<strong>Światowa</strong> <strong>gospodarka</strong> <strong>żywnościowa</strong>z największymi gospodarstwami rolnymi są ich głównymi beneficjentami), ale jeszcze bardziejzależy im na dostępie do rynku, więc z radością przehandlowałyby część subwencji w zamianza liberalizację. Pod jednym wszakże warunkiem: że wprowadzanie dyscypliny w obszar subsydiównie będzie oznaczało praktyki wyklętej, tzn. zarządzania podażą (Rosset 2006).Koncerny rolne wiedzą, że ich możliwości taniego zaopatrzenia wzrastają, gdy rolnicy nacałym świecie złapani w sieć ponadnarodowej konkurencji są zmuszeni ze sobą rywalizować.Nie ogranicza ich wówczas wielkość produkcji, a jedynie jej prawne uregulowania. Gdyby zatemudało się doprowadzić do uchwalenia ponadnarodowych regulacji prawnych, a zarazemutrzymać znaczną część subsydiów, aby wesprzeć największych i najbardziej uprzemysłowionychwłaścicieli gospodarstw rolnych (i pozwolić im utrzymać bardzo niskie albo nawet ujemnemarże bez ingerowania w ceny producenta), tym lepiej dla koncernów. Pomogłoby toumocnić system tak samo jak zielona kategoria subsydiów, która na rozmaite sposoby wspierainteresy korporacji.Właściciele wielkich, uprzemysłowionych gospodarstw utworzyli już własne wpływowelobby zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i Unii Europejskiej. Jak bardzo jest ono wpływowepokazuje to, że mimo wszystkich przepychanek w związku z reformą Wspólnej PolitykiRolnej w 2006 roku wciąż przypada na nią ok. dwóch piątych całego budżetu Unii, podczasgdy zatrudnienie w rolnictwie obejmuje zaledwie 2% unijnej siły roboczej. Tak więc w sytuacji,gdy ogromne i rodzące tyle nierówności systemy subsydiów były traktowane jak święta krowapodczas Rundy Urugwajskiej i w późniejszych negocjacjach, zaś głównym celem zabiegówuczyniono dostęp do rynku, WTO tylko nasilała destabilizujące naciski konkurencji, którejmusieli stawić czoło drobni rolnicy na całym świecie.Postępom procesu wzmacniania struktur regulacyjnych przeszkodzili negocjatorzy z krajówrozwijających się oraz bloki Południe–Południe, zaś rozwój społeczeństwa obywatelskiegosprawił, że WTO wyciągnięto z cienia. Dzięki temu można było zobaczyć, że organizacjajest tworem zaprojektowanym tak, by zapewnić wzrost kontroli ponadnarodowych korporacjistojących u steru światowej gospodarki. Ale ponieważ także w krajach rozwijających sięelity i interesy korporacyjne zyskały nieproporcjonalnie wielki wpływ na negocjacje, mimofrustracji, jakie budziły przypadki jawnego i zakulisowego stosowania polityki siły, zamkniętychspotkań i wymuszania konsensu, do stołu rozmów wielokrotnie wracano. Negocjatorzyz krajów rozwijających się często koncentrowali się na nawoływaniach o większy dostęp dochronionych w niektórych obszarach rynków w krajach rozwiniętych, wspierając w ten sposóbogólną korporacyjną wizję światowej gospodarki żywnościowej. Dążyli także do redukcjisubsydiów i w ten sposób w pewnym sensie umacniali liberalizację w roli logiki normatywnej.W tym świetle ograniczenie elastyczności działań państwowych byłoby w porządku, gdybytylko konkurencyjności nie zaburzały działające na korzyść jednej tylko strony „zakłócającehandel” subsydia.Na początku tego rozdziału wspominaliśmy, że WTO zachwala Porozumienie w sprawie<strong>rolnictwa</strong> jako regulację, która zapewnia „bardziej sprawiedliwe rynki dla rolników”. Takie dumniebrzmiące stwierdzenie ujmuje powody stworzenia Porozumienia jako gospodarcze, stojąceponad polityką. Jeśli jednak zrozumiemy, czym są zasady zawarte w Porozumieniu, zorientu-158
4. Utrwalanie nierówności: wielostronne umowy w handlu rolnymjemy się, jaki proces doprowadził do ich powstania, i poznamy budzące wiele sprzeciwówwysiłki zmierzające do ich poszerzenia, ten idylliczny obraz się rozpadnie. To wszystko staraliśmysię pokazać w niniejszym rozdziale. Miejsce przesłodzonego wizerunku zajmie obrazprawdziwy: WTO jest areną silnie upolitycznionej walki o stworzenie zasad ekonomicznychdziałających w interesie krajów bogatych. Gra toczy się o wysokie stawki, a jej tłem są politycznanierównowaga, brak przejrzystości, konflikty w łonie rozmaitych koalicji Południe–Południei groźby, że wraz z upadkiem organizacji zaczną się mnożyć jeszcze gorsze w skutkachregionalne i dwustronne umowy handlowe. Przeciwnicy WTO muszą więc podołać trudnymstrategicznym problemom. Większość badań koncentruje się na wadach samej instytucji. Skupiająsię na nich także opozycyjne w stosunku do Światowej Organizacji Handlu organizacjei aktywiści. Krytycy WTO odnieśli już kilka wartych odnotowania sukcesów, przede wszystkimzachwiali przekonaniem, że istnienie WTO – symbolu triumfującego globalnego kapitalizmui wygodnego instrumentu w jego rękach – jest czymś niepodważalnym. Przekonanie to udałosię podważyć do tego stopnia, że dziś niedoskonałości organizacji widzą nawet jej najzagorzalsizwolennicy.Jednakże zbiór ogromnie niesprawiedliwych zasad regulujących handel rolny nadal obowiązuje,a WTO ma w rękach instrumenty do orzekania i egzekwowania kar handlowych, jeślizasad tych się nie przestrzega. Nie wiadomo, dokąd nas doprowadzą przyszłe negocjacje.Pewne jest natomiast, że regulacje dotyczące handlu rolnego muszą zostać skonfrontowanepotrzebami drobnych rolników; że na ich temat muszą się wypowiedzieć organizacje rolników,służby cywilne odpowiedzialne za rolnictwo, aktywiści, organizacje pozarządowe oraz naukowcy.Dopiero taka konfrontacja pokaże, czy przestrzeń w ramach WTO należy poszerzyć,czy też na rozmaitych poziomach ograniczyć w celu takiej reorientacji światowej gospodarkiżywnościowej, by stała się bardziej sprawiedliwa i racjonalna pod względem ekologicznym.Tej sprawie poświęcony jest rozdział 5.159