POST SCRIPTUM - 3 -2020
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
ISSN 2633-1292<br />
PROZA POEZJA PUBLICYSTYKA SZTUKI WIZUALNE<br />
PROZA POEZJA POEZJA PUBLICYSTYKA SZTUKI SZTUKI WIZUALNE WIZUALNE<br />
Wokółtwórczości<br />
Olgi Tokarczuk<br />
Jak się fotografuje TEATR?<br />
KRZYSZTOF BIELIŃSKI<br />
Polscy Gość specjalny poeci Post Scriptum<br />
w Indiach<br />
XII Międzynarodowy Festiwal Poezji w Guntur<br />
MIŁOŚĆ W SZTUCE<br />
MAGDALENA PIEKORZ<br />
Wrażliwa strona silnego charakteru<br />
Ekologia czy Ekologizm?<br />
SŁAWOMIRMIKAWOZ<br />
CO TO JEST ORAPIZM?<br />
Słów kilka o kosmosie<br />
MACIEJ PIEPRZYCA<br />
Dr MAREK STANISLAW ŻBIK<br />
TEATR SZTUK<br />
UNIKALNA METODA OBRAZOWANIA<br />
Haruhisa Terasaki<br />
Gość specjalny: PROF. IZOLDA KIEC<br />
O Ginczance<br />
ŚWIATY ALTERNATYWNE<br />
w malarstwie Jarosława Jaśnikowskiego<br />
Abchazja jest moim wspomnieniem<br />
TAMARA RAVEN- o muzyce i nie tylko<br />
fb: post scriptum<br />
fb: post 3/<strong>2020</strong> scriptum<br />
2/<strong>2020</strong> 3/<strong>2020</strong><br />
fb:post scriptum<br />
KATARZYNA PAKOSIŃSKA<br />
Dwie Katarzyny, dwa opowiadania.<br />
JAMRÓZ i SANIEWSKA - debiuty<br />
LOUI JOVER:<br />
Tusz, gwasz i stronice starych książek<br />
Co to jest ŁOZOWSKO WIELKIE?<br />
Cały urok leży w prostocie<br />
Foto: Krzysztof Bieliński DARIUSZ KLIMCZAK: Fotografia 1<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ZAPRASZAMY<br />
DO POBRANIA ZA DARMO:<br />
https://www.yumpu.com/xx/document/view/<br />
63157100/post-scriptum-1-<strong>2020</strong><br />
SPIS TREŚCI:<br />
PROZA:<br />
18. Sarny – debiutanckie opowiadanie Katarzyny Saniewskiej<br />
36. Tiki tiki – fragment książki Katarzyny Jamróz<br />
48. Arcydzieła Literatury – Stanisław Lem<br />
60. Mistrz i Troglodyci – felieton Juliusza Wątroby<br />
76. Delikatność – opowiadanie Hanki Mody<br />
82. Życie spisane patyczkiem – recenzja książki Józefa Fronta<br />
SZTUKI WIZUALNE:<br />
20. Loui Jover – stare książki, tusz i gwasz<br />
30. Orapista Krzysztof Konopka w Wenecji – relacja<br />
38. Co to jest Łozowsko Wielkie? – Wywiad z Krzysztofem Łozowskim<br />
68. Marta Julia Piórko – malarstwo<br />
80. Master Class Krzysztofa Bielińskiego – relacja z wystawy<br />
86. Dariusz Klimczak – fotografia<br />
POEZJA:<br />
4. Prof. dr hab Izolda Kiec – O Zuzannie Ginczance<br />
16. Lubomir Lewczew – bułgarski poeta<br />
50. Alex Sławiński, Iza smolarek – wiersze<br />
66. Kącik satyryczny<br />
84. Wiersze – Arco Van Ieperen, Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
96. Poezja – polecane – Grażyna Orlińska<br />
100. Poezja – Ela Adamiec<br />
ROZMAITOŚCI:<br />
11. Czarny Kruk z Abchazjii – Tamara Raven<br />
32. Maciej Pieprzyca – striptiz intelektualny<br />
52. Teatr Sztuk – wywiad z Eweliną Ciszewską i Robertem Balińskim<br />
62. Wywiad z Katarzyną Pakosińską<br />
98. Relacja z obchodów pierwszej rocznicy Post Scriptum – Książnica<br />
Beskidzka, Bielsko-Biała<br />
102. Relacja z Literackiego Sopotu<br />
Okładka - Foto: Dariusz<br />
ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />
Renata Cygan (redakror naczelna), Jarosław Prusiński, Katarzyna Brus-Sawczuk, Joanna Nordyńska<br />
Ewelina Kwiatkowska-Tabaczyńska, Katarzyna Saniewska, Robert Knapik, Marcin Laskowski, Juliusz Wątroba.<br />
Rysunek satyryczny: Konrad Wieczorkowski<br />
Skład i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />
2<br />
fb: post scriptum<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
email: postscriptum.mag@gmail.com
Wciąż (niestety) zamaskowani i pandemicznie zdezorientowani,<br />
prześlizgujemy się przez życie bez uważności i namysłu. Żyjemy w świecie<br />
rozpędzonym, skoncentrowani na rzeczach błahych, nazbyt często<br />
zapominając o wnętrzu. W świecie, w którym popkultura (a często<br />
podkultura) zdominowała kulturę wyższą. A nierzadko – kulturę,<br />
po prostu. Pandemia unaoczniła nam tę miałkość i nieistotność wyścigu<br />
szczurów. Stoimy w osłupieniu, bo ktoś zabrał nam bieżnię, na której<br />
ścigaliśmy się, drepcząc w miejscu. W tym dziwnym świecie to właśnie<br />
Sztuka pozwala nam przetrwać. Film, książka, obraz czy poezja. Jakże<br />
bardzo nam tego teraz potrzeba!<br />
WSTĘPNIAK<br />
Przygotowaliśmy dla Was, Drodzy Czytelnicy, kolejny numer<br />
magazynu, w którym znajdziecie artystyczne perełki. Starając się<br />
zachować charakter ogólnoartystyczny, przedstawiamy Państwu<br />
zróżnicowany materiał, w myśl zasady „dla każdego, coś dobrego”.<br />
Jak zagrać atom? Co to jest Łozowsko Wielkie? Dlaczego kwadrat?<br />
Kto napisał książkę patyczkiem? Jak dać drugie życie zniszczonym<br />
książkom? Ile wizytówek ma Katarzyna Pakosińska?<br />
Na te i inne pytania odpowiadamy na kolejnych kartach tego numeru.<br />
Gościem specjalnym jest Pani Profesor Izolda Kiec, która specjalnie<br />
dla Post Scriptum napisała artykuł o legendzie warszawskiej cyganerii<br />
dwudziestolecia międzywojennego – poetce Zuzannie Ginczance. To dla<br />
nas ogromne wyróżnienie i zaszczyt.<br />
O mistrzu i troglodytach, opowiada w swoim felietonie Juliusz Wątroba,<br />
którego (ku naszej ogromnej radości) udało nam się namówić do stałej<br />
współpracy. Mamy nadzieję na kolejne interesujące felietony.<br />
Warte wspomnienia są opowiadania – tym razem aż trzy, w tym<br />
dwa debiuty, nigdzie niepublikowane, które po raz pierwszy<br />
ujrzały światło dzienne właśnie u nas.<br />
Jest jeszcze dużo, dużo innych artystycznych doznań w postaci<br />
obrazów, wierszy, fotografii, czy całkiem nowego kącika satyrycznego.<br />
S E R D E C Z N I E Z A P R A S Z A M Y !<br />
Renata Cygan – Redaktor Naczelna<br />
NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />
UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
3
Izolda Kiec o Ginczance<br />
Aleksander Rafałowski, Portret Zuzanny Ginczanki, 1937<br />
(ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie; wolna domena)<br />
„A za mną<br />
smugą<br />
surową<br />
wiersze<br />
znaczą<br />
mój ślad”,<br />
CZYLI O ZUZANNIE GINCZANCE<br />
Przetrwała jako legenda<br />
warszawskiej cyganerii dwudziestolecia<br />
międzywojennego. Jako egzotyczna<br />
piękność, która w połowie lat 30. rzuciła<br />
znudzoną stolicę na kolana.<br />
Mężczyźni rywalizowali o jeden spacer<br />
w towarzystwie urodziwej panny, kobiety<br />
mówiły o niej z przekąsem. Jan Kott wiele<br />
lat po wojnie napisał: „Miała jedno oko<br />
tak czarne, że aż tęczówka zdawała się<br />
przesłaniać źrenicę, a drugie brązowe<br />
z tęczówką w złote plamki. Wszyscy<br />
zachwycali się jej wierszami, w których jak<br />
w jej urodzie, było coś z kasydy perskiej”.<br />
Przez lata była obecna niemal<br />
wyłącznie we wspomnieniach pisarzy oraz<br />
poetów, także tych najwybitniejszych.<br />
Juliana Tuwima, który uchodził za jej<br />
promotora. Witolda Gombrowicza,<br />
którego pociągała jej tajemnicza<br />
osobowość. Józefa Łobodowskiego,<br />
który sobie próbował przypisać zasługi<br />
upamiętnienia współczesnej Sulamity.<br />
Kim była naprawdę? Dziewiętnastolatka,<br />
która w debiutanckim – jedynym – tomiku<br />
swoich wierszy zamieściła i ten – Obcość:<br />
Patrz:<br />
purpurowy trubadur święto obwieścił surmami –<br />
kupcy rozdają szkarłat i maści pachnącej miarki –<br />
na szklanych szczudłach sopranu chwieją się mdlejąc<br />
pieśniarki –<br />
tancerzom dzwonią torsy i ud błyszczący ornament –<br />
– a tyś spowszedniał sobie<br />
ulicą<br />
mierzoną<br />
co dzień,<br />
a w tobie jest śmierć nieuchronna<br />
jak igła krążąca w żyłach.<br />
Radość przepływa<br />
z dala<br />
w różowej świątecznej łodzi<br />
daleką obcą rzeką<br />
z ultramaryny i z iłu.<br />
Powiedzą o twoim żalu: „płaskostopy i karłowaty”<br />
powiedzą o twoim smutku: „bielidło, olejek, róż”.<br />
Ni liryka z tkliwych batystów<br />
ni ciężki epos z brokatu<br />
nie wyzna ciebie<br />
nikomu<br />
domysłem zza siedmiu mórz.<br />
4<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Moje malutkie miasto<br />
Zuzanna Polina Gincburg urodziła się 9 marca 1917<br />
roku w Kijowie. Prawdopodobnie już pod koniec roku jej<br />
rodzice – Cecylia (z domu Sandberg) i Szymon – podjęli<br />
decyzję o przeprowadzce do Równego Wołyńskiego,<br />
gdzie mieszkali Chaja i Abram Sandbergowie. I to właśnie<br />
oni, dziadkowie, wychowywali dziewczynkę, gdy jej<br />
ojciec wyjechał do Berlina, a matka na nowo układała<br />
sobie życie (kilka lat przed wybuchem II wojny wyszła<br />
za mąż za czeskiego piwowara Waltera Rotha, z którym<br />
wyemigrowała do Hiszpanii).<br />
Państwo Sandbergowie mieszkali przy głównej ulicy<br />
miasta – 3 Maja 132, w okazałym, jednym z niewielu<br />
tutaj murowanych domów. Jego parter zajmował skład<br />
apteczny – sklep, w którym można było kupić dosłownie<br />
wszystko: od lekarstw po bilety do kina. Sanka – bo<br />
tak mówiono na Zuzannę w domu – miała specjalne<br />
zadanie wyznaczone przez babcię. Oto, jak wspominał<br />
Kazimierz Brandys: „przed każdymi świętami Bożego<br />
Narodzenia ozdabiała wystawę sklepu swojej babki<br />
jako anioł. Klęczała w białej sukience, ze skrzydłami,<br />
srebrną przepaską na czole, a może złotą, i w białych<br />
pantofelkach”.<br />
To nie był dom ortodoksyjnych Żydów. Chaja była kobietą<br />
– dziś powiedzielibyśmy – nowoczesną, filantropką<br />
i działaczką organizacji kobiet żydowskich. Nic dziwnego,<br />
że zadbała o wykształcenie wnuczki, która uczęszczała<br />
do francuskiego przedszkola Madame Sauvage, pobierała<br />
lekcje muzyki i rysunku, prenumerowała lwowskie<br />
oraz warszawskie pisma literackie. Wreszcie – została<br />
uczennicą najlepszego rówieńskiego gimnazjum –<br />
polskiego Państwowego Gimnazjum im. Tadeusza<br />
Kościuszki. Dla dziewczyny wychowanej w domu,<br />
w którym mówiono wyłącznie w języku rosyjskim,<br />
musiało to być prawdziwe wyzwanie. Zuzanna sama<br />
uczyła się języka polskiego. Co więcej – będąc uczennicą<br />
klasy Vb zadebiutowała jako poetka. W gimnazjalnej<br />
gazetce „Echa Szkolne” Zuzanna Gincburżanka<br />
opublikowała wiersz zatytułowany Uczta wakacyjna:<br />
Na talerzu szarym ziemi, malowanym w zieleń trawy,<br />
Mam sałatkę, przyrządzoną z kwiatów wonnych i<br />
jaskrawych<br />
I z naczynia w kształcie słońca, które formy swej nie<br />
zmieni,<br />
Leje lato na nie ciepły i złocisty miód promieni.<br />
W innej misie z szkła czarnego, niby nocnych chwil kryształy<br />
Leży banan półksiężyca żółty, gruby i dojrzały;<br />
Lipiec suto obsypuje wnet firmament półksiężyca<br />
Cukrem gwiazdek, których pełna jest wszechświata cukiernica.<br />
Z przeźroczego dzbanu piję niebo z pianką chmur – oczyma;<br />
Lokaj – lato na swej tacy złotą dynię słońca trzyma.<br />
Wgryzam się zębami uczuć w kraśne jabłka dni czerwonych<br />
I do kosza serca chowam skórki wspomnień już zjedzonych.<br />
Izolda Kiec o Ginczance<br />
Te oficjalnie ogłaszane w szkolnym piśmie wiersze<br />
dotyczyły rzeczywistości szkoły, lekcji, lektur. Zdradzały<br />
niezwykły talent i ujawniały wyjątkową poetycką<br />
wyobraźnię. Ale to była tylko namiastka możliwości<br />
twórczych nastolatki. Ich skalę poznamy znacznie<br />
później – gdy w latach 90. ubiegłego wieku wydane<br />
zostaną z rękopisów najwcześniejsze utwory młodziutkiej<br />
równianki. Utwory, w których ujawnione zostaną<br />
nieprzystające wówczas nastoletniej dziewczynie:<br />
refleksja nad funkcjonowaniem własnego ciała, biologizm<br />
i żywioły natury. Więcej – zapowiedź prawdziwej<br />
rewolucji nastoletnich dziewcząt, Bunt piętnastolatek:<br />
My chcemy konstytucji, my chcemy swego prawa,<br />
że wolno nam bez wstydu otwarcie w świat wyznawać<br />
prawdziwość krwistych burz,<br />
że wolno wcielać w słowa odruchy chceń<br />
najszczerszych,<br />
że wolno nam już wiedzieć, że mamy ciepłe piersi<br />
prócz eterycznych dusz, –<br />
my chcemy konstytucji i praw dla siebie pełnych,<br />
że wolno nam zrozumieć: mężczyzna, to nie eunuch<br />
i wielbić mięśni hart,<br />
że wolno nam już pojąć, jak miłość ludzi wiąże,<br />
że wolno nam nie chować pod stos różowych wstążek<br />
biologicznych – prawd! –<br />
W 1934 roku Zuzanna wzięła udział w Konkursie Młodych<br />
Poetów Wiadomości Literackich. Ponoć za namową<br />
samego Tuwima, jemu to bowiem mama Sanki (albo<br />
i ona sama) wysłała wcześniej do oceny kilka wierszy.<br />
Debiutująca poetka otrzymała wyróżnienie za wiersz<br />
Gramatyka, który ujawniał jej zainteresowania językiem,<br />
traktowanym zmysłowo, cieleśnie niemal, i zapowiadał<br />
świadomą swojego rzemiosła twórczynię.<br />
Nic dziwnego zatem, że zaraz po maturze Zuzanna – już<br />
jako Ginczanka – przeniosła się do Warszawy…<br />
W samym<br />
śródmiejskim<br />
sercu stolicy<br />
Jako ulubienica Tuwima młoda Kresowianka bywała<br />
na pięterku w kawiarni Mała Ziemiańska przy ulicy<br />
Mazowieckiej w towarzystwie skamandrytów.<br />
Publikowała głównie w Skamandrze, a już w 1936 roku<br />
wydała tomik O centaurach, który, choć wcale nie<br />
wzbudził wielkiego zainteresowania krytyki, budował<br />
legendę bywalczyni warszawskich salonów. Z recenzji,<br />
jakie ukazały się w prasie po publikacji zbioru wierszy<br />
Ginczanki, wynika, że doceniano rzemiosło autorki,<br />
że dostrzeżono już wówczas odmienność, osobność<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
5
Izolda Kiec o Ginczance<br />
Zuzanna Ginczanka, Anna Nogid (ciotka Zuzanny), Maria Zenowicz, (zona K.Brandysa). Równe 1938 (własność I. Kiec)<br />
i przepychanek sporo było w jej „szpilkowych”<br />
wierszach spraw obyczajowych, celnych obserwacji<br />
społecznych, ale też sporo obaw. Wiadomo<br />
bowiem ze wspomnień, że Ginczankę niejeden raz<br />
dotykały antysemickie napaści – na Uniwersytecie<br />
Warszawskim, gdzie studiowała pedagogikę, i wśród<br />
podejrzanych literatów oraz „panów dziennikarzy”<br />
zatrudnionych w brukowych pismach. Ci ostatni<br />
– anonimowi redaktorzy warszawskiej gazety<br />
„Wiem Wszystko” – opublikowali w lutym 1937<br />
roku obrzydliwy tekst pt. Koleżanko Gincburżanko!<br />
Nie bądźcie… Ginczanką. Być może odpowiedzią,<br />
przejmującą, na ten i inne ataki był wiersz Łowy:<br />
W gąszcze przeszłości, w zamierzchłe dzieje,<br />
w groźne, zawiłe bory i knieje,<br />
z dłonią wplecioną w uprząż i grzywy<br />
czarni na koniach pędzą myśliwi.<br />
Nozdrza rozdęte, tułów schylony<br />
usta zacięte, wzrok wytężony –<br />
pędzą jak wichry czarnym galopem<br />
za wątłym śladem, za nikłym tropem.<br />
Jakiż to zapał wzrok im rozszerza?<br />
Czegoż szukają? Jakiego zwierza?<br />
Jakiż to poryw pierś im wypręża<br />
godny rycerza i godny męża?<br />
6<br />
tej poezji. Kobiecość, która wymykała się wzorcom<br />
dopiero co stworzonym przez Marię Pawlikowską-<br />
Jasnorzewską. I wydaje się, że te elementy, które dzisiaj<br />
cenimy i podziwiamy w poezji autorki O centaurach,<br />
stanowiły kłopot dla recenzentów. Kłopot, z którym<br />
nie bardzo umieli sobie poradzić. Więc traktowali<br />
protekcjonalnie albo dyskredytowali. Jak choćby Stefan<br />
Napierski: „Przez każde zdanie jej dymi bowiem gorąca<br />
magma biologiczna, a pogański niepokój każe jej tworzyć<br />
dzikusoską kosmogonię, w której z Biblii pozostała<br />
jeno duszność i dekoracyjność Pieśni nad Pieśniami.<br />
Ta temperatura rozpławiania się, roztapiania, nie dla<br />
każdej wrażliwości będzie znośna, a zbyt zgęszczona<br />
esencjonalność takiej barbarzyńskiej w istocie miazgi<br />
przeżyciowej może wywołać reakcje niechęci – pomimo<br />
niepospolitych piękności artystycznych”.<br />
Być może dzięki znajomości z Tuwimem Zuzanna znalazła<br />
się w kręgu młodych twórców, którzy na przełomie<br />
1935 i 1936 roku zaczęli wydawać tygodnik satyryczny<br />
Szpilki. Redaktorem naczelnym pisma był Zbigniew<br />
Mitzner, najważniejszymi ilustratorami: Eryk Lipiński,<br />
Andrzej Siemaszko, Jerzy Zaruba, Henryk Tomaszewski,<br />
nadwornymi poetami: Światopełk Karpiński, Janusz<br />
Minkiewicz, Stanisław Jerzy Lec, Andrzej Nowicki,<br />
Edward Szymański. I w tym męskim gronie satyryków<br />
jedyna kobieta – Ginczanka. Oprócz towarzyskich żartów<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Pędzą myśliwi w zamierzchłe dzieje,<br />
gdzie ślad porasta i trop czernieje,<br />
w gąszczach przeszłości z uporem mrówki<br />
babki szukają, babki-żydówki,<br />
babki-żydówki bliźniego swego,<br />
wroga ciętego, druha dobrego,<br />
a gdy wywęszą babkę jak łanię,<br />
to w surmy, w trąby, w rogi i granie!<br />
O łowy piękne! O, dumne łowy<br />
w tajnych, sekretnych dziejach alkowy!<br />
O, wielkie, harde, wzniosłe tropienia,<br />
godne rycerzy i godne pienia!<br />
Krótko przed wybuchem wojny Zuzanna czuła<br />
się chyba najlepiej w towarzystwie młodych<br />
twórców skupionych wokół Witolda Gombrowicza,<br />
spotykających się w kawiarni Zodiak. Byli w tym<br />
gronie m.in.: Stanisław Piętak, Kazimierz Brandys,<br />
Stefan Otwinowski, Giza Ważykowa – grono<br />
wyznawców filozofii „pana Witołda”, akceptujące<br />
szczególne „stolikowe” formy i reguły gry. Być może<br />
rzeczywistość wykreowana przez ekscentryka
Izolda Kiec o Ginczance<br />
Okładka tomiku “O centaurach” Warszawa 1936) “Echa Szkolne” – debiut Zuzanny Gincburżanki, 1931 Poezje zebrane; Wyd. Marginesy, Warszawa 2019.<br />
i dziwaka pozwalała Ginczance na choćby krótki moment<br />
zapomnieć o łowach, wierzyć, że dzięki literaturze, dzięki<br />
artystycznej kreacji – można ocaleć? „Przypomniało<br />
mi się – pisał już po wojnie Witold Gombrowicz do<br />
Stanisława Piętaka – jak kiedyś na Mazowieckiej wracając<br />
do domu z Zodiaku tłumaczyłem Ginie, że na tę zbliżającą<br />
się wojnę trzeba koniecznie zaopatrzyć się w truciznę. A<br />
ona się śmiała”…<br />
Nie zostawiłam tutaj<br />
żadnego dziedzica<br />
W czerwcu 1939 roku Zuzanna wyjechała na wakacje<br />
do babci. Nie sądziła, że do Warszawy już nie wróci.<br />
Na początku 1940 roku przeniosła się do Lwowa, gdzie<br />
mogła być bliżej owego literackiego świata, za którym<br />
musiała bardzo tęsknić. W pismach wydawanych przez<br />
Związek Pisarzy Polskich i Ukraińskich publikowała własne<br />
wiersze oraz tłumaczenia (utworów m.in. Lesi Ukrainki,<br />
Pawła Tyczyny, Włodzimierza Majakowskiego).<br />
Ale podjęła też istotne decyzje dotyczące życia<br />
prywatnego. Wyszła za mąż za Michała Weinziehera –<br />
prawnika z wykształcenia, krytyka sztuki z zamiłowania.<br />
Choć dziwne to było małżeństwo, prawdopodobnie<br />
zawarte z rozsądku, a może lepiej powiedzieć – z chęci<br />
ratowania babci. Michał bowiem był znaną wśród<br />
sowieckich dygnitarzy osobistością, a Zuzanna chciała<br />
zapewne pomóc babci, przesiedlonej przez nową<br />
władzę z pięknego rodzinnego domu do niewygodnej<br />
przybudówki. Udało się, bo zaraz po ślubie wnuczki<br />
Chaja wróciła do mieszkania nad sklepem.<br />
Lecz to nie Michał Wienzieher był w owym czasie miłością<br />
Zuzanny. Janusz Woźniakowski – grafik, absolwent<br />
krakowskiej ASP i działacz komunistycznego podziemia –<br />
towarzyszył poetce w owych najtrudniejszych, najbardziej<br />
dramatycznych chwilach. We Lwowie, gdy po wkroczeniu<br />
do miasta wojsk hitlerowskich i po utworzeniu getta<br />
Ginczanka (teraz jako Ormianka o imieniu Marysia)<br />
ukrywała się w mieszkaniu w kamienicy przy ulicy<br />
Jabłonowskich 8a, oraz w Krakowie, gdzie zginęli oboje.<br />
Ucieczka ze Lwowa do Krakowa wymuszona została<br />
pogarszającą się sytuacją Zuzanny. Była dozorczyni<br />
kamienicy, w której mieszkała poetka, Zofia Chominowa,<br />
antysemitka i konfidentka, kilkakrotnie donosiła<br />
na gestapo, że w jej domu ukrywa się Żydówka.<br />
Uciekali stamtąd wszyscy znajomi Zuzanny – ona<br />
wciąż wracała do pokoju pilnie obserwowanego<br />
przez Chominową. To wtedy napisała swój ostatni<br />
wiersz, nawiązujący do Testamentu mojego Juliusza<br />
Słowackiego, a rozpoczynający się frazą z Horacego:<br />
Non omnis moriar – moje dumne włości,<br />
Łąki moich obrusów, twierdze szaf niezłomnych,<br />
Prześcieradła rozległe, drogocenna pościel<br />
I suknie, jasne suknie pozostaną po mnie.<br />
Nie zostawiłam tutaj żadnego dziedzica,<br />
Niech więc rzeczy żydowskie twoja dłoń wyszpera,<br />
Chominowo, lwowianko, dzielna żono szpicla,<br />
Donosicielko chyża, matko folksdojczera.<br />
Tobie, twoim niech służą, bo po cóż by obcym.<br />
Bliscy moi – nie lutnia to, nie puste imię.<br />
Pamiętam o was, wyście, kiedy szli szupowcy,<br />
Też pamiętali o mnie. Przypomnieli i mnie.<br />
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze<br />
I zapiją mój pogrzeb i własne bogactwo:<br />
Kilimy i makaty, półmiski, lichtarze –<br />
Niechaj piją noc całą, a o świcie brzasku<br />
Niech zaczną szukać cennych kamieni i złota<br />
W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach.<br />
O, jak będzie się palić w ręku im robota,<br />
Kłęby włosia końskiego i morskiego siana,<br />
Chmury rozprutych poduszek i obłoki pierzyn<br />
Do rąk im przylgną, w skrzydła zmienią ręce obie;<br />
To krew moja pakuły z puchem zlepi świeżym<br />
I uskrzydlonych nagle w aniołów przemieni.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
7
8<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Izolda Kiec o Ginczance<br />
Eryk Lipiński, Karykatura Zuzanny Ginczanki (własność I. Kiec).<br />
Zuzanna i Janusz opuścili Lwów, gdy dotarła<br />
do dziewczyny informacja o śmierci babci – Chaja<br />
Sandberg zmarła na atak serca w drodze do miejsca<br />
straceń w Zdołbunowie albo w Sosenkach. Nic już nie<br />
zatrzymywało Sanki w rodzinnych stronach. Rozpoczął<br />
się najbardziej dramatyczny, ostatni etap ucieczki.<br />
W Krakowie Zuzanna początkowo ukrywała się przy<br />
ulicy Zyblikiewicza w mieszkaniu państwa Güntnerów,<br />
gdzie mieszkał już Michał pod przybranym nazwiskiem<br />
Danilewicz. Następnie kobieta przeniosła się do<br />
podkrakowskich Wróblowic i tutaj na początku 1944 roku<br />
zastała ją informacja o aresztowaniu Woźniakowskiego,<br />
które nastąpiło podczas przypadkowej łapanki albo<br />
w wyniku prowokacji mającej na celu likwidację<br />
komunistycznego podziemia w stolicy Małopolski.<br />
Zuzanna wróciła wówczas do Krakowa i znalazła<br />
schronienie u znajomej krakowskich artystów Elżbiety<br />
Mucharskiej przy ulicy Mikołajskiej. Stąd właśnie w lutym<br />
1944 gestapo zabrało Ginczankę do więzienia przy<br />
ulicy Montelupich, a następnie przy Czarnieckiego.<br />
Kobietom przebywającym z nią w celi mówiła,<br />
że wydała ją gospodyni, z którą była skłócona.<br />
Z powodu sukienki, a może innej, mało ważnej<br />
„rzeczy żydowskiej”…<br />
Ostatnie ślady Zuzanna Ginczanki to podpisane przez<br />
nią zapotrzebowania na żywność i odzież, wysyłane<br />
z więzienia do Polskiego Komitetu Opiekuńczego<br />
Kraków-Miasto. Najpóźniejsze z nich datowane jest<br />
na 18 kwietnia 1944 roku. Wiele wskazuje na to, że<br />
poetka została przewieziona ostatnim transportem<br />
więźniów z Krakowa do obozu w Płaszowie i tam<br />
rozstrzelana 5 maja 1944 roku.<br />
Post scriptum<br />
Po wojnie pisał Julian Tuwim do Zbigniewa Mitznera:<br />
„Innych, którzy zginęli, codziennie wspominam,<br />
co dzień wzdycham po nich, przede wszystkim po<br />
biednej mojej przyjaciółeczce Ginczance…”<br />
I Gombrowicz do Piętaka: „Proszę cię, napisz mi<br />
kiedy, jaka była śmierć tej biednej Giny. Dlaczego<br />
piszesz, że ją męczono?”<br />
Jan Śpiewak, Kazimierz Wyka i Juliusz Wiktor<br />
Gomulicki rozpoczęli przygotowania nad wydaniem<br />
wierszy wybranych Zuzanny Ginczanki. Julian Przyboś<br />
opublikował w Odrodzeniu jej ostatni wiersz – który<br />
już wkrótce stał się dowodem w procesie Zofii<br />
Chominowej, „donosicielki chyżej”, oskarżonej<br />
o wydawanie Żydów niemieckiej policji.<br />
Jednak obrady Szczecińskiego Zjazdu Pisarzy<br />
w 1949 roku nie były dla Zuzanny sprzyjające.<br />
Nazwano ją „Tuwimem w spódnicy”. burżuazyjną<br />
poetką, epigonką skamandrytów. Postanowiono<br />
zapomnieć. I dopiero lata 90. przywróciły Zuzannę<br />
naszej literaturze i świadomości czytelników.<br />
Wydane zostały wszystkie utwory Ginczanki – także<br />
te, których rękopisy ocalił Eryk Lipiński, likwidując<br />
warszawskie mieszkanie Zuzanny we wrześniu<br />
1939 roku. Ukazała się monografia poetki, zaczęły<br />
powstawać liczne prace artystyczne inspirowane<br />
jej biografią i twórczością.<br />
Po ukazaniu się w 1991 roku pierwszego po wielu<br />
latach wyboru poezji Ginczanki Wacław Oszajca<br />
urwał w pół zdania myśl, że bez wierszy los tej<br />
młodej dziewczyny… Dopowiem zatem za autora:<br />
bez wierszy tego losu by nie było. Zuzanna Gincburg<br />
byłaby jedną z milionów, anonimową, pozbawioną<br />
imienia, nazwiska, pozbawioną indywidualnych<br />
rysów i indywidualnej historii, ofiarą ludobójstwa.<br />
Czy to właśnie, dramat własnej śmierci i moc poezji,<br />
przeczuwała autorka pięknego i smutnego Żar-Ptaka,<br />
pisząc: „a za mną smugą surową wiersze znaczą mój<br />
ślad”? [IK]
Izolda Kiec o Ginczance<br />
Izolda Kiec<br />
Izolda Kiec - prof. dr hab.<br />
w zakresie kulturoznawstwa;<br />
literaturoznawczyni<br />
i teatrolożka; prezeska Fundacji<br />
Instytut Kultury Popularnej,<br />
zatrudniona w Uniwersytecie<br />
Artystycznym w Poznaniu<br />
(w Katedrze Kuratorstwa i Teorii<br />
Sztuki). Autorka artykułów<br />
i monografii książkowych<br />
poświęconych literaturze<br />
i teatrowi XX wieku oraz formom<br />
kultury popularnej, m.in.:<br />
– Zuzanna Ginczanka. Życie i twórczość (1994),<br />
– Halina Poświatowska (1994),<br />
– Teatr służebny polskiej emigracji. Z dziejów idei<br />
(1999),<br />
– Złodzieje szczęścia, czyli Agnieszki Osieckiej sposób<br />
na życie (2000),<br />
– Wyprzedaż teatru w ręce błazna i arlekina, czyli…<br />
o kabarecie (2001),<br />
– W kabarecie (2004),<br />
– W szarej sukience? Artystki i wokalistki<br />
w poszukiwaniu tożsamości (2013),<br />
– Historia polskiego kabaretu (2014),<br />
– Czy chce pan być powieszony w sympatycznem<br />
towarzystwie? Czyli poznańskie kabarety artystyczne<br />
w dwudziestoleciu międzywojennym (2015),<br />
– Szoszana znaczy Niewinna. Wokół poezji i biografii<br />
Zuzanny Ginczanki (2019),<br />
– Ginczanka. Nie upilnuje mnie nikt (<strong>2020</strong>).<br />
Izolda Kiec; fot. A. Wykrota<br />
Wyd. Marginesy, Warszawa <strong>2020</strong><br />
GINCZANKA<br />
NIE UPILNUJE MNIE NIKT<br />
SZOSZANA<br />
ZNACZY NIEWINNA<br />
Edytorka twórczości Zuzanny<br />
Ginczanki, Romana Tadeusza<br />
Wilkanowicza i Felicji<br />
Kruszewskiej. W 2015 r.<br />
wyróżniona przez minister kultury<br />
odznaką „Zasłużony dla Kultury<br />
Polskiej”. W 2016 i <strong>2020</strong> r.<br />
stypendystka Ministra Kultury<br />
i Dziedzictwa Narodowego<br />
w dziedzinie literatura.<br />
W roku 2017 stypendystka<br />
Marszałka Województwa<br />
Wielkopolskiego w dziedzinie<br />
Kultura i ochrona dziedzictwa<br />
narodowego.<br />
Wyd. Instytut Kultury Popularnej, Poznań 2019<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
9
Tamara<br />
Raven<br />
10<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
foto: Natan Petrelli
CZARNY KRUK<br />
Czasem śpiewam sobie przejmującą melodię abchaskiego płaczu,<br />
sylaby układające się w zawodzenie<br />
foto: Elina Papaskiri<br />
Tamara Woronowa (pseudonim sceniczny Raven – z ang.<br />
Kruk) to filigranowa brunetka obdarzona potężnym<br />
głosem i olśniewającym uśmiechem. Skromna, chociaż<br />
świadoma swojego talentu. Multiinstrumentalistka,<br />
ale to głos jest jej najcenniejszym instrumentem.<br />
Urodzona w Abchazji, długo szukała swojego miejsca<br />
pod słońcem. Początkowo w Moskwie, później<br />
w Warszawie, a od dwóch lat tworzy i śpiewa<br />
w Londynie. Po ukończeniu studiów na wydziale<br />
wokalno-aktorskim prestiżowej Rosyjskiej Akademii<br />
Szkoły Teatralnej w Moskwie (GITIS), rozpoczęła<br />
karierę jako śpiewaczka operowa. Jednak już<br />
w trakcie studiów zaczęła aktywnie występować<br />
na scenie jazzowej i klubowej. W 2010 roku wydała<br />
swoją pierwszą płytę Few of my Favourites, której<br />
promocja odbyła się w jazzowym Tygmoncie, klubie<br />
doskonale znanym z perfekcyjnego repertuaru<br />
i światowych muzyków. Mimo, że sentyment podpowiada<br />
jej rytmy jazzowe, chciałaby uniknąć zaszufladkowania,<br />
dlatego nie unika szerszego repertuaru. Płyta, nad<br />
którą obecnie pracuje, to właśnie różnorodność.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
11
foto: Elina Papaskiri<br />
Abchazja jest moim wspomnieniem,<br />
czasem bywa w mojej muzyce.<br />
Tamaro, jak to się stało, że nie mieszkasz już<br />
w Abchazji? W reportażu, emitowanym<br />
w 2006 roku przez program 1 Polskiego Radia,<br />
zatytułowanym Miejsce pod słońcem, opowiadacie<br />
z bratem (Nikolaiem Woronowem, mieszkającym<br />
i pracującym w Warszawie jako stomatolog – przyp.<br />
red) swoją historię „Apsny” – kraina duszy. Kaukaski<br />
temperament i równocześnie niezwykła wrażliwość.<br />
– Brak Ci Abchazji? Tęsknisz?<br />
Abchazja jest moim wspomnieniem, czasem bywa<br />
w mojej muzyce. Tęsknię, bo tam nadal jest moja<br />
rodzina, ale z drugiej strony wiem, że teraz jestem<br />
w dobrym miejscu i dobrym momencie mojego życia.<br />
Londyn to tygiel, który daje ogromne możliwości.<br />
Muzyka jest generalnie bardzo wymagająca,<br />
potrzebuje ogromnej samodyscypliny, codziennego<br />
ćwiczenia, dbania o głos. Czasem ważny też jest<br />
łut szczęścia, np. spotkany przypadkowo człowiek.<br />
Historia mojej rodziny jest długa i burzliwa. Mam<br />
korzenie polskie, rosyjskie, gruzińskie, ormiańskie,<br />
greckie… Ojciec prababci, pochodzący z Wilna,<br />
12<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
po Powstaniu Styczniowym został zesłany na Kaukaz,<br />
zwany wtedy południową Syberią. Moja rodzina tam<br />
pozostała. Do dzisiaj część posiadłości (utraconej<br />
podczas wojennych zawirowań) istnieje wysoko<br />
w górach. Polacy, którzy mieli okazję odwiedzić<br />
to miejsce mówią, że jest to kaukaski przyczółek<br />
dawnej polskości. Wojna z Gruzją spowodowała,<br />
że nasza rodzina musiała uciekać. Znaleźliśmy się,<br />
jako uchodźcy, w Moskwie. Potem wiele lat tam<br />
mieszkałam, skończyłam szkołę średnią i studia.<br />
W 1996 roku mój brat dostał się na studia medyczne<br />
w Polsce. Moskwa była dla mnie zbyt trudnym<br />
do życia miastem, dołączyłam do brata. Zawsze<br />
chciałam wyjechać na zachód. Polskie korzenie<br />
pomogły mi odnaleźć się pod tym kawałkiem nieba.<br />
Przez wiele kolejnych lat mieszkałam i tworzyłam<br />
w Polsce. Tutaj też nagrałam i promowałam moją<br />
pierwszą i dotychczas jedyną płytę.<br />
Jak się dorasta w umuzykalnionej rodzinie, dobrze<br />
wykształconej, nobilitowanej? Twoja piękna<br />
mama, to nauczycielka muzyki, babcia również,
ojciec — wybitny historyk, specjalista od spraw<br />
Wschodu, obdarzony także mocnym<br />
i ciekawym głosem, założyciel Związku Polaków<br />
w Abchazji. Jako historyk zapraszany był na różne<br />
kontrakty zagraniczne, prowadził wykłady,<br />
ale na stałe nie chciał opuścić Abchazji.<br />
Od 1991 roku angażował się aktywnie w politykę,<br />
co w efekcie doprowadziło go do piastowania<br />
funkcji wicepremiera kraju (zginął tragicznie,<br />
zastrzelony 11 września 1995 roku; sprawców<br />
ujęto, jednak nigdy nie osądzono – przyp. red).<br />
W Waszym domu gościło dużo znanych<br />
i ciekawych ludzi.<br />
Tak, mama wiedziała o muzyce wszystko – miała<br />
świetny słuch, ale nie potrafiła dobrze śpiewać.<br />
