żadnego odwołania, jest słowo mówione w cztery oczy. Ta wrażliwość towarzyska zmusza docenzury własnych tekstów, stwarza potrzebę słów zdawkowych. I dlatego tak częstorozmawia <strong>się</strong> ze z<strong>na</strong>jomymi o pogodzie; dlatego mowa ludzka – obok zwrotów, za pomocąktórych <strong>się</strong> mówi – zawiera także zwroty, za pomocą których <strong>się</strong> milczy. Dlatego – obokkosztownych wyz<strong>na</strong>ń – tyle krygowania <strong>się</strong> i minoderii w Dzienniku.„Mówienie <strong>by</strong>ło <strong>na</strong>m wzbronione [...] a ta ostrożność w y w o ł y w a ł a z n i c o ś c i ja k ą ś t r z e c i ą o b e c n o ś ć” (w Pornografii; podkr. moje A. F.). O właśnie!Przemilczając to, czego nie moż<strong>na</strong> powiedzieć w towarzyskiej rozmowie (a wszystkierozmowy, jakie prowadzimy, są „towarzyskie”, bo <strong>na</strong>wet literatura, ponieważ zwraca <strong>się</strong> doludzi, jest towarzyską rozmową); więc przemilczając to, czego nie moż<strong>na</strong> słowem wyrazić,świat pisarski Gombrowicza rozm<strong>na</strong>ża <strong>się</strong> we wciąż nowe (przedrzeźniające, uwznioślające,cząstkowe, szczątkowe lub rozbudowane) sobowtóry Pierwszej Oso<strong>by</strong>. To, czego nie moż<strong>na</strong>powiedzieć, może <strong>by</strong>ć wyrażone poza słowem, może <strong>by</strong>ć przetłumaczone <strong>na</strong> gesty i sytuacje.Tak wyłania <strong>się</strong> w Ślubie „trzecia obecność” – wyłania <strong>się</strong> to, <strong>co</strong> między Henrykiem iWładziem nie zostało powiedziane: dwuz<strong>na</strong>czny stosunek bohatera do swej ziemiańskiejprzeszłości i pełne <strong>na</strong>pięcia, zagrożone wstrętem i zazdrością, kontakty z jego <strong>by</strong>łą<strong>na</strong>rzeczoną, Manią. Widzimy dwór rodziców przemieniony w karczmę i Manię w postacikarczemnej dziewki. Do iz<strong>by</strong> wtacza <strong>się</strong> Pijak, który sprzymierza <strong>się</strong> z Henrykiem wplugawieniu rodzinnego domu. Obecność Pijaka wywołuje pojawienie <strong>się</strong> <strong>na</strong>stępnychPijaków, awantura przekracza dopuszczalne granice – i wtedy dochodzi do głosu to, <strong>co</strong> znowunie chce <strong>by</strong>ć słowem wyrażone: dochodzi do głosu ta lepsza, „synowska” cząstka uczućbohatera. Na scenę wkracza Dostojnik, za nim Dostojnicy. Teraz z nimi Henryk <strong>się</strong>utożsamia, klęka przed Ojcem, „czyni go Królem”. Król przyrzeka synowi ślub królewski zManią... itd. Pierwszy aktor, drugi, trzeci, dziesiąty. „Gdy ludzkie sprawy / W słowach niemogą <strong>się</strong> zmieścić / To mowa pęka” (w Operetce). Mowa pęka – i wyłania z siebie noweoso<strong>by</strong> dramatu.Narrator Ferdydurke, po nieudanej próbie rozmowy z sobą–dzieckiem, ucieka w literaturę,chce powierzyć swe wyz<strong>na</strong>nia kartce papieru. Ponieważ jed<strong>na</strong>k nie jest możliwe wyrażeniesiebie – tylko siebie – w utworze literackim, w jego pokoju zjawia <strong>się</strong> monstrualny Pimko zeswą pamięcią kulturowego dziedzictwa literatury. Wiedzy tej <strong>na</strong>rrator nie chce przyjąć – i otozjawia <strong>się</strong> nowoczes<strong>na</strong> Pensjo<strong>na</strong>rka: jej „brak przesądów” i gołe łydki mogą od kulturowegodziedzictwa uwolnić. Ale <strong>na</strong> dłuższą metę ten reżym nowoczesny równie jest uciążliwy jakreżym staromodny – dlatego zjawia <strong>się</strong> Miętus. Miętus chce <strong>by</strong>ć wcieleniem <strong>na</strong>turalności,jed<strong>na</strong>k przy bliższym oglądzie <strong>na</strong>turalność jego okazuje <strong>się</strong> taką samą pozą, „gębą”, jaktamte. Dosko<strong>na</strong>lszym wcieleniem <strong>na</strong>turalności jest Parobek; tak, jego <strong>na</strong>turalność jest<strong>na</strong>prawdę <strong>na</strong>tural<strong>na</strong> – jest <strong>na</strong>tural<strong>na</strong>, lecz niema. Cóż więc pozostaje piszącemu?Już odpowiedziałem: pozostaje ucieleśnienie tego, czego nie da <strong>się</strong> wyrazić słowem.Gombrowicz debiutował w roku 1933 tomem opowiadań Pamiętnik z okresu dojrzewania.Pierwszy swój dramat, Iwonę k<strong>się</strong>żniczkę Burgunda, opublikował dopiero dwa lata później.Lecz dramaturgiem <strong>by</strong>ł od początku – w momencie gdy zaczął pisać. Nie z<strong>na</strong>m drugiejtwórczości prozatorskiej tak poprzenikanej mechanizmami właściwymi dramaturgii jak prozaGombrowicza.Dramatyczność polega przecież m. in. <strong>na</strong> tym, że sytuacje psychiczne są uzewnętrzniane iucieleśniane – że nie są przekazywane wyłącznie słowem, lecz że są rozpisywane <strong>na</strong> sytuacjemiędzyludzkie, symbolizowane obrazem; obrazem scenicznym. Jest to mechanizm nie<strong>co</strong>podobny do tego, który działa w marzeniu sennym. W tym sensie moż<strong>na</strong> powiedzieć, żedramat posługuje <strong>się</strong> zawsze (w mniejszym lub większym stopniu) językiem onirycznym,symboliczno–obrazowym – językiem w którym doświadczenie wewnętrzne bohaterówwyrażone jest tak, jak gdy<strong>by</strong> <strong>by</strong>ło doświadczeniem zmysłowym; jak gdy<strong>by</strong> <strong>by</strong>ło czymś, <strong>co</strong>czynimy, lub czymś, czego inni dopuszczają <strong>się</strong> <strong>na</strong> <strong>na</strong>s. Takie są wymogi sceny. I takim też45
językiem z niezwykłą konsekwencją posługuje <strong>się</strong> zarówno dramaturgia, jak prozaGombrowicza.Narrator Trans–Atlantyku klęka przed Ministrem Kosiubidzkim, komuś wypadły z kieszenikarasie, Józio w Ferdydurke wsypuje popiół do kompotu i zjada go wobec zdumionychMłodziaków – a dzieje <strong>się</strong> tak, ponieważ każde drgnienie ich psychiki, każda niezrealizowa<strong>na</strong>intencja jest tłumaczo<strong>na</strong> <strong>na</strong> sytuację obiektywną, „towarzyską”. Zauważył tę osobliwość jużprzed kilkudzie<strong>się</strong>ciu laty Artur Sandauer: „To przeniesienie wnętrza <strong>na</strong> zewnątrz, torealizowanie praw osobistych <strong>na</strong> terenie społecznym jest podstawą całej mitologiiGombrowiczowskiej; jeśli Bladaczka pokazuje Gałkiewiczowi fotografię żony i dziecka, <strong>by</strong>go wzruszyć i <strong>na</strong>kłonić do zachwycania <strong>się</strong> Słowackim, to nie czyni on tego, <strong>co</strong> czynił<strong>by</strong> wrzeczywistości, lecz tylko to, <strong>co</strong> myśli, realizuje siebie [...] Akcja jest mental<strong>na</strong>, jak we śnie:dzieje <strong>się</strong> wśród fantomów psychicznych, którym <strong>na</strong>dano ciało” (Stanowiska wobec...). Myśli,uczucia i zamiary pokazane są jako czyny (w tym sensie moż<strong>na</strong> mówić o psychologicznymrodowodzie lub onirycznym charakterze Gombrowiczowskiej groteski). Mimo żywej akcji iwielu zamieszanych w nią osób, jedyną treścią tej twórczości jest bowiem świat wewnętrznygłównego bohatera. Zarówno proza, jak dramaty Gombrowicza są rozpisanym <strong>na</strong> postacie igłosy, u d r a m a t y