HISTORIA Ukrywaliśmy Heskę za piecem… Z pamiętnika mojej mamy W pobliżu mojego rodzinnego domu, u zbiegu ulic Kolejowej i Kolejowej Bocznej mieszkała rodzina Żydów o nazwisku Lipka. Lipkowie prowadzili niby-sklep. Lipka przynosił w rękach towar ze sklepów w Rynku (mówiło się z miasta) od innych Żydów sklepikarzy, a Lipkowa sprzedawała na deka - byle choć grosika zarobić, ale interes się kręcił. Jak Niemcy wkroczyli do Radłowa, to wszystkim Żydom mężczyznom obcinali brody i pejsy. Lipce obcięli brodę, a Lipkowa chodziła po Kolejowej, lamentowała i bardzo opłakiwała brodę męża, brodę Mojżeszową. W Radłowie mieszkało wiele rodzin żydowskich, szczególnie w okolicach Rynku, gdzie mieli swoje sklepy i warsztaty. Żydóweczki były bardzo koleżeńskie. Ja koleżankowałam się z Heską Adlerówną i jej siostrą Ryfką. Ojciec tych dziewcząt był szewcem, mieszkali na ulicy Kolejowej, gdzie obecnie znajduje się sklep p. Pacha. Był u nich młody Żyd, około 30 lat, kuzyn Adlerów, miał na imię Chaim. Był w tym warsztacie krojczym, wykrawał bardzo zgrabne cholewki, ale był nie w pełni władz umysłowych. Przeważnie przed burzą, którą w jakiś sobie wiadomy sposób wcześniej wyczuwał, wybiegał w pola, ostrzegał ludzi pracujących w polu, że nadciąga burza, skakał, wymachiwał rękami, krzyczał „hura, wariacki świat”. Po burzy wracał spokojnie do warsztatu. Taki to był Chaimek. Ja byłam ciekawa, jak Żydzi się modlą, więc prosiłam Heskę, by zapytała ojca, czy mogę wejść do Bożnicy. Ojciec Heski pozwolił przyjść na ich modły. Chodziłyśmy wtedy do szóstej klasy. Heska zabrała nas kilkoro, ale dostałyśmy napomnienie, że mamy zachowywać się spokojnie i myśmy się dostosowali. Żydzi, jak wchodzili do Bożnicy, zakładali na głowy szale, a każdy wchodzący dotykał czegoś (nie pamiętam co to było) wiszącego przy wejściu na ścianie. No i zaczęła się modlitwa. I nic nie można było zrozumieć tylko „ajłaj – ajłaj”. Chodziłam do jednej klasy z Heską Adlerówną. Pewnego razu Heska była u mnie na Kolejowej, a w tym dniu była łapanka Żydów. Moja mama nie pozwoliła Hesce opuścić naszego domu, a gdy doszły nas wieści o wywożeniu i mordowaniu Żydów, ukryliśmy Heskę w stodole pod słomą. W ciągu dnia przebywała w ukryciu, na noc braliśmy ją do domu, miała schowek za piecem. Czasami wieczorem przebieraliśmy ją w nasze ubranie, aby mogła choć trochę pobyć na dworze. Trwało to około dwa lata. W międzyczasie zostałam przymusowo wzięta na roboty do Niemiec. Miałam 16 lat. Ale to już inna historia. Joanna Kurtyka z Brzeźnicy Podziękowania od Generała ZDJĘCIA KWARTAŁU Pragnę wyrazić głęboką wdzięczność za organizację spotkania z moją osobą w radłowskim Ratuszu. To dla mnie niezwykle wzruszające wydarzenie - serdeczność, której doświadczyłem na zawsze zachowam w pamięci. Na państwa ręce składam serdeczne podziękowania Pracownikom Biblioteki za organizacyjny wysiłek i niepowtarzalną, artystyczną oprawę muzyczną. Dziękuję również Władzom Gminy, Dyrekcjom szkół i Nauczycielom oraz naszej młodzieży. Jestem głęboko wdzięczny przedstawicielom społeczności Ziemi Radłowskiej, którzy zaszczycili mnie swoją obecnością i okazali wzruszającą życzliwość i serdeczność. Jestem pod ogromnym wrażeniem dokonań naszej społeczności, zarówno tych w wymiarze materialnym, jak również w sferze kultury. Jesteście Państwo wielkimi ludźmi, którzy dla swojej małej Ojczyzny potrafią czynić rzeczy wielkie. Jestem dumny, iż mogę o sobie powiedzieć, że jestem jednym spośród Was. Całej społeczności Ziemi Radłowskiej życzę wielu dalszych osiągnięć, wieńczących ciężką pracę oraz osobistej pomyślności. z wyrazami wdzięczności i szacunku gen. bryg. dr inż. Józef Nasiadka Warszawa, dn. 05.06.2008 r. 50 RADŁO Nr 2/2008 Radłowskie dziewczyny z lat czterdziestych XX w. Od lewej: Józefa Nasiadka z d. Szara, ur. w Radłowie, ul. Kolejowa, Marysia Kowalczykówna z Kolejowej i Jachimkówna.
Druhowie świętowali w Biskupicach Radłowskich