Tata obdarzony był świetnym głosem, z kolei nie<br />
miał słuchu. Obydwoje doskonale się uzupełniali.<br />
Prawdopodobnie udało mi się odziedziczyć po<br />
nich ich najlepsze cechy… Rodzice od początku<br />
chcieli zainteresować mnie muzyką, która w sposób<br />
naturalny była w naszym domu. Mój brat, mimo<br />
iż poszedł zawodowo w zupełnie innym kierunku,<br />
również śpiewa, gra przepięknie na pianinie.<br />
W czasie działalności politycznej mojego taty, było<br />
niestety trudniej. Często byliśmy obserwowani,<br />
„na świeczniku”. Rodzina miała mniej czasu dla<br />
siebie. A potem, wskutek zmiany sytuacji politycznej,<br />
musieliśmy uciekać. Poszukać innego miejsca.<br />
Czasem śpiewam sobie przejmującą melodię<br />
abchaskiego płaczu, sylaby układające się<br />
w zawodzenie: „O-ua-ri-raa-o” „o- raj-da -ri”.<br />
To pewnie mój płacz nad Abchazją.<br />
Masz staranne wykształcenie. Szkoła średnia<br />
przy Konserwatorium Moskiewskim im. Piotra<br />
Czajkowskiego w klasie skrzypiec, studia<br />
w Rosyjskiej Akademii Sztuki Teatralnej.<br />
Kim miała zostać Tamara? Aktorką?<br />
Piosenkarką? Skrzypaczką?<br />
Chyba jednak od początku najwięcej serca miałam<br />
do śpiewu i to najbardziej grało mi w duszy.<br />
Początkowo myślałam o karierze operowej. Wielu<br />
muzyków i krytyków muzycznych zauważa, że ten<br />
element możliwości wokalnych jest obecny w mojej<br />
twórczości i że to odróżnia mój głos od innych<br />
kobiecych głosów. Teraz bardziej po drodze mi<br />
z jazzem, ale w swoim repertuarze, mam różnorodne<br />
piosenki: funk, r’n’b, house, disco, pop i rzecz jasna<br />
utwory klasyczne, a nawet rosyjskie romanse,<br />
a także piosenki w wielu innych językach.<br />
Mówisz biegle kilkoma językami: rosyjskim,<br />
polskim, angielskim. Masz jakieś marzenie,<br />
Ja muzykę czuję,<br />
dotykam jej.<br />
w jakim jeszcze języku chciałabyś zaśpiewać?<br />
Poza ormiańskim – krew ormiańska jest w moich<br />
korzeniach – chciałabym zaśpiewać po hebrajsku.<br />
Taki mam plan. To emocjonalny język duszy.<br />
Niesie niesamowitą ekspresję.<br />
Jesteś multiinstrumentalistką. Skrzypce, fortepian,<br />
do tego piękny głos.<br />
Moim instrumentem jest stanowczo głos. Często<br />
śpiewam, akompaniując sobie przy fortepianie.<br />
Myślę, że potrafię zagrać na wielu instrumentach.<br />
Od skrzypiec na jakiś czas odeszłam, teraz wracam<br />
do nich. To dodatkowa umiejętność, szczególnie tutaj<br />
ceniona wśród muzyków (w Londynie – przyp. red).<br />
Głos jednak, według mnie, daje najcudowniejszą<br />
możliwość niesienia emocji. To jednak równocześnie<br />
ciężka praca i codzienne ćwiczenie.<br />
Teraz, na co dzień mam możliwość nagrywania<br />
w profesjonalnym studiu.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
foto: Elina Papaskiri<br />
13
Czy Ty „widzisz” muzykę?<br />
Ja muzykę czuję, dotykam jej. Muzyka to emocja.<br />
Masz słuch absolutny?<br />
Nie…, słuch mam dobry, prawie absolutny, lecz nie<br />
absolutny.<br />
To przeszkadza czy pomaga?<br />
Często przeszkadza, bo słyszę niedociągnięcia, jakieś<br />
fałszywe nuty. Szczególnie, kiedy występuję<br />
z nowymi muzykami, z którymi nie znamy się dobrze,<br />
a ponadto każdy ma swoje własne ograniczenia.<br />
W Londynie jest ogromny potencjał, ale nie oznacza<br />
— Sting stanowczo jest moim pragnieniem,<br />
w kontekście muzycznym oczywiście.<br />
Poprzeczka wysoko postawiona, ale cele, nawet<br />
te, wydawałoby się na dany moment nierealne,<br />
mobilizują do działania. A sala koncertowa?<br />
Jest miejsce w którym chciałabyś zaśpiewać?<br />
Nie mam wątpliwości — Wembley. Ilość miejsc na<br />
widowni to 1% mieszkańców Londynu. To byłoby coś!<br />
A sala? (zastanowienie) — Royal Albert Hall.<br />
I byłaby to opera?<br />
Raczej nie. Choć opera czasem pojawia się w<br />
moich sennych marzeniach. Tak poważnie... głos<br />
od początku najwięcej serca<br />
miałam<br />
do śpiewu<br />
to, że każdy, nawet ten, który miał okazję grać<br />
z największymi, jest tak samo starannie wykształcony,<br />
że muzycznie jest na najwyższym poziomie.<br />
Współpracowałaś z wieloma znanymi postaciami.<br />
Wśród nich: Toni Cimorosi, Nicole Henry, Juliusz<br />
L. Green, Igor Butman, Boris Frumkin, Anatolij<br />
Gierasimow, Didier del Aguila, Adam Lewandowski,<br />
Wojciech Gogolewski. Jakie jest Twoje marzenie,<br />
z kim chciałabyś zaśpiewać/zagrać?<br />
Z żyjących jazzowych artystów odnalazłabym się<br />
na scenie z Bobbym McFerrinem. Uwielbiam<br />
improwizację. Wśród moich marzeń jest też artysta,<br />
z którym chyba każdy z muzyków chciałby zaśpiewać<br />
14<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
foto: Elina Papaskiri<br />
operowy trzeba ćwiczyć, a ja jestem różnorodna,<br />
chcę robić muzykę dla różnej publiczności. Ważne,<br />
aby ta publiczność była wymagająca. Nie lubię<br />
kompromisów, nie lubię chodzenia na łatwiznę.<br />
Nauczyłam się też cierpliwości i systematyczności<br />
w swoich zawodowych działaniach.<br />
Jaki jest Twój ulubiony instrument? Jaki powinien<br />
być w zawsze na scenie?<br />
Moim ulubionym instrumentem jest chyba bas.<br />
Wymagający. Zdarzyło mi się zagrać koncert<br />
jedynie przy akompaniamencie basu. Oczywiście<br />
każdy instrument może być szczególny, dawać coś<br />
niepowtarzalnego. Ważne, kto jest mózgiem danego<br />
instrumentu. Ja osobiście lubię grać na fortepianie,
ale teraz wracam do skrzypiec. Wiele lat temu nie<br />
były moim instrumentem. Czułam, że do gry na nich<br />
zostałam w jakiś sposób zmuszona.<br />
Podkreślasz, że potrafisz zaśpiewać wszystko.<br />
Nie chcesz się ograniczać, zostać zaszufladkowana.<br />
Wiem, że ostatnio robi furorę w internecie Twoje<br />
nagranie operowe do muzyki filmowej. Zgłosiłaś to<br />
nagranie do konkursu (https://www.youtube.com/<br />
watch?v=VGcZl2thsCM). Marzenia się spełniają.<br />
Tak, miałam przyjemność wyprodukować ten utwór<br />
z moim znajomym kompozytorem i faktycznie widzę,<br />
że pojawiło się duże grono tzw. followersów<br />
w mediach społecznościowych. Dodam, że<br />
operowym głosem nie śpiewałam już chyba 10 lat.<br />
Jesteś niesamowicie skromna. I olśniewająco<br />
piękna. Powiedz, czy w opanowanej w wielu<br />
sytuacjach przez mężczyzn branży muzycznej<br />
jesteś postrzegana jako charyzmatyczna, obdarzona<br />
niesamowitym głosem, zdolna Tamara Raven, czy<br />
raczej próbują traktować Cię jak piękną maskotkę?<br />
Niestety zdarza się, iż mężczyźni, zwłaszcza w branży<br />
aktorskiej, muzycznej, telewizyjnej, nie chcą widzieć<br />
umiejętności. Traktują artystki powierzchownie<br />
i bez należytego profesjonalizmu. W czasach #metoo,<br />
coraz więcej kobiet, sławnych i wartościowych,<br />
przyznaje się do doświadczeń molestowania czy<br />
złego traktowania. Staram się ucinać znajomości,<br />
które nie przynoszą profesjonalnej współpracy.<br />
Stwarzam dystans. Oddalam się. Jestem więc<br />
postrzegana jako artystka z trudnym charakterem.<br />
Ostatnio nawet słyszałam o sobie, że jestem harda<br />
(śmiech). To oczywiście jest nieprawda, choć upór<br />
i stawianie granic odziedziczyłam po przodkach.<br />
Z drugiej strony jestem bardzo emocjonalna.<br />
Tamaro, 7 marca tego roku, tuż przed pandemią<br />
i całkowitym lockdown odbył się niezwykły<br />
koncert. Tu wracam do Twojego ulubionego<br />
instrumentu. Zaśpiewałaś przy akompaniamencie<br />
jedynie gitary basowej, na której grał francuski<br />
basista Didier del Aguila. To Wasz drugi wspólny<br />
koncert. Inicjatorka przedsięwzięcia zgromadziła<br />
na nim ludzi wielorako uzdolnionych, z pasją.<br />
Kilka dni później świat wyglądał zupełnie inaczej,<br />
a dystans społeczny stał się najważniejszą<br />
zasadą egzystencji. W wydarzeniu uczestniczyło<br />
kilkadziesiąt osób, dwoje z Was przyleciało<br />
specjalnie z zagranicy. Nikt nie zachorował.<br />
Szczęście? Dobra energia?<br />
szczęścia, że praktycznie w ostatniej chwili przed<br />
pandemią wydarzenie doszło do skutku. I było<br />
cudowne. Mimo tego, że ja już miałam problemy<br />
z drogą powrotną do Anglii i moja podróż trwała<br />
bardzo długo, to nie żałuję. Ostatni koncert na żywo,<br />
przed innym światem. Nie zapomnę go. Mam też<br />
nadzieję, że publiczność bawiła się doskonale.<br />
Plany na przyszłość? Nowa płyta czy media<br />
internetowe?<br />
Płyta na pewno. Różnorodna. Ostatnio współpracuję<br />
z różnymi muzykami i producentami, dużo nowych<br />
projektów jest w realizacji. W międzyczasie trwa<br />
promocja nowych utworów na platformach<br />
internetowych. Internet to potężne medium,<br />
a we współczesnym świecie szczególnie dobre<br />
narzędzie promocji. Zapraszam przy okazji na moją<br />
internetową stronę: www.tamararaven.com.<br />
Tamaro, kim jest dla Ciebie Mila?<br />
(Szeroki, ciepły uśmiech).<br />
Mila to moja polska babcia. Najserdeczniejsza dla<br />
mnie osoba. U Mili, a w zasadzie Emilii, obecnie 91-<br />
letniej prężnej i pięknej kobiety o artystycznej duszy<br />
bywało, że abchaska młodzież grała na fortepianie<br />
Chopina. Po wojnie z Gruzją Mila zaangażowana<br />
była w pomoc uchodźcom. Los zesłał Milę mojemu<br />
bratu. Zaproponowała mu zamieszkanie w jej<br />
pięknym, podwarszawskim, artystycznym domu,<br />
kiedy po studiach przyjechał do Warszawy, aby robić<br />
specjalizację. Centralnym punktem tego domu jest<br />
do dzisiaj fortepian. Mila często siada do niego<br />
i gra. Jak gra! Ogromne okna sprawiają, że zielony<br />
ogród wchodzi do środka, a muzyka płynie… Sąsiedzi<br />
przyzwyczaili się, że mają koncerty za darmo.<br />
Do Mili przyjeżdżam, jak do swojego domu. Ona<br />
tworzy jego niezwykłą atmosferę. To moje polskie<br />
miejsce pod słońcem. A ona traktuje mnie i mojego<br />
brata, i moją córkę, która urodziła się w Polsce<br />
i spędziła dzieciństwo w tym domu, jak najbliższą<br />
rodzinę. W tym roku, jeśli tylko będzie możliwość<br />
zamierzam przyjechać do niej z córką. Ona też<br />
uwielbia Milę.<br />
Muzyka jest dla Ciebie…?<br />
Życiem. Poszukiwaniem.<br />
Trzymam za Wembley. [KBS]<br />
Myślę, że dobra energia przede wszystkim. I sporo<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
15
LUBOMIR<br />
LEWCZEW<br />
„Stary dom dziadka<br />
miał dach z kamiennych płyt.<br />
I nawet pamiętam, że rosły jakieś trawy<br />
tam wysoko…<br />
-Gdzie jest –<br />
pytam się, -<br />
stary dom dziadka?”<br />
Redaktor: Елка Няголова<br />
Wydawcy: KaMPe i Akademia Słowiańska<br />
„ROZŁĄKA NIE CZYNI CIĘ WOLNYM”<br />
16<br />
Tymi słowy rozpoczynają się „Dachy” Lubomira Lewczewa, wybitnego bułgarskiego poety, pisarza<br />
i myśliciela, który pozostawił głęboki ślad nie tylko w bułgarskiej, lecz również w europejskiej kulturze.<br />
Wiersz ten powstał w roku 1971, a więc na długo przed moim pierwszym bliższym spotkaniem<br />
z Bułgarią, jej kulturą, językiem, tradycjami i wszystkim tym, co składa się na dzisiejszą „bułgarskość”.<br />
Bułgarskość, która na przestrzeni lat stała mi się niezmiernie bliska i w pewnym stopniu wymieszała się<br />
z moją „polskością”. I choć wiem, że „Dachy” osadzone są w zupełnie odmiennym kontekście, czytając<br />
słowa otwierające ten utwór, dokonuję swoistej „parafrazy myśli” w nim zawartej i powracam do czasu<br />
spędzonego w Bułgarii – wpierw Warnie, do której wraz z moją rodziną przybyłem przeszło 20 lat temu,<br />
by objąć funkcję Konsula Generalnego RP, a następnie w Sofii, gdzie spędziłem cztery wspaniałe lata,<br />
piastując urząd Ambasadora RP. Był to bardzo ważny okres w moim życiu, nie tylko zawodowym, lecz<br />
również prywatnym. W Warnie oraz w Sofii poznałem bowiem wiele osób, które zostały i wciąż są moimi<br />
przyjaciółmi. Ten „Stary dom dziadka” przypomina mi chwile spędzone z moimi bułgarskimi przyjaciółmi<br />
w ich starych, rodzinnych domach „na wsi”, czy to pod Warną, czy to koło Sofii. Był to też okres<br />
wytężonego poznawania wspomnianej „bułgarskości”. Wówczas po raz pierwszy zetknąłem się<br />
z twórczością Lubomira Lewczewa, który zwrócił moją uwagę metaforycznością języka, pewnym<br />
mistycyzmem oraz stylem, które udało mi się docenić dopiero po upływie lat, gdy moja znajomość<br />
języka bułgarskiego była już na tyle dobra, by uchwycić jego niuanse.<br />
Dziś z nieskrywaną przyjemnością i – przyznaję to – po dłuższej przerwie, mogę powrócić do tych czasów<br />
dzięki niniejszemu tomikowi. I choć Lubomir Lewczew był już tłumaczony na język polski, to od tego czasu<br />
upłynęło wiele lat. Dlatego cieszy mnie, iż nie tylko ja, lecz również wszyscy polscy czytelnicy będą mieli<br />
okazję ponownie zapoznać się z twórczością poety, co niezmiernie ważne, w bardzo dobrym przekładzie<br />
autorstwa Aleksego Wróbla i Teresy Moszczyńskiej-Łazarowej. Cieszy mnie też, że literatura bułgarska<br />
jest w ostatnich latach coraz częściej tłumaczona na język polski, dając nam możliwość bliższego poznania<br />
Bułgarii, która, jak sam się o tym przekonałem, jest krajem nie tylko pięknej przyrody lecz również bogatej<br />
kultury nieustępującej swoim bardziej znanym europejskim „kolegom”. I zanim pozostawię czytelników<br />
sam na sam z twórczością Lubomira Lewczewa, pozwolę sobie na jeszcze jedną parafrazę jego myśli<br />
zawartej w wierszu „Bez łez”, gdzie czytamy, iż „rozłąka nie czyni cię wolnym”.<br />
Albowiem, choć z Lubomirem Lewczewem rozstaliśmy się na zawsze w 2019 r., to ku naszemu szczęściu,<br />
to pożegnanie nie stanowi rozłąki z jego twórczością.<br />
Krzysztof Krajewski<br />
Dyrektor Protokołu Dyplomatycznego MSZ RP<br />
Konsul Generalny RP w Warnie (1998 - 2003)<br />
Ambasador RP w Bułgarii (2014 - 2018)<br />
Kawaler Orderu Stara Płanina I Stopnia (2018)<br />
Honorowy obywatel Warny i Aksakowa<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Fotografie udostępnione przez rodzinę Lubomira Lewczewa<br />
Lubomir Lewczew Любомир Левчев<br />
Pora samotnego świerszcza Сезонът на самотния щурец<br />
PIEŚŃ O GARCII LORCE<br />
PO WYPITYM KONIAKU<br />
KAPRYS № 1<br />
Gdy umrę…<br />
pochowajcie mnie z gitarą…<br />
(F.G. Lorca)<br />
Gdzie jest ta krwawa Grenada?<br />
Gdzie jest twój grób?<br />
Kogo mam zapytać?<br />
Czyżby ogierów, które rżą<br />
i ryją kopytami piasek,<br />
czy orłów białobrodych<br />
zе szczytów Nevady…<br />
Daleko,<br />
daleko jest Grenada!…<br />
Czy niebo jest tam błękitne?<br />
A mirty zielone?… Nie wiem.<br />
Ale ty przecież umarłeś za<br />
Grenadę.<br />
Tam, gdzie śpiewają seguidillę,<br />
w tej ziemi hiszpańskiej zgniły<br />
skrwawione koszule moich<br />
braci.<br />
Daleko,<br />
daleko jest Grenada!…<br />
Ale ty jesteś bliski!<br />
Nie szukam twojego grobu,<br />
by cię opłakiwać.<br />
Nad twoim grobem zaśpiewam<br />
pieśń,<br />
gitara zabrzmi wesołą nutą.<br />
A na twojej nagrobnej płycie<br />
naostrzę kastylski sztylet –<br />
na następny bój!<br />
Teraz idźcie sobie wszyscy<br />
życzliwi,<br />
doradcy,<br />
zatroskani kim będę!…<br />
…Chcę być blaszanym kapslem<br />
od butelki z lemoniady.<br />
Chcę, by moja córka,<br />
ubierając się rano,<br />
schowała mnie<br />
w kieszonce fartuszka.<br />
Aby w przedszkolu<br />
miała przy sobie coś z domu.<br />
Ponieważ tam<br />
nie wolno wnosić takich rzeczy.<br />
A są tak niezbędne!…<br />
W razie potrzeby<br />
nagle zabłysnę –<br />
zębaty,<br />
srebrny<br />
niczym gwiazda.<br />
A moja córka się uśmiechnie…<br />
Złamiemy ten zakaz!<br />
Jeśli kiedyś zrobię karierę<br />
(a twierdzą, że to nieuniknione)<br />
gdy zajdę tak wysoko,<br />
że z zewsząd będą dzwonić,<br />
wtedy<br />
śmierć uczynię moją<br />
sekretarką.<br />
I gdy będziecie mnie szukać,<br />
ona odpowie, że mnie nie ma.<br />
– Ale mimo wszystko…<br />
tylko na chwilę…<br />
– Nie! –<br />
powie. –<br />
W ogóle go nie ma!<br />
A ja przez całą tę nieskończoność<br />
czasu<br />
będę patrzył przez okno<br />
jak spadają liście<br />
lub rozkwitają zielenią,<br />
jak odległa kopuła kościoła<br />
przypomina filiżankę kawy,<br />
odwróconą do wróżenia,<br />
jak dziewczyny przeglądają się<br />
w szklanych drzwiach<br />
i jak wy myślicie,<br />
że mnie już w ogóle nie ma.<br />
Tłumaczenie z języka bułgarskiego: Teresa Moszczyńska-Łazarowa i Aleksy Wróbel<br />
17<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Kochał sarny. Były takie<br />
piękne i miały takie ufne<br />
oczy. Onieśmielały go tą<br />
swoją ufnością, oddaniem, gdy tak<br />
leżały bez ruchu, czekając aż z nimi<br />
skończy.<br />
Kiedy pierwszy raz strzelił do<br />
sarny, poczuł, że ona wie o nim<br />
wszystko i przeraziło go to bycie<br />
prześwietlonym na wylot w swoim<br />
człowieczeństwie.<br />
W domu nigdy nie opowiadał<br />
o pracy. Żaden z nich nie<br />
opowiadał. Między sobą zresztą<br />
też nie rozmawiali o robocie. Bo<br />
robota, to była wielowymiarowa<br />
śmierć. Z zaskoczenia, zza węgła,<br />
z ręki starej kobiety w przeżartych<br />
brudem szmatach, z ręki dziecka<br />
jedynie trofeami, które ktoś, na<br />
wojnę z kim cię wysłali, i kto tę wojnę<br />
prowadzi, wypreparuje z wyższych<br />
sensów, opluje i powiesi na ścianie.<br />
Ciągły strach to rak. To erozja umysłu.<br />
Wyższe uczucia redukują się do zera.<br />
Liczy się instynktowna umiejętność<br />
odczuwania mikro-sygnałów, niczym<br />
pająk, który wie, że w sieci właśnie<br />
znalazła się ofiara. Ważne staje się<br />
to, by nawet we śnie cenzurować<br />
swoje myśli. Taki strach wchodzi w<br />
fazę przewlekłą, wydawałoby się<br />
wręcz oswojoną. Robi z naszej twarzy<br />
szczelną maskę, a z oczu kamery,<br />
rejestrujące wszystko, co może stać<br />
się potencjalnym zagrożeniem. Ciało<br />
zamienia w napiętą sprężynę, gotową<br />
do skoku zawsze, nawet w chwili<br />
największego odurzenia, czy to seksem,<br />
czy wódką. Tyle emocji. Adrenalinowy<br />
haj. Później nic już nie cieszy. Wszystko<br />
i zawiązać na supeł, żeby płynne<br />
ekskrementy, nie zalały tuszy.<br />
Przecinam skórę i mięśnie brzucha,<br />
od spojenia łonowego aż do mostka.<br />
Całuję jej brzuch. Język wędruje<br />
po delikatnej skórze, wślizguje się w<br />
zagłębienie pępka.<br />
Żeby nie przeciąć jelit w otwór<br />
po cięciu przy spojeniu łonowym<br />
wsuwam dwa palce, odciągam skórę<br />
i tnę ją nożem prowadzonym do dołu<br />
między palcami. Przecinam przeponę<br />
wzdłuż żeber. Sięgam w głąb klatki<br />
piersiowej, wyrywam tchawicę,<br />
przełyk, płuca i serce.<br />
Pieszczę jej sutki, słyszę miarowy i<br />
coraz szybszy stukot pod jej żebrami,<br />
rwący się oddech.<br />
Wkładam ręce w ciepłe ciało.<br />
Łania. Jedwabisty porządek<br />
wnętrzności, po dotknięciu którego<br />
ręce pachną jeszcze przez długi czas<br />
o uśmiechniętych oczach, czaiła<br />
się w szepcie na bazarze i w twarzy<br />
urzędnika konsulatu. Żeby zagłuszyć<br />
nieprzyjemne szumy w świadomości<br />
i dać wyobraźni pożywkę inną, niż<br />
wizja krwawej pulpy, w którą potrafi<br />
zmienić się ciało, gadali, wygłupiali<br />
się, klęli, snuli wciąż doprawiane<br />
detalami opowieści o tym, jak się<br />
kozakowało, jadąc na kolejną akcję,<br />
jak się piło, co się paliło, jak się<br />
bajerowało miejscowe dupy, jak<br />
zakładając po trzy prezerwatywy,<br />
drżało się ze strachu, że wszystkie<br />
na pewno mają hifa, bo za hifa<br />
dostaje się tutaj paczki żywnościowe,<br />
a lepiej przecież kojfnąć na hifa niż<br />
z głodu. Zgorzkniałym, wytrawionym<br />
przez stres futerałem na ego.<br />
Tym się stał. Umięśnionym, gibkim<br />
i wielozadaniowym pokrowcem,<br />
na broń, którą jest zimna kalkulacja<br />
i wygimnastykowany intelekt. O kilka<br />
razy za wiele udawał, że strach to<br />
tylko emocja. Szkolą cię tak, byś miał<br />
przeświadczenie, że jesteś myśliwym,<br />
a okazujesz się być zwierzyną łowną.<br />
Tak, jak cała twoja kultura i ideały,<br />
w które wierzyłeś. One stają się<br />
18<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
jest zbyt mało ekscytujące. Nawet<br />
ból. Jest. Po prostu zwykły, do<br />
zniesienia. Panowanie nad sobą to<br />
podstawa. A ciało wymusztrowane<br />
w wykonywaniu poleceń, bez<br />
sprzeciwu potrafi zwyczajnie<br />
zepchnąć go w najdalszy kąt<br />
świadomości. Tylko, że z bólu<br />
nie rodzi się nic. Nic, prócz<br />
przeświadczenia, że ciało, ten<br />
niezawodny instrument nagle się<br />
zacina, zawodzi. To niebezpieczne.<br />
Niebezpieczne, ponieważ rozwiera<br />
się pustka. A taka pustka, to pole<br />
do przemyśleń i wątpliwości. Do<br />
pytań. Świat przestaje być jasny.<br />
Się ściemnia. Bezkompromisowa<br />
zerojedynkowość zostaje przesłonięta<br />
cieniem klepsydralnej ósemki, która<br />
położyła się na nieskończoność.<br />
Ciało sarny. Ułożone na grzbiecie.<br />
Ostry nóż. Podłużne cięcie od mostka<br />
do gardła.<br />
Mała leży pode mną na plecach.<br />
Język sunie po szyi, okrąża obojczyki<br />
i wraca w zagłębienie pod żuchwą...<br />
Krtań, tchawicę i przełyk należy<br />
wyciągnąć i odciąć przy samej<br />
głowie. Przełyk oddzielić od tchawicy<br />
bardzo intensywnie – mieszaniną<br />
tego, co odrażające i pociągające<br />
zarazem. Tak, jak po wyjęciu palców z<br />
ciała kobiety.<br />
Mówił do nich “suko”. I wszystkie<br />
się karnie zgadzały. Od tlenionej<br />
cycatej z barku przy sejmie, przez<br />
długonogą z poczty, po panią<br />
doktor z kliniki szoku wojennego. Ta<br />
trochę się opierała, że to wulgarne<br />
i odczłowieczające, ale gdy brał ją<br />
od tyłu, trzymając za włosy tylko<br />
nabijała się na niego mocniej, jęczała<br />
i odwracała głowę, jak ranna sarna,<br />
która spojrzeniem prosi by ją dobić.<br />
– Zrób mi tak jeszcze – mówiły,<br />
wyginając się w łuk pod jego<br />
dotykiem i pod jego słowami. Lubił<br />
kiedy na nim siadały, wpadały<br />
w ten swój galop. Każda inaczej.<br />
Tańcząc na nim, kreśląc biodrami<br />
ósemki, po swojemu uciekając przed<br />
niespełnieniem. Bawiło go to, że<br />
wydaje im się, że nad nim panują, że<br />
mogą go na chwilę ujarzmić. Ale to on<br />
je kontrolował. I kontrolował siebie,<br />
ani na chwilę nie zamykając oczu, ani<br />
na mgnienie nie spuszczając z nich<br />
wzroku. Wydawał polecenia. Krótko,
zwięźle. Jak do psa. Ale dotykał ich<br />
delikatnie, prawie z czułością, jak<br />
cennych trofeów, których nie chce<br />
się zepsuć nieodpowiednim ruchem<br />
ręki czy cięciem. Lubił kiedy były takie<br />
gładziutkie, dziewczęco niewinne,<br />
wydawały się wtedy bardziej uległe.<br />
Obielone sarny.<br />
Kochał strzelać. Do nich i w nie.<br />
I tylko to go jeszcze było w stanie<br />
ucieszyć. Gdyby je tak wszystkie<br />
ułożyć obok siebie, pokotem,<br />
zostałby niekwestionowanym królem<br />
polowania. Jednak w emocjach był<br />
zdecydowanie królem pudlarzy.<br />
Kiedyś wyobraził sobie, jak Mała<br />
pieści się z inną kobietą, a on patrzy<br />
na nie, a później jest raz w jednej,<br />
raz w drugiej. Ich smaki i zapachy<br />
mieszają się, a one na przemian<br />
kosztują to jego, to siebie nawzajem.<br />
Opowiedział o tym Małej. Strasznie<br />
się obraziła. A przedtem zapytała go,<br />
z przekąsem, czy nie wolałby jednak<br />
pary, bo ona też chętnie popatrzy,<br />
jak jakiś fajny koleś robi mu dobrze.<br />
Było mu głupio, bo pierwszy raz<br />
tak bardzo odkrył się przed kimś<br />
ze swoimi fantazjami i od razu dostał<br />
za to po głowie. Patrzyła na niego<br />
długo, tymi wilgotnymi, czarnymi<br />
oczami. Wszystko przez to, że kiedyś<br />
uległ durnemu czułostkowemu<br />
impulsowi i poprosił ją, żeby go<br />
podrapała po plecach, poczuł się<br />
wtedy taki rozkosznie bezbronny,<br />
ufny. Wszystko przez to, że bez sensu<br />
zabrał ją ze sobą do lasu, pokazał<br />
jak się podkłada jedzenie sarnom,<br />
pozwolił prowadzić po wertepach<br />
swojego terenowego Forda, aż<br />
piszczała z radości, a wieczorem<br />
naprawił z kolegami dymiący kominek<br />
i w domku myśliwskim siedzieli sobie<br />
przy rażącej w głowę śliwowicy.<br />
Chłopaki przechwalali się historiami<br />
z polowań i starali się nie kląć. Potem<br />
po chłopaków poprzychodziły ich<br />
żony, wkurzone, że ich mężowie<br />
gdzieś się zawieruszyli. Na widok<br />
Małej stroszyły się nieprzyjaźnie,<br />
ale po drugiej lufie zwierzały jej<br />
się z problemów małżeńskich<br />
i rodzicielskich, narzekały na swoich<br />
wielkich, muskularnych i kanciastych<br />
chłopów, jakby byli małymi<br />
niesfornymi dzieciakami, których<br />
trzeba wychować, a ona mrugała do<br />
niego porozumiewawczo i co jakiś<br />
Obraz Marty Julii Piórko<br />
czas podchodziła żeby się przytulić.<br />
Kiedy towarzystwo się już rozchodziło,<br />
Grzesiek, jego serdeczny przyjaciel,<br />
odwrócił się nagle i pogłaskał Małą po<br />
rozczochranych włosach.<br />
– Pilnuj się, dobrze? – powiedział<br />
do Małej, a jemu pogroził palcem.<br />
A potem siedzieli jeszcze we<br />
dwoje, w ciepłym świetle, nad ciepłą<br />
wódką, a on jej opowiadał, o swoim<br />
psie, suce którą ojciec mu zastrzelił,<br />
bo słuchała się tylko jego, a nie ojca,<br />
o miejscach w których był i o strachu,<br />
o tym że nigdy nie mógł mówić<br />
bliskim dokąd jedzie, i że zawsze czuł<br />
się jak w podróży dokądś, i że to było<br />
po coś, dla kogoś, a teraz podróżuje<br />
bez celu, drogą donikąd i strasznie się<br />
tej bezcelowości boi.<br />
– Wiesz, co mnie zachwyciło?<br />
Że nigdy nie pytałaś o nic… Nigdy<br />
nie naciskałaś, żebym ci o czymś<br />
opowiedział, czekałaś aż sam<br />
powiem… A jednocześnie, po prostu<br />
wiedziałaś o mnie wszystko.<br />
Całowała go wtedy tak czule, liżąc<br />
jego usta i, badając każdy skraweczek<br />
skóry na karku. Przypomniała mu,<br />
jak to jest po prostu odczuwać.<br />
Zamknąć oczy i wsiąknąć w czyjeś<br />
ręce, zapominając o narzuconym<br />
sobie podziale na sfery dotykalne<br />
i niedotykalne, na niezgłębione<br />
strefy, w które nigdy nie pozwalał<br />
wślizgnąć się niczyim palcom, czy<br />
językowi, trwać tak, aż do momentu,<br />
gdy gorącą strugą wybuchnie się,<br />
między ciepłymi piersiami, a ktoś<br />
otuli wargami i otoczy językiem<br />
najwrażliwsze, pulsujące miejsce<br />
i pozwoli ci tak zasnąć.<br />
Obudził się na kanapie sam,<br />
otulony kocem. Mała spała na<br />
antresoli, w podwójnym łóżku. Była<br />
śliczna, zakopana w kołdrę po uszy,<br />
z policzkami zaróżowionymi od<br />
snu. Podszedł. Patrzył na nią długo.<br />
Zalała go czułość. Wyciągnął rękę<br />
w kierunku jej twarzy. Cofnął.<br />
Zerwał z niej tę kołdrę jednym<br />
gwałtownym ruchem i nie czekając<br />
aż się obudzi zerżnął ją od tyłu,<br />
wciskając jej głowę w poduszkę i nie<br />
pozwalając na siebie spojrzeć.<br />
Leżała całkiem nieruchomo.<br />
Jak manekin. Nie płakała.<br />
Nie odzywała się.<br />
Bał się jej od pierwszego<br />
momentu, gdy ich spojrzenia się<br />
skrzyżowały. Bał się kiedy wziął<br />
ją na ręce i zaniósł do łóżka.<br />
Pomyślał, że tak mogłaby w zasadzie<br />
wyglądać jego śmierć. Tyle razy nosił<br />
ją na rękach.<br />
Mała bez jednego słowa<br />
patrzyła wprost na niego.<br />
Kochał ją. Była taka piękna<br />
i miała takie ufne oczy. Onieśmielała<br />
go tą swoją ufnością, oddaniem,<br />
gdy tak leżała bez ruchu, czekając<br />
aż z nią skończy. [KS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
19
LOUI JOVER<br />
20<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
21
22<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Loui Jover<br />
Loui Jover, australijski artysta i utalentowany portrecista,<br />
urodził się w 1967 roku w niewielkim europejskim mieście,<br />
w małym domku z zielonymi drzwiami. Wraz z rodzicami<br />
wyemigrował do Australii jako małe dziecko. Maluje i rysuje<br />
od najmłodszych lat, a jego sztuka jest żywa i klarowna, pełna<br />
spontanicznej świeżości. Tusz, gwasz, pożółkłe stronice starych<br />
książek, zestawienie mocnych, czarnych atramentowych linii z<br />
rzędami wydrukowanych słów, nadają jego pracom niezwykłej<br />
głębi, wydają się nabierać dodatkowego znaczenia.<br />
Wzajemne oddziaływanie tych środków wyrazu wywołują<br />
napięcie w kompozycji, tworzą emocjonalne historie, nawet<br />
jeśli elementem jest tylko twarz. Zwykle jest to twarz kobieca<br />
— piękna, intrygująca, niepokojąca. Kobiety na obrazach<br />
Jovera niosą miłość, są silne, pewne siebie, świadome swojej<br />
urody, ale jednocześnie pełne delikatnego wdzięku i ulotnego<br />
powabu. W kameralnych ujęciach kryje się melancholia oraz<br />
zawoalowana, a przez to intrygująca erotyka.<br />
Ile znaczeń<br />
może się mieścić<br />
w kobiecym portrecie?<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
23
24<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
F iguratywizm<br />
z pewną skłonnością do<br />
abstrakcji<br />
Swoją przygodę ze sztuką rozpocząłeś od<br />
klasycznego oleju na płótnie, ale w pewnym<br />
momencie postanowiłeś przerzucić się na<br />
malowanie tuszem na papierze. Dlaczego?<br />
Dawno temu malowałem w zupełnie innym stylu,<br />
używając farb olejnych, ale szybko doszedłem<br />
do wniosku, że bardziej lubię rysować niż<br />
malować. Malowanie jest żmudne i pracochłonne,<br />
wymaga dużo więcej cierpliwości, której mi brak.<br />
Rysowanie jest szybkie, płynne, atrament wysycha<br />
prawie natychmiast i nie trzeba długo czekać na efekt<br />
końcowy.<br />
Mówisz, że Twoje rysunki nie zawierają historii.<br />
Ja definitywnie widzę w Twoich pracach<br />
wzruszające opowieści. Nawet jeśli dzieło<br />
przedstawia tylko twarz lub jej fragment.<br />
Są w nich emocje, jest pasja, jest ruch.<br />
Zauważyłam też, że na wielu Twoich pracach<br />
pojawia się mały niebieski ptaszek.<br />
Oczywiście każdy artysta opowiada jakąś historię,<br />
bez względu na to, czy używa minimalnych środków,<br />
czy całego ich zestawu. Chodziło mi bardziej o to,<br />
że nie narzucam interpretacji. Niech widz tworzy<br />
swoją własną opowieść. Lubię sztukę, która pozwala<br />
odbiorcy wyobrazić sobie własną historię.<br />
Niebieski ptaszek (Bluebird) stanowi przeciwwagę<br />
dla postaci, które czasami mogą wydawać się<br />
samotne, oderwane, pogrążone w smutku. Ptak<br />
symbolizuje nadzieję. W niektórych pracach stanowi<br />
także element tajemnicy, a i dodaje kolorytu<br />
monochromatycznym rysunkom. Jest to też taki mój<br />
„znak firmowy”.<br />
25<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
26<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Czy utrzymujesz się ze swojej sztuki?<br />
Tak, zarabiam na życie rysowaniem. Jestem<br />
szczęściarzem, bo mój zawód jest jednocześnie<br />
moją pasją. Ale mam w sobie dużo pokory, nigdy nie<br />
traktowałem tej sytuacji jako pewnik.<br />
Wiem, że w każdej chwili fortuna może się obrócić<br />
w całkiem inną stronę.<br />
Rysujesz mnóstwo pięknych kobiet — głównie<br />
twarze. Kim one są? Czy ludzie pozują do Twojej<br />
sztuki? Czy pracujesz z modelami?<br />
Zostawiam sobie dużo swobody, jeśli idzie o tematykę,<br />
ponieważ interesuje mnie sam rysunek, a przede<br />
wszystkim proces jego powstawania. Moje postaci/<br />
twarze czasami są rysowane life, przy pomocy<br />
pozującego modela/modelki, czasami inspiracje<br />
czerpię z otaczającego mnie świata, także z mediów,<br />
a bardzo często są one po prostu zmyślone,<br />
wyobrażone w mojej własnej głowie. Dla mnie<br />
najbardziej ekscytująca jest sama podróż, a nie cel.<br />
Gdzie tworzysz? Czy masz własne studio?<br />
Pracuję w dwóch studiach: jedno przeznaczone jest do<br />
tworzenia większych prac, znajduje się ono niedaleko<br />
mojego domu, a to drugie, mniejsze, gdzie powstają<br />
drobniejsze rysunki, jest w moim ogrodzie.
