30 M A G A Z Y NWSPOMNIENIAHISTORIADZWONNICA KOŚCIOŁA W KIEMIELISZKACHPlawgowie i Bizunowicze. Byli teżna rynku przed kościołem sprzedawcyróżnych towarów – jak zaczasów przedwojennych. Niektórzydo Kiemieliszk na fest przyjechalinawet z Wilna traktem bystrzyckim.Tym «traktem» (piszęw cudzysłowie, bo była to zwykładroga wiejska) ludzie z Kiemieliszki okolic jeździli do Wilna: traktprowadził przez Aloksę, tam byłprom, po przeprawieniu się przezWilię przejeżdżano przez Jezioryszki,Szałnojcie, Koniuchy, Bulbówkę,folwark Rubno, lasem Rubnowskimdo Popaski, gdzie najczęściejnocowano, i stamtąd do Tawriii dalej Browarek, a tam już bliskoNowa Wilejka i Wilno od stronyAntokola. Tym samym traktemprzyjeżdżali do Kiemieliszek «handlowcy»z Wilna na fest, przyjeżdżałaruda fotografka Pruszczyńskaz staroświeckim aparatem, bouczestnicy festu bardzo lubili sięfotografować.Wieczorem odbywała się zabawaw Domu Ludowym, który zbudowanokoło kościoła. Z Dawciunprzyjeżdżali muzykanci trzej braciaŚlipikowie; jeden z nich grał naakordeonie, drugi na skrzypcach, atrzeci na bębenku, i zabawa trwałado późnej nocy. Na zabawę każdyz kawalerów przychodził z butelkąsamogonu, w czasie przerwywychodzili na dwór i tam «świdrem»wypijali pół flaszki zawartości,resztę zostawiając na później;dziewczyny zaś cierpliwie czekałyna powrót kawalerów. Podrostkiczepiali się okien, byli ciekawi, jakstarsza młodzież tańczy.Na tę zabawę przychodziły JankaBiereśniewiczówna, Dejczkówna,Jadźka Szostakówna, Lilianki,starsza Lonia Rakowszczanka iwiele innych dziewcząt i oczywiściechłopcy: Alochnowie, Wierzbicki,Janek Fiedorowicz, Marcinkiewiczi inni, przeważnie roczniki1922-1926. Młodszych na zabawęnie wpuszczano.Litewscy policjanci, którzy stacjonowaliw Kiemieliszkach, na zabawęprzyszli, lecz nie tańczyli, tylkosię przyglądali tańczącym Polakom.Podczas uroczystości odpustowychrównież nie przeszkadzaliludziom z Kiemieliszek i okolic,nie zabierali towaru sprzedającym.Starali się utrzymywać dobre stosunkiz tutejszą ludnością polską.Zabawy w Domu Ludowym(nazywano go też Domem Parafialnym)odbywały się w każdą niedzielęaż do adwentu. Ksiądz Wojniuszbył człowiekiem spolegliwym,więc nie zabraniał młodzieży,a organista Sokołowski i zakrystianSmolski nie mieli nic do powiedzenia.Właściwie zabawy teprzebiegały dość spokojnie. Młodzieżkiemieliska jeszcze w tym1943 roku nie odczuwała wojny.Miasteczko znajdowało się dalekood kolei żelaznej i od Traktu Batorego,żyło się więc na razie spokojnie,a mord na Żydach uległ stopniowozapomnieniu.
