„Sam – samopas – samograj” (w Pornografii): te słowa mogą posłużyć za lapidarnąformułę drogi, którą prze<strong>by</strong>ł współczesny myśliciel i artysta. I tylko niekiedy spoza tejsamobieżnej myśli, spoza sterylnych przeciwieństw usta<strong>na</strong>wianych <strong>na</strong> <strong>na</strong>jwyższymdiapazonie myślenia, wyzierają kły i pazury. „Jestem jak w ciemnym lesie, gdzie cudacznekształty drzew, upierzenie i jazgot ptaków wabią i śmieszą dziwną maskaradą, lecz z głębidochodzi daleki ryk lwa, kłus bawołu i skradający <strong>się</strong> krok jaguara” (w Zdarzeniach <strong>na</strong> bryguBanbury).Lekcja Gombrowicza. Był, jak i my wszyscy dzisiaj – którzy chcieli<strong>by</strong>śmy widzieć siebiejako buntowników, lecz dysponujemy w myśleniu jedynie zasadą adekwatności ikonwergencji – człowiekiem zgodnym i uległym. Zawsze potrafił <strong>się</strong> bardzo głośnosprzeciwiać, że<strong>by</strong> po cichu zgodzić <strong>się</strong>. Tak utożsamiał <strong>się</strong> kolejno ze wszystkim, <strong>co</strong> gootaczało. Przystał (przedrzeźniając) <strong>na</strong> samoograniczenia ziemiańskiego środowiska, zktórego <strong>się</strong> wywodził (gdyż zobaczył w nich tworzywo swego pierwszego tomu opowiadań).Przystał (przedrzeźniając) <strong>na</strong> polską zaściankowość (którą uwiecznił w Ferdydurke). Przystał(przedrzeźniając) <strong>na</strong> dawną polskość, tak mu podobno obmierzłą (cóż to za szlagier tenTrans–Atlantyk!). Przystał <strong>na</strong> samoograniczenia te po to, że<strong>by</strong> móc <strong>się</strong> z<strong>na</strong>leźć w wieży zkości słoniowej „<strong>by</strong>łych kawiarń”, w samoograniczonym środowisku artystów. Podpatrywałjego styl <strong>by</strong>cia i manifestowania siebie, jego retorykę, dosko<strong>na</strong>lił <strong>się</strong> w samoograniczeniachliteratury – że<strong>by</strong> otworzyć sobie okno <strong>na</strong> szeroki świat. Wyruszył w świat i zobaczył w nimsamoograniczenia: wieże z kości słoniowej z zakratowanymi lub niezakratowanymi ok<strong>na</strong>mi.„Demistyfikował”, „demitologizował” jego mity i mistyfikacje, ale ta działalność w jegodziele prowadziła zawsze do powstawania automitów i automistyfikacyj.Im odważniej w Dzienniku piętnował pozorność kultury, tym bardziej sam Dziennikumieszczał wewnątrz niej. Proszę porów<strong>na</strong>ć dwa pierwsze tomy Dziennika, jeszczeniezwykłe, jeszcze będące spojrzeniem z zewnątrz, spojrzeniem arywisty <strong>na</strong>wiązującegokontakt z rzeczywistością we własnym imieniu i skutecznie poszukującego wyjść własnych(jakie przenikliwe uwagi o polskiej kulturze w Dzienniku 1953–1956!, jakie rewelatorstwomyślowe i artystycz<strong>na</strong> wspaniałość Dziennika 1957–1961!) – z Dziennikiem 1961–1966, zowym Jour<strong>na</strong>l Paris–Berlin, już całą gębą „kulturowym” i „europejskim”,„Gombrowiczowskim”, a niemal już „Borgesowskim”, mogącym liczyć <strong>na</strong> łatwyogólnoświatowy sukces wydawniczy. Im wyraźniej zdawał sobie sprawę z „niecnego ipodłego” <strong>na</strong>szego ob<strong>co</strong>wania ze światem (jak mówi w Kosmosie), tym bardziej rzeczywistośćprzedstawio<strong>na</strong> jego utworów (np. rzeczywistość Pornografii i Kosmosu) stawała <strong>się</strong>nikczem<strong>na</strong>. Im gwałtowniej piętnował samoograniczenia współczesnych, tym bardziej własnyjego język stawał <strong>się</strong> podobny do języka, z którym chciał <strong>się</strong> zmagać.Pozory ruchu