własnego systemu wobec nie–logiki otoczenia i logiki systemów innych. SpecjalizacjaInstytucji umożliwia zgromadzenie wszystkich dostępnych, środków i umiejętności, w celuzapewnienia Instytucji absolutnej przewagi <strong>na</strong>d niezinstytucjonowanym lubzinstytucjonowanym i<strong>na</strong>czej. Specjalizacja artysty umożliwia doprowadzenie zastanegojęzyka sztuki do ostatecznych konsekwencyj, <strong>co</strong> pozwala zaistnieć wobec tych, którzy go doostatecznych konsekwencyj doprowadzić nie umieli. Tak powstają wciąż nowe dziedziny„fachu”: <strong>co</strong>raz mniejsze ośrodki <strong>co</strong>raz bardziej specjalizowanej myśli.Stworzono je dla <strong>na</strong>s, powinniśmy umieć je wykorzystać. Ale jest <strong>co</strong>raz trudniejwykorzystywać tę <strong>co</strong>raz bardziej specjalizowaną myśl; ten proces wymaga <strong>co</strong>raz śmielszychzastosowań intelektu. Pozorny paradoks: w imię nieubłaganej logiki części wykraczamy pozalogiczność, tworzymy „logikę” wyłącznie <strong>na</strong> ten użytek, logiki „jednorazowe”, własne. Wimię bi<strong>na</strong>rności poszczególnych systemów wykraczamy poza bi<strong>na</strong>rność (niektóre z tychwykroczeń zostają ponownie zamknięte w system – i stają <strong>się</strong> przyczyną nowych wykroczeń).I oto droga powrot<strong>na</strong>: od specjalizacji która jest sposobem istnienia poszczególnych dziedzin„fachu” – do odstępstw od specjalizacji i logiki, które są warunkiem korzystania z innychdziedzin „fachu”.Poszczególne języki tego świata są wewnętrznie spójne, formułowane są z troską ostworzenie metody. Metoda jest dzisiaj glejtem do umysłu czytelnika, a jeszcze przedtem –glejtem do wydawcy. Tako rzecze Saussure (lingwistycznie), tako rzecze Huizinga(ludycznie), tako rzecze Eliade, tako rzecze Jung (mitami, archetypicznie), tako rzeczeMcLuhan, tako rzecze Lem (cybernetycznie), tako rzecze Lupescu (logikąwielowartościową), tako rzeką logicy z Leydy (logiczno–intuitywnie), tako rzecze Lévi–Strauss (strukturalistycznie), tako rzecze Bachtin (kar<strong>na</strong>wałem), tako rzecze Chomsky, takorzecze Lacan (generatyw–nogramatycznie, psycholingwistycznie) tako rzecze Barthes (niewiem, jako), tako rzecze Bense (matematycznie). Lecz wszystkie te konstatacje, teteoretyczno–poz<strong>na</strong>wcze struktury, tak przecie ściśle trafne <strong>na</strong> własnym gruncie, funkcjonująjednocześnie: w tym samym świecie, w tym samym czasie, w tych samych głowach. Istwarzają w nich rzeczywistość równie niespójną jak ta, która stała przed oczami świętegoJa<strong>na</strong> piszącego Apokalipsę. Przeświadczenie o zasadniczym rozdźwięku między jego czasema <strong>na</strong>szymi „czasami ścisłości” jest mylne. Anioły Ja<strong>na</strong> z Patmos i anioły Karpowicza, „anioły<strong>co</strong> zszywali ciągle swoje zdanie rozdarte do stóp” (w Odwró<strong>co</strong>nym świetle), nie różnią <strong>się</strong> ażtak bardzo.Prze<strong>by</strong>wając w więzieniach systemów wewnętrznie spójnych, w których „wszystkokonieczne” – zawsze możemy wychynąć <strong>na</strong> zewnątrz. A <strong>na</strong>wet musimy <strong>na</strong> zewnątrzwychynąć – po to, <strong>by</strong> poz<strong>na</strong>ć inne wewnętrznie spójne systemy. Z miejsca, w którym„wszystko konieczne”, wychodzimy w świat, gdzie „wszystko