02.10.2020 Views

POST SCRIPTUM - 3 -2020

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

ISSN 2633-1292<br />

PROZA POEZJA PUBLICYSTYKA SZTUKI WIZUALNE<br />

PROZA POEZJA POEZJA PUBLICYSTYKA SZTUKI SZTUKI WIZUALNE WIZUALNE<br />

Wokółtwórczości<br />

Olgi Tokarczuk<br />

Jak się fotografuje TEATR?<br />

KRZYSZTOF BIELIŃSKI<br />

Polscy Gość specjalny poeci Post Scriptum<br />

w Indiach<br />

XII Międzynarodowy Festiwal Poezji w Guntur<br />

MIŁOŚĆ W SZTUCE<br />

MAGDALENA PIEKORZ<br />

Wrażliwa strona silnego charakteru<br />

Ekologia czy Ekologizm?<br />

SŁAWOMIRMIKAWOZ<br />

CO TO JEST ORAPIZM?<br />

Słów kilka o kosmosie<br />

MACIEJ PIEPRZYCA<br />

Dr MAREK STANISLAW ŻBIK<br />

TEATR SZTUK<br />

UNIKALNA METODA OBRAZOWANIA<br />

Haruhisa Terasaki<br />

Gość specjalny: PROF. IZOLDA KIEC<br />

O Ginczance<br />

ŚWIATY ALTERNATYWNE<br />

w malarstwie Jarosława Jaśnikowskiego<br />

Abchazja jest moim wspomnieniem<br />

TAMARA RAVEN- o muzyce i nie tylko<br />

fb: post scriptum<br />

fb: post 3/<strong>2020</strong> scriptum<br />

2/<strong>2020</strong> 3/<strong>2020</strong><br />

fb:post scriptum<br />

KATARZYNA PAKOSIŃSKA<br />

Dwie Katarzyny, dwa opowiadania.<br />

JAMRÓZ i SANIEWSKA - debiuty<br />

LOUI JOVER:<br />

Tusz, gwasz i stronice starych książek<br />

Co to jest ŁOZOWSKO WIELKIE?<br />

Cały urok leży w prostocie<br />

Foto: Krzysztof Bieliński DARIUSZ KLIMCZAK: Fotografia 1<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ZAPRASZAMY<br />

DO POBRANIA ZA DARMO:<br />

https://www.yumpu.com/xx/document/view/<br />

63157100/post-scriptum-1-<strong>2020</strong><br />

SPIS TREŚCI:<br />

PROZA:<br />

18. Sarny – debiutanckie opowiadanie Katarzyny Saniewskiej<br />

36. Tiki tiki – fragment książki Katarzyny Jamróz<br />

48. Arcydzieła Literatury – Stanisław Lem<br />

60. Mistrz i Troglodyci – felieton Juliusza Wątroby<br />

76. Delikatność – opowiadanie Hanki Mody<br />

82. Życie spisane patyczkiem – recenzja książki Józefa Fronta<br />

SZTUKI WIZUALNE:<br />

20. Loui Jover – stare książki, tusz i gwasz<br />

30. Orapista Krzysztof Konopka w Wenecji – relacja<br />

38. Co to jest Łozowsko Wielkie? – Wywiad z Krzysztofem Łozowskim<br />

68. Marta Julia Piórko – malarstwo<br />

80. Master Class Krzysztofa Bielińskiego – relacja z wystawy<br />

86. Dariusz Klimczak – fotografia<br />

POEZJA:<br />

4. Prof. dr hab Izolda Kiec – O Zuzannie Ginczance<br />

16. Lubomir Lewczew – bułgarski poeta<br />

50. Alex Sławiński, Iza smolarek – wiersze<br />

66. Kącik satyryczny<br />

84. Wiersze – Arco Van Ieperen, Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

96. Poezja – polecane – Grażyna Orlińska<br />

100. Poezja – Ela Adamiec<br />

ROZMAITOŚCI:<br />

11. Czarny Kruk z Abchazjii – Tamara Raven<br />

32. Maciej Pieprzyca – striptiz intelektualny<br />

52. Teatr Sztuk – wywiad z Eweliną Ciszewską i Robertem Balińskim<br />

62. Wywiad z Katarzyną Pakosińską<br />

98. Relacja z obchodów pierwszej rocznicy Post Scriptum – Książnica<br />

Beskidzka, Bielsko-Biała<br />

102. Relacja z Literackiego Sopotu<br />

Okładka - Foto: Dariusz<br />

ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />

Renata Cygan (redakror naczelna), Jarosław Prusiński, Katarzyna Brus-Sawczuk, Joanna Nordyńska<br />

Ewelina Kwiatkowska-Tabaczyńska, Katarzyna Saniewska, Robert Knapik, Marcin Laskowski, Juliusz Wątroba.<br />

Rysunek satyryczny: Konrad Wieczorkowski<br />

Skład i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />

2<br />

fb: post scriptum<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

email: postscriptum.mag@gmail.com


Wciąż (niestety) zamaskowani i pandemicznie zdezorientowani,<br />

prześlizgujemy się przez życie bez uważności i namysłu. Żyjemy w świecie<br />

rozpędzonym, skoncentrowani na rzeczach błahych, nazbyt często<br />

zapominając o wnętrzu. W świecie, w którym popkultura (a często<br />

podkultura) zdominowała kulturę wyższą. A nierzadko – kulturę,<br />

po prostu. Pandemia unaoczniła nam tę miałkość i nieistotność wyścigu<br />

szczurów. Stoimy w osłupieniu, bo ktoś zabrał nam bieżnię, na której<br />

ścigaliśmy się, drepcząc w miejscu. W tym dziwnym świecie to właśnie<br />

Sztuka pozwala nam przetrwać. Film, książka, obraz czy poezja. Jakże<br />

bardzo nam tego teraz potrzeba!<br />

WSTĘPNIAK<br />

Przygotowaliśmy dla Was, Drodzy Czytelnicy, kolejny numer<br />

magazynu, w którym znajdziecie artystyczne perełki. Starając się<br />

zachować charakter ogólnoartystyczny, przedstawiamy Państwu<br />

zróżnicowany materiał, w myśl zasady „dla każdego, coś dobrego”.<br />

Jak zagrać atom? Co to jest Łozowsko Wielkie? Dlaczego kwadrat?<br />

Kto napisał książkę patyczkiem? Jak dać drugie życie zniszczonym<br />

książkom? Ile wizytówek ma Katarzyna Pakosińska?<br />

Na te i inne pytania odpowiadamy na kolejnych kartach tego numeru.<br />

Gościem specjalnym jest Pani Profesor Izolda Kiec, która specjalnie<br />

dla Post Scriptum napisała artykuł o legendzie warszawskiej cyganerii<br />

dwudziestolecia międzywojennego – poetce Zuzannie Ginczance. To dla<br />

nas ogromne wyróżnienie i zaszczyt.<br />

O mistrzu i troglodytach, opowiada w swoim felietonie Juliusz Wątroba,<br />

którego (ku naszej ogromnej radości) udało nam się namówić do stałej<br />

współpracy. Mamy nadzieję na kolejne interesujące felietony.<br />

Warte wspomnienia są opowiadania – tym razem aż trzy, w tym<br />

dwa debiuty, nigdzie niepublikowane, które po raz pierwszy<br />

ujrzały światło dzienne właśnie u nas.<br />

Jest jeszcze dużo, dużo innych artystycznych doznań w postaci<br />

obrazów, wierszy, fotografii, czy całkiem nowego kącika satyrycznego.<br />

S E R D E C Z N I E Z A P R A S Z A M Y !<br />

Renata Cygan – Redaktor Naczelna<br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />

UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

3


Izolda Kiec o Ginczance<br />

Aleksander Rafałowski, Portret Zuzanny Ginczanki, 1937<br />

(ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie; wolna domena)<br />

„A za mną<br />

smugą<br />

surową<br />

wiersze<br />

znaczą<br />

mój ślad”,<br />

CZYLI O ZUZANNIE GINCZANCE<br />

Przetrwała jako legenda<br />

warszawskiej cyganerii dwudziestolecia<br />

międzywojennego. Jako egzotyczna<br />

piękność, która w połowie lat 30. rzuciła<br />

znudzoną stolicę na kolana.<br />

Mężczyźni rywalizowali o jeden spacer<br />

w towarzystwie urodziwej panny, kobiety<br />

mówiły o niej z przekąsem. Jan Kott wiele<br />

lat po wojnie napisał: „Miała jedno oko<br />

tak czarne, że aż tęczówka zdawała się<br />

przesłaniać źrenicę, a drugie brązowe<br />

z tęczówką w złote plamki. Wszyscy<br />

zachwycali się jej wierszami, w których jak<br />

w jej urodzie, było coś z kasydy perskiej”.<br />

Przez lata była obecna niemal<br />

wyłącznie we wspomnieniach pisarzy oraz<br />

poetów, także tych najwybitniejszych.<br />

Juliana Tuwima, który uchodził za jej<br />

promotora. Witolda Gombrowicza,<br />

którego pociągała jej tajemnicza<br />

osobowość. Józefa Łobodowskiego,<br />

który sobie próbował przypisać zasługi<br />

upamiętnienia współczesnej Sulamity.<br />

Kim była naprawdę? Dziewiętnastolatka,<br />

która w debiutanckim – jedynym – tomiku<br />

swoich wierszy zamieściła i ten – Obcość:<br />

Patrz:<br />

purpurowy trubadur święto obwieścił surmami –<br />

kupcy rozdają szkarłat i maści pachnącej miarki –<br />

na szklanych szczudłach sopranu chwieją się mdlejąc<br />

pieśniarki –<br />

tancerzom dzwonią torsy i ud błyszczący ornament –<br />

– a tyś spowszedniał sobie<br />

ulicą<br />

mierzoną<br />

co dzień,<br />

a w tobie jest śmierć nieuchronna<br />

jak igła krążąca w żyłach.<br />

Radość przepływa<br />

z dala<br />

w różowej świątecznej łodzi<br />

daleką obcą rzeką<br />

z ultramaryny i z iłu.<br />

Powiedzą o twoim żalu: „płaskostopy i karłowaty”<br />

powiedzą o twoim smutku: „bielidło, olejek, róż”.<br />

Ni liryka z tkliwych batystów<br />

ni ciężki epos z brokatu<br />

nie wyzna ciebie<br />

nikomu<br />

domysłem zza siedmiu mórz.<br />

4<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Moje malutkie miasto<br />

Zuzanna Polina Gincburg urodziła się 9 marca 1917<br />

roku w Kijowie. Prawdopodobnie już pod koniec roku jej<br />

rodzice – Cecylia (z domu Sandberg) i Szymon – podjęli<br />

decyzję o przeprowadzce do Równego Wołyńskiego,<br />

gdzie mieszkali Chaja i Abram Sandbergowie. I to właśnie<br />

oni, dziadkowie, wychowywali dziewczynkę, gdy jej<br />

ojciec wyjechał do Berlina, a matka na nowo układała<br />

sobie życie (kilka lat przed wybuchem II wojny wyszła<br />

za mąż za czeskiego piwowara Waltera Rotha, z którym<br />

wyemigrowała do Hiszpanii).<br />

Państwo Sandbergowie mieszkali przy głównej ulicy<br />

miasta – 3 Maja 132, w okazałym, jednym z niewielu<br />

tutaj murowanych domów. Jego parter zajmował skład<br />

apteczny – sklep, w którym można było kupić dosłownie<br />

wszystko: od lekarstw po bilety do kina. Sanka – bo<br />

tak mówiono na Zuzannę w domu – miała specjalne<br />

zadanie wyznaczone przez babcię. Oto, jak wspominał<br />

Kazimierz Brandys: „przed każdymi świętami Bożego<br />

Narodzenia ozdabiała wystawę sklepu swojej babki<br />

jako anioł. Klęczała w białej sukience, ze skrzydłami,<br />

srebrną przepaską na czole, a może złotą, i w białych<br />

pantofelkach”.<br />

To nie był dom ortodoksyjnych Żydów. Chaja była kobietą<br />

– dziś powiedzielibyśmy – nowoczesną, filantropką<br />

i działaczką organizacji kobiet żydowskich. Nic dziwnego,<br />

że zadbała o wykształcenie wnuczki, która uczęszczała<br />

do francuskiego przedszkola Madame Sauvage, pobierała<br />

lekcje muzyki i rysunku, prenumerowała lwowskie<br />

oraz warszawskie pisma literackie. Wreszcie – została<br />

uczennicą najlepszego rówieńskiego gimnazjum –<br />

polskiego Państwowego Gimnazjum im. Tadeusza<br />

Kościuszki. Dla dziewczyny wychowanej w domu,<br />

w którym mówiono wyłącznie w języku rosyjskim,<br />

musiało to być prawdziwe wyzwanie. Zuzanna sama<br />

uczyła się języka polskiego. Co więcej – będąc uczennicą<br />

klasy Vb zadebiutowała jako poetka. W gimnazjalnej<br />

gazetce „Echa Szkolne” Zuzanna Gincburżanka<br />

opublikowała wiersz zatytułowany Uczta wakacyjna:<br />

Na talerzu szarym ziemi, malowanym w zieleń trawy,<br />

Mam sałatkę, przyrządzoną z kwiatów wonnych i<br />

jaskrawych<br />

I z naczynia w kształcie słońca, które formy swej nie<br />

zmieni,<br />

Leje lato na nie ciepły i złocisty miód promieni.<br />

W innej misie z szkła czarnego, niby nocnych chwil kryształy<br />

Leży banan półksiężyca żółty, gruby i dojrzały;<br />

Lipiec suto obsypuje wnet firmament półksiężyca<br />

Cukrem gwiazdek, których pełna jest wszechświata cukiernica.<br />

Z przeźroczego dzbanu piję niebo z pianką chmur – oczyma;<br />

Lokaj – lato na swej tacy złotą dynię słońca trzyma.<br />

Wgryzam się zębami uczuć w kraśne jabłka dni czerwonych<br />

I do kosza serca chowam skórki wspomnień już zjedzonych.<br />

Izolda Kiec o Ginczance<br />

Te oficjalnie ogłaszane w szkolnym piśmie wiersze<br />

dotyczyły rzeczywistości szkoły, lekcji, lektur. Zdradzały<br />

niezwykły talent i ujawniały wyjątkową poetycką<br />

wyobraźnię. Ale to była tylko namiastka możliwości<br />

twórczych nastolatki. Ich skalę poznamy znacznie<br />

później – gdy w latach 90. ubiegłego wieku wydane<br />

zostaną z rękopisów najwcześniejsze utwory młodziutkiej<br />

równianki. Utwory, w których ujawnione zostaną<br />

nieprzystające wówczas nastoletniej dziewczynie:<br />

refleksja nad funkcjonowaniem własnego ciała, biologizm<br />

i żywioły natury. Więcej – zapowiedź prawdziwej<br />

rewolucji nastoletnich dziewcząt, Bunt piętnastolatek:<br />

My chcemy konstytucji, my chcemy swego prawa,<br />

że wolno nam bez wstydu otwarcie w świat wyznawać<br />

prawdziwość krwistych burz,<br />

że wolno wcielać w słowa odruchy chceń<br />

najszczerszych,<br />

że wolno nam już wiedzieć, że mamy ciepłe piersi<br />

prócz eterycznych dusz, –<br />

my chcemy konstytucji i praw dla siebie pełnych,<br />

że wolno nam zrozumieć: mężczyzna, to nie eunuch<br />

i wielbić mięśni hart,<br />

że wolno nam już pojąć, jak miłość ludzi wiąże,<br />

że wolno nam nie chować pod stos różowych wstążek<br />

biologicznych – prawd! –<br />

W 1934 roku Zuzanna wzięła udział w Konkursie Młodych<br />

Poetów Wiadomości Literackich. Ponoć za namową<br />

samego Tuwima, jemu to bowiem mama Sanki (albo<br />

i ona sama) wysłała wcześniej do oceny kilka wierszy.<br />

Debiutująca poetka otrzymała wyróżnienie za wiersz<br />

Gramatyka, który ujawniał jej zainteresowania językiem,<br />

traktowanym zmysłowo, cieleśnie niemal, i zapowiadał<br />

świadomą swojego rzemiosła twórczynię.<br />

Nic dziwnego zatem, że zaraz po maturze Zuzanna – już<br />

jako Ginczanka – przeniosła się do Warszawy…<br />

W samym<br />

śródmiejskim<br />

sercu stolicy<br />

Jako ulubienica Tuwima młoda Kresowianka bywała<br />

na pięterku w kawiarni Mała Ziemiańska przy ulicy<br />

Mazowieckiej w towarzystwie skamandrytów.<br />

Publikowała głównie w Skamandrze, a już w 1936 roku<br />

wydała tomik O centaurach, który, choć wcale nie<br />

wzbudził wielkiego zainteresowania krytyki, budował<br />

legendę bywalczyni warszawskich salonów. Z recenzji,<br />

jakie ukazały się w prasie po publikacji zbioru wierszy<br />

Ginczanki, wynika, że doceniano rzemiosło autorki,<br />

że dostrzeżono już wówczas odmienność, osobność<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

5


Izolda Kiec o Ginczance<br />

Zuzanna Ginczanka, Anna Nogid (ciotka Zuzanny), Maria Zenowicz, (zona K.Brandysa). Równe 1938 (własność I. Kiec)<br />

i przepychanek sporo było w jej „szpilkowych”<br />

wierszach spraw obyczajowych, celnych obserwacji<br />

społecznych, ale też sporo obaw. Wiadomo<br />

bowiem ze wspomnień, że Ginczankę niejeden raz<br />

dotykały antysemickie napaści – na Uniwersytecie<br />

Warszawskim, gdzie studiowała pedagogikę, i wśród<br />

podejrzanych literatów oraz „panów dziennikarzy”<br />

zatrudnionych w brukowych pismach. Ci ostatni<br />

– anonimowi redaktorzy warszawskiej gazety<br />

„Wiem Wszystko” – opublikowali w lutym 1937<br />

roku obrzydliwy tekst pt. Koleżanko Gincburżanko!<br />

Nie bądźcie… Ginczanką. Być może odpowiedzią,<br />

przejmującą, na ten i inne ataki był wiersz Łowy:<br />

W gąszcze przeszłości, w zamierzchłe dzieje,<br />

w groźne, zawiłe bory i knieje,<br />

z dłonią wplecioną w uprząż i grzywy<br />

czarni na koniach pędzą myśliwi.<br />

Nozdrza rozdęte, tułów schylony<br />

usta zacięte, wzrok wytężony –<br />

pędzą jak wichry czarnym galopem<br />

za wątłym śladem, za nikłym tropem.<br />

Jakiż to zapał wzrok im rozszerza?<br />

Czegoż szukają? Jakiego zwierza?<br />

Jakiż to poryw pierś im wypręża<br />

godny rycerza i godny męża?<br />

6<br />

tej poezji. Kobiecość, która wymykała się wzorcom<br />

dopiero co stworzonym przez Marię Pawlikowską-<br />

Jasnorzewską. I wydaje się, że te elementy, które dzisiaj<br />

cenimy i podziwiamy w poezji autorki O centaurach,<br />

stanowiły kłopot dla recenzentów. Kłopot, z którym<br />

nie bardzo umieli sobie poradzić. Więc traktowali<br />

protekcjonalnie albo dyskredytowali. Jak choćby Stefan<br />

Napierski: „Przez każde zdanie jej dymi bowiem gorąca<br />

magma biologiczna, a pogański niepokój każe jej tworzyć<br />

dzikusoską kosmogonię, w której z Biblii pozostała<br />

jeno duszność i dekoracyjność Pieśni nad Pieśniami.<br />

Ta temperatura rozpławiania się, roztapiania, nie dla<br />

każdej wrażliwości będzie znośna, a zbyt zgęszczona<br />

esencjonalność takiej barbarzyńskiej w istocie miazgi<br />

przeżyciowej może wywołać reakcje niechęci – pomimo<br />

niepospolitych piękności artystycznych”.<br />

Być może dzięki znajomości z Tuwimem Zuzanna znalazła<br />

się w kręgu młodych twórców, którzy na przełomie<br />

1935 i 1936 roku zaczęli wydawać tygodnik satyryczny<br />

Szpilki. Redaktorem naczelnym pisma był Zbigniew<br />

Mitzner, najważniejszymi ilustratorami: Eryk Lipiński,<br />

Andrzej Siemaszko, Jerzy Zaruba, Henryk Tomaszewski,<br />

nadwornymi poetami: Światopełk Karpiński, Janusz<br />

Minkiewicz, Stanisław Jerzy Lec, Andrzej Nowicki,<br />

Edward Szymański. I w tym męskim gronie satyryków<br />

jedyna kobieta – Ginczanka. Oprócz towarzyskich żartów<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Pędzą myśliwi w zamierzchłe dzieje,<br />

gdzie ślad porasta i trop czernieje,<br />

w gąszczach przeszłości z uporem mrówki<br />

babki szukają, babki-żydówki,<br />

babki-żydówki bliźniego swego,<br />

wroga ciętego, druha dobrego,<br />

a gdy wywęszą babkę jak łanię,<br />

to w surmy, w trąby, w rogi i granie!<br />

O łowy piękne! O, dumne łowy<br />

w tajnych, sekretnych dziejach alkowy!<br />

O, wielkie, harde, wzniosłe tropienia,<br />

godne rycerzy i godne pienia!<br />

Krótko przed wybuchem wojny Zuzanna czuła<br />

się chyba najlepiej w towarzystwie młodych<br />

twórców skupionych wokół Witolda Gombrowicza,<br />

spotykających się w kawiarni Zodiak. Byli w tym<br />

gronie m.in.: Stanisław Piętak, Kazimierz Brandys,<br />

Stefan Otwinowski, Giza Ważykowa – grono<br />

wyznawców filozofii „pana Witołda”, akceptujące<br />

szczególne „stolikowe” formy i reguły gry. Być może<br />

rzeczywistość wykreowana przez ekscentryka


Izolda Kiec o Ginczance<br />

Okładka tomiku “O centaurach” Warszawa 1936) “Echa Szkolne” – debiut Zuzanny Gincburżanki, 1931 Poezje zebrane; Wyd. Marginesy, Warszawa 2019.<br />

i dziwaka pozwalała Ginczance na choćby krótki moment<br />

zapomnieć o łowach, wierzyć, że dzięki literaturze, dzięki<br />

artystycznej kreacji – można ocaleć? „Przypomniało<br />

mi się – pisał już po wojnie Witold Gombrowicz do<br />

Stanisława Piętaka – jak kiedyś na Mazowieckiej wracając<br />

do domu z Zodiaku tłumaczyłem Ginie, że na tę zbliżającą<br />

się wojnę trzeba koniecznie zaopatrzyć się w truciznę. A<br />

ona się śmiała”…<br />

Nie zostawiłam tutaj<br />

żadnego dziedzica<br />

W czerwcu 1939 roku Zuzanna wyjechała na wakacje<br />

do babci. Nie sądziła, że do Warszawy już nie wróci.<br />

Na początku 1940 roku przeniosła się do Lwowa, gdzie<br />

mogła być bliżej owego literackiego świata, za którym<br />

musiała bardzo tęsknić. W pismach wydawanych przez<br />

Związek Pisarzy Polskich i Ukraińskich publikowała własne<br />

wiersze oraz tłumaczenia (utworów m.in. Lesi Ukrainki,<br />

Pawła Tyczyny, Włodzimierza Majakowskiego).<br />

Ale podjęła też istotne decyzje dotyczące życia<br />

prywatnego. Wyszła za mąż za Michała Weinziehera –<br />

prawnika z wykształcenia, krytyka sztuki z zamiłowania.<br />

Choć dziwne to było małżeństwo, prawdopodobnie<br />

zawarte z rozsądku, a może lepiej powiedzieć – z chęci<br />

ratowania babci. Michał bowiem był znaną wśród<br />

sowieckich dygnitarzy osobistością, a Zuzanna chciała<br />

zapewne pomóc babci, przesiedlonej przez nową<br />

władzę z pięknego rodzinnego domu do niewygodnej<br />

przybudówki. Udało się, bo zaraz po ślubie wnuczki<br />

Chaja wróciła do mieszkania nad sklepem.<br />

Lecz to nie Michał Wienzieher był w owym czasie miłością<br />

Zuzanny. Janusz Woźniakowski – grafik, absolwent<br />

krakowskiej ASP i działacz komunistycznego podziemia –<br />

towarzyszył poetce w owych najtrudniejszych, najbardziej<br />

dramatycznych chwilach. We Lwowie, gdy po wkroczeniu<br />

do miasta wojsk hitlerowskich i po utworzeniu getta<br />

Ginczanka (teraz jako Ormianka o imieniu Marysia)<br />

ukrywała się w mieszkaniu w kamienicy przy ulicy<br />

Jabłonowskich 8a, oraz w Krakowie, gdzie zginęli oboje.<br />

Ucieczka ze Lwowa do Krakowa wymuszona została<br />

pogarszającą się sytuacją Zuzanny. Była dozorczyni<br />

kamienicy, w której mieszkała poetka, Zofia Chominowa,<br />

antysemitka i konfidentka, kilkakrotnie donosiła<br />

na gestapo, że w jej domu ukrywa się Żydówka.<br />

Uciekali stamtąd wszyscy znajomi Zuzanny – ona<br />

wciąż wracała do pokoju pilnie obserwowanego<br />

przez Chominową. To wtedy napisała swój ostatni<br />

wiersz, nawiązujący do Testamentu mojego Juliusza<br />

Słowackiego, a rozpoczynający się frazą z Horacego:<br />

Non omnis moriar – moje dumne włości,<br />

Łąki moich obrusów, twierdze szaf niezłomnych,<br />

Prześcieradła rozległe, drogocenna pościel<br />

I suknie, jasne suknie pozostaną po mnie.<br />

Nie zostawiłam tutaj żadnego dziedzica,<br />

Niech więc rzeczy żydowskie twoja dłoń wyszpera,<br />

Chominowo, lwowianko, dzielna żono szpicla,<br />

Donosicielko chyża, matko folksdojczera.<br />

Tobie, twoim niech służą, bo po cóż by obcym.<br />

Bliscy moi – nie lutnia to, nie puste imię.<br />

Pamiętam o was, wyście, kiedy szli szupowcy,<br />

Też pamiętali o mnie. Przypomnieli i mnie.<br />

Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze<br />

I zapiją mój pogrzeb i własne bogactwo:<br />

Kilimy i makaty, półmiski, lichtarze –<br />

Niechaj piją noc całą, a o świcie brzasku<br />

Niech zaczną szukać cennych kamieni i złota<br />

W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach.<br />

O, jak będzie się palić w ręku im robota,<br />

Kłęby włosia końskiego i morskiego siana,<br />

Chmury rozprutych poduszek i obłoki pierzyn<br />

Do rąk im przylgną, w skrzydła zmienią ręce obie;<br />

To krew moja pakuły z puchem zlepi świeżym<br />

I uskrzydlonych nagle w aniołów przemieni.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

7


8<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Izolda Kiec o Ginczance<br />

Eryk Lipiński, Karykatura Zuzanny Ginczanki (własność I. Kiec).<br />

Zuzanna i Janusz opuścili Lwów, gdy dotarła<br />

do dziewczyny informacja o śmierci babci – Chaja<br />

Sandberg zmarła na atak serca w drodze do miejsca<br />

straceń w Zdołbunowie albo w Sosenkach. Nic już nie<br />

zatrzymywało Sanki w rodzinnych stronach. Rozpoczął<br />

się najbardziej dramatyczny, ostatni etap ucieczki.<br />

W Krakowie Zuzanna początkowo ukrywała się przy<br />

ulicy Zyblikiewicza w mieszkaniu państwa Güntnerów,<br />

gdzie mieszkał już Michał pod przybranym nazwiskiem<br />

Danilewicz. Następnie kobieta przeniosła się do<br />

podkrakowskich Wróblowic i tutaj na początku 1944 roku<br />

zastała ją informacja o aresztowaniu Woźniakowskiego,<br />

które nastąpiło podczas przypadkowej łapanki albo<br />

w wyniku prowokacji mającej na celu likwidację<br />

komunistycznego podziemia w stolicy Małopolski.<br />

Zuzanna wróciła wówczas do Krakowa i znalazła<br />

schronienie u znajomej krakowskich artystów Elżbiety<br />

Mucharskiej przy ulicy Mikołajskiej. Stąd właśnie w lutym<br />

1944 gestapo zabrało Ginczankę do więzienia przy<br />

ulicy Montelupich, a następnie przy Czarnieckiego.<br />

Kobietom przebywającym z nią w celi mówiła,<br />

że wydała ją gospodyni, z którą była skłócona.<br />

Z powodu sukienki, a może innej, mało ważnej<br />

„rzeczy żydowskiej”…<br />

Ostatnie ślady Zuzanna Ginczanki to podpisane przez<br />

nią zapotrzebowania na żywność i odzież, wysyłane<br />

z więzienia do Polskiego Komitetu Opiekuńczego<br />

Kraków-Miasto. Najpóźniejsze z nich datowane jest<br />

na 18 kwietnia 1944 roku. Wiele wskazuje na to, że<br />

poetka została przewieziona ostatnim transportem<br />

więźniów z Krakowa do obozu w Płaszowie i tam<br />

rozstrzelana 5 maja 1944 roku.<br />

Post scriptum<br />

Po wojnie pisał Julian Tuwim do Zbigniewa Mitznera:<br />

„Innych, którzy zginęli, codziennie wspominam,<br />

co dzień wzdycham po nich, przede wszystkim po<br />

biednej mojej przyjaciółeczce Ginczance…”<br />

I Gombrowicz do Piętaka: „Proszę cię, napisz mi<br />

kiedy, jaka była śmierć tej biednej Giny. Dlaczego<br />

piszesz, że ją męczono?”<br />

Jan Śpiewak, Kazimierz Wyka i Juliusz Wiktor<br />

Gomulicki rozpoczęli przygotowania nad wydaniem<br />

wierszy wybranych Zuzanny Ginczanki. Julian Przyboś<br />

opublikował w Odrodzeniu jej ostatni wiersz – który<br />

już wkrótce stał się dowodem w procesie Zofii<br />

Chominowej, „donosicielki chyżej”, oskarżonej<br />

o wydawanie Żydów niemieckiej policji.<br />

Jednak obrady Szczecińskiego Zjazdu Pisarzy<br />

w 1949 roku nie były dla Zuzanny sprzyjające.<br />

Nazwano ją „Tuwimem w spódnicy”. burżuazyjną<br />

poetką, epigonką skamandrytów. Postanowiono<br />

zapomnieć. I dopiero lata 90. przywróciły Zuzannę<br />

naszej literaturze i świadomości czytelników.<br />

Wydane zostały wszystkie utwory Ginczanki – także<br />

te, których rękopisy ocalił Eryk Lipiński, likwidując<br />

warszawskie mieszkanie Zuzanny we wrześniu<br />

1939 roku. Ukazała się monografia poetki, zaczęły<br />

powstawać liczne prace artystyczne inspirowane<br />

jej biografią i twórczością.<br />

Po ukazaniu się w 1991 roku pierwszego po wielu<br />

latach wyboru poezji Ginczanki Wacław Oszajca<br />

urwał w pół zdania myśl, że bez wierszy los tej<br />

młodej dziewczyny… Dopowiem zatem za autora:<br />

bez wierszy tego losu by nie było. Zuzanna Gincburg<br />

byłaby jedną z milionów, anonimową, pozbawioną<br />

imienia, nazwiska, pozbawioną indywidualnych<br />

rysów i indywidualnej historii, ofiarą ludobójstwa.<br />

Czy to właśnie, dramat własnej śmierci i moc poezji,<br />

przeczuwała autorka pięknego i smutnego Żar-Ptaka,<br />

pisząc: „a za mną smugą surową wiersze znaczą mój<br />

ślad”? [IK]


Izolda Kiec o Ginczance<br />

Izolda Kiec<br />

Izolda Kiec - prof. dr hab.<br />

w zakresie kulturoznawstwa;<br />

literaturoznawczyni<br />

i teatrolożka; prezeska Fundacji<br />

Instytut Kultury Popularnej,<br />

zatrudniona w Uniwersytecie<br />

Artystycznym w Poznaniu<br />

(w Katedrze Kuratorstwa i Teorii<br />

Sztuki). Autorka artykułów<br />

i monografii książkowych<br />

poświęconych literaturze<br />

i teatrowi XX wieku oraz formom<br />

kultury popularnej, m.in.:<br />

– Zuzanna Ginczanka. Życie i twórczość (1994),<br />

– Halina Poświatowska (1994),<br />

– Teatr służebny polskiej emigracji. Z dziejów idei<br />

(1999),<br />

– Złodzieje szczęścia, czyli Agnieszki Osieckiej sposób<br />

na życie (2000),<br />

– Wyprzedaż teatru w ręce błazna i arlekina, czyli…<br />

o kabarecie (2001),<br />

– W kabarecie (2004),<br />

– W szarej sukience? Artystki i wokalistki<br />

w poszukiwaniu tożsamości (2013),<br />

– Historia polskiego kabaretu (2014),<br />

– Czy chce pan być powieszony w sympatycznem<br />

towarzystwie? Czyli poznańskie kabarety artystyczne<br />

w dwudziestoleciu międzywojennym (2015),<br />

– Szoszana znaczy Niewinna. Wokół poezji i biografii<br />

Zuzanny Ginczanki (2019),<br />

– Ginczanka. Nie upilnuje mnie nikt (<strong>2020</strong>).<br />

Izolda Kiec; fot. A. Wykrota<br />

Wyd. Marginesy, Warszawa <strong>2020</strong><br />

GINCZANKA<br />

NIE UPILNUJE MNIE NIKT<br />

SZOSZANA<br />

ZNACZY NIEWINNA<br />

Edytorka twórczości Zuzanny<br />

Ginczanki, Romana Tadeusza<br />

Wilkanowicza i Felicji<br />

Kruszewskiej. W 2015 r.<br />

wyróżniona przez minister kultury<br />

odznaką „Zasłużony dla Kultury<br />

Polskiej”. W 2016 i <strong>2020</strong> r.<br />

stypendystka Ministra Kultury<br />

i Dziedzictwa Narodowego<br />

w dziedzinie literatura.<br />

W roku 2017 stypendystka<br />

Marszałka Województwa<br />

Wielkopolskiego w dziedzinie<br />

Kultura i ochrona dziedzictwa<br />

narodowego.<br />

Wyd. Instytut Kultury Popularnej, Poznań 2019<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

9


Tamara<br />

Raven<br />

10<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

foto: Natan Petrelli


CZARNY KRUK<br />

Czasem śpiewam sobie przejmującą melodię abchaskiego płaczu,<br />

sylaby układające się w zawodzenie<br />

foto: Elina Papaskiri<br />

Tamara Woronowa (pseudonim sceniczny Raven – z ang.<br />

Kruk) to filigranowa brunetka obdarzona potężnym<br />

głosem i olśniewającym uśmiechem. Skromna, chociaż<br />

świadoma swojego talentu. Multiinstrumentalistka,<br />

ale to głos jest jej najcenniejszym instrumentem.<br />

Urodzona w Abchazji, długo szukała swojego miejsca<br />

pod słońcem. Początkowo w Moskwie, później<br />

w Warszawie, a od dwóch lat tworzy i śpiewa<br />

w Londynie. Po ukończeniu studiów na wydziale<br />

wokalno-aktorskim prestiżowej Rosyjskiej Akademii<br />

Szkoły Teatralnej w Moskwie (GITIS), rozpoczęła<br />

karierę jako śpiewaczka operowa. Jednak już<br />

w trakcie studiów zaczęła aktywnie występować<br />

na scenie jazzowej i klubowej. W 2010 roku wydała<br />

swoją pierwszą płytę Few of my Favourites, której<br />

promocja odbyła się w jazzowym Tygmoncie, klubie<br />

doskonale znanym z perfekcyjnego repertuaru<br />

i światowych muzyków. Mimo, że sentyment podpowiada<br />

jej rytmy jazzowe, chciałaby uniknąć zaszufladkowania,<br />

dlatego nie unika szerszego repertuaru. Płyta, nad<br />

którą obecnie pracuje, to właśnie różnorodność.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