Domyślam się, że miłośnicy książek mogą być<br />
zszokowani, że rysujesz na stronach wyrwanych z<br />
książek. Wiem, że używasz do tego celu tylko starych<br />
i zniszczonych książek, którym tak naprawdę dajesz<br />
drugie życie. Ale dlaczego książki? Skąd ten pomysł?<br />
Wpadłem na pomysł rysowania na stronach książek<br />
wiele lat temu, kiedy zauważyłem, że lokalny sklep<br />
charytatywny wyrzuca góry niechcianych, starych,<br />
zniszczonych, niepotrzebnych nikomu książek, które<br />
zwykle były przekazywane przez krewnych zmarłych<br />
właścicieli domów. Zainteresowałem się tymi książkami,<br />
zbierałem je ze stosów śmieci i zacząłem na nich<br />
szkicować. Tak to się zaczęło.<br />
Czyli uratowałeś je od zniszczenia…<br />
Kiedyś powiedziałeś, że tworzysz swoją sztukę na<br />
pożółkłym, delikatnym papierze ze względu na jego<br />
kruchość: „wiatr może je w każdej chwili zdmuchnąć”.<br />
Czy nie przeszkadza Ci myśl, że Twoje kreacje nie<br />
wytrzymają próby czasu?<br />
Nie chodziło mi o „dosłowne” zdmuchnięcie. Chodziło<br />
mi tylko o to, że prace, które tworzę, mają ten<br />
swoisty eteryczny, kruchy wygląd. Zawsze pociągały<br />
mnie rysunki mistrzów z odległej historii. Mają taki<br />
wyblakły koloryt, a to jest coś, co mi się podoba. Moje<br />
zamierzenie było takie, by zaczerpnąć trochę tego<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
27
Sztukę trzeba utrzymywać<br />
w stanie snu, w przeciwnym razie stanie się<br />
ona tylko bezdusznym rzemiosłem<br />
lub co gorsza, bezsensowną komercją.<br />
28<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
klimatu i przełożyć na swoją własną twórczość. Być może<br />
źle sformułowałem tę myśl, co mi się często zdarza, ale nie<br />
robię tego celowo (śmiech). Poza tym uważam, że nic nie<br />
jest wieczne i tak jest to tylko kwestia czasu, zanim rzeczy<br />
się rozpadną i odrodzą w elementach, z których zostały<br />
stworzone.<br />
Wiele dzieł muzealnych wymaga ciągłej uwagi, wyglądają<br />
one świeżo i żyją wiecznie dzięki wielu osobom, które<br />
na co dzień o nie dbają i chronią przed zniszczeniem.<br />
Moje prace są spryskiwane utrwalaczem odpornym na<br />
promieniowanie UV i zawsze zalecam, aby szkło UV na<br />
pracach w ramach nie było wystawiane na bezpośrednie<br />
działanie słońca, dotyczy to wszystkich dzieł sztuki.<br />
Zwłaszcza teraz, gdy słońce jest coraz silniejsze.<br />
Którego ze znanych artystów na świecie podziwiasz<br />
najbardziej?<br />
Kiedy byłem dużo młodszy, podziwiałem Picassa za jego<br />
pomysłowość i zdolności twórcze, ale z biegiem czasu<br />
doceniałem różnych artystów, których jest zbyt wielu,<br />
by ich wymienić. A i moje gusta ciągle się zmieniają.<br />
Jakie jest Twoje zaplecze edukacyjne? Co studiowałeś?<br />
Mam dyplom z komunikacji wizualnej, w młodości<br />
studiowałem sztukę komercyjną, w wojsku byłem<br />
ilustratorem, a także uczestniczyłem w kursach z grafiki<br />
i modelarstwa. Przez pewien czas pracowałem jako grafik<br />
i brałem udział w zajęciach z praktyk sztuki współczesnej.<br />
To jest wszystko, do czego wystarczyło mi cierpliwości.<br />
Opowiedz nam o swojej służbie w armii australijskiej.<br />
Służyłem w Royal Australian Survey Corp, będącym częścią<br />
armii australijskiej. Byłem ilustratorem reprograficznym<br />
i zajmowałem się tworzeniem map, grafiką wizualną<br />
i fotografią, ze wszystkimi procedurami w ciemni.<br />
Jak opisałbyś swój styl?<br />
Figuratywny z pewną skłonnością do abstrakcji.<br />
Mieszkasz w Australii, w Twoich żyłach płynie węgierska<br />
krew, ale gdzieś wyczytałam, że urodziłeś się w Serbii.<br />
Jaka jest Twoja historia?<br />
Moja matka była Serbką, mój ojciec jest węgierskiego<br />
pochodzenia, wyemigrowali do Australii, kiedy byłem<br />
jeszcze dzieckiem. To cała moja historia.<br />
Pięknie dziękuję Ci za rozmowę i życzę samych sukcesów.<br />
[RC]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
29
Wystawa Aqvart<br />
o r a p i s t a<br />
w pałacu Scuola Grande di San Teodoro<br />
RELACJA<br />
W e n e c j a<br />
2 0 2 0<br />
30<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Jako magazyn artystyczny promujący kulturę, jesteśmy wszędzie tam,<br />
gdzie dzieje się coś ciekawego i wartościowego. Tym milej nam,<br />
jeśli dotyczy to kogoś, kto gościł na naszych łamach. We wrześniu<br />
w Wenecji odbyły się trzy równoległe wydarzenia: festiwal filmów,<br />
wystawa niezwykłego malarstwa oraz historyczne regaty. Przepiękne<br />
dwa polskie akcenty: Małgosia Szumowska w konkursie głównym 77<br />
Festiwalu Filmowego i nasz Orapista, Krzysztof Konopka, na otwarciu<br />
Międzynarodowej Wystawy Aqvart, w pałacu Scuola Grande di San<br />
Teodoro. Materiał autorstwa Katarzyny Brus-Sawczuk o Krzysztofie<br />
Konopce ukazał się w poprzednim numerze Post Scriptum. Jeśli jeszcze<br />
nie czytaliście, koniecznie zajrzyjcie. Warto, bo Orapizm jest nowym<br />
oficjalnym głosem w sztuce abstrakcyjnej.<br />
Co działo się w Wenecji? Wystawa Aqvart narodziła się z potrzeby<br />
podkreślenia, jak ważna była od zawsze woda w<br />
rozwoju urbanistycznym miasta. Została zainicjowana<br />
przez architekta i krytyka sztuki Margheritę Blonską<br />
Ciardi, która od wielu lat prowadzi Studio Artemisia<br />
zajmujące się sztuką i architekturą. Woda dawała<br />
życie, umożliwiała rozwój, handel i przemysł,<br />
a przemyślana konstrukcja i forma budynków<br />
połyskujących w świetle słońca, znajdowała odbicie<br />
w wodzie. Cała sztuka wenecka powstawała dzięki<br />
bliskości człowieka i wody. A woda od wieków była<br />
inspiracją malarzy. W pałacu San Teodoro, który<br />
jest jednym z najstarszych budynków Wenecji i<br />
równocześnie miejscem koncertów muzyki Vivaldiego,<br />
swoje obrazy zaprezentowali twórcy z USA, Izraela,<br />
Polski, Luksemburga, Anglii, Szwecji, Chorwacji.<br />
W sobotę, 5 września, niezwykłą wystawę, przy<br />
dźwiękach muzyki Ennio Morricone, otworzyła<br />
czerwona, plastyczna kreacja galowa zainspirowana<br />
Orapizmem – obrazem “Podróże weneckie” Krzysztofa<br />
Konopki. Pokaz mody florenckiego atelier Alta Moda<br />
Giuliacarla Cecchi i prezentowane obrazy zachwyciły znakomitych gości.<br />
Wystawa, która została umieszczona na liście narodowych wydarzeń<br />
kultury włoskiej nazwanych “ Le citta’ in festa” (“Miasto Sztuki “), odbyła<br />
się pod patronatem Miasta Wenecji. Jednym z gości honorowych był<br />
architekt i artysta Gianni Arico, autor fasady weneckiego teatru Goldonii<br />
i pomników dedykowanych Vivaldiemu.<br />
Wydarzenie było transmitowane przez telewizję wenecką. Towarzyszyły<br />
mu nocne koncerty Vivaldiego grane przez weneckich muzyków ubranych<br />
w siedemnastowieczne kostiumy. Mimo wielu ograniczeń związanych<br />
z pandemią, do miasta przyjechało wiele ważnych osobistości ze świata<br />
sztuki, kina i kultury, a także dużo turystów. Udowadnia to jeszcze raz,<br />
że dla Włochów życie jest silniejsze od śmierci, a maksyma humanistów<br />
“carpe diem” jest głęboko zakorzeniona w tutejszej kulturze. Wystawa<br />
została entuzjastycznie przyjęta przez publikę – obecną na miejscu i tę<br />
online. Może do Wenecji? Krzysztofie dziękujemy Ci, że mogliśmy Cię<br />
gościć na naszych łamach. [PS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
31
Striptiz intetektualny<br />
Rok 2013 – powstaje wzruszający film o młodym<br />
człowieku, którego umysł zamknięty jest<br />
w niewładnym ciele. Temat, który pojawiał się<br />
już na ekranie. Trudno jest zagrać taką rolę,<br />
jeszcze trudniej prowadzić aktora, który ma grać<br />
niewładnym ciałem, niewładnym głosem, a jeszcze<br />
trudniej, kiedy bohater w wielu scenach filmu gra<br />
jako dziecko. Z tym wyzwaniem zmierzył się jeden<br />
z charyzmatycznych polskich reżyserów – Maciej<br />
Pieprzyca, a niepełnosprawnego chłopca po<br />
porażeniu mózgowym zagrało dwóch aktorów –<br />
w wieku dziecięcym Kamil Tkacz, a rolę<br />
dorastającego chłopca odtworzył Dawid Ogrodnik.<br />
Skąd pomysł na ten poruszający film? Czy trudno go<br />
było zrobić? (Pytam Macieja w trakcie naszej rozmowy<br />
na zoomie).<br />
Film ten jest dedykowany Ewie Pięcie.<br />
To koleżanka, młoda reżyserka, która w latach<br />
dziewięćdziesiątych zrobiła dokumentalny film Jak<br />
motyl. Była to historia chłopca z porażeniem mózgowym.<br />
Nagle, tragicznie zmarła. O swoim projekcie opowiadała<br />
mi wielokrotnie, miała też nadzieję, że może kiedyś na<br />
bazie tego dokumentu powstanie film fabularny. Kilka lat<br />
później zobaczyłem jej film, przypomniałem sobie nasze<br />
rozmowy i pojawił się pomysł… Długo dokumentowałem,<br />
zbierałem informacje, spotykałem się z bohaterem<br />
filmu Ewy, ale również z rodzinami, które miały dzieci<br />
z porażeniem mózgowym. W mojej pracy i warsztacie<br />
reżyserskim generalnie ta cała droga dokumentacyjna<br />
przed filmem jest długa i najważniejsza.<br />
Bardzo starannie przygotowuję się, analizuję całą<br />
historię, pracuję też długo z aktorami. Praca na planie<br />
jest jedynie konsekwencją tych przygotowań. Trzeba<br />
było zastanowić się, jak opowiedzieć ten film, żeby ktoś<br />
chciał go wyprodukować i ktoś go chciał oglądać. Główny<br />
bohater ani nie mówił, ani nie chodził, więc trudne jest<br />
skupienie zainteresowania widzów przez dwie godziny<br />
nad taką historią. Nie było łatwo na początku przekonać<br />
producentów do tego filmu. Ponieważ proces ten trwał<br />
długo, więc aby samemu ułożyć sobie to w głowie,<br />
zacząłem pisać książkę (o tym samym tytule Chce się żyć<br />
przyp. red), Zygmunt Miłoszewski, którego znałem, a który<br />
był już wtedy znanym pisarzem, przeczytał scenariusz<br />
filmu i powiedział Beacie Stasińskiej z wydawnictwa<br />
WAB, że jest taki scenariusz i pomysł, ona skontaktowała<br />
się ze mną i zaproponowała mi napisanie książki. Wtedy<br />
powstała pierwsza, jeszcze surowa wersja. Zacząłem<br />
realizację filmu i zarzuciłem pisanie. Książkę dokończyłem<br />
po zrealizowaniu filmu.<br />
32<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Maciej Pieprzyca i Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
Maciej Antoni Pieprzyca<br />
– polski reżyser filmowo-telewizyjny scenarzysta, dziennikarz<br />
dokumentalny. Profesor sztuk filmowych. Absolwent<br />
dziennikarstwa na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach (1989),<br />
Studium Scenariuszowego Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej,<br />
Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi (1990) i reżyserii na Wydziale<br />
Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego (1993). Reżyseruje filmy<br />
dokumentalne, fabularne, sztuki filmowe, seriale.<br />
Filmy w reżyserii Macieja Pieprzycy były wielokrotnie nagradzane<br />
na licznych festiwalach polskich i międzynarodowych.<br />
nie od razu wiedziałem,<br />
że chcę być reżyserem<br />
Dlaczego powierzyłeś tę rolę Dawidowi Ogrodnikowi?<br />
Dawid Ogrodnik był świeżo upieczonym<br />
absolwentem Akademii Teatralnej w Krakowie. Przyszedł<br />
na zdjęcia próbne. Był najlepszy wśród grupy 70/80<br />
młodych aktorów, których sprawdzaliśmy do tej<br />
roli. Przygotowania do filmu trwały długo. Ponadto<br />
oprócz dorosłego aktora musieliśmy znaleźć odtwórcę<br />
młodocianego Mateusza i muszę powiedzieć, że było to<br />
dużo trudniejsze. Musiałem przesuwać termin zdjęć,<br />
bo długo nie miałem kandydata, który dałby radę zmierzyć<br />
się z rolą niepełnosprawnego dziecka. Myślę, że miałem<br />
duże szczęście, iż trafiłem na Kamila Tkacza, który zagrał<br />
małego Mateusza w sposób niesamowicie wiarygodny.<br />
Obie role przejmujące. Masz swoich ulubionych<br />
charakterystycznych aktorów. Jakie trzeba mieć cechy,<br />
żeby być aktorem Macieja Pieprzycy?<br />
Myślę, że nie będę oryginalny, jeśli powiem,<br />
że zwykle reżyserzy, jeśli pracowało im się dobrze z jakimś<br />
aktorem, lubią do niego wracać. Rzecz jasna, jeśli mają dla<br />
niego propozycję roli. Nie wszystkie role są odpowiednie<br />
dla konkretnego aktora. Jak reżyseruję, to cały oddaję<br />
się filmowi, więc równocześnie oczekuję tego samego od<br />
aktorów. Lubię pracować z aktorami, którzy są kreatywni,<br />
bardzo poważnie traktują to, co robią i podchodzą do<br />
odtwarzanej postaci indywidualnie, Lubię ten proces,<br />
jak przygotowują się do roli na długo wcześniej, zanim<br />
wejdą na plan filmowy.<br />
Czy aktorzy odgrywający rolę pensjonariuszy ośrodka<br />
opiekuńczego to prawdziwi pacjenci?<br />
Tak, było to możliwe dzięki temu,<br />
że współpracowaliśmy z ośrodkiem opiekuńczym<br />
w Międzylesiu, za zgodą rodziców i opiekunów wystąpili<br />
oni w filmie. Znaliśmy ich, spędziliśmy z nimi sporo czasu,<br />
więc chcieliśmy, żeby zagrali w filmie.<br />
Dlaczego reżyserię skończyłeś w Katowicach?<br />
Ja nie od razu wiedziałem, że chcę być reżyserem,<br />
raczej chciałem pisać. I od dziennikarstwa zacząłem.<br />
Potem dowiedziałem się o studium scenariuszowym<br />
w Łodzi i tam wysłałem swoje opowiadania.<br />
Zakwalifikowałem się do egzaminów, zdałem i to był<br />
pierwszy krok w kierunku filmu od strony literackiej.<br />
I wtedy złapałem bakcyla, postanowiłem, że jednak<br />
moje życie nie będzie związane z dziennikarstwem.<br />
Uświadomiłem sobie, że chcę robić filmy. Dlaczego<br />
Katowice? Tam na reżyserię można było zdawać już po<br />
studiach. Kiedy zdawałem miałem 24 lata i edukację<br />
w dwóch szkołach wyższych, nie chciałem konkurować<br />
z maturzystami.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
33
Masz jakiegoś szczególnego nauczyciela, którego<br />
wspominasz? Który wpłynął na to, jaką poszedłeś drogą?<br />
Studiowałem w trudnych czasach, na początku<br />
lat 90. Na naszych oczach zmieniał się ustrój, stare zasady<br />
finansowania uczelni artystycznych upadły, a nowych<br />
jeszcze nie było. Zmieniały się też zasady finansowania<br />
szkół artystycznych. Brakowało pieniędzy na realizację<br />
etiud filmowych. Przez dłuższy czas nie robiliśmy żadnych<br />
praktycznych ćwiczeń, nie realizowaliśmy etiud. Jednak<br />
oczywiście byli mistrzowie, którzy mieli na mnie wpływ.<br />
Szczególnie wspominam Wojtka Marczewskiego, z którym<br />
miałem zajęcia na ostatnim roku w szkole. Rozmowy<br />
z nim na pewno wpłynęły na moją pracę i sposób, w jaki<br />
tworzę filmy. Jeżeli chodzi o film dokumentalny, to ważna<br />
dla mnie była postać ówczesnego dziekana Andrzeja Jurgi,<br />
pod którego opieką zrobiłem swój pierwszy w życiu film –<br />
Inna.<br />
Twoje filmy były wielokrotnie pokazywane na<br />
festiwalach polskich i międzynarodowych i nagradzane.<br />
Jaka nagroda była dla Ciebie najważniejsza?<br />
Najważniejsza nagroda…? W 1993 roku na<br />
Międzynarodowym Festiwalu filmowym w Turynie<br />
dostałem pierwszą nagrodę za mój debiut dokumentalny<br />
– Inną. Myślę, że pozostanie dla mnie jedną z najbardziej<br />
cennych. Dała mi wiarę i motywacją do tego, by wytrwać<br />
w postanowieniu, że chcę, jednak i mimo wszystko,<br />
robić filmy. Rynek pracy w drugiej połowie lat 90. dla<br />
debiutantów był trudny. Z mojego roku, ja jako jedyny<br />
robię filmy.<br />
A jaka byłaby najważniejsza?<br />
(Śmiech).<br />
To trudne pytanie. Tych nagród prestiżowych<br />
jest bardzo dużo. Ale pewnie podświadomie każdy reżyser<br />
marzyłby, jeśli nie o Oskarze, to przynajmniej o nominacji<br />
do niego.<br />
Czyli nie obraziłbyś się?<br />
Z jakim aktorem zagranicznym chciałbyś popracować?<br />
Kto mógłby u Ciebie zagrać?<br />
Jest wielu znakomitych aktorów. Trudno wymienić<br />
jednego, bo to jest kwestia historii, którą chce się<br />
opowiedzieć. Role męskie, które wywarły na mnie<br />
w ostatnim czasie ogromne wrażenie to Joaquin<br />
Phoenix w roli Jokera i Casey Affleck w filmie Manchester<br />
by the sea.<br />
Czy współpraca z aktorami może być trudna?<br />
34<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Współpraca z aktorami to z jednej strony<br />
profesjonalizm, z drugiej strony umiejętność stworzenia<br />
dobrej atmosfery. Reżyser i aktor grają do tej samej<br />
bramki, obu stronom zależy na jak najlepszym filmie.<br />
Zwykle w okresie przygotowawczym do filmu prowadzę<br />
z aktorami rozmowy, wspólnie oglądamy materiały<br />
dokumentalne, filmy, podpowiadam źródła, które<br />
pomogłyby odtwórcy głównej roli ją zbudować. Przed<br />
samymi zdjęciami, to aktor wie o roli więcej niż reżyser.<br />
Przepuszcza ją przez swoje własne doświadczenia. Staje<br />
się graną przez siebie postacią. To aktor obnaża się<br />
w swojej roli. Jest to trochę jak intelektualny striptiz.<br />
Ja mogę tylko pewne rzeczy korygować na planie,<br />
pomagać. Najważniejszy jest dobrze przepracowany okres<br />
przygotowawczy. Proces powstawania filmu to długa<br />
i pracowita droga. Ale owszem, pomiędzy reżyserem<br />
a aktorami powinna być też chemia.<br />
Macieju, Twoim pierwszym, pełnometrażowym filmem<br />
fabularnym były Drzazgi (2008). Scenariusz napisałeś ze<br />
ś.p. scenarzystą Bartoszem Kurowskim. Czy trudno Ci<br />
było wejść na rynek z filmem fabularnym?<br />
To był film dość niszowy, a kina takich filmów<br />
nie lubią. Większa publiczność obejrzała go później,<br />
w telewizji. Historia dzieje się w jednym ze śląskich<br />
miast, w ciągu kilku dni. Specyficzny klimat. Życie trójki<br />
bohaterów jest uporządkowane i przewidywalne, jednak<br />
każdemu z nich przydarza się coś, co każe mu poważnie<br />
się zastanowić nad dotychczasowym sposobem myślenia<br />
o sobie i swojej przyszłości. To nie był łatwy film.<br />
Jednak został zauważony. I nagrodzony za debiut<br />
reżyserski na 33 Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni<br />
(2008). Film wzbudził emocje, było sporo recenzji.<br />
„Pieprzyca miesza realizm magiczny z opowieścią<br />
o dojrzewaniu w pejzażu jakże ukochanego przez polskich<br />
filmowców Górnego Śląska. Film zgrabny, momentami<br />
zaskakujący”. (Michał Burszta)<br />
„W debiucie fabularnym Macieja Pieprzycy Drzazgi,<br />
istotny element filmu stanowi trójka młodych aktorów:<br />
Karolina Piechota, Marcin Hycnar i Antoni Pawlicki. Dzięki<br />
tej trójce aktorów, trzy z pozoru przeciętne pod względem<br />
fabularnym nowele nabierają ciepłego, magicznego<br />
charakteru. To za pośrednictwem aktorów i ich<br />
umiejętności film ogląda się z niekłamaną przyjemnością,<br />
mimo że zaprezentowane w filmie historie nie są czymś<br />
niezwykłym lub oryginalnym”.<br />
(Katarzyna Magiera WP. film)<br />
Ten mój pełnometrażowy fabularny debiut był<br />
późny. Zrealizowałem wcześniej dwa filmy telewizyjne,
ale nie pełnometrażowe (Inferno i Barbórka), robiłem<br />
sztuki teatralne, czy seriale. W tym zawodzie często tak<br />
bywa, że na taki prawdziwy pełnometrażowy debiut<br />
trzeba poczekać, dorosnąć do niego. Taki był też taki<br />
czas, że nie przyszło to łatwo.<br />
Zrealizowałeś też seriale. Skąd pomysł na Kruka?<br />
Dobry kryminał, który ma osadzenie<br />
psychologiczne, to bardzo ciekawy gatunek filmu.<br />
Kruk nie jest moim autorskim pomysłem.<br />
W 2016 roku zrealizowałem film Jestem mordercą.<br />
Był to thriller polityczno-psychologiczny. Film został<br />
bardzo dobrze przyjęty, miał dobrą oglądalność. Bardzo<br />
spodobał się Piotrowi Dzięciołowi z firmy producenckiej<br />
Opus i on zaproponował mi projekt, który ostatecznie stał<br />
się Krukiem. Nie byłem więc autorem scenariusza,<br />
ale znalazłem swój pomysł na ten serial. Zżyłem się z nim.<br />
Film Jestem mordercą zdobył liczne nagrody.<br />
W uzasadnieniu Grand Prix festiwalu w Tarnowie: za<br />
“imponująco konsekwentny artystycznie, zanurzony<br />
w świecie lat 70., a jednocześnie uniwersalny i bardzo<br />
dziś aktualny portret człowieka zarażonego złem”.<br />
Obraz ten został doceniony w Polsce i za granicą, był<br />
wielokrotnie nagradzany: należy wspomnieć Srebrne Lwy<br />
na Festiwalu Filmowym w Gdyni, uzyskał także nagrodę<br />
za najlepszy scenariusz, Cottbus na Festiwalu Młodego<br />
Kina Wschodnioeuropejskiego za reżyserię, w Szanghaju<br />
na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym<br />
dla najlepszego reżysera.<br />
Muszę powiedzieć, że masz imponujące wykształcenie.<br />
Dziennikarz, scenarzysta, reżyser mający w swoim<br />
dorobku filmy dokumentalne, fabularne, sztuki<br />
teatralne, seriale. W roku zostałeś profesorem sztuk<br />
filmowych. A więc również nauczyciel.<br />
To jest wypadkowa wielu rzeczy. Dla mnie jako<br />
praktyka, moja praca na uczelni polega na uczeniu przede<br />
wszystkim warsztatu, praktycznej reżyserii. Prowadzę<br />
zajęcia ze scenariusza, dramaturgii i reżyserii filmowej.<br />
A ta profesura to konsekwencja długiej drogi uczelnianej.<br />
Jesteś również autorem sztuki telewizyjnej Fryzjer –<br />
to twój debiut reżyserski w Teatrze Telewizji (2003).<br />
Zgrabnie opowiedziana historia kryminalna<br />
„z życia”, zakorzeniona w środowisku małego śląskiego<br />
miasteczka. Scenariusz napisaliście wspólnie<br />
ze wspomnianym wcześniej Bartoszem Kurowskim.<br />
Doskonała rola Krzysztofa Pieczyńskiego.<br />
po realizacji Inferno (2001), ten scenariusz również<br />
pisaliśmy z Bartkiem, Teatr Telewizji zaproponował<br />
mi realizację jakiegoś projektu. Wpadłem na pomysł,<br />
że mógłby to być Fryzjer. Tak scenariusz filmowy zmienił<br />
się na teatralny.<br />
Z ciekawości: Rynek miasteczka to Pszczyna?<br />
(Śmiech).<br />
No tak, ryneczki śląskich miast są podobne i dość<br />
charakterystyczne Nie – to Toszek koło Rybnika.<br />
Tak, ostatnio na podobnym rozmawialiśmy bodajże<br />
dwa lata temu, w trakcie festiwalu filmowego Kino<br />
na Granicy, w Cieszynie. Żal tych spotkań festiwalowych<br />
na żywo…<br />
Ostatnia twoja fabularna produkcja to znów rola<br />
Dawida Ogrodnika (Ikar – legenda Mietka Kosza 2019).<br />
I nagroda. Kolejne Srebrne lwy. Czy to była od początku<br />
rola dla Dawida?<br />
Historia Mieczysława jest prawdziwa. To był<br />
wybitnie uzdolniony ociemniały pianista, który pod koniec<br />
lat 60. stał się objawieniem na polskiej scenie jazzowej.<br />
Podświadomie, od początku widziałem w tej roli Dawida.<br />
Było nawet pewne fizyczne podobieństwo pomiędzy<br />
nim, a Mietkiem Koszem. Wiedziałem również, że Dawid<br />
ukończył szkołę muzyczną, co też jest istotne, jeśli ma<br />
powstać film o muzyku.<br />
I co dalej? Powiedziałeś mi, że w przyszłym tygodniu<br />
wchodzisz na plan. Co to będzie i kiedy możemy<br />
spodziewać się czegoś nowego?<br />
Po trzech latach wracam do Kruka. Pierwszy Kruk<br />
podobał się widzom, więc powstanie drugi sezon serialu.<br />
Spodziewam się, że produkcja zostanie zakończona<br />
w styczniu, więc publiczność jeszcze chwilę musi<br />
zaczekać. Przede mną pracowity czas.<br />
Co potem?<br />
Chciałbym wydać swoje opowiadania.<br />
Pewnie jeszcze wielokrotnie nas zaskoczysz. [KBS]<br />
Fryzjer był nietypowym teatrem telewizyjnym.<br />
Scenariusz, który napisaliśmy z Bartkiem, to był pomysł na<br />
film, jednak nie mogliśmy go zrealizować. I dopiero<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
35
RC<br />
Renata Cygan<br />
Katarzyna Jamróz<br />
TIKI TIKI<br />
– Mamy dosyć powiększoną macicę. Nie wiem.<br />
Nie jestem pewien, ale... nie wykluczam ciąży.<br />
Doktor S. patrzył na mnie zatroskanymi<br />
oczami zza zamglonych okularów. Pod okularami<br />
rozpościerały się sumiaste wąsy, a pod wąsami...<br />
moje bladosine z przerażenia i dyskomfortu całej tej<br />
sytuacj, kolana...<br />
– To niemożliwe. Mam przecież spiralę. Sam mi<br />
pan ją zakładał...<br />
– Tak, pamiętam... Ale, wie pani, pani Ewo,<br />
że zawsze jest jakieś ryzyko, jakiś margines błędu...<br />
A poza tym jej nie wyczuwam...<br />
Poczułam, że albo natychmiast ucieknę albo<br />
zemdleję. Jedno i drugie było słabym rozwiązaniem,<br />
zważywszy na pozycję, w której leżałam, wróć.<br />
Siedziałam? No, w każdym razie tkwiłam...<br />
– Nie dam sobie głowy uciąć, ale raczej mamy tu<br />
ciążę.<br />
„No pewnie, że nie dasz , Doktorku, bo to ja,<br />
osobiście, zaraz ci tę głowę zmiażdżę kolanami!“–<br />
36<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
to były moje chwilowe, kryminalne marzenia, ale<br />
żadne mądre słowa nie przychodziły mi do głowy.<br />
A poza tym jacy „my“, do cholery?! To moja<br />
macica, mój brzuch, moje nerwy!!! No i moja ciąża...<br />
Nie! To żart!!! – przecież to wszystko niemożliwe!!!<br />
– Jeżeli ma pani czas, pani Ewo, to zrobilibyśmy<br />
USG i KTG w szpitalu. Mam dzisiaj dyżur. Dobrze się<br />
składa.<br />
Nic się dobrze nie składało, ale za parę<br />
minut jechałam już za skodą octavią Doktora<br />
S. Kraków o tej porze był już trochę wyciszony.<br />
No, może nie do końca. Ale przejezdny.<br />
Nie wiem kiedy i którędy dotarłam pod<br />
szpital. Zaparkowałam obok skody Doktora S.<br />
Piękny budynek, stary , monumentalny szpital<br />
ze starodrzewiem przed frontem, i klimatem<br />
sprzed lat. Wciągnęłam sporą dawkę czerwcowego<br />
powietrza, nasyconego akacjami, jaśminem<br />
i całą resztą alergenów, i przypomniałam sobie<br />
natychmiast po co tu przyjechałam...