możliwe” – i zanurzywszy <strong>się</strong>w nie–logice, z<strong>na</strong>jdując w niej a<strong>na</strong>rchizujące pocieszenie, znowu wracamy do miejsca, wktórym „wszystko konieczne”. W ten sposób odradzamy <strong>się</strong> i pom<strong>na</strong>żamy wiedzę.Odradzamy <strong>się</strong> pom<strong>na</strong>żając wiedzę. Pom<strong>na</strong>żamy wiedzę, mnożąc pojęcia. Mnożymy pojęcia,mnożąc metody oswajania zjawisk. Od mieszkańców epok dawnych – religijnych – jesteśmymniej szczęśliwi o <strong>na</strong>szą „wszystko–konieczność”, ale jesteśmy wolniejsi o tę „wszystko–możliwość”. Posługując <strong>się</strong> a<strong>na</strong>logiami, utożsamiając rzeczy i ich obrazy, utożsamiają<strong>co</strong>brazy i pojęcia, pojęcia i rzeczy, dzięki nieubłaganej logice <strong>na</strong>dając wywodowi własnemutok nieodparty, i <strong>na</strong>dając odejściom od tej logiki z<strong>na</strong>mię nieuchronnej konieczności; operująctrzykropkiem, dwukropkiem, średnikiem, <strong>na</strong>wiasem, cudzysłowem... możemy doszydełkować<strong>się</strong> w każde miejsce, przyszydełkować każdą „prawdę” prawdy do każdej prawdy „prawdy” (ijeszcze, wiedząc o świecie <strong>co</strong> wiemy – a skoro w ten galop wyruszyliśmy, to wiemy przecie!– nie umiemy nie <strong>by</strong>ć dumni z własnych umiejętności: Wyższa Szkoła Jazdy).Mówi Hermann Broch (w eseju Das Böse im Wertsystem der Kunst): „Im bardziej Ratio,tym gwałtowniej zarazem Irratio”. Dokończę jego myśl: im bardziej Ratio (w wyłączonych15
enklawach wyspecjalizowanego myślenia), tym gwałtowniej zarazem Irratio (pozaenklawami; więc tam, gdzie my <strong>się</strong> musimy z<strong>na</strong>leźć, stając w o b e c nich). A wszystko to(jeszcze jeden paradoks!) dzieje <strong>się</strong> w imię scalenia świata i ładu <strong>na</strong>szego myślenia.W opowiadaniu Gombrowicza Bankiet jest ciekawa postać Gnula. Król, ale i drobny łobuzponiżany przez królewską radę, zdemaskowany przez otoczenie, zaczy<strong>na</strong> uciekać: „Króluciekał środkiem ulicy, a w odległości kilku<strong>na</strong>stu kroków pędził kanclerz, pędził bankiet ibal. I oto arcygeniusz tego arcystatysty znów ujawnia <strong>się</strong> w całej arcysile swojej – albowiemSROMOTNA UCIECZKA KRÓLA STAJE SIĘ ATAKIEM JAKIMŚ i już nie wiadomo, czyto KRÓL UCIEKA, czy też KRÓL PĘDZI W PRZESTRZEŃ NA CZELE BANKIETU! [...]Działa ozwały <strong>się</strong> <strong>na</strong> zamku. I król zaszarżował!” Zmuszony do ucieczki, zamienił <strong>się</strong> winspiratora ATAKU.Może to <strong>by</strong>ć autobiograficz<strong>na</strong> przypowieść o człowieku, który przeżył inne życie niż to, doktórego został przysposobiony, lub przypowieść o artyście, który stworzył inne dzieło odtego, które przed<strong>się</strong>wziął (będę jeszcze o tym człowieku i artyście mówił). Ale może to <strong>by</strong>ćtakże przypowieść o <strong>na</strong>szym myśleniu – które <strong>na</strong>rzuca światu inne rygory, niż chcemy;którego intencje <strong>by</strong>wają wywracane <strong>na</strong> nice.W imię scalenia świata wychodzimy poza bi<strong>na</strong>rność (poszczególnych ośrodków jasnegomyślenia). Ale to wyjście jest „wyjściem poza kulturę”, może poza kulturę wyprowadzić –ponieważ kultura jest zawsze układem bi<strong>na</strong>rnym; ponieważ jej zadaniem jest pogodzenietego, <strong>na</strong>d czym panujemy, i tego <strong>na</strong>d czym nie panujemy, lecz zapanować musimy (ludzkie–nieludzkie, światło–ciemność, ruch–materia itd.). Ucieczka od kultury jest ucieczką odbi<strong>na</strong>rności. Każda ucieczka od bi<strong>na</strong>rności może wyprowadzić poza kulturę. Możewyprowadzić poza kulturę – i czasami wyprowadza (jak tam ostatnio te wyjścia <strong>na</strong>zywano:Rasą? Ziemią? Krwią? Zakorzenieniem? Instynktem? Naturą?). Ostatnie lat kilkadziesiątprzekonuje, że nie są to płonne obawy teoretyka–geometry, lecz niebezpieczeństwa realne.Myśl <strong>na</strong>sza jest świadoma tych niebezpieczeństw. Powiem <strong>na</strong>wet więcej: została porażo<strong>na</strong>tą świadomością. To stąd wziął <strong>się</strong> ten gust do „antynomij” w <strong>na</strong>szych czasach (antynomiipoz<strong>na</strong>nia i działania, jednostki i społeczeństwa, powinności i <strong>by</strong>tu... jakich jeszcze?), do„ambiwalencji” (uczuć, woli, działań), do „dialektyczności” (zawsze w z<strong>na</strong>czeniu dychotomii,równego podziału, dosko<strong>na</strong>łego wyważenia „w zero”). To dlatego ufamy raczej własnymrozterkom, a nie wierzymy własnym decyzjom – patrząc <strong>na</strong> kij, zawsze myślimy o jegodrugim <strong>końcu</strong>. Obraz własny, jaki w ten sposób stworzyliśmy <strong>na</strong> swój użytek, jestambiwalentny i dwoisty, jest konsekwentnie dwuz<strong>na</strong>czny i dwuważny. Przypomi<strong>na</strong>Gombrowiczowskie „parodie <strong>na</strong> wylot”, o których mówiłem. I przypomi<strong>na</strong> te świetne,budowane w poetyce absurdu i absurdalnie śmiałe angielskie bajki dla dzieci. Za sprawąprzekroczenia zwierciadła albo pokręcenia gałeczki od łóżka rzeczywistość wypada z wiązań,mieszają <strong>się</strong> czasy, ludy, o<strong>by</strong>czaje, języki, Londyn frunie ku niebu – ale dzieci rano budzą<strong>się</strong>... i znowu widzą skrzydlate lwy stojące przed British Museum. I nie <strong>na</strong>leży <strong>się</strong> dziwić, botamta gra działa <strong>się</strong>, owszem, ale po drugiej stronie jawy, w lustrzanym odbiciu jawy, throughthe looking glass.„Istota sztuki?” Każda epoka stwarza „istotę sztuki” dla siebie – zgodnie z rodzajemwłasnych pragnień i własnych lęków. „Istota <strong>by</strong>tu?” Są epoki które uz<strong>na</strong>ły – i uz<strong>na</strong>ły trafnie –że nie mają prawa o istocie <strong>by</strong>tu wyrokować. „Istota człowieka?” Każda epoka z<strong>na</strong>jdujeswoją „istotę człowieka” – <strong>na</strong> miarę potrzeb własnych.Wiek XX : jego „istota sztuki” – „istota rzeczywistości ludzkiej” – „istota człowieka”.Pierwsze: ambiwalencja tropio<strong>na</strong> i egzemplifikowa<strong>na</strong> <strong>na</strong> wytworze. Drugie: ambiwalencjatropio<strong>na</strong> i egzemplifikowa<strong>na</strong> jednocześnie <strong>na</strong> wytworze i <strong>na</strong> wytwórcy. Trzecie:ambiwalencja tropio<strong>na</strong> i egzemplifikowa<strong>na</strong> <strong>na</strong> wytwórcy, w psychice ludzkiej (rozumianej16
- Page 8: lecz może się posłużyć dekompo
- Page 12 and 13: liskie swych własnych odczuć, zna
- Page 14 and 15: zewnątrz, „tajemnicy” swej nie
- Page 18 and 19: osobniczo lub rozumianej zbiorowo).