w dziele j a k o o d p o w i e d ź <strong>na</strong> ruch pozorny świata. Estetyzująca„wolność wyobraźni”, „dosko<strong>na</strong>łość artystycz<strong>na</strong> snu” j a k o o d p o w i e d ź <strong>na</strong> poczuciebezsiły, <strong>na</strong> „powszechną niemożność”. Rozlazłość (uda<strong>na</strong>, odegra<strong>na</strong>) <strong>na</strong>rracji, która„dziwoląży <strong>się</strong> ze słowostworem”, j a k o o d p o w i e d ź <strong>na</strong> daremne pró<strong>by</strong>uporządkowania rzeczywistości. Słowo nieczytelne, bełkot j a k o o d p o w i e d ź <strong>na</strong>bełkot, który <strong>na</strong>s otacza. Gwałt dokonywany <strong>na</strong> czytelniku – te pokraczne makaronizmyFerdydurke, Trans–Atlantyku, „bąble i wypryski słowne” Kosmosu owe „słowa wielokrotne”Gombrowicza, cztero– i więcejkrotne, urażające przyzwyczajenia czytelnicze – j a k o o d p ow i e d ź <strong>na</strong> „gwałt przez uszy”, jakiemu jesteśmy poddawani. „Dowcipusium”, śmiech j a ko o d p o w i e d ź <strong>na</strong> miałkość i śmieszność (nie zamierzoną) słów do <strong>na</strong>s kierowanych,które mają przekonywać. „Dzieckiem podszycie” j a k o o d p o w i e d ź <strong>na</strong> udziecinnienie<strong>na</strong>sze, <strong>na</strong> „upupienie”. Ta sama peł<strong>na</strong> adekwatność i konwergentność – „p o w i e 1 a c h n um” – <strong>na</strong> wszystkich poziomach dzieła.Jesteśmy dzisiaj skłonni wierzyć, że są to jedyne odpowiedzi, jakich artysta może udzielić;że właśnie <strong>na</strong> tym – i tylko <strong>na</strong> tym – musi polegać jego gra ze światem. Świadczy o tym m.in.35
<strong>na</strong>sze rozumienie pojęcia „realizmu” w literaturze – zarówno wtedy, kiedy, znużeni biernąreprodukcją otaczających <strong>na</strong>s elementów rzeczywistości, marzymy o wyrażeniu w dzielesiebie samych, „siebie całych”, jak i wtedy, kiedy <strong>by</strong>wamy <strong>na</strong>mawiani do „pozostawieniaświadectwa czasów”, do włączenia w obszar kultury wszystkich przejawów społecznego<strong>by</strong>towania. W swej chęci „pozostawienia świadectwa” – świadectwa „siebie całych” i własnej„<strong>co</strong>dzienności” – stajemy <strong>się</strong> wypadkową tego, czego pragniemy, i tego, <strong>na</strong> <strong>co</strong> nie chcemyprzystać; tego, z czym usiłujemy walczyć, i tego, w imię czego walczymy. Właściwym <strong>na</strong>msposobem <strong>by</strong>cia w świecie jest inwentaryzowanie. Sporządzamy bierne wykazy,wyczerpujące „spisy z <strong>na</strong>tury”. Z nich budujemy swoje wytwory; utożsamiamy z nimi własnemyślenie (które warunkuje powstanie wytworów) i siebie samych jako nosicieli tegomyślenia. Stopień <strong>na</strong>szego utożsamienia <strong>się</strong> z wytworami jest miarą <strong>na</strong>szego „realizmu”.Takie np. fragmenty Kosmosu: „Słowa różnorodne, tu, tam, «albo orzeszki te takiesło<strong>na</strong>we», «jeszcze <strong>by</strong> nie, weź pan i spokój» «prawo, jedzie, nie ustępuje», «czyj?»,«wczoraj wieczorem»... <strong>na</strong>rastał gąszcz i myślałem, że gąszcz toczy <strong>się</strong> nieprzerwanie, <strong>by</strong>łemw toczącej <strong>się</strong> chmarze, gdzie wciąż <strong>co</strong> innego <strong>na</strong> wierzchu, któż <strong>by</strong> spamiętał, objął, tyle,tyle [...] zapachy, herbata dopija<strong>na</strong>... i jak to Kulka mówiła «moja córka», Boże, zagłębienieza tym korzeniem, bo ja wiem, mydło w pokoiku Katasi, kawałek mydła, albo czajnik [...]albo żaba, <strong>co</strong> z tą żabą, gdzie <strong>się</strong> podziała, kawałek sufitu poharatanego i te mrówki tam, przydrugim drzewie, <strong>na</strong> drodze, i róg, za którym <strong>by</strong>liśmy, Boże, Boże, Kyrie Elejson, ChrysteElejson, tam, drzewo, <strong>na</strong> tym cyplu i miejsce tamto za szafą, a ojciec, moje z ojcemprzykrości, druty płotu rozgrzanego, Kyrie Elejson... [...] «odgarniali z musu aż do nich»...