Z uchylonych okien na drugim piętrze dobiegały<br />
jęki i krzyki kobiet, a co chwilę wtórował im<br />
płacz i krzyk tych... dopiero co urodzonych tych…<br />
noworodków, osesków, czy jak to się, do cholery,<br />
nazywa... No, w każdym razie, kurwa, sielankowy<br />
nastrój!!!<br />
Doktor S. był już na drugim piętrze, a ja z trudem<br />
pokonywałam stare schody. Na półpiętrze złapałam<br />
zadyszkę... To z nerwów. Na pewno z nerwów,<br />
no bo z czego innego. Kondycję mam niezłą.<br />
Zasapana weszłam do szpitalnego gabinetu.<br />
– O, jest pani, pani Ewo!<br />
– Tak, trochę zabłądziłam po schodach.<br />
Doktor S. usiłował ukryć rozbawienie moim<br />
kłamstwem, ale chyba nie miał świadomosci, że<br />
zdradzały go, podskakujące rytmicznie wąsy!<br />
– Czy mam się rozebrać?<br />
– Nie, pani Ewo. Proszę się położyć i tylko<br />
odsłonić brzuch.<br />
„Tylko odsłonić brzuch“– czyli spokój, zwłaszcza,<br />
że już wcześniej w gabinecie odsłoniłam absolutnie<br />
wszystko, co się dało. No, to teraz zupełny luz i relaks.<br />
Gabinet szpitalny był wysoki, wypełniony sprzętem,<br />
zupełnie inny od prywatnego gabinetu Doktora S.<br />
Tam były na ścianach jakieś kojące obrazki, kwiaty.<br />
Tam przede wszystkim były ściany!!! Tu królowały<br />
wszechobecne białe kafelki. Kafelki, wypalane chyba<br />
jeszce za komuny, rządziły. Dosłownie wszędzie.<br />
A tam, gdzie z jakichś powodów nie dało się ich<br />
położyć, całości dopełniała smutnozielona lamperia.<br />
– Może być teraz przez chwilę uczucie zimna na<br />
brzuchu.<br />
– „Ależ oczywiście... Byleby to już było ostatnie<br />
na dzisiaj ekstremalne uczucie“– pomyślałam.<br />
Doktor S. starał się, jak mógł. Chciał zrobić<br />
wszystko, żebym poczuła sie jak w gabinecie odnowy<br />
biologicznej albo jakimś innym SPA.<br />
– „Tikitikitikitikitikitikitikitikitkitikik“– doszło<br />
z głośników KTG.<br />
– Boże! Co to jest???<br />
– Serduszko!<br />
– Jak to? – lamperie z kafelkami wirowały mi<br />
przed oczami. Było mi niedobrze.<br />
– Jakie serduszko?? W brzuchu??!! – może nie<br />
było to najmądrzejsze pytanie, biorąc pod uwagę<br />
wszystkie okoliczności, ale przecież trudno zadawać<br />
mądre pytania, gdy się człowiekowi nagle wali sufit<br />
na głowę!<br />
Doktor S. patrzył na mnie spokojnie<br />
odparowanymi już okularami. Jemu się wszystko<br />
zgadzało. Pewnie już nie takie rzeczy widział.<br />
– Tak. Gratuluję. Jesteśmy w ciąży.<br />
Boże! Znowu to „ MY“! Co oni sobie myślą, do<br />
ciężkiej cholery... To mój brzuch! Moje życie! I Moje...<br />
– „Tikitikitikitikitiki“– rozległo się w tym<br />
wykafelkowanym, do bólu zmywalnym, gabinecie.<br />
To było „tikitiki“ dziecka.<br />
Mojego dziecka.<br />
***<br />
Deszcz padał w zasadzie bez przerwy. Od rana<br />
do rana. Groźba powodzi była coraz bardziej realna.<br />
Po ciężkiej i, co tu dużo mówić, nudnej próbie,<br />
do jakiegoś kolejnego oratorium na głosy aktorskie,<br />
orkiestrę symfoniczną i wytrzymałość całego<br />
kworum, wsiadłam w samochód i ruszyłam do stolicy.<br />
Tam czekał na mnie Bartek. I rozwiązanie<br />
wszystkich problemów, jakie do tej pory spędzały<br />
mi sen z powiek. Rozmowa na temat „tiki tiki“ była<br />
dosyć krótka. Bartek nie był przygotowany na „tiki<br />
tiki“, a jego mama, której do tej pory wciąż nie<br />
poznałam, nie była gotowa do roli babci. No cóż…<br />
Trzeba więc będzie „załatwić sprawę“.<br />
Jechałam jak w malignie. W mózgu wszystko<br />
już miałam, dzięki Bartkowi, poukładane. W sercu<br />
miałam totalną rozsypkę. Jutro o dwunastej nie<br />
będzie już problemu. Nie będzie „tiki tiki“. Tak! Tak<br />
będzie dobrze! W każdym razie lepiej dla wszystkich.<br />
Lepiej dla Bartka, dla mnie, dla jego, niedojrzałej do<br />
roli babci, mamy, dla wszystkich!<br />
Sting śpiewał, że kobiety tańczą same. „They<br />
dance alone... they dance alone...“. Płyta działała<br />
terapeutycznie. Tylko ten deszcz. Ten deszcz. Ciągle<br />
padał.<br />
Nie wiem kiedy i jak to się stało, ale nagle moje<br />
volvo zaczęło tańczyć po autostradzie. Uderzyło<br />
w słupek, zaczęło się obracać w różnych kierunkach,<br />
nie miałam poczucia, że to ja prowadzę, to było coś<br />
innego. „Nie wolno ci hamować!, Pamiętaj, że nie<br />
wolno hamować, musisz... musisz ratować... swoje...“.<br />
Huk był straszny.<br />
Wreszcie udało mi się zatrzymać samochód.<br />
Patrzyłam na to, co wyrosło przed moimi oczami.<br />
Na klapę od maski mojego samochodu, która<br />
rozprzestrzeniała się przed przednią szybą niczym<br />
głaz narzutowy. Zaraz to zamknę i pojadę dalej. Nie<br />
ma problemu. Trochę mi się nogi trzęsą i jest mi<br />
słabo. Ale to normalka w takiej sytuacji. Chyba. [KJ]<br />
Fragment niewydanej powieści.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
37
38<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ŁOZOWSKO WIELKIE ZAKOCHAŃCE WODA ŁĄKA BYŁO SOBIE DRZEWO MAKOWE DAMY ZALOTNIKI<br />
KRZYSZTOF<br />
SYLWESTER<br />
ŁOZOWSKI<br />
Urodził się w 1970 roku w Sosnowcu.<br />
Po ukończeniu Państwowego Liceum Sztuk<br />
Plastycznych w Katowicach studiował animację<br />
filmową w Policealnym Studium Artystycznym<br />
w Bielsku-Białej. Jest także absolwentem plastyki<br />
w Studium Nauczycielskim w Katowicach. Studia<br />
z malarstwa i rysunku rozpoczął w 1993 roku<br />
na Wydziale Artystycznym w Instytucie Sztuki<br />
Uniwersytetu Śląskiego, które z dyplomem<br />
ukończył w 1998 roku. Artysta zajmuje się<br />
wieloma technikami: malarstwo olejne i akrylowe,<br />
rysunek, malarstwo na starym drewnie, akwarela,<br />
(eksperymenty z papierem czerpanym z całego<br />
świata), projektowanie lalek, techniki autorskie,<br />
fotografia, projektowanie graficzne. Stworzył wiele<br />
cykli, m.in.: Miasto Łozowsko Wielkie, Makowe<br />
damy, Wybierz swoje drzewo, Bajki dla dorosłych,<br />
Drewniany świat, Woda. Jest autorem wielu<br />
indywidualnych i zbiorowych wystaw w kraju<br />
i za granicą. Ponadto jego prace znajdują się<br />
w prywatnych kolekcjach na całym świecie.<br />
Art Gallery<br />
www.lozowski.art.pl<br />
lozowski.krzysztof@gmail.com<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
39
40<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
“Blejtramy są stanowczo za małe, by zamknąć w sobie<br />
magię Miasta Łozowsko Wielkie. To miasto-paleta,<br />
rozlewa się szeroko poza granice płótna, wodzi na<br />
pokuszenie wyobraźnię i bawi się zagadkami. Posłuchaj<br />
tylko, jak szepcze, śpiewa, chichocze... Rozjarzone<br />
opiekuńczymi Duszkami powietrze, jest leciutkie, jak one<br />
same. W ulicach, kipiących rozdokazywanymi kolorami,<br />
Mamidła bawią się w chowanego, Ptaki-Pokraki gadają z<br />
księżycem, a westchnienia Makowych Dam mieszają się<br />
z niewinnymi kłamstewkami, przycupniętymi na długim<br />
nosie drewnianego chłopca. Nie wiadomo, czy istnieje tu<br />
noc, bo nawet fiolety, zawieszone nad dachami pędzlem<br />
artysty, są ledwie zapowiedzią zmysłowego zmierzchu.<br />
To Baśniowa Kraina. Kraina obietnic, pokus, ale i tajemnic<br />
zamkniętych w drzemiących, w półuśmiechach, domach.<br />
Domy – nie domy żyją, oddychają... W półśnie na jawie,<br />
śnią Łozowsko Wielkie. Zajrzyj w źrenice ich okien.<br />
Przyłóż ucho do ich sekretów. Którym Domem jesteś...?”<br />
Grażyna Orlińska<br />
MIASTO ŁOZOWSKO WIELKIE<br />
Domy mogą być ludźmi,<br />
kwiaty w kapeluszach<br />
mówią, śmieją się,<br />
pajace mają<br />
zbyt duże<br />
buty i nosy.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
41
WODA<br />
Jak to się stało, że zostałeś artystą-malarzem?<br />
Będąc dzieckiem przyglądałem się, jak<br />
brat maluje i rysuje. Janusz jest 12 lat starszy, jest<br />
malarzem. Bardzo mi się podobało wyciskanie farb<br />
olejnych z tub i proces powstawania czegoś na<br />
białym płótnie. Nic nie było i nagle jest.<br />
Zapełniałem bazgrołami wszystko, co tylko możliwe:<br />
kartki, okładki zeszytów, stoły, ściany. Pamiętam,<br />
że poprawiałem obrazy wiszące na ścianach<br />
kredkami świecowymi. Pewnego dnia wywołałem<br />
sporą awanturę – zniszczyłem bezpowrotnie kilka<br />
religijnych obrazów. Postanowiłem dodać im<br />
dynamiki i dorysowałem ogień wokół postaci.<br />
Zawsze, jak sięgam pamięcią, było to<br />
bardzo impulsywne bazgrolenie, wręcz rzucanie,<br />
niszczenie. Śpiewałem przy tym, krzyczałem. To był<br />
taki mały dziecięcy teatr malowania. Gdy chciałem<br />
narysować prostą wieżę, a zawsze w którąś stronę<br />
się przechylała, za karę rysowałem ją do góry nogami.<br />
Albo ludzi umieszczałem do góry nogami.<br />
Brat widząc moje zainteresowanie, podsuwał mi<br />
kartki papieru, zadawał tematy do namalowania,<br />
wyszukiwał konkursy (do tej pory zachował się jeden<br />
obraz z tego okresu). Może to właśnie pierwsza<br />
praca cyklu Miasto Łozowsko Wielkie. Podczas<br />
nieobecności brata oglądałem wszystkie albumy,<br />
jakie miał o malarstwie oraz książki poświęcone<br />
42<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
historii sztuki. Ustawiałem sztalugę, paletę i jak on<br />
stawałem się malarzem. I tak zostało do dzisiaj.<br />
W świecie, który wtedy sobie stworzyłem,<br />
mogłem budować przeróżne domy, miasta, mówiące<br />
zwierzęta, ptaki opowiadające bajki. Mogłem się tam<br />
bawić do woli. Rzeczywistość, w której się wtedy<br />
znajdowałem, była bardzo trudna dla dziecka, a świat<br />
malowania pozwalał uciec i znaleźć się w bezpiecznej<br />
krainie.<br />
Kim są mieszkańcy Łozowska Wielkiego?<br />
Miasto Łozowsko Wielkie to świat fantazji,<br />
niespełnionych marzeń, radości i smutku. Dzieje<br />
się tu wszystko. Narodziło się w smutnym i bardzo<br />
trudnym okresie dzieciństwa. Nie ma tu reguł,<br />
wszystko jest możliwe. Domy mogą być ludźmi,<br />
kwiaty w kapeluszach mówią, śmieją się, pajace mają<br />
zbyt duże buty i nosy. Myśli się przenikają, chmury<br />
śpiewają, ludzie spacerują po obłokach. W ścianach<br />
tajemniczych kamienic mieszkają przeróżne głosy,<br />
patrzą na nas przez setki niedomkniętych okien.<br />
Może oceniają, może chcą dać dobrą radę, czekają,<br />
obserwują, wpatrują się. Okna będące czekaniem<br />
na kogoś, kto przyjdzie, przejdzie obok, zatrzyma się,<br />
popatrzy ukradkiem. Zdobędzie się na odwagę<br />
i wejdzie do domu z Miasta Łozowsko Wielkie.<br />
Ptaki Pokraki przywitają go mową nigdy nie słyszaną,
N iekończąca się woda<br />
w milionach odcieni,<br />
malowana szeroko,<br />
różnymi rodzajami szpachli<br />
kot popatrzy znudzonym wzrokiem i ostentacyjnie<br />
się odwróci. Ktoś robi pranie, ktoś szuka motyli, ktoś<br />
obserwuje wszystko z daleka. Może miasto to my<br />
sami, samych siebie tam możemy zobaczyć. Własne<br />
radości, nadzieje, kłamstwa, intrygi i próżność. Może<br />
Miasto tylko z pozoru wydaje się krainą radości…<br />
Zdaniem krytyków Twoja twórczość jest<br />
ekspresyjna. Jak Ty sam określiłbyś swój styl?<br />
Mój styl to przede wszystkim ekspresja.<br />
Duża dynamika pociągnięć pędzla, szpachli, ołówka,<br />
chlapanie, rozcieranie. Wszystko jest możliwe:<br />
każde narzędzie, owoc, warzywo może być farbą<br />
czy ołówkiem. Każda powierzchnia jest dobra na<br />
stworzenie obrazu. Zniszczenie kartonu w czasie<br />
malowania nie jest niczym złym, po prostu papier<br />
mało współpracował, trzeba go bardziej przekonać,<br />
przekupić. Czasami zdarza się, jak to nazywam,<br />
„przysypianie”: małe i dokładne pociągnięcia pędzla,<br />
również bardzo potrzebne. Jednak bez konieczności<br />
staram się ich unikać. Przebudzić się i szybko, bez<br />
zbędnego zastanawiania się godzinami, np. jakiego<br />
użyć koloru, malować.<br />
To ja rządzę płótnem, a nie ono mną.<br />
Jednocześnie bardzo ważne jest dla mnie szukanie<br />
harmonii koloru tak, aby każdy pojawiający się<br />
w obrazie współgrał z pozostałymi. Tworzył całość.<br />
Cykl obrazów „Woda”, nad którym obecnie pracuję,<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
43
daje mi takie możliwości – niekończąca się woda<br />
w milionach odcieni, malowana szeroko, różnymi<br />
rodzajami szpachli.<br />
„Piekło artysty to wieczne szukanie siebie” – na ile<br />
ten cytat dotyczy Ciebie?<br />
Cytat bardzo ważny i prawdziwy. Szukam<br />
siebie przez całe życie. Jak wspominałem wcześniej,<br />
wszystko zaczęło się w dzieciństwie. Zagubiony mały<br />
człowieczek chciał się schronić, znaleźć bezpieczne<br />
miejsce. I zaczął budować swój świat z wieloma<br />
pytaniami. Dlaczego tak jest, dlaczego oni tacy są,<br />
dlaczego tutaj jestem? Co będzie jutro, czy będzie<br />
jakieś jutro?<br />
Wieczna niepewność, strach, lęk. Z jednej strony<br />
proces twórczy cały czas popycha do szukania<br />
nowych rozwiązań, nowych odpowiedzi, tematów.<br />
Powstaje wiele cykli obrazów, jednak w jednej<br />
chwili mogą się oblec w szarość. Coś pcha mnie, aby<br />
dalej szukać, myśleć, nie poddawać się, i cały czas<br />
podnosić. To taka niekończąca się opowieść.<br />
Powiedziałeś mi, że dużo jest Ciebie prawdziwego<br />
w Twoich rysunkach. Twoje rysunki są mroczne<br />
i ponure. Widzę w nich strachy, złośliwe twarze,<br />
wścibskie oczy, czarne drzewa mają szponiaste<br />
dłonie. Widzę niepokój i nieprzystosowanie.<br />
44<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Czy dobrze czytam? Co myślisz o mojej<br />
interpretacji?<br />
Rysunki są bardzo ważne. Powstają przez<br />
całe moje życie nieprzerwanie od dziecka. Był czas,<br />
kiedy nie malowałem przez dłuższy czas, a rysunki<br />
powstawały. To się dzieje bez mojej specjalnej<br />
uwagi jak picie herbaty czy kawy. Przychodzi samo.<br />
Najpełniej oddają moje nastroje, wszystkie stany<br />
ducha. Są prawdziwe: kreska sama szaleje po<br />
papierze, buduje, kreśli, rozdziera, często krzyczy.<br />
Zwykle pojawiają się przeróżne głowy, typy, jak je<br />
nazywam, o wydłużonych twarzach, wielkich nosach,<br />
w kapeluszach, opatulone wielkimi kołnierzami<br />
i z wielkimi dłońmi. Czy to strachy dzieciństwa,<br />
a może i dorosłego życia, nie wiem, ale są cały czas<br />
ze mną. Wychodzą z mojej głowy. To często straszne<br />
sny, ponure myśli. Autoportrety, cykl Było sobie<br />
drzewo dziwią i cieszą, płaczą i zadają pytania.<br />
Jesteś magikiem, malujesz z pasją, masz ciekawość<br />
świata i świeże spojrzenie dziecka. Chyba wciąż<br />
dużo w Tobie małego chłopca...<br />
Jak wynika z wcześniejszych wypowiedzi,<br />
cały czas jestem małym chłopcem. Teraz już ze<br />
świadomością, że nie chcę do końca dorosnąć,<br />
stać się poważnym panem. Dziecięce spojrzenie
...kreska sama szaleje po papierze,<br />
buduje, kreśli, rozdziera, często krzyczy.<br />
na świat jest czymś wspaniałym, rodzi dziesiątki<br />
ciekawych pytań, a odpowiedzi jak bardzo<br />
potrafią być zaskakujące i wręcz niewyobrażalne.<br />
Zarówno w sztuce, jak i we wszystkich innych<br />
dziedzinach. Każdego namawiam, aby stał się<br />
trochę dzieckiem, rozluźnił się, pozwolił sobie na<br />
odrobinę szaleństwa, powyginał się w lewo i prawo,<br />
czasami niespodziewanie krzyknął, zaśpiewał<br />
mało umiejętnie. W ten sposób często zderzają<br />
się przeciwstawne idee, a to może być początkiem<br />
czegoś nowego i wspaniałego.<br />
Bądźmy dziećmi na ile jest to możliwe.<br />
W jednym z wywiadów powiedziałeś: „Tworzę bez<br />
dni i godzin” – czy możesz rozwinąć tę myśl?<br />
Zdarza mi się całkowicie zatracić<br />
w tworzeniu. Dni i godziny przestają istnieć,<br />
a wszystko jest podporządkowane pracy twórczej.<br />
Taki stan może całkowicie pochłonąć. Życie niejako<br />
przenosi się do obrazu, tam jest codzienność.<br />
Tam są również dyskusje i kłótnie.<br />
Może się to wydawać szaleństwem, ale tak właśnie<br />
wygląda proces twórczy.<br />
Parasz się rysunkiem, karykaturą, tworzysz<br />
akwarele, malujesz akrylami, olejem, na desce,<br />
płótnie, pędzlami, szpachlą. Czy masz ulubioną<br />
technikę?<br />
Cały czas poszukuję nowych technik, nowych<br />
możliwości wyrazu. Bardzo lubię wyzwania. Lubię się<br />
uczyć, krok po kroku zdobywać nowe umiejętności.<br />
Pozwalają mi one później na swobodne poruszanie<br />
się w moich nowych tematach i cyklach.<br />
Aktualnie pracuję szpachlami. Maluję szybko,<br />
spontanicznie. Szukanie harmonii, o co zawsze się<br />
troszczę, jest jak układanie z klocków. To szpachle<br />
dają możliwość budowania z takich „klocków”.<br />
I oczywiście nieodłączne ołówki: noszę je w każdej<br />
kieszeni. Nigdy nie wiadomo, kiedy zaatakuje mnie<br />
jakiś rysunek <br />
Od dłuższego czasu śledzę i podziwiam Twoją<br />
twórczość. W Twoich obrazach słychać muzykę<br />
i dzieje się teatr. Ile jest w Twojej sztuce<br />
planowania a ile czystej improwizacji? Chodzi mi<br />
o opowieść. Czy zasiadając przed czystym płótnem,<br />
masz w głowie gotową historię?<br />
Jak to trafnie określiłaś „czysta improwizacja”,<br />
szaleństwo, wariacje i próby dominują w mojej<br />
sztuce. Nie szkicuję przed malowaniem – od razu<br />
kładę farby. Nie boję się białego płótna. Często daję<br />
się prowadzić pędzlom czy szpachli. Tylko wtedy<br />
wychodzą najbardziej zaskakujące efekty, całkowicie<br />
nieprzewidywalne, czy wręcz niemożliwe. Harmonia<br />
pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie.<br />
Przed malowaniem staram się wyciszyć umysł,<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
45
niejako odsunąć od siebie otaczającą mnie<br />
rzeczywistość. Musi przyjść odpowiedni czas,<br />
by pomysły, które tkwią w mojej głowie, mogły<br />
zaistnieć na papierze czy płótnie i ja temu nie<br />
przeszkadzam. Raczej czekam na odpowiednią<br />
chwilę, nie przyspieszam.<br />
Tak czeka na przykład cykl rysunków poświęconych<br />
dzieciństwu. Dodam jeszcze, że każdy obraz<br />
„prowokuje” powstanie następnego.<br />
Myślę, że w głowie mam pomysłów na kilka żyć.<br />
Ulubiony artysta Krzysztofa Łozowskiego?<br />
Jeśli mam możliwość wybieram się na łąkę lub do lasu.<br />
Tam tworzę.<br />
Wśród ptaków i mrówek.<br />
Czym dla Ciebie jest sztuka?<br />
Sztuka to mój sposób na życie. Trwać<br />
pomimo lęku i zła, które były i będą. Sztuka to<br />
uśmiech, radość. To poczucie spełnienia. To również<br />
oczekiwanie jutra, szczególnie poranku. Często wstaję<br />
bardzo wcześnie i od razu zaczynam malować. Wtedy<br />
mam ciszę i spokój. Obrazy powstają, rozmawiają –<br />
o tak wczesnej porze można je usłyszeć.<br />
Ci ulubieni zmieniali się przez lata. Zawsze<br />
pociągali mnie Bosch i Bruegel oraz ich wizja świata.<br />
Sposób, w jaki obnażali lęki, słabości i ułomności<br />
ludzkie. Przeglądając albumy, odwiedzając muzea,<br />
zwracam uwagę na kolor, a raczej na zestawienie<br />
kolorów. Tutaj ukłony w stronę Claude’a Moneta.<br />
Gdzie najchętniej malujesz?<br />
Maluję i malowałem właściwie wszędzie,<br />
aktualnie najczęściej w pracowni. Jeśli mam<br />
możliwość wybieram się na łąkę lub do lasu.<br />
Tam tworzę. Wśród ptaków i mrówek.<br />
46<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Jesteś artystą bardzo płodnym. Czy wiesz,<br />
ile obrazów namalowałeś? Prowadzisz jakąś<br />
ewidencję?<br />
Chyba dużo. Nie znam jednak liczby<br />
namalowanych przeze mnie obrazów. Jak<br />
wspomniałem, najwięcej jest ich jeszcze w mojej<br />
głowie, czyli tych, które dopiero powstaną.<br />
Jak długo powstaje jeden obraz?<br />
Pierwsze próby malarskie z dzieciństwa<br />
Ostatnie obrazy powstały bardzo szybko.<br />
Mam wrażenie, że im mniej poprawek, tym lepiej.<br />
Bywa, że złoszczę się na płótno, coś zmieniam,<br />
by ostatecznie wrócić do tego, co było na początku.<br />
Czasem obraz, aby zaistnieć, potrzebuje jednej<br />
godziny, a czasami całego dnia.<br />
Nie lubię poprawek. Wolę zacząć coś od nowa.<br />
Zawsze jest możliwość, że tym razem pojawi się<br />
coś całkiem nowego, niespodziewanego, a ja sam<br />
zostanę przez obraz zaskoczony.<br />
Życzę Ci samych zaskoczeń. [RC]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
47
ŚLEDZTWO<br />
Śledztwo:<br />
Stanisław Lem w kryminalnej odsłonie<br />
– Stanisław Lem<br />
w kryminalnej odsłonie<br />
Zanim zabiorę się za opisywanie<br />
tej książki, chcę się Wam do<br />
czegoś przyznać:<br />
Nie lubię kryminałów!<br />
Są po temu dwa powody.<br />
Pierwszy jest taki, że wyleczyłem<br />
się z romantycznej wizji dzielnych<br />
inspektorów, takich jak: Columbo<br />
czy Kojak, którzy bazując na<br />
swojej niezwykłej inteligencji<br />
pieczołowicie rozwikłują,<br />
rozsupłują najbardziej zmyślne<br />
przestępcze intrygi i w końcu,<br />
po nitce do kłębka, demaskują<br />
czarny charakter, gdy się tego<br />
najmniej spodziewał.<br />
To miła, ale niestety naiwna<br />
wizja czerpana z filmów i książek.<br />
Mając na karku kilka dekad wiem,<br />
że prawdziwi policjanci działają<br />
trochę inaczej. Zwykle wsadza się<br />
do aresztu pierwszego z brzegu<br />
delikwenta, który miał kontakt<br />
z ofiarą (przyjaciela, męża, żonę,<br />
rodzica), a potem stara mu się<br />
udowodnić winę za wszelką<br />
cenę. W życiu realnym rzuca się<br />
protestujące kobiety na bruk<br />
48<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
i dociska kolanem albo aresztuje<br />
demonstrującą panią wraz<br />
z rowerem, powołując się na<br />
(zdaje się niezgodny z Konstytucją)<br />
zakaz zgromadzeń, choć kobieta<br />
była (uwaga!) sama, zgromadzona<br />
jedynie z własnym pojazdem<br />
mechanicznym, jednośladowym.<br />
Sympatyczny porucznik<br />
Columbo nie występuje<br />
w naturze, za to występują inni.<br />
Ci inni występują z krzaków<br />
(w pięknych okolicznościach<br />
przyrody) z radarem przy oku,<br />
bo choć teren zabudowany kończy<br />
się oficjalnie sto metrów dalej,<br />
to akurat w tym miejscu jedyne<br />
zabudowania, to drzewa<br />
i krzewy. Oni to wiedzą i kierowcy<br />
to wiedzą, ale przecież nie chodzi<br />
o wiedzę, czy zdrowy rozsądek,<br />
ale o przepisy i statystyki (żeby<br />
ilość wykrytych przestępstw się<br />
zgadzała, bo nic nie daje takiego<br />
szybkiego efektu, jak kierowca<br />
co przekroczył).<br />
Wiedząc o tym wszystkim,<br />
co napisałem powyżej,<br />
przestałem lubić (a może nigdy na<br />
dobre nie zacząłem?) kryminały<br />
i zachwycać się niezwykłą<br />
bystrością umysłów wymyślonych<br />
policjantów. Wolałbym, żeby<br />
tacy występowali w przyrodzie.<br />
No, dobrze – nie chcę się czepiać.<br />
Pewnie występują i tacy, ale są<br />
okazami niezwykle rzadkimi, a ich<br />
działania zwykle nie przebijają się<br />
do mediów.<br />
drugi powód jest taki, że nie<br />
A lubię też śledzić poczynań<br />
przestępców, których nie cierpię<br />
daleko bardziej od najmniej<br />
lotnego, policyjnego umysłu.<br />
Te dwa powody powodują,<br />
że omijam kryminały szerokim<br />
łukiem. Na szczęście czasem,<br />
to moje omijanie nie jest<br />
wystarczająco staranne. Dzięki<br />
temu w moje ręce wpadły:<br />
Chemia Śmierci, Simona Becketta,<br />
trylogia Roberta Galbraitha<br />
(pseudonim J.K.Rowling) oraz<br />
(i o tej ostatniej książce chcę teraz<br />
napisać – o dwóch pozostałych<br />
też bym chciał, ale w jednym
photo: Pixaby<br />
artykule nie starczy na to miejsca)<br />
Śledztwo, Stanisława Lema.<br />
Są dwa powody, dla których<br />
nie lubię kryminałów i trzy<br />
powieści, które temu przeczą.<br />
Stanisław Lem przenosi nas<br />
do XIX wiecznego Londynu.<br />
Dzielny inspektor dostaje<br />
do rozwikłania zagadkę,<br />
która nie daje się rozwikłać.<br />
prosektoriów zaczynają znikać<br />
Z zwłoki. Na początku jedynie<br />
się przemieszczają. Jedne zwłoki<br />
tylko spadły ze stołu sekcyjnego,<br />
inne znaleziono przy oknie, jakby<br />
próbowały się wydostać. Zjawisko<br />
się nasila, każdy kolejny incydent<br />
jest dziwniejszy od poprzedniego.<br />
Hipoteza postawiona przez<br />
Scotland Yard jest taka, że<br />
ktoś usiłuje ukraść zwłoki w<br />
sobie tylko znanych celach, ale<br />
z powodu nieudolności, to mu<br />
się nie udaje. Policja obstawia<br />
wszystkie prosektoria w okolicy,<br />
ale to nie powstrzymuje złodzieja<br />
ciał. Zagadka wciąż nie daje się<br />
rozwiązać, w świetle nowych<br />
dowodów upadają kolejne,<br />
całkiem prawdopodobne<br />
hipotezy.<br />
Arcyciekawa i przewrotna jest<br />
scena rozmowy inspektora<br />
z przyjacielem. W mieszkaniu<br />
policjanta od jakiegoś czasu<br />
słychać trudne do wyjaśnienia<br />
szurania, które wdzierają się,<br />
ku wyraźnemu zakłopotaniu<br />
gospodarza, w racjonalną,<br />
naukową dysputę o możliwych<br />
przyczynach przemieszczania<br />
się ciał. Te szurania stanowią<br />
wyraźny dysonans między<br />
światem racjonalnych<br />
argumentów i światem<br />
mistycznym, światem wierzeń<br />
i zabobonów.<br />
Nie będę Was trzymał<br />
w niepewności. Zagadka<br />
zostanie na koniec rozwiązana.<br />
Jednak czy aby na pewno?<br />
Lem pozostawia uchylone<br />
drzwi do innych interpretacji,<br />
do innego wyjaśnienia całej<br />
sprawy. Czytelnik sam musi<br />
zdecydować, w co chce<br />
wierzyć. Czy przekonają go<br />
racjonalne argumenty, czy<br />
podda się zabobonnym lękom?<br />
Sami musicie to sprawdzić.<br />
Choć powieść kryminalna<br />
Stanisława Lema stanowi<br />
wyjątek w jego twórczości<br />
pozostaje jednak wybitnie<br />
„lemowska”. Jest to powieść<br />
niezwykle inteligentna, zadająca<br />
mnóstwo pytań, nie dając<br />
w zamian ani jednej<br />
rozstrzygającej odpowiedzi.<br />
Dokładnie tak, jak to bywa<br />
w życiu.<br />
powodu swojej niezwykłości,<br />
Z zręcznie oddanego klimatu<br />
opowieści, jakby wzorowanej<br />
na powieściach Doyle’a<br />
i filozoficznych rozważań o naturze<br />
świata, książka Lema trafiła<br />
do Arcydzieł Literatury naszego<br />
magazynu.<br />
Wszystkim, którzy nabrali<br />
ochoty na Śledztwo, życzę<br />
przyjemnej lektury. [ML]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
49
ALPERTON<br />
Pół księżyca tonie w ścieku.<br />
Kaczka z puszką gra w pokera.<br />
Wszystko płynie: papier, szmata...<br />
Dumny Londyn tonie w gównie.<br />
Pierwsza kwadra. Jasna ścieżka<br />
Prowadzi wzdłuż Regents Canal.<br />
Kaszlesz w krzakach... I już lepiej.<br />
Butelki lądują w wodzie.<br />
Ciągle budujemy nowe, lepsze światy.<br />
Otwieramy małe okna ciasnych kanciap,<br />
Z których nigdy nie wyjdziemy, oglądając<br />
Świat płynący tuż za progiem. Tęskniąc, marząc...<br />
Geniusz leży w płytkim grobie. Zapomniany.<br />
Na cmentarzu, po drugiej stronie kanału.<br />
Westminster nadal roi się od łajdaków,<br />
Dlatego wolę opłotkowe zadupie.<br />
Lubię te ciepłe, letnie noce.<br />
Mogłyby być choć trochę dłuższe.<br />
Zbędna bielizna ginie w krzakach.<br />
Obserwujemy blade gwiazdy.<br />
Nad mrocznym ściekiem unosi się mgła.<br />
Po twojej nodze wędruje robak.<br />
Stadion w Wembley pojaśniał. Kończymy.<br />
Zmęczone nogi niosą na stację.<br />
Alex Sławiński<br />
ZA KURTYNĄ<br />
Moje buty na deszczu piszczą jak myszy.<br />
Każdy nieco inaczej. W antykadencjach.<br />
Mam dziurawe lato. I nielepszą wiosnę.<br />
Granatowe światy jakoś mi nie służą.<br />
Oglądam obłoki. Kot też patrzy w niebo.<br />
Właśnie tutaj znalazł najpiękniejsze chmury.<br />
Deszczowa kurtyna cięższa od stalowej.<br />
Kolejne dni spędzam w malutkim więzieniu.<br />
Mogę każdą książkę nasączyć olejem<br />
I poprawić wszystkie błędy tego świata.<br />
I filozofować z pieprzonym sierściuchem,<br />
Kręcić porno, szydełkować, dźgać patelnię.<br />
Czas tonie w rynsztoku. Piwo wywietrzało.<br />
Cisza, harmonia i śmierć. Labilny układ.<br />
But suchy. Nie piszczy. Niebo czyste. Chcę wyjść.<br />
Nie mam dokąd. Już nie umiem spojrzeć w słońce.<br />
Alex Sławiński<br />
50<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
R Y S U N K I<br />
A l e x a S ł a w i ń s k i e g o<br />
BORDEAUX<br />
jak jest kiedy zaprzyjaźniona kobieta<br />
obca od końca do końca<br />
przechadza się po szpitalnym korytarzu<br />
krokiem zbitej przez życie kotki<br />
najpierw wygłodzonej a potem rudej<br />
odrywa ciebie od framugi od pędzla<br />
niczym wytrawna zielona papuga woła<br />
albo inna wiewiórka przekonując mnie<br />
że nie to wstrętne co się na wstręcie kończy<br />
i już zaczynam ją lubić<br />
ale potem powstaje coś co sprawia<br />
że po raz dwunasty wchodzę do rzeki<br />
tej samej w której na trzeźwo nigdy<br />
nie zanurzyłabym nawet palca<br />
Iza Smolarek<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
51
SEKRETY SZEKSPIRA, foto: Przemek Wiśniewski<br />
Ewelina Ciszewska<br />
– aktorka, mim, lalkarka. Absolwentka Wydziału Historii<br />
Sztuki na Uniwersytecie Wrocławskim. W 2006 r.<br />
ukończyła Wydział Lalkarski Akademii Sztuk Teatralnych<br />
w Krakowie, filia we Wrocławiu (PWST) , w maju<br />
2009 r. uzyskała tytuł doktora, a we wrześniu 2014 r.<br />
habilitację. Od 2006 r. związana z uczelnią, w której<br />
obecnie jest dziekanem Wydziału Lalkarskiego.<br />
Laureatka Stypendium przyznawanego „Młodym,<br />
utalentowanym Wrocławianom”. Debiutowała w<br />
1998r., w autorskim spektaklu J.Markockiego Alternacje<br />
przestrzeni. /Teatr Formy, Poitiers, Francja 1998/. Od<br />
kilku lat zajmuje się sztuką performance /Survival<br />
Sztuki, czyli Przegląd Młodej Sztuki w Ekstremalnych<br />
Warunkach we Wrocławiu: pre-tekst /2004, akt 168<br />
/2005, uczta romska /2008 r. zrealizowany wspólnie<br />
z Moniką Konieczną, powtórzony w BWA Tarnów<br />
podczas TAJSA 2014/, Z głową w chmurach /Festiwal<br />
Rity Baum/, Sympatyczna Pani Krysia/mieszkanie<br />
Gepperta, Wrocław, Ommaggio Russolo/Dalla Pologna,<br />
Rzym 2014/. Jako reżyserka zadebiutowała w maju<br />
spektaklem Love story czyli defekt miłości (Wrocław<br />
2004). W marcu 2011 r. wyreżyserowała spektakl<br />
Pinokio w Teatrze Lalki i Aktora w Wałbrzychu, a rok<br />
później monodram Maria S., który przyniósł jej kilka<br />
nagród i wyróżnień. Jako choreografka współpracuje<br />