z o w a n y m Ja Pierwszej Oso<strong>by</strong>. „Od początku wszystko to <strong>by</strong>ło moje,a ja... ja <strong>by</strong>łem taki właśnie jak wszystko” (w opowiadaniu Zdarzenia <strong>na</strong> brygu Banbury).Tak; lecz w tym wyz<strong>na</strong>niu wraca daw<strong>na</strong> sprzeczność. Bo jeśli Pierwsza Osoba jest tylkołypiącym <strong>na</strong> zewnątrz okiem kamery, to jej lęki, obsesje, pragnienia – o których takpomysłowo czytelników powiadamia – nie są przecież jej intymną własnością, lecz zostały jejz zewnątrz udzielone. Jej opowieść o życiu wewnętrznym moż<strong>na</strong> porów<strong>na</strong>ć do projekcji filmu– który wprawdzie musiał zostać gdzieś utrwalony <strong>na</strong> światłoczułej kliszy, lecz któregotworzywem jest świat zewnętrzny. I <strong>co</strong> pozostaje człowiekowi, który tę sprzecznośćdostrzegł?„Jedy<strong>na</strong> szczerość mi dostęp<strong>na</strong> polega <strong>na</strong> wyz<strong>na</strong>niu, że szczerość jest mi niedostęp<strong>na</strong>” (wDzienniku 1957–1961). Jeżeli nie mogę wyrazić swojej prawdy własnej, bo takiej „prawdywłasnej” nie ma – pozostaje mi opowieść o dążeniu do własnej prawdy. Opowieść o własnymprocesie twórczym. Opowieść o <strong>na</strong>pisaniu lub niemożności <strong>na</strong>pisania utworu, któryzamierzało <strong>się</strong> <strong>na</strong>pisać.Dla wnikliwego czytelnika ten bliski związek Pierwszych Osób Gombrowicza zproblemami twórczości artystycznej jest oczywisty. Akcja Ferdydurke zawiązuje <strong>się</strong> tylkodlatego, że Józio przystąpił do pracy <strong>na</strong>d utworem literackim. Witold w Kosmosie, Witold wPornografii, Gombrowicz w Trans–Atlantyku są pisarzami – i jako pisarze mówią przedewszystkim o trudnościach opowiedzenia świata (więc i tej historii, którą mają opowiedzieć).Henryk w Ślubie śni – „śni” akcję i pozostałe oso<strong>by</strong> sztuki. Jest bohaterem dramatu, ale pełnirównież funkcję dramaturga. Nie <strong>by</strong>ło<strong>by</strong> celowe rozstrzygać, jak dalece jego przykrewspomnienia mają źródło w biografii twórcy, <strong>na</strong>tomiast z całą pewnością moż<strong>na</strong> rzec, żeperypetie sceniczne Henryka mówią o perypetiach autora w pracy <strong>na</strong>d sztuką pt. Ślub. Dramatpowstaje <strong>na</strong> oczach widza za sprawą bohatera–dramaturga, który jest cieleśnie obecny wdziele.Zawsze ten sam dramat w stadium <strong>na</strong>rodzin. Wszystkie utwory Gombrowiczaprzedstawiają chaos z trudem skupianych i znów rozpadających <strong>się</strong> elementów. PierwszeOso<strong>by</strong> występują zrazu w roli śledzących (np. sędzia śledczy w Zbrodni z premedytacją),którzy usiłują zrekonstruować i wiernie opowiedzieć stan faktyczny. A jeśli to okazuje <strong>się</strong>niemożliwe, śledzący zmieniają <strong>się</strong> w sprawców – stają <strong>się</strong> dramaturgami, którzy samiwydarzenia konstruują. Tak sędzia śledczy „skonstruował” zbrodnię. Tak Witold w Kosmosie,obezwładniony nieprawdopodobnym zbiegiem powieszeń, wieszając kota, światuporządkował. Tak Witold i Fryderyk w Pornografii, za pomocą perwersyjnych inscenizacji,doprowadzili gasnącą akcję powieści do dramatycznego rozwiązania (nb. wygłaszając przy46
- Page 8: lecz może się posłużyć dekompo
- Page 12 and 13: liskie swych własnych odczuć, zna
- Page 14 and 15: zewnątrz, „tajemnicy” swej nie
- Page 16 and 17: własnego systemu wobec nie-logiki
- Page 18 and 19: osobniczo lub rozumianej zbiorowo).
