„P o z y t y w n a r e w o 1 u c j a”. Na przykład... Najpierw szło o to, że<strong>by</strong> wytwarzajączaspokoić swe potrze<strong>by</strong>, potem to dążenie do zaspokajania potrzeb ulega odwróceniu:przybiera postać „produkcji dla produkcji”, a konsumpcja staje <strong>się</strong> czynnikiem wtórnym,potrzebnym jedynie po to, że<strong>by</strong> móc produkować – tak zobaczo<strong>na</strong>, staje <strong>się</strong> „obowiązkiemczłowieka kulturalnego”, „patriotycznym obowiązkiem” (czym jeszcze mogła<strong>by</strong> <strong>się</strong> stać wprzyszłości...?). Lub też... Najpierw idzie o to, że<strong>by</strong> urządzenia instalowane przez człowiekanie zniszczyły <strong>na</strong>turalnego środowiska, potem środowisko <strong>na</strong>turalne staje <strong>się</strong> celem w sobie id1a siebie: Natura, Natura <strong>na</strong>ga, nie tknięta ręką ludzką, staje <strong>się</strong> pozytywnym programem(z<strong>na</strong>ne... z<strong>na</strong>ne <strong>na</strong>szym czasom, ale jeszcze nie wyczerpane, nie doświadczone do końca).Albo... Wartościom estetycznym nie wystarcza już mglista formuła sztuki dla sztuki,poszczególne dziedziny artystyczne dążą do pełnej autonomii („czysta poezja”, „CzystaForma”, „tylko teatr” dzieło sztuki jako „object d'art.”) – i w tym dążeniu do pełnej autonomiidokonują z<strong>na</strong>miennego odwrócenia: postulują działania artystyczne, które wcale nie muszązaistnieć, a<strong>by</strong> zostać spełnione („object”, „świat” jako dzieło sztuki; np. „sztukakonceptual<strong>na</strong>”, „niemożliwa”; np. Artauda „Teatr Okrucieństwa”, np. „Mountain of Flame”Grotowskiego). W swym dążeniu do pełnej autonomii, zagarniając po drodze wszystkiedostępne możliwości z<strong>na</strong>czeń, przybierają postać „pozytywnej rewolucji”. Tę samą postaćprzybierają postępowe (postulujące postęp) doktryny czasu. Sekty parareligijne widzą sposób<strong>na</strong>prawy świata w „czystej miłości”, ruchy młodzieżowe szukają ratunku w „WyzwolonymErosie”: „Liebe an sich”, „Sex an sich” stają <strong>się</strong> metodą <strong>na</strong>prawy urządzeń społecznych istrukturami teoretyczno–poz<strong>na</strong>wczymi.Jesteśmy w tym szczęśliwym (czy nieszczęśliwym) położeniu, że idąc w przyszłośćwychodzimy od nic – wychodząc od nic, niczego nie musimy burzyć. Pozbawieniprzeciwnika, nie musimy tworzyć teoryj walki: zaczy<strong>na</strong>my od fi<strong>na</strong>łu, widzimy od razu – iwszystkie <strong>na</strong>raz – ostateczne cele. A taki sposób wychodzenia w przyszłość może <strong>by</strong>ć groźny– jak <strong>się</strong> to już niejednokrotnie okazywało. Jest jedynym sposobem <strong>na</strong>m dostępnym, jedynymsposobem działania w <strong>na</strong>szej sytuacji – ale sposób ten może <strong>by</strong>ć groźny, ponieważ jestzespolony dzisiaj z pewnym specyficznym obrazem człowieka. Spójrzmy zatem <strong>na</strong> obrazczłowieka, jaki <strong>na</strong> własny użytek – i <strong>na</strong> użytek owej przyszłości – uprawiamy. A zatem, potrzecie:A m b i w a l e n c j a t r o p i o n a i e g z e m p l i f i k o w a n a n a w y t w ó r c y.Nasz obraz <strong>na</strong>szej świadomości. Starając <strong>się</strong> określić świadomość mamy zawsze <strong>na</strong> myśli jejzaćmienia i wahania. Nie umiemy mówić o decyzji, ponieważ akt decyzji jest dla <strong>na</strong>szychoczu przysłonięty rozterką, która decyzję poprzedza. Przykładów nie trzeba szukać daleko.Jednym z <strong>na</strong>jczęściej