z wieloma teatrami w Polsce. Jest laureatką Nagrody<br />
52<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
za choreografię podczas 22’Ogólnopolskiego Konkursu<br />
na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej do<br />
spektakli: Smoki w Połońskiego (Teatr Maska w<br />
Rzeszowie) oraz Księga dżungli w reż. E. Piotrowskiej<br />
(Teatr Lalek Banialuka, Bielsko-Biała). Prowadzi warsztaty<br />
pantomimy i ekspresji ruchowej w kraju i za granicą.<br />
Robert Baliński<br />
– operator filmowy, reżyser, dokumentalista, performer,<br />
twórca teledysków i wizualizacji do przedstawień<br />
teatralnych, operowych. Laureat nagrody Yach za zdjęcia<br />
do teledysku O sole mio. W 2002 otrzymał wyróżnienie<br />
za reżyserię w „VIII Ogólnopolskim Przeglądzie Filmów<br />
Ekologicznych” /Przysieka/. W 2003 r. został nagrodzony<br />
Złotą Maską za najlepszą oprawę scenograficzną<br />
sezonu 2002/2003 – reżyseria światła i efekty filmowe<br />
wykreowane w spektaklu Mężczyzna, który pomylił żonę<br />
z kapeluszem /reż. Ł. Kos, Teatr Wielki w Łodzi/.<br />
W 1989 r. ukończył Wydział Operatorski i Realizacji<br />
Telewizyjnej PWSFTViT w Łodzi. Od tego czasu na<br />
zlecenie Programów 1 i 2 TVP zrealizował ponad 100<br />
filmów dokumentalnych, m.in.: W drodze. Allen Ginsberg<br />
w Łodzi /1993/, Konstrukcja w procesie - Izrael /1995<br />
zdjęcia, w reż. M. Waśko/ oraz filmy autorskie, wśród<br />
nich: Mózg - ludzkie poznanie /1999/, Angelo Pistoletto<br />
/1996/, czy Przestrzeń wolności /1998/. W latach
SEKRETY SZEKSPIRA, foto: Przemek Wiśniewski<br />
1992 - 1999 współpracował przy realizacji<br />
cyklu programów p.t. „ART NOC” PR.2 TVP<br />
/ realizacja artystycznych form filmowych/.<br />
Wyreżyserował 100 odcinków teleturnieju<br />
Nowożeńcy oraz 40 filmów dokumentalnych<br />
z serii Przyrodnicy. Swoje ambicje muzyczne<br />
spełniał realizując teledyski dla takich<br />
artystów jak: Urszula Dudziak, Magda Femme,<br />
Tadeusz Nalepa, Mathias Reim, Michał<br />
Wiśniewski, Sambor Dudziński oraz dla<br />
zespołu T-Love czy Dezerter.<br />
Od kilkunastu lat specjalizuje się w tworzeniu<br />
obrazu filmowego i reżyserii świateł do oper<br />
(współpraca m.in. z M. Łazarkiewiczem,<br />
Ł. Kosem, H. Baranowskim, Phaon, M. Weiss),<br />
do przedstawień baletowych (G. Veredon, R.<br />
Komassa, B. Vollack, M. Munso), teatralnych<br />
(J. Klata, J. Szczepkowska, A. Grabowska,<br />
G. Bral) oraz koncertów (Pociąg Towarowy<br />
- Warszawska jesień 2002). Jest autorem<br />
i kuratorem widowisk multimedialnych, wśród<br />
nich: Mandala Sztuki, Dech Łodzi, Wariacje<br />
operowe (Falstaff, Purytanie, Halka, Nabucco),<br />
Wiersz medialny, Koncert na 4 słowa, Scena<br />
wirtualnej Galerii Ciała. Od kilku lat reżyseruje<br />
Oscary Jazzowe w Teatrze Wielkim w Łodzi.<br />
Teatr Sztuk został założony przez<br />
Ewelinę Ciszewską i Roberta Balińskiego<br />
w 2007r. z potrzeby połączenia światów<br />
znajomych i odkrywania nowych, tych<br />
jeszcze nierozpoznanych. Teatr Sztuk<br />
(w domyśle wielu sztuk) zaprasza do<br />
współpracy artystów z różnych dziedzin<br />
wierząc, że ta artystyczna fuzja stworzy<br />
nowy język na polu sztuki. Teatr ma na<br />
swoim koncie sporo realizacji i prezentacji<br />
festiwalowych. Wyreżyserowany przez<br />
Roberta Balińskiego i Ewelinę Ciszewską<br />
spektakl p.t. AKT 1925 na podst. Procesu<br />
F. Kafki zdobył w grudniu 2010 r. Grand<br />
Prix Festiwalu oraz nagrodę za najlepszą<br />
reżyserię na Międzynarodowym Festiwalu<br />
SKEPNA UP FESTIVAL (Kosovo, Prishtina<br />
2010).<br />
www.teatrsztuk.pl<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
53
FRUWAJĄCY WIERSZ - performance Teatr Sztuk + OSJAN fot.Robert Baliński<br />
T E A T R S Z T U K<br />
maria s - fot. Robert Baliński maria s - fot. Robert Baliński Omaggio a Russolo, Foto Adam Pietrusiak<br />
Teatr Sztuk – co to takiego?<br />
Kto go tworzy?<br />
E: Teatr Sztuk powołaliśmy do<br />
życia wspólnie, tj. ja i Robert,<br />
ponad dziesięć lat temu. To taki<br />
twór wynikający z naszych potrzeb<br />
artystycznych, duchowych, z potrzeby<br />
zetknięcia w obszarze sztuki czegoś,<br />
co znamy z czymś, co jest nowe.<br />
Doświadczenia, które wcześniej<br />
nabyliśmy, ja na polu pantomimy<br />
i teatralnej formy, a Robert<br />
w dziedzinie filmu i performance’u,<br />
postanowiliśmy ze sobą połączyć<br />
i tak powstał związek wielogatunkowy<br />
nazwany przez nas Teatrem Sztuk.<br />
Taka fuzja różnych światów.<br />
54<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
R: Inaczej ujmując, jest to platforma<br />
do spotkań różnych dziedzin sztuki,<br />
nauki i w ogóle wielu aspektów życia.<br />
Studiowałaś historię sztuki.<br />
Co skierowało Cię w stronę<br />
aktorstwa? Czy to było Twoje ukryte<br />
marzenie i jak studia uniwersyteckie<br />
wpłynęły na obecną pracę?<br />
E: Zawsze ciągnęło mnie do<br />
aktorstwa. Ciekawiło mnie chowanie<br />
się za jakąś postacią i zderzanie<br />
własnego ja z innym punktem<br />
widzenia czy odczuwania.<br />
Nie poszłam jednak na egzaminy<br />
do szkoły teatralnej. Dostałam się<br />
na historię sztuki, ale cały czas ta<br />
potrzeba we mnie tkwiła. Uczeń<br />
Henryka Tomaszewskiego, Józek<br />
Markocki, prowadził wówczas<br />
warsztaty z pantomimy we<br />
Wrocławiu. Poszłam na nie<br />
i odkryłam, że można wyrażać<br />
siebie poprzez ciało i że to ciało,<br />
jeśli je dobrze poznam, może być<br />
fascynująca podróżą. W końcu<br />
odważyłam się i po skończeniu<br />
historii sztuki, w wieku 25 lat<br />
zdawałam na dwa kierunki – lalkarski<br />
i aktorski. Dostałam się na Wydział<br />
Lalkarski we Wrocławiu. Pytasz, czy<br />
korzystam z tej wiedzy wyniesionej<br />
z pierwszych studiów? Oczywiście<br />
tak. Napatrzyłam się na setki dzieł<br />
sztuki, przyglądałam się proporcjom<br />
i wszystkiemu, co w tej dziedzinie
Byłam<br />
tempem,<br />
rytmem,<br />
byłam muzyką,<br />
dynamiką,<br />
energią<br />
Omaggio a Russolo, Foto Adam Pietrusiak<br />
– ZWIĄZEK WIELOGATUNKOWY<br />
wymyślili wielcy tego świata.<br />
To w człowieku zostaje i tworzy<br />
pewien poziom estetyki i refleksji.<br />
Wykorzystałam to przy pracy nad<br />
monodramem Maria S., do którego<br />
zaprojektowałam kostium, będący<br />
jednocześnie scenografią.<br />
Dodam, że to bardzo ciekawy<br />
i wielokrotnie nagradzany spektakl,<br />
do sukcesu którego przyłożył się<br />
także Robert piękną grą świateł.<br />
Pantomima jest z gruntu niemym,<br />
a zatem ponadnarodowym<br />
językiem wyrazu. Braliście, i to<br />
z sukcesem, udział w różnych<br />
międzynarodowych festiwalach<br />
teatralnych. Czy mimo różnic<br />
kulturowych i mentalnych wasze<br />
spektakle są wszędzie jednakowo<br />
dobrze rozumiane, czy może<br />
z założenia kierujecie je do<br />
konkretnej publiczności?<br />
E: Pantomima jest bardzo<br />
uniwersalna, bo operuje znakiem,<br />
symbolem, ale przede wszystkim<br />
my, jako ludzie, komunikujemy się<br />
za pomocą naszych ciał, energii,<br />
gestu, spojrzenia. To przecież tzw.<br />
pierwsze wrażenie, a zatem język do<br />
odkodowania pod każdą szerokością<br />
geograficzną. To sztuka wizualna,<br />
ale wymagająca od aktora techniki,<br />
a od widza skupienia, zatrzymania<br />
i gotowości na taki odbiór. Tu nie<br />
można zamknąć oczu, bo umknie<br />
ważny szczegół...<br />
Czyli musicie być także dobrymi<br />
psychologami, by ten twórczy<br />
zamysł najpierw zakodować.<br />
R: W wieku szesnastu, może<br />
siedemnastu lat trafiłem na „swój”<br />
pierwszy spektakl Tomaszewskiego,<br />
w Teatrze Polskim we Wrocławiu.<br />
Oglądając pantomimę niczego wtedy<br />
nie rozumiałem. Postanowiłem<br />
jeździć na te przedstawienia,<br />
by pojąć ich sens. Zakochałem<br />
się w tym gatunku sztuki. Co do<br />
uniwersalizmu języka pantomimy,<br />
mam teorię, że pantomima wbrew<br />
pozorom jest sztuką najbardziej<br />
współczesną w dzisiejszych czasach,<br />
czasach komunikacji obrazkowej.<br />
Jest sztuką wirtualną. Wyobraźmy<br />
sobie taki prosty przykład: gdy aktor<br />
dramatyczny wchodzi na scenę<br />
i udaje, że trzyma w ręku szklankę,<br />
widz mu nie wierzy. Podobnie<br />
w filmie. Natomiast, kiedy robi to<br />
mim, albo więcej – udaje, że coś<br />
z niej pije, to widz nie tylko potrafi<br />
to sobie wyobrazić, ale też odczuć<br />
pragnienie. Totalna magia.<br />
Czyli mózg ludzki tak pracuje,<br />
że uzupełnia sobie brakujące puzzle,<br />
co w przypadku pantomimy jest<br />
dużo łatwiejsze niż w przypadku<br />
przekazu aktora dramatycznego,<br />
w którym widz odbiera rolę<br />
całościowo, łącznie z tekstem?<br />
R: Tak, w pantomimie wspaniałe jest<br />
to, że jest jakiś rodzaj obrazu, którego<br />
tak naprawdę nie ma, a który tworzy<br />
się wewnątrz, w człowieku, w nas,<br />
a co ciekawsze – w każdym zapewne<br />
nieco inaczej.<br />
E: Tak, ale pamiętaj, że za sztuką<br />
pantomimy stoją setki godzin<br />
treningu. To jest konkretna technika<br />
55<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Pantomima rozgrywa się<br />
na poziomie wyobraźni, czyli…<br />
mogę być ciastkiem z kremem,<br />
wodą, mogę też być atomem.<br />
wyobraźni człowieka, poruszamy<br />
ją, dając widzowi możność<br />
indywidualnej interpretacji. Gdyby<br />
przekaz był całkiem jednoznaczny,<br />
byłoby to najzwyczajniej nudne.<br />
Ewelina, wspomniałaś o godzinach<br />
technicznej pracy nad ciałem,<br />
o lustrzanych neuronach. Opowiedz,<br />
jak przygotowywałaś się do jednej<br />
z najbardziej zaskakujących ról,<br />
jakie można sobie wyobrazić,<br />
mając nawet zdolność myślenia<br />
abstrakcyjnego, czyli do roli atomu.<br />
jak np. identyfikacja z przestrzenią<br />
czy z przedmiotem, tj. gdy moja<br />
ręka przyjmuje kształt trzymanego<br />
przedmiotu lub kiedy moje ciało<br />
przyjmuje ciężar jakiegoś przedmiotu.<br />
Inaczej przecież będę się poruszała<br />
z jedwabnym szalem, a inaczej<br />
z kamienną kulą. Stopień mojej<br />
identyfikacji wpływa na widza,<br />
na jego postrzeganie sytuacji. Jest<br />
oczywiście pewien rodzaj umowy<br />
pomiędzy widzem a mimem. Widz<br />
chce widzieć to, czego nie ma. Chce<br />
też wyobrazić sobie jakąś historię.<br />
W świecie nauki istnieje teoria,<br />
że ruch mima uruchamia tzw.<br />
neurony lustrzane. Taki przykład: jeśli<br />
ja zatrzymam w napięciu rękę płasko<br />
w powietrzu, to widz zobaczy blat<br />
stołu, a jeśli tak ułożoną dłoń ustawię<br />
pionowo, widz zobaczy jakąś barierę<br />
w przestrzeni, ścianę lub okno,<br />
zależnie od kontekstu i ustawienia<br />
ciała. Na stopień rozumienia wpływa<br />
też ogólna percepcja świata (zmysły),<br />
56<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
CZŁOWIEK MOŻE by_KDziedzic<br />
którą każdy z nas posiada. Stwarzamy<br />
coś, ale na finalny obraz w wyobraźni<br />
widza mają wpływ również jego<br />
wcześniejsze przeżycia i doznania.<br />
Jest to duża kreacja po obu stronach<br />
i odwołanie się do życiowych<br />
doświadczeń, które kolekcjonuje<br />
nasza pamięć.<br />
No właśnie! A przy tym jeszcze<br />
Teatr Sztuk z zasady łączy wiele<br />
form kreacyjnych, zarówno<br />
muzycznych, jak i wizualnych.<br />
Widać, że nie zależy Wam na<br />
konkretnym przekazie, ale raczej na<br />
indywidualnym odbiorze, przeżyciu<br />
estetyczno-filozoficznym, czy tak?<br />
R: Bardziej mnie intryguje ta różnica.<br />
Jeśli porozmawiamy z kilkoma czy<br />
kilkudziesięcioma osobami, to<br />
okazuje się, że każdy z nich zobaczył<br />
de facto co innego. Są ogromne<br />
różnice w odczuciach i indywidualnej<br />
narracji i to jest wspaniałe. Mnie<br />
to właśnie fascynuje, że dotykamy<br />
E: To jest właśnie fascynujące<br />
w pantomimie, że możesz być<br />
wszystkim. Pantomima rozgrywa<br />
się na poziomie wyobraźni, czyli…<br />
mogę być ciastkiem z kremem, wodą,<br />
mogę też być atomem. Atom to mój<br />
debiut. W Poitier, we Francji. Miałam<br />
być najmniejszą, elementarną<br />
cząstką kosmosu, dryfować ciałem<br />
w przestrzeni. Byłam tempem,<br />
rytmem, byłam muzyką, dynamiką,<br />
energią. Bardzo ciekawe przeżycie.<br />
Aktor „ściągnięty” do roli czegoś<br />
niewidocznego, a z drugiej strony<br />
bardzo konkretnego. To abstrakcja,<br />
ale ciało bardzo dobrze ją znosi.<br />
Współistnieliśmy zespołowo kreując,<br />
na szczęście, też jakąś bardziej<br />
rozpoznawalną materię. Byliśmy<br />
drzwiami, stołem, pulsującą magmą.<br />
To była wymagająca, ale fascynująca<br />
praca zespołowa.<br />
Czujecie kiedy budzicie w widzach<br />
taki poziom wrażliwości, że oni<br />
reagują współodczuwaniem<br />
Waszych emocji? Czy to widać?<br />
Współgrają z Wami?<br />
E: W momencie rozpoczęcia<br />
spektaklu pomiędzy widzem<br />
i aktorem powstaje rodzaj umowy,<br />
porozumienia. Jeśli swoje ciało<br />
wypełnię prawdziwą emocją,<br />
a nie będzie to beznamiętny zestaw<br />
wyuczonych gestów, istnieje szansa,<br />
że dotknę czułego punktu, tego<br />
co „boli”. Każdy ma w sobie jakiś<br />
obszar bólu, a ból jest zjawiskiem<br />
uniwersalnym. Teatr zawsze<br />
traktuje o miłości, o nienawiści,<br />
o śmierci, o lęku. Eksploatujemy
to od tysiącleci. Przyzwolenie widza<br />
na wspólne przeżycie lub odczucie<br />
tego w sobie jest wyzwaniem<br />
i obcowaniem z delikatną materią.<br />
Tak, to porozumienie może być<br />
odczuwalne. Powietrze staje się<br />
wtedy gęstsze i wszystko wokół jakoś<br />
tak szlachetnieje.<br />
METAlive fot. Robert Baliński<br />
Jesteśmy ostatnio w środku<br />
pandemii, kiedy to część teatrów<br />
przechodzi w miarę możliwości na<br />
transmisje on-line. Czy teatr może<br />
istnieć bez widza? Kiedyś przecież<br />
powstawały spektakle w Teatrze<br />
Telewizji.<br />
R: Dla nas jest to bardzo trudne.<br />
Spontaniczna reakcja, oddech widza,<br />
jego uwaga to dla nas konkretna<br />
zwrotna energia. Istotą naszych<br />
działań jest performowanie tu<br />
i teraz. Musimy się czuć nawzajem.<br />
Ekran tego nie zapewnia. Granie<br />
przed kamerą to już inny gatunek<br />
przedstawienia. Znaleźliśmy się<br />
w niezwykle trudnej sytuacji w tym<br />
momencie.<br />
Ewelina, czy jako pedagog,<br />
przekazując swoje doświadczenie<br />
w pracy nad ruchem i ciałem,<br />
liczysz także na kontynuację swoich<br />
twórczych eksperymentów<br />
w działaniach młodego pokolenia?<br />
Wymaga to abstrakcyjnego,<br />
a jednocześnie syntetycznego<br />
myślenia. Czy młodzi ludzie są<br />
na to gotowi, czy to dłuższy proces<br />
kreacyjny?<br />
E: Jako pedagog lubię prowokować<br />
i obserwować, ale nigdy nie stosuję<br />
żadnej presji. U każdego taki proces<br />
przebiega inaczej. Każdy samodzielnie<br />
i w różnym czasie odkrywa w sobie<br />
różne potencjały. Ja uchylam drzwi,<br />
ale zdaję sobie sprawę, że mój świat<br />
wcale nie musi spotkać się z innym<br />
światem.<br />
Jeśli dochodzi do takiego spotkania,<br />
staje się n o w e. Absolutnie nie<br />
chciałabym, żeby ktoś mnie kopiował.<br />
To złe zjawisko, a w pantomimie<br />
szczególnie szybko widoczne.<br />
Pożyczone ruchy mogą niechcący<br />
stać się manierą. Jeśli uda mi<br />
się uruchomić w kimś potrzebę<br />
Inspiracja może pojawić się<br />
całkiem niespodziewanie,<br />
nawet w banalnych sytuacjach.<br />
eksperymentu, jakiegoś<br />
przekraczania, to uważam to za swój<br />
sukces dydaktyczny. Stąd już tylko<br />
krok do szaleństw.<br />
Dla studentów to Ty jesteś<br />
autorytetem, a czy Wy sami<br />
też opieracie się na jakichś<br />
autorytetach? Czy ktoś jeszcze<br />
poza Henrykiem Tomaszewskim<br />
wywarł na Was wpływ w sensie<br />
artystycznym?<br />
E: Kantor zawsze budził moją<br />
fascynację. Czuję tę estetykę i jego<br />
sposób opowiadania o świecie.<br />
Podoba mi się temporytm jego<br />
spektakli, mantrowe przywoływanie<br />
tematyki śmierci, a stąd z kolei blisko<br />
do prozy Schulza czy Kafki i pojęcia<br />
czasu. Schulz, Kafka, Kantor – tak,<br />
z nimi czuję mocną duchową więź...<br />
R: Z racji mojego wykształcenia<br />
mam oczywiście swoich mistrzów<br />
filmowych, ale nie tylko. Uwielbiam<br />
klimaty Davida Lyncha, podziwiam<br />
Arystotelesa, bardzo podobają mi się<br />
działania niedawno zmarłego Christo.<br />
Mógłbym wymieniać dalej, ale to,<br />
że podoba mi się czyjaś twórczość,<br />
nie oznacza, że czerpię z niej pomysły<br />
dla siebie. Uważam, że mistrz to nie<br />
jest ktoś, kogo należy naśladować.<br />
Rozszerzając tę myśl, tzw. mistrzem<br />
może być np. trawa w ogródku,<br />
pogoda, takim mistrzem bywa<br />
przypadkowo spotkany człowiek,<br />
który mnie zafascynuje<br />
i utkwi w pamięci.<br />
Rozumiem, że to są wasze<br />
inspiracje, coś co was stymuluje<br />
artystycznie.<br />
R: Tak, oczywiście. Ja raczej uciekam<br />
od tych ludzkich mistrzów, żeby się<br />
od nich za bardzo nie uzależnić.<br />
E: No właśnie, inspiracja może<br />
pojawić się całkiem niespodziewanie,<br />
nawet w banalnych sytuacjach.<br />
Padnie słowo – klucz, które nagle<br />
otwiera ci głowę, daje impuls.<br />
R: Teatr Sztuk powstał m.in. po to,<br />
żeby nie szukać inspiracji w takim<br />
sensie, o jakim mówisz. Nasz teatr<br />
nie ma spektakli repertuarowych.<br />
Poza kilkoma, z założenia nasze<br />
spektakle są performatywne.<br />
Wrócę do określenia „platforma<br />
spotkań”. To agora dla różnych<br />
artystów, różnych dziedzin sztuki.<br />
Chodzi o to, aby tworzyć sytuacje,<br />
tworzyć spektakl, w którym różni<br />
57<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ludzie dopowiadają coś od siebie,<br />
interpretują po swojemu to,<br />
co chcemy razem opowiedzieć.<br />
Wiem, że pora dnia i nocy nie ma<br />
dla Was znaczenia, jeśli chodzi<br />
o twórcze pomysły. Zapraszacie<br />
do siebie różnych artystów<br />
i prowokujecie do wyzwalania<br />
kreatywnej energii. Czy zatem praca<br />
nad kolejnymi performatywnymi<br />
tworami przebiega już na etapie<br />
takich spotkań poprzedzających<br />
to zasadnicze, czy jest to działanie<br />
na deskach teatru z wcześniej<br />
opracowanym scenariuszem<br />
w ręku?<br />
R: To nie jest improwizacja w sensie<br />
spontanicznych, chaotycznych<br />
ruchów. Wcześniejsze dyskusje<br />
z twórcami biorącymi udział<br />
w naszym spektaklu są po to,<br />
by omówić jego „kręgosłup”.<br />
My ten szkielet czy ideę tworzymy<br />
wcześniej i przedstawiamy artystom<br />
instrukcję obsługi, ale każdy z nich ma<br />
świadomość tego, że trzymając się<br />
wyznaczonego pomysłu może dodać<br />
od siebie tyle, ile sam uważa<br />
za stosowne. To rodzi dialog, ktoś<br />
zadaje pytanie, ktoś odpowiada.<br />
E: Jeśli np. spotykamy się z Kiniorem<br />
czy Antymosem Apostolisem,<br />
nie wiemy, jakie dźwięki finalnie<br />
usłyszymy na scenie. Mam więc<br />
wyznaczoną przestrzeń i np.<br />
przypisany do mojego działania<br />
instrument. Do tego dochodzi<br />
wypowiadany przez kogoś tekst,<br />
którego też nie znam i projekcja.<br />
Obserwujemy siebie nawzajem.<br />
To spotkanie na najwyższych<br />
obrotach skupienia, odczuwania<br />
i gotowości do działania i reagowania.<br />
Tak było np. w Metalive (9 aktorów<br />
na scenie, 3 muzyków plus video live)<br />
czy w Paradzie.<br />
Umówione tylko punkty styczne.<br />
R: Przytoczę taką anegdotę. Kiedyś<br />
zaprosiliśmy pana Jana Nowickiego,<br />
przedstawiliśmy mu nasz zamysł, ten<br />
„kręgosłup”, a on na to: „Słuchajcie,<br />
ja nic z tego nie kapuję, ale podoba<br />
mi się idea, więc zrobię to”. Efekt<br />
był zaskakujący, ale rewelacyjny.<br />
58<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Otóż poprosiliśmy go, żeby w trakcie<br />
spektaklu wypowiadał tylko dwa<br />
słowa „tak” i „nie” w momentach,<br />
w których poczuje taką potrzebę,<br />
ale też jeśli uzna, może dodać<br />
swoje teksty. Jan Nowicki pisze<br />
poezję. I tak się stało. Fragmenty<br />
swoich wierszy wykorzystał w tym<br />
spektaklu tworząc dodatkowe<br />
konteksty idealnie pasujące do<br />
całości. Podobnie dzieje się z innymi<br />
artystami, którzy znając tylko<br />
„kręgosłup”, kreują interaktywnie całe<br />
wydarzenie. Wkładają w to całe swoje<br />
doświadczenie, swoją wrażliwość. To<br />
jest w naszym teatrze najciekawsze.<br />
Nie obawiacie się porażki?<br />
E: Zawsze istnieje jakieś ryzyko mniej<br />
udanych akcji, ale to jest bardzo<br />
ludzkie. Pozornie ta słabość właśnie<br />
może okazać się atutem, może być<br />
ciekawsza niż perfekcyjne wykonanie.<br />
Widz jest obserwatorem zdarzeń<br />
i nawet jeśli czuje, że coś nie wyszło,<br />
to mając świadomość, że to się dzieje<br />
„tu i teraz”, okazuje rodzaj wsparcia<br />
i zaczyna podświadomie kibicować<br />
jak na zawodach sportowych.<br />
R: Nasze spektakle performatywne<br />
nie odbywają się na zasadzie jam<br />
session. To nie jest tak, że mamy<br />
temat, a wy teraz róbcie, co chcecie.<br />
Mamy główną linię scenariusza.<br />
Po to ją tworzymy, aby dać artystom<br />
poczucie bezpieczeństwa. Ponadto<br />
zapraszamy artystów, do których mamy<br />
zaufanie, których osobowości znamy<br />
i znamy ich potencjały. Pamiętasz<br />
spektakl Parada, prawda? Na każdej<br />
próbie Lars Danielsson grał co innego<br />
i wcale nie chodziło o to, żeby<br />
powtarzał coś z gotowej partytury.<br />
To jest niewątpliwie miara<br />
profesjonalizmu, czyli umiejętności<br />
wykreowania sztuki w nieznanej<br />
sytuacji.<br />
E: Powiem więcej. To „nie wiem”<br />
jest ekscytujące, ale może budzić<br />
lęk. Człowiek w swoim instynkcie<br />
samozachowawczym najpierw<br />
posługuje się tym, co zna, a jeśli<br />
się ośmieli, potrafi wykrzesać<br />
TEATR_SZTUK__198_by_KDziedzic<br />
z siebie o wiele więcej, niżby się tego<br />
spodziewał. To fascynujące. Kiedyś,<br />
podczas otwarcia Dalla Polognia<br />
w Rzymie (Festiwal Isola del Cinema),<br />
tworzyliśmy performance oparty na<br />
partyturze Bogusława Schaeffera.<br />
Jako mim potrzebuję zawsze jakiegoś<br />
konkretu, punktu wyjścia. Marcin<br />
Krzyżanowski, wybitny muzyk, który<br />
performował tego wieczoru ze mną,<br />
nie przekazał mi wcześniej żadnych<br />
wskazówek! Na godzinę przed<br />
występem nie wytrzymałam i pytam:<br />
„Marcin, co ja mam robić?”, a on<br />
wyjmuje ksero partytury. Zdębiałam.<br />
Ta partytura nie składała się z nut!…
Kółko, szlaczek, krzyżyk, trójkąt.<br />
No i co ja mam z tym zrobić???,<br />
a Marcin tylko: „no co – GRASZ!”.<br />
Publiczność siedząca dookoła<br />
fotoplastikonu podglądała nas<br />
przez szczelinę. Napięcie rosło.<br />
Samo podglądanie jest już aktem<br />
przekraczania czyjejś intymności.<br />
Spoglądałam na partyturę<br />
i improwizowałam na temat tych<br />
znaków. Tworzyłam nowy język.<br />
W ogóle wszystko tego wieczoru<br />
było totalnie nowe.<br />
R: Dotyczyło to każdego z nas<br />
biorących w tym udział. Piotrek<br />
Żyła, który grał dziwne dźwięki,<br />
skreczował, Paulina Owczarek grała<br />
na saksofonie, czy wreszcie ja robiąc<br />
wizuale, musieliśmy zinterpretować<br />
tę partyturę i przełożyć na swoje<br />
obszary twórcze. Wracając do idei<br />
Teatru Sztuk chodzi nam właśnie o to,<br />
aby każdy z zaproszonych twórców<br />
miał prawo do wyrażenia w nim<br />
siebie.<br />
TEATR_SZTUK__198_by_KDziedzic<br />
Spontaniczna reakcja,<br />
oddech widza, jego uwaga to dla nas<br />
konkretna zwrotna energia.<br />
To jaki „kręgosłup” teraz<br />
przygotowujecie?<br />
R: Teraz nie wiemy do końca, co<br />
nas czeka, ale przygotowujemy<br />
dwie rzeczy: Ewelina pracuje nad<br />
swoim monodramem, a ja myślę<br />
o pewnym szerszym projekcie,<br />
wymagającym obecności wielu osób,<br />
więc pewnie najwcześniej uda się<br />
to zrealizować pod koniec roku, ale<br />
w tym momencie nie będę jeszcze<br />
zdradzał kulis. Minimum ruchu –<br />
to taka kanwa.<br />
Zarówno na scenie, jak i w życiu<br />
prywatnym jesteście partnerami.<br />
Nawzajem się uzupełniacie, a to,<br />
że funkcjonujecie po przeciwnych<br />
stronach kamery pewnie akurat<br />
pomaga w spięciu całości. Czy<br />
kłócicie się w trakcie pracy?<br />
R: W trakcie tworzenia scenariuszy<br />
dyskusje miedzy nami są bardzo<br />
żywiołowe, bywa że dochodzi do<br />
kłótni, ale przynajmniej nie trzaskamy<br />
drzwiami, bo ich nie mamy (śmiech).<br />
A co się dzieje u Was poza<br />
teatrem? Czy macie jakieś wspólne<br />
pozaartystyczne pasje?<br />
E: Odkąd przyjęłam funkcję dziekana<br />
Wydziału Lalkarskiego w AST we<br />
Wrocławiu, czas mam całkowicie<br />
wypełniony. Ale tak... zdarza się, że<br />
jadamy wspólnie! W tej chwili żyjemy<br />
trochę technicznie, ale jeśli uda nam<br />
się wspólnie usiąść i porozmawiać<br />
o sztuce lub odpłynąć w stronę<br />
nowych projektów, oddychamy<br />
głębiej. To jest nasza pożywka,<br />
chwilowo dość luksusowa niestety,<br />
ale mam nadzieję, że wrócimy<br />
do naszych rozmów.<br />
R: Rozmawiamy nie tylko o sztuce...<br />
z punktu widzenia kosmosu,<br />
cokolwiek robimy, nie ma znaczenia,<br />
jest niewidoczne. Generalnie jest<br />
tak, że często dokumentuję nasze<br />
rozmowy. Robię skany rysunków,<br />
którymi czasami się porozumiewamy,<br />
zapisuję słowa, by później<br />
wykorzystać je w pracy,<br />
ale też traktuję te nasze kartkowe<br />
opisy jako sztukę samą w sobie.<br />
Dlatego je zbieram.<br />
A jak spędzacie wakacje? Lubicie<br />
wyjeżdżać? Potraficie spędzać czas<br />
w oderwaniu od sztuki?<br />
E: Piękne są Mazury. Może uda nam<br />
się tam znowu wyjechać i złapać<br />
oddech. Namiot, kajak, łódka... to<br />
działa. Dobrze przewietrzyć głowę.<br />
Nie mamy na koncie egzotycznych<br />
podróży.<br />
R: Ja podróżuję we śnie.<br />
Nie przepadam za dalekimi<br />
wyjazdami. Nie myślę o tym.<br />
Nie planuję.<br />
E: Ja zaś nie znoszę rutyny i cieszę się<br />
z sytuacji nieoczekiwanych.<br />
Czyli wasze życie też jest rodzajem<br />
sztuki performatywnej.<br />
Życzę zatem wielkiego oddechu<br />
i kolejnych wspaniałych zdarzeń<br />
artystycznych. [JN]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
59
Kultury i taktu nie da się nauczyć<br />
w żadnej szkole i na żadnym uniwersytecie. Można<br />
się co najwyżej dowiedzieć, jak maskować wrodzone<br />
i nabyte naganne ciągoty. Bo też chamem może być<br />
i prostaczek, i profesor, i sprzątaczka, i minister.<br />
Dobre wychowanie jest jedynie kamuflażem<br />
pierwotnych instynktów i nic nie można na to<br />
poradzić. Fałsz tak się w nas wtopił i zrósł z nami<br />
w jakiejś dziwnej symbiozie, że aż trudno sobie<br />
wyobrazić bliźnich i siebie jako istoty: szczere,<br />
bezpośrednie, taktowne, tym prawdziwym taktem,<br />
który jest zawsze – niezależnie od okoliczności,<br />
nawet najbardziej sprzyjających, by o nim zapomnieć<br />
i wskrzesić w sobie jaskiniowca z maczugą,<br />
likwidującego przeciwników skutecznie, krwawo<br />
lub bezkrwawo acz definitywnie.<br />
Opowiadał mi kiedyś wybitny intelektualista<br />
z Warszawy, internowany w stanie wojennym, jak<br />
wyglądało jego pierwsze zetknięcie z aresztem.<br />
Kilkunastu zatrzymanych zaprowadzono do<br />
wieloosobowej celi. Tam skazani rzucili się jak głodne<br />
lwy na pierwszych chrześcijan, by dorwać się do …<br />
jak najlepszych prycz: a to przy oknie, by było jasno,<br />
a to na dole, nie na piętrze, bo tak wygodniej.<br />
„Pomyślałem sobie wtedy – mówił mój rozmówca –<br />
że tak samo jak o te prycze, będą się bić o stanowiska<br />
w nowej Polsce”. Prorok czy jasnowidz?<br />
Co skłoniło mnie do takich kategorycznych<br />
stwierdzeń? Wiele sytuacji, w których<br />
uczestniczyłem, bądź jako postronny obserwator,<br />
bądź aktywny winowajca. I to w każdej dziedzinie<br />
życia, bez wyjątku. Nawet w kolejce do skarbca na<br />
Jasnej Górze, tuż pod czujnym spojrzeniem Matki<br />
Boskiej Częstochowskiej, wierni tak się przepychali,<br />
by jak najprędzej wejść do środka i takich używali<br />
słów, że to nie do wiary, choć byli wiernymi. Nawet<br />
w kościele, gdzie przeciwnicy polityczni, wierzący<br />
w tego samego Boga, na Jego oczach dosłownie<br />
by się pozarzynali, gdyby uwierzyli, że dzięki temu<br />
przejmą władzę i dokopią poprzednikom! By jednak<br />
nie poruszać się po grząskim terenie polityki, która<br />
jest najwdzięczniejszym obiektem felietonistów, będę<br />
wędrował po bardzo mi bliskim poletku kulturalnym.<br />
W one dni zostałem zaproszony do odległej<br />
metropolii, wraz z precyzyjnie wybranymi i starannie<br />
wyselekcjonowanymi przez zaradną rodzinę<br />
osobnikami, na jubileusz dziewięćdziesięciolecia<br />
urodzin Wybitnego Artysty. Artysta był zaiste<br />
wyjątkowy – tak w swoich oryginalnych dziełach<br />
60<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Mistrz i troglodyci<br />
(choć niewielu z obecnych wiedziało, o co w nich<br />
tak naprawdę chodzi, ale za to krytycy wiedzieli),<br />
jak i w wyglądzie – nosił zawsze pochylony na jedną<br />
stronę beret i pełną fantazji siwą brodę. Co jeszcze<br />
odróżniało go od innych artystów? Jego radość<br />
i optymizm: był zawsze pogodny, uśmiechnięty oraz<br />
pogodzony ze sobą i ze światem. Jeżeli mówi się<br />
o złotej jesieni życia, co jest najczęściej wierutnym<br />
nadużyciem i kłamstwem, nasz Wybitny Artysta był<br />
żywym przykładem, że tak w istocie może być.<br />
Wolnostojący domek na przedmieściach<br />
tonął w zieleni, w kwiatach oraz w błękicie nieba,<br />
na którym właśnie malowniczo zachodziło słońce.<br />
W progu przywitał nas sam bohater spotkania<br />
z otwartymi rękami i sercem… Zaś mieszkanie tonęło<br />
w obrazach Artysty. Znajdowały się one dosłownie<br />
wszędzie: obraz przy obrazie: na ścianach, szafach,<br />
sufitach… Każdy centymetr kwadratowy powierzchni,<br />
za wyjątkiem podłóg, zajmowały obrazy…<br />
Gdy to zobaczyłem, przypomniało mi się<br />
