W numerze
W numerze: - Gminna Biblioteka Publiczna w RadÅowie
W numerze: - Gminna Biblioteka Publiczna w RadÅowie
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Bajkowy Świat<br />
Mama z Radłowa<br />
Tata z Krakowa<br />
A wszyscy troje w Gdyni mieszkamy<br />
Radło czytamy<br />
I dzielnych przedszkolaków pozdrawiamy<br />
Dedykując Im tę bajkę<br />
Bajka o tym, czy smok wawelski<br />
naprawdę pochodzi z Krakowa<br />
Za górami, za lasami,<br />
Nad morskimi falami,<br />
W wiosce Gdyni Pomorzu<br />
Zjawił się smok na wzgórzu.<br />
Niestety w wiosce Gdyni<br />
Nie znalazł swojej jaskini.<br />
Poleciał więc do Mechowa,<br />
By tam się w grotach schować.<br />
W Mechowie są groty małe,<br />
Nie weszło smoczysko całe.<br />
Może w Jastrzębiej Górze<br />
Znajdą się groty duże?<br />
Nie było tam jednak jaskini,<br />
Wrócił więc smok do Gdyni.<br />
Usiadł pomiędzy kutrami<br />
I płacze rzewnymi łzami.<br />
„Gdzie ja się biedny podzieję?<br />
Każdy się ze mnie śmieje.<br />
Co to za smok bez jaskini?<br />
Nie mogę zamieszkać w Gdyni”.<br />
Wtem rybak go młody zobaczył,<br />
Łososiem wędzonym uraczył<br />
Poradził mu: „leć do Krakowa<br />
Tam pod Wawelem się schowasz”.<br />
Posłuchał smok rady rybaka,<br />
Poleciał do grodu Kraka.<br />
Zamieszkał w wawelskiej jaskini,<br />
Ale pamięta o Gdyni.<br />
Wspomina smak rybki wędzonej<br />
Przez gdyńskich Kaszubów złowionej.<br />
W Krakowie mu jej brakuje.<br />
To czasem tu przylatuje.<br />
Więc wypatrujcie go dzieci<br />
Bo wkrótce tu znowu przyleci.<br />
Autor: Karol Kurtyka<br />
Pomagał tata – Rafał Kurtyka<br />
Pierwszy dzień wakacji<br />
Dokończenie ze str. 65<br />
cej obok akacji sójki toczyły zacięty bój o pozostawioną<br />
na ścieżce skórkę chleba, a po leszczynowych krzewach<br />
z głośnym ćwierkotem uganiały się wróble.<br />
W cieniu gruszy wylegiwał się czarny kocur o imieniu<br />
Ramenes III. Tak go bowiem nazwano. Ten szczęśliwiec<br />
dożywał już trzeciego roku. Jednak szczęście<br />
kocura nie było pełne. Bowiem na pobliskim budynku<br />
mieszkały jaskółki i te oto ptaki z maniakalnym uporem<br />
dokuczały kotu, niziutko nad nim przelatując,<br />
kwiląc kici…, wici… A kysz. Kocur co chwilę podskakiwał,<br />
trzepał ze zdenerwowania ogonem, aż w końcu<br />
dał za wygraną i wyniósł się do ogrodu pod rozłożyste<br />
liście kapusty.<br />
Pies i kot żyli w zgodzie. Często jadali z jednej miski,<br />
na co, z pewnym grymasem pies pozwalał. Oczywiście,<br />
ta uległość nie była całkiem bezinteresowna,<br />
bo suka doskonale wiedziała, że w kuchni obok dużego<br />
kaflowego pieca stała miska kota, który to uzupełniając<br />
swoją dietę upolowaną myszką, czy też ptaszkiem,<br />
często pozostawiał w swojej misce jakiś smakowity<br />
kąsek. Psisko widząc uchylone drzwi do werandy,<br />
skorzystało z nadarzającej się okazji i majestatycznym<br />
krokiem poczęło zmierzać w kierunku werandy.<br />
Tego dla przerażonego dziecka było już za wiele.<br />
Ściśnięte gardło dało w końcu upust skrępowanym<br />
strunom i podwórko zaległo przeraźliwym krzykiem.<br />
Krzyk ten jeszcze większe wrażenie wywarł na babci<br />
Asi, która to porzucając motyczkę puściła się pędem<br />
poprzez zagony, marchewki, cebuli, pietruszki, a wpadając<br />
na pozostawioną na podwórku przez dziadka<br />
Antka łopatę, runęła jak długa. Twarz wykrzywił jej<br />
grymas bólu, a w oku zakręciła się łza…<br />
c.d.n.<br />
Dziadek Antek<br />
z Brzeźnicy<br />
74 RADŁO Nr 2/2008