowe, prowadz~ce do powstania j~der pierwszych pierwiastk6w chemicznych.<br />

Z czasem Wszechswiat staje si\! gor~c~ ZUN promieniowania elektromagnetycmego<br />

(swiatlo jest jednym z rodzaj6w tego promieniowania),<br />

w kt6rej plywajC! cZqstki elementarne. Intensywne oddziaiywanie cz~stek<br />

i promieniowania dominuje w tym akcie kosmicznego dramatu, zwanym<br />

r6wniei: erC! promienistq standardowego modelu.<br />

Ak. drugi rozpoczyna si\! z chwilq, gdy temperatura spada do tego<br />

stopnia, ie promieniowanie i cz~tki przestaj~ wzajemnie oddziaiywae na<br />

siebie. Promieniowanie odhtcza si\! od materii i od tqd istnieje jako tzw.<br />

promieniowanie tla (obserwacyjnie odkryte w latach szdCdziesiqtych),<br />

niezaleinie od tego, co dzieje si~ z innymi postaciami materii. Tymczasem<br />

jqdra wodoru wychwytuj~ wolne elektrony i stajq si\! atomami wodoru.<br />

Stopniowo materia w postaci atomowej obejmuje dominacj\! w kosmicznym<br />

procesie. Z czasem z materii tej powstajq galaktyki i gwiazdy. StC!d tei:<br />

er~ t~ nazywa si~ galaktycznq (lub niekiedy gwiazdowC!).<br />

Galaktyki (i ich wi\!ksze skupiska) Sq gl6wnym elementem obecnej<br />

architeklury Wszechswiata. Jak powstaly? W latach siedemdziesiqtych<br />

zaproponowano kilka rywalizuj~cych ze sob~ teorii. Rozpocz\!la si\! ostra<br />

dyskusja. Wiadomym bylo, i:e istotnym czynnikiem w powstawaniu<br />

galaktyk musiala bye niestabilnosc grawitacyjna, tm. ta wlasnosc powszechnego<br />

przyciqgania, dzi~ki kt6rej niewielkie zag~szczenie materii<br />

przyciqga do siebie inne cZqstki, staj C!c si\! przez to coraz wi\!kszym<br />

zag\!szczeniem. Ale sk~d wz i ~e POcziltkowe zag~szczen ia pierwotnie jednorodnego<br />

kosmicznego substratu? I jak potem przy pomocy mechanizmow<br />

grawitacyjnych (i innych w razie potrzeby) wyjasnie obserwowane bogactwo<br />

ksztahow galaktyk i form ich skupiania si~ w wi~ksze struktury?<br />

W latach siedemdziesiqtych zagadnienie powstawania galaktyk i ich<br />

ewolucji bylo niewqtpliwie jednym z najpowainiejszych problem6w standardowego<br />

modelu. Ale w historii nauki stala si\! rzecz bardzo doniosla. Po<br />

raz pierwszy fizyka stworzyla sobie, w postaci kosmologii, srodowisko,<br />

w kt6rym mogla si\! rozwijae. Laboratoryjna fizyka przestala bye zasciankow'!<br />

naukq, funkcjonujqcq tylko w naszym zak~t ku WszechSwiata. Stata<br />

si~ cz~sci~ kosmicmego procesu.<br />

Michal Heller


ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZI E <br />

REALIZM MEDYTACYJNY <br />

EDWARDA HOPPERA <br />

D zi~ki obfitemu naplywowi importowanych kolorowych wydawnictw<br />

o sztuce w ostatnim okresie czytelnik polski mial o kazj ~ zapoznac si~<br />

z jednym z najbardziej oryginalnych malarzy XX wieku, amerykanskim<br />

real is t ~ Edwardem H opperem. W wydawnictwie Benedikt Taschen Verlag<br />

ukazaly si~ dwie pozycje: monografia malarza pi6ra R olfa Giintera<br />

R ennera oraz w serii Posterbook popularny album z duiymi reprodukcjami<br />

i tr6JJttzycznym tekstem. Pomimo urywkowych informacji i reprodukcji<br />

zamieszczanych w znakomitym pismie "Ameryka", Hopper jest<br />

pos t a ci~ raczej ni eznan~ szerszemu og610wi w Polsce. W swiadomosci<br />

profesjonalist6w zd ominowaly go z pewnosci ~ postacie innych amcrykanskich<br />

malarzy, np. tendencji Action Painting, szkoly Pacyriku czy artysci<br />

pop -arlu. Odnosne opracowania na temat wspolczesnej szt uki ledwie go<br />

wzmi an k uj~ (piotr Krakowski) lub pos wittcaj~ mu kr6tkie charakterystyki<br />

(Ewa Kuryluk). Jdli dodac do tego stereotypy naszych estetycznych<br />

upodoban: sn o b istyczn ~ pogon za nowosci~ czy wstrttt pittknod uchow do<br />

pcwnej brutalnosci w ekspresji, to nie naleiy sitt dziwic, ie atrakcyjny<br />

alb um wybi tnego malarza nie rozchodzil sitt blyskawicznie i doczekal sitt<br />

nawet przeceny<br />

R ozpatruj ~c malarstwo amerykanskie XX wieku, nabieram przekonania,<br />

ze Hopper jest jedn~ z jego najwybitniejszych indywid ualnoSci.<br />

Realistyczne jego obrazy st ano wi~ znakomite sprawozdanie z amerykanskiego<br />

codziennego zycia; przeds t a wi aj~ wizerunki wielkiego miasta,<br />

prowincji czy amerykanskiej wsi , jednak oprocz przekonuj~ ce go i sugestywnego<br />

ukazania ich reallow za wi er aj ~ jakis ladunek wnikliwszej obserwacji,<br />

od d zi alyw uj ~ na widza, budz,!c glttbsz,! i w gl,!b si~ rozbud owuj'lc'l<br />

refleksj tt·<br />

Hopper urodzil sitt w 1882 roku w Nyack w stanie New York. Uczyl si~<br />

w Correspondence School of Illustrating, poiniej zaS w New York School<br />

of Art byl uczniem Roberta Henri, przywodcy slynnego wyst'lPienia<br />

w 1908 roku grupy "Osmiu", artystow zwanych pozniej przez kryt yk ~<br />

"malarzami blaszanych smietnikow". W pierwszej dekadzie stulecia Hop­


ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />

125<br />

per od bywa liczne podroZe do Europy, odwiedzaj~c An gl i~, Holan di~,<br />

Niemcy, B elgi~, a przede wszystkim Francj~ i Hiszp an i ~. Podrozom tym<br />

i studiom zawdzi~cza wi edz~ i kultur~ mala r sk~. Odkrywa impresjonistow,<br />

studiuje Courbeta, Maneta, Degasa. Zajmuje s i~ przez jakis czas ilu stracj~<br />

i grafik~, lecz przede wszystkim maluje i wystawia. Pierwsza jego indywidualna<br />

wystawa rna miejsce w Whitney Studio Q ub w Nowym Jorku<br />

w roku 1920. Po niej n ast~puj~ dalsze. H opper od pocz~tku okrdla<br />

wyramie swe malarskie zainteresowania. Interesuje go specyficznie pojmowany<br />

pejzaz miejski, a takze prowincja. Obrazy jego skladajll si~ na<br />

wspanialy portret amerykanskiego :iycia ujmowany intymnie poprzez<br />

skupione spojrzenie wyciszonego obserwatora. Jakby w poszukiwaniu<br />

inspiracji dla swych plocien artysta duzo podrozuje po Stanach, takze po<br />

Meksyku i Kanadzie. Jego stalym miejscem pobytu staje si~ Nowy Jork,<br />

w okresie letnim zaS przebywa wraz z zon ~, rowniez malarkll, w swoim<br />

domku w South Truro na polwyspie Cape Cod w stanie Massachusetts.<br />

W m i ar ~ uplywu lat jego malarstwo jest coraz bardziej zauwazane,<br />

doceniane i nagradzane. Mno z ~ si~ duze wystawy retrospektywne, dowody<br />

uznania, tytuly. W 1945 roku zostaje wybrany na czlonka National<br />

Institute of Arts and Letters, w dziesi ~ c lat poiniej przyj~ t y do American<br />

Academy of Arts and Letters i odznaczony zlotym medalem. W 1952<br />

rep rezentuje sz t u k~ am er y kansk~ na Biennale w Wenecji, a w 1968<br />

(posmiertnie) w Sao Paulo. Jego retrospektywa w 1964 roku byla wielkim<br />

sukcesem w ocenie krytyki i odczuciu pUblicznosci. Znaczenie Hoppera<br />

jako artysty dostrzei one zostalo takie przez ame rykansk~ awanga rd~. Te<br />

wyroinienia i dowody uznania nie wplyw aj~ na zmian~ sposobu jego<br />

pracy, tryb u :iycia i przyzwyczajen. Maluje prawie do konca swoich dni<br />

i umiera w pracowni w 1967 roku.<br />

Dzialalnosc i rozwoj artystyczny malarza przypada na burzliwy ok res<br />

rozwoju sztuki amerykanskiej, poszu k uj~cej swej narodowej i artystycznej<br />

toZsamosci. Sztuka amerykanska jest w tym czasie zjawiskiem niejednorodnym<br />

i pelnym sprzecznosci. Moina zaryzyko wa6 uogolnienie, Ze o k r eSlaj~<br />

j~ dwa fakty, dwie przeciwstawne tendencje. Z jednej strony cechuje j ~<br />

gwaltowny wybuch reali zmu, sklonnosc do od zwierciedlania wspolczesnego<br />

iycia p o z ost aj~ca w opozycji do akademizmu, idealistyczn ej i sentymentalnej<br />

tradycji XIX wieku. Mam tu na mysli wyst~pienie grupy<br />

"Osmiu" pod przewodem Roberta Henri. Obserwacja codziennego amerykanskiego<br />

zycia, chwytanie go "na gor ~c o" w ekspresyjnych, czasem<br />

pelnych dramatyzmu, barwnych obrazach powszedniosci, rodzajowosc,<br />

spontanicznosc, narracyjnosc byly cech~ obrazow tej tendencji. Ma ona<br />

pomiej, w latach 20--tych i 30--tych, swe przedluzenie w malarstwie<br />

artyst6w tak zwanej American Scene (amerykanskiej sceny, pejzaZu)<br />

i regionalistach. Nalez~ do nich tacy artysci jak Thomas Hart Benton,<br />

Grant Wood, John Stuart Curry, a takie Charles Burchfield. Upatruj~ oni<br />

kulturo w~ i arty st yczn~ wartosc w notowaniu specyfi ki amerykanskiego<br />

iycia, pejzazu miejskiego i prowincji wraz z ich b arwnosci~, sil~, dynam ik~


126 ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />

i folklorem. Wartosci te przeciwstawiajq kierunkom kosmopolitycznym<br />

skierowanym ku Europie. Druga wielka tendencja to proba poznania,<br />

nasladowania, dogonienia dynamicznych przemian i rozwoju europejskiej<br />

awangardy, glownie francuskiej i zbudowania na tej podstawie wlasnej<br />

nowoczesnej sztuki. Ma ona swoj poczqtek w slynnej ekspozycji wspolczesnej<br />

sztuki (awangardy) europejskiej i amerykanskiej "Armory Show"<br />

w 1913 roku. Glownq roly w narodzinach tej nowej tendencji odegral<br />

wybitny fotograf i animator zycia artystycznego Ameryki, Alfred Stieglitz,<br />

skupiajqc wokol siebie artystow zainteresowanych nowymi prqdami<br />

w sztuee i wystawiajqcych w Galerii 291. Z grupy tej wywodzq siy takie<br />

kierunki sztuki amerykanskiej, jak tworczosc precyzjonistow, przedstawiajqcych<br />

przy pomocy suchego geometrycznego modelunku pejzaz przemyslowy<br />

Ameryki , a taki:e kubizrn, futuryzrn, czy tei: abstrakcjonizrn (Stuart<br />

Davis) w amerykanskim wydaniu. Za zycia Hoppera dokonujq siy<br />

nastypne wielkie rewolucje w sztuee amerykanskiej, ktore tym razem dajq<br />

jej prymat w rozwoj u nowoczesnych form. Mam na mysli malarstwo gestu<br />

oraz powstaly w Anglii, najbardziej jednak rozwiniyty w Ameryee pop-art.<br />

Przez caly ten okres burzliwych przemian w sztuee Ameryki malarstwo<br />

H oppera rozwija si~ nie zrnieniajqc w zasadzie swego charakteru i istoty.<br />

Posiada on na tIe tej barwnej panoramy miejsee zupeJnie osobne. Choc<br />

realista, wyodrybnia si~ szczegolnym charakterem swych przedstawien<br />

z grupy malarzy Amerykanskiej Sceny, a - jakkolwiek wiele zawdzi~za<br />

europejskiej tradycji i kulturze malarskiej - sztukajego jest czyms zupelnie<br />

specyficznym i odrybnym wobec europejskich realizrnow z okresu lqt<br />

miydzywojennych.<br />

We wczesnym okresie tworczosci H opper maluje szereg obrazow,<br />

w ktorych uwidacznia si y wyrainie wplyw malarstwa francuskiego, szczegolnie<br />

zas Alberta Marquet. Sq to pejzaze miejskie, wid oki Paryia<br />

malowane lekko i swobodnie miykkimi plamami cieplych barw 0 subtelnie<br />

dobranej skali. Te urocze seeny z paryskiego i:ycia Sq dla Hoppera szkolq<br />

kultury malarskiej i realistycznej obserwacji. Rowniez w tym wczesnym<br />

okresie maluje Hopper postacie kobiet we wnytrzach . Jest w nich jakas<br />

nuta intymna i dramatycznie egzystencjalna, jakq spotyka siy w malarstwie<br />

francuskim, a taki:e np. u Muncha studiujqeego malarstwo impresjonistow.<br />

Podobne w duchu przedstawienia kobiet w neglizu, na pol rozebranych,<br />

kqpiqcych siy, czeszqcych malujq Degas, Toulouse-Lautrec i inni francuscy<br />

malarze przclomu wick ow. Te dwa motywy, tematy malarskie: architektura,<br />

pejzaz miejski i czlowiek we wnytrzu uchwycony w jakims intymnym<br />

momencie istnienia stanowic bvdq glowne wqtki przedstawieniowe obrazow<br />

Hoppera. Zmieniq jednak swoj charakter i wyraz kumulujqc w sobie<br />

nowe znaczenia, w jakie wyposazy je geniusz malarza.<br />

Jui: zatem na poczqtku swej tworczoSci Hopper objawia siy jako malarz<br />

amcrykanskiego miasta. Jest to zarowl1o krajobraz wielkich metropolii<br />

z ich ulicami, barami, kawiamiami, hotelami, salami kinowymi, wnytrzami<br />

biur i urzydow, jak i malych miejscowosci, gdzie dominuje czysto zabawna


ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />

127<br />

imitaeja arehitek tu ry wiktorianskiej i gdzie wdziera si~ zarazem nowoczesnose,<br />

nad aj~e pejzazowi, budynkom, wn~trzom pewn~ surowosc i twardosc<br />

pozbawi on~ wdzi~ku. W stosunku do owyeh wezesnych wedut miejskich<br />

wzorowanych na malarstwie fowistow dokonuje si~ charakterystyczne<br />

przes u ni~ cie. Hopper rezygnuje z wdzi~ ku i lekkoSci, w jakie wyposazal<br />

pejzaz miejski francuski , europejski styl malowania miasta. Zni ka powierzchowna<br />