mieszkanie znanego, stołecznego literata. Było ono<br />
podobne, lecz w miejscu wiszących obrazów stały<br />
książki. Znajdowały się w każdym pomieszczeniu,<br />
łącznie z kuchnią, przedpokojem i łazienką, w której<br />
prócz książek, wyeksponowane były… akty jego<br />
kolejnej żony.<br />
Wróćmy jednak do naszego spotkania. Kogoż<br />
tam nie było!? Wszyscy ważni, z tytułami i funkcjami.<br />
W związku z ograniczoną pojemnością mieszkania<br />
Mistrza, na wyjątkowe święto zaproszeni zostali<br />
rzeczywiście tylko najważniejsi. Moja obecność była,<br />
można rzec, przypadkowa, choć też niezbędna, bo<br />
Córka Mistrza wymyśliła (i słusznie!), że imprezę<br />
może ubarwić nieco wiersz i obecność lichego<br />
poety, który przeczyta i uroczyście wręczy Jubilatowi<br />
specjalnie na tę wyjątkową okazję napisany utwór.<br />
Wszystko odbyło się z precyzyjnie<br />
zaplanowanym scenariuszem: kwiaty, przemówienia,<br />
wzruszenia, wspomnienia, prezentacja dorobku,<br />
popis wokalny diwy operowej, wierszyk, życzenia,<br />
kwiaty, odznaczenie, toast, dwieście lat…<br />
Później sam leciwy i dobrotliwy Mistrz, głaszcząc<br />
siwą brodę, czerstwym i rześkim głosem opowiadał<br />
z wielkim przejęciem o swoim długim i niełatwym<br />
życiu oraz pracy twórczej. Po zaprezentowaniu<br />
obrazów na parterze wybitny Gospodarz<br />
zaprowadził nas na strych, gdzie miał pracownię<br />
i dalszą ekspozycję imponującego dorobku.<br />
Opowiadał zajmująco o powstawaniu kolejnych
dzieł, o miłości do Sztuki, o swoim przygodach<br />
z pędzlem i bez pędzla… Wybrani, na najwyższym<br />
poziomie goście (dzisiaj by się powiedziało, że<br />
towarzystwo z górnej półki) słuchali zauroczeni formą<br />
fizyczną i psychiczną Artysty, pamięcią krótkotrwałą<br />
i wsteczną, swadą, z jaką rześki staruszek,<br />
gestykulując żywo jak staroświecki aktor, opowiadał.<br />
Właśnie wspominał pożar pracowni, gdy spłonęło<br />
kilkadziesiąt jego obrazów, aż się popłakał, gdy<br />
mówił:<br />
- To była kara boska za to, że przed tym nieszczęściem<br />
sprzedałem święty obraz do kościoła, zamiast go<br />
podarować – tu otarł białą chusteczką łzy skruchy<br />
za popełniony grzech, czy też może łzy żalu za<br />
utraconymi ostatecznie dziełami – od tamtej pory<br />
wszystko, co maluję dla Kościoła, robię na Chwałę<br />
Bożą i nieodpłatnie, za darmo…<br />
I oto nagle, a niespodziewanie, z dołu rozległo się<br />
wołanie:<br />
- Wjechała świnka! Zapraszamy!<br />
Na te słowa zebrane towarzystwo rzuciło<br />
się do schodów tak nagle, jakby wybuchnął kolejny<br />
pożar, by tylko być pierwszym i zająć jak najlepsze<br />
miejsce w kolejce po świeżą wieprzowinkę. Docent<br />
wyprzedził profesora, wiceprezydent staranował<br />
prezydenta, pan przy tuszy odepchnął brutalnie<br />
filigranową śpiewaczkę, która przykleiła się do<br />
jeszcze nie wyschniętego płótna… Słowem Sodoma<br />
i Gomora… Wtedy to okazało się, że pieczone<br />
niemowlęce zwłoki prosiaczka z wetkniętym<br />
w niewinny martwy ryjek jabłkiem są po stokroć<br />
ważniejsze niż sam Mistrz. Jego dostojny wiek<br />
i wyjątkowe dzieła. Wszyscy jak jeden mąż (i jedna<br />
żona, partnerka czy kochanka) widzieli już tylko<br />
jedno: smaczne zwłoki nieszczęsnej, zamordowanej<br />
u progu życia świnki…<br />
Leciwy Mistrz, którego wyjątkowo barwna<br />
opowieść została przerwana w najtragiczniejszym<br />
miejscu, zdębiał albo zbaraniał, bo nie wiedział co się<br />
stało. Czy podłożyli bombę? Czy obwieścili kolejny<br />
koniec świata?<br />
Zrobiło mi się wtedy naprawdę bardzo<br />
smutno. Wielka Sztuka przegrała z maleńką świnką,<br />
wysoka kultura musiała ulec najniższym instynktom<br />
najwyżej postawionych osób w mieście, a osłupiały<br />
Mistrz został na „placu boju” w swoim królestwie<br />
zupełnie sam jak palec, jak pędzel malujący na<br />
płótnie, jak zużyta tubka farby wyrzucona w kąt,<br />
jak pęknięta, niepotrzebna już paleta, łkająca<br />
wielobarwnymi łzami. A chciał się tym królestwem<br />
podzielić z okazji dziewięćdziesiątych urodzin…<br />
Próbowałem pocieszać malarza jak umiałem<br />
najlepiej. Czułem się zawstydzony i zażenowany<br />
zachowaniem (typowym?) ludzi wysokiej kultury,<br />
a niskich obyczajów, którzy zjawili się tu, by złożyć<br />
hołd Wielkiemu Człowiekowi, zacnemu Obywatelowi<br />
i dumie tego miasta. Niestety, złoty cielec,<br />
a właściwie świnka, przypieczona na złoto, jeszcze raz<br />
zatriumfowała.<br />
Mistrzowi opadły skrzydła i sztuczna szczęka,<br />
a mnie ręce i ochota na spotkania z oficjelami,<br />
dla których świnia – tak im podrzucona – była<br />
najważniejsza i sprawiła że po świńsku się zachowali.<br />
Pan Tadeusz, bo tak miał na imię ten zacny człowiek,<br />
pokazał mi rzeźbę Chrystusa, którą stworzył dla<br />
siebie, by po jego śmierci rodzina postawiła ją na<br />
grobie. Wtedy też pierwszy i ostatni raz rozmawiałem<br />
z Mistrzem…<br />
I nie była to wesoła rozmowa. Gdy schodziliśmy ze<br />
strychu do pomieszczeń na parterze, skąd dochodził<br />
gwar i mlaskania, po śwince został już tylko dymiący<br />
szkielecik, a po spotkaniu z niezwykłą postacią,<br />
niesmak, mimo smakowitego (jak przypuszczam)<br />
poczęstunku…<br />
Artysta zmarł wkrótce po hucznie<br />
obchodzonym jubileuszu. Było to jakiś czas temu,<br />
lecz do dzisiaj męczy mnie pytanie: jaki wpływ na<br />
stan jego zdrowia miała tamta impreza? Czy Mistrz<br />
żyłby dłużej, gdyby nie niekulturalne, nietaktowne,<br />
bezczelne i chamskie zachowanie ludzi ze świecznika,<br />
na którym świeczki musiał zapalać chyba tylko sam<br />
diabeł… [JW]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
61
62<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
foto: Dominika Woźniak
Scena na żywo,<br />
to mój żywioł totalny.<br />
Dzięki niej chyba nigdy<br />
mentalnie się nie zestarzeję.<br />
To niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju,<br />
spotkania z publicznością.<br />
Kim jest Katarzyna Pakosińska? Aktorką, artystką<br />
kabaretową, piosenkarką, czy może pisarką?<br />
Przede wszystkim sobą. To mój największy sukces.<br />
Pomimo tylu doświadczeń życiowych udało mi<br />
się osłonić swoją wrażliwość, empatię i mnóstwo<br />
„-izmów”, jak optymizm, romantyzm, idealizm…<br />
Oj, lista długa. Niekoniecznie popularna<br />
w dzisiejszych czasach. Jestem więc sobie Katarzyną<br />
Pakosińską. Mam wielką satysfakcję, kiedy<br />
na przykład podczas telewizyjnych wywiadów<br />
pojawia się dylemat, jak podpisać mnie na tzw.<br />
pasku. Aktorka? Artystka komediowa? Dziennikarka?<br />
Pisarka? Animatorka? Nawet filantropka! Kiedyś moja<br />
przyjaciółka powiedziała w tej sytuacji: „niech cię po<br />
prostu podpiszą z imienia i nazwiska. Jesteś marką”.<br />
Dodam, że pracuje ona w korporacji i wie, co mówi<br />
I chyba jest to rozwiązanie. Sama nie potrafię<br />
wskazać najbliższej mi wizytówki, choć myślę,<br />
że wszystkie moje aktywności łączy słowo i próba<br />
pogodnego opisania świata.<br />
Zgadzam się. Katarzyna Pakosińska, to<br />
bezdyskusyjnie marka. Wiem, że wszyscy o to<br />
pytają, więc ja nie spytam, jak Pani wspomina<br />
czas spędzony z chłopakami z Kabaretu Moralnego<br />
Niepokoju. No, chyba że jakiś komentarz się<br />
Pani wymknie, to zamieszczę. Przyznam, że<br />
swego czasu był to mój najulubieńszy kabaret<br />
(nie do przecenienia jest Pani wkład w tę moją<br />
niegdysiejszą afektację). No, może był jeszcze jeden<br />
ulubiony, ale o tym Ani Mru Mru.<br />
Niedługo minie dziesięć lat odkąd nasze drogi się<br />
rozeszły, a często jeszcze słyszę o sobie „moralna<br />
Pakosa”. Wspólnie spędzony czas wspominam<br />
wspaniale, pełnia młodzieńczości i entuzjazmu,<br />
zdobywanie szlifów w byciu satyrykiem.<br />
Dziś po dwudziestu pięciu latach mogę stwierdzić,<br />
że uprawiam naprawdę fenomenalny zawód. Param<br />
się profesją tak misterną i metafizyczną, że nawet<br />
sami jej twórcy mają często problem z jej definicją.<br />
Ostatnio postanowiłam zmierzyć się z niemożliwym<br />
i uchylić rąbka tajemnicy wielbicielom tej sztuki.<br />
Także tym, którym marzy się kariera estradowca.<br />
Napisałam ebook pod tytułem: Jak strugać wariata.<br />
Minikompendium sztuki kabaretowej.<br />
Jak najpoważniej. Powiedzmy sobie jednak szczerze,<br />
że to było tylko założenie. Pisząc nawet najbardziej<br />
serio o tej ulotnej twórczości, od anegdot i podróży<br />
po przeżyciach osobistych, uciec się nie da.<br />
Zachęcam więc do przeczytania.<br />
Zaraz sobie wygooglam i zamówię.<br />
Brzmi arcyciekawie.<br />
Czy tęskni Pani za kabaretem? Wydaje mi się,<br />
że to „akwen” wręcz dla pani stworzony, dający<br />
możliwość pokazania: inteligentnego humoru,<br />
talentu aktorskiego, ale też zdolności wokalnych.<br />
Nie tęsknię, bo ze sceny kabaretowej nie zeszłam.<br />
Teraz nawet spełniło się moje największe marzenie<br />
– zostałam szefową warszawskiej sceny satyrycznej.<br />
Raz w miesiącu, w każdy drugi czwartek, zapraszam<br />
publiczność do Sceny Relax na Złotą 8, na<br />
premierowe Wytworne Wieczory Satyryczne.<br />
Każde spotkanie jest indywidualnie przygotowywane<br />
z moim gościem. Zenon Laskowik, Jacek Federowicz,<br />
Artur Andrus to pierwsze nazwiska. Emocji i dobrej<br />
zabawy mnóstwo. Stworzyłam również tamże<br />
specjalne miejsce dla młodych talentów. Będą mieli<br />
szansę zaprezentować się widzom… Napisałam<br />
„tamże”? Muszę popracować nad komunikacją.<br />
Sztuka kabaretowa na pewno wiele z moich pasji<br />
połączyła. Prócz pisania tekstów, budowania<br />
postaci, śpiewania – bardzo lubiłam myśleć zawsze<br />
o warstwie muzycznej, plastycznej, o pięknej<br />
scenografii. Proszę przypomnieć sobie pierwszy<br />
plakat Kabaretu Moralnego Niepokoju, czarnobiałe<br />
postaci w poświacie księżycowej. Specjalnie<br />
wymyślone liternictwo. Magia. Kostiumy pomagała<br />
nam wówczas projektować Viola Śpiechowicz,<br />
reżyserował Andrzej Chyra. Dziś również mam<br />
wspaniały, utalentowany zespół.<br />
Scena na żywo, to mój żywioł totalny. Dzięki<br />
niej chyba nigdy mentalnie się nie zestarzeję.<br />
To niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju,<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
63
Mam marzenie<br />
o dobrych ludziach.<br />
Dobrym świecie.<br />
O byciu razem, w jakiejś<br />
wspierającej się wspólnocie,<br />
która potrafi<br />
ze sobą rozmawiać<br />
64<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
foto: Dominika Woźniak
spotkania z publicznością. Podróże, przejechane<br />
tysiące kilometrów, znajomość wszystkich stacji<br />
benzynowych na polskich drogach. To także<br />
zmęczenie, które znika, gdy widzi się efekt swojej<br />
pracy – uśmiechniętych ludzi z nową, dobrą energią.<br />
Wiem oczywiście, że nie zeszła Pani ze sceny<br />
kabaretowej. Chodziło mi o to, że kiedyś mogła<br />
się Pani skupić wyłącznie na satyrze, a teraz jest<br />
przed Panią tyle nowych wyzwań, jak aktorstwo<br />
chociażby. No i wyszło na to, żem głupiec, co się<br />
nie przygotował do rozmowy, ale to nic, to się<br />
pozmienia i wyjdzie lepiej. Sobie tylko zapiszę:<br />
„przeredagować pytanie o kabaret”. O! Już.<br />
Gdyby mogła pani cofnąć czas, to co zmieniłaby<br />
Pani w swoim życiu? A może odtworzyłaby Pani<br />
każdy dzień dokładnie taki jakim był, tylko bardziej<br />
doceniając ulotne chwile?<br />
Niczego bym w swoim życiu nie zmieniła. Wszystko,<br />
co mnie spotkało, zbudowało świat, który mnie teraz<br />
otacza. I sukcesy i lekcje pokory, bo tak nazywam<br />
wszelkie potknięcia życiowe. I to tu i teraz bardzo<br />
mi się podoba. Moja rodzina, przyjaciele, znajomi,<br />
moje zajęcia, a najbardziej niezależność. I taki spokój,<br />
który przyszedł z wiekiem. Łatwo mi podejmować<br />
dziś decyzje, dążyć do efektu, który chcę uzyskać,<br />
odpuszczać kiedy trzeba.<br />
Gdyby mnie jednak Niemcy gonili, to przyznaję,<br />
że chciałabym wcześniej jeszcze zaufać swojej intuicji,<br />
bardziej wierzyć w siebie i w swoją siłę.<br />
No i na pewno przykładniej podeszłabym do gry na<br />
instrumencie. Ukończyłam klasę fortepianu, ale z tej<br />
gry niewiele zostało i czasem bardzo za nią tęsknię.<br />
Czego nie wiedzą inne media o Katarzynie<br />
Pakosińskiej?<br />
Przyznaję, że nigdy o media nie zabiegałam.<br />
To dobrze i źle. Ale wynikało to w dużej mierze<br />
z mojej nieśmiałości. Mówiłam sobie, kto chce mnie<br />
poznać – zobaczy mnie w akcji. Na scenie, na ekranie,<br />
na kartkach pisanych książek. Jednak o tym trzeba<br />
mówić, a przy okazji odsłaniać ciut prywatności,<br />
bo takie są zasady. Nie pasowało mi to. Może dlatego<br />
media często hulały w swoich domysłach na mój<br />
temat. Najzabawniejszą rzecz jaką przeczytałam<br />
o sobie było o moim rzekomym kryzysie, cytuję:<br />
„znajoma gwiazdy donosi o załamaniu artystki,<br />
gdyż widziała ją na balkonie, gdy melancholijnie<br />
patrzyła w dal”. Toż mi robotę dowcipnisie zabierają,<br />
pomyślałam. Ale melancholijna jestem, przyznaję.<br />
Przez dłuższy czas chroniło mnie przekonanie,<br />
że satyryka się nie tyka. Zainteresowanie totalne<br />
pojawiło się, gdy odłączyłam się od grupy Moralnej.<br />
Myślę, że wciąż pokutuje na forach mój wizerunek<br />
śmiejącej się panny z kabaretu. Na szczęście jestem<br />
cierpliwa. Odkąd pojawiły się media społecznościowe<br />
osoby publiczne mogą z lepszym skutkiem<br />
kontrolować przepływ informacji na swój temat.<br />
Mogą również bardzo szybko skomentować jakiś<br />
„gorący news”, dać dobrej jakości zdjęcie. To duży<br />
plus Instagrama czy Facebooka.<br />
Marzenie Katarzyny Pakosińskiej?<br />
foto: Dominika Woźniak<br />
Mam marzenie o dobrych ludziach. Dobrym świecie.<br />
O byciu razem, w jakiejś wspierającej się wspólnocie,<br />
która potrafi ze sobą rozmawiać, szanować<br />
odmienne poglądy. O tym, by do normalności<br />
i oczywistości wróciły pewne zachowania<br />
międzyludzkie: wdzięk, klasa, szlachetność, dobre<br />
słowo. Niepoprawna optymistka? Zawsze.<br />
Jak to pięknie Pani powiedziała! To ja się dopisuję.<br />
Gdzie w najbliższym czasie można będzie zobaczyć<br />
Katarzynę Pakosińską?<br />
Nie pytam oczywiście o balkon. :)<br />
Zachęcam do odwiedzenia Sceny Relax w Warszawie.<br />
I Wytwornych Wieczorów Satyrycznych, które proszę<br />
wierzyć, nie kończą się wraz z opadnięciem<br />
kurtyny. Na scenach w całej Polsce pojawiam się<br />
w kabaretowym monodramie lub jak kto woli: „one<br />
woman show” pt. Dobry wieczór z Pakosińską.<br />
Wkrótce również w projekcie muzycznym z grupą<br />
Poparzeni Kawą Trzy. Zapraszam też do oglądania<br />
TOK SHOŁ w Superstacji w każdy wtorek i czwartek<br />
o 18.30, gdzie prowadzę rozmowy na niezwykle<br />
intrygujące i poważne tematy, a ponieważ od natury<br />
nie da się uciec…coś wam tam pokażę. [JP]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
65
Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />
Wariacje na temat<br />
Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />
Utopiłbym się, utopił<br />
chociażby w łyżce wody.<br />
Lecz z wodą ostatnio krucho,<br />
więc mnie ominie ta słodycz.<br />
Powiesiłbym się na sznurku<br />
– to nie zuchwała przechwałka –<br />
ale chłop by mnie przeklął<br />
i jego snopowiązałka!<br />
Położyłbym się na torach,<br />
by pociąg mnie przejechał,<br />
ale znam nasze koleje:<br />
pewnie bym nie doczekał…<br />
Z chęcią bym sobie w łeb palnął,<br />
wszak tęskno mi do nieba,<br />
ale mnie w wojsku uczyli:<br />
naboi oszczędzać trzeba!<br />
Otrułbym się, że aż miło,<br />
aby się od was uwolnić,<br />
ale że wszystko zatrute<br />
zdążyłem się uodpornić.<br />
Odziany w sweter rozpaczy<br />
wódkę goryczy piję,<br />
więc mi musicie wybaczyć,<br />
że piszę i jeszcze żyję.<br />
Juliusz Wątroba<br />
Rysunki: Konrad Wieczorkowski<br />
66<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ADAM GWARA<br />
Pewien rogacz nieszczęsny z Kadzidła,<br />
gdy do reszty chęć życia mu zbrzydła,<br />
po wielokroć zdradzony,<br />
skacząc z okna głos żony<br />
słyszał – Głupku, masz rogi, nie skrzydła!<br />
Pewien krętek, co mieszka nad Padem,<br />
prokreuje już trzecią dekadę.<br />
Swojej progenitury<br />
dając obraz ponury,<br />
bo te krętki są wciąż, kurcze, blade!<br />
Chciał wziąć sobie Jan żonę nie z Ręczna,<br />
gdyż nie lubił on Ręczna, a wręcz na<br />
Ręczno wypiął się raczej.<br />
Ale wyszło inaczej.<br />
Sytuacja, przyznacie, niezręczna...<br />
Taką płaską ma żonę Maks z Laxen,<br />
że nie sposób nie zgodzić się z Maksem,<br />
kiedy twierdzi, że taniej<br />
i wygodniej jest dla niej,<br />
gdy na wczasy wysyła ją faksem.<br />
Mawia pewien marynarz z Nairobi –<br />
Nic tak bardzo mężczyzny nie zdobi,<br />
jak ze słoniem tatuaż,<br />
który kończy się tu aż...<br />
Długość trąby różnicę tu robi.<br />
Gdy przez Bydgoszcz przepływa Brdą kra,<br />
wrona kracze zdziwiona: “wkra, wkra”!<br />
Czasem ptak sobie ubrda,<br />
że to Wkra. Wrono, tu Brda<br />
płynie w kranie, a Wkra nie. To Brda.<br />
Jest poetka z Dąbrówki Szlacheckiej<br />
rozkochana w poezji niemieckiej.<br />
Wielbiąc język i kraj ten,<br />
w wiersza rytm – reiten, reiten!<br />
galopuje w pozycji jeździeckiej.<br />
Pewna pani - ogólnie Trójmiasto,<br />
ma z lenistwa kochanka. Niech was to<br />
nie oburza – skromnego.<br />
On chce tylko jednego.<br />
Nie jak mąż. Zupa, drugie i ciasto.<br />
Buchnęli babci nóż<br />
Ciepełko pełga i się snuje<br />
słońce rozgrzewa pelargonie<br />
babcia w ogrodzie znów króluje<br />
lecz wzrok w bok błądzi niespokojnie<br />
ktoś babci buchnął nóż!<br />
nie dla niej brzytwy sekatory<br />
nożyce z utwardzonej stali<br />
miała swój nożyk niezbyt spory<br />
lecz go ukradli i nawiali<br />
bezczelnie wzbiwszy kurz!<br />
babcia z nożykiem w pocie czoła<br />
parła na oślep jak z maczetą<br />
tnąc i pustosząc dookoła<br />
z iskierką w oku i podnietą<br />
któż jej nóż buchnął któż?<br />
bez tego noża pozarasta<br />
chaszczem i perzem i pokrzywą<br />
i z gąszczy się nie wykaraska<br />
i pozamartwia głowę siwą<br />
trzeba jej oddać nóż!<br />
teraz nieboga niewydajna<br />
ręka bezwiednie szuka trzonka<br />
i złość dopada biedną skrajna<br />
żółć ją zalewa myśl się błąka<br />
by odwet wziąć i już!<br />
więc zaczaiła się w krzaczorach<br />
nienawiść szczerą w trzewiach płożąc<br />
tężeją mięśnie dusi zmora<br />
rośnie chęć by złodziei noży<br />
rozłupać wszerz i wzdłuż!<br />
już się sposobi niczym ninja<br />
(walki wręcz nie są babci obce)<br />
barwy wojenne w ręku klinga<br />
postanowienie zemsty mocne<br />
trwóż się złodzieju trwóż!<br />
łypie z przyczajki wsród gałęzi<br />
głucha na drwiny i uśmiechy<br />
czeka na tego co nóż zwędził<br />
aby rozpłatać mu bebechy<br />
i wrócić do swych róż<br />
Renata Cygan<br />
DIETETYK<br />
Mag<br />
Od wag.<br />
OSTRZEŻENIE<br />
Jak już raz jej dasz nazwisko,<br />
Potem sama weźmie wszystko.<br />
OPOWIEŚĆ PREZERWTYWY<br />
O POCZĄTKACH ŻYCIA NA ZIEMI<br />
Och!!! Ach!!!<br />
Trach!!!<br />
***<br />
Ja tylko chciałam twojego dobra.<br />
Kobra.<br />
***<br />
Najbardziej boli<br />
Utrata woli.<br />
I TAK WSZYSTKO Z AZJI<br />
To dopiero wybór i adrenalina,<br />
Czy lepsza chińska kopia,<br />
czy chiński oryginał.<br />
DENTYSTKA<br />
To niezatarte są wspomnienia:<br />
Dobrała mi się do korzenia.<br />
ADORATOR<br />
Najpierw kląkł,<br />
Potem wsiąkł<br />
NARZECZONY<br />
Gdy nastał świt,<br />
Prysł jego mit.<br />
JERZY HANDZLIK<br />
A ONA MU WIERZYŁA<br />
Mowił, że ma kasę,<br />
Lecz problem był taki,<br />
Że miał zaskórniki,<br />
A nie zaskórniaki.<br />
MOTTO ALKOHOLIKA<br />
Co ci w grobie<br />
Po wątrobie?<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
67
Malarka urodzona w Gdańsku.Jest autorką<br />
epickich portretów. Dzięki połączeniu<br />
przekonywającej, realistycznej techniki<br />
z pop-surrealistyczną narracją, wykreowała<br />
niepowtarzalny styl.O bok portretów ludzi<br />
w jej pracach pojawiają się przedstawienia<br />
zwierząt. Dzięki personifikacji artystka<br />
przedstawia ludzkie uczucia i namiętności.<br />
Jej pracom towarzyszy aura subtelnego<br />
niepokoju i melancholii. Są to sugestywne<br />
wizje, w których, jak w marzeniach sennych<br />
przeszłość miesza się z teraźniejszością,<br />
a postaci z różnych epok odnajdują się<br />
w tej samej przestrzeni dzięki wspólnym<br />
obawom i pragnieniom. Swoje umiejętności<br />
doskonaliła w pracowni prof.M.Świeszewskiego.<br />
Jest absolwentką Wydziału Malarstwa<br />
Gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych.<br />
68<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
69
70<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
i tajemniczej naturze, kobieta jest bardziej<br />
interesującym tematem malarskim.<br />
Nie jest jednak tak, że maluję tylko kobiety.<br />
Inspiruję się między innymi fotografią z epoki<br />
wiktoriańskiej i edwardiańskiej. Podpatruję stroje<br />
z tamtych czasów, mnogość dekoracji i koronek,<br />
które uwielbiam malować. Moje obrazy są pełne<br />
detali, maluję kwiaty, zabytkową biżuterię,<br />
haftowane suknie, koronkowe kryzy, ornamenty.<br />
Taka estetyka pasuje mi bardziej do postaci<br />
kobiecych. Mężczyzna w moich pracach zazwyczaj<br />
pojawia się jako nieco wycofany, stonowany<br />
dżentelmen, kontrastujący z rozbudowanymi<br />
postaciami kobiecymi. Nie jest on jednak<br />
pozbawiony fantazji, ma swoje ukryte żądze<br />
i pragnienia.<br />
Czy jesteś malarką na pełen etat?<br />
Udaje Ci się z tego przeżyć?<br />
Dziś naszym gościem jest przepiękna kobieta malująca<br />
cudowne, zachwycające, pełne detali obrazy. Jej płótna<br />
są jakby z innej epoki, pokazują świat, którego już<br />
nie ma. Świat do którego tęsknimy: nasycony formą,<br />
naturalnym światłem, dbałością o szczegóły.<br />
Z największą przyjemnością przedstawiamy<br />
Martę Julię Piórko.<br />
Twoje obrazy są bardzo wyraziste, emocjonalne, wręcz<br />
erotyczne. Czy erotyka jest dla Ciebie ważna?<br />
Cieszę się, że te prace nie pozostają obojętne.<br />
Tematem moich obrazów jest człowiek, a erotyka<br />
jest częścią naszej natury. Przyznaję, elementy<br />
zmysłowości pojawiają się na moich płótnach.<br />
Nie maluję jednak wyzywających aktów.<br />
Przedstawiam nagie części ciała, ale tylko we<br />
fragmentach. Resztę pozostawiam wyobraźni widza.<br />
Bardziej podpowiadam pewne sugestie niż pokazuję<br />
wszystko. Jest to obietnica czegoś, co może<br />
się zdarzyć, ale wcale nie musi.<br />
Tematem Twoich prac są głównie kobiety. Dlaczego?<br />
Motyw kobiety w sztuce jest niezwykle popularny.<br />
Prawdopodobnie, dzięki swojej zmiennej<br />
W czasach schyłku kultury wysokiej, takie pytanie<br />
rzeczywiście ma sens. Tak, jestem malarką na pełen<br />
etat i żyję z malarstwa. Myślę, że jest to kwestia<br />
znalezienia sobie odpowiedniej niszy.<br />
Wiem, że moje obrazy nie będą podobać się<br />
każdemu. Są ekscentryczne, wyraziste, tajemnicze,<br />
niekiedy mroczne z nutką makabry, ale jest grupa<br />
odbiorców, która właśnie takiego klimatu poszukuje.<br />
Te osoby nie poprzestają na kupnie jednego obrazu,<br />
budują całe kolekcje tego typu sztuki.<br />
Ważne jest, żeby artysta miał osobowość<br />
i indywidualny, rozpoznawalny styl.<br />
Jak powstaje obraz? Czy zanim weźmiesz pędzel do ręki,<br />
pojawia Ci się w głowie gotowe dzieło, które należy<br />
jedynie odtworzyć jak na kopiarce, czy ono tworzy się<br />
podczas malowania?<br />
Nigdy nie miałam takiego momentu, że stoję<br />
bezradna przed białym płótnem. Pomysłów mam<br />
zbyt dużo. Zbieram inspiracje przez cały czas.<br />
Uważnie obserwuję otaczający mnie świat. Swoje<br />
spostrzeżenia „kolekcjonuję” w głowie, układam<br />
z nich historie i kompozycje na zasadzie kolażu.<br />
Kiedy mam już wszystkie elementy, zabieram się<br />
za malowanie. Nie jest to mechaniczne przenoszenie<br />
wizji na płótno. Proces kreacji nadal trwa.<br />
Nie zmieniam ogólnej koncepcji, raczej rozbudowuję<br />
całość kolejnymi elementami.<br />
Czy masz jakieś głęboko skrywane marzenia?<br />
O tych głęboko skrywanych marzeniach nie<br />
opowiada się w wywiadach, prawda (śmieje się)?<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
71
Tematem moich obrazów<br />
jest człowiek,<br />
erotyka<br />
a<br />
jest częścią naszej natury.<br />
72<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
A tak na poważnie, to mam marzenia podróżnicze.<br />
Od kilku lat marzy mi się Islandia, gdzie miałam<br />
okazję być tylko przez chwilę. Wydaje mi się,<br />
że krajobrazowo jest to najpiękniejsze miejsce<br />
na świecie. Bardzo inspirujące dla artysty. Pełne<br />
surowości, zróżnicowanych tekstur i wyszukanych<br />
barw. Ostatnio eksploruję też Włochy. Zupełnie inne<br />
niż Islandia, słoneczne, tętniące życiem, z pysznym<br />
jedzeniem i wspaniałą sztuką. Miejsce, w którym<br />
chciałabym zamieszkać. Z takich podróży wracam<br />
pełna natchnienia nie tylko do pracy twórczej,<br />
ale też do tego jak lepiej i piękniej żyć.<br />
Kim byłaby Marta Julia Piórko, gdyby nie została<br />
malarką?<br />
Od zawsze byłam malarką. Mówiłam, że jestem<br />
malarką, od kiedy nauczyłam się mówić.<br />
Muszę robić coś kreatywnego: tworzyć, malować,<br />
przerabiać, poszukiwać piękna.<br />
Gdyby mi to zabrać, byłabym nikim.<br />
Czy podglądasz prace swoich kolegów i koleżanek<br />
po pędzlu (jakkolwiek to brzmi)?<br />
Kogo cenisz najbardziej z polskiego podwórka,<br />
ale też z europejskiego i światowego?<br />
Uważam, że uczyć należy się od najlepszych. Jeżeli<br />
już kogoś podpatruję, to są to dawni mistrzowie<br />
malarstwa. Ostatnio lubię niderlandzkie martwe<br />
natury przedstawiające bukiety kwiatów, które<br />
symbolizują przemijanie. Inspirują mnie obrazy<br />
z motywami Vanitas: czaszki, przejrzałe owoce,<br />
gasnące świece, zwierzyna łowna, kolekcje kuriozów,<br />
wszystko co dziwne, tajemnicze i z dreszczykiem.<br />
Tematów szukam w baśniach, mitach, zabobonach,<br />
przedmiotach kultu religijnego. Religia chrześcijańska<br />
73<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
74<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ealistyczna<br />
technika<br />
połączona<br />
z pop-surrealistyczną<br />
narracją<br />
jest prawdziwą kopalnią tego typu makabrycznych<br />
opowieści, np. Święta Łucja, która wyłupiła sobie<br />
oczy, aby pozostać czystą. Zwróciłam uwagę<br />
na ten motyw podczas moich podróży do Włoch.<br />
Zainspirował mnie do tego stopnia, że powstał obraz.<br />
Interesują mnie takie zestawienia, rodem z powieści<br />
gotyckiej, niewinność kontra okrucieństwo,<br />
jasność kontra mrok.<br />
Bardzo dziękujemy za rozmowę i życzymy wielu<br />
sukcesów w pracy twórczej. No i tego, o czym tak<br />
pięknie powiedziałaś chwilę wcześniej; pełnego<br />
i pięknego życia.<br />
Ja też dziękuję. Pozdrawiam Czytelników i redakcję<br />
Post Scriptum. [PS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
75
D<br />
HANKA V. MODY<br />
ELIKATNOŚĆ<br />
Zgubiłam kubek. A raczej sam zniknął.<br />
Przetrząsnęłam wszystkie szafki w kuchni, i nic.<br />
W zmywarce też nie. W końcu przeszłam przez wszystkie<br />
pokoje i pozaglądałam we wszystkie kąty. Kubka brak.<br />
A chciałam zrobić sobie herbatę. Nie, to nie tak, że mam<br />
w domu tylko jeden kubek, a jego brak powoduje, że nie<br />
ma w czym zrobić napoju. Kubków są setki, małe i duże,<br />
poupychane na półkach i w szafkach kuchennych.<br />
Tylko wiecie jak to jest, gdy wymyślicie sobie, że właśnie<br />
w tym konkretnym chcecie dziś pić herbatę, najlepiej<br />
earl grey, i czytać książkę przed kominkiem. Wszak sam<br />
środek zimy zobowiązuje.<br />
Do tego koniecznie ciepłe skarpety. No i koc na kolanach.<br />
Znacie ten sielski obrazek? Wprawdzie nie wiem, jak<br />
to zrobię, bo dom ma ogrzewanie i jest dość ciepło,<br />
kominek podgrzeje atmosferę jeszcze bardziej, więc<br />
pod kocem i w skarpetach mogę się ugotować. No i ten<br />
nieszczęsny kubek, którego nie ma. To wcale nie oznacza,<br />
że jest on jakoś szczególnie wyjątkowy. Nie dostałam go<br />
od ukochanego czy nieżyjącej babci, ani nie przywiozłam<br />
z dalekich podróży. Przeciwnie, podróż była niedaleka.<br />
Wybraliśmy się z Niemężem do miasta i tam zaszliśmy<br />
do biedronki, by poczynić zapasy. Tam też, w jakimś koszu<br />
z przecenami, były kubki świąteczne. W choinki, mikołaje<br />
i hoł hoł hoł. Ponieważ było już po świętach, więc kubki<br />
jakby się zdewaluowały i staniały na miarę naszych<br />
kieszeni.<br />
– Bierzemy! – krzyknęłam uradowana<br />
i spojrzałam z nadzieją na Niemęża.<br />
– Nie mamy kubków? – zapytał, co było do<br />
przewidzenia, bo przecież mamy. Mamy masę<br />
przeróżnych kubków. Pytał, choć przecież wiedział,<br />
że w tej sprawie nie da się nic zrobić. Ale są pytania,<br />
które po prostu trzeba zadać. Same cisną się na usta<br />
i pozostawione tam mogą powodować ucisk<br />
i problemy w oddychaniu.<br />
– No takich jeszcze nie mamy – odrzekłam zgodnie<br />
z zasadami tej gry i uśmiechnęłam się do niego, starając<br />
się jak najbardziej przypominać dziewczynkę, która<br />
musi, po prostu musi mieć właśnie te kubki, bo jak nie,<br />
to położy się na podłodze i będzie walić rękami i nogami,<br />
płacząc w niebogłosy.<br />
– Jak nie mamy, to weźmy – westchnął<br />
zrezygnowany, ale w kącikach jego ust zadrgał uśmiech,<br />
a w szarych oczach zobaczyłam czułość. Tak naprawdę<br />
te kubki były duże i mieściło się w nich duuużo herbaty.<br />
Potrzebowałam ich.<br />
No i właśnie teraz pragnęłam zaparzyć sobie ten<br />
cudowny napar w jednym z nich. W drugim już była<br />
herbata, ale inna. English breakfast, czyli mieszanka<br />
gatunków assam i cejlon. Mogłam ją pić na zmianę<br />
z bergamotkowym earl greyem, nie zważając na to,<br />
czy jest to śniadanie czy może już obiad. W każdym razie<br />
