humanizm. Zgodnie z wiarą humanistyczną, człowiek staje <strong>się</strong> miarą wszechrzeczy ikierunkiem wszechrzeczy – tym samym jed<strong>na</strong>k zostaje pozbawiony oparcia w czymś, <strong>co</strong>z<strong>na</strong>jdowało<strong>by</strong> <strong>się</strong> <strong>na</strong> zewnątrz: w czymś powyżejludzkim (tu <strong>na</strong> przeszkodzie stoi laicyzm;konsekwentny humanizm może <strong>by</strong>ć tylko humanizmem laickim) lub poniżejludzkim (temu<strong>się</strong> sprzeciwiają ideały humanizmu).Wszystko, <strong>co</strong> człowiek odpoz<strong>na</strong>je, projektuje, dokonuje – odpoz<strong>na</strong>je, projektuje, dokonuje<strong>na</strong> sobie. Biorąc ludzkość za punkt wyjścia, za drogę i za cel – pozbawiliśmy <strong>na</strong>sz światmiejsca zewnętrznego. Tego miejsca, do którego mogli<strong>by</strong>śmy <strong>się</strong> odwołać w swoim„człowieczeństwie”; z którego mogli<strong>by</strong>śmy obejrzeć własne dążenia i w którymkumulowały<strong>by</strong> <strong>się</strong> ludzkie osiągnięcia. Świat taki, nie z<strong>na</strong>jdujący <strong>na</strong> zewnątrz punktuodniesienia, nie jest zdolny do arbitrażu – nie śmie przesądzać o celowości, przydatności,godziwości, „etyczności” (i niech <strong>na</strong>s nie mylą wysokie słowa, <strong>na</strong>maszczone dyskusje!)żadnego ze swych przejawów. Nam, pomieszczonym w tym świecie, nie pozostaje nicinnego, jak ze wszystkim, <strong>co</strong> <strong>na</strong>s otacza (a czym już i tak jesteśmy!), <strong>się</strong> utożsamić. Stać <strong>się</strong>tym, więc „stać <strong>się</strong> sobą”, „sobą autentycznym” – oto droga „autentyczności” w skaligatunku. Jak <strong>na</strong>rratorowi Kosmosu, pozostaje <strong>na</strong>m „zwrot do wewnątrz [...] zamknięcie wsobie, skazanie <strong>na</strong> siebie, ach wsobność! Swoje!” Nic, <strong>co</strong> ludzkie, nie jest <strong>na</strong>m obce.Ponieważ jed<strong>na</strong>k istnieją tylko „rzeczy ludzkie”... Etc.Tak rozumiany humanizm (ale jak może <strong>by</strong>ć rozumiany i<strong>na</strong>czej?!) rów<strong>na</strong> <strong>się</strong> <strong>na</strong>jbardziejkonsekwentnemu <strong>na</strong>rcyzmowi. Ludzkość pochylo<strong>na</strong> <strong>na</strong>d własnym odbiciem, szukającatożsamości, chcąca „od<strong>na</strong>leźć siebie” i tonąca w tym, <strong>co</strong> jej przekazuje własną jej twarz.Narcyz pojedynczy – skupiony wyłącznie <strong>na</strong> sobie członek współczesnych społeczeństw;„wyemancypowa<strong>na</strong> jednostka” szukająca wzbogacenia, przyjemności, „potwierdzenia siebie”– jest już skutkiem tamtego wielkiego zapatrzenia, tamtego pierwszego <strong>na</strong>rcyzmu:współczesnego <strong>na</strong>rcyzmu gatunku Człowiek. Moraliści dzisiaj, bezskutecznie <strong>na</strong>mawiającyjednostkę do ekspensów i uczestnictwa, zdają <strong>się</strong> nie dostrzegać, iż wysnuwa o<strong>na</strong> prawidłowewnioski ze wspólnie wyz<strong>na</strong>wanej wiary.Myśl, której dokonujemy <strong>na</strong> sobie i dla siebie. Jedynie słusznym, nie dającym <strong>się</strong> w żadensposób podważyć celem, jaki może zostać w tym świecie sformułowany, jest nieustannebogacenie tego świata. Każda rezyg<strong>na</strong>cja, niepełnia, niekompletność musi <strong>by</strong>ć uz<strong>na</strong><strong>na</strong> za błądmyśli – ponieważ stoi w sprzeczności z jedynym celem, jaki może <strong>by</strong>ć tutaj sformułowany.To samo