10.07.2015 Views

Ściągnij nr 73 z 01/2012 - PortalMorski.pl

Ściągnij nr 73 z 01/2012 - PortalMorski.pl

Ściągnij nr 73 z 01/2012 - PortalMorski.pl

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

MORZE OPOWIADAÑwspomnienia z maszynyI tak bieg³y kolejne dni postoju na stoczni. Do miasta by³obardzo daleko, a ¿e – jak dotychczas – nie wyp³acono mi anidolara od zamustrowania, pozosta³o mi jedynie siedzenie nastatku lub <strong>pl</strong>¹tanie siê po innych, remontowanych równoczeœniejednostkach. To ostatnie zajêcie by³o nieco stresuj¹ce, ¿adenbowiem ze statków nie by³ w tak rozpaczliwym stanietechnicznym jak nasz.○ ○ ○Dwa dni przed zakoñczeniem remontu kapitan wezwa³ mnieprzed swoje oblicze. Ubrany jak zwykle w tropikaln¹ galê mundurow¹,siedzia³ w fotelu na skrzydle pomostu pod tentem, popijaj¹ckawê i zimny, prosto z lodówki, oszroniony sok ananasowy.- Te¿ bym siê napi³ - powiedzia³em, ale kapitan jakoœ niekwapi³ siê do zaspokojenia mojej chêci, nie zaproponowa³ te¿,¿ebym usiad³.- Panie drugi - odezwa³ siê, o dziwo, po polsku - jutro przylatujenowa za³oga.- Z Polski - doda³ po chwili.- Z Polski? - zdziwi³em siê, bo dotychczas nic na ten tematnie wiedzia³em.- Z Polski - potwierdzi³. - Armator zamierza nawi¹zaæ szerok¹wspó³pracê z naszym krajem. A my, panie drugi jesteœmypierwszymi Polakami w tej kompanii i od nas zaczyna siê tawspó³praca, panie drugi.Spojrza³em na commandante Del Monte Banana mocno zdziwiony.Wydawa³o mi siê dotychczas, ¿e to ja by³em pierwszymPolakiem w tej kompanii, ale widocznie by³em w b³êdzie.- Nie dziwiê siê armatorowi - powiedzia³em - za takie pieni¹dzedostaje dobrych marynarzy.- Panie drugi - kapitan wyraŸnie siê skrzywi³ - trochê dziwniepan stawia sprawê. Stawki p³acowe s¹ na zupe³nie przyzwoitympoziomie, a co do tego, czy Polacy s¹ dobrymi marynarzami,to siê dopiero oka¿e. Bo u nas, w Del Monte Banana…- zacz¹³.- Panie kapitanie - przerwa³em. - Sorry, ale stoczniowcykoñcz¹ remont wyparownika i chcia³bym sprawdziæ przy nichjego dzia³anie.I tak nie dowiedzia³em siê, co w³aœciciel Del Monte Bananas¹dzi³ o polskich marynarzach, ale – prawdê mówi¹c – obchodzi³omnie to tyle, co zesz³oroczny œnieg.○ ○ ○Kilkutygodniowy remont zakoñczy³ siê wreszcie, ale wcalenie by³em usatysfakcjonowany. Niestety, wszystkie moje zastrze¿eniai pretensje rozbija³y siê o ca³kowity brak zainteresowaniaze strony starszego mechanika oraz kontrargumentydobranego trio, to jest commandante i obu – „pulos”.Trudno. Wyszliœmy w morze z wieloma brakami, a przednami by³ d³ugi, bardzo d³ugi rejs. Otó¿ armator skierowa³ nasna parê wysepek na Morzu Celebes i Morzu Sulu po pe³nookrêtowy³adunek oleju palmowego z przeznaczeniem – bagatelana drug¹ stronê Pacyfiku, do Stanów Zjednoczonych,sk¹d z kolei z olejem kukurydzianym w zbiornikach do Indii.Tak wiêc czeka³a nas podró¿ starym pud³em niemal dooko³aœwiata! Ho, ho!!!