łypiące <strong>na</strong> zewnątrz. Jej opowieść, która miała <strong>by</strong>ć tak bardzo włas<strong>na</strong>, dotyczy zawsze czegośobcego i <strong>na</strong>rzu<strong>co</strong>nego – dotyczy tego, <strong>co</strong> kamera w świecie zewnętrznym zdołałazarejestrować.Paradoks – ale czy <strong>na</strong>prawdę paradoks? Rozdęte Ja <strong>na</strong>rracji Gombrowicza doprowadziłodo odkrycia społeczeństwa. Paradoks ten wyjaśnia wiele osobliwości jej języka. Wbrewsubiektywnym dążeniom bohaterów, dla których słowo jest sposobem wyodrębnienia <strong>się</strong> izapanowania <strong>na</strong> innymi, ich słowo wyraża ludzi poroztwieranych, poprzenikanych sobąwzajemnie (np. w Trans–Atlantyku: „ja jego wam sobie zgodzę, on tobie mnie drapałbędzie”). Język, który miał <strong>by</strong>ć <strong>na</strong>rzędziem zdo<strong>by</strong>wcy, otwiera <strong>się</strong> bezradnie <strong>na</strong> światzewnętrzny (np. w Kosmosie: „mnie uderzyło wyślizgującym <strong>się</strong> zimnym nieforemnym buchw usta precz won siatka z nogą skrę<strong>co</strong>ne wykrę<strong>co</strong>ne i cisza głucha cisza jama nic”). JęzykGombrowicza powiadamia, że życie wewnętrzne bohaterów jest wytworem międzyludzkiejgry, ujawnia społeczny rodowód ich „duszy”.Moż<strong>na</strong> rozważać ten paradoks w dwu skalach. Jako szczególną cechę osobowości autora(liczne świadectwa jego <strong>na</strong>dwrażliwości towarzyskiej w Dzienniku i w Rozmowach). I jako<strong>na</strong>turalny kres współczesnego indywidualizmu. Gdy<strong>by</strong> nie <strong>by</strong>ło innych przyczyn, ta jed<strong>na</strong>wystarczyła<strong>by</strong>: myślenie indywidualistyczne musiało zginąć, ponieważ przedmiot jego wiary– indywiduum – został unicestwiony przez wnikliwe spojrzenie, kierowane wyłącznie <strong>na</strong>pojedynczego człowieka.W obu skalach mechanizm jest podobny. Pierwsze Oso<strong>by</strong>, zapatrzone wyłącznie w siebie,chcą dobrze o sobie mniemać. Po to, <strong>by</strong> dobrze mniemać o sobie, muszą szukaćpotwierdzenia siebie w oczach bliźnich. Gdyż w świecie „zbudowanym przez ludzi dla ludzi”nie ma innej ucieczki, „gdyż przed człowiekiem uciec moż<strong>na</strong> tylko w objęcia drugiegoczłowieka” (w Ferdydurke). Każda ich myśl, w momencie gdy <strong>się</strong> rodzi, jest już przełama<strong>na</strong>,przymierzo<strong>na</strong> do cudzej świadomości; jest wychylo<strong>na</strong> ku innym i niepew<strong>na</strong> przyjęcia, jakiejej inni zgotują. Każda ich myśl jest dialogiem i przyczynia <strong>się</strong> do tego wielkiego dialogu,jakim jest społeczne życie ludzi. Każde ich, <strong>na</strong>wet intymne, pragnienie wydaje <strong>się</strong> <strong>by</strong>ćskutkiem jakiejś zewnętrznej mediacji, zdaje <strong>się</strong> wynikać z <strong>na</strong>drzędnej koniecznościwspółzawodniczenia. „Kto wie, czy mężczyz<strong>na</strong>... w ogóle może <strong>się</strong> zakochać w kobiecie bezwspółudziału, bez pośrednictwa... Być może, mężczyz<strong>na</strong> nie odczuwa kobiety i<strong>na</strong>czej, jaktylko poprzez innego mężczyznę” (w Ślubie). Być może dążenia człowieka – które jemusamemu wydają <strong>się</strong> „prawdziwe”, „spontaniczne” – muszą zostać mu udzielone z zewnątrz,przez rywala (pośrednika? mediatora?), przez „kogoś drugiego”. I oto: każdy jest ni<strong>by</strong> sam –samotny – samoistny, tyle że prowadzi nieustannie głośną albo cichą rozmowę z ludźmi.„... ty, <strong>na</strong>wet wtedy gdy jesteś sam, udajesz że jesteś sam, ty wciąż tylko(Powiedzmy to szczerze tutaj, w tym właśnie miejscu, w tej chwili)Udajesz siebie samegoNawet przed samym sobą [...]Recytuję tylkoMą ludzkość! Nie, ja nie istniejęNie jestem żadnym «ja» , ach, ach, poza mnąPoza mną ja <strong>się</strong> tworzę, ach, ach, o bezdźwięcz<strong>na</strong>Pusta orkiestra mego «ach», <strong>co</strong> z próżniMojej do<strong>by</strong>wasz <strong>się</strong> i w próżni toniesz!O deklamatorzy!(Z furią wyrzućmy to słowo, z sarkazmem)Co pełną gębę macie moralnościI odpowiedzialności (Szyderczo43