dotyczy wszelkich prób podania w wątpliwość czy choć<strong>by</strong> tylko obejrzenia zzewnątrz formuły tego świata. Pró<strong>by</strong> te stają <strong>się</strong> „błędem w sztuce myślenia” i <strong>na</strong>wet niemuszą <strong>by</strong>ć odpierane w dyskusji – są bowiem sprzeczne z podstawowym założeniem, zjedynym możliwym ruchem tego świata: ruchem ku wnętrzu. Wewnętrzne bogactwo każdegoposzczególnego jest koroną, jest <strong>na</strong>jwyższym przywilejem, jaki ten świat może ofiarować –ale (i właśnie dlatego) nieustanne pom<strong>na</strong>żanie człowieczeństwa jest pierwszym obowiązkiemkażdego poszczególnego i wszystkich razem.Nic nie może ograniczyć bogacenia – bowiem jest to jedyny cel. Człowieczeństwo,humanitas, jest jedynym – ale i zawsze obecnym w całości, niepodzielnym! – zadaniemczłowieka. Tylko ku temu zadaniu człowiek działa samotnie i zrzesza <strong>się</strong> w mniej lub bardziejzinstytucjonowane wspólnoty. Wciąż zagrożony „utratą człowieczeństwa” (bowiem„człowieczeństwo” musi <strong>by</strong>ć pełne, kompletne, albo nie ma go w ogóle) stoi zawsze wobecczegoś, <strong>co</strong> go przerasta, czemu nie może ani wewnętrznie, ani zewnętrznie sprostać. Każdyczłowiek, każdy układ społeczny, jaki zawiązuje <strong>się</strong> w takim świecie; każde zjawisko, które wtakim świecie zostaje powołane – powołane ku swemu bogaceniu <strong>się</strong>, staje <strong>się</strong> samo sobiecelem i samo sobie gwarantem słuszności wytyczonego celu. Każdy taki układ „wsobny”,ześrodkowany <strong>na</strong> sobie, staje <strong>się</strong> jedynym (lecz i wystarczającym) argumentem, któryprzemawia za utrzymaniem i bogaceniem układu. Przed każdym z układów stoi to samozadanie: włonienia, „wkiwnięcia” wszystkiego, <strong>co</strong> ludzie stworzyli – to z<strong>na</strong>czy Wszystkiego.37
Powstaje formuła świata o bardzo wielu środkach (każdy układ jest „środkiem świata”), a le o n i g d y n i e p e ł n e j t r e ś c i. Każdy, każde (społeczne, indywidualne), postawione zosob<strong>na</strong> wobec Wszystkiego, jest zawsze, wobec Niego „niedo–”, „nie dość”:niedokształtowane, nie dość obecne, nie dość mądre; bezradne wobec swego jedynegozadania i bezradne wobec innych (osobników, wspólnot) to samo zadanie wypełniających.Każdy układ bezradny wobec tego, w czym jest pomieszczony, i wobec innych takichukładów; każdy z ludzi bezradny wobec drugiego i wobec układu, który ich mieści, ibezradny wobec innych układów, i wobec całości, w której wszystkie układy sąpomieszczone. O ile jed<strong>na</strong>k „wsobność”, samozamknięcie wielu układów nie jest ostateczne(np. układy modyfikują <strong>się</strong> ewolucyjnie lub rewolucyjnie, np. są możliwe przejścia odjednego stolika w kawiarni do drugiego, z jednej grupy społecznej do innej), o tyle toNajwiększe, czyli wszystko, <strong>co</strong> stworzyli ludzie, czyli Wszystko – stanowiące jedyne zadanietego świata, i to <strong>na</strong>jmniejsze, poszczegól<strong>na</strong> istota ludzka – stanowiąca ostateczny cel tegoświata, są w sobie zamknięte szczelnie, „sobą zaszpuntowane”, samoudaremnione w swymbezwzględnym, bezwarunkowym „swój do swego po swoje”. To Największe i to <strong>na</strong>jmniejszestanowią przypadek bezradności, „nieskuteczności”, „nonrésistance” absolutnej. Więc tabezradność (bezradność trybu<strong>na</strong>łów, potępień, dyskusyj <strong>na</strong>szych), ta bezradność człowieka inieskuteczność jego działań – tak różnorako i dowcipnie