narracyjnose, rodzajowose, malowniczosc motywow architektury<br />

specjalnie w tym celu wyszukiwanych, komponowanych. Pojawiaj~ si~<br />

natomiast w to miejsce charakterystyczne, uderz aj~ce, peine ekspresji<br />

szczegoly pejzazu wielkiego miasta, cz~sto odpychaj~ce estetycznie, lecz<br />

przej muj~ce zarazem surow~ pr awd ~. H opper rozszerza sk al~ barw<br />

i rezygn uje z latwej ieh hannonizaeji. Jego sposob komponowania miejskiego<br />

krajobrazu charakteryzuje siQ silnymi zbliieniami i wycinkowym<br />

kadrowaniem zblizonym do kompozycji kadru fllmowego. Rozproszone,<br />

jasne swiatlo paryskich wedut zostaje zast~pione przez ostre, wydobyw aj ~­<br />

ce brutalnie szczegoly, oswietlenie. Dla nowej rzeczywistosci wynajduje<br />

malarz now~ estetyk~ i nowy sens malowania.<br />

Ten wlasnie a nie inny sposob estctycznego odczuwania potwierd zaj~<br />

wypowiedzi artysty: "Zawsze odczuwalem zainteresowanie dla wielkiego<br />

miasta. Jest mi trudno scisle cpisae odczucia, jakie one we mnie wywoiuje,<br />

s:r one czysto ludzkic i nie maj~ nic wspolnego z wraieniami estetycznymi.<br />

Odczu wa si~ je jak trwog~ i niepokoj, zywi~c jednoczesnie wielkie<br />

zainteresowanie dla przedmiotow, kt6re si~ o gl~da" (rozmowa z Johnem<br />

Morse w "Art in America", New York 1960). Moina w tym miejscu<br />

podkreSlie, ze instynkt artysty trafnie podsuwa Hopperowi ten wlasnie<br />

ternat - amerykanskie miasto, b~d~ee przeciez fcnomenem w swym<br />

dynamicznym rozwoju i ekspansji i rownoczeSnie w przelamywaniu si ~<br />

europejskich tradycji w nowych, z gruntu odmiennych warunkaeh. Ten<br />

aspekt dynamiczny, rozwojowy amerykanskiego zycia jest u Hoppera<br />

obecny na rowni z innym odczuciem. Maluje on takie najbardziej<br />

zaniedbane fragmenty interioru, cpuszczone i banalne w swej powtarzalnosci:<br />

linie szos i torow kolejowych, samotne domy, szopy, stacje benzynowe,<br />

barakowiska. Z przedstawien tych emanuje specyficzna nostalgia. Swiadcz~<br />

one 0 wnikliwym odczuciu przez malarza charakteru tej amerykanskiej<br />

prowineji i p rzywi~za n iu do tamtejszego pejzazu.<br />

W tych widokach prowincjonalnych i fragmentach wielkiego miasta<br />

Hopper cz~sto um ieszcza Iud zkie postacie. S~ to przewai:nie osoby<br />

pojedyncze, rzadziej dwie lub trzy sylwetki. Postae czlowieka spelnia<br />

w tyeh kompozycjach ro I~ ist otn~ , jest centralnym punktem dramaturgii<br />

obrazu. Te sylwetki ludzkie t rwaj~ nieruchomo, zatrzymane w jakiejs<br />

pozie, w jakims ruchu, zapatrzone w siebie przezywaj~ w skupieniu swe<br />

istnienie. Czlowiek po ch y laj~ c y si~ nad pomp~ benzyn o w~ na tie pustej<br />

szosy, samotna kobieta w przedziale kolejowym, urz¢nik w oknie biura<br />

zapatrzony w przestrzen przed sob ~, sekretarka z listem W fQku widoczna<br />

przez oIbr zym i~ szy b ~ jakiegos urz¢ u w pustym i mrocznym zaulku


128 ZDARZENIA - KSlJ\iKI - LUDZI E<br />

miasta, czy wreszcie naga kobieta w miejskim pokoju stoj~ca w zimnym<br />

swietle poranka - wszystkie te postacie sll tylez znakami tocZllcego si~<br />

zycia, co sygnalem czegos ponadczasowego, wykraczaj~cego poza konkretne<br />

realia. W obrazach Hoppera SOl ludzie, lecz nie rna wlasciwie narracji,<br />

fabuly, jest ona zredukowana cz~sto do jednego ruchu, niczym w pojedynczym<br />

filmowym kad rze. Interpretatorzy podkrdlaj~ wyobcowanie i sarnotnosc<br />

czlowieka w jego dzielach. Sylwetki ludzi s~ obce wobec siebie<br />

i wyalienowane w nieprzychylnym, zimnym otoczeniu. Niektorzy z krytykow<br />

widzll w artyscie malarza ludzkiej sarnotnoSci i egzystencjalnego<br />

wyobcowania.<br />

Czy moma jednak zamknllc t~ tworczosc, to malarstwo w jednej<br />

kategorii interpretacyjnej, ograniczyc je jednym okrdleniem? Formuly<br />

krytyczne, takie jak: ilustrator amerykanskiego zycia, piewca amerykanskiej<br />

prowincji, malarz ludzkiej samotnoSci i alienacji w cywilizacji XX<br />

wieku, ktore mozna by przymierzac do tej tworczoSci, wszystkie w jakiejs<br />

mierze sluszne, Sll jednak w stosunku do Hoppera za ciasne, zbyt<br />

ograniczajllce i st o t~ przeZycia doznawanego w kontakcie z jego malarstwem.<br />

Charles Burchfield w swym szkicu 0 Hopperze, zamieszczonym<br />

w katalogu wystawy malarza w M useum of Modem Art w Nowym Jorku<br />

w 1933 roku, przypisuje H opperowi klasyczny punkt widzenia. Termin ten,<br />

choc w odniesieniu do Hoppera ryzykowny, wskazuje jednak rna jednll<br />

istotnll cech ~ tego malarstwa: unika one skrajnoSci i podobnie jak widzenie<br />

klasyczne zawiera jaklls pelni~ rzeczywistosci niezdeformowanej, mogllcej<br />

podlegac interpretacji na r6Zne sposoby. ,<br />

Jednym z ciekawszych odczytan tego malarstwa jest tekst I.T. Soby'ego,<br />

zamieszczony w katalogu wystawy "Realizmy 1919- 1939" w Centrum<br />

Pompidou w Paryzu. Zwracaj~c uw ag~ na bezczasowosc czy raczej<br />

zatrzymanie czasu w malarstwie Hoppera, krytyk porownuje je do<br />

obrazow Giorgio de Chirico. "Obaj malarze - pisze Soby - Sll podobni<br />

w ich sposobie pojmowania moZliwoSci dramatycznych, jakie oferuje<br />

nieruchomy czas. Malarstwo Chirico uwydatnia a tmo sfer~ zagrozenia,<br />

sugeruje nieuchronnll katastrof~, podczas gdy malarstwo Hoppera odkcywa<br />

atmosfer~ metafizycznll." Interpretacja ta wydaje mi si~ najbliZsza<br />

wlasciwego odczytania tej tworczosci.<br />

Jd li wyjsc od kategorii realizmu jako roboczego zalozenia dla dalszych<br />

rozwazan przy analizie malarstwa Hoppera, latwo spostrzec, Ze kaMe<br />

dalsze jej zaw~zenie i uscislenie napotyka na trudnoSci. Czy obrazom tym<br />

moma przypisac rodzajowosc, narracyjnosc, regi onalizm, ekspresj{:, tendencje<br />

spoleczne? Zadne z tych okrdlen nie przylega scisle do rzeczywisto­<br />

Sci obrazow Hoppera, choc ona, niczym realnosc wyzszego ~d u, zdaje si~<br />

je wszystkie w sobie zawierac. Hoppera ni e interesuje estetyzujllca ekspresja<br />

pejzazu fowistow, odlegly jest takze od rodzajowosci i specyficznego<br />

regionalizmu innych amerykanskich realistow pierwszej polowy wieku, jak<br />

Charles Burchfield, Jack Levine, Thomas Hart Benton, John Sloan,<br />

George Bellows. Rodzaj niepokoju i napi {:Cia, jakim emanujll jego plotna,


ZDARZENIA - KSIJ\ZKI - LUDZIE<br />

129<br />

daleld jest od pochopnej krystaIizacji w postaci ekspresyjnego przerysowania,<br />

metafizycznej symbolild w stylu Chirico, czy romantycznej metaforycznosa<br />

Ben Shahna. To malarstwo w sposob zadziwiaj,!cy omija latw'l<br />

kana liza cj~ naszych estetycznych wyobraien 0 swiecie. Ten opor, jald<br />

nieprzenikniona rzeczywistose obrazow H oppera stawia kwalifikuj'lcym<br />

kategoriom estetycznym, jest czyms sklaniajllcym do zastanowienia. Chcialoby<br />

si~ przy ieh okreSleniu uiye takieh terminow jak czystosc, asceza<br />

widzenia, prawda przedstawienia, Ieez one rowniei przez cz ~ste uZycie<br />

stracily sWll znaezeniowll nosnose. Rzeczywistose tego malarstwa objawia<br />

si~ odbiorcy jako realn osc oczyszczona z przypadkowosci i przerysowan<br />

obserwaeji , jako istnienie sarno w sobie, bez zb~nych okreSlen, niezmienne<br />

i oczywiste w swym peInym intensywnosci, nieruehomym trwaniu. Artysta,<br />

oczyszczajllc swe widzenie z prawd cZllstkowych i rezygnuj'lc z bocznych<br />

saeiek estetyeznej deformacji, ukazuje poprzez fragmenty miasta, krajobrazy<br />

prowincji i zatopione w nich istnienia ludzkie byt jako tald ,<br />

realnose b ~dllea poza przymiotnikami i kategoriami, wydobywa jej "takose"<br />

i oczywist'l jedynosc.<br />

W trudnym docieraniu do istoty tych obrazowych przedstawien moie<br />

bye pomocnll pewna paraJela. Ten typ postrzegania bliski jest widzeniu<br />

swiata w metafizycznej, religij nej kon templacji, Ided y umysl oczyszczony<br />

praklykami medytaeyjnymi stara si~ uj,!e rzeczywistosc w jej najpelniej ­<br />

szym ontologieznym wymiarze, bez przypad kowosci emoejonalnych i menlalnych<br />

znieksztalcen. Mam tll na mysli przede wszystkim trad ycj~<br />

medytaeyjn,! buddyjskll, a szczegolnie buddyzmu Zen, gdzie nacisk poloiony<br />

jest nie tyle na "przeiycie religijne" , ile na wyostrzenie on tologicznej<br />

swiadomosci. Rodak Hoppera, Thomas Merton, mistyk, mnich trapista,<br />

pisarz i znawca buddyzmu Zen, tak okreSla istot~ tej reIigijnej tradycji:<br />

"Moina by powiedziee, ie Zen jest ontologicznll swi adomosci'l czystego<br />

bytu poza podmiotem i przedmiotem, bezposrednim uchwyceniem bytu<br />

w jego »takosci« i »byciu w ten sposob«" (Mistyey i mistrzowie Zenu,<br />

Krakow 1990). Cechll tej swiadomosci i metod ,! dla jej uzyskania jest<br />

wywiklanie si~, uwolnienie umyslu z lancucha dualistycznych opozycji<br />

w rodzaju: cialo i d uch, pustka i peinia, podmiot-przedmi ot, by wkroczye<br />

w stan, w ktorym opozycje te przestaj'! jui istniee i znajduj,! swe ujscie<br />

w metafizycznej Jedni, ktora moie bye nazwana picrwotnym umyslem,<br />

sunjatq, pustkll, ni rwan'!. W tym stanie swiadomosci swiat nie przestaje<br />

istniee, leez przeciwnie, istnieje intensywniej, przeSwietlony promieniarni tej<br />

wyostrzonej swiadomosci ontoiogicznej, odzyskuje swoj wlasciwy sens,<br />

pe!n i ~ by tow,!, poza ktorll przeswieca perspektywa metafizyczna.<br />

Wydaje si~ , ie w niektorych, rzadldch zresztll, wypadkach (poza<br />

Hopperem narzuea mi si~ tu jeszcze jedno wielkie nazwisko: Vermeer van<br />

Delft) w sztuce dokonuje s i ~ proces podobny, anaJogiczne oczyszczanie<br />

artystycznej wi zji z roinego typu mentalnych i estetycznych deformacji,<br />

przerysowan i skrajnosci, by osillgn~e nieslychanie dobitny, istniej,!cy<br />

'" trieJkll silll obraz swiata, jedyn y i niepowtarzalny.


130 ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />

Nasuwa si~ tu jeszcze spostrzezenie, ze skupienie widzenia i powaga<br />

wizji Hoppera majll w sobie cos z ducha protestanckiej surowosci<br />

i ograniczenia. Warto zwr6cie uwag~, ze kraj artysty, jego najbliisza<br />

ojczyzna, miejsce urodzin i zamieszkania to stany Massachusetts i New<br />

York, najbardziej purytanski region Stan ow Zjednoczonych. Byly one<br />

takie ojczyznll innej urzekaj,!cej dyskrecj,! i powsciqg\iwosci,! artystki,<br />

poetki Emily Dickinson. Bior,!c pod uwag~ popularnosc i ekspansj~<br />

buddyzmu Zen w Stanach Zjednoczonych po drugiej wojnie mozna, na<br />

zakonczenie tych rel1eksji i jako ewentualne preludium do dalszych<br />

rozwazan, zastanowie si~ nad pokrewienstwem duchowym tych dwoch<br />

religijnych tradycji.<br />

Stanislaw Primus<br />

LOUISA DUPRE <br />

SUMMA FILOZOFII RELIGII <br />

• Louis Dupre, Illny wymiar. Fi/azaJia religii, przel. S. Lewandowska,<br />

Wydawnictwo <strong>Znak</strong>, Krakow 1991, wyd . I, ss. 488<br />

Religia zdaje si~ bye zjawiskiem tak istotnie zwi'!zanym z ludzkirn<br />

zyciem, tak wszechstronnie obecnym w romych wymiarach kultury<br />

(zwlaszcza sztuki, moralnosci czy obyczajowosci), ze w swiadomosci<br />

czlowieka zatraca swoj,! odmiennose, staj,!c si~ czyms powszednim i zwyklym.<br />

Tej powszedniosci jednakze nie towarzyszy bynajmniej gruntowna<br />

swiadomose, czym rzeczywiscie jest religia i jakie posiada znaczenie dla<br />

czlowieka. Na pytanie to usiluje odpowiedziee Louis Dupre w omawianej<br />

wlasnie ksi,!zce, staraj'lc sit: odkrye, czym jest wiara dla czlowieka<br />

reiigijnego, a zarazem "ustalie, co w fenomenie religijnym jest stale, a co<br />

przejsciowe" (ss. 12-13). W podtekscie jawi si~ pytanie bardziej konkretne,<br />

dotycz'!ce wspolczesnej mentainosci, a mianowicie, co dzis wnosi (b'ldZ<br />

moze wnosie) religia do zycia ludzkiego? ezy jest tym, co nadaje mu<br />

ostateczny sens, integruj,!c wszystkie wartoSci, czy tez stanowi jedn,!<br />

z wartosci, ktorll- obok np. sztuki, nauki czy techniki - moma wybrae lub<br />

odrzucie? Waga problemu religii jest dzis swoistym "znakiem czasu",<br />

przejawiaj,!cym si~ zarowno w szeroko rozpowszechnionym ateizmie (az do


W AR ZENIA - KSIJ\ZKI- LUDZIE<br />

131<br />

teologii smierci Boga wlqcznie),jak tez powstawaniu setek nowych sekt czy<br />

grup religijnych, w ktorych ludzie szukajq ostatecznego sensu r::zy wartosci.<br />