Złośliwie wykrzywmy <strong>się</strong>, machnijmy ręką)Daremne wasze książki, filozofieI artykuły, przemowy, systemy”(Ślub)Henryk w swym monologu chce definiować zjawisko w skali światopoglądowej, aleciekawszy od samej definicji jest ten autoinstruktaż w <strong>na</strong>wiasach i pojawiające <strong>się</strong> w ślad zanim cudzysłowy. One to właśnie odsłaniają dialogową <strong>na</strong>turę jego pozornie monologowejwypowiedzi. Tu „dramat dzieje <strong>się</strong> między tym, kto krzyczy, a własnym jego krzykiem” (zPrzedmowy autora do Ślubu). Dramat dzieje <strong>się</strong> między lustrem a tym, kto <strong>się</strong> w lustrzeprzegląda; między rozmaitymi mi<strong>na</strong>mi, które człowiek <strong>na</strong> siebie przywdziewa; międzyposzczególnymi rolami społecznymi (pisarza, człowieka, mężczyzny, przyjaciela...), którepełni.Ilekroć człowiek Gombrowicza z<strong>na</strong>jdzie <strong>się</strong> sam, pojawia <strong>się</strong> obok niego jakaś drugaobecność. Ta druga obecność – ten nieodłączny, wciąż osądzający partner dialogu – jestdalszym ciągiem gry towarzyskiej, którą on, <strong>na</strong>wet w samotności, musi prowadzić. Niegdyśumieszczano tę drugą obecność w Niebie albo w prawach przyrody; tutaj – jest o<strong>na</strong>substytutem społeczeństwa, nie ma w sobie niczego tajemniczego. Jest pamięcią dawnychstarć z ludźmi, które jego, jego dzisiejszego, ukształtowały – pamięcią czynów, jakich <strong>na</strong> nim<strong>się</strong> dopuszczono i jakich on dopuścił <strong>się</strong> <strong>na</strong> bliźnich. „Bo przecież nikt nie brzydzi <strong>się</strong> sobą”(w Pornografii) i nikt do siebie nie gada – to jest zawsze jaw<strong>na</strong> lub ukryta interakcja zludźmi.Warto przea<strong>na</strong>lizować pod tym względem Dziennik; Dziennik – gdzie przedmiotem ipodmiotem <strong>na</strong>rracji jest przecież sam autor. Okazuje <strong>się</strong> bowiem, że nie ma jednego <strong>na</strong>rratoraDziennika, a wielu, którzy prze<strong>by</strong>wają ze sobą w ciągłym swarze. Wymieniam dla przykładukilku: artysta niesyty pochwał, starzejący <strong>się</strong> dandys, snob opętany herbarzem, filozof–kosmopolita, Polak walczący o jakość polskiej kultury, krytyk zajmujący <strong>się</strong> twórczościąGombrowicza. „Tuż przy mnie, a może we mnie, lub <strong>na</strong>około mnie szedł ktoś identyczny itożsamy, mój – we mnie, mój – ze mną” (w Ferdydurke).W pierwszej scenie Ślubu <strong>na</strong> tle fragmentów zrujnowanego kościoła stoi samotny Henryk.„A może nie jestem sam, kto wie, <strong>co</strong> jest za mną, może <strong>na</strong> przykład, może <strong><strong>co</strong>ś</strong>... ktoś tu zboku...” – i oto z ciemności wyłania <strong>się</strong> Władzio. Nie Bóg, nie Anioł, nie sumienie; drugiczłowiek – który przy bliższym oglądzie okazuje <strong>się</strong> <strong>by</strong>ć przyjacielem Henryka, świadkiemlat jego młodości. To, <strong>co</strong> zdarzyło <strong>się</strong> kiedyś między młodzieńcami, jest prehistorią ipsychologią. A ten zjawiony <strong>na</strong> scenie Władzio stanowi już część osobowości Henryka – jestjego częściowym sobowtórem. Podobnie warunkiem opowiedzenia Ferdydurke jestrozszczepienie Józia <strong>na</strong> drugą postać (w której ten rozpoz<strong>na</strong>je siebie–dziecko w wiekuszkolnym). Podobnie głównym zabiegiem konstrukcyjnym Pornografii jest Fryderyk –udosko<strong>na</strong>lony, rozbudowany sobowtór <strong>na</strong>rratora. Podobnie warunkiem rozpoczęcia <strong>na</strong>rracjiKosmosu jest Fuchs, tym razem – cząstkowy, szczątkowy sobowtór Witolda. Podobnie wIwonie – warunkiem zadzierzgnięcia akcji jest Cyryl, „przyjaciel” i „rywal” K<strong>się</strong>cia.W