02.10.2020 Views

POST SCRIPTUM - 3 -2020

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

ISSN 2633-1292<br />

PROZA POEZJA PUBLICYSTYKA SZTUKI WIZUALNE<br />

PROZA POEZJA POEZJA PUBLICYSTYKA SZTUKI SZTUKI WIZUALNE WIZUALNE<br />

Wokółtwórczości<br />

Olgi Tokarczuk<br />

Jak się fotografuje TEATR?<br />

KRZYSZTOF BIELIŃSKI<br />

Polscy Gość specjalny poeci Post Scriptum<br />

w Indiach<br />

XII Międzynarodowy Festiwal Poezji w Guntur<br />

MIŁOŚĆ W SZTUCE<br />

MAGDALENA PIEKORZ<br />

Wrażliwa strona silnego charakteru<br />

Ekologia czy Ekologizm?<br />

SŁAWOMIRMIKAWOZ<br />

CO TO JEST ORAPIZM?<br />

Słów kilka o kosmosie<br />

MACIEJ PIEPRZYCA<br />

Dr MAREK STANISLAW ŻBIK<br />

TEATR SZTUK<br />

UNIKALNA METODA OBRAZOWANIA<br />

Haruhisa Terasaki<br />

Gość specjalny: PROF. IZOLDA KIEC<br />

O Ginczance<br />

ŚWIATY ALTERNATYWNE<br />

w malarstwie Jarosława Jaśnikowskiego<br />

Abchazja jest moim wspomnieniem<br />

TAMARA RAVEN- o muzyce i nie tylko<br />

fb: post scriptum<br />

fb: post 3/<strong>2020</strong> scriptum<br />

2/<strong>2020</strong> 3/<strong>2020</strong><br />

fb:post scriptum<br />

KATARZYNA PAKOSIŃSKA<br />

Dwie Katarzyny, dwa opowiadania.<br />

JAMRÓZ i SANIEWSKA - debiuty<br />

LOUI JOVER:<br />

Tusz, gwasz i stronice starych książek<br />

Co to jest ŁOZOWSKO WIELKIE?<br />

Cały urok leży w prostocie<br />

Foto: Krzysztof Bieliński DARIUSZ KLIMCZAK: Fotografia 1<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ZAPRASZAMY<br />

DO POBRANIA ZA DARMO:<br />

https://www.yumpu.com/xx/document/view/<br />

63157100/post-scriptum-1-<strong>2020</strong><br />

SPIS TREŚCI:<br />

PROZA:<br />

18. Sarny – debiutanckie opowiadanie Katarzyny Saniewskiej<br />

36. Tiki tiki – fragment książki Katarzyny Jamróz<br />

48. Arcydzieła Literatury – Stanisław Lem<br />

60. Mistrz i Troglodyci – felieton Juliusza Wątroby<br />

76. Delikatność – opowiadanie Hanki Mody<br />

82. Życie spisane patyczkiem – recenzja książki Józefa Fronta<br />

SZTUKI WIZUALNE:<br />

20. Loui Jover – stare książki, tusz i gwasz<br />

30. Orapista Krzysztof Konopka w Wenecji – relacja<br />

38. Co to jest Łozowsko Wielkie? – Wywiad z Krzysztofem Łozowskim<br />

68. Marta Julia Piórko – malarstwo<br />

80. Master Class Krzysztofa Bielińskiego – relacja z wystawy<br />

86. Dariusz Klimczak – fotografia<br />

POEZJA:<br />

4. Prof. dr hab Izolda Kiec – O Zuzannie Ginczance<br />

16. Lubomir Lewczew – bułgarski poeta<br />

50. Alex Sławiński, Iza smolarek – wiersze<br />

66. Kącik satyryczny<br />

84. Wiersze – Arco Van Ieperen, Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

96. Poezja – polecane – Grażyna Orlińska<br />

100. Poezja – Ela Adamiec<br />

ROZMAITOŚCI:<br />

11. Czarny Kruk z Abchazjii – Tamara Raven<br />

32. Maciej Pieprzyca – striptiz intelektualny<br />

52. Teatr Sztuk – wywiad z Eweliną Ciszewską i Robertem Balińskim<br />

62. Wywiad z Katarzyną Pakosińską<br />

98. Relacja z obchodów pierwszej rocznicy Post Scriptum – Książnica<br />

Beskidzka, Bielsko-Biała<br />

102. Relacja z Literackiego Sopotu<br />

Okładka - Foto: Dariusz<br />

ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />

Renata Cygan (redakror naczelna), Jarosław Prusiński, Katarzyna Brus-Sawczuk, Joanna Nordyńska<br />

Ewelina Kwiatkowska-Tabaczyńska, Katarzyna Saniewska, Robert Knapik, Marcin Laskowski, Juliusz Wątroba.<br />

Rysunek satyryczny: Konrad Wieczorkowski<br />

Skład i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />

2<br />

fb: post scriptum<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

email: postscriptum.mag@gmail.com


Wciąż (niestety) zamaskowani i pandemicznie zdezorientowani,<br />

prześlizgujemy się przez życie bez uważności i namysłu. Żyjemy w świecie<br />

rozpędzonym, skoncentrowani na rzeczach błahych, nazbyt często<br />

zapominając o wnętrzu. W świecie, w którym popkultura (a często<br />

podkultura) zdominowała kulturę wyższą. A nierzadko – kulturę,<br />

po prostu. Pandemia unaoczniła nam tę miałkość i nieistotność wyścigu<br />

szczurów. Stoimy w osłupieniu, bo ktoś zabrał nam bieżnię, na której<br />

ścigaliśmy się, drepcząc w miejscu. W tym dziwnym świecie to właśnie<br />

Sztuka pozwala nam przetrwać. Film, książka, obraz czy poezja. Jakże<br />

bardzo nam tego teraz potrzeba!<br />

WSTĘPNIAK<br />

Przygotowaliśmy dla Was, Drodzy Czytelnicy, kolejny numer<br />

magazynu, w którym znajdziecie artystyczne perełki. Starając się<br />

zachować charakter ogólnoartystyczny, przedstawiamy Państwu<br />

zróżnicowany materiał, w myśl zasady „dla każdego, coś dobrego”.<br />

Jak zagrać atom? Co to jest Łozowsko Wielkie? Dlaczego kwadrat?<br />

Kto napisał książkę patyczkiem? Jak dać drugie życie zniszczonym<br />

książkom? Ile wizytówek ma Katarzyna Pakosińska?<br />

Na te i inne pytania odpowiadamy na kolejnych kartach tego numeru.<br />

Gościem specjalnym jest Pani Profesor Izolda Kiec, która specjalnie<br />

dla Post Scriptum napisała artykuł o legendzie warszawskiej cyganerii<br />

dwudziestolecia międzywojennego – poetce Zuzannie Ginczance. To dla<br />

nas ogromne wyróżnienie i zaszczyt.<br />

O mistrzu i troglodytach, opowiada w swoim felietonie Juliusz Wątroba,<br />

którego (ku naszej ogromnej radości) udało nam się namówić do stałej<br />

współpracy. Mamy nadzieję na kolejne interesujące felietony.<br />

Warte wspomnienia są opowiadania – tym razem aż trzy, w tym<br />

dwa debiuty, nigdzie niepublikowane, które po raz pierwszy<br />

ujrzały światło dzienne właśnie u nas.<br />

Jest jeszcze dużo, dużo innych artystycznych doznań w postaci<br />

obrazów, wierszy, fotografii, czy całkiem nowego kącika satyrycznego.<br />

S E R D E C Z N I E Z A P R A S Z A M Y !<br />

Renata Cygan – Redaktor Naczelna<br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />

UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

3


Izolda Kiec o Ginczance<br />

Aleksander Rafałowski, Portret Zuzanny Ginczanki, 1937<br />

(ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie; wolna domena)<br />

„A za mną<br />

smugą<br />

surową<br />

wiersze<br />

znaczą<br />

mój ślad”,<br />

CZYLI O ZUZANNIE GINCZANCE<br />

Przetrwała jako legenda<br />

warszawskiej cyganerii dwudziestolecia<br />

międzywojennego. Jako egzotyczna<br />

piękność, która w połowie lat 30. rzuciła<br />

znudzoną stolicę na kolana.<br />

Mężczyźni rywalizowali o jeden spacer<br />

w towarzystwie urodziwej panny, kobiety<br />

mówiły o niej z przekąsem. Jan Kott wiele<br />

lat po wojnie napisał: „Miała jedno oko<br />

tak czarne, że aż tęczówka zdawała się<br />

przesłaniać źrenicę, a drugie brązowe<br />

z tęczówką w złote plamki. Wszyscy<br />

zachwycali się jej wierszami, w których jak<br />

w jej urodzie, było coś z kasydy perskiej”.<br />

Przez lata była obecna niemal<br />

wyłącznie we wspomnieniach pisarzy oraz<br />

poetów, także tych najwybitniejszych.<br />

Juliana Tuwima, który uchodził za jej<br />

promotora. Witolda Gombrowicza,<br />

którego pociągała jej tajemnicza<br />

osobowość. Józefa Łobodowskiego,<br />

który sobie próbował przypisać zasługi<br />

upamiętnienia współczesnej Sulamity.<br />

Kim była naprawdę? Dziewiętnastolatka,<br />

która w debiutanckim – jedynym – tomiku<br />

swoich wierszy zamieściła i ten – Obcość:<br />

Patrz:<br />

purpurowy trubadur święto obwieścił surmami –<br />

kupcy rozdają szkarłat i maści pachnącej miarki –<br />

na szklanych szczudłach sopranu chwieją się mdlejąc<br />

pieśniarki –<br />

tancerzom dzwonią torsy i ud błyszczący ornament –<br />

– a tyś spowszedniał sobie<br />

ulicą<br />

mierzoną<br />

co dzień,<br />

a w tobie jest śmierć nieuchronna<br />

jak igła krążąca w żyłach.<br />

Radość przepływa<br />

z dala<br />

w różowej świątecznej łodzi<br />

daleką obcą rzeką<br />

z ultramaryny i z iłu.<br />

Powiedzą o twoim żalu: „płaskostopy i karłowaty”<br />

powiedzą o twoim smutku: „bielidło, olejek, róż”.<br />

Ni liryka z tkliwych batystów<br />

ni ciężki epos z brokatu<br />

nie wyzna ciebie<br />

nikomu<br />

domysłem zza siedmiu mórz.<br />

4<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Moje malutkie miasto<br />

Zuzanna Polina Gincburg urodziła się 9 marca 1917<br />

roku w Kijowie. Prawdopodobnie już pod koniec roku jej<br />

rodzice – Cecylia (z domu Sandberg) i Szymon – podjęli<br />

decyzję o przeprowadzce do Równego Wołyńskiego,<br />

gdzie mieszkali Chaja i Abram Sandbergowie. I to właśnie<br />

oni, dziadkowie, wychowywali dziewczynkę, gdy jej<br />

ojciec wyjechał do Berlina, a matka na nowo układała<br />

sobie życie (kilka lat przed wybuchem II wojny wyszła<br />

za mąż za czeskiego piwowara Waltera Rotha, z którym<br />

wyemigrowała do Hiszpanii).<br />

Państwo Sandbergowie mieszkali przy głównej ulicy<br />

miasta – 3 Maja 132, w okazałym, jednym z niewielu<br />

tutaj murowanych domów. Jego parter zajmował skład<br />

apteczny – sklep, w którym można było kupić dosłownie<br />

wszystko: od lekarstw po bilety do kina. Sanka – bo<br />

tak mówiono na Zuzannę w domu – miała specjalne<br />

zadanie wyznaczone przez babcię. Oto, jak wspominał<br />

Kazimierz Brandys: „przed każdymi świętami Bożego<br />

Narodzenia ozdabiała wystawę sklepu swojej babki<br />

jako anioł. Klęczała w białej sukience, ze skrzydłami,<br />

srebrną przepaską na czole, a może złotą, i w białych<br />

pantofelkach”.<br />

To nie był dom ortodoksyjnych Żydów. Chaja była kobietą<br />

– dziś powiedzielibyśmy – nowoczesną, filantropką<br />

i działaczką organizacji kobiet żydowskich. Nic dziwnego,<br />

że zadbała o wykształcenie wnuczki, która uczęszczała<br />

do francuskiego przedszkola Madame Sauvage, pobierała<br />

lekcje muzyki i rysunku, prenumerowała lwowskie<br />

oraz warszawskie pisma literackie. Wreszcie – została<br />

uczennicą najlepszego rówieńskiego gimnazjum –<br />

polskiego Państwowego Gimnazjum im. Tadeusza<br />

Kościuszki. Dla dziewczyny wychowanej w domu,<br />

w którym mówiono wyłącznie w języku rosyjskim,<br />

musiało to być prawdziwe wyzwanie. Zuzanna sama<br />

uczyła się języka polskiego. Co więcej – będąc uczennicą<br />

klasy Vb zadebiutowała jako poetka. W gimnazjalnej<br />

gazetce „Echa Szkolne” Zuzanna Gincburżanka<br />

opublikowała wiersz zatytułowany Uczta wakacyjna:<br />

Na talerzu szarym ziemi, malowanym w zieleń trawy,<br />

Mam sałatkę, przyrządzoną z kwiatów wonnych i<br />

jaskrawych<br />

I z naczynia w kształcie słońca, które formy swej nie<br />

zmieni,<br />

Leje lato na nie ciepły i złocisty miód promieni.<br />

W innej misie z szkła czarnego, niby nocnych chwil kryształy<br />

Leży banan półksiężyca żółty, gruby i dojrzały;<br />

Lipiec suto obsypuje wnet firmament półksiężyca<br />

Cukrem gwiazdek, których pełna jest wszechświata cukiernica.<br />

Z przeźroczego dzbanu piję niebo z pianką chmur – oczyma;<br />

Lokaj – lato na swej tacy złotą dynię słońca trzyma.<br />

Wgryzam się zębami uczuć w kraśne jabłka dni czerwonych<br />

I do kosza serca chowam skórki wspomnień już zjedzonych.<br />

Izolda Kiec o Ginczance<br />

Te oficjalnie ogłaszane w szkolnym piśmie wiersze<br />

dotyczyły rzeczywistości szkoły, lekcji, lektur. Zdradzały<br />

niezwykły talent i ujawniały wyjątkową poetycką<br />

wyobraźnię. Ale to była tylko namiastka możliwości<br />

twórczych nastolatki. Ich skalę poznamy znacznie<br />

później – gdy w latach 90. ubiegłego wieku wydane<br />

zostaną z rękopisów najwcześniejsze utwory młodziutkiej<br />

równianki. Utwory, w których ujawnione zostaną<br />

nieprzystające wówczas nastoletniej dziewczynie:<br />

refleksja nad funkcjonowaniem własnego ciała, biologizm<br />

i żywioły natury. Więcej – zapowiedź prawdziwej<br />

rewolucji nastoletnich dziewcząt, Bunt piętnastolatek:<br />

My chcemy konstytucji, my chcemy swego prawa,<br />

że wolno nam bez wstydu otwarcie w świat wyznawać<br />

prawdziwość krwistych burz,<br />

że wolno wcielać w słowa odruchy chceń<br />

najszczerszych,<br />

że wolno nam już wiedzieć, że mamy ciepłe piersi<br />

prócz eterycznych dusz, –<br />

my chcemy konstytucji i praw dla siebie pełnych,<br />

że wolno nam zrozumieć: mężczyzna, to nie eunuch<br />

i wielbić mięśni hart,<br />

że wolno nam już pojąć, jak miłość ludzi wiąże,<br />

że wolno nam nie chować pod stos różowych wstążek<br />

biologicznych – prawd! –<br />

W 1934 roku Zuzanna wzięła udział w Konkursie Młodych<br />

Poetów Wiadomości Literackich. Ponoć za namową<br />

samego Tuwima, jemu to bowiem mama Sanki (albo<br />

i ona sama) wysłała wcześniej do oceny kilka wierszy.<br />

Debiutująca poetka otrzymała wyróżnienie za wiersz<br />

Gramatyka, który ujawniał jej zainteresowania językiem,<br />

traktowanym zmysłowo, cieleśnie niemal, i zapowiadał<br />

świadomą swojego rzemiosła twórczynię.<br />

Nic dziwnego zatem, że zaraz po maturze Zuzanna – już<br />

jako Ginczanka – przeniosła się do Warszawy…<br />

W samym<br />

śródmiejskim<br />

sercu stolicy<br />

Jako ulubienica Tuwima młoda Kresowianka bywała<br />

na pięterku w kawiarni Mała Ziemiańska przy ulicy<br />

Mazowieckiej w towarzystwie skamandrytów.<br />

Publikowała głównie w Skamandrze, a już w 1936 roku<br />

wydała tomik O centaurach, który, choć wcale nie<br />

wzbudził wielkiego zainteresowania krytyki, budował<br />

legendę bywalczyni warszawskich salonów. Z recenzji,<br />

jakie ukazały się w prasie po publikacji zbioru wierszy<br />

Ginczanki, wynika, że doceniano rzemiosło autorki,<br />

że dostrzeżono już wówczas odmienność, osobność<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

5


Izolda Kiec o Ginczance<br />

Zuzanna Ginczanka, Anna Nogid (ciotka Zuzanny), Maria Zenowicz, (zona K.Brandysa). Równe 1938 (własność I. Kiec)<br />

i przepychanek sporo było w jej „szpilkowych”<br />

wierszach spraw obyczajowych, celnych obserwacji<br />

społecznych, ale też sporo obaw. Wiadomo<br />

bowiem ze wspomnień, że Ginczankę niejeden raz<br />

dotykały antysemickie napaści – na Uniwersytecie<br />

Warszawskim, gdzie studiowała pedagogikę, i wśród<br />

podejrzanych literatów oraz „panów dziennikarzy”<br />

zatrudnionych w brukowych pismach. Ci ostatni<br />

– anonimowi redaktorzy warszawskiej gazety<br />

„Wiem Wszystko” – opublikowali w lutym 1937<br />

roku obrzydliwy tekst pt. Koleżanko Gincburżanko!<br />

Nie bądźcie… Ginczanką. Być może odpowiedzią,<br />

przejmującą, na ten i inne ataki był wiersz Łowy:<br />

W gąszcze przeszłości, w zamierzchłe dzieje,<br />

w groźne, zawiłe bory i knieje,<br />

z dłonią wplecioną w uprząż i grzywy<br />

czarni na koniach pędzą myśliwi.<br />

Nozdrza rozdęte, tułów schylony<br />

usta zacięte, wzrok wytężony –<br />

pędzą jak wichry czarnym galopem<br />

za wątłym śladem, za nikłym tropem.<br />

Jakiż to zapał wzrok im rozszerza?<br />

Czegoż szukają? Jakiego zwierza?<br />

Jakiż to poryw pierś im wypręża<br />

godny rycerza i godny męża?<br />

6<br />

tej poezji. Kobiecość, która wymykała się wzorcom<br />

dopiero co stworzonym przez Marię Pawlikowską-<br />

Jasnorzewską. I wydaje się, że te elementy, które dzisiaj<br />

cenimy i podziwiamy w poezji autorki O centaurach,<br />

stanowiły kłopot dla recenzentów. Kłopot, z którym<br />

nie bardzo umieli sobie poradzić. Więc traktowali<br />

protekcjonalnie albo dyskredytowali. Jak choćby Stefan<br />

Napierski: „Przez każde zdanie jej dymi bowiem gorąca<br />

magma biologiczna, a pogański niepokój każe jej tworzyć<br />

dzikusoską kosmogonię, w której z Biblii pozostała<br />

jeno duszność i dekoracyjność Pieśni nad Pieśniami.<br />

Ta temperatura rozpławiania się, roztapiania, nie dla<br />

każdej wrażliwości będzie znośna, a zbyt zgęszczona<br />

esencjonalność takiej barbarzyńskiej w istocie miazgi<br />

przeżyciowej może wywołać reakcje niechęci – pomimo<br />

niepospolitych piękności artystycznych”.<br />

Być może dzięki znajomości z Tuwimem Zuzanna znalazła<br />

się w kręgu młodych twórców, którzy na przełomie<br />

1935 i 1936 roku zaczęli wydawać tygodnik satyryczny<br />

Szpilki. Redaktorem naczelnym pisma był Zbigniew<br />

Mitzner, najważniejszymi ilustratorami: Eryk Lipiński,<br />

Andrzej Siemaszko, Jerzy Zaruba, Henryk Tomaszewski,<br />

nadwornymi poetami: Światopełk Karpiński, Janusz<br />

Minkiewicz, Stanisław Jerzy Lec, Andrzej Nowicki,<br />

Edward Szymański. I w tym męskim gronie satyryków<br />

jedyna kobieta – Ginczanka. Oprócz towarzyskich żartów<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Pędzą myśliwi w zamierzchłe dzieje,<br />

gdzie ślad porasta i trop czernieje,<br />

w gąszczach przeszłości z uporem mrówki<br />

babki szukają, babki-żydówki,<br />

babki-żydówki bliźniego swego,<br />

wroga ciętego, druha dobrego,<br />

a gdy wywęszą babkę jak łanię,<br />

to w surmy, w trąby, w rogi i granie!<br />

O łowy piękne! O, dumne łowy<br />

w tajnych, sekretnych dziejach alkowy!<br />

O, wielkie, harde, wzniosłe tropienia,<br />

godne rycerzy i godne pienia!<br />

Krótko przed wybuchem wojny Zuzanna czuła<br />

się chyba najlepiej w towarzystwie młodych<br />

twórców skupionych wokół Witolda Gombrowicza,<br />

spotykających się w kawiarni Zodiak. Byli w tym<br />

gronie m.in.: Stanisław Piętak, Kazimierz Brandys,<br />

Stefan Otwinowski, Giza Ważykowa – grono<br />

wyznawców filozofii „pana Witołda”, akceptujące<br />

szczególne „stolikowe” formy i reguły gry. Być może<br />

rzeczywistość wykreowana przez ekscentryka


Izolda Kiec o Ginczance<br />

Okładka tomiku “O centaurach” Warszawa 1936) “Echa Szkolne” – debiut Zuzanny Gincburżanki, 1931 Poezje zebrane; Wyd. Marginesy, Warszawa 2019.<br />

i dziwaka pozwalała Ginczance na choćby krótki moment<br />

zapomnieć o łowach, wierzyć, że dzięki literaturze, dzięki<br />

artystycznej kreacji – można ocaleć? „Przypomniało<br />

mi się – pisał już po wojnie Witold Gombrowicz do<br />

Stanisława Piętaka – jak kiedyś na Mazowieckiej wracając<br />

do domu z Zodiaku tłumaczyłem Ginie, że na tę zbliżającą<br />

się wojnę trzeba koniecznie zaopatrzyć się w truciznę. A<br />

ona się śmiała”…<br />

Nie zostawiłam tutaj<br />

żadnego dziedzica<br />

W czerwcu 1939 roku Zuzanna wyjechała na wakacje<br />

do babci. Nie sądziła, że do Warszawy już nie wróci.<br />

Na początku 1940 roku przeniosła się do Lwowa, gdzie<br />

mogła być bliżej owego literackiego świata, za którym<br />

musiała bardzo tęsknić. W pismach wydawanych przez<br />

Związek Pisarzy Polskich i Ukraińskich publikowała własne<br />

wiersze oraz tłumaczenia (utworów m.in. Lesi Ukrainki,<br />

Pawła Tyczyny, Włodzimierza Majakowskiego).<br />

Ale podjęła też istotne decyzje dotyczące życia<br />

prywatnego. Wyszła za mąż za Michała Weinziehera –<br />

prawnika z wykształcenia, krytyka sztuki z zamiłowania.<br />

Choć dziwne to było małżeństwo, prawdopodobnie<br />

zawarte z rozsądku, a może lepiej powiedzieć – z chęci<br />

ratowania babci. Michał bowiem był znaną wśród<br />

sowieckich dygnitarzy osobistością, a Zuzanna chciała<br />

zapewne pomóc babci, przesiedlonej przez nową<br />

władzę z pięknego rodzinnego domu do niewygodnej<br />

przybudówki. Udało się, bo zaraz po ślubie wnuczki<br />

Chaja wróciła do mieszkania nad sklepem.<br />

Lecz to nie Michał Wienzieher był w owym czasie miłością<br />

Zuzanny. Janusz Woźniakowski – grafik, absolwent<br />

krakowskiej ASP i działacz komunistycznego podziemia –<br />

towarzyszył poetce w owych najtrudniejszych, najbardziej<br />

dramatycznych chwilach. We Lwowie, gdy po wkroczeniu<br />

do miasta wojsk hitlerowskich i po utworzeniu getta<br />

Ginczanka (teraz jako Ormianka o imieniu Marysia)<br />

ukrywała się w mieszkaniu w kamienicy przy ulicy<br />

Jabłonowskich 8a, oraz w Krakowie, gdzie zginęli oboje.<br />

Ucieczka ze Lwowa do Krakowa wymuszona została<br />

pogarszającą się sytuacją Zuzanny. Była dozorczyni<br />

kamienicy, w której mieszkała poetka, Zofia Chominowa,<br />

antysemitka i konfidentka, kilkakrotnie donosiła<br />

na gestapo, że w jej domu ukrywa się Żydówka.<br />

Uciekali stamtąd wszyscy znajomi Zuzanny – ona<br />

wciąż wracała do pokoju pilnie obserwowanego<br />

przez Chominową. To wtedy napisała swój ostatni<br />

wiersz, nawiązujący do Testamentu mojego Juliusza<br />

Słowackiego, a rozpoczynający się frazą z Horacego:<br />

Non omnis moriar – moje dumne włości,<br />

Łąki moich obrusów, twierdze szaf niezłomnych,<br />

Prześcieradła rozległe, drogocenna pościel<br />

I suknie, jasne suknie pozostaną po mnie.<br />

Nie zostawiłam tutaj żadnego dziedzica,<br />

Niech więc rzeczy żydowskie twoja dłoń wyszpera,<br />

Chominowo, lwowianko, dzielna żono szpicla,<br />

Donosicielko chyża, matko folksdojczera.<br />

Tobie, twoim niech służą, bo po cóż by obcym.<br />

Bliscy moi – nie lutnia to, nie puste imię.<br />

Pamiętam o was, wyście, kiedy szli szupowcy,<br />

Też pamiętali o mnie. Przypomnieli i mnie.<br />

Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze<br />

I zapiją mój pogrzeb i własne bogactwo:<br />

Kilimy i makaty, półmiski, lichtarze –<br />

Niechaj piją noc całą, a o świcie brzasku<br />

Niech zaczną szukać cennych kamieni i złota<br />

W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach.<br />

O, jak będzie się palić w ręku im robota,<br />

Kłęby włosia końskiego i morskiego siana,<br />

Chmury rozprutych poduszek i obłoki pierzyn<br />

Do rąk im przylgną, w skrzydła zmienią ręce obie;<br />

To krew moja pakuły z puchem zlepi świeżym<br />

I uskrzydlonych nagle w aniołów przemieni.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

7


8<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Izolda Kiec o Ginczance<br />

Eryk Lipiński, Karykatura Zuzanny Ginczanki (własność I. Kiec).<br />

Zuzanna i Janusz opuścili Lwów, gdy dotarła<br />

do dziewczyny informacja o śmierci babci – Chaja<br />

Sandberg zmarła na atak serca w drodze do miejsca<br />

straceń w Zdołbunowie albo w Sosenkach. Nic już nie<br />

zatrzymywało Sanki w rodzinnych stronach. Rozpoczął<br />

się najbardziej dramatyczny, ostatni etap ucieczki.<br />

W Krakowie Zuzanna początkowo ukrywała się przy<br />

ulicy Zyblikiewicza w mieszkaniu państwa Güntnerów,<br />

gdzie mieszkał już Michał pod przybranym nazwiskiem<br />

Danilewicz. Następnie kobieta przeniosła się do<br />

podkrakowskich Wróblowic i tutaj na początku 1944 roku<br />

zastała ją informacja o aresztowaniu Woźniakowskiego,<br />

które nastąpiło podczas przypadkowej łapanki albo<br />

w wyniku prowokacji mającej na celu likwidację<br />

komunistycznego podziemia w stolicy Małopolski.<br />

Zuzanna wróciła wówczas do Krakowa i znalazła<br />

schronienie u znajomej krakowskich artystów Elżbiety<br />

Mucharskiej przy ulicy Mikołajskiej. Stąd właśnie w lutym<br />

1944 gestapo zabrało Ginczankę do więzienia przy<br />

ulicy Montelupich, a następnie przy Czarnieckiego.<br />

Kobietom przebywającym z nią w celi mówiła,<br />

że wydała ją gospodyni, z którą była skłócona.<br />

Z powodu sukienki, a może innej, mało ważnej<br />

„rzeczy żydowskiej”…<br />

Ostatnie ślady Zuzanna Ginczanki to podpisane przez<br />

nią zapotrzebowania na żywność i odzież, wysyłane<br />

z więzienia do Polskiego Komitetu Opiekuńczego<br />

Kraków-Miasto. Najpóźniejsze z nich datowane jest<br />

na 18 kwietnia 1944 roku. Wiele wskazuje na to, że<br />

poetka została przewieziona ostatnim transportem<br />

więźniów z Krakowa do obozu w Płaszowie i tam<br />

rozstrzelana 5 maja 1944 roku.<br />

Post scriptum<br />

Po wojnie pisał Julian Tuwim do Zbigniewa Mitznera:<br />

„Innych, którzy zginęli, codziennie wspominam,<br />

co dzień wzdycham po nich, przede wszystkim po<br />

biednej mojej przyjaciółeczce Ginczance…”<br />

I Gombrowicz do Piętaka: „Proszę cię, napisz mi<br />

kiedy, jaka była śmierć tej biednej Giny. Dlaczego<br />

piszesz, że ją męczono?”<br />

Jan Śpiewak, Kazimierz Wyka i Juliusz Wiktor<br />

Gomulicki rozpoczęli przygotowania nad wydaniem<br />

wierszy wybranych Zuzanny Ginczanki. Julian Przyboś<br />

opublikował w Odrodzeniu jej ostatni wiersz – który<br />

już wkrótce stał się dowodem w procesie Zofii<br />

Chominowej, „donosicielki chyżej”, oskarżonej<br />

o wydawanie Żydów niemieckiej policji.<br />

Jednak obrady Szczecińskiego Zjazdu Pisarzy<br />

w 1949 roku nie były dla Zuzanny sprzyjające.<br />

Nazwano ją „Tuwimem w spódnicy”. burżuazyjną<br />

poetką, epigonką skamandrytów. Postanowiono<br />

zapomnieć. I dopiero lata 90. przywróciły Zuzannę<br />

naszej literaturze i świadomości czytelników.<br />

Wydane zostały wszystkie utwory Ginczanki – także<br />

te, których rękopisy ocalił Eryk Lipiński, likwidując<br />

warszawskie mieszkanie Zuzanny we wrześniu<br />

1939 roku. Ukazała się monografia poetki, zaczęły<br />

powstawać liczne prace artystyczne inspirowane<br />

jej biografią i twórczością.<br />

Po ukazaniu się w 1991 roku pierwszego po wielu<br />

latach wyboru poezji Ginczanki Wacław Oszajca<br />

urwał w pół zdania myśl, że bez wierszy los tej<br />

młodej dziewczyny… Dopowiem zatem za autora:<br />

bez wierszy tego losu by nie było. Zuzanna Gincburg<br />

byłaby jedną z milionów, anonimową, pozbawioną<br />

imienia, nazwiska, pozbawioną indywidualnych<br />

rysów i indywidualnej historii, ofiarą ludobójstwa.<br />

Czy to właśnie, dramat własnej śmierci i moc poezji,<br />

przeczuwała autorka pięknego i smutnego Żar-Ptaka,<br />

pisząc: „a za mną smugą surową wiersze znaczą mój<br />

ślad”? [IK]


Izolda Kiec o Ginczance<br />

Izolda Kiec<br />

Izolda Kiec - prof. dr hab.<br />

w zakresie kulturoznawstwa;<br />

literaturoznawczyni<br />

i teatrolożka; prezeska Fundacji<br />

Instytut Kultury Popularnej,<br />

zatrudniona w Uniwersytecie<br />

Artystycznym w Poznaniu<br />

(w Katedrze Kuratorstwa i Teorii<br />

Sztuki). Autorka artykułów<br />

i monografii książkowych<br />

poświęconych literaturze<br />

i teatrowi XX wieku oraz formom<br />

kultury popularnej, m.in.:<br />

– Zuzanna Ginczanka. Życie i twórczość (1994),<br />

– Halina Poświatowska (1994),<br />

– Teatr służebny polskiej emigracji. Z dziejów idei<br />

(1999),<br />

– Złodzieje szczęścia, czyli Agnieszki Osieckiej sposób<br />

na życie (2000),<br />

– Wyprzedaż teatru w ręce błazna i arlekina, czyli…<br />

o kabarecie (2001),<br />

– W kabarecie (2004),<br />

– W szarej sukience? Artystki i wokalistki<br />

w poszukiwaniu tożsamości (2013),<br />

– Historia polskiego kabaretu (2014),<br />

– Czy chce pan być powieszony w sympatycznem<br />

towarzystwie? Czyli poznańskie kabarety artystyczne<br />

w dwudziestoleciu międzywojennym (2015),<br />

– Szoszana znaczy Niewinna. Wokół poezji i biografii<br />

Zuzanny Ginczanki (2019),<br />

– Ginczanka. Nie upilnuje mnie nikt (<strong>2020</strong>).<br />

Izolda Kiec; fot. A. Wykrota<br />

Wyd. Marginesy, Warszawa <strong>2020</strong><br />

GINCZANKA<br />

NIE UPILNUJE MNIE NIKT<br />

SZOSZANA<br />

ZNACZY NIEWINNA<br />

Edytorka twórczości Zuzanny<br />

Ginczanki, Romana Tadeusza<br />

Wilkanowicza i Felicji<br />

Kruszewskiej. W 2015 r.<br />

wyróżniona przez minister kultury<br />

odznaką „Zasłużony dla Kultury<br />

Polskiej”. W 2016 i <strong>2020</strong> r.<br />

stypendystka Ministra Kultury<br />

i Dziedzictwa Narodowego<br />

w dziedzinie literatura.<br />

W roku 2017 stypendystka<br />

Marszałka Województwa<br />

Wielkopolskiego w dziedzinie<br />

Kultura i ochrona dziedzictwa<br />

narodowego.<br />

Wyd. Instytut Kultury Popularnej, Poznań 2019<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

9


Tamara<br />

Raven<br />

10<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

foto: Natan Petrelli


CZARNY KRUK<br />

Czasem śpiewam sobie przejmującą melodię abchaskiego płaczu,<br />

sylaby układające się w zawodzenie<br />

foto: Elina Papaskiri<br />

Tamara Woronowa (pseudonim sceniczny Raven – z ang.<br />

Kruk) to filigranowa brunetka obdarzona potężnym<br />

głosem i olśniewającym uśmiechem. Skromna, chociaż<br />

świadoma swojego talentu. Multiinstrumentalistka,<br />

ale to głos jest jej najcenniejszym instrumentem.<br />

Urodzona w Abchazji, długo szukała swojego miejsca<br />

pod słońcem. Początkowo w Moskwie, później<br />

w Warszawie, a od dwóch lat tworzy i śpiewa<br />

w Londynie. Po ukończeniu studiów na wydziale<br />

wokalno-aktorskim prestiżowej Rosyjskiej Akademii<br />

Szkoły Teatralnej w Moskwie (GITIS), rozpoczęła<br />

karierę jako śpiewaczka operowa. Jednak już<br />

w trakcie studiów zaczęła aktywnie występować<br />

na scenie jazzowej i klubowej. W 2010 roku wydała<br />

swoją pierwszą płytę Few of my Favourites, której<br />

promocja odbyła się w jazzowym Tygmoncie, klubie<br />

doskonale znanym z perfekcyjnego repertuaru<br />

i światowych muzyków. Mimo, że sentyment podpowiada<br />

jej rytmy jazzowe, chciałaby uniknąć zaszufladkowania,<br />

dlatego nie unika szerszego repertuaru. Płyta, nad<br />

którą obecnie pracuje, to właśnie różnorodność.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

11


foto: Elina Papaskiri<br />

Abchazja jest moim wspomnieniem,<br />

czasem bywa w mojej muzyce.<br />

Tamaro, jak to się stało, że nie mieszkasz już<br />

w Abchazji? W reportażu, emitowanym<br />

w 2006 roku przez program 1 Polskiego Radia,<br />

zatytułowanym Miejsce pod słońcem, opowiadacie<br />

z bratem (Nikolaiem Woronowem, mieszkającym<br />

i pracującym w Warszawie jako stomatolog – przyp.<br />

red) swoją historię „Apsny” – kraina duszy. Kaukaski<br />

temperament i równocześnie niezwykła wrażliwość.<br />

– Brak Ci Abchazji? Tęsknisz?<br />

Abchazja jest moim wspomnieniem, czasem bywa<br />

w mojej muzyce. Tęsknię, bo tam nadal jest moja<br />

rodzina, ale z drugiej strony wiem, że teraz jestem<br />

w dobrym miejscu i dobrym momencie mojego życia.<br />

Londyn to tygiel, który daje ogromne możliwości.<br />

Muzyka jest generalnie bardzo wymagająca,<br />

potrzebuje ogromnej samodyscypliny, codziennego<br />

ćwiczenia, dbania o głos. Czasem ważny też jest<br />

łut szczęścia, np. spotkany przypadkowo człowiek.<br />

Historia mojej rodziny jest długa i burzliwa. Mam<br />

korzenie polskie, rosyjskie, gruzińskie, ormiańskie,<br />

greckie… Ojciec prababci, pochodzący z Wilna,<br />

12<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

po Powstaniu Styczniowym został zesłany na Kaukaz,<br />

zwany wtedy południową Syberią. Moja rodzina tam<br />

pozostała. Do dzisiaj część posiadłości (utraconej<br />

podczas wojennych zawirowań) istnieje wysoko<br />

w górach. Polacy, którzy mieli okazję odwiedzić<br />

to miejsce mówią, że jest to kaukaski przyczółek<br />

dawnej polskości. Wojna z Gruzją spowodowała,<br />

że nasza rodzina musiała uciekać. Znaleźliśmy się,<br />

jako uchodźcy, w Moskwie. Potem wiele lat tam<br />

mieszkałam, skończyłam szkołę średnią i studia.<br />

W 1996 roku mój brat dostał się na studia medyczne<br />

w Polsce. Moskwa była dla mnie zbyt trudnym<br />

do życia miastem, dołączyłam do brata. Zawsze<br />

chciałam wyjechać na zachód. Polskie korzenie<br />

pomogły mi odnaleźć się pod tym kawałkiem nieba.<br />

Przez wiele kolejnych lat mieszkałam i tworzyłam<br />

w Polsce. Tutaj też nagrałam i promowałam moją<br />

pierwszą i dotychczas jedyną płytę.<br />

Jak się dorasta w umuzykalnionej rodzinie, dobrze<br />

wykształconej, nobilitowanej? Twoja piękna<br />

mama, to nauczycielka muzyki, babcia również,


ojciec — wybitny historyk, specjalista od spraw<br />

Wschodu, obdarzony także mocnym<br />

i ciekawym głosem, założyciel Związku Polaków<br />

w Abchazji. Jako historyk zapraszany był na różne<br />

kontrakty zagraniczne, prowadził wykłady,<br />

ale na stałe nie chciał opuścić Abchazji.<br />

Od 1991 roku angażował się aktywnie w politykę,<br />

co w efekcie doprowadziło go do piastowania<br />

funkcji wicepremiera kraju (zginął tragicznie,<br />

zastrzelony 11 września 1995 roku; sprawców<br />

ujęto, jednak nigdy nie osądzono – przyp. red).<br />

W Waszym domu gościło dużo znanych<br />

i ciekawych ludzi.<br />

Tak, mama wiedziała o muzyce wszystko – miała<br />

świetny słuch, ale nie potrafiła dobrze śpiewać.<br />

Tata obdarzony był świetnym głosem, z kolei nie<br />

miał słuchu. Obydwoje doskonale się uzupełniali.<br />

Prawdopodobnie udało mi się odziedziczyć po<br />

nich ich najlepsze cechy… Rodzice od początku<br />

chcieli zainteresować mnie muzyką, która w sposób<br />

naturalny była w naszym domu. Mój brat, mimo<br />

iż poszedł zawodowo w zupełnie innym kierunku,<br />

również śpiewa, gra przepięknie na pianinie.<br />

W czasie działalności politycznej mojego taty, było<br />

niestety trudniej. Często byliśmy obserwowani,<br />

„na świeczniku”. Rodzina miała mniej czasu dla<br />

siebie. A potem, wskutek zmiany sytuacji politycznej,<br />

musieliśmy uciekać. Poszukać innego miejsca.<br />

Czasem śpiewam sobie przejmującą melodię<br />

abchaskiego płaczu, sylaby układające się<br />

w zawodzenie: „O-ua-ri-raa-o” „o- raj-da -ri”.<br />

To pewnie mój płacz nad Abchazją.<br />

Masz staranne wykształcenie. Szkoła średnia<br />

przy Konserwatorium Moskiewskim im. Piotra<br />

Czajkowskiego w klasie skrzypiec, studia<br />

w Rosyjskiej Akademii Sztuki Teatralnej.<br />

Kim miała zostać Tamara? Aktorką?<br />

Piosenkarką? Skrzypaczką?<br />

Chyba jednak od początku najwięcej serca miałam<br />

do śpiewu i to najbardziej grało mi w duszy.<br />

Początkowo myślałam o karierze operowej. Wielu<br />

muzyków i krytyków muzycznych zauważa, że ten<br />

element możliwości wokalnych jest obecny w mojej<br />

twórczości i że to odróżnia mój głos od innych<br />

kobiecych głosów. Teraz bardziej po drodze mi<br />

z jazzem, ale w swoim repertuarze, mam różnorodne<br />

piosenki: funk, r’n’b, house, disco, pop i rzecz jasna<br />

utwory klasyczne, a nawet rosyjskie romanse,<br />

a także piosenki w wielu innych językach.<br />

Mówisz biegle kilkoma językami: rosyjskim,<br />

polskim, angielskim. Masz jakieś marzenie,<br />

Ja muzykę czuję,<br />

dotykam jej.<br />

w jakim jeszcze języku chciałabyś zaśpiewać?<br />

Poza ormiańskim – krew ormiańska jest w moich<br />

korzeniach – chciałabym zaśpiewać po hebrajsku.<br />

Taki mam plan. To emocjonalny język duszy.<br />

Niesie niesamowitą ekspresję.<br />

Jesteś multiinstrumentalistką. Skrzypce, fortepian,<br />

do tego piękny głos.<br />

Moim instrumentem jest stanowczo głos. Często<br />

śpiewam, akompaniując sobie przy fortepianie.<br />

Myślę, że potrafię zagrać na wielu instrumentach.<br />

Od skrzypiec na jakiś czas odeszłam, teraz wracam<br />

do nich. To dodatkowa umiejętność, szczególnie tutaj<br />

ceniona wśród muzyków (w Londynie – przyp. red).<br />

Głos jednak, według mnie, daje najcudowniejszą<br />

możliwość niesienia emocji. To jednak równocześnie<br />

ciężka praca i codzienne ćwiczenie.<br />

Teraz, na co dzień mam możliwość nagrywania<br />

w profesjonalnym studiu.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

foto: Elina Papaskiri<br />

13


Czy Ty „widzisz” muzykę?<br />

Ja muzykę czuję, dotykam jej. Muzyka to emocja.<br />

Masz słuch absolutny?<br />

Nie…, słuch mam dobry, prawie absolutny, lecz nie<br />

absolutny.<br />

To przeszkadza czy pomaga?<br />

Często przeszkadza, bo słyszę niedociągnięcia, jakieś<br />

fałszywe nuty. Szczególnie, kiedy występuję<br />

z nowymi muzykami, z którymi nie znamy się dobrze,<br />

a ponadto każdy ma swoje własne ograniczenia.<br />

W Londynie jest ogromny potencjał, ale nie oznacza<br />

— Sting stanowczo jest moim pragnieniem,<br />

w kontekście muzycznym oczywiście.<br />

Poprzeczka wysoko postawiona, ale cele, nawet<br />

te, wydawałoby się na dany moment nierealne,<br />

mobilizują do działania. A sala koncertowa?<br />

Jest miejsce w którym chciałabyś zaśpiewać?<br />

Nie mam wątpliwości — Wembley. Ilość miejsc na<br />

widowni to 1% mieszkańców Londynu. To byłoby coś!<br />

A sala? (zastanowienie) — Royal Albert Hall.<br />

I byłaby to opera?<br />

Raczej nie. Choć opera czasem pojawia się w<br />

moich sennych marzeniach. Tak poważnie... głos<br />

od początku najwięcej serca<br />

miałam<br />

do śpiewu<br />

to, że każdy, nawet ten, który miał okazję grać<br />

z największymi, jest tak samo starannie wykształcony,<br />

że muzycznie jest na najwyższym poziomie.<br />

Współpracowałaś z wieloma znanymi postaciami.<br />

Wśród nich: Toni Cimorosi, Nicole Henry, Juliusz<br />

L. Green, Igor Butman, Boris Frumkin, Anatolij<br />

Gierasimow, Didier del Aguila, Adam Lewandowski,<br />

Wojciech Gogolewski. Jakie jest Twoje marzenie,<br />

z kim chciałabyś zaśpiewać/zagrać?<br />

Z żyjących jazzowych artystów odnalazłabym się<br />

na scenie z Bobbym McFerrinem. Uwielbiam<br />

improwizację. Wśród moich marzeń jest też artysta,<br />

z którym chyba każdy z muzyków chciałby zaśpiewać<br />

14<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

foto: Elina Papaskiri<br />

operowy trzeba ćwiczyć, a ja jestem różnorodna,<br />

chcę robić muzykę dla różnej publiczności. Ważne,<br />

aby ta publiczność była wymagająca. Nie lubię<br />

kompromisów, nie lubię chodzenia na łatwiznę.<br />

Nauczyłam się też cierpliwości i systematyczności<br />

w swoich zawodowych działaniach.<br />

Jaki jest Twój ulubiony instrument? Jaki powinien<br />

być w zawsze na scenie?<br />

Moim ulubionym instrumentem jest chyba bas.<br />

Wymagający. Zdarzyło mi się zagrać koncert<br />

jedynie przy akompaniamencie basu. Oczywiście<br />

każdy instrument może być szczególny, dawać coś<br />

niepowtarzalnego. Ważne, kto jest mózgiem danego<br />

instrumentu. Ja osobiście lubię grać na fortepianie,


ale teraz wracam do skrzypiec. Wiele lat temu nie<br />

były moim instrumentem. Czułam, że do gry na nich<br />

zostałam w jakiś sposób zmuszona.<br />

Podkreślasz, że potrafisz zaśpiewać wszystko.<br />

Nie chcesz się ograniczać, zostać zaszufladkowana.<br />

Wiem, że ostatnio robi furorę w internecie Twoje<br />

nagranie operowe do muzyki filmowej. Zgłosiłaś to<br />

nagranie do konkursu (https://www.youtube.com/<br />

watch?v=VGcZl2thsCM). Marzenia się spełniają.<br />

Tak, miałam przyjemność wyprodukować ten utwór<br />

z moim znajomym kompozytorem i faktycznie widzę,<br />

że pojawiło się duże grono tzw. followersów<br />

w mediach społecznościowych. Dodam, że<br />

operowym głosem nie śpiewałam już chyba 10 lat.<br />

Jesteś niesamowicie skromna. I olśniewająco<br />

piękna. Powiedz, czy w opanowanej w wielu<br />

sytuacjach przez mężczyzn branży muzycznej<br />

jesteś postrzegana jako charyzmatyczna, obdarzona<br />

niesamowitym głosem, zdolna Tamara Raven, czy<br />

raczej próbują traktować Cię jak piękną maskotkę?<br />

Niestety zdarza się, iż mężczyźni, zwłaszcza w branży<br />

aktorskiej, muzycznej, telewizyjnej, nie chcą widzieć<br />

umiejętności. Traktują artystki powierzchownie<br />

i bez należytego profesjonalizmu. W czasach #metoo,<br />

coraz więcej kobiet, sławnych i wartościowych,<br />

przyznaje się do doświadczeń molestowania czy<br />

złego traktowania. Staram się ucinać znajomości,<br />

które nie przynoszą profesjonalnej współpracy.<br />

Stwarzam dystans. Oddalam się. Jestem więc<br />

postrzegana jako artystka z trudnym charakterem.<br />

Ostatnio nawet słyszałam o sobie, że jestem harda<br />

(śmiech). To oczywiście jest nieprawda, choć upór<br />

i stawianie granic odziedziczyłam po przodkach.<br />

Z drugiej strony jestem bardzo emocjonalna.<br />

Tamaro, 7 marca tego roku, tuż przed pandemią<br />

i całkowitym lockdown odbył się niezwykły<br />

koncert. Tu wracam do Twojego ulubionego<br />

instrumentu. Zaśpiewałaś przy akompaniamencie<br />

jedynie gitary basowej, na której grał francuski<br />

basista Didier del Aguila. To Wasz drugi wspólny<br />

koncert. Inicjatorka przedsięwzięcia zgromadziła<br />

na nim ludzi wielorako uzdolnionych, z pasją.<br />

Kilka dni później świat wyglądał zupełnie inaczej,<br />

a dystans społeczny stał się najważniejszą<br />

zasadą egzystencji. W wydarzeniu uczestniczyło<br />

kilkadziesiąt osób, dwoje z Was przyleciało<br />

specjalnie z zagranicy. Nikt nie zachorował.<br />

Szczęście? Dobra energia?<br />

szczęścia, że praktycznie w ostatniej chwili przed<br />

pandemią wydarzenie doszło do skutku. I było<br />

cudowne. Mimo tego, że ja już miałam problemy<br />

z drogą powrotną do Anglii i moja podróż trwała<br />

bardzo długo, to nie żałuję. Ostatni koncert na żywo,<br />

przed innym światem. Nie zapomnę go. Mam też<br />

nadzieję, że publiczność bawiła się doskonale.<br />

Plany na przyszłość? Nowa płyta czy media<br />

internetowe?<br />

Płyta na pewno. Różnorodna. Ostatnio współpracuję<br />

z różnymi muzykami i producentami, dużo nowych<br />

projektów jest w realizacji. W międzyczasie trwa<br />

promocja nowych utworów na platformach<br />

internetowych. Internet to potężne medium,<br />

a we współczesnym świecie szczególnie dobre<br />

narzędzie promocji. Zapraszam przy okazji na moją<br />

internetową stronę: www.tamararaven.com.<br />

Tamaro, kim jest dla Ciebie Mila?<br />

(Szeroki, ciepły uśmiech).<br />

Mila to moja polska babcia. Najserdeczniejsza dla<br />

mnie osoba. U Mili, a w zasadzie Emilii, obecnie 91-<br />

letniej prężnej i pięknej kobiety o artystycznej duszy<br />

bywało, że abchaska młodzież grała na fortepianie<br />

Chopina. Po wojnie z Gruzją Mila zaangażowana<br />

była w pomoc uchodźcom. Los zesłał Milę mojemu<br />

bratu. Zaproponowała mu zamieszkanie w jej<br />

pięknym, podwarszawskim, artystycznym domu,<br />

kiedy po studiach przyjechał do Warszawy, aby robić<br />

specjalizację. Centralnym punktem tego domu jest<br />

do dzisiaj fortepian. Mila często siada do niego<br />

i gra. Jak gra! Ogromne okna sprawiają, że zielony<br />

ogród wchodzi do środka, a muzyka płynie… Sąsiedzi<br />

przyzwyczaili się, że mają koncerty za darmo.<br />

Do Mili przyjeżdżam, jak do swojego domu. Ona<br />

tworzy jego niezwykłą atmosferę. To moje polskie<br />

miejsce pod słońcem. A ona traktuje mnie i mojego<br />

brata, i moją córkę, która urodziła się w Polsce<br />

i spędziła dzieciństwo w tym domu, jak najbliższą<br />

rodzinę. W tym roku, jeśli tylko będzie możliwość<br />

zamierzam przyjechać do niej z córką. Ona też<br />

uwielbia Milę.<br />

Muzyka jest dla Ciebie…?<br />

Życiem. Poszukiwaniem.<br />

Trzymam za Wembley. [KBS]<br />

Myślę, że dobra energia przede wszystkim. I sporo<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

15


LUBOMIR<br />

LEWCZEW<br />

„Stary dom dziadka<br />

miał dach z kamiennych płyt.<br />

I nawet pamiętam, że rosły jakieś trawy<br />

tam wysoko…<br />

-Gdzie jest –<br />

pytam się, -<br />

stary dom dziadka?”<br />

Redaktor: Елка Няголова<br />

Wydawcy: KaMPe i Akademia Słowiańska<br />

„ROZŁĄKA NIE CZYNI CIĘ WOLNYM”<br />

16<br />

Tymi słowy rozpoczynają się „Dachy” Lubomira Lewczewa, wybitnego bułgarskiego poety, pisarza<br />

i myśliciela, który pozostawił głęboki ślad nie tylko w bułgarskiej, lecz również w europejskiej kulturze.<br />

Wiersz ten powstał w roku 1971, a więc na długo przed moim pierwszym bliższym spotkaniem<br />

z Bułgarią, jej kulturą, językiem, tradycjami i wszystkim tym, co składa się na dzisiejszą „bułgarskość”.<br />

Bułgarskość, która na przestrzeni lat stała mi się niezmiernie bliska i w pewnym stopniu wymieszała się<br />

z moją „polskością”. I choć wiem, że „Dachy” osadzone są w zupełnie odmiennym kontekście, czytając<br />

słowa otwierające ten utwór, dokonuję swoistej „parafrazy myśli” w nim zawartej i powracam do czasu<br />

spędzonego w Bułgarii – wpierw Warnie, do której wraz z moją rodziną przybyłem przeszło 20 lat temu,<br />

by objąć funkcję Konsula Generalnego RP, a następnie w Sofii, gdzie spędziłem cztery wspaniałe lata,<br />

piastując urząd Ambasadora RP. Był to bardzo ważny okres w moim życiu, nie tylko zawodowym, lecz<br />

również prywatnym. W Warnie oraz w Sofii poznałem bowiem wiele osób, które zostały i wciąż są moimi<br />

przyjaciółmi. Ten „Stary dom dziadka” przypomina mi chwile spędzone z moimi bułgarskimi przyjaciółmi<br />

w ich starych, rodzinnych domach „na wsi”, czy to pod Warną, czy to koło Sofii. Był to też okres<br />

wytężonego poznawania wspomnianej „bułgarskości”. Wówczas po raz pierwszy zetknąłem się<br />

z twórczością Lubomira Lewczewa, który zwrócił moją uwagę metaforycznością języka, pewnym<br />

mistycyzmem oraz stylem, które udało mi się docenić dopiero po upływie lat, gdy moja znajomość<br />

języka bułgarskiego była już na tyle dobra, by uchwycić jego niuanse.<br />

Dziś z nieskrywaną przyjemnością i – przyznaję to – po dłuższej przerwie, mogę powrócić do tych czasów<br />

dzięki niniejszemu tomikowi. I choć Lubomir Lewczew był już tłumaczony na język polski, to od tego czasu<br />

upłynęło wiele lat. Dlatego cieszy mnie, iż nie tylko ja, lecz również wszyscy polscy czytelnicy będą mieli<br />

okazję ponownie zapoznać się z twórczością poety, co niezmiernie ważne, w bardzo dobrym przekładzie<br />

autorstwa Aleksego Wróbla i Teresy Moszczyńskiej-Łazarowej. Cieszy mnie też, że literatura bułgarska<br />

jest w ostatnich latach coraz częściej tłumaczona na język polski, dając nam możliwość bliższego poznania<br />

Bułgarii, która, jak sam się o tym przekonałem, jest krajem nie tylko pięknej przyrody lecz również bogatej<br />

kultury nieustępującej swoim bardziej znanym europejskim „kolegom”. I zanim pozostawię czytelników<br />

sam na sam z twórczością Lubomira Lewczewa, pozwolę sobie na jeszcze jedną parafrazę jego myśli<br />

zawartej w wierszu „Bez łez”, gdzie czytamy, iż „rozłąka nie czyni cię wolnym”.<br />

Albowiem, choć z Lubomirem Lewczewem rozstaliśmy się na zawsze w 2019 r., to ku naszemu szczęściu,<br />

to pożegnanie nie stanowi rozłąki z jego twórczością.<br />

Krzysztof Krajewski<br />

Dyrektor Protokołu Dyplomatycznego MSZ RP<br />

Konsul Generalny RP w Warnie (1998 - 2003)<br />

Ambasador RP w Bułgarii (2014 - 2018)<br />

Kawaler Orderu Stara Płanina I Stopnia (2018)<br />

Honorowy obywatel Warny i Aksakowa<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Fotografie udostępnione przez rodzinę Lubomira Lewczewa<br />

Lubomir Lewczew Любомир Левчев<br />

Pora samotnego świerszcza Сезонът на самотния щурец<br />

PIEŚŃ O GARCII LORCE<br />

PO WYPITYM KONIAKU<br />

KAPRYS № 1<br />

Gdy umrę…<br />

pochowajcie mnie z gitarą…<br />

(F.G. Lorca)<br />

Gdzie jest ta krwawa Grenada?<br />

Gdzie jest twój grób?<br />

Kogo mam zapytać?<br />

Czyżby ogierów, które rżą<br />

i ryją kopytami piasek,<br />

czy orłów białobrodych<br />

zе szczytów Nevady…<br />

Daleko,<br />

daleko jest Grenada!…<br />

Czy niebo jest tam błękitne?<br />

A mirty zielone?… Nie wiem.<br />

Ale ty przecież umarłeś za<br />

Grenadę.<br />

Tam, gdzie śpiewają seguidillę,<br />

w tej ziemi hiszpańskiej zgniły<br />

skrwawione koszule moich<br />

braci.<br />

Daleko,<br />

daleko jest Grenada!…<br />

Ale ty jesteś bliski!<br />

Nie szukam twojego grobu,<br />

by cię opłakiwać.<br />

Nad twoim grobem zaśpiewam<br />

pieśń,<br />

gitara zabrzmi wesołą nutą.<br />

A na twojej nagrobnej płycie<br />

naostrzę kastylski sztylet –<br />

na następny bój!<br />

Teraz idźcie sobie wszyscy<br />

życzliwi,<br />

doradcy,<br />

zatroskani kim będę!…<br />

…Chcę być blaszanym kapslem<br />

od butelki z lemoniady.<br />

Chcę, by moja córka,<br />

ubierając się rano,<br />

schowała mnie<br />

w kieszonce fartuszka.<br />

Aby w przedszkolu<br />

miała przy sobie coś z domu.<br />

Ponieważ tam<br />

nie wolno wnosić takich rzeczy.<br />

A są tak niezbędne!…<br />

W razie potrzeby<br />

nagle zabłysnę –<br />

zębaty,<br />

srebrny<br />

niczym gwiazda.<br />

A moja córka się uśmiechnie…<br />

Złamiemy ten zakaz!<br />

Jeśli kiedyś zrobię karierę<br />

(a twierdzą, że to nieuniknione)<br />

gdy zajdę tak wysoko,<br />

że z zewsząd będą dzwonić,<br />

wtedy<br />

śmierć uczynię moją<br />

sekretarką.<br />

I gdy będziecie mnie szukać,<br />

ona odpowie, że mnie nie ma.<br />

– Ale mimo wszystko…<br />

tylko na chwilę…<br />

– Nie! –<br />

powie. –<br />

W ogóle go nie ma!<br />

A ja przez całą tę nieskończoność<br />

czasu<br />

będę patrzył przez okno<br />

jak spadają liście<br />

lub rozkwitają zielenią,<br />

jak odległa kopuła kościoła<br />

przypomina filiżankę kawy,<br />

odwróconą do wróżenia,<br />

jak dziewczyny przeglądają się<br />

w szklanych drzwiach<br />

i jak wy myślicie,<br />

że mnie już w ogóle nie ma.<br />

Tłumaczenie z języka bułgarskiego: Teresa Moszczyńska-Łazarowa i Aleksy Wróbel<br />

17<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Kochał sarny. Były takie<br />

piękne i miały takie ufne<br />

oczy. Onieśmielały go tą<br />

swoją ufnością, oddaniem, gdy tak<br />

leżały bez ruchu, czekając aż z nimi<br />

skończy.<br />

Kiedy pierwszy raz strzelił do<br />

sarny, poczuł, że ona wie o nim<br />

wszystko i przeraziło go to bycie<br />

prześwietlonym na wylot w swoim<br />

człowieczeństwie.<br />

W domu nigdy nie opowiadał<br />

o pracy. Żaden z nich nie<br />

opowiadał. Między sobą zresztą<br />

też nie rozmawiali o robocie. Bo<br />

robota, to była wielowymiarowa<br />

śmierć. Z zaskoczenia, zza węgła,<br />

z ręki starej kobiety w przeżartych<br />

brudem szmatach, z ręki dziecka<br />

jedynie trofeami, które ktoś, na<br />

wojnę z kim cię wysłali, i kto tę wojnę<br />

prowadzi, wypreparuje z wyższych<br />

sensów, opluje i powiesi na ścianie.<br />

Ciągły strach to rak. To erozja umysłu.<br />

Wyższe uczucia redukują się do zera.<br />

Liczy się instynktowna umiejętność<br />

odczuwania mikro-sygnałów, niczym<br />

pająk, który wie, że w sieci właśnie<br />

znalazła się ofiara. Ważne staje się<br />

to, by nawet we śnie cenzurować<br />

swoje myśli. Taki strach wchodzi w<br />

fazę przewlekłą, wydawałoby się<br />

wręcz oswojoną. Robi z naszej twarzy<br />

szczelną maskę, a z oczu kamery,<br />

rejestrujące wszystko, co może stać<br />

się potencjalnym zagrożeniem. Ciało<br />

zamienia w napiętą sprężynę, gotową<br />

do skoku zawsze, nawet w chwili<br />

największego odurzenia, czy to seksem,<br />

czy wódką. Tyle emocji. Adrenalinowy<br />

haj. Później nic już nie cieszy. Wszystko<br />

i zawiązać na supeł, żeby płynne<br />

ekskrementy, nie zalały tuszy.<br />

Przecinam skórę i mięśnie brzucha,<br />

od spojenia łonowego aż do mostka.<br />

Całuję jej brzuch. Język wędruje<br />

po delikatnej skórze, wślizguje się w<br />

zagłębienie pępka.<br />

Żeby nie przeciąć jelit w otwór<br />

po cięciu przy spojeniu łonowym<br />

wsuwam dwa palce, odciągam skórę<br />

i tnę ją nożem prowadzonym do dołu<br />

między palcami. Przecinam przeponę<br />

wzdłuż żeber. Sięgam w głąb klatki<br />

piersiowej, wyrywam tchawicę,<br />

przełyk, płuca i serce.<br />

Pieszczę jej sutki, słyszę miarowy i<br />

coraz szybszy stukot pod jej żebrami,<br />

rwący się oddech.<br />

Wkładam ręce w ciepłe ciało.<br />

Łania. Jedwabisty porządek<br />

wnętrzności, po dotknięciu którego<br />

ręce pachną jeszcze przez długi czas<br />

o uśmiechniętych oczach, czaiła<br />

się w szepcie na bazarze i w twarzy<br />

urzędnika konsulatu. Żeby zagłuszyć<br />

nieprzyjemne szumy w świadomości<br />

i dać wyobraźni pożywkę inną, niż<br />

wizja krwawej pulpy, w którą potrafi<br />

zmienić się ciało, gadali, wygłupiali<br />

się, klęli, snuli wciąż doprawiane<br />

detalami opowieści o tym, jak się<br />

kozakowało, jadąc na kolejną akcję,<br />

jak się piło, co się paliło, jak się<br />

bajerowało miejscowe dupy, jak<br />

zakładając po trzy prezerwatywy,<br />

drżało się ze strachu, że wszystkie<br />

na pewno mają hifa, bo za hifa<br />

dostaje się tutaj paczki żywnościowe,<br />

a lepiej przecież kojfnąć na hifa niż<br />

z głodu. Zgorzkniałym, wytrawionym<br />

przez stres futerałem na ego.<br />

Tym się stał. Umięśnionym, gibkim<br />

i wielozadaniowym pokrowcem,<br />

na broń, którą jest zimna kalkulacja<br />

i wygimnastykowany intelekt. O kilka<br />

razy za wiele udawał, że strach to<br />

tylko emocja. Szkolą cię tak, byś miał<br />

przeświadczenie, że jesteś myśliwym,<br />

a okazujesz się być zwierzyną łowną.<br />

Tak, jak cała twoja kultura i ideały,<br />

w które wierzyłeś. One stają się<br />

18<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

jest zbyt mało ekscytujące. Nawet<br />

ból. Jest. Po prostu zwykły, do<br />

zniesienia. Panowanie nad sobą to<br />

podstawa. A ciało wymusztrowane<br />

w wykonywaniu poleceń, bez<br />

sprzeciwu potrafi zwyczajnie<br />

zepchnąć go w najdalszy kąt<br />

świadomości. Tylko, że z bólu<br />

nie rodzi się nic. Nic, prócz<br />

przeświadczenia, że ciało, ten<br />

niezawodny instrument nagle się<br />

zacina, zawodzi. To niebezpieczne.<br />

Niebezpieczne, ponieważ rozwiera<br />

się pustka. A taka pustka, to pole<br />

do przemyśleń i wątpliwości. Do<br />

pytań. Świat przestaje być jasny.<br />

Się ściemnia. Bezkompromisowa<br />

zerojedynkowość zostaje przesłonięta<br />

cieniem klepsydralnej ósemki, która<br />

położyła się na nieskończoność.<br />

Ciało sarny. Ułożone na grzbiecie.<br />

Ostry nóż. Podłużne cięcie od mostka<br />

do gardła.<br />

Mała leży pode mną na plecach.<br />

Język sunie po szyi, okrąża obojczyki<br />

i wraca w zagłębienie pod żuchwą...<br />

Krtań, tchawicę i przełyk należy<br />

wyciągnąć i odciąć przy samej<br />

głowie. Przełyk oddzielić od tchawicy<br />

bardzo intensywnie – mieszaniną<br />

tego, co odrażające i pociągające<br />

zarazem. Tak, jak po wyjęciu palców z<br />

ciała kobiety.<br />

Mówił do nich “suko”. I wszystkie<br />

się karnie zgadzały. Od tlenionej<br />

cycatej z barku przy sejmie, przez<br />

długonogą z poczty, po panią<br />

doktor z kliniki szoku wojennego. Ta<br />

trochę się opierała, że to wulgarne<br />

i odczłowieczające, ale gdy brał ją<br />

od tyłu, trzymając za włosy tylko<br />

nabijała się na niego mocniej, jęczała<br />

i odwracała głowę, jak ranna sarna,<br />

która spojrzeniem prosi by ją dobić.<br />

– Zrób mi tak jeszcze – mówiły,<br />

wyginając się w łuk pod jego<br />

dotykiem i pod jego słowami. Lubił<br />

kiedy na nim siadały, wpadały<br />

w ten swój galop. Każda inaczej.<br />

Tańcząc na nim, kreśląc biodrami<br />

ósemki, po swojemu uciekając przed<br />

niespełnieniem. Bawiło go to, że<br />

wydaje im się, że nad nim panują, że<br />

mogą go na chwilę ujarzmić. Ale to on<br />

je kontrolował. I kontrolował siebie,<br />

ani na chwilę nie zamykając oczu, ani<br />

na mgnienie nie spuszczając z nich<br />

wzroku. Wydawał polecenia. Krótko,


zwięźle. Jak do psa. Ale dotykał ich<br />

delikatnie, prawie z czułością, jak<br />

cennych trofeów, których nie chce<br />

się zepsuć nieodpowiednim ruchem<br />

ręki czy cięciem. Lubił kiedy były takie<br />

gładziutkie, dziewczęco niewinne,<br />

wydawały się wtedy bardziej uległe.<br />

Obielone sarny.<br />

Kochał strzelać. Do nich i w nie.<br />

I tylko to go jeszcze było w stanie<br />

ucieszyć. Gdyby je tak wszystkie<br />

ułożyć obok siebie, pokotem,<br />

zostałby niekwestionowanym królem<br />

polowania. Jednak w emocjach był<br />

zdecydowanie królem pudlarzy.<br />

Kiedyś wyobraził sobie, jak Mała<br />

pieści się z inną kobietą, a on patrzy<br />

na nie, a później jest raz w jednej,<br />

raz w drugiej. Ich smaki i zapachy<br />

mieszają się, a one na przemian<br />

kosztują to jego, to siebie nawzajem.<br />

Opowiedział o tym Małej. Strasznie<br />

się obraziła. A przedtem zapytała go,<br />

z przekąsem, czy nie wolałby jednak<br />

pary, bo ona też chętnie popatrzy,<br />

jak jakiś fajny koleś robi mu dobrze.<br />

Było mu głupio, bo pierwszy raz<br />

tak bardzo odkrył się przed kimś<br />

ze swoimi fantazjami i od razu dostał<br />

za to po głowie. Patrzyła na niego<br />

długo, tymi wilgotnymi, czarnymi<br />

oczami. Wszystko przez to, że kiedyś<br />

uległ durnemu czułostkowemu<br />

impulsowi i poprosił ją, żeby go<br />

podrapała po plecach, poczuł się<br />

wtedy taki rozkosznie bezbronny,<br />

ufny. Wszystko przez to, że bez sensu<br />

zabrał ją ze sobą do lasu, pokazał<br />

jak się podkłada jedzenie sarnom,<br />

pozwolił prowadzić po wertepach<br />

swojego terenowego Forda, aż<br />

piszczała z radości, a wieczorem<br />

naprawił z kolegami dymiący kominek<br />

i w domku myśliwskim siedzieli sobie<br />

przy rażącej w głowę śliwowicy.<br />

Chłopaki przechwalali się historiami<br />

z polowań i starali się nie kląć. Potem<br />

po chłopaków poprzychodziły ich<br />

żony, wkurzone, że ich mężowie<br />

gdzieś się zawieruszyli. Na widok<br />

Małej stroszyły się nieprzyjaźnie,<br />

ale po drugiej lufie zwierzały jej<br />

się z problemów małżeńskich<br />

i rodzicielskich, narzekały na swoich<br />

wielkich, muskularnych i kanciastych<br />

chłopów, jakby byli małymi<br />

niesfornymi dzieciakami, których<br />

trzeba wychować, a ona mrugała do<br />

niego porozumiewawczo i co jakiś<br />

Obraz Marty Julii Piórko<br />

czas podchodziła żeby się przytulić.<br />

Kiedy towarzystwo się już rozchodziło,<br />

Grzesiek, jego serdeczny przyjaciel,<br />

odwrócił się nagle i pogłaskał Małą po<br />

rozczochranych włosach.<br />

– Pilnuj się, dobrze? – powiedział<br />

do Małej, a jemu pogroził palcem.<br />

A potem siedzieli jeszcze we<br />

dwoje, w ciepłym świetle, nad ciepłą<br />

wódką, a on jej opowiadał, o swoim<br />

psie, suce którą ojciec mu zastrzelił,<br />

bo słuchała się tylko jego, a nie ojca,<br />

o miejscach w których był i o strachu,<br />

o tym że nigdy nie mógł mówić<br />

bliskim dokąd jedzie, i że zawsze czuł<br />

się jak w podróży dokądś, i że to było<br />

po coś, dla kogoś, a teraz podróżuje<br />

bez celu, drogą donikąd i strasznie się<br />

tej bezcelowości boi.<br />

– Wiesz, co mnie zachwyciło?<br />

Że nigdy nie pytałaś o nic… Nigdy<br />

nie naciskałaś, żebym ci o czymś<br />

opowiedział, czekałaś aż sam<br />

powiem… A jednocześnie, po prostu<br />

wiedziałaś o mnie wszystko.<br />

Całowała go wtedy tak czule, liżąc<br />

jego usta i, badając każdy skraweczek<br />

skóry na karku. Przypomniała mu,<br />

jak to jest po prostu odczuwać.<br />

Zamknąć oczy i wsiąknąć w czyjeś<br />

ręce, zapominając o narzuconym<br />

sobie podziale na sfery dotykalne<br />

i niedotykalne, na niezgłębione<br />

strefy, w które nigdy nie pozwalał<br />

wślizgnąć się niczyim palcom, czy<br />

językowi, trwać tak, aż do momentu,<br />

gdy gorącą strugą wybuchnie się,<br />

między ciepłymi piersiami, a ktoś<br />

otuli wargami i otoczy językiem<br />

najwrażliwsze, pulsujące miejsce<br />

i pozwoli ci tak zasnąć.<br />

Obudził się na kanapie sam,<br />

otulony kocem. Mała spała na<br />

antresoli, w podwójnym łóżku. Była<br />

śliczna, zakopana w kołdrę po uszy,<br />

z policzkami zaróżowionymi od<br />

snu. Podszedł. Patrzył na nią długo.<br />

Zalała go czułość. Wyciągnął rękę<br />

w kierunku jej twarzy. Cofnął.<br />

Zerwał z niej tę kołdrę jednym<br />

gwałtownym ruchem i nie czekając<br />

aż się obudzi zerżnął ją od tyłu,<br />

wciskając jej głowę w poduszkę i nie<br />

pozwalając na siebie spojrzeć.<br />

Leżała całkiem nieruchomo.<br />

Jak manekin. Nie płakała.<br />

Nie odzywała się.<br />

Bał się jej od pierwszego<br />

momentu, gdy ich spojrzenia się<br />

skrzyżowały. Bał się kiedy wziął<br />

ją na ręce i zaniósł do łóżka.<br />

Pomyślał, że tak mogłaby w zasadzie<br />

wyglądać jego śmierć. Tyle razy nosił<br />

ją na rękach.<br />

Mała bez jednego słowa<br />

patrzyła wprost na niego.<br />

Kochał ją. Była taka piękna<br />

i miała takie ufne oczy. Onieśmielała<br />

go tą swoją ufnością, oddaniem,<br />

gdy tak leżała bez ruchu, czekając<br />

aż z nią skończy. [KS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

19


LOUI JOVER<br />

20<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

21


22<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Loui Jover<br />

Loui Jover, australijski artysta i utalentowany portrecista,<br />

urodził się w 1967 roku w niewielkim europejskim mieście,<br />

w małym domku z zielonymi drzwiami. Wraz z rodzicami<br />

wyemigrował do Australii jako małe dziecko. Maluje i rysuje<br />

od najmłodszych lat, a jego sztuka jest żywa i klarowna, pełna<br />

spontanicznej świeżości. Tusz, gwasz, pożółkłe stronice starych<br />

książek, zestawienie mocnych, czarnych atramentowych linii z<br />

rzędami wydrukowanych słów, nadają jego pracom niezwykłej<br />

głębi, wydają się nabierać dodatkowego znaczenia.<br />

Wzajemne oddziaływanie tych środków wyrazu wywołują<br />

napięcie w kompozycji, tworzą emocjonalne historie, nawet<br />

jeśli elementem jest tylko twarz. Zwykle jest to twarz kobieca<br />

— piękna, intrygująca, niepokojąca. Kobiety na obrazach<br />

Jovera niosą miłość, są silne, pewne siebie, świadome swojej<br />

urody, ale jednocześnie pełne delikatnego wdzięku i ulotnego<br />

powabu. W kameralnych ujęciach kryje się melancholia oraz<br />

zawoalowana, a przez to intrygująca erotyka.<br />

Ile znaczeń<br />

może się mieścić<br />

w kobiecym portrecie?<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

23


24<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


F iguratywizm<br />

z pewną skłonnością do<br />

abstrakcji<br />

Swoją przygodę ze sztuką rozpocząłeś od<br />

klasycznego oleju na płótnie, ale w pewnym<br />

momencie postanowiłeś przerzucić się na<br />

malowanie tuszem na papierze. Dlaczego?<br />

Dawno temu malowałem w zupełnie innym stylu,<br />

używając farb olejnych, ale szybko doszedłem<br />

do wniosku, że bardziej lubię rysować niż<br />

malować. Malowanie jest żmudne i pracochłonne,<br />

wymaga dużo więcej cierpliwości, której mi brak.<br />

Rysowanie jest szybkie, płynne, atrament wysycha<br />

prawie natychmiast i nie trzeba długo czekać na efekt<br />

końcowy.<br />

Mówisz, że Twoje rysunki nie zawierają historii.<br />

Ja definitywnie widzę w Twoich pracach<br />

wzruszające opowieści. Nawet jeśli dzieło<br />

przedstawia tylko twarz lub jej fragment.<br />

Są w nich emocje, jest pasja, jest ruch.<br />

Zauważyłam też, że na wielu Twoich pracach<br />

pojawia się mały niebieski ptaszek.<br />

Oczywiście każdy artysta opowiada jakąś historię,<br />

bez względu na to, czy używa minimalnych środków,<br />

czy całego ich zestawu. Chodziło mi bardziej o to,<br />

że nie narzucam interpretacji. Niech widz tworzy<br />

swoją własną opowieść. Lubię sztukę, która pozwala<br />

odbiorcy wyobrazić sobie własną historię.<br />

Niebieski ptaszek (Bluebird) stanowi przeciwwagę<br />

dla postaci, które czasami mogą wydawać się<br />

samotne, oderwane, pogrążone w smutku. Ptak<br />

symbolizuje nadzieję. W niektórych pracach stanowi<br />

także element tajemnicy, a i dodaje kolorytu<br />

monochromatycznym rysunkom. Jest to też taki mój<br />

„znak firmowy”.<br />

25<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


26<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Czy utrzymujesz się ze swojej sztuki?<br />

Tak, zarabiam na życie rysowaniem. Jestem<br />

szczęściarzem, bo mój zawód jest jednocześnie<br />

moją pasją. Ale mam w sobie dużo pokory, nigdy nie<br />

traktowałem tej sytuacji jako pewnik.<br />

Wiem, że w każdej chwili fortuna może się obrócić<br />

w całkiem inną stronę.<br />

Rysujesz mnóstwo pięknych kobiet — głównie<br />

twarze. Kim one są? Czy ludzie pozują do Twojej<br />

sztuki? Czy pracujesz z modelami?<br />

Zostawiam sobie dużo swobody, jeśli idzie o tematykę,<br />

ponieważ interesuje mnie sam rysunek, a przede<br />

wszystkim proces jego powstawania. Moje postaci/<br />

twarze czasami są rysowane life, przy pomocy<br />

pozującego modela/modelki, czasami inspiracje<br />

czerpię z otaczającego mnie świata, także z mediów,<br />

a bardzo często są one po prostu zmyślone,<br />

wyobrażone w mojej własnej głowie. Dla mnie<br />

najbardziej ekscytująca jest sama podróż, a nie cel.<br />

Gdzie tworzysz? Czy masz własne studio?<br />

Pracuję w dwóch studiach: jedno przeznaczone jest do<br />

tworzenia większych prac, znajduje się ono niedaleko<br />

mojego domu, a to drugie, mniejsze, gdzie powstają<br />

drobniejsze rysunki, jest w moim ogrodzie.


