12.07.2015 Views

Ozimina

Ozimina

Ozimina

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

łem jakiegoś posągu garść przyodziewku swego. I tu skórą rozdygotany – podrywający stopyziębnące na marmurze, ubierał się pośpiesznie w tych podrygach pod barokowym posągiemMarsa.I tak się znęcał nad sobą przypomnieniem tych chwil życia dziwnych, kiedy wszystkoczłowiecze opada nagle z nas, jak garść przyodziewku żałosna. Mijał ludzi wciąż z lękiem ipokorą w oczach: czuł się jakby goły w towarzystwie strojnym.I tak zwlókł się do kobiercowego pokoju.Miękka kobieca woń perfum wchłonięta w nozdrza spotęgowała tylko to poczucie cielesnościoraz zmysłowego wydelikacenia w zażyciu. I nagle jakaś rzewność bezmierna wzruszeniembydlęcego egoizmu zatkać mu chciała w piersiach nad twardym jarzmem koniecznościi biczem nieubłagania, jakie ślepą grozą zawisło nagle nad życiem jego.I oto znów nagim widzieć się musi w tym hipnotycznym prawie stuporze na progu zwierzęcości,w jakim powstał był od storo. Na ustach palą go wspomnieniem pocałunki śpiewaczki,na grzbiecie piecze wyciśnięta dziś liczba rzeźnego wołu – niby dwa stygmaty młodości.Po chwili poderwało mu głowę to pytanie, które jakby mu w oczy zajrzeć chciało:„Cóżeś ty z swą młodością uczynił?”„Patrz, oto twoja pierwsza myśl, gdy tamta wieść przy stole na cię spadła, myśl zagłuszonatkliwym wzruszeniem cielesnego lęku i teraz dopiero dogoniona. Ona to kazała ci z bydlęcąpokorą opuszczonych oczu spoglądać na ludzi wszystkich, ona to przykułać duszę do nagościciała własnego, ona to wreszcie za latami minionymi oglądać ci się każe. Otoś znalazł wreszcietę garść przyodziewku, w jaką człowiecza bezsilność zatula się w tych chwilach ponurychobnażeń życia, które zwą się: musem, przemocą, koniecznością. Oto czeka już na cię to jarzmoi klaska już nad tobą bicz nieubłagania. Odziewajże się szybko w godność człowiekaostatnią: w zadumę nad życiem, które oddać trzeba. Otoś się wybił wreszcie z wiewiórczegokołowrotu wspomnień. Myślże teraz wstecz, a nie oglądaj martwą już namiętność wspak!Zrozum dolę swoją! Tam, o mil setki, czeka na cię grób kopany w polu rękami wstrętu czylitości, jak gnijącemu psu. Przystrójże się godnie w najdumniejszą myśl młodości. I nie dbaj:słuszna czy złudna! – bodaj to nawet i pstry łachman był, osłonić przecie nagość twoją, a duszęjak tarczą ochroni: ciało tylko oddasz. I obejrzyj no się wstecz; pomyśl: gdzie się zaprzepaściłpióropusz młodości?!”Skoczna melodia fortepianu, rozegrana kaprysem piosnki znanej, wypełniała tymczasempokoje wszystkie, dobiegając wraz tej mety, gdzie głos śpiewaczki rozbrzmieć miał i zadzwonićludziom tych piersi światowym tryumfem. Pod gonitwę fortepianowych dźwięków,prześcigających się nawzajem w rozhukach wesela, uderzył w powietrze jak w strunę diwygłos potężny.I wywlókł go ku drzwiom na progi, jak psa za obrożę, aby raz jeszcze popatrzył, jakie toowoce wydały posiewy młode.Nie mając sił spojrzeć na śpiewaczkę, utkwił oczami na drogim, w kabłąk pogiętym osobniku,o głowie ptasiej i wargach w tej chwili jak gdyby żujących. Ta twarz w monoklu rzucałabłędnie ponad głowy ludzkie jakby złośliwość chytrą, jakby niemy koncept figlarny, lecz zastygłyi drętwy na obliczu znużonym: ostatni wyraz, jaki czepia się zwiędłych po miastachmasek ludzkich. Słuchał czujnie, melodią cały wibrujący, jak oper stołecznych bywalec iśpiewu miłośnik. A gdzie się kierował monoki jego błyszczący i, rzekłbyś, zgasłe przy nimdrugie, torbiaste oko, tam uwijał się psotnie przed ich spojrzeniem, tańczył niby kusa marionetkadiwy palec wskazujący, na pół długości przysłonięty rubinową „markizą” pierścienia. Itak krwawnikiem płonący, migotliwy od brylantów otoczy w ptaszka naśladowaniu wabił kusobie palec śpiewaczki, ku tej piersi wzdętej i rozdygotanej pod rezonansem potężnego śpiewu:46

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!