11


foto: Elina Papaskiri<br />

Abchazja jest moim wspomnieniem,<br />

czasem bywa w mojej muzyce.<br />

Tamaro, jak to się stało, że nie mieszkasz już<br />

w Abchazji? W reportażu, emitowanym<br />

w 2006 roku przez program 1 Polskiego Radia,<br />

zatytułowanym Miejsce pod słońcem, opowiadacie<br />

z bratem (Nikolaiem Woronowem, mieszkającym<br />

i pracującym w Warszawie jako stomatolog – przyp.<br />

red) swoją historię „Apsny” – kraina duszy. Kaukaski<br />

temperament i równocześnie niezwykła wrażliwość.<br />

– Brak Ci Abchazji? Tęsknisz?<br />

Abchazja jest moim wspomnieniem, czasem bywa<br />

w mojej muzyce. Tęsknię, bo tam nadal jest moja<br />

rodzina, ale z drugiej strony wiem, że teraz jestem<br />

w dobrym miejscu i dobrym momencie mojego życia.<br />

Londyn to tygiel, który daje ogromne możliwości.<br />

Muzyka jest generalnie bardzo wymagająca,<br />

potrzebuje ogromnej samodyscypliny, codziennego<br />

ćwiczenia, dbania o głos. Czasem ważny też jest<br />

łut szczęścia, np. spotkany przypadkowo człowiek.<br />

Historia mojej rodziny jest długa i burzliwa. Mam<br />

korzenie polskie, rosyjskie, gruzińskie, ormiańskie,<br />

greckie… Ojciec prababci, pochodzący z Wilna,<br />

12<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

po Powstaniu Styczniowym został zesłany na Kaukaz,<br />

zwany wtedy południową Syberią. Moja rodzina tam<br />

pozostała. Do dzisiaj część posiadłości (utraconej<br />

podczas wojennych zawirowań) istnieje wysoko<br />

w górach. Polacy, którzy mieli okazję odwiedzić<br />

to miejsce mówią, że jest to kaukaski przyczółek<br />

dawnej polskości. Wojna z Gruzją spowodowała,<br />

że nasza rodzina musiała uciekać. Znaleźliśmy się,<br />

jako uchodźcy, w Moskwie. Potem wiele lat tam<br />

mieszkałam, skończyłam szkołę średnią i studia.<br />

W 1996 roku mój brat dostał się na studia medyczne<br />

w Polsce. Moskwa była dla mnie zbyt trudnym<br />

do życia miastem, dołączyłam do brata. Zawsze<br />

chciałam wyjechać na zachód. Polskie korzenie<br />

pomogły mi odnaleźć się pod tym kawałkiem nieba.<br />

Przez wiele kolejnych lat mieszkałam i tworzyłam<br />

w Polsce. Tutaj też nagrałam i promowałam moją<br />

pierwszą i dotychczas jedyną płytę.<br />

Jak się dorasta w umuzykalnionej rodzinie, dobrze<br />

wykształconej, nobilitowanej? Twoja piękna<br />

mama, to nauczycielka muzyki, babcia również,


ojciec — wybitny historyk, specjalista od spraw<br />

Wschodu, obdarzony także mocnym<br />

i ciekawym głosem, założyciel Związku Polaków<br />

w Abchazji. Jako historyk zapraszany był na różne<br />

kontrakty zagraniczne, prowadził wykłady,<br />

ale na stałe nie chciał opuścić Abchazji.<br />

Od 1991 roku angażował się aktywnie w politykę,<br />

co w efekcie doprowadziło go do piastowania<br />

funkcji wicepremiera kraju (zginął tragicznie,<br />

zastrzelony 11 września 1995 roku; sprawców<br />

ujęto, jednak nigdy nie osądzono – przyp. red).<br />

W Waszym domu gościło dużo znanych<br />

i ciekawych ludzi.<br />

Tak, mama wiedziała o muzyce wszystko – miała<br />

świetny słuch, ale nie potrafiła dobrze śpiewać.<br />

Tata obdarzony był świetnym głosem, z kolei nie<br />

miał słuchu. Obydwoje doskonale się uzupełniali.<br />

Prawdopodobnie udało mi się odziedziczyć po<br />

nich ich najlepsze cechy… Rodzice od początku<br />

chcieli zainteresować mnie muzyką, która w sposób<br />

naturalny była w naszym domu. Mój brat, mimo<br />

iż poszedł zawodowo w zupełnie innym kierunku,<br />

również śpiewa, gra przepięknie na pianinie.<br />

W czasie działalności politycznej mojego taty, było<br />

niestety trudniej. Często byliśmy obserwowani,<br />

„na świeczniku”. Rodzina miała mniej czasu dla<br />

siebie. A potem, wskutek zmiany sytuacji politycznej,<br />

musieliśmy uciekać. Poszukać innego miejsca.<br />

Czasem śpiewam sobie przejmującą melodię<br />

abchaskiego płaczu, sylaby układające się<br />

w zawodzenie: „O-ua-ri-raa-o” „o- raj-da -ri”.<br />

To pewnie mój płacz nad Abchazją.<br />

Masz staranne wykształcenie. Szkoła średnia<br />

przy Konserwatorium Moskiewskim im. Piotra<br />

Czajkowskiego w klasie skrzypiec, studia<br />

w Rosyjskiej Akademii Sztuki Teatralnej.<br />

Kim miała zostać Tamara? Aktorką?<br />

Piosenkarką? Skrzypaczką?<br />

Chyba jednak od początku najwięcej serca miałam<br />

do śpiewu i to najbardziej grało mi w duszy.<br />

Początkowo myślałam o karierze operowej. Wielu<br />

muzyków i krytyków muzycznych zauważa, że ten<br />

element możliwości wokalnych jest obecny w mojej<br />

twórczości i że to odróżnia mój głos od innych<br />

kobiecych głosów. Teraz bardziej po drodze mi<br />

z jazzem, ale w swoim repertuarze, mam różnorodne<br />

piosenki: funk, r’n’b, house, disco, pop i rzecz jasna<br />

utwory klasyczne, a nawet rosyjskie romanse,<br />

a także piosenki w wielu innych językach.<br />

Mówisz biegle kilkoma językami: rosyjskim,<br />

polskim, angielskim. Masz jakieś marzenie,<br />

Ja muzykę czuję,<br />

dotykam jej.<br />

w jakim jeszcze języku chciałabyś zaśpiewać?<br />

Poza ormiańskim – krew ormiańska jest w moich<br />

korzeniach – chciałabym zaśpiewać po hebrajsku.<br />

Taki mam plan. To emocjonalny język duszy.<br />

Niesie niesamowitą ekspresję.<br />

Jesteś multiinstrumentalistką. Skrzypce, fortepian,<br />

do tego piękny głos.<br />

Moim instrumentem jest stanowczo głos. Często<br />

śpiewam, akompaniując sobie przy fortepianie.<br />

Myślę, że potrafię zagrać na wielu instrumentach.<br />

Od skrzypiec na jakiś czas odeszłam, teraz wracam<br />

do nich. To dodatkowa umiejętność, szczególnie tutaj<br />

ceniona wśród muzyków (w Londynie – przyp. red).<br />

Głos jednak, według mnie, daje najcudowniejszą<br />

możliwość niesienia emocji. To jednak równocześnie<br />

ciężka praca i codzienne ćwiczenie.<br />

Teraz, na co dzień mam możliwość nagrywania<br />

w profesjonalnym studiu.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

foto: Elina Papaskiri<br />

13


Czy Ty „widzisz” muzykę?<br />

Ja muzykę czuję, dotykam jej. Muzyka to emocja.<br />

Masz słuch absolutny?<br />

Nie…, słuch mam dobry, prawie absolutny, lecz nie<br />

absolutny.<br />

To przeszkadza czy pomaga?<br />

Często przeszkadza, bo słyszę niedociągnięcia, jakieś<br />

fałszywe nuty. Szczególnie, kiedy występuję<br />

z nowymi muzykami, z którymi nie znamy się dobrze,<br />

a ponadto każdy ma swoje własne ograniczenia.<br />

W Londynie jest ogromny potencjał, ale nie oznacza<br />

— Sting stanowczo jest moim pragnieniem,<br />

w kontekście muzycznym oczywiście.<br />

Poprzeczka wysoko postawiona, ale cele, nawet<br />

te, wydawałoby się na dany moment nierealne,<br />

mobilizują do działania. A sala koncertowa?<br />

Jest miejsce w którym chciałabyś zaśpiewać?<br />

Nie mam wątpliwości — Wembley. Ilość miejsc na<br />

widowni to 1% mieszkańców Londynu. To byłoby coś!<br />

A sala? (zastanowienie) — Royal Albert Hall.<br />

I byłaby to opera?<br />

Raczej nie. Choć opera czasem pojawia się w<br />

moich sennych marzeniach. Tak poważnie... głos<br />

od początku najwięcej serca<br />

miałam<br />

do śpiewu<br />

to, że każdy, nawet ten, który miał okazję grać<br />

z największymi, jest tak samo starannie wykształcony,<br />

że muzycznie jest na najwyższym poziomie.<br />

Współpracowałaś z wieloma znanymi postaciami.<br />

Wśród nich: Toni Cimorosi, Nicole Henry, Juliusz<br />

L. Green, Igor Butman, Boris Frumkin, Anatolij<br />

Gierasimow, Didier del Aguila, Adam Lewandowski,<br />

Wojciech Gogolewski. Jakie jest Twoje marzenie,<br />

z kim chciałabyś zaśpiewać/zagrać?<br />

Z żyjących jazzowych artystów odnalazłabym się<br />

na scenie z Bobbym McFerrinem. Uwielbiam<br />

improwizację. Wśród moich marzeń jest też artysta,<br />

z którym chyba każdy z muzyków chciałby zaśpiewać<br />

14<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

foto: Elina Papaskiri<br />

operowy trzeba ćwiczyć, a ja jestem różnorodna,<br />

chcę robić muzykę dla różnej publiczności. Ważne,<br />

aby ta publiczność była wymagająca. Nie lubię<br />

kompromisów, nie lubię chodzenia na łatwiznę.<br />

Nauczyłam się też cierpliwości i systematyczności<br />

w swoich zawodowych działaniach.<br />

Jaki jest Twój ulubiony instrument? Jaki powinien<br />

być w zawsze na scenie?<br />

Moim ulubionym instrumentem jest chyba bas.<br />

Wymagający. Zdarzyło mi się zagrać koncert<br />

jedynie przy akompaniamencie basu. Oczywiście<br />

każdy instrument może być szczególny, dawać coś<br />

niepowtarzalnego. Ważne, kto jest mózgiem danego<br />

instrumentu. Ja osobiście lubię grać na fortepianie,


ale teraz wracam do skrzypiec. Wiele lat temu nie<br />

były moim instrumentem. Czułam, że do gry na nich<br />

zostałam w jakiś sposób zmuszona.<br />

Podkreślasz, że potrafisz zaśpiewać wszystko.<br />

Nie chcesz się ograniczać, zostać zaszufladkowana.<br />

Wiem, że ostatnio robi furorę w internecie Twoje<br />

nagranie operowe do muzyki filmowej. Zgłosiłaś to<br />

nagranie do konkursu (https://www.youtube.com/<br />

watch?v=VGcZl2thsCM). Marzenia się spełniają.<br />

Tak, miałam przyjemność wyprodukować ten utwór<br />

z moim znajomym kompozytorem i faktycznie widzę,<br />

że pojawiło się duże grono tzw. followersów<br />

w mediach społecznościowych. Dodam, że<br />

operowym głosem nie śpiewałam już chyba 10 lat.<br />

Jesteś niesamowicie skromna. I olśniewająco<br />

piękna. Powiedz, czy w opanowanej w wielu<br />

sytuacjach przez mężczyzn branży muzycznej<br />

jesteś postrzegana jako charyzmatyczna, obdarzona<br />

niesamowitym głosem, zdolna Tamara Raven, czy<br />

raczej próbują traktować Cię jak piękną maskotkę?<br />

Niestety zdarza się, iż mężczyźni, zwłaszcza w branży<br />

aktorskiej, muzycznej, telewizyjnej, nie chcą widzieć<br />

umiejętności. Traktują artystki powierzchownie<br />

i bez należytego profesjonalizmu. W czasach #metoo,<br />

coraz więcej kobiet, sławnych i wartościowych,<br />

przyznaje się do doświadczeń molestowania czy<br />

złego traktowania. Staram się ucinać znajomości,<br />

które nie przynoszą profesjonalnej współpracy.<br />

Stwarzam dystans. Oddalam się. Jestem więc<br />

postrzegana jako artystka z trudnym charakterem.<br />

Ostatnio nawet słyszałam o sobie, że jestem harda<br />

(śmiech). To oczywiście jest nieprawda, choć upór<br />

i stawianie granic odziedziczyłam po przodkach.<br />

Z drugiej strony jestem bardzo emocjonalna.<br />

Tamaro, 7 marca tego roku, tuż przed pandemią<br />

i całkowitym lockdown odbył się niezwykły<br />

koncert. Tu wracam do Twojego ulubionego<br />

instrumentu. Zaśpiewałaś przy akompaniamencie<br />

jedynie gitary basowej, na której grał francuski<br />

basista Didier del Aguila. To Wasz drugi wspólny<br />

koncert. Inicjatorka przedsięwzięcia zgromadziła<br />

na nim ludzi wielorako uzdolnionych, z pasją.<br />

Kilka dni później świat wyglądał zupełnie inaczej,<br />

a dystans społeczny stał się najważniejszą<br />

zasadą egzystencji. W wydarzeniu uczestniczyło<br />

kilkadziesiąt osób, dwoje z Was przyleciało<br />

specjalnie z zagranicy. Nikt nie zachorował.<br />

Szczęście? Dobra energia?<br />

szczęścia, że praktycznie w ostatniej chwili przed<br />

pandemią wydarzenie doszło do skutku. I było<br />

cudowne. Mimo tego, że ja już miałam problemy<br />

z drogą powrotną do Anglii i moja podróż trwała<br />

bardzo długo, to nie żałuję. Ostatni koncert na żywo,<br />

przed innym światem. Nie zapomnę go. Mam też<br />

nadzieję, że publiczność bawiła się doskonale.<br />

Plany na przyszłość? Nowa płyta czy media<br />

internetowe?<br />

Płyta na pewno. Różnorodna. Ostatnio współpracuję<br />

z różnymi muzykami i producentami, dużo nowych<br />

projektów jest w realizacji. W międzyczasie trwa<br />

promocja nowych utworów na platformach<br />

internetowych. Internet to potężne medium,<br />

a we współczesnym świecie szczególnie dobre<br />

narzędzie promocji. Zapraszam przy okazji na moją<br />

internetową stronę: www.tamararaven.com.<br />

Tamaro, kim jest dla Ciebie Mila?<br />

(Szeroki, ciepły uśmiech).<br />

Mila to moja polska babcia. Najserdeczniejsza dla<br />

mnie osoba. U Mili, a w zasadzie Emilii, obecnie 91-<br />

letniej prężnej i pięknej kobiety o artystycznej duszy<br />

bywało, że abchaska młodzież grała na fortepianie<br />

Chopina. Po wojnie z Gruzją Mila zaangażowana<br />

była w pomoc uchodźcom. Los zesłał Milę mojemu<br />

bratu. Zaproponowała mu zamieszkanie w jej<br />

pięknym, podwarszawskim, artystycznym domu,<br />

kiedy po studiach przyjechał do Warszawy, aby robić<br />

specjalizację. Centralnym punktem tego domu jest<br />

do dzisiaj fortepian. Mila często siada do niego<br />

i gra. Jak gra! Ogromne okna sprawiają, że zielony<br />

ogród wchodzi do środka, a muzyka płynie… Sąsiedzi<br />

przyzwyczaili się, że mają koncerty za darmo.<br />

Do Mili przyjeżdżam, jak do swojego domu. Ona<br />

tworzy jego niezwykłą atmosferę. To moje polskie<br />

miejsce pod słońcem. A ona traktuje mnie i mojego<br />

brata, i moją córkę, która urodziła się w Polsce<br />

i spędziła dzieciństwo w tym domu, jak najbliższą<br />

rodzinę. W tym roku, jeśli tylko będzie możliwość<br />

zamierzam przyjechać do niej z córką. Ona też<br />

uwielbia Milę.<br />

Muzyka jest dla Ciebie…?<br />

Życiem. Poszukiwaniem.<br />

Trzymam za Wembley. [KBS]<br />

Myślę, że dobra energia przede wszystkim. I sporo<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

15


LUBOMIR<br />

LEWCZEW<br />

„Stary dom dziadka<br />

miał dach z kamiennych płyt.<br />

I nawet pamiętam, że rosły jakieś trawy<br />

tam wysoko…<br />

-Gdzie jest –<br />

pytam się, -<br />

stary dom dziadka?”<br />

Redaktor: Елка Няголова<br />

Wydawcy: KaMPe i Akademia Słowiańska<br />

„ROZŁĄKA NIE CZYNI CIĘ WOLNYM”<br />

16<br />

Tymi słowy rozpoczynają się „Dachy” Lubomira Lewczewa, wybitnego bułgarskiego poety, pisarza<br />

i myśliciela, który pozostawił głęboki ślad nie tylko w bułgarskiej, lecz również w europejskiej kulturze.<br />

Wiersz ten powstał w roku 1971, a więc na długo przed moim pierwszym bliższym spotkaniem<br />

z Bułgarią, jej kulturą, językiem, tradycjami i wszystkim tym, co składa się na dzisiejszą „bułgarskość”.<br />

Bułgarskość, która na przestrzeni lat stała mi się niezmiernie bliska i w pewnym stopniu wymieszała się<br />

z moją „polskością”. I choć wiem, że „Dachy” osadzone są w zupełnie odmiennym kontekście, czytając<br />

słowa otwierające ten utwór, dokonuję swoistej „parafrazy myśli” w nim zawartej i powracam do czasu<br />

spędzonego w Bułgarii – wpierw Warnie, do której wraz z moją rodziną przybyłem przeszło 20 lat temu,<br />

by objąć funkcję Konsula Generalnego RP, a następnie w Sofii, gdzie spędziłem cztery wspaniałe lata,<br />

piastując urząd Ambasadora RP. Był to bardzo ważny okres w moim życiu, nie tylko zawodowym, lecz<br />

również prywatnym. W Warnie oraz w Sofii poznałem bowiem wiele osób, które zostały i wciąż są moimi<br />

przyjaciółmi. Ten „Stary dom dziadka” przypomina mi chwile spędzone z moimi bułgarskimi przyjaciółmi<br />

w ich starych, rodzinnych domach „na wsi”, czy to pod Warną, czy to koło Sofii. Był to też okres<br />

wytężonego poznawania wspomnianej „bułgarskości”. Wówczas po raz pierwszy zetknąłem się<br />

z twórczością Lubomira Lewczewa, który zwrócił moją uwagę metaforycznością języka, pewnym<br />

mistycyzmem oraz stylem, które udało mi się docenić dopiero po upływie lat, gdy moja znajomość<br />

języka bułgarskiego była już na tyle dobra, by uchwycić jego niuanse.<br />

Dziś z nieskrywaną przyjemnością i – przyznaję to – po dłuższej przerwie, mogę powrócić do tych czasów<br />

dzięki niniejszemu tomikowi. I choć Lubomir Lewczew był już tłumaczony na język polski, to od tego czasu<br />

upłynęło wiele lat. Dlatego cieszy mnie, iż nie tylko ja, lecz również wszyscy polscy czytelnicy będą mieli<br />

okazję ponownie zapoznać się z twórczością poety, co niezmiernie ważne, w bardzo dobrym przekładzie<br />

autorstwa Aleksego Wróbla i Teresy Moszczyńskiej-Łazarowej. Cieszy mnie też, że literatura bułgarska<br />

jest w ostatnich latach coraz częściej tłumaczona na język polski, dając nam możliwość bliższego poznania<br />

Bułgarii, która, jak sam się o tym przekonałem, jest krajem nie tylko pięknej przyrody lecz również bogatej<br />

kultury nieustępującej swoim bardziej znanym europejskim „kolegom”. I zanim pozostawię czytelników<br />

sam na sam z twórczością Lubomira Lewczewa, pozwolę sobie na jeszcze jedną parafrazę jego myśli<br />

zawartej w wierszu „Bez łez”, gdzie czytamy, iż „rozłąka nie czyni cię wolnym”.<br />

Albowiem, choć z Lubomirem Lewczewem rozstaliśmy się na zawsze w 2019 r., to ku naszemu szczęściu,<br />

to pożegnanie nie stanowi rozłąki z jego twórczością.<br />

Krzysztof Krajewski<br />

Dyrektor Protokołu Dyplomatycznego MSZ RP<br />

Konsul Generalny RP w Warnie (1998 - 2003)<br />

Ambasador RP w Bułgarii (2014 - 2018)<br />

Kawaler Orderu Stara Płanina I Stopnia (2018)<br />

Honorowy obywatel Warny i Aksakowa<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Fotografie udostępnione przez rodzinę Lubomira Lewczewa<br />

Lubomir Lewczew Любомир Левчев<br />

Pora samotnego świerszcza Сезонът на самотния щурец<br />

PIEŚŃ O GARCII LORCE<br />

PO WYPITYM KONIAKU<br />

KAPRYS № 1<br />

Gdy umrę…<br />

pochowajcie mnie z gitarą…<br />

(F.G. Lorca)<br />

Gdzie jest ta krwawa Grenada?<br />

Gdzie jest twój grób?<br />

Kogo mam zapytać?<br />

Czyżby ogierów, które rżą<br />

i ryją kopytami piasek,<br />

czy orłów białobrodych<br />

zе szczytów Nevady…<br />

Daleko,<br />

daleko jest Grenada!…<br />

Czy niebo jest tam błękitne?<br />

A mirty zielone?… Nie wiem.<br />

Ale ty przecież umarłeś za<br />

Grenadę.<br />

Tam, gdzie śpiewają seguidillę,<br />

w tej ziemi hiszpańskiej zgniły<br />

skrwawione koszule moich<br />

braci.<br />

Daleko,<br />

daleko jest Grenada!…<br />

Ale ty jesteś bliski!<br />

Nie szukam twojego grobu,<br />

by cię opłakiwać.<br />

Nad twoim grobem zaśpiewam<br />

pieśń,<br />

gitara zabrzmi wesołą nutą.<br />

A na twojej nagrobnej płycie<br />

naostrzę kastylski sztylet –<br />

na następny bój!<br />

Teraz idźcie sobie wszyscy<br />

życzliwi,<br />

doradcy,<br />

zatroskani kim będę!…<br />

…Chcę być blaszanym kapslem<br />

od butelki z lemoniady.<br />

Chcę, by moja córka,<br />

ubierając się rano,<br />

schowała mnie<br />

w kieszonce fartuszka.<br />

Aby w przedszkolu<br />

miała przy sobie coś z domu.<br />

Ponieważ tam<br />

nie wolno wnosić takich rzeczy.<br />

A są tak niezbędne!…<br />

W razie potrzeby<br />

nagle zabłysnę –<br />

zębaty,<br />

srebrny<br />

niczym gwiazda.<br />

A moja córka się uśmiechnie…<br />

Złamiemy ten zakaz!<br />

Jeśli kiedyś zrobię karierę<br />

(a twierdzą, że to nieuniknione)<br />

gdy zajdę tak wysoko,<br />

że z zewsząd będą dzwonić,<br />

wtedy<br />

śmierć uczynię moją<br />

sekretarką.<br />

I gdy będziecie mnie szukać,<br />

ona odpowie, że mnie nie ma.<br />

– Ale mimo wszystko…<br />

tylko na chwilę…<br />

– Nie! –<br />

powie. –<br />

W ogóle go nie ma!<br />

A ja przez całą tę nieskończoność<br />

czasu<br />

będę patrzył przez okno<br />

jak spadają liście<br />

lub rozkwitają zielenią,<br />

jak odległa kopuła kościoła<br />

przypomina filiżankę kawy,<br />

odwróconą do wróżenia,<br />

jak dziewczyny przeglądają się<br />

w szklanych drzwiach<br />

i jak wy myślicie,<br />

że mnie już w ogóle nie ma.<br />

Tłumaczenie z języka bułgarskiego: Teresa Moszczyńska-Łazarowa i Aleksy Wróbel<br />

17<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Kochał sarny. Były takie<br />

piękne i miały takie ufne<br />

oczy. Onieśmielały go tą<br />

swoją ufnością, oddaniem, gdy tak<br />

leżały bez ruchu, czekając aż z nimi<br />

skończy.<br />

Kiedy pierwszy raz strzelił do<br />

sarny, poczuł, że ona wie o nim<br />

wszystko i przeraziło go to bycie<br />

prześwietlonym na wylot w swoim<br />

człowieczeństwie.<br />

W domu nigdy nie opowiadał<br />

o pracy. Żaden z nich nie<br />

opowiadał. Między sobą zresztą<br />

też nie rozmawiali o robocie. Bo<br />

robota, to była wielowymiarowa<br />

śmierć. Z zaskoczenia, zza węgła,<br />

z ręki starej kobiety w przeżartych<br />

brudem szmatach, z ręki dziecka<br />

jedynie trofeami, które ktoś, na<br />

wojnę z kim cię wysłali, i kto tę wojnę<br />

prowadzi, wypreparuje z wyższych<br />

sensów, opluje i powiesi na ścianie.<br />

Ciągły strach to rak. To erozja umysłu.<br />

Wyższe uczucia redukują się do zera.<br />

Liczy się instynktowna umiejętność<br />

odczuwania mikro-sygnałów, niczym<br />

pająk, który wie, że w sieci właśnie<br />

znalazła się ofiara. Ważne staje się<br />

to, by nawet we śnie cenzurować<br />

swoje myśli. Taki strach wchodzi w<br />

fazę przewlekłą, wydawałoby się<br />

wręcz oswojoną. Robi z naszej twarzy<br />

szczelną maskę, a z oczu kamery,<br />

rejestrujące wszystko, co może stać<br />

się potencjalnym zagrożeniem. Ciało<br />

zamienia w napiętą sprężynę, gotową<br />

do skoku zawsze, nawet w chwili<br />

największego odurzenia, czy to seksem,<br />

czy wódką. Tyle emocji. Adrenalinowy<br />

haj. Później nic już nie cieszy. Wszystko<br />

i zawiązać na supeł, żeby płynne<br />

ekskrementy, nie zalały tuszy.<br />

Przecinam skórę i mięśnie brzucha,<br />

od spojenia łonowego aż do mostka.<br />

Całuję jej brzuch. Język wędruje<br />

po delikatnej skórze, wślizguje się w<br />

zagłębienie pępka.<br />

Żeby nie przeciąć jelit w otwór<br />

po cięciu przy spojeniu łonowym<br />

wsuwam dwa palce, odciągam skórę<br />

i tnę ją nożem prowadzonym do dołu<br />

między palcami. Przecinam przeponę<br />

wzdłuż żeber. Sięgam w głąb klatki<br />

piersiowej, wyrywam tchawicę,<br />

przełyk, płuca i serce.<br />

Pieszczę jej sutki, słyszę miarowy i<br />

coraz szybszy stukot pod jej żebrami,<br />

rwący się oddech.<br />

Wkładam ręce w ciepłe ciało.<br />

Łania. Jedwabisty porządek<br />

wnętrzności, po dotknięciu którego<br />

ręce pachną jeszcze przez długi czas<br />

o uśmiechniętych oczach, czaiła<br />

się w szepcie na bazarze i w twarzy<br />

urzędnika konsulatu. Żeby zagłuszyć<br />

nieprzyjemne szumy w świadomości<br />

i dać wyobraźni pożywkę inną, niż<br />

wizja krwawej pulpy, w którą potrafi<br />

zmienić się ciało, gadali, wygłupiali<br />

się, klęli, snuli wciąż doprawiane<br />

detalami opowieści o tym, jak się<br />

kozakowało, jadąc na kolejną akcję,<br />

jak się piło, co się paliło, jak się<br />

bajerowało miejscowe dupy, jak<br />

zakładając po trzy prezerwatywy,<br />

drżało się ze strachu, że wszystkie<br />

na pewno mają hifa, bo za hifa<br />

dostaje się tutaj paczki żywnościowe,<br />

a lepiej przecież kojfnąć na hifa niż<br />

z głodu. Zgorzkniałym, wytrawionym<br />

przez stres futerałem na ego.<br />

Tym się stał. Umięśnionym, gibkim<br />

i wielozadaniowym pokrowcem,<br />

na broń, którą jest zimna kalkulacja<br />

i wygimnastykowany intelekt. O kilka<br />

razy za wiele udawał, że strach to<br />

tylko emocja. Szkolą cię tak, byś miał<br />

przeświadczenie, że jesteś myśliwym,<br />

a okazujesz się być zwierzyną łowną.<br />

Tak, jak cała twoja kultura i ideały,<br />

w które wierzyłeś. One stają się<br />

18<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

jest zbyt mało ekscytujące. Nawet<br />

ból. Jest. Po prostu zwykły, do<br />

zniesienia. Panowanie nad sobą to<br />

podstawa. A ciało wymusztrowane<br />

w wykonywaniu poleceń, bez<br />

sprzeciwu potrafi zwyczajnie<br />

zepchnąć go w najdalszy kąt<br />

świadomości. Tylko, że z bólu<br />

nie rodzi się nic. Nic, prócz<br />

przeświadczenia, że ciało, ten<br />

niezawodny instrument nagle się<br />

zacina, zawodzi. To niebezpieczne.<br />

Niebezpieczne, ponieważ rozwiera<br />

się pustka. A taka pustka, to pole<br />

do przemyśleń i wątpliwości. Do<br />

pytań. Świat przestaje być jasny.<br />

Się ściemnia. Bezkompromisowa<br />

zerojedynkowość zostaje przesłonięta<br />

cieniem klepsydralnej ósemki, która<br />

położyła się na nieskończoność.<br />

Ciało sarny. Ułożone na grzbiecie.<br />

Ostry nóż. Podłużne cięcie od mostka<br />

do gardła.<br />

Mała leży pode mną na plecach.<br />

Język sunie po szyi, okrąża obojczyki<br />

i wraca w zagłębienie pod żuchwą...<br />

Krtań, tchawicę i przełyk należy<br />

wyciągnąć i odciąć przy samej<br />

głowie. Przełyk oddzielić od tchawicy<br />

bardzo intensywnie – mieszaniną<br />

tego, co odrażające i pociągające<br />

zarazem. Tak, jak po wyjęciu palców z<br />

ciała kobiety.<br />

Mówił do nich “suko”. I wszystkie<br />

się karnie zgadzały. Od tlenionej<br />

cycatej z barku przy sejmie, przez<br />

długonogą z poczty, po panią<br />

doktor z kliniki szoku wojennego. Ta<br />

trochę się opierała, że to wulgarne<br />

i odczłowieczające, ale gdy brał ją<br />

od tyłu, trzymając za włosy tylko<br />

nabijała się na niego mocniej, jęczała<br />

i odwracała głowę, jak ranna sarna,<br />

która spojrzeniem prosi by ją dobić.<br />

– Zrób mi tak jeszcze – mówiły,<br />

wyginając się w łuk pod jego<br />

dotykiem i pod jego słowami. Lubił<br />

kiedy na nim siadały, wpadały<br />

w ten swój galop. Każda inaczej.<br />

Tańcząc na nim, kreśląc biodrami<br />

ósemki, po swojemu uciekając przed<br />

niespełnieniem. Bawiło go to, że<br />

wydaje im się, że nad nim panują, że<br />

mogą go na chwilę ujarzmić. Ale to on<br />

je kontrolował. I kontrolował siebie,<br />

ani na chwilę nie zamykając oczu, ani<br />

na mgnienie nie spuszczając z nich<br />

wzroku. Wydawał polecenia. Krótko,


zwięźle. Jak do psa. Ale dotykał ich<br />

delikatnie, prawie z czułością, jak<br />

cennych trofeów, których nie chce<br />

się zepsuć nieodpowiednim ruchem<br />

ręki czy cięciem. Lubił kiedy były takie<br />

gładziutkie, dziewczęco niewinne,<br />

wydawały się wtedy bardziej uległe.<br />

Obielone sarny.<br />

Kochał strzelać. Do nich i w nie.<br />

I tylko to go jeszcze było w stanie<br />

ucieszyć. Gdyby je tak wszystkie<br />

ułożyć obok siebie, pokotem,<br />

zostałby niekwestionowanym królem<br />

polowania. Jednak w emocjach był<br />

zdecydowanie królem pudlarzy.<br />

Kiedyś wyobraził sobie, jak Mała<br />

pieści się z inną kobietą, a on patrzy<br />

na nie, a później jest raz w jednej,<br />

raz w drugiej. Ich smaki i zapachy<br />

mieszają się, a one na przemian<br />

kosztują to jego, to siebie nawzajem.<br />

Opowiedział o tym Małej. Strasznie<br />

się obraziła. A przedtem zapytała go,<br />

z przekąsem, czy nie wolałby jednak<br />

pary, bo ona też chętnie popatrzy,<br />

jak jakiś fajny koleś robi mu dobrze.<br />

Było mu głupio, bo pierwszy raz<br />

tak bardzo odkrył się przed kimś<br />

ze swoimi fantazjami i od razu dostał<br />

za to po głowie. Patrzyła na niego<br />

długo, tymi wilgotnymi, czarnymi<br />

oczami. Wszystko przez to, że kiedyś<br />

uległ durnemu czułostkowemu<br />

impulsowi i poprosił ją, żeby go<br />

podrapała po plecach, poczuł się<br />

wtedy taki rozkosznie bezbronny,<br />

ufny. Wszystko przez to, że bez sensu<br />

zabrał ją ze sobą do lasu, pokazał<br />

jak się podkłada jedzenie sarnom,<br />

pozwolił prowadzić po wertepach<br />

swojego terenowego Forda, aż<br />

piszczała z radości, a wieczorem<br />

naprawił z kolegami dymiący kominek<br />

i w domku myśliwskim siedzieli sobie<br />

przy rażącej w głowę śliwowicy.<br />

Chłopaki przechwalali się historiami<br />

z polowań i starali się nie kląć. Potem<br />

po chłopaków poprzychodziły ich<br />

żony, wkurzone, że ich mężowie<br />

gdzieś się zawieruszyli. Na widok<br />

Małej stroszyły się nieprzyjaźnie,<br />

ale po drugiej lufie zwierzały jej<br />

się z problemów małżeńskich<br />

i rodzicielskich, narzekały na swoich<br />

wielkich, muskularnych i kanciastych<br />

chłopów, jakby byli małymi<br />

niesfornymi dzieciakami, których<br />

trzeba wychować, a ona mrugała do<br />

niego porozumiewawczo i co jakiś<br />

Obraz Marty Julii Piórko<br />

czas podchodziła żeby się przytulić.<br />

Kiedy towarzystwo się już rozchodziło,<br />

Grzesiek, jego serdeczny przyjaciel,<br />

odwrócił się nagle i pogłaskał Małą po<br />

rozczochranych włosach.<br />

– Pilnuj się, dobrze? – powiedział<br />

do Małej, a jemu pogroził palcem.<br />

A potem siedzieli jeszcze we<br />

dwoje, w ciepłym świetle, nad ciepłą<br />

wódką, a on jej opowiadał, o swoim<br />

psie, suce którą ojciec mu zastrzelił,<br />

bo słuchała się tylko jego, a nie ojca,<br />

o miejscach w których był i o strachu,<br />

o tym że nigdy nie mógł mówić<br />

bliskim dokąd jedzie, i że zawsze czuł<br />

się jak w podróży dokądś, i że to było<br />

po coś, dla kogoś, a teraz podróżuje<br />

bez celu, drogą donikąd i strasznie się<br />

tej bezcelowości boi.<br />

– Wiesz, co mnie zachwyciło?<br />

Że nigdy nie pytałaś o nic… Nigdy<br />

nie naciskałaś, żebym ci o czymś<br />

opowiedział, czekałaś aż sam<br />

powiem… A jednocześnie, po prostu<br />

wiedziałaś o mnie wszystko.<br />

Całowała go wtedy tak czule, liżąc<br />

jego usta i, badając każdy skraweczek<br />

skóry na karku. Przypomniała mu,<br />

jak to jest po prostu odczuwać.<br />

Zamknąć oczy i wsiąknąć w czyjeś<br />

ręce, zapominając o narzuconym<br />

sobie podziale na sfery dotykalne<br />

i niedotykalne, na niezgłębione<br />

strefy, w które nigdy nie pozwalał<br />

wślizgnąć się niczyim palcom, czy<br />

językowi, trwać tak, aż do momentu,<br />

gdy gorącą strugą wybuchnie się,<br />

między ciepłymi piersiami, a ktoś<br />

otuli wargami i otoczy językiem<br />

najwrażliwsze, pulsujące miejsce<br />

i pozwoli ci tak zasnąć.<br />

Obudził się na kanapie sam,<br />

otulony kocem. Mała spała na<br />

antresoli, w podwójnym łóżku. Była<br />

śliczna, zakopana w kołdrę po uszy,<br />

z policzkami zaróżowionymi od<br />

snu. Podszedł. Patrzył na nią długo.<br />

Zalała go czułość. Wyciągnął rękę<br />

w kierunku jej twarzy. Cofnął.<br />

Zerwał z niej tę kołdrę jednym<br />

gwałtownym ruchem i nie czekając<br />

aż się obudzi zerżnął ją od tyłu,<br />

wciskając jej głowę w poduszkę i nie<br />

pozwalając na siebie spojrzeć.<br />

Leżała całkiem nieruchomo.<br />

Jak manekin. Nie płakała.<br />

Nie odzywała się.<br />

Bał się jej od pierwszego<br />

momentu, gdy ich spojrzenia się<br />

skrzyżowały. Bał się kiedy wziął<br />

ją na ręce i zaniósł do łóżka.<br />

Pomyślał, że tak mogłaby w zasadzie<br />

wyglądać jego śmierć. Tyle razy nosił<br />

ją na rękach.<br />

Mała bez jednego słowa<br />

patrzyła wprost na niego.<br />

Kochał ją. Była taka piękna<br />

i miała takie ufne oczy. Onieśmielała<br />

go tą swoją ufnością, oddaniem,<br />

gdy tak leżała bez ruchu, czekając<br />

aż z nią skończy. [KS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

19


LOUI JOVER<br />

20<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

21


22<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Loui Jover<br />

Loui Jover, australijski artysta i utalentowany portrecista,<br />

urodził się w 1967 roku w niewielkim europejskim mieście,<br />

w małym domku z zielonymi drzwiami. Wraz z rodzicami<br />

wyemigrował do Australii jako małe dziecko. Maluje i rysuje<br />

od najmłodszych lat, a jego sztuka jest żywa i klarowna, pełna<br />

spontanicznej świeżości. Tusz, gwasz, pożółkłe stronice starych<br />

książek, zestawienie mocnych, czarnych atramentowych linii z<br />

rzędami wydrukowanych słów, nadają jego pracom niezwykłej<br />

głębi, wydają się nabierać dodatkowego znaczenia.<br />

Wzajemne oddziaływanie tych środków wyrazu wywołują<br />

napięcie w kompozycji, tworzą emocjonalne historie, nawet<br />

jeśli elementem jest tylko twarz. Zwykle jest to twarz kobieca<br />

— piękna, intrygująca, niepokojąca. Kobiety na obrazach<br />

Jovera niosą miłość, są silne, pewne siebie, świadome swojej<br />

urody, ale jednocześnie pełne delikatnego wdzięku i ulotnego<br />

powabu. W kameralnych ujęciach kryje się melancholia oraz<br />

zawoalowana, a przez to intrygująca erotyka.<br />

Ile znaczeń<br />

może się mieścić<br />

w kobiecym portrecie?<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

23


24<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


F iguratywizm<br />

z pewną skłonnością do<br />

abstrakcji<br />

Swoją przygodę ze sztuką rozpocząłeś od<br />

klasycznego oleju na płótnie, ale w pewnym<br />

momencie postanowiłeś przerzucić się na<br />

malowanie tuszem na papierze. Dlaczego?<br />

Dawno temu malowałem w zupełnie innym stylu,<br />

używając farb olejnych, ale szybko doszedłem<br />

do wniosku, że bardziej lubię rysować niż<br />

malować. Malowanie jest żmudne i pracochłonne,<br />

wymaga dużo więcej cierpliwości, której mi brak.<br />

Rysowanie jest szybkie, płynne, atrament wysycha<br />

prawie natychmiast i nie trzeba długo czekać na efekt<br />

końcowy.<br />

Mówisz, że Twoje rysunki nie zawierają historii.<br />

Ja definitywnie widzę w Twoich pracach<br />

wzruszające opowieści. Nawet jeśli dzieło<br />

przedstawia tylko twarz lub jej fragment.<br />

Są w nich emocje, jest pasja, jest ruch.<br />

Zauważyłam też, że na wielu Twoich pracach<br />

pojawia się mały niebieski ptaszek.<br />

Oczywiście każdy artysta opowiada jakąś historię,<br />

bez względu na to, czy używa minimalnych środków,<br />

czy całego ich zestawu. Chodziło mi bardziej o to,<br />

że nie narzucam interpretacji. Niech widz tworzy<br />

swoją własną opowieść. Lubię sztukę, która pozwala<br />

odbiorcy wyobrazić sobie własną historię.<br />

Niebieski ptaszek (Bluebird) stanowi przeciwwagę<br />

dla postaci, które czasami mogą wydawać się<br />

samotne, oderwane, pogrążone w smutku. Ptak<br />

symbolizuje nadzieję. W niektórych pracach stanowi<br />

także element tajemnicy, a i dodaje kolorytu<br />

monochromatycznym rysunkom. Jest to też taki mój<br />

„znak firmowy”.<br />

25<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


26<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Czy utrzymujesz się ze swojej sztuki?<br />

Tak, zarabiam na życie rysowaniem. Jestem<br />

szczęściarzem, bo mój zawód jest jednocześnie<br />

moją pasją. Ale mam w sobie dużo pokory, nigdy nie<br />

traktowałem tej sytuacji jako pewnik.<br />

Wiem, że w każdej chwili fortuna może się obrócić<br />

w całkiem inną stronę.<br />

Rysujesz mnóstwo pięknych kobiet — głównie<br />

twarze. Kim one są? Czy ludzie pozują do Twojej<br />

sztuki? Czy pracujesz z modelami?<br />

Zostawiam sobie dużo swobody, jeśli idzie o tematykę,<br />

ponieważ interesuje mnie sam rysunek, a przede<br />

wszystkim proces jego powstawania. Moje postaci/<br />

twarze czasami są rysowane life, przy pomocy<br />

pozującego modela/modelki, czasami inspiracje<br />

czerpię z otaczającego mnie świata, także z mediów,<br />

a bardzo często są one po prostu zmyślone,<br />

wyobrażone w mojej własnej głowie. Dla mnie<br />

najbardziej ekscytująca jest sama podróż, a nie cel.<br />

Gdzie tworzysz? Czy masz własne studio?<br />

Pracuję w dwóch studiach: jedno przeznaczone jest do<br />

tworzenia większych prac, znajduje się ono niedaleko<br />

mojego domu, a to drugie, mniejsze, gdzie powstają<br />

drobniejsze rysunki, jest w moim ogrodzie.