Domyślam się, że miłośnicy książek mogą być<br />

zszokowani, że rysujesz na stronach wyrwanych z<br />

książek. Wiem, że używasz do tego celu tylko starych<br />

i zniszczonych książek, którym tak naprawdę dajesz<br />

drugie życie. Ale dlaczego książki? Skąd ten pomysł?<br />

Wpadłem na pomysł rysowania na stronach książek<br />

wiele lat temu, kiedy zauważyłem, że lokalny sklep<br />

charytatywny wyrzuca góry niechcianych, starych,<br />

zniszczonych, niepotrzebnych nikomu książek, które<br />

zwykle były przekazywane przez krewnych zmarłych<br />

właścicieli domów. Zainteresowałem się tymi książkami,<br />

zbierałem je ze stosów śmieci i zacząłem na nich<br />

szkicować. Tak to się zaczęło.<br />

Czyli uratowałeś je od zniszczenia…<br />

Kiedyś powiedziałeś, że tworzysz swoją sztukę na<br />

pożółkłym, delikatnym papierze ze względu na jego<br />

kruchość: „wiatr może je w każdej chwili zdmuchnąć”.<br />

Czy nie przeszkadza Ci myśl, że Twoje kreacje nie<br />

wytrzymają próby czasu?<br />

Nie chodziło mi o „dosłowne” zdmuchnięcie. Chodziło<br />

mi tylko o to, że prace, które tworzę, mają ten<br />

swoisty eteryczny, kruchy wygląd. Zawsze pociągały<br />

mnie rysunki mistrzów z odległej historii. Mają taki<br />

wyblakły koloryt, a to jest coś, co mi się podoba. Moje<br />

zamierzenie było takie, by zaczerpnąć trochę tego<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

27


Sztukę trzeba utrzymywać<br />

w stanie snu, w przeciwnym razie stanie się<br />

ona tylko bezdusznym rzemiosłem<br />

lub co gorsza, bezsensowną komercją.<br />

28<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


klimatu i przełożyć na swoją własną twórczość. Być może<br />

źle sformułowałem tę myśl, co mi się często zdarza, ale nie<br />

robię tego celowo (śmiech). Poza tym uważam, że nic nie<br />

jest wieczne i tak jest to tylko kwestia czasu, zanim rzeczy<br />

się rozpadną i odrodzą w elementach, z których zostały<br />

stworzone.<br />

Wiele dzieł muzealnych wymaga ciągłej uwagi, wyglądają<br />

one świeżo i żyją wiecznie dzięki wielu osobom, które<br />

na co dzień o nie dbają i chronią przed zniszczeniem.<br />

Moje prace są spryskiwane utrwalaczem odpornym na<br />

promieniowanie UV i zawsze zalecam, aby szkło UV na<br />

pracach w ramach nie było wystawiane na bezpośrednie<br />

działanie słońca, dotyczy to wszystkich dzieł sztuki.<br />

Zwłaszcza teraz, gdy słońce jest coraz silniejsze.<br />

Którego ze znanych artystów na świecie podziwiasz<br />

najbardziej?<br />

Kiedy byłem dużo młodszy, podziwiałem Picassa za jego<br />

pomysłowość i zdolności twórcze, ale z biegiem czasu<br />

doceniałem różnych artystów, których jest zbyt wielu,<br />

by ich wymienić. A i moje gusta ciągle się zmieniają.<br />

Jakie jest Twoje zaplecze edukacyjne? Co studiowałeś?<br />

Mam dyplom z komunikacji wizualnej, w młodości<br />

studiowałem sztukę komercyjną, w wojsku byłem<br />

ilustratorem, a także uczestniczyłem w kursach z grafiki<br />

i modelarstwa. Przez pewien czas pracowałem jako grafik<br />

i brałem udział w zajęciach z praktyk sztuki współczesnej.<br />

To jest wszystko, do czego wystarczyło mi cierpliwości.<br />

Opowiedz nam o swojej służbie w armii australijskiej.<br />

Służyłem w Royal Australian Survey Corp, będącym częścią<br />

armii australijskiej. Byłem ilustratorem reprograficznym<br />

i zajmowałem się tworzeniem map, grafiką wizualną<br />

i fotografią, ze wszystkimi procedurami w ciemni.<br />

Jak opisałbyś swój styl?<br />

Figuratywny z pewną skłonnością do abstrakcji.<br />

Mieszkasz w Australii, w Twoich żyłach płynie węgierska<br />

krew, ale gdzieś wyczytałam, że urodziłeś się w Serbii.<br />

Jaka jest Twoja historia?<br />

Moja matka była Serbką, mój ojciec jest węgierskiego<br />

pochodzenia, wyemigrowali do Australii, kiedy byłem<br />

jeszcze dzieckiem. To cała moja historia.<br />

Pięknie dziękuję Ci za rozmowę i życzę samych sukcesów.<br />

[RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

29


Wystawa Aqvart<br />

o r a p i s t a<br />

w pałacu Scuola Grande di San Teodoro<br />

RELACJA<br />

W e n e c j a<br />

2 0 2 0<br />

30<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Jako magazyn artystyczny promujący kulturę, jesteśmy wszędzie tam,<br />

gdzie dzieje się coś ciekawego i wartościowego. Tym milej nam,<br />

jeśli dotyczy to kogoś, kto gościł na naszych łamach. We wrześniu<br />

w Wenecji odbyły się trzy równoległe wydarzenia: festiwal filmów,<br />

wystawa niezwykłego malarstwa oraz historyczne regaty. Przepiękne<br />

dwa polskie akcenty: Małgosia Szumowska w konkursie głównym 77<br />

Festiwalu Filmowego i nasz Orapista, Krzysztof Konopka, na otwarciu<br />

Międzynarodowej Wystawy Aqvart, w pałacu Scuola Grande di San<br />

Teodoro. Materiał autorstwa Katarzyny Brus-Sawczuk o Krzysztofie<br />

Konopce ukazał się w poprzednim numerze Post Scriptum. Jeśli jeszcze<br />

nie czytaliście, koniecznie zajrzyjcie. Warto, bo Orapizm jest nowym<br />

oficjalnym głosem w sztuce abstrakcyjnej.<br />

Co działo się w Wenecji? Wystawa Aqvart narodziła się z potrzeby<br />

podkreślenia, jak ważna była od zawsze woda w<br />

rozwoju urbanistycznym miasta. Została zainicjowana<br />

przez architekta i krytyka sztuki Margheritę Blonską<br />

Ciardi, która od wielu lat prowadzi Studio Artemisia<br />

zajmujące się sztuką i architekturą. Woda dawała<br />

życie, umożliwiała rozwój, handel i przemysł,<br />

a przemyślana konstrukcja i forma budynków<br />

połyskujących w świetle słońca, znajdowała odbicie<br />

w wodzie. Cała sztuka wenecka powstawała dzięki<br />

bliskości człowieka i wody. A woda od wieków była<br />

inspiracją malarzy. W pałacu San Teodoro, który<br />

jest jednym z najstarszych budynków Wenecji i<br />

równocześnie miejscem koncertów muzyki Vivaldiego,<br />

swoje obrazy zaprezentowali twórcy z USA, Izraela,<br />

Polski, Luksemburga, Anglii, Szwecji, Chorwacji.<br />

W sobotę, 5 września, niezwykłą wystawę, przy<br />

dźwiękach muzyki Ennio Morricone, otworzyła<br />

czerwona, plastyczna kreacja galowa zainspirowana<br />

Orapizmem – obrazem “Podróże weneckie” Krzysztofa<br />

Konopki. Pokaz mody florenckiego atelier Alta Moda<br />

Giuliacarla Cecchi i prezentowane obrazy zachwyciły znakomitych gości.<br />

Wystawa, która została umieszczona na liście narodowych wydarzeń<br />

kultury włoskiej nazwanych “ Le citta’ in festa” (“Miasto Sztuki “), odbyła<br />

się pod patronatem Miasta Wenecji. Jednym z gości honorowych był<br />

architekt i artysta Gianni Arico, autor fasady weneckiego teatru Goldonii<br />

i pomników dedykowanych Vivaldiemu.<br />

Wydarzenie było transmitowane przez telewizję wenecką. Towarzyszyły<br />

mu nocne koncerty Vivaldiego grane przez weneckich muzyków ubranych<br />

w siedemnastowieczne kostiumy. Mimo wielu ograniczeń związanych<br />

z pandemią, do miasta przyjechało wiele ważnych osobistości ze świata<br />

sztuki, kina i kultury, a także dużo turystów. Udowadnia to jeszcze raz,<br />

że dla Włochów życie jest silniejsze od śmierci, a maksyma humanistów<br />

“carpe diem” jest głęboko zakorzeniona w tutejszej kulturze. Wystawa<br />

została entuzjastycznie przyjęta przez publikę – obecną na miejscu i tę<br />

online. Może do Wenecji? Krzysztofie dziękujemy Ci, że mogliśmy Cię<br />

gościć na naszych łamach. [PS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

31


Striptiz intetektualny<br />

Rok 2013 – powstaje wzruszający film o młodym<br />

człowieku, którego umysł zamknięty jest<br />

w niewładnym ciele. Temat, który pojawiał się<br />

już na ekranie. Trudno jest zagrać taką rolę,<br />

jeszcze trudniej prowadzić aktora, który ma grać<br />

niewładnym ciałem, niewładnym głosem, a jeszcze<br />

trudniej, kiedy bohater w wielu scenach filmu gra<br />

jako dziecko. Z tym wyzwaniem zmierzył się jeden<br />

z charyzmatycznych polskich reżyserów – Maciej<br />

Pieprzyca, a niepełnosprawnego chłopca po<br />

porażeniu mózgowym zagrało dwóch aktorów –<br />

w wieku dziecięcym Kamil Tkacz, a rolę<br />

dorastającego chłopca odtworzył Dawid Ogrodnik.<br />

Skąd pomysł na ten poruszający film? Czy trudno go<br />

było zrobić? (Pytam Macieja w trakcie naszej rozmowy<br />

na zoomie).<br />

Film ten jest dedykowany Ewie Pięcie.<br />

To koleżanka, młoda reżyserka, która w latach<br />

dziewięćdziesiątych zrobiła dokumentalny film Jak<br />

motyl. Była to historia chłopca z porażeniem mózgowym.<br />

Nagle, tragicznie zmarła. O swoim projekcie opowiadała<br />

mi wielokrotnie, miała też nadzieję, że może kiedyś na<br />

bazie tego dokumentu powstanie film fabularny. Kilka lat<br />

później zobaczyłem jej film, przypomniałem sobie nasze<br />

rozmowy i pojawił się pomysł… Długo dokumentowałem,<br />

zbierałem informacje, spotykałem się z bohaterem<br />

filmu Ewy, ale również z rodzinami, które miały dzieci<br />

z porażeniem mózgowym. W mojej pracy i warsztacie<br />

reżyserskim generalnie ta cała droga dokumentacyjna<br />

przed filmem jest długa i najważniejsza.<br />

Bardzo starannie przygotowuję się, analizuję całą<br />

historię, pracuję też długo z aktorami. Praca na planie<br />

jest jedynie konsekwencją tych przygotowań. Trzeba<br />

było zastanowić się, jak opowiedzieć ten film, żeby ktoś<br />

chciał go wyprodukować i ktoś go chciał oglądać. Główny<br />

bohater ani nie mówił, ani nie chodził, więc trudne jest<br />

skupienie zainteresowania widzów przez dwie godziny<br />

nad taką historią. Nie było łatwo na początku przekonać<br />

producentów do tego filmu. Ponieważ proces ten trwał<br />

długo, więc aby samemu ułożyć sobie to w głowie,<br />

zacząłem pisać książkę (o tym samym tytule Chce się żyć<br />

przyp. red), Zygmunt Miłoszewski, którego znałem, a który<br />

był już wtedy znanym pisarzem, przeczytał scenariusz<br />

filmu i powiedział Beacie Stasińskiej z wydawnictwa<br />

WAB, że jest taki scenariusz i pomysł, ona skontaktowała<br />

się ze mną i zaproponowała mi napisanie książki. Wtedy<br />

powstała pierwsza, jeszcze surowa wersja. Zacząłem<br />

realizację filmu i zarzuciłem pisanie. Książkę dokończyłem<br />

po zrealizowaniu filmu.<br />

32<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Maciej Pieprzyca i Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

Maciej Antoni Pieprzyca<br />

– polski reżyser filmowo-telewizyjny scenarzysta, dziennikarz<br />

dokumentalny. Profesor sztuk filmowych. Absolwent<br />

dziennikarstwa na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach (1989),<br />

Studium Scenariuszowego Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej,<br />

Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi (1990) i reżyserii na Wydziale<br />

Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego (1993). Reżyseruje filmy<br />

dokumentalne, fabularne, sztuki filmowe, seriale.<br />

Filmy w reżyserii Macieja Pieprzycy były wielokrotnie nagradzane<br />

na licznych festiwalach polskich i międzynarodowych.<br />

nie od razu wiedziałem,<br />

że chcę być reżyserem<br />

Dlaczego powierzyłeś tę rolę Dawidowi Ogrodnikowi?<br />

Dawid Ogrodnik był świeżo upieczonym<br />

absolwentem Akademii Teatralnej w Krakowie. Przyszedł<br />

na zdjęcia próbne. Był najlepszy wśród grupy 70/80<br />

młodych aktorów, których sprawdzaliśmy do tej<br />

roli. Przygotowania do filmu trwały długo. Ponadto<br />

oprócz dorosłego aktora musieliśmy znaleźć odtwórcę<br />

młodocianego Mateusza i muszę powiedzieć, że było to<br />

dużo trudniejsze. Musiałem przesuwać termin zdjęć,<br />

bo długo nie miałem kandydata, który dałby radę zmierzyć<br />

się z rolą niepełnosprawnego dziecka. Myślę, że miałem<br />

duże szczęście, iż trafiłem na Kamila Tkacza, który zagrał<br />

małego Mateusza w sposób niesamowicie wiarygodny.<br />

Obie role przejmujące. Masz swoich ulubionych<br />

charakterystycznych aktorów. Jakie trzeba mieć cechy,<br />

żeby być aktorem Macieja Pieprzycy?<br />

Myślę, że nie będę oryginalny, jeśli powiem,<br />

że zwykle reżyserzy, jeśli pracowało im się dobrze z jakimś<br />

aktorem, lubią do niego wracać. Rzecz jasna, jeśli mają dla<br />

niego propozycję roli. Nie wszystkie role są odpowiednie<br />

dla konkretnego aktora. Jak reżyseruję, to cały oddaję<br />

się filmowi, więc równocześnie oczekuję tego samego od<br />

aktorów. Lubię pracować z aktorami, którzy są kreatywni,<br />

bardzo poważnie traktują to, co robią i podchodzą do<br />

odtwarzanej postaci indywidualnie, Lubię ten proces,<br />

jak przygotowują się do roli na długo wcześniej, zanim<br />

wejdą na plan filmowy.<br />

Czy aktorzy odgrywający rolę pensjonariuszy ośrodka<br />

opiekuńczego to prawdziwi pacjenci?<br />

Tak, było to możliwe dzięki temu,<br />

że współpracowaliśmy z ośrodkiem opiekuńczym<br />

w Międzylesiu, za zgodą rodziców i opiekunów wystąpili<br />

oni w filmie. Znaliśmy ich, spędziliśmy z nimi sporo czasu,<br />

więc chcieliśmy, żeby zagrali w filmie.<br />

Dlaczego reżyserię skończyłeś w Katowicach?<br />

Ja nie od razu wiedziałem, że chcę być reżyserem,<br />

raczej chciałem pisać. I od dziennikarstwa zacząłem.<br />

Potem dowiedziałem się o studium scenariuszowym<br />

w Łodzi i tam wysłałem swoje opowiadania.<br />

Zakwalifikowałem się do egzaminów, zdałem i to był<br />

pierwszy krok w kierunku filmu od strony literackiej.<br />

I wtedy złapałem bakcyla, postanowiłem, że jednak<br />

moje życie nie będzie związane z dziennikarstwem.<br />

Uświadomiłem sobie, że chcę robić filmy. Dlaczego<br />

Katowice? Tam na reżyserię można było zdawać już po<br />

studiach. Kiedy zdawałem miałem 24 lata i edukację<br />

w dwóch szkołach wyższych, nie chciałem konkurować<br />

z maturzystami.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

33


Masz jakiegoś szczególnego nauczyciela, którego<br />

wspominasz? Który wpłynął na to, jaką poszedłeś drogą?<br />

Studiowałem w trudnych czasach, na początku<br />

lat 90. Na naszych oczach zmieniał się ustrój, stare zasady<br />

finansowania uczelni artystycznych upadły, a nowych<br />

jeszcze nie było. Zmieniały się też zasady finansowania<br />

szkół artystycznych. Brakowało pieniędzy na realizację<br />

etiud filmowych. Przez dłuższy czas nie robiliśmy żadnych<br />

praktycznych ćwiczeń, nie realizowaliśmy etiud. Jednak<br />

oczywiście byli mistrzowie, którzy mieli na mnie wpływ.<br />

Szczególnie wspominam Wojtka Marczewskiego, z którym<br />

miałem zajęcia na ostatnim roku w szkole. Rozmowy<br />

z nim na pewno wpłynęły na moją pracę i sposób, w jaki<br />

tworzę filmy. Jeżeli chodzi o film dokumentalny, to ważna<br />

dla mnie była postać ówczesnego dziekana Andrzeja Jurgi,<br />

pod którego opieką zrobiłem swój pierwszy w życiu film –<br />

Inna.<br />

Twoje filmy były wielokrotnie pokazywane na<br />

festiwalach polskich i międzynarodowych i nagradzane.<br />

Jaka nagroda była dla Ciebie najważniejsza?<br />

Najważniejsza nagroda…? W 1993 roku na<br />

Międzynarodowym Festiwalu filmowym w Turynie<br />

dostałem pierwszą nagrodę za mój debiut dokumentalny<br />

– Inną. Myślę, że pozostanie dla mnie jedną z najbardziej<br />

cennych. Dała mi wiarę i motywacją do tego, by wytrwać<br />

w postanowieniu, że chcę, jednak i mimo wszystko,<br />

robić filmy. Rynek pracy w drugiej połowie lat 90. dla<br />

debiutantów był trudny. Z mojego roku, ja jako jedyny<br />

robię filmy.<br />

A jaka byłaby najważniejsza?<br />

(Śmiech).<br />

To trudne pytanie. Tych nagród prestiżowych<br />

jest bardzo dużo. Ale pewnie podświadomie każdy reżyser<br />

marzyłby, jeśli nie o Oskarze, to przynajmniej o nominacji<br />

do niego.<br />

Czyli nie obraziłbyś się?<br />

Z jakim aktorem zagranicznym chciałbyś popracować?<br />

Kto mógłby u Ciebie zagrać?<br />

Jest wielu znakomitych aktorów. Trudno wymienić<br />

jednego, bo to jest kwestia historii, którą chce się<br />

opowiedzieć. Role męskie, które wywarły na mnie<br />

w ostatnim czasie ogromne wrażenie to Joaquin<br />

Phoenix w roli Jokera i Casey Affleck w filmie Manchester<br />

by the sea.<br />

Czy współpraca z aktorami może być trudna?<br />

34<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Współpraca z aktorami to z jednej strony<br />

profesjonalizm, z drugiej strony umiejętność stworzenia<br />

dobrej atmosfery. Reżyser i aktor grają do tej samej<br />

bramki, obu stronom zależy na jak najlepszym filmie.<br />

Zwykle w okresie przygotowawczym do filmu prowadzę<br />

z aktorami rozmowy, wspólnie oglądamy materiały<br />

dokumentalne, filmy, podpowiadam źródła, które<br />

pomogłyby odtwórcy głównej roli ją zbudować. Przed<br />

samymi zdjęciami, to aktor wie o roli więcej niż reżyser.<br />

Przepuszcza ją przez swoje własne doświadczenia. Staje<br />

się graną przez siebie postacią. To aktor obnaża się<br />

w swojej roli. Jest to trochę jak intelektualny striptiz.<br />

Ja mogę tylko pewne rzeczy korygować na planie,<br />

pomagać. Najważniejszy jest dobrze przepracowany okres<br />

przygotowawczy. Proces powstawania filmu to długa<br />

i pracowita droga. Ale owszem, pomiędzy reżyserem<br />

a aktorami powinna być też chemia.<br />

Macieju, Twoim pierwszym, pełnometrażowym filmem<br />

fabularnym były Drzazgi (2008). Scenariusz napisałeś ze<br />

ś.p. scenarzystą Bartoszem Kurowskim. Czy trudno Ci<br />

było wejść na rynek z filmem fabularnym?<br />

To był film dość niszowy, a kina takich filmów<br />

nie lubią. Większa publiczność obejrzała go później,<br />

w telewizji. Historia dzieje się w jednym ze śląskich<br />

miast, w ciągu kilku dni. Specyficzny klimat. Życie trójki<br />

bohaterów jest uporządkowane i przewidywalne, jednak<br />

każdemu z nich przydarza się coś, co każe mu poważnie<br />

się zastanowić nad dotychczasowym sposobem myślenia<br />

o sobie i swojej przyszłości. To nie był łatwy film.<br />

Jednak został zauważony. I nagrodzony za debiut<br />

reżyserski na 33 Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni<br />

(2008). Film wzbudził emocje, było sporo recenzji.<br />

„Pieprzyca miesza realizm magiczny z opowieścią<br />

o dojrzewaniu w pejzażu jakże ukochanego przez polskich<br />

filmowców Górnego Śląska. Film zgrabny, momentami<br />

zaskakujący”. (Michał Burszta)<br />

„W debiucie fabularnym Macieja Pieprzycy Drzazgi,<br />

istotny element filmu stanowi trójka młodych aktorów:<br />

Karolina Piechota, Marcin Hycnar i Antoni Pawlicki. Dzięki<br />

tej trójce aktorów, trzy z pozoru przeciętne pod względem<br />

fabularnym nowele nabierają ciepłego, magicznego<br />

charakteru. To za pośrednictwem aktorów i ich<br />

umiejętności film ogląda się z niekłamaną przyjemnością,<br />

mimo że zaprezentowane w filmie historie nie są czymś<br />

niezwykłym lub oryginalnym”.<br />

(Katarzyna Magiera WP. film)<br />

Ten mój pełnometrażowy fabularny debiut był<br />

późny. Zrealizowałem wcześniej dwa filmy telewizyjne,


ale nie pełnometrażowe (Inferno i Barbórka), robiłem<br />

sztuki teatralne, czy seriale. W tym zawodzie często tak<br />

bywa, że na taki prawdziwy pełnometrażowy debiut<br />

trzeba poczekać, dorosnąć do niego. Taki był też taki<br />

czas, że nie przyszło to łatwo.<br />

Zrealizowałeś też seriale. Skąd pomysł na Kruka?<br />

Dobry kryminał, który ma osadzenie<br />

psychologiczne, to bardzo ciekawy gatunek filmu.<br />

Kruk nie jest moim autorskim pomysłem.<br />

W 2016 roku zrealizowałem film Jestem mordercą.<br />

Był to thriller polityczno-psychologiczny. Film został<br />

bardzo dobrze przyjęty, miał dobrą oglądalność. Bardzo<br />

spodobał się Piotrowi Dzięciołowi z firmy producenckiej<br />

Opus i on zaproponował mi projekt, który ostatecznie stał<br />

się Krukiem. Nie byłem więc autorem scenariusza,<br />

ale znalazłem swój pomysł na ten serial. Zżyłem się z nim.<br />

Film Jestem mordercą zdobył liczne nagrody.<br />

W uzasadnieniu Grand Prix festiwalu w Tarnowie: za<br />

“imponująco konsekwentny artystycznie, zanurzony<br />

w świecie lat 70., a jednocześnie uniwersalny i bardzo<br />

dziś aktualny portret człowieka zarażonego złem”.<br />

Obraz ten został doceniony w Polsce i za granicą, był<br />

wielokrotnie nagradzany: należy wspomnieć Srebrne Lwy<br />

na Festiwalu Filmowym w Gdyni, uzyskał także nagrodę<br />

za najlepszy scenariusz, Cottbus na Festiwalu Młodego<br />

Kina Wschodnioeuropejskiego za reżyserię, w Szanghaju<br />

na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym<br />

dla najlepszego reżysera.<br />

Muszę powiedzieć, że masz imponujące wykształcenie.<br />

Dziennikarz, scenarzysta, reżyser mający w swoim<br />

dorobku filmy dokumentalne, fabularne, sztuki<br />

teatralne, seriale. W roku zostałeś profesorem sztuk<br />

filmowych. A więc również nauczyciel.<br />

To jest wypadkowa wielu rzeczy. Dla mnie jako<br />

praktyka, moja praca na uczelni polega na uczeniu przede<br />

wszystkim warsztatu, praktycznej reżyserii. Prowadzę<br />

zajęcia ze scenariusza, dramaturgii i reżyserii filmowej.<br />

A ta profesura to konsekwencja długiej drogi uczelnianej.<br />

Jesteś również autorem sztuki telewizyjnej Fryzjer –<br />

to twój debiut reżyserski w Teatrze Telewizji (2003).<br />

Zgrabnie opowiedziana historia kryminalna<br />

„z życia”, zakorzeniona w środowisku małego śląskiego<br />

miasteczka. Scenariusz napisaliście wspólnie<br />

ze wspomnianym wcześniej Bartoszem Kurowskim.<br />

Doskonała rola Krzysztofa Pieczyńskiego.<br />

po realizacji Inferno (2001), ten scenariusz również<br />

pisaliśmy z Bartkiem, Teatr Telewizji zaproponował<br />

mi realizację jakiegoś projektu. Wpadłem na pomysł,<br />

że mógłby to być Fryzjer. Tak scenariusz filmowy zmienił<br />

się na teatralny.<br />

Z ciekawości: Rynek miasteczka to Pszczyna?<br />

(Śmiech).<br />

No tak, ryneczki śląskich miast są podobne i dość<br />

charakterystyczne Nie – to Toszek koło Rybnika.<br />

Tak, ostatnio na podobnym rozmawialiśmy bodajże<br />

dwa lata temu, w trakcie festiwalu filmowego Kino<br />

na Granicy, w Cieszynie. Żal tych spotkań festiwalowych<br />

na żywo…<br />

Ostatnia twoja fabularna produkcja to znów rola<br />

Dawida Ogrodnika (Ikar – legenda Mietka Kosza 2019).<br />

I nagroda. Kolejne Srebrne lwy. Czy to była od początku<br />

rola dla Dawida?<br />

Historia Mieczysława jest prawdziwa. To był<br />

wybitnie uzdolniony ociemniały pianista, który pod koniec<br />

lat 60. stał się objawieniem na polskiej scenie jazzowej.<br />

Podświadomie, od początku widziałem w tej roli Dawida.<br />

Było nawet pewne fizyczne podobieństwo pomiędzy<br />

nim, a Mietkiem Koszem. Wiedziałem również, że Dawid<br />

ukończył szkołę muzyczną, co też jest istotne, jeśli ma<br />

powstać film o muzyku.<br />

I co dalej? Powiedziałeś mi, że w przyszłym tygodniu<br />

wchodzisz na plan. Co to będzie i kiedy możemy<br />

spodziewać się czegoś nowego?<br />

Po trzech latach wracam do Kruka. Pierwszy Kruk<br />

podobał się widzom, więc powstanie drugi sezon serialu.<br />

Spodziewam się, że produkcja zostanie zakończona<br />

w styczniu, więc publiczność jeszcze chwilę musi<br />

zaczekać. Przede mną pracowity czas.<br />

Co potem?<br />

Chciałbym wydać swoje opowiadania.<br />

Pewnie jeszcze wielokrotnie nas zaskoczysz. [KBS]<br />

Fryzjer był nietypowym teatrem telewizyjnym.<br />

Scenariusz, który napisaliśmy z Bartkiem, to był pomysł na<br />

film, jednak nie mogliśmy go zrealizować. I dopiero<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

35


RC<br />

Renata Cygan<br />

Katarzyna Jamróz<br />

TIKI TIKI<br />

– Mamy dosyć powiększoną macicę. Nie wiem.<br />

Nie jestem pewien, ale... nie wykluczam ciąży.<br />

Doktor S. patrzył na mnie zatroskanymi<br />

oczami zza zamglonych okularów. Pod okularami<br />

rozpościerały się sumiaste wąsy, a pod wąsami...<br />

moje bladosine z przerażenia i dyskomfortu całej tej<br />

sytuacj, kolana...<br />

– To niemożliwe. Mam przecież spiralę. Sam mi<br />

pan ją zakładał...<br />

– Tak, pamiętam... Ale, wie pani, pani Ewo,<br />

że zawsze jest jakieś ryzyko, jakiś margines błędu...<br />

A poza tym jej nie wyczuwam...<br />

Poczułam, że albo natychmiast ucieknę albo<br />

zemdleję. Jedno i drugie było słabym rozwiązaniem,<br />

zważywszy na pozycję, w której leżałam, wróć.<br />

Siedziałam? No, w każdym razie tkwiłam...<br />

– Nie dam sobie głowy uciąć, ale raczej mamy tu<br />

ciążę.<br />

„No pewnie, że nie dasz , Doktorku, bo to ja,<br />

osobiście, zaraz ci tę głowę zmiażdżę kolanami!“–<br />

36<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

to były moje chwilowe, kryminalne marzenia, ale<br />

żadne mądre słowa nie przychodziły mi do głowy.<br />

A poza tym jacy „my“, do cholery?! To moja<br />

macica, mój brzuch, moje nerwy!!! No i moja ciąża...<br />

Nie! To żart!!! – przecież to wszystko niemożliwe!!!<br />

– Jeżeli ma pani czas, pani Ewo, to zrobilibyśmy<br />

USG i KTG w szpitalu. Mam dzisiaj dyżur. Dobrze się<br />

składa.<br />

Nic się dobrze nie składało, ale za parę<br />

minut jechałam już za skodą octavią Doktora<br />

S. Kraków o tej porze był już trochę wyciszony.<br />

No, może nie do końca. Ale przejezdny.<br />

Nie wiem kiedy i którędy dotarłam pod<br />

szpital. Zaparkowałam obok skody Doktora S.<br />

Piękny budynek, stary , monumentalny szpital<br />

ze starodrzewiem przed frontem, i klimatem<br />

sprzed lat. Wciągnęłam sporą dawkę czerwcowego<br />

powietrza, nasyconego akacjami, jaśminem<br />

i całą resztą alergenów, i przypomniałam sobie<br />

natychmiast po co tu przyjechałam...