było już dawno po kolacji. Wyjrzałam przez okno. Na wsi<br />
ciemność jest dwa razy ciemniejsza.<br />
Przekonałam się o tym, gdy wprowadziliśmy się<br />
do tego starego, pruskiego domu gdzieś na granicy<br />
Warmii i Mazur Zachodnich. Mało kto wie, że istnieje<br />
taka kraina jak Mazury Zachodnie. Wszyscy wiedzą, gdzie<br />
są Mazury i wielkie jeziora, a nikt nie wie, że jest jeszcze<br />
zachodnia ich część. Równie piękna i malownicza. Mało<br />
kto wie także, że Warmia jest takim malutkim cyplem<br />
wdzierającym się pomiędzy nie. I nikt naprawdę nie wie,<br />
gdzie to dokładnie jest. Nasz dom stoi na granicy.<br />
To znaczy tak nam się wydaje, bo trudno ocenić to<br />
z dokładnością do jednego metra. Ale mogę spokojnie<br />
mówić ludziom, że nasze jabłka są z Mazur i jednocześnie<br />
z Warmii. Jabłonie Schrödingera. Teraz jabłonie majaczyły<br />
w ciemności, wyglądając jak zawsze złowieszczo. Deszcz,<br />
który spływał po szybach, rozmywał ich obraz w moich<br />
oczach. Spojrzałam jeszcze na termometr zewnętrzny.<br />
Pięć stopni na plusie. Czyli wszystko w normie jak na<br />
koniec stycznia. Dziwię się ludziom, których wciąż jeszcze<br />
zaskakuje brak śniegu w Boże Narodzenie.<br />
– Ojej, znów nie będzie śniegu na święta – mówią<br />
zdumieni, a przecież to jest już norma. Śniegu nie ma od<br />
dobrych paru lat i raczej nie spodziewałabym się nagłego<br />
powrotu dawnego klimatu. Osobiście nie narzekam.<br />
Przeżyłam w swoim życiu kilka zim ze śniegiem. Z całym<br />
tym odśnieżaniem samochodu. Najpierw trzeba zrzucić<br />
to wszystko z pojazdu, a później jeszcze przebić się przez<br />
zaspę, którą się samemu stworzyło. Pal licho, jeśli to<br />
tylko nasza zaspa, gorzej gdy sąsiad kilka minut wcześniej<br />
zostawił swoją. Więc trzeba było wstać pół godziny<br />
wcześniej i wyjść, by odczynić to, co trzeba odczynić.<br />
Do tego cały ten zimny puch wciskający się pod ubranie<br />
i do butów.<br />
Od kiedy skończyłam wiek, gdy z entuzjazmem<br />
zjeżdżałam na sankach, śnieg nie był już taką radością.<br />
Wszystkie zimy spędziłam w mieście, ale na szczęście<br />
76<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Gdy stanął pod moim oknem z książką w ręku<br />
i winem, jeszcze tego nie wiedziałam.<br />
Wiedziałam natomiast, że zupełnie mnie<br />
zaskoczył. A byłam w dresie, z tłustymi włosami,<br />
bez makijażu i z łuszczącym się lakierem na<br />
paznokciach. Cud, że nie śmierdziałam. Wszystko<br />
za sprawą tego, że lubię wylegiwać się w wannie<br />
z solą i pianą, co też uczyniłam, zanim się pojawił<br />
niespodziewanie. Rozmawialiśmy od jakiegoś<br />
miesiąca zupełnie niezobowiązująco na fejsie,<br />
i nagle się zmaterializował. Postanowił odnaleźć<br />
mnie w mojej małej mieścinie, co było<br />
wystarczająco romantyczne, zważywszy, iż nie<br />
znał mojego adresu, a był jedynie posiadaczem<br />
zdjęć z mojego balkonu. Wybrał do tego wolny<br />
grudniowy dzień tuż po świętach. Normalnie<br />
kazałabym mu stać tam pod blokiem, zanim<br />
się nie ogarnę do warunków umożliwiających<br />
pokazanie się ludziom, ale oświadczył, że chce<br />
mu się siku. Nie mogłam trzymać go w tym stanie<br />
na deszczu. A że wcale nie oczekiwałam,<br />
że zostanie miłością mojego życia, zlitowałam<br />
się nad nim i wpuściłam do mieszkania, tak<br />
jak stałam. Może i to mało odpowiedzialne<br />
wpuszczać obcego faceta do domu, ale ja dobrze<br />
rozumiem, co znaczy chęć zrobienia siku.<br />
Nie nawykłam do znęcania się nad ludźmi.<br />
Tak więc wszedł i został. Zupełnie jak mój kot,<br />
którego też znalazłam zimą. Wtedy naprawdę<br />
padał śnieg i było potwornie zimno, ale to było<br />
czternaście lat temu. Zrobiłam mu herbatę.<br />
Niemężowi, kot pija wodę z kranu.<br />
Tak siedzieliśmy przy tej herbacie z cytryną<br />
i rozmawialiśmy. Godzinę, dwie, trzy. Świat<br />
naprawdę przestał istnieć. Faktycznie w takich<br />
chwilach wszystko dookoła blednie, a wzrok<br />
i słuch ogniskujesz na tej jednej osobie.<br />
Na jego szarych oczach, łysej głowie i lekkim<br />
uśmiechu. Słyszysz i rozumiesz każde słowo.<br />
Rena-<br />
I nie widzisz, że wcale nie jest tak wysoki jak<br />
wymarzony książę czy ma trochę za duży brzuch.<br />
Myślę, że ta sama siła zadziałała tak, że on nie zobaczył<br />
mojego dresu czy braku makijażu, o tłustych włosach nie<br />
wspomnę. Później dowiedziałam się, że za to doskonale<br />
zobaczył moje cycki, ale kulturalnie udawał, że nie widzi.<br />
Czyli wszystko w normie, ja oszalałam na punkcie jego<br />
oczu, głosu, intelektu i opowiadanych historii, a on<br />
na punkcie moich cycków. Tak mu zostało do tej pory,<br />
za co Bogu dziękuję, bo nie zauważa, gdy palnę jakąś<br />
głupotę. Nasz związek jest zakałą dzisiejszego feminizmu.<br />
To ja piorę, gotuję i sprzątam. Nie tam, że lubię sprzątać,<br />
ale po prostu zaroślibyśmy brudem. Sprzątać nie lubię,<br />
ale żyć w syfie też nie. Niemężowi zupełnie nie<br />
przeszkadza dziesięć kubków, pięć talerzy i skarpetki oraz<br />
kubek po jogurcie i ogryzek na jego biurku. Zdaje się<br />
tego w ogóle nie zauważać. On jest od wyższych celów,<br />
ja jestem od prania tych skarpet. Wiem, zgroza i olaboga.<br />
Do tego nigdy nie wiem, gdzie jest i kiedy wróci, bo może<br />
na moim osiedlu istniało sporo górek, z których można<br />
było radośnie zjeżdżać.Najpierw chodziłam z tatą,<br />
a później z dzieciakami z osiedla. Człowiek wracał<br />
zmarznięty i zadowolony. Teraz zadowolona jestem,<br />
gdy śniegu nie ma. Na wsi to dopiero byłaby radocha.<br />
Odśnieżać cały podjazd, by dostać się do drogi trzeciej,<br />
czyli żadnej kategorii odśnieżania. Dziękuję, pomoknę.<br />
Tym bardziej, że cała ta zabawa zapewne spadłaby<br />
na mnie.<br />
Żyję z facetem, którego nie ma. I nie jest to jakiś<br />
mój wyimaginowany przyjaciel. Jeszcze nie zwariowałam.<br />
Po prostu Niemąż nie ogarnia rzeczywistości. Nie, jego<br />
także nie dopadła choroba psychiczna ani inna niemoc,<br />
wręcz przeciwnie, jest nad wyraz inteligentny<br />
i żyje w niedostępnym zwykłym śmiertelnikom<br />
świecie swojego umysłu. Umysłu oraz obowiązków<br />
pozadomowych. W świecie wykładów i wystaw. Inteligent<br />
i artysta w jednym. Wyobraźcie sobie tę mieszankę.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
77
Stałam tak przed tym<br />
mokrym zimowym oknem bez<br />
kubka i gorącej herbaty, w<br />
piątkowy, styczniowy wieczór, aż<br />
zadźwięczał telefon...<br />
właśnie ratuje świat, lub przekazuje studentom prawdy<br />
tego świata, a oni słuchają go z otwartymi ustami.<br />
Bo właśnie tak potrafi mówić. Ma dar porywania tłumów,<br />
a do tego talent i ciepło, które sprawia, że ludzie chcą być<br />
blisko. Za to my, fizycznie, jesteśmy ciągle daleko.<br />
„Bo męska rzecz być daleko, a kobieca…”, ale ja też<br />
mam swoją pracę i swoje wyjazdy. I jedna rzecz w tym<br />
wszystkim jest niezmienna. Nasze łóżko, do którego<br />
wracamy, i w którym się spotykamy. W którym mówimy<br />
sobie dobranoc i w którym witamy się pocałunkiem.<br />
W którym budzimy się leniwie, ja zanurzając palce w jego<br />
włosach na klacie, a on gładząc moje piersi.<br />
Od kilku lat nic zupełnie się w tej kwestii nie zmienia.<br />
Dryfujemy tam sobie, oderwani od świata, a on pyta<br />
niezmiennie „Jak ci minął dzień?”.<br />
I słucha, co do niego mówię. Tych wszystkich opowieści,<br />
że byłam z kotem u weterynarza, a nasz biały pies upaćkał<br />
się w błocie, bo przecież taka zima, że tylko błoto.<br />
I że tęskniłam, mówię mu, a on bierze mnie<br />
w ramiona i kołysze. I wtedy przychodzi kot, kładzie<br />
się obok i mruczy nam swoje historie. Tylko nie ma<br />
komu wstać zrobić herbaty, więc pijemy tę zimną, którą<br />
postawiliśmy wieczorem na szafce nocnej i śmiejemy się.<br />
Bo przecież mamy siebie i nie trzeba odśnieżać<br />
samochodu.<br />
Stałam tak przed tym mokrym zimowym oknem bez<br />
kubka i gorącej herbaty, w piątkowy, styczniowy wieczór,<br />
aż zadźwięczał telefon.<br />
– No hej – uśmiechnęłam się do niego, choć nie<br />
mógł tego widzieć.<br />
– Wracam do domu, będę za godzinę – usłyszałam,<br />
że jest bardzo zmęczony.<br />
– A skąd? – zapytałam ciekawa, bo mógł być<br />
wszędzie.<br />
– Z Warszawy, załatwiałem wystawę, musiałem<br />
się spotkać z kilkoma ludźmi. – Kiedyś bym się zdziwiła,<br />
bo gdy wychodził rano, jechał na wykłady do Gdańska,<br />
a teraz wraca z Warszawy. Głodny, zmęczony<br />
i zestresowany. Przez kilkanaście godzin był<br />
w innym świecie, ale teraz wraca do naszego, tego<br />
pośrodku. „Jesteś moją axis mundi”, powtarza mi czasem<br />
i ja mu wierzę.<br />
– Jak się czujesz? – pyta mnie.<br />
– Dobrze, opowiem wszystko, zrobić ci herbaty?<br />
– też go pytam, choć wiem, że tak. Zawsze chce, a ja<br />
zawsze chcę mu ją zrobić. Będzie chciał też kąpiel.<br />
Zanurzyć się w ciepłej wodzie i oczyścić głowę.<br />
Zabierze mnie tam ze sobą i będziemy tak nurzać się<br />
w milczeniu i bliskości. Po prosu.<br />
– Poproszę, jeśli możesz, to zrób, dziękuję. –<br />
Zawsze grzeczny, zawsze ciepły.<br />
– Tylko jest jeden problem – przypomina mi<br />
się – gdzie jest jeden kubek, który kupiliśmy ostatnio<br />
w biedronce? – Męczy mnie ten temat, jakby od tego<br />
zależały losy świata.<br />
– Ach – wzdycha. – Potłukłem, spadł<br />
z biurka.<br />
– I nawet posprzątałeś dowody zbrodni? –<br />
zaczepiam.<br />
– Przecież kot albo pies mogły się zranić –<br />
odpowiada.<br />
Śmiejemy się.<br />
– Już niedługo będę – szepcze.<br />
– Czekam – odpowiadam.<br />
78<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
OGŁOSZENIE PŁATNE<br />
FACE DRAW<br />
A R T<br />
Profesjonalne portrety ze zdjęć<br />
na zamówienie<br />
Portrety indywidualne, rodzinne lub portrety<br />
ukochanych zwierząt.<br />
Rysowanie ołówkiem na wysokiej jakości<br />
papierze lub malowane na płótnie farbami<br />
akrylowymi lub olejnymi.<br />
Doskonała pamiątka lub prezent dla<br />
ukochanej osoby.<br />
Wiecej informacji na Facebook:<br />
Face Draw Art<br />
Kontakt: agnihapainting@gmail.com<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
79
POZA RZECZYWISTOŚCIĄ<br />
„W naturze teatru leży ulotność, a fotografia jest najczęściej<br />
wykorzystywana do rejestrowania rzeczywistości. Jaka powinna być<br />
fotografia teatralna, żeby przybliżyć nas do efemerycznej natury<br />
spektaklu? Nakładając na zastaną realność filtr własnej wrażliwości,<br />
świadomie ją przekształcając i tworząc własną narrację, a nie jedynie<br />
rejestrując rzeczywistość, jesteśmy w stanie uchwycić ulotną naturę<br />
teatru. Temu przyglądaliśmy się przez 10 tygodni trwania Master Class<br />
online, zgłębiając temat wolności twórczej i odkrywając wrażliwość<br />
uczestników warsztatów, ich sposób widzenia świata i obrazowania.<br />
Pandemia narzuca pewne ograniczenia, jednak samoograniczenie<br />
daje możliwość skupienia i rozwoju autonomicznej wypowiedzi oraz<br />
poszukiwania głębszych stanów emocjonalnych.<br />
Efekty tych poszukiwań możecie Państwo obejrzeć na wystawie,<br />
na którą serdecznie zapraszam.”<br />
Krzysztof Bieliński, kurator wystawy<br />
Piotr Kubic<br />
Andrzej Wencel<br />
M A S T E R C L A S S F O T O G R A F I A P L A K A T<br />
80<br />
Radosław Hebal<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Anna Tomczyńska<br />
Paweł Janicki<br />
Olga Cieślar
Renata Cygan, Krzysztof Bielinski, Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
WYSTAWA FOTOGRAFICZNA<br />
w Starej Galerii ZPAF, Warszawa, Pl. Zamkowy 8<br />
Renata Cygan, Katarzyna Brus -Sawczuk<br />
Marianna Kulesza<br />
Małgorzata Wakuluk<br />
Master Class Krzysztofa Bielińskiego, (mistrza fotografii teatralnej,<br />
gościa specjalnego ostatniego numeru Post Scriptum) doczekało<br />
się wystawy złożonej z dzieł uczestników wirtualnego kursu fotografii.<br />
24 wybrane osoby, 10 tygodni spotkań online, na których zgłębiano<br />
fotograficzne techniki, sztuczki i tajemnice pod okiem mistrza,<br />
zaowocowały tą wyjątkową ekspozycją, której wernisaż miał miejsce<br />
13 września, w Starej Galerii ZPAF-u. Iwona Bandzarewicz, Joanna<br />
Draszawka, Maciej Dziaczko, Olga Cieślar, Joanna Gałuszka, Greg Goodale,<br />
Grzegorz Gut, Radosław Hebal, Paweł Janicki, Tomasz Jeziorski, Jacek Kadaj,<br />
Kinga Klimczak, Sylwia Księżopolska, Piotr Kubic, Marianna Kulesza, Marcin<br />
Osman, Izabela Rogowska, Dawid Stube, Wojtek Szabelski, Agnieszka<br />
Świat, Anna Tomczyńska, Małgorzata Wakuluk, Andrzej Wencel, Barbara<br />
Woźniczka to autorzy zdjęć zaprezentowanych w Starej Galerii.<br />
Przedstawione prace są niezwykle intrygujące, zróżnicowane<br />
stylem i pełne niedomówień. Widać, że uczestnicy czerpali inspiracje nie<br />
tylko od samego Krzysztofa Bielińskiego, nie tylko od polskich fotografów<br />
takich jak Edward Hartwig, ale również od mistrzów malarstwa. Obrazy<br />
są niejednokrotnie przekształcone przy użyciu współczesnych technik.<br />
Ale techniki to sprawa drugorzędna. Najważniejsze jest indywidualne<br />
uchwycenie tematu i przefiltrowanie go przez własną wrażliwość artysty.<br />
Widać tu przekraczanie granic, jest gra na nieuświadomionych emocjach<br />
odbiorcy, tworzenie własnej, niepowtarzalnej artystycznej narracji<br />
i zaskakujące, nowe zasady budowania obrazu. Sukcesem każdego dzieła<br />
sztuki jest prawda i wierność sobie. Pomimo że uczestnicy warsztatów<br />
tworzyli swoje dzieła pod „jedną banderą”, to można zauważyć, że starają<br />
się mówić własnym głosem, co jest niewątpliwą zasługą prowadzącego,<br />
bo właśnie zerwanie z kanonem, wyjście poza strefę własnego komfortu<br />
było głównym celem Master Class. Serdecznie gratulujemy Krzysztofowi<br />
Bielińskiemu, studentom i organizatorom. Wystawę można oglądać<br />
do 11 października, kto nie był – niech przybędzie. Naprawdę warto. [PS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
81
W połowie czerwca Wydawnictwo<br />
Feniks ogłosiło nabór na recenzentów<br />
książki pod tytułem<br />
Życie spisane patyczkiem.<br />
Po zapoznaniu się z opisem książki,<br />
bardzo chciałam ją przeczytać.<br />
Z radością przyjęłam fakt,<br />
iż znalazłam się w gronie<br />
recenzentów.<br />
ŻYCIE<br />
SPISANE PATYCZKIEM<br />
Autobiografia Józefa Stanisława<br />
Fronta, który wskutek<br />
niefortunnego skoku do wody złamał<br />
kręgosłup. 16 lipca 1973, mając 19<br />
lat, pod wpływem chwili podjął złą<br />
decyzję. Choć przeczucie szeptało,<br />
aby tego nie robił, skoczył do jeziora.<br />
Dwóch chłopaków wyciągnęło go na<br />
brzeg, został przewieziony do szpitala<br />
powiatowego, gdzie lekarze<br />
i pielęgniarki dopuścili się ogromnych<br />
zaniedbań. Czytałam i nie wierzyłam,<br />
jak można tak traktować człowieka<br />
w takim poważnym stanie.<br />
Nikt nie wróżył mu długiego życia,<br />
sam podupadał psychicznie,<br />
przechodził załamania, próbował<br />
odebrać sobie życie. Jednak odnalazł<br />
w sobie siłę, żeby żyć. Spotkał<br />
na drodze wielu pomocnych,<br />
opiekuńczych i troskliwych ludzi.<br />
Zafascynowana osobą Józefa<br />
postanowiłam dotrzeć do ludzi, którzy<br />
otoczyli go opieką i zapragnęłam<br />
poznać go bliżej i dowiedzieć się,<br />
jak doszło do wydania książki.<br />
Dotarłam do dwóch pań: Martyny Ryś<br />
i Iwony Czarnynogi, prowadzących<br />
na Facebooku profil.<br />
„Poznałam go na przełomie<br />
stycznia/lutego 2006 roku podczas<br />
dwutygodniowej praktyki studenckiej<br />
w Domu Pomocy Społecznej Św. Anny<br />
w Tychach. Od chwili rozpoczęcia<br />
praktyki zostałam zapoznana<br />
z mieszkańcami tego Domu, między<br />
82<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
innymi z Józefem Frontem.<br />
Po wejściu do Sali Mieszkańca<br />
zostałam przedstawiona Józefowi,<br />
a on przyjął mnie mile, z uśmiechem,<br />
obserwując mnie swoimi intensywnie<br />
niebieskimi oczyma. Od razu<br />
wywiązała się rozmowa na różne<br />
tematy i od pierwszego kontaktu<br />
znajomość zaczęła się rozwijać<br />
w przyjaźń”. – wspomniała Iwona<br />
Czarnynoga.<br />
„Pewnego dnia, słuchając<br />
z zaciekawieniem jego opowieści<br />
o perypetiach zdrowotnych,<br />
pomyślałam, że jego życie byłoby<br />
dobrym materiałem na książkę<br />
o nietypowej niepełnosprawności.<br />
Nigdy nie spotkałam się<br />
z takim przypadkiem całkowitej<br />
Oto kącik Zaczytanej Ewelki,<br />
czyli naszej koleżanki redakcyjnej<br />
– Eweliny Kwiatkowskiej-<br />
Tabaczyńskiej. Ewelina dzieli<br />
się z nami swoimi fascynacjami<br />
literackimi, przedstawiając<br />
książki, które są według niej warte<br />
pokazania na łamach<br />
Post Scriptum i godne polecenia.<br />
Serdecznie zapraszamy.<br />
niepełnosprawności i nietypowym<br />
położeniem, a przy tym dużą<br />
aktywnością życiową<br />
i samodzielnością, przy mocno<br />
ograniczonych możliwościach.<br />
Byłam pod wielkim wrażeniem tego<br />
człowieka. Ku mojemu zaskoczeniu,<br />
po jakimś czasie otrzymałam od niego<br />
pierwszy, wystukany rozdział. Od tego<br />
momentu wspierałam go<br />
w dalszym pisaniu kolejnych<br />
rozdziałów, aż do zakończenia<br />
tworzenia. Z trudem powracał<br />
myślami do tego koszmarnego,<br />
początkowego okresu załamania<br />
powypadkowego. Wróciły złe<br />
wspomnienia: ból i ogromny żal do<br />
samego siebie za spowodowanie<br />
życiowego błędu. Z każdym kolejnym<br />
rozdziałem było coraz lepiej<br />
i z niecierpliwością czekałam<br />
na zakończenie”. – mówi Iwona.<br />
Józef dał się poznać jako wyjątkowy<br />
człowiek. Góral z Zawoi, którego<br />
silny i twardy charakter przeplatał<br />
się z pogodą ducha, cierpliwością<br />
i wrażliwością na piękno przyrody.<br />
Największą radość sprawiało mu<br />
przebywanie w górach, na łonie<br />
natury, a później w miejskim<br />
ogródku DPS-u. Józef był łącznikiem<br />
pokoleniowym. Łączył zwaśnioną<br />
rodzinę przy jednym ognisku, łączył<br />
także młodych ze starszymi. Swym<br />
doświadczeniem i pogodą ducha<br />
wzbudzał zaufanie, otwartość<br />
i szczerość, okazując wparcie<br />
drugiemu człowiekowi. Duchem<br />
był zawsze młody i pełen energii.<br />
Dostosowywał się do zmian<br />
społecznych i ciągle uczył się nowości.
Martyna Ryś: „Poznaliśmy się<br />
z Panem Józefem przez panią<br />
ze szkolnego wolontariatu<br />
w gimnazjum. Od zawsze lubiłam<br />
pomagać. Pewnego razu poszliśmy<br />
całą grupą do Domu Pomocy<br />
Społecznej Św. Anny w Tychach.<br />
Organizowaliśmy zabawy,<br />
odwiedzaliśmy osoby starsze<br />
w pokojach. Na sam koniec poszliśmy<br />
do Józefa. Za każdym razem<br />
wracałam do Józefa. Zaczęłam<br />
chodzić do niego nawet w czasie<br />
wolnym. Bardzo go polubiłam. Mimo<br />
swojej niepełnosprawności cieszył<br />
się życiem i zarażał uśmiechem.<br />
Słyszałam, że często odwiedzali<br />
go absolwenci szkoły, do której<br />
chodziłam. Poznałam wtedy Iwonę,<br />
która uczęszczała tam na praktyki<br />
studenckie.<br />
Dowiedziałam się, że Józef pisze<br />
książkę. Jak skończył, podarował<br />
mi ją w wersji papierowej.<br />
Przeczytałam. Z Iwoną spotkałam<br />
się poza DPS i stwierdziłyśmy<br />
razem, że zaproponujemy Józefowi,<br />
żeby ją wydać, aby wspomóc go<br />
finansowo. Pierwszą myślą była<br />
zrzutka. Szukałam wydawnictwa,<br />
które zgodziłoby się wydać te książkę.<br />
Było ciężko, ale się udało. Książką<br />
zainteresowało się Wydawnictwo<br />
Feniks. Niestety, nie zdążyłyśmy<br />
jej wydać przed śmiercią Józefa.<br />
Dzięki wspólnej pracy wielu osób<br />
możecie teraz czytać Życie spisane<br />
patyczkiem”.<br />
Anna Fiałkowska- Niewiadomska:<br />
„Niestety, nie znałam osobiście<br />
Józefa. Z propozycją wydawniczą<br />
zgłosiła się do nas Martyna Ryś.<br />
Wraz z mężem przeczytaliśmy zapiski<br />
pana Fronta i podjęliśmy decyzję<br />
o wydaniu. Wzbudziły one w nas<br />
wiele emocji i gdy dowiedzieliśmy<br />
się, że nikt wcześniej nie chciał ich<br />
wydać, stwierdziliśmy, że zrobimy<br />
to my. Chociaż pośmiertnie, ale<br />
spełnimy jego największe marzenie.<br />
Nie ingerowaliśmy zbytnio w tekst,<br />
zostawiając go w większości tak<br />
surowym, jakim był. Chcieliśmy,<br />
aby jego przesłanie dotarło do<br />
Czytelników tak, jak sam tego chciał”.<br />
...podupadał psychicznie,<br />
przechodził załamania,<br />
próbował<br />
odebrać sobie życie.<br />
Ania Siwa:<br />
„Martynę znałam jako<br />
początkującego blogera, dopiero<br />
zaczynała stawiać swoje pierwsze<br />
kroki w blogosferze. Od początku<br />
się zaprzyjaźniłyśmy, to taka moja<br />
mała siostrzyczka. Wspaniała<br />
osoba. Podczas którejś rozmowy<br />
wspominała o Józefie. W tym czasie<br />
dostałam propozycję współtworzenia<br />
Wydawnictwa Feniks. I tak od jednej<br />
rozmowy do drugiej, zachęciłam<br />
Martynę do przesłania propozycji<br />
wydawniczej.<br />
Wiedziałam, że nie jest to lektura<br />
łatwa, pożądana na rynku. A to ze<br />
względu na sposób wykonania bądź<br />
samą treść… Jednak nie mogliśmy<br />
przejść obok tej historii obojętnie.<br />
Razem z Anią przeczytałyśmy<br />
całą biografię. Łzy nam ciekły<br />
strumieniami, a i śmiechu było<br />
co niemiara.<br />
Stwierdziłyśmy, że musimy to wydać,<br />
bo lektura ma wartościowy przekaz.<br />
To taki intymny zapis czyjegoś<br />
trudnego życia. Nie poznałam<br />
jeszcze do tej pory drugiego takiego<br />
człowieka, może dlatego, że Józef był<br />
idealnie nieidealny. Ze swojej strony<br />
mogę tylko dodać, że mało kto ma<br />
odwagę powiedzieć, a co dopiero<br />
ubrać w słowa, że coś „spieprzył”<br />
w swoim życiu. On tak potrafił, za to<br />
należy mu się szacunek. I ze względu<br />
właśnie na szacunek i ogromny<br />
podziw, postanowiliśmy nie zmieniać<br />
jego historii, niech będzie taka jak On.<br />
Prosta, szczera i z błędami. Bo kim my<br />
jesteśmy, by poprawiać czyjeś życie?”<br />
Życie spisane patyczkiem,<br />
to książka z przesłaniem – to<br />
niezwykła opowieść o niezwykłym<br />
człowieku, który w obliczu śmierci<br />
stoczył heroiczną walkę o godny<br />
byt, wybrał życie, by swoją biografię<br />
spisać trzymanym w zębach<br />
drewnianym patyczkiem. Wystukał<br />
ją na klawiaturze komputera, leżąc<br />
na brzuchu. Autor pokazuje nam, że<br />
bez względu na to jak ciężko los nas<br />
doświadcza, nie należy się poddawać.<br />
„Na tej drodze spotkały mnie różne przeciwności lecz<br />
nawet niekompetentni lekarze, pielęgniarki, nieżyczliwi<br />
ludzie, nie mogli wygrać z moją siłą życia i dobrem<br />
jakiego doświadczyłem. Dostałem kolejną szansę by żyć.<br />
Musiałem nauczyć się wielu rzeczy na nowo. Była to droga<br />
powrotu do równowagi ducha po bardzo głębokim upadku.“<br />
Kochani, serdecznie polecam Wam<br />
przeczytanie tej wartościowej<br />
książki. Jest to przepiękne<br />
świadectwo niełatwego życia Józefa<br />
Stanisława Fronta.<br />
Z całego serca dziękuję Wszystkim<br />
za podzielenie się z nami opowieścią<br />
o tym niesamowicie wytrwałym<br />
mężczyźnie.<br />
Martyna Ryś – za rozmowy,<br />
wymieniane wiadomości, za czas<br />
i za dobre serduszko.<br />
Iwona Czarnynoga – dziękuję<br />
za przemiły kontakt.<br />
Ania Siwa – za całokształt, to co<br />
robisz i z jaką pasją, jest fascynujące<br />
i niezmiernie motywujące.<br />
Pani Ania Fijałkowskia-<br />
Niewiadomska – za otwartość<br />
i wyłowienie tej perełki.<br />
Dziękuję. [EKT]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
83
RZEKA<br />
płynie przeze mnie niewidzialna rzeka. codziennie bezskutecznie<br />
próbuję odnaleźć jej brzegi i spinające je mosty które by połączyły<br />
mnie ze sobą. jak to uczynić gdy co chwila odnajduję nowe<br />
dorzecza ? moja rzeka nie ma źródła ani ujścia. jest tylko<br />
rwącym strumieniem obaw i lęków których nie potrafię oswoić<br />
przejść ponad nimi. patrzę na swoje odbicie w lustrze<br />
i widzę zmęczonego życiem człowieka. w nocy<br />
budzę się z krzykiem. rozpaczliwie szukam łódki na której<br />
mógłbym przedostać się na brzeg którego nie ma .<br />
muszę więc odnaleźć drogę do ujścia<br />
lub do źródła.<br />
JULIA<br />
julia ma osiemdziesiąt siedem lat. ciągle pamięta<br />
potajemne schadzki z romeo i kradzione pocałunki<br />
na parkowej ławce. jej ukochany wyjechał<br />
tak daleko gdzie światy się kończą lśniącym karawanem. czasem<br />
czyta od niego listy ukryte pod marmurową płytą. niekiedy<br />
przychodzi do niej kobieta z dwójką dzieci mówiąc że to jej<br />
prawnuki. podsuwa kolorowe cukierki na lepszą pamięć. julia<br />
chowa je na dnie wazonu z zasuszonymi kwiatami<br />
które dostała od ukochanego. nie ma prawnuków ani problemów<br />
z pamięcią. ciągle jest młodą dziewczyną. przed oczyma<br />
ma wciąż roześmianą twarz swojego romeo który powróci<br />
TADEUSZ<br />
ZAWADOWSKI<br />
lśniącym karawanem.<br />
MOJE WIERSZE<br />
coraz częściej to ja jestem pisany swoimi wierszami. nie<br />
pytają mnie o zgodę. wydzierają mi komputer i bawią się<br />
słowami. czasem wysyłają się do moich znajomych<br />
podszywając pode mnie mnie. innym razem<br />
lądują w pocztach redakcyjnych by następnie przeglądać się<br />
w stronicach pism literackich. w nocy budzi mnie<br />
ich chichot gdy przychodzi im ochota<br />
po raz kolejny zadrwić ze mnie. kiedy indziej<br />
opowiadają mi do znudzenia swoje dzieciństwo i zapomniane<br />
miłości. moje wiersze piszą mnie<br />
swoimi oczyma. coraz częściej.<br />
84<br />
84<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Renata Cyg
ARCO Van IEPEREN<br />
GAME OVER<br />
mój czas w tej grze dobiega końca.<br />
nie dam już rady być częścią<br />
społeczeństwa w którym brak miejsca<br />
dla odłamów. mózg wciąż przegrzany<br />
niewygodnymi myślami. nie spełniam<br />
oczekiwań – twoich, moich, czyichkolwiek.<br />
mam emocjonalne zaparcie. jestem tak pełny<br />
słów, że zaraz pęknę. niedługo zasypię świat<br />
czarnymi wierszami; gorzkie, ciężkie,<br />
załadowane bagażem, którego nie mam<br />
siły dźwigać. myślałem, że umiem<br />
grać jak reszta, lecz znajduję się<br />
na straconej pozycji.<br />
wyloguję się.<br />
KATARZYNA BRUS-SAWCZUK<br />
Sygnał międzymiastowej<br />
nauczył go czekania<br />
co drugi piątek<br />
późnym wieczorem<br />
w jej strefie czasowej<br />
było dopiero południe<br />
los rozdzielił ich<br />
dla rozsądnego bytu<br />
nieznanej przyszłości<br />
braku dnia dzisiejszego<br />
wyrwane słowa wyobrażenia<br />
bez seksu z powtarzanym rytmicznie<br />
odgłosem podsłuchu<br />
dziś na końcu wirtualnego światłowodu<br />
pozostaje samotność<br />
można wszystko [ODLEGŁOŚCI]<br />
Po dziesięciu latach<br />
zanim odleciał<br />
do ciepłych krajów<br />
z zamiarem<br />
niezamorskiego ptaka<br />
powiedział<br />
ty nie masz nic do stracenia<br />
wrażliwość najwyżej boli<br />
mocniej<br />
nie traci się i nie znika<br />
do stracenia mam tylko<br />
czas<br />
całe mnóstwo<br />
nie zawraca nie zagina się<br />
jak obiecywali fizycy<br />
w przemnożeniu na morskie mile<br />
powoduje oddalenie<br />
świetlne lata<br />
nie wraca<br />
jak te ptaki [MIGRACJE]<br />
an<br />
Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
85
86 86<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
DARIUSZ<br />
KLIMCZAK<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
87 87
Cały urok leży w prostocie<br />
Dariusz Klimczak urodził się<br />
w 1967 r. w Sieradzu. Jest malarzem,<br />
dziennikarzem, poetą, muzykiem<br />
i fotografikiem. Ma na swoim koncie<br />
udział w wystawach zbiorowych oraz<br />
kilkanaście indywidualnych wystaw<br />
fotograficznych w kraju i za granicą.<br />
Ostatnie dziesięciolecie to praca nad<br />
surrealistycznymi fotomontażami na<br />
bazie własnych zdjęć.<br />
Artysta preferuje kwadratowe kadry<br />
oraz kontrasty czerni i bieli, choć nie<br />
stroni też od koloru.<br />
W swoich “fotomanipulacjach”<br />
poszukuje nastroju, anegdot<br />
i uniwersalnych symboli, które będą<br />
w stanie poruszyć oglądającego,<br />
zmusić go do refleksji lub uśmiechu.<br />
88<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Nie wierzę w natchnienie,<br />
ale w regularną pracę.<br />
Dziennikarz, malarz, aforysta, były perkusista<br />
w zespole rockowym, kompozytor. Jak do tego<br />
doszło, że poświęcił się Pan fotografii?<br />
Fotografuję od ponad 30 lat. Zaczynałem oczywiście<br />
analogowo, zenitem z jednym obiektywem.<br />
W liceum plastycznym eksperymentowaliśmy<br />
w ciemni z nakładaniem na siebie kilku klatek<br />
filmowych, a nawet z tworzeniem fotomontaży.<br />
Brakowało im jednak precyzji, jaką można osiągnąć<br />
dzięki komputerom. Kiedy dostrzegłem możliwości<br />
Photoshopa, dość szybko przestawiłem się na zdjęcia<br />
cyfrowe i ich obróbkę. Zaczęło się od zabawy –<br />
wkleiłem koledze głowę psa. Wyglądało to na tyle<br />
realistycznie, że postanowiłem iść tym tropem<br />
i kreować własne światy na podstawie powycinanych<br />
ze zdjęć obiektów. Od samego początku zależało mi<br />
na stworzeniu wiarygodnej iluzji.<br />
W świecie internetu, komputerów i masowego<br />
dostępu do darmowych zdjęć stockowych,<br />
właściwie każdy mógłby sobie tworzyć<br />
fotomontaże, używając Photoshopa lub<br />
innych programów. Pan uczynił z fotografii/<br />
fotomanipulacji sposób na życie. Na czym polega<br />
Pana sukces?<br />
Myślę, że na konsekwencji i systematyczności.<br />
I na tym, że z tego żyję. Rzadko robię prace na<br />
zamówienie, nie fotografuję ślubów ani komunii.<br />
Kilkanaście lat temu postawiłem sobie za cel<br />
stworzenie jednej kompozycji dziennie, choćby<br />
się waliło i paliło. Nie wierzę w natchnienie, ale<br />
w regularną pracę. Z czasem – w miarę nabierania<br />
wprawy w obsłudze Photoshopa, mojego głównego<br />
narzędzia – tych kompozycji powstawało dziennie<br />
nawet kilka. Wychodzę z założenia, że skoro ma to<br />
być fotografia autorska, wszystkie elementy muszą<br />