○ ○ ○Moja „pierwsza podró¿ dooko³a œwiata” zosta³a w doœæ brutalnysposób przerwana ju¿ na drugi dzieñ po wyjœciu z now¹za³og¹ z Singapuru. Mianowicie nawali³ silnik g³ówny i stanêliœmyw dryfie.Praca w karterze silnika w morzu w ka¿dym klimacie dalekajest od przyjemnoœci, a w tropiku dochodzi do tego jeszczeca³a masa dodatkowych negatywów. Awaria okaza³a siê powa¿nai praca sz³a – co tu ukrywaæ – mozolnie i marudnie.W pewnym momencie zosta³em oœwietlony œwiat³em latarek.Spojrza³em ze z³oœci¹ w górê, wœciek³y, ¿e ktoœ nam przeszkadzai ku niepomiernemu zdziwieniu dostrzeg³em lœni¹ceczarne lakierki, bia³e d³ugie skarpety obciskaj¹ce chude nogii tropikalny mundur samego commandante Del Monte Banana.Na wymowny kapitañski gest wylaz³em z karteru, brudny,spocony i uœwiniony jak nieboskie stworzenie.Obok kapitana sta³ supercargo Papapulos.- O co chodzi? Co siê sta³o? - przekrzykn¹³em ha³as agregatów.- Pan jeszcze siê pyta, panie drugi? Statek œwie¿o po stocznistoi ju¿ szóst¹ godzinê w dryfie, a pan pyta, co siê sta³o. To niedopuszczalne,absolutnie niedopuszczalne… A wie pan ile kosztujearmatora doba przestoju tego statku? U nas w Del Monte…- Nie wiem ile kosztuje i gówno mnie to obchodzi. Jak panu niewstyd przychodziæ do maszynowni, przeszkadzaæ w pracy, ¿eby pieprzyæo kosztach postoju. I to w dodatku w obecnoœci supercargo.- Panie drugi, niech pan nie zapomina, do kogo pan mówi -kapitan podniós³ g³os. - Ja jestem kapitanem, ja pana mogê…- Pan mnie mo¿e najwy¿ej poca³owaæ i niech pan siê domyœli,gdzie - wrzeszcza³em. - A teraz won obaj z maszyny.I nie przeszkadzaæ w tej sakramencko cholernej robocie! Jakskoñczymy damy znaæ. A jak pan jeszcze na dodatek wspomni,¿e u was w Del Monte Banana by³o inaczej, to jak Bogakocham, oberwie pan tym cholernym kluczem w swoj¹ cholern¹kapitañsk¹ czapkê.Supercargo spojrza³ na mnie i na klucz, i – choæ krzycza³empo polsku – widocznie wszystko zrozumia³, bo natychmiastwycofa³ siê z maszynowni. Kapitan natomiast sta³ przez chwilêz szeroko otwartymi - w geœcie najwy¿szego zaskoczenia - ustami,kolejno najpierw poczerwienia³, potem zblad³ i wrzasn¹³piskliwym g³osem eunucha.- Jeszcze pan po¿a³uje, second!I wybieg³ z maszynowni.- No to, drugi, masz pan przechlapane do koñca kontraktu -stwierdzi³ filozoficznie magazynier W³adek, który tkwi³ ze mn¹w zaduchu i upale karteru.- Mam, nie mam, nie pañski zafajdany interes - burkn¹³em,ale po chwili doda³em spokojniejszym g³osem. - Mniejsza o to,panie W³adku, na razie koñczmy tê cholern¹ robotê, bo faktycznieczas leci.○ ○ ○Magazynier mia³ racjê. Ale gdy po skoñczonej pracy ruszyliœmyw dalsz¹ drogê dooko³a œwiata i odpoczywa³em w zaduchunieklimatyzowanej kabiny, w g³êbi ducha doszed³em downiosku, ¿e b¹dŸ co b¹dŸ el commandante Del Monte Bananaby³ na tym cholernym statku kapitanem, czyli PIERWSZYM POBOGU, a ja tylko drugim mechanikiem.○ ○ ○POST SCRIPTUM. Zapewniam czytelników, ¿e w jednejz dalszych opowieœci mórz popo³udniowych wyst¹pi zupe³nieinny, bardzo fajny kapitan i wcale nie z Del Monte Banana.58 Nasze MORZE l <strong>nr</strong> 1 l styczeñ 2<strong>01</strong>2

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!