Z uchylonych okien na drugim piętrze dobiegały<br />

jęki i krzyki kobiet, a co chwilę wtórował im<br />

płacz i krzyk tych... dopiero co urodzonych tych…<br />

noworodków, osesków, czy jak to się, do cholery,<br />

nazywa... No, w każdym razie, kurwa, sielankowy<br />

nastrój!!!<br />

Doktor S. był już na drugim piętrze, a ja z trudem<br />

pokonywałam stare schody. Na półpiętrze złapałam<br />

zadyszkę... To z nerwów. Na pewno z nerwów,<br />

no bo z czego innego. Kondycję mam niezłą.<br />

Zasapana weszłam do szpitalnego gabinetu.<br />

– O, jest pani, pani Ewo!<br />

– Tak, trochę zabłądziłam po schodach.<br />

Doktor S. usiłował ukryć rozbawienie moim<br />

kłamstwem, ale chyba nie miał świadomosci, że<br />

zdradzały go, podskakujące rytmicznie wąsy!<br />

– Czy mam się rozebrać?<br />

– Nie, pani Ewo. Proszę się położyć i tylko<br />

odsłonić brzuch.<br />

„Tylko odsłonić brzuch“– czyli spokój, zwłaszcza,<br />

że już wcześniej w gabinecie odsłoniłam absolutnie<br />

wszystko, co się dało. No, to teraz zupełny luz i relaks.<br />

Gabinet szpitalny był wysoki, wypełniony sprzętem,<br />

zupełnie inny od prywatnego gabinetu Doktora S.<br />

Tam były na ścianach jakieś kojące obrazki, kwiaty.<br />

Tam przede wszystkim były ściany!!! Tu królowały<br />

wszechobecne białe kafelki. Kafelki, wypalane chyba<br />

jeszce za komuny, rządziły. Dosłownie wszędzie.<br />

A tam, gdzie z jakichś powodów nie dało się ich<br />

położyć, całości dopełniała smutnozielona lamperia.<br />

– Może być teraz przez chwilę uczucie zimna na<br />

brzuchu.<br />

– „Ależ oczywiście... Byleby to już było ostatnie<br />

na dzisiaj ekstremalne uczucie“– pomyślałam.<br />

Doktor S. starał się, jak mógł. Chciał zrobić<br />

wszystko, żebym poczuła sie jak w gabinecie odnowy<br />

biologicznej albo jakimś innym SPA.<br />

– „Tikitikitikitikitikitikitikitikitkitikik“– doszło<br />

z głośników KTG.<br />

– Boże! Co to jest???<br />

– Serduszko!<br />

– Jak to? – lamperie z kafelkami wirowały mi<br />

przed oczami. Było mi niedobrze.<br />

– Jakie serduszko?? W brzuchu??!! – może nie<br />

było to najmądrzejsze pytanie, biorąc pod uwagę<br />

wszystkie okoliczności, ale przecież trudno zadawać<br />

mądre pytania, gdy się człowiekowi nagle wali sufit<br />

na głowę!<br />

Doktor S. patrzył na mnie spokojnie<br />

odparowanymi już okularami. Jemu się wszystko<br />

zgadzało. Pewnie już nie takie rzeczy widział.<br />

– Tak. Gratuluję. Jesteśmy w ciąży.<br />

Boże! Znowu to „ MY“! Co oni sobie myślą, do<br />

ciężkiej cholery... To mój brzuch! Moje życie! I Moje...<br />

– „Tikitikitikitikitiki“– rozległo się w tym<br />

wykafelkowanym, do bólu zmywalnym, gabinecie.<br />

To było „tikitiki“ dziecka.<br />

Mojego dziecka.<br />

***<br />

Deszcz padał w zasadzie bez przerwy. Od rana<br />

do rana. Groźba powodzi była coraz bardziej realna.<br />

Po ciężkiej i, co tu dużo mówić, nudnej próbie,<br />

do jakiegoś kolejnego oratorium na głosy aktorskie,<br />

orkiestrę symfoniczną i wytrzymałość całego<br />

kworum, wsiadłam w samochód i ruszyłam do stolicy.<br />

Tam czekał na mnie Bartek. I rozwiązanie<br />

wszystkich problemów, jakie do tej pory spędzały<br />

mi sen z powiek. Rozmowa na temat „tiki tiki“ była<br />

dosyć krótka. Bartek nie był przygotowany na „tiki<br />

tiki“, a jego mama, której do tej pory wciąż nie<br />

poznałam, nie była gotowa do roli babci. No cóż…<br />

Trzeba więc będzie „załatwić sprawę“.<br />

Jechałam jak w malignie. W mózgu wszystko<br />

już miałam, dzięki Bartkowi, poukładane. W sercu<br />

miałam totalną rozsypkę. Jutro o dwunastej nie<br />

będzie już problemu. Nie będzie „tiki tiki“. Tak! Tak<br />

będzie dobrze! W każdym razie lepiej dla wszystkich.<br />

Lepiej dla Bartka, dla mnie, dla jego, niedojrzałej do<br />

roli babci, mamy, dla wszystkich!<br />

Sting śpiewał, że kobiety tańczą same. „They<br />

dance alone... they dance alone...“. Płyta działała<br />

terapeutycznie. Tylko ten deszcz. Ten deszcz. Ciągle<br />

padał.<br />

Nie wiem kiedy i jak to się stało, ale nagle moje<br />

volvo zaczęło tańczyć po autostradzie. Uderzyło<br />

w słupek, zaczęło się obracać w różnych kierunkach,<br />

nie miałam poczucia, że to ja prowadzę, to było coś<br />

innego. „Nie wolno ci hamować!, Pamiętaj, że nie<br />

wolno hamować, musisz... musisz ratować... swoje...“.<br />

Huk był straszny.<br />

Wreszcie udało mi się zatrzymać samochód.<br />

Patrzyłam na to, co wyrosło przed moimi oczami.<br />

Na klapę od maski mojego samochodu, która<br />

rozprzestrzeniała się przed przednią szybą niczym<br />

głaz narzutowy. Zaraz to zamknę i pojadę dalej. Nie<br />

ma problemu. Trochę mi się nogi trzęsą i jest mi<br />

słabo. Ale to normalka w takiej sytuacji. Chyba. [KJ]<br />

Fragment niewydanej powieści.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

37


38<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ŁOZOWSKO WIELKIE ZAKOCHAŃCE WODA ŁĄKA BYŁO SOBIE DRZEWO MAKOWE DAMY ZALOTNIKI<br />

KRZYSZTOF<br />

SYLWESTER<br />

ŁOZOWSKI<br />

Urodził się w 1970 roku w Sosnowcu.<br />

Po ukończeniu Państwowego Liceum Sztuk<br />

Plastycznych w Katowicach studiował animację<br />

filmową w Policealnym Studium Artystycznym<br />

w Bielsku-Białej. Jest także absolwentem plastyki<br />

w Studium Nauczycielskim w Katowicach. Studia<br />

z malarstwa i rysunku rozpoczął w 1993 roku<br />

na Wydziale Artystycznym w Instytucie Sztuki<br />

Uniwersytetu Śląskiego, które z dyplomem<br />

ukończył w 1998 roku. Artysta zajmuje się<br />

wieloma technikami: malarstwo olejne i akrylowe,<br />

rysunek, malarstwo na starym drewnie, akwarela,<br />

(eksperymenty z papierem czerpanym z całego<br />

świata), projektowanie lalek, techniki autorskie,<br />

fotografia, projektowanie graficzne. Stworzył wiele<br />

cykli, m.in.: Miasto Łozowsko Wielkie, Makowe<br />

damy, Wybierz swoje drzewo, Bajki dla dorosłych,<br />

Drewniany świat, Woda. Jest autorem wielu<br />

indywidualnych i zbiorowych wystaw w kraju<br />

i za granicą. Ponadto jego prace znajdują się<br />

w prywatnych kolekcjach na całym świecie.<br />

Art Gallery<br />

www.lozowski.art.pl<br />

lozowski.krzysztof@gmail.com<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

39


40<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


“Blejtramy są stanowczo za małe, by zamknąć w sobie<br />

magię Miasta Łozowsko Wielkie. To miasto-paleta,<br />

rozlewa się szeroko poza granice płótna, wodzi na<br />

pokuszenie wyobraźnię i bawi się zagadkami. Posłuchaj<br />

tylko, jak szepcze, śpiewa, chichocze... Rozjarzone<br />

opiekuńczymi Duszkami powietrze, jest leciutkie, jak one<br />

same. W ulicach, kipiących rozdokazywanymi kolorami,<br />

Mamidła bawią się w chowanego, Ptaki-Pokraki gadają z<br />

księżycem, a westchnienia Makowych Dam mieszają się<br />

z niewinnymi kłamstewkami, przycupniętymi na długim<br />

nosie drewnianego chłopca. Nie wiadomo, czy istnieje tu<br />

noc, bo nawet fiolety, zawieszone nad dachami pędzlem<br />

artysty, są ledwie zapowiedzią zmysłowego zmierzchu.<br />

To Baśniowa Kraina. Kraina obietnic, pokus, ale i tajemnic<br />

zamkniętych w drzemiących, w półuśmiechach, domach.<br />

Domy – nie domy żyją, oddychają... W półśnie na jawie,<br />

śnią Łozowsko Wielkie. Zajrzyj w źrenice ich okien.<br />

Przyłóż ucho do ich sekretów. Którym Domem jesteś...?”<br />

Grażyna Orlińska<br />

MIASTO ŁOZOWSKO WIELKIE<br />

Domy mogą być ludźmi,<br />

kwiaty w kapeluszach<br />

mówią, śmieją się,<br />

pajace mają<br />

zbyt duże<br />

buty i nosy.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

41


WODA<br />

Jak to się stało, że zostałeś artystą-malarzem?<br />

Będąc dzieckiem przyglądałem się, jak<br />

brat maluje i rysuje. Janusz jest 12 lat starszy, jest<br />

malarzem. Bardzo mi się podobało wyciskanie farb<br />

olejnych z tub i proces powstawania czegoś na<br />

białym płótnie. Nic nie było i nagle jest.<br />

Zapełniałem bazgrołami wszystko, co tylko możliwe:<br />

kartki, okładki zeszytów, stoły, ściany. Pamiętam,<br />

że poprawiałem obrazy wiszące na ścianach<br />

kredkami świecowymi. Pewnego dnia wywołałem<br />

sporą awanturę – zniszczyłem bezpowrotnie kilka<br />

religijnych obrazów. Postanowiłem dodać im<br />

dynamiki i dorysowałem ogień wokół postaci.<br />

Zawsze, jak sięgam pamięcią, było to<br />

bardzo impulsywne bazgrolenie, wręcz rzucanie,<br />

niszczenie. Śpiewałem przy tym, krzyczałem. To był<br />

taki mały dziecięcy teatr malowania. Gdy chciałem<br />

narysować prostą wieżę, a zawsze w którąś stronę<br />

się przechylała, za karę rysowałem ją do góry nogami.<br />

Albo ludzi umieszczałem do góry nogami.<br />

Brat widząc moje zainteresowanie, podsuwał mi<br />

kartki papieru, zadawał tematy do namalowania,<br />

wyszukiwał konkursy (do tej pory zachował się jeden<br />

obraz z tego okresu). Może to właśnie pierwsza<br />

praca cyklu Miasto Łozowsko Wielkie. Podczas<br />

nieobecności brata oglądałem wszystkie albumy,<br />

jakie miał o malarstwie oraz książki poświęcone<br />

42<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

historii sztuki. Ustawiałem sztalugę, paletę i jak on<br />

stawałem się malarzem. I tak zostało do dzisiaj.<br />

W świecie, który wtedy sobie stworzyłem,<br />

mogłem budować przeróżne domy, miasta, mówiące<br />

zwierzęta, ptaki opowiadające bajki. Mogłem się tam<br />

bawić do woli. Rzeczywistość, w której się wtedy<br />

znajdowałem, była bardzo trudna dla dziecka, a świat<br />

malowania pozwalał uciec i znaleźć się w bezpiecznej<br />

krainie.<br />

Kim są mieszkańcy Łozowska Wielkiego?<br />

Miasto Łozowsko Wielkie to świat fantazji,<br />

niespełnionych marzeń, radości i smutku. Dzieje<br />

się tu wszystko. Narodziło się w smutnym i bardzo<br />

trudnym okresie dzieciństwa. Nie ma tu reguł,<br />

wszystko jest możliwe. Domy mogą być ludźmi,<br />

kwiaty w kapeluszach mówią, śmieją się, pajace mają<br />

zbyt duże buty i nosy. Myśli się przenikają, chmury<br />

śpiewają, ludzie spacerują po obłokach. W ścianach<br />

tajemniczych kamienic mieszkają przeróżne głosy,<br />

patrzą na nas przez setki niedomkniętych okien.<br />

Może oceniają, może chcą dać dobrą radę, czekają,<br />

obserwują, wpatrują się. Okna będące czekaniem<br />

na kogoś, kto przyjdzie, przejdzie obok, zatrzyma się,<br />

popatrzy ukradkiem. Zdobędzie się na odwagę<br />

i wejdzie do domu z Miasta Łozowsko Wielkie.<br />

Ptaki Pokraki przywitają go mową nigdy nie słyszaną,


N iekończąca się woda<br />

w milionach odcieni,<br />

malowana szeroko,<br />

różnymi rodzajami szpachli<br />

kot popatrzy znudzonym wzrokiem i ostentacyjnie<br />

się odwróci. Ktoś robi pranie, ktoś szuka motyli, ktoś<br />

obserwuje wszystko z daleka. Może miasto to my<br />

sami, samych siebie tam możemy zobaczyć. Własne<br />

radości, nadzieje, kłamstwa, intrygi i próżność. Może<br />

Miasto tylko z pozoru wydaje się krainą radości…<br />

Zdaniem krytyków Twoja twórczość jest<br />

ekspresyjna. Jak Ty sam określiłbyś swój styl?<br />

Mój styl to przede wszystkim ekspresja.<br />

Duża dynamika pociągnięć pędzla, szpachli, ołówka,<br />

chlapanie, rozcieranie. Wszystko jest możliwe:<br />

każde narzędzie, owoc, warzywo może być farbą<br />

czy ołówkiem. Każda powierzchnia jest dobra na<br />

stworzenie obrazu. Zniszczenie kartonu w czasie<br />

malowania nie jest niczym złym, po prostu papier<br />

mało współpracował, trzeba go bardziej przekonać,<br />

przekupić. Czasami zdarza się, jak to nazywam,<br />

„przysypianie”: małe i dokładne pociągnięcia pędzla,<br />

również bardzo potrzebne. Jednak bez konieczności<br />

staram się ich unikać. Przebudzić się i szybko, bez<br />

zbędnego zastanawiania się godzinami, np. jakiego<br />

użyć koloru, malować.<br />

To ja rządzę płótnem, a nie ono mną.<br />

Jednocześnie bardzo ważne jest dla mnie szukanie<br />

harmonii koloru tak, aby każdy pojawiający się<br />

w obrazie współgrał z pozostałymi. Tworzył całość.<br />

Cykl obrazów „Woda”, nad którym obecnie pracuję,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

43


daje mi takie możliwości – niekończąca się woda<br />

w milionach odcieni, malowana szeroko, różnymi<br />

rodzajami szpachli.<br />

„Piekło artysty to wieczne szukanie siebie” – na ile<br />

ten cytat dotyczy Ciebie?<br />

Cytat bardzo ważny i prawdziwy. Szukam<br />

siebie przez całe życie. Jak wspominałem wcześniej,<br />

wszystko zaczęło się w dzieciństwie. Zagubiony mały<br />

człowieczek chciał się schronić, znaleźć bezpieczne<br />

miejsce. I zaczął budować swój świat z wieloma<br />

pytaniami. Dlaczego tak jest, dlaczego oni tacy są,<br />

dlaczego tutaj jestem? Co będzie jutro, czy będzie<br />

jakieś jutro?<br />

Wieczna niepewność, strach, lęk. Z jednej strony<br />

proces twórczy cały czas popycha do szukania<br />

nowych rozwiązań, nowych odpowiedzi, tematów.<br />

Powstaje wiele cykli obrazów, jednak w jednej<br />

chwili mogą się oblec w szarość. Coś pcha mnie, aby<br />

dalej szukać, myśleć, nie poddawać się, i cały czas<br />

podnosić. To taka niekończąca się opowieść.<br />

Powiedziałeś mi, że dużo jest Ciebie prawdziwego<br />

w Twoich rysunkach. Twoje rysunki są mroczne<br />

i ponure. Widzę w nich strachy, złośliwe twarze,<br />

wścibskie oczy, czarne drzewa mają szponiaste<br />

dłonie. Widzę niepokój i nieprzystosowanie.<br />

44<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Czy dobrze czytam? Co myślisz o mojej<br />

interpretacji?<br />

Rysunki są bardzo ważne. Powstają przez<br />

całe moje życie nieprzerwanie od dziecka. Był czas,<br />

kiedy nie malowałem przez dłuższy czas, a rysunki<br />

powstawały. To się dzieje bez mojej specjalnej<br />

uwagi jak picie herbaty czy kawy. Przychodzi samo.<br />

Najpełniej oddają moje nastroje, wszystkie stany<br />

ducha. Są prawdziwe: kreska sama szaleje po<br />

papierze, buduje, kreśli, rozdziera, często krzyczy.<br />

Zwykle pojawiają się przeróżne głowy, typy, jak je<br />

nazywam, o wydłużonych twarzach, wielkich nosach,<br />

w kapeluszach, opatulone wielkimi kołnierzami<br />

i z wielkimi dłońmi. Czy to strachy dzieciństwa,<br />

a może i dorosłego życia, nie wiem, ale są cały czas<br />

ze mną. Wychodzą z mojej głowy. To często straszne<br />

sny, ponure myśli. Autoportrety, cykl Było sobie<br />

drzewo dziwią i cieszą, płaczą i zadają pytania.<br />

Jesteś magikiem, malujesz z pasją, masz ciekawość<br />

świata i świeże spojrzenie dziecka. Chyba wciąż<br />

dużo w Tobie małego chłopca...<br />

Jak wynika z wcześniejszych wypowiedzi,<br />

cały czas jestem małym chłopcem. Teraz już ze<br />

świadomością, że nie chcę do końca dorosnąć,<br />

stać się poważnym panem. Dziecięce spojrzenie


...kreska sama szaleje po papierze,<br />

buduje, kreśli, rozdziera, często krzyczy.<br />

na świat jest czymś wspaniałym, rodzi dziesiątki<br />

ciekawych pytań, a odpowiedzi jak bardzo<br />

potrafią być zaskakujące i wręcz niewyobrażalne.<br />

Zarówno w sztuce, jak i we wszystkich innych<br />

dziedzinach. Każdego namawiam, aby stał się<br />

trochę dzieckiem, rozluźnił się, pozwolił sobie na<br />

odrobinę szaleństwa, powyginał się w lewo i prawo,<br />

czasami niespodziewanie krzyknął, zaśpiewał<br />

mało umiejętnie. W ten sposób często zderzają<br />

się przeciwstawne idee, a to może być początkiem<br />

czegoś nowego i wspaniałego.<br />

Bądźmy dziećmi na ile jest to możliwe.<br />

W jednym z wywiadów powiedziałeś: „Tworzę bez<br />

dni i godzin” – czy możesz rozwinąć tę myśl?<br />

Zdarza mi się całkowicie zatracić<br />

w tworzeniu. Dni i godziny przestają istnieć,<br />

a wszystko jest podporządkowane pracy twórczej.<br />

Taki stan może całkowicie pochłonąć. Życie niejako<br />

przenosi się do obrazu, tam jest codzienność.<br />

Tam są również dyskusje i kłótnie.<br />

Może się to wydawać szaleństwem, ale tak właśnie<br />

wygląda proces twórczy.<br />

Parasz się rysunkiem, karykaturą, tworzysz<br />

akwarele, malujesz akrylami, olejem, na desce,<br />

płótnie, pędzlami, szpachlą. Czy masz ulubioną<br />

technikę?<br />

Cały czas poszukuję nowych technik, nowych<br />

możliwości wyrazu. Bardzo lubię wyzwania. Lubię się<br />

uczyć, krok po kroku zdobywać nowe umiejętności.<br />

Pozwalają mi one później na swobodne poruszanie<br />

się w moich nowych tematach i cyklach.<br />

Aktualnie pracuję szpachlami. Maluję szybko,<br />

spontanicznie. Szukanie harmonii, o co zawsze się<br />

troszczę, jest jak układanie z klocków. To szpachle<br />

dają możliwość budowania z takich „klocków”.<br />

I oczywiście nieodłączne ołówki: noszę je w każdej<br />

kieszeni. Nigdy nie wiadomo, kiedy zaatakuje mnie<br />

jakiś rysunek <br />

Od dłuższego czasu śledzę i podziwiam Twoją<br />

twórczość. W Twoich obrazach słychać muzykę<br />

i dzieje się teatr. Ile jest w Twojej sztuce<br />

planowania a ile czystej improwizacji? Chodzi mi<br />

o opowieść. Czy zasiadając przed czystym płótnem,<br />

masz w głowie gotową historię?<br />

Jak to trafnie określiłaś „czysta improwizacja”,<br />

szaleństwo, wariacje i próby dominują w mojej<br />

sztuce. Nie szkicuję przed malowaniem – od razu<br />

kładę farby. Nie boję się białego płótna. Często daję<br />

się prowadzić pędzlom czy szpachli. Tylko wtedy<br />

wychodzą najbardziej zaskakujące efekty, całkowicie<br />

nieprzewidywalne, czy wręcz niemożliwe. Harmonia<br />

pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie.<br />

Przed malowaniem staram się wyciszyć umysł,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

45


niejako odsunąć od siebie otaczającą mnie<br />

rzeczywistość. Musi przyjść odpowiedni czas,<br />

by pomysły, które tkwią w mojej głowie, mogły<br />

zaistnieć na papierze czy płótnie i ja temu nie<br />

przeszkadzam. Raczej czekam na odpowiednią<br />

chwilę, nie przyspieszam.<br />

Tak czeka na przykład cykl rysunków poświęconych<br />

dzieciństwu. Dodam jeszcze, że każdy obraz<br />

„prowokuje” powstanie następnego.<br />

Myślę, że w głowie mam pomysłów na kilka żyć.<br />

Ulubiony artysta Krzysztofa Łozowskiego?<br />

Jeśli mam możliwość wybieram się na łąkę lub do lasu.<br />

Tam tworzę.<br />

Wśród ptaków i mrówek.<br />

Czym dla Ciebie jest sztuka?<br />

Sztuka to mój sposób na życie. Trwać<br />

pomimo lęku i zła, które były i będą. Sztuka to<br />

uśmiech, radość. To poczucie spełnienia. To również<br />

oczekiwanie jutra, szczególnie poranku. Często wstaję<br />

bardzo wcześnie i od razu zaczynam malować. Wtedy<br />

mam ciszę i spokój. Obrazy powstają, rozmawiają –<br />

o tak wczesnej porze można je usłyszeć.<br />

Ci ulubieni zmieniali się przez lata. Zawsze<br />

pociągali mnie Bosch i Bruegel oraz ich wizja świata.<br />

Sposób, w jaki obnażali lęki, słabości i ułomności<br />

ludzkie. Przeglądając albumy, odwiedzając muzea,<br />

zwracam uwagę na kolor, a raczej na zestawienie<br />

kolorów. Tutaj ukłony w stronę Claude’a Moneta.<br />

Gdzie najchętniej malujesz?<br />

Maluję i malowałem właściwie wszędzie,<br />

aktualnie najczęściej w pracowni. Jeśli mam<br />

możliwość wybieram się na łąkę lub do lasu.<br />

Tam tworzę. Wśród ptaków i mrówek.<br />

46<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Jesteś artystą bardzo płodnym. Czy wiesz,<br />

ile obrazów namalowałeś? Prowadzisz jakąś<br />

ewidencję?<br />

Chyba dużo. Nie znam jednak liczby<br />

namalowanych przeze mnie obrazów. Jak<br />

wspomniałem, najwięcej jest ich jeszcze w mojej<br />

głowie, czyli tych, które dopiero powstaną.<br />

Jak długo powstaje jeden obraz?<br />

Pierwsze próby malarskie z dzieciństwa<br />

Ostatnie obrazy powstały bardzo szybko.<br />

Mam wrażenie, że im mniej poprawek, tym lepiej.<br />

Bywa, że złoszczę się na płótno, coś zmieniam,<br />

by ostatecznie wrócić do tego, co było na początku.<br />

Czasem obraz, aby zaistnieć, potrzebuje jednej<br />

godziny, a czasami całego dnia.<br />

Nie lubię poprawek. Wolę zacząć coś od nowa.<br />

Zawsze jest możliwość, że tym razem pojawi się<br />

coś całkiem nowego, niespodziewanego, a ja sam<br />

zostanę przez obraz zaskoczony.<br />

Życzę Ci samych zaskoczeń. [RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

47


ŚLEDZTWO<br />

Śledztwo:<br />

Stanisław Lem w kryminalnej odsłonie<br />

– Stanisław Lem<br />

w kryminalnej odsłonie<br />

Zanim zabiorę się za opisywanie<br />

tej książki, chcę się Wam do<br />

czegoś przyznać:<br />

Nie lubię kryminałów!<br />

Są po temu dwa powody.<br />

Pierwszy jest taki, że wyleczyłem<br />

się z romantycznej wizji dzielnych<br />

inspektorów, takich jak: Columbo<br />

czy Kojak, którzy bazując na<br />

swojej niezwykłej inteligencji<br />

pieczołowicie rozwikłują,<br />

rozsupłują najbardziej zmyślne<br />

przestępcze intrygi i w końcu,<br />

po nitce do kłębka, demaskują<br />

czarny charakter, gdy się tego<br />

najmniej spodziewał.<br />

To miła, ale niestety naiwna<br />

wizja czerpana z filmów i książek.<br />

Mając na karku kilka dekad wiem,<br />

że prawdziwi policjanci działają<br />

trochę inaczej. Zwykle wsadza się<br />

do aresztu pierwszego z brzegu<br />

delikwenta, który miał kontakt<br />

z ofiarą (przyjaciela, męża, żonę,<br />

rodzica), a potem stara mu się<br />

udowodnić winę za wszelką<br />

cenę. W życiu realnym rzuca się<br />

protestujące kobiety na bruk<br />

48<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

i dociska kolanem albo aresztuje<br />

demonstrującą panią wraz<br />

z rowerem, powołując się na<br />

(zdaje się niezgodny z Konstytucją)<br />

zakaz zgromadzeń, choć kobieta<br />

była (uwaga!) sama, zgromadzona<br />

jedynie z własnym pojazdem<br />

mechanicznym, jednośladowym.<br />

Sympatyczny porucznik<br />

Columbo nie występuje<br />

w naturze, za to występują inni.<br />

Ci inni występują z krzaków<br />

(w pięknych okolicznościach<br />

przyrody) z radarem przy oku,<br />

bo choć teren zabudowany kończy<br />

się oficjalnie sto metrów dalej,<br />

to akurat w tym miejscu jedyne<br />

zabudowania, to drzewa<br />

i krzewy. Oni to wiedzą i kierowcy<br />

to wiedzą, ale przecież nie chodzi<br />

o wiedzę, czy zdrowy rozsądek,<br />

ale o przepisy i statystyki (żeby<br />

ilość wykrytych przestępstw się<br />

zgadzała, bo nic nie daje takiego<br />

szybkiego efektu, jak kierowca<br />

co przekroczył).<br />

Wiedząc o tym wszystkim,<br />

co napisałem powyżej,<br />

przestałem lubić (a może nigdy na<br />

dobre nie zacząłem?) kryminały<br />

i zachwycać się niezwykłą<br />

bystrością umysłów wymyślonych<br />

policjantów. Wolałbym, żeby<br />

tacy występowali w przyrodzie.<br />

No, dobrze – nie chcę się czepiać.<br />

Pewnie występują i tacy, ale są<br />

okazami niezwykle rzadkimi, a ich<br />

działania zwykle nie przebijają się<br />

do mediów.<br />

drugi powód jest taki, że nie<br />

A lubię też śledzić poczynań<br />

przestępców, których nie cierpię<br />

daleko bardziej od najmniej<br />

lotnego, policyjnego umysłu.<br />

Te dwa powody powodują,<br />

że omijam kryminały szerokim<br />

łukiem. Na szczęście czasem,<br />

to moje omijanie nie jest<br />

wystarczająco staranne. Dzięki<br />

temu w moje ręce wpadły:<br />

Chemia Śmierci, Simona Becketta,<br />

trylogia Roberta Galbraitha<br />

(pseudonim J.K.Rowling) oraz<br />

(i o tej ostatniej książce chcę teraz<br />

napisać – o dwóch pozostałych<br />

też bym chciał, ale w jednym


photo: Pixaby<br />

artykule nie starczy na to miejsca)<br />

Śledztwo, Stanisława Lema.<br />

Są dwa powody, dla których<br />

nie lubię kryminałów i trzy<br />

powieści, które temu przeczą.<br />

Stanisław Lem przenosi nas<br />

do XIX wiecznego Londynu.<br />

Dzielny inspektor dostaje<br />

do rozwikłania zagadkę,<br />

która nie daje się rozwikłać.<br />

prosektoriów zaczynają znikać<br />

Z zwłoki. Na początku jedynie<br />

się przemieszczają. Jedne zwłoki<br />

tylko spadły ze stołu sekcyjnego,<br />

inne znaleziono przy oknie, jakby<br />

próbowały się wydostać. Zjawisko<br />

się nasila, każdy kolejny incydent<br />

jest dziwniejszy od poprzedniego.<br />

Hipoteza postawiona przez<br />

Scotland Yard jest taka, że<br />

ktoś usiłuje ukraść zwłoki w<br />

sobie tylko znanych celach, ale<br />

z powodu nieudolności, to mu<br />

się nie udaje. Policja obstawia<br />

wszystkie prosektoria w okolicy,<br />

ale to nie powstrzymuje złodzieja<br />

ciał. Zagadka wciąż nie daje się<br />

rozwiązać, w świetle nowych<br />

dowodów upadają kolejne,<br />

całkiem prawdopodobne<br />

hipotezy.<br />

Arcyciekawa i przewrotna jest<br />

scena rozmowy inspektora<br />

z przyjacielem. W mieszkaniu<br />

policjanta od jakiegoś czasu<br />

słychać trudne do wyjaśnienia<br />

szurania, które wdzierają się,<br />

ku wyraźnemu zakłopotaniu<br />

gospodarza, w racjonalną,<br />

naukową dysputę o możliwych<br />

przyczynach przemieszczania<br />

się ciał. Te szurania stanowią<br />

wyraźny dysonans między<br />

światem racjonalnych<br />

argumentów i światem<br />

mistycznym, światem wierzeń<br />

i zabobonów.<br />

Nie będę Was trzymał<br />

w niepewności. Zagadka<br />

zostanie na koniec rozwiązana.<br />

Jednak czy aby na pewno?<br />

Lem pozostawia uchylone<br />

drzwi do innych interpretacji,<br />

do innego wyjaśnienia całej<br />

sprawy. Czytelnik sam musi<br />

zdecydować, w co chce<br />

wierzyć. Czy przekonają go<br />

racjonalne argumenty, czy<br />

podda się zabobonnym lękom?<br />

Sami musicie to sprawdzić.<br />

Choć powieść kryminalna<br />

Stanisława Lema stanowi<br />

wyjątek w jego twórczości<br />

pozostaje jednak wybitnie<br />

„lemowska”. Jest to powieść<br />

niezwykle inteligentna, zadająca<br />

mnóstwo pytań, nie dając<br />

w zamian ani jednej<br />

rozstrzygającej odpowiedzi.<br />

Dokładnie tak, jak to bywa<br />

w życiu.<br />

powodu swojej niezwykłości,<br />

Z zręcznie oddanego klimatu<br />

opowieści, jakby wzorowanej<br />

na powieściach Doyle’a<br />

i filozoficznych rozważań o naturze<br />

świata, książka Lema trafiła<br />

do Arcydzieł Literatury naszego<br />

magazynu.<br />

Wszystkim, którzy nabrali<br />

ochoty na Śledztwo, życzę<br />

przyjemnej lektury. [ML]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

49


ALPERTON<br />

Pół księżyca tonie w ścieku.<br />

Kaczka z puszką gra w pokera.<br />

Wszystko płynie: papier, szmata...<br />

Dumny Londyn tonie w gównie.<br />

Pierwsza kwadra. Jasna ścieżka<br />

Prowadzi wzdłuż Regents Canal.<br />

Kaszlesz w krzakach... I już lepiej.<br />

Butelki lądują w wodzie.<br />

Ciągle budujemy nowe, lepsze światy.<br />

Otwieramy małe okna ciasnych kanciap,<br />

Z których nigdy nie wyjdziemy, oglądając<br />

Świat płynący tuż za progiem. Tęskniąc, marząc...<br />

Geniusz leży w płytkim grobie. Zapomniany.<br />

Na cmentarzu, po drugiej stronie kanału.<br />

Westminster nadal roi się od łajdaków,<br />

Dlatego wolę opłotkowe zadupie.<br />

Lubię te ciepłe, letnie noce.<br />

Mogłyby być choć trochę dłuższe.<br />

Zbędna bielizna ginie w krzakach.<br />

Obserwujemy blade gwiazdy.<br />

Nad mrocznym ściekiem unosi się mgła.<br />

Po twojej nodze wędruje robak.<br />

Stadion w Wembley pojaśniał. Kończymy.<br />

Zmęczone nogi niosą na stację.<br />

Alex Sławiński<br />

ZA KURTYNĄ<br />

Moje buty na deszczu piszczą jak myszy.<br />

Każdy nieco inaczej. W antykadencjach.<br />

Mam dziurawe lato. I nielepszą wiosnę.<br />

Granatowe światy jakoś mi nie służą.<br />

Oglądam obłoki. Kot też patrzy w niebo.<br />

Właśnie tutaj znalazł najpiękniejsze chmury.<br />

Deszczowa kurtyna cięższa od stalowej.<br />

Kolejne dni spędzam w malutkim więzieniu.<br />

Mogę każdą książkę nasączyć olejem<br />

I poprawić wszystkie błędy tego świata.<br />

I filozofować z pieprzonym sierściuchem,<br />

Kręcić porno, szydełkować, dźgać patelnię.<br />

Czas tonie w rynsztoku. Piwo wywietrzało.<br />

Cisza, harmonia i śmierć. Labilny układ.<br />

But suchy. Nie piszczy. Niebo czyste. Chcę wyjść.<br />

Nie mam dokąd. Już nie umiem spojrzeć w słońce.<br />

Alex Sławiński<br />

50<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


R Y S U N K I<br />

A l e x a S ł a w i ń s k i e g o<br />

BORDEAUX<br />

jak jest kiedy zaprzyjaźniona kobieta<br />

obca od końca do końca<br />

przechadza się po szpitalnym korytarzu<br />

krokiem zbitej przez życie kotki<br />

najpierw wygłodzonej a potem rudej<br />

odrywa ciebie od framugi od pędzla<br />

niczym wytrawna zielona papuga woła<br />

albo inna wiewiórka przekonując mnie<br />

że nie to wstrętne co się na wstręcie kończy<br />

i już zaczynam ją lubić<br />

ale potem powstaje coś co sprawia<br />

że po raz dwunasty wchodzę do rzeki<br />

tej samej w której na trzeźwo nigdy<br />

nie zanurzyłabym nawet palca<br />

Iza Smolarek<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

51


SEKRETY SZEKSPIRA, foto: Przemek Wiśniewski<br />

Ewelina Ciszewska<br />

– aktorka, mim, lalkarka. Absolwentka Wydziału Historii<br />

Sztuki na Uniwersytecie Wrocławskim. W 2006 r.<br />

ukończyła Wydział Lalkarski Akademii Sztuk Teatralnych<br />

w Krakowie, filia we Wrocławiu (PWST) , w maju<br />

2009 r. uzyskała tytuł doktora, a we wrześniu 2014 r.<br />

habilitację. Od 2006 r. związana z uczelnią, w której<br />

obecnie jest dziekanem Wydziału Lalkarskiego.<br />

Laureatka Stypendium przyznawanego „Młodym,<br />

utalentowanym Wrocławianom”. Debiutowała w<br />

1998r., w autorskim spektaklu J.Markockiego Alternacje<br />

przestrzeni. /Teatr Formy, Poitiers, Francja 1998/. Od<br />

kilku lat zajmuje się sztuką performance /Survival<br />

Sztuki, czyli Przegląd Młodej Sztuki w Ekstremalnych<br />

Warunkach we Wrocławiu: pre-tekst /2004, akt 168<br />

/2005, uczta romska /2008 r. zrealizowany wspólnie<br />

z Moniką Konieczną, powtórzony w BWA Tarnów<br />

podczas TAJSA 2014/, Z głową w chmurach /Festiwal<br />

Rity Baum/, Sympatyczna Pani Krysia/mieszkanie<br />

Gepperta, Wrocław, Ommaggio Russolo/Dalla Pologna,<br />

Rzym 2014/. Jako reżyserka zadebiutowała w maju<br />

spektaklem Love story czyli defekt miłości (Wrocław<br />

2004). W marcu 2011 r. wyreżyserowała spektakl<br />

Pinokio w Teatrze Lalki i Aktora w Wałbrzychu, a rok<br />

później monodram Maria S., który przyniósł jej kilka<br />

nagród i wyróżnień. Jako choreografka współpracuje<br />

z wieloma teatrami w Polsce. Jest laureatką Nagrody<br />

52<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

za choreografię podczas 22’Ogólnopolskiego Konkursu<br />

na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej do<br />

spektakli: Smoki w Połońskiego (Teatr Maska w<br />

Rzeszowie) oraz Księga dżungli w reż. E. Piotrowskiej<br />

(Teatr Lalek Banialuka, Bielsko-Biała). Prowadzi warsztaty<br />

pantomimy i ekspresji ruchowej w kraju i za granicą.<br />

Robert Baliński<br />

– operator filmowy, reżyser, dokumentalista, performer,<br />

twórca teledysków i wizualizacji do przedstawień<br />

teatralnych, operowych. Laureat nagrody Yach za zdjęcia<br />

do teledysku O sole mio. W 2002 otrzymał wyróżnienie<br />

za reżyserię w „VIII Ogólnopolskim Przeglądzie Filmów<br />

Ekologicznych” /Przysieka/. W 2003 r. został nagrodzony<br />

Złotą Maską za najlepszą oprawę scenograficzną<br />

sezonu 2002/2003 – reżyseria światła i efekty filmowe<br />

wykreowane w spektaklu Mężczyzna, który pomylił żonę<br />

z kapeluszem /reż. Ł. Kos, Teatr Wielki w Łodzi/.<br />

W 1989 r. ukończył Wydział Operatorski i Realizacji<br />

Telewizyjnej PWSFTViT w Łodzi. Od tego czasu na<br />

zlecenie Programów 1 i 2 TVP zrealizował ponad 100<br />

filmów dokumentalnych, m.in.: W drodze. Allen Ginsberg<br />

w Łodzi /1993/, Konstrukcja w procesie - Izrael /1995<br />

zdjęcia, w reż. M. Waśko/ oraz filmy autorskie, wśród<br />

nich: Mózg - ludzkie poznanie /1999/, Angelo Pistoletto<br />

/1996/, czy Przestrzeń wolności /1998/. W latach


SEKRETY SZEKSPIRA, foto: Przemek Wiśniewski<br />

1992 - 1999 współpracował przy realizacji<br />

cyklu programów p.t. „ART NOC” PR.2 TVP<br />

/ realizacja artystycznych form filmowych/.<br />

Wyreżyserował 100 odcinków teleturnieju<br />

Nowożeńcy oraz 40 filmów dokumentalnych<br />

z serii Przyrodnicy. Swoje ambicje muzyczne<br />

spełniał realizując teledyski dla takich<br />

artystów jak: Urszula Dudziak, Magda Femme,<br />

Tadeusz Nalepa, Mathias Reim, Michał<br />

Wiśniewski, Sambor Dudziński oraz dla<br />

zespołu T-Love czy Dezerter.<br />

Od kilkunastu lat specjalizuje się w tworzeniu<br />

obrazu filmowego i reżyserii świateł do oper<br />

(współpraca m.in. z M. Łazarkiewiczem,<br />

Ł. Kosem, H. Baranowskim, Phaon, M. Weiss),<br />

do przedstawień baletowych (G. Veredon, R.<br />

Komassa, B. Vollack, M. Munso), teatralnych<br />

(J. Klata, J. Szczepkowska, A. Grabowska,<br />

G. Bral) oraz koncertów (Pociąg Towarowy<br />

- Warszawska jesień 2002). Jest autorem<br />

i kuratorem widowisk multimedialnych, wśród<br />

nich: Mandala Sztuki, Dech Łodzi, Wariacje<br />

operowe (Falstaff, Purytanie, Halka, Nabucco),<br />

Wiersz medialny, Koncert na 4 słowa, Scena<br />

wirtualnej Galerii Ciała. Od kilku lat reżyseruje<br />

Oscary Jazzowe w Teatrze Wielkim w Łodzi.<br />

Teatr Sztuk został założony przez<br />

Ewelinę Ciszewską i Roberta Balińskiego<br />

w 2007r. z potrzeby połączenia światów<br />

znajomych i odkrywania nowych, tych<br />

jeszcze nierozpoznanych. Teatr Sztuk<br />

(w domyśle wielu sztuk) zaprasza do<br />

współpracy artystów z różnych dziedzin<br />

wierząc, że ta artystyczna fuzja stworzy<br />

nowy język na polu sztuki. Teatr ma na<br />

swoim koncie sporo realizacji i prezentacji<br />

festiwalowych. Wyreżyserowany przez<br />

Roberta Balińskiego i Ewelinę Ciszewską<br />

spektakl p.t. AKT 1925 na podst. Procesu<br />

F. Kafki zdobył w grudniu 2010 r. Grand<br />

Prix Festiwalu oraz nagrodę za najlepszą<br />

reżyserię na Międzynarodowym Festiwalu<br />

SKEPNA UP FESTIVAL (Kosovo, Prishtina<br />

2010).<br />

www.teatrsztuk.pl<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

53


FRUWAJĄCY WIERSZ - performance Teatr Sztuk + OSJAN fot.Robert Baliński<br />

T E A T R S Z T U K<br />

maria s - fot. Robert Baliński maria s - fot. Robert Baliński Omaggio a Russolo, Foto Adam Pietrusiak<br />