być sfotografowane przez mnie. Nie korzystam<br />
z żadnych darmowych zdjęć.<br />
Otwarta przestrzeń, wolność, harmonia, czystość,<br />
przejrzystość obrazu, magia, contrast w tonacji<br />
i kompozycji – tym charakteryzują się Pana prace.<br />
Jak określiłby Pan styl swojej twórczości?<br />
Nazwałbym go chyba neosurrealizmem. Bazuję na<br />
klasyce, co widać choćby w kompozycji wielu moich<br />
89<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
prac. Nie lubię chaosu, przeładowania pracy zbyt<br />
wieloma elementami. Rzeczywiście dążę do harmonii,<br />
staram się, by moje opowieści były klarowne<br />
i czytelne. I proste, bo cały urok leży w prostocie.<br />
Nawiązuję do surrealizmu, znam dokonania większości<br />
z jego twórców, ale żadnym z nich się nie inspiruję.<br />
Proszę nam opowiedzieć jak powstają Pana dzieła.<br />
Interesuje mnie proces.<br />
Najczęściej zaczynam od pejzażu. Szukam w nim<br />
jakiegoś punktu zaczepienia – rytmu, ciekawej<br />
faktury, niezwykłości. Następnie wklejam chmury,<br />
które fotografuję wręcz obsesyjnie. Staram się,<br />
by dopełniały wizualnie to, co się dzieje na ziemi.<br />
Lubię powtarzalność rytmów. Kolejnym etapem jest<br />
poszukiwanie głównego elementu (człowieka,<br />
„Na bazie symboli i obrazowych archetypów staram się<br />
kreować własne światy,<br />
opowiadać historie, dawać widzowi początek bajki,<br />
której rozwinięcie dopowie sobie sam.<br />
Jeśli uda mi się kogoś zmusić do refleksji lub uśmiechu<br />
uznaję, że osiągnąłem swój artystyczny cel”.<br />
zwierzęcia, rośliny), wokół którego zbudowana<br />
będzie anegdota. Szukam prostych symboli,<br />
zrozumiałych dla każdego. Zależy mi na tym, by nie<br />
były to przypadkowo wklejone elementy, ale takie,<br />
które ze sobą korespondują, tworzą napięcie lub<br />
się wzajemnie uzupełniają.<br />
Co to jest fotografia kolekcjonerska?<br />
Fotografia to twórczość powtarzalna. Z oryginalnego,<br />
cyfrowego pliku można zrobić setki, a nawet tysiące<br />
wydruków, tak jak kiedyś z jednej kliszy można było<br />
wykonać wiele odbitek. To wpływa na cenę (im<br />
więcej, tym taniej). By taki powielony obraz miał<br />
wartość dla odbiorcy, dobrze, żeby tych kopii było jak<br />
najmniej. Zdarzyło mi się kilka razy, że sprzedałem<br />
unikatowy, pojedynczy egzemplarz danej pracy.<br />
Kolekcjoner ma wtedy przeświadczenie, że jest<br />
90<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
posiadaczem jedynej kopii. Najczęściej jednak oferuję<br />
serie 30 sygnowanych egzemplarzy.<br />
Dlaczego kwadrat?<br />
Z dwóch powodów. Pierwszy, to sentyment do<br />
formatu 6x6cm, jaki oferowało wiele analogowych<br />
aparatów z mojej młodości (m.in. Start, Pentacon Six,<br />
Rolleiflex). Taki format łatwiej zakomponować. Drugi<br />
jest taki, że kwadrat ma w sobie spokój, harmonię,<br />
której – jak wspomniałem wcześniej – szukam<br />
w twórczości. No i kwestia wyróżnienia się, gdyż<br />
większość aparatów ma klatki prostokątne.<br />
Jest Pan twórcą nowych, surrealistycznych<br />
światów, skąd czerpie Pan inspiracje?<br />
Najczęściej z natury. Wiele podróżuję, wciąż szukam<br />
nowych motywów do swoich prac, a przyroda jest
tak różnorodna i bogata, że jestem pewien tego,<br />
że inspiracji mi nie zabraknie. Mam kilka swoich<br />
ulubionych miejsc w Polsce, które za każdym razem<br />
wyglądają inaczej i wciąż mnie zaskakują. Pierwszym<br />
z nich są wydmy w Czołpinie k. Łeby. Byłem tam<br />
już kilkadziesiąt razy, o różnych porach dnia i roku,<br />
za każdym razem znajdując pomysły do nowych<br />
kompozycji. Drugie z tych miejsc, to okolice zalewu<br />
Jeziorsko na Warcie. Wyjątkowy krajobraz, czasem<br />
wręcz nierealny. Posłużył mi za pożywkę dla wielu<br />
prac.<br />
Pana twórczość jest porównywana do malarstwa<br />
Salvadora Dali, czy ma Pan lubionego artystę?<br />
Tak, spotkałem się z takimi opiniami, choć bliżej<br />
mi zdecydowanie do René Magritte’a. Przez<br />
wiele lat byłem malarzem, wykorzystuję teraz<br />
te doświadczenia w pracy przed komputerem.<br />
Bardzo lubię malarstwo Jacka Malczewskiego, jego<br />
wykorzystanie czerwieni w cieniach jest wyjątkowe.<br />
Uwielbiam Beksińskiego, z którym też niektórzy<br />
porównują moje mroczniejsze prace, co jest dla<br />
mnie wielkim komplementem. Oczywiście lubię<br />
impresjonistów, ale też Francisa Bacona. Lista jest<br />
bardzo długa, nie sposób wymienić wszystkich.<br />
Przeczytałam gdzieś, że Pana prywatną ambicją<br />
jest stworzenie wizualnego esperanto. Proszę<br />
rozwinąć tę myśl.<br />
Mówi się, że jeden obraz potrafi zastąpić tysiąc słów.<br />
Tym sposobem, używając prostych obrazowych<br />
symboli, typu drzewo czy drzwi, można dotrzeć<br />
do bardzo różnorodnych odbiorców, nie znając<br />
nawet ich języka. Esperanto miało być w założeniu<br />
językiem uniwersalnym, jak kiedyś łacina. Pozwalało<br />
się porozumieć ludziom z każdego zakątka globu.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
91
Dążę do HARMONII,<br />
staram się, by moje opowieści<br />
były klarowne i czytelne.<br />
92<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
kwadrat ma w sobie spokój<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
93
“Najczęściej spotykanym błędem, jaki<br />
zauważam u ludzi tworzących montaże,<br />
jest – jak ja to nazywam - Kraina<br />
Dwóch Słońc. Co ciekawe, zdarza się<br />
nawet najlepszym. Polega on na tym,<br />
że obiekt wstawiony na tło oświetlony<br />
jest z innej strony niż ono. Taki zabieg<br />
od razu dyskwalifikuje pracę w moich<br />
oczach. Wynika to prawdopodobnie<br />
z pośpiechu i zaaferowania samą<br />
wizją. Autor, zachwycony tym, co mu<br />
w duszy gra, zapomina w ferworze<br />
tworzenia o podstawowych prawach<br />
fizyki. Zdarzały mi się podobne wpadki,<br />
dlatego jestem na nie wyczulony.<br />
Owszem, surrealizm rządzi się swoimi<br />
prawami, zaburza proporcje, nagina<br />
grawitację, ale w moim przekonaniu<br />
nawet latające hipopotamy powinny<br />
być oświetlone z tej samej strony, co<br />
pejzaż, nad którym się unoszą. Od<br />
początku przygody z komponowaniem<br />
obrazków moim celem było stworzenie<br />
iluzji rzeczywistości. Tak wiarygodnej,<br />
by oglądający nabrał wątpliwości, czy<br />
ogląda fotomontaż.”<br />
94<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Moje prace wiszą na ścianach w domach niemal<br />
na każdym kontynencie, więc chyba muszą być<br />
zrozumiałe i przemawiać nawet do egzotycznych<br />
odbiorców.<br />
Pana fotografie, czy raczej obrazy, wymagają<br />
niezwykłej cierpliwości, realistycznej precyzji,<br />
dbałości o detal. Jak długo powstaje jeden obraz?<br />
Wielką uwagę przykładam do tego, by poszczególne<br />
elementy były wycięte jak najprecyzyjniej. Oglądam<br />
je w dużym powiększeniu, sprawdzam każdy<br />
fragment krawędzi, żeby nie zdemaskować iluzji.<br />
Po latach pracy nabrałem biegłości, a nawet pewnej<br />
rutyny, dzięki czemu udaje mi się skończyć pracę<br />
w ciągu jednego dnia. Jednak, jeśli elementów<br />
składowych jest więcej, wymaga to dłuższego czasu.<br />
Mój rekord to 7 dni, ale musiałem wtedy poukładać<br />
w kadrze kilkaset postaci.<br />
A teraz pytanie techniczne: Jakiego aparatu<br />
i obiektywów Pan używa?<br />
Od lat jestem wierny Canonowi. Posiadałem już<br />
kilka modeli, obecnie pracuję na Canonie 5D Mark<br />
3. To pełna klatka, oferuje świetną plastykę i jakość.<br />
Do moich potrzeb w zupełności wystarczy. Nie<br />
jestem „sprzętowcem”, korzystam tylko z dwóch<br />
obiektywów: portretowej 50-tki ze światłem 1.4<br />
i zwykłego canonowskiego kit-a 24-105mm,<br />
którym fotografuję pejzaże.<br />
Artystyczne plany na przyszłość?<br />
Przez ostatnie kilkanaście lat nie oszczędzałem<br />
się, pracowałem świątek-piątek, więc teraz<br />
postanowiłem nieco zwolnić. Skoncentrowałem<br />
się na promocji i sprzedaży tego, co już mam<br />
w magazynie. Chciałbym w najbliższym czasie wydać<br />
dwa kompleksowe albumy fotograficzne (jeden<br />
czarno-biały, drugi kolorowy), podsumowujące mój<br />
dotychczasowy dorobek.<br />
Pięknie dziękuję za rozmowę i czekam na albumy.<br />
[RC]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
95
POEZJA<br />
Polecane<br />
Grażyna Orlińska<br />
– poetka, autorka tekstów piosenek,<br />
scenarzystka, jurorka festiwali<br />
muzycznych, członek ZAKR i ZAiKS.<br />
Muzykę do jej tekstów tworzyli m.in.:<br />
Ryszard Poznakowski, Włodzimierz<br />
Nahorny, Mirosław Czyżykiewicz, Marcin<br />
Nierubiec, a piosenki z jej tekstami<br />
ma w swoim repertuarze wielu czołowych<br />
wykonawców polskiej estrady (m.in.<br />
Zbigniew Wodecki, Andrzej Zaucha, Maryla<br />
Rodowicz, Halina Frąckowiak, Andrzej<br />
Dąbrowski, Bohdan Łazuka).<br />
Spod jej pióra wyszło wiele popularnych<br />
przebojów (m.in.: Chałupy welcome to,<br />
Baw się lalkami, Dla mnie ty, czy Nie<br />
bój się żyć).<br />
W swoim dorobku ma 9 płyt autorskich<br />
(i wiele współautorskich), 5 tomików<br />
poezji (Kształt nieistnienia, Życie do<br />
dna, Herbaciany zapach róż, Lubczyk<br />
sopocki i Naga) oraz 3 dramy muzyczne.<br />
W tym roku świętuje 35-lecie pracy<br />
twórczej.<br />
96<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
* * *<br />
przekolebał się dzień<br />
bez obiecanego zmartwychwstania<br />
kap kap -<br />
zapłakał kieliszek zdrowaśkami<br />
(anieli słyszeli<br />
lecz nie przylecieli)<br />
draśnięty naskórek<br />
rozlazł się purpurową pajęczynką<br />
odejdź spod drzwi<br />
nosorożec<br />
już tu nie mieszka<br />
* * *<br />
ostatni raz<br />
zgaszę światło<br />
wcisnę pod głowę<br />
kamień poduszki<br />
pomodlę się<br />
do strzępu księżyca<br />
dopijając miętowy czas<br />
musnę cię kołysanką<br />
ostatni raz<br />
wtedy się obudzisz<br />
* * *<br />
wilkołaczę<br />
za twoimi plecami<br />
każdej pełni<br />
wgryzam się<br />
we własne nadgarstki<br />
by nie ranić twego snu<br />
nie słyszysz<br />
gdy wyję ci<br />
kołysanki<br />
POEZJA<br />
* * *<br />
któreś z nas<br />
jest tylko zmyśleniem<br />
cieniem<br />
rzuconym nie wiadomo czemu<br />
a może<br />
wymyśliłeś mnie<br />
tylko po to<br />
żeby kształt nadać<br />
* * *<br />
u kresu bezkresu<br />
czekaj<br />
dopłynę<br />
do końca ślepa<br />
rozpoznam cię<br />
po milczeniu<br />
którego płacz mój<br />
nie zranił<br />
otrząsnę się z życia<br />
i trawę<br />
* * *<br />
dziś będę silna<br />
i opowiem ci swoją niemoc<br />
położę głowę<br />
na twoim dalekim ramieniu<br />
(nie bój się<br />
ledwie je musnę<br />
kamienną gorączką)<br />
a potem<br />
jeśli starczy ci odwagi<br />
uratujesz mnie<br />
przed sobą<br />
* * *<br />
nie rymuję się ze światem<br />
białym wierszem bywam<br />
czasem<br />
w którym rym za rymem<br />
gubię<br />
labirynty niedomówień<br />
garby znaków zapytania<br />
za pointę<br />
martwe zdania<br />
co wczorajszy rozum<br />
tracą<br />
nim narodzą się<br />
już płaczą<br />
w krajobrazie<br />
z bratem-katem<br />
nie rymuję się ze światem<br />
* * *<br />
nie myślcie o mnie za wiele<br />
zawodzę<br />
spóźniam się<br />
zapominam<br />
lub nie chcę pamiętać<br />
zaczynam nie kończąc<br />
kończę na początku<br />
bez związku z wami<br />
ze sobą bez związku<br />
zza horyzontu zdarzeń<br />
nie rzucam cienia<br />
nie myślcie o mnie za wiele<br />
bo może<br />
mnie już nie ma<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
97
RELACJA<br />
Reportaż<br />
z obchodów pierwszej rocznicy<br />
działalności <strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Książnica Beskidzka, Bielsko-Biała<br />
Osiem numerów pisma,<br />
trzy języki, kilkudziesięciu artystów,<br />
kilkaset stron materiału<br />
Po roku działalności<br />
wyszliśmy z wieku niemowlęcego<br />
i dumnie wkroczyliśmy w wiek<br />
dziecięcy. Co się zdarzyło w ciągu<br />
tego roku? Pięć numerów Post<br />
Scriptum w języku polskim, dwa po<br />
angielsku i jeden w języku rosyjskim.<br />
Dziesiątki artystów z kraju<br />
i ze świata, setki stron materiału.<br />
Pisały o nas gazety, mówiono o nas<br />
w radiu.<br />
Ten rok działalności, to też<br />
ludzie tworzący pismo. Ludzie z pasją,<br />
zaangażowaniem, poświęcający swój<br />
czas całkowicie za darmo, tylko po to,<br />
żeby promować Sztukę.<br />
Poza aktualnym składem<br />
redakcji warto wspomnieć przy<br />
tej okazji: Agnieszkę Biardzką –<br />
założycielkę pisma, Iwonę Niezgodę<br />
oraz tłumaczy: Annę Król i Magdalenę<br />
Lesiak. Wspomnieć i podziękować za<br />
wszystko, co zrobiliście dla pisma i dla<br />
promocji Kultury. Dziękujemy!<br />
Dzięki przemiłym<br />
pracownikom Książnicy Beskidzkiej,<br />
98<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
którzy otworzyli dla nas drzwi<br />
biblioteki, udało się tę naszą rocznicę<br />
świętować w odpowiedniej oprawie.<br />
Dziękujemy przede wszystkim<br />
pani Katarzynie Ruchale (to kobietaanioł:<br />
piękna, cierpliwa, inteligentna,<br />
rzeczowa, wrażliwa) i panu<br />
dyrektorowi Książnicy Beskidzkiej,<br />
Bogdanowi Kocurkowi.<br />
Dziękujemy też wszystkim<br />
Czytelnikom, którzy pomimo<br />
pandemii odważyli się przyjść, żeby<br />
świętować z nami oraz tym wszystkim<br />
(a było ich prawie dwa tysiące), którzy<br />
oglądali nas on-line.<br />
Mieliśmy przygotowany<br />
drobny poczęstunek, ale niestety<br />
pandemiczne obostrzenia nie<br />
pozwoliły wyciągnąć tego wszystkiego<br />
z torby. Ciasteczka i czekoladki<br />
spożyliśmy sami, ale za rok, mamy<br />
nadzieję, będzie już normalnie, bez<br />
wirusa, za to z ciasteczkami i kawą.<br />
Już teraz wszystkich zapraszamy, choć<br />
nie wiemy jeszcze gdzie.<br />
Dziękujemy naszej Redaktor<br />
Naczelnej – Renacie Cygan. To na jej<br />
barkach przede wszystkim spoczywa<br />
ciężar prowadzenia pisma. To dzięki<br />
jej: talentowi, zaangażowaniu,<br />
pasji i nieprzespanych nocach<br />
możemy pochwalić się tym, co<br />
mamy: wybitnymi artystami, którzy<br />
opowiadali dla Was o swojej Sztuce,<br />
prozą, poezją, fotografią, malarstwem<br />
i wieloma innymi dziedzinami Sztuki.<br />
A wszystko to w pięknej oprawie<br />
graficznej.<br />
Dziękujemy darczyńcom<br />
i sponsorom. Każdemu, kto wpłacił,<br />
choćby 50 zł, żebyśmy mieli z czego<br />
pokrywać bieżące rachunki.<br />
A jak to wyglądało możecie<br />
Państwo obejrzeć na fotografiach<br />
obok, dzięki uprzejmości pana<br />
Andrzeja Omylińskiego z Gwiazdki<br />
Cieszyńskiej.<br />
Dziękujemy za to, że nas<br />
czytacie, wspieracie i jesteście z nami.<br />
To dla Was robimy ten magazyn. [PS]
Autor zdjęć: Andrzej Omyliński (Gwiazdka Cieszyńska)<br />
Robert Knapik i Ewelina Kwiatkowska-Tabaczyńska<br />
Do zobaczenia za rok! [PS]<br />
Renata Cygan<br />
J. Prusiński R. Knapik, E. Kwiatkowska-Tabaczyńska, J. Nordyńska, K. Brus-Sawczuk, R.Cygan<br />
Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
Dyrektor Książnicy Beskidzkiej; Bogdan Kocurek,<br />
Joanna Nordyńska, Renata Cygan<br />
Joanna Nordyńska<br />
Jarosław Prusiński<br />
K.Brus-Sawczuk, R.Cygan, E. Kwiatkowska-Tabaczyńska,<br />
R.Knapik, J. Prusiński<br />
Robert Knapik<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
99
liść na dłoni<br />
kołysankę nucę dla siebie samej<br />
znam kształt rzeczy wagę serca i kamienia<br />
nie zamykam dnia nie zamykam pór roku<br />
słucham czasu spacerując mleczną drogą<br />
jesień pachnie jabłkami i cynamonem<br />
główną ulicą wędrują samotni ludzie<br />
to tutaj ziszczają się tęsknoty w noc dojrzałą<br />
wszechwiedzącą mądrą rodzącą jesień<br />
ptaki kładą na wadze małe piórko odlatują<br />
wrócą gdy będę rzeczywista niepłosząca myśli<br />
noc się ulatnia jak zapach kwiatów<br />
jeszcze tylko gwiazdy pasą się na trawie<br />
gdzieś tam ognisko pachnie na polanie<br />
zapach chleba i wosku w kandelabrach<br />
na dłoni mały liść kolorowy dar jesieni<br />
ciebie nie ma<br />
a moje włosy wierszem się stają<br />
Ela Adamiec<br />
100<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
zdjęcia: Renata Cygan<br />
RC<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
101
Biegnij koniku przed siebie,<br />
uciekajmy...<br />
Tętent końskich kopyt. „Biegnij koniku przed siebie,<br />
uciekajmy z Montrealu”. Psychodeliczne, powtarzane<br />
przez aktorów zdania, a przy tym urzekająca sceneria<br />
RELACJA<br />
skansenu archeologicznego – Grodzisko w Sopocie<br />
nieoczekiwanie wpisujące się w tajemniczą aurę<br />
z dramatu kanadyjskiego pisarza Daniela Damisa<br />
Kamień i popioły w reżyserii Justyny Bartoszewicz.<br />
Historia wydawałoby się, jak wiele innych, nieco<br />
być może powikłana i pełna zakrętów, ale również<br />
emocjonalnych blizn, z którymi mierzą się porozrzucani<br />
po terenie skansenu artyści. Clermont, w tej roli Marek<br />
Tynda, próbuje pozbierać się po śmierci ukochanej żony<br />
Eleonory. W tym celu wyjeżdża z miasta razem z córką<br />
Pascale (Agata Wożnicka) w gruncie rzeczy po to,<br />
aby odzyskać siebie na nowo, postarać się o inne<br />
spojrzenie na gorzkie doświadczenia. Gdzieś w tle<br />
rzucają się w oczy nieustannie układane kamienie.<br />
Clermont siedzi i buduje, być może wyimaginowane<br />
schronienie, które pomoże mu odzyskać siły. Wymowa<br />
tego działania, ale też nagłe zawalenie się leciwej<br />
wieżyczki, ma zapewne znaczenie symboliczne.<br />
Clermont jest kamieniarzem, jego zadaniem jest<br />
budowanie, stwarzanie czegoś stałego. Niestety,<br />
przeciwieństwo stanowi jego życie, któremu towarzyszy<br />
bezustanny rozpad i zwątpienie. Uciekajmy koniku,<br />
uciekajmy, ale od siebie nie da się uciec. Całe<br />
rozczarowanie życiem, zwątpienie w sens jakichkolwiek<br />
poczynań podkreślone jest jeszcze przez zapach<br />
palonego drewna, dym unoszący się znad ogniska<br />
w sopockim grodzisku.<br />
O tej pustce opowiada między innymi<br />
Pascale. O nieistniejących relacjach z ojcem, trudzie<br />
komunikacji, czy kłopotliwych doświadczeniach<br />
z własną seksualnością. Można nawet podejrzewać,<br />
że niezwykle trudne kontakty z ojcem rzutują na obraz<br />
partnerów Pascale. Spustoszenie w życiu dziewczyny,<br />
to też rezultat braku matczynej opieki. Pascale<br />
przygotowuje się do egzaminów, potrzebuje wsparcia<br />
w trudnym okresie dorastania, musi się zakotwiczyć,<br />
poszukać swojej przestrzeni do egzystencji. To<br />
ona, jako pierwsza, rytmicznie zaczyna powtarzać:<br />
„Biegnij koniku przed siebie, uciekajmy z Montrealu”.<br />
Te słowa zostaną ze mną już do końca trwania<br />
102<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
– o edycji kanadyjskiej<br />
Literackiego Sopotu<br />
festiwalu. Jakby ucieczka miała coś zmienić, nadać inny<br />
porządek wydarzeniom, pozwolić na dystans wobec tego,<br />
co rani i upokarza.<br />
Jest jednak inny biegun tej historii – Shirley<br />
(Dorota Androsz), bibliotekarka i przywódczyni<br />
lokalnego gangu. To ona, można powiedzieć, tnie na<br />
kawałki ustalony rytm dnia, wywraca do góry nogami<br />
rutynę i powtarzalność. Clermont traci dla niej głowę,<br />
niepohamowane żądze dają początek tragedii. Między<br />
Shirley a Clermontem rodzi się uczucie, na którego<br />
drodze staje jednak Jajco (Michał Jaros), obsesyjnie<br />
przywiązany do Shirley członek gangu. W czasie wieczoru<br />
kawalerskiego dochodzi do pożaru wskutek czego<br />
w płomieniach ginie cały dobytek Clermonta i jego córki<br />
Pascale. Górę biorą emocje, do głosu dochodzą pretensje<br />
i wzajemne roszczenia. Wcześniejszy szał i euforia<br />
zamieniają się w żal i lament. Nie ma tak naprawdę<br />
do czego wracać.<br />
Biegnij koniku przed siebie, uciekajmy<br />
z Montrealu. Uciekamy z arterii wielkich miast, galerii<br />
handlowych, dworców. Chowamy się do swoich ciasnych<br />
mieszkań, fortec, pustych domów, a to wszystko<br />
w obawie przed szalejącą wkoło pandemią. Przed czym<br />
jednak tak właściwie uciekamy? Być może przed sobą,<br />
bo nie chcemy zanadto wnikać, analizować, dzielić<br />
włosa na czworo. Ironia losu sprawia, że uciekając przed<br />
zagrożeniem potykamy się o nas samych, odziedziczone<br />
lęki, frustracje, nieprzetrawione traumy. Dlaczego o tym<br />
piszę? Mam dobitne wrażenie, że tegoroczna edycja<br />
Literackiego Sopotu, pokiereszowana nieco przez reżim<br />
sanitarny, pokazuje jedną fundamentalną rzecz: tęsknotę<br />
za zwyczajnością, niczym nieograniczonymi kontaktami<br />
międzyludzkimi czy potrzebę wspólnoty, dzielenia się<br />
własną historią. Zachowanie dystansu społecznego,<br />
opaski dla osób wypełniających oświadczenia o stanie<br />
zdrowia, maseczki, dezynfekcja rąk, nie grupowanie<br />
się przy wejściach na spotkania, no i oczywiście,<br />
wcześniejsze na nie zapisy, miały pomóc i zapewnić<br />
poczucie bezpieczeństwa. W istocie przyczyniło się do<br />
swego rodzaju zmęczenia spowodowanego nieustannym<br />
zachowaniem kontroli, aby czasem nie wypaść z roli<br />
i być może na chwilę zapomnieć się w rzeczywistości<br />
pełnej zakazów i nakazów. No i z tego względu wielkie<br />
słowa uznania dla organizatorów, że pomimo tylu<br />
obaw udało się chociaż na chwilę przypomnieć aurę<br />
festiwalowych wrażeń z zeszłych lat, a doprawdy nie<br />
było to łatwe.<br />
W ramach festiwalowych spotkań nie zabrakło<br />
intrygujących tematów, ciekawych gości, czy też po<br />
prostu zwyczajnej satysfakcji z uczestnictwa w świecie<br />
kultury. Jeśli edycja kanadyjska, no to oczywiście nie<br />
może obyć się bez gości z Kanady. W spotkaniach<br />
z czytelnikami udział wzięli między innymi: Patrick De<br />
Witt, Michael Crummey czy Medelaine Thien. Sporo<br />
uwagi poświęcono wpływowi działalności człowieka<br />
na dewastację przyrody, świata, w którym żyjemy.<br />
Z tego też względu zainteresował mnie<br />
cykl spotkań zatytułowany „Antropocen”. W jego<br />
ramach odbyło się kilka rzeczywiście cennych<br />
rozmów. Stanisław Łubieński opowiadał o swojej<br />
jeszcze premierowej publikacji Książce o śmieciach.<br />
Podjął w niej niełatwy temat rozpoznania tego,<br />
co leży na sercu zatroskanym o los środowiska.<br />
Wyjaśnił na czym polega efekt zbitej szyby. Otóż,<br />
jeśli jedna osoba wyrzuci śmieci, dajmy na to<br />
w lesie czy poboczu drogi, druga, trzecia zrobi to<br />
samo z większym prawdopodobieństwem i zapewne<br />
z mniejszymi wyrzutami sumienia. W dużym<br />
uproszczeniu, jeden śmieć przyciąga drugi, trzeci<br />
i kolejny. W tym względzie niezwykle ważne jest,<br />
aby nie dopuszczać do zaniedbań na masową skalę,<br />
które już mają miejsce. Na pozór urocza łączka, we<br />
wnętrzu niekończące się warstwy śmieci, szkło, odzież,<br />
bielizna, plastiki. Irytacja, gniew nawet frustracja<br />
towarzyszy tym, którzy działają na rzecz ekologii<br />
czy ochrony środowiska. Nerwica ekologiczna to,<br />
można rzec, przypadłość ludzi odpowiedzialnych i<br />
świadomych niebezpieczeństwa. Część społeczeństwa<br />
segreguje śmieci, lepiej lub gorzej sobie z tym<br />
radzi, a reszta ignoruje, lekceważy, gotowa<br />
103<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
powiedzieć: „są ważniejsze sprawy”.<br />
Być może właśnie czas epidemii<br />
niejako zmusił mieszkańców ziemi<br />
do baczniejszego spojrzenia na<br />
kwestię śmieci, segregacji, ale<br />
również możliwości ponownego<br />
odtwarzania niektórych surowców.<br />
O gwałtownym przyspieszeniu,<br />
zmianach widocznych gołych okiem,<br />
wspomniała Dorota Masłowska<br />
w czasie jednej z dyskusji<br />
„Antropocen. Był sobie człowiek”.<br />
Język nie nadąża za zmianami,<br />
nowe formy ekspresji dopiero się<br />
tworzą, jesteśmy tego świadkami<br />
każdego dnia, obserwując przekaz<br />
medialny, do którego przedostaje<br />
się całe mnóstwo kolokwializmów,<br />
niezrozumiałych konstruktów<br />
językowych. Ludzie przyzwyczajają się<br />
do anomaliów, być może z bezsilności<br />
albo po prostu wypierają najgorsze<br />
scenariusze. Cokolwiek powiedzieć,<br />
życie w atmosferze przedednia końca<br />
świata nie jest dobrym rozwiązaniem.<br />
Można zacząć od małych kroków:<br />
ograniczenia lub rezygnacji spożycia<br />
mięsa, korzystania z foliówek,<br />
a zamiast wody butelkowanej pić<br />
tę z kranu. W przyszłości warto<br />
też zadbać o bardziej rozsądne<br />
dokonywanie zakupów (nie na zapas),<br />
chociaż życie w przededniu katastrofy<br />
z narastającym lękiem raczej temu<br />
nie sprzyja.<br />
W niełatwych czasach<br />
nadszedł moment, aby pomyśleć<br />
o ptakach, dlatego donośnie<br />
wybrzmiał tutaj głos Jacka<br />
Karczewskiego, znawcy ptaków<br />
oraz działacza na rzecz ochrony<br />
przyrody. Na festiwalu prezentowana<br />
była najnowsza publikacja autora<br />
Noc sów. Fascynacji światem<br />
fauny i flory nie było końca. Jacek<br />
Karczewski podkreślił kilkakrotnie<br />
ważny problem: człowiek<br />
nieustannie myli naturę z kulturą.<br />
Z tego względu mamy do czynienia<br />
z niezrozumieniem prawideł<br />
w świecie przyrody, a trzeba dodać,<br />
sami jesteśmy tego świata częścią.<br />
Lepszemu poznaniu towarzyszy<br />
wzajemna troska i wkład we wspólne<br />
104<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
dobro. Przyczynił się do tego<br />
w dużym stopniu spacer<br />
ornitologiczny, na którym Jacek<br />
Karczewski po raz kolejny pokazał<br />
niezwykły kunszt słowa i swadę,<br />
z jaką można opowiadać o świecie<br />
ptaków. Sopockie wędrówki<br />
nadmorskim brzegiem oraz przez<br />
parkowe alejki, tym uraczyli nas<br />
organizatorzy oraz oczywiście<br />
sam Jacek, przewodnik po ptasich<br />
zwyczajach. Co prawda, okazało się,<br />
że nie jest to może wyjątkowy okres,<br />
jeśli chodzi o podglądanie ptaków,<br />
ale i tak uczestnicy pełni byli<br />
ciekawości i smaczków z życia<br />
ptaków.<br />
Na plaży, na plaży fajnie<br />
jest, można na chwilę zapomnieć<br />
o restrykcjach, poczuć powiew<br />
wiatru i nagrzać się w słońcu,<br />
a przy okazji posłuchać Michała<br />
Nogasia i jego gości, wśród których<br />
znaleźli się: Mikołaj Łoziński,<br />
Urszula Zajączkowska, czy Maciej<br />
Zaremba-Bielawski. W ogniu pytań<br />
prowadzącego stanęła również Olga<br />
Gitkiewicz. Reportażystka zajęła gości<br />
tematem komunikacji publicznej, jej<br />
mankamentów, dziwactw i bolączek.<br />
Nie zdążę to opowieść nie tylko<br />
o rozkładach jazdy, zapisach na<br />
autobus, niedopasowaniu połączeń<br />
do potrzeb ludności, ale chyba<br />
najbardziej o zwyczajnych ludziach<br />
popadających w ruinę dworcach,<br />
perspektywy innej niż tylko ta<br />
metropolitalna, wielkomiejska.<br />
W planach autorki jest biografia<br />
historyczna.<br />
Na Literackim Sopocie pojawił<br />
się w tym roku nowy cykl „Debiuty”,<br />
w ramach którego początkujący<br />
artyści mogą zaprezentować swoje<br />
książki. Tak też uczyniła Natalka<br />
Suszczyńska, autorka opowiadań<br />
Dropie, nominowana do Nagrody<br />
Literackiej im. Witolda Gombrowicza<br />
oraz do Literackiej Nagrody Gdynia.<br />
Nowatorstwo tej prozy, to przede<br />
wszystkim próba ujęcia świata, który<br />
ulega zepsuciu, jest jakby wtórny,<br />
wymięty w zmęczonym świecie.<br />
Prekariat, dość eksplorowany ostatnio<br />
motyw, absurd, no i duża dawka<br />
humoru. Suszczyńska stworzyła<br />
w tej książce dystopię, chociaż<br />
mam wrażenie, że niektóre obrazy<br />
niepokojąco przystają do scen<br />
z codziennego życia współczesnych<br />
ludzi. Obnażenie fałszu, niby zawody,<br />
przynależność do pozornego ładu,<br />
samotność, postacie jakby wyjęte<br />
z serialu animowanego. O Dropiach,<br />
jak też innym debiucie Życiu<br />
grobowym Małgorzaty Żerwe<br />
opowiem wkrótce.<br />
Tegoroczna, 9. edycja<br />
festiwalu odbyła się w dniach<br />
od 20 do 23 sierpnia. Tymczasem<br />
zapraszam już na przyszłoroczną<br />
edycję Literackiego Sopotu<br />
(19.08.21-22.08.21). Tym razem<br />
zawitamy do Włoch. Ci vediamo<br />
l’anno prosimo... [RK]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
105
W tym wydaniu Post Scriptum – to już wszystko. A w zasadzie<br />
– prawie wszystko. Na koniec, małe pro domo sua.<br />
Z wielką przyjemnością i nieukrywaną pasją od roku staramy<br />
się Państwu przybliżać różne dziedziny sztuki i jej twórców,<br />
którymi sami, jako Zespół redagujący to pismo, jesteśmy<br />
zainspirowani i oczarowani. A tworzyć Sztukę przez duże S,<br />
to w tych czasach rzecz tyle ambitna, co niełatwa. Podobnie<br />
trochę jest z naszą rzemieślniczą robotą: dostarczaniem<br />
naszym Szanownym Czytelniczkom i Czytelnikom tego<br />
skromnego produktu, który zwie się Post Scriptum.<br />
Dlatego, żyjąc w tak skomercjalizowanym świecie, w którym<br />
jako rodzaj posłannictwa postanowiliśmy prezentować Wam<br />
trochę ambitniejszą strawę duchową, mamy dla Państwa<br />
rodzaj małej oferty biznesowej (dla wielu wszak, nie tylko<br />
sztuka jest biznesem, ale i biznes sztuką bywa).<br />
Zapraszamy wszystkich, którzy prowadzą mniejsze, bądź<br />
większe przedsiębiorstwa lub instytucje związane z szeroko<br />
rozumianą kulturą, sztuką, twórczością artystyczną i ich<br />
propagowaniem do zamieszczenia ogłoszeń na naszych<br />
łamach. Drobnych i... większych. Zatem ktokolwiek organizuje<br />
warsztaty artystyczne, prowadzi specjalistyczne sklepy dla<br />
artystów, twórców gatunków wszelkich, posiada galerie<br />
sztuki, lub wydaje książki itp., znajdzie miejsce na naszych<br />
elektronicznych łamach na swą reklamę i promocję.<br />
Za niewygórowaną opłatą.<br />
Zapraszamy także firmy i osoby prywatne, które zechciałyby<br />
objąć mecenatem nasze Pismo i mieć udział w promowaniu<br />
wartościowej Sztuki i Artystów, którzy ją tworzą.<br />
Wszystkich zainteresowanych prosimy o kontakt emailowy:<br />
postscriptum.mag@gmail.com.<br />
Każda kwota się liczy. Z góry dziękujemy.<br />
106<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60