Domyślam się, że miłośnicy książek mogą być<br />

zszokowani, że rysujesz na stronach wyrwanych z<br />

książek. Wiem, że używasz do tego celu tylko starych<br />

i zniszczonych książek, którym tak naprawdę dajesz<br />

drugie życie. Ale dlaczego książki? Skąd ten pomysł?<br />

Wpadłem na pomysł rysowania na stronach książek<br />

wiele lat temu, kiedy zauważyłem, że lokalny sklep<br />

charytatywny wyrzuca góry niechcianych, starych,<br />

zniszczonych, niepotrzebnych nikomu książek, które<br />

zwykle były przekazywane przez krewnych zmarłych<br />

właścicieli domów. Zainteresowałem się tymi książkami,<br />

zbierałem je ze stosów śmieci i zacząłem na nich<br />

szkicować. Tak to się zaczęło.<br />

Czyli uratowałeś je od zniszczenia…<br />

Kiedyś powiedziałeś, że tworzysz swoją sztukę na<br />

pożółkłym, delikatnym papierze ze względu na jego<br />

kruchość: „wiatr może je w każdej chwili zdmuchnąć”.<br />

Czy nie przeszkadza Ci myśl, że Twoje kreacje nie<br />

wytrzymają próby czasu?<br />

Nie chodziło mi o „dosłowne” zdmuchnięcie. Chodziło<br />

mi tylko o to, że prace, które tworzę, mają ten<br />

swoisty eteryczny, kruchy wygląd. Zawsze pociągały<br />

mnie rysunki mistrzów z odległej historii. Mają taki<br />

wyblakły koloryt, a to jest coś, co mi się podoba. Moje<br />

zamierzenie było takie, by zaczerpnąć trochę tego<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

27


Sztukę trzeba utrzymywać<br />

w stanie snu, w przeciwnym razie stanie się<br />

ona tylko bezdusznym rzemiosłem<br />

lub co gorsza, bezsensowną komercją.<br />

28<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


klimatu i przełożyć na swoją własną twórczość. Być może<br />

źle sformułowałem tę myśl, co mi się często zdarza, ale nie<br />

robię tego celowo (śmiech). Poza tym uważam, że nic nie<br />

jest wieczne i tak jest to tylko kwestia czasu, zanim rzeczy<br />

się rozpadną i odrodzą w elementach, z których zostały<br />

stworzone.<br />

Wiele dzieł muzealnych wymaga ciągłej uwagi, wyglądają<br />

one świeżo i żyją wiecznie dzięki wielu osobom, które<br />

na co dzień o nie dbają i chronią przed zniszczeniem.<br />

Moje prace są spryskiwane utrwalaczem odpornym na<br />

promieniowanie UV i zawsze zalecam, aby szkło UV na<br />

pracach w ramach nie było wystawiane na bezpośrednie<br />

działanie słońca, dotyczy to wszystkich dzieł sztuki.<br />

Zwłaszcza teraz, gdy słońce jest coraz silniejsze.<br />

Którego ze znanych artystów na świecie podziwiasz<br />

najbardziej?<br />

Kiedy byłem dużo młodszy, podziwiałem Picassa za jego<br />

pomysłowość i zdolności twórcze, ale z biegiem czasu<br />

doceniałem różnych artystów, których jest zbyt wielu,<br />

by ich wymienić. A i moje gusta ciągle się zmieniają.<br />

Jakie jest Twoje zaplecze edukacyjne? Co studiowałeś?<br />

Mam dyplom z komunikacji wizualnej, w młodości<br />

studiowałem sztukę komercyjną, w wojsku byłem<br />

ilustratorem, a także uczestniczyłem w kursach z grafiki<br />

i modelarstwa. Przez pewien czas pracowałem jako grafik<br />

i brałem udział w zajęciach z praktyk sztuki współczesnej.<br />

To jest wszystko, do czego wystarczyło mi cierpliwości.<br />

Opowiedz nam o swojej służbie w armii australijskiej.<br />

Służyłem w Royal Australian Survey Corp, będącym częścią<br />

armii australijskiej. Byłem ilustratorem reprograficznym<br />

i zajmowałem się tworzeniem map, grafiką wizualną<br />

i fotografią, ze wszystkimi procedurami w ciemni.<br />

Jak opisałbyś swój styl?<br />

Figuratywny z pewną skłonnością do abstrakcji.<br />

Mieszkasz w Australii, w Twoich żyłach płynie węgierska<br />

krew, ale gdzieś wyczytałam, że urodziłeś się w Serbii.<br />

Jaka jest Twoja historia?<br />

Moja matka była Serbką, mój ojciec jest węgierskiego<br />

pochodzenia, wyemigrowali do Australii, kiedy byłem<br />

jeszcze dzieckiem. To cała moja historia.<br />

Pięknie dziękuję Ci za rozmowę i życzę samych sukcesów.<br />

[RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

29


Wystawa Aqvart<br />

o r a p i s t a<br />

w pałacu Scuola Grande di San Teodoro<br />

RELACJA<br />

W e n e c j a<br />

2 0 2 0<br />

30<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Jako magazyn artystyczny promujący kulturę, jesteśmy wszędzie tam,<br />

gdzie dzieje się coś ciekawego i wartościowego. Tym milej nam,<br />

jeśli dotyczy to kogoś, kto gościł na naszych łamach. We wrześniu<br />

w Wenecji odbyły się trzy równoległe wydarzenia: festiwal filmów,<br />

wystawa niezwykłego malarstwa oraz historyczne regaty. Przepiękne<br />

dwa polskie akcenty: Małgosia Szumowska w konkursie głównym 77<br />

Festiwalu Filmowego i nasz Orapista, Krzysztof Konopka, na otwarciu<br />

Międzynarodowej Wystawy Aqvart, w pałacu Scuola Grande di San<br />

Teodoro. Materiał autorstwa Katarzyny Brus-Sawczuk o Krzysztofie<br />

Konopce ukazał się w poprzednim numerze Post Scriptum. Jeśli jeszcze<br />

nie czytaliście, koniecznie zajrzyjcie. Warto, bo Orapizm jest nowym<br />

oficjalnym głosem w sztuce abstrakcyjnej.<br />

Co działo się w Wenecji? Wystawa Aqvart narodziła się z potrzeby<br />

podkreślenia, jak ważna była od zawsze woda w<br />

rozwoju urbanistycznym miasta. Została zainicjowana<br />

przez architekta i krytyka sztuki Margheritę Blonską<br />

Ciardi, która od wielu lat prowadzi Studio Artemisia<br />

zajmujące się sztuką i architekturą. Woda dawała<br />

życie, umożliwiała rozwój, handel i przemysł,<br />

a przemyślana konstrukcja i forma budynków<br />

połyskujących w świetle słońca, znajdowała odbicie<br />

w wodzie. Cała sztuka wenecka powstawała dzięki<br />

bliskości człowieka i wody. A woda od wieków była<br />

inspiracją malarzy. W pałacu San Teodoro, który<br />

jest jednym z najstarszych budynków Wenecji i<br />

równocześnie miejscem koncertów muzyki Vivaldiego,<br />

swoje obrazy zaprezentowali twórcy z USA, Izraela,<br />

Polski, Luksemburga, Anglii, Szwecji, Chorwacji.<br />

W sobotę, 5 września, niezwykłą wystawę, przy<br />

dźwiękach muzyki Ennio Morricone, otworzyła<br />

czerwona, plastyczna kreacja galowa zainspirowana<br />

Orapizmem – obrazem “Podróże weneckie” Krzysztofa<br />

Konopki. Pokaz mody florenckiego atelier Alta Moda<br />

Giuliacarla Cecchi i prezentowane obrazy zachwyciły znakomitych gości.<br />

Wystawa, która została umieszczona na liście narodowych wydarzeń<br />

kultury włoskiej nazwanych “ Le citta’ in festa” (“Miasto Sztuki “), odbyła<br />

się pod patronatem Miasta Wenecji. Jednym z gości honorowych był<br />

architekt i artysta Gianni Arico, autor fasady weneckiego teatru Goldonii<br />

i pomników dedykowanych Vivaldiemu.<br />

Wydarzenie było transmitowane przez telewizję wenecką. Towarzyszyły<br />

mu nocne koncerty Vivaldiego grane przez weneckich muzyków ubranych<br />

w siedemnastowieczne kostiumy. Mimo wielu ograniczeń związanych<br />

z pandemią, do miasta przyjechało wiele ważnych osobistości ze świata<br />

sztuki, kina i kultury, a także dużo turystów. Udowadnia to jeszcze raz,<br />

że dla Włochów życie jest silniejsze od śmierci, a maksyma humanistów<br />

“carpe diem” jest głęboko zakorzeniona w tutejszej kulturze. Wystawa<br />

została entuzjastycznie przyjęta przez publikę – obecną na miejscu i tę<br />

online. Może do Wenecji? Krzysztofie dziękujemy Ci, że mogliśmy Cię<br />

gościć na naszych łamach. [PS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

31


Striptiz intetektualny<br />

Rok 2013 – powstaje wzruszający film o młodym<br />

człowieku, którego umysł zamknięty jest<br />

w niewładnym ciele. Temat, który pojawiał się<br />

już na ekranie. Trudno jest zagrać taką rolę,<br />

jeszcze trudniej prowadzić aktora, który ma grać<br />

niewładnym ciałem, niewładnym głosem, a jeszcze<br />

trudniej, kiedy bohater w wielu scenach filmu gra<br />

jako dziecko. Z tym wyzwaniem zmierzył się jeden<br />

z charyzmatycznych polskich reżyserów – Maciej<br />

Pieprzyca, a niepełnosprawnego chłopca po<br />

porażeniu mózgowym zagrało dwóch aktorów –<br />

w wieku dziecięcym Kamil Tkacz, a rolę<br />

dorastającego chłopca odtworzył Dawid Ogrodnik.<br />

Skąd pomysł na ten poruszający film? Czy trudno go<br />

było zrobić? (Pytam Macieja w trakcie naszej rozmowy<br />

na zoomie).<br />

Film ten jest dedykowany Ewie Pięcie.<br />

To koleżanka, młoda reżyserka, która w latach<br />

dziewięćdziesiątych zrobiła dokumentalny film Jak<br />

motyl. Była to historia chłopca z porażeniem mózgowym.<br />

Nagle, tragicznie zmarła. O swoim projekcie opowiadała<br />

mi wielokrotnie, miała też nadzieję, że może kiedyś na<br />

bazie tego dokumentu powstanie film fabularny. Kilka lat<br />

później zobaczyłem jej film, przypomniałem sobie nasze<br />

rozmowy i pojawił się pomysł… Długo dokumentowałem,<br />

zbierałem informacje, spotykałem się z bohaterem<br />

filmu Ewy, ale również z rodzinami, które miały dzieci<br />

z porażeniem mózgowym. W mojej pracy i warsztacie<br />

reżyserskim generalnie ta cała droga dokumentacyjna<br />

przed filmem jest długa i najważniejsza.<br />

Bardzo starannie przygotowuję się, analizuję całą<br />

historię, pracuję też długo z aktorami. Praca na planie<br />

jest jedynie konsekwencją tych przygotowań. Trzeba<br />

było zastanowić się, jak opowiedzieć ten film, żeby ktoś<br />

chciał go wyprodukować i ktoś go chciał oglądać. Główny<br />

bohater ani nie mówił, ani nie chodził, więc trudne jest<br />

skupienie zainteresowania widzów przez dwie godziny<br />

nad taką historią. Nie było łatwo na początku przekonać<br />

producentów do tego filmu. Ponieważ proces ten trwał<br />

długo, więc aby samemu ułożyć sobie to w głowie,<br />

zacząłem pisać książkę (o tym samym tytule Chce się żyć<br />

przyp. red), Zygmunt Miłoszewski, którego znałem, a który<br />

był już wtedy znanym pisarzem, przeczytał scenariusz<br />

filmu i powiedział Beacie Stasińskiej z wydawnictwa<br />

WAB, że jest taki scenariusz i pomysł, ona skontaktowała<br />

się ze mną i zaproponowała mi napisanie książki. Wtedy<br />

powstała pierwsza, jeszcze surowa wersja. Zacząłem<br />

realizację filmu i zarzuciłem pisanie. Książkę dokończyłem<br />

po zrealizowaniu filmu.<br />

32<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Maciej Pieprzyca i Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

Maciej Antoni Pieprzyca<br />

– polski reżyser filmowo-telewizyjny scenarzysta, dziennikarz<br />

dokumentalny. Profesor sztuk filmowych. Absolwent<br />

dziennikarstwa na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach (1989),<br />

Studium Scenariuszowego Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej,<br />

Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi (1990) i reżyserii na Wydziale<br />

Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego (1993). Reżyseruje filmy<br />

dokumentalne, fabularne, sztuki filmowe, seriale.<br />

Filmy w reżyserii Macieja Pieprzycy były wielokrotnie nagradzane<br />

na licznych festiwalach polskich i międzynarodowych.<br />

nie od razu wiedziałem,<br />

że chcę być reżyserem<br />

Dlaczego powierzyłeś tę rolę Dawidowi Ogrodnikowi?<br />

Dawid Ogrodnik był świeżo upieczonym<br />

absolwentem Akademii Teatralnej w Krakowie. Przyszedł<br />

na zdjęcia próbne. Był najlepszy wśród grupy 70/80<br />

młodych aktorów, których sprawdzaliśmy do tej<br />

roli. Przygotowania do filmu trwały długo. Ponadto<br />

oprócz dorosłego aktora musieliśmy znaleźć odtwórcę<br />

młodocianego Mateusza i muszę powiedzieć, że było to<br />

dużo trudniejsze. Musiałem przesuwać termin zdjęć,<br />

bo długo nie miałem kandydata, który dałby radę zmierzyć<br />

się z rolą niepełnosprawnego dziecka. Myślę, że miałem<br />

duże szczęście, iż trafiłem na Kamila Tkacza, który zagrał<br />

małego Mateusza w sposób niesamowicie wiarygodny.<br />

Obie role przejmujące. Masz swoich ulubionych<br />

charakterystycznych aktorów. Jakie trzeba mieć cechy,<br />

żeby być aktorem Macieja Pieprzycy?<br />

Myślę, że nie będę oryginalny, jeśli powiem,<br />

że zwykle reżyserzy, jeśli pracowało im się dobrze z jakimś<br />

aktorem, lubią do niego wracać. Rzecz jasna, jeśli mają dla<br />

niego propozycję roli. Nie wszystkie role są odpowiednie<br />

dla konkretnego aktora. Jak reżyseruję, to cały oddaję<br />

się filmowi, więc równocześnie oczekuję tego samego od<br />

aktorów. Lubię pracować z aktorami, którzy są kreatywni,<br />

bardzo poważnie traktują to, co robią i podchodzą do<br />

odtwarzanej postaci indywidualnie, Lubię ten proces,<br />

jak przygotowują się do roli na długo wcześniej, zanim<br />

wejdą na plan filmowy.<br />

Czy aktorzy odgrywający rolę pensjonariuszy ośrodka<br />

opiekuńczego to prawdziwi pacjenci?<br />

Tak, było to możliwe dzięki temu,<br />

że współpracowaliśmy z ośrodkiem opiekuńczym<br />

w Międzylesiu, za zgodą rodziców i opiekunów wystąpili<br />

oni w filmie. Znaliśmy ich, spędziliśmy z nimi sporo czasu,<br />

więc chcieliśmy, żeby zagrali w filmie.<br />

Dlaczego reżyserię skończyłeś w Katowicach?<br />

Ja nie od razu wiedziałem, że chcę być reżyserem,<br />

raczej chciałem pisać. I od dziennikarstwa zacząłem.<br />

Potem dowiedziałem się o studium scenariuszowym<br />

w Łodzi i tam wysłałem swoje opowiadania.<br />

Zakwalifikowałem się do egzaminów, zdałem i to był<br />

pierwszy krok w kierunku filmu od strony literackiej.<br />

I wtedy złapałem bakcyla, postanowiłem, że jednak<br />

moje życie nie będzie związane z dziennikarstwem.<br />

Uświadomiłem sobie, że chcę robić filmy. Dlaczego<br />

Katowice? Tam na reżyserię można było zdawać już po<br />

studiach. Kiedy zdawałem miałem 24 lata i edukację<br />

w dwóch szkołach wyższych, nie chciałem konkurować<br />

z maturzystami.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

33


Masz jakiegoś szczególnego nauczyciela, którego<br />

wspominasz? Który wpłynął na to, jaką poszedłeś drogą?<br />

Studiowałem w trudnych czasach, na początku<br />

lat 90. Na naszych oczach zmieniał się ustrój, stare zasady<br />

finansowania uczelni artystycznych upadły, a nowych<br />

jeszcze nie było. Zmieniały się też zasady finansowania<br />

szkół artystycznych. Brakowało pieniędzy na realizację<br />

etiud filmowych. Przez dłuższy czas nie robiliśmy żadnych<br />

praktycznych ćwiczeń, nie realizowaliśmy etiud. Jednak<br />

oczywiście byli mistrzowie, którzy mieli na mnie wpływ.<br />

Szczególnie wspominam Wojtka Marczewskiego, z którym<br />

miałem zajęcia na ostatnim roku w szkole. Rozmowy<br />

z nim na pewno wpłynęły na moją pracę i sposób, w jaki<br />

tworzę filmy. Jeżeli chodzi o film dokumentalny, to ważna<br />

dla mnie była postać ówczesnego dziekana Andrzeja Jurgi,<br />

pod którego opieką zrobiłem swój pierwszy w życiu film –<br />

Inna.<br />

Twoje filmy były wielokrotnie pokazywane na<br />

festiwalach polskich i międzynarodowych i nagradzane.<br />

Jaka nagroda była dla Ciebie najważniejsza?<br />

Najważniejsza nagroda…? W 1993 roku na<br />

Międzynarodowym Festiwalu filmowym w Turynie<br />

dostałem pierwszą nagrodę za mój debiut dokumentalny<br />

– Inną. Myślę, że pozostanie dla mnie jedną z najbardziej<br />

cennych. Dała mi wiarę i motywacją do tego, by wytrwać<br />

w postanowieniu, że chcę, jednak i mimo wszystko,<br />

robić filmy. Rynek pracy w drugiej połowie lat 90. dla<br />

debiutantów był trudny. Z mojego roku, ja jako jedyny<br />

robię filmy.<br />

A jaka byłaby najważniejsza?<br />

(Śmiech).<br />

To trudne pytanie. Tych nagród prestiżowych<br />

jest bardzo dużo. Ale pewnie podświadomie każdy reżyser<br />

marzyłby, jeśli nie o Oskarze, to przynajmniej o nominacji<br />

do niego.<br />

Czyli nie obraziłbyś się?<br />

Z jakim aktorem zagranicznym chciałbyś popracować?<br />

Kto mógłby u Ciebie zagrać?<br />

Jest wielu znakomitych aktorów. Trudno wymienić<br />

jednego, bo to jest kwestia historii, którą chce się<br />

opowiedzieć. Role męskie, które wywarły na mnie<br />

w ostatnim czasie ogromne wrażenie to Joaquin<br />

Phoenix w roli Jokera i Casey Affleck w filmie Manchester<br />

by the sea.<br />

Czy współpraca z aktorami może być trudna?<br />

34<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Współpraca z aktorami to z jednej strony<br />

profesjonalizm, z drugiej strony umiejętność stworzenia<br />

dobrej atmosfery. Reżyser i aktor grają do tej samej<br />

bramki, obu stronom zależy na jak najlepszym filmie.<br />

Zwykle w okresie przygotowawczym do filmu prowadzę<br />

z aktorami rozmowy, wspólnie oglądamy materiały<br />

dokumentalne, filmy, podpowiadam źródła, które<br />

pomogłyby odtwórcy głównej roli ją zbudować. Przed<br />

samymi zdjęciami, to aktor wie o roli więcej niż reżyser.<br />

Przepuszcza ją przez swoje własne doświadczenia. Staje<br />

się graną przez siebie postacią. To aktor obnaża się<br />

w swojej roli. Jest to trochę jak intelektualny striptiz.<br />

Ja mogę tylko pewne rzeczy korygować na planie,<br />

pomagać. Najważniejszy jest dobrze przepracowany okres<br />

przygotowawczy. Proces powstawania filmu to długa<br />

i pracowita droga. Ale owszem, pomiędzy reżyserem<br />

a aktorami powinna być też chemia.<br />

Macieju, Twoim pierwszym, pełnometrażowym filmem<br />

fabularnym były Drzazgi (2008). Scenariusz napisałeś ze<br />

ś.p. scenarzystą Bartoszem Kurowskim. Czy trudno Ci<br />

było wejść na rynek z filmem fabularnym?<br />

To był film dość niszowy, a kina takich filmów<br />

nie lubią. Większa publiczność obejrzała go później,<br />

w telewizji. Historia dzieje się w jednym ze śląskich<br />

miast, w ciągu kilku dni. Specyficzny klimat. Życie trójki<br />

bohaterów jest uporządkowane i przewidywalne, jednak<br />

każdemu z nich przydarza się coś, co każe mu poważnie<br />

się zastanowić nad dotychczasowym sposobem myślenia<br />

o sobie i swojej przyszłości. To nie był łatwy film.<br />

Jednak został zauważony. I nagrodzony za debiut<br />

reżyserski na 33 Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni<br />

(2008). Film wzbudził emocje, było sporo recenzji.<br />

„Pieprzyca miesza realizm magiczny z opowieścią<br />

o dojrzewaniu w pejzażu jakże ukochanego przez polskich<br />

filmowców Górnego Śląska. Film zgrabny, momentami<br />

zaskakujący”. (Michał Burszta)<br />

„W debiucie fabularnym Macieja Pieprzycy Drzazgi,<br />

istotny element filmu stanowi trójka młodych aktorów:<br />

Karolina Piechota, Marcin Hycnar i Antoni Pawlicki. Dzięki<br />

tej trójce aktorów, trzy z pozoru przeciętne pod względem<br />

fabularnym nowele nabierają ciepłego, magicznego<br />

charakteru. To za pośrednictwem aktorów i ich<br />

umiejętności film ogląda się z niekłamaną przyjemnością,<br />

mimo że zaprezentowane w filmie historie nie są czymś<br />

niezwykłym lub oryginalnym”.<br />

(Katarzyna Magiera WP. film)<br />

Ten mój pełnometrażowy fabularny debiut był<br />

późny. Zrealizowałem wcześniej dwa filmy telewizyjne,


ale nie pełnometrażowe (Inferno i Barbórka), robiłem<br />

sztuki teatralne, czy seriale. W tym zawodzie często tak<br />

bywa, że na taki prawdziwy pełnometrażowy debiut<br />

trzeba poczekać, dorosnąć do niego. Taki był też taki<br />

czas, że nie przyszło to łatwo.<br />

Zrealizowałeś też seriale. Skąd pomysł na Kruka?<br />

Dobry kryminał, który ma osadzenie<br />

psychologiczne, to bardzo ciekawy gatunek filmu.<br />

Kruk nie jest moim autorskim pomysłem.<br />

W 2016 roku zrealizowałem film Jestem mordercą.<br />

Był to thriller polityczno-psychologiczny. Film został<br />

bardzo dobrze przyjęty, miał dobrą oglądalność. Bardzo<br />

spodobał się Piotrowi Dzięciołowi z firmy producenckiej<br />

Opus i on zaproponował mi projekt, który ostatecznie stał<br />

się Krukiem. Nie byłem więc autorem scenariusza,<br />

ale znalazłem swój pomysł na ten serial. Zżyłem się z nim.<br />

Film Jestem mordercą zdobył liczne nagrody.<br />

W uzasadnieniu Grand Prix festiwalu w Tarnowie: za<br />

“imponująco konsekwentny artystycznie, zanurzony<br />

w świecie lat 70., a jednocześnie uniwersalny i bardzo<br />

dziś aktualny portret człowieka zarażonego złem”.<br />

Obraz ten został doceniony w Polsce i za granicą, był<br />

wielokrotnie nagradzany: należy wspomnieć Srebrne Lwy<br />

na Festiwalu Filmowym w Gdyni, uzyskał także nagrodę<br />

za najlepszy scenariusz, Cottbus na Festiwalu Młodego<br />

Kina Wschodnioeuropejskiego za reżyserię, w Szanghaju<br />

na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym<br />

dla najlepszego reżysera.<br />

Muszę powiedzieć, że masz imponujące wykształcenie.<br />

Dziennikarz, scenarzysta, reżyser mający w swoim<br />

dorobku filmy dokumentalne, fabularne, sztuki<br />

teatralne, seriale. W roku zostałeś profesorem sztuk<br />

filmowych. A więc również nauczyciel.<br />

To jest wypadkowa wielu rzeczy. Dla mnie jako<br />

praktyka, moja praca na uczelni polega na uczeniu przede<br />

wszystkim warsztatu, praktycznej reżyserii. Prowadzę<br />

zajęcia ze scenariusza, dramaturgii i reżyserii filmowej.<br />

A ta profesura to konsekwencja długiej drogi uczelnianej.<br />

Jesteś również autorem sztuki telewizyjnej Fryzjer –<br />

to twój debiut reżyserski w Teatrze Telewizji (2003).<br />

Zgrabnie opowiedziana historia kryminalna<br />

„z życia”, zakorzeniona w środowisku małego śląskiego<br />

miasteczka. Scenariusz napisaliście wspólnie<br />

ze wspomnianym wcześniej Bartoszem Kurowskim.<br />

Doskonała rola Krzysztofa Pieczyńskiego.<br />

po realizacji Inferno (2001), ten scenariusz również<br />

pisaliśmy z Bartkiem, Teatr Telewizji zaproponował<br />

mi realizację jakiegoś projektu. Wpadłem na pomysł,<br />

że mógłby to być Fryzjer. Tak scenariusz filmowy zmienił<br />

się na teatralny.<br />

Z ciekawości: Rynek miasteczka to Pszczyna?<br />

(Śmiech).<br />

No tak, ryneczki śląskich miast są podobne i dość<br />

charakterystyczne Nie – to Toszek koło Rybnika.<br />

Tak, ostatnio na podobnym rozmawialiśmy bodajże<br />

dwa lata temu, w trakcie festiwalu filmowego Kino<br />

na Granicy, w Cieszynie. Żal tych spotkań festiwalowych<br />

na żywo…<br />

Ostatnia twoja fabularna produkcja to znów rola<br />

Dawida Ogrodnika (Ikar – legenda Mietka Kosza 2019).<br />

I nagroda. Kolejne Srebrne lwy. Czy to była od początku<br />

rola dla Dawida?<br />

Historia Mieczysława jest prawdziwa. To był<br />

wybitnie uzdolniony ociemniały pianista, który pod koniec<br />

lat 60. stał się objawieniem na polskiej scenie jazzowej.<br />

Podświadomie, od początku widziałem w tej roli Dawida.<br />

Było nawet pewne fizyczne podobieństwo pomiędzy<br />

nim, a Mietkiem Koszem. Wiedziałem również, że Dawid<br />

ukończył szkołę muzyczną, co też jest istotne, jeśli ma<br />

powstać film o muzyku.<br />

I co dalej? Powiedziałeś mi, że w przyszłym tygodniu<br />

wchodzisz na plan. Co to będzie i kiedy możemy<br />

spodziewać się czegoś nowego?<br />

Po trzech latach wracam do Kruka. Pierwszy Kruk<br />

podobał się widzom, więc powstanie drugi sezon serialu.<br />

Spodziewam się, że produkcja zostanie zakończona<br />

w styczniu, więc publiczność jeszcze chwilę musi<br />

zaczekać. Przede mną pracowity czas.<br />

Co potem?<br />

Chciałbym wydać swoje opowiadania.<br />

Pewnie jeszcze wielokrotnie nas zaskoczysz. [KBS]<br />

Fryzjer był nietypowym teatrem telewizyjnym.<br />

Scenariusz, który napisaliśmy z Bartkiem, to był pomysł na<br />

film, jednak nie mogliśmy go zrealizować. I dopiero<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

35


RC<br />

Renata Cygan<br />

Katarzyna Jamróz<br />

TIKI TIKI<br />

– Mamy dosyć powiększoną macicę. Nie wiem.<br />

Nie jestem pewien, ale... nie wykluczam ciąży.<br />

Doktor S. patrzył na mnie zatroskanymi<br />

oczami zza zamglonych okularów. Pod okularami<br />

rozpościerały się sumiaste wąsy, a pod wąsami...<br />

moje bladosine z przerażenia i dyskomfortu całej tej<br />

sytuacj, kolana...<br />

– To niemożliwe. Mam przecież spiralę. Sam mi<br />

pan ją zakładał...<br />

– Tak, pamiętam... Ale, wie pani, pani Ewo,<br />

że zawsze jest jakieś ryzyko, jakiś margines błędu...<br />

A poza tym jej nie wyczuwam...<br />

Poczułam, że albo natychmiast ucieknę albo<br />

zemdleję. Jedno i drugie było słabym rozwiązaniem,<br />

zważywszy na pozycję, w której leżałam, wróć.<br />

Siedziałam? No, w każdym razie tkwiłam...<br />

– Nie dam sobie głowy uciąć, ale raczej mamy tu<br />

ciążę.<br />

„No pewnie, że nie dasz , Doktorku, bo to ja,<br />

osobiście, zaraz ci tę głowę zmiażdżę kolanami!“–<br />

36<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

to były moje chwilowe, kryminalne marzenia, ale<br />

żadne mądre słowa nie przychodziły mi do głowy.<br />

A poza tym jacy „my“, do cholery?! To moja<br />

macica, mój brzuch, moje nerwy!!! No i moja ciąża...<br />

Nie! To żart!!! – przecież to wszystko niemożliwe!!!<br />

– Jeżeli ma pani czas, pani Ewo, to zrobilibyśmy<br />

USG i KTG w szpitalu. Mam dzisiaj dyżur. Dobrze się<br />

składa.<br />

Nic się dobrze nie składało, ale za parę<br />

minut jechałam już za skodą octavią Doktora<br />

S. Kraków o tej porze był już trochę wyciszony.<br />

No, może nie do końca. Ale przejezdny.<br />

Nie wiem kiedy i którędy dotarłam pod<br />

szpital. Zaparkowałam obok skody Doktora S.<br />

Piękny budynek, stary , monumentalny szpital<br />

ze starodrzewiem przed frontem, i klimatem<br />

sprzed lat. Wciągnęłam sporą dawkę czerwcowego<br />

powietrza, nasyconego akacjami, jaśminem<br />

i całą resztą alergenów, i przypomniałam sobie<br />

natychmiast po co tu przyjechałam...