Teatr Sztuk – co to takiego?<br />

Kto go tworzy?<br />

E: Teatr Sztuk powołaliśmy do<br />

życia wspólnie, tj. ja i Robert,<br />

ponad dziesięć lat temu. To taki<br />

twór wynikający z naszych potrzeb<br />

artystycznych, duchowych, z potrzeby<br />

zetknięcia w obszarze sztuki czegoś,<br />

co znamy z czymś, co jest nowe.<br />

Doświadczenia, które wcześniej<br />

nabyliśmy, ja na polu pantomimy<br />

i teatralnej formy, a Robert<br />

w dziedzinie filmu i performance’u,<br />

postanowiliśmy ze sobą połączyć<br />

i tak powstał związek wielogatunkowy<br />

nazwany przez nas Teatrem Sztuk.<br />

Taka fuzja różnych światów.<br />

54<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

R: Inaczej ujmując, jest to platforma<br />

do spotkań różnych dziedzin sztuki,<br />

nauki i w ogóle wielu aspektów życia.<br />

Studiowałaś historię sztuki.<br />

Co skierowało Cię w stronę<br />

aktorstwa? Czy to było Twoje ukryte<br />

marzenie i jak studia uniwersyteckie<br />

wpłynęły na obecną pracę?<br />

E: Zawsze ciągnęło mnie do<br />

aktorstwa. Ciekawiło mnie chowanie<br />

się za jakąś postacią i zderzanie<br />

własnego ja z innym punktem<br />

widzenia czy odczuwania.<br />

Nie poszłam jednak na egzaminy<br />

do szkoły teatralnej. Dostałam się<br />

na historię sztuki, ale cały czas ta<br />

potrzeba we mnie tkwiła. Uczeń<br />

Henryka Tomaszewskiego, Józek<br />

Markocki, prowadził wówczas<br />

warsztaty z pantomimy we<br />

Wrocławiu. Poszłam na nie<br />

i odkryłam, że można wyrażać<br />

siebie poprzez ciało i że to ciało,<br />

jeśli je dobrze poznam, może być<br />

fascynująca podróżą. W końcu<br />

odważyłam się i po skończeniu<br />

historii sztuki, w wieku 25 lat<br />

zdawałam na dwa kierunki – lalkarski<br />

i aktorski. Dostałam się na Wydział<br />

Lalkarski we Wrocławiu. Pytasz, czy<br />

korzystam z tej wiedzy wyniesionej<br />

z pierwszych studiów? Oczywiście<br />

tak. Napatrzyłam się na setki dzieł<br />

sztuki, przyglądałam się proporcjom<br />

i wszystkiemu, co w tej dziedzinie


Byłam<br />

tempem,<br />

rytmem,<br />

byłam muzyką,<br />

dynamiką,<br />

energią<br />

Omaggio a Russolo, Foto Adam Pietrusiak<br />

– ZWIĄZEK WIELOGATUNKOWY<br />

wymyślili wielcy tego świata.<br />

To w człowieku zostaje i tworzy<br />

pewien poziom estetyki i refleksji.<br />

Wykorzystałam to przy pracy nad<br />

monodramem Maria S., do którego<br />

zaprojektowałam kostium, będący<br />

jednocześnie scenografią.<br />

Dodam, że to bardzo ciekawy<br />

i wielokrotnie nagradzany spektakl,<br />

do sukcesu którego przyłożył się<br />

także Robert piękną grą świateł.<br />

Pantomima jest z gruntu niemym,<br />

a zatem ponadnarodowym<br />

językiem wyrazu. Braliście, i to<br />

z sukcesem, udział w różnych<br />

międzynarodowych festiwalach<br />

teatralnych. Czy mimo różnic<br />

kulturowych i mentalnych wasze<br />

spektakle są wszędzie jednakowo<br />

dobrze rozumiane, czy może<br />

z założenia kierujecie je do<br />

konkretnej publiczności?<br />

E: Pantomima jest bardzo<br />

uniwersalna, bo operuje znakiem,<br />

symbolem, ale przede wszystkim<br />

my, jako ludzie, komunikujemy się<br />

za pomocą naszych ciał, energii,<br />

gestu, spojrzenia. To przecież tzw.<br />

pierwsze wrażenie, a zatem język do<br />

odkodowania pod każdą szerokością<br />

geograficzną. To sztuka wizualna,<br />

ale wymagająca od aktora techniki,<br />

a od widza skupienia, zatrzymania<br />

i gotowości na taki odbiór. Tu nie<br />

można zamknąć oczu, bo umknie<br />

ważny szczegół...<br />

Czyli musicie być także dobrymi<br />

psychologami, by ten twórczy<br />

zamysł najpierw zakodować.<br />

R: W wieku szesnastu, może<br />

siedemnastu lat trafiłem na „swój”<br />

pierwszy spektakl Tomaszewskiego,<br />

w Teatrze Polskim we Wrocławiu.<br />

Oglądając pantomimę niczego wtedy<br />

nie rozumiałem. Postanowiłem<br />

jeździć na te przedstawienia,<br />

by pojąć ich sens. Zakochałem<br />

się w tym gatunku sztuki. Co do<br />

uniwersalizmu języka pantomimy,<br />

mam teorię, że pantomima wbrew<br />

pozorom jest sztuką najbardziej<br />

współczesną w dzisiejszych czasach,<br />

czasach komunikacji obrazkowej.<br />

Jest sztuką wirtualną. Wyobraźmy<br />

sobie taki prosty przykład: gdy aktor<br />

dramatyczny wchodzi na scenę<br />

i udaje, że trzyma w ręku szklankę,<br />

widz mu nie wierzy. Podobnie<br />

w filmie. Natomiast, kiedy robi to<br />

mim, albo więcej – udaje, że coś<br />

z niej pije, to widz nie tylko potrafi<br />

to sobie wyobrazić, ale też odczuć<br />

pragnienie. Totalna magia.<br />

Czyli mózg ludzki tak pracuje,<br />

że uzupełnia sobie brakujące puzzle,<br />

co w przypadku pantomimy jest<br />

dużo łatwiejsze niż w przypadku<br />

przekazu aktora dramatycznego,<br />

w którym widz odbiera rolę<br />

całościowo, łącznie z tekstem?<br />

R: Tak, w pantomimie wspaniałe jest<br />

to, że jest jakiś rodzaj obrazu, którego<br />

tak naprawdę nie ma, a który tworzy<br />

się wewnątrz, w człowieku, w nas,<br />

a co ciekawsze – w każdym zapewne<br />

nieco inaczej.<br />

E: Tak, ale pamiętaj, że za sztuką<br />

pantomimy stoją setki godzin<br />

treningu. To jest konkretna technika<br />

55<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Pantomima rozgrywa się<br />

na poziomie wyobraźni, czyli…<br />

mogę być ciastkiem z kremem,<br />

wodą, mogę też być atomem.<br />

wyobraźni człowieka, poruszamy<br />

ją, dając widzowi możność<br />

indywidualnej interpretacji. Gdyby<br />

przekaz był całkiem jednoznaczny,<br />

byłoby to najzwyczajniej nudne.<br />

Ewelina, wspomniałaś o godzinach<br />

technicznej pracy nad ciałem,<br />

o lustrzanych neuronach. Opowiedz,<br />

jak przygotowywałaś się do jednej<br />

z najbardziej zaskakujących ról,<br />

jakie można sobie wyobrazić,<br />

mając nawet zdolność myślenia<br />

abstrakcyjnego, czyli do roli atomu.<br />

jak np. identyfikacja z przestrzenią<br />

czy z przedmiotem, tj. gdy moja<br />

ręka przyjmuje kształt trzymanego<br />

przedmiotu lub kiedy moje ciało<br />

przyjmuje ciężar jakiegoś przedmiotu.<br />

Inaczej przecież będę się poruszała<br />

z jedwabnym szalem, a inaczej<br />

z kamienną kulą. Stopień mojej<br />

identyfikacji wpływa na widza,<br />

na jego postrzeganie sytuacji. Jest<br />

oczywiście pewien rodzaj umowy<br />

pomiędzy widzem a mimem. Widz<br />

chce widzieć to, czego nie ma. Chce<br />

też wyobrazić sobie jakąś historię.<br />

W świecie nauki istnieje teoria,<br />

że ruch mima uruchamia tzw.<br />

neurony lustrzane. Taki przykład: jeśli<br />

ja zatrzymam w napięciu rękę płasko<br />

w powietrzu, to widz zobaczy blat<br />

stołu, a jeśli tak ułożoną dłoń ustawię<br />

pionowo, widz zobaczy jakąś barierę<br />

w przestrzeni, ścianę lub okno,<br />

zależnie od kontekstu i ustawienia<br />

ciała. Na stopień rozumienia wpływa<br />

też ogólna percepcja świata (zmysły),<br />

56<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

CZŁOWIEK MOŻE by_KDziedzic<br />

którą każdy z nas posiada. Stwarzamy<br />

coś, ale na finalny obraz w wyobraźni<br />

widza mają wpływ również jego<br />

wcześniejsze przeżycia i doznania.<br />

Jest to duża kreacja po obu stronach<br />

i odwołanie się do życiowych<br />

doświadczeń, które kolekcjonuje<br />

nasza pamięć.<br />

No właśnie! A przy tym jeszcze<br />

Teatr Sztuk z zasady łączy wiele<br />

form kreacyjnych, zarówno<br />

muzycznych, jak i wizualnych.<br />

Widać, że nie zależy Wam na<br />

konkretnym przekazie, ale raczej na<br />

indywidualnym odbiorze, przeżyciu<br />

estetyczno-filozoficznym, czy tak?<br />

R: Bardziej mnie intryguje ta różnica.<br />

Jeśli porozmawiamy z kilkoma czy<br />

kilkudziesięcioma osobami, to<br />

okazuje się, że każdy z nich zobaczył<br />

de facto co innego. Są ogromne<br />

różnice w odczuciach i indywidualnej<br />

narracji i to jest wspaniałe. Mnie<br />

to właśnie fascynuje, że dotykamy<br />

E: To jest właśnie fascynujące<br />

w pantomimie, że możesz być<br />

wszystkim. Pantomima rozgrywa<br />

się na poziomie wyobraźni, czyli…<br />

mogę być ciastkiem z kremem, wodą,<br />

mogę też być atomem. Atom to mój<br />

debiut. W Poitier, we Francji. Miałam<br />

być najmniejszą, elementarną<br />

cząstką kosmosu, dryfować ciałem<br />

w przestrzeni. Byłam tempem,<br />

rytmem, byłam muzyką, dynamiką,<br />

energią. Bardzo ciekawe przeżycie.<br />

Aktor „ściągnięty” do roli czegoś<br />

niewidocznego, a z drugiej strony<br />

bardzo konkretnego. To abstrakcja,<br />

ale ciało bardzo dobrze ją znosi.<br />

Współistnieliśmy zespołowo kreując,<br />

na szczęście, też jakąś bardziej<br />

rozpoznawalną materię. Byliśmy<br />

drzwiami, stołem, pulsującą magmą.<br />

To była wymagająca, ale fascynująca<br />

praca zespołowa.<br />

Czujecie kiedy budzicie w widzach<br />

taki poziom wrażliwości, że oni<br />

reagują współodczuwaniem<br />

Waszych emocji? Czy to widać?<br />

Współgrają z Wami?<br />

E: W momencie rozpoczęcia<br />

spektaklu pomiędzy widzem<br />

i aktorem powstaje rodzaj umowy,<br />

porozumienia. Jeśli swoje ciało<br />

wypełnię prawdziwą emocją,<br />

a nie będzie to beznamiętny zestaw<br />

wyuczonych gestów, istnieje szansa,<br />

że dotknę czułego punktu, tego<br />

co „boli”. Każdy ma w sobie jakiś<br />

obszar bólu, a ból jest zjawiskiem<br />

uniwersalnym. Teatr zawsze<br />

traktuje o miłości, o nienawiści,<br />

o śmierci, o lęku. Eksploatujemy


to od tysiącleci. Przyzwolenie widza<br />

na wspólne przeżycie lub odczucie<br />

tego w sobie jest wyzwaniem<br />

i obcowaniem z delikatną materią.<br />

Tak, to porozumienie może być<br />

odczuwalne. Powietrze staje się<br />

wtedy gęstsze i wszystko wokół jakoś<br />

tak szlachetnieje.<br />

METAlive fot. Robert Baliński<br />

Jesteśmy ostatnio w środku<br />

pandemii, kiedy to część teatrów<br />

przechodzi w miarę możliwości na<br />

transmisje on-line. Czy teatr może<br />

istnieć bez widza? Kiedyś przecież<br />

powstawały spektakle w Teatrze<br />

Telewizji.<br />

R: Dla nas jest to bardzo trudne.<br />

Spontaniczna reakcja, oddech widza,<br />

jego uwaga to dla nas konkretna<br />

zwrotna energia. Istotą naszych<br />

działań jest performowanie tu<br />

i teraz. Musimy się czuć nawzajem.<br />

Ekran tego nie zapewnia. Granie<br />

przed kamerą to już inny gatunek<br />

przedstawienia. Znaleźliśmy się<br />

w niezwykle trudnej sytuacji w tym<br />

momencie.<br />

Ewelina, czy jako pedagog,<br />

przekazując swoje doświadczenie<br />

w pracy nad ruchem i ciałem,<br />

liczysz także na kontynuację swoich<br />

twórczych eksperymentów<br />

w działaniach młodego pokolenia?<br />

Wymaga to abstrakcyjnego,<br />

a jednocześnie syntetycznego<br />

myślenia. Czy młodzi ludzie są<br />

na to gotowi, czy to dłuższy proces<br />

kreacyjny?<br />

E: Jako pedagog lubię prowokować<br />

i obserwować, ale nigdy nie stosuję<br />

żadnej presji. U każdego taki proces<br />

przebiega inaczej. Każdy samodzielnie<br />

i w różnym czasie odkrywa w sobie<br />

różne potencjały. Ja uchylam drzwi,<br />

ale zdaję sobie sprawę, że mój świat<br />

wcale nie musi spotkać się z innym<br />

światem.<br />

Jeśli dochodzi do takiego spotkania,<br />

staje się n o w e. Absolutnie nie<br />

chciałabym, żeby ktoś mnie kopiował.<br />

To złe zjawisko, a w pantomimie<br />

szczególnie szybko widoczne.<br />

Pożyczone ruchy mogą niechcący<br />

stać się manierą. Jeśli uda mi<br />

się uruchomić w kimś potrzebę<br />

Inspiracja może pojawić się<br />

całkiem niespodziewanie,<br />

nawet w banalnych sytuacjach.<br />

eksperymentu, jakiegoś<br />

przekraczania, to uważam to za swój<br />

sukces dydaktyczny. Stąd już tylko<br />

krok do szaleństw.<br />

Dla studentów to Ty jesteś<br />

autorytetem, a czy Wy sami<br />

też opieracie się na jakichś<br />

autorytetach? Czy ktoś jeszcze<br />

poza Henrykiem Tomaszewskim<br />

wywarł na Was wpływ w sensie<br />

artystycznym?<br />

E: Kantor zawsze budził moją<br />

fascynację. Czuję tę estetykę i jego<br />

sposób opowiadania o świecie.<br />

Podoba mi się temporytm jego<br />

spektakli, mantrowe przywoływanie<br />

tematyki śmierci, a stąd z kolei blisko<br />

do prozy Schulza czy Kafki i pojęcia<br />

czasu. Schulz, Kafka, Kantor – tak,<br />

z nimi czuję mocną duchową więź...<br />

R: Z racji mojego wykształcenia<br />

mam oczywiście swoich mistrzów<br />

filmowych, ale nie tylko. Uwielbiam<br />

klimaty Davida Lyncha, podziwiam<br />

Arystotelesa, bardzo podobają mi się<br />

działania niedawno zmarłego Christo.<br />

Mógłbym wymieniać dalej, ale to,<br />

że podoba mi się czyjaś twórczość,<br />

nie oznacza, że czerpię z niej pomysły<br />

dla siebie. Uważam, że mistrz to nie<br />

jest ktoś, kogo należy naśladować.<br />

Rozszerzając tę myśl, tzw. mistrzem<br />

może być np. trawa w ogródku,<br />

pogoda, takim mistrzem bywa<br />

przypadkowo spotkany człowiek,<br />

który mnie zafascynuje<br />

i utkwi w pamięci.<br />

Rozumiem, że to są wasze<br />

inspiracje, coś co was stymuluje<br />

artystycznie.<br />

R: Tak, oczywiście. Ja raczej uciekam<br />

od tych ludzkich mistrzów, żeby się<br />

od nich za bardzo nie uzależnić.<br />

E: No właśnie, inspiracja może<br />

pojawić się całkiem niespodziewanie,<br />

nawet w banalnych sytuacjach.<br />

Padnie słowo – klucz, które nagle<br />

otwiera ci głowę, daje impuls.<br />

R: Teatr Sztuk powstał m.in. po to,<br />

żeby nie szukać inspiracji w takim<br />

sensie, o jakim mówisz. Nasz teatr<br />

nie ma spektakli repertuarowych.<br />

Poza kilkoma, z założenia nasze<br />

spektakle są performatywne.<br />

Wrócę do określenia „platforma<br />

spotkań”. To agora dla różnych<br />

artystów, różnych dziedzin sztuki.<br />

Chodzi o to, aby tworzyć sytuacje,<br />

tworzyć spektakl, w którym różni<br />

57<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ludzie dopowiadają coś od siebie,<br />

interpretują po swojemu to,<br />

co chcemy razem opowiedzieć.<br />

Wiem, że pora dnia i nocy nie ma<br />

dla Was znaczenia, jeśli chodzi<br />

o twórcze pomysły. Zapraszacie<br />

do siebie różnych artystów<br />

i prowokujecie do wyzwalania<br />

kreatywnej energii. Czy zatem praca<br />

nad kolejnymi performatywnymi<br />

tworami przebiega już na etapie<br />

takich spotkań poprzedzających<br />

to zasadnicze, czy jest to działanie<br />

na deskach teatru z wcześniej<br />

opracowanym scenariuszem<br />

w ręku?<br />

R: To nie jest improwizacja w sensie<br />

spontanicznych, chaotycznych<br />

ruchów. Wcześniejsze dyskusje<br />

z twórcami biorącymi udział<br />

w naszym spektaklu są po to,<br />

by omówić jego „kręgosłup”.<br />

My ten szkielet czy ideę tworzymy<br />

wcześniej i przedstawiamy artystom<br />

instrukcję obsługi, ale każdy z nich ma<br />

świadomość tego, że trzymając się<br />

wyznaczonego pomysłu może dodać<br />

od siebie tyle, ile sam uważa<br />

za stosowne. To rodzi dialog, ktoś<br />

zadaje pytanie, ktoś odpowiada.<br />

E: Jeśli np. spotykamy się z Kiniorem<br />

czy Antymosem Apostolisem,<br />

nie wiemy, jakie dźwięki finalnie<br />

usłyszymy na scenie. Mam więc<br />

wyznaczoną przestrzeń i np.<br />

przypisany do mojego działania<br />

instrument. Do tego dochodzi<br />

wypowiadany przez kogoś tekst,<br />

którego też nie znam i projekcja.<br />

Obserwujemy siebie nawzajem.<br />

To spotkanie na najwyższych<br />

obrotach skupienia, odczuwania<br />

i gotowości do działania i reagowania.<br />

Tak było np. w Metalive (9 aktorów<br />

na scenie, 3 muzyków plus video live)<br />

czy w Paradzie.<br />

Umówione tylko punkty styczne.<br />

R: Przytoczę taką anegdotę. Kiedyś<br />

zaprosiliśmy pana Jana Nowickiego,<br />

przedstawiliśmy mu nasz zamysł, ten<br />

„kręgosłup”, a on na to: „Słuchajcie,<br />

ja nic z tego nie kapuję, ale podoba<br />

mi się idea, więc zrobię to”. Efekt<br />

był zaskakujący, ale rewelacyjny.<br />

58<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Otóż poprosiliśmy go, żeby w trakcie<br />

spektaklu wypowiadał tylko dwa<br />

słowa „tak” i „nie” w momentach,<br />

w których poczuje taką potrzebę,<br />

ale też jeśli uzna, może dodać<br />

swoje teksty. Jan Nowicki pisze<br />

poezję. I tak się stało. Fragmenty<br />

swoich wierszy wykorzystał w tym<br />

spektaklu tworząc dodatkowe<br />

konteksty idealnie pasujące do<br />

całości. Podobnie dzieje się z innymi<br />

artystami, którzy znając tylko<br />

„kręgosłup”, kreują interaktywnie całe<br />

wydarzenie. Wkładają w to całe swoje<br />

doświadczenie, swoją wrażliwość. To<br />

jest w naszym teatrze najciekawsze.<br />

Nie obawiacie się porażki?<br />

E: Zawsze istnieje jakieś ryzyko mniej<br />

udanych akcji, ale to jest bardzo<br />

ludzkie. Pozornie ta słabość właśnie<br />

może okazać się atutem, może być<br />

ciekawsza niż perfekcyjne wykonanie.<br />

Widz jest obserwatorem zdarzeń<br />

i nawet jeśli czuje, że coś nie wyszło,<br />

to mając świadomość, że to się dzieje<br />

„tu i teraz”, okazuje rodzaj wsparcia<br />

i zaczyna podświadomie kibicować<br />

jak na zawodach sportowych.<br />

R: Nasze spektakle performatywne<br />

nie odbywają się na zasadzie jam<br />

session. To nie jest tak, że mamy<br />

temat, a wy teraz róbcie, co chcecie.<br />

Mamy główną linię scenariusza.<br />

Po to ją tworzymy, aby dać artystom<br />

poczucie bezpieczeństwa. Ponadto<br />

zapraszamy artystów, do których mamy<br />

zaufanie, których osobowości znamy<br />

i znamy ich potencjały. Pamiętasz<br />

spektakl Parada, prawda? Na każdej<br />

próbie Lars Danielsson grał co innego<br />

i wcale nie chodziło o to, żeby<br />

powtarzał coś z gotowej partytury.<br />

To jest niewątpliwie miara<br />

profesjonalizmu, czyli umiejętności<br />

wykreowania sztuki w nieznanej<br />

sytuacji.<br />

E: Powiem więcej. To „nie wiem”<br />

jest ekscytujące, ale może budzić<br />

lęk. Człowiek w swoim instynkcie<br />

samozachowawczym najpierw<br />

posługuje się tym, co zna, a jeśli<br />

się ośmieli, potrafi wykrzesać<br />

TEATR_SZTUK__198_by_KDziedzic<br />

z siebie o wiele więcej, niżby się tego<br />

spodziewał. To fascynujące. Kiedyś,<br />

podczas otwarcia Dalla Polognia<br />

w Rzymie (Festiwal Isola del Cinema),<br />

tworzyliśmy performance oparty na<br />

partyturze Bogusława Schaeffera.<br />

Jako mim potrzebuję zawsze jakiegoś<br />

konkretu, punktu wyjścia. Marcin<br />

Krzyżanowski, wybitny muzyk, który<br />

performował tego wieczoru ze mną,<br />

nie przekazał mi wcześniej żadnych<br />

wskazówek! Na godzinę przed<br />

występem nie wytrzymałam i pytam:<br />

„Marcin, co ja mam robić?”, a on<br />

wyjmuje ksero partytury. Zdębiałam.<br />

Ta partytura nie składała się z nut!…


Kółko, szlaczek, krzyżyk, trójkąt.<br />

No i co ja mam z tym zrobić???,<br />

a Marcin tylko: „no co – GRASZ!”.<br />

Publiczność siedząca dookoła<br />

fotoplastikonu podglądała nas<br />

przez szczelinę. Napięcie rosło.<br />

Samo podglądanie jest już aktem<br />

przekraczania czyjejś intymności.<br />

Spoglądałam na partyturę<br />

i improwizowałam na temat tych<br />

znaków. Tworzyłam nowy język.<br />

W ogóle wszystko tego wieczoru<br />

było totalnie nowe.<br />

R: Dotyczyło to każdego z nas<br />

biorących w tym udział. Piotrek<br />

Żyła, który grał dziwne dźwięki,<br />

skreczował, Paulina Owczarek grała<br />

na saksofonie, czy wreszcie ja robiąc<br />

wizuale, musieliśmy zinterpretować<br />

tę partyturę i przełożyć na swoje<br />

obszary twórcze. Wracając do idei<br />

Teatru Sztuk chodzi nam właśnie o to,<br />

aby każdy z zaproszonych twórców<br />

miał prawo do wyrażenia w nim<br />

siebie.<br />

TEATR_SZTUK__198_by_KDziedzic<br />

Spontaniczna reakcja,<br />

oddech widza, jego uwaga to dla nas<br />

konkretna zwrotna energia.<br />

To jaki „kręgosłup” teraz<br />

przygotowujecie?<br />

R: Teraz nie wiemy do końca, co<br />

nas czeka, ale przygotowujemy<br />

dwie rzeczy: Ewelina pracuje nad<br />

swoim monodramem, a ja myślę<br />

o pewnym szerszym projekcie,<br />

wymagającym obecności wielu osób,<br />

więc pewnie najwcześniej uda się<br />

to zrealizować pod koniec roku, ale<br />

w tym momencie nie będę jeszcze<br />

zdradzał kulis. Minimum ruchu –<br />

to taka kanwa.<br />

Zarówno na scenie, jak i w życiu<br />

prywatnym jesteście partnerami.<br />

Nawzajem się uzupełniacie, a to,<br />

że funkcjonujecie po przeciwnych<br />

stronach kamery pewnie akurat<br />

pomaga w spięciu całości. Czy<br />

kłócicie się w trakcie pracy?<br />

R: W trakcie tworzenia scenariuszy<br />

dyskusje miedzy nami są bardzo<br />

żywiołowe, bywa że dochodzi do<br />

kłótni, ale przynajmniej nie trzaskamy<br />

drzwiami, bo ich nie mamy (śmiech).<br />

A co się dzieje u Was poza<br />

teatrem? Czy macie jakieś wspólne<br />

pozaartystyczne pasje?<br />

E: Odkąd przyjęłam funkcję dziekana<br />

Wydziału Lalkarskiego w AST we<br />

Wrocławiu, czas mam całkowicie<br />

wypełniony. Ale tak... zdarza się, że<br />

jadamy wspólnie! W tej chwili żyjemy<br />

trochę technicznie, ale jeśli uda nam<br />

się wspólnie usiąść i porozmawiać<br />

o sztuce lub odpłynąć w stronę<br />

nowych projektów, oddychamy<br />

głębiej. To jest nasza pożywka,<br />

chwilowo dość luksusowa niestety,<br />

ale mam nadzieję, że wrócimy<br />

do naszych rozmów.<br />

R: Rozmawiamy nie tylko o sztuce...<br />

z punktu widzenia kosmosu,<br />

cokolwiek robimy, nie ma znaczenia,<br />

jest niewidoczne. Generalnie jest<br />

tak, że często dokumentuję nasze<br />

rozmowy. Robię skany rysunków,<br />

którymi czasami się porozumiewamy,<br />

zapisuję słowa, by później<br />

wykorzystać je w pracy,<br />

ale też traktuję te nasze kartkowe<br />

opisy jako sztukę samą w sobie.<br />

Dlatego je zbieram.<br />

A jak spędzacie wakacje? Lubicie<br />

wyjeżdżać? Potraficie spędzać czas<br />

w oderwaniu od sztuki?<br />

E: Piękne są Mazury. Może uda nam<br />

się tam znowu wyjechać i złapać<br />

oddech. Namiot, kajak, łódka... to<br />

działa. Dobrze przewietrzyć głowę.<br />

Nie mamy na koncie egzotycznych<br />

podróży.<br />

R: Ja podróżuję we śnie.<br />

Nie przepadam za dalekimi<br />

wyjazdami. Nie myślę o tym.<br />

Nie planuję.<br />

E: Ja zaś nie znoszę rutyny i cieszę się<br />

z sytuacji nieoczekiwanych.<br />

Czyli wasze życie też jest rodzajem<br />

sztuki performatywnej.<br />

Życzę zatem wielkiego oddechu<br />

i kolejnych wspaniałych zdarzeń<br />

artystycznych. [JN]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

59


Kultury i taktu nie da się nauczyć<br />

w żadnej szkole i na żadnym uniwersytecie. Można<br />

się co najwyżej dowiedzieć, jak maskować wrodzone<br />

i nabyte naganne ciągoty. Bo też chamem może być<br />

i prostaczek, i profesor, i sprzątaczka, i minister.<br />

Dobre wychowanie jest jedynie kamuflażem<br />

pierwotnych instynktów i nic nie można na to<br />

poradzić. Fałsz tak się w nas wtopił i zrósł z nami<br />

w jakiejś dziwnej symbiozie, że aż trudno sobie<br />

wyobrazić bliźnich i siebie jako istoty: szczere,<br />

bezpośrednie, taktowne, tym prawdziwym taktem,<br />

który jest zawsze – niezależnie od okoliczności,<br />

nawet najbardziej sprzyjających, by o nim zapomnieć<br />

i wskrzesić w sobie jaskiniowca z maczugą,<br />

likwidującego przeciwników skutecznie, krwawo<br />

lub bezkrwawo acz definitywnie.<br />

Opowiadał mi kiedyś wybitny intelektualista<br />

z Warszawy, internowany w stanie wojennym, jak<br />

wyglądało jego pierwsze zetknięcie z aresztem.<br />

Kilkunastu zatrzymanych zaprowadzono do<br />

wieloosobowej celi. Tam skazani rzucili się jak głodne<br />

lwy na pierwszych chrześcijan, by dorwać się do …<br />

jak najlepszych prycz: a to przy oknie, by było jasno,<br />

a to na dole, nie na piętrze, bo tak wygodniej.<br />

„Pomyślałem sobie wtedy – mówił mój rozmówca –<br />

że tak samo jak o te prycze, będą się bić o stanowiska<br />

w nowej Polsce”. Prorok czy jasnowidz?<br />

Co skłoniło mnie do takich kategorycznych<br />

stwierdzeń? Wiele sytuacji, w których<br />

uczestniczyłem, bądź jako postronny obserwator,<br />

bądź aktywny winowajca. I to w każdej dziedzinie<br />

życia, bez wyjątku. Nawet w kolejce do skarbca na<br />

Jasnej Górze, tuż pod czujnym spojrzeniem Matki<br />

Boskiej Częstochowskiej, wierni tak się przepychali,<br />

by jak najprędzej wejść do środka i takich używali<br />

słów, że to nie do wiary, choć byli wiernymi. Nawet<br />

w kościele, gdzie przeciwnicy polityczni, wierzący<br />

w tego samego Boga, na Jego oczach dosłownie<br />

by się pozarzynali, gdyby uwierzyli, że dzięki temu<br />

przejmą władzę i dokopią poprzednikom! By jednak<br />

nie poruszać się po grząskim terenie polityki, która<br />

jest najwdzięczniejszym obiektem felietonistów, będę<br />

wędrował po bardzo mi bliskim poletku kulturalnym.<br />

W one dni zostałem zaproszony do odległej<br />

metropolii, wraz z precyzyjnie wybranymi i starannie<br />

wyselekcjonowanymi przez zaradną rodzinę<br />

osobnikami, na jubileusz dziewięćdziesięciolecia<br />

urodzin Wybitnego Artysty. Artysta był zaiste<br />

wyjątkowy – tak w swoich oryginalnych dziełach<br />

60<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Mistrz i troglodyci<br />