wyjawiająca <strong>się</strong> w dzieleGombrowicza – nie jest „wadą”, nie jest dającą <strong>się</strong> usunąć usterką <strong>na</strong>szego myślenia;bezradność została wkalkulowa<strong>na</strong> w jego ambicje, w jego wysokie cele. Jest jegokonstytutywnym czynnikiem.Kosmos – ta powieść, jak ją określa autor, „stwarzająca <strong>się</strong> sama, podczas pisania” –przedstawiająca to Największe, to Wszystko, jako wytwór człowieka, i pokazująca <strong>na</strong>rratoraprzerażonego Tym, uwikłanego w To i <strong>na</strong>puchłego głosami Tego, jest może jedynymutworem w literaturze światowej, który powyższe rów<strong>na</strong>nie precyzyjnie przeprowadził.Właśnie to przede wszystkim mówią tak liczne w tym utworze słowa i rzeczy „wkiwnięte”,„wsobne”, „osobne”, „osowiałe”, „skazane <strong>na</strong> siebie”, „zamknięte <strong>na</strong> klucz”. Mówią o<strong>na</strong>szym uwięzieniu; o <strong>na</strong>szym – każdego z <strong>na</strong>s poszczególnego – usytuowaniu wobec tego,<strong><strong>co</strong>ś</strong>my stworzyli i <strong>co</strong> tworzymy razem.Lecz przecież – to zupełnie oczywiste – <strong>by</strong>tujemy w czymś zewnętrznym; w czymś, <strong>co</strong><strong>na</strong>mi nie jest. Co więcej, od sposobu <strong>na</strong>szego <strong>by</strong>towania w tym i rozez<strong>na</strong>nia tego zależy nietylko <strong>na</strong>sze powodzenie, lecz także – w <strong>co</strong>raz większym stopniu – <strong>na</strong>sza możliwość przeżycialub śmierć gatunku. Ta okoliczność wyjaśnia fakt z pozoru niezrozumiały, iż w tymwyłącznie ludzkim świecie – budowanym przez ludzi dla ludzi i weryfikowanym jedynieaktami ludzkimi – większość <strong>na</strong>szych zainteresowań kieruje <strong>się</strong> <strong>na</strong> to, <strong>co</strong> w istocie swej niejest ludzkie. Swej myśli możemy dokonywać jedynie <strong>na</strong> sobie, lecz przymuszenikoniecznością, zagrożeni we własnym istnieniu, wierzyć musimy, iż dokonujemy jej <strong>na</strong> tym,<strong>co</strong> <strong>na</strong>s otacza: <strong>na</strong> nie uprzedzonej <strong>na</strong>szym myśleniem, nie przenikniętej jeszcze ludzkimisensami rzeczywistości. Im zupełniej jesteśmy wchłaniani przez własne konstrukcjeintelektualne, tym bardziej musimy działać w poczuciu posiadania niezależnego punktuwidokowego, który pozwala osądzać i organizować rzeczywistość. Świadczy o tym nikła rolazainteresowań humanistycznych w <strong>na</strong>szych czasach, a burzliwy rozwój fizyki, biologii,innych <strong>na</strong>uk przyrodniczych. I właśnie ten burzliwy, uwieńczony praktycznymi sukcesamirozwój dyscyplin niehumanistycznych zasiał w <strong>na</strong>s wątpliwości, odsłonił luki <strong>na</strong>szejdotychczas niezachwianej wiary w „wyłącznie ludzki” sens świata. Właśnie rozległość tego wistocie swej nieludzkiego zrodziła w <strong>na</strong>szych czasach nowy kształt pytania o istotę ludzkiego,zrodziła nie spotykane dotychczas <strong>na</strong>pięcie refleksji o człowieku. Kazała raz jeszczeprzypatrzyć <strong>się</strong> podstawom <strong>na</strong>szej humanistycznej wiary i stała <strong>się</strong> przyczyną tego, <strong>co</strong>zwykliśmy określać jako kryzys humanizmu.38
- Page 8: lecz może się posłużyć dekompo
- Page 12 and 13: liskie swych własnych odczuć, zna
- Page 14 and 15: zewnątrz, „tajemnicy” swej nie
- Page 16 and 17: własnego systemu wobec nie-logiki
- Page 18 and 19: osobniczo lub rozumianej zbiorowo).