Z uchylonych okien na drugim piętrze dobiegały<br />

jęki i krzyki kobiet, a co chwilę wtórował im<br />

płacz i krzyk tych... dopiero co urodzonych tych…<br />

noworodków, osesków, czy jak to się, do cholery,<br />

nazywa... No, w każdym razie, kurwa, sielankowy<br />

nastrój!!!<br />

Doktor S. był już na drugim piętrze, a ja z trudem<br />

pokonywałam stare schody. Na półpiętrze złapałam<br />

zadyszkę... To z nerwów. Na pewno z nerwów,<br />

no bo z czego innego. Kondycję mam niezłą.<br />

Zasapana weszłam do szpitalnego gabinetu.<br />

– O, jest pani, pani Ewo!<br />

– Tak, trochę zabłądziłam po schodach.<br />

Doktor S. usiłował ukryć rozbawienie moim<br />

kłamstwem, ale chyba nie miał świadomosci, że<br />

zdradzały go, podskakujące rytmicznie wąsy!<br />

– Czy mam się rozebrać?<br />

– Nie, pani Ewo. Proszę się położyć i tylko<br />

odsłonić brzuch.<br />

„Tylko odsłonić brzuch“– czyli spokój, zwłaszcza,<br />

że już wcześniej w gabinecie odsłoniłam absolutnie<br />

wszystko, co się dało. No, to teraz zupełny luz i relaks.<br />

Gabinet szpitalny był wysoki, wypełniony sprzętem,<br />

zupełnie inny od prywatnego gabinetu Doktora S.<br />

Tam były na ścianach jakieś kojące obrazki, kwiaty.<br />

Tam przede wszystkim były ściany!!! Tu królowały<br />

wszechobecne białe kafelki. Kafelki, wypalane chyba<br />

jeszce za komuny, rządziły. Dosłownie wszędzie.<br />

A tam, gdzie z jakichś powodów nie dało się ich<br />

położyć, całości dopełniała smutnozielona lamperia.<br />

– Może być teraz przez chwilę uczucie zimna na<br />

brzuchu.<br />

– „Ależ oczywiście... Byleby to już było ostatnie<br />

na dzisiaj ekstremalne uczucie“– pomyślałam.<br />

Doktor S. starał się, jak mógł. Chciał zrobić<br />

wszystko, żebym poczuła sie jak w gabinecie odnowy<br />

biologicznej albo jakimś innym SPA.<br />

– „Tikitikitikitikitikitikitikitikitkitikik“– doszło<br />

z głośników KTG.<br />

– Boże! Co to jest???<br />

– Serduszko!<br />

– Jak to? – lamperie z kafelkami wirowały mi<br />

przed oczami. Było mi niedobrze.<br />

– Jakie serduszko?? W brzuchu??!! – może nie<br />

było to najmądrzejsze pytanie, biorąc pod uwagę<br />

wszystkie okoliczności, ale przecież trudno zadawać<br />

mądre pytania, gdy się człowiekowi nagle wali sufit<br />

na głowę!<br />

Doktor S. patrzył na mnie spokojnie<br />

odparowanymi już okularami. Jemu się wszystko<br />

zgadzało. Pewnie już nie takie rzeczy widział.<br />

– Tak. Gratuluję. Jesteśmy w ciąży.<br />

Boże! Znowu to „ MY“! Co oni sobie myślą, do<br />

ciężkiej cholery... To mój brzuch! Moje życie! I Moje...<br />

– „Tikitikitikitikitiki“– rozległo się w tym<br />

wykafelkowanym, do bólu zmywalnym, gabinecie.<br />

To było „tikitiki“ dziecka.<br />

Mojego dziecka.<br />

***<br />

Deszcz padał w zasadzie bez przerwy. Od rana<br />

do rana. Groźba powodzi była coraz bardziej realna.<br />

Po ciężkiej i, co tu dużo mówić, nudnej próbie,<br />

do jakiegoś kolejnego oratorium na głosy aktorskie,<br />

orkiestrę symfoniczną i wytrzymałość całego<br />

kworum, wsiadłam w samochód i ruszyłam do stolicy.<br />

Tam czekał na mnie Bartek. I rozwiązanie<br />

wszystkich problemów, jakie do tej pory spędzały<br />

mi sen z powiek. Rozmowa na temat „tiki tiki“ była<br />

dosyć krótka. Bartek nie był przygotowany na „tiki<br />

tiki“, a jego mama, której do tej pory wciąż nie<br />

poznałam, nie była gotowa do roli babci. No cóż…<br />

Trzeba więc będzie „załatwić sprawę“.<br />

Jechałam jak w malignie. W mózgu wszystko<br />

już miałam, dzięki Bartkowi, poukładane. W sercu<br />

miałam totalną rozsypkę. Jutro o dwunastej nie<br />

będzie już problemu. Nie będzie „tiki tiki“. Tak! Tak<br />

będzie dobrze! W każdym razie lepiej dla wszystkich.<br />

Lepiej dla Bartka, dla mnie, dla jego, niedojrzałej do<br />

roli babci, mamy, dla wszystkich!<br />

Sting śpiewał, że kobiety tańczą same. „They<br />

dance alone... they dance alone...“. Płyta działała<br />

terapeutycznie. Tylko ten deszcz. Ten deszcz. Ciągle<br />

padał.<br />

Nie wiem kiedy i jak to się stało, ale nagle moje<br />

volvo zaczęło tańczyć po autostradzie. Uderzyło<br />

w słupek, zaczęło się obracać w różnych kierunkach,<br />

nie miałam poczucia, że to ja prowadzę, to było coś<br />

innego. „Nie wolno ci hamować!, Pamiętaj, że nie<br />

wolno hamować, musisz... musisz ratować... swoje...“.<br />

Huk był straszny.<br />

Wreszcie udało mi się zatrzymać samochód.<br />

Patrzyłam na to, co wyrosło przed moimi oczami.<br />

Na klapę od maski mojego samochodu, która<br />

rozprzestrzeniała się przed przednią szybą niczym<br />

głaz narzutowy. Zaraz to zamknę i pojadę dalej. Nie<br />

ma problemu. Trochę mi się nogi trzęsą i jest mi<br />

słabo. Ale to normalka w takiej sytuacji. Chyba. [KJ]<br />

Fragment niewydanej powieści.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

37


38<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ŁOZOWSKO WIELKIE ZAKOCHAŃCE WODA ŁĄKA BYŁO SOBIE DRZEWO MAKOWE DAMY ZALOTNIKI<br />

KRZYSZTOF<br />

SYLWESTER<br />

ŁOZOWSKI<br />

Urodził się w 1970 roku w Sosnowcu.<br />

Po ukończeniu Państwowego Liceum Sztuk<br />

Plastycznych w Katowicach studiował animację<br />

filmową w Policealnym Studium Artystycznym<br />

w Bielsku-Białej. Jest także absolwentem plastyki<br />

w Studium Nauczycielskim w Katowicach. Studia<br />

z malarstwa i rysunku rozpoczął w 1993 roku<br />

na Wydziale Artystycznym w Instytucie Sztuki<br />

Uniwersytetu Śląskiego, które z dyplomem<br />

ukończył w 1998 roku. Artysta zajmuje się<br />

wieloma technikami: malarstwo olejne i akrylowe,<br />

rysunek, malarstwo na starym drewnie, akwarela,<br />

(eksperymenty z papierem czerpanym z całego<br />

świata), projektowanie lalek, techniki autorskie,<br />

fotografia, projektowanie graficzne. Stworzył wiele<br />

cykli, m.in.: Miasto Łozowsko Wielkie, Makowe<br />

damy, Wybierz swoje drzewo, Bajki dla dorosłych,<br />

Drewniany świat, Woda. Jest autorem wielu<br />

indywidualnych i zbiorowych wystaw w kraju<br />

i za granicą. Ponadto jego prace znajdują się<br />

w prywatnych kolekcjach na całym świecie.<br />

Art Gallery<br />

www.lozowski.art.pl<br />

lozowski.krzysztof@gmail.com<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

39


40<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


“Blejtramy są stanowczo za małe, by zamknąć w sobie<br />

magię Miasta Łozowsko Wielkie. To miasto-paleta,<br />

rozlewa się szeroko poza granice płótna, wodzi na<br />

pokuszenie wyobraźnię i bawi się zagadkami. Posłuchaj<br />

tylko, jak szepcze, śpiewa, chichocze... Rozjarzone<br />

opiekuńczymi Duszkami powietrze, jest leciutkie, jak one<br />

same. W ulicach, kipiących rozdokazywanymi kolorami,<br />

Mamidła bawią się w chowanego, Ptaki-Pokraki gadają z<br />

księżycem, a westchnienia Makowych Dam mieszają się<br />

z niewinnymi kłamstewkami, przycupniętymi na długim<br />

nosie drewnianego chłopca. Nie wiadomo, czy istnieje tu<br />

noc, bo nawet fiolety, zawieszone nad dachami pędzlem<br />

artysty, są ledwie zapowiedzią zmysłowego zmierzchu.<br />

To Baśniowa Kraina. Kraina obietnic, pokus, ale i tajemnic<br />

zamkniętych w drzemiących, w półuśmiechach, domach.<br />

Domy – nie domy żyją, oddychają... W półśnie na jawie,<br />

śnią Łozowsko Wielkie. Zajrzyj w źrenice ich okien.<br />

Przyłóż ucho do ich sekretów. Którym Domem jesteś...?”<br />

Grażyna Orlińska<br />

MIASTO ŁOZOWSKO WIELKIE<br />

Domy mogą być ludźmi,<br />

kwiaty w kapeluszach<br />

mówią, śmieją się,<br />

pajace mają<br />

zbyt duże<br />

buty i nosy.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

41


WODA<br />

Jak to się stało, że zostałeś artystą-malarzem?<br />

Będąc dzieckiem przyglądałem się, jak<br />

brat maluje i rysuje. Janusz jest 12 lat starszy, jest<br />

malarzem. Bardzo mi się podobało wyciskanie farb<br />

olejnych z tub i proces powstawania czegoś na<br />

białym płótnie. Nic nie było i nagle jest.<br />

Zapełniałem bazgrołami wszystko, co tylko możliwe:<br />

kartki, okładki zeszytów, stoły, ściany. Pamiętam,<br />

że poprawiałem obrazy wiszące na ścianach<br />

kredkami świecowymi. Pewnego dnia wywołałem<br />

sporą awanturę – zniszczyłem bezpowrotnie kilka<br />

religijnych obrazów. Postanowiłem dodać im<br />

dynamiki i dorysowałem ogień wokół postaci.<br />

Zawsze, jak sięgam pamięcią, było to<br />

bardzo impulsywne bazgrolenie, wręcz rzucanie,<br />

niszczenie. Śpiewałem przy tym, krzyczałem. To był<br />

taki mały dziecięcy teatr malowania. Gdy chciałem<br />

narysować prostą wieżę, a zawsze w którąś stronę<br />

się przechylała, za karę rysowałem ją do góry nogami.<br />

Albo ludzi umieszczałem do góry nogami.<br />

Brat widząc moje zainteresowanie, podsuwał mi<br />

kartki papieru, zadawał tematy do namalowania,<br />

wyszukiwał konkursy (do tej pory zachował się jeden<br />

obraz z tego okresu). Może to właśnie pierwsza<br />

praca cyklu Miasto Łozowsko Wielkie. Podczas<br />

nieobecności brata oglądałem wszystkie albumy,<br />

jakie miał o malarstwie oraz książki poświęcone<br />

42<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

historii sztuki. Ustawiałem sztalugę, paletę i jak on<br />

stawałem się malarzem. I tak zostało do dzisiaj.<br />

W świecie, który wtedy sobie stworzyłem,<br />

mogłem budować przeróżne domy, miasta, mówiące<br />

zwierzęta, ptaki opowiadające bajki. Mogłem się tam<br />

bawić do woli. Rzeczywistość, w której się wtedy<br />

znajdowałem, była bardzo trudna dla dziecka, a świat<br />

malowania pozwalał uciec i znaleźć się w bezpiecznej<br />

krainie.<br />

Kim są mieszkańcy Łozowska Wielkiego?<br />

Miasto Łozowsko Wielkie to świat fantazji,<br />

niespełnionych marzeń, radości i smutku. Dzieje<br />

się tu wszystko. Narodziło się w smutnym i bardzo<br />

trudnym okresie dzieciństwa. Nie ma tu reguł,<br />

wszystko jest możliwe. Domy mogą być ludźmi,<br />

kwiaty w kapeluszach mówią, śmieją się, pajace mają<br />

zbyt duże buty i nosy. Myśli się przenikają, chmury<br />

śpiewają, ludzie spacerują po obłokach. W ścianach<br />

tajemniczych kamienic mieszkają przeróżne głosy,<br />

patrzą na nas przez setki niedomkniętych okien.<br />

Może oceniają, może chcą dać dobrą radę, czekają,<br />

obserwują, wpatrują się. Okna będące czekaniem<br />

na kogoś, kto przyjdzie, przejdzie obok, zatrzyma się,<br />

popatrzy ukradkiem. Zdobędzie się na odwagę<br />

i wejdzie do domu z Miasta Łozowsko Wielkie.<br />

Ptaki Pokraki przywitają go mową nigdy nie słyszaną,


N iekończąca się woda<br />

w milionach odcieni,<br />

malowana szeroko,<br />

różnymi rodzajami szpachli<br />

kot popatrzy znudzonym wzrokiem i ostentacyjnie<br />

się odwróci. Ktoś robi pranie, ktoś szuka motyli, ktoś<br />

obserwuje wszystko z daleka. Może miasto to my<br />

sami, samych siebie tam możemy zobaczyć. Własne<br />

radości, nadzieje, kłamstwa, intrygi i próżność. Może<br />

Miasto tylko z pozoru wydaje się krainą radości…<br />

Zdaniem krytyków Twoja twórczość jest<br />

ekspresyjna. Jak Ty sam określiłbyś swój styl?<br />

Mój styl to przede wszystkim ekspresja.<br />

Duża dynamika pociągnięć pędzla, szpachli, ołówka,<br />

chlapanie, rozcieranie. Wszystko jest możliwe:<br />

każde narzędzie, owoc, warzywo może być farbą<br />

czy ołówkiem. Każda powierzchnia jest dobra na<br />

stworzenie obrazu. Zniszczenie kartonu w czasie<br />

malowania nie jest niczym złym, po prostu papier<br />

mało współpracował, trzeba go bardziej przekonać,<br />

przekupić. Czasami zdarza się, jak to nazywam,<br />

„przysypianie”: małe i dokładne pociągnięcia pędzla,<br />

również bardzo potrzebne. Jednak bez konieczności<br />

staram się ich unikać. Przebudzić się i szybko, bez<br />

zbędnego zastanawiania się godzinami, np. jakiego<br />

użyć koloru, malować.<br />

To ja rządzę płótnem, a nie ono mną.<br />

Jednocześnie bardzo ważne jest dla mnie szukanie<br />

harmonii koloru tak, aby każdy pojawiający się<br />

w obrazie współgrał z pozostałymi. Tworzył całość.<br />

Cykl obrazów „Woda”, nad którym obecnie pracuję,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

43


daje mi takie możliwości – niekończąca się woda<br />

w milionach odcieni, malowana szeroko, różnymi<br />

rodzajami szpachli.<br />

„Piekło artysty to wieczne szukanie siebie” – na ile<br />

ten cytat dotyczy Ciebie?<br />

Cytat bardzo ważny i prawdziwy. Szukam<br />

siebie przez całe życie. Jak wspominałem wcześniej,<br />

wszystko zaczęło się w dzieciństwie. Zagubiony mały<br />

człowieczek chciał się schronić, znaleźć bezpieczne<br />

miejsce. I zaczął budować swój świat z wieloma<br />

pytaniami. Dlaczego tak jest, dlaczego oni tacy są,<br />

dlaczego tutaj jestem? Co będzie jutro, czy będzie<br />

jakieś jutro?<br />

Wieczna niepewność, strach, lęk. Z jednej strony<br />

proces twórczy cały czas popycha do szukania<br />

nowych rozwiązań, nowych odpowiedzi, tematów.<br />

Powstaje wiele cykli obrazów, jednak w jednej<br />

chwili mogą się oblec w szarość. Coś pcha mnie, aby<br />

dalej szukać, myśleć, nie poddawać się, i cały czas<br />

podnosić. To taka niekończąca się opowieść.<br />

Powiedziałeś mi, że dużo jest Ciebie prawdziwego<br />

w Twoich rysunkach. Twoje rysunki są mroczne<br />

i ponure. Widzę w nich strachy, złośliwe twarze,<br />

wścibskie oczy, czarne drzewa mają szponiaste<br />

dłonie. Widzę niepokój i nieprzystosowanie.<br />

44<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Czy dobrze czytam? Co myślisz o mojej<br />

interpretacji?<br />

Rysunki są bardzo ważne. Powstają przez<br />

całe moje życie nieprzerwanie od dziecka. Był czas,<br />

kiedy nie malowałem przez dłuższy czas, a rysunki<br />

powstawały. To się dzieje bez mojej specjalnej<br />

uwagi jak picie herbaty czy kawy. Przychodzi samo.<br />

Najpełniej oddają moje nastroje, wszystkie stany<br />

ducha. Są prawdziwe: kreska sama szaleje po<br />

papierze, buduje, kreśli, rozdziera, często krzyczy.<br />

Zwykle pojawiają się przeróżne głowy, typy, jak je<br />

nazywam, o wydłużonych twarzach, wielkich nosach,<br />

w kapeluszach, opatulone wielkimi kołnierzami<br />

i z wielkimi dłońmi. Czy to strachy dzieciństwa,<br />

a może i dorosłego życia, nie wiem, ale są cały czas<br />

ze mną. Wychodzą z mojej głowy. To często straszne<br />

sny, ponure myśli. Autoportrety, cykl Było sobie<br />

drzewo dziwią i cieszą, płaczą i zadają pytania.<br />

Jesteś magikiem, malujesz z pasją, masz ciekawość<br />

świata i świeże spojrzenie dziecka. Chyba wciąż<br />

dużo w Tobie małego chłopca...<br />

Jak wynika z wcześniejszych wypowiedzi,<br />

cały czas jestem małym chłopcem. Teraz już ze<br />

świadomością, że nie chcę do końca dorosnąć,<br />

stać się poważnym panem. Dziecięce spojrzenie


...kreska sama szaleje po papierze,<br />

buduje, kreśli, rozdziera, często krzyczy.<br />

na świat jest czymś wspaniałym, rodzi dziesiątki<br />

ciekawych pytań, a odpowiedzi jak bardzo<br />

potrafią być zaskakujące i wręcz niewyobrażalne.<br />

Zarówno w sztuce, jak i we wszystkich innych<br />

dziedzinach. Każdego namawiam, aby stał się<br />

trochę dzieckiem, rozluźnił się, pozwolił sobie na<br />

odrobinę szaleństwa, powyginał się w lewo i prawo,<br />

czasami niespodziewanie krzyknął, zaśpiewał<br />

mało umiejętnie. W ten sposób często zderzają<br />

się przeciwstawne idee, a to może być początkiem<br />

czegoś nowego i wspaniałego.<br />

Bądźmy dziećmi na ile jest to możliwe.<br />

W jednym z wywiadów powiedziałeś: „Tworzę bez<br />

dni i godzin” – czy możesz rozwinąć tę myśl?<br />

Zdarza mi się całkowicie zatracić<br />

w tworzeniu. Dni i godziny przestają istnieć,<br />

a wszystko jest podporządkowane pracy twórczej.<br />

Taki stan może całkowicie pochłonąć. Życie niejako<br />

przenosi się do obrazu, tam jest codzienność.<br />

Tam są również dyskusje i kłótnie.<br />

Może się to wydawać szaleństwem, ale tak właśnie<br />

wygląda proces twórczy.<br />

Parasz się rysunkiem, karykaturą, tworzysz<br />

akwarele, malujesz akrylami, olejem, na desce,<br />

płótnie, pędzlami, szpachlą. Czy masz ulubioną<br />

technikę?<br />

Cały czas poszukuję nowych technik, nowych<br />

możliwości wyrazu. Bardzo lubię wyzwania. Lubię się<br />

uczyć, krok po kroku zdobywać nowe umiejętności.<br />

Pozwalają mi one później na swobodne poruszanie<br />

się w moich nowych tematach i cyklach.<br />

Aktualnie pracuję szpachlami. Maluję szybko,<br />

spontanicznie. Szukanie harmonii, o co zawsze się<br />

troszczę, jest jak układanie z klocków. To szpachle<br />

dają możliwość budowania z takich „klocków”.<br />

I oczywiście nieodłączne ołówki: noszę je w każdej<br />

kieszeni. Nigdy nie wiadomo, kiedy zaatakuje mnie<br />

jakiś rysunek <br />

Od dłuższego czasu śledzę i podziwiam Twoją<br />

twórczość. W Twoich obrazach słychać muzykę<br />

i dzieje się teatr. Ile jest w Twojej sztuce<br />

planowania a ile czystej improwizacji? Chodzi mi<br />

o opowieść. Czy zasiadając przed czystym płótnem,<br />

masz w głowie gotową historię?<br />

Jak to trafnie określiłaś „czysta improwizacja”,<br />

szaleństwo, wariacje i próby dominują w mojej<br />

sztuce. Nie szkicuję przed malowaniem – od razu<br />

kładę farby. Nie boję się białego płótna. Często daję<br />

się prowadzić pędzlom czy szpachli. Tylko wtedy<br />

wychodzą najbardziej zaskakujące efekty, całkowicie<br />

nieprzewidywalne, czy wręcz niemożliwe. Harmonia<br />

pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie.<br />

Przed malowaniem staram się wyciszyć umysł,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

45


niejako odsunąć od siebie otaczającą mnie<br />

rzeczywistość. Musi przyjść odpowiedni czas,<br />

by pomysły, które tkwią w mojej głowie, mogły<br />

zaistnieć na papierze czy płótnie i ja temu nie<br />

przeszkadzam. Raczej czekam na odpowiednią<br />

chwilę, nie przyspieszam.<br />

Tak czeka na przykład cykl rysunków poświęconych<br />

dzieciństwu. Dodam jeszcze, że każdy obraz<br />

„prowokuje” powstanie następnego.<br />

Myślę, że w głowie mam pomysłów na kilka żyć.<br />

Ulubiony artysta Krzysztofa Łozowskiego?<br />

Jeśli mam możliwość wybieram się na łąkę lub do lasu.<br />

Tam tworzę.<br />

Wśród ptaków i mrówek.<br />

Czym dla Ciebie jest sztuka?<br />

Sztuka to mój sposób na życie. Trwać<br />

pomimo lęku i zła, które były i będą. Sztuka to<br />

uśmiech, radość. To poczucie spełnienia. To również<br />

oczekiwanie jutra, szczególnie poranku. Często wstaję<br />

bardzo wcześnie i od razu zaczynam malować. Wtedy<br />

mam ciszę i spokój. Obrazy powstają, rozmawiają –<br />

o tak wczesnej porze można je usłyszeć.<br />

Ci ulubieni zmieniali się przez lata. Zawsze<br />

pociągali mnie Bosch i Bruegel oraz ich wizja świata.<br />

Sposób, w jaki obnażali lęki, słabości i ułomności<br />

ludzkie. Przeglądając albumy, odwiedzając muzea,<br />

zwracam uwagę na kolor, a raczej na zestawienie<br />

kolorów. Tutaj ukłony w stronę Claude’a Moneta.<br />

Gdzie najchętniej malujesz?<br />

Maluję i malowałem właściwie wszędzie,<br />

aktualnie najczęściej w pracowni. Jeśli mam<br />

możliwość wybieram się na łąkę lub do lasu.<br />

Tam tworzę. Wśród ptaków i mrówek.<br />

46<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Jesteś artystą bardzo płodnym. Czy wiesz,<br />

ile obrazów namalowałeś? Prowadzisz jakąś<br />

ewidencję?<br />

Chyba dużo. Nie znam jednak liczby<br />

namalowanych przeze mnie obrazów. Jak<br />

wspomniałem, najwięcej jest ich jeszcze w mojej<br />

głowie, czyli tych, które dopiero powstaną.<br />

Jak długo powstaje jeden obraz?<br />

Pierwsze próby malarskie z dzieciństwa<br />

Ostatnie obrazy powstały bardzo szybko.<br />

Mam wrażenie, że im mniej poprawek, tym lepiej.<br />

Bywa, że złoszczę się na płótno, coś zmieniam,<br />

by ostatecznie wrócić do tego, co było na początku.<br />

Czasem obraz, aby zaistnieć, potrzebuje jednej<br />

godziny, a czasami całego dnia.<br />

Nie lubię poprawek. Wolę zacząć coś od nowa.<br />

Zawsze jest możliwość, że tym razem pojawi się<br />

coś całkiem nowego, niespodziewanego, a ja sam<br />

zostanę przez obraz zaskoczony.<br />

Życzę Ci samych zaskoczeń. [RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

47


ŚLEDZTWO<br />

Śledztwo:<br />

Stanisław Lem w kryminalnej odsłonie<br />

– Stanisław Lem<br />

w kryminalnej odsłonie<br />

Zanim zabiorę się za opisywanie<br />

tej książki, chcę się Wam do<br />

czegoś przyznać:<br />

Nie lubię kryminałów!<br />

Są po temu dwa powody.<br />

Pierwszy jest taki, że wyleczyłem<br />

się z romantycznej wizji dzielnych<br />

inspektorów, takich jak: Columbo<br />

czy Kojak, którzy bazując na<br />

swojej niezwykłej inteligencji<br />

pieczołowicie rozwikłują,<br />

rozsupłują najbardziej zmyślne<br />

przestępcze intrygi i w końcu,<br />

po nitce do kłębka, demaskują<br />

czarny charakter, gdy się tego<br />

najmniej spodziewał.<br />

To miła, ale niestety naiwna<br />

wizja czerpana z filmów i książek.<br />

Mając na karku kilka dekad wiem,<br />

że prawdziwi policjanci działają<br />

trochę inaczej. Zwykle wsadza się<br />

do aresztu pierwszego z brzegu<br />

delikwenta, który miał kontakt<br />

z ofiarą (przyjaciela, męża, żonę,<br />

rodzica), a potem stara mu się<br />

udowodnić winę za wszelką<br />

cenę. W życiu realnym rzuca się<br />

protestujące kobiety na bruk<br />

48<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

i dociska kolanem albo aresztuje<br />

demonstrującą panią wraz<br />

z rowerem, powołując się na<br />

(zdaje się niezgodny z Konstytucją)<br />

zakaz zgromadzeń, choć kobieta<br />

była (uwaga!) sama, zgromadzona<br />

jedynie z własnym pojazdem<br />

mechanicznym, jednośladowym.<br />

Sympatyczny porucznik<br />

Columbo nie występuje<br />

w naturze, za to występują inni.<br />

Ci inni występują z krzaków<br />

(w pięknych okolicznościach<br />

przyrody) z radarem przy oku,<br />

bo choć teren zabudowany kończy<br />

się oficjalnie sto metrów dalej,<br />

to akurat w tym miejscu jedyne<br />

zabudowania, to drzewa<br />

i krzewy. Oni to wiedzą i kierowcy<br />

to wiedzą, ale przecież nie chodzi<br />

o wiedzę, czy zdrowy rozsądek,<br />

ale o przepisy i statystyki (żeby<br />

ilość wykrytych przestępstw się<br />

zgadzała, bo nic nie daje takiego<br />

szybkiego efektu, jak kierowca<br />

co przekroczył).<br />

Wiedząc o tym wszystkim,<br />

co napisałem powyżej,<br />

przestałem lubić (a może nigdy na<br />

dobre nie zacząłem?) kryminały<br />

i zachwycać się niezwykłą<br />

bystrością umysłów wymyślonych<br />

policjantów. Wolałbym, żeby<br />

tacy występowali w przyrodzie.<br />

No, dobrze – nie chcę się czepiać.<br />

Pewnie występują i tacy, ale są<br />

okazami niezwykle rzadkimi, a ich<br />

działania zwykle nie przebijają się<br />

do mediów.<br />

drugi powód jest taki, że nie<br />

A lubię też śledzić poczynań<br />

przestępców, których nie cierpię<br />

daleko bardziej od najmniej<br />

lotnego, policyjnego umysłu.<br />

Te dwa powody powodują,<br />

że omijam kryminały szerokim<br />

łukiem. Na szczęście czasem,<br />

to moje omijanie nie jest<br />

wystarczająco staranne. Dzięki<br />

temu w moje ręce wpadły:<br />

Chemia Śmierci, Simona Becketta,<br />

trylogia Roberta Galbraitha<br />

(pseudonim J.K.Rowling) oraz<br />

(i o tej ostatniej książce chcę teraz<br />

napisać – o dwóch pozostałych<br />

też bym chciał, ale w jednym


photo: Pixaby<br />

artykule nie starczy na to miejsca)<br />

Śledztwo, Stanisława Lema.<br />

Są dwa powody, dla których<br />

nie lubię kryminałów i trzy<br />

powieści, które temu przeczą.<br />

Stanisław Lem przenosi nas<br />

do XIX wiecznego Londynu.<br />

Dzielny inspektor dostaje<br />

do rozwikłania zagadkę,<br />

która nie daje się rozwikłać.<br />

prosektoriów zaczynają znikać<br />

Z zwłoki. Na początku jedynie<br />

się przemieszczają. Jedne zwłoki<br />

tylko spadły ze stołu sekcyjnego,<br />

inne znaleziono przy oknie, jakby<br />

próbowały się wydostać. Zjawisko<br />

się nasila, każdy kolejny incydent<br />

jest dziwniejszy od poprzedniego.<br />

Hipoteza postawiona przez<br />

Scotland Yard jest taka, że<br />

ktoś usiłuje ukraść zwłoki w<br />

sobie tylko znanych celach, ale<br />

z powodu nieudolności, to mu<br />

się nie udaje. Policja obstawia<br />

wszystkie prosektoria w okolicy,<br />

ale to nie powstrzymuje złodzieja<br />

ciał. Zagadka wciąż nie daje się<br />

rozwiązać, w świetle nowych<br />

dowodów upadają kolejne,<br />

całkiem prawdopodobne<br />

hipotezy.<br />

Arcyciekawa i przewrotna jest<br />

scena rozmowy inspektora<br />

z przyjacielem. W mieszkaniu<br />

policjanta od jakiegoś czasu<br />

słychać trudne do wyjaśnienia<br />

szurania, które wdzierają się,<br />

ku wyraźnemu zakłopotaniu<br />

gospodarza, w racjonalną,<br />

naukową dysputę o możliwych<br />

przyczynach przemieszczania<br />

się ciał. Te szurania stanowią<br />

wyraźny dysonans między<br />

światem racjonalnych<br />

argumentów i światem<br />

mistycznym, światem wierzeń<br />

i zabobonów.<br />

Nie będę Was trzymał<br />

w niepewności. Zagadka<br />

zostanie na koniec rozwiązana.<br />

Jednak czy aby na pewno?<br />

Lem pozostawia uchylone<br />

drzwi do innych interpretacji,<br />

do innego wyjaśnienia całej<br />

sprawy. Czytelnik sam musi<br />

zdecydować, w co chce<br />

wierzyć. Czy przekonają go<br />

racjonalne argumenty, czy<br />

podda się zabobonnym lękom?<br />

Sami musicie to sprawdzić.<br />

Choć powieść kryminalna<br />

Stanisława Lema stanowi<br />

wyjątek w jego twórczości<br />

pozostaje jednak wybitnie<br />

„lemowska”. Jest to powieść<br />

niezwykle inteligentna, zadająca<br />

mnóstwo pytań, nie dając<br />

w zamian ani jednej<br />

rozstrzygającej odpowiedzi.<br />

Dokładnie tak, jak to bywa<br />

w życiu.<br />

powodu swojej niezwykłości,<br />

Z zręcznie oddanego klimatu<br />

opowieści, jakby wzorowanej<br />

na powieściach Doyle’a<br />

i filozoficznych rozważań o naturze<br />

świata, książka Lema trafiła<br />

do Arcydzieł Literatury naszego<br />

magazynu.<br />

Wszystkim, którzy nabrali<br />

ochoty na Śledztwo, życzę<br />

przyjemnej lektury. [ML]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

49


ALPERTON<br />

Pół księżyca tonie w ścieku.<br />

Kaczka z puszką gra w pokera.<br />

Wszystko płynie: papier, szmata...<br />

Dumny Londyn tonie w gównie.<br />

Pierwsza kwadra. Jasna ścieżka<br />

Prowadzi wzdłuż Regents Canal.<br />

Kaszlesz w krzakach... I już lepiej.<br />

Butelki lądują w wodzie.<br />

Ciągle budujemy nowe, lepsze światy.<br />

Otwieramy małe okna ciasnych kanciap,<br />

Z których nigdy nie wyjdziemy, oglądając<br />

Świat płynący tuż za progiem. Tęskniąc, marząc...<br />

Geniusz leży w płytkim grobie. Zapomniany.<br />

Na cmentarzu, po drugiej stronie kanału.<br />

Westminster nadal roi się od łajdaków,<br />

Dlatego wolę opłotkowe zadupie.<br />

Lubię te ciepłe, letnie noce.<br />

Mogłyby być choć trochę dłuższe.<br />

Zbędna bielizna ginie w krzakach.<br />

Obserwujemy blade gwiazdy.<br />

Nad mrocznym ściekiem unosi się mgła.<br />

Po twojej nodze wędruje robak.<br />

Stadion w Wembley pojaśniał. Kończymy.<br />

Zmęczone nogi niosą na stację.<br />

Alex Sławiński<br />

ZA KURTYNĄ<br />

Moje buty na deszczu piszczą jak myszy.<br />

Każdy nieco inaczej. W antykadencjach.<br />

Mam dziurawe lato. I nielepszą wiosnę.<br />

Granatowe światy jakoś mi nie służą.<br />

Oglądam obłoki. Kot też patrzy w niebo.<br />

Właśnie tutaj znalazł najpiękniejsze chmury.<br />

Deszczowa kurtyna cięższa od stalowej.<br />

Kolejne dni spędzam w malutkim więzieniu.<br />

Mogę każdą książkę nasączyć olejem<br />

I poprawić wszystkie błędy tego świata.<br />

I filozofować z pieprzonym sierściuchem,<br />

Kręcić porno, szydełkować, dźgać patelnię.<br />

Czas tonie w rynsztoku. Piwo wywietrzało.<br />

Cisza, harmonia i śmierć. Labilny układ.<br />

But suchy. Nie piszczy. Niebo czyste. Chcę wyjść.<br />

Nie mam dokąd. Już nie umiem spojrzeć w słońce.<br />

Alex Sławiński<br />

50<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


R Y S U N K I<br />

A l e x a S ł a w i ń s k i e g o<br />

BORDEAUX<br />

jak jest kiedy zaprzyjaźniona kobieta<br />

obca od końca do końca<br />

przechadza się po szpitalnym korytarzu<br />

krokiem zbitej przez życie kotki<br />

najpierw wygłodzonej a potem rudej<br />

odrywa ciebie od framugi od pędzla<br />

niczym wytrawna zielona papuga woła<br />

albo inna wiewiórka przekonując mnie<br />

że nie to wstrętne co się na wstręcie kończy<br />

i już zaczynam ją lubić<br />

ale potem powstaje coś co sprawia<br />

że po raz dwunasty wchodzę do rzeki<br />

tej samej w której na trzeźwo nigdy<br />

nie zanurzyłabym nawet palca<br />

Iza Smolarek<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

51


SEKRETY SZEKSPIRA, foto: Przemek Wiśniewski<br />

Ewelina Ciszewska<br />

– aktorka, mim, lalkarka. Absolwentka Wydziału Historii<br />

Sztuki na Uniwersytecie Wrocławskim. W 2006 r.<br />

ukończyła Wydział Lalkarski Akademii Sztuk Teatralnych<br />

w Krakowie, filia we Wrocławiu (PWST) , w maju<br />

2009 r. uzyskała tytuł doktora, a we wrześniu 2014 r.<br />

habilitację. Od 2006 r. związana z uczelnią, w której<br />

obecnie jest dziekanem Wydziału Lalkarskiego.<br />

Laureatka Stypendium przyznawanego „Młodym,<br />

utalentowanym Wrocławianom”. Debiutowała w<br />

1998r., w autorskim spektaklu J.Markockiego Alternacje<br />

przestrzeni. /Teatr Formy, Poitiers, Francja 1998/. Od<br />

kilku lat zajmuje się sztuką performance /Survival<br />

Sztuki, czyli Przegląd Młodej Sztuki w Ekstremalnych<br />

Warunkach we Wrocławiu: pre-tekst /2004, akt 168<br />

/2005, uczta romska /2008 r. zrealizowany wspólnie<br />

z Moniką Konieczną, powtórzony w BWA Tarnów<br />

podczas TAJSA 2014/, Z głową w chmurach /Festiwal<br />

Rity Baum/, Sympatyczna Pani Krysia/mieszkanie<br />

Gepperta, Wrocław, Ommaggio Russolo/Dalla Pologna,<br />

Rzym 2014/. Jako reżyserka zadebiutowała w maju<br />

spektaklem Love story czyli defekt miłości (Wrocław<br />

2004). W marcu 2011 r. wyreżyserowała spektakl<br />

Pinokio w Teatrze Lalki i Aktora w Wałbrzychu, a rok<br />

później monodram Maria S., który przyniósł jej kilka<br />

nagród i wyróżnień. Jako choreografka współpracuje<br />

z wieloma teatrami w Polsce. Jest laureatką Nagrody<br />

52<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

za choreografię podczas 22’Ogólnopolskiego Konkursu<br />

na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej do<br />

spektakli: Smoki w Połońskiego (Teatr Maska w<br />

Rzeszowie) oraz Księga dżungli w reż. E. Piotrowskiej<br />

(Teatr Lalek Banialuka, Bielsko-Biała). Prowadzi warsztaty<br />

pantomimy i ekspresji ruchowej w kraju i za granicą.<br />

Robert Baliński<br />

– operator filmowy, reżyser, dokumentalista, performer,<br />

twórca teledysków i wizualizacji do przedstawień<br />

teatralnych, operowych. Laureat nagrody Yach za zdjęcia<br />

do teledysku O sole mio. W 2002 otrzymał wyróżnienie<br />

za reżyserię w „VIII Ogólnopolskim Przeglądzie Filmów<br />

Ekologicznych” /Przysieka/. W 2003 r. został nagrodzony<br />

Złotą Maską za najlepszą oprawę scenograficzną<br />

sezonu 2002/2003 – reżyseria światła i efekty filmowe<br />

wykreowane w spektaklu Mężczyzna, który pomylił żonę<br />

z kapeluszem /reż. Ł. Kos, Teatr Wielki w Łodzi/.<br />

W 1989 r. ukończył Wydział Operatorski i Realizacji<br />

Telewizyjnej PWSFTViT w Łodzi. Od tego czasu na<br />

zlecenie Programów 1 i 2 TVP zrealizował ponad 100<br />

filmów dokumentalnych, m.in.: W drodze. Allen Ginsberg<br />

w Łodzi /1993/, Konstrukcja w procesie - Izrael /1995<br />

zdjęcia, w reż. M. Waśko/ oraz filmy autorskie, wśród<br />

nich: Mózg - ludzkie poznanie /1999/, Angelo Pistoletto<br />

/1996/, czy Przestrzeń wolności /1998/. W latach


SEKRETY SZEKSPIRA, foto: Przemek Wiśniewski<br />

1992 - 1999 współpracował przy realizacji<br />

cyklu programów p.t. „ART NOC” PR.2 TVP<br />

/ realizacja artystycznych form filmowych/.<br />

Wyreżyserował 100 odcinków teleturnieju<br />

Nowożeńcy oraz 40 filmów dokumentalnych<br />

z serii Przyrodnicy. Swoje ambicje muzyczne<br />

spełniał realizując teledyski dla takich<br />

artystów jak: Urszula Dudziak, Magda Femme,<br />

Tadeusz Nalepa, Mathias Reim, Michał<br />

Wiśniewski, Sambor Dudziński oraz dla<br />

zespołu T-Love czy Dezerter.<br />

Od kilkunastu lat specjalizuje się w tworzeniu<br />

obrazu filmowego i reżyserii świateł do oper<br />

(współpraca m.in. z M. Łazarkiewiczem,<br />

Ł. Kosem, H. Baranowskim, Phaon, M. Weiss),<br />

do przedstawień baletowych (G. Veredon, R.<br />

Komassa, B. Vollack, M. Munso), teatralnych<br />

(J. Klata, J. Szczepkowska, A. Grabowska,<br />

G. Bral) oraz koncertów (Pociąg Towarowy<br />

- Warszawska jesień 2002). Jest autorem<br />

i kuratorem widowisk multimedialnych, wśród<br />

nich: Mandala Sztuki, Dech Łodzi, Wariacje<br />

operowe (Falstaff, Purytanie, Halka, Nabucco),<br />

Wiersz medialny, Koncert na 4 słowa, Scena<br />

wirtualnej Galerii Ciała. Od kilku lat reżyseruje<br />

Oscary Jazzowe w Teatrze Wielkim w Łodzi.<br />

Teatr Sztuk został założony przez<br />

Ewelinę Ciszewską i Roberta Balińskiego<br />

w 2007r. z potrzeby połączenia światów<br />

znajomych i odkrywania nowych, tych<br />

jeszcze nierozpoznanych. Teatr Sztuk<br />

(w domyśle wielu sztuk) zaprasza do<br />

współpracy artystów z różnych dziedzin<br />

wierząc, że ta artystyczna fuzja stworzy<br />

nowy język na polu sztuki. Teatr ma na<br />

swoim koncie sporo realizacji i prezentacji<br />

festiwalowych. Wyreżyserowany przez<br />

Roberta Balińskiego i Ewelinę Ciszewską<br />

spektakl p.t. AKT 1925 na podst. Procesu<br />

F. Kafki zdobył w grudniu 2010 r. Grand<br />

Prix Festiwalu oraz nagrodę za najlepszą<br />

reżyserię na Międzynarodowym Festiwalu<br />

SKEPNA UP FESTIVAL (Kosovo, Prishtina<br />

2010).<br />

www.teatrsztuk.pl<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

53


FRUWAJĄCY WIERSZ - performance Teatr Sztuk + OSJAN fot.Robert Baliński<br />

T E A T R S Z T U K<br />

maria s - fot. Robert Baliński maria s - fot. Robert Baliński Omaggio a Russolo, Foto Adam Pietrusiak<br />