Czymze wi~ jest religia i co moze r::zlowiekowi ofiarowae?<br />

Odpowiadajqc na to pytanie Dupre odrzuca zarowno analizy etymologiczne<br />

slowa "religia" (opierajq si~ one na przesqdzie, Ze pierwotne<br />

znaczenie terminu daje adekwatny opis jego desygnatu), jak tez historyczne<br />

opisy i porownania istniejqcych i minionych religii (mogq one zaznajomie<br />

z roi:norodnosciq typow religii, nie pozwalajq jednak od krye jej istoty). Nie<br />

ludzqc si~ co do mozliwosci podania jakiejkolwiek defrnicji religii (choeby<br />

z racji zlozonosci zjawiska), Dupre stara si~ uchwycie jej istot~ poprzez<br />

analiz~ rcJigijnego wymiaru ludzkiego zycia. Centralnq wi~ kwesti q jest<br />

zagadnienie struktury i znaczenia ludzkich doswiadczen religijnych i ich<br />

relacji do pozostalych struktur czy wymiarow egzystencji.<br />

Sednem doswiadczenia religijnego jest dostrzeienie dwuaspektowoSci<br />

swiala, a mianowicie sfery sacrum i sfery profanum. Odroi:nienie to,<br />

konstytutywne dla postawy religijnej jako takiej, nie jest dosl~pne czlowiekowi<br />

wprost i bezposrednio, lecz zostaje mu objawione. Objawienia tego<br />

nie nalei:y rozumiee jako czysto subiektywnej ekspresji ani tym bardziej<br />

kreacji przez czlowieka sacrum, jest one bowiem zdolnokiq dostrzegania<br />

pod powierzchniq zwyklych przedmiotow lub (cz~sciej) zdarzen dziejowych<br />

- ' gl~bszego, transcendentnego wymiaru. Czlowiek religijny rna swiadomose,<br />

ze w akcie wiary nie k re uj e, lecz z as t aj e obiektywnq, niezaleznq<br />

od niego sakralnq rzeczywistose. Praktycznie kazde zjawisko moZe stae si~<br />

swoistq teofaniq, objawiajqcq (lub lepiej: w ktorej objawia si~) to, co boskie<br />

i swi~te. Czlowiek nie uzyskuje tu oczywiscie nowej wiedzy, nowych<br />

informacji 0 swiecie w postaci okreslonych twierdzen, lecz doswiadcza<br />

innego wymiaru swiata i swego zycia. Dotychczas traktowany jako zwykly,<br />

dany przedmiot staje si~ symbolem tego, co transcendentne, co wzywa do<br />

czci i szacunku. Sam ten przedmiot nie jest oczywiscie swi~tym , Bogiem,<br />

lecz'tylko narz~zicm objawienia.<br />

Rodzi si~ jedna k podstawowe pytanie: jak to, co swi~te, boskie,<br />

calkowicie transcendentne, moze objawie si~ poprzez to, co zwykle,<br />

SkOllczone, bezposrednio dane? Dalej zas, skoro objawienie rna najcz~kiej<br />

charakter dziejowy, dokonuje si~ bowiem poprzez ciqg zdarzen historycznych,<br />

jak moze bye trwale i ostateczne? To, co historyczne, jest przeciei:<br />

zmienne, r::zasowe, objawienie natomiast powinno bye raz na zawsze dane<br />

i powszechnie, ponadczasowo obowiqzujqce. OtM, jak stwierdza Louis<br />

Dupre, objawienie lego, co transcendentne w tym, co empiryczne i skonr::zone,<br />

nigdy nie moze bye adekwatne i peine, lecz zawsze tylko fragmentaryczne,<br />

ostatecznie stawiajqce czlowieka wobec nieprzeniknionej tajemnicy.<br />

Dziejowose zas objawienia to po prostu kolejne, nieustannie dokonywane<br />

przez czlowieka reinterpretacje jego egzystencji w swietle<br />

konkretnych warunkow, w jakich przyszlo mu zye, a wi~ wypelnianie<br />

znaczen nieskonczonej w swych odniesieniach i trekiowym przeslaniu<br />

tcofanii, symbolu sacrum.


132 ZDARZENIA - KSlJ\2:Kr - LUDZIE<br />

Jest przy tym oczywiste, Ze zrozumienie przekazu objawienia, dojrzenie<br />

gl~bszego, transcendentnego wymiaru czynow i zdarzen, wymaga wi ary,<br />

tylko bowiem w niej i poprzez nil! odslania si~ to, co boskie. "Jedynie wiara<br />

dostarcza klucza otwierajl!cego transcendentne znaczenie tego, co objawione.<br />

Ona jedna odd ziela transcendentnl! treSc od immanentnej postaci,<br />

w ktorej si~ midci" (s. 225). "W opowieSciach ewangelicznych cuda Jezusa<br />

Sl! przedstawiane jako bezposrednio zalezne od wiary naocznych swiadkow<br />

do tego stopnia, ze Jezus nie moZe zdzialac cudu tam, gdzie nie rna wiary"<br />

(s. 281). Wiara jednak nie jest wiedzl!, bezposrednil! wizjl! tego, co<br />

transcend en tne. P o mi~zy czlowiekiem a Bogiem istnieje przepasc poznawcza,<br />

niemozliwa do przezwyci~zenia. "Paradoksem aktu wiary jest to, ze<br />

stwierdzaj~c, iz przepasc jest nie do pokonania, przerzuca przez nil! most".<br />

Objawienie tego, co boskie, musi jednak zostac przez czlowieka<br />

w jakims przynajmniej stopniu zrozumiane i zwerbalizowane, inaczej<br />

bowiem przestaloby micc dla niego jakikolwiek sens. Stl!d tez, mimo<br />

mrokow otaczajl!cej tajemnicy, wiara d'lzy do zrozumienia, do cz~sci owej<br />

choeby wiedzy, co wyjasnia obecnosc elementow gnostycznych w wielu<br />

religiach. Bez zrozumienia i artykulacji wszelka postawa religijna skazana<br />

bylaby ostatecznie na zamarcie. JednakZe narz~ziem " racj on ali zacji"<br />

objawienia nie jest i nie moze bye poznanie czysto poj~iowe , dyskursywne,<br />

lecz symboliczne. Symbol bowiem ,jest jedYl1 ym sposobem, w jaki umysl<br />

przekracza to, co czysto empiryczne" (s. 130). Tylko symbole przeciez Il!c~<br />

w sobie obiektywne odniesienie do czegos poza nimi, niesk onczon ~<br />

pojemnosc znaczen i subiektywne zaangazowanie interpretujl!cego je<br />

podmiotu.<br />

Objawienie si~ Boga jednakze nie tylko ods!ania inny wymiar rzeczywistosci,<br />

lecz rowniez ukazuje czlowiekowi jego w!asnl! znikomosc i grzesznose,<br />

powodujl!ce przepasc mi\!dzy nim a Bogiem, :hOdlem zycia. Swiadomosc<br />

ta rodzi poczucie winy, zarazem jednak potrzeb~ przezwyci~ zenia<br />

obecnego stanu odtrqcenia, potrzeb~ zbawienia. Religia wi~ z jednej<br />

strony ujawnia czlowiekowi trawil!ce go zlo w calej jego ponurej rzeczywistosci,<br />

z drugiej dostarcza na Hie lekarstwa w postaci nadziei zbawienia. To<br />

ostatnie nie polega oczywiscie tylko na uwolnieni u od popelnionych win<br />

(przywraca bowiem czlowieka jego prawdziwej istocie, stanowiqc spelnienie<br />

jego istniel'ja). "Przez ponownq integracj~ z sacrum cz!owiek<br />

przywraca takze harmoni\! z sobq samym i resztl! stworzenia" (s. 344).<br />

Nadzieja zbawienia nie redukuje si~ tez d o czysto ziemskiego pos t~pu czy<br />

zaprowadzenia idealnych warunkow zycia w obecnym swiecie (moZliwe jest<br />

one bowiem tylko dzi\!ki pelnej jednosci z sacrum po smierci, nawet jeZeli<br />

jego zadatki czy przedsmak Sl! juz widoczne i przynajrnniej niektorym<br />

dost\!pne np. w doswir.dczeniach mistycznych).<br />

Jak z powYZszego widae, wybitnie niewystarczajqce Sq definicje religii.<br />

traktujqce jl! jako pewien element kultury czy zycia spo!ecznego, nie<br />

. zamyka si\! ona bowiem w wymiarach instytucjonalnych, doktrynalnych<br />

czy prawnych. U jej zrodel znajduje si\! gl\!boko odczuwana przez


ZDARZENIA - KSIi\ZKI - LUDZIE<br />

133<br />

ezlowieka potrzeba nadania ostatecznego sensu swemu zyelU poprzez<br />

integraej~ nie tylko dzialan ezy wartoSci, lecz ealosci swego doswiadczenia,<br />

a takie odzyskania jednosci z ostatecznymi korzeniami swego istnienia,<br />

a mianowieie Bogiem. Ostatecznie wi~c religia to nie osobna wartose czy<br />

sfera iycia obok innyeh wartosci, leez to, co przenika wszystkie sfery<br />

ludzkiej egzysteneji. Nie daje ona Scisle teehnieznyeh odpowiedzi, co i jak<br />

ezyni c w konkretnej sytuaeji, ukazuje jednak ealosc iycia w transcendentnej<br />

perspektywie. "Aktywnosc religijna nigdy nie ogranieza si~ do poszezegolnyeh<br />

wartosci ezy punktow widzenia. Stanowi ona calkowitll<br />

wartosc iycia i jego ostateczne znaezenie. Na swoim najwyiszym poziomie<br />

nie toleruje rown yeh sobie" (s. 20). I tylko jako taka, w taki sposob<br />

rozumiana i przede wszystkim przeiywana przez ezlowieka, moie przetrwac,<br />

poniew~i, jak konkluduje Dupre, "prawdziwa religia nigdy nie jest<br />

rzeczywistoscill »dodatkow'l« - jest ona g!~bi'l, ostatecznym wymiarem<br />

t ego , eo j est" (ss. 36a-361). Stanowi ona, na koniec, wyniesienie<br />

ezlowieka; ukazuje mu wprawdzie jego slabosci (dzi~ki ezemu uwalnia go<br />

od pyehy i samoubostwienia), zarazem jednak stawia mu wymagania<br />

i obiecuje speinienie llajg l~ b szyeh nadziei.<br />

Na tej jednak konstataeji fil ozof religii zm uszony jest poprzestac;<br />

analiza sensu religii, jak postrzega go i doswiadeza ezlowiek religijny, nie<br />

ufl owainia do dalszyeh wnioskow. Tym samym jednak moie najbardziej<br />

istotne i intryguj'lce pytanie - ezy religia jest prawdziwa? - musi pozostae<br />

bez od powied zi. Filozof, co bardzo slusznie podkrdla Louis Dupre, nie<br />

moze stwierdzic, jakie jest rzeezywiste i ostateezne irodlo religii, tzn. ezy<br />

jest ona rzeezywistym objawieniem obiektywnie istniej'lcego Boga, czy<br />

tylko ludzkim sposobem istnienia i doswiadczania swiata. Tym bardziej tei<br />

nie moie stwierdzic, czy nadzieja zbawienia oferowana przez religi~ moie<br />

byc kiedykolwiek urzeezywistniona, ani tei ktora z faktycznie istniej'lcych<br />

religii najbardziej adekwatnie ukazuje to, co transcendentne. Z tego tei<br />

powodu nie moie wyrokowae 0 przyszlosci Uaki b¢zie los religii) ani tym<br />

bardziej 0 powinnoSci (ktora i ezy w ogole ktorakolwiek z religii winna bye<br />

uznana za powszechnie obowi'lzuj'lC'l). Problem ow tych nie moina rozstrzygn'lc<br />

nawet w przybliieni u, np. oceniaj'lc i waz'lC " owoce" poszczegolnyeh<br />

reli gii b'ldz postaw ateistyezn yeh, ewentualne bowiem dobro lub z10<br />

zrodzone przez okrdlonyeh ludzi nie moie bye sprawdzianem prawdziwo­<br />

Sci lub falszywosci ich wiary.<br />

Ostatecznie wi~c kaidy skazany jest sam na podj~ cie ryzyka wiary lub<br />

niewiary, tej lub innej wiary. Nie jest to skok w absurd czy absolutnll<br />

ciemnose, przeciwnie, jest to najcz~sciej przejseie do jasnosci lub przynajmniej<br />

mniejszego mroku. Ta jasnosc jednakie zawsze jest zagroiona;<br />

gasnie w ehwilach zW'ltpien, odnawia swoj blask w chwilach pewnosci.<br />

Waine jest przy tym jedno, to mianowicie, by czlowiek tak religijny jak<br />

niereligijny byl swiadom, ie jego wybor, jego przeiywanie i interpretacja<br />

swiata wykraczaj'l poza to, czym swiat sam z siebie jest, przekraczaj'l wi~<br />

empiryeznie j racjonalnie dane (i kontrolowalne) przeslan ki. Jak pisal autor


134 ZDARZENIA - KSIA2:KI- LUDZIE<br />

lnnego wymiaru: "Dlaczego czlowiek ten (czlowiek religijny - I.Z.)<br />

odczuwa potrzebtr skierowania sitr ku innej sferze na podstawie doswiadczeo,<br />

ktore same z siebie nie uzasadniajq takiego przejscia? Nie mam innej<br />

odpowiedzi nii: ta, ie niektorzy ludzie w niewytlumaczalny sposob<br />

owladnitrci Sq dqieniem do przekroczenia granic czystej empirycznoSci.<br />

Inni nie. Obiektywnie moie to wygiqdae na kwestier wyboru, ale wybor jest<br />

tak silnie zalezny od natury podmiotu, ze bye moze podstawowa opcja nie<br />

jest w ogole wyborem. W kaidym razie ci, ktorzy wybierajq wiartr,<br />

potrzebujq, jak sugeruje Jaspers, bezwarunkowej zasady sensu. Sam<br />

dynarnizm istnienia prowadzi ich w kierunku transcendencji. Dla innych<br />

zaden krok w ter stroner nie moze bye racjonalnie uzasadniony" (s. 31 ).<br />

Odpowiedz ta nie sUbiektywizuje religii, nie red ukuje jej do czysto<br />

osobistego wyboru czy orientacji iycia. Wskazuje jednak, ie ostateczna<br />

odpowiedz naleiy do wiary. Filozofia religii bowiem nie jest w stanie<br />

udzielie religii pozytywnego uzasadnienia.<br />

• • •<br />

Prezentowana tu ksi¥;ka w pemi zasluguje na miano "summy filozofli<br />

religii". Wbrew skromnej zapowiedzi jej Autora, nie jest ona bynajmniej<br />

tylko wprowadzeniem (s. 12) w skomplikowany gqSZCZ zagadnieo zwiqzanych<br />

z religiq, lecz Iqczy w sobie encyklopedycznq wprost wszechstronnose<br />

z glerbiq i wnikliwosciq analizy poszczegolnych problem ow. Z jednej witrC<br />

strony stanowi kompendium wiedzy mOMce z powodzeniem sluzye jako<br />

akademicki podrtrCznik z zakresu fllozofii religii (co zaznaczone zosta!O jui<br />