przez współczesny teatr stosowanych zabiegów inscenizacyjnych jestłączenie dwu lub więcej postaci dramatycznych w jednej osobie (granych przez jednegoaktora). Łączenie to przebiega nieodmiennie w myśl <strong>na</strong>stępującej zasady: jeśli ja, Cezar chcęczegoś, to przydaje mi <strong>się</strong> Brutusa, który tego nie chce; jeśli ja, Anioł, pragnę Dobra, toprzydaje mi <strong>się</strong> Diabła, który mnie obezwładni. Dzisiejszy widz odbiera połączenia takie jako„sensowne” tylko wtedy, gdy postacie montowane są przeciwbieżnie, kontrapunktowo. Wmyśl tej zasady oglądamy siebie oraz „wzbogacamy” i „wysubtelniamy” osobowości, któreprzekazała <strong>na</strong>m przeszłość: w teatrze, w sztuce w ogóle, w podziwu godnych wysiłkachwspółczesnych hermeneutów, w głośnych manifestach antypsychiatrii.Jest z <strong>na</strong>mi podobnie jak z <strong>na</strong>rratorem Kosmosu – nie to wydaje <strong>się</strong> ważne, że poszedłwreszcie jakąś drogą, ale to ma <strong>by</strong>ć istotne, że <strong>się</strong> przedtem chwilę zasta<strong>na</strong>wiał, z którejstrony ma ominąć kamień leżący <strong>na</strong> łące; a zasta<strong>na</strong>wiał <strong>się</strong> tak pomysłowo i uważnie, że wtym zastanowieniu odpoz<strong>na</strong>ł całą filozofię swego utworu, który już prawie <strong>by</strong>ł stworzył.Oglądamy siebie tak, jak <strong>na</strong>rrator Pornografii widział Fryderyka: „świadomość jego dlatego<strong>by</strong>ła tak dręcząca i nieobliczal<strong>na</strong>, że on sam nie odczuwał jej jako światło, tylko jako19
ciemność – <strong>by</strong>ła dla niego żywiołem równie ślepym, <strong>co</strong> instynkt”. Co zresztą – to ważne! –niczego nie wyjaśnia: raczej właśnie to samo koło w tym samym kole zamyka.Jak <strong>się</strong> wydaje, o takim widzeniu człowieka zadecydowała psychoa<strong>na</strong>liza (lub też: jest o<strong>na</strong><strong>na</strong>jz<strong>na</strong>mienniejszym symptomem tego widzenia). Np. Freudowski model mechanizmów<strong>na</strong>pędowych – dwie grupy sił, które powodują ludzkim postępowaniem: popęd życia i popędśmierci, Eros i Tha<strong>na</strong>tos. Libido rodzące życie, usiłujące włączyć świat zewnętrzny wkonstelację Ja – i skłonności samobójcze, instynkt agresji, pęd do samozagłady, działające wkierunku przeciwnym. Jedną ręką przygarniamy świat do serca, drugą gwałtownie goodpychamy; jedną częścią osobowości skłaniamy <strong>się</strong> ku Wszystkiemu, drugą – chcieli<strong>by</strong>śmyżyć samotnie (tu znowu moż<strong>na</strong> <strong>by</strong> przytaczać <strong>na</strong>rratorów powieści Gombrowicza, także<strong>na</strong>rratora Dziennika...). Freud mówi w tym miejscu o równowadze – przywołuje m.in.przykład archaicznych rytów ofiarnych, gdzie śmierć człowieka nie tylko zaspokajała instynktagresji grupy, ale <strong>by</strong>ła również przez samą ofiarę odczuwa<strong>na</strong> jako wywyższenie:wywyższenie w dobrowolnie złożonej daninie miłości. Wiedza bardzo ciekawa,„dialektycz<strong>na</strong>”, owszem – i „wycieniowa<strong>na</strong>” – tylko <strong>co</strong> z niej wynika?Freud mówi o równowadze. Ja powiedziałem przedtem o konsekwentnej bi<strong>na</strong>rnościposzczególnych ośrodków jasnego myślenia, która prowadzi to myślenie do „wyważenia wzero”. A wyjścia z tego stanu rzeczy zawsze są dwa; o nich już też mówiłem. Freud głosi„pierwotną jedność walczących przyczyn, których skutkiem jest jasny fakt świadomości”.Należy bacznie przyjrzeć <strong>się</strong> temu twierdzeniu, ponieważ w nim właśnie zawarta jestdwuz<strong>na</strong>czność i dwuważność jego <strong>na</strong>uki. Póki psychoa<strong>na</strong>liza zajmuje <strong>się</strong> „pierwotnąjednością walczących przyczyn”, jest próbą racjo<strong>na</strong>lizacji czynnika irracjo<strong>na</strong>lnego, usiłujewprowadzić ład w niepokoje współczesnego świata. Ale kiedy zaczy<strong>na</strong> <strong>się</strong> zasta<strong>na</strong>wiać <strong>na</strong>dpobudkami ludzkiego działania, odsłania swoje drugie oblicze: staje <strong>się</strong> uniwersalnymsposobem rozumienia zjawisk, z pomocą którego wszystko moż<strong>na</strong> wytłumaczyć, leczniczemu nie moż<strong>na</strong> zapobiec. Ogląda<strong>na</strong> z jednej strony – jest jednym z wielu wyłączonychośrodków współczesnej logiki (Lacan mówi o „panlogicznym wszechświecie Freuda”); jesttym miejscem, w którym doko<strong>na</strong>ł <strong>się</strong> <strong>na</strong>jciekawszy przełom teoretyczny ostatnich lat. Towłaśnie dzięki psychoa<strong>na</strong>lizie stał <strong>się</strong> możliwy ów hermeneutyczny wysiłek odkrywaniamechanizmu <strong>na</strong>jprostszych aktów ludzkich: patrzenia, słuchania, mówienia, czytania. Towłaśnie Freudowski obraz świata umożliwił powstanie panlogicznych systemów Laca<strong>na</strong>,Althussera, Derridy, Foucaulta, Deleuze'a. Ale ta sama psychoa<strong>na</strong>liza, obejrza<strong>na</strong> z drugiejstrony, okazuje <strong>się</strong> kataklizmem, który wszystkie zachowane dotychczas ośrodki logikiusiłuje podmyć. Ambiwalentyzując człowieka – i rozszerzając tak obszar jego psychiki –przyczynia <strong>się</strong> do irracjo<strong>na</strong>lizacji tego, <strong>co</strong> dotychczas <strong>by</strong>ło racjo<strong>na</strong>lne.Jak wszystkie współczesne ośrodki jasnej myśli, psychoa<strong>na</strong>liza jest gestemunieruchomienia niestabilnego układu: swą budowę i swe pojęcia zawdzięcza chęciunieruchomienia katastrofy. Dostrzega w świecie żądzę bezkształtu, groźbę zniszczenia, <strong>na</strong>które przystać nie chce. Nie chcąc przystać, stara <strong>się</strong> <strong>na</strong>dać im pozycję możliwie <strong>na</strong>jbardziejhermetyczną, To, <strong>co</strong> w świecie nieobliczalne, bezkształtne i niszczące, wprowadza w obszarpsychiki, umieszcza w enklawie „podświadomości” czy „nieświadomości”, obwarowujecenzurą i w ten sposób poddaje rygorom struktury i kształtu. Tak postępując zamyka Ratio iIrratio współczesnych w system bi<strong>na</strong>rny, opatruje pieczęcią kultury. To właśnie z takimsystemem, tak oglądanym – i jakże inspirującym dzisiaj, gdy jest tak oglądany! – mają doczynienia współcześni hermeneuci.Jest wszakże i drugie spojrzenie. Psychoa<strong>na</strong>liza, przystając jednocześnie <strong>na</strong> Ratio orazIrratio, jest dziś może jedyną w pełni rozbudowaną, wykończaną w szczegółach teogonią.Uwzględniając w rachunku i wprowadzając w obręb swej struktury teoretyczno–poz<strong>na</strong>wczejtakże te siły, które nie są dla <strong>na</strong>s zrozumiałe, pełni funkcję, jaką kiedyś pełniły religie.Wystarczy skorzystać z tej, z takiej jej lekcji – wystarczy, zignorowawszy Ratio, przystać <strong>na</strong>20
- Page 8: lecz może się posłużyć dekompo
- Page 12 and 13: liskie swych własnych odczuć, zna
- Page 14 and 15: zewnątrz, „tajemnicy” swej nie
- Page 16 and 17: własnego systemu wobec nie-logiki
- Page 18 and 19: osobniczo lub rozumianej zbiorowo).