Teatr Sztuk – co to takiego?<br />

Kto go tworzy?<br />

E: Teatr Sztuk powołaliśmy do<br />

życia wspólnie, tj. ja i Robert,<br />

ponad dziesięć lat temu. To taki<br />

twór wynikający z naszych potrzeb<br />

artystycznych, duchowych, z potrzeby<br />

zetknięcia w obszarze sztuki czegoś,<br />

co znamy z czymś, co jest nowe.<br />

Doświadczenia, które wcześniej<br />

nabyliśmy, ja na polu pantomimy<br />

i teatralnej formy, a Robert<br />

w dziedzinie filmu i performance’u,<br />

postanowiliśmy ze sobą połączyć<br />

i tak powstał związek wielogatunkowy<br />

nazwany przez nas Teatrem Sztuk.<br />

Taka fuzja różnych światów.<br />

54<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

R: Inaczej ujmując, jest to platforma<br />

do spotkań różnych dziedzin sztuki,<br />

nauki i w ogóle wielu aspektów życia.<br />

Studiowałaś historię sztuki.<br />

Co skierowało Cię w stronę<br />

aktorstwa? Czy to było Twoje ukryte<br />

marzenie i jak studia uniwersyteckie<br />

wpłynęły na obecną pracę?<br />

E: Zawsze ciągnęło mnie do<br />

aktorstwa. Ciekawiło mnie chowanie<br />

się za jakąś postacią i zderzanie<br />

własnego ja z innym punktem<br />

widzenia czy odczuwania.<br />

Nie poszłam jednak na egzaminy<br />

do szkoły teatralnej. Dostałam się<br />

na historię sztuki, ale cały czas ta<br />

potrzeba we mnie tkwiła. Uczeń<br />

Henryka Tomaszewskiego, Józek<br />

Markocki, prowadził wówczas<br />

warsztaty z pantomimy we<br />

Wrocławiu. Poszłam na nie<br />

i odkryłam, że można wyrażać<br />

siebie poprzez ciało i że to ciało,<br />

jeśli je dobrze poznam, może być<br />

fascynująca podróżą. W końcu<br />

odważyłam się i po skończeniu<br />

historii sztuki, w wieku 25 lat<br />

zdawałam na dwa kierunki – lalkarski<br />

i aktorski. Dostałam się na Wydział<br />

Lalkarski we Wrocławiu. Pytasz, czy<br />

korzystam z tej wiedzy wyniesionej<br />

z pierwszych studiów? Oczywiście<br />

tak. Napatrzyłam się na setki dzieł<br />

sztuki, przyglądałam się proporcjom<br />

i wszystkiemu, co w tej dziedzinie


Byłam<br />

tempem,<br />

rytmem,<br />

byłam muzyką,<br />

dynamiką,<br />

energią<br />

Omaggio a Russolo, Foto Adam Pietrusiak<br />

– ZWIĄZEK WIELOGATUNKOWY<br />

wymyślili wielcy tego świata.<br />

To w człowieku zostaje i tworzy<br />

pewien poziom estetyki i refleksji.<br />

Wykorzystałam to przy pracy nad<br />

monodramem Maria S., do którego<br />

zaprojektowałam kostium, będący<br />

jednocześnie scenografią.<br />

Dodam, że to bardzo ciekawy<br />

i wielokrotnie nagradzany spektakl,<br />

do sukcesu którego przyłożył się<br />

także Robert piękną grą świateł.<br />

Pantomima jest z gruntu niemym,<br />

a zatem ponadnarodowym<br />

językiem wyrazu. Braliście, i to<br />

z sukcesem, udział w różnych<br />

międzynarodowych festiwalach<br />

teatralnych. Czy mimo różnic<br />

kulturowych i mentalnych wasze<br />

spektakle są wszędzie jednakowo<br />

dobrze rozumiane, czy może<br />

z założenia kierujecie je do<br />

konkretnej publiczności?<br />

E: Pantomima jest bardzo<br />

uniwersalna, bo operuje znakiem,<br />

symbolem, ale przede wszystkim<br />

my, jako ludzie, komunikujemy się<br />

za pomocą naszych ciał, energii,<br />

gestu, spojrzenia. To przecież tzw.<br />

pierwsze wrażenie, a zatem język do<br />

odkodowania pod każdą szerokością<br />

geograficzną. To sztuka wizualna,<br />

ale wymagająca od aktora techniki,<br />

a od widza skupienia, zatrzymania<br />

i gotowości na taki odbiór. Tu nie<br />

można zamknąć oczu, bo umknie<br />

ważny szczegół...<br />

Czyli musicie być także dobrymi<br />

psychologami, by ten twórczy<br />

zamysł najpierw zakodować.<br />

R: W wieku szesnastu, może<br />

siedemnastu lat trafiłem na „swój”<br />

pierwszy spektakl Tomaszewskiego,<br />

w Teatrze Polskim we Wrocławiu.<br />

Oglądając pantomimę niczego wtedy<br />

nie rozumiałem. Postanowiłem<br />

jeździć na te przedstawienia,<br />

by pojąć ich sens. Zakochałem<br />

się w tym gatunku sztuki. Co do<br />

uniwersalizmu języka pantomimy,<br />

mam teorię, że pantomima wbrew<br />

pozorom jest sztuką najbardziej<br />

współczesną w dzisiejszych czasach,<br />

czasach komunikacji obrazkowej.<br />

Jest sztuką wirtualną. Wyobraźmy<br />

sobie taki prosty przykład: gdy aktor<br />

dramatyczny wchodzi na scenę<br />

i udaje, że trzyma w ręku szklankę,<br />

widz mu nie wierzy. Podobnie<br />

w filmie. Natomiast, kiedy robi to<br />

mim, albo więcej – udaje, że coś<br />

z niej pije, to widz nie tylko potrafi<br />

to sobie wyobrazić, ale też odczuć<br />

pragnienie. Totalna magia.<br />

Czyli mózg ludzki tak pracuje,<br />

że uzupełnia sobie brakujące puzzle,<br />

co w przypadku pantomimy jest<br />

dużo łatwiejsze niż w przypadku<br />

przekazu aktora dramatycznego,<br />

w którym widz odbiera rolę<br />

całościowo, łącznie z tekstem?<br />

R: Tak, w pantomimie wspaniałe jest<br />

to, że jest jakiś rodzaj obrazu, którego<br />

tak naprawdę nie ma, a który tworzy<br />

się wewnątrz, w człowieku, w nas,<br />

a co ciekawsze – w każdym zapewne<br />

nieco inaczej.<br />

E: Tak, ale pamiętaj, że za sztuką<br />

pantomimy stoją setki godzin<br />

treningu. To jest konkretna technika<br />

55<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Pantomima rozgrywa się<br />

na poziomie wyobraźni, czyli…<br />

mogę być ciastkiem z kremem,<br />

wodą, mogę też być atomem.<br />

wyobraźni człowieka, poruszamy<br />

ją, dając widzowi możność<br />

indywidualnej interpretacji. Gdyby<br />

przekaz był całkiem jednoznaczny,<br />

byłoby to najzwyczajniej nudne.<br />

Ewelina, wspomniałaś o godzinach<br />

technicznej pracy nad ciałem,<br />

o lustrzanych neuronach. Opowiedz,<br />

jak przygotowywałaś się do jednej<br />

z najbardziej zaskakujących ról,<br />

jakie można sobie wyobrazić,<br />

mając nawet zdolność myślenia<br />

abstrakcyjnego, czyli do roli atomu.<br />

jak np. identyfikacja z przestrzenią<br />

czy z przedmiotem, tj. gdy moja<br />

ręka przyjmuje kształt trzymanego<br />

przedmiotu lub kiedy moje ciało<br />

przyjmuje ciężar jakiegoś przedmiotu.<br />

Inaczej przecież będę się poruszała<br />

z jedwabnym szalem, a inaczej<br />

z kamienną kulą. Stopień mojej<br />

identyfikacji wpływa na widza,<br />

na jego postrzeganie sytuacji. Jest<br />

oczywiście pewien rodzaj umowy<br />

pomiędzy widzem a mimem. Widz<br />

chce widzieć to, czego nie ma. Chce<br />

też wyobrazić sobie jakąś historię.<br />

W świecie nauki istnieje teoria,<br />

że ruch mima uruchamia tzw.<br />

neurony lustrzane. Taki przykład: jeśli<br />

ja zatrzymam w napięciu rękę płasko<br />

w powietrzu, to widz zobaczy blat<br />

stołu, a jeśli tak ułożoną dłoń ustawię<br />

pionowo, widz zobaczy jakąś barierę<br />

w przestrzeni, ścianę lub okno,<br />

zależnie od kontekstu i ustawienia<br />

ciała. Na stopień rozumienia wpływa<br />

też ogólna percepcja świata (zmysły),<br />

56<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

CZŁOWIEK MOŻE by_KDziedzic<br />

którą każdy z nas posiada. Stwarzamy<br />

coś, ale na finalny obraz w wyobraźni<br />

widza mają wpływ również jego<br />

wcześniejsze przeżycia i doznania.<br />

Jest to duża kreacja po obu stronach<br />

i odwołanie się do życiowych<br />

doświadczeń, które kolekcjonuje<br />

nasza pamięć.<br />

No właśnie! A przy tym jeszcze<br />

Teatr Sztuk z zasady łączy wiele<br />

form kreacyjnych, zarówno<br />

muzycznych, jak i wizualnych.<br />

Widać, że nie zależy Wam na<br />

konkretnym przekazie, ale raczej na<br />

indywidualnym odbiorze, przeżyciu<br />

estetyczno-filozoficznym, czy tak?<br />

R: Bardziej mnie intryguje ta różnica.<br />

Jeśli porozmawiamy z kilkoma czy<br />

kilkudziesięcioma osobami, to<br />

okazuje się, że każdy z nich zobaczył<br />

de facto co innego. Są ogromne<br />

różnice w odczuciach i indywidualnej<br />

narracji i to jest wspaniałe. Mnie<br />

to właśnie fascynuje, że dotykamy<br />

E: To jest właśnie fascynujące<br />

w pantomimie, że możesz być<br />

wszystkim. Pantomima rozgrywa<br />

się na poziomie wyobraźni, czyli…<br />

mogę być ciastkiem z kremem, wodą,<br />

mogę też być atomem. Atom to mój<br />

debiut. W Poitier, we Francji. Miałam<br />

być najmniejszą, elementarną<br />

cząstką kosmosu, dryfować ciałem<br />

w przestrzeni. Byłam tempem,<br />

rytmem, byłam muzyką, dynamiką,<br />

energią. Bardzo ciekawe przeżycie.<br />

Aktor „ściągnięty” do roli czegoś<br />

niewidocznego, a z drugiej strony<br />

bardzo konkretnego. To abstrakcja,<br />

ale ciało bardzo dobrze ją znosi.<br />

Współistnieliśmy zespołowo kreując,<br />

na szczęście, też jakąś bardziej<br />

rozpoznawalną materię. Byliśmy<br />

drzwiami, stołem, pulsującą magmą.<br />

To była wymagająca, ale fascynująca<br />

praca zespołowa.<br />

Czujecie kiedy budzicie w widzach<br />

taki poziom wrażliwości, że oni<br />

reagują współodczuwaniem<br />

Waszych emocji? Czy to widać?<br />

Współgrają z Wami?<br />

E: W momencie rozpoczęcia<br />

spektaklu pomiędzy widzem<br />

i aktorem powstaje rodzaj umowy,<br />

porozumienia. Jeśli swoje ciało<br />

wypełnię prawdziwą emocją,<br />

a nie będzie to beznamiętny zestaw<br />

wyuczonych gestów, istnieje szansa,<br />

że dotknę czułego punktu, tego<br />

co „boli”. Każdy ma w sobie jakiś<br />

obszar bólu, a ból jest zjawiskiem<br />

uniwersalnym. Teatr zawsze<br />

traktuje o miłości, o nienawiści,<br />

o śmierci, o lęku. Eksploatujemy


to od tysiącleci. Przyzwolenie widza<br />

na wspólne przeżycie lub odczucie<br />

tego w sobie jest wyzwaniem<br />

i obcowaniem z delikatną materią.<br />

Tak, to porozumienie może być<br />

odczuwalne. Powietrze staje się<br />

wtedy gęstsze i wszystko wokół jakoś<br />

tak szlachetnieje.<br />

METAlive fot. Robert Baliński<br />

Jesteśmy ostatnio w środku<br />

pandemii, kiedy to część teatrów<br />

przechodzi w miarę możliwości na<br />

transmisje on-line. Czy teatr może<br />

istnieć bez widza? Kiedyś przecież<br />

powstawały spektakle w Teatrze<br />

Telewizji.<br />

R: Dla nas jest to bardzo trudne.<br />

Spontaniczna reakcja, oddech widza,<br />

jego uwaga to dla nas konkretna<br />

zwrotna energia. Istotą naszych<br />

działań jest performowanie tu<br />

i teraz. Musimy się czuć nawzajem.<br />

Ekran tego nie zapewnia. Granie<br />

przed kamerą to już inny gatunek<br />

przedstawienia. Znaleźliśmy się<br />

w niezwykle trudnej sytuacji w tym<br />

momencie.<br />

Ewelina, czy jako pedagog,<br />

przekazując swoje doświadczenie<br />

w pracy nad ruchem i ciałem,<br />

liczysz także na kontynuację swoich<br />

twórczych eksperymentów<br />

w działaniach młodego pokolenia?<br />

Wymaga to abstrakcyjnego,<br />

a jednocześnie syntetycznego<br />

myślenia. Czy młodzi ludzie są<br />

na to gotowi, czy to dłuższy proces<br />

kreacyjny?<br />

E: Jako pedagog lubię prowokować<br />

i obserwować, ale nigdy nie stosuję<br />

żadnej presji. U każdego taki proces<br />

przebiega inaczej. Każdy samodzielnie<br />

i w różnym czasie odkrywa w sobie<br />

różne potencjały. Ja uchylam drzwi,<br />

ale zdaję sobie sprawę, że mój świat<br />

wcale nie musi spotkać się z innym<br />

światem.<br />

Jeśli dochodzi do takiego spotkania,<br />

staje się n o w e. Absolutnie nie<br />

chciałabym, żeby ktoś mnie kopiował.<br />

To złe zjawisko, a w pantomimie<br />

szczególnie szybko widoczne.<br />

Pożyczone ruchy mogą niechcący<br />

stać się manierą. Jeśli uda mi<br />

się uruchomić w kimś potrzebę<br />

Inspiracja może pojawić się<br />

całkiem niespodziewanie,<br />

nawet w banalnych sytuacjach.<br />

eksperymentu, jakiegoś<br />

przekraczania, to uważam to za swój<br />

sukces dydaktyczny. Stąd już tylko<br />

krok do szaleństw.<br />

Dla studentów to Ty jesteś<br />

autorytetem, a czy Wy sami<br />

też opieracie się na jakichś<br />

autorytetach? Czy ktoś jeszcze<br />

poza Henrykiem Tomaszewskim<br />

wywarł na Was wpływ w sensie<br />

artystycznym?<br />

E: Kantor zawsze budził moją<br />

fascynację. Czuję tę estetykę i jego<br />

sposób opowiadania o świecie.<br />

Podoba mi się temporytm jego<br />

spektakli, mantrowe przywoływanie<br />

tematyki śmierci, a stąd z kolei blisko<br />

do prozy Schulza czy Kafki i pojęcia<br />

czasu. Schulz, Kafka, Kantor – tak,<br />

z nimi czuję mocną duchową więź...<br />

R: Z racji mojego wykształcenia<br />

mam oczywiście swoich mistrzów<br />

filmowych, ale nie tylko. Uwielbiam<br />

klimaty Davida Lyncha, podziwiam<br />

Arystotelesa, bardzo podobają mi się<br />

działania niedawno zmarłego Christo.<br />

Mógłbym wymieniać dalej, ale to,<br />

że podoba mi się czyjaś twórczość,<br />

nie oznacza, że czerpię z niej pomysły<br />

dla siebie. Uważam, że mistrz to nie<br />

jest ktoś, kogo należy naśladować.<br />

Rozszerzając tę myśl, tzw. mistrzem<br />

może być np. trawa w ogródku,<br />

pogoda, takim mistrzem bywa<br />

przypadkowo spotkany człowiek,<br />

który mnie zafascynuje<br />

i utkwi w pamięci.<br />

Rozumiem, że to są wasze<br />

inspiracje, coś co was stymuluje<br />

artystycznie.<br />

R: Tak, oczywiście. Ja raczej uciekam<br />

od tych ludzkich mistrzów, żeby się<br />

od nich za bardzo nie uzależnić.<br />

E: No właśnie, inspiracja może<br />

pojawić się całkiem niespodziewanie,<br />

nawet w banalnych sytuacjach.<br />

Padnie słowo – klucz, które nagle<br />

otwiera ci głowę, daje impuls.<br />

R: Teatr Sztuk powstał m.in. po to,<br />

żeby nie szukać inspiracji w takim<br />

sensie, o jakim mówisz. Nasz teatr<br />

nie ma spektakli repertuarowych.<br />

Poza kilkoma, z założenia nasze<br />

spektakle są performatywne.<br />

Wrócę do określenia „platforma<br />

spotkań”. To agora dla różnych<br />

artystów, różnych dziedzin sztuki.<br />

Chodzi o to, aby tworzyć sytuacje,<br />

tworzyć spektakl, w którym różni<br />

57<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ludzie dopowiadają coś od siebie,<br />

interpretują po swojemu to,<br />

co chcemy razem opowiedzieć.<br />

Wiem, że pora dnia i nocy nie ma<br />

dla Was znaczenia, jeśli chodzi<br />

o twórcze pomysły. Zapraszacie<br />

do siebie różnych artystów<br />

i prowokujecie do wyzwalania<br />

kreatywnej energii. Czy zatem praca<br />

nad kolejnymi performatywnymi<br />

tworami przebiega już na etapie<br />

takich spotkań poprzedzających<br />

to zasadnicze, czy jest to działanie<br />

na deskach teatru z wcześniej<br />

opracowanym scenariuszem<br />

w ręku?<br />

R: To nie jest improwizacja w sensie<br />

spontanicznych, chaotycznych<br />

ruchów. Wcześniejsze dyskusje<br />

z twórcami biorącymi udział<br />

w naszym spektaklu są po to,<br />

by omówić jego „kręgosłup”.<br />

My ten szkielet czy ideę tworzymy<br />

wcześniej i przedstawiamy artystom<br />

instrukcję obsługi, ale każdy z nich ma<br />

świadomość tego, że trzymając się<br />

wyznaczonego pomysłu może dodać<br />

od siebie tyle, ile sam uważa<br />

za stosowne. To rodzi dialog, ktoś<br />

zadaje pytanie, ktoś odpowiada.<br />

E: Jeśli np. spotykamy się z Kiniorem<br />

czy Antymosem Apostolisem,<br />

nie wiemy, jakie dźwięki finalnie<br />

usłyszymy na scenie. Mam więc<br />

wyznaczoną przestrzeń i np.<br />

przypisany do mojego działania<br />

instrument. Do tego dochodzi<br />

wypowiadany przez kogoś tekst,<br />

którego też nie znam i projekcja.<br />

Obserwujemy siebie nawzajem.<br />

To spotkanie na najwyższych<br />

obrotach skupienia, odczuwania<br />

i gotowości do działania i reagowania.<br />

Tak było np. w Metalive (9 aktorów<br />

na scenie, 3 muzyków plus video live)<br />

czy w Paradzie.<br />

Umówione tylko punkty styczne.<br />

R: Przytoczę taką anegdotę. Kiedyś<br />

zaprosiliśmy pana Jana Nowickiego,<br />

przedstawiliśmy mu nasz zamysł, ten<br />

„kręgosłup”, a on na to: „Słuchajcie,<br />

ja nic z tego nie kapuję, ale podoba<br />

mi się idea, więc zrobię to”. Efekt<br />

był zaskakujący, ale rewelacyjny.<br />

58<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Otóż poprosiliśmy go, żeby w trakcie<br />

spektaklu wypowiadał tylko dwa<br />

słowa „tak” i „nie” w momentach,<br />

w których poczuje taką potrzebę,<br />

ale też jeśli uzna, może dodać<br />

swoje teksty. Jan Nowicki pisze<br />

poezję. I tak się stało. Fragmenty<br />

swoich wierszy wykorzystał w tym<br />

spektaklu tworząc dodatkowe<br />

konteksty idealnie pasujące do<br />

całości. Podobnie dzieje się z innymi<br />

artystami, którzy znając tylko<br />

„kręgosłup”, kreują interaktywnie całe<br />

wydarzenie. Wkładają w to całe swoje<br />

doświadczenie, swoją wrażliwość. To<br />

jest w naszym teatrze najciekawsze.<br />

Nie obawiacie się porażki?<br />

E: Zawsze istnieje jakieś ryzyko mniej<br />

udanych akcji, ale to jest bardzo<br />

ludzkie. Pozornie ta słabość właśnie<br />

może okazać się atutem, może być<br />

ciekawsza niż perfekcyjne wykonanie.<br />

Widz jest obserwatorem zdarzeń<br />

i nawet jeśli czuje, że coś nie wyszło,<br />

to mając świadomość, że to się dzieje<br />

„tu i teraz”, okazuje rodzaj wsparcia<br />

i zaczyna podświadomie kibicować<br />

jak na zawodach sportowych.<br />

R: Nasze spektakle performatywne<br />

nie odbywają się na zasadzie jam<br />

session. To nie jest tak, że mamy<br />

temat, a wy teraz róbcie, co chcecie.<br />

Mamy główną linię scenariusza.<br />

Po to ją tworzymy, aby dać artystom<br />

poczucie bezpieczeństwa. Ponadto<br />

zapraszamy artystów, do których mamy<br />

zaufanie, których osobowości znamy<br />

i znamy ich potencjały. Pamiętasz<br />

spektakl Parada, prawda? Na każdej<br />

próbie Lars Danielsson grał co innego<br />

i wcale nie chodziło o to, żeby<br />

powtarzał coś z gotowej partytury.<br />

To jest niewątpliwie miara<br />

profesjonalizmu, czyli umiejętności<br />

wykreowania sztuki w nieznanej<br />

sytuacji.<br />

E: Powiem więcej. To „nie wiem”<br />

jest ekscytujące, ale może budzić<br />

lęk. Człowiek w swoim instynkcie<br />

samozachowawczym najpierw<br />

posługuje się tym, co zna, a jeśli<br />

się ośmieli, potrafi wykrzesać<br />

TEATR_SZTUK__198_by_KDziedzic<br />

z siebie o wiele więcej, niżby się tego<br />

spodziewał. To fascynujące. Kiedyś,<br />

podczas otwarcia Dalla Polognia<br />

w Rzymie (Festiwal Isola del Cinema),<br />

tworzyliśmy performance oparty na<br />

partyturze Bogusława Schaeffera.<br />

Jako mim potrzebuję zawsze jakiegoś<br />

konkretu, punktu wyjścia. Marcin<br />

Krzyżanowski, wybitny muzyk, który<br />

performował tego wieczoru ze mną,<br />

nie przekazał mi wcześniej żadnych<br />

wskazówek! Na godzinę przed<br />

występem nie wytrzymałam i pytam:<br />

„Marcin, co ja mam robić?”, a on<br />

wyjmuje ksero partytury. Zdębiałam.<br />

Ta partytura nie składała się z nut!…


Kółko, szlaczek, krzyżyk, trójkąt.<br />

No i co ja mam z tym zrobić???,<br />

a Marcin tylko: „no co – GRASZ!”.<br />

Publiczność siedząca dookoła<br />

fotoplastikonu podglądała nas<br />

przez szczelinę. Napięcie rosło.<br />

Samo podglądanie jest już aktem<br />

przekraczania czyjejś intymności.<br />

Spoglądałam na partyturę<br />

i improwizowałam na temat tych<br />

znaków. Tworzyłam nowy język.<br />

W ogóle wszystko tego wieczoru<br />

było totalnie nowe.<br />

R: Dotyczyło to każdego z nas<br />

biorących w tym udział. Piotrek<br />

Żyła, który grał dziwne dźwięki,<br />

skreczował, Paulina Owczarek grała<br />

na saksofonie, czy wreszcie ja robiąc<br />

wizuale, musieliśmy zinterpretować<br />

tę partyturę i przełożyć na swoje<br />

obszary twórcze. Wracając do idei<br />

Teatru Sztuk chodzi nam właśnie o to,<br />

aby każdy z zaproszonych twórców<br />

miał prawo do wyrażenia w nim<br />

siebie.<br />

TEATR_SZTUK__198_by_KDziedzic<br />

Spontaniczna reakcja,<br />

oddech widza, jego uwaga to dla nas<br />

konkretna zwrotna energia.<br />

To jaki „kręgosłup” teraz<br />

przygotowujecie?<br />

R: Teraz nie wiemy do końca, co<br />

nas czeka, ale przygotowujemy<br />

dwie rzeczy: Ewelina pracuje nad<br />

swoim monodramem, a ja myślę<br />

o pewnym szerszym projekcie,<br />

wymagającym obecności wielu osób,<br />

więc pewnie najwcześniej uda się<br />

to zrealizować pod koniec roku, ale<br />

w tym momencie nie będę jeszcze<br />

zdradzał kulis. Minimum ruchu –<br />

to taka kanwa.<br />

Zarówno na scenie, jak i w życiu<br />

prywatnym jesteście partnerami.<br />

Nawzajem się uzupełniacie, a to,<br />

że funkcjonujecie po przeciwnych<br />

stronach kamery pewnie akurat<br />

pomaga w spięciu całości. Czy<br />

kłócicie się w trakcie pracy?<br />

R: W trakcie tworzenia scenariuszy<br />

dyskusje miedzy nami są bardzo<br />

żywiołowe, bywa że dochodzi do<br />

kłótni, ale przynajmniej nie trzaskamy<br />

drzwiami, bo ich nie mamy (śmiech).<br />

A co się dzieje u Was poza<br />

teatrem? Czy macie jakieś wspólne<br />

pozaartystyczne pasje?<br />

E: Odkąd przyjęłam funkcję dziekana<br />

Wydziału Lalkarskiego w AST we<br />

Wrocławiu, czas mam całkowicie<br />

wypełniony. Ale tak... zdarza się, że<br />

jadamy wspólnie! W tej chwili żyjemy<br />

trochę technicznie, ale jeśli uda nam<br />

się wspólnie usiąść i porozmawiać<br />

o sztuce lub odpłynąć w stronę<br />

nowych projektów, oddychamy<br />

głębiej. To jest nasza pożywka,<br />

chwilowo dość luksusowa niestety,<br />

ale mam nadzieję, że wrócimy<br />

do naszych rozmów.<br />

R: Rozmawiamy nie tylko o sztuce...<br />

z punktu widzenia kosmosu,<br />

cokolwiek robimy, nie ma znaczenia,<br />

jest niewidoczne. Generalnie jest<br />

tak, że często dokumentuję nasze<br />

rozmowy. Robię skany rysunków,<br />

którymi czasami się porozumiewamy,<br />

zapisuję słowa, by później<br />

wykorzystać je w pracy,<br />

ale też traktuję te nasze kartkowe<br />

opisy jako sztukę samą w sobie.<br />

Dlatego je zbieram.<br />

A jak spędzacie wakacje? Lubicie<br />

wyjeżdżać? Potraficie spędzać czas<br />

w oderwaniu od sztuki?<br />

E: Piękne są Mazury. Może uda nam<br />

się tam znowu wyjechać i złapać<br />

oddech. Namiot, kajak, łódka... to<br />

działa. Dobrze przewietrzyć głowę.<br />

Nie mamy na koncie egzotycznych<br />

podróży.<br />

R: Ja podróżuję we śnie.<br />

Nie przepadam za dalekimi<br />

wyjazdami. Nie myślę o tym.<br />

Nie planuję.<br />

E: Ja zaś nie znoszę rutyny i cieszę się<br />

z sytuacji nieoczekiwanych.<br />

Czyli wasze życie też jest rodzajem<br />

sztuki performatywnej.<br />

Życzę zatem wielkiego oddechu<br />

i kolejnych wspaniałych zdarzeń<br />

artystycznych. [JN]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

59


Kultury i taktu nie da się nauczyć<br />

w żadnej szkole i na żadnym uniwersytecie. Można<br />

się co najwyżej dowiedzieć, jak maskować wrodzone<br />

i nabyte naganne ciągoty. Bo też chamem może być<br />

i prostaczek, i profesor, i sprzątaczka, i minister.<br />

Dobre wychowanie jest jedynie kamuflażem<br />

pierwotnych instynktów i nic nie można na to<br />

poradzić. Fałsz tak się w nas wtopił i zrósł z nami<br />

w jakiejś dziwnej symbiozie, że aż trudno sobie<br />

wyobrazić bliźnich i siebie jako istoty: szczere,<br />

bezpośrednie, taktowne, tym prawdziwym taktem,<br />

który jest zawsze – niezależnie od okoliczności,<br />

nawet najbardziej sprzyjających, by o nim zapomnieć<br />

i wskrzesić w sobie jaskiniowca z maczugą,<br />

likwidującego przeciwników skutecznie, krwawo<br />

lub bezkrwawo acz definitywnie.<br />

Opowiadał mi kiedyś wybitny intelektualista<br />

z Warszawy, internowany w stanie wojennym, jak<br />

wyglądało jego pierwsze zetknięcie z aresztem.<br />

Kilkunastu zatrzymanych zaprowadzono do<br />

wieloosobowej celi. Tam skazani rzucili się jak głodne<br />

lwy na pierwszych chrześcijan, by dorwać się do …<br />

jak najlepszych prycz: a to przy oknie, by było jasno,<br />

a to na dole, nie na piętrze, bo tak wygodniej.<br />

„Pomyślałem sobie wtedy – mówił mój rozmówca –<br />

że tak samo jak o te prycze, będą się bić o stanowiska<br />

w nowej Polsce”. Prorok czy jasnowidz?<br />

Co skłoniło mnie do takich kategorycznych<br />

stwierdzeń? Wiele sytuacji, w których<br />

uczestniczyłem, bądź jako postronny obserwator,<br />

bądź aktywny winowajca. I to w każdej dziedzinie<br />

życia, bez wyjątku. Nawet w kolejce do skarbca na<br />

Jasnej Górze, tuż pod czujnym spojrzeniem Matki<br />

Boskiej Częstochowskiej, wierni tak się przepychali,<br />

by jak najprędzej wejść do środka i takich używali<br />

słów, że to nie do wiary, choć byli wiernymi. Nawet<br />

w kościele, gdzie przeciwnicy polityczni, wierzący<br />

w tego samego Boga, na Jego oczach dosłownie<br />

by się pozarzynali, gdyby uwierzyli, że dzięki temu<br />

przejmą władzę i dokopią poprzednikom! By jednak<br />

nie poruszać się po grząskim terenie polityki, która<br />

jest najwdzięczniejszym obiektem felietonistów, będę<br />

wędrował po bardzo mi bliskim poletku kulturalnym.<br />

W one dni zostałem zaproszony do odległej<br />

metropolii, wraz z precyzyjnie wybranymi i starannie<br />

wyselekcjonowanymi przez zaradną rodzinę<br />

osobnikami, na jubileusz dziewięćdziesięciolecia<br />

urodzin Wybitnego Artysty. Artysta był zaiste<br />

wyjątkowy – tak w swoich oryginalnych dziełach<br />

60<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Mistrz i troglodyci<br />