(choć niewielu z obecnych wiedziało, o co w nich<br />

tak naprawdę chodzi, ale za to krytycy wiedzieli),<br />

jak i w wyglądzie – nosił zawsze pochylony na jedną<br />

stronę beret i pełną fantazji siwą brodę. Co jeszcze<br />

odróżniało go od innych artystów? Jego radość<br />

i optymizm: był zawsze pogodny, uśmiechnięty oraz<br />

pogodzony ze sobą i ze światem. Jeżeli mówi się<br />

o złotej jesieni życia, co jest najczęściej wierutnym<br />

nadużyciem i kłamstwem, nasz Wybitny Artysta był<br />

żywym przykładem, że tak w istocie może być.<br />

Wolnostojący domek na przedmieściach<br />

tonął w zieleni, w kwiatach oraz w błękicie nieba,<br />

na którym właśnie malowniczo zachodziło słońce.<br />

W progu przywitał nas sam bohater spotkania<br />

z otwartymi rękami i sercem… Zaś mieszkanie tonęło<br />

w obrazach Artysty. Znajdowały się one dosłownie<br />

wszędzie: obraz przy obrazie: na ścianach, szafach,<br />

sufitach… Każdy centymetr kwadratowy powierzchni,<br />

za wyjątkiem podłóg, zajmowały obrazy…<br />

Gdy to zobaczyłem, przypomniało mi się<br />

mieszkanie znanego, stołecznego literata. Było ono<br />

podobne, lecz w miejscu wiszących obrazów stały<br />

książki. Znajdowały się w każdym pomieszczeniu,<br />

łącznie z kuchnią, przedpokojem i łazienką, w której<br />

prócz książek, wyeksponowane były… akty jego<br />

kolejnej żony.<br />

Wróćmy jednak do naszego spotkania. Kogoż<br />

tam nie było!? Wszyscy ważni, z tytułami i funkcjami.<br />

W związku z ograniczoną pojemnością mieszkania<br />

Mistrza, na wyjątkowe święto zaproszeni zostali<br />

rzeczywiście tylko najważniejsi. Moja obecność była,<br />

można rzec, przypadkowa, choć też niezbędna, bo<br />

Córka Mistrza wymyśliła (i słusznie!), że imprezę<br />

może ubarwić nieco wiersz i obecność lichego<br />

poety, który przeczyta i uroczyście wręczy Jubilatowi<br />

specjalnie na tę wyjątkową okazję napisany utwór.<br />

Wszystko odbyło się z precyzyjnie<br />

zaplanowanym scenariuszem: kwiaty, przemówienia,<br />

wzruszenia, wspomnienia, prezentacja dorobku,<br />

popis wokalny diwy operowej, wierszyk, życzenia,<br />

kwiaty, odznaczenie, toast, dwieście lat…<br />

Później sam leciwy i dobrotliwy Mistrz, głaszcząc<br />

siwą brodę, czerstwym i rześkim głosem opowiadał<br />

z wielkim przejęciem o swoim długim i niełatwym<br />

życiu oraz pracy twórczej. Po zaprezentowaniu<br />

obrazów na parterze wybitny Gospodarz<br />

zaprowadził nas na strych, gdzie miał pracownię<br />

i dalszą ekspozycję imponującego dorobku.<br />

Opowiadał zajmująco o powstawaniu kolejnych


dzieł, o miłości do Sztuki, o swoim przygodach<br />

z pędzlem i bez pędzla… Wybrani, na najwyższym<br />

poziomie goście (dzisiaj by się powiedziało, że<br />

towarzystwo z górnej półki) słuchali zauroczeni formą<br />

fizyczną i psychiczną Artysty, pamięcią krótkotrwałą<br />

i wsteczną, swadą, z jaką rześki staruszek,<br />

gestykulując żywo jak staroświecki aktor, opowiadał.<br />

Właśnie wspominał pożar pracowni, gdy spłonęło<br />

kilkadziesiąt jego obrazów, aż się popłakał, gdy<br />

mówił:<br />

- To była kara boska za to, że przed tym nieszczęściem<br />

sprzedałem święty obraz do kościoła, zamiast go<br />

podarować – tu otarł białą chusteczką łzy skruchy<br />

za popełniony grzech, czy też może łzy żalu za<br />

utraconymi ostatecznie dziełami – od tamtej pory<br />

wszystko, co maluję dla Kościoła, robię na Chwałę<br />

Bożą i nieodpłatnie, za darmo…<br />

I oto nagle, a niespodziewanie, z dołu rozległo się<br />

wołanie:<br />

- Wjechała świnka! Zapraszamy!<br />

Na te słowa zebrane towarzystwo rzuciło<br />

się do schodów tak nagle, jakby wybuchnął kolejny<br />

pożar, by tylko być pierwszym i zająć jak najlepsze<br />

miejsce w kolejce po świeżą wieprzowinkę. Docent<br />

wyprzedził profesora, wiceprezydent staranował<br />

prezydenta, pan przy tuszy odepchnął brutalnie<br />

filigranową śpiewaczkę, która przykleiła się do<br />

jeszcze nie wyschniętego płótna… Słowem Sodoma<br />

i Gomora… Wtedy to okazało się, że pieczone<br />

niemowlęce zwłoki prosiaczka z wetkniętym<br />

w niewinny martwy ryjek jabłkiem są po stokroć<br />

ważniejsze niż sam Mistrz. Jego dostojny wiek<br />

i wyjątkowe dzieła. Wszyscy jak jeden mąż (i jedna<br />

żona, partnerka czy kochanka) widzieli już tylko<br />

jedno: smaczne zwłoki nieszczęsnej, zamordowanej<br />

u progu życia świnki…<br />

Leciwy Mistrz, którego wyjątkowo barwna<br />

opowieść została przerwana w najtragiczniejszym<br />

miejscu, zdębiał albo zbaraniał, bo nie wiedział co się<br />

stało. Czy podłożyli bombę? Czy obwieścili kolejny<br />

koniec świata?<br />

Zrobiło mi się wtedy naprawdę bardzo<br />

smutno. Wielka Sztuka przegrała z maleńką świnką,<br />

wysoka kultura musiała ulec najniższym instynktom<br />

najwyżej postawionych osób w mieście, a osłupiały<br />

Mistrz został na „placu boju” w swoim królestwie<br />

zupełnie sam jak palec, jak pędzel malujący na<br />

płótnie, jak zużyta tubka farby wyrzucona w kąt,<br />

jak pęknięta, niepotrzebna już paleta, łkająca<br />

wielobarwnymi łzami. A chciał się tym królestwem<br />

podzielić z okazji dziewięćdziesiątych urodzin…<br />

Próbowałem pocieszać malarza jak umiałem<br />

najlepiej. Czułem się zawstydzony i zażenowany<br />

zachowaniem (typowym?) ludzi wysokiej kultury,<br />

a niskich obyczajów, którzy zjawili się tu, by złożyć<br />

hołd Wielkiemu Człowiekowi, zacnemu Obywatelowi<br />

i dumie tego miasta. Niestety, złoty cielec,<br />

a właściwie świnka, przypieczona na złoto, jeszcze raz<br />

zatriumfowała.<br />

Mistrzowi opadły skrzydła i sztuczna szczęka,<br />

a mnie ręce i ochota na spotkania z oficjelami,<br />

dla których świnia – tak im podrzucona – była<br />

najważniejsza i sprawiła że po świńsku się zachowali.<br />

Pan Tadeusz, bo tak miał na imię ten zacny człowiek,<br />

pokazał mi rzeźbę Chrystusa, którą stworzył dla<br />

siebie, by po jego śmierci rodzina postawiła ją na<br />

grobie. Wtedy też pierwszy i ostatni raz rozmawiałem<br />

z Mistrzem…<br />

I nie była to wesoła rozmowa. Gdy schodziliśmy ze<br />

strychu do pomieszczeń na parterze, skąd dochodził<br />

gwar i mlaskania, po śwince został już tylko dymiący<br />

szkielecik, a po spotkaniu z niezwykłą postacią,<br />

niesmak, mimo smakowitego (jak przypuszczam)<br />

poczęstunku…<br />

Artysta zmarł wkrótce po hucznie<br />

obchodzonym jubileuszu. Było to jakiś czas temu,<br />

lecz do dzisiaj męczy mnie pytanie: jaki wpływ na<br />

stan jego zdrowia miała tamta impreza? Czy Mistrz<br />

żyłby dłużej, gdyby nie niekulturalne, nietaktowne,<br />

bezczelne i chamskie zachowanie ludzi ze świecznika,<br />

na którym świeczki musiał zapalać chyba tylko sam<br />

diabeł… [JW]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

61


62<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

foto: Dominika Woźniak


Scena na żywo,<br />

to mój żywioł totalny.<br />

Dzięki niej chyba nigdy<br />

mentalnie się nie zestarzeję.<br />

To niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju,<br />

spotkania z publicznością.<br />

Kim jest Katarzyna Pakosińska? Aktorką, artystką<br />

kabaretową, piosenkarką, czy może pisarką?<br />

Przede wszystkim sobą. To mój największy sukces.<br />

Pomimo tylu doświadczeń życiowych udało mi<br />

się osłonić swoją wrażliwość, empatię i mnóstwo<br />

„-izmów”, jak optymizm, romantyzm, idealizm…<br />

Oj, lista długa. Niekoniecznie popularna<br />

w dzisiejszych czasach. Jestem więc sobie Katarzyną<br />

Pakosińską. Mam wielką satysfakcję, kiedy<br />

na przykład podczas telewizyjnych wywiadów<br />

pojawia się dylemat, jak podpisać mnie na tzw.<br />

pasku. Aktorka? Artystka komediowa? Dziennikarka?<br />

Pisarka? Animatorka? Nawet filantropka! Kiedyś moja<br />

przyjaciółka powiedziała w tej sytuacji: „niech cię po<br />

prostu podpiszą z imienia i nazwiska. Jesteś marką”.<br />

Dodam, że pracuje ona w korporacji i wie, co mówi<br />

I chyba jest to rozwiązanie. Sama nie potrafię<br />

wskazać najbliższej mi wizytówki, choć myślę,<br />

że wszystkie moje aktywności łączy słowo i próba<br />

pogodnego opisania świata.<br />

Zgadzam się. Katarzyna Pakosińska, to<br />

bezdyskusyjnie marka. Wiem, że wszyscy o to<br />

pytają, więc ja nie spytam, jak Pani wspomina<br />

czas spędzony z chłopakami z Kabaretu Moralnego<br />

Niepokoju. No, chyba że jakiś komentarz się<br />

Pani wymknie, to zamieszczę. Przyznam, że<br />

swego czasu był to mój najulubieńszy kabaret<br />

(nie do przecenienia jest Pani wkład w tę moją<br />

niegdysiejszą afektację). No, może był jeszcze jeden<br />

ulubiony, ale o tym Ani Mru Mru.<br />

Niedługo minie dziesięć lat odkąd nasze drogi się<br />

rozeszły, a często jeszcze słyszę o sobie „moralna<br />

Pakosa”. Wspólnie spędzony czas wspominam<br />

wspaniale, pełnia młodzieńczości i entuzjazmu,<br />

zdobywanie szlifów w byciu satyrykiem.<br />

Dziś po dwudziestu pięciu latach mogę stwierdzić,<br />

że uprawiam naprawdę fenomenalny zawód. Param<br />

się profesją tak misterną i metafizyczną, że nawet<br />

sami jej twórcy mają często problem z jej definicją.<br />

Ostatnio postanowiłam zmierzyć się z niemożliwym<br />

i uchylić rąbka tajemnicy wielbicielom tej sztuki.<br />

Także tym, którym marzy się kariera estradowca.<br />

Napisałam ebook pod tytułem: Jak strugać wariata.<br />

Minikompendium sztuki kabaretowej.<br />

Jak najpoważniej. Powiedzmy sobie jednak szczerze,<br />

że to było tylko założenie. Pisząc nawet najbardziej<br />

serio o tej ulotnej twórczości, od anegdot i podróży<br />

po przeżyciach osobistych, uciec się nie da.<br />

Zachęcam więc do przeczytania.<br />

Zaraz sobie wygooglam i zamówię.<br />

Brzmi arcyciekawie.<br />

Czy tęskni Pani za kabaretem? Wydaje mi się,<br />

że to „akwen” wręcz dla pani stworzony, dający<br />

możliwość pokazania: inteligentnego humoru,<br />

talentu aktorskiego, ale też zdolności wokalnych.<br />

Nie tęsknię, bo ze sceny kabaretowej nie zeszłam.<br />

Teraz nawet spełniło się moje największe marzenie<br />

– zostałam szefową warszawskiej sceny satyrycznej.<br />

Raz w miesiącu, w każdy drugi czwartek, zapraszam<br />

publiczność do Sceny Relax na Złotą 8, na<br />

premierowe Wytworne Wieczory Satyryczne.<br />

Każde spotkanie jest indywidualnie przygotowywane<br />

z moim gościem. Zenon Laskowik, Jacek Federowicz,<br />

Artur Andrus to pierwsze nazwiska. Emocji i dobrej<br />

zabawy mnóstwo. Stworzyłam również tamże<br />

specjalne miejsce dla młodych talentów. Będą mieli<br />

szansę zaprezentować się widzom… Napisałam<br />

„tamże”? Muszę popracować nad komunikacją.<br />

Sztuka kabaretowa na pewno wiele z moich pasji<br />

połączyła. Prócz pisania tekstów, budowania<br />

postaci, śpiewania – bardzo lubiłam myśleć zawsze<br />

o warstwie muzycznej, plastycznej, o pięknej<br />

scenografii. Proszę przypomnieć sobie pierwszy<br />

plakat Kabaretu Moralnego Niepokoju, czarnobiałe<br />

postaci w poświacie księżycowej. Specjalnie<br />

wymyślone liternictwo. Magia. Kostiumy pomagała<br />

nam wówczas projektować Viola Śpiechowicz,<br />

reżyserował Andrzej Chyra. Dziś również mam<br />

wspaniały, utalentowany zespół.<br />

Scena na żywo, to mój żywioł totalny. Dzięki<br />

niej chyba nigdy mentalnie się nie zestarzeję.<br />

To niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

63


Mam marzenie<br />

o dobrych ludziach.<br />

Dobrym świecie.<br />

O byciu razem, w jakiejś<br />

wspierającej się wspólnocie,<br />

która potrafi<br />

ze sobą rozmawiać<br />

64<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

foto: Dominika Woźniak


spotkania z publicznością. Podróże, przejechane<br />

tysiące kilometrów, znajomość wszystkich stacji<br />

benzynowych na polskich drogach. To także<br />

zmęczenie, które znika, gdy widzi się efekt swojej<br />

pracy – uśmiechniętych ludzi z nową, dobrą energią.<br />

Wiem oczywiście, że nie zeszła Pani ze sceny<br />

kabaretowej. Chodziło mi o to, że kiedyś mogła<br />

się Pani skupić wyłącznie na satyrze, a teraz jest<br />

przed Panią tyle nowych wyzwań, jak aktorstwo<br />

chociażby. No i wyszło na to, żem głupiec, co się<br />

nie przygotował do rozmowy, ale to nic, to się<br />

pozmienia i wyjdzie lepiej. Sobie tylko zapiszę:<br />

„przeredagować pytanie o kabaret”. O! Już.<br />

Gdyby mogła pani cofnąć czas, to co zmieniłaby<br />

Pani w swoim życiu? A może odtworzyłaby Pani<br />

każdy dzień dokładnie taki jakim był, tylko bardziej<br />

doceniając ulotne chwile?<br />

Niczego bym w swoim życiu nie zmieniła. Wszystko,<br />

co mnie spotkało, zbudowało świat, który mnie teraz<br />

otacza. I sukcesy i lekcje pokory, bo tak nazywam<br />

wszelkie potknięcia życiowe. I to tu i teraz bardzo<br />

mi się podoba. Moja rodzina, przyjaciele, znajomi,<br />

moje zajęcia, a najbardziej niezależność. I taki spokój,<br />

który przyszedł z wiekiem. Łatwo mi podejmować<br />

dziś decyzje, dążyć do efektu, który chcę uzyskać,<br />

odpuszczać kiedy trzeba.<br />

Gdyby mnie jednak Niemcy gonili, to przyznaję,<br />

że chciałabym wcześniej jeszcze zaufać swojej intuicji,<br />

bardziej wierzyć w siebie i w swoją siłę.<br />

No i na pewno przykładniej podeszłabym do gry na<br />

instrumencie. Ukończyłam klasę fortepianu, ale z tej<br />

gry niewiele zostało i czasem bardzo za nią tęsknię.<br />

Czego nie wiedzą inne media o Katarzynie<br />

Pakosińskiej?<br />

Przyznaję, że nigdy o media nie zabiegałam.<br />

To dobrze i źle. Ale wynikało to w dużej mierze<br />

z mojej nieśmiałości. Mówiłam sobie, kto chce mnie<br />

poznać – zobaczy mnie w akcji. Na scenie, na ekranie,<br />

na kartkach pisanych książek. Jednak o tym trzeba<br />

mówić, a przy okazji odsłaniać ciut prywatności,<br />

bo takie są zasady. Nie pasowało mi to. Może dlatego<br />

media często hulały w swoich domysłach na mój<br />

temat. Najzabawniejszą rzecz jaką przeczytałam<br />

o sobie było o moim rzekomym kryzysie, cytuję:<br />

„znajoma gwiazdy donosi o załamaniu artystki,<br />

gdyż widziała ją na balkonie, gdy melancholijnie<br />

patrzyła w dal”. Toż mi robotę dowcipnisie zabierają,<br />

pomyślałam. Ale melancholijna jestem, przyznaję.<br />

Przez dłuższy czas chroniło mnie przekonanie,<br />

że satyryka się nie tyka. Zainteresowanie totalne<br />

pojawiło się, gdy odłączyłam się od grupy Moralnej.<br />

Myślę, że wciąż pokutuje na forach mój wizerunek<br />

śmiejącej się panny z kabaretu. Na szczęście jestem<br />

cierpliwa. Odkąd pojawiły się media społecznościowe<br />

osoby publiczne mogą z lepszym skutkiem<br />

kontrolować przepływ informacji na swój temat.<br />

Mogą również bardzo szybko skomentować jakiś<br />

„gorący news”, dać dobrej jakości zdjęcie. To duży<br />

plus Instagrama czy Facebooka.<br />

Marzenie Katarzyny Pakosińskiej?<br />

foto: Dominika Woźniak<br />

Mam marzenie o dobrych ludziach. Dobrym świecie.<br />

O byciu razem, w jakiejś wspierającej się wspólnocie,<br />

która potrafi ze sobą rozmawiać, szanować<br />

odmienne poglądy. O tym, by do normalności<br />

i oczywistości wróciły pewne zachowania<br />

międzyludzkie: wdzięk, klasa, szlachetność, dobre<br />

słowo. Niepoprawna optymistka? Zawsze.<br />

Jak to pięknie Pani powiedziała! To ja się dopisuję.<br />

Gdzie w najbliższym czasie można będzie zobaczyć<br />

Katarzynę Pakosińską?<br />

Nie pytam oczywiście o balkon. :)<br />

Zachęcam do odwiedzenia Sceny Relax w Warszawie.<br />

I Wytwornych Wieczorów Satyrycznych, które proszę<br />

wierzyć, nie kończą się wraz z opadnięciem<br />

kurtyny. Na scenach w całej Polsce pojawiam się<br />

w kabaretowym monodramie lub jak kto woli: „one<br />

woman show” pt. Dobry wieczór z Pakosińską.<br />

Wkrótce również w projekcie muzycznym z grupą<br />

Poparzeni Kawą Trzy. Zapraszam też do oglądania<br />

TOK SHOŁ w Superstacji w każdy wtorek i czwartek<br />

o 18.30, gdzie prowadzę rozmowy na niezwykle<br />

intrygujące i poważne tematy, a ponieważ od natury<br />

nie da się uciec…coś wam tam pokażę. [JP]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

65


Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />

Wariacje na temat<br />

Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />

Utopiłbym się, utopił<br />

chociażby w łyżce wody.<br />

Lecz z wodą ostatnio krucho,<br />

więc mnie ominie ta słodycz.<br />

Powiesiłbym się na sznurku<br />

– to nie zuchwała przechwałka –<br />

ale chłop by mnie przeklął<br />

i jego snopowiązałka!<br />

Położyłbym się na torach,<br />

by pociąg mnie przejechał,<br />

ale znam nasze koleje:<br />

pewnie bym nie doczekał…<br />

Z chęcią bym sobie w łeb palnął,<br />

wszak tęskno mi do nieba,<br />

ale mnie w wojsku uczyli:<br />

naboi oszczędzać trzeba!<br />

Otrułbym się, że aż miło,<br />

aby się od was uwolnić,<br />

ale że wszystko zatrute<br />

zdążyłem się uodpornić.<br />

Odziany w sweter rozpaczy<br />

wódkę goryczy piję,<br />

więc mi musicie wybaczyć,<br />

że piszę i jeszcze żyję.<br />

Juliusz Wątroba<br />

Rysunki: Konrad Wieczorkowski<br />

66<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ADAM GWARA<br />

Pewien rogacz nieszczęsny z Kadzidła,<br />

gdy do reszty chęć życia mu zbrzydła,<br />

po wielokroć zdradzony,<br />

skacząc z okna głos żony<br />

słyszał – Głupku, masz rogi, nie skrzydła!<br />

Pewien krętek, co mieszka nad Padem,<br />

prokreuje już trzecią dekadę.<br />

Swojej progenitury<br />

dając obraz ponury,<br />

bo te krętki są wciąż, kurcze, blade!<br />

Chciał wziąć sobie Jan żonę nie z Ręczna,<br />

gdyż nie lubił on Ręczna, a wręcz na<br />

Ręczno wypiął się raczej.<br />

Ale wyszło inaczej.<br />

Sytuacja, przyznacie, niezręczna...<br />

Taką płaską ma żonę Maks z Laxen,<br />

że nie sposób nie zgodzić się z Maksem,<br />

kiedy twierdzi, że taniej<br />

i wygodniej jest dla niej,<br />

gdy na wczasy wysyła ją faksem.<br />

Mawia pewien marynarz z Nairobi –<br />

Nic tak bardzo mężczyzny nie zdobi,<br />

jak ze słoniem tatuaż,<br />

który kończy się tu aż...<br />

Długość trąby różnicę tu robi.<br />

Gdy przez Bydgoszcz przepływa Brdą kra,<br />

wrona kracze zdziwiona: “wkra, wkra”!<br />

Czasem ptak sobie ubrda,<br />

że to Wkra. Wrono, tu Brda<br />

płynie w kranie, a Wkra nie. To Brda.<br />

Jest poetka z Dąbrówki Szlacheckiej<br />

rozkochana w poezji niemieckiej.<br />

Wielbiąc język i kraj ten,<br />

w wiersza rytm – reiten, reiten!<br />

galopuje w pozycji jeździeckiej.<br />

Pewna pani - ogólnie Trójmiasto,<br />

ma z lenistwa kochanka. Niech was to<br />

nie oburza – skromnego.<br />

On chce tylko jednego.<br />

Nie jak mąż. Zupa, drugie i ciasto.<br />

Buchnęli babci nóż<br />

Ciepełko pełga i się snuje<br />

słońce rozgrzewa pelargonie<br />

babcia w ogrodzie znów króluje<br />

lecz wzrok w bok błądzi niespokojnie<br />

ktoś babci buchnął nóż!<br />

nie dla niej brzytwy sekatory<br />

nożyce z utwardzonej stali<br />

miała swój nożyk niezbyt spory<br />

lecz go ukradli i nawiali<br />

bezczelnie wzbiwszy kurz!<br />

babcia z nożykiem w pocie czoła<br />

parła na oślep jak z maczetą<br />

tnąc i pustosząc dookoła<br />

z iskierką w oku i podnietą<br />

któż jej nóż buchnął któż?<br />

bez tego noża pozarasta<br />

chaszczem i perzem i pokrzywą<br />

i z gąszczy się nie wykaraska<br />

i pozamartwia głowę siwą<br />

trzeba jej oddać nóż!<br />

teraz nieboga niewydajna<br />

ręka bezwiednie szuka trzonka<br />

i złość dopada biedną skrajna<br />

żółć ją zalewa myśl się błąka<br />

by odwet wziąć i już!<br />

więc zaczaiła się w krzaczorach<br />

nienawiść szczerą w trzewiach płożąc<br />

tężeją mięśnie dusi zmora<br />

rośnie chęć by złodziei noży<br />

rozłupać wszerz i wzdłuż!<br />

już się sposobi niczym ninja<br />

(walki wręcz nie są babci obce)<br />

barwy wojenne w ręku klinga<br />

postanowienie zemsty mocne<br />

trwóż się złodzieju trwóż!<br />

łypie z przyczajki wsród gałęzi<br />

głucha na drwiny i uśmiechy<br />

czeka na tego co nóż zwędził<br />

aby rozpłatać mu bebechy<br />

i wrócić do swych róż<br />

Renata Cygan<br />

DIETETYK<br />

Mag<br />

Od wag.<br />

OSTRZEŻENIE<br />

Jak już raz jej dasz nazwisko,<br />

Potem sama weźmie wszystko.<br />

OPOWIEŚĆ PREZERWTYWY<br />

O POCZĄTKACH ŻYCIA NA ZIEMI<br />

Och!!! Ach!!!<br />

Trach!!!<br />

***<br />

Ja tylko chciałam twojego dobra.<br />

Kobra.<br />

***<br />

Najbardziej boli<br />

Utrata woli.<br />

I TAK WSZYSTKO Z AZJI<br />

To dopiero wybór i adrenalina,<br />

Czy lepsza chińska kopia,<br />

czy chiński oryginał.<br />

DENTYSTKA<br />

To niezatarte są wspomnienia:<br />

Dobrała mi się do korzenia.<br />

ADORATOR<br />

Najpierw kląkł,<br />

Potem wsiąkł<br />

NARZECZONY<br />

Gdy nastał świt,<br />

Prysł jego mit.<br />

JERZY HANDZLIK<br />

A ONA MU WIERZYŁA<br />

Mowił, że ma kasę,<br />

Lecz problem był taki,<br />

Że miał zaskórniki,<br />

A nie zaskórniaki.<br />

MOTTO ALKOHOLIKA<br />

Co ci w grobie<br />

Po wątrobie?<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

67


Malarka urodzona w Gdańsku.Jest autorką<br />

epickich portretów. Dzięki połączeniu<br />

przekonywającej, realistycznej techniki<br />

z pop-surrealistyczną narracją, wykreowała<br />

niepowtarzalny styl.O bok portretów ludzi<br />

w jej pracach pojawiają się przedstawienia<br />

zwierząt. Dzięki personifikacji artystka<br />

przedstawia ludzkie uczucia i namiętności.<br />

Jej pracom towarzyszy aura subtelnego<br />

niepokoju i melancholii. Są to sugestywne<br />

wizje, w których, jak w marzeniach sennych<br />

przeszłość miesza się z teraźniejszością,<br />

a postaci z różnych epok odnajdują się<br />

w tej samej przestrzeni dzięki wspólnym<br />

obawom i pragnieniom. Swoje umiejętności<br />

doskonaliła w pracowni prof.M.Świeszewskiego.<br />

Jest absolwentką Wydziału Malarstwa<br />

Gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych.<br />

68<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

69


70<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


i tajemniczej naturze, kobieta jest bardziej<br />

interesującym tematem malarskim.<br />

Nie jest jednak tak, że maluję tylko kobiety.<br />

Inspiruję się między innymi fotografią z epoki<br />

wiktoriańskiej i edwardiańskiej. Podpatruję stroje<br />

z tamtych czasów, mnogość dekoracji i koronek,<br />

które uwielbiam malować. Moje obrazy są pełne<br />

detali, maluję kwiaty, zabytkową biżuterię,<br />

haftowane suknie, koronkowe kryzy, ornamenty.<br />

Taka estetyka pasuje mi bardziej do postaci<br />

kobiecych. Mężczyzna w moich pracach zazwyczaj<br />

pojawia się jako nieco wycofany, stonowany<br />

dżentelmen, kontrastujący z rozbudowanymi<br />

postaciami kobiecymi. Nie jest on jednak<br />

pozbawiony fantazji, ma swoje ukryte żądze<br />

i pragnienia.<br />

Czy jesteś malarką na pełen etat?<br />

Udaje Ci się z tego przeżyć?<br />

Dziś naszym gościem jest przepiękna kobieta malująca<br />

cudowne, zachwycające, pełne detali obrazy. Jej płótna<br />

są jakby z innej epoki, pokazują świat, którego już<br />

nie ma. Świat do którego tęsknimy: nasycony formą,<br />

naturalnym światłem, dbałością o szczegóły.<br />

Z największą przyjemnością przedstawiamy<br />

Martę Julię Piórko.<br />

Twoje obrazy są bardzo wyraziste, emocjonalne, wręcz<br />

erotyczne. Czy erotyka jest dla Ciebie ważna?<br />

Cieszę się, że te prace nie pozostają obojętne.<br />

Tematem moich obrazów jest człowiek, a erotyka<br />

jest częścią naszej natury. Przyznaję, elementy<br />

zmysłowości pojawiają się na moich płótnach.<br />

Nie maluję jednak wyzywających aktów.<br />

Przedstawiam nagie części ciała, ale tylko we<br />

fragmentach. Resztę pozostawiam wyobraźni widza.<br />

Bardziej podpowiadam pewne sugestie niż pokazuję<br />

wszystko. Jest to obietnica czegoś, co może<br />

się zdarzyć, ale wcale nie musi.<br />

Tematem Twoich prac są głównie kobiety. Dlaczego?<br />

Motyw kobiety w sztuce jest niezwykle popularny.<br />

Prawdopodobnie, dzięki swojej zmiennej<br />

W czasach schyłku kultury wysokiej, takie pytanie<br />

rzeczywiście ma sens. Tak, jestem malarką na pełen<br />

etat i żyję z malarstwa. Myślę, że jest to kwestia<br />

znalezienia sobie odpowiedniej niszy.<br />

Wiem, że moje obrazy nie będą podobać się<br />

każdemu. Są ekscentryczne, wyraziste, tajemnicze,<br />

niekiedy mroczne z nutką makabry, ale jest grupa<br />

odbiorców, która właśnie takiego klimatu poszukuje.<br />

Te osoby nie poprzestają na kupnie jednego obrazu,<br />

budują całe kolekcje tego typu sztuki.<br />

Ważne jest, żeby artysta miał osobowość<br />

i indywidualny, rozpoznawalny styl.<br />

Jak powstaje obraz? Czy zanim weźmiesz pędzel do ręki,<br />

pojawia Ci się w głowie gotowe dzieło, które należy<br />

jedynie odtworzyć jak na kopiarce, czy ono tworzy się<br />

podczas malowania?<br />

Nigdy nie miałam takiego momentu, że stoję<br />

bezradna przed białym płótnem. Pomysłów mam<br />

zbyt dużo. Zbieram inspiracje przez cały czas.<br />

Uważnie obserwuję otaczający mnie świat. Swoje<br />

spostrzeżenia „kolekcjonuję” w głowie, układam<br />

z nich historie i kompozycje na zasadzie kolażu.<br />

Kiedy mam już wszystkie elementy, zabieram się<br />

za malowanie. Nie jest to mechaniczne przenoszenie<br />

wizji na płótno. Proces kreacji nadal trwa.<br />

Nie zmieniam ogólnej koncepcji, raczej rozbudowuję<br />

całość kolejnymi elementami.<br />

Czy masz jakieś głęboko skrywane marzenia?<br />

O tych głęboko skrywanych marzeniach nie<br />

opowiada się w wywiadach, prawda (śmieje się)?<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

71


Tematem moich obrazów<br />

jest człowiek,<br />

erotyka<br />

a<br />

jest częścią naszej natury.<br />

72<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


A tak na poważnie, to mam marzenia podróżnicze.<br />

Od kilku lat marzy mi się Islandia, gdzie miałam<br />

okazję być tylko przez chwilę. Wydaje mi się,<br />

że krajobrazowo jest to najpiękniejsze miejsce<br />

na świecie. Bardzo inspirujące dla artysty. Pełne<br />

surowości, zróżnicowanych tekstur i wyszukanych<br />

barw. Ostatnio eksploruję też Włochy. Zupełnie inne<br />

niż Islandia, słoneczne, tętniące życiem, z pysznym<br />

jedzeniem i wspaniałą sztuką. Miejsce, w którym<br />

chciałabym zamieszkać. Z takich podróży wracam<br />

pełna natchnienia nie tylko do pracy twórczej,<br />

ale też do tego jak lepiej i piękniej żyć.<br />

Kim byłaby Marta Julia Piórko, gdyby nie została<br />

malarką?<br />

Od zawsze byłam malarką. Mówiłam, że jestem<br />

malarką, od kiedy nauczyłam się mówić.<br />

Muszę robić coś kreatywnego: tworzyć, malować,<br />

przerabiać, poszukiwać piękna.<br />

Gdyby mi to zabrać, byłabym nikim.<br />

Czy podglądasz prace swoich kolegów i koleżanek<br />

po pędzlu (jakkolwiek to brzmi)?<br />

Kogo cenisz najbardziej z polskiego podwórka,<br />

ale też z europejskiego i światowego?<br />

Uważam, że uczyć należy się od najlepszych. Jeżeli<br />

już kogoś podpatruję, to są to dawni mistrzowie<br />

malarstwa. Ostatnio lubię niderlandzkie martwe<br />

natury przedstawiające bukiety kwiatów, które<br />

symbolizują przemijanie. Inspirują mnie obrazy<br />

z motywami Vanitas: czaszki, przejrzałe owoce,<br />

gasnące świece, zwierzyna łowna, kolekcje kuriozów,<br />

wszystko co dziwne, tajemnicze i z dreszczykiem.<br />

Tematów szukam w baśniach, mitach, zabobonach,<br />

przedmiotach kultu religijnego. Religia chrześcijańska<br />

73<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


74<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ealistyczna<br />

technika<br />

połączona<br />

z pop-surrealistyczną<br />

narracją<br />

jest prawdziwą kopalnią tego typu makabrycznych<br />

opowieści, np. Święta Łucja, która wyłupiła sobie<br />

oczy, aby pozostać czystą. Zwróciłam uwagę<br />

na ten motyw podczas moich podróży do Włoch.<br />

Zainspirował mnie do tego stopnia, że powstał obraz.<br />

Interesują mnie takie zestawienia, rodem z powieści<br />

gotyckiej, niewinność kontra okrucieństwo,<br />

jasność kontra mrok.<br />

Bardzo dziękujemy za rozmowę i życzymy wielu<br />

sukcesów w pracy twórczej. No i tego, o czym tak<br />

pięknie powiedziałaś chwilę wcześniej; pełnego<br />

i pięknego życia.<br />

Ja też dziękuję. Pozdrawiam Czytelników i redakcję<br />

Post Scriptum. [PS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

75


D<br />

HANKA V. MODY<br />

ELIKATNOŚĆ<br />

Zgubiłam kubek. A raczej sam zniknął.<br />

Przetrząsnęłam wszystkie szafki w kuchni, i nic.<br />

W zmywarce też nie. W końcu przeszłam przez wszystkie<br />

pokoje i pozaglądałam we wszystkie kąty. Kubka brak.<br />

A chciałam zrobić sobie herbatę. Nie, to nie tak, że mam<br />

w domu tylko jeden kubek, a jego brak powoduje, że nie<br />

ma w czym zrobić napoju. Kubków są setki, małe i duże,<br />

poupychane na półkach i w szafkach kuchennych.<br />

Tylko wiecie jak to jest, gdy wymyślicie sobie, że właśnie<br />

w tym konkretnym chcecie dziś pić herbatę, najlepiej<br />

earl grey, i czytać książkę przed kominkiem. Wszak sam<br />

środek zimy zobowiązuje.<br />

Do tego koniecznie ciepłe skarpety. No i koc na kolanach.<br />

Znacie ten sielski obrazek? Wprawdzie nie wiem, jak<br />

to zrobię, bo dom ma ogrzewanie i jest dość ciepło,<br />

kominek podgrzeje atmosferę jeszcze bardziej, więc<br />

pod kocem i w skarpetach mogę się ugotować. No i ten<br />

nieszczęsny kubek, którego nie ma. To wcale nie oznacza,<br />

że jest on jakoś szczególnie wyjątkowy. Nie dostałam go<br />

od ukochanego czy nieżyjącej babci, ani nie przywiozłam<br />

z dalekich podróży. Przeciwnie, podróż była niedaleka.<br />

Wybraliśmy się z Niemężem do miasta i tam zaszliśmy<br />

do biedronki, by poczynić zapasy. Tam też, w jakimś koszu<br />

z przecenami, były kubki świąteczne. W choinki, mikołaje<br />

i hoł hoł hoł. Ponieważ było już po świętach, więc kubki<br />

jakby się zdewaluowały i staniały na miarę naszych<br />

kieszeni.<br />

– Bierzemy! – krzyknęłam uradowana<br />

i spojrzałam z nadzieją na Niemęża.<br />

– Nie mamy kubków? – zapytał, co było do<br />

przewidzenia, bo przecież mamy. Mamy masę<br />

przeróżnych kubków. Pytał, choć przecież wiedział,<br />

że w tej sprawie nie da się nic zrobić. Ale są pytania,<br />

które po prostu trzeba zadać. Same cisną się na usta<br />

i pozostawione tam mogą powodować ucisk<br />

i problemy w oddychaniu.<br />

– No takich jeszcze nie mamy – odrzekłam zgodnie<br />

z zasadami tej gry i uśmiechnęłam się do niego, starając<br />

się jak najbardziej przypominać dziewczynkę, która<br />

musi, po prostu musi mieć właśnie te kubki, bo jak nie,<br />

to położy się na podłodze i będzie walić rękami i nogami,<br />

płacząc w niebogłosy.<br />

– Jak nie mamy, to weźmy – westchnął<br />

zrezygnowany, ale w kącikach jego ust zadrgał uśmiech,<br />

a w szarych oczach zobaczyłam czułość. Tak naprawdę<br />

te kubki były duże i mieściło się w nich duuużo herbaty.<br />

Potrzebowałam ich.<br />

No i właśnie teraz pragnęłam zaparzyć sobie ten<br />

cudowny napar w jednym z nich. W drugim już była<br />

herbata, ale inna. English breakfast, czyli mieszanka<br />

gatunków assam i cejlon. Mogłam ją pić na zmianę<br />

z bergamotkowym earl greyem, nie zważając na to,<br />

czy jest to śniadanie czy może już obiad. W każdym razie<br />

było już dawno po kolacji. Wyjrzałam przez okno. Na wsi<br />

ciemność jest dwa razy ciemniejsza.<br />

Przekonałam się o tym, gdy wprowadziliśmy się<br />

do tego starego, pruskiego domu gdzieś na granicy<br />

Warmii i Mazur Zachodnich. Mało kto wie, że istnieje<br />

taka kraina jak Mazury Zachodnie. Wszyscy wiedzą, gdzie<br />

są Mazury i wielkie jeziora, a nikt nie wie, że jest jeszcze<br />

zachodnia ich część. Równie piękna i malownicza. Mało<br />

kto wie także, że Warmia jest takim malutkim cyplem<br />

wdzierającym się pomiędzy nie. I nikt naprawdę nie wie,<br />

gdzie to dokładnie jest. Nasz dom stoi na granicy.<br />

To znaczy tak nam się wydaje, bo trudno ocenić to<br />

z dokładnością do jednego metra. Ale mogę spokojnie<br />

mówić ludziom, że nasze jabłka są z Mazur i jednocześnie<br />

z Warmii. Jabłonie Schrödingera. Teraz jabłonie majaczyły<br />

w ciemności, wyglądając jak zawsze złowieszczo. Deszcz,<br />

który spływał po szybach, rozmywał ich obraz w moich<br />

oczach. Spojrzałam jeszcze na termometr zewnętrzny.<br />

Pięć stopni na plusie. Czyli wszystko w normie jak na<br />

koniec stycznia. Dziwię się ludziom, których wciąż jeszcze<br />

zaskakuje brak śniegu w Boże Narodzenie.<br />

– Ojej, znów nie będzie śniegu na święta – mówią<br />

zdumieni, a przecież to jest już norma. Śniegu nie ma od<br />

dobrych paru lat i raczej nie spodziewałabym się nagłego<br />

powrotu dawnego klimatu. Osobiście nie narzekam.<br />

Przeżyłam w swoim życiu kilka zim ze śniegiem. Z całym<br />

tym odśnieżaniem samochodu. Najpierw trzeba zrzucić<br />

to wszystko z pojazdu, a później jeszcze przebić się przez<br />

zaspę, którą się samemu stworzyło. Pal licho, jeśli to<br />

tylko nasza zaspa, gorzej gdy sąsiad kilka minut wcześniej<br />

zostawił swoją. Więc trzeba było wstać pół godziny<br />

wcześniej i wyjść, by odczynić to, co trzeba odczynić.<br />

Do tego cały ten zimny puch wciskający się pod ubranie<br />

i do butów.<br />

Od kiedy skończyłam wiek, gdy z entuzjazmem<br />

zjeżdżałam na sankach, śnieg nie był już taką radością.<br />

Wszystkie zimy spędziłam w mieście, ale na szczęście<br />

76<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Gdy stanął pod moim oknem z książką w ręku<br />

