29.08.2015 Views

W numerze

W numerze: - Gminna Biblioteka Publiczna w Radłowie

W numerze: - Gminna Biblioteka Publiczna w Radłowie

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Stanisław Szara (brat Stefanii),<br />

w mundurze wojskowym<br />

rok 1945, fot. ze zbiorów<br />

własnych Stanisławy<br />

Tracz.<br />

za dniem. Pamiętam jak męłłam<br />

zboże na mąkę w żarnach,<br />

przyszedł żołnierz niemiecki<br />

i kazał mi iść do wykopów.<br />

Zaczęłam tłumaczyć,<br />

że nie ma co jeść i muszę<br />

mleć, a on mi odpowiedział,<br />

że ich robota jest także<br />

ważna i musiałam polecenie<br />

wykonać. Innym zaś razem<br />

pewien Niemiec zapytał<br />

mnie, gdzie jest jakiś numer<br />

domu, a ja nie wiedziałam.<br />

Bardzo się zdenerwował,<br />

że nie chcę mu powiedzieć<br />

i przystawił mi karabin<br />

do czoła, chciał strzelić. Zdałam<br />

sobie sprawę, że nastąpił<br />

mój koniec. W tym momencie<br />

nadszedł drugi żołnierz niemiecki, tym razem z naszej<br />

kwatery i wyratował mnie. Wyrwał tamtemu karabin,<br />

wykręcił rękę, wyciągnął nabój i wówczas spokojnie mogłam<br />

wyjaśnić o co chodzi. Wyprowadził go na drogę, oddał<br />

mu karabin i naboje, samemu kazał poszukać potrzebnego<br />

numeru domu, a na zakończenie dał mu kopniaka.<br />

Oprócz tych wręcz tragicznych chwil, gdzie spodziewałam<br />

się śmierci, były także sytuacje radosne, śmieszne.<br />

Pewnego razu chciałam odpowiedzieć na pytanie Niemca,<br />

zaczęłam kaleczyć po niemiecku, rysowałam patykiem<br />

na ziemi objaśnienia, a żołnierz zaśmiał mi się w twarz<br />

i powiedział poprawnie w naszym języku: jak dobrze nie<br />

umiesz mówić po niemiecku to powinnaś odpowiedzieć<br />

po polsku. Roześmialiśmy się razem. Zdarzyło się także<br />

inne śmieszne zdarzenie. Tu należy wspomnieć, że żołnierze<br />

niemieccy zakwaterowani u nas chętnie pomagali<br />

w gospodarstwie wieczorem. Zainteresowani byli sprzętem,<br />

zwłaszcza żarnami, sieczkarnią ręczną, w której często<br />

żęli słomę na sieczkę. Wiadomo, żeby ściąć słomę czy<br />

kukurydzę, należało mocno kręcić korbą. Żołnierzowi tak<br />

się to spodobało, że za bardzo się „rozmachał”, aż przeleciał<br />

przez korbę, wywracając się na plecy. Następnym<br />

razem dobrze się przyglądał, potem zabierał się za pra-<br />

HISTORIA<br />

cę. Pamiętam także jak na Nowy Rok Niemcy przynieśli<br />

nam dużo ciastek i obrzucali nas tymi ciastkami, bo taki u<br />

nich był zwyczaj. Muszę dodać, że byli do nas nastawieni<br />

pozytywnie, wspólnie spożywaliśmy kolację wigilijną,<br />

łamiąc się opłatkiem. Stacjonowali w naszym domu przez<br />

pięć miesięcy.<br />

Na początku wspomniałam także o wysiedleńcach. To<br />

była rodzina: matka, ojciec i troje dzieci w moim wieku.<br />

Mieszkali w jednym pomieszczeniu. Wynajmowali się u<br />

biskupickich gospodarzy do pracy, za to mieli dostać pożywienie<br />

na zimę. Jak się później okazało, nie otrzymali nic<br />

i ja musiałam ich jakoś wyżywić, choć sami nie mieliśmy<br />

za wiele. Ich matka, Tekla Starzycka zmarła, kiedy jeszcze<br />

trwała wojna i jest pochowana na cmentarzu w Radłowie.<br />

Po skończeniu wojny wyjechali na ziemie odzyskane i zamieszkali<br />

w Polkowicach. Do dnia dzisiejszego żyje tylko<br />

jedna córka, nazywa się Eleonora Różycka, z którą utrzymujemy<br />

kontakt. Byli nam bardzo wdzięczni za pomoc<br />

w tych ciężkich czasach, zżyliśmy się bardzo i traktowaliśmy<br />

się jak rodzina. Dodam, iż moja córka opiekuje się<br />

grobem Tekli Starzyckiej, matki Eleonory.<br />

Muszę jeszcze dodać, że zaraz po wojnie trzech<br />

chłopców z Biskupic: mój brat Stanisław Szara, Kazimierz<br />

Piotrowski i Władysław Pęcak zostali wcieleni do<br />

wojska. Jakież to były czasy… Nie wierzą wnuki moim<br />

opowieściom, bo gdy byli w wojsku i pisali o czekoladę,<br />

to ja przypomniałam sobie, jak mój brat pragnął kromki<br />

chleba. Pewnego razu wysłałam bratu placek drożdżowy<br />

do wojska. Koledzy zaczęli mu go wyrywać, ile kto mógł.<br />

Bratu zostały tylko okruchy i napisał, by mu więcej nie<br />

przysyłać, bo i tak z tego nic nie ma. Współcześni szeregowcy<br />

na pewno w to nie uwierzą. Piszę o tym po to, by<br />

wiedzieli w jakich ich pradziadkowie żyli czasach.<br />

Być może w czasach komputeryzacji świata, ktoś<br />

przeczyta o tych, dziś niewiarygodnych, sytuacjach. Młodzi<br />

nie zdają sobie z tego sprawy, że cmentarze wojenne<br />

są żywą lekcją historii, należy je otaczać czcią po wsze czasy.<br />

Za swój obowiązek uważam zaś przekazać przyszłym<br />

pokoleniom prawdę o okrucieństwie wojny oraz uwrażliwić<br />

ich, by nie doszło więcej do walki, przemocy i nienawiści.<br />

Stefania Tracz z Biskupic (lat 84)<br />

Ulica Biskupska - wczoraj i dziś<br />

Widok na ulicę Biskupską i okolicę z wieży kościelnej - lata przedwojenne,<br />

fot. udostępniła ze zbiorów własnych Lidia Bielawa<br />

Współczesny widok na ulicę Biskupską,<br />

fot. Maksymilian Pochroń, 2007 r.<br />

RADŁO Nr 2/2008<br />

49

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!