(choć niewielu z obecnych wiedziało, o co w nich<br />

tak naprawdę chodzi, ale za to krytycy wiedzieli),<br />

jak i w wyglądzie – nosił zawsze pochylony na jedną<br />

stronę beret i pełną fantazji siwą brodę. Co jeszcze<br />

odróżniało go od innych artystów? Jego radość<br />

i optymizm: był zawsze pogodny, uśmiechnięty oraz<br />

pogodzony ze sobą i ze światem. Jeżeli mówi się<br />

o złotej jesieni życia, co jest najczęściej wierutnym<br />

nadużyciem i kłamstwem, nasz Wybitny Artysta był<br />

żywym przykładem, że tak w istocie może być.<br />

Wolnostojący domek na przedmieściach<br />

tonął w zieleni, w kwiatach oraz w błękicie nieba,<br />

na którym właśnie malowniczo zachodziło słońce.<br />

W progu przywitał nas sam bohater spotkania<br />

z otwartymi rękami i sercem… Zaś mieszkanie tonęło<br />

w obrazach Artysty. Znajdowały się one dosłownie<br />

wszędzie: obraz przy obrazie: na ścianach, szafach,<br />

sufitach… Każdy centymetr kwadratowy powierzchni,<br />

za wyjątkiem podłóg, zajmowały obrazy…<br />

Gdy to zobaczyłem, przypomniało mi się<br />

mieszkanie znanego, stołecznego literata. Było ono<br />

podobne, lecz w miejscu wiszących obrazów stały<br />

książki. Znajdowały się w każdym pomieszczeniu,<br />

łącznie z kuchnią, przedpokojem i łazienką, w której<br />

prócz książek, wyeksponowane były… akty jego<br />

kolejnej żony.<br />

Wróćmy jednak do naszego spotkania. Kogoż<br />

tam nie było!? Wszyscy ważni, z tytułami i funkcjami.<br />

W związku z ograniczoną pojemnością mieszkania<br />

Mistrza, na wyjątkowe święto zaproszeni zostali<br />

rzeczywiście tylko najważniejsi. Moja obecność była,<br />

można rzec, przypadkowa, choć też niezbędna, bo<br />

Córka Mistrza wymyśliła (i słusznie!), że imprezę<br />

może ubarwić nieco wiersz i obecność lichego<br />

poety, który przeczyta i uroczyście wręczy Jubilatowi<br />

specjalnie na tę wyjątkową okazję napisany utwór.<br />

Wszystko odbyło się z precyzyjnie<br />

zaplanowanym scenariuszem: kwiaty, przemówienia,<br />

wzruszenia, wspomnienia, prezentacja dorobku,<br />

popis wokalny diwy operowej, wierszyk, życzenia,<br />

kwiaty, odznaczenie, toast, dwieście lat…<br />

Później sam leciwy i dobrotliwy Mistrz, głaszcząc<br />

siwą brodę, czerstwym i rześkim głosem opowiadał<br />

z wielkim przejęciem o swoim długim i niełatwym<br />

życiu oraz pracy twórczej. Po zaprezentowaniu<br />

obrazów na parterze wybitny Gospodarz<br />

zaprowadził nas na strych, gdzie miał pracownię<br />

i dalszą ekspozycję imponującego dorobku.<br />

Opowiadał zajmująco o powstawaniu kolejnych


dzieł, o miłości do Sztuki, o swoim przygodach<br />

z pędzlem i bez pędzla… Wybrani, na najwyższym<br />

poziomie goście (dzisiaj by się powiedziało, że<br />

towarzystwo z górnej półki) słuchali zauroczeni formą<br />

fizyczną i psychiczną Artysty, pamięcią krótkotrwałą<br />

i wsteczną, swadą, z jaką rześki staruszek,<br />

gestykulując żywo jak staroświecki aktor, opowiadał.<br />

Właśnie wspominał pożar pracowni, gdy spłonęło<br />

kilkadziesiąt jego obrazów, aż się popłakał, gdy<br />

mówił:<br />

- To była kara boska za to, że przed tym nieszczęściem<br />

sprzedałem święty obraz do kościoła, zamiast go<br />

podarować – tu otarł białą chusteczką łzy skruchy<br />

za popełniony grzech, czy też może łzy żalu za<br />

utraconymi ostatecznie dziełami – od tamtej pory<br />

wszystko, co maluję dla Kościoła, robię na Chwałę<br />

Bożą i nieodpłatnie, za darmo…<br />

I oto nagle, a niespodziewanie, z dołu rozległo się<br />

wołanie:<br />

- Wjechała świnka! Zapraszamy!<br />

Na te słowa zebrane towarzystwo rzuciło<br />

się do schodów tak nagle, jakby wybuchnął kolejny<br />

pożar, by tylko być pierwszym i zająć jak najlepsze<br />

miejsce w kolejce po świeżą wieprzowinkę. Docent<br />

wyprzedził profesora, wiceprezydent staranował<br />

prezydenta, pan przy tuszy odepchnął brutalnie<br />

filigranową śpiewaczkę, która przykleiła się do<br />

jeszcze nie wyschniętego płótna… Słowem Sodoma<br />

i Gomora… Wtedy to okazało się, że pieczone<br />

niemowlęce zwłoki prosiaczka z wetkniętym<br />

w niewinny martwy ryjek jabłkiem są po stokroć<br />

ważniejsze niż sam Mistrz. Jego dostojny wiek<br />

i wyjątkowe dzieła. Wszyscy jak jeden mąż (i jedna<br />

żona, partnerka czy kochanka) widzieli już tylko<br />

jedno: smaczne zwłoki nieszczęsnej, zamordowanej<br />

u progu życia świnki…<br />

Leciwy Mistrz, którego wyjątkowo barwna<br />

opowieść została przerwana w najtragiczniejszym<br />

miejscu, zdębiał albo zbaraniał, bo nie wiedział co się<br />

stało. Czy podłożyli bombę? Czy obwieścili kolejny<br />

koniec świata?<br />

Zrobiło mi się wtedy naprawdę bardzo<br />

smutno. Wielka Sztuka przegrała z maleńką świnką,<br />

wysoka kultura musiała ulec najniższym instynktom<br />

najwyżej postawionych osób w mieście, a osłupiały<br />

Mistrz został na „placu boju” w swoim królestwie<br />

zupełnie sam jak palec, jak pędzel malujący na<br />

płótnie, jak zużyta tubka farby wyrzucona w kąt,<br />

jak pęknięta, niepotrzebna już paleta, łkająca<br />

wielobarwnymi łzami. A chciał się tym królestwem<br />

podzielić z okazji dziewięćdziesiątych urodzin…<br />

Próbowałem pocieszać malarza jak umiałem<br />

najlepiej. Czułem się zawstydzony i zażenowany<br />

zachowaniem (typowym?) ludzi wysokiej kultury,<br />

a niskich obyczajów, którzy zjawili się tu, by złożyć<br />

hołd Wielkiemu Człowiekowi, zacnemu Obywatelowi<br />

i dumie tego miasta. Niestety, złoty cielec,<br />

a właściwie świnka, przypieczona na złoto, jeszcze raz<br />

zatriumfowała.<br />

Mistrzowi opadły skrzydła i sztuczna szczęka,<br />

a mnie ręce i ochota na spotkania z oficjelami,<br />

dla których świnia – tak im podrzucona – była<br />

najważniejsza i sprawiła że po świńsku się zachowali.<br />

Pan Tadeusz, bo tak miał na imię ten zacny człowiek,<br />

pokazał mi rzeźbę Chrystusa, którą stworzył dla<br />

siebie, by po jego śmierci rodzina postawiła ją na<br />

grobie. Wtedy też pierwszy i ostatni raz rozmawiałem<br />

z Mistrzem…<br />

I nie była to wesoła rozmowa. Gdy schodziliśmy ze<br />

strychu do pomieszczeń na parterze, skąd dochodził<br />

gwar i mlaskania, po śwince został już tylko dymiący<br />

szkielecik, a po spotkaniu z niezwykłą postacią,<br />

niesmak, mimo smakowitego (jak przypuszczam)<br />

poczęstunku…<br />

Artysta zmarł wkrótce po hucznie<br />

obchodzonym jubileuszu. Było to jakiś czas temu,<br />

lecz do dzisiaj męczy mnie pytanie: jaki wpływ na<br />

stan jego zdrowia miała tamta impreza? Czy Mistrz<br />

żyłby dłużej, gdyby nie niekulturalne, nietaktowne,<br />

bezczelne i chamskie zachowanie ludzi ze świecznika,<br />

na którym świeczki musiał zapalać chyba tylko sam<br />

diabeł… [JW]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

61


62<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

foto: Dominika Woźniak


Scena na żywo,<br />

to mój żywioł totalny.<br />

Dzięki niej chyba nigdy<br />

mentalnie się nie zestarzeję.<br />

To niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju,<br />

spotkania z publicznością.<br />

Kim jest Katarzyna Pakosińska? Aktorką, artystką<br />

kabaretową, piosenkarką, czy może pisarką?<br />

Przede wszystkim sobą. To mój największy sukces.<br />

Pomimo tylu doświadczeń życiowych udało mi<br />

się osłonić swoją wrażliwość, empatię i mnóstwo<br />

„-izmów”, jak optymizm, romantyzm, idealizm…<br />

Oj, lista długa. Niekoniecznie popularna<br />

w dzisiejszych czasach. Jestem więc sobie Katarzyną<br />

Pakosińską. Mam wielką satysfakcję, kiedy<br />

na przykład podczas telewizyjnych wywiadów<br />

pojawia się dylemat, jak podpisać mnie na tzw.<br />

pasku. Aktorka? Artystka komediowa? Dziennikarka?<br />

Pisarka? Animatorka? Nawet filantropka! Kiedyś moja<br />

przyjaciółka powiedziała w tej sytuacji: „niech cię po<br />

prostu podpiszą z imienia i nazwiska. Jesteś marką”.<br />

Dodam, że pracuje ona w korporacji i wie, co mówi<br />

I chyba jest to rozwiązanie. Sama nie potrafię<br />

wskazać najbliższej mi wizytówki, choć myślę,<br />

że wszystkie moje aktywności łączy słowo i próba<br />

pogodnego opisania świata.<br />

Zgadzam się. Katarzyna Pakosińska, to<br />

bezdyskusyjnie marka. Wiem, że wszyscy o to<br />

pytają, więc ja nie spytam, jak Pani wspomina<br />

czas spędzony z chłopakami z Kabaretu Moralnego<br />

Niepokoju. No, chyba że jakiś komentarz się<br />

Pani wymknie, to zamieszczę. Przyznam, że<br />

swego czasu był to mój najulubieńszy kabaret<br />

(nie do przecenienia jest Pani wkład w tę moją<br />

niegdysiejszą afektację). No, może był jeszcze jeden<br />

ulubiony, ale o tym Ani Mru Mru.<br />

Niedługo minie dziesięć lat odkąd nasze drogi się<br />

rozeszły, a często jeszcze słyszę o sobie „moralna<br />

Pakosa”. Wspólnie spędzony czas wspominam<br />

wspaniale, pełnia młodzieńczości i entuzjazmu,<br />

zdobywanie szlifów w byciu satyrykiem.<br />

Dziś po dwudziestu pięciu latach mogę stwierdzić,<br />

że uprawiam naprawdę fenomenalny zawód. Param<br />

się profesją tak misterną i metafizyczną, że nawet<br />

sami jej twórcy mają często problem z jej definicją.<br />

Ostatnio postanowiłam zmierzyć się z niemożliwym<br />

i uchylić rąbka tajemnicy wielbicielom tej sztuki.<br />

Także tym, którym marzy się kariera estradowca.<br />

Napisałam ebook pod tytułem: Jak strugać wariata.<br />

Minikompendium sztuki kabaretowej.<br />

Jak najpoważniej. Powiedzmy sobie jednak szczerze,<br />

że to było tylko założenie. Pisząc nawet najbardziej<br />

serio o tej ulotnej twórczości, od anegdot i podróży<br />

po przeżyciach osobistych, uciec się nie da.<br />

Zachęcam więc do przeczytania.<br />

Zaraz sobie wygooglam i zamówię.<br />

Brzmi arcyciekawie.<br />

Czy tęskni Pani za kabaretem? Wydaje mi się,<br />

że to „akwen” wręcz dla pani stworzony, dający<br />

możliwość pokazania: inteligentnego humoru,<br />

talentu aktorskiego, ale też zdolności wokalnych.<br />

Nie tęsknię, bo ze sceny kabaretowej nie zeszłam.<br />

Teraz nawet spełniło się moje największe marzenie<br />

– zostałam szefową warszawskiej sceny satyrycznej.<br />

Raz w miesiącu, w każdy drugi czwartek, zapraszam<br />

publiczność do Sceny Relax na Złotą 8, na<br />

premierowe Wytworne Wieczory Satyryczne.<br />

Każde spotkanie jest indywidualnie przygotowywane<br />

z moim gościem. Zenon Laskowik, Jacek Federowicz,<br />

Artur Andrus to pierwsze nazwiska. Emocji i dobrej<br />

zabawy mnóstwo. Stworzyłam również tamże<br />

specjalne miejsce dla młodych talentów. Będą mieli<br />

szansę zaprezentować się widzom… Napisałam<br />

„tamże”? Muszę popracować nad komunikacją.<br />

Sztuka kabaretowa na pewno wiele z moich pasji<br />

połączyła. Prócz pisania tekstów, budowania<br />

postaci, śpiewania – bardzo lubiłam myśleć zawsze<br />

o warstwie muzycznej, plastycznej, o pięknej<br />

scenografii. Proszę przypomnieć sobie pierwszy<br />

plakat Kabaretu Moralnego Niepokoju, czarnobiałe<br />

postaci w poświacie księżycowej. Specjalnie<br />

wymyślone liternictwo. Magia. Kostiumy pomagała<br />

nam wówczas projektować Viola Śpiechowicz,<br />

reżyserował Andrzej Chyra. Dziś również mam<br />

wspaniały, utalentowany zespół.<br />

Scena na żywo, to mój żywioł totalny. Dzięki<br />

niej chyba nigdy mentalnie się nie zestarzeję.<br />

To niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

63


Mam marzenie<br />

o dobrych ludziach.<br />

Dobrym świecie.<br />

O byciu razem, w jakiejś<br />

wspierającej się wspólnocie,<br />

która potrafi<br />

ze sobą rozmawiać<br />

64<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

foto: Dominika Woźniak


spotkania z publicznością. Podróże, przejechane<br />

tysiące kilometrów, znajomość wszystkich stacji<br />

benzynowych na polskich drogach. To także<br />

zmęczenie, które znika, gdy widzi się efekt swojej<br />

pracy – uśmiechniętych ludzi z nową, dobrą energią.<br />

Wiem oczywiście, że nie zeszła Pani ze sceny<br />

kabaretowej. Chodziło mi o to, że kiedyś mogła<br />

się Pani skupić wyłącznie na satyrze, a teraz jest<br />

przed Panią tyle nowych wyzwań, jak aktorstwo<br />

chociażby. No i wyszło na to, żem głupiec, co się<br />

nie przygotował do rozmowy, ale to nic, to się<br />

pozmienia i wyjdzie lepiej. Sobie tylko zapiszę:<br />

„przeredagować pytanie o kabaret”. O! Już.<br />

Gdyby mogła pani cofnąć czas, to co zmieniłaby<br />

Pani w swoim życiu? A może odtworzyłaby Pani<br />

każdy dzień dokładnie taki jakim był, tylko bardziej<br />

doceniając ulotne chwile?<br />

Niczego bym w swoim życiu nie zmieniła. Wszystko,<br />

co mnie spotkało, zbudowało świat, który mnie teraz<br />

otacza. I sukcesy i lekcje pokory, bo tak nazywam<br />

wszelkie potknięcia życiowe. I to tu i teraz bardzo<br />

mi się podoba. Moja rodzina, przyjaciele, znajomi,<br />

moje zajęcia, a najbardziej niezależność. I taki spokój,<br />

który przyszedł z wiekiem. Łatwo mi podejmować<br />

dziś decyzje, dążyć do efektu, który chcę uzyskać,<br />

odpuszczać kiedy trzeba.<br />

Gdyby mnie jednak Niemcy gonili, to przyznaję,<br />

że chciałabym wcześniej jeszcze zaufać swojej intuicji,<br />

bardziej wierzyć w siebie i w swoją siłę.<br />

No i na pewno przykładniej podeszłabym do gry na<br />

instrumencie. Ukończyłam klasę fortepianu, ale z tej<br />

gry niewiele zostało i czasem bardzo za nią tęsknię.<br />

Czego nie wiedzą inne media o Katarzynie<br />

Pakosińskiej?<br />

Przyznaję, że nigdy o media nie zabiegałam.<br />

To dobrze i źle. Ale wynikało to w dużej mierze<br />

z mojej nieśmiałości. Mówiłam sobie, kto chce mnie<br />

poznać – zobaczy mnie w akcji. Na scenie, na ekranie,<br />

na kartkach pisanych książek. Jednak o tym trzeba<br />

mówić, a przy okazji odsłaniać ciut prywatności,<br />

bo takie są zasady. Nie pasowało mi to. Może dlatego<br />

media często hulały w swoich domysłach na mój<br />

temat. Najzabawniejszą rzecz jaką przeczytałam<br />

o sobie było o moim rzekomym kryzysie, cytuję:<br />

„znajoma gwiazdy donosi o załamaniu artystki,<br />

gdyż widziała ją na balkonie, gdy melancholijnie<br />

patrzyła w dal”. Toż mi robotę dowcipnisie zabierają,<br />

pomyślałam. Ale melancholijna jestem, przyznaję.<br />

Przez dłuższy czas chroniło mnie przekonanie,<br />

że satyryka się nie tyka. Zainteresowanie totalne<br />

pojawiło się, gdy odłączyłam się od grupy Moralnej.<br />

Myślę, że wciąż pokutuje na forach mój wizerunek<br />

śmiejącej się panny z kabaretu. Na szczęście jestem<br />

cierpliwa. Odkąd pojawiły się media społecznościowe<br />

osoby publiczne mogą z lepszym skutkiem<br />

kontrolować przepływ informacji na swój temat.<br />

Mogą również bardzo szybko skomentować jakiś<br />

„gorący news”, dać dobrej jakości zdjęcie. To duży<br />

plus Instagrama czy Facebooka.<br />

Marzenie Katarzyny Pakosińskiej?<br />

foto: Dominika Woźniak<br />

Mam marzenie o dobrych ludziach. Dobrym świecie.<br />

O byciu razem, w jakiejś wspierającej się wspólnocie,<br />

która potrafi ze sobą rozmawiać, szanować<br />

odmienne poglądy. O tym, by do normalności<br />

i oczywistości wróciły pewne zachowania<br />

międzyludzkie: wdzięk, klasa, szlachetność, dobre<br />

słowo. Niepoprawna optymistka? Zawsze.<br />

Jak to pięknie Pani powiedziała! To ja się dopisuję.<br />

Gdzie w najbliższym czasie można będzie zobaczyć<br />

Katarzynę Pakosińską?<br />

Nie pytam oczywiście o balkon. :)<br />

Zachęcam do odwiedzenia Sceny Relax w Warszawie.<br />

I Wytwornych Wieczorów Satyrycznych, które proszę<br />

wierzyć, nie kończą się wraz z opadnięciem<br />

kurtyny. Na scenach w całej Polsce pojawiam się<br />

w kabaretowym monodramie lub jak kto woli: „one<br />

woman show” pt. Dobry wieczór z Pakosińską.<br />

Wkrótce również w projekcie muzycznym z grupą<br />

Poparzeni Kawą Trzy. Zapraszam też do oglądania<br />

TOK SHOŁ w Superstacji w każdy wtorek i czwartek<br />

o 18.30, gdzie prowadzę rozmowy na niezwykle<br />

intrygujące i poważne tematy, a ponieważ od natury<br />

nie da się uciec…coś wam tam pokażę. [JP]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

65


Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />

Wariacje na temat<br />

Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />

Utopiłbym się, utopił<br />

chociażby w łyżce wody.<br />

Lecz z wodą ostatnio krucho,<br />

więc mnie ominie ta słodycz.<br />

Powiesiłbym się na sznurku<br />

– to nie zuchwała przechwałka –<br />

ale chłop by mnie przeklął<br />

i jego snopowiązałka!<br />

Położyłbym się na torach,<br />

by pociąg mnie przejechał,<br />

ale znam nasze koleje:<br />

pewnie bym nie doczekał…<br />

Z chęcią bym sobie w łeb palnął,<br />

wszak tęskno mi do nieba,<br />

ale mnie w wojsku uczyli:<br />

naboi oszczędzać trzeba!<br />

Otrułbym się, że aż miło,<br />

aby się od was uwolnić,<br />

ale że wszystko zatrute<br />

zdążyłem się uodpornić.<br />

Odziany w sweter rozpaczy<br />

wódkę goryczy piję,<br />

więc mi musicie wybaczyć,<br />

że piszę i jeszcze żyję.<br />

Juliusz Wątroba<br />

Rysunki: Konrad Wieczorkowski<br />

66<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ADAM GWARA<br />

Pewien rogacz nieszczęsny z Kadzidła,<br />

gdy do reszty chęć życia mu zbrzydła,<br />

po wielokroć zdradzony,<br />

skacząc z okna głos żony<br />

słyszał – Głupku, masz rogi, nie skrzydła!<br />

Pewien krętek, co mieszka nad Padem,<br />

prokreuje już trzecią dekadę.<br />

Swojej progenitury<br />

dając obraz ponury,<br />

bo te krętki są wciąż, kurcze, blade!<br />

Chciał wziąć sobie Jan żonę nie z Ręczna,<br />

gdyż nie lubił on Ręczna, a wręcz na<br />

Ręczno wypiął się raczej.<br />

Ale wyszło inaczej.<br />

Sytuacja, przyznacie, niezręczna...<br />

Taką płaską ma żonę Maks z Laxen,<br />

że nie sposób nie zgodzić się z Maksem,<br />

kiedy twierdzi, że taniej<br />

i wygodniej jest dla niej,<br />

gdy na wczasy wysyła ją faksem.<br />

Mawia pewien marynarz z Nairobi –<br />

Nic tak bardzo mężczyzny nie zdobi,<br />

jak ze słoniem tatuaż,<br />

który kończy się tu aż...<br />

Długość trąby różnicę tu robi.<br />

Gdy przez Bydgoszcz przepływa Brdą kra,<br />

wrona kracze zdziwiona: “wkra, wkra”!<br />

Czasem ptak sobie ubrda,<br />

że to Wkra. Wrono, tu Brda<br />

płynie w kranie, a Wkra nie. To Brda.<br />

Jest poetka z Dąbrówki Szlacheckiej<br />

rozkochana w poezji niemieckiej.<br />

Wielbiąc język i kraj ten,<br />

w wiersza rytm – reiten, reiten!<br />

galopuje w pozycji jeździeckiej.<br />

Pewna pani - ogólnie Trójmiasto,<br />

ma z lenistwa kochanka. Niech was to<br />

nie oburza – skromnego.<br />

On chce tylko jednego.<br />

Nie jak mąż. Zupa, drugie i ciasto.<br />

Buchnęli babci nóż<br />

Ciepełko pełga i się snuje<br />

słońce rozgrzewa pelargonie<br />

babcia w ogrodzie znów króluje<br />

lecz wzrok w bok błądzi niespokojnie<br />

ktoś babci buchnął nóż!<br />

nie dla niej brzytwy sekatory<br />

nożyce z utwardzonej stali<br />

miała swój nożyk niezbyt spory<br />

lecz go ukradli i nawiali<br />

bezczelnie wzbiwszy kurz!<br />

babcia z nożykiem w pocie czoła<br />

parła na oślep jak z maczetą<br />

tnąc i pustosząc dookoła<br />

z iskierką w oku i podnietą<br />

któż jej nóż buchnął któż?<br />

bez tego noża pozarasta<br />

chaszczem i perzem i pokrzywą<br />

i z gąszczy się nie wykaraska<br />

i pozamartwia głowę siwą<br />

trzeba jej oddać nóż!<br />

teraz nieboga niewydajna<br />

ręka bezwiednie szuka trzonka<br />

i złość dopada biedną skrajna<br />

żółć ją zalewa myśl się błąka<br />

by odwet wziąć i już!<br />

więc zaczaiła się w krzaczorach<br />

nienawiść szczerą w trzewiach płożąc<br />

tężeją mięśnie dusi zmora<br />

rośnie chęć by złodziei noży<br />

rozłupać wszerz i wzdłuż!<br />

już się sposobi niczym ninja<br />

(walki wręcz nie są babci obce)<br />

barwy wojenne w ręku klinga<br />

postanowienie zemsty mocne<br />

trwóż się złodzieju trwóż!<br />

łypie z przyczajki wsród gałęzi<br />

głucha na drwiny i uśmiechy<br />

czeka na tego co nóż zwędził<br />

aby rozpłatać mu bebechy<br />

i wrócić do swych róż<br />

Renata Cygan<br />

DIETETYK<br />

Mag<br />

Od wag.<br />

OSTRZEŻENIE<br />

Jak już raz jej dasz nazwisko,<br />

Potem sama weźmie wszystko.<br />

OPOWIEŚĆ PREZERWTYWY<br />

O POCZĄTKACH ŻYCIA NA ZIEMI<br />

Och!!! Ach!!!<br />

Trach!!!<br />

***<br />

Ja tylko chciałam twojego dobra.<br />

Kobra.<br />

***<br />

Najbardziej boli<br />

Utrata woli.<br />

I TAK WSZYSTKO Z AZJI<br />

To dopiero wybór i adrenalina,<br />

Czy lepsza chińska kopia,<br />

czy chiński oryginał.<br />

DENTYSTKA<br />

To niezatarte są wspomnienia:<br />

Dobrała mi się do korzenia.<br />

ADORATOR<br />

Najpierw kląkł,<br />

Potem wsiąkł<br />

NARZECZONY<br />

Gdy nastał świt,<br />

Prysł jego mit.<br />

JERZY HANDZLIK<br />

A ONA MU WIERZYŁA<br />

Mowił, że ma kasę,<br />

Lecz problem był taki,<br />

Że miał zaskórniki,<br />

A nie zaskórniaki.<br />

MOTTO ALKOHOLIKA<br />

Co ci w grobie<br />

Po wątrobie?<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

67


Malarka urodzona w Gdańsku.Jest autorką<br />

epickich portretów. Dzięki połączeniu<br />

przekonywającej, realistycznej techniki<br />

z pop-surrealistyczną narracją, wykreowała<br />

niepowtarzalny styl.O bok portretów ludzi<br />

w jej pracach pojawiają się przedstawienia<br />

zwierząt. Dzięki personifikacji artystka<br />

przedstawia ludzkie uczucia i namiętności.<br />

Jej pracom towarzyszy aura subtelnego<br />

niepokoju i melancholii. Są to sugestywne<br />

wizje, w których, jak w marzeniach sennych<br />

przeszłość miesza się z teraźniejszością,<br />

a postaci z różnych epok odnajdują się<br />

w tej samej przestrzeni dzięki wspólnym<br />

obawom i pragnieniom. Swoje umiejętności<br />

doskonaliła w pracowni prof.M.Świeszewskiego.<br />

Jest absolwentką Wydziału Malarstwa<br />

Gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych.<br />

68<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

69


70<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


i tajemniczej naturze, kobieta jest bardziej<br />

interesującym tematem malarskim.<br />

Nie jest jednak tak, że maluję tylko kobiety.<br />

Inspiruję się między innymi fotografią z epoki<br />

wiktoriańskiej i edwardiańskiej. Podpatruję stroje<br />

z tamtych czasów, mnogość dekoracji i koronek,<br />

które uwielbiam malować. Moje obrazy są pełne<br />

detali, maluję kwiaty, zabytkową biżuterię,<br />

haftowane suknie, koronkowe kryzy, ornamenty.<br />

Taka estetyka pasuje mi bardziej do postaci<br />

kobiecych. Mężczyzna w moich pracach zazwyczaj<br />

pojawia się jako nieco wycofany, stonowany<br />

dżentelmen, kontrastujący z rozbudowanymi<br />

postaciami kobiecymi. Nie jest on jednak<br />

pozbawiony fantazji, ma swoje ukryte żądze<br />

i pragnienia.<br />

Czy jesteś malarką na pełen etat?<br />

Udaje Ci się z tego przeżyć?<br />

Dziś naszym gościem jest przepiękna kobieta malująca<br />

cudowne, zachwycające, pełne detali obrazy. Jej płótna<br />

są jakby z innej epoki, pokazują świat, którego już<br />

nie ma. Świat do którego tęsknimy: nasycony formą,<br />

naturalnym światłem, dbałością o szczegóły.<br />

Z największą przyjemnością przedstawiamy<br />

Martę Julię Piórko.<br />

Twoje obrazy są bardzo wyraziste, emocjonalne, wręcz<br />

erotyczne. Czy erotyka jest dla Ciebie ważna?<br />

Cieszę się, że te prace nie pozostają obojętne.<br />

Tematem moich obrazów jest człowiek, a erotyka<br />

jest częścią naszej natury. Przyznaję, elementy<br />

zmysłowości pojawiają się na moich płótnach.<br />

Nie maluję jednak wyzywających aktów.<br />

Przedstawiam nagie części ciała, ale tylko we<br />

fragmentach. Resztę pozostawiam wyobraźni widza.<br />

Bardziej podpowiadam pewne sugestie niż pokazuję<br />

wszystko. Jest to obietnica czegoś, co może<br />

się zdarzyć, ale wcale nie musi.<br />

Tematem Twoich prac są głównie kobiety. Dlaczego?<br />

Motyw kobiety w sztuce jest niezwykle popularny.<br />

Prawdopodobnie, dzięki swojej zmiennej<br />

W czasach schyłku kultury wysokiej, takie pytanie<br />

rzeczywiście ma sens. Tak, jestem malarką na pełen<br />

etat i żyję z malarstwa. Myślę, że jest to kwestia<br />

znalezienia sobie odpowiedniej niszy.<br />

Wiem, że moje obrazy nie będą podobać się<br />

każdemu. Są ekscentryczne, wyraziste, tajemnicze,<br />

niekiedy mroczne z nutką makabry, ale jest grupa<br />

odbiorców, która właśnie takiego klimatu poszukuje.<br />

Te osoby nie poprzestają na kupnie jednego obrazu,<br />

budują całe kolekcje tego typu sztuki.<br />

Ważne jest, żeby artysta miał osobowość<br />

i indywidualny, rozpoznawalny styl.<br />

Jak powstaje obraz? Czy zanim weźmiesz pędzel do ręki,<br />

pojawia Ci się w głowie gotowe dzieło, które należy<br />

jedynie odtworzyć jak na kopiarce, czy ono tworzy się<br />

podczas malowania?<br />

Nigdy nie miałam takiego momentu, że stoję<br />

bezradna przed białym płótnem. Pomysłów mam<br />

zbyt dużo. Zbieram inspiracje przez cały czas.<br />

Uważnie obserwuję otaczający mnie świat. Swoje<br />

spostrzeżenia „kolekcjonuję” w głowie, układam<br />

z nich historie i kompozycje na zasadzie kolażu.<br />

Kiedy mam już wszystkie elementy, zabieram się<br />

za malowanie. Nie jest to mechaniczne przenoszenie<br />

wizji na płótno. Proces kreacji nadal trwa.<br />

Nie zmieniam ogólnej koncepcji, raczej rozbudowuję<br />

całość kolejnymi elementami.<br />

Czy masz jakieś głęboko skrywane marzenia?<br />

O tych głęboko skrywanych marzeniach nie<br />

opowiada się w wywiadach, prawda (śmieje się)?<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

71


Tematem moich obrazów<br />

jest człowiek,<br />

erotyka<br />

a<br />

jest częścią naszej natury.<br />

72<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


A tak na poważnie, to mam marzenia podróżnicze.<br />

Od kilku lat marzy mi się Islandia, gdzie miałam<br />

okazję być tylko przez chwilę. Wydaje mi się,<br />

że krajobrazowo jest to najpiękniejsze miejsce<br />

na świecie. Bardzo inspirujące dla artysty. Pełne<br />

surowości, zróżnicowanych tekstur i wyszukanych<br />

barw. Ostatnio eksploruję też Włochy. Zupełnie inne<br />

niż Islandia, słoneczne, tętniące życiem, z pysznym<br />

jedzeniem i wspaniałą sztuką. Miejsce, w którym<br />

chciałabym zamieszkać. Z takich podróży wracam<br />

pełna natchnienia nie tylko do pracy twórczej,<br />

ale też do tego jak lepiej i piękniej żyć.<br />

Kim byłaby Marta Julia Piórko, gdyby nie została<br />

malarką?<br />

Od zawsze byłam malarką. Mówiłam, że jestem<br />

malarką, od kiedy nauczyłam się mówić.<br />

Muszę robić coś kreatywnego: tworzyć, malować,<br />

przerabiać, poszukiwać piękna.<br />

Gdyby mi to zabrać, byłabym nikim.<br />

Czy podglądasz prace swoich kolegów i koleżanek<br />

po pędzlu (jakkolwiek to brzmi)?<br />

Kogo cenisz najbardziej z polskiego podwórka,<br />

ale też z europejskiego i światowego?<br />

Uważam, że uczyć należy się od najlepszych. Jeżeli<br />

już kogoś podpatruję, to są to dawni mistrzowie<br />

malarstwa. Ostatnio lubię niderlandzkie martwe<br />

natury przedstawiające bukiety kwiatów, które<br />

symbolizują przemijanie. Inspirują mnie obrazy<br />

z motywami Vanitas: czaszki, przejrzałe owoce,<br />

gasnące świece, zwierzyna łowna, kolekcje kuriozów,<br />

wszystko co dziwne, tajemnicze i z dreszczykiem.<br />

Tematów szukam w baśniach, mitach, zabobonach,<br />

przedmiotach kultu religijnego. Religia chrześcijańska<br />

73<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


74<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ealistyczna<br />

technika<br />

połączona<br />

z pop-surrealistyczną<br />

narracją<br />

jest prawdziwą kopalnią tego typu makabrycznych<br />

opowieści, np. Święta Łucja, która wyłupiła sobie<br />

oczy, aby pozostać czystą. Zwróciłam uwagę<br />

na ten motyw podczas moich podróży do Włoch.<br />

Zainspirował mnie do tego stopnia, że powstał obraz.<br />

Interesują mnie takie zestawienia, rodem z powieści<br />

gotyckiej, niewinność kontra okrucieństwo,<br />

jasność kontra mrok.<br />

Bardzo dziękujemy za rozmowę i życzymy wielu<br />

sukcesów w pracy twórczej. No i tego, o czym tak<br />

pięknie powiedziałaś chwilę wcześniej; pełnego<br />

i pięknego życia.<br />

Ja też dziękuję. Pozdrawiam Czytelników i redakcję<br />

Post Scriptum. [PS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

75


D<br />

HANKA V. MODY<br />

ELIKATNOŚĆ<br />

Zgubiłam kubek. A raczej sam zniknął.<br />

Przetrząsnęłam wszystkie szafki w kuchni, i nic.<br />

W zmywarce też nie. W końcu przeszłam przez wszystkie<br />

pokoje i pozaglądałam we wszystkie kąty. Kubka brak.<br />

A chciałam zrobić sobie herbatę. Nie, to nie tak, że mam<br />

w domu tylko jeden kubek, a jego brak powoduje, że nie<br />

ma w czym zrobić napoju. Kubków są setki, małe i duże,<br />

poupychane na półkach i w szafkach kuchennych.<br />

Tylko wiecie jak to jest, gdy wymyślicie sobie, że właśnie<br />

w tym konkretnym chcecie dziś pić herbatę, najlepiej<br />

earl grey, i czytać książkę przed kominkiem. Wszak sam<br />

środek zimy zobowiązuje.<br />

Do tego koniecznie ciepłe skarpety. No i koc na kolanach.<br />

Znacie ten sielski obrazek? Wprawdzie nie wiem, jak<br />

to zrobię, bo dom ma ogrzewanie i jest dość ciepło,<br />

kominek podgrzeje atmosferę jeszcze bardziej, więc<br />

pod kocem i w skarpetach mogę się ugotować. No i ten<br />

nieszczęsny kubek, którego nie ma. To wcale nie oznacza,<br />

że jest on jakoś szczególnie wyjątkowy. Nie dostałam go<br />

od ukochanego czy nieżyjącej babci, ani nie przywiozłam<br />

z dalekich podróży. Przeciwnie, podróż była niedaleka.<br />

Wybraliśmy się z Niemężem do miasta i tam zaszliśmy<br />

do biedronki, by poczynić zapasy. Tam też, w jakimś koszu<br />

z przecenami, były kubki świąteczne. W choinki, mikołaje<br />

i hoł hoł hoł. Ponieważ było już po świętach, więc kubki<br />

jakby się zdewaluowały i staniały na miarę naszych<br />

kieszeni.<br />

– Bierzemy! – krzyknęłam uradowana<br />

i spojrzałam z nadzieją na Niemęża.<br />

– Nie mamy kubków? – zapytał, co było do<br />

przewidzenia, bo przecież mamy. Mamy masę<br />

przeróżnych kubków. Pytał, choć przecież wiedział,<br />

że w tej sprawie nie da się nic zrobić. Ale są pytania,<br />

które po prostu trzeba zadać. Same cisną się na usta<br />

i pozostawione tam mogą powodować ucisk<br />

i problemy w oddychaniu.<br />

– No takich jeszcze nie mamy – odrzekłam zgodnie<br />

z zasadami tej gry i uśmiechnęłam się do niego, starając<br />

się jak najbardziej przypominać dziewczynkę, która<br />

musi, po prostu musi mieć właśnie te kubki, bo jak nie,<br />

to położy się na podłodze i będzie walić rękami i nogami,<br />

płacząc w niebogłosy.<br />

– Jak nie mamy, to weźmy – westchnął<br />

zrezygnowany, ale w kącikach jego ust zadrgał uśmiech,<br />

a w szarych oczach zobaczyłam czułość. Tak naprawdę<br />

te kubki były duże i mieściło się w nich duuużo herbaty.<br />

Potrzebowałam ich.<br />

No i właśnie teraz pragnęłam zaparzyć sobie ten<br />

cudowny napar w jednym z nich. W drugim już była<br />

herbata, ale inna. English breakfast, czyli mieszanka<br />

gatunków assam i cejlon. Mogłam ją pić na zmianę<br />

z bergamotkowym earl greyem, nie zważając na to,<br />

czy jest to śniadanie czy może już obiad. W każdym razie<br />

było już dawno po kolacji. Wyjrzałam przez okno. Na wsi<br />

ciemność jest dwa razy ciemniejsza.<br />

Przekonałam się o tym, gdy wprowadziliśmy się<br />

do tego starego, pruskiego domu gdzieś na granicy<br />

Warmii i Mazur Zachodnich. Mało kto wie, że istnieje<br />

taka kraina jak Mazury Zachodnie. Wszyscy wiedzą, gdzie<br />

są Mazury i wielkie jeziora, a nikt nie wie, że jest jeszcze<br />

zachodnia ich część. Równie piękna i malownicza. Mało<br />

kto wie także, że Warmia jest takim malutkim cyplem<br />

wdzierającym się pomiędzy nie. I nikt naprawdę nie wie,<br />

gdzie to dokładnie jest. Nasz dom stoi na granicy.<br />

To znaczy tak nam się wydaje, bo trudno ocenić to<br />

z dokładnością do jednego metra. Ale mogę spokojnie<br />

mówić ludziom, że nasze jabłka są z Mazur i jednocześnie<br />

z Warmii. Jabłonie Schrödingera. Teraz jabłonie majaczyły<br />

w ciemności, wyglądając jak zawsze złowieszczo. Deszcz,<br />

który spływał po szybach, rozmywał ich obraz w moich<br />

oczach. Spojrzałam jeszcze na termometr zewnętrzny.<br />

Pięć stopni na plusie. Czyli wszystko w normie jak na<br />

koniec stycznia. Dziwię się ludziom, których wciąż jeszcze<br />

zaskakuje brak śniegu w Boże Narodzenie.<br />

– Ojej, znów nie będzie śniegu na święta – mówią<br />

zdumieni, a przecież to jest już norma. Śniegu nie ma od<br />

dobrych paru lat i raczej nie spodziewałabym się nagłego<br />

powrotu dawnego klimatu. Osobiście nie narzekam.<br />

Przeżyłam w swoim życiu kilka zim ze śniegiem. Z całym<br />

tym odśnieżaniem samochodu. Najpierw trzeba zrzucić<br />

to wszystko z pojazdu, a później jeszcze przebić się przez<br />

zaspę, którą się samemu stworzyło. Pal licho, jeśli to<br />

tylko nasza zaspa, gorzej gdy sąsiad kilka minut wcześniej<br />

zostawił swoją. Więc trzeba było wstać pół godziny<br />

wcześniej i wyjść, by odczynić to, co trzeba odczynić.<br />

Do tego cały ten zimny puch wciskający się pod ubranie<br />

i do butów.<br />

Od kiedy skończyłam wiek, gdy z entuzjazmem<br />

zjeżdżałam na sankach, śnieg nie był już taką radością.<br />

Wszystkie zimy spędziłam w mieście, ale na szczęście<br />

76<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Gdy stanął pod moim oknem z książką w ręku<br />

