02.10.2020 Views

POST SCRIPTUM - 3 -2020

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Kochał sarny. Były takie<br />

piękne i miały takie ufne<br />

oczy. Onieśmielały go tą<br />

swoją ufnością, oddaniem, gdy tak<br />

leżały bez ruchu, czekając aż z nimi<br />

skończy.<br />

Kiedy pierwszy raz strzelił do<br />

sarny, poczuł, że ona wie o nim<br />

wszystko i przeraziło go to bycie<br />

prześwietlonym na wylot w swoim<br />

człowieczeństwie.<br />

W domu nigdy nie opowiadał<br />

o pracy. Żaden z nich nie<br />

opowiadał. Między sobą zresztą<br />

też nie rozmawiali o robocie. Bo<br />

robota, to była wielowymiarowa<br />

śmierć. Z zaskoczenia, zza węgła,<br />

z ręki starej kobiety w przeżartych<br />

brudem szmatach, z ręki dziecka<br />

jedynie trofeami, które ktoś, na<br />

wojnę z kim cię wysłali, i kto tę wojnę<br />

prowadzi, wypreparuje z wyższych<br />

sensów, opluje i powiesi na ścianie.<br />

Ciągły strach to rak. To erozja umysłu.<br />

Wyższe uczucia redukują się do zera.<br />

Liczy się instynktowna umiejętność<br />

odczuwania mikro-sygnałów, niczym<br />

pająk, który wie, że w sieci właśnie<br />

znalazła się ofiara. Ważne staje się<br />

to, by nawet we śnie cenzurować<br />

swoje myśli. Taki strach wchodzi w<br />

fazę przewlekłą, wydawałoby się<br />

wręcz oswojoną. Robi z naszej twarzy<br />

szczelną maskę, a z oczu kamery,<br />

rejestrujące wszystko, co może stać<br />

się potencjalnym zagrożeniem. Ciało<br />

zamienia w napiętą sprężynę, gotową<br />

do skoku zawsze, nawet w chwili<br />

największego odurzenia, czy to seksem,<br />

czy wódką. Tyle emocji. Adrenalinowy<br />

haj. Później nic już nie cieszy. Wszystko<br />

i zawiązać na supeł, żeby płynne<br />

ekskrementy, nie zalały tuszy.<br />

Przecinam skórę i mięśnie brzucha,<br />

od spojenia łonowego aż do mostka.<br />

Całuję jej brzuch. Język wędruje<br />

po delikatnej skórze, wślizguje się w<br />

zagłębienie pępka.<br />

Żeby nie przeciąć jelit w otwór<br />

po cięciu przy spojeniu łonowym<br />

wsuwam dwa palce, odciągam skórę<br />

i tnę ją nożem prowadzonym do dołu<br />

między palcami. Przecinam przeponę<br />

wzdłuż żeber. Sięgam w głąb klatki<br />

piersiowej, wyrywam tchawicę,<br />

przełyk, płuca i serce.<br />

Pieszczę jej sutki, słyszę miarowy i<br />

coraz szybszy stukot pod jej żebrami,<br />

rwący się oddech.<br />

Wkładam ręce w ciepłe ciało.<br />

Łania. Jedwabisty porządek<br />

wnętrzności, po dotknięciu którego<br />

ręce pachną jeszcze przez długi czas<br />

o uśmiechniętych oczach, czaiła<br />

się w szepcie na bazarze i w twarzy<br />

urzędnika konsulatu. Żeby zagłuszyć<br />

nieprzyjemne szumy w świadomości<br />

i dać wyobraźni pożywkę inną, niż<br />

wizja krwawej pulpy, w którą potrafi<br />

zmienić się ciało, gadali, wygłupiali<br />

się, klęli, snuli wciąż doprawiane<br />

detalami opowieści o tym, jak się<br />

kozakowało, jadąc na kolejną akcję,<br />

jak się piło, co się paliło, jak się<br />

bajerowało miejscowe dupy, jak<br />

zakładając po trzy prezerwatywy,<br />