Ślubie obok Henryka zjawia <strong>się</strong> ema<strong>na</strong>cja jego myśli i uczuć, jego niegdysiejszychwstydów i młodzieńczych urazów. Między Henrykiem i Władziem toczy <strong>się</strong> teraz rozmowa –lecz rozmowa ta, ze słowa <strong>na</strong> słowo, staje <strong>się</strong> <strong>co</strong>raz ostrożniejsza, <strong>co</strong>raz bardziej ba<strong>na</strong>l<strong>na</strong>.Swobodny dialog myśli i uczuć <strong>by</strong>ł<strong>by</strong> możliwy w samotności. Skoro jed<strong>na</strong>k samotnośćbohatera musi zostać złama<strong>na</strong>, skoro jego myśli i uczucia zostały ucieleśnione w postaciWładzia, dalszy dialog między nimi musi <strong>się</strong> od<strong>by</strong>wać według praw świata zewnętrznego.Według reguł gry międzyludzkiej, jakie w świecie zewnętrznym obowiązują.W tej grze <strong>na</strong>jbardziej niebezpieczne – bo <strong>na</strong>jbardziej jednoz<strong>na</strong>czne – jest słowo; zaśspomiędzy wszystkich jednoz<strong>na</strong>cznych słów <strong>na</strong>jbardziej jednorazowe, nie pozostawiające44
- Page 8: lecz może się posłużyć dekompo
- Page 12 and 13: liskie swych własnych odczuć, zna
- Page 14 and 15: zewnątrz, „tajemnicy” swej nie
- Page 16 and 17: własnego systemu wobec nie-logiki
- Page 18 and 19: osobniczo lub rozumianej zbiorowo).
- Page 20 and 21: „P o z y t y w n a r e w o 1 u c
- Page 22 and 23: Irratio psychoanalizy - żeby znale
- Page 24 and 25: gromadnych, poetyckie rojenia o pow
- Page 26 and 27: „dowcipusium”, „powielachnum
- Page 28 and 29: Jak się wydaje, dwuznaczność „
- Page 30 and 31: procesu twórczego jest tak wielka,
- Page 32 and 33: własnych utworów i ze „słów a
- Page 34 and 35: Ten właśnie mechanizm pozwala zro
- Page 36 and 37: „Sam - samopas - samograj” (w P
- Page 38 and 39: humanizm. Zgodnie z wiarą humanist
- Page 40 and 41: To, co w filozofii stawało się ja
- Page 42 and 43: Musi się wtedy stać coś podobneg
- Page 46 and 47: żadnego odwołania, jest słowo m
- Page 48 and 49: okazji wykład o Młodym Teatrze i
- Page 50 and 51: wtrącić ich do więzienia a samem
- Page 52 and 53: o ś mieszkać. Potrawy też muszą
- Page 54 and 55: wyrażone”. Otóż takim najwięk
- Page 56 and 57: sumienie, powstające i wzmagajace
- Page 58 and 59: wszechświat” - musiałby przysta
- Page 60 and 61: Jakaś skłonność do składności
- Page 62 and 63: Czyż nie dopuszczamy możliwości,
- Page 64 and 65: literaturze najważniejsza: D 1 a c
- Page 66 and 67: pozbawione pozorów wygody i nie po
- Page 68 and 69: człowieka. Nie znaczy to jednak,
- Page 70 and 71: samochody i lakierowane puszki kons
- Page 72 and 73: Moneta, czy na ładną dziewczynę?
- Page 74 and 75: warunkuje powstanie dzieła - ta pr
- Page 76 and 77: niewiele - ponieważ dzieło moje,
- Page 78 and 79: czego również jestem częścią w
- Page 80 and 81: czynnik, który kształtuje fabuł
- Page 82 and 83: lichej wiary to niebezpieczeństwo
- Page 84 and 85: Tu chcę zwrócić uwagę na ewoluc
- Page 86 and 87: nieco lepsze możliwości nadawcze.
- Page 88 and 89: ogóle praca dramaturga (już choć
- Page 90 and 91: pokonać stereotypem, mit można zn
- Page 92 and 93: yć snem paradoksalnie analogicznym
- Page 94 and 95:
identycznego ze mną, wynikającego
- Page 96 and 97:
Lecz musicie to stwierdzenie przyj
- Page 98 and 99:
jedynie w tym, że sztuka moja jest
- Page 100 and 101:
nieskończoność) myśleniu nieuch
- Page 102 and 103:
jednego, jeśli nie dzisiaj, to za
- Page 104 and 105:
(„...albowiem w miliardach ewentu
- Page 106 and 107:
Cel jego, jego nieznane zamierzenie
- Page 108 and 109:
Cel jego, jego nieznane zamierzenie
- Page 110 and 111:
jest prywatność człowieka, to dl
- Page 112 and 113:
Najłatwiej było mu beatyfikować
- Page 114 and 115:
Znalazłem drogę do mniej wysilone
- Page 116 and 117:
Niczym tekst wpisany w tekstChcę s
- Page 118 and 119:
mnożąc nazwy. Nawet najbardziej o
- Page 120 and 121:
wyjawiają z siebie to tylko, co ma