i winem, jeszcze tego nie wiedziałam.<br />

Wiedziałam natomiast, że zupełnie mnie<br />

zaskoczył. A byłam w dresie, z tłustymi włosami,<br />

bez makijażu i z łuszczącym się lakierem na<br />

paznokciach. Cud, że nie śmierdziałam. Wszystko<br />

za sprawą tego, że lubię wylegiwać się w wannie<br />

z solą i pianą, co też uczyniłam, zanim się pojawił<br />

niespodziewanie. Rozmawialiśmy od jakiegoś<br />

miesiąca zupełnie niezobowiązująco na fejsie,<br />

i nagle się zmaterializował. Postanowił odnaleźć<br />

mnie w mojej małej mieścinie, co było<br />

wystarczająco romantyczne, zważywszy, iż nie<br />

znał mojego adresu, a był jedynie posiadaczem<br />

zdjęć z mojego balkonu. Wybrał do tego wolny<br />

grudniowy dzień tuż po świętach. Normalnie<br />

kazałabym mu stać tam pod blokiem, zanim<br />

się nie ogarnę do warunków umożliwiających<br />

pokazanie się ludziom, ale oświadczył, że chce<br />

mu się siku. Nie mogłam trzymać go w tym stanie<br />

na deszczu. A że wcale nie oczekiwałam,<br />

że zostanie miłością mojego życia, zlitowałam<br />

się nad nim i wpuściłam do mieszkania, tak<br />

jak stałam. Może i to mało odpowiedzialne<br />

wpuszczać obcego faceta do domu, ale ja dobrze<br />

rozumiem, co znaczy chęć zrobienia siku.<br />

Nie nawykłam do znęcania się nad ludźmi.<br />

Tak więc wszedł i został. Zupełnie jak mój kot,<br />

którego też znalazłam zimą. Wtedy naprawdę<br />

padał śnieg i było potwornie zimno, ale to było<br />

czternaście lat temu. Zrobiłam mu herbatę.<br />

Niemężowi, kot pija wodę z kranu.<br />

Tak siedzieliśmy przy tej herbacie z cytryną<br />

i rozmawialiśmy. Godzinę, dwie, trzy. Świat<br />

naprawdę przestał istnieć. Faktycznie w takich<br />

chwilach wszystko dookoła blednie, a wzrok<br />

i słuch ogniskujesz na tej jednej osobie.<br />

Na jego szarych oczach, łysej głowie i lekkim<br />

uśmiechu. Słyszysz i rozumiesz każde słowo.<br />

Rena-<br />

I nie widzisz, że wcale nie jest tak wysoki jak<br />

wymarzony książę czy ma trochę za duży brzuch.<br />

Myślę, że ta sama siła zadziałała tak, że on nie zobaczył<br />

mojego dresu czy braku makijażu, o tłustych włosach nie<br />

wspomnę. Później dowiedziałam się, że za to doskonale<br />

zobaczył moje cycki, ale kulturalnie udawał, że nie widzi.<br />

Czyli wszystko w normie, ja oszalałam na punkcie jego<br />

oczu, głosu, intelektu i opowiadanych historii, a on<br />

na punkcie moich cycków. Tak mu zostało do tej pory,<br />

za co Bogu dziękuję, bo nie zauważa, gdy palnę jakąś<br />

głupotę. Nasz związek jest zakałą dzisiejszego feminizmu.<br />

To ja piorę, gotuję i sprzątam. Nie tam, że lubię sprzątać,<br />

ale po prostu zaroślibyśmy brudem. Sprzątać nie lubię,<br />

ale żyć w syfie też nie. Niemężowi zupełnie nie<br />

przeszkadza dziesięć kubków, pięć talerzy i skarpetki oraz<br />

kubek po jogurcie i ogryzek na jego biurku. Zdaje się<br />

tego w ogóle nie zauważać. On jest od wyższych celów,<br />

ja jestem od prania tych skarpet. Wiem, zgroza i olaboga.<br />

Do tego nigdy nie wiem, gdzie jest i kiedy wróci, bo może<br />

na moim osiedlu istniało sporo górek, z których można<br />

było radośnie zjeżdżać.Najpierw chodziłam z tatą,<br />

a później z dzieciakami z osiedla. Człowiek wracał<br />

zmarznięty i zadowolony. Teraz zadowolona jestem,<br />

gdy śniegu nie ma. Na wsi to dopiero byłaby radocha.<br />

Odśnieżać cały podjazd, by dostać się do drogi trzeciej,<br />

czyli żadnej kategorii odśnieżania. Dziękuję, pomoknę.<br />

Tym bardziej, że cała ta zabawa zapewne spadłaby<br />

na mnie.<br />

Żyję z facetem, którego nie ma. I nie jest to jakiś<br />

mój wyimaginowany przyjaciel. Jeszcze nie zwariowałam.<br />

Po prostu Niemąż nie ogarnia rzeczywistości. Nie, jego<br />

także nie dopadła choroba psychiczna ani inna niemoc,<br />

wręcz przeciwnie, jest nad wyraz inteligentny<br />

i żyje w niedostępnym zwykłym śmiertelnikom<br />

świecie swojego umysłu. Umysłu oraz obowiązków<br />

pozadomowych. W świecie wykładów i wystaw. Inteligent<br />

i artysta w jednym. Wyobraźcie sobie tę mieszankę.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

77


Stałam tak przed tym<br />

mokrym zimowym oknem bez<br />

kubka i gorącej herbaty, w<br />

piątkowy, styczniowy wieczór, aż<br />

zadźwięczał telefon...<br />

właśnie ratuje świat, lub przekazuje studentom prawdy<br />

tego świata, a oni słuchają go z otwartymi ustami.<br />

Bo właśnie tak potrafi mówić. Ma dar porywania tłumów,<br />

a do tego talent i ciepło, które sprawia, że ludzie chcą być<br />

blisko. Za to my, fizycznie, jesteśmy ciągle daleko.<br />

„Bo męska rzecz być daleko, a kobieca…”, ale ja też<br />

mam swoją pracę i swoje wyjazdy. I jedna rzecz w tym<br />

wszystkim jest niezmienna. Nasze łóżko, do którego<br />

wracamy, i w którym się spotykamy. W którym mówimy<br />

sobie dobranoc i w którym witamy się pocałunkiem.<br />

W którym budzimy się leniwie, ja zanurzając palce w jego<br />

włosach na klacie, a on gładząc moje piersi.<br />

Od kilku lat nic zupełnie się w tej kwestii nie zmienia.<br />

Dryfujemy tam sobie, oderwani od świata, a on pyta<br />

niezmiennie „Jak ci minął dzień?”.<br />

I słucha, co do niego mówię. Tych wszystkich opowieści,<br />

że byłam z kotem u weterynarza, a nasz biały pies upaćkał<br />

się w błocie, bo przecież taka zima, że tylko błoto.<br />

I że tęskniłam, mówię mu, a on bierze mnie<br />

w ramiona i kołysze. I wtedy przychodzi kot, kładzie<br />

się obok i mruczy nam swoje historie. Tylko nie ma<br />

komu wstać zrobić herbaty, więc pijemy tę zimną, którą<br />

postawiliśmy wieczorem na szafce nocnej i śmiejemy się.<br />

Bo przecież mamy siebie i nie trzeba odśnieżać<br />

samochodu.<br />

Stałam tak przed tym mokrym zimowym oknem bez<br />

kubka i gorącej herbaty, w piątkowy, styczniowy wieczór,<br />

aż zadźwięczał telefon.<br />

– No hej – uśmiechnęłam się do niego, choć nie<br />

mógł tego widzieć.<br />

– Wracam do domu, będę za godzinę – usłyszałam,<br />

że jest bardzo zmęczony.<br />

– A skąd? – zapytałam ciekawa, bo mógł być<br />

wszędzie.<br />

– Z Warszawy, załatwiałem wystawę, musiałem<br />

się spotkać z kilkoma ludźmi. – Kiedyś bym się zdziwiła,<br />

bo gdy wychodził rano, jechał na wykłady do Gdańska,<br />

a teraz wraca z Warszawy. Głodny, zmęczony<br />

i zestresowany. Przez kilkanaście godzin był<br />

w innym świecie, ale teraz wraca do naszego, tego<br />

pośrodku. „Jesteś moją axis mundi”, powtarza mi czasem<br />

i ja mu wierzę.<br />

– Jak się czujesz? – pyta mnie.<br />

– Dobrze, opowiem wszystko, zrobić ci herbaty?<br />

– też go pytam, choć wiem, że tak. Zawsze chce, a ja<br />

zawsze chcę mu ją zrobić. Będzie chciał też kąpiel.<br />

Zanurzyć się w ciepłej wodzie i oczyścić głowę.<br />

Zabierze mnie tam ze sobą i będziemy tak nurzać się<br />

w milczeniu i bliskości. Po prosu.<br />

– Poproszę, jeśli możesz, to zrób, dziękuję. –<br />

Zawsze grzeczny, zawsze ciepły.<br />

– Tylko jest jeden problem – przypomina mi<br />

się – gdzie jest jeden kubek, który kupiliśmy ostatnio<br />

w biedronce? – Męczy mnie ten temat, jakby od tego<br />

zależały losy świata.<br />

– Ach – wzdycha. – Potłukłem, spadł<br />

z biurka.<br />

– I nawet posprzątałeś dowody zbrodni? –<br />

zaczepiam.<br />

– Przecież kot albo pies mogły się zranić –<br />

odpowiada.<br />

Śmiejemy się.<br />

– Już niedługo będę – szepcze.<br />

– Czekam – odpowiadam.<br />

78<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


OGŁOSZENIE PŁATNE<br />

FACE DRAW<br />

A R T<br />

Profesjonalne portrety ze zdjęć<br />

na zamówienie<br />

Portrety indywidualne, rodzinne lub portrety<br />

ukochanych zwierząt.<br />

Rysowanie ołówkiem na wysokiej jakości<br />

papierze lub malowane na płótnie farbami<br />

akrylowymi lub olejnymi.<br />

Doskonała pamiątka lub prezent dla<br />

ukochanej osoby.<br />

Wiecej informacji na Facebook:<br />

Face Draw Art<br />

Kontakt: agnihapainting@gmail.com<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

79


POZA RZECZYWISTOŚCIĄ<br />

„W naturze teatru leży ulotność, a fotografia jest najczęściej<br />

wykorzystywana do rejestrowania rzeczywistości. Jaka powinna być<br />

fotografia teatralna, żeby przybliżyć nas do efemerycznej natury<br />

spektaklu? Nakładając na zastaną realność filtr własnej wrażliwości,<br />

świadomie ją przekształcając i tworząc własną narrację, a nie jedynie<br />

rejestrując rzeczywistość, jesteśmy w stanie uchwycić ulotną naturę<br />

teatru. Temu przyglądaliśmy się przez 10 tygodni trwania Master Class<br />

online, zgłębiając temat wolności twórczej i odkrywając wrażliwość<br />

uczestników warsztatów, ich sposób widzenia świata i obrazowania.<br />

Pandemia narzuca pewne ograniczenia, jednak samoograniczenie<br />

daje możliwość skupienia i rozwoju autonomicznej wypowiedzi oraz<br />

poszukiwania głębszych stanów emocjonalnych.<br />

Efekty tych poszukiwań możecie Państwo obejrzeć na wystawie,<br />

na którą serdecznie zapraszam.”<br />

Krzysztof Bieliński, kurator wystawy<br />

Piotr Kubic<br />

Andrzej Wencel<br />

M A S T E R C L A S S F O T O G R A F I A P L A K A T<br />

80<br />

Radosław Hebal<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Anna Tomczyńska<br />

Paweł Janicki<br />

Olga Cieślar


Renata Cygan, Krzysztof Bielinski, Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

WYSTAWA FOTOGRAFICZNA<br />

w Starej Galerii ZPAF, Warszawa, Pl. Zamkowy 8<br />

Renata Cygan, Katarzyna Brus -Sawczuk<br />

Marianna Kulesza<br />

Małgorzata Wakuluk<br />

Master Class Krzysztofa Bielińskiego, (mistrza fotografii teatralnej,<br />

gościa specjalnego ostatniego numeru Post Scriptum) doczekało<br />

się wystawy złożonej z dzieł uczestników wirtualnego kursu fotografii.<br />

24 wybrane osoby, 10 tygodni spotkań online, na których zgłębiano<br />

fotograficzne techniki, sztuczki i tajemnice pod okiem mistrza,<br />

zaowocowały tą wyjątkową ekspozycją, której wernisaż miał miejsce<br />

13 września, w Starej Galerii ZPAF-u. Iwona Bandzarewicz, Joanna<br />

Draszawka, Maciej Dziaczko, Olga Cieślar, Joanna Gałuszka, Greg Goodale,<br />

Grzegorz Gut, Radosław Hebal, Paweł Janicki, Tomasz Jeziorski, Jacek Kadaj,<br />

Kinga Klimczak, Sylwia Księżopolska, Piotr Kubic, Marianna Kulesza, Marcin<br />

Osman, Izabela Rogowska, Dawid Stube, Wojtek Szabelski, Agnieszka<br />

Świat, Anna Tomczyńska, Małgorzata Wakuluk, Andrzej Wencel, Barbara<br />

Woźniczka to autorzy zdjęć zaprezentowanych w Starej Galerii.<br />

Przedstawione prace są niezwykle intrygujące, zróżnicowane<br />

stylem i pełne niedomówień. Widać, że uczestnicy czerpali inspiracje nie<br />

tylko od samego Krzysztofa Bielińskiego, nie tylko od polskich fotografów<br />

takich jak Edward Hartwig, ale również od mistrzów malarstwa. Obrazy<br />

są niejednokrotnie przekształcone przy użyciu współczesnych technik.<br />

Ale techniki to sprawa drugorzędna. Najważniejsze jest indywidualne<br />

uchwycenie tematu i przefiltrowanie go przez własną wrażliwość artysty.<br />

Widać tu przekraczanie granic, jest gra na nieuświadomionych emocjach<br />

odbiorcy, tworzenie własnej, niepowtarzalnej artystycznej narracji<br />

i zaskakujące, nowe zasady budowania obrazu. Sukcesem każdego dzieła<br />

sztuki jest prawda i wierność sobie. Pomimo że uczestnicy warsztatów<br />

tworzyli swoje dzieła pod „jedną banderą”, to można zauważyć, że starają<br />

się mówić własnym głosem, co jest niewątpliwą zasługą prowadzącego,<br />

bo właśnie zerwanie z kanonem, wyjście poza strefę własnego komfortu<br />

było głównym celem Master Class. Serdecznie gratulujemy Krzysztofowi<br />

Bielińskiemu, studentom i organizatorom. Wystawę można oglądać<br />

do 11 października, kto nie był – niech przybędzie. Naprawdę warto. [PS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

81


W połowie czerwca Wydawnictwo<br />

Feniks ogłosiło nabór na recenzentów<br />

książki pod tytułem<br />

Życie spisane patyczkiem.<br />

Po zapoznaniu się z opisem książki,<br />

bardzo chciałam ją przeczytać.<br />

Z radością przyjęłam fakt,<br />

iż znalazłam się w gronie<br />

recenzentów.<br />

ŻYCIE<br />

SPISANE PATYCZKIEM<br />

Autobiografia Józefa Stanisława<br />

Fronta, który wskutek<br />

niefortunnego skoku do wody złamał<br />

kręgosłup. 16 lipca 1973, mając 19<br />

lat, pod wpływem chwili podjął złą<br />

decyzję. Choć przeczucie szeptało,<br />

aby tego nie robił, skoczył do jeziora.<br />

Dwóch chłopaków wyciągnęło go na<br />

brzeg, został przewieziony do szpitala<br />

powiatowego, gdzie lekarze<br />

i pielęgniarki dopuścili się ogromnych<br />

zaniedbań. Czytałam i nie wierzyłam,<br />

jak można tak traktować człowieka<br />

w takim poważnym stanie.<br />

Nikt nie wróżył mu długiego życia,<br />

sam podupadał psychicznie,<br />

przechodził załamania, próbował<br />

odebrać sobie życie. Jednak odnalazł<br />

w sobie siłę, żeby żyć. Spotkał<br />

na drodze wielu pomocnych,<br />

opiekuńczych i troskliwych ludzi.<br />

Zafascynowana osobą Józefa<br />

postanowiłam dotrzeć do ludzi, którzy<br />

otoczyli go opieką i zapragnęłam<br />

poznać go bliżej i dowiedzieć się,<br />

jak doszło do wydania książki.<br />

Dotarłam do dwóch pań: Martyny Ryś<br />

i Iwony Czarnynogi, prowadzących<br />

na Facebooku profil.<br />

„Poznałam go na przełomie<br />

stycznia/lutego 2006 roku podczas<br />

dwutygodniowej praktyki studenckiej<br />

w Domu Pomocy Społecznej Św. Anny<br />

w Tychach. Od chwili rozpoczęcia<br />

praktyki zostałam zapoznana<br />

z mieszkańcami tego Domu, między<br />

82<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

innymi z Józefem Frontem.<br />

Po wejściu do Sali Mieszkańca<br />

zostałam przedstawiona Józefowi,<br />

a on przyjął mnie mile, z uśmiechem,<br />

obserwując mnie swoimi intensywnie<br />

niebieskimi oczyma. Od razu<br />

wywiązała się rozmowa na różne<br />

tematy i od pierwszego kontaktu<br />

znajomość zaczęła się rozwijać<br />

w przyjaźń”. – wspomniała Iwona<br />

Czarnynoga.<br />

„Pewnego dnia, słuchając<br />

z zaciekawieniem jego opowieści<br />

o perypetiach zdrowotnych,<br />

pomyślałam, że jego życie byłoby<br />

dobrym materiałem na książkę<br />

o nietypowej niepełnosprawności.<br />

Nigdy nie spotkałam się<br />

z takim przypadkiem całkowitej<br />

Oto kącik Zaczytanej Ewelki,<br />

czyli naszej koleżanki redakcyjnej<br />

– Eweliny Kwiatkowskiej-<br />

Tabaczyńskiej. Ewelina dzieli<br />

się z nami swoimi fascynacjami<br />

literackimi, przedstawiając<br />

książki, które są według niej warte<br />

pokazania na łamach<br />

Post Scriptum i godne polecenia.<br />

Serdecznie zapraszamy.<br />

niepełnosprawności i nietypowym<br />

położeniem, a przy tym dużą<br />

aktywnością życiową<br />

i samodzielnością, przy mocno<br />

ograniczonych możliwościach.<br />

Byłam pod wielkim wrażeniem tego<br />

człowieka. Ku mojemu zaskoczeniu,<br />

po jakimś czasie otrzymałam od niego<br />

pierwszy, wystukany rozdział. Od tego<br />

momentu wspierałam go<br />

w dalszym pisaniu kolejnych<br />

rozdziałów, aż do zakończenia<br />

tworzenia. Z trudem powracał<br />

myślami do tego koszmarnego,<br />

początkowego okresu załamania<br />

powypadkowego. Wróciły złe<br />

wspomnienia: ból i ogromny żal do<br />

samego siebie za spowodowanie<br />

życiowego błędu. Z każdym kolejnym<br />

rozdziałem było coraz lepiej<br />

i z niecierpliwością czekałam<br />

na zakończenie”. – mówi Iwona.<br />

Józef dał się poznać jako wyjątkowy<br />

człowiek. Góral z Zawoi, którego<br />

silny i twardy charakter przeplatał<br />

się z pogodą ducha, cierpliwością<br />

i wrażliwością na piękno przyrody.<br />

Największą radość sprawiało mu<br />

przebywanie w górach, na łonie<br />

natury, a później w miejskim<br />

ogródku DPS-u. Józef był łącznikiem<br />

pokoleniowym. Łączył zwaśnioną<br />

rodzinę przy jednym ognisku, łączył<br />

także młodych ze starszymi. Swym<br />

doświadczeniem i pogodą ducha<br />

wzbudzał zaufanie, otwartość<br />

i szczerość, okazując wparcie<br />

drugiemu człowiekowi. Duchem<br />

był zawsze młody i pełen energii.<br />

Dostosowywał się do zmian<br />

społecznych i ciągle uczył się nowości.


Martyna Ryś: „Poznaliśmy się<br />

z Panem Józefem przez panią<br />

ze szkolnego wolontariatu<br />

w gimnazjum. Od zawsze lubiłam<br />

pomagać. Pewnego razu poszliśmy<br />

całą grupą do Domu Pomocy<br />

Społecznej Św. Anny w Tychach.<br />

Organizowaliśmy zabawy,<br />

odwiedzaliśmy osoby starsze<br />

w pokojach. Na sam koniec poszliśmy<br />

do Józefa. Za każdym razem<br />

wracałam do Józefa. Zaczęłam<br />

chodzić do niego nawet w czasie<br />

wolnym. Bardzo go polubiłam. Mimo<br />

swojej niepełnosprawności cieszył<br />

się życiem i zarażał uśmiechem.<br />

Słyszałam, że często odwiedzali<br />

go absolwenci szkoły, do której<br />

chodziłam. Poznałam wtedy Iwonę,<br />

która uczęszczała tam na praktyki<br />

studenckie.<br />

Dowiedziałam się, że Józef pisze<br />

książkę. Jak skończył, podarował<br />

mi ją w wersji papierowej.<br />

Przeczytałam. Z Iwoną spotkałam<br />

się poza DPS i stwierdziłyśmy<br />

razem, że zaproponujemy Józefowi,<br />

żeby ją wydać, aby wspomóc go<br />

finansowo. Pierwszą myślą była<br />

zrzutka. Szukałam wydawnictwa,<br />

które zgodziłoby się wydać te książkę.<br />

Było ciężko, ale się udało. Książką<br />

zainteresowało się Wydawnictwo<br />

Feniks. Niestety, nie zdążyłyśmy<br />

jej wydać przed śmiercią Józefa.<br />

Dzięki wspólnej pracy wielu osób<br />

możecie teraz czytać Życie spisane<br />

patyczkiem”.<br />

Anna Fiałkowska- Niewiadomska:<br />

„Niestety, nie znałam osobiście<br />

Józefa. Z propozycją wydawniczą<br />

zgłosiła się do nas Martyna Ryś.<br />

Wraz z mężem przeczytaliśmy zapiski<br />

pana Fronta i podjęliśmy decyzję<br />

o wydaniu. Wzbudziły one w nas<br />

wiele emocji i gdy dowiedzieliśmy<br />

się, że nikt wcześniej nie chciał ich<br />

wydać, stwierdziliśmy, że zrobimy<br />

to my. Chociaż pośmiertnie, ale<br />

spełnimy jego największe marzenie.<br />

Nie ingerowaliśmy zbytnio w tekst,<br />

zostawiając go w większości tak<br />

surowym, jakim był. Chcieliśmy,<br />

aby jego przesłanie dotarło do<br />

Czytelników tak, jak sam tego chciał”.<br />

...podupadał psychicznie,<br />

przechodził załamania,<br />

próbował<br />

odebrać sobie życie.<br />

Ania Siwa:<br />

„Martynę znałam jako<br />

początkującego blogera, dopiero<br />

zaczynała stawiać swoje pierwsze<br />

kroki w blogosferze. Od początku<br />

się zaprzyjaźniłyśmy, to taka moja<br />

mała siostrzyczka. Wspaniała<br />

osoba. Podczas którejś rozmowy<br />

wspominała o Józefie. W tym czasie<br />

dostałam propozycję współtworzenia<br />

Wydawnictwa Feniks. I tak od jednej<br />

rozmowy do drugiej, zachęciłam<br />

Martynę do przesłania propozycji<br />

wydawniczej.<br />

Wiedziałam, że nie jest to lektura<br />

łatwa, pożądana na rynku. A to ze<br />

względu na sposób wykonania bądź<br />

samą treść… Jednak nie mogliśmy<br />

przejść obok tej historii obojętnie.<br />

Razem z Anią przeczytałyśmy<br />

całą biografię. Łzy nam ciekły<br />

strumieniami, a i śmiechu było<br />

co niemiara.<br />

Stwierdziłyśmy, że musimy to wydać,<br />

bo lektura ma wartościowy przekaz.<br />

To taki intymny zapis czyjegoś<br />

trudnego życia. Nie poznałam<br />

jeszcze do tej pory drugiego takiego<br />

człowieka, może dlatego, że Józef był<br />

idealnie nieidealny. Ze swojej strony<br />

mogę tylko dodać, że mało kto ma<br />

odwagę powiedzieć, a co dopiero<br />

ubrać w słowa, że coś „spieprzył”<br />

w swoim życiu. On tak potrafił, za to<br />

należy mu się szacunek. I ze względu<br />

właśnie na szacunek i ogromny<br />

podziw, postanowiliśmy nie zmieniać<br />

jego historii, niech będzie taka jak On.<br />

Prosta, szczera i z błędami. Bo kim my<br />

jesteśmy, by poprawiać czyjeś życie?”<br />

Życie spisane patyczkiem,<br />

to książka z przesłaniem – to<br />

niezwykła opowieść o niezwykłym<br />

człowieku, który w obliczu śmierci<br />

stoczył heroiczną walkę o godny<br />

byt, wybrał życie, by swoją biografię<br />

spisać trzymanym w zębach<br />

drewnianym patyczkiem. Wystukał<br />

ją na klawiaturze komputera, leżąc<br />

na brzuchu. Autor pokazuje nam, że<br />

bez względu na to jak ciężko los nas<br />

doświadcza, nie należy się poddawać.<br />

„Na tej drodze spotkały mnie różne przeciwności lecz<br />

nawet niekompetentni lekarze, pielęgniarki, nieżyczliwi<br />

ludzie, nie mogli wygrać z moją siłą życia i dobrem<br />

jakiego doświadczyłem. Dostałem kolejną szansę by żyć.<br />

Musiałem nauczyć się wielu rzeczy na nowo. Była to droga<br />

powrotu do równowagi ducha po bardzo głębokim upadku.“<br />

Kochani, serdecznie polecam Wam<br />

przeczytanie tej wartościowej<br />

książki. Jest to przepiękne<br />

świadectwo niełatwego życia Józefa<br />

Stanisława Fronta.<br />

Z całego serca dziękuję Wszystkim<br />

za podzielenie się z nami opowieścią<br />

o tym niesamowicie wytrwałym<br />

mężczyźnie.<br />

Martyna Ryś – za rozmowy,<br />

wymieniane wiadomości, za czas<br />

i za dobre serduszko.<br />

Iwona Czarnynoga – dziękuję<br />

za przemiły kontakt.<br />

Ania Siwa – za całokształt, to co<br />

robisz i z jaką pasją, jest fascynujące<br />

i niezmiernie motywujące.<br />

Pani Ania Fijałkowskia-<br />

Niewiadomska – za otwartość<br />

i wyłowienie tej perełki.<br />

Dziękuję. [EKT]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

83


RZEKA<br />

płynie przeze mnie niewidzialna rzeka. codziennie bezskutecznie<br />

próbuję odnaleźć jej brzegi i spinające je mosty które by połączyły<br />

mnie ze sobą. jak to uczynić gdy co chwila odnajduję nowe<br />

dorzecza ? moja rzeka nie ma źródła ani ujścia. jest tylko<br />

rwącym strumieniem obaw i lęków których nie potrafię oswoić<br />

przejść ponad nimi. patrzę na swoje odbicie w lustrze<br />

i widzę zmęczonego życiem człowieka. w nocy<br />

budzę się z krzykiem. rozpaczliwie szukam łódki na której<br />

mógłbym przedostać się na brzeg którego nie ma .<br />

muszę więc odnaleźć drogę do ujścia<br />

lub do źródła.<br />

JULIA<br />

julia ma osiemdziesiąt siedem lat. ciągle pamięta<br />

potajemne schadzki z romeo i kradzione pocałunki<br />

na parkowej ławce. jej ukochany wyjechał<br />

tak daleko gdzie światy się kończą lśniącym karawanem. czasem<br />

czyta od niego listy ukryte pod marmurową płytą. niekiedy<br />

przychodzi do niej kobieta z dwójką dzieci mówiąc że to jej<br />

prawnuki. podsuwa kolorowe cukierki na lepszą pamięć. julia<br />

chowa je na dnie wazonu z zasuszonymi kwiatami<br />

które dostała od ukochanego. nie ma prawnuków ani problemów<br />

z pamięcią. ciągle jest młodą dziewczyną. przed oczyma<br />

ma wciąż roześmianą twarz swojego romeo który powróci<br />

TADEUSZ<br />

ZAWADOWSKI<br />

lśniącym karawanem.<br />

MOJE WIERSZE<br />

coraz częściej to ja jestem pisany swoimi wierszami. nie<br />

pytają mnie o zgodę. wydzierają mi komputer i bawią się<br />

słowami. czasem wysyłają się do moich znajomych<br />

podszywając pode mnie mnie. innym razem<br />

lądują w pocztach redakcyjnych by następnie przeglądać się<br />

w stronicach pism literackich. w nocy budzi mnie<br />

ich chichot gdy przychodzi im ochota<br />

po raz kolejny zadrwić ze mnie. kiedy indziej<br />

opowiadają mi do znudzenia swoje dzieciństwo i zapomniane<br />

miłości. moje wiersze piszą mnie<br />

swoimi oczyma. coraz częściej.<br />

84<br />

84<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Renata Cyg


ARCO Van IEPEREN<br />

GAME OVER<br />

mój czas w tej grze dobiega końca.<br />

nie dam już rady być częścią<br />

społeczeństwa w którym brak miejsca<br />

dla odłamów. mózg wciąż przegrzany<br />

niewygodnymi myślami. nie spełniam<br />

oczekiwań – twoich, moich, czyichkolwiek.<br />

mam emocjonalne zaparcie. jestem tak pełny<br />

słów, że zaraz pęknę. niedługo zasypię świat<br />

czarnymi wierszami; gorzkie, ciężkie,<br />

załadowane bagażem, którego nie mam<br />

siły dźwigać. myślałem, że umiem<br />

grać jak reszta, lecz znajduję się<br />

na straconej pozycji.<br />

wyloguję się.<br />

KATARZYNA BRUS-SAWCZUK<br />

Sygnał międzymiastowej<br />

nauczył go czekania<br />

co drugi piątek<br />

późnym wieczorem<br />

w jej strefie czasowej<br />

było dopiero południe<br />

los rozdzielił ich<br />

dla rozsądnego bytu<br />

nieznanej przyszłości<br />

braku dnia dzisiejszego<br />

wyrwane słowa wyobrażenia<br />

bez seksu z powtarzanym rytmicznie<br />

odgłosem podsłuchu<br />

dziś na końcu wirtualnego światłowodu<br />

pozostaje samotność<br />

można wszystko [ODLEGŁOŚCI]<br />

Po dziesięciu latach<br />

zanim odleciał<br />

do ciepłych krajów<br />

z zamiarem<br />

niezamorskiego ptaka<br />

powiedział<br />

ty nie masz nic do stracenia<br />

wrażliwość najwyżej boli<br />

mocniej<br />

nie traci się i nie znika<br />

do stracenia mam tylko<br />

czas<br />

całe mnóstwo<br />

nie zawraca nie zagina się<br />

jak obiecywali fizycy<br />

w przemnożeniu na morskie mile<br />

powoduje oddalenie<br />

świetlne lata<br />

nie wraca<br />

jak te ptaki [MIGRACJE]<br />

an<br />

Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

85


86 86<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


DARIUSZ<br />

KLIMCZAK<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

87 87


Cały urok leży w prostocie<br />

Dariusz Klimczak urodził się<br />

w 1967 r. w Sieradzu. Jest malarzem,<br />

dziennikarzem, poetą, muzykiem<br />

i fotografikiem. Ma na swoim koncie<br />

udział w wystawach zbiorowych oraz<br />

kilkanaście indywidualnych wystaw<br />

fotograficznych w kraju i za granicą.<br />

Ostatnie dziesięciolecie to praca nad<br />

surrealistycznymi fotomontażami na<br />

bazie własnych zdjęć.<br />

Artysta preferuje kwadratowe kadry<br />

oraz kontrasty czerni i bieli, choć nie<br />

stroni też od koloru.<br />

W swoich “fotomanipulacjach”<br />

poszukuje nastroju, anegdot<br />

i uniwersalnych symboli, które będą<br />

w stanie poruszyć oglądającego,<br />

zmusić go do refleksji lub uśmiechu.<br />

88<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Nie wierzę w natchnienie,<br />