Kościół parafialnyKościół w Kiemieliszkach odgrywałpoważną rolę w życiu duchowymi religijnym mieszkańcówmiasteczka jak i okolicznychwsi i zaścianków. Co niedziela dokościoła przyjeżdżało wielu ludzi:bogatsi bryczkami, ubożsi wozami,młodzież męska na rowerach,dziewczyny z pobliskich wsi szłypiechotą. Kościół niezbyt obszerny,więc zawsze był pełny wiernych.Kobiety siadały do ławek lubstały po lewej stronie nawy, mężczyźni– po prawej. Bliżej ołtarzazajmowali miejsce bogatsi, znaniw miasteczku i okolicy ludzie. Wkruchcie czyli po tamtejszemu – wbabińcu stali chłopcy, podrostki.Ksiądz Henryk Wojniusz, jowialny,łysawy i grubiutki, jak misię wtedy wydawało, staruszek, podźwięku sygnaturki, poprzedzonyzakrystianem Smolskim i dwomaministrantami, wychodził z zakrystiido prezbiterium i zaczynałasię Msza święta, celebrowana oczywiściepo łacinie i tyłem do modlącychsię. Na chórze organistaSokołowski pięknie grał na organach,a siostra jego żony, Tereska,dźwięcznym sopranem śpiewała:Gloria, gloria in exelsis Deo...Gdy Tereska solo śpiewała nachórze pieśni po łacinie i po polsku,większość wiernych odwracałasię w stronę chóru, tak bardzojej głos przyciągał modlących sięparafian.Po odczytaniu Ewangelii nadaną niedzielę po polsku, ksiądzWojniusz wychodził z prezbiterium,szedł wolno ku ambonie i zaczynałgłosić kazanie:– Kochani moi parafianie, dzieciw Chrystusie Panu! Żyjemy w ciężkichczasach, trwa okrutna wojna…My tu żyjemy dalej od krwawychwydarzeń. I dziękujmy PanuBogu Najwyższemu, że nas chroniod nieszczęść i nieoczekiwanejśmierci. Żyjcie, moi najmilsi,w zgodzie i w dobroci do siebie. Jawas bardzo proszę, mężczyźni, niepijcie tej przeklętej hary, dbajcie oswoje żony i dzieci, jak Pan Bógprzykazał, żyjcie zgodnie z dziesięciomaprzykazaniami Boskimi imódlcie się wszyscy do Boga…Ksiądz Wojniusz nie był oratorem,w teologii też niezbyt mocny,więc do wiernych kierował kilkaswoich słów od serca, a parafianiego dobrze rozumieli bo kochalistaruszka. Po kazaniu ksiądz żegnałkrzyżem świętym wiernych,Nadeszłajesień, w Wilnierozpoczął sięnowy rok szkolny,dzieci z rodzininteligenckichuczęszczały natajne komplety. Aw Kiemieliszkachnie było anizajęć szkolnych,ani tajnychkompletówschodził z ambony i wracał przedołtarz kontynuować Mszę świętą.Na zakończenie odwracał siędo wiernych, wznosił ku nim ręcei wygłaszał po łacinie cichym głosemzakończenie nabożeństwa:– Itte misa est!A na chórze organista Sokołowskiintonował:Kto się w opiekę podda PanuswemuI całym sercem szczerze ufaJemu,Śmiele rzec może: Mam obrońcęBoga,Nie przyjdzie na mnie żadnastraszna trwoga…Kobiety podchwytywały tę pieśńi głośno śpiewały już bez księdza,bo proboszcz z swoją świtą wchodziłdo zakrystii, a z kościoła wolnowychodzili mężczyźni i młodzież,pozostawały jedynie śpiewającpobożne kobiety.Na zakończenie nabożeństwaorganista Sokołowski swoim silnymtenorem intonował nowąpieśń, tym razem patriotyczną:Boże, coś Polskę przez tak długiewiekiOtaczał blaskiem potęgi i chwały,Coś ją otaczał tarczą swej opiekiOd nieszczęść, które przygnębiaćją miały.Przed Twe ołtarze zanosim błaganie:Ojczyznę wolną racz nam zwrócićPanie…I wszyscy, kto przebywał jeszczew kościele, śpiewali tę pieśń iniosła się ona echem przez otwarteszeroko drzwi – hen aż do kiemieliskichogrodów.Po wyjściu z kościoła na placrynkowy tworzyły się grupki znajomych:osobno mężczyzn, osobnokawalerów i osobno panienek,te stały barwnym wianuszkiem, odczasu do czasu zerkając na grupkękawalerów. Czasami któryś z nichpodchodził do jednej z dziewcząt iumawiał się na wieczór na zabawęlub randkę. Mężczyźni stali z półgodziny i powoli rozchodzili się doswoich wozów lub bryczek, niektórzyzaś chyłkiem przemykali siędo Plawgi lub Manieczki na flaszkęhary – i nic tu nie pomagały nawoływaniazacnego proboszcza.Nadeszła jesień, w Wilnie rozpocząłsię nowy rok szkolny, dzieciz rodzin inteligenckich uczęszczałyna tajne komplety. A w Kiemieliszkachnie było ani zajęć szkolnych,ani tajnych kompletów, zresztą otych kompletach dowiedziałem siędopiero po przyjeździe do Polski.Moją edukacją wtedy były książki,które pożyczałem od Michów i zachłannieczytałem. A także lekcjepani Michowej, która już wówczasnauczyła mnie pisać po polsku bezbłędówM A G A Z Y N 31