- Page 20 and 21: „P o z y t y w n a r e w o 1 u c
- Page 22 and 23: Irratio psychoanalizy - żeby znale
- Page 24 and 25: gromadnych, poetyckie rojenia o pow
- Page 26 and 27: „dowcipusium”, „powielachnum
- Page 28 and 29: Jak się wydaje, dwuznaczność „
- Page 30 and 31: procesu twórczego jest tak wielka,
- Page 32 and 33: własnych utworów i ze „słów a
- Page 34 and 35: Ten właśnie mechanizm pozwala zro
- Page 36 and 37: „Sam - samopas - samograj” (w P
- Page 38 and 39: humanizm. Zgodnie z wiarą humanist
- Page 40 and 41: To, co w filozofii stawało się ja
- Page 42 and 43: Musi się wtedy stać coś podobneg
- Page 44 and 45: łypiące na zewnątrz. Jej opowie
- Page 46 and 47: żadnego odwołania, jest słowo m
- Page 48 and 49: okazji wykład o Młodym Teatrze i
- Page 50 and 51: wtrącić ich do więzienia a samem
- Page 52 and 53: o ś mieszkać. Potrawy też muszą
- Page 54 and 55: wyrażone”. Otóż takim najwięk
- Page 56 and 57: sumienie, powstające i wzmagajace
- Page 58 and 59: wszechświat” - musiałby przysta
- Page 60 and 61: Jakaś skłonność do składności
- Page 62 and 63: Czyż nie dopuszczamy możliwości,
- Page 64 and 65: literaturze najważniejsza: D 1 a c
- Page 66 and 67:
pozbawione pozorów wygody i nie po
- Page 68 and 69:
człowieka. Nie znaczy to jednak,
- Page 70 and 71:
samochody i lakierowane puszki kons
- Page 72 and 73:
Moneta, czy na ładną dziewczynę?
- Page 74 and 75:
warunkuje powstanie dzieła - ta pr
- Page 76 and 77:
niewiele - ponieważ dzieło moje,
- Page 78 and 79:
czego również jestem częścią w
- Page 80 and 81:
czynnik, który kształtuje fabuł
- Page 82 and 83:
lichej wiary to niebezpieczeństwo
- Page 84 and 85:
Tu chcę zwrócić uwagę na ewoluc
- Page 86 and 87:
nieco lepsze możliwości nadawcze.
- Page 88 and 89:
ogóle praca dramaturga (już choć
- Page 90 and 91:
pokonać stereotypem, mit można zn
- Page 92 and 93:
yć snem paradoksalnie analogicznym
- Page 94 and 95:
identycznego ze mną, wynikającego
- Page 96 and 97:
Lecz musicie to stwierdzenie przyj
- Page 98 and 99:
jedynie w tym, że sztuka moja jest
- Page 100 and 101:
nieskończoność) myśleniu nieuch
- Page 102 and 103:
jednego, jeśli nie dzisiaj, to za
- Page 104 and 105:
(„...albowiem w miliardach ewentu
- Page 106 and 107:
Cel jego, jego nieznane zamierzenie
- Page 108 and 109:
Cel jego, jego nieznane zamierzenie
- Page 110 and 111:
jest prywatność człowieka, to dl
- Page 112 and 113:
Najłatwiej było mu beatyfikować
- Page 114 and 115:
Znalazłem drogę do mniej wysilone
- Page 116 and 117:
Niczym tekst wpisany w tekstChcę s
- Page 118 and 119:
mnożąc nazwy. Nawet najbardziej o
- Page 120 and 121:
wyjawiają z siebie to tylko, co ma