poniek'l:d w podtytule polskiej edycji, znacznie odbiegajqcym od podtytulu<br />

angieiskiego - A Search for the Meaning of Religions Altitudes), z drugiej<br />

prezentuje rozmaitose podejse do analizy zagadnienia religii, ukazujqc ich<br />

fundamentalne trudnosci i ograniczenia. Na szczegolne podkrdlenie<br />

zaslugujq tu rozlegle analizy mistycyzmu (z uwzgi¢nieniem zarowno<br />

rnistycyzmu Wschodu jak i Zachodu), j~ zy ka reiigijnego, Objawienia, aktu<br />

i postawy wiary, pojercia stworzenia, kwestii zia, imion Boiych, itd. Mimo<br />

obfitego materialu dokumentujqcego poszczegolne wywody, czytelnik jest<br />

czersto informowany 0 tym, co jest tylko hipotezq bqdz nawet osobistym<br />

przypuszczeniem Autora i co tym samym wymaga osobnych studiow.<br />

Dodatkowq wartose posiadajq przypisy, w ktorych Autor anonsuje<br />

i omawia wainiejsze pozycje bibli ograficzne, istotne dla danego tematu,jak<br />

tei indeks osobowy i bardzo bogaty indeks rzeczowy, niezwykle ulatwiajqce<br />

korzystanie z pracy.<br />

Poza wartosciami scisle naukowymi, ktorych nie sposob przecenic,<br />

ksiqika posiada rowniei duze znaczenie dla samoswiad omoSci religijnej<br />

czlowieka. Stawiajqc problem sensu religii, Louis Dupre unika przy tym<br />

jakichkolwiek ocen, tak aprobujqcych, jak poterpiajqcych jakqkolwiek<br />

postac religii czy ateizmu. Ta rezygnacja z podpowiadania czytelnikowi<br />

latwych i pozbawionych dostatecznego uzasadnienia odpowiedzi, czyni


ZDARZENIA - KSlJ\ZKI - LUDZIE<br />

135<br />

z ksiqzki rzeczywiste zaproszenie do osobistego przemyslenia i uporania si~<br />

z problemem religii ("innego wymiaru").<br />

Obok Gedynie przykladowo) wyliczonych tu zalet ksiqzki, niech wolno<br />

b~zie wskazae na jeden, chociaz dosye istotny jej brak, a mianowicie<br />

nieobccnosc jakiejkolwiek noty 0 Autorze w postaci wst~pu, poslowia cry<br />

choeby wzmianki na okladce. Brak to tym dotkliwszy, Ze Louis Dupre<br />

nalei:y do raczej malo znanych i rzadko cytowanych w Polsce autor6w,<br />

a wydal przeciez takie m.in. pozycje, jak The Philosophical Foundations of<br />

Marxism (New York 1966) czy Kierkegaard as Theologi£ln (New York<br />

1963). Nalezaloby wi~ wyrazie nadziej~, ze wspomniany brak zostanie<br />

usuni~ty w drugim wydaniu ksiqzki. Chociaz z zalem nalezy stwierdzie, ze<br />

Inny wymiar ukazuje si~ w Polsce dopiero w niemal dwadzidcia lat po<br />

edycji angielskiej, polskie wydanie ksiqzki Louisa Dupre naIezy przyjqe<br />

z ogromnq radosciq i wyrazami wdzi~cznosci dla wszystkich, kt6rzy do<br />

tego wydarzenia w jakikolwiek spos6b pozytywnie si~ przyczynili.<br />

Ireneusz Ziemin.ski<br />

STRYJKOWSKI <br />

• Ocalony na Wschodzie. Z Julianem Stryjkowskim rozmawia Piotr<br />

Szewc, Les Editions Nair sur Blanc, Montricher 1991, s. 280<br />

W staroi:ytnosci pisano rozmowy zmar/ych. Byl to gatunek przesmiewczy<br />

i polemiczny: dopuszczeni do glosu gdzies w zaswiatach bohaterowie<br />

ujawniali prawdy niewygodne i skrywane za zycia, m6wili smialo, choe<br />

i rue spieszqc si~, bo nie ponaglala ich doramose. Nic dziwnego, ze gatunek<br />

ten podchwycili ludzie Oswiecenia, kt6rym odpowiadalo takie polqczenie<br />

filozoficznej dysputy z polemikq, obalajqcq r6Zne aktualne wm6wienia<br />

i poj~ia przeczqce zdrowemu rozsqdkowi. Ci "zmarli" na pewno nie pili<br />

wody letejskiej, pami~e mie1i wyjqtkowo dobrq.<br />

Wsp61czdnie gatunek rozm6w (z zyjqcymi) pojawil si~ wraz z rozpowszechnieniem<br />

magnetofonu reporterskiego. Ale rzqdzqce tym gatunkiem<br />

regu/y wcale nie Sq tak bardzo dalekie od antycznych. przede wszystkim,<br />

zeby udzielie wywiadu-rzeki, trzeba bylo wczdniej miee cos do ukrycia.<br />

Najlepiej jdli jest to jakis skomplikowany politycznie fragment biografii,<br />

alba tez fakty dajqce wrazenie spojrzenia za kulisy nieznane dotqd<br />

publicznoSci. W razie braku czegos do ukrycia a nast~pnie nadaj,!cego si~<br />

do ujawnienia, moma przypomniee fakty znane, ale w opinii wywiadowa­


136 ZDARZENIA - KSIJ\1:KI - LUDZIE<br />

nego i wywi aduj~cego nie dose pami~tane. Poniewaz proi:nose nie zna<br />

granic, wszystko wlasciwie moze bye "nie dose". Tyle teoria.<br />

Historia gatunku rozmow nagrywanych na magnetofon jest bardziej<br />

skomplikowana. Ma on bowiem swoje dziela znakomite i i:en uj~c~<br />

pr zeci~tnose d zienni karsk~. Nalez~ do niego zarowno utwory wybitne,<br />

st oj ~ce na pograniczu literatury pi~knej i reportazu, jak i ksi'lzki, i:e tak je<br />

okreSl~ , jednorazowego uzytk u, rodzaj papki bez wlaSciwoSci. Ksil!zki<br />

takie robi si~ bowiem bardzo la two albo bardzo trudno, jednym wystarcza<br />

magnetofon i ch~tny rozmowca 0 chwytliwym nazwisku, inni musz~ miee<br />

koncepcj ~, doskonale przygotowanie i jeszcze cos, iskr~ talentu. Klasyk~<br />

gatunku jest niew ~t pliwie Moj wiek, chociaz historia jego powstania rozni<br />

pami~tnik mowiony Aleksandra Wata od p6Zniejszych wywiadow- rzek. Dla<br />

ci~zk o chorego autora rozmowy z Czeslawem Miloszem byly jedyn'l szans~<br />

utrwalenia wspomnien. Form~ rozmowy z Markiem Edelmanem rna<br />

ks i~z k a tak wybitna jak Zdqi yc przed Panem Bogiem Hanny Krall.<br />

W blizszych nam czasach ujawnianie tajemnic, publiczne wyznania i prostowanie<br />

zyciorysow staly si~ tak cz~ste, ze i gatunek rozmow-ksi~zek bardzo<br />

si ~ upowszechnil. NaleZ~ do niego pozycje tak waine jak Oni Teresy<br />

Toranskiej i Hailha domowa Jacka Trznadla, tak poczytne jak Wiara i wina<br />

Jacka Kuronia i cala seria oficyn y BGW, ktora rozpo cz~la si~ od publikacji<br />

rozmow lanusza Rolickiego z Gierkiem, a konca nic widae. luz sarno takie<br />

wyliczenie tytulow, ktorych jest znacznie wi ~ej i kaZdy wymienilby je<br />

z pami~ , bo byw aj ~ obiektem dose agresywnej reklamy, uswiadamia, Ze to<br />

gatunek wcale roi:norodny. S'l wywiady z j edn~ o sob~, kre uj ~ce j~ na swego<br />

rodzaju " gwiazd ~", Sl! wywiady dem askuj~ce i skladanki, ktorym przyswieca<br />

wspolny temat. Czasami nawet taka skladanka przekszta!ca si~ w zr~zny<br />

montaz, jakim by!a Konspira. Rzecz 0 podziemnej "Solidarnosci" Macieja<br />

Lopinskiego, Marcina Moskita i Mariusza Wilka.<br />

Z gatunkiem tym wi'lze si ~ wstydliwy jakby i rzadko podnoszony<br />

wprost temat. lest to pewna dominacja wywiad uj 'lcego nad wywiadowanym<br />

. Ten pierwszy moze nie p rzekr~cie ani s!owa i niewiele dodae od<br />

siebie, ale to do niego nalezy panowanie nad konstrukcjl! ca!osci, dobor<br />

tematow i selekcja nagranego materia!u. Cz~sto przychodzi 'z gotow~ te~ ,<br />

ktorej potwierdzenie chcialby znalde u naiwnego w swej otwartoSci<br />

rozmowcy. "Robienie go w konia" to jeden z wariantow modelu demaskatorskiego,<br />

na drugim biegunie stoi otwarte lizusostwo. Stosunki mi¢zy<br />

rozmowcami s~ rownie skomplikowane, co zwykle mi~dzy partnerami<br />

dialogu, wp !ywaj ~ na nie czynniki psychologiczne, jak temperament, na<br />

rowni z przewidywanymi oczekiwaniami odbiorcow, czyli pewnym nie<br />

sformu!owanym, lecz wyrainym zam6wieniem na okrdlony temat.<br />

Ocalony na WscllOdzie, ksi'lzka rozmow z 1ulianem Stryjkowskim,<br />

przeprowadzonych przez Piotra Szewca, nie jest obci~zona wad ami<br />

gatunku, do ktorego s i~ zalicza. Nie rna w niej minoderii, sensacyjnosci<br />

i dziennikarskich chwytow w~ t pliwej jakosci. Nie posiadaj ~c tych wad , nie<br />

rna jednak rowniez i tego rodzaju zalet, jak ujawnianie owych "ukrytych


pcawd", odklarnywanie jakis fcagmentow biogcafii, wycaina polernicznosc.<br />

Jest kshtzkll dose e1itacnll, rodzajern wywazonego kornentarza dla rnilosnikow<br />

twocczo sci Stcyjkowskiego. Poniewaz sarna siebie wsrOd nich<br />

chcialabyrn urnieScie - nie czy ni ~ z tego zarzutu.<br />

Gatunek rozmow powstal i stal si~ populacny nie tylko na skutek<br />

rozpowszechnienia magnetofonow, ktore sprawily, ze napisanie takiej<br />

ksillzki jest stosunkowo latwe. Wystarczll dwie ch~tne do rozrnow osoby<br />

i troch~ przygotowan; "rozmawianie" jest latwiejsze niz pisanie wspomnien,<br />

ktore jest pczeds i ~wzi~ciem :i:mudnym i wymagajllcyrn duzo czasu<br />

i sarnozaparcia. A nawet pisarskich zdolnosci. Populacnosc cozmow, tak<br />

rosnllca w ostatnich 10 latach, willze si~ scisle z ich rewindykacyjnyrn<br />

charakterem, z koniecznoscill przewartosciowan i zmian roznych utrwalonych<br />

a falszywych pogilldow, z potczebll uporania si~ z problernern<br />

"bialych plam".<br />

Stryjkowski nie musial poddawae swojej biografii zabiegowi odklamywania.<br />

Nie dlatego, zeby byla ona pozbawiona drazliwych fcagmentow, do<br />

ktocych nalezy przedwojenne komunizowanie, pobyt w okupowanym pczez<br />

Acmi~ Czerwonll Lwowie i praca w "Czerwonym Sztandarze", a potem<br />

w wydawanej w Moskwie pod patronatem ZwillZku Patriotow "Wolnej<br />

Polsce". Stryjkowski trudne zadanie przewartoSciowania wlasnej biografii<br />

wykonal sam. Opisal pcoces odchod zenia od komunizrn u (w Wielkim<br />

strachu i w To samo, ale inaczeJJ i odnalazl w swojej tworczoSci drog~<br />

powrotu do wlasnego dziedzictwa, spadku iydowskiej przeszloSci. Rozmowy<br />

z Piotrem Szewcem mogll bye jedynie potwierdzeniem tarntych,<br />

do konanych w samotnosci i udokumentowanych tworczoScill, wyborow.<br />

Rozmowy nie Sll wi~ przyprawione dziennikarskll sensacjll, zgodnie<br />

z ktorll liczy si ~ tylko "pierwszy raz". Nie jest to "rewelacja" ani tym<br />

bardziej "sensacja" w tyrn sensie, jaki tym slowom nadaje rynek i komercjalne<br />

wym ogi. Zydowska przeszlosc, swiat galicyjski to najmocniejszy<br />

chyba rys tworczosci Stryjkowskiego. Rozm owy pozwalajll za to ustalic<br />

relacje mi ~d zy za pam i~t anym i znanym z autopsji a fikcj ll literackll,<br />

odwolujll si~ "do prawdy i ycia". Stawiajll pytanie 0 przeiycia autora,<br />

stosunek do tradycji , do bliskich, i d rog~ do polskosci. Mimo wielu<br />

wyjasnien, tajemnica poetyckoSci tego swiata pozostaje tajemnicll - jak<br />

przystalo na spraw ~ tak intymnll dla wyobraini pisarza.<br />

Trudno tei domagac si~ jakichs zdecydowanych wyjasnien dotyczllcych<br />

wyboru polszczyzn y, ktora byla przeciez w doswiadczeni u Stryjkowskiego<br />

jednym z wielu j~zyko w. l-Iebrajskie wi ersze mlodziencze, opisywanie<br />

swiata, ktorego naturalnym skladnikiem byl j~ zyk jidisz - i polska tworczosc.<br />