ale w regularną pracę.<br />

Dziennikarz, malarz, aforysta, były perkusista<br />

w zespole rockowym, kompozytor. Jak do tego<br />

doszło, że poświęcił się Pan fotografii?<br />

Fotografuję od ponad 30 lat. Zaczynałem oczywiście<br />

analogowo, zenitem z jednym obiektywem.<br />

W liceum plastycznym eksperymentowaliśmy<br />

w ciemni z nakładaniem na siebie kilku klatek<br />

filmowych, a nawet z tworzeniem fotomontaży.<br />

Brakowało im jednak precyzji, jaką można osiągnąć<br />

dzięki komputerom. Kiedy dostrzegłem możliwości<br />

Photoshopa, dość szybko przestawiłem się na zdjęcia<br />

cyfrowe i ich obróbkę. Zaczęło się od zabawy –<br />

wkleiłem koledze głowę psa. Wyglądało to na tyle<br />

realistycznie, że postanowiłem iść tym tropem<br />

i kreować własne światy na podstawie powycinanych<br />

ze zdjęć obiektów. Od samego początku zależało mi<br />

na stworzeniu wiarygodnej iluzji.<br />

W świecie internetu, komputerów i masowego<br />

dostępu do darmowych zdjęć stockowych,<br />

właściwie każdy mógłby sobie tworzyć<br />

fotomontaże, używając Photoshopa lub<br />

innych programów. Pan uczynił z fotografii/<br />

fotomanipulacji sposób na życie. Na czym polega<br />

Pana sukces?<br />

Myślę, że na konsekwencji i systematyczności.<br />

I na tym, że z tego żyję. Rzadko robię prace na<br />

zamówienie, nie fotografuję ślubów ani komunii.<br />

Kilkanaście lat temu postawiłem sobie za cel<br />

stworzenie jednej kompozycji dziennie, choćby<br />

się waliło i paliło. Nie wierzę w natchnienie, ale<br />

w regularną pracę. Z czasem – w miarę nabierania<br />

wprawy w obsłudze Photoshopa, mojego głównego<br />

narzędzia – tych kompozycji powstawało dziennie<br />

nawet kilka. Wychodzę z założenia, że skoro ma to<br />

być fotografia autorska, wszystkie elementy muszą<br />

być sfotografowane przez mnie. Nie korzystam<br />

z żadnych darmowych zdjęć.<br />

Otwarta przestrzeń, wolność, harmonia, czystość,<br />

przejrzystość obrazu, magia, contrast w tonacji<br />

i kompozycji – tym charakteryzują się Pana prace.<br />

Jak określiłby Pan styl swojej twórczości?<br />

Nazwałbym go chyba neosurrealizmem. Bazuję na<br />

klasyce, co widać choćby w kompozycji wielu moich<br />

89<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


prac. Nie lubię chaosu, przeładowania pracy zbyt<br />

wieloma elementami. Rzeczywiście dążę do harmonii,<br />

staram się, by moje opowieści były klarowne<br />

i czytelne. I proste, bo cały urok leży w prostocie.<br />

Nawiązuję do surrealizmu, znam dokonania większości<br />

z jego twórców, ale żadnym z nich się nie inspiruję.<br />

Proszę nam opowiedzieć jak powstają Pana dzieła.<br />

Interesuje mnie proces.<br />

Najczęściej zaczynam od pejzażu. Szukam w nim<br />

jakiegoś punktu zaczepienia – rytmu, ciekawej<br />

faktury, niezwykłości. Następnie wklejam chmury,<br />

które fotografuję wręcz obsesyjnie. Staram się,<br />

by dopełniały wizualnie to, co się dzieje na ziemi.<br />

Lubię powtarzalność rytmów. Kolejnym etapem jest<br />

poszukiwanie głównego elementu (człowieka,<br />

„Na bazie symboli i obrazowych archetypów staram się<br />

kreować własne światy,<br />

opowiadać historie, dawać widzowi początek bajki,<br />

której rozwinięcie dopowie sobie sam.<br />

Jeśli uda mi się kogoś zmusić do refleksji lub uśmiechu<br />

uznaję, że osiągnąłem swój artystyczny cel”.<br />

zwierzęcia, rośliny), wokół którego zbudowana<br />

będzie anegdota. Szukam prostych symboli,<br />

zrozumiałych dla każdego. Zależy mi na tym, by nie<br />

były to przypadkowo wklejone elementy, ale takie,<br />

które ze sobą korespondują, tworzą napięcie lub<br />

się wzajemnie uzupełniają.<br />

Co to jest fotografia kolekcjonerska?<br />

Fotografia to twórczość powtarzalna. Z oryginalnego,<br />

cyfrowego pliku można zrobić setki, a nawet tysiące<br />

wydruków, tak jak kiedyś z jednej kliszy można było<br />

wykonać wiele odbitek. To wpływa na cenę (im<br />

więcej, tym taniej). By taki powielony obraz miał<br />

wartość dla odbiorcy, dobrze, żeby tych kopii było jak<br />

najmniej. Zdarzyło mi się kilka razy, że sprzedałem<br />

unikatowy, pojedynczy egzemplarz danej pracy.<br />

Kolekcjoner ma wtedy przeświadczenie, że jest<br />

90<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

posiadaczem jedynej kopii. Najczęściej jednak oferuję<br />

serie 30 sygnowanych egzemplarzy.<br />

Dlaczego kwadrat?<br />

Z dwóch powodów. Pierwszy, to sentyment do<br />

formatu 6x6cm, jaki oferowało wiele analogowych<br />

aparatów z mojej młodości (m.in. Start, Pentacon Six,<br />

Rolleiflex). Taki format łatwiej zakomponować. Drugi<br />

jest taki, że kwadrat ma w sobie spokój, harmonię,<br />

której – jak wspomniałem wcześniej – szukam<br />

w twórczości. No i kwestia wyróżnienia się, gdyż<br />

większość aparatów ma klatki prostokątne.<br />

Jest Pan twórcą nowych, surrealistycznych<br />

światów, skąd czerpie Pan inspiracje?<br />

Najczęściej z natury. Wiele podróżuję, wciąż szukam<br />

nowych motywów do swoich prac, a przyroda jest


tak różnorodna i bogata, że jestem pewien tego,<br />

że inspiracji mi nie zabraknie. Mam kilka swoich<br />

ulubionych miejsc w Polsce, które za każdym razem<br />

wyglądają inaczej i wciąż mnie zaskakują. Pierwszym<br />

z nich są wydmy w Czołpinie k. Łeby. Byłem tam<br />

już kilkadziesiąt razy, o różnych porach dnia i roku,<br />

za każdym razem znajdując pomysły do nowych<br />

kompozycji. Drugie z tych miejsc, to okolice zalewu<br />

Jeziorsko na Warcie. Wyjątkowy krajobraz, czasem<br />

wręcz nierealny. Posłużył mi za pożywkę dla wielu<br />

prac.<br />

Pana twórczość jest porównywana do malarstwa<br />

Salvadora Dali, czy ma Pan lubionego artystę?<br />

Tak, spotkałem się z takimi opiniami, choć bliżej<br />

mi zdecydowanie do René Magritte’a. Przez<br />

wiele lat byłem malarzem, wykorzystuję teraz<br />

te doświadczenia w pracy przed komputerem.<br />

Bardzo lubię malarstwo Jacka Malczewskiego, jego<br />

wykorzystanie czerwieni w cieniach jest wyjątkowe.<br />

Uwielbiam Beksińskiego, z którym też niektórzy<br />

porównują moje mroczniejsze prace, co jest dla<br />

mnie wielkim komplementem. Oczywiście lubię<br />

impresjonistów, ale też Francisa Bacona. Lista jest<br />

bardzo długa, nie sposób wymienić wszystkich.<br />

Przeczytałam gdzieś, że Pana prywatną ambicją<br />

jest stworzenie wizualnego esperanto. Proszę<br />

rozwinąć tę myśl.<br />

Mówi się, że jeden obraz potrafi zastąpić tysiąc słów.<br />

Tym sposobem, używając prostych obrazowych<br />

symboli, typu drzewo czy drzwi, można dotrzeć<br />

do bardzo różnorodnych odbiorców, nie znając<br />

nawet ich języka. Esperanto miało być w założeniu<br />

językiem uniwersalnym, jak kiedyś łacina. Pozwalało<br />

się porozumieć ludziom z każdego zakątka globu.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

91


Dążę do HARMONII,<br />

staram się, by moje opowieści<br />

były klarowne i czytelne.<br />

92<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


kwadrat ma w sobie spokój<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

93


“Najczęściej spotykanym błędem, jaki<br />

zauważam u ludzi tworzących montaże,<br />

jest – jak ja to nazywam - Kraina<br />

Dwóch Słońc. Co ciekawe, zdarza się<br />

nawet najlepszym. Polega on na tym,<br />

że obiekt wstawiony na tło oświetlony<br />

jest z innej strony niż ono. Taki zabieg<br />

od razu dyskwalifikuje pracę w moich<br />

oczach. Wynika to prawdopodobnie<br />

z pośpiechu i zaaferowania samą<br />

wizją. Autor, zachwycony tym, co mu<br />

w duszy gra, zapomina w ferworze<br />

tworzenia o podstawowych prawach<br />

fizyki. Zdarzały mi się podobne wpadki,<br />

dlatego jestem na nie wyczulony.<br />

Owszem, surrealizm rządzi się swoimi<br />

prawami, zaburza proporcje, nagina<br />

grawitację, ale w moim przekonaniu<br />

nawet latające hipopotamy powinny<br />

być oświetlone z tej samej strony, co<br />

pejzaż, nad którym się unoszą. Od<br />

początku przygody z komponowaniem<br />

obrazków moim celem było stworzenie<br />

iluzji rzeczywistości. Tak wiarygodnej,<br />

by oglądający nabrał wątpliwości, czy<br />

ogląda fotomontaż.”<br />

94<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Moje prace wiszą na ścianach w domach niemal<br />

na każdym kontynencie, więc chyba muszą być<br />

zrozumiałe i przemawiać nawet do egzotycznych<br />

odbiorców.<br />

Pana fotografie, czy raczej obrazy, wymagają<br />

niezwykłej cierpliwości, realistycznej precyzji,<br />

dbałości o detal. Jak długo powstaje jeden obraz?<br />

Wielką uwagę przykładam do tego, by poszczególne<br />

elementy były wycięte jak najprecyzyjniej. Oglądam<br />

je w dużym powiększeniu, sprawdzam każdy<br />

fragment krawędzi, żeby nie zdemaskować iluzji.<br />

Po latach pracy nabrałem biegłości, a nawet pewnej<br />

rutyny, dzięki czemu udaje mi się skończyć pracę<br />

w ciągu jednego dnia. Jednak, jeśli elementów<br />

składowych jest więcej, wymaga to dłuższego czasu.<br />

Mój rekord to 7 dni, ale musiałem wtedy poukładać<br />

w kadrze kilkaset postaci.<br />

A teraz pytanie techniczne: Jakiego aparatu<br />

i obiektywów Pan używa?<br />

Od lat jestem wierny Canonowi. Posiadałem już<br />

kilka modeli, obecnie pracuję na Canonie 5D Mark<br />

3. To pełna klatka, oferuje świetną plastykę i jakość.<br />

Do moich potrzeb w zupełności wystarczy. Nie<br />

jestem „sprzętowcem”, korzystam tylko z dwóch<br />

obiektywów: portretowej 50-tki ze światłem 1.4<br />

i zwykłego canonowskiego kit-a 24-105mm,<br />

którym fotografuję pejzaże.<br />

Artystyczne plany na przyszłość?<br />

Przez ostatnie kilkanaście lat nie oszczędzałem<br />

się, pracowałem świątek-piątek, więc teraz<br />

postanowiłem nieco zwolnić. Skoncentrowałem<br />

się na promocji i sprzedaży tego, co już mam<br />

w magazynie. Chciałbym w najbliższym czasie wydać<br />

dwa kompleksowe albumy fotograficzne (jeden<br />

czarno-biały, drugi kolorowy), podsumowujące mój<br />

dotychczasowy dorobek.<br />

Pięknie dziękuję za rozmowę i czekam na albumy.<br />

[RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

95


POEZJA<br />

Polecane<br />

Grażyna Orlińska<br />

– poetka, autorka tekstów piosenek,<br />

scenarzystka, jurorka festiwali<br />

muzycznych, członek ZAKR i ZAiKS.<br />

Muzykę do jej tekstów tworzyli m.in.:<br />

Ryszard Poznakowski, Włodzimierz<br />

Nahorny, Mirosław Czyżykiewicz, Marcin<br />

Nierubiec, a piosenki z jej tekstami<br />

ma w swoim repertuarze wielu czołowych<br />

wykonawców polskiej estrady (m.in.<br />

Zbigniew Wodecki, Andrzej Zaucha, Maryla<br />

Rodowicz, Halina Frąckowiak, Andrzej<br />

Dąbrowski, Bohdan Łazuka).<br />

Spod jej pióra wyszło wiele popularnych<br />

przebojów (m.in.: Chałupy welcome to,<br />

Baw się lalkami, Dla mnie ty, czy Nie<br />

bój się żyć).<br />

W swoim dorobku ma 9 płyt autorskich<br />

(i wiele współautorskich), 5 tomików<br />

poezji (Kształt nieistnienia, Życie do<br />

dna, Herbaciany zapach róż, Lubczyk<br />

sopocki i Naga) oraz 3 dramy muzyczne.<br />

W tym roku świętuje 35-lecie pracy<br />

twórczej.<br />

96<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


* * *<br />

przekolebał się dzień<br />

bez obiecanego zmartwychwstania<br />

kap kap -<br />

zapłakał kieliszek zdrowaśkami<br />

(anieli słyszeli<br />

lecz nie przylecieli)<br />

draśnięty naskórek<br />

rozlazł się purpurową pajęczynką<br />

odejdź spod drzwi<br />

nosorożec<br />

już tu nie mieszka<br />

* * *<br />

ostatni raz<br />

zgaszę światło<br />

wcisnę pod głowę<br />

kamień poduszki<br />

pomodlę się<br />

do strzępu księżyca<br />

dopijając miętowy czas<br />

musnę cię kołysanką<br />

ostatni raz<br />

wtedy się obudzisz<br />

* * *<br />

wilkołaczę<br />

za twoimi plecami<br />

każdej pełni<br />

wgryzam się<br />

we własne nadgarstki<br />

by nie ranić twego snu<br />

nie słyszysz<br />

gdy wyję ci<br />

kołysanki<br />

POEZJA<br />

* * *<br />

któreś z nas<br />

jest tylko zmyśleniem<br />

cieniem<br />

rzuconym nie wiadomo czemu<br />

a może<br />

wymyśliłeś mnie<br />

tylko po to<br />

żeby kształt nadać<br />

* * *<br />

u kresu bezkresu<br />

czekaj<br />

dopłynę<br />

do końca ślepa<br />

rozpoznam cię<br />

po milczeniu<br />

którego płacz mój<br />

nie zranił<br />

otrząsnę się z życia<br />

i trawę<br />

* * *<br />

dziś będę silna<br />

i opowiem ci swoją niemoc<br />

położę głowę<br />

na twoim dalekim ramieniu<br />

(nie bój się<br />

ledwie je musnę<br />

kamienną gorączką)<br />

a potem<br />

jeśli starczy ci odwagi<br />

uratujesz mnie<br />

przed sobą<br />

* * *<br />

nie rymuję się ze światem<br />

białym wierszem bywam<br />

czasem<br />

w którym rym za rymem<br />

gubię<br />

labirynty niedomówień<br />

garby znaków zapytania<br />

za pointę<br />

martwe zdania<br />

co wczorajszy rozum<br />

tracą<br />

nim narodzą się<br />

już płaczą<br />

w krajobrazie<br />

z bratem-katem<br />

nie rymuję się ze światem<br />

* * *<br />

nie myślcie o mnie za wiele<br />

zawodzę<br />

spóźniam się<br />

zapominam<br />

lub nie chcę pamiętać<br />

zaczynam nie kończąc<br />

kończę na początku<br />

bez związku z wami<br />

ze sobą bez związku<br />

zza horyzontu zdarzeń<br />

nie rzucam cienia<br />

nie myślcie o mnie za wiele<br />

bo może<br />

mnie już nie ma<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

97


RELACJA<br />

Reportaż<br />

z obchodów pierwszej rocznicy<br />

działalności <strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Książnica Beskidzka, Bielsko-Biała<br />

Osiem numerów pisma,<br />

trzy języki, kilkudziesięciu artystów,<br />

kilkaset stron materiału<br />

Po roku działalności<br />

wyszliśmy z wieku niemowlęcego<br />

i dumnie wkroczyliśmy w wiek<br />

dziecięcy. Co się zdarzyło w ciągu<br />

tego roku? Pięć numerów Post<br />

Scriptum w języku polskim, dwa po<br />

angielsku i jeden w języku rosyjskim.<br />

Dziesiątki artystów z kraju<br />

i ze świata, setki stron materiału.<br />

Pisały o nas gazety, mówiono o nas<br />

w radiu.<br />

Ten rok działalności, to też<br />

ludzie tworzący pismo. Ludzie z pasją,<br />

zaangażowaniem, poświęcający swój<br />

czas całkowicie za darmo, tylko po to,<br />

żeby promować Sztukę.<br />

Poza aktualnym składem<br />

redakcji warto wspomnieć przy<br />

tej okazji: Agnieszkę Biardzką –<br />

założycielkę pisma, Iwonę Niezgodę<br />

oraz tłumaczy: Annę Król i Magdalenę<br />

Lesiak. Wspomnieć i podziękować za<br />

wszystko, co zrobiliście dla pisma i dla<br />

promocji Kultury. Dziękujemy!<br />

Dzięki przemiłym<br />

pracownikom Książnicy Beskidzkiej,<br />

98<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

którzy otworzyli dla nas drzwi<br />

biblioteki, udało się tę naszą rocznicę<br />

świętować w odpowiedniej oprawie.<br />

Dziękujemy przede wszystkim<br />

pani Katarzynie Ruchale (to kobietaanioł:<br />

piękna, cierpliwa, inteligentna,<br />

rzeczowa, wrażliwa) i panu<br />

dyrektorowi Książnicy Beskidzkiej,<br />

Bogdanowi Kocurkowi.<br />

Dziękujemy też wszystkim<br />

Czytelnikom, którzy pomimo<br />

pandemii odważyli się przyjść, żeby<br />

świętować z nami oraz tym wszystkim<br />

(a było ich prawie dwa tysiące), którzy<br />

oglądali nas on-line.<br />

Mieliśmy przygotowany<br />

drobny poczęstunek, ale niestety<br />

pandemiczne obostrzenia nie<br />

pozwoliły wyciągnąć tego wszystkiego<br />

z torby. Ciasteczka i czekoladki<br />

spożyliśmy sami, ale za rok, mamy<br />

nadzieję, będzie już normalnie, bez<br />

wirusa, za to z ciasteczkami i kawą.<br />

Już teraz wszystkich zapraszamy, choć<br />

nie wiemy jeszcze gdzie.<br />

Dziękujemy naszej Redaktor<br />

Naczelnej – Renacie Cygan. To na jej<br />

barkach przede wszystkim spoczywa<br />

ciężar prowadzenia pisma. To dzięki<br />

jej: talentowi, zaangażowaniu,<br />

pasji i nieprzespanych nocach<br />

możemy pochwalić się tym, co<br />

mamy: wybitnymi artystami, którzy<br />

opowiadali dla Was o swojej Sztuce,<br />

prozą, poezją, fotografią, malarstwem<br />

i wieloma innymi dziedzinami Sztuki.<br />

A wszystko to w pięknej oprawie<br />

graficznej.<br />

Dziękujemy darczyńcom<br />

i sponsorom. Każdemu, kto wpłacił,<br />

choćby 50 zł, żebyśmy mieli z czego<br />

pokrywać bieżące rachunki.<br />

A jak to wyglądało możecie<br />

Państwo obejrzeć na fotografiach<br />

obok, dzięki uprzejmości pana<br />

Andrzeja Omylińskiego z Gwiazdki<br />

Cieszyńskiej.<br />

Dziękujemy za to, że nas<br />

czytacie, wspieracie i jesteście z nami.<br />

To dla Was robimy ten magazyn. [PS]


Autor zdjęć: Andrzej Omyliński (Gwiazdka Cieszyńska)<br />

Robert Knapik i Ewelina Kwiatkowska-Tabaczyńska<br />

Do zobaczenia za rok! [PS]<br />

Renata Cygan<br />

J. Prusiński R. Knapik, E. Kwiatkowska-Tabaczyńska, J. Nordyńska, K. Brus-Sawczuk, R.Cygan<br />

Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

Dyrektor Książnicy Beskidzkiej; Bogdan Kocurek,<br />

Joanna Nordyńska, Renata Cygan<br />

Joanna Nordyńska<br />

Jarosław Prusiński<br />

K.Brus-Sawczuk, R.Cygan, E. Kwiatkowska-Tabaczyńska,<br />

R.Knapik, J. Prusiński<br />

Robert Knapik<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

99


liść na dłoni<br />

kołysankę nucę dla siebie samej<br />

znam kształt rzeczy wagę serca i kamienia<br />

nie zamykam dnia nie zamykam pór roku<br />

słucham czasu spacerując mleczną drogą<br />

jesień pachnie jabłkami i cynamonem<br />

główną ulicą wędrują samotni ludzie<br />

to tutaj ziszczają się tęsknoty w noc dojrzałą<br />

wszechwiedzącą mądrą rodzącą jesień<br />

ptaki kładą na wadze małe piórko odlatują<br />

wrócą gdy będę rzeczywista niepłosząca myśli<br />

noc się ulatnia jak zapach kwiatów<br />

jeszcze tylko gwiazdy pasą się na trawie<br />

gdzieś tam ognisko pachnie na polanie<br />

zapach chleba i wosku w kandelabrach<br />

na dłoni mały liść kolorowy dar jesieni<br />

ciebie nie ma<br />

a moje włosy wierszem się stają<br />

Ela Adamiec<br />

100<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


zdjęcia: Renata Cygan<br />

RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

101


Biegnij koniku przed siebie,<br />

uciekajmy...<br />

Tętent końskich kopyt. „Biegnij koniku przed siebie,<br />

uciekajmy z Montrealu”. Psychodeliczne, powtarzane<br />

przez aktorów zdania, a przy tym urzekająca sceneria<br />

RELACJA<br />

skansenu archeologicznego – Grodzisko w Sopocie<br />

nieoczekiwanie wpisujące się w tajemniczą aurę<br />

z dramatu kanadyjskiego pisarza Daniela Damisa<br />

Kamień i popioły w reżyserii Justyny Bartoszewicz.<br />

Historia wydawałoby się, jak wiele innych, nieco<br />

być może powikłana i pełna zakrętów, ale również<br />

emocjonalnych blizn, z którymi mierzą się porozrzucani<br />

po terenie skansenu artyści. Clermont, w tej roli Marek<br />

Tynda, próbuje pozbierać się po śmierci ukochanej żony<br />

Eleonory. W tym celu wyjeżdża z miasta razem z córką<br />

Pascale (Agata Wożnicka) w gruncie rzeczy po to,<br />

aby odzyskać siebie na nowo, postarać się o inne<br />

spojrzenie na gorzkie doświadczenia. Gdzieś w tle<br />

rzucają się w oczy nieustannie układane kamienie.<br />

Clermont siedzi i buduje, być może wyimaginowane<br />

schronienie, które pomoże mu odzyskać siły. Wymowa<br />

tego działania, ale też nagłe zawalenie się leciwej<br />

wieżyczki, ma zapewne znaczenie symboliczne.<br />

Clermont jest kamieniarzem, jego zadaniem jest<br />

budowanie, stwarzanie czegoś stałego. Niestety,<br />

przeciwieństwo stanowi jego życie, któremu towarzyszy<br />

bezustanny rozpad i zwątpienie. Uciekajmy koniku,<br />

uciekajmy, ale od siebie nie da się uciec. Całe<br />

rozczarowanie życiem, zwątpienie w sens jakichkolwiek<br />

poczynań podkreślone jest jeszcze przez zapach<br />

palonego drewna, dym unoszący się znad ogniska<br />

w sopockim grodzisku.<br />

O tej pustce opowiada między innymi<br />

Pascale. O nieistniejących relacjach z ojcem, trudzie<br />

komunikacji, czy kłopotliwych doświadczeniach<br />

z własną seksualnością. Można nawet podejrzewać,<br />

że niezwykle trudne kontakty z ojcem rzutują na obraz<br />

partnerów Pascale. Spustoszenie w życiu dziewczyny,<br />

to też rezultat braku matczynej opieki. Pascale<br />

przygotowuje się do egzaminów, potrzebuje wsparcia<br />

w trudnym okresie dorastania, musi się zakotwiczyć,<br />

poszukać swojej przestrzeni do egzystencji. To<br />

ona, jako pierwsza, rytmicznie zaczyna powtarzać:<br />

„Biegnij koniku przed siebie, uciekajmy z Montrealu”.<br />

Te słowa zostaną ze mną już do końca trwania<br />

102<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


– o edycji kanadyjskiej<br />

Literackiego Sopotu<br />

festiwalu. Jakby ucieczka miała coś zmienić, nadać inny<br />

porządek wydarzeniom, pozwolić na dystans wobec tego,<br />

co rani i upokarza.<br />

Jest jednak inny biegun tej historii – Shirley<br />

(Dorota Androsz), bibliotekarka i przywódczyni<br />

lokalnego gangu. To ona, można powiedzieć, tnie na<br />

kawałki ustalony rytm dnia, wywraca do góry nogami<br />

rutynę i powtarzalność. Clermont traci dla niej głowę,<br />

niepohamowane żądze dają początek tragedii. Między<br />

Shirley a Clermontem rodzi się uczucie, na którego<br />

drodze staje jednak Jajco (Michał Jaros), obsesyjnie<br />

przywiązany do Shirley członek gangu. W czasie wieczoru<br />

kawalerskiego dochodzi do pożaru wskutek czego<br />

w płomieniach ginie cały dobytek Clermonta i jego córki<br />

Pascale. Górę biorą emocje, do głosu dochodzą pretensje<br />

i wzajemne roszczenia. Wcześniejszy szał i euforia<br />

zamieniają się w żal i lament. Nie ma tak naprawdę<br />

do czego wracać.<br />

Biegnij koniku przed siebie, uciekajmy<br />

z Montrealu. Uciekamy z arterii wielkich miast, galerii<br />

handlowych, dworców. Chowamy się do swoich ciasnych<br />

mieszkań, fortec, pustych domów, a to wszystko<br />

w obawie przed szalejącą wkoło pandemią. Przed czym<br />

jednak tak właściwie uciekamy? Być może przed sobą,<br />

bo nie chcemy zanadto wnikać, analizować, dzielić<br />

włosa na czworo. Ironia losu sprawia, że uciekając przed<br />

zagrożeniem potykamy się o nas samych, odziedziczone<br />

lęki, frustracje, nieprzetrawione traumy. Dlaczego o tym<br />

piszę? Mam dobitne wrażenie, że tegoroczna edycja<br />

Literackiego Sopotu, pokiereszowana nieco przez reżim<br />

sanitarny, pokazuje jedną fundamentalną rzecz: tęsknotę<br />

za zwyczajnością, niczym nieograniczonymi kontaktami<br />

międzyludzkimi czy potrzebę wspólnoty, dzielenia się<br />

własną historią. Zachowanie dystansu społecznego,<br />

opaski dla osób wypełniających oświadczenia o stanie<br />

zdrowia, maseczki, dezynfekcja rąk, nie grupowanie<br />

się przy wejściach na spotkania, no i oczywiście,<br />

wcześniejsze na nie zapisy, miały pomóc i zapewnić<br />

poczucie bezpieczeństwa. W istocie przyczyniło się do<br />

swego rodzaju zmęczenia spowodowanego nieustannym<br />

zachowaniem kontroli, aby czasem nie wypaść z roli<br />

i być może na chwilę zapomnieć się w rzeczywistości<br />

pełnej zakazów i nakazów. No i z tego względu wielkie<br />

słowa uznania dla organizatorów, że pomimo tylu<br />

obaw udało się chociaż na chwilę przypomnieć aurę<br />

festiwalowych wrażeń z zeszłych lat, a doprawdy nie<br />

było to łatwe.<br />

W ramach festiwalowych spotkań nie zabrakło<br />

intrygujących tematów, ciekawych gości, czy też po<br />

prostu zwyczajnej satysfakcji z uczestnictwa w świecie<br />

kultury. Jeśli edycja kanadyjska, no to oczywiście nie<br />

może obyć się bez gości z Kanady. W spotkaniach<br />

z czytelnikami udział wzięli między innymi: Patrick De<br />

Witt, Michael Crummey czy Medelaine Thien. Sporo<br />

uwagi poświęcono wpływowi działalności człowieka<br />

na dewastację przyrody, świata, w którym żyjemy.<br />

Z tego też względu zainteresował mnie<br />

cykl spotkań zatytułowany „Antropocen”. W jego<br />

ramach odbyło się kilka rzeczywiście cennych<br />

rozmów. Stanisław Łubieński opowiadał o swojej<br />

jeszcze premierowej publikacji Książce o śmieciach.<br />

Podjął w niej niełatwy temat rozpoznania tego,<br />

co leży na sercu zatroskanym o los środowiska.<br />

Wyjaśnił na czym polega efekt zbitej szyby. Otóż,<br />

jeśli jedna osoba wyrzuci śmieci, dajmy na to<br />

w lesie czy poboczu drogi, druga, trzecia zrobi to<br />

samo z większym prawdopodobieństwem i zapewne<br />

z mniejszymi wyrzutami sumienia. W dużym<br />

uproszczeniu, jeden śmieć przyciąga drugi, trzeci<br />

i kolejny. W tym względzie niezwykle ważne jest,<br />

aby nie dopuszczać do zaniedbań na masową skalę,<br />

które już mają miejsce. Na pozór urocza łączka, we<br />

wnętrzu niekończące się warstwy śmieci, szkło, odzież,<br />

bielizna, plastiki. Irytacja, gniew nawet frustracja<br />

towarzyszy tym, którzy działają na rzecz ekologii<br />

czy ochrony środowiska. Nerwica ekologiczna to,<br />

można rzec, przypadłość ludzi odpowiedzialnych i<br />

świadomych niebezpieczeństwa. Część społeczeństwa<br />

segreguje śmieci, lepiej lub gorzej sobie z tym<br />

radzi, a reszta ignoruje, lekceważy, gotowa<br />

103<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


powiedzieć: „są ważniejsze sprawy”.<br />

Być może właśnie czas epidemii<br />

niejako zmusił mieszkańców ziemi<br />

do baczniejszego spojrzenia na<br />

kwestię śmieci, segregacji, ale<br />

również możliwości ponownego<br />

odtwarzania niektórych surowców.<br />

O gwałtownym przyspieszeniu,<br />

zmianach widocznych gołych okiem,<br />

wspomniała Dorota Masłowska<br />

w czasie jednej z dyskusji<br />

„Antropocen. Był sobie człowiek”.<br />

Język nie nadąża za zmianami,<br />

nowe formy ekspresji dopiero się<br />

tworzą, jesteśmy tego świadkami<br />

każdego dnia, obserwując przekaz<br />

medialny, do którego przedostaje<br />

się całe mnóstwo kolokwializmów,<br />

niezrozumiałych konstruktów<br />

językowych. Ludzie przyzwyczajają się<br />

do anomaliów, być może z bezsilności<br />

albo po prostu wypierają najgorsze<br />

scenariusze. Cokolwiek powiedzieć,<br />

życie w atmosferze przedednia końca<br />

świata nie jest dobrym rozwiązaniem.<br />

Można zacząć od małych kroków:<br />

ograniczenia lub rezygnacji spożycia<br />

mięsa, korzystania z foliówek,<br />

a zamiast wody butelkowanej pić<br />

tę z kranu. W przyszłości warto<br />

też zadbać o bardziej rozsądne<br />

dokonywanie zakupów (nie na zapas),<br />

chociaż życie w przededniu katastrofy<br />

z narastającym lękiem raczej temu<br />

nie sprzyja.<br />

W niełatwych czasach<br />

nadszedł moment, aby pomyśleć<br />

o ptakach, dlatego donośnie<br />

wybrzmiał tutaj głos Jacka<br />

Karczewskiego, znawcy ptaków<br />

oraz działacza na rzecz ochrony<br />

przyrody. Na festiwalu prezentowana<br />

była najnowsza publikacja autora<br />

Noc sów. Fascynacji światem<br />

fauny i flory nie było końca. Jacek<br />

Karczewski podkreślił kilkakrotnie<br />

ważny problem: człowiek<br />

nieustannie myli naturę z kulturą.<br />

Z tego względu mamy do czynienia<br />

z niezrozumieniem prawideł<br />

w świecie przyrody, a trzeba dodać,<br />

sami jesteśmy tego świata częścią.<br />

Lepszemu poznaniu towarzyszy<br />

wzajemna troska i wkład we wspólne<br />

104<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


dobro. Przyczynił się do tego<br />

w dużym stopniu spacer<br />

ornitologiczny, na którym Jacek<br />

Karczewski po raz kolejny pokazał<br />

niezwykły kunszt słowa i swadę,<br />

z jaką można opowiadać o świecie<br />

ptaków. Sopockie wędrówki<br />

nadmorskim brzegiem oraz przez<br />

parkowe alejki, tym uraczyli nas<br />

organizatorzy oraz oczywiście<br />

sam Jacek, przewodnik po ptasich<br />

zwyczajach. Co prawda, okazało się,<br />

że nie jest to może wyjątkowy okres,<br />

jeśli chodzi o podglądanie ptaków,<br />

ale i tak uczestnicy pełni byli<br />

ciekawości i smaczków z życia<br />

ptaków.<br />

Na plaży, na plaży fajnie<br />

jest, można na chwilę zapomnieć<br />

o restrykcjach, poczuć powiew<br />

wiatru i nagrzać się w słońcu,<br />

a przy okazji posłuchać Michała<br />

Nogasia i jego gości, wśród których<br />

znaleźli się: Mikołaj Łoziński,<br />

Urszula Zajączkowska, czy Maciej<br />

Zaremba-Bielawski. W ogniu pytań<br />

prowadzącego stanęła również Olga<br />

Gitkiewicz. Reportażystka zajęła gości<br />

tematem komunikacji publicznej, jej<br />

mankamentów, dziwactw i bolączek.<br />

Nie zdążę to opowieść nie tylko<br />

o rozkładach jazdy, zapisach na<br />

autobus, niedopasowaniu połączeń<br />

do potrzeb ludności, ale chyba<br />

najbardziej o zwyczajnych ludziach<br />

popadających w ruinę dworcach,<br />

perspektywy innej niż tylko ta<br />

metropolitalna, wielkomiejska.<br />

W planach autorki jest biografia<br />

historyczna.<br />

Na Literackim Sopocie pojawił<br />

się w tym roku nowy cykl „Debiuty”,<br />

w ramach którego początkujący<br />

artyści mogą zaprezentować swoje<br />

książki. Tak też uczyniła Natalka<br />

Suszczyńska, autorka opowiadań<br />

Dropie, nominowana do Nagrody<br />

Literackiej im. Witolda Gombrowicza<br />

oraz do Literackiej Nagrody Gdynia.<br />

Nowatorstwo tej prozy, to przede<br />

wszystkim próba ujęcia świata, który<br />

ulega zepsuciu, jest jakby wtórny,<br />

wymięty w zmęczonym świecie.<br />

Prekariat, dość eksplorowany ostatnio<br />

motyw, absurd, no i duża dawka<br />

humoru. Suszczyńska stworzyła<br />

w tej książce dystopię, chociaż<br />

mam wrażenie, że niektóre obrazy<br />

niepokojąco przystają do scen<br />

z codziennego życia współczesnych<br />

ludzi. Obnażenie fałszu, niby zawody,<br />

przynależność do pozornego ładu,<br />

samotność, postacie jakby wyjęte<br />

z serialu animowanego. O Dropiach,<br />

jak też innym debiucie Życiu<br />

grobowym Małgorzaty Żerwe<br />

opowiem wkrótce.<br />

Tegoroczna, 9. edycja<br />

festiwalu odbyła się w dniach<br />

od 20 do 23 sierpnia. Tymczasem<br />

zapraszam już na przyszłoroczną<br />

edycję Literackiego Sopotu<br />

(19.08.21-22.08.21). Tym razem<br />

zawitamy do Włoch. Ci vediamo<br />

l’anno prosimo... [RK]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

105


W tym wydaniu Post Scriptum – to już wszystko. A w zasadzie<br />

– prawie wszystko. Na koniec, małe pro domo sua.<br />

Z wielką przyjemnością i nieukrywaną pasją od roku staramy<br />

się Państwu przybliżać różne dziedziny sztuki i jej twórców,<br />

którymi sami, jako Zespół redagujący to pismo, jesteśmy<br />

zainspirowani i oczarowani. A tworzyć Sztukę przez duże S,<br />

to w tych czasach rzecz tyle ambitna, co niełatwa. Podobnie<br />

trochę jest z naszą rzemieślniczą robotą: dostarczaniem<br />

naszym Szanownym Czytelniczkom i Czytelnikom tego<br />

skromnego produktu, który zwie się Post Scriptum.<br />

Dlatego, żyjąc w tak skomercjalizowanym świecie, w którym<br />

jako rodzaj posłannictwa postanowiliśmy prezentować Wam<br />

trochę ambitniejszą strawę duchową, mamy dla Państwa<br />

rodzaj małej oferty biznesowej (dla wielu wszak, nie tylko<br />

sztuka jest biznesem, ale i biznes sztuką bywa).<br />

Zapraszamy wszystkich, którzy prowadzą mniejsze, bądź<br />

większe przedsiębiorstwa lub instytucje związane z szeroko<br />

rozumianą kulturą, sztuką, twórczością artystyczną i ich<br />

propagowaniem do zamieszczenia ogłoszeń na naszych<br />

łamach. Drobnych i... większych. Zatem ktokolwiek organizuje<br />

warsztaty artystyczne, prowadzi specjalistyczne sklepy dla<br />

artystów, twórców gatunków wszelkich, posiada galerie<br />

sztuki, lub wydaje książki itp., znajdzie miejsce na naszych<br />

elektronicznych łamach na swą reklamę i promocję.<br />

Za niewygórowaną opłatą.<br />

Zapraszamy także firmy i osoby prywatne, które zechciałyby<br />

objąć mecenatem nasze Pismo i mieć udział w promowaniu<br />

wartościowej Sztuki i Artystów, którzy ją tworzą.<br />

Wszystkich zainteresowanych prosimy o kontakt emailowy:<br />

postscriptum.mag@gmail.com.<br />

Każda kwota się liczy. Z góry dziękujemy.<br />

106<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!