«<strong>na</strong>d–<strong>by</strong>strzyckie okolice»... «<strong>na</strong> drugim piętrze, proszę ja kogo»...”.Pewnie wydawało mu <strong>się</strong>, że patrzy <strong>na</strong> świat nieuprzedzonym okiem realisty i że, gdy<strong>by</strong>tylko zechciał, mógł<strong>by</strong> z takich rozmówek zbudować krytycznie mieszczańską powieść.Wiedział, że tonie, i wcale tych jego „Kyrie” nie <strong>na</strong>leży odczytywać z przymrużeniem oka –lecz wydawało mu <strong>się</strong>, że zatapia go rzeczywistość. Nie zauważył, że jego gra dzieje <strong>się</strong> podrugiej stronie. Męczył <strong>się</strong> (w Kosmosie) „zagęszczeniem słów jak <strong>na</strong> brudnej tapecie” – alesam nie prze<strong>by</strong>wał już po stronie tapety, lecz właśnie w języku, w „zagęszczonym słowie”.Jaki to język? Język świadomy własnej niemocy, a <strong>na</strong>wet chwilami własną niemocą <strong>się</strong>zabawiający. W sztuce Gombrowicza poczuciu bezradności wobec świata niemal zawszetowarzyszy estetyczne samozadowolenie, które <strong>się</strong> wyraża „poetyzacją” języka. Proszęzwrócić uwagę, w jakich miejscach pojawiają <strong>się</strong> dowcipne „poetyckości” Trans–Atlantyku iFerdydurke, proszę zwrócić uwagę <strong>na</strong> kontekst licznych i ciekawych inwersyj językowychKosmosu. Podobnie zabawowym elementem w prozie Gombrowicza jest mistrzowsko uda<strong>na</strong>bezradność opisów rzeczywistości. Np. w Kosmosie: „walało <strong>się</strong> tu sporo rzeczy, kawałekzgiętej blachy, patyk, drugi patyk, tektura podarta, patyczek, <strong>by</strong>ł też żuk, mrówka, robakniez<strong>na</strong>ny, szczapa i tak dalej”. Np. w Trans–Atlantyku: „Miasto jak miasto. Domy jednewysokie bardzo. Drugi nisko stoi”. To wszystko bardzo zabawne. Choć przecież takimisłowami nie przemawia ani proste umiłowanie świata, ani chęć <strong>na</strong>prawy świata, anikonkwista – zaborczość wobec rzeczywistości.Czym to wytłumaczyć? Czym wytłumaczyć bezradność współczesnego myślenia iwyrażania myśli, „protodialektyczność” <strong>na</strong>szych operacyj intelektualnych? Najsłuszniej<strong>by</strong>ło<strong>by</strong> powiedzieć, iż jest myśleniem, k t ó r e g o d o k o n u j e m y n a s o b i e. Podobneowym „czynom właściwym młodości” (w Pornografii), „popełnianym <strong>na</strong> sobie” – których„obiektywne z<strong>na</strong>czenie <strong>się</strong> zatraca, a które jed<strong>na</strong>k potrzebne są człowiekowi po to, że go wpewien sposób określają”. Gdy<strong>by</strong>śmy w zacytowanych słowach Gombrowicza słowo„młodość” zastąpili słowem „ludzie” – gdy<strong>by</strong>śmy to, <strong>co</strong> on mówił o Młodych, zechcieliodnieść do całej ludzkości – to otrzymamy formułę myślenia, jaką <strong>na</strong>m pozostawił36
- Page 8: lecz może się posłużyć dekompo
- Page 12 and 13: liskie swych własnych odczuć, zna
- Page 14 and 15: zewnątrz, „tajemnicy” swej nie
- Page 16 and 17: własnego systemu wobec nie-logiki
- Page 18 and 19: osobniczo lub rozumianej zbiorowo).
