POST SCRIPTUM - 3 -2020
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
D<br />
HANKA V. MODY<br />
ELIKATNOŚĆ<br />
Zgubiłam kubek. A raczej sam zniknął.<br />
Przetrząsnęłam wszystkie szafki w kuchni, i nic.<br />
W zmywarce też nie. W końcu przeszłam przez wszystkie<br />
pokoje i pozaglądałam we wszystkie kąty. Kubka brak.<br />
A chciałam zrobić sobie herbatę. Nie, to nie tak, że mam<br />
w domu tylko jeden kubek, a jego brak powoduje, że nie<br />
ma w czym zrobić napoju. Kubków są setki, małe i duże,<br />
poupychane na półkach i w szafkach kuchennych.<br />
Tylko wiecie jak to jest, gdy wymyślicie sobie, że właśnie<br />
w tym konkretnym chcecie dziś pić herbatę, najlepiej<br />
earl grey, i czytać książkę przed kominkiem. Wszak sam<br />
środek zimy zobowiązuje.<br />
Do tego koniecznie ciepłe skarpety. No i koc na kolanach.<br />
Znacie ten sielski obrazek? Wprawdzie nie wiem, jak<br />
to zrobię, bo dom ma ogrzewanie i jest dość ciepło,<br />
kominek podgrzeje atmosferę jeszcze bardziej, więc<br />
pod kocem i w skarpetach mogę się ugotować. No i ten<br />
nieszczęsny kubek, którego nie ma. To wcale nie oznacza,<br />
że jest on jakoś szczególnie wyjątkowy. Nie dostałam go<br />
od ukochanego czy nieżyjącej babci, ani nie przywiozłam<br />
z dalekich podróży. Przeciwnie, podróż była niedaleka.<br />
Wybraliśmy się z Niemężem do miasta i tam zaszliśmy<br />
do biedronki, by poczynić zapasy. Tam też, w jakimś koszu<br />
z przecenami, były kubki świąteczne. W choinki, mikołaje<br />
i hoł hoł hoł. Ponieważ było już po świętach, więc kubki<br />
jakby się zdewaluowały i staniały na miarę naszych<br />
kieszeni.<br />
– Bierzemy! – krzyknęłam uradowana<br />
i spojrzałam z nadzieją na Niemęża.<br />
– Nie mamy kubków? – zapytał, co było do<br />
przewidzenia, bo przecież mamy. Mamy masę<br />
przeróżnych kubków. Pytał, choć przecież wiedział,<br />
że w tej sprawie nie da się nic zrobić. Ale są pytania,<br />
które po prostu trzeba zadać. Same cisną się na usta<br />
i pozostawione tam mogą powodować ucisk<br />
i problemy w oddychaniu.<br />
– No takich jeszcze nie mamy – odrzekłam zgodnie<br />
z zasadami tej gry i uśmiechnęłam się do niego, starając<br />
się jak najbardziej przypominać dziewczynkę, która<br />
musi, po prostu musi mieć właśnie te kubki, bo jak nie,<br />
to położy się na podłodze i będzie walić rękami i nogami,<br />
płacząc w niebogłosy.<br />
– Jak nie mamy, to weźmy – westchnął<br />
zrezygnowany, ale w kącikach jego ust zadrgał uśmiech,<br />
a w szarych oczach zobaczyłam czułość. Tak naprawdę<br />
te kubki były duże i mieściło się w nich duuużo herbaty.<br />
Potrzebowałam ich.<br />
No i właśnie teraz pragnęłam zaparzyć sobie ten<br />
cudowny napar w jednym z nich. W drugim już była<br />
herbata, ale inna. English breakfast, czyli mieszanka<br />
gatunków assam i cejlon. Mogłam ją pić na zmianę<br />
z bergamotkowym earl greyem, nie zważając na to,<br />
czy jest to śniadanie czy może już obiad. W każdym razie<br />
było już dawno po kolacji. Wyjrzałam przez okno. Na wsi<br />
ciemność jest dwa razy ciemniejsza.<br />
Przekonałam się o tym, gdy wprowadziliśmy się<br />
do tego starego, pruskiego domu gdzieś na granicy<br />
Warmii i Mazur Zachodnich. Mało kto wie, że istnieje<br />
taka kraina jak Mazury Zachodnie. Wszyscy wiedzą, gdzie<br />
są Mazury i wielkie jeziora, a nikt nie wie, że jest jeszcze<br />
zachodnia ich część. Równie piękna i malownicza. Mało<br />
kto wie także, że Warmia jest takim malutkim cyplem<br />
wdzierającym się pomiędzy nie. I nikt naprawdę nie wie,<br />
gdzie to dokładnie jest. Nasz dom stoi na granicy.<br />
To znaczy tak nam się wydaje, bo trudno ocenić to<br />
z dokładnością do jednego metra. Ale mogę spokojnie<br />
mówić ludziom, że nasze jabłka są z Mazur i jednocześnie<br />
z Warmii. Jabłonie Schrödingera. Teraz jabłonie majaczyły<br />
w ciemności, wyglądając jak zawsze złowieszczo. Deszcz,<br />
który spływał po szybach, rozmywał ich obraz w moich<br />
oczach. Spojrzałam jeszcze na termometr zewnętrzny.<br />
Pięć stopni na plusie. Czyli wszystko w normie jak na<br />
koniec stycznia. Dziwię się ludziom, których wciąż jeszcze<br />
zaskakuje brak śniegu w Boże Narodzenie.<br />
– Ojej, znów nie będzie śniegu na święta – mówią<br />
zdumieni, a przecież to jest już norma. Śniegu nie ma od<br />
dobrych paru lat i raczej nie spodziewałabym się nagłego<br />
powrotu dawnego klimatu. Osobiście nie narzekam.<br />
Przeżyłam w swoim życiu kilka zim ze śniegiem. Z całym<br />
tym odśnieżaniem samochodu. Najpierw trzeba zrzucić<br />
to wszystko z pojazdu, a później jeszcze przebić się przez<br />
zaspę, którą się samemu stworzyło. Pal licho, jeśli to<br />
tylko nasza zaspa, gorzej gdy sąsiad kilka minut wcześniej<br />
zostawił swoją. Więc trzeba było wstać pół godziny<br />
wcześniej i wyjść, by odczynić to, co trzeba odczynić.<br />
Do tego cały ten zimny puch wciskający się pod ubranie<br />
i do butów.<br />
Od kiedy skończyłam wiek, gdy z entuzjazmem<br />
zjeżdżałam na sankach, śnieg nie był już taką radością.<br />
Wszystkie zimy spędziłam w mieście, ale na szczęście<br />
76<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>