Sposob, w jaki 0 sprawie tej mowi Stryjkowski, rowniez tak nap rawd ~ nie<br />

sklada si~ na jej wyjasnienie. To zaledwie cillg okolicznosci sprzyjajllcych,<br />

pozwalajllcych na to, co tei z trudem daje si~ nazwac wyborern, bo nie<br />

kierujll tym swiadome zamiary i racjonalne rozs trzygni~ cia.<br />

Ksillika sklada si~ z kilk u rozdzialow zdecydowanie r6Znilicych si~<br />

nastrojem i problematykll. Dla "rasowego" dziennikarza taka niekoheren­


138 ZDARZENIA - KSIA:l:KI - LUDZIE<br />

cja bylaby zapewne bl~em w sztuce. Rzecz w tym, ze rozdzialy dotycZl!<br />

odmiennych okresow zycia. Doswiadczenie Stryjkowskiego jest bardzo<br />

rozlegle - od dziecinstwa, jeszcze jakby t roch~ w dziewi~tnastym wieku, bo<br />

w przeniesionych z niego strukturach kulturowych, przez syjonizm, potem<br />

doswiadczenie komunizmu, do wlasnej, osobnej pozycji pisarza polskiego.<br />

Od r ~b ny fragment rozmowy dotyczy Wloch i autentycznej miloSci do ich<br />

kultury. Tak bardzo zmienial si~ swiat i doswiadczenie Stryjkowskiego, i e<br />

wspomnienia sprawiajll wrazenie jakichS osobnych kawalkow. Dlugie Zycie<br />

to przywilej, ale i wyzwanie, i to wyzwanie wielokrotne. Inaczej niz Wat,<br />

Stryj kowski nie pretenduje do roli "swiadka wieku" , obserwatora historii,<br />

ktoremu dane jest poznae jej perfidi~. Szanuje swoje miejsce: zawsze t roch~<br />

z boku. Jego skomplikowany los potwierdza religijne doswiadczenie, ktore<br />

wed lug Stryjkowskiego zobowillzuje do pokory. Jdli pada pytanie 0 narodziny<br />

zla - odpowiedz nie dotyczy komunizmu, lecz zawiloSci Kabaly.<br />

Powrot do religijnego swiatopogilld u umoi:liwil Stryjkowskiemu opanowanie<br />

niecillgl ok i biografii. Totd na dob rll spraw~ Ocalony na Wschodzie<br />

to nie jest dobry tytul, choe zapowiada jeden z tematow ksillZki i to<br />

dose obszernie potraktowany. Jdli bowiem o calenie rozumiee roman ­<br />

tycznie, a proza Stryjkowskiego jest romantyczna, to prawdziwe ocalenie<br />

nie rna wiele wspolnego z przetrwaniem. Ani nawet z odrzuceniem<br />

komunizmu, choc jak wiadomo, co Stryjkowski powtarza, Zyd, kt6ry staje<br />

si~ komunistll, przestaje bye Zydem. Zeby wyrazic, czym jest ocalenie,<br />

trzeba by mistyki. I Stryj kowski daje poznae, jak bardzo go ona poci~ga.<br />

Wywiady Sll niewqtpliwie kopalnill autokom entarzy, ktore niejedno<br />

z tw6rczosci autora Glosow w ciemnosci wyjasniajll. Moje osobiste odkrycia'<br />

i zadziwienia wyniesione z L;:ktury Ocalonego na Wschodzie Sll rozproszone:<br />

nie do konca uswiadamialam sobie znaczenie trylogii biblijnej, kt6rq,<br />

uwazalam za slabszq, od powid ci galicyjskich, wolalam zawsze myslec<br />

o tomie amerykanskich opowiadan Na wierzbach nasze skrzypce, kt6ry<br />

bardzo cen i ~, niz 0 opowiadaniu 0 ostatniej milosci Michala Aniola<br />

Tommaso del Cavaliere - a przeciez oba te wlltki sll rownie wazne. Ta<br />

ksillzka to tr o ch~ jakby mala monografia, skomponowana na zasadzie<br />

"zycie i tw6rczose", a wi~c dose tradycyjna. Nie obciq,'zona za to<br />

dodatkowymi obsesjami in terpretatora, Piotr Szewc jest rozm6wCll taktownym<br />

i dyskretnym. Nie moma mu zarzucic ch~ci dominacji nad partnerem<br />

rozmowy; "zbyt dobre wychowanie" byloby przy innych zalozeniach<br />

przeszkodq,. Umie jednak zaznaczyc sw6j dystans ironill, zachowujq,c<br />

wlasciwy dia wieku i dorobku rozm owcy szacunek.<br />

KsillZka rna takze swoje smiesznosci, do kt6rych zaIiczam no t~<br />

wyd awcy na ostatniej, bardzo waznej reklamowo, stronie. Totez jej autor,<br />

zd aje si~ , zbyt doslownie potraktowal swoje zadanie ukrywajllc informacje,<br />

a wydobywaj~c komplementy, zresz t~ w ~ t pliwe. Rozmowc6w nazwal<br />

"Iiteratami" - Szewca "mlodym", a Stryjkowskiego "wielkim". Pod sumowanie<br />

owej noty brzmi: "W ten sposob ksztaltujll s i ~ w oczach czyteinika<br />

cechy dzisiaj bardziej znane wielkiego Iiterata, autora jednoczdnie Glosow


ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />

139<br />

w ciemnosci, Biegu do Fragala, Przybysza z Narbony i Wielkiego strachu."<br />

Domyslam si ~, co moie bye " cech ~ dzisiaj bardziej :man~ wielkiego literata",<br />

ale nie powiem, bo autor cos innego pewnie mial na (pokr~tnej) mysli.<br />

Wsrod roinych rozmow, te przeprowadzone z pisarzarni st a nowi~<br />

jakby osobny "poddzial" tego gatunku. Milosz rozmawial duio: z E w~<br />

Czameck~ (R enat~ Gorczyn s k~) oraz Aleksandrem Fiutem, za to G ombrowicz<br />

- niech~tni e , bo rozmowy z Dominique de Roux napisal sam.<br />

Egotysta, ni e chcial si ~ zgodzic z terrorem drugiej osoby. Stanislaw Lem<br />

i Tadeusz Konwicki rozmawiali z t ~ sam~ osob~ - Stanislawem Beresiem,<br />

ale nazywaj~q sit; inaczej, bo w Pol wieku czyscca rozm ow~ skrywa<br />

pseudonim. I s~ to tei zupelnie inne rozmowy, choc BereS nie naleiy do<br />

sluchaczy pokomych. Osobowosc pisarza ujawnia si~ w sposobach reakcji<br />

i w problem ~ tyce, choc tt;, do pewnego stopnia, okreSla jego partner.<br />

Wywiady z pisarzami to temat na sk o mplikow an ~ dy sertacj ~. Rozmowy<br />

Piotra Szewca Ocalony na Wschodzie daly pe wn~ sposobnosc do spotkania<br />

z 87-1etnim dzis pisarzem. Po Warszawie kr~iy bon mot Stryj kowskiego,<br />

kt6ry zapytany kiedys nied yskretnie "lie pan ma lat?" rnial odrzec "Ja?<br />

Tyle co wszyscy!" A wit;c powiedzmy, ie to nas I~czy .<br />

Anna NasiloHlska<br />

ABYPOZNAC <br />

SW.TOMASZA Z AKWINU <br />

• Battista Mondin, Dizionario encic!opedico del pensiero de San<br />

Tommaso d'Aquino Edizione Studio Domenicano, Bologna<br />

1991, s. 687<br />

Swi(!ty Tomasz z Akwinu, ktory przejq! dziedzictwo Ojcow, niew'ltpliwie<br />

zasluzyl na miano Doclor Divinilalis, bowiem teoiogi(!, wiedz(! 0 Bogu<br />

uznawano za "nauk(! bosk;}", iub - jak czynil to sam Tomasz - za " nauk(!<br />

swi(!l;} (sacra doclrina, por. STh. I.I a In). Z rown'l jednak SIUSZIlOsci'l<br />

T omaszowi przysluguje tytul "doktora czlowieczenstwa" (Doc/or Hum anilalis),<br />

a to ze wzgJ(!du na jego koncepcj(! czlowieka i ludzkiej natury rozumianej<br />

jako. subslancjalna jednosc duszy i ciala. W Summie le%gicznej oraz<br />

w innych dzielach wiele miejsca poswi(!cil on kwestiom dotyczllcym czlowieka<br />

(De homine), odwoluj;}c sil( przy ich wyjaSnianiu do podstawowych zalozen


140 ZDARZENIA - KSII\ZKI - LUDZIE<br />

i slruklur wiedzy 0 Bogu i umieszczajllC je w lyrn wlasnie konlekscie. Wyklad<br />

o czlowieku sw. Tornasz wl~czyl do lraklalu 0 Bogu Siworcy (De Deo<br />

Creal ore, STh I q.75n), podkreslajllC w len sposob 10, ze czlowiek jesl dzielern<br />

r~ Bozych, Jego obrazern i z nalury d~zy do wci~ pelniejszego upodobnienia<br />

sil) do Boga.<br />

Tymi slowami podkrdlal Jan Pawel II human istyczn~ wielkosc sw.<br />

Tomasza z Akwinu w przemowieniu na zakonczenie IX Mi~zyn arodowego<br />

Kongresu Tomistycznego w dniu 29 paidziernika 1990 r. w Rzymie<br />

("L'Osservatore Romano", wyd. wi., 30 paidz. 1990, 5). Przemowienie to<br />

stanowi jedno z wieiu, w kt6rych obecny papiez przypomina wklad sw.<br />

Tomasza z Akwinu w rozw6j nauki chrzescijanskiej, wskazuje znaczenie<br />

jego teologii jako wzoru oraz zwraca uwag~ na te osi~gni~ia genialnej<br />

refleksji Doktora Anielskiego, kt6re zach owuj~ walor ponadczasowy;<br />

kt6re m og~ i powinny bye wykorzystane w rozwijaniu poszukiwan na<br />

mian,: nowych czas6w i nowych potrzeb.<br />

W kontekscie zach~t Kosciola do studiowania i wykorzystywania<br />

dorobku fil ozoficznego i teologicznego sw. Tomasza do rozwi ~zywani a<br />

wsp6lczesnych problem6w i otwierania nowych horyzont6w teologii i filozofii,<br />

dzielo znanego wloskiego teologa, Battisty Mondina, uznae trzeba za<br />

bardzo p OZy teczn~ pomoc.<br />

Slownik Mondina wnosi do poswi~co nych sw. Tomaszowi studi6w<br />

i opracowan element zupelnie nowy. Mielismy do tej pory mnostwo<br />

komentarzy, streszczen, prezentacji, wykladow jego mysli, indeks6w i zestawien,<br />

brakowalo jednak slownikowego czyli prostego i zwi~zl ego<br />

przedstawienia tego, co po prostu mowi sw. Tomasz. Dzielo Mondina, jakzaznaczyl<br />

w czasie jego prezentacji na Uniwersytecie "Angelicum" w Rzymie<br />

3 marca <strong>1992</strong> r. Georges Cottier OP, teolog papieski i jeden z wielkich<br />

wsp61czesnych znawc6w Akwinaty, jest "prawdziwym wykladem mysli sw.<br />

Tomasza" . Wyklad ten opiera sirr przede wszystkim na zn acz~cych<br />

cytatach i refleksjach z Commentum in quat/or Libros Sententiarum magistri<br />

Petri Lombardi oraz Summa Theologiae, p ozwalaj~c w ten sposob zetkn~e<br />

sirr z m y sl~ Doktora Anie1skiego w spos6b bezposredni i zywy.<br />

Opracowanie Mondina ukazuje wielkosc i aktualnosc mysli sw. Tomasza<br />

z Akwinu szczeg6lnie na czterech obszarach jego refleksji i poszukiwan:<br />

teologii, antropologii, etyki teologicznej i meta fizyki. Przesledimy pokr6tce<br />

na co w dorobku Doktora Anielskiego kladzie nacisk jego komentator.<br />

Teologia Akwinaty charakteryzuje sirr "mysleniem istotowym", kt6re<br />

stanowi jej p odst aw ~ i pewn~ baz ~ wyj s ci ow~ dla szeroko rozumianych<br />

i rozwijanych jej aplikacji egzystencjalnych, duchowych i mistycznych.<br />

Wamym momentem teologii T omaszowej jest rue zawsze dostrzegane<br />

po gl~bienie personalno-egzystencjalne wszystkich, nawet wydawaloby si~<br />

najbardziej teoretycznych, zagadnien. Blydem na przyklad jest zarzucanie<br />

" reizmu" zawartemu w Summie traktatowi 0 lasee. Traktatami, w kt6rych<br />

teologiczny geniusz Akwinaty ukazal si~ w calej pelni, s~ traktaty<br />

o Ch rystusie Pan u i 0 Eucharystii. M o g~ one wci~z stanowic ir6dlo coraz


ZDARZENIA - KSlJ\ZKI - LUDZIE 141<br />

owocniejszych teologicznie poszukiwan, posiadajllc rownoczesme wielki<br />

walor egzystencjalny i mistyczny. Refleksja teologiczna sw. Tomasza pokazuje,<br />

jak bardzo waina jest dla teologii powaina i realistyczna filozofia,<br />

a zwlaszcza ontologia z kluczowym poj~ i em actus essendi. Okazuje si~ , ze<br />

w tym kontekscie moi:na udzielic pozytywnej odpowiedzi na dyskusyjne<br />

wci~z pytanie 0 moi:liwosc istnienia " ftl ozofIi chrzeScijanskiej".<br />

P oj ~cie "antropologia" jest poj~ciem nowoiytnym, ale jego zawartosc,<br />

czyli "to, co dotyczy czlowieka", jest wyrainie obecna w dziele sw.<br />

Tomasza. Zawartosc ta rna charakter personalistyczny i gl~b ok o teologiczny,<br />

oparty na podstawach metafizycznych. W Siowniku Mondina znajdujemy<br />

syntetyczne om6wienie Tomaszowej antropologii, a wi~ m.in.<br />

nast~puj~ce zagadnienia: czym jest cialo czlowieka i jakie jest jego<br />

znaczenie, czytn jest dusza i jak wspolistnieje z cialem (esse czlowieka i esse<br />

duszy), na czym polega substancjalne po l~ czenie duszy z cialem, czym jest<br />

wola, jakie jest miejsce moralnosci w zyciu czlowieka (w pelnym tego slowa<br />

znaczeniu czlowiek jest dla sw. Tomasza "bytem moralnym"), a wreszcie<br />

problem bytowosci spolecznej i politycznej czlowieka.<br />

M aj ~c gl~b o kll swiadomosc tego, ze czlowiek jest by tern moralnym, sw.<br />

Tomasz rozwin~ 1<br />

w swej refle ksji filozoficzno-teologicznej (a zwlaszcza<br />

w /-llae i ll- llae) wielki traktat et yczno-moralny; wlasciwie tej tematyce<br />

jest podp orz ~dkowana cala Summa teologiczna, czego wyrazem jest jej<br />

wewn~ t rzn a struktura exitus-reditus. Co najwai:niejsze, refleksja moralna<br />

Akwinaty opiera si ~ na realistycznej ontologii, ktora jest rownoczeSnie<br />

"ontol o gi ~ zob owi~zuj ~c~". W ref1eksji moralnej Tomasza osobne miejsce<br />

przysluguje niedocenianemu dzisiaj traktatowi 0 cnocie w og61e i 0 poszczeg6lnych<br />

cnotach, kt6ry niemal wola 0 po dj~cie i wykorzystanie<br />

w dzisiejszych czasach " kryzysu etyki".<br />

M 6 wi~c 0 ontologii sw. Tomasza, opr6cz realizmu i "ziemskoSci"<br />

trzeba widziec w niej oparty na tych jej wartosciach "optymizm ontologiczny",<br />

czyli przekonanie 0 zawartej w rzeczywistosci stworzonej wolnosci<br />

i celowosci, a nade wszystko moiliwoSci partycypacji w milujllcej m~drosci<br />

Opatrznosci Boga Osoby.<br />

Slownik mysfi .I:w. Tomasza opracowany z wielkim wysilkiem i starannos<br />

ci ~ ukazuje cale bogactwo prawdziwej mysli "Doktora tego, co Boskie,<br />

i tego, co ludzkie". Umoiliwia przy tym nie tylko poznanie sw. Tomasza<br />

i jego mysli, ale pozwala widziec w nim Mistrza, kt6ry pomaga i moze<br />

pomagac w znacznie wi~kszym stopniu rozwillzywac nasze dzisiejsze<br />

problemy i odpowiadac na stajllce przed nami pytania i wyzwani a. D zi ~ki<br />

pracy Battisty Mondina zyskujemy moiliwosc zawarcia gl~bokiej przyjaini<br />

z Doktorem Anielskim.<br />

Ks. Janusz KrOlikowski


142 ZDARZENIA - KS li\ZKI - LUDZIE<br />

KU NOWEJ EWANGELIZACJI <br />

• Consejo Episcopal Latinoamericano - CELAM, Documento de<br />

Consulta. Nueva Evangelizacion - Promocion Humana - Cultura<br />

Cristiana. IV Conjerencia General dei Episcopato Latinoamericano,<br />

Santo Domingo, R epublica Dominicana <strong>1992</strong>, Bogota 1991,<br />

ss. 194<br />

Do bogatych obchodow 500--lecia odkrycia Ameryki Lacinskiej wl'!czaj,!<br />

si~ tamtejsze wspolnoty chrzescijanskie, dla ktorych data 1492 stanowi<br />

rowniei: poczqtek przepowiadania Dobrej Nowiny na tym Kontynencie.<br />

W paZdzierniku odb ~zie si ~ uroczysta - czwarta juz - Konferencja<br />

Generalna Episkopatu Latynoamerykanskiego (CELAM), ktora b~zie<br />

obradowac w stolicy Republiki Dominikanskiej - Santo Domingo - w obecnosci<br />

lana Pawla II. Motto spotkania - slowa z Listu do Hebrajczykow<br />

"l ezus Chrystus wczoraj, dzisiaj i zawsze" (13, 8) - posiuz,! jako<br />

wprowadzenie do tematu Nowa Ewangelizacja - Promocja ludzka - Kultura<br />

chrzeScijanska (zarowno temat jak i motto Sq propozycj ami Papieza).'<br />

Pazdziernikow,! K onferencj~ w Santo Domingo poprzedzily kilkuletni~<br />

przygotowania. Liczne poprawki nanoszone na tekst roboczy przez<br />

poszczeg6lne konferencje biskupow, duehowienstwo, zgromadzenia zakonne,<br />

rad y parafialne itd., stworzyly dokument-baz~; zebrane w nim materia­<br />

Iy obejmuj,! wachlarz zagadnien bliskich nie tylko Kosciolowi latynoamerykanskiemu,<br />