- Page 20 and 21: „P o z y t y w n a r e w o 1 u c
- Page 22 and 23: Irratio psychoanalizy - żeby znale
- Page 24 and 25: gromadnych, poetyckie rojenia o pow
- Page 26 and 27: „dowcipusium”, „powielachnum
- Page 28 and 29: Jak się wydaje, dwuznaczność „
- Page 30 and 31: procesu twórczego jest tak wielka,
- Page 32 and 33: własnych utworów i ze „słów a
- Page 34 and 35: Ten właśnie mechanizm pozwala zro
- Page 38 and 39: humanizm. Zgodnie z wiarą humanist
- Page 40 and 41: To, co w filozofii stawało się ja
- Page 42 and 43: Musi się wtedy stać coś podobneg
- Page 44 and 45: łypiące na zewnątrz. Jej opowie
- Page 46 and 47: żadnego odwołania, jest słowo m
- Page 48 and 49: okazji wykład o Młodym Teatrze i
- Page 50 and 51: wtrącić ich do więzienia a samem
- Page 52 and 53: o ś mieszkać. Potrawy też muszą
- Page 54 and 55: wyrażone”. Otóż takim najwięk
- Page 56 and 57: sumienie, powstające i wzmagajace
- Page 58 and 59: wszechświat” - musiałby przysta
- Page 60 and 61: Jakaś skłonność do składności
- Page 62 and 63: Czyż nie dopuszczamy możliwości,
- Page 64 and 65: literaturze najważniejsza: D 1 a c
- Page 66 and 67: pozbawione pozorów wygody i nie po
- Page 68 and 69: człowieka. Nie znaczy to jednak,
- Page 70 and 71: samochody i lakierowane puszki kons
- Page 72 and 73: Moneta, czy na ładną dziewczynę?
- Page 74 and 75: warunkuje powstanie dzieła - ta pr
- Page 76 and 77: niewiele - ponieważ dzieło moje,
- Page 78 and 79: czego również jestem częścią w
- Page 80 and 81: czynnik, który kształtuje fabuł
- Page 82 and 83: lichej wiary to niebezpieczeństwo
- Page 84 and 85: Tu chcę zwrócić uwagę na ewoluc
- Page 86 and 87:
nieco lepsze możliwości nadawcze.
- Page 88 and 89:
ogóle praca dramaturga (już choć
- Page 90 and 91:
pokonać stereotypem, mit można zn
- Page 92 and 93:
yć snem paradoksalnie analogicznym
- Page 94 and 95:
identycznego ze mną, wynikającego
- Page 96 and 97:
Lecz musicie to stwierdzenie przyj
- Page 98 and 99:
jedynie w tym, że sztuka moja jest
- Page 100 and 101:
nieskończoność) myśleniu nieuch
- Page 102 and 103:
jednego, jeśli nie dzisiaj, to za
- Page 104 and 105:
(„...albowiem w miliardach ewentu
- Page 106 and 107:
Cel jego, jego nieznane zamierzenie
- Page 108 and 109:
Cel jego, jego nieznane zamierzenie
- Page 110 and 111:
jest prywatność człowieka, to dl
- Page 112 and 113:
Najłatwiej było mu beatyfikować
- Page 114 and 115:
Znalazłem drogę do mniej wysilone
- Page 116 and 117:
Niczym tekst wpisany w tekstChcę s
- Page 118 and 119:
mnożąc nazwy. Nawet najbardziej o
- Page 120 and 121:
wyjawiają z siebie to tylko, co ma