- Page 22 and 23: Irratio psychoanalizy - żeby znale
- Page 24 and 25: gromadnych, poetyckie rojenia o pow
- Page 26 and 27: „dowcipusium”, „powielachnum
- Page 28 and 29: Jak się wydaje, dwuznaczność „
- Page 30 and 31: procesu twórczego jest tak wielka,
- Page 32 and 33: własnych utworów i ze „słów a
- Page 34 and 35: Ten właśnie mechanizm pozwala zro
- Page 36 and 37: „Sam - samopas - samograj” (w P
- Page 38 and 39: humanizm. Zgodnie z wiarą humanist
- Page 40 and 41: To, co w filozofii stawało się ja
- Page 42 and 43: Musi się wtedy stać coś podobneg
- Page 44 and 45: łypiące na zewnątrz. Jej opowie
- Page 46 and 47: żadnego odwołania, jest słowo m
- Page 48 and 49: okazji wykład o Młodym Teatrze i
- Page 50 and 51: wtrącić ich do więzienia a samem
- Page 52 and 53: o ś mieszkać. Potrawy też muszą
- Page 54 and 55: wyrażone”. Otóż takim najwięk
- Page 56 and 57: sumienie, powstające i wzmagajace
- Page 58 and 59: wszechświat” - musiałby przysta
- Page 60 and 61: Jakaś skłonność do składności
- Page 62 and 63: Czyż nie dopuszczamy możliwości,
- Page 64 and 65: literaturze najważniejsza: D 1 a c
- Page 66 and 67: pozbawione pozorów wygody i nie po
- Page 68 and 69: człowieka. Nie znaczy to jednak,
- Page 70 and 71:
samochody i lakierowane puszki kons
- Page 72 and 73:
Moneta, czy na ładną dziewczynę?
- Page 74 and 75:
warunkuje powstanie dzieła - ta pr
- Page 76 and 77:
niewiele - ponieważ dzieło moje,
- Page 78 and 79:
czego również jestem częścią w
- Page 80 and 81:
czynnik, który kształtuje fabuł
- Page 82 and 83:
lichej wiary to niebezpieczeństwo
- Page 84 and 85:
Tu chcę zwrócić uwagę na ewoluc
- Page 86 and 87:
nieco lepsze możliwości nadawcze.
- Page 88 and 89:
ogóle praca dramaturga (już choć
- Page 90 and 91:
pokonać stereotypem, mit można zn
- Page 92 and 93:
yć snem paradoksalnie analogicznym
- Page 94 and 95:
identycznego ze mną, wynikającego
- Page 96 and 97:
Lecz musicie to stwierdzenie przyj
- Page 98 and 99:
jedynie w tym, że sztuka moja jest
- Page 100 and 101:
nieskończoność) myśleniu nieuch
- Page 102 and 103:
jednego, jeśli nie dzisiaj, to za
- Page 104 and 105:
(„...albowiem w miliardach ewentu
- Page 106 and 107:
Cel jego, jego nieznane zamierzenie
- Page 108 and 109:
Cel jego, jego nieznane zamierzenie
- Page 110 and 111:
jest prywatność człowieka, to dl
- Page 112 and 113:
Najłatwiej było mu beatyfikować
- Page 114 and 115:
Znalazłem drogę do mniej wysilone
- Page 116 and 117:
Niczym tekst wpisany w tekstChcę s
- Page 118 and 119:
mnożąc nazwy. Nawet najbardziej o
- Page 120 and 121:
wyjawiają z siebie to tylko, co ma