i winem, jeszcze tego nie wiedziałam.<br />

Wiedziałam natomiast, że zupełnie mnie<br />

zaskoczył. A byłam w dresie, z tłustymi włosami,<br />

bez makijażu i z łuszczącym się lakierem na<br />

paznokciach. Cud, że nie śmierdziałam. Wszystko<br />

za sprawą tego, że lubię wylegiwać się w wannie<br />

z solą i pianą, co też uczyniłam, zanim się pojawił<br />

niespodziewanie. Rozmawialiśmy od jakiegoś<br />

miesiąca zupełnie niezobowiązująco na fejsie,<br />

i nagle się zmaterializował. Postanowił odnaleźć<br />

mnie w mojej małej mieścinie, co było<br />

wystarczająco romantyczne, zważywszy, iż nie<br />

znał mojego adresu, a był jedynie posiadaczem<br />

zdjęć z mojego balkonu. Wybrał do tego wolny<br />

grudniowy dzień tuż po świętach. Normalnie<br />

kazałabym mu stać tam pod blokiem, zanim<br />

się nie ogarnę do warunków umożliwiających<br />

pokazanie się ludziom, ale oświadczył, że chce<br />

mu się siku. Nie mogłam trzymać go w tym stanie<br />

na deszczu. A że wcale nie oczekiwałam,<br />

że zostanie miłością mojego życia, zlitowałam<br />

się nad nim i wpuściłam do mieszkania, tak<br />

jak stałam. Może i to mało odpowiedzialne<br />

wpuszczać obcego faceta do domu, ale ja dobrze<br />

rozumiem, co znaczy chęć zrobienia siku.<br />

Nie nawykłam do znęcania się nad ludźmi.<br />

Tak więc wszedł i został. Zupełnie jak mój kot,<br />

którego też znalazłam zimą. Wtedy naprawdę<br />

padał śnieg i było potwornie zimno, ale to było<br />

czternaście lat temu. Zrobiłam mu herbatę.<br />

Niemężowi, kot pija wodę z kranu.<br />

Tak siedzieliśmy przy tej herbacie z cytryną<br />

i rozmawialiśmy. Godzinę, dwie, trzy. Świat<br />

naprawdę przestał istnieć. Faktycznie w takich<br />

chwilach wszystko dookoła blednie, a wzrok<br />

i słuch ogniskujesz na tej jednej osobie.<br />

Na jego szarych oczach, łysej głowie i lekkim<br />

uśmiechu. Słyszysz i rozumiesz każde słowo.<br />

Rena-<br />

I nie widzisz, że wcale nie jest tak wysoki jak<br />

wymarzony książę czy ma trochę za duży brzuch.<br />

Myślę, że ta sama siła zadziałała tak, że on nie zobaczył<br />

mojego dresu czy braku makijażu, o tłustych włosach nie<br />

wspomnę. Później dowiedziałam się, że za to doskonale<br />

zobaczył moje cycki, ale kulturalnie udawał, że nie widzi.<br />

Czyli wszystko w normie, ja oszalałam na punkcie jego<br />

oczu, głosu, intelektu i opowiadanych historii, a on<br />

na punkcie moich cycków. Tak mu zostało do tej pory,<br />

za co Bogu dziękuję, bo nie zauważa, gdy palnę jakąś<br />

głupotę. Nasz związek jest zakałą dzisiejszego feminizmu.<br />

To ja piorę, gotuję i sprzątam. Nie tam, że lubię sprzątać,<br />

ale po prostu zaroślibyśmy brudem. Sprzątać nie lubię,<br />

ale żyć w syfie też nie. Niemężowi zupełnie nie<br />

przeszkadza dziesięć kubków, pięć talerzy i skarpetki oraz<br />

kubek po jogurcie i ogryzek na jego biurku. Zdaje się<br />

tego w ogóle nie zauważać. On jest od wyższych celów,<br />

ja jestem od prania tych skarpet. Wiem, zgroza i olaboga.<br />

Do tego nigdy nie wiem, gdzie jest i kiedy wróci, bo może<br />

na moim osiedlu istniało sporo górek, z których można<br />

było radośnie zjeżdżać.Najpierw chodziłam z tatą,<br />

a później z dzieciakami z osiedla. Człowiek wracał<br />

zmarznięty i zadowolony. Teraz zadowolona jestem,<br />

gdy śniegu nie ma. Na wsi to dopiero byłaby radocha.<br />

Odśnieżać cały podjazd, by dostać się do drogi trzeciej,<br />

czyli żadnej kategorii odśnieżania. Dziękuję, pomoknę.<br />

Tym bardziej, że cała ta zabawa zapewne spadłaby<br />

na mnie.<br />

Żyję z facetem, którego nie ma. I nie jest to jakiś<br />

mój wyimaginowany przyjaciel. Jeszcze nie zwariowałam.<br />

Po prostu Niemąż nie ogarnia rzeczywistości. Nie, jego<br />

także nie dopadła choroba psychiczna ani inna niemoc,<br />

wręcz przeciwnie, jest nad wyraz inteligentny<br />

i żyje w niedostępnym zwykłym śmiertelnikom<br />

świecie swojego umysłu. Umysłu oraz obowiązków<br />

pozadomowych. W świecie wykładów i wystaw. Inteligent<br />

i artysta w jednym. Wyobraźcie sobie tę mieszankę.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

77


Stałam tak przed tym<br />

mokrym zimowym oknem bez<br />

kubka i gorącej herbaty, w<br />

piątkowy, styczniowy wieczór, aż<br />

zadźwięczał telefon...<br />

właśnie ratuje świat, lub przekazuje studentom prawdy<br />

tego świata, a oni słuchają go z otwartymi ustami.<br />

Bo właśnie tak potrafi mówić. Ma dar porywania tłumów,<br />

a do tego talent i ciepło, które sprawia, że ludzie chcą być<br />

blisko. Za to my, fizycznie, jesteśmy ciągle daleko.<br />

„Bo męska rzecz być daleko, a kobieca…”, ale ja też<br />

mam swoją pracę i swoje wyjazdy. I jedna rzecz w tym<br />

wszystkim jest niezmienna. Nasze łóżko, do którego<br />

wracamy, i w którym się spotykamy. W którym mówimy<br />

sobie dobranoc i w którym witamy się pocałunkiem.<br />

W którym budzimy się leniwie, ja zanurzając palce w jego<br />

włosach na klacie, a on gładząc moje piersi.<br />

Od kilku lat nic zupełnie się w tej kwestii nie zmienia.<br />

Dryfujemy tam sobie, oderwani od świata, a on pyta<br />

niezmiennie „Jak ci minął dzień?”.<br />

I słucha, co do niego mówię. Tych wszystkich opowieści,<br />

że byłam z kotem u weterynarza, a nasz biały pies upaćkał<br />

się w błocie, bo przecież taka zima, że tylko błoto.<br />

I że tęskniłam, mówię mu, a on bierze mnie<br />

w ramiona i kołysze. I wtedy przychodzi kot, kładzie<br />

się obok i mruczy nam swoje historie. Tylko nie ma<br />

komu wstać zrobić herbaty, więc pijemy tę zimną, którą<br />

postawiliśmy wieczorem na szafce nocnej i śmiejemy się.<br />

Bo przecież mamy siebie i nie trzeba odśnieżać<br />

samochodu.<br />

Stałam tak przed tym mokrym zimowym oknem bez<br />

kubka i gorącej herbaty, w piątkowy, styczniowy wieczór,<br />

aż zadźwięczał telefon.<br />

– No hej – uśmiechnęłam się do niego, choć nie<br />

mógł tego widzieć.<br />

– Wracam do domu, będę za godzinę – usłyszałam,<br />

że jest bardzo zmęczony.<br />

– A skąd? – zapytałam ciekawa, bo mógł być<br />

wszędzie.<br />

– Z Warszawy, załatwiałem wystawę, musiałem<br />

się spotkać z kilkoma ludźmi. – Kiedyś bym się zdziwiła,<br />

bo gdy wychodził rano, jechał na wykłady do Gdańska,<br />

a teraz wraca z Warszawy. Głodny, zmęczony<br />

i zestresowany. Przez kilkanaście godzin był<br />

w innym świecie, ale teraz wraca do naszego, tego<br />

pośrodku. „Jesteś moją axis mundi”, powtarza mi czasem<br />

i ja mu wierzę.<br />

– Jak się czujesz? – pyta mnie.<br />

– Dobrze, opowiem wszystko, zrobić ci herbaty?<br />

– też go pytam, choć wiem, że tak. Zawsze chce, a ja<br />

zawsze chcę mu ją zrobić. Będzie chciał też kąpiel.<br />

Zanurzyć się w ciepłej wodzie i oczyścić głowę.<br />

Zabierze mnie tam ze sobą i będziemy tak nurzać się<br />

w milczeniu i bliskości. Po prosu.<br />

– Poproszę, jeśli możesz, to zrób, dziękuję. –<br />

Zawsze grzeczny, zawsze ciepły.<br />

– Tylko jest jeden problem – przypomina mi<br />

się – gdzie jest jeden kubek, który kupiliśmy ostatnio<br />

w biedronce? – Męczy mnie ten temat, jakby od tego<br />

zależały losy świata.<br />

– Ach – wzdycha. – Potłukłem, spadł<br />

z biurka.<br />

– I nawet posprzątałeś dowody zbrodni? –<br />

zaczepiam.<br />

– Przecież kot albo pies mogły się zranić –<br />

odpowiada.<br />

Śmiejemy się.<br />

– Już niedługo będę – szepcze.<br />

– Czekam – odpowiadam.<br />

78<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


OGŁOSZENIE PŁATNE<br />

FACE DRAW<br />

A R T<br />

Profesjonalne portrety ze zdjęć<br />

na zamówienie<br />

Portrety indywidualne, rodzinne lub portrety<br />

ukochanych zwierząt.<br />

Rysowanie ołówkiem na wysokiej jakości<br />

papierze lub malowane na płótnie farbami<br />

akrylowymi lub olejnymi.<br />

Doskonała pamiątka lub prezent dla<br />

ukochanej osoby.<br />

Wiecej informacji na Facebook:<br />

Face Draw Art<br />

Kontakt: agnihapainting@gmail.com<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

79


POZA RZECZYWISTOŚCIĄ<br />

„W naturze teatru leży ulotność, a fotografia jest najczęściej<br />

wykorzystywana do rejestrowania rzeczywistości. Jaka powinna być<br />

fotografia teatralna, żeby przybliżyć nas do efemerycznej natury<br />

spektaklu? Nakładając na zastaną realność filtr własnej wrażliwości,<br />

świadomie ją przekształcając i tworząc własną narrację, a nie jedynie<br />

rejestrując rzeczywistość, jesteśmy w stanie uchwycić ulotną naturę<br />

teatru. Temu przyglądaliśmy się przez 10 tygodni trwania Master Class<br />

online, zgłębiając temat wolności twórczej i odkrywając wrażliwość<br />

uczestników warsztatów, ich sposób widzenia świata i obrazowania.<br />

Pandemia narzuca pewne ograniczenia, jednak samoograniczenie<br />

daje możliwość skupienia i rozwoju autonomicznej wypowiedzi oraz<br />

poszukiwania głębszych stanów emocjonalnych.<br />

Efekty tych poszukiwań możecie Państwo obejrzeć na wystawie,<br />

na którą serdecznie zapraszam.”<br />

Krzysztof Bieliński, kurator wystawy<br />

Piotr Kubic<br />

Andrzej Wencel<br />

M A S T E R C L A S S F O T O G R A F I A P L A K A T<br />

80<br />

Radosław Hebal<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Anna Tomczyńska<br />

Paweł Janicki<br />

Olga Cieślar


Renata Cygan, Krzysztof Bielinski, Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

WYSTAWA FOTOGRAFICZNA<br />

w Starej Galerii ZPAF, Warszawa, Pl. Zamkowy 8<br />

Renata Cygan, Katarzyna Brus -Sawczuk<br />

Marianna Kulesza<br />

Małgorzata Wakuluk<br />

Master Class Krzysztofa Bielińskiego, (mistrza fotografii teatralnej,<br />

gościa specjalnego ostatniego numeru Post Scriptum) doczekało<br />

się wystawy złożonej z dzieł uczestników wirtualnego kursu fotografii.<br />

24 wybrane osoby, 10 tygodni spotkań online, na których zgłębiano<br />

fotograficzne techniki, sztuczki i tajemnice pod okiem mistrza,<br />

zaowocowały tą wyjątkową ekspozycją, której wernisaż miał miejsce<br />

13 września, w Starej Galerii ZPAF-u. Iwona Bandzarewicz, Joanna<br />

Draszawka, Maciej Dziaczko, Olga Cieślar, Joanna Gałuszka, Greg Goodale,<br />

Grzegorz Gut, Radosław Hebal, Paweł Janicki, Tomasz Jeziorski, Jacek Kadaj,<br />

Kinga Klimczak, Sylwia Księżopolska, Piotr Kubic, Marianna Kulesza, Marcin<br />

Osman, Izabela Rogowska, Dawid Stube, Wojtek Szabelski, Agnieszka<br />

Świat, Anna Tomczyńska, Małgorzata Wakuluk, Andrzej Wencel, Barbara<br />

Woźniczka to autorzy zdjęć zaprezentowanych w Starej Galerii.<br />

Przedstawione prace są niezwykle intrygujące, zróżnicowane<br />

stylem i pełne niedomówień. Widać, że uczestnicy czerpali inspiracje nie<br />

tylko od samego Krzysztofa Bielińskiego, nie tylko od polskich fotografów<br />

takich jak Edward Hartwig, ale również od mistrzów malarstwa. Obrazy<br />

są niejednokrotnie przekształcone przy użyciu współczesnych technik.<br />

Ale techniki to sprawa drugorzędna. Najważniejsze jest indywidualne<br />

uchwycenie tematu i przefiltrowanie go przez własną wrażliwość artysty.<br />

Widać tu przekraczanie granic, jest gra na nieuświadomionych emocjach<br />

odbiorcy, tworzenie własnej, niepowtarzalnej artystycznej narracji<br />

i zaskakujące, nowe zasady budowania obrazu. Sukcesem każdego dzieła<br />

sztuki jest prawda i wierność sobie. Pomimo że uczestnicy warsztatów<br />

tworzyli swoje dzieła pod „jedną banderą”, to można zauważyć, że starają<br />

się mówić własnym głosem, co jest niewątpliwą zasługą prowadzącego,<br />

bo właśnie zerwanie z kanonem, wyjście poza strefę własnego komfortu<br />

było głównym celem Master Class. Serdecznie gratulujemy Krzysztofowi<br />

Bielińskiemu, studentom i organizatorom. Wystawę można oglądać<br />

do 11 października, kto nie był – niech przybędzie. Naprawdę warto. [PS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

81


W połowie czerwca Wydawnictwo<br />

Feniks ogłosiło nabór na recenzentów<br />

książki pod tytułem<br />

Życie spisane patyczkiem.<br />

Po zapoznaniu się z opisem książki,<br />

bardzo chciałam ją przeczytać.<br />

Z radością przyjęłam fakt,<br />

iż znalazłam się w gronie<br />

recenzentów.<br />

ŻYCIE<br />

SPISANE PATYCZKIEM<br />

Autobiografia Józefa Stanisława<br />

Fronta, który wskutek<br />

niefortunnego skoku do wody złamał<br />

kręgosłup. 16 lipca 1973, mając 19<br />

lat, pod wpływem chwili podjął złą<br />

decyzję. Choć przeczucie szeptało,<br />

aby tego nie robił, skoczył do jeziora.<br />

Dwóch chłopaków wyciągnęło go na<br />

brzeg, został przewieziony do szpitala<br />

powiatowego, gdzie lekarze<br />

i pielęgniarki dopuścili się ogromnych<br />

zaniedbań. Czytałam i nie wierzyłam,<br />

jak można tak traktować człowieka<br />

w takim poważnym stanie.<br />

Nikt nie wróżył mu długiego życia,<br />

sam podupadał psychicznie,<br />

przechodził załamania, próbował<br />

odebrać sobie życie. Jednak odnalazł<br />

w sobie siłę, żeby żyć. Spotkał<br />

na drodze wielu pomocnych,<br />

opiekuńczych i troskliwych ludzi.<br />

Zafascynowana osobą Józefa<br />

postanowiłam dotrzeć do ludzi, którzy<br />

otoczyli go opieką i zapragnęłam<br />

poznać go bliżej i dowiedzieć się,<br />

jak doszło do wydania książki.<br />

Dotarłam do dwóch pań: Martyny Ryś<br />

i Iwony Czarnynogi, prowadzących<br />

na Facebooku profil.<br />

„Poznałam go na przełomie<br />

stycznia/lutego 2006 roku podczas<br />

dwutygodniowej praktyki studenckiej<br />

w Domu Pomocy Społecznej Św. Anny<br />

w Tychach. Od chwili rozpoczęcia<br />

praktyki zostałam zapoznana<br />

z mieszkańcami tego Domu, między<br />

82<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

innymi z Józefem Frontem.<br />

Po wejściu do Sali Mieszkańca<br />

zostałam przedstawiona Józefowi,<br />

a on przyjął mnie mile, z uśmiechem,<br />

obserwując mnie swoimi intensywnie<br />

niebieskimi oczyma. Od razu<br />

wywiązała się rozmowa na różne<br />

tematy i od pierwszego kontaktu<br />

znajomość zaczęła się rozwijać<br />

w przyjaźń”. – wspomniała Iwona<br />

Czarnynoga.<br />

„Pewnego dnia, słuchając<br />

z zaciekawieniem jego opowieści<br />

o perypetiach zdrowotnych,<br />

pomyślałam, że jego życie byłoby<br />

dobrym materiałem na książkę<br />

o nietypowej niepełnosprawności.<br />

Nigdy nie spotkałam się<br />

z takim przypadkiem całkowitej<br />

Oto kącik Zaczytanej Ewelki,<br />

czyli naszej koleżanki redakcyjnej<br />

– Eweliny Kwiatkowskiej-<br />

Tabaczyńskiej. Ewelina dzieli<br />

się z nami swoimi fascynacjami<br />

literackimi, przedstawiając<br />

książki, które są według niej warte<br />

pokazania na łamach<br />

Post Scriptum i godne polecenia.<br />

Serdecznie zapraszamy.<br />

niepełnosprawności i nietypowym<br />

położeniem, a przy tym dużą<br />

aktywnością życiową<br />

i samodzielnością, przy mocno<br />

ograniczonych możliwościach.<br />

Byłam pod wielkim wrażeniem tego<br />

człowieka. Ku mojemu zaskoczeniu,<br />

po jakimś czasie otrzymałam od niego<br />

pierwszy, wystukany rozdział. Od tego<br />

momentu wspierałam go<br />

w dalszym pisaniu kolejnych<br />

rozdziałów, aż do zakończenia<br />

tworzenia. Z trudem powracał<br />

myślami do tego koszmarnego,<br />

początkowego okresu załamania<br />

powypadkowego. Wróciły złe<br />

wspomnienia: ból i ogromny żal do<br />

samego siebie za spowodowanie<br />

życiowego błędu. Z każdym kolejnym<br />

rozdziałem było coraz lepiej<br />

i z niecierpliwością czekałam<br />

na zakończenie”. – mówi Iwona.<br />

Józef dał się poznać jako wyjątkowy<br />

człowiek. Góral z Zawoi, którego<br />

silny i twardy charakter przeplatał<br />

się z pogodą ducha, cierpliwością<br />

i wrażliwością na piękno przyrody.<br />

Największą radość sprawiało mu<br />

przebywanie w górach, na łonie<br />

natury, a później w miejskim<br />

ogródku DPS-u. Józef był łącznikiem<br />

pokoleniowym. Łączył zwaśnioną<br />

rodzinę przy jednym ognisku, łączył<br />

także młodych ze starszymi. Swym<br />

doświadczeniem i pogodą ducha<br />

wzbudzał zaufanie, otwartość<br />

i szczerość, okazując wparcie<br />

drugiemu człowiekowi. Duchem<br />

był zawsze młody i pełen energii.<br />

Dostosowywał się do zmian<br />

społecznych i ciągle uczył się nowości.


Martyna Ryś: „Poznaliśmy się<br />

z Panem Józefem przez panią<br />

ze szkolnego wolontariatu<br />

w gimnazjum. Od zawsze lubiłam<br />

pomagać. Pewnego razu poszliśmy<br />

całą grupą do Domu Pomocy<br />

Społecznej Św. Anny w Tychach.<br />

Organizowaliśmy zabawy,<br />

odwiedzaliśmy osoby starsze<br />

w pokojach. Na sam koniec poszliśmy<br />

do Józefa. Za każdym razem<br />

wracałam do Józefa. Zaczęłam<br />

chodzić do niego nawet w czasie<br />

wolnym. Bardzo go polubiłam. Mimo<br />

swojej niepełnosprawności cieszył<br />

się życiem i zarażał uśmiechem.<br />

Słyszałam, że często odwiedzali<br />

go absolwenci szkoły, do której<br />

chodziłam. Poznałam wtedy Iwonę,<br />

która uczęszczała tam na praktyki<br />

studenckie.<br />

Dowiedziałam się, że Józef pisze<br />

książkę. Jak skończył, podarował<br />

mi ją w wersji papierowej.<br />

Przeczytałam. Z Iwoną spotkałam<br />

się poza DPS i stwierdziłyśmy<br />

razem, że zaproponujemy Józefowi,<br />

żeby ją wydać, aby wspomóc go<br />

finansowo. Pierwszą myślą była<br />

zrzutka. Szukałam wydawnictwa,<br />

które zgodziłoby się wydać te książkę.<br />

Było ciężko, ale się udało. Książką<br />

zainteresowało się Wydawnictwo<br />

Feniks. Niestety, nie zdążyłyśmy<br />

jej wydać przed śmiercią Józefa.<br />

Dzięki wspólnej pracy wielu osób<br />

możecie teraz czytać Życie spisane<br />

patyczkiem”.<br />

Anna Fiałkowska- Niewiadomska:<br />

„Niestety, nie znałam osobiście<br />

Józefa. Z propozycją wydawniczą<br />

zgłosiła się do nas Martyna Ryś.<br />

Wraz z mężem przeczytaliśmy zapiski<br />

pana Fronta i podjęliśmy decyzję<br />

o wydaniu. Wzbudziły one w nas<br />

wiele emocji i gdy dowiedzieliśmy<br />

się, że nikt wcześniej nie chciał ich<br />

wydać, stwierdziliśmy, że zrobimy<br />

to my. Chociaż pośmiertnie, ale<br />

spełnimy jego największe marzenie.<br />

Nie ingerowaliśmy zbytnio w tekst,<br />

zostawiając go w większości tak<br />

surowym, jakim był. Chcieliśmy,<br />

aby jego przesłanie dotarło do<br />

Czytelników tak, jak sam tego chciał”.<br />

...podupadał psychicznie,<br />

przechodził załamania,<br />

próbował<br />

odebrać sobie życie.<br />

Ania Siwa:<br />

„Martynę znałam jako<br />

początkującego blogera, dopiero<br />

zaczynała stawiać swoje pierwsze<br />

kroki w blogosferze. Od początku<br />

się zaprzyjaźniłyśmy, to taka moja<br />

mała siostrzyczka. Wspaniała<br />

osoba. Podczas którejś rozmowy<br />

wspominała o Józefie. W tym czasie<br />

dostałam propozycję współtworzenia<br />

Wydawnictwa Feniks. I tak od jednej<br />

rozmowy do drugiej, zachęciłam<br />

Martynę do przesłania propozycji<br />

wydawniczej.<br />

Wiedziałam, że nie jest to lektura<br />

łatwa, pożądana na rynku. A to ze<br />

względu na sposób wykonania bądź<br />

samą treść… Jednak nie mogliśmy<br />

przejść obok tej historii obojętnie.<br />

Razem z Anią przeczytałyśmy<br />

całą biografię. Łzy nam ciekły<br />

strumieniami, a i śmiechu było<br />

co niemiara.<br />

Stwierdziłyśmy, że musimy to wydać,<br />

bo lektura ma wartościowy przekaz.<br />

To taki intymny zapis czyjegoś<br />

trudnego życia. Nie poznałam<br />

jeszcze do tej pory drugiego takiego<br />

człowieka, może dlatego, że Józef był<br />

idealnie nieidealny. Ze swojej strony<br />

mogę tylko dodać, że mało kto ma<br />

odwagę powiedzieć, a co dopiero<br />

ubrać w słowa, że coś „spieprzył”<br />

w swoim życiu. On tak potrafił, za to<br />

należy mu się szacunek. I ze względu<br />

właśnie na szacunek i ogromny<br />

podziw, postanowiliśmy nie zmieniać<br />

jego historii, niech będzie taka jak On.<br />

Prosta, szczera i z błędami. Bo kim my<br />

jesteśmy, by poprawiać czyjeś życie?”<br />

Życie spisane patyczkiem,<br />

to książka z przesłaniem – to<br />

niezwykła opowieść o niezwykłym<br />

człowieku, który w obliczu śmierci<br />

stoczył heroiczną walkę o godny<br />

byt, wybrał życie, by swoją biografię<br />

spisać trzymanym w zębach<br />

drewnianym patyczkiem. Wystukał<br />

ją na klawiaturze komputera, leżąc<br />

na brzuchu. Autor pokazuje nam, że<br />

bez względu na to jak ciężko los nas<br />

doświadcza, nie należy się poddawać.<br />

„Na tej drodze spotkały mnie różne przeciwności lecz<br />

nawet niekompetentni lekarze, pielęgniarki, nieżyczliwi<br />

ludzie, nie mogli wygrać z moją siłą życia i dobrem<br />

jakiego doświadczyłem. Dostałem kolejną szansę by żyć.<br />

Musiałem nauczyć się wielu rzeczy na nowo. Była to droga<br />

powrotu do równowagi ducha po bardzo głębokim upadku.“<br />

Kochani, serdecznie polecam Wam<br />

przeczytanie tej wartościowej<br />

książki. Jest to przepiękne<br />

świadectwo niełatwego życia Józefa<br />

Stanisława Fronta.<br />

Z całego serca dziękuję Wszystkim<br />

za podzielenie się z nami opowieścią<br />

o tym niesamowicie wytrwałym<br />

mężczyźnie.<br />

Martyna Ryś – za rozmowy,<br />

wymieniane wiadomości, za czas<br />

i za dobre serduszko.<br />

Iwona Czarnynoga – dziękuję<br />

za przemiły kontakt.<br />

Ania Siwa – za całokształt, to co<br />

robisz i z jaką pasją, jest fascynujące<br />

i niezmiernie motywujące.<br />

Pani Ania Fijałkowskia-<br />

Niewiadomska – za otwartość<br />

i wyłowienie tej perełki.<br />

Dziękuję. [EKT]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

83


RZEKA<br />

płynie przeze mnie niewidzialna rzeka. codziennie bezskutecznie<br />

próbuję odnaleźć jej brzegi i spinające je mosty które by połączyły<br />

mnie ze sobą. jak to uczynić gdy co chwila odnajduję nowe<br />

dorzecza ? moja rzeka nie ma źródła ani ujścia. jest tylko<br />

rwącym strumieniem obaw i lęków których nie potrafię oswoić<br />

przejść ponad nimi. patrzę na swoje odbicie w lustrze<br />

i widzę zmęczonego życiem człowieka. w nocy<br />

budzę się z krzykiem. rozpaczliwie szukam łódki na której<br />

mógłbym przedostać się na brzeg którego nie ma .<br />

muszę więc odnaleźć drogę do ujścia<br />

lub do źródła.<br />

JULIA<br />

julia ma osiemdziesiąt siedem lat. ciągle pamięta<br />

potajemne schadzki z romeo i kradzione pocałunki<br />

na parkowej ławce. jej ukochany wyjechał<br />

tak daleko gdzie światy się kończą lśniącym karawanem. czasem<br />

czyta od niego listy ukryte pod marmurową płytą. niekiedy<br />

przychodzi do niej kobieta z dwójką dzieci mówiąc że to jej<br />

prawnuki. podsuwa kolorowe cukierki na lepszą pamięć. julia<br />

chowa je na dnie wazonu z zasuszonymi kwiatami<br />

które dostała od ukochanego. nie ma prawnuków ani problemów<br />

z pamięcią. ciągle jest młodą dziewczyną. przed oczyma<br />

ma wciąż roześmianą twarz swojego romeo który powróci<br />

TADEUSZ<br />

ZAWADOWSKI<br />

lśniącym karawanem.<br />

MOJE WIERSZE<br />

coraz częściej to ja jestem pisany swoimi wierszami. nie<br />

pytają mnie o zgodę. wydzierają mi komputer i bawią się<br />

słowami. czasem wysyłają się do moich znajomych<br />

podszywając pode mnie mnie. innym razem<br />

lądują w pocztach redakcyjnych by następnie przeglądać się<br />

w stronicach pism literackich. w nocy budzi mnie<br />

ich chichot gdy przychodzi im ochota<br />

po raz kolejny zadrwić ze mnie. kiedy indziej<br />

opowiadają mi do znudzenia swoje dzieciństwo i zapomniane<br />

miłości. moje wiersze piszą mnie<br />

swoimi oczyma. coraz częściej.<br />

84<br />

84<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Renata Cyg


ARCO Van IEPEREN<br />

GAME OVER<br />

mój czas w tej grze dobiega końca.<br />

nie dam już rady być częścią<br />

społeczeństwa w którym brak miejsca<br />

dla odłamów. mózg wciąż przegrzany<br />

niewygodnymi myślami. nie spełniam<br />

oczekiwań – twoich, moich, czyichkolwiek.<br />

mam emocjonalne zaparcie. jestem tak pełny<br />

słów, że zaraz pęknę. niedługo zasypię świat<br />

czarnymi wierszami; gorzkie, ciężkie,<br />

załadowane bagażem, którego nie mam<br />

siły dźwigać. myślałem, że umiem<br />

grać jak reszta, lecz znajduję się<br />

na straconej pozycji.<br />

wyloguję się.<br />

KATARZYNA BRUS-SAWCZUK<br />

Sygnał międzymiastowej<br />

nauczył go czekania<br />

co drugi piątek<br />

późnym wieczorem<br />

w jej strefie czasowej<br />

było dopiero południe<br />

los rozdzielił ich<br />

dla rozsądnego bytu<br />

nieznanej przyszłości<br />

braku dnia dzisiejszego<br />

wyrwane słowa wyobrażenia<br />

bez seksu z powtarzanym rytmicznie<br />

odgłosem podsłuchu<br />

dziś na końcu wirtualnego światłowodu<br />

pozostaje samotność<br />

można wszystko [ODLEGŁOŚCI]<br />

Po dziesięciu latach<br />

zanim odleciał<br />

do ciepłych krajów<br />

z zamiarem<br />

niezamorskiego ptaka<br />

powiedział<br />

ty nie masz nic do stracenia<br />

wrażliwość najwyżej boli<br />

mocniej<br />

nie traci się i nie znika<br />

do stracenia mam tylko<br />

czas<br />

całe mnóstwo<br />

nie zawraca nie zagina się<br />

jak obiecywali fizycy<br />

w przemnożeniu na morskie mile<br />

powoduje oddalenie<br />

świetlne lata<br />

nie wraca<br />

jak te ptaki [MIGRACJE]<br />

an<br />

Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

85


86 86<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


DARIUSZ<br />

KLIMCZAK<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

87 87


Cały urok leży w prostocie<br />

Dariusz Klimczak urodził się<br />

w 1967 r. w Sieradzu. Jest malarzem,<br />

dziennikarzem, poetą, muzykiem<br />

i fotografikiem. Ma na swoim koncie<br />

udział w wystawach zbiorowych oraz<br />

kilkanaście indywidualnych wystaw<br />

fotograficznych w kraju i za granicą.<br />

Ostatnie dziesięciolecie to praca nad<br />

surrealistycznymi fotomontażami na<br />

bazie własnych zdjęć.<br />

Artysta preferuje kwadratowe kadry<br />

oraz kontrasty czerni i bieli, choć nie<br />

stroni też od koloru.<br />

W swoich “fotomanipulacjach”<br />

poszukuje nastroju, anegdot<br />

i uniwersalnych symboli, które będą<br />

w stanie poruszyć oglądającego,<br />

zmusić go do refleksji lub uśmiechu.<br />

88<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Nie wierzę w natchnienie,<br />