- Page 20 and 21: „P o z y t y w n a r e w o 1 u c
- Page 22 and 23: Irratio psychoanalizy - żeby znale
- Page 24 and 25: gromadnych, poetyckie rojenia o pow
- Page 26 and 27: „dowcipusium”, „powielachnum
- Page 28 and 29: Jak się wydaje, dwuznaczność „
- Page 30 and 31: procesu twórczego jest tak wielka,
- Page 32 and 33: własnych utworów i ze „słów a
- Page 34 and 35: Ten właśnie mechanizm pozwala zro
- Page 36 and 37: „Sam - samopas - samograj” (w P
- Page 40 and 41: To, co w filozofii stawało się ja
- Page 42 and 43: Musi się wtedy stać coś podobneg
- Page 44 and 45: łypiące na zewnątrz. Jej opowie
- Page 46 and 47: żadnego odwołania, jest słowo m
- Page 48 and 49: okazji wykład o Młodym Teatrze i
- Page 50 and 51: wtrącić ich do więzienia a samem
- Page 52 and 53: o ś mieszkać. Potrawy też muszą
- Page 54 and 55: wyrażone”. Otóż takim najwięk
- Page 56 and 57: sumienie, powstające i wzmagajace
- Page 58 and 59: wszechświat” - musiałby przysta
- Page 60 and 61: Jakaś skłonność do składności
- Page 62 and 63: Czyż nie dopuszczamy możliwości,
- Page 64 and 65: literaturze najważniejsza: D 1 a c
- Page 66 and 67: pozbawione pozorów wygody i nie po
- Page 68 and 69: człowieka. Nie znaczy to jednak,
- Page 70 and 71: samochody i lakierowane puszki kons
- Page 72 and 73: Moneta, czy na ładną dziewczynę?
- Page 74 and 75: warunkuje powstanie dzieła - ta pr
- Page 76 and 77: niewiele - ponieważ dzieło moje,
- Page 78 and 79: czego również jestem częścią w
- Page 80 and 81: czynnik, który kształtuje fabuł
- Page 82 and 83: lichej wiary to niebezpieczeństwo
- Page 84 and 85: Tu chcę zwrócić uwagę na ewoluc
- Page 86 and 87: nieco lepsze możliwości nadawcze.
- Page 88 and 89:
ogóle praca dramaturga (już choć
- Page 90 and 91:
pokonać stereotypem, mit można zn
- Page 92 and 93:
yć snem paradoksalnie analogicznym
- Page 94 and 95:
identycznego ze mną, wynikającego
- Page 96 and 97:
Lecz musicie to stwierdzenie przyj
- Page 98 and 99:
jedynie w tym, że sztuka moja jest
- Page 100 and 101:
nieskończoność) myśleniu nieuch
- Page 102 and 103:
jednego, jeśli nie dzisiaj, to za
- Page 104 and 105:
(„...albowiem w miliardach ewentu
- Page 106 and 107:
Cel jego, jego nieznane zamierzenie
- Page 108 and 109:
Cel jego, jego nieznane zamierzenie
- Page 110 and 111:
jest prywatność człowieka, to dl
- Page 112 and 113:
Najłatwiej było mu beatyfikować
- Page 114 and 115:
Znalazłem drogę do mniej wysilone
- Page 116 and 117:
Niczym tekst wpisany w tekstChcę s
- Page 118 and 119:
mnożąc nazwy. Nawet najbardziej o
- Page 120 and 121:
wyjawiają z siebie to tylko, co ma