lecz w r6wnym stopniu Kosciolowi powszechnemu. Punktem<br />

wyjsciajest kryzys wspotczesnego swiata, a w tym kontekscie rola i zadania<br />

Kosciola; osi,! calego dokumentu jest wszechstronnie poj~ ta ewangelizacja<br />

kultury albo raczej "inkulturacja Ewangclii" . lesienna Konferencja wymagac<br />

b~dzie od uczestnikow ducha wielkiej pokory w obiektywnej ocenie<br />

przeszlosci, rezygnacji z falszywego tri umfalizmu oraz przyznania si~ do<br />

b l~dow wynikaj,!cych z cz~stego pomieszania celow reIigijnych z politycznymi<br />

i ekonomicznymi, krzyza ze szpad,!.<br />

Wspomniane trudnosci nie wyczerpuj,! innych problem6w, ktore<br />

skutecznie niszcz,! upragniony pokoj tamtejszych spoleczenstw. Terroryzm,<br />

narkomania, zamachy stan u, bezrobocie, S,! udzi alem prawie wszystkich<br />

krajow tego p i ~ kne go Kontynentu. One wlasnie, w wi ~kszym lub mniejszym<br />

stopniu, znajduj,! si~ rowniei: u zrodel teologii wyzwolenia, czyli<br />

I Poprz.ednie Konferencje CELAM byly lemalycznie z.bliione do obecnej; podczas II<br />

Konfercncji (Medellin, 1968) zaslanawiano si~ nad Kokw/em w Ameryce Lacinskiej w slanie<br />

przeobra:.en w swiel/e Soboru, nalomiast spolkanie ((( w Puebla (Meksyk, 1979) bylo poswi~cone<br />

Ewangelizacji w Ameryee Lacinskiej w chwi/j obecnej j w przysz/osci.


ZDARZENIA - KSIJ\ZKI - LUDZIE<br />

143<br />

swoistego sposobu poruszania tematow teologicznych, ktore sluryc maj'l<br />

za srodek do wyzwolenia czlowieka z wszelkiego rodzaju ucisku.<br />

Przygotowany dokument sklada si~ z pi~iu cz~sci, z ktorych cztery<br />

krytycznie analizuj'l przeszl osc i aktualne problemy tamtego srodowiska.<br />

C z ~s c ostatnia zostala natomiast potraktowana jako proba spojrzenia<br />

w przyszlosc z rownoczesnym nakresleniem kierunkow pracy duszpasterskiej.<br />

Chcialbym zarysowac najwainiejsze w'ltki poszczegolnych cz~sci<br />

dokumcntu.<br />

Jezus Chrystus - czytamy w cz ~sci p oswi ~onej perspektywom historycznym<br />

- znajduje si~ w centrum historii kazdej osoby i narod u, a lego<br />

poslanie aktualizuje si~ zawsze w okreSlonym kontekScie i dynamice<br />

historycznej. WspolczeSnie bogactwo i wielosc kuitur oraz spoleczenstw<br />

nalery odczytywac w perspektywie jednosci calego swiata i niejako<br />

wewn'ltrz niego. W tej r6Znorodnosci kultur i spoleczenstw zyje Kosciol<br />

prowadzl!c swoje dzielo misyjne. Kosciol na kontynencie latynoamerykanskim<br />

uobecnia w swoim czasie i miejscu t ajemnic~ KOScio!a powszechnego;<br />

taki uniwersalizm odnajdujemy u samych :hode! narodzin Ameryki Lacinskiej,<br />

kiedy to Europa za posrednictwem Hiszpanii i Portugalii wyply n~ la<br />

na morza i oceany z pragnieniem odkrycia Nowego Swiata. Z Europy<br />

przybyli pierwsi conquistadores, osadnicy i misjonarze, ktorzy rozpoczl;li<br />

podbijanie, kolonizowanie i nawracanie pierwotnych mieszkancow Kontynentu,<br />

tworz'lc w ten sposob Nowy Swiat - Amerykl; Lacinsk'l - juz nie<br />

iberyjsk'!, ani przed-kolumbijsk'l. Ta nowosc Ameryki zbiega si~ w czasie<br />

z narodzinami na kontynencie europejskim nowoczesnego swiata.<br />

L'lduj'lcy na brzegach Ameryki europejscy osadnicy nie zawsze albo<br />

bardzo rzadko mieli swiadomosc kulturalnego bogactwa terenow, ktore<br />

stac si~ mialy ich przyszl'l ojczyzn'l. W XVI wieku istnialo tam okolo 125<br />

rodzin lingwistycznych z 600 j~zykami, z wielkimi cent rami kulturalno-polityczn<br />

ymi: kultur'l Aztekow, Majow, Inkow ... Posiadaiy one wlasne<br />

struktury agrarno-miejskie, kultur~ d uchow,! oraz religijn'l. Dokument nie<br />

stara si~ ukryc rozmiaru zniszczen materialnych i duchowych, wyrz'ldzonych<br />

ludnosci tubylczej przez europejskich przybyszow, lecz za grzech<br />

glowny uwaza zle traktowanie czamej ludnosci sprowadzanej z Afryki dla<br />

uprawy ziemi. W XVI wieku bylo ich okolo 20 tysil;cy, a w wieku XVIII<br />

Kontynent liczyl j uz ponad milion czamych mieszkancow. Byl to najwi~kszy,<br />

od czasow Imperium Rzymskiego, rozkwit niewolnictwa przy czynnym<br />

udziale katolikow, anglikan6w, kalwinow, luteranow itd.<br />

Sprowadzcni z Afryki niewolnicy przechodzili pod opiek~ KOScioia<br />

poprzez sakrament chrztu, lecz niewiel u rnisjonarzy usilowalo otwarcie<br />

sprzeci wic si~ stosowanej praktyce niewolniczej. Wsrod tych, ktorzy tak<br />

czynili, dokument wymienia Bartolome de las Casas (w 1552 wydal on<br />

ksi'lzk~ zatytulowan'l Bre vissima relacion de fa destruccion de las Indias),<br />

na st~pnie Al onso de Sandoval i Francisco de laca de Aragon. Ten ostatni<br />

opublikowal Resolucion sobre fa libertad de los negros piSZ4C w nim, ze


144 ZDARZENIA - KSIJ\2:KI - LUDZIE<br />

"przez ta k~ prakty k~ (niew o l n i cz ~ - ZK) skazujemy calli Am ery k~ na<br />

zniszczenie" . W obronie niewolnikow z Afryki stan~1 rowniez sw. Piotr<br />

Klawer, ktory nazwal siebie "niewolniki em niewolnikow", oddaj~c zycie<br />

w sluzbie dla czarnych, czy sw. Marcin de Porres, z ojca Hiszpana i matki<br />

Afrykanki, ktory spieszyl z pomoq uciskanym. Wyzysk niewolnikow trwal<br />

aZ do roku 1807 czyli do chwili, kiedy Wielka Brytania zniosla instytucj~<br />

niewolnictwa i zakazala transportu ludnosci z Afryki . W kilkanaScie lat<br />

poiniej podobn~ p o staw~ zaj~ 1 papiez Grzegorz XVI, o glaszaj~ w roku<br />

1835 bulI ~ p ot~pi aj ~q niewolnictwo Afrykanczykow.<br />

Punktem wyj scia rozwazan d otycz~ cych z kolei zwi~zku Ewangelii<br />

i kultu ry s~ soborowe teksty Gaudium et Spes i Evange/ii Nunliandi,<br />

nas t~ pnie dokumenty Konferencji z Puebla, nauczanie Jana Pawla II,<br />

a taki:e materialy synodalne z 1985 roku. S lu i~ one do zaznaczenia Scislego<br />

powi~ zani a Ewangelii z czlowiekiem , zjego histor i ~ i k uItur~, z rownoczesnym<br />

pragnieniem wprowadzenia w nie ducha Chrystusowego. Rozdzial ten<br />

zamieszcza ponadto pewien rodzaj slownika terminow od n osz~cych si~ do<br />

ewangelizacji i kultury. Autorzy okr eS laj~ znaczenie "subiektywnego<br />

poj~i a kuItury" jako osobistej postawy kaidego czlowieka w odniesieniu<br />

do d6br oraz wartosci naturalnych, w kontakcie z ktoryrni rozwija si~ on<br />

i doskonali osobiste uzd olnieni a duchowe i cielesne. Nast~pnie st a raj~ si~<br />

sprecyzowac zakres jej "obiektywnego" znaczenia. To ostatnie aktualizuje<br />

si~ w trzech fW1 damentalnych wymiarach: zwi ~zk u czlowieka z przy rod~,<br />

z in nyrni ludzmi, z kto rymi zwi~a ne jest nasze zycie osobiste i spoleczne,<br />

tworz:tc przez to nowe zwyczaje i nowe instytucje, oraz z Bogiem.<br />

w praktyce religij nej. Ten ostatni wymiar stanowi pod stawow~ cech~<br />

kultury.<br />

Osobny problem stanowi promocja i formacja spolecznosci ludzkiej<br />

w Ameryce Lacinskiej . Dokument prezentuje wn ik1iw~ ana l i z~ sytuacji<br />

spoieczno-ekonomicznej kontynetu latynoamerykanskiego i jego roinorakich<br />

d~zen kulturowych. Na pierwszym miejscu zwrocono uwag~ na<br />

problem pracy, na k t6 r~ bezposredni wplyw m aj ~ dokon uj ~ce si~ zmiany<br />

kulturowe. Zanik tradycyjnych sposobow wytwarzania i rodzenie si~<br />

nowego niesie ze sob~ nowe typy relacji zarowno mi¢zy poszczegolnyrni<br />

luMmi, jak rowniez pomi¢zy czlowiekiem i sam:t praq. St~d Documento<br />

widzi koniecznosc uczulenia wszystkich mieszkanc6w Kontynentu na<br />

po trzeb~ sprawiedliwosci spolecznej oraz rownego udzialu wszystkich ludzi<br />

w wytwarzanych dobrach, bez podzialu na bardziej lub mniej uprzywilejowanych.<br />

T roska ta w pierwszym rz¢zie spoczywa na wyznawcach<br />

Chrystusa (w mysl Flp 2,3-4), ale nie wyl~cznie. Przytoczone s~ zasady<br />

pomocne w budowaniu spoleczenstwa bardziej sprawiedliwego i zarazem<br />

bardziej ludzkiego; wymienmy niektore: wlaSciwe uzycie nauki i techniki<br />

w tworzeniu nowych miejsc i lepszych warunkow pracy, usu n i~cie dezintegracji<br />

przeszk ad zaj ~ cej w czynnym uczestniczeniu w zyciu spolecznym<br />

i ekonomicznym wszystkich mieszkanc6w Kontynentu, koniecznosc nowych<br />

ruch6w solidamosci miydzy ubogimi i powszechna z nimi solid ar­


.. ZDARZENIA - KSL~ZKI - LUDZIE<br />

145<br />

nose. Ze wzgl¢u na cz¥sto rabunkow~ gospodark¥ dokument przypomina<br />

o odpowiednim i zarazem odpowiedzialnym korzystaniu z dobr naturalnych.<br />

Problemy ekonomiczne i mog~ca z tego wynikac niesprawiedliwosc<br />

spoleczna znalazly si¥ w centrum uwagi omawianego tekstu. One wlasnie<br />

stanowily punkt wyjscia dla szeroko rozumianej teologii wyzwolenia,<br />

a niekt6re jej odlamy pr6bowaly zaradzic im korzystaj~c ze wzorcOw<br />

marksistowskich. Rozwi~zania proponowane przez dokument nie odbiegaj~<br />

od katolickiej etyki spolecznej. Wszyscy wezwani Sll do aktywnego<br />

udzialu w procesie wytwarzania, do poszukiwania nowych sposobow<br />

integracji wewn¥trznej i zewn¥trznej i do sprawiedliwego podzialu dobr.<br />

W obliczu przeZywanej spoleczno-narodowej dezintegracji nalezy zatroszczyc<br />

si¥ 0 powstawanie nowych struktur demokratycznych, ktorych<br />

zadaniem byloby dowartosciowanie jakoSci zycia w oparciu 0 prawa osoby<br />

IUdzkiej. B¢zie to mialo :zdecydowanie pozytywny wplyw na wzrost<br />

szacunku dla czlowieka, dla wzajemnego wspoaycia i wartoSci pracy.<br />

Spraw~ szczegolnie jednak waZn~ i nagl~c~ :zdaniem dokumentu jest<br />

ochrona dwoch pierwszych wartosci: zycia indywidualnego i spolecznego.<br />

W obeenej bowiem chwili, w obliczu obnizenia wartoSci, jak~ posiada<br />

kazde zycie, i podwaZania godnosci czlowieka, sytuacja Ameryki Lacinskiej<br />

charakteryzuje si¥ dramatycznym wzrostem smiertelnosci i przemocy,<br />

egoizmu i nietolerancji, nasileniem si¥ uzalei:nien od narkotykow i szerzeniem<br />

si¥ choroby AIDS. Biene si¥ st~d koniecznosc piel¥gnowania<br />

wiern0 Sci raz obranej drodze czyli trosce 0 ubogich i promocji kai:dej<br />

osoby ludzkiej. Te aspekty okazuj~ si¥ fundamentalne dla kaZdej autentycznej<br />

ewangelizacji, szczegolnie jednak dla tej, kt6r~ pragnie realizowac<br />

KoSci61latynoamerykanski.<br />

"CaJa nasza Ameryka Lacinska, a z ni~ takze i KoSci61 pielgrzymuj~cy<br />

na tym Kontynencie, kt6ry czuje si¥ solidamy w jej radosciach inadziejach,<br />

w jej smutkach i niepokojach (por. Gaudiwn et Spes, I), znajduje<br />

si¥ w obliczu wielkich historycznych uroczystoSci: 500 rocznicy przybycia<br />

Ewangelii na t¥ ziemi¥." Tymi slowami rozpoczyna si¥ refleksja biblijno-teologiczna<br />