drżało się ze strachu, że wszystkie<br />

na pewno mają hifa, bo za hifa<br />

dostaje się tutaj paczki żywnościowe,<br />

a lepiej przecież kojfnąć na hifa niż<br />

z głodu. Zgorzkniałym, wytrawionym<br />

przez stres futerałem na ego.<br />

Tym się stał. Umięśnionym, gibkim<br />

i wielozadaniowym pokrowcem,<br />

na broń, którą jest zimna kalkulacja<br />

i wygimnastykowany intelekt. O kilka<br />

razy za wiele udawał, że strach to<br />

tylko emocja. Szkolą cię tak, byś miał<br />

przeświadczenie, że jesteś myśliwym,<br />

a okazujesz się być zwierzyną łowną.<br />

Tak, jak cała twoja kultura i ideały,<br />

w które wierzyłeś. One stają się<br />

18<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

jest zbyt mało ekscytujące. Nawet<br />

ból. Jest. Po prostu zwykły, do<br />

zniesienia. Panowanie nad sobą to<br />

podstawa. A ciało wymusztrowane<br />

w wykonywaniu poleceń, bez<br />

sprzeciwu potrafi zwyczajnie<br />

zepchnąć go w najdalszy kąt<br />

świadomości. Tylko, że z bólu<br />

nie rodzi się nic. Nic, prócz<br />

przeświadczenia, że ciało, ten<br />

niezawodny instrument nagle się<br />

zacina, zawodzi. To niebezpieczne.<br />

Niebezpieczne, ponieważ rozwiera<br />

się pustka. A taka pustka, to pole<br />

do przemyśleń i wątpliwości. Do<br />

pytań. Świat przestaje być jasny.<br />

Się ściemnia. Bezkompromisowa<br />

zerojedynkowość zostaje przesłonięta<br />

cieniem klepsydralnej ósemki, która<br />

położyła się na nieskończoność.<br />

Ciało sarny. Ułożone na grzbiecie.<br />

Ostry nóż. Podłużne cięcie od mostka<br />

do gardła.<br />

Mała leży pode mną na plecach.<br />

Język sunie po szyi, okrąża obojczyki<br />

i wraca w zagłębienie pod żuchwą...<br />

Krtań, tchawicę i przełyk należy<br />

wyciągnąć i odciąć przy samej<br />

głowie. Przełyk oddzielić od tchawicy<br />

bardzo intensywnie – mieszaniną<br />

tego, co odrażające i pociągające<br />

zarazem. Tak, jak po wyjęciu palców z<br />

ciała kobiety.<br />

Mówił do nich “suko”. I wszystkie<br />

się karnie zgadzały. Od tlenionej<br />

cycatej z barku przy sejmie, przez<br />

długonogą z poczty, po panią<br />

doktor z kliniki szoku wojennego. Ta<br />

trochę się opierała, że to wulgarne<br />

i odczłowieczające, ale gdy brał ją<br />

od tyłu, trzymając za włosy tylko<br />

nabijała się na niego mocniej, jęczała<br />

i odwracała głowę, jak ranna sarna,<br />

która spojrzeniem prosi by ją dobić.<br />

– Zrób mi tak jeszcze – mówiły,<br />

wyginając się w łuk pod jego<br />

dotykiem i pod jego słowami. Lubił<br />

kiedy na nim siadały, wpadały<br />

w ten swój galop. Każda inaczej.<br />

Tańcząc na nim, kreśląc biodrami<br />

ósemki, po swojemu uciekając przed<br />

niespełnieniem. Bawiło go to, że<br />

wydaje im się, że nad nim panują, że<br />

mogą go na chwilę ujarzmić. Ale to on<br />

je kontrolował. I kontrolował siebie,<br />

ani na chwilę nie zamykając oczu, ani<br />

na mgnienie nie spuszczając z nich<br />

wzroku. Wydawał polecenia. Krótko,

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!