- Page 20 and 21: „P o z y t y w n a r e w o 1 u c
- Page 22 and 23: Irratio psychoanalizy - żeby znale
- Page 24 and 25: gromadnych, poetyckie rojenia o pow
- Page 26 and 27: „dowcipusium”, „powielachnum
- Page 28 and 29: Jak się wydaje, dwuznaczność „
- Page 30 and 31: procesu twórczego jest tak wielka,
- Page 32 and 33: własnych utworów i ze „słów a
- Page 34 and 35: Ten właśnie mechanizm pozwala zro
- Page 36 and 37: „Sam - samopas - samograj” (w P
- Page 38 and 39: humanizm. Zgodnie z wiarą humanist
- Page 40 and 41: To, co w filozofii stawało się ja
- Page 42 and 43: Musi się wtedy stać coś podobneg
- Page 44 and 45: łypiące na zewnątrz. Jej opowie
- Page 48 and 49: okazji wykład o Młodym Teatrze i
- Page 50 and 51: wtrącić ich do więzienia a samem
- Page 52 and 53: o ś mieszkać. Potrawy też muszą
- Page 54 and 55: wyrażone”. Otóż takim najwięk
- Page 56 and 57: sumienie, powstające i wzmagajace
- Page 58 and 59: wszechświat” - musiałby przysta
- Page 60 and 61: Jakaś skłonność do składności
- Page 62 and 63: Czyż nie dopuszczamy możliwości,
- Page 64 and 65: literaturze najważniejsza: D 1 a c
- Page 66 and 67: pozbawione pozorów wygody i nie po
- Page 68 and 69: człowieka. Nie znaczy to jednak,
- Page 70 and 71: samochody i lakierowane puszki kons
- Page 72 and 73: Moneta, czy na ładną dziewczynę?
- Page 74 and 75: warunkuje powstanie dzieła - ta pr
- Page 76 and 77: niewiele - ponieważ dzieło moje,
- Page 78 and 79: czego również jestem częścią w
- Page 80 and 81: czynnik, który kształtuje fabuł
- Page 82 and 83: lichej wiary to niebezpieczeństwo
- Page 84 and 85: Tu chcę zwrócić uwagę na ewoluc
- Page 86 and 87: nieco lepsze możliwości nadawcze.
- Page 88 and 89: ogóle praca dramaturga (już choć
- Page 90 and 91: pokonać stereotypem, mit można zn
- Page 92 and 93: yć snem paradoksalnie analogicznym
- Page 94 and 95: identycznego ze mną, wynikającego
- Page 96 and 97:
Lecz musicie to stwierdzenie przyj
- Page 98 and 99:
jedynie w tym, że sztuka moja jest
- Page 100 and 101:
nieskończoność) myśleniu nieuch
- Page 102 and 103:
jednego, jeśli nie dzisiaj, to za
- Page 104 and 105:
(„...albowiem w miliardach ewentu
- Page 106 and 107:
Cel jego, jego nieznane zamierzenie
- Page 108 and 109:
Cel jego, jego nieznane zamierzenie
- Page 110 and 111:
jest prywatność człowieka, to dl
- Page 112 and 113:
Najłatwiej było mu beatyfikować
- Page 114 and 115:
Znalazłem drogę do mniej wysilone
- Page 116 and 117:
Niczym tekst wpisany w tekstChcę s
- Page 118 and 119:
mnożąc nazwy. Nawet najbardziej o
- Page 120 and 121:
wyjawiają z siebie to tylko, co ma