omawianego tekstu. W oparciu 0 biblijne rozumienie<br />

Kr61estwa Bozego i odczytanie w jego kontekscie zwi~zkow zachodZllcych<br />

pomi¢zy ewangelizacj~ i Kosciolem z jednej strony, a ewangelizacj~<br />

i promocj::j; ludzk~ z drugiej, dokument zmierza w kierunku wypracowania<br />

istotnych elementow kaZdej autentycznej ewangelizacji.<br />

Wiele miejsca autorzy poswi¥caj~ wskazaniu niebezpieczenstw, jakie<br />

niesie ze sob~ sekularyzacja, a takze szerz~cy si¥ bujnie ruch sekciarski.<br />

Powstawanie nowych sekt nie jest oczywiscie wyl~czn~ cech~ kontynentu<br />

poludniowoamerykanskiego, chociaz zjawisko to wyst¥puje tutaj z wyj~tkowo<br />

duzym nasileniem. Dokument wskazuje na kilka zasadniczych<br />

przyczyn takiego stanu rzeczy. Na pierwszym rniejscu wylicza zbyt moene<br />

i jednostronne wyakcentowanie problemow ekonomiczno-rnaterialnych,<br />

co spowodowalo przesuni¥cie na dalszy plan wymiaru duchowego, czyli


146 ZDARZENIA - KSI.i\:,);KI - LUDZIE<br />

takich wartosci, jak swi~tosc, zycie wewnytrzne, tajemnica ...; stl!d w pracy<br />

duszpasterskiej nalezy zatroszczyc si~ 0 zachowanie zdrowej rownowagi<br />

mi~dzy wymiarem wertykalnym i horyzontalnym, duchowym i materialnym,<br />

integrujl!c je w jedn'l nierozl'lczn'l catosc. W ten sposob praca<br />

i modlitwa bydl! jednym wielkim uwielbieniem Ojca w zjednoczeniu<br />

z Synem i z Ouchem Swi~tym. Obok tego, w ramach zmagania siy<br />

z ruchem sekciarskim dokument wylicza: koniecznosc aprobaty pozytywnych<br />

wartoSci zawartych w religijnoSci ludowej (ich lekcewazenie byloby<br />

stratl! trudnl! do uzupelnienia), dostosowanie pracy duszpasterskiej do<br />

potrzeb i wymogow ludzi w mysl slow Apostola "Ola slabych stalem si~<br />

slaby, aby ich pozyskac. Ola wszystkich stalem si~ wszystkim, aby chociaz<br />

niektorych zbawic" (I Kor 9, 22); pobudzenie wiernych do bardziej<br />

aktywnego uczestniczenia w liturgii, ozywianie osobistego kontaktu ze<br />

Slowem Bozym, opracowywanie programow duszpasterskich, ktore otaczalyby<br />

coraz wiyksZl! opiek'l i coraz wiycej czasu poswiycaly osobie<br />

konkretnej, z jej osobistymi radosciami i trudnoSciami.<br />

Koncowy rozdzial dokumentu zawieraj'lcy dyrektywy duszpasterskie<br />

odnosi si~ do problemow zycia, pracy i ekonomii, wladzy politycznej<br />

i relacji spolecznych, religii, nauki i techniki, uwzgl~dnia specyficzne<br />

elementy pierwotnej kultury ludow amerykanskich i afroamerykanskich,<br />

a tak:i:e kultur~ miejsk'l epoki modemizmu i post-modernizmu, a wreszcie<br />

podejmuje kwesti~ inkulturacji Ewangelii.<br />

Autorzy starajl! si~ objllc moi:liwie wszystkie dziedziny Zycia spoleczno-koscielnego<br />

i nasycic je duchem nowej ewangelizacji. Ouzo miejsca<br />

poswiycono liturgii i religijnosci ludowej, katechezie i fonnacji kaplanow'<br />

oraz ich zadaniom w nowej ewangelizacji, posludze ludzi swieckich,<br />

roznym grupom i ruchom odnowy duchowej. Documento docenia rowniez<br />

waznosc i rol~ parafii w aktualnej misJi Kosciola. To w niej inkulturacja<br />

Ewangelii dokonuje si~ niejako w "miniaturze".<br />

Waga omowionego dokumentu wykracza poza kontynent latynoamerykanski.<br />

Takze konfrontowany z nowl! rzeczywistosci'l KoSciol polski,<br />

stojllCY wobec pytania, jak przekazac Chrystusa i Jego wartosci nowym<br />

pokoleniom, moze z programu nowej ewangelizacji Ameryki zaczerpnl!c<br />

inspiracje.<br />

Zdzislaw Kijas OFM Cony.<br />

SPROSTOWANIE:<br />

W opublikowanej w numerze 447 sugeslywnej recenzji "Milczenia owiec" piora<br />

Bronislawa Wildsleina drzl!ca z przerazenia r~ka adiuslalora zantienila nazwisko<br />

aklora "Anlhony H opkinsa" (Iaureala Oscara za ro!~ Hannibala Leclera) na<br />

"Anthony Perkinsa" (bohalera klasycznego Ihril/era Alfreda Hilchcocka "Psychoza").<br />

Za llC nieoczekiwanl! zntianlC ntiejsc przepraszamy Aulora recenzji i Czyte!­<br />

nikOw.


AUTORZY<br />

TEGO NUMER U:<br />

WOJCIECH BALUS, ur.1961 w Krakowie, dr historii sztuki. Studiowal rowniez<br />

filozoli~ w Papieskiej Akademii Teologicmej. Adiunkt w Instytucie Sztuki UJ,<br />

zajmuje si~ teori~ i histori~ sztuki XIX i XX wieku. Publikowal m.in. w "<strong>Znak</strong>u"<br />

i pismach specjalistycmych krajowych i zagranicmych. Redaktor ksi!li:ki SZluka<br />

Krakawa i Ga/icji w wieku XIX (Krakow 1991). Mieszka w Krakowie.<br />

KRYSTYNA CZERNI, ur.I957, historyk sztuki. Publikowala w "Res Publice", "W<br />

drodze", "<strong>Znak</strong>u", "Odrze", "Kontakcie". Mieszka w Krakowie.<br />

CZESlAW DEPTULA, doc. dr hab. historii sredniowiecmej, pracuje w KUL.<br />

Publiko....-al m.in. w "<strong>Znak</strong>u", "Wi~zi", "Zeszytach Naukowych KUL". Wyda.!<br />

Galla Anonima mil genezy Polski. S/udillm z hisloriagrajii i hermeneulyki symbali<br />

dziejopisarshVa sredniawiecznego (Lublin 1990). Mieszka w Lublinie.<br />

JAN DRABINA, ur. 1939, prof. dr hab. UJ, mediewista, kierownik Zakladu<br />

Historii Chrzescijanstwa Instytutu Religiomawstwa UJ. Opublikowa.! Kanlakly<br />

Wroclawia z Rzymem 1409-1517 (1981), Rola argumenlacji re/igijnej w walce<br />

polilycznej w poznosredniowiecznym Wroclawill (1985), Idee koncyliaryzmu no Slqsku.<br />

Rola miejscowych srodowisk inielekillainych w ich upawszechnianiu (1985), Miasla<br />

slqskie 11' sredniowieczu (1987), Religie na ziemiach Polski i LihVy w sredniowieczu<br />

(1987). Mieszka w Krakowie.<br />

GEORGES DUBY, wybitny mediewista francuski. Autor m.in. Des socifies<br />

mUievales (1971), I.e dimanche de Bouvines (1973), Guerriers el paysans (1973), I.es<br />

proces de Jeanne d'Arc (1973), Les lemps des calhUrales (1976), Saini Bernard el ['arl<br />

(1979).<br />

BRONISLAW GEREMEK, ur.1932 w Warszawie, historyk, prof. dr hab., studiowal<br />

na Uniwersytecie Warszawskim i w Ecole Pratique des Hautes Etudes w ParyZu.<br />

Pracownik Instytutu Historii PAN, wykladowca Sorbony. Czlonek wielu instytucji<br />

naukowych krajowych i zagranicznych, doclor h.c. (Tours, Utrecht, Columbia,<br />

Nowy Jork, Bolonia), laureat wielu nagrOd, wspoltw6rca i wykladowca Tow.<br />

Kursow Naukowych (1978-81). Czlonek NSZZ "Solidarnosc", doradca "S",<br />

internowany (1981), represjonowany (zwolnienie z .pracy w PAN, aresztowanie<br />

w 1983), czlonek Komitetu Obywatelskiego przy Przewodnicz~cym "S", uczestnik<br />

"Okrllglego Sto!u", posel na sejm RP od 1989, przewodniczqcy KJubu ParJamentarnego<br />

Unii Demokratycznej. Autor kilkudziesi~ciu publikacji polskich i obcoj~zycznych<br />

0 historii spol. Europy sredniowiecmej i wczesnonowoiytnej oraz historii<br />

kuJtury sredniowiecznej w Polsce. Wydal m.in. Najemno sila robocza w rzemiosle<br />

Paryia XIII-XV w. Siudium 0 sredniowiecznym rynku sily roboczej (1962, t!um. fran.,<br />

wl.), Ludzie, lowary, pieniqdze (z K . Piesowiczem, 1968), Ludzie marginesu w srednio"!<br />

wiecznym Paryiu (1971, t1um. fran., ang., Nagroda Academie Francaise), Zycie<br />

codzienne w Paryiu Franciszka Villona (1972), Inuliles all monde. Vagabonds el<br />

marginaux en Europe aux XIV-XVI siecles (1980, Hum. wl.), Dzieje kullury


148 AUTORZY TEGO NUMERU:<br />

sredniowiecznej Polski (1985 wspolaulor), Lilosc i szubienica (1989, Hum. fran, wi.,<br />

1<br />

niem., szw. hiszp., hol.), Swial "opery iebraczej". Obraz wlocz{'gow i n{'dzarzy<br />

w lileralurach europejskich XV-VII wieku (1989, Hum. fran., wi., hiszp.). Mieszka<br />

w Warszawie.<br />

TOMASZ GRYGLEWICZ, adiunkt w Inslylucie Hislorii Szluki UJ, zajmuje si~<br />

hislorill szluki wspolczesnej. Publikowal m.in. w "Folia Hisloriae Arlium", "Biulelynie<br />

Hislorii Sztuki", "Krakowic", "Dekadzie Lilerackiej". Wydal Groleska<br />

w sztuce polskiej XX wieku (1984)<br />

KS. MICHAL HELLER, ur. 1936 w Tarnowie, liIozofprzyrody, kosmologii, leolog.<br />

Profesor liIozorll PAT, czlonek wielu lowarzyslw mi~zynarodowych, pracownik<br />

Walykanskiego Obserwalorium Aslronomicznego w Caslel Gandolfo. Wykladal na<br />

uniwersylelach w Lou vain, Oxfordzie, Leicesler, Bochum. Wraz z ks.bp Jozefem<br />

Zycinsldm zaloiyl czasopismo "Philosophy in Science" z sziedzibll w Arizonie.<br />

Publikowal m.in. w "Tygodniku Powszechnym", "<strong>Znak</strong>u", "Przegllldzie Powszechnym"<br />

oraz czasopismach specjalislycznych. Wydal m.in. Wobec WszechSwiala (\ 970),<br />

Spolkanie z Naukq (1974), Poczqtek Swiala (1976), WszechSwiat i Slowo (1981),<br />

UsprawiedUwienie ,swiala (1984), Filozojia swiala (<strong>1992</strong>). Mieszka w Tarnowie.<br />

ZDZISLAW KlJAS OFM Conv., ur. 1960, dr (z prawoslawnej anlrologii Florenskiego),<br />

pracownik K UL (Kaledra Teologii Dogmalycznej). Publikowal w czasopismach<br />

spccjalislycznych. Mieszka w Lublinie.<br />

JAN ANDRZEJ KLOCZOWSKI OP, ur. 1937, absolwenl historii szluki UAM,<br />

liIozof i leolog. Kierownik Kaledry Filozorll Rcligii na PAT, regens Kolegium<br />

Filozoliczno-Teologicznego 0 .0 . Dominikan6w w Krakowie. Publikowal w czasopismach<br />

specjalislycznych, a lakie m.in. w "Tygodniku Powszechn)m", "Res<br />

Publice", "<strong>Znak</strong>u", "<strong>Znak</strong>u -ldeach". Wydal Czlowiek bogiem czlowieka (1978),<br />

A mysmy si{, spodziewali ... (1990). W druku rozprawa habililacyjna 0 poglildach·<br />

liIozolicznych Leszka Kolakowskiego Wi{'cej nii mil. Mieszka w Krakowie.<br />

JERZY KLOCZOWSKJ, ur. 1924 w Bogdanach, historyk. 1941-1944 i:olnierz<br />

ZWZ/AK, waIczyl w Powslaniu Warszawskim, odznaczony m.in. Krzyi:em Virluli<br />

Mililari i Krzyzem Walecznych. Sludiowal w Poznaniu i Toruniu, od 1950 pracuje<br />

na KUL, prof. zwyczajny, kicruje Inslylulem Geogralii Hislorycznej Kosciola<br />

w Polsce. Czlonek szeregu instylucji naukowych krajowych i zagranicznych,<br />

wykladal w CoUege de France i wielu uniwersylelach w Europie i Ameryce, czlonek<br />

komilel6w redakcyjnych kilku czasopism naukowych. Aulor ponad 400 prac, m.in.<br />

Dominikanie polscy na Slqsku IV Xlii-XlV IV. (1984), Zarys dziejolV Kosciola<br />

kalolickiego IV Polsce (1986, z L.MiiJlerowil i J. Skarbkiem), Odpustelni do wspolnoty<br />

(1987), Dzieje chrzeScijaizstIVa polskiego (1987), redaklor i wsp61aulor dziel zbiorow),ch<br />

Kosciol IV Polsce (L1 - 1968, 1.2 - 1970), Studia nad hislOriq DominikanolV w Polsce<br />

(1975), ChrzeScijaizstwo IV Polsce (1980). Wsp61pracuje z "Tygodnikiem Powszechnym",<br />

"<strong>Znak</strong>iem" i "Wi~ziil". Od 1980 zwiqzany z ruchem "SolidarnoSci", czlonek<br />

Komilelu Obywalelskiego. Senalor I kadencji senalu RP. Mieszka w Lublinie.<br />

KS. JANUSZ KR6UKOWSKJ, ur.1962 w Mie1cu, ukOl1czyl sludia Iilozoliczno--teologiczne<br />

w Wyzszym Seminarium Duchownym w Tarnowie. Publikowal<br />

w "Aleneum Kaplanskim", "Kalechecie", "ColJeclanea Theologica", "<strong>Znak</strong>u",<br />

wspolpracownik "Malerial6w Homilelycznych", llumacz ksiqzek z zakresu leologii<br />

(J. Ralzinger, H.U. von Balthasar, J. Corbon, R. Canlalamessa). Konlynuuje sludia<br />

specjaiislyczne z leologii morainej w Rzymie.