ale w regularną pracę.<br />

Dziennikarz, malarz, aforysta, były perkusista<br />

w zespole rockowym, kompozytor. Jak do tego<br />

doszło, że poświęcił się Pan fotografii?<br />

Fotografuję od ponad 30 lat. Zaczynałem oczywiście<br />

analogowo, zenitem z jednym obiektywem.<br />

W liceum plastycznym eksperymentowaliśmy<br />

w ciemni z nakładaniem na siebie kilku klatek<br />

filmowych, a nawet z tworzeniem fotomontaży.<br />

Brakowało im jednak precyzji, jaką można osiągnąć<br />

dzięki komputerom. Kiedy dostrzegłem możliwości<br />

Photoshopa, dość szybko przestawiłem się na zdjęcia<br />

cyfrowe i ich obróbkę. Zaczęło się od zabawy –<br />

wkleiłem koledze głowę psa. Wyglądało to na tyle<br />

realistycznie, że postanowiłem iść tym tropem<br />

i kreować własne światy na podstawie powycinanych<br />

ze zdjęć obiektów. Od samego początku zależało mi<br />

na stworzeniu wiarygodnej iluzji.<br />

W świecie internetu, komputerów i masowego<br />

dostępu do darmowych zdjęć stockowych,<br />

właściwie każdy mógłby sobie tworzyć<br />

fotomontaże, używając Photoshopa lub<br />

innych programów. Pan uczynił z fotografii/<br />

fotomanipulacji sposób na życie. Na czym polega<br />

Pana sukces?<br />

Myślę, że na konsekwencji i systematyczności.<br />

I na tym, że z tego żyję. Rzadko robię prace na<br />

zamówienie, nie fotografuję ślubów ani komunii.<br />

Kilkanaście lat temu postawiłem sobie za cel<br />

stworzenie jednej kompozycji dziennie, choćby<br />

się waliło i paliło. Nie wierzę w natchnienie, ale<br />

w regularną pracę. Z czasem – w miarę nabierania<br />

wprawy w obsłudze Photoshopa, mojego głównego<br />

narzędzia – tych kompozycji powstawało dziennie<br />

nawet kilka. Wychodzę z założenia, że skoro ma to<br />

być fotografia autorska, wszystkie elementy muszą<br />

być sfotografowane przez mnie. Nie korzystam<br />

z żadnych darmowych zdjęć.<br />

Otwarta przestrzeń, wolność, harmonia, czystość,<br />

przejrzystość obrazu, magia, contrast w tonacji<br />

i kompozycji – tym charakteryzują się Pana prace.<br />

Jak określiłby Pan styl swojej twórczości?<br />

Nazwałbym go chyba neosurrealizmem. Bazuję na<br />

klasyce, co widać choćby w kompozycji wielu moich<br />

89<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


prac. Nie lubię chaosu, przeładowania pracy zbyt<br />

wieloma elementami. Rzeczywiście dążę do harmonii,<br />

staram się, by moje opowieści były klarowne<br />

i czytelne. I proste, bo cały urok leży w prostocie.<br />

Nawiązuję do surrealizmu, znam dokonania większości<br />

z jego twórców, ale żadnym z nich się nie inspiruję.<br />

Proszę nam opowiedzieć jak powstają Pana dzieła.<br />

Interesuje mnie proces.<br />

Najczęściej zaczynam od pejzażu. Szukam w nim<br />

jakiegoś punktu zaczepienia – rytmu, ciekawej<br />

faktury, niezwykłości. Następnie wklejam chmury,<br />

które fotografuję wręcz obsesyjnie. Staram się,<br />

by dopełniały wizualnie to, co się dzieje na ziemi.<br />

Lubię powtarzalność rytmów. Kolejnym etapem jest<br />

poszukiwanie głównego elementu (człowieka,<br />

„Na bazie symboli i obrazowych archetypów staram się<br />

kreować własne światy,<br />

opowiadać historie, dawać widzowi początek bajki,<br />

której rozwinięcie dopowie sobie sam.<br />

Jeśli uda mi się kogoś zmusić do refleksji lub uśmiechu<br />

uznaję, że osiągnąłem swój artystyczny cel”.<br />

zwierzęcia, rośliny), wokół którego zbudowana<br />

będzie anegdota. Szukam prostych symboli,<br />

zrozumiałych dla każdego. Zależy mi na tym, by nie<br />

były to przypadkowo wklejone elementy, ale takie,<br />

które ze sobą korespondują, tworzą napięcie lub<br />

się wzajemnie uzupełniają.<br />

Co to jest fotografia kolekcjonerska?<br />

Fotografia to twórczość powtarzalna. Z oryginalnego,<br />

cyfrowego pliku można zrobić setki, a nawet tysiące<br />

wydruków, tak jak kiedyś z jednej kliszy można było<br />

wykonać wiele odbitek. To wpływa na cenę (im<br />

więcej, tym taniej). By taki powielony obraz miał<br />

wartość dla odbiorcy, dobrze, żeby tych kopii było jak<br />

najmniej. Zdarzyło mi się kilka razy, że sprzedałem<br />

unikatowy, pojedynczy egzemplarz danej pracy.<br />

Kolekcjoner ma wtedy przeświadczenie, że jest<br />

90<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

posiadaczem jedynej kopii. Najczęściej jednak oferuję<br />

serie 30 sygnowanych egzemplarzy.<br />

Dlaczego kwadrat?<br />

Z dwóch powodów. Pierwszy, to sentyment do<br />

formatu 6x6cm, jaki oferowało wiele analogowych<br />

aparatów z mojej młodości (m.in. Start, Pentacon Six,<br />

Rolleiflex). Taki format łatwiej zakomponować. Drugi<br />

jest taki, że kwadrat ma w sobie spokój, harmonię,<br />

której – jak wspomniałem wcześniej – szukam<br />

w twórczości. No i kwestia wyróżnienia się, gdyż<br />

większość aparatów ma klatki prostokątne.<br />

Jest Pan twórcą nowych, surrealistycznych<br />

światów, skąd czerpie Pan inspiracje?<br />

Najczęściej z natury. Wiele podróżuję, wciąż szukam<br />

nowych motywów do swoich prac, a przyroda jest


tak różnorodna i bogata, że jestem pewien tego,<br />

że inspiracji mi nie zabraknie. Mam kilka swoich<br />

ulubionych miejsc w Polsce, które za każdym razem<br />

wyglądają inaczej i wciąż mnie zaskakują. Pierwszym<br />

z nich są wydmy w Czołpinie k. Łeby. Byłem tam<br />

już kilkadziesiąt razy, o różnych porach dnia i roku,<br />

za każdym razem znajdując pomysły do nowych<br />

kompozycji. Drugie z tych miejsc, to okolice zalewu<br />

Jeziorsko na Warcie. Wyjątkowy krajobraz, czasem<br />

wręcz nierealny. Posłużył mi za pożywkę dla wielu<br />

prac.<br />

Pana twórczość jest porównywana do malarstwa<br />

Salvadora Dali, czy ma Pan lubionego artystę?<br />

Tak, spotkałem się z takimi opiniami, choć bliżej<br />

mi zdecydowanie do René Magritte’a. Przez<br />

wiele lat byłem malarzem, wykorzystuję teraz<br />

te doświadczenia w pracy przed komputerem.<br />

Bardzo lubię malarstwo Jacka Malczewskiego, jego<br />

wykorzystanie czerwieni w cieniach jest wyjątkowe.<br />

Uwielbiam Beksińskiego, z którym też niektórzy<br />

porównują moje mroczniejsze prace, co jest dla<br />

mnie wielkim komplementem. Oczywiście lubię<br />

impresjonistów, ale też Francisa Bacona. Lista jest<br />

bardzo długa, nie sposób wymienić wszystkich.<br />

Przeczytałam gdzieś, że Pana prywatną ambicją<br />

jest stworzenie wizualnego esperanto. Proszę<br />

rozwinąć tę myśl.<br />

Mówi się, że jeden obraz potrafi zastąpić tysiąc słów.<br />

Tym sposobem, używając prostych obrazowych<br />

symboli, typu drzewo czy drzwi, można dotrzeć<br />

do bardzo różnorodnych odbiorców, nie znając<br />

nawet ich języka. Esperanto miało być w założeniu<br />

językiem uniwersalnym, jak kiedyś łacina. Pozwalało<br />

się porozumieć ludziom z każdego zakątka globu.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

91


Dążę do HARMONII,<br />

staram się, by moje opowieści<br />

były klarowne i czytelne.<br />

92<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


kwadrat ma w sobie spokój<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

93


“Najczęściej spotykanym błędem, jaki<br />

zauważam u ludzi tworzących montaże,<br />

jest – jak ja to nazywam - Kraina<br />

Dwóch Słońc. Co ciekawe, zdarza się<br />

nawet najlepszym. Polega on na tym,<br />

że obiekt wstawiony na tło oświetlony<br />

jest z innej strony niż ono. Taki zabieg<br />

od razu dyskwalifikuje pracę w moich<br />

oczach. Wynika to prawdopodobnie<br />

z pośpiechu i zaaferowania samą<br />

wizją. Autor, zachwycony tym, co mu<br />

w duszy gra, zapomina w ferworze<br />

tworzenia o podstawowych prawach<br />

fizyki. Zdarzały mi się podobne wpadki,<br />

dlatego jestem na nie wyczulony.<br />

Owszem, surrealizm rządzi się swoimi<br />

prawami, zaburza proporcje, nagina<br />

grawitację, ale w moim przekonaniu<br />

nawet latające hipopotamy powinny<br />

być oświetlone z tej samej strony, co<br />

pejzaż, nad którym się unoszą. Od<br />

początku przygody z komponowaniem<br />

obrazków moim celem było stworzenie<br />

iluzji rzeczywistości. Tak wiarygodnej,<br />

by oglądający nabrał wątpliwości, czy<br />

ogląda fotomontaż.”<br />

94<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Moje prace wiszą na ścianach w domach niemal<br />

na każdym kontynencie, więc chyba muszą być<br />

zrozumiałe i przemawiać nawet do egzotycznych<br />

odbiorców.<br />

Pana fotografie, czy raczej obrazy, wymagają<br />

niezwykłej cierpliwości, realistycznej precyzji,<br />

dbałości o detal. Jak długo powstaje jeden obraz?<br />

Wielką uwagę przykładam do tego, by poszczególne<br />

elementy były wycięte jak najprecyzyjniej. Oglądam<br />

je w dużym powiększeniu, sprawdzam każdy<br />

fragment krawędzi, żeby nie zdemaskować iluzji.<br />

Po latach pracy nabrałem biegłości, a nawet pewnej<br />

rutyny, dzięki czemu udaje mi się skończyć pracę<br />

w ciągu jednego dnia. Jednak, jeśli elementów<br />

składowych jest więcej, wymaga to dłuższego czasu.<br />

Mój rekord to 7 dni, ale musiałem wtedy poukładać<br />

w kadrze kilkaset postaci.<br />

A teraz pytanie techniczne: Jakiego aparatu<br />

i obiektywów Pan używa?<br />

Od lat jestem wierny Canonowi. Posiadałem już<br />

kilka modeli, obecnie pracuję na Canonie 5D Mark<br />

3. To pełna klatka, oferuje świetną plastykę i jakość.<br />

Do moich potrzeb w zupełności wystarczy. Nie<br />

jestem „sprzętowcem”, korzystam tylko z dwóch<br />

obiektywów: portretowej 50-tki ze światłem 1.4<br />

i zwykłego canonowskiego kit-a 24-105mm,<br />

którym fotografuję pejzaże.<br />

Artystyczne plany na przyszłość?<br />

Przez ostatnie kilkanaście lat nie oszczędzałem<br />

się, pracowałem świątek-piątek, więc teraz<br />

postanowiłem nieco zwolnić. Skoncentrowałem<br />

się na promocji i sprzedaży tego, co już mam<br />

w magazynie. Chciałbym w najbliższym czasie wydać<br />

dwa kompleksowe albumy fotograficzne (jeden<br />

czarno-biały, drugi kolorowy), podsumowujące mój<br />

dotychczasowy dorobek.<br />

Pięknie dziękuję za rozmowę i czekam na albumy.<br />

[RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

95


POEZJA<br />

Polecane<br />

Grażyna Orlińska<br />

– poetka, autorka tekstów piosenek,<br />

scenarzystka, jurorka festiwali<br />

muzycznych, członek ZAKR i ZAiKS.<br />

Muzykę do jej tekstów tworzyli m.in.:<br />

Ryszard Poznakowski, Włodzimierz<br />

Nahorny, Mirosław Czyżykiewicz, Marcin<br />

Nierubiec, a piosenki z jej tekstami<br />

ma w swoim repertuarze wielu czołowych<br />

wykonawców polskiej estrady (m.in.<br />

Zbigniew Wodecki, Andrzej Zaucha, Maryla<br />

Rodowicz, Halina Frąckowiak, Andrzej<br />

Dąbrowski, Bohdan Łazuka).<br />

Spod jej pióra wyszło wiele popularnych<br />

przebojów (m.in.: Chałupy welcome to,<br />

Baw się lalkami, Dla mnie ty, czy Nie<br />

bój się żyć).<br />

W swoim dorobku ma 9 płyt autorskich<br />

(i wiele współautorskich), 5 tomików<br />

poezji (Kształt nieistnienia, Życie do<br />

dna, Herbaciany zapach róż, Lubczyk<br />

sopocki i Naga) oraz 3 dramy muzyczne.<br />

W tym roku świętuje 35-lecie pracy<br />

twórczej.<br />

96<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


* * *<br />

przekolebał się dzień<br />

bez obiecanego zmartwychwstania<br />

kap kap -<br />

zapłakał kieliszek zdrowaśkami<br />

(anieli słyszeli<br />

lecz nie przylecieli)<br />

draśnięty naskórek<br />

rozlazł się purpurową pajęczynką<br />

odejdź spod drzwi<br />

nosorożec<br />

już tu nie mieszka<br />

* * *<br />

ostatni raz<br />

zgaszę światło<br />

wcisnę pod głowę<br />

kamień poduszki<br />

pomodlę się<br />

do strzępu księżyca<br />

dopijając miętowy czas<br />

musnę cię kołysanką<br />

ostatni raz<br />

wtedy się obudzisz<br />

* * *<br />

wilkołaczę<br />

za twoimi plecami<br />

każdej pełni<br />

wgryzam się<br />

we własne nadgarstki<br />

by nie ranić twego snu<br />

nie słyszysz<br />

gdy wyję ci<br />

kołysanki<br />

POEZJA<br />

* * *<br />

któreś z nas<br />

jest tylko zmyśleniem<br />

cieniem<br />

rzuconym nie wiadomo czemu<br />

a może<br />

wymyśliłeś mnie<br />

tylko po to<br />

żeby kształt nadać<br />

* * *<br />

u kresu bezkresu<br />

czekaj<br />

dopłynę<br />

do końca ślepa<br />

rozpoznam cię<br />

po milczeniu<br />

którego płacz mój<br />

nie zranił<br />

otrząsnę się z życia<br />

i trawę<br />

* * *<br />

dziś będę silna<br />

i opowiem ci swoją niemoc<br />

położę głowę<br />

na twoim dalekim ramieniu<br />

(nie bój się<br />

ledwie je musnę<br />

kamienną gorączką)<br />

a potem<br />

jeśli starczy ci odwagi<br />

uratujesz mnie<br />

przed sobą<br />

* * *<br />

nie rymuję się ze światem<br />

białym wierszem bywam<br />

czasem<br />

w którym rym za rymem<br />

gubię<br />

labirynty niedomówień<br />

garby znaków zapytania<br />

za pointę<br />

martwe zdania<br />

co wczorajszy rozum<br />

tracą<br />

nim narodzą się<br />

już płaczą<br />

w krajobrazie<br />

z bratem-katem<br />

nie rymuję się ze światem<br />

* * *<br />

nie myślcie o mnie za wiele<br />

zawodzę<br />

spóźniam się<br />

zapominam<br />

lub nie chcę pamiętać<br />

zaczynam nie kończąc<br />

kończę na początku<br />

bez związku z wami<br />

ze sobą bez związku<br />

zza horyzontu zdarzeń<br />

nie rzucam cienia<br />

nie myślcie o mnie za wiele<br />

bo może<br />

mnie już nie ma<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

97


RELACJA<br />

Reportaż<br />

z obchodów pierwszej rocznicy<br />

działalności <strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Książnica Beskidzka, Bielsko-Biała<br />

Osiem numerów pisma,<br />

trzy języki, kilkudziesięciu artystów,<br />

kilkaset stron materiału<br />

Po roku działalności<br />

wyszliśmy z wieku niemowlęcego<br />

i dumnie wkroczyliśmy w wiek<br />

dziecięcy. Co się zdarzyło w ciągu<br />

tego roku? Pięć numerów Post<br />

Scriptum w języku polskim, dwa po<br />

angielsku i jeden w języku rosyjskim.<br />

Dziesiątki artystów z kraju<br />

i ze świata, setki stron materiału.<br />

Pisały o nas gazety, mówiono o nas<br />

w radiu.<br />

Ten rok działalności, to też<br />

ludzie tworzący pismo. Ludzie z pasją,<br />

zaangażowaniem, poświęcający swój<br />

czas całkowicie za darmo, tylko po to,<br />

żeby promować Sztukę.<br />

Poza aktualnym składem<br />

redakcji warto wspomnieć przy<br />

tej okazji: Agnieszkę Biardzką –<br />

założycielkę pisma, Iwonę Niezgodę<br />

oraz tłumaczy: Annę Król i Magdalenę<br />

Lesiak. Wspomnieć i podziękować za<br />

wszystko, co zrobiliście dla pisma i dla<br />

promocji Kultury. Dziękujemy!<br />

Dzięki przemiłym<br />

pracownikom Książnicy Beskidzkiej,<br />

98<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

którzy otworzyli dla nas drzwi<br />

biblioteki, udało się tę naszą rocznicę<br />

świętować w odpowiedniej oprawie.<br />

Dziękujemy przede wszystkim<br />

pani Katarzynie Ruchale (to kobietaanioł:<br />

piękna, cierpliwa, inteligentna,<br />

rzeczowa, wrażliwa) i panu<br />

dyrektorowi Książnicy Beskidzkiej,<br />

Bogdanowi Kocurkowi.<br />

Dziękujemy też wszystkim<br />

Czytelnikom, którzy pomimo<br />

pandemii odważyli się przyjść, żeby<br />

świętować z nami oraz tym wszystkim<br />

(a było ich prawie dwa tysiące), którzy<br />

oglądali nas on-line.<br />

Mieliśmy przygotowany<br />

drobny poczęstunek, ale niestety<br />

pandemiczne obostrzenia nie<br />

pozwoliły wyciągnąć tego wszystkiego<br />

z torby. Ciasteczka i czekoladki<br />

spożyliśmy sami, ale za rok, mamy<br />

nadzieję, będzie już normalnie, bez<br />

wirusa, za to z ciasteczkami i kawą.<br />

Już teraz wszystkich zapraszamy, choć<br />

nie wiemy jeszcze gdzie.<br />

Dziękujemy naszej Redaktor<br />

Naczelnej – Renacie Cygan. To na jej<br />

barkach przede wszystkim spoczywa<br />

ciężar prowadzenia pisma. To dzięki<br />

jej: talentowi, zaangażowaniu,<br />

pasji i nieprzespanych nocach<br />

możemy pochwalić się tym, co<br />

mamy: wybitnymi artystami, którzy<br />

opowiadali dla Was o swojej Sztuce,<br />

prozą, poezją, fotografią, malarstwem<br />

i wieloma innymi dziedzinami Sztuki.<br />

A wszystko to w pięknej oprawie<br />

graficznej.<br />

Dziękujemy darczyńcom<br />

i sponsorom. Każdemu, kto wpłacił,<br />

choćby 50 zł, żebyśmy mieli z czego<br />

pokrywać bieżące rachunki.<br />

A jak to wyglądało możecie<br />

Państwo obejrzeć na fotografiach<br />

obok, dzięki uprzejmości pana<br />

Andrzeja Omylińskiego z Gwiazdki<br />

Cieszyńskiej.<br />

Dziękujemy za to, że nas<br />

czytacie, wspieracie i jesteście z nami.<br />

To dla Was robimy ten magazyn. [PS]


Autor zdjęć: Andrzej Omyliński (Gwiazdka Cieszyńska)<br />

Robert Knapik i Ewelina Kwiatkowska-Tabaczyńska<br />

Do zobaczenia za rok! [PS]<br />

Renata Cygan<br />

J. Prusiński R. Knapik, E. Kwiatkowska-Tabaczyńska, J. Nordyńska, K. Brus-Sawczuk, R.Cygan<br />

Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

Dyrektor Książnicy Beskidzkiej; Bogdan Kocurek,<br />

Joanna Nordyńska, Renata Cygan<br />

Joanna Nordyńska<br />

Jarosław Prusiński<br />

K.Brus-Sawczuk, R.Cygan, E. Kwiatkowska-Tabaczyńska,<br />

R.Knapik, J. Prusiński<br />

Robert Knapik<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

99


liść na dłoni<br />

kołysankę nucę dla siebie samej<br />

znam kształt rzeczy wagę serca i kamienia<br />

nie zamykam dnia nie zamykam pór roku<br />

słucham czasu spacerując mleczną drogą<br />

jesień pachnie jabłkami i cynamonem<br />

główną ulicą wędrują samotni ludzie<br />

to tutaj ziszczają się tęsknoty w noc dojrzałą<br />

wszechwiedzącą mądrą rodzącą jesień<br />

ptaki kładą na wadze małe piórko odlatują<br />

wrócą gdy będę rzeczywista niepłosząca myśli<br />

noc się ulatnia jak zapach kwiatów<br />

jeszcze tylko gwiazdy pasą się na trawie<br />

gdzieś tam ognisko pachnie na polanie<br />

zapach chleba i wosku w kandelabrach<br />

na dłoni mały liść kolorowy dar jesieni<br />

ciebie nie ma<br />

a moje włosy wierszem się stają<br />

Ela Adamiec<br />

100<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


zdjęcia: Renata Cygan<br />

RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

101


Biegnij koniku przed siebie,<br />

uciekajmy...<br />

Tętent końskich kopyt. „Biegnij koniku przed siebie,<br />

uciekajmy z Montrealu”. Psychodeliczne, powtarzane<br />

przez aktorów zdania, a przy tym urzekająca sceneria<br />

RELACJA<br />

skansenu archeologicznego – Grodzisko w Sopocie<br />

nieoczekiwanie wpisujące się w tajemniczą aurę<br />

z dramatu kanadyjskiego pisarza Daniela Damisa<br />

Kamień i popioły w reżyserii Justyny Bartoszewicz.<br />

Historia wydawałoby się, jak wiele innych, nieco<br />

być może powikłana i pełna zakrętów, ale również<br />

emocjonalnych blizn, z którymi mierzą się porozrzucani<br />

po terenie skansenu artyści. Clermont, w tej roli Marek<br />

Tynda, próbuje pozbierać się po śmierci ukochanej żony<br />

Eleonory. W tym celu wyjeżdża z miasta razem z córką<br />

Pascale (Agata Wożnicka) w gruncie rzeczy po to,<br />

aby odzyskać siebie na nowo, postarać się o inne<br />

spojrzenie na gorzkie doświadczenia. Gdzieś w tle<br />

rzucają się w oczy nieustannie układane kamienie.<br />

Clermont siedzi i buduje, być może wyimaginowane<br />

schronienie, które pomoże mu odzyskać siły. Wymowa<br />

tego działania, ale też nagłe zawalenie się leciwej<br />

wieżyczki, ma zapewne znaczenie symboliczne.<br />

Clermont jest kamieniarzem, jego zadaniem jest<br />

budowanie, stwarzanie czegoś stałego. Niestety,<br />

przeciwieństwo stanowi jego życie, któremu towarzyszy<br />

bezustanny rozpad i zwątpienie. Uciekajmy koniku,<br />

uciekajmy, ale od siebie nie da się uciec. Całe<br />

rozczarowanie życiem, zwątpienie w sens jakichkolwiek<br />

poczynań podkreślone jest jeszcze przez zapach<br />

palonego drewna, dym unoszący się znad ogniska<br />

w sopockim grodzisku.<br />

O tej pustce opowiada między innymi<br />

Pascale. O nieistniejących relacjach z ojcem, trudzie<br />

komunikacji, czy kłopotliwych doświadczeniach<br />

z własną seksualnością. Można nawet podejrzewać,<br />

że niezwykle trudne kontakty z ojcem rzutują na obraz<br />

partnerów Pascale. Spustoszenie w życiu dziewczyny,<br />

to też rezultat braku matczynej opieki. Pascale<br />

przygotowuje się do egzaminów, potrzebuje wsparcia<br />

w trudnym okresie dorastania, musi się zakotwiczyć,<br />

poszukać swojej przestrzeni do egzystencji. To<br />

ona, jako pierwsza, rytmicznie zaczyna powtarzać:<br />

„Biegnij koniku przed siebie, uciekajmy z Montrealu”.<br />

Te słowa zostaną ze mną już do końca trwania<br />

102<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


– o edycji kanadyjskiej<br />

Literackiego Sopotu<br />

festiwalu. Jakby ucieczka miała coś zmienić, nadać inny<br />

porządek wydarzeniom, pozwolić na dystans wobec tego,<br />

co rani i upokarza.<br />

Jest jednak inny biegun tej historii – Shirley<br />

(Dorota Androsz), bibliotekarka i przywódczyni<br />

lokalnego gangu. To ona, można powiedzieć, tnie na<br />

kawałki ustalony rytm dnia, wywraca do góry nogami<br />

rutynę i powtarzalność. Clermont traci dla niej głowę,<br />

niepohamowane żądze dają początek tragedii. Między<br />

Shirley a Clermontem rodzi się uczucie, na którego<br />

drodze staje jednak Jajco (Michał Jaros), obsesyjnie<br />

przywiązany do Shirley członek gangu. W czasie wieczoru<br />

kawalerskiego dochodzi do pożaru wskutek czego<br />

w płomieniach ginie cały dobytek Clermonta i jego córki<br />

Pascale. Górę biorą emocje, do głosu dochodzą pretensje<br />

i wzajemne roszczenia. Wcześniejszy szał i euforia<br />

zamieniają się w żal i lament. Nie ma tak naprawdę<br />

do czego wracać.<br />

Biegnij koniku przed siebie, uciekajmy<br />

z Montrealu. Uciekamy z arterii wielkich miast, galerii<br />

handlowych, dworców. Chowamy się do swoich ciasnych<br />

mieszkań, fortec, pustych domów, a to wszystko<br />

w obawie przed szalejącą wkoło pandemią. Przed czym<br />

jednak tak właściwie uciekamy? Być może przed sobą,<br />

bo nie chcemy zanadto wnikać, analizować, dzielić<br />

włosa na czworo. Ironia losu sprawia, że uciekając przed<br />

zagrożeniem potykamy się o nas samych, odziedziczone<br />

lęki, frustracje, nieprzetrawione traumy. Dlaczego o tym<br />

piszę? Mam dobitne wrażenie, że tegoroczna edycja<br />

Literackiego Sopotu, pokiereszowana nieco przez reżim<br />

sanitarny, pokazuje jedną fundamentalną rzecz: tęsknotę<br />

za zwyczajnością, niczym nieograniczonymi kontaktami<br />

międzyludzkimi czy potrzebę wspólnoty, dzielenia się<br />

własną historią. Zachowanie dystansu społecznego,<br />

opaski dla osób wypełniających oświadczenia o stanie<br />

zdrowia, maseczki, dezynfekcja rąk, nie grupowanie<br />

się przy wejściach na spotkania, no i oczywiście,<br />

wcześniejsze na nie zapisy, miały pomóc i zapewnić<br />

poczucie bezpieczeństwa. W istocie przyczyniło się do<br />

swego rodzaju zmęczenia spowodowanego nieustannym<br />

zachowaniem kontroli, aby czasem nie wypaść z roli<br />

i być może na chwilę zapomnieć się w rzeczywistości<br />

pełnej zakazów i nakazów. No i z tego względu wielkie<br />

słowa uznania dla organizatorów, że pomimo tylu<br />

obaw udało się chociaż na chwilę przypomnieć aurę<br />

festiwalowych wrażeń z zeszłych lat, a doprawdy nie<br />

było to łatwe.<br />

W ramach festiwalowych spotkań nie zabrakło<br />

intrygujących tematów, ciekawych gości, czy też po<br />

prostu zwyczajnej satysfakcji z uczestnictwa w świecie<br />

kultury. Jeśli edycja kanadyjska, no to oczywiście nie<br />

może obyć się bez gości z Kanady. W spotkaniach<br />

z czytelnikami udział wzięli między innymi: Patrick De<br />

Witt, Michael Crummey czy Medelaine Thien. Sporo<br />

uwagi poświęcono wpływowi działalności człowieka<br />

na dewastację przyrody, świata, w którym żyjemy.<br />

Z tego też względu zainteresował mnie<br />

cykl spotkań zatytułowany „Antropocen”. W jego<br />

ramach odbyło się kilka rzeczywiście cennych<br />

rozmów. Stanisław Łubieński opowiadał o swojej<br />

jeszcze premierowej publikacji Książce o śmieciach.<br />

Podjął w niej niełatwy temat rozpoznania tego,<br />

co leży na sercu zatroskanym o los środowiska.<br />

Wyjaśnił na czym polega efekt zbitej szyby. Otóż,<br />

jeśli jedna osoba wyrzuci śmieci, dajmy na to<br />

w lesie czy poboczu drogi, druga, trzecia zrobi to<br />

samo z większym prawdopodobieństwem i zapewne<br />

z mniejszymi wyrzutami sumienia. W dużym<br />

uproszczeniu, jeden śmieć przyciąga drugi, trzeci<br />

i kolejny. W tym względzie niezwykle ważne jest,<br />

aby nie dopuszczać do zaniedbań na masową skalę,<br />

które już mają miejsce. Na pozór urocza łączka, we<br />

wnętrzu niekończące się warstwy śmieci, szkło, odzież,<br />

bielizna, plastiki. Irytacja, gniew nawet frustracja<br />

towarzyszy tym, którzy działają na rzecz ekologii<br />

czy ochrony środowiska. Nerwica ekologiczna to,<br />

można rzec, przypadłość ludzi odpowiedzialnych i<br />

świadomych niebezpieczeństwa. Część społeczeństwa<br />

segreguje śmieci, lepiej lub gorzej sobie z tym<br />

radzi, a reszta ignoruje, lekceważy, gotowa<br />

103<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


powiedzieć: „są ważniejsze sprawy”.<br />

Być może właśnie czas epidemii<br />

niejako zmusił mieszkańców ziemi<br />

do baczniejszego spojrzenia na<br />

kwestię śmieci, segregacji, ale<br />

również możliwości ponownego<br />

odtwarzania niektórych surowców.<br />

O gwałtownym przyspieszeniu,<br />

zmianach widocznych gołych okiem,<br />

wspomniała Dorota Masłowska<br />

w czasie jednej z dyskusji<br />

„Antropocen. Był sobie człowiek”.<br />

Język nie nadąża za zmianami,<br />

nowe formy ekspresji dopiero się<br />

tworzą, jesteśmy tego świadkami<br />

każdego dnia, obserwując przekaz<br />

medialny, do którego przedostaje<br />

się całe mnóstwo kolokwializmów,<br />

niezrozumiałych konstruktów<br />

językowych. Ludzie przyzwyczajają się<br />

do anomaliów, być może z bezsilności<br />

albo po prostu wypierają najgorsze<br />

scenariusze. Cokolwiek powiedzieć,<br />

życie w atmosferze przedednia końca<br />

świata nie jest dobrym rozwiązaniem.<br />

Można zacząć od małych kroków:<br />

ograniczenia lub rezygnacji spożycia<br />

mięsa, korzystania z foliówek,<br />

a zamiast wody butelkowanej pić<br />

tę z kranu. W przyszłości warto<br />

też zadbać o bardziej rozsądne<br />

dokonywanie zakupów (nie na zapas),<br />

chociaż życie w przededniu katastrofy<br />

z narastającym lękiem raczej temu<br />

nie sprzyja.<br />

W niełatwych czasach<br />

nadszedł moment, aby pomyśleć<br />

o ptakach, dlatego donośnie<br />

wybrzmiał tutaj głos Jacka<br />

Karczewskiego, znawcy ptaków<br />

oraz działacza na rzecz ochrony<br />

przyrody. Na festiwalu prezentowana<br />

była najnowsza publikacja autora<br />

Noc sów. Fascynacji światem<br />

fauny i flory nie było końca. Jacek<br />

Karczewski podkreślił kilkakrotnie<br />

ważny problem: człowiek<br />

nieustannie myli naturę z kulturą.<br />

Z tego względu mamy do czynienia<br />

z niezrozumieniem prawideł<br />

w świecie przyrody, a trzeba dodać,<br />

sami jesteśmy tego świata częścią.<br />

Lepszemu poznaniu towarzyszy<br />

wzajemna troska i wkład we wspólne<br />

104<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


dobro. Przyczynił się do tego<br />

w dużym stopniu spacer<br />

ornitologiczny, na którym Jacek<br />

Karczewski po raz kolejny pokazał<br />

niezwykły kunszt słowa i swadę,<br />

z jaką można opowiadać o świecie<br />

ptaków. Sopockie wędrówki<br />

nadmorskim brzegiem oraz przez<br />

parkowe alejki, tym uraczyli nas<br />

organizatorzy oraz oczywiście<br />

sam Jacek, przewodnik po ptasich<br />

zwyczajach. Co prawda, okazało się,<br />

że nie jest to może wyjątkowy okres,<br />

jeśli chodzi o podglądanie ptaków,<br />

ale i tak uczestnicy pełni byli<br />

ciekawości i smaczków z życia<br />

ptaków.<br />

Na plaży, na plaży fajnie<br />

jest, można na chwilę zapomnieć<br />

o restrykcjach, poczuć powiew<br />

wiatru i nagrzać się w słońcu,<br />

a przy okazji posłuchać Michała<br />

Nogasia i jego gości, wśród których<br />

znaleźli się: Mikołaj Łoziński,<br />

Urszula Zajączkowska, czy Maciej<br />

Zaremba-Bielawski. W ogniu pytań<br />

prowadzącego stanęła również Olga<br />

Gitkiewicz. Reportażystka zajęła gości<br />

tematem komunikacji publicznej, jej<br />

mankamentów, dziwactw i bolączek.<br />

Nie zdążę to opowieść nie tylko<br />

o rozkładach jazdy, zapisach na<br />

autobus, niedopasowaniu połączeń<br />

do potrzeb ludności, ale chyba<br />

najbardziej o zwyczajnych ludziach<br />

popadających w ruinę dworcach,<br />

perspektywy innej niż tylko ta<br />

metropolitalna, wielkomiejska.<br />

W planach autorki jest biografia<br />

historyczna.<br />

Na Literackim Sopocie pojawił<br />

się w tym roku nowy cykl „Debiuty”,<br />

w ramach którego początkujący<br />

artyści mogą zaprezentować swoje<br />

książki. Tak też uczyniła Natalka<br />

Suszczyńska, autorka opowiadań<br />

Dropie, nominowana do Nagrody<br />

Literackiej im. Witolda Gombrowicza<br />

oraz do Literackiej Nagrody Gdynia.<br />

Nowatorstwo tej prozy, to przede<br />

wszystkim próba ujęcia świata, który<br />

ulega zepsuciu, jest jakby wtórny,<br />

wymięty w zmęczonym świecie.<br />

Prekariat, dość eksplorowany ostatnio<br />

motyw, absurd, no i duża dawka<br />

humoru. Suszczyńska stworzyła<br />

w tej książce dystopię, chociaż<br />

mam wrażenie, że niektóre obrazy<br />

niepokojąco przystają do scen<br />

z codziennego życia współczesnych<br />

ludzi. Obnażenie fałszu, niby zawody,<br />

przynależność do pozornego ładu,<br />

samotność, postacie jakby wyjęte<br />

z serialu animowanego. O Dropiach,<br />

jak też innym debiucie Życiu<br />

grobowym Małgorzaty Żerwe<br />

opowiem wkrótce.<br />

Tegoroczna, 9. edycja<br />

festiwalu odbyła się w dniach<br />

od 20 do 23 sierpnia. Tymczasem<br />

zapraszam już na przyszłoroczną<br />

edycję Literackiego Sopotu<br />

(19.08.21-22.08.21). Tym razem<br />

zawitamy do Włoch. Ci vediamo<br />

l’anno prosimo... [RK]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

105


W tym wydaniu Post Scriptum – to już wszystko. A w zasadzie<br />

– prawie wszystko. Na koniec, małe pro domo sua.<br />

Z wielką przyjemnością i nieukrywaną pasją od roku staramy<br />

się Państwu przybliżać różne dziedziny sztuki i jej twórców,<br />

którymi sami, jako Zespół redagujący to pismo, jesteśmy<br />

zainspirowani i oczarowani. A tworzyć Sztukę przez duże S,<br />

to w tych czasach rzecz tyle ambitna, co niełatwa. Podobnie<br />

trochę jest z naszą rzemieślniczą robotą: dostarczaniem<br />

naszym Szanownym Czytelniczkom i Czytelnikom tego<br />

skromnego produktu, który zwie się Post Scriptum.<br />

Dlatego, żyjąc w tak skomercjalizowanym świecie, w którym<br />

jako rodzaj posłannictwa postanowiliśmy prezentować Wam<br />

trochę ambitniejszą strawę duchową, mamy dla Państwa<br />

rodzaj małej oferty biznesowej (dla wielu wszak, nie tylko<br />

sztuka jest biznesem, ale i biznes sztuką bywa).<br />

Zapraszamy wszystkich, którzy prowadzą mniejsze, bądź<br />

większe przedsiębiorstwa lub instytucje związane z szeroko<br />

rozumianą kulturą, sztuką, twórczością artystyczną i ich<br />

propagowaniem do zamieszczenia ogłoszeń na naszych<br />

łamach. Drobnych i... większych. Zatem ktokolwiek organizuje<br />

warsztaty artystyczne, prowadzi specjalistyczne sklepy dla<br />

artystów, twórców gatunków wszelkich, posiada galerie<br />

sztuki, lub wydaje książki itp., znajdzie miejsce na naszych<br />

elektronicznych łamach na swą reklamę i promocję.<br />

Za niewygórowaną opłatą.<br />

Zapraszamy także firmy i osoby prywatne, które zechciałyby<br />

objąć mecenatem nasze Pismo i mieć udział w promowaniu<br />

wartościowej Sztuki i Artystów, którzy ją tworzą.<br />

Wszystkich zainteresowanych prosimy o kontakt emailowy:<br />

postscriptum.mag@gmail.com.<br />

Każda kwota się liczy. Z góry dziękujemy.<br />

106<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!