AUTDRZY TEGD NUMERU:<br />

149<br />

KRZYSZTOF KOWALSKI, ur. 1969, student etnologii UJ. Debiut na lamaeh<br />

"<strong>Znak</strong>u". Mieszka w Katowieach.<br />

ZYGMUNT KUlllAK, ur.I929 w Warszawie, absolwent Wydzialu Filologii<br />

Klasycznej UW, eseista, tlumacz literatury greckiej, rzymskiej i angielskiej; staty<br />

wsp6!pracownik "Tygodnika Powszechnego"; laureat wielu nagroo. Wydal szkice<br />

literackie Polmrok ludzkiego swiata (1963), Wrdrowki po stuleciach (1 969), Szkola<br />

stylu (1972); oprae. antologii Muza grecka (1960), Muza rzymska (1963), Antologia<br />

poezji nOlVogreckiej (1970), An/alogia palatynska (1978); przeklady z lit. iacinskiej<br />

(Janicjusz, sw.Augustyn), starogreckiej (m.in. J6zcf Flawiusz), nowogreckiej (Kawalis),<br />

anglosaskiej (Shakespeare, Byron, Wordsworth, Keats, Tennyson, Blake,<br />

Newman, Coleridge); w druku w wyd. "<strong>Znak</strong>" Przestrzen. dziel wiecznych. Mieszka<br />

w Warszawie.<br />

GERHART n. ,LADNER, ur.1905 w Wiedniu, historyk i historyk sztuki. Sekretarz<br />

Austrian Commission of Historical Iconography przy Comit.e International des<br />

Sciences Historiques, pracownik Austrian Historical Institute in Rome. Od 1938<br />

wykladowca historii srcdniowiecznej uniwersytetu w Toronto, nas~pnie uniwersytetow<br />

Notre Damei, Fordham oraz University of California w Los Angeles,<br />

wsp6!praeownik wielu instytutow naukowyeh w USA. Wydal m.in. I rilratti dei papi<br />

nell'antichita ene/ medioevo (1941), Idea of Reform: Its impact on Christian Thought<br />

and Ac/ion in the Age of the Fathers (1959).<br />

ANDRZEJ C. LESZCZYNSKI, ur. 1947, pedagog, lilozof, adiunkt w Instytucie<br />

Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Gdallskiego. Autor ok. 90 publikacji naukow)'ch<br />

i popularnych z zakresu antropologii filozolicznej i etyk.i. Publikowa! m.in.<br />

w "<strong>Znak</strong>u", "Tworczosci", "Odrze", "Studiach Filozolieznych", "Wi~zi". WspOlautor<br />

ksi~iek Dialog i wychowanie oraz Czlowiek jako przedmiot samowiedzy (w<br />

druku). Tworea i redaktor wydawanego przez Centrum Edukacji Teatralnej<br />

"Gdanskiego Rocznika Teatralnego". Mieszka w Sopoeie.<br />

JANUSZ MARCINIAK, ur. 1954, malarz i pedagog. Pracuj.: w PWSSP w Poznaniu.<br />

Zaloiyl i prowadzi spoleemie Galeri~ Wystaw Autorskl~h przy Muzeum<br />

Narodowym w Poznaniu, gdzie zrealizowal m.in. wystaw~ stu,. \' jn~ "Dzienniki<br />

Jozefa Czapskiego". Po realizaeji lilmu "J azef Czapski - podziemna korona", ktory<br />

byl konsekwencj~ wystawy, przygotowuje do druku album z rysunkami i fragmentami<br />

dziennikow artysty. Publikowal m.in. w "Czasie Kultury" "Zeszytaeh Artystycznych",<br />

"Kulturze Niezaleinej", "Gazecie Wyborezej". Mieszka w Poznaniu.<br />

ANNA NASIl..OWSKA, ur. 1958, absolwentka polonistyki UW, praeuje w IBL,<br />

jest zast~pq redaktora naczelnego "Tekstow Drugich". Wydala Poezja opisowa<br />

S/anis/alVa Trembeckiego (1990), Kazimierz JVierzynski (1991). Publikowala m.in.<br />

w "Res Publice", "Tworczosei", "Wi~zi", "<strong>Znak</strong>u". Mieszka w Warszawie.<br />

STANISl..A W PRIM US, ur. 1938 w Krakowie, absolwent polonistyki UJ, interesuje<br />

si~ sztuk~ , literatur~, buddyzmem, mistyk~ ehrzeseijal1sk~, alpinizmem. Publikowal<br />

artykuly i recenzje na temat sztuki i literatury w "Kulturze" (warszawsk.iej), "Zyciu<br />

Literackim", "Studencie", "Magazynie Kulturalnym", a takie w prasie codziennej<br />

i Polskim Radio. W lataeh 80-tych sporadyezne publikacje w prasie podziemnej. Jest<br />

czlonkiem Oddzialu Krakowskiego Stowarzyszenia Historykow Sztuki. WspOlpracuje<br />

z krakowskimi czasopismanli kulturalnymi. Mieszka w Krakowie.


150 AUTORZY TEGO NUMERU:<br />

STEFAN WlLKANOWICZ, ur.l924 w Warszawie, publicysla i dzialacz kalolicki.<br />

Sludia ini.ynierskie i fllozoliczne (KUL), pracowal jako ini.ynier i nauczycieJ, od<br />

1957 w redakcji "<strong>Znak</strong>u", n asl~pnie w red akcji "Tygodnika Powszechnego", od<br />

1978 redaklor naczeiny m i esi~ znika "<strong>Znak</strong>". Dlugolelni prezes Klubu Inleligencji<br />

Kalolickiej w Krakowie, uczestnik prac Synodu Archidiecezji Krakowskiej, czlonek<br />

Papieskiej Rady do Spraw Swieckich. Wydal Dlaczego i jak lVierzr (1969). Mieszka<br />

w Krakowie.<br />

IRENEUSZ ZIEMINSKI, asystent w Zakladzie FiJozofti Akademii Techniczno-Rolniczej<br />

w Bydgoszczy, absolwent i dokloranl WydziaIU Filozolii ChrzeScijanskiej<br />

KUL; pUblikowaI w "Zeszytach Naukowych KUL", "Edukacji Filozolicznej",<br />

"Logos i Ethos". Mieszka w Bydgoszczy.<br />

WYDA lVNICT"VO ZNAK POLECA<br />

Norman Davies<br />

ROZE IGRZYSKO - Historia Polski<br />

tom I iII<br />

lektura dla szk6! srednich<br />

pasjonujqco napLmna his/oria Polski<br />

widziana oczami Anglika<br />

cena delaliczna nowego wyd ania tylko 97000 zl<br />

J6zef Smaga<br />

NARODZINY<br />

I UPADEK IMPERIUM<br />

ZSRR 1917-1991<br />

Pierll'sza IV Polsce historia Kraju Rod odjego poczqtkolV do konca, obejmujqca<br />

caloksztalt zjalVilk politycznych, ekonomicznych, spolecznych i kulturalnych,<br />

skladajqcy sir ten slvoisty fenomen, jakim byl Z wiqzek Radziecki.<br />

Zamowienia: <br />

S!W ZNAK 30-105 Krakow, ul. KoSciuszk.i 37 tel. 21-97-94, fax 21-98-14


ISUMMARY I<br />

In one of the previous issues (January <strong>1992</strong>) we followed up the paths of<br />

the heritage of Antiquity. This one in turn is devoted to the heritage of the<br />

Middle Ages. It begins with a conversation that Philippe Sainteny held with<br />

two notable historians who specialize in that epoch: Georges Duby and<br />

Bronislaw Geremek. Then Czeslaw Deptula recalls the vision of history and<br />

the Universe as it emerges out of the culture and popular beliefs prevalent in<br />

the Middle Ages. Stefan Wilkanowicz and Jerzy Kloczowski consider the<br />

inspirations as well as perils born of that epoch, especially as regards the<br />

state-Church relations. Jan Drabina's essay treats of the religious heritage of<br />

the Middle Ages and delineates the picture of the Chl'rch of that day. In the<br />

author's opinion, the Christianity of that period was subject to the adverse<br />

influences exerted by "the spirit of the time", which left little room for<br />

tolerance, but at the same time in this very epoch Christian spirituality<br />

flourished ever so splendidly. A text by Hilda Graef tells of one of its finest<br />

achievements, the work of Bernard of Clairvaux.<br />

Three articles that follow next depict the heritage of the Middle Ages'<br />

culture. Gerhart B. Ladner re-creates the image of man as it was rooted in<br />

the theology and the spiritual atmosphere of that epoch. Wojciech Ballis<br />

looks for the roots of one of "the cardinal sins" that are ailing modern<br />

culture, namely boredom, tracing them back to the Middle Ages; boredom<br />

used to be referred to as "acedia" by the sages of the soul. Zygmunt Kubiak<br />

in his turn reflects upon the affinit ies between Dante's Divine Comedy and<br />

ancient poetry. The whole group of texts focused around the heritage of the<br />

Middle Ages ends with Krzysztof Kowalski's sketch on Christopher Columbus<br />

seen as one who sought after a paradise on Earth.<br />

The second part of the issue centers around Jozef Czapski, an illustrious<br />

painter and writer. Krystyna Czerni writes about the connections between<br />

Czapski, who lived abroad, and post-war Polish art. Janusz Marciniak<br />

reveals Czapski's vision of art as a metaphysical necessity, while Tomasz<br />

Gryglewicz ponders the meaning of the term "cultured" as applied to<br />

Czapski's painting .<br />

. ' In the "Subjects and Reflection" section readers will find an essay by<br />

Andrzej C. Leszczynski on the need to work out a model of everyday culture<br />

in response to social ills, Jan A. Kloczowski considerations of the symbolic<br />

meaning of fire, and Michal Heller's remarks on the cosmological background<br />

of modern physics.<br />

The "Events-Books-People" section contains Stanislaw Primus' essay on<br />

Edward Hopper's painting, reviews of Louis Dupre's On the &sence of<br />

Religion (by Ireneusz Zieminski), Julian Stryjkowski's Survivor in the East (by<br />

Anna Nasilowska), and Battista Mondin's St. Thomas' Dictionary (by Janusz<br />

Krolikowski); finally, Zdzislaw Kijas OFM presents and comments on the<br />

attitude of Latin American bi shops towards the problem of inculturation of<br />

the Gospel.


ISOMMAIRE I<br />

Apn:s avoir rernonte Ie temps, a la recherche des vel>1iges de notre<br />

"patrimoine antique" dans Ie "<strong>Znak</strong>" de Janvier <strong>1992</strong>, nous consacrons ce<br />

nurnero a notre "heritage medieval" en I'introduisant par un entretien sur Ie<br />

Moyen Age, berceau de I'Europe, entreticn mene par Philippe Sainteny avec<br />

deux eminents historiens specialistes de cette epoque, Georges Duby et<br />

Bronislaw Gerernek. Czeslaw Deptula reconstitucra ensuite la vision du monde<br />

- histoire et cosmos - qui emane de la culture et des croyances populaires en<br />

honneur au Moyen Age. D'autre part, Jerzy Kloczowski, interviewe par Stefan<br />

Wilkanowicz, evoque les sources d'inspiration et les dangers generes par les<br />

experiences de cette tranche historique, en ce qui conceme notamment les<br />

rapports entre I'EgJise et l'Etat. Le patrirnoine religieux et I'image que presente<br />

I'EgJise d'alors, sont les themes abordes par Jan Drabina. Selon ce dernier,<br />

I'esprit du temps, peu porte ala tolerance, a marque de son empreinte Ie modele<br />

du christianisrne medieval; cependant, Ie Moy~ Age c'est aussi une periode ou<br />

la spiritualite chretienne prend son ess~r, spirilualite dont I'un des neurons est<br />

l'histoire de Bernard de C1airvaux, comme Ie souligne Hilda Graef.<br />

Les trois textes suivants prescntent precisernent ce patrimoine culturel:<br />

Gerhart B. Ladner recree une vision artistique de I'hornrne enracinee dans la<br />

theologie et la religiosite. Wojciech Balus detecte I'origine rnedievale de I'un des<br />

"peches capitaux" de la culture conternporaine, a savoir I'ennui, appele<br />

"acedia" par les scrutateurs rnedievaux de I'arne. Y a-t-il un rapport entre Ia.<br />

Divine Comedie de Dante et la poesie antique? Zygmunt Kubiak en voit plus<br />

d'un, tandis que Krzysztof Kowalski per~oit dans les expeditions de Christophe<br />

Colomb une quete d u paradis terrestre.<br />

La seconde partie du cahier est centree sur I'oeuvre picturale et litteraire de<br />

I'erninent peintre qu'est Jozef Czapski. Precede par I'article de Krystyna Czemi<br />

sur les interferences entre Czapski l'emigre et I'art cree dans la Pologne de<br />

l'apres-guerre. La vision artistique de Czapski est une necessite rnetaphysique,<br />

avance Janusz Marciniak alors que Tornasz Gryglewicz soupese Ie sens du<br />

qualificatif "culturel" applique ala peinture du maitre.<br />

La rubrique Themes el Rejlexiofls cornprend I'essai d'Andrzej C. Leszczynski<br />

sur Ie besoin d'elaborer une culture du quotidien pour remedier aux rnaux<br />

dont soulfre la societe, une meditation de Jan A. Kloczowski sur la syrnbolique<br />

du feu et les rernarques de Michal Heller sur la toile de fond cosmologique de la<br />

physique contemporaine.<br />

Au chapitre Evenemenls, Hommes el Livres, sigllalons l'essai de Stanislaw<br />

Primus sur I'oeuvre picturale d'Edward Hopper et les recensions suivantes:<br />

Louis Dupre, L'Essellce de fa religion, par Ireneusz Zieminski, Julian Stryjkowski,<br />

Sauve a I'Esl, par Anna NasiJowska, Battista Mondin, Lexique de sainI<br />

Thoma.r par Janusz Krolikowski, et les annotations de Zdzislaw Kijas OFM sur<br />

la position des eveques latino-americains sur Ie probleme de l'inculturation de<br />

I'Evangile.


ZESPOL • STEFAN SwmZAWSKI, STANISLAW STOMMA, JERZV TURO­<br />

WIcz, STEFAN WILKANOWICZ, JACEK WOZNIAKOWSKI. HA­<br />

LINA BORTNOWSKA, STANISLAW GRYGIEL. MAREK SKWAR­<br />

NICKI, WlADYSLAW STROZEWSKI, TOMASZ FIALKOWSKI<br />

REDAKCJA • JAROSLAW GOWIN (seltretarz rcdakcji). IZABELLA SARIUSZ­<br />

SKAPSKA, KAROL TARNOWSKI. STEFAN WILKANOWICZ<br />

(rcdaktor IIlIC7.Clny). HENRYK WOtNlAK.OWSKI<br />

adres redakcji ' 6 OCZt4 10tnieZ'l na IV<br />

kwartall992 r.: Europa - 6$, Ameryka i AzJa - I2$, Australia -18$. Konto dewizowe: SIW<br />

ZNAK. Sp. z 0.0. Bank PKO S.A. 01 Krakow Dr 5.35078-7000339-2511-30-1110.<br />

Dla adresat6w z Europy Wach. iatnie.Je rownieZ moiliw~ oplacenia prenumeraty w dolOwkach.<br />

Cena i zasady jak w prenumeracie krajowej plus 100"1. za wysylk~ poczl'l zwykbi. Konto<br />

PKO I OM{Krakow Dr 35510-25058-136.<br />

PRENUMEIlATA PROWADZONA PRZEZ <br />

PRZEDS~IORSTWO KOLPORTAtOWO-HANDLOWE "RUCH" <br />

I. PRENUMERATA KRAJOWA<br />

Cena prenumeraty kwartalnej w IV kwartale <strong>1992</strong> r. wynosi 45000 d. Szczegolowe<br />

informacje we wla8ciwych dla miejsca zamieszkania lub siedziby prenumeratora oddzialach<br />

"Ruehu" lub w u~acll pocztowyeh.<br />

If. PRENUMERATA ZAGRANICZNA<br />

Prenumerata zagraniczna jest 0 100"/0 dr07na od prenumeraty krajowej: w IV kwartale<br />

<strong>1992</strong> r. wynosi 90000 zl. Wyaylka poczl4 zwykbl. Prenumera~ zagrawcznll przyjmuje PK-H<br />

"Rueh n<br />

Centrala Kolportaiu Praay i Wydawnictw, Warazawa, u1. Towarowa 28, tel.<br />

20-12-71 Konto P.B.K. XIII Odd%. Warazawa Dr 370044-1195-139-11<br />

Materialow nie zamowionych nie odsylamy<br />

ZakIad Poligraficzny Spolecznego Inatytptu Wydawniczego <strong>Znak</strong>, Krakow ul. Ko8ciuszki 37.<br />

INDEKS 3&371<br />

ISSN 004<strong>448</strong>8 X<br />

Cena zeszytu zllS 000.­<br />

" prenumeracie zI 15 000.­

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!